Kazimierz Gołba
Nad Odrą wstaje zorza Widowisko historyczne w 3 aktach (4 odsłonach)
Wstęp Krystian Węgrzynek Opracowanie tekstu Anna Musialik i Krystian Węgrzynek
Katowice 2021
© Copyright by Biblioteka Śląska w Katowicach, 2021
ISBN 978-83-64210-91-4
Redakcja Barbara Maresz Recenzje dr hab., prof. UJ Dorota Jarząbek-Wasyl prof. dr hab. Ryszard Kaczmarek
Skład i łamanie Zdzisław Grzybowski Projekt okładki Ryszard Latusek Druk i oprawa Biblioteka Śląska w Katowicach
Spis treści Wstęp 1. Kazimierz Gołba – pisarz, który chciał zostać Ślązakiem .... 7 2. Nad Odrą wstaje zorza – uwagi o dramacie ......................... 25 3. Nad Odrą wstaje zorza na tle literatury powstańczej .......... 34 4. Podsumowanie . ....................................................................... 39 Kazimierz Gołba, Nad Odrą wstaje zorza ...................................... 43 Nota edytorska . ................................................................................ 171
Wstęp 1. Kazimierz Gołba – pisarz, który chciał zostać Ślązakiem Kazimierz Gołba jest w powszechnej świadomości przede wszystkim autorem Wieży spadochronowej, książki poświęconej epizodowi z początku II wojny światowej – obronie tego obiektu 4 września 1939 roku. Tekst Gołby wydany po raz pierwszy w roku 19471 doczekał się już ósmej edycji2. Dorobek literacki autora Wieży spadochronowej jest jednak okazalszy i zasługuje na uwagę historyka literatury. Także biografia pisarza może stanowić frapujący materiał dla badacza dziejów regionu. Miejsce mojego urodzenia – Rzeszów – nie może być uważane za moje „strony rodzinne”. Fakt, że tam właśnie wciągnięto mnie w rejestr ludzi żywych – a stało się to 28 stycznia 1904 r. – był tylko dziełem przypadku3.
1 K. Gołba, Wieża spadochronowa. Opowiadanie z 1939 roku, Poznań 1947. Fragment pt. Ofiara śląskich orląt, „Gość Niedzielny” 1946, nr 35, s. 293, nr 36, s. 301 i nr 37, s. 308. 2 K. Gołba, Wieża spadochronowa, oprac. K. Heska-Kwaśniewicz, Katowice 2014. 3 K. Gołba, Autobiografia, [w:] Materiały biograficzno-bibliograficzne, rękopis Biblioteki Śląskiej, sygnatura R 4102 III, k. 1.
7
Tak zaczyna swoją Autobiografię, a w zasadzie krótki, dwustronicowy życiorys sam Gołba. Ojciec pisarza był urzędnikiem państwowym w ówczesnej Galicji, często przerzucanym na różne placówki w tym regionie. Zdecydowanie silniej związał się autor z Krakowem, gdzie uczył się w gimnazjum św. Jacka i w 1922 roku złożył egzamin maturalny. Następnie podjął studia historyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Na podstawie rozprawy Aleksander I wobec sprawy polskiej na Kongresie Wiedeńskim 1814–15, pisanej pod kierunkiem prof. Wacława Sobieskiego, uzyskał tytuł doktora nauk humanistycznych (1926). W czasie studiów rodzą się literackie fascynacje Gołby: Na okres pobytu w Krakowie przypadają moje pierwsze próby literackie. Od samego początku najwięcej pociągał mnie teatr, zwłaszcza dramat historyczny. Już w okresie przedmaturycznym „popełniłem” potężne (pod względem rozmiarów!) tragedie z czasów stanisławowskich i napoleońskich, których realizacja sceniczna musiałaby dać spektakle – całonocne. Niektóre z nich dotarły do dyr. Trzcińskiego, który – zachęcał mnie do pisania dalej4. Przez pewien czas – jako uczeń gimnazjalny – statystowałem potajemnie w teatrze, żeby poznać życie za kulisami, póki wieść o tym nie dotarła do szkoły. By móc lepiej sprostać zadaniu, zapisałem się na historię. Rychło jednak zrozumiałem, że kariera dramaturga będzie dłuższą i cięższą, niż mi się zrazu wydawało, że wymaga większej dojrzałości i siły wewnętrznej, niż pisanie wierszy i nowel. Ale czasem wiersze i nowele dawały pewien skromny, lecz ważny dla akademika dochód. Drukowałem więc wiersze i nowele w prasie krakowskiej 1922–1926, obracając niemal wszystkie honoraria – na bilety do teatru5.
Gołba zamieszczał swoje teksty (korespondencje, felietony, wiersze, nowele i powieści) w „Głosie Narodu”, „Gońcu Krakow4 Młodzieńcze dramaty nie zostały wydane ani wystawione, ale zachowały się w spuściźnie rękopiśmiennej Gołby (przechowywanej w Bibliotece Śląskiej), m.in. dwa pięcioaktowe dramaty z czasów panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego: Agonia tronu (R 2842 II, R 2864 II) i Stanisław August (R 2823 III), a także utwory współczesne: komedia Austriackie gadanie (R 2846 I, akcja w jednym z mniejszych miast Galicji w 1921 r.) oraz dramat Syn emeryta (R 2847 I, akcja w Krakowie w 1921 r.). Bibliografia Dramat Polski notuje aż 33 sztuki napisane przez Gołbę, zob.: S. Hałabuda, J. Michalik, A. Stafiej, Dramat polski 1765–2005. Przedstawienia, druki, archiwalia, t. 1 A–Ł, Warszawa 2014, s. 278–279. 5 K. Gołba, Autobiografia…, s. 1.
8
skim”, „Gońcu Akademickim”6 oraz „Kurierze Literacko-Naukowym” (dod. do „Ilustrowanego Kuriera Codziennego”). Jego pierwszy wiersz zatytułowany Marszałkowi Fochowi opublikowany został w 1923 roku7. W 1925 roku w „Gońcu Krakowskim” Gołba drukuje w odcinkach nowelę Rozwiany sen8, a później powieść historyczną z czasów napoleońskich Szlakiem honoru9. Oprócz działalności publicystycznej i naukowej przygotowuje się do pracy w szkole – w 1926 roku zdaje egzamin z historii i nauki obywatelskiej dla kandydatów na nauczycieli szkół średnich. „W 1926 roku nastąpił wielki i zasadniczy przełom w moim życiu. Otrzymałem posadę nauczycielską w gimnazjum na Górnym Śląsku” – pisze Gołba w Autobiografii. Tym ważnym i przełomowym wydarzeniem była nominacja na nauczyciela historii i nauki obywatelskiej w komunalnym gimnazjum w Szopienicach, przyznana przez kuratorium śląskiego okręgu szkolnego we wrześniu 1926 roku. Pojawienie się nauczyciela z Krakowa na Górnym Śląsku, zwłaszcza po objęciu funkcji wojewody śląskiego przez Michała Grażyńskiego, budziło nieufność rdzennych mieszkańców wobec przybysza. Swoje wrażenia Gołba opisał m.in. w jednym z wierszy: A skąd ta rzesza, co za nimi tłumnie Na słowo „Polska” wężym jadem pryska I tym, co z braci naszej są, ot, ku mnie „Du, Fremde!” – ryczy – „Gorol” – Spojrzę na nich z bliska: Toć Niemcy, którym polskie zostały – nazwiska!10
Te odczucia będą się z czasem zmieniały wraz z wrastaniem autora w lokalne środowisko. Gołba traktował swój pobyt w województwie śląskim niezwykle ideowo. Nie poprzestawał na pracy pedago6 W „Gońcu Akademickim” (studencki dod. do „Gońca Krakowskiego”) w 1925 roku drukował Migawki akademickie, felietony pod pseudonimem Hum-bug. „Goniec Akademicki” i „Głos Narodu” były pismami związanymi z Narodową Demokracją. 7 K. Gołba, Marszałkowi Fochowi, „Głos Narodu” 1923, nr 85, s. 6. 8 K. Gołba, Rozwiany sen, „Goniec Krakowski” 1925, nr 2–19. 9 K. Gołba, Szlakiem honoru, „Goniec Krakowski” 1925, nr 35–43, 45–50, 52– 56, 58, 60–62, 64, 66–68, 70–78 [37 odcinków drukowanych zwykle na s. 4]. 10 K. Gołba, Braciom z Górnego Śląska, [w:] tegoż, Salwa nad brukiem, przedm. K. H. Rostworowski, Kraków 1930, s. 57.
9
gicznej, lecz wygłaszał odczyty i przemówienia, które miały ukazywać łączność regionu z Polską. Popularność dała mu seria prelekcji dla młodzieży wygłaszanych przed spektaklami Teatru Polskiego w Katowicach. Rzuciłem się w wir pracy pedagogicznej i społecznej […]. Stykałem się z ludem śląskim codziennie, ale okoliczność, że należałem do kategorii „przybyszów”, zwanych na Śląsku „gorolami”, utrudniała mi długo jeszcze poznanie śląskiej duszy. Przybysze bowiem, skupieni przeważnie w obcym Śląskowi obozie „sanacji”, wykorzystali brak rodzimej inteligencji śląskiej i obsadzili wszystkie kluczowe pozycje w biurokracji, przemyśle i życiu kulturalnym. Dla Ślązaków, traktowanych bez mała jak bydło robocze, byli oni rodzajem – polskiej okupacji11.
Zdystansowana postawa „przybysza z Galicji”12 wynikała z faktu, iż był on zdecydowanym zwolennikiem Chrześcijańskiej Demokracji i admiratorem Wojciecha Korfantego. Jednak jego pierwsze książki należą, jak sam Gołba stwierdzał w Autobiografii, „jeszcze ideowo do okresu krakowskiego”. Są to – przywołany już – tomik poezji Salwa nad brukiem oraz powieść W cieniu wielkiej legendy13. Utwór prozatorski poświęcony jest losom Franciszka, księcia Reichstadt, którego bonapartyści nazywali Napoleonem II, a Edmond Rostand dramatem Orlątko (z 1900 r.) przypomniał jego tragiczne losy14. Z kolei zbiór wierszy Salwa nad brukiem ma charakK. Gołba, Autobiografia…, s. 1. Tak o tym okresie pisze ks. Emil Szramek: „Zderzenie z twardą rzeczywistością wywołało także na polskiej stronie niejedno rozczarowanie. Snuto smętne refleksje na temat: czego się Ślązacy spodziewali i czego się doczekali – i zaczęto mówić o okupacji Górnego Śląska przez Małopolan, przeciwko którym powstał nawet osobny Związek Obrony Górnoślązaków”. E. Szramek, Śląsk jako problem socjologiczny, Katowice 1934, s. 30. Zob. także: E. Kopeć, „My i oni” na polskim Śląsku, Katowice 1986. 13 K. Gołba, W cieniu wielkiej legendy, Kraków 1932. Powieść drukowana była także w odcinkach w krakowskim „Głosie Narodu” 1932 (od 7 maja do 1 grudnia) i poprzedzona została wstępnym artykułem autora: Powieść o Orlątku i jego polskiej legendzie, „Głos Narodu” 1932, nr 123, s. 4. 14 Krakowskie przedstawienie dramatu E. Rostanda Orlątko wywarło ogromne wrażenie na młodym Gołbie, wspominał po latach: „jako uczeń gimnazjalny byłem wówczas na dwudziestu dwóch przedstawieniach tej sztuki i zaraz wtedy jeszcze przed maturą, wziąłem się do gruntownych studiów nad napoleońską i ponapoleońską epoką” (K. Gołba, Powieść o Orlątku…). 11
12
10
ter – na tle ówczesnych awangard – tradycyjny. Są w nim wiersze religijne (Hosanna), patriotyczne (Modlitwa za ojczyznę, W rocznicę cudu na Wisłą) i osobiste (dedykowany żonie 25 sierpnia 1928). Jest miejsce na hymn ku czci Stanisława Wyspiańskiego (Genjusz wyzwolenia), ukłon złożony papieżowi (Pius XI), ale także na obszerny Manifest Mussoliniego. Wiersz poświęcony Górnoślązakom przypomina motywy znane z poetyki plebiscytowej odezwy („upiór przeszłości wyrasta/ i w pikielhaubie stalowej/ do walki zdradzieckiej powstaje”) oraz zaangażowanej liryki powstańczej („Praca była przed nami, wielka, wściekła praca/ nad ludem, co nie dał się dobić!/ sześć wieków niewoli odrobić…”15). Wiersz, który nadał tytuł całemu zbiorowi, Salwa nad brukiem16 to manifest literatury zaangażowanej, zrodzony z rozczarowania i oburzenia postawą obywateli II Rzeczypospolitej: […] gdzież prawa święte, zdobyte w lat trudzie? Gdzież tu jest p r a w d a, za którą dać życie? […] Wy, utaplani w błocie życia, w brudzie, Czyści dla świata, w duszy – łotry, dranie, Wy profesory i sędzie – w obłudzie! Wy, coście młodzież wzięli na wychowanie, Ja wam zaprzeczam, byście byli ludzie!17
Podobne oburzenie wyraża autor wobec społeczności szkolnej w sztuce Rekruci (1934), stosując jednak inną literacką strategię: patos zostaje zdetronizowany przez ironię. Ten „reportaż sceniczny”, jak go nazwał sam Gołba, to satyra na koleżanki i kolegów z pokoju nauczycielskiego. Krytyka była tak celna i bolesna, że spektakl został ściągnięty z afisza po trzech przedstawieniach K. Gołba, Braciom z Górnego Śląska…, s. 56. Liryk można odczytywać jako polemikę z anarchicznym Tuwimowskim wezwaniem: „Rżnij karabinem w bruk ulicy”, zob. J. Tuwim, Do prostego człowieka, [w:] tegoż, Poezje, oprac. E. Cichla-Czarniawska, Lublin 1991, s. 223. 17 K. Gołba, Salwa nad brukiem, [w:] tegoż, Salwa…, s. 20. To zaangażowanie dostrzega i autor wstępu do tomiku: „Panowie i Panie, raczcie mi uwierzyć, że Dr Gołba dobrze zaczyna. Jest szczery, prosty, służbisty i … co może najważniejsze, rwie się do drutów kolczastych: pragnie walczyć piórem na froncie szlachetnych zagadnień”, K. H. Rostworowski, Do czytelników, [w:] K. Gołba, Salwa…, s. II. 15 16
11
w katowickim Teatrze Polskim18, zaś wobec Gołby wszczęto dochodzenie wyjaśniające19. W 1934 gimnazjum przestało istnieć, a krnąbrny pedagog został zatrudniony w Szkole Powszechnej nr 15 w Katowicach kierowanej przez członka Komisji Dyscyplinarnej dla nauczycieli szkół tego szczebla20. Co tak dotknęło środowisko? Zapewne bezkompromisowe portrety bohaterów: wizytatora, dyrektora, nauczycieli, członków Rady Rodziców. Trudno tu znaleźć koloryt lokalny, pokazujący specyfikę pracy nauczyciela przybyłego z Galicji na Śląsk. To raczej satyra na polską szkołę po reformie jędrzejewiczowskiej, przypominająca klimatem szkolne sceny z Ferdydurke Witolda Gombrowicza (1937). Szlachetny i żarliwy, niczym Syfon, jest tu nowy nauczyciel historii, Smoliński. On sam – trudno tu nie dopatrywać się porte parole dramaturga – dowiadując się o zwolnieniu go ze szkoły, tak wyjaśnia filozofię swego humoru: „Wisielczy? Broń Boże! Jest to humor więźnia, który ma być wypuszczony na wolność”21. Ten humor, przyznajmy, miejscami zjadliwy, miejscami bulwarowy, dominuje nad większością scen: dyrektor to „apodyktyczny, drobiazgowy biurokrata”, wizytator jest niekompetentny, germanistę uczniowie już tylko irytują („hołota”), nauczyciel gimnastyki sięga po alkohol, mniej urodziwa nauczycielka jest zazdrosna o ładniejszą, „Prezes Rady 18 K. Gołba, Rekruci. Reportaż sceniczny w 6 obrazach [pod pseud. Jerzy Róg], prapremiera: Teatr Polski, Katowice 26 I 1935, reż. Jan Kochanowicz. 19 W archiwum Gołby (przechowywanym w Bibliotece Śląskiej) zachowały się pisma: autora do wojewódzkiego naczelnika Wydziału Oświecenia Publicznego, Tadeusza Kupczyńskiego z dnia 5 czerwca 1935 roku oraz krótka urzędowa odpowiedź. Wynika z nich, że Gołba nie zamierzał ośmieszać w sztuce konkretnych nauczycieli, bo miał to być utwór „przeznaczony w duchu dla sceny krakowskiej”. Naczelnik skwitował to krótkim: „Nie przewiduję dalszych w tej sprawie rozmów”. Z tych dokumentów nie wynika, by Gołba został ukarany za swój sceniczny „paszkwil”, przynajmniej w trybie administracyjnym. Zob. Oświadczenie Kazimierza Gołby w sprawie rzeczywistego stanu rzeczy, R 4093 III, k. 11–15 oraz Pismo Naczelnika Wydziału Oświecenia Publicznego”, R 4092 III, k. 46. Zob. także: A. Wolny, Biografia literacka Kazimierza Gołby, „Kwartalnik Opolski” 1967, nr 4, s. 65. 20 Por. T. Kraszewski, Słowo wstępne, [w:] K. Gołba, Obrazki śląskie, Warszawa 1954, s. 9. Fakt, iż autor ukrył się pod pseudonimem Jerzy Róg, nie stał się okolicznością łagodzącą. 21 K. Gołba, Rekruci. Reportaż sceniczny w 6 obrazach. 1933–1934, rękopis Biblioteki Śląskiej, sygnatura R 2837 III, s. 154 [numery kolejnych cytowanych stron podaję w tekście głównym].
12
Rodzicielskiej” okazuje się erotomanem, a skarbniczka nie ma pojęcia o rachunkach. Smoliński nie czuje się częścią tego pedagogicznego ciała: Różnica między nami jest ta, że państwo ulegli warunkom, dali się sprowincjalizować, czy jak sami mówicie! skołtunić!… a ja, właściwie ja stanąłem przeciw kołtunerji! Myślałem jednak, że uda mi się wyjść z tego królestwa biurokracji i martwego szablonu – i poza jego zakresem stworzyć teren twórczej, samodzielnej pracy – teatr szkolny! Utrącono mnie […]. Mam pobory sierżanta, chcę być chociaż traktowany jak sierżant! Rekrutem byłem w wojsku, lecz nie będę nim w szkole (s. 170).
Jest w nim więc dusza artysty – współczesnemu odbiorcy może przypominać Johna Keatinga ze Stowarzyszenia Umarłych Poetów – dla którego szkoła nie jest przestrzenią twórczą, lecz koszarami z nieznośnym drylem i siedliskiem obłudy. Do krytyki środowiska nauczycieli wróci w powieści Młodzieżowcy22, a do rozprawy z lokalnym establishmentem w powieści Dusze w maskach23 (1934, wyd. 1939). Ten ostatni utwór, którego bohaterem jest syn rzeźnika ze Śląska, chcący podbić stolicę i zdobyć posadę w ministerstwie, Zdzisław Hierowski określił jako „śląski wariant Kariery Nikodema Dyzmy”24. Sam autor z kolei widział w niej przede wszystkim „konflikt zdrowej duszy śląskiej z niezdrową atmosferą ówczesnej Warszawy”25. Podkreślmy: literacki rozgłos przyniosła Gołbie premiera Rekrutów26. Zakazano wprawdzie jej wystawiania w Katowicach, 22 K. Gołba, Młodzieżowcy. Powieść współczesna (1932–1936), Poznań 1938, [pierwodruk: „Polonia” 1938, nr 4814–4906]. Po publikacji powieści po raz kolejny zawisła nad Gołbą groźba postępowania dyscyplinarnego, o które wnosił były już – w momencie ukazania się utworu – zwierzchnik, dyrektor Szkoły Powszechnej nr 15. W piśmie do Wydziału Oświecenia Publicznego nazwał on Gołbę „degeneratem” i „chorym psychopatą”, który chce zniszczyć polską szkołę. Tadeusz Kupczyński postępowania jednak nie wszczął. Zob. A. Wolny, Biografia…, s. 67. 23 K. Gołba, Dusze w maskach. Powieść, Warszawa 1939. 24 Z. Hierowski, Kazimierz Gołba, [w:] tegoż, 25 lat literatury na Śląsku 1920– 1945, Katowice, Wrocław 1947, s. 130. 25 K. Gołba, Autobiografia…, s. 2. 26 Co ciekawe, Gołba – zdeklarowany przeciwnik obozu rządzącego – napisał (już pod własnym nazwiskiem) scenariusz widowiska z okazji „Imienin I-szego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego”, zob. K. Gołba, My – Pierwsza Kadrowa, Teatr Polski, Katowice, prapremiera 19 III 1935, reż. Zygmunt Biesiadecki.
13
ale z powodzeniem była grana w warszawskim teatrze Comoedia w sezonie 1935/193627. Tak podsumowuje te wydarzenia Hierowski: „Gołba stał się popularny. Rekruci przeszli na sceny warszawskie, a problemy w tej sztuce poruszone stały się tematem powszechnych dyskusji i naturalnie… plotek. Tak oto niezwykle dokonał się debiut Kazimierza Gołby w teatrze”28. Lata trzydzieste to także okres ściślejszych kontaktów z obozem Korfantego i samym politykiem. Helena Stachurska-Gołbowa określiła te relacje jednoznacznie: „wierniejszy był Korfantemu niż ówczesny poseł Sosiński”29. Gołba współpracował z Chrześcijańską Demokracją oraz z „Polonią”, dziennikiem wydawanym przez Korfantego. Pogarszający się stan zdrowia pisarza był przyczyną przeniesienia go w stan spoczynku. Mirosław Fazan uważa, że dla władz to był tylko pretekst, by pozbawić go nauczycielskiej posady30. Kazimierz Gołba coraz więcej czasu przeznacza na studiowanie dziejów Śląska, jak sam pisze, robi to głównie „dla celów naukowych i odczytowych”31. Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej powstają obszerne fragmenty dzieł poświęconych ważnym postaciom z dziejów Śląska – św. Jackowi Odrowążowi oraz Józefowi Lompie. Gołba wrasta w Śląsk coraz mocniej: Byłem już wówczas całkowicie odseparowany duchowo od „przybyszówgoroli”, którzy nie znaleźli właściwego podejścia do Ślązaków – a wyzwoliwszy się z zależności służbowej od ówczesnych władz szkolnych, opowiedziałem się jawnie za obozem Korfantego w najcięższym dla niego okresie32. 27 K. Gołba, Rekruci, Teatr Comoedia, Warszawa, premiera 6 V 1935, reż. Eugeniusz Poreda. 28 Z. Hierowski, Słowo o autorze „Lompy”, [w:] Program do sztuki „Lompa”, Teatr im. Wyspiańskiego w Katowicach, Materiały różne ze spuścizny Kazimierza Gołby, rękopis Biblioteki Śląskiej, sygnatura R 4103 IV. 29 H. Gołbowa, Życiorys mojego męża, [w:] Materiały biograficzno-bibliograficzne…, s. 4v. 30 M. Fazan, Gołba Kazimierz, [w:] Śląski słownik biograficzny, red. J. Kantyka, W. Zieliński, Katowice 1977, t. 1, s. 82. Fazan podaje, że przeniesiono go na emeryturę 28 III 1937. Z kwerendy przeprowadzonej przez Alfreda Wolnego wynika, że Gołba otrzymał medal „za służbę państwową” w okresie od 1 XI 1934 do 28 II 1937, co mogłoby się pokrywać z okresem zatrudnienia. Zob. A. Wolny, Biografia…, s. 65. 31 K. Gołba, Autobiografia…, s. 2. 32 Tamże, s. 2.
14
Gołba, podobnie jak dyktator III powstania, krytycznie ocenia zajęcie Zaolzia w 1938 roku. Nie podziela triumfalizmu władzy i jej literackich zwolenników: kiedy urodzony w Karwinie Gustaw Morcinek popełnia propagandową prozę zatytułowaną Maszerować!33, on dystansuje się od tych wydarzeń w powieści Z dwóch stron barykady. Maszynopis tego niewydanego utworu oraz wiersz poświęcony pamięci Korfantego stają się przyczyną aresztowania pisarza we wrześniu 1939 roku. Śmierć uwielbianego polityka była dla Gołby, jak i dla wielu Górnoślązaków, wstrząsem. Pisarz poświęcił mu wiersz zatytułowany Wodzu, który opublikowany został najpierw na łamach „Siedmiu Groszy”, a później „Polonii”34. Tren Gołby oraz epitafium Wilhelma Szewczyka, zaczynające się od słów: „Trzeba to ciało ponieść, trumnę Śląska pełną”35, były najbardziej wyrazistymi poetyckimi upamiętnieniami Wielkiego Ślązaka36. Wiersz Gołby jest przede wszystkim apoteozą zmarłego, wyrażaną przez zbiorowy podmiot liryczny – wiernych mu Ślązaków; motyw konfrontacji politycznej da się odczytać tylko z jednego wtrącenia: Zaprzysięgliśmy wierność poległych braci prochom i Tobie, coś Matce-Polsce w ofierze dał się cały (nie Ona była Ci macochą, tylkoś za wielki był – dla małych!)
Głównym przesłaniem liryku jest testament polityczny Korfantego, pozostawiony Ślązakom: Pobladł Niemiec i słucha… Nad Odrą wstaje zorza, a dzwony jak szalone biją groźne ,,Amen” z woli Bożej z Opola; Strzelec, Raciborza, gdzie „Linia Korfantego” czeka – Twój testament.
G. Morcinek, Maszerować!, Warszawa 1938. K. Gołba, Wodzu, „Siedem Groszy” 1939, nr 230 (z 20 VIII); „Polonia” 1939 (z 29 VIII). 35 W. Szewczyk, Pogrzeb Korfantego, [w:] tegoż, Kochaj śląską ziemię, Czerwionka-Leszczyny 2016, s. 18. 36 Por. K. Tałuć, Obraz powstań śląskich w literaturze polskiej, [w:] O Śląsku i po Śląsku, red. G. Dittrich, Pyskowice 2018, s. 87–88. 33 34
15
Tekst jest mocno osadzony w tradycji romantycznej: Zgodnie z wzorcem bohatera dziewiętnastowiecznej poezji Korfanty jawił się jako „Jedyny Wódz”, „Tułacz zmartwychwstałej ojczyzny”, ofiarujący całego siebie Matce-Polsce. On też, jakby przewidując, że może nie doczekać osiągnięcia wszystkich wyznaczonych celów, zostawił następnym pokoleniom do wypełnienia Testament, czyli przesunięcie na Śląsku granic Rzeczypospolitej przynajmniej na „linię Korfantego”, a nawet jej przekroczenie, co oznaczało, np. opanowanie Opola37.
Odrzańska fraza będzie także zobowiązaniem dla Gołby – wróci do tej idei w interesującym nas utworze. Atmosferę ostatnich sierpniowych dni odtwarza pisarz na pierwszych stronach Wieży spadochronowej: Szli tymi samymi ulicami, którymi trzy dni temu – ostatniej niedzieli – przeciągał pogrzeb Korfantego. Zjechało się na ten pogrzeb pół Polski. Tam, gdzie wówczas szły w poważnym skupieniu tłumy, jakich jeszcze Katowice nie widziały, panował dziś nerwowy ruch, zarówno kołowy jak i pieszy wyścig w kierunku dworca […]. Z tym ogólnym ruchem dziwnie kontrastowały wielkie propagandowe afisze, naklejone na kioskach z gazetami i tytoniem, krzyczące hasło dnia: „Silni, zwarci, gotowi”38.
Atmosfera paniki, popłoch urzędników, ewakuacja „przybyszów” martwią głównego bohatera, Stacha Jadwiszczoka: „Czyżby istotnie «gorole» uciekali, by zostawić Ślązaków własnemu losowi? Na to dręczące pytanie nie znalazł zrazu odpowiedzi”39. Kazimierz Gołba zostaje w Katowicach. Zapłaci za to cenę niezwykle wysoką – już 29 sierpnia napadną go i pobiją hitlerowscy bojówkarze. Mimo tego pisarz nie opuszcza miasta i 9 września zostaje aresztowany przez gestapo, przewieziony do Krakowa i osadzony w więzieniu przy ul. Montelupich. W czasie śledztwa zostaje ponownie dotkliwie pobity i uznany za nieboszczyka: Tam – wspomina Helena Gołbowa – jako zmarłego z kostnicy wydobyłam go dzięki pomocy ks. Wiktora Siwka z Janowa dnia 14 października 1939 r. i przywiozłam w stanie b. ciężkim do mojej rodziny. Okazało się, że oprócz róży miał uszkodzony kręgosłup. Od tego czasu (16.10.39 r.) do końca okupacji nie opuścił ani razu mieszkania, unieruchomiony fizyczTamże, s. 87. K. Gołba, Wieża spadochronowa, Katowice 1973, s. 9. 39 Tamże, s. 8. 37 38
16
nie na skutek zapalenia kręgów. Po ustabilizowaniu się choroby zajął się tajnym nauczaniem w zakresie gimnazjum […]40.
Ten etap życia, który spędził w Sosnowcu, był zatem powrotem do pracy pedagoga. Przeżycia nauczyciela prowadzącego tajne komplety opisał w opowiadaniu Światło w mrokach. Jego bohater, profesor Skotnicki, uczy historii, geografii i języka polskiego. Końcowa scena przedstawia zbliżających się do mieszkania gestapowców, Skotnicki każe uciekać wszystkim uczniom przez okno, szczególnie nalega, by ratował się organizator grupy, zastępowy Alek Widera: „Moment był ostatni, bo już Niemcy jak burza wpadli do kuchni. Widera przestał się wahać. Skoczył. Profesor zamknął okno i opuścił papier. Został sam, by stawić czoło losowi”41. Po zakończeniu wojny Gołbowie wrócili do Katowic. Niegdysiejszy nauczyciel, uwięziony na wózku inwalidzkim, zajął się już wyłącznie pisaniem. Teksty publicystyczne zamieszczał m.in. na łamach „Dziennika Zachodniego”, „Odry” i „Gościa Niedzielnego”. Przede wszystkim jednak poświęcił się Melpomenie. W latach 1946–1947 pełnił obowiązki kierownika literackiego w Teatrze Miejskim im. Juliusza Słowackiego w Opolu, a następnie w Teatrze Miejskim w Sosnowcu. Na deski sceniczne trafiły wówczas trzy sztuki Gołby: Lompa42, Diabeł czy nie diabeł43 oraz Dziki książę44. Największym sukcesem był bez wątpienia Lompa. Autor wrócił do tekstów rozpoczętych przed wojną i nadał im formę scenicznego fresku z dziewiętnastowiecznych dziejów Śląska. Utwór podzielony jest na cztery „obrazy” i ukazuje w większym stopniu sceny z historii regionu w okolicach 1848 roku, niż najważniejsze fakty z życia Józefa Lompy. Pierwszy obraz to zmagania 40 41
s. 95.
H. Gołbowa, Życiorys mojego męża…, k. III. K. Gołba, Światło w mrokach, [w:] tegoż, Obrazki śląskie, Warszawa 1954,
K. Gołba, Lompa, Teatr Śląski, Katowice, prapremiera 27 VI 1945, reż. Stanisław Kwaskowski; Lompa (Wiosna Ludów), Teatr Powszechny im. Żołnierza Polskiego, premiera 17 XII 1945, reż. Irena Grywińska-Adwentowicz i Karol Adwentowicz. 43 K. Gołba, Diabeł czy nie diabeł?, Teatr Miejski, Sosnowiec, prapremiera 19 V 1947, reż. Tadeusz Przystawski. 44 K. Gołba, Dziki książę, Teatr Polski, Bielsko, prapremiera 18 XI 1947, reż. Stanisław Kwaskowski. 42
17
rodziny Smordzowskich z epidemią tyfusu: „Mór szoł bez wieś… Pomarli wszyjscy. Ostałech sóm. Nie miołech czym łodrobić… Pomoc dworskom brołech… Mom terozki zatelo”45. Lompa pomaga zdziesiątkowanej i schorowanej rodzinie, przysyłając im do pomocy swoją córkę Ernestynę. Obraz drugi to, między innymi, konfrontacje postawy altruistycznego nauczyciela z Lubszy (piszącego skargi na opieszałych w obliczu epidemii pruskich urzędników) z pragmatyczną żoną Weroniką: LOMPA: […] A ludzie mrą, jak muchy, bo nikt im ręki nie poda, nikt zrozumiale nie pouczy, nikt nie zagada po ludzku! WERONIKA: Sam nie poradzisz! Nie! LOMPA: Ale poradzą wszyscy razem, bo jest w nas wielka siła, jeno ją uśpił głód, jeno ją uśpił mór […] (s. 34).
Interesujące jest także spotkanie Lompy z Juliuszem Rogerem, „lekarzem domowym jego książęcej mości – pana na Raciborzu” (s. 46) i etnografem, zbierającym pieśni śląskiego ludu. Roger tłumaczy swoją fascynację rodzimym folklorem wspomnieniami z dzieciństwa: DR ROGER: […] Pamiętam, jak dziś, bohaterów przegranego powstania, gdy szli przez nasze miasteczko, a myśmy „Polenlieder” śpiewali. – A tu, wśród was jestem od roku i uczy mnie o was wasza pieśń ludowa – polska pieśń” (s. 46).
Obraz trzeci rozpoczyna się od przemówienia Lompy na wiecu w Bytomiu 13 czerwca 1848 roku. Działacz spotyka się z ks. Józefem Szafrankiem akurat wtedy, gdy ten otrzymuje list od biskupa Melchiora von Diepenbrocka, zakazujący mu zasiadania w ławach pruskiego Landtagu: KS. SZAFRANEK: Biskup tylko zasiadać tam mi zakazuje – (z wielką siłą) s t a ć jeszcze mi wolno! […] Stanę przy ławach lewicy! LOMPA: Niepodobieństwo! Co dzień? Godzin tyle? […] Przed tobą, księże proboszczu, chylą się nasze czoła (s. 77–78). 45 K. Gołba, Lompa, Katowice, Wrocław 1947, s. 9 [numery kolejnych cytowanych stron podaję bezpośrednio w tekście].
18
Kluczową sceną ostatniego obrazu jest spotkanie Lompy z ks. Bernardem Bogedainem. Ten chwali go za działalność oświatową wśród ludu i budzenie jego świadomości: KS. BOGEDAIN: Zdumiewające. – Wiem przecie, że redagował pan pisma, a w akcji politycznej również był pierwszą osobą. – Wyście, panie Lompa, wyrośli ponad miarę nauczyciela wiejskiego-organisty (s. 89).
Jednocześnie jednak jego wizytator jest zmuszony do spełnienia przykrego obowiązku: KS. BOGEDAIN (dobywa z portfelu akt i wręcza go Lompie) Zawieszenie w czynnościach służbowych – rzecz jasna: tymczasowe, do orzeczenia najwyższej instancji. LOMPA (jakby się zapadł głębiej) Za-wie-sze-nie… (s. 93).
Zarzuty, które stawia się Lompie, pijaństwa i próżniactwa, sam Bogedain nazywa oszczerstwem. Mimo nalegań żony, która już widzi widmo nędzy, nauczyciel z Lubszy nie chce opuścić regionu: WERONIKA: W Woźnikach pomrzeć mamy? LOMPA: Tu, na śląskiej ziemi! – Nie opuściłem jej dla lepszych posad – u głuchoniemych w Warszawie – ani w seminarium w Poznaniu – nie opuszczę jej teraz, gdym jej wierność ślubował do śmierci (s. 96).
Jakże ton wypowiedzi zwolnionego z pracy Lompy harmonizuje z sytuacją Gołby z lat trzydziestych XX wieku! Sztuka kończy się wizją nowego kraju: „Śląsko wolne i Polska zwycięska w jednej złączą się ojczyźnie!” (s. 98). Zakończenie utworu kwestionował – z historycznego punktu widzenia – Hierowski, dla którego „prorok wieszczący w mesjanistycznej wizji zmartwychwstanie Polski z wolnym Śląskiem” jest konstrukcją anachroniczną. Zamiar Gołby jednak – podobny będzie mu przyświecał w finale utworu Nad Odrą wstaje zorza – był oczywisty: krzepić serca oraz wlewać w nie otuchę i to nie tylko w kontekście powojennej pożogi: [Lompa] okazał się balsamem na rany, zadane im nie tylko przez okupanta, lecz także przez nową falę „przybyszów”, którzy przyszli tu jako nieubłagani sędziowie polskości, do czego nie mieli ani kwalifikacji ani prawa46. 46
K. Gołba, Autobiografia…, s. 2.
19
W okresie powojennych rozliczeń Lompa wystawiał więc Ślązakom polskie świadectwo moralności, udowadniał ich związki z Polską właśnie w okresie Wiosny Ludów. I nie sięgał już po kilkusetletnie metryki. Pisał w posłowiu do książki w sposób dalece bardziej umiarkowany niż w okresie krakowskim: Do lat czterdziestych XIX wieku nie może być mowy o uświadomieniu narodowym Ślązaków w sensie poczucia wspólnoty z resztą narodu polskiego. Do tego stopnia, że słowo „Polak” uchodziło tu często za przezwisko, za które sądy pruskie wydawały wyroki skazujące47.
Do sukcesu dzieła Kazimierza Gołby bez wątpienia przyczynił się wybitny aktor i reżyser Karol Adwentowicz, który na krótko po wojnie, objął – wraz z Wilamem Horzycą – katowicką scenę. Spektakl wyreżyserował Stanisław Kwaskowski, a w głównych rolach wystąpili Karol Adwentowicz (Lompa), Helena Rozwadowska (Weronika) i Tadeusz Kondrat (Smordzowski). Po przeprowadzce Adwentowicza do Krakowa Lompę z podtytułem Wiosna Ludów (na prośbę samego aktora) wystawiono w Teatrze Powszechnym im. Żołnierza Polskiego w Krakowie. Lakoniczna informacja przesłana autorowi, który na premierze nie mógł być obecny, jest wymowna: „Sukces artystyczny i oddźwięk społeczny mamy wielki, niestety frekwencja była bardzo słaba”48. Bardziej obiecująco brzmiała odpowiedź innej gwiazdy polskiego teatru, Ireny Solskiej, która po wojnie była delegatem Ministra Kultury i Sztuki do spraw teatralnych na Dolnym Śląsku i przez jeden sezon kierowała Teatrem Nowym w Legnicy: „Szanowny Panie, Bardzo dziękuję za LOMPA – świetna sztuka – o ile znajdziemy całą obsadę – myślę, że tak – natychmiast przystąpimy do prób”49. Lompy jednak w Teatrze w Legnicy nie zagrano. Ale katowickiego dramaturga to nie zrażało – pisał wówczas dla teatru niemal tekst za tekstem. Jego idea – scenicznego ilustrowania związków Górnego Śląska, szczególnie tej części, która przed wojną należała do Pol47 K. Gołba, Objaśnienia historyczne, [w:], Lompa, Katowice, Wrocław 1947, s. 101. 48 List K. Adwentowicza do K. Gołby z 7 I 1946 roku [w:] K. Gołba, Korespondencja dotycząca spraw teatralnych, głównie wystawienia dramatów K. Gołby, rękopis Biblioteki Śląskiej, sygnatura R 4092 III, k. 22. 49 List I. Solskiej do K. Gołby z 20 V 1946 r., tamże, k. 45.
20
ski, po 1945 roku poszerzyła się o zachodnie ziemie powojennej Polski w ogólności (tzw. Ziemie Odzyskane). Spośród kilku wówczas napisanych przez Gołbę dramatów nagrodzono dwa: – Nad Odrą wstaje zorza doceniony został przez komisję konkursową powołaną przy Instytucie Śląskim, kierowanym wówczas przez Romana Lutmana. – Namiestnika króla Olbrachta nagrodzono w konkursie Ziemi Nyskiej. Ze względu na proces wrastania Kazimierza Gołby w splot śląskich zagadnień historycznych i bieżących warto zwrócić uwagę na dwa nieopublikowane utwory. Zdrajca50 to utwór ukazujący skomplikowane wybory, przed jakimi stawał człowiek w okresie II wojny światowej. Akcja sztuki dzieje się „w jednym z większych miast Polski zachodniej” w – dobrze znanym autorowi – środowisku szkolnym. Dyrektor szkoły, trzymając w ręku egzemplarz Konrada Wallenroda, postanawia podpisać volkslistę (nakłania do tego także gorliwą patriotkę Wrońską), by „ocalić ostatnią szkołę w mieście”, gdzie „udawało się dotąd przemycać na lekcjach Mickiewicza i Reymonta” (s. 8). Obojga spotykają za to szykany w 1945 roku. Takie przedstawienie kwestii w czasach, gdy odbywały się narodowościowe weryfikacje Ślązaków i innych obywateli, podejrzewanych o współpracę z okupantem, nie mieściło się w głównym nurcie ówczesnego publicznego dyskursu. Dodajmy, iż Gołba nie przedstawiał specyfiki śląskich deklaracji51, interesowała go przede wszystkim sytuacja ukazana bez mała jako konflikt tragiczny w sumieniu głównego bohatera – jakby autor chciał postawić znak zapytania przy tytułowym określeniu. Autochtonka52 to spojrzenie na historię powojenną. Sztuka jest próbą pokazania relacji pomiędzy rdzennymi mieszkańcami opolK. Gołba, Zdrajca. Sztuka w trzech aktach, [Katowice 1946], rękopis Biblioteki Śląskiej, sygnatura R 2874 III. 51 Tak pisze o tym R. Kaczmarek, Polacy w Wehrmachcie, Kraków 2010, s. 57, 59: .„Wpisy wyglądały […] różnie w poszczególnych okręgach Rzeszy Niemieckiej i w prowincjach pruskich na terenach wcielonych […]. Inaczej proces wpisów na DVL przebiegał na Śląsku i Pomorzu, gdzie masowo dopuszczano do germanizacji te osoby, które uznano za posiadające pochodzenie niemieckie”. 52 K. Gołba, Autochtonka. Sztuka w 1 akcie, Katowice 1948, rękopis Biblioteki Śląskiej, sygnatura R 4078 III. 50
21
skiej wioski i ludnością repatriancką. Bohaterami utworu są rodziny Fojcików (Ślązacy) i Wójcików (przybysze). Początkowo pełni rezerwy wobec siebie, lecz z biegiem czasu przezwyciężający tę nieufność – ostateczna zgoda zostaje zawarta poprzez zaręczyny Weroniki Fojcik i Jędrka Wójcika53. O ile sama intryga ma charakter bardzo stereotypowy54, o tyle odtwarzanie kolorytu lokalnego jest już znacznie bardziej oryginalne55. Weronika zna sąd nowych sąsiadów o sobie i rodzinie: „Toć to repatrianty! Co oni o nas wiedzą? Powiedział im ktoś w ich stronach, że tu same Niemcy” (s. 3). Jędrek wydaje się bardziej świadomy: „A my, gdy Niemców zabrakło, fabrykujemy ich sami z miejscowych Polaków, co mowę swoją na tej tu ziemi przez tysiąc lat zachowali” (s. 5). W tej wypowiedzi i w innych słychać wyraźnie głos samego Gołby, chcącego włączyć Ślązaków w koncepcję „odzyskanego” regionu, który musi odkryć swoje piastowskie korzenie, a jednocześnie próbującego wyjaśnić pozostałym mieszkańcom Polski, kim są autochtoni. Tę kwestię wykłada rodzinie stary Fojcik, który wraca z zachodniego frontu już w polskim mundurze56: Gdyby warszawiak zwał się autochtonem z Warszawy, a krakowiak – autochtonem z Krakowa! Ale w odniesieniu do nas tylko „autochton” stał się synonimem Polaka drugiej klasy (s. 20). 53 W wersji prozatorskiej historię kończy ślub obojga, zob. K. Gołba, O swoich i „nie swoich”, [w:] tegoż, Obrazki śląskie, Warszawa 1954, s. 119. 54 Pomijając już schematyczność tego wątku w dziełach teatralnych od Romea i Julii począwszy, zastanówmy się, jak wyglądałby on w filmie Sylwestra Chęcińskiego Sami swoi, gdyby twórcy zdecydowali się połączyć ze sobą nie dwie rodziny repatriantów, lecz – jak u Gołby – jedną kresową i jedną śląską. 55 Zob. także studium poświęcone opolskiej wsi Giełczyn: S. Ossowski, Zagadnienia więzi regionalnej i więzi narodowej, [w:] tegoż, O ojczyźnie i narodzie, Warszawa 1984, s. 74–134. 56 W rękopisie sztuki Gołba pisze: „Wzięli mnie do Wehrmachtu późno, w 1944, kiedy już Rus wkraczał na wschodnie ziemie Polski […] Nas Ślązaków jako nie dość pewnych wsadzono do bunkrów Wału Atlantyckiego w Normandii. […] Pod tonami bomb i pocisków dział okrętowych rozpadł się Wał Atlantycki […] Jeden z czołgów wali wprost na mnie. Na przedzie furkoce mała chorągiewka… patrzę: biało-czerwona!… Jezus, Maria! Polacy!! Nasi!!! […] Stać! stać! tu miny […] Wzięli mnie za przewodnika, wlazłem do maszyny i przez pola minowe przeprowadziłem całą polską brygadę pancerną”. W wersji nowelistycznej te szczegóły są pominięte.
22
Jeśli porównać wiersz Gołby Do braci Górnoślązaków chociażby z wymową tego ostatniego utworu, widać, jak daleką drogę autor przebył. Trudno oczekiwać tu opisu przeżyć wojennych Ślązaka służącego w Wehrmachcie w takiej formie, jaką nadał im chociażby Alozy Lysko57, ale przecież sporo tu zrozumienia dla trudnej sytuacji rdzennych mieszkańców, w jakiej znaleźli się po aresztowaniu Korfantego, po wybuchu II wojny światowej i po jej zakończeniu. Przyczyny powstania najbardziej znanego dzieła pisarza, Wieży spadochronowej, są złożone – wynikają nie tylko z próby udokumentowania zdarzeń, ale i zamiaru pokrzepienia górnośląskich serc. Gołba opublikował artykuł zatytułowany Problem zagłębiowski, w którym starał się pokazać przyczyny konfliktu śląsko-zagłębiowskiego, jednoznacznie określając go jako „szkodliwy”. Z jednej strony ukazywał tradycję Zagłębia jako „bardzo młodą” i podatną na hasła działaczy socjalistycznych, z drugiej prezentował wielowiekowe tradycje Śląska wiernego religii i mowie, zachowanej „w archaicznej formie”. Szczególny nacisk położył na działania hitlerowskiego okupanta, który ten antagonizm pogłębił; to z kolei wywołało po wojnie gwałtowną reakcję: W umysłach Zagłębiaków Niemiec i Ślązak zlali się w jedno pojęcie. W każdym esmanie czy szupowcu, który bił więźniów, aresztował lub wysiedlał — widzieli Ślązaków. […] Zagłębiacy przyszli tu jako sędziowie polskości Śląska, stosując wobec tubylców te same metody, jakich wobec nich używali podczas okupacji Niemcy. Mścili się nawet na gwarze, bardziej polskiej niż żargon Zagłębia58.
Tezy Gołby wywołały szereg polemik, z których najbardziej dotknęła pisarza ta, opublikowana na łamach „Dziennika Zachodniego”. Oto jej fragment: „Nie gdzie indziej, ale właśnie w Katowicach padło najwięcej strzałów w plecy wycofujących się żołnierzy polskich, nie gdzie indziej, ale właśnie w Katowicach rzucono pod nogi Wehrmachtu SS, SA w dniu wkroczenia tyle kwiecia, że żadne z miast zdobytych przez Hitlera nie mogło w tym dorównać stolicy Śląska”59. Do tych słów nawiązał Gołba w artykule, opublikowanym na łamach „Gościa Niedzielnego”, prosząc czytelników A. Lysko, Duchy wojny. Dziennik żołnierski. 1942–1944. W koszarach pod szczytami Alp, Katowice 2008. 58 K. Gołba, Problem zagłębiowski, „Odra” 1945, nr 2, s. 6. 59 S. Ziemba, Obrona Zagłębia, „Dziennik Zachodni” 1945, nr 182. 57
23
o przesyłanie relacji dotyczących wydarzeń z pierwszych dni września 1939 roku. Prośbę tę sprecyzował, formułując dziesięć pytań. Trzecie z nich brzmiało: „Jak zdobyta została wieża spadochronowa i kto na niej zginął (możliwie nazwiska)?”60. Na podstawie odpowiedzi, które przesyłali mu czytelnicy, oraz przeprowadzonych rozmów, przede wszystkim z Janem Faską, komendantem obrony Katowic61, Gołba zaczął szkicować swoją powieść. Po jej publikacji autor miał być kilkakrotnie przesłuchiwany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa i wtedy miała zaginąć część archiwum pisarza62. Krystyna Heska-Kwaśniewicz, która przekazała tę informację, zweryfikowała ją jednak później, dodając, iż całe archiwum lub znaczna jego część znajduje się w Bibliotece Śląskiej63. Z zachowanych w zbiorach katowickiej książnicy relacji wynika, że w Parku Kościuszki został przygotowany punkt obrony, brak w nich jednak szczegółów dotyczących walk w tym miejscu. Dokumenty te przeanalizował w swoim historycznym studium Grzegorz Bębnik z Instytutu Pamięci Narodowej. Jego ustalenia sprowadzają się do następującego wniosku: „Bezsprzeczne jest na dobrą sprawę jedynie to, że ktoś bronił się na katowickiej wieży spadochronowej […]. Nie wiemy jednak, kim byli obrońcy, jak znaleźli się na wieży, czy wypełniali czyjś z góry chyba skazany na niepowodzenie rozkaz, czy może stanęli na tym posterunku z własnej inicjatywy”64. Kolejne wydania książki, które ukazały się po śmierci znanego dramaturga, przyniosły mu zatem inną sławę literacką: został powieściopisarzem-piewcą obrony Katowic.
K. Gołba, O honor Katowic, „Gość Niedzielny” 1946, nr 41. Mimo wielu nazwisk, pojawiających się w powieści, a nawiązujących do autentycznych postaci, brak nazwisk harcerzy. Wybór nazwiska Jadwiszczok dla głównego bohatera i jego rodziny jest symboliczny – takie nazwisko nosiła matka ks. Wiktora Siwka. 61 K. Heska, Jak powstała „Wieża spadochronowa”, „Zaranie Śląskie” 1967, nr 1, s. 148. 62 K. Heska-Kwaśniewicz, Gołba Kazimierz Marian, [w:] Słownik pisarzy śląskich, Katowice 2010, t. 3, s. 39. 63 Niech z deszczem kwiatów sypie się na Niemców deszcz kul. Z Krystyną Heską-Kwaśniewicz rozmawia Teresa Semik, „Dziennik Zachodni” 2014, nr 254, s. 18. 64 G. Bębnik, Wieża spadochronowa – epizod symboliczny, [w:] tegoż, Wrzesień 1939 r. w Katowicach, Katowice 2012, s. 114. 60
24
Kazimierz Gołba zmarł 27 kwietnia 1952 roku w Katowicach. Pochowany został na cmentarzu przy ul. Francuskiej. Spoczął przy swoim wodzu – jego grób znajduje się niemal naprzeciwko mogiły Wojciecha Korfantego. Dwa lata po śmierci Gołby Wydawnictwo PAX opublikowało zbiór jego opowiadań. To prozatorskie obrazki z historii Śląska od średniowiecznej Jackowej legendy począwszy (poświęconej św. Jackowi Odrowążowi) na współczesnej Gołbie historii żony górnika, która niecierpliwie czeka na męża w dzień wypłaty, i syna Jacka, który studiuje poza Śląskiem, skończywszy. Krystyna Heska-Kwaśniewicz widzi w takim chronologicznym układzie opowiadań, a także w ich przesłaniu, wyraźny wpływ Zofii Kossak i jej Nieznanego kraju. Właśnie taki jawił się Śląsk Gołbie w 1926 roku, kiedy rozpoczynał pracę w Szopienicach, lecz zdecydowanie zmieniło się to w okresie późniejszym: Nie jestem już dla nich „przybyszem” – pisał Gołba w zakończeniu swojej autobiografii – ale pisarzem śląskim, który odczuwa ich serca i dusze. Stanowi to dla mnie najwyższy zaszczyt i nagrodę65.
2. Nad Odrą wstaje zorza – uwagi o dramacie W 1946 roku obchodzono 25-lecie III powstania śląskiego. Nowe władze postanowiły uczcić tę rocznicę, budując na Górze św. Anny Pomnik Czynu Powstańczego. Komitet Budowy Pomnika ogłosił konkurs nie tylko na wzniesienie monumentu, ale również na prace naukowe oraz artystyczne. Jury wybrało projekt pomnika autorstwa Xawerego Dunikowskiego, a wśród opracowań naukowych i dzieł literackich nagrodziło rozprawę Kazimierza Popiołka Trzecie powstanie śląskie66 oraz dramat Kazimierza Gołby Nad Odrą wstaje zorza67. Sztuka Kazimierza Gołby nie doczekała się K. Gołba, Autobiografia…, s. 2. K. Popiołek, Trzecie powstanie śląskie, Katowice 1946. 67 Rozstrzygnięcie konkursu na 25-lecie Trzeciego Powstania Śląskiego, „Gazeta Robotnicza” 1946, nr 122, s. 6; ta sama informacja w: „Odra. Tygodnik Literacko-Społeczny” 1946, nr 13 (24), s. 7. Zachował się także list Romana Lutmana 65 66
25
nigdy realizacji scenicznej, nie została także opublikowana. Rękopis i maszynopis dramatu zachowały się w archiwum autora, a potem wraz z całą spuścizną trafiły do Biblioteki Śląskiej w Katowicach. Tytuł – jak już wiemy – pochodzi z wiersza Gołby Wodzu, poświęconego Wojciechowi Korfantemu. Stanowi więc kontynuację hołdu złożonego dyktatorowi powstania po jego śmierci. To literackie upamiętnienie wielkiego Górnoślązaka było możliwe w zasadzie jedynie wówczas: Po zakończeniu II wojny światowej nowe władze na krótko sięgnęły po postać Korfantego. Uroczyście odsłonięto pomnik na cmentarzu przy ul. Francuskiej. Ale rychło pamięć o tym chrześcijańskim demokracie i antykomuniście odeszła – komunistyczna polityka historyczna miała inne priorytety68.
Nad Odrą wstaje zorza jest „widowiskiem historycznym” stworzonym wedle Sienkiewiczowskiej69 koncepcji nakładania historii małego planu (fikcyjna intryga i wykreowani bohaterowie) na historię dużego planu (autentyczne wydarzenia i autentyczne postacie). Przypomina pod tym względem Lompę. Historia dużego planu wyznaczona jest przez czas i przestrzeń: „Rzecz dzieje się na Górnym Śląsku między 2 a 25 maja 1921 roku”. Autor chciał zatem przedstawić III powstanie śląskie od momentu jego wybuchu do rozpoczęcia rokowań polsko-niemieckich po bitwie na Górze św. Anny. W pierwszych dwóch aktach Gołba koncentruje się na budowie małego planu. Konstruuje zatem intrygę związaną z postacią Marty, opierając się na schemacie Sienkiewiczowskim – porwanie dziewczyny przez przeciwnika wzmacnia bojowe zaangażowanie bohaterów. Inaczej jednak niż w Potopie czy Ogniem i mieczem – zalotnicy tylko przez pewien czas znajdują się po przeciw(z 16 IV), w którym autor pisze: „Komisja Naukowa Budowy Pomnika Czynu Powstańczego zawiadamia, że na podstawie decyzji Sądu Konkursowego przyznana została obywatelowi Kazimierzowi Gołbie nagroda w wysokości 10 000 zł za utwór pod tytułem Nad Odrą wstaje zorza”, zob. Korespondencja skierowana do Kazimierza Gołby, rękopis Biblioteki Śląskiej, sygnatura R 4095 IV, k. 17. 68 G. Bębnik, S. Rosenbaum, M. Węcki, Wojciech Korfanty, Katowice 2019, s. 78. 69 Sienkiewiczowskie sygnały pojawiają się w samym tekście: kula, która utkwiła w egzemplarzu Krzyżaków, uratowała życie Walterowi, wspomina się też Ogniem i mieczem.
26
nych stronach barykady. Zygmunt jest polskim oficerem oddelegowanym m.in. do akcji Mosty, a później walczącym w podgrupie Bogdan. Walter („Ślunzok nie Krzyżok”) początkowo sprzyja niemieckim towarzyszom broni z Reichswehry, później jednak – także pod wpływem Marty – przechodzi na pozycje powstańcze i informuje Zygmunta o zbliżającej się niemieckiej kontrofensywie, planowanej na 20 maja: „To mo być w tych dniach, kole dwudziestygo. Grupa Mitte oberleutnanta Holleben i Grupa Süd generała von Hülsen na wos z dwu stron”. Porwanie Marty jest pretekstem dla pisarza, by powiązać wątek walk powstańczych nad Odrą z pokazaniem polskiego sztabu w Szopienicach, a przede wszystkim samego Korfantego, który zostaje wymieniony na pierwszym miejscu w spisie osób dramatu. Z kolei wolta Waltera Mandli to okazja do przedstawienia sztabu niemieckiego oddziału Selbschutzu na odcinku w Krapkowicach. Trzeci akt to zdecydowane wprowadzenie dużego planu historycznego w kompozycyjne ramy sztuki. Narada pomiędzy dowódcą naczelnym gen. Karlem Hoeferem a Bernhardtem von Hülsenem i Ernstem Horadamem miała faktycznie miejsce przed rozpoczęciem niemieckiej kontrofensywy. Tak to relacjonował Maciej Mielżyński (pseud. Nowina-Doliwa) w książce przywoływanej zresztą przez autora w didaskaliach: Albowiem w kwaterze niemieckiej dwa ścierające się ze sobą obozy, z których jeden (Hoefera) był za wyczekiwaniem aż Niemcy uzyskają mandat wkroczenia na Śląsk od interaljantów a drugi (Hülsen) który był rzecznikiem aktywnej działalności oddziałów niemieckich, uzgodniły swe poglądy i postanowili z całą siłą uderzyć na wojska powstańcze70.
Podobnie widzi tę sytuację współczesny historyk, odwołujący się do różnych niemieckojęzycznych źródeł: Hoefer chciał więc ataku w stronę Góry Chełm, ale traktował go jako ograniczoną demonstrację siły militarnej SSOS, która miała zmusić aliantów do działania. Oponentami tak skromnego planu byli: dowódca grupy „Południe” von Hülsen i dowódca Oberlandu Horadam. […] Dwudziestego maja Hoefer udał się z Głogówka do dowództwa Grupy „Południe” w PolM. Mielżyński (Nowina-Doliwa), Wspomnienia i przyczynki do historii III powstania śląskiego, Mikołów 1931, s. 134 [numery kolejnych cytowanych stron podane są w tekście głównym]. 70
27
skiej Cerkwi, gdzie ze zdziwieniem dowiedział się od kwatermistrza grupy mjra von Hauenschilda, że bez jego wiedzy już przygotowano operacyjnie plan ataku z rubieży wyznaczonej linią Krapkowice-Gogolin nie tylko w kierunku Góry Chełm, ale i dalej do miejscowości Góra św. Anny […] [Hoefer] Pojechał jeszcze do sztabu odcinka w Krapkowicach, a potem według jego relacji, po długiej czterogodzinnej rozmowie w cztery oczy z von Hülsenem zgodził się na plan ataku na Górę św. Anny71.
W wersji Gołby nie ma burzliwej debaty i konfrontacji odmiennych taktycznych rozwiązań. Hülsen i Horadam plan już przygotowali i oczekują jedynie na akceptację ze strony Hoefera: VON HÜLSEN: Nna! Plan już w zasadzie gotowy. W każdej chwili oczekuję przybycia naczelnego wodza i odbycia ostatniej narady. HORADAM: Jednakże tego szkicu diabelnie nam brakuje. Miały tam być zaznaczone wszystkie słabe punkty ich frontu. Uniknęlibyśmy ciężkich walk i niepotrzebnych strat. Generał Höfer nie daruje nam, żeśmy przegapili tę sprawę (s. 128).
Hoefer akceptuje plan bez żadnych wątpliwości. Rozmowa o szczegółach uderzenia na polskie pozycje spleciona jest z wątkiem szkicu prezentującego usytuowanie polskich oddziałów, o którym wspomina Horadam. Szkic miała dostarczyć dziewczyna („szpionka” Hilda Blaut, w spisie postaci figurująca jako Dziewczyna II), zatrzymana przez powstańców z podgrupy Bogdana. Ten wątek, jak i sprawa porwania sanitariuszki Marty, przywiezionej do krapkowickiego sztabu, jest już pomysłem pisarza. Gołba wybiera rozwiązanie bardzo ekspresyjne – Marta, przyprowadzona przed oblicze trzech dowódców, jest skuta łańcuchem, a bezpośrednio po przesłuchaniu maltretuje ją bezwzględny Berger z Oberlandu. W ostatniej chwili „mademoiselle” zostaje uratowana przez „wysłannika Komisji Międzyalianckiej w Opolu”, kapitana de Blois’a. Wizja Marty, wyprowadzanej przez francuskiego oficera, przypomina nieco plakat plebiscytowy Ratujmy Górny Śląsk, na którym ciężko pobity powstaniec podtrzymywany jest przez dwóch polskich żołnierzy. Scena kończy się jednak obrazem triumfu przeciwnika: 71 R. Kaczmarek, Powstania śląskie 1919–1920–1921. Nieznana wojna polskoniemiecka, Kraków 2019, s. 422–423.
28
HORADAM : Do południa flaga polska zniknie z klasztornej wieży. Na świętej górze Śląska ja zatknę sztandar Rzeszy! (s. 147)
Dodajmy, jest to flaga Cesarstwa, a nie Republiki Weimarskiej; w tej odsłonie III aktu jeszcze inny szczegół wskazuje na polityczną orientację bohaterów – nad sceną wisi portret cesarza Wilhelma. Druga odsłona ulokowana została przez Gołbę w powstańczym sztabie w Szopienicach, już po zdobyciu Góry św. Anny przez Niemców, a przed zawarciem rozejmu. Cytowany już Maciej Mielżyński nie przedstawia tego wydarzenia w swoich zapiskach, natomiast wspomina o spotkaniu z angielskim oficerem, którego nazwiska nie podaje, oraz o różnicy zdań między nim a Korfantym. Ta pierwsza scena jest niemal dosłownie przywołana w dramacie. Porównajmy oba teksty, by pokazać, jak dramaturg wykorzystuje tekst źródłowy w konstruowaniu dialogów. Oto wersja Mielżyńskiego: […] zgłosił się u mnie wyższy oficer angielski z oświadczeniem, że ma od swojej najwyższej władzy rozkaz żądania od wojsk powstańczych cofnięcia się o 30 kilometrów […]. Oświadczyłem owemu oficerowi, że żądanie to zakomunikować muszę Korfantemu na co mi odpowiedział kategorycznie, że z Korfantym rozmawiać nie chce […]. Oświadczyłem Anglikom, że nie jest w mojej mocy stawiać opór załodze angielskiej, lecz jako żołnierz do żołnierza, udającego się lojalnie do mnie, przestrzegam go, iż moi powstańcy — przeważnie górnicy — mają do dyspozycji materjały wybuchowe i że strefa 30 kilometrów może być podminowaną. Na powyższe oficer krótko odpowiedział, że doniesie o tem swojej władzy (s. 155–156).
A oto fragment tej rozmowy w wersji Gołby: NOWINA-DOLIWA: Sprawa jest zbyt poważna, bym decydował sam. Tu musi zabrać głos Wydział Wykonawczy w komplecie. Poproszę pana pułkownika, by zechciał z nami przejść do pana Korfantego. ADAM: No! Mister Korfanty obraził premiera rządu Jego Królewskiej Mości. Nie mogę z nim wdać się w układy. Chcę odpowiedzi od pana! NOWINA-DOLIWA : (bezradny) Nie jest w mojej mocy stawiać opór wojskom angielskim. Lecz jako żołnierz żołnierza przestrzegam pana, że moi powstańcy, przeważnie górnicy, mają do dyspozycji materiały wybuchowe i że strefa 30 kilometrów może być podminowana.
29
ADAM : (wstał) All right! Doniosę o tym swojej władzy! (podaje rękę Nowinie-Doliwie i Lubieńcowi) Good bye! (wychodzi na lewo w asyście Zygmunta) (s. 158)
Z jednej strony można docenić dokumentarne podejście pisarza72, z drugiej krytykować takie rozstrzygnięcie ze względów dramaturgicznych. Podobny zabieg zastosował Gołba przy budowaniu dialogów w Lompie. Tę tendencję tak oceniał wówczas Hierowski: [Gołba] ma trudności z właściwym rozwiązywaniem problemów, z zasadniczą konstrukcją utworu dramatycznego, potyka się także na wielu szczegółach, traktując je zbyt naturalistycznie (I akt Lompy) lub konwencjonalnie, a często żywcem przenosząc je na scenę. Jego utwory sceniczne odznaczają się szlachetną tendencją patriotyczną i moralną, […] mają w sobie dużo patosu […] niemniej ich niewysokie walory artystyczne kwalifikują je przede wszystkim na sceny popularne i ludowe73.
Ten surowy sąd nie jest pozbawiony podstaw. Być może warsztat historyka, który z szacunkiem odnosi się do tekstów źródłowych, ciąży tu nad warsztatem dramatopisarza? Rekruci czy Autochtonka pozbawieni byli tego balastu, a jednocześnie dobrze sprawdziliby się na „scenach popularnych i ludowych”. Łączenie warstwy historycznej z popularną intrygą nie przebiega harmonijnie w tych partiach tekstu, gdzie splata się historia małego i dużego planu. Patos zaś nie zawsze jest uzasadniony. Wróćmy jeszcze do drugiej odsłony III aktu. W jego dalszej części dochodzi do konfrontacji postaw: prącego do walki Mielżyńskiego i żądającego wstrzymania działań – w myśl brytyjskiego ultimatum – Korfantego. Tej rozmowy w swoich wspomnieniach Nowina nie zapisał. Zaznaczył jedynie: Ponieważ poglądy Korfantego i moje uzgodnić się nie dały, użył Korfanty podstępu aby pozbyć się mnie z terenu. […]. W drodze otrzymałem dymisję ze stanowiska naczelnego wodza podpisaną przez Korfantego i jego rząd datowaną z przed kilku dni […]. Bezpośrednio po mojem wyjeździe aresztowany został z rozkazu Korfantego sztab grupy wschodniej z Dr. Grażyńskim, Przedpełskim i Chmielewskim na czele (s. 157–158). 72 Mielżyński nie podaje nazwiska angielskiego oficera, pojawia się ono jednak w innej relacji. Zob. A. Benisz, Walki o Kędzierzyn i Górę św. Anny, Katowice 1961, s. 43. 73 Z. Hierowski, Kazimierz Gołba, [w:] tegoż, 25 lat literatury na Śląsku 1920– 1945, Katowice, Wrocław 1947, s. 129.
30
Te fakty Gołba przenosi do sztuki, przedstawiając konfrontację pomiędzy Mielżyńskim a Korfantym za pomocą krótkiej wymiany zdań. Przywódca zapowiada w tej rozmowie możliwość zaaresztowania członków sztabu Grupy „Wschód”. Co ciekawe, nie pojawia się w tym dialogu ani w całej sztuce nazwisko głównego oponenta dyktatora, Michała Grażyńskiego. W końcowych partiach utworu Gołba podejmuje próby obrony stanowiska Korfantego. Zarzuty, jakie stawiała mu śląska sanacja, a później sięgali po nie także ideolodzy związani z Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą, sprowadzały się do stwierdzenia, iż polityk „zaprzepaścił […] sukcesy powstańców i szanse na odzyskanie Górnego Śląska”74. Gołba broni powstańczego dyktatora z perspektywy powojennej, ze Śląska, który na mocy geopolitycznych rozstrzygnięć niemal w całości75 znalazł się na terenie państwa polskiego. Obietnica dana Marcie i powstańcom („Nie opuszczę was i nie zdradzę. Wyście zorzę wzniecili nad Odrą. Ta zorza już zostanie”76, s. 170) spełnia się właśnie w wyniku ustaleń, tym razem nie wersalskich, a jałtańskich. Wymiana zdań między Mielżyńskim a Korfantym zapisana w roku 1946 mogła wówczas takie skojarzenia wywołać: NOWINA-DOLIWA: Między tą pieśnią a uchwałą, jaka tu zapadła przed chwilą, jest rozdźwięk dziwnie tragiczny. KORFANTY: Tragiczny dla tych, co nie rozumieją, że po wygranej na Śląsku trzeba wygrać bitwę przy zielonym stole – właśnie w Paryżu, w Londynie.
Może nawet wywoływała mieszane uczucia. „Bitwy przy zielonym stole” tym razem Polacy nie mieli szansy nawet rozegrać, ale oparcie się na Nysie Łużyckiej oraz Odrze okazało się realizacją planu Korfantego (który marzyć mógł co najwyżej o linii Odry i Nysy Kłodzkiej), i to z nawiązką. Pieśń, o której wspomina Nowina-Doliwa, a która wybrzmiewa na zakończenie utworu (O, cześć R. Kaczmarek, Powstania…, s. 377. Nie licząc tej części, która znalazła się po 1945 roku w Czechosłowacji (a obecnie w Republice Czeskiej). Do kwestii Zaolzia Gołba nie odnosi się jednak w tym tekście, a w powieści Z dwóch stron barykady. 76 W jego wcześniejszą wypowiedź („Jestem krew z krwi waszej i kość z kości waszej”) wplata Gołba fragmenty słynnej odezwy Korfantego, rozpoczynającej niejako III powstanie: Odezwa W. Korfantego do naczelnego wodza powstańców z 3 maja 1921, „Dziennik Rozporządzeń NW na Górnym Śląsku”, nr 1, s. 1–2. 74 75
31
wam szachraje z Londynu77), mogła być też dodatkowym argumentem uzasadniającym decyzję Korfantego o wstrzymaniu walk – to angielska presja zmusiła Korfantego do wycofania się znad Odry. Wzmocnieniu tej tezy służy przywołanie postaci angielskiego kapitana, który przynosi rozkaz wstrzymania walk. Tym podyktowany jest wybór puenty dzieła – kluczowa decyzja Korfantego ukazana jest właśnie wówczas, gdy żądają tego przedstawiciele Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej na Górnym Śląsku. Z tym rozwiązaniem polityczno-ideowym Gołba łączy zamknięcie wątku romansowego. Zygmunt prosi Martę o podjęcie ostatecznej decyzji: „W tej chwili, Marto, rozstrzyga się los naszego powstania. Niech się rozstrzygnie i mój!” (s. 161). Odpowiedź Marty jest – rozpatrując ją w kontekście Sienkiewiczowskich rozwiązań – zaskakująca. Dziewczyna nie podąża za głosem serca, a rozsądku. Wybiera Ślązaka, a nie warszawiaka: MARTA: A Walter? Gdyby został orgeszem, nie miałabym względem niego skrupułów. Ale ja go popchnęłam ku Polsce. Ja w nim rozdmuchałam tę iskrę, którą lata służby niemieckiej zgasiły, i pan mi w tym dopomógł. Walter stał się Polakiem przeze mnie i dla mnie. To zobowiązuje. Jeśli go teraz opuszczę, wróci do Niemców i dzieci jego będą Niemcami. Jeśli zaś opuszczę pana – zostanie pan Polakiem. To wpływa na mój wybór (s. 162–163).
Ta wychowawcza motywacja wyrasta z kolei z przekonań samego Gołby, który pojmował swoją literacką misję jako zbliżanie Śląska do Polski. Wyraźnie jednak przeciwstawiał protekcjonalne podejście przybyszów, nieznających regionu, pracy u podstaw wykonywanej wraz z rdzennymi mieszkańcami. Gołba tę pracę rozumiał jako poznawanie skomplikowanych dziejów „prastarej piastowskiej dzielnicy”, towarzyszenie Ślązakom nawet w najtrudniejszych sytuacjach i bezkompromisowe przeciwstawianie się władzy o zapędach kolonizatorskich. Na osobną uwagę zasługują zabiegi dialektyzacyjne stosowane w dziełach Kazimierza Gołby. W tekstach przedwojennych sięga autor po silezjanizmy rzadko. Stykał się jednak z nimi i w wer77 Powstaniec z Południa, Walka o wolność, [w:] Ponad milczeniem i walką. Antologia poezji i satyry powstań śląskich, oprac. B. Lubosz, Katowice 1970, s. 129, [pierwodruk: „Powstaniec” 1921, nr 14], zob. też: Pieśni powstańcze, wybór i oprac. A. Dygacz, Katowice 1997, s. 77.
32
sji mówionej, i w wersji pisanej78. Natomiast w utworach pisanych po 1945 roku jest ich już zdecydowanie więcej. Najlepiej pod tym względem wygląda tekst Lompy, zapewne dlatego, że został wydany drukiem. Zwraca uwagę nie tylko użycie popularnych leksemów (farorz, chałpa, szykować), ale również zapis takich, oddających maksymalnie wiernie ich formę fonetyczną: – „wóm” jako wam (gdzie znak diakrytyczny wyraża charakterystyczne „pochylenie”79 samogłoski „a”), s. 15; – „wiym” jako wiem (dyftong „iy” oddający tę samą cechę w odniesieniu do samogłoski „e”), s. 15; – „wszyjscy” jako wszyscy (artykulacja „y”), s. 9; – „łodrobić” jako odrobić (przykład labializacji), s. 20. Nie zawsze te zasady są konsekwentnie realizowane, ale w zapisie dialektyzowanych dialogów nie da się nie zauważyć tendencji do jak najdokładniejszego oddania ślónskij godki. Mniej pieczołowicie zapisany jest pod tym względem tekst dramatu Nad Odrą wstaje zorza, ale maszynopis nie był na pewno ostateczną wersją zapisu tego tekstu. Są tu więc takie dobrze zaobserwowane (wsłuchane) formy, jak: – Wiymy już, wiymy!, s. 46; – My som tukej, s. 47; – A waszo cera, Mutter, kaj jest?, s. 47; – Nie widzieliśmy jej dzisiok!, s. 47. obok mniej udanych prób naśladowania dialektu: – Marty ni mo (zamiast: Marty niy ma), s. 50; – Przyjechołem (zamiast: Przyjechołżech / Przyjechołech), s. 53; – Nasz nowy kumpel (zamiast: Nosz nowy kamrat), s. 53; 78 Gołba, jako nauczyciel gimnazjalny, zainicjował powstanie szkolnej gazetki „Błyskawica”. Był jej opiekunem i dopuszczał do druku teksty uczniów pisane po śląsku. Już na samym początku pojawia się na jej łamach opowiadanie uczennicy klasy VII: R. Michlowicówna, Wesele Francka Kopycioka, „Błyskawica. Organ uczennic i uczniów Komunalnego Gimnazjum Koedukacyjnego w Roździeniu” 1929, nr 1, s. 7–8. 79 Samogłoski pochylone albo ścieśnione to realizacje o podwyższonej artykulacji, zob. J. Tambor, Mowa Górnoślązaków oraz ich świadomość językowa i etniczna, Katowice 2008, s. 122–130; B. Cząstka-Szymon, J. Ludwig, H. Synowiec, O dialekcie śląskim, [w:] tychże, Mały słownik gwary Górnego Śląska, Katowice 2000, s. XI–XLV.
33