Bezkres nr 1 - 1/2019

Page 1

BEZ{

}

KRES

NR 1 (1)

SIERPIEŃ

ROK I

2019 A.D.

(druk) ISSN 2658-0381 e-ISSN 2658-039X

cena wydania papierowego

20 PLN (5% VAT)

er W

1 a j s

2

c S -

s u b ri


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

W numerze: POEZJA Józef Tomoń Na skrzydłach nadziei: 3 Ulica Samotncyh Przechodniów: 3 Chcę Cię dotykać: 3 Wtulony w skórzanym śnie: 3 Wdzięczność: 3 Elżbieta Kinal Ordyniec Jak zatrzymać: 8 Żyj chwilą: 3 Jak to jest: 3 Sens ciszy: 3 Izabella Teresa Kostka Zawiść: 4 Robert Ratajczak Patologiczny kokon: 5 Trudno pojąć: 5 Kukułcze matki: 27 Bezdomność: 25 Jolanta Szkudlarek Aurora świtu: 8 Łany zmierzchów: 8 Złociste pragnienia: 8 Zawikłane nurty: 8 Nie dla mnie: 9 Uwertura zorzy: 9 Urszula Joanna Wintrowicz Cytryny: 13 Marzycielka: 13 Ślady na piasku: 14

Kasia Dominik Bezkresne: 15 Z każdym oddechem: 15 Między pechem a szczęściem: 15 Ubrana w samotność: 16 Atencja słowa: 16 Codzienne cuda: 16 Sześć liter: 16 Czas i przestrzeń: 16 Jolanta Klimek (Bąk) Chichot losu: 18 Jeśli jesteś bez winy: 19 Cholerny dzień: 19 Piszę: 19 Bo przecież...: 20 Małgorzata Marcinkowska Tatuaż: 22 W chaosie myśli: 22 Bezkres miłości: 22 Tobą odmierzam czas: 23 Dwa stany: 23 Wiosenne rozmarzenie: 23 Elżbieta Kawszyniec Spóźniony kac: 24 Przemowa wilka do błędnych owiec: 24 Tadeusz Zawadowski Budzik z opóźnionym zapłonem: 25 Nim sen nadejdzie: 25 Dom z mgły: 25

Beata Śliwka Otchłań: 28 Trzymając świat: 28 Źrenice czasu: 28 Szklana kula: 28 Marionetka: 29 Bezkres: 29 Niszczyciel Światów: 29 Kropla: 29 Fale dźwięku: 29 Adam Gabriel Grzelązka Obym był gotów: 26 Mowy ucz się człowiecze: 31 Ewa Wierzbinska-Kloska Bezkres: 31 Porzucona: 31 Bezkres: 31 Bezkres: 31

PROZA Kasia Dominik Bezkres brawury małej Kasi: 6 Szpilki na Giewoncie: 7 Adam Gabriel Grzelązka Kradzieje: 10

WYWIAD Adam Gabriel Grzelązka Wywiad z Jolantą Klimek (Bąk): 18

ESEJ Adam Gabriel Grzelązka Żyć poezją: 26 Wulgaryzmy? Dziękuję, nie!: 30

INNE

strona: 2

Od redakcji Czym jest "Bezkres": 32

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Józef Tomoń Na skrzydłach nadziei

Chcę Cię dotykać

może to tylko echo zatrzymane wpół drogi gdzie kończy się odpowiedź

ciepłym oddechem gdy pluszczesz przy mnie wyczerpana namiętnie jak rozkwit wrzosu

na której spłoszony oddech spowiada się przy zmierzchu by ukryć swój lęk słyszalny w oddali przez dygocące serce

szepcząco wyczekujący na ponowną rozkosz wyciszającego echa dygoczącego w omdleniach fal

rozszeptane tonacją codzienności na skrzydłach nadziei

Wtulony w skórzanym śnie

Ulica Samotnych Przechodniów

czuję co znaczy ulga gdy z tęsknoty odchodzi pamięć

patrzą jak krople deszczu spływają z rynny na drugi brzeg porośnięty brzozami

słyszę jak mapa w dotyku płonie kiedy poczuje zimno

idą i patrzą na stado gołębi kołujących nad szczytami kościołów w których szczeliny pomiędzy posadzkami okazały się zbyt ciasne idą nim głęboka cisza spowolni ich oddech

umarły blaski

Wdzięczność niosę do Ciebie niewidzialne ręce gdyż nie wypada płacząc po kryjomu i szukam w niebie żeby pragnąć więcej choćby przez moment wdzięczność w łzach uronić za każde słowo wciąż w promieniach słońca dotykiem myśli jakby dżwięki dzwonić i poprzez chmury pamięć cicha drżąca patrząc w głąb siebie co nie widzą oczy nosi tiul światła w tęczach innych swiatów P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 3

niczym wiatr w ukłonie pełznąc w dół przed zwęgleniem dogaszającego się w nim tlenu

w pustelni niedokończonej modlitwy gdzie na planszy w ciepłej wilgoci


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Sztuka łagodzi obyczaje. Czy na pewno? "Sztuka łagodzi obyczaje..." To przysłowiowe stare powiedzonko, które pragnęłabym widzieć w "codziennym użyciu". Niestety, większość środowisk kulturalnych, poetyckich i artystycznych jest opętane przez maniakalną zawiść, nieżyczliwość, chęć obrażania każdej inności i... nepotyzm typu "rączka rączkę myje" wśród "przyjaciół i znajomych królika". To parafrazując mego ukochanego autora z dzieciństwa A.A. Milne. Co się z ludźmi dzieje? Dlaczego tyle agresji i chamstwa tam, gdzie powinna szerzyć się miłość do kreatywnego widzenia świata, do nowości, do demokratycznej wolności słowa, myślenia i niezależności poglądów? Być albo mieć, tworzyć albo poddać się nawałowi dzikiej złośliwości? To pytanie, na które trudno odpowiedzieć, gdyż wszystko zależy od siły naszego charakteru. Osobiście wolę być samotnym żaglem, niż uległą służką rozbestwionych samozwańczych "guru". Dwór Apolla jest piękny, gdyż z założenia tradycyjnych poglądów na wartość i przesłanie sztuki, dla każdego wielbiciela Muzy jest w jego obrębie miejsce. To, co w przeszłości często jawiło się skandaliczne, dzisiaj uważane jest za klasyk danego nurtu

czy epoki. Któż ma prawo rzucić pierwszy kamień, by atakować każdą awangardię artystyczną czy rewolucję stylistyczną? Tylko małe móżdżki, które własną ignorancję lub kompleksy uzbrajają w chamskie zachowania. I to wszystko najczęściej pod bezpieczną ochroną ekranu portali społecznościowych typu Facebook czy Instagram.

ZAWIŚĆ (z tłumaczeniem na język włoski, Realismo Terminale / Realizm Terminalny)

Dziki skowyt wilków ubranych w uśmiech to zawiść, judaszowe pocałunki na kształt węża pełzające w ciszy przy moim boku, objęcia podobne do elektrycznego krzesła. Fałsz to trutka na szczury podana w smakowitej kanapce, życzenia "Powodzenia" z ukrytym nożem wbitym o zmroku w zmęczone plecy. Wyleczyłam się ze złudzeń jak z alkoholowego amoku, przywdziewając tarczę trzeźwej obojętności.

INVIDIA

Il selvaggio ululato dei lupi vestiti di sorriso è l'invidia, baci di Giuda a forma di serpente strisciante nel silenzio al mio fianco, Życzę wszystkim odwagi do walki o własną indywidualność, o prawo do swobodnego wyrażania abbracci somiglianti ad una sedia elettrica. własnych myśli i do wolnej, nieujarzmionej kreatywności w pełnym szacunku do każdej tożsamości artystycznej i kulturowej.

La falsità è un veleno per i topi servito in un panino gustoso, auguri "In bocca al lupo" con un coltello nascosto Wszystkich conficcato al vespero, nella stanca schiena. Sono guarita dalle illusioni come da un delirio da alcool indossando lo scudo dell'indi ferenza sobria.

strona: 4

Z gorącymi pozdrowieniami dla niepokornych wielbicieli Muzy. Załączam jeden z mych tekstów dedykowanych zawiści w wersji polsko - włoskiej, wiersz należy do włoskiego nurtu zwanego Realizm Terminalny.

2019, wydana w wersji dwujęzycznej Wszystkie prawa zastrzeżone Izabella Teresa Kostka, Mediolan 2019. P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Robert Ratajczak PATOLOGICZNY KOKON Dzieciństwo zamknięte w patologicznym kokonie z nici czasu sączonej strachem w powłoce nałogu zatopiony ból przelany krzyk w objęciach kata co miał być ojcem Lecz dziecko popychadłem co w kącie skulone miłość zapomniana z każdą kolejną butelką na ścianach kokonu roztrzaskana złość bo skończył się trunek niedopity kat W kokonie ubóstwa łza dziecięcej modlitwy o spokój i uśmiech rodzinnego ogniska W kokonie chłodne zimne rączki opuchnięte ciało poszarpane ubranka zakurzony czas tak jak Bóg by zapomniał sprzedane wszystko za krople wódki taniej niż u prostytutki Ile to kokonów w czasach tak upadłych zamkniętych w patologii skórze jak długo jeszcze alkohol tuczem co karmi człowiecze istnienie koszmar już trwa tyle lat obojętność zza ścian doprowadza... że kraje się łza bo zatłuczonemu motylowi urwano skrzydła i umarł w cierpieniach

Trudno pojąć świat lecz ciężej zrozumieć ludzi czym się kierują idąc życiem Ile jeszcze ziemia uniesie wojny łez po których wyrasta kwiat dziecięcego krzyku ile krwi niewinnej na ruinach człowieczej zagłady ile ciał bez życia odebranego niesprawiedliwie ile jeszcze kul,wybuchów Dzieciństwo odebrane co w strachu skryte Ile jeszcze cierpień pochowanych po kątach domu gdzie kiedyś rodzina a wojna pochłonęła ojca, matkę gdzieś pod gruzami ich ciała Jak długo jeszcze kurz, pył, niewola, chaos Inwalidzi wojny zostają przez jeden rozkaz nietomni do końca życia ich noc bezsenna gdyż w snach wojna Liche ciała dzieci, szkliste spojrzenia wołające o koniec konające w ramionach śmierci co wyzwoleniem z kleszczy wojny Ile znieczulicy mijać będzie dzień i noc ile pycha karmić będzie ślepotą to świat nie może pojąć człowieka ile może krzyczeć kataklizmami by człowiek zatrzymał zło zagłady... by zrozumiał piękno życia... to nie świat się kończy a człowiek rujnuje ręką zagłady

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 5

Ile to motyli jeszcze z kokonów nie uleci by ujrzeć dzieciństwa magię ile jeszcze motyli umarłych w katuszach zatłuczonych patologicznym złem nie ujrzy świata gdyż ręka kata zamknęła dzieciństwo w kokonie śmierci

TRUDNO POJĄĆ


strona: 6

BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Jeden z największych fizyków-teoretyków minionego wieku, Albert Einstein, onegdaj powiedział: „Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej”. O ile rozpatrywanie nieskończoności/bezkres wszechświata jest równie interesujące, jak wpatrywanie się w malowane wrota, o tyle jednak warto się przyjrzeć „nieskończoności głupoty ludzkiej” (czyt. mojej). A takowa jest bezspornie nieograniczona i nie ma końca. Patrząc na ogół ludzkich zachowań, wszystko wskazuje na jeden powtarzający się schemat. A mianowicie, nie dość, że wciąż powielamy błędy z przeszłości, na których de facto powinniśmy się uczyć, to jeszcze większość z mieszkańców planety zwanej Ziemią (w tym i ja) ma w sobie zaprogramowane systemy autodestrukcyjne, nierzadko

pokładający się po ziemi ze śmiechu, zlot wścibskich sąsiadów, lamenty mojej mamy, potężne drzwi garażowe na mojej głowie, kilka siniaków, skaleczeń, poszarpana fryzura, jedno ucho oklapnięte, drugie dziwnie odstając, źdźbła trawy między zębami, no i jeszcze biedny Karol. Na widok całego zdarzenia (czyt. uderzenia), choć początkowo zaniemówił, pierwsze, co wyrzucił z siebie, to (parafrazuję) „ciocia masz przerąbane, jak cię złapię to do zadka dokopię”. Nie ukrywam, zamiast szlochać i roztkliwiać się nad własną tragedią/głupotą, wstałam z ziemi, otrzepałam pisach z ubrania, wyjęłam trawę z zębów i wespół z pozostałymi parsknęłam śmiechem. Co prawda chciałam zachować powagę tragedii jaka dotknęła małego chłopca, ale po ludzku nie mogłam. Na szczęście moje obrażenia szybko się zagoiły, a na

określane mianem głupoty/bezmyślności. Systemy „te” dość często sięgają zenitu, a nawet dalece go przekracza, co jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że sami jesteśmy kowalami własnej bezmyślności. Pewnie zastanawiacie się dlaczego tak się dzieje? Gdzie leży przyczyna głupoty, która powoduje poważne ubożenie/ pustoszenia ludzkiego wnętrza od środka z prędkością światła, a może i większą? Ja do niedawna też, ale… No właśnie to „ale” spowodowało, że pojęłam gdzie tkwi problem… Otóż, sześć lata temu, w piękny słoneczny dzień wraz z moim bratem i jego dziećmi postanowiliśmy wypróbować dziecięcy quad, jaki na urodziny dostał Karol, mój bratanek. Przyznam, że zabawa była przednia, humory dopisywały, a wygłupom nie było końca. Radość dzieciaków dokazujących – bezcenny widok. W pewnej chwili mój brat, ni stąd ni zowąd palnął, żebyśmy się założyli, kto szybciej dotrze do garażu – on na rowerze Dominiki (mojej bratanicy), czy ja na quadzie Karola. Oczywiście wyzwanie przyjęłam – a jakże – tym bardziej, że jazda na tym „sprzęciorze” przypadła mi do gustu. Z natury wszelkie pojazdy dwuśladowe, z silnikami warczącymi jak wściekłe psy, omijam z daleka, jednak ten quad przyciągał mnie jak światło ćmę. Trasa była względna, około 50 metrów, niemniej na tyle długa, aby oba pojazdy mogły nabrać rozpędu. I w takich momentach żałuję, że nie uważałam na lekcjach fizyki. Bowiem, o ile wyliczyłam prędkość, o tyle zapomniałam już skalkulować drogi hamowania, co skutkowało potężnym uderzeniem rozpędzonego quada wraz z siedzącą na nim bezmyślną Kasią. Cóż, jak wspomniałam powyżej, głupota ludzka/moja przekroczyła wówczas zenit. Efekty były przednie: rozchichotana Dominika, brat

buzi Karola powrócił uśmiech i już po kilku dniach wszyscy śmialiśmy się z całej sytuacji, choć wówczas śmiech jeszcze sprawiał mi ból, z racji poobijanego brzucha. Z perspektywy czasu nie wiem czy bardziej okazał się bezmyślny mój brat proponując tak durny zakład, czy ja podejmując jego wyzwanie? To, że jest on bezmyślny to wiedziałam, ale że mi ta głupot się udzieli to już nie… Potwierdziło się porzekadło, iż głupota jest zaraźliwa. Tak oto bezkresna bezmyślność Kasi ukazała ogrom nieskończoności…

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Pozostając w niedzielnym klimacie „bezkresnej głupoty”, tym razem powrócę wspomnieniami do sytuacji, jaka miała miejsce w jednej z jaskiń Doliny Kościeliskiej – w Jaskini Mylnej. Na marginesie dodam, że jest ona jedną z najciekawszych na terenie polskiej części Tatr. Cechują ją fascynujący układ korytarzy i ciekawe formy skalne oraz niska temperatura. Dlaczego o tym nadmieniłam? Cóż jest to meritum mojej historii… Jak wspomniałam, całe wydarzenie rozegrało się w górach, w piękny listopadowy dzień. Niemniej wędrując po szlaku czeluści tatrzańskich w pewnym momencie trudno nam było rozróżnić jasność dnia od ciemności, jakie panowały w jaskiniach. Ale co tam, nie to było najważniejsze… chyba, że fakt mojej bezmyślności. Albowiem jako, że mam klaustrofobię, cała eskapada była nazbyt

pomieszczeniach, wcale aż tak bardzo się nie bałam. Choć przyjaciele do tej pory śmieją się ze mnie, a właściwie to z mojego wyrazu twarzy, gdy opuszczaliśmy jaskinie. Podobno Biała Dama z zamku krasiczyńskiego przy mnie to „pikuś”. Oki niech im będzie, grunt to mieć zdrowe podejście do samej siebie… zresztą, gdy o tym myślę, śmieją się z siebie/a może do siebie… jakkolwiek – i tak jest wesoło. Ale naprawdę zabawnie zacznie się dopiero później. Otóż, na naszym szlaku przemierzaliśmy kolejne groty i rozpadliny. Każda następna według mnie, była coraz węższa i mniejsza… granice mojej psychiki, już i tak sporo nadszarpniętej (strach jednak wciąż mi towarzyszył), zaczęły sięgać zenitu. Po wyjściu z Jaskini Raptowickiej, definitywnie stwierdziłam, że przy ostatniej poczekam na towarzyszy już na zewnątrz. Jednak na tym stwierdzeniu się skończyło.

ryzykowna, zarówno dla mnie, jak i dla moich kompanów. Jednak pod namową przyjaciół i chęcią przeżycia ciekawej przygody, dałam się namówić. Szczerze mówiąc/pisząc, to nie żałuję ani jednej sekundy spędzonej wówczas na tatrzańskim szlaku. Jednak zacznę od początku O świcie wyruszyliśmy w stronę pierwszej z sześciu jaskiń, jakie mieliśmy w planie do zwiedzenia. Jaskinia Mroźna, choć nazwą mogłaby odstraszyć, to jednak, mimo późnej pory roku, wcale nie była taka „mroźna”. Może zachwyt, jaki wówczas mnie ogarnął, sprawił, że po pierwsze nie odczuwałam zimna, a po drugie – ważniejsze, że mimo lęku przed przebywaniem w zamkniętych, niedużych

Bowiem, nim się spostrzegłam byliśmy w wnętrzu Mylnej, której korytarze ciągnęły się na przestrzeni (raczej braku przestrzeni) około 1300 metrów. Jak dla mnie, to o 1300 metrów za długich. I wtedy wydarzyło się to, do czego zmierzam, czyli do ludzkiej bezmyślności. Choć w tym przypadku, to raczej kretynizm do sześcianu. Zresztą sami oceńcie… We wnętrzu jaskini, znajomi widząc mój strach, wzrastający coraz bardziej z każdą sekundą, pokazali mi niezwykłe dziwo, którego nie zauważyłam z wiadomych względów. Spokojnie nie była to Biała Dama. Aczkolwiek jej widok, pewnie mniej by mnie zdziwił niż ten, który wówczas objawił się przed moimi oczyma. Jakaż to piękna krasawica, w stroju nimfy, zwiewnym i opadającym z ciała, w wierzchnim okryciu stóp na szpilce około 10 centymetrowej, lekko stąpała po korytarzy czeluści. Tak przynajmniej mogłoby to wyglądać. Jednak było wprost przeciwnie – jej stąpanie przypominało ciężki żołnierski krok, dość nieudolny – w porównaniu do marszu mundurowych. Na widok jej stroju oraz sposobu poruszania się w tym, jakże odpowiednim do wędrówek górskich obuwiu (sic!), parsknęłam przeraźliwym śmiechem, a echo jego było słychać chyba nawet po stronie słowackich Tatr. W tym momencie, zadowolona z siebie, stwierdziłam, że moja głupota w porównaniu do tejże Nimfy, jest znacznie niższych lotów. Tak naprawdę powinnam podziękować białogłowie, że dzięki niej mogłam spokojnie zakończyć wędrówkę po tatrzańskich jaskiniach. Ot co, cała historia, niby komiczna, ale jakże pouczająca i oczyszczająca. Dobrze, że podobne zjawiska – Krasawice w szpilkach na „Giewoncie” – są równie rzadkie, jak spotkanie Yeti w Himalajach…

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 7

BEZ{KRES}


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Jolanta Szkudlarek ZŁOCISTE PRAGNIENIA

AURORA ŚWITU

2019.13.07 godz. 12.15 Nie sławię wersów

2016.07.15. godz. 23.23

Świt bladą i różową kreską rysuje wschód w brzasku krwawym odwleka narodziny oręż nocy cichnie odpływa W złotym wozie słońca nadjeżdża Aurora bogini jutrzenka w pijanych stożkach prześwitu urokiem i barwą szafranu zachwyca

Nie pamiętam wieczoru by drgał i kucał w zachodzie lecz pamiętam ten obłęd rozhuśtany słowem

Senna ziemia z powiek wychodzi niemowlęctwo rozrasta się w zmysłach patrzę zubożała na bezmiar rozrastającego piękna cóż marzenia gdy nie mogę się unieść na wpół cienia Jestem wydmuchaną bańką mydlaną maleńką gwiazdą powietrza

ŁANY ZMIERZCHÓW 2019.22.06 godz. 14.07

Pamiętasz ów dzień śmiechem rozdzwoniony może to niewolnik głosów jeszcze w myślach gra Na błękicie nieba srebrem rysuję najcieńszym zwodniczym obłokiem - Ciebie gdyż nie dojrzałym życia lecz chwiejny czas Pozostań tym kim jesteś krajobrazem letnim z rosą o brzasku

Wbrew wszystkiemu skroń dłońmi uciskam -zmącona samotność ! godzin zabrakło i dnia już niema złociste pragnienia odpłynęły z chrzęstem Po chwili muskam bezbrzeżne sploty cichutko bez żadnego brzmienia w naszyjniku radości z drobnych promieni rodzi się rząd pereł ukochanej poezji

ZAWIKŁANE NURTY 2019.02.07 godz. 19.43

Myśli w słowach splątane burzą warują budzą ze snu szumnie i gwarnie Drżę wsparta o chłodny nurt nocy Zawikłane losy rozłamane w konturach nieba płyną obłokami chłepcząc mój cień upiorny

Chociaż zamilkły słowa oddycham jeszcze Tobą niczym pyłem złotym słońca od świtu aż do zmierzchu

Obnażone warstwy szarości wymażą gwiazdy a może świt śmiały i piękny okoli ciepłem i wzbudzi śmiech

Dzisiaj rzucam swoją łzę ostatnią na rozgrzane łany zbóż niech dojrzewa w nowym kłosie ziarno przyszłych chwil strona: 8

i strof nie pieszczę obejmuję swoje ciało gdy wyrazy spadają deszczem

Rozsypie każde z nich w sercu budząc świt malowany nową miłością

Uchylę senne wrota wszystko odpłynie w nicość słońce złotą nicią zagra odurzy - rozrysuje liliowe chwile

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Jolanta Szkudlarek NIE DLA MNIE 2019.05.06 godz. 17.39

Nic tu po mnie w tym wielkim bezkresie z wirującą przepaścią nade mną O sny zaplątane do was wołam nie dla mnie spokój i słowa lśniące Zima nie dla mnie mrozy i śnieżne zamiecie nie dla mnie niebo zatopione w szarości i życie zamknięte wstążkami miłości Nie dla mnie trawy świeżo skoszone zatraty żale rąby wieloboki nuda nie dla mnie i cisza ogromna z zamętami deszczu i słoty Dla mnie lato i kwiaty wonne dla mnie morza i plaże gorące dla mnie muzyka w ogień ubrana i słońce co świeci szmaragdową klamrą od rana dla mnie radość śmiechem dźwięcząca białe gołębie i serce kwitnące Więc niechaj inni wierszydła i złote księgi piszą wspomnieniami wysnute misternie zdobione i zamknięte pod kluczem

UWERTURA ZORZY 2019.01.07 godz. 16.08

Rozsypane słowa wśród lazurowych wód płyną w nieznaną dal Otulone białą pianą fal rozkołysane do głębi trelą i perlą śpiewając radosną uwerturę Wiedzione świetlistą strugą fantastycznie zaplątane i mokre naręczem chłepczą strumienie zorzy

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 9

Brodząc w błękicie dotykają piaszczystego dna trwają otwierając przepaść nad światem snem... i nade mną...


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Inkasent

strona: 10

Ciszę rozerwał natarczywy dźwięk konwulsyjnego dzwonka. Jakby dogorywał i nie mógł się zdecydować, dzwonić, czy przerywać. Co jest do cholery? Wyrwany z zamyślenia z początku nie wiedziałem, co się dzieje. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to ktoś dobija się do furtki. Wstałem i wyszedłem na zewnątrz. – Dzień dobry. – dobiegł mnie głos z ulicy. – A dzień dobry – odpowiedziałem – już otwieram, chwileczkę. Cofnąłem się do mieszkania. Podszedłem do sza ki z kluczami i zdjąłem z haczyka klucz do furtki. Wyszedłem ponownie i otworzyłem inkasentowi.

– zapraszam, zapraszam. Przepuściłem go przodem i sam udałem się za nim. Wytarł starannie buty na wycieraczce i podszedł do kolejnych drzwi. – Mogę? – spojrzał na mnie. – Tak, tak, proszę. Chce pan drabinkę? – Jeśli można to tak. – Już moment, zaraz przyniosę. Wyszedłem ponownie z mieszkania i poszedłem na ogród po drabinkę. Wisiała na ścianie szopy, pod zadaszeniem. Zdjąłem ją z uchwytu i wróciłem do mieszkania. Inkasent czekał na mnie cierpliwie w korytarzu, obok łazienki. – Proszę – podałem mu ją. Rozłożył sobie i wszedł na nią. Otworzył sza kę z licznikiem. Zaczął spisywać pomiar do swojego urządzenia. Po chwili zszedł. Czekałem na niego w pokoju. – I jak? Dużo tym razem? – Zaraz się okaże. Tylko wydrukuję. Po chwili zaszumiała mikrodrukarka wbudowana w skrzyneczkę, którą nosił przewieszoną w specjalnym futerale przez ramię. Urządzenie poczęło wypluwać długą wstęgę papieru. Po chwili skończyło. Oderwał szybkim sprawnym ruchem kwit i spojrzał nań z uwagą. – Coś pan robił, żeś pan tyle prądu zużył tym razem? – Jak to? – spytałem niepewnie? – No, z tego co widzę, to masz pan ponad dwa razy wyższy rachunek od szacowanego na podstawie ostatnich odczytów. – Ale jak to tak? Przecież nic się tu u mnie nie zmieniło. Jak zawsze... – Coś musiało cały czas pracować. I to raczej nie dzień

czy dwa, ale znacznie, znacznie dłużej. – To niemożliwe. Sam pan widzisz. Nie ma tego za wiele, a i dzionek teraz dłuższy, to i z oświetlenia dużo mniej korzystam niż zazwyczaj. – Jeśli tak, to rzeczywiście coś jest nie tak. Musiałby pan wezwać elektryka, aby się temu przyjrzał. – No, a co z tym? – Złóż pan zażalenie, to przyślą ekipę i sprawdzą licznik, czy aby wszystko ok. Do tego czasu nie musisz pan płacić, póki sprawa się nie wyjaśni. No, bo jeśli jest jak pan mówisz, a ja tu mam na rachunku taki nagły skok zużycia, noto coś tu nie gra i trzeba to zbadać. – Kurcze, będę musiał jechać… – Niekoniecznie – przerwał mi w pół zdania – Możesz

pan złożyć wniosek przez stronę internetową. – O – ucieszyłem się nieco – tak wygodniej. Niespecjalnie miałbym teraz czas i musiałbym jakoś sobie poprzestawiać terminarz zajęć, aby się tam osobiście wybrać. Ale jeśli można online, to ułatwia wszystko. – To ja będę się zbierał. Do widzenia panu. – Do widzenia. I dziękuję za informacje. Ukłonił mi się nieznacznie i wyszedł. Poszedłem za nim. Nieco go wyprzedziwszy otworzyłem i przytrzymałem mu furtkę. Raz jeszcze skinął mi głową i poszedł dalej do kolejnego domu. Ja tymczasem zamknąłem furtkę i przekręciłem klucz. Obracał się z pewnym oporem. Zapamiętałem sobie, że będzie trzeba przynieść WD-40 i popsikać nieco zamek. Wtedy powinien znów odzyskać swoją dawną sprawność. Wróciłem do mieszkania. Złożyłem drabinkę, zarzuciłem ją sobie na ramię, zgasiłem światło i wyszedłem z małego korytarzyka. Odniosłem drabinkę na jej miejsce w ogrodzie i wszedłem do mieszkania ponownie. Poszedłem do sypialni, gdzie obok łóżka, na stoliku nocnym leżał laptop. Najlepiej zająć się tym od razu. Nie ma co odkładać tego na potem.

Elektryki Pod bramę podjechał nieduży żółty furgon. Na dachu do relingów przyczepione miał drabinki. Zza kierownicy wysiadł wysoki, straszliwie chudy, lekko przygarbiony łysy facet. Przeciągnął się nieco dla wyprostowania kości, aż strzyknęło mu w krzyżu. Poczłapał ku furtce lekko zaciągając najwyraźniej niezbyt sprawna lewą nogą. Rozejrzał się jeszcze w obie strony, jakby chcąc upewnić się, czy aby na pewno przybył pod prawidłowy adres i zdecydowanym ruchem wcisnął dzwonek. Zen zakaszlał, zająknął się, zaciągnął, przerwał nagle ze dwa czy trzy razy, zakrztusił się i

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

zapiał jakby na zwolnionym filmie. Drzwi od budynku otworzyły się bezszelestnie. Wyszedłem na zewnątrz. Rzuciłem okiem na mężczyznę stojącego za bramą. – Słucham? – Elektryk. To pan zgłaszał usterkę? – Tak, to ja, proszę zaczekać, zaraz otworzę. Cofnąłem się do środka po klucz. Wróciłem, aby wpuścić go do środka. Tymczasem ów elektryk wyciągał właśnie ze swego furgonu sporych rozmiarów żółtoczarny w naprzemienne ukośne pasy kufer. Lekko stęknął, gdy zestawił go na chodnik. Zatrzasnął boczne drzwi furgonu i ponownie sięgnął po wspominany kufer. I ponownie stęknął, gdy go dźwigał. Pierwszy krok był nieco niepewny, ale każdy następny już stabilny. Wcale spiesznym krokiem podążył do mnie. Wszedł przez furtkę i podszedł do drzwi. Tu się zatrzymał. – Zechce mi pan otworzyć i przytrzymać drzwi?

– Na pierwszy rzut oka, wszystko jest w porządku. Plomba nienaruszona, licznik się kreci. Pogrzebiemy, zobaczymy. Wróciłem do pokoju i zacząłem krzątać się za swoimi sprawami. Między innymi wstawiłem wodę w czajniku i zacząłem szykować kubki. Jako że elektryk właśnie pojawił się w pokoju, rzuciłem do niego przez otwarte kuchenne drzwi. – Kawy się pan napije? – Jeśli to nie kłopot. To chętnie. Mam nadzieję, że nigdzie się pan nie śpieszy, bo to może trochę potrwać. Licznik jest raczej w porządku i to nie z nim jest problem. Będę musiał po podłączać nieco mierników i posprawdzać poszczególne fazy oraz urządzenia. – Nie, spokojnie. Mamy czas. Ja pracuję w domu. Nie muszę akurat nigdzie iść. Słodzi pan? Śmietanka? – Dwie czubate i kapkę. – Już zalewam, zaraz podam.

– Oczywiście. Uchyliłem skrzydło drzwi i przepuściłem go do środka. Wszedł i stanął nieco zdezorientowany. – Gdzie? – A tam, tamte drzwi, na korytarzu. Już miał do nich podejść, gdy szybko dodałem. – Tam ciasno. Lepiej tu postawić. Można na stole, jeśli wygodniej. – Aha. Dziękuję. Z ulgą położył skrzynkę na blacie stołu. Aż coś w środku zabrzęczało. – Przyniosę panu drabinkę. – O dziękuję, jeśli łaska. Zostawiłem go samego i poszedłem do ogrodu. Drabinka wisiała tam, gdzie zawsze. Tam, gdziem ja był pozostawił ostatnim razem. Zdjąwszy z haka zarzuciłem sobie na ramie i wróciłem do mieszkania. Gość tymczasem stał w korytarzu. Był tak wysoki, że spokojnie otworzy l sobie skrzynkę bez wchodzenia na drabince. Przyglądał się intensywnie licznikowi. – Proszę - powiedziałem podając mu drabinkę. – A dziękuję. Mimo wszystko się przyda – powiedział blado uśmiechając się do mnie jakby chcąc uprzedzić mój komentarz, że przy jego wzroście, to w sumie ta drabinka niekonieczna. – I jak to wygląda? – zagaiłem zaciekawiony.

Otworzył swą przepastna i ciężka pasiastą skrzynię. W środku cała masa narzędzi i najprzeróżniejszych części. I jeszcze więcej czegoś, czego nigdy nie widziałem, czego nie umiałbym nawet nazwać, a co szczelnie wypełniało kuferek. Niektóre rzeczy zaczął wyjmować i wykładać na stole. Kilka narzędzi oraz niewielki miernik elektryczny powkładał do kieszeni swego żółtego kombinezonu. Postawiłem mu kawę obok jego przyrządów. Upił łyk z upodobaniem. – Dobra. – Dziękuję. Usiadłem na krześle i popijałem moją małymi łyczkami. Tymczasem on wrócił na korytarz. – Mogę na chwilę wyłączyć całe zasilanie? Nie będzie problemu? Nie pierze pan może akurat czegoś? Albo komputer gdzieś jakiś nie pracuje? – Nie ma problemu. Nic nie piorę, a laptop sobie poradzi. – To wyłączam. Muszę tu trochę podziałać. – To nie przeszkadzam panu. Jakby coś, proszę wołać. Będę pana słyszał. – Oczywiście. Zgarnąłem swoją kawę i poszedłem do sypialni. Tam zająłem się moją pracą. Tymczasem elektryk coś tam wykręcał, zakręcał. Ciągle coś pod nosem mruczał przy tym do siebie. A to jakby się złościł. A to podśpiewywał niejako z

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 11

BEZ{KRES}


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

zadowoleniem. Po kilkunastu minutach przywrócił zasilanie mieszkania. Poznałem to po migających cyfrach na budziku elektrycznym. Odłożyłem laptop i wróciłem do pokoju. Po drodze odniosłem kubek po kawie do zlewu. Przysiadłem do stołu i czekałem. Gdy się pojawił, zagaiłem. – I jak? – Hm. Sam nie wiem. Licznik jak ta lala. Śmiga prawidłowo i niczego nie przekłamuje. Pytanie zatem, gdzie leży problem. Podłączyłem mierniki na fazach. Teraz jeszcze potrzebuję dotrzeć do kontaktów. Wie pan, wszystko, co jest włączone i działa. Telewizor, lodówka. Coś jeszcze ma pan włączone? – Chyba nie. Chociaż nie, oczyszczacz powietrza w sypialni chodzi. – O, to tam też. Zgarnął porcje mierników ze stołu i ruszyliśmy na obchód mieszkania. Wszędzie, gdzie to było konieczne do gniazdek powkładał te swoje urządzonka, a wtyczki do nich. Dzięki temu, jak mi wyjaśnił, dowiemy się, co i ile zużywa prądu. – No, a teraz musimy poczekać. Najlepiej tak chociaż z godzinę. – A co to da? – Dowiemy się, co ile żre i porównamy z tym, ile schodzi na początku na fazach zaraz za licznikiem. – Acha – odparłem, jakbym miał blade pojęcie o tym, o czym mowa. – Jest pan cały czas w domu, tak? – Tak, a co? – To zróbmy tak. Niech to zostanie jak jest. Zapalimy jeszcze tylko wszystkie lampy. Ja podskoczę pod adres w pobliżu, mam tam jakaś małą naprawę. Wrócę do pana za jakąś godzinę, dwie. – No, nie ma sprawy. – Ma pan tu do mnie telefon – powiedział podając wizytówkę – jakby co. – Rozumiem. – Zostawię panu jeden miernik, jakby pan chciał sobie coś jeszcze podłączyć. On działa automatycznie. Wsadza pan do gniazdka i podłącza to, co chce pan uruchomić. Np. laptop, czajnik czy telewizor. Ja sobie potem sczytam pomiary. – Aha. Zebrał swoje manele i zapakował do kufra. Zatrzasnął go na wszystkie trzy klamry. – To tak, jak się umawialiśmy, będę za godzinkę, góra dwie. Jakby pan musiał wyjść albo co – proszę dzwonić. Wyszedł. Zostałem sam nieco zdezorientowany. W ręku trzymałem jeden z jego mierników. Zastanawiałem się, co z nim zrobić. Chyba podepnę laptopa do ładowania. To myśląc, wróciłem do swojej pracy.

podjeżdżający wóz. Wstałem i podszedłem do drzwi. Uchyliłem je. Z auta wysiadł elektryk z jeszcze jednym gościem. Ten dla odmiany był bardzo niski i nieco okrągławy. Za to też łysy. – Jest otwarte. – rzuciłem do nich – zapraszam. – Dzień dobry – rzucił ten niższy. – Dzień dobry panu. Wysoki wytargał z auta swoja skrzynię. Niski taszczył pod pachą laptopa. Weszli do mieszkania. Rozłożyli się jak poprzednio na stole. – Dobrze, minęło nieco czasu, to posprawdzamy odczyty i zobaczymy, co nam powiedzą. – Znowu na chwilę wyłączymy prąd. – Acha – przebąknąłem. – Ja pozbieram próbniki, a ty zajmij się licznikiem. Jest w korytarzu. – Się robi – rzucił mu niski. Założył sobie na głowę lampkę, ze skrzynki wyjął narzędzia i poszedł na korytarz. Za chwilę zgasło światło i zrobiło się nieco ciemnawo w mieszkaniu. Za oknem zapadał powoli zmierzch. Wysoki wrócił do pokoju i zasiadł do laptopa. Włączył go. Ja przyniosłem miernik, który mi wręczył, na którym pracował mój laptop. Po kolei podłączał kablem wszystkie mierniki i zasysał zapisane w nich dane. Po kilku minutach, gdy wszystkie mierniki zostały już odpowiednio podłączone i odczytane, program pokazał wyniki. – No to mamy problem. – Tak? – odparłem zaniepokojony. – Niech pan spojrzy na te wykresy. Ten z lewej pokazuje, ile pan zużył łącznie prądu przez cały ten czas. A ten z prawej pokazuje, ile prądu zeszło z licznika. No i tu jest problem. Bo niczym pan nie zużywa, a prąd idzie. Na pewno nic pan nie pominął? – No nie, sam pan widział. Nic więcej nie było podłączone. A ten, co mi pan dał, wrzuciłem pod laptopa, gdy się ładował. – No tak. No to mamy przeciek. – I co teraz? I gdzie ten przeciek? – Ano, będziemy szukać? – A nie podpiął się panu gdzieś ktoś? – rzucił niski. – Nie wiem. Chyba nie. Ale jak? – Wie pan, jakaś zapomniana puszka, jakieś kable w ogrodzie. Będziemy szukać. – Nie ma pan przypadkiem planów domu z naniesioną elektryką? – Oj nie, tu było zresztą wszystko przerabiane jakiś czas temu. – A pamięta pan może, gdzie są poszczególne puszki. Tak mniej więcej. To nieco ułatwi sprawę. – Tak mniej więcej to tak. – No to bierzemy się za to. No i zabrali się. Chodzili, oglądali, szukali. Mijały minuty, kwadranse, godziny. I nic. Byliśmy w piwnicy. Też nic. Pozostał jeszcze ogród. Światło było poprowadzone pod ziemią do szopy. Było już mocno ciemno i to nieco utrudniało poszukiwania. Znaleźli następnego dnia. Sąsiad podłączył się kablami. W szopie. Kabla nie widać praktycznie wcale. Dopiero jak dobrze poszukać, można go znaleźć. Ale trzeba naprawdę poszukać. Majstersztyk kamu laż.

strona: 12

Odczyty Zadzwonił telefon. – Tak słucham? – rzuciłem do słuchawki. – Tu elektryk, jest pan w domu? – Tak jestem cały czas. – To jadę z powrotem do pana. – Dobrze, czekam. Po jakichś dziesięciu minutach za oknem usłyszałem

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Urszula Joanna Wintrowicz CYTRYNY 1 października 2018

Puk, puk wiatr zapukał w moje szyby, Otwórz choć na chwilę! Poczuj woń cytryny, Czy cię nie raduje ? Widok dobrotliwy, Nie noś w sobie stale winy! Nie ty zamknęłaś ogrody zachłanne! Nie ty połamałaś limonowe gałęzie! To takie proste, takie ładne, Pająk w spokoju, przyszłość przędzie, Jeszcze się łuską, kamień mieni, Trawy spopielałe chylą się ku słońcu, Niuanse zagasły w czerwieni! Usną w przetrwania kojcu, Podreptasz szczęśliwa, swą drogą! Czas nieokiełznany, zatrzyma się na popas, Słońce ogrzeje twarz wroga, Otwórz te okno! Świat woła popatrz!.

MARZYCIELKA

Dzwoneczki śliczne jak kurant w zegarze, Melodyjką wygrywają szczęścia minuty, Rażą oczy piękne natury pejzaże, A ja wciąż szukam po nocy ruty. Dłońmi delikatnymi nieśmiało obejmuje Z żarem mężczyzny całować zaczyna, W powietrzu z łzami w oczach wiruje, Zatrzymała się przemijania godzina. Jak Elf upiłam się nektarem wonnym, A włosy falowane całe w pyłku róży, Imaginowanym świecie spokojnym, Nie oczekuję błyskawic i burzy.

Ja się w kwiatach urodziłam, W pączkach delikatnych słodkich, Od małego o nich śniłam, Kołysały błogo stokrotki, Leżało dziecię na kobiercu w beciku W wśród pachnących kwietnych kolonii, Obejmowało swą maleńką rączką, Bukiecik purpurowych piwonii. Świecie mój gdzie zostawiłam duszę Tam się z nimi czuję szczęśliwa, W realności te skały twarde kruszę, Bo w fantazji ,lat mi ubywa. Tańczę lekko w zwiewnej sukni, W około panny magiczne się kłaniają, Świerszcz mi wygrywa na lutni, W górze zaczarowanego gaju wróble ćwierkają.

Latam wysoko nad bujnymi łąkami, W pannę wodną się przemieniłam, Wiję się jak wąż między koralami, Całuję delfiny z miłością ,bo zawsze o tym śniłam. A z mojej sypialni męża głos słodki A ja z czułością poduszkę przytulam, Nadchodzi dzień czekają życia schodki, Z męskim wdziękiem budzi całusem Obudź się Ula. Z pewnością mogę powiedzieć Każdej wodnej majce, To musicie wszyscy wiedzieć, Że marzycielka żyje jak w bajce.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 13

Zakochany motyl w tęczowym odcieniu Matki wolności syn ulubiony, Wyznaje mi na kolanach miłość, w zapomnieniu, Dotyka koloru mych ust ,a kolor czerwony.

Jeszcze czas przyleciał na dywanie W antyczny pers cały w błękicie, A ja do syren mam już wezwanie, Popłynę tam o złocistym świcie.


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Urszula Joanna Wintrowicz ŚLADY NA PIASKU

strona: 14

Jest jakiś maleńki fragment ust Ale tylko maleńki, Szepczące w oddali dźwięki, Głuche uliczki zapomnianych przeżyć, Powstają nagle z niej zjawy zmarłych rycerzy.

Poranione, już stróżka krwi maleńka Jakiś kawałek w pamięci stęka, Słońce świeci piaski gorące, Czego chce ode mnie uparte słońce?. Na bazarze ,gdzie łachy przenoszone Salom maleiku zwoje śmierci, Ktoś rzucił piżamę w trupki obłożone, Kołkiem w brzuchu Europie wierci.

Krzykiem próbuje mi wyjaśnić Te stwory z przestarzałej baśni, Ciągną mnie ręką w przepaść ciszy, Dość tej ciszy! nie chcę już słyszeć.

Nagle pojawia się ciężarówka Wjeżdża w stoisko ,gdzie się podzieją?, Mrówka wychodzi z mrowiska, Na wieszakach starości szmaty butwieją.

Pachnący fartuszek się ścieli A ona cała w bieli, Żurek nęci powonienie, Wkładam łyżkę w to wspomnienie.

Głos krucjaty gdzieś z echem Poplątały się zegara wskazówki, Cały glob spowity grzechem, Poleciały od miecza główki.

Świeca się dopala biednie Brak koncepcji ,światło blednie, W radiu blues jęczy niebiesko, Ktoś zapłakał za Tereską.

I tylko strach i strach i strach W ścisku dwóch światów, Spada na Europę szklany dach, Na szachownicy nie ma już matu.

Ucichł ,milczy oddech miarowy Nie bierz sobie tego do głowy, Tynk spadł z sufitu, Będzie tak spadał do świtu.

A na piasku ślady kreślone ryby Tak na prawdę a może na niby?, Kulawym krokiem poszuka w brzasku, Łuski rybiej na piasku.

Jest bułka z masłem Soli z łzy podarowanej czasem, Otwiera się nieprzebyta brama, To jak przez tłuszcz ,byłam kochana.

Stopy człowieka umiłowanego Świadectwa chleba powszedniego, I pada na twarz ziarnem zauroczony, Z ewolucji krokiem będzie wyzwolony.

Porwana suknia jeszcze na niej plamki Przybrała postać ,milczącej kochanki, Szalem z boa szyja okręcona, Uśmiechem prześmiewcy osaczona.

A ręką Boga napisany testament, Panowie pyszni w swojej władzy, Po drodze rozlał się szkarłatny atrament, Napiszemy koniec, w umoczonej sadzy.

Zawołaj mnie bo się z matni budzę A jeszcze czasem w myślach się łudzę, W obłudzie zostawiłam rękawiczki, Palce wykrojone małym słoiczkiem.

I lata turban oplątał latarnie Dmie trąba Jerycha Armagedon Skończą wędrówki wielcy marnie, Siekiera przebaczy ,uschłym drzewom

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Kasia Dominik BEZKRESNE Źródło ma swój początek, rzeka wartki nurt i dwa brzegi połączone mostem. Las pachnący igliwiem polanę skrywa w zaroślach, dostępną dla niewielu.

Znak Templariuszy pustynie zaleje Ziarno płodne ludzkość zasieje, W morowym powietrzu oddech przełamie, W Jeruzalem ,świątynia się zapadnie. Świateł błysk oślepi chromych Płaszczem bractwa wynurzą się z gromu, Powstaną z grobów pamiątki z przeszłości, Kawalerzy zranionej mądrości. A ty uśmiechu upadniesz na piasek Pozostaną tylko ci bez masek, Każdym ziarnkiem będzie się delektował, Człek człowieka ślady stóp będzie całował. I uśmiech szuka uśmiechu Nie ma już cierpienia i grzechu, Matka ziemia wyszła z połogu,

Ale miłosierdzie bliźniego, jest jak kosmos bezkresne, skleja serce roztrzaskane o bruk, leczy ranę zadaną nożem w plecy, i bezgranicznie ufa, że dobrem zdoła skruszyć mur obojętności, pogodzić człowieka z jego bratem.

Z KAŻDYM ODDECHEM Można zobaczyć nieskończoność w ziarnku piasku, wieczność w małym kwiatku, miłość w oczach drugiej osoby, igłę w stogu siana… ale jednego się nie zauważa, najcenniejszego co nigdy nie wróci… ograniczonej liczby oddechów

MIĘDZY PECHEM A SZCZĘŚCIEM

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 15

Uciekając przed pechem zatracamy się w czeluściach bezkresnego oceanu wszechogarniającej szarości, zapominamy, że gdzieś, pośród wąskich uliczek życia przechadza się samotnie szczęście szukające przyjaciela.


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Kasia Dominik ATENCJA SŁOWA Wciąż szukam klucza do jej wrót, przeszukuję najstarsze inkunabuły świata, aby odnaleźć to, co od lat skrywa się w moim sercu. Trwam w nirwanie, pomiędzy zamierzchłością i bieżącą chwilą, marzeniami i entourage, eutymią i jeremiadą, warsztatem słowa i bezdźwięczną frazą.

UBRANA W SAMOTNOŚĆ Nasłuchuję bicia sponiewieranego serca, bacznie obserwuję najmniejszy ruch, zgoła napełniam umysł pogonią za iluzją, nie sposób wszystko wychwycić. Jeszcze kilka mało znaczących linijek, między wersami sens jest ukryty, kałamarz pełen i pióro odpowiednie, tylko samotna dłoń drży jak osika. Niechlujnie zakładam kieckę, wianek spleciony z białych myśli wpinam w rozwiane wiatrem włosy, serce w szaty melancholii przyodziewam.

Przetrząsam każdy milimetr samej siebie, by odkryć to, co jest we mnie… co żyje karmiąc moją duszę. Kamena, choć przez ludzi zapomniana, o poranku rozwija się, aby wieczorem zamknąć swoje kielichy, niczym kwiat zapadający w sen nocy letniej. Roztaczając swoje zapachy inspiruje, rozpala namiętności, pobudza wyobraźnię i koi boleści. Skąd jej siła i nieskończoność, gdzie ma początek, a gdzie koniec?

Tak ubrana, wychodzę na wybieg, skrajnie rozchwiana wewnętrznie, świadomie stąpam po ścieżce wybrukowanej łez tęsknotą. Nie kipię parszywym śmiechem, brak mi kontekstu i spisu treści, między palcami minuty przeciekają, oddycham by bezdech uprzedzić.

Poezjo, Matko wszelakiego piękna, jesteś darem człowieka dla bliźniego, wystarczy tylko zajrzeć w głąb siebie by poczuć ogrom twojej atencji.

strona: 16

I choć podpisałam kontrakt na życie bezkresny jak ocean, to serce spowija święty spokój, kolejne bezdomne słowo przygarniam. Tylko czasami z nieukrywanym przekąsem gram z życiem w otwarte karty, w rękawie skrywając asa kier, niezależnie od rozdania – wygrywam. P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Kasia Dominik CODZIENNE CUDA

SZEŚĆ LITER

Każdego dnia, o każdej godzinie, minucie, sekundzie w życiu człowieka zdarzają się cuda…

To nieprawda, że nie kocham prędzej słońce w czeluści spadnie, miłości nie da się ująć w słowa, gwiazdy przy niej bledną Zrozum wreszcie, uczucie jakim cię darzę, jest bezkresne jak wszechświat, rzadkie jak czarna perła spoczywająca na dnie oceanu.

są bezkresne jak wszechświat, małe jak ziarnko piasku, głośne niczym Dzwon Zygmunta ciche jak pokorne baranki… Bywają też majestatyczne, ale najważniejsze są te, które zdarzają się na co dzień.

Nieustannie widzę twoją twarz, czuję zapach skóry, myślami błądzę po aksamitnym ciele, dusze się bez ciebie.

Zwykłe, proste, często pomijane…

Nie ma takiej siły, która by zniszczyła to, co nas łączy, dlatego byś był szczęśliwy, muszę odejść… tam, gdzie życie zatacza krąg, a słowo kocham to tylko sześć liter.

bo to właśnie w nich ukryty jest sekret szczęścia…

CZAS I PRZESTRZEŃ

Wespół niczym niebo i piekło, jak pokusa i żądza płoną, wciąż wirują, nad nimi nie ma władzy, chwila albo niwa, swawolne, a człowiek pomiędzy nimi odlicza sekundy swojego jestestwa, chyląc się ku ziemskiemu padołowi.

Przestrzeń trzeci wymiar, bezkresny, nawet oko ludzkie nie zdoła objąć ogromu jej niezmierzalności, pląsów cichych pragnień, prekluzji życia –

W każdym tchnieniu czas i przestrzeń wiodą prym. Zatańczy chwila, zatańczy świat, ostatni oddech to Moreny czas. P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 17

Czas biegnie nieubłaganie, nim zamknie kolejne drzwi życia, wytrychem otwiera nowe, ukazując ulotne pokusy, taniec niespełnionych marzeń, prekluzję życia –


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Czym jest dla ciebie poezja?

Jak powstają twoje wiersze?

Moje wiersze są w każdej gałązce, na którą spojrzę. W Czym dla mnie jest poezja? Jeśli to moja, to możliwością kropli deszczu, we mgle, która opadła na moje schody. W wypowiedzenia wszystkiego co czuję. Jeśli innych, to oczach smutnej kobiety. odkrywaniem ich spojrzenia na świat i życie. Jest zawsze tyle fascynujących wierszy, tylu autorów. I dawnych i

współczesnych. Można zachłysnąć się ich wersami. Często jestem oczarowana. Wprowadzają mnie w dawny świat i ten zwykły i ten baśniowy. Ten romantyczny i bardzo realistyczny. Połykam wprost twórczość moich znajomych na Facebooku.

CHICHOT LOSU

Twoje niebieskie oczy już zapomniały sypać iskierki śmiechu Poezja jest dla mnie, mówiąc tak mało poetycko, zasłonięte mgłą łez nie spadających odskocznią od moich problemów, zmartwień. Prowadzi mnie do łąk, wsi, zapachów, do piania kogutów o poranku, do już nawet na poduszkę pierwszych promieni słońca. Śpiewa ze mną, gdy stoję na zawiesiły się w próżni niczego schodach mojej chaty. Zagląda pod okap nad piecem, gdzie nie ma słów gestów wiszą zboża i huśtają się moje aniołki, które pasjami wspomnienia tylko skradają się do snów zbieram. Poezja daje mi odpoczynek, a przede wszystkim daje mi wolność w wypowiadaniu moich myśli. Ona jedna by wciskać do zmysłów zdania niedopowiedziane słucha mnie bezwarunkowo. Zna moje bajania i nie złości się i delikatne muśnięcia zapomnianych pocałunków na mnie. Pozwala mi wierzyć w dobroć ludzką i kochać i przyrodę, i zwierzęta, i ludzi. Jest we mnie od dziecka i za to ją kocham.

bywasz tu i tam zmywasz gnasz w codzienne trzeba Kim jest poeta? a ucieka ci sekunda szczęścia słoneczny promień i zapach majowego bzu nie widzisz drgania gałązki w leciutkim tańcu Definicja poety? Ciężka sprawa… Każdy ma swoją. Ja wiatru z liśćmi w letni poranek należę do poetów bez warsztatu. Taka sobie, jak o mnie ktoś powiedział… (i się przyjęło) łąkowa. Poeta na pewno jest osobą żyjącą w swoim świecie. Na realny świat patrzy czasem mniej realnie.

strona: 18

Jak stać się poetą?

może wystarczy otworzyć oczy na radosne obudzenie powoli bez zniecierpliwienia i rozsunąć zasłony powiek na skowronka dzwonek

Mój wydawca pomógł mi stać się poetką. Zapewnił W brzozach i ścieżkach polnych. Czasem różne słowa, mnie, że jak wydał mi moje tomiki, to znaczy, że jestem które słyszę, zachowania ludzi, które widzę , dają mi poetką. Więc mu uwierzyłam, skoro tak mówi inspiracje do pisania wierszy. Coś mnie zirytuje i już powstaje wiersz, tak jak ten:

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

JEŚLI JESTEŚ BEZ WINY... jeśli jesteś bez winy rzuć kamieniem i nagle kamienie z rąk wylatują bez ciosów bo czyż nie jesteśmy sprawcami różnych w życiu losów

Dlaczego poezja? Czemu piszesz wiersze? Jak to się zaczęło? Poezja zaczęła się od mojego rodzinnego domu. Zawsze ją kochałam. Mając takich rodziców, jakich ja miałam, musiałam wyrosnąć na romantyczną duszę. Rodzice bardzo się kochali, szanowali. W moim domu rodzinnym od zawsze słyszałam opowieści o wielkiej miłości dziadków, później rodziców. Ich losy pełne były mezaliansów, ale miłość wygrywała. Jak się ktoś takich opowieści nasłucha, to zaczyna pisać wiersze. Tak było i ze mną. Później też szkoła podstawowa, liceum… zawsze recytacja wierszy znanych poetów. W moim życiu zawsze było miejsce dla poezji i śpiewu. Śpiewem też zarazili mnie moi śp. Rodzice. Oj miałam rozśpiewany dom. I roztańczony. Jeśli chodzi o poezję , to Tatuś mi kibicował bardzo od mojej młodości, szkoda, że nie doczekał tomików…

czyż nasze dłonie nie są w plamach czyjegoś cierpienia czy nie ma w nas samych iskry potępienia dla win naszych lecz wolimy potępiać innych bo to prostsze potem pójdziemy złożyć żal za grzechy i dalej byle w przód krzycząc od czasu do czasu Panie czy ty dasz mi siły do walki z samym sobą do zwyciężenia mojego niby człowieczeństwa

Później nastał czas na ujawnienie moich wierszy. Zamęczałam współpracowników i dyrektorów moją twórczością. Czytali, słuchali, zbierali moje wiersze… Bo nie mieli wyjścia. Miałam luzy przez tą poezję. Czemu piszę? Bo wreszcie mogłam się wygadać. Tak po mojemu. A jak mówią, papier się nie sprzeciwia…

PISZĘ

Lub ten z najnowszego tomiku, który jeszcze piszę:

CHOLERNY DZIEŃ cholerny dzień taki ciągle zapłakany rozbiegany poszarpany cholerny dzień cholerny dzień niespodzianek wór przynosi jakby ktoś go o to prosił cholerny dzień cholerny dzień coś ubyło coś przybyło może nawet coś skończyło cholerny dzień

Czyli patrzę i piszę. Wszystko mnie inspiruje, od dziecka. Chyba wszyscy poeci tak mają.

Piszę to co słyszę Kiedy słyszę ciszę Kiedy kogut rankiem pieje Gdy koło mnie coś się dzieje Piszę gdy muzyka mnie otula Gdy w sercu wiruje nuta czuła Gdy budzę się i zasypiam z tobą Gdy już prawie nie jestem sobą Piszę bo ciągle słyszę W sercu moim to granie Piszę bo cię kocham Moje ty kochanie Bo mi w duszy dźwięczy Śpiew słowika skowronka Bo mi w polu brzęczy Pszczoła na wiejskich łąkach. strona: 19

cholerny dzień niebo tylko wciąż nabrzmiałe od łez deszczu poszarzałe cholerny dzień P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

strona: 20

Gdzie szukasz inspiracji? Co napełnia cię natchnieniem? Co cię motywuje?

BO PRZECIEŻ

jeszcze jestem jeszcze jestem trochę sobą Inspiracja to wszystko, co nas otacza. Jak pisałam powyżej, każda rzecz, każde zdarzenie, każde mgnienie choć czasem mglista naszego życia daje inspiracje. Natchnienie to chwila. nieprzejrzysta niewidzialna Motywuje mnie możliwość wypowiedzenia się. No bo mniej lub bardziej banalna jak inaczej mam się wygadać? ale bywam wczorajsza ta romantyczna Czym jest talent? Czym jest śmieszna śmiechem natchnienie? Skąd się biorą? łzami obmyta jak łąka rosą Trudne pytanie. Na nie mogą odpowiedzieć Prawdziwi i nogi mam bose na łące Poeci. Ja chodzę po łąkach, skansenach i słucham sobie, co mi jak dawniej natura opowiada. chociaż oczy przecieram ze zdziwieniem „Nieznający prawdziwej sztuki dobrego pisania, mówią powszechnie o dobrym poecie: to go nic nie kosztowało, myśli czy to ja same mu spod pióra płynęły. Tak jest; ale tę łatwość musi czy sen mój tylko poprzedzać głęboka rozwaga, o czym, dla kogo i w jakim celu widzę w dali siebie mam pisać, i jaką drogą do tego celu mam trafić.” („O satyrze” w: „Pisma rozmaite” Kazimierza Brodzińskiego, tom I, wyd. dziewczynę w krótkiej sukience Drukarnia Józefa Węckiego, Warszawa 1830, s. 134, i włosy u niej rozwiane Wikicytaty). i serce nienabrzmiałe smutkiem Ja nie zastanawiam się, tak jak Oni. Widzę coś albo pełne wiary w dobry los przeżywam – wówczas siadam i piszę. Nie skupiam się nad budową wiersza, tylko w danej chwili daję upust swoim i śpiewam siedząc na myślom. szkolnej ławce jak w zaczarowanym świecie mądrości życiowej Kiedy sięgasz po pióro? W jakich i nucę sytuacjach? i rwie mi się dusza do ludzkiej przyjaźni W różnych, ale nie na spacerach. W głowie pozostają czasem fragmenty wiersza. Później w domu siadam i piszę. do niedościgłej miłości Piszę od lat w kuchni, pośród moich znajomych i ulubionych bez złośliwej irytacji przedmiotów. Tu pachną zboża, mięta. Tu wiszą lawenda i do promieni słońca czarnuszka, a stare skrzypce grają dawne melodie… i do ósmego koloru tęczy który widzą tylko wybrańcy Co ci przeszkadza w pisaniu? losu śpiewam głosem bez głosu Oj, jak pisze, to nawet zapominam o domownikach a zmarszczki coraz pewniej (kolacja nie zrobiona; gdy piszę – garnki muszą poczekać na układają mi mapę zmywanie…), wtedy mnie nie ma. Lubię pisać wieczorami. na twarzy i kochają moje oczy Jak sobie radzisz ze zniechęceniem? roześmiane nic to Należę do osób, które rzadko kiedy są zniechęcone. To mawiał Wołodyjowski też zasługa moich rodziców. Jestem osobą raczej pogodną i nic to powtarzam jak litanię szukam pozytywów w moim życiu. mam sukienkę i włosy rozwiane jak w przeszłości na wietrze P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Jak rozwijasz swój warsztat poetycki? Jak już pisałam, nie mam żadnego warsztatu. Jak czuję, tak piszę. Nie poprawiam, są spontaniczne, wiersze danej chwili. Jeśli tak napisałam wiersz, to tak czułam. No chyba, że zauważę jakiś błąd. Robię plik i wysyłam wydawcy. Jeśli ma jakieś zastrzeżenia, przysyła mi korektę, ale do tej pory, oprócz jakiś kilku błędów np. gramatycznych, nie zmienił mi ani stylu mojego pisania, ani wersów. Mój wydawca jest dla mnie widocznie wyrozumiały.

• 2014, luty: następny tomik wierszy, tym razem dla dzieci, „Babcine Wierszykowo” • 2014, kwiecień, „Miniatura” wydała kolejny tomik wierszy pt. „W migotaniu gwiazd” • 2015, tomik wierszy „Zawieszone na Haiku”, „Miniatura” • 2017, tomik wierszy „Na sztalugach”, wydany w „Miniaturze”

Od 2009 roku p. Jolanta bierze czynny udział w corocznej "Europejskiej nocy Muzeów" w Muzeum w Siemianowicach Śl. Od 2015 r. sekretarz Zarządu Stowarzyszenia „Wydawnictwo Miniatura, Stowarzyszenie Siwobrodych Poetów w Krakowie”. W swoim dorobku posiadam również współudział autorski w antologiach i almanachach: „ Metafora Współczesności” Międzynarodowej Grupy Literacko Artystycznej „Kwadrat”; „W Kalejdoskopie Myśli”, Wydawnictwo „KryWaj”; w „Almanachu Do chwili obecnej mam wydane 6 moich tomików. pokonferencyjnym Kondycja dzisiejszej polskiej poezji”, Wszystkie w „ Miniaturze” w Krakowie. Jak już pisałam, Wydawnictwo „Armagraf” oraz 3 książeczki promujące m.in. powstały z potrzeby wypowiedzenia moich myśli, bo inaczej akcje charytatywne i edukacyjne. nikt mnie nie słuchał. Dzieci nie chciały rozmawiać ze mną o poezji. Przekarmiłam je nią od dzieciństwa. Moje wiersze są o mnie, o innych, o zdarzeniach, które przeżyłam i ja i moi bliscy i dalsi znajomi. Są też i wiersze, które powstały z wyobraźni, po koncertach i spektaklach. Są i takie, które pisałam oglądając obrazy.

Twoje książki poetyckie – jak powstały? O czym są? Dlaczego takie, a nie inne wiersze?

Biogram: kilka słów o mnie Urodzona 1 czerwca 1958 r. w Chorzowie, katowiczanka obecnie mieszkająca w Czeladzi. W życiu zawodowym – była urzędniczką oraz przez 5 lat nauczycielką w przedszkolu. Jak mówi, był to najlepszy czas zawodowy , gdzie mogła ujawnić swoją osobowość, bowiem praca z dziećmi jest jej wielką pasją do dzisiaj. W życiu prywatnym – żona, matka dwóch dorosłych córek, teściowa oraz babcia trojga wspaniałych wnucząt. W wolnym czasie zwiedza skanseny, muzea, chodzi na koncerty, uwielbia opery i operetki, interesuje ją malarstwo i rzeźba, kocha maskotki oraz bibeloty. Jak przypadło na dwoistość charakteru osób spod znaku Bliźniąt, jest osobą ciągle poszukującą nowego i nie może usiedzieć na jednym miejscu. Fascynuje ją przyroda, zgoda i szuka „duszy” w naszym człowieczeństwie. Zwolenniczka wsi sielskiej i malw. Ceni wartości, które wpojono jej bardzo mocno – szacunek człowieka do człowieka oraz miłość do przyrody i zwierząt.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 21

• 2012: nakładem Wydawnictwa „Miniatura” w Krakowie, ukazał się debiutancki tomik wierszy pt. „Pośrodku życia” • 2013: ponownie „Miniatura”, kolejny tomik wierszy pt. „Bączek”


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Małgorzata Marcinkowska Tatuaż Dziś, czekałam na pociąg... którym może przyjedziesz do mnie - JUTRO! Będę czekała na szczęśliwe jutro... Lecz jeszcze przedtem zanurzę usta w czerwonym winie nie mogąc kosztować ust twoich. I jeśli zechcesz zamknę je ciszą, aż okaleczę wyszczerbioną krawędzią lampki by poczuć smak o pół nuty słodszy. Może popłyną dwie krople bólu i tęsknoty. Może jutro pochwycisz je w dłonie. A może w nich utonę... Zaczekam na szczęśliwe jutro które może nie nadejdzie... JA dziewczyna z wyrytym w sercu tatuażem SZCZĘŚLIWE JUTRO!

w chaosie myśli zagubione serce motorem kruchego życia dziś zamykam ostatnie wspomnienia które nie przetrwały łagodnej zimy

strona: 22

odmieniona nie dźwigam bagażu przeszłości odpływam by zbudzić się na nowo w promieniach nowego losu nieubłaganie mija czas patrzę spragnionymi oczyma czekając na okruchy szczęścia ciepłe dłonie drugiego człowieka przypływy i odpływy

Bezkres miłości Czekać całe życie i jeden dzień dłużej by zakochać się bez pamięci, i chodzić, i błądzić. Mieć jej tak dużo I odczuwać niedosyt. Przemoknąć miłością do reszty. Na przekór wszystkim wyciągać dłonie po więcej. Niczym Izolda pałać miłością oddając całą siebie by potem cierpieć... Biec po twoich śladach, za twoim szeptem, nie pragnąc niczego więcej, oprócz dotyku twoich ciepłych dłoni. Porzucić rozsądek a potem z tęsknoty rozwieszać łzy ciężkie. Umierać z zachodem słońca, zmartwychwstawać w księżyca blasku. I choćby los skrzyżował drogę do ciebie przytulę białe lilie. W szaleństwie zatracę siebie, miłując po granice zdrowego rozsądku by umrzeć raz jeszcze a potem odrodzić się w miłości i żyć dla niej... Trwać we wszechświecie...

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Małgorzata Marcinkowska tobą odmierzam czas

dwa stany

tu i teraz rozlega bezgłośny czas beznamiętnej teraźniejszości

wciąż lawiruję między dwoma stanami autopsją braku a poczuciem więzi krzyczę wśród ciszy milknę pośród burzy

omijam wskazówki zegara biegnąc rozmarzeniem przed nimi by wbiec w perłową krainę twojego serca

we mnie cała gama emocji uciekam chowając się za grubym płaszczem codzienności

rzucam za siebie poraniony dzień co pachnie tęsknotą widzenia mój kalendarz nie ma dat dawno przełknęłam ostatni gorzki dzień teraźniejszości zegar cichnie gubiąc pokryte korozją wskazówki

tęsknię i nienawidzę lecz ci tego nie powiem dla ciebie wciąż kompatybilna

w labiryncie przyszłości u progu dnia w kropli nadziei rozhuśtane myśli twoim istnieniem

Wiosenne rozmarzenie Rozaniel duszę wonią jaśminu delikatnością motyla lecz nie wyznaczaj dla nas terminu nadejdzie z impetem chwila. Pośród zieleni dotknij spojrzeniem w pokusie drżącego ciała a potem zdejmij długie milczenie to, które niegdyś kochałam. Kiedy już będę obezwładniona dotykiem ubierz w marzenie. Potem się zaplącz w moje ramiona chcę pragnąć, czuć upojenie...

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 23

W twoim oddechu zatopię zmysły przy krańcu dnia, brzegu nocy. Stary płaszcz zrzucę jest zbyt obcisły tobą zaszyję dziś oczy.


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Elżbieta Kawszyniec Przemowa wilka do błędnych owiec: Słuchajcie mnie błędne owce, ja będę waszym Pasterzem, nie zwiodę na manowce, ni kijem nie uderzę. Na łąki dobrobytu was wszystkie poprowadzę i bez wciskania kitu najlepiej wam doradzę. Gdy podążycie za mną bez lęku i obawy, wyznaczę wam kierunek, załatwię trudne sprawy.

Spóźniony kac: Raz w życiu kiedy miałam kaca, to wtedy stół mi w pionie stanął, co rzeczą było niesłychaną, gdy blat po czole mnie pomacał. Rankiem się wyczołgałam z pragnieniem minorowym... od razu laszkę ujrzałam z sokiem pomidorowym.

strona: 24

Zakrętkę odkręciłam... Bogowie! Jaka błogość!!! I piłam, piłam, piłam szczęśliwa niby we śnie. Wtem... organiczna wrogość... Sok skończył się za wcześnie.

Zdajcie się tylko na mnie, bo ja tu wiem najlepiej w jakiej się kąpać wannie i co kupować w sklepie. Ja będę waszą myślą, wszystkimi decyzjami, niepewna będzie przyszłość, gdy zostaniecie sami. Zrobicie, co wam powiem w jedności naszej bratniej, by stado rosło zdrowe, a owce żyły dostatniej. Słuchajcie mnie błędne owce, bo mówię całkiem szczerze, nie zwiodę na manowce, ni kijem nie uderzę...

Wzrokiem więc zatoczyłam, kolegę Darka ujrzałam: – Jest jeszcze sok?zachrypiałam, W butelkę głodny wbił wzrok: – Nie ma. Ostatnią wydundałaś. P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Tadeusz Zawadowski Budzik z opóźnionym zapłonem budzik z opóźnionym zapłonem wciąż tyka. nie śpię. czuwam. w pokoju obok ktoś nerwowo szura łapciami. też nie śpi. kto z nas pierwszy odnajdzie zapalnik. kto uruchomi kto zgasi? słyszę kroki pod drzwiami na ulicy. jedni czekają drudzy się kryją. zdezorientowani jeźdźcy apokalipsy zatrzymali na chwilę rumaki. podchodzę do nich i karmię je suchym chlebem trzymanym na wszelki wypadek. może to właśnie ten moment …

Nim sen nadejdzie tylu moich przyjaciół wymaszerowało w sen. jeszcze dudnią mi w głowie bębny ich butów uderzające o bruk niedokończonych wojen. pozostały po nich porozrzucane guziki od mundurów wierszy. odbezpieczone granaty słów których nie zdążyli wyrzuć na papier lub choćby na wiatr. nocą zamiast baranów liczę kroki tych którzy przekroczyli linię frontu. powoli zajmuję ich pozycje. za nimi już tylko sen.

Dom z mgły gdybym umiał zbudować dom dla ptaków pewnie bym w nim zamieszkał. to niby takie proste. kilka deseczek gwoździ i jest dom. żadnych telewizorów i gazet z wiadomościami o kolejnych trzęsieniach świata. żadnych spikerów mówiących co i dlaczego mam robić.

gdybym był ptakiem zbudowałbym dom z mgły P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 25

gdybym umiał zbudować dom dla ptaków zawiesiłbym go w moim ogrodzie na gałęzi nieistniejącego już orzecha i stałbym się jak on poza zasięgiem ludzkiego wzroku. odporny na uderzenia jak mgła co się ścieli nad ranem. wierzyłbym w niebo tak bliskie że na wyciągnięcie ramion.


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Nie samym chlebem Przysłowie mawia, że nie samym chlebem karmić winien się człowiek. A czym karmić winien się poeta? Bez wątpienia chlebem powszednim dlań jest słowo. To ono jest jego codzienną strawą. To ono go przesyca, przepełnia. To ono się przezeń przelewa. Poeta jest źródłem słowa. Słowo wybija z poety niczym fontanna. Albo chociaż wąziutka stróżka skąpych słów. Nie można jednak poprzestać na takiej li tylko diecie. Trzeba ją urozmaicać. Dopełniać. Poszerzać. Czasem doznać przesytu. A niekiedy podjąć się postu. Słowa można pochłaniać, łapczywie pożerać. Ale można się też nimi delektować, rozkoszować, napawać. Można i znudzić. Można ich szukać. Albo od nich uciekać. Je ignorować. Marnować. Puszczać mimo uszu. Puszczać na wiatr.

OBYM BYŁ GOTÓW 2011-02-24 Nadziejowice

gdy czas jak zboże dojrzeje i plonu nastanie pora serce Tobie otworzyć moje byś w nim jak w księdze spisał mą historię o Izaaku

strona: 26

gdy słońce w zenicie miłości zajaśnieje nad mym życiem proszę uczyć mnie gotowym bym zawierzył siebie całego bym zaufał bym poszedł gdzie wzywasz Ty bym oddał co moim nazywam a co przecież nie jest bo wszystko co mam darem to tylko dar od Ciebie obym był gotów mego Izaaka złożyć Tobie w ofierze mej

Jeśli nie samym słowem karmić winien się poeta, to czym jeszcze? Bez wątpienia emocjami. To one w końcu nadają smaku jego wierszom. Trudno wykrzesać z siebie porywający wiersz, jeśli się niczego nie odczuwa w związku z nim. Jeśli się wiersza wewnętrznie nie przeżywa. Staje się wówczas ostry, oschły, suchy, łykowaty, beznamiętny, nudny, niestrawny, zobojętniały, nieporywający.

Drogi i bezdroża Nie każda droga wiedzie do poezji. Nie każdym traktem dojdzie się do jej mistrzostwa. Trzeba wybierać i to wybierać rozsądnie. Nie każde ćwiczenie nas rozwija. Musi być ono ukierunkowane. Musi być ono bowiem dostosowane. Musi być ono adekwatne. Musi być w temacie. Na temat. Musi być istotne. Musi uwzględniać cel i do niego nas zbliżać. Inaczej jedynie marnujemy czas. Inaczej jedynie zbłądzimy. Koniec

końców zagubimy się w tym. Posiejemy gdzieś sens. Zatracimy się. Zniechęcimy. Odechce nam się. Nie osiągniemy niczego lub zgoła efekty będą mizerne. Mizeruchne. Poetą nikt się nie rodzi. Poetą nikt się nie staje na skutek nieoczekiwanych okoliczności z dnia na dzień. Poeta staje się poetą na skutek swych decyzji przemienionych w ciężką pracę, aby owym poetą się stać i to stać w stopniu mistrzowskim. Nie ma w tym żadnej bożej iskry, a jedynie mozolny trud, pot i łzy. To droga przez mękę. Ale droga, na końcu której czeka na nas wieniec zwycięstwa. Od nas zależy, czy poń sięgniemy. Czy go zdobędziemy. Czy zwyciężymy tę naszą walkę. A każde zwycięstwo domaga się długiego, wytrwałego i ciężkiego treningu. Poezja jest umiejętnością, którą przy stosownej dozie samozaparcia, możemy w sobie wyćwiczyć. Którą możemy w sobie wykształcić. Wypracować. Nadać jej własny, niepowtarzalny, indywidualny kształt.

Pot i łzy Jeśli chcesz pisać poezję, dobrą poezję, niepowtarzalną poezję, musisz ćwiczyć się w sztuce słowa. Ćwiczyć co dnia. Ćwiczyć nieustannie. Będzie to zajęcie długotrwałe. Nie wystarczy poświecić mu tydzień. Ani miesiąc. Trwać to będzie latami. A właściwie trwać będzie ono całe życie. Bo zawsze będzie coś, czego możesz się nauczyć i w czym się wydoskonalić. Będzie to zajecie nużące. Wyczerpujące. Podejmiesz niezliczoną ilość nieudanych prób. Odkryjesz setki tysięcy sposobów na to, jak nie pisać wierszy. Setki tysięcy sposobów jak napisać kiepski wiersz. Jak wiersz zepsuć. Ale w tym wszystkim uda si się przy okazji napisać kilka naprawdę kapitalnych wierszy. Niepowtarzalnych. Najwyższego lotu. Najwyższej próby. Ponadczasowe. P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Nieprzemijające. Porywające. Niezwykłe. Ale na co dzień będzie to niezbyt zachęcające zmaganie. Zmaganie usiane tysiącami porażek. Zmaganie się z własną niemocą. Z własną bezsilnością. Jakość i mistrzostwo twoich wierszy zależeć będą od wielkości włożonej w wysiłek pracy, jaką podejmiesz aby opanować to rzemiosło. Zależeć będzie od tysięcy godzin spędzonych na pisaniu. Nie jakimkolwiek, ale na pisaniu twórczym, pisaniu które będzie cię prowadzić ku szczytom poezji.

KUKUŁCZE MATKI Coraz więcej kukułczych matek co owinęły swoje ziarna w skorupy niechcianej miłości karygodnie wyziębione bezbronne ciała pozostawione na niesprawiedliwe wymarcie czemu one winne przecież dopiero narodzone a już w katuszach giną bo kukułczym matką niewiadoma jest matczyna miłość więc dlaczego uwiły gniazda w łonie skoro tego niegodne a maleńkie ciała umierają na pastwę losu co chłodem często otula duszyczki niewinne ciała w kołysce układa powieczka w sen wieczny opada

BEZDOMNOŚĆ Bezdomny szept mijany głuchą obojętnością wśród gwaru ulic ludzi co mają gdzie wracać sens istnienia zaplątany w wiatr wczorajszy zdeptany znieczulicą szata oceniana z góry, wytykana słowem palca bez wiedzy sytuacji stanu istnienia nie widoczna ręka ta co człowieczym gestem przez los karmiony słonym chlebem życia jedynie samotność krokiem tułaczki

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 27

Jeśli pragniesz uczynić się poetą, nastaw się na długotrwałą pracę. Współczesne badania nad talentem, a właściwie nad jego brakiem pokazują, że potrzeba 10 lat ukierunkowanych, intensywnych ćwiczeń w danej dziedzinie, aby sięgnąć w niej po mistrzostwo. Mówi się o regule 10 lat albo 10 000 godzin ćwiczeń. To naprawdę wiele. Ale i gwarancja, że mistrzostwo jest możliwe. Że można wspiąć się na sam szczyt. Że możesz tego dokonać. Że możesz stać się poetą. Potrzeba jedynie wytrwałości i samozaparcia. I ćwiczeń. I ćwiczeń. I ćwiczeń… Słowem, trzeba pisać, pisać, pisać. Jesteśmy różni. Jesteśmy odmienni. Rodzimy się z różnym potencjałem intelektualnym. A mimo to każdy może osiągnąć mistrzostwo słowa. Może stać się wysokiej klasy poetą. Indywidualne możliwości i predyspozycje nie mają tu większego znaczenia. Co najwyżej mogą nadać specyficznego zabarwienia poezji przez nas uprawianej. Co najwyżej utrudniają lub ułatwiają start. Ale tylko start. W biegu długodystansowym, jaki cię czeka, nie maja żadnego znaczenia. W końcu każdy poeta jest inny. Nie ma potrzeby wyróżniać się żadnymi specyficznymi cechami, by móc zostać poetą. Możemy nim koniec końców zostać, o ile się do tego przyłożymy. O ile będziemy nad tym usilnie pracować.

Robert Ratajczak


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Beata Śliwka OTCHŁAŃ W otchłani ciemności, pogubionych kamieni westchnień odległa postać stoi. Nieziemskiej siły zamierzonym efektem rozwija pętle życia i śmierci. Nieopodal w odwiecznej walce dobra i zła nieskończonych zamkniętych drzwi.

ŹRENICE CZASU W zapatrzeniu źrenic czasu w ułamkach chwil, przełamaniem dźwięku przywołuje nowy świat.

Szaleńczych, pustych oczodołów zgubnego pragnienia woła.

Stojąc nad rzeką marzeń w skrzydlatym przesłaniu, uzdrowienie duszy unosi.

TRZYMAJĄC ŚWIAT Trzymając świat we władaniu, z czerwonym jabłkiem w ręku wraz ze świtem nieokiełznanych wrażeń, nieboskłon pragnień podtrzymuje.

SZKLANA KULA Wypowiedziane słowa z nadziei zrodzone, wszechświata dźwięku i miłości

strona: 28

Wśród zagubionych ścieżek westchnień myślami krążąc, w dziecinnych wspomnieniach nadejście zwycięstwa oczekuję. Wznosząc modlitwy śpiew nasłuchuję na ławce marzeń, w pokonaniu ciemności nadziei pieśń odnajduję.

Blaskiem mami jaśniejący powiew nadziei przynosi ukojenie.

Słowami muzyki magią spojrzenia twych ust stają się. Szklanej kuli światem, zamkniętym w spojrzeniach dziecięcych snów. Powiewem wietrznych skrzydeł, uniesionych w jedności. W przestrzeni blaskiem magi mienią.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Beata Śliwka MARIONETKA W twoim władaniu moje ciało i dusza, połamane skrzydła uczuć. Brak woli istnienia. Manipulacje, wieczne rozterki spojrzenia skruszałych głupców na brzask emocji. Demencja serca, ściśniętego w pięści życia. Marionetka zdarzeń bez wolności.

BEZKRES W oddali głuchy dźwięk uczuć w gwiazdach życia zatapia się niekończących zmagań odwróconego kosmosu bezkres energii droga mleczną podąża w ramiona Boga

FALE DŹWIĘKU Falami dźwięku zakryty cały świat, marzenia poniesione nikt nie zauważa życia czasu bieg.

Narodzony w sile i trwodze otarty łzami cierpienia, przekręcone wartości człowieczych pragnień.

Powstały z nienawiści i żalu, sycony bólem i rozpaczą, krwawa postać zaniedbanych uczuć. Pokonany niszczyciel światów, wulkanem zmarzłych dusz zamrożonych serc.

KROPLA Kropla krwi rozlana płynie, łzą przeznaczenia. Mimowolnie powoduje bolesny skurcz twarzy w bruzdach życia. Pękającym sercem Kapie kap, kap, kap, do naczynia istnienia rozlewa, przelewa.

Wędrówki dziki szlak, porwane wiatrem spełnienia. Rozproszone pamiątki dnia, okruchy zatartych dróg. Pozostaje Powrotna droga do domu, nieodkryte ścieżki gdzieś daleko pokusa życia trwa. P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 29

Dźwiękiem rozdartych skrzydeł unosi się pokłosie życia, dzień za dniem Król wszechświata krąży pośród nas.

NISZCZYCIEL ŚWIATÓW


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Dlaczego ludzie uważają czasem wulgaryzmów? Zazwyczaj gdy są poddenerwowani i nerwy wymykają im się spod kontroli. Chcą wyrazić coś dosadnie, a tymczasem zwyczajnie brakuje im słów. Często jednak są to tylko pozory. Maskowanie. O ile na co dzień niekiedy zdarza się rzeczywiście, że coś nam się wymsknie, o tyle trudno o przypadkowości mówić w piśmie. Tutaj namysł jest o wiele dokładniejszy. Tutaj namysł jest wystarczająco długi, aby jego brakiem móc tłumaczyć nerwowość wypowiedzi. Wulgaryzmami próbujemy też zaretuszować fakt, iż tak naprawdę nie mamy nic do powiedzenia. Że czujemy się zmieszani. Że poczuliśmy się zażenowani. Ze nie potrafimy obronić własnego zdania. Chciałoby wkurzone ciało, ale

w wystarczająco licznych domach, spotykają się z tego gatunku słownikiem w wykonaniu swych rodziców, dziadków, starszego rodzeństwa. A ulica? Wystarczy się nią przejść i posłuchać. Wystarczy posłuchać rozmów w tramwaju czy autobusie. Albo w sklepie. Albo w restauracji. Wszędzie językowe bagno. Wystarczająco często pojawiające się, abyśmy nim nieświadomie nasiąkali. Abyśmy te złe wzorce przejmowali jako swe własne. Ale dlaczego? Dlatego, ze tak nam wygodniej. Że nikt nie chce się wyróżniać. Że w ten sposób we własnych błądzących oczach uważamy samych siebie za mądrzejszych, doroślejszych, za prawdziwych twardzieli. Tyle że to fikcja. Że to nieprawda. W sporej części potok wulgaryzmów, jakim zalewamy i zatruwamy nasze środowisko jest skutkiem naszej bez-myślności. Owocem braku wysiłków. Owocem –

Bo tak prościej

umysł ospały nie nadąża. odwołując się do prof. Miodka – braku rozmyślania nad Wulgaryzmy są objawami ubogości języka. Świadczą nie naszą mową. najlepiej o wypowiadającym. Skoro ucieka się do takiego języka, zaniża do takiego poziomu, najwyraźniej brakuje mu innych słów. Brakuje mu równie pikantnych, lecz Wulgaryzmy zresztą to nie jest jedynie domena języka. niewulgarnych alternatyw. Z braku alternatyw piszący idzie Skażeniu uległ jeżyk powszedni. Język ulicy. Na skutek braku po najniższej linii oporu. Ale dlaczego? Dlaczego tak? szacunku do mowy ojczystej. Skażeniu uległ język mediów. Nie tylko coraz bardziej przesyca się wulgaryzmami, którymi maskuje się żenująco niski poziom jej produktów. Znów trzeba nam wrócić do języka mówionego. Wedle Wulgaryzm obecny jest w prozie i poezji. Słowem niektóre jej przysłowia tym Jan wonieje, czym Jaśko w rodzinnym gatunki schodzą na psy. Z naszej winy. Za naszym gnieździe nasiąknie. Kalający językowe gniazdo Jan ukazuje przyzwoleniem. Przy naszej obojętności. środowisko, w jakim przyszło mu wzrastać. Dom, szkoła, Zwulgaryzowaniu uległa również współczesna sztuka. rówieśnicy. Wszystkie one naraz lub co najmniej jedno z tych Przestałą by twórczością. Coraz bardziej, coraz częściej nie środowisk wywarło nań wystarczająco duży wpływ. Umysł idzie w jakość, ale w szok. Markuje swą żenadę wzbudzając jego nasiąkał wulgaryzmami od tak dawna, że teraz, gdy obrzydzenie, niesmak. tylko otwiera swe usta, znajduje na końcu swego języka jedynie owe wulgarne ekwiwalenty wyrażania swych emocji. Ślinotok słów powszechnie uważanych za nieestetyczne Tak jednak być nie musi. Może być inaczej. Bynajmniej płyną szerokim strumieniem na naszych ulicach. Zmieniają nie chodzi o to, abyśmy byli językowymi purystami. Możemy nieświadomie nas. Zmieniają nasz sposób wypowiadania się. jednak świadomie podjąć pewną decyzję. Decyzję, która Zubażają nas. Gdy zapada w nas gniew zasłoną, tłumi będzie nas kosztować. Która będzie od nas wymagać ciągłej logiczne rozumowanie. Zaczynamy działać i mówić czujności. Ale która z czasem wyrobi w nas nowe nawyki. odruchowo. Zaczynamy wypluwać nasze wewnętrze szambo, Utoruje w naszej mowie nowe środki ekspresji. Możemy jakim nasiąknęliśmy. Wszystko to dzieje się po najmniejszej unikać wulgaryzmów tak często, jak tylko się da. Nie tylko linii oporu. Nawykowo. unikać, ale i reagować na wypowiedzi innych. Chociażby zwykłą prośbą o nieużywanie takich słów w naszej obecności. Delikatnie, bez narzucania się. Musimy na nowo opanować Wulgaryzmy są wszechobecne. Dzieciaki w szkole nasz język. Musimy zastąpić dotychczasowe nawyki nadużywają tych słów już całkiem świadomie, nie wstydząc mówienia innymi. To będzie kosztować. To będzie duży się ich używania. Nie mają w tym względzie żadnych oporów. wysiłek. Czeka nas nie lada trud. Czeka na nas nie lada Przecież oglądając telewizję napotykają w programach wyzwanie. pseudo-rozrywkowych całą masę tego rodzaju słownictwa. W domu, no może na szczęście nie w każdym, ale z pewnością

Sztuka łajna

Ta skorupka smrodkiem zajeżdża

Myśl, nawet jeśli cię to boli!

strona: 30

Skażenie środowiska

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

Nr. 1 - sierpień 2019 A.D.

Ciekawe jest to, ze wraz ze zmianą języka, jakim się posługujemy, zmienia się nasz sposób widzenia. Eliminując pyskacze emocjonalne uczymy się kontrolować nasz gniew, rozdrażnienie, zdenerwowanie i hamować jego objawy do rozmiarów społecznie akceptowalnych.

Ewa Wierzbinska-Kloska

Retro moda na niemodne piękno Kto wie, może nielicznym z nas dane będzie posunąć siew swych środowiskach domowych, szkolnych czy pracodajnych do czegoś więcej. Kto wie, może komuś z nas dane będzie zapoczątkować wokół siebie zmiany językowe u innych. Nie przez napominanie. Ale przez przykład. Może tu i ówdzie nastanie moda na niewulgaryzowanie.

MOWY UCZ SIĘ CZŁOWIECZE 2012-11-27 Poznań

mowy ojczystej zdobywaj szlify nad słowami rozmyślaj uczciwie słów poszukuj głębi panuj nie zaś dozwalaj panować nad sobą by uczucia marne i do pokory nieskore nie rzucały tobą to w lewa to w prawa strony by gniew nie kipiał ci z ust pianą a wściekłość nie zalewała nienawiścią czoła aż twój wzrok żądza mordu przyćmiony już ni dobra ni zła odróżnić nie umie ucz się mowy mowy swej ojczystej panuj nad swemi słowami gęba nie cholewa słomą jej nie wytrzesz gęba nie litery cztery nie pozwól by miast rozumnej z niej mowy wydobywał się fetor chamstwa i umysłu odchody

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

myśl pęcznieje słowem w wersach

PORZUCONA przypadkiem przez pióro późną porą przenikliwe płacze porankiem poezja

BEZKRES ścieżek na szlaku dotykam nieba

BEZKRES nie zna uczucia rozterki przy rozstaniu

strona: 31

Ja jestem za. Za umiarem. Za świadomym wypowiadaniem się. Za pięknem języka. Za zmianą kultury słowa. Za kulturą słowa, a nie zwyczajnym językowym chamstwem. Wulgaryzm jeżeli już ma zostać użyty – ma choć nigdy nie musi przecież – winien być smaczkiem. Winien być niczym przyprawa. Nie przesalajmy naszych słów. Nie przepierzajmy naszych wypowiedzi. Chcesz użyć wulgaryzmu? Zastanów się. Znajdź inny ciekawszy, dosadniejszy sposób. Poeksperymentuj ze słowami. Naucz się słów. Nowych słów. Opanuj tajniki ojczystej mowy. Naucz się taktu. Wyrażaj się ze smakiem i kulturą. Odchamianie świata zacząć można jedynie od siebie. Podejmiesz to wyzwanie? Wchodzisz w to? Szukajmy tego, co dobre i piękne. Szukajmy tego, co nas rozwija, ale co nas nie niszczy. Co nas ubogaca, ale nie zubaża. Także w języku. Także w sztuce. Także w życiu.

BEZKRES


Nasza propozycja „Bezkres” to miesięcznik literacko-artystyczny. Nasze pismo pragnie przede wszystkim publikować autorów zgromadzonych wokół mediów społecznościowych, w szczególności wokół różnych grup literackich na Facebooku. Jest tam wielu wspaniałych poetów i prozaików. Powstaliśmy właśnie dla was. „Bezkres” jest platformą wydawniczą dla twórców internetowych. Zapraszamy na nasze łamy każdego, kto tworzy.

Sztuka, wszędzie sztuka Edward Stachura pisał, że „wszystko jest poezją”. Zaś Benedetto Croce mówił, że „każdy człowiek jest poetą”. Zarówno jeden, jak i drugi pogląd jest nam bliski. Uogólniając obie wypowiedzi uważamy, że każdy człowiek jest artystą, a sztuka jest wszędzie. To od nas zależy, czy temu artyście w nas pozwolimy rosnąć, czy też go w sobie uciszymy. A każdy artysta potrzebuje nie tylko tworzyć, ale i ze swoim dziełem iść pomiędzy ludzi. Potrzebuje odbiorcy. Dzięki temu wrasta i rozwija się. Dlatego zapraszamy do nas. Przyślij swoje propozycje na adres naszej redakcji: bezkres.pismo@gmail.com. Pokaż nam swoje dzieło, a my przyjrzymy mu się łaskawym okiem. Jeśli nas zainteresuje, opublikujemy je.

Jeśli będzie interesujące, dostatecznie dobre – damy ci szansę. Co dalej – zadecydują czytelnicy. Po drugie – pomóż nam dotrzeć z naszym pismem do innych. Mów o naszym piśmie. Pokazuj je swoim znajomym. Nie dotrzemy do nich bez twej pomocy. Po trzecie – pomóż nam je tworzyć. Jeśli masz wiedzę i doświadczenie – możesz dołączyć do naszego zespołu. Pomóż nam stawać się coraz lepszym pismem. Czytaj nas i dziel się swą opinią o naszym periodyku.

Kim jesteśmy? Jesteśmy grupą zapaleńców. Pragniemy wam zaoferować najwspanialsze pismo, jakie tylko jesteśmy w stanie stworzyć. W najpiękniejszej formie, jaką tylko zdołamy zaprojektować. Nie zamierzamy poprzestać na tym, co już mamy, wiemy i umiemy. Cały czas się rozwijamy, zdobywamy wiedzę i doświadczenie, aby dostarczać wam coraz lepszego pisma do czytania i oglądania. Jesteśmy ochotnikami. Oferujemy wam nasz czas i naszą wiedzę. Zaczynamy od zera i mamy nadzieję, że w miarę upływu czasu będziemy się rozwijać i oferować wam coraz więcej i więcej. Czas ruszyć. Czas się z wami spotkać. Oferujemy wspaniałą niezapomnianą przygodę.

Jak współpracować? Po pierwsze – jeśli jesteś twórcą – przyślij nam swoje dzieła. Pokaż nam je. Wydobądź z szu lady i wyjdź śmiało do ludzi z tym, co wyszło spod twojej ręki. Cokolwiek to jest. BEZ{ KRES}

*** Za nadsyłane prace nie wypłacamy honorariów.

P IS MO LI TERACKO-AR TYS TYC ZNE Wydawca:

Adam Grzelązka 61-064 Poznań Żelazna 18B/13

Adres redakcji:

61-064 Poznań Żelazna 18B/13

Redaktor naczelny:

Adam Gabriel Grzelązka

Zespół redakcyjny:

Beata Śliwka Ewa Wierzbinska-Kloska Jolanta Szkudlarek Katarzyna Dominik Małgorzata Marcinkowska Urszula Joanna Wintrowicz Robert Ratajczak

e-ISSN 2685-038x ISSN 2685-0381 Nakład: 50 egz. DTP: Grafika:

AGG www.vecteezy.com

E-Mail: WWW: FB:

redakcja@bezkres-pismo.pl www.bezkres-pismo.pl tiny.pl/tj8wc

Redakcja przyjmuje materiały do publikacji w plikach: PDF, RTF, DOC, DOCX oraz ODT. Przyjmujemy materiały wyłacznie w postaci elektronicznej. Prace graficzne w plikach JPEG i PNG (grafiki muszą być przekonwertowane do odcieni szarości). Przesłanie pracy na adres redakcyjny BEZKRES.PISMO@GMAIL.COM oznacza, że jesteś autorem nadesłanej pracy oraz wyrażasz zgodnę na jej nieodpłatną publikację w naszym piśmie oraz dziełach pochodnych w formie elektronicznej i drukowanej. Zastrzegamy sobie prawo redagowania i skracania oraz adjustacji literackiej nadsyłanych materiałów. Autorzy prac publikowanych zostaną o tym fakcie poinformowani drogą mailową.

Poglądy i opinie autorów drukowanych prac nie muszą odzwierciedlać punktu widzenia redakcji. Przyjmujemy do druku: * opowiadania, nowele * poezję (wiersze, poematy, fraszki) * aforyzmy * publicystykę (eseje, felietony itd.) * prace graficzne (rysunki, komiksy) - w odcieniach szarości. * recenzje, polemiki * fragmetny powieści i dramatów Nadesłane prace literackie powinny być pisane poprawną polszczyzną oraz wolne od błędów ortograficznych i interpunkcyjnych.

© Copyright by BEZKRES - 2019 A.D.— Wszelkie prawa zastrzeżone

Istnieje możliwość zamówienia wydania papierowego (druk na żądanie) zainteresowanych prosimy o kontakt mailowy z redakcją.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.