PIOTR BUKARTYK JAKUB JABŁONKA PAWEŁ ŁĘCZUK
FATALNY PRZYK£AD DLA M£ODZIE¯Y
Copyright © Piotr Bukartyk, Jakub Jabłonka, Paweł Łęczuk and Wydawnictwo Bukowy Las Sp. z o.o., 2017 All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem do reprodukcji w całości lub we fragmencie w jakiejkolwiek formie. ISBN 978-83-8074-097-6 PROJEKT OKŁADKI: Paweł Cesarz i Jakub Jabłonka FOTOGRAFIA NA OKŁADCE: © Agencja Artystyczna Antrakt REDAKCJA: Anna Wawryszuk KOREKTA: Bogusława Otfinowska REDAKCJA TECHNICZNA: Adam Kolenda WYDAWCA: Wydawnictwo Bukowy Las Sp. z o.o. ul. Sokolnicza 5/76, 53-676 Wrocław www.bukowylas.pl, e-mail: biuro@bukowylas.pl WYŁĄCZNY DYSTRYBUTOR: FK Olesiejuk Spółka z ograniczoną odpowiedzialnością Spółka Jawna ul. Poznańska 91, 05-850 Ożarów Mazowiecki tel. 22 721 30 11, fax 22 721 30 01 www.olesiejuk.pl, e-mail: fk@olesiejuk.pl DRUK I OPRAWA: Druk-Intro S.A.
Marcie – kobiecie, dla której się staram
TAK JAK JOHN WAYNE I PHILIP MARLOWE
Z
życia przedszkolnego pamiętam dwa ważne etapy. Pierwszy, kiedy chciałem być góralem, bo to bardzo egzotyczne mieć ciupagę i przez nią skakać, robić przysiady i przebierać nogami. Ale wkrótce potem zrozumiałem, że bardziej efektowne i mniej męczące jest bycie Johnem Wayne’em. Dużym samotnym mężczyzną, jowialnym, trochę misiowatym, który nosi u pasa argument ostateczny i rozstrzyga spory przez pociągnięcie za cyngiel. Podobało mi się to, jak chodził – takim kołyszącym się krokiem. To mi bardzo imponowało. Byłem małym, chudym sześciolatkiem, ale uparcie podrabiałem ten chód. Oczywiście tylko ja wiedziałem, kim jestem. Chodziłem, kołysząc się z boku na bok i ignorując pytania, czy właśnie udaję kaczkę. Może brakowało mi takiej chusty pod szyją, jaką on zawsze nosił? O niej też marzyłem. W każdym filmie kobiety starały się o jego względy. To chyba ten typ mężczyzny, jakim zawsze chciałem zostać. Nawet w Janka z czterech pancernych nie wcielałem się z takim zaangażowaniem. John Wayne przemawiał do mnie najbardziej. Kiedy nauczyłem się czytać, co wkrótce stało się moim nałogiem, bardzo szybko przyjąłem postawę samotnika, upodobniając się do ulubionych bohaterów. W obliczu przygód Hucka Finna czy
17
Moja pierwsza poważna rola. Gram głównego zajączka w przedszkolnym spektaklu i prowadzę negocjacje z lasem, żeby dostać choinkę
Tomka Wilmowskiego otaczający mnie świat nie wydawał się miejscem godnym większej uwagi. Pod koniec podstawówki uznałem, że jedyną osobą, która potrafiłaby to zrozumieć, jest detektyw Philip Marlowe. Postępujący według własnych zasad, z trzeźwym wyobrażeniem dobra i zła. Nie ma złudzeń i doskonale wie, że dobro niekoniecznie wygrywa, mimo to gotów jest w jego sprawie oberwać w czajnik. Nie przyjmuje dobrych rad, by tym razem odpuścić, nie bierze kasy, gdy próbują go kupić, no i unika stałych związków, choć docenia urok pań oferujących mu swe wdzięki. W każdej powieści, prowadząc samochód, gryzie ziarenka kardamonu, żeby nie było czuć, że pił alkohol. A pije przecież od rana. I tak mniej więcej wyobrażałem sobie świat i swoje w nim miejsce. Nie marzyłem, by zostać kimś sławnym i bogatym. Wolałem być ostatnim sprawiedliwym, szeryfem broniącym miasteczka przed bandą złoczyńców albo traperem na prerii wspierającym Indian w beznadziejnej walce o ich prawa. Duchy samotnego szeryfa i upartego detektywa do dziś zamieszkują moją wyobraźnię, co jakiś czas włażą mi do tekstów piosenek i błąkają się po nich w różnych przebraniach. Prawdziwi faceci,
18
BUKARTYK. FATALNY PRZYKŁAD DLA MŁODZIEŻY
twardziele skrywający wrażliwość pod maską cynizmu – pozwalam im się wygadać w coraz dłuższych balladach, których tempo przypomina rozkołysany spacer Johna Wayne’a. Pewne historie nigdy się nie starzeją. To cały czas ta sama bajka, mimo zmieniających się dekoracji. Łajdak i świnia Może i obiecałem dać ci wszystko A jak nie mam to jak mam dać? Niepotrzebnie się miałaś za taką bystrą Głupią gadkę na serio brać Toż to wstyd wstyd że aż braknie słów Wstyd wstyd i przestań beczeć znów Że ci czasu nie szkoda na takie myśli Czy to grzech był czy tylko błąd Co tak stoisz na schodach daj walizkę Przecież nas nie wyrzucą stąd I możesz jak chcesz mnie o wszystko obwiniać I ciekawe czy Bóg wybaczy nam Ty czysta jak śnieg a ja łajdak i świnia Ktoś pomyśleć by mógł że zrobiłem to sam że nie było cię tam Dość tu skromnie jak widzisz proszę siadaj Może dam ci coś jeść czy pić? No to który to tydzień? Och co ty gadasz! Jeszcze prawie nie widać nic Nie będzie tak źle a ta klitka to szczegół I tak dłużej tu sam nie wytrzymałbym Stówkę więcej czy dwie znajdzie się coś lepszego To się zrobi raz dwa ty nie przejmuj się tym
TAK JAK JOHN WAYNE I PHILIP MARLOWE 19
I wytrzyj ten nos nie no znowu zaczynasz! Co nie powiem to źle i płaczesz znów Nie dowiesz się dziś – wolę córkę czy syna Niech ci starczy że chcę no już spokojnych snów
TRÓJKA. CO TERAZ BÊDZIE Z NI¥?
Z
abrzmi to dziwnie, ale tak właśnie było. Przygodę z Programem Trzecim Polskiego Radia zawdzięczam wizycie w Radiu Zet. Zaprosił mnie tam Krzysztof Skowroński – późniejszy dyrektor Trójki. Audycja Skowrońskiego „Koktajl Mołotowa” miała formułę rozmowy na bieżące tematy okołopolityczne. Do studia przychodzili posłowie, ministrowie, a tym razem jeszcze ja – do końca nie wiedząc po co. Nikt mnie o nic nie pytał, siedziałem sobie z boku, popijając kawę i zastanawiając się, co właściwie tutaj robię. Aż tu nagle Krzysztof mówi: „A teraz o komentarz do dyskusji poprosimy autora płyty Szampańskie wersety, tekściarza Piotra Bukartyka”. Być może było tak w każdym odcinku, ale nie znałem wcześniej tej audycji, poza tym słuchając rozmowy panów o ekonomii, o mało nie zasnąłem. Zebrałem jednak szybko myśli i powiedziałem mniej więcej coś takiego: „Gratuluję wszystkim panom, że udało wam się przez czterdzieści minut mówienia bez przerwy kompletnie nic nie powiedzieć. Nie zrozumiałem z waszej dyskusji niczego i myślę, że większość ludzi też nie, ale nie szkodzi, bo i tak było to interesujące doświadczenie, podobnie jak słuchanie piosenek w języku suahili – nie wiadomo, o co chodzi, ale brzmi fantastycznie”. Skończyłem, ale minę miałem nietęgą.
162 BUKARTYK. FATALNY PRZYKŁAD DLA MŁODZIEŻY
Redaktor Skowroński tylko się uśmiechnął i podziękował gościom za udział w audycji. A potem minęło dziesięć lat. Kiedy zadzwonił do mnie kolega Adaś, mówiąc, że w Trójce jest nowy dyrektor, że warto się do niego odezwać, bo to przytomny młody człowiek, a przy tym filozof i pozytywny świr – to w ogóle nie skojarzyłem tego gościa z tamtym gościem z Radia Zet. Kolega Adaś wiedział, że potrzebuję jakiegoś miejsca, gdzie mógłbym robić coś sensownego. Że mało gram, że się frustruję i potrzebuję w życiu jakiejś zmiany, najlepiej natychmiast. Zdobył dla mnie telefon do nowego dyrektora Trójki, a ja zadzwoniłem: „Halo, czy rozmawiam z panem dyrektorem radia? Nazywam się Bukartyk, jestem niezwykle płodnym autorem i potrzebuję jakiejś radiostacji, żebym mógł eksplodować talentem”. „Drogi panie, w Trójce pracują najlepsi”. Na co ja: „Właśnie dlatego dzwonię, żeby to, co pan powiedział, rzeczywiście mogło stać się prawdą”. To go rozbawiło na tyle, że zaprosił mnie na rozmowę. To go rozbawiło na tyle, że zaprosił mnie na rozmowę. Szedłem na nią, zastanawiając się, czy w ogóle przepuszczą mnie przez bramkę. Przychodzę na Myśliwiecką, a tu na bramce czeka przepustka – czyli wygląda na to, że potraktowano mnie poważnie. Krzysztof wychodzi po mnie na korytarz i zaprasza do gabinetu. Nie rozpoznaję w nim tamtego gościa z Zetki, a on to widzi i najwyraźniej go to bawi. Do samego końca się nie zdradził, a ja skojarzyłem fakty dopiero parę miesięcy później. Nie miały zresztą wpływu na naszą rozmowę. Siedzieliśmy w jego gabinecie i przez bite dwie godziny naprawialiśmy świat. Przez cały ten czas sekretariat nie wpuszczał nikogo, bo pan dyrektor właśnie rozmawia z jakimś misiem z ulicy. Przyniesiono nam kawę i ciasteczka, a my omawialiśmy różne warianty przyszłej współpracy. Zaproponowałem mu wtedy taką opcję: „Słuchaj, powiedz jakiś wyraz i to będzie temat, na który do jutra napiszę ci piosenkę”. Powiedział, że w to nie wierzy, a ja, żeby spróbował. „No dobra, w takim razie… kura!”. Następnego dnia przyniosłem mu coś takiego: kura nie za wiele może kura bez polotu ptak
TRÓJKA. CO TERAZ BĘDZIE Z NIĄ? 163
kurze obce są przestworza choćby chciała nie wie jak się wzbić a ty się wstydź ty który kurę jesz i myślisz może że w hierarchii bożej ona niżej postawiona… …i tak dalej. Nie pamiętam całego tekstu, ale w dalszych zwrotkach nawiązywałem do badań nad pochodzeniem ptaków i kończyłem tak: wnuk dinozaura chrzęści w zębach karła kolejna cząstka duszy mej umarła Ułożyłem prostą melodyjkę, przyszedłem i zagrałem. Reakcja redakcji była entuzjastyczna – wow, co za świr! I tak dostałem angaż. Przez pierwsze tygodnie grałem piosenki w ramach audycji „Koza”, którą prowadził Andrzej Nejman. Gdy okazało się, że zdejmują ten program z ramówki, Skowroński wezwał mnie do siebie i powiedział: „Powinieneś przejść do Wojtka Manna, a w zasadzie to już jesteś z nim umówiony”. Pojechałem na ulicę Mickiewicza do siedziby MM Communications, otworzyła miła sekretarka. „Pan Bukartyk? Zapraszam, czekaliśmy na pana”. Czułem się trochę tak, jak pacholę z PGR-u na wycieczce w sejmie – niby też Wiejska, ale jednak inaczej niż w domu. Brakowało mi tylko gumiaków i czapki uszanki, żebym miał co ściskać oburącz, przekraczając próg gabinetu. A tam, niczym generał Canaris w komiksie o kapitanie Klossie, za wielkim biurkiem siedział majestatyczny Wojciech Mann. Uśmiechnięty i chyba nawet zaciekawiony. Powiedziałem dzień dobry, a on odpowiedział tym samym. Poczułem ulgę. „No to co robimy?” – zapytał. „No właśnie chodziłoby o to, żebyśmy nie wiedzieli, co robimy”. Taką miałem koncepcję, żeby
164 BUKARTYK. FATALNY PRZYKŁAD DLA MŁODZIEŻY
My wolni ludzie. Przed siedzibą Trójki z Wojtkiem Mannem w piątek po porannej audycji
się nie umawiać na nic, bo przecież i tak zawsze coś się dzieje. Zaproponowałem: „Ja bym może raz w tygodniu wpadał na chwilę. W nocy bym coś ułożył, a rano zagrał. Tylko nie ustalajmy, co to ma być”. W odpowiedzi usłyszałem: „Proszę pana, ten pomysł bardzo mi się podoba. Do zobaczenia pojutrze”. To upewniło mnie, że trafiłem pod właściwy adres.Pierwszy utwór, jaki wykonałem w audycji redaktora Manna, był chwytającą za serce balladą pod tytułem Co wy wiecie o berecie: beret same ma zalety chętnie noszą go kobiety nawet wojska desantowe zakładają go na głowę
TRÓJKA. CO TERAZ BĘDZIE Z NIĄ? 165
beret nosi się przyjemnie bo jest z włóczki i się nie mnie można tańczyć w nim flamenco można bawić się antenką to jest utwór przebojowy w hołdzie dla nakrycia głowy kiedy głowę masz w berecie zaraz lepiej ci na świecie to jest utwór przebojowy w hołdzie dla nakrycia głowy w nim zakupy zmieścisz pięknie gdy ci w sklepie torba pęknie kiedy chłodno kiedy plucha gdy na świecie zawierucha znakomicie chroni głowę gdyż ma kształty opływowe ryzykuje przy tym wielce kto dokucza nosicielce pomyśl o tym nim cię krzepko trzepnie babcia w łeb torebką to jest utwór… Zagrałem go, a gdy już było po wszystkim, ktoś powiedział: „Telefony zwariowały!”. A obok siedział Piotrek Baron, który potem co chwila powtarzał mój refren na antenie. To mnie trochę ośmieliło, bo naprawdę nie jest łatwo bawić ludzi, których się nie słyszy. Tu nie ma reakcji, nie wiadomo, czy ktoś się śmieje, płacze, czy może wszyscy zmienili stację. Jest tylko mikrofon i realizator za szybą, zwykle wpatrzony w swoją konsoletę. Dużo czasu minęło, zanim poczułem się w tych okolicznościach w miarę swobodnie. Teraz kontakt wzrokowy z reżyserką przychodzi mi łatwiej, więc czasem, grając, uśmiecham się do dziewczyn. Szczególnie uważnie obserwuję Zosię Kruszewską, bo po jej minie od razu widzę, czy piosenka się udała, czy wręcz przeciwnie. Wsparciem bywa mi też gitarzysta Krzysztof, o ile akurat nie zaśpi lub nie utkwi w korku.
166 BUKARTYK. FATALNY PRZYKŁAD DLA MŁODZIEŻY
Ryzykowałem, deklarując, że wytrzymam tempo, ale nie zakładałem, że potrwa to tak długo. Pisałem co tydzień. Teraz moi słuchacze już się przyzwyczaili, ale początkowo mało kto dawał wiarę, że te występy są naprawdę na żywo. Mówiono nawet, że nasze dialogi są nagrywane wcześniej. Dawałem sobie miesiąc, dwa, potem pół roku. Minęło jedenaście lat i nadal to robię. W tym czasie nagrałem sześć płyt – cztery studyjne i dwie koncertowe. I choć teraz, w czasach „dobrej zmiany” narodowe radio odmawia mi patronatu, a piosenki nie trafiają na playlisty, to mimo wszystko ktoś głosuje na mnie na jedynej słusznej liście przebojów, a ja dalej śpiewam u redaktora Wojtka, choć od dawna nikt mi za to nie płaci. W imię zasad… panowie – jakby powiedział Franz Maurer. Trójka to świetny zespół ludzi, na ogół od lat związanych ze stacją. Pełnią przeróżne funkcje – to realizatorzy, wydawcy, lektorzy, serwisanci, reporterzy i wielu, wielu innych. Jest też inna grupa – czapa, która przychodzi podczas każdej zmiany rządu – i to już nie jest Trójka, choć słyszałem wielokrotnie, jak ci ludzie tak o sobie mówią. Ci państwo unikają zaglądania do studia, mija się ich w korytarzach albo nie widuje wcale. Wydają, a raczej przekazują decyzje z jakiegoś tajnego bunkra, którego prawdziwy adres i tak przecież wszyscy znają. A Skowron przychodził, witał się ze wszystkimi, zaglądał, podglądał, podrzucał pomysły, każdego znał i z każdym rozmawiał. Nikt się go nie bał, a szanowali go nawet ci, którzy go nie lubili. Ja miałem z nim prostą umowę: „Piotrek, skoro nie lubisz ani jednych, ani drugich, to proszę cię o zachowanie równowagi. Jak będziesz chciał dowalić czarnym, to w równym stopniu dowal czerwonym”. I to mogłem mu obiecać. To była nasza jedyna rozmowa na ten temat, na samym początku, 12 lat temu. Nigdy później nie skomentował czegoś, co jego opcji politycznej mogłoby nie odpowiadać. A takich piosenek było wiele, dlatego że ja ich wszystkich, tych książątek z krainy frazesu dowolnej maści, naprawdę szczerze nie znoszę, więc nie mogło być inaczej. Ale on był radiowcem, a nie politykiem i choć nie utrzymuję z nim kontaktu, to mam nadzieję, że się nie zmienił. Przyszedł do Trójki, kiedy przeżywała kryzys – na skutek kolejnych „dobrych zmian” zaczęła schlebiać tanim gu-
TRÓJKA. CO TERAZ BĘDZIE Z NIĄ? 167
stom w nadziei na sukces komercyjny. Osiągała odwrotny rezultat. Skowroński przyszedł i zapowiedział powrót do starych wzorców. To było jak wyjście z fast foodu i powrót do restauracji. Wracali starzy kucharze, między innymi Wojciech Mann, rósł procentowy udział w rynku. Po burzy związanej z odsunięciem Krzyśka nastała Magda Jethon. Choć ze Skowrońskim za sobą nie przepadali, to uszanowała jego pracę i z grubsza utrzymała wyznaczony przez niego kierunek. Słupki się trzymały. A potem przyszła zmiana… Ostatni rok jest dla Trójki podobny do poprzedniego, co mogłoby prowadzić do pochopnego wniosku, że gorzej nie będzie, bo się nie da. Słupki spadają, podobnie jak w innych rozgłośniach zależnych od władzy. Tuba narodowej propagandy składa się z wielu rur, ale przez wszystkie pierdzą te same usta. Mówię to nie bez żalu, bo przecież wciąż się tam pojawiam, choć na zasadach bliżej nieokreślonych. Ponieważ mój gospodarz uparcie bronił mnie jako „urywka z rozrywki”, mogłem psocić w miarę swobodnie do czasu, aż nowa dyrekcja, obecnie wymieniona na jeszcze nowszą, pozbyła się całego formatu, zastępując go powtórkami albo przenosząc na jakąś nieludzką porę. Wtedy zacząłem zaglądać do redaktora przypadkiem, spacerując w piątki w okolicach radia. Od dłuższego czasu dawało się odczuć, że „dobra zmiana” nie żartuje i żartów sobie nie życzy. Po odśpiewaniu przeze mnie numeru Rząd nie ciąża były już dyrektor zapytał wprost, czy nie sądzę, że moje piosenki dzielą naród? Nie sądziłem. Wyjaśnił: „Musi pan zrozumieć, że ja się tu staram robić takie radio zgody”. „A czy nie wydaje się panu – pomyślałem sobie – że zanim pan tu przyszedł, to takie radio było już zrobione?” Napotykając anonimowe wpisy z żądaniem odsunięcia kwiczących świń od narodowego koryta, bez trudu rozpoznaję jeden i ten sam charakter pisma. Płatny hejt nie tyle traci impet, co nie jest w stanie utrzymać poziomu. Chwilami dochodzę do wniosku, że ze mną dzieje się podobnie, bo skoro robię coś na złość, to ostatecznie złość wygrywa. Przed rezygnacją z tej zabawy powstrzymują mnie słuchacze, którzy lubią widzieć we mnie wyraziciela ich opinii. Podobne głosy zdarza mi się słyszeć na radiowym korytarzu. Ironią losu jest, że w ocenie tych, którzy nigdy Trójki nie słuchali albo re-
168 BUKARTYK. FATALNY PRZYKŁAD DLA MŁODZIEŻY
zygnują z niej w ramach protestu, automatycznie staję się współpracownikiem władzy. I kto mi uwierzy, że tak nie jest? Nie ma dyskusji. Pozostaje śmiech. Jaja wolnego człowieka Ja wolny człowiek śmieję się I klepię swoją biedę A gdybyś chciał uciszyć mnie To był już taki jeden Co myślał sobie… jego mać Że zabroni mi się śmiać I kto cię dziś pamięta stary? I twoje ciemne okulary? Bo prosty człowiek śmieje się I tego nikt nie zmieni Z takich co na własnym tle Są przewrażliwieni I dalej sobie żarty robię A tamten śmiać się musi w grobie Słysząc jak mnie karci za to Jego były prokurator To z czego śmiejesz się chłopczyku A cóż tematów mam bez liku Choćby taki spacer w lesie Człowiek śmiać się i dowiedzieć chce się Czemu ludzki pan nad pany W folię był opakowany Czemu folię zdobi godło I czy to godła nie ubodło A co będzie z Trójką? Mam nadzieję, że przetrwa to wszystko i odzyska dawną formę. Że zgłupieliśmy tylko na chwilę.
TRÓJKA. CO TERAZ BĘDZIE Z NIĄ? 169
„Celuj głosem prosto w nos!”
Kliknij w zdjęcie i posłuchaj fragmentów książki
PREMIERA 22 LISTOPADA Polub nas na Facebooku
KUP TERAZ