Magazyn Divers24 Nr 22

Page 1

FOTOGRAMETRIA MARIE-AGNES
2022
Lowestoft
Diving Poland
del Agua cena: 59,00 zł (w tym 8% VAT) nr 22 marzec 2023
POZO AZUL
Bitwa o
Ghost
Cueva

Witajcie moi drodzy!

Zaczynamy rok wydawniczy 2023 i oddajemy do Waszych rąk kolejny numer naszego magazynu. Dużo dzieje się u nas, dużo dzieje się w nurkowym świecie i część najciekawszych tematów znajdziecie na kolejnych stronach.

Zima już za nami, a razem z nią targi Boot w Düsseldorfie i kilka innych dużych wydarzeń. Wizyta w Niemczech pozwoliła nam m.in. sprawdzić, czym będzie żył nurkowy świat w kolejnych miesiącach 2023 r. W końcu nie od dziś wiadomo, że to właśnie impreza w kraju naszych zachodnich sąsiadów jest tym eventem, gdzie najlepiej zrobić premierę nowego sprzętu. Więcej o naszym pobycie na targach Boot i nowinkach sprzętowych znajdziecie na kolejnych stronach.

Niestety zima była sporym rozczarowaniem i w kwestii nurkowań pod lodem w naszej części świata po raz kolejny musimy obejść się smakiem. Dlatego na otarcie łez przygotowaliśmy naprawdę mocny numer, pełen niezwykle ciekawych treści i świetnych zdjęć. Wszystko, aby pokazać, jak różnorodne i piękne jest nurkowanie i że miłość do podwodnego świata niejedno ma imię.

Oprócz stałych autorów, którzy jak zwykle stanęli na wysokości zadania, pojawiło się kilka nowych nazwisk. Myślę, że duża część z Was może doskonale kojarzyć te postaci oraz ich dokonania, dlatego tym bardziej jestem szczęśliwy, że dołączyli do naszego grona.

Kończąc każdy kolejny numer, nachodzi mnie refleksja, że jestem wielkim szczęściarzem, ponieważ od lat mogę współpracować z gronem niezwykle uzdolnionych pasjonatów, którzy odkrywają przede mną kolejne tajemnice podwodnego świata i pozwalają mi być częścią czegoś wspaniałego. Mam nadzieję, że nasza wspólna pasja i zaangażowanie są dla Was widoczne i chętnie poświęcacie czas na czytanie DIVERS24, ponieważ Wy również jesteście nieodłącznym elementem tej całości.

Dziękuję Wam i udanej lektury!

3 Divers24_________ nr 22, marzec 2023 INTRO

Fotografia na okładce:

Peter Goossens Pozo Azul, Hiszpania

Underwater Media Sp. z o.o. ul. Szafarnia 11/F8, 80-755, Gdańsk, Polska www.underwatermedia.pl ISSN 2544-1582

NACZELNY Tomasz Andrukajtis t.andrukajtis@divers24.pl

DZIAŁ REKLAMY I MARKETINGU Marcin Pawełczyk m.pawelczyk@divers24.pl

+48 606 310 252,

PROJEKT GRAFICZNY I SKŁAD Paweł Gełesz

Magazyn złożono krojami pisma ATKINSON HIPERLEGIBLE (B raile Institute) LATO (Łukasz Dziedzic)

DRUK Pozkal, www.pozkal.pl

DYSTRYBUCJA Centra nurkowe w Polsce PRENUMERATA prenumerata@divers24.pl

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, nie odpowiada za treść ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo do skracania, redagowania, tytułowania nadesłanych tekstów oraz doboru materiałów ilustrujących. Przedruk artykułów i kopiowanie tylko za zgodą Redakcji. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za formę i treść reklam.

divers24.pl

5 Divers24_________ nr 22, marzec 2023 Nowości sprzętowe 8 Boot Dusseldorf 2023 12 Dzwon nurkowy po polsku 18 Karina Kowalska Twarz Bałtyku 28 Maciej Marcinkowski Perca fluviatilis 34 Paweł Żołynia Cueva del Agua 42 Joanna Kruk Bitwa o Lowestoft 56 Stefan Panis Nie zamulaj! 66 Małgorzata Mileszczyk, Fiona Poppenwimmer Marie Agnes 78 Marcin Stempniewicz Ghost Diving Poland 88 Agnieszka Magdziak-Chęcińska Weekend u Królowej Hanki 98 Anna Paszta Nurkowanie dla Nauki 108 Małgorzata Mileszczyk, Patrycja Ciesielska, Weronika Białek Ekspedycja Pozo Azul 2022 114 Kris Robbroeckx Skrzydlice 126 Małgorzata Sobonska-Szylińska WWW.DIVERS24.PL WYDAWCA
REDAKTOR
NUMER NR 22 MARZEC 2023

Tomasz Andrukajtis

Redaktor naczelny magazynu i portalu divers24. pl. Zajmuje się pozyskiwaniem i opracowywaniem treści. Pełni również nadzór nad wszystkimi publikacjami. Pierwsze uprawnienia – P1 CMAS, zdobył w 2000 roku. Jest absolwentem dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Karierę w branży nurkowej rozpoczął w 2008 roku.

Marcin Pawełczyk

Marcin rozpoczął swoją przygodę z nurkowaniem w 2010 roku, zdobywając pierwsze szlify jako nurek rekreacyjny. Nowa pasja okazała się być niemal uzależnieniem i w ciągu kolejnych 6 lat, przekształciła się w styl życia.

Po zdobyciu kolejnych doświadczeń jako nurek rekreacyjny, Marcin zauroczony przez Bałtyckie wraki przeszedł na ciemną stronę mocy kończąc kurs Adv. Nitrox. Ostatnio wyruszył na podbój jaskiń i rozwija się w tym kierunku. Od 2013 stoi za sterami Divers24 - lidera branży mediów nurkowych.

Karina Kowalska

Autorka i wspólautorka wielu publikacji m.in. „Karl Heinrich Klingert – obywatel Wrocławia”, „Nurkowanie Marynarki Wojennej RP 1919-1939 w fotografii”, „Meduza – pierwszy polski ekspe ryment batynautyczny”, a także wielu artykułów.

Na co dzień kustosz Muzeum Nurkowania w Warszawie, które rozpoczęło swoją działalność w 2006 roku i jest jedynym tego typu obiektem w Polsce i jednym z niewielu w Europie. Wielka pasjonatka i propagatorka historii polskiego nurkowania.

Maciej Marcinkowski

Nurkuje od około 20 lat, a swoją przygodę z podwodnym światem rozpoczął w wieku zaledwie 13 lat. Jestem nurkiem trimixowym na obiegu otwartym oraz full trimixowym na rebreatherze, nurkiem jaskiniowym, ale przede wszystkim nurkiem wrakowym.

Najbardziej upodobał sobie nurkowanie w Morzy Bałtyckim i eksplorację tajemnic skrywanych przez jego zieloną wodę i tajemniczy półmrok. Z wykształcenia informatyk ze specjalizacją grafika komputerowa.

W życiu zawodowym całkowicie poświęcił się grafice 3D, modelowaniu obiektów i tworzeniu wizualizacji. Prowadzi własną działalność w tym kierunku. Jest założycielem popularnej marki ModelsForDivers, pod którą produkuje kolekcjonerskie figurki nurków tworzone na indywidualne zamówienie.

Patrycja Ciesielska

Studentka studiów magisterskich na Wydziale Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego. Zajmuje się tematyką portów Cesarstwa Rzymskiego, ich topografią i specyfiką. Uczestniczka międzynarodowego archeologicznego projektu podwodnego w Turcji. W wolnym czasie z zamiłowania żegluje, nurkuje, chodzi po górach i zwiedza świat. Liderka projektu „Nurkowanie dla Nauki”.

Archeolożka specjalizująca się w problematyce mediacji kulturowej, relacjach publicznych oraz popularyzacji. Doświadczenie zawodowe w komunikacji archeologii zdobywała podczas pracy w rezerwacie archeologicznym w kopalni soli w Hallstatt w Górnej Austrii. Od 2019 roku związana z archeologią podwodną, pracuje w World Heritage Management Kuratorium Pfahlbauten.

Weronika Białek

Studentka Psychologii i Lingwistyki Stosowanej na Uniwersytecie Warszawskim. Nurkowanie stało się jej pasją i pracą. Związana z Kołem Naukowym Archeologii Podwodnej UW, doświadczenie archeologiczne zdobywała uczestnicząc w wykopaliskach oraz współorganizując projekty naukowe w dziedzinie archeologii podwodnej. Interesuje się historią słowiańszczyzny wczesnośredniowiecznej. Liderka projektu „Nurkowanie dla Nauki”.

Paweł Żołynia

Z wykształcenia pedagog, a zawodowo oficer Służby Więziennej. W życiu prywatnym szczęśliwy mąż i ojciec. Z nurkowaniem związany jest od 2007 roku. Bez opamiętania zakochany w polskich akwenach i to właśnie one stały się jego głównym celem i obiektem zainteresowania.

Piękno rodzimych wód wydobywa na powierzchnię przy pomocy aparatu fotograficznego, a jego zdjęcia już nie jednego zachęciły do nurkowania.

Z zawodu handlowiec, z zamiłowania nurek i podróżnik. Nurkuje od 2011 roku. Od 10 lat jako profesjonalista zaraża swoją pasją kolejne pokolenia miłośników morskich głębin. Zaczynała jako Divemaster a później Instruktor w PADI. W 2015 roku wraz z mężem założyła w Pruszkowie koło Warszawy własną szkołę nurkowania „Lionfish&quot”.

Od 2019 roku związana z polską organizację nurkową IDF. Największe sukcesy odnosi w szkoleniach początkowych, a jej konikiem jest praca z nurkującą młodzieżą. Jej zamiłowaniem jest fotografia podwodna oraz podróże w najdalsze zakątki świata.

6
Anna Paszta Fiona Poppenwimmer
AUTORZY

Małgorzata Mileszczyk

Archeolożka podwodna, antropolożka kulturowa, divemasterka, doktorantka Wydziału Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, specjalistka w dziedzinie pradziejowego osadnictwa nawodnego.

Uczestniczka i organizatorka licznych podwodnych ekspedycji archeologicznych na morzach i śródlądziu. Aktualnie prowadzi badania na Pojezierzu Mazurskim i jest współkierowniczką hiszpańsko-polskiego przedsięwzięcia Punta Prima Project.

Małgorzata

Sobońska-Szylińska

Wykonuje zawód adwokata jako wspólnik w jednej z warszawskich kancelarii prawnych.

Swój pierwszy patent nurkowy CMAS – P1 uzyskała w 1998 roku. Od tej pory regularnie nurkuje. Posiada uprawnienia divemastera. Pasjonuje ją fotografia – na lądzie, z powietrza i pod wodą (jest absolwentką Akademii Fotografii w Warszawie).

Uwielbia podróże w najbardziej odległe i niedostępne miejsca, z których relacje w formie artykułów zamieszcza następnie w różnych gazetach i czasopismach.

Jest miłośniczką i badaczką świata zwierząt, czemu daje wyraz m.in. tym, że od 18 lat jest wegetarianką a od 4 weganką.

Agnieszka

Magdziak-Chęcińska

Pasjonatka podwodnego świata, na którego poznawaniu i eksploracji spędza pod wodą niezliczone godziny. Wolontariuszka Ghost Diving Poland. Poza nurkowaniem kocha jazdę na rowerze, włoską kuchnię i podróże, zarówno małe, lokalne oraz te na drugi koniec świata.

Marcin Stempniewicz

Przedsiębiorca, ekspert z zakresu zagadnień AR, VR, 3D. Zawodowo buduje konfiguratory

3D. Nurek Full Cave.

Z pasją łączy doświadczenie zawodowe i zamiłowanie do nurkowania jaskiniowego, budując fotogrametryczne skany przestrzeni overhead.

Jako pierwszy w Polsce przeniósł zalaną kopalnię do wirtualnej rzeczywistości (VR). Autor projektu TheMarieAgnesProject.com.

Joanna Kruk

Z wyksztalcenia politolog ze specjalizacją stosunki międzynarodowe. Ukończyła Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, skąd pochodzi. Od ponad 20 lat mieszka w Hiszpanii. Uwielbia kulturę, ludzi, klimat i kuchnię tego kraju. Zakochana w miejscowości Cabo de Palos i w otaczających ją wodach.

Nurkuje od 2005 roku, z przerwą na macierzyństwo. Szczęśliwa mama jednego synka. Uwielbia jaskinie i wraki. Pasjonują ją podróże, joga, dobra muzyka, film i książka.

Kris Robbroeckx

Urodzony w 1977 roku w Antwerpii, gdzie spędził 44 lata swojego życia. W 2020 roku przeprowadził się z rodziną do regionu Lot we Francji, co oczywiście miało spory związek z nurkowaniem w tamtejszych jaskiniach.

Pierwszy kontakt z nurkowaniem jaskiniowym to rok 2013 i początek wielkiej pasji. Chociaż uwielbia nurkowanie na wrakach czy rafie, to jednak nie nurkuje tak często w wodach otwartych. Po prostu dostrzegła w jaskiniach coś, co nieustannie ciągnie go pod strop. Najczęściej nurkuje w jaskiniach w rejonie Lot, ale także w zalanych jaskiniach i kopalniach w Belgii. Uwielbia podróżować po świecie, o ile wiążę się to z nurkowaniem. Niektóre z krajów, jakie do tej pory znalazły się na jego liście to: Hiszpania, Francja, Belgia, Holandia, Niemcy, Polska i Słowacja.

Większość nurkowań prowadzi z wykorzystaniem obiegu zamkniętego, najczęściej sidemount Divesoft Liberty. Często również nurkuje w konfiguracji z podwójnym CCR. Instruktor IANTD na poziomach Advanced Nitrox, Cavern i Intro to Cave oraz Liberty sidemount. Kontynuuje rozwój w kierunku uzyskania uprawnień instruktora Full Cave oraz CCR Cave.

Stefan Panis

Nurkowaniem zajął się w 1992 roku. Przez wiele lat rozwijał się i doskonalił jako nurek techniczny nurkując na obiegu otwartym, wykorzystując różne mieszanki.

W 2009 roku rozpoczął przygodę z obiegiem zamkniętym, a od 2013 roku na poważnie zajął się fotografią podwodną.

W międzyczasie jego wielką pasją stały się wraki, których badaniu poświęca wiele czasu. Nie tylko pod wodą, ale również w archiwach i studiując źródła historyczne. Wiele ze swoich nurkowań przeprowadził na wrakach na Morzu Północnym, w Kanale La Manche, ale również na Sardynii, we Francji, w Portugalii, na Kubie i w wielu innych miejscach na całym świecie.

7 Divers24_________ nr 22, marzec 2023

XDEEP Ceramic Shield

Podczas tegorocznych targów Boot w Düsseldorfie polski producent sprzętu nurkowego XDEEP zaprezentował interesującą nowość w swojej ofercie – Ceramic Shield. Jest to kolejny krok ze strony firmy w kierunku personalizacji sprzętu nurkowego, co bez wątpienia wpisuje się w obecne trendy. Czym jednak jest XDEEP Ceramic Shield i czy zmienia coś poza wyglądem?

Odwiedzając kolejne nurkowiska, bez problemu możemy zauważyć, że czasy facetów (i kobiet) w czerni już dawno minęły. Dziś skafandry, skrzydła, płetwy, maski i wiele innych elementów nurkowego ekwipunku dostępne są w bardzo

szerokiej gamie kolorów. Dodatkowo coraz więcej marek wprowadza możliwość personalizacji swoich produktów, tak, aby każdy użytkownik mógł skomponować unikalny zestaw idealnie trafiający w jego gust i poczucie estetyki.

XDEEP Ceramic Shield to kolejna nowość, która czyni nasz sprzęt nurkowy jeszcze bardziej… naszym. Opracowana przez producenta powłoka ceramiczna poza aspektem wizualnym, jest również niezwykle twarda i odporna, co pozwala dodatkowo chronić pokryte nią elementy. Dla osób obeznanych z tematem dodam, że jest ona bardziej odporna nawet od twardej anodyzacji, a jej współczynnik twar -

NOWOŚCI

dości wynosi 9H. W zestawieniu z produktami konkurencji, która korzysta w większości z anodyzacji o twardości 5H, jest to wynik niemal dwukrotnie wyższy. Jednocześnie powłoka Ceramic Shields jest bardzo cienka, gdyż jej grubość to zaledwie ok. 25 mikronów.

Mamy tu więc do czynienia z interesującym połączeniem wartości estetycznych i praktycznych. Nowy produkt XDEEP poza personalizacją ekwipunku zapewni mu również lepszą ochronę. Powłoka jest całkowicie odporna na różne rozpuszczalniki, słoną wodę, promieniowanie UV oraz chlor. Przekłada się to m.in. na łatwiejsze utrzymanie sprzętu w czystości np. po nurkowaniu w słonej wodzie lub basenie, gdyż po wyjściu z wody bardzo łatwo zmyjemy z zabezpieczonych powierzchni wszelkie osady.

Największą wadą XDEEP Ceramic Shield jest jej cena oraz bardzo trudna aplikacja. Aby było to wykonalne, producent wdrożył w pełni zrobotyzowany system nakładania powłok ceramicznych oparty o rozwiązania firm Hanwha i Krautzberger. Najpierw powierzchnia jest odpowiednio przygotowywana przez maszynę CNC, a następnie robot aplikuje powłokę z dokładnością do kilku mikronów. Końcowym etapem jest wypalenie nałożonej powłoki w specjalnym piecu.

anodyzacja, podczas której używa się wielu chemikaliów

- ze względu na swoją odporność zapewni dużo większą

jakość, żywsze kolory, a sprzęt po kilku latach użytkowania będzie wyglądał zdecydowanie lepiej niż z elementami anodowanymi

- można ją stosować na stal nierdzewną, aluminium i większość metali, bez wpływu na jej końcowe parametry

XDEEP Ceramic Shield

- nie odpryskuje

- można ją zarysować ostrym narzędziem (np. czubkiem noża), jednak w normalnych warunkach odporność w porównaniu z anodyzacją jest znacznie większa;

- stosowanie jej jest mniej szkodliwe dla środowiska niż

Divers24_________ nr 22, marzec 2023

Aplikacja mobilna Seacraft Connect

Pośród wielu nowości, jakie w ostatnim czasie zaprezentował polski producent skuterów DPV, znajduje się jedna szczególnie ciekawa i unikalna – Seacraft Connect.

Jest to aplikacja mobilna dedykowana dla skuterów nurkowych, która pozwala użytkownikowi zdalnie konfigurować i ustawiać parametry swojej jednostki. Odbywa się to w bardzo prosty sposób, a wszystkie działania wykonujemy z poziomu naszego smartfona.

Producent poinformował również, że wprowadził możliwość ingerencji w prędkość poszczególnych biegów, którą możemy redefiniować z poziomu aplikacji. Jeżeli z jakichś przyczyn oryginalne ustawienia biegów nie odpowiada -

ją naszym potrzebom, to przed kolejnym nurkowaniem możemy je zmienić, tak, aby każdy z nich miał przypisaną przez nas prędkość.

W założeniu aplikacja ma być użytecznym dodatkiem do zarządzania skuterami DPV. Oprogramowanie ma również wpłynąć na poprawę jakości nurkowania z wykorzystaniem skuterów Seacraft. Na ten moment aplikacja Seacraft Connect jest kompatybilna z modelami Future i Ghost z oprogramowaniem w wersji 4.1 i nowszym.

10

Divers Alert Network Europe 1983–2023

Dla organizacji DAN Europe rok 2023 jest pod wieloma względami wyjątkowy. Jednak wśród wielu ciekawych wydarzeń, inicjatyw i projektów, które przygotowano na te 12 miesięcy, należy z pewnością podkreślić jeden szczególny fakt – Divers Alert Network Europe obchodzi 40-lecie swojego istnienia.

Wszystko zaczęło się równo cztery dekady temu, w 1983 roku, kiedy grupa pasjonatów nurkowania i lekarzy postanowiła założyć działającą na zasadach non-profit organizację medyczną i badawczą o zasięgu międzynarodowym, której działalność dedykowana była zdrowiu oraz bezpieczeństwu światowej społeczności płetwonurków.

Kto mógł wtedy przypuszczać, jak wielki wpływ na świat nurkowania wywrze nowa organizacja? Dziś DAN ze swoimi oddziałami obecny jest na całym świecie, zapewniając pomoc społeczności płetwonurków. Oczywiście to tylko wierzchołek góry lodowej, ponieważ Divers Alert

Network, to znacznie więcej niż ubezpieczenia i pomoc w razie wypadku.

Nie sposób pominąć olbrzymiego wkładu, jaki organizacja wniosła w edukację i rozwój badań oraz placówek naukowych. Wszystko połączone jednym priorytetem – aby nurkowanie było jak najbardziej bezpieczne.

Każdy nurek, który aktywnie funkcjonuje w tym świecie od lat, doskonale wie, jak dużo zmieniło się w ciągu tych czterdziestu lat i z pewnością DAN dołożyło swoją cegiełkę do tego, aby nurkowanie było bardziej dostępne, a nurkowie bardziej świadomi i bezpieczni.

Dlatego świętując 40-lecie istnienie DAN Europe, ma prawo spojrzeć w przeszłość z poczuciem dobrze wykonanego zadania oraz patrzeć w przyszłość, będąc świadomym własnych możliwości i wyzwań, którym nadal trzeba sprostać.

11 Divers24_________ nr 22, marzec 2023

Boot Dusseldorf 2023

Na odbywających się w Niemczach targach Boot jesteśmy obecni od kilku dobrych lat i dlatego nie mogło nas zabraknąć również podczas tegorocznej edycji, która odbyła się po nieco dłuższej przerwie niż zazwyczaj. Stąd też naszemu wyjazdowi, jak i samym targom towarzyszyło wiele emocji, a i oczekiwania były nieco większe.

Nie da się ukryć, że za sprawą wielu wydarzeń w całej Europie, początek roku w branży nurkowej jest bardzo intensywny. Dlatego chcąc trzymać rękę na pulsie, postanowiliśmy pojawić się na największych targach wodnych na starym kontynencie – Boot Dusseldorf. Po trzech latach absencji wszyscy wyczekiwaliśmy z pewnymi obawami, jak przyjmą się targi po tak długiej przerwie. Czy przyjdą odwiedzający i w jakiej ilości? Czy tego typu targi w ogóle są nam jeszcze potrzebne, a może branża świetnie obejdzie się bez nich?

Istnieją trzy rodzaje kłamstw...

Dlatego na początek zacznijmy od garści statystyk, aby zobrazować wielkość całego przedsięwzięcia. Łącznie zarejestrowało się 237 tys. odwiedzających z ponad stu krajów oraz 1,5 tys. wystawców reprezentujących 68 nacji, którzy mieli do dyspozycji powierzchnię 220 tys. m² rozmieszczonych w 16 halach. Chociaż liczby robią wrażenie, to jednak należy pamiętać, że dotyczą one całych targów, czyli również, a może przede wszystkim branż związanych z wodą, ale niekoniecznie z nurkowaniem np. łodzie, jachty, surfing etc. O branży jachtowej rozpisywać się nie będę, jednak trzeba podkreślić, że zajmuje ona aż 85% powierzchni całych targów. Natomiast warto podkreślić to, co działo się w hali nr 17, w której gościły sporty wodne typu surfing, kitesurfing itd. i gdzie umieszczono dwa baseny. Jeden mierzący 50 m i wyposażony w generator wiatru, tak,

12
TARGI

aby można było testować wszelakiego rodzaju „latawce”. Z kolei drugi basen mierzył ok. 20 m długości i był przeznaczony do testowania skimboardów.

Branża nurkowa

Jednak dość już na temat intrygujących przystawek. Przejdźmy do dania głównego i tego, po co my wybraliśmy się do Dusseldorfu. Hala nr 12 i część hali nr 13 zgromadziły przedstawicieli branży nurkowej. Pierwszą nowością, jaka rzuciła się od razu w oczy, był basen umieszczony w hali nr 12. Tym samym od tegorocznej edycji wystawcy z naszej branży mają do dyspozycji już dwa baseny. Pomimo dodatkowego zbiornika, chętnych na skorzystanie było tylu, że oba baseny były przez cały czas dość mocno okupowane. Poza możliwością przetestowania sprzętu nurkowego pojawiła się również liczna reprezentacja syrenek, a organizacja Ghost Diving zorganizowała pokaz usuwania sieci.

Niestety nie dało się też nie zauważyć, że cała nasza branża z pewną dozą nieufności podeszła do tegorocznych targów. Jako stałemu bywalcowi nie uszło mojej uwadze, że obłożenie jest zdecydowanie mniejsze. Na moje oko brakowało około 25% firm, które do tej pory stale meldowały się w Dusseldorfie. Zabrakło zarówno dużych marek o ugruntowanej pozycji np. Aqualung oraz mniejszych producentów, a szczególnie widoczne było to w segmencie oświetlenia nurkowego. Na miejscu nie zjawił się również niemiecki producent THOR, ale także polski Ammonite System. Wyłączając kilka typowo chińskich marek, na targach ze znanych producentów oświetlenia swoje stoisko miało jedynie SeaYa. Taki obrót spraw z pewnością zadziałał mocno na korzyść polskiego producenta, ponieważ był niemal pozbawiony konkurencji i mógł zaprezentować pełny przekrój swoich produktów wszystkim zaintereso -

wanym. Efekt? Na tyle pozytywny, że ekipa SeaYa jeszcze w Dusseldorfie zapowiedziała swój powrót wraz z kolejną odsłoną targów Boot.

Suchary trzymają się mocno

Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja wśród producentów suchych skafandrów. Tutaj wydawało się, że do Dusseldorfu zawitały wszystkie firmy mające w swojej ofercie suchary. Jak powiedział Tomasz Stachura – „targi Boot to wydarzenie, na którym nie może cię zabraknąć”. Tak więc z rodzimych producentów nie zabrakło oczywiście SANTI

Diving, ale również SeaWolfa. Z kolei wśród zagranicznych marek były m.in. Kalweit, Ursuit, Waterproof, Scubaforce i wiele innych doskonale znanych brandów. Z nowości warto odnotować, że dość ciekawe stoisko miała młoda marka DynamicNord.

13 Divers24_________ nr 22, marzec 2023

SANTI Diving pojawiło się wspólnie z marką Avatar i w obu przypadkach był to mix klasyki i nowości. Poza modelami, które wszyscy zdążyli już doskonale poznać, z pewnością wiele osób zainteresował nowy ocieplacz SANTI oraz bateria Blue Power dedykowana do ogrzewania elektrycznego. Co do marki Avatar, to wraz z nowym rokiem nadciągają spore zmiany i co ciekawe, producent chce, aby społeczność nurkowa była ich częścią. Dlatego na swoim stoisku zaprezentował odświeżoną odsłonę suchego skafandra w trzech wariantach. Jednak ostateczny wygląd nowego Avatara poznamy dopiero za jakiś czas i będzie on wynikiem zebranych wśród nurków opinii.

W Niemczech pojawiła się również firma Seawolf, która ma już dość mocno ugruntowaną pozycję i poza kultową „pomarańczką” – suchym skafandrem w kolorze pomarańczowym, zaprezentowała wiele innych produktów. Szczególnie ciekawie wygląda ich oferta toreb, z których każda została zaprojektowana z myślą o co najmniej kilku zastosowaniach. I tak np. w torbie na automaty możemy umyć i przechowywać owoce. Niby niewielki detal, ale osoby podróżujące poza wariantem all inclusive i do miejsc, gdzie

niedostatki infrastruktury wynagradza piękno dziewiczej przyrody i wciąż niepoznane podwodne krajobrazy, doskonale wiedzą, jak bezcenne potrafią być tego typu akcesoria.

Oczywiście na miejscu nie mogło zabraknąć czołowej polskiej marki XDEEP, która od jakiegoś czasu ma w swojej ofercie suchy skafander SEAL. I choć może nie jest to nowość z tego roku, ale nadal budzi wiele emocji. Wiemy również, że nie jest to ostatnie słowo firmy XDEEP na tym polu, ale na szczegóły przyjdzie jeszcze pora.

Z kolei już teraz należy powiedzieć kilka słów na temat XDEEP Ceramic Shiedl. Jest to nowość, którą polski producent zaprezentował po raz pierwszy właśnie w Dusseldorfie. Ceramic Shield to specjaalna powłoka, która umożliwia nie tylko estetyczne pokrycie metalowych elementów uprzęży (np. płyt i D-ringów), ale przede wszystkim stanowi świetny sposób na ich zabezpieczenie. Na ten moment produkt dostępny jest w czterech kolorach, ale to jeszcze nie jest ostatnie słowo. O Ceramic Shield wkrótce napiszemy znacznie więcej, gdyż jest to ciekawy i bardzo oryginalny pomysł.

14
TARGI

Polacy nie gęsi Jeżeli nurkowanie jest Waszą pasją już od jakiegoś czasu i zdążyliście się zadomowić pod wodą, to z pewnością doskonale zdajecie sobie sprawę, że sprzęt nurkowy produkowany w Polsce, nie tylko nie jest niczym niezwykłym, ale bardzo często stanowi wyznacznik najwyższej jakości. Poza markami wspomnianymi wyżej, na targach Boot w Dusseldorfie było jeszcze kilka innych, o których warto wspomnieć.

MarineTech, czyli producent skuterów DPV Seacraft, nawigacji podwodnej oraz akcesoriów, nie przegapił okazji, aby zaprezentować wszystkie nowości, które wprowadził do swojej oferty w ostatnim czasie. Czapki z głów przed nimi, ponieważ wiele firm miało w planach stworzenie nawigacji podwodnej, a oni po prostu to zrobili. W efekcie otrzymaliśmy nawigację, która działa zarówno ze skuterami Seacraft – nowym modelem GO! oraz dobrze znanymi Future i Ghost, ale także bez problemu zamontujemy ją na skuterze dowolnej innej marki. Co ciekawe, nawigacja będzie działać nawet bez skutera jako stand alone unit. Firma zaprezentowała również całą gamę

rozwiązań z serii militarnej, ale o tym napiszemy w osobnym tekście.

Czym byłyby suche skafandry bez odpowiedniego wypełnienia? I nie mam tu wcale na myśli nurka. Właściwa bielizna i ocieplacz to fundament każdego udanego nurkowania.

W tej materii specjalizuje się marka MolaMola, która na targach Boot jest obecna od wielu lat i w tym czasie zdążyła zyskać szerokie grono zadowolonych odbiorców oraz wysoką renomę. Na uwagę z pewnością zasługuje ocieplacz THERMOFLEXX+, który cechuje się świetnymi parametrami zarówno w kwestii termiki, jak i dopasowania oraz elastyczności. Jako użytkownik bardzo wielu ocieplaczy z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że odpowiedni krój oraz sposób uszycia mają kolosalne znaczenie i w MolaMola doskonale o tym wiedzą. Poza tym flagowcem na stoisku nie zabrakło szerokiej oferty produktów, które pozwolą nam uniknąć zmarznięcia na każdym nurkowaniu.

Exofin to producent składanych płetw, które na pierwszy rzut oka mogą rodzić wiele pytań i wątpliwości. Jednak w istocie jest to wspaniały przykład uporu i kreatywności. Płetwy po debiucie na scenie militarnej, gdzie spotkały się z bardzo entuzjastycznymi opiniami, trafiły w końcu na rynek cywilny. Z informacji, do jakich dotarliśmy, wynika,

15 Divers24_________ nr 22, marzec 2023

że sprzedają się całkiem nieźle i systematycznie przełamują różne mity i stereotypy, jakie narosły wokół tej konstrukcji. Z własnych doświadczeń mogę powiedzieć, że w Exofinach da się pływać do tyłu, pod prąd i ze sprzętem.

Więcej na ten temat przeczytacie niebawem w tekście poświęconym w całości tym ciekawym płetwom.

Wrażenia po targach

Mimo trzech lat, jakie upłynęły od poprzedniej edycji, zabrakło mi czegoś przełomowego. Liczyłem, że któryś z producentów zaskoczy czymś niezwykłym i będzie o czym mówić przez kolejne miesiące. Tymczasem nic takiego nie nastąpiło. Nie można jednak powiedzieć, że firmy przespały okres pandemii i wielu producentów zaprezentowało nowości ze swojej oferty, jednak nikt nie pokusił się o coś spektakularnego. Wyraźnie też zarysował się trend, w którym duży nacisk kładziony jest na estetykę wykonania i możliwość personalizacji sprzętu.

Na tego typu imprezach ciągle brakuje mi przedstawicieli polskich baz nurkowych. W mojej opinii wiele z nich spokojnie może konkurować ze swoimi odpowiednikami np. z Niemiec. Niestety cały czas coś je powstrzymuje przed wypłynięciem na szerokie wody i może warto byłoby to było zmienić?

Na duży plus należy zapisać ilość osób odwiedzających targi Boot, bo z pewnością było ich znacznie więcej niże podczas poprzedniej edycji. Jak widać po kilkuletnim rozbracie z tego typu wydarzeniami, ludzie są głodni interakcji w nurkowym światku.

Z kolei na minus zapisuję organizatorom wypychanie branży nurkowej do coraz dalszych hal, jak również rozdzielenie wyjazdów i oferty turystycznej od reszty. Miejmy nadzieję, że zarząd targów wyciągnie wnioski i w przyszłym roku spotkamy się w jednej większej hali.

16
TARGI

tekst i zdjęcia: Karina Kowalska

Dzwon nurkowy po polsku

Część I

Historia głosi, że pierwsze publicznie potwierdzone doświadczenie z narzędziem do nurkowania, jakim był dzwon nurkowy (nazywany Campania urinatoria), odbyło się w XVI wieku w Hiszpanii.

18 ŚRODOWISKO
Dzwon E. Halleya
HISTORIA
19 Divers24_________ nr 22, marzec 2023

Wdziele „Technica Curiosa” opublikowanym w 1664 roku Gasparis Schotti niemiecki fizyk, matematyk, filozof przyrody i jezuita przytoczył taką relację, podobno naocznego świadka:

„W miejscowości Toledo, w 1538 r. dwóch Greków w obecności cesarza Karola V i ponad 10 tys. świadków, zanurzyło się pod wodę w dużym, wyglądającym jak odwrócony czajnik pojemniku, w którym była świeczka, i wynurzyli się z wody bez szkody dla zdrowia ”.

Być może dzwon ten wyglądał tak, jak na rysunku datowanym na rok 1577 a znalezionym w archiwach madryckich, z dzieła niejakiego Cristobala Maldonado (Il.1), chociaż inne źródła dzwon niejakiego Jose Bono uważają za ten użyty w Toledo. (Il.2) Oba wymienione dzwony zrobione były podobno z impregnowanej skóry.

W XII w. w „Romansie o Aleksandrze” (zbiory legend poświęconych postaci Aleksandra Wielkiego) jedna opowiada o tym, jak Aleksander Wielki (356-323 p.n.e.), korzystając z dzwonu nurkowego, oglądał życie pod wodą. Dzieło to w okresie średniowiecza publikowane było w wielu krajach, a tekstowi towarzyszyły bardzo różne wyobrażenia dzwonu, czy to z drewna, czy ze skóry, a nawet ze szkła. (Il.3)

W Polsce, o dzwonach nurkowych na pewno w niektórych kręgach wiedziano, gdyż wielu Polaków podróżowało po Europie w oficjalnych delegacjach dyplomatycznych lub brało udział w toczących się w różnych miejscach na świecie konfliktach zbrojnych. Było też wielu zwykłych podróżników lub pielgrzymów, którzy mogli zobaczyć taki dzwon albo w porcie, do którego przypłynęli albo na freskach czy gobelinach w zwiedzanych pałacach.

20
HISTORIA
Dzwon wg. Cristobala Maldonado 1577

W Galerii Uffizi, we Florencji, w jednym z najstarszych muzeów w Europie (budowę zakończono w 1580 r.) wśród wielu fresków zdobiących sufity galerii jest jeden, na którym widać podnoszony dzwon nurkowy. A w Palazzo Doria

Pamphilj w Rzymie, dzwon nurkowy z wyobrażeniem Aleksandra Wielkiego w środku, można zobaczyć na gobelinie (Il.4). Biorąc pod uwagę ścisłe związki Polski z Włochami, zwłaszcza od 1518 r., kiedy to Włoszka Bona Sforza została żoną króla Polskiego Zygmunta Starego, można domyślać się, że widok dzwonu nurkowego nie był Polakom obcy.

Jednakże w Polsce, o dzwonach nurkowych, nikt specjalnie się nie rozpisywał, a przynajmniej do tej pory nie znaleźliśmy takich materiałów sprzed XVIII w. Jedynie w pracy Stanisława Sarnickiego z 1577 r. (Księgi hetmańskie) wspomniany jest hełm dzwonowy.

„ Acz ku takiemu przyjściu i inne instrumenta okrom miechów / weźmie człowiek na się na głowę przyczyrek (cebrzyk) a w ręce weźmie wagi (ciężarki) / ale spódem ma on przyczyrek przywiązać dobrze i tedy przejdzie / nie da mu się zalicz przyczyrek/ a waga nie da mu się powalić i tego masz figurę taką…”.

Chociaż Jan Chryzostom Pasek, w swoich pamiętnikach obejmujących lata 1655-1666, czyli lata jego tułaczki wojennej wspomina, iż w Danii mają urządzenia, dzięki którym podnoszone są zatopione przedmioty, opisu samego takiego urządzenia nie daje:

„ mają taką scientiam [wiedzę] i nurków takich, którzy się w wodę wpuszczają, po samym dnie chodzą i tam zakładają instrumenta, że każdą rzecz wywindować mogą ex profundo [z głębiny]”.

Z listu napisanego do Krzysztofa Radziwiłła w 1624 r. przez Krzysztofa Arciszewskiego (generał artylerii wojsk holenderskich i wojsk Rzeczypospolitej, poeta i pisarz) wynika, że Arciszewski w czasie pobytu w Holandii nurkował. I choć nie pada określenie, że w dzwonie nurkowym, jednakże z opisu, sugerującego, że spędził on pod wodą kilka godzin i że była to rzecz wielce kosztowna, można się domyślać, że musiał to być dzwon:

„ Przypadł na mnie tu był casus taki, żem sobie tuszył, albo umrzeć, albo skaleczeć. Misternym trafunkiem dostalo mi się tu nauczyć rzeczy wielce kosztownej i choć to tu woda monarchią swoją ma, w krajach tych niezwyczajny pod wodą se -

21 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Karina Kowalska Dzwon nurkowy po polsku Dzwon wg. Jose Bono, 1582

cure [bezpiecznie] chodzić. Czego doświadczając, wszedłem pod Szewelingiem w morze i bawiąc się w niem kilka godzin z kompasem, natrafiłem na sieć rybaczą, z którejem chciał, co ryb wyjąć, w czymem się zakłuł o tę rybę, co ją tu pitermanem zowią, rzecz tak jadowitą, że nie wiem jako ją tu jadać śmieją (podobna jest trochę silawie dubińskiej wielkiej).

Kilka nocy spaćem nie mógł i od ciężkich bólów i palenia dobrzem nie oszalał. Rękim do połtoru niedziel ruszyć nie mógł i teraz jeszcze tego vestigia [ślady] zostawają. Ale nie dbam kiedym tego dostąpił, czegobym za kilka tysięcy złotych nie dał ”.

Pierwsze obszerniejsze teksty w języku polskim, opisujące dzwon, znalezione w polskich bibliotekach, często wyjaśniające zasadę jego działania, zawdzięczamy naukowcom.

Samuel Chróścikowski (1730-1799) ksiądz ze zgromadzenia Pijarów, nauczyciel filozofii oraz matematyki w Colle -

gium Nobilium Scholarum Piarum (Konarskiego) napisał wydany w 1761 r. podręcznik do fizyki: „Fizyka doświadczeniami stwierdzona”, a w nim znajduje się taki oto opis dzwonu nurkowego:

„że człowiek żelaznym dzwonem przykryty, y stojący na podnóżku łańcuchami do tegoż dzwona przypiętym, ma oddech wolny; y gdy go wyciągną, zgubione rzeczy ze dna morskiego wynosi. Do oddychania albowiem, dosyć, aby głowę y piersi miał w powietrzu. Przeto, y świeca gorejąca przez czas nie iaki tamże utrzymać się może. W Londynie Roku 1715, na rzece Tamizie w przytomności króla Angielskiego y wielu Panów, takowey machiny, ze szczęśliwym doświadczono skutkiem. Halleiusz Roku 1717, ze czterema innemi ludźmi, pod takowym dzwonem spuścił się w wodę, y w niey przez pół godziny bez wszelkiej do oddychania trudności znaydował się”. (Il.5)

22
HISTORIA

Autor podręcznika prawdopodobnie znał cytowane wyżej dzieło Gasparis’a Schotti, wspominając w swoim opisie zabranie do dzwonu świeczki. Niewątpliwie miał też informacje z doświadczeń prowadzonych przez E. Halleya w Anglii.

Podręcznik przeznaczony był dla uczniów Collegium w Warszawie, potocznie zwanego „Konarskiego”, od nazwiska założyciela – Stanisława Konarskiego. Była to szkoła dla chłopców z najbogatszych domów szlacheckich. W programie nauczania tej szkoły ograniczono łacinę, wprowadzono historię i geografię, obowiązywała lektura w obcych językach (francuskim i niemieckim). Uczono filozofii i matematyki. Powstanie tej szkoły uznano za początek odrodzenia polskiej edukacji.

Józef Feliks Rogaliński herbu Łodzia (1728-1802), ksiądz rzymskokatolicki, naukowiec: matematyk, fizyk, astronom i teoretyk wojskowości; dziekan katedry poznańskiej, wydał w latach 1765 -1766 600-stronicowy podręcznik: „Doświadczenia skutków rzeczy pod zmysły podpadających”.

Przytoczony przez niego opis dzwonu nurkowego jest tutaj obszerniejszy niż w wyżej wspomnianym podręczniku Chróścikowskiego i jak sam autor przyznaje, do jego napisania skorzystał z publikacji Gaspari Schotti, oraz z materiału opublikowanego w 1868 r. w „Journal des savants”. Było to powstałe w 1665 r. francuskie czasopismo naukowe zajmujące się literaturą, pierwsze tego typu w Europie.

23 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Romans Aleksandra, manuskrypt w bibliotece w Oksfordzie. Gobelin w willi Doria Pamphlij w Rzymie Karina Kowalska Dzwon nurkowy po polsku

Podręcznik napisany został dla uczniów Szkół Poznańskich, ale Rogaliński był prekursorem bezpłatnych wykładów publicznych, na które obok uczniów uczęszczali również mieszkańcy miasta, szczególnie rzemieślnicy. Tematyką wykładów była fizyka doświadczalna. Organizował również „popisy”, podczas których uczniowie omawiali wynalazki techniczne i ich zastosowanie.

„ Naprzykład (w obrazku 5. Tabl.2) stawia się y gruntuje na dwóch czółnach aa, niby szubienica BB, na środku iey zawieszaią wielki dzwon ze szkła, lub drewna przez linę, na krągu mocnym owiniętą. Ten dzwon może mieć 13 lub 14 stóp wzdłuż, a wszerz 9, y dla mocy opasany bywa obręczami żelaznemi, w ostatniej obręczy u dołu zawieszone są różne cięża -

ry, FFFF aby się dzwon mógł zanurzyć w wodzie przez ciężar. W pośrodku dzwonu, człowiek patrzący przez okienka szklane, które są po różnych stronach dzwonu, może widzieć wszystko w wodzie, może mieć y światło z sobą gdy chce. Trzyma zaś w ręku sznureczek cienki h, który przez dzwon wielki przechodzi; za pociągnięciem tego sznurka, daie znać przez dzwoneczek mały L na boku szubienicy zawieszony, gdy chce, aby go do góry wyciągniono. Tym sposobem będąc spuszczony w wodę tak głęboko chce, wychodzi z dzwonu, idzie nurkiem po różnych mieyscach, zbiera na dnie skarby zatopione, y coraz do dzwonu [powraca, dla oddychania powietrza tam zamknie tego, bez którego nie mógłby długo w wodzie zostawać. Gdy zaś powietrze tak się w wodzie rozgrzeje, że mu go iuż ciężko oddychać, w ten czas pociąga sznurka, dając znak przez mały dzwonek, aby go wyciągniono do góry, dokąd z skarbami znalezionemi powraca ”. (Il.6)

Oczywiście i w tym podręczniku nie brakuje także wzmianki o Halleyu: „ Halley Anglik w takim dzwonie ze czterema innemi towarzyszami pod wodę się spuścił, y tam pułgodziny z niemi zostawał, gdzie mieli wszyscy dosyć powietrza do oddychania przez ten czas ”.

Edmund Halley (1656-1742) był astronomem i matematykiem. W 1690 r. opatentował dzwon nurkowy, do którego produkcji założył w 1691 r. Spółkę z dwoma przyjaciółmi.

Dzwon Halleya tym różnił się od dzwonów stosowanych od XVI w., że w ściance miał okno, a istotnym elementem przy jego używaniu były dwie obciążone ołowiem beczki – jedna do pracy nurka (nakładał na głowę taki hełm dzwonowy), a druga zawierała zapas świeżego powietrza. Dopiero w 1788 r. inny naukowiec, John Smeaton wynalazł pompę powietrzną, którą te beczki zastąpiono. W dzwonie można było pracować na głębokości do 20 metrów.

24 HISTORIA
Dzwon w podręczniku Samuela Chróścikowskiego

Halley wierzył, że jego dzwon nurkowy ma nieograniczone możliwości. Faktycznie, dzwon nurkowy w zasadniczej postaci, służył nurkom jeszcze ponad 100 lat. (Il.7)

Józef Herman Osiński (1738-1802) polski duchowny katolicki, pijar, pedagog, autor i tłumacz wielu prac z chemii, fizyki oraz metalurgii wydał w 1777 r. podręcznik „Fizyka doświadczeniami potwierdzona”.

Jego opis dzwonu nurkowego różni się od poprzednich, co wynika z faktu, iż niewątpliwie musiał zapoznać się wcześniej z pracą Georgesa Sinclaira z 1672 r. zatytułowaną:

„ Hydrostatyka; lub, Ciężar, siła i ciśnienie ciał płynnych ujawnione przez fizyczne i zmysłowe eksperymenty, wraz z kilkoma różnymi obserwacjami, z których ostatnia jest krótką historią węgla i wszystkich jego zwykłych i właściwych wypadków, temat nigdy wcześniej nie traktowany ”.

Osiński swój podręcznik do fizyki napisał po powrocie z kilkuletniego pobytu w Wiedniu i Paryżu, gdzie na pewno miał możność zapoznania się w wieloma publikacjami na ten temat oraz nowościami technicznymi. Jego opis dzwonu nurkowego wygląda tak:

25 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Karina Kowalska Dzwon nurkowy po polsku Dzwon w podręczniku Józefa Rogalińskiego

„U dzwona ołowianego zawieszają ławkę, na czterech łańcuchach. Tych długość, i dzwona wysokość, maja być takie, aby człowiek na ławce stanąwszy, do pępka był przykryty; całą machinę wieszają na linie mocney. Nurek stawa na ławce, spuszcza się wgłąbsz morza, na dnie będąc, z dzwona wychodzi, ech zatrzymuje, po dnie morskim szuka rzeczy pogrążonych. Gdy zaś oddychania potrzeba przyciska, w dzwon wchodzi, tam odetchnąwszy znowu wychodzi i to potu powtarza, póki albo zguby nie znaydzie, albo dla zbyt zagęszczonego powietrza, w dzwonie dłużej oddychać nie może. W tych okolicznościach znajdując się, sznurkiem przy linie będącym daie znak, aby go

wyciągnięto. Tey machiny Maytkowie bardzo często używają. Wynalazcą onejże jest Szkot, nazwiskiem Syncle r”. (Il.8)

W 1783 r. interesujący i sensacyjny ze względu na tragiczne okoliczności tekst o „dzwonie nurkowym Karola Spoldynga” ukazał się w nowopowstałym miesięczniku „Pamiętnik Polityczny i historyczny”. W ten sposób dzwon nurkowy rozpoczął swoją karierę w mediach. Jednak o tym przeczytacie w kolejnym numerze kwartalnika DIVERS24.

26 HISTORIA
Dzwon E. Halleya Dzwon w podręczniku Józefa Osińskiego

tekst i zdjęcia: Maciej Marcinkowski

Twarz Bałtyku

Model 3D rzeźby z bałtyckiego żaglowca

Tworzenie modeli 3D na bazie zdjęć to nie jest czarna magia. Oczywiście są pewne wytyczne, których należy się trzymać

i punkty, które trzeba wykonać, jeżeli chcemy osiągnąć sukces, niemniej każdemu, kto chce spróbować, ta sztuka powinna się udać.

28
WRAKI
29 Divers24_________ nr 22, marzec 2023

Oczywiście jest masa różnych czynników, które wpływają na trudność wykonania takiego modelu 3D, jednak ogólny zamysł jest stosunkowo prosty – zrobić zdjęcia

danego obiektu z każdej możliwej strony, tak, aby każde kolejne zdjęcie miało punkty wspólne z poprzednim. Następnie serię takich zdjęć wgrywamy do programu, który robi wszystko za nas. Nie musimy niczego ustawiać ani regulować. Klikamy start i po prostu czekamy na efekt końcowy. Oczywiście im więcej zdjęć wykonamy i wgramy do utworzenia modelu, tym dłuższy będzie czas oczekiwania.

Może to potrwać godzinę lub nawet cały dzień. Wszystko zależy od poziomu skomplikowania i ilości danych. Kiedy w końcu program upora się już ze wszystkim, otrzymujemy gotowy model 3D.

Następnie ukończony model możemy wstawić do sieci, np. na stronę sketchfab.com, aby był ogólnie dostępny i każdy mógł go zobaczyć lub wydrukować na drukarce 3D.

W dużym skrócie właśnie tak wygląda cały proces od początku do końca. W życiu rzadko jednak wszystko idzie zgodnie z planem i na trasie pomiędzy startem i metą mogą pojawić się rozmaite problemy. Zwłaszcza kiedy nasz materiał bazowy do stworzenia modelu zbieramy pod wodą, gdzie dochodzą takie czynniki, jak głębokość, zła widoczność, wielkość obiektu, który chcemy zeskanować, przestrzenie zamknięte czy inne czynniki wpływające na ogólny poziom trudności.

30
WRAKI

Na przykładzie modelu, który zrobiłem na jednej z naszych baltictechowych wypraw, tzw. „Twarzy Bałtyku”, chciałbym opisać trochę dokładniej cały proces powstawania modelu 3D.

W tym konkretnym przypadku największym problemem okazała się znaczna głębokość, na której spoczywa wrak, wynosząca aż 64 m. Robiąc setki zdjęć obiektu i starając się zdobyć wszystkie potrzebne ujęcia, bardzo łatwo jest się zapomnieć. Zwłaszcza jeżeli nurkuje się z przekonaniem, iż w najbliższej przyszłości nie będzie możliwości, aby tu powrócić i dorobić ew. brakujące kadry. W nurkowaniu, jak w życiu, czas ucieka nieubłaganie i na tak dużej głębokości widać to bardzo wyraźnie.

Dlatego postanowiłem nagrać film, który na dnie pozwolił mi zaoszczędzić cenny czas i później przełożył się na krótszą dekompresję. Wszystko ma jednak swoje plusy i minusy. Z jednej strony wybrana przeze mnie metoda jest szybsza, jednak z drugiej strony stwarza inne problemy. Decydując się na film, należy pamiętać o ustawieniu optymalnego czasu naświetlania klatki. Podczas nagrywania poszczególne klatki filmu są bardziej „poruszone” niż pojedyncze zdjęcie. Jednak przy pewnym i powolnym prowadzeniu kamery oraz dobrym oświetleniu, efekty są bardzo zadowalające.

Na morskim dnie dookoła naszej „Twarzy Bałtyku” było pełno odstających desek, a my nie mogliśmy za bardzo

31 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Maciej Marcinkowski Twarz Bałtyku

nawet dotykać wraku, nie mówiąc już o przesunięciu kilku z nich, w celu ułatwienia sobie pracy. Ograniczały one dostęp i wykonanie odpowiedniego ujęcia, tak, aby każda część była dobrze nagrana. W takich miejscach, o niewystarczająco dużej ilości danych, czyli zdjęć, program, który generuje nasz model 3D, albo zrobi dziurę, albo zasklepi to miejsce płaszczyzną bez ładu i tekstury.

Jeżeli robimy model tylko na własne potrzeby albo aby pokazać znajomym, to nie ma najmniejszego problemu. Jednak, jeśli taki skan ma mieć wartość badawczą, to musi wyglądać idealnie, ponieważ to na jego podstawie tworzone będą pomiary, prezentacje wizualne oraz wydruki 3D.

W tym miejscu muszę złożyć samokrytykę i przyznam się wam, że niestety nie uniknąłem takiego błędu.

Jeżeli już zebraliśmy potrzebne dane w postaci filmu lub zdjęć, to następnym etapem jest ich obróbka. W przypadku filmu musiałem wyostrzyć obraz i ustawić kontrast kolorów, aby nasz skan wyszedł jak najlepiej. Kolejnym krokiem jest wyodrębnienie poszczególnych klatek z filmu. W tym momencie nasza praca i czas poświęcony podczas nagrywania nam się odpłaca. Im wolniej nagrywaliśmy, tym więcej klatek możemy usunąć. Nie ma co popadać w paranoje i zostawiać ich zbyt dużo, ponieważ nasz komputer zwyczajnie nie da rady tego przetworzyć.

32
WRAKI

Teraz wgrywamy wszystkie zdjęcia do programu, który obrobi je i połączy w model 3D. Pozostaje nam cierpliwie czekać, aż program zakończy cały proces i w końcu dowiemy się, czy będąc pod wodą, zrobiliśmy dobrą robotę, czy może jednak brakuje połowy modelu.

Jak już wspomniałem, przez zalegające w pobliżu obiektu deski, nie miałem dostępu do jednego miejsca. Dlatego w modelu w tym miejscu powstała dziura. Na szczęście jako producent figurek kolekcjonerskich ModelsForDivers, mam odpowiednie umiejętności w obróbce grafiki

3D oraz druku, które pozwoliły mi łatwo naprawić cały model i po prostu dodać brakującą teksturę, a następnie dopracować wszystkie szczegóły.

Gotowy model wgrałem na stronę, na której wszyscy możecie oglądać tajemniczą „Twarz Bałtyku” z każdej strony.

Tak naprawiony model bez dziur i ubytków wydrukowałem również na drukarce żywicznej o dużej dokładności

i ku mojemu zdziwieniu, na wydruku otrzymałem teksturę drewna oraz piasku. Następnie model pomalowałem w taki sposób, który odzwierciedla jego autentyczny wygląd na dnie morza.

Muszę przyznać, że gotowy fizyczny model, to cudowna pamiątka, którą możemy w każdej chwili wziąć do ręki i wrócić myślami do tych chwil spędzonych na wraku.

Jeżeli moja opowieść was zainteresowała i chcielibyście spróbować własnych sił w podobnych działaniach, to musicie wiedzieć, że aby zacząć taką zabawę, nie jest konieczny duży nakład finansowy. Oprogramowanie, które obrabia zdjęcia i tworzy model 3D, jest darmowe. Wprawdzie jest również płatna wersja, ale dla zwykłego użytkownika nie wnosi ona niczego nowego.

Sprzęt podwodny do rejestracji obiektu? Wystarczy zwykła pojedyncza kamerka GoPro w obudowie podwodnej. Oczywiście można mieć dwie kamery na wysięgniku albo nawet sześć, które jednocześnie rejestrują obraz z każdej strony, co jest szczególnie przydatne przy przestrzeniach zamkniętych, jak np. kopalnie lub jaskinie, kamerę 360°, czy profesjonalne aparaty fotograficzne. Można, ale nie trzeba i zwykła pojedyncza kamera GoPro w zupełności wystarczy do stworzenia naszych modeli, tak, jak miało to miejsce w moim przypadku. Na początek polecam zapoznać się z całym procesem, tworząc modele niewielkich i prostych obiektów. Możecie np. pobawić się i stworzyć model 3D swojego buta, a następnie podnieść poziom trudności i za cel obrać jakiś głaz lub zwalone drzewo. Nabyte doświadczenie z pewnością zaprocentuje i przenieście je pod wodę. Odrobina cierpliwości, kilka prób i sukces jest murowany. Powodzenia!

33 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Maciej Marcinkowski Twarz Bałtyku

tekst i zdjęcia: Paweł Żołynia

Perca fluviatilis

Pasiasty towarzysz

Dobrze obyty z krajowymi akwenami nurek doskonale wie, że są one pełne wspaniałych stworzeń. Za każdym razem, gdy zanurzamy się w jeziorze, mamy cichą nadzieję spotkać króla polskich wód – szczupaka, jednak nie zawsze jest to możliwe. Jednak nie oznacza to, że dany akwen pozbawiony jest wytrawnych łowców, którzy wyjdą nam na spotkanie.

34
POLSKA
35 Divers24_________ nr 22, marzec 2023

Tytuł jest może nieco przewrotny, ale wszyscy doskonale wiemy, że okonia spotkamy na pewno, nawet w tych akwenach, gdzie ryb jest jak na lekarstwo. Bez cienia wątpliwości, jest to ryba niezwykła. Gdybyśmy mieli wyobrazić sobie tego przedstawiciela królestwa zwierząt wyłącznie na podstawie dostępnych opisów, to bez wątpienia w naszych głowach pojawiłby się obraz prawdziwej bestii.

W końcu najeżony kolcami pręgowany grzbiet z wielką płetwą oraz ogromna paszcza, które stanowią główne atrybuty tego szybkiego, zwinnego i bezlitosnego drapieżcy, muszą działać na wyobraźnię.

Okoń jest rybą wyjątkową pod wieloma względami. Poza wspomnianym wyglądem, na pierwszy plan wysuwa się również niepohamowana wręcz ciekawość, jaką odznacza się ta ryba. Ilekroć nurek wykona nieskoordynowany i niezdarny ruch płetwą, który wzbije z dna chmurę osadów, pojawia się właśnie on – pasiasty towarzysz. Najczę -

ściej w sile kilku, a nieraz i kilkunastu sztuk, które są żywo zainteresowane nietypową sytuacją. Zupełnie, jakby zepsucie wizury przez nurka stanowiło dla nich zaproszenie do dobrej zabawy.

Na podstawie tych wszystkich obserwacji, które poczyniłem przez lata moich doświadczeń nurkowych zebranych w jeziorach, doszedłem do wniosku, że jest to najbardziej ciekawskie stworzenie z jakim miałem do czynienia. Poza tym, bardzo często mamy ze sobą po drodze i po prostu ciągnie nas w te same miejsca, dlatego nic dziwnego, że mogliśmy się sobie dobrze przypatrzeć i poznać nieco lepiej.

W końcu zatopione platformy, wraki aut czy niewielkich łodzi, to idealne wprost miejscówki, gdzie można spotkać okonia i równie ciekawskiego co on podwodnego fotografa.

Jak widać ja i mój pasiasty towarzysz możemy mieć ze sobą więcej wspólnego, niż na pozór mogłoby się wydawać…

36
POLSKA
37 Divers24_________ nr 22, marzec 2023 Paweł Żołynia Perca fluviatilis
38 POLSKA
39 Divers24_________ nr 22, marzec 2023 Paweł Żołynia Perca fluviatilis

Przyczajony tygrys

Doświadczony płetwonurek, który w życiu widział już niejeden cud podwodnego świata, może czasami nie zauważyć okonia. Zwłaszcza jeżeli naszą uwagę rozpraszają zatopione obiekty lub stworzenia, które są znaczniej rzadziej spotykane. Nie zmienia to jednak faktu, że podczas każdego nurkowania na pewno będzie kręcił się w okolicy właśnie on – pasiasty towarzysz.

Ukryty smok

Tym, co smuci mnie najbardziej, jest fakt, że wraz z upływem lat wspomniana wyżej ciekawość i odwaga wypierana są przez rozwagę i odpowiedzialność. Dorodne sztuki stają się coraz bardziej niedostępne i wolą spędzać czas ukryte pośród podwodnej kniei, czyhając przyczajone w zacienionych kryjówkach na nieroztropne ofiary. Jedynie wprawne oko może dostrzec dorodnego okonia umykającego przed światłem nurkowej latarki.

Na szczęście mniejsze okazy stale pchają się przed maskę, by cieszyć oczy każdego nurka. Ilekroć zdarzy mi się okazja zaobserwować ławicę okoni składającą się z setek, a może i tysięcy niewielkich osobników, mam ochotę zapomnieć o wszystkim i po prostu patrzeć. Podziwianie tego podwodnego spektaklu pełnego mieniących się w słońcu okonków, które błyskają wszystkimi znanymi człowiekowi kolorami, tańcząc z niebywałą gracją pomiędzy roślinnością lub jeszcze lepiej konarami zwalonego drzewa, sprawia, że przez niewielką chwilę cały świat wydaje się idealnie uporządkowany i nie pozostaje nam nic innego, jak napawanie się tym cudem stworzenia. Okoń może nie jest królem polskich wód, ale pasiastym towarzyszem na pewno.

40
ŚRODOWISKO POLSKA

LONGER!

tekst: Joanna Kruk

zdjęcia: Jose Luis Fernandez Cerezo, Bartłomiej Pitala

Cueva del Agua

Eksploracja europejskiej cenoty

Na 23 km drogi krajowej E22 prowadzącej z Kartageny do Puerto de Mazarrón, przy dość ostrym zakręcie znajduje się tablica informacyjna. Tuż za nią, idąc krótką polną ścieżką widać wejście do jaskini o nazwie Cueva del Agua (Wodna Jaskinia).

Zejście do niej nie należy do łatwych, ponieważ naturalne stopnie są częścią skał powierzchniowych i niektóre z nich są dość wysokie. Jednak to, co kryje się dalej, z pewnością jest warte poświęconego czasu i wysiłku.

42
JASKINIE
43 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Fot. Bartłomiej Pitala

Jaskinie hipogeniczne

W tej okolicy góry schodzą w kierunku wybrzeża aż do wej -

ścia do morza, tworząc nachyloną równinę zdominowaną

przez wapienny masyw Cabezo de Hornos. To właśnie tutaj powstały ogromne jaskinie, które jak w przypadku

Cueva del Agua i Sima Destapada, mogą mieć długość kilku kilometrów oraz inne, nieco mniejsze, ale wszystkie o ogromnym znaczeniu naukowym. Wiele z nich ma wspólne pochodzenie i są zalane wodami termalnymi, z którymi miasteczko Isla Plana jest związane od stuleci. Już w XIX w. w samym centrum miejscowości odkryto gorące źródła, co doprowadziło do szybkiego rozwoju turystyki leczniczej, w tym kąpieli w łaźniach termalnych. To właśnie wspomniane wody termalne były przyczyną uformowania się

grot i jaskiń w okolicach Isla Plana oraz w innych miejscach w regionie Murcji. Fizyczne i chemiczne mechanizmy charakterystyczne dla tych wód zapoczątkowały powstanie sieci podziemnych jam, które w niektórych przypadkach przekraczają 8 km odkrytych i zbadanych już korytarzy.

Owe jamy mają mało znaną speleogenezę, zwaną odwrotną lub speleogenezą hipogeniczną. Wiele z tych grot jest związanych z mechanizmami jaskiniowymi wywołanymi procesami zachodzącymi w wodach termalnych, które zwykle występują od najgłębszych obszarów aż do samej powierzchni. Same procesy są mało poznane, przez co nadal stanowią obiekt badań naukowych. Jaskinie hipogeniczne

44
JASKINIE
Fot. Jose Luis Fernandez Cerezo

mają wiele unikalnych cech, które są dla nich charakterystyczne i różnią się od cech jaskiń klasycznych lub epigenicznych. Warto również nadmienić, że region Murcji jest jednym z miejsc, w którym zidentyfikowano największą liczbę jaskiń hipogenicznych na świecie.

Występowanie hipogenicznych procesów kawernowych uzależnione jest od materiałów geologicznych (zwykle wapnia) i ich położenia, a mianowicie muszą znajdować się poniżej lustra wody i tworzyć warstwę wodonośną. Konieczne jest również występowanie wznoszącego się strumienia wody, pochodzącego z procesów konwekcyjnych, które przemieszczają wodę wbrew sile grawitacji, z obszarów najgłębszych, do tych znajdujących się najbliżej powierzchni.

W wielu przypadkach takie przepływy mają charakter hydrotermalny, ze stosunkowo wysokimi temperaturami, które mogą sięgać nawet 100°C w głębokich obszarach warstwy wodonośnej, ale zazwyczaj spadają w obszarach powierzchniowych. Cyrkulacja gorącej wody przez materiały geologiczne stosunkowo łatwo rozpuszcza skałę, tworząc galerie i typowe dla tych jaskiń pomieszczenia. Uważa się, że systemy pochodzenia hipogenicznego stanowią od 5 do 10% jaskiń na całym świecie. Bardzo często wody te mają charakter kwaśny z uwagi na obecność rozpuszczonego w nich kwasu węglowego i/ lub siarkowodoru.

Podsumowując, ubytki hipogeniczne powstają w wyniku korozyjnego działania kwaśnych i agresywnych wód z głębokich źródeł, które oddziaływują z wapieniem. Cały proces zachodzi bardzo powoli, ponieważ zamknięte warstwy wodonośne mogą pozostawać odizolowane przez długi czas, zanim zostaną opróżnione i połączą się z powierzchnią. W okolicy odkryto również wiele jaskiń pocho -

dzenia hipogenicznego, które obecnie są suche z powodu spadku poziomu wody. Nieliczne z nich, takie jak Cueva del Agua czy Sima Destapada nadal zachowują aktywną warstwę wodonośną.

Cueva del Agua

Jaskinia ta bardzo często nazywana jest europejską cenotą. Wynika to m.in. z uwagi na jej atrakcyjność wizualną i krystalicznie przejrzystą wodę o stałej temperaturze 29°C poniżej głębokości 6 m i 21°C w warstwie powierzchniowej. Co ciekawe, ma ona filtrację wody morskiej, ale jak dotąd nie znaleziono bezpośredniego połączenia z morzem. Podobnie, jak nie ustalono również źródła, z którego pochodzi woda zalewająca jaskinię, gdyż wciąż nie udało się dotrzeć do jej końca. Przebieg Cueva del Agua prowadzi w głąb lądu w kierunku północno-wschodnim i południowo-zachodnim. Do końca 2022 roku zbadano ok. 7 km głównego korytarza w linii prostej oraz wiele innych korytarzy równoległych. Woda w jaskini zawiera wysoce żrące siarczany, co powoduje, że duża część skał jest pokryta osadem w postaci lekkiego mułu, który bardzo łatwo się unosi, natomiast opada bardzo powoli. Te osobliwe cechy Cueva del Agua wpływają na jej niesamowity wygląd i jak możecie zauważyć na zdjęciach, jest to jaskinia o wyjątkowo pięknym i malowniczym krajobrazie. Zaskakuje ciągłą zmianą scenerii, z wąskimi zakamarkami i szerokimi przestrzeniami oraz z kruchymi formacjami powstałymi z wytwarzanego przez nią mułu. Zawarte w skałach minerały oddziaływują na ich kolorystykę i przyczyniają się do tego, że Cueva del Agua niezmiennie zachwyca kontrastującymi formacjami w odcieniach bieli, czerwieni, żółci, a także jasnego i ciemnego brązu. W wielu miejscach można zobaczyć plamy białego wapienia inkrustowane wokół pomarańczowych i brązowych osadów. Morfologie hipogeniczne w jaskini wodnej są ewidentne. Ściany przed -

45 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Joanna Kruk Cueva del Agua

stawiają powierzchnie z licznymi krawędziami, co należy interpretować jako dowód na to, że na jaskinię nadal wpływa aktywny i kwaśny skład wód termalnych, który powoduje korozję wapienia.

Wyjątkowym elementem Cueva del Agua są struktury w postaci „odwróconych cyprysów”, występujące w niektórych miejscach. Są to pierwiastki w postaci rozgałęzień układających się we wzory fraktalne. Składają się głównie z glinek i tlenków manganu. Są to niezwykle kruche elementy, łatwo rozpadające się z powodu turbulencji generowanych przez płetwonurków. Chociaż ich pochodzenie jest nadal przedmiotem debaty naukowej, to uważa się, że materiały te są pozostałościami po korozji hydrotermal-

nej skał i że są one później reorganizowane w tego typu rozgałęzione struktury, prawdopodobnie jako konsekwencje działania ekstremofilnych bakterii żyjących w tym ekstremalnym środowisku.

Wodna Jaskinia jest bardzo ważną hydrotermalną siecią labiryntów, która dostarcza naukowcom danych na temat dynamiki klimatu, gazów, morfologii, biologii w tego typu zagłębieniach. Można ją zatem uznać za naturalne laboratorium. O tym, jak ważna jest dla świata nauki, najlepiej niech świadczy fakt, że jaskinia stanowi punkt odniesienia dla hiszpańskich eksploracji technicznych nurkowania jaskiniowego od ponad 40 lat.

46
JASKINIE
Fot. Jose Luis Fernandez Cerezo

Wejście do zalanej części jaskini następuje z tzw. platformy. Przy dobrej widoczności po wskoczeniu do wody można zobaczyć obszerną kawernę, gdzie obu stronach biegną ogromne ściany. Kierując się w stronę głównej linii mamy do pokonania ok. 80 m. Ściana po lewej stronie jest krótsza i w związku z tym częściej wybierana przez płetwonurków do puszczenia poręczówki. Na głębokościach 6-7 m i 11 m doświadczamy zjawiska halokliny. Lina główna zainstalowana jest na głębokości 13 m i trudną ją przegapić z uwagi na jej grubość i dobrze widoczny pomarańczowy kolor.

Pierwsze 200 m głównej linii wygląda jak ogromne pomieszczenie. Pierwsza T znajduję się w odległości ok. 120 m, a druga 200 m, po czym jaskinia biegnie w tym samym

kierunku północnym, północno-wschodnim. Najgłębszy odcinek jaskini na tym dystansie to tzw. Stres, który osiąga 16 m i znajduje się jeszcze przed pierwszą T. Swo -

ją nazwę zawdzięcza dość wąskiemu w tym miejscu fragmentowi groty. Lina jest tu położona blisko ściany i dna, które zamula się z ogromną łatwością. Lina główna w większości przebiega przez ogromne galerie Cueva del Agua. Tylko na niewielu odcinkach jest dość wąsko, poza wspomnianym wyżej stresem, zwężony korytarz znajduje się po przekroczeniu ok. 420 m i w okolicach 500 m. Na tych odcinkach zasadniczo zmienia się również głębokość, dochodząc do 4 m na 500 m i opadając do 12 m na 600 m. Trzeci i czwarty T znajdują się blisko siebie po przekroczeniu granicy 500 m, a piąty T znajduje się za punktem wy -

47 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Joanna Kruk Cueva del Agua Fot. Jose Luis Fernandez Cerezo

znaczającym 600 m. Po pokonaniu tej odległości można zaobserwować przepiękne kolumny o różnej szerokości. W okolicach 700 m na dnie jaskini pojawia się ogromna szczelina, która ciągnie się przez kolejnych kilkadziesiąt metrów, i która sprawia wrażenie rozstępującej się w tym miejscu ziemi. Główna lina kończy się w punkcie oddalonym o 860 m od wejścia. Głębokość w tym miejscu wynosi ok. 10 m. Znajduje się tu zainstalowana stacja pomiaru temperatury opatrzona tabliczką informacyjną. Spoglądając w lewo, w stronę dna, można zaobserwować otwór schodzący w dół. Jest to dość wąska restrykcja, za którą widać dwie liny – pomarańczową oraz białą. Średnia głębokość w jaskini wynosi ok 11-12 m.

1060 m od wejścia, w pomieszczeniu zwanym Dos Caras, znajduje się kalcytowy gzyms, który prawdopodobnie w przeszłości tworzył podłogę tego pomieszczenia, co su -

geruje, że ten obszar jaskini znajdował się kiedyś nad poziomem morza. Fakt ten uwidacznia również obecność speleoterm powstających zazwyczaj nad poziomem wody (stalaktyty i stalagmity), które dziś wydają się zanurzone w różnych punktach jaskini.

W Cueva del Agua znajdziemy również kieszenie powietrzne. Pierwszą po ok. 500 m, gdzie zawartość tlenu wynosi 10%, drugą po ok. 800 m i z 16,5% zawartością tlenu oraz trzecią po ok. 1100 m, gdzie zawartość tlenu jest najwyższa i kształtuje się na poziomie 20,8%.

Trochę historii

Pierwsze eksploracje jaskini rozpoczęły się w latach 70. XX wieku. W 1972 roku opublikowano również pierwszą wzmiankę o rozpoczęciu nurkowań w Cueva del Agua. Zespół Podziemnych Eksploracji z Regionu Murcia prze -

48 JASKINIE
Fot. Jose Luis Fernandez Cerezo

prowadził kilka małych wypraw do pierwszego zalanego pomieszczenia. Eksploracje były trudne, a na skutek perkolacji widoczność bardzo szybko spadała do zera. W ciągu kolejnych lat niewiele się działo w sprawie penetracji wnętrza jaskini, jednak sytuacja zmieniła się w latach 80. XX w. Ciekawostką jest sposób w jaki sobie radzono z zerową widocznością, a mianowicie na kilka dni zostawiano w jaskini otwarte butle z gazem. Wydostające się z nich powietrze powodowało intensywną perkolację i dzięki temu, po kilku dniach ściany i sufit stawały się oczyszczone z pyłu i drobnych kamieni, co umożliwiało przemieszczanie się w głąb jaskini i jej dokumentację.

W 1986 roku na IX Międzynarodowym Kongresie Speleologii w Barcelonie, zaprezentowano pierwszy plan Cueva del Agua oraz przedstawiono krótki opis dotychczasowych eksploracji:

„Zawalenie się stropu jedynego sklepienia otwiera dostęp do tej groty, chaos ogromnych kamieni prowadzi na platformę otoczoną jeziorem, która zajmuje dużą część pomieszczenia. Pęknięcie skorupy ziemskiej połączone z przesunięciem jednej z krawędzi w kierunkach wschód-zachód i kolejnym pęknięciem spowodowało powstanie jedynego pomieszczenia w tej jamie. Pod wodą znajduje się kilka korytarzy w kierunku północno-wschodnim i południowo-zachodnim. Dno zawiera materiały pochodzące z korozji wspomnianej jaskini o głębokości kilku metrów. Jezioro osiąga głębokość 15 m, a zatopione korytarze zostały zbadane na długości około 30 m”.

Wraz z rozwojem technologii, pojawianiem się coraz nowszego sprzętu i ulepszeniem technik eksploracji zalanych jaskiń, kontynuowano eksplorację Cueva del Agua. Pionierami tej działalności byli José Luis Llamusí i Andrés Ros,

którzy działali przy wydatnym wsparciu innych speleologów i płetwonurków jaskiniowych.

W ciągu następnych lat udało się odkryć kolejne galerie i korytarze, nadając im nazwy od nazwisk osób biorących udział w tych projektach. Na bieżąco tworzono również obszerną kartografię, która stanowiła ważne źródło wiedzy dla zespołów naukowych (do 2011 roku zbadano 2010 m , do 2014 roku - 2560 m , do 2015 roku - 3060 m , do 2016 roku - 3620 m , zaś do 2017 roku 3925 m).

Należy zaznaczyć, że na przestrzeni wspomnianych wyżej lat eksploracje podwodne były coraz dłuższe i bardziej wymagające, a wszystko z uwagi na stale rosnący dystans dzielący nurków eksploracyjnych od wejścia do jaskini i związaną z tym skomplikowaną logistykę. W efekcie zaczęto korzystać ze skuterów nurkowych Apollo, które ułatwiały pokonywanie początkowych odległości, a także ujednolicono oświetlenie.

Od 2017 roku prace badawcze zaczęły koncentrować się na badaniach geomorfologii hipogenicznej, analizie gazów i wód oraz pracach radiolokacyjnych, co otworzyło nowe perspektywy i drogi eksploracji.

W styczniu 2019 roku CENM-Nature i University of Almería rozpoczęły projekt Thermal Research 2019, mający na celu monitorowanie przez kolejnych 12 miesięcy temperatury wody w jaskini i Morzu Śródziemnym, w celu analizy wód pochodzenia termalnego. W bańce powietrznej znajdującej się na 800 metrach zainstalowano również sprzęt antenowy do monitorowania temperatury, wilgotności, dwutlenku węgla i pobierania próbek powietrza do badań laboratoryjnych.

49 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Joanna Kruk Cueva del Agua
50 JASKINIE
Fot. Bartłomiej Pitala Fot. Bartłomiej Pitala
51 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Joanna Kruk Cueva del Agua
Fot. Bartłomiej Pitala Fot. Bartłomiej Pitala

Pod koniec tego samego roku rozpoczęto projekt LIMITE5000, który zamknął poprzedni etap, dotyczący badań topograficznych i klimatycznych. LIMITE5000 miał kilka jasno wytyczonych celów, w tym przegląd topografii i jej pełnej georeferencji przy użyciu sprzętu elektronicznego Seacraft i MNemo wraz z oprogramowaniem GIS Geographic Information.

Wraz z początkiem tego projektu dokonano ważnego odkrycia, kiedy nurkowie natrafili na nigdy niebadany dotąd obszaru. Spowodowało to ważny zwrot w badaniach ewolucji jaskini w sektorze w kierunku morza. Odkryto 746 m nowych korytarzy i od tego momentu większość prac skoncentrowała się na tej części groty, która dostarczyła

kluczowych danych, jakich nigdy wcześniej nie widziano w całej jaskini. Do końca 2019 roku zbadano łącznie 4600 m.

W 2020 roku opublikowano nową, poprawioną edycję planu Cueva del Agua, a od września kontynuowano eksplorację w innych regionach. Po ukończeniu obszaru morskiego skoncentrowano się na Galerías del Laberinto i Galerías Blancas, gdzie odkryto nowe pomieszczenia i korytarze. Rozpoczęto również tworzenie topografii całego obszaru, a także zainstalowano nowe czujniki pomiarowe.

W sierpniu i wrześniu ponownie zainstalowano linę główną. Jeszcze grubszą i o dobrze widocznym pomarańczowym kolorze oraz nowe specjalne fluorescencyjne strzałki.

52
JASKINIE
Fot. Jose Luis Fernandez Cerezo

W październiku 2020 roku powstała nowa wersja mapy, w której dodano nowe galerie odkryte w sektorze Mar (Morze), a odległość naniesiona na mapę wynosiła 4670 m. W styczniu 2021 r. odkryto Galerię Malosa i zdigitalizowano mapę Cueva del Agua. W tym nowo odkrytym obszarze znaleziono szeroką sieć nigdy wcześniej niebadanych galerii. Rozpoczęły się prace eksploracyjne i topograficzne, które doprowadziły do przekroczenia granicy 5000 m. Z kolei w czerwcu dotarto do 6282 m i tym sposobem Cueva del Agua stała się najdłuższą podwodną jaskinią w Regionie Murcia, trzecią w Hiszpanii i 53 na świecie.

Nieprzerwane eksploracje coraz to nowych obszarów Cueva del Agua prowadzone przez różne zespoły płetwonurków jaskiniowych wpłynęły na powstanie nowego projektu. W styczniu 2022 roku powstał CUEVA DEL AGUA LIMITE10000. Celem jest (między innymi) pokonanie lub dotarcie na odległość 10000 m w głąb jaskini.

W lutym 2022 r. opublikowano kolejną aktualizację mapy Cueva del Agua z przebadaną trasą o długości 6622 m. Natomiast w październiku tego samego roku z kolejną aktualizacją i trasą mierzącą prawie 7000 m.

Praktycznie wszystkie galerie Cueva del Agua są zanurzone na poziomie zbliżonym do poziomu Morza Śródziemnego, dlatego eksploracje są zwykle powolne i skomplikowane. Nurkowania jaskiniowe w tej jaskini są szczególnie skomplikowane technicznie i wymagają specjalnych kwalifikacji w nurkowaniu jaskiniowym m.in. ze względu na mętność wody w nowo odkrywanych obszarach oraz sieć labiryntów. Jaskinia jest nieregularna, a strop i ściany mają liczne ostre krawędzie, które mogą utrudniać położenie poręczówki, a w skrajnych przypadkach nawet ją przeciąć. Na przestrzeni lat podczas licznych eksploracji położono wie -

53 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Joanna Kruk Cueva del Agua Fot. Bartłomiej Pitala

le lin, które prowadzą do mało zbadanych i niestabilnych obszarów. Poręczówki prowadzące zostały zainstalowane przez zespół Cueva del Agua i służą wyłącznie do eksploracji i badań technicznych. Dlatego strzałek lub znaków nie należy przesuwać, wycinać ani usuwać, ponieważ są one niezbędne do gromadzenia danych naukowych. Wewnątrz jaskini w wielu punktach zainstalowana jest aparatura analityczno-pomiarowa, a prace eksploracyjne wciąż trwają. Mimo to jaskinia jest dostępna dla nurków posiadających odpowiednie kwalifikacje i z pewnością wizyta w niej będzie stanowić niezwykłe doświadczenie. Cueva del Agua jest coraz liczniej odwiedzana przez nurków jaskiniowych, w tym również z Polski. Szacuje się, że rocznie odwiedza ją ponad 1000 osób.

www.cuevadelagua.es

54
JASKINIE
Odnośniki internetowe, mapa jaskini: Fot. Jose Luis Fernandez Cerezo
Launch of OCEANREEF's newest IDM, Neptune III. Discover the interactive 3D model here: under wate r, naturally .

tekst i zdjęcia: Stefan Panis

tłumaczenie: Tomasz Andrukajtis

Bitwa o Lowestoft

Hołd dla Dennisa de Rooij

Kiedy się obudziłem, w głowie pobrzmiewały mi słowa słynnego poszukiwacza skarbów Mela Fishera „ Dziś jest ten dzień! ”.

Właśnie tego pięknego dnia latem 2019 roku mój kumpel

Patrick Sloot poprosił mnie, abym dołączył do niego na nurkowanie wrakowe ze Stellendam w Holandii.

56
WRAKI
57 Divers24_________ nr 22, marzec 2023

Sprawa przedstawiała się następująco – jego przyjaciel Dennis znalazł nowy wrak, ale nie jest nurkiem. Ma jednak ogromną wiedzę, której towarzyszy równie wielkie zainteresowanie historią morską i chce, abyśmy pojechali i przyjrzeli się jego odkryciu, ponieważ uważa, że jest to miejsce, w którym na dnie spoczywa wrak starego drewnianego statku. Brzmi to na tyle dobrze, że nie trzeba mnie zbytnio namawiać i po ustaleniu terminów zabieram się za pakowanie.

Po dotarciu na miejsce spotkania poznałem Dennisa i natychmiast złapaliśmy nić porozumienia. Dalsza droga zleciała nam w świetnej atmosferze w mgnieniu oka. Nie ukrywam, że byłem pod dużym wrażeniem jego rozległej wiedzy na temat historii, morza i tego, jak dobrze zna swój zaawansowany technicznie sprzęt poszukiwawczy. Doskonale pamiętam, że patrząc na obraz z sonaru bocznego, któ -

ry wskazywał miejsce naszego nurkowania, pomyślałem – czy on mówi poważnie? Czy tam na dole w ogóle coś jest?

Jednak słońce było wysoko na niebie, a morze płaskie niczym stół, więc byłem w świetnym nastroju do nurkowania!

Hej przygodo!

Po dotarciu na pozycję Dennis zakotwiczył swoją jednostkę i w momencie, gdy prąd zaczął słabnąć, rozpoczęliśmy przygotowania do nurkowania. Głębokość, na której powinien spoczywać wrak, nie była zbyt duża, a to oznaczało, że korzystając z rebreatherów, będziemy mieli sporo czasu na jego eksplorację.

Kiedy znaleźliśmy się pod wodą, pojawił się kolejny element poprawiający humor każdego nurka – widoczność była wprost doskonała! Opadamy szybko w stronę dna i po niedługiej chwili lądujemy na piasku. Nasza kotwica zahaczyła

58
WRAKI

o masywny drewniany kil opleciony przez pozrywane sieci rybackie. Bez cienia wątpliwości, to na pewno są pozostałości wraku i moja chęć do eksploracji jeszcze wzrasta!

Miejsce wydaje się mocno zamulone, a z piaszczystych wydm wystają tylko luźne drewniane fragmenty. Nagle w pewnej odległości dostrzegamy kilka cieni, które majaczą przed nami. Zaintrygowani ruszamy, aby je zbadać. Po chwili zyskujemy pewność, że trafiliśmy na stare wrakowisko, gdyż na dnie odnaleźliśmy masywne żelazne działo!

Oprócz niego, w pobliżu znaleźliśmy również stos cegieł, prawdopodobnie pochodzących z kambuza, gdyż przy dokładniejszych oględzinach znajdujemy pośród nich ogromny miedziany kocioł.

Trochę historii

Seria czterech wojen angielsko-holenderskich rozpoczę -

ła się w drugiej połowie XVII wieku. Pierwsze trzy wojny miały miejsce pomiędzy 1652 a 1674 rokiem i dotyczyły głównie sporu o handel na Morzu Północnym, w Indiach, Ameryce i na Bałtyku, gdzie dominowała Republika Holenderska. Potem nastało stulecie pokoju, które w 1780 roku przerwał wybuch IV wojny angielsko-holenderskiej.

My cofnijmy się jednak do II wojny angielsko-holenderskiej, która miała miejsce w latach 1665 – 1667. Głównym powodem jej wybuchu była wzajemna konkurencja na polu handlowym pomiędzy Anglią i Holandią. Do tarć i rozmaitych konfrontacji dochodziło szczególnie w Ameryce. Na przykład w 1664 roku Anglicy zajęli holenderskie kolonie

Nowa Holandia i Curaçao, a angielska flota zdobyła kilka posterunków handlowych i fabryk wzdłuż wybrzeża Afryki

Zachodniej. Afrykańskie placówki handlowe zostały szybko odzyskane przez Michiela de Ruytera, z kolei 24 września 1664 roku gubernator generalny Peter Stuyvesant

przekazał Nową Holandię Anglikom i wkrótce obszar ten został przemianowany na… Nowy Jork.

Za bezpośrednią przyczynę wybuchu II wojny angielsko-holenderskiej uznaje się ingerencję angielskiego monarchy Karola II w politykę Holandii. Podczas Pierwszego okresu bez Stadtholdera (1650-1672) starał się on doprowadzić do tego, aby młody Wilhelm III objął fotel stadholdera, w wyniku czego w Holandii zapanowałby chaos. Ponadto oliwy do ognia dolewali również angielscy politycy, którzy wywierali na Karola II duży nacisk, aby ten rozprawił się z Holendrami.

II wojna angielsko-holenderska na ziemiach Europy, a w zasadzie na morzach, gdyż to właśnie one były areną zmagań pomiędzy oboma krajami, oficjalnie rozpoczęła się 4 marca 1665 roku. Właśnie tego dnia Anglia oficjalnie wypowiedziała wojnę Republice Holenderskiej. Co ciekawe,

59 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Stefan Panis Bitwa o Lowestoft

już trzy miesiące wcześniej, bo styczniu 1665 roku, wojna rozpoczęła się po stronie holenderskiej, której jednostki otrzymały rozkaz otwarcia ognia do każdego angielskiego okrętu. Do pierwszych starć w tym konflikcie doszło jednak dopiero w czerwcu i miały one miejsce na Morzu Północnym.

Bitwa pod Lowestoft (13 czerwca 1665) – była to pierwsza duża bitwa morska stoczona w ramach II wojny angielsko-holenderskiej. W tym starciu flota holenderska podzielona na siedem eskadr była źle zorganizowana i w efekcie przegrała. Podczas bitwy Republika straciła

aż 17 statków z floty liczącej 103 okręty (flota angielska miała 109 okrętów) i szacunkowo ok. 5,5 tys. marynarzy.

Poniesione straty były o tyle dotkliwsze, że aż trzech z siedmiu holenderskich admirałów zginęło podczas bitwy. W

efekcie starcie pod Lowestoft stało się najcięższą porażką w morskiej historii Holandii.

Strzał w dziesiątkę!

Przepływamy na drugą stronę, gdy nagle Patrick zaczyna mi coś gwałtownie sygnalizować. Z mojej perspektywy wygląda, jakby zwariował! Jednak wkrótce zrozumiałem, dlaczego... mój towarzysz odnalazł to, czego szuka każdy nurek eksplorujący nieznany wrak – dzwon okrętowy! Ogromny, wspaniały dzwon! Obmacuję go i wyraźnie rozróżniam kolejne litery ukryte pod osadami. Czyżbyśmy mieli tyle szczęścia, że uda nam się go zidentyfikować na pierwszym nurkowaniu? Jakie to byłoby piękne!

Dalej płynę sam, kiedy w oddali dostrzegam coś, co wygląda jak plastikowy durszlak... Postanawiam przyjrzeć

60
WRAKI

się temu bliżej, choćby tylko po to, aby usunąć z wody kawałek plastiku...

Kiedy podpływam bliżej, moje serce przeskakuje o kilka uderzeń, a oddech zamiera... Ten niepowtarzalny kształt i kolor... armaty z brązu! Po prostu nie mogę uwierzyć własnym oczom! Szybko odwracam się po Patricka, przecież on też musi to zobaczyć! Robimy masę zdjęć, a ja staram się zrobić zbliżenie na herb, który znajduje się na armacie. W oczy rzuca się też charakterystyczne zwieńczenie armaty w kształcie żołędzia oraz uchwyty pięknie zdobione delfinami wykonanymi z brązu. To czysta radość móc odnaleźć coś takiego, po setkach lat spędzonych w zapomnieniu na morskim dnie. Chociaż wspominałem, że nie wrak nie znajduje się zbyt głęboko, a my mieliśmy rebreathery, to teraz odnoszę wrażenie, że zdecydowanie zbyt szyb -

ko nadchodzi czas powrotu na powierzchnię, gdzie Dennis już niecierpliwie czeka na nas na pokładzie rufowym. Jest dumny, gdy zdajemy mu relację spod wody, ponieważ potwierdza ona jego przypuszczenia i nadaje słodki smak godzinom, które spędził na skanowaniu i badaniach. Teraz mamy już pewność, że to musi być wrak z jednej z najsłynniejszych bitew morskich w historii – Bitwy o Lowestoft!

Pieter Ostens

Niestety, po zakończonej konserwacji okazało się, że dzwon okrętowy nie odkrył swojej tajemnicy. Jak to często bywało w XVII wieku, odkryty przez nas artefakt opatrzony był jedynie w datę i nazwisko wytwórcy, a niekoniecznie w nazwę jednostki. Dowiedzieliśmy się jednak, że rzemieślnikiem, który w 1661 roku wykonał dzwon, był Pieter Ostens. Choć tajemnica nazwy wraku pozostawała nieodkryta, to

61 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Stefan Panis Bitwa o Lowestoft
62 WRAKI
63 Divers24_________ nr 22, marzec 2023 Stefan Panis Bitwa o Lowestoft
64 WYPRAWY WRAKI

jednak data potwierdziła nasze podejrzenia, że jest to wrak z czasów II wojny angielsko-holenderskiej.

Ostens był fundatorem dzwonów z Utrechtu, który zajmował się również odlewaniem artylerii oraz zaopatrywał m.in. Zjednoczoną Kompanię Wschodnioindyjską (VOC). Wśród kolegów po fachu miał złą opinię, co wynikało prawdopodobnie z faktu, że oferował swoje usługi po nieco zaniżonych cenach. W tamtych czasach otrzymywał robotniczą pensję w wysokości 22 guldenów za sto funtów odlanej masy.

Kontynuując marzenie Dennisa

Dennis odnalazł wrak w 2019 roku i próbował poskładać w całość wszystkie elementy układanki dotyczące bitwy, a także porównać dokumenty historyczne z tym, co znalazł dzięki skanowaniu sonarem bocznym. Następnie po naszym nurkowaniu i potwierdzeniu jego przypuszczeń podjęto pierwsze rozmowy, aby nakręcić dokument telewizyjny o bitwie morskiej oraz kontynuować poszukiwania wraków pozostałych okrętów utraconych w tym starciu.

Co do „naszego” wraku, to podejrzewamy, że jest to wrak okrętu Zwanenburg, należący do eskadry Zeelandii i dowodzony przez Cornelisa Kuipera. Po przeprowadzeniu oględzin i zebraniu dokumentacji oraz wykonaniu pomiarów jest to bardzo prawdopodobne, ale wciąż nie mamy stuprocentowej pewności.

Wśród zatopionych holenderskich jednostek był również zlokalizowany już Eendracht, ale również nadal czekające na odkrycie i identyfikację Oranje, Maarsseveen i Ter Goes. Wraz z zamieszaniem, jakie na świecie wprowadziła pandemia, cały projekt został chwilowo wstrzymany,

a Dennis zachorował. Niestety, musieliśmy się z nim pożegnać o wiele za wcześnie...

W nadchodzących miesiącach ponownie zanurzymy się

w archiwach, aby dalej badać bitwę morską i okręty biorące w niej udział oraz znaleźć związek pomiędzy belgieterem

a wrakiem... i razem z całym zespołem spełnimy to marzenie.

65 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Stefan Panis Bitwa o Lowestoft

tekst: Małgorzata Mileszczyk, Fiona Poppenwimmer

Nie zamulaj!

Kuratorium Pfahlbauten to austriacka organizacja

pozarządowa, która zajmuje się badaniem i ochroną podwodnych stanowisk archeologicznych w alpejskich jeziorach na terenie Austrii.

Ich głównym spektrum działania są osiedla palowe, zwane także palafitami, które budowano na brzegach jezior lub w płytkiej wodzie – zwłaszcza te uznane przez UNESCO za światowe dziedzictwo kulturowe.

W październiku 2021 roku badacze zrzeszeni w Kuratorium zorganizowali pod egidą UNESCO warsztaty, aby pokazać młodym archeologom, jak się prowadzi badania na palafitach w Austrii.

66 ŚRODOWISKO
ARCHEOLOGIA
Jak się dziś prowadzi badania na palafitach w Austrii?
67 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Fot. 5 Nurek naukowy prezentuje uczestnikom warsztatów działanie świdra i metodę opisu uzyskanych prób © H. Pohl, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0

Pochodzący z wielu krajów świata uczestnicy szkolenia usłyszeli o dotychczasowych sukcesach i dalszych planach na ochronę podwodnego dziedzictwa kulturowego w Austrii, wzięli praktyczny udział w badaniach archeologicznych w jeziorze i dowiedzieli się, czemu austriaccy badacze zapełniają muzealne lodówki mułem z dna jeziora!

Kuratorium Pfahlbauten

Na straży osad palowych w Austrii

W roku 2011 UNESCO wciągnęło na listę światowego dziedzictwa zbiór stanowisk archeologicznych określony jako „Prehistoric Pile Dwellings around the Alps”. W Austrii, a także Niemczech, Francji, Słowenii, Szwajcarii i we Włoszech ochroną objęte zostało w sumie 111 pradziejowych palafitów, zwanych także osadami palowymi (w języku angielskim określanych jako „palafittes” lub „pile dwellings”,

w niemieckim – „Pfahlbauten”). Kuratorium Pfahlbauten (UNESCO World Heritage Management Austria) jest organizacją zarządzającą dziedzictwem ze strony austriackiej.

W dwóch krajach związkowych Austrii zlokalizowanych jest pięć stanowisk z listy. W Górnej Austrii trzy chronione palafity oblewają wody jeziora Attersee (Abtsdorf I i III oraz Litzlberg Sud), jednego zaś Mondsee (pełna nazwa stanowiska to See am Mondsee). Z kolei w Karyntii jest to stanowisko w jeziorze Keutschach. Kuratorium Pfahlbauten ma pieczę nad ochroną i popularyzacją stanowisk wytypowanych przez UNESCO. Rada zarządzająca, zlokalizowana w Wiedniu, odpowiada za rozwój strategii oraz za monitorowanie zarządzania celami postawionymi przed UNESCO World Heritage Site „Prehistoric Pile Dwellings around the Alps”. Dodatkowo funkcjonują także dwie lokalne dyrekcje w Karyntii i Górnej Austrii, odpowiedzialne bezpo -

68
ARCHEOLOGIA
Fot. 1 Cyril Dworsky (Kuratorium Pfahlbauten) nadzorujący praktyki z powierzchni Mondsee © M. Mileszczyk, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0

średnio za konkretne stanowiska. Poza ochroną stanowisk z listy światowego dziedzictwa Kuratorium Pfahlbauten prowadzi badania na palafitach w Austrii, przy wsparciu i pod egidą UNESCO. Do niedawna archeologia podwodna nie cieszyła się w Austrii dużą popularnością. Ostatnie podwodne badania archeologiczne prowadzono ponad trzy dekady temu. Działalność Kuratorium, między innymi projekt „Zeitensprung”, ma za zadanie tchnąć życie w tę dziedzinę badań i wyszkolić nowych specjalistów. Inicjatywa zakłada wieloaspektowe, interdyscyplinarne badania kolejnych palafitów zlokalizowanych na Attersee i Mondsee. Dzięki wodzie, w której zachowują się nie tylko nietypowe zabytki i obiekty, ale także zachodzące między nimi układy i okoliczności, odpowiednio prowadzone

skrupulatne wykopaliska i liczne nowoczesne analizy pozwolą odtworzyć wiele szczegółów z życia mieszkańców

(nad)jeziornych osad. Do tej pory podjęto badania na trzech

niewielkich stanowiskach: Seewalchen I i Weyregg (oba Attersee) oraz Mooswinkel (Mondsee). Zwieńczeniem projektu ma być wystawa, która pozwoli odwiedzającym cofnąć się w czasie i zobaczyć, jak toczyło się życie na osadach i jaki otaczał je krajobraz. Niestety, jej otwarcie przesuwa się stopniowo z uwagi na epidemię COVID.

Underwater Archaeological Field School 2021

W październiku 2021 do Mondsee, miasteczka w Alpach Salzburskich, przybyła na zaproszenie Kuratorium liczna grupa studentów i badaczy z Austrii i krajów sąsiednich (Szwajcaria, Słowenia), ale także z Polski, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Izraela, a nawet Kolumbii. Głównym partnerem Kuratorium Pfahlbauten w organizacji dwutygodniowych warsztatów Underwater Archaeological Field School było między innymi Oberösterreichische Landesmuseum (Muzeum Kraju Górna Austria) w Linz. Na pierwszy tydzień

69 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Małgorzata Mileszczyk, Fiona Poppenwimmer Nie zamulaj! Fot. 2 Henrik Pohl (Kuratorium Pfahlbauten) prowadzący instruktaż użytkowania robota podwodnego © M. Brunner, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0

Uczestnicy warsztatów Underwater Archaeological Field School 2021 przed nurkowaniem na stanowisku Mooswinkel, Mondsee

zaplanowano ćwiczenia praktyczne w jeziorze i popołudniowe zajęcia teoretyczne. Od rana uczestnicy warsztatów uczestniczyli w pracach na neolitycznym palaficie. Podwodne badania wykopaliskowe prowadzone są tam co roku przez okres miesiąca, w ramach realizacji projektu „Zeitensprung”, pod egidą UNESCO.

Mooswinkel – osada palowa na jeziorze Mondsee Miejscem spotkania było Mondsee – miasto w okolicach Salzburga położone nad jeziorem o tej samej nazwie, kojarzone zwykle ze słynną sceną ślubu z „Dźwięków muzyki” (Sound of Music, reż. Robert Wise, 1965). Tymczasem, w roku 1970 w jeziorze odkryto szczątki prehistorycznej osady, dzisiaj znane jako Mooswinkel. Analizy radiowęglowe datują neolityczne stanowisko na okres między 3770–

3400 p.n.e. Jest to jedno z niewielu znanych podwodnych stanowisk archeologicznych w Górnej Austrii, które nie zostało uszkodzone przez prace pogłębiające prowadzone w XIX wieku. Dzięki temu zachowały się na nim warstwy kulturowe o miąższości około jednego metra – co oznacza wiele istotnych dla badaczy informacji. W międzyczasie, niestety, głównej części stanowiska zagroziło zniszczenie i z tego tytułu podjęto decyzję o rozpoczęciu badań archeologicznych.

Jak się dziś prowadzi badania na palafitach w Austrii? – krótki kurs praktyczny Zajęcia praktyczne obejmowały „obsługę” trzech podwodnych „stacji” – wykopu, miejsca pobierania prób oraz rozpoznania powierzchni dna. Na pierwszej pozycji arche -

70 ARCHEOLOGIA
Fot. 3 © H. Pohl, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0

olodzy uczyli się rozpoznawać pod wodą zawiłości układu warstw stanowiska archeologicznego. Jest to niezbędne do określenia datowania poszczególnych przedmiotów i zjawisk, a także, zwłaszcza w przypadku osad, do wyciągnięcia wniosków dotyczących funkcji i konstrukcji obiektów. Nawet podczas badań lądowych bardzo często nie jest łatwo odróżnić kolejne warstwy kulturowe i naturalne, ale pod wodą, zwłaszcza przy niewielkiej widoczności, jest to często prawdziwe wyzwanie. Uczestnicy warsztatów mieli także za zadanie wyróżnić znaleziska (zarówno wykonane ręką ludzką artefakty, jak i naturalne ekofakty), zadokumentować wykop rysunkowo i fotograficznie, a także pracować eżektorem wodnym oraz prądownicą strumieniową. Te dwa urządzenia sprawdzają się podczas wykopalisk na niewielkich głębokościach. Oba zasilane są pompą wodną, zazwyczaj ustawioną na platformie ponad powierzchnią wody, która wtłacza do nich wodę pod ciśnieniem, zależnym od mocy urządzenia. W przypadku eżektora specjalny system rur o różnych średnicach na zakończeniu powoduje różnicę ciśnień i w efekcie zasysanie osadów z dna zbiornika oraz wyrzucanie ich na drugim końcu układu, zazwyczaj w sposób kontrolowany. W przypadku badań Mooswinkel cały „urobek” z eżektora jest zabezpieczany, jeszcze pod wodą trafia do worków. Niekiedy jednak na końcu tak zwanej „plujki” eżektora, na powierzchni lub pod wodą, znajduje się sito, które pozwala kontrolować, czy nic nie umknęło uwadze pracującego archeologa. Eżektory wodne charakteryzują się bardzo delikatnym ssaniem, co jest idealne do pracy na stanowiskach podwodnych o skomplikowanym układzie warstw kulturowych. Niestety, trudniej jest je zmusić do działania na większych głębokościach, gdzie zazwyczaj używa się eżektorów powietrznych, zasilanych sprężarkami. Prądownica to urządzenie metodologicznie kontrowersyjne, ponieważ często używane niezgodnie z zastosowaniem.

W jej wypadku woda pod ciśnieniem wypływa z układu rur i węży, nie powinna być jednak kierowana bezpośrednio na eksplorowane stanowisko. Zazwyczaj prądownica archeologiczna zakończona jest metrowej długości rurą z otworami zwaną strumienicą i nie służy do eksploracji, a do oczyszczania wody z uniesionego podczas pracy mułu. Ustawia się ją poza stanowiskiem pracy, kierując strumień ciśnienia w kierunku odwrotnym od stanowiska. Podczas pracy na Mooswinkel materiał archeologiczny i ten do badań przyrodniczych był zabezpieczany i wydobywany, w czym także uczestniczyli praktykanci. Zebrany „urobek” z eżektora poddawany był na nabrzeżu kolejnym oględzinom, tym razem z użyciem metody flotacji. Polega ona na płukaniu osadów wodą pod niewielkim ciśnieniem na sicie, w celu wykrycia najdrobniejszych interesujących znalezisk.

Na drugim stanowisku ćwiczono obsługę świdra ręcznego oraz opisywanie prób dna uzyskanych tym sposobem. Używano w tym celu próbnika żłobkowego typu Pürckhauer, pobierając najpierw profil długości jednego metra, a następnie kolejny, sondując tym sposobem warstwy kulturowe. Na ostatniej pozycji uczestnicy warsztatów poszukiwali zabytków zalegających na powierzchni dna, jednocześnie odpowiednio je doczyszczając do wstępnej dokumentacji fotograficznej.

Po południu podwodne zajęcia praktyczne omawiane były z kierującymi konkretnymi grupami nurkami naukowymi (scientific diver – uprawnienia niezbędne do naukowej pracy pod wodą w wielu krajach). Szkolenia kontynuowano na powierzchni – uczestnicy warsztatów mieli możliwość sprawdzenia swoich sił we flotacji osadów pobranych spod wody i rozpoznawaniu odnalezionych tym sposobem bardzo drobnych znalezisk, np. fragmentów rybich ości, łusek, krzemieni, czy mikroszczątków roślin, np. skorupek

71 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Małgorzata Mileszczyk, Fiona Poppenwimmer Nie zamulaj!

orzechów laskowych. Ponadto, austriaccy badacze palafitów prezentowali także sprzęt do badań podwodnych, którym dysponują. Wczesne wieczory spędzano na wykładach dotyczących osadnictwa nawodnego w Alpach, historii jego badań oraz rozwoju metodyki i samej organizacji ochrony podwodnego dziedzictwa kulturowego w Austrii i krajach sąsiednich.

Były także powody do wspólnych spacerów! Kierujący warsztatami zaprezentowali metody popularyzacji podwodnego dziedzictwa kulturowego wśród lokalnej spo -

łeczności Mondsee, m.in. istniejący od roku 2012 pawilon informacyjny. Odwiedzono także Museum Mondsee, które prezentuje wystawę związaną z lokalnym stanowiskiem UNESCO i historią jego badań: znajduje się na niej między innymi diorama przedstawiająca nurka podczas pracy na palaficie i liczne zabytki archeologiczne.

Niezwykłe właściwości soli

Na zakończenie pierwszego tygodnia uczestnicy warsztatów odwiedzili słynną pradziejową kopalnię soli w Hallstatt (Górna Austria, Alpy Salzburskie). Niezwykły

72
ARCHEOLOGIA
spacer Fot. 4. Badania na stanowisku Mooswinkel, Mondsee. Powiewająca na jednostce badawczej Kuratorium Pfahlbauten niebiesko-biała flaga, tzw. alfa, oznacza w międzynarodowym kodzie flagowym nurka pracującego pod wodą © C. Dworsky, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0
73 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Fot. 6 Stażystki Kuratorium prezentują uczestnikom warsztatów metodę flotacji © F. Poppenwimmer, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0 Fot. 7 Cyril Dworsky prezentuje słuchaczom założenia projektu „Zeitensprung” © F. Poppenwimmer, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0 Małgorzata Mileszczyk, Fiona Poppenwimmer Nie zamulaj!

po podziemnych przodkach z epoki brązu, zamkniętych dla ruchu turystycznego, oraz komorach wystawienniczych i tych przystosowanych do zajęć muzealnych, zwieńczyła wizyta w pracowni konserwatorsko-rekonstruktorskiej. To tam odnalezione w kopalni fascynujące zabytki z materiałów organicznych, utrwalone przez sól, poddawane są dalszej konserwacji. Ponadto, badacze z Hallstatt pracują nad odtworzeniem ich funkcji i pierwotnej formy.

Czytanie z fusów, podglądanie pasożytów, rzucanie kości

W drugim tygodniu „bazą” warsztatów było naddunajskie miasto Linz (Górna Austria). Zajęcia odbywały się w muzeum okręgowym (Oberösterreichische Landesmuseum, które było współorganizatorem warsztatów). Tym razem

praktyka objęła zajęcia ze współpracownikami Kuratorium

Pfahlbauten zajmującymi się analizami i konserwacją zna -

lezisk ze stanowiska Mooswinkel, zwłaszcza ekofaktów, to jest szczątków ryb, roślin, oraz drewna. Wspomniano wcześniej, że oprócz tak zwanych znalezisk wydzielonych, podejmowanych spod wody i zabezpieczanych na miejscu, archeolodzy zabezpieczają także wydobyty z warstw kulturowych osad mineralny, czyli muł, piasek i glinę. Po flotacji trafia on do chłodni Muzeum w Linz, czekając na kolejne etapy eksploracji. Badacze austriaccy są bowiem otwarci na współpracę – oprócz stałych partnerów zapraszają do kooperacji badaczy z całego świata, którzy mogą przyłożyć się do uzyskania informacji o życiu mieszkańców palafitów przez swoje specjalistyczne, a niekiedy bardzo zaskakujące analizy. Nie szukając daleko – badania pasożytów zachowanych koprolitach, czyli skamieniałych pradziejowych odchodach znalezionych na stanowiskach, pozwala na określenie chorób, które trapiły w neolicie ludzi i zwierzęta.

74
ARCHEOLOGIA
Fot. 8 Archeologiczny pawilon informacyjny w miejscowości Mondsee nad jeziorem o tej samej nazwie © M. Mileszczyk, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0
75 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Fot. 9 Uczestnicy warsztatów Underwater Archaeological Field School 2021 przed kopalnią soli w Hallstatt © C. Dworsky, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0 Fot. 10 Zajęcia z konserwacji mokrego drewna archeologicznego w Oberösterreichische Landesmuseum w Linz © F. Poppenwimmer, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0
Małgorzata Mileszczyk, Fiona Poppenwimmer Nie zamulaj!

Kawa po wiedeńsku

Warsztaty zakończył pobyt w Wiedniu i zajęcia w Naturhistorisches Museum, czyli Muzeum Historii Naturalnej, pod którym afiliowane jest Kuratorium. Wykłady połączono ze zwiedzaniem wystaw, pracowni konserwatorskich oraz magazynów muzealnych, kryjących niezwykłe zabytki m.in. ze sławnego cmentarzyska w Hallstatt. Palafitowy kubasek i palafitowe piwko

Wiemy już, że Kuratorium Pfahlbauten prowadzi badania na palafitach w Austrii. Jednak jednym z najważniejszych zadań UNESCO World Heritage Management jest zapewnienie dostępu i udziału społeczeństwa w światowym dziedzictwie kulturowym. Z tego powodu, Kuratorium wdraża wiele projektów z zakresu PR, popularyzacji i nauki obywatelskiej, współorganizuje wydarzenia i bierze udział w przedsięwzięciach, zwłaszcza na poziomie społeczności lokalnych. Jednym z najważniejszych projektów w tym zakresie jest „Pfahlbaukrug und Pfahlbaubier”, zrealizowany we współpracy z lokalnym browarem „Brauerei Kaltenböck” oraz „Lebenshilfe Salzburg”, organi-

zacją dla osób z niepełnosprawnościami. W ramach tej akcji wypuszczono na rynek specjalne piwo, zawierające liczne odniesienia do roślin, których szczątki odkryto podczas badań osiedli palowych. Jest ono sprzedawane i serwowane w rekonstrukcji słynnego „Mondsee-mug”, neolitycznego kubeczka grupy/kultury Mondsee, dekorowanego wzorem wypełnionym kredą wapienną. Kubeczki są wykonywane przez warsztat ceramiczny „Lebenshilfe Salzburg”. A piwo smakuje z nich wyśmienicie!

76 ARCHEOLOGIA
Fot. 12 Zabytki z palafitów na stałej wystawie w Naturhistorisches Museum w Wiedniu © M. Brunner, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0 Fot. 11 Warsztaty z rozpoznawania szczątków roślin w Oberösterreichische Landesmuseum w Linz © F. Poppenwimmer, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0
78 FOTOGRAMETRIA

Tekst i grafiki: Marcin Stempniewicz

Marie Agnes

Fotogrametria w zalanej kopalni

Wreszcie mogę pokazać kopalnię w pełnej krasie, ustawiając oświetlenie wszędzie tam, gdzie tylko podpowie mi wyobraźnia.

W realnym życiu nie byłbym w stanie zrobić takich ujęć w Marie Agnes, chyba że po każdym umiejscowieniu światła czekałbym kilka dni aż opadnie osad.

79 Divers24_________ nr 22, marzec 2023

Przez ostatnie 10 lat w nurkowaniu jaskiniowym sporo się zmieniło. Dziś mamy do dyspozycji, chociażby bardzo wydajne lampy LED, a producenci sprzętu nurkowego rozpieszczają nas coraz bardziej dopracowanym ekwipunkiem.

Świetnie spasowane uprzęże, dobrej jakości automaty czy systemy grzewcze są dostępne dla każdego. Gdzie podzia -

ły się te czasy, kiedy nurkowało się w podartej piance?! Nie wspomnę nawet o rebreatherach, bo to nie moja bajka, choć i tutaj postęp jest wyraźnie zauważalny.

Skoro jednak postęp jest widoczny – wydawałoby się – na każdym polu, to dlaczego przygotowując się do nurkowania w zalanej jaskini lub kopalni, nadal mamy zazwyczaj do dyspozycji jedynie plan nabazgrany na kartce? W najlepszym wypadku zastąpił go dwuwymiarowy przekrój jaskini.

To już coś, jednak każdy, kto widział, jak bardzo fantazyjne kształty mogą przyjmować podziemne formacje, przyzna,

że dwa wymiary to jednak trochę za mało. To, co wydaje się prostym korytarzem na rzucie z góry, może być wielopoziomową, skomplikowaną studnią o kształcie tak nieregularnym, że miejscami trudno odróżnić ścianę od sufitu.

Dlaczego tak jest? Czyżby to brak odpowiedniej technologii? Absolutnie nie! Żyjemy w czasach, kiedy każdy korzystając z laptopa i telefonu, jest w stanie nałożyć na siebie dwie równoległe rzeczywistości (Mixed Reality).

Czy tego chcemy, czy nie, obraz cyfrowy przestaje być płaski i powoli przesącza się do naszych starych dobrych trzech wymiarów.

Jednak czy uda mi się przenieść całą kopalnię do świata cyfrowego? Czy wybrana przeze mnie technika fotogrametrii, czyli określenia bryły obiektu na bazie zdjęć z różnych ujęć, będzie trafnym wyborem? Wiem, że jest szeroko stosowana do dokumentowania wraków przez moich kolegów,

80
FOTOGRAMETRIA

ale w jaskini? Nawet jeśli poradzę sobie ze skanowaniem, to co dalej? Czy opublikuję model 3D gdzieś w internecie, żeby stał się ciekawostką dla innych, podobnych mi nerdów? Nie. Zrobię ten skan, ale nie po to, żeby go pokazywać. Zrobię, go, żeby opowiedzieć historię.

Dramat w dwóch aktach

Te i podobne myśli towarzyszą mi, kiedy w słoneczny czerwcowy poranek bez pośpiechu klaruję sprzęt przed wejściem do zalanej kopalni Marie Agnes. To miejsce będzie idealne do wykonania mojego pierwszego skanu podczas nurkowania pod stropem. Kopalnia jest bardzo mała – nurkując turystycznie, zwiedziłem ją w zaledwie 20 minut. Tym co warto podkreślić, jest to, że ma ciekawy i nieregularny kształt. W zalanych korytarzach znajdują się zabytki sztuki górniczej, jak drewniany kołowrót czy rurociąg zbudowany z wydrążonych bali, który odprowadzał niegdyś wodę.

Dostęp do wody jest bardziej komfortowy niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Mimo, że wejście do sztolni jest niezwykle ciasne (co przy moich dwóch metrach wzrostu oznacza praktycznie czołganie się), to po przejściu pierwszych metrów korytarz pozytywnie zaskakuje swoją przestrzenią. Skąd więc takie wymagające wejście?

Ma to swoje historyczne uzasadnienie. Podobno górnicy specjalnie zostawili tak niski i wąski otwór, żeby przed każdym wejściem do sztolni musieć pokłonić się duchowi kopalni. Czy tak było naprawdę? Nie wiem, ale wydaje się to prawdopodobne. Teraz czas na przejście kilkudziesięciu metrów suchego korytarza. Obserwuję strukturę ścian, które błyszczą od rudy wydobywanych tam metali i zdaję sobie sprawę, że to co widzę, to ślady kilofów zostawione tu kilkaset lat temu. Wydobycie w Marie Agnes było prowadzone tradycyjnymi metodami, bez użycia materiałów wybuchowych. Świadomość tego dodaje miejscu niesamowitości – wszystkie korytarze powstały tylko dzięki

sile mięśni pracujących tu górników. Pracujących, co warto wspomnieć, w przerażających warunkach. Żeby być w stanie prowadzić prace wydobywcze, w korytarzach rozpalano ogniska, których zadaniem było rozgrzanie ścian. Następnie górnicy polewali ściany zimną wodą, żeby pod wpływem różnicy temperatur naruszyć strukturę skały. Ciarki mnie przechodzą, kiedy wyobrażam sobie te ciasne przestrzenie wypełnione dymem i parą. Zwalniam trochę – tutaj nie warto się spieszyć.

Jestem przygotowany zarówno sprzętowo, jak i merytorycznie. Ostatnie tygodnie spędziłem w podziemiach poznańskich fortyfikacji, testując różne techniki skanowania ciemnych i ciasnych korytarzy. Powinno pójść gładko. Stawiam sobie jeden warunek – podwodna część kopalni musi być zeskanowana w całości. Bez dziur i bez ręcznego dorabiania brakujących elementów. Dlatego część suchą dzisiaj odpuszczam, z wyjątkiem komory, w której

81 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Marcin Stempniewicz Marie Agnes

wchodzę do wody. Chcę, żeby to, co robię mogło stać się kompletną mapą i przewodnikiem, z którego skorzystają

później inni nurkowie. Jednak nie myślcie, że kierują mną altruistyczne pobudki. Nie moi drodzy, nie robię tego dla innych. Robię to dla siebie, ponieważ chcę się przekonać, że jest to możliwe.

Rekonstrukcja i pierwsza porażka

Jest niedzielny, nieprzyzwoicie wczesny poranek. Właśnie wróciłem z Bystrzycy do Poznania i stanąłem przed

wyborem – iść do domu i się przespać czy ruszać do pracy i zapuścić pierwszą część rekonstrukcji ze zdjęć? Nie waham się ani sekundy i jadę do biura. Ściągam 5 tys. zdjęć z GoPro na dysk peceta z nową kartą graficzną RTX 3060. Włączam Metashape i wciągam zdjęcia. Pierwszy etap tworzenia modelu ze zdjęć, to znalezienie przez program wspólnych punktów na fotografiach. Dzięki temu będzie on w stanie oszacować, w jakim punkcie w przestrzeni dane zdjęcie było zrobione. Dopiero później mogę przejść do budowania modelu 3D. Zastanawiam się, ile czasu może zająć ułożenie 5 tys. zdjęć? Pewnie z 7-8 godzin… W takim przypadku wieczorem mógłbym zobaczyć już pierwsze wyniki. Jednak nie, nie puszczę wszystkich na raz. Dobrze wiem, że przez moje słabe światło i katastrofalną wizurę połowa

zdjęć jest nieostra. To więcej niż dość, żeby zmylić program i narazić się na robienie wszystkiego od nowa. Sprawdzam więc moje notatki i wybieram tylko te zdjęcia, które były robione w głównym szybie. Niech na początek zajmie się tylko tym. Boczne korytarze będę sukcesywnie dodawał w późniejszym czasie. Włączam obliczenia i kładę się spać.

Tydzień później już wiem, że mam problem. Wprawdzie sam szyb wyszedł całkiem nieźle i wyraźnie widać drewniany rurociąg, jednak kłopot pojawił się w korytarzu z kołowrotem. To najdłuższy korytarz w tej sztolni, mijając drewniany kołowrót mamy przed sobą jeszcze kilkanaście metrów prostego odcinka. Ku mojej rozpaczy mam model korytarza, mam model reszty kopalni, ale… osobno! Z jakiegoś powodu program nie jest w stanie zbudować krótkiego odcinka korytarza zaraz za studnią, więc traktuje te elementy jako osobne obiekty. Nie mogę w to uwierzyć, to musi być jakiś błąd! Przecież robiłem zdjęcia wszystkich ścian, posuwając się w ślimaczym tempie. Trudno, trzeba przejrzeć wszystkie zdjęcia ręcznie i przekonać się samemu. Kilka godzin nudnej roboty później już wiem – zdjęć faktycznie nie ma. Kończą się na komorze z kołowrotem, zaczynają kilka metrów w głąb korytarza. No trudno, widocznie nie jestem taki skrupulatny, jak mi się wydawało. Musiałem wyłączyć na chwilę kamerę i później zapomniałem wrócić w to miejsce. Nie ma co rozpaczać. Pakuję sprzęt i jadę do Bystrzycy.

Powrót do kopalni

Tym razem nurkowanie idzie ekspresowo. Jestem przygotowany. Mam ze sobą wydruki, na których widzę trójwymiarową chmurę punktów (czyli tak naprawdę pierwszą wersję mapy kopalni). Strzałkami zaznaczyłem miejsca, gdzie brakuje danych fotograficznych. Wiadomo – przede wszystkim ten nieszczęsny korytarz za kołowrotem, ale też

82
FOTOGRAMETRIA

sporo mniejszych niedoróbek. Wiem, że muszę jeszcze raz obfotografować rurociąg, gdyż jest tam mnóstwo małych szczelin i zagłębień, które wymagają dopracowania. Po raz kolejny mój patent z GoPro na selfie sticku zdaje egzamin – ręką bym nie dał rady sięgnąć w większość tych miejsc. Jeden godzinny nur i mam to, po co przyjechałem. Teraz mój projekt składa się z ok. 9 tys. zdjęć.

Kolejne 250 km do Poznania i rzucam się w wir pracy. Najpierw przykry obowiązek, ale już wiem, że bez tego się nie obejdzie. Kataloguję wszystkie zdjęcia i dzielę je na poszcze -

83 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Marcin Stempniewicz Marie Agnes
84 FOTOGRAMETRIA

gólne obszary sztolni. Osobny katalog na szyb, osobny na komorę z wejściem do wody i osobny dla każdego korytarza. W ten sposób łatwiej mi będzie znaleźć ewentualne problemy, takie, jak brakujące zdjęcia korytarza za kołowrotem. Teraz już wiem, że katalogowanie zdjęć i dzielenie ich na strefy to konieczność, szczególnie, kiedy będę zajmował się większymi projektami.

Koniec początku

Tym razem zaczynam od końca. Najpierw robię rekonstrukcję korytarza za kołowrotem. Potem dorzucam zdjęcia z okolicy kołowrota – jest! Tam, gdzie dawniej była przerwa, teraz jest pięknie odwzorowana struktura skał. Dokładam kolejne korytarze. Programowi udaje się znaleźć punkty wspólne na ok. 80% zdjęć – to niezły wynik, jak

na ilość rozmazanych fotografii i kiepską widoczność pod wodą. Teraz pora na kolejny krok, gdzie z chmury punktów buduję siatkę 3D, która stanowi cyfrowe odwzorowanie kształtu sztolni. Po kilku próbach i eksperymentach z ustawieniami rekonstrukcji udało się. Ostatni etap to tekstury. Program musi tak przekształcić obraz z 9 tys. zdjęć, żeby stworzyć grafikę, która po nałożeniu na siatkę 3D, da wierne odwzorowanie kolorów ścian. Myślałem, że to będzie najłatwiejszy proces, ale jednak i tutaj wychodzą moje braki w doświadczeniu. Dużo zdjęć było robionych nie prostopadle do ściany, ale pod kątem i w głąb korytarza. To znaczy, że bliższa część ściany jest doświetlona, a dalszy plan tonie w mroku. Kłopot w tym, że program przygotowując teksturę, bierze pod uwagę zarówno oświetloną jak i zacienioną powierzchnię. Pierwsze podejście wygląda więc

85 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Marcin Stempniewicz Marie Agnes

dramatycznie i cała kopalnia jest w czarne ciapki. Znowu potrzeba trochę pracy manualnej, gdzie muszę wskazać programowi, które części zdjęć powinny być brane pod uwagę. Po kilkunastu próbach w końcu widzę efekty.

Na trójwymiarowej bryle kopalni piękne odznaczają się kolory skały, razem z widocznymi żyłami wydobywanych metali. Teraz pora na trochę zabawy. Przygotowuję kilka animacji pokazujących na zbliżeniu najbardziej charakterystyczne części kopalni. Eksperymentuję z renderami 3D. Wreszcie mogę pokazać kopalnię w pełnej krasie, ustawiając oświetlenie wszędzie tam, gdzie tylko podpowie mi wyobraźnia. W realnym życiu nie byłbym w stanie zrobić takich ujęć w Marie Agnes, chyba że po każdym umiejscowieniu światła czekałbym kilka dni aż opadnie osad (a światło i tak musiałoby być uruchamiane zdalnie). Na koniec przygotowuję stronę internetową, na której zbieram wszystkie materiały jakie stworzyłem. W ten sposób powstaje TheMarieAgnesProject.com – historia o tym, jak powstał pierwszy w Polsce pełny skan zalanej kopalni.

Cieszę się. Jestem nakręcony, ponieważ wreszcie osiągnąłem cel i mogę pokazać kopalnię taką, jaką jest ona naprawdę. Dokładniej się nie da. Odzywa się do mnie sporo osób, które doceniają moją pracę. Z Finlandii, Meksyku, Tajlandii no i oczywiście z Polski. Cieszy mnie to, bo w głowie powoli klaruje mi się wizja nowego projektu, wielokrotnie większego. Marzę o zrobieniu skanu dużej, wielopoziomowej kopalni o długości korytarzy min. 1 km. Pisząc te słowa, jestem w trakcie realizowania tego marzenia, z pomocą zespołu wspaniałych ludzi, zapaleńców podobnych do mnie.

Jednak to już temat na osobną historię…

86
FOTOGRAMETRIA
87 Divers24_________ nr 22, marzec 2023 Marcin Stempniewicz Marie
Agnes

tekst: Agnieszka Magdziak-Chęcińska

zdjęcia: Mariusz Czajka

Ghost Diving Poland

Stowarzyszenie Ghost Diving Poland jest oddziałem powstałej w 2012 r. międzynarodowej organizacji Ghost Diving, której głównym celem

jest lokalizowanie, usuwanie i wydobywanie porzuconego sprzętu połowowego oraz innych zanieczyszczeń zalegających na dnie mórz i oceanów.

88
ŚRODOWISKO
Walka z sieciami widmo w Bałtyku
89 Divers24_________ nr 22, marzec 2023

G host Diving Poland działa na zasadzie stowarzyszenia, które tworzone jest przez grupę wolontariuszy z całego kraju. Choć członków polskiego oddziału Ghost Diving dzieli bardzo wiele, od pasji, przez zainteresowania czy odmienne spojrzenie na świat, to jednak łączy nas to, że kochamy nurkowanie i nie jest nam obojętny los i kondycja podwodnego świata (a jest nad czym pracować!). Jako doświadczeni płetwonurkowie z roku na rok obserwujemy, jak bardzo zmienia się nasze morze i w jakim stopniu działalność człowieka wpływa na ekosystem.

Jako polski oddział skupiamy się przede wszystkim na zwróceniu uwagi na problem „sieci widm”, które licznie zalegają na dnie Bałtyku. Takie pozrywane i porzucone sieci, które

zazwyczaj oplatają wraki, stanowią poważne zagrożenie zarówno dla morskich stworzeń, jak i płetwonurków. Dlatego prowadzimy liczne akcje oczyszczania wraków z sieci widm oraz organizujemy inicjatywy edukacyjne, aby pracą u podstaw wpłynąć na wzrost świadomości społecznej na temat zanieczyszczenia ekosystemu Morza Bałtyckiego.

Podczas organizowanych przez nas wydarzeń bardzo często spotykamy się z pytaniami, czym są sieci widmo, jakie stanowią zagrożenie i czemu je usuwamy? To, jak często powtarzają się te pytania, jest dla nas wyznacznikiem tego, jak ważna jest właściwa edukacja i jak wiele pracy wciąż jest przed nami.

90
ŚRODOWISKO

Sieci widmo to nic innego, jak narzędzia połowowe, które zostały utracone lub porzucone w morzach i oceanach, jednak zaczepione o wraki statków w dalszym ciągu pełnią swoje zadanie – łowią. Tym samym stanowią śmiertelną pułapkę dla ryb i innych stworzeń morskich, które w nich utknęły i nie mogą się już uwolnić. Płetwonurkowie działający pod szyldem Ghost Diving po zidentyfikowaniu miejsca, gdzie występują sieci widma, odcinają je od wraków, a następnie przy pomocy worków wypornościowych (idrodyn) wydobywają je na powierzchnię. Kiedy sieci znajdą się już na brzegu, to zostają ułożone do wyschnięcia. W zależności od materiału, z jakiego je wykonano oraz stanu sieci, istnieją różne możliwości dalszego ich

wykorzystania w procesie recyklingu i upcyklingu. Jednym

z możliwych i bardzo ciekawych rozwiązań jest wykorzystywana przy produkcji tekstylnej przędza Econyl®, którą produkuje z sieci widm firma Aquafil. Z kolei Bracenet zamienia je w fantastyczne bransoletki, smycze czy breloki. Również my mamy czym się pochwalić w tej materii, ponieważ nasza wolontariuszka Agnieszka tworzy z sieci widm małe dzieła sztuki dekoracyjnej i użytkowej, które mogliście zobaczyć np. na wystawie „Sieci Widmo – from waste to wear”, którą w ramach współpracy z Centrum Nauki Experyment w Gdyni zaprezentowaliśmy podczas Gdynia Design Days.

Rok 2022 był dla nas niezwykle intensywny. Po zinwentaryzowaniu niektórych wraków oraz zidentyfikowaniu

91 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Agnieszka Magdziak-Chęcińska Ghost Diving Poland

zalegających na nich sieci widm udało nam się przeprowadzić kilka akcji wydobycia ich na powierzchnię. Największą z nich było częściowe usunięcie sieci z wraku statku. Niestety pomimo sukcesu doskonale zdajemy sobie spra -

wę, że na tej pozycji jest jeszcze wiele do zrobienia. Już przy pierwszym nurkowaniu natknęliśmy się na zapląta -

ną w sieci fokę szarą, co tylko dobitnie pokazuje, jak ważne jest prowadzenie działań w tym zakresie.

Do dzisiaj wspominamy jedną z najtrudniejszych akcji, jaką przeprowadziliśmy na Bałtyku. Dlaczego? Wszystko ze względu na warunki pogodowe, jakimi tego dnia przywitało nas morze. Praktycznie zerowa widoczność i mocne falowanie odczuwalne nawet przy samym dnie(!), sprawiły, że akcja była bardzo wymagająca zarówno pod względem

logistycznym, jak i technicznym. Absolutnym priorytetem jest bezpieczeństwo naszych wolontariuszy i tutaj mieliśmy okazję zobaczyć, jak ważne jest, aby zespół był zgrany, doskonale wyszkolony i świadomy tego, z jakim ryzykiem wiąże się wydobywanie sieci widm. Bez wątpienia Morze Bałtyckie uczy pokory i pokazuje, jak istotna jest umiejętność oceny sytuacji i podjęcia decyzji o wycofaniu się, jeżeli niebezpieczeństwo jest zbyt duże.

Bardzo ciekawym projektem było również oczyszczanie kolejnego wraku, na którym natknęliśmy się na istną plątaninę starych żyłek i sieci mocno zakotwiczonych o wrak, co w procesie wydobywania stanowi dość spore wyzwanie. Na szczęście po kilku wizytach zostały one przez nas całkowicie usunięte.

92
ŚRODOWISKO

Idea Ghost Diving od samego początku ma wymiar międzynarodowy. Na całym świecie działa obecnie 16 oficjalnych oddziałów organizacji. W minionych latach mieliśmy przyjemność współpracować z Ghost Diving Adriatic w ramach projektów oczyszczania raf na wschodniej linii Półwyspu Istria, a charakter tych akcji rozkładał się od nurkowań rozpoznawczych, aż po wydobywanie starych oraz świeżo zerwanych sieci rybackich.

W ubiegłym roku nawiązaliśmy również współpracę z organizacją Zibel, która zajmuje się edukacją ekologiczną oraz organizacją akcji sprzątania dna morskiego na terenie Malty. Jesteśmy w stałym kontakcie z koordynatorem działań

Zibel – Arkadiuszem Srebnikiem, Polakiem mieszkającym

obecnie na Malcie. Do tej pory pomogliśmy w przeprowa -

dzeniu kilku projektów Zibel i jesteśmy w trakcie planowania kolejnych wspólnych akcji.

Mamy świadomość, że dzięki działaniom edukacyjnym jesteśmy w stanie przekazać nasze najważniejsze założenia i idee. Dlatego też podjęliśmy współpracę z Akwarium Gdyńskim, gdzie w ramach Dni Ochrony Morza Bałtyckiego i Tygodnia Rekina, nasi wolontariusze poprzez zabawę edukowali najmłodszych, a rodzice mieli okazję wziąć udział w prelekcjach i zobaczyć filmy dokumentujące nasze akcje nurkowe.

To, co warto podkreślić, to fakt, że nasza wystawa w Akwarium Gdyńskim jest wystawą stałą. Znajdziecie ją w Sali Bałtyckiej na III piętrze. Już dzisiaj możemy zdradzić,

93 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Agnieszka
Ghost Diving Poland
Magdziak-Chęcińska
94 ŚRODOWISKO
95 Divers24_________ nr 22, marzec 2023 Agnieszka Magdziak-Chęcińska Ghost Diving Poland

że w 2023 roku z pewnością będziemy kontynuować taką formę współpracy. Bez wątpienia dużym przedsięwzię -

ciem była dla nas współpraca z Centrum Nauki Experyment, gdzie w ramach Gdynia Design Days mieliśmy stałą wystawę „Sieci Widmo - from waste to wear”, podczas której przez siedem dni byliśmy codziennie do dyspozycji zwiedzających. Odwiedzając nas, wizytujący mieli okazję zobaczyć krótki film o cyklu życia sieci widmo, a o całym procesie opowiadała prawdziwa ikona Krystyna Czubówna.

Przysłowiową wisienką na torcie były warsztaty dla dzieci „Poznaj Nurka”, gdzie pokazywaliśmy jakim zagrożeniem dla ekosystemu są sieci widma.

To, co z pewnością cieszy, to fakt, że nasze działania zaczęły budzić zainteresowanie mediów. Szersza publiczność miała okazję poznać nas bliżej w reportażu „Morze zmian” Dominiki Ziółkowskiej wyemitowanym przez TVN24 w ramach cyklu „Rozmowy o końcu Świata” oraz posłuchać o naszych działaniach w radiostacji TOK FM i Polskim Radiu. Z kolei podczas dwudniowej akcji w ramach współpracy z WWF Polska i WWF Deutschland wypłynęli z nami w morze reporterzy portalu Onet.pl. Zweryfikowaliśmy wówczas ponad 30 pozycji, które zostały wskazane przez WWF.

96
ŚRODOWISKO

Nasze plany na najbliższy rok są jasne – kontynuowanie projektów nurkowych przy współpracy z Healthy Seas

i Ghost Diving oraz prowadzenie działań edukacyjnych, ponieważ widzimy, jak dużo jest jeszcze do zrobienia.

Nowy rok zaczęliśmy od przeprowadzenia treningu procedur bezpiecznego wydobywania sieci widm, gdzie nasi wolontariusze mieli możliwość (w bezpiecznych warunkach) sprawdzić i doszkolić swoje umiejętności w tym zakresie. Niebawem ruszymy z kolejnymi akcjami na Bałtyku, o których będziecie mogli przeczytać na naszych kanałach w mediach społecznościowych.

97 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Agnieszka Magdziak-Chęcińska Ghost Diving Poland

Tekst i zdjęcia: Anna Paszta

Weekend u Królowej Hanki

Nurkowanie w jeziorze Hańcza

Hańcza. Hanka. Właśnie tak nurkowie nazywają ten najgłębszy w Polsce akwen. Nazwa jeziora prawdopodobnie pochodzi z wymarłego języka Jaćwingów, Antis – Kaczka.

Piękne, wielkie jezioro rynnowe będące pozostałością po ostatnim zlodowaceniu. Jest największym zbiornikiem wodnym na Suwalszczyźnie. Położone w bajkowym

krajobrazie Suwalskiego Parku Krajobrazowego, objęte ścisłą ochroną jako rezerwat przyrody.

98 ŚRODOWISKO
POLSKA
99 Divers24_________ nr 22, marzec 2023

Dla mnie królowa Hanka, bezkonkurencyjna królowa polskich jezior. Głęboka, mroczna, tajemnicza i kapryśna piękność, w której można zakochać się od pierwszego zanurzenia. Zimna i niedostępna, otulona szalem zieleni lasów i łąk oraz ozdobiona koralami barwnych głazów przyniesionych tu przez lodowiec.

Jest to doskonałe miejsce na spędzenie pięknego i ciekawego weekendu połączonego z nurkowaniem. Przyjeżdżamy tutaj od lat i każda nasza wycieczka obfituje w zapadające w pamięć przeżycia i masę wrażeń. Z pewnością nie bez znaczenia jest tutaj fakt, iż Hańcza jest piękna o każdej porze roku. Od lat też zatrzymujemy się w najlepszej w Polsce bazie nurkowej Banana Divers, gdzie obsługę nurkowań można połączyć z noclegami i wyżywieniem serwowanym przez niezrównaną panią Irenkę. W dzień nurkujemy, popołudnie spędzamy na spacerach po malowniczej

okolicy i zwiedzaniu, a wieczorami zasiadamy wraz z innymi nurkami przy ognisku lub długim drewnianym stole u Jarka Bekiera. Właśnie wtedy zaczynają się opowieści. O historii, o ciekawych odkryciach, o nurkowaniach w najpiękniejszych miejscach na świecie. Tutaj czas płynie inaczej, tutaj oddycha się magicznym światem podwodnych historii, tutaj spotyka się ciekawych podróżników, wspaniałych fotografów podwodnych, naukowców, żeglarzy, słowem – pasjonatów.

Najbardziej znane wśród nurków miejsca, z których rozpoczynamy nurkowania, to tzw. „parkingi” o kolejnych numerach 1, 2 i 3.

Zaczynając nurkowanie z parkingu nr 1, można udać się na głębokość około 40 m, aby obejrzeć słynne dłubanki. Nurkowanie tutaj wymaga dobrej kontroli pływalności i upraw -

100
POLSKA

nień nurkowych minimum Deep Diver. Dno opada stromo pod kątem 45 stopni, więc na głębokość 40 m dotrzemy w ciągu kilku minut. Chcąc trafić na dłubanki, podczas schodzenia trzeba trzymać się swego rodzaju naturalnych drogowskazów w postaci pni drzew, które leżą na dnie od setek lat. Podczas schodzenia na większą głębokość obserwujemy stopniowe zanikanie światła słonecznego. Robi się coraz ciemniej i konieczne staje się włączenie latarek.

Po chwili z mroku wyłaniają się trzy drewniane kształty. Docierając do nich, przenosimy się w zamierzchłe czasy, kiedy po tafli jeziora ludzie pływali w maleńkich jednopiennych łódeczkach, zwanych dłubankami. Dawno, bardzo dawno temu kilka z nich zatonęło i przez setki, a może nawet tysiące lat spokojnie czekały na dnie, aż w końcu odkryją je nurkowie. Teraz możemy je oglądać w tym jedynym w swoim rodzaju podwodnym skansenie.

Trzy z odkrytych na dnie dłubanek zdecydowano się wydobyć, aby po ich przebadaniu zwrócić je Hańczy. Z rozmysłem zostały zatopione w miejscu dostępnym dla nurków, tworząc w ten sposób coś w rodzaju podwodnego muzeum. Co ciekawe, każda z łódek pochodzi z innego okresu. Wiek najstarszej z nich odnalezionej w 1999 roku został określony na 5 tys. lat i jest to najstarsza znana dłubanka w Polsce. Najmniejsza łódka zniszczona później dodatkowo przez współczesnych wandali (niestety wandale zdarzają się też wśród nurków) ma około 300 lat. Trzecia i najlepiej zachowana została wydatowana na około III/IV wiek n.e.

Nurkowanie z parkingu nr 2 pozwoli nam udać się na podziwianie pięknej, kolorowej i wysokiej ścianki. Tutaj również dno opada stromo. Trzeba popłynąć w dół i skręcić w lewo od wejścia. Ścianka zaczyna się na głębokości 15 m i opada pionowo aż do głębokości 30 m. Ta ciekawa for-

101 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Anna Paszta Weekend u Królowej Hanki

macja jest pozostałością po lodowcu, a liczne przebarwienia, brązy, żółcie i czerwienie, to efekt obecności w skale

tlenków żelaza. Całość usiana jest wieloma uskokami, załomami wygładzonymi z biegiem czasu przez wodę, a także niewielkimi zagłębieniami, tunelami i całą masą jamek, w których mieszkają raki i miętusy. Płyniemy pod baczną obserwacją ze strony „tubylców”. Co chwilę zerkają na nas błyszczące oczka, wysuwają się pokryte wąsikami dropiaste pyszczki miętusów, a masywne i kolorowe szczypce raków bronią dostępu do ich rezydencji. Czujemy się jak na osiedlu mieszkaniowym w centrum podwodnej aglomeracji.

Zwiedzanie warto rozpocząć od najgłębszej części ścianki i oglądać ją w całej okazałości stopniowo zmniejszając głębokość. Konieczne będzie również zabranie latarek, dzięki którym odkryjemy zachwycające barwy układające się w psychodeliczne wzory na kamiennych ścianach pod -

wodnego pałacu i będziemy mogli zajrzeć do wnętrza jamek (wywołując przy tym niejaką irytację ich mieszkańców). Nawigacja tutaj nie wymaga większych umiejętności, ot, typowa trasa w stylu „tam i z powrotem”.

Miejscem oferującym najwięcej różnorodnych tras jest bez wątpienia parking nr 3. Łagodnie opadające dno umożliwia nurkowanie osobom na każdym stopniu zaawansowania, a bujny i pełen życia litoral zaczynający się na głębokości 3 m, tworzy bogaty i piękny ogród, który pozostawi niezapomniane wrażenia wśród adeptów podwodnych przygód.

Bardzo ciekawą trasą dla bardziej zaawansowanych nurków rekreacyjnych jest wyprawa na olbrzymie, bardzo stare drzewo, śpiące od wieków na dnie jeziora. Z tym miejscem wiąże się wesoła historia naszego kolegi Jasia, który

102
POLSKA

kilka razy z rzędu nie trafił na drzewo, po czym stwierdził, że to mit i w rzeczywistości nie istnieje, a wszyscy nurkowie na tej głębokości łapią narkozę gazową i mają omamy wzrokowe. Od tego czasu w naszym gronie owo drzewo nazywamy „Jasionem”.

Nie tak dawno pewni niezawodnego przewodnictwa mojego męża Przemka, popłynęliśmy czteroosobowym zespołem odwiedzić „Jasiona”. Na głębokości 18 m odnaleźliśmy łódkę wiosłową i skręciliśmy w lewo, druga łódka, potem mniejsze drzewo „Jarzębinka” na głębokości 20 m. Zaraz za nią pojawił się garb, na którego szczycie dumnie tkwił słupek drogowy (czyj to pomysł?). Tuż za słupkiem skręciliśmy w prawo i w dół, na głębokość 30 m. Prosta droga, prawda? Jasne wytyczne. I co? Zgadnijcie… Szukaliśmy, rozglądaliśmy się, na komputerach złapaliśmy kolejno głębokości 30

m, 35 m, 40 m, a „Jasiona” brak. Nie ma. Zniknął? Z czarnej otchłani jeziora dobiegł mnie chichot losu. A może samego „Jasiona” i Królowej Hanki? Bardzo śmieszne. Bardzo!

Na ekranach naszych komputerów czas bezdekompresyjny uciekał szybko. Została minuta. Zawróciliśmy. Wtem, nagle w drodze powrotnej zauważyłam charakterystyczny biały korzeń. Jest! Krótko przywitaliśmy się z „Jasionem” i musieliśmy uciekać do góry. W drodze powrotnej mijamy leżące na dnie kolorowe głazy, pomiędzy którymi mieszkają raki błotne i sygnałowe, brązowo-złote miętusy i małe babki o wyłupiastych, dużych oczach. Czasem

na dnie odpoczywają okonie, choć na tej głębokości to dość rzadki widok.

103 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Anna Paszta Weekend u Królowej Hanki
104 POLSKA
105 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Anna Paszta Weekend u Królowej Hanki

Płynąc bardziej w lewo, możemy wybrać się na „Księżycówkę”. Najlepiej wtedy wejść do wody z lewego skraju parkingu. To dość trudne nurkowanie ze względu na konieczność pokonania dużej odległości (około 15 minut płynięcia) na głębokości 18-20 m. Jest ciemno i bardzo zimno, dlatego koniecznie trzeba zabrać latarki. Zimna się nie boimy, mamy na sobie grube ocieplacze i systemy grzewcze, więc na pewno nie zmarzniemy. W końcu docieramy do miejsca oznaczonego ustawionym na sztorc pomiędzy głazami pociskiem do haubicy. Dla większego efektu ktoś na nim położył dwa manometry. Obok znajdujemy jeszcze pocisk moździerzowy. Istne pole bitwy! Zaraz za tą artystyczną instalacją opadamy stromo w dół. „Księżycówka” to kolejna głęboka ścianka, robiąca wrażenie przeniesionej tu z innej planety. Może z Marsa? Niesamowite formacje mogłyby być scenerią do niejednego filmu science fiction. Fantastycznie powyginane formacje mienią się paletą barw, od czerni, przez szarości, brązy i beże, aż po ciemne czerwienie.

Niestety nie możemy tu zostać zbyt długo. Sprawdzamy komputery i widzimy, że nasze tkanki mocno się już nasyciły i do wpadnięcia w deko zostały zaledwie dwie minuty. Rzucamy ostatnie spojrzenie na księżycowy krajobraz i powoli wracamy w kierunku brzegu.

Z kolei, jeśli z parkingu nr 3 wybierzemy się w prawą stronę, to znajdziemy zupełnie inną ściankę. Położoną dość płytko długą białą płaszczyznę o lekkim nachyleniu, stanowiącą istne racze osiedle domków jednorodzinnych. Żeby na nią trafić, trzeba płynąć w prawo, opadając do głębokości 17 m.

Po kolei oglądamy poszczególne jamki z siedzącymi w nich rakami i miętusami. Tutaj nasuwa mi się filmowe skojarzenie. W pierwszym epizodzie Gwiezdnych Wojen „Mroczne Widmo”, młody Anakin Skywalker mieszka z matką na planecie Tatooine w pustynnym mieście Mos Espa. Właśnie

106
POLSKA

to miasto przychodzi mi do głowy, kiedy patrzę na ściankę iłową w głębinach Hańczy. Ciekawe, jak Wam się kojarzy?

Osobom z uprawnieniami niepozwalającymi na przekraczanie głębokości 20 m parking nr 3 również oferuje ciekawe nurkowania. Płynąc w lewo, na głębokości 9 metrów, trafiamy na platformę z lustrem ustawioną na skraju garbu, możemy odbić tu lekko w dół, a następnie w prawo. Płynąc tą trasą, napotkamy liczne zatopione artefakty. Co ważne, nie są to standardowe samochody lub platformy często spotykane na innych nurkowiskach. Bazy nurkowe opiekujące się tym miejscem zadbały o to, żeby znajdujące się pod wodą przedmioty stanowiły swojego rodzaju podwodny skansen nawiązujący do historii suwalskiej wsi. Dlatego znajdziemy tu stare skrzynie, beczki, drewniane łódki, koryto z pasącym się żubrem oraz piękne, zdobione sanie. Całości dopełniają leżące tu i ówdzie, zamieszkane przez raki korzenie starych drzew, olbrzymie, kolorowe głazy i piękny bujny litoral.

Jeśli nie macie innych planów na wieczór, to bez wątpienia warto wybrać się na spacer do pobliskiego Głazowiska Bachanowo.

Chcecie bajkę?

No to przypomnijcie sobie film animowany „Frozen”. Jest tam taka scena, kiedy Anna i Kristof idą po pomoc do trolli. Wchodzą na leśną polankę usianą okrągłymi głazami i nagle te głazy podnoszą głowy i cała polanka zatłoczona jest roześmianymi i dokazującymi trollami. Głazowisko Bachanowo to właśnie taka polanka. Otoczona lasem i przecięta bystrą strugą Czarnej Hańczy. Porośnięta trawą, usiana polnymi kwiatami, spośród których wystają okrągłe głazy. No właśnie! To trolle! Śpią albo nie chcą się nam pokazać, bo jesteśmy zbyt współcześni, zbyt realni. Fajne, prawda?

Podziwiamy olbrzymi kwadratowy głaz z okrągłym wypełnionym zabarwioną na czerwono wodą zagłębieniem pośrodku. Łazimy trochę, szukając jakiegoś nieostrożnego

trolla, który może mrugnie okiem albo chociaż zachrapie. Niestety, nic z tego. Są sprytniejsze od nas, mieszczuchów. Jak pięknie! Słońce powoli zachodzi, barwiąc niebo na głupi, majciano – różowy kolor. Czas wracać.

Innym pomysłem na spędzenie czasu po nurkowaniach może być wycieczka do Stańczyków. Nad rzeką Będzianką w latach 1912-1918 wybudowano tu dwa olbrzymie mosty, przez które miała biec trasa kolejowa łącząca Gołdap z Żytkiejmami. Dziś swoim wyglądem mosty przypominają starożytne rzymskie akwedukty i są najwyższymi tego typu konstrukcjami w Polsce. W 1945 roku tory zostały rozebrane przez oddziały Armii Czerwonej, a mosty pozostały, tworząc niesamowitą, kolosalną przeprawę z lasu do lasu, przez dolinę strumyka tak niewielkiego, że można go przejść trzema krokami, mocząc jedynie stopy.

Zaledwie dwa dni i tyle różnych, ciekawych miejsc. Tyle przeżyć i wrażeń. Podróże po bajkowych krainach i planach filmowych, odwiedziny u „Królowej”, podwodne wędrówki w zamierzchłe czasy i spacery po „Garbatych Mazurach”.

I jak tu nie kochać nurkowania w Polsce?

107 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Anna Paszta Weekend u Królowej Hanki

tekst: Małgorzata Mileszczyk, Patrycja Ciesielska, Weronika Białek zdjęcia: Magdalena Nowakowska, Małgorzata Mileszczyk

Nurkowanie dla Nauki

W roku 2022 studenci Koła Naukowego Archeologii

Podwodnej Wydziału Archeologii Uniwersytetu

Warszawskiego zainaugurowali projekt „Nurkowanie dla Nauki”.

Jest to cykl warsztatów, które pozwolą na zdobycie wiedzy i umiejętności i wzbogacą przygotowanie zawodowe

kształconych przez UW archeologów podwodnych.

Proponowane zajęcia są uzupełnieniem do oferty dydaktycznej Wydziału Archeologii UW.

Uczestnicy spotkań nabywają dodatkowe kompetencje

przydatne do uczestnictwa w praktykach terenowych

oraz – w przyszłości – samodzielnego prowadzenia i organizowania podwodnych badań archeologicznych.

108 ŚRODOWISKO
ARCHEOLOGIA

Koło Naukowe Archeologii Podwodnej

Koło Naukowe Archeologii Podwodnej istnieje na Wydziale Archeologii UW od wielu lat, ale dotąd studenci realizowali głównie projekty terenowe, pod opieką merytoryczną

Dziekana WA UW i Opiekuna KNAP, dr hab. Bartosza

Kontnego, prof. ucz., oraz mgr. Artura Brzóski z Pracowni Archeologii Podwodnej. „Nurkowanie dla Nauki” także obejmuje edukację praktyczną, ale w bardziej kontrolowanym środowisku, przygotowującym do bezpiecznej i bardziej świadomej partycypacji w badaniach terenowych z elementem nurkowym. Dzięki temu projektowi studenci uzyskują większą samodzielność.

Liderki projektu, Patrycja Ciesielska i Weronika Białek otrzymały finansowanie z Rady Konsultacyjnej ds. Studenckiego Ruchu Naukowego UW oraz macierzystego

Wydziału. Program warsztatów opracowały z pomocą kadry Pracowni Archeologii Podwodnej (Archeologia Podwodna Underwater Expedition Wydział Archeologii UW).

Wstęp do fotogrametrii podwodnej

Na pierwszy ogień poszły wstępne warsztaty z fotogrametrii, których rezultatem jest podniesienie kompetencji uczestników projektu w stosowaniu najnowszych technik

109 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Wizyta Koła Naukowego Archeologii Podwodnej w Muzeum Nurkowania, wykład Kustosz Kariny Kowalskiej © M. Nowakowska, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0

Uczestnicy projektu „Nurkowanie dla Nauki”: Adrian Zwierzyński, Michalina Tarasiuk-Bereżańska, Klaudia Kuncewicz, Patrycja Ciesielska, Bartosz Czyżewski oraz Weronika Białek z prowadzącą warsztaty z pierwszej pomocy Ireną Kosowską © M. Mileszczyk, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0

dokumentacji. Zajęcia, które poprowadził Jakub Stępnik, stanowiły wprowadzenie do bardziej zaawansowanej fotogrametrii podwodnej – spotkania zaplanowanego na przyszłość. Podczas warsztatów uczestnicy ćwiczyli umiejętności w przygotowaniu planu do wykonania fotografii, obróbkę zdjęć oraz próbowali połączyć model fotogrametryczny z tradycyjnym rysunkiem lub fotografią w różnych programach graficznych. Najwytrwalsi przygotowali bardzo ciekawe grafiki i dowiedzieli się, jak wykorzystywać fotogrametrię jako metodę badań!

Safety first!

Kolejne dwa spotkania nastawione były na wzrost świadomości oraz zdolność reagowania na sytuacje awaryjne, co w archeologii podwodnej (często wykorzystującej nurkowanie jako narzędzie metodyczne) jest niezwykle waż -

ne dla bezpieczeństwa prowadzenia badań. Warsztaty z pierwszej pomocy, ratownictwa i autoratownictwa, a także uwzględniania czynnika ludzkiego w nurkowaniu miały na celu uświadomienie słuchaczom zagrożeń i zakrzewienie zachowań zapobiegających wypadkom nurkowym. Spotkanie z Ireną Kosowską, przedstawicielką Divers Alert Network, wyposażyło studentów zrzeszonych w KNAP w odpowiednią wiedzę, pozwalającą na udzielenie pierwszej pomocy w razie wypadku. Uczestnicy zajęć nabyli umiejętności, przez co zwiększyli pewność siebie podczas ćwiczenia dostarczania tlenu symulowanym poszkodowanym nurkom poprzez właściwą ocenę sytuacji i zadbanie o bezpieczeństwo ratownika, przygotowanie i obsługę zestawu tlenowego oraz wybór, przygotowanie i użycie odpowiedniej maski tlenowej.

110
ARCHEOLOGIA

Warsztaty z Andrzejem Górnickim, członkiem organizacji

Human Diver, miały na celu uwrażliwienie płetwonurków na tzw. czynniki ludzkie oraz na kulturę sprawiedliwego traktowania (Just Culture) w nurkowaniu. Andrzej współpracuje z nurkami naukowymi (był m.in. uczestnikiem ekspedycji archeologicznej Petén Itzá Project podczas kampanii w 2021 roku), co daje mu ciekawy punkt widzenia na specyficzne zagrożenia czyhające w naszym zawodzie.

Historia nurkowania i archeologii podwodnej

Jesienno-zimową serię warsztatów rozpoczęło spotkanie z Kariną Kowalską, pomysłodawczynią, fundatorką i wieloletnią kuratorką Muzeum Nurkowania prowadzonego przy Warszawskim Klubie Płetwonurków. Muzeum Nurkowania w Warszawie zostało otwarte w 2006 r. Jest instytucją prywatną, utrzymującą się głównie z darowizn oraz sprze -

daży książek i gadżetów. Od 2008 r. WKP współpracuje

blisko z Uniwersytetem Warszawskim, jego członkowie prowadzą zajęcia dla studium podyplomowego, oprowadzają uczestników międzynarodowej konferencji Warsaw Seminar on Underwater Archaeology, a także wspomagają archeologów logistycznie podczas ekspedycji nurkowych (niegdyś ukraińsko-polski Crimea Project – Underwater Expedition, aktualnie m.in. badania na jeziorze Piłakno).

Pani Karina, autorka książek i wystaw, tłumaczka, wykładowczyni, i niestrudzona popularyzatorka, jest przede wszystkim specjalistką w zakresie historii nurkowania.

Fotografia podwodna

Fotografia jest metodą nieodmiennie od wielu lat wykorzystywaną w dokumentacji archeologicznej, także tej nowoczesnej – np. fotogrametrycznej – i nieodzow -

111 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Warszaty z pierwszej pomocy nurkowej z Ireną Kosowską-Gilwatowską © M. Mileszczyk, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0

ną umiejętnością każdego badacza. Grudniowe praktyki z fotografii podwodnej odbyły się na razie „na sucho”. Marcin Trzciński, wieloletni współpracownik Uniwersytetu Warszawskiego (m.in. wykładowca studium podyplomowego), cierpliwie oprowadzał nas po meandrach czasu ekspozycji, wyprowadzał ze ślepych uliczek (braku) głębi ostrości, fachowo wykładał fizykę i wpływ wody na światło oraz wytrwale tłumaczył różnice między sztuką fotografii na lądzie i pod wodą. Planowany już następny etap to spotkanie w kontrolowanych warunkach basenu nurkowego – na które na razie nie wystarczyło nam funduszy – które wpłynie na szybsze zdobycie doświadczenia i uzupełni umiejętności zdobywane podczas praktyk terenowych, często prowadzonych sytuacji złej widoczności i utrudnionej obserwacji. Także na basenie studenci ćwiczyć będą inne metody dokumentacyjne (jak pomiary i rysunek), co pozwoli rozwinąć te kompetencje i umiejętnie zastosować je w terenie.

Kontynuacja?

Projekt Rady Konsultacyjnej ds. Studenckiego Ruchu Naukowego dobiegł końca. Mamy jednak świadomość, że jest jeszcze bardzo wiele tematów, które należałoby zgłębić. Program dydaktyczny to jedno, ale aby być dobrym płetwonurkiem i badaczem, nie wystarczy po prostu chodzić na zajęcia! Mamy ogromną nadzieję kontynuować projekt. Zapraszamy do współpracy potencjalnych partnerów i sponsorów – zarówno z propozycjami autorskich warsztatów, jak i wsparcia rzeczowego lub finansowego.

Kontakt (Pracownia Archeologii Podwodnej Wydziału Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego): underwaterexpedition@uw.edu.pl.

Zachęcamy do śledzenia #nurkowaniedlanauki i strony na portalu Facebook: Archeologia Podwodna Underwater Expedition Wydział Archeologii UW, gdzie publikowane są informacje o kolejnych spotkaniach!

112
ARCHEOLOGIA
Warsztaty z fotografii podwodnej © M. Mileszczyk, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0

tekst: Kris Robbroeckx

zdjęcia: Laurent Miroult, Peter Goossens

tłumaczenie: Tomasz Andrukajtis

Ekspedycja Pozo Azul 2022

Z perspektywy nurka pomocniczego

Pozo Azul to bardzo interesująca jaskinia położona w północno-zachodniej Hiszpanii, niedaleko miasta Burgos.

Miejsce to znane jest jako najdłuższa zalana jaskinia mająca tylko jedno wejście. Na ten moment zbadanych zostało 13 km zalanych tuneli, a Pozo Azul zyskała miano Mount Everestu nurkowania jaskiniowego.

114
JASKINIE
115 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Fot. Laurent Miroult

Na olbrzymią skalę trudności w eksploracji składają się tutaj nie tylko odległość i głębokość zalanych sekcji, ale także suche części, które sprawiają, że penetracja poza pierwszą studzienką jest bardzo wymagająca. Jednak co warte podkreślenia, podczas naszego pobytu warunki były niesamowite, bardzo przejrzysta woda o przyjemnej temperaturze 10°C oraz prawie niewyczuwalny jej przepływ wewnątrz jaskini.

Kiedy Pedro Balordi i Günther Faul ogłosili swój plan powrotu do Pozo Azul w 2022 roku, wszyscy wiedzieli, że sprawy przybiorą poważny obrót. Choć obaj są bardzo dobrzy w tym co robią, to w takim projekcie małe wsparcie jest zawsze mile widziane. Dlatego po przeczytaniu ich

ogłoszenia podjąłem decyzję, że chcę być częścią tej wyprawy. Po szybkiej wiadomości do Pedro, że mogę im pomóc, gdzie i kiedy chcą, otrzymałem odpowiedź, na którą liczyłem. To był strzał w dziesiątkę! Absolutny zaszczyt i okazja do pomocy dwóm najlepszym eksploratorom jaskiń na całym kontynencie europejskim wraz z niesamowitym zespołem grotołazów pomocniczych i nurków jaskiniowych.

Ponieważ od początku projektu było jasne, że to Pedro i Günther będą liderami nadającymi tempo eksploracji, to pozostali uczestnicy bardzo dobrze zdawali sobie sprawę, że wszyscy byliśmy tam tylko po to, aby pomóc im tak bardzo, jak to tylko możliwe. Ponadto, było całkowicie jasne, że pomiędzy nurkami zanurzającymi się w studzience

116
JASKINIE
Fot. Laurent Miroult

nr 2 a momentem, w którym planowali powrócić, mamy być czymś zajęci. Żadna rozrywka nie została nam zapewniona, ale mając pod ręką taką jaskinię, jak Pozo Azul, nie stanowiło to problemu.

Ponieważ często nurkuję razem z Laurentem Miroultem, wiedziałem, że już od dłuższego czasu nie mógł się doczekać nurkowania w tej jaskini. Wystarczyła jedna wiadomość, aby zdecydował się dołączyć do mnie w dniach, w których Pedro i Günther mieli być w środku. Anton Van Rosmalen również zamierzał dołączyć do zespołu nurków pomocniczych, ale ponieważ ten rozrósł się już do dość znacznych rozmiarów, to odpuścił i postanowił zainwestować swój czas gdzie indziej. Kiedy dziś o tym myślę, to uważam,

że trochę szkoda, ponieważ nie wszystko poszło zgodnie z planem, a ktoś taki, jak Anton, byłby wielkim wsparciem podczas nurkowania, które okazało się najtrudniejszym w mojej dotychczasowej karierze nurka jaskiniowego.

Niestety, tydzień przed rozpoczęciem projektu Günther zaraził się Covidem i ze względu na dość poważny wpływ choroby na układ oddechowy musiał zrezygnować z udziału w projekcie. To była decyzja, która naprawdę mocno zmieniała całą sytuację, ponieważ każdy, kto choć trochę zna Pedro, wie, że jest on silny, zdolny i wystarczająco szalony, by wyruszyć w pojedynkę nawet na tak trudną wyprawę.

117 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Azul 2022
Kris Robbroeckx Pozo
Fot. Peter Goossens
118 JASKINIE
Fot. Laurent Miroult Fot. Laurent Miroult
119 Divers24_________ nr 22, marzec 2023 Kris
Pozo Azul 2022
Robbroeckx
Fot. Laurent Miroult Fot. Laurent Miroult

Dla mnie nie było takiej możliwości, aby nie zaproponować mu pomocy w znacznie większym zakresie niż początkowo dla mnie przewidziano. Dlatego zaproponowałem mu wsparcie w przeniesieniu sprzętu ze studzienki nr 2 do studzienki nr 3. Mówiąc zupełnie poważnie, jest to naprawdę niewielka odległość (około 25 m) do wniesienia sprzętu, ale daleko od wyjścia (6,3 km). Do tego mówimy o sprzęcie o łącznej wadze znacznie powyżej 200 kg, z najcięższym przedmiotem ważącym 85 kg, który z pewnością nie jest łatwy do samodzielnego utrzymania, zwłaszcza na nierównej powierzchni, jaką można znaleźć w jaskini.

Nawet jeśli była to tylko mała pomoc z mojej strony, była to również świetna okazja dla mnie, aby zanurkować w tej niesamowitej studzience z jednym z najlepszych nurków jaskiniowych, jakich znam.

Oznaczało to dla mnie nurkowanie przez studzienkę nr 1, 700 m jaskini i 300 m jeziora (wewnątrz jaskini), aż do pierwszego suchego odcinka Burbuja. Ten 100-metrowy suchy odcinek jest stosunkowo łatwy do pokonania, jeśli nie nosisz żadnego sprzętu, ale następuje po nim studzienka nr 2. Ma ona długość ok. 5,2 km, ze średnią głębokością ok. 55-60 m, a w najgłębszym miejscu osiągając głębokość ok. 70 m, która utrzymuje się na odcinku blisko 1 km. Z całą powagą jest to nie lada wyzwanie. Jeśli musisz przerwać nurkowanie blisko drugiej strony studzienki, czy to z powodu awarii technicznej, czy też z innych względów, to musisz zakładać nurkowanie trwające 10 godzin. Nie jest to zabawne i nie wpływa dobrze na psychikę. Na szczęście nie zaliczam się do tzw. najbystrzejszych umysłów, więc nie myślałem o tym zbyt wiele przed nurkowaniem.

120
JASKINIE
Fot. Laurent Miroult

Jeżeli chodzi o pozytywy, to wszystko to, co mnie czekało, miałem robić z moim dobrym przyjacielem, Pedro. Z kolei jedynym minusem był fakt, że w momencie, gdy jego sprzęt został już przetransportowany na początek studzienki nr 3, każdy z nas musiał ruszyć w swoją stronę – Pedro w głąb jaskini, a ja w drogę powrotną. Muszę tutaj wyraźnie podkreślić, że ma on mój absolutny szacunek za to, co zrobił.

Po przygotowaniu całego sprzętu, przeniesieniu wszystkiego do wody, nurkowaniu i przetransportowaniu jak największej ilości rzeczy na początek studzienki nr 2 oraz przygotowaniu wszystkiego do właściwego rozpoczęcia misji czekającej na Pedra, byliśmy już zajęci od trzech dni.

Start musieliśmy jednak przesunąć o jeszcze jeden dzień z powodu obfitych opadów deszczu i naszej nieświadomości wpływu tego na jaskinię. W końcu wszystko było gotowe.

Jeden skuter DPV i jeden rebreather plus bailout na studzienkę nr 1, przyjemne nurkowanie w tym niesamowitym

miejscu i mały spacer po suchej części wystarczyły, aby dostać się do basenu wejściowego studzienki nr 2. Pełne skupienie, założenie całego sprzętu, chwila dla fotografa, aby złapał kilka kadrów i ruszyliśmy dalej. Obaj mając przed sobą podwójne skutery DPV, Pedro długie, a ja normalne.

Dla własnego spokoju zdecydowałem się zabrać ze sobą

mój skuter Seacraft jako zapas oraz jako dodatkowy akumulator do ogrzewania. Jak widać na zdjęciach Pedro był dość mocno objuczony sprzętem, ja również. Niemniej jednak przekroczyliśmy studzienkę nr 2 w nie więcej niż 211 minut, wliczając w to dekompresję. Nasza średnia prędkość była nawet powyżej 60/min dla części skuterowej. Wszystko poszło bardzo dobrze.

Po wyjściu z wody przetransportowaliśmy wszystko przez suchą część jaskini i rozejrzeliśmy się po okolicy. Porozma -

wialiśmy trochę, zjedliśmy Snickersa i zaczęliśmy przygotowywać się do kolejnego nurkowania. Właśnie w tym momencie zauważyłem pierwszy problem – mój suchy skafander już nie był suchy. Cały lewy bok miałem mokry od dłoni aż do stopy. Nie był to duży problem, ponieważ zamierzałem wrócić z jeszcze większą prędkością, więc w planie było 3-godzinne nurkowanie.

Po przygotowaniu się i pożegnaniu z Pedro wyruszyłem na jedno z bardziej niesamowitych nurkowań w moim życiu. Druga studzienka Pozo Azul to meandrująca galeria bardzo ładnych rozmiarów. Średnio 4 do 6 m szerokości i około 5 do 10 m wysokości. Cały czas kilka metrów w górę i w dół i trochę z lewej na prawą, ale ogólnie całkiem prosto. W wielu miejscach podłoga pokryta jest piaskiem z typowym wzorem fali, jaki można zobaczyć w czynnych jaskiniach. Tylko ostatnie 800 m pod koniec studzienki nr 2 jest znacznie mniejsze, nie ma piaszczystych kawałków i jest trochę bardziej muliste. Myślę, że dzieje się tak, ponieważ istnieje obejście dla suchej sekcji, która prowadzi prosto do studzienki nr 3, a część w kierunku Tipperary jest częścią, która widzi przepływ tylko w okresach wysokiego przepływu.

Po pokonaniu około 1000 m w drodze powrotnej pojawił się drugi problem. Jeden ze zdublowanych skuterów odmówił posłuszeństwa. Ponieważ linka holownicza znajduje się pośrodku, oznacza to, że przy pełnej prędkości nagle zostaniesz pociągnięty właśnie w tę stronę. Niezbyt miła niespodzianka, ale też nie największy problem, jaki można mieć podczas nurkowania w jaskini. Spróbowałem ponownie dodać gazu i oba skutery znów odpaliły. Niestety, kilka sekund później pojawił się ten sam problem. Teraz zacząłem się trochę denerwować, bo wiedziałem, że przede mną jeszcze długa droga, a powrót do Pedro nie wchodził

121 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
2022
Kris Robbroeckx Pozo Azul

już w grę. W tym momencie był on już w studzience nr 3. Po kilku kolejnych próbach rozwiązania problemu i prawie zderzeniu ze ścianą jaskini, zdecydowałem, że znacznie rozsądniej będzie porzucić pomysł wykorzystania obu skuterów w zdublowanej konfiguracji i postanowiłem użyć tylko jednego z nich. Kilka sekund później przekonałem się na własnej skórze, że zawsze należy wyłączać skuter, którego się nie używa. Jeśli ten nagle zdecyduje się ponownie rozpocząć pracę, skręcasz ostro w przeciwną stronę, ponieważ linka holownicza znajduje się na drugim skuterze.

Z drugiej strony dawało mi to trochę nadziei, że skuter wyłączył się, ponieważ zadziałał system zabezpieczający przed przegrzaniem i teraz, kiedy już nieco ostygł, sam zaczął znowu działać. Po raz kolejny musiałem nauczyć się na własnych błędach, że tak nie było. W końcu przełączyłem się tylko na prawy, wciąż sprawny skuter i wyłączyłem ten płatający figle, który był ustawiony po lewej

stronie, a następnie na pełnych obrotach ruszyłem w stronę wyjścia z jaskini.

W pełni przekonany, że jest to najlepsze rozwiązanie mojego problemu, ale z tym przerażającym uczuciem, że coś jest jednak nie tak, starałem się cieszyć pięknem jaskini tak bardzo, jak to w zaistniałych okolicznościach było możliwe. W odległości ok. 2,7 km od wyjścia ze studzienki nr 2 padł mój drugi skuter. Tym razem było jasne, że bateria jest pusta. Trochę prób przywrócenia do życia zepsutego skutera i kolejnych kilka minut spędzonych na głębokości 65 m później, zdecydowałem, że najlepiej będzie wziąć ostatni skuter, jaki miałem pod ręką. Mój wierny Seacraft. Niestety, spędziłem już sporo czasu na znacznej głębokości i jako że było to kolejne nurkowanie, to mój łączny czas do wynurzenia wydłużał się. Ze względu na już całkowicie mokry suchy skafander i niezbyt ciepłą wodę o temperaturze 10°C, w połączeniu z brakiem ruchu na tak długim dystan -

122
JASKINIE
Fot. Peter Goossens

sie, zaczęło mi być naprawdę zimno. Ponieważ często nurkuję moim Seacraftem, wiem, jaką część pojemności baterii potrzebuję do ogrzewania, więc po kilku drobnych obliczeniach wiedziałem, z jaką prędkością mogę płynąć, aby dotrzeć do wyjścia i nadal mieć wystarczająco dużo baterii do ogrzewania podczas mojej dekompresji.

To byłoby jednak zbyt proste, dlatego w tym momencie pojawił się mój czwarty problem podczas tego nurkowania.

Po cieknącym suchym skafandrze i awarii dwóch skuterów

myślisz, że możesz mieć dość i że to już wystarczy, jednak życie pokazuje, że zawsze trzeba być przygotowanym na kolejne niespodzianki. Mój rebreather backmountowy dał mi ostrzeżenie o płuczce. Ze względu na emocje związane z prawie uderzeniem w ściany jaskini, w połączeniu z przyspieszonym oddechem, głębokością, niskimi temperaturami, dłuższym czasem ekspozycji niż przewidywano i tak dalej, mój skruber powoli się przebijał.

Uczucie ciepła na klatce piersiowej połączone ze zwiększonymi oporami oddechowymi uświadomiło mi, że muszę przesiąść się z jednego rebreathera na drugi. Na szczęście, jak zawsze miałem gotową jednostkę zapasową. Sidemount Divesoft Liberty okazał się idealny do tego zadania, ponieważ oblicza dekompresję podczas nurkowania w trybie rezerwowym i dostarcza dokładnych informacji, gdy trzeba się na niego przełączyć, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Pierwszy oddech po zmianie rebreathera był niesamowity i przyniósł natychmiastowe uczucie ulgi. Radość nie trwała jednak długo. Już chwilę później zacząłem się trochę martwić, ponieważ miałem do pokonania jeszcze jakieś 2,5 km, a z jaskini chciałem teraz wyjść jak najszybciej. Ratowanie się bailoutem OC nie było czymś, na co nie mogłem się doczekać, dlatego trzymałem kciuki, aby to był już koniec moich problemów. Postanowiłem też zdeponować

niedziałające skutery, po które musiałem wrócić w kolejnych dniach, a mój całkowity czas do wynurzenia wynosił w tym momencie już 255 minut.

W trakcie nurkowania zawsze szukam po drodze dobrych punktów odniesienia, aby oszacować czas potrzebny na wyjście. Chociaż w studzience nr 2 jest poręczówka, to niestety nie ma zbyt wielu znaczników odległości. Pamiętam tylko jeden na 2000 m. Poza tym linka jest prawie cały czas na suficie, więc nie zawsze jest łatwo mieć ją na oku. Wreszcie po dwóch godzinach nurkowania dotarłem do miejsca, w którym mogłem rozpocząć dekompresję. Kiedy w końcu wydostałem się ze studzienki nr 2, miałem całkowity czas nurkowania 361 minut, w pełni zalany suchy skafander i tylko 9% pojemności baterii w moim Seacrafcie. Zaoszczędziłem te 9% na studzienkę nr 1.

Kiedy w końcu wyszedłem z wody i opuściłem jaskinię, mój skuter był zupełnie rozładowany, suchy skafander całkowicie mokry, było mi zimno i czułem się zmęczony, ale i tak myślałem tylko o tym, jak radzi sobie Pedro.

Ruszyłem w stronę kempingu, który znajduje się zaledwie

700 m od jaskini, aby wszyscy wiedzieli, że już wyszedłem oraz jestem cały i zdrowy, a Pedro jest na dobrej drodze.

To mnie trochę rozgrzało. Był to także moment, w którym poczułem, jak bardzo się cieszę, że mogłam tam być z tymi ludźmi. Nie tylko ze względu na pomoc, jakiej udzielili mi przy zdejmowaniu sprzętu i ciepły posiłek, który dla mnie przygotowali, ale także dlatego, że mogłem podzielić się swoją historią i tym, co wydarzyło się w drodze powrotnej.

15 godzin spędzonych w jaskini, z czego 10,5 poświęconych na nurkowanie, to nic w porównaniu z tym, co Pedro robił sam, bez ciepłego posiłku i dobrego towarzystwa.

123 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
2022
Kris Robbroeckx Pozo Azul

Kolejne dni zleciały na nurkowaniu w celu wydobycia sprzętu, robieniu podwodnych sesji foto razem z Laurentem i oczekiwaniu na powrót Pedro. Dla mnie nurkowanie z Laurentem zawsze jest błogosławieństwem. Jest on niesamowitą osobą i jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym fotografem specjalizującym się w zalanych jaskiniach, jakiego znam, a do tego niezłomnym nurkiem. Wszystko robi na obiegu otwartym i podróżuje tam, gdzie nie można spotkać zbyt wielu ludzi. To co robi nacechowane jest wielką pasją do piękna zalanych jaskiń i znajomością fotografii, którą trudno mi pojąć. Wie, jak uchwycić to piękno w tak niesamowity sposób, że nigdy nie będę w stanie się do tego przyzwyczaić. Znajomość z nim i możliwość dzie -

lenia wspólnej pasji do jaskiń z kimś takim, jest dla mnie wielkim błogosławieństwem.

Czwartego dnia Laurent i ja zdecydowaliśmy się na nurkowanie w studzience nr 2, aby zrobić zdjęcia kilku fajnych miejsc, które widziałem po drodze. Kiedy się tam wybraliśmy, wiedzieliśmy, że jeden z członków zespołu również tam nurkuje, więc kiedy zobaczyliśmy kogoś w pierwszej części studzienki, nie przejęliśmy się tym zbytnio. Dopiero kilkaset metrów dalej spotkaliśmy drugiego nurka i to nas trochę zdezorientowało. Tym bardziej, że był to wspomniany wcześniej członek naszego zespołu. Chyba nasza czujność nie była wystarczająca, gdy spotkaliśmy pierw -

124
JASKINIE
Fot. Peter Goossens

szego nurka. Kiedy wróciliśmy najszybciej jak się dało, okazało się, że to Pedro wrócił o jeden dzień wcześniej i robił właśnie dekompresję.

Po udzieleniu mu pomocy przy sprzęcie i wyjściu z wody usłyszeliśmy od niego, że u niego również nie wszystko poszło zgodnie z planem. Po przejściu przez studzienkę

nr 3 i tym, jak go zostawiłem, zdecydował się rozbić obóz zaraz za studzienką. Następnego dnia przetransportował

sprzęt potrzebny na kolejne etapy, na początek studzienki nr 4. Ta sucha sekcja nazywa się Razor Passage, ponieważ skały są tu ostre jak brzytwa. Odległość w poziomie, ale także w pionie wynosi w sumie około 40 m i zajęło mu to cały dzień. Nazajutrz, kiedy wrócił do swojego sprzętu, okazało się, że jego rebreather został zalany podczas transportu dzień wcześniej, a elektronika i skruber przestały działać. Niestety dla niego był to koniec wyprawy.

Cały rok przygotowań i treningów został zniweczony za sprawą jednego litra wody. Wydostanie się z jaskini zajęło mu dwa kolejne dni. Kiedy zaczynasz projekt tej skali, to starasz się zaplanować jak najwięcej. Chociaż nie osiągnęliśmy zamierzonych celów, to spędziliśmy razem niesamowity czas. Udało nam się wyciągnąć wiele lekcji, z czego niektóre z nich w bardzo trudny sposób, a niektóre w nieco łatwiejszy. To czego ja nauczyłem się w Pozo Azul, to to, aby być świadomym, że błędów nie da się uniknąć, ale ważne jest, aby zachować spokój i po prostu nurkować, cieszyć się stworzonym zespołem w całej jego różnorodności i nigdy nie lekceważyć potęgi umysłu. Zawsze będę pamiętał i szanował każdego członka tej grupy. To oni sprawili, że było to wspaniałe doświadczenie i wspomnienie na całe życie.

Po wyjęciu i spakowaniu całego sprzętu spędziliśmy niesamowitą noc w bardzo malowniczym miejscu niedaleko jaskini. To było idealne zakończenie tej podróży. Teraz czas na następne wyzwania.

Płetwonurkowie:

Günther Faul (nieobecny z powodu choroby)

Pedro Balordi

Wsparcie powierzchniowe:

Edgar Struijlaart

Wsparcie podwodne i powierzchniowe:

Alvaro Aguilera

Esther Schneider

Jolanda Spronck (fotograf)

Joseph Carl Schützenhofer

Kris Robbroeckx

Laurent Miroult (drugi fotograf)

Niko Gerdau

Peter Goossens (fotograf zespołowy + dron)

Philipp Schneider

Vincent Kessler

125 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Kris Robbroeckx Pozo Azul 2022

tekst i zdjęcia: Małgorzata Sobońska-Szylińska

Skrzydlice

Gdy zaczynamy swoją przygodę z nurkowaniem, kierując się marzeniami o eksplorowaniu rafy koralowej, zazwyczaj pierwszym wybieranym przez nas naturalnie kierunkiem jest Egipt.

Przylegające do niego Morze Czerwone łączy Morze Śródziemne z Oceanem Indyjskim i opływa jego wybrzeże na odcinku wynoszącym ponad 800 km.

Rafy koralowe zaczynają się tu już na płyciznach, przy brzegu. Gdy zejdzie się głębiej lub dalej odpłynie, wrażenia zachwytu nad tamtejszym podwodnym światem tylko się potęgują.

126
ŚRODOWISKO
Jadowite piękności
127 Divers24_________ nr 22, marzec 2023

Takie były też moje początki. W Egipcie, w okolicach Hurghady, 25 lat temu kończyłam swój pierwszy kurs nurkowy. Wtedy też pierwszy raz spotkałam skrzydlice. Miałam szczęście. Spotkałam od razu całe stado ok. 30 – 40 osobników. Odniosłam wtedy wrażenie, że pojawiły się nagle i znikąd. Ale prawda była taka, że w tamtym czasie moim głównym zmartwieniem była walka z pływalnością. Uwięziona w ciągłej pozycji „na marchewkę”, uporczywie odbijając się od piaszczystego dna, machałam wszystkimi kończynami kurczowo ściskając inflator, by choć na chwilę się wypoziomować. Kiedy wreszcie mi się to udało, zamarłam… Podniosłam głowę i je zobaczyłam. Były niemal nieruchome. Rozproszone w eleganckim szyku, z ciałami przyozdobionymi brązowo-białymi paskami, niesione przez

delikatny prąd, sunęły z rozpostartymi płetwami prosto na mnie. Obleciał mnie strach. Bałam się, że przypadkiem któraś z nich muśnie mnie ostro zakończoną wypustką jednej z płetw i wtedy na pewno umrę. Instruktor ostrzegał nas, by nie dotykać niczego pod wodą, a zwłaszcza skrzydlic, bo to może się źle skończyć. Widząc je w takiej ilości już zaczęłam więc w myślach żegnać się z życiem…

Wtedy nic się oczywiście nie stało, a przez minione ćwierć wieku zdążyłam już oswoić się z tymi pięknymi stworzeniami i nauczyć właściwie z nimi postępować. Niemniej, ten widok był dla mnie tak wielkim przeżyciem estetycznym, że opowieścią o majestatycznym przepływie stada skrzydlic tuż przed szybką mojej maski, dzieliłam się wte -

128
ŚRODOWISKO

dy ze wszystkimi, z którymi rozmawiałam. A że robiłam to z wypiekami na twarzy i pełna entuzjazmu, ktoś z moich rozmówców zorganizował mi nawet wówczas występ w początkującej rozgłośni młodzieżowej o nazwie „Radiostacja”, gdzie mogłam o tym zdarzeniu opowiedzieć tysiącom słuchaczy na antenie.

Od tego momentu pokochałam skrzydlice. Zawsze, gdy jestem pod wodą wypatruję ich przycupniętych do dna czy zaplątanych w korale. Nigdy potem nie spotkałam ich w tak dużym stadzie w toni w ciągu dnia. Za to, zawsze gdy jestem w Egipcie z nadzieją schodzę na nocne nurkowania. Tu, zwłaszcza w Marsa Alam, w nocy, światło latarki przyciąga ciekawskie skrzydlice, które spływają się

z całej okolicy, by obejrzeć nurków. Można odnieść wrażenie, że jesteśmy dla nich chyba nawet większą atrakcją niż one dla nas.

Nie ulega wątpliwości, że uroda skrzydlic jest spektakularna. Niektórzy uważają je za najpiękniejsze stworzenia zamieszkujące morskie głębiny. Słynny austriacki biolog i prekursor nurkowania, Hans Hass zwykł je był określać mianem „najpiękniejszych kwiatów Morza Czerwonego”. I coś w tym jest.

Skrzydlice zamieszkują raczej płytsze warstwy rafowego ekosystemu, choć badacze stwierdzali ich obecność nawet na głębokości 200 m! Lubią zaszywać się w szczelinach skał

129 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Małgorzata Sobońska-Szylińska Skrzydlice
130 ŚRODOWISKO

lub wisieć uczepione do załomków utworzonych z twardych korali lub poplątanych gałęzi gorgonii. A gdy już oderwą się od podłoża, zastygają ją wodzie w sztywnej pozie i pozwalają się nieść jej nurtowi. Płynąc, eksponują pełnię swej urody wyprężając wokół ciała płetwy, które powiewają jak proporce. Taki widok może oczarować i uśpić czujność niejednego śmiałka, zwłaszcza, że skrzydlice wydają się nielękliwe i przyjazne. Warto jednak mieć świadomość, że wśród tych powiewających wstęg czają się ostre jak igły kolce jadowe.

Przypadkowe nabicie się na nie, czy choćby lekkie otarcie dłoni wywołuje gwałtowny, rwący ból, który zaczyna promieniować z nakłutego miejsca. Jad, który wydobywa się z kolca po ukłuciu powoduje mniejsze lub większe zatrucie organizmu. Potrafi ono utrzymywać się przez wiele godzin. W miejscu nakłucia skóra blednie pod wpływem stanu zapalnego tkanek. Jeśli zaaplikowana dawka jadu jest duża, u zranionego człowieka może dojść nawet do ostrych symptomów niewydolności układu krążenia połączonej z majaczeniem i drgawkami. U porażonej osoby pojawiają się nudności, trudności w oddychaniu, ból stawów a nawet konwulsje. W takich przypadkach konieczna jest szybka interwencja medyczna. Ukąszony nurek powinien niezwłocznie wynurzyć się z zachowaniem zasad bezpieczeństwa. Najszybciej dostępnym sposobem działania już po wynurzeniu jest nacięcie rany i próba odessania jadu. W oczekiwaniu na fachową pomoc medyczną można próbować okładać ranę kompresem z gorącej wody w celu zneutralizowania toksyn. Należy mieć na uwadze, że nawet niewielka dawka jadu może spowodować wstrząs anafilaktyczny, co może za sobą nieść bardzo poważne konsekwencje. Jadowitość stała się źródłem innej, zamiennej dla tych ryb nazwy. Skrzydlice nazywane są bowiem również „ognicami”.

Dlatego przede wszystkim, nurkując w okolicach, w których żyją skrzydlice lub pokrewne do nich skorpeny, pamiętajmy o zachowywaniu jak najdalej posuniętej ostrożności. Jest ona wskazana zwłaszcza podczas nurkowań nocnych. W ich trakcie zdarza się przecież, jakże często, że naszą uwagę pochłania jakiś mały obiekt, który pragniemy sfotografować z różnych perspektyw naszym obiektywem „makro”. Ustawiamy lampy, próbujemy znaleźć stabilną pozycję, żeby optymalnie ustawić oświetlenie. I właśnie to jest ten moment, w którym niechcący możemy nadziać się na kolec skrzydlicy przycupniętej w skalnej szczelinie. Wystarczy chwila nieuwagi i nagły ból może nas zmusić do przedwczesnego wynurzenia.

System jadowy skrzydlic składa się z 16 kolców, na których znajdują się gruczoły jadowe. Skrzydlice stroszą je z dumą jak pióropusz, przez co wyglądają jakby naprawdę nikogo się nie bały. Podpływają blisko do ludzi bez najmniejszej oznaki lęku, a inne drapieżniki, w tym nawet rekiny, omijają je szerokim łukiem. W takich okolicznościach przyrody z pewnością czują się bezpieczne. A my, w tym akurat wypadku, powinniśmy brać przykład z rekinów.

Same skrzydlice są natomiast niezwykle drapieżne i żarłoczne. Z lubością oddają się pożeraniu mniejszych ryb, mięczaków i skorupiaków. Z uwagi na ich zjawiskową urodę ryby te często wpuszczane są przez niedoświadczonych akwarystów do zbiorników, w których są już inne, mniejsze zwierzęta. Takie historie nigdy nie kończą się dobrze. Gdy tylko skrzydlica osiągnie większe rozmiary, mniejsze ryby zaczynają znikać z akwarium w zastraszającym tempie. Zbiornik zamienia się szybko w akwarium jednogatunkowe... Nieprzeciętna uroda najwyraźniej nie idzie tu w parze z łagodnym usposobieniem.

131 Divers24_________ nr 22, marzec 2023 Tamara Adame The Cave Corals Project
Małgorzata Sobońska-Szylińska Skrzydlice

Okrucieństwu skrzydlicy dorównuje jej spryt. Z zimną krwią i żelazną bezwzględnością potrafi ona zapędzić swoją potencjalną zdobycz do miejsca, z którego nie ma już ucieczki. Robi to z wdziękiem, zagarniając wodę i wachlując swoimi wstęgowatymi płetwami. A gdy ofiara nie ma już dokąd uciec, podstępna piękność rozwiera paszczę i dokonuje błyskawicznej egzekucji wciągając przerażone

zwierzę do wnętrza swojej gęby. Jest się zatem czego bać! Do tego skrzydlica jest gatunkiem niezwykle inwazyjnym.

Zdarza się, że poszczególne osobniki są wciągane do zbiorników balastowych statków i tym sposobem przedostają się do zupełnie nowych dla siebie akwenów, siejąc postrach i spustoszenie w stabilnych dotąd ekosystemach rafowych. Taka historia zdarzyła się w ostatnich dekadach w rejonie Karaibów. Pierwsze osobniki tego gatunku zostały wypuszczone przez nieodpowiedzialnych akwarystów

w okolicach Florydy w latach 90-tych ubiegłego wieku. Kilka lat później, w 2007 r. zaobserwowano je w wodach przybrzeżnych Kuby. Już po upływie zaledwie dwóch lat gatunek zadomowił się w tamtejszej rafie do tego stopnia, że nurkowie spotykali jego przedstawicieli niemal przy każdym nurkowaniu. Dziś skrzydlice można spotkać w całym rejonie wysp karaibskich. Ich obecność przyczyniła się do zmian w bioróżnorodności tamtejszego ekosystemu. Skrzydlice bowiem zachowują się jak buldożery. Pożerają wszystko, co napotkają na swojej drodze i co jest w stanie zmieścić się w ich rozwartej paszczy. Na szczęście, skrzydlice dorastają do rozmiaru 25-35 cm, ich paszcza nigdy nie będzie zatem tak szeroko otwarta, by mógł zmieścić się w niej nurek.

132
ŚRODOWISKO

Ekspansji skrzydlic sprzyja ich sposób rozmnażania się. Są to ryby jajorodne. Jeden samiec w okresie tarła organizuje sobie zazwyczaj swój prywatny harem złożony z kilku samic. Czasem jest ich nawet 10. Każda z samic składa od 2000 do 15000 jajeczek ikry. Potencjał rozrodczy tego gatunku jest zatem ogromny!

Z całą pewnością w tej chwili nie dość, że skrzydlice nie są gatunkiem zagrożonym, to one same są postrzegane jako zagrożenie dla innych gatunków. W ostatnich latach zdążyły już zarybić akwen Morza Śródziemnego do tego stopnia, że naukowcy zastanawiają się nad sposobami zredukowania ich liczby. Na Kubie, gdzie ich liczebność również wyrwała się spod jakiejkolwiek kontroli organizo -

wane są zawody w połowie największej liczby osobników tego gatunku. W krajach basenu Morza Karaibskiego lansowana jest moda na jedzenie ich mięsa. Przy czym, dania przygotowane ze skrzydlic zawsze doprawiane są dreszczykiem emocji. W spożywanym posiłku może znaleźć się przecież niewielka ilość słynnego jadu zwierzęcia. Potrawy zamawiamy zatem na własne ryzyko.

Tak samo na własne ryzyko nurkujemy. Podziwiajmy więc ich piękno, ale nie dajmy się mu zwieść…

133 Divers24_________ nr 22, marzec 2023
Małgorzata Sobońska-Szylińska Skrzydlice

JUŻ W SPRZEDAŻY!

Najnowsza książka

Kariny Kowalskiej

Kustoszki Muzeum Nurkowania

sklep.divers24.pl

DIVERS24 to nie tylko magazyn!

W naszej ofercie posiadamy jedną z największych kolekcji książek nurkowych dostępnych od ręki, w której każda miłośnikcza i każdy miłośnik podwodnej lektury znajdzie coś dla siebie!

134

Otrzymujesz od nas najbardziej wyspecjalizowane ubezpieczenie

nurkowe ważne na całym świecie

ODKRYJ WSZYSTKIE

OPCJE UBEZPIECZENIA

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.