Bezkres nr 4 - 4/2019

Page 1

BEZ{

}

KRES

NR 4 (4)

LISTOPAD

2019 A.D.

ROK I

(druk) ISSN 2658-0381 e-ISSN 2658-039X

cena wydania papierowego

20 PLN (5% VAT)

Rys. ZoямБa Meler


BEZ{KRES}

W numerze:

strona: 2

POEZJA Ewa Wierzbinska-Kloska Jesteś znakiem nadziei: 3 W nocy: 4 Po burzy: 4 Jesienią: 4 podaj mi dłoń: 4 w gnieździe duszy: 5 w nocy: 5 w wersach: 5 zostawię po sobie: 8 Ogród dusz: 8 retrospekcja: 8 Życie: 8 Jolanta Małczak Wspomnienia: 7 Beata Śliwka Pokłosie życia: 8 Zapomnieni-u: 8 Poranek: 8 Maria Ferenc Tato:9 W 55 rocznicę śmierci: 9 Józefa Ślusarczyk-Latos Archiwum: 10 Cóż jest w tych gwiazdach: 10 Niepewność: 10 Remigiusz Szurek Pamietaj o zmarłych: 10 Wszystkich Świętych: 10 Cmentarne drzewa: 10 Magdalena Dryl *** (Ci którzy...): 11 *** (Od narodzin...): 11 Teraz właśnie: 11 Criss Kade Ona już nie przeczyta: 11 Henryka Ziaja Tęsknota: 11 Hanna Krugiełka Roztańczona dusza: 12 Łza: 12 Grzebień: 12 Butelka: 12 Piotr Michałów Cmentarny blues: 12 Tadeusz Zawadowski Mój przyjaciel chory na raka: 13 Moja mama w niebie: 13 Zabawy z ogniem: 13 Wiersz dla ojca: 13 Modlitwa o ojca: 13 Izabella Teresa Kostka Tryptyk o nieobecnych: 14 Pustka: 14 Okna: 14 Fotel: 14 Iza Galicka Powrót: 15 *** (wystaje rękojeść...): 15 Szukajac piękna: 15 *** (podobno ma krótkie nogi...): 15 Kasia Dominik Tato, wróć: 16 Memoriał ku pamięci: 16 Dariusz Kowalski Trzy krzyże: 17 Rok 2018 Ryczywół: 17 Batuda W Smoleńsku: 17

Przemysław Zarychta Nie był bym sobą: 18 Kłotnie Małżeńskie:18 Marcin Lenartowicz Tuliśnieg: 18 Żywiołak.Ziemiomoc:18 Jarek Juchniewicz Odejścia: 19 opowieść jesienna: 19 Mojej... Ostatniej: 19 Dla tatusia: 19 Urszula Joanna Wintrowicz Bo któż wybaczy poecie: 20 Pan cmentarnych nut: 20 Tren dla Babci: 120 Anna Maria Mickiewicz Jesienne ciasto Colthorpe'a: 21 Jesienny Grek: 21 Podniebnie: 21 Zastyganie w jesieni: 21 Radosław Marcin Bartz Do przyjaciela: 22 Nieodebrane połącznie: 22 Odczyt stanu licznika: 22 Zdzisława Kwiatkowska Cmentarny spacer: 22 Janusz Muzyszczyn Kochałeś mnie: 23 Odchodzisz: 23 Emilia Pilarska-Ciesielska Śmierć: 23 Dla...: 23 Bartosz Bukatko Martwi mówią: 24 Bezruch: 24 Mateusz Klimczak Noblista: 24 Autobusowy: 24 Wieczorem: 24 Maria Cenar Matczyne serce: 25 Samotna mogiła: 25 W hołdzie Poetom...: 25 Mojemu Tacie: 25 Lucyna Angermann Jestem jeszcze: 26 Babci Julii: 26 Diamentowe cmentarze: 26 Jolanta Szkudlarek Miłość: 26 Nowa perspektywa: 26 Adam Nowaczuk Twe oczy: 27 Kocham: 27 Mojej matce: 27 Krzysztof Nowaczuk Będę Cię szukał Mamo: 27 Klepsydra czasu: 27 Katarzyna Glenc Czekanie: 28 Umieram: 28 *** (Gdzieś w kieliszku...): 28 Wiesława Kwinto-Koczan List do Jędrka Połoniny: 28 Tato: 28 Robert Ratajczak Bliżej: 29 A czy...: 29 Ku niebiosom...: 29 Przydrożne znicze: 29

Szymon Kokoszka Nie bój się nie będziesz sama: 30 Ostatnia trudna: 30 Radosław Zieliński cmentarz: 31 do zmarłego taty: 31 Pierwszy listopada: 31 Janina Jackowska Dla Mamy: 31 Janina Jackowska Deszcz: 44 Monika Zalewska Wspomnienia: 46 Pustka: 46 Anna Nazar Pamięci Mamy: 47 Pamięci przyjaciela: 47 Jadwiga Świerczek Dla Ojca: 47 Krótki wiersz o przemijaniu: 47 Irena Kapłon Pamięci K. I. Gałczyńskiego: 48 Joanna Piwońska Dla tych co odeszli: 48 Małgorzata Micherda Dziadek: 48 Bohdan Kołakowski Epitafium: 49 Piotr Żułnowski Dziady XXI Iwona Anna Dylewicz Czasem: 50 Zagubione chwile: 30 Kiedy...: 30 Krzysztof Niedziałkowski Kawiarenka poetów: 50 Joanna Małoszczyk Salwador Dali: 51 Charles Bukowski: 51 Zygmunt Jan Prusiński Podróżowałeś wierszami: 51 Twoje oczy, moje oczy i sen motyla: 51 Anna Marszewska Rozmowa bez słów: 52 Pamięć: 52 Pożegnanie: 52 Tatuaż: 52 Irena Berger Mówił: Jestem: 52 Izabela Bill Na dobranoc: 52 Florian Konrad Dwa — dziewieć: 52 Anna Wrocławska Mama: 53 Michał Sławski Dobre wiersze: 53 2:03: 53 Katarzyna Cetnarowska ...oddychaj...: 53 Maria Kawater Krzyk ciszy: 53 Wanda Brylska Dzień zmarłych: 55 Agnieszka Kuchnia-Wolosiewicz Widok na chmury z góry: 59 Adam Gabriel Grzelązka Słońce złotolistne: 60 Opowiadam swój świat: 61 Słowa których w wierszu: 62

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

REALIZM TERMINALNY Guido Oldani La Gioia/Radość: 32 Lo Stadio/Stadion: 32 Il punto/Kropka: 33 Nebbia/Mgła: 33 Izabella Teresa Kostka Guido Oldani: biogram: 32 Nagroda dla Oldaniego: 33 Oblicza sztuki: realizm terminalny: 34 Calura/Upał: 35

PROZA Beata Śliwka Życie obozowe: 45

D R A M AT Lilka Skórska Kaleki: 36

P OW I E Ś Ć Anna Canić Sofia i Kasjusz: 39 Dariusz Regulski Zaćmienia:42 Przemysław Zarychta Michalski: 43

WYWIAD Adam Gabriel Grzelązka Wywiad z Ewą Wierzbinską-Kloską: 3 Krolina Król Wywiad z Lechem Raczakiem: 6

ESEJ Monika Lach Okna: 54 Sara Gądek Samotni z wyboru: 55 Adam Gabriel Grzelązka Zapomniana wyobraźnia: 60

RECENZJA Izabela Kasprowicz-Żmuda Nieplanowane: 58 JerzyGranowski Rejs poza horyzont...: 59

INNE Od Redakcji Słow o od redakcji: 3 Mariusz Żmuda Ślady świetości:56 Izabela Kasprowicz-Żmuda Miłość nidy nie umiera: 57


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Słowo od Redakcji

Listopad to nieodłącznie czas zamyślenia nad naszymi nakładzie. Tutaj każdy czynnik ma bardzo duże znaczenie, bliskimi. Rodziną, przyjaciółmi, znajomymi. Podejmując ten bardzo duży wpływ na to, ile ono kosztuje. trop prezentujemy Państwu teksty wspomnieniowe. W Aby móc wydawać je w większym nakładzie, aby móc szczególności zapraszamy do lektury poezji poświęconej obniżyć nasze koszta, musielibyśmy zwielokrotnić nakłady. poetom – poetom, których już nie ma wśród nas. Poetom, Musielibyśmy mieć co najmniej 200 subskrybentów. Albo którzy już od nas odeszli. Pozostały po nich wspomnienia. zdobyć ogromną rzeszę donatorów (można nas wspierać na Pozostał ich twórczość. I nasza za nimi tęsknota. portalu Patronite lub przed donacje wprost z portalu pisma). Nim powstał ten, listopadowy numer, staliśmy się By tak mogło się stać, musimy jak najszybciej zwiększyć krąg pełnoprawnym pismem. otrzymaliśmy numery ISSN. Dla e- ludzi, którzy nas czytają. Nie mając jednak żadnych na to wydania oraz dla wersji drukowanej. Powstał sklep funduszy, mamy bardzo ograniczone możliwości. Dlatego internetowy. Z drukarni przyjechały pierwsze wydane przez zachęcamy, aby o nas mówić, nas pokazywać, nas polecać. nas numery. Rozpoczęliśmy sprzedaż. Aby zaoferować Wam Zaproście swoich znajomych i nieznajomych, przyjaciół i coś więcej, do każdego numeru w jego wersji papierowej bliskich zarówno do czytania, jak i do nadsyłania ich dołączamy wkładkę literacką. jest to plakat oraz arkusz twórczości do nas. Im więcej propozycji dostaniemy, tym poetycki. Można powiedzieć, że teraz przyszłość naszego ciekawszy zdołamy złożyć numer pisma. Pomóżmy sobie pisma leży w Waszych rękach. Pismo nie jest tanie. Wynika to nawzajem. Zróbmy to wspólnie. Rozwińmy to pismo. z wielu czynników. Wychodzi w niewielkim, kolekcjonerskim

Wywiad

Czym jest dla ciebie poezja? Poezja jest pięknem (często wyobraźni). Jest pięknem w duszy piszącego. Poezja jest życiową pasją. Moją pasja. Spisuję w wierszach marzenia lub to, co zaobserwuję. Kocham muzykę, lubię spacery , pasją jest przyroda. Lubię wypieki (ale to już co innego – w kilku moich wierszach wspominam wypieki z Mamą). Piszę np. o Chopinie, kwiatach, górach, o domu i mężu.

Kim jest poeta? Poeta jest człowiekiem o wrażliwej duszy, umiejącym dostrzegać to, czego inni nie dostrzegają. U mnie jest wyostrzony zmysł obserwacji. Powodem tego jest moja choroba. Od zawsze, kiedy obserwuję np. przyrodę, potrafię dostrzec mrówkę w trawie. Cieszę się kroplą deszczu, płatkiem śniegu. Choroba sprawiła, ze łatwiej to dostrzegam, ze spoglądam jakoś głębiej. Widzę to także nieco inaczej. Trzy razy otarłam się o drugą stronę tęczy, czyli o śmierć, dlatego teraz kocham każdą chwilę.

Jak stać się poetą?

– mężowi –

zapalasz poranne lampki spokoju budząc mnie odpędzasz cienie błądzące po kątach przynosisz świeży zapach szczęścia rzucasz domowym skrzatom a ja wpinam we włosy świetlisty grzebień gwiazdy i zabieram cię w podróż po liliowym oceanie zmierzchu tam na dnie zatopionych snów odnajdujemy nasz bezcenny skarb

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 3

To trudne pytanie. Myślę, że trzeba lubić język ojczysty. Dużo dają warsztaty literackie. Zaczęłam pisać z potrzeby duszy, w kilka miesięcy po upadku ze schodów. To była walka o życie. Miałam popękany kręgosłup, stłuczony rdzeń kręgowy i zwichnięta szyję. Straciłam czucie. Mimo, że całe życie walczę z chorobą, właśnie ten trzeci raz otarcia się o

Jesteś znakiem nadziei


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

śmierć jakoś spowodował, że w wierszu pogodziłam się z Gdzie szukasz inspiracji? Co napełnia cię Bogiem. To była długa droga. Uczyłam się wszystkiego od natchnieniem? Co cię motywuje? nowa. Wtedy poczułam, że muszę wyrzucić z siebie to Inspiracji szukam wszędzie. Natchnieniem jest wszystko, wszystko w wierszu. Tak powstał wiersz „Panie mój”. Dyktowałam, a przyjaciel pisał za mnie. Nie mogłam pisać co mnie otacza. Motywuję się tym, że dotrę przekazem do czytelnika. Piszę stalówką duszy. sama. Czytałam to, co pisał.

W nocy piękno nosi białe skrzydła czasem pozostawia je w oknie tuli się do mnie i spostrzega gwiazdę mówię o nim godząc nieprzespane godziny sekretne oczy kołyszą chwilę a psotny uśmiech wieczności gdy w powietrzu zatrzymuję dłonie

Wywiad

i nadal lubię zatrzymany w słowie czas Jak powstają twoje wiersze?

Kiedy sięgasz po pióro? W jakich sytuacjach? Siadam do klawiatury, kiedy czuję potrzebę zapisania myśli. Czynię to w różnych sytuacjach. Nawet na ulicy zapisuję myśli w telefonie, by na spokojnie w ciszy domu ułożyć wiersz. jeśli napiszę nawet miniaturkę, czuję się spełniona.

Co ci przeszkadza w pisaniu? Hałas. Lubię ciszę, ponieważ w hałasie trudno się skupić.

Jesienią otwieram z optymizmem ramiona w słonecznym uniesieniu z karminową pieczęcią jarzębiny nasłuchuję skrzypiących złotych wrót wieczności

Pod wpływem chwili, emocji, piękna przyrody, miłości do męża. Przede wszystkim miłości. Kiedy mnie dopada wena deszcz – zamykam się w pokoju i piszę. A kiedy to jest gdzieś poza łzami szczęścia domem, notuję w telefonie myśli (zarys wiersza). Wierszem, na szybach przemijania a raczej w wierszach, zakochał się mój mąż. Trafił na necie na mój blog (który już nie istnieje niestety), z nudów. Był wdowcem. Do tego stopnia wiersze spodobały się Zygmuntowi, że napisał do mnie mail. Tak poezja połączyła Jak sobie radzisz ze zniechęceniem? nas. Nie moje zdjęcia, lecz wiersze. W szybkim tempie chciał Puszczam ulubioną muzykę lub, jeśli to możliwe, jadę w mnie poznać. No i tak się to stało. Po dwóch miesiącach góry. Jeśli jest ciepło, siadam na balkonie. Dzisiaj wolałabym przyjechał ze Śląska do Kościana. Zaiskrzyło. Po miesiącu muzykę przy takiej pogodzie (jest akurat mroźno… i niebo wzięliśmy ślub. bez gwiazd).

Dlaczego poezja? Czemu piszesz wiersze? Jak to się zaczęło? Hmmm? Od zawsze kochałam i kocham właśnie tą formę zapisywania tego, co czuję, o czym marzę i co spostrzegam. Zaczęłam pisać „do szu lady” w 1997 roku. Były też moje przeżycia, prozą spisywane. Dzisiaj, jak je czytam, to trudno nazwać je wierszem.

strona: 4

Po burzy łukiem barw zatrzymałeś mój wzrok na swoim znaku i znowu zapachniało nową nadzieją Boże

podaj mi dłoń bez zbędnych pytań łagodnym spojrzeniem oddal lęk ukołysz w ramionach w blasku spadających gwiazd

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Jak rozwijasz swój warsztat poetycki?

Biogram: kilka słów o mnie

Jestem od lat w Stowarzyszeniu Twórców Kultury i dwóch Urodziłam się 14 XI 1957 r. Kościanie (w Wielkopolsce). grupach literackich. Dużo pomagają warsztaty literackie. Przez wiele lat pisałam do „szu lady”(od 1988 roku z przerwą Dużo czytam. na szpital, powróciłam do pisania w 1997 r.). Bardzo dużo zawdzięczam Annie Seniuk, która zachęcała i zachęca mnie do pisania wierszy. Od czternastu lat należę do Leszczyńskiego Stowarzyszenia Twórców Kultury. Mam w swoim dorobku trzy tomiki: „Niebieskie Otchłanie” (2003), „Po tamtej stronie tęczy” (2006) i „A ja cię kocham” (2008), a także publikacje w kilkunastu Antologiach m.in. w „ESkwerku”, „Polarach”; grup poetyckich: „E –Literaci”, pielęgnuję pisklęta „Peron” „W deszczu metafory” i kilku innych grupach na Facebook’u. marzeń

w gnieździe duszy

w nocy

chroniąc przed sępami które zachłannie próbują podciąć im skrzydła

piękno nosi białe skrzydła czasem pozostawia je w oknie

gotowe prawie do lotu

tuli się do mnie i spostrzega gwiazdę mówię o nim godząc nieprzespane godziny

osłaniam przed zawiścią ta ohydne ma oblicza

sekretne oczy kołyszą chwilę a psotny uśmiech wieczności gdy w powietrzu zatrzymuję dłonie nadal lubię zatrzymany w słowie czas

dokarmiam pisklęta dobrocią

Wywiad

fałszem i zakłamaniem którego w świecie nie brakuje

Mam za sobą 49 wieczorów autorskich, (przede mną jesienią 2018 r. 50 jubileuszowy, w Rydułtowskiej Bibliotece). Pierwszy wieczór odbył się w Górze dzięki Maciejowi Kostykowi w LO im. Adama Mickiewicza. W styczniu 2007 roku została nagrana płyta z „Nie domykaj drzwi za sobą”. W 2007 r. otrzymałam wyróżnienie na Konfrontacjach LSTK w Lesznie. Moje wiersze są także drukowane w zbiorowych zeszytach Leszczyńskiego Stowarzyszenia Twórców Kultury, w „Angorze”. Brałam udział w kilku warsztatach literackich. W „Pszczyńskiej Jesieni Poetyckiej”. Maciej Szczawiński czytał moje wiersze w radio Katowice w „Poczcie Poetyckiej”.

czekam cierpliwie by wyfrunęły z gniazda mojej duszy nie bękarty lecz dorodne orły spełnione ptaki moich marzeń

w wersach

Twoje książki poetyckie – jak powstały? O czym są? Dlaczego takie, a nie inne wiersze?

Mieszkam w Rydułtowach, gdzie należę do Grupy Literackiej „ZWROTKA” oraz do Grupy „WYTRYCH” – w Rybniku. Od prawie roku redaguję w miesięczniku „KLUKA” „Kącik z Poezją”. Kocham poezję, przyrodę i ludzi. Od dziesięciu lat jestem szczęśliwą mężatką, mieszkającą na Śląsku.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 5

Pierwszy tomik powstał za namową Anny Seniuk. Drugi i trzeci dzięki Leszczyńskiemu Stowarzyszeniu Twórców Kultury. W Antologiach próbowałam pisać prozę, jednak uważam, że w wierszach najlepiej potrafię przekazać to, co myślę i czuję. Dlatego powstał czwarty najnowszy tomik „Odcienie życia” (2018).

rozbieram duszę bezwstydnie do nagości


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

,,Podobało mu się to, że wiersze zyskiwały nowe życie, w oderwaniu od tomiku”

czasie miał się ukazać. Był to oczywiście tomik Jednym tchem, po przeczytaniu którego poprosiłem Staszka o pozwolenie na wykorzystanie jego wierszy w spektaklu. Po jego zgodzie, wymyśliliśmy z kolegami koncepcję przedstawienia, do którego włączyliśmy Jednym tchem. Stylistykę spektaklu pomogły nam ujednolicić ingerencje cenzury, która nie zgodziła się na motywy nawiązujące do pierwotnego tytułu – Krwiodawcy. Nie pozwolono na teksty związane ze stacją krwiodawstwa, więc w spektaklu pozostały jedynie wiersze Barańczaka, od których

Wywiad

– mówi o Barańczaku Lech Raczak w rozmowie z Karoliną Król

K.K. W jaki sposób poznał Pan Stanisława przedstawienie zaczerpnęło tytuł. Odnieśliśmy sukces na Barańczaka? skalę międzynarodową, łącznie ze świetnym występem na Poznałem go na studiach, na pierwszym roku polonistyki. Barańczak tak świetnie zdał egzaminy wstępne, że postanowiono wokół niego utworzyć specjalną grupę, w której znalazły się osoby z najlepszymi wynikami egzaminu. Trafiłem do tej grupy i w ten sposób się poznaliśmy. Zaprzyjaźniliśmy się i razem wzięliśmy udział w zebraniu założycielskim Teatru Ósmego Dnia. Ja aspirowałem do bycia aktorem, natomiast Barańczak od razu widział się w roli kierownika literackiego. Nie mógł być aktorem, bo mówił bardzo niewyraźnie, natomiast być może mógłby być akompaniatorem, ponieważ grał na trąbce.

K.K. Razem z Anną Barańczak? Ania skończyła średnią szkołę muzyczną. Do Teatru Ósmego Dnia zgłosiła się z umiejętnościami gry na fortepianie, dzięki czemu w pierwszym spektaklu wzięła udział jako akompaniatorka na żywo. Chyba przy tej właśnie okazji poznała się ze Stanisławem. Sam teatr był tworzony przez samych studentów filologii polskiej, więc było to dobre środowisko do nawiązywania nowych znajomości.

festiwalu w Zagrzebiu. Spektakl był grany przez kilka lat, aż wreszcie został zakazany. Przedstawienie było w pewien sposób zainspirowane tym, co stało się w roku 1970, choć same wiersze dotyczyły w rzeczywistości marca 1968 roku. Były one hiperbolą naszego zderzenia z marcem. Pełno w nich było krwi, która w 1968 nie została jednak przelana.

K.K. Czy widzowie odbierali te wiersze jako nawiązanie do wydarzeń marcowych? Sam spektakl powstał po zdarzeniach na Wybrzeżu, więc to one mogły być bliższym punktem odniesienia dla odbiorców. Raczej odbierano go jako nawiązanie do grudnia, bo i sam tomik ukazał się po 1970 roku. Kontekst marcowy zszedł na dalszy plan, chociaż trudno było go nie zauważyć w przypadku takich wierszy, jak U końca wojny dwudziestodwuletniej, które dla człowieka urodzonego w 1946 roku były sygnałem oczywistym.

strona: 6

K.K. Jak w takim razie wytłumaczyć to, że K.K. Jak wyglądało mówienie wierszy Barańczaka spektakl Jednym tchem okazał się tak popularny? ze sceny? Domyślam się, że musiała to być dość trudne zadanie. To już miało miejsce w późniejszych latach. Bodajże w 1967 roku Barańczak pokłócił się z ówczesnym szefem Teatru Ósmego Dnia, Tomaszem Szymańskim, i odszedł z naszego zespołu. Mimo to, nadal utrzymywał z nami dobre stosunki. Przyjaźniliśmy się przez wiele lat, łącznie z czasem jego emigracji. Parę lat później, na początku lat siedemdziesiątych, Barańczak dał mi maszynopis tomiku, który w niedalekim

Zwyczajne mówienie ze sceny nie wchodziło w ogóle w grę. Najpierw przygotowywaliśmy gotowe sceny sytuacyjne i interakcje między ludźmi, a dopiero później dorzucaliśmy teksty. Aktorzy mówili wiersze Barańczaka czasami w taki sposób, jakby w ogóle ich nie rozumieli. Taka interpretacja nie miała nic wspólnego z klasycznym recytowaniem poezji. Dodatkowo, postaci często tak dalece nie przystawały do przekazu, że widz miał wrażenie kłamstw aktora. Wiersze

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Barańczaka rzadko były mówione, a częściej szeptane czy wykrzykiwane, w związku z czym obawialiśmy się jego reakcji. Poezja i słowa były uzupełnieniem ruchu na scenie. Cięliśmy wiersze, przerabialiśmy, dzieliliśmy na głosy… Niewielu poetów zgodziłoby się na takie zabiegi dotyczące własnej twórczości.

1971 roku i został stałym współpracownikiem teatru. Kolejny plakat wykonany przez Wojtka przedstawiał człowieka w robotniczym kombinezonie ze zmiętą gazetą zamiast głowy. Cenzura zgodziła się na ten plakat, ale jedynie w nakładzie wynoszącym sto egzemplarzy, co skutecznie eliminowało go jako reklamę przedstawienia. Tak więc tamte czasy pełne były absurdów, z którymi środowisko artystyczne K.K. Jaka w takim razie była reakcja Barańczaka? nieustannie musiało się mierzyć. Wielostopniowa cenzura Bardzo pozytywna! Ten spektakl niesamowicie mu się była formą opresji oraz przestępstwem wobec twórczości i podobał. Gdy tworzyliśmy drugą część przedstawienia – kultury. Codzienny marsz – Barańczak bez zastanowienia pozwolił nam wykorzystać swoje nowe wiersze. Podobało mu się to, że K.K. Jak wyglądał kontakt w Barańczakiem w wiersze zyskiwały nowe życie, w oderwaniu od tomiku. Poza latach późniejszych, po wyjeździe do Stanów tym, spektakl był w zgodzie z tym, co Barańczak myślał o Zjednoczonych? świecie. Spotykaliśmy się, o ile było to możliwe, gdy Stanisław K.K. Juliusz Tyszka w swojej książce o Teatrze przyjeżdżał do Polski. Nie zawsze się to mogło udać, mieszkałem także we Włoszech. Kiedyś mieszkał u Ósmego Dnia pisze, że to Pan próbował ponieważ mnie, gdy z całą rodziną przyjechał do Włoch, ale ja byłem przekonać cenzora do jak najmniejszych poza krajem. Spotkaliśmy się tylko na chwilę, abym przekazał ingerencji w spektakl. Jak wyglądały takie mu klucze. Poza tym, utrzymywaliśmy kontakt listowny. Nigdy nie byłem w domu Barańczaka w USA. rozmowy?

K.K. Wspomniał Pan o plakacie do Jednym tchem. Czy ma Pan na myśli plakat Wojciecha Wołyńskiego, późniejszego autora ilustracji do książek Barańczaka? Wojtek początkowo stworzył plakat do Krwiodawców. Nie zanosiłem tego plakatu do cenzury, bo po pierwsze tytuł musiał zostać zmieniony, a po drugie wiedziałem, że cenzura na pewno by go nie zaakceptowała. Wojtek wykorzystał symbol PZPR, którym był sternik z wzniesioną dumnie głową, ale przedstawił go w formie karty − waleta. Górna część przedstawiała białe tło i czerwoną twarz, dolna natomiast miała odwrotną kolorystykę. Byłem pewien, że taki plakat na pewno nie zyskałby pozwolenia cenzury, w dodatku powodując w gronie cenzorów poruszenie.

Wspomnienia Dzień powitał nas mrozem Śnieg sypał wprost na nosy I leżał na mogiłach Jak białe anielskie włosy Od zapalonego znicza Grzałam zmarznięte dłonie Kwiatów nie postawiłam Woda zamarzła w wazonie Wiatr ostatnie listki Strącał w podmuchu gniewie Grał smutną melodię W listopadowym śpiewie Śpiewał "Wieczny odpoczynek …" Pieśń wszystkim znaną Dumny, zimny, nieśmiertelny Zadumany w sobie On wie że po nas zostanie Smutek, wspomnienia I garstka prochu z kości W małym ciemnym grobie

Tak, wydaje mi się, że tak. Wołyński dołączył do nas w P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 7

K.K. Czy Barańczak i Wołyński poznali się w Teatrze Ósmego Dnia?

Jolanta Małczak

Wywiad

Cenzorem był mój znajomy, który również skończył filologię polską. Kiedy rozmawialiśmy, mówiliśmy do siebie per ty. Był świadomy tego, że pewne treści nie powinny przejść przez cenzurę, w związku z czym nie zgodził się na umieszczenie spektaklu w scenerii stacji krwiodawstwa. Poszedł nam jednak na rękę i zgodził się udawać, że nie do końca rozumie wiersze Barańczaka wykorzystane w spektaklu. Na wszelki wypadek nie przyszedł na żadną z prób. Spektakl wydobywał z wierszy nowe sensy, a wyrzucona ze scenariusza stacja krwiodawstwa i tak pojawiała się na scenie. Szczerze mówiąc, takie przedstawienie byłoby niemożliwe w żadnym innym mieście. Udało się nam wystawić ten spektakl tylko dlatego, że cenzor był naszym znajomym ze studiów. Zmienił część naszych ustaleń, aby mieć zabezpieczenie, gdyby przełożeni podważyli jego decyzje i stwierdzili, że pozwolił nam na zbyt dużo. Przykładowo, nie zaakceptował naszego plakatu do przedstawienia. Później cenzor i tak miał kłopoty, co poskutkowało jego bardziej skrupulatnymi ingerencjami w nasz następny spektakl. Usunął wszystkie negatywne określenia rzeczywistości, włącznie ze sformułowaniem ,,w tym mieście ciągle pada”.


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Beata Śliwka Pokłosie życia Pokłosem życia wędrówka trwa, w nadziejach w codziennych roztopach,

szminkę na twoim kołnierzu ciepło w ukochanej dłoni – uśmiech może kilka łez schowanych w kieszeniach sukienki zasłuchanie w śpiewie skowronka ślad stóp odciśnięty na piasku

brakiem jaśniejących dni składają hołd, nowemu nieistniejącemu,

niekończący zachwyt szczytami zmarszczkę na czole w zamyśleniu i marzenia w niedokończonym wierszu

Ogród dusz

w pędzie mieczem życia łamią nieznane, w scaleniu ze światem

Pustka tam i cisza tysiące dusz ziemią oddycha. Ciała z marmuru ulepione - ruszyć się nie mogą w żadną stronę.

na bezdechu, bezdrożem pną się ku górze.

Zapomnieni-u

Poezja

Ewa Wierzbinska-Kloska zostawię po sobie

Moją grą tracę czas, w zagubionych dniach ponownie zapominając, twoich ust smak szept lękliwych słów, dotykowy świat

Poranek Letnia dziewanna, motyle wplecione w trawę, Lekko kołysze wiatr utula.

w przestrzeni nie szukam.

Włosy ich wiatr rozwiewa – popioły garściami po ścieżkach rozsiewa i tylko jedną zmęczoną duszę promień słońca dosięga w ciszy.

retrospekcja

na półce pożółkłe fotografie w garści tlą się resztki wspomnień pamiętam ciepło uśmiechów jestem małą dziewczynka na rękach odganiasz zło jak natrętną muchę na dłoń spada krystaliczny pył wydoroślałam mamo

woskiem świecy wolno się wypala jest bólem ciągle wzwyż jaśniejącym zawieszony w szpitalnej sali wiatr przez niedomknięte okna gasi nocą ogarki najczęściej

Błękitem rozjaśnia poranek delikatny, pocałunkiem wita. pieści. strona: 8

Życie

Zapach kwiatów, drżące usta spowija rozkoszy smak. Onieśmiela... P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Maria Ferenc

W 55 Rocznicę śmierci władysława broniewskiego

Tato tekst poświęcony mojemu ojcu Henrykowi Leśniewskiemu ([*] 1965) 21.06.2016

10.02.2017

Miałam dwanaście lat gdy opuściłeś świat dziś mam tyle ile miałeś – kiedy odchodziłeś.

Czasem we śnie przychodzisz głaszczesz mnie po policzku siadasz pod piecem ka lowym w dłoniach książkę trzymasz i czytasz.

Wówczas jeszcze nie wiedziałam że pisać będę chciała o głodzie ogniu, powietrzu wojnie – niewiele wiedziałam.

Czasem wielką chochlą, zupę wyjadasz z gara przy tym okropnie siorbiesz, mówiąc – Ależ ona jest smaczna, nikt tak dobrze nie umie gotować, jak wasza matka.

Moi rodzice dwie wojny przeżyli w domu o nich nie mówili swoje dzieci chronić chcieli żeby żadne nie wiedziało czym jest zło rządzone wojną jak cierpieli co robili żeby przetrwać ten zły czas bo POKOJU dożyć chcieli – by wychować nas bez wojen.

Czasem stoisz przy oknie puszczasz dymek z fajki i opowiadać zaczynasz Andersena bajki. Czasem słyszę twój głos płynący z oddali słowa ze starej piosenki, jakby się żalił bo wiesz, że odchodzisz na zawsze – "teraz nie pora szukać wymówek, fakt, że skończyło się... daj mi tą jedną ostatnią niedzielę a potem niech wali się świat. Jedno jest ważne - masz być szczęśliwa"... Zza mgły cię widzą moje oczy mgła nad cmentarzem zawisła jedynie pamięć uwita z mych westchnień serdeczny bukiet ci wyśle. Spoczywaj w spokoju mój tato. - słowa objęte cudzysłowem pochodzą z piosenki pt. Ta ostatnia niedziela wykonywanej przez Mieczysława Fogga. Tata często ją grał na harmoszce i śpiewał razem z mamą.

Napisałeś w jednym z wierszy: "do mnie należy wybór słów, czynów i dróg" w innym zaś: "coraz krótsze wiersze życia coraz mniej Wietrze, mój młody wietrze, wiej!"...

Poezja

Zza mgły cię widzą moje oczy mgła nad cmentarzem zawisła jedynie pamięć uwita z westchnień serdeczny bukiet ci wyśle.

Pokładałeś wiarę w młodych lecz historia ciągle kłamie lub wybiórczo wciąż poucza ta, co w szkole mnie uczyła nie wspomniała, co to Katyń – dzisiaj spiera się o Smoleńsk.

Pierwszy cytat pochodzi z wiersza pt. "Krzyk ostateczny"- W.B. Drugi cytat pochodzi z wiersza pt. "Coraz krótsze wiersze"- W.B. P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 9

Jakże mam wybierać słowa? ważyć je? którą drogą dalej iść? jakie czyny mam wykonać? skoro prawdę gdzieś się chowa faktów brak – aż do dziś.


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Józefa Ślusarczyk-Latos Archiwum

Remigiusz Szurek Pamiętaj o zmarłych 31.10.2016

piszemy listy i wiersze na zziębniętych twarzach liści wirujących do kogoś bez adresu czekając na sygnał z odległych galaktyk archiwum myśli

Poezja

Cóż jest w tych gwiazdach cóż jest w tych gwiazdach które mną sterują w galaktyce odwiecznej dynastii płacząc i śmiejąc się bez końca z tych oczu wytrzeszczonych czemu tak kłują prowokują szyderstwem zimnym przecinają trony laserem myśli czy są dnem odwróconym przepaści grającej bilionami sekund czy ścianami rozległego domu tak wciąż migocą drażnią wzywają galopując nocą drobinami krwi oddechem ciężkim pod skórą nieboskłonu odbitych luster krawędzią że gdyby nawet zgasły i tak będą ogniem pulsującym we mnie w południe czy o zmierzchu ich światło kołysze mnie jak hamak sierpniowy raz jest sklepieniem roześmianym jasnym a raz – podłogą ciemną

strona: 10

Niepewność opleciona zewsząd horyzontem nie mam pewności czy ciałem ludzkim jestem czy niebieskim

Odgarnij listki z nagrobka, Rozpal swe serce pamięcią. Wtul się w szum czarnych drzew, Co nad cmentarzem więdną. Przywołaj Ich, choć przez chwilę. Tych, którzy swój ziemski czas, Spędzili godziwie lub roztrwonili bezmyślnie. Oni w zaświatów gęstwinie, Patrzą na nas gdzieś stamtąd. Pokażmy, że pamiętamy, Dziś Wszystkich Świętych, Czas ku temu szary, wietrzny i mroczny, Skrótem: doskonały.

Wszystkich Świętych 30.10.2016

Rozpalmy znicze, Niech wskażą drogę duszom naszych bliskich. By wrócili z zaświatów, Spędzili ten wietrzny czas w gronie żywych. Niech czują się dobrze, Radośni pamięcią. Pomilczmy w zadumie, W szczerej modlitwie. Zatopmy się w Święcie, Jedynym i nadzwyczajnym. Sami kiedyś będziemy czekali, Aż ktoś z daleka wspomni nas, to co po nas zostało. Cieniutka jak nić jest bowiem granica, Między światem naszym i światem umarłych.

Cmentarne drzewa 09.11.2016

Patrzę na te drzewa, A właściwie pnie po nich lichutkie. Żałuję gorzko, Rozpościerały się pięknie, misternie, Nad kamieni, lastrika, marmurów ogródkiem. Zbyt mocno ich brak na niebie, Proboszcz rozkazał: wyciąć gałęzi brzemię! Cmentarz stracił swą magię, Zmarli oraz ich bliscy: cień i śpiew ptaków, A poeta zaś - swoje natchnienie.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Magdalena Dryl

Criss Kade Ona już nie przeczyta...

*** Ci którzy odchodzą nie znikają przecież tak zupełnie ich cienie wciąż drżą na dnie naszych osamotnionych serc

Już nigdy cię nie zobaczę Głosu też nie usłyszę Ja wcale teraz nie płaczę Ja tylko cichutko piszę

słowa ciche wypływają na powierzchnię tęsknoty gesty kroki uśmiechy trwają wykute w skale nieśmiertelnej nadziei

Dużo już zapomniałem Wiele jeszcze zapomnę Czy dobrze ja ciebie znałem Dopiszę gdy tylko przypomnę

wkraczamy na ich zawiłe ścieżki prowadzeni światłem miłości wypełnieni wieczną pewnością ponownego z nimi spotkania

Jak żyć to ty mnie uczyłaś Swój czas mi poświęcałaś Dziękuje tobie że byłaś Dziękuję że o mnie dbałaś

***

Teraz właśnie po trwającej chwili ci którzy już przeszli poprzez smugę cienia mówią do mnie nie czekaj nie czekaj na później bo teraz jest ta chwila która już nie wróci więc teraz się uśmiechaj teraz walcz i kochaj by nie było za późno nie było na próżno

Tęsknota Tak nieraz tęskno za tymi co odeszli. Tak chciało by się ich jeszcze spotkać. Porozmawiać z nimi, przytulić. Choć parę chwil z nimi zostać. Dużo byśmy sobie wyjaśnili pośmiali się, pogadali... Jakoś zbyt dużo ich odeszło. Zostaliśmy tutaj bez nich sami. I choć nieraz serce kąsa rozpacz wracamy do nich myślami. Mimo że nie ma ich już przy nas duchem są ciągle z nami.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 11

Nie kiedyś nie w przyszłości nie później nie potem teraz dzisiaj w tej chwili która już ucieka spieszmy się kochać ludzi świat siebie samych bo może nie być jutra kolejnej godziny może nie być przyszłości

Henryka Ziaja

Poezja

Od narodzin czekasz na śmierć na odejście tam skąd przyszedłeś podobno śmiech przedłuża życie ale to i tak nic nie pomoże bo każda droga się kiedyś skończy biegniesz idziesz wleczesz się rozmawiasz kochasz pracujesz miejsce dla ciebie przygotowane czeka z niebiańską cierpliwością nie martw się nie obawiaj niczego będzie dobrze przez całą wieczność zobaczysz


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Hanna Krugiełka Roztańczona dusza Roztańczoną duszą dotykam nieba, szeptem adoruję Anioły. W kolorowym świecie miłości trwam wytrwale na przekór…

Łza

Poezja

Wszystkie swoje smutki zamieniła w perłową łzę, która wpadła do jego porannej kawy. Kiedy upił pierwszy łyk jej twarz uspokoiła się i odmłodniała, po ostatnim łyku zatrzasnął drzwi wspólnego życia, zostawiając ją z szeroko

Grzebień Potargane myśli rozczesuję grzebieniem nadziei z powyłamywanymi zębami.

Butelka

Siadam dziś ze swą gitarą O zmierzchu na wiejskim cmentarzu, Przy mnie butelka portera, Zapach chryzantem i świec odurza. Obok szkielet ćmi szluga, Lecz coś mu to nie wychodzi, Wampirzyca zalotnie mruga, Chcąc, abym częściej przychodził. Pośród tu pochowanych – Im, co Śmierci kosa Uczyniła sobie równych, Gram cmentarnego bluesa. To tutaj na zawsze spoczęli, W drewnie, ziemi, kamieniu, Ci, co za kraj życie oddali I repatrianci z Kresów wysiedleni. Wszyscy w sen wieczny zaklęci: Uczciwi, zdrajcy czy bohaterowie, Z ambon chwaleni pseudo-święci – Dawniej Partii wierni członkowie. Pośród tu pochowanych – Im, co Śmierci kosa Uczyniła sobie równych, Gram cmentarnego bluesa. Od lat tak przychodząc Każdego w listopadzie wieczoru, Na strunach brzdąkając, Siedzę na skraju marmuru. Każdy się w głowę pukał, Psycholem zostałem nazwany, Ale im też bluesa będę grał, Gdy tu zostaną pochowani. Pośród tu pochowanych – Im, co Śmierci kosa Uczyniła sobie równych, Gram cmentarnego bluesa.

strona: 12

Siedziała na krawężniku szczęścia, upychała chaotycznie okruchy do błękitnej butelki zastygła, zadrżała rozbiła butelkę, a okruchy szczęścia zamieniły się w motyle i odleciały usiadła, poczeka...

Piotr Michałów Cmentarny blues

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


EZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Tadeusz Zawadowski Wiersz dla ojca

Mój przyjaciel chory na raka Pamięci Romka Tomaszewskiego

mój przyjaciel chory na raka ma szeroko zamknięte oczy. nie chce widzieć postępującego procesu rozkładu. opowiada o swoich planach wydawniczych. o książkach czekających na zakończenie. o zmarłym ojcu z którym ciągle przekłada spotkanie. wczoraj malował kwiaty z mojego ogrodu. pyta o ich nazwy jakby to mogło cokolwiek zmienić. patrzę w jego oczy szeroko zamknięte łudząc się nadzieją że takich oczu nie można po raz drugi zamknąć.

Moja mama w niebie Moja mama w niebie kopie grządkę sieje na niej nasturcje i astry

Buduję litery z porozrzucanych klocków dzieciństwa z niedojrzałych jabłek świeżo spadłych z drzewa z naszego nieistniejącego już sadu i ze śladów kota na progu który dawno w niebie mruczy bajki

Poezja

Nocami milczę do Ciebie szukając po omacku słów Cisza zna wszystkie języki świata i tłumaczy moje wiersze na język umarłych Uczę się sztuki tłumaczenia coraz bieglej…

Modlitwa o ojca

Zrywa niebiańskie jabłka i przyrządza z nich słodkie kompoty

pamięci ojca 13 sierpnia 2011

Dzisiaj w kościele modliłem się o śmierć ojca Aby przyszła w nocy i uwolniła go od dziesiątek rurek i kabli którymi próbowano przywiązać go do życia Zdjęła mu z twarzy ciężar umierania którego tak bardzo się bał i zaprowadziła przed oblicze Pana wolnego

Biegnie do kuchni by ugotować moją ulubioną zupę szczawiową Taka zapracowana że nie zdążyła zauważyć że umarła

Zabawy z ogniem Pamięci Miszy Gajdy

Przyszła po godzinie Położyła mu palce na oczach żeby nie widział łez najbliższych Wzięła pod rękę i przeprowadziła przez niebiański most Jakimże głazem jest modlić się o śmierć kochanej osoby Jak trudno zmieścić go w sercu żeby nie pękło…

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 13

coraz częściej staję się ostatnim przystankiem na drodze dla umarłych. zjawiają się z plecakami ze spakowanym życiem i siadają obok mego ogniska. czasem nie wiedzą że to ich ostatnia baza. obiecują powrócić z nowymi wrażeniami. częściej jednak spalamy się razem i patrzymy czyj dym uniesie się pierwszy do góry. zawsze pozostawałem tym który pilnuje ogniska.

Do umarłych nie pisze się listów Dla umarłych pisze się wiersze Jak utkane z powietrza ptaki których nikt nie zobaczy których nikt nie przeczyta bo nie wymyślono jeszcze alfabetu śmierci


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Izabella Teresa Kostka Tryptyk o nieobecnych

Pustka

I Pustka ciąży jak nagrobna płyta i żaden znicz nie ogrzeje duszy,

Chodniki milczą w deszczu, bo kroki je osierociły, wilgotnieją od łez ich policzki pokryte kamienną szarością, odrzuceniem napełniają się rynny opustoszałych ulic, pogrążam się w ciszy, by usłyszeć tych, którzy odeszli.

chciałabym pogrzebać wspomnienia jak osieroconą urnę, nad którą nikt już nie zapłacze, bez Ciebie nawet klamka zardzewiała z osamotnienia.

II

Okna

Poezja

Pod kołdrą ziemi śpią wspomnienia, marzniemy z samotności w pustych pokojach, przemierzamy długie korytarze przepełnione duchami

Zmatowiały okna - zastygły źrenice, gdy tchnienie ulotniło się jak dym z papierosa,

co zagubiły się w drodze do wieczności.

zgrzytają łzy w zawiasach powiek jak piasek w trzewiach klepsydry, odliczam czas westchnieniami, które zostawiłeś na poduszce.

III Łzy pachną ciszą i skupieniem nagrobków, orzą twarze jak pług skiby ziemi,

Fotel

przemijają przydrożne kapliczki

strona: 14

i my z nimi okryci mchem zapomnienia.

Jest wysiedziany jak me pomięte serce, nie zna ukojenia bez ciała ciepłoty, skrzypi żalem i spłowiałym uczuciem, stoi w kącie na wieczną pokutę. Rozpuściłam warkocze, by otulić go włosów ramionami, zaszlochał nie było już Twego zapachu.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Iza galicka Szukając piękna

Powrót Andrzejowi Kosmowskiemu, poecie „akwatycznemu”

*** „mam już jeden nóż w plecach i nie ma tam miejsca na następne” M. Świetlicki

*** podobno ma krótkie nogi nie wierzę muszą być piękne i zgrabne jak u dziewczyny mamiącej obietnicami podobno na wierzch nie wypływa nie wierzę po tygodniach miesiącach latach przypadkiem obnaża swoją twarz podobno na nim świat zbudowano jeżeli tak to jesteśmy ludzikami z plasteliny w karcianym domku

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 15

wystaje rękojeść obracasz nią finezyjnie w lewo i w prawo z wyczuciem godnym średniowiecznego mistrza tortur usiłując odnaleźć lewy przedsionek prawą komorę zamiast spodziewanego oporu obrót w próżni ludzie nie mają serca mówisz odchodząc

Poezja

morze otula mnie coraz szczelniej fałszywym zaśpiewem syren bezbrzeżną tęsknotą którą kiedyś słyszałem wyrzekłem się już wszelkich postępów i wspomnień o moim małym królestwie coraz rzadziej widzę w snach smukłe dłonie Penelopy i oczy Argosa morze coraz mocniej wtula mnie w gorzkie objęcia kobiet róża wiatrów kaleczy kolcami ręce żeglarza wiem że kiedyś zaniesie mnie w błotniste i brudne ulice Londynu jak również niepokornej podświadomości tymczasem morze jest coraz bardziej wszechobecne zalewa moje bystre oczy horyzontem niejasnym głuszy dźwięki oszukańczą przędzą zawsze cierpiałem na arachnofobię teraz rozrasta się we mnie kosmatymi łapami Nikt

twoje poranki pieszczą oko słodkim sfumato wieczory zanurzone w ciemnym Morzu Tyrreńskim i pełnokrwistym chianti rozjarzony środek dnia pod romańskim portalem jem najlepsze lody na świecie w San Gimignano późnym popołudniem Arno płynie leniwie przez Florencję obfitą i duszną porażona pięknem Dawida zupełnie nie biblijnym podążam śladami Medyceuszów w półcień modlitwy do Madonny Kwietnej na jakiejś piazzy pękają gorące kasztany dojrzałe we wrzaskliwej zachęcie młodzieńca z twarzą Fra Angelica wzdłuż drogi pozdrawiają mnie cyprysy wysmukłe i wcale nie smutne kontrapunkty ostrej zieleni dla białych domostw serpentyną szosy wijesz się w dół apenińskiego buta pozostań jeszcze przez chwilę w moich źrenicach, Toskanio zanim po latach obudzisz się we mnie na powrót językiem Raju Dantego


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Kasia Dominik Tato, wróć Tato, wróć, potrzebuję Cię tu, na ziemi, pośród łanów zieleni słońca jaśniejących promieni, śniegu bieli i jezior topieli.

W tę ostatnią Twoją podróż chciałabym Ci coś dać, coś po sobie ofiarować, zostawić. Dlatego daję Ci moje serce, które z tęsknoty za Tobą pęka w bolesnej męce.

Poezja

Tato, wróć, nie zostawiaj mnie pośród tych ziemskich cieni.

Tato, wróć…

I choć wiem, że nic to już nie zmieni, bo w niebie śpiewają ci Anieli, ale wiedz, że sensem mego życia byłeś, to Ty mnie na ten świat sprowadziłeś.

Teraz zostały mi po Tobie pliki zdjęć, miliony cudownych wspomnień, niedokończonych wspólnych marzeń i w sercu cierń.

Bez Ciebie jestem pusta, połamana, niekompletna, niecała.

Odszedłeś niczym cień cicho, bezszelestnie, we śnie, tak wcześnie, za wcześnie…

Tato, wróć… Wiem, że jesteś już w niebie gdzie Boska chwała Twoją twarz okala, jednak tęsknię i nic nie poradzę, że Cię ogromną miłością darzę. I nic ani nikt Twej obecności w moim życiu nie wymaże bo serce swe złożyłam w Twoim darze.

Memoriał ku pamięci „Wielkiego poety”

strona: 16

Ryszardowi Rodzikowi

Dlaczego zostawiłeś mnie samą? Dlaczego nie uprzedziłeś, że chcesz odejść? Przecież mogłeś mi wszystko powiedzieć, nawet to, że już nie chcesz, nie możesz, że musisz, że Cię wezwano… Tyle sobie obiecywaliśmy naprędce… wyjazd do Lubnia, wywiad w radiu

Odszedłeś tak, jak chciałeś, w drodze bólu, cierpienia i ostatniego tchnienia. Tato! Gdziekolwiek jesteś wróć, zabierz mnie bo z tęsknoty serce mi pęknie.

i spotkania w dobczyckiej kawiarence. A teraz ogrody zamilkły, bo nie ma już Ciebie. Ptaki przestały śpiewać, bo Ciebie zabrakło. Cóż teraz mi pozostało? Ból, tęsknota, cierpienie… Dlaczego odszedłeś bez pożegnania? Nie ma Cię zaledwie chwilę, a już tęsknię. Teraz to ja żegnam Ciebie, choć serce boleje a dusza doznaje krwawiącego rozerwania. Do zobaczenia kiedyś, tam – po drugiej stronie tęczy, w niebie.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Dariusz Kowalski Trzy krzyże

Rok 2018 Ryczywół

Pamięci ofiarom epidemii cholery w Kazimierzu Dolnym 7.02.2019 Kazimierz

powietrze między dębami wśród grabowych konarów i lipowych liści pełźnie zboczami na dół ku Wiśle do miasta we śnie „…od powietrza głodu ognia i wojny wybaw nas Panie…” szepcą spod ziemi czaszki nagie każdego dopadnie słodki na gościńcach smak czuje dzwonami drżą mury Fary i Święta skarży się Anna Sanktuarium w modłach Mojżeszowe nad miastem do Boga wołanie „…od nagłej i niespodziewanej śmierci zachowaj nas Panie…” zbiorowych mogił dobiega łkanie

błagają nad polem śmierci drewniane do niebios ramiona „…my grzeszni Ciebie Boga prosimy…” od powietrza od moru „…wysłuchaj nas Panie” jeszcze żywych

Batuda W Smolensku z tamtej strony lasu cisza jak makiem zasiał polegli tak nagle za śmiałość we mgle

by nie budzić drzew

wiatr popycha drzewa do szumu nad głową jest las czarny ciemną bardzo ciepłą listopadową nocą zapach rzeki blisko i żywicy jak na przednówku budzącej się ziemi w ciepłą noc listopada wyjątkowo niezwykłego to go wzrusza to go raduje odgarnia zasłony dorosłego ciała w środku dziecko nią się upaja listopadową nocą wyjątkowo ciepłą w drodze przez zewsząd krzyże do grobu którego już nie ma choć on tam nadal pod brukową kostką czeka jego przodek z ukradzioną pamięcią wymazaną mogiłą woła zza grobu postawionym zniczem ku zaskoczeniu tych co dbać mieli o nią wraca ze wspomnienia którego już nikt nie pamiętał rękoma przeszłości jego potomka mściciela wraca z trzydziestego dziewiątego grudnia nie września ciepłą listopadową nocą pochód żywego z kolejnym zniczem w zaciśniętej dłoni obserwują z ziemi wokół zmurszałych czaszek puste oczodoły niemi świadkowie mej pamięci

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 17

od wieży do nieba po tęczy za ręce po cichu odeszli

ciepła bardzo ciepła listopadowa noc liście na ziemi one nie doczekały ciepła… bardzo ciepła listopadowa noc

Poezja

rynsztokiem przez rynek trupie płyną białe fekalia na bruku plwociny szarpane torsjami ludzkie skulone cienie pod kamiennymi arkadami renesans upadł na kolanach cały

Pamięci Walentego Kaniewskiego, mojego pradziadka, zmarłego z ran w grudniu 1939 roku 31.10.2018/30.12.2018 Mirków


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Przemysław Zarychta

Marcin Lenartowicz

Nie był bym sobą 26.09.2019

Chłodna przestrzeń, jak blaszka lub szkło w obrazkach, na których znów jesteś dzieckiem. Na kanapie siedzi cień, ty zaraz przy nim. Gapisz się w wir za oknem. Pod kocem są słońca i małą stokrotkę zakładasz za ucho pluszaka. Niech podrygują razem do rytmu wydrapywanych przykazań. Siedemnastu - licząc te pierwsze.

Nie był bym sobą Nie wysyłając Ci to słowo. Na brzegu kartki napisałem, bo serce tego chciało i wszystko co pamiętałem długopisem Ci wyznało. Pamiętaj moja miła, to co napiszę ci; te słowo będziesz śniła jak ja po wszystkie dni.

Za mną ocean - wszechświat w dotyku, co modli się grudką zmarzniętych palców. Światło to karma, ciemność w zaniku pozwala spoglądać oczami błazna. A z czasem, może nawet rozśmieszyć drewnem.

Poezja

Nie był bym sobą nie wysyłając Ci to słowo: Najdroższa Kocham Cię!

Kłótnie Małżeńskie 26.09.2019

Choć wiem, że to tylko drobnostki, rysunek w framugach jak pierwszy dzień wiosny, co skrada się już, gdzieś w nadgarstkach, to nadal tam stoję - zsiniały czekaniem, aż dzwonki lub zegar wykrzykną: już osiemnasta! i będę mógł całkiem już stopnieć.

Mówiłaś kocham i się odwracałaś. Mówiłaś płonę lecz przygasałaś.

Ockniesz się nagle, przyciężka letargiem - czajnik zagwiżdże gdzieś w kuchni. Na kruchych nogach zaparzysz herbatę, rękoma gładząc dno studni, skąd wiatr zamiast wody roztrzaska mi twarz - ołówkiem

Oczy moje za Tobą wodziły, Szukały chociaż śladu; Łzami się skruszyły.

na kalendarzach bez dat

Żywiołak. Ziemiomoc

Nie to, nie rozstanie; Proszę moja luba! Mówisz mi: „Kochanie, teraz twoja zguba”. Rzucasz kwiat czerwony, łamiesz moje serce.

strona: 18

Tuliśnieg

Odkąd twój głos przypomina powódź dekady, częściej milknę - dogasam, schowany za płaszczem z liści akacji.

A szeptałaś - kocham z ucha strony, Teraz nie chcesz widzieć więcej.

Tym częściej, im bardziej zdaję sobie sprawę, że to jedynie ułamek

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Jarek Juchniewicz Mojej… Ostatniej

Odejścia

(dla babci Marii)

kiedy odchodzą bledną myśli ze wzrokiem każda minuta świata zabija głuchym dudnieniem pustki gdy ich nie ma niebo zalewa się łzami zdjęcia na ścianach pękają w ramkach ogłuszeni ciosem nieszczęścia tępo wgapieni w kalendarz szukamy terminów naszych kiedy odchodzą ja ciągle jestem i znicz rozgrzewam cmentarnym gestem wtedy przychodzą we śnie

już Tobie lżej pełniej uśmiechasz się tam kraina ze snu tylko bez Ciebie tu już wszystko masz nowy krajobraz znasz w radości odżyłaś ale smutek nasz pozdrów tam wszystkich sercu najbliższych przyjdziemy zaraz poczekajcie na nas

liść na szarym chodniku wyzionął ducha niesiony wiatrem w ostatnim szmerze zaszeleścił do ucha że przeprasza jedyny na drzewie bezsilny przy zapłakanym niebie nie zatrzymał lata bez wsparcia słońca oddechu traw sam zerwał się i zmarł

i kocham Cię Babciu

Dla tutusia (Ewie - niezłomnej wojowniczce)

po zaciętej walce poległaś w ustawionym pojedynku na nieludzkim ringu z ciosami poniżej pasa sędzia największy oszust ludzkości podniósł dłoń zawodniczce w czerni zaśmiałaś mu prosto w twarz szepnęłaś P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

że zakończył przed czasem nie płacz Ewka śpiewaj tam aniołeczków ucz alfabetu czasem pomóż nam i pozdrów dziadków a kiedyś przyjdź po mnie jak będzie czas strona: 19

podniosłem go z troską pochowałem w zielniku wspomnieniem cieplejszym wskrzeszę go wiosną

Poezja

opowieść jesienna

a teraz jeszcze odwiedź czasem we śnie możesz dotknąć mnie spokój w oddech daj gdy strach w duszy mam


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Urszula Joanna Wintrowicz Tren dla babci Babci Mariannie 1 listopada 2018

Bo któż wybaczy poecie Inspiracja wierszem Któż wybaczy poecie Aldy Morini.

Poezja

Kto wybaczy temu co w gwiazdach zobaczył Boga? W głuchym zamczysku zbroje zardzewiałe Kto wybaczy poecie gdy w nim tkwi trwoga. To co było pierwo wielkie pozostało małe Spalił most za sobą a gwiazdy przybladły Nie ma słońca na niebie zostało zapomniane, Niechciany przez pięknych brzydki nieporadny, A jakie wiersze przez smutek zostały porwane. Któż zabroni poecie spoglądać na planety? Ostatni taki widok w oczach się zaplątał Zapomniane wersy dziewiczej podniety. Szary wiatr w szczelinie duszy po wieszczce posprzątał

Czemuż krąży smutek? Nieokiełznany. Koronkowy czepiec ażurowany. Pokruszony brokat, srebrnożałobny. Pasaż do wieczności, parzystokonny. W żałości pióropusz, w całospaleniu. W karawany rytmie, w porozumieniu. Aniołów gromada, okalająca. Tęsknota przeszywa! Porażająca. Dlaczego cię zabrał! Błękitno-senny? Pozostawił w żalu, mroczno-niezmiennym. Wczoraj gładziłaś babi-koronę. A dziś komnaty dusz! Niezapełnione. Otulą w opiece, w uszczęśliwieniu. Wyryją metrykę, w głazo-kamieniu. Wieszczce z rodziny, złotawo-piórych. Rozświetli znicz, smętno-nohturnych. Tli się senna świeca, łzawo-płomienna. O babci rzewna pieśń! Tkliwo-brzemienna.

Pan cmentarnych nut

strona: 20

3 czerwca

Dwa filary emocji, igrają w ogniu, kandelabr otwiera trzy mosiężne ramiona. W wosku świec w szepcie milknie pochodnia, w lejącej mazi, niepewność uśpiona. To nie cisza to namiastka snu, zespolony abażur rytm ścieżek dopadł. Kręci myśl w pożarze lękliwym, latarnia popadła w letarg, a pył opadł. Niezręcznie przesiąknięty snem urokliwym. Płaczliwie ogląda całun z lnu. Poległych rączka dogasa w milczeniu, topi ostatni knot, oddech chodnika, śmiertelny trotuar pozostał w oddaleniu, grobowy kwiat wypatruje śmietnika. obdarta gałązka trzydniowego bzu. Na kamieniu metryka datami uwiera, wyrywa ramiona wszechobecny wariat,

Krwawą emalie spod paznokci ździera, w niebyciu utkwiła zrażona latarnia. Sprzeciwiła blask monotonii złu. Przenikają duchy gonią puste słowa, ruszyła z kopyta pamięć wolnej wiary. Zapisaną cenzurkę osmoli od nowa, rozbudzi w nocnych ćmach, poranione mary. Ciemne upiory nie odrąbią głów. Śnij, bo tylko w mroku dojrzysz nikły blask, trójramienne ostrogi marnej ludzkiej duszy. W chichocie losu pełen złudnych łask, w woskowych źródłach, świt światło pokruszy. Na cienkiej porcelanie pieczątka z mchu. W pokorze staniesz, u potęgi wrót, pokłonem zmyjesz na koszuli plamy. Zagarniesz wiedzę urokliwych cnót, niebiańskiej latarni odblask nieznany. Pozostaniesz panem cmentarnych nut.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Anna Maria Mickiewicz Jesienne ciasto Colthorpe’a Colthorpe’s Autumn cake Londyn, październik 2012

Gruszek nazbierał Starym sadom W Sussex Pokłonił się

Londyn, październik 2012He picked some pears

In the old orchards In Sussex, He bowed. He made jams Then he baked cakes

Dżemy usmażył Ciasta Upiekł Na farmers’ market podążył

While selling Pear crumble At the farmers’ market to us

Widząc nas Polskim pilotom z RAF Sprzedając Pear crumble* Podziękował

He said: ‘Thank you to The Polish pilots Who fought during World War II’

*Pear crumble- nazwa angielskiego ciasta z gruszek zapiekanego z kruszonką. Mniam, mniam...

Podniebnie

Jesienny Grek Winne liście jesieni Matematyczne greckie podręczniki Na Cyprze stał Biały domek Były książki, Winorośl, Dzban dojrzały Zabłysło czerwienią wojny W Londynie Grek przycina krzewy Żałuje

Zasiał się płomień jesieni Na wzgórzu daleko stąd Rozgrzewa serca liśćmi czerwieni, żółci, brokatu Dogania rumaka gniadego na chmurach łąk Zaniesie nowinę dusz w podniebny krąg

Poezja

Londyn

Londyn 2011-2019

Zastyganie w jesieni Londyn 29.10.2010

Wspinała się jesienna poświata Słońce rozdzierało stare zamki Skrzyły się noce Z mroku i mgieł czarował wiatr Zastygły otwarte usta

Chciałby raz jeszcze spojrzeć Na algebraiczne wzory zostawione zniszczone zapomniane strona: 21

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Radosław marcin Bartz

Zdzisława Kwiatkowska

Do przyjaciela

Cmentarny spacer

Poezja

Przyjaciel wyjechał opuszczając rodzinne strony pozostawiając znajomych, mieszkanie i kwiaty pod opieką. Drzwi pancerne, w oknach kraty, a na wieszaku rękawiczki i szalik czerwony, które otrzymał dwa tygodnie temu od żony. Nie brakowało mu niczego – facet bogaty, i mówił zawsze: mam pomysł na życie, a ty? Pytając ostatnio siedział nad szklanką pochylony. Dziś mamy umówione spotkanie wieczorem, by porozmawiać, gdyż znalazłem odpowiedź, więc gnam, co sił i szukam gdzie się kryje. Usiadłem obok i stałem się narratorem, czekałem jak skomentuje, co podpowie, bo mam pomysł na życie, lecz on już nie żyje.

Nieodebrane połączenie Chciałbym nie odbierać telefonu tak jak ty na co dzień nie przejmować się gdy chcą porozmawiać nie słyszeć zwykłej troski wołania o pomoc. Pozwolić życiu toczyć się obok. Lecz są też takie dni kiedy chciałbym byś odebrał. „Abonent jest poza zasięgiem sieci lub ma wyłączony telefon”. Pod ziemią nadal nie ma zasięgu.

Warszawa, 30 października 2017 r.

Cmentarna alejka jedna, druga. Po bokach rozłożyste drzewa. Jesień - opadają barwne liście. Lecąc w dół błyskają złociście. Lekki kapuśniaczek leci z nieba. Zgniłe powietrze i mokra gleba. Wiele mogił dziś wokół mnie. Idę na jawie a jakby... we śnie. Wśród grobów wiatr figluje. Psotnik - dokazuje i zbytkuje. Ujawnił tam swe siły, moce. Wywrócił doniczki i znicze. Oto przede mną Ojca mogiła. Tutaj nie dotarła wiatru siła. Stanęłam zadumana mocno. Rozpaliłam lampki światło... Otwarło się sklepienie niebieskie i na oścież rozchyliło moje serce. Popłynęła modlitwa serdeczna, z nadzieją, że będzie skuteczna.

strona: 22

Odczyt stanu licznika Odnalazłem swoje tu i teraz, gdzie aromat porannej kawy czuć wieczorem, gdzie kompas północ pokazuje, a zegar południe, gdzie biały gołąb wylądował.

Odnalazłem swoje tu i teraz, gdzie nie ma pośpiechu, gdzie nie ma trosk i imion, i chociaż każdy je ma to nie ma to znaczenia.

Odnalazłem swoje tu i teraz, gdzie ławka drewniana czeka, by przysiąść na chwilę, gdzie siedzę i opowiadam mój pomysł na życie, a obok siedzi cisza. Dedykuję: Tobie

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Janusz Muzyczyszyn

Emilia Pilarska-Ciesielska

Kochałeś mnie…

Śmierć 21.01.2019 r

Zanurzony w gołej ta li pół życia Spętany bólem korpus Blady i wypełniony gorącem Trzymasz się jeszcze mimo Chude twe ręce już nie obejmą Nie powitasz nikogo ciepłem Nie rozpromienisz się dniem Jesteś tu jeszcze Cicho... Tę krótką chwilę… Jesteś tu… Czy już odszedłeś we śnie?

Kochałeś mnie po swojemu tak niewidzialnie i cicho szorstka i chropowata była ta Twoja miłość nie pamiętam bym kiedyś usłyszał z Twoich ust to proste „Kocham cię” zawsze mogłem jednak liczyć na twoją pomoc a potem kurczyłeś się wpierw z roku na rok później już szybciej z miesiąca na miesiąc i wtedy odszedłeś i już Cię tu nie ma brakuje mi Ciebie Tato…

Dla … 21.07.2018 r.

Wrzesień 2018 r.

Odchodzisz godzina po godzinie, minuta po minucie coraz cię mniej, jeszcze patrzysz czujnym wzrokiem, który wyraża wszystko co było. Dwadzieścia lat życia razem wspólne wakacje wśród drzew wyczesywanie futra mruczenie do mojego ucha głaskanie, które tak lubisz.

strona: 23

Dziś też cię głaszczę na pożegnanie, które niebawem nastąpi, świeci jesienne słońce, a ty już się w nim nie wygrzewasz, trwasz, powoli odchodzisz i coraz cię mniej... Żal zostanie.

Poezja

Odchodzisz…

Odszedłeś tak cicho Bez słów W milczeniu myśli Odszedłeś tak szybko Jak płyną gorzkie łzy Odszedłeś ku ojcu Pozostawiając wszechogarniający smutek Palący jak cierń w zbolałej dłoni Pozostała tylko cisza Przepleciona szczekaniem psa I śmiechem dziecka Twoje odejście w drzazgi obróciło serc wiele I tylko echo wspomnień pozostało Ciepłych Przyjaznych i wesołych Przechadzasz się wśród nich w zamyśleniu Ciepłem otoczony roztapiasz noc Pozostanie przy mnie twój ostatni uśmiech Pozostaniesz przy mnie Echem słonecznych wspomnień

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Bartosz Bukatko

Mateusz Klimczak Noblista

Martwi mówią Martwi mogą mówić. Słyszysz cichy szept? On wśród żywych ludzi prawie niemy jest.

Spadł na kartki deszcz łzy i atrament Autor szedł przez ulice drogi skwery i parki spadł autor ze schodów gdy szedł z notatkami

Przeszłość umie krzyczeć. Chce, byś słuchał jej. Serce może milczeć, więc cierpliwość miej. Na cmentarzu wspomnień głos dziś zwłokom daj. W duszy rozpal płomień, gasząc gniewu żar.

Autobusowy Znów znajdziesz mnie tam gdzie jedna krowa i grupa małych drewnianych domków malują pejzaż starej wsi

Poezja

Ugnij swe kolana przed czynami ich. Ziemia obiecana krwią ich spływa dziś.

Trawy już nikt nie kosi zbyt wiele dla tej jednej czarno-białej staruszki

Martwi pod powierzchnią szarych, pustych dni twoje losy śledzą, cicho radząc ci.

rykiem traktorów i pieśnią świerszczy pośród zroszonych traw

Gdzieś w oddali ciągle słychać Pracujących rolników Dużo drzew i krzewów wyrosłych i huk zabaw Ziemi po której 15 lat temu biegały bose stópki depcząc Kilka wczesnych jabłek klepisko zarośnięty staw Tęsknię za mirabelkami

Poświęć chwil więc kilka i wysłuchaj ich. Póki w grze jest piłka, masz dla czego żyć.

Wieczorem

Bezruch W jej źrenicach melodia zamrożona. Czas wnet stanął. Nadzieja wszelka kona. Mróz jej członki już spowił widmem swoim. Blada niemoc jej lico puste zdobi. Ziemia zimnem do szpiku przesiąknięta. Jej skorupa już jest jej niepotrzebna. Prędko zgnije i w popiół się obróci. Wszystko zimne, a chłód już w gardło dusi. strona: 24

tylko cisza zdaje się być niepodobna do żadnej innej chociaż przerywana

Serce-kamień, a łzy już dawno wyschły. Bez emocji i w pędzie tak za niczym. Puste życie i pusty jego koniec. Tak bezradne te serca zawiedzione.

Wieczorem słucham świerszczy zabijam szerszenia tomikiem Przybosia dławiąc myśl aby pozwolić mu dalej trwać niepokój zabawne jak na obczyźnie chłopiec ze świętokrzyskiego zbratał się z rzeszowiakiem zaduma

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Maria Cenar

Matczyne serce

Krzysztofowi Kamilowi Baczyńskiemu (inspiracja wierszem „Elegia o chłopcu polskim”)

Niejedna Matka łzę uroniła, łkała samotnie wtulona w ciszę, czułe wspomnienia przywoływała, sądząc, że głosy na schodach słyszy. … A tylko strzały nieprzerywane , wybuchy zewsząd, a w myślach głusza, w dłoniach różańca kule spękane i serce...które drży i się wzrusza. … Godziny snuły się nieprzytomnie, Ona wciśnięta w krzesła poręcze, wpatrzona w zegar tak jak w wyrocznię tkwiła w bezradnych czasu obręczach. … W swoim cierpieniu jak Pieta trwała, wiedząc, że wszystko już się skończyło, ostatnie tchnienie dziecka słyszała i już nie czuła, czy serce biło.

Stryjowi

Mojemu Tacie Płomień świecy rozjaśnia twarz Twoją tak jak uśmiech na zdjęciu nagrobnym, a tęsknota wciąż łka w duszy mojej, milczy , trwając w nastroju żałobnym. Nie zdążyłam Ci Tato zaśpiewać kołysanki w czas mrocznej godziny, w listopadzie wciąż pamięć omdlewa, wspominając historię rodziny. Liście oddech jesieni uśmierca, tkwi Twój obraz na dnie mego serca.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 25

Pod brzozą kurhan usypany z ziemi, z krzyżem drewnianym, porośniętym mchami, trwającym w cichym, samotnym milczeniu z wyrytą prośbą: Zmiłuj się nad nami! … Czemu ma Chrystus zapomnieć o tobie chłopcze – żołnierzu , co leżysz w mogile? Las szumi pieśni tonące w żałobie, wspomina z bólem twe ostatnie chwile. … Jedyny świadek ludzkiego cierpienia, gdy umierałeś , kołysankę nucił, byś przytulony do matki ramienia, chociaż myślami do domu powrócił. … Walczyłeś z wrogiem wierny polskiej ziemi, oddając życie, bo tak było trzeba, drzewa w orszaku – żałobnicy niemi z Aniołem wiodły twą duszę do nieba. … Przybiegli ludzie z niedalekiej wioski, ciało twe młode, obmywając łzami, krzyż wyciosali z zapłakanej brzózki, na nim błaganie : Zmiłuj się nad nami!

w ten smutny czas w zdradliwych mgłach świat przemierzali a wielu z nich marzenia swe w zgliszczach grzebało ojczyźnie krew i życia dar ofiarowali na ustach pieśń a w sercu hart jakiego mało … powrócą znów w świetlistych snach bohaterowie uderzą w ton zadźwięczy głos strofami wierszy w ich ustach gips a w oczach łzy lecz w sercu płomień każde ze słów to niemy krzyk zew najgorętszy … złożę im hołd utulę żal do serc zastukam pokonam gniew rozpaczy szloch stłumię w ich wersach by ujrzeć blask w ten trudny czas wzorce odszukam aż zejdzie z chmur ofiarna z cór miłość najświętsza

Poezja

Samotna mogiła

W hołdzie Poetom poległym za Ojczyznę


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Lucyna Angermann

Jolanta Szkudlarek

Jestem jeszcze Babci Julii

Poezja

Jeszcze jestem przez chwilę czuję widzę oddycham Lecz me ciało zmęczone gaśnie więdnie usycha Miłość moja do bliskich wielka mocna i szczera Serce moje jest z nimi ciało jednak umiera Dusza moja ku Niebu wzdycha tęskni spogląda Tam już Matka Najświętsza czeka wzywa wygląda

Odeszłaś tak nagle Jak zwykle zbyt szybko Nie było mnie wtedy Choć byłam tak blisko... Tuż obok. Za ścianą A Ty tam konałaś... Dlaczego odeszłaś?!? Nic nie powiedziałaś.. . Do światła z ciemności by zgasić to światło A razem ze światłem Twe życie tam zgasło Nie przyszłam jak zwykle przywitać się z Tobą Zostałam bez Ciebie ze swoją żałobą.. . Do dzisiaj wspominam w mym sercu zostanie... Ten wieczór i Twoje beze mnie konanie...

Miłość 2019.30.08 godz. 12.15

Miłości moja odszedłeś rozebrałeś mnie do naga słońce pali zimno przeszywa wiatr życia doskwiera okropnie Stoję codziennie w deszczu łez spoglądając w niebiosa pamiętnik zapisanych myśli ciągle otwieram i czytam uśmiecham się i płaczę Płynęliśmy falami dni szczęśliwi i radośni nadszedł nieoczekiwany sztorm Ty utonąłeś po mimo wszystkich moich sił pozostawiając mnie na wyspie samotności Śmierć zabrała Ciebie lecz nie moje serce

2019.08.28 .godz. 15.00

Brodzę w zamęcie i milczeniu otulam się cieniem jak sercem

Diamentowe cmentarze

strona: 26

Nowa perspektywa

Zapłonęły cmentarze miłością a blask zniczy miesza się ze łzami Pustka, żal i tęsknota za tymi Więc pozwólcie których nie ma od dawna już z nami mi zasnąć Niczym łąki rozkwitły cmentarze nie chcę zapach ich leci prosto do nieba płaczu Tam odeszli nasi ukochani ni smutku Nam pamiętać o nich zawsze trzeba Dajcie odejść Jak diamenty lśnią dzisiaj cmentarze spokojnie Jak diamenty lśnią łzy w oczach naszych godnie Już niebawem dołączymy do nich i po Gdy się skończy ziemski los tułaczy... cichutku...

Z odprysków słońca chwytam rytm kontur pamięci mażę blaskiem Ornament wielolistnych dni w złotej zawieszam oprawie Ogarnia mnie ciepło pełne dobroci bezsensowne kolory znikają Perspektywa rosą róż błyszczy

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Adam Nowaczuk

Krzysztof Nowaczuk Będę Cię szukał Mamo

Twe oczy

Mojej kochanej Mamie

Kiedyś do snu mnie tuliłaś I martwiłaś się wciąż o mnie. Jak umiałaś, się troszczyłaś... Zawsze byłaś tuż, koło mnie.

Oczy zwierciadłem mej duszy Usta jak święty obraz Spotkanie z Tobą pokory uczy Za Tobą choćby po sam ołtarz Ku śmierci Uszy słyszą tylko gniew Ręce jak strzały co ranią Rozłąka z Tobą nienawiści uczy Za Tobą choćby po sam grób Otwórz oczy stoję obok

Nie pamiętam dni z kołyski, Moje serce jednak wie, że Zatroskane Twoje dłonie Czule przytulały mnie, zaś... Widząc w oknie twarz Twą z dala, Ze szkolnego placu, w przerwie, Pozdrawiałem Cię swą ręką. Wciąż wiedziałem, że tam będziesz.

Kocham

Mojej matce Mojej kochanej Mamie

Miło było przyjść do domu, Gdy obiadem częstowałaś, A gdy gdzieś Ci się schowałem, Zaraz szybko mnie szukałaś. Teraz ja Cię szukam Mamo, Czasem we śnie, albo raniej. Gdy już będę bliżej Ciebie, Wyjdź mi, proszę, na spotkanie.

Klepsydra czasu Za zasłoną nocy, jasnym blaskiem dnia, Nad bagażem wspomnień wielu Cień nadziei wciąż się tli. Pod płaszczykiem Szczęścia nut Ciemność Jednak Śpi I Aby Można Było plan Zła zniweczyć Dobrymi chwilami, Trzeba czasem myśleć Kategorią pozytywnej wiary, By klepsydra czasu czuwała nad nami.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 27

Wracam cmentarną aleją… Nie wiem, po co tu jestem. Zaklinam złe powietrze! Teraz już wiem, Jestem w mym śnie. Drzewa ponure, Niczym złowrogie tło. Smutne aleje Prowadzą kropli krwią. Patrzę łzami zapłakany. Czas leczy rany me Łaską zabitych słów. Życie, cóż, płynie dalej. Krążę wciąż wśród nocnych alei, Naprzeciw Boga się kłaniam. W pamięci czasu… Błagam o koniec.

Niezbyt wiele dni radosnych Przez chorobę miałaś Mamo. Ja wolałem te dni, w których Radośnie się śmiałaś rano.

Poezja

Skarbie jesteś taka ładna Twe serce jak róża Która zapachem płonie Wezmę Cię na ręce Ty będziesz klaskać w swe dłonie Z radości do mnie Gdy przyjdziesz po moją śmierć Skarbie


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Katarzyna Glenc

Wiesława Kwinto-Koczan List do Jędrka Połoniny

Czekanie Czekanie to kawałek naszego życia czekasz na "ten" dzień czekasz na jej uśmiech czekasz na "pierwszy ząb" czekasz na dzień dobry czekasz na pierwszy raz czekasz na autobus czekasz na swoją kolej czekasz, czekasz a życie ucieka ci między palcami i nie czeka

Poezja

Umieram Umieram powoli każdego dnia odchodzi moja cząstka w dal umieram jak żyję z każdym dniem coraz szybciej ucieka ma radość umieram jak wszystko bo wszystko ma swój kres gdzieś, choć nie wiem gdzie i Ty umierasz też tak szybko jak ja i wszystko umiera z nami

***

strona: 28

Gdzieś w kieliszku życia utopiło się szczęście na szczęście do dna nigdy nie zdała dotrzeć może się odważę kiedyś wypić je całe do dna

Pan, wezwaniem przedwczesnym, dłutko z rąk Ci wytrącił. Pilną widać miał sprawę do Ciebie. Może święci zazdrośnie, spoglądali na ziemię i kapliczki Twe, chcieli mieć w niebie? Chropowatość zadziorna, już na zawsze zostanie i na desce, i w sercu u druha. Tyle kapel czekało, byś wydobył je jeszcze.. By nam, Jędruś ,zagrały od ucha. Wicher smutno zawodzi, na podkowach bez kopyt i pogodzić się wcale nie można.. że kapelusz bez Ciebie, że gdzieś siedzisz tam, w niebie, że Cię, Jędruś, już nigdy... nie poznam.

Tato Przemawiasz do mnie bladoróżowym kwiatem jabłoni szczepionej Twoją ręką sękatą. Jest cząstka Ciebie w liściach leszczyny, którą sadziłeś za węgłem domu, w kącie ogródka, Tato. Zapalam znicze, poprawiam kwiaty na Twej mogile w Czarnej, jednak wciąż wierzę, że choć spocząłeś w t e j ziemi marnej, to tak jak chciałeś przez całe życie “na swoje wrócić”, nad Sołokiją choć bezcielesny, wesoło nucisz. P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Robert Ratajczak Bliżej

Przydrożne znicze

Człowiek coraz bliżej chmur oddalając się od ziemi coraz więcej popiołu coraz mniej cieni.... ... Życie

A czy... A czy jak umrę miła czy twoja łza słynie po mojej trumnie ta co żywicą tęsknoty szkląca się wspomnieniami spod rany pustki po mnie leżące ciche ciało takie bez słowa oddechu bez drżenia dotyku bez mrugnięcia spojrzenia jest tak niezrozumiałe

A gdy ona przyjdzie po mnie ostatni raz serce zabije złoże w amen ręce powieki przymknę szepnę cichutko dziękuję życie Ku niebiosom pójdę po łzawym dywanie uplecionym z cierpienia i żalu bo ludzie zapłaczą niezrozumieniem i tęsknotą

Tu gdzie przydrożne Znicze stoją Nie jedno Dziecię klęka Bo złapała Za ich serce Udręka Że śmierci ręką Chwyciła Za szybko Ich mamę Ich tatę Dzieciństwo zabierając Serce żalem Wypełniając Ukochanych

Tu gdzie przydrożne Znicze stoją Nie jedni Je zapalają Światełkiem smutku Kwiaty żalu Kładąc I trwonią Że bóg pozwala By śmierć tak Szybko im bliskich Zabrała Nie raz do tego Prawa dała By to życie Pijana osoba zatrzymała Tu gdzie przydrożne Znicze stoją Nie jeden Krzyż stoi I nie jeden Z nas trwoni Dlaczego Bóg Pijanym życie Odebrać Pozwolił czy los Sobie Pozwoli Wbić gwóźdź Sumienia W ich krzyż Który za życia Noszą By budzili się Nocą Gdzie ich czoła Się pocą By czuli ten Sam ból Nocną osłoną

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

Co czują Bliscy Gdy w trumnach Swych ukochanych Chowią By sumienie Im ukazało Jaki przez ich Głupotę Ludzkie serce Smutek w sercu Ukołysało Trwonią go latami Z do boga pretensjami Tu gdzie przydrożne stoją znicze Tam nie raz słychać Modlitwę Znicze płoną Swym płomykiem A w sercach Ludzkich Płonie żar wiary Że po śmierci Tych bliskich Spotkamy Choć w naszym Życiu są zgliszcza Bo odchodzi nam Osoba bliska W sercu nie zgaśnie Płomień wspomnień Choć czas minie To żar miłości Tlić się będzie W naszej pamięci Nie zginie Naszą pamięć I miłość Poniesiemy W cichej duszy Modlitwie

strona: 29

A gdy ona przyjdzie po mnie nie będę godziny znał tak szybko leci czas że zapominamy często jaki to życie dar który Bóg nam dał jaki to cud a w nim tworzenia Bożego trud

Tu gdzie przydrożne Znicze Stoją Tam nie jedna Matka smutek Chowie Całując raz Ostatni Dziecka skronie Żegnając Je trzymając Za dłonie Z płaczem W modlitwie Swoje dziecię Chowie

rodziców Zabierając

Poezja

Ku niebiosom po łzawym dywanie

Tu gdzie przydrożne Znicze stoją Za ich światełkiem Które oświetla Tym zmarłym Tu drogę Tam się śmierć Chowie Gdyż postawiła Nieraz tu swą Nogę


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Szymon Kokoszka Nie bój się nie będziesz sama

Ostatnia trudna

nie bój się nie będziesz sama tylu dawno już odeszło pewnie da się dusze bliskich już z daleka łatwo poznać kiedy pójdziesz w sen niebieski śmierci niewidzialną ścieżką powiedz kto na ciebie czeka kogo babciu ty tam spotkasz

a trwało to tyle co podróż codzienna od drzwi naszej chaty do furtki na ogród rozmazał się obraz czas w nicość zapędza to stamtąd przybyła i wraca tam znowu

spotkam córkę co przedwcześnie zmarła w wieku lat piętnastu nie nasycą starcy śmierci ona jest i młodych głodna ach jak mało na tym świecie moja Madzia miała czasu a poza nią powiedz proszę kogo babciu jeszcze spotkasz

stukają rytmicznie zegary na ścianach nie sposób odgadnąć co boli najbardziej melodia otchłani wskazówką wygrana kto cierpi sumieniem spokoju nie znajdzie

syn mój także umarł młodo wódka mu zniszczyła życie żadna siła z ciągu picia wyrwać nigdy go nie mogła a cierpienia z tego tyle dzień za dniem i tydzień w tydzień a poza nim kogo jeszcze kogo jeszcze babciu spotkasz

Poezja

mąż pracował na stróżówce u dobrego gospodarza dużo palił jakaś siła prosto w serce go ubodła ach nie wiemy tego nigdy co i kiedy nam zagraża a z kim jeszcze oprócz dziadka się zaświatach Babciu spotkasz ojciec mój był dobrym chłopem własnych rąk żelazną siłą stawiał mury tego domu modlić się nam kazał co dnia zmarł na raka kiedy słońce wczesnym lipcem się mieniło kogo jeszcze dziecko drogie kogo jeszcze ja tam spotkam

zagrały symfonie owadów na drzewach i pąki pęcznieją rozkwita w nich życie co złego czyniłam to Boże mi przebacz i kroki chce stawiać lecz jednak nie idzie twarz kurczy się z czasem aż znika kompletnie drży popiół we włosach gdy przyszło umierać przędziemy na kłębku nim krawiec odetnie nam nitkę i zniknie na dobre tu teraz

strona: 30

masę krewnych z miast dalekich rozsypanych po tym kraju wszystkie ciotki których nigdy ci nie było dane poznać dusze wielu Twoich bliskich już na ciebie tam czekają kogo babciu tam w zaświatach kogo babciu jeszcze spotkasz

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Radosław Zieliński

Janina Jackowska

cmentarz

Dla Mamy 08.10.2019

W promieniach słońca cmentarz wygląda cudnie Cienie drzew tańczą pomiędzy alejkami Na grobach kwiaty dają pokaz swoich barw A znicze w swoim zapachu rozsiewają ciszę Zaduma na nagrobkach szeptem wyczytuje nazwiska Na ławeczkach przysiadają ślady Dając odpocząć swojej tęsknocie A wiatr delikatnie pod każdy zagląda krzyż I wywiewa spod nich pozostawione przez historię łzy Nieliczni ludzie Bezgłośnie toczą rozmowy z przeszłością Czyszczą nagrobki z rzeczywistości Modlitwami rozświetlają swoje twarze I w zebranych żółtych liściach Ukrywają słowa zrozumienia

do zmarłego taty Patrzę na napis wyryty na grobie I sobie myślę – gdzie jesteś? Jak tam teraz tobie? Jakimi drogami poszedłeś w zaświaty? Ot takie pytania syna do zmarłego taty Pytania człowieka, co nie zna dróg ducha Co żyje dniem życia i teraźniejszości słucha Co zagubiony, w kalendarzu zmienia daty A chciałby jak syn posłuchać taty

I ten uśmiech tajemniczy, który ust twych nie opuszczał. Nigdy nie mówiłaś dużo wystarczyło, gdy spojrzałaś. Znałaś dobrze sny dziecięce, myśli i marzenia skryte, zawsze w snach byłaś obecna, a marzenia chciałaś spełniać. Chociaż dawno cię już nie ma, po niebiosach spacerujesz, wierzę, że spotkamy się znów, na Bożym ostatnim sądzie. Póki co, bierz mnie w ramiona i ochraniaj w chwilach trudnych, niech modlitwa twa do Boga, wszelkie łaski na mnie zsyła.

pierwszy listopada Pierwszy listopada Święto odeszłych pokoleń Święto wspomnień i słów niewypowiedzianych Wyblakłych fotografii Spojrzeń poza horyzonty myśli Duchowych spotkań Święto modlitewnych rozmów z krzyżami I odnajdywania człowieka pomiędzy losów śladami Pierwszy listopada Święto przypomnienia Ponad życiowe święto porozumienia

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 31

Choć wiem, że nie dasz mi nigdy dobrej odpowiedzi Zostawię Ci znicz, niech nad drogą Twą się biedzi Byś trafił w przeznaczenie, rozrysował oba światy Bo kiedyś nie będę już pytał, lecz jak syn Będę szukał taty

Włosy ułożone w fale, sukieneczka w łączkę lila, czółenka wysoki obcasik i torebka ze skóry węża.

Poezja

A potem odchodzą Wtuleni w promienie słońca Wracają do swojej pamięci Pozostawiają tańczące cienie Barwy kwiatów, aromaty zniczy I słowo ''amen'', na zamkniętej bramie cmentarza

Pamiętam cię taką mamo... delikatną, uśmiechniętą, z miłością przepełnionym sercem, byłaś dumna z córki, mamo. Byłaś taka piękna...


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Guido LA GIOIA

RADOŚĆ

vorrei spaccare il faro della luna, da delinquente, con una sassata e poi neanche toglierne i frammenti. e il sole farlo a pezzi col martello perché si possa stare al fine freddi privati degli abbagli dentro gli occhi; si è allora come dentro una cantina dove la gioia finalmente piena è una candela accesa, piccolina.

STADION

LO STADIO

Realizm Terminalny

chciałbym rozbić latarnię księżyca, jak chuligan, rzutem kamienia i nawet nie zebrać jego kawałków. a słońce zniszczyć młotkiem by można w końcu przebywać w chłodzie bez oślepiających błysków w oczach; byłoby się wreszcie jak w piwnicy w której pełnią radości jest zapalona świeca, malutka.

bello, come un elettrocardiogramma, è il cuore nello stadio del torace si dice che ne faccia di ogni specie. lui è una fisarmonica alla buona la quale fa ballare il corpo intero che è poi l'equivalente del campare finché parcheggia nel suo proprio inverno, e fa da statua sotto l'osso sterno.

piękne, jak elektrokardiogram, jest serce na stadionie klatki piersiowej mówi się, że wiele w niej kombinuje. to zwyczajny akordeon który porywa do tańca całe ciało co jest równoznaczne z długim życiem dopóki nie zaparkuje we własnej zimie, i stanie się posągiem pod kością mostka.

strona: 32

Guido Oldani — biogram Założyciel nurtu o nazwie Realismo Terminale / Realizm Terminalny, urodził się w 1947 r. w Melegnano (Mediolan, Włochy), w którym do tej pory żyje i tworzy. Jego dzieła opublikowane zostały w najważniejszych przeglądach literackich drugiej połowy XX wieku począwszy od Alfabeta poprzez Paragone i Kamen. Wśród opublikowanych książek monograficznych znajdziemy zbiory Stilnostro / Nasz styl (CENS, 1985), Sapone / Mydło (Kamen, 2001), La betoniera / Betoniarka (LietoColle, 2005), Il cielo di lardo / Niebo ze słoniny (Mursia, 2008), Il Realismo Terminale / Realizm Terminalny (Mursia, 2010) i La guancia sull'asfalto / Policzek na asfalcie (Mursia, 2018). Wiersze Oldaniego znajdują się w licznych prestiżowych antologiach, wśród których: Il pensiero dominante / Myśl przewodnia (Garzanti, 2001), Tutto l'amore che c'è / Ta cała miłość co istnieje (Einaudi, 2003), Almanacco dello specchio / Almanach lustra (Mondadori, 2008), Antologia dei poeti contemporanei / Antologia poetów współczesnych (Mursia, 2016), Poesia di oggi. Un'antologia italiana / Poezja dnia dzisiejszego. Antologia włoska (Elliot, 2016), Novecento non più / To już nie 1900 (La Vita Felice, 2016), Luci di posizione / Światła pozycyjne (Mursia, 2017) i Poesie italiane 2016. / Poezje włoskie 2016 (Elliot, 2017). Przy Wydawnictwie Mursia prowadzi La Collana di poesia Argani / Serię publikacji poetyckich Argani i współpracuje ze znakomitymi gazetami Avvenire i A faritaliani.it.

Guido Oldani twórca nurtu poetyckiego Realizm terminalny

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Oldani IL PUNTO

KROPKA

l'inchiostro della notte si è smacchiato e la ciotola d'acqua della luce va a riempirsi durante la giornata. e mentre il tempo svolge la sua parte come un vino che bolle e va a vapore, c'è sul muro un punto di matita e quello è esattamente questa vita.

NEBBIA

atrament nocy się odbarwił i miska wody światłem w dzień się napełnia. a gdy czas odgrywa swoją rolę jak wino co wrze i paruje, na ścianie widnieje kropka od ołówka i jest ona dokładnie tym życiem.

MGŁA

ed ha l'umidità di un rubinetto questa nebbia di latte che confonde nella luce d'intorno quasi spenta. e il silenzio riesce ad a fondare la maleducazione del rumore e si stempera il pesare delle cose e il fumo bianco cresce come un fiore.

We wtorek, 8 października 2019 roku, w chińskim mieście Luzhou, podczas sławnego festiwalu International Festival of Poetry & Liquor, wręczona została jedna z najbardziej prestiżowych międzynarodowych nagród literackich, nazywana często chińskim Noblem International Poetry Award 1573. Za całokształt kariery poetyckiej i wkład w rozwój literatury współczesnej uhonorowano włoskiego poetę, twórcę nurtu zwanego Realismo Terminale / Realizm Terminalny: GUIDO OLDANI'ego, któremu w czasie podróży do Chin towarzyszył jeden z przedstawicieli RT, młody poeta włoski i znawca kultury chińskiej Igor Costanzo. Chiny to kraj, który jak żaden inny patrzy już w XXII wiek i pomimo burzliwej historii stał się jedną z największych potęg współczesnego świata. Docenił on nowatorskość i świeżość "filozofii" i stylistyki Oldani'ego, który swą twórczością odzwierciedla w pełni bezwzględną rzeczywistość naszego wieku, w którym człowiek stał się marionetką na sznurkach dominującej nad nim technologii i poddany jest procesowi "dell' accatastamento dei popoli / nawarstwiania się społeczeństw". To Wielki moment dla całej współczesnej literatury włoskiej, europejskiej i, przede wszystkim, dla nas Realistów Terminalnych, do których należę. Raz jeszcze moc życzeń dla naszego Mistrza! Izabella Teresa Kostka

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 33

Guido Oldani i Izabella Teresa Kostka poeci nurtu realizmu terminalnego

Nagroda International Poetry Award 1573 dla Guida Oldaniego

Realizm Terminalny

Wiersze wybrane z najnowszego tomiku Guido Oldani'ego, zatytułowanego La guancia sull'asfalto / Policzek na asfalcie (Wydawnictwo Mursia, 2018 Włochy). Tłumaczenie na język polski: Izabella Teresa Kostka

ma wilgotność kranu ta mleczna mgła co otumania w otaczającym prawie zgaszonym świetle. a cisza potrafi zatopić złe wychowanie hałasu i rozcieńcza się ciężar rzeczy a biały dym jak kwiat wzrasta.


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

upływem czasu porwany został przez wir boomu ekonomicznego, rozwoju przemysłu, zabudowy terenów rolnych i osobiście uczestniczył w intensywnej transformacji życia i obyczajów nowoczesnego społeczeństwa. Jego kreatywny umysł odczuł potrzebę przekazania swych emocji i spostrzeżeń odchodząc od klasycznych schematów przeszłości, postanowił zrewolucjonizować spojrzenie na świat, na ekspresję artystyczną, aktualizując środki przekazu według praw rządzących współczesnym światem. Jak sam Oldani mówi, a powtarza to często w czasie prelekcji i spotkań literackich, żyjemy w czasach "dell'accatastamento dei popoli / nawarstwiania się społeczeństw„, zamknięci w d dłuższego czasu mówi się o miastach — betoniarkach poważnym kryzysie (poezja „La betoniera / współczesnej kultury i sztuki, Betoniarka”), w których kręcimy a przede wszystkim literatury i poezji. się, jak w wirówce poddani W zagonionym i zadymionym świecie supremacji przedmiotów nie mamy czasu na dostrzeżenie piękna, (wiersz „a lavatrice / Pralka”). na kontemplację klasycznych wersów o Człowiek nie jest już nieskazitelnej harmonii i muzykalności. podmiotem, sam stał się tylko Czytelnicy, a szczególnie młode przedmiotem. Przyroda i pokolenia, odchodzą od lektury i natura zostały zepchnięte na zainteresowań literackich, gdyż dla większości drugi plan, a o naszej egzystencji i rzeczywistości decydują społeczeństwa pisarstwo i sztuka są uważane za coś wszechobecne dobra materialne i prawa komercyjnego staroświeckiego i zbytecznego. Sztywne zasady klasycznego rynku. To nowatorskie podejście do wizji współczesności piękna, ustalona rytmika strofy, rymy o precyzyjnych

Współczesne oblicza sztuki:

REALIZM TERMINALNY, czyli świat widziany przez pryzmat przedmiotów i technologii

[...] nie mamy czasu na dostrzeżenie piękna [...]

Realizm Terminalny

O

zasadach i strukturze sylabicznej stały się jakby „przyciasne” i archaiczne, a język, mentalność i środki komunikacji werbalnej podporządkowane zostały otaczającemu nas nawałowi przekaźników cyfrowych, komputerów, smartfonów i supremacji zaawansowanej techniki i technologii. Człowiek nie jest już „władcą”, nie stanowi o wolności swych myśli i poglądów, lecz stał się marionetką na linkach — przewodach nowoczesnego systemu. Wszystko zawiera się w informacjach dostarczonych przez kody kreskowe. Ta smutna prawda stała się inspiracją twórczą dla włoskiego artysty, poety Guido Oldaniego urodzonego w 1947 r. w Melegnano pod Mediolanem. Artysta wzrastający w młodości wśród rozległych zielonych równin Niziny Padańskiej, wraz z

doprowadziło pod koniec XX wieku i na początku nowego stulecia do stworzenia przez Guida Oldaniego odłamu artystyczno — literackiego o nazwie Realismo Terminale / Realizm Terminalny. Stał się on oficjalnym nurtem, można nawet powiedzieć filozofią artystyczną w roku 2010, wraz z opublikowaniem przez Oldaniego książki p.t. „Il Realismo Terminale” („Realizm Terminalny”, wydawnictwo Mursia, Mediolan) i pierwszego konkretnego „Manifestu Realizmu Terminalnego”. Jedną z charakterystyk cytowanego prądu jest zaniechanie tradycyjnego „banalnego” odniesienia metafor do otaczającej nas natury na rzecz tzw. „similitudine rovesciata / odwróconego podobieństwa”: stany ducha, uczucia, sytuacje nie są porównywane do klasycznych wzorców (np.„Twe oczy iskrzą się jak gwiazdy”), lecz wyrażane są przez pryzmat porównań

strona: 34

Człowiek [...] stał się tylko przedmiotem.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

odnoszących się do świata przedmiotów i techniki (przykładowe podobieństwo odwrócone „Twe oczy świecą jak dwa re lektory”). Realizm Terminalny ukazuje znaną nam rzeczywistość w sposób bardzo bezpośredni, odarty z retorycznych upiększeń, opiera się na bezwzględnej, zwartej stylistyce i eksperymentalnym użyciu wielu pojęć i zwrotów. Dla klasyka deszcz to „boskie łzy spływające po policzkach”, dla Realisty Terminalnego deszcz to „ołowiane kule, które dziurawią umysły”. Po wielu nurtach poszukujących nowości, wśród których należy wymienić chociażby dadaizm, abstrakcjonizm, metasemantykę Fosco Marainiego, wydaję się, że właśnie Guido Oldani odnalazł drogę do współczesnego odbiorcy, odzierając sztukę z fałszywego idealizmu i sztywnych schematów przeszłości. Oldani przybliżył przekaz werbalny i artystyczny do realiów otaczającego nas nowego tysiąclecia, a co za tym idzie, dokonał specyficznej rewolucji w postrzeganiu wydarzeń, odbieraniu i przetwarzaniu bodźców emocjonalnych i wizyjnych. Realizm Terminalny nie ogranicza się tylko do literatury, lecz znajduje duży oddźwięk w wielu dziedzinach sztuki od fotografii do malarstwa, od teatru do sztuki wizyjnej i tzw. instalacji przestrzennych. W samych Włoszech, w których mieszkam od prawie dwudziestu lat, nurt ten cieszy się coraz większym zainteresowaniem, zdobywa duże grono wielbicieli szczególnie wśród młodej generacji pisarzy i artystów. Realizm Terminalny wychodzi naprzeciw problemom współczesności, angażuje się w działalność społeczną, jest blisko ekstremalnych sytuacji politycznych i problemów ekologicznych. Mimo powagi poruszanych tematów nurt ten nie odznacza się sztucznością ani nadmierną ciężkością, wręcz przeciwnie, często potrafi zaskakiwać zdrową ironią i pobudza wyobraźnię rozwijając bezkresną intelektualną kreatywność. Guido Oldani stał się uwielbianym Mentorem, a za jego przykładem w szeregi Realistów Terminalnych

wstąpiło wielu liczących się artystów, krytyków literackich i intelektualistów. Wśród nich wymienić należy przede wszystkim prof. Giuseppe Langella i poetów, twórców prestiżowego Piccolo Museo della Poesia / Małego Muzeum Poezji w Piacenzy: Massimo Silvotti, Sabrina De Canio i Giusy Càfari Panico. Poetyka i filozofia Guida Oldaniego roztacza coraz szersze kręgi, a sam artysta jest częstym gościem liczących się międzynarodowych spotkań i festiwali literackich, targów wydawniczych i sympozjów naukowo - kulturalnych. Znając i śledząc ten kierunek od lat, mając możliwość osobistego zapoznania się z jego twórcą, z entuzjazmem dołączyłam w 2015 roku do grupy Realistów Terminalnych, wśród których znalazłam zrozumienie i inspirację dla mojej poliedrycznej twórczości. Stałam się z przyjemnością oficjalnym rzecznikiem i ambasadorem wyżej wymienionego prądu artystycznego na Polskę. Czy Realizm Terminalny i „odwrócone podobieństwa / similitudini rovesciate” znajdą swoich wielbicieli także w nadbałtyckim kraju? O tym zadecyduje upływ czasu i nowe pokolenia artystów. Z pewnością u nieprzygotowanego i klasycznego odbiorcy pierwszy kontakt z Realizmem Terminalnym może wywołać pewne kontrowersje i lekki szok estetyczny, gdyż styl ten obala wszystkie tradycyjne kanony piękna i ekspresji na rzecz poszerzania środków przekazu poprzez podstawową regułę: „un oggetto diventa soggetto / przedmiot staje się podmiotem”, a tradycyjny podmiot (człowiek) zostaje sprowadzony do rangi przedmiotu. Osobiście życzę wszystkim Realistom Terminalnym, aby ich sztuka i filozofia znalazła żyzną glebę i aprobację również w odległej od Włoch Polsce, a szerzone nowatorskie poglądy i wizja świata posłużyły jako bodziec do rozwoju i wzbogacenia kulturowej panoramy kraju nad Wisłą. Pozdrawiam serdecznie!

Realizm terminalny ukazuje [...] rzeczywistość w sposób bardzo bezpośredni, odarty z retorycznych upiększeń [...]

Realizm Terminalny

Calura

Izabella Teresa Kostka, Mediolan, kwiecień 2019

Izabella Tereesa Kostka Upał Upał rozbiera nas na czynniki pierwsze jak zbyt szybki kochanek, nie daje przyjemności, w misce potu szczytujemy pragnąc wanny lodu,

apriamo il corpo per diventare una finestra e apprezzare il desiderato fresco.

otwieramy ciało, by stać się oknem i odetchnąć upragnionym chłodem.

La consolazione è la carezza d'un ventilatore.

Ukojenie to pieszczota wentylatora. P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 35

La calura ci spoglia ai fattori primi come un celere amante, non dona il piacere, in una bacinella di sudore godiamo sognando una vasca di ghiaccio,


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Kaleki

czyli tragikomedyjka w jednym akcie

martwy. wyciąga rewolwer i kieruje w stronę serca

Doktor

Co pan mi tutaj wyczynia?! Jeszcze chwila i policja mnie zatrzyma, już i tak zbyt wiele krwi na moich rękach... Proszę tak głośno nie szlochać. Będzie dobrze. Słyszał pan o Występują: „wampirzym li tingu”? Trochę wiary, są inne sposoby, by Doktor K. – milioner, człowiek kontrolujący podobać się damom. wolność myśli oraz słowa, wchodzi Aldona Konrad – oszust i konspirant, walczący o wolność, Gustaw – nieszczęśliwy kochanek, Aldona Aldona – mieszkanka wieży, Czy zjawił się u Pana Konrad? Kordian – fruwa na chmurze, Werter – ma dość pisania listów Doktor * wszystkie postacie są fikcyjne Przybył, coby poprawić swój nowy nosek. Czasem tak się **skojarzenia z bohaterami występują raczej przypadkowo zdarza, że może odpaść. Proszę się jednak nie martwić, nikt

Dramat

***

go i tak nie rozpozna.

Scena I

Aldona

Szanowny Panie, proszę przyjąć moje najszczersze kondolencje z powodu nieudanej… ups, po cóż te niezręczności!

Doktor

Do kliniki K&leki wchodzi młody mężczyzna. Ściąga w nonszalancki Jednak martwię się poważnie. Pisywałam do niego wiele sposób kapelusz. Pozostawia jednak na sobie długi płaszcz. razy i nigdy mi nie odpowiedział. Rozgląda się. Po chwili do pomieszczenia wbiega właściciel –— Z tego powodu wlazłam aż na wieżę, chciałam złapać lekarz w białym kitlu, o nieco niezrównoważonej mimice. dobry zasięg. Wtedy spostrzegłam, że nawet nie o d c z y t a ł żadnej z moich wiadomości, rozumie pan?! Doktor K.

Gustaw Z powodu nieudanej miłości.

strona: 36

Doktor

Toż pani mówiłem, żeby małżonkowi czip pod skórę wszczepić. Namierzy pani ukochanego, a i wiadomości od razu do jego główki będą trafiać, jak zainwestuje pani jeszcze w słuchaweczkę.

Gustaw

Nic tu więc po mnie. Myślałem, że Pan mi pomoże. Od zerka obłąkanym wzrokiem w innym kierunku dziś chyba mogę istnieć jedynie jako żywy trup. Serca wyciąć nie możemy. Choć nowe badania dowodzą, Aldona iż narząd ten staje się równie zbyteczny, co pozostałe. Żywy trup? Ach to straszne! Gustaw omdlewa Serce me i tak do miłości niezdolne. Nie nada się do niczego. Może pan mi je wyrwać prosto z piersi, bom ja i tak P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Doktor zastanawia się przez moment, zawiesza wzrok na leżącej Aldonie Patrz Pan, tego kwiata jest pół świata. Pani ta to śliczna kobieta, trochę usta ma zrobione. No biust też nie jest naturalny. Jednak kto tam ufa naturze? Niech pan zaufa mojej klinice. Nie bez przyczyny w nazwie kryje się wyraz „leki”. K – to niby ja AND LEKI – że niby leczę.

Gustaw łapie się za serce Chyba coś zaczynam czuć, ale miłość znów to nieszczęśliwa. Wiem, że mąż Aldony jest oszust i konspirant. Przywdzieje fałszywe lico i zrujnuje moją celę.

Doktor

okrzyki radości Teraz przyszedł czas na kolejny przełomowy wynalazek, gdyż czasy wydają się coraz bardziej niepokojące. Nie będziemy bezpieczni w momencie, kiedy każdy z nas może zabrać głos. Przedstawiam państwu największy cud technologiczny – maszynę do usuwania strun głosowych! Cała sala podnosi się z krzeseł. Radości nie ma końca. Dzięki temu urządzeniu każdy z nas będzie musiał mrugać, by przekazać pewne treści. W ten sposób będzie kontrolował, które myśli puścić do odbiorcy, a które zatrzymać dla siebie. Wszystkie treści jednak będzie zbierała nasza baza, gdyż bezpieczeństwo ponad wszystko! olbrzymie owacje Czy są pytania?

Facet na widowni

Za wysokie progi na pańskie nogi.

Czy produkt będzie refundowany?

Gustaw łapie za rewolwer i mierzy w Doktora Nic nie stanie na przeszkodzie naszej miłości!

Doktor

Doktor Rozmowy z rządem trwają. Możliwe, że już nasze dzieci będą rodzić się bez strun głosowych. Kto lubi słuchać rozwrzeszczanych bachorków? A to wszystko tylko na p l u s.

Tłum klęczy przed rozwścieczonym Gustawem Sporo schodów liczy sobie wieża pani Aldony, to miałem skanduje na myśli! Na plus! do drzwi puka Kordian Na plus! Na plus! Kordian

Dramat

Cześć, Gustawie! Nic się nie martw, podrzucę was na Konrad wieżę na mojej chmurze. Działa wyśmienicie na każdej na stronie wysokości. Zostanę bezrobotny. Gustaw porywa nieprzytomną Aldonę. Wsiadają na chmurę i odlatują.

Scena III

Gabinet Doktora K. On sam siedzi przy biurku. W dłoniach trzyma pieniądze, które na przemian albo przelicza, albo rozrzuca w Konferencja marketingowa poświęcona nowej metodzie komunikacji radosnym geście. kliniki K&leki. Na sali tłum słuchaczy. Wszyscy posiadają dziwne wyrazy twarzy; jest to spowodowane licznymi zabiegami Doktor K. plastycznymi. W pierwszym rzędzie same poważne osobistości, w Na imię mam Milijon, bo zarabiam miliony. tym Konrad.

Scena II

Konrad

Doktor K.

wbiega do gabinetu Czyli to ty porwałeś moją żonę!

Doktor K. To podłe oszczerstwa! Tamtego imię miało być Adam.

Konrad Oszust! Teraz widzę, czterdzieści i cztery kupki pieniędzy rozłożone są na twoim biurku.

Doktor K. zastanawia się przez dłuższą chwilę Może faktycznie jestem Uzdrowicielem. podbiega do Konrada, powala go na ziemię i wstrzykuje mu podskórny czip

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 37

przemawia My, jako naród, zawsze stawialiśmy się wrogom. Teraz możemy swobodnie zająć się sobą. oklaski Ważne, by nie mieć wielu oblicz, tylko jedno – to poprawne. Wszyscy patrzymy przecież w jednym kierunku, a zwłaszcza ci, co noszą moje wszechwidzące soczewki. Jesteśmy jednością, a kto nie jest, ten się nią stanie. oklaski Już dzięki podskórnym czipom możemy kontrolować prawie każdy ludzki ruch, począwszy od płac, skończywszy na romansach. oklaski Dalej… Potrafimy także trafić do naszych myśli. Nic nie ulega tajemnicy od kiedy jesteśmy razem, a to wszystko dzięki mózgowej słuchaweczce i czipowi w głowie.


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Konrad

do gabinetu wchodzi Werter

rzuca się do stóp Aldony Dlaczego wycięłaś sobie struny głosowe? I jak możesz Powiadają tam w górach, że porozumienie dusz odbywa spotykać się z tym… bluźniercą?! się teraz nie słowem, a myślą. Gdybym tak mógł porozumieć się z moim przyjacielem w inny sposób, aniżeli listownie, spluwając w stronę Gustawa byłbym nieco pogodniejszy, tak jak pogodne jest niebo w Aldona Waldheim. mrugając Doktor K. … na stronie Konrad Dom wariatów. wchodzi Kordian Apokalipsa Św. Jana głosi, że znamię bestii będzie mieć w czole albo w prawej dłoni człowiek wolny i niewolnik! Koniec O, chwała! Kordian jeszcze jest najnormalniejszy. świata jest już bliski! Niewolniku serca — Gustawie, to wszystko twoja wina, to ty chciałeś się pierwszy zaczipować. Kordian Wypowiedz to, wypowiedz, przeciwko komu jesteś! A Doktorze, przyleciałem do Pana prosto z Mont Blanc tylko jakiej bestii służysz! po to, by pana zabić. W jednostce jest tylko siła. Choć zaraz… jakieś cienie pojawiają się w mojej głowie. Gustaw omdlewa mrugając … Doktor K.

Dramat

Werter

na stronie Konrad Tego też muszę zaczipować. Nie łatwo jest żyć dla na stronie milijonów… Ale zaraz, słyszę coś dziwnego w mojej głowie. Czy to zaczipowuje Kordiana Mistrz Zakonny do mnie dzwoni? Halo…? Werter odchodzi Entschuldigung, czy mnie też Pan może zaczipować?

Werter

Doktor K. zagląda w kalendarz Pasuje Panu w przyszłym grudniu, po południu?

Werter Wtedy inne zamiary będą miotały moim sercem!

strzela do Doktora K. Ten umiera przez kilkanaście godzin. Niecierpliwy ze mnie duch, doktorze. wychodzi

Kordian

Wróg stosuje znów opresję i zabiera nam swobody! Nie oddamy swoich myśli, swoich praw do wolnych słowy! Jeszcze żyjmy, póki można decydować o swym losie! Niestety Pan nie załapie się również na refundację. Proszę postarać się o właściwe obywatelstwo. Kajdan nosić nie będziemy, w czipy zapiąć się nie damy! Wchodzi Gustaw z Aldoną. Obydwoje mrugają, komunikując się ze Tylko razem, nie jednostką, ochronimy wolność naszą! sobą. odlatuje na chmurze, po drodze zabierając Wertera

Doktor K.

Gustaw …

Aldona … budzi się Konrad

Konrad

strona: 38

A niech to, nie mogę już być incognito, ten wariat zna wszystkie moje myśli!

Doktor K. Tak, to prawda.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

ANNA CANIĆ - SOFIA I KASJUSZ Powieść – dramat Paraćin 2019 tłum.: Małgorzata Necin (z serbskiego) Wy, którzy się mnie wypieracie, wyznajecie mnie, a wy, którzy mnie wyznajecie, wypieracie się mnie. Wy, którzy mówicie o mnie prawdę, kłamiecie, a wy, którzy o mnie kłamaliście, mówicie o mnie prawdę. (Grzmot czyli Doskonały Umysł) Królowa z Południa powstanie na sądzie przeciw temu plemieniu i potępi je… (Mt 12:42, Biblia Tysiąclecia)

PROLOG

Jestem Sofia, pierwsza kobieta na świecie. Stworzona przez Boga razem z pierwszym mężczyzną, jako jedna istota. Rozdzielona od niego, aby ponownie się z nim połączyć. Zrodzona, aby być dla męża towarzyszką, a nie służącą; kobieta, a nie „człowieczyca“. Stworzona, by kochać i być kochaną.

jestem sam? — zapytało jedno z nas. — Nie jesteś sam, jest nas dwoje, zamkniętych w jednym ciele – odpowiedziało w myślach drugie. — Tylko nie rozumiem dlaczego. Dlaczego nie możemy na siebie spojrzeć, dotknąć się, jak wszystko, co żyje wokół nas? — Z pewnością Ojciec miał do tego powód. — Nie zapominaj, że On dał nam wolną wolę. To z nas, które mogło mówić, zastanowiło się. — Co należy zrobić? — Po prostu Go poproś. — Pomożesz mi? — Jakie to dziwne – Ojciec dał ci dar mowy, a ty beze mnie nie możesz do Niego przemówić. — To dlatego, że ty z pewnością jesteś moją lepszą połową. — A ty jesteś moim drugim Ja. Nagle niesamowity oślepiający blask rozjaśnił wszystko wokół nas. Poczuliśmy nagłe przyjemne ciepło, które przenikało aż do wnętrza. Nic nie widzieliśmy ani nie

Fragment powieści rozumieliśmy, tylko lecieliśmy na spotkanie tej światłości, zdawszy się na jej objęcia. — Teraz jesteście gotowi. Kiedy doszłam do siebie, ujrzałam swojego męża, Adama, i obok niego trzech aniołów, Senoja, Sansenoja i Semangelofa. To było dziwne uczucie – sama we własnym ciele. Było mi jednocześnie i łatwiej, i trudniej, tak samo czuł się, jak wierzę, człowiekowi obok mnie. Pomyślałam, jaki jest piękny i jacy zapewne jesteśmy do siebie podobni. Z uśmiechu na twarzy Adama wywnioskowałam, że pomyślał o tym samym. — Nasz Stwórca zawsze wie, czego pragniemy, zanim o to poprosimy. Wolą Boga Ojca, którego Imię jest Niewypowiedziane, nie jesteście już jednym człowiekiem, lecz dwojgiem ludzi – zaczął Senoj, a Sansenoj kontynuował: — Małżonkowi niechaj będzie na imię Adam, gdyż jest on siłą swej żony, a małżonce Sofia, ponieważ ona jest mądrością swego męża. Kochajcie się, rozmnażajcie i zaludniajcie Ziemię. — Ponieważ Bóg was tak umiłował, dał wam swobodę robienia tego, czego zapragniecie, nie wolno wam tylko zdradzić. Jeśli zdradzicie siebie – zdradzicie Jego, a to jest grzechem i pociąga za sobą przekleństwo – skończył Semangelof i cała trójka zniknęła w niebiosach.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 39

Byłam pierwszą i jedyną, potem tylko pierwszą, wreszcie wymazaną, ale na zawsze doskonałą. Byłam tą, której wierność oparła się diabelskiej pokusie. Znienawidzona przez tę drugą, która się je nie oparła. Odrzucona i demonizowana przez jej potomków. Później gloryfikowana pod fałszywymi imionami. Od zawsze byłam dla ludzi największym wyzwaniem i tajemnicą, ale teraz nadszedł czas, abym wam wreszcie opowiedziała całą prawdę. Na początku była Miłość. Szóstego dnia nasz Ojciec Adonai z ziemi, wody, powietrza i ognia stworzył pierwszego człowieka. Istotę odzianą w światłość – mężczyznę i kobietę w jednym. Jako jedność czuliśmy niezmierną wdzięczność wobec Stwórcy i jako dwie połowy kochaliśmy Go od pierwszej chwili, gdy tylko tchnął w nas nieśmiertelną duszę. Byliśmy tacy szczerzy i błogosławieni i Bóg dał nam dary, jakich nawet aniołowie nie znali – wolną wolę i ziemską miłość. Żyliśmy w ogrodzie Edenu – przepięknej oazie w sercu naszej równiny. Nadaliśmy imiona wszystkim niższym istotom – zwierzętom, ptakom, rybom i roślinom… Jedliśmy najsłodsze owoce i piliśmy wodę z najczystszych źródeł. Nie znaliśmy bólu ani smutku. Pewnego dnia spostrzegliśmy, że każde stworzenie ma drugą, oddzielną istotę, z którą razem żyje i do której jest bardzo przywiązane. — Dlaczego wszyscy wokół mnie mają swoją parę, a ja


strona: 40

Fragment powieści

BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

A my na początku tylko popatrzyliśmy sobie w oczy. Powoli — A oddany Michał – dowódca zastępów niebieskich – zaczęliśmy się oglądać. W jego spojrzeniu wyczytałam ciągnął Sansenoj – ognistym mieczem pokonał nieprzyjaciela zachwyt. Wymieniliśmy uśmiechy, a wtedy Adam chwycił i jego zwolenników i wygnał ich do najciemniejszych głębi mnie za rękę i przyciągnął do siebie – trochę brutalniej niż się ziemi. spodziewałam. — Odtąd na wieki będą się męczyć w piekle – płonącym — Co robisz? — zapytałam zaskoczona. jeziorze, które stworzyła ich nierozumna hardość – zakończył — Jesteś moją żoną – odpowiedział, ściskając mi rękę Semangelof. jeszcze mocniej. — Chcę zrodzić z tobą dzieci, jak wszystkie Pierwszy raz w naszym beztroskim życiu usłyszeliśmy złe pozostałe stworzenia. wieści. Rzekli nam, abyśmy nie wierzyli nikomu poza nimi — Kochasz mnie, Adamie? — wyrwałam się, trochę trzema, gdyż ten potępieniec, zazdrosny o ludzi, od początku chciał nas zniszczyć. rozczarowana. — Mitra was nienawidzi – wyjaśnili nam — dlatego, że — Oczywiście, że cię kocham – odpowiedział. — Ojciec Bóg miłuje was bardziej niż aniołów, gdyż jesteście doskonali nakazał nam się kochać. — Pragniesz mnie – tylko dlatego, że tak ci nakazano? — w waszej dualności… A najbardziej przeszkadza mu wasza zdolność do miłości. Uważajcie na niego, bo jest podstępny i spojrzałam mu w oczy. — Czy z własnej woli? zna wasze słabostki. Adam się zastanowił. Kiedy zostaliśmy sami, Adam zaczął się zastanawiać. — Moja wola i pragnienia zależą od Niego – odrzekł. — W — Jeśli Mitra został ukarany, dlaczego Ojciec zezwolił mu, ten sposób będę doskonały, jak On. aby siał spustoszenie po ziemi, aby nas atakował? — Stworzenie nigdy nie będzie takie jak stwórca – — Nic nie dzieje się na świecie bez Bożego zezwolenia – zbuntowałam się. — A ty i ja jesteśmy tacy sami, jednakowi. odpowiedziałam. — Odstępca nie może wyrządzić nam — Ty robisz dużo hałasu – uśmiechnął się. — Jak każda krzywdy, ale będzie się starał nas oszukać – abyśmy zrobili coś samiczka. zakazanego… Zdradzili. Poczułam się urażona i odsunęłam się od swojego męża i — I stali się jak on? Nigdy w życiu! — krzyknął Adam. — Ja bliźniaka. się tylko zastanawiam, dlaczego Bóg nas nie chroni, skoro wie, — Jeśli ty chcesz tylko mnie posiąść – rzekłam stanowczo że Go nie zawiedziemy? – to nie jest to miłość i ja nie chcę być częścią tego. — Musimy to udowodnić – odrzekłam. — Pamiętasz, Bóg Z początku zaskoczony, Adam przysunął się i zbliżył do dał nam wolną wolę. Teraz nadszedł czas, abyśmy dokonali mnie usta, ale odwróciłam się do niego plecami. wyboru. — Sofio, dokąd idziesz? — wykrzyknął z żałością, patrząc, Adam wzruszył ramionami. jak odchodzą. — Kocham cię, Sofio! — Wszystko jedno, nie rozumiem, dlaczego mielibyśmy Odwróciłam się. wybrać wieczne męczarnie zamiast wiecznego szczęścia? — A ja jeszcze nie wiem, czy kocham ciebie – odparłam. — Dlaczego mielibyśmy zdradzić Tego, który nas stworzył? Potrzebuję czasu i przestrzeni, żeby się zastanowić. Wyczuwszy jego strach, wyciągnęłam rękę, aby go — Zostań! — poprosił mnie w końcu. — Obiecuję, że cię przytulić. nie dotknę, dopóki nie poczujesz, że mnie kochasz. — Ja nigdy bym ciebie nie zdradziła. Zgodziłam się. Razem zbudowaliśmy chatkę, poznaliśmy On się roześmiał. wodę i ogień, zaczęliśmy zbierać owoce i przygotowywać — Sofio, co ci przychodzi do głowy? Z kim mielibyśmy się jadło. Słońce wciąż było życiodajne, deszcz – chłodny, kwiaty zdradzić? Jesteśmy jedynymi ludźmi na świecie! Będą, – pachnące, a owoce – słodkie i smaczne. Ręka w rękę oczywiście, jeszcze nasze dzieci, ale one będą się kochać rozkoszowaliśmy się niekończącymi się łąkami i między sobą. gwiaździstym niebem, ale wciąż nie czułam miłości do Westchnęłam. Małżonek znowu mnie nie rozumiał. małżonka. Mijały dni, miesiące i lata, a związek Adama i Sofii — Wiem, ale gdyby istniała druga kobieta, która by miała nadal nie został skonsumowany. — Ile jeszcze muszę czekać? — pytał mnie mąż, rozpalając to wszystko, czego ja nie mam… — chciałam go zapytać, ale mi przerwał. ogień. — Chciałbym, aby nasze szczęście było całkowite. — Nie chcę o tym myśleć, to jest niemożliwe. Ty jesteś Nie czułam się gotowa. Z Adamem było mi przyjemnie i moją żoną. miło, ale moje ciało nie pożądało jego ciała. Nagle przypomniałam sobie coś, co niedawno widziałam — Miłość jest jak ogień – spojrzałam smutnie w płomień. w lesie. — Jeśli nie jest ci gorąco, nie potrwa długo. — Chodź, coś ci pokażę. — Zbyt silny ogień szybko się dopala – westchnął, Adam się zgodził, ale poprosił, żeby to nie trwało długo – dorzuciwszy dwie grube gałęzie. — A zbyt duży może był głodny. zniszczyć. Ostatni raz szliśmy, trzymając się za ręce, obok jeziora. To, Nie zgadzałam się z tym, ale nic mu nie powiedziałam, co chciałam mu pokazać, to były nasze odbicia w przejrzystej tylko opuściłam głowę na jego ramię. wodzie. Dwoje przepięknych ludzi w świetlistych szatach, *** bardziej do siebie podobnych niż bliźnięta, o czerwonych A wtedy nadszedł dzień, kiedy Senoj, Sansenoj i włosach i lazurowych oczach, patrzyło z błyszczącej Semangelof ostrzegli nas przed odstępcą, upadłym aniołem, powierzchni. który umyślił sobie, że jest jak Bóg, i namówił jedną trzecią — Niesamowite! — powiedział Adam zachwycony. istot niebiańskich na wojnę przeciwko Wszechmogącemu. — Doskonali w dualności, prawda? — zapytałam, — Niegdyś Mitra był archaniołem najbliższym Bogu – powtarzając słowa anioła, ale małżonek mnie nie słuchał. zaczął Senoj – dopóki nie zhardział i nie spróbował strącić Stwórcy z tronu. P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

strona: 41

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

Fragment powieści

— Od pierwszego dnia badam naturę… — zamyślił się. — — Nie kłam, Mitro, i nie wódź mnie na pokuszenie z tym, Obszedłem każdy kąt Edenu, a ten skarb jakoś mi umknął… To czego nie masz. Kłaniam się tylko przed Bogiem, gdyż on jest gra świateł! jedynym władcą wszystkich światów. Zastygłam, czując zmianę w zachowaniu męża. Nie Obcy zatrząsł się z gniewu. słyszałam go, kiedy on zachwycał się boskim stworzeniem — Małpo! — wrzasnął, wzniósłszy przed sobą słup kurzu. wokół nas. Było mi wszystko jedno, czy słońce wzejdzie — Wiedz, że drogo zapłacisz za swoją bezczelność! następnego ranka, czy świerszcz zacznie swą pieśń o „On nie może nic zrobić, jeśli Bóg na to nie pozwoli“, zmierzchu, czy sowa odezwie się o północy, a słowik o świcie… pomyślałam i przytuliwszy naczynie z figami odwróciłam się, Po twarzy spływały mi pierwsze łzy. by odejść. — Sofio? — Pożałujesz – zachichotał tuż za mną tysiącem głosów. Zauważył. Usłyszałam czułość w jego głosie. — Zapamiętasz mnie…! — Co ci jest, najdroższa? — pogłaskał mnie po policzku. — Zasłoniłam uszy, aby nie słyszeć tego demonicznego echa. Ty płaczesz? Do chatki dotarłam zaskakująco szybko. Adam stał na — Boję się, Adamie – mój głos nagle zadrżał. progu, jedną ręką zastawiwszy mi wejście, żebym nie mogła Mąż spoważniał. wejść. — Łzy w miejscu, gdzie nigdy się nie płacze… To nie jest — Wracaj, skąd przyszłaś. dobry znak – przytulił mnie mocno i zaczął szeptać do ucha. Nie wzięłam go na poważnie. — Nie masz powodu do zmartwień, kiedy jesteś ze mną. — Zbierałam figi dla ciebie – podałam mu naczynie. — Nie czułam, że jestem bezpieczna ani że jestem kochana. Chciałam ci zrobić niespodziankę. — Czas wracać. Odepchnął mooją rękę, owoce się wysypały. I tej nocy spaliśmy oddzielnie, odwróceni do siebie — Zbierałaś cały dzień? Dlaczego kłamiesz, kobieto? plecami. Nigdy wcześniej się tak do mnie nie odezwał. *** — O co ci chodzi? — spojrzałam w niebo. Słońce O świcie, kiedy Adam spał, ostrożnie wstałam i wyszłam zachodziło, horyzont był krwisty. na palcach z chatki. Wzięłam ze stolu glinianą tacę i dzban i — On może władać czasem – przeraziłam się. ruszyłam znaną już ścieżką w kierunku jeziora. Zbierałam — Zdradziłaś mnie, Sofio – rzekł ze wstrętem Adam. — duże fioletowe figi – ulubione owoce mojego męża. Szłam Nie chciałaś lec ze mną, aby pójść z Mitrą! sama, nie przejmując się anielskimi ostrzeżeniami. Zrozumiałam. Groźby tego odstępcy nie były fałszywe. „Co on mi może zrobić, pomyślałam, ten Mitra?“ — Dzisiaj odwiedził mnie anioł! — ciągnął Adam Napełniwszy naczynie soczystymi owocami, gniewnie. — Rzekł, że jesteś zła i że muszę cię wygonić! przyklęknęłam na brzegu jeziora, aby nabrać trochę wody. Z bólem i przez łzy próbowałam mu wyznać prawdę, ale mi Wtem usłyszałam za sobą kroki i poczułam niepokój. To nie był Adam. W zwierciadle jeziora ujrzałam obcego – nie wierzył. — Na co mi żona, która nie jest posłuszna? — wykrzyknął, wysokiego, smagłego i czarnookiego. Wypuściłam z rąk podniósłszy ręce ku niebu. — Która nie rodzi dzieci, a od dzban, który upadł z pluskiem. — Bądź pozdrowiona, Sofio – rzekł uprzejmie. — męża żąda jakiejś – miłości? Oparłam się o pień daktylowca. Zabrakło mi słów, ale Przynoszę ci dobre wieści. najgorsze dopiero miało nadejść. Przede mną stał anioł – ze skrzydłami błyszczącymi jak Z naszego domu wyszła ona. Inna kobieta. Moja słońce, odziany w błyszczącą szatę. następczyni. Wolny wybór Adama. „Ufajcie tylko nam trzem“, przypomniałam sobie słowa Wysoka, jasnowłosa, szczupła – z oczami zielonymi, jak u naszych stróży i spojrzałam w oczy obcego. Spojrzenie miał harde, a jego obecność, zamiast zaufania, wywoływała strach i żmii. Bóg nadał jej imię Ewa, co znaczy – życie. Mój mąż miał teraz nowe życie, gdzie nie było miejsca dla Sofii. obrzydzenie. Uniosłam głowę i spojrzałam Adamowi w oczy. — Nie bój się mnie – podał mi rękę. — Jestem przyjacielem. Wiem, co to ból, i chcę ci pomóc. — Ty mnie zdradziłeś i ciebie diabeł skusił. Zrobiłam krok w tył. — Milcz, kobieto! — wydarł się. — Nie chcę być już twoją — Wiem, kim jesteś – odparłam twardo. — Nie potrzebuję połową, chcę być dla niej człowiekiem! ani twojej pomocy, ani niczego innego. Ukrywszy się za jego plecami, pokorna Ewa uważnie nas obserwowała. Mitra roześmiał się gromko. — Niechaj tak będzie! — roześmiałam się gorzko. — — Jesteś bardzo niepokorna jak na samicę – nagle na jego aroganckiej twarzy pojawił się wyraz łagodności i Żegnaj, Adamie. natchnienia. — Wiem, że nie kochasz Adama. Zostaw go, Nie odpowiedział mi. Odepchnąwszy Ewę, która stała mu chodź ze mną... na drodze, schował się do chatki, która kiedyś należała do — Ciebie też nie kocham – przerwałam mu. — Jesteś mnie. odpychający. Odeszłam. Dniami i nocami błądziłam po obcych — Nie masz pojęcia, co mówisz, głupia – zacisnął kościste ścieżkach bez celu i odpoczynku. pięści. — Nie wiesz, kim jestem, ani jakie mam moce. Jeśli — Dlaczego zostałam stworzona? — zastanawiałam się ze zapragnę, mogę cię zgnieść. Ale jeśli mi się pokłonisz… — głos szlochem. — Dlaczego nie mogę kochać i być kochana? jego stał się miękki. — Wzniosę cię do dziewiątego nieba, jako Semangelof, mój anioł—stróż, dał mi odpowiedź. boginię równą mnie. — Niezbadane są wyroki boskie. Ojciec daje nam Spojrzałam na niego ze wstrętem i odwróciłam się, żeby szczęście, a smutki wymyślamy sami. Miłość ludzka jest znaleźć dzban. wielka, ale bez porównania mniejsza od boskiej. C.D.N.


NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Zatrzymali się. Wyszli na brzeg morza i popatrzyli na fale. Brzeg był wysoką, zieloną, skalistą skarpą, morze grało poniżej, kołyszące, oddychające przypływami i odpływami. Rozejrzała się i wszystko do niej wróciło. – Mówiłeś, że każdy powinien mieć miejsce osobistego końca świata. Ja mam miejsce, gdzie on się rozpoczyna. To tutaj. – Piękne – zachwycał się Tomasz. Skarpą, morzem, i Anną. – Pamiętam – mówiła powoli, aby sobie jak najwięcej przypomnieć. – To było jedyne dobre wspomnienie z dzieciństwa. Miałam wtedy pięć lat. Pojechałam z rodzicami w to miejsce, właśnie takim samym samochodem, jak ten. Zależało mi tak bardzo, aby go zdobyć. Miałam dosyć czarnych limuzyn.

rodziców. Aż pewnego dnia, ojciec wyszedł trzaskając drzwiami. Pamiętam to trzaśnięcie. To takie trzaśnięcie, w którym jest tylko bezsilność, bo czasem nie można zrobić nic więcej, tylko trzasnąć drzwiami. Mój Ojciec pewnego Ciemnego dnia, wyszedł. I już nie wrócił. I nie wiem, nie potrafię dojrzeć, co się z nim stało. – Dalej… Teraz Anna odwróciła twarz w stronę morza. Fale napływały. Głos jej łamał się podczas tej opowieści, a im bardziej chciała się opanować, tym bardziej zdradzała swą nerwowość. Być może dlatego ludzie nie chcą oglądać się za siebie, aby nie cierpieć, aby im się już nic nie łamało w środku. – Po odejściu ojca, wszystkie obowiązki w domu spoczęły na mnie. Musiałam opiekować się chorą mamą i młodszą siostrą, która właśnie poszła po raz pierwszy do szkoły.

strona: 42

Fragment powieści

BEZ{KRES}

– Z zaciemnionymi szybami. – Tak, wszystko się zgadza. Wszystko nienaruszone od tego momentu. Wszystko oprócz tej skarpy. Jest już coraz krótsza, ubywa jej. Przyjechaliśmy tutaj, rozłożyliśmy koc. Rodzice byli szczęśliwi. To dziwne, bo cóż mogłam wiedzieć o ludziach szczęśliwych i zakochanych, mając pięć lat? – Dzieci czują, kiedy jest dobrze. – Tylko dzieci? Tomasz nie potrafił odpowiedzieć. Czuł szczęście, czyli był nadal dzieckiem. – Co pamiętasz z tego dnia? – Pamiętam… – zamknęła oczy i zobaczyła. – duże i popękane dłonie ojca. Uśmiechał się, a to nie było częste. Być może dlatego to zapamiętałam. Mama miała jasną twarz, białe ramiona. Ubrana w czerwoną sukienkę do kolan. Ta sukienka była piękna, ale… czerwona. Nie lubię czerwieni. Chyba przez tę sukienkę. Za bardzo przypomina to, co było. – Siedzieliście tutaj. – Tak, do wieczora. Był zachód słońca. Czerwony. Słońce zniknęło za skarpą, a ja…, ja poczułam, jakby zniknęło na zawsze. Poczułam, jakby już nigdy nie miało się pojawić. – Co było potem? – Potem? Potem było życie. Przyszła na świat moja siostra, a wraz z jej narodzinami, mama zaczęła podupadać na zdrowiu. Ojciec był słaby. Miał nie tylko popękane dłonie. On był cały popękany wewnątrz. Zaczął pić. Pił coraz więcej. Kłócił się z mamą. Dom był pełen ciemności i kłótni

Mama potrzebowała leków, siostra potrzebowała książek. Ja niczego nie potrzebowałam. Nie wolno mi było potrzebować. Próbowałam znaleźć pracę. Ale… w mieście, z którego pochodzę, można być albo rzemieślnikiem, albo księdzem, albo żoną, albo… kochanką. W wieku szesnastu lat po raz pierwszy wyszłam na ulicę. Musiałam… Tomasz nie pozwolił jej dokończyć. Zasłonił jej usta dłonią. Zabronił słowom wyjść. – Nie kończ, błagam, nie kończ! – zaklinał ją. A fale rosły, muskając i uderzając brzeg, tam na dole. Anna z wyrzutem zapytała go: – Dlaczego? Dlaczego musimy spotykać najważniejszą osobę w naszym życiu, wówczas, gdy jest już ono stertą gruzu i właściwie kończy się przed czasem? Dlaczego nie mogliśmy się spotkać, zanim to wszystko się zdarzyło? Ale i na to pytanie nie znał odpowiedzi. Być może, to byłoby zbyt proste? Spotkać się w porę, zanim wpadniemy, ubrudzimy siebie, zanim coś nas zniekształci.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


– Proszę wstać, wysoki Sąd idzie! – W jednej chwili na sali wszystko zamilkło. W rogu, gdzie były umieszczone wielkie, dębowe drzwi z metalową klamką wyłoniła się twarz kobiety. Włosy miała spuszczone na togę, a jej oblicze mówiło jedno. Nie miała chęci w tym miejscu przebywać. Usta były mocno zaciśnięte, oczy zmrużone, jakby z niewyspania lub z nadmiaru lektury i skóra mocno, ale to mocno przypudrowana. Nagle padło z rogu sali: – Można usiąść. A wtedy wszyscy na sali padli jak trupy na ławy i zaczął się wielki rumor, aby po chwili walenie wściekłego młotka pani sędzi i krzyk: – Cisza na sali! – Wznawiam sprawę Sądu Cywilnego o pozwanie niniejszego Bogdana H. przez Zbigniewa W.

oczy, uśmiechając się – Zna pan tych dwóch panów? – Miałem ich zaszczyt poznać w pracy. Przy nie jednej interwencji. Wszystko się rozchodzi o siatkę, rozstawienie płotu u pana Hryniewicza. Przepraszam, pana Bogdana H. – Teraz pożałujesz! – zerwał się z ławki Zbigniew W. – Cisza na sali! – sędzina zaczęła uderzać młotkiem i uciszać oskarżonego – Co pan wyprawia? – wskazała młotkiem na podinspektora – A pan niech uspokoi swojego klienta – rzekła do mecenasa. – Jeszcze raz wskaże pan winnego, a ja wyślę pana do aresztu – zdenerwowała się. Wystraszony Michalski odparł: – Przecież ja nikogo nie wskazałem. Ja tylko chciałem powiedzieć, że płot był przesuwany to w lewo, to w prawo. A że płot był własnością pana Bogdana, jego się oskarża.

Na sali słychać było dalsze szmery, i po stronie obrońcy, który próbował dogadać się ze swoim klientem, i po stronie mecenasa, który ze Zbigniewem W. zaciskali ręce. – Powtarzam cisza – uspakajała sędzina. – Kogo teraz mamy na liście światków – spojrzała w kierunku protokólantki. W jednej chwili mecenas zerwał się z ławy stojącej na lewo od głównego wejścia krzycząc: – To podinspektor Jan Michalski. – Wszyscy zdziwieni zachowaniem prawnika, które nie powinno mieć miejsca, spojrzeli na niego. Momentalnie wytłumiło to jego radość i jakieś pewne nadzieje Zbigniewa W. na wygraną. – Co pan wyprawia? – Spokojnie – odparł mecenas – jeszcze nic nie jest pogrzebane. – Proszę wprowadzić tego Michalskiego – rzekła sędzia i spojrzała się jeszcze raz na swą prawą stronę. *** Po chwili do sali wkroczył niewielkiego wzrostu, ulizany, w jeansowych spodniach, postawny mężczyzna. Stukot jego obuwia roznosił się od ściany do ściany, od podłogi po kryształowy żyrandol. Gdy podszedł do mównicy, sędzina spośród sterty dokumentów wyciągnęła kartkę i rzekła: – Proszę się przedstawić. – Jan Michalski , podinspektor policji , zamieszkały w Poznaniu… – Dobrze – odłożyła na bok dokument i spojrzała mu w

– No właśnie, no właśnie! On jest winien! – znów wybuchnął Zbigniew W. Sędzina zaczęła uderzać z całej siły młotkiem. Mecenas złapał za spodnie klienta i ciągnął z całej siły, jak tylko mógł do siebie, ale po chwili wstał również Bogdan H. wszczynając szamotaninę na środku sali. Sędzina widząc to zaczęła wołać: – Ochrona, ochrona! W końcu nie wytrzymała, wstała i udała się w kierunku wielkich drzwi. W połowie drogi spojrzała tylko na policjanta zastanawiając się, czy ukarać go, czy przymrużyć oko. *** Gdy powrócił na posterunek cała jego twarz była czerwona, z ulizanych ciemnych włosów lało się jak z fontanny, a usta mówiły jedno – pić. Nagle z końca korytarza rozległ się porażający okrzyk – Michalski! Wszyscy wokół przymknęli lekko brwi i spojrzeli w jego kierunku. Lecz on, na półprzytomny, rzucił swój płaszcz na krzesło, oparł się o burko szukając czegoś do picia. – Michalski, słyszysz czy nie? – rozległ się ponowny krzyk nadinspektora – Macie zaraz się wstawić u mnie w pokoju! Wykrzyczał stojąc tuż za jego plecami. Nie wiedząc czy dalej tak stać z skręconą głową do tyłu, czy jednak poczłapać na czterech łapach jak posłuszny pies za swoim panem, wybrał to trzecie i upadł na krzesło, aby zaczerpnąć chociaż trochę oddechu.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 43

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Fragment powieści

BEZ{KRES}


strona: 44

Fragment powieści

BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

– Michalski! – znów cały posterunek usłyszał jego ci dwaj pokłóceni! – Odświeżał sobie pamięć Michalski. – Co nazwisko. Poprawił koszulę oraz wiszącą na niej odznakę, ja teraz zrobię? Muszę jakoś trzymać się z daleka od tych wstał i snując się po ścianie udał się w kierunku gabinetu dwóch wariatów – obmyśliwał. – Może jak co, to w pobliże Zastępcy Szefa do Spraw Wykroczeń. W chwili, gdy jego ich domów będę wysyłał tego młodego. To będzie najlepszy twarz zaczęła się pojawiać w futrynie drzwi gabinetu, plan – przytaknął głową i wszedł do swojego pokoju. Rozłożył rozniosło się echo po korytarzu: na stole wszystkie kartki z teczki i zaczął się im przyglądać. Po chwili wziął jedno zdjęcie do ręki, na którym była ukazana – Michalski! Ile ja to mam na Ciebie czekać! W jednej chwili szybko zamknęły się drzwi, a skradziona tablica i odczytał napis łacińskiego pochodzenia: OBSECRO PAENITET GRATIAS AGO. podinspektor szybko podszedł do biurka szefa. W tej chwili do pokoju wpadł jak oszalały starszy aspirant – No, powiedz mi! Coś ty w tym sadzie najlepszego Buchała oznajmiając: narobił – kręcił na boki nadinspektor. – Możemy jechać! – Ja? – zdziwił się Michalski zginając dłonie w stronę – Gdzie? – lekko skręcił głowę w jego kierunku Michalski. klatki piersiowej i wytrzeszczając oczy. – Przecież ja tylko mówiłem prawdę. – No do Kościan – odparł zdziwiony Buchała. – No właśnie, prawdę – wymachiwał palcem szef. – A – A skąd wiesz, że do Kościan? – spojrzał na niego propo: żeby cię trochę nauczyć tej prawdy, jest sprawa dla podinspektor. ciebie. – Przesunął na środek biurka teczkę leżącą po jego – Spytałem nadinspektora, czy ta sprawa to aby prawda i prawej stronie. się dowiedziałem – odparł wystraszony chłopak. – Przyszedł tu jakiś ksiądz z Kościan i zgłosił, że mu jakaś – I co jeszcze się dowiedziałeś? – próbował wyciągnąć z tablica ze ściany znikła. Pojedziesz tam i dowiesz się, o co niego Michalski. chodzi. Taka przerwa od papierków i wyjazd z miasta dobrze – Jakaś płyta zaginęła. I tyle. – Trząsł się cały i zgrzytał ci zrobi. zębami ze strachu. – Kościany– szeptał pod nosem podinspektor i spuścił – No dobrze – odparł podinspektor i obrócił się zbierając lekko głowę próbując coś wyciągnąć z szarych zakamarków dokumenty. – Nie jedziemy do Kościan. myśli. – Jak to? – zdziwił się Buchała. – Coś się nie podoba? – rzekł grubym i donośnym głosem – A tak to. Pierw jedziemy do muzeum – odparł Michalski szef. obracając się w kierunku wyjścia. W jednej chwili zabrał – Nie! – pokręcił głową Michalski i wziął do ręki wszystkie dokumenty ze stołu i ramieniem pociągnął płaszcz dokumenty. wiszący na oparciu krzesła. Powolnym krokiem udał się w – No, to do roboty – wstał z krzesełka obracając się w kierunku wyjścia. stronę okna. Michalski nadal starał sobie przypomnieć, z – A zapomniałem – machnął ręką – Znasz się na tym czym kojarzy mu się ta nazwa. całym internecie. Sprawdź, co znaczy – OBSECRO – Jeszcze tu stoisz?! – obrócił głowę nadinspektor. PAENITET GRATIAS AGO. – Tak, tak, już wychodzę – kiwną głową wystraszony i skierował się w kierunku drzwi, gdy nagle przyszło olśnienie. – Bogdan H.! – wykrzyknął. Nadinspektor obrócił się i oparł o biurko. – Jeszcze mamroczesz w moim pokoju?! W jednej chwili Michalski dostał przyśpieszenia jak po energetyku. Drzwi trzasnęły z taką siłą, że echo niosło się po 11.09.2019 całym korytarzu i klatce schodowej. Sam podinspektor Jesienny deszcz pada, wciąż dzwoni o szyby, momentalnie znalazł się w swoim pokoju i rzucił teczkę na spływa po okapach i wpływa do rynny. swoje biurko, myśląc tylko o jednym: muszę się czegoś napić. Sięgnął po stojący na stole, stary, ubrudzony kawą kubek z Najpierw małe krople, o dachówki- dzyń, dzyń, napisem: „ I am Number One” i skierował się w stronę potem strumień duży, ty śmiało deszczu płyń. jadalni. Podbiegł do czajnika i gdy tylko złapał go za ucho, dostrzegł się, że jest pusty. – Do cholery – szepnął pod nosem i ze wściekłością Poranna szaruga smutna , rozpłakana, odłożył czajnik na miejsce. pomruk burzy słychać , od wczesnego rana. – Myślałeś, że woda sama się naleje? – odezwał jego Deszcz zacina ostro, główki kwiatom stula, młodszy kolega, siedzący przy stoliku. Spojrzał na niego i z a pszczoły w popłochu uciekły do ula. wściekłą miną odrzekł: – Już wiem, kto mi pomoże rozwiązać sprawę. Chłopak przestał jeść swoją kanapkę i wstał równie Wróbel przemoknięty usiadł na gałęzi, zdenerwowany jak Michalski. drobne jego ciałko zimno w kleszczach więzi. – Jak to rozwiązać sprawę, jaką sprawę?! Na miedzy pod krzakiem szarak uszy stawia, Podinspektor obrócił się do zlewu i napełniając swój nie bardzo się cieszy, ten deszcz go osłabia. kubek wodą z kranu, dodał: – Jesteś młodszy stażem, a ja potrzebuje drugiego. Właśnie otrzymałem sprawę od szefa i ty mi w niej Wiatr hula i szarpie, tańczy, wieje, pląsa, pomożesz. Przyszykuj się i znajdź nam jakieś auto – trawom plącze wąsy, kwiatom płatki strąca. uśmiechnął się pod nosem, wychodząc z jadalni z ustami Lecz jak wszyscy wiemy deszcz bardzo potrzebny, zamoczonymi w wodzie z kranu. niech da życie światu w tym szale podniebnym. – Kościany, przecież my jedziemy do wsi, gdzie mieszkają

Janina Jackowska Deszcz

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Obóz koncentracyjny mieścił się w okolicach Paszczyny i był filią obozu koncentracyjnego Auschwitz w Oświęcimiu. I choć byłem tam parę razy jako pomoc przymusowa ze wsi do obsługi obozu, to za każdym razem włos mi się jeżył na całym ciele, a umysł nie mógł pojąć tego, co się tam działo. Dlaczego Bóg na to pozwala? Dlaczego o nas zapomniał? Dlaczego do tego dopuszcza? Cały czas myśli kłębiły mi się po głowie. Nie znajdowałem jednak żadnych sensownych odpowiedzi. Byłem wtedy młodym chłopakiem, moja wiara została poddana próbie. Wraz z chłopami, w kilka furmanek ze wsi, jeździłem wykonywać prace do obozu. Dostaliśmy dokumenty, karty umożliwiające wjazd na teren obozu zagłady. Obóz obejmował teren pod lasem, po lewej, od Paszczyny, aż na zachód, do Pustkowa. Otoczony był podwójnym ogrodzeniem z drutu kolczastego zawieszonego na słupkach, pod prądem. W narożnikach i co kilkadziesiąt metrów stały wysokie budki

grupach od sześciuset do dwóch tysięcy w jednym transporcie. W drodze powrotnej z obozu zastanawiałem się, jak można uniknąć takiego losu, jak pomóc tym ludziom. Postanowiłem meldować dowódcy AK, co tam się dzieje. Wszelkie moje wyjazdy do obozu były konsultowane z dowódca AK. Miałem zapamiętywać szczegóły obozu. Dzięki tej wiedzy mogliśmy pomóc w ucieczce niektórym osobom. Któregoś razu będąc w obozie, zauważyłem wzmożony ruch. To byli więźniowie – szkielety ludzi – poganiani przez kapo i Niemców z psami. Ledwo chodząc, wygłodniali i bici, nosili belki i jakieś materiały. Nieopodal w baraku kapo niemiłosiernie bił murarza, a Niemcy wtórowali mu śmiechem i aprobatą. Jacyś żydzi nosili belki na budowę, a jak który upadł na ziemię z przemęczenia, to Niemiec podbiegał i bił więźnia dwumetrowa łatą aż do skonania. Jak się modlił do swego Jahwe, Niemiec jeszcze z większą furią i z pianą na ustach kopał żołnierskim butem tego leżącego żyda. By na

strażnicze z czterema okienkami i re lektorem. W każdej był wartownik w hełmie, z karabinem maszynowym, nadzorujący cały obóz. W obozie stały całe szeregi drewnianych baraków, przegrodzonych na sektory ogrodzeniem z drutu kolczastego. Przy każdym wjeździe stali Niemcy z psami i krzyczeli. Obóz mieścił się w okolicy Pustkowa i był obozem zagłady. Każdy, kto do niego trafił, nigdy już z niego się nie wydostał. Od strony Paszczyny było widać te rzędy drewnianych baraków, strzeżonych przez wartowników i wyszkolone psy. A także tabliczkę z napisem: „Arbait Lager”. Od strony lasu była widoczna ”Królowa Góra”, z krematorium i komorą gazową, a przed nią strzelnica z wykopanymi szerokimi rowami, do których wpadały martwe ciała rozstrzelanych więźniów. Obóz ciągnął się aż po Brzeźnicę. W obozie zawsze był ruch i wrzask oraz szczekanie psów na więźniów. Rządziła przemoc i surowa dyscyplina. Niemcy uważali więźniów, nie tylko Polaków, za ludzi gorszej kategorii, którzy nie rozumieją, że porządek rządzi światem. A czego to oni chcieli nas nauczyć… Będąc obozie i jadąc po kilka furmanek, nie wolno nam było się rozglądać, tylko ładować materiały budowlane, żwir, belki czy kantówki. Mnie przydzielono do pomocy czterech więźniów do rozwożenia kantówek oraz wartownika z automatem. Po załadunku wywoziliśmy towar za teren obozu. Często na ziemi, przed bramą, siedział nowy transport ludności cywilnej, a nawet jeńcy wojenni. Wszyscy nieświadomi czekającego ich horroru. Przywozili ich w

sam koniec zastrzelić go jak psa… Więźniowie zabierali zabitego ściągając z niego odzież. Z boku, pod ścianą bloku, leżały całe masy gołych trupów. Niemcy kazali więźniom wrzucać je do stojących wozów, także i do mojego. Przy takiej „pracy” nie wolno mi było patrzeć, bo Niemiec zaraz krzyczał. Na rozkaz ruszałem wozem do przodu i nie patrząc na boki, bo za to groziła kulka w głowę, wywoziłem martwe ludzkie ciała. Jechałem po drodze wyłożonej ostrą kostką. Po bokach słychać było idących więźniów oraz stukanie ich drewnianych chodaków o ten bruk. Jechaliśmy w stronę krematorium. Przed nami stroma i wysoka góra porośnięta gęstym lasem sosnowym. W głębi zabudowania i wysoki murowany komin, jakby z cegielni. Podjechaliśmy od strony wschodniej, z lewej, tam gdzie zbocze jest łagodniejsze. Więźniowie zrzucają trupy. Słychać trzaskające kości zrzucane z wozu i sapanie więźniów. Stojąc tyłem trzymałem pysk konia, jak nakazali, ale i tak widziałem kątem oka, co się tam działo. Podczas nawracania wozu ukazał mi się cały obraz tego horroru. Z boku góry wystawał z ziemi betonowy bunkier z żelazną bramą. Przy południowym zboczu leżała kupa błyszczącego popiołu, a od strony zachodniego stromego zbocza biegły szerokie koryta, wycięte i przegrodzone wysokimi, do trzech metrów, wałami. Widoczne były cztery strzelnice, na których stali żołnierze niemieccy z karabinami maszynowymi. Gotowi do strzału. W te wnęki wpędzano więźniów i strzelano do nich z karabinów maszynowych.

Opowiadanie

BEZ{KRES}

strona: 45

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


Opowiadanie

BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Nigdy się nie miało pewności, czy się wróci z tej „podróży” do krematorium. Widziałem piekło i ospałego Lucyfera i diabłów, jego pomocników z nahajami oraz bronią gotową do strzału. A także zgrabne diablice z pejczami w ręku, znęcające się nad ciężarnymi kobietami. Widziałem, jak rodzącej kobiecie zabrano nowo narodzone dziecko i rzucono psu do pożarcia. Widziałem, jak wyszkolony niemiecki owczarek rozszarpał brzuch dziecka i zjadał jego wnętrzności, a Niemiec, trzymając matkę, kazał jej na to patrzeć. Widziałem, jak Niemiec zabił modlącego się słabego żyda, zadając cios kolbą w głowę. Widziałem, jak więzień potknął się z przemęczenia i głodu podczas pracy, a Niemiec zabił go kantówką, krew bryzgała dookoła z bitego nadal trupa. Widziałem więźniów sponiewieranych, wygłodzonych, brudnych, z numerami na rękach, traktowanych jak bydło, w drewniakach, z bosymi nogami, bitych , kopanych, szczutych psami i gazowanych w krematorium. Widziałem. Przez cały dzień, od rana aż do nocy, były tylko krzyki, bicia, strzały i przemoc. Dopiero pod sam wieczór wypuszczano nas z obozu, przez bramę od strony Brzeźnicy, w kierunku Pustkowa. Będąc tam jako żołnierz AK poznałem wroga z prawdziwej jego strony. Tego nie da się opisać słowami. To nie było piekło, to było coś gorszego. Tam, w obozach, byli jeszcze żywi ludzie, cierpieli głód, ból, zimno oraz upodlenie. Wiedzieli, że nie ma dla nich ratunku, że czeka ich śmierć. Czuli codziennie smród z krematorium i widzieli codzienne egzekucje. Kolejnym razem, jak tam pojechałem, miałem za zadanie dokładnie zapamiętać rozkład obozu, baraków i położenie krematorium. Po wykonaniu prac porządkowych, wywożąc z obozu śmieci, czy inne nieczystości pod las, zauważyłem, jak od strony zachodniej pędzili ludzi do krematorium. Był to bardzo duży pochód. Około dwustu osób, gonili ich czwórkami, nago, z rękami na karku, po ostrej, kamiennej kostce, pod samą górę, do baraku. Jakby szli na Golgotę. Tam zostali rozstrzelani. Krematorium dymiło się przez cały dzień i całą noc. Widać było pośpiech i zdenerwowanie Niemców. Niestety, po wojnie nie było śladu po krematorium, Niemcy wszystko zniszczyli, wycięli nawet drzewa na „Królowej Górze”, na której było to krematorium. Pozostała

tylko komora gazowa, bunkier w ziemi, którego nie zdążyli zniszczyć uciekając przed frontem. Zapamiętałem każdy budynek w obozie w Pustkowie. Dokładnie potem przekazałem to dowódcy AK. Dziś niektórzy uważają, że nie było obozu w Pustkowie. Dziś nikt nie chce pamiętać. Dziś po głównym obozie nie ma śladu. Był to teren prywatny, więc został zaorany. Postawiono na nim budynki. Nie ma nawet pomnika, czy kamienia, który by upamiętniał historię tych pomordowanych ludzi. Za czasów okupacji hitlerowskiej był tu obóz zagłady – nie obóz pracy. Katowano tam i zamordowano więźniów – jak mówiono – około dwieście pięć tysięcy, a może i więcej. Tylko „Królowa Góra” jest świadkiem tego, co tam zaszło. Milczącym świadkiem tej okrutnej historii. A przecież każdy z nas, dla szacunku dla tych ludzi powinien wejść na te górę i zejść do bunkra komory gazowej. Tam wyobrazić sobie, że jest za zamkniętymi żelaznymi drzwiami i jest pośród dziewięćdziesięciu dziewięciu współwięźniów jako ten setny towarzysz ich niedoli i widzi, jak wrzucany jest cyklon B przez otwór z hermetyczną klapą. Przykre jest to, że dziś nie ma śladu po tamtym obozie i nikt dziś już nie pamięta o przelanej krwi więźniów. Niemcy jako naród był butny i przekonany o swej wyższości. Dokonywał mordów i ludobójstwa bez skrupułów. Trudno zrozumieć politykę tego świata, bo nie od narodu ona zależy, lecz od przywódców. Nigdy nie wiemy, kto jest naszym wrogiem, a kto przyjacielem. I niech Bóg nas ma w opiece, nasz kraj i naród, który pomimo tak wielu wojen i niedoli trwa nadal i nie zapomniał swego pochodzenia, ani polskiej mowy. Potrzeba nam miłości wzajemnej człowieka do człowieka. Solidarności w narodzie, by móc wytrwać takie okrucieństwa.

Wspomnienia

To nie w Chrystusie rzecz, nie w Buddzie czy Mahomecie ale w miłości przeogromnej wszech ludzi we Wszechświecie. Opowiadanie napisała Beata Śliwka, wnuczka Władysława Skarbka, na podstawie jego pamiętnika.

Monika Zalewska Pustka styczeń 2017

strona: 46

wrzesień 2019

Jesień przyszła bezszelestnie, milcząca Rozsypała kasztany, rozwiała wiatrem liście Smutną twarz skierowała w stronę słońca Zapłakała w bezsile, zapłakała dżdżyście

Zostawiłeś pustkę rzeczywistą i namacalną Której nikt i nic nigdy nie uzupełni Pustkę ostateczną, nieodwracalną Której ani opisać ani zrozumieć w pełni

Poczęstowała mnie gorącą czekoladą Rozpaliła w piecu, otuliła ciepłym kocem Na mojej położyła swoją dłoń bladą Zrozumiały się nasze dusze sieroce

A przed jej ścianami bez drzwi, bez okien Sprawy tylko nasze, znaki bez słów Sentencje z przymrużonym okiem Śmiech do łez, nie zaistnieją znów

Uśmiechała się na widok moich wspomnień Które przeglądała patrząc w moje serce A w nich Twój śmiech gdy mówisz do mnie I wyryte w nich śnieżnobiałe wieńce.

A świat popędził, śmiechu potrzebuje A świat odbija się od jej blaszanych ścian Echem nachalnie do życia przywołuje Nieświadomy. Czas nie zabliźnia ran.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Anna Nazar Pamięci Mamy Zator kreski wyrok lekarzy ostateczny aparatura dyszy ostatnim tchnieniem a potem odliczane minuty bez dopaminy słońce zachodzi dzień się kończy ktoś odchodzi cicho bez słowa jeszcze dłonie wygładzają zakładki koszuli

Zapięta szczelnie na ostatni guzik ten pod szyją niewygodny lecz wspaniale uciskający gardło żeby gula w krtani miała odpowiedni kształt bez łez bez szlochu spazmu mijają kolejne dni rok zamknął się klamrą a życie toczy się jakby nigdy nic… jeszcze wspomnienia mamią

wydmami dzikimi plażami dłonie w dłoniach „na zawsze razem” sny przychodzą i odchodzą zabierając ciebie usycham z beznadziei tęsknotą drążącą przywołujesz mnie w głąb otchłani szepcząc miłośnie „przyjdź przyjdź” nie wypełniły się jeszcze moje dni duszę się watą otulającej mgły rozszarpuję serce myślami o tobie paznokciami ostrymi raniąc serce… Poezja

jeszcze usta coś szepcą potem fioletowieją dłonie nieruchomieją płacz zbędny cisza kamieniem zimnym się kładzie…

Pamięci przyjaciela

Jadwiga Świerczek Dla Ojca

Zabrakło kilku chwil i słów, że Cię kochałam. Choć nigdy tego w życiu okazać nie umiałam.

Dziś są Twoje urodziny, kolejne bez Ciebie. Myślę, że pamiętasz i świętujesz w niebie?!

Która to już jesień, wiosna, która zima, lato!? To nie ma znaczenia, ja wciąż tęsknię – Tato!

Byłam na cmentarzu, kwiaty zostawiłam. Zapaliłam świeczkę, modlitwę zmówiłam. Łza spłynęła wolno, mróz ją zmienił w kryształ. Odżyły wspomnienia, i tęsknota przyszła. Odszedłeś jeszcze zimą, choć wiosna była blisko. I kwitła leszczyna. Gdy dusza chce odlecieć, nic jej nie zatrzyma

Krótki wiersz o przemijaniu

On tylko wyszedł, Zaraz wróci. Tak odpowiedz sobie. I niech ta myśl na zawsze pozostanie w tobie.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 47

Wróciłam, lecz za późno, nie chciałeś poczekać. Wiem, że Bóg Cię wzywał, nie mogłeś przecież zwlekać. I chociaż człowiek ze śmiercią oswoić się próbuje. Kiedy ona przychodzi, zawsze zaskakuje.

Człowiek, Odszedł. Jak mydlana bańka zgasł. A ty masz przed oczami ciągle jego twarz


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Irena Kapłon

Joanna Piwońska

Pamięci K. I. Gałczyńskiego Dla tych co odeszli Opole, 10.10.2019

Pamiętajmy o tych, co już odeszli. Byli kiedyś przy nas oraz z nami. Otaczali miłością, swoimi sercami. Ciepłem, wsparciem, zrozumieniem. Niejednokrotnie swoim, pocieszeniem.

Odnalazłam Mistrza w Tobie kiedy w życia wiośnie chciałam nazwać i wyrazić burzę uczuć wiodącą ku dorosłości. I z tomikiem Twoich wierszy pisałam swoje pierwsze ...

Poezja

Byłeś dla mnie i wciąż jesteś mistrzem celnych słów, pięknych wersów. Wówczas wielki Poeta wzięty, przez wielu kochany, teraz już nie tak doceniany, pamiętany. Niestety ... Czas wiele zweryfikował ale nie Twoje poematy! A wiersze - słowa skrzydlate, zrodzone przy Bachu, Beethovenie, Scarlattim i Corellim o c a l i ł od zapomnienia, choćby we mnie ... Od lat zapalam Ci Pamięci Świeczkę. Ostatnio obok figury siedzącej Agnieszki - Osiedzkiej, córy Erato. Proszę więc: czy możesz obiecać mi (za to) że ostatnią podróż odbędę Twoją Zaczarowaną Dorożką ? Mistrzu Konstanty, co TY na to?

Nie ma ich, już wśród nas osobiście, Jest to na prawdę nie do opisania, bolesne bardzo przykre. Trzeba jednak wierzyć, że duchowo są z nami. Rozmawiając z nimi w myślach, jakby na świecie wciąż przebywali. Posprzątajmy czasem groby, zanieśmy kwiaty, zapalmy znicze. Za nich,oraz dla nich, odmówmy modlitwę. Oni tak zwyczajnie, potrzebują tego. Będąc przy nas duchowo, kiedy potrzeba nam tego. Niech pozostaną w sercach, także pamięci. Właśnie tego chcą, byśmy o tym wiedzieli.

Małgorzata Micherda

strona: 48

Dziadek wbijam zęby w twardą skórę zimowej gruszki powraca zarys zdarzeń niewyraźny niczym słowa z listu w którym resztki wyblakłego atramentu zatarły spóźnione łzy i znowu po kamiennych schodach kroczy zadyszany dziadek niosąc w odrapanym wiadrze

ziemniaki a pomiędzy nimi kilka zabłąkanych owoców zaraz pokroi je w plastry przypiecze na rozgrzanej blasze węglowego pieca zapisze w dziecięcej pamięci kolejny zapach równie ważny jak woń drewna z ciesielskiego warsztatu i słodkich „kopalnioków” ukrytych w szczodrych dziadkowych kieszeniach

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Bohdan Kołakowski Epitafium odszedłeś mój Przyjacielu odszedłeś, a ja nie mogę zebrać myśli w głowie tylko wiatr, który wietrzy puste pokoje jestem jak pióro bez atramentu... poszedłeś swoją drogą w końcu jesteś wolny i nie czujesz już bólu cierpiałeś i wiedziałeś, że Twój czas już się kończy ale mimo to trwałeś i dawałeś przykład jak być silnym wielu, wydawać by się mogło silniejszych od Ciebie poddałoby się lecz Ty dalej tworzyłeś, pisałeś żyłeś na przekór wszystkiemu i nie dawałeś po sobie poznać jak bardzo cierpisz bo przecież znikałeś kawałek po kawałeczku

Dziękuje, że nim odszedłeś dane było mi Ciebie poznać

Poezja

jesteś moim Bohaterem na zawsze będziesz gdzieś obok mnie na zawsze pozostaniesz w moim sercu wiem, że teraz jesteś Szczęśliwy wiem, że teraz się do mnie Uśmiechasz wiem, że teraz stałeś się w końcu prawdziwie pięknym niebiańskim Motylem

Piotr Żułnowski Dziady XXI

- Ja co roku tu przychodzę, patrzę, ludzi nie ma wokół W cieniach i mrokach samotnej cerkwi tak co kiedyś wszyscy stali, pośrodku głuchego cmentarza tam w szeregach ułożeni, Idzie XXI

- Dzisiaj duszy żywej nie masz

Nikt mu wrót nie otwiera Nie czekają skruszeni

- Dusze zmarłych przyjść nie mogą i nie będą prosić nieba

W metropolii wymarłego świata brak modlitwy, skruchy, czasu

- Nie ma komu światła palą co niektórzy brak jest myśli i pamięci - Zapomniane

Jest już ciemno, nikt nie woła, nikt nie prosi

- Co ma zasnąć i taki zaśnie a co pamięć zapomina, tego nie ma, nasza wina

Idzie po cmentarzu trwoga zapomnieli imion Boga A chór biały ponad cerkwią - Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, nikt nie przyszedł, my czekamy, nie otworzą niebios bramy Pamięć przeszła zapomniana zagubiona w pędzie, huku odepchnięta, - Na co ona komu ? lepiej siedzieć dalej w domu!

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 49

Wszedł w mrok z ciemności stoi cisza i brak gości

Zamknął wrota w ciemność idzie, nie przywołał ani jednej


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Iwona Anna Dylewicz Czasem

Zagubione chwile

Kiedy...

2018 r.

miłość pozostawia piętno na naszych wspomnieniach zamieniając w popiół zakurzone zdjęcia i samotna nocą gaśnie w milczeniu kiedy wokół tylko oddycha już wiatr

czas – zjawisko ulotne potrafi się zatrzymać choć gna przed siebie w opętańczym biegu kiedyś zdawało mi się że już go oswoiłam a tu nagle gdzieś upłynął

strona: 50

Poezja

Krzysztof Niedziałkowski Kawiarenka poetów W kawiarni nad Wisłą siadłem odpocząć. Nabrać świeżości o poranku. Wdycham wilgotne mgliste myśli poetów wiszące w przestrzeni, lecząc rany kochanków. Ich dusze piórem skrzydeł anioła łączą myśli z papierem. Czekam. Znajomi Tuwim, Stachura, Szymborska dudnią mi w głowie. Jak boli! Wreszcie przez szpary wypływa słowo, zakrapiane alkoholem wlanym do kawy. Pióro anioła skrzypi aż bolą bębenki. Wyruszam w podróż, pisząc sonety na szczyt himalajów pisarskiej sławy. Gdzie mistrzowie pióra zbierają się w kręgu o poranku przy kawie, by wspominać swe życie. Patrzę, na niebo. Płyną obłoki, a na nich dusze dzisiejszych poetów zawieszone odpływają w niepamięć, znikają za parawanem wieczności. Poeci, pisarze czemu znikacie? - pytam lecące ptaki. I nic nie słyszę w odpowiedzi. Jedynie szum wiatru gwiździe głaszcząc zwierciadło wody. To wszystko już było i nikt nie zauważył, jak prysło. Śmierć. To nie koniec to początek drogi do szczęścia wiecznego. To życie po życiu u boku tych, którzy odeszli. Tych, co na nas czekają. Znanych, nieznanych, mądrych, głupich, dobrych i złych — dusz poetów, pisarzy. Dołączę do was, gdy starość okrasi skronie i pić będziemy kawę czytając powieści. P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

moje serce jak ptak w klatce tłucze o twoje nieobecne palce


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Joanna Małoszczyk

Zygmunt Jan Prusiński

Salwador Dali

Podróżowałeś wierszami

moja muza w żółtym krawacie pali zielonego papierosa i czyta czerwcowy horoskop w hiszpańskim El Mundo otwierają się cztery główne ramiona naszej galaktyki Salwador Dali rozkłada na trawie płótno naga Gala patrzy na niewidzialne lustra po drugiej stronie lustra całuje się jakaś para to my w podróży do muzeum nadrealnych wzruszeń

Pamięci Tadeusza Różewicza 24.4.2014 - Ustka Czwartek 21:03

Jeśli wspiąłeś się na szczyt to co szczególnego widziałeś? Bóg i tak jest wyżej nad nami takiej drabiny nie ma na świecie. Uczyłeś pokolenia w kulturze słowa by uczniowie pojmowali tę ciszę. A za tobą karnawał i stroje powiedz mi czy kobiety się w tobie kochały?

Charles Bukowski

Twoje oczy, moje oczy i sen motyla

Poezja

Pamięci ks. Jana Twardowskiego 29.01.2006 - Ustka

Nie wiem jest cicho, trudno zamknąć oczy na skrzyżowaniu lasu. Jest szum wiatru, a gałęzie sosnowych marzeń wyłamują się z podróży – dalej nie mogą, nie sięgają ramionami... Poeto, nie dotykaj snu motyla, jeszcze barwy kształtują kolor jego lotu, do odejścia nie potrzeba skruchy – wystarczy radość źrebaka ku słonecznym łąkom. Jestem pewny że tam, twoje oczy ułożyły tobie sen... Śpij poeto, ja za ciebie dokończę tę ostatnią linijkę dopisać – i to nie będzie jeszcze puentą...

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 51

mysz schowana pod liściem żółty w brązowe cętki odchodzi październik w mgły poranne w deszcz ciepły znużył się smutek odwiedzisz mnie jutro będziemy jedli egzotyczne owoce pili białe wino i czytali wiersze historie o zwykłym szaleństwie potrafią irytować Charles Bukowski amerykański pisarz i poeta pochodzenie polsko niemieckie używał słów powszechnie uważanych za wulgarne margines bezludna wyspa wewnętrzna skandal alkohol sex ja nigdy z karawaną potem mnie pocałujesz powrócimy ze świata liter do światła świec

Ogrody poezji zostały czarne jaskółki na pożegnanie zaznaczyły znak na niebie.


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Anna Marszewska

Izabela Bill

Rozmowa bez słów

nie usypiaj mnie zwykłym dobranoc tylko głaszcz wierszem po policzku od gwiazdy do gwiazdy blaskiem co ubiera Wenus w prześcieradło drogi mlecznej dotyk jest zapętlonym kołem kiedy księżyc Hades ma najjaśniejsze oczy twoje palce liczą kręgi dni na kręgosłupie miesiąca żeby wreszcie schować twarz w miękkim pępku Penelopy kiedy Hades odwróci się plecami nie widzi jak zieleń nieba wypełnia ci oczy a jej sutki sterczą jak gwiazdy więc nie usypiaj mnie

Usta w bezruchu. Tylko tańczące języki zniczy w chryzantemach.

Pamięć Umarła kalia. Białością wciąż żyje cień co przypomina.

Pożegnanie zwykłych marzeń dni zgaszone mrokiem nocy w urny popiele

Tatuaż Poezja

Na dobranoc

wyrzeźbiony ścieżkami czasu Twój uśmiech Matko mądrej miłości tatuaż

Florian Konrad Dwa - dziewięć

Irena Berger

strona: 52

MÓWIŁ: JESTEM MÓWIŁ: JESTEM, Kiedy uciekałam, MÓWIŁ: JESTEM, Kiedy miłości nie znałam, MÓWIŁ: JESTEM, Kiedy przyszłości się bałam, MÓWIŁ: JESTEM Również, kiedy przy Nim nie trwałam. MÓWIŁ: ZAWSZE JESTEM, A ja nie słuchałam. ON DALEJ MÓWIŁ: JESTEM, Kiedy wcale Go nie szukałam. MÓWIŁ: DALEJ JESTEM, Aż wreszcie Go usłyszałam.

otwieram oczy znów jest dwudziesty dziewiąty stycznia szósta rano pod czaszką dym na talina pokaleczone przenośnie słowa których nie mam odwagi wyrzucić na długie godziny zamykam się w szafie czasami próbuję mówić do ściany wieczorami płaczę piję coś czai się w meblach w ścianach w krtani pod skórą w kawie coś przenika dom moje żyły coś kiełkuje po kilku sekundach usycha nie pozwala mi pisać wierszy czuję to gdy przeglądam się w szybach zamykam oczy wiem że jutro obudzę się dwudziestego dziewiątego stycznia i nie będzie mi dane wyzdrowieć

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Anna Wrocławska

Katarzyna Cetnarowska ...oddychaj...

Mama Mamusia, matka, mama, Do nieba odeszła sama. Teraz wszyscy bardzo tęsknią, Bo pragną być blisko z nią. Ja wierzę, że jest tuż obok, Przepływa sobie, niczym obłok. I gdy słońce grzeje policzki moje, Mama bierze mnie w ramiona swoje. A gdy wiatr wieje leciutko, Mama łaskocze mnie cichutko. A tęcza na niebie daje mi znak, Że mama pocztówkę maluje mi tak. Rano śpiewem wróbli wesoło mnie budzi, Bo wie, że wstawanie bardzo mnie trudzi. A wieczorem patrzę w niebo ku mamie, Ona śle spadającą gwiazdę dla mnie. Ja bardzo wierzę, że gdy się kochamy, To nigdy się nie rozdzielamy. A jeśli nie widzisz bliskich dokoła, Zamknij oczy, myśl ich przywoła.

Nie jesteś nikim więcej niż wydawać by się mogło Nie znaczysz nic ponad to co potrafisz z siebie wykręcić Możesz krzyczeć, możesz milczeć niewiele tym osiągniesz A przecież jeśli spojrzysz w siebie, tak naprawdę głęboko Tam przecież się jeszcze tli zagaszany co rusz mały płomień Wystarczy tylko wziąć głęboki oddech, i z całych sił i ostatkiem sił wydać z siebie Ostatnie Tchnienie

Poezja

Michał Sławski Dobre wiersze Dobre wiersze dojrzewają powoli niekoniecznie

2:03 2:03 dobry czas by zacząć

2:05 zapalam papierosa idę spać

Błądzimy często szukając szczęścia, złudne wrażenia prawdę przesłaniają, prawdę o życiu ,co nie bywa bajką, lecz stąpa twardo kuksańce rozdając. Szukamy pragnień myląc pożądanie z oczekiwaną prawdziwą miłością, gdy ta wygaśnie niespodziewanie zostawia smutek mieszany ze złością. Zostawia pustkę ramion i pokoju, samotnych ranków z goryczą kawy i solą łez ,co policzki kroją w kolejne dni pełne niepokoju. Zostawia ciszę, ciszę co krzyczy nieutulona w czterech ścianach, z telewizorem, co chce przekrzyczeć natrętne myśli o wspólnych planach.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 53

wreszcie żyć

Maria Kwater Krzyk ciszy


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

„(…) trzeba na oścież otworzyć okna i wszystko wyrzucić na ulicę, a przede wszystkim samo okno i nas wraz z nim.” Julio Cortazar

strona: 54

Esej

Zadziwiające, jak wolno objawiają się człowiekowi oczywistości. Są ludzie, którzy nigdy nie dochodzą do najprostszych re leksji zmieniających świadomość i perspektywę. Inni wyolbrzymiają je, czyniąc z nich kwintesencje swojej rzeczywistości, a ta hiperpoprawność prowadzi do dziwactwa lub obłędu. Nic w nadmiarze nie jest dobre – twierdził Pitagoras. Jakże zaskakującym odkryciem było zdanie sobie sprawy, że każdy człowiek ma jakiegoś sąsiada, choćby miał do niego jechać na ośle kilka kilometrów. Jeszcze większe zadziwienie pojawiło się przy wniosku, że mieszkania, domy, punkty naszego przebywania - są naszymi schronami, ale mają otwory, które to działają w dwójnasób. O ile pierwszy jest w miarę oczywisty: patrzymy przez okno i widzimy, co jest za

Dziecko mocno przyciskając ołówek narysowało dom. Wyszedł faliście. Drzwi jak precelek, okno jak muszla. Myślisz: Gaudi. Inspiracje prosto ze słonecznej Hiszpanii. Patrzysz za okno, a tam leje, jak prawie zawsze w październikowej Warszawie. I uśmiechasz się, bo wiesz, że w Hiszpanii też będzie lało jak z cebra, tylko trochę później. Okno na parterze kamienicy przy Grunwaldzkiej nigdy nie było otwarte. Z biegiem lat szarzało, sczerniało. Pewnego roku zniknęło. Szukasz w panice. Odliczasz kroki i kamienice. Wytężasz wzrok. Jest. Czyste. Otwarte. Firanka powiewa. Obcy kwiatek na parapecie. Wprowadziło się życie. Tego dnia najlepszy przyjaciel wysłał zdjęcie. Widok z okna mamy. Jestem u mamy – pisał. – Takie ma widoki. Wpatrujesz się w „widoki mamy” z zachwytem. Najlepszy twórca krajobrazu nie powstydziłby się układanki. Zielone dywany traw, niebiesko – szare zakręty rzeki, gdzieniegdzie przecinek drzewa, w oddali starówka jakiegoś miasta, wieża,

nim: pogoda, ludzie, rzeczy itp. O tyle drugi, niekoniecznie – kościół, parę obłoków. inni patrzą przez nasze okna na nas, na naszą intymność. Otwierasz własne okno. Sprawdzasz. Szereg cudzych z Jeśli masz szczęście, otwierasz okno i widzisz rośliny, drugiej strony. Za każdym z nich jedno lub parę żyć. A gdyby niebo, przestrzeń. Jeśli jej nie masz, otwierasz okno i widzisz tak pójść przed siebie? mur sąsiedniej kamienicy. A jeśli masz pecha, otwierasz okno Tam za zakrętem odgrodzona drzewem mieszka samotna i widzisz setki okien blokowiska przed swoim blokowiskiem. kobieta. Liście wiatr przed oknem jej rozwiewa, zimą układa Jesteś milionowym okienkiem w sektorze okien i drzwi, puch na gałęziach jak na tacy. Kilkanaście kroków w świat bloków i wieżowców ściśniętych na śmiesznej powierzchni malują okna odzwierciedlenia innych domów. Czyste i jednego ze skwerów zwanego osiedlem w jednym z wielu przejrzyste szyby niczym impresjoniści skupiają plamy, miast. rozmywają wodę z kolorem niczym akwareliści współcześni, Patrzysz na nich wszystkich, a oni patrzą na ciebie. Są tworząc impresje, metafory: cegły i zieleni. mrówkami, jesteś mrówką. Los nic nieznaczący dla innych Nad kolejnym oknem zegar wybił godzinę. Tuż obok jest najważniejszy na świecie – dla ciebie. Jesteś efektem rozgadały się balkony na plotkę o porannym praniu. A okna globalizacji, ale też masz swój mikrokosmos we własnym cicho śpią. Za każdym z nich ktoś mieszka. Przez niejedno z pokoju za tym oknem. A jeszcze mniejszy masz w sobie. nich wyglądasz ty. Sprawdzasz pogodę, patrzysz, kto Okno na świat. Okno na człowieka. Okno na siebie. przechodzi, co to za hałas, skąd ta cisz? Dziwisz się i Są pewne rzeczy, stany, fakty w procesie istnienia stałe zachwycasz. Patrzysz. Jesteś. Oprawiają cię ramy. A mimo to bez względu na kulturę, wiek, część świata, czy okres możesz otworzyć się na świat. Uczyń wietrzenie duszy, jeśli czasowy w historii. Są to uczucia i podstawowe czynności to potrzebne. Przetrzep poglądy. Niech zagości nowe człowieka. Gdziekolwiek by nie mieszkał, będzie też wchodził powietrze, świeże, niech dotleni, obudzi. Niech powieje i wychodził z tego, co nazwiemy domem, będzie się wiatr, zaświeci słońce. rozmnażał, gdziekolwiek nie zamieszka będzie patrzył, by Dziecko w tobie grubą kredką narysuje nowy dom, drzwi, obserwować, będzie myślał. okna. Przez takie okno można wszystko wyrzucić, a przez Moje okno. Twoje okno. Może masz jedno, a może takie - zobaczyć. piętnaście. Kiedy się to już wie, każde okno staje się przyczyną zaciekawienia. Pokusą. Historią. Szansą na A tu? – zapytasz. podpatrzenie innego świata, mini galaktyki cudzych planet. Tu, jest dobrze, tu jesteś na miejscu. To twoje okno. Jak one krążą? P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

dobie prężnie rozwijającej się techniki i świata komputerów, coraz łatwiej udaje nam się pozostawać incognito. Za szklanym ekranem laptopa ukrywamy swoje prawdziwe ja. W realnych kontaktach również przywdziewamy nieprawdziwe, wygodne maski. By nie pozwolić się zranić czy uniknąć rozczarowania. Na swojej drodze spotkałam niewielu ludzi, o których mogę powiedzieć, że są naprawdę szczere, uczciwe i bezinteresowne. Nauczyliśmy się zawsze czegoś chcieć, choćby za najmniejszą przysługę. W wirtualnej znajomości główną rolę odgrywa słowo pisane. Możemy sobie wszystko zmyślić: to jak wyglądamy, czym się zajmujemy etc. A kiedy nie mamy ochoty wystarczy nacisnąć jedną ikonkę i przestajemy egzystować w sieci. Enter nas kryje. Jakbyśmy się rozpłynęli. Prawda, że proste. Wówczas spokojnie powracamy do swoich zajęć, obowiązków i problemów. Zapominany o tym, z kim rozmawialiśmy i kogo poznaliśmy. Znajomości te nie bywają trwałe, zażyłe ani głębokie. Internet jest miejscem, w którym tuszujemy swoją samotność. Zbyt dumni, by się do tego przyznać. Znajdujemy różnego typu wymówki swojej obecność na portalach społecznościowych. Zatracamy się w tym świecie, tracąc czas i zaangażowanie. Jest tyle cudownych form spędzania wolnych chwil, a jednak większość wybiera bierną grę

pokorą. Traktujmy jako swoistą lekcję oraz naukę. Przestrogę, by nie popełniać kolejnych błędów. Nie tońmy w świecie, którego nie ma. Zatraćmy się w ciepłych ramionach Partnera. Delikatnego i wrażliwego, a przede wszystkim rzeczywistego. Otwórzmy serca i umysły na bodźce, które otaczają nas z każdej strony. Wierzmy, że znajdziemy Tą jedyną osobę, która jest nam przypisana. Niestrudzenie czekajmy na Nią, nie traćmy wiary i nadziei, gdyż spełnienie będzie największym darem z niebios. A im dłużej wyczekiwana, tym bardziej doceniana. Nie istnieje na tym ziemskim padole nic cudowniejszego od poranków i wieczorów spędzanych w zaciszu domowym, gdzie można dzielić się sobą w ciszy i ukojeniu. W towarzystwie pocałunków lekkich jak muśniecie zefirka. Głębokich spojrzeń w oczy, w których króluje miłość i uwielbienie. Nieśmiałych dotyków. Uczenie się swoich ciał i ich reakcji. Rozmów tych ważnych i tych w ogóle nieistotnych. Chwil uniesień i upadków… Ale wspólnych… Żaden komputer czy portal nie zapewni nam spełnienia w miłości. Pamiętając o tym już nie boję się zaufać. Zaryzykuję, zawsze, bo może właśnie Ta osoba, którą poznałam zupełnie przypadkiem i zamieniłam kilka niewinnych uprzejmości, stanie się dla mnie kimś wyjątkowym. Moim sensem… Moim życiem…

klikanie w klawiaturę. Z jakiego powodu? Czyżbyśmy aż tak bali się odtrącenia? Jeżeli nie zaryzykujemy rzeczywistego kontaktu to nigdy nie osiągniemy pełni szczęścia, zadowolenia, satysfakcji. Komputer jest i będzie maszyną, która wykonuje nasze polecenia. Jednak nie jest w stanie zapewnić nam uczuć, bez, których żadna istota nie może funkcjonować. Nie da ciepła w mroźne wieczory, nie zaopiekuje się podczas choroby, nie służy ani ramieniem, ani dobrą radą… Nie wnosi do naszego życia najistotniejszych rzeczy, a mianowicie bliskości, czułości czy miłości. Nie rozumiem, jak można zadowolić się namiastką, imitacją, substytutem pokrewieństwa dusz, które znika wraz z zamykanym monitorem… Najcudowniejszą i najważniejszą sprawą jest iść przez życie z ukochaną osobą. Nawet w momencie, kiedy są jakieś kłótnie i zwady. Nie może być w kółko idealnie, poza tym, że to nierealne, byłoby bardzo nudno i monotonnie. Życie ludzkie nie jest idyllą. Borykamy się z wieloma trudami dnia codziennego, ale kiedy uda się rozwiązać choćby jeden najmniejszy z nich, czujemy w sercu ukojenie. Cieszmy się, że niezmiennie trwamy. Niepowodzenia przyjmujmy z

Wanda Brylska

W

Esej

Dzień zmarłych

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 55

Cmentarz płonie jasną łuną W chryzantem zamieci Na omszałym starym grobie Jedna lampka świeci Dygoczący świecy płomień modlitwą wspierany Przypomina naszym zmarłym Że wciąż ich kochamy Pogrążyły się w niebycie Ludzkie niepokoje Pytam siebie?


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

strona: 56

Wspomnienia

Listopadowy wieczór. Podmuchy wiatru niosą krople pomagającym każdemu, kto tego potrzebował. Sam deszczu głucho uderzające w okienne szyby, wzmagając doświadczyłem tej Jego bezinteresownej pomocy, a słowa pragnienie ciepła i bliskości. Skąpana w ostatnich które mi zostawił stały się dla mnie duchowym testamentem. promieniach słońca złota polska jesień umiera, ustępując pola Prości, zwykli ludzie, którzy tak jak ja, codziennie krótkim deszczowym dniom i długim wietrznym nocom. przemierzali ulice, robili zakupy, pracowali zawodowo, Niedługo mróz i śnieg, a z nimi martwa cisza, rozpoczną nadzwyczajni w niezwyczajnej codzienności, pokazują nam swoje panowanie nad światem. I tylko głupiec obserwując wzór do naśladowania i kierunek do świętości. zmianę pór roku rozpaczałby, że to już koniec, że nie ma już Anię poznałem korespondencyjnie, i choć nigdy nie nic, że wraz z ostatnimi ciepłymi kolorami jesieni, mieliśmy okazji spotkać się twarzą w twarz, poprzez listy zastępowanymi przez brunatną breję, kończy się wszystko. staliśmy się przyjaciółmi. Była młodą, dwudziestopięcioletnią Coś musi obumrzeć, aby coś mogło się narodzić. Pokazuje dziewczyną, oddaną ludziom ze wspólnoty Burego Misia na nam to wiosna ze swoją paletą barw, ze śpiewem skowronka – Śląsku, pełną wiary, pasji i marzeń. Śmierć przyszła szybko i zwiastuna dobrej nowiny, z wdzięcznym i radosnym niespodziewanie. Po wielu latach odezwał się nieproszony brzęczeniem owadów. “gość”, który w ciągu trzech dni przerwał nić jej życia. Jak

Siedząc w wygodnym fotelu i wsłuchując się w odgłosy deszczu, kieruję myśli ku ludziom, którzy odcisnęli ślad w moim życiu, a dla których mam teraz jedynie modlitwę i blask cmentarnego znicza. Otarłem się o ich zwyczajność, ale jednocześnie o świętość. Ta zwyczajność, którą cechowała ogromna pokora, była wspólna dla sześciu osób, o których pragnę wspomnieć. Wobec trojga toczą się procesy beatyfikacyjne, pozostała trójka może nie doczeka chwały ołtarzy, ale, w co głęboko wierzę, osiągnęła już swój cel, czyli niebo. Uśmiecham się do swoich myśli, bo jakże często wydaje się, że spotkawszy taką świętą osobę, o tyle można by zapytać. Z taką właśnie świętością się zetknąłem, a tak niewiele szczegółów pamiętam. Są jednak ślady pozostawione w sercu, których nic nie zatrze... Siostrę Imaculatę Adamską, Karmelitankę Bosą, poznałem w Gdyni Orłowie i zapamiętałem jako uśmiechniętą, tryskającą pogodą ducha siostrzyczkę. Piekło obozów w Dachau i Gusen nie zdołało zabić ani człowieczeństwa, ani optymizmu Ojca Mariana Żelazka, misjonarza, który w Puri (Indie) przez wiele lat pracował z trędowatymi. Chorym na trąd swoje życie i karierę poświęciła także dr Wanda Błeńska, która w Ugandzie nazywana jest Matką Trędowatych. Miałem szczęście ją poznać, a w mojej pamięci pozostała sympatyczną starszą panią, szczerą, taką trochę typową babcią, jakich wiele minąłem w swoim życiowym pędzie. O. Karol Meissner, benedyktyn, lekarz, wykładowca na KUL-u, osoba znana i sławna, można by rzec nieprzystępna. Nic podobnego, był człowiekiem uśmiechniętym, szczerym,

napisała do mnie jej rodzina – umierała pełna pokoju ducha i wiary w to, co czeka ją po drugiej stronie. Pozostały po niej listy i kilka wierszy. Gdy Pani Maria stanęła na drodze mojego życia, dobiegała już dziewięćdziesiątki, ale swoją radością, energią i podejściem do życia mogła uczyć wiele osób młodszych od siebie. Brała mnie pod rękę i spacerując po parku w podpoznańskiej miejscowości rozmawialiśmy o życiu i o latach, które już przemijały. Mimo choroby nigdy się nie skarżyła i nie narzekała na starość, na swój los. Zawsze obdarowywała mnie uśmiechem i dobrym słowem. Te relacje to była taka codzienna lekcja świętości w codzienności. Nikt być może tych osób „nie posądziłby” o świętość. Nikt nie zgłosi ich kandydatury na ołtarze. Nie zginęli śmiercią męczeńską, nie zapisali się jakimiś szczególnymi zasługami na kartach przeszłości. *** Listopadowy wieczór. Z zamyślenia nad tymi, którzy już odeszli, wybudza mnie miauczący kot oraz cisza. Przestało padać, ucichł wiatr, a ja wpatrując się w ciemność za oknem czuję wdzięczność do tych ludzi i do Boga, za to, że to, co wydaje się być końcem, jest tak naprawdę początkiem czegoś nowego, trwałego, wiecznego. Patrzę na swoje nieubłaganie pędzące naprzód życie, niczym pociag po niknących w dali torach, widzę czas, który nie tylko ucieka, ale równocześnie przybliża mnie do światła widocznego u kresu tej drogi.Tam, za oświetlonym horyzontem, czeka mnie prawdziwy, nigdy nie kończący się bezkres; tam mam nadzieję spotkać tych, którzy zostawili tak piękne ślady w moim życiu.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Zastał nas oto kolejny listopad. Jesień zarządziła nad światem swój coroczny makeover, tu i ówdzie przetykając swoją siwiznę rudymi pasemkami. Na polach za moim domem na dobre już rozgościły się poranne mgły, a i wieczory przychodzą z większym niż dotąd pośpiechem. W listopadzie, paradoksalnie, najwięcej dzieje się na cmentarzach. Eksplozja barw kwitnących chryzantem i kolorowych zniczy w miejscu, w którym króluje śmierć, przypomina nam, że śmierć to tylko przecinek w zdaniu, jakim jest nasze życie. To dlatego kierujemy nasze kroki ku grobom bliskich i na wypominkowe nabożeństwa. Bo ci, którzy od nas odeszli, choć umarli, żyją. Jeśli jednak wspominając tych, których straciliśmy, zatrzymamy się tylko na ich śmierci, wspomnienia te mogą nas przytłoczyć. Za jej progiem jest bowiem ta rzeczywistość, choć jeszcze przed nami zakryta, której nie możemy pominąć. Wierzę, że tam właśnie z niecierpliwością oczekują nas ci, którzy zakończyli już swoją ziemską wędrówkę, za którymi tak bardzo tęsknimy. Wieczność jest już mieszkaniem mojej śp. Babci Jadwigi. Nie pamiętam jej tak dobrze, jakbym tego chciała, bo zmarła, gdy miałam osiem lat, a po rozwodzie rodziców rzadko bywałam w małym domku przy urokliwej drodze na Jawornik. Są jednak wspomnienia głęboko odciśnięte w moim sercu, zawsze pełne piękna i ciepła, do których lubię wracać.

wszystkich trudności było mało, Babcia zmierzyła się także z chorobą nowotworową, która pozostawiła po sobie znaczne oparzenie skóry, owoc radioterapii. Jakże słusznie w 31. rozdziale Księgi Przysłów Autor natchniony pyta: “Niewiastę dzielną któż znajdzie? Jej wartość przewyższa perły! (...) Otwiera dłoń ubogiemu, do nędzarza wyciąga swe ręce”. Z mojego dzieciństwa, czyli końca niespokojnych lat osiemdziesiątych, pamiętam, że Babcia większość czasu spędzała w kuchni lub w ogródku, który zawsze był starannie wyplewiony. Pod oknami od strony ulicy kwitły kwiaty, których nazw nie pamiętam, a gdy Babcia kręciła się przy pracy wokół domu, wokół babcinych nóg kręcił się kot Maciek. Jej osoba kojarzy mi się z zapachem mokrej po deszczu, wiosennej ziemi i wiatru, który na wzgórzu za domem suszył rozwieszone przez nią pranie. Wspomnienia z dzieciństwa wyświetlają pod moimi powiekami kadry z małej kuchni z żeliwnym piecykiem, przy którym Babcia uwijała się z obiadem, doprawiając posiłki szczodrą szczyptą miłości. Pracowita tą codzienną wytrwałością, zawsze miała coś do zrobienia. I znów przychodzi mi na myśl Bezimienna Niewiasta ze Starego Testamentu: “Wstaje, gdy jeszcze jest noc, i żywność rozdziela domowi (...). Myśli o roli - kupuje ją: z zarobku swych rąk zasadza winnicę. Przepasuje mocą swe biodra, umacnia swoje ramiona. Już widzi pożytek z swej pracy: jej lampa wśród nocy nie gaśnie” (por. Prz 31, 15-18). Dom Dziadków nie wyróżniał się niczym szczególnym.

Moja Babcia była niesamowitą kobietą. Przeżyła wojnę, która zabrała jej siostrę. Szesnastoletnia Siostra Babci zginęła z rąk pewnego Sowiety, który zaciągnął ją do lasu, zgwałcił i zamordował. Wojenna codzienność weszła z butami także w Babci małżeństwo, gdy Dziadek poszedł walczyć, w konsekwencji czego trafił do jednego z niemieckich o lagów. Wrócił wprawdzie po wojnie do domu, ale z jakim ciężarem na barkach, mogę sobie tylko wyobrazić. Zanim koniec wojny przyniósł kres obozowej rzeczywistości, pozostawiona sama z dziećmi, moja dzielna Babcia utrzymywała samodzielnie dom, wychowując samotnie trójkę dzieci. Bieda piszczała po kątach i zmuszała Babcię do dramatycznych decyzji, np. chodzenia w nocy na pola karto li, aby zdobyć choć trochę jedzenia dla siebie i swoich dzieci. W tym czasie pomiędzy Babcią a pewną Żydówką z okolicy nawiązała się swoista przyjaźń. To właśnie pani Salomea zapewniła Babci skromny dochód i dzieliła się z nią także żywnością. To po niej jedna z sióstr mojego Taty, która urodziła się już po wojnie, dostała swoje imię. Jakby tych

Na poddasze ze spadzistym sufitem prowadziły stare skrzypiące schody. Stały tam dwa proste łóżka i niepotrzebny już kuchenny kredens pomalowany na biało. Na dole w jednym z pokojów żółty ka lowy piec zajmował swój stały kąt, dając zimą przyjemne ciepło, a obok tapczanu wysoka lampa spod żółtego abażuru z frędzlami rzucała wieczorami ciepłe światło. W drugim pokoju stał telewizor, ale Babci jakoś nie przypominam sobie w roli telewidza. Nic szczególnego, dom jak wiele innych na przełomie lat 80-tych i 90-tych. A jednak gdyby ktoś wynalazł dziś wehikuł czasu, to właśnie tam, zaledwie trzydzieści lat wstecz, najchętniej bym się cofnęła, aby usiąść przy stole lub na ławeczce pod domem obok Babci i móc z nią porozmawiać. Bo tyle miałabym jej dziś, jako dorosła kobieta, do powiedzenia. O tyle rzeczy chciałabym ją zapytać i w tylu sprawach się poradzić. A przede wszystkim poznać ją lepiej i zgromadzić więcej wspomnień na czas nieuniknionego rozstania, które na szczęście nie będzie trwać wiecznie. Bo przecież „miłość nigdy nie umiera”, a miłość to obecność.

Wspomnienia

BEZ{KRES}

strona: 57

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

1. listopada polskie kina wyświetlą film “Nieplanowane”. Dzięki uprzejmości koleżanki ze Stanów [Zjednoczonych] miałam okazję obejrzeć go jeszcze przed premierą w naszym kraju. Film opowiada historię nawrócenia Abby Johnoson, byłej dyrektor jednej z klinik aborcyjnych Planned Parenthood. Jest to film obok którego nie można przejść obojętnie. Być może jeszcze przed pójściem do kina spotkasz się, Drogi Czytelniku, z bardzo stanowczymi reakcjami, zarówno „na tak”, jak i „na nie”. Moja jest zdecydowanie “na tak”, choć może ktoś powiedzieć, że z racji mojej wiary nie jestem obiektywna. I może rzeczywiście film ten, rozebrany na części, nie zdobyłby Oskara za dialogi, scenografię czy nawet grę aktorską, no i cóż… to o niczym nie świadczy[?]. Porusza on jednak temat bardzo ważny, choć budzący kontrowersje w przestrzeni społecznej.

pod postacią nienarodzonego dziecka, które przestała postrzegać jako „zlepek komórek”, a w którym dostrzegła wolę życia. Ta chwila zaowocowała całkowitym przewartościowaniem świata, który legł w gruzach. A jednak z tej właśnie nędzy Bóg wyprowadził dobro, i tak jak obiecał – tam, gdzie wzmógł się grzech, jeszcze obficiej wylała się łaska. Bo przecież nikt dla jakiejś dziwnej przyjemności nie potępia nagle samego siebie. A to właśnie zrobiła Abby. Stając w świetle prawdy o sobie, potępiając pro-aborcyjną machinę, potępiła samą siebie.

Tak, Abby była na fali życia. Młoda, szczęśliwie zamężna, odnosząca sukcesy w pracy. Zupełnie nieświadoma krwi, jaką miała na rękach. Brzmi brutalnie? Scena, w której widzimy ją zapłakaną w żalu nad swoimi wyborami – wyborami, których jeszcze parę dni wcześniej tak zdecydowanie broniła, mówi sama za siebie. Ten film otwiera oczy. Ofiarą aborcji są nie tylko dzieci. Są nimi także ich rodzicie, oraz pracownicy klinik, którzy wykonują usługę tzw. terminacji ciąży.

rekordy popularności. Jest on świadectwem pewnej kobiety i jej życiowych wyborów, z którymi każdy powinien zmierzyć się sam. Jeśli Cię ta historia zaciekawi, możesz sięgnąć głębiej, Internet daje nam tę możliwość. Być może jednak wcale Cię ta produkcja nie przekona, warto jednak dać Abby szansę, aby niejako sama opowiedziała Ci o swoim nieplanowanym zwrocie akcji w życiu, które uważała za dobre.

Czy ktoś się ze zmianą przekonań Abby zgodzi, czy też nie, film ten opowiada historię tego, co się wydarzyło. Pokazuje nam życiowe doświadczenie kobiety, która była prochoice, a teraz, w chrześcijańskim wydaniu, jest pro-woman, pro-child, pro-life. Z zagorzałej obrończyni prawa do zabijania, Abby, która sama miała dwie aborcje, staje się zagorzałą obrończynią prawa do ochrony życia. To się nie dzieje ot tak. To nie jest wynik przekonania jej na argumenty, choć jej rodzina próbowała ją przekonać przy wielu okazjach. W życie Abby w zupełnie nieplanowany sposób wszedł Bóg

„Nieplanowane” to także ciekawy (nie)przypadek jeśli chodzi o wybór aktorki. Przeczytałam w którymś z wywiadów, że kobieta, która zagrała postać Abby Johnoson, w momencie gdy informowała swoją matkę, że dostała rolę, dowiedziała się, że sama o mało nie padła ofiarą aborcji. Bardzo prawdopodobne, że gdyby mama Ashley Bratcher jednak zdecydowała się usunąć ciążę, zrobiłaby to właśnie w jednej z klinik Planned Parenthood. 27 lat później to właśnie Ashley wciela się w postać Abby, która przyczyniła się do ponad dwudziestu tysięcy aborcji. Życie czasami zatacza krąg w dziwny, nieplanowany sposób, prawda?

strona: 58

Recenzja

Aborcja. To bardzo trudny temat. Jestem z pokolenia, które dorastało przy akompaniamencie haseł o tolerancję i wolność wyboru, i na tyle długo nasiąkałam kłamstwami agitującymi za wolnością do zabicia bezbronnego dziecka, że potrafię te kłamstwa poznać. Bo sama kiedyś je akceptowałam, choć mnie nie zaprowadziło to tak daleko jak Abby, która w pewnym momencie, w bardzo dramatyczny sposób, musiała się z nimi zmierzyć, przez co jej życie w nieplanowany sposób zmieniło kierunek.

Szokujące? Raczej inspirujące. Historia Kościoła, to historia duchowych nędzarzy i życiowych popaprańców, w których życie wszedł Bóg, aby całkowicie je odmienić. Obserwuję profil Abby na Twitterze i jestem pod ogromnym wrażeniem tego, z jakim [s]pokojem i determinacją dźwiga ona hejt, który się na nią wylewa. Hejt środowiska, które wcześniej nagradzało jej sukcesy, a które teraz na wszelkie sposoby próbuje ją zdyskredytować. Możliwość obserwowania profilu pozwoliła mi na pewną weryfikację tego, co przedstawiono w filmie. Na pewno budzi on kontrowersje, wiele amerykańskich kin nie chce go wyświetlić, w recenzjach gromy sypią się na twórców. Może właśnie na przekór tej krzykliwej krucjacie przeciwko historii, która wydarzyła się naprawdę, „Nieplanowane” bije

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Anturaż – Katarina Lavmel Stron 80. Wydawca: FONT Poznań 2019. Druk: Drukarnia Advert. Patronat: Stowarzyszenie Pisarzy Polskich. ISBN 978-83-66183-08-7

„Krzyk się nie wykrzyczał miłość się nie odkochała czas nie mija szybko i byle jak”

Polecam ten trójjęzyczny tomik Katarzyny Nazaruk – Polki mieszkającej od niedawna w Portugalii – by wypłynąć z Nią w rejs poza horyzont wyobraźni. Pomoże nam w tym także poezja tłumaczona na język portugalski (Gabriel Borowski) i język angielski (Graham Crawford). Uzupełnieniem są wspaniałe grafiki Katarzyny Tomasiak. Całość powiązała i zredagowała Łucja Dudzińska.

Recenzja

Agnieszka Kuchnia-Wolosiewicz Widok na chmury z góry Kiedy nas, Panie, wezwiesz do siebie, Wtedy z gwiazd jedna zgaśnie na niebie. Czymkolwiek będziesz: powietrzem, wodą, Nikt nie zasłoni grzechów urodą. Nim zobaczymy niebieskie błonie, Każdy ku Tobie wyciągnie dłonie. I nawet jeśli dziś zaprzeczamy, I wciąż gonimy za próżnościami. A gdy nas wreszcie wpuszczą do raju, Do błękitnego, szumnego gaju, Zamkną na zawsze wrota wolności, Byśmy się stali częścią całości.

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 59

Życie niesie wiele niespodzianek, tym bardziej gdy niczego się nie spodziewasz. Do drzwi zapukał listonosz i wręczył mi, pachnący jeszcze drukarską farbą, tomik poezji Katariny Lavmel, zatytułowany Anturaż. Jak się okazało pod tym literackim pseudonimem ukryła się Katarzyna Nazaruk. Tom poetycki jest trzecią autorską propozycją po książkach: Żona Beduina [2011] oraz Szept i przestrzeń [2014]. Katarina Lavmel w swojej książce na nowo odkrywa otaczającą ją rzeczywistość. Dojrzałość przemyśleń, wynikających z obserwacji najbliższego środowiska i osobistych doznań, pozwala czytelnikowi wejść w świat, który często przemyka przed oczami i jest niezauważony. Autorka, siedząc na klifie życia, zanurza się w oceanie zdarzeń i duchowych uniesień. Jednak nie narzuca nam moralnych regułek, których zapach odstręcza, jak dziesięć przykazań przeżutych na papkę z czosnkiem (Amen s. 40). Życie toczy się oddzielnymi drogami i każdy ma swojego partnera do tańca, a tango nie ma granic (Ocho s. 58). Trudno lawirować między snem a jawą, życiem a cybermistyfikacją. Wyimaginowane piękno i zachwyt staje się często brzydotą, a to co wzbudziło obrzydzenie jest w rzeczywistości piękne ciałem i duchem. Katarina sprawnie operuje dostępnymi środkami wyrazu, wpływając na wyobraźnię czytelnika. Ten z kolei, samoistnie wpisuje się w podmiot liryczny wierszy. Chociaż w poezji Katariny Lavmel pobrzmiewa wyraźna nuta kobiecych marzeń, tęsknot i pragnień to nawet mężczyzna odnajdzie siebie w tej poetyckiej aurze. Kobieta i mężczyzna, jak plus z minusem, północ z południem, wschód z zachodem czy ocean z lądem, muszą współistnieć i nie da się tego rozdzielić. Zatem biorąc do ręki Anturaż będziemy obecni w życiu Autorki, której poetyckie przemyślenia nie pozwolą przejść obojętnie bez zrozumienia istoty prostego życia. Dlatego że wiersze przemawiają do nas emocjami, które często znamy z autopsji. Wciągają nas w poetykę zadumy, płynącej na falach otaczającej nas rzeczywistości. To mroczna fala mobilizuje nas do ciągłego poszukiwania nowych

przestrzeni, nawet wśród bezdomnych z kartonowymi bogactwami skropionymi alkoholem (Antyrama s. 28):


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

złowiek jest istotą niezwykłą. Został obdarzony wspaniałym darem. Tym darem jest jego wyobraźnia. Niezwykle żywiołowo i spontanicznie jest ona wykorzystywana przez dzieci. Świat tworzony przez dziecko podczas zabawy jest przesycony jego nieokiełznaną fantazją. Jest nieograniczony i pełen zaskakujących paradoksów. Z czasem niestety nasza wyobraźnia w nas obumiera. Jest przez nas coraz bardziej zaniedbywana. Bywa przez nas lub nasze otoczenie tłamszona. Niekiedy choruje. Mówimy czasem o kimś, że ma chorą wyobraźnię. Że jego myślenie zostało spaczone. Zdegenerowało się. Współczesność dużo słabiej pobudza wyobraźnię. Dostarcza niestety przede wszystkim gotowych wzorców obrazkowych, wzorców dynamicznych. Niczego obecnie nie musimy sobie wyobrażać, bo wszystko jest nam dane. Społeczeństwo cyfrowe zatraciło w sobie dar wyobraźni. Poezja nie może istnieć bez wyobraźni. Poezji wyobraźnia

niezbędna jest niczym woda rybie a nam powietrze. Nie tylko zresztą poezja. Wszelka literatura. Wszelka sztuka. Inna sprawa, ze czasem, gdy obcuję z jakimś tzw. dziełem sztuki, jakoś głębi wyobraźni twórcy owego tzw. dzieła jakoś wyobraźnia moja nie ogarnia. Odnoszę niekiedy wrażenie tzw. bezdennej płycizny, nieskalanej wysiłkiem wyobraźni, nietkniętego intelektu. Ot, dzieło samo się spartoliło, tzn. stworzyło, sobie jest i się nazwało przez tzw. twórcę dziełem sztuki. A król tymczasem nagim jest… Książka jest doskonałym narzędziem pozwalającym rozwijać nam wyobraźnię. Tu nic nie jest oczywiste i dane wprost. Każdy opis pozostaje tylko opisem, dopóki w nas nie ożyje., Dopóki nie popuścimy wodzy naszej fantazji i nie zmienimy martwych słów w żywe wyobrażenie. Tym bardziej poezja. worzenie poezji wymaga przetworzenia. Przetworzenia obserwowanej przez nas

Poezjopisanie

C

Słońce złotolistne 2008-09-25 Poznań Żonie mojej – w liściach kochającej brodzić…

strona: 60

błękitnieje obłokami wiatr tańczy szumiście wypoważniałymi bawiąc się krzewami liść tu liść tam leżą liście dywaniście a wiatr tańczy uroczyście a wiatr rzewnie gra a wiatr wieje a wiatr dmucha wokół nas liścieni zawierucha nie mogąc w miejscu ustać łobuz wiatr liście na nas gna

przyrody, jeśli to akurat o niej piszemy. Przetworzenia własnych uczuć, jeśli one są nam podstawą wiersza. Wyobraźnia pozwala poecie zrobić krok wstecz, kok naprzód lub krok w bok i spojrzeć na siebie z odleglejszej perspektywy. Dzięki temu oddzieleniu się od siebie, dzięki temu wyobrażeniu powstający wiersz potrafi przekazać cos więcej

ni wytchnienia ni spokoju ni to złotobarwnie ni to żółtawiście ni to czerwonołunnie ni to zieleniście jak co roku o tej porze staje świat w kolorze staje świat pstrokato słonecznością swą bogatą

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Opowiadam swój świat 2008-11-12 Poznań

prostymi słowami oraz milczenie wierszy piszę z przymusu serca nie aby coś zmienić czy dokonać jakiegoś przewrotu albo cokolwiek burzyć opowiadam mój świat bliski mym oczom uszom i sercu szczególnie sercu z całym jego niepokojem piszę najwięcej nim właśnie słowami zaklętymi ciszą

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE

strona: 61

niż tylko osobisty ból, radość, smutek, szczęście czy miłość. Staje się cenny również dla odbiorcy. Staje się bliski sercu czytającej go osobie. Dzięki wyobraźni poezja może roztaczać wspaniały świat przed naszymi oczami. Dzięki wyobraźni potrafimy czytać między wierszami poety. Dzięki wyobraźni wiersz współgra ze stanem naszej duszy tu i teraz. Poezji musimy się wciąż uczyć. Zarówno ją tworzyć, jak i ją przeżywać, ją czytać. Nie jest nam dana zazwyczaj wprost. Większość z nas dochodzi do niej z czasem. Wielu niestety nigdy. Czytanie poezji wymaga wyrobienia w czytaniu i wyobrażaniu przeczytanych treści. Niestety – lub właśnie stety – w poezji nic zazwyczaj nie jest nam dane wprost. Poezja jest wieloznaczna. W powieści drzewo to drzewo, a chmura to chmura. Poezja przemawia do nas niedopowiedzeniami. Pozostawia nam miejsce na nasze wyobrażenia. Dlatego właśnie każdy z nas inaczej ją odbiera. Dużo bardziej indywidualnie niż powieść. Trudność poezji współczesnej leży w jej niezrozumieniu. Nie jest to bynajmniej niezrozumiałość norwidowska. Ot sięgam po tomik poezji. Otwieram, przeglądam. Kartkuję. Próbuję czytać. Jakoś nie idzie. Próbuję zrozumieć. Nie potrafię. Próbuję sobie wyobrazić. No i nic. Jakieś to takie nijakie. Jakieś to takie nie wiadomo o czym. Jakieś to takie

Poezjopisanie

opowiadam mój świat próbuję przywrócić wartość słowom by znów mówiły o tym co najważniejsze o Bogu o Miłości o Człowieku o Tobie

zakręcone i bez sensu. No może i sens w tym jakiś jest – mnie się jednak wymyka. Moja wyobraźnia nie daje się tu niczym porwać. Nie daje się rozpalić. Z Norwidem jakoś sobie radzę. Lepiej czy gorzej, ale jakoś. A z poezją współczesną często nie bardzo. Pomijam tu już wulgarność niektórych tworów. Bursa bywał wulgarny. Zdzierżyłem. Wojaczek bywał wulgarny. Daję radę. Współcześni poeci bywają wulgarni. Nie daję rady. Krew mi się burzy. Robi mi się niedobrze. Odrzucam precz. Nie czytam. Jestem zniesmaczony. Czy na tym ma polegać współczesna poezja? Że nie wiem o czym czytam? Że nie wiem ani co a ni po co ani komu poeta próbuje coś powiedzieć? A może on rzeczywiście wcale nie próbuje? Po prostu bełkocze sobie bez sensu. Moja wyobraźnia niektórych rzeczy nie ogarnia. Nie poddaje się pewnym typom przekazu. Nie potrafię jej przymusić, by ogarnęła cos, czego ogarnąć nie chce lub nie może. Prawdę mówiąc w takich przypadkach zazwyczaj dość szybko się po prostu poddaję. Nie chodzi mi bynajmniej o to, aby poezja byłą łatwa i przyjemna. Ale musi być komunikatywna. Jeśli komunikatywna być przestaje – odpadam. Jeśli jest na dodatek wulgarna w słowach czy wyobrażeniach – odrzucam. Nie mam ochoty obcować z tak zdegenerowaną formą poezji. Dla mnie taka poezja jest po prostu chora. Wypływa z chorego wnętrza chorego człowieka o schorowanej wyobraźni. Poezja wciąż szuka nowych środków wyrazu. Eksperymentuje. Szuka wciąż nowych obszarów. Poszerza swoje granice. Odnajduje nowe by i te w końcu przekroczyć. Obawiam się jednak, ze bardzo wiele tej współczesnej grafomanii poetyckiej zostanie bardzo szybko odrzucona i zapomniana. Słusznie moim zdaniem. No, może pozostanie dla nielicznych koneserów o równie chorych gustach, co owi pseudo twórcy. Na szczęście nie jest to cały obraz współczesnej poezji. Chociaż niestety mocno dominujący. Taka jakaś ogólnie głupia moim zdaniem moda panuje na dziwność. Durne podejście. No bo co to niby komu da? Ani to wzrusza, ani porusza, ani rozwija, ani przemawia. Ślizga się mój po tym wzrok. Prześlizguje wyobraźnia nie dając rady o nic zahaczyć. Szkoda mi czasu. Dlatego wciąż poszukując po prosu przechodzę dalej. Jest przecież jeszcze parę tysięcy książek poetyckich, po które warto sięgnąć. Paruset polskich i zagranicznych poetów współczesnych i dawniejszych, których jeszcze nie zapoznałem, a których lektura rozpali ma wyobraźnię. A których lektura pobudzi mą twórczość do sięgania dalej szerzej i wyżej. I to jest to. Lubię wyzwania. Lubię poezję, która takie wyzwania mi stawia. Lubię poezję, która poszerza możliwości mojej wyobraźni. Dzięki temu mogę podejmować coraz to inne – ufam nieskromnie nawet, ze czasami nawet lepsze – własne próby poetyckie. A i tak ostatecznie każdego poetę ocenią jego czytelnicy. Albo zechcą go czytać, albo nie. Albo zrozumieją, zachwycą się nim i jego twórczość pokochają. Albo nie. Nie każdemu pomoże śmierć jak to miało miejsce w przypadku Norwida, który swej sławy się już nie doczekał. Który na tyle epokę swą wyprzedził, że ta musiała do jego poezji dorosnąć, dojrzeć. Tymczasem mamy urodzaj poetów, którzy nie mając nic konkretnego do powiedzenia, mamrolą pod nosem niewyraźnie i bez składu i ładu. Ględzą trzy po trzy nie dorastając do miana poetów. No ale komuś do gustu – zlituj się Boże nad takimi gustami – przypadli, trafili w jakąś chorą modę – i zaistnieli. No i nikt ich nie rozumie. Nikt ich nie czyta. Dziwić się nie ma potem , czemu ludzie poezji unikają.


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Toż się zrazili. Toż się zniechęcili. Toż ktoś stłamsił im Nie zapominajmy zatem o naszej wyobraźni czy to wyobraźnię. Zgasił w nich płomień ciekawości. czytając, czy nade wszystko poezje pisząc. Wyobraźmy sobie naszego czytelnika – czy i co on z ego pojmie, zrozumie, doświadczy, przeżyje. Czy warto. Nie żeby zaraz poeta li tylko i wyłącznie pod publiczkę odbiorcy miał pisać. To nie tak. Poeta też ma prawo od czytelnika wymagać, stawiać mu wysoką poprzeczkę i zachęcać do wysiłku podczas odbioru 2011-09-03 swego dzieła. Ale wymagać ma prawo ten jedynie, kto cos Poznań wartościowego daje. A nie kto rzuca wypatroszone ze swej chorej imaginacji krwawe martwe ochłapy. Złą poezja rodzi niesmak. Dobra poezja zmienia czytelnika na lepsze. Jeśli nie żadnym nie znajdziesz zmienia, jeśli nie porusza, serca nie rozpala, wyobraźni nie nie napotkasz uskrzydla – cóż, wówczas może warto się zastanowić, co, nie przeczytasz komu i na co się pisze. Za stworzone dzieło trzeba być odpowiedzialnym. Ale to już inna śpiewka. Inny wart zapisane są w życiu podjęcia temat. nie jakimkolwiek Wymagajmy od poetów. Wymagajmy od wydawców. nie czyimkolwiek Wymagajmy od organizatorów konkursów. Wymagajmy mówię tu o twoim życiu dobrej poezji. Poezji, która godna jest swej nazwy. Odrzucajmy bełkot. Odrzucajmy paskudztwo, wulgaryzm, o słowach które piszesz sobą durnotę, brzydotę. Poezja jest pięknych słów sztuką. Piękno te słowa zapisane w tobie zaś wymaga wysiłku twórczego. Wymaga pięknego zamiaru. te słowa pisane twoim życiem Wymaga trudu twórczego. strofami o barwie i smaku Ja w każdym razie chciałbym tworzyć poezję, która zmienia człowieka na lepsze. Która rozpala serca do czynów zmiennym jakby wiatr losu wielkich. Która pobudza do miłości. Która skłania do jakby – powiedzmy to z mocą – zastanowienia i sprawia, ze po tym zastanowieniu człowiek wszystko prowadził przypadek odchodzi odmieniony, bogatszy. Chciałbym pisać poezję, o której ktoś powie, że jest piękną, że go zachwyca, że go wzrusza, że go dopełnia. Po cóż inaczej pisać? Jakąż wartość a przecież to nie prawda miałoby dla mnie moje poezjowanie, gdybym choć nie a przecież tak nie jest próbował takiej poezji tworzyć? iluzją jest bowiem przypadek Aby pisać dobrą poezję, trzeba od siebie wymagać. Trzeba panować nad swoja wyobraźnią, trzeba ją doskonalić, nic nie jest bez celu rozwijać, pobudzać i utrzymywać w ciągłej sprawności. W ciągłej gotowości. To przecież wyobraźnia podsuwa wciąż słowa których żaden wiersz nie wypowie nowe tematy i pomysły na nowe wiersze. Musi działać w nas jak sprawny, dobrze naoliwiony mechanizm. Dopiero są życiem twoim życiem niezawodne, umiejętne używane narzędzie, jakim jest nasza życie zaś od początku wyobraźnia, potrafi wychwycić niezauważalne niuanse w nie jest przypadkowe naszym otaczającym nas świecie i przekuć je na pomysły dla naszej twórczości. Świat jest na wyciagnięcie ręki. Jednak po kres swój cel ma i sens swój wyobraźnia pozwala nam i dalej widzieć i głębiej sięgać. Nie ma też i drogę swą traćmy jej sprzed naszych oczu. Nie dajmy jej obumrzeć a mówię tu o życiu śmiercią głodową tylko dlatego, ze miast książką karmimy ją twoim życiu gotowymi obrazkami naszych telewizornii.

Poezjopisanie

Słowa których w wierszu

strona: 62

twoim celu sensie twoim i twojej drodze życie jest zaproszeniem którego jednak my ślepcy tak często nie potrafimy odczytać dopóki ktoś nam nie otworzy martwych w nas serc i ślepych naszych oczu dopóki ktoś nie nauczy ścieżek Boga dawcy życia które w nas się toczy dopóki nie nauczy nas ktoś w życiu śladów czytać Boga P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


BEZ{KRES}

NR 4 - Lisopad 2019 A.D.

Rys.: Iwona Anna Dylewicz

Rys.: Przemysław Zarychta

strona: 63

P ISMO LI TERACKO - AR TYSTYC ZNE


"Bezkres" WWW

"Bezkres" aktualny numer

"Bezkres" FB: strona pisma

"Bezkres" FB: red. naczelny

"Bezkres" Redakcja pisma

"Bezkres" wsparcie finansowe

"Bezkres" Info dla Autorów

"Bezkres" czytelnia pisma

scen. Andrzej Włudecki rys. Wu Zieliński:

BEZ{KRES }

P IS MO LI T ERACKO -AR T YS T YCZNE Wydawca:

Adam Grzelązka 61-064 Poznań Żelazna 18B/13

Drukarnia: (dla wydania papierowego)

Perfekt Gaul i Wspólnicy sp.j 60-321 Poznań, Świerzawska 1

Adres redakcji:

61-064 Poznań Żelazna 18B/13

Redaktor naczelny:

Adam Gabriel Grzelązka

Zespół redakcyjny:

Beata Śliwka Izabela Kasprowicz-Żmuda Jolanta Szkudlarek Katarzyna Dominik Katarzyna Glenc Urszula Joanna Wintrowicz Mariusz Żmuda Przemysław Zarychta Radosław Marcin Bartz Robert Ratajczak

e-ISSN 2685-038x ISSN 2685-0381 Nakład: 50 egz.

DTP:

AGG

Grafika:

www.vecteezy.com

E-Mail Redakcji:

redakcja@bezkres-pismo.pl

WWW: FB:

www.bezkres-pismo.pl tiny.pl/tj8wc

Poglądy i opinie autorów drukowanych prac Redakcja przyjmuje materiały do nie muszą odzwierciedlać punktu widzenia publikacji w plikachtekstowych: PDF, redakcji. RTF, DOC, DOCX oraz ODT i TXT. Przyjmujemy materiały wyłacznie w Przyjmujemy do druku: postaci elektronicznej. Prace graficzne w * opowiadania, nowele plikach JPEG i PNG (grafiki muszą być * poezję (wiersze, poematy, fraszki) przekonwertowane do odcieni szarości). * aforyzmy * publicystykę (eseje, felietony itd.) * prace graficzne (rysunki, komiksy) Przesłanie pracy na adres redakcyjny - czarno-białe. BEZKRES.PISMO@GMAIL.COM * recenzje, polemiki oznacza, że jesteś autorem nadesłanej * fragmetny powieści i dramatów pracy oraz wyrażasz zgodnę na jej nieodpłatną publikację w naszym piśmie Nadesłane prace literackie powinny być oraz dziełach pochodnych w formie pisane poprawną polszczyzną oraz wolne elektronicznej i drukowanej. od błędów ortograficznych i interpunkcyjnych. Zastrzegamy sobie prawo redagowania i skracania oraz adjustacji literackiej Istnieje możliwość zamówienia wydania nadsyłanych materiałów. Autorzy prac papierowego (druk na żądanie) publikowanych zostaną o tym fakcie zainteresowanych prosimy o kontakt poinformowani drogą mailową. mailowy z redakcją.

Stali współpracownicy:

Izabella Teresa Kostka Iza Smolarek

Rysownik: Komiks:

Maciej Mariusz Jedliński Andrzej Włudecki

© Copyright by BEZKRES - 2019 A.D.— Wszelkie prawa zastrzeżone


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.