Nr 2/2013 Czwartek 4 lipca Miesiąc Spotkań Autorskich Wrocław 2013, Nakład: 10 tys. egzemplarzy „Czeskie Klimaty”: 2300-2816 „Słowackie Klimaty”: 2300-2824
Czeskie
Słowackie
Klimaty
fot. Maciej Margielski
Klimaty
Jaroslav Rudiš spotkania autorskie /
Literacki Wrocław
Sześćdziesiąt dwa spotkania w ciągu miesiąca, pisarze z Polski, Czech, Słowacji, Niemiec, Szwajcarii, Austrii i Luksemburga. Miejska Biblioteka Publiczna już po raz trzeci zaprasza na literacki lipiec, podczas którego odbędzie się 14. edycja Miesiąca Spotkań Autorskich.
Spotkania czas zacząć Chociaż Miesiąc Spotkań Autorskich odbywa się już po raz czternasty, w stolicy Dolnego Śląska pisarze z całej Europy pojawią się dopiero po raz trzeci. Głównym organizatorem tego wielkiego środkowoeuropejskiego literackiego wydarzenia jest wydawnictwo Větrné mlýny z Brna. Początkowo spotkania odbywały się jedynie w Brnie, ale festiwal szybko stał się tak popularny, że Miesiącem Spotkań Autorskich zaczęły interesować się także inne miasta: Koszyce, Ostrawa i Wrocław. Międzynarodowy charakter, imponująca liczba spotkań (co roku jest
jest ich aż 62), a przede wszystkim możliwość spotkania najbardziej cenionych europejskich pisarzy sprawiają, że wszystkie wydarzenia cieszą się sporą popularnością, nie tylko wśród mieszkańców konkretnych miast, ale także wśród turystów odwiedzających Czechy, Słowację czy Polskę. Warto podkreślić, że jest to jedna z nielicznych literackich imprez organizowanych we Wrocławiu podczas okresu wakacyjnego. Kto w tym roku? Wśród wielu znakomitych nazwisk nie mogło zabraknąć także pisarzy zza naszej południowej granicy.
Jaroslav Rudiš, Marek Šindelka, Martin Ryšavý czy Pavel Kohout to tylko niektóre nazwiska dużej grupy autorów, którzy przyjadą do Wrocławia z Czech. W Mediatece będzie można spotkać także słowackich, wciąż zbyt mało popularnych w Polsce, pisarzy i poetów. Do Wrocławia zawitają m.in. poetka Nora Růžičková, Peter Pišťanek i Marek Vadas. Wszystkie spotkania, zarówno z czeskimi, jak i słowackimi pisarzami, a także z autorami pochodzącymi z innych państw, odbędą się w Mediatece. Program wrocławskich spotkań jest tak ułożony, by każdego dnia przez cały miesiąc spotykać się z dwoma pisarzami: najpierw z autorem pochodzącym z Polski, Czech lub Słowacji, a następnie z autorem reprezentującym kraj, który w danym roku jest gościem honorowym, czyli Niemcy, Austrię, Luksemburg i Szwajcarię. Oprócz wieczornych spotkań zaplanowane są także słuchowiska literackie. Miesiąc Spotkań Autorskich zacznie się 4 lipca i potrwa do 3 sierpnia. Pierwsze spotkanie, ze Sławomirem Shutym, odbędzie się o godzinie 19.00, a po nim, o 20.30 z austriacką pisarką Marianne Gruber. Szczegółowy program polskiej edycji Miesiąca Spotkań Autorskich znajduje się na stronie festiwalu www.msa.wroclaw.pl Joanna Figarska
Peter PišťAnek
A co Ty wiesz o literaturze swoich południowych sąsiadów?
Patronat nad tegoroczną edycją Miesiąca Spotkań Autorskich, szczególnie nad spotkaniami z pisarzami pochodzącymi z Czech i ze Słowacji, objęły wydawnictwa Czeskie Klimaty oraz Słowackie Klimaty. Wrocławskie wydawnictwo Czeskie Klimaty istnieje nieco ponad rok, a już zaczyna być liderem w dziedzinie popularyzacji literatury czeskiej nie tylko na Dolnym Śląsku, ale także w całej Polsce. W maju ukazał się Koniec punku w Helsinkach – druga powieść znakomitego czeskiego pisarza Jaroslava Rudiša, który spotka się z czytelnikami 16 lipca o godzinie 19.00 we wrocławskiej Mediatece. Debiut wydawniczy Czeskich Klimatów cieszy się sporym uznaniem zarówno wśród czytelników, jak i krytyków. Oprócz działalności wydawniczej Czeskie Klimaty prowadzą także księgarnię internetową, w której można kupić dzieła zarówno klasyków, jak i wciąż jeszcze mało znanych w Polsce autorów młodego pokolenia.
Na początku tego roku powstało bliźniacze wydawnictwo zajmujące się popularyzacją literatury słowackiej. Słowackie Klimaty wydają książki wybitnych twórców, nagradzane i doceniane w całej Europie powieści i zbiory poezji. Najlepszym tego przykładem jest książka Pavla Rankova Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej), za którą w 2009 roku autor otrzymał Europejską Nagrodę Literacką. W połowie lipca miłośników literatury słowackiej czeka kolejna niespodzianka – zbiór opowiadań Pavla Vilikowskiego pt. Okrutny maszynista. Wszystkie książki obu wydawnictw można znaleźć na stronach: • www.czeskieklimaty.pl • www.slowackieklimaty.pl Joanna Figarska
Wydawca i adres redakcji: Książkowe Klimaty S.C. ul. Mydlana 1 lok. 005, 51-502 Wrocław Web: www.czeskieklimaty.pl, www.slowackieklimaty.pl Redaktor naczelna: Joanna Figarska Redakcja: Katarzyna Dudzic, Joanna Figarska, Monika Kalinowska, Kama Margielska, Karolina Surma Korekta: Małgorzata Kuśnierz Grafika/Skład: Wioletta Kowalska TŁUMACZENIA: Karolina Surma, Izabela Zając Fotografie zamieszczone w gazecie pochodzą z zasobów redakcji oraz głównego organizatora Miesiąca Spotkań Autorskich – wydawnictwa i agencji Větrné mlýny.
Czeskie klimaty
Mistrz chwytania słowa mówionego
W ciągłej podróży
Emil Hakl lub też Jan Beneš to pisarz, którego główną zaletą jest UMIEJĘTNOŚĆ CHWYTANIA słowa mówionego. Nowela, za którą w 2002 roku otrzymał nagrodę Magnesia Litera, to zapis popołudniowej przechadzki z ojcem, gdzie główną rolę gra rozmowa między bohaterami.
Obecnie Pavel Kohout podróżuje między Wiedniem i Pragą, rehabilitacji doczekał się dopiero po roku 1989. Polscy czytelnicy znają przede wszystkim jego świetną powieść Kacica (wyd. pol. 1995) oraz Sześć utworów scenicznych (wyd. pol. 2008). W fantastycznej Kacicy przedstawia losy młodej dziewczyny zaproszonej do nauki w elitarnej humanistycznej szkole dla katów. Sama bohaterka jest przy tym niewiarygodnie bierna, akcja toczy się dookoła niej,
Pavel Kohout – autor sztuk teatralnych, powieści i poezji. Posiadacz skomplikowanego środkowoeuropejskiego życiorysu – najpierw działacz komunistyczny, jeden z architektów praskiej wiosny, następnie, po podpisaniu antykomunistycznej Karty 77, pozbawiony czechosłowackiego obywatelstwa i wbrew swej woli MIESZKAJĄCY w Wiedniu.
wywiad / O rodzicach i dzieciach (wyd. pol. Pogranicze 2007), bo taki jest tytuł tej noweli, zdobyła przychylność czeskich czytelników, którzy wskazywali na niezwykle realistyczne odzwierciedlenie stosunków pokoleniowych nie najmłodszego już syna, doświadczonego wieloma życiowymi porażkami, i ojca emeryta, żyjącego w trochę innym świecie. Hakl potrafi za pomocą dialogu wydobyć na pierwszy plan istotę kryzysu autorytetów, niemożność wyjścia poza narzucone role (zwłaszcza w relacji rodzic – dziecko) i schematy, którymi rządzą się nasze rozmowy. Próby przełamania tych konwencji wywołują niepokój i niekoniecznie prowadzą do lepszego porozumienia. Poboczną bohaterką jego tekstów jest Praga, miasto dzieciństwa i dorosłości Hakla, z wiernie odzwierciedloną topografią. Krótkie formy, opowiadania i nowele, należą do ulubionych gatunków pisarza, który właśnie w nich najlepiej potrafi realizować dialogi, puentować narrację. Nic w tym dziwnego, bowiem od lat pracuje jako twórca tekstów reklamowych i dziennikarz. Za ostatnią swoją nowelę Pravidla směšného chování, która luźno nawiązuje do Rodziców i dzieci, Hakl dostał Nagrodę im. Josefa Škvoreckiego za najlepsze osiągnięcie prozatorskie. W uzasadnieniu mogliśmy m.in. przeczytać, że „książka Hakla jest wypowiedzią pokolenia, które jest wyjątkowe przede wszystkim z powodu bardzo osobistego języka. Autor potrafił dzisiejszy język przekuć na język literacki czy nawet poetycki. Własny język i specyficzne spojrzenie na świat są najważniejszymi instrumentami autora. Uważam, że wkład Emila Hakla nie był do tej pory w pełni doceniony”. Karolina Surma
akcja – należy dodać – momentami niezmiernie absurdalna. Absurd jest zresztą jednym z ulubionych środków literackich Kohouta, wyjątkowo widoczny staje się w jego twórczości teatralnej. Kohout podejmuje także tematy polityczne. Szczególnie znana jest wystawiana na wielu scenach teatralnych oraz zekranizowana sztuka Maria walczy z aniołami, oparta na prawdziwej historii aktorki represjonowanej za podpisanie Karty 77. Do reżimowej przeszłości Kohout
wraca także w autobiograficznych wspomnieniach To byl můj život?, stanowiących rozliczenie z czasami komunizmu. Wielokrotnie podejmował wątki totalitaryzmu w życiu człowieka, m.in. w książkach Nápady svaté Kláry czy Kde je zakopán pes, oraz postkomunistycznych rozliczeń,
w tym temat lustracji: Sněžím. Pavel Kohout jest uznawany za jednego z najlepszych współczesnych czeskich pisarzy i dramaturgów, a przy tym z uwagi na swoją biografię – za jedną z najbardziej kontrowersyjnych osobowości Czech. Karolina Surma
pierwszy festiwal zagościł we Wrocławiu. I odbywa się od tamtej pory co roku. /W tym roku gośćmi honorowymi są Niemcy, Austria, Szwajcaria i Luksemburg. Czy w związku z tym spotkań z pisarzami pochodzącymi z wyżej wymienionych państw będzie więcej?/ Tak jak wspomniałam, festiwal ma tzw. dwie linie programowe: linię krajową, czyli spotkania z pisarzami polskimi (w Czechach – z czeskimi, na Słowacji – ze słowackimi), oraz drugą, wspólną dla wszystkich trzech organizatorów, czyli gości honorowych. W związku z tym
msa.wroclaw.pl, bowiem nie sposób wymienić tutaj 62 naszych gości. /Wszystkie wieczory autorskie będą odbywać się w Mediatece [plac Teatralny 5 – przyp. red.]. Czy przewidziane są także imprezy towarzyszące?/ Pracujemy jeszcze nad takim programem, choć bardziej skupiamy się na samych spotkaniach i na prezentowanej podczas nich literaturze. /Znamy liczbę gości i spotkań. Pozostaje zapytać o prowadzących i moderatorów dyskusji…/ Do prowadzenia spotkań zapraszamy krytyków literackich i tłumaczy. Każde ze spotkań będzie moderowane. Pragnę jednak zaznaczyć, że punkt ciężkości położony jest na czytaniu przez autorów fragmentów swoich utworów. Właśnie to, poza liczbą zapraszanych gości i czasem trwania, różni Miesiąc Spotkań Autorskich od innych festiwali literackich. W przypadku obcojęzycznych autorów przygotowujemy wcześniej tłumaczenia na język polski czytanych fragmentów, po czym są one emitowane na ekranie podczas czytania oryginałów. /Jest pani głównym koordynatorem festiwalu, ale przecież wszystkich spotkań jest 62. Ile osób liczy zespół, który zajmuje się promocją całego wydarzenia?/ Nie jest to duży zespół, jego trzon składa się w sumie z sześciu osób, ale oczywiście należy dodać jeszcze tych, którzy pomagają w pracach organizacyjnych i naszych sympatyków. Nie należy zapominać o tym, że organizatorem Miesiąca Spotkań Autorskich jest Miejska Biblioteka Publiczna we Wrocławiu, która ma 44 filii w mieście, a w każdej z nich można znaleźć informację o festiwalu i zapoznać się z jego programem. /Czy na któreś ze spotkań czeka pani z niecierpliwością?/ Na każde. rozmawiała Joanna Figarska
Z miłości do literatury
O wyjątkowym festiwalu, który skupia wokół siebie literacką śmietankę całej środkowej Europy, premierach oraz czytaniu tekstów w oryginale opowiada Jolanta Grzelczyk, koordynatorka polskiej części Miesiąca Spotkań Autorskich.
/Joanna Figarska: Lipiec będzie we Wrocławiu bardzo intensywnym miesiącem. Tak wielu pisarzy pojawi się podczas Miesiąca Spotkań Autorskich, że gdybym chciała ich wszystkich wymienić, zabrakłoby miejsca na rozmowę. Jak udało się pani namówić tak znakomitych autorów, by pojawili się niemal w jednym czasie w stolicy Dolnego Śląska?/ Jolanta Grzelczyk: Należy podkreślić, że głównym organizatorem Miesiąca Spotkań Autorskich są Czesi, a konkretnie wydawnictwo Větrné mlýny z Brna, i to oni przede wszystkim konstruują program, ustalają, jaki kraj będzie gościem honorowym danej edycji, i zapraszają autorów na spotkania. Jednak ze względu na to, że festiwal odbywa się w trzech państwach – w Czechach, na Słowacji i w Polsce, organizator z każdego z tych krajów przygotowuje własną linię programową, co oznacza, że my jesteśmy odpowiedzialni za zaproszenie 31 pisarzy polskich (tyle dni trwa cała impreza i codziennie pojawia się inny gość). Oczywiście, mamy również swoje sugestie co do autorów z kraju, który jest gościem honorowym w danym roku i odwiedza wszystkie trzy miasta festiwalowe, czyli Brno w Czechach, Koszyce na Słowacji i Wrocław w Polsce. Ze względu na pozostałych współorganizatorów zdecydowaliśmy, że w tzw. krajowej linii programowej znajdą się oprócz pisarzy z Polski,
również Czesi i Słowacy. W związku z tym w tym roku na przykład będzie można spotkać się z 18 pisarzami z Polski, 9 Czechami oraz 4 Słowakami. I oczywiście z 31 pisarzami z obszaru niemieckojęzycznego – edycja 2013 Miesiąca Spotkań Autorskich jest poświęcona właśnie im. A jak się udaje zaprosić tylu znamienitych gości? Praca trwa od początku roku, gdyż zdajemy sobie sprawę z tego, że w lipcu większość z nas, a więc i pisarze, ma plany urlopowe, musimy więc odpowiednio wcześnie rozesłać o wiele więcej zaproszeń, niż jest dni festiwalowych. Tak więc ostateczny program ustalany jest prawie do ostatniej chwili… Do tej pory nie mieliśmy większych problemów: z jednej strony Wrocław w lipcu kusi i przyciąga, a z drugiej – wydaje mi się, że dla tych, którzy już uczestniczyli w tym festiwalu i po raz kolejny otrzymali zaproszenie, jest to miła impreza, z niepowtarzalną atmosferą i bez trudu dają się oni namówić na uczestnictwo w niej. /Imponujące jest to, że tegoroczna edycja jest już czternastą. Skąd wziął się pomysł na stworzenie takiego literackiego wydarzenia?/ Tegoroczny Miesiąc Spotkań Autorskich (oryginalna nazwa czeska: Měsíc autorského čtení – MAČ) jest czternastą edycją festiwalu, który narodził się w czeskim Brnie w 2000 roku i stopniowo rozszerzył na dalsze miasta. W ostatnich latach odbywa się również w Koszycach, Ostrawie i Wrocławiu, w Polsce po raz trzeci. Pomysł był prosty: pozwólmy ludziom obcować z literaturą latem, zaprośmy autorów, aby czytali fragmenty swoich utworów. I tak jest do dzisiaj, choć ta początkowo bardzo kameralna brneńska impreza bardzo się rozrosła i z lokalnej stała się międzynarodową. W 2011 roku Polska była gościem honorowym, dlatego też po raz
fot. Rafał Komorowski
2
4.7–3.8.2013 Miesiąc Spotkań Autorskich Wrocław 2013
31 spotkań ze wszystkich 62 jest organizowanych z pisarzami reprezentującymi tę właśnie linię. W ubiegłym roku gościem honorowym była Słowenia, tak więc mieliśmy nie lada gratkę literacką, goszcząc aż 31 pisarzy z tego kraju. Większość czytanych przez gości utworów nie została jeszcze przełożona na język polski, dlatego też we wrocławskiej Mediatece odbyło się prawie 30 premier literackich! Pragnę zaznaczyć, że dzięki festiwalowi odkrywamy nowych, niezwykle ciekawych pisarzy, którzy po raz pierwszy prezentują się przed polskim czytelnikiem – obok pisarzy już dobrze znanych i uznanych, którzy zaszczycają swoją obecnością Miesiąc Spotkań Autorskich. Odsyłam na stronę internetową festiwalu: www.
www.czeskieklimaty.pl wywiad /
Punk i bunt…
O nieśmiertelności prawdziwego buntu, radości tworzenia oraz o najlepszej zupie świata opowiada Jaroslav Rudiš. letniego barmana, ekspunka, który zrezygnował z życia i dziewczyn oraz kobiet, bo już nie chce się z nikim kłócić, nie chce mieć ciągle problemów. A jedynym miejscem, które mu zostało i w którym czuje się dobrze, jest jego mały bar. Z tej swojej dobrowolnej samotności jest jednak całkiem zadowolony. Obserwuje gości, chwyta ich małe opowieści złączone z historią Europy Środkowej, która mnie po prostu interesuje – a dokładnie to, jak bar-
fot. Maciej Margielski
/Joanna Figarska: Koniec punku w Helsinkach…, a w Czechach?/ Jaroslav Rudiš: Myślę, że punk, bunt i wściekłość są tematami nieprzemijalnymi. Ciągle mamy na co się wściekać, przeciw czemu walczyć. Moja powieść nie jest tylko o ostatniej punkowej generacji sprzed upadku komunizmu i o tym, co z niej zostało, ale też o współczesnej przemianie środkowoeuropejskich metropolii, jakimi są Praga, Berlin czy Lipsk, gdzie całe stare, świetne dzielnice rozbierają
deweloperzy. Dawni mieszkańcy się wyprowadzają, a przychodzą tacy, którzy mają pieniądze, ci wszyscy piękni bioludzie. I pod nowymi fasadami znikają stare, a razem z nimi dawne, emocjonujące historie. /Pana nowa powieść zdecydowanie różni się od Grandhotelu, nie tylko tematyką, ale także sposobem budowania historii, typem bohaterów i czasem akcji. Jak i kiedy narodził się pomysł, by w taki sposób przedstawić jakże ważny fragment historii tej części Europy?/ Oryginalnie miałem dwa pomysły. Współczesną historię czterdziesto-
dzo mają na nas ta wspólna historia, wszystkie te traumy wpływ. Miałem też przygotowaną historię siedemnastoletniej punkówy Nancy z Jesenika, dziejącą się w 1987 roku. Dla niej punk był ucieczką od życia w socjalistycznej Czechosłowacji. Jest to wyjątkowo ostra, dzika dziewczyna, która żyje na krawędzi zgodnie z hasłem No future. I wpadłem na to, żeby te historie połączyć, zapoznać ze sobą bohaterów i pozwolić im coś razem przeżyć. Z tego powstał Koniec punku w Helsinkach, powieść o początku i końcu punku i o tym, co z jego energii i wściekłości zostało do dziś. Do tego dopisałem
jeszcze trzecią linię fabularną o punku w XXI wieku, gdy na ulicach płoną auta bogatych ludzi. Takie auta, które przypominają małe czołgi. /Jest pan nie tylko autorem powieści i opowiadań, lecz także współtwórcą kultowego już komiksu Alois Nebel oraz członkiem literackiego kabaretu EKG. W której z ról czuje się pan najlepiej? Jakie jeszcze talenty ma Jaroslav Rudiš?/ Wie pani, mnie po prostu bawi opowiadanie historii, które dzieją się tu u nas, w Europie Środkowej. A że czasem jest to powieść, czasem komiks czy film, to już inna rzecz. Chętnie wypróbuję też nowe formy. /Można powiedzieć, że w Końcu punku w Helsinkach ważną bohaterką jest… solanka. Zna pan miejsce, gdzie można zjeść solankę z prawdziwego zdarzenia?/ Lubię gotować i jeść, a solanka to legendarna zupa, którą jadaliśmy w NRD. W Berlinie do dziś w wielu miejscach można ją zamówić. Ale szczerze: tak naprawdę najbardziej lubię żurek. Serio. To jest perła Europy Środkowej. Nie umiem sobie wyobrazić pobytu w Polsce bez niego. Olga Tokarczuk, Andrzej Stasiuk, Paweł Huelle… Nic na to nie poradzę, czytam swoich ulubionych autorów i też myślę o żurku. W tej zupie odzwierciedla się cała Polska. Po drugiej stronie Karkonoszy, gdzie dorastałem, gotujemy bardzo podobną prostą zupę z kwasu chlebowego. Nazywa się kyselo. Też perełka. I też była kiedyś jedzeniem zwykłych ludzi, właściwie do dzisiaj jest. I będzie, cokolwiek by się nie stało ze światem. rozmawiała Joanna Figarska tłum. Karolina Surma
Cały wywiad można przeczytać na stronie www.czeskieklimaty.pl
Jestem odpadem atomowym Nowa książka Rudiša to pozornie prosta opowieść o losach podstarzałego punka Olego, któremu do szczęścia potrzeba niewiele. Historię czterdziestolatka przeplata dziennik nastoletniej Nancy, buntowniczki wierzącej jedynie w wolność, jaką niesie ze sobą muzyka. Koniec punku w Helsinkach to zaproszenie do świata ostrej muzyki, niespełnionych marzeń i ostatniego tchnienia prawdziwej wolności. Wejdziesz? Można powiedzieć, że znałam kiedyś kogoś takiego jak Ole: zdruzgotanego czasem, który upłynął i nigdy nie wróci, bezradnie i desperacko próbującego się złapać dowolnej idei (i dowolnej kobiety z ideą), która odegnałaby rozpacz, „chorobę wieku”. Oczywiście, nigdy żadna idea ani żadna kobieta nie były w stanie zastąpić mu całego świata, więc miał do wyboru: przytulać się do butelki wyborowej albo do wspomnień, które powalały go z siłą Teófilo Stevensona w jego naj-
3
Autor miesiąca – jaroslav rudiš
lepszych czasach. Jak nietrudno się domyślić, wspomnienia też należały do mistrzów wagi ciężkiej i nie tak łatwo się z nimi pogodzić. Opowieść Olego uzupełnia historia Nancy: bunt, syf i jesenicki punk. Czy miłość to czułość na kilku promilach? Ostatecznie tym, co się liczy, są lojalność i przede wszystkim muzyka: niesie wolność i pomaga wykrzyczeć cały ten brud wokół ciebie, którego inni nie chcą widzieć. Jaroslav Rudiš napisał nie książkę, a punkową operę, w której mieszają się niewinność i wściekłość. Jest jazgotliwa, dynamiczna jak muzyka
Sex Pistols i Dezertera. Świeża jak chłodne wino w letni dzień. Opowieść o młodości, muzyce, o słabnącej nadziei i gasnącej radości, o pierwszej prawdziwej punkowej komunie i ostatnim prawdziwym barze. Historia rewolucji o smaku solanki i kiepskiego piwa, miłości, o którą nikt już nie chce walczyć. Zdejmij garnitur, poluzuj krawat. Przypomnij sobie. Dobra proza, porządny cios. Kama Margielska Projekt został zrealizowany przy wsparciu finansowym Komisji Europejskiej
SYLWETKA AUTORA /
Sukces od niechcenia, czyli cichy koniec punku w berlińskim Grandhotelu Katarzyna Dudzic
TŁumaczka prozy jaroslava rudišA Gdyby kilkanaście lat temu ktoś powiedział wówczas początkującemu nauczycielowi języka niemieckiego Jaroslavowi Rudišowi, że zostanie słynnym pisarzem i zamiast spędzać czas na odkrywaniu przed dojrzewającymi dziewczętami magii Plusquamperfektu, będzie stał na czerwonym dywanie podczas festiwalu filmowego w Wenecji, zapewne spotkałby się z niedowierzaniem. Punktem zwrotnym dla młodego nauczyciela było uświadomienie sobie, że niezależnie od jego starań zarażanie nastolatek z czeskiej prowincji miłością do języka Goethego i Schillera to prawdziwie syzyfowa praca. Już jako dziennikarz gazety „Právo” postanowił wyjechać na stypendium do Berlina, gdzie powstała jego pierwsza powieść. Niebo pod Berlinem nie tylko zdobyło uznanie krytyków, ale też stało się swego rodzaju fenomenem czytelniczym, inspirując ludzi do odwiedzania niemieckiej stolicy z książką w ręku i tropienia miejsc z powieści, m.in. słynnego Grandhotelu i Potichu (pol. Po cichu). Kolejne dwie powieści umocniły jego miejsce na europejskiej scenie literackiej. Wydany w tym roku w polskim przekładzie Koniec punku w Helsinkach jest najbardziej dojrzałym dziełem Rudiša, opisującym z różnych perspektyw
pokolenie Niemców Wschodnich i Czechów, którzy w latach 80. przeżywali fascynację kulturą punkową. Rudiš jest też autorem wielu opowiadań, tekstów scenicznych i radiowych oraz scenariuszy filmowych. Największą sławę przyniosła mu powieść graficzna Alois Nebel, która powstawała z przekonaniem, że przeczyta ją maksymalnie kilkoro najbliższych przyjaciół Rudiša i plastyka Jaromíra Švejdíka. Na podstawie komiksu został zrobiony pełnometrażowy film animowany, i to właśnie z powodu jego światowej premiery Rudiš musiał nabyć drogi garnitur, w którym stanął na weneckim czerwonym dywanie. Goethe powiedział kiedyś, że każdy pisarz przedstawia w swych dziełach w pewnym stopniu samego siebie, niekiedy nawet wbrew woli. Postaciom ze świata wyobraźni Rudiša zazwyczaj bardzo daleko jest do doskonałości, aczkolwiek czytając jego prozę, trudno jest nam nie czuć choćby odrobiny sympatii i zrozumienia dla byłych agentów SB, niepoprawnych podrywaczy czy nawet nastoletnich terrorystów. Niezależnie od wad i błędów, jakie ludzie popełniają, Rudiš posiada niezwykły, jak na obecne czasy, szacunek do człowieka jako jednostki oraz umiejętność wybaczania, być może przede wszystkim samemu sobie. Jest jednym z niewielu „pisarzy nadziei”, którzy nie ignorują problemów współczesności, lecz starają się je leczyć u źródła – w nas samych.
KSIĄŻKA /
Życie ukryte w chmurach Pomiędzy ziemią a niebem, w hotelu – cudzie architektury na szczycie góry Ještěd, rozgrywa się akcja „powieści nad chmurami”. Fleischman, trzydziestolatek bez imienia, cierpi na specyficzną przypadłość: niemożność osiągnięcia czegokolwiek. Podczas wizyt u psychologa usiłuje przeanalizować swoje życie, choć zdecydowanie lepiej rozumie pogodę, która według niego rządzi światem. Obserwując niebo z tego niezwykłego szczytu, zrozumie, że jedyna droga do szczęścia wiedzie przez chmury… Grandhotel nawiązuje do najlepszych tradycji czeskiej literatury – twórczości Bohumila Hrabala i Josefa Škvoreckiego. W oryginalny
sposób łączy lekkość stylu, humor i anegdotyczność narracji z trudną tematyką dwudziestowiecznej historii Europy Środkowej. Autor nie waha się dotknąć czeskiego tabu wypędzenia Niemców Sudeckich po II wojnie światowej. Ukazuje też ostatnie przemiany ustrojowe i nową rzeczywistość, w której niekoniecznie każdy potrafi znaleźć swoje miejsce. Historia Fleischmana powstała na potrzeby filmu Grandhotel (2006) w reżyserii Davida Ondříčka (reżysera m.in. kultowych Samotnych). Książka nie jest scenariuszem literackim, a film nie stanowi adaptacji powieści. Jednak zarówno w filmie, jak i w powieści wciąż pozostajemy w tym samym świecie pełnym ludzkich emocji.
4
4.7–3.8.2013 Miesiąc Spotkań Autorskich Wrocław 2013
Czeskie klimaty
…bo nie samą literaturą człowiek żyje
Pavel Trtílek Świeża sałatka z chili (chile fresco): Pomidory i cebulę kroimy w drobną kostkę. Drobno siekamy nać kolendry i kilka papryczek chili (ilość i rodzaj wybieramy w zależności od preferencji ostrego jedzenia – dobre są czerwone, szpiczaste papryczki chili, jeśli wolimy ostrzejszy smak, możemy wybrać np. habanero lub bhut jolokia). Wszystko razem mieszamy, skrapiamy sokiem z cytryny i kilkoma krop lami oliwy z oliwek, dokładnie mieszamy. Jeśli podajemy w miesiącach letnich, otrzymujemy odświeżającą sałatkę (pikantność papryczek chili może spowodować przyjemne zroszenie, dzięki któremu przegrzany organizm się ochłodzi). Sos chili (chile salsa): Na oleju smażymy cienko pokrojoną cebulkę. Kiedy się zeszkli, posypujemy mieloną kolendrą i chwilę mieszamy. Następnie dodajemy
Mechaniczne nacięcie królika, w celu oddzielenia głowy, ma swój czar w dźwięku łamanego kręgosłupa. Ostre nacięcie borowika, gładkie niczym kremowy tort, przeszyje cały las.
Karel Steigerwald
Milan Děžínský Cięcie Krojony chleb sprzeciwia się elastyczności. Krojona papryka chrupie z pogróżkami, jak zamek karabinu. Nacięcie ziemniaka brzmi jak szarpnięcie krochmalu, Jakby rozpinał się zamek, a linka łańcuszka niebieskawo się rozlewała. Nieostrożne nacięcie blatu stołu to zmarszczka. Cięcie wywołujące myśl lub ruch.
Porożnica po ałtajsku, podawana z kruchym parszywcem i wiosennymi pływajkami (przepis starych fizyków ałtajskich) Weź trzy ziarna głogu i rozbij w drożdzierzu do uzyskania proszku. W międzyczasie przygotuj w garnku udziec z przecierzchciała (drobno posiekany). Duś z karbonellą i gronostajnikiem do nasycenia, następnie wsyp proszek z głogu. Poćwiartuj sześć jajek i dodaj do masy. Całość przelej do szybkowaru, mieszaj i trząś przy 156 stopniach przez około sześć godzin. Kiedy mieszanina skamienieje, przewróć ją na świeżą ścierkę i odstaw
w chłodne miejsce do wywietrzenia. Kiedy zapach zniknie, zamknij okna i skamieniałą piekarnicę polej śmietaną z młodym parszywcem. Podawaj z prędzidłem i tymiankiem. Jako dodatek wykorzystaj ugotowanego ochydźca i pływajkę, ucieraną na sucho. Porcje na talerzu udekoruj gnatnikiem i różową kanaliną. Zaproś przyjaciół i przysłuchuj się ich zachwytom. Takiego dania nikt inny im nie ugotuje. Wykorzystane naczynia musisz niestety wyrzucić, bo przesiąknęły smrodem z porożnicy. Potrawa jest jednak łagodna i sycąca, przez tydzień nie będziesz przyjmować pokarmów.
Marek Šindelka Śniadanie mistrzów Czasem wspominam okres, w którym zacząłem poważniej zajmować się literaturą. Miałem chyba siedemnaście
Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej
O piłce nożnej, popularności czeskiej kultury we Wrocławiu oraz o relacjach, nie tylko literackich, opowiada konsul honorowy Republiki Czeskiej Arkadiusz Ignasiak. /Joanna Figarska: Cypisek, Krecik, Rumcajs… Czy ma pan swojego ulubionego bohatera?/ Arkadiusz Ignasiak: Pytanie jest trudne, bo czeska literatura dziecięca już mi się nieco zamazała. Gdybym jednak miał wybierać, powiedziałbym, że Żwirek i Muchomorek. Oczywiście kultowy jest Krecik, którego nie da się zapomnieć. Równie popularni są Pat i Mat, znani u nas jako Sąsiedzi. A z nowszej literatury polecam Niedoparki, czyli sympatyczne stwory pożerające skarpety. /Pytam, ponieważ bajki, zarówno jeśli chodzi o literaturę, jak i film, są jednym z mocniejszych elementów kultury czeskiej w Polsce. Wśród pana założeń na początku kadencji było promowanie u nas właśnie tej dziedziny./ Dzisiaj ta kultura sama bardzo dobrze się popularyzuje. Przed Euro 2012 wspólnie wspieraliśmy działania kulturalne. Konsulat współpracuje z wydawnictwami wydającymi literaturę czeską, na przykład z Afe-
rą. Organizowanych jest mnóstwo wydarzeń kulturalnych, mi jest nawet trudno wszystkie je wymienić. Mogę pani powiedzieć, że najbliższym takim wydarzeniem będzie Ekoglass Festiwal – polsko-czeski festiwal szkła w Szklarskiej Porębie, odbędą się również koncerty w Filharmonii, promocje książek. Tych spotkań i eventów jest i będzie naprawdę dużo. Gdy zaczynałem pracę konsularną, było kilka sporych imprez, wystaw, koncertów. Dzisiaj jest wiele mniejszych wydarzeń w prawie każdej miejscowości na Dolnym Śląsku. Szczególnie w pasie przygranicznym, gdzie niemal w każdej gminie otwierana jest jakaś wystawa, organizowany jest wspólny koncert. Nie mam nawet szans, by tam pojechać, zobaczyć, być. W tym roku także w Muzeum Miejskim we Wrocławiu odbędzie się bardzo duża wystawa sztuki czeskiej. Na pewno znajdą się na niej dzieła współczesnych malarzy, a być może uda się sprowadzić prace szesnastowiecznych i siedemnastowiecznych artystów. /Jednym z takich wydarzeń, które angażują zarówno Polskę, jak i Czechy jest zaczynający się w lipcu Miesiąc Spotkań Autorskich. Wśród zaproszonych gości jest wielu czeskich pisarzy, m.in. Jaroslav Rudiš, Marek Šindelka i Pa-
vel Kohout. Czy konsulat planuje w jakiś sposób zwrócić uwagę wrocławian właśnie na tych autorów?/ Jeśli chodzi o akcje promocyjne, to my jako konsulat nie mamy takiej możliwości. Tego typu działania są wyłączone z zadań konsularnych. Zajmuje się tym Czeskie Centrum. My możemy udzielić patronatu, mniej lub bardziej zaangażować się w konkretne wydarzenia. Te eventy są jednak dobrze promowane przez jednostki, które je organizują, ponieważ zależy im na wysokiej frekwencji, a poza tym wrocławianie lubią spotykać się z czeską kulturą. /Wspomniał pan o Czeskim Centrum. Jak wyglądają relacje z tą instytucją oraz z innymi konsulami honorowymi?/ Z Czeskim Centrum bardzo dobrze nam się współpracuje. Organizujemy wspólnie wiele wydarzeń kulturalnych. Czeskie Centrum ma przede wszystkim dostęp do wszelkiego rodzaju materiałów. To oni ustalają pewien kalendarz imprez związanych z kulturą. Jeśli coś odbywa się w naszym obszarze konsularnym, chętnie włączamy się we wszelkie
projekty. Nas, konsuli czeskich, jest tylko czterech i nie mamy tak dużej siły sprawczej, żeby wspólnie organizować spotkania czy koncerty. Ponadto wynika to z podziału administracyjnego – każdy konsul ma swój okręg konsularny i zajmuje się sprawami z nim związanymi, dlatego na przykład ja z Dariuszem Zimnym, konsulem z Bydgoszczy, i owszem, organizujemy wspólne przedsięwzięcia, ale to jest tak, że bardziej wspieram go w Bydgoszczy niż on mnie we Wrocławiu. W Bydgoszczy jest trochę trudniej, jeśli chodzi o zainteresowanie Czechami. /Skoro z kulturą czeską jest u nas tak dobrze, to z jakimi problemami boryka się dziś konsul honorowy Czech?/ Kultura jest jednym z najmniej uciążliwych sektorów, które są pod jurysdykcją konsulatu, ponieważ wszystkie wydarzenia są organizowane na zewnątrz. My zazwyczaj udzielamy patronatu, czasami coś zasponsorujemy, jeśli uznamy, że dane wydarzenie może wnieść coś trwałego na przyszłość. W takiej formie konsulat wspiera konkretne wydarzenia, zazwyczaj imprezy mat. archiwum
wywiad /
przetarte przez sito pomidory (mogą być ewentualnie drobno pokrojone, obrane i sparzone) oraz kolejną porcję mielonej kolendry. Jeszcze chwilę mieszamy. Dodajemy drobniutko posiekane papryczki chili (ilość i rodzaj według uznania) i na delikatnym ogniu gotujemy jeszcze 20–30 minut, od czasu do czasu mieszając. Możemy doprawić odrobiną rozgniecionego czosnku i solą morską lub górską.
lat i obudziłem się pod prysznicem: półnagi, z przegryzioną wargą, cały poturbowany. Wstałem, poszedłem do kuchni i zmiotłem odłamki (wszystkie talerze w kredensie były pobite), starłem krew z podłogi (kolega nad ranem poszedł kupić wódkę, ale zapomniał włożyć buty), otworzyłem okno, zrobiłem kawę i na śniadanie zjadłem piętkę chleba z odrobiną bułki tartej. Na kanapie siedział nieznajomy i pił z plastikowej butelki zgniłą wodę do kwiatków, pozdrowiłem go machnięciem ręki. Kilku kolejnych śpiochów, wszędzie zapach spirytusu. Poprzedniej nocy czytałem znajomym poezję, ale jak to bywa, byliśmy młodzi, po północy nikogo już zbytnio literatura nie interesowała (a mnie najmniej ze wszystkich), ktoś odsunął stół, zaczęło się jakieś wstawanie i upadanie (taniec), nadpobudliwi przyjaciele zaczęli chodzić po stole i w ogóle włazić wszędzie tam, gdzie się dało (nagle mieszkanie pełne było ludzi), ja stałem na szafce kuchennej i rzucałem we wszystkich te nieszczęsne talerze i jak śpiewają bracia Nedvěd: teraz jest mi przykro. Chodzę między śpiącymi ciałami i zbieram swoje teksty, niesłychanie złe wiersze, w których zamknąłem całą mądrość swych siedemnastu lat. Położyłem się i dziesięć lat trzeźwiałem. Wszystkie „przepisy” można znaleźć w katalogu festiwalowym i na stronie: www.msa.wroclaw.pl
cykliczne, konkursy szkole, w które bardzo się angażuję, bo uważam, że im młodzież będzie więcej wiedziała o Czechach, chciała tam jeździć, coś tworzyć, tym lepiej. W tym zakresie zawsze można liczyć na konsulat. Angażujemy się w wydawanie książek. To jest mój konik. Lubię czeskich pisarzy i tłumaczenia, które powstają w Polsce, dlatego, jeśli pojawia się coś nowego, to na polu literatury wsparcie konsulatu też jest w pewnym stopniu możliwe. A gdzie są problemy? Przede wszystkim w sektorze biznesowym. Czescy biznesmeni próbują w Polsce coś robić, nie zawsze się im to udaje, nie zawsze Polska odpowiada ich wyobrażeniom, spotykają się z różnymi przeciwnościami. Kultura przy tym nie jest żadnym problemem. /Wiemy już, kto jest pana ulubionym czeskim bohaterem. Mówił pan przed chwilą, że czeska literatura to pana konik. Który pisarz jest panu najbliższy?/ Szczerze powiem, że mam taką paskudną przypadłość, że czytam wszystko, co wpadnie mi w ręce. Trudno mi zatem wybrać jednego autora. Aczkolwiek jakbym miał wskazać tylko jednego, to wskazałbym Hrabala. rozmawiała Joanna Figarska
Cały wywiad można przeczytać na stronie www.czeskieklimaty.pl
5
www.Słowackieklimaty.pl
Słowackie Klimaty
Peter Pišťanek
Historia, która może zdarzyć się każdemu Sięgając po Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej), nie miałam pojęcia, że nagrodzona Europejską Nagrodą Literacką w 2009 roku książka okaże się jedną z najbardziej wciągających powieści, jaką miałam okazję przeczytać w ostatnim czasie.
W dzieciństwie chciał zostać motorniczym parowozu, ale zlikwidowano w jego miejscowości trakcję parową. Potem pragnął zostać malarzem, jednak nie spodobało się to jego rodzicom, którzy najchętniej widzieli go w roli inżyniera w cegielni. A jednak mimo ich usilnych starań, by nie dopuścić do tego, aby syn stał się artystą, Pišťanek i tak poświęcił się sztuce – literaturze. Dziś sam mówi: „Pisać mi się już nie chce, ale nie umiem robić nic innego”. Mimo że pierwsze jego teksty zaczęły powstawać już w czwartej klasie szkoły podstawowej – głównie były to opowiadania przygodowe o kolegach z podwórka i szkoły – oficjalnie zadebiutował w 1991 roku powieścią Rivers of Babylon. Jest to historia Rácza, wiejskiego chłopaka, który po przyjeździe do dużego miasta znajduje zatrudnienie jako palacz w hotelu Ambassador i dziwnym zbiegiem okoliczności zostaje w krótkim czasie jego dyrektorem. Powieść wywołała burzliwe dyskusje wśród krytyków. Przez jednych oceniona wysoko, przez innych uznana została za początek końca prawdziwej literatury. Niemniej to właśnie dzięki niej po roku 1989 Pišťanek stał się jednym z pierwszych słowackich pisarzy, którym udało się połączyć tradycyjną i awangardową stylistykę. Tym, co wzbudziło największe
kontrowersje, był nowy dla słowackiej literatury obraz bratysławskiego półświatka pełnego oszustów, malwersantów i prostytutek, wyłaniających się z rzeczywistości po transformacji. Sukces pierwszej powieści sprawił, że Pišťanek nawiązał do niej w dwóch kolejnych książkach: Rivers of Babylon 2 alebo Drevená dedina (1994) oraz Rivers of Babylon 3 z podtytułem Fredyho koniec (1999). W obydwu utworach dominują ironiczne aluzje do słowackich realiów i mentalności Słowaków, które stanowią o łatwo rozpoznawalnym stylu autora, opartym w dużej mierze, jak sam mówi, na lapidarnym skrócie. Innym ważnym dziełem Pišťanka okazał się zbiór nowel Mlady Dônč (1993). W tytułowym utworze autor parodiuje osiągnięcia prozy sło-
Pišťanek stał się jednym z pierwszych słowackich pisarzy, którym udało się połączyć tradycyjną i awangardową stylistykę wackiego realizmu końca XIX wieku – zarówno jeśli chodzi o dobór tematów, jak i estetykę. Bohaterowie noweli to naznaczona przez miejsce zamieszkania rodzina: ojciec alkoholik, rok w rok ciężarna matka i w różny sposób upośledzeni synowie. Natomiast w noweli Muzyka Pišťanek opisuje życie młodego mężczyzny, uwięzionego w ponurej codzienności, na którą składają się nieciekawa praca, nieszczęśliwe małżeństwo i rutyna zakorzeniona
w szarości socjalizmu. Z tym wszystkim bohater stara się walczyć za pomocą muzyki – saksofonu i kapeli, którą założył. W ostatnich latach proza Pišťanka zmieniła swoje oblicze, o czym świadczą: zbeletryzowana książka kucharska pod tytułem Recepty z rodinného archívu (2003), zbiór tekstów publicystycznych Traktoristi a buzeranti (2003) oraz opowieść o koniaku Živý oheň z vína (2006). Monika Kalinowska
KSIĄŻKA /
Czy wiesz, dokąd jedzie ten pociąg? Kilka opowiadań wystarczyło, bym przeniosła się w zupełnie inny, nieznany mi świat. Pavel Vilikovský tworzy w swoich historiach przestrzeń, za której pośrednictwem każdy czytelnik wchłonięty zostaje przez literacką rzeczywistość środkowoeuropejskich miejsc i ich ukrytych znaczeń.
Okrutny maszynista to zbiór opowiadań, które na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą nic wspólnego. Ani oniryczna opowieść o spotkaniu narratora z Albertem Camusem, ani wciągająca, nieco kryminalna o śmierci młodej kobiety, a już na pewno nie krótki, ale jakże lekko
napisany list Sígmána Fríjáda do Jusúfa Bríjára. A jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że autor przedstawia nam tego samego bohatera, który bawiąc się konwencjami, ukazuje co chwila inne spojrzenie na skomplikowaną naturę człowieka, zdeterminowaną przez miejsce i czas, w której przyszło mu żyć. Każdy ze słowackich autorów pisze w sposób charakterystyczny i wyjątkowy, co ma decydujący wpływ na wszystkie przedstawiane histo-
rie. Opowiadania Rankova są krótkie, ale dynamiczne i przewrotne, Balli – okrutne i jednoznaczne. Natomiast Vilikovský konfrontuje czytelnika z historiami, które poprzez swój często oniryczny charakter wprowadzają odbiorcę z jednej strony w świat sennych i nie do końca realnych opowieści, z drugiej, poprzez ich jednoczesny realizm i doskonałą umiejętność budowania postaci, do szarej rzeczywistości małych miasteczek.
Lekturę Okrutnego maszynisty najlepiej sobie dawkować; pozwolić, by jedna historia zawładnęła nami całkowicie, bo wiele niuansów i tylko pozornie nieważnych słów często decyduje o tym, że ze zwykłych opowiadań historie Vilikovskiego przemieniają się w opowieści, których nie powstydziłby się sam Márquez. Joanna Figarska Projekt został zrealizowany przy wsparciu finansowym Komisji Europejskiej
Historia wydaje się prosta. Oto trzech chłopców urządza zawody pływackie, a główną nagrodą jest pierwszeństwo w staraniu się o względy pięknej Marii. Spontaniczny konkurs nie zostaje rozstrzygnięty, a Jan, Peter i Gabriel przez kolejne 30 lat będą powtarzać zakład. Osią książki są coroczne spotkania chłopców, a potem mężczyzn. Ów konkurs będzie dla nich pewną tradycją, dzięki której mogą spotkać się w trójkę i pod pretekstem kolejnego pływackiego wyścigu porozmawiać o zmianach, które w ich życia wprowadziły najpierw wojna i faszyzm, potem emigracja, a na końcu komunizm i opozycja. W spotkaniach często uczestniczy Mária, która obserwuje rywalizację chłopców oraz wyniki kolejnych zawodów. Powieść Rankova wciąga od samego początku. Historia chłopców, pochodzących z odmiennych kultur – Jan jest Czechem, Peter Węgrem, a Gabriel Żydem – pokazuje, jak mimo często ogromnych różnic, innych wartości i sposobów myślenia można co roku spotykać się na basenie w Levicach i nie tylko tam. Za centrum powieści można uznać Márię. To od niej wszystko się zaczyna i jej monologiem kończy się książka. W prozie Rankova zachwyca wszystko: styl, sposób prowadzenia narracji, mnogość wątków, doskonała znajomość historii. Nie jest to jednak powieść ani krótka, ani łatwa, nie kończy się też szczęśliwie. Warto po nią sięgnąć, by z nieco innej perspektywy przyjrzeć się trudnym czasom, w których najmniejsze szanse na przetrwanie miała miłość. Joanna Figarska Projekt został zrealizowany przy wsparciu finansowym Komisji Europejskiej
6
4.7–3.8.2013 Miesiąc Spotkań Autorskich Wrocław 2013
Marek Vadas
Słowackie klimaty wywiad /
Siła opowieści
Jest jednym z najpopularniejszych słowackich pisarzy. W Polsce w marcu ukazaŁA się jego pierwsza powieść. O inspiracjach, roli narracji w tekście oraz Levicach opowiada Pavol Rankov.
Nie urodziłem się jak inne dzieci. Na naszej ulicy ludzie mówią, że przyszedłem na świat z książki. Dlatego nie mam matki. To wszystko wyjaśnia. Pewnego razu siedziałem na podwórku i obserwowałem stryja, który w cieniu mangowca palił fajkę. Kiwnął do mnie ręką, więc ośmielony przysiadłem się do niego. Zaczęliśmy rozmawiać i wtedy dowiedziałem się wszystkiego. Powiedział mi, że nie mam ani matki, ani ojca i że przywiał mnie tu pewnego razu wiatr od morza, razem z innymi wyrwanymi z książki kartkami. A było to tak… (fragment opowiadania Som chlapec
z knihy ze zbioru Liečiteľ)
Jego debiut Malý román (1994) stanowi dziś podręcznikowy przykład postmodernizmu i dekonstrukcjonizmu w literaturze słowackiej. Kolejne utwory – napisane wspólnie z Emanem Erdélym Univerzita (1996) oraz Diabol pod čapicou (2002) – stanowią próbę stworzenia humorystycznych minipowieści. Czytelniczy sukces przyniósł mu jednak zbiór opowiadań Liečiteľ (2006), obecnie wydany już po raz czwarty. Powstanie Liečiteľa miało ścisły związek z licznymi pobytami autora w Afryce. Zachwycony tym niezwykłym miejscem, wykorzystał je jako temat i tło swoich opowiadań. Sposób odczuwania i odbierania świata przez bohaterów opowiadań Vadasa typowemu Europejczykowi wydawać się może co najmniej egzotyczny. Autor bowiem wprowadza do swoich tekstów postaci oraz elementy codziennych rytuałów będące częścią afrykańskiego zmityzowanego świata. Pojawiające się w opowiadaniach demony, motyw życia w równoleg łym świecie, transgresje płci to tylko jedne z wielu aspektów tamtejszej rzeczywistości. Dla nas dziś
już bardzo często niedopuszczalne i niezrozumiałe. W większości opowiadań Vadasa wyobraźni czytelnika podsuwane są podobne obrazy: prowincjonalne knajpy, zapomniane miasteczka, pola manioku, wiejskie stare chaty i zamieszkujący je na wpół szaleni starcy. W takiej scenerii rozgrywają się dziwne, pozbawione racjonalności historie, których bohaterowie są zarówno nierealni, jak i niezwykle pociągający. Dzięki pierwszoosobowej narracji to właśnie ich oczami widzimy otaczający świat, z ich relacji dowiadujemy się o sytuacjach, w jakich się znajdują, i poznajemy ich rozedrganą, niejednorodną „strukturę”. Wszystko to sprawia, że lektura Vadasowej prozy jest nie tylko przemierzaniem afrykańskich lądów, ale również poznawaniem skomplikowanych osobowości ich mieszkańców. W tych pojedynczych ludzkich historiach rzeczywistość splata się ze snem, to, co materialne, z tym, co duchowe, to, co mityczne, z tym, co współczesne, świat sacrum ze światem profanum, codzienność z rytuałem. I właściwie nie zdumiewa to czytelnika. Wręcz przeciwnie. Te połączenia, starcia i kontrasty wydają się w tym kontekście czymś zupełnie oczywistym. Proza Vadasa często porównywana jest do opowiadań J.L. Borgesa. Główne podobieństwo tkwi w tym, że jego bohaterowie są świadomi emocjonalnych, kulturowych i poznawczych ograniczeń, jakie narzuca im codzienność. Na pytania jednak o realizm magiczny Vadas odpowiada, że w odniesieniu do jego prozy bardziej odpowiedni byłby termin „czarny realizm”, czyli taki, na który silny wpływ wywarł Czarny Ląd. Monika Kalinowska
Marek Vadas urodził się w 1971 roku w Koszycach. Jest absolwentem Wydziału Nauk Filozoficznych Uniwersytetu Komeńskiego w Bratysławie. Opublikował zbiory opowiadań: Malý román (1994), Univerizta (1996), Diabol pod čapicou (2002), Prečo sa smrtka smeje (2003), Liečiteľ (2006) oraz książkę dla dzieci Rozprávky z čiernej Afriky (2004). Za zbiór Liečiteľ (2006) otrzymał prestiżową nagrodę Anasoft Litera 2007.
wciąż jest równie żywa i mocno się trzyma. To opowieść wypełnia sitcomy, reklamy, telenowele, a mimo to nie dewaluuje narracji. W przeszłości było podobnie, ludzie ciągle opowiadali sobie jakieś historie. W moich powieściach taka opowieść musi być warstwą podstawową, to grunt, na którym mogą wyrastać eksperymenty formalne. /W Polsce, oprócz Zdarzyło się pierwszego września…, został wydany także zbiór opowiadań Bratysława jest mała. Jest to książka, w której teksty są zazwyczaj bardzo krótkie, aczkolwiek ich fabuła i sposób prowadzenia narracji fot. Maciej Margielski
Niezwykła podróż w głąb Afryki
/Joanna Figarska: Każda historia zaczyna się od impulsu, wspomnienia, myśli. Co było przyczynkiem do stworzenia powieści Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej)?/ Pavol Rankov: Tak, powieść Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej) zalicza się do książek zainspirowanych wspomnieniami. Są to wspomnienia mojego ojca o jego rodzinnym mieście Levicach i młodości, którą tam spędził. Ojciec opowiadał nam najbardziej niewiarygodne historie o chłopakach, którzy uciekli z rosyjskiego obozu jenieckiego albo zbili majątek na jajecznicy w proszku. I zawsze kończył je zdaniem: ale po co o tym mówię, dziś nikogo to już nie obchodzi. /Pana bohaterowie reprezentują całkowicie inne światy, a mimo to potrafią trzymać się razem. Czy można uznać, że jest to też powieść o przyjaźni?/ Przyjaźń to może niezupełnie właściwe słowo. Jest to powieść o solidarności i poczuciu przynależności, o tym, że ludzie powinni sobie pomagać z choćby jednego powodu – ponieważ są ludźmi. Oczywiście, dotyczy to również ludzi z różnych światów. Swoją drogą, czy to nie ciekawe, że gdy Jezus mówi o miłości do ludzi, używa określenia „bliźni”? Dlaczego zamiast „miłuj bliźniego swego ” nie mówi „miłuj człowieka”? W życiu bywa to dość trudne, ale wszyscy jesteśmy dla siebie bliźnimi! /Wszystko zaczyna się od kobiety i na kobiecie kończy. Zakończenie książki ma gorzko-słodki posmak. Czy Márię, oś powieści, można uznać za największą przegraną tej historii?/ Trzej mężczyźni występujący w powieści byli przyjaciółmi od zawsze. Mária z kolei od zawsze była dla nich obiektem miłości. Ich przyjaźń musiała przetrwać i przezwyciężyć tę miłość. Mária najwyraźniej powinna była znaleźć sobie kogoś zupełnie innego i zapomnieć o nich. Niestety, w tej powieści jej się to nie udało. /Czy Mária może być uważana za swego rodzaju alegorię ojczyzny, w której wychowali się bohaterowie?/ Myślę, że nie. Mária jest co najwyżej prototypem człowieka, który zachowuje się irracjonalnie, kochając swoją ojczyznę. Wydaje mi się, że trochę przesadziła z tym uczuciem. /W jednym z wywiadów wspomniał pan: „[…] fabuła jest zawsze dla mnie podstawą, w którą mogę wpleść kolejne inne warstwy tekstu”. Jaki jest więc proces tworzenia tej podstawowej warstwy?/ Pomimo licznych ataków postmodernizmu, pomimo wszystkich haseł głoszących śmierć narracji opowieść
związków literacko-estetycznych: Italo Calvino, Milorad Pavič, Arturo Pérez-Reverte, Julio Cortázar, Ismail Kadare, José Saramago. /Zaskakuje także przewrotność pana opowiadań. Nagłe odwrócenie historii sprawia, że pointa może być całkowicie inna, niż moglibyśmy się spodziewać. Czy ten zabieg można uznać za pewną grę z odbiorcą?/ Niespodziewane zwroty akcji znajdziemy na przykład u Cortázara, a to kolejny geniusz. Ale z drugiej strony jest to zabieg typowy dla horrorów czy kryminałów, a ponieważ gatunki te należałoby uznać za literaturę po-
Pomimo licznych ataków postmodernizmu, pomimo wszystkich haseł głoszących śmierć narracji opowieść wciąż jest równie żywa i mocno się trzyma. sprawiają, że te historie mocno zapadają w pamięć. Czy łatwiej jest panu tworzyć krótsze formy?/ Nie wiem, czy ma to związek z wiekiem, czy stylem życia, ale w ostatnich latach mam problem z pisaniem gęstych krótkich opowiadań, mam tendencję do rozwijania opowieści, komplikowania, uzupełniania. /Klimat pana opowiadań kojarzy mi się ze stylem Kafki i pisarzy rosyjskich… Czy inspiruje się pan jakimiś autorytetami literackimi?/ Kafka to absolutny geniusz, nie ma dla mnie większego uznania niż stwierdzenie, że atmosfera moich opowiadań przypomina Kafkę. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że jeśli moje opowiadania rzeczywiście przypominają Kafkę, to raczej jego dłuższe teksty, zdecydowanie nie krótkie opowiadania. W naszym kraju autorzy niechętnie odpowiadają na pytanie, czy inspirują się jakimś pisarzem, ponieważ często myli się to z imitacją, naśladownictwem. Potrafiłbym jednak wymienić autorów, po których chętnie sięgam. /Czyli…?/ Byłaby to długa lista, która nie miałaby żadnej wewnętrznej logiki ani
pularną, komercyjną, nie można już mówić o zabiegu, lecz o pewnej kliszy. Bądźmy jednak szczerzy – życie jest pełne niespodziewanych zwrotów, wymyślanie czegoś podobnego w powieściach czy opowiadaniach to żadna sztuka, wystarczy rozejrzeć się wokół. /W 2011 roku ukazała się pana druga powieść – Matky. Czy może pan przybliżyć polskim czytelnikom fabułę tej najnowszej historii?/ Młoda Słowaczka pod koniec wojny zachodzi w ciążę z rosyjskim partyzantem. Niemcy zabijają partyzanta, a Rosjanie zabierają dziewczynę do Gułagu. To wszystko rozgrywa się na pierwszych pięciu stronach. W dalszej części jest to powieść o matce, która walczy o swoje dziecko w ekstremalnych warunkach, w których więcej jest krwi niż matczynego mleka, więcej wszy niż cukierków. Oczywiście, w książce pojawia się również Polka, jakżeby inaczej, cóżby to był za Gułag, gdyby nie było w nim kogoś z Polski. rozmawiała Joanna Figarska tłum. Izabela Zając
Cały wywiad można przeczytać na stronie www.slowackieklimaty.pl
7
www.Słowackieklimaty.pl
Warto jeździć na Słowację wywiad /
O Słowacji, Słowakach we Wrocławiu i wyjątkowej kulturze naszych południowych sąsiadów opowiada Maciej Kaczmarski, Konsul Honorowy Republiki Słowackiej. wanie ambasadorów w innym kraju. Przecież ci młodzi ludzie po kilku latach spędzonych we Wrocławiu wrócą do siebie i będą odwoływać się do swoich doświadczeń z pobytu u nas, będą mieli zawarte tu znajomości i przyjaźnie, które na pewno będą procentować w przyszłości. Programem stypendialnym w konsulacie zajmuje się Leon Susmanek. Projekt przebiega zgodnie z założeniami i młodzi Słowacy przyjeżdżamat. archiwum
/Joanna Figarska: Konsulat Honorowy Republiki Słowackiej istnieje we Wrocławiu już cztery lata. Z których dotychczasowych działań i początkowych założeń jest pan w stu procentach zadowolony?/ Maciej Kaczmarski: Nic nigdy nie spełnia się w stu procentach, ale jako Konsulatowi Republiki Słowackiej udało nam się zorganizować kilka ciekawych wydarzeń. Najwięcej satysfakcji przynosi nam przekonanie Dolnoślązaków do tego, że warto jeździć na narty na Słowację. Słowacja Tatrami stoi, a przy okazji jest to kraj niezwykle gościnny. Był taki moment po wejściu Słowaków do Unii i wprowadzeniu euro jako waluty, że dochody z turystyki drastycznie spadły. Na szczęście to już przeszłość i obecnie Słowacja jest miejscem chętnie odwiedzanym przez turystów. Który inny kraj zainwestował kilkadziesiąt milionów euro w infrastrukturę narciarską i nowe zjazdy? Teraz można z jednym skipassem jeździć po całych Tatrach! To czyni Słowację niezwykle atrakcyjnym miejscem dla urlopowiczów, a w szczególności – zapalonych narciarzy. /Turystyka to jedno, a mnie osobiście bardzo spodobał się pomysł ze stypendiami dla zdolnych Słowaków, którzy chcą studiować we Wrocławiu./ Taka wymiana stypendialna jest bardzo dobrym sposobem na pozyski-
ją studiować do Polski, mamy teraz trzech stypendystów. W tym roku, dzięki współpracy z Uniwersytetem Przyrodniczym we Wrocławiu, udało nam się skierować na staż na Słowację doktorantkę z tej uczelni. /Z jednej strony edukacja, z drugiej − turystyka. A ja chciałabym też zapytać o samą kulturę Słowacji na Dolnym Śląsku. Nie ma pan zapewne tak łatwego zadania jak konsul Republiki Czeskiej czy miłośnicy Słowacji mieszkający na Podkarpaciu lub w Małopolsce.
Pavel Vilikovský Okrutny maszynista „Morawy cieszyły się wówczas popularnością. Były tak jakoś wdzięcznie usposobione, że przyszli europejscy pisarze sami na nie spływali; niektórzy wręcz na nich wytrysnęli. Myślę, że mniej więcej w tym czasie za kradzież i włóczęgostwo w ostrawskim więzieniu siedział Jean Genet. Wybrał się za polskim kochankiem i trafił do Ostrawy. Dalej już nie dotarł, odesłano go ciupasem do domu. Camus podróżował zatem incognito. Cóż mu też, po prawdzie, pozostawało. Gdyby zaczął na dworcu w Brnie wykrzykiwać: Je suis Camus!, ludzie nie pomyśleliby, że to Camus, ale wariat. Pewnie, we własnym domu nikt nie jest prorokiem, ale skoro u was wszyscy mają was gdzieś, to jeszcze wcale nie oznacza, że ma się papiery na bycie prorokiem za granicą. Nie, w Camusie nie było nic krzykliwego. Zauważyłem go chyba właśnie dlatego, że tak współgrał z halą brneń-
skiego dworca. Gdyby specjalnie szukał bardziej odpowiedniego tła, nie mógłby znaleźć lepszego. Taki zasiedziały, wżarty smutek, którego wszystkie powody już dawno minęły, taka sadza na szynach kolejowych. Nie sądziłem, że na tej ławce czeka na pociąg; nie wyglądał jak podróżny, ale jak człowiek w drodze, i nie miało to żadnego związku z dworcem. Tak samo wyglądałby we foyer Teatru imienia Janáčka. Człowiek, o którym dwóch znajomych rzuca za jego plecami: – Ten z nami długo nie pobędzie. – Jasne, dopóki nie zaczniecie go nudzić, kochani! Jak mówię, Camus w ogóle nie sprawiał egzotycznego wrażenia. Miał może o ton ciemniejszą cerę, lecz są twarze, które ciemnieją też ze zmęczenia. Twarze – worki pod bożymi oczami, które wieszczą, że Bóg ma za sobą złą noc. Ciemne, krótko ostrzyżone włosy, w kąciku ust frajersko zawieszony
Jak jest z promocją kultury słowackiej we Wrocławiu i okolicach?/ Jeżeli chodzi o kilometry, to rzeczywiście − bliżej nam do Czech, ale jeśli chodzi o mentalność, to na pewno bliższa nam jest Słowacja i sami Słowacy. Mamy za sobą wiele wystaw, które odkryły przed Polakami słowacką kulturę i tradycję. Bardzo cenimy sobie w tym względzie współpracę z wrocławskim Muzeum Etnograficznym. Z kolei przy współudziale Uniwersytetu Wrocławskiego zorganizowaliśmy prezentację starodruków słowackich znajdujących się w zbiorach Biblioteki Uniwersytec kiej. Obecnie z Uniwersytetem oraz wrocławskim oddziałem Archiwum Państwowego przygotowujemy wystawę archiwaliów słowackich znajdujących się w zbiorach archiwów śląskich. Staramy się też uczestniczyć w bieżących wydarzeniach miasta. W czerwcu na wrocławskim Rynku odbyła się kolejna edycja festiwalu „Europa na widelcu”, gdzie prezentowaliśmy przysmaki kuchni słowackiej oraz degustację znakomitego słowackiego wina. Zapraszamy również do Wrocławia słowackie zespoły muzyczne, takie jak chociażby Hrydza – jedna z najpopularniejszych grup młodego pokolenia. /Z racji tego, że jesteśmy tak blisko Czech, nieco trudniej przebija się do odbiorców kultura słowacka. Jak pan myśli, jakie działania mogą tę sytuację poprawić?/ Naszym działaniem staramy się zmniejszyć tę odległość i przybliżać mieszkańcom Dolnego Śląska tradycje słowackie. Myślę jednak, że kulturę danego państwa najlepiej poznaje się w jej naturalnym środowisku. Dlatego wszystkich Polaków gorąco zapraszam na Słowację. rozmawiała Joanna Figarska papieros – ale któż by nie znał fotografii Camusa? Z tą opaloną twarzą wyglądał trochę jak sycylijski wieśniak, tylko że ja nigdy nie widziałem sycylijskiego wieśniaka. Sam bym raczej powiedział, że był smutny, ale żywo, ba, wręcz radośnie; był w tym smutku u siebie, w swoim żywiole. Oczy mu skakały jak sekundy na zegarku elektronicznym. Byłem wtedy młody i wierzyłem jeszcze w przypadek. Myślałem, że ten człowiek naprawdę do mnie podszedł, by podpalić papierosa, zamieniliśmy przy tym parę słów i tak jakoś wpadliśmy sobie w oko. W nutę. Dzisiaj podejrzewam, że już dość się naoglądał i postanowił przejść do kolejnego etapu. Do słuchania. Wybrał sobie mnie i wziął na spytki”. fragment opowiadania Wszystko, co wiem o byciu Środkowoeuropejczykiem (z odrobiną przyjacielskiej pomocy od Ołomuńca i Camusa) przekład: Justyna Wodzisławska, Tomasz Grabiński Książkę będzie można kupić na stronie www.slowackieklimaty.pl od 16 lipca 2013 r.
Ugryźć literaturę
Peter Pišťánek Dorsz z dwoma rohlikami Jeśli jestem od czegoś uzależniony, z pewnością jest to ten smak. Dodałbym jeszcze lanego pilznera lub kofolę, bez nich to nie to samo. Przed laty zaskoczyło mnie odkrycie, że dorsz to wyłącznie słowacki wynalazek, który obywatelom Republiki Czeskiej przeważnie nic nie mówi. Czesi, co można udowodnić, wymyślili wprawdzie kanapkę (było to w latach 30., za sprawą praskiego właściciela delikatesów Jana Paukerta) i rosyjskie jajka (w latach 50., za sprawą Josefa Hliňáka, kierownika popularnego praskiego baru samoobsługowego Koruna), ale dorsza pod nazwą „dorsz w majonezie” po raz pierwszy przygotował w połowie lat 40. hotelowy kucharz z Koszyc, Július Boško. Kiedy czasami rozmawiamy w praskiej knajpie o ulubionych markach i smakach naszej młodości, kiedy wspominam dorsza, moi prascy przyjaciele nie mają pojęcia, o czym mówię. „Dorsz to przecież gatunek ryby morskiej, nie?”. A kiedy opisuję im tę potrawę, kiwają głowami: „Jasne, tylko u nas to się nazywa sałatka rybna”. Kiedy oponuję, że sałatka rybna to sałatka rybna, a dorsz to dorsz, znowu niczego nie rozumieją. I tak jest ze wszystkim. Ale nie przeszkadza mi to. Dorsz to po prostu coś, co my mamy, a wy nie, i tyle.
Peter Krištúfek Amsterdam obserwowała rosyjską przyjaciółkę, która wbrew swemu wzrostowi i wadze elegancko biegała po kuchni. Palcami wrzucała kawałki ciasta do lodowatej wody. Kiedy zesztywniały, Larisa je wyciągała. Wyglądały jak kawałki bursztynu. Amsterdam widziała bursztyn tylko w muzeum, ale były w nim muchy, więc w kwestii wytworów Larisy zajęła należyte stanowisko. „Najpierw namocz owoce w płynnym cieście”, wyjaśniała Larisa. „W drugim kubku wymieszaj cukier z wodą i masłem, gotuj na małym ogniu, dopóki cukier się nie rozpuści. Potem zwiększ ogień i szybko ugotuj, aż mieszanina uzyska złoty kolor. Kiedy karmel będzie gotowy,
szybko obsmaż namoczone owoce do ciasta. A potem uwaga! Smażone owoce wybierasz i jeszcze gorące wkładasz do gorącego karmelowego syropu. Mieszasz, pilnując, żeby cały kawałek równomiernie przykrył syrop, i natychmiast przekładasz do lodowatej wody, aby syrop ostygł. Dawaj, miluszka, rzuć mi tu jeszcze dwie kostki lodu! Przepis dał mi jeden Kitajec. Od razu zaczął mi oferować różne rzeczy – ty znajesz, miluszka”. (przepis na szklane owoce, nowela Hviezda vystrihnutého záberu, s. 38)
Marek Vadas Czarna ryba z afrykańskim pimentem Podstawą tego dania są specjalne przyprawy zawierające węgiel drzewny, które w naszych warunkach możemy zastąpić węglem leczniczym z apteki. Najpierw podsmażamy cebulę z czosnkiem, imbirem, pieprzem białym i cayenne, następnie dodajemy specjalną czarną mieszankę. Rybę smażymy, dodajemy kilka pomidorów i dusimy do uzyskania zdrowego i pięknego czarnego sosu. W afrykańskich tropikach każdą potrawę przyprawia się pimentem. Miksujemy cztery papryczki habanero, dwa pomidory i doprawiamy do smaku cebulą, czosnkiem i imbirem. Mieszamy i delikatnie podgrzewamy, wlewamy do naczynia i zalewamy olejem palmowym lub oliwą. Rybę możemy oczywiście zastąpić jakimkolwiek innym mięsem, w zależności od smaku i zapotrzebowania – jeśli chcesz być silny jak byk, duś bycze jądra, jeśli chcesz być zwinny jak jaszczurka, wybierz jaszczurkę, a jeśli pragniesz być szybki i przebiegły jak szczur, usmaż sobie szczura.
Nora Růžičková Przepis Serce kroimy w plasterki. Mózg nakładamy do małych żaroodpornych miseczek. Práce & Intimita, Aspekt, Bratislava 2012
Wszystkie „przepisy” można znaleźć w katalogu festiwalowym i na stronie: www.msa.wroclaw.pl
8
4.7–3.8.2013 Miesiąc Spotkań Autorskich Wrocław 2013
Słowackie klimaty
subiektywny przegląd sztuki /
Korespondaż Jiříego Kolářa we Wrocławiu Czwartego lipca we Wrocławiu otwarta zostanie wystawa Jiříego Kolářa Korespondaż, która na początku roku cieszyła się wielką popularnością wśród odwiedzających Galerię Narodową w Pradze. Na wystawę składa się zbiór niemalże 100 kolaży z lat 80., które artysta wysyłał codziennie z Paryża w ramach wymiany za listy od Francuzki Béatrice Bizot. Mimo że kolaże są skromnych rozmiarów, prezentują prawie wszystkie techniki, które Kolář wykorzystywał w swojej pracy. Bizot, która później została rzeźbiarką, uzupełni-
ła wystawę o swoje rzeźby, w których widać wpływy Jiříego Kolářa. Jiří Kolář jest znany Polakom, choć jego prace prawie nigdy nie były w Polsce wystawiane. Momentem przełomowym stała się zorganizowana w zeszłym roku przez MOCAK, krakowskie Muzeum Sztuki Współczesnej, wystawa, na której prezento-
wana była twórczość czeskiego artysty z lat 60. – przede wszystkim dzieła pochodzące ze zbiorów Jana i Medy Mládków oraz Neues Museum w Norymberdze. Wydawnictwo MOCAK-u poza katalogiem towarzyszącym wystawie wydało również tłumaczenie dziennika Kolářa Naoczny świadek. Dziennik z roku 1949.
Wystawa Korespondaż zorganizowana została przez Galerię Miejską we Wrocławiu przy współpracy Galerii Narodowej w Pradze oraz Czeskiego Centrum i będzie prezentowana w Muzeum Architektury we Wrocławiu w dniach 4 lipca – 8 września 2013 roku. Katarzyna Bańka