Columbia Maj 2024

Page 1

Columbia

MAJ 2024
RYCERZE KOLUMBA

Rycerze Miłosierdzia

Każdego dnia Rycerze na całym świecie mają okazję, by coś zmienić – przez pracę społeczną, zbieranie funduszy, czy modlitwę. Doceniamy każdego Rycerza za jego siłę, współczucie i oddanie w budowaniu lepszego świata.

Kilkudziesięciu Rycerzy z całej Polski wzięło udział w Narodowym Marszu Życia, który pod hasłem „Niech żyje Polska!” przeszedł 14 kwietnia ulicami Warszawy. „Marsz to wyraz publicznego poparcia dla życia ludzkiego od momentu poczęcia do naturalnej śmierci oraz dla tradycyjnej rodziny jako fundamentu społeczeństwa” – podkreślił Delegat Stanowy Krzysztof Zuba. „To manifestacja naszej wiary i zaangażowania w obronę najsłabszych i najbardziej bezbronnych”.

Aby zaprezentować działania Twojej rady w tej sekcji, przyślij zdjęcie z akcji wraz z opisem na adres columbia@kofc.pl RYCERZE MIŁOSIERDZIA
Zdjęcie:
Stanisław Dziwiński

Columbia

Śladami założyciela

Czereśnia kwitnąca nad rzędami nagrobków na Cmentarzu Narodowym w Arlington w stanie Wirginia. Wśród pochowanych tam żołnierzy jest także odznaczony Medalem Honoru ks. Charles J. Watters, Rycerz Kolumba z New Jersey (zob. s. 26).

Rycerze Kolumba są organizacją świecką, ale od samego początku Zakon docenia niezastąpioną rolę kapłanów w misji Kościoła

Przed pierwszym gwizdkiem

Kapelani drużyn MLB wnoszą do pierwszej ligi nie tylko swą miłość do baseballu, ale i świadectwo o Bożej łasce.

W hołdzie poległym Braciom

Weteran Marines i Rycerz Kolumba rzeźbi krzyże poległych dla rodzin, których synowie złożyli ostateczną ofiarę.

Hunter Cates

Bohater Wzgórza 875

Odznaczony Medalem Honoru ks. Charles J. Watters nieustannie ryzykował życie, aby ratować żołnierzy w Wietnamie.

Joseph Pronechen

Kapelan Rycerzy Kolumba w Ukrainie wspomina miesiące spędzone pod rosyjską okupacją w Melitopolu

Modlitwa za żywych i umarłych

Rycerze Kolumba ufundowali stypendia mszalne wspierające ukraińskich księży i wiernych, którym posługują.

Karolina Świder i Solomiia Karpiv

Stałe rubryki

5 Na większą chwałę Bożą

Katoliccy ojcowie, sami będąc synami Maryi i synami Kościoła, są odpowiedzialni za to, by prowadzić dzieci do spotkania z Bogiem.

Najwyższy Rycerz Patrick E. Kelly

6 Uczyć się wiary, żyć w wierze

Modlitwa różańcowa daje nam właściwą perspektywę i siłę, by mierzyć się z trudnościami i ufać Panu.

Najwyższy Kapelan Arcybiskup William E. Lori

8 Wiadomości Rycerzy

Kolumba

Po katastrofie mostu Zakon wspiera rodziny ofiar • Rada Dyrektorów uhonorowała kard. O’Malleya • Rycerze podsumowali peregrynację i inicjatywę pro-life • Najwyższy Rycerz w Stowarzyszeniu

Johna Carrolla

14 Budowanie kościoła domowego

Nowy dział poświęcony rodzinie, przywództwu i formacji duchowej

NA OKŁADCE

Figura Matki Bożej z Dzieciątkiem Jezus w kościele św. Rafała Archanioła w Quebradillas w Portoryko.

Członkami Rycerzy Kolumba mogą być jedynie mężczyźni, którzy ukończyli 18 lat i są praktykującymi katolikami pozostającymi w duchowej łączności ze Stolicą Apostolską. Wymóg bycia praktykującym katolikiem oznacza, że dany mężczyzna akceptuje Urząd Nauczycielski Kościoła katolickiego w sprawach wiary i moralności, dąży do życia zgodnego z przykazaniami Kościoła katolickiego, a także może przystępować do Sakramentów Świętych. kofc.pl/wstap

Chronione prawami autorskimi © 2024 Wszelkie prawa zastrzeżone

MAJ 2024 B COLUMBIA 3 ISSN 2657-5396 SPIS TREŚCI Zdjęcie: Majicphotos/iStock via Getty Images –NA OKŁADCE: CNS photo/Bob Roller
MAJ 2024 B TOM 104 B NUMER 4
„Szczególny
czas Braterstwa”
22 10 16 26 30
32

Columbia

Nasza Pani i nasi księża

NA POCZĄTKU KWIETNIA rada 1

w New Haven w stanie Connecticut podejmowała 21 polskich kapelanów Rycerzy Kolumba na kolacji w miejscu założenia Zakonu: przy kościele Najświętszej Maryi Panny. Późnym wieczorem, w drodze do ośrodka rekolekcyjnego w którym się zatrzymali, kapelani odwiedzili rycerską rodzinę o polskich korzeniach. Gdy tylko weszli do środka, zaśpiewali wspólnym głosem Życzymy, życzymy , prosząc dla gospodarzy o dary „zdrowia i szczęścia, i błogosławieństwa przez ręce Maryi”. Był to spontaniczny gest wdzięczności i wyraz ich pobożności, ale śpiew ten dał także wgląd w istotę ich kapłaństwa.

Rycerze Kolumba są organizacją świecką, ale od samego początku istnienia Zakon docenia niezastąpioną rolę kapłanów w apostolskiej misji Kościoła. Sakramentalnie włączeni w dzieło Dobrego Pasterza, księża uczestniczą w kapłaństwie Jezusa Chrystusa i służą wszystkim wiernym, realizującym kapłaństwo powszechne. Oddając swoje życie Kościołowi i uobecniając na ołtarzu jedyną wieczną ofiarę Chrystusa, mówią wraz ze swym Panem: „Oto przychodzę! Chcę wypełniać Twoją wolę.” (Hbr 10, 7). Służba proboszczów i kapelanów przynosi owoce również dzięki temu, że otaczają oni duchowym ojcostwem rady rycerskie, jednostki wojskowe, a nawet profesjonalne drużyny sportowe (zob. s. 16, 26 i 30).

Jeśli chodzi o pobożność maryjną kapłanów, a także rolę Matki Bożej w Kościele, trzeba zauważyć, że sama odpowiedź na głos powołania jest echem „tak” powiedzianego Bogu przez Maryję. Katechizm Kościoła Katolickiego zaznacza, że maryjny wymiar Kościoła poprzedza wymiar apostolski czy „Piotrowy”: „Maryja idzie przed nami wszystkimi w świętości, która jest tajemnicą Kościoła jako

»oblubienicy bez zmazy i zmarszczki« (Ef 5, 27)” (773). Co więcej, gdy Chrystus z drzewa krzyża powierzył swoją Matkę, umiłowany uczeń przyjął Ją w imieniu całego Kościoła –a w sposób szczególny w imieniu wszystkich kapłanów (J 19, 26-27).

W tym świetle Sobór Watykański II wzywa: „Niech Ją , jako Matkę Najwyższego i Wiecznego Kapłana oraz Królową Apostołów, jak również podporę swego posługiwania, prezbiterzy chwalą i kochają z synowską pobożnością i czcią” ( Presbyterorum Ordinis , 18). Święty Jan Paweł II podobnie zakończył swą posynodalną adhortację apostolską Pastores Dabo Vobis z 1992 roku, która dotyczyła formacji kapłańskiej, wzywając wstawiennictwa „Maryi, Matki i wychowawczyni naszego kapłaństwa”. Następnie stwierdził: „Każdy aspekt formacji kapłańskiej można związać z Maryją, jako osobą, która pełniej niż ktokolwiek inny odpowiedziała na Boże powołanie, stała się służebnicą i uczennicą słowa tak dalece, że poczęła w swym Sercu i w swym ciele Słowo – które stało się człowiekiem – aby ofiarować je ludzkości” (82).

I tak prosta pieśń życząca polskich kapelanów, wyśpiewana w trakcie pielgrzymki śladami ks. McGivneya (zob. s. 10), wyraziła więcej niż zwykły sentyment. Zwięźle ukazała sedno ich powołania i tożsamość kapłanów –synów Kościoła, synów Matki Bożej, radośnie głoszących i uobecniających dobrą nowinę o Chrystusie Odkupicielu. Maryjo, Matko Kościoła i Królowo Apostołów, módl się za nami i za naszymi kapłanami. B

Alton J. Pelowski, Redaktor naczelny

WYDAWCA

Rycerze Kolumba

WYDAWCA WERSJI POLSKIEJ

KofC Polska Sp. z o.o. ul. Domaniewska 47/10 02-672 Warszawa

NAJWYŻSI FUNKCJONARIUSZE

Patrick E. Kelly

Najwyższy Rycerz

JE abp William E. Lori

Najwyższy Kapelan

Arthur L. Peters

Zastępca Najwyższego Rycerza

Patrick T. Mason

Najwyższy Sekretarz

Ronald F. Schwarz

Najwyższy Skarbnik

John A. Marrella

Najwyższy Adwokat

ZESPÓŁ REDAKCYJNY

Alton J. Pelowski

Redaktor naczelny

Andrew J. Matt

Cecilia Hadley

Elisha Valladares-Cormier

Cecilia Engbert Redaktorzy

Paul Haring Fotoedytor

Mateusz Solarz

Redaktor wersji polskiej

Błogosławiony ks. Michael McGivney (1852-1890) –Apostole Młodych, Obrońco życia chrześcijańskich rodzin, Założycielu Rycerzy Kolumba, wstawiaj się za nami!

JAK DO NAS DOTRZEĆ COLUMBIA

1 Columbus Plaza

New Haven, CT 06510-3326

columbia@kofc.org kofc.pl/columbia

ZMIANA ADRESU DOSTAWY: columbia@kofc.pl

4 COLUMBIA B MAJ 2024 EDYTORIAL

„Zjednoczona w modlitwie”

Katoliccy ojcowie, sami będąc synami Maryi i synami Kościoła, są odpowiedzialni za to, by prowadzić dzieci do spotkania z Bogiem

Najwyższy Rycerz Patrick E. Kelly

W MAJU Kościół oddaje Maryi szczególną cześć i rozważa jej rolę w Bożym planie. Wiemy, że była kobietą głębokiej i wiernej modlitwy, że rozpoznała głos Boga i odpowiedziała „tak”, widząc Jego wolę zbawienia całego świata. Ona bardziej niż którykolwiek inny uczeń zna głos swojego Syna i prowadzi nas, abyśmy się z Nim zjednoczyli.

Po wniebowstąpieniu Jezusa Maryja była z apostołami w Jerozolimie, gdzie razem „trwali jednomyślnie na modlitwie” (Dz 1, 14). Czytamy później, że tę pierwszą wspólnotę wierzących, zjednoczoną na modlitwie i przepełnioną Duchem Świętym, ożywiał „jeden duch i jedno serce” (Dz 4, 32).

Ta właśnie jedność ducha i serca jest tym, czego my, ojcowie, powinniśmy pragnąć dla naszych rodzin. To oznacza, że najważniejszym zadaniem, jakie przed nami stoi, jest nauczyć nasze dzieci i wnuki modlić się – w jedności z Kościołem i Maryją. To istota naszej ojcowskiej misji. Naszym zadaniem jest nie tylko troska o doczesne potrzeby naszych dzieci, ale również zapewnienie im duchowego pokarmu i schronienia.

Jak możemy to zrobić? Po pierwsze, przypomnijmy sobie tę mądrość: „Nie możesz dać tego, czego nie masz”. Aby być autentycznym nauczycielem modlitwy i obrazem miłości Boga Ojca, musimy sami poświęcać czas na osobistą modlitwę każdego dnia.

Dla wielu z nas najlepszym momentem będzie wczesny poranek, kiedy jesteśmy wypoczęci, a w domu panuje cisza. Boga można spotkać w „szmerze łagodnego powiewu” (1 Krl 19, 12), w którym oczekuje, by się nam objawić. Na modlitwie powinniśmy prosić Pana, by uczynił nas dobrym przykładem dla naszych dzieci. Powinniśmy modlić się za żony, prosząc Pana, by im błogosławił i przyniósł naszemu małżeństwu większą jedność. Powinniśmy też modlić się za nasze dzieci po imieniu, mówić Bogu o każdym z nich,

prosząc Go o konkretną pomoc w ich konkretnych potrzebach.

Powinniśmy też modlić się z naszymi rodzinami i prowadzić je w tej modlitwie. Przede wszystkim oznacza to wspólne uczestnictwo w niedzielnych Mszach świętych oraz uczenie ich starożytnych i pięknych modlitw Kościoła.

Wspólna modlitwa przed jedzeniem, świętowanie uroczystości i obchodzenie poszczególnych okresów liturgicznych może zwrócić naszą uwagę na obecność Boga. Rodzinny różaniec, nawet jedna tajemnica, w zależności od sytuacji może uprosić wstawiennictwo Maryi w intencjach Twojej rodziny, a Twoje dzieci już od najmłodszych lat zaznajomi z tym potężnym narzędziem, jakim jest modlitwa.

Odbyta w obecności dzieci spowiedź święta i adoracja Najświętszego Sakramentu to dobry przykład, który prowadzi do kształtowania się zwyczajów na całe życie.

Lecz modlitwa to coś więcej niż praktyczna czynność: to żywa relacja z naszym Panem. Prowadzenie rodziny w spontanicznej modlitwie od serca – modlitwie próśb i dziękczynienia – może być szczególnie potężna. Gdy dzieci usłyszą, że modlisz się w ten sposób, będzie to naturalne także dla nich, a wtedy modlitwa stanie się osobistym spotkaniem z żywym Bogiem. W przesłaniu do rodzin w 2021 roku papież Franciszek przypomniał nam: „Rodzina jest żywa, jeśli jest zjednoczona w modlitwie. Rodzina jest silna, jeśli odkrywa na nowo Słowo Boga i opatrznościową wartość całej Jego obietnicy”.

Im większe wymagania są przed nami postawione, im bardziej nasze żony i dzieci polegają na nas, tym bardziej potrzebujemy modlitwy. Ona jest bowiem konieczna, jeśli chcemy wypełnić swoją ojcowską misję.

Niech Maryja, która rozważała wszystkie te sprawy w swym sercu (Łk 2, 19), wstawia się za nami, starającymi się jeszcze bardziej zjednoczyć nasze rodziny z Jej synem.

Vivat Jezus!

To istota naszej ojcowskiej misji. Naszym zadaniem jest nie tylko troska o doczesne potrzeby naszych dzieci, ale również zapewnienie im duchowego pokarmu i schronienia.

MAJ 2024 B COLUMBIA 5 NA WIĘKSZĄ CHWAŁĘ BOŻĄ Zdjęcie: Michael Collopy

Zobaczyć Chrystusa oczyma Maryi

Modlitwa różańcowa daje nam właściwą perspektywę i siłę, by mierzyć się z trudnościami i ufać Panu

Najwyższy Kapelan Arcybiskup William E. Lori

PÓŹNYM POPOŁUDNIEM, jeśli pogoda sprzyja i jeszcze nie zapadł zmrok, często zabieram mojego psa, Bayleya, na długi, 6-kilometrowy spacer. To z pewnością jedna z jego ulubionych czynności i ja też ją lubię. Długa przechadzka to nie tylko dobre ćwiczenie; zauważyłem też, że pozwala mi oczyścić głowę ze zmartwień dnia.

Ale nie zawsze tak było. Lata temu, gdy zacząłem wychodzić na długie spacery, wykorzystywałem ten czas, by mielić problemy i wyzwania, lecz niebawem zauważyłem, że pozbawiam się w ten sposób podstawowych korzyści ze spaceru. Roztrząsając w głowie to, co mnie martwi, sprawiałem, że mój umysł i serce jeszcze bardziej się zaśmiecały, zamiast porządkować. W zasadzie wracałem do domu jeszcze bardziej zmartwiony niż kiedykolwiek.

Wspomniałem o tym swojemu kierownikowi duchowemu, a on zapytał mnie, dlaczego marnuję tak wspaniałą okazję do najprawdziwszego oczyszczenia głowy i serca. „Czemu nie modlisz się różańcem w czasie spaceru?” – zapytał. „Chodzi mi o cały różaniec, wszystkie cztery części: radosną, światła, bolesną i chwalebną” – dodał.

Święty Jan Paweł II opisał różaniec jako modlitwę, dzięki której patrzymy na Chrystusa i zbawcze dzieło Jego życia „spojrzeniem Maryi”. Gdy modlę się różańcem w drodze, powtarzając „Zdrowaś Maryjo” raz za razem, sam Chrystus coraz jaśniej staje na pierwszym planie. Zamiast mocować się z problemami i zmartwieniami, mój umysł i serce wznoszą się, by kontemplować wszystko, co Pan powiedział i uczynił dla zbawienia świata – i mojego zbawienia! Z pomocą Maryi przypominam sobie, jak bardzo Pan mnie kocha, jak bardzo niezasłużoną łaską jest być przysposobionym synem Ojca Niebieskiego i – zaprawdę – jakim błogosławieństwem i radością jest służyć Kościołowi. W drodze pamiętam również o tych, którzy prosili

mnie o modlitwę. A moje kłopoty i troski? Oddaję je Panu wraz z modlitwami Błogosławionej Dziewicy Maryi. Nie oznacza to, że jestem całkowicie wolny od rozproszeń. Wiele rzeczy odwraca moją uwagę, gdy idę ulicą – nowy olśniewający samochód, helikopter przelatujący nad głową czy nieprzyjemny zapach marihuany. Ale różaniec zawsze pociąga mnie z powrotem do Chrystusa i Jego matki.

Co ciekawe, często dzieje się coś jeszcze. Rozważając tajemnice różańca, z zachwytem odkrywam, że zyskuję nowe spojrzenie na stojące przede mną wyzwania i szanse. Gdy otacza Cię modlitwa Maryi, majaczące przed Tobą problemy nie wydają się już tak ogromne. Nierzadko, kończąc taki spacer, widzę światełko w tunelu, a czasem kompletne rozwiązanie moich kłopotów. U mnie hasło „Wrzuć na luz i rób swoje” nie działa. „Wrzuć na luz i módl się różańcem” jest lepsze. Jednym z moich obowiązków jako Najwyższego Kapelana jest święcić różańce – całą masę różańców – które, jak wiecie, wręczane są każdemu Rycerzowi Kolumba, by pomóc mu wzrastać w pobożności maryjnej. Ale mieć różaniec to nie wszystko. Kiedyś w czasie audiencji generalnej papież Franciszek zapytał obecnych, czy mają różaniec. Wielu podniosło je w górę, by mógł je zobaczyć. Zapytał ich wtedy: „A modlicie się na nim?”. To wyzwanie powinniśmy uczynić naszym własnym. Głęboka miłość do Matki Bożej to ważny element życia duchowego Rycerzy. Przez lata posiadałem wiele różańców. Niektóre z nich kupiłem, inne otrzymałem, wśród nich były te, które papież często wręcza swoim gościom. Ja sam często daję różańce ludziom, zwłaszcza wtedy, gdy odwiedzam ich w szpitalach. Ale jeden różaniec jest dla mnie szczególny – ten, który otrzymał mój ojciec, gdy został Rycerzem Kolumba wiele lat temu. Bo to właśnie on nauczył mnie go odmawiać. B

Rozważając

tajemnice różańca, z zachwytem odkrywam, że zyskuję nowe spojrzenie na stojące przede mną wyzwania i szanse. Gdy otacza Cię modlitwa Maryi, majaczące przed Tobą problemy nie wydają się już tak ogromne.

6 COLUMBIA B MAJ 2024
UCZYĆ SIĘ WIARY, ŻYĆ W WIERZE

Wyzwanie Najwyższego

Kapelana

„Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno” (Ewangelia z dnia 12 maja, J 17, 11b).

Jezus pragnie, by Jego uczniowie byli zjednoczeni w Jego imię: jedno ciało, jedna wiara, jeden Kościół. Jedność wiary jest niezbędna dla naszych rodzin. W dzisiejszej pełnej zamętu kulturze nie jest łatwo wychowywać i kształtować dzieci w duchu wiary. Ksiądz Patrick Peyton ze Zgromadzenia Świętego Krzyża, zwany „księdzem od różańca”, powiedział: „Rodzina, która modli się razem, zostanie razem”. Walczmy o jedność naszych rodzin, jednocząc się z Chrystusem na modlitwie.

Wyzwanie: W tym maryjnym miesiącu wzywam Was do codziennej, rodzinnej modlitwy różańcem, i ofiarowania przynajmniej jednego dziesiątka w intencji jedności Waszej rodziny i całego Kościoła.

Pytania do refleksji znajdziesz na stronie: kofc.pl/wyzwanie

Katolik miesiąca

Błogosławiony Izydor Ngei

Ko Lat (1918-1950)

SŁABE ZDROWIE uniemożliwiło Izydorowi Ngei Ko Lat zostanie księdzem, ale nie zdołało powstrzymać go przed dzieleniem się swoją wiarą. Jego posługa katechety, zakończona męczeńską śmiercią, przyczyniła się do rozkwitu katolicyzmu w Birmie (dzisiejsza Mjanma).

Ko Lat urodził się w 1918 roku w środkowej Birmie, będącej wówczas kolonią brytyjską. Jego rodzice, rolnicy nawróceni przez księży z Papieskiego Instytutu Misji Zagranicznych, zmarli, gdy Ko Lat był nastolatkiem. Razem z młodszym bratem trafili pod opiekę ciotki.

Izydor często pomagał misjonarzom i w końcu wstąpił do lokalnego seminarium, gdzie przodował w teologii oraz w językach łacińskim i angielskim. Astma oskrzelowa zmusiła go jednak do powrotu do rodzinnej wioski Dorokhò. Tam otworzył bezpłatną szkołę, aby uczyć dzieci birmańskiego, angielskiego i katechezy, często wykorzystując muzykę do przekazywania treści religijnych.

W 1948 roku Ko Lat poznał ks. Mario Vergarę, misjonarza z instytutu papieskiego, który właśnie powrócił do Birmy. Podczas II wojny światowej wraz z innymi włoskimi misjonarzami kapłan

był przetrzymywany w brytyjskim obozie internowania w Indiach.

Izydor Ngei Ko Lat przyjął zaproszenie księdza, by służyć jako katecheta i tłumacz. Ich działania przynosiły dobre owoce, ale spotkały się z niechęcią birmańskich protestantów, którzy w trwającej wojnie domowej wspierali rebeliantów. 24 maja 1950 roku obaj misjonarze udali się na spotkanie z lokalnym przywódcą by prosić o uwolnienie uwięzionego katechety. Na miejscu zostali poddani przesłuchaniu i torturom: wleczono ich przez sześć godzin przez las, a na końcu zastrzelono. Ich ciała zostały wrzucone do rzeki Saluin. Beatyfikowany w 2014 roku wraz z ks. Mario Vergarą, Izydor Ngei Ko Lat jest pierwszym błogosławionym pochodzącym z Mjanmy. B

Kalendarz liturgiczny Intencje Modlitewne Ojca Świętego

1 maja św. Józefa, rzemieślnika

3 maja Uroczystość NMP, Królowej Polski

6 maja Święto śś. Filipa i Jakuba

8 maja Uroczystość św. Stanisława

12 maja Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego

14 maja Święto św. Macieja

16 maja Święto św. Andrzeja Boboli

19 maja Niedziela Zesłania Ducha Św. 20 maja Święto NMP Matki Kościoła

23 maja Święto Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana

26 maja Uroczystość Najświętszej Trójcy

30 maja Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa

31 maja Święto Nawiedzenia NMP

Módlmy się, aby zakonnice, zakonnicy i seminarzyści dojrzewali na swojej drodze powołania dzięki formacji ludzkiej, duszpasterskiej, duchowej i wspólnotowej, która doprowadzi ich do bycia wiarygodnymi świadkami Ewangelii.

MAJ 2024 B COLUMBIA 7
OD GÓRY: Obraz autorstwa Gianniego Strino/Zdjęcie dzięki uprzejmości Diecezji Aversa –Barry Mason /Alamy Stock Photo — CNS photo/Pablo Esparza

Po katastrofie mostu Zakon wspiera rodziny ofiar

PODCZAS KWARTALNEGO SPOTKANIA Rady Dyrektorów, Rycerze Kolumba zobowiązali się przekazać 100 tysięcy dolarów na wsparcie rodzin, które straciły swoich bliskich (a co za tym idzie – środki do życia), w wyniku katastrofy mostu Francisa

Scotta Keya w Baltimore.

Sześciu robotników drogowych zginęło, gdy w nocy z 25 na 26 marca kontenerowiec uderzył w filar mostu, w ciągu kilku sekund niszcząc przęsło nad rzeką Patapsco. Wszyscy byli imigrantami z Ameryki Łacińskiej. Skutkami ekonomicznymi tego wypadku zostało dotkniętych wiele innych osób.

„Rycerze Kolumba byli wstrząśnięci doniesieniami o zawaleniu się kluczowego dla Baltimore mostu i szczególnie zasmuceni tragiczną śmiercią pracujących tam ludzi” – powiedział Najwyższy Rycerz Patrick Kelly. „Ponad 140 lat temu bł. Michael McGivney założył Rycerzy właśnie po to, by wspierać wdowy i sieroty. Było więc rzeczą naturalną, że gdy dowiedzieliśmy się o śmierci sześciu robotników drogowych – w tym mężów i ojców z latynoskiej społeczności katolickiej – poczuliśmy się zobowiązani, by we współpracy z Kościołem w Baltimore zapewnić pomoc tamtejszym wdowom i sierotom”.

Darowizna od Zakonu wsparła fundusz związany z katastrofą, ustanowiony przez archidiecezję Baltimore, kierowaną przez Najwyższego Kapelana, abpa Williama Loriego.

8 kwietnia, w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa (Sagrado Corazón de Jesús) w Baltimore, abp Lori poprowadził nabożeństwo modlitewne w intencji sześciu ofiar, a następnie dołączył do procesji ze świecami, w której wzięły udział setki ludzi. Wolontariusze nieśli sześć krzyży z zawieszonymi kamizelkami budowlanymi, upamiętniającymi ofiary. W procesji uczestniczył Delegat Stanowy

Rada Dyrektorów uhonorowała kard. O’Malleya

PODCZAS NIEDAWNEGO spotkania w Bostonie Rada Dyrektorów Rycerzy Kolumba uhonorowała kard. Seána O’Malleya, arcybiskupa metropolitę bostońskiego, przyjmując oficjalną rezolucję jako znak wdzięczności za lata przywództwa i służby Kościołowi. Kardynał, wieloletni Rycerz Stopnia Patriotycznego, odprawił 5 kwietnia Mszę świętą dla członków Rady Dyrektorów w bostońskiej Archikatedrze Świętego Krzyża, koncelebrowaną m. in. z Najwyższym Kapelanem abpem Williamem

Arcybiskup William Lori (po lewej) przemawia do setek wiernych zgromadzonych przed kościołem pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Baltimore. W procesji 8 kwietnia 2024 roku i modlitwie w intencji sześciu ofiar katastrofy mostu Francisa Scotta Keya wzięli także udział Rycerze Stopnia Patriotycznego.

Christopher Powers, a Rycerze Stopnia Patriotycznego z pięciu lokalnych Zgromadzeń wystawili wartę honorową. „Ta frekwencja wiele nam uświadomiła” – powiedział Mistrz Rejonu James Duryee. „Nie sądzę, by wielu uczestników znało tych mężczyzn osobiście. Ale wszyscy chcieliśmy tam być, ze względu na powagę sytuacji i wielką stratę dla społeczności”. B

Lorim oraz innymi księżmi. Na kolacji zorganizowane przez Radę Dyrektorów, Najwyższy Rycerz Patrick Kelly wręczył metropolicie rezolucję.

„[Kardynał O’Malley] jest przykładem poddania się Chrystusowej woli” – powiedział Najwyższy Rycerz podczas przemówienia. „Taka postawa doprowadziła go do posługi biskupiej w czterech diecezjach, udziału w licznych komitetach Konferencji Episkopatu USA oraz do Rzymu, gdzie służył papieżowi i Kościołowi powszechnemu. Przez cały czas był wiernym przyjacielem Rycerzy Kolumba”.

Rezolucja uznaje liczne osiągnięcia kardynała: współczucie wobec potrzebujących, troskę o ochronę życia oraz roztropne kierowanie archidiecezją bostońską w czasach skandali związanych z nadużyciami duchowieństwa.

Kardynał O’Malley, który w czerwcu skończy 80 lat, serdecznie podziękował za to wyróżnienie: „Wszyscy wiecie, jaką sympatią darzę Rycerzy Kolumba i ich rodziny, i bardzo doceniam to, jak wiele znaczycie dla naszego Kościoła i kraju”. B

8 COLUMBIA B MAJ 2024 WIADOMOŚCI RYCERZY KOLUMBA
OD GÓRY: Zdjęcie: Kevin J. Parks/The Catholic Review — Zdjęcie: Paul Haring

Owoce peregrynacji ikon św. Józefa w Polsce

MSZĄ ŚWIĘTĄ pod przewodnictwem biskupa kaliskiego

Damiana Bryla w Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu Rycerze Kolumba podsumowali peregrynację ikon. „Józef w swoim ojcostwie objawia nam ojcostwo Boga” – powiedział bp Bryl i zobowiązał Rycerzy do dojrzałego rodzicielstwa, do którego „zaprasza mężczyzn” łaskami słynący obraz czczony w Kaliszu. Okazją do lepszego poznania św. Józefa była też konferencja ks. Janusza Chyły, proboszcza i Kapelana rady 16964 z Chojnic.

Peregrynacja rozpoczęta w 2022 roku obejmuje wszystkie państwa, w których działają Rycerze. Specjalna ikona została przekazana Rycerzom w czasie Najwyższej Konwencji z zadaniem krzewienia nabożeństwa do Patrona Kościoła Powszechnego. W ciągu niemal dwóch lat trzy ikony odwiedziły ponad 180 polskich parafii, w których odprawiane były specjalne nabożeństwa i Msze święte, a Rycerze organizowali wydarzenia towarzyszące, m.in. konferencje i projekcje filmów. Szacuje się, że w peregrynacji wzięło udział 130-150 tysięcy osób w całej Polsce.

„Nie mam wątpliwości, że św. Józef był inspiracją dla bł. ks. Michaela McGivneya, gdy ten 140 lat temu zapraszał mężczyzn do działania i stałej formacji katolickiej” – podkreślił Delegat Stanowy Krzysztof Zuba. „Święty Józef to niedościgniony wzór męskości, szczególnie ważny współcześnie” – dodał Radca Stanowy Krzysztof Sietczyński, krajowy koordynator peregrynacji.

Ważnym wyrazem tej odpowiedzialności był polski komponent charytatywny peregrynacji, czyli program „Życie Mam” – Rycerze zbierali dary materialne i finansowe na potrzeby katolickich ośrodków pro-life. Zebrane dary były również zasilane darowizną Rady Stanowej oraz Rady Najwyższej (ASAP). Dzięki tym staraniom, podczas peregrynacji udało

Najwyższy Rycerz w Stowarzyszeniu

13 KWIETNIA Najwyższy Rycerz Patrick Kelly wygłosił przemówienie dla Stowarzyszenia Johna Carrolla w Waszyngtonie, D.C. Podkreślił to, czym polecił mu się dzielić papież Franciszek: znaczenie współodpowiedzialności świeckich i duchowieństwa. „Nam, ludziom świeckim, powierzono istotną rolę, ale nie w zarządzaniu Kościołem, tylko w rozwijaniu jego misji” –powiedział Najwyższy Rycerz. „Ewangelia jest w tym względzie jednoznaczna, a dekret Soboru Watykańskiego II

Biskup Damian Bryl przewodniczy Mszy świętej w Narodowym Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu na zakończenie peregrynacji ikon w jurysdykcji polskiej, 27 kwietnia 2024 roku.

się przekazać na cele obrony życia niemal pół miliona złotych. Jednak, jak podkreślił Sietczyński, ważniejsze od doraźnej pomocy jest skupienie na nadchodzących wyzwaniach. „Najbardziej cieszy fakt, że Bracia Rycerze nawiązali z tymi ośrodkami stałą, długofalową współpracę. To nowa jakość w naszym realnym staniu po stronie życia” – powiedział. Rzeczywiście, uruchomiony wraz z peregrynacją program pro-life „zyskał nowe życie”. Rycerze obejmą szczególną opieką pierwsze w regionie kieleckim stacjonarne hospicjum Caritas dla dzieci. Ponadto, „symbolicznym zwieńczeniem peregrynacji jest objęcie patronatem Domu Małych Stópek w Szczecinie” –podkreślił Zuba. B

o świeckich wyznacza ramy, w których możemy realizować nasze powołanie”.

Patrick Kelly przemawiał podczas 38. dorocznej ceremonii wręczenia nagród, na której wraz z czterema innymi osobami otrzymał Medal Stowarzyszenia

Johna Carrolla, najwyższe odznaczenie tej organizacji. Stowarzyszenie zrzesza katolików, którzy tworzą duchową i intelektualną wspólnotę, służąc arcybiskupowi Waszyngtonu.

Najwyższy Rycerz zauważył, że świeckie powołanie wiąże się z różnymi obowiązkami, ale spośród nich szczególnie ważny jest dziś obowiązek ewangelizacji. „Wszyscy jesteśmy powołani do bycia misjonarzami w społeczeństwie, które w najlepszym przypadku postrzega religię jako sprawę

zupełnie prywatną, a w najgorszym – jako zagrożenie dla dobra publicznego” – powiedział Patrick Kelly. „Wymaga to od nas, byśmy nieustannie żyli swą misją (...) w każdym czasie, w każdym miejscu i wobec wszystkich ludzi, których spotykamy”. B

MAJ 2024 B COLUMBIA 9 OD GÓRY: Zdjęcie: Ks. Mateusz Puchała Zdjęcie: Christopher Newkumet/dzieki uprzejmości Stowarzyszenia Johna Carrolla

ŚLADAMI ZAŁOŻYCIELA

Polscy Kapelani przybyli do miejsc związanych z założycielem Zakonu, by lepiej zrozumieć jego misję, charyzmat i historię 21

Kapelanów Rycerzy Kolumba z Polski wzięło udział w pielgrzymce śladami bł. ks. Michaela McGivneya, w dniach 8-16 kwietnia. W jej trakcie zwiedzili miejsca, w których żył i posługiwał założyciel Rycerzy Kolumba, a także najważniejsze sakralne i historyczne miejsca od Connecticut po Waszyngton, D.C.

Ksiądz Wiesław Lenartowicz, Kapelan rady 14004 im. Matki Bożej Częstochowskiej w Radomiu i Kapelan Stanowy ds. programowych zapragnął zorganizować pielgrzymkę, kiedy dwa lata temu sam odwiedził miejsca związane z księdzem McGivneyem.

„Te miejsca mają swojego ducha i powinny być pokazywane i promowane, bo dzięki nim lepiej zrozumiemy działania i motywację ks. McGivneya” – wyjaśnia.

Kapłani zwiedzili najpierw New Haven w stanie Connecticut, gdzie celebrowali Mszę świętą w kościele Najświętszej

Mszę świętą w Bazylice Wniebowstąpienia Najświętszej Maryi Panny, w której w 1877 roku Michael McGivney przyjął święcenia kapłańskie.

Maryi Panny, modlili się przy grobie bł. ks. McGivneya oraz zwiedzili Centrum Pielgrzymkowe jego imienia. Pojechali także do Waterbury, gdzie urodził się w 1852 roku oraz do Thomaston, gdzie zmarł 38 lat później.

Następnie udali się do Baltimore, gdzie wspólnie z Najwyższym Kapelanem abpem Williamem Lorim koncelebrowali

„Kapłani tacy, jak ks. McGivney pokazują, w jaki sposób apostolska gorliwość może przemienić wszystko” – mówił w homilii abp Lori. „W każdej parafii, w której posługiwał, mimo kultury nieprzychylnej Kościołowi, mając na uwadze liczne potrzeby otaczających go ludzi, bł. Michael głosił zwycięstwo Chrystusa”. Kapelani zwiedzili także Narodowe Sanktuarium św. Jana Pawła II w Waszyngtonie D.C., a także inne sanktuaria w Dystrykcie Kolumbii, Maryland i Pensylwanii oraz katedrę św. Patryka w Nowym Jorku. W trakcie podróży mieli możliwość odwiedzenia miejsc historycznych, od pola bitwy pod Gettysburgiem po Statuę Wolności.

„Widzę, jak w kapłanach zmienia się rozumienie działalności Zakonu Rycerzy Kolumba” – mówi ks. Lenartowicz o owocach pielgrzymki.

Ksiądz Krystian Wilczyński, Kapelan rady 17906 im. św. Faustyny w Gdańsku dodaje: „Można powiedzieć, że ks. McGivney, jako nasz ojciec, prowadzi nas. Czuję, że pozwala doświadczyć nam Jedności, Braterstwa i Miłosierdzia”. B

10 COLUMBIA B MAJ 2024

Od góry, zgodnie z ruchem wskazówek zegara: Najwyższy Kapelan abp William Lori wraz z polskimi Kapelanami po Mszy świętej w Bazylice Wniebowzięcia NMP, gdzie ks. McGivney przyjął świecenia kapłańskie. • Spotkanie w siedzibie Rady Najwyższej z Najwyższym Rycerzem Patrickiem Kellym. • Ksiądz Janusz Bartczak, Kapelan rady 17974 we Włocławku przy proporcu rady 1 San Salvador, która ugościła Kapelanów kolacją. • Zwiedzanie Centrum Pielgrzymkowego bł. Michaela McGivneya w New Haven. • Modlitwa przy grobie założyciela w kościele NMP w New Haven. • Poprzednia strona: Kapelani w towarzystwie Najwyższego Rycerza Patricka Kelly’ego i Najwyższego Kustosza Andrzeja Anasiaka przed kościołem NMP w New Haven.

MAJ 2024 B COLUMBIA 11 Zdjęcia: Paul Haring , Szymon Czyszek, ks. Janusz Bartczak

Duchowy skarb ks. McGivneya

Jakże byłby szczęśliwy, gdyby wiedział, że Zakon, założony przez niego, by pokazać mężczyznom jak żyć pełnią wiary, rozprzestrzenił się tak szeroko, że dziś gościmy ponad 20 naszych Braci Kapłanów z ośmiu diecezji polskich, którzy pragną podążać „z miłością Serca Chrystusowego”, towarzyszyć mężczyznom i ich rodzinom i docierać szczególnie do młodych, by wezwać ich do tego życia, do tej przygody, do tego uczniostwa przy Chrystusie. Módlmy się dziś, Drodzy Bracia, aby Wasza pielgrzymka rozpoczynająca się w tym miejscu, przy grobie naszego założyciela, zainspirowała każdego z nas do przeżywania swego kapłaństwa tak, jak czynił to ks. McGivney — Dyrektor ds. Kapelanów, o. Jonathan Kalisch OP. Homilia w trakcie Mszy świętej na rozpoczęcie pielgrzymki w kościele NMP w Hew Haven, 9 kwietnia.

Być może ta pielgrzymka śladami ks. McGivneya jest dobrą chwilą, aby powrócić do własnych święceń kapłańskich, aby przypomnieć sobie radość i piękno tamtego dnia. Spojrzeć na siebie oczami, którymi patrzyliśmy wtedy, oczami wyczekującymi posługi, która była przed nami. Jeśli stoimy w obliczu trudności lub w jakikolwiek sposób staliśmy się niedbali, być może wspominając dzień naszych święceń rozpalimy w sobie odrobinę ognia, który płonął w naszych sercach tamtego poranka. — Najwyższy Kapelan, abp William Lori. Homilia w trakcie Mszy świętej w Bazylice Wniebowzięcia NMP w Baltimore, 11 kwietnia.

Poznaliście i spotkaliście ks. McGivneya, bł. Michaela. Jesteście teraz zobowiązani zabrać to doświadczenie do swoich rad i parafii i tam o nim nauczać. (...) Wy możecie powiedzieć: Byłem w Terryville, byłem w New Haven, byłem w tych wszystkich miejscach, w tej katedrze, gdzie się modlił, uklęknąłem w Baltimore, gdzie i on klęczał i tam się modliłem. Będziecie mogli powiedzieć, jak było na polu bitwy w Gettysburgu i jak pierwsi Rycerze ks. McGivneya rozumieli fakt, że mają do czynienia z duchową walką. Tak więc podobnie jak duchowe dziedzictwo i skarb przybył z Polski do USA, również duchowy skarb ks. McGivneya wraca z Wami do Polski, do wszystkich tych, których spotkacie. — o. Jonathan Kalisch OP. Homilia w trakcie Mszy świętej na zakończenie pielgrzymki w katedrze św. Patryka w Nowym Jorku, 16 kwietnia.

Od góry: Polscy Kapelani składają wieniec na rodzinnym grobie McGivneyów na cmentarzu w Waterbury. Od lewej: ks. Wiesław Lenartowicz, Kapelan Stanowy ds. programowych oraz ks. Józef Dobosz, Kapelan rady 15726 z Dębicy. • Kapelani wraz z ks. Jimem Sullivanem, rektorem Bazyliki Niepokalanego Poczęcia NMP w Waterbury pod pomnikiem błogosławionego założyciela w jego rodzinnym mieście.

12 COLUMBIA B MAJ 2024
Zdjęcia: ks. Janusz Bartczak, Szymon Czyszek

Powyżej: W trakcie pielgrzymki Kapelani mieli możliwość zwiedzenia pola bitwy pod Gettysburgiem. O najważniejszych aspektach decydującej bitwy w wojnie secesyjnej opowiedział Były Najwyższy Rycerz Carl Anderson (drugi od prawej). • Po lewej: W kaplicy sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Doylestown. • Na dole po lewej: Msza święta w Narodowym Sanktuarium św. Jana Pawła II w Waszyngtonie, D.C. • Poniżej: Przed Kongresem Stanów Zjednoczonych z kongresmanem Chrisem Smithem.

MAJ 2024 B COLUMBIA 13

PRZYWÓDZTWO W WIERZE

Łaska i cnota fundamentami przywództwa

Joseph McInerney

W Ewangeliach Chrystus mówi nam, że kto chce być przywódcą, musi być sługą, a nawet niewolnikiem wszystkich (Mt 20, 26-27; Mk 10, 43-44; Łk 22, 26). Przywództwo będące równocześnie służbą wymaga najwyższych standardów, ponieważ uderza w fundament każdego grzechu – ludzką tendencję do służenia przede wszystkim sobie, a nie innym. Aby odwrócić tę dynamikę, musimy przyjąć łaskę, której Bóg udziela nam poprzez modlitwę i sakramenty, byśmy mogli przezwyciężyć grzech. Po drugie, musimy współpracować z łaską Bożą, aby rozwinąć najlepsze nawyki, niezbędne do pokonania grzechu. Przezwyciężenie pokusy służenia przede wszystkim sobie wymaga wypracowania kluczowych cnót. Wiara, nadzieja, miłość, odwaga, uczciwość, pokora i wiele innych – są niezbędne do prowadzenia ofiarnego życia przywódcy. Chrystus uczy nas, że najwyższym stopniem służby bliźnim jest oddanie życia za przyjaciół (J 15, 13). Jeśli rozwijamy i praktykujemy potrzebne cnoty i naprawdę oddajemy swoje życie za bliźnich, przyciągniemy do Pana i Jego Kościoła niezliczonych naśladowców. B — Joseph McInerney jest wiceprezesem ds. edukacji przywódczej i etycznej Rycerzy Kolumba.

Święte rodziny mają dystans wobec świata

Powołanie rodziny do świętości nie wymaga bycia doskonałym, tylko poświęcenia czasu Bogu i sobie nawzajem

Mike Sweeney

MOJA ŻONA SHARA I JA jesteśmy małżeństwem od 21 lat i mamy sześcioro wspaniałych dzieci. Jako katolicy jesteśmy powołani do bycia świętą rodziną. Wielu może się wydawać, że oznacza to bycie rodziną idealną. Greckie słowo hagios oznacza być oddzielonym – zwłaszcza od kultury, która w coraz większym stopniu jest sprzeczna z wartościami katolickimi. Ponieważ młodzi ludzie odchodzą od Kościoła w zastraszającym tempie, rodzice muszą zdać sobie sprawę, że to nie księża czy nauczyciele szkół katolickich są odpowiedzialni za wychowanie dzieci w wierze. Przeciwnie – to ja jestem powołany do bycia duchowym przywódcą mojego domu, a moja żona, dzięki łasce Bożej, jest powołana do bycia jego sercem. Mówiąc inaczej, Bóg polecił nam naśladowanie Matki Bożej i św. Józefa, byśmy mogli doprowadzić naszą rodzinę do nieba. Jesteśmy wezwani do tego, by umieścić Chrystusa na pierwszym miejscu – zarówno w naszym życiu, jak i w życiu naszych dzieci.

Przykładowo: kiedy nadchodzi wieczór, stół wygląda jak pobojowisko, a dzieci padają ze zmęczenia, mimo wszystko znajdujemy czas na rodzinny różaniec. Jeśli w weekend jedziemy na mecz, priorytetem będzie dla nas Msza święta, nawet jeśli oznacza to opuszczenie części rozgrywki. Ksiądz Patrick Peyton celnie zauważył: „Rodzina, która modli się razem, pozostanie razem”.

To również znaczy, że staramy się poświęcać sobie uwagę

– o 21:00 odkładamy telefony na kuchenny blat i siadamy razem na kanapie, żeby spędzić razem z dziećmi trochę czasu. To żaden heroizm; to drobne rzeczy. Gdy grałem w baseball, moi trenerzy zawsze powtarzali, że jeśli dołożysz starań przy małych rzeczach, te duże wyjdą same. W naszym małżeństwie i rodzinie staramy się to realizować.

Cały czas powtarzam moim dzieciom, że wolałbym, aby zostały świętymi w niebie, niż gwiazdami upamiętnionymi w Galerii Sław, które straciły wiarę, ponieważ baseball – lub cokolwiek innego – stało się ich bożkiem. Nie czują presji, by stać się wielkimi w oczach świata. Moim jedynym, ojcowskim pragnieniem jest to, by moje dzieci były wielkie w oczach naszego Pana. B

MIKE SWEENEY rozegrał 16 sezonów w Major League Baseball i jest Rycerzem Kolumba od 2014 roku. Wraz z rodziną mieszka w południowej Kalifornii.

14 COLUMBIA B MAJ 2024 BUDOWANIE KOŚCIOŁA DOMOWEGO
OD LEWEJ: Ford Madox Brown, Chrystus umywający nogi Piotrowi, 1852-1856 — Spirit Juice Studios

MODLITWA, FORMACJA I INTEGRACJA

Wskazywać światu

Jezusa Chrystusa

Tomasz Adamski

Inicjatywa Cor zrodziła się z wiary –zarówno z wiary w Boga, jak i z wiary w to, że każda parafia może być dla mężczyzn przestrzenią wzrastania w świętości i wspólnego dojrzewania. Rycerze Kolumba wierzą, że poprzez Cor mogą pomóc swoim duszpasterzom zrealizować cel.

Cor jest bowiem działaniem formacyjnym, ewangelizacyjnym, a zatem dotykającym przestrzeni duszpasterstwa. Jego celem jest tworzenie przestrzeni dla świeckich mężczyzn, w której będą mogli otwarcie dzielić się przeżywaniem swojej wiary.

Oczywiście nie oznacza to, że Rycerze

DLA DOBRA MAŁŻEŃSTWA

Żyć

radośnie

Kolumba „wchodzą w buty” duszpasterzy. Wręcz przeciwnie! Właśnie z tego powodu inicjatywa Cor realizowana jest w parafiach za zgodą i w porozumieniu z Kapelanem.

W tym rozumieniu Cor jest naszą posługą dla Kościoła i całej parafii. Choć pierwszymi zaproszonymi zawsze są Rycerze z rady lokalnej, zaproszenie skierowane jest do wszystkich mężczyzn.

Cor ma odpowiadać na pragnienie wzrastania w wierze i posiadania głębokich relacji przyjaźni z innymi katolickimi mężczyznami. Rycerze są przekonani, że to pragnienie kołacze się w sercu wszystkich wierzących. To dlatego są zachęcani do aktywnego poszukiwania nowych uczestników i szerokiego otwierania drzwi dla nich.

Jak powiedział Najwyższy Rycerz, w obliczu postępującej wrogości wobec

Budowanie emocjonalnej więzi ze współmałżonkiem i dziećmi jest podstawowym zadaniem małżeństwa

Andrew i Sarah Swafford

PRZEZ LATA pracy ze studentami zauważyliśmy, że znaczna liczba młodych ludzi – w tym praktykujących katolików – jest sceptycznie nastawiona do małżeństwa, a zwłaszcza do możliwości odnalezienia w małżeństwie szczęścia.

Wielu z nich było świadkami rozpadu swoich rodzin i wyciągnęło z tego wnioski. Nawet jeśli rodzice się nie rozeszli, dzieci często mają poczucie, że katolickie małżeństwo musi nieuchronnie być skonfliktowane, pełne napięcia i wyzbyte serdeczności. Podczas gdy współczesne społeczeństwo często redukuje miłość do emocji lub zwykłego uczucia, wydaje się, że niektórzy idą w drugą skrajność: myślą o miłości wyłącznie jako o akcie woli, zaniedbując znaczenie emocji w małżeństwie i życiu rodzinnym.

Miłość i małżeństwo sakramentalne wymagają aktu woli. Jak pisał św. Jan Paweł II, prawdziwa miłość „bezgranicznie pragnie dobra” dla drugiej osoby. Małżeństwo jest bardzo ofiarne. Ale małżonkowie muszą również pielęgnować uczuciową, emocjonalną więź z drugą osobą. To niezbędny warunek serdecznego i radosnego małżeństwa. Badania wykazały, że ma to kluczowe znaczenie

Kościoła, „nasza odpowiedź jest taka sama, jak odpowiedź ks. McGivneya: tak! Będziemy wskazywać światu Jezusa Chrystusa”. Cor jest narzędziem, które ma nas do tego wyposażyć, ma dać Rycerzom – i wszystkim mężczyznom – twardy grunt pod nogami po to, by mogli iść dalej i nieść świadectwo wiary.

Po więcej informacji napisz na cor@kofc.pl. B

dla wychowywania dzieci, zwłaszcza jeśli chcemy przekazać naszą wiarę następnemu pokoleniu.

Jako rodzice świadczymy swoimi czynami. Jeśli zaangażujemy się w drobne gesty, które mają na celu budowanie uczuciowej jedności, nasze dzieci nie tylko to zauważą, ale też przypomną sobie o tym w chwili rozeznawania swojego własnego powołania. Krótko mówiąc, musimy dokonać aktu woli, aby budować emocjonalną więź z naszym współmałżonkiem i z dziećmi. Musimy podjąć decyzję, że będziemy kochać Chrystusa – także w naszych bliźnich – nawet w trudnych czasach; że będziemy modlić się wspólnie i za siebie nawzajem. Podejmowanie takich decyzji świadomie może wszystko odmienić. B

ANDREW i SARAH SWAFFORD prowadzą w wielu krajach świata konferencje na temat randek, małżeństwa, moralności i duchowości. Andrew jest członkiem rady uniwersyteckiej 4708 im. św. Benedykta przy Benedictine College w Atchison w stanie Kansas, gdzie wykłada teologię.

MAJ 2024 B COLUMBIA 15
OD GÓRY: fizkes/iStock via Getty Images — Prostock-Studio/iStock via Getty Images

PRZED PIERWSZYM GWIZDKIEM

Kapelani drużyn MLB wnoszą do najwyższej ligi nie tylko swą miłość do baseballu, ale i świadectwo o Bożej łasce

Ksiądz Burke Masters, kapelan Chicago Cubs, mija trzecią bazę w czasie treningu z zespołem w kompleksie treningowym w Mesa w Arizonie w marcu 2016 roku.

16 COLUMBIA B MAJ 2024

„Baseball jest jak kościół: Wielu stoi w tłumie, mało kto rozumie”. Te słowa, często przypisywane legendarnemu managerowi Leo Durocherowi, mówią zarówno o wielkiej popularności ukochanej amerykańskiej rozrywki, jak i o finezyjnej przyjemności, jaką niesie ona swoim najbardziej oddanym aficionados. Ale mogą też trafiać w sedno w zupełnie innym kontekście – katolickich księży, których zajęciem jest przybliżać Kościół zawodnikom, trenerom i pracownikom klubów Major League Baseball.

„Wiemy, że Bóg tu jest”

Ksiądz Thomas Machalski, urodzony w Queens w Nowym Jorku, dorastał, kibicując „Cudownym” Metsom w sezonie 1969 i zbierając autografy od sław takich jak Willie Mays, Tom Seaver czy Tug McGraw. Jego miłość do baseballu nie osłabła, ale jednak przewyższyło ją pragnienie kapłańskiej służby w Kościele. Przyjął święcenia w diecezji brooklyńskiej w 1985 roku. W 2001 roku był jednym z pierwszych kapłanów, którzy posługiwali w Strefie Zero po ataku terrorystycznym z 11 września. Dzisiejszy proboszcz parafii Najświętszego Serca w Bayside pełnił posługę kapelana New York Mets w latach 2007-2011, po czym w 2023 roku raz jeszcze objął tę funkcję. Jest członkiem rady Ridgewood 1814.

Mój tata był listonoszem, pracownikiem urzędu pocztowego. Wstawał do pracy o 4:00, ale i tak zabierał mnie na mecze Metsów i czekał ze mną pod stadionem do 23:30 czy do północy, bym mógł zdobyć autograf. Byłem wielkim fanem Metsów, podobnie jak mój tata i moi dziadkowie. Brat i reszta rodziny to zagorzali fani Yankees, więc czasem robiło się gorąco. Jankesi w kółko wygrywali, a Metsi przegrywali co się dało, ale zawsze się ich trzymałem. Aż przyszedł sezon 1969 i wszystko w końcu zagrało. Nie było ani krzty przesady w tym, że nazwaliśmy tę drużynę „Cudowną”. Przed Pierwszą Komunią Świętą mówiłem wszystkim, że chcę być farmerem: to zabawna deklaracja dzieciaka, który dorastał otoczony betonem. Ale gdy po raz pierwszy przyjąłem Komunię, powiedziałem: „Chcę być księdzem”. I to się już nigdy nie zmieniło.

Jestem duchownym już prawie 39 lat i mam za sobą przeróżne doświadczenia. Byłem zarówno wikarym, jak i proboszczem. Pracowałem w seminarium i w diecezjalnym sądzie biskupim, w wydziale ds. małżeństw. Byłem też jednym z pierwszych

Przy wsparciu organizacji Catholic Athletes for Christ , na 27 stadionach MLB odprawiane są niedzielne Msze święte. Celebrują je kapelani, których celem jest nie tylko sprawowanie sakramentów wśród wzlotów i upadków 162-meczowego sezonu, ale też towarzyszenie zawodnikom, pomoc we wzrastaniu w wierze i rozumieniu Boga. Trzech kapelanów – Rycerzy Kolumba – opowiedziało Columbii o tym, jak głoszą łaskę Bożą w siedzibach swoich klubów.

MAJ 2024 B COLUMBIA 17
NA POPRZEDNIEJ STRONIE: Zdjęcie: Edward Maillard –PO PRAWEJ: Zdjęcie: Matt Greenslade

duchownych, którzy posługiwali ratownikom po wydarzeniach z 11 września 2001 roku.

Tuż po ataku Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego zadzwoniła do kurii nowojorskiej i kurii brooklyńskiej – chcieli, żeby w Strefie Zero stale posługiwało dwóch katolickich księży. I tak od pierwszych chwil aż do ostatniego dnia akcji porządkowania terenu nie było chwili, żeby na miejscu nie posługiwało dwóch katolickich duchownych – 24h na dobę, 7 dni w tygodniu. Około 400 z nas, księży, zgłosiło się na ochotnika. Mieliśmy 6-godzinne zmiany. W czasie pierwszego z czterech moich dyżurów – zawsze miałem zmianę od północy do 6:00 – stałem tuż przy tym tlącym się gruzowisku, które znacie ze zdjęć i filmów. Ratownicy dosłownie wyciągali z niego wiadrami ludzkie szczątki. Zabierali je do prowizorycznej kostnicy, gdzie odprawiałem krótkie nabożeństwo i kropiłem ciała wodą święconą, po czym wracaliśmy na miejsce.

Byliśmy tam tak naprawdę po to, by nieść emocjonalne i duchowe wsparcie policjantom, strażakom i wolontariuszom. Mówili mi: „Wiemy, że nie ma ksiądz na to odpowiedzi. Nikt nie ma. Ale gdy księdza widzimy, wiemy, że Bóg tu jest”. Widzieli koloratkę i to był dla nich znak, że Bóg jest z nimi.

Myślę też, że nasza obecność była pocieszeniem dla tych, którzy stracili członków rodziny. Wiedzieli, że jeśli szczątki ich najbliższych zostały znalezione, był tu ksiądz, który się nad nimi modlił i je błogosławił.

Gdy później wróciłem do domu, zmagałem się z tym, że tak wielkie zło istnieje w świecie i że jeden człowiek może wyrządzić je drugiemu. Ale znak odkupieńczego cierpienia Chrystusa pozwolił mi odpowiednio poukładać te sprawy, a dzięki temu – jak sądzę – lepiej posługiwać tym, którzy stracili bliskich.

21 września Metsi zagrali pierwszy mecz od chwili ataku i miałem bilet na to spotkanie. Grali przeciwko Atlancie, naszemu największemu rywalowi. W ósmej zmianie jeszcze przegrywaliśmy. Ale wtedy Mike Piazza [legendarny łapacz, zadeklarowany katolik] wszedł na boisko i niewiarygodnie mocno odbił piłkę. Jak tylko uderzył, wiedziałem, że już jej nie zobaczymy. I wtedy stadion – wzruszam się nawet, gdy to mówię – po prostu eksplodował. Wygraliśmy. Myślę o tej chwili i zdaje mi się, że Bóg powiedział nam wtedy: „Potrzebujecie tego” – nie Metsi, ale wszyscy mieszkańcy Nowego Jorku. Kilka lat później bp Ignatius Catanello, biskup pomocniczy diecezji brooklyńskiej i kapelan Metsów, poprosił mnie, żebym go zastępował, gdy sportowe wydarzenia będą kolidować z jego biskupim kalendarzem. Ostatecznie musiał zrezygnować i wtedy zacząłem posługę kapelana na pełen etat. Pełniłem tę funkcję przez kilka lat, aż przyjąłem nowe obowiązki jako rektor seminarium. Wróciłem na Brooklyn w 2017 roku, ale wtedy kapelanem drużyny był inny ksiądz, więc podjąłem tę funkcję dopiero w zeszłym roku.

Zawsze gdy idę na stadion, zastanawiam się: „Czym sobie na to zasłużyłem?”. Bóg jest tak dobry, że postawił to na mojej drodze.

Moim głównym zadaniem jako kapelana jest sprawowanie niedzielnej Mszy świętej dla graczy, trenerów i pracowników stadionu przed meczami domowymi. Najstarszy syn grającego

przez kilka lat w Metsach Trevora Williamsa [miotacza w zespołach MLB i Rycerza Kolumba] był moim ministrantem. To wielka przysługa dla zawodników oraz pracujących na obiekcie, którzy w innym wypadku raczej nie mogliby wypełnić obowiązku niedzielnego. Członkowie klubu przychodzą też do mojej parafii do spowiedzi świętej i z prośbą o poradnictwo duchowe. Chrzczę ich dzieci, a raz nawet sprawowałem ślubną Mszę świętą dla jednego z baseballistów.

Dzięki zaangażowaniu w organizację Catholic Athletes for Christ uczestniczyłem w kursach biblijnych razem z zawodnikami i organizowałem grupy czynnych oraz emerytowanych zawodników, przedstawicieli klubów i sędziów, aby wspólnie zawierzyć się św. Józefowi.

Jest wiele podobieństw między sportem i wiarą. W obu sferach buduje się charakter, skupia się na konkretnym celu: zostań możliwie najlepszym sportowcem albo możliwie najlepszym chrześcijaninem. Jestem pełen szacunku dla diakona Darrella Millera, Mike’a Piazzy, Mike’a Sweeneya, Jeffa Suppana, Trevora Williamsa i innych. Dotarli na sam szczyt, ale nie zapomnieli o swojej wierze, o tym, że to, co mają, otrzymali od Boga i że nie boją się o tym mówić i tym żyć.

Padre Padresów”

Ksiądz Pedro Rivera, członek rady 9897 im. Zmartwychwstania Pańskiego w Escondido w Kalifornii, przeprowadził się do Los Angeles w 1976 roku, gdy miał 4 lata. W ciągu kolejnych 5 lat Los Angeles Dodgers awansowali do World Series trzykrotnie. Wygrali w 1981 roku i młody Pedro został ich dożywotnim fanem. Choć w żyłach ks. Rivery wciąż krąży niebieska krew Dodgersów, dziś posługuje innej drużynie – San Diego Padres – jako ich kapelan. Prowadzi także Centrum Newmana na Uniwersytecie Stanowym w San Diego i dostrzega uderzające podobieństwo między studentami i gwiazdami baseballa, z którymi pracuje: każdy z nich szuka prawdy i wielu znajduje ją w Kościele katolickim.

Jestem trzecim z pięciorga dzieci i urodziłem się w Gwatemali. Moi rodzice przeprowadzili się do Stanów, osiedli w Los Angeles. W niedzielę chadzaliśmy do kościoła, ale na tym kończyła się wiara mojej rodziny.

Uczęszczaliśmy jednakże do katolickiej szkoły i pamiętam, że gdy miałem 9 czy 10 lat, służyłem do Mszy świętej. W trakcie konsekracji, gdy patrzyłem na księdza, zapragnąłem robić to, co on.

Kilka lat później rodzice powiedzieli mi, że nie stać ich na to, bym kontynuował naukę w tej szkole. Poszedłem do biura dyrektorki ze łzami w oczach i zapytałem, czy jest jakaś szansa, żebym mógł zostać. Okazało się, że Fundacja Los Angeles Dodgers zorganizowała stypendium dla mojej szkoły i z niego opłacono moją edukację aż do ósmej klasy. W zamian miałem obowiązek pomagać po zajęciach w sprzątaniu sal lekcyjnych i toalet, a także wraz z innymi stypendystami

18 COLUMBIA B MAJ 2024

klubu miałem rozdawać gadżety, gdy Dodgersi mieli akcję promocyjną.

Zawsze dawali mi miejsce tuż przy biurze właściciela klubu. Byłem nieśmiałym dzieciakiem i koordynatorzy zakładali, że nie stracę rozumu na widok jakiejś gwiazdy i że nie zacznę zaczepiać nikogo ważnego. Dlatego też miałem szansę spotkać wielu zawodników i gwiazdy Hollywood. Mam piłkę podpisaną przez graczy Dodgers z sezonu ‘87, m.in. Orela Hershiera, Steve’a Saxa czy Pedro Guerrero – wielu z tych, którzy rok później wygrali World Series. Po pracy stypendyści mogli zostać na meczu i to było coś niesamowitego stać przy boisku, słyszeć ryk tłumu kibiców, obserwować stamtąd fajerwerki po meczu. To wszystko uczyniło ze mnie wielkiego fana baseballu, którym jestem do dziś.

Jednakże za wyjątkiem stadionu Dodgersów rodzice nigdzie mnie nie puszczali, więc gdy tylko nadarzyła się okazja, wyjechałem na weekend, żeby zobaczyć lokalne seminarium. Skończyło się to tak, że w wieku 15 lat zapisałem się do niższego seminarium księży misjonarzy, by rozeznać swoje powołanie, ale po 10 latach opuściłem ich wspólnotę. Przeprowadziłem się do San Diego i zostałem nauczycielem, wciąż jednak czułem, że Bóg powołuje mnie, bym został księdzem. Myślałem, że wzywa mnie, bym wstąpił do jakiegoś zgromadzenia z nauczycielskim charyzmatem. Mój przewodnik duchowy zagadnął mnie: „A zapytałeś Boga, czego chce?”. I im więcej się modliłem, tym bardziej czułem powołanie, by służyć wiernym diecezji San Diego: w tamtym czasie było wielkie zapotrzebowanie na hiszpańskojęzycznych duchownych.

Przyjąłem święcenia kapłańskie w 2006 roku i w ciągu pierwszych 10 lat przeprowadzałem się sześciokrotnie – zostawałem proboszczem i dyrektorem ds. powołań aż w końcu w 2016 roku przybyłem do San Diego State University (SDSU). W 2013 roku ks. Edward Brockhaus, kapelan zespołu Padres, zbliżał się do emerytury i poprosił mnie, bym wziął na siebie niektóre niedzielne Msze święte na stadionie Petco Park. Kilka lat później wziąłem na siebie wszystkie.

Z początku było to trochę rozczarowujące, bo prawie żaden zawodnik nie przychodził na Mszę świętą. Ale ks. Edward powiedział mi wtedy: „Myśl o tym, jak o terytorium misyjnym. Zawodnicy nie będą teraz przychodzić, ale potrzebują kogoś, kto będzie wierny”.

Do moich obowiązków kapelana należy sprawowanie

Zarówno w SDSU, jak i wśród graczy Padres słyszę wiele

pytań o Boga i wiarę. Młodzi ludzie poszukują, łakną prawdy i pragną piękna Kościoła.

MAJ 2024 B COLUMBIA 19
Zdjęcie: Matt Furman

Mszy świętych w niedziele, gdy zespół gra w San Diego lub znalezienie celebransa, jeśli ja jestem niedostępny. Wszyscy zawodnicy wiedzą też, że mogą przyjść do mnie wyspowiadać się lub porozmawiać o sprawach duchowych. Jestem też przy nich, gdy przechodzą przez emocjonalnie trudny czas. W pewien niedzielny poranek 2016 roku José Fernandez, miotacz Miami Marlins, zginął w wypadku motorówki. Kilkoro graczy Padres przyjaźniło się z nim i grało z nim w poprzednich zespołach. Ktoś dał mi znać o wypadku, gdy jechałem na Petco Park, by odprawić Mszę świętą. Tego dnia miałem możliwość rozmawiać z tymi, którzy tego potrzebowali i po prostu być przy nich.

Przyjście do zespołu Craiga Stammena, rezerwowego miotacza, w 2017 roku było punktem zwrotnym. Kończył wtedy 33 lata i zażartowałem sobie: „Tyle lat miał Jezus, gdy został zabity. Myślę, że w tym roku powinieneś zrobić więcej dla Chrystusa”. A on na to: „Spokojnie, zrobię”. Jego świadectwo sprawiło, że więcej ludzi – graczy, trenerów i pracowników stadionu – zaczęło przychodzić na Mszę świętą.

Zarówno w SDSU, jak i wśród graczy Padres słyszę wiele pytań o Boga i wiarę. Młodzi ludzie poszukują, łakną prawdy i pragną piękna Kościoła. Zawsze mówię im, żeby nie pozwalali mówić o sobie, że są „przyszłością Kościoła”. Oni nie są przyszłością, tylko teraźniejszością.

Oczywiście jest kilka ciekawych osobistych historii z życia kapelana zespołu – lub „Padre Padresów”, jak wielu mnie nazywa. Legendarny spiker Dodgersów Vin Scully – niech Pan da mu wieczne spoczywanie – gdy jeszcze podróżował z drużyną, przychodził na Mszę świętą. Zawsze zjawiał się pół godziny wcześniej, więc oczywiście prosiłem go, by był lektorem. Dla mnie, człowieka, który dorastał jako fan Dodgersów, słyszeć Słowo Boże odczytane jego głosem było czymś niesamowitym.

Kilka lat temu Craig zorganizował mi możliwość porzucania piłką przed meczem. Rozmawiałem wcześniej ze studentami, którzy mówili: „Księże, nie rób siary i rzucaj z górki, a nie z bazy”. To było prawdziwe spełnienie marzeń fana. To prawda, że kiedy Pan prosi, byśmy oddali dla Niego wszystko, obsypie nas mnóstwem darów, których nie moglibyśmy sobie nawet wymarzyć.

Msza święta w „katedrze” baseballu

Ksiądz Burke Masters, członek rady 1555 im. ks. Gaffreya w West Chicago, od najmłodszych lat chciał grać w baseball na najwyższym poziomie, lecz po zakończeniu spektakularnej kariery w drużynie Stanowego Uniwersytetu Missisipi, jego profesjonalna przygoda okazała się krótka. Kilka lat później, wciąż próbując wkroczyć w świat baseballu, już jako członek zespołu administracyjnego, zdał sobie sprawę, że Bóg wzywa go do kapłaństwa. Przyjąwszy święcenia w diecezji Joliet w stanie Illinois w 2002 roku, ks. Masters w końcu dostał się do najwyższej ligi – w 2013 roku został poproszony, by być kapelanem Chicago Cubs. Od 2022 roku pełni także posługę proboszcza parafii św. Izaaka Joguesa w Hinsdale.

20 COLUMBIA B MAJ 2024 Zdjęcie: Spirit Juice Studios

Moi rodzice wychowali się w dwóch różnych tradycjach protestanckich, ale w miarę jak dojrzewaliśmy jako rodzina, ich praktyka wiary zanikała. Wciąż jednak wychowywali nas na chrześcijan i nawet wysłali mnie do katolickiego liceum, ponieważ były tam najlepsze zajęcia baseballowe w okolicy.

To tam zetknąłem się z Kościołem katolickim. Zaintrygował mnie do tego stopnia, że na tydzień przed ukończeniem szkoły zostałem katolikiem. Wielki wpływ miały na to rekolekcje, w których uczestniczyłem w trzeciej klasie. Nigdy wcześniej nie stałem w kolejce do Komunii świętej i nie wiedziałem, że należy skrzyżować ręce na piersi i poprosić o błogosławieństwo. Gdy rekolekcjonista, który mnie nie znał, powiedział „Ciało Chrystusa”, otwarłem usta, by powiedzieć, że nie jestem katolikiem, ale zanim się odezwałem, przyjąłem swoją pierwszą Komunię świętą. W tej chwili poczułem moc Bożą w taki sposób, że gdy przyszedłem do domu, powiedziałem rodzicom, że muszę zostać katolikiem.

Poszedłem na Stanowy Uniwersytet Missisipi, gdzie studiowałem matematykę i grałem dla zespołu Bulldogsów. W 1990 roku miałem swoją wielką chwilę w turnieju regionalnym. Musieliśmy pokonać Uniwersytet z Florydy, by awansować do studenckiej World Series i gdy wszedłem na boisko w dziewiątej zmianie, przegrywaliśmy. Doprowadziłem do stanu 3:1 i dostałem rzut w sam środek. Jak tylko uderzyłem piłkę, wiedziałem, że już po niej. Pamiętam tylko, jak przebiegałem na luzie po bazach, a moi koledzy z drużyny i jakieś 15 tysięcy osób na trybunach po prostu oszalało.

Myślę, że Bóg dał mi ten moment, aby powiedzieć: „Ciesz się tym. To jest Twoja najwyższa liga. Mam dla Ciebie inne plany”. Żaden zespół MLB nie wybrał mnie w drafcie, więc podpisałem kontrakt z Chicago White Sox jako wolny zawodnik, lecz mój czas w zespole nie przebiegł tak, jak planowałem i musiałem w końcu przyjąć do wiadomości, że moje marzenie nie zazna spełnienia.

Gdy patrzę wstecz, widzę, że były w moim życiu przesłanki kapłańskiego powołania. Ale dopiero gdy moja ówczesna dziewczyna zabrała mnie na adorację eucharystyczną, przeszło mi to przez myśl. Wtedy usłyszałem głos: „Chcę, byś był księdzem”. W 1997 roku wstąpiłem do seminarium, miałem wtedy 30 lat. Pięć lat później przyjąłem święcenia.

W 2013 roku odezwała się organizacja Catholic Athletes for Christ i zapytano mnie, czy nie chciałbym zostać kapelanem Cubsów. Bóg naprawdę ma poczucie humoru – dorastałem jako fan Phillies, moi rodzice kibicowali Cardinalsom, a ja grałem dla White Sox. Lubię mówić, że w moim życiu były dwa nawrócenia – gdy zostałem katolikiem i gdy zostałem fanem Cubsów – przy czym to drugie było trudniejsze.

Ale jeszcze zanim Cubsi wygrali Worlds Series w 2016 roku, w moich żyłach zakrążyła już niebiesko-cubsowa krew. W pierwszej kolejce National League Championship Series Miguel Montero – łapacz – wybił piłkę w trybuny i pomógł wygrać mecz. To była sobota i gdy rankiem kolejnego dnia sprawowałem Mszę świętą, wielu dziennikarzy przybyło, by zrobić zdjęcie Miguela przyjmującego Eucharystię. Gdy zespół dotarł do World Series, ESPN chciało przeprowadzić ze mną wywiad przed dwoma finałowymi starciami i poprosili mnie, bym udzielił zespołowi błogosławieństwa. Modliłem się tylko,

Lubię mówić, że w moim życiu były dwa nawrócenia
– gdy zostałem katolikiem

i gdy zostałem fanem Cubsów

– przy czym to drugie było trudniejsze.

żeby Cubsi zagrali na miarę swoich możliwości, nie nabawili się kontuzji i by wygrał lepszy. Bardzo się cieszyłem, gdy wreszcie, po 108 latach, wygraliśmy.

Msza święta na stadionie jest sprawowana o 9:30 w każdą niedzielę, w którą odbywa się na nim mecz, czyli mniej więcej dwa razy w miesiącu. Przez pierwszy rok sprawowałem ją w loży rodzinnej, ale przeprowadzono jakąś renowację i musieliśmy się przenieść. Teraz Msza święta jest w sektorze 209 stadionu Wrigley Field, wzdłuż lewej krawędzi boiska. Niektórzy mówią, że to „Msza Katedralna”. Ja nie chcę przejawiać braku szacunku, więc zawsze używam przy tym cudzysłowu, ale to jest naprawdę piękne miejsce.

Liturgia trwa 30 minut, bo uczestniczą w niej zawodnicy, sztab i pracownicy obiektu, którzy muszą wracać do pracy. To niesamowity widok, gdy gwiazda baseballa siedzi obok chłopaka od popcornu. Myślę, że to ważne i dla sportowców i dla wszystkich wiernych, żeby wiedzieli, że zasady – nomen omen – gry są dla wszystkich takie same.

Po Mszy świętej idę do siedziby klubu i jestem do dyspozycji, jeśli ktoś chce porozmawiać lub przystąpić do sakramentu pokuty i pojednania. Chodzę, gadam z chłopakami, zbieram od nich intencje modlitewne. Gdy słyszą, że trochę grałem w niższych ligach, są bardziej otwarci na rozmowę. Właściwie to miałem nawet okazję trenować z zespołem na wiosnę 2016 roku. Bałem się, że się wygłupię i że jeśli to nie wypali, stracę wszelką wiarygodność jako były baseballista. Ale udało mi się i chłopcy mogli mnie zobaczyć w innym świetle.

Rycerzem jestem od czasów seminarium. Gdy zostałem diecezjalnym dyrektorem ds. powołań, nie miałem możliwości chodzić na spotkania, ale pracowałem z Rycerzami w dziele promowania i wspierania powołań. Jako proboszcz patrzę na Rycerzy jako na integralną część parafii i diecezji. Są gotowi zrobić wszystko, by pomóc proboszczowi i odpowiedzieć na duchowe potrzeby parafii i właśnie takich widział ich ks. McGivney – że będą krytycznym wsparciem dla kapłanów i biskupów.

Spójrz, co robił Jezus – umacniał, nauczał i posyłał. To właśnie czyni Zakon z Rycerzami poprzez braterstwo, wiarę i dzieła miłosierdzia. B

MAJ 2024 B COLUMBIA 21

W hołdzie

POLEGŁYM BRACIOM

Weteran Marines i Rycerz Kolumba rzeźbi krzyże poległych dla rodzin, których synowie złożyli najwyższą ofiarę

Hunter Cates

Pył tańczy w powietrzu za każdym razem, gdy Anthony Marquez rzeźbi swoją najnowszą drewnianą figurę. Mając na swoim koncie dziesiątki prac, wydoskonalił swe rzemiosło, ale i tak przekształcenie martwego drzewa w dzieło sztuki nie jest łatwe.

Najpierw znajduje trzystukilogramową kłodę, która nie jest zbyt zielona, i przewozi ją całą do pracowni na rodzinnych ziemiach w Sperry, w stanie Oklahoma. Następnie przycina ją do wysokości półtora metra, po czym godzinami piłuje, opala i maluje. Pracuje w różnych warunkach, ale projekt zawsze jest ten sam: para butów bojowych i karabin piechoty zwieńczony hełmem – układ znany jako krzyż bojowy.

Najtrudniejszą częścią nie jest jednak sama praca, ale świadomość, co każdy krzyż reprezentuje. Rzeźby Marqueza są piękne,

ale życzyłby sobie, by nigdy nie musiał ich wykonywać.

„Nienawidzę ich robić” – przyznaje Marquez, były sierżant Marines i członek rady 10388 im. Świętej Rodziny w Tulsie. „Jest powód, dla którego je wykonuję, a tym powodem jest czyjaś śmierć”.

Czasami do celu możemy dojść tylko przez mgłę tragedii. Marquez, mający obecnie 30 lat, odkrył swą misję prawie dziesięć lat temu, gdy doświadczył bólu rodzin, które straciły kogoś bliskiego w służbie dla kraju. Od 2016 roku dostarczył ponad 80 ręcznie rzeźbionych krzyży bojowych dla różnych zakątków Stanów Zjednoczonych. Powiedział, że zamierza kontynuować rzeźbienie, dopóki nie wyrzeźbi 100 krzyży.

„Czuję się do tego zobowiązany” – mówi Marquez. „Chcę, aby rodziny wiedziały, że ich synowie nie zostali zapomniani”.

22 COLUMBIA B MAJ 2024 Zdjęcie: Manny Marquez

Poprzednia strona: Krzyż bojowy wyrzeźbiony przez Anthony’ego Marqueza stoi przy grobie kaprala Joe Jacksona na cmentarzu narodowym Tahoma w Yakima w stanie Waszyngton. Jackson zginął w wyniku wybuchu bomby-pułapki podczas działań bojowych w prowincji Helmand w Afganistanie, 24 kwietnia 2011 roku. •

Po prawej: Marquez pracuje nad krzyżem bojowym w pracowni w Tulsie w stanie Oklahoma.

„JEGO ŚCIEŻKA ZOSTAŁA WYBRANA”

Anthony Marquez urodził się i wychował w Tulsa, jako jeden z pięciorga rodzeństwa w katolickiej rodzinie o meksykańskich i indiańskich (Czoktawowie) korzeniach. Dorastając, Anthony albo rysował, albo majstrował w warsztacie swojego ojca, budując nietypowe motocykle i gokarty z części zamiennych. Jednak od 6. roku życia Marquez marzył o tym, by pójść w ślady swojego ukochanego wujka Roberta i wstąpić do wojsk Piechoty Morskiej (Marines).

„Wiedzieliśmy, że Anthony pójdzie do Marines, i nie mogliśmy nic z tym zrobić” – mówi jego starszy brat, Manny. „Jego ścieżka została wybrana”.

Marquez zaciągnął się do wojska podczas nauki w szkole średniej w 2006 roku. Po ukończeniu szkoły i obozie szkoleniowym w 2007 roku został wysłany na Kubę, później do Hiszpanii i Izraela, zanim w 2010 roku trafił na szkolenie współpracy z psami tropiącymi bomby. W marcu 2011 roku został wysłany do Sangin w Afganistanie jako członek 1. Batalionu, 5. Marines.

„Był cichy, ale czuło się, że jest artystą” – mówi lider oddziału Marqueza, emerytowany sierżant Marines James „Matt” Amos z Wichity w stanie Kansas. „Po weekendzie zawsze wracał z nowym rysunkiem lub tatuażem”.

Ich interakcja była krótka, częściowo dlatego, że Marquez był zajęty pracując z psem tropiącym, a częściowo dlatego, że Amos zaledwie trzy miesiące po rozpoczęciu misji stracił obie nogi na skutek wybuchu improwizowanego ładunku wybuchowego (IED). Lepiej poznał Marqueza dopiero po wojnie.

„Byłem rannym dowódcą; ludzie często nie wiedzą, jak sobie z tym radzić” – mówi Amos. Po powrocie do domu, Anthony wysiadł z autobusu i natychmiast podszedł do swego byłego przełożonego. „Był pierwszym, który przywitał mnie po zakończeniu zgrupowania”.

Anioł stróż Marqueza ciężko się napracował w trakcie jego pobytu w Afganistanie. „Pewnego razu stanąłem na siedmiu kilogramach materiałów wybuchowych domowej roboty, a ładunek nie eksplodował” – mówi. „Jak mógłbym nie czuć się chroniony?”.

Innym razem doświadczył wybuchu bomby-pułapki, ale na szczęście odniósł tylko drobne obrażenia. Jego brat pamięta przerażający telefon.

„W dniu, w którym moja żona zaczęła rodzić, zadzwonił telefon” - wspomina Manny. „Gdy zobaczyłem, że to Camp Leatherneck w Afganistanie, serce mi zamarło. Odebrałem, a po drugiej stronie – cisza. Nagle słyszę głos Anthony’ego: „Hej. Chciałem ci tylko powiedzieć, że dziś mnie wysadzili,

ale jestem cały”. W dniu, w którym mój syn przyszedł na świat, mój brat prawie go opuścił. To działa na nerwy i sprawia, że do życia domowego wdziera się pole bitwy”.

Marquez przeżył misję, ale 17 jego towarzyszy Marines nie. Jednym z poległych był jego bliski przyjaciel, kapral Robert Greniger.

Te wydarzenia wstrząsnęły Marquezem, ale jego wiara pozostała niewzruszona. Wykorzystał talenty dane od Boga, aby stworzyć mały kawałek nieba w piekle wojny, budując kaplicę i ołtarz z drewnianych odpadków i kamieni.

„Moja matka wysłała różańce i obrazki z modlitwami, a ja umieściłem je w skrzynce po amunicji, obok ołtarza” – opowiada Marquez, który nazwał to miejsce kaplicą im. Roberta Grenigera. „Gdy przychodził ksiądz, odprawiał tam Mszę świętą”.

MISJA DLA RODZIN W POTRZEBIE

Anthony Marquez został z honorami zwolniony ze służby w Marines w marcu 2012 roku i zajął się podnoszeniem ciężarów, tuningowaniem samochodów i skokami ze spadochronem – wszystkim, co pomagało mu odwrócić uwagę od bólu. Chociaż był wdzięczny za szczęśliwy powrót do domu, nawiedzały go wspomnienia o 17 braciach Marines i dręczyło go poczucie winy ocalałego. Cierpiał również na zespół stresu

MAJ 2024 B COLUMBIA 23
Zdjęcie: Tom Harris

pourazowego i odszedł od wiary. Bez braterstwa i celu, który dawała mu służba wojskowa, Marquez czuł, że jego życie staje się nie do zniesienia.

Dwukrotnie przykładał pistolet do głowy, będąc przekonanym, że nie ma dla kogo żyć.

Nie był osamotniony w swoim smutku. Pięć lat po śmierci Roberta Grenigera, matka poległego żołnierza próbowała odebrać sobie życie. Ten desperacki czyn otworzył oczy i serce Marquezowi. Postanowił, że może zmienić swoje życie, służąc rodzinom poległych żołnierzy.

Marquez uruchomił projekt XVII Rzeźb w 2010 roku. Przez kolejne trzy lata, uzbrojony w piłę łańcuchową, ciężarówkę i pasję, rzeźbił i osobiście dostarczał krzyże bojowe każdej z 17 rodzin, które straciły syna podczas jego misji. Krzyże bojowe, zwykle składające się z karabinu, hełmu i butów, były wznoszone co najmniej od I wojny światowej, początkowo jako oznaczenie lokalizacji poległych żołnierzy na polu bitwy, a później po prostu jako hołd dla żołnierzy zabitych w walce.

„Nie miałem doświadczenia w rzeźbieniu poza cięciem drewna na opał” – mówi Marquez. „Ale pomyślałem, że muszę to zrobić”.

Budżet był często napięty, a on spędzał wiele nocy w obskurnych motelach lub w swojej ciężarówce, przemierzając kraj wzdłuż i wszerz. Łącznie przejechał ponad 70 tysięcy kilometrów. Odnalezienie rodzin również było wyzwaniem, ale nic nie mogło go powstrzymać.

Kapral Joe Jackson był pierwszym Marine, który zginął podczas misji Marqueza – w Niedzielę Wielkanocną, 24 kwietnia 2011 roku – i jednym z sześciu, których znał osobiście.

„Gdy dowiedziałem się, że Jackson zginął, wojna naprawdę się dla mnie zaczęła” – wspomina Anthony.

Marquez dostarczył krzyż bojowy adopcyjnym rodzicom Jacksona, Shawnowi i Faye Marceau, do ich domu w Yakima w stanie Waszyngton, 24 kwietnia 2017 roku.

Shawn, który również służył w Marines, pamięta, że nie mógł powstrzymać emocji, gdy Marquez przybył z wyrzeźbionym krzyżem. „To było obezwładniające, widzieć, że komuś zależało tak bardzo jak nam” - mówi Shawn. „Byłem pewien, że czuje ból, który nosiłem i ja. (...) Obecność anioła, który nad nami czuwa, wniosła odrobinę pokoju w otchłań naszego mroku, nawet jeśli sam anioł nie był przez życie oszczędzany”. Kolejnym żołnierzem, który zginął podczas misji Marqueza, dokładnie 7 sierpnia 2011 roku, był sierżant Adan Gonzales Junior; , pozostawił on żonę i trójkę małych dzieci. Marquez wręczył krzyż bojowy jego bliskim w rodzinnym mieście sierżanta, Bakersfield w Kalifornii.

„Doceniliśmy, że Anthony, który nigdy osobiście nie znał naszego syna, zrobił tak wiele, by uczcić jego pamięć” – mówi ojciec Gonzalesa, Adan Senior, członek rady 13925 im. Matki Bożej z Guadalupe w Bakersfield. „To kojący dowód na to, że ofiara Adana nigdy nie zostanie zapomniana”.

24 COLUMBIA B MAJ 2024 OD LEWEJ: Zdjęcie: Scott Miller –dzięki uprzejmości Antoniego Marqueza

Poprzednia strona, od lewej: Anthony Marquez, członek rady 10388 im. Świętej Rodziny w Tulsie, z jedną ze swoich rzeźb. • Podczas uroczystości żałobnej w bazie patrolowej Wishtan w Afganistanie 18 lipca 2011 roku żołnierz Marines składa ostatni hołd kapralowi Robertowi Grenigerowi, zabitemu w walce 6 dni wcześniej. Kapral Anthony Marquez, bliski przyjaciel Grenigera, stoi na baczność z flagą USA.

Po prawej: Adan i Yolanda Gonzales trzymają portret swojego jedynego syna, sierżanta Marines Adana Gonzalesa Jr., który zginął podczas działań bojowych w prowincji Helmand w Afganistanie 7 sierpnia 2011 roku.

DROGA DO UZDROWIENIA

Projekt, który rozpoczął się od 17 rodzin poległych żołnierzy, rozrósł się do ponad 80 rzeźb dla rodzin oraz organizacji weteranów. W całym kraju Marquez zbudował społeczność, której - jak się okazało - potrzebował zarówno on, jak i rodziny poległych.

„Jestem bardzo dumny, że wyszedł z taką inicjatywą” –mówi Amos, były dowódca oddziału Marqueza. „To uhonorowanie poległych i ich rodzin, a naszym zadaniem jest opowiadanie ich historii”.

Gdy Marquez podjął misję uczczenia swoich poległych braci żołnierzy, zacieśnił równocześnie relację ze swym rodzonym bratem. Manny, filmowiec, dołączył do niego w 2021 roku, aby ponownie odwiedzić 17 rodzin poległych Marines w 10. rocznicę ich śmierci. Historię tę opowiadają w filmie dokumentalnym Make Peace or Die.

„Dało to mojemu bratu cel, misję do wykonania i było pierwszym krokiem na jego drodze do uzdrowienia” – mówi Manny. Chociaż Marquez wie, że blizny po wojnie nigdy całkowicie się nie zagoją, w projekcie XVII Rzeźb odkrył dla siebie nowy cel, a także braterstwo po powrocie z misji, m.in. wśród Rycerzy.

„Braterstwo jest ważne, ponieważ pomaga nam się rozwinąć jako jednostka, a w szczególności jako mężczyzna. Zapewniał mi to korpus Marines ” – mówi Marquez. „Gdy odchodzisz, bardzo tego brakuje, ale można to znaleźć u Rycerzy Kolumba”. Wartości Marines to honor, odwaga i oddanie. „Podobnie jest u Rycerzy” – zauważył Manny. „To sposób życia, który ucieleśniają niektórzy mężczyźni. Mój brat jest jednym z tych

ludzi. Zawsze wierzył w te słowa z Ewangelii wg św. Jana: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”.

Rycerze Kolumba byli również wielkim wsparciem dla rodziny Gonzales. Zgromadzenie Stopnia Patriotycznego Adana Seniora zapewniło honorową wartę na pogrzebie jego syna (który planował wstąpić do Rycerzy po powrocie z misji), a Bracia Rycerze zaoferowali swój czas i emocjonalne wsparcie. Ponad wszystko, Gonzalesowie znaleźli siłę w Bogu, dokładnie tak, jak ich syn w Afganistanie.

„Wierzę, że Bóg jest ze mną na tych długich patrolach przez pola makowe i podczas długich zimnych nocy, które spędzamy w ukryciu” – napisał Adan Jr. w liście do domu. „Pomaga mi przejść przez nieznane i niepewność, strach i nieszczęście oraz każde ryzyko, które napotykamy codziennie. Moje życie jest w jego rękach i ufam mu”.

Podobnie jak ten list, krzyż bojowy, który Marquez wyrzeźbił na pamiątkę Adana Juniora, jest namacalnym znakiem nadziei i uzdrawiania ran.

W obliczu tak wielu rodzin poległych żołnierzy, czy Marquez naprawdę zamierza przejść na emeryturę po wyrzeźbieniu setnego krzyża bojowego?

„Nie” – mówi. „Dopóki ludzie będą ich potrzebować, będę je rzeźbił”. B

HUNTER CATES jest dziennikarzem mieszkającym w Tulsie, w stanie Oklahoma, gdzie należy do rady 10388 im. Świętej Rodziny.

MAJ 2024 B COLUMBIA 25 Zdjęcie: M. Scott Brauer

Bohater WZGÓRZA 875 Bohater WZGÓRZA 875

Odznaczony Medalem Honoru ks. Charles J. Watters nieustannie ryzykował życie, aby ratować żołnierzy w Wietnamie

Joseph Pronechen

26 COLUMBIA B MAJ 2024

Kapelan Armii, major Charles Watters w trakcie podniesienia podczas liturgii Wielkiego

Tygodnia sprawowanej dla spadochroniarzy 173. Brygady Powietrznodesantowej w Wietnamie w marcu 1967 roku.

Z prawej: Ksiądz Watters, członek rady 1688 im. Matki Bożej w Rutherford (New Jersey), ok. 1967 roku.

Ksiądz Charles J. Watters odprawił swoją ostatnią Mszę świętą 19 listopada 1967 roku, w jasny niedzielny poranek, daleko w centralnych wyżynach Wietnamu Południowego. Ubrany w kamuflażowe ponczo, kapelan Armii USA stał przy ołtarzu zbudowanym ze skrzyń po racjach żywnościowych u stóp Wzgórza 875, niedaleko wioski Dak To. W wydarzeniu wzięła udział większa niż zwykle liczba spadochroniarzy z 2. Batalionu, 503. Pułku Piechoty, 173. Brygady Powietrznodesantowej, znanych jako Sky Soldiers [dosł. Podniebni Żołnierze]. „Liczba obecnych żołnierzy była niezwykle duża, ponieważ wszyscy wiedzieli, w co się tego dnia pakujemy” – wspomina Robert Fleming, operator radiowy z Kompanii Delta.

John Berry, również z Kompanii D, później opisał zachowanie ks. Wattersa: „Zwykle mówił szybko, jak typowy facet z Wschodniego Wybrzeża. Podczas nabożeństwa, które odprawił rano, zanim wyruszyliśmy na Wzgórze 875, był niezwykle powolny i refleksyjny. Z perspektywy czasu wygląda to tak, jakby wiedział, co się wydarzy”.

Po Mszy świętej, około 300 spadochroniarzy z kompanii Alpha, Charlie i Delta otrzymało rozkaz zaatakowania i odbicia Wzgórza 875 z rąk pułku liczącego 2 tysiące żołnierzy Wietnamskiej Armii Ludowej. Walka o Wzgórze 875 była kulminacyjnym starciem bitwy pod Dak To: trwającej prawie miesiąc serii starć z WAL o kontrolę nad regionem.

19 listopada, w jeden z najkrwawszych dla amerykańskich żołnierzy dni wojny wietnamskiej, ks. Watters nieustannie narażał się na ogień wroga, gdy nieuzbrojony i nieosłaniany próbował pomóc rannym i ewakuować ich z pola walki. O zmierzchu samolot myśliwsko-bombowy Marynarki Wojennej omyłkowo zrzucił bombę bezpośrednio na posterunek dowodzenia i punkt medyczny Kompanii C w połowie Wzgórza 875. Zginęło ponad 40 mężczyzn, w tym ks. Watters.

Za swoją postawę tego dnia kapelan Watters, członek rady 1688 im. Matki Bożej w Rutherford w stanie New Jersey, pośmiertnie otrzymał Medal Honoru, stając się jednym z zaledwie pięciu kapelanów, którzy otrzymali to wyróżnienie od czasów wojny secesyjnej.

URODZONY KAPELAN SIŁ POWIETRZNYCH

Charles Joseph Watters urodził się w głęboko religijnej, katolickiej rodzinie w Jersey City w stanie New Jersey, 17 stycznia 1927

MAJ 2024 B COLUMBIA 27
PO LEWEJ: AP Photo/Horst Faas — U GÓRY: Zdjęcie dzięki uprzejmości Congressional Medal of Honor Society

roku. Najmłodszy z trzech chłopców (młodsza siostra zmarła na polio w wieku 6 lat), kochał grać w baseball z braćmi, Kennethem i Edwardem, oraz innymi dziećmi z okolicy. Już w młodym wieku pociągało go kapłaństwo.

Po dwóch latach studiów na Seton Hall University, Watters wstąpił do Seminarium Niepokalanego Poczęcia NMP w Darlington w stanie New Jersey, i przyjął święcenia kapłańskie w 1953 roku w Archidiecezji Newark. Jego pierwszą parafią była parafia Matki Bożej w Rutherford, gdzie dołączył do Rycerzy Kolumba. Później posługiwał m.in. w parafii św. Michała Archanioła w Cranford.

Ed Nestor, członek rady 6226 w Cranford, który jako chłopiec służył ks. Wattersowi do Mszy, wspomina go jako cichego, skromnego kapłana, który „zawsze aktywnie spędzał czas w sali gimnastycznej, z dzieciakami z Katolickiej Organizacji Młodzieży.” Miłość ks. Wattersa do latania sprawiła, że zrobił licencję pilota. W 1962 roku dołączył do Lotniczej Gwardii Narodowej New Jersey i wkrótce został jej kapelanem.

Gdy w 1965 roku wojna w Wietnamie nasiliła się, 38-letni ks. Watters zgłosił się na ochotnika jako kapelan do Armii USA. Po ukończeniu wymagającego szkolenia powietrznodesantowego, został przydzielony do Batalionu Wsparcia 173. Brygady Powietrznodesantowej i w czerwcu 1966 roku rozpoczął 12-miesięczną misję w Wietnamie.

Rodzina wspomina, że ksiądz, który interesował się fotografią, zabrał ze sobą aparat i żartował, że jeśli kiedykolwiek znajdzie się w kłopotach, podniesie go i zawoła: „Turysta!”.

W rzeczywistości ks. Watters regularnie służył swej brygadzie na pierwszej linii frontu, ponieważ uważał, że tam jest najbardziej potrzebny. Właśnie dzięki temu stał się legendą: wielokrotnie towarzyszył jednostkom toczącym walkę. 22 lutego 1967 roku wziął udział w jedynym zmasowanym desancie spadochronowym tej wojny, skacząc z 2. Batalionem, 503. Pułku Piechoty, w ramach operacji Junction City. Pięć miesięcy później otrzymał Brązową Gwiazdę z literą „V” za odwagę w trakcie udzielania ostatniego namaszczenia śmiertelnie rannemu żołnierzowi pod silnym ostrzałem.

„Kiedy wrócił z pierwszej misji, nie mógł się doczekać powrotu do »swoich chłopców«” – wspominał nieżyjący już, rodzony brat Ken, długoletni Rycerz.

Wkrótce potem ks. Watters zgłosił się na sześciomiesięczne przedłużenie misji i wrócił do 173. Brygady. Według Wambi Cooka, operatora radiowego Kompanii Alfa, a obecnie prezesa Stowarzyszenia 173. Brygady Powietrznodesantowej, ks. Watters nie zadowalał się stacjonowaniem w bazie. „Czuł się bardziej komfortowo tam, gdzie byli żołnierze” – mówi Cook. „Nie jestem katolikiem, ale mogę was zapewnić, że połowa uczestników celebrowanych przez niego Mszy świętych to byli niekatolicy. Słyszę teraz jego nawołujący głos. Chodził między umocnieniami, zachęcając wszystkich chłopaków do udziału w liturgii – i zawsze miał dobrą frekwencję”. Zwykle 20-30 żołnierzy przychodziło na codzienną Mszę świętą, ale rano 19 listopada prawie 100 mężczyzn odpowiedziało na wezwanie ks. Wattersa do modlitwy.

„BYŁ WSZĘDZIE”

Gdy tego samego dnia walczyli na Wzgórzu 875, batalion wkrótce dostał się pod zmasowany ogień karabinów maszynowych, moździerzy i rakiet okopanej Wietnamskiej Armii Ludowej. Nie zważając na niebezpieczeństwo, 40-letni ks. Watters nieustannie przemieszczał się między formacjami, wypatrując tych, którzy potrzebowali pomocy.

„Był wszędzie, zawsze w ruchu” – mówi Cook. „To, w jaki sposób ksiądz zdołał znaleźć się w każdym możliwym miejscu naszych szeregów, jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe”.

Treść laudacji towarzyszącej przyznaniu Medalu Honoru daje wyobrażenie o tym, jak mobilny był ks. Watters tamtego dnia. Opisuje ono, jak przemieszczał się pomiędzy, a także przed nacierającymi wojskami – niosąc pomoc rannym, pomagając w ich ewakuacji i udzielając ostatniego namaszczenia umierającym. Opisuje kapelana, który wielokrotnie ryzykował życie, aby ratować towarzyszy: Kiedy ranny spadochroniarz stał w szoku naprzeciw atakujących sił, kapelan Watters wybiegł do przodu, wziął żołnierza na swoje ramiona i przeniósł go w bezpieczne miejsce. Gdy żołnierze wyruszyli szturmować pierwszy okop wroga, kapelan Watters przez intensywny ogień wroga podbiegł pod sam okop, aby pomóc rannemu towarzyszowi. (...)

Później, gdy batalion został zmuszony do wycofania się, kapelan Watters zauważył, że kilku rannych żołnierzy leży poza ich strefą. Nie bacząc na próby powstrzymania, kapelan trzykrotnie opuścił bezpieczną strefę, aby pod ostrzałem z broni ręcznej, automatycznej i moździerzowej wspomóc i przenieść rannych żołnierzy w bezpieczne miejsce.

„Gdy przechodził obok, zapytaliśmy go, gdzie ma hełm. Odpowiedział:

»Noszę swoją ochronę nieco wyżej«. Po czym odszedł

opiekować się rannymi”.

Gdy słońce zaczęło zachodzić, Cook zobaczył ks. Wattersa posługującego żołnierzom w obrębie ciasno utworzonego perymetru obronnego: „Pamiętam, jak nawoływał żołnierzy, najprawdopodobniej próbując nawiązać kontakt z rannymi, oferując im wsparcie i pomoc. Wiem, że to był jego modus operandi”.

John Berry z Kompanii D spotkał ks. Wattersa, gdy wracał z linii frontu. „Gdy przechodził obok, zapytaliśmy go, gdzie ma hełm. Odpowiedział: »Noszę swoją ochronę nieco wyżej«. Po czym odszedł opiekować się rannymi. To był ostatni raz, kiedy go widziałem”.

Wśród ostatnich osób, które rozmawiały z ks. Wattersem, był operator radiowy Robert Fleming. Kopał okop na stanowisku dowodzenia, gdy Watters przybył tuż przed godziną 19:00. „Ksiądz przyszedł i powiedział: »Hej, Bob, rzuć mi mój plecak«.

28 COLUMBIA B MAJ 2024

Był tuż obok mnie, więc rzuciłem mu go” – wspomina Fleming. „Potem usiadł i zaczął jeść swoje racje, bo nie jadł cały dzień, a ja wróciłem do kopania. Następną rzeczą, jaką usłyszałem, był głośny huk. Potem zobaczyłem płomień, który otoczył całe moje ciało i straciłem przytomność”.

Fleming przeżył wybuch, spowodowany przez 110-kilogramową bombę omyłkowo zrzuconą na stanowisko dowodzenia przez amerykańskiego pilota. Był to jeden z najtragiczniejszych przypadków „bratobójczego ognia” w czasie wojny, który pochłonął życie 42 żołnierzy i zranił 45.

Gdy tylko rozeszła się wieść, że kapelan Watters jest wśród poległych, spadochroniarze zaczęli mówić, że zasłużył on na Medal Honoru. „Prawdopodobnie 90% z spośród tych, którzy przeżyli i znali księdza Wattersa, zgłosiło jego nazwisko do odznaczenia” – mówi Cook.

UHONOROWANIE ŚWIĘTEGO KAPELANA

Major Charles Joseph Watters został pochowany z pełnymi honorami wojskowymi na Cmentarzu Narodowym w Arlington. Kenneth i Edward Watters odebrali w imieniu brata Medal Honoru, wręczony przez wiceprezydenta Spiro Agnew w Waszyngtonie, D.C., 4 listopada 1969 roku.

Bill (po lewej) i Johnny Doolan, członkowie rady 6226 w Cranford (New Jersey), odtwarzają postaci ks. Charlesa Wattersa i klęczącego spadochroniarza podczas dorocznej parady z okazji Dnia Pamięci Poległych w 2015 roku. Od 2013 roku rada 6226 finansuje przygotowanie platformy upamiętniającej ks. Wattersa, który służył w Cranford przed dołączeniem do Armii.

Pojawiły się także inne wyróżnienia. Centrum Szkoleniowe Kapelanów Armii USA w Fort Jackson w Karolinie Południowej przemianowało swój budynek na Watters Hall. Fort Bragg w Karolinie Północnej – obecnie Fort Liberty, nazwał budynek Centrum Życia Rodzinnego im. Wattersa na cześć kapelana. W rodzinnym mieście kapelana, Jersey City, publiczna szkoła została nazwana imieniem Kapelana Charlesa J. Wattersa. Około tuzina rad i zgromadzeń Rycerzy Kolumba nosi jego imię.

Dzięki wsparciu rady 6226 w Cranford, parafia św. Michała Archanioła umieściła przed kościołem granitowy pomnik upamiętniający ich byłego wikarego.

Jedenaście lat temu pewien parafianin zasugerował, aby upamiętnić księdza Wattersa na platformie w trakcie lokalnej parady w Dniu Pamięci Poległych. Rada pożyczyła ornat i mundur, i stworzyła na tyłach pickupa scenę przedstawiającą księdza Wattersa odprawiającego Mszę świętą przed klęczącym żołnierzem. Platforma jest tradycyjnym wkładem rady w każdą paradę od 2013 roku.

„Ksiądz Watters musi być zapamiętany za to, co zrobił, a my w naszej małej społeczności tutaj w Cranford staramy się podtrzymać tę pamięć co roku, za pomocą tej platformy” – wyjaśnia Były Wielki Rycerz John Doolan. Jego synowie, Johnny i Bill, którzy są teraz członkami rady, kilkakrotnie odtwarzali role księdza i żołnierza.

Kilka dni przed 50. rocznicą śmierci ks. Wattersa, żołnierz z Kompanii A, 2. Batalionu, imieniem William Heath, zostawił wiadomość dla kapelana na stronie Wall of Faces, witrynie internetowej sponsorowanej przez Fundusz Pamięci Weteranów Wietnamu.

„Byłem na twojej ostatniej Mszy w ten upiorny, cichy poranek przed wejściem na Wzgórze 875” – napisał Heath. „Twój uśmiech, pozytywne nastawienie i poświęcenie dla nas stały się dla mnie trwałą inspiracją. Minęło 50 lat od tamtego śmiertelnego 19 listopada, kiedy przyjąłem Komunię. Księże, przez 50 lat pamiętam o Tobie, za każdym razem gdy przyjmuję Eucharystię. Dziękuję Bogu, że byłeś z nami, choć wcale nie musiałeś tam być”.

Nie ma wątpliwości, że bezinteresowne działania kapelana ratowały życia i dusze tamtego feralnego dnia. Wieść o jego śmierci była druzgocąca dla ocalałych, którzy wielokrotnie widzieli jego odwagę.

„Ksiądz Watters był dla 2. Batalionu symbolem Boga i dobra” – napisał dowódca plutonu w 173. Brygadzie Powietrznodesantowej. „Na Wzgórzu 875 straciliśmy wielu dobrych ludzi, ale straciliśmy więcej niż żołnierza, tracąc ks. Wattersa”. B

JOSEPH PRONECHEN jest pracownikiem National Catholic Register i autorem książki Fruits of Fatima (2019).

MAJ 2024 B COLUMBIA 29
Zdjęcie: John Doolan

„SZCZEGÓLNY CZAS BRATERSTWA”

Kapelan Rycerzy Kolumba w Ukrainie wspomina miesiące spędzone pod rosyjską okupacją w Melitopolu

Ksiądz Oleksandr „Saszko” Bohomaz nie uciekł, gdy rosyjskie wojska najechały Ukrainę 24 lutego 2022 roku, ani gdy 26 lutego zdobyły jego rodzinne miasto – Melitopol. Przez dziewięć miesięcy ten ukraiński kapłan greckokatolicki i Kapelan Rycerzy Kolumba sprawował sakramenty razem ze swoim proboszczem, ks. Petrem Krenickim, pozostając na okupowanym terenie. Równocześnie, wraz ze swoimi braćmi Rycerzami, otaczał troską głodnych, bezdomnych i chorych.

Jego praca zwróciła uwagę okupantów: był wielokrotnie przesłuchiwany, a ostatecznie aresztowany i 1 grudnia 2022 roku deportowany na terytorium kontrolowane przez Ukrainę. Kilka dni wcześniej w ten sam sposób deportowano ks. Krenickiego.

Jednym z tematów poruszanych podczas przesłuchań ks. Bohomaza byli Rycerze Kolumba. Podobnie jak sam Ukraiński Kościół Greckokatolicki, również Zakon Rycerzy Kolumba został pod koniec grudnia 2022 roku zdelegalizowany przez rosyjski rząd okupacyjny. Przesłuchujący oskarżyli ks. Bohomaza o rekrutowanie nowych Rycerzy, co było prawdą: zachęcał on mężczyzn do wstąpienia do Zakonu, odkąd jako kleryk został w 2013 roku jednym z pierwszych ukraińskich Rycerzy Kolumba. Dwa lata później pomógł założyć radę 16252 im. św. Piotra w Melitopolu, która pozostała aktywna w czasie inwazji i nie przestała się rozwijać.

Ksiądz Bohomaz, który obecnie mieszka w parafii św. Włodzimierza Wielkiego w Zaporożu, opowiedział Columbii o swojej pracy kapelana w czasie wojny, aresztowaniu i deportacji, oraz o znaczeniu wiary w sytuacji zagrożenia życia. Poniższa relacja oparta jest na przeprowadzonym wywiadzie.

„CO MOŻE ZROBIĆ KSIĄDZ?”

Kiedy zaczęła się wojna, musiałem podjąć decyzję, czy pozostać z moimi parafianami, czy wyjechać: przyszło mi to bardzo naturalnie. Wierzę, że to była łaska, nie moja zasługa. Pan dał łaskę, a ja ją przyjąłem.

Zadałem sobie pytanie: Kim jestem i jaką mam tu rolę do spełnienia? Pamiętam odpowiedź: „Jestem księdzem. Co może zrobić ksiądz? Rolą księdza jest udzielanie sakramentów: sprawowanie liturgii, spowiadanie, udzielanie Komunii świętej. Wszystkich siedmiu sakramentów świętych”.

Chciałem być obecny w życiu moich parafian. Pomyślałem: „Jezu, jestem Twoim narzędziem. Gdziekolwiek chcesz iść, chcę być osiołkiem, który Cię tam zaniesie. Pokaż mi, gdzie mam iść, a pójdę tam i zrobię to, co rozkażesz”. Gdy

tylko potrzebował mnie w jakimś miejscu, byłem gotowy tam pójść.

Nawet podczas okupacji Rycerze Kolumba odgrywali ważną rolę. Nie chodzili z szarfą na piersi, ale byli ludźmi, na których można było polegać. Najczęściej udzielali pomocy humanitarnej, typowej w czasach wojny: czasem trzeba było zorganizować dla kogoś transport, zdobyć pieniądze na czyjeś leczenie, kupić węgiel czy drewno na opał, bo ludziom brakowało gazu do ogrzewania. Na początku mój proboszcz, ks. Petro Krenicki, codziennie zawoził ludziom chleb zakupiony w Melitopolu, ponieważ w wioskach nie było pieczywa.

Czasami nie było prawie nic do jedzenia. Jeździliśmy z Rycerzami do rolników, pakowaliśmy, rozprowadzaliśmy i dostarczaliśmy tony zboża, ziemniaków i warzyw.

Gdy ludzie się ewakuowali, opiekowaliśmy się starszymi osobami. Jeden z naszych Rycerzy wziął odpowiedzialność za starszą kobietę z demencją. Jej dzieci uciekły z kraju, a on codziennie przynosił jej jedzenie i dbał o nią.

Spotykaliśmy się codziennie, podczas Mszy świętej. Było to niezwykłe źródło radości i pocieszenia. Często odwiedzali mnie Rycerze. Były dni, kiedy od rana do wieczora prowadziłem z nimi duszpasterskie rozmowy: jeden wychodził, kolejny przychodził. Mężczyźni po prostu potrzebowali dzielić się swoimi przeżyciami, wyrażać swoje uczucia. Wszyscy szukaliśmy kogoś, przed kim moglibyśmy otworzyć serce. Przede wszystkim dużo słuchaliśmy: był to okres koleżeństwa i dodawania sobie otuchy – szczególny czas braterstwa.

BEZ NADZIEI NA JUTRO 26 grudnia 2022 roku władze rosyjskie podpisały dokument delegalizujący Ukraiński Kościół Greckokatolicki na okupowanych terytoriach. W związku z tym zakazano również działalności wszystkich organizacji wywodzących się z naszego Kościoła, w tym Rycerzy Kolumba.

Przedstawiciele władz okupacyjnych przychodzili do mojej parafii, do mojego domu. Przesłuchiwali mnie i rozmawiali ze mną. Czasami przychodzili zamaskowani, uzbrojeni i grozili przeklinając, każąc przygotować się do egzekucji. Innym razem przychodzili bez masek, jakby chcieli po prostu porozmawiać, mówiąc: „Nie bój się, jesteśmy twoimi przyjaciółmi”. Odpowiadałem: „Przyjaciele nie przychodzą do mojego domu z bronią”. Chcieli, abym z nimi współpracował, abym opowiadał im,

30 COLUMBIA B MAJ 2024

z czego ludzie się spowiadają, żebym złamał tajemnicę spowiedzi. Oczywiście odmawiałem.

Podczas przesłuchań, a także podczas przeszukania, poruszono kwestię Rycerzy Kolumba. Nie wiedziałem, kim naprawdę są ci ludzie, nie przedstawili się, ale zrozumiałem, że są agentami FSB [rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa]. Oskarżyli Rycerzy Kolumba o bycie amerykańską organizacją szpiegowską i powiedzieli, że jest zakazana. Oskarżyli mnie o to, że rekrutuję do niej członków! Cóż, zasadniczo była to prawda, ponieważ zachęcałem naszych ludzi do wstąpienia do Zakonu.

Dwóch naszych księży już od półtora roku przebywa w niewoli. [Uwaga redakcji: ks. Ivan Levitsky i ks. Bohdan Geleta zostali uprowadzeni w listopadzie 2022 roku z kościoła Narodzenia NMP w Berdiańsku, ok. 120 km na wschód od Melitopola. Ich miejsce pobytu do dziś pozostaje nieznane]. Nie wiem, dlaczego ks. Petro i ja nie jesteśmy w niewoli, ani w więzieniu, dlaczego nadal żyjemy. To cud od Boga. Rozumiem, że muszę starać się żyć owocnie, odpowiadając na ten Boży dar.

Był taki okres, kiedy w ogóle nie marzyłem o przyszłości ani niczego nie planowałem. Żyłem z dnia na dzień. Kiedy zabrali księży z Berdiańska, a później księdza Petro , po prostu czekałem na swoją kolej. Nie było nadziei na jutro. Było tylko „dzisiaj” i chciałem je przeżyć w pełni.

„BÓG MNIE PROWADZIŁ”

Zostałem aresztowany i deportowany z okupowanego terytorium 1 grudnia 2022 roku. Odczytano mi wyrok i zabrano do ostatniego punktu kontrolnego poza Melitopolem. Kiedy przechodziłem przez szarą strefę [pomiędzy obszarami kontrolowanymi przez Rosję i Ukrainę], w kierunku Zaporoża, nie wiedziałem, czy przeżyję. Towarzyszyło mi silne poczucie niepewności. Jednak było też głębokie poczucie obecności Boga. Obiecałem Matce Bożej, że jeśli uda mi się przeżyć, będę zachęcał ludzi do odmawiania różańca.

Tak się złożyło, że miejscowi ludzie wskazywali mi bezpieczne ścieżki, abym nie nadepnął na minę. Pierwszym ukraińskim żołnierzem, którego spotkałem, był jeden z naszych parafian. Rozpoznał mnie i zaczął krzyczeć, biegnąc w moją stronę. Wtedy zrozumiałem, że Bóg mnie prowadzi.

Dziesięć miesięcy później biskup powierzył mi zadanie zabrania figury Matki Bożej Fatimskiej i podróżowania po parafiach naszego egzarchatu, aby szerzyć pobożność maryjną i uczyć ludzi modlitwy różańcowej. Kiedy jechałem do pierwszej parafii, przypomniałem sobie o obietnicy, którą złożyłem i jestem dziś bardzo wdzięczny Matce Bożej za pomoc w jej wypełnieniu.

Dookoła nas szaleje trudne do przezwyciężenia zło. Słyszałem tak wiele historii o ludziach doświadczających niesprawiedliwości. Widziałem tyle nędzy.

MAJ 2024 B COLUMBIA 31 Zdjęcie: Andrey Gorb
Ksiądz Oleksandr Bohomaz podczas ukraińskiej Konwencji Stanowej w Brzuchowicach, w maju 2023 roku.

Rycerze z rady 18319 im. św. Włodzimierza w Zaporożu niosą figurę Matki Bożej Fatimskiej podczas czuwania modlitewnego w parafii św. Włodzimierza, 31 października 2023 roku. Ksiądz Bohomaz przywiózł figurę do około 30 parafii we wschodniej Ukrainie, by szerzyć pobożność maryjną i popularyzować modlitwę różańcową.

Niektórzy parafianie z Zaporoża, moi dzisiejsi przyjaciele, nie mają gdzie mieszkać, ponieważ ich domy zostały zniszczone. Ich dzieci nie mają dachu nad głową. Tam, gdzie kiedyś był ich dom, jest dziura w ziemi. Co mogę zrobić? Wysłuchać ich, wziąć do ręki różaniec i modlić się. Jako kapłan mogę również przybliżać im Boga dzięki sakramentom.

Powinniśmy ofiarować swoją obecność, nawet jeśli to niebezpieczne. Nie jestem kapelanem wojskowym, ale często odwiedzam naszych żołnierzy w melitopolskim batalionie Zaporoskiej Obrony Terytorialnej. Pewnego razu przybyłem do jednostki, która znajdowała się bardzo blisko linii frontu. Nie wiedziałem, co robić, ale zacząłem przygotowywać się do celebrowania Mszy świętej. Podczas kazania powiedziałem może dwa zdania, ponieważ nie wiedziałem, co mógłbym im przekazać. Ale widziałem, jak Pan, obecny w Najświętszym Sakramencie, zmienia tych ludzi. Kapłan jest narzędziem Boga. B

Modlitwa za żywych i umarłych

Rycerze Kolumba ufundowali stypendia mszalne wspierające ukraińskich księży i wiernych, którym posługują

Karolina Świder i Solomiia Karpiv

PONAD DWA LATA od inwazji Rosji na Ukrainę mieszkańcy Odessy wciąż próbują chronić się przed ostrzałami i wywoływanym przez nie lękiem. Pozostaje im tylko przyzwyczaić się do ich regularności i ogłuszającego hałasu. Nie sposób się zatem dziwić, że ludność tego portowego, ukraińskiego miasta ciągle się wymienia. Fale uchodźców opuszczają Odessę w poszukiwaniu bezpieczniejszego miejsca, zastępowane przez fale uchodźców napływających do miasta z terenów okupowanych. Niektórzy jednak zostają. Wśród nich jest ks. Konrad Szymański, młody polski duchowny, który przyjął święcenia kapłańskie w maju 2023 roku, by posługiwać w rzymskokatolickiej diecezji odesko-symferopolskiej. Dziś służy wiernym parafii katedralnej pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.

„Obecnie ludzie potrzebują nie tylko pomocy materialnej, ale i wsparcia duchowego, uwagi. Kogoś, kto spędzi z nimi czas” – tłumaczy ks. Szymański, mieszkający w Ukrainie od siedmiu lat. „Próbujemy ich wspierać, dostarczając pomoc humanitarną i świadcząc posługę kapłańską: sprawowanie Mszy świętej, spowiedź, kierownictwo duchowe”.

Wspieranie kapłanów pełniących posługę to priorytet ukraińskich Rycerzy, którzy w 2020 roku podjęli nową inicjatywę: program stypendiów mszalnych, czyli niewielkich ofiar za sprawowanie Mszy świętej w konkretnej intencji. Program ten nabrał jeszcze większego znaczenia od lutego 2022 roku – od czasu rosyjskiej inwazji. Wiele ukraińskich parafii straciło znaczną liczbę wiernych, duchowni stanęli przed wielkimi trudnościami finansowymi.

Niektórzy tylko dzięki stypendiom są w stanie zakupić żywność i artykuły pierwszej potrzeby.

„Czuliśmy wielką potrzebę wsparcia naszych duchownych, a wiemy, że utrzymują się oni przede wszystkim dzięki intencjom mszalnym” – mówi Delegat Stanowy Ukrainy Youriy Maletskiy. „Przed wojną Rycerze gromadzili środki, przekazywali stypendia mszalne kapelanom wojskowym, kapelanom rad

32 COLUMBIA B MAJ 2024
Zdjęcie
dzięki uprzejmości ks. Oleksandra Bohomaza

i duchownym w trudnej sytuacji. Wojna uszczupliła nasze zasoby, dostaliśmy jednak wsparcie od Rady Najwyższej”. Od 2020 roku w postaci stypendiów mszalnych przekazano blisko 100 tysięcy dolarów, dzięki czemu za żywych i zmarłych ofiarowano ponad 10 tysięcy Mszy świętych.

Zazwyczaj duchowni otrzymują stypendium na 10 Mszy świętych, a jeśli mogą przyjąć taką intencję, to na Msze gregoriańskie, sprawowane w intencji duszy osoby zmarłej przez 30 kolejnych dni.

Duchowni w potrzebie mogą zgłosić się do programu przez lokalną radę Rycerzy lub za pośrednictwem Kapelanów Stanowych, abpa Mieczysława Mokrzyckiego (archidiecezja lwowska) i bpa Mychajło Bubnija (egzarchat Odessy).

Arcybiskup Mokrzycki chwali program jako przykład „wzajemnej solidarności” między księżmi a Rycerzami z całego świata.

„Wiele osób z różnych krajów prosi o celebrację Mszy świętej, a duchowni nie mogą wypełnić takiego życzenia ze względu na liczne obowiązki” – mówi arcybiskup. Równocześnie, stypendia są „wielką pomocą dla naszych księży i Kapelanów Rycerzy Kolumba”.

Większość środków przekazanych w roku 2023 przez

Radę Najwyższą trafiła do neoprezbiterów, właśnie takich jak ks. Szymański. W ciągu tygodnia od przyjęcia święceń

poproszono go o sprawowanie „dziesięciu Mszy świętych za dusze osób poległych na wojnie”.

Obecnie stypendia obejmują głównie Kapelanów Rycerzy Kolumba na wschodnich terenach Ukrainy, gdzie pozostało niewielu wiernych, a duchowni z trudem łączą koniec z końcem.

„Intencje są niezmiennie potrzebne, bo stanowią źródło utrzymania dla duchownych. Księża nie mają innych dochodów” – tłumaczy ks. Maksym Krolevskiy z parafii Przenajświętszej Trójcy w Połtawie, oddalonej ok. 150 km od rosyjskiej granicy. Poza wsparciem materialnym ks. Krolevskiy otrzymuje także wsparcie duchowe od Braci Rycerzy z rady 16649 im. Iwana Mazepy. „Moja rada jest dla mnie, Kapelana, niczym kręgosłup” – podkreśla.

Stypendia stanowią pomoc dla kapłanów, ale i dla ludzi, za których ofiarowywane są Msze święte – zarówno żywych, jak i zmarłych.

„Msze święte zamawiane przez Rycerzy Kolumba w intencji zmarłych są bardzo ważne” – tłumaczy ks. Szymański. „Wiele osób odeszło, nie znając Boga, bez sakramentów, bez pojednania z Bogiem. Dlatego musimy pamiętać o nich w modlitwie”. B

KAROLINA ŚWIDER pisze z Krakowa.

SOLOMIIA KARPIV pisze ze Lwowa.

Biskup Stanislav Shyrokoradiuk celebruje Mszę świętą podczas której udzielono święceń kapłańskich Andreyowi Buchkovskiemu (klęczącemu po lewej) i Konradowi Szymańskiemu (klęczącemu po prawej), 27 maja 2023 roku, w katedrze pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Odessie.

MAJ 2024 B COLUMBIA 33 Zdjęcie dzięki uprzejmości Kościoła Rzymskokatolickiego w Ukrainie

Istny złom

Początkowo skromna, charytatywna zbiórka złomu, zintegrowała lokalną społeczność

Elisha Valladares-Cormier

GRUPA RYCERZY z Maryland zorganizowała w 2006 roku zbiórkę złomu, by wspomóc finansowo swych Braci w potrzebie. Od tamtego czasu program znacznie zyskał na popularności i tylko w ubiegłym roku przyniósł ponad 28 tysięcy dolarów, które przekazano dziesiątkom lokalnych organizacji charytatywnych . „Najpiękniejsze jest to, że w tą akcję włączyć może się dosłownie każdy” – mówi Wielki Rycerz Bill Traube z rady 11703 przy parafii Matki Bożej w Middletown. „Nie prosimy ludzi o wyciąganie pieniędzy ze swych kieszeni, tylko o to, co i tak by wyrzucili”.

Wraz z kilkoma wolontariuszami Traube rozpoczął zbiórkę, by zasilić fundusz wspierający członków Katolickiej Wspólnoty Świętej Rodziny oraz działalność rady 11703. Akcja początkowo była niewielka, ale zaczęła się gwałtownie rozrastać, gdy Traube – po części zainspirowany encykliką papieża Franciszka Laudato si’, poświęconą problemom środowiska – zapoznał ze swoim pomysłem przedstawicieli różnych kościołów w Middletown.

Początkowo „myśleli, że chodzi mi wyłącznie o aluminiowe puszki” – mówi Traube. Zachęcił jednak grupę, zwaną Middletown Ministerium, by pomyślała o tej akcji szerzej. „Powiedziałem im, że chodzi o stworzenie mechanizmu, który wspierać będzie mogła cała społeczność”.

Ministerium zaangażowało się w projekt w 2018 roku, a teraz Rycerze i wolontariusze z różnych kościołów zbierają złom na parkingu kościoła Świętej Rodziny niemal w każdą niedzielę.

Dary – od małej elektroniki po wielkie urządzenia – przenoszone są do stodoły, gdzie kilka dni trwa ich skrupulatne demontowanie i porządkowanie.

Większość posortowanego metalu sprzedawana jest w lokalnym skupie prawie każdego tygodnia; duży kontener ze złomem jest odbierany mniej więcej co sześć tygodni. Przedmioty, które nadają się jeszcze do użytku, jak choćby narzędzia, trafiają na wyprzedaż garażową organizowaną trzy razy do roku.

Od 2019 roku zbiórka złomu przyniosła już ok. 105 tysięcy dolarów, które przekazano na wsparcie 30 lokalnych organizacji charytatywnych i społecznych. Zwiększył się także zasięg – darczyńcy pochodzą z kilku lokalnych hrabstw, a nawet z Pensylwanii i Wirginii. Wpływy z akcji zawsze trafiają do miejsc wspierających społeczności, które były zaangażowane w zbiórkę.

„W kościele często słyszymy o talentach, drogocennym skarbie i o perłach” – mówi Traube. „Ale raczej nie mówi się o śmieciach. Rzeczy, które wyrzucamy do kosza, mogłyby komuś pomóc, przy okazji chroniąc środowisko. Pomysł jest bardzo prosty i mam nadzieję, że więcej rad podejmie tego typu akcje u siebie”. B

— Elisha Valladares-Cormier jest redaktorem Columbii.

zawierające metal przedmioty, zebrane w trakcie zbiórki w parafii Świętej Rodziny w Middletown w stanie Maryland.

34 COLUMBIA B MAJ 2024
PO LEWEJ: Zdjęcie:
Wielki Rycerz Bill Traube (drugi od prawej) wspólnie z innymi Rycerzami sortuje Matthew Barrick

Rycerze Miłosierdzia

Każdego dnia Rycerze na całym świecie mają okazję, by coś zmienić – przez pracę społeczną, zbieranie funduszy, czy modlitwę. Doceniamy każdego Rycerza za jego siłę, współczucie i oddanie w budowaniu lepszego świata.

Członkowie rady 17868 im. św. Jana Marii Vianneya w Sedonie w stanie Arizona trzymają drewniany krzyż w trakcie Drogi Krzyżowej prowadzonej w Wielki Piątek przez kapelana rady, ks. Ignatiusa Mazanowskiego. Coroczne nabożeństwo przy kaplicy Krzyża Świętego, wybudowanej pośród czerwonych skał parku narodowego Coconino National Forest, przyciąga ludzi z całego regionu.

Rada 17868 pomaga w organizacji tej Drogi Krzyżowej od 2022 roku.

Aby zaprezentować działania Twojej rady w tej sekcji, przyślij zdjęcie z akcji wraz z opisem na adres columbia@kofc.pl RYCERZE MIŁOSIERDZIA
Zdjęcie: David Jolkovski
„Bóg przemówił do mojego serca”.

Od dziecka fascynowały mnie egzotyczne zwierzęta i tajemnice natury. Równie mocno przyciągała mnie niepojęta tajemnica Boga. Wychowany w rodzinie katolickiej, nigdy nie zgłębiłem jednak do końca swojej wiary ani nie prowadziłem intensywnego życia modlitewnego. Podczas studiów, skupiając się na antropologii biologicznej, napotkałem poglądy, które wydawały się podważać istnienie Boga. Moja wiara zamieniła się w zwątpienie; próbowałem się modlić i uczęszczać na Mszę świętą, ale tajemnica Boga, która dawniej mnie zachwycała, zaczęła wydawać mi się tylko złudzeniem.

Wszystko zmieniło się pewnego Wielkiego Czwartku. Podczas liturgii, gdy zobaczyłem kapłana myjącego nogi wiernym, poczułem ogromną miłość Bożą. W tamtej chwili Bóg przemówił do mojego niedowierzającego serca, wprowadzając w nie nowe powołanie, które całkowicie odmieniło moje życie. Postanowiłem pójść śladem tego kapłana i prowadzić innych do osobistego spotkania z Bogiem.

W 2019 roku przyjąłem święcenia kapłańskie. Obecnie, używając swoich zwierząt – nawet mojego boa dusiciela! – staram się otworzyć serca, zwłaszcza najmłodszych, na piękno Bożego stworzenia i głębię Jego miłości.

Ks. Carlos Orozco Archidiecezja Seattle Rada 8437 im. ks. Ailbe M. McGratha, Seattle

Zdjęcie:
Scott Brauer
M.
WSPIERAJ MODLITWĄ I DZIAŁANIEM POWOŁANIA KAPŁAŃSKIE I ZAKONNE. TWOJE ZAANGAŻOWANIE MOŻE UCZYNIĆ CUDA.

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.