Chiara Corbella Petrillo w opowieściach świadków
Droga małych kroków
Chiara Corbella Petrillo
Chiara Corbella Petrillo w opowieściach świadków
Droga małych kroków
Z języka włoskiego przełożyła Lucyna Rodziewicz-Doktór
Kraków 2018 Bratni Zew Wydawnictwo Franciszkanów
Tytuł oryginału: PICCOLI PASSI POSSIBILI Chiara Corbella Petrillo: la parola ai testimoni ISBN 978-88-270-1040-2 Copyright © 2015 Edizioni Porziuncola Via Protomartiri Francescani, 2 06081 S. Maria degli Angeli – Assisi (PG) Copyright wydania polskiego © 2018 by Wydawnictwo Franciszkanów BRATNI ZEW spółka z o.o.
ISBN 978-83-7485-319-4 Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana, ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.
Redakcja Andrzej Zając
Korekta Agnieszka Gogola
Na okładce fot. Cristian Gennari
Imprimi potest: L.dz. 115/2018, 20 marca 2018 Marian Gołąb OFMConv prowincjał
Wydawnictwo Franciszkanów BRATNI ZEW spółka z o.o. ul. Hetmana Żółkiewskiego 14, 31-539 Kraków tel. 12 428 32 40 www.bratnizew.pl
Spis treści Wstęp do wydania polskiego . . . . . . . . . . . . . . . . .
7
Przedmowa Do Chiary i do was . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
11
Chiaro, przyjaciółko moja… . . . . . . . . . . . . . .
15
Zakosztujcie, a zobaczycie… . . . . . . . . . . . . . .
21
Tam, gdzie wszystko się zaczęło . . . . . . . . . . .
29
Rozdział 1. Pierwsze małe kroki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
41
Rozdział 2. Z nowym sercem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
49
Rozdział 3. Odrobina wieczności . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
61
Rozdział 4. Teraz moje oczy Cię widzą . . . . . . . . . . . . . . .
77
Rozdział 5. Ostatnie wskazówki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
95
Zakończenie Ryzyko, że się spotka Jezusa Chrystusa . . . .
107
Wstęp do wydania polskiego
2 lipca 2018 roku kard. Angelo de Donatis, wikariusz generalny Jego Świątobliwości dla diecezji Rzymu, podpisał dekret ogłaszający formalne rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego służebnicy Bożej, „świeckiej kobiety i matki, żony i matki o wielkiej wierze”. Chiara Corbella Petrillo, bo o nią chodzi, zmarła w opinii świętości zaledwie kilka lat temu. Miała 28 lat, urodziła się 9 stycznia 1984 roku. Kim była ta niezwykła, piękna, odważna i bezgranicznie ufająca Bogu rzymianka? Podczas pielgrzymki do Medjugoria poznała Enrica Petrillo. Jak w romantycznym filmie, przypadli sobie do gustu. Poznawali się wciąż lepiej, by w końcu zawrzeć sakrament małżeństwa 21 września 2008 roku. Wkrótce Chiara zaszła w ciążę, jednak u dziecka zdiagnozowano poważne upośledzenie, przesądzające o niemożności przeżycia. Świadoma tego ciążę donosiła. Maria Grazia Letizia urodziła się 10 czerwca 2009 roku i żyła zaledwie pół godziny. Chiara i Enrico nie poddali się. Wkrótce poczęło się drugie dziecko, u którego podobnie stwierdzono poważne wady. Davide Giovanni urodził się 24 czerwca 2010 roku i żył niewiele dłużej. Te bolesne doświadczenia nie pozbawiły jej
7
wiary, wręcz przeciwnie, powodowały jeszcze większe przylgnięcie do Boga, którego plany są często odmienne od ludzkich oczekiwań. Wkrótce Chiara poczęła trzecie dziecko. Tym razem badania lekarskie rokowały spokojną i szczęśliwą ciążę. Dość szybko pojawiły się jednak pierwsze objawy choroby nie dziecka, ale matki. Dziwna skaza na języku okazała się nie aftą, lecz nowotworem. Decyzja, by z własnym leczeniem – które mogłoby zaszkodzić dziecku – poczekać na czas już po porodzie, była dla niej oczywista. 30 maja 2011 roku urodził się szczęśliwie zdrowy Francesco. Zaraz po tym Chiara przeszła trudny zabieg, po którym okazało się, że komórki nowotworowe zaatakowały różne narządy głowy i szyi, między innymi oko. Teraz, kiedy mogli się wreszcie cieszyć zdrowym dzieckiem, przyszło im zmagać się z jej nowotworem, który nie rokował szans na wyzdrowienie. Modlili się o uzdrowienie. Ta piękna i pełna energii kobieta, szczęśliwa żona i matka chciała żyć. Jednak bardziej jeszcze chciała przyjąć to, co da jej Pan. Nigdy się nie uskarżała, za wszystko dziękowała, jakby we krwi miała wdzięczność. Przeżywając razem każdy kolejny dzień, wzajemnie się wspierali w oczekiwaniu na cud. Cud jednak nie nadszedł. 13 czerwca 2012 roku, w dzień św. Antoniego z Padwy, przyszła śmierć. Chiara do końca trwała w bliskości Jezusa, przekonując się wielokrotnie, że jej ludzka logika nie podąża za tą Bożą. Również Enrico, patrzył na umieranie swojej ukochanej żony z wiarą, mówiąc, że Bóg najwyraźniej miał dla niej większy plan. Ona sama jeszcze w dzień śmierci wyznała, że Boże jarzmo jest słodkie jak żadne
8
inne. Aż trudno zrozumieć taką postawę w świecie, który nastawiony jest na dziś, bez perspektywy życia, w które człowiek wchodzi dopiero po własnej śmierci. Chiara dużo wcześniej, zanim pojawiły się po ludzku dramatyczne wydarzenia, zaczęła uczyć się konfrontacji z nimi. Związała się wraz z Enrikiem z duchowością franciszkańską. Franciszkanie z asyskiej Porcjunkuli byli dla nich prawdziwymi braćmi i przewodnikami w wierze. U nich przeżyli kurs rozeznawania powołania, a później kurs przedmałżeński. Franciszkańska zasada 3P – piccoli passi possibili, czyli droga małych kroków – stała się ich stylem życia i sposobem podejmowania codziennych decyzji: bez zbędnego wybiegania w przyszłość, jedynie konkretne decyzje, które trzeba podjąć w danej chwili, aby móc bez obciążeń iść naprzód. Człowiek robi kolejny mały krok, a Bóg sam ciągnie go dalej, aby to, co zamierzył, mogło się wypełnić. Zanim Boży plan ostatecznie się zrealizował, Chiara zdążyła zostawić małemu synkowi list, w którym zawarła swoją życiową mądrość opartą na przekonaniu, że życie nie kończy się tutaj i że warto żyć dla miłości. Takiej, jakiej może nauczyć jedynie Bóg: „Cokolwiek w życiu będziesz robił, będzie to miało sens, o ile będziesz to robił dla życia wiecznego. Jeśli będziesz prawdziwie kochał, w końcu spostrzeżesz, że nic tak naprawdę nie należy do Ciebie, wszystko jest darem. Jesteś wyjątkowy, masz wyjątkową misję do spełnienia. Pan chciał Twojego istnienia od zawsze i pokaże Ci, jaką ścieżką masz iść, jeśli otworzysz przed Nim serce. Zaufaj Mu – warto!”. Andrzej Zając OFMConv
9
Przedmowa
Do Chiary i do was
Do Chiary Kochanie, pragnienie, by Cię poznać, jest nieustannie żywe. I to nie tylko w moim sercu, ale również w sercach tych wszystkich, którzy w Twoim uśmiechu i wdzięku widzą oblicze Pana. A Pan działa właśnie tak: pozwala się oglądać jakby spoza zasłony, w historii i w oczach tych, którzy Go kochają, pozwala się dostrzec, byśmy się w Nim rozmiłowali. Bo tak wygląda logika miłości. By biec za sobą i się spotkać. Logika chowania się (pamiętasz, że tak nazwałem tę teorię? To była nasza zabawa. Ileż śmiechu nam dostarczyła… Bardzo mi Cię brakuje). Ty nigdy nie mówisz o sobie, ale o swojej Miłości, jak Panna Maryja. Bardzo jesteś do Niej podobna. To Ona przedstawiła Ci swojego Syna, a teraz Ty przedstawiasz Go nam. Wielu zna Pana, ale nie wie, kto tak naprawdę ich do Niego zaprowadził. To była nasza, Twoja tajemnica: Maryja. Teraz odnoszę wrażenie, że to On pokazuje nam Ciebie, swoją umiłowaną córkę. Tak, dzisiaj, kiedy bardziej Cię poznałem, widzę wyraźniej i lepiej
11
rozumiem własne przeczucia. Wtedy jednak nie mogłem wiedzieć, kim Ty naprawdę jesteś, jak wielka zażyłość łączy Cię z Panem. Wszyscy się dziwią i ciągle mnie o Ciebie wypytują, chcą wiedzieć, poznać Cię, zrozumieć. „Jak dać się pokochać?”, „Jak otworzyć serce?”, „Jak pokonać strach?”, „Jak wytrzymać na krzyżu?”, „Jak umrzeć?”… Chiaro, pomóż mi udzielić odpowiedzi na te pytania, nie przestawaj opowiadać mi o Panu. Mój bliski przyjaciel Daniel wzruszył mnie, kiedy podczas modlitwy na cmentarzu Verano, całując łoże, w którym teraz wypoczywasz, nazwał Cię Chiarą, patronką Życia. Bo Ty nią jesteś. Godzisz przeszłość z teraźniejszością, by zasiane już ziarno mogło przyjść na świat. Wiele matek wreszcie nadaje imiona swoim poczętym dzieciom. Dziękuję Ci, Chiaro, patronko Życia. Do Was Pewien misjonarz z Afryki opowiadał mi, że raz zapytał dzieci z tamtejszej wioski, co dla nich jest ważniejsze, słońce czy księżyc. Odpowiedź go zaskoczyła. Księżyc jest ważniejszy, odparł jeden z chłopców, ponieważ rozświetla noc. Ja też tak myślę. Bo przecież po to zostaliśmy wezwani do życia, aby dawać światło w nocy. Niełatwo jest mówić we własnym imieniu. Ale przeżyte piękno jest w stanie przezwyciężyć ten trud. Światło na świecie i sól ziemi podobnie. My tutaj płaczemy i śmiejemy się, a życie Chiary coraz bardziej przypomina Dobrą Nowinę. Moje życie z nią to dobra nowina, którą coraz lepiej poznaję.
12
Zapraszacie mnie do waszych parafii, do waszych wspólnot i prosicie, żebym powiedział kilka słów, ale zazwyczaj jestem zmuszony odmówić. Przepraszam. Postanowiliśmy stworzyć w Asyżu, w domu ojca Vita miejsce, w którym moglibyśmy przyjąć pewną liczbę rodzin i jednocześnie zachować ową bliskość, która się wytwarza tylko wtedy, kiedy wszyscy czują się jak u siebie w domu. 15 września 2013 r. wygłosiliśmy świadectwo o Chiarze, nie żeby zaspokoić ludzką ciekawość, ale żeby opowiedzieć o Jezusie i przysporzyć Mu uczniów. A było was około tysiąca dwustu osób. Krewni i przyjaciele, na podobieństwo Ewangelistów, mówili o tych samych faktach, ale każdy na swój sposób, zgodnie z własnymi wspomnieniami spotkań. Były to wspomnienia o miłości, które, splatając się ze sobą, odmalowały Chiarę w jej pełni: jako ubogą córkę Bożą. Prezentowana książka zawiera wygłoszone tamtego dnia świadectwa. To nie jest kolejna książka o Chiarze, lecz zwyczajnie kolejne źródło, z którego można czerpać. Mam nadzieję, że owe wspomnienia przysłużą się wszystkim, którzy nie mogli wtedy przybyć. Dziękuję za waszą miłość. Powodzenia. Enrico (i Chiara) i Francesco
Chiaro, przyjaciółko moja…
Droga Chiaro, droga siostro – starsza, choć urodziłaś się, kiedy ja byłam już w trzeciej klasie gimnazjalnej; wspaniała przyjaciółko, jedna z najbliższych, choć nigdy Cię nie przytuliłam. Droga powierzycielko, która uśmiechasz się do mnie w kuchni, zza szyby kredensu, gdzie włożyłam Twoje zdjęcie z zabandażowanym okiem, aby już nigdy o Tobie nie zapomnieć… Jak wiesz – bo Ty z nieba na pewno na niego patrzysz – to twój Enrico poprosił mnie, abym napisała o Tobie wstęp. Nie odmawia się mężowi ukochanej siostry, dlatego się zgodziłam. Przeczytałam książkę, w której moje słowa mają być przemową i, Chiaro, powiem Ci szczerze, że brak mi słów. Nie mam nic do dodania. Jesteś zbyt piękna. Jesteś uosobieniem piękna. Triumfem wdzięku. Światłem, które spłynie na cały świat, czego jestem pewna, bo to dopiero początek. Ponieważ tęskniłaś za mną, chciałam Cię poznać. Nasza wspólna przyjaciółka Lucia opowiadała mi o Tobie za każdym razem, kiedy spotykałyśmy się w przedszkolu naszych dzieci. To prawda, modliłam się i składałam duchowe ofiary za Ciebie (teraz
15
proszę Cię, Ty szepnij za mną słówko u Pana), śledziłam Twoje ciąże dzień po dniu, wiedziałam, że poprosiłaś Lucię, aby karmiła piersią Twojego synka – i ten brak zaborczości zaszokował mnie – nigdy jednak nie odważyłam się Ciebie poznać, chociaż nasza przyjaciółka mnie do tego zachęcała. Na początku czułam wręcz do Ciebie niechęć, może dlatego że Lucia ciągle się Tobą zachwycała (dopiero później zrozumiałam, że wcale nie przesadzała). Myślałam sobie: do cholery, przecież to nie jakaś święta? W ostatnim czasie natomiast bałam się, że przyjdę do Ciebie i patrzeć będę z ciekawością, jak patrzy się na fenomen, na człowieka, który ma szalone życie. A musisz przyznać, że Twoja historia była naprawdę wyjątkowa – to prawda, historia każdego jest wyjątkowa, ale Twoja była bardziej wyjątkowa od innych. Teraz tego żałuję. Przebacz mi. Na szczęście mam książkę Simona i Cristiany. Odkryłam w niej inne cudowne rzeczy o Tobie. Odkryłam wielkość Twoich rodziców i siostry (ona też jest wspaniałym człowiekiem!) i sądzę, że Twoja rodzina jest niezwykle szczodra, skoro postanowiła podzielić się z nami nawet Twoim dzieciństwem, nie trzymać tego dla siebie jak drogocennego skarbu. Odkryłam, że Pan od dziecka miał na Ciebie wzgląd, aby uczynić Cię prawdziwym dziełem sztuki, nie pomimo, ale właśnie dlatego, że jak każdy z trudem dorastałaś. Od lat przygotowywałaś się na spotkanie z tym niewiarygodnym mężczyzną, Enrikiem, który był Twoim pierwszym i jedynym chłopakiem, potem mężem i ojcem Waszych trojga dzieci, bez którego nic z tego, co wam się przytrafiło, nie miałoby miejsca, i dlatego chcę
16
Cię zawsze nazywać pełnym imieniem i nazwiskiem. Chiaro Corbella Petrillo, bo Twoja, bo Wasza historia to przede wszystkim historia miłości. Twoja historia miłości z Bogiem, Twoja historia miłości z Enrikiem, a na końcu Wasza historia z chorobą i śmiercią. Po raz kolejny, jak wtedy, kiedy przeczytałam Siamo nati e non moriremo più [Urodziliśmy się i nigdy nie umrzemy], największe wrażenie wywarło na mnie Wasze narzeczeństwo. Myślę, że to wtedy dokonał się cud Twojego życia: podjęłaś decyzję, zrozumiałaś tę niezwykle trudną prawdę, która do większości z nas dociera bardzo późno, albo i wcale: miłość to przeciwieństwo posiadania. Zmierzyłaś się ze strachem przed utratą Enrica, zajrzałaś w swoje serce, on zrobił to samo i oboje pojęliście, że centralną relacją w naszym życiu, tą, która przemienia serca, opatruje rany i goi, jest relacja z Panem. W trakcie narzeczeństwa oboje zrobiliście ten krok i oboje powierzyliście się Panu, mając pewność, że On Was kocha, że On jest dobrym Ojcem, mogliście więc w pełnej wolności kochać siebie nawzajem. To, co Ty zrobiłaś, co zrobiliście potem wspólnie, że powiedzieliście tak życiu bez względu na wszystko, że postawiłaś życie dzieci ponad własne, było wielkim wyczynem i bez wątpienia jest powodem, dla którego wkrótce cały świat będzie o Tobie mówił. Niemniej jednak dla mnie kluczowym momentem w Twojej historii jest chwila nawrócenia. Potem była już „tylko” – i tu należałoby wstawić tysiąc cudzysłowów – uległość. Heroiczna uległość wobec życia, umiejętność przyjęcia Waszych dzieci i obdarzenia ich miłością. Ale to już nie był Wasz pomysł na życie: poddaliście
17
się temu, do czego to życie Was wezwało. W tym miejscu muszę przyznać, że moim zdaniem uległość to drugie imię świętości. Swoją najważniejszą pracę wykonałaś jednak wcześniej. Otworzyłaś się i powiedziałaś, kim byłaś, kim jesteś w oczach Boga, nie w oczach Enrica. I sądzę, że on zrobił to samo. To pozwoliło Wam się kochać miłością pozbawioną roszczeń, chęci posiadania, strachu przed rozczarowaniem. Dokonałaś tego, poszukując siebie w Słowie Bożym, zawsze znajdując czas na modlitwę, stosując się do zasady małych kroków, wbrew lenistwu i niestałości. Ta zasada teraz już Ci nie jest potrzebna. Nam natomiast tak, bo czasami ogarnia nas konsternacja, gdy patrzymy na Twoją, jakże wyjątkową, jakże piękną historię. Ale ojciec Vito, którego tak bardzo kochałaś i którego teraz nam użyczasz, oraz ojciec Francesco i wszyscy bracia z Asyżu, bez których byłabyś taka samotna, tłumaczą nam, że historia każdego z nas jest wyjątkowa, nasza, i że Bóg wzywa każdego do tego, aby był tym, kim jest. Nikomu z nas nie wolno myśleć, że skoro nie nazywa się Chiara Corbella Petrillo, jak ty, może został wezwany do czegoś mniejszego. Nikomu nie wolno myśleć, że jest mniej kochany. Nikomu nie wolno myśleć, że z innym narzeczonym, inną żoną, z inną pracą, z innym życiem sprawy miałyby się inaczej, bo już sama rzeczywistość jest powołaniem, wezwaniem, i to jedynym możliwym. Droga Chiaro, chciałabym Cię zapytać o wiele rzeczy, o Twój strach, o chwile zniechęcenia, ale jednocześnie chciałabym po prostu porozmawiać z Tobą, pośmiać się, bo wszyscy mi mówią, że jesteś prze-
18
sympatyczna. Stosuję czas teraźniejszy, bo, jak Ci już powiedziałam, każdego dnia uśmiechasz się do mnie zza szyby w kredensie. Czasami wręcz mam wrażenie, że śmiejesz się ze mnie, z moich kuchennych katastrof, jak przed chwilą, kiedy garnek pełen orzeszków piniowych wyrwał mi się z rąk i nasiona znalazły się wszędzie, nawet w kieszeni bluzy dresowej, a dwa czy trzy również we włosach. Chciałabym Cię zapytać, jak to jest kochać dzieci i pozwolić, by odeszły w ramiona Ojca, albo pozwolić, by Twojego Francesca karmiły inne kobiety, i choć kochałaś go do szaleństwa, potrafiłaś powiedzieć, że jesteś pewna, że inni go też pokochają, a Tobie brakować będzie męża i wspólnie spędzanego czasu. Jakże trudno jest kochać w ten sposób, chociaż tak właśnie Bóg nas kocha, bo dla Niego nasza wolność i nasze zbawienie są najważniejsze. To mi pokazuje, jak wielką pracę wykonałaś we własnym sercu, by stało się uległe wobec łaski. Sądzę, że wykonałaś ją na kolanach, na wiernej modlitwie. Siostrzyczko, proszę Cię, naucz mnie, jak się do Ciebie upodobnić. Wiem, że masz w raju dużo pracy, musisz się troszczyć o dwójkę swoich dzieci, które tam na Ciebie czekały, a poza tym wstawiasz się nieustannie za swoim Enrikiem i za waszym Franceskiem. Wiem też o wielu ludziach, którzy już modlą się do Ciebie o wstawiennictwo, zwłaszcza o wszystko, co dotyczy mam, brzucha i dzieci. Ale jeśli zostanie Ci trochę czasu, pamiętaj o mnie, o nas, ośmieliłabym się powiedzieć, o wszystkich żonach i matkach, które chcą Cię naśladować. Naucz nas, jak pracować nad własnym sercem i jak kochać, ale przede wszystkim
19
naucz nas, jak dać się pokochać, jak pokładać ufność w dobrym Ojcu, któremu Ty się ofiarowałaś ostatecznie i całkowicie. Dziękuję Ci za to, że jesteś, z całego serca dziękuję, i dziękuję wszystkim, którzy mieli Cię przy sobie i nie byli zazdrośni o ten skarb, i chcą się nim podzielić. Costanza Miriano
P.S. do Czytelników. Ostrzegam was. Uzbrójcie się w ołówek, aby podkreślać ważne zdania – bo tę książkę trzeba przeczytać wiele razy – i w chusteczkę. Nie wiem, czy Chiarze to się spodoba, ale wylejecie nad nią sporo łez.
Chiara Corbella Petrillo (1984-2012) to piękna i niezwykła kobieta, szczęśliwa żona i matka trójki dzieci, z których dwoje zmarło tuż po porodzie. Na ziemi przeżyła zaledwie 28 lat, jednak ten czas wystarczył, aby mogła doświadczyć i ludzkich dramatów, i szczęścia. Zaufała bezgranicznie Bogu, odkrywając, że to miłość nadaje sens jej codzienności. Cieszyła się życiem, idąc franciszkańską drogą małych kroków, bez zbytniego wybiegania w przyszłość. W liście do swojego synka napisała: „Masz na imię Francesco właśnie dlatego, że św. Franciszek odmienił nasze życie”. Jej pogrzeb zgromadził tłumy młodych ludzi. Została pochowana w sukni ślubnej, niczym ewangeliczna panna oczekująca na swojego Oblubieńca. Jej ciało spoczywa na cmentarzu Campo Verano w Rzymie. Ta książka to zbiór poruszających świadectw najbliższych przyjaciół Chiary, w tym jej męża Enrica i kierownika duchowego o. Vita. Wspomnienia o niej ukazują, jak niezwykłą była kobietą: kochającą, pogodną, otwartą, przyjazną, przyjmującą z prostotą wszystko, co dawał jej Bóg. Ci, którzy ją znali, są przekonani o jej świętości – takiej na współczesne czasy: niewydumanej, prostej, codziennej. Jej proces beatyfikacyjny rozpoczął się we wrześniu 2018 roku.
ISBN 978-83-7485-319-4
Bratni Zew Wydawnictwo Franciszkanów
www.bratnizew.pl
Patronat medialny