MAGAZYN EWANGELICKIEGO DUSZPASTERSTWA WOJSKOWEGO
ROK XI nr 1 (54)
STYCZEŃ–LUTY 2018
TEMAT NUMERU
NA CELOWNIKU EWANGELIKA
PSYCHOLOG
Układ scalony – ciało i dusza
Kościół urody
Gdy psychika się wymyka
str. 8
str. 13
Str. 16
1
ŻYCIE LITURGICZNE KOŚCIOŁA Luty Hasło miesiąca: „Bardzo blisko ciebie jest słowo, w twoich ustach i w twoim sercu, abyś je czynił.” (5 Mż 30,14). 2 lutego: Dzień ofiarowania Pana Jezusa – Oczyszczenie Marii Panny. Święto upamiętnia ofiarowanie Jezusa Chrystusa w świątyni zgodnie z Prawem Mojżeszowym. W związku z ocaleniem pierworodnych synów Izraela podczas niewoli egipskiej, pierwszy syn w rodzinie był uważany za własność Boga. 40 dni po jego urodzeniu należało go złożyć w ręce kapłana, a następnie wykupić za symboliczną opłatę. Z obrzędem łączyła się ceremonia oczyszczenia matki dziecka. 4 lutego: 2. niedziela przed czasem pasyjnym (Sexagesimae – 60 dni przed Wielkanocą). 11 lutego: niedziela przedpostna (Estomihi – „Bądź mi skałą obronną.” Ps 31,3). 14 lutego: Dzień Pokuty i Modlitwy (Środa Popielcowa) – początek czasu pasyjnego 18 lutego: 1. niedziela pasyjna – Invocavit („Wzywać mnie będzie…” Ps 91,15). Pierwsza niedziela czasu pasyjnego została ustanowiona Niedzielą Diakonii, co ma podkreślić znaczenie dobroczynności w życiu chrześcijanina. 24 lutego: dzień apostoła Macieja. 25 lutego: 2. niedziela pasyjna – Reminiscere („Pamiętaj Panie…” Ps 25,6).
Gdy cierpi dusza i boli ciało – ks. Marcin Orawski Etyka – nasze refleksje Ja w całości! – ks. kpt. Tomasz Wola
5
4. Rozważanie Słowa Bożego Moja siła jest w słabości – ks. płk SG Kornel Undas
5. Relacje z pracy kapelanów ewangelickich i działalności EDW
8. Układ scalony – ciało i dusza
10
Marzec Hasło miesiąca: „Jezus mówi: Wykonało się!” (J 19,30). 2 marca: Światowy Dzień Modlitwy. Temat: „Wszystko, co stworzył Bóg, jest dobre” Liturgia przygotowana przez kobiety z Surinamu. 4 marca: 3. niedziela pasyjna – Oculi („Oczy moje patrzą na Pana.” Ps 25,15). 11 marca: 4. niedziela pasyjna – Laetare („Radujcie się z Jeruzalemem.” Iz 66,10). 18 marca: 5. niedziela pasyjna – Judica („Bądź sędzią moim, Boże.” Ps 43,1). 25 marca: 6. niedziela pasyjna – Niedziela Palmowa, rozpoczyna Wielki Tydzień i przypomina triumfalny wjazd Jezusa do Jerozolimy. Dzień zwiastowania Marii Pannie – upamiętnia objawienie się Marii Archanioła Gabriela i jego zapowiedź narodzenia Jezusa Chrystusa. 29 marca: Wielki Czwartek – pamiątka Ostatniej Wieczerzy Jezusa z uczniami. Dzień ustanowienia sakramentu Komunii Świętej. 30 marca: Wielki Piątek – pamiątka śmierci Jezusa Chrystusa na krzyżu. Dla ewangelików najważniejsze święto w roku liturgicznym. 31 marca: Wielka Sobota – dzień wyciszenia. Przypomina zstąpienie Jezusa do krainy umarłych.
2. Życie liturgiczne Kościoła 3. Słowo od redakcji
Rozmowa z Robertem Brałko, fizjoterapeutą, osteopatą
10. Wydarzenia z Kościoła Ewangelicko-
-Augsburskiego w RP – ks. Adam Malina
12. Tornister
„Heil Hitler” – mł. chor. w st. spocz. Andrzej Korus
13. Na celowniku ewangelika
Kościół urody – Łukasz Cieślak
14. Jedynie Słowo
Kochać całym sobą – Piotr Lorek
16
15. Okiem cywila
Coś więcej – Daria Stolarska W zdrowym ciele… – Marek Hause
16. Psycholog
Gdy psychika się wymyka – Alina Lorek Komunikacja – jak rozmawiać z dzieckiem – Anna Siemion-Mazurkiewicz
18. Na duchowym froncie
Kwiecień Hasło miesiąca: „Jezus rzekł: Pokój wam! Jak Ojciec mnie posłał, tak i ja was posyłam.” (J 20,21).
Obraz – ks. Marek Uglorz
19. Daty historyczne – ks. Andrzej Komraus
1 kwietnia: Wielkanoc – dzień zmartwychwstania Jezusa Chrystusa i zwycięstwa życia nad śmiercią. 2 kwietnia: Poniedziałek Wielkanocny.
Polecamy – Marek Hause
Temat numeru: Układ scalony – ciało i dusza Rozmowa z Robertem Brałko, fizjoterapeutą, osteopatą Redaktor naczelny: ks. Marcin Orawski Zastępcy redaktora naczelnego: Anna Hopfer-Wola, mł. chor. w st. spocz. Andrzej Korus Kolegium redakcyjne i stali współpracownicy: Łukasz Cieślak, Rafał Ćwikowski, Marek Hause, ks. Andrzej Komraus, Alina Lorek, Piotr Lorek, ks. Adam Malina, Anna Siemion-Mazurkiewicz, Daria Stolarska, Karolina Suchan-Okulska, Karina Wisłocka Zdjęcie na okładce: Baletnica. Fot. Katarzyna Romaniszyn Adres redakcji: 00-909 Warszawa, ul. Nowowiejska 26, tel.: 22 684 09 60, faks: 22 684 09 40, e-mail: redakcja@wiaraimundur.pl Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do ich redagowania, zmiany śródtytułów i tytułów oraz skracania tekstów. Skład, łamanie, opracowanie graficzne, druk oraz kolportaż: Drukarnia „TONO Bis”, Laski, ul. Brzozowa 75, 05-080 Izabelin. ISSN1898-598X Więcej na stronie: www.edw.wp.mil.pl
– Czytasz na bieżni? – Tak – dbam o duszę i ciało jednocześnie. Rys. Karolina Suchan-Okulska
Rok XI nr 1 (54) styczeń-luty 2018
nasze refleksje Ja w całości!
Gdy cierpi dusza i boli ciało – Badania niczego nie wykazują, lekarze mówią, że fizycznie nic mu nie dolega, a on się skarży! Albo odwrotnie: – Był ciężko chory, niektórzy dawali mu kilka miesięcy życia, a on wyszedł z tego i do dziś ma się dobrze. Kto nie słyszał podobnych historii? Często zarzuca się współczesnej medycynie, że redukuje człowieka do sfery fizycznej. Mam wrażenie, że to nie do końca sprawiedliwy osąd, ponieważ nie spotkałem lekarza, który by twierdził, że psychiczne nastawienie pacjenta do leczenia nie ma znaczenia. To w teorii, w praktyce bywa różnie – pośpiech, utarte procedury, finanse – nie zawsze dają szansę należytego brania pod uwagę sfery psychiki, o duchowości nie wspominając. Problem zauważalny jest także w Kościele, choć na drugim biegunie ludzkiego bytu. Tu akcent tak mocno bywa położony na „duszę”, że fizyczność wydaje się zmarginalizowana, a nawet traktowana podejrzliwie lub z wrogością. Umysł, duch i ciało jednak wzajemnie wpływają na siebie. Samo rozważanie, co jest ważniejsze: sprawy duszy czy ciała wydaje się nieporozumieniem. Znów – tyle w teorii. W bieżącym numerze WiM postanowiliśmy zatem się przyjrzeć bliżej problemowi zależności między fizycznością a duchowością, a zwłaszcza poglądowi zwanemu holizmem. Wielu czytelnikom pojęcie może się kojarzyć z New Age czy praktykami ezoterycznymi. Niesłusznie, choć trzeba przyznać, że panuje tu pewien chaos pojęciowy. Holistyczne spojrzenie na człowieka można zauważyć już Starym Testamencie, gdzie wywodzi się ono z przekonania, że Bóg jest Stworzycielem, a więc dawcą życia, zdrowia i wszelkiej pomyślności. – Rozpoznanie w sobie cząstki Bożej pełni, którą nazywamy Bożym obrazem, jest równoznaczne z odkryciem prawdy o sobie samym – pisze ksiądz profesor Marek Uglorz, teolog ewangelicki, biblista, autor, który będzie prowadził nową rubrykę „Pełnią życia”. Otwarcie się na to doświadczenie oznacza, że człowiek musi się zaangażować cały – z ciałem i duchem, umysłem i emocjami – udrożnić komunikację z samym sobą, odkryć uwalniająca równowagę między sferami własnej osobowości. Zapraszamy do własnych przemyśleń, krytycznego spojrzenia, osobistej refleksji. Liczymy, że lektura naszego magazynu – z różnorodnymi, czasem kontrowersyjnymi twierdzeniami – okaże się inspirująca. Życzę miłej lektury
Marcin Orawski
Starożytna Grecja była miejscem, gdzie siła, męstwo, atletyka ciała szły obok witalności, mądrości i wrażliwości. Tam też żył Hipokrates – filozof, autor przysięgi lekarskiej, który w medycznych refleksjach wskazywał, że samopoczucie ma ogromy wpływ na ogólny stan organizmu czyli zdrowie. W istocie było to propagowaniem holistycznej formy leczenia, co i dziś daje dobre rezultaty. Istotą zdrowego życia jest skoordynowany rozwój wszystkich składowych części człowieka. Umysł, emocje czy duchowość odpowiedzialne są nie tylko za zdrowie bądź jego utratę, lecz także wpływają na jakość naszej egzystencji. Taniec towarzyski małżonków, wędkarz „bez brania” nad wodą, taternik w górach itp., to nie wyłącznie fizyczność! To często tak zwany „reset” od fizyczności, poszukiwanie czegoś poza ciałem. Istnieje silny związek między rozumem a psychiką, ciałem i życiem duchowym, człowiek jest całością psychofizyczną. Dlatego, istotne jest holistyczne podejście do siebie samego, nie tylko w kwestii leczenia, ale też równowagi w wymiarze fizycznym, emocjonalnym czy duchowym. Tak, sfera religijna jest jednym z aspektów holistycznego rozumienia człowieka. Nawet ateiści, w szerszym rozumieniu, mają swoiste odniesie do wartości transcendentnych. Religijność możemy wskazać jako element ludzkiej osobowości, gdyż wyznacza ona pewną stałą cechę osoby i kształtuje jej funkcjonowanie, myślenie oraz emocjonalne podejście do wydarzeń, osób i miejsc. Nie mówimy tutaj o przyjmowaniu danych wartości czy dogmatów kościelnych, które są już pewną formą. Mowa tu raczej o poszukiwaniu „Istoty transcendentej – Boga”, poza empirycznymi doświadczeniami typu umartwianie ciała, dewocja czy w postaci przeakcentowania praktyk religijnych, czego najgorszą formą jest fundamentalizm. Istotnymi elementami dla rozwoju człowieka, właśnie w aspekcie budowania dojrzałej religijności, są nie tylko mechanizmy socjalizacji. Za psychologiem Erichem Frommem możemy wymienić na przykład: „lęk przed śmiercią, motywy wzrostu osobistego, motywy poznawcze, potrzeba sensu życia”. Stąd warto, aby i ci „bardziej”, i „mniej” religijni, podjęli refleksję: co jest kategorią religijności w moim życiu i jak wygląda moje osobiste podsumowanie zysków i strat względem religii?
ks. kpt. Tomasz Wola
redaktor naczelny
3
Rok XI nr 1 (54) styczeń-luty 2018
ROZWAŻANIE SŁOWA BOŻEGO
Moja siła jest w słabości Bym się więc z nadzwyczajności objawień zbytnio nie wynosił, wbity został cierń w ciało moje, jakby posłaniec szatana, by mnie policzkował, abym się zbytnio nie wynosił. W tej sprawie trzy razy prosiłem Pana, by on odstąpił ode mnie. Lecz powiedział do mnie: dość masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości. Najchętniej więc chlubić się będę słabościami, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusowa. Dlatego mam upodobanie w słabościach, w zniewagach, w potrzebach, w prześladowaniach, w uciskach dla Chrystusa; albowiem kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny. (2 Kor 12,7-10). Powiadamy niekiedy z odrobiną żalu, że człowiek nigdy nie ma spokoju, zawsze coś się musi dziać, coś nas zaskakuje, spędza sen z powiek, przeszkadza. Czasem mamy wrażenie, jakby życie korygowało mnóstwo spraw, może abyśmy zbyt dużo o sobie nie myśleli, nie byli zbyt pewni siebie? Wszak przecież wszystko od Pana zależy; dokąd pójdziemy, co zrobimy dziś lub jutro (por. Jk 4,13n)? Czasem mimo wszystko człowiek bywa zbyt pewny siebie, zarozumiały, egoistyczny. Chodzi więc o to, by nie stracić kontaktu z rzeczywistością, abyśmy – jak to się często powiada – nie chodzili z głową w chmurach, chodzi o autentyzm i odpowiedzialność. Apostoł Paweł pisze: „Bym się zbytnio nie wynosił; wbity został cierń w ciało moje”. Ów cierń, który nie daje spokoju, ma istotną rolę do spełnienia. Apostoł ją rozpoznaje i nazywa. On ma stać na straży, aby Paweł nigdy nie zapomniał o tym, któremu wszystko zawdzięcza. Trzy razy prosił, żeby Pan uwolnił go z udręk, nic się jednak nie zmieniło. Powie ktoś, za mało prosił. Nie. On otrzymał odpowiedź: „Dość masz, gdy masz łaskę moją. Pełnia mej mocy okazuje się w słabości”. Nie brak w życiu sytuacji, które odbierają przekonanie o sensie kolejnych kroków, pozbawiają chęci dalszych działań, w jakiś sposób zmieniają smak życia, żeby nie powiedzieć czynią go cierpkim. Wielu wtedy się załamuje, popada w depresję. Zostają uwikłani w przeróżne komplikacje. Stają na krawędzi. Paweł zasmakował tego naporu doświadczeń, w tym niechęci innych ludzi.
4
ks. płk SG Kornel Undas
Usłyszał, że listy pisze ważkie i mocne, lecz wygląd jego lichy, a mowa do niczego, zbyt śmiało sobie poczyna, a apostolstwo jego jest wątpliwe. On jednak nie ulegał. Bronił się pod naporem oszczerstw i podejrzliwości. Podkreślał, że apostołem nie jest z woli człowieka, lecz Chrystusa. Wyznawał, że zbyt wiele wycierpiał dla Jego sprawy i jeśli po ludzku miałby się czymś chlubić i chwalić, to powodów byłoby wiele. Rozumie jednak, że odwoływanie się do kombatanctwa nic nie zmieni. Przykład apostoła Pawła jest sugestywnym wskazaniem, w jaki sposób człowiek może znaleźć moc do życia, choć czasem wiatr w oczy wieje. To praktyczna jak dostrzec moc Boga, otworzyć się na jego łaskę, powiedzmy otwarcie – na wszystko! To tak, jak z otwarciem okna. Otwieramy je, aby wpadło świeże powietrze. Okazuje się, że wpada także brud, smog, mogą być i pioruny. Podobnie człowiek, nie tylko otwiera się na dobre doświadczenia. Jeśli jednak otwiera się na złe w sensie zauroczenia własnym ja, nie ma miejsca na to, co Boże. Jeśli jest napełniony przekonaniem o własnych możliwościach, sile, inicjatywie, wówczas nie dostrzega mocy Bożej. Choć może się mu wydawać, że jest silny. Kto polega tylko na sobie, szybko się zawiedzie. Dlatego Paweł nie tylko z przekory, lecz z głębokiego przeświadczenia pisze: „Najchętniej chlubić się będę słabościami”, dodajmy zniewagami, upokorzeniem, odrzuceniem, bo tylko wiedząc, że sam niewiele mogę otwieram się na Boga. Z tego spostrzeżenia można wysnuć fałszywy wniosek, że tylko upokorzony zdruzgotany człowiek w kryzysie jest w stanie nazwać swoje ubóstwo, określić swój głód, dostrzec Zbawiciela. Tak nie jest do końca, choć sporo w tym prawdy. Wychodzi na to – jak powiada Paul Tillich – że musimy akceptować „słabość”, choć jako pochwyceni przez Ducha nie jesteśmy słabi. Jak jednak możemy być słabi, skoro nie jesteśmy słabi? Dzięki temu, że posiadamy siłę, by uznać naszą słabość, uwalniamy się od wszelkiego fanatyzmu i arogancji. Silni jesteśmy tak dalece, jak dalece wypełnia nas Bóg. Prawdziwie silny to taki człowiek, który uznaje swą słabość. Jak Jan Chrzciciel, który sam nie czyni się silnym, lecz odsyła do silnego: „Potrzeba by on wzrastał, a ja, bym stawał się mniejszy”. Kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny, kiedy trzyma się ode mnie z daleka zbyt wielka pewność siebie, arogancja życia i wiary, wtedy jestem mocny, polegam na Bogu, jestem na Boga otwarty i wrażliwy. Nie należy jednak traktować tego jako wezwania do szukania upokorzeń. Nie chodzi też o afirmację ascetycznego trybu życia, umartwiana na zamówienie, lecz jak u apostoła Pawła – o autentyczne odkrycie mocy Boga w ludzkiej słabości.
Rok XI nr 1 (54) styczeń-luty 2018
RELACJE Z PRACY KAPELANÓW EWANGELICKICH I DZIAŁALNOŚCI EDW
minki, a laureaci nagrody. W trakcie gali EDW reprezentował ksiądz ppłk Sławomir Fonfara, dziekan Rodzaju Sił Zbrojnych Wojsk Lądowych.
Święto Marynarki Wojennej Obchody 99. rocznicy odtworzenia Marynarki Wojennej odbyły się 25 listopada w Sopocie. Jak co roku w uroczystości włączyło się EDW organizując z tej okazji nabożeństwo wojskowe w ewangelickim Kościele Zbawiciela w Sopocie. Kazanie wygłosił biskup pułkownik Mirosław Wola, a gospodarzem był zwierzchnik diecezji pomorskowielkopolskiej biskup prof. Marcin Hintz. EDW reprezentowali księża: podpułkownik Wiesław Żydel, komandor porucznik Marcin Pilch, major Tadeusz Jelinek, kapitan Tomasz Wola, porucznik Marcin Konieczny, podporucznik Waldemar Gabryś.
www.edw.wp.mil.pl Zakończenie służby w Sztabie Generalnym WP Decyzją Ministra Obrony Narodowej do rezerwy kadrowej został przeniesiony szef Centrum Koordynacyjnego Sztabu Generalnego Wojska Polskiego pułkownik Sławomir Więckowski. 14 listopada odbyły się uroczystości związane z zakończeniem jego służby. Pułkownik Więckowski został wyróżniony przez szefa Sztabu Generalnego WP generała broni Leszka Surawskiego „Szablą Honorową Wojska Polskiego” za wybitny dorobek i osiągnięcia w służbie wojskowej. Ewangelickie Duszpasterstwo Wojskowe reprezentował na uroczystości biskup płk Mirosław Wola.
Konkurs poezji 17 listopada w Klubie 1. Brzeskiego Pułku Saperów odbył się XIV Wojewódzki Konkurs Poezji Patriotycznej i Religijnej im. ks. ppłk. Zbigniewa Stefaniaka – pierwszego kapelana w Kościele Garnizonowym w Brzegu. Komisja oceniła 63 uczestników w pięciu kategoriach: klasy I-III, klasy IV-VII, gimnazjum, szkoła średnia, żołnierze. Wszyscy uczestnicy otrzymali pamiątkowe dyplomy i drobne upo-
Obchody święta MW w Kościele Zbawiciela w Sopocie. Od lewej: bp płk Mirosław Wola, kmdr por. Marcin Pilch, bp prof. Marcin Hintz. Fot. archiwum EDW
28 listopada – w dniu rocznicy – po raz pierwszy została podniesiona bandera MW na ORP Kormoran. Ceremonia miała miejsce przy Skwerze Kościuszki w Gdyni. Pierwszym dowódcą okrętu został komandor podporucznik Michał Dziugan. W uroczystościach wziął udział minister obrony narodowej Antoni Macierewicz oraz parlamentarzyści, władze regionu, władze wojskowe, a także przedstawiciele przemysłu stoczniowego. ORP Kormoran pełni służbę w 8. Flotylli Obrony Wybrzeża w składzie 13. Dywizjonu Trałowców. Poświecenia bandery, wraz z dziekanem rzymskokatolickim, dokonał ksiądz komandor porucznik Marcin Pilch, ewangelicki dziekan MW.
Dzień Podchorążego w AMW
Ksiądz ppłk Sławomir Fonfara (w pierwszym rzędzie) wśród uczestników i laureatów konkursku poezji. Fot. R. Ochociński
Uroczystości związane z Dniem Podchorążego zorganizowała 29 listopada Akademia Marynarki Wojennej w Gdyni. Zgodnie z tradycją rozpoczęły się uroczystym apelem, podczas którego symbolicznie przekazano władzę studentom, a wzorowi wojskowi otrzymali wyróżnienia. Termin obchodów jest związany z pamiątką wydarzeń z 29 listopada 1830 roku, które zapoczątkowały Powstanie Listopadowe. Współcześni podchorążowie przypominają tradycje walki o niepodległość, oddając hołd patriotycznej młodzieży wojskowej tamtych czasów. W uroczystościach wziął udział ewangelicki dziekan MW ksiądz komandor porucznik Marcin Pilch.
5
Rok XI nr 1 (54) styczeń-luty 2018
Wystawa na 150. rocznicę urodzin marszałka Piłsudskiego W Muzeum Wojska Polskiego 7 grudnia otwarto wystawę zatytułowaną „Józef Piłsudski. 150 rocznica urodzin”. Na uroczyście otwartej ekspozycji wystawiono pamiątki po marszałku należące do muzeum, a także przedmioty
Biskup polowy WP Józef Guzdek oraz ewangelicki biskup wojskowy Mirosław Wola na wernisażu wystawy o marszałku Piłsudskim. Fot. M. Skoczeń (MWP)
wypożyczone ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Narodowego w Krakowie oraz Gminy Milanówek. Wśród ponad stu eksponatów związanych z Józefem Piłsudskim są trzy kompletne mundury marszałka, maska pośmiertna czy prezenty, które dostał od rozmaitych osób. W wernisażu wzięli udział biskupi wojskowi – biskup polowy WP Józef Guzdek oraz ewangelicki biskup wojskowy Mirosław Wola.
przed świętami 21 grudnia, prezydent oraz towarzyszący mu zwierzchnicy duszpasterstw wojskowych – biskup Józef Guzdek, arcybiskup Jerzy Pańkowski oraz biskup Mirosław Wola – przełamali się opłatkiem oraz zapoznali się z funkcjonowaniem kontyngentu. Z okazji świąt Bożego Narodzenia składali sobie życzenia i łamali się opłatkiem żołnierze i pracownicy Komendy Głównej Żandarmerii Wojskowej oraz zaproszeni goście. Uroczystość miała miejsce 19 grudnia w sali konferencyjnej Katedry Polowej WP. Duszpasterstwa wojskowe reprezentowali: biskup polowy Józef Guzdek, ewangelicki biskup wojskowy Mirosław Wola oraz ksiądz Łukasz Godun z ordynariatu prawosławnego. Z rodzinami ofiar zbrodni katyńskiej spotkał się na opłatku w Muzeum Katyńskim ksiądz major Tomasz Wigłasz. 13 grudnia, razem z biskupem polowym WP Józefem Guzdkiem oraz księdzem kapitanem Łukaszem Godunem z ordynariatu prawosławnego, prowadził modlitwę i dzielił się Słowem Bożym. Organizatorami byli: Fundacja Golgota oraz Muzeum Katyńskie Oddział Martyrologiczny Muzeum WP. Tego samego dnia ksiądz Wigłasz dzielił się refleksją biblijną i prowadził modlitwę na świątecznym spotkaniu Inspektoratu Implementacji Innowacyjnych Technologii Obronnych w Warszawie. Z kolei 22 grudnia wigilię Bożego Narodzenia świętowali żołnierze i pracownicy RON 25. Wojskowego Oddziału Gospodarczego w Białymstoku. Wśród duchownych, którzy poprowadzili modlitwę oraz zaprosili do dzielenia się opłatkiem był kapelan EDW ksiądz Wigłasz. 14 grudnia w 1. Bazie Lotnictwa Transportowego w Warszawie wigilię świętowali żołnierze i pracownicy Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Obecny był między innymi minister obrony narodowej Antoni Macierewicz, a rolę gospodarza pełnił dowódca generalny generał dywizji Jarosław Mika. Uczestnicy wysłuchali fragmentu Ewangelii Łukasza oraz odmówili modlitwę ekumeniczną wraz z biskupem polowym WP Józefem Guzdkiem i kapelanami wojskowymi wszystkich wyznań. EDW reprezentował ksiądz podpułkownik Wiesław Żydel.
Spotkania świąteczne Okres poprzedzający święta Narodzenia Pańskiego tradycyjnie jest wypełniony licznymi spotkaniami opłatkowymi, wigilijkami i adwentówkami. Także kapelani EDW w wielu miejscach służyli głosząc słowa ewangelii, składając życzenia czy podejmując refleksję związaną z obchodzonymi wydarzeniami. Ewangelicki biskup wojskowy pułkownik Mirosław Wola już 8 grudnia wziął udział w spotkaniu z attaché wojskowymi akredytowanymi w Polsce. Na zaproszenie podsekretarza stanu w MON Tomasza Szatkowskiego do siedziby Departamentu Wojskowego Spraw Zagranicznych przybyli także: biskup polowy WP Józef Guzdek oraz prawosławny ordynariusz WP arcybiskup Jerzy Pańkowski. Na żołnierską wigilię zaprosił 18 grudnia do Centrum Konferencyjnego prezydent RP Andrzej Duda. Zwierzchnik Sił Zbrojnych wraz z pierwszą damą Agatą Kornhauser-Dudą podziękował żołnierzom za poświęcenie w służbie ojczyźnie, gotowość do obrony granic RP i służbę poza granicami ojczyzny. Wspólną modlitwę odmówili: biskup polowy Wojska Polskiego generał brygady Józef Guzdek, zastępca prawosławnego ordynariusza wojskowego ksiądz pułkownik Aleksy Andriejuk oraz ewangelicki biskup wojskowy pułkownik Mirosław Wola. Wyjątkowy charakter miało spotkanie prezydenta RP z polskimi żołnierzami stacjonującymi w Kuwejcie. Tuż
6
Ksiądz kmjr Tomasz Wigłasz (z lewej) na spotkaniu opłatkowym z rodzinami ofiar zbrodni katyńskiej. Fot. muzeumkatynskie.pl
Ksiądz mjr Tadeusz Jelinek na zaproszenie w Ordynariatu Polowego WP spotkał się 15 grudnia z kombatantami z Warszawy i okolic. – Nie byłoby tych polskich Wigilii, gdyby nie Wy i trzy cnoty, które wyznajecie: wiara, nadzieja i miłość – mówił szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk.
Rok XI nr 1 (54) styczeń-luty 2018 został rozstrzelany skazany w tym samym procesie komandor Jerzy Staniewicz. Postanowieniem rezydenta RP, na wniosek ministra obrony narodowej, na stopień kontradmirała został mianowany pośmiertnie Jerzy Staniewicz. Wcześniej pośmiertnym awansem na stopień kontradmirała objęty został także Stanisław Mieszkowski. W uroczystościach pogrzebowych wziął udział prezydent RP Andrzej Duda. EDW reprezentował ksiądz komandor porucznik Marcin Pilch.
Uroczysta promocja żołnierzy rezerwy Ksiądz ppłk Wiesław Żydel (na drugim planie) wśród prowadzących modlitwę na spotkaniu w DG RSZ. Fot. st. szer. Wojciech Król (MON)
Uroczystości świąteczne organizowała także Straż Graniczna. Wśród nich można wymienić uroczyste przyjęcia opłatkowe w Oddziale Straży Granicznej w Kętrzynie oraz w Centrum Szkolenia Straży Granicznej w Kętrzynie. W imieniu EDW życzenia funkcjonariuszom i ich rodzinom przekazał kapelan ewangelicki SG ksiądz kapitan SG Marcin Pysz.
W niedzielę 17 grudnia przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie miała miejsce promocja na pierwszy stopień oficerski żołnierzy rezerwy. Aktu promocji 137 żołnierzy rezerwy dokonali: I zastępca Szefa Sztabu Generalnego WP generał broni Michał Sikora i dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych generał dywizji Jarosław Mika. Po zakończeniu aktu promocji nowo mianowani oficerowie złożyli uroczyste ślubowanie, a głos zabrał minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. W uroczystości wziął udział biskup pułkownik Mirosław Wola.
Ślubowanie funkcjonariuszy SG 3 stycznia w gmachu Sejmu Śląskiego w Katowicach nowo przyjęci funkcjonariusze Śląskiego Oddziału Straży Granicznej złożyli uroczyste ślubowanie. W szeregi formacji przyjęto pięć kobiet i ośmiu mężczyzn. Kandydaci przeszli wcześniej proces postępowania kwalifikacyjnego, składający się między innymi: z testów psychologicznych oraz z wiedzy ogólnej, znajomości języka obcego, sprawności fizycznej, badań na wariografie i rozmowy kwalifikacyjnej. Po ślubowaniu funkcjonariusze wyjechali do ośrodka szkolenia SG, a po powrocie będą pełnić służbę w placówkach w Rudzie Śląskiej, Katowicach-Pyrzowicach, BielskuBiałej i Opolu. Na uroczystości EDW reprezentował ksiądz pułkownik SG Kornel Undas.
Życzenia funkcjonariuszom SG składa ks. kpt SG Marcin Pysz. Fot. wm.strazgraniczna.pl
Promocja na pierwszy stopień oficerski 15 grudnia na placu przed pomnikiem Bohaterskim Lotnikom Dęblińskiej Szkoły Orląt odbyła się uroczysta promocja na pierwszy stopień oficerski 85 absolwentów Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych. Uroczystość swoją obecnością zaszczycili: przedstawiciele administracji rządowej, Ministerstwa Obrony Narodowej, Sztabu Generalnego WP, Dowództwa Operacyjnego RSZ, Dowództwa Generalnego RSZ oraz Dowództwa Wojsk Obrony Terytorialnej. EDW reprezentował ksiądz podpułkownik Wiesław Żydel.
Dziekan ewangelicki SG płk Kornel Undas złożył życzenia i udzielił błogosławieństwa nowym funkcjonariuszom. Fot. slaski.strazgraniczna.pl
Pogrzeb „Trzech Komandorów”
Odprawa kapelanów
Na Cmentarzu Marynarki Wojennej w Gdyni pochowano 16 grudnia trzech oficerów skazanych na karę śmierci 65 lat temu przez władze komunistyczne. 16 grudnia 1952 roku, na podstawie wyroku Najwyższego Sądu Wojskowego straceni zostali komandor porucznik Zbigniew Przybyszewski oraz komandor Stanisław Mieszkowski, oskarżeni o „próbę obalenia władzy ludowej”. Cztery dni wcześniej
W poniedziałek 8 stycznia w siedzibie EDW miała miejsce odprawa żołnierzy i pracowników EDW oraz ewangelickich kapelanów SG. W czasie spotkania podsumowano służbę w 2017 roku oraz omówiono plan działań na najbliższe miesiące. Zostało również przeprowadzone szkolenie BHP. Odprawie tradycyjnie towarzyszyło śpiewanie pieśni, rozważanie biblijne oraz modlitwa.
7
Rok XI nr 1 (54) styczeń-luty 2018
Układ scalony – ciało i dusza
Początek roku sprzyja nowym postanowieniom, wyzwaniom i zmianom. Zakładamy, że uda nam się osiągnąć odległe dotąd cele, niejednokrotnie sportowe. Czy słusznie? Czasami planujemy zajęcie się sobą i gruntowny przegląd zdrowotny, a niejednokrotnie zmusza nas do tego ból, który pojawia się jak sygnał ostrzegawczy i błędnie skupiamy się na jego eliminacji, zamiast szukać przyczyny jego powstawania. Co ma skręcona kostka siatkarza do bólu barku i dlaczego warto spojrzeć na człowieka jako całość, a zacząć od kręgosłupa? Odpowiada Robert Brałko, fizjoterapeuta, specjalista osteopatii. Zacznijmy od tego, czym osteopatia różni się od klasycznego masażu lub rehabilitacji? Osteopatia jest metodą, w której badanie manualne wykorzystywane jest do uzupełniania diagnozy i leczenia chorych. Metoda uznaje zależność między ciałem, psychiką i umysłem zarówno w stanie określanym jako zdrowie, jak i w stanie chorobowym. Traktuje ona ciało ludzkie całościowo, zarówno w aspekcie strukturalnym, jak i funkcjonalnym. Zakłada, że organizm ludzki posiada zdolności do autoregulacji i przywracania homeostazy. Tyle definicji. Skąd u Pana to zainteresowanie? Fizjoterapeutą zostałem przez przypadek. Chodziłem do szkoły średniej i nie zdałem za pierwszym razem matury. To były jeszcze czasy obowiązkowej służby wojskowej, a ja siebie nie widziałem w mundurze. Mama namówiła mnie na studium medyczne. Dwa tygodnie przed rozpoczęciem roku dowiedziałem się, że nie otwiera się mój wybrany kierunek – ratownik medyczny. Farmacja, pielęgniarstwo, analityka medyczna brzmiały egzotycznie. Została fizjoterapia i wydawała mi się najbliższa, bo grałem w siatkówkę, ćwiczyłem dżudo i najbardziej kojarzyłem w ogóle zawód fizjoterapeuty. W trakcie praktyk zawodowych opiekun wielokrotnie mi powtarzał, że ja „czuję” ten zawód. Co to znaczy? Przede wszystkim indywidualne podejście i zrozumienie pacjenta, pewność ręki, empatia – trzeba lubić ludzi. Na początku swojej drogi zawodowej dostałem propozycję pracy w nowopowstającym klubie koszykarskim. Zgodziłem się, będziemy zaczynać razem, pomyślałem. W klubie pracował ze mną starszy kolega, który był też terapeutą manualnym. Zawsze ciekawił mnie dyplom, który wisiał
8
u niego na ścianie oraz to, co potrafił robić z kręgosłupem – nastawiać, naciągać. Chciałem się tego nauczyć od niego, a on robił wszystko, żebym się właśnie nie nauczył i to mnie zmotywowało do odbycia kursu terapii manualnej. Dotychczasowe „sztuczki” przestały być dla mnie tajemnicą. Metody alternatywne nazywane są często „sztuczkami” lub „magią”, ponieważ są niezrozumiałe? Cieszy mnie fakt, że nareszcie lekarze zaczynają w nas widzieć partnerów i wysyłają nam pacjentów. Mamy się uzupełniać, a nie zwalczać. Jestem zdania, że medycyna niekonwencjonalna nie może istnieć bez medycyny i wiedzy klasycznej, ale i na odwrót – potrzebujemy siebie, łączy nas szacunek do wiedzy o człowieku. Zdarzyła się taka sytuacja, że jedna z zawodniczek przez dwa tygodnie nie mogła się ruszać, miała coś z kręgosłupem i nikt jej nie umiał pomoc, nasz rehabilitant próbował wszystkiego i nic. Ona przyszła z numerem telefonu z Poznania, że
Organizm ludzki jest jak apteka, ale drzwi do niej są mocno zamknięte i naszą rolą jest znaleźć do nich klucz tam jest jakiś kręgarz, nastawiacz i że tam jedzie. Ja wyczulony na tego typu „magię” powiedziałem jej, że chcę zobaczyć, co on będzie robił. Położyła się na leżance, pan ponaciskał ją w różnych miejscach niekoniecznie związanych z kręgosłupem, porozmawiał, ponaciągał, powyginał i ona wstała i stwierdziła, że jest ok, nie boli. Co to było, pytam się człowieka, a on – osteopatia.
Rok XI nr 1 (54) styczeń-luty 2018 Faktycznie trudno uwierzyć. Pacjent, którego nigdy nie zapomnę, został skierowany do nas przez lekarza ortopedę z diagnozą rozluźnienia lędźwiowego. Mimo diagnozy, podczas standardowego badania manualnego reagował odmiennie od założeń, to znaczy tam, gdzie spodziewałem się bólu, nie reagował, a gdzie nie powinien reagować, zgłaszał dolegliwości
Sam uprawiam sport i jestem aktywnym fizycznie człowiekiem, ale nigdy nie powiem, że sport to zdrowie bólowe. Zastanowiło mnie to i poprosiłem o wykonanie rezonansu odcinka kręgosłupa. Wyszedł i słuch po nim zaginął. Trudno, pomyślałem, czasami się tak zdarza. Po ponad roku roku zadzwonił ze szpitala z prośbą o poprowadzenie w rehabilitacji pooperacyjnej, okazało się, że miał guza nowotworowego w kości krzyżowej. Twierdził, że uratowałem mu życie. Potem wysyłał do mnie kolejnych pacjentów, którzy zawsze powoływali się na „pana, któremu uratował pan życie”. To jest dla mnie największa satysfakcja i powód do radości. Jacy pacjenci do Pana przychodzą? Są różni. Na przykład przychodzi ktoś zdiagnozowany z bólem kręgosłupa, więc my zajmujemy się kręgosłupem, a on stwierdza, że ustąpiły też inne dolegliwości, które traktował jako drugorzędne. W osteopatii lubię całość i holistyczne podejście do pacjenta. Bodźcem dla pacjenta najczęściej jest ból, który odczuwa i z którym nie może sobie poradzić. Osteopatia jest często ostatnią deską ratunku. Twórca szkoły osteopatii Andrew Taylor Still mawiał, że organizm ludzki jest jak apteka, ale drzwi do niej są mocno zamknięte i naszą rolą jest znaleźć do nich klucz. Pacjent przychodzi i definiuje problem. Często jest to problem złożony, nie do rozwiązania wyłącznie w naszym gabinecie. Nieraz podpowiadamy lub wysyłamy na dodatkowe badania – medyczne, podkreślam. Są bólowe przypadki psychosomatyczne, na których rozwiązanie sam pacjent nie jest gotowy, czasami samo uświadomienie pacjentowi problemu i nazwanie go już jest pomocą, bo wie, co ma robić dalej. A dlaczego właśnie kręgosłup jest tak ważny? Kręgosłup jest zbroją i pancerzem dla centralnego układu nerwowego, chroni rdzeń i mózg. Każdy odcinek kręgosłupa odpowiada za prawidłowe funkcjonowanie nie tylko poszczególnych części ciała, ale organów, narządów, gruczołów. Dlatego mówi się, że zdrowy kręgosłup to zdrowe ciało i odwrotnie. Zwykły uraz kończyny dolnej powoduje automatyczne przeciążenie drugiej kończyny, cały ciężar ciała przesuwa się wtedy na drugą nogę wraz z miednicą – niczym donicą, z której wyrasta kręgosłup. Po jakimś czasie będziemy mieć bolesności, blokady, dysfunkcje kończyny wydawałoby się zdrowej. U siatkarza skręcona i źle wyleczona kostka po roku lub dwóch odezwie się jako przeciążenie barku po przeciwległej stronie, ciekawe prawda? Co sądzi Pan o wyczynowym uprawianiu sportu, w tym o modnych triathlonach, „Ironmenach” czy po prostu długodystansowych biegach? Sam uprawiam sport i jestem aktywnym fizycznie człowiekiem, ale nigdy nie powiem, że sport to zdrowie, tak
samo jak nie zgadzam się z hasłem, że pijąc mleko będziesz wielki (śmiech). Nie można generalizować. Na sport zawsze była moda i modne są różne formy sportu, jak cross fit, spinning, kettlebells, ostatnio bieganie, czego ja akurat nie polecam. Jestem zdania, że nie wszystko i nie dla wszystkich. Co Pan poleca? Dla układu krążeniowo-wydechowego dziesięciokilometrowy intensywny spacer z kijami do nordic walking będzie tak samo wydajny jak bieg, przy czym o niebo zdrowszy dla stawów. Biegamy nieprofesjonalnie, w złych butach, po twardym podłożu i za dużo. Szarpiemy ciężary, wykonujemy ruchy, do których nasze ciało nie jest nawykłe i łapiemy kontuzje. Popularne aplikacje jeszcze napędzają ten szał do ścigania się ze samym sobą i niekończącej się rywalizacji. Sport jest fajny jako rekreacja, zapomniane słowo, a nie wyzwanie czy rywalizacja. Wszystko co robimy ponad zabawę, przyjemność jest ucieczką od problemów lub zaspokajaniem ambicji czy kolejnego wyzwania. Czasy się zmieniają i aktywnie żyją też dzieci. Dużo ćwiczą, mają wiele zajęć i obciążeń mimo młodego wieku. Wszystko dobrze dopóki jest to rekreacja lub rodzaj sportu czy zajęć, które dziecko po prostu lubi. Dobrze jest dać dziecku wybór, niech się sprawdzi w paru dyscyplinach, niech wybierze coś, w czym czuje się swobodnie i co lubi robić. Zastanówmy się też koniecznie, na jakim poziomie
Biegamy nieprofesjonalnie, w złych butach, po twardym podłożu i za dużo. Szarpiemy ciężary, wykonujemy ruchy, do których nasze ciało nie jest nawykłe i łapiemy kontuzje. Popularne aplikacje jeszcze napędzają ten szał do ścigania się ze samym sobą i niekończącej się rywalizacji chce uprawiać daną dyscyplinę, czy jest to sport amatorski, czy zawodowy i będę upierał się, że sport zawodowy nigdy nie jest bez konsekwencji dla zdrowia. Nie jestem też zwolennikiem wąskich specjalizacji sportowych. Weźmy tenis, to tak zwany sport asymetryczny. Dziecko od małego uderza jedną ręką – miliony uderzeń w twardą powierzchnię, jak będzie się rozwijał jego kręgosłup? Taki mały sportowiec powinien mieć zajęcia kompensujące rozwój drugiej strony ciała. Podobają mi się założenia jogi i pilatesu, to są kompletne formy ćwiczeń dla duszy i ciała, zawsze je polecam. Czego zatem możemy sobie i naszym czytelnikom życzyć na początku nowego roku oprócz zdrowia i mocnego kręgosłupa? Homeostazy, to w osteopatii odpowiednik równowagi. Możemy to odnieść do naszego życia, nie tylko zdrowotnie. To balans, rozwój osobisty i samoświadomość, że człowiek to nie tylko ciało, ale też dusza i musi się zgadzać w nas tak zwana równowaga chemiczna. Nie można też skupić się tylko na rozwoju duchowym i ignorować potrzeby ciała, bo efekt końcowy nie będzie zbilansowany, czegoś będzie za mało lub za dużo, a ma być w sam raz. Życzmy sobie stanu homeostazy. Rozmawiała Anna Hopfer-Wola
9
Rok XI nr 1 (54) styczeń-luty 2018
WYDARZENIA Z KOŚCIOŁA EWANGELICKO-AUGSBURSKIEGO W POLSCE www.luteranie.pl Luter w Gdyni
10 listopada w Muzeum Miasta Gdyni miał miejsce wernisaż wystawy poświęconej dziedzictwu protestantów w Gdyni zatytułowanej „Luter w Gdyni?”. Ekspozycję przygotowaną z oka-
Fot. Zbigniew Kolka
zji jubileuszu 500-lecia reformacji otworzyli wspólnie biskup prof. Marcin Hintz – proboszcz trójmiejskiej parafii ewangelickiej oraz dr Jacek Friedrich – dyrektor Muzeum Miasta Gdyni i jednocześnie jeden z kuratorów wystawy. W związku z wystawą zorganizowano również cykl wykładów, warsztatów i wydarzeń związanych z reformacją, Kościołem luterańskim i historią ewangelików na Pomorzu.
ze studiowaniem i dobrą znajomością Biblii. Jego celem jest zachęcenie do regularnego czytania Pisma Świętego, a przez to kształtowanie i umacnianie wiary. Temat „Z Bogiem na wygnaniu” zachęcał do poznania starotestamentowych postaci Estery, Daniela, Ezechiela i był adresowany do dzieci z klas IV-VII szkoły podstawowej, II-III gimnazjum oraz ze szkół ponadgimnazjalnych. Zorganizowano również konkurs plastyczny dla młodszych uczniów szkół podstawowych. Pierwszy etap konkursu odbył się w dniach 13-19 listopada w parafiach w całej Polsce.
„Sola Scriptura” 2017-2018
Wydawnictwo Augustana oraz Generalny Wizytator Nauczania Kościelnego zorganizowali kolejną edycję Ogólnopolskiego Konkursu Biblijnego „Sola Scriptura”. Konkurs nawiązuje do ewangelickich tradycji związanych
10
Dzień Świętej Łucji
Ambasada Szwecji oraz Parafia Ewangelicko-Augsburska Świętej Trójcy w Warszawie z okazji Dnia Świętej
Wybrano biskupa diecezji mazurskiej
Synod diecezjalny obradujący 25 listopada w Mikołajkach wybrał księdza Pawła Hause (ur. 1964) na zwierzchnika Diecezji Mazurskiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce. Zgodnie z prawem wybory biskupa diecezjalnego prowadził zwierzchnik Kościoła biskup Jerzy Samiec. Biskup-
„Prezent pod choinkę”
Akcja charytatywna została zorganizowana przez Centrum Misji i Ewangelizacji po raz 17. Jest ona skierowana do dzieci zagrożonych wykluczeniem społecznym w Rumunii, na Białorusi i Ukrainie. W tym roku prezenty zostały przeznaczone także dla małych uchodźców z Syrii i Afganistanu, którzy ze swoimi rodzinami znaleźli się w obozie dla imigrantów w Bułgarii. W ramach akcji przygotowano paczki świąteczne dla dzieci, które zostały przekazane beneficjentom projektu.
ło miejsce jubileuszowe posiedzenie Instytutu Pastoralnego. Instytucja kształtująca duchownych Kościoła ewangelicko-augsburskiego, dająca im nowe bodźce do działania oraz możliwość pogłębienia wzajemnych relacji świętowała 10 lat działalności. Zajęciom przewodniczył dyrektor Instytutu biskup Adrian Korczago.
Fot. bik.luteranie.pl
elekt obejmie swój urząd w czasie uroczystego nabożeństwa, które odbędzie się 17 lutego w Mikołajkach. Ksiądz Paweł Hause zastąpi na stanowisku zwierzchnika diecezji biskupa Rudolfa Bażanowskiego, który przechodzi na emeryturę po blisko 30 latach posługi biskupiej na ziemi mazurskiej.
Fot. luteranie.pl
Łucji zorganizowały uroczysty koncert w wykonaniu chóru Young Cathedral Voices z katedry w Uppsali. Koncert odbył się 1 grudnia w Kościele Świętej Trójcy. Dzień Świętej Łucji to jedna z najważniejszych i najbardziej nastrojowych tradycji szwedzkich. 13 grudnia barwny orszak Świętej Łucji można spotkać w wielu miejscach – w szkołach, biurach, szpitalach, centrach handlowych czy na dworcach.
Wigilijne dzieło
Pod hasłem „Miłosierdzie jest jedno” 1 grudnia zainaugurowano kolejną edycję Wigilijnego Dzieła Pomocy Dzieciom. W ramach tej ekumenicz-
Jubileuszowa sesja Instytutu Pastoralnego
W dniach od 27-29 listopada w Centrum Luterańskim w Warszawie mia-
Fot. diakonia.org.pl
Rok XI nr 1 (54) styczeń-luty 2018
ks. Adam Malina
nej akcji Diakonia Polska rozprowadziła około 11 tysięcy świec, a pozyskane w ten sposób środki zostaną przeznaczone przede wszystkim na całoroczne dożywianie dzieci w szkołach i świetlicach, pomoc edukacyjną, rehabilitację i leczenie, a także zorganizowane formy letniego wypoczynku. Akcja od osiemnastu lat jest organizowana wspólnie przez kościelne organizacje – Caritas Kościoła rzymskokatolickiego, Diakonię Kościoła ewangelicko-augsburskiego, Diakonię Kościoła ewangelicko-reformowanego oraz Eleos Kościoła prawosławnego.
II Śląskie Forum Reformacyjne
„W ostatni dzień roku kościelnego witam wszystkich jako wielką rodzinę” – mówił biskup Adrian Korczago, otwierając II Śląskie Forum Reformacyjne. Spotkanie odbyło się w Bielsku-Białej 2 grudnia w auli Towarzystwa Szkolnego im. Mikołaja Reja. Zorganizowała je Diecezja Cieszyńska Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego przy współudziale Wydawnictwa Augustana. W czasie dyskusji panelowej podsumowano Rok Reformacji. Głos zabierali: Henryk Mercik – członek zarządu województwa śląskiego, Sylwia Cieślar – wiceprzewodnicząca sejmiku samo-
Fot. Zwiastun Ewangelicki
rządowego województwa śląskiego, biskup Marian Niemiec i biskup Adrian Korczago, a rozmowę moderował ksiądz Jerzy Below. Wręczono również Nagrodę imienia księdza Leopolda Otto profesor Ewie Chojeckiej. Wydawnictwo Augustana opublikowało z tej okazji książkę laureatki „Pomniki Bielskiego Syjonu”.
Nowa książka Pracowni na Pastwiskach
Na rynku wydawniczym ukazała się książka Marcina Żerańskiego „Polska. Bedeker ewangelicki”. Publikacja prezentuje podróże po miejscach związanych teraz lub w przeszłości z luteranami, reformowanymi, metodystami, mennonitami oraz braćmi czeskimi, morawskimi i polskimi. Wędrówki po ponad 500 miejscowościach, kalendarium ewangelików w Polsce i za granicą oraz charakterystykę polskich Kościołów ewangelickich ilustruje blisko 200 rysunków, zdjęć, przekrojów i map. Patronat nad wydawnictwem, które ukazało się z okazji jubileuszu 500 lat reformacji objął Kościół Ewangelicko-Augsburski w RP.
Posiedzenie trzech Konsystorzy
Jak co roku w adwencie odbyło się spotkanie konsystorzy Kościołów: ewangelicko-augsburskiego i ewangelickoreformowanego oraz rady Kościoła ewangelicko-metodystycznego. Miało ono miejsce 15 grudnia w Warszawie. Na posiedzeniu poruszano tematy dotyczące ważnych wydarzeń i spraw, które podejmowane są obecnie przez poszczególne Kościoły, a także planowane w przyszłości. Podsumowano również rok jubileuszu 500 lat reformacji. Ponadto został jednomyślnie przyjęty „List otwarty” zwierzchników Kościołów ewangelickich w Polsce w sprawie wycofania wniosku do sejmu o upamiętnienie 500 lat reformacji. Odnosząc się do debaty sejmowej, wyrazili oni sprzeciw wobec przebiegu dyskusji.
31 tysięcy złotych na rehabilitację Łukasza
14 grudnia zakończyła się zbiórka funduszy dla Łukasza, 13-letniego luteranina z Brennej, który cierpi na zanik mięśni. Akcja charytatywna była
Fot. luteranie.pl
ostatnią odsłoną Biegu 500 lat reformacji, zorganizowanego przez Kościół Ewangelicko-Augsburski w Polsce. W wyniku kilkumiesięcznej kwesty Diakonii Polskiej udało się zebrać na ten cel trzydzieści jeden tysięcy złotych. Kwotę tę otrzymali rodzice Łukasza.
Kościół dostępny w smartfonie
Pod nazwą „Mój Kościół” ukazała się nowa aplikacja na smartfony (Android i OS). Powstała, żeby Kościół był w „zasięgu ręki”. Dzięki niej można dowiedzieć się, co dzieje się w parafiach czy też odszukać transmisję wideo z niedzielnego nabożeństwa. Aplikacja jest projektem stworzonym i zrealizowanym przez diecezję cieszyńską i sfinansowanym przez Kościół Ewangelicko-Augsburski w RP w ramach obchodów jubileuszu 500 lat reformacji. Na razie pojawiają się głównie informacje z diecezji cieszyńskiej, ale systematycznie dodawane będą wydarzenia z parafii pozostałych diecezji Kościoła.
2018 – rokiem świadectwa Kościoła
Decyzją synodu Kościoła rok 2018 w Kościele Ewangelicko-Augsburskim w Polsce został ogłoszony „Rokiem świadectwa Kościoła”. Hasłem przewodnim są słowa z Księgi Objawienia św. Jana: „Ja pragnącemu dam darmo ze źródła wody życia” (Obj 21,6).
11
Rok XI nr 1 (54) styczeń-luty 2018
Tornister mł. chor. w st. spocz. Andrzej Korus
„Heil Hitler!” Tym staropolskim pozdrowieniem, w prawie geograficznym sercu naszej ojczyzny... Stop! Stop! Stop! Najpierw wprowadzenie i tło, potem opowiem, co mnie spotkało. Od kilku lat jeżdżę w różne strony naszego kraju. Traf – a raczej polecenie przełożonych – wysłał mnie do Łodzi. Wielkie miasto o przebogatej historii, położone prawie w centrum Polski, było dla mnie zawsze tajemnicze i niepokojące. Nie tylko dlatego, że zwalczające się kluby sportowe i zwaśnione dzielnice obrosły złą sławą, a tak zwana substancja mieszkaniowa z zabytkami włącznie, wyglądała nieciekawie. Byłem tam kilkakrotnie, w wieloletnich odstępach czasu. Ostatnie wizyty zaszokowały mnie niesamowitą przemianą miasta. Obskurna Łódź wypiękniała. Wielobarwny i wielojęzyczny tłum upewniał mnie, że jestem w europejskim, tolerancyjnym (sporo Żydów i trochę muzułmanów), nowoczesnym mieście. Jak przed wiekami. W czasie ostatniego pobytu poszliśmy wieczorem z kompanami do słynnego centrum handlowego „Manufaktura” kupić coś na późną kolację i śniadanie. Byliśmy w mundurach żołnierzy Wojska Polskiego. Uwaga! Teraz się zaczyna właściwa opowieść! Ruch, rejwach, kolory, dźwięki, zapachy – jednym słowem super! Idąc spokojnie, rozglądaliśmy się ciekawie. W pewnym momencie zauważyliśmy idącą naprzeciwko nas młodą kobietę z kilkuletnim dzieckiem niesionym na „barana”. Ich wygląd (ubranie) nie wskazywało na jakikolwiek deficyt. Będąc dosłownie kilka kroków przed nami, dziecko niesione przez niebrzydką mamę zauważyło idących w oliwkowozielonych mundurach, z godłem państwowym na zielonych beretach, mówiących głośno po polsku „kosmitów”. Może nie do końca „kosmitów”, bo bez antenek i światełek, ale chyba jednak „obcych”. Uśmiechnęła sie na nasz widok buzia polskiej dzieciny. Podnosi się do góry rączka bobasa w „staropolskim” pozdrowieniu legionów rzymskich i Czarnego Korpusu Sztafet Ochronnych Wodza (ponoć) Tysiącletniej Rzeszy z głośnym okrzykiem radości „Heil Hitler!”. Nie wiem jak działa paralizator, którym posługują się służby w celu obezwładnienia przeciwnika. Nas jednak, weteranów misji zagranicznych, którzy już w życiu swoje widzieli, sparaliżowało! Naszą koleżankę ładunek emocjonalny wystrzelony z ust dzieciny, wsparty gestem podniesionej rączki, prawie rzucił na ziemię. Stanęliśmy jak wryci, nie wiedząc, co zrobić!
12
Po kilku sekundach utraty przytomności, dotarło do nas, co się stało. W pamięci pozostał uśmiech zadowolonej mamuśki, że dziecko takie mądre, znające języki obce, potrafiące się znaleźć. No i takie grzeczne, bo powitało dorosłych. Po oprzytomnieniu zapytałem towarzyszy zdarzenia „Słyszeliście?!”. Oszczędzę czytelnikom szczegółów naszej rozmowy. Długo zastanawialiśmy się, jak to możliwe, że kilkadziesiąt lat po wojnie, w polskim mieście, przedstawiciel kolejnego pokolenia urodzonego w wolnym kraju na widok mundurów żołnierzy Wojska Polskiego podnosi rękę w hitlerowskim pozdrowieniu. Po powrocie do stolicy podzieliłem się wrażeniami z moimi mundurowymi przyjaciółmi, w różnych stopniach na naramiennikach. Uwaga, teraz będzie puenta! „To po co chodzicie w mundurach po ulicy, po co ludzi drażnicie? Sprowokowaliście ich!” Ludzie! Chyba komuś „odwaliło”! To ja, Andrzej Korus, weteran, młodszy chorąży Wojska Polskiego, mam się wstydzić munduru, za który przelewał krew mój ojciec, dziadkowie, wujkowie, stryjowie i pradziadowie? Mam przemykać chyłkiem ulicami polskich miast i wsi, aby nie drażnić obywateli Rzeczpospolitej Polskiej mundurem Polskiego Żołnierza? Podobno „jest sugestia z góry”, żeby po pracy bez munduru. Koleżanki i koledzy mundurowi – znajdźcie tego, który ową sugestię wymyślił. Powiedźcie mu prosto w twarz „NIE!” Powiedźcie, że jesteśmy dumni z naszych mundurów, bo stoi za nimi ponad tysiąc lat tradycji Polskiego Oręża. Noście nasze mundury z dumą na ulicach polskich miast i wsi, bo tu jest Polska, której Polscy żołnierze są Obrońcami! *** Jakiś czas temu pisałem na łamach Wiary i Munduru o zadziwiającym upodobaniu młodzieży do przebierania się w obce mundurki, głównie hitlerowskie i sowieckie. Zastanawiałem się, skąd się to bierze? Nie przekonuje mnie stwierdzenie, że to tylko rekonstrukcje historyczne. Bo po co im szczegółowa wiedza na temat lejb standarte Adolf Hitler czy kompanii sowieckiej z Bagram. Na własne oczy widziałem i mam fotografie. Po jakiego czorta uczą się historii uwielbianej jednostki Luftwaffe, ze znajomością dowódców, oficerów, stoczonych bitew i uwaga – świąt pułkowych? Od tego są historycy wojskowości i ewentualnie muzea. Odwiedzając jedną z imprez rekonstrukcyjnych zapytałem młodziutkiego SS-mana „Dlaczego?”. Wiecie co mi powiedział? „Bo to takie fascynujące i do tego te eleganckie mundury”. Już po opisanym zdarzeniu wybrałem się do jednej z warszawskich księgarń. Zdębiałem! Pułki zawalone metrami bieżącymi regulaminów mundurowych, instrukcji i kronik. Jednostek Wojska Polskiego, jakby mniej. Zresztą, kochani, zobaczcie sami.
Rok XI nr 1 (54) styczeń-luty 2018
Na celowniku ewangelika Łukasz Cieślak
Kościół urody W znanym przeboju Michała Bajora pt. „Ogrzej mnie” padają słowa napisane przez Wojciecha Młynarskiego: „memu ciału wystarczy / trzydzieści sześć i sześć, / mojej duszy potrzeba znacznie więcej”. Tak, jakby ciało nie miało innych potrzeb niż osiągnięcie 36,6 stopni Celsjusza, a miała je tylko dusza. Oczywiście tak nie jest, bo nikt nie wątpi, że ciału potrzeba dostarczać pożywienia, wody, a nawet od czasu do czasu je umyć. Gorzej z potrzebami duszy. Te każdy ma nieco inne, ale w żadnym razie nie są one ważniejsze czy mniej ważne niż potrzeby ciała. Jak mawiali starożytni: „Primum edere, deinde philosophari.” („Najpierw jeść, potem filozofować.”). A zatem bez zaspokojenia jednych potrzeb nie można realizować drugich. Jednak często ludzie popadają w skrajność – albo ascetyczne zapędy, albo gargantuiczna konsumpcja. Asceza to często post. Kiedy o nim myślimy, zwykle mamy przed oczami średniowiecznych czy współczesnych zakonników, którzy żywią się jarzynami i zbożami. Czasem może wspomnimy Jana Chrzciciela, który jadał szarańczę i miód (Mk 1,6) albo Jezusa, który przez 40 dni na pustyni nie jadł nic (Mt 4,2). Natomiast wydaje się, że obecnie ewangelikom pomysły na posty motywowane religijnie są raczej obce, nie pasują do naszej pobożności. Posty tego rodzaju często mają prowadzić do jakiegoś udoskonalenia naszej natury, której przecież sami udoskonalić nie możemy. Tym, co nas uświęca jest Boża łaska, a nie nasze wysiłki. Stąd nie odnosimy się z niechęcią do sfery cielesnej człowieka, choć wielu z nas nie unika stanowczych i jednoznacznych postaw dotyczących choćby seksualności. Nie można jednak nie zauważyć, że modne i powszechnie znane są żmudne praktyki zmierzające do zmiany sposobu życia – diety i różne programy formowania swojej sylwetki. Stosując taki czy innym model żywienia i ćwiczeń można schudnąć, uformować brzuch, pośladki czy bicepsy. Czy stosowanie diety Dukana, 1000 kalorii czy Chodakowskiej nie jest przypadkiem postem, tylko w nowej postaci? Czy nie chcemy przez dietę doznać przemiany? Czy nie chcemy nabrać cudownych mocy zwanych: „witalność”, „energia” „detoks” itp.? Jezus poszczący na pustyni był poddawany próbom, zanim rozpoczął swoje nauczanie w Galilei. Można by więc spytać, co ja chcę osiągnąć stosując taką czy inną dietę. Najczęściej tylko korzyści estetyczne w postaci spadku objętości bioder czy brzucha. Cały przemysł odży-
wek i suplementów diety to karykatura szacunku do ciała i własnego organizmu, mająca na celu zarobienie pieniędzy na ambicjach wykreowanych przez „płaskobrzuche” modelki i „sześciopakowatych” aktorów. Podejmujemy post, choć zwiemy go dietą, katujemy się ćwiczeniami, choć nie nazywamy ich umartwieniem, żeby być bliżej naszych bogów, których oglądamy w telewizorze czy w Internecie. Wykonujemy rytuały, choć nie widzimy, że to rytuały religijne: codzienne ważenie, picie koktajlu z zielonego jęczmienia, połykanie cudownych pigułek. Ba, chodzimy na nabożeństwa tej religii – na siłownię i do sauny, gdzie z innymi wyznawcami oddajemy cześć bogom, przy okazji oceniając, kto jest bardziej „pobożny”, czyli lepiej wygląda. O płaceniu składki kościelnej (karnet) nawet nie wspominam – to obowiązkowe. Z upodabnianiem się do gwiazd i idoli jest trochę tak, jak z kandydatami do programów typu talent-show. Nieraz próbują oni imitować techniki śpiewu Madonny czy Shakiry, nie wiedząc, że głos gwiazd był poprawiany cyfrowo i ludzka krtań pewnych dźwięków nie wytworzy. Zawsze wychodzi nie tak. Podobnie w pogoni za wymarzoną sylwetką ciągła niedoskonałość pozwala być stale w sferze oddziaływania religii fitness. Gorzkie słowa na ten temat napisała w książce „Mit urody” amerykańska badaczka Naomi Wolf: „Z jed-
Podejmujemy post, choć zwiemy go dietą, katujemy się ćwiczeniami, choć nie nazywamy ich umartwieniem, żeby być bliżej naszych bogów, których oglądamy w telewizorze czy w Internecie nej strony kobiety gorliwie uchwyciły się go [mitu urody – przyp. ŁC], by wypełnił duchową pustkę powstałą, gdy osłabła tradycyjna relacja kobiet i władz religijnych. Z drugiej porządek społeczny wprowadził zasady kościoła urody z równym zapałem, by zastąpić władzę religijną jako siłę nadzorującą życie religijne kobiet”. Myślę, że ten mechanizm zadziałał też na swój sposób w przypadku mężczyzn. Czy ten „kościół urody” jest realnym zagrożeniem? Myślę, że tym, co może stanowić pewne niebezpieczeństwo jest wejście w nową religię, w której to ciało stoi na pierwszym miejscu, bez pytania, czemu ono ma służyć. To religia skazująca człowieka na ciągłe niezadowolenie i ciągłe „to jeszcze nie to”. Nigdy przecież „klata” nie jest dość wyrzeźbiona, a biodra dość uformowane. Stale być w nie takiej kondycji, to stale szukać boga, którego nie można znaleźć. Albo kreować siebie na boga i szukać sobie wyznawców. A co z duszą? Małą, skuloną, zapomnianą gdzieś między siłownią a sklepem z odżywkami? Jest dla niej miejsce w kościele urody? Oby, bo ciało ma sens tylko, gdy nie jest jedynym sensem życia.
13
Rok XI nr 1 (54) styczeń-luty 2018
Jedynie Słowo Piotr Lorek
najbardziej realnym. „Ja” staje się więc naturalnym sposobem na mówienie o mnie jako o całości. Dzięki „ja” kocham holistycznie, bo to właśnie „ja” kocha.
Kochać całym sobą Izraelici są przynaglani do kochania Boga z całego serca, z całej duszy i z całej siły swojej (Pwt 6,5). W Ewangelii Marka do triady serca (kardias), duszy (psyche) i siły (ischys) Jezus dodaje także konieczność kochania Boga z całej myśli (Mk 12,30, dianoia), zaś w Ewangelii Mateusza wymienia serce, duszę i myśli (dianoia), ale pomija siłę (Mt 22,37). Rozmawiający z Jezusem o największym przykazaniu nauczyciel w Piśmie wymienia w Ewangelii Marka serce, myśli (synesis) i siłę, lecz pomija duszę (Mk 12,33). W Ewangelii Łukasza ów nauczyciel podaje już wszystkie cztery elementy (Łk 10,27, kardia, psyche, ischys, dianoia). Wszystkie te elementy mają w całości, a więc holistycznie (gr. holos), stanowić źródło miłości. Tylko miłość z całego serca nie została pominięta w żadnej z powyższych list biblijnych. Współcześnie to właśnie serce traktujemy jako centralny ośrodek miłości. Kochać kogoś Fot. Piotr Lorek z całego serca (także z całej duszy), to oczywiste pars pro toto (łac. część za całość), czyli kochanie kogoś całym sobą. Tylko co to właściwie znaczy kochać Boga całym sobą? Jaka część mnie w ogóle może kochać? Kochać całym „ja” Jeżeli powiem: „Ja kocham”, to czym jest to „ja”, które kocha? Pewnie znów chodzi o rodzaj synekdochy: „ja”, podobnie jak „serce”, ma wyrażać „mnie całego”. „Serce” intuicyjnie traktujemy jako niedosłowny ośrodek miłości człowieka i człowieka jako takiego. „Ja” jako ośrodek nas samych wydaje nam się jednakże bardziej odpowiednie. „Ja” jest powiązane z myśleniem. Jaka jest zaś relacja między „ja” a myśleniem? Czy „ja” wytwarza myśli, czy może myślenie wytwarza „ja”? Tradycyjnie powiedzielibyśmy, że to „ja”, głębsze od samych myśli, wytwarza te myśli, między innymi o mnie samym. „Ja” jest czymś
14
Kochać bez „ja” Jeśli powiem „ja jem”, to czy rzeczywiście moje „ja” je, czy może fragment organizmu, bez względu na moje o tym zdanie? Jeśli powiem „ja oddycham”, to czy naprawę „ja” oddycha? Gdyby „ja” nie chciało oddychać, to czy płuca nie odmówiłby mu posłuszeństwa? Okazuje się, że „ja” nie dowodzi całością mnie. Jest co najwyżej fragmentem mnie, który daje się także uszkodzić, pozwalając organizmowi wciąż działać. Bez serca organizm nie będzie żył, ale bez „ja”? Może więc to „kochające ja”, jak i „serce”, jest także takim pozornym centrum całego mnie? Może wcale nie reprezentuje mnie jako całości? Czy da się więc kochać Boga bez „ja”? Czy niemowlak, nie będący jeszcze świadomym siebie, może kochać Boga? Czy ktoś, kto traci świadomość siebie w wyniku urazu mechanicznego, traci możliwość kochania Boga? Czy gdy śpię, kocham Boga? Kochać po swojemu Jeżeli powiem, że kamień nie może nikogo kochać, to twierdzę, że to, co w nas funkcjonuje mimowolnie i nieświadomie także nie może kochać. Jeśli powiem, że ktoś może zrobić coś dobrego drugiemu i go jednocześnie nie kochać, to twierdzę, że dobre czyny nie są bezpośrednio powiązane z miłością. Podobnie jest i z dobrymi emocjami czy wolą. Co więc w nas tak naprawdę kocha? Poszukiwania można próbować zawęzić do sfery świadomości, bo to w niej w ogóle pojawia się pytanie o to, co z nas kocha. Pewnie nie cała świadomość kocha, bo wiele z tego, co świadomie funkcjonuje, robi to bez potrzeby świadomości „ja”. Trzeba by więc powiedzieć, że zdanie „ja kocham całym sobą”, jest zdaniem nie do końca posiadającym konkretnego i jednoznacznego odpowiednika w rzeczywistości. Jeśli tak jest, to zadanie kochania Boga okazuje się nieoczywiste. Staje się więc dla nas wyzwaniem, na które trzeba odpowiedzieć osobiście, po swojemu. Co to znaczy dla mnie kochać Boga? Z jaką sferą swojego życia wewnętrznego czy działalności zewnętrznej łączę miłość? W oparciu o co mogę zaświadczyć przed sobą samym, że kocham Boga?
Rok XI nr 1 (54) styczeń-luty 2018
Coś więcej „Nie samym chlebem człowiek żyje…” – te słowa z ewangelii zna każdy, weszły do języka potocznego i posiadają dziś szersze znaczenie niż to, które wynika z Pisma. Bez wątpienia większość z nas, mimo codziennych, często prozaicznych trosk, potrzebuje czegoś, co nazywa się „czymś więcej od życia”. Oczywiście może być tak, jak w komedii „Prawdziwe kłamstwa”. Znudzona żona (Jamie Lee Curtis) daje się zwieść podrywaczowi udającemu superszpiega. Gdy zazdrosny mąż (Arnold Schwarzenegger), autentyczny szpieg, odkrywa fascynację żony, postanawia dać jej to „coś więcej”, przypadkiem wplątując kobietę w widowiskowe zwalczanie terroryzmu. Nutka szaleństwa w duecie Curtis-Schwarzenegger rzecz jasna daleko wykracza poza możliwości zwykłego zjadacza chleba. Ale już kolorowe tygodniki i poradniki, aż za często dając receptę na kryzys w związku w postaci sloganu „weźcie sobie coś więcej z życia”, skupiają się na stronie intymnej albo radzą wspólne wakacje, zamiast skłonić czytelnika do własnych refleksji. Jeśli czujemy, że czegoś nam brakuje czy w małżeństwie, czy w pracy, jeśli mamy niejasne poczucie pustki – to gdzie znaleźć to „coś więcej”?
Moja poprzedniczka w tej rubryce, a zarazem przyjaciółka – Daria Stolarska – swego czasu pisała o przyjacielu. Czworonożnym. Adoptowany przez Darię psiak wniósł wiele radości nie tylko w jej życie, ale także w moje. Ja jednak, nie mogąc na razie pozwolić sobie na psa, staram się znajdować własne „coś więcej”. Choć cieszę się z rzeczy, które robię, ogromną satysfakcję czuję, gdy z „prawiemężem” szukamy zabytkowych nagrobków i udaje się je nam odnowić. Dziwne hobby, ktoś powie – co jest satysfakcjonującego w szorowaniu martwego kamienia? Dla nas jednak taki martwy kamień jest żywy – opowiada historię ludzi, którzy tu byli, żyli, mieli jak my troski i radości. To też maleńki wkład w ochronę zabytków, tak często na Dolnym Śląsku, gdzie mieszkam, niszczejących. W ostatnich dniach udało się nam odrestaurować nagrobek dziewczynki zmarłej w 1928 roku. Kosztowało to dużo wysiłku i przelanego potu. Gdy jednak stanęliśmy przed odnowioną płytą, wreszcie po 60 latach czystą, z czytelnym napisem, oboje uśmiechnęliśmy się na myśl, że nasza praca nie idzie na marne. Każdy z nas może znaleźć swoje „coś więcej”. Trzeba się tylko rozejrzeć wokół siebie – i spojrzeć w siebie.
OKIEM CYWILA
Urszula Radziszewska
W zdrowym ciele… „W zdrowym ciele zdrowy duch” to starożytna sentencja, którą w Polsce po odzyskaniu niepodległości przyjęło Polskie Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” jako swoje motto. Ale nie tylko u nas, bo na całym świecie znana jest ta zasada, a kluby fitness zawłaszczyły sobie to powiedzenie. Sportowcy, dietetycy i zwolennicy zdrowego żywienia zauważyli tę zależność i rzeczywiście chorują oni rzadziej od osób nieaktywnych fizycznie i niedbających o własne ciało. Co więcej naukowcy stwierdzili nawet, że uprawiając regularnie sport mniej zapadamy na depresję. Żyjemy w czasach, kiedy nie musimy borykać się z brakiem pożywienia, cierpimy raczej na jego nadmiar i dogadzamy sobie często. W związku z tym, zwłaszcza po nowym roku, podejmujemy coraz to nowe próby wdrożenia modnych diet czy uprawiania sportów. Jednak najczęściej koncentrujemy się na fizyczności i wyglądzie. Nowe diety nieraz prowadzą do innych schorzeń, a sporty do kontuzji
i wtedy uświadamiamy sobie, że w tym pędzie do zewnętrznej perfekcji zapomnieliśmy o psychice i równowadze duchowej. Nawet jeśli jesteśmy pełni energii, piękni i zdrowi, bo uprawiając sport nasz organizm wydziela więcej endorfiny, to i tak często jeszcze czegoś nam brak. Zestresowani liczeniem kalorii i wynajdywaniem czasu na trening na siłowni, wciąż mamy chorą duszę. W chrześcijańskiej tradycji zwykło się mówić o walce z demonami, które stanowią przeszkodę do bycia dobrym człowiekiem. Są to wspomniane tu: próżność i depresja, ale jeszcze większą od nich jest wszechobecny gniew, któremu dajemy upust stojąc w korkach i naprzykrzając się kolegom w pracy i sąsiadom, a w końcu również bliskim. Dlatego tak ważne jest holistyczne podejście do siebie, równowaga i pozytywne myślenie, ale przede wszystkim wiara, która jest kluczem do radzenia sobie z ludzkimi problemami.
Marek Hause
15
Rok XI nr 1 (54) styczeń-luty 2018
Kiedy psychika nam się wymyka Zapraszam do lektury fragmentu rozmowy – wymyślonej – choć bazującej na dziesiątkach przeprowadzonych przeze mnie podobnych dialogów. Niech będzie to nietypowy głos w dyskusji na temat złożoności ludzkiej natury.
Alina Lorek
Klient: Te myśli są silniejsze ode mnie, nie umiem się ich pozbyć. Psychoterapeuta: Jak to się dzieje, że wydają się Panu tak silne? K: Przez nie bije tak mocno serce, pocę się i czuję, że nie mogę oddychać... P: A co pojawia się najpierw? Odczucia z ciała czy te myśli? K: Najpierw chyba serce, a może oddech mi przyspiesza? P: Tak trochę podobnie do zadyszki? K: Tak, i potem pojawia się ten straszny lęk, że zaraz zemdleję albo dostanę zawału. P: Spójrzmy przez chwilę na lęk jak na odrębną postać. Jak Pan sądzi, skąd Pana lęk wie, że z powodu czegoś, co jest podobne do silnej zadyszki, można zemdleć? K: To przez uczucie niepokoju, tego strachu, że to się zaraz stanie. P: Wydaje mi się, że tak uważa Pana lęk i dlatego stara się być bardzo przekonujący. Gdy teraz te uczucia nie są tak silne, to czy uważa Pan, że to jest możliwe, aby stracić przytomność z powodu silnego bicia serca, przyspieszonego oddechu i pocenia się? K: Może i nie, ale jak to się dzieje, to nie umiem tak o tym pomyśleć, wtedy uczucia są silniejsze niż moja racjonalność. P: Czy kiedykolwiek ten lęk był na tyle przekonujący, że utracił Pan przytomność? K: Jeszcze nie...
Komunikacja – jak rozmawiać z dzieckiem Niniejszy artykuł będzie poświęcony tematowi, który bez wątpienia jest ważny dla każdego rodzica. Spróbujemy odpowiedzieć na pozornie proste pytanie – jak rozmawiać z dzieckiem? Takie i podobne pytania nieraz zadają sobie żołnierze, którzy wykonując zadania służbowe wyjeżdżają poza miejsce zamieszkania (poligony, szkolenia, uczestnictwo w misji). Konsekwencją może być zachwianie relacji oraz komunikacji z dziećmi. Przeważnie nie zastanawiamy się, w jaki sposób komunikować się z otaczającym nas światem, rozmowa przychodzi nam naturalnie. Należy jednak zwrócić uwagę, że każdy dostosowuje swoją komunikację do odbiorcy. Inaczej będziemy rozmawiać dzieckiem, a inaczej z przełożonym. O czym należy pamiętać rozmawiając z dzieckiem?
Anna SiemionMazurkiewicz
16
Zbieraj informację zwrotną Czasami mimo wielokrotnego powtórzenia przez nas komunikatu, nasza prośba nie zostaje zrealizowana przez odbiorcę – dziecko. Pojawiają się wtedy myśli: „przecież mówiłem ci już kilka razy, co masz robić.” albo „jak mogłeś nie zrozumieć skoro wielokrotnie to powtarzałem”. W takiej sytuacji należy zebrać informację zwrotną od naszego dziecka, potwierdzającą zrozumienie naszej prośby. Upewnijmy się, czy to co powiedzieliśmy jest przejrzyste oraz możliwe do wykonania przez dziecko.
Fot. Anna Siemion-Mazurkiewicz
Rok XI nr 1 (54) styczeń-luty 2018 P: To niesamowite! Jak Pan sądzi, jak to się Panu udało? K: Nie wiem właściwie. Nie myślałem o tym. P: A od jak dawna ten lęk Pana nachodzi? K: Od ponad pół roku. Wcześniej wezwałem kilka razy karetkę, bo myślałem, że mam zawał, ale lekarz zalecił mi wizytę u psychologa. P: Od ponad pół roku nie pozwala Pan wygrać lękowi i nie wie Pan, jak to robi? I jeszcze potrafi Pan na czas karetkę wezwać!...Jestem pełna podziwu. A jakie jeszcze sposoby poradzenia sobie z lękiem – oprócz wezwania karetki – Pan stosuje? K: Czasem dzwonię do narzeczonej albo włączam muzykę w słuchawkach, czasem jak się zamyślę na temat pracy, to też mija. P: Pół żartem pół serio pomyślałam, że Pana lęk boi się Pana narzeczonej, muzyki i pracy. Ale na poważnie, to po czym lęk poznaje, że może być silniejszy? K: Chyba po tym, że jestem sam wśród obych ludzi. Na przykład na przystanku tramwajowym albo w hipermarkecie. Nie zawsze te sposoby działają. Bo czasem nie zauważę od razu szybszego bicia serca. P: Jak sobie Pan wyjaśnia, że lęk jakoś bardziej reaguje na miejsca poza domem, wśród obcych ludzi? K: Tak sobie przypomniałem, ale nie wiem, czy to
może mieć związek... Jak byłem w szkole podstawowej, to często bałem się iść do szkoły, zwłaszcza kiedy było przepytywanie z wiersza, bo ze strachu wszystko zapominałem. Do tej pory nie lubię wystąpień. P: Jak Pan o tym opowiadał, to chyba jakieś uczucia wróciły i stał się Pan bardziej niespokojny... K: No tak, poczułem niepokój i bicie serca... I jakby nawet oddech.... No, właśnie! To podobne – ale wtedy nie bałem się, że zemdleję. P: A jak reagowali rodzice na te sytuacje w szkole? K: Mama miała pretensje, że jedynka i że jak ona się na wywiadówce pokaże... P: W Pana rodzinie jest jakoś szczególnie ważne, co inni powiedzą? K: Dla mamy i babci, ale ja teraz tak bardzo o tym nie myślę. P: To, że o czymś nie myślimy, niekoniecznie oznacza, że nie jest dla nas ważne... K: Może i tak, ale jak to się ma do mojego lęku? P: Jakoś mi się to łączy z tym, że lęk pojawia się właśnie wśród ludzi. A gdyby tak się stało, że zemdlałby Pan, dajmy na to na przystanku? Albo tuż przed zemdleniem poprosiłby Pan ludzi o pomoc? K: Nie no, to straszne! Ludzie by pomyśleli, że jestem nienormalny albo pijany, albo zobaczyliby, że mam atak paniki... Fot. Alina Lorek
„Zaraz” „Zaraz” jest słowem często padającym podczas rozmowy. Nie tylko gdy komunikujemy się z dzieckiem. W celu ograniczenia czasowego „zaraz” należy dopytać się konkretnie, co to oznacza? Pięć, dziesięć czy może piętnaście minut? Wybór Jako rodzice komunikując się z dziećmi czasami zapominamy o tym, że one również mają prawo do wyboru i realizacji swoich pomysłów. Rodzice niestety przeważnie odczuwają potrzebę przewidywania za swoje dzieci oraz kontrolowania ich zachowań, tym samym narzucając swoje zdanie. „Zawsze”/„Nigdy” Postarajmy się zwrócić uwagę na to, jak często w naszej komunikacji używamy stwierdzenia „zawsze” oraz „nigdy”. Mówiąc: „ty zawsze mnie denerwujesz” bądź „ty nigdy nie słuchasz”, nie skupiamy się na teraźniejszości, a stosujemy uogólnienie, które może być krzywdzące dla naszego odbiorcy. Postarajmy się zamienić komunikaty „zawsze” i „nigdy” na konkretne: „teraz”, „w tym momencie”. Rozkazywanie Rodzicom zazwyczaj z łatwością przychodzi delegowanie zadań swoim dzieciom. Postępując w taki sposób należy pamiętać, że komunikat przekazany w formie rozkazu, a nawet przymusu, zazwyczaj rodzi w odbiorcy opór i bunt. Zamiast rozkazywać, zwyczajnie poprośmy o wykonanie danej czynności.
Unieważnianie uczuć dziecka Z pozycji dorosłego niektóre problemy naszych dzieci mogą wydawać nam się błahe i mało istotne. Starając się chronić nasze pociechy, możemy przejawiać tendencję do szybkiego rozwiązywania problemów naszych dzieci poprzez ich umniejszanie, tym samym bagatelizując ich uczucia. Pamiętajmy, że gdy człowiek boryka się z jakimś problemem, głównie skupia się na swoich odczuciach (stresie, smutku, żalu), dlatego podczas rozmowy należy być ostrożnym, aby nie unieważnić uczuć naszego dziecka. Zaakceptujmy je oraz dajmy dziecku prawo do ich przeżywania. Moralizowanie Zbyt długie mówienie zazwyczaj prowadzi do tego, że rozmówca przestaje nas słuchać. Prowadząc rozmowę z dzieckiem postarajmy się je wysłuchać. Stwierdzenie „cicho, teraz ja mówię” bądź też „dzieci i ryby głosu nie mają”, nie przyniesie w naszej komunikacji z dzieckiem niczego dobrego. Może jedynie doprowadzić do wzajemnego oddalenia oraz utraty kontaktu z naszą pociechą. Ważne jest również to, że sposób komunikowania się z innymi w dużej mierze zależy od naszego odbioru otaczającego nas świata. Czy uważamy, że on nam zagraża czy też czujemy się bezpiecznie i bez przeszkód możemy nawiązywać nowe znajomości? Czasami, aby poprawić komunikację, należy przepracować różnego rodzaju trudności życiowe, które napotkaliśmy na drodze. Możemy wtedy szukać wsparcia u specjalisty, co nie jest niczym wstydliwym. Oznacza, że podejmujemy próbę walki w znalezieniu prawidłowej drogi dla siebie, a często i dla naszych najbliższych.
17
Rok XI nr 1 (54) styczeń-luty 2018
Na duchowym froncie ks. Marek Uglorz
Obraz O poranku, z wyraźnymi śladami pościeli na policzku i życia pod oczami, czy potrafisz stanąć przed lustrem i pomodlić się słowami: „Wysławiam cię za to, że cudownie mnie stworzyłeś. Cudowne są dzieła twoje i duszę moją znasz dokładnie.” (Ps 139,14)? Lubisz swój obraz, czy może nie potrafisz na siebie patrzeć, bo nauczyli Cię porównywać się z innymi? No tak. Mama wciąż gderała o Janku i Ewie z sąsiedztwa, że tacy zdolni. Tato powtarzał, że jeśli nie będziesz jak on ochoczo wstawał z łóżka, do niczego w życiu nie dojdziesz. Nauczyciele oceniali i porównywali z koleżankami i kolegami zdolniejszymi od Ciebie z jednego przedmiotu, a ksiądz co niedzielę każe Ci być, jak Jezus? Boisz się zaufać samemu sobie, bo to jest niemożliwe, żeby wreszcie coś Ci wyszło, skoro co roku 1 stycznia masz postanowienia, a w okolicach 1 lutego już wiesz, że kolejny raz okłamałeś samego siebie? Nie potrafisz samego siebie kochać, ponieważ wbito Ci do głowy, że nie wolno być egoistą i wszystko trzeba oddawać innym? Jeśli jesteś mężczyzną wstydzisz się nawet siebie dotykać i delikatnie masować bolące miejsce, bo to „babskie”, „narcystyczne”, a może nawet – nie daj Boże – gejowskie? Od jakiegoś czasu jesteś zły na siebie, bo szefowi, na jego bezczelne uwagi i głupie polecenia, nie potrafisz dać znać, że granicy Twej wolności i godności przekraczać mu nie wolno? Więc jak pochwalić Stwórcę, że cudownie Cię stworzył, i nacieszyć się kolejnym dniem? W sumie to nie jest trudne, jednak musisz zrozumieć jedną rzecz. To może zdarzyć się niemal z dnia na dzień, pod warunkiem, że przestaniesz się sprzedawać, a zaczniesz być sobą. Przestaniesz być towarem na rynku seksualnym, matrymonialnym, rodzinnym, ekonomicznym, a więcej czasu poświęcisz samemu sobie i nie będziesz szukać swojego prawdziwego obrazu w oczach małżonka, akceptacji szefa i rosnącym wkładzie na rachunku bankowym. Tam go nie znajdziesz, bo tam go nie ma. Prawda o Tobie jest ukryta w Tobie, czyli w świątyni Boga, odkąd bowiem Bóg urodził się Jezusem, nie mieszka między gwiazdami, ale w człowieku. W Tobie również. I daje Ci się poznać nie po to, abyś więcej wiedział o Nim, ponieważ nie zależy Mu na tym, abyś był teologiem. Bogu zależy na tym, abyś był wybitnym znawcą samego siebie
18
i dlatego daje Ci się poznać pod postacią swojego obrazu, bo jest w nim zakodowana prawda o Tobie, zatem to, kim jesteś i w jaki sposób możesz rozwinąć i zrealizować swój potencjał. Nie potrafisz chwalić Boga za to, że jesteś cudowny, ponieważ nie zajmujesz się swoim prawdziwym „ja”, czekającym do odkrycia w głębi serca, a jedynie zewnętrznymi, okrutnie sformalizowanymi obrazami samego siebie. Tym prawdziwym „ja” jest Boży obraz w Tobie. Zrozum to tak: Bóg jest pełnią i jest obecny w każdym stworzeniu, chociaż jednocześnie żadne stworzenie nie jest Nim. To znaczy, że każdy człowiek ma zapisaną w sobie cząstkę Boga, która jest jego Bożym obrazem. Rozpoznanie w sobie cząstki Bożej pełni, którą nazywamy Bożym obrazem, jest równoznaczne z odkryciem prawdy o sobie samym, czyli tego obrazu samego siebie, który nie jest zewnętrzny i formalny, stworzony na zapotrzebowanie rodziców, nauczycieli, księdza, ukochanej osoby, dziecka, szefa, partii, wspólnoty religijnej, itp.
Przestań marnować życie na tworzenie nieprawdziwych obrazów siebie, czego perfekcyjnie nauczyłeś się już w rodzinnym domu... Rozpoznając Boży obraz, dotrzesz do prawdy o sobie, która wyzwoli Cię z ciemności. Wejdziesz w światłość zbawienia. Przestaniesz się porównywać, co jest przyczyną Twych kompleksów. Wpierw zaczniesz przeczuwać, a potem coraz wyraźniej będziesz widział drogę powołania, która zaprowadzi Cię do spełnienia; wreszcie zaczniesz dorastać do jedności ze wszystkim i wszystkimi, a w konsekwencji doświadczysz miłości, uwalniającej z lęków. Przestań więc marnować życie na tworzenie nieprawdziwych obrazów siebie, czego perfekcyjnie nauczyłeś się już w rodzinnym domu, gdy stawałeś się podobny do kogoś, kogo chcieli w Tobie zobaczyć rodzice, i zachowywać tak, aby byli z Ciebie zadowoleni, bo Twe lustrzane odbicie doprowadzi Cię kiedyś do szaleństwa. Zacznij się modlić, pytaj o swój prawdziwy obraz, szukaj samotności, bądź cichy i panuj nad swoją głową, która podpowiada Ci, jak dobrze się prezentować na targowisku próżności. Po jakimś czasie zaczniesz czuć swoje ciało. Obudzisz zmysły, dostrzeżesz kolory, poczujesz smaki potraw. Gdy zrozumiesz instynktowne podpowiedzi ciała, doświadczysz, że energia płynie ku górze i karmi serce. Opanujesz głowę, która nie będzie Tobą rządzić, i nauczysz się wyobrażać samego siebie i swoje życie na nowo, inaczej, niespodziewanie dla wszystkich. Staniesz się prawdziwy, transparentny, pogodzony, szczęśliwy, zdrowy, czyli zbawiony. Najważniejszy jest prawdziwy obraz…
DATY HISTORYCZNE 22 stycznia 1533 r. zmarł w Norym-
berdze Wit Stwosz (Veit Stoß), rzeźbiarz, rytownik i malarz, uważany za najświetniejszego artystę późnego gotyku w środkowej i wschodniej Europie. Urodził się ok. 1447 r. w południowej Szwabii. W jego twórczości daje się zauważyć monumentalny realizm, a jednocześnie wpływy malarstwa niderlandzkiego. Pracował przede wszystkim w drewnie i kamieniu, podejmował też prace architektoniczne i inżynieryjne. Do Krakowa przybył przed rokiem 1477, aby na zamówienie rady miejskiej wykonać ołtarz główny w Kościele Mariackim. Praca trwała ponad dwanaście lat. W międzyczasie wykonał m.in.: nagrobek króla Kazimierza Jagiellończyka w Katedrze na Wawelu i płaskorzeźbę upamiętniającą Kallimacha w kościele Dominikanów w Krakowie. Po ukończeniu zadań wrócił do Norymbergi nadal tworząc ołtarze i niezwykle poruszające rzeźby. Jego syn – Stanisław jest także twórcą kilku dzieł w krakowskich świątyniach, m.in. ołtarzy w Kościele Mariackim i w Katedrze na Wawelu, a także srebrnego posągu św. Stanisława na Skałce.
3 lutego 1468 r. zmarł w Moguncji Jan
Gutenberg (Johannes Gensfleisch zum Gutenberg), wynalazca, drukarz, wydawca. Był mincerzem, pasjonował się drukarstwem. Wynalazł ruchome czcionki, które można było zestawiać w kolumny oraz aparat do odlewania czcionek. Udoskonalił też prasę oraz farbę drukarską. Umożliwiło to wydawanie tekstów w dowolnych nakładach, bardzo czytelnych i nieporównywalnie tańszych od odbijanych z płyt drzeworytniczych. Nie dysponując funduszami na rozwój, wziął pożyczkę u J. Fusta, a następnie zawarł z nim spółkę. Wspólnicy poróżnili się i na mocy wyroku sądowego wynalazek oraz warsztat drukarski przejął Fust. Najważniejszym dziełem Gutenberga jest łacińska Biblia 42-wierszowa (1455), której druk trwał dwa lata; a nakład wyniósł 200 egzemplarzy. Odlano 50 tys. czcionek i 290 odrębnych znaków. Kolejną pracą był „Psałterz moguncki” (1457). Przypisuje się mu też druk Biblii 36-wierszowej (1460). Po rozejściu się z Fustem pracował samodzielnie, do końca życia przebywając na dworze arcybiskupa mogunckiego.
ks. Andrzej Komraus
10 lutego 1543 r. w Ingolstadt zmarł
Jan Eck (Johannes Mayer von Eck), katolicki teolog czasów Reformacji, oponent Marcina Lutra. Urodził się w Egg (Bawaria), studia humanistyczne odbył na uniwersytetach w Heidelbergu, Tybindze, Kolonii i Fryburgu. W 1508 r. przyjął święcenia, a po uzyskaniu doktoratu został profesorem uniwersytetu w Ingolstadt. Od momentu wystąpienia Lutra stał się jego najzagorzalszym przeciwnikiem. Poczynając od słynnej szesnastodniowej dysputy z Lutrem w 1519 r. W Lipsku rozpoczął polemikę z reformatorami, podporządkowując jej całą swoją działalność. Uważa się, że w 1520 r. w Rzymie w poważnym stopniu przyczynił się do wydania bulli potępiającej poglądy Lutra. Za wszelką cenę starał się podburzać niemiecką hierarchię katolicką do ostrych wystąpień przeciwko reformacji. Uczestniczył w wielkich dysputach teologicznych w Haguenau (1540) oraz w Wormacji i Ratyzbonie (1540-1541). Jednocześnie w swoich memoriałach przedkładanych papieżowi postulował konieczność radykalnej odnowy Kościoła od wewnątrz.
Marek Hause
KSIĄŻKA
FILM
MUZYKA
„W pogoni za wielką rybą”
„W ułamku sekundy”
„The Post”
David Lynch jest w Polsce ikoną kina i kreatywności. W latach dziewięćdziesiątych „Miasteczkiem Twin Peaks” zapoczątkował nową erę telewizyjnych seriali, nadając temu formatowi zupełnie nową jakość. Ten bardzo skromny i zachowawczy amerykański reżyser rzadko wypowiada się na temat swojej twórczości filmowej. Jego książka „W pogoni za wielką rybą”, reklamowana przez polskiego wydawcę jako „rodzaj poradnika”, uchyla rąbka tajemnicy odnośnie jego sposobu pracy i spojrzenia na kino. Autor w krótkich rozdziałach objaśnia różne aspekty sztuki i udziela wskazówek mogących przydać się młodym twórcom filmowym. Jednocześnie porusza on również wpływ na pobudzanie swej kreatywności stosowanej przez lata medytacji.
Niemiecki reżyser pochodzenia tureckiego Fatih Akin tworzy na zmianę komedie oraz dramaty, ale wszystkie one mają cechę wspólną – pokazują problemy, jakie ze sobą niesie wielokulturowość i integracja emigrantów w Europie. „W ułamku sekundy” to dramat z konfliktem niemiecko-tureckim u podstaw. Rasizm i ekstremalna prawica to tematy na czasie i „oklepane”, ale w tym przypadku są pokazane w sposób chwytający za serce, z pozycji tragedii jednostki. Główną rolę gra pochodząca z Niemiec hollywoodzka aktorka Diane Krüger, która kreuje postać bohaterki wspaniale i wielowymiarowo. Sam film natomiast zawiera jednocześnie elementy thrillera, melodramatu oraz dramatu sądowego, nie będąc tym samym przesadnie politycznym.
Muzyka filmowa żyje swoim życiem i jest nieraz bardziej popularna od obrazu, z którym – w zamyśle reżysera – miała stanowić nierozerwalną całość. Dystrybutorzy filmowi zainteresowani jak największą sprzedażą stworzyli rynek płyt ze ścieżkami dźwiękowymi, a filmowcy zatrudniają najlepszych kompozytorów. Nie inaczej jest też w przypadku Stevena Spielberga, który do współpracy przy swoim najnowszym politycznym dramacie „The Post” zaprosił Johna Williamsa. Jego rekomendacją jest pięć Oscarów za muzykę do filmów: „Szczęki”, „E.T.”, „Gwiezdne Wojny część IV”, „Lista Schindlera”, a wcześniej adaptacja musicalu „Skrzypek na dachu”. Inne jego nagrody to między innymi 21 statuetek Grammy, cztery Złote Lwy oraz Narodowy Medal Sztuki.