1
www.greckieklimaty.pl NR 4/2013, PIĄTEK 6 GRUDNIA, 22. Wrocławskie Targi Dobrych Książek we Wrocławiu, 5–8 GRUDNIA 2013, NAKŁAD: 68 000 EGZEMPLARZY
Greckie Klimaty Bo Grecja to nie tylko mity…! Po wejściu na polski rynek z najlepszą czeską i słowacką literaturą przyszedł czas na prozę najciekawszych współczesnych pisarzy greckich. Od lipca w księgarniach można znaleźć popularną i cenioną w Grecji książkę Judasz całował wspaniale Mairy Papathanasopoulou. Jednak najsłynniejszy grecki romans to niejedyna nowość, która czeka na czytelników Greckich Klimatów. W ofercie wrocławskiego wydawnictwa, które jako jedyne w Polsce promuje współczesną grecką literaturę, można znaleźć także zbiór opowiadań Nietoperze. Aqua velva
wywiad /
niepokornej aktorki i pisarki Leny Kitsopoulou, która będzie gościem tegorocznych Wrocławskich Targów Dobrych Książek. Spotkanie z autorką odbędzie się 7 grudnia o godzinie 19.00 w Mediatece. Lenę Kitsopoulou będzie można zobaczyć także w Warszawie, gdzie 8 grudnia w Czułym Barbarzyńcy od godziny 18.00 będzie podpisywała swoje książki. Na tegorocznych targach zaprezentujemy też Kronikę pewnego miasta Pandelisa Prevelakisa – piękną historię greckiego Réthimno, doskonałą pod względem językowym i stylistycznym, przełożoną przez wybitnego polskiego tłumacza Janusza Stras-
burgera, opowieść, która jest również (a może przede wszystkim) hołdem, jaki Prevelakis oddaje swemu rodzinnemu miastu. Planowane są też kolejne publikacje, które mają szansę stać się literackimi wydarzeniami przyszłego roku. Oprócz własnych wydań Greckie Klimaty oferują szeroki wybór greckiej literatury pięknej, która dostępna jest na polskim rynku. Na stoisku wydawnictwa (nr 85) będzie można nabyć również najnowszą powieść Huberta Klimko-Dobrzanieckiego Grecy umierają w domu, a także książkę dziennikarza i pisarza Dionisiosa Sturisa Grecja. Gorzkie pomarańcze. Poza beletrystyką w naszej ofercie znajdują się także wodoodporne mapy Grecji firmy Terrain oraz przewodniki. Joanna Figarska
Wczoraj człowiek, dzisiaj pyłek
fot. Lea Binzer
Grecka pisarka i reżyserka sztuk teatralnych Lena Kitsopoulou opowiada o ucieczce od rzeczywistości, obrazach wspomnień, dawnej Grecji i marzeniach pożeranych przez państwo w XXI wieku.
Lena Kitsopoulou będzie podpisywać swoje książki na stoisku Greckich Klimatów (nr 85) w sobotę,
wdzięczną sobie samej. Nie zawsze mi to wychodzi i często spadam w otchłań Tartaru. Ciotki. Jak jasne cukiernie „Wujkowie i ciotki znowu nabierają kształtów w głębi drogi, kiedy zbliżają się w naszą stronę. Jak jasne cukiernie. Która rozwałkuje jutro ciasto filo, która przyrządzi faszerowane pomidory. »Dzisiaj zarżnęłam koguta«. »Pojawiły się już figi«. »Mnie złapał jakiś świąd z rana«”.
7 grudnia, o godzinie 13.00. Spotkanie z pisarką
(Nietoperze, ze zbioru opowiadań Nietoperze)
odbędzie się tego samego dnia o godzinie 19.00 we wrocławskiej Mediatece (pl. Teatralny 5). W niedzielę, 8 grudnia, grecka autorka spotka się z czytelnikami w warszawskiej księgarni Czuły Barbarzyńca (ul. Dobra 31) o godzinie 18.00.
/Jak ważne są dzisiaj dla człowieka obrazy, wspomnienia wujostwa, sąsiedztwa, wsi? Albo odwrotnie, co traci człowiek, który nie dorastał pośród takich obrazów?/ W zasadzie dzieciństwo to azyl i skarb. Przenika życie do cna, bez żadnych filtrów. Dlatego nieszczęśliwy jest ten, komu wyrządzono krzywdę w dzieciństwie. Wieś i obrazy dawnej Grecji mają swoją piękną prostotę i naiwność, brak pośpiechu, spokojny sposób mierzenia się ze śmiercią. Te społeczności były znacznie bliżej natury, stopy tamtejszych ludzi stąpały po ziemi, ich oczy oglądały horyzont i zjawiska pogodowe, ich zmysły rozpoznawały wiatry, natura miała nad nimi znaczną przewagę i to nieświadomie ich uspokajało. I ten przymus bycia szczęśliwym „Czy nie są przygnębione wszystkie te ludzkie istoty, które bezwiednie uświadomiły sobie, jak bardzo są przygnębione, i z zawrotną prędkością biegną jak najdalej od siebie samych i nazywają siebie zrównoważonymi ludźmi? Czy to ja jestem przygnębiona, która zdecydowałam się nie biec daleko i po prostu przycupnęłam sobie na środeczku, czekając na to, co się wydarzy?”.
W kiblu rzeczywistości „(…) te bzdury opowiadam teraz mojemu synowi, kiedy sadzam go na muszli, doszliśmy do tego etapu, że odstawiliśmy już nocnik i dlatego opowiadamy o dziurze, która prowadzi do jeziora, i zaczynamy całą historię, która ciągnie się w nieskończoność. Facet w czerwonej dżokejce nazywa się Mark i szykuje się do zawodów olimpijskich w wioślarstwie, jego żoną jest Susan, mieszkają w czerwonym domku po drugiej stronie jeziora, gdzie, w czasie gdy Mark trenuje, Susan szykuje śniadanie z jajkami, rogalikami i serowymi chrupkami”. (Dziura, ze zbioru opowiadań Nietoperze)
/W jaki sposób ktoś może uciec od rzeczywistości? Czy wszystko nie staje się trudniejsze, kiedy ucieka się choćby na chwilę?/ Lena Kitsopoulou: Istnieją sposoby, żeby uciec. Istnieją narkotyki. Istnieje alkohol. Istnieje też bardzo łatwy sposób na wykreowanie własnej rzeczywistości. Robisz dokładnie coś przeciwnego niż to, co społeczeństwo uznaje za normalne. Nie podążasz za modą, nie obracasz się w towarzystwie większym niż trzy, cztery osoby, nie czytasz horoskopów, nie oglądasz telewizji, nie wierzysz, że świat się zmieni, cieszysz się swoim prawem do bezczynności, nie walczysz o to, by dowieść, że jesteś kimś ważnym, tego typu rzeczy. /A pani w jaki sposób od niej ucieka?/ Wybieram towarzystwo osób, które nie mają wieku. Wybieram pracę, w której toczę dialog z martwymi. Jak tylko mogę, staram się być
(Deprecha, ze zbioru opowiadań Bezkresne drogi)
/Czy istnieje przymus bycia szczęśliwym? Można zaprzeczać przed samym sobą, że nie wszystko u ciebie w porządku?/ Oczywiście, że jest taki przymus. Wierzę, że człowiek nie może być szczęśliwy. Być może jedynym rzeczywistym szczęściem jest wiedza, która zawiera w sobie także nieszczęście. /Czym jest dla ciebie równowaga?/ Żeby nie mieć na to odpowiedzi. Żeby nie tworzyć cytatów. Żeby nie wiedzieć, co jest dobre, a co złe. Żeby móc ponieść klęskę. Żeby umierać, zastanawiając się.
/Czy miłość naprawdę jest symptomem depresji?/ Jest czymś w rodzaju upojenia. Tak jak mówimy: „Dzisiaj chcę się urżnąć”. Potrzebą ucieczki. Wczoraj człowiek, dzisiaj pyłek „(…) i nieszczęsna ciocia upadła na ziemię, zakrwawiona i zmasakrowana, i zmarła tego lata 1989 roku. Pochowałam ją na naszym wiejskim cmentarzu, i od razu po tym zdymisjonowałam z funkcji człowieka. Miałam ich dosyć, męczyły mnie ich nadzieje. Zdymisjonowałam i stałam się pyłkiem. Na dywanie. Zostałam na wsi, ponieważ kochałam moją wieś, ale jako pyłek”. (Wiosna z krwi, ze zbioru opowiadań Bezkresne drogi)
/Kiedy ktoś rezygnuje z samego siebie?/ Chyba kiedy umiera. A jest wielu takich, którzy umarli i o tym nie wiedzą. Umierasz. Codziennie. W jakiś sposób „Popełnił samobójstwo w bardzo spokojny sposób. Włożył szlafrok, parę kapci, przygotował średnio słodzoną kawę po grecku, położył ją na nocnej szafce obok swojej poduszki, dokładnie pod lampką nocną i zażył wszystkie tabletki, jedna po drugiej, popijając małymi łykami greckiej kawy”. (Przepaść, ze zbioru opowiadań Nietoperze)
/Czy życie w Grecji w 2012 roku nie przypomina umierania, w jakiś sposób, każdego dnia?/ Tak czy inaczej umierasz w jakiś sposób. Tym bardziej w państwie, które pożera twoje marzenia. To nie dzieje się tylko teraz, to działo się zawsze w tym kraju, przynajmniej od kiedy przypominam sobie siebie. Grecja jako kraj nienawidzi postępu, nienawidzi młodości. To, co udało mi się osiągnąć, zawdzięczam domowi, w którym się urodziłam, i moim własnym staraniom, żeby studiować to, co kocham. System edukacji w Grecji jest przygotowany do tego, aby wychowywać chorych i zniewolonych ludzi. W tym momencie, jak wiadomo, mamy w Grecji juntę, dlatego na temat Grecji 2012 nie mam innego politycznego komentarza. /Kiedy człowiek traci nadzieję?/ Kiedy czeka na zbawienie z zewnątrz. Kiedy wierzy w koncepcje takie jak pech. Kiedy wierzy w partie, w religie, w książąt na białych koniach, w ojczyzny, w rodziny i w bajki. Wywiad ze strony: http://www.lifo.gr/team/fyllosies/29328,
tłum. Alicja Biaduń
Sylwetka autora /
„Wybieram skandal, dobry człowieku” Lena Kitsopoulou jest aktorką, reżyserką, autorką sztuk teatralnych i opowiadań. W wolnych chwilach projektuje biżuterię, można ją też spotkać w jednej z knajpek na Santorini, gdzie przy akompaniamencie buzuki śpiewa stare miejskie pieśni, czyli rempetika. To jej ucieczka od zgiełku Aten. Na początku był teatr, a dokładniej studia na Wydziale Sztuki Teatralnej. Sławę przyniósł jej film Dimitrisa Athanitisa No Sympathy for the Devil, w którym za odważną rolę „plastikowej Eurydyki” otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki na MFF w Salonikach. Zanim rozpoczęła się jej przygoda z pisaniem, była znana w kręgach teatru – głównie z powodu skandalu wokół przedstawienia, w którym podważyła niemal święty wizerunek bohatera narodowego Athanasiosa Diakosa. Mimo że pisała od dawna, nigdy nie planowała niczego wydać. Na szczęście ktoś znajomy przeczytał jej opowiadania. Już pierwsza książka pt. Nietoperze przyniosła jej prestiżową nagrodę Debiutu Roku 2006, przyznawaną przez greckie czasopismo „Diavazo” (gr. czytam). W następnych latach ukazały się jeszcze Bezkresne drogi i sztuka teatralna M.A.R.Y.Ś.K.A. W tym czasie pisarka ponownie znalazła się w medialnym oku cyklonu, tym razem z powodu tekstu opublikowanego w gazecie „Wolna Prasa”, w którym brutalnie obnażyła problem rasizmu panującego wśród Greków. Dla Kitsopoulou pretekstem do uwikłania bohaterów w dziwną scenerię opowiadań są osobiste doświadczenia, zasłyszane rozmowy oraz emocje, które trudno oswoić. Mówi, że pisanie przynosi jej ulgę, nie czuje wtedy krytyki, w odróżnieniu od teatru, gdzie oczy widzów śledzą każdy jej najmniejszy ruch. Chociaż momentami marzy, żeby być zwykłą piosenkarką, która podróżuje po świecie, śpiewa i nikt nie wie, kim jest, to na pytanie, którą ze wszystkich zajmujących ją artystycznie dziedzin wybrałaby, gdyby ktoś przystawił jej pistolet do skroni, odpowiada żartobliwie, że skandal. Alicja Biaduń
2 wywiad /
5–8 GRUDNIA 2013 22. Wrocławskie Targi Dobrych Książek
greckie klimaty
Ważniejsze jest to, co łączy
/Joanna Figarska: Jest pani ambasadorem Grecji w Polsce, w kraju, który tak bardzo różni się od pani ojczyzny. Co panią zachwyca, a co denerwuje w naszej nie zawsze słonecznej Polsce?/ Tasia Athanasiou: To prawda, istnieją znaczące różnice między Polską a Grecją, ale istnieją też, dużo ważniejsze moim zdaniem, podobieństwa, które łączą nasze oba narody. Polacy, podobnie jak Grecy, to ludzie dumni, niepoddający się przeciwnościom losu, ceniący ponad wszystko wolność i prawo do samostanowienia. Łączy nas również pewien szczególny rodzaj tej przewrotnej fantazji, którą Polacy określają mianem „ułańskiej”. Wszystko to sprawia, że jesteśmy do siebie w jakiś sposób bardzo podobni i często rozumiemy się bez słów. Muszę powiedzieć, iż jestem głęboko urzeczona wyjątkową szlachetnością i kulturą osobistą Polaków. Od kilku miesięcy mieszkam w Warszawie i z każdym dniem odkrywam Polskę na nowo, uzupełniam swoje pierwsze wyobrażenie o państwa kraju. Jestem zaskoczona tym, w jak ciepły i serdeczny sposób Polacy postrzegają Greków. Zarówno ja, jak i moi współpracownicy spotykamy się wciąż z wielorakimi przejawami owej serdeczności. Czy coś mnie denerwuje? Nie. Raczej brakuje mi pewnych rzeczy – na przykład bezchmurnych, słonecznych dni, ale rekompensuję to sobie ciepłem bijącym od ludzi, których spotykam. /Jakie dziedziny współpracy polsko-greckiej są dla pani najważniejsze?/ Stosunki polityczne między naszymi krajami były zawsze wyśmienite. Szczególnie ważna i zbliżająca oba narody jest przede wszystkim współpraca w dziedzinie turystyki i kultury. Z wielką radością przyjęłam fakt, iż, zgodnie z oficjalnymi danymi, w tym roku najpopularniejszym kierunkiem w kategorii lotów czarterowych, obieranym przez pol-
Sylwetka autora /
fot. Ambasada Grecka
Chociaż ambasadorem Grecji w Polsce jest dopiero od roku, to już zdążyła zaklimatyzować się w Warszawie. O swoich planach, roli współpracy polsko-greckiej, a także o tym, jak radzi sobie z brakiem słońca opowiada Tasia Athanasiou.
Od kilku miesięcy mieszkam w Warszawie i z każdym dniem odkrywam Polskę na nowo, uzupełniam swoje pierwsze wyobrażenie o Państwa kraju. skich turystów, była właśnie Grecja. Cieszy mnie również zainteresowanie Polaków grecką kulturą i sztuką, a szczególnie muzyką i literaturą. /Literatura grecka kojarzy się przede wszystkim z wielkimi filozofami i mitami, które poznaje się już w szkole. A co ze współczesną literaturą?/ Współczesna literatura grecka, której rozkwit przypada na początek wieku XX, zrodziła dwóch noblistów, poetów Jorgosa Seferisa i Odisseasa Elitisa. Twórcy tacy jak: Alexandros Papadiamantis, Nikos Kazantzakis, Konstandinos Kawafis, Pandelis Prevelakis, Andreas Embirikos, Angelos Sikelianos czy Janis Ritsos zyskali światową sławę, a ich dzieła przetłumaczono na bardzo wiele języków. Wiem, że istnieją polskie przekłady dzieł Kazantzakisa i Kawafisa. /Dzieła którego twórcy poleciłaby pani polskiemu czytelnikowi?/ Istnieje plejada znaczących twórców, którzy w porywający sposób komentują społeczną, ekonomiczną i polityczną rzeczywistość naszych czasów. Z pewnością warto sięgnąć po
dzieła greckich poetów, takich jak: Manolis Anagnostakis, Titos Patrikios, Kiki Dimoula, Nikos Karouzos, Tasos Livaditis, oraz prozaików – Stratisa Tsirkasa, Basilisa Basilikosa, Antonisa Samarakisa, Kostasa Tachtsisa, Jorgosa Ioannou, Menisa Koumantareasa czy Nikosa Themelisa. To tylko nieznaczna część spośród tych, których należałoby tu wymienić… Ich dorobek jest dla nas powodem do dumy i żywimy nadzieję, że dzieła te zostaną przetłumaczone również na język polski. Jestem pewna, że polscy czytelnicy odnajdą w tych tekstach wspólny pierwiastek duchowej konstytucji naszych obu narodów. /Polacy coraz lepiej poznają kuchnię grecką. Ile jednak tak naprawdę jest na polskich talerzach greckich smaków?/ Polacy poznają grecką kuchnię, bo są coraz częstszymi gośćmi w naszym kraju, co bardzo mnie cieszy. Zarówno w Warszawie, jak i w innych dużych polskich miastach działa już znaczna liczba greckich restauracji serwujących greckie specjały wyśmienitej jakości. Zapewniam, że warto spróbować! Rozmawiała Joanna Figarska
Dyskretna obserwatorka
W wieku 31 lat napisała powieść o swojej niemal równolatce, 35-letniej Eleni. Judasz całował wspaniale (Ιούδας φιλούσε υπέροχα) to historia kobiety o ironicznym poczuciu humoru i dystansie do samej siebie. To książka, w której można się zatracić. Historia, którą czyta się lekko i przyjemnie, mimo że jest to opowieść o dramacie kobiety, której z dnia na dzień wali się świat. Najpierw los sprawia jej niemiłą niespodziankę, by za chwilę obdarować tym, co najlepsze, a co za kolejną chwilę może stracić. Połączenie jakże życiowej fabuły z lekką narracją to mieszanka, dzięki której czytelnik staje się wiernym towarzyszem bohaterki, jej doradcą. Debiut literacki Mairy Papathanasopoulou z 1998 roku szybko stał się bestselerem, który szczęśliwie trafił właśnie do rąk polskiego czytelnika. Dwa lata później, w 2000 roku, ukazała się druga powieść Pa-
pathanasopoulou, której głównymi bohaterami są tym razem mężczyźni. Toksyczne związki rodzaju męskiego (Οι τοξικές ενώσεις του αρσενικού) to historia trzech nieznających się wcześniej mężczyzn, którzy stają się współlokatorami trochę z przypadku, a trochę celowo. Każdy z nich doświadcza samotności po zakończonych związkach. Czy mieszkanie razem pomoże im uporać się z przeszłością? W roku 2004 wydana została powieść polityczna Władzo, moja ty słodka (Εσύ, γλυκιά μου εξουσία). Układy, układziki, zawiłości świata polityki. Wreszcie wielka intryga, inspirowana żądzą władzy. Czy uwikłana w to wszystko zraniona kobieta będzie w stanie powstrzymać okrucień-
stwa, sprawić, by ujrzały światło dzienne i czy uda jej się zachwiać sceną polityczną kraju? W 2006 roku ukazuje się kolejna powieść Błogosławieni żałobnicy (Μακάριοι οι πενθούντες). Tym razem kryminał. Pewien inspektor policji rozwiązuje zagadki zabójstw. W tym samym czasie pisarka książek kryminalnych skupia się na kolejnym bestselerze. Nie domyśla się, że jej samej grozi niebezpieczeństwo. Maira Papathanasopoulou to autorka, która ceni sobie prywatność. Żadnych obszernych biografii, wywiadów w mniej lub bardziej popularnych gazetach, magazynach, o telewizji nie wspominając. Każda jej powieść jest inna od poprzedniej. Za każdym razem ciekawa fabuła jest tylko pretekstem do opowiedzenia o życiu, o związkach międzyludzkich. To baczna obserwatorka, psycholog, analityczka ludzkiej duszy i emocji. Każda z tworzonych przez nią postaci jest wyraźna, ma charakter i indywidualną osobowość. Jej książki są prawdziwe i dlatego tak bliskie czytelnikowi. Karina Hübsch
Czy wiesz, jak całował Judasz? Recenzja /
Literatura grecka kojarzy się przede wszystkim z wielkimi filozofami i mitami, które zna każdy polski czytelnik. Wszystko może się jednak zmienić dzięki wydawnictwu Greckie Klimaty, które od tego roku publikuje dzieła współczesnych greckich pisarzy. Pierwsza jest książka Mairy Papathanasopoulou Judasz całował wspaniale, która w Grecji od lat jest bestsellerem. Historia wydaje się prosta: trzydziestoparoletnia Eleni, żona i matka dorastającego chłopaka, podejrzewa, że jej mąż Aleks ma romans. Szybko okazuje się, że te przypuszczenia są słuszne i niewierny mężczyzna wyprowadza się z domu. Nagle całe życie kobiety, które do tej pory podporządkowane było rodzinie, rozpada się. Na pewnej stypie kobieta poznaje jednak przystojnego Nikitę… Opowieść o Eleni tylko na pozór jest prosta. Ukazanie przez autorkę rozdarcia Eleni między starym światem, w którym była wręcz niezauważana przez egoistycznego męża, a nowym, stworzonym przez Nikitę pozwala stawiać powieść Judasz całował wspaniale wyżej niż przeciętny romans dla niewymagającego czytelnika. Także wątek poświęcony relacji Eleni z dorastającym Takisem dodaje całej opowieści kolejne pole interpretacji, tym bardziej że wraz z rozwojem akcji ich kontakty ulegają przewartościowaniu. Najważniejszym przesłaniem powieści Mairy Papathanasopoulou nie jest wcale banalna fraza: „Na miłość nigdy nie jest za późno”, ale fakt, że zmiany prowadzące do poznania samego siebie nie są przywilejem jedynie krótkiej młodości. Joanna Figarska
3
www.greckieklimaty.pl
PANDELIS PREVELAKIS. Pochwała Krety
Przed ratuszem w Réthimno postawiono Prevelakisowi pomnik. Pisarz siedzi na marmurowym cokole i delikatnie uśmiecha się do przechodniów. Biją od niego skromność i spokój. W XX wieku Kreta dała Grecji i światu co najmniej dwóch wielkich pisarzy. Urodzony nieopodal Heraklionu Nikos Kazantzakis został światowcem, zaangażowanym w politykę, flirtującym z komunizmem, wadzącym się z Bogiem. Jego krajan i przyjaciel, pochodzący z Réthimno Pantelis Prevelakis wybrał inną drogę. Choć również opuścił Kretę, znakomitą część twórczości poświęcił jej historii i losom jej mieszkańców, wspominając lata spędzone na wyspie, w centrum zaś stawiając swoją „Itakę”, czyli właśnie Réthimno. O Réthimno traktuje Kronika pewnego miasta, jego pierwsza i najsławniejsza książka, niedawno wznowiona staraniem wydawnictwa Greckie Klimaty w pięknym tłumaczeniu Janusza Strasburgera. Wraz ze Słońcem śmierci, drugim utworem Prevelakisa dostępnym polskiemu czytelnikowi, Kronika... wprowadza w fascynujący i tragiczny świat Krety. Prevelakis z pogodną nostalgią wspomina czasy swojego dzieciństwa, które z jednej strony upłynęło w cieniu nieudanych zrywów narodowych, z drugiej było czasem
zmian politycznych i etnicznych. Zmiany te niekoniecznie korzystnie odbiły się na życiu w sennym, spokojnym miasteczku, jakim było – i w pewnym stopniu wciąż jest – Réthimno. Prevelakis jest świetnym przewodnikiem po Krecie: pozwala odkryć mniej uchwytny urok tej wyspy, która ma do zaoferowania o wiele więcej niż piękne plaże i ciepłe morze. Pokazuje bezmiar dziejów wyspy, nie tylko starożytnych, przywodzących na myśl Minosa i Knossos, lecz przede wszystkim tych najbliższych nam, najbardziej tragicznych. Lektura Kroniki... Prevelakisa pozwala zrozumieć, jak wielką katastrofą był dla wyspy XIX wiek: wzmianki o kolejnych, coraz brutalniej tłumionych powstaniach przywodzą na myśl polskie losy tego okresu. Innym, mniej oczywistym nieszczęściem, okazała się wymiana ludności w latach 20. ubiegłego wieku, wymiana, która radykalnie zmieniła kulturowy pejzaż wyspy – z jedynej w swoim rodzaju mieszanki wenecko-turecko-greckiej pozostał już tylko ślad w architekturze. Lektura Kroniki... pozwala także przywołać minione czasy, wyobrazić sobie epokę, gdy w pięknym weneckim porcie w Réthimno cumowały żaglowe kutry rybackie, po ulicach miasteczka przechadzali się Kreteńczycy w czarnych bufiastych spodniach wpuszczonych w cholewy wysokich skórzanych butów, a w Fortezzy mieszkali muzułmanie chronieni przez otomańską załogę. Prevelakis okazał się pisarzem ponadczasowym, a przede wszystkim uniwersalnym, ponieważ potrafił zachować obraz dawnej Krety nie tylko dla kolejnych pokoleń Greków, lecz także dla gości zjeżdżających do owego „pewnego miasta” z całego świata. Przemysław Kordos fot. archiwum rodzinne Haliny Strasburger
Sylwetka autora /
Hołd oddany przeszłości Recenzja /
Sięgając po książkę Kronika pewnego miasta, nie należy spodziewać się wzruszającej powieści, w której świat przedstawiony tworzą wymyśleni przez autora bohaterowie. Nie ma w tej opowieści także nic współczesnego, co mogłoby być wabikiem dla przeciętnego polskiego czytelnika. A jednak dzieło Pandelisa Prevelakisa wciąga każdego, kto tylko po tę książkę sięgnie. Najważniejszym bohaterem historii Prevelakisa jest samo miasto. Réthimno, rodzinna miejscowość autora, położona w północnej części Krety. Pisarz, będący narratorem całej historii, pokazuje czytelnikowi miasto takie, jakie zapamiętał z lat młodości, doskonale wplatając w fakty historyczne zasłyszane i przekazywane z pokolenia na pokolenie legendy. Prevelakis, tęskniący za „tamtym” Réthimnem, które w jego oczach przeżywało świetność do momentu jego wyjazdu na studia, zaprasza czytelnika do świata, który przestał istnieć. Od początku nawiązuje się więc intymna relacja narrator – czytelnik, w której obie strony ożywiają „nieistniejące” Réthimno – pisarz słowem, odbiorca wyobraźnią. Wznowienie Kroniki..., której pierwsze wydanie wyszło w latach 70. XX wieku, jest na
polskim rynku wydarzeniem niemałym. Mamy bowiem do czynienia nie tylko z interesującą pozycją literacką (któż bowiem dzisiaj pisze prawdziwe kroniki?), ale także okazję zetknąć się z narracyjnym kunsztem, coraz rzadziej spotykanym stylem zakochanego w odwiedzanym mieście podróżnika, który do opisywanej historii przemyca nie tylko fakty, lecz również zapachy, spojrzenia czy gesty, a także z wybitnym tłumaczeniem Janusza Strasburgera, którego dokładność i umiejętności doskonale oddają ducha przepełnionej tęsknotą za dawnymi czasami cudownej historii Prevelakisa. Kronika pewnego miasta ma w sobie coś z Barbarzyńcy w podróży Zbigniewa Herberta. W obu przypadkach czytelnika czeka niepowtarzalna podróż w świat sztuki, legend, a także literackiego kunsztu wielkiego pisarza. Joanna Figarska
KSIĄŻKa / Kronika pewnego miasta Pewnej zimowej nocy – w samym posępnym i mrocznym jej środku – nadciągnęła nad Réthimno wichura, która wyruszyła z głębi Afryki. Pozrzucała dachówki z domów, wyrwała z korzeniami parę drzew i obaliła ów minaret. Budowla, złamana u nasady, wahała się przez chwilę, aż poryw wiatru skierował ją na naszą stronę i rozłożył nienaruszoną w ogrodzie. Mur, co oddzielał nas od dzielnicy tureckiej, zawalił się także – i w ten sposób weszliśmy nagle w posiadanie obcych drzew cytrynowych oraz minaretu. Od huku ludzie ocknęli się ze snu, podumali przez chwilę o szkodach, jakie żywioł musiał wyrządzić, a potem przewrócili się na drugi bok. O świcie całe Réthimno było już zgromadzone w naszym ogrodzie. Początkowo każdy nowy przybysz milczał i tylko wodził oczyma za swymi przyjaciółmi, ażeby stanąć u ich boku. Potem nabierał odwagi, trącał laską ruinę i zaczynał ten sam refren co wszyscy: jak to usłyszał w nocy wielki hałas, ale zasnął znowu, bo wziął go za marę senną… Chrześcijanie skupili się pod naszymi drzewami pomarańczowymi, a naprzeciwko, od strony meczetu, wszyscy Turcy. Ci nie gadali dużo, tak jak nasi, ani nie objawiali ich beztroski; uderzali się tylko dłońmi po kolanach, spoglądając jeden na drugiego, przerażeni, jak gdyby runął do ich stóp sam wielki prorok. W pierwszym szeregu zebranych widać było hodżów, imamów i ulemów, za nimi co znakomitszych patrycjuszy, w tyle prosty tłum. Słowa przechodziły z pierwszego szeregu do drugiego, a stamtąd do trzeciego – i wszystkie szeregi były tego samego zdania co pierwszy. Słońce stało już pośrodku nieba, obramowane żółtą otoczką od wiatru, kiedy zdecydowano, jak należy postąpić. Ludzie pochylili się jednocześnie, zaczerpnęli głęboki oddech i jęli starannie układać obalone kamienie. Wznieśli dwie wielkie kupy głazów, oczyścili teren, a następnego ranka przystąpili do odbudowy minaretu. Każdy Turek miał na obczyźnie krewniaka, którego musiał zawiadomić o tym dziwnym wydarzeniu. Ponieważ mahometanie prawie nie umieli pisać – powiedzmy raczej, że nie umieli wcale! – udawali się do publicznego pisarza, zwanego kiatíp (siedział on po turecku pod łukiem fontanny, koło Platanu), aby ułożył im list. Nie słyszeliście zapewne nigdy, kto to jest kiatíp; niechże wam tedy opowiem o naszym. Był to starzec o rozdwojonej brodzie, o wielkich, czarnych, przesłodkich oczach, przyodziany w zielony kaftan. Na głowie miał niski fez otoczony białym turbanem, u pasa kałamarz, za uchem i w dłoni po piórze, u boku skrzynkę, gdzie przechowywał narzędzia swej pracy: zwitki bibułki, lak w kilku kolorach dla pieczętowania listów oraz inne podobne rzeczy. Załóżmy, że przychodził klient i mówił, co chce napisać do rodaka na obczyźnie. Kiatíp, wyjąwszy z blaszanki jeden z przygotowanych wzorów, który pasował do danej okoliczności, przepisywał go na dobrym lub zwykłym papierze, zależnie od życzenia petenta. Trzeba wam wiedzieć, że wszystkie ludzkie sprawy (między parą zakochanych, rodzicami i dziećmi, kupcem i klientem) były raz na zawsze utrwalone w pięciu czy sześciu wersjach.
Należało tylko zmienić imię, może jakąś cyfrę – i nic więcej. Ustalona taryfa wynosiła pięć groszy za list, zaś dla niezwykłych – które nie miały swego wzorca – dziesięć do dwudziestu. Gdy klient był naiwny albo kiedy sprawa wyglądała nieczysto, kiatíp żądał zapłaty w srebrnej monecie, a nie miedzianej. Czasem udało mu się nawet wycyganić florena, ale było to rzeczą prawie niemożliwą. W każdym razie umowę należało zawrzeć z góry. Musiałeś mu wpłacić całą sumę, potem dopiero kiatíp zanurzał pióro w kałamarzu i rozpoczynał pisanie. Stawiał litery z najwyższą starannością, rozpościerając szereg po szeregu dziwne znaki od prawej do lewej; następnie lakował pismo, umieszczał na nim adres i dawał ci je do ręki z życzeniem wszelkiej pomyślności. Wskutek zawalenia się minaretu kiatíp stanął wobec konieczności sporządzenia specjalnego wzorca, gdyż wydarzenie to nie przypominało żadnego innego. Nie ruszył się jednak wcale z maty, na której królował, a wszystko, co wiedział o minarecie, usłyszał z ust przechodniów. Mógł więc sobie swobodnie wyobrazić, jak się rzecz miała – i tak to właśnie opisywał dalekim rodakom. Wychwalał najpierw minaret, mówiąc, że był najpiękniejszy na Krecie, że miał trzy pierścienie, jakimi nie zdołałby się nawet pochwalić minaret Kaid-Beja w Kairze; opowiedział, jak nadszedł ów hamsin z Afryki, ile szkody wyrządził wiernym i niewiernym; dotarł w końcu do okropnej, mrocznej nocy, w czasie której runął minaret i stał się cud, gdyż od budowli nie odpadł ani jeden kamyczek… Pismo to przepisał wiele razy, a każdy klient płacił mu jak za oryginał; listy adresowane były do Konstantynopola, Smyrny, Aidinu czy nawet do Tunisu, Trypolisu i Egiptu – wszędzie, gdzie na świecie znajdują się Turcy. Każdy, kto otrzymał ów list, o ile nie znał Krety, uważał wieść za niewiarygodną i jako taką powtarzał ją innym. Jednakże Turcy rodem z naszej wyspy pamiętali hamsiny, dmące tam od czasu do czasu, i sławili imię Allacha, że szkoda była stosunkowo niewielka. Przywiedli na myśl straszne dni, gdy rozszalały wicher południowy obala drzewa, zrywa dachówki i wydaje się zdolny do zmiecenia z powierzchni ziemi całych winnic. Uderza w okiennice, wstrząsa drzwiami, zabarwia morze na czarno. Rethimnijczycy zamykają się na klucz i zasuwę w swoich domach, dyszą ciężko wśród spiekoty, wybiegają myślą ku statkom żeglującym na pełnym morzu. A południowy wiatr chwyta wszystko, co znajdzie po drodze – liście, śmiecie, papiery – i rozpościera na wodzie, która wyrzuca je w powietrze za każdym podmuchem. Szarpie budynki swymi szponami, zdziera wapno, wygładza kamienie, wżera się w drewno. I wszystkie te wióry, drzazgi, odłamki, rupiecie ciska na morze nieustannym deszczem, popycha ku czarnemu widnokręgowi. Stojący na brzegu rethimnijczyk może ujrzeć wówczas, jak jego miasto rozpływa się, rozprasza i kolebie na wietrze, podobne wszystkim miastom, wielkim i małym, o których pisze lub nie pisze historia.
Od huku ludzie ocknęli się ze snu, podumali przez chwilę o szkodach, jakie żywioł musiał wyrządzić, a potem przewrócili się na drugi bok. O świcie całe Réthimno było już zgromadzone w naszym ogrodzie. Początkowo każdy nowy przybysz milczał i tylko wodził oczyma za swymi przyjaciółmi, ażeby stanąć u ich boku.
Fragment książki Kronika pewnego miasta, aut. Pandelisa Prevelakisa w tłumaczeniu Janusza Strasburgera
4
5–8 GRUDNIA 2013 22. Wrocławskie Targi Dobrych Książek
greckie klimaty
KSIĄŻKi /
Arcydzieła Literatury Nowogreckiej
O serii / wybitna
bardzo dobra
GRECJA. GORZKIE POMARAŃCZE Gorzkie pomarańcze to efekt doświadczeń zgromadzonych podczas pracy dziennikarza Dionisiosa Sturisa dla radia i osobistych poszukiwań. Autor rozprawia się ze stereotypami Greków jako narodu leni i oszustów oraz samej Grecji, którą znamy z turystycznych folderów. Biel i błękit zastępuje wieloma odcieniami szarości. Jego książka to przewodnik po prawdziwszej Grecji.
Autor: Dionisios Sturis
Mapy Terrain Można je składać i rozkładać w dowolny sposób tysiące razy, zanurzać w morzu lub nawet zostawić na deszczu. Mapy firmy Terrain zrobione zostały w skali dwa razy większej i bardziej szczegółowej niż inne mapy. Po raz pierwszy na mapę została naniesiona cała linia brzegowa kraju. Zostały sporządzone dzięki wykwalifikowanemu zespołowi oraz specjalnie wyposażonemu okrętowi pracującemu na morzach Egejskim i Jońskim. Dzięki nim można zlokalizować wszystkie plaże, nawet najmniejsze zatoczki.
Grecy umierają w domu Grek kierujący mafią taksówkową w śląskim miasteczku. Greczynka haftująca kaszubskie wzory na wyrobach rękodzielniczych. Papuga, która myślała, że jest cykadą. Pisarz, który w ogóle nie wiedział, kim jest. Grecy umierają w domu to nostalgiczna opowieść o bolesnych prawdach i trudnych miłościach. O tęsknocie za ojcem, którego nigdy nie było. O zderzeniu kultur i konflikcie historii. Śledząc losy greckich repatriantów, KlimkoDobrzaniecki snuje opowieść o wygnaniu z raju.
Autor: Hubert Klimko-Dobrzaniecki
godna uwagi
przeciętna
Dyskomfort (nowo)Greków „Wydawałoby się – pisze autor – że bycie potomkiem Greków starożytnych jest pod każdym względem okolicznością pomyślną i szczęśliwą, dającą pełne dumy poczucie posiadania przywileju bycia spadkobiercą kultury, którą cywilizowany świat uważa za swoją kolebkę. Można nawet rzec, że żaden inny naród nie ma tak ważnego tytułu do dumy ze swojej przeszłości jak Grecy. Możliwa jest jednak inna perspektywa, z której wskazana okoliczność postrzegana może być jako mniej fortunna i – ze względu na swoją dokuczliwość – jako trafniej charakteryzująca kondycję duchową nowożytnego Greka”. Kim może być nowożytny Grek wobec idealnego Greka starożytności? W najlepszym wypadku kimś gorszym, niekompletnym, kimś, kto nie dorasta, kimś – wreszcie – upadłym.
Autor: Ilias Wrazas * Autor w sobotę, 7 grudnia, o godzinie 12.00 będzie podpisywał książki na stoisku nr 85
Raport dla El Greca Raport dla El Greca to ubrana w poetycką formę wyznania duchowa autobiografia Nikosa Kazantzakisa (1883–1957), autora m.in. głośnych powieści Grek Zorba, Ostatnie kuszenie Chrystusa czy Chrystus ukrzyżowany po raz wtóry. „Jest rzeczą pewną, że intencją Kazantzakisa była autobiograficzna rekapitulacja życia. Pragnął jednak nadać swemu dziełu inną rangę od tej, jaką miała autobiografia w »horyzoncie oczekiwań« czytelnika. (…) Wszystkie wielkie powieści, dzięki którym zdobył światowy rozgłos, Kazantzakis zaczął pisać około sześćdziesiątego roku życia (…). Odnosił się do swojego pisarstwa powieściowego z wyraźną rezerwą. Traktował je jako swego rodzaju rozrywkę i sposób na zapomnienie o »groźnej istocie rzeczy« (…)”. Ilias Wrazas, Zbawca Boga. Kuszenia Nikosa Kazantzakisa
Autor: Nikos Kazantzakis Tłumacz: Tomasz Wierzbowski
Seria „Arcydzieła Literatury Nowogreckiej” powstała niemal jednocześnie z otwarciem na Uniwersytecie Warszawskim w ówczesnym Ośrodku Badań nad Tradycją Antyczną w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej (obecnie Wydział „Artes Liberales”) pierwszych w dziejach polskich wyższych uczelni studiów nowogreckich. Chodziło o to, żeby z jednej strony stworzyć dla neogrecystyki korpus starannie wybranych najważniejszych pomników języka i literatury nowogreckiej w przekładach polskich z obszernymi wstępami i komentarzami, z drugiej zaś zapoznać z dorobkiem wybitnych twórców greckich doby nowożytnej – przekładanych i czytanych na świecie, a nieznanych zupełnie w Polsce – odbiorców polskich. Książki tej serii budują zatem zaplecze młodej polskiej neogrecystyki i zarazem przynajmniej w pewnym stopniu wypełniają bolesną lukę na rynku czytelniczym. W serii publikowanej przez Wydawnictwo DiG ukazało się dotąd 10 tomów. Zawierają one: obszerne antologie twórczości ludowej: nowogreckiej pieśni gminnej (t. II) oraz baśni, bajek i bajd ludu greckiego (t. IV–V), wybrane utwory okresu renesansu na Krecie (t. I), przykłady twórczości wielkich poetów tzw. szkoły jońskiej Andreasa Kalwosa i Dionizjosa Solomosa (t. III), wybór korespondencji oraz powieść (w odcinkach!) naocznego świadka rewolucji francuskiej, uczonego
przedstawiciela oświecenia greckiego i reformatora języka Adamandiosa Koraisa (t. VI i VII), barwne pamiętniki Makrijanisa, uczestnika wielkiego powstania Greków przeciwko Turkom (t. VIII), oraz dwa tomy (IX i X) opowiadań prozaika greckiego przełomu wieków XIX i XX – Aleksandra Papadiamandisa, „greckiego Dostojewskiego”, jak czasem nazywają go krytycy. Wyjątkowość serii polega na tym, że powstaje ona przy walnej współpracy studentów: filologii nowogreckiej (studia I stopnia) oraz cywilizacji śródziemnomorskiej (studia II stopnia). Dla wszystkich pierwsze próby przekładu tekstu literackiego, w tym także poetyckiego, są zarówno ćwiczeniem warsztatowym, jak i przygodą, a dla niektórych początkiem własnej samodzielnej pracy tłumacza. Coraz liczniejsze grono absolwentów, którzy biorą udział w pracy nad kolejnymi tomami serii, utrzymuje dzięki temu stałe kontakty z Pracownią Studiów Helleńskich, uczestniczy w innych naszych przedsięwzięciach i współtworzy filhelleńskie środowisko, biorąc udział w realizowanych na wydziale programach badawczych, takich jak Filhellenizm w Polsce kierowany przez profesor Marię Kalinowską, którego plonem są już dwa obszerne tomy. Redaktor serii prof. dr hab. Małgorzata Borowska, kierownik Pracowni Studiów Helleńskich Wydziału „Artes Liberales” UW
Reklama
Zakosztuj Grecji Wines & Olives to coś znacznie więcej niż tylko restauracja, wine bar i delikatesy. To drzwi do śródziemnomorskiego i południowoeuropejskiego stylu życia. W noc sylwestrową wylosujemy dwie specjalne nagrody wśród naszych gości (tygodniowy pobyt w słonecznej Grecji, połączony ze zwiedzaniem jednej z najlepszych i cenionych w świecie winnic). Wszystko to dla miłośników dobrego smaku i nieprzeciętnej zabawy!!! Zapraszamy serdecznie i życzymy niezapomnianych doznań i przeżyć! Grupa Wines & Olives
MEDITERRANEAN BRASSERIE - DELI - BAR
Delektuj się naszymi specjałami, charakterystycznymi dla kuchni śródziemnomorskiej, nie tylko ze względu na różnorodność ich pochodzenia, smaków i sposobów przygotowania, lecz również z uwagi na ich składniki, które z kuchni śródziemnomorskiej uczyniły synonim zdrowej diety. Zasiądź przy stoliku, który został stworzony zgodnie z południowoeuropejską filozofią życia – by skracać dystans i sprzyjać dzieleniu się posiłkiem z przyjaciółmi. Wsłuchaj się w dźwięki muzyki, która niczym Morze Egejskie łagodzi i koi zmysły, by po chwili wypełnić Cię energią i siłami witalnymi.
Regularnie organizujemy degustacje dla miłośników dobrego smaku i wina – najbliższa już 16.12.2013 roku. A w noc sylwestrową proponujemy wszystkim, którzy inaczej niż zwykle chcą spędzić ten jedyny, ostatni wieczór w roku, SYLWESTER W STYLU BAŁKAŃSKIM. Specjalne, wyselekcjonowane sylwestrowe menu z wyśmienitymi trunkami skomponowali wspólnie nasz szef kuchni i niezawodny sommelier. Nasi goście bawić się będą tej nocy przy różnorodnej muzyce, w miłej i niepowtarzalnej atmosferze. Wines & Olives Pl. Wolności 7 (obok dawnego klubu WZ) 50-071 Wrocław www: http://www.winesandolives.pl/ telefon: +48 71 344 03 31