Alex Cordero
MICHAŁA I ZBIGNIEWA
Ostatnie godziny życia męczenników w relacjach świadków
Pasja Michała i Zbigniewa
Alex Cordero
PASJA MICHAŁA I ZBIGNIEWA Ostatnie godziny życia męczenników w relacjach świadków
Z języka hiszpańskiego przełożył Ryszard Skrzypek OFMConv
Bratni Zew Wydawnictwo Franciszkanów
Tytuł oryginału: LA PASIÓN DE MIGUEL Y ZBIGNIEW El martirio de dos frailes en manos de Sendero ISBN 978-612-47045-3-6
Copyright wydania polskiego © Wydawnictwo Franciszkanów Bratni Zew spółka z o.o. © Herbert Alex Cordero Cuisano
ISBN 978-83-7485-310-1 Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana, ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.
Redakcja Jolanta Kunowska Korekta Katarzyna Gorgoń Fotografie na okładce: z archiwum Sekretariatu Misyjnego Franciszkanów (OFMConv) Shutterstock Jarosław Zych na końcu książki: Jarosław Zych dwie pierwsze z archiwum Sekretariatu Misyjnego Franciszkanów (OFMConv)
Imprimi potest: L.dz. 182/2018, 22 maja 2018 Mariusz Kozioł OFMConv wikariusz prowincji
Wydawnictwo Franciszkanów BRATNI ZEW spółka z o.o. ul. Grodzka 54, 31-044 Kraków tel. 12 428 32 40, fax 12 428 32 41 www.bratnizew.pl
Spis treści Prezentacja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 O książce
..................................
9
Pierwsze godziny dnia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
11
Śniadanie, jak co dnia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
14
Poranny ruch . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
22
Mija ranek
.................................
32
Zbliża się południe . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
39
Nadchodzi wieczór . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
45
Do Pariacoto przyjeżdża druga grupa senderystów .
53
Z Cachipampy wyrusza trzecia grupa terrorystów
.
59
Późnym wieczorem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
63
Nadchodzi noc . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
69
Terroryści wyruszają z Cajur Paqui . . . . . . . . . . . . .
71
Gubernator czeka na ważny telefon
.............
74
.....................
76
Przybywają senderyści . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
78
Pierwszy atak senderystów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
81
Zanim rozpocznie się Msza Święta . . . . . . . . . . . . . .
90
Wójt i gubernator wpadają w poważne tarapaty
...
95
Rozpoczyna się Msza Święta . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
98
Michał wraca z wycieczki
Pariacoto pod kontrolą senderystów . . . . . . . . . . . . . 102 Wieczorem, po Mszy Świętej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 105 Atak na kościół . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 109 Ta godzina
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 120
Zajęcie budynku Rady Miasta . . . . . . . . . . . . . . . . . . 130 Chwila sądu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 134 Zbigniew – lekarz . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 142
Michał i dzieci z Pariacoto . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 145 Wójt i jego obietnica . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 151 Zbigniew – wizjoner . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 155 Muzyka, która łączy serca . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 157 Wielki Tydzień w Peruwiańskich Andach
. . . . . . . . 161
Cochabamba – religijna wioska . . . . . . . . . . . . . . . . . 164 Pampas Grande – szlachetne miasteczko . . . . . . . . . 169 Zbigniew szuka pracy dla swoich braci . . . . . . . . . . . 175 Jarek, Zbigniew i Michał przybywają do Peru . . . . . 179 Odbudowa świątyni zniszczonej podczas trzęsienia ziemi w 1970 roku . . . . . . . . . . . . . . . . 183 Przeznaczenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 185 Nikt nawet nie podejrzewa, co zaszło . . . . . . . . . . . . 190 Domingo pojawia się w niewłaściwym miejscu . . . . . 196 Chwila prawdy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 198 Wiadomość dociera za granicę . . . . . . . . . . . . . . . . . . 202 Policja przybywa do Pariacoto . . . . . . . . . . . . . . . . . . 204 Widomości w mediach regionalnych, narodowych i zagranicznych . . . . . . . . . . . . . . . . 206 Policja na tropie senderystów Krąg zdrajców
. . . . . . . . . . . . . . . . . . 209
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 211
Zbigniew i Michał powracają do Pariacoto, gdzie ogłaszają ich męczennikami . . . . . . . . . . . . 214 Nieoczekiwane spotkanie z aniołem . . . . . . . . . . . . . 218 Sendero Luminoso zabija księdza Alessandra . . . . . 220 Zbigniew i Michał przywracają pokój . . . . . . . . . . . . 222 Świadectwo Michał i Zbigniew ukazują się dwóm postulantom . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 226 Podziękowania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 231
PREZENTACJA „…jeżeli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie samo jedno, ale jeśli obumrze, przynosi plon obfity”. (J 12,24)
5 grudnia 2015 roku miała miejsce beatyfikacja naszych Braci Mniejszych Konwentualnych, Michała Tomaszka i Zbigniewa Strzałkowskiego z diecezji Chimbote w Peru, zamordowanych przez członków komunistycznej partyzantki Świetlisty Szlak w Pueblo Viejo w dniu 9 sierpnia 1991 roku. Uroczystości te przywołały wiele wspomnień, stały się też przyczyną refleksji na temat przeżytych doświadczeń, książek, świadectw i historii opowiadanych w pierwszej osobie o tym, co się wydarzyło w dniu zbrodni. W wydarzeniach, które miały miejsce w Pariacoto uczestniczył także jedenastoletni chłopiec, który, podobnie jak inne dzieci, nie rozumiał, dlaczego Świetlisty Szlak zamordował ojców franciszkanów. To dziecko, Alex, jest dzisiaj dziennikarzem i powraca do swojej rodzinnej miejscowości,
7
aby zbadać tę sprawę, wysłuchać relacji świadków, odtworzyć przeżycia i uczucia, które towarzyszyły im w tamtych dniach. Wysłuchać opowieści o Michale, Zbigniewie, Justinie Leonie (wójcie Pariacoto), zamordowanym wraz z zakonnikami, i o Domingu (wójcie Cochabamby), zamordowanym tej samej nocy. Kiedy czytam, kolejny raz, każdą stronę jego opowieści, która nosi tytuł „Pasja Michała i Zbigniewa”, przychodzą mi na myśl słowa Jezusa: „A przecież żaden z nich [wróbli] bez woli Ojca nie spadnie na ziemię. U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Mt 10,29-31). Życzę, aby – zgodnie ze słowami Jezusa – lektura tego opowiadania pozwoliła nam dzisiaj z całym szacunkiem wejść w życie moich Braci zakonnych, a także wójtów, którzy ponieśli śmierć z rąk tych samych oprawców, we wzrastającej i głębokiej harmonii ze słowem Bożym. Bogatsi o wiedzę i dobro, jakie czynili Zbigniew i Michał, raz jeszcze stajemy na drodze, aby tak jak oni stać się Świadkami nadziei. I również z tobą, czytelniku, dziękujemy Bogu, ponieważ to męczeństwo, dopuszczone przez Niego, ze swoimi blaskami i cieniami, jak sami możemy ocenić czytając tę opowieść, może pomóc nam zrealizować marzenie moich Braci męczenników – zagłębić się w ten skarb, którym jest wspólnota eklezjalna, aby dać świadectwo i kontynuować z entuzjazmem dzieło Boże w Jego ludzie w Pariacoto i w każdym z jego mieszkańców. Jarosław Wysoczański OFMConv
8
O KSIĄŻCE
Oddaję dziś w ręce czytelnika książkę, której powstanie nie byłoby możliwe bez świadectwa mężczyzn i kobiet, którzy dzielili swoje życie z braćmi Michałem i Zbigniewem, tak jak i wójtami Pariacoto i Cochabamby. Wiele z tych osób pojawia się w niej pod swoim własnym imieniem, jako uczestnicy wydarzeń. Inni, którzy odważyli się opowiedzieć o tym, co przeżyli tej nocy, pragnęli zachować anonimowość. Imiona sześciu osób zostały zmienione, aby chronić ich rzeczywistą tożsamość. Moim celem nie jest osądzanie ani piętnowanie tych osób, ale jak najbliższe prawdzie zrelacjonowanie rzeczywistych wydarzeń na podstawie świadectw, książek, wycinków z prasy i dokumentów z epoki. Dziękuję wielu przyjaciołom, którzy bezpośrednio pomogli w wydaniu mojej książki. Allenowi Quintanie za trafne komentarze, które bardzo pomogły mi w pracy nad książką. Ricardowi Tomasowi, z którym spędziłem wiele kawowych popołudni w Madrycie, za jego obserwacje, które wpłynęły na ostateczny kształt opowiadanych przeze mnie wydarzeń. Siostrze Marlene Trelles z Rzymu, której świadectwo
9
umocniło mnie w pracy nad ukończeniem książki. Franzowi Cuisano, za towarzyszenie mi w wielu podróżach, które odbyłem do Pariacoto, aby wysłuchać świadectw i opowieści mieszkańców. Royowi Cordero, mojemu bratu, który okazał mi swoją bezinteresowną pomoc, abym mógł urzeczywistnić swe marzenie. Cesarowi Sáenz Luyo, za wiele szczegółów, które pozwoliły uzupełnić opisywaną historię. Ojcu Jarkowi, który mi zaufał, i który pomógł, wprowadzając poprawki, zakończyć pracę nad tekstem. Mojemu przyjacielowi i wydawcy Freddy’emu Camanowi, za pomoc w jej wydaniu. Wierzę, że książka przeniesie was w te trudne lata, jakie nam, Peruwiańczykom, przyszło przeżyć. Mam nadzieję, że jej lektura uczyni was świadkami wydarzenia, które nigdy nie powinno zdarzyć się ponownie, a wiele przedstawionych w niej faktów wzbudzi wasz współczujący, może nostalgiczny uśmiech. Dwóch kapłanów zostało bez sądu, świadków i możliwości obrony skazanych na śmierć. Ich „winą” było to, że nauczali rolników bronić swoich praw i formowali nowych uczniów, aby jednoczyć rodziny w czasach terroryzmu. Kaźń miała miejsce w Pueblo Viejo, w pobliżu cmentarza, w Andach, w okręgu Ansach-Peru, w miejscu, do którego zostali przywiezieni pośród szykan i zniewag, będąc pojmanymi w miejscowości Pariacoto (Huaraz). Życie Michała i Zbigniewa, którzy myśleli o kontynuowaniu jeszcze przez wiele lat swojej misji na wzgórzach Áncash, zostało brutalnie przerwane przez terrorystów Świetlistego Szlaku w noc 9 sierpnia 1991 roku.
10
Pierwsze godziny dnia
Jak każdego ranka, Pariacoto budzi się rozświetlone promieniami słońca spływającymi znad wysokich gór, które pogłębiają cienie zalegające w dolinie. Bezchmurne lazurowe niebo lśni, a krystaliczne wody rzeki zmierzają do Oceanu Spokojnego. Jest piątek, 9 sierpnia, mieszkańcy oczekują końca tygodnia. Wielu z nich pracuje na polach, na których uprawia owoce, inni zbierają ostatnie plony sezonu. Małe miasteczko, osiadłe w szerokiej, żyznej dolinie, na swoich czterech krańcach otoczone jest imponującymi górami, które, choć znajdują się w sporej odległości, tchną w te okolice przyjemny, tropikalny klimat. Wody, które obmywają te tereny, biorą swój początek z wielu rzek i potoków stanowiących dorzecze Santy, oddzielającej Cordillera Negra (Kordylierę Czarną) od Cordillera Blanca (Kordyliery Białej). Na wysokości tysiąca stu metrów nad poziomem morza czuje się ciepło przez cały rok. W Pariacoto, miasteczku położonym na lekko pochylonym terenie, wyróżniają się dwie główne aleje, Gonzales Salazar i Gonzales Prada, a w jego centrum znajduje się Plaza de Armas (Plac Broni) z okazałą
11
fontanną, cementowymi ławkami i dekoracyjnymi cyprysami, które niczym żywopłot chronią pobliskie, zielone i bujne ogrody. Domy, zbudowane głównie z adobe (rodzaj cegły wykonanej z ziemi zmieszanej z wodą i słomą, suszonej na słońcu), zamieszkuje społeczność o prawie tysięcznej populacji. Imponujący, wybudowany w nowoczesnym stylu kościół parafialny pod wezwaniem „Señor de Mayo” (Jezusa Ukrzyżowanego) to najbardziej okazała budowla znajdująca się na placu. Naprzeciw świątyni mieści się Rada Miejska, z infrastrukturą z lat siedemdziesiątych, główna brama Magistratu wychodzi jednak na sąsiednią ulicę, budynek przylega do komisariatu, który w 1990 roku praktycznie został zniszczony przez terrorystów. Południowy bok placu zajmują parterowe domy; stąd wychodzi droga, którą wjeżdża się i wyjeżdża do Huaraz (stolicy regionu Áncash) i do okręgu Cochabamba. Na północnej stronie placu znajduje się Centrum Zdrowia, parterowy budynek z rozległym ogrodem. Plaza de Armas znajduje się na lekko pochylonym terenie, w jego górnej części działają centra edukacyjne: szkoły początkowe, podstawowe i średnie; w dolnej zaś części mieści się targ i budynek kierownictwa i sędziów pokoju. Z dolnej części placu, gdzie znajdują się ostatnie domki, wychodzi droga, która prowadzi do prowincji Casma i międzynarodowej drogi Panamericana Norte. W miejscowości prawie całej Kordyliery panują takie same warunki, bez podstawowych udogodnień, nie ma tu ani brukowanych ulic ani chodników, ulice muszą być skrapiane przez mieszkańców wodą, aby zapobiec unoszeniu się pyłu i piasku przez cały dzień.
12
Jak we wszystkich podobnych miejscowościach regionu Huaraz, Pariacoto ma swoje władze polityczne, a ponieważ jest to osada bardzo religijna, wspomagają ich pracę trzej kapłani narodowości polskiej, przynależący do Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych. Przede wszystkim zaś prowadzą swą pracę duszpasterską i we współpracy z mieszkańcami rozwijają działalność charytatywną. Ojciec Jarosław, znany jako Jarek, jest tutejszym proboszczem, aktualnie przebywa w Europie, wyjechał w lipcu do swojej rodzinnej Polski, aby pobłogosławić małżeństwo swej siostry. Ojciec Michał, w towarzystwie dziewięciu młodych animatorów z parafii, przebywa na wyprawie krajoznawczej w Huaraz, w miejscu odległym od Pariacoto o dziewięćdziesiąt kilometrów, o trzy godziny drogi samochodem prywatnym i cztery godziny transportem publicznym. Zbigniew, trzeci z kapłanów, kończy w parafii kurs dla ponad trzydziestu osób pochodzących z sąsiednich miejscowości, którzy w kaplicach rozrzuconych na stokach okolicznych gór prowadzą katechezę.
13
Śniadanie, jak co dnia
Zbigniew cieszy się szacunkiem rolników, dociera do wspólnot najbardziej odległych, aby spieszyć z pomocą chorym. Jego dobrotliwe, promieniujące życzliwością oblicze, które wzbudza powszechne zaufanie, i broda, której czasami nie goli, sprawiają, że pomimo młodego wieku ma wygląd odpowiedzialnego człowieka. Ten trzydziestotrzyletni misjonarz o kasztanowych włosach uczy się mówić w quechua (keczua, język mieszkańców Andów), aby móc lepiej porozumiewać się z mieszkańcami tych terenów. Tego poranka rozpoczyna swój dzień pracy modlitwą i razem z grupą katechistów spożywa śniadanie w parafialnej jadalni. To ostatni dzień Katechezy Rodzin, programu dla wszystkich świeckich z pięciu regionów jurysdykcji diecezji Chimbote: Pariacoto, Yaután, Cochabamba, Pampas Grande i Colcabamba. Około trzydziestu osób wysłuchuje katechezy przed powrotem do swoich miejsc zamieszkania, dokąd zaniosą nauki Jezusa. Zbigniewowi pomagają trzej postulanci: Carlos, Cristian i Félix, którzy są w trakcie formacji. Franciszkanie są ich kierownikami duchownymi. W kursie formacyj-
14
nym pomaga również siostra Lucila ze Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego. Oddana chrześcijańskiemu życiu, bardzo radosna, o niskim wzroście, jasnej karnacji i błyszczących oczach. Towarzyszy im Digno, który od czasów swojego dzieciństwa jest bardzo zaangażowany w różne formy aktywności parafialnej. Digno wyróżnia się dobrą grą na gitarze.
*** Pięćdziesiąt kilometrów niżej, w okręgu Yaután, w jednym z domów w miasteczku o nazwie Cachipampa, „towarzysz” Jorge je pośpiesznie śniadanie. Niedługo musi wsiąść do autobusu, który zawiezie jego i jego „towarzyszy” do Pariacoto. Poprzedniej nocy spotkał się z szefami terrorystycznej grupy Świetlisty Szlak, aby zaplanować napad na przedstawicieli władzy i franciszkańskich kapłanów.
*** Po zjedzeniu śniadania z katechistami, Zbigniew ma się spotkać z kucharkami – Yolandą, Finis i Flor, trzema kobietami, które wspierają prace domowe w parafii, a teraz przygotowują obiad dla uczestników kursu. Yolanda, gospodyni kapłanów, zna gusta każdego z nich, jest kobietą o mocnym charakterze, krępej sylwetce, sprawnie zarządza kuchnią. Dzisiaj Yolanda przyszła wcześniej. – Dzień dobry, ojcze. – Dzień dobry Yolando, dobrze spałaś? Lepiej się już czujesz?
15
– Bardzo dobrze, już trochę lepiej ze zdrowiem. – Cieszę się bardzo. – Tak, ojczulku, zażyłam leki, które ojciec mi zalecił na te oskrzela. – O, to dobrze, tylko pamiętaj, że trzeba je popić chłodną wodą. Yolanda patrzy z zadowoleniem na zakonnika, który dziś ubrany jest w popielate, dobrze wyprasowane spodnie, błękitną koszulę i wypastowane brązowe buty. Na nadgarstku lewej ręki widać zegarek, urodzinowy prezent, który Zbigniew otrzymał od sióstr zakonnych. Wczoraj siostra Berta, osoba dobrotliwa, ale zdecydowana w działaniu, autorytet w swoim klasztorze, powiedziała Yolandzie: „Cieszysz się zaufaniem ojca, dlaczego nie poprosisz go, aby zmienił ubranie? Chodzi w tym samym, które nosił poprzedniego dnia”. Więc Yolanda wyprała odzież Zbigniewa i rozwiesiła do wyschnięcia, aby kapłan mógł dziś prezentować się lepiej. Wdzięczny za okazaną troskę Zbigniew zwraca się do Yolandy: – I jak mnie dzisiaj znajdujesz? – Ach, ojcze, wygląda dziś ojciec bardzo dobrze. – Dziękuję Yolando, wejdź proszę. Zapewne wkrótce przybędą Finis i Flor. Katechiści, którzy spędzili trzy dni i trzy noce na rekolekcjach, wchodzą właśnie do sali spotkań, w której przez te kilka dni dzielili się historiami, które przeżywają mieszkańcy ich regionów. To ostatni dzień formacji, są pełni entuzjazmu, ale również smutni, ponieważ jest to zarazem dzień pożegnania.
*** 16
W Huaraz, na plebanii przy kościele Najświętszego Serca na osiedlu Centenario (Stulecie), ojciec Michał spożywa szybko śniadanie. To mężczyzna pełen charyzmy, bardzo wysoki, wzrostu około stu dziewięćdziesięciu centymetrów, pogodny, wesoły. Natychmiast zwrócił na siebie uwagę okolicznych mieszkańców. W jego łagodnym spojrzeniu widać wrażliwość i serdeczność, szczególnie wobec młodzieży i dzieci. Zakonnicy przebywający w tym regionie goszczą Michała wraz z dziewięcioma młodymi animatorami katechezy w Pariacoto, z Michałem przyjechali Magno, Roger, Lupe, Raquel, Mery, Uldarico, Amanda, Nelly i Edhita. Jest z nimi jeszcze siostra María Elena i koordynatorka animatorów Eva. Wyjechali z Pariacoto w poprzednią środę i najpierw udali się w kierunku Callejón de Huaylas (wąwóz), by zapoznać się z bogatą przyrodą tego regionu. Młodzież już kilka tygodni wcześniej przywiozła kamienie z rzeki Río Grande (Wielkiej Rzeki), która płynie tuż obok, aby przyozdobić wnętrze kościoła. W zamian Michał nagrodził ich tą wyprawą. Dodatkowe fundusze pozyskane zostały dzięki wieczornemu spektaklowi i licznym wcześniejszym przedstawieniom, które sami zorganizowali, by spełnić swoje marzenie o wycieczce. – Dzisiaj zobaczymy lodowiec Pastoruri – informuje Michał. – Zrobimy sobie wiele zdjęć, a po południu wracamy do Pariacoto. – Ojcze, nie moglibyśmy zostać jeden dzień dłużej? – dopytuje żartobliwym tonem Roger, podczas gdy reszta uśmiecha się z nadzieją. – Nie, jeszcze dzisiaj musimy dotrzeć do Pariacoto, nie możemy się spóźnić na wieczorną Mszę Świętą,
17
czyli musimy być w domu najpóźniej o wpół do siódmej wieczorem – odpowiada Michał. Wczoraj Michał z młodzieżą zwiedzili ruiny pałacu Chavin Hunter (stanowisko archeologiczne w regionie Ancash) i Wąwóz Huaylas. W czasie zwiedzania skorzystali z możliwości przygotowania sobie posiłku w małej kuchni, którą im udostępniono na miejscu, po czym udali się samochodem w dalszą drogę, w kierunku lodowca Pastoruri.
*** W Pariacoto Msza Święta odprawiana jest we wszystkie dni tygodnia o siódmej wieczorem, a w niedzielę o siódmej rano. Kapłani są wymagający, co do przestrzegania godzin nabożeństw, o czym wie cała wspólnota. Kiedy Michał jeszcze adaptował się do nowego miejsca, miał jedną podstawową troskę: nie wszyscy katolicy uczestniczyli w celebracji eucharystycznej. Pewnego poranka, kiedy stawiając długie kroki szedł z placu przez Aleję Gonzales Prada, zauważyła go wracająca do domu Adelfa, nauczycielka szkoły średniej w miasteczku, która mieszkała na tej właśnie ulicy, o dwie kwadry (około czterystu metrów) od kościoła. Adelfa, która poznała już surowość Michała, wyobraziła sobie natychmiast, że ten zacznie ją strofować z powodu jej nieobecności na mszach wieczornych. Przyśpieszyła kroku, ale w tej sytuacji trudno było uniknąć spotkania z kapłanem. – Dzień dobry, Adelfo – powiedział zbliżając się Michał. – Ojcze, dzień dobry – odpowiedziała grzecznie. – Jak ojciec się miewa?
18
– Bardzo dobrze, dziękuję! – i, tak jak przeczuwała Adelfa, dodał – Oczekuję, że przyjdziesz na Mszę, moja córko. – Tak, ojcze. Ale zrozumcie, ja mam kilkumiesięczne niemowlę w domu – próbowała się usprawiedliwiać – i trudno mi jest wychodzić wieczorami. A Michał, który już wcześniej, wielokrotnie słyszał podobne argumenty od innych osób, przysłonił dłońmi twarz, pomyślał, po czym spojrzał z wysokości swoich stu dziewięćdziesięciu centymetrów na dużo niższą kobietę i powiedział: – Jeśli są z tym problemy, to zaplanujemy msze na rano. – Aj, ojcze, nie wiem, czy znajdą się ludzie, którzy zechcą przyjść – powątpiewała Adelfa. – A w jaki to miałoby być dzień, ojcze? – Wielu jest takich, którzy, jak ty, nie mogą przychodzić wieczorami na Mszę, więc niech będzie niedziela rano. – Naprawdę, ojcze? – Od zaraz, ale musisz mnie wesprzeć, Adelfo, aby przekonać innych, żeby przychodzili na msze w niedziele rano. – Doskonale, ojcze, proszę się nie martwić – odpowiedziała zadowolona Adelfa. – Zobowiązuję się powiadomić i przekonać więcej osób. – To mi się podoba, dziękuję – odpowiedział Michał. – Tego wieczoru zorganizuję spotkanie w kościele, razem o tym zdecydujemy, zapraszam cię. – Dziękuję, ojcze, będę. Pożegnali się. Po upływie kilku tygodni w niedziele o siódmej rano odprawiano msze rodzinne, na
19
które przychodziły osoby dorosłe i ci, którzy cierpieli na jakiś rodzaj niepełnosprawności, a których członkowie grupy młodzieżowej, tzw. misjonarze, zobowiązali się przyprowadzać i odprowadzać do domów, aby wszyscy w Pariacoto mogli przeżyć te chwile refleksji w domu Bożym.
*** Wójt Pariacoto, Justino je właśnie śniadanie w swym domu. Mieszka naprzeciw lokalnego ratusza. Jest trochę słabego zdrowia i podobnie jak Yolanda zażywa lekarstwo na oskrzela, które zalecił Zbigniew. Justino właśnie przygotowuje się do napisania pisma i przygotowania dokumentów potrzebnych do rozpoczęcia starań o elektryfikację Pariacoto i wszystkich miejscowości rozrzuconych na stokach gór. W najbliższych dniach przewidziane jest spotkanie, aby wraz z mieszkańcami omówić ten projekt. Justino ma pięćdziesiąt cztery lata, pochodzi z prowincji Recuay (Áncash), jest mężczyzną o tęgiej sylwetce, okrągłej twarzy, niewielkiej ilości włosów, często, podobnie jak czynią to zdeklarowani ludzie lewicy, nie goli brody. Justino jest także profesorem języka i literatury w tutejszej szkole średniej. O kilka metrów od domu Justina, na tej samej ulicy do śniadania zasiada jego sąsiad Domingo, wójt Cochabamby. Mieszka w Pariacoto i regularnie dojeżdża do Cochabamby, która od Pariacoto odległa jest o dwadzieścia pięć minut jazdy samochodem. To człowiek o średnim wzroście, równie tęgi jak Justino, ma przerzedzone włosy. To mężczyzna pogodny, pasjonat
20
sportu. Około ósmej rano powrócił z Cochabamby do domu swoich rodziców, aby zjeść razem z nimi śniadanie, przywiózł ze sobą wielkich rozmiarów indyka, aby przygotować go na rodzinny obiad.
21
Modlitwa dziękczynna za dar Męczenników z Peru Panie, Ty obdarowałeś łaską kapłaństwa Twoich synów – Michała, Zbigniewa i Alessandra oraz posłałeś ich jako zwiastunów Dobrej Nowiny w Peru. Dziękujemy Ci za udzielenie im palmy męczeństwa i prosimy, abyś ich wsławił również koroną świętych. Za krew przez nich przelaną dla Ciebie, daj nam wierność w wierze, uczyń nas świadkami nadziei, zachowaj nasze życie i udziel naszej Ojczyźnie łaski pokoju. Przyjmij niewinne ofiary przemocy do Twojego królestwa i daj im nagrodę wieczną. Amen.
O cudach i łaskach otrzymanych za przyczyną Męczenników z Peru, prosimy informować listownie lub mailem: Sekretariat Misyjny Franciszkanów (OFMConv), ul. Hetmana Żółkiewskiego 14, 31-539 Kraków tel. 12 42 86 298, 12 42 86 280 e-mail: misje@franciszkanie.pl www.misje.franciszkanie.pl
O. Jarosław, o. Michał, o. Zbigniew
Krzyże na miejscu męczeństwa o. Michała i o. Zbigniewa
Widok na Pariacoto
Kościół w Pariacoto
Br. Jan Hruszowiec, promotor kultu męczenników z autorem książki
Br. Jan Hruszowiec rozdaje obrazki z relikwiami
9 sierpnia 1991 r. Peruwiańskie miasteczko Pariacoto w wysokich Andach żyło swoim spokojnym codziennym rytmem. Jedni wyszli na pola do pracy, inni krzątali się w domach. Rozmawiali, żartowali, śmiali się. Wśród nich o. Michał i o. Zbigniew, franciszkańscy misjonarze z Polski. W tym samym czasie w zupełnie innym rytmie organizowali się terroryści z ugrupowania Sendero Luminoso. Pospiesznie, nerwowo, ale zgodnie z planem. Mieli przecież tej nocy zamordować przedstawicieli władzy i franciszkańskich kapłanów. Jak doszło do morderstwa misjonarzy? Kto zdradził? Szczegóły ostatnich godzin życia franciszkańskich męczenników opisuje dziennikarz pochodzący właśnie z Pariacoto. Opowieść napisana jest w reporterskim stylu. Zawiera wiele wzruszających momentów. Choć czytelnik wie, jak zakończy się historia, trzymany jest cały czas w napięciu.
Bratni Zew Wydawnictwo Franciszkanów ISBN 978-83-7485-310-1
www.bratnizew.pl