Design Alive #10/2014

Page 1

magazyn piĘknych idei

nr 10 wiosna 2014   cena 20 zł (w tym 5% vat)

kontrasty 10


designalive.pl



4 spis treści

10 17 NEWSLETTER na dobry początek nowości, wiadomości, ciekawostki

FELIETONY

RZECZY

LUDZIE

42 KRYSTYNA ŁUCZAK– SURÓWKA Selekcja Bumerang rzucony przez babcię 131 GRZEGORZ KWAPNIEWSKI Rzeźnik pisze o łopatce jagnięcej 134 JANUSZ KANIEWSKI Drive Chemia na granicy 136 AGNIESZKA JACOBSON– CIELECKA Czy design może… …zbawić świat?

52 Pozory mylą nie daj się zwieźć iluzji 72 Hongkong w rzeczy samej 82 Kapsztad co się tworzy w RPA? 122 KOOPERACJE TOŁPA Sztuka wyboru i małe kroki w dobra stronę 132 MUST HAVE Królowe szycia wybierają: Klara Kowtun i Antonina Samecka

94 Meiré und Meire twórcy kulturalnie zaangażowani 100 I am designer, industrial designer Konstantin Grcic 104 Człowiek z modelarni Bogdan Kosak

44 Goście pustyni filmowy azyl w Maroku 58 Cena ZEN hongkoński hotel The Upper House 74 Termitiera mnogie oblicza Hongkongu 114 ARCHIKONY Rehabilitacja uzdrowiska Szyszko–Bohusza 118 Wartość w braku szałas u brzegu rzeki

PLECAK na życzenie zmienia się w regał a może to regał można zabrać na wycieczkę? Zobacz także na s. 56. Adidas by Tom Dixon, 250 euro, www.adidas.pl

SZTUKA ŻYCIA 80 My… dło! które ratuje życie 125 Pielęgnując chaos dialog z naturą Pieta Oudolfa

SZTUKA 84 Gabinet osobliwości w kadrze Madame Peripetie 88 Jest dobrze Sebastian Cichocki o polskiej sztuce nowoczesnej 97 Potomkowie rzymskich łaźni woda w architektonicznych strukturach wg Francka Bohbota

140 Polski Top nagrody Top Design 2014 rozdane 141 Pfleiderer materiały dla kreatywnych 142 Design Alive Awards 2013 w trasie 143 Kuchnia przyszłości Siemens nagradza 143 Polacy na Ambiente nowości z Ćmielowa 144 KALENDARIUM Co przed nami? 145 Koktajl Veni Vidi 137 TRENDBOOK Ślad węglowy lotu Kod sztuki Bity i atomy Ekomiasto Oprogramowanie rzeczywistości

ZDJĘCIE: mariusz gruszka ultrabrand

ARCHITEKTURA I MIEJSCA

WYDARZENIA


FALL IN LOVE IN PARIS… WITH A SOUP BOWL

SAFI ORGANISATION, A SUBSIDIARY OF ATELIERS D’ART DE FRANCE AND REED EXPOSITIONS FRANCE / DESIGN © BE-POLES - IMAGES © ELODIE DUPUIS


6 edytorial Hongkong grudzień 2013

Kontrasty

designalive.pl

Bo oni też są ze skrajnie różnych światów, choć adres mają ten sam. Miejsce równie fascynujące, co koszmarne: eden i piekło zarazem. Z pewnością jednak nie jest nijak… Czas się przebudzić na wiosnę, wyostrzyć zmysły, skontrastować myślenie i dlatego pobawimy się trochę z Wami. Pokażemy miejsca, zjawiska, ludzi i idee wyraźne, jednoznaczne i wzajemnie kontrastowe. Czasem spolaryzujemy je, a czasem rozdzielimy tylko cienką linią.

Redaktor Naczelna Numer 11 w czerwcu

zdjęcie: mariusz gruszka

Życie to paleta szarości, niuansów, płynnych przejść. Mądrość nie do podważenia. W szarościach sennie płyniemy dzień po dniu. Czasem jednak orientujemy się, że się nie orientujemy. W którą stronę płynąć? Oj, a gdzie się podział cel? Gdzie jest góra, a gdzie dół? Czas więc poszukać konkretnych, prostych odpowiedzi. Radykalnie z szarości ekstrahujemy czerń i biel. Polaryzujemy. Robimy rachunek sumienia. Nabieramy ostrości, by znów zacząć płynąć w odpowiednią stronę, by znów spokojnie zanurzyć się w bezpieczną szarość życia. Kontrasty, skrajności, ekstrema. Potrzebujemy ich od czasu do czasu, choć są podobno takie niepoprawne. Przygotowując ten numer zafascynowaliśmy się Hongkongiem, który zdaje się być ulepiony ze skrajności w swej strukturze, społeczności, architekturze, historii. Co więcej, poprzez ekstremalne zagęszczenie, linia dzieląca ekstrema jest tu niebywale cienka. Jednym wystarczy wykonać krok, by ją przekroczyć, dla innych jest nieprzekraczalna, dlaczego?


DZIAŁ 7

ASYMETRIA STUDIO · UL. LUCKA 18 · 00-845 WARSZAWA · 0048 (22) 6545458 · UL. MALBORSKA 41 · 03-286 WARSZAWA · 0048 (22) 771 41 93 · www.asymetriastudio.pl STUDIO FORMA 96 · UL. STASZICA 9 · 60-528 POZNAN · 0048 (61) 8475743 · UL. KS. SKORUPKI 5 · 00-546 WARSZAWA · 0048 (22) 5836858 · UL. TRAUGUTTA 1/7 · 50-449 WROCLAW · 0048 (71) 3433233 · www.sf96.pl

www.dedon.de designalive.pl


magazyn piĘknych idei

nr 10 wiosna 2014

cena 20 zł (w tym 5% vat)

cisza 10

Na Okładce Czerń i biel. On i ona. Skrajnie blisko. Porcelana My China! Ca' d'Oro Sieger by Furstenberg w obiektywie Joerga Grosse Geldermanna

Redaktor naczelna Ewa Trzcionka e.trzcionka@presso.com.pl

Dyrektor wydawniczy Wojciech Trzcionka w.trzcionka@presso.com.pl

Znajdziesz nas w sprzedaży w sieciach Empik, Inmedio i Relay oraz w m.in.:

Dyrektor artystyczny Bartłomiej Witkowski b.witkowski@presso.com.pl

Dyrektor marketingu i reklamy Iwona Gach i.gach@presso.com.pl

Warszawa Vitkac ul. Bracka 9

Redaktor prowadzący on-line Marcin Mońka m.monka@presso.com.pl

International sale Mirosław Kraczkowski mirekdesignalive@gmail.com

Zespół redakcyjny Marcin Mońka, Daria Linert, Angelika Ogrocka, Anna Borecka, Eliza Ziemińska, Olga Nieścier, Róża Kuncewicz, Jarda Ruszczyc, Łukasz Potocki, Wojciech Trzcionka, Hubert Tereszkiewicz

Reklama reklama@designalive.pl tel./fax: +48 33 858 12 64 tel. kom.: +48 602 15 78 57 Maja Chitro m.chitro@presso.com.pl Kamila Hećman k.hecman@presso.com.pl

Współpracownicy Dariusz Stańczuk rmf Classic, Mariusz Gruszka Ultrabrand, Jan Lutyk Logo i layout Bartłomiej Witkowski Ultrabrand Skład i łamanie Ultrabrand

Prenumerata prenumerata@designalive.pl tel. kom.: +48 602 57 16 37 Wydawca Presso sp. z o.o. ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn NIP 548 260 62 28 KRS 0000344364 Nr konta 59116022020000000153175837 tel./fax: +48 33 858 12 64 e-mail: presso@presso.com.pl

Między Nami Cafe ul. Bracka 20 Sklep COS ul. Mysia 3 Cafe d'Arte ul. Asnyka 6 Kraków Muzeum Sztuki Współczesnej ul. Lipowa 4 Hotel Copernicus ul. Kanonicza 16 Hotel Stary ul. Szczepańska 5 Hotel Pod Różą ul. Floriańska 14 Poznań Concordia Design ul. Zwierzyniecka 3 Sklep COS Stary Browar ul. Półwiejska 42 Katowice Hotel Monopol ul. Dworcowa 5 Wrocław Hotel Monopol ul. H. Modrzejewskiej 2

Druk Drukarnia Beltrani / Kraków Nakład: 14 tys. egz.

Pełna lista miejsc: www.designalive.pl/ magazyn/tu-nasznajdziesz

Redakcja designalive® ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn redakcja@designalive.pl tel./fax: +48 33 858 12 64 Copyright © 2014, Presso sp. z o.o. Kopiowanie całości lub części bez pisemnej zgody zabronione. Redakcja „Design Alive” nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam. Wydawca ma prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia lub reklamy, jeżeli ich treść lub forma są sprzeczne z charakterem i regulaminem pisma oraz portalu.

ZDJĘCIE: JOERG GROSSE GELDERMANN, DZIĘKI UPRZEJMOŚCI SIEGER

Felietoniści Agnieszka Jacobson-Cielecka Krystyna Łuczak-Surówka Janusz Kaniewski, Grzegorz Kwapniewski

Traffic Club ul. Bracka 25


Select Przyjemnoœæ pod prysznicem Z g³ówk¹ prysznicow¹ Raindance ® Select S i termostatem ShowerTablet ® Select. Czysta przyjemnoœæ pod prysznicem: technologia Select gwarantuje unikaln¹ przyjemnoœæ k¹pieli za naciœniêciem przycisku. W g³ówce prysznicowej Raindance Select naciskasz przycisk aby wybraæ jeden z kilku rodzajów strumienia: ³agodny strumieñ deszczowy, obfity deszcz prysznicowy lub skoncentrowany strumieñ masuj¹cy. Wystarczy nacisn¹æ przycisk Select na termostacie ¿eby w³¹czyæ lub wy³¹czyæ wodê. To takie proste.

Dowiedz siê wiêcej o technologii Select na www.hansgrohe.pl/select


10 autorzy

Michael Wolf fotograf Pochodzi z Monachium, wychowywał się w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych i miastach Europy. Od 1994 roku mieszka w Hongkongu, gdzie przez osiem lat był fotoreporterem dla niemieckiego magazynu „Stern”. Od czasu, gdy zaczął fotografować niezależnie, zdobył dwukrotnie pierwszą nagrodę w World Press Photo. Jego prace były wystawiane na trzech kontynentach i znalazły się w zbiorach takich muzeów jak choćby nowojorskie Metropolitan Museum of Art. Jego fotografie to swoista dokumentacja życia miast gargantuicznych – gęstych i brutalnych. Styl Wolfa wyrósł z reportażu, jednak uwolniony od lirycznego dramatu klasycznego dokumentu staje się sztuką. Jego zdjęcia są chłodno oderwane od przedmiotu, a obecność fotografa jest ledwie wyczuwalna. Na łamach tego numeru pokazujemy efekty jednego z jego najważniejszych cykli – „Architektura gęstości” – realistycznego portretu Hongkongu, jednego z najwyższych miast świata (s. 74) www.photomichaelwolf.com

Sylwana Zybura fotograficzka

designalive.pl

Franck Bohbot fotograf Urodził się w 1980 roku w Longjumeau we Francji. Karierę fotografa rozpoczynał, pracując jako asystent, a potem fotograf sesyjny. Od 2008 roku fotografuje prawie wyłącznie miejskie krajobrazy, odnajdując w nich znacznie więcej niż tylko nastrojowe widoki. Jego zdjęcia, dokumentujące przestrzenie publiczne pozbawione ludzkiej obecności, każą skierować wzrok na to, co zazwyczaj umyka uwadze. Idealna symetria tych fotografii niemal odrealnia dobrze znane światy. W tym numerze publikujemy serię zdjęć z kompleksów basenowych, których piękno bierze się z ujmującej prostoty i niespodziewanej harmonii. s. 95 www.franckbohbot.com

ZDJĘCIa: archiwa autorów

Pochodzi z Polski. Choć większość życia spędziła w Niemczech, to jednak w Londynie otworzyła własne studio i skryła się za pseudonimem Madame Peripetie. Wielokrotnie nagradzano ją na światowych konkursach i festiwalach m.in. na: International Photography Awards (ipa), Prix de la Photographie (px3) czy The Focus Award. Inspiracje surrealistyczną filozofią, kolażem, popkulturą czy teatrem awangardowym widać w jej pracach, w których hybrydyzacja mody z designem jest codziennością. Tworzyła już dla takich marek jak: Canon, Le Monde, Swarovski, Stella Magazine czy niemieckiego Glamour. U nas prezentuje surrealistyczne postaci z najnowszego cyklu „Dream Sequence” (s. 84 ) www.madameperipetie.com


DZIAŁ 11

P∏yta laminowana : W1027 G, U1510 M, U669 M, U0561 M, R3226 L Laminaty HPL : U1027 HX designalive.pl


12 Dział

designalive.pl


DZIAŁ 13

WYKORZYSTAJ MOC KOLORU. NOWA KOLEKCJA DEKORÓW PŁYT MEBLOWYCH PFLEIDERER TO PROPOZYCJE DLA ODWAŻNYCH I WYMAGAJĄCYCH.

WZORNICTWO DLA KREATYWNYCH WE KREOWANIU PRZESTRZENI CIĄGLE POSZUKUJEMY NOWYCH MOŻLIWOŚCI I ROZWIĄZAń ZASKAKUJĄCYCH, ŚWIEŻYCH, ORYGINALNYCH. NAJNOWSZE PROPOZYCJE DEKORÓW JEDNOBARWNYCH PFLEIDERER POZWALAJĄ STWORZYć CIEKAWE ZESTAWIENIA BARW I WPROWADZIć DO WNęTRZA MOCNE KOLORYSTYCZNE AKCENTY, KTÓRE DOSKONALE PODKREŚLĄ JEGO ORYGINALNY STYL. DOSKONALE KOMPONUJĄ SIę Z NOWYMI DEKORAMI Z RODZINY USED LOOK NOSZĄCYMI WYRAźNE OZNAKI UPŁYWU CZASU. NAJWAŻNIEJSZA W NICH JEST CHARAKTERYSTYCZNA STRUKTURA, NATURALNE WYBARWIENIA I AUTENTYCZNOŚć. Granat Królewski (U0561) to nasycony, ciemny kolor, który jest modnà alternatyw´ dla czerni i z powodzeniem mo˝e jà zastàpiç w roli kontrastowego mocnego elementu. Dobrze współgra z ciep∏ymi dekorami drewnopodobnymi tworzàc w zestawieniu z nimi elegancki, współczesny klimat. Ze wzgl´du na swój uniwersalny charakter znakomicie komponuje si´ tak˝e z jasnymi lub intensywnymi dekorami uni. Szafran (U1510) to dekor nawiàzujàcy do wcià˝ modnej stylistyki vintage, ale tak˝e poprzez swój ciepły „przyprawowy” odcieƒ wnoszàcy do wn´trza nut´ egzotyki. Ró˝ Pudrowy (U2134) to subtelna, bardzo neutralna wersja tego pastelowego koloru.

Romantyczna i naturalna stanowi interesujàce po∏àczenie z dekorami imitujàcymi bielone drewno lub dekorami jednobarwnymi. Efekt postarzania znajdziemy m. in. na nowym dekorze Sosna Bielona (R3212) naÊladujàcym powierzchni´ wytartego, malowanego na biało drewna. Ten ciekawy dekor zale˝nie od innych elementów z którymi go zestawimy mo˝e znakomicie zagraç zarówno we wn´trzu industrialnym, jak i w romantycznej, rustykalnej aran˝acji. Podobny charakter ma dekor Fresco (R5816) tu dodatkowo we wzorze pojawiajà si´ nieregularne wytarcia.

Z uwagi na technik´ druku kolorystyka prezentowanych dekorów mo˝e nieznacznie ró˝niç si´ od rzeczywistej. designalive.pl


PRENUMERUJ www.designalive.pl/magazyn/prenumerata roczna prenumerata 70 zł roczna prenumerata studencka 60 zł dwuletnia prenumerata 130 zł dwuletnia prenumerata studencka 110 zł


DZIAĹ 15

designalive.pl


ZDJĘCIA: mariusz gruszka ultrabrand

w w w. d e s i g n a l i v e . p l


newsletter 17

1

Suknia z miasta

zdjęcie: studio dice kayek

Siostry Ege, architektura i moda Niedawno w prestiżowym konkursie Jameel Prize 3 organizowanym przez londyńskie Victoria & Albert Museum zwyciężyła kolekcja strojów Istanbul Contrast, stworzona przez studio Dice Kayek. Prowadzi je kreatywny duet sióstr – Ece i Ayşe Ege. Obie pochodzą z Turcji, wraz z zespołem działają jednak w Paryżu. To właśnie w stolicy świata mody powstała kolekcja, która oddaje ducha islamskiej tradycji Stambułu, jej żywotność i kreatywność. Nagrodzona kolekcja – Istanbul Contrast – została wybrana spośród 270 zgłoszeń. Jury doceniło m.in. pracę studia polegającą na wykorzystywaniu wzorów i cytatów architektonicznych. Siostry Ege wielokrotnie w wywiadach podkreślały przywiązanie do tradycji oraz inspiracji architektonicznym dziedzictwem Stambułu. I ta spuścizna znajduje odzwierciedlenie w kolekcji, są tu „cytaty” m.in. z Błękitnego Meczetu, Hagia Sophii (na zdjęciu) czy pałaców Dolmabahçe i Topkapı, www.dicekayek.com Anna Borecka


18 newsletter

Baux

Wycisz się Nowa szwedzka marka tworzy panele ścienne pochłaniające dźwięk. Jej produkty mają przekonywać, że materiały budowlane powinny być nie tylko funkcjonalne, ale również niezwykle piękne. I takie cechy posiada najnowsza kolekcja Baux Träullit – zbiór sześciu wariantów geometrycznych paneli dźwiękochłonnych. Tworzone z nich wzory znajdują zastosowanie w bardzo różnych rodzajach pomieszczeń, zarówno mieszkalnych, przemysłowych, jak i użyteczności publicznej. Szwedzkie panele to także spora oszczędność energii, a także mniejszy wpływ na środowisko naturalne. Płyty powstają z surowców naturalnych (drewno, woda, cement). Oprócz pięciu wersji kolorystycznych, dostępna jest wersja na magnes, co pozwala na pokrytej cienką blachą ścianie zmieniać dowolnie wzory, gdy poprzedni się znudzi, www.baux.se Jarda Ruszczyc

designalive.pl

zdjęcia: dzięki uprzejmości baux, loek blonk

2


newsletter 19

prawda z afryki na tkaninach Studia Job

Vlisco, holenderska marka tekstylna, rozpoczęła współpracę ze znanymi projektantami. I na pierwszy ogień poszli twórcy ze Studia Job. Zresztą ta firma to bardzo ciekawy przypadek – niemal w ogóle nieznana w swoim kraju, jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych tekstylnych przedsiębiorstw w... zachodniej Afryce. Od ponad 160 lat zajmuje się produkcją drukowanych tkanin, które trafiają do milionów użytkowników właśnie tam. Od czasu do czasu pozwala sobie jednak na limitowane edycje, które nie trafią tylko do wybranej garstki. Limitowany wzór tkanin Studia Job nazywa się L’Afrique, nadaje się jako tkanina obiciowa kanap czy foteli, na zasłony bądź poszycie ozdobnych poduch. Wzór, jak na Studio Job przystało, jest obrazoburczy – pokazuje smutna prawdę o skrajnościach Czarnego Lądu, zgrabnie łącząc etniczne motywy z symbolami „brudnej” cywilizacji. Edycja limitowana, www.studiojob.be, www.vlisco.com Marcin Mońka

3

designalive.pl


20 newsletter

4

Miodowe światło

Powrót żarówki

Pośród wielu pracowni rzemieślniczych jest zaledwie kilka takich, które poprzez wyrażanie swojej indywidualności, zdobywają większy rozgłos. Buster + Punch to założone w Londynie studio specjalizujące się w tworzeniu wyjątkowych przedmiotów począwszy od oświetlenia i mebli, a skończywszy na motocyklach i skórzanych kurtkach. Estetyka projektów Buster + Punch jest zainspirowana stylem życia harleyowców i gwiazd rocka z lat 80. W ofercie pracowni można znaleźć m.in. żarówki dające piękne miodowe światło, które naśladują swoim wyglądem, te wynalezione przez Edisona. Ceny od 14 funtów, www.busterandpunch.com

zdjęcie: dzięki uprejmości buster + punch

Eliza Ziemińska

designalive.pl


DZIAŁ 21

100% niezależności Force Mega Solar Zegarek, który łączy technologię Solar z Radio Controll. Mechanizm J615.84. Bransoleta i koperta wykonane są z ceramiki, a szkło jest szafirowe. www.zegarki-junghans.com designalive.pl


22 Dział

Gazela

Dość nudnym i niefunkcjonalnym wieszakom! Nadchodzi czas Gazel Clothes Hanger. Młoda irlandzka marka chce specjalizować się w akcesoriach domowych. Niedawno na warsztat wzięła przedmiot, bez którego trudno wyobrazić sobie domową codzienność. Powstały w ich studiu wieszak cechuje nie tylko piękna sylwetka, ale również względy funkcjonalne: ubrania wkłada się z łatwością, a zarazem nie rozciąga się dekoltów – co bywa częstą bolączką przy standardowych wieszakach. Markę Gazel tworzą projektanci z dużym doświadczeniem w inżynierii, stolarstwie, multimediach i zarządzaniu – Ronan Murphy i Kevin Doherty. Wieszaki są dostępne w dwóch kolorach: czerwonym oraz czarnym. 25 funtów, www.gazelhome.com, www.95percent.co.uk Anna Borecka

Trukwa

nowe zastosowanie rośliny

6

designalive.pl

Mauricio Affonso, urodzony w Brazylii, a pracujący w Londynie projektant, poszukując nowych zastosowań dla trukwy, stworzył serię innowacyjnych produktów. We współpracy z lokalną społecznością rolników z Minas Gerais w Brazylii nauczył się całego procesu uprawy tego szybko rosnącego, tropikalnego pnącza. Trukwa, która pochodzi z tej samej rodziny roślin, co ogórki, dynie i cukinie, jest tradycyjnie wykorzystywana do produkcji gąbek kąpielowych. Będąc bardzo wytrzymałym, a zarazem lekkim materiałem, trukwa jest ceniona także ze względu na swoje właściwości absorpcyjne i bakteriobójcze. Dzięki temu, możliwości jej zastosowań wydają się nieograniczone. Przy użyciu rozmaitych form, Affonso wypróbował włókien trukwy jako np. biodegradowalnych łubek do usztywnienia złamanych kończyn, paneli akustycznych do wytłumienia dźwięku czy filtrów do oczyszczania wody. Rozwiązania te mogłyby być alternatywą dla drogich, syntetycznych materiałów, niedostępnych dla osób żyjących w krajach z ograniczonym dostępem do opieki medycznej i technologii, www.mauricioaffonso.com Eliza Ziemińska

5

zdjęcia: anne colier, dzięki uprzejmości: gazel, maurizio alfonso, lesur & venot

Wieszak z wdziękiem


newsletter 23

Laski Elle, Elonie, Harry i Jerry

Łącząc dobre wzornictwo, ergonomię i komfort użytkowania, francuscy projektanci, Antoine Lesur i Marc Venot, stworzyli laski wykonane z drewna i aluminium. Każda z czterech propozycji wyraża inny charakter, dając użytkownikowi możliwość wyboru modelu najlepiej spełniającego oczekiwania, zarówno pod kątem wyglądu, jak i wygody. Seria powstała w odpowiedzi na potrzebę znalezienia takich lasek, które nie tylko będą ergonomiczne, ale też ładne, a tym samym łatwiejsze do zaakceptowania przez osoby je potrzebujące, niezależnie od wieku. Wykonywane na zamówienie, www.antoinelesur.com, www.marc-venot.com Róża Kuncewicz

7 Raf Simons do Kvadratu

nowe tkaniny

8

Kvadrat to jedna z wiodących marek tekstylnych w Europie. Założona w 1968 roku w Danii konsekwentnie realizuje postulowane od lat cechy: prostotę, barwność oraz innowację. Współpracę z firmą podejmował już szereg gwiazd projektowania m.in. Patricia Urquiola, bracia Bouroullec czy David Adjaye. Teraz nadszedł czas na Rafa Simonsa, który od lat wiedzie prym w świecie mody. Ten znany z odważnych rozwiązań konfekcji męskiej projektant zaprezentował swoje nowe oblicze, tworząc pierwszą w swojej karierze serię tkanin. Najnowsza kolekcja Kvadratu została zainspirowana modernistycznymi realizacjami kilku artystów np. Jeana Royère'a, Pierre'a Jeannereta czy Hansa Wegnera. To połączenie doświadczenia marki z kreatywnością Simonsa scala kilkanaście odcieni, splotów i tekstur, pozwalając na swobodne kontaminacje zależności od przeznaczonego użytku. Do wyboru mamy 11 tkanin o tajemniczych imionach i różnorodnym składzie (len, bawełna, moher, wełna etc.) w kilkunastu kolorach, www.kvadratrafsimons.com Angelika Ogrocka

designalive.pl


24 newsletter

Lektura obowiązkowa

Krytyka Polityczna o edukacji

9

– Największą przeszkodą w stworzeniu lepszej szkoły jest próżność dorosłych – mówi Mirosław Dąbrowski, matematyk, autor wielu podręczników i współautor nowej pozycji Wydawnictwa Krytyki Politycznej „Edukacja”. Kolejny z serii pochyla się nad polską rzeczywistością, tym razem nad systemem szkolnictwa. Jak współcześnie poruszać się po całym gąszczu znaczeń, zasiadając w szkolnej ławie albo wysyłając do niej dziecko? Ile w edukacji jest ekonomii, dyktatu państwa, prywatnych opinii? Jak kształtować umysły, gdy często puste pozostają żołądki uczniów? Pytań na prawie 400 stronach publikacji jest zdecydowanie więcej. Autorzy nie analizują współczesnego szkolnictwa z kalkulatorami w rękach, bo są przekonani o tym, że właśnie inwestycja w edukację jest najlepszą inwestycją w przyszłość. Chcieliby szkoły, w której nie ma miejsca na nierówności, segregacje, chore wyścigi i rankingi. Jest za to apel, by pozwolić dzieciom myśleć, kreować, skupiać się na talentach, a nie na brakach. Grunt, to nie zabijać w dzieciach umiejętności postrzegania mnogości rozwiązań – naturalnej zdolności, z którą rodzi się każdy, a w szkole systematycznie ją traci. Jak można to zmienić, piszą m.in.: Anna Dzierzgowska, Henry Jenkins, Magdalena Kaszulanis, Marta Konarzewska, Piotr Laskowski, Kaja Malanowska, Przemysław Sadura czy Mikołaj Herbst. Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 34,90 zł, www.krytykapolityczna.pl Marcin Mońka

Architektura filmu

Nowe plakaty filmowe

Archicine to cykl ilustracji przedstawiających rozpoznawalne i niemal ikoniczne budynki, w których rozgrywały się akcje takich filmów, jak: „Dogville” Larsa von Triera, czy „Samotny mężczyzna” w reżyserii Toma Forda. Federico Babina, włoski ilustrator, odtworzył na podstawie scenariuszy i fotografii z planu filmowego prawdopodobny wygląd budynków, które często były nie tylko tłem dla rozgrywającej się fabuły, lecz także ważnym elementem nadającym charakteru całemu obrazowi, www.federicobabina.com

10

Róża Kuncewicz

Koszmar partycypacji

Książka Markusa Miessena „Koszmar partycypacji” zmusza do myślenia o działaniu we wspólnocie. Publikacja niemieckiego architekta i pisarza to może nie rewolucja, ale być może przynajmniej jej zapowiedź. I zapewne nie w sensie dosłownym, jednak sposób myślenia, jaki przyjęliśmy nie tak dawno temu i któremu wciąż hołdujemy, może wywrócić się, jeśli nie do góry nogami, to przynajmniej o kilkadziesiąt stopni. W tym niezwykłym kompendium Miessen poddaje w wątpliwość wszystkie nasze przekonania mówiące o zaletach współuczestnictwa. Jest w tym śmiały i bardzo odważny – stawia tezy, które dziś w Polsce mogą okazać się nie do przyjęcia. Zresztą jego książka nie służy jedynie „do czytania”, należy raczej do gatunku tych „do przemyślenia”. Nie jest to żaden manifest architektoniczny, choć zaprasza do głębokiej dyskusji. – Tryby partycypacyjne są najbardziej konstruktywnymi narzędziami, gdy rozumie się je w kategoriach proaktywnego uczestnictwa, a nie jako konieczne demokratyczne procesy oddolne. Współuczestnictwo musi być konkretne, a nie uniwersalne – pisze Miessen. A jeśli partycypacja jest w ogóle gigantycznym oszustwem, w które wszyscy zostaliśmy wciągnięci? 
Wydawca: Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana, 32 zł, www.beczmiana.pl Marcin Mońka

designalive.pl

zdjęcia: dzięki uprzejmości: bęc zmiana, federico babina, krytyka polityczna

To jeszcze nie rewolucja, ale...


DZIAĹ 25

FEEL THE ESSENTIAL DIFFERENCE

BETTER AT WORK

When Daniel Figueroa designed Kinnarps' new task chair he gave the chair both soul and personality. There of the name Esencia from the latin word essentia which means the essential, the core of the matter or the crucial element. "It is a major challenge to design a chair that is still comfortable even after long periods of sitting. It is all about functionality and ergonomics but also identifying the emotional character a chair must play in a room," says Daniel Figueroa. Read more at www.kinnarps.pl

designalive.pl


26 newsletter

Funkcja piękna

Najlepszym zaproszeniem jest serdecznie zaaranżowany stół. Niezwykłą pomoc w podtrzymywaniu takich dobrych międzyludzkich relacji wyświadcza marka Sieger by Fürstenberg, stworzona przez studio Sieger Design i cenionego producenta porcelany – manufakturę Fürstenberg. Na rynek trafia seria My China! Ca’ d’Oro, następczyni wcześniejszych kolekcji m.in. Wunderkammer, Emperor’s Garden czy Treasure. Udana symbioza funkcji, pasji oraz piękna znalazła wyraz w najwyższej klasy porcelanie o niespotykanej lekkości i wytrzymałości zarazem. Cienkie (czasami zaledwie 2,5-milimetrowe) ścianki naczyń zostały pokryte geometrycznymi wzorami i okraszone 24-karatowym złotem. Wszystkie elementy składające się na serwis są wykonywane ręcznie w niemieckiej manufakturze. Prócz urody, serwis to wszechstronność i zmienność. W tej kontrastowej kolekcji, inspirowanej geometrią i architekturą, nie ma przypadku – poszczególne elementy pasują do siebie, zazębiają się, znakomicie ze sobą współpracują. Codziennie, przy każdym posiłku. Tworzą zaskakujące zestawianie na chwilę lub na stałe. I tak, jak my pozostajemy w relacjach stałych lub zmiennych, tak też więzi łączą ze sobą przedmioty: na krótko, na dłużej, na zawsze. www.sieger.com

12 Anna Borecka

designalive.pl

zdjęcie: dzięki uprzejmości sieger by fÜrtenberg

Zapraszając rodzinę czy przyjaciół na wspólny posiłek, nie potrzebujemy wielu słów



28 newsletter

80 lat

by dokończyć dzieło

13

Modernistyczna projektantka i architektka Charlotte Perriand (1903–1999) to jedna z muz Louisa Vuittona, obok takich postaci, jak: Francoise Sagan czy Catherine Deneuve, które w ten czy inny sposób z francuską marką były związane, np. inspirując pracujących dla niej projektantów. Choć trudno w to uwierzyć, Perriand to jedna z pierwszych kobiet zajmujących się architekturą i projektowaniem, której aktywność obejmuje aż sześć dekad zeszłego stulecia. Ostatnio dla Louis Vuitton stała się nie tylko patronką kolekcji Icônes wiosna/lato 2014, lecz także bohaterką prezentacji podczas grudniowej edycji Tygodnia Sztuki w Miami. To właśnie tam powstał nigdy wcześniej niezrealizowany projekt Perriand pod nazwą La Maison au bord de l’eau. Ten koncept, powstały pierwotnie w 1934 roku w odpowiedzi na konkurs magazynu „L’Architecture d’Aujourd’hui” przedstawiał wizję domku wakacyjnego dla szerokich mas pracujących – słowem, mógłby stać się ogólnodostępny. Teraz, po 80 latach, jej wizja ziściła się. Dom nad wodą powstał pod koniec roku na plaży South Beach nieopodal Raleigh Hotel. Zbudowano go z drewna i stali, liczył 100 mkw., tworzyły go dwa pokoje oraz kuchnia, www.louisvuitton.com Jarda Ruszczyc

Serce ogrodu

Rayn według Starcka

Wyobraź sobie ogród lub taras jako pokój, otoczony sufitem nieba, ścianami drzew i dywanem traw, a w nim… wygodne kanapy. Tak zainspirowany poezją surrealizmu, obfitującą w paradoks i różnorodność, Philippe Starck mówi o modułowym systemie mebli ogrodowych Rayn zaprojektowanym dla marki Dedon. – Rayn ma przynieść przyjemność nie tylko wylegującym się, ale także wszystkim wokół – mówi projektant. Rezultatem jest oryginalne połączenie tekstur i barw umożliwiające wszechstronne zastosowanie mebli zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz lub… gdzieś pomiędzy! W systemie dostępne są modułowe kanapy, szezlongi, leżaki i stoliki. Cena od 1 530 euro, www.dedon.de Agnieszka Król designalive.pl

zdjęcie: dzięki uprzejmości: dedon, louis vuitton

14


DZIAŁ 29

DECOR SELECTION 2014

Zainspiruj się wzornictwem i umów się z przedstawicielem Schattdecor na prezentację! www.schattdecor.com designalive.pl


30 newsletter

15

Choreografia architektury Ruchoma scenografia

Wprawiona w ruch scenografia ma przemożny wpływ na tancerzy – tak dzieje się w jednym z najnowszych spektakli Opery w Göteborgu. Także w teatrze coraz częściej jesteśmy przekonywani, że architektura ma sens dopiero w ruchu. Interesujący eksperyment przygotowała dwójka twórców: amerykański choreograf Richard Siegal oraz awangardowy francuski architekt Didier Faustino. Wraz z zespołem stworzyli „The World to the Darkness and to Me” (muzyka Lorenzo Bianchi Hoesch). W tym spektaklu jedną z najważniejszych ról odgrywa scenografia: nadmuchiwane lateksowe poduszki oraz specjalny dywan powstały z kawałków metalu. Elementami można manipulować, tworząc np. złożone, geometryczne formy, które są poddawane rozmaitym zmianom. Okazało się, że architektura ma ogromny wpływ na ruch sceniczny. – Spektakl jest rodzajem eksperymentu z ruchem, czasem i możliwościami generowania nowej wiedzy architektonicznej – zadeklarował Faustino. Najważniejszym pytaniem, jakie postawili twórcy, brzmi: jakie interakcje podejmujemy z przestrzenią wokół nas i jak kształtują się nasze zachowania w momencie zmiany, www.opera.se

zdjęcia: dzięki uprzejmości: nixon, opera w Göteborgu

Marcin Mońka

designalive.pl


16

Czas klasyków Nixon z tworzywa

Zegarki Nixon Time Teller dotrzymują terminu nawet wtedy, gdy nikomu się specjalnie nie spieszy. Marki Nixon przedstawiać nie trzeba – jej wynalazki, nie tylko z klasycznych linii, okalają nadgarstki milionów użytkowników na całym świecie. – Skoro czas jest pojęciem względnym, czy nadal musisz być punktualny? – takie pytanie stawia marka, zapraszając do bliższego poznania modelów w linii Time Teller Acetate. Zegarki są wyposażone w kwarc japoński, mechanizm jest trójramienny, powstał w różnych wariantach obudowy z tworzyw sztucznych. Do wyboru pozostaje kilka kolorów, tradycyjnych i bardziej niespodziewanych. Ok. 130 funtów, www.nixon.com Jarda Ruszczyc

designalive.pl


32 newsletter Dział

Metropolitan Blask miast

Pierścień, który nie gaśnie jak nowojorskie światła. Z inspiracji ponadczasowym lśnieniem diamentów i urzekającym pięknem światowych metropolii powstał nowy, ekskluzywny wzór marki YES, projektu Mateusza Madelskiego. Wyjątkowa konstrukcja precjoza sprawia, że diamenty błyszczą mocniej niż zazwyczaj. Dzięki koronie z mniejszych kamieni, środkowy diament nabiera dodatkowego, niesamowitego blasku. Projekt: Mateusz Madelski. Cena: od 3 695 zł, www.yes.pl

17

Agnieszka Król

18

Używki

wiszą mi!

19

Drukowane złoto

Biżuteria Lovegrove’a

Lista tego, co pcha mózg w pęd kreacji, wydaje się nie mieć końca. Używki, narkotyki, hormony odważnie wkroczyły do świata biżuterii. Designer Drugs to naszyjniki ze schematami molekularnymi, mówiąc ogólnie, substancji kreatywnych. Kolekcja stworzona przez kanadyjskie studio Ahora Silhouettes zawiera sześć różnych wzorów. Od chemicznej struktury substancji nielegalnych (np. lsd), przez używki takie, jak: kofeina i nikotyna, aż po naturalne produkowane przez nasze ciało hormony. – Kolekcja to rodzaj eksperymentu, a praca nad nią przypominała zabawę z puzzlami. Poszukiwaliśmy najlepszych wzorów, a zarazem podjęliśmy próbę takiego połączenia ich molekuł, by mogły cieszyć oko – mówi współautorka Tania Hennessy. Nam najbardziej spodobał się naszyjnik z wzorem serotoniny – hormonu szczęścia. Wisiorki są wykonane ze stali nierdzewnej. Od 50 dolarów, www.arohasilhouettes.com

Delikatne wzory biżuterii Foliates zostały zaprojektowane na podstawie obserwacji natury, a wykonane dzięki połączeniu techniki druku 3D, odlewów woskowych i laserowego formowania metalu. Ross Lovegrove, brytyjski projektant, stworzył sześć wzorów pierścionków, z których każdy został wyprodukowany tylko w dziesięciu egzemplarzach. Motywem przewodnim kolekcji są liście delikatnie oplatające palce, tworząc zmysłową więź między biżuterią a dłonią. Po raz kolejny projektant obronił miano Kapitana Organika, www.rosslovegrove.com

Marcin Mońka

Eliza Ziemińska

designalive.pl


DZIAŁ 33

LAMPA FACTORY Klasyczna forma w przemysłowej oprawie. Inspirowana prostą formą lampa w czarnym macie idealnie odnajdzie się w każdym typie wnętrz. Cena 1 488 zł

DYWAN WONDERS To klasyka w naturalnych kolorach. Dyskretny wzór, starannie dobrana kolorystyka oraz wyciszone wzornictwo będą stanowić idealne uzupełnienie każdego wnętrza. Cena 1 995 zł

SOFA LIAM Składa się z blisko dwudziestu geometrycznych modułów, dzięki czemu z łatwością można dopasować ją do danego wnętrza oraz własnych potrzeb. Cena od 6 439 zł

SOFA BARDOLINO Maksymalnie prosty design nadaje sofie surowy charakter dzięki czemu zaspokoi ona oczekiwania zwolenników skromnie urządzonych wnętrz. Cena od 3 790 zł

KRZESŁO ICON POP Kompozycja pionierskiej formy podstawy oraz prostego siedziska wyróżnia produkt spośród innych. Cena 1 128 zł

STOLIKI KAWOWE NYSTED Dzięki prostej linii wzorniczej i nowoczesnej formie sprawdzą się w każdym wnętrzu. Cena od 1 649 zł

więcej na designalive.pl www.momastudio.pl


34 newsletter

20 21

muzyka w garści

Duńczycy z Bang & Olufsen od lat słyną z niepowtarzalnego sprzętu audio. W czasach miniaturyzacji ich charakterystyczny i nie do podrobienia rys jest wciąż rozpoznawalny. Przykładem niech będzie BeoSound Essence – dla jednych gadżet, dla innych kolejne ułatwienie w zarządzaniu sprzętami muzycznymi. To nic innego jak składający się z dwóch części system umożliwiający sterowanie dostępnymi źródłami dźwięków i urządzeniem nagłaśniającym. Komplet tworzy mediabox (np. potrafi łączyć się z różnymi usługami, jak Spotify) oraz krążek sterujący, przypominający… pokrętło potencjometru. Niepozorny drobiazg można położyć na stole czy zawiesić na ścianie. I to dzięki niemu można uruchomić wszystkie sprzęty audio, regulować poziom głośności, wybierać ulubione playlisty, słowem – zarządzać całymi zasobami muzycznymi, jakie mamy w pobliżu. ok. 1 000 dolarów, www.bang-olufsen.com

Zdjęcia: smool, Søren Krogh, Merrild Photography

Jarda Ruszczyc

designalive.pl


newsletter 35

Tapicerowany telewizor Smool

Oglądanie telewizji można nazwać fenomenem społecznym. Dziś część ją kocha, część kontestuje. Mimo skrajnych postaw, przez ostatnie 20 lat liczba kanałów zwiększyła się czterokrotnie, telewizory wyglądają jednak niemal tak samo, prócz odchudzonej sylwetki. Zazwyczaj jest to kawał czarnego, twardego plastiku, który dominuje nasze wnętrza. Homedia to konceptualny projekt holenderskiej firmy Smool stworzony przez Roberta Bronwassera, który zrywa z tradycyjną formą, łącząc technologię z ciepłym, miękkim obiciem. Od dziś więc można wybierać również kolor tapicerki telewizora, www.smool.nl Eliza Ziemińska


36 newsletter

22

Wazon w klapie

Szklane broszki

Ten miniaturowy wazonik został zaprojektowany przez Izraelczyka Omera Polaka. Wykonany ze szkła i brązu umożliwia przyozdabianie klapy marynarki żywymi kwiatami w zależności od okazji i nastroju. Nie tylko jest to miły dla oka akcent, ale również okazja do doświadczania zapachu kwiatów w bardzo bezpośredni sposób. – Doskonale sprawdzi się na ślubie lub innej wyjątkowej uroczystości – zapewnia projektant. Cena 25 dolarów, www.omerpolak.com

23

Wałek de lux

Tuning kuchennego klasyka Stworzenie nowych wałków do ciasta opiera się na laserowym wycięciu wzorów w litym kawałku drewna. W ten sposób tradycyjne techniki i rzemiosło połączono z technologią cyfrową. Z jednej strony, stosując Rollware, można tworzyć ciasta o różnorodnym ukształtowaniu, z drugiej zaś, twórcy związani z Piet Zwart Institute w Rotterdamie (Joanne Choueiri, Giulia Cosenza i Povilas Raskevicius) idą o krok dalej, proponując formowanie z ciasta chlebowego naczyń. Po ich wypieczeniu otrzymujemy gotowe talerze, które po spożyciu dań można również zjeść. Przedmiot wyposażono w zmienne nakładki o różnorodnych kształtach, które podczas wykonywania czynności kolejno: wałkują, wycinają kształt i pozostawiają na cieście wzory. Cena nieustalona, www.wdka.nl Marcin Mońka

designalive.pl

zdjęcia: dzięki uprzejmości: omera polaka i wdka, michiel martens

Róża Kuncewicz


24 Zjedz talerz Nowe oblicze naczyń

Zmieszaj dwa banany, szklankę mąki ziemniaczanej, ¾ szklanki mąki ryżowej lub ryżu, łyżkę oleju i szklankę ciepłej wody. Uformuj, a następnie piecz przez godzinę w dwustu stopniach. Ten przepis to najkrótszy sposób na stworzenie własnych naczyń. Trzy studentki warszawskiego asp, Martyna Ochojska, Dominika Wysogląd, Joanna Jurga, postanowiły w ramach warsztatów dla najmłodszych, wzbudzić w nich postawę proekologiczną. W ten sposób wpadły na pomysł biodegradowalnych, a przy tym jadalnych, naczyń. Pierwsze były dość… twarde. Jednak po wielu próbach łączenia różnych składników, wybrały ostateczne elementy i proporcje. Obecnie tzw. zestawZESTAW pięknie pachnie, świetnie smakuje, a zarazem może wyglądać, jak tylko chcemy. Dzięki dodaniu odpowiednich, oczywiście nadających się do spożycia, ingredientów, np. marchwi, dyni, kurkumy, spiruliny, buraków bądź cytrusów skomponujemy własny kolorystyczny komplet. Z kolei wykazując się kreatywnością, stworzymy dowolne kształty – misek oraz talerzy. Koncept, www.facebook.com/zestawzestaw. Angelika Ogrocka

25

Bez siekiery Nowa konstrukcja pieca

Spruce Stove to piec opalany np. drewnem świerkowym. Sprzęt wymyślili dwaj projektanci z Holandii: Roel de Boer i Michiel Martens. W odróżnieniu od klasycznych pieców, ten wyróżnia możliwość spalania całych długich pni, niepociętych wcześniej na kawałki. Palenisko zamyka regulowana przesłona, która oplata umieszczony wewnątrz drzewiec. Przez cały czas paląca się część jest zabezpieczona, „dorzucanie” do komory polega jedynie na przesunięciu drewnianej beli. Projektanci przyznają, że palenie długich fragmentów jest efektywniejsze, mniej czasochłonne i przede wszystkim – bardziej „klimatyczne”. Czemuż jednak nie wspominają o wymaganiach powierzchniowych? Dostępny na zapytanie, www.sprucestove.com, michielmartens.com Marcin Mońka


Elektryczny ogórek

Nowe wcielenie VW

Pełnił funkcję samochodu dostawczego, pojazdu specjalnego, mikrobusa, sklepu obwoźnego, a nawet... karetki. W kulturze zapisał się jako nieodzowny element życia w erze dzieci kwiatów i podboju kosmosu. Gdy wyprodukowano go w 1950 roku był pierwszym vanem na świecie, nazywanym potocznie przez lata ogórkiem. Teraz Volkswagen Bulli wraca w postaci konceptu. Twórcy od kilku lat planowali reinkarnację tegoż cacka, co zaowocowało wyprodukowanym w 2001 roku Microbusem. Dekadę później, na premierze w genewskim Salonie Samochodowym, można było podziwiać projekt elektrycznego Bulli, dla nowego pokolenia poszukiwaczy wolności. Przestronne wnętrze skrywa miejsca dla sześciu pasażerów, które w każdej chwili zamienimy np. w wygodne łóżko. Karoseria nawiązuje do poprzednich wersji transporterów. Po jednorazowym (tylko godzinnym!) ładowaniu samochód może przejechać do 300 km, a „setkę” osiąga w 11,5 sekundy. Dla fanów dobrej jakościowo technologii przygotowano niespodziankę – systemem audio steruje się za pomocą iPada, z kolei za dźwięk odpowiada marka Fender. Z niecierpliwością i sentymentem czekamy na wejście w fazę produkcji, www.volkswagen.pl

26

Angelika Ogrocka

28 Byka za rogi

Nowe Lamborghini

W zeszłym roku Lamborghini obchodziło swoje 50. urodziny. Świętowanie było tym większe, że rocznicy towarzyszyły dwie wielkie premiery. Pierwsza to konceptualny model Egoista, o mocy 600 KM i 5,2-litrowym silniku. Kilka miesięcy później zaprezentowano Lamborghini Huracan LP 610-4, następcę słynnego modelu Gallardo. Ostra, monolityczna, a jednocześnie rozrzeźbiona sylwetka nowego samochodu nawiązuje do stylistyki starszego brata. 5,2-litrowy silnik daje moc 610 KM, a przyspieszenie do 100 km/h osiąga zaledwie w 3,2 sekundy. Tak jak w przypadku większości modeli włoskiego koncernu, tak i następca Gallardo wziął swoją nazwę ze świata walk byków. Przydomek Huracan pochodzi od słynnej rasy znanej z wyjątkowej odwagi i zdecydowanego ataku, www.lamborghini.com Eliza Ziemińska

designalive.pl

zdjęcia: dzięki uprzejmości: vw, lamborghini, tilia

27


newsletter 39

Drewno na kółkach Rower ze sklejki

Drogie panie – oto Tilia, czyli połączenie niespotykanego wzornictwa, znakomitego rzemiosła oraz niezawodnej mechaniki. Za projektem stoi Paweł Szymoński – na co dzień twórca mebli, a w wolnych chwilach konstruktor rowerów, dotychczas jednak tylko na własny użytek. Tilia to jego pierwszy komercyjny rowerowy projekt. Jednoślad powstał w zeszłym roku. Jego rama i widelec zostały wykonane ręcznie, ze skonstruowanej specjalnie dla tego modelu sklejki. – Rower miejski został stworzony z myślą o kobietach, co czyni go bardzo unikalnym na tle innych tego typu rowerów prezentowanych na świecie, które są przeznaczone głównie dla mężczyzn – deklaruje producent. Wszystkie egzemplarze (a powstaje ich dokładnie sto) są wykonane ręcznie, a następnie numerowane i sygnowane. W tym roku mają pojawić się na wydarzeniach projektowych w Polsce i za granicą. Dostępny na zapytanie, www.tiliabike.com Marcin Mońka

designalive.pl


40 newsletter

designalive.pl


Informacja turystyczna Inspirujące mapy

Studio graficzne Khuan+Ktron, znane z charakterystycznych, kolorowych ilustracji specjalizuje się w projektowaniu niemal wszystkiego, począwszy od infografik po okładki magazynów. Ich rozpoznawalny styl to połączenie elementów popkultury z delikatnie wyczuwalną nutą retro. Studio zasłynęło szczególnie serią map prezentujących popularne wakacyjne kierunki. Każda z nich została przygotowana z dużą dozą humoru i w zabawny sposób wyolbrzymia cechy oraz stereotypy funkcjonujące na temat danego kraju, www.khuan-ktron.com Róża Kuncewicz

29


42 Krystyna Łuczak–Surówka SELEKCJA

BUMERANG RZUCONY PRZEZ BABCIĘ Podobno najwięcej dziedziczymy w co drugim pokoleniu. Dwie generacje są jak granica i pomost jednocześnie zarówno w życiu, jak i w naszych upodobaniach estetycznych. Historia potwierdza pewną prawidłowość – mniej więcej po pół wieku na nowo odkrywamy piękno tego, co było młodością naszych dziadków. Po okresie buntu wczesnej młodości często pojawia się fascynacja tym, co minione. Granica od tego, co jest alternatywą, do przejścia w nurt główny, bywa bowiem bardzo cienka

Z

fotelem projektu Romana Modzelewskiego znamy się od ponad dekady. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Pisałam o nim wielokrotnie. Pięć lat temu wysłałam go na prestiżową wystawę do Londynu i umieściłam tym samym w stałej kolekcji Victoria & Albert Museum. Powstał w roku 1958, pomimo braku dostępu do tworzyw sztucznych i braku zainteresowania polskiego przemysłu technologią wykorzystywaną już na świecie do seryjnej produkcji. Modzelewski sam, na specjalnej formie wykonywał kolejne egzemplarze siedziska z poliestrowo-szklanego laminatu (początkowo żywica epoksydowa) opartego na metalowej konstrukcji nóg. Jeden z takich egzemplarzy, czerwony, mam od lat. Co w nim takiego szczególnego? Zaskakuje nowatorską, jak na tamte czasy, w pełni zamkniętą organiczną formą siedziska. Technologia lat 50. umożliwiała jedynie jednowarstwowe wykończenie powierzchni, stąd ówczesne modele z tworzyw to jeden płat wykończony i lakierowany od strony styku z ciałem ludzkim. Modzelewski stworzył mebel– rzeźbę. Atrakcyjny wizualnie, wygodny w użytkowaniu obiekt ominął niedoskonałości materiału (surowa powierzchnia maty szklanej ukryta jest wewnątrz).

designalive.pl

*Historyczka i krytyczka wzornictwa. Wykłada na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Specjalistka od polskiego designu

Widać tu i oko artysty, i myśl projektanta. W okresie PRLu projektanci musieli radzić sobie z przeciwnościami. Wielu tworzyło samodzielnie. Ci, którym udało się wdrożyć wzór są często – przynajmniej na razie – bezimienni. Jednym z takich wzorów jest lampa z krakowskich Zakładów Sprzętu Zootechnicznego. Asymetryczna metalowa konstrukcja, nogi zakończone kulkami (motyw atomu, zwany również stylem wisienki), stolik w kształcie palety, stożkowy abażur – kwintesencja poodwilżowej nowoczesności. Spotkałam ich na rynku wtórnym sporo. Zawsze wzbudzały zainteresowanie wyglądem i wytwórcą, który mnie nie dziwi, bo tego typu zakłady często podejmowały zadanie seryjnej produkcji sprzętów o metalowej konstrukcji, gdyż profil ich działalności gwarantował im dostęp do surowca. Podobne formy pamiętam z domu mojej babci, ale nie dlatego powrót estetyki sprzed dwóch generacji od lat nazywam efektem bumerangu rzuconego przez babcię. Mówię tak, bo my nie przenosimy się w czasie. My jedynie łapiemy wyrzucony kiedyś w powietrze bumerang, który powraca do nas w zupełnie nowych okolicznościach. Czas jego lotu był nam potrzebny, by nabrać dystansu i dostrzec wartość w tym, co było.

portret: rafał placek

tekst: dr Krystyna Łuczak–Surówka* zdjęciE: jan lutyk


43 Czerwony fotel jest oryginalną wersją z laminatu poliestrowo– szklanego. Obecnie projekt Modzelewskiego nazwany RM 58 został wdrożony do produkcji przez markę Vzór, której celem jest przywracanie polskich klasyków projektowania. Mam przyjemność ją współtworzyć. Obok: anonimowa lampa, produkowana w Wytwórni Sprzętu Zootechnicznego w Krakowie pod koniec lat 50.

designalive.pl


Goście pustyni Na sprzecznych wartościach opiera się właściwie cała kultura, a nawet cywilizacja – wiele wyzwań podejmujemy też w opozycji do czegoś lub kogoś. Czy jednak skontrastowane światy i wyobrażenia mogą mieć coś wspólnego? Albo inaczej: czy dzieląca je granica jest wyrazista, czy raczej słaba, ledwie dostrzegalna? TEKST: MARCIN MOŃKA, ZDJĘCIA: JEAN-MARIE MONTHIERS


architektura 45 Dimitri de Clercq nie jest pierwszym filmowcem, który pokochał Maroko

designalive.pl


K

ierunek: Maroko. Zapraszam na wycieczkę. Tym razem do miejsca, nazywanego od czasu do czasu „krajem kontrastów”. I niech nie zwodzi nas wspomnienie składanych nam kiedyś ofert w biurach podróży. Wybierzmy się raczej z pokoleniem bitników, na przykład znakomitymi pisarzami Williamem Burroughsem i Alanem Ginsbergiem, którzy w Tangerze odnaleźli swój azyl. Albo jeszcze inaczej – podążajmy za przeczuciami pewnego belgijskiego producenta filmowego, który trafił do innego, ale równie pociągającego regionu tego kraju – do Marrakeszu i jego najbliższych okolic. Wybierzmy się z nim do Fobe House. Co może skłonić człowieka, przyzwyczajonego do wygodnej, zachodniej egzystencji, by wybudować dom niemal na pustyni? Krajobraz zapierający dech w piersiach? To poważny argument, przemawiający za taką ideą. Ale czy wystarczający?

Dom na planie

jego mieszkańców przed słońcem i wiatrem. A dwa „żagle” od zachodniej strony przeistaczają się w barierę dźwiękową i wizualną. Choć celem nie było ingerowanie w krajobraz, siłą rzeczy dom na pustyni stał się „cywilizacyjnym” śladem. Lecz Fobe House współistnieje z otoczeniem, operując pięknem kontrastów.

Z daleka obraz jest piękny

Architektura zawsze była fotogeniczna, a łączników pomiędzy bryłą a taśmą celuloidową jest wiele. Podstawowe kryterium to ruch. To w nim dostrzegamy architekturę, zmianę perspektywy czy poczucie skali. Ludzki wzrok porusza się, gdy otwiera się przed nim perspektywa. Ten tak uwielbiany przez surrealistów zmysł (jako narzędzie podglądactwa, ale także ucieczki w podświadomość, gdy go wyłączamy) był domeną m.in. Giorgia de Chirico. Gdy spojrzeć na Fobe House z dystansu, związek z malarstwem włoskiego surrealisty pozostaje dość bliski. To oko pozwala nam bawić się tą architekturą, odkrywając poszczególne elementy konstrukcji. Zbliżając się do domu, widzimy coraz więcej nowych, zaskakujących kształtów. Przestrzeń nieustannie się otwiera, i nieustannie wpływa na zmianę w postrzeganiu form i konturów. – Fobe powstawał w dwóch fazach. W pierwszej stworzono główną bryłę domu. Każdy jego element został gruntownie przemyślany, każdy metr kwadratowy przestrzeni został przedyskutowany z właścicielem – przyznaje Guilhem Eustache, twórca Fobe House, absolwent l´Ecole Spéciale d´Architecture de Paris.

Inwestor nazywa się Dimitri de Clercq. Nie jest pierwszym filmowcem, który pokochał Maroko. Spójrzmy na filmowy szlak: tutaj powstawały zdjęcia m.in. do „Lawrence’a z Arabii” Davida Leana, „Pod osłoną nieba” Bernarda Bertolucciego, „Ostatniego kuszenia Chrystusa”, „Kunduna” Martina Scorsese czy „Babel” Alejandra Gonzáleza Iñárritu. Lista tytułów jest bardzo długa. Lecz Clercq nie przyjechał tu w poszukiwaniu idealnego planu zdjęciowego. Dziesięć kilometrów na południe od Marrakeszu postanowił wybudować swój dom. Na horyzoncie widnieją Góry Atlas. Teren jest pła- Pokusa i obietnica
 ski, dominuje ciepły klimat, więc budynek De Clercq uczynił z Fobe House rodzaj saukształtowano tak, aby jak najlepiej chronił motni, nie zapomniał jednak o bliskich.

designalive.pl


architektura 47


48 Dział

designalive.pl


architektura DZIAŠ49 Precyzyjnie przemyślana, a zarazem maksymalnie uproszczona architektura kontrastuje z pustynnym krajobrazem

designalive.pl


„Blichtr płynie z miasta, mądrość z pustyni”

designalive.pl


architektura 51

W domu mieszka jego matka, z wykształcenia egiptolożka, która prowadziła badania na wielu stanowiskach archeologicznych. To dzięki niej pojawił się pomysł, by pozwolić żyć architekturze w naturalnym, pustynnym otoczeniu. – Nie ma nic bardziej bezsensownego, niż próba przeniesienia do Maroka zachodnioeuropejskiego stylu życia, na który składa się również architektura – przyznawał Guilhem Eustache. A każdy region zasługuje na najlepszą dla niego zabudowę, również Marakesz. – Postanowiliśmy wykorzystać lokalne surowce, jak glina. Istotne okazały się wskazówki mieszkańców dotyczące np. liczby deszczowych dni w roku (jest ich od dziesięciu do dwudziestu), natężenie opadów, ale i wiedza o tym, że woda pitna znajduje się 40 metrów pod powierzchnią gruntu – dodaje architekt. Właściciel domu miał jeszcze jedno pragnienie. Chciał mieć widok na masyw Atlasu, by – dla kontrastu – oderwać wzrok od pustynnego krajobrazu. Architekt spełnił jego życzenie. Z tarasu na dachu może bez przeszkód spoglądać na góry. Czyżby przed wielu laty Hegel miał rację twierdząc, że architektura jest pierwszą spośród wszystkich sztuk?

Możliwości pustyni

Fobe House to niezwykłe spotkanie kultur Zachodu i Wschodu. To precyzyjnie przemyślana, a zarazem maksymalnie uproszczona architektura „wpisana” w pustynny krajobraz. To budząca niepokój od wieków próba sił: człowiek kontra natura. Jej wynik nietrudno przewidzieć. Chyba, że ma się w sercu słowa autora „Diuny” Franka Herberta: „Blichtr płynie z miasta, mądrość z pustyni”. I jest się gotowym na taką lekcję. A gdyby ten dom miał stać się filmem? Takie pytanie stawiał sobie sam de Clercq. – Może mógłby być klasyką spod znaku Jean-Luc Godarda, czyli „Le Mépris”, a w roli głównej willa ze schodami wiodącymi na dach. Czasami, gdy spoglądam na ściany zewnątrz mojego domu i marzę, wyobrażam sobie jak mój ulubiony film jest na nich wyświetlany – przyznaje reżyser. Takie otwarte pole do interpretacji podoba się bardzo architektowi. – Chciałem, aby ludzie odbierali ten dom jako szereg możliwości – deklaruje Guilhem Eustache. 
W Fobe House i okalającej go przestrzeni słychać rozmaite opowieści, mniej czy bardziej prawdopodobne narracje. Główni „aktorzy”, mimo widocznych różnic, są jednak nie do podrobienia. Pociąga nas ich wyrazistość. „Ludzie na ogół źle tolerują swych sobowtórów, a łączą się na zasadzie kontrastów” – zanotował przed laty polski psycholog Antoni Kępiński. Goście pustyni – a wśród nich Guilhem Eustache i Dimitri de Clercq zapamiętali jeszcze jedną lekcję i nie dali się zwieść pozorom. „Nie można przyrody zwyciężyć inaczej niż przez to, że się jej słucha” – uczył nas Francis Bacon.


52 rzeczy

Pozory mylą

Tworzenie iluzji, zwodzenie, przywdziewanie masek, mimikra. Nie tylko twórcy, artyści i projektanci lubią grać z naszą percepcją. Odkrywanie prawdy, zawsze cieszy, nawet jeśli na początek zaboli, że daliśmy się nabrać Opracowanie: Daria Linert Zdjęcia: Mariusz Gruszka Ultrabrand

designalive.pl


PLECAK i to całkiem spory, schowany w małej saszetce. Produkt z kolekcji Go Gold opracowanej wraz ze szwedzką reprezentacją olimpijską. H&M, 39,90 zł, www.hm.com | WIESZAK z serii Sine projektu Kyuhyunga Cho i Erika Olovssona. Czytaj więcej na s. 120  |  PARKA, gdy jest zapięta, wygląda bardzo nobliwie. Skryte indygo eksploduje radością przy pierwszym wiosennym rozpięciu. Adidas by Tom Dixon, 368 euro, www.adidas.pl | BUTY nie wyglądają na znaną sportową markę, a jednak! Adidas by Tom Dixon, 170 euro, www.adidas.pl Strona poprzednia: SOFA Le Monde projektu Leonarda Talarica, wizualnie lekki i frywolny, w rzeczywistości to modułowy solidny mebel. Noti, cena na zapytanie, www.noti.pl | STOLIK Icosì projektu Afroditi Krassy, niby szczelnie zadrutowany, pozwala gromadzić w swym wnętrzu codzienne i niecodzienne skarby. Bonaldo, 300 euro, www.bonaldo.it | ATLAS „Around the World” to w rzeczywistości encyklopedia dnia dzisiejszego. Zaskakujące statystyki i zestawienia faktów, dają do myślenia, a infografiki można eksplorować godzinami. Gestalten, 39,90 euro, www.gestalten.com | KATALOG do wystawy „Reakcja na Modernizm” prezentującej dorobek Adolfa Szyszko–Bohusza. Jeden z ważniejszych polskich architektów pierwszej połowy XX w. to, jak twierdzą autorzy: Michał Wiśniewski, Dorota Jędruch, Dorota Leśniak–Rychlak i Agata Wiśniewska, artysta pozornie dobrze znany i równie pozornie zapomniany. Instytut Architektury, Muzeum Narodowe w Krakowie, 44 zł, www.instytutarchitektury.org | INSTRUKCJA przeskładania na nowo światopoglądu. „Język rzeczy” Deyana Sudjica obnaża potężną konsumpcyjną machinację, której poddajemy się dzień w dzień. Prostym językiem nazywa to, co oczywiste, a jednak niezauważalne w pędzie codzienności: puste domy pełne sprzętów i niespełnione marzenia o życiu domowym. Karakter, 45 zł, www.karakter.pl


54 rzeczy APLIKACJA Tak wbrew pozorom nie chcieliśmy pokazać zegarka, tylko aplikacje na niego. Stworzona przez trio ttmm (Salamon, Żyliński, Kozimor) aplikacja to zestaw tarcz, które zupełnie inaczej mierzą czas i go prezentują na zegarkach Pebble i iPhonach. Dostępne w App Store i Android Market, 8,99 euro za komplet, www.ttmm.eu | STOLIK Icosì, patrz s. 50  |  WIESZAK z serii Sine projektu Kyuhyunga Cho i Erika Olovssona. Czytaj więcej na s. 120  |  ALBUM „Les Chiffres” to debiut Iron Noir, nowego projektu muzycznego Wojtka Kucharczyka i Łukasza Dziedzica. Elektroniczny rytm serca, zgrzyty miejscami aż bolesne, mantryczne loopy. Odrzuci natychmiast albo powoli uzależni. CD z ilustracjami Kornela Kucharczyka wydano w nakładzie 110 sztuk, co już zrobiło z niego białego kruka. BDTA, (szukaj we wtórnym obiegu), www.bdta.8merch.com | OKULARY Kayan z drewna azjatyckiej gruszy, ponadczasowe. Palo Eyeware, 145 euro, www.palowood.com | OBIEKTY z drewna i granitu autorstwa projektantki Ewy Tkaczuk można by uznać za niewielkie rzeźby, ich przeznaczeniem jest jednak wałkowanie ciasta, co wcale urody im nie odbiera. Unikaty, ewatraczuk@gmail.com

designalive.pl


ŚWIECZNIK powstał w pracowni szwedzkiej grupy projektowej Note. Nazwany POV (point of view, z ang. punkt widzenia) bawi się z użytkownikiem. W zależności od kąta patrzenia staje się przestrzenną formą lub płaskim rysem na ścianie. Menu, 35 dolarów, www.menu.as | FOTEL I STOLIK Conica choć nawiązują do stylu lat 50. to ostre, przewężane rysy nadają im stanowczego, współczesnego wyglądu. Scandiform grupa Kinnarps, fotel 4 360 zł, stolik 3 170 zł, www.kinnarps.com.pl | WAZON Wave drukowany z lekkiego plastiku, wagi i stabilności nabiera dopiero po nalaniu wody. Zaprojektowany przez czeskiego projektanta Martina Žampacha. Unikat, www.martin.zampach.com


MONOGRAFIA Stine Gram i Enrico Fratesi, szwedzko-włoskiej pary projektantów. „This is GamFratesi” to ilustrowana zdjęciami i szkicami opowieść o codzienności dwojga ludzi. – Gdy pytają, czym się zajmujemy, nie możemy nic powiedzieć. To brzmi, jakbyśmy pracowali dla NASA, a to tylko krzesło. Summit, 298 koron szwedzkich, www.summitunlimited.se | PLECAK na życzenie zmienia się w regał a może to regał można zabrać na wycieczkę? Zobacz także na s. 4. Adidas by Tom Dixon, 250 euro, www.adidas.pl | NARZĘDZIA ogrodnicze jak formy sztuki nowoczesnej. Komplet Orte zaprojektowany został przez Giulio Iacchetti. Interno Italiano, 95 euro, www.internoitaliano.com | KOSMETYKI tołpa szczere jak żadne inne, nie udają niczego innego ponad to, czym rzeczywiście są: modelujący koncentrat wyszczuplający, linia slim, 200 ml, 49,99 zł; ujędrniające serum liftingujące, linia firm, 250 ml, 49,99 zł; mleczko do mycia twarzy i oczu, linia physio, 195 ml, 27,99 zł; łagodny płyn micelarny do mycia twarzy i oczu, linia rosacal, 200 ml, 37,99 zł, www.tolpa.pl | OKULARY inspirowane Holandią, model Oranje Lenzen z pomarańczowymi lustrzankami dodaje oglądanemu światu nieco… błękitu. Slimmer, 85 euro, www.slimmer-shop.com


rzeczy 57

MONIDŁA na stałe zachowują młodość na twarzach małżonków. Tak też Katarzyna Jasińska przywołała urodę architektury polskiej z lat PRL–u. Niestety rzeczywistość jest bardziej okrutna, a fasady zryte zębem czasu i nieudolnych modernizacji. GraFika, 94 zł, www.gra-fika.com | FOTEL z kolekcji projektu Tomasza Augustyniaka. Choć nazwano go Fin, co z francuska oznacza „koniec”, zdaje się wróżyć marce Marbet początek nowej, pięknej ery. Marbet Style, od 2 303 zł, www.marbetstyle.eu | ILUZJA wielkiej żarówki to praca Nira Chehowskiego, izraelskiego projektanta i artysty znanego z oszukańczych praktyk wizualnych. Lampka to ledowe źródło światła i grawerowana laserowo pleksi. Studio Cheha, cena na zapytanie, www.studiocheha.com | STOLIK Icosì, patrz s. 50  |  KSIĄŻKA „Jaś Ciekawski. Podróż do serca Oceanu” to wędrówka po trójwymiarowych ilustracjach Matthiasa Picarda, które dzięki specjalnym okularom zyskują, dosłownie, głębi. Kultura Gniewu, 59,90 zł, www.kultura.com.pl | KOMIKS Marcina Podolca na podstawie wspomnień Waldemara Czapskiego, założyciela Fugazi, warszawskiego klubu muzycznego. Opowieść o miejscu, które w latach 90. skupiało jak soczewka energię metalowców, punków, hippisów i innych, którzy żyli wtedy muzyką. Było śmiesznie, podniośle, strasznie, delirycznie i wzruszająco. Czasem po kolei, czasem naraz. Kultura Gniewu, 59,90 zł, www.kultura.com.pl

designalive.pl


Cena ZEN Nie stać nas na kupowanie tanich rzeczy – mawiają damy w Mediolanie. – Nie stać nas na tanią architekturę – krzyczą w Hongkongu. W tym okrzyku powstał jeden z najznakomitszych hoteli na świecie i numer jeden w całej Azji, The Upper House tekst: maja chitro

zdjęcia: s. 56–64 dzięki przejmości the upper house

58 miejsca


designalive.pl


Niklowe drzwi projektu Thomasa Heatherwicka niczym kurtyna zapowiadają scenografię wnętrz

designalive.pl


miejsca 61

Ś

rednie zagęszczenie ludności w Chińskiej Republice Ludowej to 144 mieszkańców na kilometr kwadratowy. W Hongkongu wzrasta aż do 6 400. Tu każdy metr ziemi jest niezwykle cenny. Nie można go marnować, pozwalać sobie na bylejakość. Każdy skrawek jest jak trofeum, a walczą o nie najwięksi gracze. Tych zdobytych skrawków ziemi nie wykorzystuje się na budowę kolejnych, jakże potrzebnych mieszkań. Tu powstają hotele – wystawne, o zachwycającej architekturze, o niespodziewanych konotacjach lokalnych, ale i nawiązaniach międzynarodowych. Wszystko po to, by kosmopolityczni goście czuli się komfortowo. By dać im szansę zmyć stres po przeprowadzonych przed chwilą milionowych transakcjach i podjętych strategicznych dla świata decyzjach. Hongkong bowiem, to jedno z najważniejszych dziś biznesowo miast świata. Hotel The Upper House zaprojektował Andre Fu, założyciel AFSO Design. Nie trzeba się oszukiwać. My, ludzie Zachodu, lubimy minimalistyczną estetykę Azji. Być może jest to zasługa purystycznej elegancji zaszczepionej przez projekty Muji, Nendo, czy Naoto Fukasawy? Być może to zasługa zbliżonego postrzegania formy? A może tęsknoty za niezłomnymi zasadami, jakie wschodnia kultura ma w sobie od samych początków. Andre Fu to architekt urodzony w Hongkongu. Studia i szlify w pracowniach architektonicznych zdobył jak niejeden jego pobratymiec w Wielkiej Brytanii – jest on absolwentem Uniwersytetu w Cambridge. I może właśnie dzięki europejskim

doświadczeniom Fu jest w stanie w zgrabny sposób zbliżyć do siebie Daleki Wschód z Zachodem. Luksusowy hotel The Upper House, jeden z jego sztandarowych projektów, zyskuje w oczach Europejczyków i Amerykanów, a także Azjatów. Tu różnice kulturowe się uzupełniają, a wygodne, funkcjonalne i nieprzyzwoicie ekskluzywnie wykończone wnętrza wprawiają w zachwyt każdego, kto przekroczy jego progi. Fasada oparta jest na szkle i stali osadzonej w kamieniu otwierającym wnętrza hotelu. Kamień, jakiego użyto to pochodząca z Włoch bedonia, znana z pięknego odcienia szarości, wytrzymałości oraz z przeznaczenia do luksusowych wykończeń. Kamienne, czterometrowe wejście przygotowane we współpracy z brytyjskim topowym projektantem, Thomasem Heatherwickiem, wydaje się być dziełem sztuki użytkowej. Przypomina rozsuwające się kurtyny – ciężkie niklowane, jednak, podobnie jak te teatralne, zapraszające gościa do wejścia w scenografię przestrzeni hotelu, gdzie odnajdzie on spokój. Bo to właśnie do spokoju odnosi się w swojej filozofii Fu, nazywając swój projekt „poetycką wyprawą ku górze, ku odprężeniu”. Asceza form styka się tu z fantazyjnymi rzeźbami i instalacjami. Wewnątrz główną rolę odgrywa oświetlenie, delikatnie przydymione, o żółtej, ciepłej barwie nadaje charakter tajemnicy, baśni i wspomnianego teatru ukrywanego za kamienną kurtyną. Dopiero, gdy gość dostanie się na szósty poziom, zalewa go naturalne światło i soczysta zieleń wzgórz Hongkongu. W hotelu jest 117 pokoi gościnnych, a znajdują się one na najwyższych piętrach Pacific Place – domu handlowego należącego do Swire Properties, właściciela hotelu. W trosce

o niezakłócony dobrostan zamożnych gości (doba kosztuje tu ponad 400 dolarów amerykańskich) nie ma bezpośredniego połączenia hotelu z centrum handlowym. Architektura hotelu, jak i wyposażenie wnętrz – to wszystko zaprojektowane zostało przez Fu, przy użyciu naturalnych materiałów, w większości lokalnych, ale także sprowadzanych m.in. z Włoch – jak choćby wapienie i wspomniana bedonia. Oprócz nich, wnętrza budują: szkło, piaskowce, ceramika, brąz, bielony dąb i bambus wykorzystywany na podłogach i przy konstrukcji zdobiących ściany wachlarzy. Monochromatyczny wystrój nawiązuje do współczesnej Azji, a jednocześnie tęskno spogląda w kierunku postkolonialnym. Pokoje to czysta geometria – fotele, kanapy, stoły, biurka, oświetlenie – każda rzecz to kanty i ostre załamania, co, de facto, zaprzecza filozofii feng-shui. Fu postanowił jednak, że nie będzie tu miejsca na zmiękczanie form. Odprężeniem i emanacją luksusu są niewątpliwie dzieła sztuki artystów wyselekcjonowanych przez Fu. Są to m.in. instalacja „Rise” Hiroshiwaty Sawady, rzeźba „Bed of Roses” Gerarda Bookle’a ( 43 jego dzieła pojawiają się w pokojach gościnnych) czy „Myth of Stars” Mana Fung Yi. Natomiast wygoda, spokój, dbałość o środowisko, stan fizyczny gościa przejawiają się w różnych elementach systemu pracy hotelu. Przykładowo, niemal całkowicie zrezygnowano z użycia papieru – każde zameldowanie następuje poprzez dotknięcie iPada, a serwis pokojowy działa dzięki iPodom Touch. Kosmetyki, które czekają na gości w pokojach łazienkowych to najwyższej klasy, antyalergiczne produkty REN, co po szwedzku oznacza „czysty”, po chińsku zaś „zaszczytne przedsięwzięcie”. Nie da się oprzeć wrażeniu, że każdy designalive.pl


62 Dział Monochromatyczny wystrój nawiązuje do współczesnej Azji, a jednocześnie tęskno spogląda w kierunku postkolonialnym

element został dogłębnie przemyślany.

designalive.pl


miejsca 63

designalive.pl


64 miejsca

designalive.pl


DZIAŁ 65 Obsesyjna dbałość o detal i wysycenie jakością. Tak dziś buduje się w Hongkongu

designalive.pl


66 miejsca Nowe hotele w Hongkongu są fenomenalne. Drogą przestrzeń inwestorzy starają się niejako wysycić jakością. Kiedy przyszło zamówienie z Hongkongu na nasz fortepian, zaproponowaliśmy ten mniejszy, bo przecież „w Hongkongu jest ciasno”. Usłyszałem wtedy, że chcą ten największy. Wielki fortepian stanął w pustym potężnym holu. Zrozumiałem, że chcą pokazać, iż stać ich na to, by przestrzeń była pusta lub wypełniona czymś do podziwiania. Tu pustką się gra, a przestrzeń wysyca bardzo wysoką jakością projektową i materiałową. Podczas jednej z moich ostatnich podróży do Hongkongu odwiedziłem hotel The Upper House. Idąc korytarzami, za każdym narożnikiem napotykałem kompozycje w stylu zen. Po prostu stałem i kontemplowałem. Po wyjechaniu na piętro z pokojami zachwycałem się każdym detalem: np. ścianą wygiętą z forniru tylko po to, by ładnie pokazać guzik do przywołania windy. Robert Majkut projektant wnętrz i fortepianu Whaletone


designalive.pl


68 Dział

Niektóre pokoje są do siebie bliźniaczo podobne. Zmienia się tylko widok za oknem

designalive.pl


miejsca 69

designalive.pl


70 Dział

designalive.pl


miejsca DZIAŁ 71 Fasadę wykonano z bedonii – kamienia pochodzącego z Włoch, znanego z pięknych odcieni szarości

designalive.pl


72 rzeczy 2

1

7

Instytutowi Adama Mickiewicza dziękujemy za pomoc w realizacji materiału

designalive.pl

zdjęcia: materiały prasowe

8


香港

3

Hongkong. Tamtejsze wydarzenie Business of Design Week to przedziwny twór. Forum to potężna dawka wykładów fachowców z całego świata. Wysoką jakością wiedzy nie przystaje jednak do tego, co oferuje część targowa. Tam w każdym plastikowym boksie hostessa obdarza innym uśmiechem, a zestaw firm jest… eklektyczny. Jest jednak miejsce, gdzie co roku, zobaczyć można azjatycką kreatywność. To Inspiration Hall i stamtąd przywieźliśmy kilka efektów zderzeń kultur Wschodu i Zachodu tak charakterystycznych dla Hongkongu Tekst: Angelika Ogrocka

6

1 Ren W tym przedmiocie z „topnienia” uczyniono projektową filozofię. Tradycyjne techniki tkania z bambusa „przetopiono” w nowy, elastyczny i naturalny sposób, gotowy do zastosowania we współczesnym wytwarzaniu mebli. W procesie przetapiana tradycyjnej wiedzy w nowe wzornictwo udział wzięli: Shenghai Wang, absolwent Wydziału Projektowania Chińskiej Akademii Sztuki; Weiren Zeng, absolwent Instytutu Technologicznego Chin Południowych, a zarazem mistrz rzemiosła i członek Chińskiego Stowarzyszenia Przemysłu Bambusowego oraz Daqing Huang, mistrz bambusowego fachu z ponad 40-letnim doświadczeniem. Unikat, www.handmadeinhangzhou.com  2 EMERSION  Wynaturzenia to interpretacja klasycznej zastawy stołowej. Monica Tsang podjęła polemikę z tradycyjnym malarstwem. Zainspirowana rysowaniem za pomocą tuszu stworzyła porcelanowe (z oryginalnej Bone China) postacie zwierzęce niekojarzące się bezpośrednio z ich przeznaczeniem. Skrzące bielą ptaki pełnią funkcję pieprzniczki i solniczki, natomiast rybki są ciekawym przetworzeniem podstawki pod pałeczki. Zestaw sześciu rybek 4 z pałeczkami – 100 dolarów, www.monicatsangdesigns.com.  3 Dragon Fly  pochwała prostoty i esencja Dalekiego Wschodu. Wykonana z bambusa zabawka zwana „ważką” jest znana od ponad dwóch tysięcy lat. Nawet dziś potrafi zachwycić i zająć na dłużej niż nowa gra na iPada. Posłanie w powietrze wiatraczka wymaga niewiele sprawności za to daje wiele uśmiechu. Z początku nie wiadomo gdzie wyląduje, z czasem można nabrać wprawy. Dzięki kooperacji ze studiem projektowym PINWU, ten niewielki prezent stał się symbolem projektu „Handmade in Hangzhou” promującego miasto we wschodnich Chinach. www.handmadeinhangzhou.com  4 RWB330  to linia prostych i gustownych toreb, szkolnych przyborów i zabawek. Przedmioty powstają w rękach osób chorych psychicznie, którzy szukają nowego ładu w swoim życiu. Nazwa przedsięwzięcia jest znacząca. RWB to nazwa pospolitej tkaniny z tworzyw sztucznych używanej do produkcji zadaszeń w gospodarstwach rolnych lub pakownych toreb, które stały się ikoną Hongkongu i symbolem wymiany towarowej świata ze wschodem. RWB – skrót od kolorów (ang.: red, white, blue), w tym przedsięwzięciu zyskał nowe znaczenie: biały i niebieski to w Chinach barwy kojarzone z pogrzebem, czerwień oznacza szczęście i bogactwo po wyjściu z czasu żałoby. Z kolei „330” fonetycznie przypomina kantońskie „ciało, umysł i ducha”. Od 228 dolarów hongkońskich, www.rwb330.hk  5 SWITCH  Marka Native Union zaprezentowała nietypowe urządzenie. Zaprojektowane przez sprawnych inżynierów dźwięku i łączy w sobie kilka funkcji. Może być przenośnym głośnikiem, profesjonalnym urządzeniem do telekonferencji oraz ładowarką do innych sprzętów przez USB. Działa do 14 go5 dzin, niezależnie od używanej opcji i pozycji – pionowej lub poziomej. Dostępny jest w siedmiu barwach – czarnym, bordowym, mandarynkowym, szmaragdowym, błękitnym, grafitowym oraz białym. Edycja limitowana zawiera dwie opcje kolorystyczne – czarno-miedzianą oraz złoto-różową. 149 dolarów, wersja limitowana – 169,99 dolarów, www.nativeunion.com  6 SMARTTOUCH WIRELESS MOUSE N800(BLK)  BN800 to bezprzewodowa mysz, które może służyć również jako touchpad. Wyposażona jest w system Windows 8, dzięki czemu możemy bez problemu przewijać, powiększać i przesuwać. Odbiornik USB pozwala na sterowanie myszą z odległości 5 metrów. Największym atutem zdaje się jednak jej powierzchowność: zadziwia, jak mysz potrafi pięknie zamienić się w kamień. 39,99 dolarów, www.shop.lenovo.com  7 ONG SHUNMUGAM  Ilekroć Padam do Twych Stóp – tak brzmi nazwa nowej kolekcji Ong Shunmugam. Twórczyni – Priscilla Shunmugam dostojnie łączy faktury materii i desenie w sensualne, kobiece stroje. Jej odzież to reinterpretacja tradycyjnych wzorów etnicznych Azji. Sprawnie łączy dawne z dzisiejszym oraz zasadniczy azjatycki świat z europejską otwartością. Najnowsza kolekcja Whenever I Fall At Your Feet wzorowana na fundamentach azjatyckich budowli, uwalnia wyobraźnię nie tylko za sprawą nazwy. Od 249 dolarów, www.ongshunmugam.com  8 OSORO  Na chińskich stołach od dawna porcelanie miejsca ustąpiły tworzywa sztuczne – trwałe i praktyczne. Grunt by dodatkowo zabierały mało miejsca. Japońska marka Narumi wraz z projektantem Manabu Togo wymyśliła Osoro – system naczyń stołowych, odpowiednich dla niskich (-40 st.) i wysokich (220 st.) temperatur. Dzięki technologii Narumio, łatwo się je myje, co oszczędza czas i wodę. Dzięki silikonowym pokrywkom można łączyć kilkanaście elementów, a składując, chować jeden w kolejnych. Dostępne są w siedmiu kolorach (pokrywek) w wersji okrągłej, podłużnej oraz kwadratowej już od 280 jenów, www.osoro.jp


74 miejsca

Termitiera To miasto jest jak banan, z tą różnicą, że skórka jest biała, a środek żółty. Z pozoru bardzo europejscy, wewnątrz jesteśmy chińscy – mówią o sobie mieszkańcy Hongkongu Tekst: Ewa Trzcionka, ZdjęciA: Michael Wolf


designalive.pl


76 miejsca

P

unkty widzenia rozmieszczone są tu na pionowej osi. Od dołu do góry perspektywa staje się szersza, rosną ceny mieszkań, rośnie status. Wzbiera też samotność. Trudno połapać się, czym właściwie jest to miasto? Gargantuiczną termitierą, finansowym sercem Azji, miejscem rozkoszy, kulinarną ekstazą, wielowymiarowym pejzażem, ziemią obiecaną, klatką, domem? Jest wszystkim. A to wszystko istnieje naraz, często w opozycji, choć tuż obok siebie. Hongkong to esencja sprzeczności.

Klient Roberta

Siedemnaście lat temu wszyscy w Hongkongu wstrzymali oddech. Brytyjska Królowa symbolicznie wypłynęła z portu w daleką drogę powrotną, a Hongkong powrócił we władanie Chińskiej Republiki Ludowej. Jedni, jak wielki biznes, wyprowadzili się w orszaku za królową, inni nabrali powietrze w płuca i czekali, co się wydarzy? Przyjadą żołnierze i upaństwowią wszystko, czy pozwolą funkcjonować schedzie po europejskim świecie? Pozwolili. Po niecałej dekadzie stagnacji lokomotywa zaczyna nabierać rozpędu. A jak się rozpędzi… Hongkong to centrum, które promieniuje na cały region Azji Wschodniej. A to potężne rynki. Bank HSBC (The Hongkong and Shanghai Banking Corporation) wrócił, po krótkich przenosinach kwatery głównej do Londynu. Pojawiają się i nowi. Mnóstwo Francuzów chce zawładnąć rynkiem żywności, szczególnie tej o wysokiej jakości dla wymagających kosmopolitycznych podniebień. Spożycie wina w całych Chinach jest większe niż cała francuska produkcja trunku, więc czemu ma ich tu nie być? Biznes, transakcje, fuzje, przejęcia, kontrakty – to wszystko dzieje się na najwyższych piętrach wieżowców wyrastających jeden przy drugim na wyspie Hongkong i przeciwległej Lantau. Skalę przepływających wkoło pieniędzy można wyobrazić sobie w nocy, gdy światła w biurowcach nie gasną. Nigdy nie gasną… W ten sposób miasto zapracowało sobie na miano najbardziej zanieczyszczonego światłem miejsca na ziemi. Dzieci, które urodziły się centrum i nigdy nie wyjechały poza, nie widziały nigdy w życiu gwiazd. Niebo jest tu 1,2 tysiąca razy jaśniejsze niż naturalnie. Ponad ulicami, między wieżowcami rozpięte są piesze trapy. Przemykają nimi krawaciarze. Wielki biznes zaczyna się powyżej dziesiątego piętra. Zapytałam kiedyś Roberta Majkuta, projektanta wnętrz, jak pracuje się z ludźmi z Hongkongu. Odpowiedział mi, jak kilka razy spotykał się w Hongkongu biznesowo: – Zawsze przyjmowano mnie albo w barze, albo w restauracji. Ich przestrzeń biurowa (podobnie jak domowa) jest ciasna i nieatrakcyjna. Praca w nich toczy się 24 godziny na dobę. Czasem ktoś zdrzemnie się między biurkami i dalej pracuje, nadal w białym kołnierzyku. designalive.pl

A w tutejszych restauracjach: sufit na wysokości siedmiu metrów, wielki stół, oddech. I wystarczy, że pijesz kawę w przestrzeni za parę milionów dolarów, bo to robi wrażenie. To miejsce nieprawdopodobne, ale trudne do życia. Relacje społeczne ich rozwarstwienie pokazuje pewną kastowość. Dziedzictwo brytyjskie jest mocno wyczuwalne i zwykle lokuje się na wiodących pozycjach, szczególnie w biznesie. Rozpędzona maszyn gna. Tempo zmian to setki inwestycji. Stare budynki wyburza się, stawia w ich miejsce nowe, wyższe o kolejne piętra. Nie są to jednak mieszkania a hotele i biurowce realizowane z nieprawdopodobna dbałością, z najlepszych materiałów, z pomocą najlepszych projektantów. Kosztują fortuny, ale to nic, bo mają przecież przynieść kolejne. Dzielnica Central to dzisiaj jeden plac budowy, choć „plac” to złe określenie – prace trwają tu trójwymiarowo. Na wysokości kilkudziesięciu pięter, z okolonych bambusowymi rusztowaniami budów, sterczą dźwigi i nigdy nie wiadomo, skąd dochodzi dźwięk młota pneumatycznego. Miasto ograniczone linią wód nie ma, gdzie się rozrastać wszerz, zostaje wspinanie się ku górze lub wyrywanie morzu kolejnych, cennych metrów.

niby znikąd. W filmie ani razu nie widać bowiem nieba nad Hongkongiem, a światło operuje jedynie blaskiem odbitym.

Klatki Michaela

Z obrazu Hongkongu niebo wyeliminował także inny artysta – fotograf Michael Wolf, który od kilkunastu lat mieszka w „pionowym mieście” i utrwala je w quasi dokumentalny sposób. W serii „Density of Architecture” („Gęstość architektury”) skupia się na skondensowanej, często brutalnej, strukturze drapaczy chmur. Usuwając poza kadr niebo i linię horyzontu, spłaszczył rzeczywistość i przekształcił w niekończące się abstrakcje fasad. Poza surowym pięknem tych kompozycji, kusi, by wniknąć myślami w grubą betonową skórę miasta. W pikselach mieszkań pozwala dostrzec oznaki życia w postaci rozwieszonego prania, uchylonej firanki czy sylwetki na balkonie mieszkań, które mają tu nierzadko kilkanaście metrów kwadratowych – mówi się na nie „mieszkaniowe klatki”. Często są bez okien. W fotograficznej serii „100 x 100” Wolf pokazał te właśnie skrajne, szokujące przypadki. Odwiedził sto wnętrz w jednym z najstarszych kompleksów mieszkaniowych w Hongkongu. Powtarzalnych, mnożących się w nieskończoność. Dla każdego Pragnienie Wonga przypadku obrał ten sam punkt obserwaHongkong ma najwięcej na świecie drapa- cyjny, podobnie jak czynili to Bernard i Hilczy chmur – budynków, które przekraczają da Becher w swoich typologicznych seriach 152 m wysokości. To oznacza, że mieszkać fotografii industrialnej. Jednak Wolf nadał możesz np. na 57. piętrze. Hongkończy- im ludzki wątek, pokazując mieszkańców, cy są mistrzami w zagospodarowywaniu ich codzienność i pomysłowość w radzeniu przestrzeni. Zanim powstało nowe lotnisko, sobie z ciasnotą. Piętrowe łóżka, spiętrzone wybudowane na terenach wydartych Morzu sprzęty, przepierzenia – substytuty intymPołudniowochińskiemu, z balkonów można ności zamknięte w klatce. Po raz kolejny było zaglądać w okna lądujących między ekstrema stały się tematem dokumentu, wieżowcami samolotów. Na zaledwie 1 100 przykuły oko i wywołały dyskusje, utrwakm kw. (powierzchnia dwóch Warszaw) liły jedne stereotypy inne obaliły. żyje blisko osiem milionów mieszkańców, to jedno z najbardziej zaludnionych miast Misja Sze na świecie. Ta kompresja determinuje życie. W całym Hongkongu ponad 300 tys. ludzi Tę intymność, bliskość, a jednocześnie oczekuje na mieszkania komunalne. Roczpowściągliwość ujął hongkoński reżyser – nie do użytku oddaje się ich zaledwie 15 tys. Wong Kar Wai w nasyconych ciepłym świa- W obliczu potężnej emigracji niewiele osób tłem kadrach „Pragnienia miłości”, gdzie ma szansę na legalne zakwaterowanie. Zożycie toczy się głośno, szybko i w ciasnocie. staje samowolka i szara strefa. Ze względu W wynajmowanych pokojach, odrapanych na brak przedmieść, nielegalne slumsy budynkach żyją obok siebie obcy ludzie: powstają na dachach wieżowców. Nie wimałżeństwa, całe rodziny, które, chcąc nie dać ich z ulicy, nikt nie prowadzi statystyk chcąc, ocierają się o siebie w wąskich ko- nielegalnych mieszkańców, rząd umywa rytarzach i wspólnych kuchniach. Spoty- ręce w niemocy. Na dachach powstają całe kają się wzrokiem na ciemnych klatkach wioski z plątaniną wąskich przejść. Tu nic schodowych. Słyszą za ścianą czyjąś obec- się nie marnuje: blacha, plastik, karton ność, zabawę, kłótnie, wyczuwają wzajem- to budulce prowizorycznych lokali. Czasem nie radość, samotność, tęsknotę. Kar Wai zdarzają się i murowane. Do tego cieknąca snuje też inną opowieść wybrzmiewającą woda, karaluchy szczury i niewyobrażalny w filmie piękną muzyką Shigeru Ume- upał w lecie. Mimo to nawet takie „nierubayashiego, że pomimo bliskości, można chomości” o powierzchni 9 do 28 mkw. się w tym mieście czuć bardzo samotnym są przedmiotem handlu osiągając wartość i mijać z przeznaczeniem. Płynny, pełen ok. 20 tys. złotych, przy czym legalne, o tym delikatności i kadrowych niuansów obraz samym metrażu, kosztuje w Hongkongu pokazuje Hongkong lat 60. zanim brytyjski ok. 400 tys. zł. Pozostanie na dachu wydawpływ nadał miastu zachodnich odcieni je się w wielu przypadkach jedynym wyjbieli i zmienił go na zawsze. To, co pozostało ściem. Sze Lai-shan, sprowadziła się z Chin bez zmian to monsunowa pogoda i deszcze do Hongkongu, gdy miała 11 lat. Nie znała


DZIAĹ 77

designalive.pl


78 miejsca

designalive.pl


miejsca 79 kantońskiego, o angielskim nie wspominając. Większość życia spędziła w takich właśnie pionowych slumsach. Teraz działa w organizacji pozarządowej Society for Community Organisation (SOCO), choć czasami zdaje się jej, że to walka z wiatrakami: – Pracuję 12 godzin na dobę, od dziesiątej do dziesiątej. Wiem, że to nie jest atrakcyjne zajęcie i niewielu młodych chciałoby pójść moją drogą. Hongkong jest zapatrzony w pieniądze i nie chce widzieć prawdy. Liczę jednak, że to może się zmienić. Ekstrema w tym mieście istnieją niezwykle blisko siebie. Dzieli je czasem cienka, a jednak nieprzekraczalna linia. Przemykają obok siebie, ścierają i nie bardzo chcą o sobie wzajemnie wiedzieć. Czy istnieje w tym mieście coś pomiędzy? Stan „normalny” z naszego, europejskiego punktu widzenia?

Dom Miriam i Vivian

Hongkong Specjalny Region Administracyjny Chińskiej Republiki Ludowej (SAR) położony jest na wschodnim wybrzeżu Chin, u ujścia Rzeki Perłowej, na półwyspie Koulun i otaczających go 234 wyspach, w tym największych Lantau, Hongkong i Lamma. Tereny zielone występują głównie w środku wyspy Hongkong i w regionie Nowych Terytoriów. Pagórki o ostrych zboczach, plaże, trekkingowe trasy nie są jednak zatłoczone. Składający się z trzech regionów (Nowe Terytoria, Koulun, Hongkong) obszar od 1984 roku był dzierżawiony przez Koronę Brytyjską, aż do 1 lipca 1997 roku, gdy powrócił do Chin. Hongkong do 2047 roku ma zagwarantowaną autonomię, za wyjątkiem polityki zagranicznej i sił zbrojnych. Wielokulturowy, otwarty religijnie. Niski wskaźnik urodzin ( 0,91 na mieszkankę) nadgania bardzo intensywna emigracja, głównie z głębi Chin. Miriam Choi mieszka na wyspie Hongkong. Pracuje w marketingu kulturalnej instytucji PMQ, która bloki wybudowane w 1951 roku dla rodzin policjantów zmienia na inkubator kreatywności. Ma dwa imiona – Si-kei mówią na nią tylko w domu. W pracy, w szkole, między znajomymi używa angielskiego imienia, podobnie jak większość obywateli urodzonych za czasów brytyjskiej kolonii. – Dzielimy się na pokolenia. Moi rówieśnicy przyszli na świat i uczyli się za czasów brytyjskich. Potem przeszliśmy pod wpływy Chin kontynentalnych. Ludzie o dekadę młodsi są już inni, objęła ich tylko chińska edukacja. Jesteśmy przedziwną mieszanką wierzeń i mentalności. Nie powiem, że to skłania do sporów, ale z pewnością do zderzenia zupełnie innych sposobów patrzenia. W Hongkongu słychać różne zdania, jesteśmy bardziej szczerzy, bo różnorodni, choć czuje się coraz więcej wpływów z głębi Chin – mówi. Kiedy ją pytam, czy to dobrze, czy źle staje się ostrożna. – Trudno powiedzieć. Jesteśmy w pewnego rodzaju szoku i staramy się dostosować, zaadaptować do tego scenariusza. Z pewnością Hongkończycy są teraz

bardziej wrażliwi politycznie i społecznie. Jej mieszkanie ma 56 mkw. i, jak sama twierdzi, jest bardzo przeciętne. Choć zdaje się, że należy raczej do tych większych. Zagęszczenie, które w ekstremalnych momentach sięga 46 tys. na kilometr kwadratowy (!), zmienia mentalność mieszkańców. – Miasto jest bardzo małe i zatłoczone, fizycznie żyjemy blisko siebie, to stwarza pewien rodzaj intymności. Między nami jest wiele osobistej interakcji, zupełnie inaczej niż w przestronnym zachodnim świecie. Ponieważ mamy w domu ciasno, wychodzimy z niego: spotykamy się na mieście z przyjaciółmi, urządzamy przyjęcia urodzinowe, wyjeżdżamy na wieś, w góry, na plażę, rower, w stronę natury, której nie mamy zbyt wiele, dlatego tak bardzo ją cenimy. Ponadto tu wszystko jest skondensowane: kuchnie, kultury, sklepy z towarami z całego świata, sztuka i rzemiosło, wydarzenia i wszędzie jest blisko. To miasto, które łatwo się kocha. A z ciasnotą jakoś musimy sobie radzić. Z natury jesteśmy bardzo elastyczni i kreatywni, i nasze mieszkania czynimy bardzo przytulnymi – tłumaczy sobie rzeczywistość Choi. Jej status można by przyjąć za średnią klasę kreatywną, która w ostatnich latach bardzo się rozwija. Różnorodność i pobudzenie oraz wrażliwość wpływają na kreatywność. Do Hongkongu sprowadzają się zagraniczni fotografowie (Michael Wolf) czy projektanci (np. Michael Young, Studio Gooris), wychowankowie Hongkongu są tym czasem coraz bardziej cenieni za granicą: Wong Kar Waia za reżyserię, Six Lee i Vivienne Tam za modę a Antony Lau za projektowanie w branży samochodowej. Coraz bardziej kosmopolityczni, a jednocześnie bardzo chińscy. Tajemnice tej dwoistości podsumowała mi niegdyś Vivian Wai-kwan Cheng, urodzona w 1962 roku w Hongkongu projektantka, dziennikarka specjalizująca się w designie, jurorka nagród Red Dot: – Hongkong jest jak banan, z tą różnicą, że skórka jest biała, a środek żółty. Z pozoru bardzo europejscy, wewnątrz jesteśmy chińscy, przywiązani do tradycji, rodzinni. Nasze relacje są bliskie. Tutaj to normalne, że dzieci mieszkają z rodzicami do czasu ożenku i to nie ze względu na brak pieniędzy. Tak po prostu chcemy. Za pomoc w powstaniu tekstu dziękujemy Instytutowi Adama Mickiewicza, który w ramach promowania polskiej kultury za granicą, w grudniu zeszłego roku w Hongkongu zorganizował szereg wydarzeń prezentujących polskich projektantów i kulturę materialną. Podczas Bussiness of Design Week ciepło przyjęta została wystawa „Must Have from Poland”, a wykład Tomka Rygalika i Gosi Rygalik wzbogacił Forum – strefę wymiany myśli projektantów z całego świata. Więcej o wydarzeniach: www.culture.pl, www.designalive.pl


80 sztuka życia

MY… DŁO! Nie wyobrażamy sobie bez niego życia. Używamy go kilka razy dziennie. Banalne, codzienne. Jest jednak ktoś, dla kogo stało się symbolem zmiany, oczyszczenia i nowego życia, które zaszczepia w innych potrzebujących TEKST: Angelika Ogrocka

H

ongkong. Najbardziej zaludnione miejsce na świecie. Ponad siedmiomilionowa populacja. Fuzja kultury europejskiej i azjatyckiej. Metropolia galopu. Tam liczy się szybkość, nawet w chodzie ulicami, bo o spacerach nie ma mowy. Horyzontalna zabudowa sięgająca często ponad dwieście metrów skrywa głównie centra handlowe oraz firmy biznesowe. A ludzie ściskają się tam w małych klitkach, bo każdy centymetr musi być starannie wykorzystany. W takich warunkach wyrasta Bella Ip. Jako 19–latka rusza za swą miłością w trzyletni rejs po Pacyfiku. Tam fascynuje ją życie w zgodzie z naturą, choć wcześniej znała tylko betonowy świat Hongkongu. Na łodzi przewiduje, jakie produkty zabierać ze sobą, by nie zaśmiecać mórz ich odpadkami. Niedługo potem rodzi córkę, rozstaje się z ojcem dziecka oraz, już na lądzie, rozpoczyna poszukiwania pracy, by utrzymać siebie i rodzinę. designalive.pl

Wymaga tylko tego, by praca znajdowała się blisko domu i wspierała dążenia proekologiczne. To jednak zbyt wygórowane oczekiwania. Większość pracodawców żąda służby w soboty, a także po godzinach. Bella wpada na pomysł, by założyć własny interes. Jest samoukiem, czyta książki oraz przegląda porady w internecie o tym, jak robić… mydło. W 2008 roku tworzy markę Bella Sapone, mając 200 tys. dolarów hongkońskich kapitału zakładowego (około 80 tys. zł). Spłaca go w 30 miesięcy. Nie oczekuje wysokich zarobków, chce prowadzić firmę na swoich warunkach, propagować ekologiczne sumienie i zrównoważoną przyszłość. Konsekwencja i pomysł doprowadzają w 2010 roku do ewolucji w markę So... Soap! A raczej w ideę wspierania lokalnej społeczności i tworzenia dobrego produktu. So… Soap! współpracuje z lokalnymi producentami z całego miasta. Przedsiębiorstwo zatrudnia sześć kobiet, które nie posiadały odpowiednich kwalifikacji i wykształcenia, by znaleźć pracę, a na co dzień pełniły funkcję gospodyń domowych. Spotkania

odbywają się w domu kultury w Tai Po, do którego pracownice przychodzą według osobiście ułożonych harmonogramów. Ip wprowadza je w tajniki produkcji, zapewnia im przyzwoite wynagrodzenie oraz elastyczne godziny pracy, co pozwala na organizację życia rodzinnego. Cały proces wytwórczy wykonywany jest ręcznie. Organiczne mydło zarówno w kostce, jak i w płynie, to mieszanka czterech olejów roślinnych m.in. z oliwy, oleju kokosowego, słonecznika oraz ługu. Do tego dodane zostają: woda filtrowana, substancje alkaliczne i gliceryna ujęte w piękne zapachy olejków eterycznych: lawendy, róży,


pomarańczy, imbiru, cynamonu czy bergamotki, a następnie zamknięte w prostych butelkach lub klasycznej kostce mydła. Spójny projekt opakowań to zasługa studia CoLAB. Minimalizm, kontrastowe użycie czerni i bieli zachwycają. W niewielką przestrzeń pudełek wkomponowane zostają napisy zarówno w języku chińskim, jak i angielskim. Opakowania So…Soap! pozyskuje z recyklingu. Współpracuje z dwiema lokalnymi markami, Chopsticks i O'Beans Organic Soymilk, które przekazują wykorzystane butelki po mleku sojowym. Do nich wlewa się płynne mydło. By nauczyć klientów odpowiedzialności,

Pracownice So…Soap! niezwykle identyfikują się ze swoją pracą. Tu na swoim stoisku na Island East Market, gdzie mieszkańcy Hongkongu poszukują lokalnych produktów: od mięsa, przez warzywa, przetwory po właśnie lokalnie wytwarzane kosmetyki. Świadomy społecznie biznes to przyszłość, którą zaszczepia się również klientom np. przez serię warsztatów pokazujących wytworzenie mydła

marka oferuje rabaty dla tych, którzy zwrócą pojemniki oraz zakupią kolejną porcję kosmetyku do tegoż samego. Kosmetyki So…Soap! spotkały się z bardzo ciepłym przyjęciem w Hongkongu, asortyment poszerzył się o balsamy do ust, kremy do rąk czy masła do ciała. A ceny są dla mieszkańców przystępne – mydło do rąk w płynie to koszt około 90 dolarów hongkońskich (ok. 35 zł). Mimo sukcesu, plan rozwoju nie zakłada jednak ekspansji na inne kraje, bo, jak twierdzi Bella Ip, całe piękno proekologicznej idei w obliczu transportu straciłoby sens. www.sosoap.com


82 rzeczy

KAPSZTAd Po raz pierwszy w historii Światową Stolicę Designu mamy w Afryce. Przez 12 miesięcy serce projektowania bije w południowoafrykańskim Kapsztadzie. Przyjrzeliśmy się więc uważnie, co na co dzień powstaje w RPA wybór i tekst: MARCIN MOŃKA

CHAIRMAN Projekt Nawaaza Saldulkera to połączenie w jedną funkcjonalną całość krzesła i otomany. Dobry przykład południowoafrykańskiego rzemiosła, połączonego ze zrównoważonym rozwojem. Elementy składowe plecionki powstają w stu procentach z odpadów (przede wszystkim plastikowych butelek). Z kolei części konstrukcyjne to drewno i stal. Całość produkuje się w zakładach rzemieślniczych. Mebel dostępny za zapytanie, www.nawaazsaldulker.co.za

NATURAL METTLE Najnowsza kolekcja cenionej marki Aboda, specjalizującej się w akcesoriach domowych oraz biżuterii. Natural Mettle tworzą naczynia i sztućce oraz drobne akcenty stołowe. Wszystkie elementy są wykonane z ręcznie kutej stali oraz mosiądzu. Kolekcję charakteryzuje nieregularność, chropowatość i przede wszystkim unikatowość. Natural Mettle nie trafiła jeszcze do sprzedaży, www.aboda.co.za

ECO LIGHTS Kolekcja oświetlenia znanej marki Goet. – Inspiracją stały się kształty dostępne wokół nas – mówią projektanci z Johannesburga. To dlatego w bogactwie wzorów można odnaleźć i kształty południowoafrykańskich donic. Do ich produkcji używa się drewna eukaliptusowego bądź z jacarandy. Są dostępne w wersji naturalnej lub też pokrytej barwnikami. Na zapytanie, www.goet.co.za

JABBA SURF RACK To jeden z najpopularniejszych projektów Jaspera Ealesa. Ten twórca, specjalizujący się w wykorzystywaniu drewna zadbał tym razem o wielbicieli surfowania. Aby wydłużyć żywoty desek sportowców, stworzył funkcjonalne, trwałe i estetyczne stojaki. Ten system o przyjaznych użytkownikowi kształtach jest kompaktowy, a do projektu wykorzystano płytę osb, korek oraz linę do bungee. Cena ok. 540 zł, www.jasperealesoriginal.com

SLICE Drewniana deska do krojenia, nieodłączny element każdej kuchni. I zarazem jeden z najbardziej demokratycznych, niemal zawsze pozbawiony przepychu. W wersji południowoafrykańskiej marki Snapp Design usunięto fragment powierzchni z każdej strony, dzięki czemu zwiększyła się funkcjonalność przedmiotu. Nie tylko łatwiej można go podnosić czy klinować, ale też wykorzystać powstałe lejki – do odsączania okrojonych produktów czy ich przerzucania. Ok. 200 zł, www.snappdesign.com

designalive.pl

FRAMED BIRDWATCHER W kraju, w którym mieszkańcy mocno troszczą się o swoje bezpieczeństwo, takich obiektów spotkamy o wiele więcej. Birdwatcher to jednak… domek dla ptaków, kształtem przypominający kamerę monitoringu, który można zainstalować na ścianie czy drzewie. I nie po to, by podglądać, ale odstraszać nieproszonych gości. Urządzenie stworzyło studio Porky Hefer Design we współpracy z Warrenem Lewisem. 1 100 randów, czyli ok. 300 zł, www.animal-farm.co.za

ZDJĘCIA: MATERIAŁY PRASOWE

FRAMED Kolekcja wiszących lamp studia Martina Dollera, projektanta z Kapsztadu. Twórca sam przyznaje, że istotne było podkreślenie piękna żarówki, która w dobie oświetlenia led nie musi być skrywana głęboko pod wymyślnymi abażurami. Szkielet lamp jest wykonany z najwyższej jakości aluminium, stosowanego w lotnictwie. Są dostępne w kilku wariantach. Łatwo je złożyć bez użycia narzędzi. Na zapytanie, www.martindoller.com


DZIAŁ 83

NATURAL METTLE

ECO LIGHTS

SLICE

JABBA SURF RACK

CHAIRMAN

BIRDWATCHER


84 sztuka

designalive.pl


gabinet osobliwości

Jeśli coś możemy sobie wyobrazić, wówczas to istnieje – przekonuje nas Sylwana Zybura, znana także jako Madame Peripetie. Właśnie ukazał się jej album „Dream sequence” Tekst: Marcin Mońka Zdjęcie: Madame Peripetie

K

siążkę zaludniają osobliwe postaci, które jak przy wodopoju spotykają się na styku mody, fotografii, performance i sztuk plastycznych. Przynajmniej tak je widzimy, choć są efektem pewnego rodzaju artystycznej ewolucji: od inspiracji surrealizmem i filmem po filozoficzne wyjaśnienie idei piękna i wzniosłości. Bohaterowie zostali sfotografowani

w sposób jak najbardziej naturalny, przy jak najmniejszej ingerencji technologii. Zamiast retuszu na gotowych zdjęciach, autorka pozostawiła na pracę z ludzkim ciałem w studiu i możliwościami, jakie dają: malowanie ciała, charakteryzacja czy makijaż… drukowany w 3D. To dlatego, przeglądając publikację, co chwila natrafiamy na dziwaczne postaci jak z marzeń sennych, co wydaje się naturalne przy inspiracjach surrealizmem.



sztuka 87

Album „Dream sequence�, Madame Peripetie, 36 euro www.seltmannundsoehne.de

designalive.pl


Dobrze jest O najnowszej ekspozycji w Muzeum Sztuki Nowoczesnej, społecznej roli artysty i kondycji polskiej sztuki oraz jej recepcji Marcin Mońka rozmawia z Sebastianem Cichockim, kuratorem wystawy „Co widać. Polska sztuka dzisiaj”

designalive.pl


sztuka 89 Pawel Althamer Koziołek Matołek zdjęcie Michał Szlaga 2013


Agnieszka Polska z cyklu Kolaże 2013

Aleksandra Waliszewska z cyklu Ziarnkalia 2013

W

ystawa, którą przygotowaliście w MSN koncentruje się mocno wokół samego dzieła sztuki, mówiliście nawet o rodzaju „konserwatywnego salonu artystycznego”. Czas eksperymentów wystawienniczych przemija? Czy raczej wprowadzacie najnowszą sztukę polską w jeszcze inny rodzaj dyskursu? Te nasze deklaracje należy oczywiście traktować z przymrużeniem oka. Nie sądzę, żeby czas eksperymentów ostatecznie przeminął – wraz z Łukaszem Rondudą, z którym stworzyliśmy wystawę, jesteśmy wielkimi entuzjastami wszelkiego rodzaju przekroczeń w sztuce i kwestionowania utartych formatów. Obaj fascynujemy się sztuką przełomu

designalive.pl

lat 60. i 70., kiedy to tak naprawdę przetestowano wszystkie możliwe formaty wystawy: w witrynie sklepowej, w przedszkolach, zoo, mieszkaniach prywatnych, dziejących się jednocześnie na kilku kontynentach, wystaw aplikowanych za pomocą telepatii czy hipnozy itd. Brak eksperymentu i sięgnięcie po anachroniczny format salonu wydaje mi się więc na tym etapie sam w sobie śmiałym eksperymentem! Zakładamy też, że wystawa będzie dość przystępna, skierowana do szerszej publiczności – może dlatego posługujemy się wytrychem salonu. Pokazujemy to, co nas fascynuje, dzielimy się naszymi odkryciami z publicznością i liczymy na „odczarowanie” hermetycznego wizerunku sztuki współczesnej.

Ekspozycja ma być reprezentatywna dla zjawisk artystycznych w ostatnich latach? Czy funkcjonują jakieś określone punkty graniczne, wyznaczające „polską sztukę dzisiaj”? Założyliśmy, że wystawa ta dotyczy polskiej sceny artystycznej, przez co rozumiemy także polskich artystów mieszkających zagranicą, ale i zagranicznych artystów, którzy sprowadzili się do Polski i tutaj tworzą. Ta ostatnia kategoria jest, ku naszemu rozczarowaniu, reprezentowana tylko przez jednego artystę. Jest nim doskonały węgierski rzeźbiarz i twórca kinetycznych instalacji Attila Csörgő, którego prace międzynarodowa publiczność zna chociażby z ostatniej edycji Documenta (wystawa sztuki współczesnej, która od 1955 roku


sztuka 91 Ewa Juszkiewicz Untitled 2013

Aneta Grzeszykowska z cyklu „Śmierć i dziewczyna” 2013

odbywa się co pięć lat w niemieckim Kassel – przyp. red.). Ten wyjątek potwierdza regułę: polska scena nie uległa umiędzynarodowieniu, wciąż nie przypomina Berlina, gdzie artyści z całego świata przeprowadzają się choćby z powodu rozbudowanej sieci galerii prywatnych czy też możliwości taniego wynajmu pracowni. Mamy za to inne atuty – różnorodność, kilka silnych instytucji wspierających artystów (także, a może przede wszystkim, poza centrum kraju), wyraźne, charyzmatyczne postawy. Naszym punktem granicznym jest czas – żadna z prezentowanych na wystawie prac nie jest starsza niż pięć lat. Chcemy pokazać, co dzieje się tu i teraz, w jakim stanie znajduje się polska sztuka i które tematy ekscytują

dziś artystów. Nie interesuje nas, kto kiedy się urodził, gdzie mieszka i czy w ogóle ma dyplom akademii sztuki? Nasza selekcja powstała w oparciu o pojedyncze dzieła sztuki, które uznaliśmy za ważne dla zrozumienia Polski w drugiej dekadzie XXI wieku. Mocna w ostatnich latach obecność w Europie polskiej sztuki jest zjawiskiem tymczasowym i efemerycznym, czy też konsekwencją określonych strategii artystycznych? Wbrew początkowym obawom popularność sztuki polskiej na świecie nie była chwilową modą. Polacy solidnie zapracowali sobie na swoją pozycję. Od ponad dekady regularnie biorą udział w najważniejszych wystawach, typu Biennale Sztuki w Wenecji, Stambule, Sydney, São Paulo czy

też wspomnianego już Documenta. O prace tych najważniejszych artystów, jak: Bałka, Ziółkowski czy Althamer zabiegają ważne muzea, jest też kilku wpływowych kolekcjonerów, którzy koncentrują się na pracach polskich twórców i od lat systematycznie wzbogacają swoje zbiory o ich dzieła. Można więc powiedzieć, że sytuacja jest ustabilizowana i nic nie wskazuje na to, żeby miała się zmienić. Przyszło też nowe pokolenie artystów, bardzo czujnych, wyrafinowanych, niezwykle sprawnie poruszających się w nowej rzeczywistości, którzy rozpoczęli swoje kariery w bardzo młodym wieku, jak: Agnieszka Polska, Mikołaj Moskal czy Wojciech Puś. Co ciekawe, zainteresowanie zagranicznych instytucji nie ogranicza się wyłącznie


Aleksandra Waliszewska z cyklu Ziarnkalia 2013

do artystów pewnej generacji, czyli roczników 70–tych, które mocno zdominowały krajobraz sztuki w Polsce. W ostatnich latach coraz chętniej sięga się po twórców tzw. neoawangardy. Obserwujemy prawdziwy renesans zainteresowania twórczością takich artystów jak: KwieKulik (duet artystyczny Zofii Kulik i Przemysława Kwieka – przyp. red.), Zbigniew Warpechowski, Wiktor Gutt czy Natalia LL. Akcentujemy to także na naszej wystawie, która nie jest bynajmniej „przeglądem młodej sztuki”. Jak zdefiniować społeczną rolę artysty? Czy takie poszukiwania są bliskie również samym artystom? Model artysty zaangażowanego politycznie i społecznie utrwalił się mocno zwłaszcza w latach 90. Obserwowaliśmy heroiczne postawy,

artystów mierzących się z wielkimi tematami, próbujących zmieniać rzeczywistość. Dziś takie podejście do sztuki obecne jest przede wszystkim w sztuce Artura Żmijewskiego – jednego z najważniejszych dla mnie artystów. Artur nie obawia się opuścić pola sztuki, jeśli tego wymaga sytuacja. Nie jest ważne, czy nazwiemy to, co robi sztuką, aktywizmem, politycznym filmem dokumentalnym czy pracą redakcyjną. Ważne, że działa. W młodszym pokoleniu takie postawy występują rzadziej, artyści dobrze czują się z wypracowanym przez poprzednie pokolenia status quo. Ale nie wszyscy, czasami propozycja zmiany rzeczywistości społecznej przychodzi z zupełnie nieoczekiwanej strony. Zainteresował nas bardzo np. pomysł młodej malarki Katarzyny Przezwańskiej,

aby przemalować i przeprojektować polski Sejm, którego obecny wystrój ma, jej zdaniem, fatalny wpływ na pracę obradujących tam polityków. Katarzyna uważa, że w miejscu, w którym podejmowane są tak ważne decyzje, gdzie zawierane są strategiczne sojusze polityczne, nie ma miejsca na złe projektowanie. Zirytowani i przemęczeni politycy podejmują fatalne decyzje. Chcemy więc zaopiekować się tym projektem i po wystawie (gdzie pokazujemy makietę przeprojektowanego Sejmu) zaproponować go do realizacji w skali 1:1. W jaki sposób poruszać się po najnowszej sztuce polskiej? Czy „Co widać...” może pełnić pomocną rolę przewodnika? Uporządkowaliśmy wystawę wokół kilkunastu tematów. Nie są to żadne nurty czy style


sztuka 93 Jakub Julian Ziolkowski Bestiarum 2013

Wojciech Pus kadr z filmu Magic Hour 2014

w sztuce, ale pewne narracje, które wydają nam się obecnie najbardziej interesujące. Jednym z takich tematów jest np. sztuka, która rozwija się poza miastem, nowoczesny folklor. Mamy na wystawie takie postacie, jak: Daniel Rycharski czy Krzysztof Maniak, artystów pracujących na wsi, często w relacji do najbliższego otoczenia, współpracujących z lokalnymi społecznościami. Obserwujemy także powrót do... plastyki. Generalnie na naszej wystawie jest dużo tzw. starych mediów: malarstwa, rzeźby, grafiki, pojawia się nawet metaloplastyka czy ceramika. Oczywiście współcześni artyści, którzy sięgają po takie „anachroniczne” formaty robią to świadomie, przewrotnie, często krytycznie. Wyraźny jest jednak powrót do fascynacji przedmiotem, materialnością,

rękodziełem. Żartujemy, że po tzw. zwrocie performatywnym i kinematograficznym w sztuce, doświadczamy właśnie „zwrotu artystycznego”. Taki jest właśnie ten projekt. Tradycyjna wystawa, artyści sztuk pięknych, dzieła sztuki... Nie spodziewałbym się kilka lat temu, że taka przygoda ze sztukami plastycznymi może być ekscytująca. Po roku podróży, spotkań, lektur i niekończących się rozmów oraz sporów z moim kolegą i współkuratorem Łukaszem Rondudą, mam zupełnie nowy wgląd w to, co dzieje się obecnie na lokalnej scenie artystycznej. Polska sztuka nigdy nie wyglądała tak dobrze. Wystawę „Co widać. Polska sztuka dzisiaj” w warszawskim Muzeum Sztuki Nowoczesnej można oglądać do 1 czerwca designalive.pl


94 ludzie

Meiré und Meiré

W Meiré und Meiré opracowaliśmy kod marki, na który składają się trzy centralne wartości: szacunek, trafność i znaczenie, a także potencjał przywódczy. Znaczenie jest najgłębszym stwierdzeniem, istotą, właściwą naturą marki; zobowiązanie jest sposobem działania w kulturze, a przywództwo – predyspozycją do wprowadzania innowacji – mówi Mike Meiré, jeden ze współzałożycieli legendarnej niemieckiej agencji

D

esign, grafika czy może sztuka – która z tych dziedzin interesuje pana najbardziej? Trudno powiedzieć. Choć, gdybym nie był oddany wszystkim tym dziedzinom, nie mógłbym robić tego, co robię. Zwłaszcza, że ciężko je oddzielić od siebie. A wszystko zaczęło się od projektowania magazynów. W 1983 roku założyliśmy magazyn „Apart” poświęcony sztuce nowoczesnej oraz kulturze, a dziś jesteśmy odpowiedzialni za kształt artystyczny m.in. „032c”, „Dasha Zhukova's Fashion”, „Garage”, „Brand Eins”, „GQ” („Gentlemen's Quarterly Italy”), „Neue Zürcher Zeitung”, „Kids’ Wear” czy legendarnego „Cahier d’Art” z Paryża. Projektowanie magazynów jest wciąż esencją Meiré und Meiré. Pańska agencja jest rozpoznawalna nie tylko na niemieckim rynku... Od ponad 25 lat Meiré und Meiré pracuje dla niemieckich i międzynarodowych marek, działając na styku kultury i designu. Niezmiennie z sukcesem realizujemy projekty wydawnicze. Nowe projekty to m.in. odświeżenie identyfikacji wizualnej dla włoskiego designalive.pl

producenta kaszmirowej odzieży Agnona oraz kreacja pop-up store podczas Fashion Week w Mediolanie. Ponadto od 12 lat współpracujemy z marką Mini, byliśmy odpowiedzialni za projekt stoiska Mini na międzynarodowych targach motoryzacyjnych IAA we Frankfurcie. Od dłuższego czasu tworzy pan również dla marki Dornbracht. Pamięta pan początki tej współpracy? Nasza współpraca z firmą Dornbracht zaczęła się ponad 20 lat temu. Meiré und Meiré odpowiada za kreatywną wizję marki oraz działają wspólnie na wielu różnych płaszczyznach, jak: design, kultura, strategia marki czy architektura. Wspieramy firmę w przemianie w znaczącą markę luksusowej armatury oraz akcesoriów, jak również w budowaniu wizerunku lidera, wyróżniającego się na tle branży. W 1996 roku wspólnie zainicjowaliśmy nowy, kulturalny kierunek – „Kultur im Bad” (z niem.: „kultura w łazience”– przyp. red.). Zbadaliśmy rytuały oraz kulturalne aspekty powiązane z łazienką, opierając się na ciągłej wymianie idei z artystami, architektami, muzykami oraz projektantami. Przez lata jako Dornbracht Culture Projects zrealizowaliśmy razem wiele interesujących projektów, wyróżniających się

w środowisku artystycznym wystaw oraz przedstawień z wybitnymi artystami. Dla mnie najważniejsze były dwa: „E–R–S“ („Energetic – Recovery – System”) – nowe, rytualne podejście do kultury w łazience rozwinięte w ramach Dornbracht Edges w 2003 roku oraz „The Farm Project” z tego samego cyklu, który przygotowałem trzy lata później. Wystawa „The Farm Project” była prezentowana m.in. podczas targów Salone Internazionale del Mobile w Mediolanie oraz w czasie Design Miami. Ta ekspozycja odzwierciedlała współczesne idee miejskiego rolnictwa. Firmy promują się głównie poprzez sponsorowanie sportu. Są jednak wyjątki – niektórzy decydują się właśnie na promocję poprzez kulturę… Firma dawno temu określiła się jako producent wysokiej jakości armatury, ale także – poprzez swoje trwałe zaangażowanie kulturotwórcze i wejście w rolę lidera innowacji – wyszła daleko poza sferę architektury łazienki i kuchni. Eksploracja tematu „kultury w łazience” znajduje odzwierciedlenie w długoterminowym zobowiązaniu wobec kultury i sztuki. Dlatego Dornbracht wspiera i inicjuje projekty znajdujące się na styku wzornictwa, sztuki i architektury. Co więcej, to również pokazuje, w jaki sposób

zdjęcia: dzięki uprzejmości meirÉ und meirÉ

ROZMAWIA: DARIA LINERT


Mike Meiré urodził się w 1964 roku w Darmstadt. Człowiek wielu profesji: projektant, grafik, dyrektor artystyczny, ale także artysta i kurator. Mieszka i pracuje w Kolonii. Wraz z bratem Markiem założył w 1987 roku agencję Meiré und Meiré. W roku 2001 stworzył Neo Noto – firmę zajmującą się produkcją wydarzeń kulturalnych. Jest byłym lub obecnym dyrektorem artystycznym wielu magazynów. Za ich projekty otrzymał szereg branżowych nagród i wyróżnień

designalive.pl


96 ludzie pracujemy w Meiré und Meiré. Opracowaliśmy kod marki, na który składają się trzy centralne wartości: szacunek, trafność i znaczenie, a także potencjał przywódczy. Znaczenie jest najgłębszym stwierdzeniem, istotą, właściwą naturą marki; zobowiązanie jest sposobem działania w kulturze, a przywództwo – predyspozycją do wprowadzania innowacji. Czy projekty kulturalne, które pan realizuje, przekładają się na sprzedaż i przychody marki, czy to raczej działania wizerunkowe? Tożsamość kulturowa Dornbracht znajduje odzwierciedlenie w rozwoju produktów i w samych produktach jako takich. Wieloletnie badania dotyczące łazienki i kuchni doprowadziły firmę do nowych pytań, pomysłów oraz rozwiązań. Ta wartość dodana może

Stworzona w ramach projektu Dornbracht Edges wystawa „The Farm Project” koncepcji i projektu Meiré und Meiré była prezentowana m.in. podczas targów Salone Internazionale del Mobile w Mediolanie oraz w czasie Design Miami. Ekspozycja odzwierciedlała współczesne idee miejskiego rolnictwa, co w 2006 roku było wydarzeniem przełomowym designalive.pl

spowodować u konsumentów większą akceptację dla działań przedsiębiorstwa oraz uznanie dla jego produktów. Oczywiście, wymaga to odpowiednich badań wizerunkowych, ale w dłuższej perspektywie to, czego potrzebuje marka, to autentyczny wpływ na system wartości konsumentów oraz umiejętność identyfikowania się z nim. Czy promocja poprzez kulturę ma sens tylko w przypadku działań długofalowych? Dla nas zaangażowanie w projekty kulturalne oznacza działanie długofalowe, zgodne z zasadami zrównoważonego rozwoju, takie, którego wpływ stale rośnie. Meiré und Meiré tworzy i rozwija projekty kulturalne dla firm i marek na skalę krajową i międzynarodową, których celem jest wzrost znaczenia

społecznego, dotarcie do konkretnych grup docelowych czy zaistnienie w większym stopniu na trudnych rynkach. Praca daje panu wiele satysfakcji. A z czego jest pan najbardziej dumny? Z tego, że jestem wciąż ciekawy świata, otwarty i otoczony wspaniałymi ludźmi. Prywatnie, że udało mi się stworzyć wraz z moją żoną Michelle i naszymi trzema cudownymi chłopcami wspaniałą rodzinę. Mogę być dyrektorem artystycznym, artystą, designerem, architektem, kuratorem, wydawcą oraz ambasadorem kultury – to wszystko jestem w stanie robić jednocześnie od ponad 25 lat. Doceniam różnorodność artystycznych dziedzin. I nawet jeśli wymaga to ode mnie samego dużo samodyscypliny, daje mi możliwość bycia w nieustającym kreatywnym pędzie.


sztuka 97

Potomkowie rzymskich łaźni Hipnotyzujący błękit, potężne dachy, rytmy powtarzających się elementów. Tekst: Eliza Ziemińska, Zdjęcia: Franck Bohbot

N

ieruchoma powierzchnia wody kontrastuje z lekką konstrukcją dachu i otaczającą go infrastrukturą. Dzisiejsze baseny to następcy imponujących łaźni, które jeszcze kilkanaście wieków temu były miejscem codziennych rytuałów higienicznych, stanowiąc jednocześnie centrum aktywności społecznej. Uwodzicielską i często wysublimowaną architekturę pustych basenów uchwycił, zamieszkały w Nowym Jorku, francuski fotograf Franck Bohbot. Uderzające pustką nieobecności przestrzenie, pozwalają dojść do głosu architekturze, która na co dzień jest tylko tłem dla sprawnych pływaków i rozbawionych dzieci. Choć społeczna funkcja tych budynków uległa zmianie, ustępując miejsca potrzebie rozwijania sprawności, to przestrzenie te nadal mogą zachwycać swo-

im rozmachem i formą architektoniczną. A gdzie zapodziała się społeczna funkcja łaźni, co ją przejęło przez wieki? Łaskawa technika przez wieki obdarzyła nasze domostwa łazienką, a nas ograbiła ze spotkań w realnym świecie. W nowoczesnych ośrodkach spa również poszukujemy raczej intymności i samotności. Szczęśliwie pojawiają się pierwiosnki zmian. Badacze kultury oraz projektanci zaczynają myśleć o łazience jak o miejscu domowych spotkań. – Woda łączy, podczas kąpieli bawimy się i rozmawiamy z dziećmi lub budujemy więzi z partnerem. Tak jak niegdyś połączyły się kuchnia z salonem, tak teraz przenikają się łazienka z sypialnią. Tak będzie się działo, choć dla wielu to dziś nadal niewyobrażalne – twierdzi projektant Christian Sieger. Kiedy zacieśnimy relacje z najbliższymi, warto popłynąć dalej. www.franckbohbot.com designalive.pl


Czasem jestem bardziej pod wpływem malarzy i reżyserów niż fotografów. Uwielbiam zarówno nieznane, jak i słynne miejsca, które urastają do rangi ikon. Fotografia ma moc skupiania uwagi i może uczynić coś sławnym Frnack Bohbot


sztuka 99

designalive.pl


designalive.pl


ludzie 101

indus trial i amdesi designer gner Miał zostać stolarzem. Teraz daleko mu do rzemiosła. Konstantin Grcic, projektant przemysłowy TEKST: ELIZA ZIEMIŃSKA


102 ludzie

S

potykamy się przy okazji premiery jego krzesła zaprojektowanego dla Parrish Art Museum na Long Island, produkowanego seryjnie, tak jak najbardziej lubi. Zawsze uśmiechnięty i uprzejmy, a zarazem skromy, choć ma się czym pochwalić. Niedługo skończy 50 lat, ale trudno w to uwierzyć. Wszystko zaczęło się nieco ponad 20 lat temu. Po ukończeniu stolarstwa na Parnham College w Dorset i projektowania mebli na Royal College of Art w Londynie Konstantin Grcic pracował w studiu Jaspera Morrisona. Po powrocie do rodzinnego Monachium założył własną pracownię i od razu zwrócił na siebie uwagę eleganckimi, prostymi, a może nawet pozornie banalnymi projektami. Takie właśnie okazały się: kosz na bieliznę zaprojektowany dla niemieckiej firmy Authentics i przenośna lampa Mayday dla Flos, którą dziś można już nazywać ikoną. Od tamtej pory projektów zaczęło tylko przybywać. Żeby wymienić chociaż fragment długiej listy klientów Grcica, trzeba wziąć głeboki oddech: Cappellini, Mattiazzi, Iittala, Lamy, Magis, Moroso, Krups, a nawet Muji, z którym współpracuje na stałe. Pomimo tego, że ze studia Grcica pochodzi tak wiele projektów, to trudno dopatrzeć się w nich charakterystycznego piętna projektanta. Dopiero po dłuższym zastanowieniu widać, że łączy je ze sobą raczej sposób myślenia niż konkretna estetyka. Rozpoczynając pracę nad projektem, Grcic sięga do historii designu i architektury, by nadać humanistycznego ducha nawet najbardziej formalnym i zorientowanym na funkcjonalność przedmiotom. – Do procesu projektowania potrzeba jak najwięcej informacji. Im więcej wiemy, tym lepiej. Zazwyczaj jednak mało wiemy i trzeba wyobrazić sobie całą sytuację – mówi. Mimo, że jego projekty można nazwać minimalistycznymi, woli mówić o prostocie i oszczędności, nie zapominając, że tworzy dla przemysłu. Jednocześnie, w charakterystyczny dla siebie sposób, łączy te wartości z zamiłowaniem do najnowszych technologii i materiałów. To, co wspólne dla większości projektów to pewna surowość i choć on sam przyznaje, że design to poważna sprawa, to nie znaczy, że jego projekty designalive.pl

obok: chair one Magis – Jest skonstruowane jak piłka nożna. Moje podejście było w tym wypadku mieszanką naiwności i szczerości u dołu: Parrish chair emeco Stworzone dla Muzeum Sztuki w Nowym Jorku sąsiednia strona: ok Flos Lampa jest interpretacją Grcica projektu z 1971 roku. – Przemyślenie lampy Parentesi od nowa było jak przekazanie pochodni w przyszłość

są pozbawione humoru. Wręcz przeciwnie. Z niemiecką precyzją idzie w parze iście południowo–słowiańska fantazja, projektant ma bowiem serbskie korzenie. Tak jest chociażby w przypadku stołów z serii Champions, stylizowanych na samochody F1, czy szczotki Cleaning Machine przypominającej dziecięcą zabawkę. Bez wątpienia najsłynniejszym projektem Grcica jest aluminiowe krzesło One. Choć zaprojektowane z myślą o przestrzeni publicznej, podbiło również salony. W końcu trafiło także na wystawę organizowaną z okazji 25. lecia Muzeum Designu w Londynie, co przypieczętowało pozycję Grcica jako współczesnego klasyka. W ten sposób okazało się również, że siedzisko, podstawowy temat dla każdego projektanta, stał się kluczowy także dla Grcica, a ma on ich na swoim koncie już kilkanaście. Pytany o to, po co nam kolejne krzesła, odpowiada: – Z kilku powodów. Po pierwsze jako społeczeństwo jesteśmy dynamicznym tworem, nieustannie się zmieniamy, dlatego potrzebujemy nowych rzeczy. W ten sposób dajemy odpowiedź zmieniającym się warunkom. Po drugie, poza potrzebami, mamy także pragnienia, dlatego chcemy mieć nowe rzeczy, a nowe rzeczy dają radość, inspirują. Trzeci powód jest ekonomiczny. Fabryki zatrudniają ludzi. Jeśli przestalibyśmy projektować, ludzie nie mieliby pracy. Może nie chcemy tego dopuszczać do świadomości, ale to jest jeden z powodów, dla których projektujemy. To nie brzmi dobrze,

bo tu chodzi głównie o komercję, ale taka jest rzeczywistość. Przykro mi, gdy widzę, że wiele firm upada, ponieważ nie mają produktów, które ludzie chcieliby kupować. Nie dają rady lub nie potrafią wprowadzać nowości. Dlatego trzeba projektować, żeby firmy mogły utrzymać się na rynku. Taka jest odpowiedzialność projektanta w tym przypadku. Prostota, umiar, humor oraz umiejętność ujęcia esencji przedmiotu to znaki rozpoznawcze Grcica. Choć ostatnio zdarzają mu się projekty na pograniczu sztuki i designu, to ciągle przemysł jest „jego” dziedziną. A największe marzenie? – Zaprojektować rower!



Człowiek z modelarni

Czasami mówi, że wybrał sobie podły zawód. Ale nie wyobraża sobie, że mógłby robić coś innego. Ceramik Bogdan Kosak wierzy, że codzienne przedmioty mogą być piękne. A do szczęścia nie potrzeba ich zbyt wiele, bo w życiu najważniejsze jest życie TEKST: MARCIN MOŃKA ZDJĘCIA: WOJCIECH TRZCIONKA


ludzie 105

C

hoć powstały w setkach egzemplarzy, nie ma dwóch bliźniaczo podobnych. Obiekty nazwane Otoczakami towarzyszyły ceramikowi przez dekadę. To jeden z jego najbardziej rozpoznawalnych projektów. Gdy pojawiły się w sprzedaży w nieistniejącej już warszawskiej galerii Opera, klienci pytali o… kosaki. Do ich powstania przyczynił się m.in. Adam Wajrak i jego opowieść poświęcona tajemniczym żyjątkom, które przemieszczają się w dużych grupach gdzieś w polskich lasach, tworząc niesamowity rój. – Są chyba takie trochę z kosmosu. Pomyślałem, że można by stworzyć niezidentyfikowane obiekty i zmultiplikować je tak, aby powstała ich cała horda – opowiada Kosak. O tym, jak Otoczaki potrafią zadziałać w grupie, mogli przekonać się goście jednej z wystaw w Zamku Ujazdowskim, gdzie pojawiło się ich około 800. – Gdy zobaczy się jednego zwierza, to nie działa, ale jak zobaczysz sto słoni, to już zupełnie coś innego – lubi powtarzać Kosak. Na dodatek każdy z Otoczaków był wykonywany ręcznie! Te „niezidentyfikowane obiekty”, które powstawały w latach 1996–2006, bywały na wielu światowych wystawach, targach, pokazach sztuki oraz designu.

Bez tłoku, bez hałasu

Ich autor często żartuje, że sam nigdy nie odbył tylu podróży, co jego Otoczaki. Jednak któregoś roku, w prowadzonych przez siebie zapiskach, zanotował takie oto zdanie: „Z radością zakończyłem pracę nad Otoczakami i zajmuję się zupełnie innym projektem”. – W pewnym momencie powiedziałem sobie: ileż można? Najważniejsze, że ludzie mieli mnóstwo pomysłów na ich wykorzystanie – były wazonem, popielniczką, cukierniczką. A przecież powstawały jako pozornie niefunkcjonalne obiekty. Cieszy mnie, że idą w świat i służą – podsumowuje ceramik, który w domu ma tylko jednego Otoczaka. Dlaczego? Nie lubi gromadzić rzeczy. Nie lubi tłoku i hałasu. – Przedmiotów musi być w domu tak w sam raz: musi być krzesło, stół, łóżko, wazon, talerz, czajnik, filiżanka. Ponadto muszą być dobrze wykonane, z dobrego materiału. Mogę czegoś nie mieć tylko dlatego, że nie mogłem znaleźć obiektu, który spełniałby wszystkie moje wymagania. Ale, gdy go znajdę, wtedy chciałbym, aby został ze mną designalive.pl


106 ludzie

Dawniej sztuka była związana z sacrum, ale wciąż była przedmiotem. Teraz przestaje być przedmiotowa do końca życia. Nie lubię rozrzutności i nie stać mnie na nią. Nie lubię produkcji sezonowej, gdy coś staje się modne, a po roku trafia, nawet nie do lamusa, tylko na śmietnik – wyjaśnia. Przyznaje jednak, że ma słabość do książek. Próbował kiedyś ograniczać ich liczbę, tłumacząc sobie, że może korzystać z biblioteki. – Mam w domu dziesięć filiżanek nie dlatego, ponieważ są piękne, tylko dlatego że są potrzebne. Rano piję kawę w innej filiżance, po południu w innej. Podobnie jest z książkami. Nie jestem w stanie przewidzieć, jaki nastrój będę mieć w niedzielę wieczorem i jaki wiersz chciałbym przeczytać. A biblioteki nie działają 24 godziny na dobę. Poza tym dobrze mieć książkę w zasięgu ręki, nie tylko w domu, ale i w pracy. Internet nie rozwiązuje wszystkiego. To tak jakby ktoś zaproponował picie kawy z plastiku zamiast z porcelany – opowiada.

Podły zawód

W swojej pracy lubi to, że może tworzyć przedmioty, z których korzystają wszyscy, takie jak: talerze, kubki, filiżanki. – Wyzwaniem jest wymyślić rzecz, która będzie dobrze zrobiona, a będzie kosztowała naprawdę niewiele. Wzorem są projektanci z lat 50. i 60. XX wieku, dzięki którym robotnika w fabryce było stać na piękne przedmioty. To ciągle moje marzenie, aby moja filiżanka nie kosztowała kilkadziesiąt złotych, lecz nieco mniej – wyznaje. Podoba mu się ulotność, kruchość, a zarazem niezwykła żywotność ceramiki, która może przetrwać tylko chwilę, ale może też żyć tysiące lat. Bywa, że ma jej dosyć. Wtedy marzy, żeby wyprowadzić się w odludne miejsce, otoczyć książkami, dobrą sztuką i np. uprawiać… marchewkę. – Garncarz to był niegdyś podły zawód. W starożytności i w czasach nowożytnych garncarze byli najbiedniejszymi rzemieślnikami. Garnki lepili od czasu do czasu, gdy nie było dla nich zajęcia w polu. A fabryki ceramiki zawsze były dotowane przez królów, jak nie było władcy, nie było fabryki – zauważa z uśmiechem. Może nie wybrał najłatwiejszej drogi, ale chyba nie mógł zrobić inaczej. – Urodziłem się na wsi. Chodziłem do małej szkoły, w mojej klasie było tylko troje moich rówieśników. W sumie byłem samotnikiem, ale to mi odpowiadało. Lubiłem przyrodę. Dookoła mnie było dużo różnej ziemi, gliny. Podobno już jako mały chłopiec potrafiłem ulepić przeróżne rzeczy – opowiada. A że dobrze też rysował, myślał designalive.pl


DZIAĹ 107 Otoczaki

designalive.pl


108 Dział

su-min podczas produkcji

designalive.pl


ludzie 109

Wyzwaniem jest wymyślić rzecz, która będzie dobrze zrobiona, a będzie kosztowała naprawdę niewiele o architekturze lub malarstwie. Nauczyciele w szkole średniej odkryli jego umiejętności modelowania i kształtowania formy, co przydało się w późniejszych, ceramicznych działaniach.

Modelarnia

Zanim jednak zajął się ceramiką, rozpoczął pracę w galerii Extravagance w Sosnowcu z przekonaniem, że jest pisane mu malarstwo. Malował, organizował wystawy innych twórców. Poczuł jednak, że to nie to. Postanowił wrócić do wyuczonego zawodu ceramika, a przy okazji poszukiwać swojej życiowej ścieżki. W 1995 roku trafił do Porcelany Śląskiej. Przez kilkanaście lat kierował modelarnią. Zdobywał doświadczenie, ale mógł też zrealizować pierwsze własne projekty. Wtedy też założył swoją Modelarnię Ceramiczną. – Oczywiście kosztowało mnie to dużo pracy i wyrzeczeń. Zdarzało się, że projektowałem dla fabryki nie za pieniądze, lecz za materiał i możliwość wypalenia swoich rzeczy w piecach – przyznaje. Jednymi z pierwszych projektów dla Porcelany Śląskiej, z początku lat 90., były wazony Irys i Kalia. – Chciałem, aby wazon był jak rama dla obrazu. Tu kwiaty są ważniejsze. Wazon oczywiście dobrze wygląda i bez, natomiast zaczyna „działać” dopiero wtedy, gdy pojawią się w nim kwiaty – mówi.

Na całe życie

W tamtym czasie narodziły się także Otoczaki, Tomaszów i wiele innych projektów. Wszystkim przyświeca ta sama zasada. – Zawsze projektuję takie przedmioty, które sam chciałbym mieć – podkreśla. Ma szczęście, bo ma przy swoim boku mądrego doradcę. Najczęściej pierwszym recenzentem jego prac jest żona Beata. – Ma świetnie wyczucie, choć sama tak nie uważa, ale ja o tym dobrze wiem. Jest osobą, która potrafi wiele podpowiedzieć. Beata była moim pierwszym przyjacielem w życiu. Poznałem ją, gdy miałem niewiele ponad 20 lat. Nasza przyjaźń przerodziła się w coś więcej – zdradza ceramik, który razem z rodziną zamieszkał cztery lata temu w Cieszynie. Wcześniej przeprowadzał się kilkakrotnie, najdłużej, bo przez 14 lat mieszkał w Dąbrowie Górniczej. – Zawsze lubiłem mieszkać w miejscach, które mogę obejść pieszo, dotrzeć wszędzie na nogach. Ale musi też być pracownia, w której mogę realizować pomysły, musi być kawiarnia, kino, księgarnia. A odkąd pojawił się nasz syn designalive.pl


110 ludzie

Mogę czegoś nie mieć tylko dlatego, że nie mogłem znaleźć obiektu, który spełniałby wszystkie moje wymagania. Ale, gdy go znajdę, wtedy chciałbym, aby został ze mną do końca życia Adam, do listy dołączyły też przedszkole, plac zabaw, szkoła – wylicza. Dzięki synowi narodził się projekt Pamiątka z Cieszyna. Zaczęło się od wspólnej zabawy nad Olzą i przyglądania się skarbom, które rzeka wyrzuca na brzeg. – Trudno mi o Pamiątce mówić, chyba łatwiej byłoby stworzyć jakiś poemacik na jej temat (śmiech). To rozważanie na temat urody i piękna przedmiotu. Dawniej sztuka była związana z sacrum, ale wciąż była przedmiotem. Teraz przestaje być przedmiotowa. Pamiątka z Cieszyna to projekt z kręgu sztuki wyzwolonej, jest też pewną anegdotą na temat przedmiotu użytkowego który traci swoją użyteczność, stając się nieprzydatnym do czegokolwiek, ale jednak w tym drobiazgu ta odrobina piękna pozostaje – tłumaczy. To również projekt społeczny, w który zaangażowały się dzieci ze Świetlicy Krytyki Politycznej „Na Granicy” w Cieszynie. Razem odnajdywane „skarby” – szkło, fragmenty ceramiki są myte i segregowane, a po konsultacjach z archeologiem i historykiem sztuki trafiają do specjalnie zaprojektowanych minigablotek. Każda jest opisywana i numerowana. Potem wyruszają w drogę. Pamiątki rozjechały się już po Europie, ale trafiły także do Argentyny czy na Sri Lankę. Za pieniądze z ich sprzedaży dzieci ze świetlicy pojadą na wycieczkę albo wybiorą się do kina.

Szczęście

Zaangażowanie Bogdana Kosaka w to przedsięwzięcie nie dziwi, gdy pozna się jego definicje szczęścia, sukcesu, spełnienia. – W młodości często myśli się o tym, żeby wybrać dobrą szkołę, zawód i pracę, które zapewnią dużo pieniędzy, żeby kupić samochód i inne rzeczy. Nigdy nie czułem takiej potrzeby, nie imponowało mi to – podsumowuje Kosak. I przytacza opowieść o tym, jak babcia zabierała go jako chłopca na spacer po lesie. Na jego skraju stał drewniany dom z klepiskiem. – To były lata 70., mieszkali w nim ludzie, którzy nigdy na nic nie narzekali, choć nie mieli nawet prądu. Gdy babcia z nimi rozmawiała, nie odnosiło się wrażenia, że takie życie jest dla nich porażką. Mając już trochę lat, człowiek uświadamia sobie, że w życiu najważniejsze jest życie. Trzeba je przeżyć uczciwie, w zgodzie z własnym sumieniem. A to, czy otoczymy się mniej czy bardziej wyrafinowanymi przedmiotami… – zawiesza głos. designalive.pl


DZIAĹ 111

designalive.pl


PamiÄ…tka z cieszyna

designalive.pl


ludzie 113 Bogdan Kosak urodził się w 1966 roku w Suminie. Jest absolwentem Średniego Studium Ceramicznego w Katowicach (1987). Zajmuje się projektowaniem porcelany użytkowej i rzeźbą ceramiczną. W 1995 założył własną Modelarnię Ceramiczną w Dąbrowie Górniczej, w 2011 przeniósł działalność do Cieszyna. Projektował dla Porcelany Śląskiej, BGH Network, Kera Ceramika. W latach 1995–2006 kierował modelarnią w katowickiej Porcelanie Śląskiej, a w latach 2006–2008 był tam specjalistą do spraw technologii. Wziął udział w czternastu wystawach indywidualnych oraz czterdziestu sześciu zbiorowych. Laureat nagrody głównej Śląska Rzecz 2006, Śląska Rzecz 2011. Nominowany do konkursu Prodeco 2007, Prodeco 2008, Śląska Rzecz 2009. Stypendysta Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach w 2013 roku, www.ceramikakosak.pl

designalive.pl


114 archikony

R e h a b i Miejska zabudowa w sercu Beskidu Sądeckiego. Kiedyś chluba regionu, przyciągająca tysiące turystów. Teraz miejsce wzbudzające dyskusje swoją degradacją i izolacją. Żegiestów, nazwa zrozumiała przez wielu tylko w zestawieniu z nazwiskiem swego promotora i uzdrowiciela, Adolfa Szyszko–Bohusza TEKST: ANGELIKA OGROCKA, ZDJĘCIA: JAROSŁAW MATLA

W

Okoliczności

Beskid Sądecki skrywa wiele malowniczych miejscowości atrakcyjnych nie tylko ze względu na krajobrazy górskie. Turyści przyciągani są również licznymi uzdrowiskami, bogatymi w wody mineralne. Jednym z nich jest Żegiestów, mała wieś licząca około tysiąca mieszkańców mieszcząca się w dolinie Szczawnego Potoku. W 1846 roku węgierski szlachcic Jakub Ignacy Medwecki odkrywa tam źródła, a następnie buduje sieć pensjonatów. Rozkwit uzdrowiska przepada na rządy jego syna, Karola.

rysunek z narodowego archiwum cyfrowego

ychowany w kosmopolitycznym Petersburgu, Adolf Szyszko–Bohusz podejmuje zaskakującą decyzję, postanawia w 1910 roku przenieść się do prowincjonalnego, w tamtych czasach, miasteczka, Krakowa. Pobyt ten przerywa na cztery lata, lecz od 1916 pozostaje w mieście królów aż do śmierci. Robi to z patriotycznego nastawienia do Polski. Od czasów studenckich interesuje się rodzimą architekturą. Przygotowuje rysunki do ważnych publikacji, bierze udział w konkursach, współpracuje z kluczowymi postaciami dla tamtejszej sztuki. Całe życie projektuje, lecz działa także na innych polach: wykłada na lwowskich, krakowskich oraz warszawskich uczelniach, pisze prace naukowe, organizuje Wydział Architektury przy Akademii Górniczej w Krakowie, prowadzi roboty konserwatorskie, a także przez trzydzieści lat piastuje funkcję kierownika prac remontowych na Wawelu. W to ostatnie „dziecko” wkłada całe serce. Kieruje renowacją wawelskiego zamku, odkrywając zasłonięte przez wieki zakamarki. Próbuje wypracować styl narodowy, którego Polacy po zaborach i wojnach zostali pozbawieni. Potrafi łączyć historyczne fundamenty z nakładanymi przez siebie elementami kostiumu. Jednak to nie z tego nurtu twórczości słynie Szyszko–Bohusz. Dla wielu to najbardziej znany polski modernista. Autor krakowskiego gmachu Feniks, gimnazjum paulinów w Krakowie oraz najważniejszego w jego dorobku – Zameczku Prezydenta RP we Wiśle. Są jednak i dzieła zapomniane, dopominające się niemo reanimacji, choćby te z żegiestowskiego uzdrowiska.


l i t a c j a Rysunek architektoniczny Nowego Domu Zdrojowego w Ĺťegiestowie autorstwa architekta Adolfa Szyszko-Bohusza. Rok 1928

designalive.pl


116 archikony

r e w i t a l Uzdrowisko Krynica–Żegiestów od kilku lat walczy o odzyskanie praw majątkowych, zabranych przez państwo w latach 40. Trwały nawet próby wpisania budynku w rejestr zabytków, co nie było możliwe bez uprzedniego ustalenia właściciela

Jednym z gości jest nawet Ignacy Kraszewski. W uzdrowisku leczone są: choroby układu trawiennego, moczowego i wydzielania wewnętrznego, a także choroby kobiece, serca i układu krążenia. Passę niszczy pierwsza wojna światowa. Sanatoria są plądrowane, w części urządza się hitlerowskie kwatery, mniejszość łemkowska zmuszona jest do przesiedlenia, a prowadzący do Żegiestowa tunel zostaje wysadzony, odcinając mieszkańców od świata. W międzywojniu modernistyczna myśl dociera również do Żegiestowa właśnie za sprawą Szyszko–Bohusza. Pierwszą modernistyczną budowlą architekta, jest właśnie dom doktora Urbana w uzdrowisku, a dzieje się to już rok po bauhausowskiej prezentacji budynku w Dessau. Tym samym polski architekt pokazuje wszechstronność oraz obycie w kulturze.

podtrzymujących bryłę budynku. To kolejna gra z konwencją – wysokie na miarę jednej kondygnacji kolumny skrywają za sobą cofnięty parter, co widoczne jest dopiero z bliskiej odległości. Z daleka jednak sprawia wrażenie lekkości i osadzenia sanatorium na samych filarach. Dobre czasy świetności zakłóca druga wojna światowa. Upaństwowiony po wojnie w 1947 roku Zakład Zdrojowy prowadzi nadal działalność kuracyjną oraz turystyczną. Znów przeżywa lata świetności, jednorazowo goszcząc ok. 1 300 kuracjuszy.

Zapaść

W latach 90. sytuacja diametralnie się zmienia – upadają domy wczasowe, budynki niszczeją, coraz mniejsza ilość turystów odwiedza wioskę. Z recesją miejscowości wiąże się legenda mówiąca o klątwie żydowskiego cadyka dotykającej trzech Pacjent pokoleń mieszkańców, która była następW 1928 roku powstaje drugi budynek ar- stwem zakazu korzystania z uzdrowiska chitekta w kurorcie. To sanatorium, zwane przez Żydów. Inna legenda obwinia za Narodowym Domem Zdrojowym, jak głosi zaniedbanie domu zdrojowego... strumień. dodany później napis na froncie płaskiego Budynek postawiono właśnie na nim, co dachu. Sanatorium usytuowane jest w głębi według ludowych przepowiedni wróży, lasu. Kubistyczna bryła została wkompo- że każde wpływające tu dobro, musi kienowana w górzysty krajobraz Beskidu Są- dyś z niego wypłynąć. deckiego otaczający ją z trzech stron. Tylko z frontalnej części, która wiedzie do wejścia Obdukcja gmachu, brak drzew. Przestrzeń ta pełni- Sanatorium – niegdyś centrum kultury ła funkcję rekreacyjną – z alejkami, fon- i zdrowia zrzeszało setki kuracjuszy oraz tanną i ławeczkami pozwalała na oddech mieszkańców, obecnie przeraża pustką górskim powietrzem oraz podziwianie i brzydotą. Spory co do kondycji gmachu zniewalających pejzaży. Modernistyczna trwają nadal. Uzdrowisko Krynica–Żegieelewacja skrywała klasycyzujące wnętrza. stów od kilku lat walczy o odzyskanie praw Sanatorium składa się z dwóch połączonych majątkowych, zabranych przez państwo ze sobą zamkniętym korytarzem budynków. w latach 40. Trwały nawet próby wpisania Mniejszy znajdujący się z tyłu mieścił zakład budynku w rejestr zabytków, co nie było leczniczy i rozbieralnię. Z kolei na piętrze możliwe bez uprzedniego ustalenia właścigłównego gmachu zaplanowano część usłu- ciela. Może to pozwoliłoby uleczyć zaniegową – poczekalnie, gabinety lekarzy, biu- dbany, a kiedyś tak reprezentatywny, obiekt. Projekt Domu Zdrojowego w Żegiestowie ra zarządu. Kolejne kondygnacje skrywały pokoje kuracjuszy. Ciekawie zaznaczono pokazuje, jak relewantnym i pomysłowym istnienie klatki schodowej. W tylnej części architektem był Szyszko–Bohusz. Jego prace góruje nad budynkiem, a od frontu zostaje realizowano w istotnych narodowo miejcofnięta w półkolu. Jednocześnie taras nad scach. Do rzadkości należały przypadki wejściem jest wysunięty, co daje niewiel- przedsięwzięć na prowincji przez tak doką platformę, na której można witać gości cenianych artystów. Tym bardziej zastanalub podziwiać urokliwy park. Postulowa- wia to, jak budynek będący niegdyś symbony brak ornamentyki został zastąpiony sy- lem miejscowości, doprowadzono do ruiny. metrycznym rozmieszczeniem elementów Czy miejsce, które gwarantowało niegdyś architektonicznych – okien z zaokrąglony- tężyznę, zdrowe ciało i ducha doczeka się mi balkonami oraz pilotisów, czyli słupów w kolejce na własną rehabilitację?


i z a c j a ? Niedawna wystawa „Reakcja na modernizm. Architektura Adolfa Szyszko-Bohusza” w krakowskim Muzeum Narodowym przysłużyła się zgłębieniu wiedzy na temat architekta i jego prac. Wielu liczy, że przez to zapomniane budynki znów zyskają szerszą uwagę i doczekają się rewitalizacji

designalive.pl


118 Dział

Wartość w braku

Jest tu tylko tyle, ile potrzeba, żeby odpocząć. Ściany, dach, niewielki pomost. W środku: łóżko, prysznic, mała kuchnia. To, co istotne znajduje się wokół Tekst: Eliza Ziemińska, Zdjęcia: Nelson Garrido

designalive.pl


DZIAĹ 119

designalive.pl


120 architektura

Wyjątkowość tego miejsca bierze się z prostoty zaspokajania wyłącznie podstawowych potrzeb

P

oziome linie krajobrazu tworzy spokojny błękit nieba, białe piaski, powolne, granatowo– brunatne wody rzeki i zielona, gęsta roślinność. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to bujne trzciny – jesteśmy w końcu nad rzeką. Okazuje się, że zaraz za nadbrzeżnymi naroślami rozciągają się pola ryżowe. I nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie to, że znajdujemy się w Portugalii. Z pomostu widać stary port rybacki. Wysokie kładki utrzymują się jedynie na cienkich żerdziach. Ta pozornie delikatna struktura, to pomysłowe designalive.pl

rozwiązanie pozwalające lokalnym rybakom na swobodny dostęp do łodzi w czasie odpływu, nawet kiedy ujście rzeki jest bardzo błotniste. To Palafitte – port w Carrasqueirze, godzinę drogi od Lizbony, arcydzieło ludowej architektury, unikalne na skalę europejską. Okoliczne tereny są cenione ze względu na zasoby naturalne rzeki Sado, w której szerokim ujściu mieszają się słodkie wody ze słonym oceanem. Specyficzny krajobraz daje nie tylko dobre warunki do uprawy ryżu, jest także domem dla wielu zwierząt, w szczególności ptaków. Na jednym z brzegów rzeki powstał

nietypowy, zaledwie dwuosobowy hotel. Cabanas no Rio, z portugalskiego: chaty nad rzeką, to dwa domki o trójkątnych dachach. Nie ma tu basenu ani kompleksu SPA, brak marmurowej recepcji czy telewizji w pokojach. Wyjątkowość tego miejsca bierze się z prostoty zaspokajania wyłącznie podstawowych potrzeb. Brak typowych udogodnień umożliwia, a nawet prowokuje niemal bezpośredni kontakt z naturą. Drewniane chatki, każda o powierzchni 12 mkw., przypominają rybackie komórki, jakie można znaleźć w pobliskim porcie. Taka też była intencja architekta Manuela Airesa Mateusa, który


wykorzystał do budowy domków stare, niepotrzebne deski, nieodróżniające się kolorem od drewnianych zabudowań w porcie. Dzięki temu, udało się zachować istniejący krajobraz w niemal nienaruszonej formie. – Materiał ten można wykorzystywać na różne sposoby, ale jego charakter jest niezmienny – mówił projektant, tłumacząc wybór drewna z odzysku. Domki wydzielają dwie przestrzenie. Pierwsza z nich to sypialnia z łazienką i prysznicem, którego można używać zarówno w środku, jak i na zewnątrz. Druga, to rodzaj pokoju dziennego z małą kuchnią umożliwiającą przygotowywanie prostych posiłków. Na zewnątrz znajduje się pomost, przy którym przycumowano kajak do dyspozycji gości. Nic więcej nie potrzeba, by być bliżej przyrody.

Dla gości Cabanas no Rio nasyconych spokojem i samotnością czekają pobliskie miasteczka, które obfitują w restauracje serwujące regionalne potrawy i wina. W najbliższej okolicy znajduje się też stadnina oferująca konne przejażdżki po plaży oraz rodzaj lokalnego biura podróży umożliwiającego wynajęcie łodzi i obserwację delfinów, a także organizującego spacery z przewodnikiem, który oprowadza po ptasich lęgowiskach. Noc kosztuje 200 euro, śniadanie i codzienne sprzątanie jest wliczone w cenę, www.cabanasnorio.com

designalive.pl


122 Dział

Sztuka wyboru

To prawda, że kupujemy dziś za dużo produktów. Z tysięcy rzeczy wybieramy kolejne, a potem odstawiamy na półkę. A przecież tylko kupowanie tego, co naprawdę potrzebne, ma sens Tekst i wybór: Eliza Ziemińska

T

ak brzmią pierwsze zdania manifestu marki tołpa. Czujemy, że te słowa są nam bardzo bliskie, bo, żeby być w zgodzie ze sobą, trzeba mądrze wybierać. To nie tylko kwestia decyzji, ale całego stylu życia. Poszczególne kroki nie muszą być duże, dopiero ich suma przybliża do wymarzonej równowagi, gdzie nie ma miejsca na przypadkowe elementy, odciągające uwagę od tego, co naprawdę ważne. Dlatego wspólnie przygotowaliśmy kilka propozycji, wśród których znajdziecie piękne przedmioty, miejsca i idee, mogące ułatwić trudną sztukę wyboru. Kolejne niebawem.

Nic zbędnego Choć nie domagają się uwagi, nie sposób oderwać od nich oczu. Dbałość o najdrobniejszy szczegół, doskonałe proporcje oraz najwyższa jakość dobranych materiałów czynią projekty niemieckiej marki Tsatsas doskonałą realizacją tego, czym dokładnie torba być powinna. W ten sposób zwyczajna potrzeba transportowania i porządkowania podręcznych przedmiotów staje się po prostu przyjemnością. www.tsatsas.com

designalive.pl


Kooperacje Tołpa 123 Samowystarczalny Domagające się realizacji marzenie o domu wymaga wyboru konkretnej lokalizacji. Dla niektórych myśl o przywiązaniu do jednego miejsca działa pokrzepiająco, dla innych jest ograniczeniem. Hiszpańska pracownia architektoniczna Ábaton oferuje niecodzienną wersję mobilnego, a zarazem kompaktowego domu, który idealnie wpisuje się w wymagający ciągłych przeprowadzek tryb życia. Można go łatwo przewozić i stawiać prawie wszędzie, bez czasochłonnych pozwoleń na budowę. Prosta konstrukcja i materiały dobrane są tak, by zapewnić mieszkańcom komfort, a przemyślany rozkład sprawia, że ten niewielki budynek może z łatwością zaspokoić niewygórowane potrzeby dwojga osób. Wykonany z materiałów łatwo poddających się recyklingowi, występuje w kilku wersjach. Choć na powierzchni 27 mkw. może znaleźć się tylko to, co naprawdę potrzebne i tak mieści się tu salon z kuchnią, łazienka i dwuosobowa sypialnia. Dzięki dużym oknom domek jest otwarty na zewnętrze, co sprawia, że jego niewielkie rozmiary nie wydają się ograniczeniem, lecz zaproszeniem do kontaktu z przyrodą. Hiszpańska pracownia planuje projekty kolejnych modułów, które można łączyć z podstawową wersją w miarę zmieniania się potrzeb mieszkańców. www.abaton.es

designalive.pl


124 Kooperacje Tołpa

pudełko z dopiskiem

Zainspirowana regularnym rytmem sinusoidy seria wieszaków Sine to prosty system mogący służyć zarówno do prezentacji ubrań, jak i ich przechowywania. W skład zestawu stworzonego przez pracujących w Sztokholmie projektantów, Erika Olovssona i Kyuhyunga Cho, wchodzi stojak i trzy rodzaje wieszaków o różnych zastosowaniach m.in.: na ubrania, paski, szaliki lub na biżuterię i drobne przedmioty. Kolekcja została wykonana z malowanego proszkowo aluminium, a także kontrastujących z nim, ciężkich bloków marmuru. www.studioeo.se, www.kyuhyungcho.com

www.tolpa.pl

Ogranicznik Wielość możliwości nie gwarantuje satysfakcji i zadowolenia. Życie w świecie nadmiaru wymaga umiejętności wyboru, który coraz częściej polega na świadomym rezygnowaniu. Czy pozbycie się niepotrzebnych przedmiotów, pozornie istotnych obowiązków, a nawet relacji niewnoszących w codzienność harmonii, może zwrócić nam utraconą wolność? Dominique Loreau, autorka książki „Sztuka minimalizmu w codziennym życiu”, podaje praktyczne rady i sposoby, jak oddzielić prawdziwe potrzeby od przemijającej mody, a jednocześnie, jak dzięki temu osiągnąć uczucie lekkości i jasności umysłu. www.czarnaowca.pl

designalive.pl

Głębia koloru Przejrzyste, lekkie, delikatne. Ujmują prostotą, wydobywając to, co najpiękniejsze w szkle. Półki Deep sea dla marki Glas Italia zostały zaprojektowane przez słynącego z błyskotliwych rozwiązań Okiego Sato z japońskiego studia Nendo. Inspiracją dla projektu był ocean, który widziany z lotu ptaka, zmienia kolor w zależności od głębokości wody. Dzięki zmyślnej, acz prostej technologii i jakości zastosowanych materiałów poszczególne półki zmieniają natężenie koloru oraz przezroczystość szkła. Tym samym tworzą delikatne przejścia tonalne na poszczególnych poziomach, a ich prosta konstrukcja nabiera wyjątkowego wyrazu. www.nendo.jp, www.glasitalia.com

zdjęcia od stront 110: tołpa, juan baraja, hiroshi iwasaki; dzięki uprzejmości tsatsas, studioeo, kyuhyung cho

Na fali

Jak ważne jest opakowanie zauważamy dopiero, gdy trudno zorientować się o przeznaczeniu jego zawartości. Tymczasem jedyne, czego naprawdę potrzeba, to rzetelna informacja. Proste i szczere opakowania kosmetyków tołpa pomagają w dobraniu właściwego produktu. Są tylko tym, czym powinny być. Czytelna typografia, kolory opakowań odpowiadające serii kosmetyków, zastosowanie piktogramów, a przede wszystkim zrozumiały język, pozwalają na łatwą i szybką orientację. Jeszcze przed zakupem możemy poznać składniki, przeczytać serdeczny mini poradnik pielęgnacyjny lub poznać dowody na skuteczność kosmetyku. Ludzie z tołpa doskonale wiedzą, że najskuteczniejszym kosmetykiem jest uśmiech, dlatego na każdym opakowaniu dodają urocze post scriptum.


styl życia 125

Pielęgnując chaos Uprawianie ogrodu to ciągły dialog między wolnością i kontrolą. Z jednej strony mamy przycinane żywopłoty, równiutkie grządki z kolekcją rzadkich, schludnie skatalogowanych roślin. Z drugiej - nieokiełznane siły natury. Piet Oudolf, architekt krajobrazu, uczy, jak znaleźć równowagę między tymi dwoma, skrajnymi stanami Tekst: Eliza Ziemińska zdjęcia: piet oudolf

designalive.pl


126 styl życia

B

ez wątpienia Piet Oudolf to jeden z najbardziej znanych projektantów zieleni na świecie. Jego naturalistyczny, a zarazem malowniczy styl oraz propagowanie wykorzystywania bylin w przestrzeniach publicznych wpłynęły na całą generację ogrodników. Z kolei odmiany roślin uzyskane w jego przydomowej szkółce można spotkać w całej Europie i Stanach Zjednoczonych. Ta wyjątkowa historia zaczęła się w 1981 roku, kiedy Oudolf wraz z żoną założył własny ogród w Hummelo w Holandii. Stęskniony za spontanicznością, chciał stworzyć naturalny, swobodny krajobraz. Mając odpowiednie doświadczenie, mógł swobodnie łączyć i rozwijać różne gatunki roślin. W tym samym miejscu powstała znana już na całym świecie szkółka ogrodnicza, gdzie uprawia się i odkrywa nowe odmiany bylin. Duży rozgłos zyskał po wykonaniu kilku projektów w przestrzeni publicznej, m.in.: parku High Line w Nowym Jorku, pawilonu londyńskiej galerii Serpentine projektowanego przez Petera Zumthora, ogrodów Lurie w Chicago, czy przebudowy parku Królowej Elżbiety II w Londynie. Dzięki pracy w przestrzeni miejskiej mógł dzielić się swoimi ideami z szerszą publicznością. To, co wyróżnia projekty holenderskiego ogrodnika, to silny związek z naturą. Jego ogrody są obfite i zarazem delikatne. Szukając inspiracji w naturalnych krajobrazach, wypracował styl, który można opisać jako: organiczny, ekologiczny i spontaniczny, choć nie dziki. Próbując naśladować przyrodę, projektant nasadza rośliny w takich grupach, w jakich można odnaleźć je w naturze. Mimo tego, że plany rabat są bardzo precyzyjnie przemyślane, w niczym nie designalive.pl


designalive.pl


128 styl życia

Jestem zafascynowany pięknem roślin. Są narzędziami, dzięki którym mogę wyrażać siebie, projektując krajobrazy i ogrody – mówi Piet Oudolf

przypominają usztywnionych, przystrzyżonych i wysypanych żwirkiem, nieprzyjaznych dla zwierząt i owadów ogrodów. Pielęgnowanie zieleni to proces, który nie ma końca. Jak wprowadzić w ten system odrobinę stabilności? Znając cykl życia rośliny, Oudolf wie, co się z nią dzieje nie tylko w pełni rozwoju, lecz także, gdy przekwita i ginie. Odnalezienie uroku w przemijaniu i wpisanie całego procesu życia rośliny w projekt zieleni sprawia, że ogrody mogą być atrakcyjne o każdej porze roku. Planowanie takich przestrzeni wymaga głębokiej wiedzy o tym, jak rośliny zachowują się z biegiem czasu. I choć Holender skończył już 70 lat, przyznaje, że prawdziwie wolny w projektowaniu czuje się dopiero od niedawna, po tym jak odkrył, że tylko wiedza daje pełną swobodę. Sekretem trwałości projektów Oudolfa są byliny, które dobrane we właściwy sposób nie zagłuszają się nawzajem, będąc jednocześnie tak silne, że dosłownie nie oddają pola chwastom. Chodzi o kreowanie zespołów roślin, nie o kolekcję indywiduów. Kluczem do sukcesu jest ograniczenie liczby roślin, które same się rozsiewają i zastąpienie ich bylinami, tak, by ich regularne przycinanie nie było konieczne. Pracę Pieta Oudolfa można porównać do działania muzyka, ponieważ te niepozornie wyglądające ogrody są niemal tak złożone jak symfonia napisana na orkiestrę w pełnym składzie. Kompozytor dokładnie wie, jak poszczególne instrumenty wpływają na utwór, tak samo Oudolf potrafi przewidzieć złożoność procesów zachodzących między roślinami. Nieważnie, czy projektuje niewielki ogródek czy kilkuhektarowy park. Bo istotą jest stworzenie biotopu, gdzie jest miejsce dla roślin, kretów, owadów, nornic i… człowieka, który w obcowaniu i pielęgnacji doznaje równowagi i poczucia bycia elementem ekosystemu. designalive.pl



130 styl życia Piet Oudolf Urodzony w 1944 roku w Haarlemie Holender to dziś jeden z najbardziej wpływowych projektantów ogrodów, a zarazem hodowca nasion i autor znanych albumów o projektowaniu zieleni. Jest czołową postacią ruchu „Nowe byliny” propagującego zasadzanie bylin i traw w miejsce tradycyjnych trawników i ogrodów

Według Katarzyny Bellingham, ogrodniczki i autorki wielu tematycznych publikacji, ogrody najczęściej spotykane w Polsce, czyli trawnik z tujami pod płotem, są bardzo nieprzyjazne dla przyrody ze względu na brak bioróżnorodności. Piet Oudolf naśladując naturę, wprowadza wiele różnych gatunków roślin, przyciągając w ten sposób owady, ptaki i inne zwierzęta, które mogą w takim ogrodzie znaleźć schronienie i pożywienie. Mogłoby się wydawać, że wymagają one dużo więcej pracy i pielęgnacji niż zwykły trawnik z żywopłotem. Jest natomiast zupełnie odwrotnie. Bazą dla zasadzeń w tych naśladujących naturalne pejzaże rabatach są łatwe do utrzymania byliny, które nie chorują i są odporne na rozmaite warunki, nie wymagają sztucznego nawożenia ani stosowania chemicznych oprysków. Są to tak gęsto sadzone i mocne rośliny, że nawet nie pojawiają się tam chwasty. Byliny przycina się raz w roku, obowiązkowo stosuje się ściółkowanie i raz na kilka lat nawozi naturalnym, przekompostowanym obornikiem – to jest jedyna wiedza, jakiej potrzeba, by pielęgnować taki ogród. Więcej porad Katarzyny Bellingham szukaj na: katarzynabellingham. blogspot.com

designalive.pl


grzegorz kwapniewski rzeźnik pisze 131

O jagnięcej Łopatce Mieszkańcowi nizin przynależnych do Polski dopiero od 1945 roku (poza okresem 1121–1181 ), a więc terenów pegeerowskich, do tego mieszczuchowi, jagnięcina jawiła się jako coś w rodzaju mamuta. Były. Wyginęły. Podobno gdzieś na Podkarpaciu ktoś widział Tekst: Grzegorz Kwapniewski, Zdjęcia: Igor Haloszka

Przepis powstał podczas pracy nad książką „Chef's Table”, która ukaże się już niebawem. Będzie zawierać przepisy i opowieści najlepszych polskich kucharzy, a także dostawców dobrego, prawdziwego jedzenia. O kulturze gotowania i spożywania opowiedzą w niej m.in.: Aleksander Baron, Paweł Suwała i Grzegorz Kwapniewski

J

a zobaczyłem. Jagnięcina to rzecz banalna. Dla mieszczucha składa się z kotlecików. Ot, biegają sobie takie zawinięte w wełnę. Zbiera się je do miski i zawozi do restauracji, by tam znalazły się na talerzu. Po dwa, trzy kawałki na jednym. W sam raz dla modelki o wzroście 188 cm i wadze 45 kg, która zaczęła się odchudzać. Bo normalny facet przestaje być głodny po zjedzeniu 12 takich, a potem i tak od razu myśli o obiedzie. Na szczęście, mam sklep mięsny. Kotleciki sprzedaję wszystkie. Od razu. O dziwo, jagniaki trafiające do mnie, mają też po dwa udźce i po dwie łopatki. Upiekliśmy w domu łopatkę. Na cztery osoby, czyli mnie, żonę i dwie córki. Po zjedzeniu jednej trzeciej pieczystego córki zaczęły się bić. Przypomniałem

sobie, że żona nie rozwiesiła prania na strychu. I że musi to zrobić. Natychmiast. A dziewczynki – do lekcji! Teraz już wiem, że nie tylko „o dziwo”, ale i na szczęście, jagniaki mają po dwie łopatki. Akurat na cztery osoby, w tym dwie córki… Zrobienie pysznej łopatki jagnięcej wymaga sześć minut przygotowania. Trzeba tylko znaleźć dobrą jagnięcinę. Polecam rasę uhruską, merynosa lub świniarkę. Czarnogłówka polska jest albo bardzo nierówna, albo mój baca mnie oszwabiał… Bo raz było genialne, a raz twarde jak serce kobiety. Nacieramy łopatkę (koniecznie z kością) solą, pieprzem i odrobiną oliwy. Na górze i na dole kładziemy po gałązce rozmarynu. Rozsypujemy wokół podzielony, na nieobrane ząbki, czosnek.

Grzegorz Kwapniewski Ekonomista z wykształcenia. Gdy praca za biurkiem przestała dawać mu satysfakcję, zrozumiał, że to, co najbardziej lubi, to mięso i wino. Został więc rzeźnikiem. Obecnie dostarcza najlepsze mięso do dwudziestu restauracji

Całość ściśle zawijamy folią aluminiową. Bardzo ściśle. Kilka razy. Nie ma prawa być żadnych dziur – sos nie może wypłynąć. Rozgrzewamy piekarnik na 250 stopni. Wkładamy łopatkę, od razu zmniejszając temperaturę na 180 stopni. Wychodzimy na cztery godziny. Po powrocie kładziemy na talerz i walczymy o ostatnie kęsy. Gdy pierwszy raz usłyszałem przepis, to stwierdziłem, że będę piec przez dwie godziny. Mięso było pyszne i miękkie. W zasadzie takie już jest między 40 a 60 minutami. Istnieje jeden „myk”. Łopatka to nie do końca wykształcona kość. U jagniaka jedną trzecią może zajmować chrząstka, która się rozpuszcza w ciągu właśnie czterech godzin. A potem rozpływa się… w ustach.


Królowe szycia wybierają założycielki marki Risk made in Warsaw Klara kowtun

Na urodziny dostaję scyzoryki, choć moja słabość do pasteli sugerowałaby bardziej romantyczny charakter. Jestem starej daty i oprócz rzeczy dobrze zaprojektowanych, mam słabość do tych odchodzących do lamusa Cud Miód W polskim projektowaniu dzieją się rzeczy na światowym poziomie. Regały z Divadlo porządkują mi życie w domu i biurze, obok samopodlewającej, naściennej donicy Florama, ręcznie robionych kafli Purpura czy szafki z grafiką ilustratorki Magdaleny Pankiewicz „Dwie Baby”, www.divadlo.pl Maszyna Łucznik Pierwsza miłość krawiecka. Teraz w pracowni używamy szczytu japońskiej techniki – komputerowej Juki. Stary Łucznik wciąż jest na chodzie, niezniszczalny jak czołg, gdy zerwała się gumka od napędu, zastąpiłam ją ramiączkiem do biustonosza. Działa tak już parę lat. Dla mnie to ikona, www.lucznik.info

Żarówki Dyrektywę o zastąpieniu zwykłych żarówek energooszczędnymi uważam za zbrodnię przeciw ludzkości. Zeszłam do podziemia i zostawiam fortunę na Allegro, wykupując (do niedawna tanie i popularne) lustrzane połówki, kulki i świecowe, bo tylko ich światło toleruję. Niedawno odkryłam, że normalne żarówki można kupić w sklepach jako „wstrząsoodporne”. Niech żyje kreatywność! Również w omijaniu słabych przepisów... Hay Do monopolu nie mam zamiłowania, ale gdyby ktoś urządził mój cały dom przedmiotami z Hay, byłabym wdzięczna. Duński design do codziennego użytku, który projektują m.in.: Clara von Zweigbergk, czy moi ulubieni (za miks słodyczy i minimalizmu) Scholten & Baijings. No i najlepszy: Oskar Zięta, www.hay.dk Ultramini Nasz riskowy miniportfel zmusił mnie do wyrzucenia nieaktualnej od paru lat karty bibliotecznej i czyszczenia go ze zbędnych paragonów częściej niż raz na pół roku. Noszę złoty, ale chyba niedługo jednak zdradzę go ze srebrnym, www.riskmadeinwarsaw.com Alexander McQueen Że był genialnym wizjonerem i projektantem to oczywiste, ale był też mistrzowskim konstruktorem. Miał praktykę zdobytą w brytyjskich salonach krawiectwa. Jego ubrania potrafią zrobić z sylwetką niesamowite rzeczy. Mogłabym chociażby podawać mu szpilki, byleby podejrzeć jak pracuje. Niestety jest za późno, www.alexandermcqueen.com

designalive.pl

zdjęcia: archiwa autorek oraz materiały prasowe

Scarlett o’szara Nie bez kozery kobiety przez całe wieki nosiły długie suknie. Po prostu wygląda się w nich zjawiskowo. Ta sukienka miała wpierw ksywkę „podomka”, bo wzorowana była na babcinym ubraniu używanym do (sic!) sprzątania i gotowania. Nasze babki potrafiły naprawdę stylowo prowadzić gospodarstwo domowe, www.riskmadeinwarsaw.com


must have 133

Antonina samecka

Mam głęboko rozwinięty zmysł kolekcjonerski – to po babci. Mój budżet dzieli się na trzy podstawowe działy: podróże, design i buty. W dowolnej kolejności

WIELOŚCIANY FOREMNE Kiedy byłam mała, mój tata, matematyk, w ramach relaksu sklejał z kartonu bryły platońskie. Była ich w domu cała masa, w najróżniejszych kolorach. Dlatego wielościany foremne, kojarzą mi się z dzieciństwem. Gdziekolwiek je widzę, zaraz fotografuję i wysyłam tacie. Tu Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Tel Awiwie, www.tamuseum.org.il ABICI Rower ideał. Genialnie się prowadzi, wygląda niepozornie, a jest zjawiskowy. Drewniane rączki, świetne rzemiosło, ręcznie składany we Włoszech. Przyjeżdżają pięknie zapakowane, z zawieszką informującą, kto go dla Ciebie zrobił. Mój był składany przez Daniele, www.abici-italia.it LOYAL LOOT Znajomi śmieją się, że moje mieszkanie wygląda jak galeria współczesnego designu i równie często zmienia się w nim ekspozycja. Ostatnio punktem centralnym są miseczki zrobione z pnia drzewa. Są tak piękne, że nic w nich nie trzymam, www.loyalloot.com SŁUCHAWKI Mój znak rozpoznawczy. Wiadomo, że jak mam je na sobie, to pracuję. Mam słabość do złota i srebra. Pewnie dlatego, że dobrze „idą” z dresem, www.nixon.com OSKAR ZIĘTA Jak już kocham, to na maksa. Dlatego całe moje biuro zdominowały białe dmuchane meble od Oskara Zięty. Jestem z tych, co wynoszą do domu nie tylko pracę, ale i meble. Dlatego w mieszkaniu też mam „ziętę” tylko w srebrnej wersji, www.zieta.pl EAT ME Mam obsesję na punkcie opakowań, dlatego w kawiarni, którą właśnie otwieram, najbardziej kręci mnie otoczka, idea. Mało która książka o brandingu, jest tak świetnie podana jak „Eat me. Appetite for design”. Skoncentrowana na jedzeniu, smacznie zaprojektowana, świetnie zredagowana, www.broadwaybooks.net ISABEL MARANT W butach, jak w designie – lubię przewrotny koncept. Dlatego noszę głównie te od Isabel Marant, która kilka sezonów temu wypromowała trampki na koturnie. To obuwniczy wyraz seksownego intelektu – nieoczywiste, z pomysłem, bardzo kobiece, nigdy wulgarne, www.isabelmarant.com

designalive.pl


134 Drive Janusz Kaniewski

CHEMIA NA GRANICY Rozmawiałem przed chwilą z Ksenią, siostrą. Jest na granicy Izraela z Syrią i Libanem, robi zdjęcia dla mnie. I z Wojtkiem, kolegą. Rozmawialiśmy o czołgu. I o Giannim i Donatelli Versace. Co nas łączy? Tekst: Janusz Kaniewski*

S

ą firmy rodzinne. Na przykład ja, prowadzę biuro z żoną. Są firmy kumpelskie. Przykładowo Zbyszek Reszka i Michał Baryżewski – prowadzą ArchDeco, gdyńską pracownię, która w tym roku dostała nagrodę honorową SARP. Panowie tak lubią swoją robotę, że otrzymali najwyższe możliwe w Polsce wyróżnienie za architekturę. Im też powierzyłem projekt architektoniczny moich stacji benzynowych na Ukrainie. Na swoją opowieść nadal czekają natomiast współpracujące rodzeństwa. Wynalazcy – bracia Wright, konstruktorzy –bracia Maserati, piszący bajki – bracia Grimm, filmowcy – bracia Coen. A co z mieszanymi rodzeństwami? Niech będzie: ja z moimi siostrami lub Kasia i Wojtek Sokołowscy. Bliskość, lojalność, zaufanie, doświadczenie, wspólna marka to czynniki, które partnerzy biznesowi wypracowują latami i kosztem ogromnych inwestycji, a rodzeństwo posiada to niejako w bonusie. Co ciekawe, w historii przemysłu relatywnie niedużo jest przykładów udanej współpracy między braćmi i siostrami. Czyżby ta więź była zbyt cenna, żeby narażać ją na szwank z powodu tak błahego jak pieniądze? O wiele więcej wiemy o relacjach międzypokoleniowych. Pierwszy udany przejazd samochodem marki Benz wykonała żona konstruktora, w towarzystwie synów. Nazwa marki, Mercedes, to imię jego kuzynki. Logo Ferrari to koń wymalowany na burcie samolotu, którymi latał siostrzeniec Enza Ferrariego. Piękne auta Edsel, dziś nieistniejąca marka, to imię nieodżałowanego syna Henry’ego Forda. Biznes Ferdinanda Porsche kontynuował po wojnie jego syn Ferry. Dzisiejszy prezes VW to Ferdinand Piëch, członek kolejnych pokoleń. Skoligacone ze sobą u progu dwudziestego wieku designalive.pl

*Ksenia sporo podróżuje i wysyła mi zdjęcia zrobione pod kątem wspólnych zainteresowań, pasji i namiętności. To zdjęcie przysłała z granicy Syrii, Libanu i Izraela. Napisała: „Najbardziej magiczne miejsce. Nikt nie wie, jak będzie wyglądało za miesiąc, dzień, rok? Do kogo będzie należało?”

są rodziny: Agnelli (Fiat), Farina (Pininfarina) i Ruspa (Ruspa, producent foteli autobusowych). Na zapleczu mojego biura we Włoszech, wynajmowanego od nieżyjącego już Luigiego Ruspy, stoi zakurzony, zjedzony przez myszy piękny Fiat 130, którego prototyp powstał, by madame Agnelli miała czym jeździć na zakupy z psem! Nie czuję się uprawniony, żeby wypowiadać się na temat rodzeństw Pininfarina czy Bertone, ale faktem jest, że w biznesie taka chemia jest pewnego rodzaju fenomenem. Wspólne zainteresowania mogą stać w opozycji wobec życia prywatnego, irytować współmałżonków lub uniemożliwić wzajemny kontakt: mama braci Kurskich załamuje ręce, że chłopcy mijają się chłodno raz do roku. Jacek jest frontmanem prawicy, Jarosław wicenaczelnym dużej lewicowej gazety. Bracia Kaczyńscy tworzyli związek nierozerwalny – śmierć Lecha raz na zawsze wyznaczyła wektor działań Jarosława. Tymczasem młode na rynku polskie rodzeństwa uczą się budować markę. Kliniczny przypadek numer 1: Ja zajmuję się projektowaniem. Siostra Ania prowadzi rodzinne archiwum, zajmuje się redakcją tekstów. Jej mąż Robert pracuje

w laboratorium kryminalistycznym policji. Obydwoje są bardzo uporządkowani, moja żona z nimi konsultuje kwestie prawne. Młodsza siostra, Ksenia pracuje w „Elle Decoration” jako fotoedytorka, jest kuratorem wystaw, studiowała historię sztuki, ukończyła awangardowe studia pod kierunkiem Andy Rottenberg. Będzie opiekunem artystycznym tegorocznej wystawy mojego jubileuszu 25-lecia pracy. U niej zdeponowane są moje najbardziej intymne rysunki. Zrobiła tryptyk: wystawę designu ukraińskiego, rosyjskiego i białoruskiego. (Szkoda tylko, że ani Ksenia, ani moja żona, koleżanki ze studiów na ukrainistyce, nie przydają mi się przy pracy w Donbasie – cała wschodnia Ukraina gada po rosyjsku i muszę posiłkować się moją znajomością tego języka z podstawówki. Ale to tak na marginesie.) Kilka informacji praktycznych: Ksenia świetnie zna mój gust. Ale jest beznadziejna, jeśli chodzi o finanse: dokłada z własnej kieszeni do każdej wystawy, którą organizuje. Posiadamy do spółki Volvo 480 kupione od profesora ASP Witolda Gutta (oficjalnie: Ksenia go posiada), ale nie pamiętamy, kto za niego zapłacił i kiedy trzeba zapłacić za ubezpieczenie.


*Projektuje pojazdy specjalistyczne, wnętrza kolejowe, samochody, stacje benzynowe, architekturę. Pracuje dla Ferrari i Pininfariny, doradza samorządom miast. Wykładowca RCA w Londynie i IED w Turynie. Na czele rankingów innowacyjności (Forbes) i kreatywności (Brief) w Polsce

Jest szansa, że odkupi je od nas mój dyrektor finansowy i będzie wreszcie wiadomo, czyj to samochód. Tak jak i ja, Ksenia zawsze się spóźnia. Nigdy nie oddajemy pożyczonych sobie pieniędzy: żadne nie pamięta, ile tego było i kiedy. Dyscyplinują nas nasze drugie połówki: chłopak Kseni i moja żona. Ratuje nasz tata, który ze stoickim spokojem przyjeżdża pomóc odpalić rozładowany akumulator, pożyczyć sto złotych, nakarmić koty. Zapraszam na moją wystawę: na pewno będzie spóźniona, ale musieliśmy mieć czas wyjść na balkon i pomilczeć sobie. Dziękuję, siostrzyczko. Kliniczny przypadek numer 2: elegancki czołg PL01 zaprojektowali Wojtek i Kasia Sokołowscy. Wojtek nie był bezpośrednio moim studentem, lecz studiował w Istituto Europeo di Design w czasie, kiedy ja już tam wykładałem. Dzieli nas dekada. Kasia w tym czasie studiowała modę w Mediolanie. Ta dekada różnicy to przepaść w młodej historii projektowania w Polsce. Ja zarządzam pracownią po staroświecku, mam więcej ludzi, biuro w secesyjnej kamienicy, chodzę na wino z klientami, najlepszymi pomysłami dzielę się o trzeciej w nocy. Sokka, firma Kasi i Wojtka jest

dwudziestoletnim niebieskim Mercedesem. Wieczorem nakradłem z jakiegoś ogrodu kwiatów orchidei, wypełniłem nimi cały samochód aż po linię okien, zaparkowaliśmy nad morzem, leżeliśmy na kwiatach, piliśmy wino. Jedliśmy bagietkę z pasztetem, spaliśmy przy otwartych oknach – zapach był tak obezwładniający. Kwiatów, nie pasztetu. Kiedyś z Wojtkiem wymyśliliśmy, że kiedyś zaprojektujemy samochód dla rodzeństwa – to nisza, którą może zagospodarować tylko projektant mający brata lub siostrę. A jeśli kiedyś, za dziesięć lat kupicie kampera zaprojektowanego przeze mnie, to możecie mieć pewność, że w żadnym zakątku nie będzie wilgoci. Po 39 latach znajomości z siostrą Anią, w zeszłym tygodniu zgadaliśmy się, że mamy tę samą obsesję czystości. Do tego kochamy mazowieckie piaszczyste krajobrazy, sosny, nadmorskie klify, a nie cierpimy dotykać ręką wilgotnej wędliny albo, żeby nas polizał pies. Możesz się zakochać i odkochać, w kim chcesz. Ale bracia i siostry są na zawsze. PS W międzyczasie na Ukrainie stało się to, co się stało. A właściwie dopiero zobaczymy, co się stanie. Ksenia siedzi dzień w dzień w szpitalu przy zmasakrowanych na Majdanie kolegach. Pierze ich zakrwawione, podziurawione kulami ubrania. Ja zastanawiam się, co robić dalej? Jak prowadzić interesy z Ukrainą? Niby jeden mały Jaś Kaniewski nic nie znaczy, ale to ważne pytania i ważne są nasze odpowiedzi, bo z beztroskiego „dolce far niente” wynikło Monachium w 1938.

zarządzana bardziej nowocześnie – inwestycje idą w oprogramowanie i sprzęt, miejscem pracy jest biuro, a nie las, projekty okryte są szczelną tajemnicą. Tylko pasja ta sama i niewzruszona rodzinna lojalność. Co buduje tę więź? To unikalne, nierozwiązywalne połączenia więzów krwi, stuprocentowego zaufania i komfort braku zobowiązań damsko-męskich; intymność bez podtekstów, przyjemność spędzania czasu razem – raz w tygodniu, a choćby raz na rok? Rozmawiałem dziś z Wojtkiem. Co robi w niedzielę? – Siedzi z Kasią i pracuje. Rozmawiałem też z Ksenią: słychać przez telefon, że gęba jej się śmieje. Jest na pustyni, przywiezie mi z Izraela zdjęcia rozgrzanego asfaltu, samochodów, taksówek, Peugeotów 504, knajp, barów, ulic Tel Awiwu (to według Unesco największe na świecie skupisko modernistycznej architektury!), dyskotek, ładnych dziewczyn, nadętych policjantów, zamyślonych starszych panów, morza, gajów grejpfrutowych, śladów Polski, przystanków autobusowych, zgnojonych Palestyńczyków, witalnej obecności młodych i przesiąkniętych historią starych. Dedykowane siostrom, Ani i Kseni oraz Kie dyś z Ksenią u rwal i śmy się rodzeństwu mojej żony: Krzysztofowi, do Francji, na Lazurowe Wybrzeże, moim Izie i Kasi

designalive.pl


136 agnieszka jacobson-cielecka czy design może…

zbawić świat?

N

ie ulega wątpliwości, że w wielu dziedzinach odrobina projektowania mogłaby znacznie poprawić jakość naszego życia. Ostatnio sporo jeżdżę pociągami. Luksusowo, bo Intercity. Oczywiście, jeżeli wystarczająco wcześnie wstanę i kupuję bilet na pociąg dalekobieżny, objęty całkowitą rezerwacją miejsc. Niedawno ktoś zoptymalizował koszty i zamiast dwóch arkuszy zadrukowanego papieru, dostaję teraz jeden, na którym są wszystkie potrzebne informacje. Cóż z tego, skoro niełatwo znaleźć na nim informację o numerze wagonu i miejsca, nawet jeżeli korzysta się z usług kolei dość często. Bilety są drukowane na igłowych drukarkach, na szaro, bez pogrubień i podkreśleń. Zmiana layoutu byłaby bardzo pożądana, ale oprócz kosztów projektu pociągnęłaby prawdopodobnie za sobą konieczność *autorka jest laureatką Design Alive Awards 2012, dziennikarką, kuratorką designu i dyrektorką wyższej zmiany drukarek i oprogramowania we uczelni projektowej w Poznaniu School of Form wszystkich kasach, na wszystkich dworcach. Oprócz poprawy w komunikowaniu treści zawartych na bilecie mogłoby to przyspieszyć proces kupowania biletu. Igłowe drukarki robią to wolno i zgrzytliwie. Kto wie, może zniknęłyby wówczas ogonki przed kasami? Taka decyzja projektowa i sprzętowa wiąże się z gigantyczną inwestycją. Na przeciwnej szali można położyć zysk: szybsza obsługa – mniejsze zatrudnienie, lepsza obsługa – więcej klientów, więcej klientów – zwrot inwestycji. Ale do szali kosztów należałoby dołożyć: spadek zatrudnienia wzrost bezrobocia. Może dałoby się oszczędzić na papierze? Kiedy byłam dzieckiem, bilety kolejowe były wielkości dzisiejszych dwóch autobusowych. Drukował je ryczący automat na kartonie

Ratuje nas humanizm

designalive.pl

z makulatury. Mieściły wszystkie informacje. Jak widać, choć design jest ważny, ekonomia jest jeszcze ważniejsza. Mimo tego, że projekt jest wartością dodaną, to nawet jeżeli ktoś zaprojektowałby pieniądze, którymi można za to zapłacić, niewiele to pomoże. Na szczęście gdzieniegdzie uruchomił się zgoła analogowy zmysł praktyczny. Na przykład na Dworcu Zachodnim w Poznaniu kasjerki odblaskowym markerem „podświetlają” najważniejsze informacje na bilecie: numer wagonu i miejsce lub godzinę odjazdu. W zależności od indywidualnego uznania kasjerki. Cóż z tego, skoro potem już w wagonie, nowoczesnym i migającym ledami, informującym o zawrotnych prędkościach rozwijanych przez porządnie zaprojektowany i wyprodukowany w polskiej fabryce skład, znalezienie wskazanego przez usłużną kasjerkę miejsca jest kolejną pułapką? Logika numeracji miejsc, która różni się w poszczególnych składach, jest zrozumiała jedynie dla tych projektujących ją. A i to nie jest w stu procentach pewne… Brakuje nam standardów. Dobrze zaprojektowanych druków na poczcie i na kolei. Przejrzystych systemów komunikacji wizualnej w miastach i instytucjach. Brakuje nam designu na co dzień. Służebnego i tak użytecznego, by mógł stać się niewidzialny. Bo, kiedy go zauważamy, to zazwyczaj znaczy, że coś jest nie tak. Ratuje nas humanizm. Kasjerka uzbrojona we flamaster. Albo uprzejmy pasażer przemierzający tę trasę co tydzień, znający na pamięć oznaczenia wagonów, miejsc i menu w Warsie w każdym ze składów kursujących na danej trasie. Design sam nie zbawi świata. Tylko my możemy to zrobić.

portret: jan lutyk

Słuchając dyskusji o projektowaniu, można odnieść wrażenie, że design wkrótce rozwiąże większość problemów współczesnego świata. Gdyby tylko świat zechciał wdrożyć metodologię design thinking. Zarządzać według zasad design managementu. Projektować usługi, a wcześniej potrzeby użytkownika. Następnie zająć się jego doświadczeniami i komunikować przy pomocy infografiki. Gdyby tylko świat zechciał…


trendbook 137

Ślad węglowy lotu Jeden święte oburzenie wyraził na niewinnej stewardesie, inny w skryciu klął, widząc jak wiele śmieci produkuje się podczas lotu. W dodatku nikt nie myśli o segregowaniu? A gdzie zasady? Gdzie myślenie ekologiczne? Nie wiedział jednak ani jeden, ani drugi, że w powietrzu myśleć trzeba zupełnie inaczej… tekst: Daria Linert

Zdjęcie: dzięki uprzejmości deSter

K

ażde lądowanie samolotu to kilogramy śmieci. Te zaś mnożą się w nieskończoność, a góra śmieci rośnie. Pojedynczy przelot samolotu pasażerskiego to wydarzenie szczególne. Mały ekosystem, który rządzi się swoimi prawami. To, co na lądzie jest niedopuszczalne ekologicznie, w powietrzu okazuje się wręcz wskazane. Mało kto wie, że wszystkie śmieci w lotach transkontynentalnych, w tym jednorazowe naczynia, po wylądowaniu muszą zostać spalone, by zapobiec epidemiom. Takie jest międzynarodowe prawo lotnicze. Dlatego segregowanie odpadów na pokładzie samolotów byłoby stratą czasu. – Krzywo patrzymy na tony śmieci zbieranych przez stewardesy. Tymczasem lekka jednorazówka jest lepsza niż cięższe naczynie wielokrotnego użytku, które dodatkowo trzeba myć, by użyć ponownie – twierdzi Ruud Vanderheyden, dyrektor projektowania w deSter, belgijskiej firmie, która jest największym na świecie producentem naczyń i drobnego wyposażenia samolotowych

kabin niemal wszystkich linii lotniczych. Jeśli na kubeczku czy widelcu zobaczycie pięcioramienną gwiazdkę, to znak, że pracował nad nim 20-osobowy zespół projektowy z tejże firmy. Ich najnowszy koncept to ultra lekkie i wytrzymałe sztućce z tworzywa mieszanego z trocinami. Takie połączenie uniemożliwia dalsze przetworzenie plastiku, co z „ziemskiego” punktu widzenia jest skrajnie nieekologiczne. Jednak nie w tym przypadku. Okazuje się, że najważniejszym faktorem zmniejszającym obciążenie środowiska jest redukcja wagi nawet pojedynczego kubeczka. Każdy dodatkowy gram w powietrzu oznacza bowiem dodatkowe spalanie lotniczego paliwa. – Poszukujemy takich tworzyw, które są lekkie. To czynnik najważniejszy, ale badamy również jego skład pod kątem wpływu na środowisko podczas spalania. Dobieramy wypełniacze, barwniki, by ślad węglowy był jak najniższy – twierdzi Filip Fransen, który jest odpowiedzialny za projektowanie dla azjatyckich klientów. – Projektujemy nie tylko przedmioty, również cały serwis.

Logistyka lotu to niesłychana sieć zależności, norm, terminów i ograniczonych przestrzeni. Projektujemy całe systemy transportu, magazynowania, przygotowania posiłków i utylizacji odpadów. Jedni lubią projektować, gdy mają wiele swobody, dla nas te wszystkie ograniczenia są wyzwaniem – dodaje. W deSter zdarzają się specjalne edycje naczyń. Współpracują wtedy ze znanymi projektantami np. Michael Young projektował zestawy podróżne dla linii lotniczych Cathay Pacific, a Marcel Wanders zastawę dla KLM. A co my możemy zrobić jako pasażerowie? Co począć z otrzymaną na pokładzie saszetką czy szczoteczką do zębów? Fachowcy z deSter twierdzą, że najlepiej wziąć je ze sobą i użyć ponownie. – Szczególnie dla pasażerów wyższych klas linie lotnicze przygotowują spore eleganckie zestawy higieniczne. Wiele z nich zostaje na pokładzie. Linie lotnicze muszą je wyrzucić, nawet jeśli nie zostały użyte. Dlatego staramy się również tak projektować, by ich piękno zachęcało. By każdy mógł wziąć je ze sobą, podarować komuś lub znaleźć dla nich nowe zastosowanie. designalive.pl


138 trendbook

Kod Sztuki

Sztuka sprzyja odważnym eksperymentom. Eksperyment zaś jest domeną postępu. Nic więc dziwnego, że coraz częściej spotykamy projekty bazujące na fuzji twórczości artystycznej i technologii. Tekst: Hubert Tereszkiewicz Zdjęcie: Mariusz Gruszka

Portal DevArt stworzony przez Google i londyńskie centrum sztuki Barbican to wirtualna galeria sztuki, gdzie głównym tworzywem jest kod cyfrowy. Swoje dzieło opublikować może niemal każdy, a pomysłowość artystów nie zna granic – aplikacje na smartfony przetwarzają twój ruch na wirtualne ilustracje, mapy wyświetlają teren z uwzględnieniem rzeczywistej pory dnia, dwuwymiarowe rysunki zamieniają się w trójwymiarowe animowane obiekty reagujące na dźwięk zarówno ruchem jak i zmianą koloru… Cała idea DevArt zdaje się mówić, że sztuka to nie tylko efekt końcowy, ale też, a może przede wszystkim, sam proces. Niejednokrotnie proces ten nie zostaje zakończony, a koncepcja jest na tyle otwarta, iż nawet jej autorzy zachęcają do dalszych eksperymentów. Prowadzi to do sytuacji, gdy na pozór przypadkowe połączenia dziedzin owocują nadzwyczaj oryginalnymi rozwiązaniami. Na stronie devart.withgoogle.com zasoby przeszukujemy i filtrujemy według: użytych technologii, języków programowania i systemów operacyjnych. Kod każdej prezentowanej koncepcji jest udostępniany w całości na popularnej witrynie designalive.pl

github.com, gdzie każdy ma okazję śledzić postępy i analizować ewolucję projektu. Jest to gest zachęcający przede wszystkim początkujących twórców, którzy mogą się dzięki temu wiele nauczyć. Artyści, projektanci, muzycy, architekci i programiści, którzy zdecydowali się opublikować, konkurują w celu wyłonienia zwycięskich prac, które znajdą swoje miejsce na ekspozycji zatytułowanej Digital Revolution, którą będzie można zobaczyć od 3 lipca do 14 września 2014 roku w londyńskim Barbicanie. Termin końcowy zgłaszania prac określono na 28 marca a udział w konkursie jest bezpłatny. Projekt pojawia się w idealnej chwili. W wielu krajach poważnie rozpatruje się wprowadzenie do szkół podstawowych programowania, a w internecie coraz częściej znaleźć można darmowe kursy wprowadzające laików w świat kodu. Sam projekt nie jest na pewno przewrotem ale nie sposób nie docenić jego aspektu edukacyjnego, który z pewnością wpłynie na przyszłe pokolenia. Kodowanie za pośrednictwem eksperymentu i sztuki może zostać „odczarowane” i nie jawić się już jako obszar zarezerwowany tylko dla informatyki.

W dobie wszechobecnych ekranów dotykowych rzadko zdarza się, że ktoś sięga poza horyzont i zastanawia się nad przyszłością interfejsu, z którym każdy z nas obcuje na co dzień. Zespół specjalistów z Tangible Media Group działający w ramach laboratorium Instytutu Technologii w Massachusetts (mit) zaproponował ostatnio sposób na pogodzenie bitów z atomami. Dynamiczny wyświetlacz kształtów inform, o którym mowa to 900 (30 × 30) ruchomych polistyrenowych kołków umieszczonych na powierzchni blatu na wzór pikseli. Każdy moduł może być wysuwany na wysokość dziesięciu centymetrów ponad pozycję zerową. Brzmi dosyć banalnie, dopóki nie dodamy do tego czujnika ruchu Kinect, projektora i komputera. Okazuje się, że interfejs ten pozwala nie tylko sięgnąć poza ekran, lecz także wchodzić w interakcję z fizycznymi obiektami. Już dziś oczywistym zastosowaniem wspominanym przez samych autorów jest prezentacja danych geoprzestrzennych, takich jak: mapy i modele terenu. Idąc dalej, można śmiało znaleźć zastosowanie w architekturze, czy urbanistyce. Jednak prawdziwy potencjał inform sięgać może w przyszłość np. medycyny, gdzie, po znacznym udoskonaleniu, prezentowałby w trzech wymiarach m.in. wyniki tomografii komputerowej, czy też pozwalałby na operacje przeprowadzane przez specjalistów bez ich fizycznej obecności w danym miejscu. Także sposób, w jaki to narzędzie mogło by przyczynić się do walki z wykluczeniem cyfrowym jest niewiarygodny. Wyobraźmy sobie interaktywne biurko dla osób niewidomych umożliwiające porozumiewanie się w czasie rzeczywistym za pomocą alfabetu Braille’a. Samo dostosowanie sieci do tego rodzaju interfejsów otworzyłoby przed takimi osobami całe spektrum nowych możliwości, które teraz są dla nich niedostępne lub udostępnione w bardzo okrojonej formie. Oczywiście przed projektantami jeszcze długa droga, jednak inform to zaledwie część szerszej koncepcji, której rozwój możemy obserwować już od dekady. Mit porównuje stan dzisiejszych interfejsów do obrazu góry lodowej ukrytej pod powierzchnią wody, gdzie woda to świat cyfrowy, a powietrze – świat bytów fizycznych. Inform dopiero wynurza się z toni, dając przedsmak tego, co nadchodzi. Ostatnie stadium nazywane „Radical Atoms” to świat, w którym każda cyfrowa informacja posiada swój fizyczny obraz, co mit wizualizuje jako wspomnianą górę lodową unoszącą się wysoko nad powierzchnią wody, tangible.media.mit.edu/project/inform. hubert tereszkiewicz

zdjęcia: na licencji Creative Commons, Tangible Media Group / MIT Media Lab

Bity i atomy


Ekomiasto Choć już w XX wieku program badań kosmicznych pozwolił pierwszemu człowiekowi na kilka kroków po nieprzyjaznej powierzchni Księżyca, to do tej pory nie udało się znaleźć sposobu na zaludnienie najbardziej nieprzyjaznych zakątków naszego globu. Dziś naukowcy snują plany o budowie miast w kosmosie, a pustynie, głębiny oceanów i arktyczne bezkresy są nadal niezamieszkałe. Chociaż zdają się być bardziej przyjazne niż kosmiczna otchłań Tekst: eliza ziemińska

W 2006 roku w Zjednoczonych Emiratach Arabskich podjęto próbę wybudowania pierwszego samowystarczalnego i ekologicznego miasta w środku pustyni. W państwie obfitującym w zasoby ropy naftowej, taki pomysł mógłby wydawać się absurdalny, jednak wiadomo, że źródła te są na wyczerpaniu. W odległości 17 km od Abu Zabi powstał Masdar – jedyne miasto o ujemnym śladzie węglowym. Oznacza to, że wytwarza się tu więcej energii, niż zużywa. Badania poprzedzające budowę miasta, przeprowadzone w Massachusetts Institute of Technology w Bostonie, przypominały swoim zaawansowaniem te, jakie prowadziło NASA w celu podboju przestrzeni kosmicznej. Budowa Masdaru ma potwierdzać teorię, że możliwe jest funkcjonowanie miasta, które nie emituje dwutlenku węgla, co oznacza, że jest zasilane energią pochodzącą wyłącznie ze źródeł

odnawialnych. Projekt powstały w pracowni słynnego architekta Normana Fostera układem przypomina starożytne, wschodnie miasta. Ulice są bardzo wąskie i krótkie, by ograniczyć dostęp promieni słonecznych oraz tym samym wymusić ruch powietrza. Nie ma tu też miejsca na samochody, a większość urządzeń jest uruchamiana poprzez ruch, by zapobiegać utracie energii. Do tej pory udało się wybudować znaczną część miasta. Wiadomo już, że wydatki nie osiągną planowanych 22 mld dolarów, a ok. 10–15% mniej. Termin zakończenia budowy tego ekologicznego miasta przyszłości przewidziano między 2015 a 2020 rokiem. Zastanawia jedynie to, czy rzeczywiście potrzebne są nowe miasta–utopie, skoro najpierw powinniśmy zająć się istniejącymi metropoliami, które wymagają modernizacji w kierunku ekologii...

trendbook 139

Oprogramowanie rzeczywistości To już koniec z chaotycznym bieganiem po sklepie w poszukiwaniu upragnionego towaru. Dzięki polskiej platformie Estimote już niebawem nasz smartfon będzie pomagał znaleźć odpowiednią rzecz, dowiedzieć się o przysługujących nam promocjach, zapłacić bez stania w kolejce, a nawet zamówić dostawę do domu. Estimote Beacon to młoda krakowska firma założona przez Jakuba Krzycha, absolwenta Uniwersytetu Jagiellońskiego i Łukasza Kostkę z Akademii Górniczo–Hutniczej. Owocem ich współpracy jest Beacon – rodzaj niewielkiego czujnika, działającego w technologii Bluetooth Low Energy, który umożliwia wymianę informacji z telefonem komórkowym z zainstalowaną odpowiednią aplikacją. Dzięki tym niewielkim nadajnikom możliwa jest tzw. mikrolokalizacja, co umożliwia dokładne śledzenie ruchów np. klienta po sklepie, a dzięki temu również personalizację przesyłanych do niego komunikatów na temat zniżek lub przykładowo produktów pasujących do siebie. Jednak to nie jest jedyna możliwość wykorzystania Beaconów. Równie dobrze mogą one się sprawdzić w muzeum, pomagając w nawigacji oraz dostarczając informacji na temat eksponatów. Pierwsze wdrożenie tego systemu miało miejsce w Muzeum Neonów w Warszawie, gdzie Beacony uruchamiają multimedialny przewodnik, w którym można znaleźć zdjęcia oraz opisy neonów znajdujących się w muzeum, jak również podejrzeć na mapie, gdzie świeciły w czasach PRLu. Ilość zastosowań pokaże czas i kreatywność klientów, którzy zwietrzyli szansę na rozwój swojego biznesu poprzez właśnie niewielką „fasolkę” z Polski. A jest ich niemało. Jak twierdzą przedsiębiorcy z Estimote, ich produkt rozsyłają już na cały świat. Cena? Tylko 99 dolarów amerykańskich za trzy sztuki. Choć czujniki produkowane są w Krakowie, firma otworzyła już biuro w Mountain View, w samym sercu Doliny Krzemowej, gdzie trwają prace nad wprowadzeniem Beaconów na rynek amerykański. Estimote otrzymało także tytuł najlepszego start–upu produkującego sprzęt na zeszłorocznej konferencji TechCrunch, skupiającej młode innowacyjne firmy oraz poważnych inwestorów. Mimo tego, że pomysł zespołu z Krakowa budzi kontrowersje związane z prywatnością w sferze publicznej i ochroną danych, wynalazek ten może po prostu wspomagać takie czynności, jak: robienie zakupów, czy poruszanie się po budynkach, których nie znamy, www.estimote.com. eliza ziemińska

designalive.pl


140 wydarzenia Domki Boomini (również meble i dodatki) produkowane są w całości Polsce. Można je kupić w sklepach z meblami i wyposażeniem wnętrz oraz poprzez stronę www.boomini.com. Domek White nagrodzony i wyróżniony podczas Areny kosztuje 4 990 zł (wraz z wyposażeniem)

Polski top Wszystkie laury Top Design Award 2014 podczas poznańskiej Areny zgarnęły polskie firmy tekst: ANNA BORECKA

designalive.pl

designu – mówi Joanna Kruszec, pomysłodawczyni i właścicielka marki. Autorem brył domków jest krakowski architekt Adam Kozik, a wnętrza zaprojektowała Ola Wołczyk. Arena Design odbyła się w dniach 18–21 lutego. Konkurs, który towarzyszy poznańskiej imprezie od początku nagradza najlepsze wzornictwo na dobrym, europejskim poziomie. Wśród kryteriów oceny znajdują się wysoka jakość wzornicza, stopień innowacyjności, funkcjonalność, prosta i intuicyjna obsługa, pozytywny wpływ na otoczenie czy ergonomia. Decyzję o tym, kto będzie mógł się cieszyć z zaszczytnego wyróżnienia podejmuje kilkuosobowe jury pod przewodnictwem prof. Marka Adamczewskiego. Konkursowi Top Design po raz kolejny patronował „Design Alive”. Więcej zdjęć nagrodzonych produktów na www.designalive.pl i www.arenadesign.pl

Nagrodę Top Design otrzymały w poszczególnych kategoriach: przestrzeń domowa stół Clover

Vincenzo Design kuchnia materiał Lapitec

Euro-Granit Adamus łazienka/wellness umywalka Mia

Marmite biuro

fotele biurowe Xenon/Xenon Net

PROFIm

przestrzeń publiczna i ogrody meble wypoczynkowe Fin

Marbet Style

rozrywka i sport domek dla lalek Boomini White

Boomini

wyposażenie wnętrz drzwi Style Alu, linia beton

Piu Design

zdjęcie: dzięki uprzejmości boomini

T

ym razem do ścisłego finału konkursu trafiły 22 obiekty, które zostały zaprezentowane na wystawie podczas szóstej edycji targów Arena Design. Spośród nich wybrano zwycięzców w siedmiu kategoriach. – Poziom tegorocznych zgłoszeń był zdecydowanie wyższy w porównaniu z poprzednimi latami. Tym samym do finału dotarły bardzo dobre produkty i mieliśmy realny problem z wytypowaniem zwycięzców – mówi Ewa Trzcionka, redaktor naczelna „Design Alive” i jurorka. Jurorzy postanowili przyznać również dodatkową nagrodę za użycie różnorodnych materiałów, które były tematem przewodnim tej edycji Areny. W tej kategorii został nagrodzony domek dla lalek Boomini White. – Boomini to coś więcej niż domek dla lalek. Szukałam oryginalnego mebla, który mogłabym postawić obok klasyków


promocja 141 Scenografia strefy Forum wykonana została w większości z materiałów Pfleiderer

Pfleiderer. materiały dla kreatywnych Mieliśmy przyjemność współorganizować otwierającą Arenę Design 2014 konferencję „Materiały – obszar poszukiwań” – mówi Małgorzata Barańska, dyrektor marketingu Pfleiderer. – Ten tytuł nie tylko odnosi się do wiodącego tematu tegorocznej Areny Design, ale także do naszych aktywności jako firmy. tekst: Joanna Szczygieł Zdjęcia: dzięki uprzejmości Pfleiderer, MATERIAŁY PRASOWE

P

fleiderer współpracując z najlepszymi polskimi projektantami, rozwija ofertę dla meblarstwa i wnętrzarstwa, szuka nowych rozwiązań. Angażuje się także w wiele projektów edukacyjnych, tworzonych przez najlepsze polskie uczelnie projektowe – by się o tym przekonać wystarczyło odwiedzić ekspozycję 13. edycji Programu Edukacyjno-Projektowego poznańskiego Uniwersytetu Artystycznego, którego Pfleiderer był partnerem i dostarczył materiały do wykonania większości zaprezentowanych na ekspozycji mebli. Odbywające się w ramach konferencji „Materiały – obszar poszukiwań” prelekcje Brodiego Neila, Pawła Grobelnego, Marii Jeglińskiej oraz Oskara Zięty zgromadziły liczne grono słuchaczy, którzy z zainteresowaniem

Obok: Wzornictwo materiałów Pfleiderer zainspirowało studentów do stworzenia ciekawych wzorów mebli. Poniżej: Pfleiderer współorganizował konferencję „Materiały – obszar poszukiwań” z udziałem (na zdjęciach od lewej) Pawła Grobelnego, Marii Jeglińskiej, Brodiego Neila oraz Oskara Zięty

słuchali zarówno o tych najbardziej eksperymentalnych, jak i wdrożonych już przez przemysł innowacjach materiałowych. Tłem dla konferencji była zaś scenografia wykonana w większości z materiałów Pfleiderer. Ale Forum Areny Design nie było jedynym miejscem na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich, gdzie można było zobaczyć najnowsze propozycje Pfleiderer. Na targach Meble Polska ponad 20 wiodących polskich producentów wykorzystało materiały firmy w swoich premierowych kolekcjach mebli! Szósta już odsłona Areny zgromadziła w dniach 18–21 lutego na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich rekordową w swojej historii publiczność. Blok targowy (Arena Design, targi Meble Polska i Home Decor) odwiedziło ponad 18 tys. zwiedzających, www.pfleiderer.pl designalive.pl


142 WYDARZENIA

w trasie

Wystawa Design Alive Awards 2013 wyruszyła w trasę. Premiera odbyła się podczas targów Arena Design w Poznaniu. Gościem wydarzenia był niemiecki projektant Christian Sieger tekst: JOANNA SZCZYGIEŁ, ZDJĘCIA: WOJCIECH TRZCIONKA

T

o już druga edycja wystawy prezentującej laureatów Design Alive Awards, przyznawanej za kreatywne myślenie. W tym roku w kategorii Kreator międzynarodowa Kapituła doceniła duet projektowy Beza Projekt w składzie Zofia Strumiłło-Sukiennik i Anna Łoskiewicz–Zakrzewska, tytuł Stratega przypadł Tomaszowi Zaboklickiemu, prezesowi Pesa Bydgoszcz S.A., natomiast Małgorzata Żmijska i Michał Piernikowski, organizatorzy Łódź Design Festival zostali docenieni jako najlepsi Animatorzy minionego roku. Na wystawie zorganizowanej przy współpracy z firmami Dornbracht, Kinnarps i Schattdecor, prezentujemy niezwykłe sylwetki laureatów oraz ideę konkursu. Po Poznaniu ekspozycja wyruszy w trasę i będzie pokazywana na najważniejszych imprezach związanych z designem w Polsce. Wystawie towarzyszy cykl wykładów i spotkań ze znanymi i cenionymi projektantami. Tym razem gościem wydarzenia był Christian Sieger ze studia projektowego Sieger Design, odpowiadającego za sukces wzorniczy armatur niemieckiej firmy Dornbracht. Jego wystąpienie w Poznaniu było kontynuacją współpracy producenta luksusowych armatur z „Design Alive” przy drugiej edycji Design Alive Awards. Najbardziej rozpoznawalnym projektem zespołu

u góry: Christian Sieger ze studia projektowego Sieger Design Na dole, od lewej: Leonardo Talarico, Piotr Kuchciński i Mikołaj Wierszyłłowski w rozmowie z Ewą Trzcionką, redaktor naczelną „Design Alive”

Sieger Design jest wyróżniana nagrodami w dziedzinie wzornictwa i nieustannie kopiowana na całym świecie armatura Tara. Studio ma na swoim koncie również takie projekty jak: serię porcelany Tric dla Arzberg, pióro Scala dla Lamy, piece kominkowe dla Skantherm, telewizor dla Sony, linię sztućców Materia dla austriackiej marki WMF. Na Arenie Christian Sieger opowiadał o najnowszych trendach w projektowaniu łazienek. Pokazał również jak głęboko w ludzką naturę należy sięgnąć, by powstał produkt odpowiedni dla klienta wymagającego wysokiej jakości i komfortu, a jednocześnie poszukującego rozwiązań przyjaznych naturze. – Coraz częściej będziemy projektować przedmioty, które będą na tyle elastyczne i wielofunkcyjne, że będą dawały możliwość zaspokajania szczególnych potrzeb. Projektanci powinni umożliwić odbiorcom pewien rodzaj kreacji doświadczeń jakich oczekują od danej rzeczy – przekonywał Sieger. Na Arenie magazyn „Design Alive” patronował też premierze kolekcji Le Monde zaprojektowanej dla marki Noti przez włoskiego projektanta Leonarda Talarica. To efekt pierwszej w historii firmy współpracy z zagranicznym projektantem. Wydarzeniu towarzyszył panel dyskusyjny „Od materiału do projektu i z powrotem”. Gośćmi spotkania byli projektanci: Piotr Kuchciński, Mikołaj Wierszyłłowski i Leonardo Talarico.


Polacy na Ambiente

Wystawa Design Alive Awards 2013 na Arenie

Kuchnia przyszłości dr Krystyna Łuczak-Surówka (krytyk designu), Gosia Rygalik (projektantka), Małgorzata Szczepańska (redaktor naczelna Elle Decoration), Maciej Zień (projektant), Konrad Birek (szef kuchni), Mirosław Nizio (architekt), Adam Pulwicki (projektant wnętrz) doceniło równocześnie inteligentne i ekologiczne podjęcie tematu przyszłości jedzenia oraz dostrzeżenie naturalnego i bogatego źródła białka, jakim są algi. Zwycięski projekt to urządzenia do uprawy pięciu różnych odmian alg. łukasz potocki

zdjęcia: wojciech trzcionka, dzięki uprzejmości siemens

Siemens Future Living Award to konkurs skierowany do projektantów, architektów i pasjonatów designu. Marka Siemens postawiła wyzwanie współczesnym kreatorom, pytając o ich wizję kuchni przyszłości. Uczestnicy pierwszej edycji konkursu mieli kilka miesięcy na opracowanie pomysłu na futurystyczną kuchnię i przygotowanie projektu. Najlepszy okazał się projekt „Algaetank – świadoma kuchnia” autorstwa Julii Ambroziewicz i Mai Certowicz. Otrzymał on także wyróżnienie redakcji „Design Alive”. Jury konkursu w składzie:

4724 wystawców z 89 krajów i przeszło 144 tys. odwiedzających z całego świata. W dniach 7–11 lutego we Frankfurcie nad Menem odbyły się targi Ambiente, największe targi dóbr konsumpcyjnych na świecie. Wśród odwiedzających było niespełna dwa tys. Polaków, swoją ofertę zaprezentowały również 53 firmy z naszego kraju, m.in. Polskie Fabryki Porcelany „Ćmielów” i „Chodzież”. – Targi Ambiente to dla nas możliwość nawiązania nowych kontaktów handlowych, owocujących często długofalową współpracą – stwierdziła Inga Kamińska, prezes firmy, która we Frankfurcie premierowo pokazała nowy koncept Mix & Match (mieszaj i łącz) stworzony przez Marka Cecułę, dyrektora artystycznego Ćmielów Design Studio. Nową zastawę można dowolnie komponować, mieszając kolory i poszczególne elementy. – Wprowadzamy system Mix & Match wraz z kolekcją Cosmopolitan, który będzie rozwijany, tworząc nowe wariacje na temat porcelany stołowej, rozszerzając ich możliwości estetyczne i użytkowe – powiedział Marek Cecuła. wojciech trzcionka

designalive.pl


144 wydarzenia Marzenia Nowak, „Wobec przestrzeni jestem wyłącznie ciszą”, 2014. Praca pokazywana w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie w ramach wystawy „Co widać. Polska sztuka dzisiaj”

KALENDARIUM marzec–maj 2014 REDAGUJE: Marcin Mońka

MARZEC

Motor Show 27–30.03 Poznań www.motorshow.pl

Wystawa „Co widać. Polska sztuka dzisiaj” potrwa do 1.06 Warszawa www.artmuseum.pl Pierwsza od ponad dekady tak pojemna prezentacja najnowszej sztuki polskiej, stworzona wokół istotnych prac, postaw twórczych oraz tematów podejmowanych przez artystów wizualnych w ostatnich latach. Na wystawie w pawilonie Emilia, siedzibie Muzeum Sztuki Nowoczesnej, możemy oglądać prace m.in. Zbigniewa Libery, Piotra Uklańskiego, Mirosława Bałki, Roberta Kuśmirowskiego, Pawła Althamera, Joanny Rajkowskiej, Oskara Dawickiego czy Wilhelma Sasnala. Rozmowa z kuratorem wystawy Sebastianem Cichockim znajduje się na s. 80 Konferencja Power to designers 11–12.03 Warszawa www.konferencje.pb.pl

DA

Uczestnicy konferencji zmierzą się z szeroką tematyką: projektowanie dla mediów w druku i internecie, identyfikacją wizualną, brandingiem, aplikacjami mobilnymi, video i animacjami, reklamą, modą czy architekturą. Konferencja tym razem odbędzie się w Muzeum Historii Żydów Polskich i będzie podzielona na pięć bloków tematycznych: Print, Screen, Trends, Social Media, Innovation. Tegorocznymi prelegentami są przedstawiciele różnych dziedzin związanych z projektowaniem, m.in.: Javier Errea, Jacek Utko, Nils Müller, Zuzanna Skalska. Pierwszego dnia odbędzie się konferencja tematyczna, drugiego dnia – warsztaty. Design Days Dubai 17–21.03 Dubaj (Zjednoczone Emiraty Arabskie) www.designdaysdubai.ae Pierwsza tak duża impreza poświęcona projektowaniu na Bliskim Wschodzie oraz w Azji Południowej. Wydarzenie nie ogranicza się do prezentacji najlepszych wzorów z ZEA oraz krajów sąsiadujących, pokazuje także projekty z obu Ameryk czy Europy. Impreza odbędzie się po raz trzeci, poza wystawami i prezentacjami firm i studiów w programie znajdują się również seminaria, dyskusje panelowe czy warsztaty, które poprowadzą projektanci z rożnych stron świata, m.in. Max Lamb, Jens Praet czy Marc Aurel.

designalive.pl

Największe branżowa impreza motoryzacyjna w Polsce. Co roku goście mogą poruszać się po kilku salonach tematycznych: samochodowym, motocyklowym, caravaningowym oraz salonie lotniczym air passion. Na tegorocznej edycji pojawi się ok. 100 tys. odwiedzających, będą mogli odwiedzać stoiska ok. 200 wystawców, wśród nich oczywiście wszyscy najważniejsi producenci pojazdów na świecie.

KWIECIEŃ Salone Internazionale del Mobile 8–13.04 Mediolan www.cosmit.it Co roku ponad 1 200 wystawców, grubo ponad ćwierć miliona odwiedzających, ponad pięć tysięcy dziennikarzy z całego świata. Najważniejsze targi meblowe na świecie odbędą się po raz 53., a imprezą żyje właściwie całe miasto. Wielkie marki właśnie w Mediolanie prezentują najświeższe projekty, obok pokazują się mniejsi oraz projektanci-eksperymentatorzy. Tegorocznej edycji będzie też towarzyszyć m.in. cykl architektoniczny. W spotkaniu „Where Architects Live” wezmą udział m.in. Mario Bellini, Massimiliano i Doriana Fuksas, Daniel Libeskind, Shigeru Ban, David Chipperfield, Zaha Hadid czy Marcio Kogan. Od kilku lat na targach są widoczni również wystawcy i twórcy z Polski. Jak dotąd prezentowały się polskie marki, projektanci działający na rzecz dużych zagranicznych firm, instytucje, miasta, samorządy. W tym roku Instytut Adama Mickiewicza postanowił jednak „uporządkować” polskie akcenty w Mediolanie i ogłosił konkurs na przygotowanie wspólnej polskiej ekspozycji. Najlepszy pomysł przedstawiło Łódź Art Center, organizator Łódź Design Festival, i to właśnie ono przygotuje wystawę, na której współczesne polskie projektowanie zostanie zaprezentowane przez pryzmat trzech wzajemnie uzupełniających się nurtów: lokalność, historię i innowacje.

MAJ Clerkenwell Design Week 20–22.05 Londyn www.clerkenwelldesignweek.com Z roku na rok CDW umacnia swoją pozycję wśród brytyjskich wydarzeń poświęconych projektowaniu. Sukces minionych czterech edycji sprawił, że jest to najważniejsza niezależna impreza branżowa w Wielkiej Brytanii. Co roku Week odbywa się w biurowej dzielnicy Londynu, a swoje podwoje przed uczestnikami otwierają showroomy, biura czy studia. Wydarzeniem żyje cała dzielnica, na imprezie pojawia się ok. 150 tys. gości, nie tylko z Wielkiej Brytanii. International Contemporary Furniture Fair 17–20.05 Nowy Jork www.icff.com ICFF to amerykańskie wydarzenie targowe z dużymi tradycjami. W tym roku odbędą się po raz 26. Co roku pojawia się na nich kilkuset wystawców (w zeszłym roku było ich ponad 500 ) z kilkudziesięciu krajów świata. Całe targi są podzielone na 11 kategorii tematycznych: m.in. kuchnia, łazienka, tekstylia, materiały czy oświetlenie. Targom towarzyszą spotkania, konferencje czy warsztaty. Pojawiają się również goście specjalni, tym razem będzie to m.in. Jasper Morrison. About Design 9–11.05 Gdańsk aboutdesign.amberexpo.pl Gdańskie wydarzenie jest zorientowane na poszukiwanie i promowanie najnowszych trendów we wzornictwie i aranżacji wnętrz. Na About Design prezentuje się oferty gotowych, różnorodnych rozwiązań aranżacyjnych, artykuły wyposażenia wnętrz, meble do domu i biura, oświetlenie, drzwi czy parkiety. Targi Designu i Aranżacji Wnętrz About Design odbędą się po raz czwarty.


koktajl 145

prowadzi: agnieszka król

Natura spotkań według Kinnarps

2–8.02, Stockholm Design Week, Stockholm Futniture & Light Fair Paulina Lundström, dyrektor marketingu i Elisabeth Slunge, dyrektor projektowania opowiadały o niezwykłej roli spotkań w życiu człowieka i o tym, jak wykorzystując tę wiedzę Kinnarps organizuje nowoczesne przestrzenie do pracy.

Premiera nowego Nissana Qashqai

9. urodziny Zamku Cieszyn

24–25.01, Rovinj, Chorwacja

7–9.02, Zamek Cieszyn

W urokliwym miasteczku nad Adriatykiem, wśród gajów oliwnych i łanów lawendy testowaliśmy crossovera Nissana. Jest idealny również do miejskiej dżungli - muskularny, a zarazem elegancki, odważny i dynamiczny. Więcej o nowym Qashquai czytaj na www.nissan.pl oraz www.designalive.pl

Na urodziny Zamku ściąga do Cieszyna cała brać projektowa. Na zdjęciu: panie z Zamku – Lubomira Trojan i dyrektor Ewa Gołębiowska oraz projektant Tomek Rygalik z powagą wypatrują nowych kierunków rozwoju projektowania. Tymczasem w kuluarach mówi się, że to jedyna tego typu impreza, na której można porządnie się wybawić! Sto lat! Sto lat Zamku!

Select by Hansgrohe

4.12, Och–Teatr, Warszawa

Nietuzinkowa premiera na najwyższym artystycznym poziomie. Publiczność Och-Teatru obejrzała spektakl, w którym nienachalnie przepleciono nowości Hansgrohe na 2014 rok. Brawo, brawo! Bis!

designalive.pl


146 mocne plecy Grecja wg studia graficznego Khuan + Ktron. Więcej s. 40


Kreacje z natury

Konkurs Warsztaty performance

Już od wiosny Śledź na www.barlinek.com.pl www.designalive.pl

Przy współpracy z Barlinek Institute of Design


148 Dział

designalive.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.