Dramat zaklęty w listach

Page 1

DRAMAT ZAKLĘTY

W LISTACH


Pracę tę poświęcam Ślązakom – walczącym z hitlerowskim najeźdźcą oraz deportowanym na Sybir


Józef Musioł

DRAMAT ZAKLĘTY

W LISTACH Katowice 2013


KOMITET WYDAWNICZY prof. zw. dr hab. Jan Malicki – przewodniczący mgr Magdalena Skóra – zastępca przewodniczącego dr Barbara Maresz – sekretarz dr Teresa Roszkowska mgr Aneta Satława

Ilustracje i projekt okładki Marta Galisz Redakcja Jan Baron Korekta Anna Kokosza Skład i łamanie Alina Jarczyk

W publikacji wykorzystano fotografie z kolekcji Józefa Musioła, z rodzinnych zbiorów Heleny Danowskiej-Ździebło oraz z archiwum podpułkownika Stanisława Dąbrowy-Kostki. Zdjęcie autora na czwartej stronie okładki – Rafał Kramarz.

© Copyright by Biblioteka Śląska, 2013 © Copyright by Józef Musioł, 2013

ISBN 978-83-60209-90-5

Druk i oprawa Biblioteka Śląska w Katowicach


SPIS TREŚCI

Od Autora Wprowadzenie Listy młodzieńczej miłości Rozdzieleni wojną Kampania wrześniowa podporucznika Dominika Ździebły Ze wspomnień Heleny (Ewakuacja do Lwowa – Koniec dzieciństwa – Deportacja) Listy z Syberii Ze wspomnień Heleny (W obozie nad Czułymem – Śmierć ojca) Działalność konspiracyjna „Kordiana” Ze wspomnień Heleny (Opuszczenie nieludzkiej ziemi – Uzbekistan – Persja – Palestyna) Nowa rzeczywistość (1945–1955) Losy „Kordiana” po wkroczeniu Armii Czerwonej Ze wspomnień Heleny (Powrót do kraju – Ślub – Aresztowanie „Kordiana”) Śledztwo w świetle akt procesu Akt oskarżenia w „procesie czterech” – Rozprawa i wyrok Po pięciu latach milczenia. Korespondencja 1953–1955 Nareszcie wolność Ze wspomnień Heleny (Znów razem – Narodziny trzeciego syna – Śmierć Dominika) Kartka z Zakopanego do brata – Karola List Dominika do Heleny po narodzinach trzeciego syna Jan Malicki: Post scriptum

7 9 13 55 57 59 65 79 81 86 91 93 96 102 105 109 633 637 642 644 647



Od AUTORA

„Kordian” i Helena, czyli Dominik Danowski-Ździebło, rodem z Pochwacia – przysiółka Jastrzębia na Śląsku i Helena Klimas (z Bielska) – jego przyszła żona. On legendarny dowódca największego na południu Polski zgrupowania Armii Krajowej – „Żelbet” w Krakowie, po wyzwoleniu ofiara stalinizmu, więzień śledczy na Rakowieckiej w Warszawie, a po wyroku – okrutnego zakładu karnego we Wronkach. Ona jako siedemnastolatka wraz z rodzicami dzieliła los zesłańca na dalekiej Syberii, gdzie zginął jej ojciec, a potem wraz z Armią Andersa przemierzyła szlak z nieludzkiej ziemi – przez Morze Kaspijskie, Persję, Bliski Wschód, Włochy – by w 1946 r. wrócić do Polski. Połączyła ich wielka miłość i to jeszcze przed wojną. Polskie love story, ale jakże dramatyczne i tragiczne. „Kordianowi” poświęciłem blisko pół wieku. Tropiłem ślady jego podziemnej działalności w zakamarkach archiwów w Krakowie. Brałem udział w sesjach naukowych, w tym w sympozjum poświęconym „Kordianowi”, zorganizowanym za sprawą Teresy Stanek 26 listopada 1995 r. przez Oddział Polskiej Akademii Nauk i Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie. Dzięki podpułkownikowi Stanisławowi Dąbrowie-Kostce udało się odnaleźć niezwykłej wagi dokument, rozkaz „Kordiana”, który uniemożliwił w styczniu 1945 roku wysadzenie przez uciekających Niemców ważnych obiektów w Krakowie. Nie obyło się bez wielokrotnych, a właściwie wieloletnich, wizyt w domu Danowskich-Ździebłów przy ulicy Kopernika w Katowicach. To wtedy wdowa po „Kordianie” Helena, dla bliskich Halina, i jej Matka odsłaniały wizerunek i dramat „Kordiana” oraz obrazy syberyjskiej tułaczki, mrozu i głodu, śmierci ojca Heleny, którego nie można było pochować w grobie, bo zamrożona ziemia, twarda jak płyta cementowa, nie mogła przyjąć zmarłego. Od kilku lat bezskutecznie namawiałem ją na spowiedź z syberyjskich przeżyć. Nie była jednak w stanie rozdrapywać wciąż niezabliźnionych ran. Zdając sobie jednak sprawę, jak ważnej wiedzy jest nosicielką, nie ustępowałem – i w końcu udało się. Najpierw były to tylko fragmenty, które dzięki redaktorowi Tadeuszowi Kijonce udało się opublikować w miesięczniku społeczno-kulturalnym „Śląsk”, a potem w publikacji pt. „Kordian” i Helena. Historia miłości ze zbrodnią państwa w tle. Już wtedy wiedziałem o listach Dominika, ale nie o listach Heleny do niego. Pod koniec 2011 r. dotarły do mnie listy „Kordiana” z więzienia, głównie z osławionych Wronek. Lektura tych listów ukazała mi, że nie była to korespondencja jednostronna, a po prostu pełna liryzmu rozmowa obojga małżonków. Stwierdziłem, że listy powinno się opublikować, bo są one świadectwem nie tylko wielkiej miłości „Kordiana” i Heleny, ale również epoki, w której przyszło im żyć. Dzięki Panu Profesorowi Janowi Malickiemu, dyrektorowi Biblioteki Śląskiej, Dramat zaklęty w listach (wraz z zeskanowanymi oryginałami listów) może ukazać się w formie zwartej. Dziękuję Mu za to.


8

OD AUTORA

Przede wszystkim zaś dziękuję Pani Helenie (Halinie) Danowskiej-Ździebło za cenne wyjaśnienia, przekazanie mi korespondencji i zgodę na jej wydanie w formie książkowej. Dziękuję za przyjaźń i okazane mi zaufanie. Dziękuję Pani Marcie Galisz, studentce Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach, za ilustracje i projekt okładki. Podziękowania składam też Panu Janowi Baronowi – za redakcję tej pozycji, Pani Alinie Jarczyk – za skład publikacji, jak również Pani Annie Kokoszy – za korektę. Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do wydania tej publikacji. Jeżeli ta książka przybliży Czytelnikom, a szczególnie współczesnemu pokoleniu, prawdę o tamtych dramatycznych czasach, to uznam, że moje wieloletnie poszukiwania nie zostały zmarnowane.


Wprowadzenie

Niektóre z listów pochodzą z lat trzydziestych ubiegłego wieku, inne wysłano w przededniu wybuchu II wojny światowej, kolejne (datowane 1940–1941) to kartki pisane z odległej Syberii przez niedoszłą maturzystkę do narzeczonego w Krakowie – pełne tęsknoty, bezsilności, błagań o pomoc. Te ostatnie dochodziły do chwili napaści hitlerowskich Niemiec na swego sojusznika – Związek Radziecki. A potem – już w powojennej rzeczywistości – korespondencja między Dominikiem Danowskim-Ździebłą, więźniem okresu stalinowskiego, a jego żoną Heleną – ocalałą z syberyjskiego zesłania. Pożółkłe koperty opatrzone pieczęciami państw: najpierw Polski, potem ZSRR i hitlerowskiego okupanta, a po wojnie znów Polski – PRL, z adnotacją więzienia: „ocenzurowano”. Czy czternastoletnia Helena Klimasówna z Bielska, kiedy po raz pierwszy zobaczyła o siedem lat starszego Dominika Ździebłę, kończącego studia w Krakowie, rodem z Pochwacia (części Jastrzębia Dolnego), mogła przypuszczać, że los zwiąże ją z nim na zawsze? Treść jej listów z tego okresu wskazuje na budzącą się miłość do tego przystojnego chłopaka. Z właściwą dla ówczesnej epoki powściągliwością pisała o tym, co przeżywa młoda dziewczyna, a więc o szkole, o wakacjach, z czasem – o oczekiwaniu na jego list. Wysyłała listy do Katowic, gdzie Dominik rozpoczął pracę. Potem serię listów do strzelca (z czasem kaprala z cenzusem) Dominika Ździebły przebywającego w Brześciu nad Bugiem, gdzie odbywał służbę w Szkole Podchorążych Rezerwy. Pod koniec sierpnia 1939 r. na katowickim dworcu kolejowym nastąpiło romantyczne pożegnanie zakochanej pary – siedemnastoletniej Heleny i dwudziestoczteroletniego Dominika. Nie przypuszczali wówczas, że rozdzieli ich wojna. Helenę i jej rodziców los rzucił na daleki Wschód. To stamtąd, z Syberii, Helena pisała charakterystycznym, pięknym pismem na otwartych kartkach do ukochanego Dominika (na adres jego brata Stanisława w Krakowie). Zachowało się sześć takich pocztówek, na których wybite są symbole ZSRR – sierp i młot… i hitlerowska gapa. Te listy tchną zagubieniem, bezradnością, błaganiem o pomoc. Autorka nie wiedziała wtedy, jaki charakter miała okupacja w Polsce. Treść tych kartek przemawia do wyobraźni bardziej niż naukowe dysertacje. Napaść Hitlera na swego sojusznika siłą rzeczy przerwała możliwość pisania do kraju i ewentualną korespondencję z bliskimi. Tworzenie armii Andersa i porozumienie zawarte przez generała Władysława Sikorskiego z ZSRR otwarły furtkę, tylko furtkę, umożliwiającą wydostanie się z nieludzkiej ziemi. Helena wraz z matką i towarzyszami niedoli na tratwie zbitej z beli przez dwa tygodnie płynęła rzeką do punktu zbornego polskiego wojska. Jej droga do Polski prowadziła przez Morze Kaspijskie, Persję, Bliski Wschód, Jerozolimę i Włochy. Tymczasem losy Dominika – urodzonego w 1914 r. w Jastrzębiu Dolnym w przysiółku Pochwacie na Górnym Śląsku – związane były z walką z hitlerowskim najeźdźcą!


10

wprowadzenie

Z młodego oficera stał się zdolnym dowódcą największego zgrupowania Armii Krajowej – „Żelbet” w Krakowie. Powojenny dramat Polski wpisał się również w życie Dominika – ofiary stalinowskiego terroru. Zza więziennych krat znów pisał do Heleny – już żony. Zachowało się 51 listów – tyle, ile Heleny do niego. Ta korespondencja – nie tylko jej treść, ale też szata zewnętrzna (odciśnięte pieczęcie z adnotacją „ocenzurowane” i nazwami miejscowości, m.in. Wronki, Stalinogród) – stanowi stygmat tamtych dramatycznych lat. Czas między listami pisanymi na wolności czy zza krat wypełnia życie Heleny i Dominika, wplecione w ówczesną – nie tylko polską – rzeczywistość.

W pierwszym rzędzie Florentyna i Karol Ździebłowie wraz z najmłodszymi dziećmi: Izydorem i Dominikiem. Powyżej córki – Gertruda, Katarzyna, Matylda i Anna oraz synowie – Karol, Antoni, Stanisław, Józef, Alojzy i Zygmunt

Okres, w którym rodzinie Ździebłów przypadło żyć i działać społecznie, obejmuje prawie trzy wieki – skoro zważymy, że początek sięga XIX stulecia. W rodzinie Florentyny i Karola Ździebłów XX wiek zaznaczył się przychodzeniem na świat kolejnych dzieci: Alojzego (ur. w 1901 r.) – rolnika; Antoniego (ur. w 1902 r.) – rolnika; Stanisława (ur. w 1905 r.) – krakowskiego kupca, żołnierza AK i więźnia okresu stalinowskiego; Matyldy (ur. w 1906 r.) – siostry Izydory, zakonnicy; Gertrudy (ur. w 1909 r.) – żony rolnika; Zygmunta (ur. w 1909 r.) – ucznia szkoły handlowej, zajmującego się doświadczeniami nad jabłoniami samopylnymi, zmarłego w wieku 20 lat; Izydora (ur. w 1910 r.) – po studiach teologicznych w Wilnie i Krakowie wyświęconego na księdza w 1939 r., ojca duchowego Wyższego Seminarium Duchownego w Gorzowie, tragicznie zmarłego w 1959 r., uznawanego za świętego; Katarzyny (ur. w 1912 r.) – absolwentki Szkoły Gospodarstwa Wiejskiego w Strumieniu, członka ruchu oporu AK, więźniarki gestapo i obozu koncentracyjnego w Ravensbrück; Dominika (ur. w 1914 r.) – absolwenta trzech fakultetów Wyższej Szkoły Handlowej w Krakowie, żołnierza generała Franciszka Kleeberga w 1939 r., twórcy i dowódcy największego zgrupowania


wprowadzenie

11

Armii Krajowej w Krakowie – „Żelbet”, majora (pseudonim „Kordian”), więźnia okresu stalinowskiego; Anny (ur. w 1916 r.) – absolwentki szkoły w Strumieniu i Prywatnego Seminarium Ochroniarskiego Sióstr Szkolnych de Notre Dame w Bielsku, po wojnie – do 1956 r. – ukrywającej się i ściganej; Karola (ur. w 1918 r.) – rolnika, związanego z ruchem oporu, przymusowo wcielonego do Wehrmachtu, z którego zdezerterował i od 1943 r. ukrywał się w Orzepowicach. Najmłodsze dziecko Ździebłów to Józef (ur. w 1921 r.). Anna i Józef byli ostatnimi świadkami dziejów rodziny Florentyny i Karola Ździebłów. Wysoka była cena, jaką przyszło płacić Ślązakom za wierność Ojczyźnie.



Listy młodzieńczej miłości



Helena Klimas


Helena (z lewej) wraz z koleżanką. Bielsko, 1933 r.

Helena jako uczennica gimnazjum im. Adama Asnyka (pierwsza z prawej w drugim rzędzie od góry). Biała, 1937 r.


listy młodzieńczej miłości

17

[Biała, XII 37] Panie Domi! Mam teraz „bardzo dużo czasu”, bo wyrzucili nas ze szkoły. Jedna z naszych koleżanek chora jest na dyfterię, a my zamiast rozpaczać nad dolą biednej koleżanki, cieszymy się, że możemy choć raz odpocząć. Kiedyś wybrałam się na spacer i spotkałam św. Mikołaja, który powiedział mi, że w tym roku obdarza się i „niegrzecznych”. Dziwi Pana, że tak wcześnie był tu św. Mikołaj, ale że jesteśmy dość blisko od nieba, więc wstąpił, by zobaczyć, komu dać coś dobrego, a komu… nic i pytał się, czy nie znam kogoś „niegrzecznego”, więc proszę mi wybaczyć, że podałam mu adres Pana. Dużo serdecznych pozdrowień od wszystkich zasyła H.K.

Dominik jako student. Lata trzydzieste XX wieku





listy młodzieńczej miłości

21

Biała, 22 V 38 Domi! Wczoraj spotkało mnie naprawdę wielkie szczęście. Dostałam list, za który bardzo Ci dziękuję – i rower od Tatuśka. Gdy wróciłam ze szkoły, nie mogłam sobie z radością moją znaleźć miejsca. Jak na jeden dzień – to za dużo wrażeń. Rower mam bardzo ładny i cieszę się nim – jak małe dziecko. Dotychczas nie chodziłam jeszcze na spacery (ani do L. Cygańskiego, ani na Klimczok), lecz teraz będę wraz ze Stefi robiła miłe wycieczki. Jednak zawsze każdą radość musi zepsuć smutek. Bardzo martwię się, że zbliża się już koniec roku i będę musiała zdecydować się, gdzie pójść do liceum. Chcę iść do liceum ogólnego, ale przyrodniczego, a takiego nie ma aniw Bielsku, ani w Białej, jak w Pszczynie i pewnie będę dojeżdżać. Kilka nas wybiera się tam. Nie wiem, czy przyjmą nas. Podania mamy wnieść 18 czerwca, a 24 będzie egzamin. Strasznie się martwię. Zwłaszcza gdybym musiała rozstać się ze Stefi. Grozą mi już pewnie wnet powieje. „Niegrzecznym dzieckiem” nie możesz mnie wcale nazwać, to raczej Ty nim jesteś, bo jak zajechałeś, mogłeś napisać chociaż 3 słowa: „Zajechałem – jestem zdrów”. i teraz pretensje… Ciebie usprawiedliwia wiele rzeczy – wierzę, ale mnie też – więc nie gniewaj się i proszę pisz częściej… a na pewno odpiszę. Proszę napisz też, k t o napisał Ci jakieś herezje o moim pobycie w Krakowie – a natrę mu uszu. Wyobrażasz sobie misjonarską rozmównicę trzęsącą się ze śmiechu ze mną i kilkoma klerykami. Szarość znów znikła przed naszymi różowymi humorami. Wiesz, proponowali mi, żebym została w święto w stroju narciarskim (w spódnicy mnie nie chcieli). Święcenia ks. Cholewy – to naprawdę coś tak wzruszającego, że popłakałam się (do łez) z wrażenia. Później zaprosili mnie naturalnie do swej misjonarskiej zakrystii. Tu ks. Kowalski: „Hela, czy płakałaś? – Wujciu: „Takie masz czerwone oczy – pociły ci się może?” ks. Izydor: „Hela, czy popłakałaś się w kościele?” – ks. Cholewa po złożeniu mu gratulacji „elegancko” mnie uściskał i ucałował, i był, zdaje się, więcej wzruszony niż ja, brak było ciebie. A gdy już wróciłam, to nie mogłam dojść do równowagi, bo misjonarskie miny i kleryckie fizjognomie wciąż stały mi przed oczami. Doszłam do wniosku, że nie grzeszysz zbytnią znajomością kalendarza (wybacz), bo imieniny moje nie były dziś. Jednako za życzenia bardzo dziękuję, nie będziesz musiał trudzić się drugi raz. Kończąc zasyłam pozdrowienia od rodziców i Heli. PS Skazany Koncentracją P.V. w tym tygodniu. Pisz częściej. Pa, Hela Pamiętam Cię stale i…

H.K.







listy młodzieńczej miłości

27

Gdynia, 12 VI 38 Domi! Jesteśmy w Gdyni! Wspaniała wycieczka. Morze jest cudne. Obecnie siedzimy przy kolacji i profesor obrazowo przedstawia wczorajsze przeżycia z marynarzami. Kolacja jest tak obfita, że aż 4 zmieściły się w moim żołądku, ach… cieszę się na powrót do domu. Byłyśmy dziś w Gdańsku, jutro jedziemy na Hel. Śląc mocne morskie pozdrowienia pozostaję Hela K. Proszę, napisz coś.



listy młodzieńczej miłości

29

Biała, 3 VII 1938 r. Drogi Domi! Już po raz wtóry odchodzę od mej kolejki, ale sądzę, że z Twej strony nie będzie to wzięte za złą monetę. Dość już mam wakacji, nudzę się tak strasznie, że chętnie poszłabym dziś do szkoły. Wiem, że gdybyś Ty był bliżej nie nudziłabym się tak, bo myśl, że może w którymś dniu zaglądniesz do nas, nie pozwoliłaby mi nudzić się lub co gorsze martwić się. A martwię się bardzo, że nie zobaczę Cię na wakacjach, chyba że będziesz miał urlop. Często siadam nad albumem i wpatrując się w Twoją fotografię rozmawiam z Tobą, choć wiem, że Ty nie odezwiesz się ni słowa, to jednak czasem zdaje mi się, że coś mówisz i to sprawia mi wielką ulgę. Proszę, nie myśl o mnie źle, gdy teraz częściej napiszę do Ciebie i pewnie bez kolejki (bo nie wiem, co oszczędzasz – czy papier, czy pióro, czy wreszcie czas), ale wiedz, że zająłeś pierwsze miejsce w mych uczuciach i myślach. Domi! Tyle chciałabym Ci napisać, lecz nie umiem wybrnąć z tłoczących się myśli, toteż wolę je opowiadać. Całymi dniami czytam książki, co już denerwuje Mamusię. Teraz zajmę się już chyba czym innym, bo książki mi się już też nudzą. Ani Wujciu Lolek, ani też ks. Izydor nic do nas jeszcze nie pisali, tak się boję, co się tam stało. No ale chyba już dosyć się napisałam (aż mi lżej). Hola – Domi, bardzo Cię proszę, pisz teraz częściej, będzie to moją najsłodszą rozrywką. Wiem, że jesteś zajęty, lecz parę minut dla napisania kilku słów znajdziesz. Przesyłam Ci moc pozdrowień i całuska Hela Załączam pozdrowienia od Rodziców. H.







listy młodzieńczej miłości

35

Zwardoń, 3 I 39 Drogi Domi! Wybacz, że piszę ołówkiem, lecz atrament w tej miejscowości to luksus. Warunki śnieżne są tak wspaniałe, że siedzimy w domu, bo pada deszcz. Obecnie zaczyna padać już śnieg – Ledwo siedzę – jestem pewnie cała sina po wczorajszym dniu i po nieprzespanej nocy (łóżka…). Piszę na kolanie, bo w naszej miłej sypialni nie ma stołu. Jesteśmy bardzo nieszczęśliwe – i cieszę się, że już w piątek przyjedziecie po mnie. Więc proszę, przyjedź, tak jak mówiłam […] tak do nas, a w piątek 8.20 z Bielska, a troszkę później z Białej Ł. z Mamusią tutaj. Będę czekała na dworcu. Żegnam, bo idziemy na obiad – Całuję Cię Helena


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.