Posłaniec ISSN 2391 2391-7458 1-7458
św. Antoniego z Padwy
Nr 5, wrzesień/październik 2017 201 017 7
DWUMIESIĘCZNIK FRANCISZKAŃSK DWUMIESIĘC FRANCISZKAŃSKI KI
Rzym św. Maksymiliana
10,00 zł (w tym 5% VAT)
Rozmowa z kard. Robertem Sarahem
Męstwo i odwaga Boża zbroja, czyli o walce duchowej...
Stulecie Rycerstwa Niepokalanej
Spis treści TEMAT NUMERU: STULECIE RYCERSTWA NIEPOKALANEJ Piotr R. Gryziec OFMConv
Boża zbroja, czyli o walce duchowej z szatanem . . . . . . . . . . . .8 ks. Robert Woźniak
Wierzę w Chrystusa wojownika. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .11 Myśl papieska . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .13 Rozmowa z Anetą i Mateuszem – Rycerzami Niepokalanej
Szukamy czegoś więcej… . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .14 Jerzy Szyran OFMConv
Męstwo i odwaga . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 20
Boża zbroja...
8
Eligiusz Dymowski OFM, Zdzisław Kijas OFMConv, Roland Prejs OFMCap
Rycerstwo . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22 Andrzej Zając OFMConv
Rycerskie serce. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 24 Florian Franciszek Szczęch OFMConv
Antoni i Maksymilian – dwaj misjonarze franciszkańscy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 26 Marta Wielek
Rycerze Niepokalanej dziś . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 29 WYDARZENIA Anna Dąbrowska
W skrócie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 30 Rozmowa z kard. Robertem Sarahem
Szukamy…
14
Oddawać swoje życie w wolności . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 32 Szymon Wilk
Św. Antoni z Padwy patronem Przeworska . . . . . . . . . . . . . . . 35 Karolina Bieluch
Perspektywa 30. Franciszkańskie Spotkanie Młodych w Kalwarii Pacławskiej. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 37 ŻYCIE KOŚCIOŁA Urszula Wrońska
Cudowny Medalik – najskuteczniejsza broń . . . . . . . . . . . . . . 39 LITURGIA Marzena Władowska CHR
Epikleza i konsekracja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 43 Piotr R. Gryziec OFMConv
Antoni i Maksymilian 26
Homilie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 44 Katarzyna Gorgoń
Bł. Aniela Salawa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 48
4
Prenumerata
FRANCISZKAŃSKIE SPRAWY Agnieszka Kozłowska
Św. Maksymilian w Japonii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 50 Tomasz Wolak OFMConv
Trudne początki – franciszkanie na „ziemiach odzyskanych” . . . . . . . . . . . . . . 52 Piotr Bielenin OFMConv
Rzym św. Maksymiliana . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 55 PIĘKNE ŻYCIE Mariusz Orczykowski OFMConv
Boży wojownik . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 60
Oddawać swoje życie w wolności 32
Maria Krzemień
Empatia pilnie potrzebna . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .61 Emilia Ciuła
Natura współczesnego rycerza . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 62 Elżbieta Michalska
Wizerunek współczesnych rycerzy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 63 Bogdan Kocańda OFMConv
Ludzie o prawdziwych twarzach . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 64 Katarzyna Gorgoń
„Po naszymu”, czyli po śląsku . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 66 Monika Fijołek
Bluszczyk kurdybanek. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 69 Wiktoria Bogusz SSCJ
Barszcz ukraiński z młodych buraków . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 70 KULTURA
Cudowny Medalik...
39
Anna Dąbrowska
Recenzje. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 71 Katarzyna Gorgoń
Dzień św. Łukasza . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 72 Małgorzata Ziętkiewicz
Artysta i jego święte . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .74 NASZ PATRON Władysław Paulin Sotowski OFMConv
Dyskretna interwencja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 78 O wołaniu chłopców, zbiegowisku ludu i żałobnym płaczu . 80 FELIETONY Agnieszka Zaucha RM
Drzewo Życia. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 47
Ludzie o prawdziwych twarzach 64
Stanisław Jaromi OFMConv
„Czas dla Stworzenia” w Polsce . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 59 Mariusz Kozioł OFMConv
Dar przeciwności . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 76
5
TEMAT NUMERU Mądrość Ewangelii
Boża zbroja, czyli o walce duchowej z szatanem Ef 6,14-17
biblista, nauczyciel akademicki, tłumacz, bloger
Archanioł Michał
8
FOT. WIKIPEDIA.ORG
Piotr R. Gryziec OFMConv
Tym razem będzie nieco inaczej. Zajmę się opisem zbroi. W starożytności wojna była zjawiskiem codziennym i powszechnym. Nie było chyba człowieka na ziemi, który by nie był jakoś zamieszany w walkę z wrogiem. Zwycięstwo w bitwie było wynikiem dobrych umiejętności żołnierskich, zaś podstawowym wyposażeniem żołnierza była zbroja.
TEMAT NUMERU Mądrość Ewangelii
Św.
Paweł zna doskonale tę rzeczywistość, dlatego w swoich pismach posługuje się kilkakrotnie metaforą walki zbrojnej. We fragmencie Listu do Efezjan spotykamy się ze szczegółowym opisem zbroi, która ma charakter duchowy i jest nazywana „zbroją Bożą”. Służy ona chrześcijaninowi w duchowej walce z siłami zła, jest orężem zbawienia. Fragment, który będziemy rozważać rozpoczyna się od wezwania-zachęty: Stańcie! To zwięzłe zawołanie należy rozumieć w sensie: Stańcie do walki! Tak więc wezwani przez Apostoła przystępujemy do walki o zbawienie swoje i innych.
Pas Pierwszym elementem zbroi jest pas. W starożytności pas spełniał ważną rolę. Mężczyźni przepasywali biodra, kiedy wyruszali w drogę lub przystępowali do pracy fizycznej. Zadaniem pasa było ułatwić sprawność ruchową człowieka. Jednak w kontekście walki zbrojnej pas był także wykorzystywany dla przytwierdzenia miecza. Przywołując ten element zbroi, św. Paweł nawiązuje do postaci Mesjasza, który wystąpi do walki ze złem przepasany sprawiedliwością i wiernością (por. Iz 11,7), jednak tłumacz Septuaginty oddał hebrajskie słowo „wierność” jako „prawda”. W ten sposób metafora pasa, którym jest prawda, wskazuje na to, że chrześcijanin ma być „opasany” prawdą, czyli cały czas żyć w prawdzie. A żyć w prawdzie, to przede wszystkim zachować spójność pomiędzy wiarą a życiem. To znaczy wystrzegać się zakłamania, hipokryzji, dwulicowości, nieautentyczności. Takie postawy otwierają drogę dla ulegania podszeptom złego ducha. Pas prawdy pozwala nam stanąć w prawdzie przed Bogiem i samym sobą oraz uznać, że człowiek nie własną siłą zwycięża. Pancerz Pancerz ochrania pierś żołnierza, a tym samym zabezpiecza przed zranieniem serca. Pierwotnie był to skórzany kaftan, później wzmacniano go metalowymi łuskami i taśmami. Podobnie, jak Izajasz (por. Iz 59,17), Paweł mówi
o pancerzu, którym jest sprawiedliwość. Czy chodzi o sprawiedliwość ludzką, czy raczej sprawiedliwość Boga? Św. Paweł w swoich listach (zwłaszcza do Galatów i do Rzymian) mówi zwykle o sprawiedliwości Boga, który pragnie zbawić wszystkich, ponieważ taki jest Jego odwieczny plan, którego nikt nie może pokrzyżować. Kluczem do tego, aby znaleźć się w obszarze tego Bożego planu jest wiara. Jest ona tarczą, czyli kolejnym elementem zbroi Bożej, który uzupełnia zadanie pancerza. To sprawiedliwość Boga, który zapewnia nam ochronę i zbawienie, broni nas przed realizacją szatańskiego planu, jakim jest potępienie. Obuwie Obuwie pozwala bezpiecznie poruszać się po różnego rodzaju terenie. W naszym tekście autor wskazuje na gotowość głoszenia Ewangelii pokoju. Głoszenie Ewangelii jest czynnością związaną z przemieszczaniem się, głoszenie odbywa się „w drodze”, ponieważ dobra nowina ma dotrzeć aż po najdalsze krańce świata. Jest ona nazywana Ewangelią pokoju, co brzmi paradoksalnie w kontekście walki i zbroi. Pokój należy tutaj rozumieć w takim sensie, jak jego hebrajski odpowiednik: szalom, przede wszystkim jako pełnię Bożego panowania nad światem, które zapewnia pomyślność i szczęście wszystkim, którzy do Niego należą. Pokój jest rezultatem przyjęcia Jezusa za swojego Pana, jest konsekwencją wygranej walki z siłami zła. Nie będzie prawdziwego pokoju na ziemi, dopóki ludzie nie przyjmą Ewangelii i nie zaczną nią żyć. Tylko rozprzestrzenianie się Ewangelii może powstrzymać demoniczne siły zła, jakie dzisiaj coraz częściej zagrażają światu. Natomiast Ewangelia jest mocą Bożą ku zbawieniu (Rz 1,16). Tarcza Wśród wyposażenia wojska w starożytności znajdowały się dwa rodzaje tarcz: użyty w naszym tekście termin thyreós (łac. scutum), oznaczał tarczę noszoną przez ciężką piechotę o wymiarach 75 na 120 cm, która okrywała niemal cały korpus żołnierza. Oprócz tego używano
lekkich tarcz (aspís), które służyły do bezpośrednich pojedynków między walczącymi. Wspomniana ciężka tarcza w rozważanym tekście symbolizuje wiarę. Według przekazu Tukidydesa, materiał używany do obciągania takich tarcz miał właściwości pozwalające na zgaszenie płonących strzał, jakie stosowano podczas bitwy. Nic dziwnego, diabeł uderza przede wszystkim w wiarę, jeśli wiara się zachwieje, droga do zwycięstwa przeciwnika staje otworem. A strzały wątpliwości wypuszczane przez Złego są bardzo niebezpieczne. Wiara zatem musi być solidna, ugruntowana. Nie wystarczy powiedzieć: „Jestem wierzący, chodzę do kościoła”. Twoja wiara wymaga pielęgnacji, pogłębienia, rozważania słowa Bożego, rekolekcji. Hełm Hełm jest bardzo ważnym elementem uzbrojenia, ponieważ ochrania głowę żołnierza. W walce człowiek może łatwo stracić głowę, zarówno w sensie dosłownym, jak i metaforycznym. Hełm w naszym fragmencie jest dookreślony dopełniaczem zbawienie. Jak jednak należy rozumieć taką konstrukcję? Zbawienie jest przecież darem Bożym, łaską darmo otrzymaną. Jak można „zbawienie” włożyć sobie na głowę? Może trochę pomoże nam nieco bardziej rozbudowane określenie, którego Paweł używa w 1Tes 5,8, mianowicie „hełm nadziei zbawienia”. Nadzieja istotnie jest cnotą, która „rodzi się w głowie człowieka”. Nadzieja nadaje życiu sens, ukierunkowuje je na ostateczny cel, podtrzymuje w trudnościach, pomaga wyjść z kryzysów. „W nadziei już jesteśmy zbawieni” – pisze św. Paweł w Liście do Rzymian (Rz 8,24). Kto posiada chrześcijańską nadzieję zbawienia, ten w chwilach pokus nigdy nie traci głowy, trzeźwości sądu, poczucia realizmu sytuacji. Miecz Nie wystarczy się bronić przed śmiertelnym wrogiem, jakim jest diabeł, trzeba także atakować! Ostatnia metafora w naszym opisie zbroi, to „miecz Ducha”. Chodzi rzecz jasna o miecz Ducha Świętego. Grecki termin máchaira oznaczał krótki,
9
TEMAT NUMERU Mądrość Ewangelii obosieczny miecz celtycki. Tutaj nie mamy problemów z odczytaniem symboliki: sam autor objaśnia, że mieczem Ducha jest słowo Boże. Dopełniacz „Ducha” należy rozumieć jako genetivus possesivus, to znaczy, że sam Duch Święty daje go wierzącym do ręki, aby się nim posługiwali, a przynajmniej czyni go skutecznym w ich ręku. Symbol miecza w odniesieniu do słowa Bożego znany jest także i wielokrotnie używany w Apokalipsie. Przykładem takiej „walki na słowa” jest opis kuszenia Jezusa (por. Mt 4,1-11; Łk 4,1-12). W 2Tes 2,8 autor pisze, że kiedy na końcu czasów pojawi się Antychryst, Pan Jezus zgładzi go tchnieniem swych ust. Powoływanie się na konkretne fragmenty Pisma Świętego jest skuteczną obroną, ale także atakiem. Słowo Boże jest bowiem skuteczne: przez nie realizują się plany Boże. Na koniec modlitwa Na samym końcu Paweł zachęca, aby zawsze się modlić: „Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu” (Ef 6,18). Modlitwa jest jak klamra spinająca wszystkie nasze wysiłki. Ona nas przygotowuje do walki duchowej, „zaprawia nas do walki”, ona pomaga nam wniknąć w głębię słowa, ona także wspiera nasze świadectwo dawane Ewangelii słowem i życiem. Modlitwa jest najważniejszym punktem dnia wierzącego. Bez modlitwy nie można wygrać duchowej wojny. Jest ona wsparciem artyleryjskim w walce z mocami ciemności. Modlitwa przemienia świat i czyni go ludzkim. Czyli tak naprawdę Bożym. Bez systematycznej modlitwy pogubimy się w życiu. Bez systematycznej modlitwy nie dojdziemy do celu. Nie osiągniemy zwycięstwa. Życie chrześcijanina jest nieustanną walką. Chociaż doskonale wiemy, że Bóg jest miłością i nieustannie obdarza nas swoimi łaskami, nie możemy nigdy zapominać, że „diabeł jak lew ryczący, krąży, aby nas pożreć” (1P 5,8). Dlatego musimy być zawsze gotowi, uzbrojeni w wiarę, nadzieję i słowo Boże, aby mu się przeciwstawić. Dlatego nie wolno nam ustawać w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem.
10
W cyklu naszych rozważań nad prawdami wiary poruszaliśmy już temat zbawienia. Temat obecnego wydania Posłańca zachęca, aby do niego jeszcze raz powrócić. Tym razem z całkiem nieoczekiwanej perspektywy…
Z
bawienie, jakiego doświadczamy jako chrześcijanie jest rzeczywistością wielowymiarową. Dotyka ono i przemienia różne warstwy naszego życia, zataczając krąg od wewnętrznej przemiany psychologicznej, duchowej aż po odnowę zaangażowania społecznego.
Walczący o człowieka Tradycja posługiwała się wieloma różnymi obrazami i modelami pomagającymi zrozumieć istotę zbawienia, które przyniósł nam Jezus. Zbawienie ujmowała np. jako przebóstwienie, czyli pełne zjednoczenie z Trójjedynym Bogiem, bądź jako wyzwoleńcze odkupienie, dzięki któremu człowiek odzyskuje wolność utraconą niegdyś przez grzech. Jednym z najmniej znanych wątków chrześcijańskiego myślenia o zbawieniu było jego powiązanie z walką. Chrystus, jedyny zbawiciel świata i człowieka, rozumiany jest tutaj jako wojownik, jako ten, który walczy o człowieka. Przedstawienia Chrystusa jako rycerza/wojownika napotykamy często w sztuce chrześcijańskiej, co najmniej od czasu jej bizantyjskiego rozkwitu. Przykładem takiej reprezentacji Chrystusa jest chociażby mozaika z kaplicy arcybiskupiej w Ravennie. Ta mozaika, dzieło nieznanego artysty datowane na VI w., przedstawia Chrystusa w stroju wojownika bizantyjskiego, trzymającego zwycięski oręż krzyża na barkach i dzierżącego w lewej ręce otwartą księgę z fragmentem Ewangelii Janowej: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem”. Pod stopami Chrystusa znajdują się zwyciężeni lew i wąż. Spojrzenie Chrystusa mówi o Jego zdecydowaniu
i tryumfie. Tym samym obraz Chrystusa wojownika staje się ikoną Jego zwycięstwa. Chrystus wojownik Jednym z najciekawszych miejsc w Nowym Testamencie, gdzie mówi się o zbawieniu jako walce, jest fragment z Apokalipsy, gdzie Chrystus przedstawiony jest jako wojownik zasiadający na białym koniu: „Potem ujrzałem niebo otwarte: a oto – biały koń, a Ten, co na nim siedzi, zwany Wiernym i Prawdziwym, oto sprawiedliwie sądzi i walczy. Oczy Jego jak płomień ognia, a wiele diademów na Jego głowie. Ma wypisane imię, którego nikt nie zna prócz Niego. Odziany jest w szatę we krwi skąpaną, a imię Jego nazwano: Słowo Boga. A wojska, które są w niebie, towarzyszyły Mu na białych koniach – wszyscy odziani w biały, czysty bisior. A z Jego ust wychodzi ostry miecz, by nim uderzyć narody: On paść je będzie rózgą żelazną i On wyciska tłocznię wina zapalczywego gniewu Wszechmogącego Boga. A na szacie i na biodrze swym ma wypisane imię: KRÓL KRÓLÓW I PAN PANÓW” (Ap 19,11-16). Chociaż wizja zaczyna się od białego konia, jej centrum jest jednak Chrystus, jako Ten, który „sądzi i walczy”. Wiemy, że chodzi o Chrystusa, gdyż w dalszej części nasz tajemniczy wojownik i sędzia zostaje nazwany Słowem Boga, które to imię odsyła nas wprost do początku Ewangelii św. Jana, gdzie Chrystus określony jest podobnie jako Logos, Słowo. Trzeba tu zwrócić uwagę i szczególnie podkreślić połączenie między ideą wojownika i sędziego. Chrystus jest jednym i drugim: jako sędzia walczy o człowieka, jako wojownik dokonuje jego osądu. Obie czynności zwracają uwagę na potęgę, moc Chrystusa wojownika. Jego władza jest prawdziwą władzą, a nie tylko jakąś chimeryczną, fantastyczną czy wyimaginowaną tęsknotą za mocą. On jest stwórcą świata i człowieka, On również jest ich wyzwolicielem. Idea wojownika łączy się
TEMAT NUMERU Okiem teologa
Wierzę w Chrystusa wojownika ks. Robert Woźniak dogmatyk, adiunkt na UPJPII w Krakowie
proroka. On jest tym, o którym napisano: Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę. Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on. A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je. Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana. A jeśli chcecie przyjąć, to on jest Eliaszem, który ma przyjść. Kto ma uszy,
niechaj słucha!”(Mt 11,7-15). Mowa o gwałtownikach zdobywających królestwo niebieskie wskazuje na to, że Jezus dobrze rozumiał, że powolny proces przybliżania się królestwa Jego Ojca wymaga zdecydowania i walki. Jan musiał oddać za nie życie. Podobnie Jezus, który podzieli losy swojego kuzyna w byciu uwięzionym i skazanym na śmierć. Oczy jak płomień Powróćmy jednak do interesującego nas fragmentu z Apokalipsy. Jak
FOT.PIXABAY.COM
tu wyraźnie z ideą władcy. Jego królewskość, wielkość Jego rycerskiej władzy, podkreślają atrybuty wymienione w tekście: ostry miecz i rózga żelazna. Cały ten opis przypomina pewne zdanie Jezusa o przebywającym w więzieniu Janie Chrzcicielu: „Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze? Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą. Po coście więc wyszli? Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż
11
TEMAT NUMERU Okiem teologa zwykle w jej przypadku, nasz tekst zawiera wiele tajemniczych symboli i znaków. Chrystus wojownik zasiada na białym koniu ubrany w szatę skąpaną we krwi: to przedziwne połączenie symboli wskazuje na dwie zasadnicze sprawy. Po pierwsze, Chrystus walczył, czego świadectwem jest męczeńska krew, której ślady nosi Jego chwalebna szata. Po drugie, Jego wierzchowiec jest biały, co wskazuje, że walka, którą podjął, z Jego strony była czystą walką. Potwierdzają to imiona, jakie ten tekst nadaje Jezusowi określając Go jako Wiernego i Prawdziwego. Chrystus nie stosuje przemocy. Jego orężem staje się prawda i wierność, które zresztą w mentalności hebrajskiej stanowiły nierozdzielną parę. Okazuje się, że walka nie musi łączyć się z przemocą, złem, oddawaniem krzywdy za krzywdę, logiką „oko za oko”, szkalowaniem i obrażaniem innych. Cytowany tekst Apokalipsy stwierdza, że oczy Chrystusa wojownika są jak „płomień ognia”. Tradycja wschodnia podążając za tą wskazówką wytworzyła pewien typ ikony zwany obrazem Chrystusa z płonącymi oczami. Symbol ten wskazuje na Chrystusowe zdecydowanie w walce, której oddaje się bez reszty, ale i wskazuje na fakt, że walczący o człowieka Bóg patrzy na nas zawsze rozpalony swoją nieskończoną miłością. Bóg, który o nas walczy jest w tej walce przepełniony miłością. Ona sprawia, że nie odstąpi od walki, dopóki Jego miłość nie zwycięży. Najważniejsza walka Boga o człowieka dokonała się na krzyżu. Niewinny Pan oddał za nas życie. Ta ofiara jest wyrazem Jego walki na śmierć i życie o każdego z nas oraz wskazaniem tego, jak powinniśmy walczyć na co dzień. Bywa, że najwyższym wyrazem waleczności jest oddanie życia, czy to całkowite, jak Jezus na krzyżu, czy to stopniowe, powolne, ale nie mniej prawdziwe. Ofiara z siebie jest rodzajem walki. Być może jest to najważniejszy rodzaj walki, jaki można stoczyć. Ta walka wypełniona jest od wnętrza
12
zwycięstwem. Baranek zabity wiecznie żyje! Tekst mówi również o armii boskiego Wojownika. Chrystus walczący nie jest osamotniony. W Jego walce uczestniczy niebieskie wojsko. Ten akcent na społeczny wymiar walki o zbawienie wskazuje na to, że również my, Kościół Jezusa, Jego ciało, jesteśmy wezwani do walki o zbawienie świata. Walka o zbawienie Trzeba przyznać, że jako chrześcijanie straciliśmy dużo z realizmu życia duchowego tak, jak rozumieli go pierwsi chrześcijanie. Ulegamy takiej wizji chrześcijaństwa, która staje się politycznie poprawna, pozbawiona nowości, dopasowana do rzeczywistości w złym tego słowa znaczeniu. Na naszych oczach chrześcijaństwo staje się mdłe, pozbawione siły oddziaływania, twórczego fermentu. Ewangelia coraz bardziej kojarzy się z niemą i głuchą akceptacją wszystkiego. Miłość, nakazana przez Jezusa, staje się zaś niczym więcej, jak tylko bezpłodną tolerancją. To prawda, że zbawienie już zostało nam dane. W tym znaczeniu, w jakim jest ono darem, nie musimy o nie walczyć, przychodzi do nas bezinteresownie, bez naszej zasługi. Zapominamy jednak, że to posiadane już przez nas zbawienie czeka jeszcze na ostateczne dopełnienie. I tutaj właśnie otwiera się przed nami pole do popisu, przestrzeń do walki. Zbawienie, będące czystym darem, domaga się od nas odpowiedzi, wzięcia spraw we własne ręce, zarówno naszych własnych spraw jak i często spraw innych, bliskich i dalekich. Bycie chrześcijaninem to rodzaj wojowania. Nie tyle przeciwko komuś, co przeciw złu, własnej głupocie i grzeszności (Ef 6,10.12.18c-20). Bywają także takie momenty, kiedy ta walka musi wyrazić się w stanowczym sprzeciwie wobec zła, które dostrzegamy. Walka jednak nie może ograniczyć się jedynie do negacji, odrzucenia i sprzeciwu. Ona musi stać się konstruktywna, skierowana na konkretne owoce. Walczy
się przede wszystkim o sprawę, o ludzi, o miejsce Boga w ludzkich sprawach. O takiej walce i o takim byciu wojownikiem/rycerzem Chrystusa myślał zapewne św. Paweł, kiedy pisał do Tymoteusza: „Weź udział w trudach i przeciwnościach jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa! Nikt walczący po żołniersku nie wikła się w kłopoty około zdobycia utrzymania, żeby się spodobać temu, kto go zaciągnął” (2Tm 2,3-4). Zwyczajna pobożność Dla zrozumienia istoty walki, do jakiej zaprasza Apostoł Narodów, ważny jest inny jego tekst, w którym opisuje zbroję chrześcijanina: „Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. […] Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko” (Ef 6,11.13). Sprawiedliwość, czytanie słowa Bożego, gotowość jego głoszenia, wiara, życie w prawdzie – oto są podstawowe elementy chrześcijańskiej zbroi przeciw złu i Szatanowi. Życie wiarą z wszystkimi jej konsekwencjami i gotowość do ewangelizacji, to zdaniem Pawła podstawowe składniki naszego systemu obronnego. Rzadko zdajemy sobie sprawę z ich wagi. „Zwyczajna” codzienna pobożność może nas uratować przed różnorakim złem i jego napaściami. Im bardziej doświadczamy zbawienia w nas, tej przedziwnej przyjaźni Boga z człowiekiem i człowieka z Bogiem, tym bardziej stajemy się mężni i waleczni, aby nasze własne doświadczenie stało się udziałem możliwie wielu. Chrześcijanin odkupiony przez Chrystusa, zbawiony w Jego przyjaźni, to człowiek twórczy i waleczny. Ostatecznie bowiem, zbawienie, w które wierzymy, które wyznajemy i którego doświadczamy, dokonało się jako dramatyczna walka Boga ze złem. Jeśli chcemy w tym zbawieniu coraz bardziej uczestniczyć nie możemy zrezygnować z walki.
TEMAT NUMERU Myśl papieska
Franciszek
Benedykt XVI
Jan Paweł II
Wszyscy znamy ludzi, którzy przeżyli trudne sytuacje, wiele cierpień. Pomyślmy o osobach, które znoszą życie trudne, walczą by utrzymać rodzinę, wychować dzieci, ale pomaga im w tym duch męstwa. Wielu jest tych, których imion nie znamy, a którzy przynoszą zaszczyt naszemu ludowi, Kościołowi, gdyż są dzielni troszcząc się o rozwój swojego życia, swej rodziny, pracy, swojej wiary. Ci nasi bracia i siostry są świętymi, świętymi dnia powszedniego, świętymi ukrytymi pośród nas. Mają właśnie dar męstwa, by rozwijać swój obowiązek osób, ojców i matek, braci i sióstr, obywateli. Jest ich bardzo wielu. Dziękujmy Panu za tych chrześcijan żyjących świętością ukrytą, ale jest w nich Duch, który prowadzi ich naprzód. Warto pomyśleć o tych ludziach: jeśli oni to czynią, jeśli mogą to czynić, to czemu nie ja? I warto prosić Pana, aby nas obdarzył darem męstwa. Nie należy myśleć, że dar męstwa jest konieczny tylko w niektórych okazjach czy sytuacjach szczególnych. Dar ten powinien stanowić zasadniczą cechę naszego życia chrześcijańskiego w zwyczajności naszego życia powszedniego.
W dniu Niepokalanej powinniśmy się nauczyć raczej tego, że człowiek, który oddaje się całkowicie w ręce Boga, nie staje się Bożą marionetką, człowiekiem nudnym i uległym; nie traci swojej wolności. Tylko człowiek, który całkowicie zawierza się Bogu, znajduje prawdziwą wolność, rozległy i twórczy obszar wolności ku dobru. Człowiek, który zwraca się ku Bogu, nie staje się mniejszy, ale większy, bo dzięki Bogu i z Bogiem staje się wielki, staje się boski, staje się naprawdę sobą. Człowiek, który oddaje się w ręce Boga, nie oddala się od innych, skupiając się jedynie na swoim zbawieniu; przeciwnie, tylko wówczas jego serce doznaje prawdziwego przebudzenia, a on sam staje się człowiekiem wrażliwym, a więc życzliwym i otwartym. Im bliżej człowiek jest Boga, tym bliżej jest ludzi. Widzimy to u Maryi. Fakt, że jest Ona całkowicie przy Bogu, sprawia, że jest również tak bliska ludziom. Dlatego może być Matką wszelkiej pociechy i wszelkiego wspomożenia, Matką, do której każdy może śmiało zwrócić się w jakiejkolwiek potrzebie, mimo własnej słabości i grzechu, bo Ona potrafi zrozumieć wszystko i jest dostępną dla wszystkich mocą twórczej dobroci.
Do tej ostatecznej ofiary gotował się Maksymilian, idąc za Chrystusem od najmłodszych lat swego życia w Polsce. Z tych to lat pochodzi przedziwny znak dwóch koron: białej i czerwonej, spośród których nasz Święty nie wybiera jednej, ale przyjmuje obie. Od młodych bowiem lat przenikała go wielka miłość ku Chrystusowi i pragnienie męczeństwa. Ta miłość i to pragnienie towarzyszyło mu na drodze powołania franciszkańskiego i kapłańskiego, do którego przygotowywał się zarówno w Polsce, jak i w Rzymie. Ta miłość i to pragnienie szły z nim poprzez wszystkie miejsca kapłańskiej i franciszkańskiej posługi w Polsce, a także posługi misjonarskiej w Japonii. Natchnieniem całego życia była mu Niepokalana, której zawierzał swoją miłość do Chrystusa i swoje pragnienie męczeństwa. W tajemnicy Niepokalanego Poczęcia odsłaniał się przed oczyma jego duszy ów przewspaniały nadprzyrodzony świat Łaski Bożej ofiarowanej człowiekowi. Wiara i uczynki całego życia Ojca Maksymiliana wskazują na to, że swoją współpracę z Bożą Łaską pojmował jako wojowanie („militia”) pod znakiem Niepokalanego Poczęcia. Rys Maryjny jest w życiu i świętości Ojca Kolbego szczególnie wyrazisty. Tym znamieniem naznaczył też całe swoje apostolstwo, zarówno w Ojczyźnie, jak na misjach.
Fragment katechezy papieża Franciszka na temat darów Ducha Świętego, wygłoszonej podczas audiencji ogólnej 14 maja 2014 r. w Watykanie. CYT. ZA: HTTP://WWW.NIEDZIELA.PL
Fragment homilii wygłoszonej przez papieża Benedykta XVI w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny 8 grudnia 2005 r. w Watykanie. CYT. ZA: HTTP://WWW.OPOKA.ORG.PL
Fragment homilii papieża Jana Pawła II wygłoszonej 10 października 1982 r. w Rzymie, w dniu kanonizacji św. Maksymiliana Marii Kolbego. CYT. ZA: HTTP://WWW.JANPAWEL2.PL
13
TEMAT NUMERU Wiara na co dzień
Męstwo i odwaga FOT.WIKIPEDIA.ORG
Jerzy Szyran OFMConv teolog moralista, nauczyciel akademicki
Anthony van Dyck, Mojżesz i miedziany wąż, 1618-1620
Męstwo i pochodną mu odwagę należy umieścić w szerszym kontekście katalogu cnót kardynalnych, które stanowią duchowe wyposażenie człowieka na drodze chrześcijańskiego życia.
z epoki patrystycznej (IV w.). Jednakże samo pojęcie cnót etycznych pochodzi już od Platona. Pewnym modyfikacjom poddał je Arystoteles i umieścił w swoim systemie etycznym. Potem kolejno przejęli je św. Augustyn i św. Tomasz z Akwinu, który nadał im obecny kształt i wprowadził je już na stałe do teologii moralnej. Przez pojęcie „cnoty” rozumie się stałą dyspozycję człowieka do czyniePojęcie i podział cnót Pojęcie czterech cnót kardynalnych nia dobra. Człowiek cnotliwy całym (roztropność, sprawiedliwość, mę- sobą nastawiony jest na dawanie z sieStrach stwo i umiarkowanie) oraz ich po- bie maksimum dobra. Żadnej zatem Czego człowiek się boi? W zasadzie chodne, stosunkowo późno pojawiło z cnót nie można utożsamiać ze zmiewszystkiego: jutra, biedy, choroby, pa- się w świecie chrześcijańskim. Pierw- niającymi się uczuciami. Człowiek pojąków, wysokości itd. Można zatem sze wzmianki na ten temat pochodzą siadający cnoty jest trwale nastawiony
20
najprościej zdefiniować strach, jako ciemność horyzontu poznawczego. Ciemność ta dotyka człowieka w podwójnym kluczu znaczeniowym: przestrzennym i czasowym. Idąc bowiem ulicą nie wiemy, co się stanie, gdy wejdziemy na jezdnię, albo skręcimy za róg. W sensie zaś czasowym nie znamy jutra ani tego, co będzie za miesiąc.
TEMAT NUMERU Wiara na co dzień na czynienie dobra i wykazuje w tym niebywałą łatwość. Sprawność ta umożliwia mu szybsze zdobywanie dobrych uczynków oraz pozwala na unikanie zła moralnego, które zostaje wyparte przez umiłowanie dobra.
moralnych przez wszystkich obywateli, co jest ściśle związane z praktykowaniem przez nich cnót. Upowszechnienie takich postaw społecznych w dużej mierze zależy od wychowania w domu rodzinnym, gdzie rodzice winni już od najmłodszych lat wpajać swoim dzieZdobywanie cnót ciom zdrowe zasady moralne i kształKażdy człowiek jest swoistą kombi- tować je w oparciu o podstawowe zanacją dobrych i złych skłonności, które sady etyczne. nabywa wraz z dorastaniem, poprzez wychowanie czy wpływ środowiska. Cnota kardynalna męstwa O żadnym człowieku nie można po- i jej pochodne wiedzieć, że jest absolutnie dobry czy We współczesnym nauczaniu mozły. Ta mieszanka różnych skłonności ralnym, za św. Tomaszem z Akwinu moralnych, domaga się pewnego pro- przyjmuje się istnienie czterech podcesu poznawczego, w którym człowiek stawowych cnót kardynalnych, z któbędzie mógł niejako oddzielić swe złe rych każda posiada pochodne. W przyskłonności i podjąć pracę nad ich wykorzenieniem oraz rozwijać te walory, Ostoją cnoty męstwa jest które są w nim dobre. W ten sposób zdobywanie cnót można realizować na zawsze Jezus Chrystus dwóch równorzędnych drogach: pogłębiania dobra i eliminowania zła. i Jego wypowiadane Zdobywanie cnót odbywa się zawsze na drodze podejmowanych wyrzeczeń w różnych kontekstach i ofiar (abnegacja). Tylko bowiem praca nad kształtowaniem własnej osobosłowa „Ja jestem”. wości i ćwiczenie się w dobrym, pozwala na osiągnięcie właściwych owoców. Każde zadanie, jakie człowiek stawia przed sobą, domaga się zasto- padku cnoty męstwa wyróżniamy: stasowania właściwych środków i odpo- łość, cierpliwość, wielkoduszność i odwiedniej metody działania. Osiągnię- wagę. Każda z podanych pochodnych cie cnót zdobywa się za pomocą środ- może stać się przedmiotem dążenia ka, który od wieków nazywa się ascezą. człowieka. Zdobywanie cnót w praktyce polega Męstwo (fortitudo) – cnota uzdalna ustawicznym powtarzaniu dobrych niająca człowieka do przezwyciężaczynów, dzięki czemu człowiek po nia trudności życiowych, zwłaszcza pewnym czasie nabiera sprawności zaś niebezpieczeństwa śmierci. Cnota w dobrym odnoszeniu się do siebie sa- ta usprawnia człowieka w dążeniu do mego i innych. dobra, umacnia w opieraniu się pokusom i stawianiu oporu złemu (por. Hbr Znaczenie cnót w życiu człowieka 12,4). Uzdalnia także do złożenia najZdobywanie cnót jest koniecznym wyższej ofiary w imię wyższych wartowarunkiem, jeśli człowiek chce dbać ści – męczeństwa. Szczególną pomocą o świętość swego życia i zależy mu na w znoszeniu różnorakich trudności własnym uświęceniu. życiowych, chorób, pokus i przeciCnoty mają ogromne znaczenie wieństw są dwie pochodne cnoty męw wymiarze społecznym, gdyż porzą- stwa, które usprawniają człowieka dek i praworządność w dużym stop- w cierpliwym i wytrwałym znoszeniu niu zależą od poszanowania zasad niedogodności.
Najwyższym wyrazem cnoty męstwa jest złożenie swego życia w ofierze. Śmierć poniesiona za wiarę jest szczególnym wezwaniem, które Bóg kieruje do nielicznych chrześcijan: „Ty sprawiasz, że moc w słabości się doskonali i umacniasz słabych ludzi do złożenia świadectwa wierze przez naszego Pana Jezusa Chrystusa” (Prefacja o męczennikach). Męczeństwo to szczególna interwencja Boga, który żądając takiej ofiary, wyposaża jednocześnie człowieka w szczególne predyspozycje. W praktyce dnia codziennego, cnota męstwa pomaga w dążeniu do ideałów, mimo piętrzących się trudności, złych ludzi czy innych okoliczności niesprzyjających podejmowaniu wewnętrznej walki. Cierpliwość i wytrwałość dają siłę, by nie ustawać w drodze i nie poddać się pesymizmowi, lecz uparcie kroczyć naprzód. Męstwo w Chrystusie Ostoją cnoty męstwa jest zawsze Jezus Chrystus i Jego wypowiadane w różnych kontekstach słowa „Ja jestem”, które są swoistym nawiązaniem do słów Boga-Jahwe posyłającego Mojżesza w samo epicentrum niewoli, by wyprowadzić lud izraelski. Gwarancja Boga, który kroczy wraz z człowiekiem na ścieżkach jego życia, jest zawsze źródłem zapału i odwagi. „Nie lękajcie się! Otwórzcie drzwi Chrystusowi” (Jan Paweł II). Słowa te pokazują, że męstwo płynie z aktu wiaryufności. Pierwszym symptomem wejścia na drogę chrześcijańskiej odwagi jest zdolność przyznania się do Jezusa w niewygodnych okolicznościach, gdy należy się spodziewać wrogości czy niechęci otoczenia. Właśnie w takich chwilach człowiek odwagi bardziej ceni sobie Chrystusa niż opinię ludzką. Męstwo jest przekonaniem o obecności Jezusa Chrystusa w swoim życiu, bez którego wiedzy nawet włos z głowy nie spadnie. Takie przekonanie zdobywa się w słowie Bożym, które następnie wprowadza się we własne życie.
21
WYDARZENIA Rozmowa
Oddawać swoje życie w wolności Rozmawiał Jan Maria Szewek OFMConv rzecznik krakowskiej prowincji franciszkanów FOT. JAN MARIA SZEWEK OFMCONV
Rozmowa z kard. Robertem Sarahem, prefektem Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, który w lipcu r. na zaproszenie krakowskich franciszkanów odbył podróż przez Polskę szlakiem św. Maksymiliana Marii Kolbego.
E
minencjo, ogromnie się wzruszyłem, kiedy w celi śmierci św. Maksymiliana, w byłym niemieckim obozie Auschwitz, Ksiądz Kardynał pocałował posadzkę i przy świecy pozostawionej tam przez Jana Pawła II powiesił swój różaniec. Co to miało znaczyć? Św. Maksymilian Kolbe już na progu swojego istnienia zawierzył całkowicie życie Maryi, złożył je w Jej ręce. I w momencie śmierci w bunkrze głodowym powtórnie to uczynił. Tak jak Jezus, po zdjęciu z krzyża, znalazł się w objęciach Maryi, tak samo
32
św. Maksymilian. Zostawiając swój różaniec w celi śmierci św. Maksymiliana, przez ten gest i modlitwę, chciałem się z nim zjednoczyć. Chciałem go prosić, by wstawiał się za mną, modlił się za mnie do Maryi, bo Maryja jest też i moją Matką. I chcę też kiedyś oddać się Jej tak, jak św. Maksymilian, całkowicie się złożyć w Jej ręce.
ludzi, ale w Harmężach te obrazy przedstawiają bardziej realistycznie tę śmierć. Jesteśmy bardziej precyzyjni w tym opisie cierpienia, które widzimy, ponieważ wszystko staje się cierpieniem. Tu wszystko jest okropne i to widzimy. I tym bardziej możemy sobie wyobrazić, co się dokonywało w obozie. Ta wystawa pokazuje cierpienie konkretniej. Marian Kołodziej, na tej stwoPo wizycie w Auschwitz Ksiądz rzonej przez siebie ekspozycji, pokazuKardynał zwiedził ekspozycję „Klisze je to, co on przeżył. Chciał uzewnętrzpamięci. Labirynty” prof. Mariana nić to, co jest niewytłumaczalne, czego Kołodzieja w Centrum św. Maksymi- nie możemy zobaczyć. To jest trudne liana w Harmężach. Miałem wraże- przekazać to, co przeżywamy. Jemu nie, że tam emocje sięgnęły zenitu. Kiedy zwiedzamy były obóz, możemy sobie wyobrazić to, co się tam działo. Z kolei w Harmężach na tej wystawie, możemy zobaczyć, co naprawdę się działo. Widzimy na tych twarzach z wystawy strach, przerażenie, dramat człowieka. Na samym początku, kiedy przemierzałem były obóz Auschwitz, myślałem, że to cierpienie jest nazbyt wyeksponowane, ale na wystawie w Harmężach, kiedy widzimy te twarze, ręce, to, czego ci ludzie doświadczali w obozie, to dopiero zbliżamy się do prawdy o tym miejscu, o tym, co się tam naprawdę działo. W Auschwitz możemy zobaczyć buty, włosy, krematorium, sale, gdzie zabijano, gazowano
WYDARZENIA Rozmowa jednak to się udało. Wcześniej, w obozie, pani przewodnik nie przekazała nam tego cierpienia, ale jedynie podała suche informacje. Na tej wystawie, poprzez sztukę, artysta nam przekazał to, co się działo w nim, co on przeżywał. Jeśli zobaczyliśmy tę wystawę, to brak nam słów, nie chce się nam już więcej nic mówić. Jesteśmy jeszcze bardziej zdziwieni tym, do czego zdolny jest człowiek, bo widzimy, że bez Pana Boga człowiek jest gorszy od zwierzęcia. Tylko z Bogiem człowiek jest zdolny dać swoje życie, by ratować innych. Jestem przekonany, że tego, co uczynił św. Maksymilian Maria Kolbe, nie uczynił z siebie samego, ale dzięki sile płynącej od Boga. Kiedy widział to, jak działali kryminaliści, mógł się buntować, przeciwstawiać się temu, jednak przyjął to i pokazał inną postawę.
Dlatego rozumiemy to, co mówi psalmista, że serce człowieka jest tajemnicą. Jesteśmy zdolni zabijać innych. Bez pomocy Boga nie widzę, w jakim kierunku zdąża świat. Księże Kardynale, w październiku będziemy obchodzić 35. rocznicę kanonizacji św. Maksymiliana Marii Kolbego. Czego w XXI w. może nas jeszcze nauczyć ten franciszkanin? Uważam, że nie tylko franciszkanie, ale my wszyscy chrześcijanie mamy odkryć Chrystusa jako objawienie, uzewnętrznienie miłości Boga do człowieka. Maksymilian odkrył Chrystusa,
który oddał się całkowicie za człowieka. Chrystus może nie uczynił wiele rzeczy, ale oddał się całkowicie przez swoją śmierć. Nauczał i oddał życie. Dla franciszkanów, ale także dla wszystkich, płynie nauka, by oddawać swoje życie w wolności. Chrystus powiedział, że nie bierzemy naszego życia, ale możemy je oddawać, przekazywać w wolności. Myślę, że dzisiaj potrzeba nam tego gestu, tego czynu, bo w Kościele mówi się wiele słów, ale nie ma działania. A w końcu ten gest, czyn jest najważniejszy. Nie tylko mówić, że ewangelizujemy, ale trzeba oddawać życie za Chrystusa.
Na wystawie w Harmężach Ksiądz Kardynał pozostawił wpis w Księdze Pamiątkowej. Napisałem, że to wasze muzeum przenosi nas do obozu koncentracyjnego, gdzie dokonał się okropny tragizm, że przypomina mi się Golgota, gdzie Jezus kontynuuje swoje cierpienie, mękę. Jego agonia dla naszego zbawienia tam się dokonuje. Maksymilian Kolbe jest drugim Chrystusem, który oddał swoje życie, by ratować życie innego brata. Musimy naśladować Jego przykład, aby Bóg miłosierny zlitował się nad nami i przebaczył te zbrodnie. Bardzo ważne jest, aby zachowywać tę pamięć. Przekazywać ją. To, co przeżył św. Maksymilian Kolbe i wszyscy ci, którzy przeszli przez obóz, uzmysławia nam, że bez Boga jesteśmy zdolni tylko do zabijania. Z Bogiem jesteśmy zdolni uczynić wszystko, nawet, tak jak św. Maksymilian Kolbe, oddać nasze życie za innych. Dzisiaj też dokonuje się ta sama śmierć. Być może te egzekucje są ukryte, śmierć jest zatuszowana od strony naukowej, nie widzimy jej, ale można powiedzieć, że ten obóz istnieje nadal, tylko w sposób bardziej ukryty.
33
Św. Maksymilian w Japonii Agnieszka Kozłowska dziennikarka, pracownik Sekretariatu Misyjnego OFMConv
„Misje to rzecz Franciszkowa!” Św. Maksymilian chciał zdobyć cały świat dla Niepokalanej. Nie powinno więc zaskakiwać, że w sercu przyszłego Męczennika pulsowała idea misyjna. Rycerstwo Niepokalanej miało wyznaczony swój maksymalny cel – zdobyć wszystkich ludzi dla Chrystusa za pośrednictwem i pod opieką Niepokalanej. Misyjny charakter był od początku wpisany w fundament Rycerstwa. Lata 20-te w Kościele naznaczone były działaniami, które miały na celu ożywić zapał misyjny. Ówczesne encykliki papieskie oraz Międzynarodowy Kongres Misyjny, który odbywał się w 1927 r. w Poznaniu, bez wątpienia miały wpływ na zainteresowanie misjami zagranicznymi wśród franciszkanów oraz bezpośrednio u o. Maksymiliana, który wraz ze swoim bratem, Alfonsem, doszedł do wniosku, że dla misji pod patronatem Niepokalanej trzeba prosić nie tyle o pozwolenie, co o błogosławieństwo. „[…] doprawdy misje ruszyć trzeba! Dotychczas z braku tychże stoimy na jednej nodze franciszkanizmu (ubóstwo). Misje to rzecz Franciszkowa! Pełną piersią wtedy odetchniemy” – twierdził św. Maksymilian.
50
Święty Męczennik z Auschwitz, twórca „Rycerstwa” oraz „Rycerza Niepokalanej”… Św. Maksymilian najczęściej znany jest właśnie z tych wydarzeń jego życia. Mało kto wie, że oddanie Matce Bożej zaprowadziło o. Kolbego aż do dalekiej Japonii, gdzie stworzył drugi Niepokalanów. Nagasaki – szkoła
Kierunek – Wschód Franciszkanin niemal natychmiast przeszedł od słów do czynów. Jego pragnieniem nie było jednak zakładanie misji ograniczonej do danego terenu. O. Kolbe zamierzał przede wszystkim wydawać „Rycerza Niepokalanej” na Wschodzie, tak, aby poprzez rozpowszechnianie czasopisma, jak najwięcej osób mogło poznać Boga. Na początku roku 1930 św. Maksymilian otrzymał od generała zgodę na wydawanie „Rycerza” oraz założenie Niepokalanowa w Chinach oraz w Japonii. Od tego momentu losy franciszkańskiej misji toczyły się niemal błyskawicznie. 26 lutego 1930 r. św. Maksymilian wraz z czterema braćmi opuścili Polskę. Po niecałych dwóch miesiącach, 11 kwietnia, misjonarze dotarli do Szanghaju, a o. Maksymilian rozpoczął starania w sprawie wydawania „Rycerza Niepokalanej”. „Niepokalana tak chce, muszę jechać do Japonii” W Chinach franciszkańscy misjonarze natrafili na pierwsze trudności. Struktury, które istniały wśród pracujących tam misjonarzy, nie pozwalały na swobodne realizowanie planu
FOT. FOTOTEKA „POSŁAŃCA ŚW. ANTONIEGO Z PADWY”
FRANCISZKAŃSKIE SPRAWY Misje
wydawniczego „Rycerza Niepokalanej”. Ponadto o. Maksymilian napotkał wiele problemów ze strony misjonarzy europejskich. Nie zrezygnował jednak z placówki misyjnej w Szanghaju. Pozostało tam dwóch braci, którzy mieli uczyć się języka i tamtejszej kultury. O. Kolbe z pozostałymi dwoma udał się do Japonii. Przeczuwał bowiem, że właśnie tam Niepokalana chce, by franciszkanie założyli misję. Cudowny miesiąc 24 kwietnia 1930 r. św. Maksymilian wraz z braćmi wylądowali w Nagasaki. Już przed katedrą ujrzeli figurę Matki Bożej, co odczytali jako potwierdzenie woli Bożej dotyczącej ich obecności i działalności misyjnej w tym miejscu. Franciszkanie od razu przystąpili do działania. O. Kolbe udał się do miejscowego biskupa, prosząc o pozwolenie wydawania „Rycerza Niepokalanej” oraz prowadzenia misji. Hierarcha początkowo nie był przychylny planom franciszkanów, jednak gdy dowiedział się, że o. Maksymilian jest doktorem filozofii i teologii, zaproponował mu wykłady w seminarium. Przyszły święty zgodził się na prowadzenie zajęć pod warunkiem otrzymania pozwolenia na
FRANCISZKAŃSKIE SPRAWY Misje wydawanie „Rycerza” japońskiego. Bez wątpienia było to Boże błogosławieństwo, ponieważ jeszcze przed połową maja, a więc w niecały miesiąc po przybyciu franciszkanów z Niepokalanowa do Japonii, udało się oddać do druku pierwszy numer japońskiego „Rycerza Niepokalanej” w nakładzie 10 tys. egzemplarzy! „Seibo no Kishi” Dokładnie miesiąc po przybyciu na nieznany ląd, o. Maksymilian nadał do Niepokalanowa telegram: „Dziś rozsyłamy Rycerza japońskiego. Mamy drukarnię. Cześć Niepokalanej”. Było to dla braci z Polski niemałym zaskoczeniem, ponieważ wydanie czasopisma w obcym, nieznanym franciszkanom języku, w tak krótkim czasie, wydawało się niemożliwe. Tak szybkie ukazanie się japońskiego „Rycerza” („Seibo no Kishi”) było też nie do pojęcia dla mieszkańców Nagasaki. Miejscowy ksiądz, Bernard Hatada Hideo, twierdził, że tego, co uczynił Kolbe, nie da się wytłumaczyć po ludzku, ale przyjąć trzeba jako działanie Boże. Misjonarze rozprowadzali „Rycerza Niepokalanej” różnymi drogami. Pierwszy numer rozesłano wraz z pismem diecezjalnym. Było to korzystne dla braci, ponieważ kształtująca się redakcja zyskała przy tym wiele adresów. „Rycerz” był nie tylko rozsyłany drogą pocztową. Bracia często rozdawali pismo na ulicach Nagasaki, prosząc także o wizytówki z adresem do dalszej korespondencji. Japoński Niepokalanów Misja św. Maksymiliana i towarzyszy rozwijała się bardzo szybko. Już po roku obecności franciszkanów w Japonii, w kwietniu 1931 r., w Japonii pracowało dwunastu misjonarzy z Polski oraz jeden Japończyk. Z tej racji od dłuższego czasu poszukiwano miejsca na nowy klasztor. W maju wielkim wysiłkiem wybudowano w Nagasaki klasztor, położony na zboczu góry Hikosan. Japoński Niepokalanów otrzymał nazwę
„Mugenzai no Sono” (Ogród Niepokalanej). 16 maja przeniesiono tam wydawnictwo. Nakład „Rycerza Niepokalanej” podniesiono wówczas do 30 tys. egzemplarzy. Miejsce wybrane na klasztor było trudno dostępne, jednak w roku 1945 jego położenie okazało się być opatrznościowe. Kiedy Amerykanie zrzucili na Nagasaki bombę atomową, która zabiła około 70 tys. ludzi, klasztor franciszkański ocalał. Stracił jedynie szyby w oknach. Tłumacząc ten fakt po ludzku, przed siłą wybuchu bomby osłoniło go zbocze góry, jednak patrząc oczyma wiary, nie da się przeoczyć działania Bożej Opatrzności oraz cudownej ochrony tego miejsca przez Niepokalaną, dla której tutejsi misjonarze chcieli zdobyć cały kraj.
a św. Maksymilian wspierał swoich pierwszych misjonarzy i podnosił ich na duchu. Niezwykłą postawę misyjną o. Kolbego wspominał jeden ze współbraci, br. Roman: „Uczył nas szanować Japonię i nigdy jej nie krytykował. Powtarzał, że nie przyjechaliśmy tu, żeby kogokolwiek uczyć, ale po to, żebyśmy się sami czegoś nauczyli”. Najważniejsza misja Gorący i wilgotny klimat Japonii sprawiał, że słabe zdrowie św. Maksymiliana stale się pogarszało. Jednak nawet w chorobie, przykuty do łóżka, nie porzucił swojej pracy. Przychodzili do niego polscy i japońscy klerycy, aby słuchać jego wykładów. W czasie choroby zajmował się także odpowiadaniem na listy, które przychodziły do redakcji japońskiego „Rycerza”. Franciszkanie w Niepokalanowie odczuwali także brak o. Kolbego. Wspólnota przeżywała problemy, które najlepiej mógł rozwiązać założyciel miejsca, dlatego wezwano o. Maksymiliana, aby wrócił do Polski. Po 6 latach intensywnej pracy misyjnej przyszły męczennik opuścił kraj Kwitnącej Wiśni. Nie zaprzestał jednak wspierać braci misjonarzy, którym przesyłał pełne cennych wskazówek, rad i zachęt listy. W jednym z nich napisał: „Miło wspominam sobie pracę na terenie misyjnym i pragnąłem tam złożyć kości jako fundament pod trwałość placówki, ale wola Niepokalanej ponad wszystko, nawet ponad pracę misyjną”. Wierny tej woli 5 lat później wykonał swoją najważniejszą misję – oddał życie za ojca rodziny, Franciszka Gajowniczka, ponosząc śmierć męczeńską w bunkrze głodowym nazistowskiego obozu Auschwitz. Misyjny zasiew św. Maksymiliana wydał na japońskiej ziemi obfity plon, a misja franciszkanów trwa tam aż do dziś.
Przeciwności pokonywane dla Niepokalanej Na drodze tworzenia misji franciszkańskiej w Japonii nie brakowało przeszkód. Zakonnicy nie znali jeszcze dobrze języka, więc musieli korzystać z pomocy miejscowych, którzy nie zawsze wywiązywali się ze składanych wcześniej obietnic. Gdy w lipcu 1930 r. św. Maksymilian wrócił do Polski, by wziąć udział w kapitule prowincjalnej, sprawy wydawnictwa zaczęły się komplikować. Japońscy księża coraz mniej współpracowali z „Rycerzem Niepokalanej”. Z czasem pismem zainteresowały się władze państwa. Uznały one czasopismo za zbyt obszerne, aby mogło być rozpowszechniane jako dodatek do gazetki diecezjalnej. Policja zażądała dodatkowych opłat za wydawanie czasopisma z aktualnymi wiadomościami. Ówczesny „Rycerz” jednak nie publikował takich informacji, więc sprawa potoczyła się przychylnie dla braci. Oprócz trudności finansowych, lokalowych oraz problemów związanych z wydawnictwem, franciszkanie w Japonii – jak to bywa w pracy miW tekście posłużono się cytatami sjonarzy – musieli zmagać się ze zniechęceniem, nie widząc od razu owo- z książki o. Floriana Franciszka Szczęcha ców swojej działalności. We wszyst- OFMConv „Działalność misyjna św. Makkim jednak pomagała im Niepokalana, symiliana Marii Kolbego w Japonii”.
51
PIĘKNE ŻYCIE
Ludzie o prawdziwych twarzach doktor teologii, kustosz sanktuarium Matki Bożej Rychwałdzkiej, rekolekcjonista
N
ie jest łatwo popatrzeć figurze Chrystusa w twarz – stanąć przed Nim twarzą w twarz. W rzeczywistości wiary jest często podobnie. Już św. Paweł pisał: „Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno, wtedy zaś zobaczymy twarzą w twarz. Teraz poznaję
po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany” (1Kor 13,12). Twarz Boga Jestem przekonany, że Bóg pragnie osób, z którymi może wejść w bardzo konkretną i bliską relację. Nie chodzi
jednak o relację opartą na lęku, przymusie, w jakiś sposób nakazaną. On pragnie relacji dobrowolnej, spontanicznej, budowanej na fundamencie odwzajemnionej miłości. Bogu chodzi o relację przyjacielską, dlatego daje nam swoją Twarz w osobie Jezusa
Chrystus Pantokrator, mozaika z XIII w., Hagia Sophia, Turcja
64
FOT.PIXABAY.COM
Bogdan Kocańda OFMConv
W moim pokoju, pomiędzy regałem na książki a biurkiem, stoi oparty o ścianę duży drewniany krzyż. Chrystus ukrzyżowany na nim ma opuszczoną głowę i Jego oczy spoglądają na podłogę. Aby się im przyjrzeć, potrzeba uklęknąć i pochylić głowę bądź w postawie prostracji podnieść ją nieco ku górze.
FOT.PIXABAY.COM
PIĘKNE ŻYCIE Chrystusa. Eureka! Mój Bóg ma twarz! I ja mam twarz, czyli mogę stać się uczestnikiem świadomej relacji z Bogiem. Czyż to nie wspaniałe!? Aby spotkać się twarzą w Twarz sam muszę być świadom posiadania własnej twarzy. Mam twarz ponieważ ufam sobie, posiadam własną tożsamość i godność, jestem na tyle odważny, by przyjąć spojrzenie drugiego, bez względu na to, kim on jest i jak wobec mnie postępuje. Znam swój potencjał, nie pielęgnuję w sobie niskiego poczucia własnej wartości ani braku wiary w siebie. Mam twarz ponieważ dostrzegam możliwości dane mi przez Pana Boga i na nie odpowiadam oraz wiem, że jestem wart wysiłku, czasu i energii, które wkładam w życie na co dzień. Szanuję Boże plany, nie porównuję się z innymi, przyjmuję odpowiedzialność za swoje życie i pielęgnuję pozytywną wizję swego życia, opartą na Bożych obietnicach. Nadto sam decyduję, kim chcę być i jak chcę się czuć, działać, a kiedy jestem w kryzysie ufam Panu Bogu i w Jego bliskości poszukuję najlepszych rozwiązań, aby wejść na drogę sukcesu.
Dawać i przyjmować Jestem przekonany, że to, w jaki sposób odczytuję siebie samego, rzutuje na moją obecność przed drugim. Tajemnica obecności polega na spotkaniu, w którym moje otwarcie się budzi drugiego do głębszego, pełniejszego życia. By być obecnym, nie trzeba niczego planować ani kreować, chodzi jedynie o to, by dawać i przyjmować sercem pełnym pokoju i wdzięczności. Mogę przyjąć czyjąś miłość albo czyjeś przekleństwo, możemy się wówczas nawzajem afirmować albo wykluczać. Jak wiele Bóg zaryzykował, dając nam – ludziom wolność wyboru! Tylko człowiek pewny samego siebie, akceptujący siebie, doświadczony w godnym przyjmowaniu rzeczywistości zastanej, jest w stanie w pełni się otworzyć na drugiego. Dzieje się tak bez względu na wcześniejsze
doświadczenia. Te złe mają wszyscy i nikt ich nie lubi, a o tych dobrych niestety szybko się zapomina. Sztuką jest przekształcić złe doświadczenie w dobre, to na co dzień udaje się tylko nielicznym. Kiedy jednak tak się stanie, wówczas wychodzę poza mur graniczny własnej niemocy i z uśmiechem człowieka wolnego rozsyłam wokół promienie światła. Spotkanie nabiera nowego blasku!
w Jego „zwierciadle”, jak napisała św. Klara z Asyżu, kontemplując wizerunek Ukrzyżowanego, wówczas zostanę uwolniony od zawrotu wyobraźni. Boży pokój wypełni serce i doznam przyjęcia i wewnętrznego scalenia. Spojrzenie Boga integruje bowiem ludzkie pragnienia i porządkuje świat wyobraźni. Wystarczy dla przykładu popatrzeć na wybory, jakie w swoim życiu pod wpływem spotkań twarzą w Twarz dokonywał św. Maksymilian Kolbe. Spojrzenie Jezusa Jakże potrzeba nam wszystkim taTyle ja – człowiek, a Pan Bóg? Jezus kich spotkań, wzajemnej obecności Chrystus, Prawdziwy Człowiek z Twa- i bliskości. Pod wpływem szczerej rerzą, zawsze jest gotowy przekazać ją lacji dochodzi wówczas do przemiany drugiemu. Tak jak Bóg Ojciec prze- życia i tak przemienieni grzesznicy stakazał ją swemu Synowi. Jeśli nauczę ją się bohaterami wiary. Ja i Ty możesię przyjmować doskonałe spojrze- my w każdej chwili nimi zostać. Zapranie Boga, jeśli pozwolę na odbicie się szam. Przyjmij Boże spojrzenie!
65
KULTURA Tradycje i zwyczaje
Dzień św. Łukasza Katarzyna Gorgoń doktorantka, podróżniczka, fotograf, redaktor naczelna serwisu franciszkanie.pl
Św. Łukasz malujący Madonnę, Maarten van Heemskerck, 1532
Dzień św. Łukasza Ewangelisty to chrześcijańskie święto obchodzone 18 października w Kościele katolickim i 31 października w prawosławiu. Związane jest z osobą autora jednej z czterech Ewangelii oraz Dziejów Apostolskich. W swoich pismach przedstawiał Jezusa jako lekarza ciała i ducha i od początku uważany był za osobę związaną z medycyną. Stąd też został patronem lekarzy oraz grzeszników, ubogich i pokrzywdzonych, a w jego wspomnienie modlimy się szczególnie za tych, którzy zawsze są obecni przy chorych, aby nie brakło im sił fizycznych oraz wiary w codziennej posłudze.
D
zień św. Łukasza dawniej był też dniem ubogich, wyrzuconych poza nawias społeczeństwa oraz dniem niewiernych. Wiąże się to z faktem, iż Łukasz Ewangelista, zanim zaczął podążać za Pawłem Apostołem, był poganinem. W średniowieczu w jego wspomnienie odprawiano Msze Święte, na których zbierali się najubożsi, chorzy, żebracy. Był to dzień, w którym z sympatią patrzono się na niewiernych i modlono się za ich dusze. Nie można było ich też piętnować ani skazywać.
Łukasz Ewangelista Najstarsza wzmianka o św. Łukaszu znajduje się w Liście do Filemona, gdzie św. Paweł pisze: Pozdrawia cię Epafras, mój współwięzień w Chrystusie,
72
[oraz] Marek, Arystarch, Demas, Łukasz – moi współpracownicy. Był zatem towarzyszem i współpracownikiem Pawła Apostoła, któremu towarzyszył w wielu podróżach misyjnych. Jego imię pochodzi z łaciny: lucius oznacza „światłego”, „oświeconego”. Według tradycji pochodził z Antiochii Syryjskiej a z zawodu był lekarzem, co potwierdza List do Kolosan: Pozdrawia was Łukasz, umiłowany lekarz. Jako dowód uczeni wskazują, że w pismach, które są mu przypisywane, a zatem w Ewangelii oraz Dziejach Apostolskich, występuje wiele specjalistycznych terminów medycznych, które pojawiają się również w pismach Hipokratesa czy Galena. Św. Łukasz przyjął chrzest ok. 50 r., podczas drugiej podróży misyjnej
Pawła Apostoła. Wtedy też został jego uczniem. Był razem z Pawłem w Rzymie, Macedonii i Grecji. Według tradycji św. Łukasz zmarł w Beocji w wieku 84 lat, a miejsce jego pochówku nie jest znane. Za najbardziej prawdopodobne uważa się Efez lub Teby. Stamtąd w IV w., jak podaje m.in. św. Hieronim, kości Łukasza Ewangelisty zostały przetransportowane do Bazyliki Dwunastu Apostołów w Konstantynopolu. Najprawdopodobniej jeszcze w tym samym wieku, w czasach cesarza rzymskiego Juliusza Apostaty, kości św. Łukasza przewieziono do Padwy, do bazyliki św. Justyny. Obecnie jego relikwie znajdują się w Padwie – w bazylice św. Justyny, w Pradze – w katedrze św. Wita oraz w Tebach.
KULTURA Tradycje i zwyczaje Malarz Późna legenda, której najstarsze ślady pochodzą z VI w. mówi, iż św. Łukasz był malarzem ikon. Przypisuje mu się autorstwo wielu przedstawień, w tym powszechnie czczonego w średniowiecznym Bizancjum obrazu Marii Theotokos, Czarnej Madonny oraz wizerunku Matki Boskiej Kostromskiej. Ze św. Łukaszem -artystą wiąże się także historia polskiego „Bractwa św. Łukasza”. Było to jedno z najważniejszych polskich ugrupowań artystycznych 20-lecia międzywojennego, działające w latach 1925-1939. Artyści zwracali się ku tradycyjnemu, figuratywnemu malarstwu. Ideą młodych malarzy była organizacja pracy artystycznej na wzór średniowiecznego cechu. Artyści grupy, tzw. łukaszowcy, nawiązywali do wzorów malarstwa z XVI i XVII w. Malowali kompozycje historyczne, pejzaże, portrety, sceny rodzajowe i biblijne.
Ikonografia i patronat Duża część przedstawień ikonograficznych św. Łukasza wiąże się z jego byciem malarzem. Często pokazuje się go jako malującego lub piszącego. Jego atrybutami są: byk, wół, księga, zwój, paleta malarska, papier i kamień. Wół odnosi się do Łukasza Ewangelisty ponieważ jest zwierzęciem ofiarnym, a jego Ewangelia rozpoczyna się od opowieści o Zachariaszu, ojcu Jana Chrzciciela, który składa ofiarę w Świątyni. Ze względu na to, że był lekarzem, czasami przedstawia się Łukasza Ewangelistę także w czapce lekarskiej. Św. Łukasz jest patronem Hiszpanii, introligatorów, lekarzy chirurgów, malarzy, rzeźbiarzy, grafików, historyków, notariuszy, hafciarzy oraz złotników.
Św. Łukasz maluje Matkę Bożą, Rogier van der Weyden, XV w.
FOT. WWW.WIKIPEDIA.ORG.
Zwyczaje We wczesnym średniowieczu, obok uroczystości kościelnych, wśród ludności wiejskiej, która wierzyła w przesądy, w dzień św. Łukasza odprawiano gusła. Chłopi uważali ten dzień za czas wróżb i przewidywań. Zwierzętom dawano wraz z pokarmem kartkę z błogosławieństwami i prośbami do Łukasza Ewangelisty, aby oddalił od zagród zarazę i inne nieszczęścia. Nieuleczalnie chorym oraz kobietom po trudnym porodzie, kładziono na piersi tzw. „kartki św. Łukasza”, gdyż wierzono, że mają one moc uzdrawiającą. Według tradycji, właśnie tego dnia rozpoczynano także zbiory buraków. Na całym świecie istnieją do dziś bractwa, którym patronuje św. Łukasz, a które są stowarzyszeniami lekarzy chrześcijańskich, zajmujących się problemami etycznymi w dziedzinie medycyny.
Spraw łaskawie, prosimy Cię, Panie, niech święty Twój Ewangelista Łukasz za nami wstawić się raczy, który krzyże swoje dla chwały Imienia Twojego chętnie całe życie dźwigał. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi, po wszystkie wieki wieków. Amen.
73
O wołaniu chłopców, zbiegowisku ludu i żałobnym płaczu P
O, jaki płacz wszystkich, jakie zwłaszcza lamenty Ubogich Pań! One, ponieważ jako mające niewieście usposobienie, nijak nie mogły opanować płaczu; ale, wzdychając z głębi serca, płakały w żalu nieutulonym: „Biada nam! Wzdychały, najłaskawszy Ojcze, czyż po to, gdy zostałeś nam nieodwołalnie zabrany, śmierć, matka gorzkości zostawiła cię tymczasem, by nas tym srożej ranić? Wystarczyło nam nasze ubóstwo, a za bogactwa uważałyśmy to, że mogłyśmy słyszeć, iż głosisz słowo życia innym, skoro nie zasłużyłyśmy oglądać cię oczyma ciała”. Kiedy te i inne razem wznosiły lamenty, były takie, które mówiły: „Po co tyle łez i wzdychań pełnych jęku rzucamy na wiatr, jakbyśmy szli za kimś ze zmarłych w żałobie, z którego przecież obdarzonego nieśmiertelnością cieszą się aniołowie, współobywatele nieba? Wszakże pozostał jeden środek zaradczy na to gorzkie rozstanie, żeby ten, który nie mógł być obecny ciałem za życia, pozostał z nami jako zmarły po śmierci”. „Ale, zapytają, jak to stać się może? O płaczu Ubogich Pań i jak usiłowa- Bo nie wierzymy, żeby bracia, którzy ły posiadać jego ciało przebywają w południowej dzielnicy
odczas gdy bracia bardzo pilnie i starannie ukrywali jego szczęśliwy zgon przed ludźmi z zewnątrz i przed przyjaciółmi oraz znajomymi, żeby nie wywołać zbiegowiska ludu, to chłopcy, biegając gromadami przez miasto wołali, mówiąc: „Umarł ojciec święty; umarł święty Antoni!”. A lud słysząc to, całymi gromadami biegł do Celli, i zupełnie nie dbając o swe rzemiosło, dzięki któremu zdobywali środki do życia, jak pszczoły obsiedli dom braci […]. Przyszli też zakonnicy. Tłumiła się rzesza obydwu płci, młodzieńcy i panny, razem z młodymi starcy, mały i wielki, wolny i sługa. Wszyscy jednym głosem i zgodnym żalem serca podnosili lament i za pomocą mnożonych jęków płacząc wspólnie, okazywali pobożne uczucie ducha. Mówili: „Ojcze, dokąd bezpowrotnie odszedłeś? Ojcze Padwy, wozie jej i woźnico tejże? Dokąd podążyłeś bez dzieci, czcigodny Ojcze, i któż dla nas sierot znajdzie się podobny Tobie, jako prawdomówny głosiciel?”.
miasta zgodzili się na pozostawienie nam najświętszego ciała błogosławionego Antoniego, chyba że miłosiernie ustąpią ze swego prawa powodowani prośbami wielmożnych”. Poślijmy więc do wielmożów miasta, duchownych i świeckich, prośbę, żeby – niby bez nas ze względu na zachowanie spokoju z braćmi, którego zbożnie pragniemy, wszyscy razem działali w naszej sprawie. Tak też się stało. Co więcej? Wszyscy jednomyślnie zgodzili się na życzenie służebnic Chrystusowych i bez sprzeciwu obiecali dać swoją pomoc.
Współpraca: Bratni Zew Wydawnictwo Franciszkanów
„Assidua” lub „Vita prima” (z łac. „Żywot pierwszy”), to życiorys św. Antoniego z Padwy napisany po łacinie tuż po jego kanonizacji, która odbyła się w 1232 r., czyli rok po śmierci Antoniego. Nie wiadomo, kto napisał „Assidua”. Prawdopodobnie był to jeden z braci zakonnych Świętego, który podjął się tego zadania na zlecenie przełożonych. Nazwa „Assidua” pochodzi od pierwszego słowa Prologu, i oznacza: nieustanny (niestrudzony, usilny).
80
Nowe książki Wydawnictwa „Bratni Zew” o św. Franciszku Wiesław Block
Franciszek z Asyżu i jego bracia twarda oprawa ilość stron 328 format 170x245 mm
Ewangeliczne przesłanie Franciszka z Asyżu głęboko i trwale naznaczyło tych, którzy poznali go osobiście. Niniejsze studium przybliża duchową drogę rozwoju pierwotnej wspólnoty, jaka utworzyła się wokół osoby Franciszka. Postacie pojawiające się u początków narodzin franciszkańskiego charyzmatu charakteryzują się silną motywacją – osadzoną na intensywnym życiu wiary – wstępowania w ślady Jezusa Chrystusa. I choć w jej łonie pojawiają się osoby o różnych charakterach, to pragnienie życia na wzór „doskonałości Ewangelii Świętej” i osobisty przykład Świętego z Asyżu, uczyniło z nich jeden organizm: braterstwo, które przeszło do historii pod nazwą braci mniejszych.
Augustine Thompson OP
Franciszek z Asyżu NOWA BIOGRAFIA twarda oprawa ilość stron 312 format 170x245 mm
Niniejsza książka oparta na drobiazgowych badaniach naukowych i pięknie napisana, wyznaczy nowy standard dla wszelkich prac na temat powszechnie znanego, a jednak niezwykle enigmatycznego Franciszka z Asyżu. Unikając zarówno romantycznej pobożności, jak i nadmiernego krytycyzmu naukowego, Augustine Thompson OP, znakomity historyk, który zna historię Włoch z czasów Franciszka jak mało kto, starannie tworzy wiarygodny portret. prof. Thomas F.X. Noble, University of Notre Dame, USA Augustine Thompson OP, profesor historii w Dominikańskiej Szkole Filozofii i Teologii oraz Graduate Theological Union Berkeley w Kaliforni. Jego ostatnia książka to Cities of God: The Religion of the Italian Communes, 1125-1325.
Wydawnictwo Franciszkanów „Bratni Zew” ul. Grodzka 54, 31-044 Kraków tel. 12 428 32 40, e-mail: ksiegarnia@bratnizew.pl
www.bratnizew.pl
„Posłaniec św. Antoniego z Padwy� Przyjazny i pełen radości şycia dwumiesięcznik franciszkański! Kaşdy numer to: INTERSUJĄCE WYWIADY WYDARZENIA Z ŝYCIA KOŚCIOŠA ŚW. ANTONI I JEGO CUDA PORADY DUCHOWE
PosĂŁaniec ISSN 2391-7458
PosĂŁaniec ISSN 2391-7458 58
Dlaczego dziadkowie i babcie sÄ… waĹźni
ħw. Antoniego z Padwy
Nr 4, lipiec/sierpieć 2017
DWUMIESIÛCZNIK FRANCISZKAĆSKI
ħw. Antoniego z Padwy wyy
Nr 3, maj/czerwiec 2017
DWUMIESIÛCZNIK FRANCISZKAĆSKI SKII
Trudna droga daje siłę
Bractwo św. Jakuba
Tajemnice Jasnogórskiej Co Maryja r yja Madonny wiiła w mówiła miie? m w Fatimie?
Św. Antoni w Przeworsku
CZNICA
Jak św. Antoni uratował swojego tatę
Zielone ĹšwiÄ…tki
3RVĂŁDQLHF ISSN 2391-7458
10,00 zÄ… (w tym 5% VAT)
Rodzina w Ugandzie
Św. Antoni w Padwie i w Wiedniu
Jak odpoczywać?
Kiedy w związku zzk ku „coś idzie nie tak� aak k�
Przykazanie mijoࢨci
10,00 zÄ… (w tym 5% VAT)
Jak kochać „złych� rodziców
Św. Bonawentura z Bagnoregio
Harmonia i odpocznienie
ħZ $QWRQLHJR ] 3DGZ\ Z\\
3RVĂŁDQLHF
NU 2 PDU]HF NZLHFLHć 2 17
,661
':80I(SIÛ&=NI. )5$N&IS=.$ĆS.I S.I
ħZ $QWRQLHJR ] 3DGZ\
1U VW\F]Hć OXW\
':80,(6,Û&=1,. )5$1&,6=.$Ć6.,
Franciszkanin w pustelni
9 772391 745006
]Ä… Z W\P 9$7
BoĹźe znaki z Kibeho o
Góra złotego piasku
9 772391 745006
Jak przebaczyć?
]Ä… Z W\P 9$7
Post Daniela Adoracjaa w intencjii pokoju na świeciee
Jerozolimaa o Arcybractwo Męki Pańskiejj
Ecce Homo
„Posłaniec św. Antoniego z Padwy� ul. Hetmana ŝółkiewskiego 14 31-539 Kraków redakcja@poslaniecantoniego.pl tel. 12 428 61 17 nr konta bankowego: 98 1600 1013 1849 3372 9000 0001
Coimbraa
ZAPRENUMERUJ JUĹť DZIĹš!