18 minute read

Wywiad numeru

Next Article
Gastronomia

Gastronomia

NIE BYŁO CZASU NA DYWAGACJE TYLKO DZIAŁANIE

Gdy dotarła do nas epidemia, szpitale zmagały się rosnącą liczbą zachorowań, medycy wypełniali swoje obowiązki w ciężkich i niebezpiecznych warunkach, a premier podejmował kolejne decyzje o zamrażaniu gospodarki, zarząd oraz pracownicy Polskiego Holdingu Hotelowego, podjęli natychmiastowe działania. Nieśli pomoc pracownikom służby zdrowia, pacjentom, instytucjom oraz innym hotelarzom. Czuli, że taką mają misję, że w momencie kryzysu, muszą dać od siebie coś więcej. W rozmowie ze mną Gheorghe Marian Cristescu, prezes zarządu PHH, opowiedział o genezie poszczególnych akcji, działaniach związanych z funkcjonowaniem firmy, prowadzonych i planowanych inwestycjach, a także oczekiwaniach, nadziejach i pozytywnych stronach kryzysu.

ROZMAWIAŁA KAROLINA STĘPNIAK

PPamięta Pan moment, w którym zrozumiał, że sytuacja jest poważna i będzie miała wpływ na funkcjonowanie rynku oraz spółki Polski Holding Hotelowy? To był moment, kiedy pojawiły się pierwsze zachorowania na koronawirusa w Europie. Wówczas uświadomiłem sobie, że na pewno ten wirus dotrze także do Polski i będzie miał ogromny wpływ na rynek turystyczny oraz hotelowy. Zrozumiałem, że nie uciekniemy od kryzysu, jednak nie zdawałem sobie sprawy, jak duży ten kryzys będzie. Pamiętam, że jako pierwszy z hotelarzy rozpocząłem dyskusję na Linkedin odnośnie tego, jak ta pandemia przełoży się na naszą branżę. Wtedy nikt nie spodziewał się aż takiego tąpnięcia, łącznie z moją skromną osobą.

Jako spółka, już pod koniec lutego, w ramach własnego sztabu kryzysowego, rozpoczęliśmy przygotowanie hoteli do kryzysu poprzez optymalizację kosztów. Zauważyliśmy malejący ruch w naszych obiektach i byliśmy przekonani, że przyjdzie taki moment, gdy przestanie w ogóle być widoczny.

Szybka optymalizacja pozwoliła nam lepiej przygotować się do momentu, wktórym rząd rozpoczął zamrażanie różnych sektorów biznesowych łącznie z restauracjami i hotelami. Byliśmy dosyć dobrze przygotowani dlatego, że nasz sztab kryzysowy przewidział zamknięcie restauracji i obsługę gości poprzez room service.

Co w tamtym momencie było największym wyzwaniem? Na pewno sytuacja związana z naszym hotelem Renaissance. Kiedy gości w warszawskich obiektach było już coraz mniej, w niektórych nawet żadnych, Renaissance był prawie pełny. W większości naszymi gośćmi byli pracownicy linii lotniczych, którzy czekali w okolicy lotniska na decyzję właścicieli. Nadal ich obsługiwaliśmy, przy zamkniętej restauracji, wprowadzając serwis gastronomiczny do pokoi. Byliśmy również w kontakcie z innymi hotelarzami z rynku warszawskiego, oferując im miejsce dla swoich gości, na wypadek zamknięcia ich obiektów.

Czy na zamknięcie hoteli również się przygotowywaliście? Sytuacje w naszych hotelach były różne w zależności od lokalizacji. Jeżeli chodzi o Warszawę, było dużo łatwiej, ponieważ mogliśmy przenieść naszych gości z Hampton by Hilton Warsaw Airport, czy Courtyard by Marriott do hotelu Renaissance. Natomiast pozostałe hotele w Polsce częściowo zostały wydzielone do programu dla medyków czy na izolatoria, a resztę zamknęliśmy. Ważną rolę odegrał tutaj hotel Renaissance, który był otwarty i działał podczas tego kryzysu również dlatego, że pierwszą naszą decyzją dotyczącą wsparcia różnych koncepcji walki z koronawirusem była wspólna inicjatywa PHH i zarządu LOT-u. Na jej podstawie Renaissance stał się bazą noclegową dla załóg LOT-u, które brały udział w projekcie mostu powietrznego mającego na celu powrót Polaków do ojczyzny.

Odnosząc się do działań związanych z optymalizacją kosztów, o których Pan wspomniał, chciałam zapytać o decyzje podjęte w stosunku do pracowników. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby pracownicy jak najmniej odczuli ten kryzys. Zdaję sobie sprawę, że niektóre korporacje wtakich momentach niestety idą na łatwiznę i wpierwszej kolejności decydują się na drastyczne decyzje personalne, mając w świadomości, że koszty pracownicze to ok. 30-40 proc. kosztów przedsiębiorstwa. Osobiście, nie od dziś, uważam, że ludzie

stanowią najważniejszy element nie tylko naszego biznesu, ale ogólnie wszystkich gałęzi gospodarki. Moją intencją od samego początku było to, aby pracownicy jako ostatni odczuli ten kryzys. Przez lata pracy w PHH udało nam się stworzyć zespół znakomitych fachowców na wszystkich szczeblach zatrudnienia od pracowników liniowych do dyrektorów. Dzięki ich ciężkiej pracy uzyskaliśmy wyniki ponadprzeciętne, dlatego też w tej sytuacji musieliśmy szczególnie o nich zadbać. Wiedzieliśmy, że będziemy ich potrzebować, aby wspólnym wysiłkiem wróci do normalności.

Namawialiśmy naszych pracowników, aby korzystali z zaległych urlopów i nadgodzin. Natomiast ci, którzy wyrazili zgodę, również wybrali urlopy bieżące. Skorzystaliśmy także z pomocy w ramach tarczy antykryzysowej. Obniżyliśmy etaty pracowników o 20 proc., ale chcąc, aby czuli się bezpiecznie zdecydowaliśmy, że przekażemy im połowę dotacji otrzymanej od Państwa. Dzięki temu ich wynagrodzenie zostało zmniejszone jedynie o ok. 8 proc.

Pracownicy docenili nasze działania przekazując nam bardzo pozytywny odzew. Uważam, że jako osoby zarządzające dużymi firmami w ten sposób właśnie powinniśmy się zachować.

Polski Holding Hotelowy natychmiast podjął działania mające na celu wsparcie medyków oraz służbę zdrowia. Dlaczego wydawało się to Państwu tak istotne? Jak Pan myśli, czemu wiele sieci hotelowych czy znaczących obiektów nie zaangażowało się w takie inicjatywy? Jeżeli chodzi o działania wspierające medyków i służbę zdrowia to chciałbym w pierwszej kolejności pogratulować państwa redakcji. Wasze działania były bardzo widoczne. To były piękne gesty i jestem przekonany, że tak jak nasi pracownicy, robiliście to Państwo z poczucia misji oraz przekonania, że jesteście potrzebni.

Będąc najsilniejszym podmiotem z polskim kapitałem w branży hotelarskiej, a także spółką Skarbu Państwa czuliśmy, że taką mamy misję, że w momencie takiego kryzysu musimy dać od siebie coś więcej. Nasza pozycja wynika z jasnej strategii rządu premiera Mateusza Morawieckiego, który doskonale rozumie, że jeśli kraj nie będzie posiadał silnych firm, nie będziemy w stanie w skuteczny sposób reagować w trudnych, kryzysowych momentach. My też jako PHH w sposób zdecydowany bardzo wzmocniliśmy się na przestrzeni ostatnich lat. Gdy miałem przyjemność przejęcia dawno temu ówczesnej spółki Chopin Airport Development, mimo tego, że przez lata była dobrze prowadzona okazało się, że miała o wiele większy potencjał. Pamiętam początki planu budowy PHH i sam fakt zwiększenia kapitału ze 107 mln zł do kwoty 955 mln zł, co dużo mówi o naszej silnej pozycji.

PRACOWNICY PHH DOSTARCZAJĄ POSIŁKI DO POWIATOWEJ STACJI SANITARNO-EPIDEMIOLOGICZNEJ W WARSZAWIE

Uważaliśmy, że w takiej sytuacji oczekuje się od nas o wiele więcej. Oczywiście doskonale rozumiem sytuację większości właścicieli hoteli niezależnych, którzy mając kredyty i koszty stałe muszą przede wszystkim skupić się na działaniach ratujących własną firmę i nie stać ich na dodatkowe wydatki. Ja to bardzo szanuję i byłoby nieelegancko z mojej strony, gdybym zajmował się jakąkolwiek krytyką kolegów z branży. Wiedziałem, że z kolei nasza spółka – dobrze zorganizowana, posiadająca zespół solidnych fachowców – musi wykorzystać swój potencjał w najtrudniejszym momencie dla naszej branży. Zgłosiliśmy więc do naszego właściciela, Ministerstwa Aktywów Państwowych, gotowość spółki do działania tak, aby dobrze skoordynować nasze wysiłki, a nie postępować na zasadach partyzantki. Po działalności z LOT-em, kolejnym naszym krokiem było wsparcie cateringowe stacji epidemiologicznych w Warszawie. Rozpoczęliśmy ten projekt dostarczając 200 posiłków dziennie, a obecnie wydajemy ich już 400.

Czyli ta akcja jest kontynuowana? Tak i nie mamy zamiaru jej przerywać, dopóki osoby pracujące w tych stacjach nas potrzebują. Oczywiście jest to akcja pro bono. W ten sposób chcieliśmy od początku pokazać chęć działania, zdając sobie sprawę z odpowiedzialności społecznej, która ciąży na naszej firmie.

Kolejnym projektem było wsparcie NFZ... Zgadza się, było to również na samym początku epidemii w Polsce, kiedy centrala NFZ została „mocno obciążona” przez obywateli, którzy chcieli dowiedzieć się, jak najwięcej i jak naj

Powinniśmy udowodnić, że właśnie w nasz sektor warto inwestować, a zwrot z inwestycji w hotelarstwo jest jak najbardziej widoczny. Powinniśmy mieć więcej wiary w siebie.

szybciej na temat koronawirusa. W pewnym momencie, mimo że pracownicy centrali byli dobrze przygotowani, to przy tysiącach telefonów dziennie byli na tyle przeciążeni, że czas oczekiwania na połączenie zdecydowanie się wydłużył. W związku z tym Fundusz zwrócił się do spółek Skarbu Państwa o wsparcie. Z uwagi na to, że nasze zespoły hotelowe są bardzo dobrze

PREZES GHEORGHE MARIAN CRISTESCU I REDAKTOR KAROLINA STĘPNIAK

przeszkolone w obsłudze klientów wymagających, zgłosiliśmy chęć udziału w tym projekcie. Do infolinii NFZ dołączyło 30 naszych pracowników, którzy zostali szybko przeszkoleni w lżejszych tematach. Okazało się, że większość telefonów dotyczyła właśnie takich spraw, nawet sercowych (śmiech). Po prostu często dzwoniły starsze osoby, które szukały kontaktu i chciały z kimś porozmawiać o swoich codziennych problemach. Pytały o wszystko, tylko nie o koronawirusa (śmiech). Trzeba jednak podkreślić, że działo się to w momencie największej presji, za co naszym pracownikom należą się podziękowania, zwłaszcza że było to kolejne nasze wsparcie pro bono.

Jednak największe zaangażowanie ze strony PHH jest przy współpracy z Ministerstwem Zdrowia, NFZ i wojewodami, związanej ze stworzeniem izolatoriów i hoteli dla medyków. Rzeczywiście, jest to bardzo trudny i skomplikowany projekt. Musieliśmy bardzo szybko stworzyć system, w ramach którego będzie funkcjonował ten proces. Wzorce zaczerpnęliśmy z zachodu. PHH stał się prawdziwym hubem, który wspierał wysiłki operacyjne wojewodów, we współpracy ze szpitalami, w celu znalezienia izolatoriów i hoteli dla medyków. Najważniejsza dla Ministerstwa Zdrowia była jednak sprawa izolatoriów, ponieważ obawiano się przeciążenia szpitali. Resort chciał zapewnić, jak najlepsze warunki pobytu w izolacji, która nie jest łatwa, a do tego wymaga zapewnienia indywidualnego węzła sanitarnego dla każdej osoby, stąd też pomysł na wykorzystanie dostępnych hoteli.

Przeznaczając nasze obiekty dla medyków, zdecydowaliśmy także, że będziemy oferować je pro bono, ponieważ nie chcieliśmy czekać na decyzje dotyczące ich dofinansowania. To zawsze wiąże się ze zmianą budżetów w ministerstwach, co nie jest proste, zwłaszcza w momentach kryzysowych. Nasze działania, by wspierać ten projekt pojawiły się w najbardziej odpowiednim momencie.

Dodatkowo chcieliśmy także zorganizować zbiórkę, aby zgromadzić fundusze dla hoteli prywatnych na rzecz tego projektu. Okazało się jednak, że lepszym pomysłem było powołanie fundacji, co proszę mi uwierzyć, w obecnej sytuacji nie było łatwym zadaniem. Wsparcie finansowe zadeklarowały od samego początku Polski Holding Nieruchomości, Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze oraz Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych, dzięki czemu ruszyliśmy z budżetem 3 mln 250 tys. zł. Dla nas nie było czasu na dywagacje i rozmowy tylko na działanie, a poprzez stworzenie fundacji chcieliśmy pokazać solidarność z naszymi kolegami z branży.

Jak ocenia Pan poczynania branży hotelarskiej w dobie epidemii? Zdaliśmy egzamin? Chciałbym się skupić przede wszystkim na pozytywnych akcentach tego całego okresu. Powstało mnóstwo wspaniałych inicjatyw i akcji organizowanych przez różne podmioty związane z naszą branżą, m. in. Państwa akcja zbiórki dla szpitala, która bardzo mi się spodobała. Będę na zawsze pamiętał telefon Leszka Mięczkowskiego (prezes zarządu Dobry Hotel – przyp. red.), który zapytał: „Powiedz mi, co mogę zrobić, aby pomóc i aby ta

pandemia jak najszybciej się skończyła”. To było w momencie, kiedy rozpoczęliśmy dostarczanie posiłków dla stacji epidemiologicznych i firma Dobry Hotel również włączyła się do tej akcji, dowożąc obiady stacjom na terenie Trójmiasta. Chciałbym także wspomnieć o współpracy z Panią Violettą Hamerską. Mimo, że można powiedzieć, pochodzimy z tzw. różnych światów i do tej pory nie podejmowaliśmy wspólnych działań, w tej sytuacji udało nam się zorganizować wspólnie wiele ciekawych rozmów online m. in. z Pawłem Borysem prezesem PFR, Robertem Andrzejczykiem prezesem POT, Andrzejem Wójcikiem, prezesem zarządu Satoria Group i Leszkiem Mięczkowskim prezesem Dobry Hotel. Podziwiam także decyzję Pana Tadeusza Gołębiewskiego, który w tym trudnym czasie zastawił swój majątek, aby ratować miejsca pracy i w przykładny sposób zaopiekował się swoją załogą.

Czy chciałby Pan, aby było więcej takich telefonów jak od Pana Leszka Mięczkowskiego? Przede wszystkim chciałem, abyśmy my – PHH – dali z siebie wszystko i spełnili swoją misję. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że sytuacja kryzysowa, przez którą przechodzimy i która jeszcze się nie skończyła pokazała, że w Polsce nie istnieje samorząd hotelowy, który byłby wstanie wsposób skuteczny działać na rzecz naszej branży. Wzwiązku z tym moje oczekiwania w stosunku do osób reprezentujących tego typu podmioty nie były wysokie i dlatego skupiłem się na wszelkich pozytywnych aspektach obecnej sytuacji.

Uważam, że sektor hotelarski powinien znaleźć sposób na połączenie swoich sił z branżą turystyczną, abyśmy mogli mieć większy wpływ, siłę rażenia i skutecznie działać na rzecz całej branży. Gdy będziemy mówić jednym głosem, będziemy w stanie uzyskać o wiele więcej w rozmowach z przedstawicielami rządu. Pragnę zwrócić uwagę na jeden aspekt, że dopiero od trzech-czterech lat władze zaczęły zauważać, że turystyka reprezentuje 6-7 proc. PKB. Jako branża powinniśmy zintensyfikować nasze działania integracyjne tak, aby podkreślić jak ważną gałęzią dla gospodarki jest turystyka. Uważam, że tutaj potrzebna jest nowa jakość i autorytety z rynku hotelarskiego, które wytyczą nowe kierunki rozwoju dla całej branży. Tylko wtedy staniemy się silnym partnerem do rozmowy i będziemy w stanie uzyskać zasłużone miejsce na mapie biznesowej Polski.

Jak ocenia Pan proces odmrażania poszczególnych gałęzi gospodarki? Jakie powinny być następne etapy i jak te decyzje wpłyną na sektor hotelarski? Przede wszystkim uważam, że sposób zamrażania gospodarki chociaż był bolesny, to pozwolił nam przejść ten trudny okres związany z epidemią o wiele bezpieczniej niż innym krajom. Powszechnie dostępne statystyki jasno pokazują, że pomimo zachwiania ekonomicznego, decyzje podjęte względem obywateli były słuszne. Na pewno były one bolesne, ale dzięki nim możemy racjonalnie i stopniowo odmrażać gospodarkę.

Obecnie jesteśmy skoncentrowani na tym, aby powoli, ale zdecydowanie nadrabiać straty, które w naszym przypadku na chwilę obecną wynoszą 20 mln zł w przychodach. Jesteśmy dużą firmą, która skorzystała z tarczy antykryzysowej i dzięki temu otrzymaliśmy wsparcie na poziomie kilku milionów złotych. Jednak ze względu na decyzje, które jeszcze nie zapadły w Komisji Europejskiej, z niecierpliwością czekamy na środki z tarczy finansowej PFR. Jeżeli decyzja okaże się pozytywna, mam podstawę, aby stwierdzić, że nasze wyniki do końca roku będą pozytywne pomimo tych okoliczności.

Myślę, że otwarcie na nowo hoteli i restauracji jest pozytywnym sygnałem psychologicznym dla całego społeczeństwa. Polacy czują głód podróżowania i chęć odpoczynku w polskich kurortach, co już możemy zauważyć w rosnącej liczbie rezerwacji w naszych obiektach, szczególnie tych nadmorskich.

Czekamy z niecierpliwością na dalsze decyzje odmrożenia kolejnych usług hotelowych, takich jak spa, fitness itp. Jestem jednak głęboko przekonany, że te decyzje muszą być podejmowane z zachowaniem wszelkich środków bezpieczeństwa zarówno dla gości, jak i naszych pracowników. Mamy już przykłady w Europie, które pokazują jak nieroztropne podejście do odmrożenia gospodarki może spowodować przywrócenie tych restrykcji.

W ramach programu 1000+ branża turystyczna ma szansę otrzymać zastrzyk finansowy na poziomie 7–10 mld zł. Będzie to stanowiło motywacje, aby podróżować i poznawać Polskę.

Śledziłem oczywiście wszystkie rozmowy prowadzone w mediach społecznościowych czy publicznych na temat odmrażania gospodarki, a zwłaszcza hoteli. Chciałbym także zwróci uwagę, że nie wszyscy są w stanie w swoich poglądach brać pod uwagę spektrum całego procesu. Sam również podejmowałem wiele wątków na temat odmrażania gospodarki i byłem przekonany, że w trakcie tego kryzysu nie zostaniemy sami ze swoimi problemami. Takie programy jak tarcza antykryzysowa będą dla nas równie ważne i pomocne w tym trudnym okresie. Uważam, że branża powinna prowadzić odpowiedni dialog z władzami oraz zawczasu budować relacje, które będą skutkować pozytywnymi decyzjami rządu na rzecz naszego segmentu biznesowego.

Zwracam również uwagę na to, że hotelarstwo to branża, która jako pierwsza odczuwa jakiekolwiek kryzysy lub spowolnienie gospodarcze. Statystyki z ostatnich globalnych kryzysów wskazują na to, że branża hotelowa jest również jedną z pierwszych, która wskazuje na wychodzenie z zapaści. Biznes hotelarski działa na zasadzie „first in first out”. Zgadzam się z tym, że kryzysu spowodowanego COVID-19 nie da się porówna z innymi, wcześniej pojawiającymi się załamaniami. Są to decyzje polityczne np. zamykania granic czy zamrożenia gospodarki podejmowane przez poszczególne rządy. Już dzisiaj

widać jednak, że nasze hotele przyjmują ostatnie rezerwacje na okres wakacyjny, co po raz kolejny udowadnia, że hotelarstwo to gałąź gospodarki, która jako pierwsza daje pozytywne sygnały powrotu do normalności. W związku z tym bardzo negatywnie oceniam głosy tzw. liderów, którzy mówią, że nasza branża jest ostatnią, która poradzi sobie z tym kryzysem. Takie głosy mają bardzo negatywny wpływ na decyzje kredytowe np. w bankach lub inwestycyjne na rynku hotelarskim, bardzo źle wpływają na rynek i nie służą dobru polskiej gospodarki. Powinniśmy udowodnić, że właśnie w nasz sektor warto inwestować, a zwrot z inwestycji w hotelarstwo jest jak najbardziej widoczny. Powinniśmy mieć więcej wiary w siebie. Narzekanie w biznesie nigdy nie przyciąga inwestorów.

Jak powinien wyglądać proces odbudowy rynku? Czy program 1000+, nad którym pracuje Ministerstwo Rozwoju to właściwy kierunek? Muszę przyznać, że jestem pełen nadziei, że taki program ma szansę powstania i że prace nad nim nabierają rozpędu. Podobne programy działają już w innych krajach i mamy wiele wzorców, na których możemy się opierać. Osobiście mam trochę więcej wiedzy na ten temat, ale nie jest moją rolą, aby w tym momencie ujawniać więcej szczegółów.

Wparcie dla turystyki ma mieć postać bonów o wartości 1000 złotych. Będą mogli z niego skorzystać pracownicy wyłącznie zatrudnieni na umowach o pracę, którzy nie zarabiają więcej niż przeciętne wynagrodzenie. Pojawiło się już wiele krytycznych głosów w związku z tymi ograniczeniami... Musimy zrozumieć, że budżet Państwa nie jest z gumy, jest ograniczony. Rząd musi ustawić priorytety i wskaźniki, według których te pieniądze będą przekazywane. Oczywiście chciałbym, aby każdy dorosły obywatel mógł dostać takie dofinansowanie, niezależnie od formy zatrudnienia i wysokości wynagrodzenia. Jednak wówczas rozmawialibyśmy o kwocie ok. 30 mld zł, co jest kwotą bardzo daleką od dzisiejszych możliwości naszego państwa. Proszę pamiętać, że w Polsce od dłuższego czasu z sukcesem działa program 500+, który miał już bardzo pozytywny wpływ na wydatki naszych obywateli na usługi turystyczne i hotele.

W ramach programu 1000+ branża turystyczna ma szansę otrzymać zastrzyk finansowy na poziomie 7-10 mld zł. Będzie to stanowiło motywacje, aby podróżować i poznawać Polskę, co będzie również wymagało wydania kolejnych własnych pieniędzy na te cele. W związku z tym jestem przekonany, że ten projekt to dobra inwestycja państwa w polski rynek usług turystycznych.

Niektórzy pytają także, dlaczego program obejmuje tylko Polskę. Uważam, że w pierwszej kolejności powinniśmy zadbać o polskie hotele, polskich usługodawców i o naszą krajową

gospodarkę. Wiem, że inne państwa europejskie również w taki sposób do tego podchodzą.

Jest jeszcze jeden ważny aspekt – Państwo stara się narzucać jak najmniej dodatkowych kosztów na przedsiębiorców. Założenia programu są takie, że 90 proc. środków finansowanych ma pochodzić z budżetu państwa, natomiast tylko 10 proc. przekazuje pracodawca, korzystając np. z Funduszu Świadczeń Socjalnych, jeśli takowe funkcjonuje w firmie. Mam nadzieję, że ten program zacznie już działać tego lata i zostanie z nami na dłużej.

Z badania przeprowadzonego wśród turystów na zlecenie Polskiej Organizacji Turystycznej wynika, że Polacy są spragnieni podróżowania i pierwszym wyborem będzie turystyka krajowa. Z drugiej strony mamy przyszłość związaną z przestrzeganiem wszelkich wytycznych, nakazów dotyczących standardów higieny i bezpieczeństwa. Co zmieni się zatem w podejściu gości? Co zadecyduje: strach czy chęć powrotu do normalności? Jak przekonać ich, że pobyt nadal będzie komfortowy i bezpieczny? Myślę, że ludzie potrzebują bodźców psychologicznych, aby wyjść zdomu i zacząć podróżować. Tym pierwszym krokiem było ponowne otwarcie hoteli i restauracji. Kolejnym wyczekiwanym krokiem w tym kierunku jest otwarcie granic oraz lotnisk. Jeżeli chodzi o nasze hotele to zauważyliśmy, że w pierwszy weekend po 4 maja, w hotelach nadmorskich – Juracie, Gdańsku, mieliśmy kilkadziesiąt nowych rezerwacji. Widać, że Polacy chcą wyjeżdżać i wypoczywać, jeśli mają taką możliwość. My, hotelarze musimy zaoferować im nie tylko przyjemne warunki pobytu, ale przede wszystkim bezpieczne. Protokoły, które zostały wspólnie opracowane z ministerstwem rozwoju stanowią wielką pomoc w przygotowaniu wszystkich hoteli do przyjmowania gości.

Poza tym, byliśmy wspólnymi inicjatorami przygotowania, wraz z Polską Organizacją Turystyczną, certyfikatów bezpieczeństwa dla polskich obiektów noclegowych i hoteli. Ten certyfikat będzie stanowił ważny element marketingowy zarówno na rynku lokalnym jak i zagranicznym. Będzie również sygnałem dla wszystkich zainteresowanych podróżowaniem, że właśnie w Polsce mogą bezpiecznie zatrzymać się w naszych obiektach i jestem przekonany, że to zadziała. Polska to jeden zpierwszych krajów, który taki certyfikat opracował. Chciałbym zaznaczyć, że sam certyfikat będzie dobrowolny i bezpłatny. Został przygotowany w taki sposób, aby służył nie tylko dużym sieciowym hotelom, ale również gospodarstwom agroturystycznym, małym pensjonatom i prywatnym hotelom.

Czy certyfikaty będą gotowe przed tegorocznymi wakacjami? Jestem przekonany, że ten certyfikat będzie niedługo gotowy. Ważne jest tutaj stanowisko GIS. Prace nad nim były bardzo intensywne za co należą się podziękowania Polskiej Organizacji Turystycznej, jak również mojemu współpracownikowi – Pani dyrektor pionu bezpieczeństwa, Barbarze Podwysockiej, która kierowała pracami nad tym projektem. Tak jak wcześniej powiedziałem, jest to certyfikat darmowy do uzyskania przez wszystkie obiekty przyjmujące gości na terenie Polski od gospodarstw agroturystycznych po duże hotele prywatne oraz sieciowe.

Jak prezentują się działania dotyczące inwestycji Polskiego Holdingu Hotelowego. Czy zostały całkowicie wstrzymane, czy może dalej są prowadzone, ale w mniejszym zakresie? Nasze działania w tym trudnym czasie, powiedziałbym nawet, że się zintensyfikowały. Dziś spotkaliśmy się w hotelu Courtyard by Marriott, w którym podczas przerwy operacyjnej prowadzone były bardzo zaawansowane prace modernizacyjne. Teraz zaczyna się ostatni etap tych działań, które potrwają do końca października. Jesteśmy również zadowoleni z efektów remontu obiektu hotelowego Cassubia, należącego do AMW Hotele. Ta inwestycja również toczyła się intensywnie przez ostatnie miesiące. Jesteśmy też bardzo blisko podjęcia decyzji dotyczącej wyboru firmy architektonicznej, która przygotuje projekt hotelu Royal Le Méridien w Krakowie. Mam nadzieję, że w najbliższych tygodniach będziemy już mogli ogłosić nasz wybór. Niebawem będziemy informować także o podpisaniu umów z kolejnymi sieciami międzynarodowymi na ok. 10 hoteli. Dalsze plany inwestycyjne opiewają na kwotę ponad 325 mln zł, co pokazuje, że nie tylko nie zatrzymujemy się, ale przyspieszamy nasze inwestycje, jak również jesteśmy aktywni na rynku akwizycji kolejnych spółek hotelowych i hoteli.

Uważam, że sektor hotelarski powinien znaleźć sposób na połączenie swoich sił z branżą turystyczną, abyśmy mogli mieć większy wpływ, siłę rażenia i skutecznie działać na rzecz całej branży.

Czy i jakie pozytywne przesłanie może płynąć dla branży z obecnej sytuacji i kryzysu? Na pewno każdy kryzys nas czegoś uczy. W tym przypadku zapewne standard higieny ludzi znacznie się podniesie, nie tylko wnaszym sektorze. Sądzę też, że obraz hotelarstwa będzie pewnego rodzaju lustrem zmian zachodzących w społeczeństwie.

Również oceniam bardzo pozytywnie nastawienie większości naszych gości, którzy nie anulowali rezerwacji, tylko przenieśli je na okres letni. Obłożenie wnaszych obiektach zlokalizowanych w popularnych polskich kurortach jest dzisiaj na poziomie 80 proc. To kolejny raz pokazuje, że polskie społeczeństwo jest solidarne z naszą branżą. Jestem tutaj racjonalnym optymistą. Mam zmotywowany zespół, który z tego kryzysu wyszedł wzmocniony i dostrzegam, że do pracy przychodzą uśmiechnięci, z nowymi siłami i zapałem. To również daje mi dużo energii do działania i poszukiwania kolejnych wyzwań, aby w dalszym ciągu prężnie rozwijać naszą firmę.

This article is from: