Manuel. Mały wojownik Światła

Page 1

ENZA MARIA MILANA · VALERIO BOCCI

mały wojownik Światła





Enza Maria Milana – Valerio Bocci

mały wojownik Światła

Przekład Dariusz Chodyniecki

Kraków 2019

Bratni Zew Wydawnictwo Franciszkanów


Tytuł oryginału: MANUEL il piccolo guerriero della Luce ISBN 978-88-01-05821-5 Copyright © 2015 BY ELLEDICI - 10142 TORINO

Copyright wydania polskiego © 2019 by Wydawnictwo Franciszkanów BRATNI ZEW spółka z o.o.

ISBN 978-83-7485-331-6 Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana, ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Redakcja i korekta Edyta Cybińska

Na okładce Manuel Foderà, fot. z archiwum rodzinnego

Imprimi potest L.dz. 64/2019, 24 stycznia 2019 Mariusz Kozioł OFMConv Wikariusz prowincji

Wydawnictwo Franciszkanów BRATNI ZEW spółka z o.o. ul. Hetmana Żółkiewskiego 14, 31-539 Kraków tel. 12 428 32 40 www.bratnizew.pl


Spis treści Wstęp

Zanim zaczniemy

.......................

9

Powiew Ewangelii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

11

Wprowadzenie Rozdział 1

Początek… końca

.......................

15

......................

49

Coraz bardziej pod górę . . . . . . . . . . . . . . . . . .

81

Rozdział 2

Wyrok bez apelacji

Rozdział 3 Rozdział 4

„Przytul mnie, Jezu!” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Rozdział 5

Życie piękne mimo wszystko . . . . . . . . . . . . . . .

Rozdział 6

„Wszyscy powinni poznać moją historię” . . . . .

Rozdział 7

Godzina odejścia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Posłowie

109 161 197 241

Manuel – drzewo obfitujące w owoce . . . . . . . .

267

Fotografie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

277

F



Manuel Niech pamięć o tobie nie budzi smutku, lecz rozlewa zawsze w naszych sercach żywą energię. Niech twoje delikatne skrzydła obejmują nas nieustannie z tą samą miłością, która napełniła życie każdego z nas. Niech wspólnie przeżywane chwile radości, pokoju, zmęczenia, lęku i bólu staną się chwilami drogocennymi, aby narodzić się do nowego życia. Niech ofiarowane cierpienie stanie się dla każdego z nas nektarem, abyśmy umieli go czerpać każdego dnia i zamieniać w miód dla wszystkich braci i sióstr! Mama Enza, Tato Peppe, twój brat Francesco i siostra Stefania



Wstęp

Zanim zaczniemy Tyś swój majestat wyniósł nad niebiosa. Sprawiłeś, że [nawet] usta dzieci i niemowląt oddają Ci chwałę. (Ps 8,2-3)

K

siążka ta trafia w twoje ręce dopiero teraz. I to nie przez przypadek – tak jak przypadkiem nie jest, że została napisana po długim namyśle. Pragnął jej i wspierał przez cały proces jej powstawania Manuel Foderà, chłopczyk, który przez pięć długich lat – pośród wzlotów i upadków – walczył z chorobą, która nie zna litości. Na dwa miesiące przed śmiercią, w nocy wypełnionej straszliwym cierpieniem, zwrócił się do mamy z następującą prośbą: – Ty jesteś moim jedynym i prawdziwym świadkiem. Masz napisać o mnie wiele książek: wszyscy powinni poznać moją historię. Nie było jej łatwo dotrzymać słowa. Tęsknoty, lęki i nadzieje, przeżywane w wyczerpującym okresie trwania choroby, na nowo bezlitośnie ożywały jej

9


przed oczami. Niejednokrotnie, gdy ciche łzy zwilżały kartki ze wspomnieniami, pojawiała się pokusa, by dać sobie z tym spokój. Ostatecznie zwyciężyła miłość, ta sama, która przez 24 godziny na dobę łączyła matkę i syna, od chwili poczęcia aż do jego odrodzenia w Niebie. Od tamtego dnia historia Manuela wyszła od licznej grupy przyjaciół, którzy towarzyszyli mu podczas jego drogi krzyżowej, by dotrzeć do setek ludzi. Wielu z nich dopominało się, by upowszechnić jego historię. Obawa, że uczyni się z niego bohatera albo małego świętego, hamowała pojawienie się tej publikacji. Ostatecznie górę wzięła prośba dziecka i pragnienie tych, którzy chcieli poznać jego historię i duchowość. Po raz kolejny przypowieść o ziarnie pszenicy, które wpadłszy w ziemię, „przynosi plon obfity” (por. J 12,24) znalazła swoje nowe urzeczywistnienie w znaku życia silniejszego niż śmierć. Mamy nadzieję, że po bliższym poznaniu tej małej Bożej istoty ty również, drogi czytelniku, będziesz mógł powtórzyć za Jezusem: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11,25) – a jednocześnie, podziękować Mu za cuda, których wciąż dokonuje w ludziach „prostych i czystego serca”. Prostych i czystych jak Manuel, mały wojownik Światła, bezgranicznie zakochany w przyjacielu Jezusie. Valerio Bocci

V


Wprowadzenie

Powiew Ewangelii

W

przepięknej historii Manuela, opowiedzianej przez jego mamę Enzę i przyjaciela, salezjanina, księdza Valeria Bocciego, czuje się powiew życia i moc Ewangelii. Przeczytajmy razem scenę opisaną przez św. Marka: „Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im: do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego». I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je” (Mk 10,13-16). Za pomocą prostych gestów i słów Jezus dokonuje rewolucji: dzieci nie są już odrzucane, a stają się wręcz wzorami dla tych, którzy chcą być Jego uczniami i wejść do królestwa Bożego. Jezus jest o nie zazdrosny, szczególnie gdy są słabe i chore. Bierze je w objęcia, tuli do serca, uwalnia od negatywnych uczuć, czyni z nich ludzi odważnych, zdolnych do

11


rozsiewania wokół siebie ufności i radości. W tajemniczy sposób – właśnie dzięki chorobie! Papież Franciszek postępuje jak Jezus: proste gesty i proste słowa, aby postawić w centrum małych przyjaciół Jezusa, przede wszystkim tych, którzy są chorzy. Cierpienia dzieci nie można wyjaśnić, ma ono jedynie wielkiego Poprzednika, samego Jezusa na krzyżu. Dyskretnie, na palcach wkraczamy z tą książką do domu Manuela i do szpitali, w których spędził on w swoim krótkim życiu bardzo wiele czasu. Wchodzimy tam z papieżem Franciszkiem, który dodaje otuchy wszystkim rodzinom dotkniętym niezawinionym cierpieniem: „Nie bójcie się pytać Boga «Dlaczego?». Być może nie nadejdzie żadne wyjaśnienie, lecz Jego ojcowskie spojrzenie doda ci sił, by iść naprzód. I da ci również tę dziwną rzecz, uczucie czułości względem twojego chorego dziecka: to będzie wyjaśnienie, bo to jest spojrzenie Ojca. Jedynym wyjaśnieniem, jakie będzie mógł ci dać, będą słowa: «Także mój Syn cierpiał». I w tym jest wasza siła: w pełnym miłości spojrzeniu Ojca. Trójca Święta, Eucharystia, łaska Boża, cierpienie dzieci są tajemnicą. I można wejść w tę tajemnicę, jedynie jeśli Ojciec patrzy na nas z miłością”. Papież w swoim Domu Świętej Marty wyznaje chorym dzieciom i ich rodzinom: „Ja naprawdę nie wiem, co wam powiedzieć, ponieważ bardzo podziwiam waszą niezłomność, waszą odwagę. Ty powiedziałaś, że doradzali ci przerwanie ciąży1. Powiedziałaś: «Nie, niech się urodzi, ma prawo żyć». Nigdy, przenigdy, wyeliminowanie osoby nie jest rozwiązaniem problemu. 1

W tych słowach Ojciec Święty nawiązuje do wypowiedzi jednej z matek. ąż ą ł

12


Nigdy. To są zasady członków mafii: «Jest jakiś problem, zabijmy tego…». Nigdy. Ja wam towarzyszę taki, jaki jestem, tak jak czuję. Ja naprawdę nie odczuwam jedynie chwilowego współczucia. Nie. Jestem z wami sercem na tej drodze, która jest drogą odwagi, która jest drogą krzyża, a także drogą, która jest dobrem dla mnie; wasz przykład dobrze na mnie wpływa. I dziękuję wam za to, że jesteście tacy odważni”. Dziękuję, Manuelu, bo dzięki twojemu uśmiechowi – przez kilka bardzo intensywnych lat – doprowadziłeś rodzinę i miasteczko, szkołę i instytucje opieki zdrowotnej, parafię i całą wspólnotę diecezjalną do poznania twojej nadzwyczajnej przygody z Jezusem, wyjątkowym przyjacielem, który daje dzieciom siłę, a młodym odwagę dokonywania wielkich wyborów. Z twojego łóżka, zarówno w szpitalu, jak i w domu, dałeś nam lekcję zaufania do życia, które nigdy nie umiera. Pięćdziesiąt lat temu pewien nauczyciel zapoznał mnie z historią sługi Bożego Guida di Fontgallanda (1913–1925), napisaną przez jego mamę. Ten chłopiec, który podbił moje serce, stanął mi przed oczami, gdy czytałem twoją bolesną i piękną historię. Twoja książka, drogi Manuelu, przyniesie wiele dobra małym i dużym. Kościołowi i całemu społeczeństwu. Błogosławię cię i proszę, abyś nie przestawał modlić się za nas, a szczególnie za każdego małego chorego, gdyż twoja braterska troska z nieba jest dla nas wielką pomocą (por. Lumen gentium, 49). Trapani, 2 sierpnia 2015 roku + Ks. Pierino Frangelli Biskup Trapani

s



Rozdział 1

Początek… końca Życie to zagadka, list miłosny, który Bóg pisze w obcym języku: chodzi o to, by nauczyć się go odczytywać. SØREN KIERKEGAARD

M

am na imię Manuel. Mieszkam w Calatafimi, małym miasteczku na wzgórzu, w prowincji Trapani. Moja twarz jest owalna, a moje oczy są brązowe i duże, błyszczące jak perły. To naturalna, prosta i beztroska „wizytówka”, za pomocą której chłopiec przedstawia się na początku drugiej klasy szkoły podstawowej: Mam szerokie, zawsze uśmiechnięte usta, moje dłonie są małe, a palce szczupłe. Moje włosy są kasztanowe, proste i miękkie. Jestem żywy, sympatyczny, dowcipny i życzliwy dla wszystkich. Mam bujną wyobraźnię i mnóstwo pomysłów. Potem zmienia tonację, wznosi się wysoko, bardzo wysoko jak na zaledwie siedmioletniego ucznia:

15


Bardzo kocham Jezusa i Najświętszą Panienkę. Dużo się modlę. Mój dzień, oprócz nauki, poświęcam Panu Jezusowi, pisząc wiele modlitw, które wysyłam do moich przyjaciół kapłanów, sióstr zakonnych, kleryków, biskupów i do wszystkich, którzy cierpią na ciele i na duszy. Misję tę nazwałem „misją Światła”, bo staram się pomóc wielu ludziom zbliżyć się do Jezusa. Właśnie to posłannictwo tłumaczy duchowość i pełną prostoty wyjątkowość tego dziecka, które przeszło przez ziemię z lekkością motyla i siłą wojownika, pełniąc misję… w imieniu Boga.

Dwukrotnie narodzony Manuel narodził się dwa razy: pierwszy raz – 21 czerwca 2001 roku w Calatafimi, w rodzinie Enzy i Peppe Foderà; drugi raz – 20 lipca 2010 roku dla Nieba, po wyczerpującej, ale niezwykle dzielnej walce z rakiem. Gdy pojawia się na świecie, po domu biegają już dwa sympatyczne żywe srebra w osobach dziesięcioletniej Stefanii i dwunastoletniego Francesca. Jego narodziny witane są jak oczekiwany od dawna promień słońca. „Tak bardzo pragnęłam twojej obecności w moim życiu, że nie istniała dla mnie żadna przeszkoda, której mocą mojego Pana nie byłabym w stanie pokonać, aby tylko ciebie mieć – wspomina mama. – I stało się tak, że również tato zaczął ciebie pragnąć. Pan wysłuchał naszej modlitwy, ukochał cię i powołał do

16


życia. Jakże wielkim przeżyciem były dla nas twoje narodziny!” Dwa miesiące później, 12 sierpnia, Manuel zostaje ochrzczony w kościele pw. św. Sylwestra papieża. Rozpoczyna się dla niego droga wiary, która w krótkim czasie doprowadzi go do odkrycia piękna przyjaźni z Jezusem. Będą przy nim jego bliscy, poczynając od brata Francesca, który poprosił, by mógł zostać jego „chrzestnym”. Jest z tego powodu taki szczęśliwy, że chce go trzymać w ramionach przez całą Mszę i razem z proboszczem z bijącym sercem polewa wodą chrzcielną główkę braciszka. Na pamiątkę tego dnia dedykuje mu słowa powitania: „Czekałem na ciebie od dawna, więc bardzo się cieszę, że jesteś na świecie. Teraz, gdy już z nami jesteś, wszystko jest łatwiejsze i znacznie zabawniejsze. Jestem szczęśliwy, że mam w tobie brata, będę cię traktował jak największy skarb świata”. Również Stefania, która przez cały czas trwania obrzędu nie odrywała od Manuela oczu, wręcza mu w prezencie kartkę z życzeniami, którą własnoręcznie ozdobiła rysunkami i na której wypisała następujące słowa: „Nie zapomnij nigdy tego wyjątkowego dnia. Dzisiaj po raz pierwszy wszedłeś do domu Pana. Jestem Mu wdzięczna za to, że cię stworzył i tak wielką godnością obdarzył”. – Jakie piękne są te wiersze, oni naprawdę napisali je dla mnie? – powie kilka lat później Manuel. – To znaczy, że naprawdę kochają!

17


Grom uderza niespodziewanie Malec szybko podbija serca wszystkich swoim radosnym szczebiotem i niewinnymi żartami. W wieku trzech lat opuszcza ciepłe rodzinne gniazdo, by pójść do przedszkola. Od razu staje się ulubieńcem kolegów, którzy rywalizują między sobą o to, by móc się z nim bawić. Czuje się w centrum świata, swojego małego świata, który właśnie czeka wstrząs z powodu niespodziewanej zmiany planu. Pewnego ranka Manuel budzi się z mocnym bólem prawej nogi. Dokuczliwa i długo utrzymująca się gorączka pozbawia go apetytu i charakterystycznej dla niego energii. Lekarz rodzinny, badając go, z niepokojem marszczy czoło. Zleca szybkie wykonanie szczegółowych badań. 27 lipca 2005 roku Manuel po raz pierwszy przekracza próg szpitala. Będzie go przekraczał jeszcze wiele razy, zatrzymując się na dłuższe lub krótsze pobyty, podobne do stacji długiej, ale nigdy nie pozbawionej nadziei drogi krzyżowej. Stacja początkowa jego kalwarii wyznaczona jest w szpitalu Sant’Antonio Abate (św. Antoniego opata) w Trapani. Przez dziesięć dni poddany zostaje badaniom kontrolnym, „bezbolesnemu” sposobowi na wytyczenie dalszej drogi pośród igieł, analiz, terapii. Lekarze widzą, że nie ma czasu do stracenia, gdyż hemoglobina spada nagle do minimalnych poziomów. Manuel zostaje przewieziony karetką do szpitala IV Maggiore – Di Cristina w Palermo w alarmującym stanie. Chłopczyk, przestraszony dźwiękiem syreny, tuli się do mamy. Enza ściska go z miłością, ocierając

18


ukradkiem łzy i starając się uśmiechać do swojego cierpiącego synka. Zostają przyjęci z wielką uprzejmością przez doktora Barcellonę, ordynatora oddziału pediatrycznego. Zapach lekarstw i nieustanna bieganina ludzi w białych kitlach wywołują u małego pacjenta niepokój. Lot radosnego wróbelka wydaje się kończyć w tym miejscu, na oddziale ratunkowym dziecięcego szpitala.

„Wasza miłość będzie jego siłą” Ordynator po obejrzeniu wyników badań klinicznych zwołuje kolegów z onkologii na konsultacje. Zleca aspirację szpiku kostnego, co potwierdza jego podejrzenia: masywny naciek spowodowany neuroblastomą IV stopnia zaatakował grzebienie biodrowe miednicy. Jednym słowem: nowotwór w zaledwie czwartym roku życia. Doktor Barcellona szuka najdelikatniejszych słów, aby przetłumaczyć matce diagnozę: – Chociaż szansa na przeżycie sięga zaledwie 10%, musi pani walczyć i wierzyć w swojego synka. Odwagi, proszę pani! Manuel potrzebuje pani, potrzebuje swojego taty, siostry i brata. Wasza miłość będzie jego siłą! W owej jednej minucie piękny i radosny świat Manuela doznaje straszliwego wstrząsu, który na zawsze zmieni życie jego i jego rodziny. Nie pozostaje nic innego jak uzbroić się w odwagę i wyruszyć w nieznane, na spotkanie niewidzialnego i bezlitosnego wroga.

19


Gdzie jednak znaleźć potrzebną siłę? Pytają o to jego mama i tato, porwani przez prawdziwe tsunami negatywnych myśli. Uspokajają się słowami Psalmu 23: „Pan jest moim pasterzem (...). Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną” (por. Ps 23, 1.4). Czy to jest odpowiedź na wszystkie pytania? Czy to jest droga, którą należy iść? Mimo wysokiego rachunku, jaki niespodziewanie wystawiło im życie, Enza wie, że wraz z całą rodziną zawsze będzie mogła liczyć na Boga. Pisze w swoim pamiętniku: „Wiedzieliśmy, że tylko w Nim znajdziemy tę moc i ten pokój, które nie są z tego świata”.

Pierwsza chemioterapia Dewiza lekarzy jest nieubłaganie oczywista: trzeba szybko zaatakować wroga, by nie dać mu najmniejszego pola manewru. 12 sierpnia Manuel, krzycząc z przerażenia, zostaje przewieziony na salę operacyjną. Mama chce być przy nim, zanim zaśnie, ale nie dostaje na to pozwolenia. Ma jedynie czas, by na czole synka uczynić maleńki znak krzyża. W ciągu czterech ciągnących się w nieskończoność godzin chirurdzy usuwają masę nowotworu i zakładają Manuelowi centralny cewnik żylny (wkłucie centralne). Gdy zaintubowany wyjeżdża z sali operacyjnej, jego wzrok zawieszony jest w próżni – jakby pytał, dlaczego musi tyle cierpieć. Mama od razu zauważa nacięcie na szyi malca. Chciałaby go tylko dotknąć, by złagodzić widoczny ból. Staje jednak jak skamieniała, nie mogąc wydusić z siebie słowa.

20


Po kilku dniach spędzonych na intensywnej terapii Manuel zostaje przewieziony na oddział onkohematologii. Mama nie opuszcza go nawet na chwilę. Uśmiecha się do niego, uspokaja go, modli się z nim. Wieczorem daje upust swojemu napięciu, notując w pamiętniku: „Dzisiaj, 14 sierpnia 2005 roku, Manuel rozpoczął pierwszy cykl chemioterapii. Czasami krzyczy i mnie nie słucha… Każdego dnia jest mi coraz trudniej pocieszać go i uspokajać. Po ponad miesięcznym pobycie w szpitalu, wczoraj wieczorem, zasnął w moich objęciach! Minęło już sporo czasu od chwili, gdy ostatni raz tuliłam go w ramionach. Jakie to cudowne uczucie móc go znowu pogłaskać, ucałować, przytulić. To była radość nieopisana”.

„Nie chcę się leczyć” Leczenie zapowiada się długie, ciężkie, a jego skutek niepewny. Doktor Paolo D’Angelo jest rozczarowany rezultatami zastosowanej terapii: „Postępowanie z neuroblastomą metastatyczną rozpoczyna się od ośmiu następujących blisko po sobie cykli chemioterapii. Zostaliśmy zmuszeni do kontynuowania terapii w postaci kolejnych czterech cykli chemii w wysokich dawkach”. Tym, co budzi jego nadzieje, jest reakcja Manuela: „Chłopiec wykazuje podziwu godny hart ducha i niezwykłą zdolność stawiania czoła uciążliwemu procesowi diagnostyczno-terapeutycznemu”. „Hart ducha” od czasu do czasu musi się zmagać z wybuchami buntu Manuela, kiedy ból staje się nie

21


do zniesienia. Świadkiem tego jest Cettina, wolontariuszka na oddziale onkohematologii: „Zaraz po moim przybyciu zauważyłam na korytarzu chłopczyka opartego plecami o ścianę, który z wielką determinacją mówił do stojącej przy nim mamy: – Chodźmy stąd, ja nie chcę się leczyć! Tym chłopczykiem był Manuel. Starałam się coś mu powiedzieć, ale on nie słuchał żadnych argumentów i wciąż powtarzał te same słowa. W pewnym momencie podeszła do niego jakaś mama, która starała się mu wytłumaczyć, że również jej córeczka przeszła to samo leczenie. Manuel uspokoił się i zaczął się bawić klockami Lego. Ustawiając je jeden za drugim, wyobrażał sobie, że buduje pociąg, swoją ulubioną zabawkę. W krótkim czasie stał się znowu pogodny”.

Główka przy tabernakulum Od tamtej chwili pozwala lekarzom, aby się nim zajęli, wykazując się wielką odwagą za każdym razem, gdy musi się poddać nawet najbardziej inwazyjnemu leczeniu. Wie, że może liczyć na wyjątkowego Przyjaciela, który mieszka w cichym zakątku szpitala. Siostra Prisca, franciszkanka od Ewangelii, doskonale zna jego adres: „Był malutki. Ale przed terapią zawsze przychodził do kaplicy i spotykając mnie, mówił: – Siostro Prisco, zaprowadź mnie do zakrystii, bo chcę zobaczyć Jezusa na krzyżu!

22


Potem z czułością brałam go na ręce i zbliżałam jego główkę do tabernakulum. Był bardzo uszczęśliwiony, gdyż chciał być najlepszym przyjacielem Jezusa. Następnie odmawialiśmy razem różaniec. Ze wzruszeniem słuchałam, jak powtarza z pamięci wezwania litanii”.

„Te fajerwerki są dla ciebie” Po czterdziestu dniach, jak Jezus, który tyle samo czasu spędził na pustyni, mama i syn mogą wrócić i znowu oglądać gwiazdy w Giummarelli, w wiejskim domu dziadków od strony mamy, otoczonym winnicami, gajami oliwnymi i drzewami owocowymi. Witają ich fajerwerki, przygotowane przez Stefanię, Francesca i dziadków. Wiadomość o ich powrocie krąży wśród przyjaciół. Jako pierwsi pojawiają się Florinda i jej mąż Giuseppe, którzy są bardzo wstrząśnięci bladością Manuela i kruchością jego drobnego ciała. Po serdecznych powitaniach na jego prośbę odmawiają wspólnie różaniec, „gdyż – jak mówi chłopczyk – słowa Zdrowaś Maryjo sprawiają, że czuję się lepiej”. Kilka dni później listonosz przynosi list od Florindy, w którym wspomina ona: „Drogi Manuelu! Kiedy poprosiłeś mnie o odmówienie różańca, od razu bardzo mnie to poruszyło. Od tamtej chwili zrozumiałam, że jesteś wyjątkowy, ponieważ czteroletniemu dziecku pewne słowa nie przychodzą nawet do głowy. Zrozumiałam, że między tobą a Jezusem istnieje silna więź i że modlitwa jest dla ciebie pocieszeniem”.

23


Miała rację: modlitwa będzie ścieżką dźwiękową towarzyszącą mu w wyczerpującej wędrówce, która doprowadzi go do spotkania z Jezusem. Wakacje na wsi mijają szybko. Trzeba stawić czoła kolejnym chemioterapiom, właśnie teraz, gdy zaczyna się nowy rok w przedszkolu. Manuel bardzo to przeżywa. – Życie moje, przez jakiś czas to ja będę twoją nauczycielką – usiłuje tłumaczyć mu mama, która zawsze pracowała w tym zawodzie, i to właśnie w tym samym oddziale przedszkolnym, w którym Manuel zaczął stawiać swoje pierwsze nieśmiałe kroki. – Ale ja jestem sam jeden! – Masz rację, będziesz moim wyjątkowym uczniem. Zajmę się tylko tobą i w ten sposób, gdy wrócisz do przedszkola, będziesz tak samo świetny jak inne dzieci! W czasie gdy rozmawiają, docierają do nich dźwięki orkiestry, która towarzyszy procesji z figurą Matki Bożej. – Mamusiu, zobacz, przechodzi Najświętsza Panienka! Ona powiedziała do mnie: „Mój kochany, dzisiaj wieczorem przygotuję dla ciebie fajerwerki!”. – Tak twierdzisz? Ale nie zawsze są fajerwerki. Obawiam się, że tym razem chyba ich nie będzie. – Mylisz się, przecież powiedziała mi to Najświętsza Panienka! O godzinie 22.30 pierwsze wybuchy budzą Manuela: – No i co, mamo? Maryja powiedziała do mnie: „Mój kochany, te fajerwerki są dla ciebie!”. I to on miał rację.

24


Hostie „z Jezusem w środku” Po zakończeniu czwartego cyklu chemioterapii Manuel zostaje poddany scyntygrafii 2, tomografii komputerowej oraz aspiracji szpiku kostnego. Masa nowotworu w grzebieniach biodrowych zmniejszyła się, ale niektóre komórki rakowe zdołały przeżyć. 20 września Manuel wraca do Giummarelli z szalonym pragnieniem powrotu do oddziału przedszkolnego. Nic jednak nie można zrobić. Z powodu obniżonej odporności organizmu musi nadal zadowolić się „domową nauczycielką”, która przerwy między lekcjami urozmaica rysowaniem i malowaniem, ulubioną rozrywką Manuela. Spod ręki małego malarza wychodzą ognistopomarańczowe „słońce śpioch”, wiejskie domki wśród gajów oliwnych i błękitne niebo z ptakami w locie. Tymczasem choroba podstępnie się rozwija i daje o sobie znać. Manuel płacze i woła pełen boleści: – Maryjo, spraw żebym jak najszybciej wyzdrowiał, bo chciałbym wrócić do przedszkola! Musi jednak wrócić, ale do szpitala. Zrozpaczona mama Enza notuje w pamiętniku: „2 listopada. Podczas gdy piszę, słyszę dobiegający z kaplicy śpiew «Alleluja». Śpiew przerywa wypełnioną cierpieniem ciszę, która panuje na oddziale i łagodzi moją udrękę. Za chwilę kapelan, ojciec Mario, przyniesie mi komunię świętą.

2

Scyntygrafia – badanie, w którym narządy wewnętrzne uwidacznia się za pomocą izotopów promieniotwórczych. Jest ono bezpieczne, a izotopy po jakimś czasie są wydalane z organizmu.

25


Tylko w Jezusie Eucharystycznym znajduję siłę, by wspierać mojego małego bohatera i uśmiechać się do niego”. Kiedy kapelan podnosi konsekrowaną hostię, Manuel płacze, bo on również chciałby ją przyjąć. – Poproszę ojca Mario, by przyniósł ci hostie niekonsekrowane. – Nie, ja chcę te z Jezusem w środku! Następnego dnia wynik tomografii okazuje się negatywny, ale rokowania są złe. Planowane są kolejne hospitalizacje. By uniknąć ciągłego krążenia między domem a szpitalem, rodzice wynajmują od stowarzyszenia Matki Serafiny Farolfi małe mieszkanie położone niedaleko szpitala Cervello w Palermo, gdzie zostaną pobrane komórki macierzyste. Igły i narzędzia chirurgiczne, mimo delikatności i profesjonalizmu lekarzy Jonny’ego i Rity, wciąż niszczą wątłe ciało Manuela. Po wielu nieudanych próbach leczenia, nie pozostaje nic innego jak tylko przeszczep. Najpierw jednak Manuel musi znieść dobrze mu znane bolesne doświadczenie w postaci kolejnej aspiracji szpiku. W miarę zbliżania się wyznaczonej daty badania napięcie rośnie. Tato Peppe nie czuje się na siłach, by w nim uczestniczyć. Po raz kolejny przy dziecku jest Enza: „Bycie matką – pisze – oznacza również to: brać udział ze swoim dzieckiem i dla niego w najbardziej okrutnych i niedorzecznych bataliach, żywiąc nadzieję na cud!”. Lekarze, mając na względzie planowany przeszczep, zlecają dwa kolejne cykle chemioterapii. W oczekiwaniu Manuel przenosi się do pobliskiego

26


mieszkanka, które w niczym nie przypomina szpitala. Przebywa tam razem z tatą, który przed zakończeniem dnia z różańcem, ulubioną modlitwą synka, zabawia go opowiadaniem historyjek w dialekcie sycylijskim.

SMS jak SOS 31 grudnia. Rok kończy się z dala od domu, w szpitalnym łóżku; Manuel wykazuje oznaki zmęczenia. Ma ku temu wszelkie powody, zważywszy na to, co do tej pory musiał wycierpieć. Nawet ukochane fajerwerki na pożegnanie roku 2005 nie są w stanie go uszczęśliwić. Wczepia się w mamę i powtarza w kółko, jakby szukał u niej bezpiecznego schronienia: – Kocham cię. Przytul mnie! Po raz kolejny matka i syn dają sobie nawzajem siłę, myśląc o nadchodzącej walce. 23 stycznia 2006 roku przyjaciel Piero, który wykonywał scyntygrafię, ogłasza triumfująco: – Jest czysty! Dalsze postępowanie nie jest potrzebne! Nareszcie dobra wiadomość, którą Enza odnotowuje w pamiętniku: „Zasmakowaliśmy, przez chwilę, radości łaski. Dotknęliśmy nieba… Bezgraniczna radość ogarnęła nasze serca, dziękowaliśmy Bogu i oddawaliśmy Mu chwałę”. Kruchy spokój szybko mija. Szpital Gaslini w Genui przesyła wynik aspiracji szpiku: obecność infiltracji nowotworu. „Bestia” wciąż nie chce się poddać.

27


Jest tylko jeden sposób dający nadzieję na ostateczne zwycięstwo: dwa kolejne cykle chemioterapii. Brutalna huśtawka emocjonalna, od entuzjazmu po przygnębienie, rozstraja po trosze wszystkich. Enza ponownie powierza się modlitwom przyjaciół. Pisze długi SMS, który brzmi jak alarmujące SOS: „Ponawiam moją prośbę kontynuowania modlitewnego łańcucha różańcowego za mojego małego synka i za wszystkie dzieci, które, tak jak Manuel, cierpią z powodu tych strasznych chorób. Siostra Łucja z Fatimy powiedziała: «różaniec jest najpotężniejszą bronią, jaką możemy się bronić na polu walki». Razem na modlitwie do zwycięstwa! To jest moje nowe motto!”. Szpital staje się coraz bardziej ich drugim domem. Terapie wywołują jeszcze większą nerwowość u chłopca, który chce wrócić do przedszkola. Z tego powodu złości się na mamę, boleśnie ją zadrapując. 11 lutego, święto Najświętszej Maryi Panny z Lourdes. Po kilku dniach spędzonych w domu Manuel jest na oddziale dziennym w szpitalu, na kontrolnych badaniach krwi. W czasie przerwy modli się przed figurą Matki Bożej: – Mateczko ukochana, uzdrów mnie szybko, a ja będę grzeczny i dobry przez całe życie. – I po przemyśleniu swoich nerwowych wybuchów, obiecuje: – Nie będę już nigdy bił mamy. Jakże czułe serce ma ten malec! Matka Boża rozbawiona uśmiecha się na te słowa, które Manuel wypowiada, modulując przy tym swój głos. A ona zdaje się mu odpowiadać: „Brawo. Tak właśnie należy postępować”.

28


Niech żyje karnawał! Niestety wyniki się nie poprawiają. Florinda razem z Marią, inną szczególnie bliską przyjaciółką, radzi, by wykorzystać okres karnawału i zorganizować Manuelowi rozrywkę. Zamieniają pralnię w wesołą salę zabaw i urządzają popołudnie gier i żartów. Jak prawdziwa gwiazda malec bawi się, rzuca konfetti, skacze: karnawał jakby przywracał mu życie. Florinda organizować będzie jeszcze inne zabawy, podobne do tej, którą wspomina ze wzruszeniem: „Gdy zbliżał się karnawał, mama przebierała się za pajaca, a ja za wróżkę. Zostałam w ten sposób «stałą wróżką» Manuela. On zaś zapominał o wszystkich udrękach i cierpieniach, szalejąc w tańcu i skacząc zapamiętale. Często jednak radość tamtych chwil zamieniała się w strach: trzeba było bowiem szybko jechać do szpitala, starając się, by malec nie narzekał, że chce wracać i kontynuować zabawę”. Dzień przeszczepu zbliża się nieubłaganie. Mama, chcąc oszczędzić dziecku kolejnych traumatycznych przeżyć, ucieka się do fantazji, opisując mu salę operacyjną jako statek kosmiczny. Pomysł okazuje się trafiony do tego stopnia, że Manuel oznajmia, że jest gotów wejść na jego pokład, aby uśmiercić ostatnie robaki, przez które tak źle się czuje! Po swoim powrocie do szpitala Di Cristina w Palermo poznaje nową towarzyszkę podróży, śliczną dziewczynkę o imieniu Carlotta. Ma jedynie 13 miesięcy i choruje na białaczkę. Manuel, słysząc jej płacz, prosi swoich przyjaciół pielęgniarzy, żeby starali się być dla niej delikatni i nie zadawali jej bólu. Będzie jej

29


pomagał, jak tylko potrafi: modląc się za ten piękny „pąk róży”. Po zaledwie dwóch latach mała Carlotta pożegna się z nim, by ulecieć do Boga w niebie.

Słońce za chmurami Kiedy nadchodzi dzień wejścia na „pokład statku kosmicznego”, mama Enza nie jest w stanie opanować przerażenia. Zadaje sobie pytanie: dlaczego musi płacić tak wysoką cenę za radość posiadania tak upragnionego, wyjątkowego dziecka? Dlaczego Pan wystawia jej rodzinę na tak ciężką próbę? Dlaczego niewinne dziecko musi w ten sposób cierpieć? Są to pytania, które wydają się ją przytłaczać. Z drżeniem, niemal buntując się, modli się: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. Wie, że nie może sobie pozwolić na luksus poddania się: wraz z nią załamałaby się cała rodzina. Również tym razem przyjmuje krzyż, powierzając się Temu, który dźwigał go przed Manuelem. Niebo, pomimo chmur, wciąż pozostaje niebem. Musi nauczyć się sięgać wzrokiem dalej, ku słońcu życia, i zaczynać każdy dzień z niosącymi pociechę słowami św. Teresy od Dzieciątka Jezus: „Cierpienie… moje niebo na ziemi”. Pisze: „Potrzebuję umocnienia mojej wiary, poddanej ciężkiej próbie. Chcę Boga obecnego, którego mogę realnie doświadczyć razem z moim małym synkiem. Muszę przyjąć to cierpienie. Jeśli uda mi się udźwignąć jego krzyż, stanę się narzędziem poruszającym serca innych ludzi i wiarygodnym świadkiem Jego miłosiernej miłości. Nie powinnam sprzeciwiać się

30


Jego woli. Jeśli się mylę, Panie, pozwól mi to zrozumieć: będę Cię słuchać!”.

W „statku kosmicznym” Manuel zostaje hospitalizowany na trudny okres przedoperacyjny, charakterystyczny dla delikatnej operacji, którą będzie musiał przejść. Mama jest przy nim, ubrana w specjalny kombinezon niczym astronauta. Przez cztery dni chłopiec, w perspektywie przeszczepu autologicznego komórek macierzystych szpiku, jest bombardowany wysokimi dawkami chemii. Jako skutek uboczny w takich przypadkach występują między innymi silne napady drgawek. Dochodząc do siebie po jednym z takich napadów, woła przerażony: – Tak zakryta nie wyglądasz już jak moja mama… Zdejmij te ubrania… Nie dotykaj mnie w tych rękawicach… Chcę, żebyś mnie głaskała swoimi rękami! Jest całkowicie odcięty od zewnętrznego świata: może się porozumiewać tylko za pomocą gestów lub pisemnych komunikatów. Z mamą u boku i tatą czuwającym z drugiej strony szyby powoli odzyskuje utracony spokój. 23 maja następuje kryzys. Rozzłoszczony malec krzyczy do mamy: – Wezwę ochronę i ty zostaniesz w rakiecie, a ja będę na ciebie patrzył z drugiej strony szyby! Potem, jąkając się, pyta: – Mamo, dlaczego tak trudno mi mówić? Co się ze mną dzieje? Pomóż mi! Enza omdlewa z bezsilności. Nie może uczynić nic innego, jak tylko wziąć go w ramiona i czule kołysać

31


jak wtedy, gdy się urodził. Ciepło matczynych ramion działa na niego jak środek nasenny. Ale na krótko, bo malec szybko się budzi wstrząsany drgawkami, które sprawiają, że jego ciało sztywnieje niczym kawałek drewna, a oczy wywracają się do góry. Przybiegają lekarze i w kilka minut reanimują chłopca, który zaraz zasypia jak aniołek. – Zobaczy pani, że Manuel prawdopodobnie nie będzie pamiętał tego, co się stało. Po przebudzeniu dowiemy się, czy przywrócone zostaną normalne funkcje mózgu. Gdy przerażenie mija, Enza stara się obniżyć poziom adrenaliny, wysyłając do przyjaciół SMS-y z prośbami o modlitwę. Wiele rąk wznosi się do nieba, błagając o łaskę uzdrowienia. Przyjaciele Andrea i jego żona Lidia czuwać będą na modlitwie przez całą noc. Po pierwszym badaniu wydaje się, że trauma nie pozostawiła po sobie szkód. Trzeba nieustannie obserwować Manuela, gdyż atak mógłby się powtórzyć. Tymczasem wraca nadzieja. Zapominając o strachu, Enza notuje w pamiętniku: „Modliłam się tak gorąco, jak nigdy dotąd w moim życiu”. Teraz już wie, że rozmowa z Bogiem i lektura Pisma Świętego, które dostała prezencie od przyjaciela Andrei, będą jej łodzią ratunkową, gdy wzburzone fale cierpienia będą ją znosić ku głębinom rozpaczy.

„Statek kosmiczny” wyłącza silniki 24 maja 2006 roku, święto Najświętszej Maryi Panny Wspomożycielki Wiernych, umiłowanej przez

32


św. Jana Bosko, świętego dzieci i młodzieży. Oczekiwany z obawą dzień przeszczepu. Manuel przygotował się do niego przez bajki opowiadane mu przez mamę i filmy z Flipem i Flapem wypożyczone przez panią doktor Giusy. W jednej ze scen Flip pojawia się z fajką w zębach. Chłopiec prosi więc tatę, żeby mu kupił prawdziwą fajkę. Manuel upiera się przy swojej prośbie – i najprawdziwsza fajka, pośród śmiechu rozbawionego personelu, pojawia się na oddziale. Na sali operacyjnej kierująca oddziałem pani doktor Caselli wszczepia mu komórki macierzyste. Trzeba czekać do 7 czerwca, aż ordynator Maurizio Aricò i pani doktor oznajmią z zadowoleniem: – Wyłączamy silniki: opuszczamy statek kosmiczny. Niewiarygodne, ale prawdziwe! Poziom białych krwinek osiąga 4250 i jest w normie. To wspaniała wiadomość świadcząca o powrocie do zdrowia! Manuel może wyjść na korytarz, gdzie pielęgniarze i matki dzieci leżących na oddziale witają go jak mistrza. Po trzydziestu trzech dniach szpitalnej klauzury, przeżytych w ogromnym napięciu, lekarze dają chłopcu zielone światło na powrót do domu, gdzie wita go ogromny napis „Witaj ponownie w domu”. Gdy tylko zauważa swój mały samochód wyścigowy, natychmiast do niego wskakuje i przy dopingu podekscytowanych kibiców wykonuje okrążenia niczym w Formule 1. Ten dzień to wielkie święto, czas radości bez zbędnych trosk. Dwa tygodnie później, 21 czerwca, przypada kolejne święto. Krewni, lekarze i przyjaciele gromadzą się wokół Manuela, który właśnie kończy pięć lat. Chłopczyk tańczy z dziadkami, jeździ swoją niezwykłą

33


wyścigówką, nie opuszcza żadnej zabawy i szaleje przez całe popołudnie, odgrywając gagi w stylu Flipa i Flapa. Trudno w to uwierzyć, gdy pomyśli się o trudnych dniach spędzonych na pokładzie „statku kosmicznego”. – To była najpiękniejsze przyjęcie na świecie – stwierdza na koniec malec, ściskając zaproszonych gości i dziękując im za przybycie. Zaledwie kończą się urodziny, gdy już nadchodzą następne: tym razem brat Manuela, Francesco, staje się pełnoletni. Rodzice zachęcają go do urządzenia wielkiego przyjęcia w domu na wsi, mimo że mama i Manuel, w obawie przed infekcją, nie będą mogli w nim uczestniczyć. Francesco jest im za to wdzięczny, ale postanawia inaczej: „Czy wiecie jaki mógłby być najpiękniejszy prezent ojca chrzestnego dla jego chrześniaka? Wcale nie jakaś książka, koparka czy inna zabawka. Ja chcę mu podarować moją uroczystość! Czy jeszcze nie zrozumieliście, jak bolesne jest udawanie, że jest się szczęśliwym, jeśli nie ma przy tobie osób najbliższych twojemu sercu? Pragnę spędzić moje urodziny razem z wami”. Tym sposobem osiemnastkę świętuje w domu, w gronie rodzinnym, razem z promieniującym szczęściem Manuelem.

Lekcja „profesora Manuela” Rok walki z chorobą, mocne uderzenia chemioterapii, bolesne badania, okresy całkowitej izolacji powaliłyby nawet słonia – a co dopiero dziecko, nawet

34


jeśli ma na imię Manuel, radosny wojownik Światła. Choroba czasem wywołuje u niego złość i nerwowość do tego stopnia, że zaczyna się jąkać. Nie przypomina wtedy samego siebie. Spotyka się ze zrozumieniem i pomocą w postaci tego wspaniałego lekarstwa, jakim jest miłość, jedność i kolejny ważny składnik, czyli modlitwa. Chłopczyk krok po kroku odzyskuje utraconą pogodę ducha, znajdując pocieszenie w myśli, że będzie mógł wrócić do zerówki. Gdy tylko jego koledzy i koleżanki oraz nauczycielki Lina i Sara zauważają go stojącego w drzwiach klasy, biegną mu na spotkanie i oblegają z niewypowiedzianą radością. On zaś, niemal przerażony, usiłuje przyhamować ich entuzjazm, wskazując na ranę na brzuchu i przykryty gazą mały cewnik: – Powoli, ostrożnie, proszę was. Jestem bardzo słaby. Następnie, przychodzi mu do głowy jeden z owych szalonych „pomysłów”, więc siada za biurkiem nauczycielskim i prosi o ciszę. Potem pyta: – Czy wiecie, co je Popeye – Żelazne Ramię?3 – Szpinak! – Bardzo dobrze! Ja też jem go dużo, bo muszę stać się silny i odważny. Dziękuję wszystkim. Kocham was. Koniec minilekcji „profesora Manuela”. Teraz może z radością odpakować prezenty od koleżanek i kolegów i jedną eksplozją normalnego życia wymazać ślady złego snu, który stanowczo zbyt długo trwa.

3

Bohater popularnej we Włoszech amerykańskiej komedii musicalowej z Robinem Williamsem w roli głównej.

35


Do szkoły wraca również „nauczycielka” Enza, wzruszona jak uczennica, ale wciąż jeszcze zmęczona długimi pobytami w szpitalu. Jest szczęśliwa, gdy widzi wchodzącego do jej klasy Manuela, w towarzystwie koleżanek Teresy i Federiki, które trzymają go za ręce. Pozdrawia ją, prosi o cukierka i zadowolony wychodzi… zdobywać świat, by nadrobić stracony czas. Również ten zerówkowy epizod kończy się przedwcześnie. Manuel zostaje wezwany do szpitala. Biopsja kości miednicy wykazuje mikroskopijną zmianę chorobową w lewym grzebieniu biodrowym. Zostaje mu podany lek w postaci tabletek z kwasem 13-cis retinowym, z nadzieją na ostateczne pokonanie choroby.

„Módlcie się za dzieci, które chorują” Leczenie wydaje się przynosić efekty. Rodzice Manuela proszą w związku z tym proboszcza, księdza Giulio, o odprawienie Mszy świętej dziękczynnej. Niestety właśnie w wyznaczonym dniu Manuel pechowo upada, raniąc sobie wargę i tracąc dwa zęby. Mimo fatalnego samopoczucia chłopiec chce iść do kościoła, gdzie czeka na niego tłum przyjaciół, którzy niedawno świętowali z nim radosne wydarzenia, a teraz przybyli, aby się za niego modlić. Po Mszy świętej Enza dziękuje wszystkim za obecność i wyznaje, że wielką siłę czerpie z codziennej modlitwy różańcowej. W czasie, gdy jeszcze przemawia, zauważa Manuela, który daje jej znaki, że on także chciałby coś powiedzieć do mikrofonu. Podchodzi więc, i mówi:

36


– Dziękuję wam wszystkim za to, że modliliście za mnie. Ale powinniście się modlić jeszcze więcej, bo w szpitalu w Palermo jest wciąż wiele dzieci, które są bardzo chore. Powinniście się dalej dużo, a nawet bardzo dużo modlić. Kolejny raz, bardziej niż o samego siebie, troszczy się o swoich cierpiących małych przyjaciół. Wielki mały człowiek! 7 czerwca trafia ponownie na salę operacyjną w celu usunięcia cewnika. Po przebudzeniu z narkozy, zauważywszy, że nie ma już rurki, woła uszczęśliwiony: – Bardzo się cieszę, mamo! Jestem wolny! Potem prosi, żeby zabrać go do kościoła. Chce pozdrowić swojego Przyjaciela: – Dziękuję Ci, Jezu. Pamiętaj, że zawsze jesteś w moim sercu. I zwracając się w kierunku figury Matki Bożej, wyznaje: – Kocham cię.

Lato nad morzem Biopsja nie wykazuje niczego niepokojącego. Manuel może się cieszyć kilkoma dniami wypoczynku na złocistej plaży w San Vito Lo Capo, w prowincji Trapani. Letnie dni nareszcie wnoszą trochę słońca w pełne trosk życie rodziny Foderà. Każda, nawet najmniejsza rzecz wywołuje nowe doznania, przede wszystkim u Manuela, który czuje się jak nowo narodzony.

37


Mama, widząc jego szczęście, dedykuje mu następujący wiersz: Między błękitem nieba a przejrzystą wodą twoja twarz jak lustro odbija słodkie wzruszenia i uczucia niewypowiedziane. Jesteś wolny! Biegnij, biegnij, wzlatuj niczym mewa w bezkres nieba. Pozwól, by unosił cię wiatr, syć się świeżością powietrza. Niech myśli ciemne i smutne zatoną w pienistych falach, a ty, kochanie moje, zacznij żyć na nowo… Śmiej się, baw się, buduj zamki z piasku. Kręć się, kręć na twojej karuzeli i spełniaj marzenia… O twoim czasie, który powraca. Dalekim echu wiecznego życia… W San Vito Lo Capo przebywa na urlopie również doktor Paolo D’Angelo. Gdy spotyka Manuela, ten wylewa prosto na niego wiaderko wody. „To był najprzyjemniejszy kubeł zimnej wody, jaki kiedykolwiek na mnie w życiu wylano – powie później profesor. – Jego spojrzenie wyrażało urazę, żal z powodu wielu cierpień, jakie musiał znosić, również z mojej ręki jako materialnego egzekutora”. Nareszcie „wojownik”, który nigdy się nie poddaje, „zemścił się” za tortury wywołane jego leczeniem. Uczynił to z satysfakcją, przy pełnym zrozumieniu ze strony swojego nieumyślnego „oprawcy”.

38


Właśnie idąc po tej linii, św. Jan Paweł II w liście apostolskim Novo Millennio Ineunte, w nawiązaniu do kontemplacji „cierpiącego Oblicza” Jezusa (nr 25nn), pisał: „W obliczu tej tajemnicy cenną pomocą może nam służyć – obok refleksji teologicznej – owo wielkie dziedzictwo, jakim jest «teologia życia» Świętych” (nr 27). Wydaje mi się, że mogę stwierdzić, iż w pewien sposób życie i zwyczajne, a jednocześnie nadzwyczajne, zapiski Manuela wkomponowują się w dziedzictwo duchowe Kościoła. Oczywiście niezmiennie pamiętając o wieku małego Manuela, który z pewnością przez swoje niewymuszone świadectwo przekazywał naukę Miłości, Bożej Miłości, objawionej i darowanej w Jezusie Chrystusie, Miłości będącej Darem Ducha Świętego, który za pośrednictwem Manuela pozwala nam „poznać miłość Chrystusa, przewyższającą wszelką wiedzę” (por. Ef 3,14-19). Ksiądz Sebastiano

)


Dziewięcioletni Manuel odszedł do nieba w 2010 roku po długiej walce z nowotworem. Wyjątkowym testamentem, jaki po sobie zostawił, jest świadectwo niezwykłej i zażyłej relacji z Jezusem, jego największym przyjacielem. Swoim krótkim życiem pokazał, jak żywa i prosta może być więź z Bogiem i jak bardzo w codzienności można doświadczać Jego obecności. Wiedział, że ma do wypełnienia „misję Światła”, by inni mogli poznać i pokochać Jezusa. Wolny od stereotypów i konwenansów korespondował z kapłanami, biskupami, papieżem Benedyktem XVI, traktując ich jak przyjaciół. Przejmujące zdarzenia i słowa Manuela skrzętnie notowała jego matka. Czytelnik wchodząc w świat Manuela, ma szansę odnowić i ożywić swoją relację z Bogiem i z ludźmi. Dziękuję ci, że pomogłeś mi zrozumieć, że trzeba się dużo modlić, bo modlitwa – jak mawiałeś – „jest potężną bronią, mocniejszą niż dynamit”. Bądź szczęśliwy z twoim Jezusem, aniołku mojego serca. dziadek Stefano Dziękuję ci, Manuelu, za to, że nauczyłeś mnie wyrażać emocje, dziękuję za twoje zaangażowanie, dziękuję za to, co pozostawiłeś mi w spadku. nauczycielka Rosalba Cieszę się, że historia jego życia będzie znana również dzięki tej książce, i mam nadzieję, że jego słowa poruszą serca tych, którzy go po poznają, aby mogli jeszcze bardziej pokochać Jezusa i życie! Celeste Patronat medialny

P

ħZ. Antoniego z PDGZ\

www.poslaniecantoniego.pl

Bratni Zew Wydawnictwo Franciszkanów

www.bratnizew.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.