Design Alive #3/2012

Page 1

design trendy wnętrza architektura lifestyle

iSALONI MEDIOLAN 2012 stop. pomyśl CYFROWY REWOLUCJONISTA TOM DIXON MIES VAN DER ROHE WILLA W BRNIE JAZDA POLSKA W ŚWIATOWEJ MOTORYZACJI JESTEM REALISTĄ OSKAR ZIĘTA HERMÈS I KIKI VAN EIJK W JEDNYM OKNIE POLACY NAGRODZENI RED DOT BIEG PO ZŁOTO INNOWACYJNA SIŁA SPORTU

stop. pomyśl 3

INDEX 281581

nr 3 LAto 2012  cena 18 zł (w tym 5% vat)




4 spis treści

3 ARCHITEKTURA

8 NEWSLETTER na dobry początek nowości, wiadomości, ciekawostki

RZECZY 23 Renesans ikon z Ćmielowa 28 MEDIOLAN 2012 subiektywnie nowości z targów iSaloni 30 MEDIOLAN 2012 Fuori Salone premiery tygodnia designu w Mediolanie 32 Najlepsi z Najlepszych nagrody Red Dot dla Polaków 80 TEST Japoński gepard Mazda CX-5 2.0 Skyenergy 82 MUST HAVE wybierają: Claudia Küchen i Marian A. Kareński-Tschurl

56 Dom jak pamiętnik Perdo Useche w brazylijskiej zieleni 61 Hołd mistrzom Monika Unger o tropikalnym domu Useche 62 Jaffa znaczy piękna apartament w starych murach Tel Awiwu 66 ARCHIKONY Modernistyczna perła w Brnie willa projektu Miesa van der Rohe

TRENDY 40 Technologiczny bieg po złoto sport napędza innowacje 76 Betonowa chmura danych skutki cyfrowej rewolucji 78 TECHNOLOGIE Czy pilot musi mieć przyciski? odpowiada dr Agnieszka Szóstek 79 ŁOWCY DIZAJNU 2 minuty. Czas start perspektywiczne projekty łowi Paweł Rosner

WYDARZENIA 24 MEDIOLAN 2012 Czas zatrzymać się i pomyśleć relacja z targów w Mediolanie 84 DOBRZE TO WIDZĘ Kupą mości panowie! apeluje Wojciech Trzcionka 85 Design z widokiem na morze w lipcu Gdynia Design Days i Gdynia Playground 85 Kielce na start w czerwcu rusza Design Centrum Kielce 86 KALENDARIUM Co przed nami?

LUDZIE

MIEJSCA 19 Wrocławskie centrum inspiracji 54 Spotkajmy się pod Parasolem! dobra przestrzeń publiczna 74 MODA Hermèsa zabawy z czasem okna wystawowe Kiki van Eijk

Objet by Benetton Słynna marka odzieżowa wraz ze studiem Fabricia przygotowała kolekcję Objet Coloré – ekspozytory do prezentacji produktów Benettona. To na razie unikaty. Można je spotkać w kilku markowych sklepach. www.benetton.com

Zdjęcie: emanuele tortora

36 Jazda polska Polacy w światowej motoryzacji 44 Tom Dixon. Kapitan wywiad z twórcą MOST 48 Jestem realistą Oskar Zięta o przełomowej technologii 88 Wciąż prowadzę śledztwo wywiad z Patrizą Moroso


DZIAŁ 5

Ładne Ładne rzeczy rzeczy

designalive.pl


6 edytorial

Fran Parente fotograf

Kolekcjoner butelek Coca-Coli. Od jazdy kultowym Volkswagenem Karmannem Ghiasem woli poruszać się pieszo lub na rowerze. Wielbiciel dżinsów. I aparatów, przez które patrzy na otaczający świat. To dla nich porzucił architekturę. Od 2007 roku skupia się na fotografowaniu architektury i wnętrz na całym świecie, co wiąże się z jego kolejną pasją, jaką jest podróżowanie. Jego zdjęcia ilustrowały również kilka książek. Obecnie mieszka w São Paulo, gdzie sfotografował dla nas dom architekta Pedra Useche, idealnie ujmując jego tropikalny charakter. (s. 56)

Krótkie serie, unikaty, personalizacja, zrównoważony rozwój, rzemiosło, natura. Jeszcze kilka lat temu takie słowa rzadko pojawiały się w strategiach wielkich marek. Dziś stają się obowiązkiem. By dotrzeć do konsumenta nowej generacji nie wolno być masowym – od dawna mówiła awangarda zmian. I zdaje się, że właśnie trend przeszedł w teraźniejszość. Tegoroczne targi wyposażenia wnętrz w Mediolanie to największe takie wydarzenie na świecie. I skoro tu widoczna jest zmiana, to znak, że przyszło nowe. Bez wątpienia tok zdarzeń został przyspieszony przez kryzys, a jego oczyszczająca funkcja zmusiła do zatrzymania się, refleksji i przedefiniowania pojęć. Konsument nie chce mieć, tylko korzystać, a producent nie dostarcza już rzeczy, a emocje. W tym numerze prezentujemy jednak nie tylko to, co nas poruszyło, ale również kto. Z przyjemnością prezentujemy Polaków w światowej motoryzacji i w gronie „Najlepszych z Najlepszych” wśród wyróżnień Red Dot. Ponadto w numerze fascynujące sposoby na przyszłość dwóch projektantów: Toma Dixona i Oskara Zięty. I trzeciego, który wizję przyszłości kreślił 80 lat temu. Przez pryzmat willi z 1930 roku pokażemy mistrzowską myśl designalive.pl

architekta Ludwiga Miesa van der Rohe, którego modernistyczny dom w Brnie wygląda nieprawdopodobnie aktualnie. Szczęśliwie, od niedawna można go zwiedzać. A modernizm do dziś dostarcza inspiracji, choćby dla Pedra Useche, który schował prostą bryłę domu w tropikalnej zieleni São Paulo. Mimo wszelakich uników, nawet gdyby kto chciał, nie sposób ominąć sportowej gorączki. I dobrze! Bo zmagania na stadionach, prócz widowiska, to swoisty poligon doświadczalny dla nowych technologii i materiałów. To, co dziś na bieżni, jutro znajdziemy na sklepowych półkach. Ale zanim kupisz: stop. Pomyśl.

Redaktor Naczelna Numer 4 już we wrześniu.

felietonista

Autor blogu Lowcydizajnu.pl. Projektowaniem zainteresował się, bo od zawsze wyobrażał sobie wszystko innym, niż jest w rzeczywistości. Jak mówi, „rodzice” większości rzeczy, których się podejmuje zwą się: „Dlaczego?” i „Jak?”. Woli świat analogowy, choć więcej czasu spędza w tym cyfrowym. W tym pierwszym brakuje mu najbardziej skrótu ctrl+z. Ale są za to Camele! Natomiast, gdyby nie komputer, do tej pory nie narysowałby linii prostej, a bez internetu, by go tutaj nie było. Dla nas w cyklu „Łowcy Dizajnu” wyławia i komentuje perspektywiczne projekty. (s. 79)

Rafał Placek fotograf

Absolwent katowickiej „filmówki”. Najchętniej pracuje w obszarze kultury wizualnej przemysłu i biznesu. Lubi na fotografiach tworzyć obrazy przedsięwzięć zmieniających rzeczywistość oraz ludzi, dla których pasja jest motorem tych przemian. W ramach festiwalu filmowego Nowe Horyzonty współtworzył galerię, gdzie sportretował takich reżyserów, jak: Asghar Farhadi, Agnes Varda, Peter Greenaway czy Marta Meszaros. Dla nas w kadrze zamknął Oskara Ziętę i jego ojca. (s. 48)

Piszcie! Czekamy!

Pasjonaci designu, obserwatorzy rzeczywistości, amatorzy dziennikarstwa, piszcie! Najlepsze teksty opublikujemy w kwartalniku lub portalu „Design Alive”. Artykuły wysyłajcie na redakcja@designalive.pl

ZDjęcia: sebastian woźniak, presso media+design, archiwum prywatne

Stop. Pomyśl

Paweł Rosner


DZIAĹ 7

designalive.pl


8 NEWsletter

Zięta w ofercie Pirelli Corsa Venezia to jedna najdroższych ulic w Mediolanie. Swój flagowy sklep ma tu m.in. marka Pirelli. Pomiędzy drogimi ubraniami i limitowanymi edycjami motocykli Ducati (oczywiście z oponami Pirelli), natrafimy na deskorolki najbardziej rozpoznawalnego polskiego projektanta Oskara Zięty. Jak wszystko, co Zięta oferuje, również deski zostały wykonane z blachy w opatentowanej przez projektanta technologii FiDU, czyli „Freie Innen Druck Umformung” (wolna deformacja ciśnieniem). Deski przez kilka miesięcy można było tylko oglądać, ale zainteresowanie nimi okazało się tak duże, że od kwietnia sklep zaczął je sprzedawać (ceny 220-690 euro). W ofercie są deski: stalowe i miedziane, białe, czarne oraz w naturalnej barwie materiału. To, że nadmuchane powietrzem blaszane deski (nie służą do jazdy, pełnią dekoracyjną rolę) znalazły się w salonie Pirelli, nie jest dziełem przypadku: firma już od pewnego czasu poszukuje twórców tworzących nowe zastosowania do wciąż powstających technologii. www.pzeroweb.com i www.zieta.pl

1

2 3

designalive.pl

Na ratunek Sugru Zniszczyłeś lusterko samochodowe, nie wiesz, w jaki sposób przymocować antenę, w ulubionych przedmiotach pojawiły się ubytki, a jednak za wszelką cenę chcesz je uratować? W sukurs może przyjść materiał, stworzony przez brytyjskie studio Sugru. Firma, opierając się na współpracy z naukowcami, stworzyła pewien rodzaj tworzywa poddający się dowolnemu kształtowaniu. Produkt Sugru to nic innego jak kauczuk silikonowy, który można stosować do montażu, wypełniania obiektów i ich rekonstrukcji. Sugru można łatwo formować, mocuje się ręcznie, po 24 godzinach od zastosowania powstaje z niego twarda, wodoodporna i elastyczna materia. Wiąże się niemal z każdą powierzchnią: metalem, drewnem, plastikiem czy tkaninami. A to oznacza, że może służyć do różnych prac i obiektów: od podstawowych narzędzi i urządzeń aż po laptopy. Jego struktura i właściwości sprawiają, że może być stosowana nawet w ekstremalnych warunkach (np. na Antarktydzie). Paczka Sugru, składająca się z ośmiu 5-gramowych porcji materiału kosztuje ok. 10 funtów. www.sugru.com


NEWsletter 9

Syfon powraca! W PRL-u syfony obecne były w prawie każdym domu. Po upadku komunizmu zastąpiły je plastikowe butelki z wodą mineralną. Z obliczeń ekologów wynika, że co roku każdy z nas opróżnia i wyrzuca 550 pustych butelek po wodzie, powodując ogromne zanieczyszczenie środowiska. Dlatego znów modne staje się używanie dystrybutorów, w których zwykłą kranówkę nasyca się dwutlenkiem węgla z wymiennych nabojów. Firmy zauważyły ten trend i coraz mocniej stawiają na ten sektor. Działająca również w Polsce spółka Soda-Club (największy na świecie producent urządzeń do przygotowywania napojów gazowanych, który pierwszy tego typu produkt wprowadził na rynek już w 1903 roku) do zaprojektowania nowego syfonu zatrudniła znanego amerykańskiego dizajnera Yvesa Béhara (na zdjęciu). Prezentacja urządzenia, umożliwiającego nasycanie gazem wody i dodawanie syropu smakowego w celu uzyskania orzeźwiającego napoju, odbyła się w kwietniu w Mediolanie. – Proponuję, aby tym projektem zmienić nasze przyzwyczajenia i odejść od plastikowych butelek – powiedział nam Yves Béhar na prezentacji w Leonardo da Vinci Museum of Science and Technology. – Nie tylko ratujemy świat przed zasypaniem plastikowymi butelkami, ale również przed emisją szkodliwych substancji, bo ktoś te butelki musi przecież wyprodukować, a potem przetransportować. Możesz ponadto sam komponować napoje. Nie musisz jechać do sklepu po sok. Wystarczy woda z kranu i pomarańcza. Można nawet robić colę z syropu. W wielu miejscach na świecie nie trzeba nawet filtrować wody. Tam gdzie mieszkam, w Nowym Jorku i San Francisco, woda jest fantastyczna. All you need is water! – dodał Béhar. Ok. 500 zł, www.sodastream.pl, www.sodastreamsource.com

4 tekst: redakcja zdjęcia: presso media+design, julian lechner, jędrzej stelmaszek

O designie niemal wszystko O tym, co łączy osiągnięcia starożytnych z zupełnie współczesnymi projektami możemy przekonać się, sięgając po wydaną po polsku znakomitą książkę autorstwa Penny Sparke. Czyta się ją niemal jednym tchem. Penny Sparke, znakomita historyczka, zdecydowała się zaprezentować historię światowego designu w odniesieniu do zjawisk społecznych i kulturowych. Nie epatuje nazwiskami i datami, w zamian oferując intrygującą opowieść. Zdecydowała poruszać się po pięciu obszarach wzornictwa, które jednak potraktowała nowocześnie. Punktem wyjścia stał się moment, w którym zaczęto odróżniać projektowanie od „wytwarzania”. Na kilkuset stronach zetkniemy się nie tylko z najsłynniejszymi projektami, ale także z muzyką... Sex Pistols. Penny Sparke „Design – historia wzornictwa”. Wydawnictwo Arkady. Warszawa 2012. 79 zł

5

Będziemy uprawiać krzesła Niemiecki projektant Werner Aisslinger, znany m.in. z projektu krzesła z siana rozwijanego obecnie przy współpracy z włoską firmą Moroso, wie już, jak będzie wyglądała przyszłość w meblarstwie. Krzesła czy półki będą nam rosły w ogrodzie. Trzeba będzie tylko pamiętać o ich podlewaniu i odpowiednim formowaniu. Będziemy kupować sadzonki krzeseł? – Żadnej produkcji, po prostu wzrost. Taka jest idea. Kiedyś będziemy siedzieć na krzesłach, które urosły. To będziemy na te krzesła bardzo długo czekać... – Niekoniecznie. W Tajlandii występuje gatunek bambusa, który ma dziennie 30 centymetrów przyrostu! Ja pokazałem projekt, który częściowo urósł, a częściowo został ukształtowany z wyrośniętych już pędów. Po prostu zabrakło czasu przed pokazem w Mediolanie. Ale takie krzesło faktycznie może urosnąć. To tylko kwestia czasu. W Berlinie mamy małe poletko, na którym rosną nam trzy krzesła (śmiech). Oczywiście, w Europie przyrost roślin zawsze będzie słabszy, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby krzesła uprawiać w Azji. Czyli znowu produkcja w Chinach!? – Tak może być. Moim marzeniem jest tak zmutować genetycznie roślinę, że będzie ona bardzo szybko rosła i bardzo szybko „drewniała”. Marzy mi się po prostu roślina produkcyjna. To jednak na razie czysta koncepcja, projekt na pojutrze. www.aisslinger.de Więcej o niemieckim projektancie na www.designalive.pl

6

Sanki na... lato W upalne lato na stok? Czemu nie. Polski projektant Szymon Hanczar stworzył sanie z kółkami, które doskonale sprawdzą się wiosną, latem i jesienią. Sanki „We never give up!” (nazwę od nich przyjęła wystawa, która w kwietniu była pokazywana w Mediolanie) są minimalistyczne i bardzo nowoczesne, swobodnie skorzystamy z nich na wszelkich płaskich i spadzistych powierzchniach. Wykonane z metalowej ramy, do której przylegają kółeczka oraz drewnianego siedziska sanki mogą być wykorzystywane w wielu miejscach w mieście, jak parkingi czy ulice. Ich projektant zwraca uwagę, że mogą pełnić także funkcję mobilnego szezlonga w apartamentach. Są dwuosobowe, więc dodatkowo dają możliwość integracji. Wykorzystywane jako pojazd potrafią rozwijać dużą prędkość. Sanki powstają na indywidualne zapytanie. www.hanczar.com

designalive.pl


10 NEWsletter

Lampa lubi się zmieniać Są dziesiątki podobnych, wiszących lamp. A jednak Holo ma nad nimi pewną przewagę, bo zawiera niespodziankę. Podczas użytkowania potrafi... zmienić barwę. Za tym projektem stoi urodzona w Polsce, choć na stałe mieszkająca we Wiedniu, Patrycja Domańska. Pozornie Holo niczym szczególnym się nie wyróżnia. Wystarczy jednak ją włączyć, odczekać chwilę – aż do momentu, gdy rozgrzeje się do temperatury 31 st. C i już mamy zapowiadaną niespodziankę. Lampa oryginalnie pomalowana na kolor turkusowy zmienia barwę na białą. Wszystko ze względu na użyty materiał: wykonany z aluminium klosz pokryto farmą termochromową, która zmienia się pod wpływem temperatury. W momencie wychładzania klosz powraca do barwy podstawowej, czyli turkusowej. Zmiana kolorów następuje jednolicie: sprzyja temu zarówno użyte w projekcie aluminium, jak i jej obły kształt. Prototyp. www.patrycjadomanska.com

7 Schody do nieba Marka Moooi oraz magazyn „Frame” zorganizowały konkurs dla projektantów, którego główna nagroda wyniosła 25 tys. euro, a w jury zasiadał sam Philippe Starck. Spośród prawie 900 projektów z 80 krajów świata najlepszy okazał się obiekt stworzony przez Holendra Bertjana Pota. Nagrodzono jego instalację świetlną Stairway to Heaven. Bez wątpienia to mniej praktyczny przedmiot niż moglibyśmy się spodziewać. Jednak marka Moooi, której szefem jest Marcel Wanders, słynie z uwielbienia dla zaskakujących i łamiących prawidła logiki rozwiązań. System oświetleniowy Pota opiera się na... drabinie, która zwisa z sufitu. Jej ramiona oraz szczeble są dokładnie inkrustowane żarówkami, stosowanymi najczęściej podczas karnawałowych zabaw. – Wszystko rozpoczęło się w momencie, gdy dla naszego studia zamówiliśmy drabinę oraz światełka na imprezę karnawałową. Obie przesyłki dotarły do nas w tym samym czasie, a mnie ich połączenie wydało się idealnym rozwiązaniem – przyznaje holenderski projektant. Bertjan Pot jest absolwentem Akademii Designu w Eindhoven, pracującym m.in. dla Moooi, Moustache, Arco czy Goods. Produkcją nowego projektu zajęła się już marka DH PH, gdzie funkcjonuje pod nazwą Downstairs. Od 5 300 euro, www.bertjanpot.nl

8

10

sztuczna para

Słynny hiszpański projektant Jaime Hayon, znany przede wszystkim jako projektant ceramiki i mebli, sięgnął w ostatnich miesiącach po zegarki. Wraz z Ianem Lowe założył firmę Orolog i pod jej szyldem projektuje czasomierze. – Moja żona jest Dunką i gdy gdzieś zostawiałem swój zegarek, ona zawsze wołała za mną: „Zabieraj swój Orolog!”. I tak już zostało – śmieje się w rozmowie z „Design Alive” Hayon. Zegarki Orolog cechuje prostota i zastosowanie klasycznych elementów, również klasycznej typografii w odniesieniu do cyfr umieszczonych na tarczy. Jak dotąd powstały trzy modele nowych czasomierzy, każdy z nich oprócz wskazywania godziny, został wyposażony w datownik oraz stoper. Zegarki są produkowane w Szwajcarii, wszystkie pojawią się w limitowanych seriach do 1 000 sztuk. Są wodoszczelne, kwarcowe, powstały z nierdzewnej stali, mają rożne obudowy, z którymi kontrastują paski wykonane z najwyższej jakości skóry. Producent nie podaje jeszcze ich ceny. www.hayonorolog.com, www.hayonstudio.com

9

Studenci Bezalel Academy of Art and Design w izraelskiej Jerozolimie stworzyli dotykową szybę samochodową. Po włączeniu programu „Zaparowanej szyby” dzieci mogą na niej rysować palcem, albo bawić się w interaktywne i rozwijające gry. Jednak możliwości zastosowania prototypowego urządzenia są dużo szersze, praktycznie nieskończone. – Głównym celem tego projektu jest wzmocnienie więzi pomiędzy pasażerami pojazdu oraz otaczającym ich światem – przyznają profesorowie uczelni oraz studenci realizujący projekt w kooperacji z General Motors. Najważniejsze w tym pomyśle jest zwrócenie uwagi na informację, którą ktoś chce nam przekazać. Okno w samochodzie, ale i autobusie, metrze czy tramwaju staje się platformą, dostępną innym uczestnikom podróży. Wystarczy delikatnie wypisać palcem myśl, urządzenie je zbiera i przetwarza, by następnie ją „udostępniać”. Uczestnicy procesu komunikacyjnego zarówno wewnątrz pojazdu, jak i ci znajdujący się poza nim, mają szansę na nawiązanie kontaktu. Informacja zaczyna funkcjonować w dwóch równoległych światach. Czy projekt się spopularyzuje – przekonamy się w najbliższych latach. Warto jednak zapamiętać jego nazwę: GM / Bezalel 2/3 Future Lab Rear Passenger Seat Window. www.bezalel.ac.il designalive.pl

tekst: redakcja zdjęcia: presso media+design, materiały prasowe, paris tsitsos

Hayon na ręku


NEWsletter 11

Ferrari we własnym domu

kierunek przyszłość Jeden z największych polskich producentów biżuterii – marka Yes niedawno obchodziła swoje 30-lecie. Teraz jednak spogląda wyłącznie w przyszłość i wprowadza nową wersję logotypu. Nowe logo Yes: czarne litery na białym tle, pełne emocji i elegancji, symbolizuje innowacyjny charakter firmy jubilerskiej, która podejmuje wciąż nowe wyzwania. Rebrandingiem zajęło się wielokrotnie nagradzane Mamastudio, specjalizujące się w tworzeniu kompleksowych systemów identyfikacji wizualnej. Styl nowego logotypu łączy prestiż z nowoczesnością. Wyraża również najważniejsze cechy marki: emocjonalność, indywidualizm, design. Poprzedni logotyp, drugi w historii firmy, był wizualną wizytówką Yes od 1999 roku. www.yes.pl

13

11

Ferrari wiosną otworzyło swoje podwoje dla zwiedzających: w rodzinnym mieście założyciela marki – Modenie – powstało muzeum, które powinno znaleźć się na trasie podróży każdego miłośnika motoryzacji. Museo Casa Enzo Ferrari otwarto w marcu. Mieści się dokładnie w miejscu, gdzie kiedyś stał dom, w którym Enzo Ferrari przyszedł na świat w 1898 roku. Zachowano oryginalne mieszkanie wraz z dawnymi warsztatami, łącząc je z futurystyczną galerią. Uwagę zwraca konstrukcja z pokrytego żółtą barwą aluminium – to kolor Modeny, a zarazem barwa, która stała się tłem dla znanego na całym świecie logo Ferrari. Kształtem obiekt przypomina maskę samochodu. Muzeum wybudowano kosztem 18 mln euro. Projekt zrealizowało studio Future Systems z Londynu. W muzeum można prześledzić całą historię rozwoju Ferrari – wiele pojazdów (także tych historycznych) jest eksponowanych jak dzieła sztuki. W stałej kolekcji znajdują się także samochody innych znaczących i ważnych marek jak: Alfa Romeo 40-60 z 1914 roku, Alfa Romeo RL Super Sport Mille Miglia stworzone w 1927 roku czy Alfa Romeo Bimotore z 1935 roku. – Ten obiekt to hołd złożony mojemu ojcu, który głęboko umiłował Modenę. Teraz każdemu dajemy okazję, by dowiedział się więcej o człowieku, jego historii i związkach pomiędzy miastem a światem silników. Museo Casa Enzo Ferrari jest doskonałym uzupełnieniem muzeum w Maranello, innym ważnym miejscem dla mojego ojca – przyznawał Piero Ferrari podczas inauguracji muzeum w Modenie. Łączna powierzchnia muzeum to około 5 000 m kw., oprócz części wystawowej obejmuje także salę wykładową z cyfrowym centrum dokumentacji, salę konferencyjną, salę do projekcji filmowej, sklep oraz kawiarnię. Muzeum jest czynne codziennie w godz. 9.30-19.00. Bilety kosztują od 9 do 13 euro. www.museocasaenzoferrari.it

12

światło z przesłaniem Lampa Nomad zaprojektowana przez pochodzącego z Belgii Alaina Gillesa to propozycja uniwersalna. Powstała z bardzo humanistycznych pobudek, aby umożliwić jak największej liczbie osób dostęp do światła w chwili, gdy za oknami panuje już zmierzch. – Stworzono ją po to, aby zaspokoić potrzeby ludzi mieszkających w różnych częściach świata, które mają utrudniony dostęp do elektryczności, albo nie mają go w ogóle – opowiada nam Alain Gilles. Belgijski projektant postanowił stworzyć alternatywę dla lampek naftowych, które wprawdzie są wykorzystywane jako źródło światła, zdarza się jednak że są sprawcami pożarów. Lampa została wyposażona w panele solarne, które przechwytują energię słoneczną. Po pełnym załadowaniu Nomad potrafi świecić ok. 6 godzin. Jest bardzo prosty w obsłudze, jednym przyciskiem regulujemy różne ustawienia (jak np. natężenie światła). Jest też odporny na wstrząsy. Powstał po to, aby ludzie w mniej rozwiniętych krajach mogli dłużej pracować w swoich domach, a ich dzieciom umożliwić wieczorne odrabianie lekcji. Lampę wykonano z tworzywa ABS, tworzy ją 12 diod. Istnieje możliwość zasilania ją także innymi źródłami energii. Ponadto, korzystając ze zgromadzonej w lampie energii, możemy doładować np. telefon komórkowy. Projektant założył bowiem, że z jego pomysłu będą również korzystać mieszkańcy krajów bardziej uprzemysłowionych. Nomad powstał dla marki O'sun. Cena nie jest jeszcze znana. www.o-sun.net

designalive.pl


12 newsletter

14

Szczęśliwa trzynastka Mowo Studio, czyli Monika Elikowska-Opala (ur. 1983) i Wojciech Opala (ur. 1980) zostało zaliczone przez prestiżowy włoski magazyn „Interni KingSize” do grona 13 najbardziej obiecujących grup projektowych na świecie. Magazyn, ukazujący się co roku w kwietniu podczas największych na świecie targów designu w Mediolanie, zestawił Polaków z projektantami z Włoch, Brazylii, Szwecji, Hiszpanii, USA i Słowenii. Mowo Studio powstało w 2010 roku. Jego twórcy ukończyli Uniwersytet Artystyczny w Poznaniu na wydziale Architektury Wnętrz i Wzornictwa. Za projekt brodziko-wanny Jena dla firmy Marmorin otrzymali przed rokiem Red Dot Design Award Honourable Mention. Studio zaczynało od projektowania produktów autorskich w limitowanych seriach, często wykorzystując naturalne materiały oraz łącząc tradycję z nowoczesnością. Obecnie skupia się na współpracy z przemysłem i tworzeniu nowych wzorów dla takich firm jak Marmorin, Fameg, Delivie, czy Harpia Acoustics. www.mowostudio.pl

15 Nieruchomy pokaz mody Szósta, kwietniowa edycja FashionPhilosophy Fashion Week Poland w Łodzi, zdaniem obserwatorów, była najlepszą ze wszystkich dotychczasowych. Organizatorzy pokazali, że Polska projektantami stoi i ma się czym chwalić. Nas na Tygodniu Mody zaskoczył pokaz Maldorora, którego projektanci nie chodzili po tradycyjnym wybiegu, a nieruchomo stali pod ścianą. Grzegorz Maldoror Matląg zasłynął tym, że nie tyle szyje, co konstruuje ubrania, upinając tkaninę bezpośrednio na manekinie. A teraz jeszcze zamienia modeli w manekiny. Kolejna edycja Fashion Week już jesienią. www.fashionweek.pl, www.maldoror.pl

16

Pochodzącą z Seulu Lunę Seo interesują bardzo różne projekty. Tworzy siedziska, szafki, inspiruje się m.in. geometrią. Zajmuje ją także biżuteria, którą traktuje nie tylko jako element ozdobny. Tworząc ją, stara się również zadawać pytania. Dlatego też zdecydowała się stworzyć naszyjnik pod nazwą 92.5 necklace. – Dlaczego zwykle staramy się ukrywać to, co naprawdę ważne? Odpowiedzi na to pytanie szukam wszędzie, nawet w takiej formie, jaką jest biżuteria. A w niej zwykle zapięcie jest ukryte gdzieś z tyłu, nieważne i niewidoczne. Odpowiadając na pytanie, postanowiłam odwrócić proporcje i ukazać zapięcie na pierwszym planie – przyznaje Luna Seo. Naszyjnik jest produkowany w Seulu, powstaje z połączenia srebra oraz innych metali. Zawiera 92,5 procent czystego srebra, i stąd też jego nazwa. Każdy egzemplarz ma wygrawerowany numer. 100 dolarów, www.luna-seo.com

17 Roman Modzelewski: Reaktywacja Ikony polskiego designu, fotele Romana Modzelewskiego, które nigdy nie trafiły do produkcji i przez lata były znane jedynie ze zdjęć bądź okolicznościowych wystaw wreszcie trafiają do produkcji. Miłośnicy polskiego wzornictwa na tę chwilę czekali ponad 50 lat. Trzy klasyczne modele foteli wyprodukuje nowa marka Vzór. Za „przywróceniem” ikonicznych foteli stoi Jakub Sobiepanek, absolwent warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Ich reaktywacja nie byłaby jednak możliwa, gdyby nie wsparcie Krystyny Łuczak-Surówki (badaczki polskiego wzornictwa), Tomka Rygalika (projektanta i promotora pracy magisterskiej Sobiepanka) oraz Wery Modzelewskiej, wdowy po Romanie Modzelewskim, która udzieliła młodemu polskiemu dizajnerowi licencji na wdrożenie projektów męża. Oryginalne fotele nie miały nazw, Sobiepanek także postanowił nie nazywać ich na siłę: stąd trzy modele w nazwie noszą inicjały projektanta oraz rok, w którym zostały zaprojektowane. Kolekcję tworzą więc: rm58 (najsłynniejszy, powstały z tworzyw), rm56 (stworzony ze sklejki) oraz rm57 (model tapicerowany). Wszystkie będą produkowane w Polsce. Cena od 1 680 zł, www.vzor.pl. Więcej o projekcie na www.designalive.pl

tekst: redakcja zdjęcia: presso media+design, materiały prasowe, martje van gastel, kpictures.pl

na pierwszym planie


19

NEWsletter 13

karimoku znaczy drewno Jak w twórczy sposób wykorzystać 70-letnią tradycję i wzbogacić ją o najnowsze technologie przekonuje japońska marka Karimoku New Standard. Powstała jako znak towarowy działającej od lat 40. XX wieku firmy Karimoku Furniture Inc. i wciąż pozostaje wierna produkcji meblowej. Szefowie nowej marki przyznają, że są jedną z najbardziej innowacyjnych firm w Japonii. Od wielu innych wyróżnia ich wysoka jakość produktów meblowych, wprowadzonych jednak do codziennego życia. Projektanci pracujący dla marki reagują szybko na wszystkie nowe trendy, przenosząc je do swoich produktów i zaspokajając indywidualne gusta, i style życia. Filozofia firmy opiera się na zrównoważonym wykorzystaniu zasobów leśnych, eksperymentalnym zastosowaniu nowych metod produkcji oraz znalezieniu równowagi pomiędzy globalnym środowiskiem naturalnym i lokalną branżą produkcyjną. Swoje meble firma wytwarza z zasobów drzewnych obecnych w Japonii, a więc klonu, kasztanu oraz dębu. Do produkcji stosuje drzewa o małej średnicy, które wcześniej wykorzystywano jedynie do produkcji papieru. Szefowie firmy podkreślają również znaczenie rzemiosła w produkcji. Jak dotąd nowa marka stworzyła kilkanaście modeli mebli, a także akcesoria domowe. Uwagę zwracają bardzo proste siedziska, wśród nich m.in. Tones, Pen czy Torii-S. Na tegorocznej edycji iSaloni w Mediolanie zaprezentowała dziewięć prototypów, które do produkcji trafią jeszcze w tym roku. Ceny rozpoczynają się od kilkuset euro. www.karimoku-newstandard.jp

18

Reklama

dokąd zmierzamy? Skalska ci powie Aby odnaleźć odpowiedzi na nurtujące nas pytania dotyczące przyszłości, wyszukać inspiracji bądź też po prostu zaspokoić swoją ciekawość dotyczącą nowych zjawisk – warto odwiedzić nowy blog. Za tą inicjatywą stoi VanBerlo, jedna z wiodących europejskich agencji zajmujących się strategią i projektowaniem. Holenderska firma bada różne kategorie produktów. Zajmuje się analizą nie tylko trendów, ale również ich szerszych powiązań. Z agencją od ponad 10 lat jest związana polska trendwatcherka Zuzanna Skalska. Od lat bada trendy współczesności. Teraz swoją wiedzą, spostrzeżeniami i wrażeniami dzieli się z czytelnikami. Platforma pod nazwą 360° Inspiration w sposób pragmatyczny i racjonalny stara się przedstawić otaczającą nas rzeczywistość. Jeśli więc poszukujecie odpowiedzi na pytania, jakie stawia przed nami wciąż zmieniający się świat, zajrzyjcie na: www.360inspiration.nl

designalive.pl


14 newsletter

20 Rekordowe krzesło Krzeslo Masters, stworzone przez Philippe Starcka dla marki Kartell bije rekordy popularności. Tylko w sześć miesięcy sprzedano 100 tys. egzemplarzy na całym świecie. Krzesło stało się sukcesem sprzedażowym i notuje jeden z najlepszych wyników w historii Kartella. Masters bywa nazywane „krzesłem-hybrydą”, a jego projektant składa hołd trzem ikonom designu: krzesłom Series 7 projektu Arne Jacobsena, Tulip Eero Saarinena oraz Eiffel Chair Charlesa Eamesa. W tym projekcie forma wynika bezpośrednio z jego funkcji. Oparcie w Masters przyjęło formę splotu linii, które gromadzą się wokół siedziska. Jego fantazyjność jest podporządkowana funkcji, a Starck poszukując nowych rozwiązań korzysta z tego, co jest już znane. Marka postanowiła pójść za ciosem i na tegorocznej edycji Salone Internaziolane del Mobile zaprezentowała nową wersję krzesła Masters, wydłużając jego nogi z 84 cm do 108 cm. Najnowszy projekt powstał we współpracy Philippe Starcka z Eugeni Quitlletem. 670 zł, www.kartell.pl

21

Twarzą w twarz w kontenerze

Namiot nad głową Tentlamp, produkowana ręcznie w niewielkiej holenderskiej manufakturze to połączenie dwóch światów: kruchej materii, jakim jest ceramika oraz materiału odpornego na niedogodności aury. Tentlamp to po holendersku lampa-namiot. I takie też budzi pierwsze skojarzenia. Zaprojektowała ją Lotty Lindeman, absolwentka Akademii Designu w Eindhoven, specjalizująca się głównie w meblach oraz oświetleniu. Tentlamp jest odporna na warunki atmosferyczne, dlatego można jej używać zarówno we wnętrzach, jak i w ogrodzie. Poddaje się regulacji, dlatego jeśli użytkownik sam decyduje o jej wymiarach – jeśli dysponuje odpowiednią ilością przestrzeni, może rozwinąć ją do rozmiarów przekraczających grubo ponad metr. Każda lampa jest wyposażona w ceramiczny koralik, który pełni nie tylko funkcje dekoracyjne; przede wszystkim strzeże równowagi, a także służy do regulacji wysokości. Lampy są produkowane w rożnych kolorach, w podstawowych wariantach mają średnicę: 60, 100, 120 centymetrów. Od 2 800–3 295 euro. www.lottylindeman.nl

designalive.pl

22

tekst: redakcja zdjęcia: presso media+design, materiały prasowe

Aż 920 metrów kwadratowych dywanu pocięto regularnie na 250 warstw, tworząc trójwymiarowy portret Briana Frandsena (na zdjęciu), duńskiego artysty i projektanta. Z gigantyczną podobizną autora można było stanąć „twarzą w twarz” w Mediolanie, podczas ekspozycji „The Tube”, prezentującej prace studentów Kolding School of Design. Do wspólnej pracy z adeptami sztuki projektowej zaangażowało się sześć duńskich znaczących firm. Wśród nich znana dywanowa marka Ege, którą los skojarzył właśnie z Brianem Frandsenem. Efekt okazał się imponujący. Projektant zainteresowany modą, produktami oraz projektowaniem koncepcyjnym, tym razem wszedł na teren sztuki połączonej z rzeźbą i technologią. Wszystkie wycięte paski wykładziny dywanowej utworzyły jego stylizowany portret, a artysta zaprosił w ten sposób do spotkania, rzecz jasna „Face to face” („Twarzą w twarz”). Bo taki też tytuł nosi jego najnowszy projekt. Dywanowy portret umieszczono w specjalnym kontenerze. www.designskolenkolding.dk


newsletter 15 NEWsletter

Japońska opowieść o czeskim szkle

23

To niewiarygodne, jak długą drogę potrafi odbyć projektant, by osiągnąć zamierzony cel, czyli odnaleźć zakład, w którym spełnią się jego najskrytsze projektowe marzenia. Twórcy z japońskiego studia Nendo, pragnąc pracować ze szkłem, trafili do Czech.

Nowe projekty Nendo i Lasvit, prezentowane na wystawie „Still and Sparkling” w Mediolanie. Od lewej:

Współpraca japońskiego studia Nendo z firmą Lasvit rozpoczęła się już kilkanaście miesięcy temu. Najpierw zaprezentowali Growing Vases. Teraz pokazali z kolei m.in. lampy. – Często pracuję z przezroczystym materiałem, jednak ze szkłem zmierzyłem się po raz pierwszy w zeszłym roku. Szkło jest kluczem do wszystkich innych przezroczystych materiałów. Odnalazłem czeskiego producenta i teraz z pewną regularnością odbywam podróż pomiędzy Japonią a Novym Borem, gdzie mieszczą się zakłady. Praca w Czechach, a byłem tam już sześć razy, pozwala zweryfikować umiejętności, budzi też refleksje na temat pracy z tym fantastycznym materiałem – przyznaje Oki Sato, założyciel Nendo. www.lasvit.com, www.nendo.jp. Więcej o szkle i Nendo na www.designalive.pl

Inhale lampa, w której istotna jest technika wytwarzania. Odwrócono tutaj proces dmuchania: powstająca lampa zasysa powietrze pod ciśnieniem, zamiast normalnego procesu jej dmuchania aż do osiągnięcia wymaganych kształtów. Waży 3 kg, zaleca się stosowanie oświetlenia ledowego.

Overflow szklany blat stolika powstaje poprzez stopniowe wypełnianie rozgrzanym szkłem stalowej ramy. Masa wydobywa się naturalnie przez ubytki w obręczy i powolnie zastyga w procesie. W ten sposób każdy stolik jest unikatowy. A blat wygląda niczym kałuża wody.

Press lampy dostępne w dwóch wersjach: wiszącej lub podłogowej. Mają organiczne kształty, są dmuchane w ten sposób, jakby były poddawane procesowi rozciągania. Są wytwarzane bez użycia metalu. Każda posiada unikatowy wygląd. Lampy ważą od 2 do 5 kilogramów.

designalive.pl


16 newsletter

Skomponuj sobie stół Stół w domu czy biurze nie może być przypadkowy. Jest sercem wnętrza, centralnym elementem, który sprawia, że​​nasza przestrzeń żyje. Dlatego projektanci Raptora – Sotyrys i Aleksander Pantopulos, postawili sobie za cel, by w tym niezwykłym stole wyrazić zarówno piękno, jak i siłę. Ważnym atutem Raptora jest możliwość samodzielnego tworzenia jego wyglądu dzięki wymienialnemu korpusowi i blatom. Stół jest oferowany w różnych konfiguracjach kolorystycznych, wykorzystując wysokiej jakości polerowane lub chromowane materiały. 3 280–6 620 euro, www.landor.com.pl

24 Czas radykalnej zmiany Na polskim rynku pojawiła się nowa marka okularów Radical Eyewear. Stworzył ją architekt Tomasz Bartelik, który bardzo długo poszukując odpowiednich dla siebie oprawek, w końcu zdecydował się, że sam je zaprojektuje i wyprodukuje. Pomysł wypalił. Okulary sprzedają się świetnie już nie tylko na Pomorzu, gdzie firma działa, ale i w innych regionach kraju, a ostatnio i za granicą. Bo to nie tylko okulary korekcyjne, ale wyznacznik stylu, oryginalny dodatek do stroju. – Radical Eyewear to okulary dla osób odważnych, które nie boją się wyjść z szarego tłumu, które od życia oczekują czegoś więcej. To okulary dla ludzi, którzy strojem nie boją się manifestować swojej osobowości, cenią oryginalność i dobre wzornictwo, dla ludzi o otwartych umysłach, pewnych siebie, którzy cenią awangardę ponad przeciętność – przekonuje Tomasz Bartelik. Sugerowana cena detaliczna 490 zł, www.radicaleyewear.eu

Odrobina prywatności Dziesięciu projektantów i studentów niemieckiej Detmold School of Architecture and Interior Design postanowiło zbadać relacje pomiędzy tym, co prywatne i tym, co publiczne. Efektem ich pracy jest projekt Ownzown. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że to bardzo odważny projekt. Nie wiemy, czy nasze ulice i galerie handlowe są już na niego gotowe. Nazwa produktu to gra słów, powstała z połączenia słów „own”, „town” oraz „zone”. Konstrukcja przedmiotu pozwala nie tylko na chwilową alienację z otaczającej rzeczywistości. Jeśli użytkownik chciałby zachować własną odrębność na dłużej, w obiekcie może poruszać się właściwie nieustannie. Ownzown przypomina kształtem kryształ, powstał z półprzezroczystej folii, dzięki której można oglądać świat na zewnątrz, samemu nie będąc oglądanym. To na razie tylko projekt badawczy, określający relacje pomiędzy środowiskiem miejskim a potrzebą zachowania prywatności. Ownzown powstaje w rożnych wersjach zarówno tych podręcznych, zakładanych na głowę podczas miejskich spacerów, jak i stacjonarnych, przypisanych do konkretnego miejsca. www.hs-owl.de

26

tekst: redakcja zdjęcia: presso media+design, materiały prasowe

25


NEWsletter 17

27

Francuskie objawienie Pojawiła się właściwie przed kilkoma tygodniami i już jest uznawana za jedno z odkryć tego roku. Nowa francuska marka La Chance pierwszą kolekcję zaprezentowała podczas Salone Internazionale del Mobile w Mediolanie, wzbudzając zachwyt gości, producentów, projektantów i dziennikarzy. Szczególne było też miejsce premiery marki. Jej projekty trafiły do MOST, czyli przestrzeni stworzonej przez słynnego Toma Dixona. Wśród 11 projektantów i grup z całego świata, których Francuzi zaprosili do współpracy, znalazł się również projektant z Polski – Bashko Trybek. Dla La Chance zaprojektował półkę Climb. Oprócz Trybka z marką pracują m.in. Suzanne de Graef z Holandii, Pierre Favresse z Francji czy Jonah Takagi ze Stanów Zjednoczonych. Wśród projektów są siedziska, półki oraz szereg drobnych akcesoriów m.in. lusterka. La Chance jest dziełem JeanBaptiste Souletie i Louise Breguet. – Lubimy rzeczy ciepłe, kolorowe i dobrej jakości – przyznają. Takie są też wszystkie meble marki. – Nie mamy nic do ukrycia, u nas można zobaczyć, jak każdy mebel funkcjonuje – dodają. Są świadomi istnienia dwóch różnych od siebie grup odbiorców mebli: jedni chcą bezkompromisowych barw, inni podążają w kierunku bardziej stonowanych realizacji. To dlatego każdy projekt marki ma dwie wersje i są to: kolorystyczny Jekyll i stonowany Hyde. Meble czekają na wdrożenie. www.lachance.fr

Lata 60. na siedząco Nowa polska marka Delivié stawia na współpracę z uznanymi polskimi twórcami. A ci potrafią uwolnić wodze fantazji. Jak chociażby Tomasz Augustyniak i jego kolekcja pod wdzięczną nazwą Limeryk. Tytułowy Limeryk kiedyś zastrzeżony wyłącznie do poezji, teraz mocno wkroczył również do wzornictwa. Kolekcja składa się ze stołu oraz trzech rożnych od siebie krzeseł wykonanych z metalu – każde jednak zachowuje swój niepowtarzalny charakter. Mamy więc krzesło spokojne, odważne oraz nawiązujące do lat 60. i ówczesnych ogródków kawiarnianych. Krzesła są dostępne w różnych kolorach. Limeryk niebawem ma się pojawić w sprzedaży. www.delivie.com

28

29 (Pod)świetlana historia neonów Pierwsze w Polsce Muzeum Neonów działa w Warszawie. Jego pomysłodawcy postawili sobie jeden główny cel: dokumentowania, ratowania i gromadzenia odchodzących do przeszłości powojennych reklam świetlnych. Do dziś muzeum zgromadziło 35 neonów, w sumie ok. 400 liter. Kolekcja nieustannie się powiększa. Sporo w nim wzorów znanych z dawnych warszawskich ulic: Kino Praha, Berlin, Cepelia czy restauracja Ambasador. Największym „eksponatem” wciąż jednak pozostaje Jubiler o 8-metrowej długości i 4-metrowej wysokości. Pomysłodawcy muzeum twierdzą, że za każdym neonem kryje się intrygująca historia. I tak np. świetlną reklamę restauracji Ambasador przekazał muzeum ze swojej kolekcji były ambasador Luksemburga Ronald Dofing. Z kolei Kino Praha ocalił, a następnie przechowywał na swoim polu rolnik, pracujący przy burzeniu kultowego kiedyś kina. Obiekty często są poddawane renowacji. W Muzeum znajduje się bogata dokumentacja, wiele rysunków czy fotografii odchodzących do przeszłości wzorów. Pod opieką muzeum znajduje się również neonowa Syrenka przy ul. Grójeckiej. Muzeum Neonów mieści się w Soho Factory na warszawskiej Pradze (ul. Mińska 25). www.neonmuzeum.org

designalive.pl


18 newsletter

mała czarna Jacob Aue Sobol, wielokrotnie nagradzany fotograf słynnej agencji Magnum, wyruszył w podróż przez Syberię i Mongolię tylko z jednym aparatem w swojej torbie: Leica M Monochrom. Gdy po powrocie zaprezentował zdjęcia, znajomi osłupieli. Ich jakość była wyjątkowa. Leica M Monochrome to pierwszy na świecie cyfrowy pełnoklatkowy aparat fotograficzny rejestrujący wyłącznie czarno-biały obraz. Wyposażony jest w matrycę specjalnie zaprojektowaną do wykonywania zdjęć tylko w czerni i bieli. Ponieważ sensor (rozdzielczość 18 megapikseli) nie „widzi” kolorów, każdy piksel rejestruje tylko siłę światła, w rezultacie tworząc od podstaw prawdziwy, czarno-biały obraz. Takie rozwiązanie, w połączeniu z jakością obiektywów serii M, tworzy nadzwyczajnie ostry obraz. Miłośnicy niemieckiej marki są zachwyceni. Wielu jednak żałuje, że ten sam aparat, przy cenie 29 tys. zł, nie robi również zdjęć kolorowych. Byłby wówczas bardziej uniwersalny. www.leica-camera.pl

JAK to robią Norwegowie? Aby jak najlepiej zaobserwować nieujarzmioną przyrodę, trzeba jak najmniej w nią ingerować. Z tego założenia wyszli architekci ze studia Snøhetta, tworząc wielokrotnie nagradzany w ostatnich miesiącach pawilon obserwacyjny. Norwegian Wild Reindeer Centre Pavilion mieści się w Hjerkinn na obrzeżach Parku Narodowego Dovrefjell, z widokiem na masyw górski Snøhetta. Dovrefjell jest pasmem górskim, w którym żyją ostatnie dzikie stada europejskich reniferów. To także naturalne siedlisko wielu rzadkich roślin i zwierząt. Konstrukcja budynku jest oparta o powłokę zewnętrzną i organiczny, wewnętrzny rdzeń. Obiekt od strony południowej, daje zabezpieczenie obserwatorom. Natomiast otwarta ściana sprawia, że jak na wyciągnięcie ręki mamy widok na spektakularną panoramę. Konstrukcyjnie powstał obiekt trwały i odporny na trudne warunki klimatyczne. Ramę wykonano z żelaza, którego pokłady znajdują się na tym terenie. Wykorzystano również lokalne tradycje budowlane, łącząc je z najnowszymi technologiami, w tym możliwości drukowania w 3D. W ten sposób przygotowano m.in. frezarki, którymi następnie kształtowano organiczne formy drewnianych elementów. Powierzchnia budynku wynosi 90 m kw. www.snoarc.no. Więcej architektury na www.designalive.pl

32 Pierwsze kroki na wybiegu Podczas targów About Design w Gdańsku odbył się premierowy pokaz kolekcji mody powstałej w ramach warsztatów projektowania ubioru realizowanych przez firmę LPP (Reserved, Cropp, House i Mohito) przy współpracy z Akademią Sztuk Pięknych w Gdańsku. Kolekcję zrealizowali studenci pod okiem doświadczonych projektantów Reserved. – Projekt trwa już kilka lat. W ten sposób uczymy młodych ludzi, ale też szukamy inspiracji i młodych talentów – mówi Magdalena Stefańska-Lotkowska, koordynatorka projektu z LPP. – Na ASP w Gdańsku nie ma projektowania ubioru, więc zapraszamy studentów do współpracy, a potem wybranym osobom proponujemy staż. I często już z nami zostają. Zaprezentowane na About Design projekty w bieżącym roku nie trafią do produkcji, choć pojawia się sporo głosów, aby w przyszłym roku może się tak stało. Zobaczymy.

designalive.pl

tekst: redakcja zdjęcia: materiały prasowe, diaphotodesign.de, anna świeczkowska

31

30


DODATEK PROMOCYJNY 19

Wrocławskie centrum inspiracji Galeria Wnętrz Domar to miejsce znane wszystkim wrocławianom, którzy tutaj właśnie lat temu 20 kupowali swoje pierwsze meble - wersalki, tapczany i meblościanki, nierzadko stojąc w kolejkach sięgających ulicy. Wraz ze zmianą systemu Galeria również zmieniła swoje oblicze, zniknęły kolejki, pojawiły się sofy, fotele, komody, witryny, lampy i inne artykuły wyposażenia wnętrz pochodzące zarówno z Polski, jak i ze świata. To tutaj wrocławianie mieli okazję zobaczyć i kupić pierwsze włoskie meble. Dzisiaj Galeria Wnętrz Domar jest największym centrum z artykułami wyposażenia wnętrz w Polsce i jedynym

komercyjnym miejscem, które od lat promuje dobry, polski dizajn podczas rokrocznej, trwającej miesiąc akcji „Dizajn Udomowiony”. Tym sposobem GW Domar wspiera dobre wzornictwo, pokazując jego najlepsze realizacje poprzez ekspozycje, wystawy, spotkania projektantów, klientów zainteresowanych dizajnem oraz studentów, podczas inaugurującej „Dizajn Udomowiony” - Nocy z dizajnem. Galeria Wnętrz Domar to nie zwykłe centrum wyposażenia wnętrz – to miejsce z ideą, wnętrzarsko inspirujące, miejsce gdzie mebel jest w centrum uwagi – tak jak w naszych domach.

Galeria Wnętrz Domar ul. Braniborska 14 53-680 Wrocław tel. + 48 71 355 39 96 marketing@domar.pl www.domar.pl Godziny otwarcia: Poniedziałek – piątek 10.00 –20.00 Sobota 10.00 –18.00 Niedziela 10.00 –16.00


20 DODATEK PROMOCYJNY kler

Balma

meble vox

Design Expo

Nową kolekcję mebli biurowych, zaprojektowanych przez Piotra Kuchcińskiego dla Balma, tworzą system modułowych lad recepcyjnych Furonto oraz stoły H2. Stoły H2 swym niezwykłym kształtem wykraczają poza biurowy schemat. Zwracają uwagę filigranową, graficzną formą podstawy. Bo dobry minimalizm jest uniwersalny i wykracza poza schematy… nie tylko biurowe. Balma, poziom 2

Iste Trzy rozmiary mebla

Cechą charakterystyczną nowych mebli Iste jest możliwość dopasowania ich rozmiarów do powierzchni, w której mają się znajdować (wersje M, L, XL). Oferta wychodzi naprzeciw oczekiwaniom klientów szukającym mebli w określonym wzorze, ale w różnych wielkościach. Wysuwane siedzisko daje większą powierzchnię wypoczynkową, a opcjonalny zagłówek, będący osobnym elementem, sprawia, że możemy dopasować mebel do własnych oczekiwań w zakresie wygody oraz wyglądu. Iste, poziom 1

Kler Siciliana i Can-Can

Kler to renomowany producent mebli, przede wszystkim wypoczynkowych, ale także nowoczesnych, najwyższej jakości mebli do sypialni (tapicerowane łoża) i jadalni (stoły i krzesła). Nowe kolekcje Kler zaprezentowane w kwietniu na Salone Internazionale del Mobile w Mediolanie to Siciliana, Danza, Ragtime, Blues, Calypso, Valzer, czy też linia Can-Can. Kler, poziom 2

Design Expo NOW! Czas na kolor

Kolekcja NOW ! no 15 by Hulsta oszałamia kolorem. Pozorny nieład, atrakcyjne, świeże zestawienia kolorystyczne to cechy charakterystyczne tej kolekcji, która pozwala swobodnie tworzyć własne zestawienia. Ciekawa forma, kolorystyka i proporcje nadają jej niepowtarzalny charakter. Design Expo, poziom 1

Galeria Wnętrz DOMAR ul. Braniborska 14  Wrocław www.domar.pl

iste

kalmar

Balma Poza biurowym schematem

Kalmar Awangardowe Soho

Kalmar Soho to seria ekskluzywnych grzejników o awangardowym wzornictwie, łączącym prostotę z elegancją i bardzo wysoką wydajnością grzewczą. Projektantem jest znany włoski duet Roberto i Ludovica Palomba. Szlachetny wygląd grzejnik zawdzięcza wysokiej klasy wzornictwu oraz ekskluzywnym osłonom górnym i bocznym, do wyboru w wersjach lakierowanych i chromowanych. Kalmar, poziom 0

Meble Vox Dla buntowników

To kolekcja, która daje niegraniczone możliwości tworzenia różnych form we wnętrzu. Dzięki wielofunkcyjności brył, mobilności oraz poprzez system graficznych nakładek i dodatkowych akcesoriów na fronty mebli, możemy dowolnie zaprojektować swój pokój, a potem…radykalnie go zmienić. Wielokrotnie nagradzana i prezentowana na targach w Mediolanie kolekcja Young Users by Vox jest idealna dla młodych buntowników. Meble Vox, poziom 2


DODATEK PROMOCYJNY 21 Bizzarto

Parkett Service Livingroom by Mebelplast

Livingroom by Mebelplast And the Oskar goes to…

Bizzarto Kolekcja Ascot

Goliszek Centrum Podłogi Podłoga i drzwi w jednym!

Drewniana podłoga stanowi doskonałą podstawę każdego stylu, każdego wnętrza. Siedem wyjątkowych kolekcji Solidfloor, a każda z nich w odrębnym klimacie, każda stwarzająca swoistą, niepowtarzalną atmosferę. Kolekcję podłóg Solidfloor stworzył znany holenderski projektant Piet Boon. Parkett Service, poziom 0

Piękna forma i interesujące detale – zwracające uwagę przeszycia, ciekawe wykończenie boczku, oryginalne nóżki to cechy od razu rzucające się w oczy. Kolekcja jest modułowa i umożliwia dowolne zestawienie elementów, pozwalających na dopasowanie kształtu i wielkości do potrzeb. Do tego należy dodać niezwykłą wygodę i miękkość mebla oraz podnoszące komfort wypoczynku zagłówki. Kolekcja Ascot zdobyła wyróżnienie w konkursie Produkt Roku 2012. Bizzarto, poziom 1

Livingroom by Mebelplast prezentuje nowy model - Oscar. Oskar urzeka oryginalnym, opływowym kształtem, niepowtarzalną sylwetką oraz silną indywidualnością. Zaspokoi najbardziej wymagające gusta oraz pomoże zbudować magiczne miejsce sprzyjające wypoczynkowi i odprężeniu. Livingroom by Mebelplast, poziom 1

To nowa jakość w nowoczesnych, eleganckich wnętrzach jaką proponuje producent marki Siente – firma Goliszek – Centrum Podłogi z Wrocławia. Unikatowość tej linii polega na zastosowaniu w procesie produkcji podłóg i drzwi identycznych kolorów naturalnych olejów. Dzięki temu uzyskiwany efekt jest wyjątkowy i jednolity dla podłogi i drzwi oraz może dotyczyć dowolnego koloru, jaki wybierze sobie klient. Zaoszczędza to trudu i czasu w dobieraniu tych ważnych elementów wyposażenia wnętrz – a efekt jest niepowtarzalny! Goliszek Centrum Podłogi, poziom 0

Galeria Wnętrz DOMAR ul. Braniborska 14  Wrocław www.domar.pl

Sharda Home

Interno Italiano

Goliszek Podłogi

Parkett Service Piet Boon dla Solidfloor

Sharda Home Piękno mangowca

Kolekcja Mango charakteryzuje się oszczędną i prostą formą. Szczególnie zaakcentowane jest w niej naturalne piękno i kolorystyka drewna Mangowca. Elegancki minimalizm i funkcjonalność mebli z kolekcji sprawiają, że doskonale pasuje do wnętrz we wszystkich stylach, a lite drewno jest gwarantem trwałości i szlachetnego wyglądu. Sharda Home, poziom 0

Interno Italiano Niekonwencjonalna Bellavita

Bellavita ma miękkie i zaokrąglone kształty. Niskie siedziska i oparcia w kształcie poduch, o różnych wysokościach, dają możliwość dowolnego i niekonwencjonalnego komponowania sofy. Miękkie linie i ekskluzywny design przypominają wygodę arabskiego salonu. Producentem systemu jest znana włoska firma – Alberta. Interno Italiano, poziom 2


22 DODATEK PROMOCYJNY Ludwik Styl

Paged Meble

Almi Decor & Iker

Przystanek Inspiracja

Firma Paged Meble zaprezentowała ostatnio kilka nowości: krzesła Bumerang projektu Jadwigi Husarskiej – Chmielarz, czy rodzinę krzeseł Antilla. Antilla to bardzo wygodne, a zarazem doskonale wpisujące się we współczesne trendy krzesło. Toczone elementy w stylu Vintage przywołują wspomnienia z lat 70. XX wieku. Różnorodne kolory cieszą oko i wprowadzają dobry nastrój do wnętrz. Verso (Paged), poziom 2

Linea Przystanek Inspiracja

Kuchnia dla osób, które dobrze czują się w otoczeniu kolorów ziemi. Gładkie, nowoczesne fronty programu Linea w kolorach: beżowym i szarym, wzbogacone zostały subtelnymi, stalowymi uchwytami, których sposób mocowania podkreśla horyzontalny układ szafek. Całą kompozycję ożywia blat o wzorze orzecha romantycznego z bardzo wyrazistym rysunkiem słojów drewna. Przystanek Inspiracja (WFM), poziom 0

Lissy Portland

Obrotowy stół, który łączy w sobie dwie funkcje - stołu bilardowego i stołu jadalnianego. Wystarczy obrócić środkową część i błyskawicznie zmienić jego funkcję. Ta podwójna funkcjonalność pozwala na efektywne wykorzystanie powierzchni pomieszczenia. Stół uzyskał nagrodę Dobry Design 2012. Lissy, poziom 2

Ludwik Styl Dzikość serca w środku miasta

Nowa kolekcja Oakville jest dla tych, którzy łączą dzikość serca z potrzebą geometrycznego porządku. Płynne przejścia od „nieobrobionego” materiału do cyzelowanych powierzchni, połączenie naturalnego drewna ze szkłem, masywna, stabilna forma, którą uzupełnia lekka faktura dębu pozwalają rozpoznać charakterystyczną dla Ludwik Styl umiejętność tworzenia nowoczesnych, lecz jednocześnie tradycyjnych mebli. Ludwik Styl, poziom 1

Galeria Wnętrz DOMAR ul. Braniborska 14  Wrocław www.domar.pl

noti

lissy

Paged Meble Rodzina Antilla

Galeria Noti Concept Store Galeria Noti

Concept Store Galeria Noti to jedyny salon tej marki w Polsce, który oprócz produktów własnych oferuje również szeroki wybór marek uzupełniających, które doskonale wpisują się w stylistykę i estetykę marki Noti i stanowią świetne dopełnienie oferowanych produktów. Poza meblami Noti znajdziemy tu takie marki jak: Arper, Pedrali, Gandia Blasco, Sztuka Beskidzka, Magis, Zieta Prozessdesign, Fivetimesone, Luzifer lamps, Moooi, Rosenthal. Galeria Noti, poziom 2

Almi Decor & Iker Kolekcja Com

Zaprojektował ją Marek Gawlik, dizajner związany z firmą Iker. Składa się ona z sześciu elementów: sofy, różnych modułów, fotela i pufy. Kolekcję mogą uzupełniać stolik boczny oraz ława. Com wyróżnia się elegancją, miłą dla oka organiczną, opływową formą, a jednocześnie solidną, przestrzenną bryłą, która daje poczucie bezpieczeństwa i sprzyja rodzinnej bliskości. Kolekcja jest przykładem udanej równowagi pomiędzy awangardą, a klasyką, harmonijnego pogodzenia nowoczesnego i nowatorskiego charakteru marki Iker z jedynym w swoim rodzaju stylem Almi Decor. Almi Decor, poziom 1


rzeczy 23 Dziewczyna w spodniach projektu Lubomira Tomaszewskiego. Wzór z 1961 roku. Dziś już ikona i jedna z najchętniej kupowanych figurek. Na zdjeciu z prawej. Cena: 799 zł

Renesans ikon z Ćmielowa TEKST: Eliza Ziemińska

zdjęcia: fabryka porcelany as ćmielów

S

łynne porcelanowe figurki z Ćmielowa powracają do łask. Po prawie pół wieku zapomnienia, ikony polskiego designu lat 60. znów są w dobrej formie. Historia ćmielowskiej porcelany sięga XVIII wieku. Z małego warsztatu, założonego w 1790 roku przez garncarza Wojtasa, z czasem powstały dwie fabryki produkujące porcelanę. W latach 50. i 60. XX wieku Wytwórnia Porcelany „Świt” święciła triumfy za sprawą figurek powstałych przy współpracy z Instytutem Wzornictwa Przemysłowego (IWP), a produkowanych w Ćmielowie. Jedni, pamiętający czasy PRL, podziwiali je na kredensach mam i babć, inni znają je dopiero z muzealnych wystaw. Jeszcze w latach 50. produkcja w Ćmielowie opierała się na wzorach okresu międzywojennego. Dopiero współpraca z projektantami z IWP przyniosła nowoczesne i awangardowe rozwiązania, które tak rozsławiły „Świt”. Lata 60. były „złotym okresem” dla fabryki. Porcelanowe figurki projektowali wtedy Mieczysław Naruszewicz, Henryk Jędrasiak, Hanna Orthwein, czy Lubomir Tomaszewski. Pokazywane na całym świecie (m.in. Nowy Jork, Berlin, Moskwa) figurki kota, wiewiórki, kiwi, siłaczy, baletnicy, Felka marynarza czy dziewczyn w spodniach przyniosły ogromny sukces i sławę polskim projektantom oraz samej manufakturze. Niestety z biegiem lat, w wyniku zmieniającej się sytuacji na rynku, „Świt” miał się coraz gorzej. Próby zmiany programu produkcyjnego nie przyniosły oczekiwanych efektów, aż w końcu fabryka została zamknięta. Odrodzenie się słynnych figurek to efekt pracy Adama Spały. Wraz z zakupem budynków pozostawionych przez „Świt”, w ręce nowego właściciela trafiły oryginalne formy i modele figurek. Nie tak łatwo było jednak przywrócić fabryce dawny blask. Wznowienie produkcji wzorów sprzed 40 lat udało się dzięki odnowieniu współpracy z projektantami i pracownikami, którzy pamiętają lata świetności fabryki. Do tej pory w Fabryce Porcelany

Dziki kot projektu Mieczysława Naruszewicza z 1958 roku doskonale sprzedaje się również dzisiaj. Cena: 298 zł

AS Ćmielów udało się odtworzyć 150 modeli. Szacuje się, że na odzyskanie całej kolekcji potrzebne jest jeszcze 20 lat pracy. Oprócz wysiłków włożonych w pielęgnację pozostawionych przez „Świt” wzorów, produkowane są nowe figurki. – Wielkim powodzeniem wśród kolekcjonerów cieszy się tańcząca, choć przecież statyczna, figurka Baletnica zaprojektowana przez jednego z autorów sukcesu Ćmielowa sprzed lat, Lubomira Tomaszewskiego – mówi Emilia Kwiecień, rzeczniczka prasowa manufaktury w Ćmielowie. – Rozchwytywane przez miłośników dobrego, polskiego designu są również wzory z lat 60., m.in. Dziewczyna siedząca i Dziewczyna w spodniach. Jednak oprócz powrotu do produkcji dawnych wzorów i wdrażania nowych, Ćmielów rozszerzył ofertę o tzw. żywe muzeum. Pasjonaci ceramiki mogą w nim dokładnie poznać proces powstawania wyrobów z porcelany, a nawet samodzielnie wykonać figurkę. Kto wie, może wśród zwiedzających pojawią się godni następcy mistrzów? www.as.cmielow.com.pl designalive.pl


24 mediolan wydarzenia 2012

„Czas zatrzymać się i pomyśleć”. Takie motto zawisło nad jednym ze stoisk największych w świecie targów wyposażenia wnętrz Salone Internazionale del Mobile w Mediolanie. Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że cała branża powoli poddaje się tej refleksji tekst i zdjęcia: ewa i wojciech trzcionkowie

designalive.pl


Na stoisku Emeco krzesła Broom projektu Philippa Starcka

D

opiero 9.00, a przed wejściem na targi kłębi się nieprzebrany tłum. Ścisk nieprawdopodobny. Tak będzie do wieczora. Przez kolejnych sześć dni. Grzecznie stoimy w kolejce do bramek, nad którymi wisi tablica „Fast way”. Kolejka nawet nie drgnie. – Typowa włoska szybka ścieżka – rzuca ktoś z uśmiechem. W końcu przechodzimy. Szybkie espresso w biurze prasowym i ruszamy. Kolejno odwiedzamy halę po hali. Kartell, Vitra, Magis, Moroso, Kettal, Edra, Kler, Paged, Dedon… Godzina za godziną, stoisko za stoiskiem. A to dopiero trzecia hala. Zostało jeszcze, hm, chyba pięć z tych, które chcieliśmy odwiedzić. Bo wszystkich jest ponad 20! Refleksja nasunęła się szybko: oczyszczająca funkcja kryzysu zadziałała. W tym roku mniej było premier, w zamian, nawet wielkie marki, chętnie chwaliły się swoim dziedzictwem, rzemieślniczą pracą i dbałością o środowisko. Fiera, czyli targi, gdzie przychodzi się głównie załatwiać interesy, to jednak tylko część iSaloni. Trendy podglądaliśmy „fuori Salone” czyli „poza targami”, bo na czas mediolańskiego tygodnia designu projektowaniem tętni całe miasto! W Zonie Tortonie, w Venturze Lambracie, w Brerze, muzeach, kawiarniach, sklepach. Dzięki tym wszystkim imprezom przez cały tydzień do Mediolaniu zjeżdża pół miliona ludzi. I wszędzie Polacy! Nie tylko w gronie oglądających, ale coraz więcej w roli wystawców. Przygotowując wraz z Fundacją Creative Project publikację „Designlink.pl – Guide on Polish Design / Milan 2012” otrzymaliśmy 17 zgłoszeń miejsc, gdzie można było zobaczyć polski design w Mediolanie. Mieliśmy duże wystawy, ale też mniejsze stoiska dizajnerów, grup projektowych, czy instytucji. Większość dobrze wpisana w panujące trendy. Po powrocie stworzyliśmy własną, subiektywną foto-mapę Mediolanu. I choć zwykło się mówić, że na czas iSaloni serce miasta przenosi się na teren targów, dla nas było na swoim naturalnym miejscu – w centrum, gdzie design przenikał naturalną tkankę miasta.

Zuzanna Skalska Trendwatcherka w studiu projektowym VanBerlo, Holandia. Do Mediolanu przyjeżdża obserwować zmieniające się trendy, nowości i technologie. Potwierdza się koniec ery industrialnej. iSaloni 2012 to czas przedefiniowania wartości (np. potrzeb klientów, stylu życia) i pojęć takich jak technologia czy przemysł. Prezentowane nowości (jeśli w ogóle były) to często manufaktura i wynik pracy rzemieślników. Często zauważane odświeżanie starych wzorów przez wielkie marki to znak zmęczenia nadprodukcją.

Jan Lutyk Na iSaloni przyjechał służbowo, jako fotograf i dla przyjemności – w poszukiwaniu inspiracji do pracy jako projektant. Ventura Lambrate. Dla mnie to zagłębie młodych projektantów i studentów, nowe materiały i ich odpowiedzialne stosowanie. To efekty poszukiwań balansujących między przydomowym warsztatem, manufakturą a przemysłem. Refleksja nad procesami wytwarzania jakie zdominują przyszłość. Czy będzie to druk 3D, rzemiosło, przemysł, manufaktura, czy może pająki same będą za nas przędły ubrania? W tym wszystkim, trochę przewrotnie, wystawa kolekcji Ikea PS. Jak zwykle formą i zrozumieniem materiału na łopatki powalił mnie Nendo – kolekcję szklanych lamp i stolików dla czeskiej marki Lasvit z trudem wyłowiłem na Zonie Tortonie.

Jamie Hayon Hiszpański projektant z optymistycznym stylem. Tworzy dla marek niszowych i ekskluzywnych. W Mediolanie miał retrospektywną wystawę w ramach Ventura Lambrate. Teren targów dla mnie nie istnieje. Jest nieludzki. Zawsze szukam inspiracji, pomysłu, zaskoczenia, a tam tego nie ma. Ustawia się stoisko, obok stoiska, krzesło obok krzesła. Każdego roku więcej. A w tym roku widać, że są przerażeni kryzysem. I nie bardzo wiedzą jak z tego schematu wyjść. Na targach zawsze się liczy marka. Ona wybiera do współpracy projektantów. Cieszę się, że ja mogę robić odwrotnie.


6

1

fiera Targi w tym roku przebiegły w atmosferze kryzysu, doskonale jednak przekutej w atut tej imprezy. Nawet wielkie marki jak Vitra (1) szczyciły się klasycznymi projektami, ręcznym wykonaniem i dbałością o szczegół. Z przyjemnością wyszukaliśmy stonowane stoiska Pagedu i Klera.

centrum Tu design wylewa się z każdej wystawy sklepowej i bramy. Spazio Rosany Orlandi (2) to ulubione miejsce tzw. design-hipsterów. MOST (3) to epicentrum cyfrowej rewolucji w towarzystwie historycznych galeonów. Muzeum Designu Triennale to miejsce retrospektyw i spotkań z „wielkimi nazwiskami” takimi, jak Ross Lovegrove (4). Różnorodnością zaskoczyła Brera: rzemieślnik robił fotel dla Fritza Hansena (5), natomiast w pałacu Clerici magazyn „Domus” pokazał, co czeka nas w niedalekiej przyszłości, a Audi zbierało cyfrowe dane o naszych sposobach siedzenia (6). W okolicach mediolańskiej katedry Matylda Krzykowski i Marco Lorusso (7) zorganizowali niewielką, dobrze przemyślaną wystawę „The front room: colour and geometry”.

4

ventura lambrate „Czy nadal mamy apetyt na te wszystkie meble?” pytali Ryosuke Fukusada i Rui Pereira (8) zjadając swój projekt – świeżo wypieczone krzesełko. Po raz kolejny źródło trendów zabiło w poprzemysłowych halach. Na 90 wystawach pokazano projekty i koncepcje wskazujące kierunek zmian w wytwarzaniu i konsumpcji dóbr. Tu zarówno zaawansowane technologie jak i tradycyjne techniki są źródłem innowacji. Wypatrzyliśmy tu polskie wystawy: Lorenz, Łódź Design Festival – „must have” oraz Design Centrum Kielce – „Artetura” (9).

zona tortona To miejsce, gdzie udało się wyłowić kilka perełek, jak np. fantastyczną ekspozycję szklanych obiektów czeskiej marki Lasvit stworzonej przez Nendo. Niezła okazała się też wystawa „Design from Wielkopolska”. Prezentowane tam m.in. marki: Noti, Vox, Comforty, Profim, Mowo oraz Marmorin zostały dostrzeżone i opublikowane w prestiżowym magazynie „Interni”. Na wystawie zwracały szczególną uwagę lampy grupy Mowo i umywalki Marmorin (10). Więcej relacji z iSaloni na www.designalive.pl

2

10


mediolan 2012 27

5

7 8

9

Rossana Orlandi Opiniotwórcza, charyzmatyczna właścicielka Spazio Rossana Orlandii w Mediolanie, gdzie selekcjonuje i prezentuje współczesną sztukę i design. To najważniejsze targi designu na świecie! Powinny być dłuższe o kilka dni, bo ludzie nie są w stanie zobaczyć wszystkiego. Wydaje się potężne pieniądze by przygotować wystawy, by po 5-6 dniach po prostu je zdemontować. A impreza powiększa się i ewoluuje. Pojawiają się nowe ciekawe miejsca, tak jak Ventura Lambrate, która zdetronizowała Zonę Tortonę, początkowo świetną przestrzeń, teraz zbyt zatłoczoną, rozkrzyczaną. Nawet tydzień zdaje się zbyt krótki, by doznać tej największej koncentracji designu na świecie.

gianfranco Mediolański taksówkarz. iSALONI 51. Targi Salone Internazionale del Mobile trwały od 17 do 22 kwietnia. Tegoroczną edycję iSaloni odwiedziło 331 649 gości, o ponad 10 tys. więcej, niż przed rokiem. Prawie 190 tys. osób przyjechało spoza Włoch. Na targach zaprezentowało się 2,7 tys. wystawców z całego świata. W sumie targi odwiedziło niemal 6,5 tys. dziennikarzy (w tym 5,7 tys. zagranicznych).

3

To nasze święto! Otwarte i demokratyczne. Nie to, co Tydzień Mody – burżuazyjne wydarzenie dla elit. Na czas iSaloni pół miliona ludzi odwiedza Mediolan i żyje designem! Dziadkowie, dzieci, studenci odwiedzają nie tylko galerie i muzea ale tez przedziwne zakamarki. A miasto ich chłonie jak gąbka.


28 mediolan 2012

isaloni subiektywnie

3

Na 51.  edycji Salone Internazionale del Mobile w Mediolanie zaprezentowano tysiące nowości. Subiektywnie wybraliśmy najciekawsze premiery

1

2

Kolekcja tkanych mebli ogrodowych, z ujednoliconą powierzchnią. Projekt Stephena Burksa, który zainspirował się pracą rzemieślników w mniej rozwiniętych technologicznie krajach. Siedziska powstają z metalowej konstrukcji, którą następnie uzupełnia się warstwą włókien, pochodzących z recyklingu. Siedziska są tkane ręcznie. Cena jeszcze nieznana, www.dedon.de

designalive.pl

2. Fauteuil de Salon Klasyczny mebel Jean Prouvé z 1939 roku w nowej wersji. Stworzony dla Vitry. Uzupełnia Prouvé RAW Collection. Fauteuil de Salon ma gładką powierzchnię, jest pozbawiony ornamentów. To czysta konstrukcja – słynął z niej twórca, który wprowadzał funkcjonalne meble do masowej produkcji. Cena jeszcze nieznana, www.vitra.com

3. Broom

4. Lindö

5. Mia

Proekologiczny projekt Philippa Starcka dla Emeco. Do produkcji krzesła zastosowano nowy materiał kompozytowy: 75 proc. odzyskanego polipropylenu, 15 proc. zregenerowanych włókien drewna oraz 10 proc. szklanych włókien także pochodzących z recyklingu. Materiał ma trzykrotnie mniejszy wpływ na środowisko. 1  050 zł, www.emeco.net

Sofa projektu Nike Karlsson dla Ikea. Charakteryzuje się głębokim siedziskiem oraz miękkimi poduszkami. Stworzono ją z bawełny, lnu i tkaniny poliestrowej. Całość jest tkana z przędzy o różnych grubościach, wspiera się na metalowej konstrukcji. Mebel trzyosobowy, część kolekcji Ikea PS 2 600 zł, www.ikea.com

Kolekcja zaprojektowana dla marki Emu przez Jeana Nouvela. Krzesło w kolekcji jest bardzo lekkie i łatwe w użytkowaniu, zahacza się podłokietnikami na stole; chcąc umyć podłogę, nie musimy go odwracać. Powstanie z laminatu i metalu w kilku kolorach: białym, czerwonym, szarym i czarnym. Kolekcja nie trafiła jeszcze do sprzedaży, www.me.emu.it

tekst: anna Borecka zdjęcia: materiały prasowe

1. Dala

4


29

8

6

5

9

7

10

6. 3D Textiles

7. Minuscule

8. I love animals

9. Rocky

10. M.a.s.s.a.s.

Projekt Polki Aleksandry Gacy dla marki Casalis. Wydrukowana w 3D tkanina zapewnia izolację akustyczną, jest elastyczna. Możną ją zawieszać na ścianie bądź podwieszać na suficie. Szeroka na metr, jest produkowana w czterech kolorach. 650 zł za metr kw., www.casalis.be

Efekt współpracy pomiędzy projektantką Cecilie Manz oraz Republic of Fritz Hansen. Powłoka siedziska jest tapicerowana i szyta ręcznie, użyto także elementów skórzanych. Fotel przyjmuje kształt muszli. Wyprofilowana powłoka, tworząca ramę, powstała z tworzywa sztucznego. Krzesło pojawi się w sprzedaży jesienią. www.fritzhansen.com

Nowy projekt Pier Paolo Pitacco dla Alessi. Wykonana z metalowej ramy, która tworzy szkielet i naciągniętej na nią tkaniny, przyjmuje zabawne kontury ptaka. Dostępna w różnych kolorach, zastosowano w niej diody ledowe, które zmieniają barwę oraz natężenie światła. 700 zł, www.alessi.com

Konik zaprojektowany przez Marca Newsona dla marki Magis. Wariacja na temat konika na biegunach. Ma stabilną podstawę, bieguny zastępuje wewnętrzny mechanizm. Zabawkę wyprodukowano z rotacyjnie formowanego polietylenu. Konik nie trafił jeszcze do sprzedaży. www.magisdesign.com

Pełna nazwa: Moroso Asymmetric Sofa System Adorably Stitched. Projekt Patricii Urquioli dla Moroso. System tworzą kanapa, fotel oraz stolik. Ułożona asymetrycznie tkanina z widocznymi elementami łączenia „przebiega” po konstrukcji mebli. Miękką tapicerkę połączono z pianką. Projekt nie trafił jeszcze do sprzedaży, www.moroso.it

designalive.pl


30 mediolan 2012

fuori Salone po włosku znaczy „poza targami”, gdzie setki wystaw dopełniają mediolańskie święto designu. Oto jakie premiery przykuły naszą uwagę podczas spacerów po mieście

5

1

3

2

1. Seven

2. Balance

3. 38 Series

Wieszak zaprojektowany przez Tomka Rygalika dla marki PROFIm. Wykonany z wytrzymałej stali, lakierowanej w wesołych kolorach. Wyposażony w dodatkowe uchwyty na ubrania, które wyglądają jak guziki. Nie trafił jeszcze do sprzedaży, www.profim.pl

Biurkowa lampa zaprojektowana przez Nathalie Dewez dla marki Established and Sons. Tworzy ją rurka aluminiowa, źródłem światła są diody ledowe. Transformator jest ukryty wewnątrz konstrukcji. Lampka na biurku utrzymuje „balans” bez dodatkowego osprzętu. Na zapytanie, www.n-d.be, www. establishedandsons.com

Nowy żyrandol kanadyjskiej firmy Bocci w kształcie dmuchanych szklanych kul z przypadkowo rozmieszczonymi otworami. Służy też jako doniczka. Kule mają różne rozmiary, są mocowane na miedzianej konstrukcji, którą dowolnie się formuje. Jedna kula kosztuje 3 200 zł, www.bocci.ca

designalive.pl

6 4. Colour wood dining Projekt holenderskiego studia Scholten & Baijings dla Karimoku New Standard z Japonii. Przy produkcji stołów wykorzystano tradycyjną obróbkę drewna kasztanowca. Jego faktura jest nakładana z wzoru powierzchniowego, tworząc głębię w „zabrudzonym” wcześniej meblu. Na zamówienie, www.karimoku-newstandard.jp, www. scholtenbaijings.com

5. Teddy Bear Formy meblarskie stworzone przez studio Wierszyłłowski i Projektanci dla Noti. Nawiązują do zabaw z dzieciństwa. Można z nich stworzyć bryły zestawu, jak fotele, sofy czy leżanki. Tworzenie własnego zestawu przypomina zabawę klockami. Kolekcję siedzisk uzupełniają stoliki. Nie trafił jeszcze do sprzedaży, www.noti.pl, www.wierszyllowski.com

tekst: anna Borecka zdjęcia: tom dixon studio, materiały prasowe

4


31

9

7

8

10

6. Chair

7. Bolt

8. Transience

9. Raffaele

10. Faceture

Nazywa się po prostu Chair, ma organiczne kształty, Jaime Hayon zaprojektował je dla marki &Tradition. Kluczem do tego projektu stało się stworzenie elastycznych i wygodnych kształtów, dostosowujących się do ludzkiego ciała. Z wykończeniem wełnianym bądź skórzanym. Chair nie trafił jeszcze do produkcji, www.andtradition.com

Stołek składający się z czterech kawałków drewna jesionu, połączonych metalowym pierścieniem. Dowód, że siła tkwi w prostocie. Powstały dwie wersje siedziska: Hyde (z malowanego na czarno drewna oraz miedzianego pierścienia) i Jekyll (matowe lakierowane drewno z pomarańczowym pierścieniem z metalu). Projekt Studia Note dla La Chance. Nie trafił jeszcze do produkcji, www.lachance.fr

Projektanci: Lex Pott i David Derksen wycinają szkło, pokrywają je srebrem, a następnie siarką, która przyśpiesza proces utleniania. Regulują także natężenie procesu do osiągnięcia zadowalających kolorów: złotego, brązu, purpury czy niebieskiego. Lustra mają formy geometryczne. Od 5 900 zł, www.lexpott.nl, www.davidderksen.nl

Gwiazdy są kwintesencją światła – z tego założenia wyszli Federico Minarelli i Julie Janssen (studio Fred&Juul), tworząc lampę Raffaele. Klosz jest wykonany z mosiądzu, przyjmuje postać trójwymiarowej, spadającej gwiazdy. Lampa w całości jest odlewana przez toskańskich rzemieślników. 400 euro, www.fredandjuul.com

Wazony Phila Cuttance powstają indywidualnie. Interesujący jest sam proces wytwarzania: są konstruowane z żywicy, wrzucanej do specjalnej formy, powstałej z ciętego arkusza tworzywa sztucznego. Wazony powstają w różnych kolorach. Każdy jest numerowany. Od ok. 3 000 zł, www.philcuttance.com

designalive.pl


32 rzeczy

Red Dot w świecie designu, to jak Oscar w świecie filmu. Z roku na rok powiększa się liczba firm i produktów, które walczą o ten zaszczytny tytuł. Obecny sezon jest wyjątkowy dla Polaków, którzy otrzymali rekordową liczbę siedmiu wyróżnień oraz tytuł The Best of the Best (Najlepsze z Najlepszych), co nie zdarzyło się nigdy wcześniej! Stołek y Ha Plopp Zięta sign de

t

Oskar oduc

Pr

TEKST: JARDA RUSZCZYC

strumieniem. Apogeum nastąpiło w roku 2012, gdy czerwony znaczek otrzymało aż osiem produktów. Wśród tegorocznych polskich laureatów znaleźli się przedstawiciele różnych branż. Marka Bisk otrzymała nagrodę za Futura Collection. – To zwycięstwo pozwala nam na znalezienie się w ścisłej czołówce uznanych światowych marek reprezentujących różne dziedziny, od motoryzacji przez sprzęt AGD aż po łazienkę, a to z kolei zwraca uwagę międzynarodowych środowisk opiniotwórczych w tej dziedzinie na jakość polskiego wzornictwa w Europie i poza jej granicami – przyznaje Sebastian Sałkiewicz, development manager w Bisk. Red Dotem może się również pochwalić firma MDD: nagrodzono jej ladę recepcyjną Zig-Zag. – Naszym celem było stworzenie lady recepcyjnej, która, łącząc w sobie nowoczesny

design i wysoką jakość, równocześnie będzie ujmowała użytkowników swoją funkcjonalnością – opowiada projektant Zbigniew Kostrzewa. – Głównymi kryteriami, którymi kierowało się jury konkursu, były dobrze dopracowane rozwiązania łączące w sobie wszystkie te wartości, dlatego niezmiernie cieszymy się z nagrody – dodaje. – Projektowaniem środowiska medycznego zajmuje się bardzo wąska grupa specjalistów. Weszliśmy w tą dziedzinę, znając wyzwania, jakie stawia projektantom. Nasz zespół, zdobywając ten zaszczytny tytuł po raz kolejny pokazał, że w chirurgii możemy projektować na światowym poziomie – podkreśla dyrektor przedsiębiorstwa Prefekt Sobierajski, Zdzisław Sobierajski. Ich urządzenie, nożny przełącznik dla urządzeń medycznych Thin znajduje wszechstronne zastosowanie

zdjęcia: wojciech trzcionka, materiały prasowe

20

08

IA

designalive.pl

!D sign Dywan De ska ń o oh ubi sign M L de t mohohej Kopaniszyn oduc agdalena Pr M Michał

O

nagrodzie Red Dot można mówić różnie: jej krytycy przekonują, że jest przyznawana w bardzo wieku kategoriach i otrzymuje ją coraz więcej produktów. Dodają również czynnik ekonomiczny – aby wziąć udział w rywalizacji, trzeba wnieść opłatę. Nie zmienia to jednak faktu, że ten rok jest rekordowy. Do walki przystąpiło 1800 firm z 58 krajów, zgłaszając w sumie 4515 produktów. Bo nagroda daje nie tylko prestiż i uznanie, ale przede wszystkim zbyt (producentom) oraz klientów (projektantom). Rywalizacja toczy się w 19 kategoriach w sekcji produktowej oraz w komunikacji i konceptach. W każdym roku jest przyznawana także nagroda Design Team of the Year, a także nagrody The Best of the Best. I tu po raz pierwszy w historii „Najlepszym z Najlepszych” polskim produktem okazał się piekarnik Zen, wyprodukowany przez markę Amica. Projektowo stoi za nim pracownia Code Architecture and Design z Katowic pod wodzą Michała Biernackiego. To już drugi Red Dot dla Amiki i Biernackiego. Co ciekawe, w 2008 roku pierwszego polskiego Red Dota dostał dywan mohohej!_DIA marki Moho Design, którą stworzyli Magdalena Lubińska i Michał Biernacki. W tym samym roku Czerwoną Kropką wyróżniono też stołek Plopp wykorzystujący wymyśloną przez Oskara Ziętę technologię FiDU, czyli Freie innen Druck Umformung („wolna deformacja ciśnieniem wewnętrznym”). Od tego momentu nagrody zaczęły płynąć do Polski mocniejszym


33

fikacja

30 wystawy ńczycy sign identy Ptasiade n berliBerliner tio i y, ir ot wizualna ommaN on „M W munica C ti Projektowa om alarus C K en sign m de le t Grupa enata KrzesłoR ouraboduc n Pr Ho

! tka 5

09 20

m co Oval g. ba ba ńczyc ign 60 Oki s de t

Tor

Truchanowicz oduc Katarzyna Pr

emigiusz

iR

ą 4 ico R , od Piecz M odico Matylda ńskiign M s de ałczyt M Golędzinowska oduc Pr

Bogusław

w medycynie, jest wodoodporne, znakomicie współpracuje z aparaturą, łatwo poddaje się czyszczeniu. Nagrodą może się cieszyć także marka Sitag, gdyż wyróżniono jej fotel konferencyjny Wood zaprojektowany w podpoznańskim Swarzędzu przez Annę Vonhausen, dyrektora kreatywnego firmy. Uhonorowano także grupę Malafor za sofę Blow: nadmuchiwaną i wykonaną z materiałów w całości poddających się recyklingowi. – W Niemczech po otrzymaniu nagrody nasze studio podskoczyłoby o kilka punktów w rankingu projektantów. W Polsce rankingi nie istnieją, ale będzie to na pewno punkt przetargowy przy zleceniach projektowych i może przełoży się na ilość zamówień. A poza tym mamy nadzieję na zwiększenie sprzedaży sofy – przyznaje Agata Kulik–Pomorska z Malafora. Wyróżniono także lampę

20 10

!”

C

H ficzna Gmbsign de graarszawa n W tio N unica TV ediendesign OprawaM omm

Velvet

154 000 uczestników z 70 krajów świata walczyło od 1954 roku o nagrodę Red Dot przyznawaną przez Design Zentrum Nordhrein Westfalen w niemieckim Essen, gdzie działa także Muzeum Red Dot. Z początku konkurs ograniczał się jedynie do niemieckich producentów, szybko jednak zyskał międzynarodowy splendor Leda, zaprojektowaną przez Jeremiego Nagrabeckiego dla własnej marki Velt. Wśród tegorocznych laureatów panuje duży entuzjazm i wiara w siłę wyróżnienia. O jej znaczeniu mogą mówić wcześniejsi laureaci, m.in. Renata Kalarus, która Czerwoną Kropkę otrzymała w 2009 roku za krzesło Comma stworzone dla Noti. – Z perspektywy tych kilku lat nagroda jest trudna do przecenienia. Potrafi otworzyć wiele drzwi w sytuacji, kiedy prowadzę własną działalność gospodarczą i chcę prezentować światowych twórców oraz ich realizacje – przyznaje projektantka. Okazała się także istotna choćby w sytuacji, kiedy sprowadzała do Krakowa obiekty Toma Dixona. – Red Dot okazał się argumentem, który go przekonał. Co ciekawe, kojarzy ją bardzo wielu architektów wnętrz, odwiedzających Metaformę w Krakowie. To wszystko sprawia, że cena, którą

płacą producenci za możliwość rywalizacji i zwycięstwo, jest dobrze oszacowana – mówi Renata Kalarus. W tym samym roku wyróżniono też poznańską pracownię Ptasia30 za projekt wystawy „My, berlińczycy! Wir Berliner! Historia polsko-niemieckiego sąsiedztwa” oraz TVN Warszawa za oprawę graficzną. Znaczenie otrzymanej nagrody docenia również Matylda Golędzinowska, która z Bogusławem Małczyńskim zaprojektowała pieczątkę Modico R45. – Wyróżnienie nie przełożyło się na ilość zleceń z tego prostego powodu, że ich nie szukałam. Pracując na etacie, nie narzekałam na brak zajęć. Nie ukrywam jednak, że miło było oglądać swoje projekty na wystawach. A ponadto z różnych stron docierały do mnie sygnały, że stworzyliśmy jedną z najpiękniejszych pieczątek na świecie. Od tego czasu wciąż cieszy się dużym zainteresowaniem – przyznaje autorka. Przed dwoma laty wyróżniono także torbę 60bag. Zapowiedzią tegorocznych sukcesów bez wątpienia był zeszły rok, gdy kolor czerwony „oznaczył” trzy polskie produkty: ssak chirurgiczny Combo, piekarnik Amica Integra oraz brodziko-wannę Jena Marmorinu. – Z pewnością designalive.pl


34 rzeczy w 2011 roku w kategorii komunikacja za projekt opakowania piwa Łomża Niepasteryzowane. Dla firmy było to pierwsze zlecenie. – Nagroda za design oraz sukces sprzedażowy Łomży potwierdzają skuteczność metody design thinking, w ramach której pracujemy – mówi Bartłomiej Serafiński, założyciel Touch Ideas. W tym samym roku za komunikację wizualną nagrodzono również warszawskie Mamastudio oraz

White Cat Studio. – To wyróżnienie tylko utwierdza nas w przekonaniu, że rynek potrzebuje pomysłów odważnych, łamiących obowiązujące stereotypy – przekonuje Michał Dolny, dyrektor departamentu marketingu Netii, która nagrodę odebrała za system identyfikacji.

Pr

sign Design de t Architecture and oduc

gra4 C a 7 ic Piekarnik Inte810 Am I

EB Amica

DE CO

Red Dot przyczynił się do zwiększenia zainteresowania naszymi produktami. Oczywiście wanna Jena stała się ważnym, niemal obowiązkowym elementem targowych ekspozycji Marmorinu. Z pewnością jury przyznające te wyróżnienia doceniło nie tylko elegancję bryły wanny, ale i jej optymalnie praktyczne zastosowanie: połączenie funkcji kąpieli i prysznica – mówi Dominika Fedyk-Wolanin z firmy Marmorin. O tym, że sukces jest możliwy nawet na początku działalności, pokazuje przykład firmy Touch Ideas nagrodzonej

Ssak o

b ski giczny aj Comier b ordos So K sign de chirurfekt t Żebrowski r Pe Paulina oduc awidPr iD

11

sk Bi fon sign de

t

Lada g Za DD g- M esignign Zi recepcyjnaIn D des

oduc Pr lt

LedaVe

tio en

m Lampa Nagrabecki le

urab Jeremi no Ho

20

Futura

sign

Netii

sign Studio de Cat ion fikacja t hite W unica m m

t Collection Coloro oduc Pr

unica

20

12

-

n Jenari o m ar sign Brodziko M Ostudio de wanna OW t M duc o Pr

a Projekt ż Łom Ideas sign de opakowania n piwa Touch tio

unica m dla m Co Niepasteryzowane formacji Nauki in

m

de opernik n wizualnejK Mamastudio io System Centrum t

m

Co

Identy Co

n

fa

So or af ion Blow al t M Men le

urab

no

Ho

designalive.pl


DE CO

h Architecture andof t Piekarnik

ki js Thin ącznik ra ie żnyob Kordos sign S Przeł noekt de t Żebrowski rf Pe Paulina oduc tki25 awidPr ą n iD i Ausio , Piecz12 llf A Ze ogalski t B ń H, m oduc Gb ałczy pr o Golędzinowska M ic modico sign Bogusław od De M atylda M

35

Th e

Zenica

t

Am

s Be

s Be Design e t

g ta

r duc Fotel Fo Pro

Si

y

oodien W iedz sign

m

S

t

ia

de

Doskonałe piękno Rozmowa z Michałem Biernackim, projektantem Code Design, które pracuje dla marki Amica Czy Red Dot zmienia wiele w codziennej zawodowej aktywności? – Zmiana polega na tym, że bardziej otwiera się przede mną rynek. Pojawiają się nowi partnerzy biznesowi i klienci, którzy zauważają pracę, jaką wykonuję wraz z zespołem. Nie ograniczamy się jedynie do pracy z produktem, zajmujemy się także strategią designu. W tej chwili nasze działania opierają się na trzech filarach: strategii, produkcie i komunikacji. Nagrodzony produkt jest

wypadkową wszystkich tych aktywności. Na czym polega fenomen tej nagrody? – Nagroda nie tylko działa na wyobraźnię, ale jest także gwarancją pewnych cech produktowych dla przyszłego klienta. Oczywiście kilku nowych zwykle po przyznaniu nagrody się pojawia, nie ma jednak sytuacji, że telefon się urywa. Jednak ci klienci, którzy się pojawiają, często mają intrygujące propozycje. Nasza pracownia zresztą też ma pewne zasady: nie pracujemy nad więcej niż 3-4 projektami jednocześnie. Stąd, jeśli pojawiają się propozycje, wybieramy tylko te najciekawsze. Do pracy nad nagrodzonym piekarnikiem Zen Amiki przygotowywaliście się w sposób szczególny? – Staram się, aby każdy projekt, nad którym pracuję, był niepowtarzalny i wyróżniający się. I do każdego z nich, bez wyjątku, podchodzę tak samo. I nie ma znaczenia czy jest projekt butów, piekarnika czy samochodu bezzałogowego.

Ktoś zleca mi wykonanie pewnej pracy, i tym samym obdarza mnie zaufaniem. A przy tym nieustannie poszukujemy nowych rozwiązań. Tym razem stało się nim wpisane w ten produkt wyciszenie. Nie chciałem epatować elektroniką i technologią, choć piekarnik oczywiście zawiera wszelkie niezbędne rozwiązania techniczne. Ten obiekt ma uspokoić kuchnię. Jest przeznaczony dla zindywidualizowanego klienta - jest nim kobieta, która potrzebuje szybkiego dostępu do podstawowych programów i nie chce, by elektronika wytwarzała „szum informacyjny”. Piekarnik można również spersonalizować, dobierając np. uchwyt do koloru mebli kuchennych. Minimalizm, cisza, wszystko to, co może kojarzyć się z wzornictwem japońskim oraz skandynawskim. Zen jest projektem bez zbędnych ozdobników i dekoracji, a przy tym urządzeniem szalenie intuicyjnym. To propozycja dla klienta, który kocha wyciszone, doskonałe piękno.


36 ludzie

Jazda polska Projektują limuzyny, miejskie auta albo sportowe torpedy. Czasem pracują w wielkim zespole, czasem sami. Są szeregowymi projektantami albo dyrektorami. Łączy ich wspólna pasja i pochodzenie. Wszyscy są Polakami i kochają projektować samochody

TEKST: MARCIN MOŃKA

designalive.pl

Śląskiej – Tomasz Sycha (ur. 1963 ), który do Niemiec wyjechał jeszcze w latach 80., a ostatnio zajmuje się modelami prototypowymi. Po bardzo udanym projekcie modelu Z4 coupé firma przekonała go do pracy nad pojazdami, które najwcześniej mogą pojawić się na ulicach za jakieś... 10 lat.

Projekt w 10 dni Przez długi czas jednym z bardziej rozpoznawalnych polskich projektantów samochodów był Tadeusz Jelec (ur. 1958 ). Od ponad 20 lat pracuje dla Jaguara, współpracuje także z innymi markami. Pochodzi z Giżycka, pod koniec lat 70. studiował na gdańskiej Politechnice. Nie ukończył polskiej uczelni, wyjechał do Anglii, gdzie studiował m.in. w Chelsea School of Art. Już do legendy przeszła propozycja współpracy ze słynnym Peterem Stevensem, który zaproponował mu pracę w Lotusie, gdzie miał przestylizować Jaguara XJ. Zadanie musiał wykonać w... 10 dni. Udało się, a marka Jaguar przyjęła go do swojego zespołu. Od tego czasu tworzy wnętrza kolejnych modeli Jaguara. Dla światowych koncernów tworzyli i tworzą także inni nestorzy polskiego projektowania. Dla Forda pracował Tomasz Jara (ur. 1951 ), odpowiedzialny m.in. za wygląd scorpio, fiesty, sierry, escorta czy mondeo. Nie trafiłby do zawodu, gdyby nie wycieczka do Londynu

i niezobowiązująca rozmowa z napotkanym studentem RCA, który namówił go do zaprezentowania swoich rysunków specjalistom. Po kilku latach Tomasz Jara ukończył RCA, a do dziś za swój najważniejszy projekt uznaje Forda fiestę drugiej generacji. W branży działa już od ponad 30 lat. Z kolei Justyn Norek przez ponad 20 lat pracował w ośrodku stylizacji I.D.E.A w Turynie, firmie projektującej dla Alfy Romeo i Ferrari, a także BMW, Chryslera i Volvo. Był tam głównym stylistą. Również w ośrodku I.D.E.A odbywał staż Zbigniew Maurer, który w 1994 roku rozpoczął pracę w centrum stylizacji Alfy Romeo. I jest tam odpowiedzialny za kształt nadwozi nowych pojazdów. Bodaj najbardziej znaną realizacją Maurera jest model 156.

To idzie młodość Tadeusz Jelec pozostaje w bliskich związkach z Polską, prowadząc m.in. warsztaty

zdjęcia: materiały prasowe

C

hoć w Polsce brakuje wydziałów kształcących przyszłych projektantów samochodów, nasi rodacy radzą sobie inaczej – wyjeżdżają za granicę kształcić się i spełniać marzenia. Polacy od wielu lat projektują i stylizują samochody dla największych marek świata. Magia tego zawodu działa na wyobraźnię i przyciąga kolejne pokolenia. W ostatnich latach głośno zrobiło się o Jacku Frohlichu (ur. 1966 ), projektancie pochodzącym z Siemianowic, który od lat pracuje dla BMW, gdzie jest dyrektorem designu zewnętrznego. Podczas studiów na Wydziale Architektury Politechniki Śląskiej w Gliwicach nabrał przekonania, że właśnie z motoryzacją zwiążą się jego życiowe losy. Tak rzeczywiście się stało. Po studiach w Polsce wyjechał do Niemiec, gdzie ukończył Uniwersytet w Pforzheim, jedną z trzech najlepszych szkół kształcących „automobil designerów”, obok uczelni w Pasadenie i Royal College of Art (RCA) w Londynie. Frohlich jest przykładem, jak wiele w tym fachu znaczy przypadek i spotkanie z właściwą osobą. Podczas nauki w Pforzheim jeden z profesorów zapytał go, czy nie wziąłby udziału w pewnym projekcie. Był nim projekt dla BMW. Długo się nie zastanawiał. – Takich okazji po prostu nie można zmarnować – przyznaje dzisiaj. Dla BMW pracuje również inny były student Politechniki


Jacek Frohlich podczas prezentacji BMW 650i

ze studentami gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych (ASP). – Młodzi swoimi myślami wyprzedzają nasze czasy i wymyślają pojazdy, które za 10–15 lat będą się pojawiać na naszych drogach – podkreśla. Jednym z tych, którzy kreują przyszłość jest Wojciech Sokołowski (ur. 1984 ). Uczył się m.in. w Istituto Europeo di Design w Turynie pod okiem Ercole Spady i właśnie od niego otrzymał zaproszenie do współpracy nad powstającym w 2008 roku modelem Spada Codatronca w wersji TS. Sokołowski pracował nad modelem z Paolo Spadą, synem Spady seniora. – Inspiruje mnie projektowanie samochodów szczególnie tych sportowych, ale ekologicznych, i trochę niszowych. Więc przed przyjęciem propozycji długo się nie wahałem – przyznaje. O Sokołowskim w samych superlatywach mówi Janusz Kaniewski, również projektant. – Wojtek jest szalenie skromnym człowiekiem o wielkich umiejętnościach, we

Włoszech przez pewien czas starałem się mu pomagać aż do chwili, gdy już takiej pomocy nie potrzebował. Byłem dumny, gdy widziałem, jak Wojtkowi w geście gratulacji rękę uścisnął sam książę Albert – przyznaje Kaniewski. Było to wtedy, gdy w Rajdzie Monte Carlo głowię jednego z kierowców ochraniał nowiutki kask stworzony przez Sokołowskiego dla zespołu Red Bulla. Koniec czerwca to czas premiery nowego projektu młodego projektanta, tym razem to motocykl, który podobno zachwycił już na etapach koncepcyjnych szkiców.

Skazani na samochody

Kamil Łabanowicz i jego Audi E-Tron

Wspomniany Janusz Kaniewski (ur. 1974 ), który projektował dla Ferrari, Lancii, Mazdy czy Fiata należy do tej grupy projektantów, którzy na samochody byli skazani właściwie „od zawsze”. – Nie potrafiłem narysować niczego innego, tylko auta. Inne rzeczy nauczyłem się szkicować dopiero w szkole


38 ludzie kształcącej projektantów samochodów. Gdy wszyscy obok mnie rysowali samochody, ja miałem ochotę zrobić coś innego. Marzenia z najmłodszych lat potrafią jednak „ustawić” człowieka na całe życie. Pamiętam, gdy jako 10-latek dowiedziałem się o istnieniu studia Pininfarina. Wymyśliłem sobie wtedy, że zostanę projektantem samochodów – przyznaje Kaniewski. Aby zrealizować swój cel, najpierw uczył się w szkole z językami obcymi, później studiował architekturę. W chwili, gdy poczuł, że ma już dość mocno wyostrzony „zmysł techniczny” i potrafi nieźle rysować, wyjechał do Istituto Europeo di Design w Turynie. – Tam poczułem się bliżej wymarzonej Pininfariny – wspomina. W Turynie miał świetnych wykładowców–praktyków. By utrzymać się w prywatnej szkole, znalazł sobie pracę w niewielkim studiu. – Któregoś dnia jeden z moich wykładowców, który pracował w Pininfarinie, zapytał, czy nie chciałbym u nich spróbować. Trochę wówczas kokietowałem rzeczywistość, mówiąc, że mam pracę. Oczywiście za kilka tygodni już u nich byłem spełniając swoje dziecięce marzenia – tłumaczy. Pracę w studiu zaczynał od projektu gry, która nie została wdrożona. Pierwszym samochodem, przy którym pracował, była Lancia Delta. Od tego czasu brał udział w pracach projektowych nad około 10 samochodami. – Nigdy nie wracam do wcześniejszych projektów, choć czasami widzę samochód, któremu poświęciłem czas i uwagę. I zastanawiam się, co mógłbym zrobić w nim lepiej – opowiada projektant. Jego samochód marzeń jeszcze nie powstał, choć Janusz Kaniewski nie ukrywa, że wcześniej czy później taki model się pojawi. – Daję sobie jeszcze kilkanaście lat.

Gdy pasja staje się zawodem Kamil Łabanowicz (ur. 1981 ) od kilku lat pracuje dla Audi. – Jako dziecko rysowałem tylko samochody. Po latach pasja stała się moim zawodem – przyznaje. Nie trafiłby zapewne do Audi, gdyby nie wsparcie rodziców, którzy nie traktują szkicowania samochodów jako zbytecznej fanaberii. – Moi rodzice mi zaufali, do niczego nie zniechęcali – wspomina. Dlatego najpierw mógł pójść na Politechnikę Śląską, gdzie kończył architekturę, później wyjechał na naukę do Włoch. – Dużo czytałem o Polakach projektujących za granicą, a przecież ojciec Zbigniewa Maurera zakładał ten wydział w Gliwicach, a jego absolwentem jest także Tomasz Sycha. Nie mogłem uczyć się w innym miejscu – przyznaje. Podczas studiów w Gliwicach wciąż rysował samochody i wydawało mu się, że jest w tej pasji odosobniony. designalive.pl

10 wspaniałych* 1. Jacek Frohlich

2. Tomasz Jara Ford

BMW

3. Tadeusz Jelec

4. Janusz Kaniewski

Jaguar

Ferrari, Lancia, Honda, Fiat, Mazda, Pininfarina

Lancia Delta przy której pracował Janusz Kaniewski

Do czasu, gdy odkrył konkursy, których tematem było projektowanie samochodów. – Okazało się, że zajmują się tym tysiące młodych Polaków, było to coś niesamowitego – wspomina. Sam wziął udział w konkursie na nową wersję samochodu Warszawa, później były kolejne. Sześć lat temu dostał się na stypendium do Scuola Politecnica di Design w Mediolanie. – Pod koniec studiów przyjeżdżali do nas przedstawiciele Audi, by nas uczyć i wyszukać dwie osoby na praktyki – wspomina. W 2008 roku Łabanowicz zajął jedno z tych miejsc. Po kilku miesiącach zaproponowano mu stałą pracę. I tak, mając zaledwie 27 lat, stał się najmłodszym stylistą w zespole. – Zawsze myślałem, że osoby, które pracują w takim zawodzie, w dodatku dla takich marek, będą zarozumiałe i wyniosłe. A ja spotkałem niesamowitych i otwartych ludzi – opowiada.

pewien magiczny moment. – O wszystkim decyduje chwila, gdy stoisz przed modelem. Na początku jest to brązowy blok gliny, który wygląda jak czekolada, przy ogrzewaniu roztapia się, by później znów zastygnąć. Z czegoś takiego na podstawie szkiców i pomysłów powstaje przestrzenny model bryły nadwozia. – opowiada Kamil Łabanowicz. Jak dotąd najwięcej satysfakcji dała mu praca nad Audi E-Tron. – Byłem szczęśliwy, gdy zrealizowałem ten projekt. Widywałem go potem na targach, testach oraz sesjach zdjęciowych. Szkoda, że nie na ulicy, bo zadowolenie wzrasta proporcjonalnie do otwartości projektu, czyli momentu, gdy zaczyna służyć ludziom – mówi projektant.

Blok gliny

Projektowanie samochodów jest dziedziną bardzo „męską”, kobiety to rzadkość i zwykle pracują w dziale stylizacji, decydują o kolorach i materiałach. W dziale Color&Trim (kolor

W zawodzie stylisty wiele rzeczy jest istotnych, wśród nich szkice, wizja i umiejętność współpracy. Jest też

Samochód – fuzja wizji, marzeń i technologii


39

5. Kamil Łabanowicz

6. Zbigniew Maurer

7. Tomasz Sycha

8. Wojciech Sokołowski

Audi

Alfa Romeo, I.D.E.A.

BMW

Spada

i materiał) w Volkswagenie (VW) od 2008 roku projektuje Aleksandra Sładek (ur. 1980 ). Nasza redakcja wyłowiła ją na branżowym spotkaniu „Donna e Mobile” – sieci współpracy skupiającej kobiety projektujące dla najważniejszych koncernów samochodowych świata. Sładek to absolwentka Wydziału Form Przemysłowych na krakowskiej ASP i Wydziału Automotive Design w Coventry University School of Art&Design (Wielka Brytania). – Zanim trafiłam do VW Design, praktykowałam w Audi Advanced Design w Monachium i Design Studio Hyundai w Rüsselsheim. Mój dyplom (Trójkołowiec I3 ) zdobył pierwszą nagrodę na Degreeshow w Coventry i... umożliwił mi rozpoczęcie pracy w Volkswagenie już kilka miesięcy po obronie – wspomina. Obecnie pracuje nad samochodami pokazowymi oraz modelami limitowanych serii, samochodów sportowych VW R oraz R line. – Samochód jest perfekcyjną fuzją marzeń i wizji oraz możliwości technologicznych. Żaden inny przedmiot, który projektujemy nie wzbudza takich emocji! Projektowanie samochodów interesowało mnie od zawsze. Podczas studiów w Polsce miałam okazję wyjechać do Bratysławy na Wydział Transport

Spada Codatronca w wersji TS, przy której pracował Wojciech Sokołowski

Jaguar Ferrari Spada BMW Audi Mazda Alfa Romeo Rover Lancia Ford Fiat Tata Dla nich projektują Polacy

9. Justyn Norek Fiat, Tata, GM, I.D.E.A.

10. Aleksandra Sładek VW

Tadeusz Jelec od ponad 20 lat tworzy wnętrza samochodów Jaguara

Design, gdzie pracowałam nad moim pierwszym projektem samochodu. Atmosfera, kilkanaście godzin rysunku dziennie, dyskusje o samochodach – to było to! Wiedziałam już, że to moja droga – mówi drobna, sympatyczna brunetka. Aleksandra Sładek współtworzyła dla VW m.in. modele Black und White UP!, Race Touareg 3 Qatar, Scirocco Studie R Concept, Golf i Scirocco R. Choć polscy projektanci są coraz bardziej widoczni, nie chcą jednak mówić o specjalnym fenomenie. Najwięcej europejskich studiów projektowych znajduje się w Niemczech. Dlatego każdy projektant nie pochodzący z tego kraju budzi zainteresowanie. – W większości studiów połowa pracowników to Niemcy, reszta to Polacy, Węgrzy, Hiszpanie czy Austriacy – mówi Kamil Łabanowicz. – Zaczęto mówić o fenomenie w chwili, gdy pojawiło się zaledwie kilka nazwisk. A przecież projektantów mody, pracujących dla światowych marek jest kilkadziesiąt razy więcej – przyznaje Janusz Kaniewski. A może to wzrost świadomości Polaków, którzy zaczynają dostrzegać i doceniać istotę zawodu projektanta? Jeśli tak, to nam ta tendencja bardzo się podoba. * Polskich dizajnerów w światowej motoryzacji jest więcej. O np. Dawidzie Romańskim czytaj na www.designalive.pl designalive.pl


Technologiczny bieg po złoto Sport zawodowy, armia i loty kosmiczne to trzy źródła technologicznych innowacji. W roku Igrzysk Olimpijskich i Mistrzostw Europy w piłce nożnej możemy spodziewać się wysypu nowości. To, co na bieżniach, basenach i boiskach pozwoli dziś zdobyć złoto, jutro zobaczymy na półkach sklepowych

TEKST: MARCIN MOŃKA

T

echnologia idzie ramię w ramię ze sportem. Wzajemnie się przenikają i uzupełniają. Podczas Igrzysk Olimpijskich raz na cztery lata mamy technologiczno-sportowe święto, gdzie następuje prawdziwa erupcja najnowszych osiągnięć. Niemal wszystkie dyscypliny korzystają z innowacji i chyba jedynie krykiet jest w tej materii oporny. Tam rządzi przywiązanie do tradycyjnych wartości i wiara w ludzkie umiejętności. – Technologii nie ma chyba jedynie w sportach ludowych, czyli np. przeciąganiu drewnianych bali czy też wyścigu z wiadrem, by polać sąsiadkę – przytakuje Zuzanna Skalska, trendwatcherka

designalive.pl

w holenderskim studiu VanBerlo. I dodaje: – Ostatnio słyszę, że nawet na basenach stosuje się środki do rozrzedzania wody.

Buty z IQ Niezwykle szybko rozwiązania tworzone dla zawodowców trafiają na sklepowe półki. Z czasem tanieją, powszednieją, by ustąpić miejsca nowym. Od zeszłego roku każdy może grać w inteligentnych butach, jakie Adidas stworzył parę lat temu dla „boga futbolu” Leo Messiego. Model adizero f50 miCoach, określany jako „but z mózgiem”, pozwala śledzić obroty o 360 stopni i zapisywać co sekundę średnią

prędkość, ilość sprintów, dystans, a nawet kroki. Cyfrowe dane są gotowe do dalszej analizy treningu. Dane można porównywać z wynikami innych zawodników w serwisie miCoach.com. Sam but, choć jest wyposażony w urządzenie rejestrujące, waży zaledwie 165 gramów.

Szyte „na miarę” Projektant Andrzej Bikowski przez lata był związany z firmą Adidas, gdzie stworzył buty m.in. dla Tysona Gaya, w których zawodnik 4 lata temu wystartował na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie. Bikowski obecnie pracuje dla skandynawskiej marki


Icebreaker: Designed by Nature – elastyczne dzianiny Icebreaker powstałe z wełny nowozelandzkich owiec grzeją zimą, chłodzą w lecie i nie przetrzymują potu, redukując przykry zapach. Zupełnie naturalne, umieszczone w kompostowniku ulegają rozkładowi w kilka tygodni. Z tego materiału produkuje się głównie odzież outdoorową

technologie 41 zdaniem nie tylko lekkoatletyka, ale wiele innych dyscyplin zostało zrewolucjonizowanych przez wprowadzenie nowych technologii. – Wystarczy spojrzeć jak przez ostatnie lata zmieniała się konstrukcja nart. Nowe rozwiązania sprzętowe często ułatwiają sportowcom trening, chronią przed kontuzjami czy poprawiają komfort użytkowania, co pozwala osiągać lepsze rezultaty. Z drugiej strony, takie przełomowe rozwiązania są też często blokowane, bo dają niesprawiedliwą przewagę, która wypacza idee sportowej fair-rywalizacji – mówi Andrzej Bikowski.

zdjęcia: icebreaker, adidas, nike, speedo

Skóra rekina zakazana

obuwniczej Ecco i nie ukrywa, że czynnikiem popychającym sport do przodu jest ciągła rywalizacja. – Czasem na jeden bieg tworzy się kilka par butów dopasowanych specjalnie dla sportowca. Rasmus Henning, światowej klasy triatlonista, startował w prototypowym obuwiu, które stało się podstawą przy projektowaniu nowej kolekcji biegowych modeli Ecco. Skopiowaliśmy kształt jego stóp, tworząc unikalne kopyto (model do kształtowania obuwia – przyp. red.) dla tych kilku par, które potrzebował. Ta bezpośrednia współpraca zaowocowało rozwiązaniami, które znacznie poprawiają funkcjonalność nowych butów Biom – opisuje projektant. Jego

Piłkarz Leo Messi był pierwszym, który zagrał w butach adizero f50 miCoach. Buty Adidasa wyposażone w czujniki śledzą każdy ruch zawodnika, a następnie wszystkie dane analizuje program komputerowy

Wiele pytań i wątpliwości swego czasu wzbudziły kostiumy pływackie Fastskin, nazywane „skórą rekina”. Przy ich opracowaniu australijska firma Speedo korzystała z pomocy specjalistów z NASA. – Taką mamy technologię, jaką wojnę. Te zjawiska zawsze szły ze sobą w parze. Wszystko swój początek czerpie z doświadczeń militarnych bądź badań kosmicznych. A specjaliści z NASA mają sprzęt niedostępny innym badaczom i naukowcom – zauważa Zuzanna Skalska. W modelu LZR Racer wystartował w Pekinie amerykański pływak Michael Phelps, zdobywając osiem złotych medali olimpijskich! Strój był wykonany z odpychającej wodę tkaniny i śliskich paneli z poliuretanu. Pod względem właściwości i z wyglądu przypominał skórę rekina – zwierzęcia, które ważąc nawet tonę, potrafi bez problemu pokonać opór wody. Praca nad tego typu kostiumami to niemal laboratoryjne zajęcie – naukowcy podczas badań potrafili analizować skany ciał 400 zawodników, szukając miejsc, w których woda napotyka na największy opór. W 2010 Międzynarodowa Federacja Pływacka zabroniła stosowania kontrowersyjnych kostiumów. – Jestem dość sceptycznie nastawiony do wielu rozwiązań, bo mocno redukują czynnik ludzki w rywalizacji sportowej. W takich sytuacjach o wynikach zaczyna decydować sprzęt, dostępność do niego. Sport powinien być wspierany przez technologie, lecz tylko te, które operują wyłącznie rozwiązaniami czysto treningowymi. I pozostać rywalizacją opartą o możliwości ludzkiego organizmu – na tym przecież polega jego istota: człowiek zostaje obdarzony wspaniałymi umiejętnościami


42 technologie

i potrafi je wykorzystać w czystej walce na sportowych arenach – przyznaje Paweł Słomiński, były trener kadry narodowej pływaków, współtwórca sukcesów m.in. Otylii Jędrzejczak i Pawła Korzeniowskiego.

Innowacyjny powrót do tradycji

Nike Flyknit Model obuwia, który staje się „drugą skórą” na stopach. Wykorzystano w ich produkcji technikę dziania, przez co Buty są bardzo lekkie. Zostały stworzone na Igrzyska Olimpijskie w Londynie z myślą o długodystansowcach

Stroje sportowe w historii od bawełnianych pantalonów i trykotów przeszły do syntetyków. Lżejszych, szybciej schnących i elastycznych. Każdy nowy materiał po 2–3 latach od chwili, gdy sportowcy osiągali w nich sukcesy, przedostawał się do masowej produkcji. Z czasem jednak zaczęto powracać do natury i poszukiwać materiałów naturalnych z wykorzystaniem nowych sposobów tkania, dziania czy, wytwarzania przędzy. Pod hasłem „designed by nature” („zaprojektowane przez naturę”) marka Icebreaker produkuje odzież outdoorową z naturalnej wełny nowozelandzkich owiec rasy Merynos. Prócz ciepłych ubrań, które chronią przed utratą ciepła, co wydaje się oczywiste, Icebreaker opracował niezwykle cienkie włókna i sprężyste dzianiny, które chłodzą, nie magazynują potu i przykrych zapachów. Ponadto zakopane w ziemi rozkładają się w kilka miesięcy. Technologię dziania (tak jak na szydełku lub drutach) wykorzystała marka Nike w butach Flyknit. W laboratoriach marki stworzono nowy sposób produkowania buta, dzięki której powstała ultralekka, świetnie dopasowana i pozbawiona szwów cholewka, która wraz z językiem buta waży zaledwie 34 gramy. Cały but z podeszwą – 160 gramów. To niebagatelny postęp w stosunku do najpopularniejszego z dotychczasowych modeli butów dla maratończyków Nike Zoom Streak 3. Firma na nowy produkt poświęciła 4 lata. Zespół składający się z programistów, inżynierów i projektantów zajmował się mikrotechnicznymi właściwościami statycznymi materiałów elastycznych. W efekcie but nałożony na nogę sprawia wrażenie „drugiej skóry”. Z modelu Flyknit korzystają najlepsi długodystansowcy z Kenii, Anglii, Rosji czy USA. Wystartowali w nich w maratonach, pobiegną również w Londynie.


43

Stała inwigilacja Technologia jest dziedziną napędzającą wyniki, a sportowcy i ich zespoły nie szczędzą milionów euro, by wygrać każdy wyścig – przede wszystkim ten w pracowniach analitycznych. Jednak doping technologiczny wydaje się igraszką przy możliwościach, jakie stwarza genetyka. – Coraz częściej mówi się o dopingu genetycznym: nasz ustrój wytwarza np. białko, które produkuje i wzmacnia mięsień. Takie białka są pobierane od zawodnika i w chwili, gdy jest w okresie rehabilitacji i nie może obciążać mięśni, wstrzykuje mu się genetycznie zmodyfikowane białko. Taka forma dopingu jest niewykrywalna. Podobno najbliższa olimpiada w Londynie będzie ostatnią, która odbędzie się bez dopingu genetycznego na szeroką skalę – wyjaśnia Paweł Ryngier, trener i fizjoterapeuta z Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach. Wykorzystywanie komórek macierzystych bez wątpienia ma kolosalną przyszłość, szczególnie gdy tego rodzaju zabiegi mają służyć niekoniecznie w osiąganiu lepszych wyników sportowych, lecz ratować życie. Sportowcy znów są w awangardzie. I czy tego chcą, czy nie, stali się uczestnikami wspólnej pracy w laboratoriach i są poddawani eksperymentom.

Króliki doświadczalne

LZR Racer: Kostiumy pływackie Speedo poprawiały wyniki sportowej rywalizacji na tyle, że Międzynarodowa Federacja Pływacka zabroniła ich stosowania. Jednak studenci m.in. z London College of Fashion postanowili wykorzystać materiał do stworzenia kamizelek ratunkowych i odzieży technicznej, przydatnej służbom ratunkowym. Z „odrzuconego” materiału powstają również projekty modowe, w tym kostiumy kąpielowe

Do nieustającego monitoringu naszej aktywności musimy się przyzwyczaić wszyscy. – Jesteśmy królikami doświadczalnymi. W którymś momencie do naszej rzeczywistości wejdzie proces nieustannego monitorowania, aby kompletnie rozumieć nasze ciało. Proaktywny tryb życia i ludzkie zdrowie będą najważniejsze. Skala przedsięwzięcia będzie tak ogromna, że nawet ściany poczują, czy mamy gorączkę czy też nie. Podkreślam jednak wyraźnie: to, co piszemy o przyszłości, to jedynie nasze przeczucia, pewne mrzonki oparte na konceptach technologicznych, jakie prezentują różne firmy dzisiaj. Nie oceniajmy ich jak dzisiejszy konsument. Czy mieliśmy rację, przekonają się przyszłe pokolenia, bo tylko w ten sposób dziś tworzymy jutro – podkreśla Zuzanna Skalska. designalive.pl


44 ludzie

Jak tworzył się MOST – nowe gorące miejsce na mapie Mediolanu? Co nas czeka w przyszłości? Jak to jest być filantropem? O tym wszystkim Ewie Trzcionce opowiada brytyjski projektant

ZDJĘCIA: matteo pettirosso

Z

a cel postawił sobie stworzyć jedno z bardziej intrygujących miejsc podczas mediolańskiego tygodnia designu Salone Internazionale del Mobile 2012. Według wielu, cel został osiągnięty. – To muzeum powinno płacić Dixonowi, a nie Dixon muzeum, które dotąd odwiedzały głównie szkolne wycieczki – skomentowała Rossana Orlandi, kolekcjonerka designu i właścicielka galerii w Mediolanie. Pod dowództwem Toma Dixona senne na co dzień Muzeum Nauki i Technologii im. Leonarda da Vinci wypłynęło na nowe wody i stało się ambitnym miejscem zderzenia innowacji, technologii, designu i kultury w niezwykłych historycznych przestrzeniach. Tom Dixon pod swoją banderę wziął i światowe marki, i młodych projektantów. Wszyscy mieli zaprezentować się niebanalnie, to był warunek. Pomiędzy parowozami, kadłubami samolotów, statków i galeonów, pod XVII-wiecznymi freskami zatknął na mapie Mediolanu nową szpilkę. Nie można sobie było wymarzyć lepszego miejsca i czasu na rozmowę z 53-letnim projektantem. Ubrany jak przystało na angielskiego dżentelmena w idealnie skrojony płaszcz w musztardowym kolorze, cierpliwie przeprowadza kolejnego dziennikarza po wszystkich zakamarkach MOST. Nie pomija żadnego wystawcy ani

designalive.pl

eksponatu. Kiedy przychodzi nasza kolej, wygląda na zadowolonego, że udało mu się uwolnić od mało rozgarniętej dziennikarki z Hong Kongu. Rozmowę zaczynamy przy rytmicznym huku niemieckiej maszyny Triumph, która wstawiona pomiędzy żelazne parowozy wycina z blachy kolejne egzemplarze lampy Stamp. Choć logicznie byłoby uciec z tego hałasu, zostajemy. Dixon wydaje się być niezwykle dumny właśnie z tego miejsca. Mimo zaczepek i nieustannych gratulacji jest skupiony, żywiołowo odpowiada na pytania. Niecały rok temu w Londynie prosiłam o dłuższy wywiad, niestety udało nam się zamienić tylko parę zdań, bo był pan w drodze do Japonii, czy Chin? – Albo może jeszcze gdzieś indziej. Ja stale jestem w drodze. To nie dziwi, skoro tworzy pan takie miejsca jak to. – Muzeum Nauki i Technologii to miejsce nieznane, albo mało znane, na szczęście ja je znam od 20 lat. Ma świetne wnętrza i jest tuż przy stacji metra. Chciałbym tu pozostać na kolejnych kilka lat. A co na to władze muzeum? – Co prawda na początku nie przyznałem się do wszystkich moich planów, ale zaskoczyła mnie ich otwartość i chęć współpracy. Może dlatego, że mają niewielu zwiedzających… Tłumy gości jeżdżą do Mediolanu


Tom Dixon – obsesyjnie wierny „szczerym” materiałom, przysiągł ciągle ulepszać projektowanie i wytwarzanie. Sam wyznaczył sobie misję, by przedefiniować i ożywić brytyjski przemysł meblarski


46 ludzie

W tym miejscu nie chodziło tylko o design w poszukiwaniu mody, trendów i designu. Przegapiając często prawdziwą twarz miasta. – O tak, znam wiele wersji tego miasta. Mediolan jest bardzo tajemniczy. Ci, którzy przyjeżdżają tylko na targi nie odkrywają go, poznają masę ludzi, ale nie tych stąd, a samo miasto przegapiają gdzieś w biegu. By zrozumieć prawdziwy Mediolan i jego mieszkańców, musisz zostać zaproszony do ich domów. Poznać miejsca, które przez tak długi czas są zatopione w designie. Tu design nie jest tylko dla bogatych, w tym mieście designem się żyje. Jesteśmy w ciekawych czasach, przełomowych i postindustrialnych. Szukamy nowych definicji wytwarzania. Jest pan podawany za przykład tego, który wie, jak przestawić się na nowy tor. – Tak? To miłe. Czuję się trochę jak nowoczesny rzemieślnik. Myślę, że dystans pomiędzy przemysłem i projektantem może być krótszy. To chciałem właśnie pokazać tu za moimi plecami, że współpraca może być coraz bardziej i bardziej kompatybilna, szybsza. Tu i teraz rozmawiam z inżynierem, on wprowadza zmiany na komputerze, a jutro produkt może być już gotowy. Lampy i krzesła, które powstają za naszymi plecami zostały zaprojektowane w zeszłym tygodniu w Londynie, teraz w Mediolanie je produkujemy, by za dwa dni rozdać po 400 sztuk. Rozdać? – W tym sezonie jestem zarówno rzemieślnikiem, jak i filantropem – Robin Hoodem, co zabiera bogatym i daje biednym. Ale urządziłem tu też całą restaurację właśnie tymi nowościami, typowy czasowy pop-up na czas imprezy, który potem sprzedam. Bo w przedmiotach ważny dla mnie jest ich aspekt komercyjny, nie tylko tworzenie rzeczy, ale też ich sprzedawanie. Trochę jak piekarz, który piecze chleb i sprzedaje go tego samego dnia. To fascynuje mnie ostatnio co raz bardziej. Powracam do moich korzeni – tych wytwórczych, industrialnych. Wraz z serią lamp Stamp ogłosił pan nadejście „cyfrowej rewolucji w przemyśle”. Na czym ona polega? designalive.pl

Muzeum to były klasztor Oliwetanów z początku XVI wieku. Na powierzchni 50 tys. m kw mieści zabytki techniki takie jak ta łódź podwodna

Luminosity Wystawa lamp Toma Dixona na terenie MOST. W Polsce produkty Brytyjczyka dostępne są m.in. w krakowskim studiu Metaforma. www.metaforma.pl


47 Odkryte 20 lat temu przez Toma Dixona mediolańskie Muzeum Nauki i Technologii im. Leonarda da Vinci to na co dzień miejsce odwiedzane jedynie przez klasowe wycieczki. Tom Dixon tchnął w nie ducha nowej ery

„Rzut kamieniem od galerii Rossany Orlandi – ulubionego miejsca design-hipsterów i lata świetlne od Zony Tortony, która desperacko stara się odzyskać utraconą wiarygodność" – tak o MOST pisze brytyjski dziennikarz JJ Martin dla magazynu „Wallpaper”. Przy starych parowozach kolekcja La Chance

– Tak jak przemysł muzyczny, tak samo zmienia się przemysł wytwórczy. To krzesło i lampa jako towar jest dla mnie po prostu cyfrowym plikiem, który wysyłam w świat i produkuję tam, na miejscu, w łatwej technologii wycinania i gięcia blachy. Poza tym bardzo łatwo można je zmodyfikować i spersonalizować na specjalne zamówienie. To przyszłość. Powracając do filantropii. W przestrzeni MOST wspiera pan młode talenty i prezentuje nowe marki, np. francuską La Chance z półką Polaka Bashko Trybka w ofercie. – Są świetni. Dostało im się miejsce w pięknym miejscu (w sali parowozów, niedaleko głośno pracującej maszyny – przyp. red.), ale w strasznym hałasie, mam nadzieję, że mi to wybaczą. To wspaniałe uczucie, być w stanie otworzyć Muzeum nie tylko dla siebie, ale też dla innych i stworzyć przestrzeń, gdzie wszystko współgra, choć pozornie jest niespójne. Bo co ma ze sobą wspólnego marka meblowa i producent lodów? Niewiele. Ale tu nie chodzi tylko o design. Też o modę, handel, jedzenie, sztukę, technologię, tradycję, komunikację, produkcję. Chciałem, by to wszystko zaistniało wspólnie, ale nie chaotycznie, tylko pod kontrolą, by miało sens. Jesteśmy w miejscu pełnym dziedzictwa, pan tworzy rzeczy nowe. Od kogo dzisiejszy projektant uczy się więcej od rodziców, czy dzieci? – Od obydwóch po równo. Zobacz, tu z jednej strony masz Leonarda Da Vinci, który wieki temu próbował zrobić drewniany helikopter, obok stoi maszyna, która powstała w setki lat później – prawdziwy latający helikopter to nic innego jak realizacje tamtej genialnej wizji. MOST – nazwa wystawy to skrót od miejsca gdzie jesteśmy (Museum Of Science and Technologie), znaczy też tyle samo co „najwięcej, najbardziej” – Fakt, symbolika nam się wyjątkowo udała. Do tego w polskim języku „most” łączy też dwa brzegi... – O wspaniale! To miejsce takie ma być. Esencja nowej ery. Pomost pomiędzy starym i nowym. Więcej o Tomie Dixonie na www.designalive.pl


Jestem realistą Pewny siebie i tego co robi. Jednak nie pozbawiony dystansu do świata i własnej osoby. Z dr. Oskarem Ziętą o przełomowej technologii, szukaniu logiki i o byciu nierozumianym rozmawia Ewa Trzcionka ZDJĘCIA: Rafał Placek

designalive.pl


ludzie 49 Oskar Zięta (ur. 1975), absolwent Wydziału Architektury Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie. Studia podyplomowe kontynuował w Politechnice Federalnej w Zurychu w katedrze CAAD (komputerowe wspomaganie projektowania architektonicznego), gdzie w marcu tego roku obronił pracę doktorską. Jako szef Działu Projektowania Przemysłowego od 2011 roku wykłada też w poznańskiej szkole projektowej School of Form

W

szystko zaczęło się od dziadka kowala i genów, które przekazał swojemu wnukowi. Potem upór i przekonanie o innowacyjności technologii FiDU – mówi o swoim bracie Maja Zięta, która na co dzień pracuje w Zieta Prozessdesign. Błyszczące stołki z dmuchanej blachy poznał cały świat. Dla Zięty to jednak tylko jeden z etapów. Niezwykle konsekwentny w działaniu rozwija technologię FiDU (niem.: Freie Innen Druck Umformung) i marzy o projektowaniu FiDU-samolotów, -statków, -mostów. Ciągle w rozjazdach pomiędzy Polską, Szwajcarią, Niemcami, Włochami, rozdarty pomiędzy domy w Zurychu, Zielonej Górze i Wrocławiu. Mimo szalonego tempa znajduje czas dla żony i półrocznej córki. Rodzinę ma zawsze blisko. Siostrę, rodziców, żonę zaraził pasją i dziś wspólnie tworzą prężną firmę Zieta Prozessdesign. Mimo natłoku spraw, zawsze poukładany, jak przystało na kogoś, kto przez kawał życia chłonął szwajcarski „ordnung” i klasę. Na oficjalnych spotkaniach czarny garnitur i odprasowaną koszulę nosi jednak z nonszalancją, którą dopełnia specyficznym poczuciem humoru. Gdy pytam za granicą o polski design, jako pierwsze słyszę z niemiecka wymawiane „Cjeta!”. I zaraz potem, że widzieli. A to w Mediolanie, a to w Bazylei, Tokio, Londynie, Nowym Jorku. Jakby na potwierdzenie, w ręce wpada mi archiwalny numer „Modern” – amerykański magazyn dla kolekcjonerów, a w nim, na pierwszej stronie reklama nowojorskiej galerii Moss i wielkie zdjęcie stołka Chippensteel 0.5. Kilka dni później, gdy wpadamy do sklepu Pirelli w najdroższej dzielnicy Mediolanu, ekspedient mało nas nie całuje, kiedy dowiaduje się, że jesteśmy dziennikarzami z Polski i znamy Oskara Ziętę, który stworzył obiekty-deskorolki właśnie dla Pirelli. To, co widzimy w galeriach to jednak niewielki fragment wielkiej pracy 37-letniego inżyniera i jego zespołu. – Zięta w zasadzie stworzył zupełnie nową technologię, nowy sposób wytwarzania dedykowany dla przemysłu, a to niezwykle trudne wymyślić nowy proces produkcji masowej – mówi projektant Philippe Malouin. – Porównuję go z małżeństwem Eamsów, którzy wymyślili technologię gięcia sklejki i zrewolucjonizowali tym przemysł. Oskar wymyślił coś zupełnie nowego, tak jak kiedyś oni. Zięta jest nie tylko projektantem, jest inżynierem i architektem,


50 ludzie

94%

produkcji marki Zieta trafia na rynek zagraniczny

2   000  m2 22 ma powierzchnia hal produkcyjnych Zieta Prozessdesign

tylko tylu pracowników obsługuje sterowane numerycznie linie produkcyjne

2001 rozpoczęcie rozwoju technologii FiDU

wydaje mi się dużo mądrzejszy od nas, zwykłych projektantów – skromnie dodaje Malouin. I to kwintesencja Oskara Zięty. Ewa Trzcionka: Ostatnio w mejlu w trzech słowach zrobiłeś pięć byków. Oskar Zięta: – (śmiech) W podstawówce o mało bym nie przepadł! Przez ortografię języka polskiego. Nie znajdowałem w nim logiki. Bo czemu „kula” pisze się przez „u”, skoro sam kształt opisanej rzeczy powinien nasunąć jego pisownię. Poza tym pisze się „koło”. I gdyby polski język był logiczny, to pisalibyśmy „kóla”. Wszędzie doszukujesz się logiki? – Zwykle nowe technologie to zawiłe, trudne do zrozumienia procesy. Technologia FiDU jest prosta, pod warunkiem zrozumienia materiału, z jakim pracujemy oraz jego „logiki”. Metalowa blacha ma swoje parametry chemiczne i fizyczne, jeśli je znamy i wiemy, jak się zachowa podczas procesu, to praca w technologii FiDU jest prosta. Jest pewne słowo, które opisuje nasz tok myślenia, technologię i produkt, to „simplicity” (ang.: prostota, przystępność – przyp. red.) – nasze produkty są „simple” – łatwo zrozumieć ich proces powstania. To, co robimy zdecydowanie wpisuje się w ramy idei Johna Maedy (dyrektor Rhode Island Design School, autor książki: „The Laws of Simplicity” – przyp. red.). „Simple” powiedział też o tobie projektant Philippe Malouin. Jakie znaczenie tego słowa miał na myśli? Prosty, zwykły, skromny, zwyczajny, naturalny, prostoduszny? – Wydaje mi się, że „prostoduszny”! (śmiech). Podoba mi się „zwykły” – chciałbym, by to co robię, jak robię i jak postrzegam przyszłość, również w Polsce, było zwykłe, normalne i niewyszukane. To dlaczego wielu cię nie rozumie i widzi tylko, że robisz niewygodne stołki? – Nie wymagam, by ludzie designalive.pl

mnie rozumieli. Zrozumieją za kilkadziesiąt lat. To kto cię rozumie dziś? – Naukowcy, inżynierowie, metalurdzy. Bo choć sam proces jest prosty, to istotą jest pojęcie wagi opracowania nowej technologii i jej znaczenia dla przyszłości. Obróbka metalu ma kilka tysięcy lat. Dowody o istnieniu pierwszych kowali mamy z okolic 1 000 roku p.n.e. Teraz po 3 000 lat wymyśliliśmy kolejny, nowy sposób obróbki metalu. I to taki, gdzie bardzo lekka konstrukcja potrafi utrzymać bardzo duży ciężar. Czyli idealna w samochodach, samolotach, mostach. Pełna inżynieria. Czy w takim razie stołki Plopp to przypadek? – Przypadek? Hm... A czy obiekty Jeana Prouvé (architekt i genialny konstruktor, nowe techniki testował na meblach – przyp. red.) też zdefiniowałabyś jako przypadek? My pracujemy w tej materii od 12 lat bardzo systematycznie począwszy od skali XS, a skończywszy na XXL. Ujmę to inaczej: czy stołek Plopp i inne obiekty powstały „po drodze”? – Tak, zdecydowanie. Używam platformy designu do zabawy, nauki i testowania technologii. Wystawy, ekspozycje, promocyjne wydarzenia. To dla mnie rodzaj „show” – manifestacji technologii, którą rozwijam. Design, te niewielkie przedmioty, to świadomy zabieg, by technologia zaistniała i poznał ją przemysł. Zrobić „show” jest stosunkowo łatwo, szybko. Natomiast realne produkty to wieloletnie procesy. Samoloty, samochody, łodzie… to wszystko wymaga testów, certyfikatów, prób… i błędów. Jestem realistą! Czyli projektuję rzeczy realnie potrzebne i ważne. Ta nasza realność, czyli fakt, że nie tylko projektujemy, ale też zajmujemy się wytwarzaniem, pozwala na naukę metodą prób i błędów na prawdziwym obiekcie. Tych, co zajmują się

2007 w Zurychu powstaje firma Swiss Zieta, gdzie Zięta rozwija swoją technologię 2008 na rynek trafia pierwszy obiekt FiDU, stołek Plopp, nagrodzony w tym samym roku tytułem Red Dot i trzema innymi nagrodami 2009 powstaje pełna kolekcja Zieta 2010 we Wrocławiu powstaje dział sprzedaży i projektowania Zieta Prozessdesign 2011 Oskar Zięta wyróżniony nagrodą Audi-Mentorpreis by A&W, rozpoczyna współpracę z Audi

tylko formą nazywam formalistami. I dziwię, że są w takiej przewadze. Ta refleksja dopada mnie zwłaszcza po wizycie w takich miejscach jak targi w Mediolanie. Co sądzisz o mediolańskim tygodniu designu? – Ech, nie chcę o tym mówić. Bo musiałbym powiedzieć źle. Ale świat designu docenił cię najprędzej. I stale domaga się nowości. – W warsztatach Zieta Prozessdesign powstaje nowa kolekcja. Z premierą chcielibyśmy zdążyć na tegoroczne targi Maison & Objet w Paryżu. Ale musimy być pewni, że kolekcja jest dopracowana. Nowe przedmioty nie manifestują już nowej technologii. Istotą stał się zrównoważony rozwój. Myślimy o takich aspektach, jak ograniczenie zużycia surowca, użycie tylko jednego rodzaju materiału, by ułatwić recykling, uproszczenie transportu przez małe rozmiary. W Polsce dyskusja o ekologii jest niepełna. Ludzie dyskutują o tekturowych siedziskach, a prawdziwie ekologiczne rozwiązania i zrównoważony rozwój wymagają przeprogramowania myślenia o produkcie, sposobie wytwarzania, doborze materiałów, ich późniejszym, magazynowaniu, transporcie i recyklingu. Ale znów pokażesz dmuchane przedmioty? – Tak. By zachować obiektywizm, przeczytam ci opinię Moniki Unger, kolekcjonerki designu, która ma w kolekcji również trzy twoje krzesła: „Zdawać się może, że się nieco zablokował. Z tym samym procesem chce tworzyć kolejne obiekty i to może być odebrane jako nudne. Myślę, że ta jego samowystarczalność – sam projektuje i wytwarza – tą decyzję mu utrudnia, czy projektować dla przemysłu, na zlecenie? Czy trzymać się swojej technologii i tworzyć obiekty i instalacje w duchu sztuki? Tak jak np. Maarten Baas”.


51 Zieta Prozessdesign to rodzinna firma Ziętów. Pracę naukową Oskara (prezes i projektant procesów, na zdj. z prawej) wspiera ojciec Jan (produkcja: obróbka blachy, na zdj. z lewej), mama Alicja (produkcja pokrowców i akcesoriów), żona Agata (prawnik i prokurent) oraz siostra Maja (sprzedaż i kierownictwo)


Praca z technologią FiDU to pasmo prób i błędów. Na zdjęciu nieudany egzemplarz krzesła Chippensteel

52 ludzie

FiDU

(niem.: Freie Innen Druck Umformung) – opracowana przez Oskara Ziętę, uznana naukowo, przemysłowa technologia stabilizacji blachy ciśnieniem wewnętrznym

Co powiesz na te obawy? – Obiektywizm – ważna sprawa. Wszystko się zgadza – jeżeli nie weźmiemy pod uwagę wielu faktów, o których może po prostu nie wiedzieć. W końcu mało jest projektantów z tytułem doktora architektury i budowy maszyn (śmiech). Nie lubię porównywania do kogokolwiek. Każdy ma swoją drogę, ja mam swoją, którą konsekwentnie dążę. Koncentruję się nie na projektowaniu kolejnych produktów, lecz na rozwoju i znalezieniu dalszych zastosowań dla technologii FiDU. Design to tylko część mojej pracy. Oczywiście popełniam też błędy. To, że jesteśmy od A do Z (od koncepcji do sprzedaży) to też sprawia, że nasz rozwój to zbiór kompromisów i sztuka podejmowania dobrych decyzji. To, co daje nam siłę i podstawę do działania to pewnego rodzaju poukładanie i konsekwencja. Wpierw był etap poszukiwań. Kiedy udało nam się zdefiniować swój styl, to najważniejszy stał się rozwój polegający na małych kroczkach. Trzeba być gotowym na wiele upadków, jednak sztuką jest umieć się podnosić. Wiemy, że przed nami jeszcze wiele porażek, ale mam nadzieję – również też sukcesów, które motywują. A jeżeli potrzebujesz opinii o mnie, zapytaj najlepiej bezpośrednio szefów designu w Audi (śmiech). (Oskar Zięta współpracuje z Audi. Został m.in. twarzą ich ostatniej kampanii promocyjnej oraz otrzymał nagrodę Audi Mentor Award 2011 – przyp. red.) Trudno się z nimi spotkać, podobnie zresztą jak z tobą. Jesteś stale w rozjazdach. Współpraca z Audi, wykłady, konferencje... – Nazbierało się tego. Wcześniejsze zobowiązania skumulowały się w czasie. Najbliższy wyjazd to Florencja, ach, wcześniej jeszcze Hannover, Zurych, Mediolan, potem Monachium... jaka ta Europa teraz mała. designalive.pl

Te stałe rozjazdy wróżą, że niebawem zobaczymy realny wymiar technologii FiDU w wymiarze XXL? – Teraz jesteśmy na etapie pracy z prawdziwym przemysłem i biznesem. Uzyskaliśmy już profesorskie aprobaty. FiDU jest uznana oficjalnie za przemysłową technologię stabilizacji blachy. Duże obiekty to jednak lata pracy, testów i certyfikatów. Ale niebawem FiDU przeniknie do naszej codzienności. Jak? Gdzie? Możesz zdradzić? – Nie, niestety. Taki poziom pracy wymaga najwyższej kultury i dyskrecji. Zdradzę tylko, że na lądzie, na niebie i pod ziemią. p.s. Trudno nie zauważyć, że praca Zięty wpisuje się w światowy nurt innowacji. Tym bardziej,

10 milionów razy taniej! By wyprodukować stołek Plopp metodą FiDU, do sterownika maszyny trzeba wgrać plik o rozmiarze 16 kB, dalej krzesło kształtuje już tylko ciśnienie wewnętrzne. By identyczny stołek wykonać w tradycyjnej technologii np. gięcia blachy, trzeba by wgrać do maszyny plik opisujący jego finalny kształt, czyli 147 GB. To 10 milionów razy więcej danych! Metoda FiDU jest zatem niezwykle oszczędna w ujęciu cyfrowym. To ważne w obliczu problemu energochłonności przesyłu i składowania danych.

że wspomniany John Maeda i inni naukowcy z Rhode Island Design School oraz przedstawiciele rządu amerykańskiego dostrzegli potrzebę łącznia nauk ścisłych i sztuki. Niespełna parę lat temu do stymulującej rozwój ekonomiczny kraju „wielkiej czwórki” – Science, Technology, Education, Maths (nauki, technologii, edukacji i matematyki) w skrócie STEM dodano „A” jak Art (sztuka i design). Tym samym powstała idea „STEAM”. – Artyści i projektanci czynią wiedzę bardziej zrozumiałą a rzeczy bardziej pożądane – przekonuje Maeda. No to kto był pierwszy? Zięta czy Maeda? Więcej o Oskarze Zięcie na www. designalive.pl, www.zieta.pl


PRENUMERUJ D ESIGNALIVE* prenumerata@designalive.pl

zdjęcia: www.muji.com.pl

Portfel

ZESTAW origami

Notatnik

*

Długopis z gumką

ETUI NA WIZYTÓWKI

Jeden z pięciu losowo wybranych produktów marki Muji otrzyma osoba, która zamówi roczną prenumeratę magazynu „Design Alive” w dniach 1. 06–31. 08 .2012. Promocja ważna do wyczerpania zapasów. Prenumerata roczna (4 numery): zwykła 60 zł (oszczędzasz 12 zł), studencka 52 zł (oszczędzasz 20 zł). Więcej na www.designalive.pl/magazyn/prenumerata


54

Spotkajmy się pod Parasolem! Kiedy przestrzeń publiczna jest dobra? Gdy zaczyna funkcjonować w świadomości jako bezpieczna, dostępna i nasza

TEKST: Daria Linert ZDJĘCIa: Sander Westerveld, łukasz potocki

B

ałem się, czy surrealistyczna konstrukcja zostanie zaakceptowana przez lokalne społeczeństwo. Spokojny byłem dopiero wtedy, gdy pod Parasolem zobaczyłem religijną procesję, demonstrację i święto folklorystyczne – mówi niemiecki architekt Jürgen Mayer H., który doskonale poradził sobie z rewitalizacją Placu Wcielenia w Sewilli. Drewniana kratownica inspirowana wzorem z kopert, w których wysyła się numery PIN, powstała w miejscu, gdzie od lat straszył zaniedbany plac. Ostatecznie wyrosła rozległa, otwarta

designalive.pl

konstrukcja Metropol Parasol i zaczęła funkcjonować w świadomości mieszkańców jako przestrzeń spotkań oraz symbol miasta. Od razu zachwyciła też dziennikarzy i jurorów wielu konkursów na całym świecie, co znacząco wpłynęło na promocję miasta. Na miejskich placach dawno minęły czasy targowisk, które spełniały ważne funkcje. Nie tylko handlowe, ale też społeczne; to przecież tu spotykano się, bawiono, czy zdobywano informacje ze świata. By dziś jedyną alternatywą dla spotkania, rozmowy i bezpiecznej zabawy nie pozostały

wyłącznie centra handlowe, zmieniać muszą się place, skwery, czy parki. Ale nie tylko. Przestrzeń publiczna to też szpitale, teatry, lotniska, muzea, kościoły. To miejsca, w których musimy sobie radzić sami. Tam nikt nie zaprowadzi nas do toalety, czy do wyjścia. Nikt nie przysunie stołka i nie przypilnuje roweru. Wszystko musi być tak zaprojektowane, aby każdy mógł poradzić sobie sam. – Przestrzeń publiczna jest dla ludzi – to prosta dewiza Håkona Iversena, prezesa Stowarzyszenia Skandynawskich Urbanistów. – W moim rodzinnym Bergen powstał skwer – piękny,


Metropol Parasol w Sewilli (Hiszpania) szybko stał się symbolem miasta, przestrzenią spotkań, procesji religijnych i demonstracji

architektura 55

Dobra przestrzeń publiczna: 1. buduje i wspiera lokalną społeczność 2. definiuje tożsamość mieszkańców 3. polepsza dostępność i komunikację 4. kreuje poczucie przynależności i bezpieczeństwa 5. przyciąga różne grupy społeczne 6. pozwala na interakcję

Nowo otwarty terminal Portu Lotniczego imienia Lecha Wałęsy w Gdańsku

gładki, pełen oddechu, ale zupełnie pusty, nawet w słoneczne dni, których mamy w roku zaledwie 30 – przyznaje architekt. Projekt okazał się zupełnie nieprzyjazny. – Dobra przestrzeń publiczna musi być nie tylko dobrze rozplanowana i ładna, ale atrakcyjna oraz dostępna dla m.in. matek z wózkami, osób starszych, chorych, dzieci, obcokrajowców. No i dobrze oznakowana – mówi Weronika Rochacka z brytyjskiego Design Council. – W jednym ze szpitali w Wielkiej Brytanii brak informacji często prowadził pacjentów do frustracji, stresu

Tworząc przestrzeń publiczną, trzeba wziąć pod uwagę: 1. dostępność i komunikację 2. funkcje towarzyskie 3. bezpieczeństwo 4. aktywności i zastosowania 5. komfort i elastyczność 6. wygląd i atrakcyjność

i agresji, zwłaszcza na oddziałach ostrego dyżuru. Opracowaliśmy odpowiedni system informowania, który pomoże zorientować się, ile czasu spędzą na oddziale, ile osób znajduje się przed nimi w kolejce albo, jak długo trwają konkretne procedury. Taka wiedza pomaga wyeliminować uczucie niepewności i dezorientacji, redukuje agresję i poprawia bezpieczeństwo personelu oraz samych pacjentów. Justyna Kucharczyk projektuje systemy identyfikacji wizualnej. Kiedy jedni myślą, że jest „panią, co powiesi ładne tabliczki na ścianach”, ona skrupulatnie planuje, jak na lotnisku, w operze czy teatrze poprowadzić tłumy gości: jednych do toalet, innych do wyjścia, jeszcze innych na balkony. Tak, by czuli się swobodnie i samodzielnie. – W Polsce często chcemy mówić naraz i wszystkimi środkami, stąd wszędzie natłok tabliczek, reklam, strzałek i billboardów – mówi. – To chyba nasza największa bolączka. Żyjemy w chaosie informacyjnym. Brak dobrego projektowania w przestrzeni publicznej budzi w nas frustrację – dodaje. Choć w Polsce mamy jeszcze wiele do zrobienia i tu pojawiają się dobre przykłady: Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie, Centrum Nauki Kopernik w Warszawie, Centrum Informacji Naukowej Biblioteka Akademicka w Katowicach czy nowy terminal lotniczy w Gdańsku. Wiele z nich powstaje wspierane funduszami unijnymi, te najlepsze stały się tematem wystawy „Ładny kraj” w ramach lipcowych wydarzeń Gdynia Design Days. Projektant Andrzej Śmiałek: – Zmiany potrzebują czasu. To tak, jak z paleniem papierosów w miejscach publicznych. Jeszcze kilkanaście lat temu nie uwierzylibyśmy, że może być w naszym kraju zakazane. Więcej dobrych rozwiązań z przestrzeni publicznej w serwisie www.designalive.pl

7–15 lipca. Wystawy, warsztaty, spotkania, panel biznesowy. www.gdyniadesigndays.eu



Dom jak pamiętnik Architekt Pedro Useche stworzył swój dom w São Paulo od podstaw. W gąszczu zieleni wybudował ascetyczny budynek. Z czasem puste połacie ścian stały się jak strony pełne wspomnień i sentymentalnych kolekcji TEKST: Angelika Ogrocka ZDJĘCIA: Fran Parente

Minimalistyczna bryła stała się białą kartką do zapisania przez domowników


58 architektura

Pedro Useche

rocznik ’56, znany głównie w Ameryce Łacińskiej. Z pochodzenia Wenezuelczyk, obecnie entuzjasta Brazylii, gdzie od 1984 wciąż tworzy. Sześć lat później otworzył swą słynną pracownię. Jak każdy wielki artysta swą karierę rozpoczął z potrzeby. Gdy był młodym architektem, nie mógł sobie pozwolić na meble z obowiązującego ówcześnie trendu, dlatego też postanowił nauczyć się je projektować. Ukończył Universidad Central de Venezuela (UCV). Od początku zdobywał liczne nagrody i pochwały za wkład w design. Pierwszym sukcesem było wyróżnienie przyznane przez Museu de Casa Brasileira w 1990 roku za krzesła. Inne nagrody to m.in.: pierwsze miejsce w Brasil Faz Design, nagroda za Eco Design Award 2004 (FIESP/CIESP) czy Abimóvel de Design.

J

edno z największych miast świata. Rozlewisko rzeki Tietê. Miejsce przenikania kultur, gdzie nowoczesność harmonizuje z tradycją, a natura z cywilizacją. São Paulo to prawie pięćsetletnia metropolia. Odkrycie zawdzięcza kolonistom portugalskim, przybyłym do Ameryki w poszukiwaniu Nowego Świata. Ta niewielka chrześcijańska misja z czasem stała się coraz bardziej znana światu jako eksporter kawy. Wraz z wzrostem znaczenia na rynku światowym, napływało do niej mnóstwo emigrantów i inwestorów. Aktualnie miasto świętego Pawła to ponad jedenastomilionowa społeczność. W sercu São Paulo mieści się dzielnica Zielonych Wzgórz. Morumbi, bo tak brzmi oryginalna nazwa, to najbardziej popularna, najbogatsza, jak również najbardziej zielona dzielnica! Tu mieszczą się miejskie ogrody Guedala, Esplanada, Cordeiro i nie dziwi nas zatem, że właśnie tam wiele osób postanawia zapuścić korzenie.


Na pierwszy rzut oka dom wydaje się chłodną, niezamieszkaną przestrzenią. Zieleń natomiast przywodzi na myśl krajobrazy tworzone przez Roberta Burle

designalive.pl


60

Jednym z nich, jest Pedro Useche. Ten ceniony wenezuelski architekt postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i zaprojektował trzykondygnacyjną, ponad 1   000-metrową rezydencję w duchu ekologii, wykorzystując dobra okolicznej natury. Dom składa się z trzech części, a każda ma swój uzasadniony charakter. Pierwsza to wspólny obszar stanowiący centrum domowego życia, kolejna jest sferą usług, gdzie Useche przyjmuje klientów i współpracowników. A ostatnia to intymna przestrzeń, subtelnie odcięta od pozostałych. Od frontu wita nas brazylijska roślinność, na tyłach dom otwiera się na niewielki ogród z basenem. Cały budynek ma charakter otwarty, zwłaszcza na naturę, która niemal wdziera się przez patio i wielkie szyby w dwukondygnacyjnym salonie. Zieleń palm i bambusów przenika domostwo, otacza go z każdej strony. Symbioza z przyrodą ma też wymiar bardziej praktyczny – dom zasilany jest energią z kolektorów słonecznych, a zastosowanie w sufitach świetlików pozwoliło doświetlić wnętrze promieniami słońca. Na pierwszy rzut oka minimalistyczna bryła wydaje się być chłodną, niezamieszkaną przestrzenią. Jednak to po prostu biała karta do zapisana przez domowników. Wnętrza łączą w sobie minimalistyczną architekturę z bardzo osobistą aranżacją pełną bibelotów, dzieł sztuki i pamiątek z podróży. Wbrew przypuszczeniom, w niczym nie przypomina graciarni kolekcjonera-pasjonata. Tutaj wszystko jest na swoim miejscu. Drobne elementy komponują przemyślane aranżacje i poukładane struktury, tworząc niezapomniany charakter domu. Patrząc na meble, początkowo zdaje się, iż to spektakularny i modny vintage. Jednak te przyciągające wzrok, a zarazem komfortowe przedmioty, to projekty autorstwa samego Useche. Zjawiskowe meble zostały zbudowane z miejscowego drewna, np. Cumaru użytego również do paneli podłogowych. Krzesła Pedra, którymi zyskał uznanie, podkreślają tylko swoją wartość, bo to właśnie tutaj jest ich miejsce. Wszystkie obiekty mają niepowtarzalny charakter i wspaniale komponują się z resztą. Najbardziej zachwycają jednak


architektura 61

zebrane przedmioty z całego świata. Useche zgromadził dzieła najważniejszych współczesnych, głównie brazylijskich, artystów, m.in. przestrzenne projekty Luisa Hermana, koralikowe instalacje Nazaretha Pacheca, eklektyczne obrazy Stephana Doitschinoffa czy kolaże Valeski Soaresy. Pamiątki te wywołują wrażenie dynamizmu i barwności, przez co oddają charakter São Paulo. Wspomniany już ogromny salon jest doskonałym miejscem na ekspozycję tychże przedmiotów. Są wszędzie: na ścianach, komodach, stolikach, a nawet na półkach między książkami. Useche łączy odmienności, sprawiając zarazem, że stają się one jedną, nierozłączną całością. Tym samym tworzy dom prawdziwy i wrażliwy na nowe doświadczenia domowników. Nie jest bowiem trudno po kolejnej podróży „dopisać” nową opowieść na białych ścianach domu w Morumbi. www.useche.com.br

Hołd mistrzom o domu Pedra Useche i tropikalnym modernizmie mówi Monika Unger, architektka, kolekcjonerka brazylijskiego i skandynawskiego modernizmu

Dom, choć współczesny, to prawdziwy tropikalny modernizm

Z zewnątrz dom przywodzi na myśl wspaniałe realizacje, autorstwa wybitnego projektanta krajobrazu Roberta Burle Marxa, jakimi podążałam podczas ostatniej wizyty w Brazylii, od Pampuli przez Brasilię do Rio de Janeiro. Eksplozja zieleni miejscowych drzew, traw i pnączy. Ukryty w niej dom Pedra Useche to doskonała betonowa modernistyczna konstrukcja, otwarta i przestronna, harmonijnie prowadząca dialog pomiędzy wnętrzem domu, a otaczającą przyrodą. To prawdziwy tropikalny modernizm. Same meble projektu Useche: fotele, kredensy, stoły, stoliki, ławy, taborety to interesująca kombinacja metalu oraz drewna, która pokazuje znajomość materiału i dobre rzemiosło. Choć są współczesne, zdają się szokująco podobne i może zbyt dosłowne nawiązujące do tych, jakie powstawały w nurcie skandynawskiego i brazylijskiego modernizmu. Patrząc na nie, moje myśli szybko pobiegły w stronę brazylijskich mistrzów lat 50. i 60. zeszłego wieku, imigrantów z całego świata, którzy stworzyli niepowtarzalną tropikalną interpretację modernizmu: Jerzy (Jorge) Zalszupin – urodzony jako polski Żyd, przeżył wojnę w Bukareszcie i wyjechał do Brazylii w 1947, Giuseppe Scapinelli wyemigrował z Włoch a Joaquim Tenreiro z Portugalii. Wszyscy oni potrafili tak nastawić swój tok myślenia i pracy, by łącząc tamtejszy styl życia, naturę i wspaniałe drewno jacaranda, tworzyć wnętrza dla ówczesnego dynamicznie rozwijającego się społeczeństwa Brazylii ery prezydenta Kubitschka (z pochodzenia Ślązaka) i wybitnego architekta Niemeyera. Dom Useche to żywy hołd tej wspaniałej generacji odważnych architektów i projektantów. www.bemodern.net


62 architektura

Jaffa znaczy piękna Rozgrzane słońcem mury, a wewnątrz przyjemnie chłodny, stonowany luksus. Apartament w Jaffie to przykład rewitalizacji w poszanowaniu dla tradycji najstarszego portowego miasta świata

Chłód historycznych murów ociepla dywan Mangas projektu Particii Urquioli oraz drewniany stołek ST04 Backenzahn projektu Philippa Mainzera

TEKST: Angelika Ogrocka ZDJĘCIA: Amit Geron Design Team

T

u podobno wszystko zaczęło się od nowa. Kiedy opadły wody wielkiego potopu, syn Noego – Jaffet popatrzył na wzgórze nad wodą i postanowił tu zamieszkać, a osadę nazwać Jaffa, co po hebrajsku znaczy „piękna”. Przez tysiące lat ten śródziemnomorski port stał się tyglem kultur i religii, gdzie w różnych językach wznosi się prośby o spokój i chłód. Są tacy, których prośby się spełniły. Jaffa to obecnie część aglomeracji Tel Awiwu. Coraz bardziej modna. Tu stare mury coraz częściej zyskują nowe wnętrza. Niedawno pracownia architektoniczna Pitsou Kedema odnowiła piękną budowlę leżącą w porcie Jaffy. Mówi się, iż

budynek ma kilkaset lat i prawdopodobnie był zamkiem. Izraelska grupa starała się zachować klimat wiekowych murów z piaskowca stających się obietnicą chłodnego schronienia, co w tak gorącym mieście ma niebagatelne znaczenie. Architekci nie ingerowali, lecz usiłowali oddać wcześniejszy wygląd budynku. Masywne ściany zostały zapuszczone wodoodpornymi żywicami, wcześniej jednak poddano je gruntownemu peelingowi. Użyto mieszanki ceramiki i plażowego piasku, która sprawiła, że odzyskały dawną świetność, zachowując surową strukturę naturalnego kamienia. Ten stał się szkieletem, do którego


63 Pitsou Kedem wraz z ośmioosobową grupą od 2002 roku tworzy zespół architektów w Tel Awiwie. Zwykle ich projekty mają regularne kształty, wnętrza są minimalistyczne, funkcjonalne i wykorzystują grę kolorystycznych kontrastów. Mają na koncie projekty wnętrz m.in. dla elektronicznego giganta Apple czy B&B Italia znanej z gustownych mebli i dodatków do wnętrz.

Biała zabudowa „na wymiar” oraz druciane akcenty np. krzesło DKR Eames Wire z Vitry, nadają wnętrzu lekkości


64 architektura

tchnięto ducha nowoczesności, nie burząc historycznego porządku. Stumetrowy apartament został podzielony na dwie sfery. Pierwsza jest otwarta dla gości, łączy salon z kuchnią, tworząc jedno wielkie pomieszczenie, w którym rytm i podział wyznacza kolumnada. Z kolei druga ma charakter intymny. Zamiast tradycyjnej sypialni stworzony został pokój wypoczynkowy z łóżkiem, kabiną prysznicową i widokiem na pobliski port. Dwie strefy zaskakująco łączy przejściowa łazienka z zamykaną toaletą. Łazienka funkcjonuje jak śluza. Na co dzień jest w strefie prywatnej, gdy jednak przychodzą goście, jest dostępna z salonu, a przesuwane drzwi odcinają wtedy część sypialną. Taki pomysł wymusiła trudna topografia pomieszczeń z murami nie do ruszenia. Te ze swoimi zakamarkami i wnękami okazały się idealne, by umieścić w nich szafki i regały na wymiar. Materiały, jakie użyto do wykończenia minimalistycznego loftu, to głównie beton, Corian, stal i żelazo. Neutralne nowe struktury – okna, posadzki, zabudowy na wymiar i oświetlenie harmonizują z historycznym dziedzictwem. Meble zostały wybrane z pieczołowitym rozmysłem: naturalna wełna, ceramika i drewno dodają domowego ciepła. Jak w poprzednich realizacjach, również tutaj architekci postawili na jasne kolory, które dookreślają beżowo-żółte mury. Tym razem połączono je z wyraźnymi elementami czerni ram okien designalive.pl

Moda na Jaffę O mieście mówią miłośnicy Izraela, Magda i Piotr Jackowscy, dziennikarze radia RMF

i frontów półek kuchennych, co tworzy nienachalną całość. Mieszkanie otwiera się na Morze Śródziemne. Oba tarasy znajdują się na zachodzie, co tylko wzmaga apetyt na zapierający dech widok, który jest ujmujący na tyle, że postanowiono go zdublować w ogromnym lustrze. Podwójny zachód słońca na tle zatoki pamiętającej czasy Noego oglądane z tarasu pięknego i luksusowego apartamentu? Tak, to jest coś! www.pitsou.com

Topografia starych murów wymusiła, by łazienka stała się przechodnim pomieszczeniem. Prysznic umieszczono w sypialni i jedynie toaleta została odseparowana drzwiami z lewej strony korytarza

Jaffa jest jak mozaika albo kociołek, w którym kucharz warstwami układa różne produkty, by połączyć je w danie o wielu smakach. Kultury nakładały się tam od wieków. To jeden z najstarszych portów świata. Przechodził z rąk do rąk – od Żydów do Egipcjan, od Arabów do Krzyżowców, Turków Osmańskich, od Anglików do żydowskich imigrantów marzących o własnym państwie. Jak na miasto portowe przystało – bywali tam marynarze, kupcy i pielgrzymi. Biblia podaje, że to z Jaffy wyruszył prorok Jonasz, uciekając przed wezwaniem Boga i że to tam święty Piotr wskrzesił dziewczynę. Ta mieszanka społeczności jest nadal widoczna na każdym kroku. Kościół sąsiaduje z meczetem i synagogą. Arabowie mieszkają w sąsiedztwie Żydów i imigrantów. Właśnie mija 63. rocznica wcielenia Jaffy do Tel Awiwu i chyba ten mariaż wychodzi obu na dobre. Znika bieda, a Jaffa staje się modną dzielnicą. Warto tam zamieszkać lub choćby odwiedzić tamtejsze atrakcje: dla ciała kawiarnie i najlepsza w okolicy piekarnia Abulafia, dla ducha – świątynie, Muzeum Starożytności, wieżę zegarową, stary port czy pchli targ. Byliśmy i dajemy słowo, że warto!


FUTURA:

designmeetsecology

NOWA KOLEKCJA KOORDYNOWANYCH AKCESORIÓW, ARMATURY ORAZ ZESTAWÓW PRYSZNICOWYCH, W KTÓREJ NOWOCZESNE WZORNICTWO SPOTYKA SIĘ Z KOMFORTEM UŻYTKOWANIA, TECHNOLOGIĄ I TROSKĄ O ŚRODOWISKO NATURALNE.

www.bisk.eu


66 archikony

Modernistyczna perła w Brnie

designalive.pl


Willa Tugendhatów z 1930 roku została ponownie otwarta dla zwiedzających. To jedno ze szczytowych dzieł modernizmu – projekt Ludwiga Miesa van der Rohe to połączenie eleganckiej prostoty oraz funkcjonalności z rodzinną historią w tle TEKST: MARCIN MOŃKA ZDJĘCIA: wojciech trzcionka

Architekt wykorzystał topografię terenu i zbudował trzykondygnacyjny dom, którego wejście od strony ulicy prowadzi na najwyższe piętro, niższe poziomy zaś otwierają się w stronę ogrodu


68 archikony

G

dy Ludwig Mies van der Rohe przyjechał do Brna w 1928 roku, był już uznanym w Europie i Ameryce architektem. Miasto w Czechosłowacji odwiedził jesienią i dość szybko zafascynował go krajobraz roztaczający się wokół terenu, na jakim miał stanąć projektowany przez niego dom. Działka z widokiem na piękną panoramę miasta z mieszczańskim Pałacem Kleinów, Domem Czterech Gigantów, Katedrą św. Piotra i Pawła, Klasztorem Minorytów czy zamkiem Spilberk, należała do małżeństwa Grety i Fritza Tugendhat. Otrzymali ją od rodziców panny młodej jako ślubny prezent. Oboje pochodzili z rodzin bogatych żydowskich przedsiębiorców.

Dom Umowę na realizację domu małżeństwo Tugendhatów spisało z van der Rohe wiosną 1929 roku. Nie trudno zgadnąć, dlaczego słynny architekt chętnie zdecydował się na tą współpracę – nie musiał liczyć się z żadnymi ograniczeniami finansowymi. Pozostawiono mu również swobodę w wykorzystaniu materiałów i technologii, a także planowaniu układu pomieszczeń. Do jego budowy użyto rewolucyjne na tamten czas materiały. Sama stalowa konstrukcja kosztowała krocie. Czescy badacze podkreślają, że budżet, jakim dysponowało małżeństwo, wystarczyłby na zrealizowanie 30 standardowych domów mieszczańskich. Budowa pochłonęła pięć milionów ówczesnych koron. A sam architekt nie znosił sprzeciwu. Podobno w chwili, gdy Fritz Tugendhat miał np. wątpliwości dotyczące wielkości drzwi, architekt potrafił powiedzieć, że w takiej sytuacji dalej nie projektuje. Fritz szybko ustępował, a mistrz działał dalej.

W efekcie powstał obiekt ze szklanymi ścianami, dzięki którym przestała istnieć granica dzieląca wnętrza od otaczającego dom ogrodu. Budynek znajduje się na działce o dużym spadku terenu. Architekt potraktował to jako atut. Stworzył trzykondygnacyjny budynek z wejściem od strony ulicy, prowadzącym na najwyższe piętro, podczas gdy niższe wiodą do ogrodu. Mies van der Rohe pozostawał wrażliwy na wszelkie nowinki technologiczne: dom wyposażono m.in. w klimatyzację, a kosztowna usztywniona ścianami stalowa konstrukcja szkieletowa, była wtedy zupełną nowością. Postawił też na prostotę, stwarzając dom pozbawiony zbędnych dekoracji i ozdób. Zamiast tego miał być przesycony światłem, przestronny i otwarty, wybudowany niemal wyłącznie ze szlachetnych materiałów. Stąd też słynne już onyksowe ściany, częściowo przezroczyste, zmieniające wygląd pod wpływem promieni słonecznych. Meble, którymi wyposażyły dom, zaprojektował sam architekt, przy wsparciu swojej życiowej partnerki i projektantki Lilly Reich. Jeden z foteli stworzonych dla Tugendhatów jest nadal produkowany pod nazwą Flat Bar Brno przez markę Knoll.

Brno Dlaczego właśnie w Brnie mógł pojawić się obiekt, którego nie powstydziłyby się żadne inne europejskie miasta o historii i tradycji znaczenie bogatszej od tego czeskiego miasta? Stolica Moraw była jednym z głównych ośrodków kulturalnych Czech, była także ważnym ośrodkiem przemysłowym. Przez lata rozwijał się tutaj przemysł tkacki, jednak już w XIX wieku postawiono tu na wynalazki i najnowsze technologie. To w Brnie, w 1814 roku pojawiła się pierwsza w całej monarchii habsburskiej maszyna parowa.

Od lewej: architekt Ludwig Mies van der Rohe, Greta i Fritz Tugendhatowie

Niewiele później miasto otrzymało oświetlenie gazowe. Gdy wybudowano linię kolejową łączącą Brno z Wiedniem, miasto zyskało miano „morawski Manchester”. Wybitnie przemysłowy charakter miasta podkreśliło ulokowanie tu przemysłu zbrojeniowego i maszynowego, który rozwijał się od roku 1918 i powstania fabryki broni Zbrojovka. Ta uczyniła Brno, obok Pilzna, potęgą przemysłową. A w roku, w którym po raz pierwszy przyjechał tu słynny architekt, w mieście po raz pierwszy zorganizowano międzynarodowe targi przemysłowe. To w rodzinnym Brnie postanowiła osiąść Greta Löw-Beerové, przyszła pani Tugendhat, która miała już za sobą nieudane małżeństwo i kilka lat przebywała w Niemczech oraz Wiedniu, gdzie studiowała ekonomię. Bliskie relacje z rodziną mieszkającą w Berlinie sprawiły, że zainspirowana tamtejszą architekturą i wciąż pojawiającymi się nowymi ideami, zapragnęła w końcu znaleźć swoje miejsce na ziemi, gdzie mogłaby stworzyć własny dom. Powróciła więc w rodzinne strony. Jednak, mieszkając jeszcze w Berlinie zdarzało się, że odwiedzała dom zaprojektowany przez van der Rohe dla marszanda Perlsa. I to właśnie tam miała okazję spotkać wspomnianą już Lilly Reich. Niedługo później ta znajomość okazała się kluczowa w rozmowach z architektem na temat budowy domu. Do tej idei dość szybko przekonała swojego męża Fritza – nie bez znaczenia pozostał fakt, że to właśnie ojciec Grety zadeklarował finansową pomoc w budowie domu. Fritz chciał pomagać ludziom, a jego wielkim marzeniem była medycyna. Jego rodzina uparła się jednak, by nawiązał do przemysłowych tradycji rodowych i zaangażował się w przemysł włókienniczy. Lecz jego artystyczne pasje również i tutaj brały górę: zamiast poświęcać swój czas na zliczanie


architektura 69

słupków wydatków i zysków, często zaszywał się w swoim gabinecie i projektował wzory tkanin. Zamiłowania do działań artystycznych sprawiły, że często widywano go na ulicach Brna w towarzystwie nieodłącznego aparatu fotograficznego. W 1930 roku rodzina Tugendhatów wprowadziła się do nowego domu.

Rodzina Willa była schronieniem dla rodziny Tugendhatów jedynie przez osiem lat. Po latach Greta pisała we wspomnieniach, że willa powstawała głównie z myślą o dzieciach, a taras wychodzący na ogród miał stać się prawdziwym rajem. Był więc schronieniem dla Grety i Fritza oraz ich dzieci: Ernsta i Herberta oraz najstarszej Hany (córki Grety z pierwszego małżeństwa). Dom był otwarty zresztą nie tylko dla rodziny, ale także wielu przyjaciół gospodarzy – kilka razy do roku organizowali w nim turniej gry w brydża, z którego całkowity dochód przekazywali Lidze Praw Człowieka. Gdy w Niemczech rozpanoszyli się faszyści, Greta zaczęła pomagać również uchodźcom. Niedługo później wraz z rodziną także znalazła się w podobnej sytuacji – rodzina opuściła Brno w maju 1938 roku i osiadła w St. Gallen w Szwajcarii. Trzy lata później wyemigrowali do Wenezueli, w Caracas Fritz zaangażował się w przebudowę fabryki włókienniczej. W Ameryce Południowej urodziły się im córki: Ruth i Daniela. Po wojnie powrócili do Szwajcarii. Fritz zmarł w 1958 roku w St. Gallen, Greta przeżyła go o 12 lat. Cały czas tęsknili za Brnem. – Moja matka poprosiła o powrót do domu zaraz po wojnie, w 1948 roku, ale nikt nie reagował – wspominała Daniela. Greta odwiedziła willę dwukrotnie dopiero w drugiej połowie lat 60. Syn Herbert był dyrektorem

firmy ubezpieczeniowej, zmarł w Caracas w 1980 roku. Hanna pracowała aż do śmierci w 1991 roku jako wicekonsul w austriackiej ambasadzie w Montrealu. Ernst ukończył filozofię i pracuje jako profesor w Niemczech, Ruth jest psychoanalitykiem i mieszka w Zurychu. Natomiast Daniela odziedziczyła po matce miłość do sztuki i działa jako historyk sztuki w Wiedniu. I to ona, wraz z bratem Ernstem najmocniej zaangażowała się w rekonstrukcję willi i wielokrotnie „naciskała” na władze Brna, aby w końcu pomogły w jego odbudowie. Wraz ze swoim mężem Ivem Hammerem zasiadała w gronie ekspertów zajmujących się rewitalizacją obiektu.

Losy Willa bez swoich właścicieli zaczęła podupadać. W czasie wojny przejęło go gestapo, potem wkroczyli tu żołnierze radzieccy i uczynili z niego stajnię. Później obiekt pełnił bardzo różne funkcje, mieścił się tutaj ośrodek rehabilitacyjny dla dzieci, a także szkoła taneczna. Gdy władze Czechosłowacji w 1992 roku decydowały o podziale kraju na Czechy oraz Słowację, rozmowy w tej sprawie były prowadzone właśnie tutaj. W 2001 roku willę wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Przez ostatnie dwa lata trwały w nim prace konserwatorskie (co ciekawe dom budowano tylko 14 miesięcy). Z pietyzmem zrekonstruowano najdrobniejsze szczegóły. Pomogły unijne fundusze. Koszt rekonstrukcji wyniósł około 32 mln złotych. Prace polegały na stopniowej odbudowie fundamentów, naprawie dachów oraz rekonstrukcji wnętrz. Cel był jeden: przywrócić willę do stanu pierwotnego. Dlatego odnowiono na przykład wielkoformatowe przesuwne okno z głównego salonu, które wykonano w Belgii. Z kolei jedna

z oryginalnych ścian w jadalni została odnaleziona w jednej z breneńskich szkół, gdzie pełniła swoje funkcje. Utrzymane w duchu pierwowzorów są urządzenia (np. klimatyzacyjne), a nawet system rur wodociągowych oraz przewody elektryczne. Spośród mebli tylko kilka elementów pozostało oryginalnych, resztę zrekonstruowano na podstawie zdjęć i innych zachowanych źródeł. Oryginalne pozostały m.in. bufet z malowanego drewna, stali, chromu i szkła; malowana drewniana ława, stół z chromowanej stali i szkła oraz krzesło powstałe z chromowych rur, pokryte skórą i pluszem. Willa ponownie została otwarta dla odwiedzających w marcu 2012 roku. Na uroczystości pojawiły się spadkobierczynie rodu: Daniela Hammer-Tugendhat oraz Ruth Guggenheim-Tugendhat. Swoją rodową posiadłością córki Grety i Fritza interesowały się od dawna. – Po raz pierwszy przyjechałam tu z matką w 1969 roku. Była to dla niej pierwsza wizyta od czasu opuszczenia willi w 1938 roku. Wiedziałam, że to piękny budynek, bo znałam go z fotografii i rodzice wiele mi o nim opowiadali. Byłam ogromnie zdumiona, gdyż nawet najlepsza fotografia nie oddaje wrażeń, jakich doświadcza się, odwiedzając to miejsce. Zeszłyśmy do salonu, a matka podeszła do onyksowej ściany i dotknęła jej. Powiedziała mi wówczas, że nie wierzyła już, że kiedykolwiek ją jeszcze zobaczy – wspomina Daniela. Ponad 40 lat po śmierci spełniło się jedno z największych marzeń Grety Tugendhat, aby dom otworzyć dla publiczności. – Byłabym szczęśliwa, gdyby ludzie odwiedzali to miejsce nie tylko ze względu na jego unikatową architekturę. Marzę o tym, by dom otworzył się także na działalność kulturalną, by znów ożył – dodaje druga z sióstr, Ruth.


70 archikony

Stworzone dla tego domu krzesła Brno są do dziś produkowane przez markę Knoll

W dzisiejszej arażnacji wykorzystano między innymi fotele Barcelona, które van der Rohe stworzył w 1929 roku do pawilonu niemieckiego na Wystawę Światową w Barcelonie

designalive.pl


71

Unikalna relacja o Willi Tugendhatów mówi architekt Tomasz Konior* To dom, pod którego silnym wrażeniem pozostaję od chwili, gdy go po raz pierwszy obejrzałem. Zwiedziłem go bardzo dokładnie, i wciąż mam przed oczami genialną relację, w jaką wchodzi z każdej strony z otoczeniem, w którym powstał. Przechodząc przez jego poszczególne funkcje, dochodzi się do poziomu ogrodu. Ta struktura wiążąca go zarówno z miastem jak i z naturą, jest rozwiązana w sposób absolutnie wyjątkowy. Rzecz, która wręcz „zwala z nóg” to chwila, gdy znajdujemy się w salonie domu i patrzymy na ogród. Gdy panuje piękna pogoda, można szklaną ścianę odsunąć, powstaje wówczas niesamowita relacja pomiędzy wnętrzem a zewnętrzem. Siedząc w jadalni, można się poczuć, jakbyśmy siedzieli wewnątrz ogrodu. Towarzyszy nam unikalny widok na miasto. * wypowiedź pochodzi z cyklu audycji emitowanych w radiowej Trójce pod tytułem „Znane nieznane”. O perłach architektury Annie Dudzińskiej – dziennikarce Radia Katowice – opowiadają znani architekci i projektanci

Onyksowa ściana jest częściowo przezroczysta i zmienia wygląd pod wpływem światła


72 archikony

Trawertynowe schody do salonu zostały odnowione ze szczególną pieczołowitością. Wszystkie elementy wyposażenia i użyte podczas renowacji materiały są autentyczne lub stanowią wierną kopię tych sprzed ośmiu dekad Przyziemie domu kryje w sobie technologiczne rozwiązania, które w 1930 roku były przełomowe. Zaprojektowany przez Miesa van der Rohe systemy grzewczy oraz wentylacyjnoklimatyzacyjny sprawiły też, że dom kosztował krocie

Umywalki były zasilane wodą do mycia rąk i osobno zdatną do picia

designalive.pl


73

Wejście prowadzi do najwyższej kondygnacji – prywatnej części domu, gdzie sypialnie i łazienki zostały podzielone na strefę dziecięcą i część państwa Tugendhatów

Willę Tugendhat można zwiedzać od wtorku do niedzieli od godz 10.00 do 18.00. Istnieją różne warianty zwiedzania: standardowe trwa 60 minut i obejmuje wnętrza oraz ogród. Kosztuje 300 czeskich koron. Wydłużona wersja zwiedzania, trwająca 90 minut, obejmująca również techniczne zaplecze obiektu, kosztuje 350 koron. Jednorazowo w zwiedzaniu może wziąć udział nie więcej niż 15 osób. Zwiedzanie rozpoczyna się co godzinę, poczynając od 10.00. Bilety wstępu można nabyć wyłącznie za pośrednictwem systemu rezerwacyjnego, dostępnego pod adresem: www.rezervace.spilberk.cz www.tugendhat.eu Galeria zdjęć: www.designalive.pl


74 moda

Hermèsa zabawy z czasem W Hermèsie czas wciąż traktowany jest z szacunkiem. Tworzone tutaj przedmioty wymagają czasu na przygotowanie materiałów i pieczołowite wykończenie

TEKST: Katarzyna Andrzejczyk-Briks zdjęcie: frank tielemans

F

rancuska marka Hermès wystrój swoich okien wystawowych powierzyła Kiki van Eijk – jednej z najbardziej interesujących, niszowych, holenderskich projektantek. Hermès jako jedna z nielicznych marek luksusowych nie poddała się procesowi demokratyzacji i stara się zachować swoje bezcenne skarby – wyjątkowość i najwyższą jakość. To właśnie dlatego Pierre-Alexis Dumas – dyrektor artystyczny firmy wybrał jako temat kolekcji na rok 2012 „Dar Czasu” („The Gift of Time”). Czas, to najbardziej deficytowy towar w naszej kulturze instant, w której liczy się przede wszystkim szybkość. W Hermèsie czas wciąż traktowany jest z szacunkiem. Tworzone tutaj wyjątkowe przedmioty wymagają czasu na przygotowanie materiałów, wykształcenie rzemieślników, projekty i wykonanie. Klienci Hermèsa wiedzą o tym i cierpliwie czekają na nie kilka miesięcy. By świat dobrego rzemiosła nie odchodził w przeszłość, marka Hermès i jej fundacja współpracują z artystami i projektantami, starając się promować: rzemiosło i sztukę. Z firmą współpracują: Shigeru Ban, Nendo, czy Hiroshi Sugimoto. Natomiast w 2005 roku

designalive.pl

Francois Azambourg (gość specjalny tegorocznych targów Arena Design w Poznaniu) zaprojektował dla Hermèsa innowacyjną materiałowo kolekcję Herlight. Francuz słynący z fascynacji nietypowymi materiałami wykorzystywanymi z ogromną oszczędnością, stworzył minimalistyczny w formie neseser, który waży niespełna 700 gram! Produkt został nagrodzony rok później nagrodą „Etoile de l’Observateur du Design”. Tym razem marka znana z kultowej torebki „birkin” zaprosiła do współpracy niszową, holenderską projektantkę Kiki van Eijk, by zaprojektowała okna wystawowe sklepów. Najpierw w Amsterdamie (Bijenkorf Amsterdam), potem, po sukcesie, w Mediolanie podczas minionej imprezy Salone Internazionale del Mobile. Kiedy przyjrzymy się bliżej pracom Kiki zobaczymy, że została ona idealnie dobrana do tego zadania. Uwielbia dobre rzemiosło, naturalne materiały, inspiruje się przeszłością, a jednym z jej ulubionych tematów jest właśnie czas, którym bawi się jak Alicja z Krainy Czarów. Kiki potraktowała tę propozycję jak wyzwanie i zinterpretowała je w charakterystyczny dla siebie sposób. Inspiracji szukała w przeszłości, odwiedzając niedostępne

Magia Hermèsa

Firma Hermès założona w 1837 roku w Paryżu była początkowo luksusowym sklepem z uprzężą i siodłami, czego znakiem jest logo firmy. Na przełomie wieku XIX i XX pojawiła się w jej ofercie pierwsza torebka, a z czasem asortyment poszerzył się o biżuterię i ekskluzywną odzież. Znakiem rozpoznawczym firmy jest ponadczasowa elegancja, dyskretny luksus i najwyższa jakość wykonania. Marka jest wierna dobremu rzemiosłu i naturalnym materiałom.


OKNO Projekt wystaw sklepowych przypomina scenografię inspirowaną światem akwarelowych ilustracji z dziecięcych książek, w którą Kiki van Eijk włączyła charakterystyczny dla Hermèsa motyw konia i postać dandysa. Na zdjęciu torebki Hèrmes, od lewej: Steeple 2 070 euro, Victoria Fourre-Tout  43 3 550 euro, Kelly Mini 2 950 euro, Bolide Relax 4 150 euro

zwykłym śmiertelnikom muzeum firmy. Jej projekt przypomina scenografię inspirowaną światem akwarelowych ilustracji z dziecięcych książek, w którą włączyła charakterystyczny dla Hermèsa motyw konia i postać dandysa. – Czas jest teraz delikatniejszy niż kiedykolwiek przedtem. Jest to najbardziej cenny skarb, jaki mamy. Dlaczego nie żonglować nim, pokazując różne jego aspekty? To opowieść o tym, jak widzimy czas – opowiadała projektantka pytana o ideę pomysłu.

Kiki van Eijk

(ur. 1978) jedna z najbardziej interesujących, holenderskich projektantek. W 2000 roku ukończyła Design Academy Eindhoven. Jej design skupiony na rzemiośle często opowiada historie, odwołuje się do tradycji, którą autorka interpretuje w swój autorski sposób. Kiki prowadzi studio w Eindhoven. Współpracuje z firmami takimi jak: Moooi, Ahrend, Royal Leerdam, Swarovski, Forbo Flooring, Hermès. Projektuje dla przemysłu, daje się też poznać jako autorka limitowanych serii przedmiotów sztuki użytkowej np. Klejnoty domowe, czy Cut and Paste Collection. Jej kolekcje prezentowane są w galeriach i muzeach na całym świecie: w Londynie, Paryżu, Nowym Jorku, Mediolanie, Amsterdamie, Tokio, Eindhoven, Brukseli i wielu innych.

W jednym z okien widzimy piękną akrobatkę, która, wykonując jedną ze swoich sztuczek, spogląda w lusterko. Zupełnie, jak my wszyscy, próbując wygrać walkę z czasem, balansuje na granicy możliwości. Surrealistyczny nastrój aranżacji powoduje, że zapominamy o tym, że stoimy przed witryną jednego z najdroższych sklepów na świecie. Dopiero po chwili dostrzeżemy w tej bajkowej scenie także kultowe torby i dodatki Hermèsa. www.hermes.com, www.kikiworld.nl


76 technologie

Szacowana liczba serwerów:

hp/eds 380 tysięcy microsoft 300 tysięcy yahoo 100 tysięcy amazon 40 tysięcy = 10 000 serwerów

011000100110010101110100011011 110110111001101111011101110110 01010010000001100011011010000 110110101110101011100100111100 10010000001100100011000010110 1110011110010110001101101000 Tak w zapisie binarnym wygląda krótki tytuł tego artykułu: „Betonowa chmura danych”. To wystarczy, by wyobrazić sobie, jak potężne strumienie informacji gnają codziennie w sieci TEKST: Anna borecka

S

erfujemy w sieci, odbieramy mejle – niby w przestrzeń ślemy informacje. Tylko że te wirtualne chmury danych mają swoje betonowe alter ego – serwerownie, namacalne i bardzo energochłonne. Jeszcze 30 lat temu świat nie znał takich obiektów. Serwerownie, centra danych funkcjonowały jedynie w powieściach i filmach science-fiction. Dziś magazynują tryliony gigabajtów danych dotyczących każdej przestrzeni naszego życia, poczynając od oszczędności, poprzez zdrowie, a na tajemnicach wagi państwowej kończąc. Ich często niewyszukana architektura to spadek po szczelnych bunkrach i schronach. Bo zawarte w nich dane są na wagę złota, a ich utracenie mogłoby mieć katastrofalne skutki. – Centra danych są dla współczesnych tym, czym w czasach wiktoriańskich była kolej żelazna. Nie designalive.pl

skupiają się na walorach architektonicznych, niektóre są jednak fenomenalne, zawierają wiele elementów inżynierii, które bywają niezrozumiałe i zarazem tajemnicze – przyznaje szef jednego z centrum danych na Wyspach Brytyjskich. Rzeczywiście, serwerownie najczęściej niczym szczególnym się nie wyróżniają. Są bryłami bez okien, zlokalizowanymi w przestrzeniach przemysłowych. Sedno tkwi w tym, co mieszczą w środku. Największe centra danych potrafią pomieścić kilkaset tysięcy serwerów: otwarte przed trzema laty centrum danych Google w Goose Creek w Południowej Karolinie, mieści ponad 500 tys. pracujących urządzeń. Kosztowało ok. 600 mln dolarów. Obiekt Google nie przypomina już klasycznych bunkrów, jest dość ascetyczny, dlatego kojarzy się z więzieniem na Rikers Island, choć podobno więzienie wygląda bardziej kameralnie.

W Mediolanie natomiast powstała bardzo nowoczesna serwerownia I-Net. Ten bodaj jeden z najpilniej strzeżonych obiektów na świecie zaprojektował Pietro Foglio, który przede wszystkim postawił na bezpieczeństwo, ale nie zapomniał o wyglądzie. Fasadę pokryto panelami chroniącymi przed nadmiernym nagrzewaniem się ścian. Wewnątrz obiekt także ma pewną „wartość dodaną”, to użyte kolory: żółty, niebieski i czerwony, których zestawienie przywodzi na myśl prace malarskie Marka Rothko. Czyżby w przypadku I-Netu inwestorzy spodziewali się, że w przyszłości budynek będzie musiał zmienić funkcję, a interesujący wygląd może okazać się kartą przetargową? Obiekty te potrafią budzić grozę, nie tylko ze względu na wygląd, ale także swoją zawartość oraz ogromne koszty funkcjonowania.


77

Google 900 tysięcy

Roczne zużycie energii elektrycznej:

1,5 mld kWh

2,26 mld kWh

Warszawa

Google

Przepływ miliardów informacji to jedno, a ich przechowywanie to drugie. Choć giganci nie chcą się do tego przyznawać, nie trudno zgadnąć, że serwery zużywają ilości energii porównywane w całymi miastami! Działają przecież przez 24 godzinę 365 dni w roku, co znacząco obciąża przyrodę emisją do atmosfery tysięcy ton dwutlenku węgla. Może więc paradoksalnie warto wydrukować treść ważnego mejla (na papierze pochodzącym z recyklingu oczywiście) niż przetrzymywać wiadomość w nieskończoność na serwerze? Dane są niezwykle interesującym i łakomym kąskiem dla wszystkich, którzy mogliby tę wiedzę wykorzystywać i przetwarzać. I funkcjonowanie centrów danych budzi wiele wątpliwości. Nurtuje to Josephine Green, szefową Beyond20 w Wielkiej Brytanii, która zajmuje się branżą IT oraz obserwuje

zmiany w społeczeństwie. – Naprawdę czuję się zaniepokojona istnieniem takich obiektów. Zastanówmy się, kto je tworzy, w jakim celu, a ponadto, w jaki sposób można je wykorzystywać? W tej chwili są to miejsca, w których następuje np. wirtualna koncentracja pieniędzy, ale i wiedza o nas. Samo gromadzenie

Może warto jednak wydrukować treść ważnego mejla? wiedzy o ludziach wydaje mi się rzeczą niedobrą, ponieważ za chwilę może się okazać, że jesteśmy nieustannie kontrolowani. Wiedza tam zgromadzona, jeśli

trafi w nieodpowiednie ręce, może być bardzo źle wykorzystana. A ja nie wierzę w zupełną czystość intencji wszystkich tych, którzy postanowili tą wiedzę „przechowywać” – podsumowuje. Wiele przesłanek wskazuje na to, że centra danych nie przetrwają próby czasu tak jak gotyckie katedry. Trudno oczekiwać, by stały się atrakcjami turystycznymi. Świat wciąż podąża do miniaturyzacji nośników danych, więc być może za kilkanaście lat informacje przechowywane obecnie w tysiącach serwerów, zmieszczą się na niewielkiej płytce stworzonej z nanomateriałów. Już teraz eksperci przewidują w myśl zasady recyklingu, że wtedy obecne bunkry mogą okazać się przydatne jako banki nasienia bądź krwi. Jak poradzimy sobie z podłym wykorzystywaniem danych do celów inwigilacyjnych czy marketingowych? Na to pytanie na razie brak odpowiedzi…


78 technologie

Czy pilot musi mieć przyciski? TEKST: dr Agnieszka Szóstek*

J *

Autorka tekstu jest przewodniczącą CHI Polska, (Computer-Human Interaction), należącej do międzynarodowego stowarzyszenia ACM największej informatycznej społeczności naukowo-edukacyjnej na świecie

eszcze dziesięć lat temu, projektując w Philipsie uniwersalny pilot do obsługi sprzętu audio-video (iPronto), sugerowaliśmy, że może warto go uprościć, bo nikt bez technicznego wykształcenia nie będzie w stanie go obsłużyć. Inżynierowie nie chcieli o tym słyszeć. Dzisiejszy rynek smartfonów i tabletów jest w zasadzie całkowicie oparty o technologie dotykowe. Bezdotykowa interakcja jest również bardzo istotnym aspektem związanym z interaktywnymi aplikacjami dla kuchni. Z tym tematem zmierzył się jeden ze studentów Wzornictwa Przemysłowego na Politechnice w Eindhoven w Holandii, Joris van Gelder w ramach projektu zrobionego na zlecenie duńskiej firmy Bang & Olufsen. Przedstawiciele firmy pojawili się na wydziale z projektem dotyczącym zwiększenia atrakcyjności odbiorników telewizyjnych projektowanych dla kuchni. W wyniku badań potrzeb użytkowników przeprowadzonych przez Jorisa okazało się, że problemem nie jest sam telewizor, ale pilot. Piloty telewizyjne, których do dziś używamy, zostały zaprojektowane w latach pięćdziesiątych, dla sytuacji, w której cała rodzina siedzi w salonie przed odbiornikiem i ewentualnie od czasu do czasu zmienia kanał telewizyjny. I chociaż od tego czasu nastąpiła gwałtowna transformacja tego, jak konsumujemy kontent wideo, a funkcja pilota zmieniła się dość radykalnie, jego design pozostał w zasadzie taki

sam. Co więcej niechęć do korzystania z tradycyjnego pilota w kuchni wynikała z tego, że prace kuchenne często sprawiają, że ręce użytkownika są brudne, a co najmniej mokre. W tym kontekście używanie tradycyjnych pilotów automatycznie oznacza ich zabrudzenie i w konsekwencji zepsucie. Alternatywnym rozwiązaniem był pilot zaproponowany w ramach projektu i oparty o bezdotykową interakcję. Jako, że w środowisku kuchennym oglądanie telewizji nie jest zajęciem dominującym, ale raczej pobocznym, zaproponowane rozwiązanie pozwala jedynie na wykorzystanie podstawowych funkcji pilota, takich jak: zmiana kanału, natężenia dźwięku oraz funkcje włączenia i wyłączenia odbiornika. Każda z tych funkcji zaimplementowana jest w formie naturalnych gestów pozwalających na bezdotykową interakcję z pilotem (przy wykorzystaniu akcelerometru oraz sensorów infrared). W ten sposób użytkownik jest w stanie bezpiecznie korzystać z jego funkcji bez obawy zniszczenia samego pilota. Co więcej, ograniczenie funkcji do przerzucania kanałów, sterowania poziomem dźwięku oraz włączania i wyłączania pokazuje, że także i tradycyjne piloty zdecydowanie dałoby się uprościć, po to, żeby zwiększyć ich użyteczność. Zresztą i w tym przypadku za przykład może służyć pilot do produktów Appla, który mimo, że jego funkcjonalność jest zredukowana do minimum, doskonale spełnia swoje zadanie.

BEZdotykowy pilot projektu Jorisa van Geldera to narazie koncept stworzony dla Banga & Olufsena

designalive.pl


Łowcy dizajnu 79

2 minuty. Czas start! W tym czasie lotniskowe służby ratownicze muszą dotrzeć do miejsca katastrofy. Design pomaga

Nawet projekt systemu poręczy wymagał analizy czasu operacyjnego oraz procesu wsiadania i wysiadania z wozu lotniskowych służb ratowniczych

teskt: paweł rosner*

Wizualizacja: Agnieszka Fujak i Sebastian Spłuszka

P

owyższy projekt odstaje od reszty niniejszego magazynu, prawda? Z jednej strony tak, ale z drugiej – nie. Tak – wizualne aspekty i funkcja pojazdu, nie – rola designu jest taka sama. Skupmy się na „nieprawdzie”, ta zawsze jest ciekawsza. Pojazd powstał jako projekt dyplomowy Agnieszki Fujak i Sebastiana Spłuszki w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, w tym samym miejscu, w którym projektują piękne meble, porcelanowe oraz szklane naczynia itd. Przestaje to dziwić, gdy projektanta przestaniemy utożsamiać ze stereotypowym artystą, a słowa „design” używać jedynie jako synonimu „ładny i modny”. Projektant to twórca, którego inspirują, a nie ograniczają wytyczne, briefy, normy prawne, technologie. Design to dla niego lepsze życie, natomiast dobry projekt to taki, z którego korzystamy intuicyjnie i naturalnie.

W tym wypadku projektanci musieli zmierzyć się z szeregiem norm prawnych i technicznych. Lotniskowe jednostki ratownicze jako jedyne posiadają w statusie punkt mówiący precyzyjnie o czasie operacyjnym. Służby mają maksymalnie dwie minuty na dojazd do każdego miejsca lotniska. W związku z powyższym zarówno wnętrze, jak i elementy poszycia zabudowy powinny poprawić efektywność działania strażaków i zminimalizować czas potrzebny do zajęcia pozycji. Analizując cały proces sytuacji alarmowych oraz to, w jakiej kolejności strażacy zajmują miejsca w pojeździe, projektanci rozmieścili odpowiednio siedzenia w kabinie. Dodatkowym ograniczeniem jest pozycja kierowcy, który zazwyczaj prowadzi pojazd ze środkowej części kabiny. Ważne są też normy mówiące o kącie widoczności prowadzącego. Kierowca w czasie

*

Autor tekstu to jednoosobowa redakcja bloga lowcydizajnu.pl, gdzie łowi projekty perspektywiczne

akcji nie wysiada z pojazdu, ma obowiązek monitorowania sytuacji oraz operowania odpowiednimi działkami wodnymi. Przeszklona powierzchnia dachu zwiększa mu widoczność i ułatwia monitorowanie sytuacji również tego, co dzieje się nad płytą lotniska i ewentualnie zbliżające się samoloty. To tylko kilka aspektów związanych z zaprojektowaniem tego pojazdu, ale wystarczy, aby zorientować się, jak nieraz złożona i odpowiedzialna jest praca projektanta. Wiadomo, że tego typu projekty nigdy nie staną się bardzo popularne w związku z wąską grupą docelową, ale warto pamiętać, że design służy nie tylko upiększaniu życia, ale również jego ratowaniu. więcej na www.lowcydizajnu.pl Jeżeli masz ciekawy projekt, koncept, to czekam z niecierpliwością! Pisz na: lowcy@designalive.pl


80 Dział

Japoński gepard Dla niej samochód przede wszystkim musi być funkcjonalny. Dla niego to za mało – auto musi mieć też „to coś”. Komu bardziej spodobała się nowa Mazda?

TEKST: ANETA I TOMEK JAGODZIŃSCY*

M

azda CX-5 to samochód bardzo wydajny, ale o dynamicznym, sportowym charakterze. Bezpośrednią inspiracją dla projektantów była sylwetka geparda w biegu – najszybszego zwierzęcia na ziemi. Zgodnie z japońską ideą KODO – dusza ruchu, projektanci tchnęli w nowy model witalność i aktywność, jaką można odnaleźć w naturze. Efekt to elegancka i solidna sylwetka, z charakterystyczną dla Mazdy dynamiczną, pełną emocji stylizacją, przy jednoczesnym doskonałym współczynniku aerodynamicznym. Natomiast wnętrze zostało zaprojektowane tak, by zapewnić kierowcy maksymalny komfort. Jego solidny i dojrzały design współgra z charakterem karoserii. Szczególną uwagę zwracają materiały zastosowane w wykończeniu wnętrza: satynowany chrom oraz

designalive.pl

lakier fortepianowy na przednim panelu. Co ciekawe, Mazda postanowiła „tylko” udoskonalić istniejące rozwiązania przeprojektowując wszystkie części samochodu. Co z tego wyszło?

Wolna od kluczyka Moje pierwsze wrażenie po jeździe Mazdą było następujące: to duże, eleganckie auto, naszpikowane gadżetami. Wóz prowadzi się niezwykle lekko. Pedały, gałka biegów, kierownica chodzą bardzo delikatnie i płynnie. Nawet przy dużych prędkościach w środku jest cicho. Dla mnie, jako kobiety, przydatna była kontrolka, która sugeruje zmianę biegu na wyższy lub niższy. A czujniki parkowania Mazdy to marzenie każdej pani! I frajda dla moich dzieci, które na wyświetlaczu obserwowały,

*

Autorzy tekstu to pasjonaci motoryzacji, designu i mody

ile jeszcze mamy miejsca do przeszkody. Kolejny plus dla projektantów za wyłączany airbag pasażera z przodu – umożliwia to przewożenie fotelika na przednim siedzeniu mając maluszka na wyciągnięcie ręki. Stylistyka wnętrza jest raczej elegancka i „poważna”, ale nie można powiedzieć, że nudna. Na pierwszy rzut oka nie doceniłam rozplanowania wszystkich schowków, przegródek i kieszonek – dopiero po czasie zorientowałam się, że intuicyjnie wyciągam rękę za jakimś drobiazgiem, a właściwy schowek jest dokładnie tam, gdzie ma być. Półka między siedzeniami z przodu ma praktyczne przegrody na drobiazgi. Zwłaszcza jeśli do dyspozycji mamy podświetlane lusterka i na światłach możemy poprawić makijaż. Natomiast dzieci, siedząc z tyłu, na pewno docenią kieszenie w fotelach


test 81 zamek pilotem, chowam go do kieszeni i mogę spokojnie pakować zakupy do bagażnika, a dzieci do fotelików. Gdy odpalam samochód przyciskiem on/off, kluczyk nadal spoczywa w kieszeni.

Mógłbym ją mieć

Mazda CX-5 2.0 Skyenergy Silnik: benzynowy, 4 cylindry Pojemność: 1 997 cm³ Moc: 160 KM (118 kW) Napęd: 4 koła Skrzynia: manualna, 6 biegów do przodu Bagażnik: 503 /1 620 l (po złożeniu siedzeń) Masa własna: 1 497 kg Długość nadwozia: 4 540 mm Zbiornik paliwa: 58 l Spalanie (miasto/trasa/średnie): 8,1 / 5,8 / 6,6 l Prędkość maksymalna: 197 km / h Przyspieszenie 0-100 km/h: 10,5 sek. Cena egzemplarza testowego: 118 400 zł

przednich – będą mogły schować zabawki na dłuższe przejażdżki. Zachwyca też półka nad kołem zapasowym w bagażniku – w końcu projektanci wpadli na pomysł, żeby uporządkować akcesoria (trójkąt, linka holownicza, apteczka). Półka znajduje się nad kołem, ale pod powierzchnią podłogi bagażnika i przedmioty „nie latają” oraz nie zabierają cennej przestrzeni. Same gabaryty bagażnika też robią wrażenie! Są też inne plusy. Zazwyczaj, gdy wsiadam do samochodu w brzydką pogodę, wycieram nogawkami próg… A tu miła niespodzianka – projektanci tak skonstruowali drzwi, że osłaniają progi i nie brudzę spodni. Natomiast bezkluczykowe zapalanie samochodu na początku wydawało mi się fanaberią, ale po kilku przejażdżkach doceniłam je. Otwieram

Czekając na test nowej CX-5, cały czas wracały do mnie wspomnienia dotyczące modelu 323 F (tej Mazdy z otwieranymi światłami). Ach! Cóż to była za fura, szczególnie w 1992 roku w Polsce. Prawie każdy wówczas oglądał się za tym hatchbackiem. A osiągi tego auta też były ponad średnią, szczególnie na tle królujących wszędzie polskich Fiatów, Polonezów i wszelakich Mercedesów na ropę. Nowa CX-5, owszem, wygląda nieco sportowo jak na SUV-a, ma mocny przód, ciekawy tył, rekinią płetwę na dachu, ale… – Nie jest źle – pomyślałem. – Będzie śmigać! Wsiadłem, dopasowałem instrumentarium do swojej sylwetki. Fotel jest z wyraźnymi boczkami, w których się mieszczę. Przyjemny. Dość dobrze trzyma moje niewąskie ciało. Chwytam kierownicę. Wygląda na sportową i taka też jest. Dość gruba i mała. Powinna ucieszyć wielu kierowców. Jeszcze jeden miły akcent to pedał gazu. Fajnie wystaje z podłogi i stopa na nim dobrze leży. Kufer też wygląda dobrze, można się z rodziną pakować na wakacje i powinno być wygodnie. Na kanapie z tyłu

Mazda CX-5 to znakomite połączenie lekkości, doskonałych osiągów i nowego designu. Nic dziwnego, że samochód stał się bohaterem 3. edycji konkursu Mazda Design dla profesjonalnych projektantów oraz osób, które pasjonują się projektowaniem. Uczestnicy stanęli przed zadaniem zaprojektowania niestandardowego miejsca parkingowego lub sprzętu sportowego dedykowanego Maździe CX-5. Do zdobycia są m.in. dwie nagrody pieniężne w wysokości 10 tys. zł oraz weekendowe pobyty na festiwalu Gdynia Design Days (7-15 lipca). – Konkurs adresowany jest zarówno do profesjonalistów, jak i osób, które w głowie mają dobre pomysły i chciałyby się nimi podzielić. Paradoksalnie bowiem dla projektanta ciekawsze może być zmierzenie się z tak nietypowym wyzwaniem jak niestandardowy, innowacyjny parking, a dla architekta zaprojektowanie czegoś bez wykorzystania tradycyjnych materiałów budowlanych – mówi przewodniczący jury Janusz Kaniewski.

jest niespodziewanie dużo miejsca. Trzeba tylko uważać na głowę. W końcu ruszam i… żadnego huraganu mocy. Już miałem to auto skreślić, ale jednak wyjechałem z miasta, zrobiłem wieczorną pętlę wokół jeziora i jakże się przepraszałem, że tak źle o niej myślałem. Okazało się, że można tym autem naprawdę przyjemnie podróżować, komfortowo, bezpiecznie, cicho i przyjemnie. Muzyczka miło brzmi, żadnych stuków, telepania autem. Późnym wieczorem doceniłem dobre światła. Ustawione w pozycji automatycznej dobrze reagowały na zmieniające się sytuacje na drodze. Gdy pojawiał się jakiś pojazd w zasięgu, zmieniały się na mijania, a na pustych odcinkach oświetlały spore kawałki drogi i pobocza. Po całym dniu spędzonym za kółkiem Mazdy CX-5, wysiadłem z niej zadowolony, nawet przez chwilę pomyślałem, że mógłbym używać jej na co dzień. Okazało się nawet, że na drogach ekspresowych można nią całkiem szybko jeździć. Auto jest bardzo dobrze wygłuszone. Na wakacje w sam raz, w zasadzie wyraźnie słychać tylko szum kół. Siła wspomagania kierownicy natomiast wyraźnie się zmniejsza wraz ze wzrostem prędkości i daje dobre wyczucie przy dużych prędkościach.

Wniosek On: Nowa Mazda jest bardzo dopracowanym produktem, którym można się przyjemnie przemieszczać. Zużycie paliwa jest na bardzo przyzwoitym poziomie, jak na gabaryty. Przy bezkluczykowym zapalaniu ważne jest jednak, aby wiedzieć gdzie się kluczyk znajduje, można bowiem pojechać bez niego (żona wrzuci do torebki i wyjdzie). Komunikat dźwiękowy można przegapić i pojechać naprawdę daleko, a potem już nie odpalić auta. Ona: Nową Mazdą jeździło mi się przyjemnie, komfortowo, ale nie dostarczyła mi większych emocji. Miałam wrażenie, że jeżdżę „autem pożyczonym od męża”, tym bardziej, że fotel, podłokietnik, zagłówek są zaprojektowane dla zdecydowanie wyższej osoby, niż mierzącej 160 cm. Gabaryty Mazdy niestety nie ułatwiają jazdy po mieście, a tym bardziej parkowania. Zdecydowanie lepiej sprawdza się na dłuższych trasach poza miastem. A już najlepiej, gdy za kierownicą siedzi Tomek. www.mazda.pl designalive.pl


82 must have

wybieram klasykę

2

„Nie czekaj na kolejną okazję od losu, najlepsza to właśnie ta, którą otrzymałeś“ to moje motto. Uważam, że należy odpowiednio wykorzystać wszystkie szanse od losu. Jestem spontaniczna, uwielbiam zmiany i podróże w poszukiwaniu inspiracji w pracy i życiu prywatnym. Jednak rzeczy, które mi towarzyszą na co dzień są klasyczne i ponadczasowe wybiera: Claudia Küchen szefowa designu marki Schattdecor

1. Junghans

Klasyczny, projektu Maxa Billa. Każdego dnia cieszę się na widok jego ponadczasowej formy. Pasuje do mnie i mojej osobowości. Cyferblat w zegarkach Billa to kwintesencja harmonii w prezentacji godzin i minut. 100 procent Bauhausu. 495 funtów, www.junghans.de

2. Van Rycke

Pierwszą bransoletkę otrzymałam od przyjaciółki. Teraz noszę po kilka jednocześnie i delikatny naszyjnik z zawieszkami takimi jak serce, gwiazda czy plakietka z wygrawerowanym „Porte Bonheur" („Niech ci się szczęści”). To moje talizmany i akcesoria, których nigdy nie chciałabym zdejmować. 80–250 dolarów, www.vanrycke.com

3. Roterfaden

Terminarz pozwala mi okiełznać chaos spotkań i podróży. Niezwykłe w nim jest to, że jest wykonany specjalnie dla mnie, na indywidualne zamówienie. Klient sam wybiera materiał, a wykonanie to oczywiście ręczna robota. Ma wymienne kartki i przez to jest „długowieczny”. Od 179 euro, www.roterfaden.com

5

6

4. Fluoro

Taboret Toma Dixona odkryłam podczas targów w Mediolanie. Zapadł mi w pamięci dzięki swojej prostocie w połączeniu z energetycznym fluo. Preferuję minimalistyczny styl, ale kolorystyka tego taboretu umożliwia postawienie akcentu i doskonale zwalcza wnętrzarską nudę. 145 funtów, www.tomdixon.net

5-6. AJ Floor i Rocking Chair

Lampa AJ Arne Jacobsena stoi u mnie w salonie obok krzesła Rocking Chair Eamesów. Oba te przedmioty stanowią doskonałą jedność. Chętnie uciekam w ten zaułek z książką i tam się doskonale relaksuję. Lampa 998 dolarów, krzesło 424 funty, www.vitra.com

3

1 4


must have 83

Rzecz musi zachwycać To zadziwiające, jak często przedmioty codziennego użytku mogą być dziełami sztuki. Już od ponad 20 lat reprezentuję w Polsce Rosenthal i cieszę się, że na co dzień pracuję z rzeczami, które mnie zachwycają. Niezależnie jednak od marki – kluczem moich wyborów jest udany mariaż producenta z projektantem wybiera: Marian Andrzej Kareński-Tschurl konsul honorowy Republiki Federalnej Niemiec w Polsce

4

1. Stone

5

Awaryjny stołek Kartella projektu Marcela Wandersa. Przydatny, gdy zabraknie krzesła dla gościa. Dostępny w wielu kolorach. Atrakcyjny akcent we wnętrzu. 650 zł, www.kartellshop.pl

2. Fruit mama

Misa zaprojektowana przez Stefano Giovannoni dla marki Alessi. Wypełniona owocami doskonale spełnia swoją funkcję, a bez nich prezentuje się jak nowoczesna rzeźba. 685 zł, www.fabrykadesignu.com

3. "You can find inspiration in everything*"

Co jakiś czas powracam do książki na temat Paula Smith’a. Lubię nie tylko jego styl i modę. Fascynuje mnie też jego biografia oraz stosunek do sztuki, projektowania i biznesu. 99-260 dolarów, www.amazon.com

4. TAC black

Klasyczna estetyka Bauhausu. Przedmioty zaprojektowane niemal sto lat temu wciąż urzekają swoją prostotą i nowoczesną elegancją. Filiżanka herbaciana 310 zł, www.sklep.rosenthal.pl

5. ertetat

Dobre samopoczucie we wnętrzu to w dużej mierze zasługa zapachu. Ta zapachowa lampa Lampe Berger Paris, to swego rodzaju cudo, które sprawia, że we wnętrzu doceniam nie tylko jego wystrój, ale także jego niewidoczne walory. Model kolekcjonerski 3 355 zł, www.lampeberger.com.pl

3

6. Lina Cavalieri

zdjęcia: materiały prasowe, archiwum prywatne

2

Przed laty Rosenthal współpracował z genialnym włoskim artystą, Piero Fornasettim. Lubię patrzeć na porcelanowe obrazy z twarzą legendarnej włoskiej sopranistki. 275 zł, www.rosenthal.pl

1

6

designalive.pl


Wystawa miasta Poznań podczas 51. targów Salone Internazionale del Mobile w Mediolanie

kupą mości panowie! tekst: WOJCIECH TRZCIONKA*

K

ilka dni temu w ręce wpadł mi tygodnik ilustrowany „Ty i ja” z 1960 roku. Z relacją z Triennale w Mediolanie, gdzie Polska zaprezentowała się z krzesłami prof. Jana Kurzątkowskiego i Władysława Wołkowskiego, promując również modne wówczas meblościanki. Nie wiem, ile takich narodowych wystaw Polska zorganizowała od tamtej pory, ale jeżeli w PRL się udawało, to nie rozumiem, dlaczego nie można dziś. Dlaczego Francja, Austria, Serbia, Belgia, Holandia, Dania prezentują się na stoiskach narodowych, a my nie potrafimy zorganizować nawet jednej wspólnej wystawy regionalnej; i na Zonie Tortonie podczas

designalive.pl

tygodnia designu w Mediolanie prezentowały się obok siebie, wydając z osobna niemałe pieniądze Wielkopolska i Poznań?! Ale dość zrzędzenia, bo jednak Polska miała w tym roku rekordową reprezentację w Mediolanie. Większość prezentacji została ujęta w zredagowanej przez nas dla Fundacji Creative Project pierwszej publikacji „Designlink.pl - Guide on Polish Design / Milan 2012”. Cieszy również wzrost odwiedzin krajowych targów, a także poprawa ich oferty. Arena Design w Poznaniu odbyła się po raz czwarty i dzięki temu, że miała miejsce w tym samym terminie co Meble Polska i Home Decor, hale odwiedziła szersza publiczność. Projektanci mieli okazję posłuchać

*

Autor tekstu jest publicystą i redaktorem prowadzącym portalu i magazynu „Design Alive”

dobrych wykładów i spotkać się z biznesem, a biznes zaczerpnąć inspiracji i podejrzeć, jak to robią inni. Podobnie było podczas drugiej edycji About Design na terenie Międzynarodowych Targów Gdańskich. Impreza cieszyła się dużym zainteresowaniem wystawców i oglądających. Widać, że Trójmiasto jest spragnione designu i potrzebuje tego typu targów, a ich organizatorzy rozumieją, że wciąż należy pracować nad ofertą. Całe szczęście coraz więcej osób w kraju (wydawało się, że i rząd, ale była to chyba przedwczesna radość) rozumie, że design to nie tylko ładna lampa w salonie, ale motor napędzający gospodarkę. Otwiera się centrum designu w Kielcach, o swoich centrach myślą Łódź i Kraków. W Dobrodzieniu na Opolszczyźnie pojawiła się Dobroteka (stoi za nią Kler). – Rzemiosło dobrodzieńskie tradycjami sięga ponad 200 lat i naturalną koleją jesteśmy kontynuatorami tej tradycji. Nie chcieliśmy tworzyć obiektu, który będzie jedynie dobrze wyglądać na zdjęciach, lecz uruchomić pewną platformę wymiany myśli i informacji pomiędzy doświadczeniem rzemiosła, nauką, edukacją i badaniami – przekonuje Rafał Desczyk, dyrektor Dobroteki. Nasz ogromny polski potencjał oglądałem też ostatnio w Warszawie i Poznaniu. W stolicy zobaczyłem entuzjazm, którego wciąż nie zatraciliśmy. Mowa o wystawie prac Teresy Kruszewskiej, jednej z najważniejszych postaci polskiego designu, twórczyni słynnego krzesła Muszelka. W Concordii Design w Poznaniu oglądałem dwie niezwykle ciekawe wystawy, pokazujące potencjał projektowy Poznania i Berlina. Już po pobieżnym przyjrzeniu się obu ekspozycjom miałem nieodparte wrażenie, że to nie stolica Niemiec, ale dużo mniejszy Poznań, ma więcej do zaoferowania. Od dawna wiedziałem, że w Wielkopolsce działa mnóstwo świetnych firm meblowych i dizajnerów, a swoje siedziby mają tu duże firmy jubilerskie, ale nie wiedziałem, że jest ich aż tyle (sama branża jubilerska to: Kruk, Yes, Apart, czy Orska), i że stanowią top polskich marek. Pewne produkty wyglądają lepiej, inne gorzej, ale widać, że projektowanie w firmach zaczyna odgrywać kluczowe znaczenie. Tym bardziej szkoda, że w Mediolanie Wielkopolska i Poznań nie potrafiły pokazać się razem.

tekst: redakcja zdjęcia: marta trzcionka, jan lutyk / fundacja creative project, materiały prasowe

84 Dobrze to widzę


wydarzenia 85

Design z widokiem na morze Piąta, jubileuszowa edycja Gdynia Design Days rusza 7 lipca. Nadmorski festiwal z wydarzenia regionalnego, konsekwentnie przekształca się w najważniejszą letnią imprezę tego typu w Polsce. Impreza potrwa do 15 lipca. Patronem jest „Design Alive”. Tegoroczna edycja potrwa dziewięć dni i będzie wypełniona wystawami, warsztatami (przygotowano ofertę dla amatorów i profesjonalistów), wykładami, spotkaniami z mistrzami designu i przedsiębiorcami, którzy szukają dobrych wzorów. Sercem Gdynia Design Days będzie kontenerowy Terminal Designu, który w tym roku, po raz pierwszy w historii festiwalu, stanie na Skwerze Kościuszki. Będzie można zobaczyć w nim, czym jest proces tworzenia produktu – od pomysłu, przez projekt aż do realizacji. Terminal Designu będzie także miejscem spotkań. To właśnie tu odbędzie się całodzienny Panel Biznesowy z udziałem specjalistów, projektantów i przedsiębiorców. Główną wystawą festiwalu będzie w tym roku „Ładny kraj” – opowieść o tym, jak przez ostatnie dwie dekady zmieniała się Polska. Janusz Kaniewski, kurator wystawy, spróbuje odpowiedzieć na pytanie, czy zmiany na lepsze zawsze oznaczają przemiany na piękniejsze. Kaniewski jest także kuratorem innego wydarzenia. Powstańcza broń, wynalazki wujka-złotej rączki, retro meble – nasze strychy i piwnice kryją skarby anonimowego designu, które znajdą się na wystawie „Przydaśki, wihajstry, pipanty. Wynalazki domowe Polaków 1939-1989”. Lipcowy festiwal nawiąże do swoich tradycji przybliżania designu krajów nadbałtyckich. Wystawa „Rzeczy piękne i mądre” pod kuratorstwem Kseni Piątkowskiej zaprezentuje wizjonerskie prace młodych projektantów z nadbałtyckich uczelni, zaś Ksenia Kaniewska odkryje przed nami Rosję – jedną z najdynamiczniej rozwijających się gospodarek, za którą podąża projektowanie. Dopełnieniem będzie Gdyński Plener Projektowy i bogaty program wydarzeń towarzyszących, m.in. SuperSam Design, czyli targowisko designu, spacery szlakiem gdyńskiego modernizmu, koncerty oraz imprezy. Wrażenia gwarantowane wraz z opalenizną. www.gdyniadesigndays.eu

5. Gdynia Design Days odbędzie się w dniach 7-15 lipca

Już po raz drugi latem odbędzie się Gdynia Playground – wydarzenie artystyczne, interwencja w przestrzeni miejskiej Bulwaru Nadmorskiego. W 2011 roku w Gdyni stanęły meble miejskie skłaniające do odwrócenia się w kierunku morza i zachęcały do spędzania czasu na Bulwarze. W te wakacje nad morzem, pod hasłem „Mówimy: bawmy się!”, pojawią się instalacje skłaniające do zabawy lub zabawne same w sobie, m.in. tor kapslowy, ogromny koń na biegunach, odwzorowanie papierowej łódki w skali makro, wielkie układanki i gry czy włącznik. Wokół odbywać się będą warsztaty, gry, projekcje. Wszystkie akcje i obiekty zostały zaprojektowane przez członków Pomorskiego Stowarzyszenia Projektantów „PoCoTo”. 30 czerwca–30 sierpnia. www.pocoto.eu

Giulio Cappellini projektant, przedsiębiorca, wizjoner i wykładowca

Kielce na start Swoje podwoje otwiera Design Centrum Kielce. Patronem długo oczekiwanego wydarzenia jest „Design Alive”. Kolejny regionalny ośrodek wzornictwa powstał w budynku byłego więzienia, teraz jednak otwiera się na wolność myślenia, kreacji i tworzenia. Podczas dwóch dni Kielce odwiedzą goście zarówno z kraju jak i z zagranicy, a wśród nich znajdzie się Giulio Cappellini, projektant, wizjoner i poszukiwacz trendów, którego autorska marka zdobyła uznanie na całym świecie. Inauguracja DCK to długo oczekiwany

moment, zresztą nie tylko w Kielcach. Centrum stworzył zespół pod opieką Marka Cecuły, ceramika, którego praca i doświadczenie są znane daleko poza granicami Polski (swoje studio prowadził m.in. w Nowym Jorku). Oficjalne otwarcie ośrodka zaplanowano na sobotę 23 czerwca. Z tej okazji przygotowano trzy wystawy, a gościem specjalnym wydarzenia będzie Giulio Cappellini, projektant, przedsiębiorca, wizjoner i wykładowca. Szef autorskiej marki Cappellini pochodzi ze znanej rodziny producentów mebli. Studiował architekturę oraz zarządzanie przedsiębiorstwem, a w 1979 roku rozpoczął pracę w rodzinnej firmie. Jego celem stało się stworzenie nowych przestrzeni dla życia i wzorów poprzez mieszankę stylów, kultur i używanych materiałów. Przez lata dał się poznać jako przedsiębiorca odkrywając talenty projektowe. Jasper Morrison, Tom Dixon, Marc Newson, Marcel Wanders oraz bracia Bouroullec – to tylko kilka nazwisk, które dla świata „odkrył” Giulio Cappellini. Stworzone we włoskiej firmie projekty znajdują się w stałych kolekcjach światowych galerii i muzeów, m.in. Museum of Modern Art w Nowym Jorku czy paryskim Centre Pompidou. W niedzielę 24 czerwca w Kielcach obiekt zostanie otwarty dla publiczności: od godz. 12.00 odbędą się prezentacje, happeningi oraz rozmowy z kuratorami odbywających się wystaw. www.designcentrumkielce.com Więcej o Design Centrum Kielce na www.designalive.pl designalive.pl


86

KALENDARIUM czerwiec-październik 2012 W czerwcu warto wybrać się do Berlina na festiwal DMY. W październiku natomiast w stolicy Niemiec odbywają się ciekawe targi Qubique

Belgrade Design Week 4–10.06. Belgrad (Serbia) www.belgradedesignweek.com Co roku imprezę odwiedzają najwybitniejsi projektanci i architekci (m.in. Daniel Libeskind, Jaime Hayon czy Patricia Urquiola). Hasłem przewodnim 5.   edycji festiwalu jest „Wolność”. DMY International Design Festival 6–10.06. Berlin (Niemcy) www.dmy-berlin.com Na równych prawach gośćmi imprezy są uznani, jak i początkujący projektanci. Co roku na festiwalu są przyznawane nagrody (DMY Award). Wydarzenie odbędzie się po raz 10.

Festiwal o bardzo dużym zasięgu i to dosłownie: odbywa się na dwóch kontynentach dwa razy w roku, najpierw Europie, później w Stanach Zjednoczonych. Na festiwalu jest przyznawany tytuł Designer of the Future. patronat DA

Oficjalna inauguracja kolejnego regionalnego centrum designu, którego szefem jest ceramik Marek Cecuła. Zaplanowano trzy wystawy, happeningi, spotkania i wykłady. Wśród zaproszonych gości znajduje się m.in. Giulio Cappellini, projektant i przedsiębiorca, szef autorskiej marki Cappellini.

LIPIEC Design Tokyo 4-6.07. Tokio (Japonia) www.designtokyo.jp Wydarzenie, które pozwala dostrzec najnowsze produkty oraz spotkać najlepszych projektantów z całego świata. Imprezie towarzyszy kilka wydarzeń stricte targowych, w tym roku będą to m.in. targi Baby & Kids Expo. To 3. edycja imprezy. Gdynia Design Days 7–15.07. Gdynia www.gdyniadesigndays.eu

patronat DA

Impreza promuje design przez wydarzenia edukacyjne, kulturalne i wysokiej jakości rozrywkę dla mieszkańców i gości odwiedzających Gdynię. Tworzy środowisko współpracy biznesu kreatywnego: projektantów, przedsiębiorców i producentów. Kuratorem GDD został Janusz Kaniewski. W tym roku festiwal odbędzie się po raz piąty.

designalive.pl

PAŹDZIERNIK

Helsinki Design Week 6–16.09. Helsinki (Finlandia) www.helsinkidesignweek.com

Designblok 1–7.10. Praga (Czechy) www.designblok.cz

Tutaj profesjonaliści spotykają się z publicznością i wystawami oraz prezentacjami, opowiadają o designie i jego roli. To także prestiżowy konkurs Best Of Helsinki. I wszystko w szczególnym dla Finów roku – Helsinki stały się na 12 miesięcy Światową Stolicą Designu. To już 8. edycja HDW.

Co roku wydarzenie odwiedzają dizajnerzy z innych europejskich krajów. Do ich dyspozycji pozostaje 10 tys. m kw. powierzchni w kilku lokalizacjach. Festiwal w stolicy Czech funkcjonuje już od roku 1999.

Paris Design Week 10–16.09. Paryż (Francja) www.parisdesignweek.fr

Design Miami/Basel 11–17.06. Bazylea (Szwajcaria) www.designmiami.com

Inauguracja Design Centrum Kielce 22–24.06. DCK Kielce www.designcentrumkielce.com

wRZESIEŃ

Festiwal, na którym na równych prawach funkcjonują wzornictwo, moda, grafika oraz sztuka. Na imprezie pojawiają się europejskie marki i projektanci. W zeszłym roku – gdy festiwal startował – odwiedziło go 60 tys. osób. London Design Festival 14–23.09. Londyn (Wielka Brytania) www.londondesignfestival.com Przez ponad tydzień dizajnerzy nie tylko prezentują projekty, ale także rozmawiają o ideach. Po targach w Mediolanie druga tak istotna europejska impreza poświęcona wzornictwu. W tym roku festiwal obchodzi jubileusz: odbędzie się po raz dziesiąty. W zeszłym roku w czasie imprezy zorganizowano prawie 300 różnych wydarzeń.

Międzynarodowy Festiwal Dobrych Projektów Wroclove Design 5–7.10. Wrocław www.wroclovedesign.pl Festiwal poświęcony najnowszym trendom obowiązującym w aranżacji wnętrz i przestrzeniach mieszkalnych. Zaplanowano prezentacje, wystawy, panele dyskusyjne i wykłady. Wroclove Design jest nowym przedsięwzięciem na mapie polskiego designu. Łódź Design Festival 18–28.10. Łódź www.lodzdesign.com

patronat DA

Najważniejsza polska impreza poświęcona wszelkim aspektom designu. Festiwal podczas każdej edycji ma temat przewodni – w tym roku stanie się nim „Świadomość”. Ważną częścią festiwalu są konkursy, wśród nich „Make Me!” dla młodych twórców. To już szósta odsłona łódzkiej imprezy.

Vienna Design Week 28.09–07.10. Wiedeń (Austria) www.viennadesignweek.at

Dutch Design Week 20–28.10. Eindhoven (Holandia) www.dutchdesignweek.nl

W zeszłym roku imprezę odwiedziło 30 tys. zwiedzających. Wydarzenia festiwalowe nie skupiają się w jednej przestrzeni, są rozmieszczone w kilkudziesięciu lokacjach w stolicy Austrii (np. w ambasadach). W tym roku honorowym gościem będzie Hiszpania. To już 6. edycja festiwalu.

To w tym niedużym holenderskim mieście bije serce nowych trendów. Chyba z żadnego innego festiwalowego miasta nie wyjeżdża się z głową tak pełną pomysłów. Swoje prace pokazuje tu ponad 1500 projektantów. Przed nami 11. edycja holenderskiego wydarzenia.

Budapest Design Week 28.09–07.10. Budapeszt (Węgry) www.designhet.hu

Qubique Furniture Design Show 30.11-02.12. Berlin (Niemcy) www.qubique.com

Podczas każdej edycji tej międzynarodowej imprezy wybrany kraj i jego wzornictwo są prezentowane szerzej. W zeszłym roku gościem specjalnym była Polska. Organizatorzy nie informują jeszcze, który kraj w tym roku pojawi się na budapesztańskim festiwalu na specjalnych prawach.

Przed nami druga edycja imprezy, która odbędzie się na terenie stacji kolejowej – nowa lokalizacja nazywa się „Station Berlin” i zgromadzi producentów i projektantów z całej Europy, także tych nastawionych na tworzenie konceptualne.

TEKST: redakcja ZDJĘCIE: MATERIAŁY PRASOWE

CZERWIEC


REKLAMA

NA OKŁADCE Półki Corniches dla Vitry. Projekt Ronan i Erwan Bouroullec. Zdjęcie Studio Bouroullec

Redakcja designalive® ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn redakcja@designalive.pl tel./fax: +48 33 858 12 64 Redaktor naczelna: Ewa Trzcionka Dyrektor artystyczny: Bartłomiej Witkowski Redaktor prowadzący: Wojciech Trzcionka Dyrektor marketingu: Iwona Gach Zespół redakcyjny: Marcin Mońka, Daria Linert, Angelika Ogrocka, Anna Borecka, Eliza Ziemińska, Jarda Ruszczyc, Łukasz Potocki Współpracownicy: Anna Dudzińska Radio Katowice, Dariusz Stańczuk rmf Classic, Agnieszka Szóstek, Aneta Jagodzińska, Tomasz Jagodziński, Katarzyna Andrzejczyk-Briks, Paweł Rosner Korekta: Angelika Ogrocka, Daria Linert Skład i łamanie: Ultrabrand Logo i layout: Bartłomiej Witkowski Druk: Drukarnia Kolumb / Katowice Nakład: 14 tys. egz. Reklama: reklama@designalive.pl tel./fax: +48 33 858 12 64 tel. kom.: +48 602 157 857 www.designalive.pl administracja: Wojciech Krawczyk SPOT Wydawca: Presso sp. z o.o. ul. Głęboka 34/4, 43-400 Cieszyn NIP 548 260 62 28 KRS 0000344364 Nr konta 59116022020000000153175837 tel./fax: +48 33 858 12 64 e-mail: presso@presso.com.pl Prenumerata: prenumerata@designalive.pl tel. kom.: +48 602 57 16 37

Kopiowanie w całości lub w części bez pisemnej zgody zabronione. Copyright © 2012, Presso sp. z o.o. Redakcja „Design Alive” nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam. Wydawca ma prawo odmówić zamieszczenia ogłoszenia lub reklamy, jeżeli ich treść lub forma są sprzeczne z charakterem i regulaminem pisma oraz portalu.


88 ludzie

Wciąż prowadzę śledztwo Z Patrizią Moroso, dyrektorem kreatywnym włoskiej firmy meblowej Moroso rozmawia Jarda Ruszczyc

designalive.pl

ZDJĘCIE: jarda ruszczyc

P

olska jest drugim na świecie producentem mebli, niestety głównie dla marek zagranicznych, takich jak Ikea czy Vitra. Czy Moroso też zleca produkcję na zewnątrz? Patrizia Moroso – dyrektor kreatywna w firmie Moroso, założonej przez – Większość kolekcji Moroso powstaje jej rodziców 60 lat temu. Moroso to jeden z największych włoskich symboli w naszych fabrykach. Jeśli jakikolwiek rodzinnych biznesów meblarskich XX wieku. W fabrykach mebli praktyczelement wytwarzamy poza firmą, to i tak nie się wychowała. Jak mówi, rodzice pracowali „na okrągło”. Studiowała informujemy o miejscu, w którym dany sztukę na najstarszym w Europie Uniwersytecie w Bolonii. Patrizia Moroso pochodzi z Udine, gdzie nadal mieszka wraz z mężem i trójką dzieci. element powstaje. Jeśli więc wyprowadzamy produkcję poza nasze fabryki, to mamy konkretne powody, jak osoba projektanta, zastosowana technologia czy użyte materiały. Myślę o Polsce jako kraju, znam Tomka Rygalika, który dla naszej Co dla pani jest najistotniejw którym można znakomicie wykorzymarki już pracował i niewykluczosze w projektowaniu? stywać rękodzieło. Powoli odkrywam ten ne, że będziemy jeszcze wspólnie coś – Wielokrotnie podkreślam znaczenie fantastyczny świat polskiego rzemiosła. robić. To taki rodzaj współpracy, który nie tylko estetyki, choć bez jej roli Europejska gospodarka, a włoska nieustannie się rozwija. Tomek Rygalik trudno mówić o dobrych projektach. w szczególności, przechodzi kryzys. to bardzo dobry projektant, uczył się Myślę, że równie ważne w projektoCzy Moroso go odczuwa? a następnie wykładał w Royal College waniu jest docieranie do określonego – Jesteśmy małą firmą i czujemy kryof Art w Londynie, prestiżowej szkocelu. Stąd tak ogromna rola procesu, zys. To dla nas trudny czas. Ale jeśli le, chyba najlepszej w Europie. Polska poszukiwania, tego całego fermentu wykonujesz dobrą robotę, to masz to w ogóle kraj, w którym wciąż dobrze projektowego. Bez takich zabiegów szansę przetrwać. Mocno trzymam miewa się rękodzieło i jest wielu ludzi myśl projektowa na pewno nie bysię tej zasady i wierzę, że nie tylko łaby w stanie podążać do przodu. my się wybronimy, ale i branża proWiemy, że łączy panią przyjaźń Wykonujesz dobrą jektowa. Dla mnie Europa to jeden z projektantką Patricią Urquiolą. kraj, mamy podobne tradycje, miasta, robotę, masz szansę Nawet zaprojektowała dla pani dom... obyczaje, łączy nas wspólna historia. – Tak, znamy się od 1999 roku. przetrwać kryzys Stąd Europa stała się częścią mojego Poznałyśmy się w momencie, gdy pracomyślenia. Dlatego też wierzę, że wszystwała w dużym studiu projektowym, lecz ko to, co nas łączy, pozwoli przetrwać z pasją do wymyślania i tworzenia. chciała je opuścić i rozpocząć działalnam nawet najtrudniejsze momenty. Są wśród nich tacy, którzy uczą innych, ność na własne konto i własne nazwiZdarza się pani projektować? ale i wdrażają nowatorskie rozwiązania. sko. Patricia pokazała mi wtedy swoje – Nie, nigdy. Doskonale wiem, co jest Jak Oskar Zięta i jego technologia, dzięki pomysły. Przejrzałam je i dostrzegłam dobrym projektem, a co nie, wieloktórej powstały m.in. siedziska Plopp jej talent, po raz pierwszy spotykam się krotnie podejmuję decyzję dotyczącą z dmuchanej blachy. Oskar Zięta według z tak silną i ciekawą osobowością. Szybko wyboru projektów. Jednak wszystko mnie jest geniuszem! Wykorzystuje też okazało się, jak bardzo interesująopieram na współpracy z projektanznany już wcześniej materiał, ale ca może stać się współpraca kobiety tami i to im pozostawiam te zadania. w zupełnie nowy sposób. To nowa idea z kobietą. Wcześniej pracowałam jedynie Wśród ostatnich pani odkryć znajw stosowaniu pewnych technologii. z mężczyznami. Pomyślałam wtedy: dują się jakieś polskie nazwiska? Projektanci wciąż poszukują nonareszcie na mojej drodze pojawia się – Przed rokiem na Salonie Satellite wych materiałów. Pani chętnie ktoś, z kim można będzie popracować w Mediolanie widziałam młodych z tych rozwiązań korzysta? inaczej, ktoś, kto jest niezwykle pewny Polaków, których projekty nie tra– Bardzo chętnie. Na przykład Werner siebie. Poczułam wtedy naprawdę wielką fiły jeszcze do masowej produkcji. Aisslinger i jego Hemp Chair stworzone ulgę. Początkowo oczywiście łączyła Zainteresował mnie pewien projekt, ale ze sprasowanego siana konopnego... nas praca zawodowa, która z czasem nie jestem pewna jak się nazywał jego Wystawa była interesująca ze wzglęprzerodziła się w prawdziwą przyjaźń. autor. Chodzi o fotel stworzony z piłedu na użycie nowych materiałów. Trudno być szefem-kobietą czek, chyba takich antystresowych… Podobnych materiałów pochodzenia w tym dość męskim świecie? To Bashko Trybek… organicznego jest więcej. To jednak – Owszem, przemysł jest mocno zdomino– Możliwe. Stworzył bardzo wyjątkomateriały wciąż badane. Wciąż prowany przez mężczyzn, ale to nieustannie wy projekt. Jego fotel ogromnie mnie wadzimy „śledztwo”. Jest niesłychanie się zmienia. Zwykle staram się układać zaintrygował, długo o jego projekcie ważne, aby znaleźć różne materiały, wszelkie relacje tak, aby opierały się rozmyślałam. Oczywiście doskonale odpowiadające różnym potrzebom. na zasadach współpracy, a nie dominacji.


&



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.