4. Zapasy
Pozostało mi jeszcze coś w zapasie, ale tej reszty – bardziej prywatnej – wolę nie zamieszczać. Nie chcę narażać się na kłopoty. Może kiedyś... Później. — Witold Gombrowicz12
12 W. Gombrowicz, Dziennik 1953–1956, op.cit., s. 5.
40
41
Z
apiski zebrane pod szyldem Kronos nie zawierają – jak wspomniałem – żadnego odautorskiego komentarza. Pisarz przygotowywał je na własny użytek. Nic nie świad czy o tym, by kiedykolwiek zamierzał zaprezentować innym spreparowany materiał. Cytowane wcześniej zdanie ze wstępu Dziennika jest zapewne zwodem retorycznym, za pomocą którego Gombrowicz wciąga czytelnika do gry, rozbudza jego pragnienia i mami niejasną obietnicą. Fak tem jest, że do rękopisu Kronosa pisarz nie załączył żad nej instrukcji obsługi, żadnych wyjaśnień, żadnej legendy, która ułatwiłaby nam odczytanie tej osobliwej mapy życia. Nie znaczy to, rzecz jasna, że tworzył zapiski mechanicznie i bezrefleksyjnie, że do nich nie powracał, że nie poddawał ich wtórnej lekturze, że sam nie zastanawiał się nad ich znaczeniem. „Opisu tego procederu – pisze Jerzy Jarzębski – nie znajdziemy [...] w samym tekście [...], bo ten rytuał odbywać się musiał poza czy ponad nim. Ale się odbywał, na pewno, bo jego ślady znajdziemy w Dzienniku; tam,
43
gdzie Gombrowicz zastanawia się nad rolą jakichś liczb w swoim życiu czy – na przykład w trakcie rejsu powrot nego z Argentyny do Europy – próbuje szkicować archi tektonikę swej biografii”13. Zgadzam się z Jarzębskim co do tego, że pisarz zaglądał do Kronosa, by prowadzić rozmaite badania nad własnym życiem, ale mam zastrze żenia do sposobu, w jaki krakowski historyk literatury przedstawia te praktyki. Gromadzenie notatek na temat codziennych zdarzeń oraz późniejszy namysł nad nimi to dla Gombrowicza coś więcej niż tylko rytuał. Nie chodziło jedynie o powtórzenie nawykowej czynności, o zaspokojenie kompulsywnej potrzeby utrwalania prze żyć i stanów emocjonalnych. Gombrowicz siłuje się z wła snym życiem, prowadzi z nim zapasy nie tylko za pomocą Dziennika, ale także – w inny sposób – za pomocą Kronosa. W obu przypadkach stawka jest najwyższa i nie powin niśmy jej bagatelizować sugestiami, że oto mamy do czy nienia jedynie z biograficznym kompendium. Widzę to tak: zapiski są elementarną mediacją doświad czenia życiowego, które wymyka się uchwytowi innych narzędzi językowych i literackich. Michał Paweł Mar kowski sugeruje, że łączenie ze sobą Dziennika i Kronosa mija się z celem, ponieważ są to teksty całkowicie od siebie różne – gatunkowo, funkcjonalnie i egzysten cjalnie niewspółmierne14. Chodzi mu o podważenie 13 J. Jarzębski, Posłowie [w:] W. Gombrowicz, Kronos, op.cit., ss. 421–422. 14 M.P. Markowski, Mieszczaństwo kontratakuje, „Tygodnik Powszechny” 2013 nr 24, s. 36. 44
argumentu, zgodnie z którym zapiski są prostym przedłu żeniem czy też dopełnieniem Dziennika. Zgoda. Nie zna czy to jednak, że diariusz i Kronos nie mają ze sobą nicze go wspólnego. Ich tematem jest wszak życie, o którym Gombrowicz pisze na dwa odmienne sposoby, za każdym razem kładąc nacisk na inny jego aspekt. W Kronosie – jak sądzę – próbuje zebrać to, co nie mieś ci się w formie (przede wszystkim – w formie dzienniko wej), co jest przez tę formę przesłaniane lub co się z tej formy wychyla, co z niej wycieka, a co mimo wszystko wydaje mu się istotne, godne ocalenia, co wciąż pozostaje dla niego niejasne, hermetyczne, do czego nie ma dostępu, czego nie potrafi rozgryźć i wyjaśnić, nad czym pragnie jakoś zapanować. Jeśli później pisarz zagląda do swojego tekstu, to nie tylko po to, by skontrolować daty i liczby, by sprawdzić, co się wydarzyło tego a tego dnia, tygodnia czy miesiąca, nie po to jedynie, by rekonstruować swą bio grafię, lecz także po to, by zrozumieć, czym jest jego ist nienie po ściągnięciu dziennikowego pancerza, za pomo cą którego walczy o uznanie. I czy można je zobrazować za pomocą minimalistycznych formuł? Jeśli – jak uważa Gombrowicz (czy słusznie, przeko namy się później) – forma grodzi dostęp do życia lub nie sprawdza się jako jego reprezentacja, to być może da się je uchwycić za pomocą najprostszych inskryp cji. Te ostatnie odsyłają, rzecz jasna, do grawerowanych na twardym materiale napisów i potocznych zapisków, ale
45
etymologicznie inscribere oznacza wciąganie czegoś w obręb języka, włączanie w materię słów, w-pisanie cze goś w mowę. Tym jest Kronos: próbą stworzenia inskryp cji, próbą wpisania czegoś w język. Czego? Życia, a mówiąc precyzyjnie: nagiego życia. Pisarz ewidentnie ma kłopot z kształtem, który przygotowuje na użytek innych. Podej muje się tego zadania, gdyż uważa, że jest ono niezbędne. Ale forma nie przestaje go uwierać. To zaś, co pozostaje na jej szerokich marginesach, natarczywie powraca, nastręcza mu się, niepokoi go swą obecnością, domaga się uwagi, domaga się w-pisania. Jerzy Jarzębski sugeruje, że notatki były podstawą Gombrowiczowskiego dzieła. Gromadził je tak, jak gro madzi się zapasy, by w razie potrzeby sięgnąć do spi żarni. Kronos był surowcem pierwotnym, substratem, z którego autor Kosmosu destylował dziennikowe, a może nawet literackie alkohole15. Wniosek taki jest uzasadnio ny, przecież sam autor – w przywoływanym już wpro wadzeniu do książkowej edycji Dziennika – zaznacza (o ile – jak sugerowałem – nie nabija nas akurat w butel kę), że „ma jeszcze coś w zapasie”, że nie wszystko upu blicznił. Z pewnością jednak nie był to ani jedyny, ani nawet główny cel jego tekstowych i egzystencjalnych dzia łań. Jeśli – jak sugeruje Michał Paweł Markowski – naj pierw zaczął pisać Dziennik (rok 1952), a dopiero póź niej Kronosa (1953), to znaczy, że ten pierwszy mu nie 15 J. Jarzębski, Spektakl odwołany, „Didaskalia” 2014 nr 119, s. 113.
46
wystarczał16. Nie wszystko się w nim mieściło, nie wszystko do niego pasowało, nie wszystko za jego pomocą można było wyrazić. Być może dlatego, że za bardzo unosił się nad powierzchnią życia. Być może (domysły są wszyst kim, co mamy) planował wtórne opracowanie prywatnego materiału. Być może zamierzał z elementów, z pierwiast ków wytrąconych ze starej formy zbudować nowy kształt (dyskurs wspomnieniowy, biografię, literaturę). Ostatecz nie jednak pozostawił nam tylko jedno – umieszczone w Dzienniku – świadectwo „pracy z notatkami” (nota bene: świadectwo porażki), z którego jasno wynika, że Kronos (elementarna mediacja zdarzeń życiowych) był mu niezbędny jako narzędzie do porządkowania materii życia, do mocowania się z jej bezforemnością. Zapiski biegły zatem własnym torem, wzdłuż strumie nia życia, blisko jego powierzchni. Być może za blisko, by za ich pomocą możliwe stało się uregulowanie jego brzegów.
16 M.P. Markowski, Mieszczaństwo kontratakuje, op.cit., s. 36.
47