Luciano Monari
Miłość, wojna
i inne sprawy ludzkie,
które zajmują Boga
Miłość, wojna i inne sprawy ludzkie, które zajmują Boga
Luciano Monari
Miłość, wojna i inne sprawy ludzkie, które zajmują Boga
Tłumaczenie Magdalena Wrana
Bratni Zew Wydawnictwo Franciszkanów
Tytuł oryginału: L’AMORE LA GUERRA E ALTRE COSE DEGLI UOMINI che importano a Dio ISBN 978-88-215-6806-0 Copyright © 2010 by EDIZIONI SAN PAOLO Piazza Soncino, 5 – 20092 Cinisello Balsamo (Milano)
Copyright wydania polskiego © 2016 by Wydawnictwo OO. Franciszkanów „Bratni Zew” spółka z o.o.
ISBN 978-83-7485-279-1 Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana, ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy. W sprawie zezwoleń należy się zwracać do wydawnictwa: „Bratni Zew” sp. z o.o., ul. Grodzka 54, 31-044 Kraków.
Zamówienia na książki można składać: Wydawnictwo OO. Franciszkanów „Bratni Zew” ul. Grodzka 54, 31-044 Kraków tel. 12 428 32 40, fax 12 428 32 41 www.bratnizew.pl
Adiustacja polonistyczna: Jolanta Kunowska
Fot. na okładce: Shutterstock
Imprimi potest: L.dz. 605/2016, Kraków, dnia 26.10.2016 o. Mariusz Kozioł Wikariusz prowincji
WYDAWNICTWO OO. FRANCISZKANÓW „Bratni Zew” spółka z o.o. ul. Grodzka 54, 31-044 Kraków tel. 12 428 32 40, fax 12 428 32 41 www.bratnizew.pl
Spis treści Wprowadzenie Czy jest jeszcze miejsce dla Boga, który mówi? . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
7
1.
Konsumpcja (i dar) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
25
2.
Drugi człowiek, przyszłość i nadzieja . . . . . . . .
37
3.
Choroba i pocieszenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
61
4.
Granice życia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
91
5.
Miłość i wojna . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
115
6.
Między Wieżą Babel i Jeruzalem . . . . . . . . . . .
157
7.
Zrobili mi portret! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
165
8.
W świecie, wolny od świata: Jezus, prawdziwy człowiek . . . . . . . . . . . . . . . .
171
Trudna wolność . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
183
10. Przypowieść o człowieku „na pół umarłym” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
197
11. Owoce miłości . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
215
9.
12. Praca, płciowość, władza, pieniądze… i modlitwa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
229
13. Człowiek, Szatan i Królestwo Boże . . . . . . . . .
237
14. Straceńcy i obrazy Boga . . . . . . . . . . . . . . . . . .
259
Zakończenie Zachowajcie chwilę dla siebie . . . . . . . . . . . . . .
277
WPROWADZENIE CZY JEST JESZCZE MIEJSCE DLA BOGA, KTÓRY MÓWI?
Co oznacza laicyzacja? Pismo Święte jest narzędziem, za pomocą którego życie dotyka miłości i przekształca się w miłość, bowiem za przyczyną Słowa i w Słowie konkretna egzystencja ludzka otwiera się na osobistą i głęboką więź z Bogiem. Słowo jest pośrednikiem, medium, Bóg zaś jest treścią. Można postrzegać laicyzację jako proces, poprzez który coraz szersze dziedziny ludzkiego życia wymykają się sferze sacrum. Dla przykładu, medycyna zrodziła się jako działalność święta, następnie zlaicyzowała się i teraz działa wedle własnych zasad i reguł. Podobnie polityka, odkąd królowie nie są już namaszczani olejami świętymi, ekonomia, nauka itd. Jest to proces, który rozwinął się na
7
przestrzeni dziejów i trwa nadal. Sam w sobie, proces ów nie jest procesem sprzeciwiającym się wierze: jeśli wyjdziemy z założenia, że to, co stworzone, rządzi się własną autonomią zgodnie z zamysłem samego Stwórcy, wymiar religijny może pozostać w głębi ludzkiego działania, nawet tego, które nie odwołuje się bezpośrednio do sfery sacrum. Encyklika Gaudium et spes w punkcie 36. mówi: Wydaje się, że wielu nam współczesnych jednak lęka się, że ściślejsze zespolenie ludzkiej aktywności z religią może zagrozić autonomii ludzi, społeczeństw lub nauk. Jeżeli przez autonomię rzeczy ziemskich rozumiemy to, że rzeczy stworzone i same społeczeństwa cieszą się własnymi prawami i wartościami uznawanymi, stosowanymi i porządkowanymi stopniowo przez człowieka, wówczas rzeczywiście godzi się jej domagać; nie jest to tylko postulat ludzi naszej epoki, lecz jest to także zgodne z wolą Stwórcy. Ze względu bowiem na sam fakt stworzenia wszystkie rzeczy uzyskują właściwą im trwałość, prawdziwość, dobro, a także własne prawa i porządek, które człowiek powinien szanować, uznawszy metody właściwe poszczególnym naukom albo sztukom. Dlatego we wszystkich dyscyplinach wiedzy badanie metodyczne, jeśli tylko przebiega w spo-
8
sób prawdziwie naukowy i zgodny z normami moralnymi, nigdy w istocie nie będzie sprzeczne z wiarą, ponieważ sprawy świata i sprawy wiary pochodzą od tego samego Boga.1
Lektura Biblii w zlaicyzowanym świecie Podobny proces nastąpił także w przypadku relacji ze Słowem Bożym. Kosmologia uległa zeświecczeniu. Uznajemy obraz z Rozdziału I Księgi Rodzaju za znaczący i piękny, ale nauczyliśmy się odróżniać sam przekaz o stworzeniu jako przekaz religijny, który wiąże początek wszystkiego, co istnieje, z wolną i świadomą wolą Boga, od formy, w tym przypadku poetyckiej, w jaką ten przekaz jest ubrany. Przyjmujemy przekaz, delektujemy się formą poetycką, ale nie oczekujemy, by przekaz ten był odpowiedzią na kosmologiczny problem początku świata w historii. I sądzę, że dzisiaj nie ma żadnego problemu z uznaniem autonomii naukowej wizji świata. Jeśli stawiam przed sobą problem ewolucji, odpowiedzi nań nie szukam już w Biblii, ale w obserwacjach naukowych. Oczywiście, dane mogą być interpretowane w różny sposób, ale to nie Biblia może odpowiadać na pytania o charakterze 1
Sobór Watykański II. Konstytucje. Dekrety. Deklaracje, Poznań 2002.
9
naukowym. Jeśli zaś chodzi o przeciwstawienie między kreacjonizmem a ewolucjonizmem, to nie stanowi problemu fakt, że świat został stworzony jako coś, co się rozwija wedle coraz wyraźniejszego i jawnego prawdopodobieństwa.
Objawienie Biblii następuje w historii i nie może od historii abstrahować O ile dystans nauki wobec przekazu biblijnego jest postanowiony, o tyle bardziej skomplikowany jest problem historyczny, czyli oddzielenie przekazu biblijnego od historii, w którą jest wpisany. Objawienie hebrajsko-chrześcijańskie następuje bowiem w historii, ale przede wszystkim poprzez historię. Także objawienie islamskie nastąpiło w historii, w latach między VI a VII wiekiem po Chrystusie. Ale objawienie koraniczne nie następuje poprzez historię, przekaz Koranu jest wieczny. Objawienie biblijne natomiast nie, następuje poprzez wydarzenia: poprzez eksodus, niewolę, i przede wszystkim przez Jezusa Chrystusa. Jest to wydarzenie w dziejach, w konkretnym czasie i w precyzyjnym miejscu, pod panowaniem Poncjusza Piłata. A zatem, historia zdaje się punktem odniesienia, od którego nie można abstrahować.
10
Prawdę mówiąc, taka próba przeprowadzenia procesu zupełnej laicyzacji względem historii już się dokonała: w teologii Bultmanna historia Jezusa Chrystusa nie jest przedmiotem zainteresowania, tym co ważne jest kerygmat, czyli to, co jest głoszone o Jezusie Chrystusie. To ten kerygmat stawia człowieka wobec nowego pojmowania samego siebie i prowadzi go w kierunku autentyczności człowieczej. Fakt, że za tym kerygmatem z punktu widzenia historycznego niczego nie ma, nie stanowił dla Bultmanna problemu; przeciwnie, wedle jego zdania, o Jezusie Chrystusie wiemy mało lub zgoła nic, ale to nieważne, bowiem objawienie następuje w przekazie, w nowinie o Bogu, względem której człowiek nabiera świadomości samego siebie i wyrusza na szlak nawrócenia i nowego życia. Wedle tej wizji objawienie rządzi się własnymi prawami i nie ma nic wspólnego z konkretnymi wydarzeniami z dziejów człowieka. Nie jest to jednak stanowisko katolickie, podobnie jak nie jest nim także nauka uczniów Bultmanna. Biblia ogłasza działanie Boże wewnątrz dziejów, a zatem, rozdzielenie wymiaru historycznego i religijnego nie może zostać przeprowadzone w sposób całkowity. Jeśli jednak stawiamy przed sobą pytania historyczne, tekst biblijny traktowany jest jako zwykłe źródło historyczne i jest
11
poddawany ocenie, którą historyk podejmuje z całą swoją wiedzą i umiejętnościami.
Prawda biblijna dotyczy zbawienia człowieka (nie nauki czy historii) Biblia jako natchniony tekst religijny nie rozwiązuje sama w sobie kwestii historycznej. Może przyczynić się do udzielenia nań odpowiedzi, bowiem jest źródłem historycznym jak wiele innych, ale uczony może również podawać w wątpliwość prawdomówność historyczną tekstu. A zatem, także z tego punktu widzenia proces laicyzacji zachodzi tu nieuchronnie. Jak jest to ważny problem, wystarczy wspomnieć, że gdy Sobór Watykański II rozważał klasyczny problem nieomylności Pisma, zaznaczył, że Biblia zawiera prawdę, o ile dodamy doń przymiotnik „zbawczą”. A zatem, nie jest to prawda naukowa ani historyczna. W ten sposób wypowiada się w tej sprawie konstytucja dogmatyczna Dei Verbum w punkcie 11: Skoro więc wszystko to, co autorzy natchnieni, czyli hagiografowie, twierdzą, należy uważać za stwierdzone przez Ducha Świętego, to z całą mocą należy też wyznać, że księgi Pisma w sposób pewny, wiernie i bez błędu uczą prawdy,
12
jaka z woli Boga została zapisana w księgach świętych dla naszego zbawienia.2 A zatem, jeśli prawda jest tym narzędziem, które pomaga nam poznać rzeczywistość, prawda Pisma jest tym środkiem, dzięki któremu mam możliwość poznania rzeczywistości zbawienia. Tego mogę spodziewać się po Biblii, a nie precyzji naukowej czy historycznej. Chociaż oczywiście związek z historią pozostaje. Domagam się od Pisma takiego objawienia, bym umiejscowiony w samym jego środku, mógł ustanowić więź ze zbawieniem.
Życie wieczne widziane z perspektywy naszego świata Problem zatem przesuwa się, koncentrując na słowie „zbawienie”. Bowiem istnieje także laicyzacja zbawienia. Psychoterapia, która zmierza do zapewnienia większego spokoju przy mierzeniu się z trudnościami życia, niesie ze sobą pewien aspekt ocaleńczy. Czy mogę tego oczekiwać od Biblii? Pismo staje się narzędziem czy też miejscem, w którym mogę osiągnąć większą równowagę psychiczną? 2
Sobór Watykański II. Konstytucje. Dekrety. Deklaracje, Poznań 2002.
13
Wolałbym rozpocząć od tego zbawienia, które dokonuje się poza tutejszym życiem, by rzec, że przekaz biblijny pozwala mi wejść w kontakt z tym zbawieniem, które wykracza poza ramy historii i wyraża się jako błogosławieństwo. Ale nadzieja na życie „tam” – które jest decydujące, bowiem mierzy się z doświadczeniem śmierci – zależy od życia „tutaj”. Możliwość zwyciężenia śmierci w wymiarze mojego osobistego doświadczenia, a następnie wejścia w stadium, które nazywam życiem wiecznym, zależy od trybu przeżywania życia tutaj. Jeśli Biblia ma moc dania życia wiecznego, oznacza to, że może wytworzyć na tym świecie życie silniejsze od śmierci. W Liście do Hebrajczyków (5,7-10) czytamy: „Z głośnym wołaniem i płaczem za dni ciała swego zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości. A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają, nazwany przez Boga kapłanem na wzór Melchizedeka”3. 3
Cytaty z Pisma Świętego zaczerpnięto z Biblii Tysiąclecia [przyp. tłum].
14
A zatem, w swoim życiu doczesnym – w ogrodzie Getsemani – Jezus modlił się do Ojca, bowiem mógł On uwolnić od śmierci. „I został wysłuchany dzięki swej uległości”. Dodajmy jeszcze: jako że ustanowił właściwą więź z Bogiem, jego modlitwa została wysłuchana: zwyciężył śmierć. Ale na czym polega ten właściwy sposób stawania przed Bogiem? „A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa, przez to, co wycierpiał”. Oznacza to, że Jego życie jako Syna charakteryzowało posłuszeństwo, którego kulminacją stała się pasja – „to, co wycierpiał”. W ten sposób, „gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają”. Za przyczyną posłuszeństwa jego doczesne życie stało się doskonałe, czyli Boże. To w posłuszeństwie Ojcu ziemskie życie Jezusa przyjmuje Bożą postać.
15
I dlatego właśnie, że życie to przyjęło Bożą postać, Jezus stał się doskonały i zwyciężył śmierć. I nie zwyciężył jej dla siebie, ale dla wszystkich tych, którzy są mu posłuszni, bowiem zachowując posłuszeństwo wobec Jezusa, przyjmują i oni Jego postać, Bożą postać. Zatem, ich życie przyjmuje Boży kształt i zwycięża śmierć, bowiem tylko Bóg ma moc zwyciężyć śmierć.
Życie ludzkie może stać się Boże, tu i teraz Jeżeli Biblia jest prawdziwa, jest środkiem, za przyczyną którego życie człowieka może stać się Boże, czyli zwycięskie nad śmiercią. Może stać się Boże tutaj. Zwycięstwo nad śmiercią idzie w parze z przekształceniem, ze zmianą życia tutaj, którą List do Hebrajczyków nazywa posłuszeństwem. Jest to przekształcenie życia tak, by stało się zgodne z wolą Chrystusa, która z kolei jest jednobrzmiąca z wolą Ojca. Można by rzec także, że jest to przekształcenie życia w myśl logiki agape, czyli miłości. Bowiem Paweł na zakończenie hymnu o miłości mówi, że poznanie, proroctwo, są jeszcze formami doczesnymi, i dlatego wraz ze śmiercią giną. Agape
16
zaś ma postać Bożą, dlatego śmierć nie może jej zniszczyć.
Biblia jest medium, w którym życie człowieka dotyka miłości i zostaje przekształcone w miłość To, co w człowieku przekształca się w miłość, jest wieczne. Dlatego „Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość” (1Kor 13,11-13). W nauczaniu Pawła inne rzeczy giną, ale miłość – nie. Rzec by można zatem, że Biblia jest medium, w którym życie człowieka dotyka miłości i zostaje przekształcone w miłość. Tam, gdzie życie ludzkie przyjmuje postać Słowa, staje się agape, a przez nią życiem wiecznym i zbawieniem. Pismo Święte jest narzędziem, za pomocą którego życie człowieka dotyka miłości i zostaje
17
przekształcone w miłość, bowiem za przyczyną Słowa i w Słowie konkretna egzystencja ludzka otwiera się na osobistą i głęboką więź z Bogiem. Słowo jest pośrednikiem, medium, Bóg zaś jest treścią. W teorii komunikacji słowo jest fundamentalnym nośnikiem informacji. Ale słowo ludzkie wyraża przede wszystkim osobę, w tym znaczeniu, że jeśli moje słowa są prawdziwe, to jestem w nich ja, z moimi uczuciami, z moją nadzieją, z moim życiem. A zatem w moim słowie ja się odkrywam. W Słowie Bóg odkrywa sam siebie, nie tylko w tym znaczeniu, że udziela nam pewnych wiadomości na temat tego, kim On jest, ale otwiera Swoją osobistą rzeczywistość tak, by stało się możliwe spotkanie z człowiekiem. Celem jest ustanowienie więzi, dialogu, przymierza – by posłużyć się terminem charakterystycznym dla Starego Testamentu. Przymierze oznacza, że kiedy Bóg przemawia, nie mówi po prostu czegoś o sobie człowiekowi, ale zaprasza go do uczestnictwa w tajemnicy Jego osoby, Jego życia. „Ja jestem waszym Bogiem, wy jesteście moim ludem”. W Nowym Testamencie zostaje to wypowiedziane w sposób jeszcze bardziej intensywny w grze słów, która opiera się na przyimku „w”: „Wytrwajcie we Mnie, a Ja w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z sie-
18
bie – jeśli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami. Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości” (J 15,4 i n). Celem jest obopólna przynależność, przez którą życie człowieka staje się więzią z Bogiem i w tej relacji w pełni ludzkie. Jest to pełen pokoju proces, w którym człowiek staje się sobą samym w relacji z innymi – przynajmniej z punktu widzenia refleksji nad tym zagadnieniem, począwszy od Martina Bubera czy Emmanuela Lévinasa. Znaczenie jest właśnie takie: Bóg objawienia jest Bogiem osobistym i więź z Bogiem jest osobista. Właśnie dlatego,
19
że jest to relacja z Ty pisanym z dużej litery, w tej relacji jestem sobą, staję się samym sobą. Człowiek nigdy nie jest po prostu człowiekiem, musi się nim stać. W Prologu do Ewangelii Janowej czytamy, że Słowo wszystkim tym, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi (J 1,12). Nie „aby byli dziećmi Bożymi”, ale „stali się”. Życie człowieka podlega takiej dynamice, że otwiera się na tyle, na ile jest to możliwe, a kiedy otwiera się na nieskończoność, osiąga maksymalny pułap otwarcia, czyli własnej tożsamości. Właśnie dlatego, że otwarte jest na nieskończoność, jest w pełni i nieskończenie samym sobą. Można by rzec za Listem do Hebrajczyków, stało się doskonałe w posłuszeństwie, w darze złożonym z samego siebie.
Funkcja Słowa Bożego w dzisiejszym świecie W laickim i postlaickim społeczeństwie są takie funkcje, których Słowo Boże już nie pełni – te związane z kształtowaniem wizji świata i dziejów. Ale to czyni jeszcze bardziej jaśniejącym ów przekaz o odkupieniu, który przynależy do prawdy – do Biblii. Prawda jest medium, które pozwala mi żyć nie fantazjami czy pragnieniami, ale relacją z rzeczywistym światem.
20
Prawda zbawcza jest medium, w którym mogę wejść w rzeczywistą więź ze zbawieniem – ta więź wyraża się poprzez interpersonalną relację z Bogiem. Należałoby tutaj przywołać fundamentalne tematy obecne w Piśmie: stworzenie, powołanie, przymierze, obietnica, przebaczenie, nadzieja. To w tych wymiarach prawda Pisma staje się rzeczywista, skuteczna. Bowiem nowina o stworzeniu pozwala mi powiedzieć „tak” rzeczywistości w całej jej rozciągłości, pozwala mi zaintonować Pochwałę Stworzeń i nie kończyć, gdy dojdę do strofy o śmierci, ale by móc rzec: „Pochwalony bądź, mój Panie, przez siostrę naszą Śmierć cielesną”. Możliwość powiedzenia „tak” rzeczywistości w całej jej rozciągłości daje mi właśnie nowina o stworzeniu. Wieść o powołaniu daje mi natomiast moc wykroczenia poza ramy mojego życia. „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem. Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i ja będę złorzeczył” (Rdz 12,1-3). To poszerzenie wymiaru własnego życia jest charakterystyczne dla spotkania ze Słowem Bożym, bowiem życie staje się powołaniem.
21
W chwili zaś, w której staje się odpowiedzią na wezwanie, moje życie staje się życiem z Bogiem. Staje się „życiem dla”. „Teraz, jeśli pilnie słuchać będziecie głosu mego i strzec mojego przymierza, będziecie szczególną Moją własnością pośród wszystkich narodów, gdyż do Mnie należy cała Ziemia. Lecz wy będziecie Mi królestwem kapłanów i ludem świętym” (Wj 19,5-6). Żyć „dla” Pana, podczas gdy Pan jest „dla” nas. W tej wymianie miłości dokonuje się dopełnienie powołania, otwarcie na przyszłość, bowiem każde wezwanie Boże wiąże się z obietnicą. A obietnica – mawiał biblista von Raad – jest rozkazem, który Bóg daje historii, dlatego musi ona być Mu posłuszna i tę obietnicę wypełnić. Być może będą musiały minąć stulecia, ale gdy raz obietnica wyjdzie z ust Bożych, historia musi ją wypełnić. Tą obietnicą jest doświadczenie przebaczenia, dlatego w naszej więzi z Bogiem jest to, co pozytywne w naszym życiu, ale i to, co negatywne. Jest zatem w więzi z Bogiem możliwość odnowy, odzyskania zarówno pozytywnych wymiarów naszej egzystencji, jak i grzechu.
Słowo Boże: propozycja więzi Wniosek, jaki płynie z tych rozważań, jest taki, że propozycja składana przez Słowo Boże jest pro-
22
pozycją więzi, w której doktryna jest ważna, ale pozostaje na usługach życia przeżywanego w jedności z Bogiem. W tym sensie wytworem końcowym takiej relacji jest życie z definicji wieczne, jeśli rozumiemy termin „wieczne” w znaczeniu Janowym: jest to życie, które nie tylko nigdy się nie kończy, ale także ma postać Bożą, bogatą, prawdziwą, autentyczną. Sekularyzacja zmusza nas do zaniedbania wielu wymiarów lektury Pisma, które miały na przestrzeni dziejów swoje znaczenie, ale jednocześnie prowadzi nas do ustawienia w centrum tej więzi z Bogiem, która jest charakterystyczna dla Jego Słowa. Słowo powstało właśnie po to. Kiedy z kimś rozmawiam, czynię to, bo chcę nawiązać relację. Jeśli Bóg z nami rozmawia, czyni to, bowiem chce ustanowić z nami więź.
1. KONSUMPCJA (I DAR)
Orzeł i wędrowiec, który mówi: Moje, moje, moje! Pewnego dnia orzeł złożył jaja w gnieździe uwitym wysoko, poza granicami, których dosięgnąć nie mogły węże i zwierzęta, które na orle pisklęta polują. Oczy orła są czarne i błyszczące jak jądro nocy, gdy stoi on na straży i broni swego gniazda. Przy każdym drgnięciu liści, gdy wiatr przyniesie zapach innego żywego stworzenia, rzęsy orle się wydłużają, głowa się podnosi, pióra się stroszą bez strachu. Szpony zaciskają się na skale, dziób ostrzy się jak miecz boga wojny. Orzeł jest dziki, gdy chroni rodzące się pisklę. Jest jednak jedna rzecz, przed którą nie jest w stanie go obronić: złe myśli człowieka. Pewnego dnia wędrowiec wspina się na pobliską górę. Staje nieruchomo na szczycie i podziwia to, co widzi pod swoimi stopami.
25
Turkusowe jezioro, wiecznie zielone świerki, stada ptaków, które fruwają wewnątrz chmur wyciętych z tęczy. Wędrowiec śmieje się z tego piękna i mówi: „Jest doskonałe. Jest moje”. Słowo to rośnie, pęcznieje, rozlega się grzmotem po okolicznych dolinach, po polach pełnych pierwiosnków i malw. Zwierzęta wychodzą z jam i pytają się, co to znaczy. Moje. Moje. Moje. Skorupkami orlich jaj wstrząsa dreszcz, jedna z nich pęka. Orzeł odwraca głowę, by odkryć pochodzenie tego dziwnego i bezsensownego grzmotu, tego niezrozumiałego dźwięku. Gdy dostrzega wędrowca, podrywa się do lotu, by schwytać w szpony jego śmiech i ten nienaturalny odgłos. Ale wędrowiec, zaatakowany przez orła, podnosi kij i uderza go w skrzydło z całych swych sił. Z krzykiem orzeł spada i spada. Nad turkusowym jeziorem, nad wiecznie zielonymi świerkami, poprzez chmury wycięte z tęczy. Krzyczy i krzyczy, ściągany w dół przez wiatr, nie niesiony już przez własne skrzydła. Toni Morrison4 opowiada tę historię w swojej ostatniej powieści – przedstawia ją jako swego rodzaju „mit założycielski” Ameryki, wkładając ją w usta pewnej rdzennej mieszkanki Ameryki, która w ten sposób interpretuje los swojego ludu. 4
Powieściopisarka afroamerykańska, jedna z najważniejszych pisarek w literaturze współczesnej, zaangażowana w obronę mniejszości.
26
Ja w tej historii chcę widzieć dramat stosunku człowieka wobec stworzenia i wobec procesów rządzących światem stworzonym. W gruncie rzeczy historie mogą nieść ze sobą różne znaczenia… Możliwości interpretacji są nieskończone. Tajemnica tego opowiadania tkwi w tym grzmocie bez znaczenia, w tym dziwnym, niezrozumiałym odgłosie, w tym obsesyjnie powtarzanym dźwięku: moje, moje, moje… Orzeł i pozostałe zwierzęta nie rozumieją tego dźwięku, który jawi im się jako nienaturalny – ale my go rozumiemy, i to jak! Mało rzeczy wydaje nam się tak oczywistych, jak zdefiniowanie tego, co do nas przynależy: moje prawa, moje dobra, moje marzenia, moja wolność… Wraz z tym poczuciem indywidualizmu zdaje się natomiast, że do natury wkracza coś anormalnego, obcego, coś, co staje się przemocą, gdy dochodzi do próby ustanowienia prawa własności. Kij, który brutalnie rani orła skazując go na upadek w otchłań, niesie przemoc, która niszczy życie, która zaburza równowagę stworzenia. Oczywiście, przemoc istnieje w naturze, i to w ogromnej mierze! Cykl życia zakłada, że gazela jest pożywieniem lwa; sam orzeł musiał uwić gniazdo tam, gdzie węże i drapieżniki nie mogły go dosięgnąć. Wydaje się jednak, że przemoc zadana kijem wędrowca jest innego rodzaju, że
27
wprowadza niepasujący element: człowiek nie poluje, by móc się wyżywić – to byłoby zrozumiałe; człowiek poluje, by narzucić swą władzę, którą sam sobie przyznaje, i która wynika jedynie z jego woli, która zakłada jego prymat. Orzeł czujnie strzeże swego gniazda – jest strażnikiem życia, które niebawem się narodzi, bezbronne, wymagające opieki. Ale jest jedna rzecz, przed którą nie jest w stanie go obronić: złe myśli człowieka. Nie przynależą one do powracających form natury: zaskakują, są dziwne, nie wiadomo, gdzie się rodzą i na usługi jakich potrzeb przychodzą.
Kreatywność człowieka (a dobro i zło…) W człowieku drzemie kreatywność; jego działania nie powielają w nieskończoność tych samych schematów, zmieniają się, wymyślają, wytwarzają, stwarzają. Do stwórczych gestów człowieka przynależy ów kij, który łamie skrzydło orła, ale także opatrzenie złamanego skrzydła… Pług, który wielbi płodność ziemi, jak również substancja chemiczna, która ją pali i czyni jałową. Są tacy, którzy marzą o świecie, w którym człowiek byłby jedynie podgatunkiem orła, a w swoich działaniach odpowiadałby zawsze w ten sam sposób na bodźce, ale jest to wyłącznie romantycz-
28
ny obraz, który nie dotyka sedna dramatu i prawdziwego wyzwania, które stoi przed człowiekiem. Człowiek jest zdolny wydać ów obsesyjny okrzyk: moje, moje, moje… Ale także jedynie człowiek jest w stanie dostrzec jego bezsensowność, błąd, deformację. Można przytoczyć tu słowa Księgi Powtórzonego Prawa: „Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Wybierajcie więc życie!” (Pwt 30,15.19). Coś umiera, gdy człowiek narzuca swą władzę bez granic; ale coś ożywa, gdy człowiek dotyka go ręką mądrą i dobrą. Ale kiedy ręka człowieka jest mądra? I jak sprawić, by jego dzieła były dobre?
Obsesja bezpieczeństwa „W bólach rodzi się człowiek…” Trud, niepewność, ból i cierpienie przynależą nieodzownie do ludzkiej egzystencji. Czy należy się dziwić, że człowiek szuka punktów oparcia? Że niespokojnie czepia się wszystkiego, co choć na moment może dać mu pociechę, co pomoże mu zapomnieć o jego nędzy, co napełni go iluzorycznym przekonaniem o tym, że stał się silny?
29
Moje, moje, moje: to okrzyk kogoś, kto czuje się nieodwołalnie „odmienny” od świata, w którym żyje i stara się nim zawładnąć, by mniej odczuwać strach, by oswoić cierpienie i smutek. Orzeł może szybować jako król przestworzy w powietrzu, które pewnie podtrzymuje jego skrzydła i go niesie; środowisko naturalne jest dla niego bezwzględnym źródłem bezpieczeństwa; także niebezpieczeństwa, które środowisko w sobie kryje, wpisują się w reguły gry: zwycięża się bądź przegrywa, żyje lub umiera. Z człowiekiem jest inaczej: człowiek jest skazany na to, by żyć tu i teraz, ale także, by przeczuwać przyszłość; by podążać w stronę śmierci, ale również, by wyobrażać sobie ten szlak i obawiać się go. Ów strach rodzi potrzebę bezpieczeństwa, obsesję bezpieczeństwa.
Człowiek konsumuje, by potwierdzić swą wartość (i sądzi, że potwierdza ją, konsumując) Człowiek jest konsumentem. Jak wszystkie istoty żywe, potrzebuje pożywienia, by utrzymać się przy życiu; ale bardziej niż inne istoty żywe potrzebuje rzeczy, by żywić wiarę w siebie samego, by czuć się bogatym i silnym, zdolnym, by zwycięsko podejmować wyzwanie życia.
30
Ubranie nie służy człowiekowi wyłącznie do okrycia i ochrony; służy, by nabierać i wyrażać bogatszą tożsamość, bardziej pełną osobowość. I tu przydarza się coś paradoksalnego: im bardziej człowiek jest świadom tego, że jest niepełny, niekompletny, tym bardziej szuka rzeczy, które zapełnią jego pustkę; i im bardziej zawierza rzeczom, tym bardziej natrafia na pustkę i dostrzega, że jest nagi. Tak uruchamia się błędne koło, które napędza w nieskończoność konsumpcję, bowiem człowiek pokrywa nią swoją słabość, polecając jej zaradzenie jego nędzy. Przeciętne amerykańskie dziecko wyrządza środowisku szkodę – podwójną względem dziecka szwedzkiego, potrójną względem włoskiego, trzynastokrotną względem brazylijskiego, trzydziestopięciokrotną względem hinduskiego, dwieścieosiemdziesięciokrotną względem dziecka z Czadu czy Haiti – obliczenia te bazują na konsumpcji na przestrzeni całego życia. Wydaje się oczywiste, że gdzieś tu tkwi błąd. Nie, żeby było coś złego w samej konsumpcji, nic podobnego. Ale kiedy konsumpcja wymyka się spod kontroli, znaczy to, że rozwinęła się właśnie choroba. Moje, moje, moje… Także niebo jest moje i w zimowe noce konstelacja Oriona uśmiecha się do mnie i pokrzepia mnie jak przyjaciółka. Ale nie mogę ukryć Oriona
31
przed oczami innych i nie muszę konsumować gwiazd, by cieszyć się ich pięknem. To nie obecność człowieka zaburza równowagę środowiska, nie jego inteligencja, nie jego świadomość, wolność ani jego kreatywność. To sumienie człowieka, targane strachem przed brakiem znaczenia, przez potrzebę zaznaczenia własnej obecności, przez iluzję, że można zaznaczyć swą wartość poprzez rzeczy, które się posiada: moje, moje, moje… Jeśli tak się rzeczy mają, terapię trzeba zacząć od człowieka: nie poprzez odebranie mu rzeczy, ale przez umocnienie jego serca.
Terapia Ozeasza Nie staram się tu obarczyć winą cywilizacji konsumpcyjnej. Problem jest starszy i związany nie z ilością dóbr wytwarzanych przez współczesny przemysł, lecz z nienasyconym głodem i pragnieniem zakorzenionym w człowieku. Siedemset czterdzieści lat przed Chrystusem, a więc w czasie, gdy Rzym ledwo się narodził i raczkował w powijakach – pewien prorok z północnego królestwa, Ozeasz, zarzucał Izraelowi jego niewierność. Opuszczając Pana Izrael, jak niewierna kobieta, oddał się baalom, bogom natury, mó-
32
wiąc: „Pobiegnę za swymi kochankami, co chleb mi dają i wodę, wełnę, len, oliwę i napój” (Oz 2,7). Szlak jest następujący: Izrael potrzebuje rzeczy, by żyć; żyje zatem, by mieć rzeczy; kto mu daje rzeczy, staje się dla Izraela bogiem, bowiem odpowiada na potrzeby i pragnienia. Ale w ten sposób tożsamość Izraela ogranicza się do rzeczy: chleba, wody, wełny, lnu, oliwy i napoju; to wszystko, poza tym nie ma nic innego. Jeśli przeniesiemy się z cywilizacji rolniczej w przemysłową, w usługową, w usługową zaawansowaną, rzeczy mnożą się w nieskończoność, outlet village stają się coraz bogatsze w promocje i uwodzicielskie oferty, ale mechanizm pozostaje ten sam i ciągle się umacnia. Prorok Ozeasz (2,16-17) wynajduje odpowiednią terapię: „Dlatego chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca. Oddam jej znowu winnice, dolinę Akor uczynię bramą nadziei – i będzie Mi tam uległa jak za dni swej młodości, gdy wychodziła z egipskiego kraju”. Terapia składa się z dwóch etapów: pierwszy zakłada oczyszczenie i dokonuje się przez post, przez pozbawienie dóbr; w ten sposób Izrael zmuszony będzie szukać i budować w sobie tę
33
tożsamość, którą przeniósł na rzeczy, które posiadał i którymi się cieszył. Drugi etap – decydujący, przygotowujący odmienną przyszłość, jest momentem intymnym: Bóg przemawia do serca Izraela z nieskończoną delikatnością, jak zakochany szepce ukochanej dziewczynie. A Izrael odnajduje radość śpiewania i odpowiadania miłością na miłość: „I stanie się w owym dniu – wyrocznia Pana – że nazwie Mnie: «Mąż mój», a już nie powie: «Mój Baal». Usunę z jej ust imiona Baalów i już nie będzie wymawiać ich imion. W owym dniu zawrę z nią przymierze, ze zwierzem polnym i ptactwem powietrznym, i z tym, co pełza po ziemi. Łuk, miecz i wojnę wyniszczę z jej kraju, i pozwolę jej żyć bezpiecznie. I poślubię cię sobie [znowu] na wieki, poślubię przez sprawiedliwość i prawo, przez miłość i miłosierdzie. Poślubię cię sobie przez wierność, a poznasz Pana. W owym dniu – wyrocznia Pana, odpowiem na pragnienia niebios, a one odpowiedzą na pragnienia ziemi; ziemia zaś odpowie pragnieniu zboża, wina i oliwy; a one odpowiedzą pragnieniu Jizreel” (Oz 2,18-24). Tym razem ustanawia się już nie błędne koło, ale koło cnót: pełna namiętności miłość Boga wzbu-
34
dza w Izraelu odpowiedź w postaci miłości, tym razem wiernej. Odnowiona więź z Bogiem zmienia nieodzownie także stosunek do rzeczy, które jawią się teraz tym, czym są naprawdę – stworzeniami Bożymi – i odpowiadają w pełni na potrzeby człowieka. Póki miłość pozostanie żywa, póty nie będzie niebezpieczeństwa, że Izrael obsesyjnie „uczepi” się daru, bowiem dar nieodwołalnie odsyła do darczyńcy, kochanego miłością namiętną.
Intuicja Franciszka Efekty tego błędnego koła są proste do odnalezienia w Pieśni słonecznej świętego Franciszka. Nie jest ona czystą kontemplacją nieskażonego piękna natury, do jakiego to wniosku mogłaby prowadzić pobieżna lektura; perspektywa zaproponowana przez ten tekst jest w sposób jasny antropologiczna. Wszystko jest analizowane w związku z człowiekiem i jego życiem: „Pochwalony bądź, mój Panie, przez matkę naszą Ziemię, która nas żywi i utrzymuje, wydając wszelki owoc, barwne kwiaty i zioła”. Ale tą, która nadaje tożsamość piewcy nie jest Ziemia, lecz jej Pan.
35
I nie ma tutaj ryzyka zagubienia się, że św. Franciszek w dobrach ziemskich poszukuje swojej tożsamości, bowiem jego tożsamość pochodzi od tego, którego on wielokrotnie przyzywa: mój Panie. Franciszek nie odczuwa potrzeby, by od rzeczy domagać się tego przydania wartości, którego każdy człowiek potrzebuje: ten zastrzyk wartości już ma, i to w obfitości. Może zatem używać rzeczy, nie starając się, by uczynić je „swoimi”.
Nie zawsze potrafimy zrozumieć sens zdarzeń w chwili, kiedy się rozgrywają. Miłość, cierpienie, pustka, zwątpienie, władza, nadzieja, choroba, śmierć, radość, tęsknota, przebaczenie, wolność… To nic innego jak nasze codzienne życie. Chcemy wszystko kontrolować, ale nie jesteśmy w stanie zapanować nad wszystkim. Przed innymi udajemy niewzruszonych, a przecież mamy prawo do naszych emocji. Chcielibyśmy odpowiedzi i racjonalnych wyjaśnień, choć wiemy, że nauka często bywa bezradna. Nie można zmierzyć siły miłości, sensu cierpienia czy obliczyć prawdopodobieństwo wpływu błędnych decyzji na nasze dalsze życie. A może jednak w tym, co trudne do wyjaśnienia, trudne do zrozumienia, ukryta jest jakaś tajemnica, którą warto odkryć… O tych istotnych a niełatwych sprawach, bez patosu, językiem prostym i zrozumiałym mówi ta książka, odsłaniając prawdziwy sens naszego życia. Luciano Monari – biskup Brescii, teolog i biblista. Był wykładowcą i ojcem duchownym w seminarium regionalnym w Bolonii. Jest zastępcą przewodniczącego Konferencji Episkopatu Włoch i przewodniczącym Komisji do spraw doktryny wiary. Dla lepszego ożywienia duszpasterstwa dokonał poważnej reformy swojej diecezji. Autor wielu książek. Patronat medialny
Bratni Zew Wydawnictwo Franciszkanów ISBN 978-83-7485-279-1
www.bratnizew.pl