Anna Barasińska
i tajemnica radości, czyli spotkanie z o. Wenantym Katarzyńcem
i tajemnica radości, czyli spotkanie z o. Wenantym Katarzyńcem
© 2020 for Polish edition by Wydawnictwo Franciszkanów BRATNI ZEW spółka z o.o. ISBN 978-83-7485-367-5 Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana, ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.
Korekta
Karolina Kalinowska
Ilustracje Aleksandra Makowska
Imprimi potest
L.dz. 91/2020, Kraków, dnia 3 marca 2020 Marian Gołąb OFMConv prowincjał
Wydawnictwo Franciszkanów BRATNI ZEW spółka z o.o. ul. Hetmana Żółkiewskiego 14, 31-539 Kraków tel. 12 428 32 40 www.bratnizew.pl
Anna Barasińska
i tajemnica radości, czyli spotkanie z o. Wenantym Katarzyńcem
Zając Funio skakał tego dnia tylko na trzech łapkach. Miał przykry wypadek, gdyż niechcący obudził Burka, próbując dostać się do zapasów gospodarza. A Burek chciał się wykazać jako najlepszy z najlepszych psów obronnych – i masz babo placek! A raczej, nie masz zającu marchewki – za to przednia łapka dostała za swoje. Teraz kulił się z zimna, zastanawiając się, gdzie mógłby poszukać czegoś do zjedzenia. Sprawa nie przedstawiała się najlepiej. W pyszczku od dawna nie czuł nic oprócz śniegu, kiszki marsza mu grały, choć melodia coraz bardziej przypominała już tylko cichutkie westchnienie wiatru na kalwaryjskim wzgórzu. Przypomniał sobie, jak kiedyś słyszał z daleka, eka, co mówił jeden z braciszków z pobliskiego po
5
klasztoru. Funio był porządnym zającem z dużej rodziny, nigdy nie nadstawiał ucha, jak tamte szaraki od Lucków zza Pustelni Marii Magdaleny, wiadomo – ale tym razem klerycy sami przyszli prawie do jego domu. Jeden z nich mówił wtedy, że wszystko stworzył Pan Bóg. Wiadomo, Funio zna Pana Boga. Znają Go też mama i tata, choć nigdy Go nie widzieli. Ale wszyscy wiedzą (może poza szarakami), że Pan Bóg jest, że wszystko stworzył, że jest dobry i… tyle. Funio nie umiałby powiedzieć wiele więcej na ten temat. Ale od tamtego franciszkanina usłyszał coś bardzo ładnego: że Pan Bóg umie się troszczyć o wszystko i wszystkich. Nawet takie lilie są ubrane jak najpiękniejsze panny. Hmm, pewnie takie z odpustu, Funio widział takie w sierpniu, na Matki Bożej Zielnej – ech, te smakowite bukiety… Wróblom też niczego nie brakuje, więc tym bardziej człowiek, największe dzieło Pana Boga, dostaje od Niego opiekę, jedzenie, pogodę, po prostu wszystko. Funio myślał i wymyślił, że zając to może nie jest człowiek, ale na pewno nie jak jakiś chwast
6
czy inne ptaszydło. Porządny zając to jednak jest coś – więc może i dla niego jest szansa ocalenia? A gdzie lepiej szukać pomocy Pana Boga, niż w Jego domu? Jak pomyślał, tak pokicał. Spróbował zakraść się do klasztoru od strony, gdzie braciszkowie trzymali zapasy. Akurat miał szczęście! W wiadrze
7
na podwórzu stały świeżo wyniesione z kuchni obierki. Smakowite skórki marchewki i ziemniaków! Funio o mały włos nie zemdlał ze szczęścia! Przykicał blisko drzwi od stodoły, wciągnął za sobą trochę zdobyczy i zaczął z lubością chrupać swoje skarby. – Ojcze, nie powinien się ojciec położyć? Przepraszam, ale wygląda ojciec na zmęczonego… – nagle rozbrzmiał głos tuż nad nim. Funio błyskawicznie czmychnął za najbliższą wiązkę siana, błagając w duchu, by któryś z braci nie nabrał nagłej ochoty na potrawkę z zająca. – Nie ma co narzekać, kiedy dobry Bóg każe chwilę pocierpieć za grzechy; trzeba się ucieszyć, że tylko tyle – uśmiechnął się łagodnie szczupły franciszkanin, zdający się patrzeć prosto na Funia. Dziwne to słowa. Zamiast się denerwować, że coś go boli, braciszek jeszcze jest wdzięczny! Zając wstydliwie schował doskwierającą mu łapkę za siebie. – Gdybyśmy wszystkie swoje złości mogli odpracować na ziemi, emi, by potem poteem móc bez przeszkody iść prosto do
8
nieba! – kontynuował brat. Funio się zaciekawił. A jak może być w tym niebie? Kiedyś mama mówiła mu, gdy nie mógł zasnąć, że miłość Pana Boga jest jak miłość do rodziców,
9
Pan Jezus mówi, że mamy stać się jak dzieci (por. Mt 18,3). Dziecko otwiera szeroko oczy i zdumiewa się, jest ufne, radosne, prawdziwe, umie wielkodusznie kochać i bez znużenia biegnie przed siebie... Taki jest zajączek Funio, który stał się bohaterem opowieści. Zaintrygowany stawia często bardzo trudne pytania. Na szczęście spotyka kogoś, kto – raz słowem, innym razem poprzez swoje zachowanie – udziela odpowiedzi. To właśnie ojciec Wenanty Katarzyniec, cichy franciszkanin z Kalwarii Pacławskiej, pokorny i pogodny, dziś znany jako wspaniały orędownik u Boga. Opowieść o Funiu pozwala nie tylko najmłodszym poznać o. Wenantego, który do końca zachował w sobie dziecięcą radość. Anna Barasińska – żona i mama pięciorga dzieci, członkini Domowego Kościoła, polonistka i kaligraf. Uwielbia literaturę dla dzieci, gry planszowe i teatr.
www.bratnizew.pl Patronat medialny
Cena 29.90 zł ISBN 978-83-7485-367-5
PRVãDQLHF RVãDQLHF ħZ. Antoniego z PDGZ\
www.poslaniecantoniego.pl