Czeskie Klimaty / Słowackie Klimaty / Greckie Klimaty nr 2/2014
piątek, 23 maja 2014
nakład: 60 tys. egzemplarzy
Warszawskie Targi Książki 22-25 maja, 2014 Stadion Narodowy
ISSN 2300-2824
czeskie Klimaty słowackie klimaty nr 2 (2014)
V Warszawskie Targi Książki
Czasopismo o literaturze
ilustracja: www.milewidziane.pl
Y OD czwartku DO NIEDZIELI TRWAJĄ warszawskie targi książki Przyjdź i zobacz, jakie nowości wydawnicze przygotowało wrocławskie wydawnictwo Książkowe Klimaty.
Stadion narodowy Stoisko nr 139/D16
W tym roku Czeskie Klimaty i Słowackie Klimaty wracają na Warszawskie Targi Książki 2014 jako Książkowe Klimaty. Wrocławskie wydawnictwo rozszerzyło swoją ofertę o współczesną literaturę grecką, wydając w minionym roku łącznie 11 pozycji.
Witaj Warszawo!
Literacka Grecja
W tym roku na targach nie zabraknie najlepszych dzieł współczesnych greckich pisarzy. Zbierające od miesięcy świetne recenzje książki Judasz całował wspaniale, Kronika pewnego miasta, Nietoperze. Aqua velva czy Niebezpieczne związki kulinarne, to powieści i opowiadania, które wciągną nie tylko miłośników południowych klimatów. Na Warszawskich Targach Książki będzie miała premierę powieść greckiego krytyka literackiego oraz pisarza Kostasa Hatziantoniou pt. Agrigento. Najnowsza książka wydawnictwa to historia o mieście i ludziach, często powracających pamięcią do tego, co minione. Autor umiejętnie splata wątki, łącząc tym samym losy bohaterów z starożytną mądrością greckich filozofów. Czy główny bohater, doktor Anchite, znajdzie odpowiedzi na wszystkie dręczące go pytania? Książka została nagrodzona w 2011 roku Europejską Nagrodą Literacką i jest to kolejna pozycja uhonorowana tym prestiżowym wyróżnieniem, którą wydały Książkowe Klimaty.
(albo kiedy indziej) to debiut słowackiego pisarza Pavla Rankova, z którym spotkanie odbędzie się w sobotę, 24 maja, o godzinie 13.00. na stoisku 139/D16. Na targach nie zabraknie także innych słowackich tytułów. Historia nastoletniej Blanki, która poznaje nie tylko uroki południowej Francji, ale przede wszystkim odkrywa prawdę o swojej tożsamości, ukazana jest w opowieści młodej pisarki Ivany Dobrakovovej pt. Bellevue. Sama autorka w wywiadzie przyznaje: „Chciałam pokazać, co dzieje się w umyśle człowieka, któremu stopniowo wszystko wokół zaczyna wydawać się przerażające, przestaje rozpoznawać, co jest właściwe, a co nie, traci kontrolę nad własnymi myślami (...)”. Oprócz powieści, warto także sięgnąć po znakomity zbiór opowiadań Pavla Vilikovskiego Okrutny maszynista, w którym przedstawione historie tylko pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego, a autor z mistrzowską precyzją zdziera kolejne warstwy znaczeń, ukazując małość i niedoskonałość swoich bohaterów.
Za najlepszą w Europie została także uznana ciesząca się ogromną popularnością historia trójki przyjaciół: Żyda, Węgra i Czecha, którzy przez 30 lat prześcigają się w pomysłach na zdobycie serca pięknej Słowaczki Marii. Książka Zdarzyło się pierwszego września
Książkowe Klimaty są jednym z nielicznych wydawnictw, które regularnie promują czeską prozę współczesną. Polscy miłośnicy Jaroslava Rudiša będą mogli kupić zarówno jego Grandhotel, jak i ostatnią wydaną powieść Koniec punku w Helsinkach. Oprócz
A gdyby zdarzyło się gdzie indziej...
NAJLEPSzA CZESKA LITERATURA
Premiera targowa!
dzieł Rudiša, na targach pojawi się wydana jesienią 2013 roku książka Martina Šmausa pt. Dziewczynko, roznieć ogieniek. Historia nastoletniego Andrejka, próbującego znaleźć swoje miejsce między Romami a gadziami, od wielu miesięcy cieszy się dużą popularnością. Na stoisku będzie można znaleźć także wznowienie powieści Markéty Pilátovej pt. Żółte oczy prowadzą do domu. Oprócz literatury dla dorosłych, na targowym stoisku Książkowych Klimatów nie zabraknie również oferty książek dla dzieci wydawnanych m.in. przez Dwie Siostry, Aferę czy Albatrosa & Wilgę. Na najmłodszych czytelników czekają zwariowane króliki Bob i Bobek, kultowi Żwirek i Muchomorek czy radosne Trzmieliki. Z nowszych tytułów warto wspomnieć o znakomitej książce Zdenka Sveraka Ucieszki Cieszka czy docenionej także w Polsce pierwszej części historii o małych Niedoparkach. Obecny rok to rok Hrabala i także na targach nie zabraknie wystaw upamiętniających tego wielkiego pisarza. Na jedną z nich zaprasza Czeskie Centrum. Wernisaż zatytułowany Bohumil Hrabal, to już sto lat... będzie można zobaczyć w głównym Hallu Wejściowym stadionu. Do każdej zakupionej na naszym stoisku książki dołączamy słodki upominek i bogatą w magnez, czeską wodę mineralną Magnesia. Joanna Figarska
Daj się wciągnąć w tajemniczy świat Agrigento!
Na tegorocznych Warszawskich Targach Książki będzie miała premierę kolejna grecka powieść! Agrigento to książka Kostasa Hatziantoniou, w której historia potężnego niegdyś miasta, splata się ze wspomnieniami głównych bohaterów a filozofia starożytnych niejednokrotnie znajduje swoje odzwierciedlenie w codzienności doktora Anchite i jego najbliższych. Fragment Agrigento oraz wywiad z autorem można przeczytać na stronie 10.
Powieść jest dostępna na stoisku Książkowych Klimatów, nr 139/D16
Wydawca i adres redakcji: Książkowe Klimaty s.c., ul. Mydlana 1 lok. 005, 51-502 Wrocław WEB: www.ksiazkoweklimaty.pl redaktor naczelna: Joanna Figarska redakcja: Joanna Figarska, Alicja Biaduń, oliwia brzeźniak, konrad janczura, Karina Hübsch, katarzyna lisowska, elżbieta pietluch, magdalena stachowiak, Karolina Surma, marcin winkiel korekta: Olga Kitlińska-Szopa, Monika Mielcarek, Daniela Orzechowska grafika/skład: justyna Boguś | www.milewidziane.pl tłumaczenia: Dorota Dobrew, Tomasz Grabiński, Izabela Zając ilustracje: Justyna Boguś
2
22 – 25 maja warszawskie targi książki Stadion narodowy
Czeskie klimaty
czeskie Klimaty
(strony 2–7)
Wystawa: Bohumil Hrabal, to już sto lat… Hrabal swoje opowieści składa z małych fragmentów, obrazów ułożonych na wzór mozaiki, tematów własnych i zapożyczonych, cytatów z innych autorów, z senników, ze swojej prozy. Przypomina kolażystę przy pomocy nożyczek wycinającego uderzający obraz rzeczywistości. Z kompozycji plastycznej układa literaturę. Czytanie jego prozy to czysta, niczym nie zakłócona przyjemność składania poszczególnych fragmentów układanki w całość, przyjemność, od której każdy czytelnik Hrabala się uzależnia. Warto wracać do jego prozy, warto sięgnąć po nią pierwszy raz, warto też poznać świat jego „Czułych barbarzyńców”. Świetna ku temu okazja nadarza się na okoliczność Warszawskich Targów Książki, gdzie oprócz zakupu literatury Hrabalowskiej zobaczyć można również wystawę przygotowaną przez trzech przyjaciół i współpracowników pisarza, trzy osobowości świata artystycznego: Ivo Krobota, Tomáša Mazala oraz Václava Špalę. Fotografie, ilustracje książek, plakaty filmowe i teatralne, kolaże Hrabala, grafiki Boudníka, rękopisy. Hrabal ekscentryczny, ale i Hrabal bliski, widziany okiem tych, którzy znali go najlepiej – przyjaciół. Nic innego jak kolaż Hrabalowski, spektakl cytatów, obrazów i wspomnień, pod którymi kryje się obraz osobliwego Hrabalowskiego świata.
V Rok Bohumila Hrabala w Polsce
fot.: materiały prasowe
Bohumil Hrabal jest zdaniem wielu największym czeskim pisarzem XX wieku. Ślad na jego życiu, które zaczęło się przed stu laty, odcisnęły wszystkie wielkie wydarzenia minionego stulecia: pierwsza i druga wojna światowa, międzywojenna demokracja, a w końcu nadejście komunizmu. Z wyjątkiem okresu odwilży lat 60. przez długie lata nie mógł publikować, twarda ręka komunizmu zepchnęła go do drugiego obiegu tuż po sowieckiej inwazji w roku 1968, czasami zezwalając tylko w oficjalnych wydawnictwach na wydanie okrojonych wersji jego dzieł. Hrabal wielki jest w tym, że nigdy przed reżimem nie ustąpił, mimo wszystkich perypetii, które go spotkały, pozostał wierny swemu widzeniu świata i ludzi oraz swojemu niepowtarzalnemu stylowi. We wszystkich sytuacjach i we wszystkich ludziach potrafił znaleźć ziarnko piękna, wynieść je ponad powierzchnię i pozwolić mu wzrosnąć, jak nikt inny potrafił znaleźć perełki na dnie (które dały też tytuł jednej z jego książek). To niezwykły opowiadacz, ekspe-
Jego książki czytał prawie każdy Czech, zostały przetłumaczone na wiele języków, a na ich osnowach powstało kilka pięknych filmów oraz sztuk teatralnych. To wciąż jeden z najlepiej znanych w Polsce pisarzy czeskich. Czeskie Centrum Kultury przez cały rok stara się przypominać Bohumila Hrabala w Polsce, i to nie tylko w stolicy, ale i w wielu innych miastach. Publiczności na Warszawskich Targach Książki proponujemy wystawę ciekawych i autentycznych fotografii Hrabala, jego przyjaciół oraz otoczenia, inteligentnie zaaranżowany spektakl multimedialny „Via Hrabal” z warsztatu jego dawnych przyjaciół oraz premierę nowej książki Praga z Hrabalem Tomáša Mazala (wydawnictwo Czuły Barbarzyńca). Na stoisku wydawnictwa autor będzie podpisywał książkę w sobotę 23. maja o godz. 14:00. Podczas targów w namiocie filmowym pokażemy również dwa czeskie filmy oparte na motywach prozy Hrabala: Perełki na dnie oraz Skowronki na uwięzi. Nasze filmy zobaczyć można również w innych miejscach w Polsce. Przygotowaliśmy także konkurs tłumaczeniowy oparty o do tej pory niepublikowane teksty Hrabala, do którego tłumaczenia nadesłało 43 uczestników. Główną nagrodą w konkursie była podróż do Pragi śladami wielkiego pisarza, połączona ze spotkaniem z wybitnymi znawcami literatury. W listopadzie w Toruniu na Festiwalu Teatrów Jednego Aktora zaprezentujemy również monodram na podstawie Wesel w domu Hrabala. Nasze wydarzenia zobaczyła lub zobaczy publiczność w Poznaniu, Krakowie, Warszawie, Szczecinie, Wrocławiu, Bielsku-Białej, Katowicach oraz w innych miastach. Petr Janyška, Dyrektor Czeskiego Centrum Kultury, Warszawa
We wszystkich sytuacjach i we wszystkich ludziach potrafił znaleźć ziarnko piękna, wynieść je ponad powierzchnię i pozwolić mu wzrosnąć rymentator językowej formy, miłośnik sztuki współczesnej, który całe życie spędził jako robotnik, mieszkając na przedmieściu Pragi w dzielnicy Libeň oraz pracując w fabrykach, pisarz, który zmuszony był przez lata pracować w skupie makulatury, skąd na przemiał szły tony zadrukowanego papieru i literatury (Zbyt głośna samotność), miłośnik piwa, kotów, nieskrępowanego języka, piękna życia, dla którego nic nie było tematem tabu.
Nasz program znajdziecie na stronie: http://warsaw.czechcentres.cz/
Wystawa Bohumil Hrabal, to już sto lat… będzie prezentowana W GŁÓWNYM HALLU STADIONU
f Hrabal pod niebem dudniący w maszynę do pisania Ponieważ do mieszkania Hrabala przy ulicy Na Hrázi 24 rzadko zaglądało słońce, autor wojażował za nim. Na małym pochyłym dachu starej szopy w podwórku stawiał krzesło, którego nogi przycięte były zgodnie z kątem nachylenia dachu. Na krześle kładł maszynę do pisania. W podobny sposób miał przerobiony mały stołeczek, na którym siadywał. W wolnych chwilach i w momentach, kiedy jego grobla inspiracji się przepełniała, zasiadał przyciągany przez maszynę i pisał niezwykle szybko, podobny ślepemu pianiście. Olśniony słońcem nie śledził tekstu na papierze. Pisał tak, aby przepływ myśli, które rodziły się w jego głowie, był adekwatny do aplikatury, aby był jak szybko wyrzucony strumień… Często w trakcie pisania o kilka uderzeń wyprzedzał swoje myśli, jakby oszalał – spieszył się, usiłując skończyć, toteż jego teksty pełne były błędów. Niekiedy dosłownie „dudnił” w klawisze maszyny, aż młoteczki zacinały się o siebie, a niektóre zdania jakby gubiły sens. Pisał, opalał się, a jednocześnie komunikował z lokatorami domu. I kiedy dopisał, kiedy opróżnił stawidła swojej inspiracji, a słońce chowało się za chmurami lub dachami budynków, składał składaną maszynę marki Perkeo i przynosił z podwórza stertę stron, które zapełnił, a na które później nawet nie patrzył i których się bał. Miał swoje powody. Pisanie było dla niego głównie zabawą, na czytelników jakoś nie liczył… Chociaż…. Co gdyby? Ten sposób pisania, to wypluwanie tekstu, zostało Hrabalowi na zawsze. W posłowiu do książki Obsługiwałem angielskiego króla, z 1971 roku, pisze: „Teksty pisane są w ostrym letnim słońcu, które rozgrzewało maszynę do pisania tak, że ta kilkukrotnie w przeciągu minuty zagryzała się i jąkała. Nie mogąc patrzeć na oślepiająco białe ćwiartki papieru, nie kontrolowałem tego,
co piszę…”. Nie inaczej wyglądała praca Bohumila Hrabala nad ostatnimi tekstami w roku 1995. Jego pisanie na maszynie przypominało faktycznie szybki upadek ze skały… Hrabal nie potrzebował pracowni ani atelier i był z tego właściwie dumy. Nigdy nie uważał się za artystę. W lecie wystarczały mu przycięte stołeczki na dachu szopy, później w Kersku stół na werandzie, na dworze pod sosnami, w zimie w Pradze przenosiny do kuchni. Często i chętnie podkreślał to przed artystami i pisarzami, którzy zbyt głośno lamentowali, że nie mogą tworzyć bez atelier. I jeszcze wkomponowywał w to zdanie zasłyszane u przyjaciela, poety Jiříego Kolářa: „W sztuce najpiękniejsze jest to, że nikt nie musi jej popełniać”. Od października 1954 do lutego 1959 roku Hrabal pracował w skupie makulatury jako pakowacz papieru, a w wolnym czasie nadal pisał – już z natrętną myślą, że przecież jednak kiedyś napisze książkę, „w której będzie cała ta powabna apokalipsa (…) z faktów tryskająca poezja”. W roku 1963, w wieku czterdziestu dziewięciu lat, Hrabal w końcu zadebiutował swoim pierwszym zbiorem opowiadań Perełka na dnie. To wtedy powiedział: „Przedmiotem mojego przekazu był zawsze los i losy zwyczajnych ludzi (…) pisanie bawiło mnie, a podstawą moich rękopisów zawsze była gra, zawsze starałem się o niezwykłość (…) Ale każdorazowo, kiedy niosłem rękopis do wydawcy, byłem nieśmiały, przerażony, a to dlatego że miałem świadomość, iż mój tekst zawsze będzie niósł w sobie staranie nie o zakazane, ale o niekonwencjonalne. Miałem też wątpliwości, czy przedmiot moich tekstów nadaje się na literaturę”. Tomáš Mazal Autor znał Hrabala przez długie lata, napisał o nim książkę Pisarz Bohumil Hrabal oraz Praga z Hrabalem, wielokrotnie go fotografował i glosował
3 f Czeski Lovecraft w mrocznej Ostrawie www.czeskieklimaty.pl
fot.: mat. agencja
Jan Balabán nie zdążył zobaczyć sukcesu swoich tekstów w Polsce. A nawet w Czechach: zmarł na serce tuż przed 50. urodzinami, gdy dopiero trwała redakcja powieści Zapytaj tatY. W Polsce jego pierwsze opowiadania ukazały się drukiem rok po śmierci. Opowiadania niebanalne, bo uhonorowane prestiżową nagrodą Magnesia Litera w kategorii Książka Dziesięciolecia. Spuścizna pisarza to powieści, niezliczone opowiadania oraz zbiór felietonów i esejów.
„W recenzjach można znaleźć sformułowania o chirurgicznej precyzji autora, niezwykłej pokorze wobec słowa oraz surowości krajobrazów”.
Do mistrzostwa doprowadził gatunek opowiadania egzystencjalnego. Jako tłumacz stworzył czeską wersję opowiadań Lovecrafta, więc nastrój grozy i nieszczęścia towarzyszył mu nie tylko w trakcie tworzenia własnych tekstów. Perfekcyjnie umiał opisać jednostkę z perspektywy jej wnętrza i codziennej rutyny. W niewielu słowach malował tak sugestywne depresyjne obrazy, że czynił lekturę swych tekstów trudną, nie znaczy to jednak, że niezrozumiałą. W recenzjach można znaleźć sformułowania o chirurgicznej precyzji autora, niezwykłej pokorze wobec słowa oraz surowości krajobrazów. Właśnie dlatego kolejne zbiory opowiadań były regularnie nominowane i nagradzanie w konkursach literackich.
V Pytania bez odpowiedzi
Ton powieści Jana Balabána Zapytaj taty jest zdecydowanie ciemny – dosłownie i w przenośni. Dosłownie, bo jej głównym tematem jest śmierć. Metaforycznie, dlatego że w tekście znajdziemy wiele scen rozgrywających się na pograniczu dnia i nocy. I choć noc nie zwycięża ostatecznie, bohaterowie (i czytelnicy) czują jej obecność podczas całej lektury. Głównym wątkiem utworu jest śmierć lekarza Jana Niedomnego, a raczej towarzyszące jej przemyślenia i odczucia rodziny. Żona (Marta) i dzieci (Hans, Emil, Katarzyna) skupiają wokół wspólnego cierpienia swoje własne niepokoje i lęki. Poznajemy fragmentaryczne historie trójki rodzeństwa, które nie są chronologicznymi prezentacjami wydarzeń, lecz biograficznymi opowieściami o bolesnym procesie kształtowania tożsamości. Najważniejsze elementy wspomnianych narracji to samotność, rozstanie i balansowanie na granicy śmierci. Losy wszystkich przedstawionych w powieści postaci spaja natomiast tajemnica. Tajemnica dotycząca nie tylko zagadkowych i niewyjaśnionych momentów
reklama
biografii Jan Niedomnego, lecz – można powiedzieć – obejmująca fundamenty ludzkiej egzystencji. Nietrudno dostrzec w powieści ślady porządku. Po pierwsze, wrażenie spójności wywołuje klamra kompozycyjna, zbudowana dzięki konsekwentnemu (i pesymistycznemu) rozwinięciu wątku schroniska dla psów. Po drugie, w powieści znajdziemy wiele punktów kumulujących napięcia, które pozwoliły we wstępie postawić tezę o metaforycznej opozycji dnia i nocy, przywoływanej w wielu fragmentach książki. Warto przede wszystkim zwrócić uwagę na chętnie stosowany motyw świeczki – palącej się lub mającej zostać zapaloną w ciemności. Inny element to przetwarzająca topos splotu miłości
Główną bohaterką prozy Balabána jest Ostrawa. To w niej – trzecim pod względem wielkości mieście Czech – rozgrywają się małe i wielkie dramaty wykreowanych postaci. Jeśli istnieje popularny obraz lekkiej literatury czeskiej, portretującej ludzkie słabości z przymrużeniem oka (jak u Hrabala), czy wręcz prześmiewczej (jak u Haška), to Balabán jest jego całkowitym zaprzeczeniem. W tej prozie niewiele jest światła, śmiechu czy humoru. Jego bohaterowie chodzą do gospód, by zapomnieć o beznadziei swojego życia, o wszystkich tych punktach zwrotnych, którym pozwolili przeminąć, nie zaś, by wspólnie żartować. Czarna Ostrawa, miasto, które żyło robotniczym rytmem, a od momentu zamknięcia większości kopalni powoli zatapia się w szarej codzienności między lombardem a tanim kasynem z automatami, stanowi doskonałe w swej naturalności dopełnienie tych jednostkowych losów. Wyruszamy ze zmęczonymi czterdziestolatkami
i śmierci namiętność Emila i jego żony, Jeny. Co ważne, uczucia bohaterów intensyfikują się zazwyczaj w chwilach przesilenia smutku i niepokoju. Wymienione zabiegi kompozycyjne w subtelny sposób wprowadzają do narracji minimalny, podkreślający wyrazistość konstruowanego toku myśli ład, pozwalając jednocześnie uporządkować tekstową materię książki. Z pewnością ostatniej powieści Balabána patronuje duch egzystencjalizmu. Mamy bowiem do czynienia z książką, w której granica między życiem a literaturą jest stale przekraczana. Jednocześnie ciągle wyczuwamy obecność porządkującego głosu, dbającego o zachowanie literackiej struktury wypowiedzi Tekst został zatem ocalony – i być może jest to jedyny pewny punkt w kruchym świecie Balabána. Katarzyna Lisowska
na szychtę, wypalamy skręconego papierosa z przemyconego tytoniu razem z ekspedientką bez perspektyw. Rekwizytów jest tu niewiele, a próby komunikowania się z innymi nader lakoniczne. Powieść Zapytaj taty zawiera wszystko, co najlepsze w pisarstwie Balabána. Na autobiograficznej podstawie rysuje obraz rzeczy ostatecznych – tematem jest bowiem umieranie taty. Ten niewielkich rozmiarów tekst powstał w trakcie ostatnich trzech lat życia autora. Po raz kolejny pisarz sięga do związków międzyludzkich, do zdań przemilczanych i wypowiedzianych w niewłaściwym momencie, do bohaterów niemocy, duszących się w niemożności zmiany. Mówić o Balabánie znaczy nie oddać nawet fragmentu nastrojów, jakimi autor raczy czytelnika na kolejnych stronach powieści. W tę podróż trzeba wyruszyć z nim – a naprawdę warto. Karolina Surma
B fragment powieści
Zapytaj taty
P
owinniśmy być jak drzewa, które gubią liście, powinniśmy mieć ten spokój roślin, żeby życie w naszych pniach mogło być zaledwie jego odległym przeczuciem. Przez kilka miesięcy w milczeniu kołysać się na wietrze i nic o tym nie wiedzieć. A tymczasem – te krótkie zimy, te naglące terminy, przez które człowiek nie zdąży nawet przeboleć śmierci kogoś bliskiego, nie zdoła zagłębić się w nią od początku do końca. (...) Słyszałem o dziewczynie z fast foodu, której kazali pracować do końca zmiany, a dopiero potem pozwolili jej pójść opłakiwać zmarłą matkę i pocieszać starego ojca. Nie darowali jej tych paru godzin (...) Co nas zatrzyma w naszej gonitwie przez jamy i korytarzyki, których wnętrze i tak jest dla każdego widoczne? Zapytaj taty Jana Balabána w tłumaczeniu
Olgi Czernikow. Książka dostępna jest na
stoisku Książkowych Klimatów 139/D16
kwa rtal nik poś wię con y dzie dzic twu , kult urz e i toż sam ośc i Eur opy Śro dko wej
→ do nabycia na stoisku nr 4/H podczas Warszawskich Targów Książki → cyfrowe „Herito” na systemy iOS i Android do nabycia w App Store i Google Play!
→ www.herito.pl
Czeskie klimaty
Jaroslav Rudiš V
„Jaroslava Rudiša interesuje (…) nieuchronny upływ czasu. Kiedy następuje ten moment, gdy zaczynamy żałować decyzji podjętych przed dekadami, wiedząc, że nic zmienić nie możemy? Kiedy nasze młodzieńcze ekstrawagancje i dziwactwa zmieniają się w irytujące przyzwyczajenia, których nie umiemy się pozbyć? I co z marzeniami z czasów, gdy zdawało nam się, że wszystko jest na wyciągnięcie ręki – dlaczego niepostrzeżenie zmieniły się w długą listę porażek? Ta pięknie napisana, melancholijna powieść prowadzi nas w przeszłość – w sumie dość swojską dla Polaków z pokolenia urodzonego w latach 70. Mowa tu bowiem o czeskim i NRD-owskim ruchu punk, o społecznym kataklizmie transformacji ustrojowej, o rozczarowaniu obiecaną wolnorynkową wolnością. Dlaczego w Polsce nie pisze się takich książek? Naprawdę nie mam pojęcia”. Piotr Kofta, www.kultura.gazetaprawna.pl „To opowieść o czechosłowackiej tożsamości punka. O tym, że wszelkie rewolucje już za nami i żadnej nowej nie będzie. O tym, że buntować nie ma się już przeciw czemu, że bunt jest passé, że przestał mieć rację bytu. To barwna książka o tym, co się utraciło, i o trureklama
dach szukania radości w świecie powstałym po utracie. Symbolika przedmiotów, sytuacji i słów jest nad wyraz czytelna, dlatego też książka Rudiša z pewnością zainteresuje także tych, którzy w 1987 roku nie pili jodu, nie byli na koncercie Die Toten Hosen w Pilznie, nie znają życia w socjalizmie i nigdy nie poczują klimatu młodości Olego i całego pokolenia, które rozsypało się gdzieś oraz pogubiło, choćby z tego prostego powodu, że nie było ich jeszcze na świecie”. Jarosław Czechowicz, krytycznymokiem.blogspot.com „Jaroslav Rudiš napisał nie książkę, a punkową operę, w której mieszają się niewinność i wściekłość. Jest jazgotliwa, dynamiczna jak muzyka Sex Pistols i Dezertera. Świeża jak chłodne wino w letni dzień. Opowieść o młodości, muzyce, o słabnącej nadziei i gasnącej radości, o pierwszej prawdziwej punkowej komunie i ostatnim prawdziwym barze. Historia rewolucji o smaku solanki i kiepskiego piwa, miłości, o którą nikt już nie chce walczyć. Zdejmij garnitur, poluzuj krawat. Przypomnij sobie. Dobra proza, porządny cios”. (km)
fot.: M.Margielski
4
22 – 25 maja warszawskie targi książki Stadion narodowy
f Kim jesteś?
Bo na pewno masz coś z bohaterów książekczeskiego pisarza Jaroslava Rudiša. Pytanie tylko, czy bliżej Ci do bezimiennego miłośnika chmur, który boi się zrobić pierwszy krok, by naprawdę unieść się ponad swoje słabości i przyzwyczajenia, czy może widzisz w sobie cechy 40-letniego pancura Olego, z biegiem czasu gubiącego swą młodzieńczą pasję i werwę? Kto wie czy nie jesteś przezroczystym gościem słynnego Grandhotelu, w którym mieszka główny bohater powieści o tym samym tytule? A może bliżej ci do nastoletniej Nancy, dziewczyny gwałtownie szukającej swojej życiowej drogi? Dwie powieści, napisane w przeciągu 10 lat, to opowieści, które łączy przede wszystkim czar (nie)spełnionych marzeń. I choć tematyką znacznie się od siebie różnią, to warto
poznać je obie. W Grandhotelu zakocha się każdy, komu nie jest obca nieco magiczna literatura, w której można niekiedy odnaleźć wątki charakterystyczne dla europejskiej odmiany nurtu realizmu magicznego. Natomiast i Koniec punku w Helsinkach to mocna proza dla tych, którzy cenią starą, dobrą muzykę i pamiętają czas swojego młodzieńczego buntu. Jaroslav Rudiš nie potępia żadnego ze swoich bohaterów. Wręcz przeciwnie. Kreśli ich portrety z czułością, uważnością, pamiętając o sprzecznej naturze człowieka. To postacie, które chcemy poznać, bo ich niedoskonałości sprawiają, że nie tylko są szalenie interesujący, ale również dlatego, że w każdym z nich możemy znaleźć swoje małe odbicie. Obie książki: Grandhotel oraz Koniec punku w Helsinkach można kupić na stoisku Książkowych Klimatów 139/D16 podczas tegorocznych Warszawskich Targów Książki Joanna Figarska
B fragment powieści Grandhotel
P
racuję w hotelu, który nie ma kantów, ale i tak można rozbić sobie w nim głowę i stracić rozum. W hotelu, w którym wszystko jest okrągłe,
W hotelu, nad którym zaczyna się nieskończoność, w hotelu, który niekiedy na całe tygodnie, miesiące, a może nawet lata znika w chmurach albo nad chmurami, więc nikt go nie szuka. w którym można zabłądzić równie łatwo jak we mgle, w wielkim mieście albo jak w samym sobie. A to się czasem zdarza. Nie tylko mnie, ale każdemu, więc człowiek powinien być na to przygotowany. Tak mówi moja pani doktor. W hotelu, nad którym zaczyna się nieskończoność, w hotelu, który niekiedy na całe tygodnie, miesiące, a może nawet lata znika w chmurach albo nad chmurami, więc nikt go nie szuka. W hotelu, po którym hula wiatr i którym wiatr kołysze z taką łatwością, jakby to był zapomniany statek na Oceanie Indyjskim. A nam z półek spadają kubki i talerze, a blade i wystraszone panienki z pokojów przychodzą do Jégra i on im rozdaje przeterminowany aviomarin, żeby znowu wszystkiego nie zwymiotowały i żebym ja nie musiał później tego sprzątać. W hotelu, który jest sterem mojego życia i który wbija się w niebo jak ostra igła. Czasami odnoszę wrażenie, że tuż nad nami krwawi niebo. Ale może to tylko zachód słońca. Fragment powieści Jaroslava Rudiša
pt. Grandhotel w tłumaczeniu
Katarzyny Dudzic-Grabińskiej
5
www.czeskieklimaty.pl reklama
V Cyganie w czasach popkultury – Dziewczynko, roznieć ogieniek
Była Czechosłowacja dla Cyganów wydawała się niegdyś ziemią obiecaną, co zresztą do dzisiaj widać na ulicach wielu słowackich i czeskich miast. Według różnych szacunków jest ich tam dziesięciokrotnie więcej niż w Polsce. I wiele książek zostało o nich napisanych. Czy zatem potrzebna nam jeszcze jedna? Jak się okazuje – tak. I to bardzo. Trzeba powiedzieć wprost, że Martin Šmaus stworzył trzeci sposób pisania o Cyganach, choć skupił się tylko na jednym bohaterze. Do tej pory mieliśmy do czynienia z romantycznymi historiami ludzi prawdziwie wolnych lub z czymś zgoła odmiennym – pogardliwymi opisami rzeczywistości nieuczciwych żebraków. W Dziewczynko… nie ma opowiadania się po jednej ze stron. Autor nie boi się pisać ani o zachwycie nad „cudownymi rączkami” małego Andrejka, które to portfele w tramwaju wyjmują błyskawicznie i niepostrzeżenie, ani opisywać brutalnego zachowania gadziów, czyli nie-Cyganów. Wartościowanie pozostaje tylko w gestii czytelnika. Šmaus swojemu bohaterowi zgotował los trudny i wyboisty jak drogi w słowackich Bieszczadach. Bo i tam byli Cyganie, a po lekturze odnosi się wrażenie, że nie powinni byli nigdy odchodzić z tamtych stron. Miłośnikom Pragi książka zapewne przywoła wspomnienia z Žižkowa. Życie w praskich kamienicach opanowanych przez pokolenia potomków grajków i wróżek jest opisane bardzo precyzyjnie. I to tak, jak
to jest w rzeczywistości, bez zbędnych ozdobników. W tym świecie znalazł się Andrejko, który został odebrany rodzicom, by w wielkim mieście wieść lepsze życie. Tak zaczyna się wielka wędrówka młodego Cygana, który będzie musiał odnaleźć się nie tylko w czeskiej Pradze. Ogromną zaletą powieści są dwie rzeczy. Pierwsza z nich to kreacja bohatera, do którego łatwo się przywiązujemy i po jego poznaniu życzymy mu jak najlepiej. Druga to wykorzystanie romskiego folkloru. W książce obecne są piosenki i wypowiedzi w romani, opatrzone tłumaczeniem, ale w taki sposób, że nie wybija nas ono z lektury. Polskie tłumaczenie w wykonaniu Doroty Dobrew zachowuje istotne elementy pierwowzoru, jednocześnie przybliżając czytelnikowi czechosłowackie realia. Przekład powstawał w konsultacji z prof. Lechem Mrozem – etnologiem, dzięki czemu czytelnik może lepiej zrozumieć zjawiska romskiego folkloru. Książka została też opatrzona fachowym komentarzem profesora. Może znajdzie się jeszcze w koczowiskach czy kamienicach kilku Andrejków, którzy ożywią dawne zwyczaje. Ale być może nowe już nigdy nie pozwolą na odrodzenie się tych dawnych. Dziś prawdziwych Cyganów już nie ma. Pojechali do miasta. Konie sprzedali za zasiłki, wozy zamienili na stare mercedesy. Ale wśród nich zawsze znajdzie się jeszcze ktoś, kto chce tylko patrzeć na gwiazdy. Marcin Winkiel
g Dwa odcienie jednej historii
/Joanna Figarska: Pana książka porusza bardzo trudny temat – nie tyle ciągłej tułaczki, ile zagubienia się we własnej tożsamości. Dlaczego jej bohaterami są Cyganie?/ Martin Šmaus: Poczucie braku stabilizacji życiowej, konieczność dostosowania się do nowych warunków, kiedy stare odchodzi, a nadchodzi nowe i nikt nie wie, czy będzie to zmiana na lepsze – to wszystko przytrafia się ludziom niezależnie od ich przynależności do tego czy innego narodu. Jednakże w przypadku Cyganów rzecz ma się nieco inaczej – tak wnoszę z tego, co przez lata widziałem wokół siebie i co trwa do dzisiaj. Otóż w odciętej od korzeni społeczności Cyganów wszystkie te zmiany przebiegają znacznie szybciej. My, gadziowie, do miejsca, w którym jesteśmy dzisiaj, dotarliśmy w ciągu wielu pokoleń, natomiast tradycyjna cygańska wielka rodzina musiała nagle zmierzyć się z nową rzeczywistością
to proste, wystarczy patrzeć bez uprzedzeń, a więc niczego z góry nie oceniać, tylko po prostu mieć oczy otwarte.
i odnaleźć się w niej w ciągu zaledwie paru lat czy wręcz miesięcy. Ta gwałtowna zmiana zachodziła na moich oczach, obserwowałem ją i w ten sposób temat – którego wcale nie szukałem – sam mnie odnalazł. /Czy tworząc tę powieść, spotykał się Pan z prawdziwymi Cyganami? Wchodził Pan w ich współczesny świat?/ Oczywiście, nie tylko się z nimi spotykałem, lecz żyłem blisko nich – jako dziecko w Rokicanach, potem w Pilznie. Przez cygańskie osady na Słowacji przechodziliśmy podczas niemal każdej górskiej wędrówki; podobne, lecz jeszcze biedniejsze osady widzieliśmy w Rumunii. Lata służby wojskowej przyniosły kolejne doświadczenia, ale najwięcej o Cyganach dowiedziałem się w ciągu ostatnich dwudziestu lat (a więc również w czasie, gdy powstawała ta książka), kiedy moja rodzina mieszkała w domu, w którym byliśmy jedynymi gadziami – a więc mniejszością etniczną. Wtedy zgromadziłem wiele różnych przeżyć, zdarzeń, obserwacji, które potem złożyły się na pewien ogólniejszy obraz Cyganów. To proste, wystarczy patrzeć – o ile to możliwe – bez uprzedzeń, a więc niczego z góry nie oceniać, tylko po prostu mieć oczy otwarte. /W Pańskiej książce są także ślady świata Cyganów z początku XX wieku, gdy byli
Lato w Pradze z Centrum SCEL • Nauka języka czeskiego bezpośrednio w Czechach • Zapoznanie się z kulturą i życzem codziennym w Czechach • Wycieczki i podróże • Wycieczki po Pradze, zwiedzanie muzeów, galerii i wystaw • Sport • Zakupy • Podróże • Festywale i teatry • Wycieczki wokół Pragi i innych pięknych miejsc Republiki Czeskiej • Wycieczki do ważnych czeskich uniwersytetów • Opieka doświadczonych pedagogów i kuratorów • Nowi przyjaciele – nowe doświadczenia
Informacje o kursach letnich:
Gdzie: Praga Dla kogo: uczniowie oraz studenci w wieku 14 – 25 lat Kiedy: 30.06. – 25.07.2014 1. tura 28.07. – 22.08.2014 2. tura Zajęcia: kurs języka czeskiego lub angielskiego 20 godzin tygodniowo / 4 godziny dziennie Zakwarterowanie: międzynarodowy akademik
Cena: 1 550 euro
W cenie: • Kursy językowe • Wycieczki • Zakwarterowanie • Całodzienne wyżywienie w dniach zajęć • Odbiór z lotniska lub z dworca • Czeska karta SIM • Potrzebne dokumenty • Certyfikat centrum SCEL
Czeka na Was zespół doświadczonych lektorów z Pragi. infolinia: +420 226 230 230 | e-mail: info.scel@vske.cz skype: scel-vske | www.scel-vske.cz wolni i bez problemu wędrowali z miejsca na miejsce, ale już od pierwszych stron powieści dominują współcześni Romowie ze swoimi przywarami… Skąd, Pana zdaniem, tak kolosalna zmiana? / Zdecydowanie wynika to ze sposobu, w jaki Cyganie przyjmują rzeczywistość – jako to, co jest teraz, krótką chwilę teraźniejszą. W tym widzę korzenie wszystkiego, zarówno tego, co dobre, jak i tego, co złe. Właśnie dlatego Cyganie nie potrafią trzymać się jednej stałej pracy, nie posyłają dzieci do szkół, nie chcą budować domów, uprawiać ziemi, choćby nawet sadzić ziemniaków – przecież czas plonów jest tak odległy… A w większości z nas,
gadziów, nawet tych żyjących w wielkich miastach, wciąż drzemie ugruntowana przez tysiąclecia natura pasterza czy rolnika. Dlatego – z obawy przed biedą i głodem – chodzimy do pracy, gromadzimy zapasy i pomnażamy majątek. A jeśli chodzi o same „typowo cygańskie” przywary – nie jestem pewien, czy nie są one wadami tylko z naszego, gadziowskiego, punktu widzenia. To samo zjawisko, jeśli spojrzy się na nie z innej strony, może ukazać się nam w innym świetle, wada może wtedy stać się zaletą. Tłum. Dorota Dobrew
Cały wywiad na stronie www.ksiazkoweklimaty.pl
6
22 – 25 maja warszawskie targi książki Stadion narodowy
Czeskie klimaty
V ...bo odległość nie gra roli
Dwa kontynenty, cztery kobiety, jeden mężczyzna. Gdy dodamy do tego gorącą Brazylię i zachmurzone Czechy, to możemy dostać przepis na nietuzinkową fabułę powieści. Markéta Pilátová swój literacki debiut umieściła na krańcowo oddalonych od siebie światach, które połączyły wojna, emigracja i wielka, aczkolwiek niespełniona miłość. W środku Ameryki Południowej mieszka grupa emigrantów, którzy tuż po zakończeniu wojny opuścili Czechosłowację i zdali się na łaskę przeznaczenia, które doprowadziło ich na drugi koniec świata, gdzie uczą się żyć nie tylko oni sami, ale także ich dzieci i wnuki. Najmłodsi znają ojczyznę jedynie z opowiadań najstarszych Czechów. Wśród nich są Marta i Lena, które postanawiają – niezależnie od siebie – zobaczyć kraj swoich rodziców. W Pradze poznają Maruszkę, całe życie zakochaną w Jaromirze. Jednak on, tak jak większość jej znajomych, emigruje i mimo usilnych próśb z jego strony młoda Maruszka decyduje się zostać w Czechach. Historia zaczyna nabierać tempa, gdy po śmierci mężczyzny do Pragi przyjeżdża jego żona – Luiza, która pragnie reklama
poznać kobietę, do której przez całe życie pisał jej mąż. Żółte oczy prowadzą do domu to piękna opowieść o sile miłości, która jest w stanie pokonać nie tylko tysiące kilometrów, ale przede wszystkim własne słabości i nieuniknioną potrzebę kochania siebie i drugiego człowieka, z poszanowaniem jego osobistej historii. To także obraz doskonale ilustrujący tęsknotę za krajem, w którym się dojrzewało. Wszystko ma tu swoje miejsce: spontaniczność wynikająca z młodości, ciekawość wypływająca z pragnienia poznania i ważność nie tylko osobistych historii, które wypełniają każdy kąt nowo odkrytej Pragi. Powieść Pilátovej może uświadomić, że z miłości i korzeni nigdy się nie wyrasta. Joanna Figarska
V Kiedy ...będzie gorzej?
Legendarna powieść Jana Pelca …będzie gorzej została stworzona po to, by zburzyć mieszczański spokój, rozjątrzyć i opozycjonistów, i konformistów. To manifest wrażliwości i nihilizmu, wiary i zwątpienia. Pelc drapieżnie i plastycznie opisuje czechosłowacką bohemę, tępioną przez milicję i zatracającą się w alkoholu, tworząc piękną i jednocześnie drastyczną historię dojrzewania w czasach podłych. …będzie gorzej to brawurowa powieść pokoleniowa, arcydzieło undergroundu, które czytane po latach nie traci nic ze swojej świeżości. Do polskiego czytelnika po raz pierwszy zaś trafia w pełnej, nieocenzurowanej wersji. Tłumaczenie: Jan Stachowski Wydawnictwo: Czarne „Niewykluczone, że ...będzie gorzej to najodważniejsza książka współczesnej czeskiej literatury — nie tylko dzięki obo-
siecznemu ostrzu społecznej krytyki, lecz także ze względu na kwestie obyczajowe i język”. Piotr Kofta, www.kultura.gazetaprawna.pl
Wielką zaletą tej powieści jest język – przebogaty, operujący metaforyką rockowej (a jakże) piosenki, lekki mimo nagromadzenia nieparlamentarnych fraz, i wręcz poetycki. Zdecydowanie ułatwia przejście przez Pelcowo-Dantejskie piekło: przez rozliczne opisy libacji, więzienia, najpodlejszych barów, scen samobójstw i zabójstw, odczłowieczonego i pozbawionego emocji seksu”. Anna Jaworska-Guidotti, magazynkontakt.pl „Sztuka Pelca polega bodaj głównie na tym, że niczego nam nie oszczędzając, sprawia, iż wciąż skłonni jesteśmy utrzymywać emocjonalną więź z jego bohaterami i po trosze ich rozumieć, jakkolwiek byłoby to nieoczywiste i nieprzyjemne”. Marcin Sendecki, wyborcza.pl
7
www.czeskieklimaty.pl
V Obejrzyj,
Katedra Notre Dame, kościół Sainte-Chapelle, Big Ben, Bank Anglii, katedra Świętego Pawła... to tylko niektóre miejsca doskonale opisane i zilustrowane przez Šaška. Co więcej, autor nie skupia się jedynie na kluczo-
poznaj, zwiedź!
wych zabytkach, które każdy turysta znać powinien, ale pokazuje także samych mieszkańców danego miasta, tworząc tym samym dodatkowy kontekst, dzięki któremu nie tylko można zobaczyć, ale także poczuć kli-
Jak podróżować, to tylko z dobrym przewodnikiem. Szczególnie, jeśli wybieramy się do stolicy danego państwa. Warszawskie wydawnictwo Dwie Siostry zaprasza w podróż po Londynie i Paryżu, a wkrótce także Rzymie, po których oprowadzać WAS będzie wybitny czeski ilustrator Miroslav Šašek.
mat i rytm Londynu czy Paryża. Dzięki świetnej kresce prezentowane ilustracje nie są jedynie tłem do historii, ale pełnią z tekstem równoznaczne role. Ilustracje do opowiadanych historii zostały stworzone w latach 60. XX wieku, kiedy to podróże – zarówno małe jak i duże – były niemożliwe. W obu pozycjach zachowano teksty i komentarze z pierwszego wydania, dzięki czemu możemy sprawdzić ile przez ponad 50 lat zmieniło się w samych miastach. Można to też potraktować jako wyzwanie i test znajomo-
ści stolic największych państw – jeśli jednak nie uda nam się wykryć wszystkich różnic, na końcu każdej książki znajduje się spis najistotniejszych zmian. Wydawnictwo Dwie Siostry zadbało także o piękne wydanie obu książek. Spory rozmiar i twarda oprawa jeszcze bardziej podnoszą wyjątkowość obu pozycji. Te nietypowe przewodniki mogą wzruszać starszych, którzy pamiętają czasy, gdy wyjazd z kraju był niemożliwy, i zaskakiwać młodych, którzy dzięki nim i ich historii mogą zrozumieć, jak wielka była w latach 60. potrzeba wolności i poznawania świata. Joanna Figarska
Czescy przyjaciele małych czytelników Jeśli chcemy, by nasze dzieci wspominały lektury z dzieciństwa z sentymentem, a w dorosłym życiu czytały dobrą literaturę, warto sięgnąć po twórczość czeskich autorów dla najmłodszych.
Choć słynny Krecik ma już swoje lata, dalej jest atrakcyjną postacią wykorzystywaną nie tylko w opowieściach, ale także w kolorowankach, zapraszając małych czytelników m.in. w podróże dookoła świata, gdzie dobra zabawa łączy się ze szczyptą wiedzy. Jednak Krecik to tylko jedna z wielu wartych uwagi bajkowych postaci. Jakich jeszcze czeskich przyjaciół mogą spotkać najmłodsi? Trzmieliki, czyli Bzyczek i Buczek, żyją w świecie pełnym kolorów i słońca. Kiedy budzą się wiosną po zimowym śnie, zastanawia-
ją się, jakie przygody ich spotkają, nim znów nadejdzie jesień. Kolejna para to przyjaciele z mchu i paproci, czyli Żwirek i Muchomorek. Jeden chudszy, drugi grubszy, razem stanowią nieprzeciętny przyjacielski duet. A jeśli mowa o Żwirku i Muchomorku, nie można zapomnieć o Wodniku Szuwarku, stworzonym przez tego samego rysownika – Zdenka Smetanę. Mieszkaniec Szmaragdowego Oczka, z wielkim nosem i siedmioma włosami na głowie, to pogodny, troszkę roztargniony, ale zawsze gotowy do pomocy wiercipięta, otoczony rzeszą przyjaciół. Jego wędrówki bywają zaskakujące – jak ta po nocnym niebie, gdzie spotkał się z gwiazdami. Dziecięce serca podbije z pewnością dwójka pozytywnie zwariowanych królików – Bob
i Bobek. Każdy dzień zaczynają wezwaniem do pracy, bo wiedzą, że „bez pracy nie ma kołaczy”, ale jakie są efekty owych starań, to już zupełnie inna sprawa. Optymistyczne nastawienie do życia to również jedno z głównych przesłań opowiadań Zdenka Svěráka o Cieszku – synu ogrodnika z małego domku. Mimo wielu przygód i problemów Cieszek każdy dzień kończy zdaniem, że „tośmy się dziś znowu nacieszyli światem”. Warto w tym przypadku zwrócić uwagę na doskonałe tłumaczenie Doroty Dobrew, dzięki któremu polscy czytelnicy przypomną sobie takie słowa jak „zawistnik”, „klekotanie” oraz dowiedzą się czemu Hugo nazywany jest „łobuziskiem”.
Trochę dla przeciwwagi wielu opowieściom o bajkowych parach, należy wspomnieć o Niedoparkach. Jeden z nich – Hihlik, wraz z dziadkiem mieszka w domu samotnego muzyka, uważanego za dziwaka. Dlaczego inni sadzą, że pan Wawrzyniec jest szalony? Bo nigdy nie nosi skarpetek do pary i zmuszony jest zakładać skarpetki nawet w tak niepasujących do siebie kolorach jak zielony i niebieski. Czy komuś z Was także giną skarpetki? Oto rozwiązanie zagadki – zjadły je Niedoparki, żyjące w każdym domu. Wszystkie książki dla dzieci i nie tylko można kupić na stoisku Książkowych Klimatów nr 139/D16.
greckie klimaty
greckie Klimaty f
(strony 8 –12)
Wykwintniś z Aten
Andreas Staikos urodził się w Atenach w 1944 roku. Jako mały chłopiec po kryjomu zaczytywał się w dziełach Ibsena, Czechowa i Strindberga znalezionych w kufrze wujka - teatrologa. Po latach został dramatopisarzem, reżyserem, prozaikiem i tłumaczem. czeń Teatralnych w Centrum Tłumaczeń Literackich Francuskiego Instytutu w Atenach i dorobił się przekładów takich francuskich klasyków jak Molier, Pierre de Marivaux czy Eugène Labiche. Oprócz sztuk teatralnych ukazały się jego dwie popularne książki pisane prozą: Niebezpieczne związki kulinarne
oraz Nieznośna Henrietta. Pierwsza z nich swoim tytułem nawiązuje do dzieła Choderlosa de Laclosa. Niebezpieczne związki kulinarne doczekały się w roku 2010 ekranizacji oraz zostały przetłumaczone na 18 języków, w tym ostatnio także na polski. Alicja Biaduń fot.: Johanna Weber
Studia rozpoczął na Wydziale Filologicznym w Salonikach, jednak wraz z wprowadzeniem dyktatury w 1967 roku, przeniósł się do Paryża. Tam ukończył studia teatralne w Konwersatorium i zaczął stawiać pierwsze kroki jako reżyser u boku Antoine’a Viteza. Staikosa nie interesowało aktorstwo, a sposób działania sceny. Swój własny styl zyskał dzięki bezpośredniemu tworzeniu dzieł w trakcie prób z aktorami na scenie, zgodnie z zasadą, że to rola wybiera aktora, nie aktor rolę. Z tego powodu niemal zawsze reżyseruje swoje sztuki. Do dzisiaj trupa towarzyszy mu na każdym etapie pisania dramatów, ale kiedy tłumaczy, wtedy sam wciela się w postacie ze sztuk: czyta ich kwestie, po to by móc je usłyszeć i przełożyć na swój ojczysty język. Sam ujmuje to najtrafniej: „Tłumacz teatru jest pierwszym reżyserem dzieła, jego pierwszym aktorem i jego pierwszą widownią”. Przez wiele lat pełnił funkcję dyrektora w Pracowni Tłuma-
Przez wiele lat pełnił funkcję dyrektora w Pracowni Tłumaczeń Teatralnych w Centrum Tłumaczeń Literackich Francuskiego Instytutu w Atenach i dorobił się przekładów takich francuskich klasyków jak Molier, de Marivaux czy Eugène Labiche. Oprócz sztuk teatralnych ukazały się jego dwie książki, napisane prozą: Niebezpieczne związki kulinarne oraz Nieznośna Henrietta.
B fragment powieści
Niebezpieczne związki kulinarne – Nareszcie. Mój mąż wyszedł. Udawałam, że śpię, żeby uniknąć pocałunków i pogaduszek. On za próg, ja do telefonu. Nie możesz sobie wyobrazić mojej niecierpliwości. Niecierpliwość i pożądanie sprawiły, że pobiegłam do telefonu nieuczesana, tak jak wstałam. Damoklesie, bądź dumny ze swojej małej Nany. Pierwszy raz telefonuję nieuczesana, kompletnie rozczochrana, i to z twojego powodu. Nawet mi w tych potarganych włosach nieźle. Wiedz, że z nieładem na głowie jestem jeszcze piękniejsza. Bardzo bym ci się podobała (...). – Co mam powiedzieć, Nano, co mam powiedzieć? Jestem z ciebie dumny – rzekł Damokles. – Ach, nareszcie mogę z tobą porozmawiać – ciągnęła Nana. – Wreszcie cię słyszę i wreszcie mogę zamówić na dzisiejszą kolację potrawy niełatwe do przyrządzenia, a nawet, powiedziałabym, trudne, bardzo trudne. Dziś się naprawdę namęczysz. Będziesz mógł poświęcić mi cały, calutki dzień. Będziesz kroił i kroił, drobniutko i jeszcze drobniej, póki nie wyjdzie księżyc, a potem nie wejdzie do twego domu księżyc nagi i pięknie uczesany. – Ach, Nano… – westchnął Damokles. – Zamawiam sobie trudne, bardzo trudne, arcytrudne potrawy, potrawy wyborne, wyśnione w moich dzisiejszych snach. Wiem Damoklesie, że i ty lubisz to, co trudne. Tym, co przyrządzisz, odpłacisz się za moją miłość do ciebie. – Jedzenie ci się śniło? – zdziwił się Damokles. – Faszerowane różności. Cukinie – i zapiekane, w sosie z żółtek i cytryny. Pomidory – też faszerowane. Dolmadakia, mięsko w liściach winorośli w liściach kapusty. – Tyle jedzenia ci się śniło? – przeraził się Damokles. – Tak, Damoklesie, tyle i jeszcze więcej. Dziś urzeczywistnisz moje senne marzenia. A teraz kończę. Nie masz za wiele czasu. Musisz jeszcze iść po zakupy. A ja lecę do fryzjera. FASZEROWANE RÓŻNOŚCI Małą łyżeczką wybieramy delikatnie miąższ pomidorów. Odpowiednim narzędziem, ostrożnymi, okrężnymi ruchami wydrążamy cukinię. Z wnętrza papryki usuwamy białą tkankę i pestki. Na trzy pomidory, trzy papryki i trzy cukinie średniej wielkości bierzemy półtorej filiżanki długoziarnistego ryżu, który dokładnie myjemy. Do małego rondla wlewamy pół filiżanki oliwy i podsmażamy ryż dwie minuty na małym ogniu, mieszając przez cały czas drewnianą łopatką. Dodajemy prze-
tarty przez sito miąższ pomidorów. Dodajemy też dwie duże cebule starte na tarce, pięć ząbków drobno posiekanego czosnku, pół pęczka natki pietruszki i pół pęczka koperku (drobniutko pokrojone), pół garści suchej mięty roztartej w palcach, sól i pieprz. Wlewamy pół filiżanki wody i jedną trzecią filiżanki oliwy. Mieszając przez cały czas, trzymamy na ogniu pięć–sześć minut. Odstawiamy farsz z ognia. Do brytfanny wlewamy jedną trzecią filiżanki oliwy i półtorej filiżanki wody. Układamy warzywa wypełnione farszem do czterech piątych wysokości, by zostawić miejsce na pęczniejący ryż. Pomidory i cukinie przykrywamy ściętymi przed wyjmowaniem środków częściami. Papryki nakrywamy plastrem ziemniaka. Dusimy w piekarniku na średnim ogniu 40–45 minut. Podajemy na ciepło lub na zimno.
GOŁĄBKI Z dużej główki białej kapusty wykorzystujemy tylko wewnętrzne, cieńsze liście. Wkładamy je na trzy minuty do wrzątku i odsączamy. Cienkim, ostrym nożem usuwamy duże i średnie nerwy liści. Następnie kroimy liście na prostokąty o wymiarach 10 × 8 centymetrów. Na brzegu każdego prostokąta kładziemy łyżeczką farsz przygotowany z trzystu pięćdziesięciu gramów mielonego mięsa wieprzowego, pół filiżanki ryżu, jednej trzeciej filiżanki oliwy, jednej dużej cebuli startej na tarce, dwóch ząbków drobno pokrojonego czosnku, drobno pokrojonych listków natki pietruszki (trzy gałązki), posiekanego koperku (trzy gałązki), soli i pieprzu – dokładnie ze sobą wymieszanych. Zwijamy liście z farszem w pięciocentymetrowe ruloniki. Dno rondla wyścielamy liśćmi kapusty i układamy na nich gołąbki w rzędach. Zalewamy jedną trzecią filiżanki oliwy i trzema filiżankami wody albo (lepiej!) rosołu wołowego. Przykrywamy i dusimy na wolnym ogniu około czterdziestu minut. Do powstałego w ten sposób sosu dodajemy żółtka i sok z cytryny (awgolemono), jak w przepisie na magiritsę. Fragment powieści Andreasa
Staikosa pt. Niebezpieczne związki kulinarne
w przekładzie Ewy T. Szyler
V Ence pence,
w które serce?
Damokles i Dimitris w jednym stali domu. Damokles po prawej, Dimitris po lewej. Łączyło ich sporo – wspólny balkon, pasja gotowania oraz kochanka, która każdemu z nich wywróciła świat do góry nogami.
Nie od dziś wiadomo, że doskonale przyrządzone dania, wyszukane potrawy i precyzyjnie dobrane do nich trunki są jedną z tajnych broni miłosnych podbojów. I dopóki ktoś nie poczęstuje nas czarną polewką, możemy być częścią kulinarnej rozgrywki mającej na celu zdobycie nie tylko naszego uznania czy podniebienia. W taką grę zostają wciągnięci dwaj bohaterowie powieści Andreasa Staikosa Niebezpieczne związki kulinarne, którzy walczą o serce Nany, femme fatale, kobiety pojawiającej się i znikającej równie szybko i niespodziewanie jak szykowane przez kochanków na każde spotkanie wyśmienite dania. Rywalizacja między mężczyznami trwa nawet wtedy, gdy odkrywają, że kobieta spotyka się z jednym i drugim. Pozornie równa gra o jej względy przeplata się z precyzyjnymi opisami wykwintnych dań, z których większość czytelnik może zrobić sam w domu. Książka Staikosa jest wyjątkowa, nie ma na polskim rynku jej podobnej – autor, opowiadając historię miłosnego trójkąta, czwartym bohaterem uczynił grecką kuchnię z jej najlepszymi i najbardziej wyrafinowanymi daniami, których opisy jeszcze bardziej pobudzają wyobraźnię. Lekka i prosta fabuła rozgrywająca się w gorącej Grecji, dwóch mężczyzn walczących o serce jednej kobiety i aromatyczne potrawy, których zapach czuć nawet w środku najsroższej zimy, sprawiają, że Niebezpieczne związki kulinarne to lektura obowiązkowa nie tylko dla zakochanych.
Będziesz kroił i kroił, drobniutko i jeszcze drobniej, póki nie wyjdzie księżyc, a potem nie wejdzie do twego domu księżyc nagi i pięknie uczesany.
Joanna Figarska
ilustracja: www.milewidziane.pl
8
22 – 25 maja warszawskie targi książki Stadion narodowy
9
www.greckieklimaty.pl
Grecja jest naszą pasją!
f Pandelis Prevelakis. Pochwała Krety
Przed ratuszem w Rethimno postawiono Prevelakisowi pomnik. Pisarz siedzi na marmurowym cokole i delikatnie uśmiecha się do przechodniów. Biją od niego skromność i spokój.
Grecja dziś kojarzy się z najpiękniejszymi wakacjami w Europie. Ze szmaragdowym, migotliwym morzem i słońcem, które nie gaśnie nawet na chwilę. Z przyjaznymi ludźmi i z wyjątkową kuchnią. Grecja to miejsce unikalne także z innego powodu. Nie ma drugiego miejsca, które łączyłoby w sobie w taki sposób piękno, tradycję, naturę. Grecja to setki osobnych światów. Każdy ma inną historię, inny krajobraz, odrębną kulturę i charakter… Grecja to miejsce unikalne także z innego powodu. To kolebka kultury i cywilizacji europejskiej. Z nami odkryjesz na nowo Krainy Hellady, które nie będą już kojarzyć Ci się wyłącznie z lekcjami filozofii, historii czy literatury. Grecja to także mozaika wysp. To setki osobnych światów. Każdy ma inną historię i charakter… Każda wyspa czy kawałek kontynentu to inne wakacje. Dlatego warto odkrywać i wracać tu bez końca. Najpiękniejsze morze, słoneczne niebo i wygodne resorty hotelowe gwarantują wypoczynek, jakiego pragniesz po całym roku pracy. W otoczeniu imponujących zabytków, wspaniałej kuchni i krajobrazów przeżyjesz
fot.: archiwum rodzinne Haliny Strasburger
Organizator wakacji Grecos Holiday zaprasza do Grecji!
GRECOS niezapomniane przygody, które zdarzyć się mogą tylko tutaj. Wybrałeś najlepsze wakacje. Zaopiekujemy się Tobą i Twoimi bliskimi z prawdziwą grecką gościnnością i znawstwem tematu. Będziemy Twoim przewodnikiem po naszej Grecji. Sprawimy, że będą to Twoje wielkie greckie wakacje!
V Drohobycz południa
Kronika pewnego miasta nie porwie cię i nie rzuci w morskie fale, jak awanturnicza powieść czy romantyzująca poezja. Ona mówi zdaniami takimi, jak te poprzednie, delikatnie kokietuje, ale niczego nie żąda. Jest zapiskiem życia w kreteńskim miasteczku Réthimno, które w pełni przeżyło całą rozległą historię tej części świata, ale niezbyt na nią zwróciło uwagę. Bo jest w nim tak samo – od zawsze, do dziś. Choć była już apokalipsa... Jurij Andruchowycz napisał niedawno swój monumentalny Leksykon miast intymnych. Prevelakis zaś jakby starał się opisać miasto, dzięki któremu swoją intymność można odrzucić, uwolnić się od niej. Snuje w Kronice ospałą narrację, ospałą, lecz urokliwą. Bo życie Réthimno samo w sobie jest właśnie, by rzec ponownie, intymnością – intymnością granicy świata muzułmańskiego i chrześcijańskiego. Na nieco ponad stu stronach poznajemy właściwie cały przekrój tamtejszego obyczaju. Zaczynając od krótkiej charakterystyki położenia, która zdradza możliwość bujnej przeszłości, dostajemy kolejne impresje, typu: „ogarnia cię tam, wysoko, nastrój beztroski; odświeży ci się spojrzenie i napełnią cię dumą rozbudzone wspomnienia”. Autor najwyraźniej chce zaszczepić w czytelniku serce pewnego miasta. Przekazuje istotę kwitnącego tam grecko-tureckiego mezaliansu. Ale najważniejszy,
jak się wydaje, jest jego smutny rozkład, upadek. To on generuje nasze wrażenie, polskiemu czytelnikowi przywodząc na myśl opowiadania Brunona Schulza. Tu także XX wiek wszedł z całą swoją dynamiką, zaskoczył śpiących dzięki pięknej epoce kupców, żeglarzy, rzemieślników i drobnych przedsiębiorców. Tak, Réthimno okazuje się Drohobyczem południa. Tak samo rozkładającym się, ale jednak powracającym do swej odwiecznej formy, na przekór wszystkiemu. Tę namiastkę obcowania z prozą Prevelakisa da się przyrównać do jednej z historii, które nam autor opowiada: o kowalu przez trzy lata wyrabiającym świecznik do miejscowej cerkwi. Prevelakis wydaje się nam bowiem rzemieślnikiem pióra na pierwszy rzut oka mało efektownym, a jednak w ostatecznym rezultacie, po pochłonięciu lektury, niezwykle intrygującym. Niczym syn epoki modernizmu spogląda w morze odnajdując własne, wewnętrzne głębie i wysepki, szlaki i lądowiska, wraki, skarby, wreszcie: groźby sztormów i huraganów. O tyle jednak nietypowa to literatura, że przybliża nam mówiące do nas dalekie samotne miasto, o jakim nigdy byśmy nie pomyśleli, a które nieśmiało stuka do drzwi naszych myśli. Konrad Janczura
świat Krety. Prevelakis z pogodną nostalgią wspomina czasy swojego dzieciństwa, które z jednej strony upłynęło w cieniu nieudanych zrywów narodowych, z drugiej było czasem zmian politycznych i etnicznych. Zmiany te niekoniecznie korzystnie odbiły się na życiu w sennym, spokojnym miasteczku, jakim było – i w pewnym stopniu wciąż jest – Rethimno. Prevelakis jest świetnym przewodnikiem po Krecie: pozwala odkryć mniej uchwytny urok tej wyspy, która ma do zaoferowania o wiele więcej niż piękne plaże i ciepłe morze. Pokazuje bezmiar dziejów wyspy, nie tylko starożytnych, przywodzących na myśl Minosa i Knossos, ale przede wszystkim tych najbliższych nam, najbardziej tragicznych. Lektura Kroniki... Prevelakisa pozwala zrozumieć, jak wielką katastrofą był dla wyspy XIX wiek: wzmianki o kolejnych, coraz brutalniej tłumionych powstaniach przywodzą na myśl polskie losy tego okresu. Innym, mniej oczywistym nieszczęściem, okazała się wymiana ludności w latach 20. ubiegłego wieku, wymiana, która radykalnie zmieniła kulturowy pejzaż wyspy – z jedynej w swoim rodzaju mieszanki wenecko-turecko-greckiej pozostał już tylko ślad w architekturze. Lektura Kroniki... pozwala także przywołać minione czasy, wyobrazić sobie epokę, gdy w pięknym weneckim porcie w Rethimno cumowały żaglowe kutry rybackie, po ulicach miasteczka przechadzali się Kreteńczycy w czarnych bufiastych spodniach wpuszczonych w cholewy wysokich skórzanych butów, a w Fortezzy mieszkali muzułmanie chronieni przez otomańską załogę. Prevelakis okazał się pisarzem ponadczasowym, a przede wszystkim uniwersalnym, ponieważ potrafił zachować obraz dawnej Krety nie tylko dla kolejnych pokoleń Greków, ale dla gości zjeżdżających do owego „pewnego miasta” z całego świata. Przemysław Kordos
znakomitą część twórczości poświęcił historii krety i losom jej mieszkańców, wspominając lata spędzone na wyspie, w centrum zaś stawiając swoją „Itakę”, czyli właśnie Rethimno. W dwudziestym wieku Kreta dała Grecji i światu co najmniej dwóch wielkich pisarzy. Urodzony nieopodal Heraklionu Nikos Kazantzakis został światowcem, zaangażowanym w politykę, flirtującym z komunizmem, wadzącym się z Bogiem. Jego krajan i przyjaciel, pochodzący z Rethimno Pandelis Prevelakis, wybrał inną drogę. Choć również opuścił wyspę, znakomitą część twórczości poświęcił historii Krety i losom jej mieszkańców, wspominając lata spędzone na wyspie, w centrum zaś stawiając swoją „Itakę”, czyli właśnie Rethimno. O Rethimno traktuje Kronika pewnego miasta, jego pierwsza i najsławniejsza książka, niedawno wznowiona w serii Greckie Klimaty wydawnictwa Książkowe Klimaty w pięknym tłumaczeniu Janusza Strasburgera. Wraz ze Słońcem śmierci, drugim utworem Prevelakisa dostępnym polskiemu czytelnikowi, Kronika... wprowadza w fascynujący i tragiczny
VCzy wiesz, jak całował Judasz?
Literatura grecka kojarzy się przede wszystkim z wielkimi filozofami i mitami, które zna każdy czytelnik. To wszystko może się jednak zmienić dzięki wrocławskiemu wydawnictwu Książkowe Klimaty, które od zeszłego roku publikuje dzieła współczesnych greckich pisarzy. Książka Mairy Papathanasopoulou Judasz całował wspaniale w Grecji od lat jest bestsellerem. Historia wydaje się prosta: trzydziestoparoletnia Eleni, żona i matka dorastającego chłopaka, podejrzewa, że jej mąż Aleks ma romans. Szybko okazuje się, że te przypuszczenia są słuszne i niewierny mężczyzna wyprowadza się z domu. Nagle całe życie kobiety, które do tej pory podporządkowane było rodzinie, rozpada się. Na pewnej stypie kobieta poznaje jednak przystojnego Nikitę… Opowieść o Eleni tylko na pozór jest prosta. Ukazanie przez autorkę rozdarcia Eleni między starym światem, w którym była wręcz niezauważana przez egoistycznego męża, a nowym, stworzonym przez Nikitę, pozwala stawiać powieść Judasz całował wspaniale wyżej niż przeciętny romans dla niewymagającego czytelnika. Także wątek
poświęcony relacji Eleni z dorastającym Takisem dodaje całej opowieści kolejne pole interpretacji, tym bardziej że wraz z rozwojem akcji ich kontakty ulegają przewartościowaniu. Najważniejszym przesłaniem powieści Mairy Papathanasopoulou nie jest wcale banalna fraza: „Na miłość nigdy nie jest za późno”, ale fakt, że zmiany prowadzące do poznania samego siebie nie są przywilejem jedynie krótkiej młodości. Joanna Figarska
10
22 – 25 maja warszawskie targi książki Stadion narodowy
V Tam, gdzie
greckie klimaty Premiera targ
kiedyś była Grecja
owa!
Agrigento to kulturowy tygiel, o wielowiekowej historii. Autor greckiej powieści zabiera czytelników w podróż życia z dziejami miasta w tle. Kostas Hatziantoniou urodził się w 1965 roku na Rodos. Jest absolwentem Wydziału Prawa na Uniwersytecie Ateńskim. Od 1990 roku był wydawcą magazynu literackiego „Remvie”. Współpracował z wieloma prestiżowymi czasopismami literackimi, pisywał także eseje i artykuły historyczne. To właśnie pasja do historii wpłynęła znacząco na jego dotychczasową twórczość. Jest autorem ponad 10 książek historycznych. Wśród ostatnich publikacji znajduje się pozycja absolutnie wyjątkowa, wyróżniająca się spośród jego dotychczasowych dokonań. Jest nią powieść Agrigento, która w 2011 roku została nagrodzona Europejską Nagrodą Literacką. Akcja książki, osadzona jest w przepięknym sycylijskim Agrigento. Warto pamiętać, że Sycylia to tereny dawnej Wielkiej Grecji, które przez wiele stuleci były anektowane przez kolejne plemiona i nacje. Władali nią Rzymianie, Wandale, Ostrogoci, Arabowie, Hiszpanie, Normanowie. Być może tym licznym podbojom wyspa zawdzięcza dziś swoją wielokulturową atmosferę. Sam autor w jednym z wywiadów mówi, że to właśnie w tej różnorodności i wspaniałym dziedzictwie, poświadczającym historię Europy, drzemie siła jego dzieła. Choć pasją autora jest historia, to w powieści stanowi ona jedynie tło dla losów bohaterów.
Książka została doceniona zarówno za podkreślone dziedzictwo kultury europejskiej, samą fabułę, jak i kunszt literacki, dzięki czemu otrzymała Europejską Nagrodę Literacką. Piękny język i dobrze prowadzona narracja zabierają czytelnika w wyjątkową podróż oraz z a p ra s z a j ą do grona tych, którzy w Agrigento szukają swojego miejsca. Autor nie kryje obawy związanej z tak prestiżowym wyróżnieniem, wszak stawia ono wysoko poprzeczkę dla kolejnych publikacji. Karina Hübsch
B fragment powieści Agrigento
I
leż razy w dzieciństwie słuchała opowiadań ciotki Luizy o wiosennych wieczorach w czasach belle époque, gdy jeździli powozami do centrum i szli na molo, pośród srebrnego blasku księżyca, kwitnących drzew, a orkiestra miejska grała fragmenty znanych oper! Teraz nie lubiła przyjeżdżać do legendarnej Conca d’Oro, z jej rezydencjami i gajami cytrynowymi. Na zachodnich przedmieściach, gdzie kiedyś budowano w stylu Liberty, buldożery wykonały już najcięższą pracę. Wszystko zmieniło się nie do poznania. Nie miała czasu ani sił, by raz jeszcze przejść się Viale del Falte, mając po prawej stronie park Favorita – zbudowany przez wypędzonego z Neapolu Ferdynanda dla jednej z oblubienic – i tam, przy źródle, gdzie mieszkańcy napełniają dziś butelki wodą, skręcić w kierunku opuszczonej Villi Florio. Tak czy inaczej, nie musiała oglądać powybijanych szyb i chwastów w ogrodzie, by przywołać z pamięci liczne opowieści rodzinne. Prababcia Isabelli, donna Eugenia, także z epoki Liberty, była bliską przyjaciółką słynnej piękności Franki Jacony di San Giuliano. Franca wyszła
za Ignazia Floria, dziedzica jednej z największych fortun we Włoszech końca dziewiętnastego wieku. Jej smukłą sylwetkę, pełną blasku skórę, zielone oczy opiewał d’Annunzio. Jej nogi uwiecznił na jednym ze swych szkiców Giovanni Boldini, wywołując tym zresztą skandal. Eugenia i Franca chadzały razem na wyścigi konne do Favority, polowały na przepiórki, robiły furorę na potańcówkach. Były niemal nierozłączne. Do czasu, gdy przyczynienie się rodziny Floriów – a przynajmniej ich ludzi, w tym braci Noto – do porwania córki przebogatego sycylijskiego Anglika, Josha Whittakera, stało się pretekstem do rozłamu między oboma rodami. Odtąd nie wyobrażano sobie wspólnej przyszłości (…). Za każdym razem, gdy Isabella mija to miejsce, myśli o ciotce Luizie, najmłodszej siostrze dziadka, i o jej opowieściach. Ciotka już nie żyje, Isabella nie może jej odwiedzić, znów posłuchać historii o słynnych Whittakerach i angielskim kolorycie, który nadali światowemu życiu w Palermo. O garden parties, wprowadzonych po raz pierwszy przez sycylijskich Anglików, o niemających sobie równych, organizowanych pod namiotami obiadach, o działalności charytatywnej, o piłce nożnej, która wtedy zaczynała zyskiwać popularność, ale i o krykiecie... Fragment powieści pt. Agrigento Kostasa Hatziantoniou w przekładzie Karoliny Berezowskiej
g „Historia i przeszłość nie są czymś, co jest za nami, ale są czymś, co tkwi w nas i określa sposób, w jaki widzimy świat.” cjalnego” pojmowania, które prowadzi mnie do poświęcenia się „przegranym” sprawom i przeszukania danych, które przeżywają po istnieniu, gdy ono ginie - zarówno w historii, jak i w życiu. Agrigento jednak posiada szereg innych elementów, które wzmocniły moją chęć mówienia o dzisiaj w kontekście wczoraj. Nie chodzi tylko o utracony hellenizm Sycylii. Jest to głównie symbol niepewności całej kultury europejskiej, która jest dzisiaj zagrożona. Jest to także symbol egzystencjalnej niepewności (filozofia Empedoklesa i dzieło Pirandello – dwójki dzieci Agrygentu – są do tego wyjątkowo przydatne) współczesnego człowieka, podczas poszukiwania sensu jego życia. /„Światem w równym stopniu co Miłość, rządzi Nienawiść”. Jeden z głównych bohaterów – doktor Anchite – jest zafascynowany filozofią Empedoklesa. Jak aktualne są dzisiaj jego koncepcje?/ Jak nigdy. Widzimy dzisiaj coraz wyraźniej, jak siły nienawiści (Neikos według Empedoklesa) są znowu obecne i wszechmocne w życiu współczesnych społeczności. Nienawiść osobista, nienawiść klasowa, nienawiść rasowa, nienawiść religijna. A po drugiej stronie bezsilna potęga miłości (empedoklejska Philia) walczy, by nadać sens światu. Z tej walki zapisuje się historia świata. Optymiści mają
zawsze nadzieję, że siły okrucieństwa nie przeważą. Ja również chciałabym być optymistą. Obawiam się jednak, że czekają nas trudne i burzliwe czasy... /W 2011 roku został Pan laureatem Europejskiej Nagrody Literackiej. Co oznacza dla Pana takie wyróżnienie?/ Każde wyróżnienie, a zwłaszcza tak ważna nagroda, jest wielką radością i daje siłę, by ktoś mógł służyć sztuce, która szczególnie w naszych czasach wydaje się luksusem, jeśli nie masz wiary w to, co robisz. Dla mnie jest to także wielka odpowiedzialność za kontynuację: by zadość uczynić tym, którzy mnie wybrali, ale także by stanąć moimi dziełami i moim życiem na wysokości zadania, służąc literaturze pięknej, a nie rozrywce. /Gdyby mógł Pan spotkać się i porozmawiać z dowolną postacią historyczną, kto by to był?/ Wyjątkowo trudne pytanie! Nie tylko dlatego, że wielkich osobistości jest wiele, ale dlatego, że każde takie spotkanie poprzedza fakt... śmierci, która daje lub ujmuje sens wszystkiefot.: E.Korneti
/Alicja Biaduń: Agrigento, dzisiaj włoskie miasto na południowym wybrzeżu Sycylii, dawniej starożytne Akragas, założone przez greckich kolonistów w VI w p.n.e. Jaki wpływa historia tego miejsca na bohaterów?/ Kostas Hatziantoniou: Bohaterowie książki, ludzie, którzy żyją w ślepym zaułku współczesnego świata, szukają w Historii ludzi i miejsca, w którym żyją, odpowiedzi, która pomoże im oświetlić najgłębszą część siebie. Odpowiedzi, jak żyć pozytywnie, by nie „chować się” we wspaniałej przeszłości, ale by twórczo odpowiedzieć na to, co im zagraża. Odkrywają w ten sposób, że Historia i przeszłość nie są czymś, co jest za nami, ale są czymś, co tkwi w nas i określa sposób, w jaki widzimy świat. Kwestią dla nich jest więc, by przeszłość nie była ciężarem, lecz inspiracją na przyszłość. /W swoim dorobku ma Pan publikacje między innymi z zakresu historii Azji Mniejszej i Cypru. Co sprawiło, że akcję swojej książki postanowił Pan umieścić w Agrigento? Czego symbolem jest to miasto?/ Mój upór by badać obszary, których kulturę wysoką stworzyli Grecy, ale które nie miały możliwości stać się częścią nowego państwa greckiego, zaczyna się raczej od „egzysten-
mu! Jak porozmawiać i o co spytać kogoś, kiedy wszystko to przeniknęła nicość i marność? Czy zatem ta „osobistość” miałaby ochotę rozmawiać o Historii albo o tym, co po Historii? Jednak, żeby nie uciekać od pytania, nie wybrałbym wspaniałej albo szczęśliwej epoki, czy wspaniałej osobistości. Wybrałbym okres taki jak nasz (epokę upadku i przejścia) i zapytałbym o radę, jak zmierzyć się z wyzwaniami naszych czasów i może moglibyśmy znaleźć drogę dla nowej europejskiej cywilizacji.
11
www.greckieklimaty.pl
Kobieta
o stu twarzach
Lena Kitsopoulou w wolnych chwilach projektuje biżuterię, można ją też spotkać w jednej z knajpek na Santorini, gdzie przy akompaniamencie buzuki śpiewa stare miejskie pieśni, czyli rembetika.
Na początku był teatr, a dokładniej studia na Wydziale Sztuki Teatralnej. Sławę przyniósł jej film Dimitrisa Athanitisa No Sympathy for the Devil, w którym za odważną rolę „plastikowej Eurydyki” otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki na MFF w Salonikach. Zanim rozpoczęła się jej przygoda z pisaniem, była znana w kręgach teatru – głównie z powodu skandalu wokół przedstawienia, w którym podważyła niemal święty wizerunek bohatera narodowego, Athanasiosa Diakosa. Mimo że pisała od dawna, nigdy nie planowała niczego wydać. Na szczęście ktoś znajomy przeczytał jej opowiadania. Już pierwsza książka pt. Nietoperze przyniosła jej prestiżową nagrodę Debiutu Roku 2006, przyznawaną przez greckie czasopismo „Diavazo” (po gr. czytam). W następnych latach ukazały się jeszcze Bezkresne drogi i sztuka teatralna M.A.R.Y.Ś.K.A. W międzyczasie pisarka ponownie znalazła się w medialnym oku cyklonu, tym razem z powodu tekstu opublikowanego w gazecie „Wolna Prasa”, w którym brutalnie obnażyła problem rasizmu panującego wśród Greków. Dla Kitsopoulou pretekstem do uwikłania bohaterów w dziwną scenerię jej opowiadań są osobiste doświadczenia, zasłyszane rozmowy oraz emocje, które trudno oswoić. Mówi, że pisanie przynosi jej ulgę, nie czuje wtedy krytyki, w odróżnieniu od teatru, gdzie oczy widzów śledzą każdy jej najmniejszy ruch. Chociaż momentami marzy, żeby być zwykłą piosenkarką, która podróżuje po świecie, śpiewa i nikt nie wie, kim jest, to na pytanie, którą ze wszystkich zajmujących ją artystycznie dziedzin wybrałaby, gdyby ktoś przystawił jej pistolet do skroni, odpowiada, że wolałaby, aby nacisnął spust. Alicja Biaduń
V
g Nie
da się uwolnić od tradycji
/Konrad Janczura: Zbiór Pani opowiadań ukazał się niedawno i podobnie nie od dawna znana jest nam grecka literatura. Właściwie to kojarzymy ją jedynie z Grekiem Zorbą i przekazywaną tu i ówdzie tradycją antyczną. W związku z tym pytam: kim się Pani czuje na tle tradycji literatury greckiej? / Lena Kitsopoulou: Myślę, że grecka literatura jest podstawą wszystkiego, co zaistniało w Europie. Choćby teatr, opierający się na niej, świadczy o tym, jak bardzo związani jesteśmy z tradycją antyczną. Podobnie rzecz ma się à propos nowoczesnego pisarstwa – chcąc czy nie chcąc, zawsze stajemy się komentarzem do Iliady, Odysei, Orestei i tak dalej. /Czy w greckiej nowoczesnej literaturze widoczne są chęci wchodzenia w spór z tradycją starożytną, próby jej przezwyciężenia?/ Nie da się uwolnić od tej tradycji, a wszystko, co w niej zaistniało, jest i dziś. /W swojej twórczości zdaje się Pani interpretować wiele starożytnych tematów.../ To prawda, aczkolwiek nie robię tego świadomie. Istniejące w kulturze tematy, archetypy, portrety nie są czymś wymyślonym – stanowią pewną prawdę na temat tego, co siedzi w głębi człowieka. /W Pani opowiadaniach często pojawia się motyw przechodzenia z dzieciństwa w dorosłość oraz specyficzne zjawiska, zazwyczaj irracjonalne, które są z tym związane – pomyślałem zatem o Pani jako o fascynatce psychoanalizy. Czy to dobry trop?/ Nie jestem bardzo zaprzyjaźniona z psychoanalizą, ale interesuje mnie bardziej „przejście” jako przekroczenie tego, co nieosiągalne. /W takim razie specyficzny język, jaki stosuje Pani w prozie, jest też rodzajem pewnego przekroczenia?/ Nigdy o tym podobnie nie myślałam, ale racja – tak. /Z podejmowanej przez Panią tematyki jasno wynika, że interesuje Panią również feminizm.../ Nie jestem aktywną feministką, ale wierzę w równouprawnienie, a przede wszystkim w wolność jednostki. Kobieta jednak potrze-
fot.: M.Margielski
f
Nie wierzę w rozróżnienia istniejące w amerykańskich filmach: zły czy dobry. Myślę, że zawsze – w myśleniu, w działaniu, w ocenianiu – zło i dobro występują jednocześnie. U moich bohaterów są różne nastroje, raz śmiech, raz rozpacz, raz przyjemność, ale najważniejsze, że potrafię przejrzeć się w ich lustrze.
buje mężczyzny. To, jak bardzo siebie potrzebujemy, powinno być podstawą równouprawnienia w moim mniemaniu. /W jednym z Pani opowiadań pojawia się Polak albo Rumun, narratorka sama nie jest pewna jego pochodzenia, który zostaje ukazany jako osoba desperacko poszukująca pracy. Czy w Grecji dużo jest podobnych stereotypów?/ Kreacja tej postaci, będącej również narratorką, jest kreacją greckiej prowincjuszki. Na wszystkich prowincjach, we Włoszech, w Grecji, w Niemczech – wszędzie myśli się stereotypami. U nas, przykładowo, Rosjanka to dziwka, Ukrainka to sprzątaczka, Polak, Rumun – robotnik/budowlaniec. Świat jest bezlitosny w przyczepianiu łatek, ale trudno temu zaradzić.
Nie jestem bardzo zaprzyjaźniona z psychoanalizą, ale interesuje mnie bardziej „przejście” jako przekroczenie tego, co nieosiągalne.
/Skoro jesteśmy znowu przy Pani twórczości, w Nietoperzach zdecydowanie wyróżnia się historia cichego samobójcy. Skąd ten pomysł?/ Właściwie pisałam to opowiadanie wówczas, kiedy mój kolega ni stąd ni zowąd położył się spać. Tyle. /Od razu przypomina mi się właśnie wspomniana wcześniej postać Greka Zorby. Trudno jednak o jej obecność wśród postaci tworzonych przez Panią – jak się Pani odnosi do tego stereotypu roztańczonego i pijącego Greka?/ Nie wierzę w rozróżnienia istniejące w amerykańskich filmach: zły czy dobry. Myślę, że zawsze – w myśleniu, w działaniu, w ocenianiu – zło i dobro występują jednocześnie. U moich bohaterów są różne nastroje, raz śmiech, raz rozpacz, raz przyjemność, ale najważniejsze, że potrafię przejrzeć się w ich lustrze. Cały wywiad ukaże się w majowym numerze miesięcznika „Kontrast”
oraz na stronie www.ksiazkoweklimaty.pl
Wszyscy jesteśmy tacy sami
Nietoperze Leny Kitsopoulou to przykład współczesnej greckiej narracji, przepełnionej realizmem i prostotą. Mocna, oszczędna w środkach proza, której sedno stanowią społeczne dramaty i brutalna, niepozostawiająca złudzeń rzeczywistość. Nietoperze to trzynaście opowiadań tylko pozornie będących odrębnymi historiami, odgrywanymi przez bohaterów, których losy nigdy się nie splatają. Co zatem łączy człowieka, który zabija się ze strachu przed śmiercią, narkomankę, która z bezradności oddaje swoje dziecko Cyganom, małą Giotę molestowaną przez wujka, nieszczęśliwego męża, który nie potrafi odejść od żony i wiele innych postaci? Kitsopoulou daje nam do zrozumienia, że w obliczu nieszczęścia, bólu i lęków wszyscy jesteśmy tak samo
słabi. Ogniwem łączącym wszystkie historie jest rozpaczliwe usiłowanie współczesnego człowieka, aby nadać życiu sens, aby uczynić swoje istnienie znaczącym, wbrew wszystkim przeciwnościom. Bohaterowie Kitsopoulou, mimo że bezsilni i przygnieceni, każdy swoim własnym, prywatnym cierpieniem, toczą nierówną walkę z życiem. Dramat, jaki przeżywają, prowadzi ich niejednokrotnie do samobójstwa lub morderstwa. Te decyzje, choć wynikające z rozpaczy, dla nich samych są jedyną słuszną drogą, aktem, który paradoksalnie w całym ich bezsensownym istnieniu, jako jedyny ma jakieś znaczenie. Język opowiadań jest prosty, nie pozbawiony wulgarnych i potocznych wyrażeń, co niekoniecznie musi odpowiadać każdemu
odbiorcy. Proste komunikaty i pozbawione literackich upiększeń słowa, które Kitsopoulou wkłada w usta swoich bohaterów, czynią ich historie, a także ich samych bliższymi, bardziej realnymi, mniej książkowymi. Dlatego Nietoperze z pewnością nie pozostawiają czytelnika obojętnym, nawet jeśli pod wieloma względami odbiegają od klasycznych kanonów i nie każdy będzie zachwycony surowym stylem i bezpośredniością autorki. Nie rozwiązania formalne są jednak tym, co nadaje dziełu uniwersalny charakter. Nie bez przyczyny John Steinbeck napisał kiedyś,
że „człowiek interesuje się tylko samym sobą. Jeżeli dana opowieść nie mówi o słuchaczu, ten nie będzie jej słuchał”. Historie, które opowiada Kitsopoulou, są historiami zwykłego człowieka, który cierpi, kocha, ugina się pod ciężarem problemów, podejmuje decyzje, niekiedy dramatyczne, traci kogoś lub sam odchodzi; są więc historiami o każdym z nas i dla każdego z nas. Magdalena Stachowiak
12
22 – 25 maja warszawskie targi książki Stadion narodowy
greckie klimaty
V ARCYDZIEŁA LITERATURY NOWOGRECKIEJ
– seria Z Gorgoną Seria „Arcydzieła Literatury Nowogreckiej”, czyli seria Z Gorgoną, jest wyjątkowa. A to dlatego, że współtworzą ją studenci Filologii Nowogreckiej (studia I stopnia) i Cywilizacji Śródziemnomorskiej (studia II stopnia) – kierunków prowadzonych na Wydziale „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego. To dla przyszłych neogrecystów pierwsze próby przekładu literackiego, także poetyckiego, ćwiczenia warsztatowe, ale przede wszystkim przygoda, a dla niektórych początek własnej samodzielnej pracy w roli tłumacza. Tworzą oni korpus starannie wybranych pomników języka i literatury nowogreckiej w przekładach polskich, z obszernymi wstępami i komentarzami, i jednocześnie zapoznają polskich czytelników z dorobkiem wybitnych twórców greckich doby nowożytnej – przekładanych i czytanych na świecie, a zupełnie w Polsce nieznanych. W serii, wydawanej przez wydawnictwo DiG i Wydział AL UW, ukazało się dotąd 10 tomów. Zawierają one: obszerne antologie twórczości ludowej pieśni gminnej Greków (t. II) oraz baśni, bajek i bajd ludu greckiego (t. IV–V), wybrane utwory okresu renesansu na Krecie (t. I), przykłady twórczości wielkich poetów tzw. Szkoły
B zapowiedzi Mani. Wędrówki po Peloponezie
Patrick Leigh Fermor Wydawnictwo: Zeszyty Literackie Tłumaczenie: Ewa Krasińska
P
atrick Leigh Fermor był człowiekiem niezwykle oczytanym, a także poszukiwaczem przygód, arystokratą, bohaterem wojennym o uchu poety, oku malarza, darze języków, bezmiernej ciekawości świata i niezaspokojonym pragnieniu życia. W 1933 roku wyruszył w pieszą podróż z Londynu do Konstantynopola. Przez lata mieszkał w Grecji, a jego dom przyciągał największych pisarzy współczesnej Europy. „Mani” to zapis wędrówki po Peloponezie, wyjątkowy przewodnik po nieznanej Grecji.
Czekając na barbarzyńców Konstandinos Kawafis Wydawnictwo: Austeria Tłumaczenie: Ireneusz Kania
P
oetyckie dzieło Konstandinosa Kawafisa jest objętościowo bardzo szczupłe: wszystkiego 256 wierszy. Powstawały one w ciągu 56 lat, co daje przeciętną cztery utwory na rok – a więc niewiele. Tłumaczyć to można bardzo wysokimi wymaganiami, jakie poeta stawiał swojej twórczości: utworów
Jońskiej – Andreasa Kalwosa i Dionizjosa Solomosa (t. III), wybór korespondencji oraz powieść (w odcinkach!) naocznego świadka rewolucji francuskiej, uczonego przedstawiciela oświecenia greckiego i reformatora języka Adamandiosa Koraisa (t. VI i VII), barwne pamiętniki Makrijanisa, uczestnika wielkiego powstania Greków przeciwko Turkom (t. VIII) oraz dwa tomy (IX i X) opowiadań prozaika greckiego przełomu wieków XIX i XX – Aleksandrosa Papadiamandisa, którego nie bez powodu nazywają „greckim Dostojewskim”. Książki z serii Z Gorgoną (o tym, dlaczego „z gorgoną”, dowiedzieć się można z tekstu na okładce) budują zatem zaplecze młodej polskiej neogrecystyki i częściowo wypełniają bolesną lukę na rynku wydawniczym. Coraz liczniejsze grono absolwentów pracujących nad kolejnymi tomami serii utrzymuje dzięki temu stałe kontakty z Pracownią Studiów Helleńskich UW, uczestniczy w innych naszych przedsięwzięciach i współtworzy pełne zapału filhelleńskie środowisko. Redaktorka serii Małgorzata Borowska Kierowniczka Pracowni Studiów Helleńskich Wydziału „Artes Liberales” UW
umieszczonych przezeń w kategorii trzeciej, “wierszy odrzucanych” (apokerygmena poiemata), jest 27; kategoria druga, ankedota poiemata (wiersze niepublikowane), zawiera ich 75 (w tym trzy pisane po angielsku; pierwszy, zaczynający się od słów „More happy thou, performing Member”, powstał prawdopodobnie w 1887 roku, a więc gdy poeta miał 14 lat! Ale ta data jest hipotetyczna).
Grecy umierają w domu
Huber Klimko -Dobrzaniecki Wydawnictwo: Znak
G
rek kierujący mafią taksówkową w śląskim miasteczku. Greczynka haftująca kaszubskie rękodzieło. Papuga, która myślała, że jest cykadą. Pisarz, który w ogóle nie wiedział, kim jest. Grecy umierają w domu to nostalgiczna opowieść o bolesnych prawdach i trudnych miłościach. O tęsknocie za ojcem, którego nigdy nie było. O zderzeniu kultur i konflikcie historii. Śledząc losy greckich repatriantów, Klimko-Dobrzaniecki snuje opowieść o wygnaniu z raju. Gdzie leży raj? Dokąd uciec, by nie czuć się obcym? Jak opanować sprzeczne emocje? Czy kiedykolwiek można być gotowym na odkrycie prawdy o sobie i swoich bliskich?
Zagraniczna literatura w zasięgu ręki!
Chcesz przeczytać ulubioną powieść w oryginalnym języku? A może pragniesz być na bieżąco z nowościami wydawniczymi spoza granic naszego kraju? W kręgu Twoich zainteresowań jest literatura naukowa, która nie doczekała się jeszcze tłumaczenia na język polski? Zapraszamy do odwiedzenia strony księgarni krainaksiazek.pl, gdzie udostępniliśmy katalog z milionami zagranicznych tytułów. W ofercie znajdziesz zarówno szeroko rozumianą beletrystykę oraz prestiżowe wydawnictwa naukowe, takie jak: Cambridge University Press, Oxford University Press, Taylor & Francis, Elsevier, John Wiley & Sons i wiele innych. Aktulane wybrane publikacje wydawnictw Cambridge University Press, Springer oraz Walter De Gruyter objęte są specjalnymi rabatami. Wydawnictwo Cambridge University Press wyselekcjonowało tytuły, które nabyć można z co najmniej 60-procentowym rabatem! Dołącz do szerokiego kręgu naszych klientów, a przekonasz się, że dotarcie do najbardziej egzotycznych tytułów jest w zasięgu ręki! Jesteśmy na bieżąco z nowościami wydawniczymi:
All the Light We Cannot See Anthony Doerr
Oszałamiająca i ambitna powieść wielokrotnie nagradzanego autora. Krajobraz zniszczonej II wojną światową Francji, gdzie splatają się
ścieżki niewidomej francuskiej dziewczyny i niemieckiego chłopca.
The Other Story
Tatiana De Rosnay
Wielowarstwowa, pięknie napisana powieść, będąca refleksją na temat tożsamości w procesie bycia pisarzem. Obraz następstwa pokoleń, przenikająca do teraźniejszości przeszłość, która zdaje się ją niemal kształtować.
Thunderstruck and Other Stories Elizabeth McCracken
Pierwszy od dwudziestu lat zbiór opowiadań finalistki National Book Award. Opowiadania przeplatają się humorem, empatią oraz magią słów – to dziewięć krótkich historii balansujących na krawędzi miłości i samotności.
Natchez Burning Greg Iles
Hipnotyzujący thriller, autorstwa Grega Ilesa, jednego z najpopularnieszych obecnie pisarzy amerykańskich, którego dorobek stanowią głównie thrillery wojenne i psychologiczne oraz kryminały. Ten mistrz suspensu zabiera nas w napiętą, niepokojącą i pełną elektryzujących zwrotów akcji powieść. (mp)
V Nieznane Książka opowiada o emblematycznych, jak ująłby to Robert Makłowicz, dla kultury i dziejów Grecji wyspach, ale nie jest kolejnym przewodnikiem. Jarosław Molenda skupił się na pomijanych lub zaledwie wzmiankowanych gdzie indziej epizodach i postaciach, na przykład na planie gen. Dąbrowskiego dotyczącym założenia na Korfu na początku XIX wieku Rzeczpospolitej Polsko-Greckiej. Naświetla tym samym intrygujące aspekty związane z dziejami Grecji, które jawią się o wiele ciekawiej niż w syntezach historycznych. Jeśli zaś niektóre z jego hipotez znajdą potwierdzenie, podręczniki do historii trzeba będzie napisać od nowa, jak choćby w przypadku:
historie
• Peryklesa – prawdopodobnie pierwszej znanej ofiary wirusa Ebola • Najstarszego na świecie, bo liczącego ponad dwa tysiące lat laptopa • Krzysztofa Kolumba, który urodził się na Chios, a nie w Genui • Tajemnicy długowieczności mieszkańców Krety i Simi Jarosław Molenda – absolwent filologii klasycznej UAM w Poznaniu, dziennikarz magazynu podróżniczego „Dookoła Świata”, współodkrywca prekolumbijskich ruin w Peru, członek South American Explorers, były współpracownik kolegium redakcyjnego Encyklopedii Geograficznej Świata. Ma w dorobku m.in. książki: Mumie. Fenomen kultur; Poczet odkrywców i zdobywców Ameryki Łacińskiej; Tajemnice polskich grobowców; Panama 1671; Tupac Amaru II; Narodziny Atlantydy. Fakty i mity na temat relacji Platona; Rośliny, które zmieniły świat; Przedkolumbijscy żeglarze i odkrywcy Ameryki; Wojny guarańskie 1628-1756; Klątwa złota jezuitów. (mp)
13
www.Słowackieklimaty.pl
słowackie Klimaty B fragment powieści S
(strony 13–16)
Bellevue
zeroko otworzyłam oczy na światło. Miałam wrażenie, że ktoś zawył z bólu, jakiś zwierzęcy ryk, przedśmiertna agonia. Wystraszona gapiłam się w sufi t i próbowałam znaleźć przyczynę tej grozy, zorientować się w tym, kiedy nagle uprzytomniłam sobie, że to ja zawyłam z bólu i jeszcze ciągle wyję, choć usta są nieme, zamknięte, a wargi suche i popękane. Serce waliło jak oszalałe, ale kiedy rozejrzałam się po pokoju, wszystko
wyglądało normalnie, jak to się mówi, wszystko było na swoim miejscu. Drago spał, śpiwór skopany na ziemię, prawa ręka za głową oparta o ścianę, za oknami ostre światło marsylskiego poranku. Tylko ja trzęsłam się i pociłam ze zgrozy, zdezorientowana nie mogłam złapać oddechu, kiedy nagle wróciła ta myśl i uderzyła mnie z taką siłą, że aż zaparło mi dech w piersiach i zalała mnie fala jeszcze silniejszego lęku. W tej chwili pojęłam podstawową prawdę o życiu, choć „pojęłam” to nie jest właściwe słowo, gdyż gdzieś w środku od zawsze to wiedziałam, czułam, a teraz nagle potrafiłam to nazwać, ubrać w słowa, które dudniły mi w klatce piersiowej: w s z y s c y s i ę n i e n a w i -
d z i m y. Naraz dotarła do mnie ta prawda, poznanie czy raczej – objawienie, że na świecie jest sama nienawiść, że wydorośleć znaczy zrozumieć i przyjąć całą nienawiść świata wymierzoną przeciwko każdemu, a więc także przeciwko mnie. Fragment powieści pt. Bellevue Ivany Dobrakovovej.
Książkę można kupić na stoisku
nagle uprzytomniłam sobie, że to ja zawyłam z bólu i jescze ciaglę wyję, choć usta są nieme
nr139/D16
ilustracja: www.milewidziane.pl
g Przezwyciężyć
samego siebie
V Co słychać w tobie?
Niegdyś we francuskiej prozie widywaliśmy wiele kobiet, którym się nudziło. Mniej lub bardziej podobne Emmie Bovary, zawsze napotykały rozczarowanie. Bujność dostają tylko wybrani, pozostali cieszyć się muszą harmonią, stałością, monotonią. Niektóre jednak uporczywie poszukują. Wyjeżdżają za romansem do jego ojczyzny, do Francji... Jak wiadomo jednak, najciemniej pod latarnią. Młoda dziewczyna, Blanka, która marzyła o podróży do Stanów, wybrała ostatecznie inną opcję – wolontariat w Marsylii, gdzie przez kilka godzin dziennie opiekowała się starszymi ludźmi, by później „poznawać świat”. Jak się okazało, zamiast poznania świata nastąpiło poznanie siebie. Od złej strony. Choroby zachodniej starości zainfekowały główną bohaterkę i odtąd nie była już sobą. Powieść Ivany Dobrakovovej to właściwie nie jest literatura, która chce coś światu udowodnić. Ale wiele udowadnia. Pokazuje, że dzisiejszy kosmopolityczny ład, tak wychwalany w liberalnych mediach, w istocie nie potrafi zaspokoić realnych pragnień człowieka. Nieustannie kusząc go rozmaitymi sztucznościami, stymulantami, historiami nie z tej ziemi, próbuje oszukać jego pogardliwy stosunek do przeciętności. A właściwie niewiele poza nią nas dziś czeka. Bohaterka stopniowo przenosi rozczarowanie światem na siebie i swoje ciało. To, co jeszcze niedawno wydwało się naturalne i oczywiste, z biegem rozwijającej się historii, staje się trudne i fizycznie nieznośne. Mając przyjemność obcowania z lekturą Bellevue, obcujemy z kimś żywym, a to wcale nie tak częste w dzisiejszej literaturze. Konrad Janczura
/Joanna Figarska: Który świat jest prawdziwszy? Blanki czy mieszkańców Bellevue?/ Ivana Dobrakovová: Dla każdego prawdziwy jest tylko jego świat. Blanka żyje we własnym (zamkniętym, a w pewnym sensie również ograniczonym) świecie. Niezdolność konfrontowania się ze światem niepełnosprawnych rezydentów Bellevue (i uczestniczenia w nim) jest bodźcem wywołującym chorobę. /Beztroski, wakacyjny świat młodej Blanki szybko zamienia się w bezwzględną rzeczywistość, w której także czytelnikowi trudno odnaleźć równowagę. Gdzie jest więc granica między tym, co realne, a tym, co dzieje się w głowie młodej bohaterki?/ Ta granica nie jest wyraźnie określona. Historia jest opowiedziana tylko z perspektywy Blanki, która stopniowo traci kontakt z rzeczywistością, umiejętność trzeźwej oceny tego, co się wokół niej dzieje. Rzeczywistość (ten „prawdziwy” świat) pojawia się w przebłyskach, fragmentach rozmów bohaterów. Można się też domyślić, jak mogły wyglądać niektóre zdarzenia, które w optyce Blanki były zniekształcone. /Poznając Blankę można odnieść wrażenie, że skupia ona w sobie wszystkie cechy współczesnego młodego człowieka, który z jednej strony ma nieograniczoną wolność i wybór, z drugiej jednak nie potrafi tego do końca wykorzystać. Czy rzeczywiście ta postać jest w pewnym sensie głosem młodego pokolenia?/ Niektórzy słowaccy krytycy mówią o nadejściu generacji autorów (albo raczej autorek), którzy zajmują się między innymi tematyką emigracji, podróżowania, otwartych granic, nieograniczonych możliwości (tzw. współcześni nomadzi). Zaliczają się do nich na przykład Svetlana Žuchová, Zuska Kepplová czy Michaela Rosová. Myślę jednak, że przypadek Blanki jest specyficzny. Nie chodziło mi o uchwycenie doświadczeń młodego człowieka funkcjonującego poza krajem, lecz o ukazanie momentu nadejścia i przebiegu choroby, co (z pewnych przyczyn) następuje właśnie za granicą. /Cały świat Bellevue poznajemy tylko i wyłącznie z perspektywy głównej bohaterki.
fot.: Petra Burzová
Jak zachowuje się człowiek, gdy największym zagrożeniem dla otoczenia i siebie staje się on sam? O ludzkiej psychice, zatracaniu się w sobie i problemach, z jakimi może mierzyć się współczesna MŁODZIEŻ, OPOWIADA Ivana Dobrakovová.
Historia jest opowiedziana tylko z perspektywy Blanki, która stopniowo traci kontakt z rzeczywistością, umiejętność trzeźwej oceny tego, co się wokół niej dzieje.
Czy był to celowy zabieg, by świat ośrodka dla niepełnosprawnych poznać z jednej perspektywy?/ Chciałam pokazać, co dzieje się w umyśle człowieka, któremu stopniowo wszystko wokół zaczyna wydawać się przerażające, przestaje rozpoznawać, co jest właściwe, a co nie, traci kontrolę nad własnymi myślami i działaniami, a także (w pewnej mierze) nad własnym ciałem. Starałam się, by narracja była dynamiczna. Pytanie, które postawiłam sobie pisząc tę książkę, brzmiało: jak umysł może zacząć działać na przekór człowiekowi? W jaki sposób mogą powstawać urojenia, halucynacje? /Książką udowadnia Pani, że światy osób zdrowych i tych, które potrzebują codziennej opieki, niewiele się od siebie różnią. Czy można zatem Bellevue odczytywać jako krytyczne ukazanie współczesnego, konsumpcyjnego świata?/
Chyba jednak nie. Jeśli już krytyka, to raczej egocentryzmu, zbytniego zapatrzenia w siebie, obojętności na cierpienie innych ludzi, niezdolności wczucia się w sytuację innego człowieka – innymi słowy: braku empatii, współczucia. /W powieści porusza Pani trudny problem akceptacji (szczególnie przez młodych) swojego ciała. W kontekście osób niepełnosprawnych, którymi ma się opiekować między innymi Blanka, jej zachowanie można uważać za skrajnie egoistyczne. Gdzie zatem tkwi problem głównej bohaterki?/ Blanka ma mnóstwo problemów. Sam egoizm i przesadny introwertyzm wcale nie są najważniejsze. W książce wspomniane zostały wcześniejsze epizody depresji, ojciec z zaburzeniami maniakalno-depresyjnymi, jednym słowem rdzeń osobowości Blanki nie jest zdrowy. /Wchodząc w świat Bellevue, zaczynałam mieć wrażenie, że wszyscy wolontariusze mają ze sobą problem. Drago, największe wsparcie i fascynacja Blanki, też często się zamyka, nie jest stabilny. Czy on naprawdę mógł pomóc dziewczynie?/ Drago rzeczywiście jest chwiejny, ma problemy z samym sobą, ale te problemy u niego nie mają podłoża patologicznego, tak jak u Blanki. Drago to młody mężczyzna, który nigdy nie spotkał się z zaburzeniami psychicznymi i nie potrafi ich rozpoznać. Początkowo oferuje Blance pomoc, wierzy, że „przyjaźń pokona wszystkie przeszkody”, że będzie dla niej opoką, tylko że to wcale nie działa. Istnieje mylne wyobrażenie, że osobie z chorobą psychiczną wystarczy wsparcie, przestrzeń do wygadania się czy dobry przyjaciel. /Czy każdy z nas ma w sobie coś z Blanki?/ W chwili pojawienia się choroby Blanka czuje, że dzieje się z nią coś złego, choć nie potrafi dokładnie tego zidentyfikować. Jednak ze wszystkich sił stara się (w większości bezskutecznie) zachować resztki zdrowego rozumu, przezwyciężyć to coś, pokonać, inaczej mówiąc: zachować rozsądek. A o to chodzi chyba nam wszystkim. Tłum. Izabela Zając Cały wywiad można znaleźć na www.ksiazkoweklimaty.pl
14
22 – 25 maja warszawskie targi książki Stadion narodowy
Słowackie klimaty
fot.: Milan Regec
V Czy postkomunistyczny świat (nie)istnieje?
SPOTKANIE Z AUTOREM ODBĘDZIE SIĘ PODCZAS WARSZAWSKICH TARGÓW KSIĄŻKI W SOBOTĘ 24 MAJA O GODZINIE 13.00 NA STOISKU KSIĄŻKOWYCH KLIMATÓW
przez opowieść
Średniego wzrostu mężczyzna ze stoickim spokojem podpisuje kolejne egzemplarze swojej książki. Lekko się uśmiecha, chętnie odpowiada na pytania czytelników. Każda osoba czekająca na autograf wie, że ten skromny pisarz to laureat Europejskiej Nagrody Literackiej 2009 i jeden z najpopularniejszych słowackich autorów. Zanim jednak sięgnie się po jego powieść, warto zwrócić uwagę na zbiór opowiadań, który w Polsce ukazał się w 2011 roku. 19 historii, krążących wokół człowieka i jego codziennych wyborów, to doskonała rozgrzewka przed piękną opowieścią o przyjaźni, miłości i historii, którą można znaleźć na kartach Zdarzyło się pierwszego września... Prezentowanymi w zbiorze historiami potrafi zaskoczyć nawet najbardziej wymagającego czytelnika. Nagłe zwroty akcji, które całkowicie zmieniają sens czytanego opowiadania, doskonałe wykorzystanie roli przypadku, który kieruje bohaterami i znacząco wpływa na bieg wydarzeń, to główne wątki spajające całość. Zaskakujące jest już pierwsze opowiadanie, gdzie narratorem wydaje się sam autor, który również ulega manipulacji. Mając świadomość, że nawet pisarz dał się „wystrychnąć na dudka”, czytelnik śmielej sięga po następne opowieści, będące doskonałym świadectwem kondycji współczesnego człowieka i pokazujące, że nieważne jest to kim jesteśmy, ale jak potrafimy radzić sobie ze swoimi słabościami i przeciwnościami losu. I czy wciąż mamy nadzieję, że mimo trudności uda nam się uratować samych siebie. Joanna Figarska
V
Pavol Rankov
„Im bardziej zawiła staje się środkowoeuropejska historia, tym bardziej Pavol Rankov stara się uklasycznić swoją powieść. Szlachetność postaw i trwanie przy podstawowych wartościach przynosi bohaterom ocalenie. Natomiast przejrzystość języka i lekkość stylu chronią czytelników przed zagubieniem się w nieprzyjaznym świecie. To właśnie prostota jest główną siłą napisanej z epickim rozmachem debiutanckiej powieści Rankova – tej panoramy dziejów, na tle której rozgrywają się jednostkowe losy. Jest jednak coś, co rozbija tę klasyczność opowieści. To epizody, w których pojawiają się osoby odpowiedzialne za całe to polityczne zamieszanie – Miklós Horthy, Jozef Tiso, Klement Gottwald czy Alexander Dubček. Epizody absurdalne i jawnie groteskowe. Dzięki nim powieść nabiera dodatkowych rumieńców. Zdarzyło się pierwszego września jest podwójnym zwycięstwem literatury, która jednocześnie oca-
la i unieważnia. Ocala pamięć o pokoleniu, któremu przyszło żyć w heroicznych czasach, i próbuje unieważnić absurdy XX-wiecznej historii”. Maciej Robert, www.polityka.pl
„Mieszanina języków, religijny galimatias, kulturalny i obyczajowy tygiel, taka jest Europa Środkowa w 1938 roku, kiedy zaczyna się opowieść. Główni bohaterowie zmieniają imiona, nazwiska, wyznania i miejsca, ale zawsze są wierni łączącej ich przyjaźni. A piękna Maria cały czas jest obecna w ich życiu. Urzeka też język powieści, zwłaszcza w pierwszej części, kiedy kilkunastoletni chłopcy intuicyjnie porozumiewają się mieszaniną kilku języków, a czytelnik musi sięgać do przypisów, żeby zrozumieć rozmowy bohaterów. Potem w ich życiorysach pojawi się jeszcze
fot.: Joanna Figarska
V Poznać
Kiedy moja agentka literacka kilka lat temu proponowała wiedeńskiemu wydawnictwu powieść Stało się pierwszego września (albo kiedy indziej), odpisali jej, że wprawdzie recenzenci uważają poziom literacki powieści za wystarczająco dobry, lecz opisywane realia, fakty i wydarzenia z pewnością będą niezrozumiałe dla austriackiego czytelnika. Z Wiednia do Bratysławy jest 70 kilometrów, a powieść rozumieli czytelnicy w Macedonii, Chorwacji, Bułgarii i innych krajach byłego bloku wschodniego, które leżą dużo dalej od Bratysławy niż Wiedeń. Czyżby żelazna kurtyna była niepokonaną kulturową barierą? Dopiero w zeszłym roku udało się wydać powieść po niemiecku, aczkolwiek jej tłumaczka pochodzi z byłego Berlina Wschodniego, a wydawca ma słoweńskie korzenie. Zatem pytanie, czy mentalny Mur Berliński jeszcze stoi, przynajmniej dla mnie pozostaje bez odpowiedzi. Václav Havel już w połowie lat 90. apelował do zachodnich polityków i intelektualistów, by nie nazywali postkomunistycznymi krajów, które kilka lat wcześniej uwolniły się od piętna komunizmu. Termin ten kojarzy się ze swego rodzaju próżnią – nie jest to ani komu-
nizm, ani demokracja. Poruszanie tej kwestii po dwudziestu latach mogłoby się wydawać anachroniczne. Ale skoro cieszymy się na Słowacji, że udało nam się po raz pierwszy wybrać prezydenta, który nie był członkiem partii komunistycznej (tylko raz się do niej zgłosił, w młodości, i go nie przyjęli!), to znaczy, że komunizm jest stale obecny w naszych życiach. Skoro teczki komunistycznych służb bezpieczeństwa wciąż odgrywają dużą rolę w życiu publicznym krajów od Bałtyku po Bałkany, skoro byli donosiciele, czy nawet oficerowie służb specjalnych, mają wpływ na media, to znaczy, że czerwony totalitaryzm wprawdzie zbladł, nawet bardzo, ale w głębi jego jasny kolor wciąż lśni. Co możemy z tym zrobić? Czy nacjonalizm jest lekiem na komunizm? Oczywiście nie, te dwa wirusy potrafią współdziałać w śmiercionośnej symbiozie. Wystarczy spojrzeć na prezydenta Putina, żeby wiedzieć, jak bardzo poważne może mieć ona skutki. To właśnie my, ludzie z postkomunistycznego świata, widzimy te skutki najwyraźniej. Mam nadzieję, że nasze doświadczenie jakoś pomoże… Pavol Rankov Tłum. Tomasz Grabiński
i niemiecki i rosyjski, a poszukiwanie tożsamości u żadnego z nich nie jest łatwe i bezproblemowe. Znakomita opowieść, niezwykła lekcja historii, wielka polityka, która determinuje życie młodych ludzi. Dramatyczne, często tragiczne losy mieszkańców tego kawałka Europy, równocześnie duża dawka ironii, groteski, absurdu, niebanalnego humoru. Pojawiają się też postaci autentyczne: Jozef Tiso, Klement Gottwald czy Iwan Koniew. Najlepsza słowacka książka ostatnich lat, uhonorowana Europejską Nagrodą Literacką 2009 r. oraz Nagrodą Czytelników dziennika „SME””. Barbara Gawryluk, www.radiokrakow.pl „Powieść Rankova wciąga od samego początku. Historia chłopców, pochodzących z odmiennych kultur – Jan jest Czechem, Peter Węgrem, a Gabriel Żydem – pokazuje, jak mimo często ogromnych różnic, innych wartości i sposobów myślenia można corocznie spotykać się nad basenem w Levicach. Za centrum powieści można uznać Marię. To od niej wszystko się zaczyna i na niej całość się zamyka. I chociaż to ona uważana jest za przyczynę rywalizacji między bohaterami, z czasem zaczyna mieć poważną konkurentkę – historię, która odciska silny ślad w życiu każdego z mężczyzn. W prozie Rankova zachwyca wszystko: styl, sposób prowadzenia narracji, mnogość wątków, doskonała znajomość historii. Nie jest to jednak powieść ani krótka, ani łatwa, nie kończy się też pięknie. Warto po nią sięgnąć, by z nieco innej perspektywy przyjrzeć się trudnym czasom, w których najmniejsze szanse na przetrwanie ma miłość”. Joanna Figarska
15
www.Słowackieklimaty.pl
f Nie
tylko pisarz
Czytelnik instynktownie usiłuje uporządkować pisarską wizję świata poprzez destylację poszczególnych motywów, tematów, wątków w taki sposób, aby ułożyły się w harmonijną całoś������������� ć. Jednak ���������� postawienie pytania o motyw nadrzędny, który spajałby opowiadania Pavla Vilikovský’ego w tomie Okrutny maszynista, okazałoby się jałowym zabiegiem analitycznym. Najcenniejsze walory poznawcze i estetyczne tkwią bowiem w anarchistycznej różnorodności, dostrzegalnej zarówno na płaszczyźnie gatunkowej, jak i treściowej. Okrutny maszynista to w dużej mierze������ literacki fotoplastykon, w którym mentalne obrazy podróżującego Środkowoeuropejczyka nakładają się na panoramiczne przezrocza. Wielogodzinna podróż skłania do redefinicji własnej tożsamości w zetknięciu z żywiołem inności. Za najbardziej obfitującą w doświadczenia interkulturowe można uznać podróż bohatera pierwszego opowiadania w towarzystwie Alberta Camusa, którego spostrzeżenia stanowią asumpt do refleksji nad mitem Syzyfa w wariancie środkowoeuropejskim. Pełniejszą wiwisekcję osobowości Środkowoeuropejczyka wnosi opowiadanie o wyprawie Kasanowskiego do Braszewa. Zobojętnienie na otoczenie, mrzonki i reminiscencje oddalają inżyniera od świadomego
przeżywania tu i teraz. Zamiast homo viator pojawia się homo sovieticus. Obok dynamicznych ujęć narracyjnych nie brakuje statycznych. W jednolitej przestrzeni rozgrywa się akcja trzech opowiadań, pęknięciu ulega natomiast struktura temporalna. Zakotwiczenie świata przedstawionego w przeszłości nie decyduje o nostalgicznym zabarwieniu prozy autora Ostatniego konia Pompei. Przeszłość odznacza się bowiem niezwykle trwałym zasięgiem żywotności, nierozdzielnie stapiając się z teraźniejszością. Vilikovský nie rości sobie pretensji do bycia wiarygodnym kronikarzem swoich czasów, ani twórcą reportażu socjologicznego. Przedstawia on z dystansu słowacki koloryt lokalny w groteskowym kontekście środkowo-europejskim, nie stroniąc zarazem od ukazywania mechanizmów prowincjonalizmu mentalnego. Erudycyjna ironia i cierpkie poczucie humoru konstruują oryginalny obraz świata po drugiej stronie Karpat. Nie pozostaje nam nic innego, jak przekonać się o tym na własne oczy! Elżbieta Pietluch
Okrutny maszynista to w dużej mierze literacki fotoplastykon, w którym mentalne obrazy podróżującego Środkowoeuropejczyka nakładają się na panoramiczne przezrocza..
fot.: Andrea Kalinova
Pavel Vilikovský – jeden z najbardziej docenianych współczesnych pisarzy słowackich. Z wykształcenia historyk literatury i anglista, swoją przygodę z pisaniem rozpoczynał jako publicysta. Był redaktorem wydawnictwa „Tatran”, pracował dla czasopism „Slovenské pohľady”, „Romboid” oraz „Reader’s Digest”. Prozaik i tłumacz. W Polsce, w 2013 roku, nakładem Słowackich Klimatów ukazał się zbiór jego opowiadań Okrutny maszynista. Wcześniej polscy czytelnicy mogli spotkać się z jego twórczością dzięki książkom Ostatni koń Pompei (wyd. Pogranicze) oraz Wiecznie zielony (wyd. Towarzystwo Słowaków w Polsce). Proza Vilikovskiego oscyluje wokół człowieka jako jednostki, próbującej odnaleźć się we współczesnym świecie. Autor duży nacisk kładzie także na znaczenie używanych słów, nie pozbywając się jednak wątpliwości, czy „słowo” może być nośnikiem wszelkich znaczeń. Sposób prowadzenia narracji oraz oryginalna koncepcja jego dzieł sprawiają, że uznaje się go za przedstawiciela współczesnej słowackiej literatury postmodernistycznej. Oprócz pisania, Vilikovský zajmuje się także tłumaczeniem dzieł angielskich i amerykańskich autorów, m.in. Jamesa Aldridge’a , Williama Faulknera, Josepha Conrada, Virginii Woolf czy Kurta Vonneguta. Zwycięzca prestiżowej słowackiej nagrody Anasoft Litera w 2006; w tym roku ponownie znajduje się w jej finale. Joanna Figarska
V Zabawa w teraźniejszość
g Rzeczywistość a język
„Nie miałem do tej pory przyjemności posiadania lekkiego pióra, w moim przypadku wszystko to ciężka praca. Ale nie chwalę się tym ani nie narzekam – koniec końców, jeśli wynik pracy jest dobry, dla czytelnika nie ma znaczenia, czy osiągnięto to w sposób lekki, łatwy i przyjemny, czy była to mozolna praca. Jeśli z kolei jest zły, nie pomoże to, że autor naharował się jak koń. Doświadczenie w pracy redaktora czy korektora z pewnością nie szkodzi w przypadku własnego pisania, ale praw-
dę mówiąc, za bardzo też nie pomaga – otóż o wiele łatwiej jest poprawiać innych niż siebie, a stylistyczna zręczność nie jest czymś najważniejszym podczas pisania. Podobnie jest z tłumaczeniem: nie jest to wcale łatwe zadanie, ale jednak łatwiej jest tłumaczyć z jednego języka na drugi niż, jak w trakcie pisania, z rzeczywistości na język. Z pisaniem jest tak: piszę poprzez siebie, ale nie o sobie. Jestem tylko tą wrażliwą
emulsją na taśmie filmowej, na której światło zapisuje zewnętrzny obraz. Staram się, by emulsja była jak najbardziej wrażliwa, ale moja „realna” osoba nie odgrywa w tym procesie żadnej roli. Naturalnie czerpię z własnych doznań, spostrzeżeń, przeżyć – inaczej się nie da, ale chcę mówić o każdym i w imieniu wszystkich. O człowieku i w imieniu ludzi”. Pavel Vilikovský, fragment rozmowy
dla L’ubicy Suballyovej, „Pravda”, 20.02.2002
B fragment opowiadania Romeo z epoki realizmu socjalistycznego
N
oc spakowała manatki. Zostawiła po sobie parę brudnozielonych drzew, parę papierów na chodniku. Kasanovský patrzył na zegarek. Nie żeby był nerwowy: to była jego chwila. Chwila, gdy wierzył, chwila, gdy nie wierzył. Braşov jest prawdziwy, a więc i ona istnieje? Chwilę w ten sposób. Chwilę na odwrót: Braşov jest prawdziwy i właśnie taki, zatem ona nie może istnieć. Wypróbowywał to, wyobrażał sobie; a że nie wierzył całkowicie, bez zastrzeżeń, to tylko dlatego, że nie chciał oddać się na pastwę losu, bo ten, skurwysyn jeden, chciał go jeszcze i teraz oszwabić; nie masz mnie, bo nigdy mnie nie miałeś. Udawałem; wsiadłem do pociągu, był prawdziwy, ruszył i pojechał; siedzieli w nim ludzie, prawdziwi, rozmawiali, jedli, spali; krajobraz za oknem był prawdziwy, smugi na szybie też. Ale właśnie dlatego, mówił sobie Kasanovský, nie da się, nie może tak być, że z samych faktów, i to aż tak uciążliwie materialnych, składałby się sen. Boże, jaki jestem stary, pomyślał. Ale wierzył. Były i takie chwile. Nieśmiało. Około piątej zaczynał robić się nerwowy. Musiał się hamować. Słyszał, jak za oknem jeżdżą trolejbusy. O wpół do szóstej, powiedział sobie. Trochę nie mógł się doczekać, trochę się bał. O wpół do szóstej wyszedł więc. Braşov istniał. Przed dworcem biegła szeroka ulica, pod kątem prostym odchodziła od niej inna. Wybrał tę prostopadłą. To intuicja, ta głęboka, wewnętrzna; pamięć poprzednich żyć. Ta, która na przykład obudziła go przed Braşovem. To ona go teraz prowadziła. Albo po prostu zwabiły go dwa wysokie domy, które stały na skraju prostopadłej ulicy. Wzdłuż ulicy rosły drzewa. Czesi by ją pewnie nazwali třída, aleja, nawet jeśli była tylko taka. Jak dla lalek. Dla dzieci. Po bokach oznaki istnienia osiedla. Kilka sklepów, naprędce wyrośnięta trawa, jeszcze bez kolaudacji. Tak, prowadziła go intuicja. Albo trakcje trolejbusów. Na kolejnym skrzyżowaniu, pomiędzy niskimi wiejskimi domami, na wysokości stoisk należących do targowiska zarośniętego suchym zielskiem bez wahania skręcił w prawo. Fragment opowiadania pt. Romeo z epoki
realizmu socjalistycznego ze zbioru
Okrutny maszynista autorstwa Pavla Vilikovsky’ego. Przekład na język polski: Justyna
Wodzisławska. Książkę można kupić na
stoisku Książkowych Klimatów nr 139/D16
16
22 – 25 maja warszawskie targi książki Stadion narodowy
Słowackie klimaty reklama
21 – 23 listopada 2014
Targi
w Katowicach
Książki
pod honorowym patronatem Małżonki Prezydenta RP Pani Anny Komorowskiej
Biennale Ilustracji Bratysława 2013
Już po raz 24 odbył się w Bratysławie prestiżowy międzynarodowy przegląd autorskich ilustracji książek dla dzieci i młodzieży – „Biennale Ilustracji Bratysława” (BIB). BIB organizowane jest w każdy rok nieparzysty i wśród wystaw sztuki poświęconej dzieciom jest bardzo prestiżową i jedyną tego typu imprezą na świecie. Za każdym razem uczestniczą w niej najwięksi artyści i znawcy dziedziny sztuki, jaką jest ilustracja. Podczas przeglądów przyznawane są następujące nagrody: Grand Prix, pięć Złotych Jabłek i pięć Plakietek. Okazyjnie wyróżnia się także wydawnictwa. W tej edycji zostały nagrodzone wydawnictwa z Czech, Gwatemali, Indonezji i Chile. Międzynarodowe jury w 2013 roku nagrodziło reprezentantów Chin, Japonii, Korei Południowej, Meksyku, Słowacji, Niemiec, Austrii i Hiszpanii. Główną nagrodę Grand Prix uzyskały wówczas dwie ilustratorki ze Szwajcarii: Evelyne Laube i Nina Wehrle za prace do książki Wieki Potop. Podczas tworzenia ilustracji do klasycznej biblijnej historii wykorzystały prostą czarno-białą kolorystykę, która w połączeniu z pracochłonnym drobnym rysunkiem i bogactwem motywów o silnej dawce ekspresji potrafi wciągnąć w swój świat każdego oglądającego. Wystawiane na BIB prace są bardzo różnorodne: dosłowne, oszczędne, czasem zgeometryzowane; stylizowane na rysunek dziecka lub tradycyjny dla danego kraju rodzaj rysunku; są wśród nich prace symbolicz-
ne i surrealistyczne. Bez względu jednak na konwencję i technikę (gwasz, pastel, ekolina, kolaż, techniki własne) na pierwszy plan wysuwa się kolorystyka prezentowanych ilustracji – od zestawień trzech – czterech kolorów, poprzez pastele, aż po nasycone, wyszukane gamy barw kojarzących się ze starymi wydawnictwami. Wśród ekspozycji można zobaczyć także dzieła wyłącznie walorowe – rysunek ołówkiem, piórkiem czy grafiki warsztatowe. Ozdobą wystawy są ilustracje, z których emanuje radość i zamiłowanie ich twórców do wykonywanej przez siebie pracy. (mp)
Co nieco o literaturze słowackiej Poczytaj w oryginale
Spotkaj autorów Twoich ulubionych książek miejsce: Hala Widowiskowo-Sportowa Spodek, Katowice
Zapraszamy! OrganizatOrzy:
Kontakt: Anna Szwedkowicz - Menadżer Projektu tel. 32 78 87 545. kom.510 031 696 e-mail: anna.szwedkowicz@exposilesia.pl
www.targiksiazki.eu S o s n o w i e c
Vladimír Balla to jeden z niekwestionowanych i najwybitniejszych współczesnych słowackich pisarzy. Jego proza charakteryzuje się konkretnością, naturalizmem, a czasami wręcz brutalnością. Proste historie ,opowiadania, których bohaterem może stać się każdy z nas, stały się jednymi z najpopularniejszych nie tylko w rodzimej Słowacji. Podczas Warszawskich Targów Książki, które po raz drugi odbędą się na stadionie narodowym, na stoisku Książkowych Klimatów (139/ D16) będzie można zakupić zbiory opowiadań słowackiego autora zarówno w polskim jak i w ojczystym języku Balli. Dla miłośników mocnej prozy przygotowane będą specjale zestawy.
Nie tylko Balla... Oprócz dzieł Balli na stoisku Książkowych
Klimtów będzie można kupić także książki innych słowackich pisarzy. Warto zwrócić uwagę na wznowienie popularnego w PRL-u tomu opowiadań i legend, pochodzących z ziem polskich, łużyckich, czeskich i słowackich. Książka Śpiewająca Lipka przeznaczona dla najmłodszych czytelników, zaciekawi zapewne także starszych czytelników. Tak samo jak cudowna bajka Kristy Bendovej pt. Małpeczki z naszej półeczki to opowieść o braciach, którzy w prezencie dostają pluszowe małpki. Frycek i Jupko stają się ważnymi członkami rodziny i przeżywają wspólnie z nią całą masę przygód. Pewnego dnia zapodziewają się. Wszyscy krewni i przyjaciele znoszą chłopcom nowe małpki, dla których ci wymyślają nie tylko imiona, ale nawet własne języki. Dla starszego miłośnika słowackiej literatury doskonałą pozycją będzie książka Strefa entuzjazmu. Jest to błyskotliwa próba zrekonstruowania pewnego okresu historycznego. Autor, Józef Bansaś, z wielką dokładnością pokazuje codzienność Słowaków żyjących w czasie Praskiej Wiosny. Joanna Figarska