Zeznają ci, którzy znali go osobiście.
ŚWIADECTWA
WENANTY KATARZYNIEC
1889 1921
ŚWIADECTWA
Opracował Piotr Paradowski OFMConv
Bratni Zew Wydawnictwo Franciszkanów
Copyright © 2019 by Wydawnictwo Franciszkanów BRATNI ZEW spółka z o.o.
ISBN 978-83-7485-348-4 Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana, ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.
Edyta Cybińska
Agnieszka Gogola ł Fot. Andrzej Zając OFMConv
L.dz. 348/2019, Kraków, dnia 4 lipca 2019 o. Mariusz Kozioł OFMConv wikariusz prowincji
Wydawnictwo Franciszkanów BRATNI ZEW spółka z o.o. ul. Hetmana Żółkiewskiego 14, 31-539 Kraków tel. 12 428 32 40 www.bratnizew.pl
Spis treści Przedmowa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . bp Edward Kawa OFMConv
7
Słowo wstępne
............................
9
I. WSPOMNIENIA KREWNYCH . . . . . . . . . . . . 1. Agnieszka Katarzyniec . . . . . . . . . . . . . . . . . 2. Franciszek Katarzyniec . . . . . . . . . . . . . . . . 3. Karolina Zierałko . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 4. Helena Kozenko . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5. Zofia Koszykowska . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
13 13 15 16 17 18
II. WSPOMNIENIA PARAFIAN Z CZYSZEK . . 6. Maria Hołub . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7. Michalina Kępa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 8. Anna Kilian . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9. Karolina Krochmal . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 10. Agata Lecyk . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11. Aniela Łoś . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 12. Franciszek Pałka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13. Teresa Pałka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 14. Agata Paryna . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15. Bazyli Słabecki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 16. Agata Szywała . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17. Maria Durbajło . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
19 19 20 21 22 26 28 29 31 37 39 39 40
III. WSPOMNIENIA WSPÓŁBRACI . . . . . . . . . 18. Bruno Ossoliński . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19. Karol Olbrycht . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 20. Maurycy Madzurek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 21. Maksymilian Kolbe . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22. Alfons Kolbe . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
42 42 44 47 49 56
23. Samuel Rosenbaiger . . . . . . . . . . . . . . . . . . 24. Szymon Łaś . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 25. Henryk Górczany . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 26. Ireneusz Sidorowicz . . . . . . . . . . . . . . . . . . 27. Augustyn Hamielec . . . . . . . . . . . . . . . . . . 28. Czesław Kellar . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 29. Bonawentura Podhorodecki . . . . . . . . . . . . 30. Marek Kamiński . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31. Gabriel Siemiński . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 32. Peregryn Haczela . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33. Jakub Zawadzki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 34. Jacek Siara . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 35. Medard Teneta . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 36. Teofil Bazan . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 37. Michał Czyż . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 38. Norbert Uliasz . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 39. Wiktor Turek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 40. Bronisław Stryczny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 41. Pankracy Wnuczyński . . . . . . . . . . . . . . . . 42. Florian Koziura . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 43. Ireneusz Żołnierczyk . . . . . . . . . . . . . . . . .
74 81 82 90 90 96 101 104 109 113 115 117 119 122 123 125 129 131 135 137 145
IV. WSPOMNIENIA INNYCH OSÓB . . . . . . . . . 44. Jan Czyrek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 45. Siostra ze Zgromadzenia Franciszkanek Rodziny Marii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 46. Michał Białowąs . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 47. Ludwika Lis . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 48. Waleria Skrzyńska . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 49. Jan Choina . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 50. Franciszek Ksawery Błaszczak . . . . . . . . . 51. Feliks Oko . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 52. Marian Karzyński . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
148 148 149 150 156 157 158 160 163 169
INDEKS NAZWISK . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
175
Przedmowa Czcigodny Sługa Boży ojciec Wenanty Józef Katarzyniec urodził się w Obydowie, miejscowości należącej do parafii Wniebowzięcia NMP w Kamionce Strumiłowej (obecnie Kamionka Buska) w archidiecezji lwowskiej. Ta parafia znana jest ze znajdującego się tam Sanktuarium Pana Jezusa Konającego z Milatyna. Ważnymi miejscami są również: klasztor Niepokalanego Poczęcia NMP we Lwowie, gdzie był mistrzem nowicjatu, czy klasztor franciszkanów w Czyszkach koło Lwowa, gdzie pracował zaraz po święceniach kapłańskich. Pierwszy raz zetknąłem się z postacią ojca Wenantego Katarzyńca podczas pieszych pielgrzymek organizowanych z Mościsk, mojej rodzinnej miejscowości, do Kalwarii Pacławskiej. Historię jego życia poznałem na nowicjacie w Kalwarii Pacławskiej. Wielokrotnie modliłem się przy jego grobie w podcieniach kościoła, wypraszając dla siebie i moich najbliższych jego pomoc w codziennych sprawach. Kiedy w moim sercu rodziły się jakieś konfliktowe sytuacje, wówczas na modlitwie przy grobie Sługi Bożego szukałem pociechy i znajdowałem tam rozwiązanie moich wątpliwości i trudności. On był moim duchownym magistrem nowicjatu. Od niego też uczyłem się dyscypliny zakonnej i wytrwałości w nauce w Wyższym Seminarium Duchownym Franciszkanów w Krakowie i Petersburgu.
7
Dziś ślady obecności ojca Wenantego, powoli się zacierają, nie istnieje jego dom w Obydowie, ale do dziś stoi kościół parafialny w Kamionce Buskiej. W kościele franciszkanów we Lwowie jest obecnie świątynia adwentystów, a w kościele w Czyszkach jest cerkiew greckokatolicka. Nie zatarła się jednak ludzka pamięć o Słudze Bożym, a jego orędownictwo u Boga w codziennych trudnościach jest wciąż żywe. Wierzę, że prezentowane tu świadectwa osób znających osobiście ojca Wenantego przyczynią się do żywszej jeszcze pamięci o nim. Niech Pan obdarzy was pokojem! + Edward Kawa OFMConv biskup pomocniczy archidiecezji lwowskiej
SŁOWO WSTĘPNE Otrzymujesz propozycję przygody z niezwykłym człowiekiem, polskim franciszkaninem, Wenantym Józefem Katarzyńcem OFMConv (1889–1921). Przeszedł on przez życie tak szybko i cicho, że tylko nieliczni zdążyli uchwycić jego piękno i wielkość. Jego postać jest jak bezcenny przedmiot, który kolejne pokolenia właścicieli domu, nie znając jego wartości, postanowiły przenieść na strych. Przeleżał tam prawie sto lat w kompletnym zapomnieniu, aż któregoś dnia ktoś przez przypadek omiótłszy kurze i pajęczyny czasu, doznał olśnienia i uświadomił sobie jego prawdziwą wartość. Józef Katarzyniec (zakonne imię Wenanty) przyszedł na świat w ubogiej rodzinie katolickiej na wschodnich terenach Rzeczypospolitej. Za namową rodziców początkowo wybrał zawód nauczyciela, by po ukończeniu seminarium nauczycielskiego i głębokim rozpoznaniu powołania wstąpić do zakonu franciszkanów we Lwowie. Po przyjęciu święceń kapłańskich krótko pracował jako duszpasterz parafialny, a następnie pięć lat jako wychowawca młodzieży zakonnej. Wykryta u niego nieuleczalna wówczas gruźlica spowodowała odsunięcie go od pracy wychowawczej i skierowanie go do klasztoru w Kalwarii Pacławskiej. Tam zmarł w 1921 roku – roku, w którym po raz pierwszy użyto u ludzi szczepionki przeciwgruźliczej.
9
Ojciec Wenanty pozostał w pamięci wielu jako gorliwy duszpasterz, utalentowany kaznodzieja, mądry wychowawca i święty człowiek. Spotkanie z nim wyciskało trwałe piętno na duchowości wychowanków i słuchaczy. Nie można również przeoczyć jego nieprzeciętnych zdolności intelektualnych, które skrywał z wrodzoną sobie skromnością. Pasja czytania wartościowych książek skutkowała u niego iście analitycznym umysłem, dzięki któremu rozwiązywał najtrudniejsze zagadnienia teologiczne, redagował teksty publikowane w prasie, z łatwością przyswajał języki obce, czy stworzył na swój własny użytek szyfr – do dziś nie złamany przez zawodowych szyfrantów! Maksymilian Maria Kolbe OFMConv (1894–1941) jako pierwszy intensywnie zaangażował się w utrwalenie piękna postaci Katarzyńca, poczuwając się do wdzięczności wobec przyjaciela, który wspierał go w idei zdobycia świata dla Maryi Niepokalanej. W założonym przez siebie czasopiśmie „Rycerz Niepokalanej” zamieszczał pierwsze artykuły, wspomnienia, noty biograficzne oraz świadectwa czytelników o łaskach uzyskiwanych za przyczyną ojca Wenantego. On też w czerwcu 1933 roku w Kalwarii Pacławskiej przedstawił biskupowi przemyskiemu sprawę rozpoczęcia procesu informacyjnego Katarzyńca i apelował do współbraci zakonnych, by ze szczególną pieczołowitością zachowali dla potomnych wszelkie materiały i świadectwa o jego życiu. W proces upamiętnienia ojca Wenantego Katarzyńca zaangażowali się również dwaj inni franciszkanie z Niepokalanowa. Pierwszy z nich – Alfons Kolbe OFMConv (1896–1930) – zebrał od żyjących świadków życia Katarzyńca „co tylko zebrać się dało”. Owocem jego pracy stała się pierwsza bio-
10
grafia, zatytułowana Zebrane ułomki z życia ojca Wenantego Katarzyńca, franciszkanina (Niepokalanów 1931). Drugi – Florian Koziura OFMConv (1887–1966) – odwiedził w 1938 roku Czyszki, Kalwarię Pacławską, Kalisz, Kraków, Jasło, Sanok, Przemyśl, Poznań, Lwów, Olsztyn oraz Kamionkę Strumiłową, gromadząc wspomnienia świadków życia i działalności ojca Wenantego Katarzyńca. Świadectwa przez niego zebrane stanowią zasadniczą część niniejszego opracowania. Niezależnie od zaangażowania wspomnianych zakonników gromadzenie materiałów, świadectw i pamiątek miało miejsce również we wszystkich klasztorach franciszkańskich, po urzędowej decyzji Kornelego Czupryka OFMConv (1890–1988), ówczesnego prowincjała. Z wyżej wymienionych źródeł (I, II, III) powstał jeden scalony zbiór pisemnych wspomnień 52. świadków spośród krewnych, sąsiadów, współbraci zakonnych i pozostałych osób znających ojca Katarzyńca. Zbiór ten oczekiwał blisko 70 lat na jego wydobycie z krakowskiego archiwum i obecną publikację. Stało się to możliwe dzięki życzliwości Wydawnictwa Franciszkanów Bratni Zew. Dla lepszej orientacji w końcowej części książki zamieściłem krótkie noty biograficzne autorów prezentowanych wypowiedzi. Jan Dobraczyński, urzeczony postacią Katarzyńca, napisał kiedyś przejmujące słowa: „Ojciec Katarzyniec tak zniknął sam w swym dziele, że nawet porządnej jego fotografii nie ma w zgromadzeniu. Ale im mniej go widać, tym więcej go czuć. Święci wpadają w wodę jak kamień, by wystąpić z niej skałą” [J. Dobraczyński, Wenanty Katarzyniec nadchodzący święty, RN 7(1950)]. Ufam, że przygoda
z ojcem Wenantym Katarzyńcem okaże się owocna i niezapomniana. Zielona Góra, 6 lipca 2019 roku Piotr Paradowski OFMConv
I. WSPOMNIENIA KREWNYCH
1. Agnieszka Katarzyniec Syn mój Józio od samego niemowlęctwa był zawsze spokojny, można go było nawet samego, gdy był jeszcze malutkim, zostawić w domu, zachowywał się grzecznie. W ogóle nie było z nim żadnego kłopotu. Już od czwartego roku życia był pomocny, bo chętnie pasł gęsi, a nawet bydełko. Na każde skinienie męża czy moje był zawsze posłuszny, a nawet okazywał posłuszeństwo swoim rówieśnikom, którzy go wskutek tego wykorzystywali. Nigdy nie umiał się z nikim kłócić, kochał zgodę. Paciorka uczył się bardzo chętnie i nadzwyczaj był skory w odmawianiu takowego. Gdym go nauczyła modlić się na różańcu, często go odmawiał, nawet kilka razy dziennie, choć go nikt do tego nie nakłaniał. Odznaczał się także od wczesnej młodości gorliwością w uczęszczaniu do kościoła, nie zważając ani na deszcz, ni na śnieg lub inne przeszkody atmosferyczne. Raz padał silny deszcz, ja, zważając na to, że ma nowe ubranie, a do Kamionki jest nieblisko, kazałam mu zostać w domu. Ten jednak wymknął się z domu i pobiegł do kościoła, tłumacząc się, że ma służyć do Mszy św. Tymczasem rzecz dziwna się stała, bo rzęsisty deszcz po krótkiej chwili ustał zupełnie. Początkowo nauki
13
pobierał w Obydowie, gdzie ukończył pierwsze trzy klasy, dalsze trzy klasy w Kamionce Strumiłowej, a ostatnią, siódmą wydziałową, ukończył w Radziechowie. Będąc jeszcze w klasie czwartej powszechnej, sporządził sobie z papieru ornat, postarał się o kubek podobny do kielicha i odprawiał w komorze Mszę. Ojciec, zważając na świętość czynności mszalnych, z początku mu tego zabraniał, lecz gdy ksiądz katecheta go uspokoił, nie bronił mu nadal podobnej zabawy. Józek po początkowych „celebrach” zaczął urządzać nabożeństwa uroczyste i wówczas prawił nawet kazania, pytając się w końcu mamusi i rodzeństwa, czy im się to podobało. Jako starszy student w czasie wakacji chodził codziennie do kościoła i nigdy się nie skarżył ani na deszcz, ani na zimno, ani na inną niewygodę. Po skończonej siódmej wydziałowej zapisał się do seminarium nauczycielskiego we Lwowie. Na każde wakacje po skończonym roku szkolnym przychodził do Obydowa piechotą. Aby nie narażać rodziców na koszta szkolne, w seminarium nauczycielskim sam się utrzymywał prywatnymi lekcjami. Wszystkie swoje rachunki notował zawsze skrupulatnie, z czego można było w końcu obrachować i przekonać się, ile go kosztowała w czterech latach seminarium nauka (800 koron). W czasie wakacyjnym nie lubił się wałęsać, lecz zawsze albo coś studiował, albo się modlił. Jego ulubionym miejscem była wiejska kapliczka w Obydowie. Nie zauważyłam u niego jakiegokolwiek gniewu lub złości, a choć był już chłopakiem starszym i uczniem wyższych szkół, okazywał dla ojca i matki uległość i posłuszeństwo. Po wakacjach, gdy odchodził do szkół, prosił mnie zawsze o błogosławieństwo. Ze szkoły pisywał częste listy, nacechowane zawsze powagą, skromnością i pobożnością. Od wczesnej
14
młodości wyrażał chęć by zostać księdzem, ale dla nas było to niemożliwym; bieda na to nie pozwalała. Jak tylko skończył seminarium nauczycielskie, nalegałam, by starał się o posadę nauczyciela, ten jednak miał plany inaczej ułożone, bo mi oświadczył, że koniecznie wykierować się pragnie na księdza i dlatego wstąpił do zakonu.
2. Franciszek Katarzyniec Józek (ojciec Wenanty) pomagał mi bardzo często we wszelkiej wiejskiej pracy, był chłopcem wesołym, ale zawsze skromnym, lubił nieraz śpiewać sobie piosenki, głównie religijne, a także i świeckie, lecz tylko skromne i przyzwoite. Brat mój Jasiek był jego rówieśnikiem, był trochę łobuzowaty, nad czym ubolewał Józek. Dlatego pracował nad Jaśkiem, zachęcając go do dobrego, a gromiąc śmiało jego złe postępowanie. Gdy kończył seminarium nauczycielskie, uplanował sobie zrezygnować z zawodu nauczycielskiego, a wstąpić do klasztoru, co trzymał w ścisłej tajemnicy i przed nikim z tym się nie zdradzał. Tak dalece z tym zamiarem się nie zdradzał, że po maturze seminaryjnej, jadąc do Lwowa, udawał, że jedzie na posadę nauczycielską, a on jechał do zakonu. Później, gdy już był klerykiem w zakonie, wytłumaczył się ze swego cygaństwa, ponieważ bał się, gdy go nie przyjmą do zakonu, aby się nie śmiali z niego, iż chciał być księdzem, a to mu się nie udało. Z początkiem wielkiej wojny 1914 roku ojciec Wenanty przyjechał do Obydowa z prymicjami i u rodziców zamierzał spędzić wakacje. Gdy Moskale wkraczali do Małopolski, ojciec Wenanty wraz z ludźmi skrył się do pobliskich lasów
15
obok Obydowa. Tam uspakajał wszystkich, by niczego się nie obawiali, albowiem dobry i miłosierny Bóg nad wszystkimi czuwa. Z tego lasu chodził do niedalekiej wioski Różanki, gdzie w kapliczce odprawiał Mszę św. i spowiadał ludzi, a nawet żołnierzy Polaków, którzy tu przychodzili z oddziałów rosyjskich. Jak tylko Moskale zajęli Lwów, ojciec Wenanty poprosił swego stryja, Andrzeja Katarzyńca, by go zawiózł do klasztoru lwowskiego. Stryjek na to chętnie się zgodził i odstawił swego bratanka do Lwowa, za co ojciec Wenanty obiecał odprawiać w jego intencji Mszę św. raz w roku aż do końca swego życia. W roku 1918, po wojnie, gdy wróciłem z Rosji zarażony hasłami komunistycznymi, spotkałem się w Obydowie z ojcem Wenantym. Jak on zagościł do mojego domu, zacząłem z nim prowadzić długie dysputy na tematy religijne i społeczne. Zdawało mi się, że swoimi hasłami przywiezionymi z Bolszewii potrafię go łatwo załamać, ale mi się to nie udało. Stało się wręcz przeciwnie, bo ten użył przeciw mnie tak silnych i dosadnych dowodów, które mnie w całości przekonały i nawróciły do dawnych praktyk religijnych. Od tej chwili jestem człowiekiem szczerze wierzącym i według zasad wiary żyjącym.
3. Karolina Zierałko Gdy miałam 9 lat, musiałam już bawić aż troje dzieci: mojego braciszka, bratanka i Józia Katarzyńca, wśród tych trzech jednoroczniaków najspokojniejszy zawsze był Józek. Od najwcześniejszej młodości odznaczało się to dziecko dziwną pobożnością, jakiej u innych dzieci nie można zauważyć. Raz, gdy przyszłam do rodziców
16
Józka, a ten miał już cztery latka, zastałam go odmawiającego na klęczkach różaniec, gdy tymczasem ojciec jego, krawiec, szył na maszynie. Tak mnie to wzruszyło, że nie śmiałam do stryjka coś przemówić, aby nie przeszkadzać w modlitwie małemu czcicielowi Marii. Józiek i mój braciszek chodzili razem na naukę przygotowawczą do I Komunii św. Ich również prowadziłam do I Komunii św. Zapamiętałam sobie z tej uroczystej chwili jeden charakterystyczny szczegół. Po Mszy św. i komunii dzieci, gdy już wszyscy ludzie razem z dziećmi wyszli z kościoła, Józiek tylko jeden jeszcze klęczał zatopiony na modlitwie, nie zważając nawet na to, że prawie nikogo nie było w kościele. Musiałam dopiero podejść do niego, by szedł do domu. Ten posłuchał natychmiast i wyszedł ze mną z kościoła, by udać się do domu na śniadanie.
4. Helena Kozenko Józek Katarzyniec, będąc jeszcze małym chłopczykiem, robił sobie z papieru przyrządy mszalne i urządzał w komorze nabożeństwa, na które spraszał dzieci i zachęcał nas, byśmy były uważne i modliły się. Ja, nie zważając na jego przestrogi, dokazywałam i często przezywałam go „sztuder”. Ten na widok mojej niesforności, nie chcąc mnie uderzyć, obmyślił dla mnie karę „więzienia”. Wypróżnił kufer, położył w nim poduszkę i tam mnie zamknął. Gdym zaczęła płakać, otworzył „więzienie” i zaczął mnie częstować cukierkami, zachęcając przy tym, abym się modliła w czasie jego nabożeństwa. Tyle mi się przypomina z jego lat dziecinnych. Bywałam u niego kilka razy we Lwowie, gdy był magistrem kleryków. Jego tematem rozmowy była
17
zachęta do życia cnotliwego i pobożnego. Ponieważ wówczas rodzice moi już poumierali, wskazywał mi nabożeństwo do Matki Bożej jako naszej najlepszej Matki tu na ziemi i na wieki w niebie. Po jego śmierci uciekałam się do niego w rozmaitych potrzebach, doznając łask za jego przyczyną. Dziewczynka moja chorowała na oczy przez cały rok. Jak tylko poprosiłam ojca Wenantego o pomoc, wkrótce nastąpiło polepszenie i wreszcie zupełne wyzdrowienie. Podobnie się miała rzecz z synkiem, chorującym na dyfterię1. Również i jemu ojciec Wenanty przywrócił zdrowie.
5. Zofia Koszykowska Chorowałam przez dwa lata na płuca – miałam na plecach plamy i ropę w boku. Lekarze powiedzieli, że ta choroba jest przewlekła i wymaga wiele zabiegów, by z niej się wylizać. Z powodu braku pieniędzy nie mogłam się zastosować do przepisów lekarskich, dlatego zarzuciłam pomoc ludzką, udając się do Boga. Po zapisaniu się do Straży Honorowej zaczęłam odprawiać nowennę do ojca Wenantego z tą ufnością, że on swej krewniaczce dopomoże. I nie zawiodłam się, bo po jakimś miesiącu odczułam polepszenie. Woda z boku znikła zupełnie, kaszel dokuczliwy ustał i już dwa lata mija, jak ja nie odczuwam żadnego bólu, chociaż ciężko pracuję.
1
Ostra choroba zakaźna zwana również błonicą.
18
Chcesz poznać Wenantego Katarzyńca takim, jakim znali go jego krewni, sąsiedzi, zakonnicy, żyjący z nim na co dzień? Ta książka daje taką możliwość. Są w niej relacje aż 52 osób, które znały go osobiście. Ten zbiór pisemnych wspomnień czekał blisko 70 lat w krakowskim archiwum franciszkanów, by w końcu stać się dostępnym dla wszystkich. O. Wenanty Katarzyniec (1889-1921) – franciszkanin, wychowawca młodych zakonników, kaznodzieja, spowiednik, po śmierci znany jako skuteczny orędownik u Boga. O świętości Wenantego przekonany był jego przyjaciel, św. Maksymilian Maria Kolbe. To on jako pierwszy zachęcał do podjęcia starań o jego beatyfikację. Jan Dobraczyński, urzeczony postacią o. Wenantego, napisał przejmujące słowa: „Ojciec Katarzyniec tak zniknął sam w swym dziele, że nawet porządnej jego fotografii nie ma w zgromadzeniu. Ale im mniej go widać, tym więcej go czuć. Święci wpadają w wodę jak kamień, by wystąpić z niej skałą”.
Bratni Zew Wydawnictwo Franciszkanów Patronat medialny
PRVãDQLHF RVãDQLHF
ISBN 978-83-7485-348-4
ħZ. Antoniego z PDGZ\
www.poslaniecantoniego.pl
www.bratnizew.pl