e-PROFIT numer 07-08/2013

Page 1

Czy Twój startup jest bezpieczny? Czy skutecznie chronisz swoje dane? • strona 30

e-profit wszystko o e-biznesie

Numer 07-08/2013

Coworking – fun czy tylko takie ładne słowo

Jak efektywnie wykorzystać siłę internetu?

Rozmowa z Michałem Brzezickim o roli wizerunku w sieci

Wirtualna motywacja Apka firmy Weniger leczy ze złych przyzwyczajeń i nałogów. Rozmowa z Bartoszem Rychlickim


C

Lato, lato... zas płynie jakby nieco wolniej, w powietrzu czuć już, że sezon urlopowy się zaczął i w skrzynkach pojawia się mniej korespondencji niż zwykle. Telefon też rzadziej dzwoni. Niemniej świat się nie zatrzymał. Biznes toczy się dalej. My też nie robimy przerwy. Ciągle szukamy dla Was inspiracji i informacji.

Oddaję w Wasze ręce kolejny numer e-PROFIT, wyjątkowo (choć wyjątkowo miało być tylko w ostatnim numerze) wspólny dla lipca i sierpnia. Wiemy, że jesteście dalej od ekranów dzięki pięknej pogodzie za oknami, stąd takie mocno przemyślane i świadomie zaplanowane połączenie. Ale do rzeczy. Co możecie znaleźć w wakacyjnym numerze? Dużo wiedzy, sporo inspiracji. A konkretnie? Mobilizujemy do zastanowienia się nad tym, jak pracować efektywniej i być bardziej działaczem (doerem) niż marzycielem (dreamerem), a także nad tym, czy aby na pewno nieukrywana radość z piątunia i powodowanej nim przerwy w pracy przystoi startupowcom. Inspirujemy Was do zostania blogerem, w końcu nie ma jednego profilu charakterologicznego czy kompetencyjnego ludzi dzielących się swoimi opiniami w sieci. Każdy może, możecie i Wy! Pokazujemy Wam (ryzykując frustrację branży), ile zarabia się w marketingu (albo przynajmniej co mówią statystyki). Szukamy dla Was odpowiedzi na pytanie, jak nie pozycjonując, zdobyć klienta w internecie (wbrew różnym opiniom, twierdzimy, że się da). Podpowiadamy, jak efektywnie to coraz mocniejsze narzędzie, którym jest internet, wykorzystać do swoich potrzeb. Motywujemy Was również do bycia dobrym klientem i dobrym sprzedawcą, czyli po prostu (co często nie jest takie oczywiste) miłym człowiekiem. W tym kontekście twierdzimy, że walka ze złymi przyzwyczajeniami nie jest niemożliwa. W wywiadzie numeru pokazujemy, kto i co może nam w tym pomóc. Miłej lektury!

Agnieszka Meller Redaktor naczelna

2

e-profit


e-profit Numer 07-08/2013

w tym numerze Wstępniak 2 Lato, lato....

Jak efektywnie wykorzystać siĹ‚Ä™ internetu? Foto: Š ra2 studio - Fotolia.com

Redakcja Agnieszka Meller Redaktor naczelna e-mail eprofit@inkubatorstarter.pl

Wydawca Inkubator STARTER Gdańska Fundacja Przedsiębiorczości ul. Lęborska 3b 80-386 Gdańsk NIP: 583-290-74-40 e-mail eprofit@inkubatorstarter.pl tel. 58 731 65 65

www.inkubatorstarter.pl

:

Facebook.com/inkubatorstarter Twitter.com/inkubatorstart Blog.inkubatorstarter.pl

Jak dojechać?

b

Google Maps http://goo.gl/maps/PfwPO

4 5 6 7

Felieton Czy umiemy jeszcze pracować? Sprzedawco! Pozwól mi kupić! Piątek, piąteczek, piątunio, czyli kilka słów o tym, dlaczego niedziela prawdę Ci powie Bloger i dziennikarz to nie konkurenci

Aktualności 8 52,7 mld SMS-ów wysłali Polacy w 2012 r. 8 Ile zarabiają marketerzy? Z naszej perspektywy 10 Coworking – fun czy tylko takie ładne słowo 12 Warto być miłym 14 Pomysł to jeszcze nie biznes Rynkowe trendy 16 Jeszcze będzie przepięknie 19 Paczkomatowy Blitzkrieg Internet i jego tajemnice 22 Klient z internetu bez pozycjonowania 24 Jak efektywnie wykorzystać siłę internetu? Wywiad numeru 27 Wirtualna motywacja Warto wiedzieć 30 Czy Twój startup jest bezpieczny? 32 Co musisz wiedzieć, wyruszając na wakacje Bez krawata 35 Urlop marzeń

Masz ciekawy temat? Pisz! To miejsce czeka na Ciebie! eprofit@inkubatorstarter.pl

e-profit

3


Felieton

Czy umiemy jeszcze pracować? Sylwester Kozak Internet, telefon komórkowy, SMS-y – wszystkie te nowe technologie powinny powodować, że pracujemy lepiej, szybciej i efektywniej. Z drugiej jednak strony mamy Facebook, Twitter, czaty czy sklepy internetowe. Czy umiemy jeszcze pracować?

z przypomnieniem o zapłacie składek na ZUS. Więc się logujemy i płacimy. W skrzynce już 5 nieprzeczytanych wiadomości. Robi się godzina 15 i okazuje się, że koncepcji, jak nie było, tak nie ma. Jak żyć? – chciałoby się zapytać.

Niestety, chyba nie – pracujemy nieefektywnie, dużo czasu tracimy na rzeczy, które nas rozpraszają, lubimy wręcz, gdy nam coś przeszkadza. Możemy oczywiście się z tym nie zgadzać, jednak zdecydowana większość z nas ma z tym poważny problem. Najczęściej nasz dzień wygląda tak: mamy do przygotowania jakąś koncepcję biznesową i zaczynamy pracę. Nagle przychodzi powiadomienie o nowym e-mailu, sprawdzamy. To nasz znajomy z Facebooka zostawił nam wiadomość – logujemy się więc i odpowiadamy. Zaczynamy pisać koncepcję. Dzwoni telefon – to księgowy

Wszystkich, nie tylko startupowców, zachęcam szczerze do zapoznania się z technikami GTD czy pomodoro. W sieci znajdziecie sporo materiałów na ten temat. Osobiście stosuje się do nich od 5 lat, i wciąż jestem zdumiony ich efektami. Stosowanie prostych zasad pracy znacznie zwiększa naszą efektywność i może się okazać, że zamiast jednego projektu możemy prowadzić kilka.

4

e-profit

Bądźmy Panami swojego czasu i swojej listy zadań – to proste. Wymaga tylko sporej samodyscypliny. ì

© Nomad_Soul - Fotolia.com


Felieton

Sprzedawco! Pozwól mi kupić! Paweł Lipiec Jest weekend. Słońce świeci, odpoczywamy po sobotniej imprezie. Mam godzinkę, zanim córka się obudzi i zacznie negocjacje o wyjście na dwór. Siadam więc do komputera, aby wykorzystać tę chwilę na research przed zakupem nowego telefonu. Gdzie kupić, jeśli nie na Allegro. A więc otwieram Allegro, znajduję interesującą mnie kategorię, wpisuję parametry filtrowania, sortuję i zaczynam wielką przygodę z e-commerce. Pierwsza oferta: czytam parametry telefonu i rezygnuję. Gwarancja na 23 miesiące? Przecież wiem, że producent daje na 2 lata (24 miesiące). Dlaczego ta oferta jest w kategorii „nowe“? Trudno. Szukam dalej. Kolejna oferta: „dziś mam dla państwa do zaoferowania sprzedaż...” – jak można dokonać zakupu na kwotę większą niż 5 zł od człowieka, który nie jest w stanie skleić zdania po polsku! Żeby oszczędzić sobie i Wam smutnych historii, skupię się na czymś, co akurat w elektronice zdarza się dość często. Ogromna większość aukcji w opisach zawiera całą litanię argumentów mających przekonać potencjalnego klienta, że towar jest nowy, nieużywany, „fabrycznie nowy”, ani razu nieuruchomiony (ewentualnie raz, aby sprawdzić, czy działa) i pochodzi z legalnego źródła. Wyobraźmy sobie teraz taką sytuację w tradycyjnym sklepie. Przypominacie sobie, aby jakikolwiek sprzedawca tuż po przekroczeniu progu zaczynał rozmowę od: „To naprawdę zupełnie nowy, nieużywany, legalnego pochodzenia telefon, zakupiony w Polsce. Nie, nie, proszę mi wierzyć nówka sztuka, prosto z taśmy z polskiej dystrybucji”? Możecie sobie wyobrazić tak absurdalną sytuację? A sprzedawcy na Allegro nie tylko ją sobie wyobrażają, oni to stosują każdego dnia! Przejrzałem w ostatnich dniach dziesiątki aukcji. Żadna nie wygląda wiarygodnie. W żadnej nie było komunikatu „oferuję/oferujemy nowy telefon X”. Zawsze gdzieś w opisie musiała się pojawić krótsza lub dłuższa litania „usprawiedliwiania produktu”. Drogi sprzedawco, w normalnym świecie, zdrowi na umyśle ludzie zakładają, że sprzedawca jest uczciwy, a szanse na to, że jest paserem są niewielkie. W tym normalnym świecie nie musisz głośno krzyczeć, że jesteś (w przeciwieństwie do reszty) uczciwym człowiekiem. Namolne przekonywanie klienta („ależ ja pana nie oszukuję”: sprawia, że ja – klient – nabieram podejrzeń. I po co nam to? Przez te krzyki Ty nie sprzedasz, ja nie kupię i obaj będziemy nieszczęśliwi. Pozwól mi kupić! ì

© Kirill Kedrinski - Fotolia.com

e-profit

5


Felieton

Piątek, piąteczek, piątunio, czyli kilka słów o tym, dlaczego niedziela prawdę Ci powie Marek Dornowski Gdy piszę ten tekst, jest już piątkowe popołudnie. W każdej stacji radiowej słychać wesołe komentarze: a bo to weekend, a bo to ktoś idzie na urlop. Ogólne rozluźnienie i wesołość. Perspektywa tego, że jutro budzik będzie milczał jak zaklęty, jest naprawdę niezwykle kusząca. Przyznaję, to miłe, ale… No właśnie, jest pewne ale. Daleki jestem od tego, by zarzucać komukolwiek cokolwiek, tylko dlatego że cieszy się z nadchodzącego weekendu. W sumie każdy z nas po tygodniu ciężkiej pracy zasługuje na odrobinę luksusu. Niemniej jednak magia weekendu momentami wydaje mi się przesadzona i trochę dziwi w niektórych grupach społecznych, a wśród startupowców w sposób szczególny. Rozumiem urzędnika, który marzył o zostaniu gwiazdą rocka, ale mu nie wyszło i załapał się gdzieś w urzędzie statystycznym (z całym szacunkiem dla tych sympatycznych urzędników, którzy pracują tam z pasji i chęci służby innym i Ojczyźnie). On może odczuwać pewne niespełnienie wynikające z tego, że jednak marzył o czymś innym. Tak, on w piątek o godzinie (wstawić dowolną) może czuć się szczęśliwy, bo przez najbliższe dni będzie mógł zapomnieć o statystyce i skupić sie na swojej pasji. Ale startupowiec? Czym jest startup, jeśli nie próbą gonienia własnych marzeń? Jeśli praca przy własnym projekcie miałaby się sprowadzać do wyczekiwania piątkowego popołudnia, byłby to bardzo zły znak. Jako inwestor zapytałbym przedstawiciela startupu ubiegającego się o dofinansowanie: co robisz w niedzielne popołudnie? To pytanie niemające absolutnie żadnego podtekstu religijnego. Interesowałby mnie syndrom niedzielnego popołudnia, czyli to, o czym dany człowiek myśli, mając w perspektywie cały tydzień pracy. Czy jest to dla niego niewiele znacząca oczywistość, która w żaden sposób nie przeszkadza mu w cieszeniu się chwilą, czy raczej wchodzi już w stan przygnębienia, wymyślając memy w stylu: „byle do piątku”. To może wydawać się absurdalne, ale rozmawiając z wieloma osobami, które odniosły biznesowy sukces, odkryłem, że pytane o jego kluczowe elementy bardzo często mówiły „pasja i zaangażowanie”. Czy był to przypadek? Wyuczony, tani chwyt PR-owy? Nie sądzę. Jeśli więc prowadzisz swój startup i czytasz ten tekst, zadaj sobie pytanie, czy przypadkiem nie masz syndromu niedzielnego popołudnia. Jeśli tak, to znak, że powinna zapalić Ci się lampka

6

e-profit

ostrzegawcza. Powinieneś zadać sobie pytanie, po co tak naprawdę robisz ten projekt? Wierzysz w jego sukces, daje Ci satysfakcję, czy może z braku laku starasz się być trendy (wybaczcie, że używam słowa, które pewnie można uznać już za Old style)? Cieszmy się weekendem, ale w poniedziałkowy ranek, cieszmy się tym, że właśnie rozpoczyna się kolejny tydzień, w którym będziemy mogli robić to, co nas pasjonuje. Jeśli tego nie potrafisz, to może pomyliłeś się z powołaniem i czas na zmiany. Szkoda się męczyć, w końcu weekend trafia się tak rzadko i trwa tak krótko... ì © Dario Lo Presti - Fotolia.com


Felieton

Bloger i dziennikarz to nie konkurenci Marcin Osiak Internet się zmienia, akcent na społeczności od kilku lat jest coraz bardziej widoczny. Ba, odważę się napisać, że nie ma dziś internauty, który choć raz nie zetknął się z blogiem, a zdecydowana większość z nas jakieś „pamiętniki” śledzi. Dzisiejszy bloger nie pisze już pamiętnika do szuflady, a coraz częściej swoim zasięgiem może zawstydzić niejeden portal, w którym pracują „profesjonalni” redaktorzy. Czy więc nadchodzi era upadku dziennikarstwa, jakie znamy? Na ten temat wiele już napisano i powiedziano. Wypowiadali się dziennikarze, blogerzy, eksperci ds. mediów i zwykli internauci. Jedni wieszczą upadek tradycyjnych mediów, inni nie dostrzegają potencjału medium, którym są blogi. Prawda, jak zwykle leży gdzieś po środku. W historii nie zdarzyło się jeszcze, aby jedne medium zabiło inne. Czy telewizja wyparła radio albo zniszczyła kino? Czy internet doprowadził do upadku prasy papierowej? Nie – każde medium znajduje niszę i żyje swoim własnym życiem. Na sukces portalu składa się cały zespół dziennikarzy, redaktorów, handlowców, grafików, specjalistów IT i innych pracowników. Zasięgi, jakie oni budują, nie są zasługą jednostek, ale jest to ciężka praca zespołowa. Bloger najczęściej działa w pojedynkę, więc sukces, jaki osiągnie, smakuje podwójnie. Dziennikarze to ludzie, od których wymaga się pewnego poziomu i wiedzy, ponieważ jako profesjonaliści, nim zaczęli publikować, musieli zostać do tego odpowiednio przygotowani. Dobry dziennikarz nie robi błędów, a temat, nad którym pracuje, rzetelnie „rozgryza” z każdej możliwej strony, aby dać czytelnikom pełny obraz. Bloger najczęściej skupia się na opiniach – swoich własnych. Jeśli zrobi w tekście kilka błędów, też zostanie mu to wybaczone – w końcu nie jest profesjonalistą. Wspólny mianownik? Pieniądze z reklam. Dla firm internet to często jedna pozycja w budżecie i to, co nie trafi do portalu, ląduje na koncie blogera, lub na odwrót. Jest to jedyny punkt styczny pomiędzy światem blogosfery a światem portali internetowych. Na jednym ze swoich szkoleń Tomek Tomczyk powiedział do uczestników, że blogerzy i dziennikarze to nie są konkurenci, a dwie grupy, które wzajemnie się uzupełniają. Rolą portali internetowych i pracujących w nich dziennikarzy jest przekazywanie informacji. Co się wydarzyło, gdzie, kiedy, kto w tym uczestniczył. Bloger zaś ma przekazać swoim czytelnikom subiektywną opinię na dany temat. W czasach, gdy rekomendacje © Photo-K - Fotolia.com

są jednym z najważniejszych kanałów podawania informacji oraz podejmowania decyzji zakupowych, internauci i reklamodawcy dostrzegli potencjał drzemiący w blogerach – dziś liderach internetowej opinii. Blogerem może być każdy – uczeń liceum, student, pracownik korporacji, freelancer, a nawet dziennikarz, który potrzebuje znaleźć ujście dla dzielenia się ze światem swoimi opiniami. Czy dobry dziennikarz będzie dobrym i popularnym blogerem? Nie wiadomo – w świecie blogosfery dobry warsztat to nie wszystko, ważniejsza, moim zdaniem, jest osobowość człowieka, który oddaje w ręce czytelników swój blog. W drugą stronę tak to niestety nie działa. Nawet najlepszy bloger, jeśli zechce zostać dziennikarzem, to nie ma pewności, że redakcje będą na niego czekać z otwartymi rękami, ponieważ oprócz osobowości w zawodzie dziennikarza liczy się coś jeszcze – warsztat i przygotowanie do zawodu. Blog to kolejny krok na drodze ewolucji współczesnych mediów, który umożliwia użytkownikom poznanie zdania liderów opinii na zadany temat. Nie zabije on dziennikarstwa tradycyjnego, a jedynie będzie sukcesywnie wprowadzać użytkowników na kolejny poziom pozyskiwania informacji i zdobywania opinii na nurtujący czytelników problem. Czytelnicy nie pozwolą na to, aby jedno medium zdominowało sieć i każda forma publikowania w internecie będzie mieć swoją rzeszę wiernych czytelników. ì

e-profit

7


Aktualności

52,7 mld SMS-ów wysłali Polacy w 2012 r. Informacja prasowa

Według „Raportu o stanie rynku telekomunikacyjnego w Polsce w 2012 r.”, przygotowanego przez Urząd Komunikacji Elektronicznej, w ubiegłym roku Polacy wysłali 52,7 mld krótkich wiadomości tekstowych, czyli 1,1 mld SMS-ów więcej niż rok wcześniej. Oznacza to, że na jedną osobę w 2012 r. przypadło średnio 1381 wiadomości. Według szacunków SerwerSMS.pl w 2012 r. co najmniej 800 mln SMS-ów zostało wysłanych w ramach masowej wysyłki. Były to SMS-y marketingowe ze specjalnymi ofertami oraz powiadomienia SMS np. z urzędów gmin. ì © Shestakoff - Fotolia.com

Ile zarabiają marketerzy? Na bazie materiałów SAR

Płaca całkowita (ATR w PLN, rocznie) Pracujesz w komunikacji marketingowej i zastanawiasz się, czy zarabiasz odpowiednio dużo? Według badania „Raport o wynagrodzeniach SAR 2013” wzrost płac w agencjach reklamowych pomiędzy rokiem 2012 i 2013 dotyczy 25% stanowisk, obniżenie zaś lub stagnacja płac 75% stanowisk. Badanie zostało przeprowadzone przez firmę IDEA! Management Consulting, na zlecenie Stowarzyszenia Komunikacji Marketingowej SAR. Przeprowadzane każdego roku przez SAR badania poświęcone wynagrodzeniom i stawkom godzinowym są bardzo istotne dla całej branży, a także wszystkich reklamodawców. Oprócz mierzenia kondycji firm oraz trendów rynkowych, stanowią one doskonały punkt odniesienia dla wszystkich podmiotów działających w tym obszarze. Dzięki temu badaniu agencje mogą podejmować decyzje strategiczne odnoście swojej polityki płacowej oraz przy przygotowywaniu ofert dla klientów, a reklamodawcy z kolei zawsze łatwiej ocenić i wycenić atrakcyjność poszczególnych ofert oraz pracę swoich partnerów biznesowych. Coroczne badania wynagrodzeń oraz stawek godzinowych to również oznaka transparentności naszej branży oraz przestrzegania najwyższych standardów biznesowych – skomentował Paweł Tyszkiewicz, pełnomocnik zarządu Stowarzyszenia Komunikacji Marketingowej SAR. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności, za rozmowy odnośnie podwyżek wynikłe po lekturze niniejszego opracowania:-) ì

8

e-profit

Nazwa stanowiska CLIENT SERVICE DIRECTOR GROUP ACCOUNT DIRECTOR ACCOUNT DIRECTOR ACCOUNT MANAGER IT MANAGER GROUP HEAD MEDIA MANAGER SENIOR MEDIA PLANNER MEDIA PLANNER JUNIOR MEDIA PLANNER BUYING DIRECTOR HEAD OF BUYING BUYER TRAINEE MEDIA (PLANNING/BUYING) DIRECTOR MEDIA (PLANNING/BUYING) GROUP HEAD MEDIA (PLANNING/BUYING) MANAGER SENIOR MEDIA PLANNER/BUYER MEDIA PLANNER/BUYER JUNIOR MEDIA PLANNER/BUYER JUNIOR BUYER HEAD OF RESEARCH SENIOR (MEDIA) RESEARCHER ECONOMETRICS ANALYST JUNIOR MARKET ANALYST STRATEGIC DIRECTOR STRATEGIC PLANNER SENIOR SEM SPECIALIST TRAFFIC MANAGER OFFICE MANAGER

Średnia ATR (PLN)

269 312 203 851 175 757 122 561 121 608 174 840 118 406 87 952 63 887 45 602 217 203 163 965 63 450 32 479 255 922 185 633 131 425 91 451 73 139 50 787 39 200 188 755 109 956 91 049 41 700 210 600 56 867 88 160 83 500 74 704


Aktualności Domy mediowe • Płaca całkowita (ATR w PLN, rocznie) Nazwa stanowiska

ADMINISTRATION AND PERSONNEL DIRECTOR CREATIVE DIRECTOR CREATIVE GROUP HEAD SENIOR COPYWRITER COPYWRITER JUNIOR COPYWRITER SENIOR ART DIRECTOR ART DIRECTOR JUNIOR ART DIRECTOR GRAPHIC DESIGNER DTP OPERATOR DEPUTY/ASSOCIATE CREATIVE DIRECTOR SENIOR GRAPHIC DESIGNER JUNIOR GRAPHIC DESIGNER SENIOR DTP OPERATOR DESIGN DIRECTOR DESIGN MANAGER CLIENT SERVICE DIRECTOR GROUP ACCOUNT DIRECTOR ACCOUNT DIRECTOR ACCOUNT SUPERVISOR ACCOUNT MANAGER ACCOUNT EXECUTIVE ACCOUNT ASSISTANT SOCIAL MEDIA MANAGER SOCIAL MEDIA ACCOUNT EXECUTIVE IT MANAGER IT SPECIALIST (ADMINISTRATOR) PRODUCTION DIRECTOR PRINT PRODUCTION MANAGER BROADCAST PRODUCTION MANAGER PRINT PRODUCER BROADCAST PRODUCER PROOFREADER STRATEGIC DIRECTOR STRATEGIC PLANNER SENIOR STRATEGIC PLANNER TRAFFIC MANAGER TRAFFIC ASSISTANT TECHNICAL DIRECTOR USABILITY MANAGER INFORMATION ARCHITECT WEB DEVELOPER/PROGRAMMER JUNIOR WEB DEVELOPER/PROGRAMMER FLASH/ACTIONSCRIPT DEVELOPER SENIOR FLASH/ACTIONSCRIPT DEVELOPER SENIOR FRONT END DEVELOPER FRONT END DEVELOPER SENIOR PHP DEVELOPER PHP DEVELOPER HTML DEVELOPER SOCIAL MEDIA DIRECTOR OFFICE MANAGER

średnia ATR (PLN)

96 103 227 421 130 530 130 260 81 473 45 252 135 162 91 311 52 942 71 268 74 361 195 549 90 538 36 749 104 247 148 012 113 354 251 121 185 095 151 267 111 164 82 987 54 474 43 716 81 901 58 623 96 780 54 970 160 576 119 200 127 050 68 643 89 400 50 113 199 157 82 843 126 747 71 526 37 369 151 305 89 995 71 964 68 917 40 777 75 658 95 835 67 739 60 779 90 370 65 557 53 450 129 017 55 598

e-profit

9


Z naszej perspektywy

Coworking –

fun czy tylko takie ładne słowo Agnieszka Meller

10

e-profit

© juniart - Fotolia.com


Z naszej perspektywy Spolszczone znalazłoby się pewnie najbliżej współpracy. Słowa klucz w każdym materiale o tym, czego młodym przedsiębiorcom najbardziej potrzeba. Bo wcale nie o kasę przecież chodzi, a o relacje. Niby proste, ale w Polsce coworking nie działa. Warto poszukać odpowiedzi na pytanie dlaczego, żeby wiedzieć, co można zrobić, by zmienić status quo. Niech bazą dla tej analizy będą wyniki ankiety z 2012 roku przeprowadzone na respondentach korzystających z wspólnych przestrzeni do pracy na całym świecie (3rd Global Coworking Survey 2012). 2007 osób nie może się przecież zupełnie mylić. Takie to proste?

Tymczasem w Polsce

Wskazane we wstępie badanie pokazało, że współdzielone miejsca pracy (bo tak chyba byłoby to po polsku) rosną jak grzyby po deszczu, a jedna trzecia ich koordynatorów myśli nawet o ekspansji do zupełnie nowych lokalizacji. Jednocześnie główne wartości: społeczność, współpraca, produktywność pozostają tak samo silne wśród wszystkich użytkowników, niezależnie od strefy czasowej, w której pracują. Co ważne, dość niespodziewanie najlepszym słowem opisującym coworking według respondentów badania był fun. A oto przecież w pracy najbardziej chodzi, żeby się bawić, a nie pracować. Zaraz za funem znalazły się takie określenia, jak przyjazny, inspirujący, produktywny, elastyczny, społecznościowy i kooperacyjny. Wszystkie, jak widać, zdecydowanie na plus.

Jak każde szanujące się miejsce wzorowane na Zachodzie, Inkubator Starter też ma coworking. Kolorowe, nowoczesne wnętrze i w pełni wyposażone stanowiska pracy. Ten sam styl. Zero przypadkowości. Do tego za bardzo sensowną cenę. Nic tylko przyjść i brać. Tymczasem kolejki ustawiają się po biura. Mniej kolorowe i mniej wyposażone. Za o wiele większe pieniądze. Odwrotnie niż w Berlinie, Paryżu czy Londynie, gdzie coworkingi wszelakiej maści mają po prostu branie. Nie mówiąc już o Dolinie Krzemowej, mekce startupów. Nieważne gdzie, nieważne jak przypadkowe są meble na ich wyposażeniu, nieważne jak nienowocześnie jest w środku. Współdzielenie kawałka podłogi jest ważniejsze od wysokiego standardu. Bo często współdzieli się go z ludźmi, którzy naprawdę wiele mogą. Jak przekonują nieprzekonanych przekonani, to energia i społeczność otwierają możliwości, a nie ekskluzywne metry w świetnej lokalizacji.

Benefity, czyli po co ten coworking w ogóle jest potrzebny? Efekty są. Trudno zaprzeczyć, gdy 71% wskazuje na wzrost kreatywności, cechy, której wszyscy obecnie pożądają i która obok innowacyjności jest drugim wyznacznikiem nowoczesnego przedsiębiorcy. Ale też trudno negować sens biurek zamiast biur, gdy 62% respondentów korzystających z coworkingu mówi o wzroście jakości swojej pracy. Co więcej w relacji do najczęściej stawianego zarzutu o zagrożeniu rozpraszaniem uwagi, aż 68% uczestników badania twierdzi, że mogło się w tej wspólnej przestrzeni lepiej skupić, a tylko 12% było przeciwnego zdania. Dodatkowo aż 64% wyraziło opinię, że dzięki coworkingowi mogło wykonać więcej swoich zadań na czas.

Tymczasem w Polsce, poważny startup ma CEO, fanpage i ładne biuro. Mniej istotne jest, kto i czy w ogóle ma biuro obok. Argumentami przeciw coworkingowi, które padają, gdy negocjujemy biurko za biuro, są klasa top secret wszystkich realizowanych projektów, ryzyko podebrania klientów, hałas i brak intymności. A przecież nie o pomysł chodzi, a o pierwszeństwo w jego egzekucji. Klient nie da się podebrać, jeśli będzie zadowolony z produktów i usług, które dostaje. Po co mu nieznane, jak ma znane, które go satysfakcjonuje. Hałas wcale nie jest synonimem dla oznak życia i budowania relacji, które w większości wymagają wykorzystania aparatu mowy. No i intymność. Siedząc w biurze z pracownikami, często z obcymi ludźmi, też trudno jej doświadczać. Poza tym praca to chyba jednak nie miejsce na nią. Piotr Boulangé z warszawskiego ClockWorka w artykule o przestrzeniach coworkingowych w Warszawie opublikowanym na Deskmag postawił tezę, że Polska jest w stanie kolektywnej nieświadomości. Ludzie nie wiedzą, że nie wiedzą. W efekcie nie szukają wiedzy, do której pierwszym krokiem są relacje z innymi, czyli współpraca. Lekarstwem jest uświadomienie sobie, że nie wiemy, i żeby się dowiedzieć, trzeba wyjść do ludzi. Trzeba poszukać inspiracji u innych. Do biegu o miejsce w coworkingu gotowi? Start! ì

Foto: Wnętrze sali coworkingowej w gdańskim Starterze

e-profit

11


Z naszej perspektywy

Warto być miłym Marek Dornowski

Do napisania tego artykułu zainspirowała mnie korespondencja z partnerem biznesowym. Ów partner był, mówiąc delikatnie, dość oschły i nieprzyjemny.

12

e-profit

© milan2099 - Fotolia.com


Z naszej perspektywy Oschłość i wysokie mniemanie o sobie dość mocno nadwyrężyły moją opinię na temat tej organizacji. Zadałem sobie pytanie, dlaczego tak jest? Czy fakt, że to mój klient, pozwala mu, by traktować nasze relacje w tak lekceważący sposób? Nie będę publicznie wymieniał nazwy firmy, ale wiem jedno: nie zamierzam w przyszłości kiedykolwiek korzystać z jej usług. Jestem więcej niż pewien, że macie podobne doświadczenia. Pomyślicie… I co? „Wrednych bab” i „złośliwych facetów” każdy z nas spotkał na swojej zawodowej ścieżce aż nadto. Pora na mały rachunek sumienia, czy aby ktoś, czytając ten tekst, nie pomyślał przed chwilą o nas? Znajomy, pracujący w jednym z salonów znanej niemieckiej marki samochodowej, opowiedział mi historię, której był świadkiem. Ta historia była dla niego szkołą szacunku i pokory. Otóż któregoś poranka do salonu wszedł pan w wyciągniętej koszuli, z rozczochraną fryzurą, wytartymi jeansami i reklamówką dużej sieci dyskontowej. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak klasyczny przedstawiciel grupy społecznej, dla której transformacja roku 1989 była największą życiową porażką. Ta grupa swoje smutki i brak dostosowania do nowej rzeczywistości gospodarczej topiła w wątpliwej jakości napojach jabłkowych, nazywanych gdzieniegdzie winem. Gdy na pytanie sprzedawcy, w czym może pomóc, pan odpowiedział, że szuka samochodu, pozostali pracownicy salonu z trudem ukrywali ironiczny uśmiech. Tymczasem sprzedawca, któremu przypadła obsługa tego klienta, pewnie bez większych nadziei, ale z pełnym zaangażowaniem zaczął przedstawiać zalety najnowszego modelu A6, który przypadł do gustu klientowi. Jakie było jego zdziwienie, gdy po kilku minutach rozmowy nieznajomy powiedział: w porządku, przekonał mnie pan, biorę go. Po czym podszedł do biurka sprzedawcy, wysypał z reklamówki kilkanaście bloczków banknotów, w sumie trochę ponad 200 tys. zł. Być może chodziło o inny samochód, może kwota była niższa lub wyższa. Nie pamiętam, i nie ma to specjalnie dużego znaczenia. To, co jest istotne, to kwestia podejścia do klienta, a nawet więcej, podejścia do drugiego człowieka. Kto wie, czy gdyby ten sprzedawca nie podszedł i – mimo wydawałoby się beznadziejnej sytuacji – nie rozpoczął procesu sprzedażowego, to czy klient nie ujawniłby zawartości swojej reklamówki w konkurencyjnym salonie? Myślę, że nie ma nic gorszego niż wydawanie pieniędzy na budowanie dobrego wizerunku firmy, przy jednoczesnym psuciu go przez chamskie i pozbawione braku profesjonalizmu zachowania w stosunku do pracowników, dostawców czy innych partnerów biznesowych, którzy nie są wprost naszymi klientami. Odwiedziłem ostatnio jedną z sieciowych restauracji, która sporo pieniędzy wydaje na reklamy. W trakcie rozmowy z kelnerem zapytałem, jak sprzedaje się nowe menu? Odpowiedź można skrócić mniej więcej tak: Ceny poszły w górę, a centrala obcięła nam gramaturę, lokalnie nie możemy nic zrobić bo niezastosowanie się do zaleceń centrali oznacza dla właściciela „pożegnanie z firmą”. Obiad, mimo że bardzo smaczny, smakował jakby mniej, a opinia na temat restauracji, którą nota bene

bardzo lubię, zyskała poważną rysę. Podobne rysy zadajemy, gdy w relacjach biznesowych inaczej odnosimy się do naszych klientów, a inaczej do podmiotów, dla których to my jesteśmy klientami. Czy przedstawiciel firmy, która dziś jest naszym dostawcą, nie może jutro stać się naszym klientem? Czy siedzący w call center młody pracownik, który dzwoni do nas sprzedać nam produkt, na pewno nie jest i nigdy nie będzie naszym klientem? A nawet jeśli nie on sam, to ludzie których zna, którym być może w wolnym czasie na grillu opowie o tym, jak został przez nas potraktowany, czy oni nie będą naszymi klientami? Do czego zmierzam? Chciałbym zaapelować o jedną banalną rzecz: bądźmy dla siebie mili, tak po prostu. Odpowiedzmy pani dzwoniącej z banku, że cieszy nas, że o nas pamięta, ale piątego kredytu nam nie potrzeba. Zróbmy to jednak w takiej formie, by osoba po drugiej stronie słuchawki nie poczuła się jak natrętna mucha, od której wszyscy się odganiają. To kosztuje naprawdę niewiele, a przynosi świetne efekty. Nie masz czasu rozmawiać? Poproś o kontakt w innym terminie, zamiast mówić: nie mam czasu na dyskusję. Nie możesz odpisać na e-maila? Napisz, że prosisz o przypomnienie się w temacie za X dni. Nie zostawiaj e-maili bez odpowiedzi, stosując metodę, że dopiero po trzecim telefonie sprawa musi mieć na tyle ważny charakter, że warto się nią zainteresować. Czy samemu chciałbyś być ignorowany? Czy chciałabyś dowiedzieć się, że sprawa, która dla Ciebie jest kluczowa, dla twojego biznesowego partnera nie ma żadnego znaczenia? Nie piszę tego po to, by bawić się w biznesowego etyka i próbować na siłę zmienić kulturę biznesu w naszym kraju. Tak, mam świadomość, że sporo brakuje nam do amerykańskiego luzu i dystansu do siebie, umiejętności żartów i optymizmu. Ale z drugiej strony wiem, że takie działanie w biznesie jest po prostu bardziej opłacalne. Nie piszę teraz wyłącznie o korzyściach wizerunkowych, ale o konkretnych zyskach finansowych. W dobie wszechobecnego chamstwa, prostactwa i bufonady osoby, które potrafią odnieść się z dystansem do siebie, są o wiele bardziej poszukiwanymi partnerami w biznesie. Chętniej ich polecimy, częściej do nich wrócimy. Potraktujmy odpowiedź na pytanie w ankiecie telefonicznej czy odpowiedź na życzenia świąteczne otrzymane od kontrahenta jako inwestycję. Ona zwróci się nam finansowo, mimo że inwestujemy wyłącznie trochę czasu i dobrej woli. ì

e-profit

13


Z naszej perspektywy

14

e-profit

Š peshkova - Fotolia.com


Z naszej perspektywy

POMYSŁ

to jeszcze nie biznes

Kinga Kuczyńska

POMYSŁ? AKCJA! W przypadku wielu zespołów, szczególnie w branżach kreatywnych, problemem prawie nigdy nie jest brak pomysłów, ale wewnętrzne przeszkody, jakie pojawiają się na drodze wprowadzania ich w życie. Obserwuję od kilku tygodni poczynienia Marty. Marta ma POMYSŁ, który ma zrewolucjonizować… męski rynek bieliźniany. Długimi tygodniami Marta trwała w fazie EKSCYTACJI swoim pomysłem. Ta pierwsza energia, rozbuchane uczucie do nowej idei wystarczyło, żeby powstał team złożony z równie kreatywnych i zakochanych w idei indywiduów. Entuzjastycznie omówione zostały główne założenia. Wszyscy zgodnie przyznali: chcemy to ZROBIĆ. I nagle zaczęły się schody. Pojawiły się wątpliwości, rozbieżności w zespole, twórcza energia zaczęła spadać. Znacie to? Ile pomysłów zrodziło się w waszych głowach lub podczas burzy mózgów w waszych zespołach i nigdy nie opuściło sfery idei? Czy jesteście w stanie zliczyć, ile przewinęło się ich tylko w tym miesiącu, roku…? Ile potencjalnych projektów, które miało zmienić życie wasze, waszych klientów, usprawnić produkt, nad którym pracujecie, nigdy nie nabrało fizycznego kształtu? U kreatywnych ludzi o pomysł nietrudno. Branża kreatywna pęka w szwach od wizjonerów. Ale pomysł to nie wszystko. Co więcej, nabierając nawyku wykluwania pomysłów i ich notorycznego niewysiadywania, popadamy coraz bardziej i coraz częściej w pułapkę inercji. Scott Belsky, CEO Behance, dzieli ludzi kreatywnych na dwie kategorie: Dreamers i Doers. Żeby pomysł nie poszedł na stracenie, musimy połączyć w sobie cechy tych obu. Jak to zrobić? Przede wszystkim wykorzystaj pierwszą fazę ekscytacji na działanie! Popłyń na fali i czym prędzej zacznij przekuwać plany na konkretne czyny. Jeśli działasz sam/a zaangażuj w swoją ideę innych – poczujesz presję.

Podejmij 3 pierwsze kroki:

1. OKREŚL CEL, PLANUJ i ORGANIZUJ

Umocuj swój pomysł w czasie i przestrzeni. Odpowiedz na podstawowe pytanie: czy mam zasoby niezbędne do realizacji. Tak? To świetnie – bierz się za harmonogram działań. Nie? Jakie działania musisz podjąć, żeby je pozyskać? Ustal kamienie milowe. Podziel obowiązki. Skorzystaj z darmowych narzędzi do zarządzania projektem (np. Cohuman, Asana). Rewiduj postępy – zmotywuje to do dalszych kroków.

2. KONSULTUJ!

Pomysły nie funkcjonują w izolacji. Wypuść swój pomysł z głowy, opowiedz o nim ludziom, zapytaj, co o tym sądzą. Zbadaj potrzeby swoich odbiorców. Wrzuć ankietę na forum internetowe, przepytaj przyjaciół. Zbierz opinie, uporządkuj je i weź pod uwagę bądź nie.

3. PODEJMIJ RYZYKO

Są osoby, które niemal zawsze podejmują niezwłoczne działania i tacy, którzy wiecznie poprzestają na deklaracjach. Czy Ci drudzy są bardziej leniwi od tych pierwszych? W ogromnej większości przypadków tym, co decyduje o zaniechaniu działań, jest lęk przed porażką. To on sprawia, że trudne zadania zawsze przekładamy na jutro… W taki sposób porzucamy pomysły i produkujemy kolejne. Pokusa jest ogromna – uśmiercamy idee i tworzymy nowe każdego dnia, podczas gdy lekiem na obawy jest działanie. Zatem do dzieła! ì

Polecamy: Scott Belsky Making Ideas Happen: Overcoming the Obstacles Between Vision and Reality David Allen Getting things done

e-profit

15


Rynkowe trendy

Jeszcze będzie przepięknie „To jest amelinium, tego nie pomalujesz” – czyli małe firmy o sobie i otaczającej je rzeczywistości. Opracował Marek Dornowski

Czy łapiecie się na tym, że budzicie się w poniedziałkowy poranek, wstajecie i nagle zostajecie wkręceni w cały wir zajęć, projektów, telefonów e-maili, które z drobnymi przerwami na posiłki i sen kończą się w piątkowy wieczór (o ile wszystko dobrze się uda)? Mało jest wówczas czasu, by spojrzeć z dystansem na siebie, swój biznes i ogólną sytuację na rynku poza naszą specjalizacją czy branżą. Zachęcamy Was jednak do tego, by na chwilę się oderwać od swojej startupowej rzeczywistości i przeczytać, co inne małe firmy sądzą same o sobie i obecnych rynkowych trendach. Inspiracją do napisania tego tekstu był raport, który powstał przy współpracy Instytutu Badań i Analiz Grupy Olsztyńskiej Szkoły Biznesu oraz portalu Firmy.net. Badanie to zostało przeprowadzone metodą CAWI (ang. Computer-Assisted Web Interview – wspomagany komputerowo wywiad przy pomocy

16

e-profit

strony WWW) na grupie 2393 przedsiębiorców – co stanowi dość reprezentatywną grupę. Badanie dotyczyło między innymi takich zagadnień, jak: - oceny ogólnej sytuacji firm - wzrostu/spadku sprzedaży na rynkach polskim i zagranicznym - sytuacji finansowej - poziomu zatrudnienia - pozycji konkurencyjnej. Co ciekawe, obecna sytuacja gospodarcza widziana oczami przedsiębiorców nie jest tak zła, jak można by przypuszczać. Co więcej, całkiem spory odsetek badanych widzi przyszłość w różowych barwach. Jest ich oczywiście mniej niż pesymistów, ale to i tak niezły wynik.

© ryanking999 - Fotolia.com


Rynkowe trendy Obecna i przewidywana tendencja sytuacji ogólnej firm na rynku

obecna tendencja

przewidywana tendencja

Czym ankietowani tłumaczą swój optymizm? Trudno powiedzieć. Pewne jest natomiast to, że dane na temat wzrostu sprzedaży –

choć raczej trzeba by powiedzieć spadku – są alarmujące. Źródło: badanie ankietowe.

Obecna i przewidywana tendencja poziomu sprzedaży na rynku krajowym

obecna tendencja

przewidywana tendencja

W ostatnim półroczu ponad 43% firm musiało obniżyć ceny swoich produktów i usług, co więcej, prawie 40% przewiduje, że ten trend będzie pogłębiał się w najbliższej przyszłości. Jeśli chodzi o rynki zagraniczne, wniosek można wysnuć jeden. Badanie

z pewnością nie było przeprowadzone w grupie eksporterów. Trudno uwierzyć, by aż taki duży procent firm nie miał zdania w tym temacie. Zakładamy, że wynika to raczej z nastawienia respondentów na rynek krajowy. Źródło: badanie ankietowe.

Obecna i przewidywana tendencja poziomu sprzedaży na rynkach zagranicznych

obecna tendencja

przewidywana tendencja

Przyglądając się wynikom dotyczącym sytuacji finansowej, skomentowaliśmy to w redakcji: to jest amelinium, tego nie pomalujesz – co było raczej taką próbą przegonienia żartem smutnych nastrojów, jakie wzbudziły te dane. Swoją

drogą ktoś stwierdził, że polscy przedsiębiorcy muszą być naprawdę bogaci, skoro sytuacja finansowa z roku na rok im się pogarsza, a oni wciąż dają radę… Niemniej jednak cyfry są nieubłagane. Źródło: badanie ankietowe.

e-profit

17


Rynkowe trendy Obecna i przewidywana tendencja sytuacji finansowej

obecna tendencja

przewidywana tendencja

Na tle tych danych ciekawie wypadł wykres obrazujący postrzeganie przez przedsiębiorców swojej pozycji konkurencyjnej. Tutaj dwa razy więcej przedsiębiorców

zauważyło poprawę, a odsetek optymistów do pesymistów jest zdecydowanie wyższy – 31% do 12%. Źródło: badanie ankietowe.

Obecna i przewidywana pozycja konkurencyjna

obecna pozycja

przewidywana pozycja

Ten optymizm nie jest już tak jednoznaczny, gdy dochodzimy do aspektu zwiększenia zatrudnienia. Tu wyniki badania można określić stwierdzeniem – szału nie ma. Nie dość, że ostatnio pracodawcy częściej zwalniali niż zatrudniali, to

w najbliższej przyszłości większych zmian nie przewidują. Pozytywem natomiast bez wątpienia jest fakt, że nie widać tendencji do większych zwolnień. Źródło: badanie ankietowe.

Obecna i przewidywana tendencja poziomu zatrudnienia

obecna tendencja

przewidywana tendencja

Reasumując: mając na uwadze naszą narodowa skłonność do sceptycyzmu, możemy stwierdzić, że nie jest najgorzej i słowo „kryzys”, które w mediach pojawia się częściej niż słowo „deszcz”, w angielskiej prognozie pogody nie do końca opisuje nastroje

panujące wśród przedsiębiorców. Coś na wzór pojawiającego się w internecie hasła (tu przytoczymy wersję ocenzurowaną): „Jest do… bani, ale stabilnie”. Źródło: badanie ankietowe. ì

18

e-profit


Rynkowe trendy

Paczkomatowy Blitzkrieg Eliza Misiecka Systematyczny wzrost sprzedaży detalicznej na świecie to przede wszystkim konsekwencja niezwykle dynamicznie rozwijającego się sektora e-commerce. Nic więc dziwnego, że na internetowym rynku obecny jest już prawie każdy liczący się detalista, również ten kojarzony do tej pory głównie z handlem w formie tradycyjnej. Podbijająca serca użytkowników sprzedaż online przyniosła jednak coś jeszcze – ogromne zapotrzebowanie na usługi logistyczne, które pozwalają szybko i tanio dostarczyć towar klientowi. Standardowa usługa kurierska to już zdecydowanie za mało, by sprostać rosnącym wymaganiom przyzwyczajonych do wygody użytkowników e-sklepów.

© Franck Boston - Fotolia.com

e-profit

19


Rynkowe trendy

© Franck Boston - Fotolia.com

Sprawna dostawa przesyłek stała się kluczowa, zwłaszcza dla przedsiębiorców prowadzących działalność handlową na większą skalę. Na internetowym rynku doskonale radzą sobie już tak znane marki, jak: Argos, Next, Marks and Spencer, Tesco, John Lewis, River Island czy IKEA. Obsługa setek transakcji dziennie oznacza dla dużych rynkowych graczy konieczność właściwej organizacji logistycznej. Niestety, niesie także ze sobą istotne obciążenie finansowe w obszarze dostaw produktów.

E-commerce rośnie, paczkomaty tną koszty Rosnący z roku na rok rynek e-commerce spowodował jednak, że nawet najwięksi światowi detaliści, funkcjonujący do pewnego czasu wyłącznie w „realnych punktach”, nie mogli obojętnie przejść od możliwości, jakie zaczął dawać handel w internecie. Według raportu przygotowanego przez Euromonitor International oraz Cushman & Wakefield, światowy rynek sprzedaży online odnotował średnioroczny wzrost na poziomie 18% w ostatnich 3 latach. Rezultat ten jest imponujący, zwłaszcza porównując go do wyników pozostałych kanałów sprzedaży, które w danym okresie zwiększyły swoją wielkość jedynie o 1,3% 1. Fascynacja e-commerce silnie odczuwalna jest między innymi w zachodniej Europie. Euromonitor podaje, że udział tego regionu w globalnym rynku e-handlu wynosi dziś aż 28,8% i już w bardzo niewielkim stopniu odbiega on od wyników światowego lidera – Ameryki Północnej (33,3%). Handel online podbija także serca Polaków. W sieci kupujemy znacznie chętniej niż jeszcze 5 lat temu, o czym świadczy znaczący wzrost sprzedaży internetowej, który w latach 2007–2012 wyniósł ponad 15% 2. Nic więc dziwnego, że ten spory kawałek biznesowego tortu

20

stał się w ostatnich latach obszarem bardzo silnej rynkowej konkurencji, a coraz większa liczba firm zaczęła poszukiwać swojej przewagi w obszarze szybkiej, wygodnej i taniej dostawy. – Głównym powodem sukcesu e-commerce na świecie jest oczywiście poziom cen oferowanych przez internetowych detalistów – często znacznie niższy niż ten proponowany w tradycyjnych sklepach. Okazuje się jednak, że coraz większy wpływ na preferencje kupujących ma w ostatnich latach także sposób dostawy. Klienci oczekują nie tylko szybkiej i taniej obsługi kurierskiej – lecz także liczą na to, że będą mogli odebrać zamówiony towar w dogodnym dla nich momencie – w czasie drogi do pracy, po zakupy czy podczas tankowania samochodu. Rosnąca popularność rozwiązań paczkomatowych, wyraźnie wskazuje, że przyszłość usług pocztowo-kurierskich będzie należała do samoobsługowych urządzeń, dzięki którym odbiór paczki możliwy jest 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu – mówi Rafał Brzoska, prezes Grupy Integer.pl.

Z korzyścią dla klienta i właścicieli e-sklepów Kierowana przez Rafała Brzoskę Grupa Integer.pl jest właścicielem Paczkomatów InPost, dzięki którym klienci – zwłaszcza e-sklepów – mogą samodzielnie odbierać zamawiane przez siebie towary. Dostępność 24 godziny na dobę w wielu lokalizacjach, szybkość dostawy oraz konkurencyjna cena (w porównaniu z usługą kurierską) w krótkim czasie przekonały przyzwyczajonych do wygody klientów e-sklepów, a rozwiązanie stało się jedną z najbardziej pożądanych form przekazu towarów. Na rozwiązaniu w znacznym stopniu korzystają także e-detaliści, w szczególności firmy o znacznym wolumenie sprzedaży. Urządzenia pozwalają bowiem, ograniczyć koszty w segmencie,

1 - Global perspective on retail: online retailing, A Cushman & Wakefield Research Publication, July 2013, http://www.cushmanwakefield.com/en/research-and-insight/2013/global-perspectives-on-retail/

e-profit

2 - Global perspective on retail: online retailing, A Cushman & Wakefield Research Publication, July 2013, http://www.cushmanwakefield.com/en/research-and-insight/2013/global-perspectives-on-retail/


Rynkowe trendy który do tej pory całkowicie uzależniony był od tradycyjnych firm kurierskich. Brak alternatywnych sposobów dostawy umożliwiały kurierom ustalanie cen na wyższym poziomie niż dotychczas. O ile w przypadku niewielkich przedsiębiorców, obsługujących małą liczbę transakcji, nie jest to czynnikiem dominującym, o tyle dla większych detalistów oszczędność ta może w dłuższej perspektywie oznaczać znaczny zastrzyk gotówki z tytułu ustalania nieco wyższej marży na swoich produktach. Współpraca z dużymi sieciami handlowymi ma wpływ na znaczne przyspieszenie instalacji kolejnych urządzeń. Tylko do końca 2013 roku zainstalowanych ma zostać 350 urządzeń, które dołączą do funkcjonujących już w Polsce 750 terminali.

Jeszcze więcej paczkomatów na świecie Te same rozwiązania zyskały swoich klientów również w wielu innych krajach, od Arabii Saudyjskiej, poprzez Australię, Wielką Brytanię, a kończąc na Słowacji i Czechach. Aktualnie na całym świecie funkcjonuje – w różnych modelach biznesowych – około 1,7 tys. paczkomatów, a tylko w 2013 roku zostanie rozlokowanych kolejnych 3,5 tys. maszyn. Instalacja paczkomatów znajduje się nie tylko w obszarze zainteresowań

© Franck Boston - Fotolia.com

firm kurierskich – nowe możliwości częściej dostrzegają również narodowi operatorzy pocztowi. Na świadczenie innowacyjnych usług w oparciu o rozwiązanie Grupy Integer.pl zdecydowali się już m.in. pocztowcy w Estonii (Eesti Post), Chile (CorreosChile), Arabii Saudyjskiej (Saudi Post) i Brazylii (Sequoia Group). Docelowym modelem, który Grupa Integer.pl planuje wdrażać, jest integracja transgraniczna. – Prowadzona przez nas globalna ekspansja ma na celu umożliwienie handlu pomiędzy krajami na niespotykaną dotąd skalę. Dostrzegliśmy, że wielu detalistów odstrasza taka forma sprzedaży przede wszystkim ze względu na wysokie koszty obsługi dostaw. Dążymy więc do tego, aby przez integrację paczkomatów zapewnić przedsiębiorcom jak najkorzystniejsze warunki do prowadzenia międzynarodowego handlu. Możliwość wygodnego nadawania przesyłek w jednym kraju i komfortowego odbierania ich na terenie innego państwa ma szansę spowodować, że rynek e-commerce znajdzie się na kolejnym szczeblu swojego rozwoju – mówi Rafał Brzoska. Dotychczasowe rezultaty Blitzkriegu paczkomatów są zaskakująco dobre. Plany na przyszłość ambitne. Czyżbyśmy właśnie obserwowali minirewolucję, która potwierdzi po raz kolejny, że Polak potrafi. Nie mielibyśmy nic przeciwko. ì

e-profit

21


Internet i jego tajemnice

Klient z internetu

bez pozycjonowania? Karolina Kłujszo – Firmy.net

© Sebastian Thanner - Fotolia.com

Jak pozyskać klienta w sieci? Mądrych tekstów na ten temat jest sporo. Większość z nich sprowadza się jednak do jednego mianownika. Musisz tak wypozycjonować swój biznes, żeby być widocznym w sieci. Cytując klasyka: „oczywista oczywistość”. Problem polega na tym, że najczęściej, im lepsza metoda pozycjonowania, tym cyferka po stronie „koszty” rośnie. Dziś chcemy Wam pokazać przykład firmy, która – nie inwestując majątku w pozycjonowanie – zdobywa 4 727 potencjalnych klientów co miesiąc. Wbrew powszechnej opinii, ściągnięcie wielu potencjalnych klientów na stronę wcale nie musi być ani trudne, ani drogie. Wystarczy poznać kilka prostych zasad. Przykładem potwierdzającym to niech będzie case study firmy Real BHP. To niewielkie przedsiębiorstwo oferujące pełny asortyment artykułów BHP służących ochronie podczas wykonywania pracy. Obecnie, stosując przedstawione w tekście metody, Real BHP w bardzo prosty sposób pozyskuje ponad 56 tys. potencjalnych klientów rocznie.

Jak to działa? Nie odkryjemy niczego nowego, pisząc, że kluczową rolę odgrywa obecność w wyszukiwarce Google. REAL BHP http://real-bhp.firmy.net jest na pierwszych miejscach w Google

22

e-profit

na setki słów kluczowych. Spójrzcie tylko na kilka przykładów: 1 pozycja Google, 4 Google Images – „obuwie ochronne damskie”, 2 pozycja Google, 2 Google Images – „trzewiki ochronne ocieplane”, 3 pozycja Google, 1 Google Images – „apteczka samochodowa Warszawa”, 2 pozycja Google, 2 Google Images – „kombinezony wodoodporne”, 1 pozycja Google, 2 Google Images – „kask cerca”, 1 pozycja Google, 6 Google Images – „półbuty elektroizolacyjne”, 1 pozycja Google, 1 Google Images – „sorbent chemiczny na wycieki”.

Dane z Google.pl na 22.06.2013 r.


Internet i jego tajemnice

Rodzi się więc proste pytanie: W jaki sposób firma, nie inwestując bezpośrednio w pozycjonowanie, dostała się na pierwsze miejsca w Google? Aby sobie na nie odpowiedzieć, należy najpierw przyjrzeć się zachowaniom internautów, którzy są potencjalnie zainteresowani zakupem artykułów BHP. Czy będą oni wpisywać w wyszukiwarkę nazwę firmy, wiedząc, że na jej stronie dostaną pożądany produkt? Bardzo wątpliwe. Ci, którzy wybiorą taki wariant, to grupa wiernych klientów. Ich nie trzeba już zdobywać, a „jedynie” obsłużyć na odpowiednim poziomie, by ich nie stracić. W praktyce użytkownicy, korzystając z wyszukiwarki Google, wpisują najczęściej konkretną nazwę poszukiwanego produktu np.: „obuwie ochronne damskie”. REAL BHP dokonał więc bardzo prostej rzeczy. Umieścił większość oferowanych produktów, nadając im nazwy stanowiące jednocześnie wyszukiwane słowo kluczowe. Powyższa metoda jest nazywana przez specjalistów SEO „pozycjonowaniem długiego ogona”. Polega ona na pozycjonowaniu bardzo wielu fraz charakteryzujących się niską konkurencyjnością. Ponieważ (jak większość z Was pewnie już zauważyła) Real BHP korzysta z prezentacji na jednej z wyszukiwarek firm, która sama jest już pozycjonowana. Jedyne, co musiał zrobić, aby pozyskać setki pierwszych miejsc w Google, to uzupełnić listę produktów w swojej prezentacji! W rzeczywistości więc jego inwestycja w pozycjonowanie sprowadziła się do wykupienia pakietu i (co bardzo istotne!) poświęcenia czasu na wypełnienie własnej prezentacji na koncie. Odpowiednio uzupełniona prezentacja to klucz do sukcesu – mówi Kamil Orzechowski z Firmy.net. – Z jednej strony to automatyczne załapanie się do autobusu pod nazwą „pozycjonowanie”, który jedzie na paliwie generowanym przez nasz dział SEO. Z drugiej zaś, gdy klient już trafi na naszą prezentację, dobrze żeby zobaczył na niej coś więcej niż tylko numer telefonu – podsumowuje Orzechowski.

Przypomnij sobie, w jaki sposób sam szukasz czegoś w internecie Użytkownicy internetu są bardzo niecierpliwymi klientami. Nie lubią czekać. Jeżeli nie znajdą tego, czego szukają na Twojej stronie, uznają, iż tego nie posiadasz i jednym kliknięciem przejdą na stronę konkurencji. Przypomnij sobie, ile razy sam zachowałeś się dokładnie w taki sposób? Co więcej, jeżeli chcesz ich zainteresować swoim produktem, musisz podać im jak najwięcej informacji, dzięki którym będą w stanie zdecydować się na zakup lub kontakt z Tobą.

Opisz swój produkt tak, aby klient wiedział o nim wszystko, nawet bez przyglądania się zdjęciom. Sprzedaż online jest trudniejsza, ponieważ nie możemy pracować na emocjach klienta naszą mimiką czy głosem. To wszystko musi zostać zastąpione przez wirtualny język komunikacji. Wracając do naszego przykładu. REAL BHP bardzo szczegółowo opisał swoje produkty, dzięki czemu potencjalny klient otrzymuje szereg istotnych informacji (cenę, szczegółową charakterystykę produktu, dostępność, informacje o gwarancji, terminie dostawy oraz o tym, jak zamówić artykuł) i jest mu znacznie łatwiej podjąć decyzję o zakupie. Ruch w internecie to przecież nie wszystko. Co z tego, że stronę sklepu odwiedzałyby tysiące internautów, jeżeli żaden z nich nie zdecydowałby się na zakup? Brzmi jak banał, a jednak trafiając na strony wielu firm w sieci, z przerażeniem odkrywamy, że ich autorzy ograniczyli się jedynie do wylistowania swoich produktów i podania kontaktu, nie dając nawet szans internautom, by Ci podjęli decyzję zakupową bezpośrednio na ich stronie.

Korzystaj z rozwiązań, które dostarczają Ci ruch REAL BHP to doskonały przykład wykorzystania potencjału, jaki oferują wyszukiwarki firm. W praktyce prezentacja w takim portalu to dodatkowa, druga strona WWW firmy, która służy jako kanał zdobywania klientów. Na stronę dostarczany jest ruch z Google (prezentacje są dobrze zoptymalizowane oraz pozycjonowane) oraz z portalu Firmy.net, który jest odwiedzany co miesiąc przez ponad 1,6 mln osób (według Megapanel/Gemius). Dzięki temu firmy posiadające prezentacje na Firmy.net nie muszą dodatkowo martwić się o SEO, SEM czy inne działania promocyjne. Aby uzyskać odpowiednią liczbę odwiedzin klientów, jedyne, co należy zrobić, to wyczerpująco opisać swoją ofertę. Dla małego biznesu, którego nie stać na drogie i rozbudowane pozycjonowanie, to nic innego jak wykorzystanie efektu skali. Jak pokazują dane z opisanego przykładu, warto to sobie dobrze przemyśleć. Po prostu czasem szkoda przepłacać. ì

e-profit

23


Internet i jego tajemnice

Jak efektywnie wykorzystać siłę internetu? Michał Brzezicki, CTO SentiOne Masz firmę? Jesteś osobą publiczną? W internecie już toczą się dyskusje na Twój temat! Nieświadomość tego faktu kosztuje firmy realne pieniądze. Dzisiaj, co drugi konsument przed zakupem szuka informacji najpierw w internecie, a 40% zmienia własne zdanie pod wpływem znalezionej opinii.

24

e-profit

© ra2 studio - Fotolia.com


Internet i jego tajemnice Media społecznościowe, czyli co? .

Ponad 19 mln Polaków mających dostęp do internetu tworzy codziennie około 1,5 mln wpisów w mediach społecznościowych. Wśród publikowanych treści pojawiają się informacje na każdy temat i choć zazwyczaj jest to szeroko rozumiany small talk, to dziś większość kryzysów wizerunkowych zaczyna się właśnie w sieci. W maju 2013 r. Polacy najchętniej dyskutowali na portalu Facebook (35% wpisów) oraz na forach internetowych (26%). Pozostałe strony, na których toczą się dyskusje, to mikroblogi (13%), blogi (11%), portale informacyjne (10%) oraz portale wideo (5%).

pożarów można zdusić w zarodku, poprzez zwykłą odpowiedź ze strony firmy i zainteresowanie się problemem klienta. Często nieprzychylne opinie pojawiają się z bardzo prozaicznych powodów, jak niedokładne przeczytanie instrukcji lub zwykłe niedoinformowanie. Dobrym przykładem takiego kryzysu było zdjęcie martwych szczurów lub myszy w kaszkach dla dzieci marki Nestlé. Firma zareagowała momentalnie, a rzekome szczury okazały się być tylko grudkami mąki, co potwierdził później sanepid. Niestety, część kryzysów wynika z konkretnych zaniedbań ze strony firmy. Przykładem są niedawne problemy KFC Polska, kiedy jeden z klientów opublikował zdjęcie usmażonego kurczaka z wystającymi piórami na oficjalnym fanpage’u firmy. Klient doczekał się oficjalnych przeprosin ze strony firmy, a ta zobowiązała się wyjaśnić sprawę. W obu przypadkach reakcja firm była szybka i profesjonalna, jednak wizerunek marki został nadszarpnięty. Najgorszym rozwiązaniem jest pozostawienie negatywnych opinii bez odpowiedzi. Jeśli wzmianka pojawi się na forum lub blogu, internauci będą mogli ją znaleźć przez wyszukiwarkę Google jeszcze przez wiele lat.

Analiza konkurencji

Dlaczego to jest ważne? Najważniejszym elementem mediów społecznościowych są sami internauci. Połowa z nich, zanim dokona decyzji zakupowych, sprawdzi najpierw opinię o danej firmie lub produkcie w internecie, a 40% zmieni zdanie. W niektórych branżach wskaźniki te są jeszcze wyższe – np. w przypadku sprzętu AGD aż 64% potencjalnych klientów najpierw sprawdza opinie w sieci. Firmy, które nie udzielają się w mediach społecznościowych, pozostawiają swój wizerunek – często kosztownie budowany – na pastwę losu. Rozwiązaniem są narzędzia do monitoringu i analizy social media takie jak SentiOne. Dzięki nim firmy mogą na bieżąco śledzić, co, gdzie i jak klienci mówią o nich w sieci.

Ochrona wizerunku Dla wielu firm i instytucji najistotniejsze są negatywne wzmianki w internecie. Jedna nieprzychylna wypowiedź na blogu, może poważnie pogrążyć wizerunek firmy, a co za tym idzie sprzedaż jej produktów. Na szczęście sporą część

Nawet jeśli Twoja firma nie ma konkurencji, to wkrótce będzie ją miała. Śledzenie działań swoich rywali to powszechna praktyka biznesowa. Ciekawym przykładem tego jak można wykorzystać problemy konkurencji, była oferta Exim Tours dla klientów upadającego biura GTI Travel. Osobom, którym odwołano wycieczki, zaoferowano zniżkę, a dzięki temu, że opublikowano tę informację na portalu Facebook, rozeszła się ona momentalnie i dotarła do mediów tradycyjnych.

Pozyskiwanie klientów Wielu internautów, przed podjęciem decyzji zakupowej, zadaje pytania w internecie. W momencie, w którym firma wychwyci taki wpis, może zaoferować takiej osobie pomoc, udzielić szczegółowych informacji o produkcie lub od razu zaoferować zniżkę. Warto zrobić wszystko, aby pozyskać klienta, który jest w trakcie procesu decyzyjnego, kiedy jest bardzo podatny na sugestię innych. Ten sposób pozyskiwania klientów, jest dużo skuteczniejszy od typowego marketingu bezpośredniego. Rozmowa z klientami w mediach społecznościowych zajmuje tyle samo czasu, co rozmowa telefoniczna. Różnica polega na tym, że w tradycyjnym marketingu trzeba wykonać nawet kilkaset telefonów w ciemno, zanim trafi się na zainteresowaną

e-profit

25


Internet i jego tajemnice osobę. Stosunek poniesionego wysiłku do efektów jest nieporównywalny. Pozyskiwanie klientów przez social media jest dużo skuteczniejsze, a średnio 12% rozmów z klientami kończy się sukcesem. Taki sposób komunikacji stosuje jedna z agencji social media. Wykorzystując narzędzie do monitoringu internetu, oferuje usługę OnlineEkspert.pl reprezentującą markę w sposób oficjalny i całkowicie jawny. Dzięki temu zapewnia marce 100% bezpieczeństwa i nie generuje sytuacji kryzysowych, które mogą być rezultatem niejawnej komunikacji na forach.

Pamiętaj •

to, że Twoja marka nie jest aktywna w internecie, nie znaczy, że konsumenci o Tobie nie dyskutują

opinie umieszczone w internecie w znacznym stopniu wpływają na sprzedaż Twoich produktów

brak monitoringu internetu kosztuje firmy realne pieniądze w przypadku kryzysów online

Ewaluacja działań marketingowych Na co zwrócić uwagę? i planowanie strategii • na zasięg narzędzia do monitoringu – media społecznościowe Kolejnym zastosowaniem narzędzi do monitoringu internetu jest badanie wydarzeń z przeszłości. Jeśli przeprowadziliśmy kampanię reklamową, możemy przeanalizować jej odbiór w sieci i porównać z innymi działaniami naszymi lub konkurencji. Dzięki analizie płci oraz sentymentu (podział wpisów na pozytywne i negatywne) możemy sprawdzić, jak dany temat jest odbierany przez wybraną grupę demograficzną oraz zidentyfikować źródła dyskusji. Na przykład kobiety na Facebooku wypowiadają się pozytywnie na dany temat, w przeciwieństwie do mężczyzn na Wykop.pl. Takie dane mogą być bardzo cenne przy planowaniu działań marketingowych zarówno w internecie, jak i w mediach tradycyjnych. Jedna z marek produkujących kosmetyki miała w swej ofercie linię produktów dla mężczyzn. Badanie w internecie na temat ich produktów wykazało, że większość wypowiedzi została napisana przez kobiety. Okazało się, że to właśnie kobiety dokonywały decyzji zakupowych za swoich partnerów. W przypadku konstruowania strategii taka informacja jest kluczowa i determinuje cały przekaz marketingowy.

Przyszłość badań i monitoringu social media Media społecznościowe rozwijają się nieprzerwanie od ponad dekady, a za nimi narzędzia i metodologie badań. W niedalekiej przyszłości możliwa będzie segmentacja wyników na wielu płaszczyznach, np. badanie wizerunku w podziale geograficznym lub w określonych grupach wiekowych. Większa wiedza o postrzeganiu naszej marki pozwoli zwiększyć skuteczność komunikacji firmy na rynku i będzie mogła zastąpić czasochłonne tradycyjne badanie opinii. Coraz więcej danych historycznych wraz z algorytmami predykcji opartymi o sztuczną inteligencję umożliwi nam przewidywanie przyszłości. W szczególności będziemy wiedzieli znacznie więcej na temat tego, które strategie radzenia sobie z kryzysami w social media są skuteczne w przypadku naszej firmy, a które powodują tylko nagłaśnianie problemów.

26

e-profit

to nie tylko Facebook i Twitter, lecz także fora internetowe, blogi i inne serwisy •

na szybkość, z jaką dane narzędzie odnajduje nowe wypowiedzi

na to, czy dane narzędzie posiada już pozyskaną bazę archiwalnych opinii na interesujący Cię temat

O co zapytać? •

jak dane narzędzie ocenia sentyment?

jaką posiada bazę źródeł?

czy pozwala na analizę danych wstecz?

Korzyści z wdrożenia tego rozwiązania •

zwiększenie skuteczności komunikacji online

wsparcie sprzedaży

błyskawiczna analiza efektów kampanii w internecie

najtańszy sposób na pozyskanie wiedzy o preferencjach konsumentów

Michał Brzezicki Jest pomysłodawcą i współzałożycielem spółki Centrum Monitorowania Opinii Internautów tworzącej narzędzie do monitoringu i analizy mediów społecznościowych SentiOne.pl. Firma od 2 lat prowadzi centrum badawczo-rozwojowe w Gdańskim Inkubatorze Przedsiębiorczości Starter. ì


Wywiad numeru

Próbowałeś bezskutecznie rzucić palenie? Co roku pierwszego stycznia obiecujesz, że się za siebie zabierzesz i w końcu schudniesz, ale zapału wystarcza Ci zaledwie do święta Trzech Króli? Masz problemy z motywacją? Jeśli czytając te pytania, chodź przy jednym z nich się uśmiechnąłeś, to koniecznie musisz przeczytać ten tekst. Rozmawiamy z Bartoszem Rychlickim, właścicielem firmy Weniger. To jego firma tworzy aplikację wspomagającą wszystkich tych, którzy chcą walczyć ze swoimi nawykami. Jak? Postanowiliśmy się tego dla Was dowiedzieć.

Wirtualna

motywacja Rozmawia Agnieszka Meller

© Robert Kneschke - Fotolia.com

e-profit

27


Wywiad numeru Niedawno wróciłeś z Berlina, byłeś tam podobno nie tylko w celach turystycznych… Prawda. Byliśmy na bardzo inspirującej misji gospodarczej, organizowanej przez InvestGDA, a korzystając z okazji, chciałem pogratulować i podziękować organizatorom. Spenetrowałem berlińską scenę startupową. A jest co penetrować, 4 dni mieliśmy wypełnione po brzegi spotkaniami, pitchami, networkingiem. Pitchowałem naszą firmę i nasz pomysł przy wielu okazjach, poznałem wielu bardzo pozytywnych ludzi. I jak wrażenia? Niesamowite przeżycie, bardzo inspirujące i motywujące. Cenię sobie też to, że dużo ludzi z entuzjazmem zareagowało na nasz pomysł i produkt. Berlin sam w sobie jest niesamowitym miejscem dla startupów. Trudno to wszystko ładnie ująć, ale zapewniam, robi wrażenie, koniecznie warto to zobaczyć. Bartku, gdybyś miał w dwóch zdaniach przedstawić, czym jest Twój produkt, system, aplikacja, platforma – bo właściwie sama do końca nie jestem pewna, jak to nazwać? Po lekcjach pitchu w Berlinie to nie będzie problem. Tworzymy coś na zasadzie automatycznego trenera do zmiany nawyków, który motywuje Cię oraz dostarcza niezbędnej wiedzy w zakresie zmiany Twoich nawyków.

Dobrze, czyli mamy taki coraz częściej spotykany w naszym społeczeństwie problem. Moja waga jest zbyt duża w stosunku do mojego wzrostu. Chcę coś zmienić. Wkrada się moje lenistwo i brak motywacji. W tym momencie pojawia się Weniger i…? I mówi Ci, co możesz zrobić, aby zmienić nawyk lub wprowadzić nowy. Ale żeby to się udało, musisz wiedzieć, jak zmienia się nawyki (a to nie jest takie proste, jakby się wydawało) oraz mieć do tego odpowiednią motywację. Dzięki zastosowaniu kilku ciekawych badań z zakresu psychologii, a także znanych i lubianych motywów (takich jak grywalizacja czy nagrody), wspieramy Cię w pracy nad sobą. Prosty use-case wygląda następująco. Mówisz, że chcesz powalczyć ze swoją punktualnością (a raczej jej brakiem). Przygotowujemy dla Ciebie listę wyzwań na dany okres, np. nie spóźnij się dzisiaj do pracy, bądź punktualny na randce. A do tego dokładamy dodatkowe podpowiedzi, np. na podstawie trasy do miejsca pracy wiemy, że potrzebujesz 20 minut, aby tam dotrzeć, ale sugerujemy wyjść z domu o dodatkowe 3 minuty wcześniej. O wyznaczonej godzinie sprawdzamy, czy jesteś w danym miejscu i nagradzamy Cię, jeżeli tak. W ten sposób pożądane zachowanie z czasem zamienia się w nawyk. Rozmawiamy teraz o pewnym koncepcie, ale przejdźmy do praktyki. Dostępna jest już wersja DEMO, którą zdefiniowałeś jako Real Time Behavioral analysis. Możesz wyjaśnić, o co tu chodzi i jak to działa w praktyce? I tu jest całe clue programu. Nasza platforma będzie wiedzieć, czy coś zrobiłeś. Wie, czy jesteś w pracy o 9, czy wstałeś z łóżka o 7:30 lub czy znowu siedzisz w McDonald’sie, albo na piwie w pubie z kolegami. Nie polegamy na tym, że ktoś nam powie, czy dzisiaj był na siłowni, nasza aplikacja sprawdza to sama w tle. Jest to o wiele bardziej motywujące. Wyobraźmy sobie, że mamy trenera, który ma nas nauczyć grać w tenisa: jeden na nas patrzy, obserwuje nasze zachowania, a drugi w tym czasie siedzi w kantorku, popija kawę i czasami wyjdzie zapytać, czy odbijamy piłkę. Czym różni się Twój pomysł od podobnych aplikacji dostępnych na rynku? Prawie wszystkie aplikacje tego typu są tym trenerem w kantorku. Bazują na tym, że mówisz prawdę. To nie daje żadnej motywacji. Oczywiście, samo zapisywanie swoich postępowań może już coś komuś dać, jednak to dość uboga motywacja do zmian. My proponujemy zgoła inne podejście – skupiamy się tylko na wybranych nawykach, dajemy użytkownikowi wiedzę merytoryczną oraz swojego rodzaju „program” zmian pod ten konkretny nawyk. Mogę powiedzieć, że każdy nawyk to praktycznie osobna aplikacja.

© Ljupco Smokovski - Fotolia.com

28

e-profit


Wywiad numeru non stop wprowadzają zmiany w swoim życiu. W przyszłości planujemy kierowanie technologii do osób, które mogą znaleźć inne zastosowania dla takiej motywacji niż bezpośrednie ulepszanie swojego życia (np. oszczędzanie pieniędzy lub prądu, pacjenci kliniczni, którzy muszą regularnie zażywać leki, osoby na diecie czy ludzie cierpiący na depresje). Kto kryje się za tymi rozwiązaniami? Pracujesz nad tym w wolnej chwili, czy jest już jakiś zespół gotowy podjąć się wyzwania w postaci rozwoju tego biznesu? Traktujemy to już mocno full-time. Poświęcamy na to większość naszego czasu. Zespół, który tworzymy, to 4 osoby. Krzysztof jest naszym CTO, postawił Mac OS na Linuxie, może spać 4 godziny na tydzień i zna wszystkie 15-znakowe hasła do serwerów z losowych znaków na pamięć. Damian jest naszym designerem i ekspertem UX. Jego cuda widać gołym okiem. Paweł jest programistą z estetycznym zacięciem i dzięki niemu aplikacje ostatecznie działają tak, jak Damian chce. Znamy się wszyscy już od jakiegoś czasu z innych projektów i świetnie się razem dogadujemy, myślę że team to nasza najmocniejsza strona. Na jakim etapie projektu jesteście? Zakładając, że czyta nas potencjalny inwestor, czy możecie przedstawić konkretny biznesplan, wiecie, ile i na co potrzebujecie pieniędzy?

© Arsel - Fotolia.com

Przejdźmy do modelu biznesowego. Czy zamierzasz sprzedawać urządzenia i dosprzedawać poszczególne kursy, nazwijmy to roboczo, odwykowe, czy może urządzenie jest gratis byle tylko klient płacił abonament? Show me the money! Kto płaci, kiedy, jak, bo dlaczego, to już po części ustaliliśmy? Aplikacja jest darmowa. A nasze własne urządzenie to temat na kolejne lata. Na razie płacisz za kurs abonamentowo, jak za trenera, miesięcznie. Tylko normalny trener będzie Cię kosztował kilkaset złotych, my zaledwie 3$. W ramach kursu otrzymujesz wiele różnych benefitów: • analizę Twoich zachowań (czyli sprawdzanie Twojego zachowania w ramach zmiany nawyku) • elementy grywalizacji (rankingi, wyzwania, odznaki) • partnera, którego przydziela Ci system i z którym razem pokonujecie trudy • punkty, które wymieniasz na nagrody • wiedzę z zakresu danego nawyku (w postaci spersonalizowanych na podstawie Twojego zachowania podpowiedzi. Aplikacja jest kierowana dla ludzi w wieku 25+ i platformę iOS. Dla ludzi, których zmartwieniem nie jest już rachunek za gaz lub telefon. Pierwszą grupą docelową to tzw. life-hackers, którzy

Właściwie to mamy już zwalidowaną ideę, mamy prototyp, teraz budujemy MVP, który ma trafić do App Store w ciągu 2–3 miesięcy. Na początku chcemy pomóc ludziom w pracowaniu nad swoją punktualnością, a zaraz potem nad porannym wstawaniem z łóżka. Jakie macie plany biznesowe na najbliższy czas? Przestać pitchować, zacząć pracować. Czeka nas teraz ta część, którą wszyscy omijają szerokim łukiem, czyli faktycznie wykonanie naszego pomysłu. I na tym się skupiamy, nie na marketingu, nie na pozyskaniu inwestora, nie na planowaniu, tylko na faktycznym wypuszczeniu czegoś i zobaczeniu, jak to się sprawdza. Mogę powiedzieć, że już niedługo (2–3 tygodnie) zobaczycie naszą darmową aplikacje o nazwie „How Are You” na App Store. Jest to bardzo wysublimowany mood tracker, który poprawi Ci troszkę samopoczucie. ì

e-profit

29


Warto wiedzieć

Czy Twój startup jest bezpieczny? 5 rzeczy, o których

musisz pamiętać Arkadiusz Stanoszek CORE autoryzowany dystrybutor oprogramowania antywirusowego AVG na terenie Polski

Zwykle w nawale zajęć, który towarzyszy rozruchowi startupu, zapominamy lub nie mamy czasu na zajmowanie się podstawowymi kwestiami dotyczącymi bezpieczeństwa firmy. Bagatelizowane zagrożenia mogą się jednak zemścić w najmniej odpowiednim momencie, narażając nas na wyciek danych i utratę kluczowych informacji. Warto zatem wiedzieć, jakie są największe zagrożenia dla początkujących startupów i o czym trzeba pamiętać, gdy wstępujemy na biznesową ścieżkę. 1. Ochrona haseł Wszyscy o tym wiedzą, a jednak cały czas (również wśród właścicieli firm technologicznych) możemy trafić na osoby, które idą po linii najmniejszego oporu i korzystają z tego samego hasła do logowania w wielu serwisach. To podstawowy błąd. W przypadku startupów odpowiednia, sztywna i przestrzegana polityka haseł jest bardzo istotna: często korzystamy z systemów dostępnych online – a to może bardzo łatwo narazić nas na wyciek danych. By zminimalizować to ryzyko, ustal odpowiednie

30

e-profit

uprawnienia, a wszystkie konta chroń unikalnymi, silnymi frazami. W ten sposób ewentualny wyciek danych od jednego usługodawcy nie zagraża naszym dostępom w innych serwisach. Tam, gdzie to jest możliwe, warto korzystać z systemów Single Sign-On (SSO); przykładowo logowanie przy pomocy Google Accounts lub innego serwisu OpenID. W ten sposób można skorzystasz z różnych usług, nie ujawniając swojego hasła nikomu, poza właścicielem serwera autentykującego. Bardzo dobrym pomysłem jest włączenie dwustopniowej weryfikacji – w ten sposób każde uruchomienie usługi w nowej przeglądarce

© raven - Fotolia.com


Warto wiedzieć

będzie wymagało wprowadzenia dodatkowego kodu SMS lub z karty kodów jednorazowych. Aby zapamiętać wiele haseł dla usług, które nie obsługują OpenID, możesz użyć programów pozwalajacych je wygenerować i zapamiętać w odpowiednio zaszyfrowanej postaci. Znanymi i bezpiecznymi rozwiązaniami są KeePass Password Safe i Lastpass.com.

2. Smartfon i tablet – powiernicy najbardziej poufnych danych Ciągłe przemieszczanie się, logowanie w nowych miejscach sprawiają, że istotna staje się ochrona urządzeń przenośnych. Pracujesz szybko, w wielu miejscach, musisz więc zabezpieczyć swoje urządzenia przenośne przed różnymi rodzajami zagrożeń: nie tylko możliwością zgubienia lub kradzieży, lecz także niebezpieczeństwami wynikającymi z użytkowania sieci. Chroń ważne dane i zadbaj o szyfrowanie swojego notebooka (programy Bitlocker i Truecrypt lub All Secure dla Maca), smartfona i tabletu (większość systemów operacyjnych zawiera to w standardzie). Zadbaj o program umożliwiający zdalną lokalizację zgubionego lub skradzionego urządzenia i zablokowanie z wyczyszczeniem go w razie potrzeby. Sprawdź, czy Twój antywirus posiada firewall, by nie udostępniać danych na lokalnym urządzeniu, czy zapewnia ochronę przeglądania sieci (co jest bardzo ważne przy stronach, które mogą zawierać exploity i inne zaawansowane zagrożenia internetowe), wreszcie – czy zabezpiecza Cię przed malware przechwytującym jednorazowe kody do kont bankowych. Ponieważ praca w startupie wiąże się bardzo często z korzystaniem z publicznych sieci WiFi (w pubach, kawiarniach, na uczelni, w środkach transportu), musisz pamiętać o ochronie transmisji przed snifferami. Zwróć uwagę na to, czy połączenia są szyfrowane przez SSL (czy adres przeglądarki zaczyna się od https://). Korzystaj ze sprawdzonych sieci VPN oraz zabezpieczonych repozytoriów kodu.

3. Zarządzanie pracownikami zdalnymi Każdy właściciel firmy staje w pewnym momencie przed poważnym wyzwaniem – jak skutecznie zarządzać pracownikami zdalnymi. Zwykle bywa tak, że na samym początku przygody ze startupem dochodzi do dużej rotacji osób (doboru pracowników trzeba się nauczyć, jak każdej innej rzeczy). Warto zatem chronić najbardziej newralgiczne dane firmy przed nieautoryzowanym wyciekiem i wykorzystaniem: •

Przygotuj wzór odpowiedniej umowy o poufności (NDA) – powinna ona być podpisana przez każdego wraz z odpowiednią umową o pracę lub współpracę.

Zapewnij sobie możliwość błyskawicznego zablokowania dostępów do wszystkich istotnych danych, tak aby rezygnacja z pracy jednej osoby nie powodowała konieczności odcięcia dostępów innym. Warto archiwizować i kontrolować logi – sprawdzisz łatwo i szybko, co kto i kiedy robił. Przechowuj newralgiczne hasła (np. do kont administracyjnych serwerów) w zasobach, do których dostęp ma jak najmniejsza liczba osób.

4. Stwórz bazę wiedzy firmy Bardzo ważne jest tworzenie odpowiedniej bazy wiedzy, tak by odejście lub nagła zmiana pracownika nie spowodowała paraliżu pracy. Musisz mieć pewność, że w dowolnym momencie będziesz mógł skorzystać z wcześniej przygotowanych materiałów, bez narażenia na szwank reputacji startupu i związanego z tym ochłodzenia relacji z klientem lub inwestorem. Do tworzenia bazy najlepiej wykorzystać narzędzia udostępniane w systemach typu Project Management lub CRM, może jednak to być po prostu Evermote, prywatne Wiki lub Google Sites. To pozwoli ci na zgromadzenie najważniejszych danych, projektów, plików, a także (co jest bardzo istotne) zapamiętasz pomysły, które się pojawiły, a zostały przełożone „na kiedyś”. Ujednolicisz, opiszesz odpowiednie procedury i zasady, a także od razu zapoznasz z nimi osoby, z którymi współpracujesz.

5. Regularny backup to podstawa Ludzie dzielą się na tych, którzy backupy robią i tych, którzy dopiero będą robić. O tym, jakie dane są dla nas ważne, uświadamiamy sobie najczęściej dopiero, gdy je stracimy. Regularny backup powinien być podstawowym nawykiem, a najlepiej, żeby był on w pełni automatyczny. Ważne, żeby był wykonywany na nośniki przechowywane w innej lokalizacji niż systemy podstawowe. Dobrym rozwiązaniem są kopie w specjalizowanej chmurze lub na serwerach w innym datacenter. Pamiętaj, że każdy backup co pewien czas powinien by testowany, aby mieć pewność, że w sytuacji krytycznej będzie możliwe szybkie skorzystanie z niego. To tylko pięć punktów, które – choć dalekie są od kompleksowej dokumentacji, jak zrobić bezpieczny startup – zwracają uwagę na kwestie szczególnie istotne. Ich przestrzeganie sprawi, że Twój projekt będzie miał większe szanse na powodzenie. Nie są one trudne ani drogie do wdrożenia, wymagają jednak konfiguracji i zmiany przyzwyczajeń. W startupie dane stanowią często największą wartość firmy. W natłoku spraw powinieneś więc zaplanować czas na wprowadzenie odpowiednich zabezpieczeń i procedur. ì

e-profit

31


Warto wiedzieć

Co musisz wiedzieć, wyruszając na wakacje Niezbędnik kierowcy

32

e-profit

© Kaponia Aliaksei - Fotolia.com


Warto wiedzieć Z całą pewnością sezon urlopowy można uznać za rozpoczęty. Drogi i autostrady (tak, tak, powoli możemy chyba zacząć używać tego słowa) prowadzące do najpopularniejszych turystycznie miejsc przeżywają prawdziwe oblężenie. Zanim ruszymy w podróż, warto sprawdzić nie tylko stan techniczny auta, lecz także dobrze zaplanować trasę. Na co zwrócić szczególną uwagę, przygotowując się do podróży? O tym poniżej. Katarzyna Florkowska

Jak wybrać trasę?

Niewątpliwie sprawne auto to podstawa bezpiecznej i udanej podróży. Jednak komfort jazdy z pewnością poprawi również przemyślana i dobrze zaplanowana trasa. Pomóc w tym może nawigacja. Na rynku dostępnych jest wiele różnych rozwiązań. Przyjrzeliśmy się bliżej jednemu, które dzięki wykorzystaniu technologii live traffic przykuł naszą uwagę. Mamy na myśli aplikację Yanosik. O co chodzi w technologii live traffic? Otóż działa ona w oparciu o rzeczywiste, aktualizowane na bieżąco statystyki natężenia ruchu. Dzięki temu aplikacja wytycza i optymalizuje trasę na podstawie aktualnej sytuacji na drodze. Mówiąc w skrócie, funkcjonalność ta pozwala na automatyczną modyfikację w trakcie podróży, a w konsekwencji ominiecie korków. To ciekawy przykład integracji z serwisem zewnętrznym, w tym przypadku Korkowo.pl. Dzięki temu, że serwis przedstawia m.in. informacje o wypadkach, utrudnieniach czy remontach, możliwe jest ominięcie powstałych przez to korków. W tradycyjnych nawigacjach system wyznacza trasę na podstawie wbudowanej mapy. Oczywiście jest ona aktualizowana, ale nie na tyle często, by powiadomić kierowcę, że akurat dziś, w tym konkretnym czasie, nie warto jechać ulubionym skrótem, bo są na nim

chwilowe utrudnienia. Funkcjonalność ta na pewno będzie ulgą dla niejednego kierowcy, zwłaszcza w upalne dni. Oszczędność czasu w tym przypadku jest mile widziana, a do tego dochodzą zyski finansowe, bo im krótsza trasa i płynniejsza jazda, tym mniej paliwa zużywamy.

Foto: sxc.hu

Gdy zabraknie paliwa

Planując dłuższą, kilkugodzinną podróż nie tylko należy być wypoczętym, lecz także trzeba pamiętać o postojach. Optymalnie jest zatrzymywanie się co dwie godziny, na co najmniej 20 minut. Najczęściej wybieranym miejscem postoju jest stacja benzynowa. Warto sprawdzić, czy w naszej nawigacji znajdują się informacje na temat rozlokowania poszczególnych stacji paliw. – W naszej aplikacji możliwe jest nie tylko wskazanie miejsca, gdzie znajduje się dana stacja, lecz także pokazanie, jakie ceny paliwa oferuje – mówi Dawid Fabiś z Yanosik.pl. Kolejny przykład na to, że nowe technologie stoją w obronie naszego portfela.

Wakacyjne fotografie

Wakacyjne fotografie to jedna z lepszych pamiątek. Niestety bywa i tak, że oprócz rodzinnych fotografii znad morza czy gór kierowcy przywożą coś jeszcze. Mowa tutaj o mandatach i zdjęciach z fotoradarów. Tajemnicą nie jest, że wraz z okresem urlopowym zaczyna się sezon na wakacyjne mandaty. Dlatego warto przypomnieć sobie przepisy ruchu drogowego, a na trasie zwrócić uwagę na ograniczenia prędkości. Ważne! Za przekroczenie prędkości można otrzymać jednorazowo grzywnę w wysokości nawet do 500 zł i 8 punktów karnych. Foto: sxc.hu

e-profit

33


Warto wiedzieć Kilkukrotne złamanie przepisów podczas jednej podróży może poważnie nadszarpnąć wakacyjny budżet. Jak tego uniknąć? – Przede wszystkim jechać zgodnie z przepisami – mówi Dawid Fabiś. – Żeby jednak kierowcy nie rozluźnili się za bardzo na myśl o czekających na nich atrakcjach u celu

Foto: sxc.hu

podróży, nasza aplikacja przypomina o bieżących kontrolach prędkości, Inspekcji Transportu Drogowego, fotoradarach, nieoznakowanych patrolach oraz o odcinkowym pomiarze prędkości – wylicza Fabiś. Teoretycznie na każdym odcinku możliwa jest kontrola drogowa. Chociażby po to, by sprawdzić trzeźwość prowadzącego. Niemniej jednak w praktyce, kierowcy wraz z czasem rozluźniają się i zaczynają traktować znaki drogowe, zwłaszcza te dotyczące prędkości, jedynie jako sugestie. Przypomnienie im co jakiś czas, że wjeżdżają w strefę kontroli prędkości szybko wyrywa ich z tego letargu i przywraca czujność. Fotoradary i pomiary prędkości robione są najczęściej w miejscach niebezpiecznych. Warto zatem, by kierowcy mieli tego świadomość i nawet jeśli dostosowują się do znaków z obawy przed mandatem, to lepiej, by jechali zgodnie z przepisami i go nie zapłacili, niż łamali przepisy i stwarzali zagrożenie, płacąc za to rekompensatę na rzecz społeczeństwa w formie mandatu. – Pieniądze to nie wszystko, straconego życia i zdrowia nie wrócą. Warto o tym pamiętać – podsumowuje Fabiś.

Do trzech razy sztuka

Dobrze zaplanowana trasa to już połowa sukcesu. Jednak nie ulega wątpliwości, że wybierając się w podróż, istotne znaczenie ma stan techniczny auta. Przygotowując samochód do wakacyjnych wojaży, powinno się zwrócić uwagę przede wszystkim na opony, olej i hamulce. Po pierwsze opony. Wielu kierowców zapomina o tym, jak duże znaczenie dla bezpieczeństwa ma stan opon. Z pewnością należy sprawdzić ciśnienie. Konsekwencje zużytych i/lub źle napompowanych

34

e-profit

opon mogą być tragiczne w skutkach. Należy wziąć pod uwagę fakt, że taki stan ogumienia wydłuża drogę hamowania, osłabia przyczepność do podłoża i zmniejsza komfort jazdy. Zarówno za niskie, jak i za wysokie ciśnienie w oponach zwiększa ryzyko uszkodzenia auta, czy też wypadku podczas jazdy. W pierwszym przypadku może ono powodować szybsze niszczenie boków ogumienia, nadmierne rozgrzewanie gumy, co przyczynia się do trudniejszego panowania nad autem i zwiększa zużycie paliwa. Natomiast w drugim przypadku za bardzo napompowana opona powoduje mniejszy kontakt z drogą, co z kolei wpływa na większe ryzyko poślizgu, a także szybsze zużycie środkowego bieżnika i pogorszenie amortyzacji. Sprawdzając opony, należy pamiętać także o kole zapasowym. Wybierając się na wymarzone wakacje, nie obędzie się również bez kontroli płynów. Warto sprawdzić poziom oleju silnikowego, płynu chłodniczego i hamulcowego. Jeśli któregoś jest za mało, należy go niezwłocznie uzupełnić. Nie ulega wątpliwości, że regularna kontrola stanu podstawowych płynów eksploatacyjnych jest obowiązkowa przed każdą dłuższą podróżą. Obowiązkowo należy skontrolować hamulce. W przypadku układu hamulcowego przegląd powinien obejmować kontrolę stanu klocków, tarcz, szczęk hamulcowych i tzw. cylinderków. Dotyczy to w sposób szczególny aut, które nie są na bieżąco sprawdzane i eksploatowane. Nawet jeśli jest ważny przegląd techniczny, ale samochód od kilku miesięcy nie był używany, to przed wyjazdem w dłuższą trasę, krótka wizyta u mechanika jest koniecznością.

Foto: sxc.hu

Niezależnie od tego, jaki cel podróży obierzemy, zawsze należy zachować zdrowy rozsądek i trzeźwość umysłu. Żadne systemy, nazwijmy to „antymandatowe”, do niczego nam się nie przydadzą, gdy to my znajdziemy się w statystykach śmiertelnych wypadków. W zestawieniu z kalectwem i śmiercią mandat staje się najmniejszym zmartwieniem. Pamiętajmy o tym i jedźmy z głową. Źródło: Korkowo.pl, Yanosik.pl ì


Bez krawata

Urlop marzeń

To nieprawda, że prawdziwy startupowiec nie ma czasu na takie błahostki jak urlop. Nawet jeśli czujesz, że jesteś w życiowej formie i właśnie teraz możesz pociągnąć swój projekt do przodu, to podejdź do tematu urlopu jak do pewnej inwestycji. Tym razem inwestycji w siebie, a pośrednio i w Twoją firmę. Bo jeśli nie wypoczniesz to, czy tego chcesz czy nie, Twoja efektywność spadnie. Biologii nie oszukasz…

Sylwia Zawadzka (Podroznik.tv)

U WA

GA! C

ZYTA

NIE T

Foto: Zachodnie wybrzeże Majorki / sxc.hu

EGO T

EKST

UW

PRAC

Y GRO

ZI DE

KO N C

ENTR

A CJ Ą

e-profit

35

!


Bez krawata

Foto: Laguna Balos, Kreta / sxc.hu

Oczywiście zawsze można wybrać wariant oszczędnościowy i wyjechać na działkę, ale jeśli chcecie trochę zaszaleć, mamy kilka propozycji, które naszym zdaniem mogą wydać się Wam interesujące. Na początek zapraszamy na Kretę. Ma ona wiele ukrytych urokliwych zakątków. Niewątpliwie jednym z najpiękniejszych jest Laguna Balos położona w północno-zachodnim regionie Krety. Od strony lądu prowadzi tam jedynie wyboista droga szutrowa, ale można dostać się tam również od strony morza. Zaletą rejsu jest możliwość odwiedzenia wyspy Gramvousa. Rejsy odbywają się z portu w Kissamos, położonego 3 km za miastem. Jeśli wybierzecie opcję rejsu z wizytą na wyspie, po około godzinie pierwszym przystankiem jest właśnie postój na Gramvousie, zwanej Wyspą Piratów. Na jej szczycie na wysokości około 137 m n.p.m. wznoszą się ruiny zamku weneckiego. Droga do niego to około 15-minutowy spacer w słońcu. Spektakularny widok z góry rekompensuje ewentualne trudy wspinaczki. Zamek zbudowany został w latach 1579–1584. W okresie rewolucji, wyzwolenia Krety spod otomańskiej okupacji, służył przez 3 lata jako schronienie dla rewolucjonistów. Aby rozwiązać problem braku żywności, zajęli się oni piractwem, stąd zapewne wzięło się określenie Wyspa Piratów.

Foto: Jeziora Plitvickie, Chorwacja / sxc.hu

No i oczywiście na short liście naszych propozycji nie mogłoby zabraknąć słonecznej Hiszpanii. Parafrazując słowa Siary z filmu „Killer”, powiemy tylko: Majorka i wszystko jasne. Szczególnie polecamy Wam półwysep Cap Formentor, który ma spektakularny klif, świetne miejsce widokowe na Majorkę (najlepszy – Mirador del Mal Pas). Najwyższy punkt znajduje się na wysokości 284 m n.p.m. Atrakcją Półwyspu jest wielka liczba zatok, wśród których najpopularniejsze to: Cala Fiquera, Cala Murta i Cala Pi de la Posada. Mieszkańcy nazywają to miejsce „spotkaniem wiatrów”. Jest to dosyć niebezpieczne miejsce dla sterników jachtów, bowiem wiatr często obija się o skały i tworzy zawirowania. Inną atrakcją półwyspu jest latarnia morska, w której teraz mieści się restauracja. Powstała w 1860 roku. Wygląda to mniej więcej tak: http://podroznik.tv/atrakcje/2094/Cap-Formentor.

Foto: Dalmackie wybrzeże Chorwacji / sxc.hu

Następnym etapem wycieczki jest już Laguna Balos. To płytka laguna z pięknym biało-różowym piaskiem. Po plażowaniu i kąpielach następuje powrót do portu w Kissamos. Link do filmu znajdziecie tutaj: http://podroznik.tv/atrakcje/2545/Laguna-Balos-plaza. Jeśli byliście już w Grecji, lub po prostu ten kierunek Wam nie odpowiada, to może... Chorwacja. A konkretnie Dalmacja. Należy ona do najpiękniejszych regionów Chorwacji. Morze otoczone jest wapiennymi wzgórzami, a także bujną roślinnością. Turkusowe wody kamienno-piaszczystych plaż przyciągają turystów jak magnes. Chorwacja słynie z portów i zamiłowania do żeglarstwa. Dzięki łodziom można opłynąć wiele zakątków i wysp. Morze Adriatyckie oferuje jeszcze niejedną atrakcję. Nurkowanie w jego wodach wprowadza turystów w świat kolorowych ryb, a podwodny raj jest jednym z najczystszych na świecie. Zresztą zobaczcie sami: http://podroznik.tv/atrakcje/2179/Jeziora-Plitvickie.

36

e-profit

Foto: Cap Formentor, Majorka / sxc.hu

Sami przyznajcie, że wystarczy obejrzeć te filmy i już jakby jesteśmy naładowani energią do pracy, a może wręcz przeciwnie? To w sumie dość normalne, wszak wąchając obiad, nikt jeszcze nie nasycił głodu. Udanego urlopu. ì


e-profit Redakcja Agnieszka Meller Redaktor naczelna e-mail eprofit@inkubatorstarter.pl

Wydawca Inkubator STARTER Gdańska Fundacja Przedsiębiorczości ul. Lęborska 3b 80-386 Gdańsk NIP: 583-290-74-40 e-mail eprofit@inkubatorstarter.pl tel. 58 731 65 65

www.inkubatorstarter.pl

:

Facebook.com/inkubatorstarter Twitter.com/inkubatorstart Blog.inkubatorstarter.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.