Renzo Allegri
Natuzza Evolo
Rozmawiałam z aniołami i zmarłymi
Natuzza Evolo
Renzo Allegri
Natuzza Evolo Rozmawiałam z aniołami i zmarłymi
Tłumaczyła Lucyna Rodziewicz-Doktór
Kraków 2017
Bratni Zew Wydawnictwo Franciszkanów
Tytuł oryginału: NATUZZA EVOLO il segreto di una vita ISBN 978-88-514-1302-6 Copyright © 2014 by ÀNCORA Editrice S.r.l. via G.B. Niccolini, 8 – 20154 Milano
Copyright wydania polskiego © 2017 by Wydawnictwo Franciszkanów „Bratni Zew” spółka z o.o. ISBN 978-83-7485-297-5 Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana, ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy. W sprawie zezwoleń należy się zwracać do wydawnictwa: „Bratni Zew” spółka z o.o., ul. Grodzka 54, 31-044 Kraków.
Zamówienia na książki można składać: Wydawnictwo Franciszkanów „Bratni Zew” ul. Grodzka 54, 31-044 Kraków tel. 12 428 32 40, fax 12 428 32 41 www.bratnizew.pl Redakcja: Magdalena Maziarz Korekta: Jolanta Kunowska Na okładce:
Natuzza Evolo fot. © IPA/EastNews
Imprimi potest: L.dz. 328/2017, Kraków, dnia 5.08.2017 Marian Gołąb OFMConv prowincjał
WYDAWNICTWO FRANCISZKANÓW „Bratni Zew” spółka z o.o. ul. Grodzka 54, 31-044 Kraków tel. 12 428 32 40, fax 12 428 32 41 www.bratnizew.pl
Biskupowi Domenico Cortesemu, człowiekowi światłemu, który jako pierwszy dostrzegł plany Boga związane z Natuzzą. To on otworzył przed nią ramiona Kościoła, dostrzegł jej duchowy charyzmat, prowadził z mądrością i uczuciem jak ewangeliczny pasterz i pomagał wypełnić misję, do której Bóg ją powołał.
Spis treści 1. Dalej niż sięga wyobraźnia . . . . . . . . . . . . . . . .
9
2. Wstrząsające opowieści . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
22
3. Zgłębiając tajemnicę . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
32
4. „Kiedy byłam dzieckiem…” . . . . . . . . . . . . . . . .
45
5. „A ona rozmawiała ze zmarłymi…” . . . . . . . . . .
63
6. „Czy ta panienka jest z wami?” . . . . . . . . . . . . .
77
7. Śmierć nie nadchodzi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
92
8. Anielski śpiew w nocy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
103
9. Prawdziwa misja
........................
114
10. Trzy tygodnie na pierwszej stronie . . . . . . . . .
125
11. Kobieta od cudów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
135
12. „Matka Boża może wszystko” . . . . . . . . . . . . .
143
13. Historia Franceski . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
152
14. Nauczycielka życia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
171
15. Katechizm Natuzzy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
179
16. Wielki dom Matki Bożej . . . . . . . . . . . . . . . . . .
197
1. Dalej niż sięga wyobraźnia Natuzza Evolo, znana jako „mistyczka z Paravati” albo jako „święta z Paravati”, zmarła w 2009 r. w wieku osiemdziesięciu pięciu lat. Poznałem ją w 1977 r., kiedy po raz pierwszy pojechałem na spotkanie z nią. Miała wtedy pięćdziesiąt trzy lata. Całe życie była prostą kobietą, można powiedzieć, że była kobietą jak inne. Pochodziła z ubogiej rodziny, nie umiała pisać i czytać, ponieważ nie było jej dane uczęszczać do szkoły. Mężatka, matka pięciorga dzieci, znana ze względu na tajemnicze dary, które posiadała. Od dziecka bowiem objawiały się w niej cechy, które czyniły ją wyjątkową. Jej „fenomen” wzbudzał ciekawość nie tylko u prostych ludzi, ale interesował też naukowców i teologów.
Wielbiciele i oszczercy Dla wielu w tamtych czasach stanowiła „fenomen paranormalny”. Mówiono, że posiada umiejętności i cechy, które powszechnie przypisuje się jasnowidzom i uzdrowicielom. Potrafiła czytać w myślach, widziała najskrytsze tajemnice, umiała rozpoznać stan zdrowia, zdiagnozować choroby, które wymykały się nawet najbardziej szczegółowym badaniom lekarskim.
9
Natomiast dla szerokiej rzeszy wierzących była świętą, ponieważ doświadczała szczególnych zjawisk o charakterze mistycznym, jak bilokacja, ekstaza, widzenia, krwawy pot, stygmaty, hemografie, a przede wszystkim – możliwość widzenia i rozmawiania z duszami zmarłych. Wielu odnosiło się do jej osoby i owych nadzwyczajnych zjawisk sceptycznie. Były to osoby zazwyczaj wywodzące się ze środowiska naukowego, obojętnego na wszelkiego rodzaju wartości duchowe. W parze ze sceptykami szli niektórzy duchowni przywiązani do reguł, do formalności, oporni wobec zjawisk nadprzyrodzonych. Pośród nich znajdował się słynny konwertyta, ojciec Agostino Gemelli, wielki uczony, założyciel psychologii doświadczalnej, ekspert w dziedzinie teologii mistycznej, który z przekonaniem zwalczał wszelkie formy pobożności ludowej mające związek z fenomenologią mistyczną. W 1920 r. ojciec Gemelli wydał negatywną ocenę dla stygmatów Ojca Pio i stwierdził, że są wynikiem histerii. Podobnie odpowiedział w 1940 r., pytany o Natuzzę przez biskupa Paola Alberę z diecezji Mileto, do której należało Paravati, czyli rodzinna wioska wizjonerki, doradzając pobyt w szpitalu dla psychicznie chorych. Do dziś w archiwach diecezji Mileto przechowywana jest korespondencja obu duchownych.
Rzesze cierpiących Ojciec Gemelli, założyciel Katolickiego Uniwersytetu Najświętszego Serca w Mediolanie, naukowy konsultant Świętego Oficjum, osobisty doradca papieża, był jednym z najważniejszych specjalistów w środowi-
10
sku katolickich intelektualistów, a jego opinie miały rangę „nieodwołalnych orzeczeń”. Dlatego Natuzza, która w tamtym czasie miała zaledwie piętnaście lat, faktycznie została zamknięta w szpitalu psychiatrycznym w Reggio Calabria, nie na długo jednak, ponieważ uznano, że jest w pełni władz umysłowych. Niemniej jednak władze kościelne podtrzymały wyrok wydany przez ojca Gemellego i zakazały kapłanom kontaktów z Natuzzą, twierdząc, że jej rzekome zdolności nadprzyrodzone są pozbawione jakichkolwiek podstaw. Te rozporządzenia obowiązywały jeszcze w 1977 r., kiedy po raz pierwszy udałem się do Paravati. Jak już powiedziałem, grono osób sceptycznych wobec darów Natuzzy składało się głównie z intelektualistów, duchownych, którzy musieli zachować posłuszeństwo wobec dyspozycji wydanych przez biskupa oraz wiernych, którzy obawiali się sprzeniewierzenia wobec biskupich zaleceń. Natomiast do grupy ludzi, którzy wierzyli, że specjalne znaki towarzyszące Natuzzy mają nadprzyrodzone pochodzenie, należeli cierpiący, zrozpaczeni, nieszczęśliwcy, wielkie rzesze osób dotkniętych wszelkiego rodzaju problemami. Do nich dołączyli „ekstrawaganccy” wierni, którzy z natury zwracają uwagę nawet na najmniejszy przejaw tego, co boskie, zwłaszcza jeśli dotyczy dusz prostych i niewinnych, które z absolutną bezinteresownością poświęcają się problemom bliźnich. Ta rzesza z biegiem czasu rozrosła się do ogromnych rozmiarów dzięki informacjom przekazywanym z ust do ust. Były to „oddziały” pod pewnym względem wyjęte spod prawa, podziemne, przemieszczające się nieregularnymi grupkami, które nie wydają opinii, nie dyskutują, nic nie znaczą. Dlatego w tamtym czasie
11
media milczały o Natuzzy, a wraz z nią o wszystkich osobach zbolałych na ciele i na duszy, które każdego dnia przybywały z różnych części Włoch, a nawet z zagranicy, do zagubionego na dalekim włoskim południu Paravati.
„Duchowa matka” młodzieży Dopiero jakieś piętnaście lat później Natuzza zaczęła budzić zainteresowanie mediów. Prasa, radio i telewizja poinformowały szeroką publiczność o tej kobiecie i o jej zaskakujących zdolnościach. O Natuzzy zrobiło się głośno. Wokół niej zaczęły się skupiać ruchy, inicjatywy dobroczynne, wieczerniki modlitwy i ośrodki duchowości. Obostrzenia ze strony kościelnej nieco zelżały. A właściwie zapomniano o nich, jakby nigdy nie istniały. Natuzza w końcu spotkała kapłanów i biskupów, którzy obdarzyli ją szacunkiem, i mogła oglądać dzieła, o których marzyła, a które Matka Boża zapowiedziała jej jeszcze w dzieciństwie. Podczas pogrzebu Natuzzy w 2009 r. masowo przybyłe do Paravati tłumy sympatyków i wiernych, chcących uczestniczyć w ostatnim pożegnaniu, krzyczały głośno: Santa subito. Podobnie jak w 2005 r. w Rzymie, podczas pożegnania Jana Pawła II. W przypadku papieża ta powszechna prośba już się wypełniła. Proces Natuzzy będzie wymagał więcej czasu, ale już rozpoczęto odpowiednie działania1. Dzisiaj o Natuzzy Evolo wiadomo prawie wszystko. Na jej temat opublikowano wiele książek, niektó1
1 listopada 2014 r., w piątą rocznicę śmierci Natuzzy Evolo, bp Luigi Renzo ogłosił otwarcie jej procesu beatyfikacyjnego. (przyp. red.).
12
re są bardzo interesujące. Powstały reportaże, różnego rodzaju broszury, strony internetowe, a nawet pismo „Cuore Immacolato di Maria Rifugio delle Anime” („Niepokalane Serce Maryi Schronienie Dusz”), które dostarcza wiernym i sympatykom informacji o wydarzeniach i inicjatywach związanych z dziełem przez nią rozpoczętym. W Paravati wybudowano ogromne sanktuarium Maryjne, właśnie pod wezwaniem „Matki Bożej Schronienia Dusz”, tak bliskie sercu Natuzzy. Przy sanktuarium działa wiele ośrodków opieki i informacji, które wspólnie tworzą nowoczesny i sprawnie działające centrum duchowości. Natuzza stała się przewodniczką i symbolem życia duchowego przede wszystkim dla ludzi młodych, którzy nazywają ją „Mamma Natuzza”. Ludzie ją kochają, szanują, i opowiadają o niej. Cóż więcej może dodać prosty dziennikarz, który miał szczęście wielokrotnie przeprowadzać z nią rozmowy? Nic. Ciągle to sobie powtarzam. I głęboko wierzę w to, co mówię. Mimo to postanowiłem napisać książkę poświęconą Natuzzy.
Na fali mediów Wiele lat temu poproszono mnie i zachęcono do napisania niniejszego tekstu. Nigdy nie brałem tego na poważnie, gdyż uważałem, że dysponuję zbyt ubogim materiałem, by móc stworzyć książkę. Ale z biegiem czasu spostrzegłem, że to, co mam, może okazać się użyteczne. W dzisiejszej cywilizacji obrazkowej, opanowanej przez pośpieszne i uogólnione informacje, dochodzi do pewnego niemiłego zjawiska, które uderza przede
13
wszystkim w osoby znane ze świata sportu, kina, telewizji, polityki, a nawet w świętych. Ze względu na potrzebę szybkiego rozpowszechnienia krótkich informacji, istnieje tendencja do schematyzowania i dokonywania syntezy. Im więcej czasu mija i im bardziej wzrasta popularność i sława danej postaci, tym bardziej jej historia zostaje „zabalsamowana” i osoba ta staje się „ikoną”. Realia historyczne zamazują się i przyjmują postać mitu, ludowej legendy, zbiorowego wyobrażenia. Słowa, gesty i fakty zostają wyrwane z kontekstu codzienności i przedstawione w kontekście stworzonym na potrzeby kryteriów oglądalności, tak żeby zadziwić, przyciągnąć, zdobyć rozgłos. Często się z tym spotykałem w przypadku sławnych osób, które, jako dziennikarz, miałem okazję poznać. Gdy towarzyszyło im zainteresowanie mediów – z różnych powodów, często całkiem błahych – stawały się zupełnie kimś innym. Wydaje mi się, że pod pewnymi względami to samo dzieje się także z Natuzzą Evolo. We wspomnieniach, w opowieściach, w książkach, w reportażach, na stronach internetowych jej poświęconych często doświadczenie mistyczne, które ją wyróżniało i które u niej przejawiało się w sposób bardzo wyrazisty, bierze górę nad wymiarem ludzkim, nad wiarą, nad praktykowaniem cnót ewangelicznych, w których się ćwiczyła przez całe życie. Czasami przedstawia się ją jako „superbohaterkę”, podobną do postaci z kreskówek. Wymachuje się jej charyzmatycznymi darami, nie wpisując ich w kontekst pokornego życia w oderwaniu od świata, życia powściągliwego, i nie udziela stosownych wyjaśnień. A to wykoślawia obraz osoby.
14
Błędne przekonania Kiedy po raz pierwszy zainteresowałem się osobą Natuzzy, a było to w 1977 r., potężna machina medialna, jaką znamy dzisiaj, jeszcze nie istniała. Natuzza była już wówczas osobą znaną, przyjmowała u siebie wielu ludzi, ale dla prasy, radia i telewizji nie była nikim interesującym. Co jakiś czas informowano o dziwnym masowym zjawisku, które ma miejsce na dalekim południu Włoch, nie zgłębiano jednak jego charakteru. Dlatego, kiedy wyruszyłem do Paravati, myślałem, że znajdę tam swego rodzaju guru, osobę otaczaną czcią, paranormalny fenomen o nadzwyczajnych zdolnościach. Moim oczom ukazała się kobieta prosta, pokorna, życzliwa, miła i wrażliwa. Wyglądała, jak zakochana marzycielka. Bez oporów opowiadała o sobie i o kontaktach, jakie codziennie miewa z nadprzyrodzonym światem. I chciała mi go pokazać. Za każdym razem, gdy wspominałem nasze odległe spotkania i atmosferę, w jakiej się odbywały, dochodziłem do przekonania, że być może powinienem opowiedzieć właśnie o tych szczegółach oraz zwyczajnych cechach Natuzzy, które zazwyczaj się pomija. I wspomnieć o świadectwach ludzi, których już nie ma, ale którzy bardzo dobrze ją znali, gdyż żyli u jej boku, ludzi, którzy przekazali mi niezwykle cenne informacje, zwłaszcza na temat jej dzieciństwa i młodości. Jeszcze się w tym utwierdziłem, gdy wróciłem do artykułów napisanych w 1977 r. po wizycie w Paravati. Były to obszerne teksty zawierające przede wszystkim opowieść, jaką sama Natuzza podarowała mi o swoim życiu i kontaktach z zaświatami.
15
Nie była aktorką W Internecie można znaleźć fragmenty wywiadów z Natuzzą. Są ciekawe, gdyż pokazują jej postać, pozwalają usłyszeć głos, przyjrzeć się wyrazowi twarzy, ocenić to, co mówi. Przy okazji wyraźnie widać, że jest w nich spięta, onieśmielona, przestraszona. Byłem przy nagrywaniu niektórych z tych wywiadów. Przeprowadzali je zdolni dziennikarze, którzy dobrze znali Natuzzę, a ona znała ich i im ufała. Kiedy jednak włączano kamerę, gasła. Peszyła się. Odpowiadała krótko, niemalże bełkocząc, a jej odpowiedzi nie przekazywały tych emocji, które dało się wyczuć w rozmowach w cztery oczy. Sami dziennikarze to widzieli i choć robili, co mogli, żeby nie czuła się zażenowana, Natuzza nie była aktorką i przed kamerą nie potrafiła zachowywać się naturalnie. W 1977 r. byłem wysłannikiem popularnego tygodnika „Gente”. Musiałem przygotowywać obszerne artykuły. Moje wywiady nigdy nie opierały się na suchych pytaniach i krótkich odpowiedziach. Były owocem życzliwych i wnikliwych rozmów. Spotkania z różnymi osobami opierały się na poszukiwaniu wzajemnego zaufania i porozumienia. Jeśli udało mi się to osiągnąć, wówczas powierzano mi naprawdę nadzwyczajne informacje, zarówno pod względem treści, jak i owej szczególnej atmosfery, która zazwyczaj towarzyszy takim opowieściom, ukazuje emocje i uczucia rozmówcy. A przecież w doświadczeniach Natuzzy emocje i uczucia liczyły się pod pewnymi względami bardziej niż słowa.
16
Miliony czytelników Za pierwszym razem mój pobyt w Paravati trwał wiele dni. Podczas pierwszego spotkania Natuzza czuła się nieswojo. Ponieważ jednak nasze spotkanie zostało wcześniej ustalone za pośrednictwem zaufanych osób, wystarczyło kilka minut, byśmy nawiązali wzajemne porozumienie, które sprzyjało szczerej rozmowie. Rejestrowałem te rozmowy, posługiwałem się jednak przyrządem niewielkich rozmiarów, który kładłem na stole, i o którym po kilku minutach wszyscy zapominali. Nie miałem w rękach kartek z zapisanymi pytaniami, nie musieliśmy przestrzegać żadnego scenariusza. Liczyła się tylko życzliwa i bezpośrednia rozmowa, której nic nie zakłócało i która nie była ograniczona czasowo. Natuzza przyjmowała mnie wieczorem, po spotkaniach z ludźmi, którzy zwracali się do niej z różnymi prośbami. Rozmawialiśmy w spokojnej atmosferze, a dzięki jej zmysłowi matczynemu,uprzejmości i serdeczności, czułem się jak w rodzinie. Rezultatem tych pierwszych spotkań był artykuł opublikowany w odcinkach na łamach tygodnika „Gente”, cieszący się rozgłosem. Natuzza była analfabetką i nie czytywała gazet. Moje artykuły przeczytali jej jednak krewni. Również wszystkie bliskie jej osoby, które mi o niej opowiedziały, zapoznały się z nimi. Nigdy niczego mi nie zarzucono, niczemu się nie sprzeciwiano, nie proszono o sprostowania. Moje teksty spotkały się z powszechnym uznaniem. „Gente” to tygodnik adresowany do rodzin, chętnie przez nie kupowany, z artykułami dla młodszych i starszych. Gościł w domach prywatnych, można go było znaleźć w poczekalniach u lekarzy, adwokatów,
17
fryzjerów, zanoszono go do więzień, szpitali, domów opieki. Gazeta tygodniowo mogła liczyć na siedem, osiem milionów czytelników. Na jej łamach Natuzza nie została zaprezentowana w sposób krytyczny, jak często bywa w dziennikarskich streszczeniach, ale przedstawiłem ją w taki sposób, w jaki ją postrzegałem. Jej osoba wywarła na mnie głębokie wrażenie, dlatego dołożyłem wszelkich starań, aby przekazać czytelnikom jak najwierniejszy opis. I chyba mi się to udało, bo Natuzza dobrze odebrała cykl moich artykułów. Spodobało jej się, że mówiły o jej misji powierzonej przez Boga, cieszyła się, że informacja ta dotrze do szerokiej publiczności.
Książka oparta na wspomnieniach Do Paravati wracałem wielokrotnie i za każdym razem Natuzza przyjmowała mnie z wielką serdecznością. Przedstawiła mi też swoją rodzinę. W jej domu spędziłem trochę czasu z jej mężem i dziećmi. Mogłem również wykonać zdjęcia, które przechowuję w prywatnym archiwum. Na prośbę Natuzzy wygłosiłem przemówienie podczas oficjalnej inauguracji utworzonej fundacji oraz miesięcznika, którego celem było rozpowszechnianie informacji o tym dziele. Te gesty były wyraźną oznaką, że opublikowane przeze mnie artykuły właściwie przedstawiły to, co mi powierzyła. Myślę więc, że można je uznać za znaczący dokument. Tak, „dokument”, ponieważ rozmowy z Natuzzą zostały nagrane, nie były rodzajem przesłuchania, lecz życzliwej konwersacji, która sprzyjała zwierzeniom. Opublikowane materiały nigdy nie spotkały się ze sprzeciwem czy z prośbami
18
o sprostowanie, lecz zostały przyjęte z wdzięcznością. Stanowiły najbardziej obszerną i kompletną publikację, która w tamtym czasie ukazała się na temat Natuzzy. W 1977 r. dostępnych było zaledwie kilka artykułów opublikowanych na łamach różnych dzienników, głównie lokalnych, oraz dwie książki: Natuzza, la radio dell’altro mondo a Paravati (Natuzza, radio z zaświatów z Paravati) autorstwa Nicoli Valentego z 1950 r., wydana przez Fratelli Palombi z Rzymu, oraz I fenomeni paranormali di Natuzza Evolo (Paranormalny fenomen Natuzzy Evolo) pióra Francesca Mesiana z 1974 r., opublikowana przez Edizioni Mediterranee. Trzeba zaznaczyć, że nakład tych książek był ograniczony, natomiast „Gente” było tygodnikiem o ogromnym nakładzie. Stąd nie będzie więc przesadą, jeśli powiem, że to właśnie moje artykuły z 1977 r. – które na łamach tej gazety dotarły do milionów czytelników – przedstawiły Natuzzę Evolo szerszej publiczności i rozbudziły zainteresowanie wśród dziennikarzy, pisarzy, pracowników mass mediów. Prezentowana książka odwołuje się przede wszystkim do tamtych tekstów. Sięgnąłem do moich pierwszych notatek z Paravati, do wywiadów, i starałem się przywrócić ów klimat, który Natuzza dzięki swojej nadzwyczajnej gościnności stworzyła. Zanim zacząłem pisać, przeczytałem wiele z tego, co w ostatnich latach ukazało się na jej temat. Stwierdziłem, że pewne szczegóły, o których mi mówiła w 1977 r., zostały przedstawione w nieco innym świetle. Prawdopodobnie dokładniejszym i lepiej udokumentowanym, gdyż Natuzza w rozmowie ze mną opowiadała spontanicznie. Mimo to postanowiłem zachować jej wersję, właśnie dlatego, że była owocem spontaniczności.
19
Niniejsza książka jest zatem zbiorem osobistych wspomnień z 1977 r., chociaż, aby mogła zachować swoją aktualność, wzbogaciłem ją również o późniejsze wspomnienia. Kto szuka kompletnej biografii Natuzzy, powinien sięgnąć do specyficznych publikacji, powstałych jako „biografie historyczne”, a jest ich sporo. Ja jednak odnoszę wrażenie, że uległy one pewnej tendencji, której zadaniem jest zadziwianie. A życie Natuzzy samo w sobie obfituje w zaskakujące wydarzenia. Jeśli jednak nie przedstawi się ich w kontekście duchowym, w którym przecież się rozgrywały, łatwo „zdradzić” Natuzzę. Z historycznego i dokumentalnego punktu widzenia publikacją, której nie wolno przeoczyć, zwłaszcza ze względu na ilość świadectw udzielonych przez osoby, które ją poznały, albo które za jej pośrednictwem otrzymały istotne łaski, jest monumentalne dzieło Valeria Marinellego, obejmujące dziesięć tomów i zatytułowane Natuzza di Paravati (Natuzza z Paravati). Pierwszy tom został opublikowany w 1983 r., czyli sześć lat po ukazaniu się moich artykułów na łamach „Gente”. Marinelli jest profesorem uniwersyteckim, człowiekiem opanowanym, skupionym na analizie, miłującym precyzję. Z godną naukowca pedanterią i krytycyzmem zebrał wszystkie dostępne świadectwa i stworzył dzieło niezwykle cenne, które oferuje czytelnikowi najbardziej kompletny obraz „fenomenu Natuzzy”. Jeśli zaś chodzi o dokładne i wiarygodne informacje dotyczące aspektu mistycznego i duchowego jej historii, godna polecenia jest książka księdza Pasqualego Baronego, Testimone di un mistero (Świadek tajemnicy). Ksiądz Pasquale Barone, proboszcz Paravati od 1980 r., przez ostatnie dwadzieścia osiem
20
lat życia Natuzzy był blisko z nią związany. I to w latach publicznej działalności kalabryjskiej mistyczki, czyli w czasie, kiedy władze kościelne uznały jej dary. Ksiądz Barone był przewodnikiem duchowym, powiernikiem, najbliższym współpracownikiem Natuzzy, a teraz jest przewodniczącym Stowarzyszenia Niepokalanego Serca Maryi Schronienia Dusz, ruchu opartego na wolontariacie, który kontynuuje dzieła, o jakie Matka Boża prosiła Natuzzę. Nikt lepiej niż on nie zna „tajemnicy Natuzzy”. Dzięki swojej obszernej i istotnej pracy postanowił choć w części przybliżyć czytelnikom to, jak wielkim przywilejem obdarzył go Bóg. Książkę, opublikowaną w wydawnictwie Adhoc w Vibo Valentia, redagował ksiądz Michele Cordiano, współpracownik księdza Baronego i dyrektor Stowarzyszenia Niepokalanego Serca Maryi Schronienia Dusz.
2. Wstrząsające opowieści Samolot wylądował w Vibo Valentia koło południa. Pojechałem taksówką do „Hotelu 501”, gdzie zarezerwowałem pokój. W recepcji powiedziano mi, że restauracja jest otwarta i mogę zjeść obiad. Nie byłem głodny. Za każdym razem, gdy podróżuję w jakiejś ważnej sprawie, nie mogę nic zjeść przed rozpoczęciem pracy, zanim się nie zorientuję, że wszystko idzie po mojej myśli. Dlatego od razu poszedłem do pokoju, odświeżyłem się i udałem do Paravati.
Wspominając Matkę Speranzę Poprosiłem o taksówkę. Hotel był położony około dziesięciu kilometrów od Paravati. Po drodze zapytałem kierowcę, czy wie, gdzie mieszka Natuzza Evolo. – Oczywiście – odpowiedział z pewną satysfakcją w głosie. Jakbym zapytał o kogoś z rodziny. Zawiózł mnie przed dom mistyczki. Ładny, obok którego stał mniejszy, z kamienia. – Kiedyś Natuzza mieszkała w tym mniejszym domu, który teraz jest swego rodzaju kościółkiem – wyjaśnił.
22
Czytałem, że Natuzza przyjmuje ludzi w prostym pokoju. Nie ma sekretarzy czy pomocników, którzy regulowaliby napływ odwiedzających. I faktycznie, ludzie czekali na ulicy. Nie chciałem stanąć przed nią jako jeden z „wiernych”. Zrobiłem tak kilka lat wcześniej w Collevalenza, kiedy udałem się do innej wielkiej mistyczki, niedawno beatyfikowanej Matki Speranzy. Wmieszałem się w tłum oczekujących i gdy nadeszła moja kolej, wszedłem do pokoju. Matka Speranza zapytała, co mnie dręczy, na co cierpię, a kiedy przyznałem się, że jestem dziennikarzem i chciałbym o niej napisać, jej twarz posmutniała. Zrozumiałem, że w pewnym sensie zawiodłem jej zaufanie. Ona przyjęła mnie jak jednego z cierpiących, którzy proszą o pomoc, a ja przyszedłem, żeby „pomyszkować” w jej życiu. Smutny wyraz twarzy Matki Speranzy pozostał w mojej pamięci jako nieustający wyrzut. Dlatego jeszcze z Mediolanu zadzwoniłem do proboszcza Paravati i otwarcie przyznałem się, że jestem dziennikarzem. Okazał mi wielką uprzejmość i doradził, żebym po przybyciu najpierw udał się do niego. Zrozumiałem, że chce pośredniczyć w spotkaniu. Dlatego, przyjrzawszy się domowi Natuzzy, powiedziałem taksówkarzowi, aby teraz zawiózł mnie do kościoła.
Wszystko załatwione Ksiądz Salvatore Sangeniti czekał już na mnie. Przyjął mnie życzliwie. Od razu zaczął mówić o Natuzzy, jakby nie potrafił pohamować entuzjazmu. Opowiadał i opowiadał, a ja słuchałem jak oczarowany. Byłem zaskoczony. Zazwyczaj kapłani, których poznałem podczas mojej pracy dziennikarskiej,
23
zachowywali ostrożność wobec tematów związanych ze zdrowiem albo doświadczeniami mistycznymi. Obawiali się oceny ze strony przełożonych, władz kościelnych, które zawsze z rozwagą podchodzą do tych spraw i narzucają duchownym obowiązek zachowania dystansu w wydawaniu sądów. Bali się również, że niewprawni dziennikarze mogą opacznie zrozumieć ich słowa. Ale ksiądz Salvatore wolny był od tych uprzedzeń. Miał absolutne zaufanie do swojej parafianki. To mnie cieszyło. W pewnym momencie zapytałem, czy może osobiście zaprowadzić mnie do Natuzzy. – Nie mogę – odpowiedział szczerze. – Do godziny osiemnastej Natuzza przyjmuje osoby, które czekają na nią całymi godzinami. Poza tym mam obowiązki w Vibo Valentia. Ale wszystko już załatwiłem. Wiem, że pan teraz ma spotkanie z sędzią Tassim z Mileto. On jest bliskim przyjacielem Natuzzy. Rozmawiałem z nim, z przyjemnością pana do Natuzzy zaprowadzi.
Sędzia z Mileto Rzeczywiście, skontaktowałem się z sędzią z Mileto, ponieważ powiedziano mi, że dobrze zna Natuzzę. Ze względu na piastowane stanowisko i autorytet mógł dostarczyć wiarygodnych informacji. Ale nie mówiłem o tym księdzu Salvatoremu. Zaskoczyło mnie, że już o wszystkim wie. Pojechałem do Mileto, które leży około dwa kilometry od Paravati. Również Francesco Tassi mnie oczekiwał. Stał dosłownie w drzwiach budynku. Z pewnością ksiądz Salvatore zadzwonił do niego.
24
Był w towarzystwie swojego zięcia, Franca Casuscellego. Jak się szybko zorientowałem, również bliskiego przyjaciela Natuzzy. Sędzia Tassi poprosił, abym od razu zapłacił za taksówkę, bo zawiezie mnie swoim samochodem. Wyczułem uprzejmość i zainteresowanie, jak u księdza Salvatorego. Tak jak u wszystkich osób zaprzyjaźnionych albo znających Natuzzę. – Umówiłem spotkanie na dziś wieczór, na szóstą trzydzieści – powiedział sędzia. – Do tej pory Natuzza zajmuje się ludźmi, którzy specjalnie do niej przyjeżdżają. Jest jeszcze wcześnie – dodał, patrząc na zegarek. – Mamy czas na rozmowę.
„Osoba pozbawiona ograniczeń” Usiedliśmy w jego gabinecie. Sędzia i jego zięć zaczęli opowiadać o mistyczce z zadziwiającym entuzjazmem, tak jak proboszcz i taksówkarz. Jakby mówili o bliskiej krewnej, o ciotce albo matce. Zapytałem sędziego: Od jak dawna zna pan Natuzzę? – Od zawsze – odpowiedział. – Tutaj wszyscy ją znają. Nie żyje w odosobnieniu, w ukryciu. Codziennie przybywa do niej wiele osób z prośbą o radę i pomoc, dlatego niestety większość dnia spędza zamknięta w domu. Ale kiedy wychodzi, z wszystkimi się wita. W niedzielę po Mszy zawsze przystaje, żeby zamienić kilka słów. Jest jedną z nas. Zna wszystkich. Lubi towarzystwo. Od dziecka taka była, radosna, towarzyska, przyjacielska. – Ja nic o niej nie wiem – przyznałem. – Od miesięcy zgłębiam zjawiska paranormalne. Dla mojej gazety prowadzę cykl, który zacząłem prawie rok
25
temu i który cieszy się wielką poczytnością. Niektórzy czytelnicy zwrócili mi uwagę na Natuzzę. Wtedy zacząłem o niej czytać i wydaje mi się, że to naprawdę nadzwyczajna postać. Sędzia uśmiechnął się i powiedział: Natuzzy nie da się zdefiniować. To osoba pozbawiona ograniczeń. Choć znamy ją od lat, zawsze widzimy w niej coś nowego. Chociaż wszystko, co dzieje się wokół niej, nawet najgłośniejsze sprawy, odbywają się w sposób bardzo zwyczajny i spontaniczny.
„Natuzza rozmawia z umarłymi” – Najbardziej znaną i nadzwyczajną cechą Natuzzy jest jej relacja z osobami zmarłymi – mówił sędzia. – Widzi je i rozmawia z nimi. Zmarli zazwyczaj budzą strach. Ludzie wolą w ogóle o nich nie rozmawiać. Natuzza natomiast „żyje” pośród nich. Łączy ją z nimi bliska i zadziwiająca więź, gdyż przebywa z nimi tak, jakby nadal pozostawali na tym świecie. Czasami trudno jej rozróżnić, która z otaczających ją osób jest żywa i naprawdę należy do tego świata, a kto nie żyje od lat. O ile mi wiadomo, to jedyny taki fenomen na świecie. To tak zaskakujące, że aż trudno w to uwierzyć. Dlatego wielu, nawet pośród tych, którzy darzą Natuzzę szacunkiem, uważa, że widzenia i rozmowy ze zmarłymi to jakaś obsesja. Ale gdy osobiście uczestniczą w tego rodzaju przeżyciu, stwierdzają tak wielką ilość niewiarygodnych szczegółów, że przestają tak myśleć. Zmieniają zdanie i zostają fanatycznymi zwolennikami Natuzzy. Sędzia Tassi mówił z entuzjazmem, jak proboszcz. I jak on od razu przeszedł do kwestii „rozmawiania
26
ze zmarłymi”, co, jak później miałem okazję się przekonać, było główną cechą mistycznej fenomenologii Natuzzy.
„Rower sam jechał” – Znam wiele osób wykształconych – kontynuował sędzia Tassi – lekarzy, adwokatów, profesorów uniwersyteckich, inżynierów, przemysłowców, którzy nie wierzyli Natuzzy, ale po tym, jak razem z nią przeżyli jedno ze wstrząsających doświadczeń z udziałem zmarłych, zmienili zdanie. Jednym z nich jest mój kuzyn, Francesco Mesiano. Ukończył prawo i filozofię, jest zastępcą prokuratora generalnego Trybunału Obrachunkowego, człowiek niezwykle mądry i roztropny. Kiedy był młody, nie wierzył w zdolności Natuzzy. Znał ją, ale kiedy słyszał opowieści o głośnych epizodach, do których dochodziło za jej pośrednictwem, zwłaszcza zaś o jej rozmowach ze zmarłymi, śmiał się. Pewnego dnia udał się do Natuzzy z przyjaciółmi, lekarzami i adwokatami. Sami sceptycy. Chcieli się z nią spotkać z ciekawości. Natuzza przyjęła ich i powiedziała do mojego kuzyna: „Pana zmarli wczoraj udowodnili swoją obecność, kiedy pomogli panu wjechać na górę rowerem”. Mój kuzyn zbladł. Sam później przyznał, że poprzedniego wieczoru jechał na rowerze drogą z Paravati do Mileto. W pewnym momencie droga zaczyna piąć się pod górę i pedałowanie wymaga wiele wysiłku. Ale mój kuzyn nie dostał zadyszki, za to zauważył, że rower jedzie sam, jakby ktoś pchał go od tyłu. Przestraszył się. Pomyślał, że coś się z nim dzieje. Wielokrotnie się odwracał, żeby sprawdzić, czy ktoś nie robi mu psikusa, ale nikogo
27
za nim nie było. Do domu przyjechał rześki, jakby całą drogę jechał w dół, a nie pod górkę. Nic nikomu nie powiedział, żeby nie narażać się na kpiny. Teraz jednak Natuzza wyjaśniła mu to zdarzenie. A on, zszokowany i zbity z tropu, zastanawiał się, skąd Natuzza wie, że poprzedniego wieczoru wrócił do domu na rowerze i że podczas drogi spotkało go to zadziwiające doświadczenie. Mój kuzyn był skonsternowany – kontynuował sędzia. – Jego sceptycyzm zaczął się chwiać w posadach. Potem doszło do wielu innych tego rodzaju epizodów i mój kuzyn został zagorzałym obrońcą Natuzzy. Napisał nawet o niej książkę.
Życzenia z zaświatów – Ja ślepo wierzę w fenomen Natuzzy – włączył się doktor Franco Casuscelli. – Często ją odwiedzam i muszę przyznać, że byłem świadkiem wielu wydarzeń, których w żadnym razie nie jestem w stanie racjonalnie wytłumaczyć. Jednym z pierwszych zmarłych, których Natuzza zaczęła widywać jeszcze w czasach dzieciństwa, był mój brat Pino, który zginął tragicznie w wieku dziewięciu lat. Pino był rówieśnikiem Natuzzy i być może poznali się jeszcze za jego życia. W każdym razie po śmierci Pino zaczął ukazywać się Natuzzy i nawet teraz jest jednym z tych duchów, które odwiedzają ją niemal codziennie. Mój ojciec, gdy jeszcze żył, przychodził do Natuzzy, żeby porozmawiać z synem. A ja po śmierci ojca często do niej chodzę, żeby mieć informacje o obydwu. To, co Natuzza mi przekazuje, jest zawsze prawdziwe i konkretne.
28
Jakiś czas temu jedna z moich cioć udała się do Natuzzy. – Wy 2 jesteście ciotką Franca Casuscellego? – spytała Natuzza. – Tak – odparła moja ciotka. – Gdy go zobaczycie, złóżcie mu życzenia ode mnie z okazji zaręczyn z córką adwokata Tassiego. – Jakich zaręczyn? – spytała zaskoczona ciotka. – Nikt w rodzinie o niczym nie wie. – Powiedział mi o nich dziś rano jego zmarły ojciec – odpowiedziała Natuzza. – Przyszedł do mnie, stwierdził, że ma się dobrze i że jest szczęśliwy, że jego syn zaręczył się z córką adwokata Tassiego. Moja ciotka wróciła do domu wściekła, że nie powiedziałem jej o tak istotnym dla rodziny fakcie. Kiedy mnie spotkała, od razu mi to wyrzuciła. Ja jednak odparłem: – Nie złość się. Decyzję o zaręczynach podjęliśmy niedawno. Z nikim jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. Postanowiliśmy, że krewnych poinformujemy na dniach, ale prawdopodobnie mój ojciec postanowił uprzedzić mnie za pośrednictwem Natuzzy.
„To wasz zmarły synek” Doktor Casuscelli miał niezwykle młodzieńczy wygląd. Przypominał jednego z potomków zamożnych południowych rodzin, lubujących się w przyjęciach i zabawach. Dlatego ze zdziwieniem słuchałem, jak z prostotą i przekonaniem opowiada o tego rodzaju wydarzeniach. 2
We Włoszech zwracając się do osoby starszej używa się grzecznościowo formy „wy”.
29
– U nas – kontynuował – istnieje zwyczaj zamawiania Mszy gregoriańskich za osobę zmarłą. Odprawiane są przez trzydzieści kolejnych dni. Gdy ojciec umarł, my również zamówiliśmy Msze gregoriańskie. Przez cały miesiąc moja matka co wieczór chodziła na cmentarz. Pod koniec zajrzała do Natuzzy. – Właśnie rozmawiałam z waszym mężem – powiedziała Natuzza. – Dziękuje wam za Msze gregoriańskie. Ma się dobrze i pozdrawia was. Skąd Natuzza wiedziała o Mszach gregoriańskich i że właśnie tego dnia się skończyły? Inna z moich ciotek straciła dziecko, kiedy było jeszcze bardzo malutkie, i co jakiś czas przychodziła do Natuzzy, żeby uzyskać o nim wieści. Pewnego dnia poczuła mrowienie w nogach. Zwróciła się do męża: – Chyba mam problemy z krążeniem. Rękami próbowała rozmasować sobie łydki. – Przestańcie – rzuciła Natuzza – to wasz synek głaszcze was po nogach.
„Jedźcie do Nicastro na operację” – Kilka lat temu ta sama krewna zachorowała na oczy – Casuscelli opowiadał dalej, jakby nie zamierzał kończyć. – Pojechała na wizytę do Bolonii, do pewnego słynnego specjalisty, który zdiagnozował u niej nowotwór nerwu ocznego. I powiedział, że jest „nieoperowalny”, czyli że moja ciotka musi pogodzić się z tym, że straci wzrok. Zrozpaczona, udała się do Natuzzy. – Spytajcie mojego syna, czy to prawda, że nie mogę się zoperować i że oślepnę – poprosiła. Natuzza porozmawiała z dzieckiem i tak jej odpowiedziała:
30
– Jedźcie do Nicastro na operację do takiego a takiego lekarza, a wszystko będzie dobrze. I tu podała nazwisko całkiem nieznanego lekarza. Moja ciotka miała wątpliwości, ale postanowiła postąpić, jak radziła Natuzza. Udała się na operację do tego lekarza i do dzisiaj cieszy się doskonałym wzrokiem. Można by długo wyliczać tego rodzaju fakty. Wszyscy, którzy znają Natuzzę, mieliby wiele do opowiedzenia – zakończył doktor. Gdy tak rozmawialiśmy, nadszedł doktor Saverio Cortese, lekarz z Mileto. Sędzia przedstawił mnie słowami: To jest dziennikarz z Mediolanu, który chce napisać o naszej Natuzzy. – Wspaniale, wspaniale, bardzo mnie to cieszy – powiedział doktor Cortese. – Wielokrotnie spotykałem się z Natuzzą. Za każdym razem zaskakuje mnie pewność, z jaką mówi o niektórych niezwykle poważnych tematach. Moją ciotkę operowano na raka żołądka. Rzecz jasna obawiano się przerzutów. Udaliśmy się do Natuzzy, a jej odpowiedź brzmiała jasno: „Anioł mi powiedział, że rak został w całości usunięty podczas operacji, nie będzie żadnych przerzutów”. Minęło wiele lat, a moja ciotka nadal ma się bardzo dobrze. Rozmawialiśmy aż do wieczora, również z innymi osobami, które przyszły do gabinetu sędziego Tassiego. W końcu sędzia spojrzał na zegarek i powiedział, że już pora jechać do Natuzzy. Powiedziałem, że będziemy o szóstej trzydzieści i nie chciałbym, żeby na nas czekała.
Natuzza Evolo (1924−2009) − współczesna mistyczka i stygmatyczka, która całe życie spędziła w niewielkim miasteczku na południu Włoch. Żona i matka pięciorga dzieci, prosta kobieta, która od dzieciństwa doświadczała niezwykłych spotkań ze zmarłymi. Przez swoje całkowite zawierzenie Bogu otrzymała także inne nadzwyczajne dary: stygmaty, możliwość jednoczesnego przebywania w dwóch różnych miejscach, hemografię, spotkania ze świętymi, aniołami i zmarłymi. Do jej ubogiego domu ściągały codziennie tłumy ludzi proszących o modlitwę, szukających pocieszenia i rady. W 2014 r., w piątą rocznicę śmierci, rozpoczął się jej proces beatyfikacyjny.
Renzo Allegri, włoski dziennikarz i autor poczytnych książek poświęconych m.in. Ojcu Pio, wielokrotnie rozmawiał z Natuzzą, po raz pierwszy w 1977 r., kiedy nie była jeszcze znana. Niniejsza książka prezentuje niepublikowane dotąd świadectwa, uzyskane dzięki rozmowom przeprowadzonym z samą Natuzzą oraz osobami znającymi ją od dziecka. Ta opowieść porusza do głębi i sprawia, że chce się żyć lepiej.
Bratni Zew Wydawnictwo Franciszkanów
Patronat medialny
PRVãDQLHF RVãDQLHF ħZ. Antoniego z PDGZ\
ISBN 978-83-7485-297-5
www.poslaniecantoniego.pl
www.bratnizew.pl