Pierre-Joseph Buchoz

Page 1

Pierre-Joseph Buchoz

Krótka wiadomość o KAWIE o jej własnościach i skutkach na zdrowie ludzkie spływających

Katowice 2015


KOMITET WYDAWNICZY prof. zw. dr hab. Jan Malicki – przewodniczący prof. zw. dr hab. Ryszard Kaczmarek – zastępca przewodniczącego mgr Magdalena Skóra – zastępca przewodniczącego dr Barbara Maresz – sekretarz

ISBN 978-83-64210-16-7

Na obwolucie ilustracje z dzieła: Michael Bernhard Valentini, Museum museorum, oder Vollstänndige Schau-Bühne Aller Materialien und Specereyen [...], wyd. 2, Frankfurt am Mayn 1714. BŚ 225906 IV

Adiustacja Elwira Zborowska, Jan Baron Skład i łamanie Zdzisław Grzybowski Projekt obwoluty Ryszard Latusek Druk i oprawa Biblioteka Śląska w Katowicach Nakład 100 egzemplarzy


W sześćsetną rocznicę kontaktów polsko-tureckich



Spis treści Jan Malicki Mleko szachistów i myślicieli. Kawa ............................................................ 9 Józef Epifani Minasowicz Gadka o kawie .......................................... 35 Pierre-Joseph Buchoz Krótka wiadomość o kawie .................... 37



Jan Malicki

MLEKO SZACHISTÓW I MYŚLICIELI. KAWA Gdy w pamiętnym dla Polaków 1795 roku krakowska oficyna opublikowała Krótką wiadomość o kawie, o jej własnościach i skutkach na zdrowie ludzkie spływających przez P. Buchoz medycyny doktora po francusku napisaną, a teraz na polski język przełożoną, to z całą pewnością edycja ta nie zaskoczyła miłośników sztuki czytania i bywalców kafenhauzów. Wręcz przeciwnie. Była ona przewidywana i oczekiwana. Wszak w epoce unaukowiania wszelkich przejawów codzienności musiało się pojawić, i pojawiało się, pytanie o początki, dzieje i współczesny stan naszej wiedzy o niezwykle popularnym i modnym napoju. Tym samym oczekiwania te potwierdzały jedynie rzeczywistą pozycję w upodobaniach kulinarnych ludzi owych czasów. Kawa – pisał, zwracając się „Do Czytelnika”, tłumacz polskiego przekładu – z Nowego Świata


do nas przywieziona (…) w swojej powszechności stała się dla nas domową, obchodzi nasze zdrowie, naszą kieszeń i nasze spiżarnie1.

Na jej temat – już wtedy stałej rezydentki oświeceniowej kuchni – wypowiadano wiele opinii. Poczynając od roku odsieczy wiedeńskiej i legendy o kilku setkach wielkich worków pełnych ziaren kawy uratowanych przez Jerzego Franciszka Kulczyckiego (inne formy nazwiska: Georg Franz Koltschitzky, Francis Kotchitzki alias Kotleński)2, poprzez niezwyW[incenty] K[arczewski], Do Czytelnika, w: Krótka wiadomość o kawie, o jej własnościach i skutkach na zdrowie ludzkie spływających przez P[iotra] Buchoz medycyny doktora po francusku napisana, a teraz na polski język przełożona, Drukarnia J. Maya, Kraków 1795, s. 1–3 nlb. Por. L. Rum, Ilustrowany leksykon kawy, Poznań 2004. 2 J. Reychman, Orient w kulturze polskiego oświecenia, Wrocław – Warszawa – Kraków 1964, s. 120–122. Por. B. Jezernik, Kawa. Historia wielu interesujących osób i przeszkód, z jakimi spotykał się gorzki czarny napar, zwany kawą, w swoim zwycięskim pochodzie z Arabii Felix wokół świata, czego nie dał się powstrzymać nawet muhtasib ze świętego miasta Mekki, przeł. J. Pomorska, Wołowiec 2011, s. 187–193; K. Teply, Die Einführung des Kaffees in Wien. Georg Franz Koltschitzky, Johannes Diodato, Isaak de Luca, Wien 1980. 1

10


kle kąśliwe a krytyczne oceny Jana Andrzeja Morsztyna, aż po modne na przełomie XVIII i XIX wieku „domy kawy, czyli Casina”. W sumie więc, książeczka Buchoza tłumaczona na język polski dopełniała ważną dla ludzi drugiej połowy XVIII stulecia gałąź kultury, którą była znajomość – na jaką pozwalał ówczesny poziom wiedzy – dziejów wielkiej sztuki smakowania kawy, tak wyrafinowanej w kulturze Orientu, która również w krajach Europy Zachodniej dawno przestała być jedynie incydentalnym a subiektywnym doznaniem każdego człowieka. Dopowiedzmy. Szczególnie w epoce kultu wiedzy, poznania, klasyfikacji, porządkowania wszelkich, nawet odległych od siebie informacji, które zawsze jednak poddawane były racjonalnej weryfikacji i ocenie. Co więcej, z wykorzystaniem najnowszych osiągnięć nauki, jak to się stało właśnie z dziełem Buchoza, gdzie zastosowana została systematyka Linneusza ogłoszona stosunkowo niedawno, bo w 1753 roku. Zatem zarówno oryginał francuskiego medyka, jak i polski przekład, należą do rozległego piśmiennictwa naukowo-użytkowego, 11


zawierającego w sobie teksty praktyczne z różnych dziedzin, w tym również medyczne i paramedyczne. Wszystkie one były wzbogacane o rys historyczny, pozwalający uchwycić i pogłębić istotę przemiany ukazywanego zjawiska. Uniwersalizował on podejmowane kwestie, a równocześnie uwypuklał aspekt erudycyjny dzieła. Stąd i w Krótkiej wiadomości o kawie żywioł historyzmu jest zjawiskiem dominującym, przechodzącym z czasem w uwagi praktyczne, nigdy jednak nie przełamując stylistyki charakterystycznej dla dyskursu naukowego. Tłumacz zdawał sobie sprawę z owej dwoistości, skoro pisał: Dziełko to od wszystkich czytane być może, byle tylko w czytaniu pamiętali na to, że w niektórych częściach samych uczonych interesuje. Opuściwszy więc w pierwszych notach opisy botaniczne i końcowe dodatki, reszta zda mi się, będzie do każdego pojęcia i pożyteczną przyniesie mu zabawę3.

Oczywiście nie był to pierwszy i jedyny w naszej kulturze literackiej tekst, w którym kawa była przedmiotem analiz i rozwa3

12

Krótka wiadomość o kawie…, s. 2 nlb.


żań. Dwaj znakomici badacze Jan Reychman i Roman Kaleta przypomnieli, iż już w 1703 roku o kawie pisał Tomasz Ormiński, prawie siedemdziesiąt lat później – Jędrzej Krupiński oraz ks. Tadeusz Krusiński. Szczególnie ważna dla popularyzowania tegoż napoju była druga pozycja ks. Tadeusza Krusińskiego SJ, „misjonarza perskiego” – Pragmatographia de legitimo usu ambrozyi tureckiej, to jest Opisanie sposobu należytego zażywania kawy tureckiej, ogłoszona w 1769 roku 4. Dodajmy na marginesie, wydana przez oficynę, z którą współpracował wiele lat później tłumacz Krótkiej wiadomości o kawie. Pragmatographia, czy raczej Opisanie, jest niezwykle cennym i ważnym dokumentem wczesnego okresu stanisławowskiego. Nade wszystko wskazuje na wielką po4 T. Krusiński, Pragmatographia de legitimo usu ambrozyi tureckiej, to jest Opisanie sposobu należytego zażywania kawy tureckiej przez (…) misjonarza perskiego. Rzecz z rękopisma jego wybrana i do druku podana, Drukarnia Mitzlerowska Korpusu Kadetów, Warszawa 1769.

13


pularność napoju, co potwierdzają dane statystyczne przywoływane przez znawców. Po wtóre – ukazywanie przebogatych możliwości smakowych ziaren kawowych, które tak przez Turków, jak i Persów wspomagane były na różne sposoby, a w praktyce wykorzystywane w lecznictwie. Co ciekawe, opisana tu sztuka „zażywania kawy tureckiej” ukazała się na kilka lat przed wręcz mityczną próbą uczenia naszych rodaków techniki parzenia kawy przez jednego z posłów tureckich. Wreszcie po trzecie – a dla mnie najciekawsze – to zderzenia dwóch kultur: starej, odchodzącej i nowej, wkraczającej i narzucającej inny model ekspresji językowej. Tradycyjny, odchodzący, reprezentuje „text Authora”; nowy, prężny, wchodzący – „text Editora”, drukowane obok siebie w dwóch kolumnach. Autor posługuje się sarmacką polszczyzną „gęstą łaciną nastrzępioną”; edytor, „czyli Tłumacz” – oświeceniową. Signum temporis.

14


Drzewo kawowe Michael Bernhard Valentini, Museum museorum, oder Vollstänndige Schau-Bühne Aller Materialien und Specereyen [...], wyd. 2, Frankfurt am Mayn 1714, karta po s. 282. BŚ 225906 IV 15


Nie brak też niezwykle barwnych opisów u Jędrzeja Kitowicza w Opisie obyczajów, gdzie przedstawiana codzienność i umiłowanie kawy staje się wielką, niczym narkotyk, obsesją wszystkich stanów. Gdy zaś nastała kawa i rozeszła się po wszystkich domach pańskich, szlachty majętniejszej i bogatszych mieszczan, dawano ją najprzód z rana z mlekiem i cukrem, po której pijano wódkę, a herbatę, jako sprawującą suchoty i oziębiającą żołądek, w cale zarzucono; policzono ją w liczbę lekarstw przeciw gorączce i do wypłukania garła po ejekcjach, mianowicie z gwałtownego pijaństwa pochodzących. Po każdym także stole dawano gościom kawę, jednym z mlekiem, drugim bez mleka. Tym trunkiem najulubieńszym raczyły się kobiety najwięcej, tak z rana, jako też po obiedzie i po wieczerzy, osobliwie gdy w kompanii jakiej albo podczas tańców długo w noc dosiadywały. Kto z mężczyzn chciał uniknąć wina, wstawszy od stołu, miał się do kawy; było to albowiem na kształt przywileju zdrowia, że kto pił kawę, nie mógł być oprymowany winem. Ale ten przywilej nie służył dłużej jak do dwóch godzin; dobre i to, osobliwie, gdy złym winem pojono. Kawa od ludzi majętnych przeszła nareszcie do całego pospólstwa, podniosły się po miastach ka16


fenhauzy; szewcy, krawcy, przekupnie, przekupki, tragarze i najostatniejszy motłoch udał się do kawy. Nie była już wtenczas droga: za sześć groszy miedzianych dostał filiżanki kawy z mlekiem i cukrem, lecz też taka była i kawa: łut kawy dla zapachu, cztery łuty pszenicy palonej, trocha faryny cukrowej, łyżka mleka roztworzonego wodą – smakowało to jednak prostactwu, nie znającemu smaku czystej kawy, dobrze sporządzonej. A nawet i po domach małych albo skąpych robili sobie taką kawę przymięszując do niej przez połowę pszenicy lub grochu palonego, bo koniecznie chciało się kawy, już to że bez niej dom byłby poczytany za prostacki i sknerski, już że kawa wciąga ludzi w nałóg tak jak gorzałka albo tabaka, że się bez niej obejść nie może, kto się w nią włoży, tak dalece, że woli niejeden, a jeszcze bardziej niejedna, obejść się bez chleba niżeli bez kawy. Po miastach, osobliwie niemieckich, rzemieślnicy nie szkodowali na kawie, owszem im ekspensy umniejszała. Póki nie znano kawy, rzemieślnik musiał dać czeladnikowi kieliszek gorzałki, który kosztował trzy grosze, potem chleba z masłem, to drugie trzy grosze; więc śniadanie jednej osoby kosztowało go sześć groszy, którego sam nie kosztował. Gdy zaś kawa weszła w zwyczaj, rzemieślnik kupił kawy już palonej i mielonej w sklepie korzennym za sześć groszy, cukru lodowatego za drugie sześć groszy, mleka pół garca za trzecie sześć groszy; w tym mleku ugotował owę trochę kawy, 17


za sześć groszy kupioną, dał każdemu po kawałku cukru lodowatego, przez który w zęby wzięty pili owę kawę, po każdym łyku przejadając chleba z masłem cienkie kromki. I takim sposobem odbył śniadanie swoje, żony, dzieci, czeladzi, do kilku osób, czasem do ośmiu i dziewięciu, straciwszy mało więcej na wszystkie osoby, jak przedtem na jednę, a najwięcej dwie. Z tych, co się zbytecznie włożyli w kawę, ledwo który otworzył oczy, zaraz mu do łóżka niesiono kawę; bo było uprzedzenie od doktorów zatwierdzone, że wstawać z łóżka na czczo, a jeszcze bardziej wychodzić tak na wiatr, jest niezdrowo. Dlatego panie nabożne, kiedy miały przyjmować komunią, spieszyły się do niej jak najraniej, a po przyjętej jeszcze spieszniej powracały do domu, gotowe wyprać po pysku sługę, policzki jej wyszczypać z wielkiej gorliwości, jeżeliby za wstąpieniem w próg kawy gotowej nie zastały. Parochianki zaś wiejskie, kiedy miały przyjmować tę świętość, opodal od kościoła mięszkające, brały z sobą na odpust kawę i tam albo w domu księżym, albo w karczmie lub innym jakim zaraz po komunii napijały się najmilszego swego trunku z obawy, przez długą czczość żołądka aby aury niezdrowej w niego nie naciągnęły. Dziwna rzecz, iż z takiego uprzedzenia nie mogli się wyprowadzić doświadczeniem z służących swoich, którzy pospolicie do obiadu czci, a czasem i cały dzień głodni – zdrowi i rzeźwiejsi byli od swoich panów i pań delikatek. 18


Choćby dziesięć domów na dzień (jak to jest łatwo w miastach) odwiedzała która jejmość kawiarka, w żadnym się nie wymówiła od filiżanki kawy, gdzie ją tylko częstowano; wszędzie zaś tym trunkiem raczyć się damom było we zwyczaju5.

Nie wiemy, czy czcigodny pleban rzeczycki, zapatrzony w sarmacką przeszłość, równocześnie zachwycony „zadziwiających świat cały teraźniejszych odmianach” czytywał teksty o kawie wybitnych twórców doby stanisławowskiej. Zapewne tak, skoro jeszcze w późnym wieku śledził wielkie wydarzenia przełomu XVIII i XIX stulecia. A pamiętny 1795 rok, rok wydania Krótkiej wiadomości o kawie, dotknął go szczególnie mocno i boleśnie. Temat kawy stał się w czasach króla Stasia niezwykle popularny. Podejmuje go zarówno publicystyka, by wspomnieć jedynie „Monitor” (1765−1785), literatura – twórczość Ignacego Krasickiego, Józefa E. Minasowicza (współpracującego zresztą z „Monitorem”) czy komedie – np. Adam K. Czartoryski, auJ. Kitowicz, Opis obyczajów za panowania Augusta III, wyd. trzecie przejrzane, oprac. R. Pollak, Wrocław – Warszawa – Kraków 1970, s. 453–456. 5

19


tor Kawy (1779) i Jan Baudouin de Courtenay, twórca przeróbki z Jana Jakuba Rousseau też o tym tytule. Krótka wiadomość o kawie wpisywała się więc w bogaty nurt tematów chętnie podejmowanych przez twórców. W tym wypadku jednak bliższa była oczywiście piśmiennictwu popularnonaukowemu. Jednak, mimo ostrożnych zapewnień tłumacza, stanowiła cenny przewodnik po tych obszarach ówczesnej wiedzy, wyjaśniając i dopowiadając szereg wiadomości, które mogły zainteresować smakoszy kawiarnianych, rezydentów domów mieszczańskich, szlacheckich, magnackich, czy wreszcie dworu królewskiego. Ale w czasach, gdy ukazała się ta książka, współczesne wydarzenia polityczne zatarły pamięć o niezwykle ciekawym i ważnym spotkaniu, do jakiego doszło przed laty. Ono też mogło przyczynić się do poznania spraw bliskich autorowi Krótkiej wiadomości…, ale i zainspirować tłumacza, przebywającego wiele lat później w kręgu oddziaływań dworu królewskiego. Chodzi o spotkanie Stanisława Augusta Poniatowskiego z powracającym do Ko20


penhagi wielkim duńskim uczonym Carstenem Niebuhrem, który w latach 1761−1767 wyruszył do Azji, do Jemenu, by poznać tajemnicę owej mitycznej „szczęśliwości”, jaką stanowiła Arabia Felix (przypomniana przez Buchoza). Wracając konno, m.in. przez okolice Chocimia, Kamieńca Podolskiego, Lwowa i Lublina, zatrzymał się w Warszawie. Tam został przyjęty przez króla i poczęstowany kawą i pączkami, owym niezwykłym a smakowitym odkryciem, a może tylko innowacją kulinarną czasów stanisławowskich. Przyjęcie musiało pozostać w pamięci obu uczestników, skoro korespondencja między królem a uczonym trwała jeszcze wiele lat. Wnikliwy badacz dziejów stanisławowskich kulinariów z pewnością postawi pytanie: Jaką kawę wówczas pili? Polscy orientaliści, a szczególnie Jan Reychman, twierdzili, iż prawdziwą, arabską, parzoną „po turecku”, którą nauczył naszych rodaków sporządzać poseł Numan-bej i to dopiero w 1778 roku, natomiast „smażyć pączki” jego kucharz6. Nieco inaczej pisze o tym Jędrzej Kitowicz. 6

J. Reychman, dz. cyt., s. 34. 21


Jednak współczesny badacz – rekonstruując szlak wędrówki Niebuhra7 z Turcji, przez Warszawę, Wrocław, po Kopenhagę – jest w stanie przypomnieć ceny, jakie należało zapłacić za kawę w miastach, przez które przejeżdżał uczony. Dzięki pracy Ewy Wendland wiemy, że ceny znacznie się różniły. I tak w Warszawie średnia cena dla XVIII stulecia wynosiła 3,40 złp; w Krakowie – 4,76 złp, we Lwowie – 5,14 złp, zaś w Lublinie już 5,48 złp. Najtańsza była jednak w Gdańsku (2,24 złp). A sprowadzano ją wówczas w ilościach nieprawdopodobnych, bo aż 7 775 344 funty kawy w szczytowym pięcioleciu (1771–1775) i 4 666 615 funtów w latach 1786–17898. Zatem nieprzypadkowo podano słynnemu podróżnikowi kawę. Przypominała ona mimo wszystko pobyt uczonego w miejscu, z którego rozpoczęła ona swoją drogę sławy. 7 Por. C. Niebuhr, Beschreibung von Arabien, Kopenhaga 1772; Reisebeschreibung nach Arabien und andern umliegenden Ländern, t. 1, Kopenhaga 1774; t. 2, Kopenhaga 1778; t. 3, Hamburg 1837. 8 E. Wendland, Kawa, herbata i czekolada. Nowe napoje w XVIII-wiecznej Rzeczypospolitej – ich wpływ na życie codzienne, Toruń 2008, s. 82.

22


„Kawa, która teraz rośnie w Arabii Szczęśliwej i Etiopii, rośnie w swojej ojczyźnie (…) do wysokości 40 stóp”9. Właśnie Arabia Felix uchodzi za ojczyznę kawy. Od czasów najdawniejszych ta kraina leżąca na południu Półwyspu Arabskiego była przedstawiana jako „mlekiem i miodem płynąca”. Zachował się opis tego miejsca sporządzony przez jednego z najwybitniejszych historyków i geografów arabskich Al-Masudiego (893–956), który tak opisał Jemen X stulecia: rozległy raj, pełen gór, rzek, kanałów i gajów, zamieszkały przez ludność mnogą i szczęśliwą, sprawiedliwą i gościnną. Jego prawa uznają wielkie narody ościenne. Panuje nad nimi i jaśnieje jako korona na czole świata10.

Z tego też czasu zapewne pochodzi pierwsza wzmianka o właściwościach leczniczych kawy zamieszczona przez Ar-Raziego (865– 925) w jednym ze swoich dzieł. Dodajmy na marginesie, iż jego badania wywarły ogromKrótka wiadomość o kawie…, s. 5–6. T. Hansen, Arabia Felix. Historia duńskiej ekspedycji 1761–1767, przeł. M. Przymanowska, Warszawa 1968, s. 9. 9

10

23


ny wpływ na medycynę europejską, m.in. na Paracelsusa. Jednak dopiero od końca XIII stulecia zaczęto pić wywar z ziaren kawowca. Za pośrednictwem pielgrzymów powracających z Mekki zwyczaj ten rozprzestrzenił się na tereny Bliskiego Wschodu i Maghrebu. Z czasem za pośrednictwem „dwóch Syryjczyków” zwyczaj ten dotarł do Stambułu. Dokładną historię rozprzestrzeniania się kawy w Europie i na świecie przedstawia właśnie Krótka wiadomość o kawie. P. Beniamin Mezeley medycyny doktor wydał w roku 1785 po angielsku w Londynie obserwacyje nad własnościami i skutkami kawy. Ten autor zasadzając się na powadze rękopisma arabskiego znajdującego się w publicznej bibliotece w Paryżu uważa, że kawa, chociaż wzięła początek w Arabii Szczęśliwej, była jednak używana w Afryce i Persyi daleko pierwej, niżeli Arabowie pić ją zaczęli. Lecz potym używanie jej rozszerzyło się od Edenu po całej Arabii i innych częściach Państwa Ottomańskiego, że nareszcie pod panowaniem Solimana Wielkiego 1554 wprowadzona była do Konstantynopola, a prawie sto lat potem do Londynu i Paryża11. 11

24

Krótka wiadomość o kawie…, s. 8–9.


To zaledwie początek drogi, jaką przeszła kawa w kulturze świata. Buchoz przypomina i Historię jej rozkrzewienia, i Historię rozszerzonego gustu do kawy, i Różne zwyczaje jej używania, i Skutki lekarskie. Wreszcie Rozbiór kawy chimiczny. Tak bogata i wręcz monograficzna rozprawa posiada jednak wyrazistą wewnętrzną architektonikę. Opiera się bowiem na czterech gatunkach kawy. Pierwszy arabska, historycznie najstarsza, ale i najlepsza. Drugi gatunek kawy – to San Domingo (Haiti), należący już do Nowego Świata, podobnie, jak i czwarty gatunek „kawa Gujany”. Trzeci zaś – to „kawa kiściasta”. Jest to rzeczywiście niezwykła opowieść o dziejach tego wyjątkowego napoju nazywanego w Stambule „mlekiem szachistów i myślicieli”, zaś w Paryżu – przyjaciółką „amatorów teatru i dysput literackich”. Co prawda, zdarzały się też w owym czasie opinie, iż paryżanie nie mogą przełknąć dwóch rzeczy: poezji Racine’a i kawy, ale potraktujmy je z dystansem, jako uwagi „zawistnego Zoila abo cenzora nieproszonego”. 25


Jednakże w całym, niezwykle bogatym, erudycyjnym wywodzie uderza pewne wewnętrzne rozchwianie. Brakuje konsekwencji w budowaniu narracji; raczej asocjacyjne łączenie różnych epizodów. Każdy z nich może stanowić osobną całostkę. Razem już nie zawsze jednorodną całość. Myślę, że jest to wynik pośpiechu autora dzieła. Jak gdyby próbował on możliwie szybko zakończyć pisany tekst. Niestety, u Buchoza to reguła. Mimo to wnikliwy czytelnik zwróci też uwagę na akcenty autobiograficzne, które francuski autor przed nim odkrywa. Znamy więc praprzyczyny owej niezwykłej fascynacji Buchoza kawą. Czytając (…) postrzegłem tam ten przypis; że kawa chorobę kamienia leczy. Aże sam dawno cierpiałem boleści kamienia, odważyłem się próbować tego lekarstwa i pić co dzień pół kwarty wybornej kawy. Zacząłem ją pić w roku 1722 i odtąd, aż do roku 1738. Nie pamiętam, czylim miał dwa przypadki nephrytyczne, i to jeszcze lżejsze jak pierwej12.

12

26

Tamże, s. 79.


Skojarzenia autobiograficzne pozwalają też określić najprostszą z możliwych genezę Krótkiej wiadomości o kawie. To wyjaśnienie jednak – w moim odczuciu – nie wystarcza. Zbyt erudycyjne było to dzieło, by można je sprowadzić wyłącznie do tego jedynego wymiaru. Już sam dobór źródeł wzbudza wielki szacunek. Ale też szacunek wzmacnia i to, że większość przytoczonych faktów potwierdzają nam współczesne opracowania. Jednak dla Francuzów przełomu XVIII i XIX wieku Buchoz nie był wielkim uczonym. Wręcz przeciwnie. Zatem kim był autor Krótkiej wiadomości o kawie? Od razu powiedzmy. Był w osiemnastowiecznej Polsce znany jako autor trzech dzieł. Pierwsze z nich – to Apteczki końskiej przydatek dla powszechnej wygody wydany r. p. 1786, drugie – to Suplement do apteczki końskiej, opublikowany w tym samym czasie; trzecie – to właśnie traktat o kawie. Wszystkie one zostały wymienione przez Karola Estreichera w jego monumentalnym dziele. Tam również znajdują się podstawowe informacje biograficzne: „Buchoz (Buc’Hoz) Piotr 27


Józef (ur. 1731. † d. 30 stycznia 1803 r.)”13. Jednak w oparciu o francuskie źródła biograficzne14 warto sprostować i dopełnić ową zdawkową informację. Źródła francuskie z początku XIX wieku podają, iż Pierre-Joseph Buchoz urodził się w Metzu 27 stycznia 1731 roku. Wiemy, iż studiował prawo. Z sukcesem. W 1750 roku został adwokatem w Pont-a’-Mousson. Jednakże nie ten zawód był jego przeznaczeniem. Podjął studia medyczne, które ukończył. W 1759 roku został lekarzem w Nancy. Z czasem lekarzem nadwornym Stanisława Leszczyńskiego. Jednak pasją Buchoza było przyrodoznawstwo, szczególnie systematyka, która od czasu Linneusza, stała się niezwykle atrakcyjną i fascynującą dla wielu dziedziną wiedzy. Ostatecznie Buchoz porzucił też i zawód medyka, oddając się pracy naukowej. Rozpoczął od publikowania serii 13 tomów dzieła Histoire des 13 K. Estreicher, Bibliografia polska, cz. 3, t. 2, Kraków 1894, s. 419. Por. cz. 1, t. 1, Kraków 1870, s. 161 (tu niedokładna data śmierci). 14 Biographie universelle, ancienne et moderne…, t. 6, Paris 1812, s. 205–206.

28


Plantes de la Lorraine. Pierwszych 10 tomów ukazało się jeszcze w Nancy (od 1762 roku), ostatnie już w Paryżu, dokąd przeprowadził się i gdzie prowadził swoje badania. Wkrótce ukazały się następne jego dzieła: jedno poświęcone roślinom Tournefortius Lotharingiae, drugie minerałom Wallerius Lotharingiae. W 1772 roku ukazało się ogromne dzieło wykorzystujące systematykę Linneusza, wreszcie Le Jardin d’Eden (Paryż 1783−1785), opis wszystkich roślin znajdujących się w Trianon, w części ogrodu wersalskiego. To zaledwie niektóre z dzieł, które wyszły spod jego pióra. Był twórcą niezwykle płodnym. Niemal co roku publikował dzieła z tak różnych dziedzin, jak medycyna, rolnictwo, ekonomia. Czytał i wykorzystywał wszelkie informacje, zwłaszcza ustalenia naukowe, które pojawiały się w opracowaniach badaczy z Francji, Włoch, Niemiec, Anglii. Doskonale widać tę metodę synkretyzmu badawczego w rozprawie o kawie, gdzie erudycja warsztatowa i źródłowa imponuje. Ale rozległość wiedzy i przywoływanych źródeł zawsze powoduje pewne zaniechania, wręcz błędy. Czy29


telnicy jego dzieł dostrzegali je i wytykali. Był więc w zasadzie traktowany przez współczesnych jako popularyzator wiedzy przyrodniczej, choć ambicje jego sięgały znacznie dalej. Innym podnoszonym zarzutem była prędkość jego pracy. Gdy tylko przywożono mu nową roślinę, natychmiast wykonywał jej szkic, opatrywał komentarzem naukowym i publikował w serii „Dissertations”. Szczególnym zainteresowaniem badacza cieszyły się zwierzęta domowe. Jak każdy uczony wierzył, iż jego dokonania staną się wartością społeczną, wspólną, przywoływaną przez innych. Mimo że publikował wiele – twierdzi autor biografii – „przyrodoznawcy nie przytaczają jego opisów i rysunków”. Co więcej i co bardziej boli – czytelnicy przestali kupować jego księgi. To ogromny cios dla uczonego. Człowieka, który swojej pasji poświęcił życie. Nie zdobył majątku, utracił zaś to, co posiadał. Był postacią tragiczną. Na dodatek w podeszłym wieku pozostał sam. Starca przygarnęła kobieta, która przez ćwierć wieku przerysowywała jego szkice. Zmarł 30 stycznia 1807 30


roku w Paryżu. Był więc człowiekiem skazanym przez Los na życiową klęskę. Jeszcze za życia uczonego ukazał się w Polsce przekład rozprawy o kawie. Nie wiemy czy ten fakt dotarł do Buchoza. Jego tłumacz skrył się pod kryptonimem W.K. Dzięki ustaleniom Karola Estreichera wiemy dziś, że pod tymi inicjałami kryje się Wincenty Roch Karczewski, postać niezwykła nawet wśród polskich miłośników Locke’a i filozofów francuskich. Dodajmy od razu: i kontrowersyjna, skoro pod koniec lat osiemdziesiątych zasłynie z ataków na całą filozofię oświecenia15. Urodził się w 1757 roku. W wieku 12 lat podjął studia w Akademii Krakowskiej, z czasem uzyskując tytuły doktora filozofii w 1775 roku oraz rok później doktora obojga praw. Uczył w Szkole Głównej Koronnej i krakowskich Szkołach Pogłównych. W atmosferze skandalu opuszczał Kraków, by w 1787 roku osiąść w Warszawie, m.in. w otoczeniu dworu Stanisława Augusta Poniatowskiego. Bardzo B. Leśnodorski, Karczewski Wincenty Roch, w: PSB, t. 12, Wrocław – Warszawa – Kraków 1966– 1967, s. 40–41. 15

31


szybko nawiązał też kontakt z wydawcami, zwłaszcza Piotrem Dufourem, dyrektorem Drukarni Korpusu Kadetów. Tam też opublikował w latach 1791−1793 traktat O prawach fizycznych i moralnych świata. Czyli prawdziwe systema natury z dzieł francuskich zebrane przez R. Karczewskiego w Akademii Krakowskiej filozofii doktora. Warto jednak pamiętać, iż właściwym wejściem w krąg współpracowników Piotra Dufoura było opracowanie części 1–2 tomu 8 Dopełnień Dykcjonarza historycznego, albo historii skróconej wszystkich ludzi, którzy się wsławili cnotą, mądrością, rozumem, przemysłem, męstwem, wynalazkiem, błędami od początku świata aż do naszych czasów (…) z francuskiego na polski język (…) przełożone (…). Dzieło to dedykowane królowi i Szkole Rycerskiej z pewnością utrwaliło pozycję tłumacza i redaktora w niezwykle prężnym środowisku warszawskich wydawców. Dostrzec można w poczynaniach Wincentego Rocha Karczewskiego, mimo głębokiego rozchwiania światopoglądowego, wyrazistą i konsekwentną postawę frankofila. Jego 32


zainteresowania wyraźnie koncentrowały się na tych kręgach spraw i tych sferach poznania naukowego, które bliskie były Buchozowi. Zwiastunem, przesłanką, która pozwala postawić taką tezę, był Dykcjonarz powszechny medyki, chirurgii i sztuki hodowania bydląt, czyli lekarz wiejski z lat 1788−1793. Nic więc dziwnego, iż w dwa lata później ukaże się w Krakowie Krótka wiadomość o kawie. Był to jednak już czas nieszczególny dla myślicieli i miłośników wspólnego przebywania. Warszawskie i krakowskie kafenhauzy opustoszały16. Nie było już miejsca na długie, żarliwe dyskusje, poprawianie świata i smakowanie kawy. Niedługo jednak atrakcyjność przyjacielskich spotkań w kasynach, kawiarniach i gabinetach będzie silniejsza, niż odchodząca kultura czasów stanisławowskich. Jej miejsce zajmowały inne sprawy, ważniejsze problemy. Towarzyszyła im też oczywiście kawa oraz nowa, druga edycja Krótkiej wiadomości… z 1805 roku. K. Jakubowski, Kawa i ciastko o każdej porze. Historia krakowskich kawiarni i cukierni, [Warszawa 2012], s. 14–17. 16

33


*** Na koniec bardzo serdecznie dziękuję moim Koleżankom: Paniom Magdalenie Skórze, Marcie Zbierańskiej, Beacie Górze i Ewie Bartnik za pomoc w przygotowaniu publikacji.

Gałązka kawy Michael Bernhard Valentini, Museum museorum, oder Vollstänndige Schau-Bühne Aller Materialien und Specereyen [...], wyd. 2, Frankfurt am Mayn 1714, s. 282. BŚ 225906 IV 34


Józef Epifani Minasowicz

GADKA O KAWIE Kraina, w której słońce wschodzi, ciepła, żyzna, Ta mię na świat wydała, ta mi jest ojczyzna. Ale któraż mię sobie ziemia nie przywłaszcza? Zazdroszcząc mych dostatków tak obfitych zwłaszcza. Przebóg! Na jakiż koniec, i co mię za kara Nie dręczy? Cóż niewinna nie cierpię ofiara? Mało na tym, że członki nie znające winy Ogień przypieka, praży, bez żadnej przyczyny: Jeszcze w pół przepalone i kruche kawałki Ludzie, rozkosz z nich mając, trą na proszek miałki. I żeby żadnej części nie uchybić w karze, Topią mię w wodzie, na dno pogrążają w warze. A tu kto się nieszczęścia mego nie użali? Kto od zemsty daleki umysł nie pochwali? Gdy swoją śmiercią tuczę, posilam mordercę, Ma ze mnie pomoc zdrowie, ma wesołość serce, A jeżli gorycz jaka znak smutku jest we mnie, Tedy ta podniebieniu smakuje przyjemnie. 35


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.