7 minute read
Pierwszy hełm dzwonowy na świecie
Trochę włoski, trochę polski. Pierwszy hełm dzwonowy na świecie
Karina Kowalska
ilustracje: Muzeum Nukowania
W 2018 r. mój kolega z angielskiego stowarzyszenia miłośników historii nurkowania Historical Diving Society (HDS), antykwariusz Nigel Phillips, wydał dwutomową książkę, nad którą pracował ponad 20 lat.
Książka, oprawiona w bordowe płótno, z tytułem napisanym złotymi literami, jak to dawniej bywało, zawiera być może wszystkie znane do dziś teksty, z rysunkami, jeśli takie towarzyszyły tym tekstom, dotyczące nurkowania i technologii z tym związanej w latach 1405-1830.
Teksty cytowane są z oryginałów, o których miejscu przechowywania też można się dowiedzieć. Jest to po prostu nie encyklopedia, ale „biblia” historii nurkowania.
Jeszcze przed wydaniem książki, przez długi czas prowadziłam z Nigelem obszerną korespondencję. Uważałam, że nie powinno zabraknąć w niej tekstów o nurkowaniu napisanych w języku polskim. Główny, jaki zgłosiłam do książki, to ten pochodzący z dzieła napisanego i wydanego w 1577 r., znanego jako: „Księgi hetmańskie z dziejów rycerskich wszystkich wieków zebrane” Stanisława Sarnickiego. Publikacja ta zawiera X ksiąg, podzielonych na rozdziały i podrozdziały. W II księdze znajduje się rozdział zatytułowany po łacinie „Urinator” (nurek). Sarnicki nie użył wtedy jeszcze polskiego odpowiednika tego łacińskiego słowa.
Rysunek hełmu dzwonowego z dzieła Stanisława Sarnickiego Ksiegi hetmańskie 1577 r.
O ten właśnie rozdział chodziło w mojej korespondencji z angielskim autorem wspomnianej wcześniej publikacji. Trzeba było przetłumaczyć tekst ze staropolskiego na polski, a potem z polskiego na angielski, tak, żeby Nigel zakwalifikował tekst do swojej książki. Nie będę tu rozpisywać się o samym autorze „Ksiąg hetmańskich”, czyli Stanisławie Sarnickim. Już kiedyś o nim napisałam do jednego z nieistniejących już dziś periodyków nurkowych. Przypomnę tylko istotny dla potrzeb tego artykułu fragment teksu, stanowiący opis ostatniego z trzech przedstawianych przez Sarnickiego urządzeń do nurkowania:
Dzwony zaprojektowane przez Girolamo de Treviso przed 1544 r.
„Acz ku takiemu przyjściu i inne instrumenta, okrom miechów / weźmie człowiek na się na głowę przyczyrek (cebrzyk) a w ręce weźmie wagi (ciężarki), / ale spódem ma on przyczyrek przywiązać dobrze i tedy przejdzie / nie da mu się zalicz przyczyrek/ a waga nie da mu się powalić i tego masz figurę taką”,
I to właśnie ten rysunek tak został skomentowany przez Nigel’a Phillips’a w jego książce: „Towarzyszący temu opisowi rysunek, jest jak do tej pory najwcześniejszym wyobrażeniem hełmu dzwonowego”. No proszę, a więc my Polacy nareszcie coś pierwsi pokazaliśmy w formie rysunku w historii nurkowania.
Jednak skąd nagle w XVI-wiecznej Polsce ktoś wiedział albo się domyślał, jak wygląda taki hełm dzwonowy? Sarnicki sam podsuwa odpowiedz: „Widziałem ija takie intrumenti tu w Polszcze, kiedy je M. Pan Wojniczkij / Pan Stęczina prziwiosł bijl S sobą gdi, peregrinowal do Hispanieij, Franciej ij do Wloch” (Widziałem i ja takie instrumenty tu w Polsce, kiedy je Mości Pan (kasztelan - od autora) wojnicki Pan z Tęczyna przywiózł z podróży do Hiszpanii, Francji i Włoch).
Wiemy, że w 1538 r. w Hiszpanii, w mieście Toledo, dwóch Greków zademonstrowało królowi Karolowi V zanurzenie się w dzwonie nurkowym. Wiemy także, że i we Włoszech dzwon nurkowy zaprojektował przed bohaterską śmiercią podczas oblężenia Boulogne-sur-Mer w 1544 r., malarz i inżynier wojskowy Girolamo de Treviso. Dla nas istotne jest to, że w 1535 r. we Włoszech, odbyło się spektakularne nurkowanie w jeziorze Nemi, niedaleko Rzymu, z użyciem nie dzwonu, lecz właśnie hełmu dzwonowego.
Celem nurkowania były wraki dwóch barek z okresu Cesarza Kaliguli, zatopione celowo w I w. n.e. Na barkach tych, za czasów Kaliguli, znajdowały się luksusowe pałace do spędzania wolnego czasu na wodzie. Potem okazało się, że barki zostały ograbione ze wszystkiego przed zatopieniem. Już w 1446 r., na prośbę kardynała Prospero Colona, na wrakach w jeziorze Nemi nurkował na wstrzymanym oddechu Leon Battista Alberti, który starał się podnieść któryś z nich przy pomocy dźwigu. Oczywiście to się nie udało, ze względu na wielkość jednostki i jej stan.
W 1535 r. na wrak udało się dwóch Włochów, Guglielmo di Lorena i Francesco De Marchi. Di Lorena przywiózł zaprojektowany przez siebie i zbudowany w 1531 r. hełm dzwonowy, sprawdzony już przy innych nurkowaniach.
Pływający pałac Kaliguli - wizja artystyczna
Rysunku tego hełmu dzwonowego jednak nie było. Samo zaś nurkowanie zostało niezwykle dokładnie opisane przez De Marchii w książce „Architettura Militare”, Księga II, „Della Barca di Tra-
iano”. Jest to pierwsza na świecie bezpośrednia relacja osoby, która faktycznie nurkowała.
Chociaż obaj panowie nurkowali na wrakach na zmianę, tylko Francesco De Marchi opisał szczegółowo swoje dwa nurkowania. Pierwsze, które trwało pół godziny oraz drugie, które trwało godzinę.
„Mistrz Lorena – pisze De Marchi – wymyślił aparat, w który wchodził i zanurzał się w nim w głębiny jeziora. Tam mógł pozostać godzinę, w zależności od tego, co miał do zrobienia lub dopóki nie wygoniło go zimno. W tym urządzeniu mógł wykonywać różne prace pod wodą; zatykać otwory, mocować liny, czy używać młotka, piły i innych narzędzi, których moc jednak hamował napór wody.
W tym urządzeniu wszedłem do wody 15 lipca 1535 r. Patrzyłem przez szybkę wielkości dłoni, która powodowała, że nawet rzeczy małe wydawały się duże. Takie ryby na przykład, laterini (ateryna), chociaż są bardzo małe (do 15 cm), wyglądają przez tę szybkę tak wielkie, jak ramię człowieka. Gdybym o tym nie wiedział, to bym się wystraszył tą dużą ilością ryb, które mnie otoczyły, zwłaszcza że miałem ze sobą na posiłek 4 uncje chleba i uncję sera, a czarny chleb się rozkruszył… i ryby przypłynęły do mnie. A że nie miałem na sobie spodni, zaczęły mnie skubać w przyrodzenie. Spodni nie miałem na sobie, bo w Toskanii jeden rybak utonął, gdy jego spodnie zaczepiły się o konary drzew zalegające pod wodą.
Mistrz Gugliemo kazał mi zatkać uszy watą nasączoną woskiem, ale ja nie chciałem, bo chciałem sprawdzić, czy go usłyszę. Ale go nie słyszałem, bo byłem na głębokości około 6 rzymskich sążni (11-12 m).
Pod wodą czułem ogromny ból w uszach, tak jakby ktoś wbijał sztylet w moje ucho, i chyba pękło jakieś naczynie w moje głowie, tak że z nosa i ust poleciała krew. Musiałem dać znać, żeby mnie wyciągnęli na powierzchnię.
Kiedy już mnie wyciągnęli, wskoczyłem do jeziora i kiedy tylko zaczerpnąłem wody i zanurzyłem głowę, krew przestała płynąć”.
De Marchi opisuje także dokładnie, co zobaczył na barce, i co udało się wyciągnąć na powierzchnię z wykorzystaniem beczek napełnionych powietrzem. Jego praca pod wodą uznana została za jedną z pierwszych prac w archeologii podwodnej.
Podobno De Marchi, obiecał swojemu koledze, że nie zdradzi nikomu najważniejszej tajemnicy samego urządzenia do nurkowania. De Marchi opisał kształt hełmu i jego wymiary, użyte do jego budowy materiały, ale nie ujawnił metody zaopatrywania w powietrze, która by pozwoliła pozostać pod wodą pół godziny albo i więcej.
„Aparat to okrągły pojemnik zrobiony z drewna grubego na 4,5 cm, którego góra była szczelnie zamknięta. Otoczony był 6-cioma żelaznym obręczami, długości 5 rzymskich dłoni (1,25 m), a szerokości 3 rzymskich dłoni (75 cm). Na zewnątrz był pokryty tym samym, czym pokrywa się kadłuby statków, czyli łojem. Dolny brzeg wykończony był pierścieniem z ołowiu, grubym na 2 palce, tak, żeby urządzenie szybciej można było
zanurzyć. Osoba w środku mogła oglądać, co się dzieje pod wodą przez kryształową szybkę długości 25 cm i szerokości 12 cm. Dwa pręty żelazne opierały się na ramionach nurka tak, żeby głowa nie dotykała górnego denka hełmu. Uprząż przyczepiona do tych prętów przechodziła do tyłu pomiędzy nogami. Urządzenie dzięki temu nie opadało niżej, niż do połowy ramienia, tak, że można było wykonywać różnorodne prace. Poza wodą urządzenie było za ciężkie, żeby je mógł podnieść jeden człowiek. Od pasa w górę nurek czuł gorąco, jak w piekle, ale od pasa w dół czuł ogromne zimno. Użyte powietrze wychodziło z urządzenia, ale woda do niego nie wpływała i nie było żadnej rury do podłączenia powietrza z powierzchni”.
Kapelusz z piórami XVI w.
Dość zabawne jest to, że De Marchi w hełmie dzwonowym miał na głowie typowy kapelusz z piórami, a po nurkowaniu chwalił się, że pióra pozostały suche.
We Włoszech pierwszy rysunek wyobrażający hełm dzwonowy, jakiego mógł używać De MarWarto także zaznaczyć, że Nigel Phillips uwzględnił jeszcze w swojej książce pierwsze polskie podręczniki do fizyki z końca XVIII w., w których pojawiły się rysunki i opisy dzwonów nurkowych, oraz… oczywiście wynalazki K.H. Klingerta.
chi, opublikowano dopiero w 1905 r. Podczas gdy w Polsce wyobrażenie hełmu dzwonowego pokazano w 1577 r. W 2015 r. pojawiła się publikacja rozważająca metodę dostarczania powietrza do hełmu
Gugliemo di Loreny. Jest to szczegółowy, długi techniczny wywód, który wymaga osobnego artykułu. Napisał ją Joseph Eliav z Leon Recanati Institute of Maritime Studies, na Uniwersytecie w Hajfie. Poniżej rysunek z tej publikacji pokazujący, jak autor wyobraża sobie, że dostarczano powietrze do hełmu dzwonowego di Loreny, tak, że można było w nim pracować nawet godzinę. Cały ten wywód ze względu na obszerność wymaga osobnego artykułu.