w
cichlid@e.pl MAGAZYN
APERIODYK, NR 3 [1/2015] Podręcznik Apistomaniaka, część 2 Charakterystyka zbiornika dla pielegniczek Łukasz „Ruki” Brzeziński
Pelvicachromis rubrolabiatus Lamboj, 2004 Jakub „qbsztyk” Sarnowski
Crenicichla regani Ploeg, 1989 – jeszcze „pielęgniczka” czy już „pielęgnica”? Piotr „piotrK” Koba
I DA E L H
.PL
Krzysztof „Sendog” Haja
CIC
W poszukiwaniu „wymarłych pielęgnic”
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Spis treści Charakterystyka zbiornika dla pielęgniczek .......................................4 Pelvicachromis rubrolabiatus Lamboj, 2004 ...........................................22 Crenicichla regani Ploeg, 1989 - jeszcze „pielęgniczka” czy już „pielęgnica”? ..........................................................................................30 W poszukiwaniu „wymarłych” pielęgnic .........................................44
Okładka: Apistogramma cf. piaroa, Łukasz „Ruki” Brzeziński Redakcja: Cichlidae.pl Team Redaktor naczelny: Piotr „piotrk” Koba Korekta: Justyna Kmiecik Autorzy: Łukasz „Ruki” Brzeziński, Krzysztof „Sendog” Haja, Piotr „piotrK” Koba, Jakub „qbsztyk” Sarnowski
HL
I DA E .PL
CIC
Cichlid@e.pl Magazyn 2015 © Cichlidae.pl Team. Wszystkie prawa zastrzeżone. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treści artykułów. Przedstawiają one poglądy autorów. Wszystkie materiały są objęte prawem autorskim. Używanie materiałów w jakiejkolwiek formie i w jakimkolwiek języku bez wcześniejszej pisemnej zgody Redakcji jest zabroniony.
UM
ĘG
NIC
FOR
MI
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Wstęp Drodzy Pielęgnicomaniacy, mam przyjemność otworzyć kolejny już, trzeci numer naszego Magazynu Cichlid@e. pl. Od razu zacznę od tego, że nie było łatwo. Im więcej się siedzi w tworzeniu takiego czasopisma, tym mocniej można się przekonać, że zgranie wszystkich osób współtworzących takie przedsięwzięcie to nie lada zadanie, zwłaszcza, że to praktycznie czysty wolontariat - poza satysfakcją nikt nie dostaje za to ani grosza. Tym bardziej jestem wdzięczny osobom, które wyrażają chęć pisania dla czasopisma i z niecierpliwością oczekuję na kolejne artykuły. Zanim przedstawię zawartość niniejszego wydania nie mogę nie wspomnieć 2. Polish Cichlid Weekend, który odbył się nad Bałtykiem w dniach 3-5 lipca br. Była to kolejna okazja do rodzinnego spotkania i integracji naszych forumowiczów. Już nie mogę się doczekać 3. edycji tej imprezy (i nie jestem w tym osamotniony), bo pogaduszki w doskonałym towarzystwie do białego rana przy grillu i nie tylko to coś, co akwaryści mogą nazwać swoim naturalnym środowiskiem! Niemniej spotkania akwarystyczne to bynajmniej nie główny temat dla artykułów. W końcu nasze piękne hobby to przede wszystkim obserwowanie i poznawanie organizmów wodnych, czy to za szkłem, czy w ich naturalnym środowisku. I osobiście bardzo cieszę się mogąc donieść, że o obydwóch aspektach akwarystyki traktują artykuły zamieszczone w niniejszym wydaniu Magazynu Cichlid@e.pl! Zacznę od oczekiwanej przez wielu Apistomaniaków kolejnej część artykułu o pielęgniczkach autorstwa Rukiego (Łukasz Brzeziński). W tej części dowiadujemy się wiele ciekawych rzeczy na temat różnych metod i typów akwariów w jakich można trzymać te miniaturowe klejnoty południowoamerykańskich strumieni. O wodach Afryki, ale tym razem z akwariowego punktu widzenia traktuje też artykuł qbsztyka (Jakub Sarnowski). Przybliża on w nim swoje zmagania z wyjątkowo pięknym barwniakiem - Pelvicachromis rubrolabiatus z Gwinei, który jest rybą rzadką nie tylko w akwariach, ale i w naturze. Jako przedostatni jest arytkuł mojego autorstwa, który, jak liczę, zainteresuje was wyjątkowo pięknymi drapieżnymi pielęgnicami (czy też pielęgniczkami? Wy zdecydujcie) z Ameryki Południowej - Crenicichla regani. A na koniec artykuł o obserwacjach w naturze opowiada Sendog (Krzysiek Haja) w swoim artykule przybliżającym jego wyprawę marzeń - nad Jezioro Wiktorii, którą odbył w 2014 roku. Taka podróż to w polskiej akwarystyce rzecz bezprecedensowa, ale żywię nadzieję, ze Polacy coraz częściej będą pojawiali się w miejscach występowania naszych ulubionych ryb i przywozili nowe gatunki, ciekawe informacje i piękne zdjęcia. Teraz już kończę i życzę wam miłej lektury. Do zobaczenia, czy to na wystawach, na forum czy na łamach naszego E-zinu!
piotrK
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
3
Ameryka Południowa
Charakterystyka zbiornika dla pielęgniczek
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
4
HL
.PL
CIC
Tematyka ta została już poruszona w poprzedniej części artykułu, jednak uznałem że wymaga ona jeszcze sporego rozszerzenia. Jest ona na tyle skomplikowana, że grzechem wobec czytelników byłoby jej nierozwinięcie. Istnieje kilka (dokładnie cztery) sposobów hodowli pielęgniczek i każdy z nich wymaga zupełnie innego podejścia pod względem obsady i aranżacji.
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Ameryka Południowa Metoda 1. Pierwszy z nich najczęściej spotykany jest na Dalekim Wschodzie, między innymi w Chinach, Tajwanie, Japonii czy Singapurze. Zalicza się do niego chów Apisto w stosunkowo małych (nawet 1520l) akwariach, gdzie wpuszczana jest para pielęgniczek. Sielanka, o ile w ogóle istnieje, kończy się w momencie tarła i zazwyczaj odłowienie samca jest koniecznością. Dno akwariów pokryte jest zazwyczaj podłożami aktywnymi typu ADA Amazonia itp. Nie jest to jednak spowodowane troską o rośliny, których w zbiornikach nie ma zbyt wiele. Podłoża tego typu mają pewien plus - stabilizują pH na niskim poziomie, co przy małym litrażu jest bardzo ważne. Największą zaletą tej szkoły jest możliwość utrzymania dużej ilości zbiorników, a także równie dużej ilości gatunków pielęgniczek. Takie rozwiązanie jest najczęściej stosowane przez „kolekcjonerów”Apistomaniaków, którym zależy na posiadaniu jak największej liczby gatunków. Jednakże, biorąc pod uwagę źródło tej „mody”, przyczyną posiadania dużej liczby małych akwariów jest problem wielkości lokali mieszkaniowych na Dalekim Wschodzie. Spora część mieszkań jest bardzo mała i akwaryści nie zawsze mogą pozwolić sobie
na postawienie dużych zbiorniki. I w tej kwestii nastąpiła więc pewnego rodzaju miniaturyzacja. W przypadku ustawienia kilku akwariów na regale jesteśmy w stanie stworzyć przestrzeń dla kilku gatunków Apisto.
Przykładowe dwa akwaria- jedno mikro do odchowu narybku, drugie dla osobników dorosłych
Na pewno dużym plusem jest łatwość w obserwowaniu ryb i w wykonywaniu wszelkich prac przy akwariach. Mały zbiornik nie wymaga od nas długich pogoni z siatką przy próbach odłowienia, dodatkowo nie zapewnia na tyle dużo miejsca by ryby były w ciągłym ukryciu. Wszystko oczywiście zależy też od sposobu udekorowania(o czym dokładniej w dalszej części artykułu), jednak w mniejszym litrażu ciężko jest zrobić aranżację,
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
5
Ameryka Południowa przy której rzadko kiedy ujrzymy ryby. Fotografowanie również nie nastręcza problemów, gdyż odpada problem głębokich zbiorników- duża odległość ryby od obiektywu. Daje to lepsze możliwości przy makrofotografii, a przy herbacianej wodzie sprawia, że zdjęcia nie są pełne żółtego odcieniu.
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
6
HL
.PL
CIC
Było trochę o plusach, więc teraz pora na minusy. Największym jest, moim zdaniem, litraż zbiorników. Prawie zawsze kłóci się on z przyjętymi przeze mnie litrażami minimalnymi (przeczytacie o nich w moim artykule w poprzednim numerze e-zinu). Wielokrotnie można znaleźć przypadki chowu Apisto pokroju A. barlowi czy A. norberti- gatunków wymagających dużych litrażów, w akwariach o pojemności 15-20 litrów. A przecież dziesięciocentymetrowy samiec Apisto żyjący w akwarium, którego najdłuższy bok jest może trzykrotnością rozmiarów ryby, podchodzi pod męczenie zwierząt. Przecież w ten sposób nie zapewnia się rybie minimalnej powierzchni do życiamachnie mocniej płetwą i już akwarium się kończy. Dodatkowo, hodowla ryb na tak małej przestrzeni często kończy się dla nich tragicznie w przypadku wybuchu agresji czy próby rozładowania stresu przy opiece nad młodymi. W małym zbiorniku atakowana ryba ma znacznie mniej możliwości ucieczki i często zosta-
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Regał akwarystyczny autora, zbiorniki hodowlane- w każdym para lub harem 1+2 wybranego gatunku Apisto. Dodatkowo na stole jedno małe akwarium jako szpital.
je zamęczona na śmierć, może również zostać pobita. Wspomniałem o rozładowaniu stresu przy opiece nad młodymi. Otóż, przy braku możliwych celów do przegonienia, samica często kieruje swoją agresję na samca. Instynkt nakazuje jej przeganiać inne ryby, gdyż stanowią
Ameryka Południowa one zagrożenie dla narybku. Z braków litrażowych nie mamy możliwości dopuszczenia „rozpraszaczy”, takich jak drobnoustki, czy obsady sanitarnej jak kiryski, bo po prostu braknie dla nich miejsca w akwarium. W przypadku gatunków, gdzie samce posiadają harem samic, próżno szukać jakiś chęci samca pomocy w opiece nad młodymi. Jest to wystarczający powód, aby wszcząć bójkę. A śmierć ulubieńców zawsze boli, zważywszy na fakt, że rzadkie i egzotyczne gatunki sprowadzane są w ilości kilku sztuk i często przez wiele lat nie będziemy mieć możliwości uzupełnienia brakujących ryb. Mały litraż akwarium sprawia też problemy wynikające z niestabilności biologii i chemii wody. Mała ilość wody stanowi słaby bufor i wszelakie wahania zachodzą bardzo szybko, nim zdążymy je zauważyć czy zareagować. Tyczy się to przede wszystkim dobowych wahań pH czy cyklu azotowego. By zapobiec wahaniom pH i twardości, często stosuje się wcześniej wspomniane podłoża aktywne. Poprzez selektywne wychwytywanie i oddawanie jonów w prosty sposób pomagają stabilizować wodę. Mają tylko jeden minus- ich ziarna mają zbyt dużą średnicę, która uniemożliwia swobodne przesiewanie przez skrzela. Mała ilość wody powoduje też, że szybko następuje
duża koncentracja inhibitorów wzrostu, co bardzo wpływa na wzrost małych pielęgniczek, a często całkowicie go blokując. Musimy wtedy ratować się codziennymi podmianami wody czy postawieniem kolejnych zbiorników, które będą przeznaczone wyłącznie do wzrostu narybku i ich segregacji w miarę wzrostu. W mojej opinii rozwiązania takiego typu najlepsze są wyłącznie do celów kwarantannowych lub w celu rozmnożenia kontrolowanego osobników, które poddać się chce selekcji lub są bardzo rzadkie. Chów Apisto w małych zbiornikach jest dla nich męczarnią i nie zapewnia im bezwzględnego minimum życiowego. Metoda 2. Druga metoda która jest najbardziej rozpowszechnioną wśród Apistomaniaków. Jest to trzymanie pary lub małego haremu w zbiorniku optymalnym (patrz: I część artykułu), do którego można dopuścić jeszcze dodatkową obsadę– czy to sanitarną w postaci kirysków i małych zbrojników, czy „rozpraszaczy” jak drobnoustki czy pstrążenice. W zbiornikach takiego typu imituje się zagęszczenie ryb charakterystyczne dla pory deszczowej, kiedy to samce obejmują małe rewiry, w skład których wchodzą mniejsze rewiry samic(zazwyczaj jest to obszar w promieniu 20 cm od samicy). Taki
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
7
Ameryka Południowa
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
8
HL
.PL
CIC
zbiornik, ze względu na swoje rozmiary, rybkiem) nie doprowadzi do zbyt dużej daje większe możliwości aranżacji. akumulacji związków azotowych i innych metabolitów ryb. Największym plusem tej metody jest to, że w dużym zbiorniku możemy pozwo- Dzięki temu, że mamy możliwość wprolić sobie na aranżację z większą ilością wadzenia dodatkowej samicy czy obsady uzupełniającej, ujrzymy także różnorodniejszą gamę zachowań wśród pielęgniczek. Samica będzie musiała znacznie bardziej się natrudzić, by skusić samca do tarła, jeśli równocześnie i druga będzie do niego gotowa. W trakcie równoczesnej opieki nad narybkiem możemy mieć okazję zaobserwować wzajemne podkradanie narybku czy przejęcie opieki nad całym stadem młodych przez najsilniejszą samicę. Dzięki obecności „rozpraszaczy” często i samiec dołącza do samicy, pomagając jej w opiece nad młodymi. Jego główną aktywnością Copella arnoldi- dobre towarzystwo dla większych jest przeganianie ryb znajdujących się w Apisto pewnej odległości od samicy z młodykryjówek. W połączeniu z większą prze- mi. Dzięki znacznie większej przestrzestrzenią, zapewnia to również większą ni życiowej narybek rośnie bez potrzeby szansę na ucieczkę dla atakowanej ryby. szybkiego odłowienia od rodziców oraz A zwiększone bezpieczeństwo to mniej bez zbędnego w tym przypadku oddziestresu, czyli mniej chorób, i ryby w znacz- lania ryb rosnących szybciej, od tych rosnie lepszej formie. Co już zostało wcześ- nących wolniej. Niewiele wśród Apisto niej wspomniane, im większy zbiornik jest gatunków, u których samiec na stałe tym stabilność parametrów wody jest wybiera sobie partnerkę. Odpowiedniej większa. Daje to nam duży komfort, bo wielkości zbiornik umożliwia wpuszczezaniechanie podmian wody na tydzień nie grupy młodych ryb, spośród których bądź dwa (co się zdarza w momencie, będzie mogła dobrać się para dominukiedy samica opiekuje się ikrą lub na- jąca. Dzięki oddaniu tego rybom, a nie
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Ameryka Południowa
96 litrowe akwarium z biotopem czarnych wód, typowe dla metody 2. Obsada: 1+2 Apistogramma cf. ortegai
losowi i siatce akwarystycznej, zyskamy znacznie lepiej zgraną parę, która będzie mniej skora do bójek oraz skuteczniej będzie opiekować się narybkiem. W porównaniu do pierwszego przedstawionego sposobu, akwaria w tej metodzie zajmują znacznie więcej miejsca. Zwłaszcza, jeśli chcemy ich postawić kilka/kilkanaście, by zapewnić po jednym zbiorniku na jeden gatunek pielęgniczki. Często wymaga to przeznaczenia osobnego pomieszczenia do celów akwarystycznych (ang. fishroom). Jest to, w mojej opinii, największy minus tej metody. Jeśli, przy założeniach pierwszego sposobu, do posiadania 6 gatunków wystarczy nam 6 zbiorników o średniej pojemności 30l, daje nam to 180l sumarycznego litrażu. Jednak przy założeniach metody drugiej, będziemy potrzebowali 6 akwariów o średnim litrażu 70l, a to daje nam już 420l. Na szczęście
regały akwarystyczne dalej są popularne i dają wiele możliwości zaaranżowania wnętrza pomieszczenia, dzięki czemu nie ma potrzeby ustawiania akwariów jeden obok drugiego. Drugim minusem jest, oczywiście w zależności od stopnia zaaranżowania zbiornika, problem z obserwowaniem ryb czy ich fotografowaniem. Ryba ma znacznie większą przestrzeń do schowania się czy ucieczki. Ciężej jest też zrobić zdjęcia metodą makro, jeśli np. ryba ucieknie nam na tył zbiornika. Według mnie zbiorniki prowadzone przy użyciu tej metody w najdokładniejszy sposób imitują warunki przestrzenne, w jakich pielęgniczki żyją w czasach obfitości, tj. pory deszczowej. Właśnie tak prowadzę swoje zbiorniki (poza tarliskowymi czy kwarantannowymi) i zawsze będę je polecał, zwłaszcza początkującym Apistomaniakom.
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
9
Ameryka Południowa
112 litrowe akwarium przedstawiające biotop czarnych wód Obsada: 1+1 Apistogramma cf. piaroa
96 litrowe akwarium przedstawiajace biotop czystych wód Obsada: 1+2 Apistogramma barlowi, 10 Nannostomus marginatus
I AE
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
10
HL
.PL
CIC
96 litrowe akwarium „roślinne”, ale trzymające się zasad dla Apisto- piasek na dnie, brak nawożenia toni wodnej, światło stłumione przez gęstą roślinność Obsada: 1+3 Apistogramma paulmuelleri, 6 Otocinclus spp. D
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Ameryka Południowa
Metoda fotografowania pielęgniczek z lusterkiem jest bardzo popularna. Ryba skupia się na swoim odbiciu i dzięki temu możemy uchwycić ją w najlepszej formie. Na zdjęciu samiec Apistogamma cacatuoides
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
11
Ameryka Południowa
96 litrowe akwarium z biotopem czystych wód. Obsada: 1+2 Apistogramma barlowi, 2+2 Copella arnoldi
Metoda 3.
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
12
HL
.PL
CIC
Trzecią, stosunkowo rzadko spotykaną i dosyć kontrowersyjną „szkołą”, jest trzymanie grupy pielęgniczek w akwariach o litrażu w przedziale 70-150 litrów. Zagęszczenie ryb możemy porównać do tego, które spotkamy w naturze w końcowej fazie pory suchej. Stan wód jest wtedy najniższy, a obszar zajmowany przez rozlewiska, rzeki i strumienie najmniejszy. W warunkach „kontrolowanego przerybienia”, określenia doskonale znanego posiadaczom zbiorników malawijskich czy tanganickich, agresja pomiędzy poszczególnymi rybami jest mniejsza. Metoda jest kontrowersyjna właśnie z racji „przerybienia” zbiornika, które w mojej opinii jest czynnikiem stresogennym oraz utrudnia utrzymanie stabilnej biologii zbiornika. Dodatkowo, przy dużej ilości potencjalnych drapieżników, samice mają utrudnione bronie-
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
nie ikry czy młodych. Do utrzymywania akwariów w tej metodzie najbardziej kusi możliwość posiadania dużej ilości pielęgniczek przy stosunkowo małej ilości akwariów. Metoda ta jest połączeniem pierwszej– posiadanie dużej ilości gatunków oraz drugiej dzięki większemu akwarium eliminujemy wady małej ilości wody. Jednak przez dosyć duże zagęszczenie obsady dalej możemy borykać się z problemami utrzymania jakości wody na najwyższym poziomie. Z racji obecności kilku samców, jednego czy to nawet różnych gatunków, dochodzi ciągle między nimi do efektownych prób sił. Pokazują wtedy swoje najpiękniejsze barwy oraz rozpościerają płetwy– wyglądają najefektowniej, jak tylko mogą. Niestety, prócz tych prób sił dochodzi też do utarczek, zazwyczaj tych niegroźnych, kończących się tylko
Ameryka Południowa na poszarpanych płetwach. Jednak zawsze istnieje możliwość, że ani jedna ani druga ryba nie odpuści i bójka kończy się znacznie gorzej. Niestety taka atmosfera w akwarium jest dla ryb bardzo stresująca, co nie wpływa dobrze na ich kondycję i odporność. O ile wcześniej słabsza ryba nie zostanie zagoniona czy pobita na śmierć przez inne. Przy zastosowaniu tej metody trudno jest też spodziewać się udanego tarła naszych ulubieńców. Samice mają bardzo małe terytoria, muszą cały czas bronić kryjówek, w których złożyły ikrę. Potem jest już tylko trudniej- moment pierwszego wyprowadzenia narybku, problemy kiedy zaczyna się on rozpływać po akwarium. Samica musi ciągle bronić narybku przed chętnymi na dodatkową porcję „żywego pokarmu”. By odchować przyzwoitą ilość narybku musimy zabrać samicy młode albo spróbować przenieść ją razem z ikrą do osobnego zbiornika.
Metoda 4. Czwartą, najrzadziej spotykaną metodą, jest przeznaczenie dla pielęgniczek dużych i bardzo dużych zbiorników. To pielęgniczki pełnią w nich rolę „głównych ryb”, a nie tylko dodatku. Metoda ta jest najrzadziej spotykana, gdyż mało który akwarysta zadecyduje się poświęcić 400-litrowe akwarium grupie rybek, które rzadko przekraczają 10 cm długości. Takie akwarium daje jednak możliwość fantastycznego połączenia założeń szkoły drugiej i trzeciej, czyli daje odpowiednią przestrzeń dla ryb i równocześnie możliwość obserwacji zachowań w grupie ryb(pomiędzy poszczególnymi samcami czy przedstawicielami różnych gatunków Apisto). Największą zaletą tej metody jest zapewnienie rybom możliwie największego bezpieczeństwa. Zbiornik jest na tyle duży, że daje możliwość ucieczki najbardziej przeganianym osobnikom. W tak dużym zbiorniku, nawet przy licznej, ale składającej się z drobnych ryb obsadzie, nie musimy się martwić o stabilność parametrów wody. Duży litraż chroni nasze ryby przed wahaniami pH, szybkim spadkiem temperatury przy podmianie wody czy w czasie zimy. Dzięki dużej powierzchni dna i możliwości swobodnego aranżowania, mamy
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
13
Ameryka Południowa bardzo duże możliwości doboru obsady. Możemy połączyć nawet kilka samców silniejszego gatunku, bez obawy o ich zdrowie. Duża liczba ryb zapewnia największą różnorodność zachowań pomiędzy samcami i samicami. Równocześnie duża powierzchnia dna zapobiega nadmiernej agresji wewnątrz i zewnątrz gatunkowej. Przy dobrze dobranej obsadzie pielęgniczek i obsadzie towa-rzyszącej istnieje szansa odchowania sporej ilości narybku, który, mając do dyspozycji taki litraż, będzie wspaniale rosnąć. Nie ma potrzeby przeławiania i selekcji w osobnych zbiornikach. Problematyczne może być jednak dokarmianie, zwłaszcza w pierwszych tygodniach życia. Nie stanowi to aż takiego problemu w zbiornikach, gdzie narybek znajdzie dużo detrytusu i innej materii organicznej. Pośród niej żyje niezliczona ilość pierwotniaków i innych mikroorganizmów, a nawet oczliki oraz niegroźne dla ryb (bo odżywiające się martwą materią) nicienie . Jednak w zbiornikach regularnie czyszczonych narybek będzie pozbawiony pokarmu „na start”, co w połączeniu z problematycznym dokarmianiem wprost pod pyszczki narybku może powodować ich wolniejszy wzrost lub obniżyć przeżywalność.
to, że zbiorniki zajmują bardzo dużo miejsca. Dodatkowo przy takim akwarium należy też się liczyć z tym, że odłowienie upatrzonej ryby może być ciężko wykonalne. Często też możemy przez kilka dni nie widzieć poszczególnych osobników, zwłaszcza tyczy się to samic w trakcie opieki nad ikrą czy narybkiem. Potrafią się one, dosłownie, zabunkrować w kryjówce i wypłynąć dopiero z narybkiem. Podobne sytuacje miewałem w znacznie mniejszych akwariach i często kończyło się to na nerwowym podnoszeniu kokosów ręką i szukaniu samicy. Zazwyczaj znajdowałem ją pilnującą ikry lub świeżo wyklutych larw. Który sposób wybrać?
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
14
HL
.PL
CIC
Czytelnikom należy się kilka słów rozwinięcia powyższej treści. Dobranie metody, według której będziemy chcieli trzymać pielęgniczki oraz założenie akwarium od tego, jakie podejście i oczekiwania mamy wobec ryb. Jeśli zależy nam na utrzymaniu jak największej ilości gatunków w najkrótszym czasie to metoda trzecia będzie najlepsza, jednakże w przypadku, jeśli nie zależy nam na odchowaniu narybku. Jeśli jednak zależy, to szkoła pierwsza będzie najlepszą, jednak doradza się postawienie większych zbiorników, w których będzie odbywał Największym minusem tej metody jest się podchów narybku.
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Ameryka Południowa Trzecia i czwarta metoda jest wyborem dla akwarystów, którzy cenią sobie obserwowanie skomplikowanych relacji w grupie pielęgnic,czy to jednego gatunku czy pomiędzy kilkoma. Nie należy jednak własnej przyjemności, płynącej z obserwacji różnorodnej akcji w akwarium, przedkładać nad dobro ryb. Przesadzić, zwłaszcza w trzeciej metodzie, jest bardzo łatwo. Jestem zwolennikiem metody drugiej, która daje największe możliwości odchowania narybku w warunkach zbliżonych do naturalnych, przy możliwości zaobserwowania bogatej gamy zachowań. Metoda ta jest według mnie najlepsza dla rzadkich gatunków, których utrzymanie w hodowli akwarystycznej jest trudne, a każdy osobnik jest na wagę złota. Wystrój Teraz kilka słów o aranżowaniu zbiornika dla pielęgniczek. Od razu wspomnę o chowie pielęgniczek w akwariach naturalnych. Zbiorniki tego typu naturalne nazywane są naturalnymi, bo imitują krajobraz. Jednak z naturalnymi warunkami życia ryb mają mało wspólnego, zwłaszcza jeśli chodzi o Apisto. Intensywność oraz długość ekspozycji świetlnej, stężenie nawozów i dwutlenku węgla, brak odpowiedniego podłoża w dłuższych miarach czasowych odbijają
Samiec Apistogramma rositae wykorzystuje liście bukowe jako osłonę przed natrętnym fotografem ;)
się niekorzystnie na zdrowiu większości ryb. Ryby są podatniejsze na stres, choroby, a przede wszystkim żyją krócej. Zatem, jeśli cenimy naszych podopiecznych, a nie tylko nasze doznania estetyczne, NIE WPUSZCZAJMY pielęgniczek do akwariów naturalnych. Myśląc o standardowym akwarium dla tytułowych ryb, widzimy akwarium z warstwą liści na dnie, korzeniami i łupinami kokosów. Jednak tak jak w przypadku obsad, tak i w przypadku aranżowania możemy wyróżnić kilka metod. Pierwsza z nich polega na aranżacji, której głównym elementem jest warstwa liści oraz detrytusu na piaszczystym podłożu oraz korzenie o wielorakich kształtach. Ich plątanina przybiera formę twórczego chaosu, a czasem tworzy sterty chrustu, ułożone bez ładu i składu.
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
15
Ameryka Południowa nie miejsca samice będą prowadzić młode od momentu, w którym zaczynają poJeśli jesteśmy przy „twardych dekorabierać pokarm. cjach”– nie jestem zwolennikiem używania kamieni przy tworzeniu aranżacji Duża ilość korzeni, detrytusu, liści, szydla pielęgniczek. Wynika to z tego, że szek i innej materii organicznej oddaje do większość moich gatunków pochodzi wody sporą ilość garbników i kwasów lub pochodziła z czarnych wód, a takich humusowych, lecz proces ten jest rozskalistych czarnych wód jest niewiele w ciągnięty w czasie. Dzięki temu odczyn obszarze występowania Apisto. Jednak wody i twardości nie ulega zbyt dużym jeśli macie niereagujące z wodą(czyli nie- wahaniom. Wbrew wszelakim teoriom, podwyższające pH i twardości) kamienie taka materia organiczna nie prowadzi do i chcecie ich użyć – nie widzę przeciw- zanieczyszczenia wody związkami azowskazań. tu – w akwarium umieszczamy w końcu martwe drewno czy liście, w których Akwaria w tej metodzie są, wizualnie, większość aminokwasów lub białek zonajbardziej podobne do tego co spotkastała już rozłożona. W wyjątkowych symy w naturze. Sporo osób je chwali, ale tuacjach może dojść do nagromadzenia też duża ilość osób zarzuca takim zbiordużych ilości tzw. węgla organicznego nikom niechlujny wygląd. Dla osób nie(ang. DOC- dissolved organic carbon). związanych z akwarystyką czy nie mająParametr ten określa jedną ze składocych odpowiedniej wiedzy, akwaria tego wych żyzności wody, której spory protypu mogą być po prostu brzydkie. W cent dodatkowo stanowią substancje naturze jednak nikt za naszymi rybami humusowe. Trudno jest rozgraniczyć nie sprząta, a woda układa wszystko w wartości, do których DOC sprzyja(jest chaotyczny sposób- po swojemu. pożywką dla mikroorganizmów, w tym Dzięki temu nasze ryby mają dużo kryjó- i bakterii nitryfikacyjnych), a powyżej wek, w których słabsze mogą się schować których może zaszkodzić(w warunkach przed silniejszymi, a samice w spokoju akwariowych może zaszkodzić w postamogą opiekować się ikrą, a następnie ci wysypu glonów lub sinic). Jednak beznarybkiem. Gruba warstwa detrytusu, pośredniego wpływu na zdrowie ryb nie dzięki glonom, pierwotniakom i innym ma.
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
16
HL
.PL
CIC
drobnym organizmom, stanowi świetny pokarm dla młodych ryb; w takie właś-
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Ameryka Południowa
Na tle ciemnego podłoża ryby pięknie się wybarwiają
Największym minusem „zagraconych” akwariów jest fakt, że kryjówek może być zbyt dużo. Bardziej płochliwych osobników możemy przez to nie widzieć przez większą część dnia. Niezbędnym wyposażeniem będzie latarka, która umożliwia obserwację najciemniejszych zakamarków zbiornika i wypatrzenie schowanych tam ryb. Samo odłowienie ryb może być zadaniem niewykonalnym, często zakończonym całkowitym demontażem aranżacji i destabilizowaniem całego akwarium. Trzeba wtedy posunąć się do takich zmyślnych pomy-
słów jak pułapki na narybek czy nawet dorosłe ryby. Wykonuje się je głównie z przeźroczystych butelek PET, odpowiednio pociętych. By zachęcić ryby do eksploracji takiej „dziwnej” kryjówki, umieszcza się wewnątrz niej smakołyki– żywe naupliusy artemii lub trochę ulubionej mrożonki. W Internecie można znaleźć zdjęcia wielu akwariów, które zostały zaaranżowane bardzo naturalnie, jednak mimo wszystko bardziej schludnie niż we wcześniejszej wizji. Takie akwaria dalej przypominają naturalny wycinek środo-
17
Ameryka Południowa wiska naszych podopiecznych, jednak z racji większej schludności i mniejszej chaotyczności są bardziej przystępne dla osób niezwiązanych z akwarystyką czy niemających pojęcia o akwarystyce środowiskowej. Jednak taka metoda utrzymywania akwarium wiąże się z mniejszą ilością kryjówek- ze wszystkimi tego zaletami i wadami. Brak detrytusu czy grubej warstwy liści na dnie oznacza też mniejszą ilość dla narybku – musimy le-
piej zadbać o ich dokarmianie. Przeglądając dalekowschodnie fora poświęcone pielęgniczkom, często można spotkać się z ascetycznym podejściem do aranżacji akwarium. Podejście to jest bardzo zbliżone do sposobu aranżowania akwariów tarliskowych czy kwarantannowych i zakłada ograniczenie dekoracji do bezwzględnego minimum. Pojedyncze kryjówki z łupin kokosów czy nawet doniczek ceramicznych, do
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
18
HL
.PL
CIC
W odpowiednio dużym akwarium młode mogą dorastać przez bardzo długi czas z rodzicami. Na zdjęciu Apistogramma sp. Miua
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Ameryka Południowa tego korzeń, kilka liści, i akwarium gotowe. Dekoracyjność takiego zbiornika to kwestia gustu, jednak największą zaletą jest łatwość obserwowania ryb. Nie przegapimy momentu tarła, choroby czy tłamszenia najsłabszych osobników. Wyłowienie ryb nie stanowi problemu – mamy duże pole do manewru siatką, a kryjówek jest mało. Często ryby udaje się wyciągnąć wraz z łupiną kokosa i resztką wody, która w niej się znajduje. Jednak mała ilość kryjówek działa też na niekorzyść –słabsze osobniki nie mają możliwości ukrycia się, a mała ilość terytoriów może doprowadzić do brutalnych walk o każdy skrawek wolnego dna. Dlatego nie polecam utrzymywania większej ilości Apisto w akwariach z małą ilością kryjówek, zwłaszcza jeśli robi to początkujący akwarysta. Każdą z tych metod można swobodnie „mieszać” ze sobą tak, aby spasowało odpowiadało to naszym gustom. Tak samo jak cały hardscape (korzenie, kamienie i inne dekoracje) możemy uzupełnić roślinnością. Jest z nią tylko pewien problem – akwaria dla pielęgniczek zazwyczaj są słabo oświetlone, a poziom miogenów(zwłaszcza azotu) powinien być niski. Dlatego nie każde rośliny będą rosły, a wiele po prostu zgnije. Ja sam wprost uwielbiam obsadzać ko-
rzenie i łupiny kokosów wszelakimi mchami czy wątrobowcami (jak pelia czy minipelia). Prawie wszystkie gatunki świetnie rosną w założonych warunkach, a ich gąszcz nadaje naturalnego wyglądu. Dodatkowo ryby znajdą w nim mnóstwo pokarmu, zwłaszcza pierwotniaków. Pozwala to na szybki start narybku, a i dorosłe ryby coś zawsze dla siebie znajdą. Świetnym dodatkiem są rośliny pływające, takie jak pistia(Pistia stratiotes), limnobium(Limnobium laevigatum) czy wszelakie paprotnice(Ceratopteris spp.). Przytłumiają one światło, a gąszcz korzeni zapewnia kryjówki dla ryb i pokarm dla narybku. Wiele ryb towarzyszących, takich jak drobnoustki czy ukośniki, będą takie miejsca wybierać na tarlisko. Warto też sięgnąć po pospolitego rogatka – można go utrzymywać jako roślinę zakorzenioną, ale świetnie spełnia też rolę rośliny pływającej. W gąszczu jego liści najprościej jest odchować narybek wcześniej wspomnianych ryb towarzyszących, a i dorosłe pielęgniczki z chęcią schowają znajdą w nim schronienie w momentach stresu. Większe rośliny, takie jak żabienice, zwartki czy lotosy, w bardzo ciekawy sposób mogą uzupełnić dno i toń zbiornika. Musimy tylko wybrać takie gatunki czy odmiany, które poradzą sobie w naszych akwariach. Rośliny o dużych i płaskich liściach są niezastąpione w zbiornikach dla
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
19
E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
20
H
Za dobre warunki ryby odwdzieczą się nam pięknym wyglądem Na zdjęciu samiec Apistogramma barlowi L I DA .PL
CIC
Ameryka Południowa
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Ameryka Południowa Dicrossusów, gdyż stanowią one ich ulubiony substrat do składania ikry. Korzenie można w podobny sposób jak mchami obsadzić też mikrozoriami (Colysis spp.), anubiasami (Anubias spp.) czy bolbitisami (Bolbitis spp.). Większość z nich jest roślinami bagiennymi, które w naturze prowadzą raczej nadwodne życie, jednak świetnie też rosną w pełnym zanurzeniu. Poza wymyślnymi odmianami radzą sobie świetnie w naszych pielegniczkowych zbiornikach. Jak pewnie zauważyliście, w kwestii roślinności nie jestem w najmniejszym stopniu biotopowcem. W swoich akwariach mieszam roślinność Azji, Ameryki lub Afryki po to, by uzyskać zamierzony efekt Czyli zbiornik, w którym potrzeby ryb będą w pełni zaspokojone – odpowiednia ilość kryjówek, rozdzielenie terytoriów poszczególnych osobników. Jednak zawsze podziwiam osoby, które poszukują idealnego zestawu roślin dla swojego biotopowego zbiornika. Dlatego gorąco polecam Wam skomponowanie idealnej roślinności dla swojego akwarium. Mam nadzieję, że udało mi się w tym artykule wyczerpać tematykę zakładania oraz aranżowania akwarium dla pielęgniczek. Tematyka na pierwszy rzut oka wydaje się prostą, ale jak wynika z mojego artykułu – jest jednak dosyć skomplikowana. Chętnych do poszerzenia wiedzy zapraszam na nasze forum i zachęcam do zadawania pytań! W następnym artykule poruszone zostaną kwestie zdrowotne pielęgniczek: odpowiednie żywienie, profilaktyka, a także leczenie, kiedy zachorują. Bibliografia została podana w pierwszej części tego artykułu, zamieszczonej w 2. numerze Magazynu Cichlid@e.pl.
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
21
Afryka Zachodnia
Pelvicachromis rubrolabiatus Lamboj, 2004
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
22
HL
.PL
CIC
W tym artykule chciałbym przybliżyć Wam gatunek należący do jednego z moich ulubionych rodzajów pielęgnic z Afryki Zachodniej – Pelvichachromis rubrolabiatus. Przybliżę opis naukowy, jak również opowiem co nieco o moich doświadczeniach hodowlanych.
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Afryka Zachodnia Wprowadzenie Fascynujące jest to, że na naszej ziemi są jeszcze zakątki, które mają przed nami jeszcze wiele tajemnic. Jako akwarysta fascynuję się gatunkami mało znanymi, trudnymi do zdobycia i bardzo rzadkimi w handlu. Daje mi wiele satysfakcji zajmowanie się gatunkami, których zachowanie i relacje często trzeba odkrywać samemu, gdyż bardzo rzadko można je spotkać w naszym akwarystycznym światku, a w literaturze obcojęzycznej czy w Internecie znajdujemy jedynie strzępy informacji lub „suche” opisy naukowe. O rodzaju Pelvicachromis van den Audenaerde, 1968 Rodzaj Pelvicachromis należy do plemienia Chromidotilapini wchodzącego w skład podrodziny Pseudocrenilabrinae. Jego przedstawiciele to w większości małe (do średniej wielkości) pielęgnice zamieszkujące przybrzeżne (do 150 kilometrów od linii brzegowej) dorzecza Afryki Zachodniej, począwszy od Gwinei po zachodnią część Demokratycznej Republiki Konga. W obszarze tym występuje wyraźna przerwa między Liberią i Beninem. Barwniaki te są spotykane wyłącznie w rzekach i strumieniach otoczonych lasami.
Występowanie Pelvicachromis rubrolabiatus (niebieski kwadrat)
Dr Anton Lamboj podzielił rodzaj Pelvicachromis na dwie grupy: Grupa pierwsza – do niej należą gatunki podobne do Pelvicachromis humilis. Jest to grupa, której osobniki różnią się pewnymi cechami anatomicznymi, jak również osiągają większe rozmiary niż pozostałe osobniki z grupy drugiej, są też bardziej wydłużone i smukłe. Oprócz P. humilis należą do niej również dwa gatunki z Gwinei, które zostały opisane w 2004 roku Pelvicachromis rubrolabiatus i Pelvicachromis signatus.
•
Grupa druga – do niej należą pozostałe gatunki z rodzaju Pelvicachromis; są mniej smukłe od gatun-
•
23
Afryka Zachodnia ków należących do grupy pierwszej ców). W części policzka znajduje się opalii rosną zdecydowanie mniejsze, zująca zielono-turkusowa plama, u samic właściwie nie przekraczają 10 cm. zwykle jaśniejsza. Płetwy piersiowe mają kolory od bezbarwnego do jasnożółtego. Obecnie do rodzaju należy jedenaście opiU samców nie ma specjalnych oznaczeń sanych gatunków, niemniej wspomniane na płetwie grzbietowej, a jedynie cienkie grupy najprawdopodobniej zostaną poczerwone obramowanie. dzielone na osobne rodzaje, przy czym jedna z nich pozostanie określana jako U samic jasnożółta plama znajduje się Pelvicachromis, a druga otrzyma nową na- bezpośrednio za płetwami piersiowymi. zwę rodzajową. Dojrzałe samice mają brzuch koloru różoW tym podrozdziale zajmę się szerzej gatunkiem należącym do pierwszej grupy, a mianowicie Pelvicachromis rubrolabiatus, który wcześniej nazywany był Pelvicachromis sp. „Bandi 2”. Gatunek pochodzi z Gwinei, ściślej z regionu Kolente, a odławiany jest w rzece Bandi. Pelvicachromis rubrolabiatus różni się od P. humilis i P. signatus tym, że posiada siedem zamiast ośmiu pionowych pasków na ciele; rośnie zwykle do 10 cm, ale zdarzają się też większe osobniki. Ryby te wycierają się w grotach co jest typowe dla tego rodzaju, oboje rodzice opiekują się potomstwem.
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
24
HL
.PL
CIC
Nazwa gatunku pochodzi od łacińskiego ruber – czerwony, labiatus – usta, który to opis tyczy się samca. Samiec jest koloru czerwono-brązowego, głowa i grzbiet ciemniejszy niż część brzuszna. Widocznych jest siedem pasów (u samców jak i samic), ciemniejszych, gdy są agresywne i dominujące (dotyczy to głównie sam-
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
wo-fioletowego, płetwę grzbietową żółtą z cienkim czarnym obramowaniem, a na niej jedną lub dwie ciemne plamki dzięki którym, nawet w młodym wieku, możemy samice odróżnić od samca. Doświadczenia hodowlane Barwniaki interesowały mnie od zawsze, lecz na naszym rynku dostępne są głównie te najpopularniejsze P. teaniatus i P. pulcher – czyli tak zwane barwniaki szmaragdowe i czerwonobrzuche, które tak naprawdę nie wiadomo ile mają wspólnego z ich dzikimi potomkami. Pierwsze P. rubrolabiatus, trafiły do mnie przez przypadek, po prostu nadarzyła się okazja. Wcześniejsze długie poszukiwania P. humilis spełzły na niczym, niestety z jakichś powodów nie było importów tych ryb lub były one bardzo ograniczone. No i trafiła się okazja, która w danym momencie nie wydawała mi się aż tak atrakcyjna,
Afryka Zachodnia jak to później się okazało. Jako że w przeszłości miałem doświadczenia z Pelvicachromis humilis, które, choć bardzo trudne w chowie i utrzymaniu, bardzo podobały mi się zarówno pod względem zachowań jak i wyglądu, bardzo ucieszyłem się na wieść o możliwości zakupu innych małych pielęgnic z tej grupy. Ryby były importowane z Gwinei i sprzedawane przez
bardziej agresywnym usposobieniem niż powszechnie znane nam barwniaki. Niestety warunki mieszkalne jak i obecne wówczas zaplecze akwarystyczne pozwalały mi na trzymanie jedynie parki tych ryb. Mając na uwadze ich rozmiar, dla parki przygotowałem zbiornik o długości 100 cm i 40 cm szerokości, w którym umieściłem dużą ilość korzeni,
Pevicachromis rubrolabiatus (od lewej samica, po prawej samiec)
jak również łupiny kokosa, liście dębu i lokalnego pośrednika w Europie w Niembuku, a jako podłoże użyłem drobnego czech. piasku, w którym właściwie wszystkie z P. rubrolabiatus to gatunek bardzo rzadki rodzaju Pelvicachromis uwielbiają kopać. w naszym kraju, większość informacji ja- Wodę przygotowałem z filtra odwróconej kie o nich znalazłem to opisy naukowe i osmozy, którą „zakwasiłem” przy użyinformacje na obcojęzycznych stronach. ciu torfu, utrzymując pH w okolicach 6,0 Najważniejsze to takie, że gatunek cha- i temperaturę ok. 25°C. Ryby karmiłem rakteryzuje się większym rozmiarem i zwykle drobnymi mrożonkami (solowiec,
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
25
Afryka Zachodnia
Akwarium z biotopem Afryki Zachodniej
szklarka, kryl drobny), jak również dobrej jakości granulatami dla pielęgnic, od czasu do czasu spiruliną i pokarmem żywym (szklarka, artemia). Para, która się u mnie zadomowiła to samiec, który miał ok. 8 cm, a samiczka ok. 6 cm. Po wpuszczeniu do zbiornika od razu się rozgościły i zaczęły „umeblowywać” swoje lokum. Piękno ryb wynagrodziło mi wcześniejsze długie oczekiwania. Jeszcze tego samego dnia rybki wybarwiły się. Nie sądziłem, że którekolwiek z Pelvicachromis mogą dorównać wyglądem P. humilis, a jednak tak się stało.
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
26
HL
.PL
CIC
Wcześniej pisałem o większej agresji gatunków z tej grupy, w pewnym momencie ujawniła się też u moich osobników i poskutkowała odłowieniem samca do oddzielnego akwarium, gdyż męczył samiczkę i zdominował ją całkowicie. Po kilku takich przymusowych „odsiadkach” w końcu powstała para, która po wcześ-
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
niejszych perypetiach bardzo zaskoczyła mnie swoją nierozłącznością i zgodnością. W niedługim czasie para scementowała swój związek i samiczka zajęła się pilnowaniem kokosa. Niestety moja radość nie trwała długo, ponieważ po tym jak samica wyprowadziła młode, obie ryby zapadły na jakąś tajemniczą chorobę i w krótkim czasie padły, a młodych nie udało się utrzymać. Nie zrezygnowałem jednak z hodowli, zrobiłem całkowity restart zbiornika zdezynfekowałem wszystko, łącznie z wyparzaniem piachu i korzeni. Odtworzyłem wystrój i wystartowałem nowy zbiornik z parametrami jak wcześniej. Ze zdobyciem ryb było podobnie jak poprzednio – trudno. Udało mi się zdobyć jedynie małe sztuki, od importera (z Niemiec), który nie rozpoznał dokładnie płci i, jak się okazało później, otrzymałem tylko jedną samiczkę i kilka samców, co
Afryka Zachodnia było niezbyt optymistycznym zestawieniem. Gdy ryby podrosły, zestawiłem najbardziej „równą” parę i przeniosłem ją do zbiornika docelowego. Do obsady dołożyłem tym razem stadko Procatopus spp. jako towarzyszące (w celach rozpraszających i jednocześnie ośmielających), choć wszystkie Pelvicachromis, które miałem wcześniej były raczej śmiałe i mało płochliwe. Sytuacja była podobna do te, którą napotkałem przy poprzedniej parze
Czas od złożenia ikry do wypłynięcia młodych z kryjówki to dokładnie 10 dni, stadko liczyło ok. 40 sztuk narybku. Młode są dość duże i od razu pobierają pokarm w postaci świeżo wyklutej artemii. Co ciekawe, wcześniej dość kłótliwa para okazała się świetnymi opiekunami. Po pewnym czasie samiec znowu zaczął wykazywać pewną nerwowość i dominację względem swojej partnerki. Nie chcąc ryzykować stresu i utraty młodych,
Pelvicachromis rubrolabiatus- samica w ubarwieniu godowym
- niestety samiec trafił się znowu mocno dominujący. Burzliwy związek jednak przyniósł owoc. Po kilku miesiącach para w końcu podeszła do tarła. Samica ewidentnie zrobiła się szczuplejsza i bardziej nerwowa. Ikrę złożyła w jednym z kokosów.
odłowiłem samca do oddzielnego akwarium, zapewniając tym samym samicy spokój w opiece nad potomstwem – okazała się naprawdę wspaniałą matką. Młode rosły dość szybko, po 3 miesiącach miały ok 2,5-3cm, a przy podanych wcześniej parametrach, w miocie były samce jak www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
27
Afryka Zachodnia
Młode, około miesięczne Pelvicachromis rubrolabiatus
również samice. Dziś większość młodych znalazło już nowych właścicieli i mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej, ponieważ te „pielęgniczki” to nie lada gratka dla każdego prawdziwego akwarysty. Podsumowanie
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
28
HL
.PL
CIC
Mam nadzieję, że choć trochę udało mi się przybliżyć te arcyciekawe pielęgnice oraz zachęcić do ich hodowli. Jak widać, nie są to łatwe w chowie ryby, potrzeba dużo doświadczenia, a także poświęcenia im dużej ilości czasu, aby móc w odpowiednim momencie zareagować, gdy ujawni się ich wrodzona chęć dominacji i terytorializm (zwłaszcza u samców). Pomimo wielu rozczarowań i przygód z tym gatunkiem, jestem bardzo zadowolony, bo piękno tych ryb, zwyczaje i niewiarygodny wręcz instynkt wychowawczy przysporzyły mi wiele radości. Cieszę się, że udało mi się doprowadzić w końcu do udanego rozmnożenia, dzięki czemu więcej osób będzie mogło je mieć u siebie, jak również może uda nam się utrzymać w kraju w miarę stabilną populację i ryby nie znikną już z naszego akwarystycznego światka.
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Afryka Zachodnia
Bibliografia: 1.
Lamboj, A. 2004. The Cichlid Fishes of Western Africa. Brigit Schmettkamp Verlag
Lamboj, A. 2004. Pelvicachromis signatus and Pelvicachromis rubrolabiatus, two new cichlid species (Teleostei, Perciformes) from Guinea, West Africa. Zootaxa 454: 1-12. 2.
3.
http://www.cichlidae.com/species.php?id=916
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
29
Crenicichla regani Ploeg, 1989 – jeszcze „pielęgniczka” czy już „pielęgnica”?
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
30
HL
.PL
CIC
Crenicichla Heckel, 1840 to najbogatszy w gatunki rodzaj pielęgnic południowoamerykańskich. Obecnie zaliczanych jest do niego ponad 120 taksonów, a co najmniej kilkadziesiąt czeka na naukowy opis - nie mówiąc już o tych, których jeszcze nie poznaliśmy.
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Ameryka Południowa Crenicichla to ryby bardzo zróżnicowane, jak można się zresztą spodziewać po takiej dużej liczbie taksonów rozmieszczonych w niemal całej tropikalnej części Ameryki Południowej na wschód od Andów. Spotykamy tu zatem gatunki osiągające pięć, jak i ponad czterdzieści centymetrów długości; typowych rybożerców, jak i gatunki owadożerne; ryby żyjące wśród korzeni, w otoczeniu wielkich skał; zamieszkujące wielkie rzeki jak i malutkie strumienie; a nawet gatunki o nocnym trybie życia. Część z nich to endemity spotykane tylko na niewielkim odcinku rzeki pomiędzy wielkimi wodospadami, a inne to gatunki szeroko rozprzestrzenione, wykazujące liczne formy geograficzne. Do tego ostatniego typu należy Crenicichla regani i to jej pragnę poświęcić niniejszy artykuł. Występowanie i siedlisko W 1989 roku w niemieckim czasopiśmie DATZ ukazał się artykuł Alexa Ploega, w którym opisywał on dwa niewielkie gatunki pielęgnic należących do rodzaju Crenicichla, a mianowicie C. heckelii oraz C. regani. Ta pierwsza, pomimo niewielkich rozmiarów, dotychczas nie stanowiła zbyt częstego celu brazylijskich eksporterów, głównie ze względu na stosunkowo ograniczony obszar występowania (dorzecze Río Trombetas) i wysoką specjalizację do życia wśród skał. Zupełnie inaczej ma się
sprawa w przypadku C. regani. Ryba ta, która naukową nazwę zawdzięcza Charlesowi T. Reganowi, XIX-wiecznemu angielskiemu ichtiologowi, ma prawdopo-
Portret samca w spokojnym nastroju
dobnie największy obszar występowania ze wszystkich gatunków z rodzaju Crenicichla, plasując się w ścisłej czołówce najszerzej rozprzestrzenionych pielęgnic w ogóle (oczywiście poza Oreochromis nilotucus...). Formy zbliżone do opisanych przez Ploega są spotykane niemal we wszystkich rzekach i strumieniach środkowego i dolnego biegu Amazonki to nazwy tylko niektórych z nich: Tocantins, Trombetas, Xingú, Amazonas, Madeira, Nhamunda, Purus, Tapajós, Tefé, Guapore, Aripuana Jari. Nie możemy zapomnieć też o słynnej czarnulce (Río Negro) oraz wyspie Marajo, gdzie też jest spotykana (Stawikowski i Werner, 2004). Pamiętajcie jednak, że podałem tutaj jedynie nazwy większych cieków, czyli z perspektywy Europejczyka –
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
31
Ameryka Południowa
Samica tuż przed tarłem - widoczny wyraźnie zaokrąglony brzuch
potężnych rzek. Pomniejszych strumieni, które do nich wpadają, a w których żyją odmiany C. regani, nie sposób zliczyć i pomieścić w jednym artykule. To wszystko oznacza, że ryby te można spotkać na obszarze o powierzchni około... 3 milionów kilometrów kwadratowych!
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
32
HL
.PL
CIC
Na tak rozległym obszarze występowania środowiska są różnorodne, co świetnie umie wykorzystywać bohaterka tego artykułu. Preferowanym typem siedliska są rzeki, strumienie i stawy o podłożu z zatopionych liści, masą korzeni i gałęzi,
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
między którymi ryba może się przemykać i gdzie ściga swoje ofiary. W czasie pory suchej zagęszczenie populacji bywa tam bardzo wysokie, zwłaszcza jak na rybę drapieżną. Tam, gdzie C. regani żyją w wartkim nurcie i skalistym podłożu, wybierają miejsca o spokojniejszym prądzie wody i dużej ilości kryjówek. Odczyn wody waha się w granicach 5,0-7,2, twardości są na ogół niemierzalne bądź bliskie zeru. Najniższa temperatura wody, w jakiej były spotykane to nieco ponad 20°C (górskie strumienie w górnym biegu do-
Ameryka Południowa rzecza Tocantins/Araguaia), a sięga ona nawet 35°C w nieocienionych stawach rozrzuconych wokół koryt rzek w czasie pory suchej (Stawikowski i Werner, 2004). Znając wszechstronność tych pielęgnic, można się domyślić, że przynajmniej pod względem „biotopowej poprawności” z doborem gatunków do tego samego akwarium nie powinno być problemu. Jeżeli chodzi o pożywienie, to mówimy tutaj o typowych mikrodrapieżnikach. C. regani w swoim naturalnym środowisku żywią się głównie małymi rybami (kąsaczowate, pielęgniczki), oraz larwami owadów (Stawikowski i Werner, 2004).
Regani czy nie? Wystąpienie odmian geograficznych jest koniecznym elementem tak szerokiego rozprzestrzenienia jednego gatunku. I w przypadku C. regani taka reguła ma zastosowanie. Faktem jest jednak, że różnice są zauważalnie nie w przypadku samców, a w przypadku samic. A ściślej mówiąc – w ubarwieniu płetw grzbietowych samic. Chodzi tu przede wszystkim o kształty i liczbę okrągłych „pawich oczek” widocznych przeważnie w środkowej części płetwy. Co ciekawe, sama liczba potrafi się wahać nie tylko w obrębie jednej populacji, ale w jednym miocie! Rodzice moich ryb pochodzili z obszaru Río Negro. Samica miała na płetwie grzbietowej
Zaloty pary
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
33
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
34
HL
.PL
CIC
Ameryka Południowa
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Ameryka Południowa
Samica z młodymi 22 dni od rozpoczęcia pływania www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
35
Ameryka Południowa 2 kropki, natomiast z około 30 samic, które odchowałem większość faktycznie miała 2 plamki, ale nieliczne posiadały owych plamek 3, a kilka tylko jedną. Pośród znanych odmian tego gatunku pod względem liczby i wzoru ubarwienia płetwy grzbietowej równych nie mają sobie ryby z Río das Mortes w źródłowej części dorzecza Tocantins/Araguaia. Co ciekawe, niektóre odmiany z jednego odcinka rzeki potrafią być bardziej zbliżone wyglądem do populacji z zupełnie innego dorzecza oddalonego o tysiące kilometrów, niż do ryb z innego fragmentu tej samej rzeki! Ponieważ niektóre samice nie mają tych charakterystycznych oczek, to różnice między populacjami można zaobserwować przypatrując się również kolorowym (czerwonym, żółtym) „smugom” ciągnącym się głównie po twardopromiennej części płetwy grzbietowej. Wśród samców różnorodność jest mniej wyraźnie zaznaczona (stąd ważnym jest, by różne odmiany trzymać osobno), niemniej u niektórych form, jak na przykład z Río Tapajós, samce również posiadają na płetwie grzbietowej wspomniane czerwonawe bądź żółte zabarwienie. Wspaniale przybliża różnorodność tych ryb Warzel (1996), którego lekturę artykułu gorąco polecam każdemu zainteresowanemu tymi rybami.
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
36
HL
.PL
CIC
nymi gatunkami należącymi do tej samej grupy są mniej lub bardziej wyraźnie zaznaczone: od C. notophthalmus odróżnia je przede wszystkim brak wydłużonych 2-3 pierwszych promieni płetwy grzbietowej u samców, i inne zabarwienie p. grzbietowej samic (u C. notophthalmus „oczka” są obrzeżone na czerwono, a przed nimi widnieje piękny biało-czerwony pas). Od C. wallaci odróżnia się ją liczbą ciemnych plam uwidaczniających się nad podłużnym, ciemnym pasem; u C. regani owych plamek jest 9, a u C. wallaci – 11. W dorzeczu Orinoko spotykana jest kolejna forma – C. sp. „Orinoco Dwarf” – której samice mają ubarwienie płetwy grzbietowej podobne do C. notophthalmus, ale samce nie posiadają wydłużonych promieni w płetwie grzbietowej. Warto wspomnieć tutaj o jeszcze jednej, zbliżonej formie – C. sp. „Xingú”. Po raz pierwszy schwytane na początku lat 90.,ryby te wywołały niemałe poruszenie (Warzel, 1992). Dlaczego? Bo to miniaturowe C. regani – samce osiągają ponoć 6, a samice 4,5 cm długości! Czy ryby te, podobnie jak wiele innych nietypowych odmian C. regani, zostaną opisane jako nowe gatunki – na odpowiedź na to pytanie przyjdzie nam jeszcze poczekać. Niemniej można się tego spodziewać, zważywszy na postępującą wśród naukowców modę na rozdzielanie wszelkich „supergatunków”, do grona Różnice między C. regani, a innymi opisaktórych z pewnością należy C. regani.
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Ameryka Południowa C. regani w akwarium Chociaż pisząc artykuły do Magazynu Cichlid@e.pl staram się opierać jak najwięcej opisu na własnych doświadczeniach, to z przykrością muszę stwierdzić, że w przypadku tych wspaniałych pielęgnic są one dość mocno ograniczone. Nabyłem je w listopadzie 2008 roku podczas wyprawy do mekki polskich akwarystów – warszawskiego sklepu „Discus-Zoo”. Chociaż celem tej, wówczas dla mnie niewyobrażalnie dalekiej, 200-kilometrowej wyprawy po ryby były Dicrossus filamentosus, to moment, w którym stanąłem przed akwarium pełnym C. regani „Rio Negro” pokolenia F1 (po rodzicach z odłowu) spowodował natychmiastową zmianę priorytetów. Zwłaszcza, że spośród około 20-30 ryb wyodrębniona była wyraźna, piękna para, która dawała się we znaki pozostałym mieszkańcom ciasnego zbiornika. Niestety, miałem wówczas pod opieką niewielkie zbiorniki, więc byłem pełen obaw, czy taki zakup nie odbije mi się czkawką. Skonsultowałem się z dobrym znajomym (pozdrawiam Krzysiek ;) ), który zaoferował, że w razie problemów z agresją tych ryb, zabierze je ode mnie . Po kilku głębokich (oddechach) zdecydowałem, że to właśnie parka wymarzonych od dawna krenicichli wróci ze mną do domu.
Co niezwykłe, różnicę wielkości narybku widać już następnego dnia od rozpoczęcia pływania
Ryby wylądowały w małym akwarium o wymiarach zaledwie 60x50x25 cm (70 litrów). Choć wymiary zbiornika nie brzmią zachęcająco to na obronę powiem, że za to parametry wody były dla nich idealne: pH wynosiło około 5,5, twardości bliskie zeru, temperatura 27 stopni. Wystrój stanowiły kawałki drewna, liście i plastikowe rurki, które miały stać się substratem dla ikry i ogólnie kryjówkami dla ryb (z obydwu zadań wywiązały się wyśmienicie). Pomimo obsady składającej się z jedynie dwóch drapieżnych ryb co tydzień podmieniałem około 25% wody na odstaną, przepuszczoną przez filtr RO. Już wtedy samiec miał około 12 cm długości, a samica około 8 centymetrów. Jako ciekawostkę podam, że w akwarium, do którego trafiły moje regani było zamieszkiwane przez jedną młodą (około 3 cm) Apistogramma velifera, której nie udało mi
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
37
Ameryka Południowa
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
38
HL
.PL
CIC
Samica w pozie agresywnej broniąca świeżo pływającego narybku
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Ameryka Południowa się wcześniej odłowić. I chociaż mówimy tutaj o rybach typowo drapieżnych, ba, żywiących się małymi pielęgniczkami w naturze, to samiec nie potrafił upolować tego pojedynczego podrostka, choć kilkakrotnie podejmował takie próby. Ostatecznie małą Apistogrammę przełowiłem do oddzielnego akwarium. Nic zatem dziwnego, że pomimo początkowej płochliwości i przyjmowania jedynie żywego pokarmu (ochotki) brzuch samicy wyraźnie się zaokrąglił i ryby podeszły do tarła już po 5 dniach pobytu w akwarium. Co ciekawe, wytarły się bardzo blisko przedniej szyby, ale od razu pojawił się problem. Tuż po tarle samiec stał się wobec samicy bardzo agresywny, w związku z czym wywiązała się między partnerami bardzo groźnie wyglądająca bójka. Byłem zmuszony odłowić samca (na szczęście miałem wolny zbiornik). Niestety, z tego tarła nie uzyskałem pływającego narybku, chociaż w kilka dni po tarle samica doglądała teoretycznego miejsca złożenia ikry. Być może gniazdo uległo zniszczeniu w czasie bójki. Po dwóch tygodniach „odsiadki” samiec wrócił do akwarium i przez ponad dwa kolejne tygodnie ryby nie wykazywały zainteresowania podejściem do tarła. W końcu brzuch samicy znowu wyraźnie się zaokrąglił i przybrał jaśniejszą barwę
niż reszta ciała Rozpoczęły się też zaloty, które zwłaszcza w początkowej fazie bardzo przypominają zaloty barwniaków (Pelvicachromis spp.), ponieważ samica w charakterystyczny sposób wygina ciało w kształt litery U, prezentując samcowi wypchany ikrą brzuch. Wygląda na to, że taki pokaz przynosi spodziewane efekty i samiec po jakimś czasie przejmuje inicjatywę i popisuje się przed samicą swoją siłą, prężąc płetwy i wykonując silne uderzenia płetwą ogonową, na co samica odpowiada, przyjmując charakterystyczną, agresywną postawę z głową skierowaną w dół i wyraźnie zaznaczonym ciemnym wzorem. Wkrótce potem nastąpiło tarło, w wyniku którego na „suficie” plastikowej rurki ukrytej wśród korzeni i liści znalazło się (jak wtedy szacowałem) około 50 białych ziaren ikry. W zależności od wielkości samicy liczba ta może sięgnąć 200, a według Römera (1998) nawet 350! Niestety, tuż po tarle musiałem odłowić samca, bo po raz kolejny między moimi rybami doszło do ostrych starć. Być może taka „częściowa” zgoda między moimi rybami wynikała z faktu, że ryby dobrały się jeszcze w ciasnym, niedostosowanym dla nich akwarium sklepowym. Zdecydowanie lepszym pomysłem byłoby zacząć od kilku młodych osobników w większym litrażu, ale o tym później. Po czterech dniach wykluły się larwy (temp. 27°C, przy wyższej ten czas może skrócić
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
39
Ameryka Południowa
Młode C. regani w wieku 2 miesięcy.
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
40
HL
.PL
CIC
się o dzień). Podobnie jak ikra były duże, ale prawdziwego szoku dni doznałem dopiero po dziewięciu dniach, bo po tak długim czasie młode zaczęły swobodnie pływać. Świeżo pływające młode były po prostu ogromne, zwłaszcza, że wcześniej rozmnażałem tylko pielęgniczki z rodzaju Apistogramma, od których narybku młode C. regani są znacznie większe; mierzą wówczas około 7 milimetrów długości. Młodych było według moich obliczeń około 80 (a może nawet 100). Po trzech dniach na ich bokach pojawił się charakterystyczny ciemny, podłużny pasek, który towarzyszył im jeszcze przez długi czas (choć dorosłe ryby prezentują go tylko w chwili strachu lub podniecenia,
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
lub gdy poruszają się w stadach, co często czynią w naturze). Zwłaszcza przez pierwszy tydzień samica na widok osoby stojącej przed zbiornikiem przyjmowała agresywną postawę – kierowała głowę w dół, napinała wszystkie płetwy, a ciemny wzór paska i kropek po jego górnej stronie stawał się widoczny. Szczególnie duże wrażenie robi zabarwienie oka, przywodzące na myśl barwy wojenne Indian (patrz: zdjęcia). Jednym z najbardziej ujmujących elementów opieki nad potomstwem u omawianych krenicichli jest zbieranie potomstwa na noc do kryjówki. Jako że oświetlenie było sterowane poprzez wyłącznik czasowy, samica dokładnie wiedziała, kiedy najpierw przy-
Ameryka Południowa prowadzić młode przed wejście do rurki, gdzie tworzyły ciasną grupę, po czym jednym nieznacznym drgnięciem dawała komendę do schowania się w kryjówce, co narybek posłusznie czynił natychmiast. Widok zaiste niesamowity i wart każdych pieniędzy. Tempo wzrostu tych ryb było równie oszałamiające co ich początkowe rozmiary. Obficie karmione larwami artemii – z przyjmowaniem których nie mają problemu od samego momentu rozpłynięcia się - po 18 dniach od wyklucia mają już 25 mm długości, a w miesiąc od wyklucia nawet 35mm (Burns, 2003; obserwacje własne)! Przy tej wielkości mogą pobierać już dorosłą postać artemii, larwy wodzienia, a nawet ochotkę (z pewnego źródła!). Opieka nad młodymi w przypadku mojej samicy trwała miesiąc, po czym straciła nimi zainteresowanie i mogłem odłowić ją do samca. W 3 miesiące po tarle można już wstępnie rozpoznać płeć (plamki na p. grzbietowej samic), a po 6-8 miesiącach od tarła ryby są już dojrzałe płciowo. Bardzo ważną rzeczą przy rozmnażaniu tych ryb jest odczyn wody. Moje ryby rozmnożyły się przy pH 5,5 i taka wartość utrzymywała się przez cały okres dojrzewania młodych, dzięki czemu uzyskałem niemal równy rozkład płci. C. regani mogą rozmnażać się w twardszej i bardziej zasadowej wodzie, ale wówczas nie ma szans na taką samą ilość samic i samców, co wydaje się być ważne przy
rybach tak płodnych i tak doskonale opiekujących się młodymi. W czasie, gdy młode dorastały postanowiłem sprzedać moją dorosłą parę, która trafiła do 200-litrowego akwarium pełnego kryjówek w postaci kokosów. Jak dowiedziałem się od dobrej znajomej, ryby podchodziły tam regularnie do tarła i choć po złożeniu ikry dochodziło między nimi do bójek, to taki litraż zapewniał samicy bezpieczeństwo i odławianie samca nie było potrzebne. Z tego względu nie zalecam powielania mojego błędu i wpuszczania tych ryb „na siłę” do akwarium o pojemności mniejszej niż 100 litrów, a raczej zapewnienie im 200-litrowego, bądź większego zbiornika. Jeszcze lepszym pomysłem będzie zakup całego stada ponad 6 sztuk i wpuszczenie ich do akwarium o pojemności 400 lub więcej litrów, dzięki czemu zapewnimy dobranie się w pełni kompatybilnych par oraz obserwację relacji między poszczególnymi osobnikami. Oczywiście w takiej sytuacji niezbędna będzie bardzo duża liczba ciasnych kryjówek, aby każda ryba mogła ukryć się przed parą strzegącą potomstwa. Jeżeli jednak zechcemy mieć w tej wielkości akwarium różne pielęgnice, to możemy celować we wszystkie gatunki średniej wielkości i o niezbyt dużym stopniu agresji. W takim układzie nie należy spodziewać się odchowywania młodych (bo
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
41
Ameryka Południowa i C. regani mają problemy z wychowaniem narybku w towarzystwie innych pielęgnic), ale ponieważ są to ryby czasem nawet zbyt płodne, to nie stanowi większego problemu. Mówiąc w skrócie, jeżeli tylko parametry wody i rodzaj pożywienia (głównie mrożone i żywe pokarmy takie jak wodzień, ochotka, artemia, lasonogi, krewetki, narybek ryb żyworodnych, ale po pewnym czasie również wysokiej jakości pokarmy suche) będą odpowiednie dla wszystkich mieszkańców zbiornika to połączenie tego gatunku z innymi nie powinno sprawiać większych problemów. Doskonałym towarzystwem są dla nich np. Cleithracara maronii (Stawowy, komunikacja prywatna). Podsumowanie
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
42
HL
.PL
CIC
Zapewne zauważyliście, że w treści artykułu nie odpowiedziałem na zadane w jego tytule pytanie – czy Crenicichla regani to pielęgniczki, czy też już pełnoprawne pielęgnice? Odpowiedź nie jest jednoznaczna, ale biorąc pod uwagę rozmiary osiągane przez dorosłe samce (nawet 15 cm), wciąż można zaliczyć je do mniejszych gatunków Crenicichla, i choć stosunkowo mało kopią, to z drugiej strony stanowią zagrożenie dla innych, mniejszych mieszkańców potencjalnego zbiornika, więc nie nadają się typowych akwariów ogólnych z obsadą w postaci pielęgniczek, kirysków czy małych kąsaczowatych. Nie zmienia to faktu, że to jeden z tych gatunków pielęgnic, do których będę wracał: różnorodność barw, zachowań (które mogłem poznać tylko w niewielkim ułamku ze względu na małe rozmiary akwarium, jakie im zapewniłem) i ogólne niewielkie wymagania stawiają te ryby na bardzo wysokim miejscu na liście moich ulubionych gatunków pielęgnic.
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Ameryka Południowa Bibliografia Burns, Helen. 2003. „Crenicichla regani „Santarem” - spostrzezenia z hodowli”. Magazyn Akwarium. (n. 4/2003), s. 48-51. •
Ploeg, Alex. 1989. “Zwei neue Arten der Gattung Crenicichla Heckel, 1840 aus dem Amazonasbecken, Brasilien (Pisces, Perciformes, Cichlidae)”. Die Aquarien- und Terrarien-Zeitschrift (DATZ). s. 163-167. •
Römer, Uwe. 1998. “Cichliden Atlas Band 1: Naturgeschichte der Zwergbuntbarsche Südamerikas”. Mergus Verlag. v. 1. •
Stawikowski, Rainer & U. Werner. 2004. “Die Buntbarsche Amerikas. Band 3: Erdfresser, Hecht- und Kammbuntbarsche”.Ulmer, Stuttgart. s. 1-478 •
Warzel, Frank. 1996. “Variation in Crenicichla regani”. The Cichlids Yearbooks. v. 6; s. 74-79. •
Warzel, Frank. 1992. „Crenicichla sp. cf. regani”. The Cichlids Yearbooks. v. 2, s. 82. •
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
43
Afryka Wschodnia
W poszukiwaniu „wymarłych” pielęgnic
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
44
HL
.PL
CIC
Około 20 lat temu pierwszy raz natknąłem się na pielęgnice z Jeziora Wiktorii. Sprzedawca w sklepie zoologicznym powiedział mi, że właściwie ryby te są już wymarłe, ponieważ okoń nilowy wpuszczony do Jeziora Wiktorii wytrzebił tamtejsze populacje.
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Afryka Wschodnia Ryby, które oglądałem tak na prawdę nazywały się Haplochromis latifasciatus i pochodziły z jeziora Nawampassa (leżącego tuż obok Jeziora Wiktorii) i mimo pomyłki sprzedawcy tak mnie zaintrygowały , że od tego momentu coraz bardziej zagłębiałem się w temat zagrożonych pielęgnic z tego regionu. Okazało się, że okoń zagraża endemicznym rybom z obu wymienionych jezior. Choć pomysł wydawał mi się zupełnie nierealny, to w głowie zakiełkowała myśl, aby kiedyś odwiedzić ten rejon. Dodatkowo zmotywowany książkami pana Krzysztofa Wiecheckiego, publikacjami w owych czasach nie do przecenienia, poczułem, że prędzej czy później trafię w to miejsce. Nie niecierpliwiłem się, bo moje postanowienie było tak mocne, że nabrałem ogromnej pewności, że kiedyś to nastąpi. W roku 2013 uśpiona myśl o wyjeździe nad Jezioro Wiktorii nagle odżyła. Znajomy znajomego opowiedział mi o człowieku, który od kilkunastu lat mieszka w Tanzanii, a na dodatek prawie nad samym jeziorem Nawampassa. Kilka miesięcy trwały rozmowy i wstępne uzgodnienia co do planowanej wyprawy. Postanowiliśmy, że pojedziemy całą naszą rodziną tzn. ja z żoną i dwiema córkami. Oprócz moich najbliższych do wyprawy dołączyło trzech moich starych sprawdzonych przyjaciół, na których wiedzia-
Oficjalne logo wyprawy
łem, że mogę polegać. Poza oczekującym nas w Tanzanii rodakiem, to oni dawali mi spokój i pewność, że ja i moja rodzina będziemy mieć solidne wsparcie w czasie tej nieprzewidywalnej podróży. Oczywiście wiązało się to ze zwiększonymi przygotowaniami, ale po 4 miesiącach wzmożonej pracy (kompletowanie ekwipunku, szczepienia i różne uzgodnienia) pod koniec stycznia 2014 nasza siedmioosobowa ekipa wylądowała na afrykańskiej ziemi. Po dziewięciogodzinnym locie z jedną przesiadką w Katarze, wylądowaliśmy w Dar es Salaam. Pierwsze wrażenie to uderzające w twarz gorące i wilgotne powietrze, którym ciężko się oddycha i które sprawia, że człowiek czuje, jakby do wszystkiego się kleił. Po dość długim oczekiwaniu na lotnisku na kolejny przelot tym razem do Mwanza nad Jeziorem Wiktorii. Tu oczekiwał na nas gospodarz. Wylądowaliśmy wieczorem, a czekało nas jeszcze około 200 km jazdy
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
45
Afryka Wschodnia
Nad brzegiem Jeziora Wiktorii w Musomie
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
46
HL
.PL
CIC
samochodem na północny wschód do prowincji Mara. W Afryce podróż nocą jest dość niebezpieczna, więc przenocowaliśmy w przyjaznym miejscu, po czym rankiem wyjechaliśmy w okolice Musomy. 200 km podróży samochodem pozwoliło nam poczuć bliskość Afryki. Setki mijanych pasterzy ze swoimi stadami, małych wiosek i sklepów wyglądało jak wyrwane z telewizyjnych programów. Krajobraz jak na Afrykę przystało, drogi nie gorsze niż w Polsce, a wszędzie dostępna zimna
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Coca-Cola. Zatrzymaliśmy się na zimne piwo w jednym z domków letniskowych nad Jeziorem Wiktorii, gdzie u sympatycznych gospodarzy napiliśmy się świetnego zimnego piwa Serengeti. Od tego dnia to słowa nie kojarzy mi się już tylko z parkiem narodowym, ale też z doskonałym w smaku browarem.
Afryka Wschodnia Tanzania to piękny i duży kraj, który w latach 60. XX wieku został zjednoczony przez prezydenta Juliusa Nyerere, który łącząc ponad 50 plemion z Tanganiki i Zanzibaru stworzył jedno państwo. Zasługi tego człowieka są porównywane w Afryce do zasług Nelsona Mandeli, choć są znacznie mniej znane w Europie. Na jego cześć Frans Witte (znany holenderski nieżyjący już naukowiec) nazwał w latach osiemdziesiątych odkrytą i opisaną przez siebie rybę Pundamilia (co w języku suahili oznacza „zebra”) nyererei. Nasz gospodarz ugościł nas we wsi Kiabakari, znajdującej się pomiędzy Jeziorem Wiktorii, a Parkiem Narodowym Serengeti (nie mylić z piwem). Do jeziora w linii prostej mieliśmy około 30 km i podobną odległość do jedynej w tej części parku bramy wjazdowej do Serengeti zwanej Ndabaka Gate. Trzema głównymi celami naszego przyjazdu były pielęgnice
z Jeziora Wiktorii, odwiedzenie Serengeti oraz poznanie życia tamtejszych mieszkańców. Pierwsze dni spędziliśmy na poznawaniu Musomy, największego miasta rejonu Mara leżącego nad Jeziorem Wiktorii u ujścia rzeki Mara. To największe skupisko ludności w tym rejonie. Ludzie żyją tu gównie z rybołówstwa, upraw ryżu i handlu wszelkimi dostępnymi towarami o wartości handlowej. Wszędzie spotyka się handlarzy lub klientów kupujących wszelakie towary począwszy od ryb i owoców do kolorowych materiałów, a skończywszy na artykułach potrzebnych w gospodarstwie. Cennym towarem jest węgiel drzewny, gdyż na tych terenach bardzo ciężko o jakiekolwiek paliwo. Drewna jest mało i jest stosunkowo drogie. Targ w porcie nad Jeziorem przesiąknięty jest zapachem malutkich suszonych ryb zwanych Dagaa, odławianych nocą w ogromnych ilościach oraz zapachem benzyny z tutejszych starych samochodów i taksówek motorowych zwanych pikipiki. Białych ludzi jest tu niewiele i każda nasze pojawienie zwracało uwagę miejscowych ludzi, którzy określają nas słowem mzungu, co obecnie oznacza „biały człowiek”. Niestety, jak dowiedzieliśmy się na miejscu, wiele lat temu słowo mzungu oznaczało dosłownie „biały człowiek z pałką”. To trochę już zapomniana pozostałość po
Widok na port w Musomie
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
47
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
48
HL
.PL
CIC
Afryka Wschodnia
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Afryka Wschodnia
Świt nad Jeziorem Wiktorii www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
49
Afryka Wschodnia niechlubnej działalności białych ludzi w Afryce. Tutejsze dzieci dość często próbowały zetrzeć palcem z naszej skóry biały kolor, aby sprawdzić czy przypadkiem pod spodem nie jesteśmy tak czarni jak oni. Kolejne dni przeznaczyliśmy na wizytę w Serengeti. To jeden z najbardziej znanych na świecie parków narodowych, wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Zajmuje około 14% terytorium Tanzanii i znany jest z przepięknych krajobrazów oraz zamieszkujących go zwierząt. Jednym z najbardziej znanych zjawisk tego rejonu jest wielka migracja odbywająca się co roku pomiędzy kenij-
Brama Serengeti - Ndabaka Gate
skim parkiem Masai Mara a Serengeti, w której udział biorą dziesiątki tysięcy antylop gnu oraz zebr. Mimo, że planowaliśmy przyjazd, gdy migracja będzie właśnie na tym terenie to niestety okazało
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
50
HL
.PL
CIC
Hipopotamy w Hippo-pool
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Afryka Wschodnia się, że zwierzęta w tym roku wyruszyły wcześniej i są już na granicy z Kenią. Nie przeszkodziło nam to jednak w spotkaniu innych zwierząt, które nie migrują z wielkimi stadami. Co rusz napotykaliśmy rezydujące na tym terenie gnu, zebry, impale, antylopy krowie, kudu czy bawoły, ale udało się też zaobserwować znacznie rzadsze gatunki drapieżników jak hieny, lamparty, lwy czy serwale. Na wizytę w tym parku warto przeznaczyć około 3 dni, aby spokojnie przejechać ten ogromny obszar. Po parku można poruszać się z prędkości maksymalną 50 km/h, a drogi są bardzo off-roadowe, więc aby dotrzeć w niektóre miejsca, jak np. znane Hippo-pool, gdzie rezydują setki hipopotamów i krokodyli, potrzeba kilku godzin jazdy. Możecie być pewni, że każdy będzie zachwycony tamtejszymi widokami, znacznie piękniejszymi niż te znane z filmów z National Geopgraphic. Kolejną część wyprawy poświęciliśmy kulturze i obyczajom ludności. Pierwsze kroki skierowaliśmy do Butiamy, gdzie urodził się i mieszkał prezydent Julius Nyerere, który zmarł w 1996 roku. Jeszcze dziś można spotkać wiele osób, które znały go osobiście. Odwiedziliśmy poświęcone mu muzeum znajdujące się w jego rodzinnym domu. Często wyruszaliśmy w głąb naszej wioski Kiabakari, aby poznać jej mieszkańców, ich zwyczaje oraz zo-
baczyć jak mieszkają. Chętnie zapraszali nas do swoich domów, częstując ugali (kleikiem z wody i mąki kukurydzianej), gotowanym ryżem i fasolą. To wysokobiałkowe pokarmy, którymi żywią się Tanzańczycy na co dzień. Ich domostwa są zazwyczaj zbudowane z gliny i pokryte liśćmi lub blachą. Niewiele w jest nich miejsca, a życie toczy się na zewnątrz, przed ich domostwem. Większość Tanzańczyków z uśmiechem i bardzo serdecznie witała się z nami słowami Jambo! (Jak się masz?) na co odpowiadaliśmy Sijambo! (Wszystko w porządku!). Ludzie tutaj są generalnie bardzo przyjaźni, choć jak wszędzie można spotkać też tych bardziej ponurych :). Jeżeli chcesz zrobić komuś zdjęcie, najpierw należy grzecznie poprosić o zgodę – wówczas tutejsi ludzie chętnie pozują do zdjęć. Kilka dni poświęciliśmy też na wizytę w kompleksie zbudowanym przez Polaków skupiającym ośrodek zdrowia, przedszkole oraz
Suszenie Sangara (okoń nilowy) Lukuba stanowisko B www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
51
Afryka Wschodnia
Typowy sposób suszenia Dagaa - Lukuba
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
52
HL
.PL
CIC
Typowe muliste wybrzeże porośnięte lotosem i papirusem - stanowisko D
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Afryka Wschodnia
Widok z wyspy Lukuba na Jezioro Wiktorii lokalizacja B Nasz przewodnik Peter zawsze wiedział gdzie szukać Furu
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
53
Afryka Wschodnia
Porośnięte papirusem wybrzeże Lukuby stanowisko B
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
54
HL
.PL
CIC
szkołę podstawową z klasami od 1 do 4. Ośrodek zdrowia zatrudnia specjalistów leczących jako interniści, ale istnieje też oddział porodowy oraz sala do zabiegów operacyjnych. Często przyjeżdżają tu lekarze z Polski – chirurdzy czy okuliści – aby nieść specjalistyczną pomoc mieszkańcom. Jednym z największych problemów Afryki jest malaria, na którą nie ma szczepionki, a 1/3 lekarstw sprzedawanych na nią w Afryce jest fałszowana. Ośrodek pomaga chorym także na tą chorobę, która w Afryce zbiera swoje żniwo. Tutejsi mieszkańcy, choć początkowo nieufni, teraz chętnie korzystają z pomocy lekarzy pracujących w Kiabakari, i są im bardzo wdzięczni. Najwięcej radości za-
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Połów Furu sieciami stanowisko D
znaliśmy w przedszkolu i szkole podstawowej, gdzie blisko 200 dzieci codziennie, w ramach edukacji gwarantowanej przez tutejszy ośrodek, ma wyjątkową możliwość nauki oraz otrzymania ciepłego posiłku. Pomagają tu siostry z Zambii, a sercem całego przedsięwzięcia jest nasz
Afryka Wschodnia Gospodarz, który prowadzi ośrodek zdrowia oraz centrum edukacyjne. Moje córki błyskawicznie nawiązały kontakt z dziećmi z tamtejszej szkoły i codziennie pod nasz dom przychodziły dziesiątki dzieci, które godzinami bawiły się wspólnie z dziewczynami. Wszystkie lekcje są prowadzone w języku angielskim, aby dać możliwość uczniom późniejszej edukacji w szkołach średnich czy na uczelniach. Spotkanie z ludźmi z ośrodka zdrowia oraz szkoły w Kiabakari wywarło na nas ogromne wrażenie.
się je jako przynętę na inne większe ryby np. na Sangarę (nam znany jako okoń nilowy) lub suszy się je na słońcu i traktuje jako żywność, którą można przechowywać przez dłuższy czas. Najbliżej poznałem Furu dniu, w którym zjadłem ich 12 smażonych jak frytki na głębokim oleju. Spożywa się je w całości, łącznie z głową. Dobra rada jest taka, aby jeść ryby, które nie mają białych oczu świadczących o niedostatecznym wysmażeniu.
Staraliśmy się, aby odłowu dokonywać zarówno w litoralu skalistym jak i muliJednak naszym głównym celem, dla które- stym. Takie miejsca wybraliśmy w okolicy go przybyliśmy do tej części Afryki, było odłowienie i udokumentowanie gatunków pielęgnic zagrożonych wyginięciem. Chciałem sprawdzić, czy to prawda, że odkąd w latach 50. XX wieku wpuszczono do Jeziora Wiktorii ogromne okonie nilowe, tak dramatycznie wpłynęły one na liczebność tutejszych endemicznych gatunków. Miały one pełnić rolę gospodarczą i przynieść miejscowym rybakom wzrost efektywności połowów. Jednakże efektem ubocznym tej operacji było wyKolejny spotykany gatunek Neochromis sp. marcie około 300 z 600 zidentyfikowastanowisko B nych na tę chwilę (2013) gatunków endemicznych pielęgnic z tego jeziora, a to za Musomy, zarówno tuż przy porcie, gdzie sprawą żarłocznego okonia. Pielęgnice te nie ma wielu skał, a dno jest muliste, jak nazywane są przez miejscowych Furu i i wzdłuż wybrzeża w okolicy Musomy. nie mają one obecnie większego znacze- W celu odławiania pielęgnic udaliśmy nia w tutejszym rybołówstwie. Traktuje się również na wyspę Lukuba (w suahili
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
55
Afryka Wschodnia
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
56
I DA E HL
.PL
CIC
oznaczającej „błyskawica”), a po drodze odwiedzaliśmy także rybackie wioski , które zgodnie z danymi nam wskazówkami, powinny być bardzo ciekawe z punktu widzenia ilości spotykanych tam Furu. Z łodzi można było dostrzec mnóstwo gatunków tutejszych zwierząt żyjących w bezpośrednim sąsiedztwie Jeziora Wiktorii. Nierzadko płoszyliśmy pawiany czy stada wylegujących się na skałach waranów.
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Jezioro w tym miejscu jest położone na wysokości 1109 m n.p.m. Woda w tym akwenie nie przypomina w niczym tych, które znamy z Tanganiki czy Malawi. Próżno szukać tu miejsc o wysokiej przejrzystości wody, gdzie można by obserwować występujące tam ryby. Woda w Jeziorze Wiktorii jest bardzo mętna, z widocznością nie rzadko poniżej 1 metra. Jest to stwierdzenie szczególnie trafne jeśli chodzi o okolice Musomy,
Jeden z najczęściej spotykanych gatunków Neochromis sp. - lokalizacja A, B, C
Afryka Wschodnia
Lokalizacje odłowów A, B, C, D
w pobliżu której wpada do jeziora rzeka GH: 3-4°n Mara z wodą bogatą w zawiesinę, która KH: 3°n czyni ją bardzo mętną, ale i bogatą w subNO2 i NO3 niezmierzalne stancje odżywcze. Trochę dalej od brzegów, w głąb jeziora, woda jest bardziej Nasze punkty odłowów zlokalizowane klarowna, jednakże próżno szukać miejsc były w czterech wskazanych powyżej loo widoczności powyżej 3 metrów. kalizacjach. Parametry wody w tym rejonie są nastę- Lokalizacja A,B,C to lokalizacje charaktepujące: ryzujące się litoralem skalnym, natomiast lokalizacja D to litoral mulisty zlokalizoTemperatura: 25,5° C wany w zatoce Mara znajdującej się w blipH: 6,8 skim sąsiedztwie Musomy.
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
57
Afryka Wschodnia
Astatoreochromis alluaudi - osobnik odłowiony na stanowisku A
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
58
HL
.PL
CIC
Pelagiczne Furu z rybackich sieci lokalizacja A
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Afryka Wschodnia
Czy dorosłe pelagiczne Furu podążają za ławicami Dagaa żerując na nich? Paralabidochromis sauvagei - stanowisko B
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
59
Afryka Wschodnia Lokalizacja D charakteryzowała się bardzo mętna wodą o dość niskiej zawartości tlenu. Oprócz odławianych tutaj Furu, dość często odławiane były Oreochromis sp. oraz gatunki sumów z rodzaju Clarias. Gatunki Furu z tej lokalizacji charakteryzowały się dość dużymi, intensywnie pomarańczowymi atrapami jajowymi. Wydaję się, iż gatunki z tej lokalizacji z dużym prawdopodobieństwem należały do ryb detrytusożernych.
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
60
HL
.PL
CIC
Lokalizacja A, leżąca w okolicach wioski rybackiej Kibui to miejsce charakteryzujące się litoralem skalnym. Potężne granitowe bloki wynurzają się z wody, tworząc widowiskowe skupiska lub otaczają brzegi większych wysp, formując monumentalne rzeźby. W wodach otaczających to miejsce znajdowaliśmy gatunki określane przez Seehausena mianem Mibipi, co w lokalnych narzeczach oznacza „te czarne”. Są to gatunki z rodzaju Haplochromini ściśle związane z biotopem skalnym, które Seehausen podzielił ze względu na charakterystyczne ubarwienie na dwie grupy. Pierwsza z nich to ryby z pionowymi pasami (5-7) na bokach ciała, druga grupa to ryby, które oprócz pionowych pasów mają też dwa pasy poziome wyznaczające na ich bokach charakterystyczną szachownicę. Znaczenia te są najlepiej widoczne u młodych ryb i samic. Mibipi to w Jeziorze Wiktorii od-
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
powiednik ryb z grupy Mbuna znanych z jeziora Malawi, charakteryzujących się podobnymi cechami. W Kibui odłowiliśmy dziesiątki ryb, z których prawie wszystkie należały do Mbipi, natomiast nie odnajdywaliśmy praktycznie gatunków spotkanych w lokalizacji D. Wędrując przez rybacką wioskę wśród rybaków odpoczywających po nocnych połowach, buszowaliśmy wśród ryb, które suszyły się na skałach się na skałach. Pośród połaci suszących się na słońcu Dagaa (Rastrineobola argentea), małych rybek z rodziny karpiowatych (Cyprinidae), będących ważnym składnikiem diety mieszkańców, znajdywaliśmy mnóstwo pelagicznych Furu, których ławice trafiały podczas nocnych połowów do rybackich sieci. Ciężko było jednoznacznie ustalić gatunki ryb żyjących w otwartej toni – jedynym, jaki na pewno udało się zidentyfikować był Yssichromis pyrrocephalus. Wśród Mbipi zauważyć można było Paralabidochromis sauvagei, Neochromis sp. czy Astatoreochromis alluaudi. Wiele bliżej niezidentyfikowanych gatunków przyniosły odłowy w okolicach dużej i małej Lukuby. Woda jest tutaj bardziej przejrzysta niż w lokalizacjach położonych bliżej stałego lądu. Tutaj udało się wykonać jeden jedyny film ze zdjęciami podwodnymi, ukazujący życie pod powierzchnią. Schwytane tutaj gatunki
Afryka Wschodnia
Pomiar złowionych osobników Furu www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
61
Afryka Wschodnia
Nie zidentyfikowany gatunek z okolic Musomy - lokalizacja D
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
62
HL
.PL
CIC
Haplochromis sp. Kiabakari - lokalizacja D
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Afryka Wschodnia łowe pomiary odłowionych osobników pozwoliły zebrać bardzo obszerny materiał pomocny w identyfikacji (choć nie zawsze) odłowionych egzemplarzy. Niektóre z nich sprawiły problemy z identyfikacją wielu osobom zgłębiającym ten temat od wielu lat. Jedną z nich jest ryba odłowiona w okolicy Musomy, której nie udało się zakwalifikować do żadnego znanego do tej pory gatunku. Roboczo nazywam ten gatunek Haplochromis sp. „Kiabakari”, choć czekam jeszcze na inne opinie w sprawie przynależności gatunkowej tego osobnika. Poniżej jedna z kart z danymi z pomiarów ryb tego gatunku (dane w mm): Karta nr 7 samiec Haplochromis sp. Kiabkari
również należały do Mbipi, ale natrafialiśmy również na ryby nigdy wcześniej niewidziane. Najwięcej osobników zbliżonych było budową i ubarwieniem do glonożernych Neochromis, ale w głębszych wodach natykaliśmy się na ciemno ubarwione ryby z rodzaju Pundamilia. Odławialiśmy ryby zarówno sieciami skrzelowymi rozstawianymi wzdłuż głazów, jak i używając lekkich bambusowych wędek z małymi haczykami. Wydajność obu metod była równie duża, choć nie dawały one możliwości schwytania inkubujących samic. Nagrania filmowe, zdjęcia oraz szczegó-
Pytanie, które postawiliśmy sobie przed rozpoczęciem tej wyprawy nie otrzymało jednoznacznej odpowiedzi. Z jednej strony Furu są wyraźnie zauważalne w ichtiofaunie Jeziora Wiktorii i nadal stanowią jeden z celów połowów rybaków znad jeziora. Z drugiej jednak strony, porównując ilości odławianych przez nich ryb z informacjami jakie podawali naukowcy z bazy HEST w Mwanzie, wydaje się, że obecnie w wodach Jeziora Wiktorii spotyka się znacznie mniej Furu. Zauważalne zainteresowanie rybaków połowem Sangary może być efektem nie tylko znacznie bardziej cennego jakościowo mięsa tej dużej, introdukowanej ryby, ale też efektem zmniejsze-
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
63
Afryka Wschodnia nia ilości Furu w zasobach jeziora. Bardzo cenną informacją jest fakt, że ich obecność jest nadal zauważalna i wydaje się, że te małe pielęgnice znalazły sposób na współistnienie z agresywnym intruzem. Może to być kolejny dowód na ich ponadprzeciętne zdolności adaptacyjne. Potwierdzono już informacje, że w ostatnich kilkudziesięciu latach ryby te, aby móc skolonizować nowe siedliska, potrafiły zmienić dietę, nauczyć się bytować w wodach o mniejszej ilości tlenu, jak i dostosowywać swój wzrok do zwiększonego poziomu zmętnienia wody. Takie zdolności „szczurów” z Jeziora Wiktorii, jak można by zaryzykować nazwanie tych ryb, dają im ogromną przewagę nad konkurującymi z nimi innymi gatunkami ryb zamieszkujących ten akwen. Z pewnością wrócimy jeszcze nad wody tego jeziora, by ponownie sprawdzić, w jakiej kondycji znajdują się Furu.
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
63
HL
.PL
CIC
Mój artykuł przekazuje tylko ułamek tego, co można powiedzieć o Furu. Jeśli ktoś z Was zastanawia się jeszcze nad wizytą w Afryce w celu zbadania jej ichtiofauny, to nie wahajcie się ani chwili dłużej. Jest tam jeszcze wiele miejsc skrywających swoje tajemnice przed ichtiologami.
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
Afryka Wschodnia
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
65
Uwaga, uwaga, drodzy Czytelnicy!
Zwracamy się do Was z prośbą. Jeśli macie w zanadrzu artykuł, oparty na w rozmnażania, taksonomii naszych ukochanych pielęgnic-dajcie nam znać. każde wsparcie Magazynu będzie mile widziane. I znacznie przyspieszy w
Byłoby miło, aby artykuły zostały wysłane do 31 grudnia 2015. Z pewności może mała notka o wyprawie do pielęgnicowego świata, niekoniecznie do na forum!
I DA E
UM
MI
ĘG
NIC
FOR
66
HL
.PL
CIC
Cichlidae.pl Team
ŁO
I Ś NIK Ó W P
EL
własnych doświadczeniach, prezentujący jakąkolwiek dziedzinę hodowli, ;) Artykuł nie musi być długi, ani upstrzony niesamowitą ilością zdjęć wydanie kolejnego numeru!
ią macie sporo doświadczenia z różnymi gatunkami/grupami pielęgnic. A tropików? :)Teraz macie szansę opisać to szerzej niż tylko w kilku słowach
www.cichlidae.pl - podyskutujmy o pielęgnicach
67
CIC
.PL
H
D I A L E
UM
ĘG
NIC
FOR MI
ŁO
I P Ś NIK Ó W © 2015
L E