Wiara i Mundur 2018/2

Page 1

MAGAZYN EWANGELICKIEGO DUSZPASTERSTWA WOJSKOWEGO

ROK XI nr 2 (55)

MARZEC–KWIECIEŃ 2018

TEMAT NUMERU

NA CELOWNIKU EWANGELIKA

PSYCHOLOG

Obcy, który przyjechał mnie bronić

Księżyc Bożej miłości

Czy wiesz, że działasz schematycznie?

str. 8

str. 13

Str. 16


ŻYCIE LITURGICZNE KOŚCIOŁA

2.  Życie liturgiczne Kościoła   3.  Słowo od redakcji

Kwiecień Hasło miesiąca: „Jezus rzekł: Pokój wam! Jak Ojciec mnie posłał, tak i ja was posyłam.” (J 20,21). 1 kwietnia: Wielkanoc – dzień zmartwychwstania Jezusa Chrystusa i zwycięstwa życia nad śmiercią. 2 kwietnia: Poniedziałek Wielkanocny. 8 kwietnia: 1. Niedziela po Wielkanocy – Quasimodogeniti („Jak nowo narodzone niemowlęta.” 1 P 2,2). Kolejne niedziele po Wielkanocy wyrażają radość ze zmartwychwstania Chrystusa i reflektują konsekwencje płynące z tego wydarzenia. Posiadają łacińskie nazwy wskazujące na wiodący motyw teologiczny. Pierwsza podkreśla znaczenie nowego narodzenia. 9 kwietnia: dzień zwiastowania Marii Pannie. 15 kwietnia: 2. Niedziela po Wielkanocy – Misericordias Domini („Pełna jest ziemia łaski Pana.” Ps 33,5). 22 kwietnia: 3. Niedziela po Wielkanocy – Jubilate („Radośnie wysławiajcie Boga.” Ps 66,1). 25 kwietnia: dzień ewangelisty Marka. 29 kwietnia: 4. Niedziela po Wielkanocy – Cantate („Śpiewajcie Panu pieśń nową.” Ps 98,1).

5

4.  Rozważanie Słowa Bożego Dramat krzyża – ks. mjr Tadeusz Jelinek

5.  Relacje z pracy kapelanów ewangelickich i działalności EDW

8.  Obcy, który przyjechał mnie bronić

10

Maj

– Anna Hopfer-Wola

10.  Wydarzenia z Kościoła Ewangelicko-

-Augsburskiego w RP – ks. Adam Malina

12.  Tornister

Ja wiedziałem – mł. chor. w st. spocz. Andrzej Korus

13.  Na celowniku ewangelika

Hasło miesiąca: „Wiara jest pewnością tego, czego się spodziewamy, przeświadczeniem o tym, czego nie widzimy.” (Hbr 11,1). 1 maja: Święto Pracy. 3 maja: Święto Konstytucji 3 Maja. Dzień apostołów Filipa i Jakuba Młodszego. 6 maja: 5. Niedziela po Wielkanocy – Rogate („Proście!” Mt 7,7a). Niedziela poświęcona modlitwie. 10 maja: Wniebowstąpienie Pańskie – Syn Boży odszedł do Ojca i powtórnie przyjdzie na ziemię sądzić żywych i umarłych. 13 maja: 6. Niedziela po Wielkanocy – Exaudi („Słuchaj, Panie, głosu mego!” Ps 27,7). 20 maja: 1. Dzień Świąt Zesłania Ducha Świętego – pamiątka powstania Kościoła. 21 maja: 2. Dzień Świąt Zesłania Ducha Świętego. 27 maja: Święto Trójcy Świętej. 31 maja: Święto Bratniej Pomocy im. Gustawa Adolfa – poświęcone wzajemnej pomocy.

Moim „obiektywnym” zdaniem – ks. Marcin Orawski Etyka – nasze refleksje Po pierwsze przezwyciężyć lęk – ks. kpt. Tomasz Wola

Księżyc Bożej miłości – Łukasz Cieślak

14.  Jedynie Słowo

Jak siebie samego – Piotr Lorek

16

15.  Okiem cywila

W imię hejtu – Urszula Radziszewska Obiektywizm – Marek Hause

16.  Psycholog

Inne prawdziwe „ja” – Alina Lorek Czy wiesz, że działasz schematycznie? – Anna Siemion-Mazurkiewicz

18.  Na duchowym froncie

Modlitwa Cię wyzwoli – ks. Marek Uglorz

19.  Daty historyczne – ks. Andrzej Komraus Polecamy – Marek Hause

Temat numeru: Obcy, który przyjechał mnie bronić Redaktor naczelny: ks. Marcin Orawski Zastępcy redaktora naczelnego: Anna Hopfer-Wola, mł. chor. w st. spocz. Andrzej Korus Kolegium redakcyjne i stali współpracownicy: Łukasz Cieślak, Marek Hause, ks. Andrzej Komraus, Alina Lorek, Piotr Lorek, ks. Adam Malina, Anna Siemion-Mazurkiewicz, Daria Stolarska, Karolina Suchan-Okulska, ks. Marek Uglorz, Karina Wisłocka Zdjęcie na okładce: Splecione ręce. Fot. pixabay.com (licencja CC0) Adres redakcji: 00-909 Warszawa, ul. Nowowiejska 26, tel.: 22 684 09 60, faks: 22 684 09 40, e-mail: redakcja@wiaraimundur.pl Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do ich redagowania, zmiany śródtytułów i tytułów oraz skracania tekstów. Skład, łamanie, opracowanie graficzne, druk oraz kolportaż: Drukarnia „TONO Bis”, Laski, ul. Brzozowa 75, 05-080 Izabelin. ISSN1898-598X Więcej na stronie: www.edw.wp.mil.pl

Nakład: 1500 egz.

–  Synek, czego ty nadal nie rozumiesz? Mówię wyraźnie: dziewiętnaście-dwadzieścia. D-Z-I-E-W-I-Ę-T-N-A-Ś-C-I-E D-W-A-D-Z-I-E-Ś-C-I-A! Rys. Karolina Suchan-Okulska


Rok XI nr 2 (55) marzec-kwiecień 2018

nasze refleksje Po pierwsze przezwyciężyć lęk

Moim „obiektywnym” zdaniem W ramach natowskich zobowiązań w roku 2017 około cztery tysiące amerykańskich żołnierzy rozpoczęło swój pobyt w naszym kraju. Są młodzi, często czarnoskórzy, stacjonują w małych miasteczkach w Polsce i wyróżniają się na tle lokalnych mieszkańców. Na co dzień spotykają się – o czym sami chętnie mówią – z wieloma przejawami sympatii. Są więc otwarci, uśmiechnięci, pozują do zdjęć. Gościnny kraj – tak on nas mówią i czujemy się zbudowani. Niestety na tym pięknym obrazie pojawiają się rysy, o których pisze Anna Hopfer-Wola w artykule „Obcy, który przyjechał mnie bronić”. Są one tym mocniejsze, że nie wszyscy obcokrajowcy, nie wspominając o mniejszościach narodowych, bywają tak postrzegani. Także nasi rodacy, których dotknął los emigranta nieraz doświadczają zderzenia się z krzywdzącymi stereotypami. Zapewne to nie do uniknięcia, ponieważ każda kultura posiada jakiś ogólny wizerunek przybierający postać stereotypu, zbioru opinii o członkach innej grupy, narodu, kraju. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele, a jedną z nich jest nasza skłonność do traktowania własnego obrazu świata jako wyniku obiektywnego postrzegania, a nie subiektywnej interpretacji. Tkwi ona u podłoża wielu nieporozumień, szczególnie mocno widocznych w różnicach kulturowych czy religijnych, ale też nie pozostaje bez wpływu na relacje ze znajomymi czy w rodzinie. Odruchowo na przykład zakładamy, że nasze obserwacje są wiernym i obiektywnym odbiciem rzeczywistości. Przyjemne uczucie, że to my widzimy świat takim, jaki jest, a inni mają to postrzeganie z jakichś względów zaburzone, nazywane bywa naiwnym realizmem. Amerykański komik George Carlin zapytał swoich słuchaczy: „Czy zauważyliście, że każdy, kto jedzie samochodem wolniej niż wy, jest idiotą, a każdy, kto jedzie szybciej, jest szaleńcem?”. Natomiast już całkiem poważnie zauważył Isaiah Berlin, opisując tragiczne lekcje ludzkości XX wieku: „Niewiele jest rzeczy, które poczyniły większe szkody, niż przekonanie jednostek albo grup (bądź też plemion, państw, narodów czy kościołów), że posiadły na wyłączność prawdę, zwłaszcza na temat tego, jak żyć, kim być i co robić – i że ci, którzy myślą inaczej, nie tylko są w błędzie, ale muszą być nikczemni lub niespełna rozumu, a zatem należy ich pohamować albo stłamsić.” W bieżącym numerze WiM zachęcamy do refleksji nad różnicami kulturowymi i wynikającymi z nich konsekwencjami. Życzę, aby temat okazał się nie tylko inspirujący, ale pomógł nam krytycznie przyjrzeć się własnym poglądom i opiniom, które uważamy za oczywiste i słuszne. I obiektywne, rzecz jasna. Życzę miłej lektury

Marcin Orawski

Będąc na czwartym roku studiów w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej wyjechałem na praktyki akademickie do USA. Po prawie trzech miesiącach pobytu, ostanie trzy dni były poświęcone odpoczynkowi i zwiedzaniu wspaniałego miasta Chicago. Ponieważ fascynowałem się koszykówką NBA, chciałem udać się do Chicago Center – hali miejscowego klubu Chicago Bulls oraz pod pomnik Michaela Jordana. Zdziwiłem się jednak kiedy mój opiekun oznajmił: – Tomek, jedziesz do dzielnicy Afroamerykanów. Drzwi autobusu numer 5 otworzyły się i wsiadłem. Byłem jedynym „białym” w pełnym ludzi pojeździe. Tego dnia, w tamtym miejscu uświadomiłem sobie, że aby poznać innych, trzeba powiedzieć „tak” swojemu lękowi. Aby nabierać świadomości, odkrywać i bogacić się poznawczo, trzeba umieć przezwyciężyć lęk. Oczywiście budowanie relacji z drugim człowiekiem wymaga czasu, otwartości i szczerości, z zaznaczeniem, że jest to sprawa obopólna. Rozmiar mojej otwartości będzie odzwierciedlał otwartość drugiego człowieka. Można powiedzieć trochę egoistycznie, że każdy człowiek jest dla nas wartością dodaną przez swoją inność, z której możemy korzystać. Może stawać się on dla nas częścią życiowych odkryć, zasobem, z którego możemy czerpać. Nie jest odkrywczym stwierdzenie, że każdy z nas różni się od innych w swej wyjątkowości, ale jednocześnie jesteśmy równi w prawach. Z tych powodów powinniśmy kreować poczucie odrębności i podmiotowości każdego od najmłodszych lat, podkreślając wartości wynikające z samego faktu istnienia, a co za tym idzie godności i podmiotowości! Nauka szacunku dla różnorodności, poszanowanie podmiotowości drugiego człowieka i uznanie jej jako zjawiska naturalnego w każdym obszarze życia to start do dialogu z osobami o różnych poglądach, postawach i zachowaniach. Rzecz jasna, akceptacja nie musi oznaczać aprobaty! Jest natomiast wyrazem poszanowania prawa do własnych poglądów. Uczymy się wtedy budować postawę, gdzie zasadą jest poważanie dla drugiej osoby, szacunek, którego wielokrotnie sami oczekujemy od innych – w ramach posiadania własnej godności osobistej.

ks. kpt. Tomasz Wola

redaktor naczelny

3


Rok XI nr 2 (55) marzec-kwiecień 2018

ROZWAŻANIE SŁOWA BOŻEGO

Dramat krzyża „A żołnierze zaprowadzili go na zamek, to jest do pretorium, i zwołali cały oddział wojska. I ubrali go w purpurę, upletli koronę cierniową i włożyli mu ją na głowę. I poczęli go pozdrawiać: Bądź pozdrowiony, królu żydowski! I bili go po głowie trzciną, i pluli na niego, a upadając na kolana, bili mu pokłony. A gdy go wyśmiali, zdjęli z niego purpurę i przyodziali go w jego własne szaty. I wyprowadzili go na ukrzyżowanie”. (Mk 15,16-20). Każda z ewangelii przybliżająca nam historię śmierci Jezusa wspomina żołnierzy służących na rozkaz namiestnika Piłata. Wykonując polecania katowali ciało Zbawiciela. Dwóch żołnierzy biczowało ciało skazańca przywiązanego do niskiego słupa, zgiętego w pasie. Wiedzieli jednak, że zbyt zapalczywe wykonanie zadania mogłoby doprowadzić do przedwczesnej śmierci. Chodziło o to, aby wyniszczyć ofiarę, ponieważ torturę miało zwieńczać ukrzyżowanie. Znamy dokładny opis biczowania i używane do tego narzędzia, wiemy, że Jezusowi zadano ponad sześćset różnych ran szarpanych. Tak rozpoczęła się mrożąca krew w żyłach historia ukrzyżowania. Nie ma zatem przesady w tym, co Mel Gibson starał się pokazać w dość drastycznym filmie „Pasja”. Rzymskie biczowanie było potworną torturą. Poprzedzając ukrzyżowanie zamieniało ciało w żywe strzępy surowego mięsa, pokrywając je czerwonymi, krwawiącymi pręgami. Ludzie czasem umierali, tracili zmysły, a tylko nieliczni pozostawali przytomni do końca egzekucji. Po przekazaniu Jezusa w ręce żołnierzy, w oczekiwaniu na ostatnie przygotowania do obrzędu krzyżowania i samo wykonanie krzyża, zabrano Go do koszar kwatery namiestnika. Tam żołnierze zwołali resztę członków oddziału. Pretorium było rezydencją namiestnika, jego kwaterą główną, a żołnierze, o których czytamy należeli do kohorty strażniczej. Dobrze jest pamiętać, że Jezus poddany zastał cierpieniu biczowania zanim zaczęły się grubiańskie wybryki żołnierzy, stanowiących gwardię przyboczną Piłata. Samo wyszydzanie także rodziło cierpienie, było cynicznym podsumowaniem całego „procesu sądowego” nad Jezusem.

4

ks. mjr Tadeusz Jelinek

Działania Żydów nasycone były jadem nienawiści, a decyzja Piłata była tchórzliwą próbą uniknięcia odpowiedzialności. Postępowanie żołnierzy zaś charakteryzowało okrucieństwo, ale nie złośliwość. Dla nich Jezus był jeszcze jednym skazańcem przyprowadzonym na ukrzyżowanie. Traktowali pantomimę władzy królewskiej jako żart. Stanowiło to początek mających nadejść jeszcze większych szyderstw. Chrześcijanie zawsze byli przedmiotem kpin. W starożytności rysowano kredą na murach ordynarne żarty. W Pompei, na jednej z zachowanych ścian, znajduje się rysunek chrześcijanina klęczącego przed osłem, a podpis głosi: „Anaksymenes modli się do swego Boga”. Jeśli ktokolwiek uczyni z naszego chrześcijaństwa przedmiot kpin, pomoże nam pamięć, że tak czyniono Jezusowi i to w gorszy sposób, niż może nam się to kiedykolwiek przydarzyć. Czasem można usłyszeć, że nie należy tak bardzo zajmować się fizycznymi aspektami ukrzyżowania. Takie podejście nie wydaje się słuszne. Nigdy bowiem nie potrafimy wystarczająco mocno przedstawić tego, co Jezus dla nas uczynił i wycierpiał. Pisarz żydowski Amos Kausner napisał: „Ukrzyżowanie jest najokropniejszym i najbardziej okrutnym rodzajem śmierci jaki człowiek kiedykolwiek wymyślił dla znęcania się nad drugim człowiekiem”. Cyceron nazywa je „najbardziej okrutną i najokropniejszą z tortur”. Tacyt określa je jako „torturę właściwą jedynie dla niewolników”.

Jeśli ktokolwiek uczyni z naszego chrześcijaństwa przedmiot kpin, pomoże nam pamięć, że tak czyniono Jezusowi i to w gorszy sposób, niż może nam się to kiedykolwiek przydarzyć. Ten rodzaj egzekucji ma swój początek w Persji, w której ziemię uważano za świętą dziedzinę boga Ormuzda i dlatego wieszano zbrodniarzy wysoko, aby jej nie skalali. Z Persji ukrzyżowanie trafiło do północno-afrykańskiej Kartaginy, z której przejęli je i „udoskonalili” Rzymianie. Chociaż i oni rezerwowali ten rodzaj śmierci wyłącznie dla buntowników i zbiegłych niewolników, względnie dla przestępców najpodlejszego rodzaju. Nie wolno było stosować tej kary w odniesieniu do rzymskich obywateli. Tak właśnie cierpiał Jezus – psychicznie i fizycznie – za niewinność. Dobrowolnie za nas! Byśmy nie mówili, że mamy się gorzej. „Dlatego Ojciec miłuje mnie, iż Ja kładę życie swoje, aby je znowu wziąć. Nikt mi go nie odbiera, ale Ja kładę je z własnej woli. Mam moc dać je i mam moc znowu je odzyskać; taki rozkaz wziąłem od Ojca mego” (J 10,17-18).


Rok XI nr 2 (55) marzec-kwiecień 2018

RELACJE Z PRACY KAPELANÓW EWANGELICKICH I DZIAŁALNOŚCI EDW

innymi: premier RP Mateusz Morawiecki oraz minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. Wieczorem została odprawiona msza święta w Katedrze Polowej Wojska Polskiego, której przewodniczył biskup generał brygady Józef Guzdek. Następnie uroczystość była kontynuowana przed Krzyżem i Głazem Pamięci Romualda Traugutta. EDW reprezentował biskup pułkownik Mirosław Wola.

www.edw.wp.mil.pl Noworoczne spotkanie w JFTC Oficerowie z krajów wchodzących w skład NATO i współdziałający w ramach programu „Partnerstwo dla Pokoju” spotkali się 11 stycznia w Centrum Szkolenia Sił Połączonych (Joint Force Training Centre) NATO w Bydgoszczy. Wraz z zaproszonymi gośćmi, w tym między innymi przedstawicielami władz wojewódzkich i miejskich, dokonali podsumowania działań Centrum w 2017 roku oraz zaprezentowali plany na rok bieżący. – NATO aktualnie jest w trakcie tak zwanej adaptacji funkcjonalnej, której celem jest przygotowanie do obecnych i przyszłych zadań i zagrożeń. W świetle tego ogólnonatowskiego procesu JFTC odegra w niedalekiej przyszłości większą rolę i zakładamy, że struktura naszego personelu znacząco się powiększy – mówił generał dywizji Wilhelm Grün, dowódca JFTC. Ewangelickie Duszpasterstwo Wojskowego reprezentował ksiądz kapitan Tomasz Wola.

Pod Bramą Straceń Cytadeli Warszawskiej wieniec składa minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. Fot. CO MON

Ekumenicznie i patriotycznie W poniedziałkowy wieczór 22 stycznia w farze pw. św. Bartłomieja w Koninie odbyła się msza święta kończąca tegoroczny Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. Celebrował ją ordynariusz włocławski biskup Wiesław Mering. Obok duchownych ewangelickich – księdza Waldemara Wunsza z parafii ewangelicko-augusburskiej oraz ekumenicznego kapelana EDW księdza majora Tadeusza Jelinka z parafii ewangelicko-reformowanej w Żychlinie, uczestniczył w niej także prezydent Konina Józef Nowicki oraz jego zastępcy Sławomir Lorek i Sebastian Łukaszewski. Po mszy wierni i uczestnicy uroczystości przeszli na skwer im. Stanisława Jasiukowicza – wieloletniego posła Sejmu II RP, polityka, konspiratora, skazanego na więzienie w moskiewskim „procesie szesnastu”. Tu po krótkiej modlitwie pod pamiątkową tablicą złożono kwiaty i zapalono znicze. Ta patriotyczna uroczystość była jednym z elementów obchodów 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Źródło: www.konin.pl

Na noworocznym spotkaniu w JFTC EDW reprezentował ks. kpt. Tomasz Wola. Fot. NATO Joint Force Training

155. rocznica powstania styczniowego 22 stycznia przed Bramą Straceń Cytadeli Warszawskiej została zorganizowana uroczystość z okazji 155. rocznicy Powstania Styczniowego. Uczestniczyli w niej między

Ksiądz mjr Tadeusz Jelinek wraz z ks. Waldemarem Wunszem na uroczystości kończącej Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan w Koninie. Fot. konin.pl

5


Rok XI nr 2 (55) marzec-kwiecień 2018

10. rocznica katastrofy lotniczej pod Mirosławcem We wtorek 23 stycznia minęła dziesiąta rocznica tragicznej katastrofy samolotu transportowego CASA C295, który rozbił się w 2008 roku przy podejściu do lądowania w Mirosławcu. O godz. 16:15 minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak wraz z rodzinami lotników, przedstawicielami Biura Bezpieczeństwa Narodowego, kadrą kierowniczą MON oraz kadrą dowódczą Sił Zbrojnych RP wziął udział w uroczystości rocznicowej przed Pomnikiem Ofiar Katastrofy Lotniczej w Mirosławcu. EDW reprezentował ksiądz kapitan Tomasz Wola.

Kapelani wojskowi udzielili uczestnikom uroczystości błogosławieństwa. Fot. 2bz.wp.mil.pl

urlop, po którym powrócą do koszar celem odbycia całego cyklu szkoleniowego.

Pamięci Żołnierzy Wyklętych 1 marca na Placu Marszałka Józefa Piłsudskiego odbyły się centralne obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych z udziałem najwyższych władz państwowych. Asystę honorową stanowili żołnierze Batalionu ReprezenKsiądz kpt. Tomasz Wola wśród duchownych ekumenicznych prowadzących modlitwę w miejscu upamiętniającym katastrofę. Fot. st. szer. Wojciech Król (CO MON)

Maszyna miała na trasie Warszawa-Powidz-Poznań-Mirosławiec-Świdwin-Kraków rozwieźć uczestników 50. Konferencji Bezpieczeństwa Lotów Lotnictwa Sił Zbrojnych RP. Na pokładzie znajdowało się 16 wysokich oficerów dowodzących siłami powietrznymi oraz czteroosobowa załoga. Była to największa katastrofa w historii polskiego lotnictwa wojskowego. – Jesteśmy zobowiązani, aby zachować pamięć o nich, stąd pomnik, ale jesteśmy też zobowiązani, aby być solidarnymi wobec rodzin ofiar tej katastrofy. Mam nadzieję, że rodziny ofiar otoczone zostały troskliwą opieką przez dowódców, kolegów, przyjaciół, a także przez kierownictwo resortu obrony. Mam nadzieję, że troskliwa opieka jest wyrazem naszej powinności. Jestem pewien, że pamięć o tych, którzy oddali swoje życie 10 lat temu, 23 stycznia 2008 roku, na trwałe zapisze się w historii Wojska Polskiego. Cześć ich pamięci, niech odpoczywają w pokoju – powiedział szef MON.

Uroczystość przy Grobie Nieznanego Żołnierza ku pamięci Żołnierzy Wyklętych. Fot. chor. Piotr Ziętka

Przysięga wojskowa w Złocieńcu 9 lutego w 2. Brygadzie Zmechanizowanej w Złocieńcu odbyła się uroczysta przysięga wojskowa żołnierzy służby przygotowawczej. Apel rozpoczął się złożeniem meldunku dowódcy brygady pułkownikowi Arturowi Pikoniowi, a następnie przywitaniem przez dowódcę jednostki przybyłych gości na czele z rodzinami żołnierzy oraz całą społecznością 2BZ. – Gratuluję wam, bowiem ta piękna uroczystość wprowadziła was do naszej wojskowej rodziny. Pamiętajcie jednak, że armia, której staliście się przed chwilą pełnoprawnymi członkami, wiele od Was oczekuje – powiedział dowódca. Błogosławieństwa uczestnikom udzielili kapelani wojskowi, wśród nich reprezentujący EDW ksiądz kapitan Tomasz Wola. Po uroczystości żołnierze udali się na krótki

6

Prezydent RP Andrzej Duda w Narodowym Dniu Pamięci Żołnierzy Wyklętych wręczył 14 nominacji generalskich. Fot. Robert Suchy – CO MON

tacyjnego Wojska Polskiego. Przed Grobem Nieznanego Żołnierza zgromadzili się między innymi prezydent RP Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki, minister obrony


Rok XI nr 2 (55) marzec-kwiecień 2018 narodowej Mariusz Błaszczak, a także dowódcy jednostek i instytucji wojskowych, wśród nich dowódca Garnizonu Warszawa generał brygady Robert Głąb. Uroczystość została poprzedzona wręczeniem awansów generalskich w Pałacu Prezydenckim. Zwierzchnik Sił Zbrojnych RP prezydent Andrzej Duda na wniosek szefa MON Mariusza Błaszczaka przekazał nominacje 14 oficerom Wojska Polskiego. W ceremonii oraz w obchodach Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych EDW reprezentował biskup pułkownik Mirosław Wola.

Zimowe szkolenie kapelanów W dniach 5-9marca w Wiśle odbyło się kondycyjne szkolenie dla księży kapelanów EDW. Zimowe Pierwszego dnia po zakwaterowaniu i kolacji miała miejsce odprawa żołnierska, którą poprowadził biskup pułkownik Mirosław Wola. Szef EDW omówił aktualne sprawy duszpasterstwa, a następnie przedstawił plan i cele szkolenia w Wiśle. Przez trzy kolejne dni kapelani uczestniczyli w zajęciach

nowania na kolejne stopnie wojskowe, a także wręczono medale resortowe oraz odznaki honorowe i tytuły Zasłużony Żołnierz RP. Duchowieństwo reprezentowali: biskup polowy WP Jerzy Guzdek, prawosławny ordynariusz wojskowy arcybiskup Jerzy Pańkowski oraz z ramienia EDW ksiądz porucznik Dawid Banach. Uroczystość była okazją do spotkania żołnierskich pokoleń, zaprezentowania współczesnego oblicza Sił Zbrojnych, a także przedstawienia historii pułku oraz wojsk samochodowych.

Awanse i wyróżnienia w Poznaniu W piątkowe przedpołudnie 9 marca na placu apelowym golęcińskich koszar odbyła się przysięga wojskowa żołnierzy służby przygotowawczej oraz uroczyste wręczenie świadectw absolwentom kursu na pierwszy stopień podoficerski w Wielkopolskiej Szkole Podoficerskiej Wojsk Lądowych w Poznaniu. Uroczystość uświetniły: kompania honorowa Szkoły Podoficerskiej Wojsk Lądowych oraz Orkiestra Reprezentacyjna Sił Powietrznych z Poznania. Błogosławieństwa bohaterom uroczystości udzielili kapelani: ksiądz Arnold Zimnicki, ksiądz kapitan Mirosław Kuczyński oraz reprezentujący EDW ksiądz kapitan Tomasz Wola.

Powtórny pogrzeb arcybiskupa Galla

Kapelani EDW w czasie treningu narciarskiego. Fot. Tadeusz Jelinek

z instruktorem narciarstwa na stacji narciarskiej Cienków, gdzie mieli możliwość doskonalenia techniki jazdy. Żołnierze-kapelani szkolili się także w zakresie zasad poruszania się po górach zimą oraz pracy zespołowej. Wieczorami odbywały się rekolekcje, które z ewangelickim biskupem wojskowym prowadził ksiądz porucznik Marcin Konieczny.

14 marca w Katedrze Polowej Wojska Polskiego odbyła się uroczysta msza święta z liturgią pożegnania arcybiskupa Stanisława Galla. Powtórny pogrzeb poprzedziła krótka liturgia słowa w Archikatedrze św. Jana Chrzciciela, której przewodniczył kardynał Kazimierz Nycz. Następnie ulicami Starego Miasta przeszedł kondukt pogrzebowy. Ceremonię pogrzebu poprowadził biskup polowy WP Józef Guzdek. Po zakończeniu liturgii prezydent RP Andrzej Duda odsłonił tablicę upamiętniającą arcybiskupa w Kaplicy Pamięci, znajdującej się bezpośrednio nad kryptą. EDW reprezentował biskup pułkownik Mirosław Wola.

Święto pułku samochodowego 8 marca miały miejsce obchody 65-lecia 10. Warszawskiego Pułku Samochodowego im. mjr. Stefana Bronisława Starzyńskiego. W trakcie uroczystości nadano akty mia-

Prezydent RP Andrzej Duda odsłonił tablicę upamiętniającą abp. Stanisława Galla w Kaplicy Pamięci. Fot. Krzysztof Stępkowski, Wojciech Łączyński

Na pierwszym planie zwierzchnicy ordynariatów – prawosławenego oraz rzymskokatolickiego, na drugim planie ks. por. Dawid Banach. Fot. Jarosław Madej

Arcybiskup Stanisław Gall urodził się 21 kwietnia 1865 roku w Warszawie. Zmarł 11 września 1942 roku i pochowany został w grobie rodzinnym na Cmentarzu Powązkowskim. W okresie okupacji zachował bezkompromisową postawę wobec Niemców. 29 stycznia w porozumieniu z archidiecezją warszawską i właściwymi organami państwowymi ordynariat polowy przeprowadził ekshumację.

7


Rok XI nr 2 (55) marzec-kwiecień 2018

Obcy, który przyjechał mnie bronić

Jesienią ubiegłego roku w okolicach galerii handlowych zaczęli pojawiać się ciemnoskórzy młodzi ludzie, w większości mężczyźni. W stutysięcznym mieście nie jest to widok codzienny, więc zwracał uwagę przechodniów. Przyciszone komentarze były pełne obaw. Sugerowano, że to… uchodźcy, którzy przebywając tymczasowo w ośrodkach w Niemczech przyjeżdżają do Polski na tańsze zakupy. O innych hipotetycznych celach ich wizyt nie będę wspominać. Muskularna budowa ciała i wysportowane sylwetki oraz bluzy GAP-a nie wskazywały jednak, że są to uciekinierzy wojenni. Po serii artykułów w lokalnej prasie skojarzyłam, że muszą to być nasi nowoprzybyli sojusznicy z USA na przepustkach. Zaczęłam im baczniej się przyglądać w popularnych sieciówkach, na siłowni lub kiedy wracali z wieczornych eskapad po klubach nocnych, co nie było trudne, ponieważ mieszkam w centrum miasta. Stanowili kolorowy, radosny nowy element homogenicznego dotąd krajobrazu. Byłam zainteresowana nawiązaniem kontaktu, ale nie było to łatwe, nie licząc kilku sytuacyjnych dialogów przy wsiadaniu do taksówki. Aż do pewnej soboty, kiedy wieczorem wyszliśmy z mężem na spacer z psem i korzystając z chwili usiedliśmy na ławce.

chwilę do naszego psa, pożegnał się nazywając go „buddy’m”, pomachał i poszedł. Zostaliśmy na ławce sami i wydaje mi się, że myśleliśmy o tym samym – że w podobnym wieku jest nasz syn, że za rok, dwa on mógłby być gdzieś na drugim końcu świata, w niewielkim garnizonie. Gdyby więc odwrócić sytuację i zapytać, co ja potrafiłabym powiedzieć o Alabamie, oprócz tego, że pochodził z niej sympatyczny przyjaciel Forresta Gumpa Buba? Wiem, że smaży się tam dobre kurczaki, kojarzę też refren piosenki „Sweet Home Alabama”. Czy to dużo o ojczyźnie młodego

Co wiem o Alabamie? Pies radośnie baraszkował na trawniku, gdy dosiadł się do nas pucołowaty, ciemnoskóry chłopak i w milczeniu przypatrywał się zwierzakowi. Wymieniliśmy uśmiechy, milczał. Wreszcie zapytałam go, czy jest żołnierzem, a on skinieniem głowy potwierdził. Zapytał czy może pogłaskać psa, ma takiego samego w domu, bardzo za nim tęskni. Okazało się, że jest z Alabamy, ma 19 lat i to jego pierwszy wyjazd na tak długo i tak daleko. Chłopak czekał na kolegów, którzy robili jeszcze zakupy, chwilę więc porozmawialiśmy o Polsce. Niewiele wiedział o naszym kraju. Przygotowanie do wyjazdu za granicę skupiało się raczej na kwestiach wojskowych. Nie siedzieliśmy długo, gdy przechodzący obok gimnazjaliści rzucili kilka nieprzychylnych uwag w jego kierunku, na szczęście w języku ojczystym, więc nie było mi aż tak bardzo wstyd. Po chwili chłopak wstał, ruszył w kierunku zbliżającej się grupki swoich kolegów, zawrócił jeszcze na

chłopaka, który przyjechał do mojego kraju, bronić mnie i mojej rodziny w razie potencjalnego zagrożenia? Oczekujemy często znajomości polskich spraw za granicą. Niejednokrotnie słyszałam, jak dumnie przeciwstawiano stan naszego szkolnictwa edukacji amerykańskiej, ironizując, że tacy na przykład Jankesi nie wiedzą nawet gdzie leży Polska. A co my wiemy o innych?

8

Nie da się zatrzymać czasu i zmian, jakie ze sobą niesie historia. Żyjemy i będziemy żyć w społeczeństwach różnorodnych. Nie zamykajmy się więc klaustrofobicznie w mentalnych czterech ścianach, akceptując i określając jako „dobre” tylko to, co nam znane i oswojone.

Obcokrajowiec znaczy uchodźca… Od kilkunastu lat jesteśmy konfrontowani z sytuacją, w której systematycznie wzrasta liczba osób przybywających do nas z Ukrainy w poszukiwaniu pracy. Nie zauważyłam jednak szczególnego zainteresowania ich sprawami, może poza lokalnymi przedsiębiorcami, którzy ich zatrudniają. Gdzie jednak mieszkają, jak im się u nas żyje, jak spędzają czas wolny, czy planują zostać, czy przyjeżdżają sami czy z rodzinami, to wydaje się mało kogo interesować.


Rok XI nr 2 (55) marzec-kwiecień 2018 Od czterech lat do szkoły z naszymi dziećmi chodzi prześliczne, czarnookie i muzułmańskie rodzeństwo, pochodzące z Libanu. Ich tata prowadzi prężną międzynarodową firmę, mama skończyła ekonomię, nie nosi burki, obydwoje znają po dwa języki europejskie, otwarci, ciekawi ludzie. Dzieci w prywatnej szkole artystycznej, a mimo to nikt do tej pory nie dał im szansy zaprezentowania się, opowiedzenia o pięknym kraju, z którego pochodzą i gdzie nadal mają dom. Ze względu na wyznanie i wygląd wrzucani są systematycznie do worka „terroryści” lub „uchodźcy”, co powoduje często dziwne, przykre sytuacje. Czego oczekiwać jednak od ludzi z zewnątrz, jeśli najbliższe, szkolne otoczenie nie jest pozytywnie zainteresowane ich ciekawą przecież odmiennością? Może dowiedziano by się, że nigdzie indziej jak do Libanu uciekło ponad milion uchodźców właśnie? Tylko czy nas to interesuje? Ten straszny Jugendamt W zeszłym tygodniu do mojej kancelarii zadzwoniła kobieta pracująca w Niemczech i histerycznym głosem powiedziała, że dostała pismo z Jugendamtu (urząd ds. młodzieży, odpowiednik polskiego centrum pomocy rodzinie z niektórymi uprawnieniami sądu rodzinnego) i że jej matka wpadła w panikę, bo na pewno Niemcy chcą jej zabrać dwumiesięczne dziecko. Zdębiałam i nie wiedziałam, co mam powiedzieć, oprócz tego, że Niemcy mają swoich dzieci pod dostatkiem i jej dzieckiem mieszkającym w Polsce nie są chyba jakoś wyjątkowo zainteresowani. Zorientowałam się jednak, że pani stara się o świadczenia macierzyńskie w Niemczech właśnie. Tak się składa, że owe wypłaca również Jugendamt, stąd zapewne to pismo. Wysokość przyznanego świadczenia ukoiła kobietę, okazuje się, że jeśli pieniądze, to mogą być nawet z Jugendamtu. Ucieczka z lokalu Region w którym mieszkamy to głównie lasy i jeziora, „małe Mazury”, infrastrukturalnie nie porażający nowoczesnością. Od momentu przyjazdu Amerykanów w miasteczku garnizonowym otworzyło się sześć nowych pizzerii, właściciele nie nadążają z realizacją zamówień. Jednocześnie ciemnoskórzy Amerykanie wielokrotnie salwowali się ucieczką z pubów, żeby uniknąć konfrontacji z lokalnymi przedstawicielami „białych patriotów”, relaksujących się po pracy w Anglii lub Niemczech. Ci sami podpici, srogo narzekają na bezduszne traktowanie ich jako gorszy sort

i mało wymyślne obelgi kierowane do nich, szczególnie po przegłosowaniu Brexitu. Jak bardzo bezrefleksyjnym można być? Jako społeczeństwo szczycimy się często swoją wielowiekową tradycją wyjazdów za granicę w poszukiwaniu chleba, lepszego życia. Nie ma chyba kraju na świecie, a już na pewno w Europie Zachodniej, gdzie nie spotkałoby się Polaka, znamy uczucie wyobcowania i bycia innym. Głupawi podpici gimnazjaliści, odziani w bluzy z orłem lub napisem „Pamiętamy 44” (idę o zakład, że w większości nawet nie wiedzą, o czym mowa), wyrzucający z siebie rasistowskie hasła, to nikt inny jak eurosieroty. Ich rodzice w tygodniu ciężko pracują za granicą i za bluzy z napisem „Polska dla Polaków” płacą Ukraince na przygranicznym bazarze w euro. Skąd więc tak mało w nas szacunku, chęci poznania, wiedzy i gotowości do zrozumienia tak zwanego innego, drugiego człowieka przyjeżdzającego do nas, by w razie czego chwycić za broń w naszej przecież obronie?! Bardzo dobrze obrazuje tę sytuację tekst piosenki Stinga pod tytułem „Englishman in New York”. Słowa oddają uczucie wyobcowania towarzyszące człowiekowi podczas pobytu na „obczyźnie”. Mało jest miast tak kosmopolitycznych i do siebie podobnych, jak Londyn i Nowy Jork, ich mieszkańcy mówią prawie tym samym językiem, a Nowojorczycy to w dużej mierze potomkowie Anglików. Mimo to można czuć się obco nawet u siebie, nie natrafiając na otwartość i życzliwość drugiego człowieka. Nie da się zatrzymać czasu i zmian, jakie ze sobą niesie historia. Żyjemy i będziemy żyć w społeczeństwach różnorodnych. Nie zamykajmy się więc klaustrofobicznie w mentalnych czterech ścianach, akceptując i określając jako „dobre” tylko to, co nam znane i oswojone. Zmieniający się świat będzie niósł ze sobą coraz to nowe wyzwania, którym będziemy musieli stawić czoła. Róbmy to więc świadomie, z szacunkiem do siebie, ale i do bliźniego, z otwartą przyłbicą, zachęcającą do nawiązania pierwszego, pozytywnego kontaktu, a nie zakuci w żelazo swoich nieuzasadnionych obaw, lęków i stereotypów. Jak trafnie ujął to kiedyś Joachim Gauck, niemiecki pastor, ale i były prezydent Niemiec: „Różnorodność to nie jest rozprasowywanie na gładko różnic, tylko umiejętne dostrzeganie wspólnoty z uważnym poszanowaniem odmienności”.

Ksiądz mjr Tadeusz Jelinek (EDW) ze stacjonującymi w Polsce żołnierzami z USA. Fot. Tadeusz Jelinek

9


Rok XI nr 2 (55) marzec-kwiecień 2018

WYDARZENIA Z KOŚCIOŁA EWANGELICKO-AUGSBURSKIEGO W POLSCE www.luteranie.pl Tydzień ekumeniczny 2018

Od 15 do 18 stycznia odbywał się tradycyjny Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan. W przededniu nabożeństw organizowanych w różnych kościołach, zarówno należących do PRE jak i do Kościoła rzymskokatolickiego, miała miejsce w Warszawie konferencja prasowa z udziałem między innymi: biskupa Krzysztofa Nitkiewicza – przewodniczącego Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Ekumenizmu oraz biskupa Jerzego Samca

biskupa Rudolfa Bażanowskiego, który proboszczem w olsztyńskiej parafii był od 1997 roku.

Instytut Pastoralny Fot. PRE

od języka i wiary, wspólnie walczyło o Rzeczpospolitą, o to, by Polska była wolna i niepodległa”.

Spadkobiercy Reformacji w Lublinie

Fot.luteranie.pl

– prezesa Polskiej Rady Ekumenicznej. Podczas spotkania przypomniano o roli Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan w ruchu ekumenicznym oraz podzielono się doświadczeniami w tym zakresie. Tydzień Ekumeniczny ma 110-letnią tradycję. Z uwagi na wielość nabożeństw i innych wydarzeń wbrew swej nazwie trwa kilka tygodni, a nawet miesiąc.

Spotkanie noworoczne u prezydenta

15 stycznia w Pałacu Prezydenckim w Warszawie odbyło się spotkanie noworoczne prezydenta RP Andrzeja Dudy z przedstawicielami obecnych w Polsce związków wyznaniowych, Kościołów, religii, narodów i grup etnicznych. Kościół Ewangelicko-Augsburski w RP reprezentowali między innymi: biskup Jerzy Samiec, biskup Jan Cieślar, ksiądz dr Grzegorz Giemza i ksiądz Piotr Gaś. Spotkanie rozpoczęto modlitwą w intencji pokoju i ojczyzny. W przemówieniu do zebranych gości prezydent podkreślił, że „wiele pokoleń, niezależnie

10

Na Zamku w Lublinie odbyła się promocja książki „Spadkobiercy Reformacji. Ewangelicy na Lubelszczyźnie i w Lublinie (historia, kultura, ekonomia, literatura)”. Została ona wydana nakładem Towarzystwa Naukowego Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego oraz parafii ewangelickiej w Lublinie. W wydarzeniu uczestniczyli między innymi biskupi trzech wyznań chrześcijańskich: biskup Jerzy Samiec – zwierzchnik Kościoła ewangelicko-augsburskiego, arcybiskup Abel – prawosławny biskup diecezji lubelsko-chełmskiej oraz Fot. luteranie.pl r z y m s ko k a t o l i c k i biskup pomocniczy archidiecezji lubelskiej Mieczysław Cisło. Uroczystość miała miejsce 20 stycznia.

Nowy proboszcz w Olsztynie

Uroczyste wprowadzenie księdza Łukasza Stachelka na proboszcza parafii w Olsztynie odbyło się w niedzielę 4 lutego. Nabożeństwu przewodniczył biskup Rudolf Bażanowski, dotychczasowy olsztyński proboszcz. Uroczystość zgromadziła licznie przybyłych wiernych oraz duchownych diecezji mazurskiej, a także gości z Goleszowa – dotychczasowej parafii księdza Stachelka. Nowy proboszcz zastąpił

Kolejna sesja Instytutu Pastoralnego miała miejsce w dniach od 29 stycznia do 2 lutego w ośrodku parafialnym w Wiśle-Jaworniku. Kursantów odwiedził między innymi zwierzchnik Kościoła biskup Jerzy Samiec. Młodzi duchowni i praktykanci, którzy przyjechali z całej Polski, uczestniczyli w różnorakich zajęciach i warsztatach. Instytut został powołany przez Kościół w 2007 roku do prowadzenia szkolenia oraz tworzenia płaszczyzny rozwoju pastoralnego ewangelickich duchownych i osób przygotowujących się do służby w urzędzie duchownego.

Wizyta gości z ELCA

W dniach 30 stycznia – 6 lutego gościli w Polsce dr Mary Streufert i ksiądz dr Roger Willer z Ewangelicko-Luterańskiego Kościoła Ameryki. Goście przybyli w ramach projektu Światowej Federacji Luterańskiej, który ma na

Fot. luteranie.pl

celu wymianę doświadczeń pomiędzy Kościołami członkowskimi. Podczas pobytu w Polsce przedstawiciele ELCA zapoznali się z działalnością edukacyjną Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP.

Ekumenicznie dla obcokrajowców

W Centrum Luterańskim w Warszawie odbyło się pierwsze nabożeństwo ekumeniczne dla obcokrajowców. 3 lutego na modlitwę zorganizowaną przez Niemieckojęzyczne Duszpasterstwo Ewangelickie w Warszawie przybyli za-


Rok XI nr 2 (55) marzec-kwiecień 2018

ks. Adam Malina

mieszkujący stolicę: anglikanie, luteranie z Niemiec i Polski, katolicy z Niemiec oraz przedstawiciele działającego w naszym kraju Kościoła Międzynarodowego. Kazanie wygłosił ksiądz dr

Fot. Franziska Clauss

Sylwester Matusiak SAC, duszpasterz niemieckojęzycznej parafii rzymskokatolickiej w Warszawie.

7 tygodni bez...

Już po raz dwunasty w Polsce odbywała się pasyjna akcja „7 tygodni bez”. Jej koordynatorem w naszym kraju jest Centrum Misji i Ewangelizacji. Akcja dotyczy czasu pasyjnego i trwa około 40 dni. Zachęca do przemyśleń przyzwyczajeń i nawyków w relacjach z innymi i z Bogiem, do rezygnacji z „czegoś, by otworzyć się na coś nowego”.

czasopisma naukowego wydawanego przez Parafię Ewangelicko-Augsburską w Gdańsku. Czasopismo współtworzą uznani naukowcy, pracownicy polskich oraz zagranicznych uczelni, przede wszystkim związani z Diecezją Pomorsko-Wielkopolską KEA w RP oraz Chrześcijańską Akademią Teologiczną w Warszawie. Najnowszy tom poświęcony jest przede wszystkim tematyce jubileuszu 500-lecia Reformacji i stanowi swoiste podsumowanie obchodów wielkiego jubileuszu na Pomorzu.

Nowy biskup diecezji mazurskiej

W sobotę 17 lutego 2018 r. w kościele Świętej Trójcy w Mikołajkach odbyła się konsekracja i wprowadzenie w urzędowanie księdza Pawła Hause, nowego zwierzchnika diecezji mazurskiej. Uroczystościom przewodniczył zwierzchnik Kościoła biskup Jerzy Samiec w asyście biskupa seniora diece-

Zmarł śp. ks. Alfred Neumann

W wieku 81 lat zmarł emerytowany proboszcz parafii w Jeleniej Górze-Cieplicach ksiądz Alfred Neumann. Jego pogrzeb odbył się 22 lutego w Zamarskach koło Cieszyna. Od 1961 roku służył w parafii Jelenia Góra-Cieplice, gdzie był proboszczem aż do przejścia w stan spoczynku, czyli do roku 1998. W okresie pracy duszpasterskiej ksiądz Neumann zajmował się także astronomią, którą wykładał w miejscowym liceum. Pełnił też ważne funkcje zarówno we władzach polskich, jak i międzynarodowych instytucji astronomicznych.

Gdański Rocznik Ewangelicki 2017

Z początkiem roku ukazał się jubileuszowy numer Gdańskiego Rocznika Ewangelickiego za rok 2017. Jest to już jedenasty tom ewangelickiego

Fot. Justyna Drozd

zji mazurskiej Rudolfa Bażanowskiego oraz biskupa Mindaugasa Sabutisa, zwierzchnika Kościoła EwangelickoLuterańskiego na Litwie. W trakcie uroczystości podziękowano także biskupowi Bażanowskiemu za ponad 25-letnią służbę. W trakcie kazania nowy biskup podkreślił niezbywalne świadectwo, jakie składa Kościół ewangelicko-augsburski na Mazurach, wierność Chrystusowi ukrzyżowanemu oraz wielowiekowe zaangażowanie ewangelickich duchownych na rzecz polskości Mazur.

Spotkanie Rady GEKE

W dniach 22-25 lutego odbywało się w Warszawie spotkanie Rady Wspól-

noty Kościołów Ewangelickich w Europie (GEKE). W czasie obrad odbyły się wybory sekretarza generalnego, którym został ksiądz dr Mario Fischer z Kościoła Ewangelickiego Hesji i Nassau. Podczas spotkania w Warszawie podsumowano dotychczasowe działania Rady oraz przygotowano raport w związku z walnym zgromadzeniem, które odbędzie się w dniach 13-18 września 2018 r. w Bazylei (Szwajcaria). Wspólnota Kościołów Ewangelickich w Europie zrzesza 94 europejskie Kościoły protestanckie.

Zmarł śp. ks. Franciszek Czudek

W dniu 1 marca w Mikołajkach w wieku 76 lat po ciężkiej chorobie zmarł ksiądz Franciszek Czudek, emerytowany proboszcz miejscowej parafii. Pogrzeb zmarłego odFot. cieszynska. był się 5 marca luteranie.pl w Mikołajkach. Ksiądz Czudek przez cały czas służby duchownego był związany z Mikołajkami. W roku 2005 Rada Miasta przyznała mu tytuł „Honorowego Obywatela Miasta Mikołajki”. Pozostawił po sobie między innymi: parafialny Dom Gościnny oraz Ewangelicki Dom Opieki „Arka” w Mikołajkach, Dom Opieki „Betezda” w Ukcie, a także dwa środowiskowe domy samopomocy.

Obrady synodów diecezjalnych

Na przełomie lutego i marca odbyły się sesje synodów diecezjalnych. W czasie obrad oprócz spraw sprawozdawczych, związanych szczególnie z minionym rokiem jubileuszu 500 lat Reformacji, dyskutowano o wyzwaniach, przed którymi stoi Kościół luterański w Polsce. Wspólnym zagadnieniem we wszystkich diecezjach był temat zmian w praktyce konfirmacji, będący skutkiem reformy edukacji w Polsce.

11


Rok XI nr 2 (55) marzec-kwiecień 2018

Tornister mł. chor. w st. spocz. Andrzej Korus

Ja wiedziałem Ponad tysiącletnia historia naszego oręża to bitwy większe i mniejsze, wygrane, przegrane i nierozstrzygnięte. Okresy wojen, powstań, rokoszy przeplatane okresami względnego spokoju. To także nazwiska królów i wodzów utrwalone na cokołach pomników, tablicach epitafijnych wmurowywanych w ściany kościołów, kartach podręczników i powieści historycznych pisanych „ku pokrzepieniu serc”, kiedy było z nami źle. To opowieści rodzinne przekazywane z pokolenia na pokolenie o dziadach „co za ojczyznę…”. Stop, stop. Znowu się zagalopowałem. Do miejsca „przekazywane z pokolenia na pokolenie” to prawda, ale dalej linia się urywa. Od mniej więcej trzydziestu lat, czyli od niedawna, generalnie zaprzestaliśmy przekazywać naszym dzieciom i wnukom wiedzę o naszej „rodzinnej” tradycji polskiego oręża. Owszem, w szkole uczymy o Mieszku, Chrobrym, Krzywoustym, Jagielle, Batorym i Piłsudskim. Tak zresztą być powinno. Z tym, że jest to nasza historia narodowa, ogólnopolska, ogólnospołeczna. Wiedza na jej temat jest dostępna wszędzie, przede wszystkim w Internecie. Pisali o niej kronikarze i historycy od prawie zarania naszych dziejów ojczystych. Piszą obecnie prace licencjackie i magisterskie, a także rozprawy doktorskie. Jednym słowem – jak ktoś chce, to znajdzie. Chodzi mi o rzecz zupełnie inną, rodzinną, prywatną historię żołnierzy w naszej rodzinie. W czasie moich rozlicznych wyjazdów po kraju mam wspaniałą okazję rozmawiać z młodzieżą (młodzież to dla mnie każdy, kto ma choć dziesięć lat mniej ode mnie, czyli 50-latkowie to także „szczawie”) i podchwytliwie wypytywać o dzieje rodzinne. Nie o te najdawniejsze, o których już nawet księgi parafialne nie wspominają, ale te sto lat wstecz. Pytam więc młodego człowieka: – A skąd przyjechali twoi dziadkowie (bo rodzice wiadomo – tubylcy)? Wiesz jak się nazywali twoi pradziadowie? Czy ktoś z twoich przodków dostał* Krzyż Virtuti Militari albo Krzyż Walecznych? Jest źle! Jest tragedia! Raz jeden bardziej „kumaty” interlokutor powiedział mi, że dziadkowie mieszkali w „Zabugu”. Wybaczcie, że napisałem z dużej litery, ale chciałem w ten sposób podkreślić niezwykłą ważność miejscowości „Zabug”. Otóż po zadaniu dodatkowych pytań dowiedziałem się ni mniej, ni więcej, że „to gdzieś w Rosji”. Domyślając się prawdy i mając pewną przewagę nad dwudziestolatkiem, poprosiłem, aby zadzwonił do rodziców

12

i dowiedział się czegoś bliżej o „Zabugu”. Ojciec wiedział! Chodziło oczywiście o „zza Buga”, czyli rzeki płynącej niegdyś w granicach Rzeczypospolitej, a teraz tylko częściowo. Nazwy miejscowości za Bugiem nikt już nie znał! Często pytam moich młodych rozmówców o dziadka w 1939 roku, w powstaniu warszawskim (nie styczniowym 1863 roku, bo pamięć rodzinna już tak daleko nie sięga) albo gdzie służył w wojsku ojciec. Czy w rodzinie ktoś z przodków brał udział w znanej lub nieznanej bitwie? Czy rodzice pokazywali jakieś rodzinne fotografie sprzed wojny? Nie, nie, nie! Teraz będzie o mnie i mojej córce. Kiedy byłem „szczawiem”, babcia Wiktoria zamęczała mnie starymi fotografiami przedstawiającymi jej ojca w pikielhaubie (była z poznańskiego) oraz męża w mundurze tak zwanego „granatowego policjanta”. Opowiadała o bracie jej ojca (kiedyś to się mówiło „stryj”), który pod koniec XIX wieku do kopalni w Nadrenii wyjechał i ślad po nim zaginął (znalazłem

Nawet własny ojciec uprzykrzał mi życie sadzając przed sobą i pod groźbą szlabanu na podwórko wciskał do głowy „bzdury” o 13. Dywizji Piechoty w Równem na Wołyniu, o 44. Pułku Legii Amerykańskiej, w którym służył, o 13. Pułku Artylerii Lekkiej, gdzie służył mój stryj, o jakimś ZuborzKalińskim, Frączku czy Porwicie – a ja w gałę chciałem! jego potomków w 2001 roku), o Potrzebowie, Poniecu, Bojanowie, Kostopolu, Bereznem i Równem. A ja w gałę z kolegami chciałem grać… Mówiła o jakimś mieczu i kądzieli. A ja w gałę chciałem! Nawet własny ojciec uprzykrzał mi życie sadzając przed sobą i pod groźbą szlabanu na podwórko wciskał do głowy „bzdury” o 13. Dywizji Piechoty w Równem na Wołyniu, o 44. Pułku Legii Amerykańskiej, w którym służył, o 13. Pułku Artylerii Lekkiej, gdzie służył mój stryj, o jakimś Zuborz-Kalińskim, Frączku czy Porwicie – a ja w gałę chciałem! Co jakiś czas targał mnie pociągiem do Leszna, Kętrzyna, Wałcza czy Przesieki pokazując bliższą i dalszą rodzinę. Z zamkniętej na cztery spusty wielkiej, poniemieckiej jeszcze komody wyjmował pudło z fotografiami ucząc, kto to ten gość w mundurze z odznaczeniami obok śmiesznie ubranej pani. A ja w gałę chciałem…! Minęły lata. Teraz ja brałem moją córkę Aleksandrę na wycieczkę w rodzinną historię. Opowiadałem o wujku Wilim z Wehrmachtu i wujku Józku z Armii Krajowej, o dziadku Bolesławie co w 44. pułku 13. dywizji i o wujku Edwardzie co z Syberii do Andersa, co pod Monte Cassino, a potem w 663. Dywizjonie Samolotów Artylerii. Uczyłem na pamięć. Samochodem woziłem po dalszej i bliższej rodzinie, cmentarzach, gdzie kości nasze złożone. Bo ja wiedziałem i ona także wie! *  pospolity synonim „został odznaczony, udekorowany”.


Rok XI nr 2 (55) marzec-kwiecień 2018

Na celowniku ewangelika Łukasz Cieślak

Księżyc Bożej miłości Krystyna Janda śpiewała przejmująco: „Ja jestem twoja Marylin Monroe, / Ja jestem twoja Brigitte Bardot. / Przy mnie się czujesz jak Belmondo, / Gregory Peck, Alan Delon”. Trafnie ujęta tęsknota do bycia kimś innym, kimś więcej. Często można się poczuć wyjątkowo i swobodnie wtedy, gdy okazuje się, że mamy w jakiejś sprawie rację, a wielu się myliło. Często w świecie prawniczym można zaobserwować gorące spory, nieraz krzyki w korytarzu sądowym, potem ciszę na sali rozpraw, wyrok – i skrajne emocje obu stron. Prawie zawsze połowa ludzi wychodzi z posiedzenia sądu przegrana, a druga strona może mieć satysfakcję. Czasami gorzki smak przegranej łagodzi się zdaniem, że „prawda leży pośrodku”. Miłe, zgrabne kłamstwo. Dużo lepiej byłoby się zastanowić, jaką konwencją rządzi się każdy proces sądowy. Sprawa przed sądem administracyjnym ma formę sporu o prawo, choć skrywa często konflikty wielkich interesów. Proces cywilny kojarzy się z pieniędzmi i wielkimi kwotami. Sprawy rodzinne to najczęściej łzy. Postępowanie karne to wielka krzywda w tle. Każda ze spraw przed odpowiednim sądem nie jest jednak sporem „o wszystko”. Ma swój przedmiot, swoje reguły, właściwy język, swoją dramaturgię. Kto tego nie zrozumie, ten będzie widział tylko bezduszną machinę miotającą wyroki na prawo i lewo. Przykładowo, warto wiedzieć, że nie jest rolą sądu ocena moralności naszego przeciwnika, gdy procesujemy się o wypłatę zaległego wynagrodzenia. Nasza opowieść o szczęśliwym dzieciństwie nikogo nie zainteresuje w sprawie pozwolenia na budowę, o które ubiega się sąsiad. A nasza historia o zakusach mafii na nasze życie nie będzie brana serio, jeśli jedyny nasz majątek to trzyarowy ogródek warzywny. Nasza prawda często bywa interesująca tylko dla nas samych. Myślę, że podobnie bywa z prawdą, którą opowiada Kościół chrześcijański, bo małą grupę ludzi prawda ta w istocie obchodzi. Język, którym posługują się kaznodzieje, pełen „grzechu”, „potępienia”, „wybrania”, „łaski”, „uwielbienia” jest dla wielu z nas nieczytelny – po prostu niezrozumiały. Chcąc opowiadać o Jezusie, tworzymy jego obraz niczym z amerykańskiej bajki albo ubieramy go w dziwne szaty i każemy mu mówić dziwnym językiem. Owszem, fraza biblijna typu „Zaprawdę, zaprawdę…” bywa przyjemna dla ucha – gorzej jednak, gdy na tej chwili przyjemności się kończy. Język, którym Kościół chce mówić o Jezusie

nie może być językiem Jezusa historycznego. Nie jest rolą wierzących powrót do Jerozolimy jego czasów ani odtworzenie ówczesnych realiów. Powinniśmy jednak ten język i realia znać, by móc mówić o Jezusie dzisiaj. Jeśli Kościół głosi, że „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki” (Hbr 13,8), to nie może tłuc do głów młodych ludzi o Rzymianach i Żydach, faryzeuszach i saduceuszach itd. Dlaczego nie spytać, kto jest współczesnym faryzeuszem? Kogo dzisiaj Jezus powinien wypędzić ze świątyni? Kto jest dzisiaj pasterzem, a kto owcami? Jak w dobie indywidualizmu rozumieć zdanie „Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami” (J 15, 5)? Jak rozumieć przypowieść o soli ziemi? Te pytania można by mnożyć. Nie sposób nie zauważyć, że zarówno pytania, jak i możliwe odpowiedzi nie są wygodne, nie przychodzą łatwo. Nikt nie lubi konfrontować się z prawdą, bo wygodniej głosić to, co głosili poprzednicy i z nostalgią patrzeć na kurczący się krąg słuchających twarzy. Czy jednak Jezus przyszedł głosić nostalgię? Kościół, który boi się prawdy pytań i prawdy odpowiedzi nie może liczyć na to, że będzie poważnie traktowany. Wpierw stanie się figurą obrzędową, potem kulturową, a na koniec może atrakcją etnograficzną. Jeśli nie uda się obronić prawdy, którą chce głosić Kościół (obronić ją trzeba często przed samym Kościołem wcale nieskorym do zmian!), i mówić o grzechu, zbawieniu, łasce w sposób zrozumiały, trudno będzie uzasadnić trwanie Kościoła. Ciężko będzie też wyjaśnić jego roszczenia do posiadania prawdy. Często przy takich rozważaniach mówi się, że żyjemy w czasach ponowoczesnych, gdzie wszystko jest względne, płynne, nieokreślone. Ale to właśnie z takim światem

Kościół, który boi się prawdy pytań i prawdy odpowiedzi nie może liczyć na to, że będzie poważnie traktowany. Wpierw stanie się figurą obrzędową, potem kulturową, a na koniec może atrakcją etnograficzną. mamy wejść w dialog! Patrzmy na Jezusa, który przyszedł do świata określonych realiów, ustalonego porządku społecznego i nie obrażał się na ten świat, ale stosując dostępne mu wówczas metody i środki wyrazu zmieniał życie ludzi. To jest niezmienna i powierzona każdemu wierzącemu Dobra Nowina, że nasze życie jest w naszych rękach tak samo jak w rękach Boga, który objawił się człowiekowi, by okazać mu miłość. A więc nasze życie nie ma na celu zaskarbiania sobie uwagi Boga i jego przychylności (tę już mamy – niezasłużenie), ale odbijaniu tej Bożej miłości na innych. Wszak „Boża miłość jest jako słońce, Ona zawsze i wszędzie nam lśni. Wyjdź jej tylko naprzeciw, weź z niej tyle, ile chcesz” (Śpiewnik Ewangelicki 777, zwr. 1). Warto, byśmy umieli się w takiej prawdzie odnaleźć.

13


Rok XI nr 2 (55) marzec-kwiecień 2018

Jedynie Słowo Piotr Lorek

Jak siebie samego Thich Nhat Hanh, mistrz zen, pisząc o okazywaniu miłości wskazuje na konieczność głębokiego wglądu i uważnego słuchania, by przekazywany drugiej osobie dar miłości przyniósł szczęście, a nie cierpienie. Wsłuchajmy się w jego słowa: „Pierwszym aspektem prawdziwej miłości jest maitri, zamysł i zdolność ofiarowania radości i szczęścia. Aby wzbudzić w sobie tę zdolność, musimy poznać praktyki głębokiego wglądu i uważnego słuchania; dzięki nim będziemy wiedzieć, co robić i od czego się powstrzymywać, żeby przynieść szczęście innym ludziom. Jeżeli dajesz ukochanej osobie coś, czego ona nie potrzebuje, nie jest to maitri. Musisz dostrzec jej prawdziwe pragnienia, gdyż w przeciwnym razie twój dar może się stać źródłem cierpienia.”1 Paul Tillich, ewangelicki uczony, także dostrzega konieczność odpowiedniego słuchania i patrzenia dla właściwego wyrażenia miłości. Mówi wręcz o słuchającej miłości: „Miłość słuchająca jest słuchaniem i patrzeniem na konkretną sytuację w całej jej konkretności, która zawiera najgłębsze motywy Fot. Piotr Lorek działania drugiej osoby”.2 Tillich także dostrzega ryzyko powodowania cierpienia błędnymi decyzjami wobec innych: „decyzja może być zła i powodować cierpienie”.3 Obaj myśliciele podkreślają fakt, że miłość wobec bliźniego nie daje się uchwycić w jakieś ogólne ramy uniwersalnych postaw, ale wymaga odpowiedniego wsłuchania się w konkretną osobę w jej wyjątkowej sytuacji. Ostatecznie więc dar miłości staje się wyzwaniem, a nie jedynie dopasowaniem do przyjętej normy czy też realizacją tego, co nam samym wydaje się najlepsze. Wyrażenie miłości opartej na zrozumieniu drugiego jest ukryte w biblijnym zaleceniu o kochaniu bliźniego jak siebie samego (np. Mt 19,19). Każdy chce być wysłuchany i zrozumiany. Każdy w swej wyjątkowości, a także niepo-

14

wtarzalności sytuacji, w której się znajduje, szuka zrozumienia siebie samego. Oznacza to, że w kontakcie z drugim powinien także chcieć go zrozumieć. Jakże ciężko zrozumieć samego siebie i samemu sobie okazywać miłość. Zrozumienie drugiego jak siebie samego i obdarzenie go miłością wydaje się jeszcze trudniejsze. Nieraz wątpimy w siebie i zadajemy sobie cierpienie brakiem samoakceptacji, wyrzutami sumienia czy uczuciem niespełnienia. Zwątpić w drugiego wydaje się jeszcze prostsze, a ewangeliczne wskazanie o miłości drugiego, w tym nieprzyjaciela (Mt 5,44), jak siebie samego, jawi się jako zupełnie wykraczające poza zasięg ludzkich możliwości. Zwykły przechodzień proszący o datek (o noclegu nie mówiąc) przekonuje nas o tym, że kochamy bardziej siebie niż innych. Instynkt samozachowawczy zwykle wygrywa. Nie opłaca się chcieć zrozumieć drugiego w potrzebie. Ukochanie potrzebującego jak siebie samego grozi zaprzestaniem kochania siebie. A gdy już zdecydujemy się komuś pomóc, to nieraz nieudolnie przysparzamy mu dodatkowego cierpienia będąc przekonanymi co do tego, co będzie dla niego właściwe. Czy więc przykazanie o miłości drugiego jak siebie samego nie brzmi zbyt idealistyczne? Może jego spełnienie jest tylko w zasięgu Mesjasza, który „bezstratnie” jest w stanie zadać wszystkim pytanie: „Co chcecie, abym wam uczynił?” (Mt 20,32). Ostatecznie Mesjasz z miłości, już nie „bezstratnie”, umiera za drugiego. Czy wierzący, dziękujący Mesjaszowi za jego śmierć i idący w jego ślady, niosąc swój krzyż, także winni poświęcić się dla innych aż do tego stopnia? Pewnie za najbliższych, przynajmniej teoretycznie, jesteśmy jeszcze w stanie, ale czy za obcych i wrogów również? Na czym więc praktycznie miałoby polegać głębokie zrozumienie i realizacja przykazania o miłości bliźniego jak siebie samego?

Thich Nhat Hanh, Nauki o miłości, tłum. Sebastian Musielak, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2006, s. 8. 2  Paul Tillich, Moje poszukiwania absolutów, tłum. Marcin Leszczyński, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2017, s. 89. 3  Tamże, s. 92. 1


Rok XI nr 2 (55) marzec-kwiecień 2018

W imię hejtu Pod koniec stycznia Polską wstrząsnęła tragedia, która rozegrała się na Nanga Parbat. Polski himalaista Tomasz Mackiewicz stracił życie w czasie zabójczej wspinaczki, a dzięki niezwykłemu wyczynowi śpieszących na ratunek himalaistów, którzy zamierzali w tym samym czasie zaatakować szczyt K2, udało się ocalić życie francuskiej koleżance Polaka – Elisabeth Revol. Dramat na Nanga Parbat otworzył wiele serc. Internauci chętnie wpłacali datki na sfinansowanie akcji ratunkowej i na pomoc osieroconym dzieciom Mackiewicza. Odruch solidarności to była jedna strona medalu. Drugą, mroczną, był hejt, jaki spadł na Mackiewicza, jego rodzinę i na uratowaną Revol. Najłagodniejsze hejtujące komentarze dotyczyły sensu wspinaczki na ośmiotysięczniki. Najostrzejsze – zarzucały żonie himalaisty chciwość i chęć dorobienia się na śmierci męża. Bardzo daleko posunął się popularny bloger, który wprost pisał, że Mackiewicz uciekał w góry, bo… nie chciał płacić alimentów. Żądne sensacji i pragnące zwiększyć swoją klikalność portale internetowe zarzucały Francuzce kłamstwa o pozostawieniu Polaka pod szczytem. Nie zabrakło również narodowego sportu Polaków – wygłaszania „eksperckich” opinii, w rodzaju takich, że helikopterem można ściągnąć człowieka z prawie ośmiu tysięcy metrów, że Mackiewicz nie

miał odpowiedniego ekwipunku i że na pewno był w stanie przeżyć przy 60 stopniach mrozu. Czy internetowi „eksperci” byli kiedykolwiek w górach wysokich czy choćby na Gubałówce, tego oczywiście nie wiadomo. Sądząc po ilości nagłaśnianych przez nasz GOPR i TOPR corocznych licznych przypadków wycieczek górskich w klapkach i sandałkach, niewielu. Nie wiadomo więc skąd czerpią wiedzę i doświadczenie. Przypomina to głośne tej zimy incydenty z turystami nad Morskim Okiem: najpierw grupa 45 dorosłych z dziećmi nie przewidziała, że po godzinie 16 robi się ciemno, więc zażądała przyjazdu ratowników TOPR i policji, i podwózki w dół, potem kolejna grupa 300(!) podchmielonych turystów żądała zwiezienia z Morskiego Oka przez TOPR, bo nie zdążyła na ostatnie sanie. Odmowa ze strony ratowników spotkała się z agresją i pretensjami. O tym, że w tym samym czasie ratownicy TOPR mogą zostać wezwani do poważnych wypadków w górach, zapewne żaden z turystów nie pomyślał. Tak samo, jak żaden z hejtujących tragicznie zmarłego nie pomyślał, że w sieci nic nie ginie i kiedyś wyzwiska przeczytają dzieci Mackiewicza. I że kiedyś sami mogą ulec niezawinionemu wypadkowi, a ktoś w Internecie zacznie wygłaszać z pozycji mentora „arcymądre” uwagi nad ich głupotą.

OKIEM CYWILA

Urszula Radziszewska

Obiektywizm Uważany za papieża niemieckiej literatury Marcel Reich-Ranicki zwykł mawiać: „Moim obiektywnym zdaniem…” Ale na co dzień mało kto może się poszczycić takim autorytetem w społeczeństwie, aby mógł przyjąć te słowa za własne. Mimo to większość ludzi uważa się za nieomylnych i za posiadających najlepszy patent na życie. Tymczasem perspektywa pojedynczego człowieka, nawet najinteligentniejszego jest ograniczona przez wartości wyniesione z domu, stan umysłu i chęć jego doskonalenia. Obstawanie przy swoich racjach może świadczyć o idealizmie, najczęściej jednak jest wynikiem braku otwartości na świat. Reżyser Marek Koterski najlepiej ujął taką postawę w jednym ze swoich filmów w słowach: „moja prawda jest mojsza”. I tak zaklinając rzeczywistość zamiast rozszerzać swoje spojrzenie, uważamy często, że mamy patent na prawdę. A tymczasem sposobów na życie jest tyle, co ludzi, a żaden z nich przecież nie jest nieomylny.

Takie dywagacje nadają się doskonale na akademicką dyskusję, tak jak temat właściwego wychowania, gdyż i w tej kwestii jest wiele odpowiednich sposobów wpływu na rozwój drugiego człowieka, a przy tym każdy z nich jest właściwy, choć niedoskonały. Równie często zapominamy, że nauka wciąż błądzi i to, co było do wczoraj pewnikiem, dziś jest przestarzałe i nieaktualne. To, co do wczoraj było zdrowe, jutro może okazać się szkodliwe. Komu więc ufać i czego się trzymać? Jest to trudne pytanie, na które każdy szuka odpowiedzi gdzie indziej. Dla jednych religia jest wyznacznikiem drogi, dla drugich jakaś inna filozofia życiowa. Są również tacy, którzy swoje wskazówki na życie biorą jedynie z mediów. Ciekawym fenomenem ludzkim jest fakt, że ludzie tacy nie poddają w wątpliwość informacji zaczerpniętych z wiadomości i internetu, ale odmiennego od ich własnego spojrzenia już nie przyjmują.

Marek Hause

15


Rok XI nr 2 (55) marzec-kwiecień 2018

Inne prawdziwe „ja” Prawdopodobnie każdy z Czytelników spotkał osobę, która z jakiegoś powodu nie mogła się otworzyć, czuła się inna. Jednak pewnie nie każdy zdawał sobie sprawę, że druga osoba przeżywa katusze, próbując wypaść normalnie i nie każdy zadał sobie trud, by oswoić taką osobę i pokazać jej, że można chcieć się z nią przyjaźnić. Zapraszam do lektury kolejnej fikcyjnej – acz zaczerpniętej z wielu podobnych – rozmów.

Alina Lorek

Klient: Od zawsze mam wrażenie, że jestem inna. Psychoterapeuta: Jak to wrażenie przekłada się na pani życie? K: Czuję się niedostosowana, gorsza. Nie umiem się wyluzować, jestem spięta i zamknięta. P: Co zaprząta pani myśli? K: Analizuję non stop. Wyraz twarzy, w jaki sposób ktoś na mnie spojrzał, dlaczego na mnie patrzy, co myślą osoby wokół, czy wyglądam normalnie... P: Czy są chwile, kiedy udaje się pani poczuć bardziej komfortowo? K: Mam przyjaciółkę z dawnych lat, która wie o mnie wszystko. Z nią zawsze czułam się lepiej. Ale ona teraz mieszka daleko i rzadko się widzimy. P: Jak to jest, gdy się spotykacie? K: Właściwie to jest po prostu normalnie. Może to głupio zabrzmi, ale przy niej nie myślę. Czuję spokój, mogę żartować i nie zastanawiać się, co powiedzieć. P: Ma pani dwie opowieści na swój temat. Która z nich bardziej mówi, jaka jest pani naprawdę? K: (ze wzruszeniem) Chyba ta z przyjaciółką. P: Co panią do tego przekonuje?

Czy wiesz, że działasz schematycznie?

Anna SiemionMazurkiewicz

W ciągu całego życia nabywamy elementarną wiedzę o otaczającym nas świecie. Na tej podstawie tworzymy osobiste schematy otaczającego nas środowiska i nas samych. Są one kształtowane już w dzieciństwie, na podstawie relacji z najważniejszymi dla nas osobami – rodzicami, rodzeństwem, dziadkami, rówieśnikami. Tryby schematów aktywowane są zazwyczaj przez wydarzenia, które są dla nas silnie naznaczone emocjonalnie, mogą one bardzo szybko przechodzić z jednego w drugi bądź też nakładać się na siebie. Istotne jest, aby żołnierz, tak jak każdy, zapoznał się z ich kategoriami. Jeffrey Young – twórca teorii schematów wyodrębnił 18 kategorii: Porzucenie/niestabilność w relacjach. W sytuacji, gdy dziecko przeżyło śmierć jednego z rodziców lub rozwód, w dorosłym życiu może być przekonane, że ktoś, z kim wiąże go silna więź emocjonalna w każdej chwili może zniknąć i zakończyć relację. Brak zaufania/nadużycie. Osoba zakłada, że inni chcą ją skrzywdzić, zawieść. Ma duże problemy z zaufaniem. Deprywacja emocjonalna. Może rozwinąć się, gdy w dzieciństwie potrzeby zaopiekowania „emocjonalnego” oraz bycia wysłuchanym nie zostały zaspokojone. Dorosły

Fot. Anna Siemion-Mazurkiewicz

16


Rok XI nr 2 (55) marzec-kwiecień 2018 K: Gdybym miała wybrać, jaka chcę być, to właśnie taka. Kiedyś, zanim zaczęłam czuć się tak źle, to pamiętam, że tworzyłyśmy fajną, dziecięcą przyjaźń. To chyba mogłoby znaczyć, że taka byłam. P: Całkiem sporo pani wie o tej bardziej prawdziwej sobie. Może to wydać się dziwne, ale umiałaby pani wskazać, gdzie w pani ciele to prawdziwe „ja” się ukrywa? K: Chyba trochę w klatce piersiowej, trochę w głowie. Jak myślę, że miałabym innym pokazać to „ja”, to aż ściska mnie w żołądku. P: Jak to jest, że ta prawdziwa część nie może pokazać się wśród innych? K: Paraliżuje mnie strach, że mnie nie zaakceptują, że powiem coś głupiego i zostanę skrytykowana. P: Zastanawiam się jak to możliwe, że jedyna osoba, która wszystko o pani wie, nie odrzuciła pani? K: (zaskoczona) Nie pomyślałam nigdy w ten sposób... Może to dlatego, że ona jest dobrą osobą i nie ocenia innych? P: …I pewnie charytatywnie przyjaźni się z panią od lat! A może to pani prawdziwe „ja” można polubić? K: Brzmi to jak kosmos... P: Zostawmy to, ale proszę pamiętać o tym zaskoczeniu. Powiedziała pani o uczuciu zamknięcia... Czy istnieje doświadczenie, które spowodowało, że musiała pani to prawdziwe „ja” zamknąć w jakimś lochu i jeszcze zamurować dla pewności, żeby nie wyszło? K: Obwiałam się, że będę musiała o tym opowiedzieć. P: Jeśli jest coś, o czym pani nie chce mówić, to nie ma takiej konieczności. K: Właściwie to chcę opowiedzieć o moich rodzicach, ale to krępujące, bo nie chcę ich winić. P: Próba zrozumienia swego doświadczenia niekoniecznie wiąże się z obwinianiem.

K: Od kiedy pamiętam, moja mama o wszystko się czepiała i krzyczała z byle powodu. Nie wiem, co musiałabym zrobić, aby była zadowolona. Zawsze ktoś był lepszy i mądrzejszy. To straszne, ale jak jej nie było w domu, to czułam ulgę, a jak wracała, to tylko czekałam, aż zrobi awanturę. A najgorsze było to, że na zewnątrz się mną chwaliła i udawała dobrą. P: Z czym u siebie wiąże pani zachowania mamy? K: Hmm... Chyba z tym, że czuję się gorsza i nic mnie nie cieszy. P: Ale jak to się ma do obaw przed innymi? K: Nie mam pojęcia! P: Pomyślałam, że to doświadczenie nauczyło panią pewnego rodzaju czujności. Tak jakby stale i w napięciu czekała pani na czyjeś niezadowolenie, krytykę, złość lub krzyk. Ta wzmożona czujność odbiera spokój i spontaniczność oraz każe analizować potencjalne sygnały zagrożenia. Prawdopodobnie jako mała dziewczynka również starała się pani „odczytać” z gestów i spojrzeń mamy, czy jest zła i kiedy może wybuchnąć. A ponieważ ma pani wrażenie, że działo się to niespodziewanie i bez uzasadnienia, to i teraz na wszelki wypadek nie może pani wrzucić na luz, żeby nie dać się zaskoczyć. Fot. Alina Lorek

może mieć przekonanie, że nie warto mówić o emocjach, ponieważ i tak nie spotka się to z reakcją. Poczucie wstydu/wadliwości. Jeśli zachowanie dziecka spotykało się z permanentną krytyką rodziców, może ono uwierzyć w swoją wewnętrzną wadliwość. Jako dorosły zazwyczaj nie będzie dopuszczać innych zbyt blisko. Izolacja społeczna/alienacja. Jeśli dziecko wychowywało się w „patologicznym środowisku”, w dorosłości może być przekonane o swojej inności, niedopasowaniu. Zależność/poczucie niekompetencji. Gdy rodzice nie zachęcali dziecka do samodzielności, narzucali swoje zdanie, mogło ukształtować się przekonanie o braku możliwości podejmowania samodzielnych decyzji. Podatność na zranienie albo chorobę. Dziecko, które wyniosło przekonanie, że świat jest niebezpieczny, jako osoba dorosła może odczuwać nadmierne zagrożenie bez konkretnej przyczyny. Uwikłanie emocjonalne. Gdy rodzice są nadopiekuńczy, ograniczają prawidłowe wyodrębnienie struktury „ja” swoich dzieci. Porażki. Osobie towarzyszy przekonanie: „nie mam talentów”, „jestem gorszy”. Z góry ogranicza działania i próby w podejmowaniu wyzwań. Roszczeniowość. Nieumiejętność odraczania. Osoba jest przekonana, że wszystko, czego potrzebuje powinno być jej niezwłocznie dostarczone. Niedostateczna samokontrola i samodyscyplina. Schemat wiąże się z brakiem zdolności hamowania ekspresji, impulsów i uczuć.

Podporządkowanie. Osoby unieważniają swoje potrzeby, uczucia, poddają się kontroli innych. Są przekonane, że działając w taki sposób unikną odrzucenia. Samopoświęcenie/nadodpowiedzialność. Gdy dziecko było zmuszone do przejęcia roli rodzica, często w dorosłym życiu odczuwa potrzebę samopoświęcenia się. Poszukiwanie aprobaty/ uznania. Gdy dziecko nie dostawało bezwarunkowej miłości, jako dorosły może wierzyć w konieczność „zarobienia” na miłość i akceptację. Negatywizm/pesymizm. Przejawia się w nadmiernym koncentrowaniu na negatywnych stronach życia. Tłumienie emocji. Osoba wierzy na przykład, że pokazywanie gniewu może skrzywdzić innych i w konsekwencji doprowadzi to do odwetu lub porzucenia. Bezwzględne standardy. Przekonanie osoby, że każde jej działanie nie jest wystarczająco dobre. Genezą są zwykle rodzice, którzy okazywali miłość jedynie gdy dziecko było w ich przekonaniu perfekcyjne. Nastawienie na karanie. Gdy każde nieprawidłowe zachowanie dziecka było surowo karane, również w dorosłości może pojawić się przekonanie, że każdy błąd skutkuje karą. Powyższe schematy uświadamiają, że funkcjonujemy według sztywnych zachowań, które mogą być nieadaptacyjne. Schemat można jednak zmienić w procesie terapii. Pamiętajmy, że szukanie pomocy nie jest niczym wstydliwym. Oznacza, że podejmujemy walkę w znalezieniu prawidłowej drogi dla siebie, a często i dla naszych najbliższych.

17


Rok XI nr 2 (55) marzec-kwiecień 2018

Na duchowym froncie ks. Marek Uglorz

Modlitwa Cię wyzwoli Zapewne lubisz ten moment, gdy otwierasz świeżą paczkę kawy… Cudowny zapach wypełnia całą kuchnię. Chwilę później uwodzi Twój nos, potem wyobraźnię. Zamykasz oczy… Czujesz się królem siódmej rano. Nie mija kwadrans, a cudowny napar uwodzi Twe kubki smakowe, pomaga rozwinąć skrzydła radości i wdzięczności za cud chwili, tej chwili; za cud życia, tego życia; cud miejsca, tego miejsca. Wydarza się prawdziwy cud. Kilka dobrze skomponowanych ziaren kawy, potem wypalonych i zaparzonych, a Ty śmiejesz się i cieszysz z nowego dnia, jadąc do pracy, czujesz energię. A to przecież jedynie kilka ziarenek kawy, którymi rozpieściłeś swoje zmysły. Wyostrzyłeś je, dałeś im okazję, aby obudziły się ze snu i pomogły Ci bardziej świadomie przeżyć chwilę pogranicza nocy i dnia, snu i jawy, śnienia i budzenia się. Jesteś trochę bardziej świadomy tego, co się dzieje i w czym uczestniczysz. Kilka ziarenek kawy, a tak wielki cud…. Chyba nie myślisz, że to wszystko, na co Cię stać? Czy naprawdę sądzisz, że jesteś tylko swoim nosem, kubkami smakowymi i radosną energią, którą w Twych komórkach odnalazł i pobudził kawowy napar? Wychodząc z domu, pocałowałeś żonę, pomachałeś dzieciom, uśmiechnąłeś do sąsiadów, widzisz kolory mijanej łąki. I co? Myślisz, że nic nie umknęło Twej uwadze; że świadomie żyjesz i po wejściu do biura wszystkiemu dasz radę? Naprawdę? A gdyby okazało się, że dałeś się oszukać? Zaraz, zaraz… Powolutku. Nie dałeś się oszukać! Sam się oszukałeś. Kilkoma ziarenkami kawy pobudziłeś zmysły i myślisz, że jesteś królem życia. Owszem możesz nim być. Czemu nie? Świadomemu życiu możesz otworzyć drzwi nowego dnia. Tylko przypomnij sobie tę chwilę sprzed godziny, z pogranicza nocy i dnia, snu i jawy, śnienia i budzenia się... Pamiętasz zapach kawy. To wiesz, ale czy poczułeś swoją istotę? Poczułeś siebie? Przypominasz sobie pierwszą po przebudzeniu myśl, pierwsze słowa, pierwsze emocje? Dałeś szansę swojej świadomości czy tylko zmysłom? Jak myślisz, czy królem jest ten, kto wydaje rozkazy piekarzom, kucharzom i kelnerom? Przecież to tylko majordomus. Jakże daleko mu do bycia królem. Król rządzi z wysokości tronu i nie musi schodzić do kuchni, aby zarządzić parzenie

18

kawy. Król rządzi we wnętrzu tronowej sali. Nigdzie się nie udaje. Czy po przebudzeniu byłeś królem swojej istoty, swojego serca, z którego pochodzi wolność, godność, poczucie szczęścia i satysfakcji? Nie gniewaj się, ale podejrzewam, że Twoi słudzy Cię oszukali. Słudzy to zmysły. Zamiast służyć Twej istocie, same siedzą na tronie, a Ty zasuwasz, żeby je zadowolić. No więc, jak jest? Król, prawdziwy król życia, rządzi modlitwą z wnętrza serca. Otwierasz oczy i czujesz cudowny zapach życia, które zapewnia energię nie na kilka godzin, ale jest wzbierającą falą energii; uwodzi Cię woń miłości, w której twórcza wyobraźnia nie natrafia na żadne ograniczenia. Tylko nie przegap najważniejszego. Modlitwą nie jest statystyka słów, ani suma przeznaczanych na nią kwadransów, ani logika potrzeb, ani dobre samopoczucie, że nie zapomniałeś i pomimo presji obowiązków byłeś zdyscyplinowany. No bo w końcu, czy króla można do czegoś zmusić? Czy król męczy się królowaniem, a może nudzi? Modlitwa jest ufnym szukaniem Bożej obecności w sobie samym i Bożej sprawiedliwości w codziennym byciu człowiekiem, dlatego jedynym warunkiem modlitwy jest szczerość. Jeśli samego siebie nie potrafisz albo z jakiś powodów nie chcesz opowiedzieć Bogu; jeśli coś próbujesz pominąć, czegoś nie chcesz wydobyć z ukrycia, coś wypierasz i udajesz, że to Cię nie dotyczy, chociażbyś modlił się 24 godziny na dobę, stojąc w samym środku najpiękniejszego kościoła, i znał najpiękniejsze modlitewne formuły świata na pamięć, nie modlisz się, ale żyjesz w kłamstwie. I nie jesteś królem życia, ale sutenerem własnej duszy. Przecież Bóg zna Cię na wylot, przenika Twa duszę. Modlitwa potrzebna jest Tobie, a nie Bogu, który nie jest zainteresowany pychą pobożnego, ale Twoim szczęśliwym i sensownym życiem. Kawa jest wspaniałym darem, cudownie pachnie i codziennemu świętowaniu życia nadaje niepowtarzalny smak, jednak ze snu do jawy może Cię przeprowadzić jedynie modlitwa. Jej szczerość niczym miecz, przenikający duszę, obudzi Cię ze snu, wyzwoli z iluzji, które nie pozwalają Ci zobaczyć samego siebie we właściwym świetle, i wyostrzy Twą świadomość na tyle, że z radością zapomnisz o wczorajszych kłopotach, i z ulgą przestaniesz planować przyszłość, a całkowicie zanurzysz się w tej chwili, którą właśnie przeżywasz. Szczera modlitwa wyzwoli Cię z kłamstwa. Zaczniesz widzieć okiem serca, zaufasz intuicji, staniesz się panem swoich myśli i emocji, a na końcu uświadomisz sobie, że nic nie jest pewne ani takim, jakim wydawało się jeszcze wczoraj. Bliźniego zobaczysz w świetle miłości i zaczniesz się śmiać ze swoich ocen, poglądów, wartości, które wczoraj kazały Ci spakować Jego walizki i za nim wysłać do piekła. Modlitwa Cię wyzwoli i uczyni królem.


DATY HISTORYCZNE 19 lutego 1473 r.

urodził się w Toruniu Mikołaj Kopernik, genialny astronom, twórca heliocentrycznej teorii ruchu planet. W 1491 r. udał się do Krakowa, gdzie studiował matematykę, astronomię, teologię i medycynę. Następnie studiował prawo w Bolonii, w 1500 r. wykładał publicznie w Rzymie, a w latach 1501-1503 w uniwersytecie w Padwie studiował medycynę. W 1503 r. doktoryzował się w Ferrarze z prawa kanonicznego. W 1504 r. powrócił na Warmię jako sekretarz i lekarz biskupa Watzenrodego. Po jego śmierci przeniósł się do Fromborka. W latach 1520-1521 kierował obroną Olsztyna przed Krzyżakami, a w 1523 r. administrował przejściowo diecezją warmińską. Około roku 1506 lub 1507 rozgłosił pierwsze pismo poświęcone heliocentrycznej teorii budowy świata. W 1539 r. do Fromborka przybył Jerzy Joachim Rhetyk, profesor matematyki w Wittenberdze, który namówił Kopernika do opublikowania dzieła „De revolutionibus orbium coelestium”. Ukazało się ono w Norymberdze w 1543 r., na krótko przed śmiercią Kopernika, który zmarł 24 maja 1543 r.

20 marca 1568 r.

zmarł w Tapiawie k. Królewca Albrecht Hohenzollern, ostatni wielki mistrz zakonu krzyżackiego i pierwszy książę pruski. Urodził się 17 maja 1490 r. w Ansbach we Frankonii. Był synem margrabiego Fryderyka, księcia na Ansbach, i Zofii, córki Kazimierza Jagiellończyka, co czyniło go prawnukiem Władysława Jagiełły, wnukiem Kazimierza Jagiellończyka i siostrzeńcem królów polskich: Jana Olbrachta, Aleksandra Jagiellończyka i Zygmunta Starego. W 1511 r. został przyjęty do zakonu krzyżackiego i stanął na jego czele. W 1522 r. wyznał naukę Lutra i przyjął jego projekt utworzenia dziedzicznego państwa pruskiego w oparciu o luteranizm. Doprowadziło to do układu krakowskiego połączonego z hołdem pruskim (1525 r.), na mocy którego Albrecht otrzymał od króla Zygmunta Starego Księstwo Pruskie jako lenno dziedziczne. Lojalny wobec władców Polski troszczył się o rozwój oświaty i kultury. W 1544 r. powstał w Królewcu uniwersytet, erygowany dekretem Zygmunta Starego, który miał ogromny wpływ na rozwój Reformacji w Polsce.

ks. Andrzej Komraus

4 kwietnia 1968 r. zginął w Memphis

Martin Luther King, duchowny baptystyczny, murzyński przywódca ruchu dążącego do zniesienia segregacji rasowej. Urodził się 15 stycznia 1929 r. w Atlancie w Georgii. Po uzyskaniu bakalaureatu z teologii w Crozer Theological Seminary w Pensylwanii studiował filozofię w uniwersytecie w Bostonie, uzyskując stopień doktora. Stosował taktykę biernego oporu i przestrzegał zasady obywatelskiego nieposłuszeństwa bez stosowania przemocy. Masowe wystąpienia w Birmingham w 1963 r. doprowadziły do zaangażowania się administracji J. F. Kennedy’ego w obronę praw obywatelskich Murzynów. W 1963 r. King poprowadził marsz protestacyjny na Waszyngton z udziałem 250 000 osób obu ras. Wygłosił wtedy słynne przemówienie „I Have a Dream” o Ameryce bez rasowych podziałów. W następnym roku otrzymał pokojową Nagrodę Nobla. Zginął zastrzelony podczas jednej z akcji protestacyjnych, a jego śmierć wywołała falę rozruchów w całych Stanach Zjednoczonych i przyczyniła się do skonsolidowania czarnej społeczności Ameryki.

Marek Hause

KSIĄŻKA

FILM

MUZYKA

„4321”

„Dziewczyna we mgle”

Kurt Elling „The Questions”

„4321” to kolejna wspaniała powieść nowojorskiego pisarza i filmowca Paula Austera, która konstrukcją przypomina komedię romantyczną „Dzień świstaka” oraz dramat „Przypadek” Krzysztofa Kieślowskiego. Tak jak postaci z tych filmów, w powieści główny bohater Archibald Isaac Ferguson może również przeżyć swoje życie cztery razy na różne sposoby. Możliwości jest kilka, od życia prowincjonalnego i skromnego, poprzez pełne porażek, obsesji, aż do artystycznego żywota wypełnionego sukcesem. Każda z tych odmiennych historii posiada jeden niezmienny element: uczucie do kobiety – Amy Schneiderman. Obok miłości autor porusza również odwieczne tematy: dążenia do szczęścia, znaczenia przypadku oraz histori od Hiroszimy po Wietnam.

Donato Carrisi, autor kryminałów, dziennikarz, scenarzysta, a teraz również reżyser sfilmował swoją własną powieść „Dziewczyna we mgle”, która w samych Włoszech sprzedała się w setkach tysięcy egzemplarzy. Historia zaginionej dziewczyny i próba rozwikłania tej zagadki przez charyzmatycznego detektywa Vogla od początku wręcz prosiła się o przeniesienie na ekran kinowy. Mamy więc do czynienia z włoskim kinem autorskim, w którym główne męskie role odtwarzają wybitni aktorzy europejscy tacy jak: Toni Servillo, Alessio Boni oraz Jean Reno. Ich przekonywująca gra aktorska oraz mroczne zdjęcia doskonale oddają atmosferę powieści. Choć akcja rozgrywa się w odizolowanej alpejskiej wiosce, to dotyka ona problemów nas wszystkich.

Po nagraniu siedmiu płyt w wytwórni Blue Note i pięciu w Concord Musik Group „The Questions” jest drugą wydaną przez Okeh Records płytą i czternastą w ogólnej karierze Kurta Ellinga. Wybitny jazzowy wokalista amerykański pochodzenia holenderskiego charakteryzuje się przyjemnym ciepłym tembrem głosu o rozpoznawalnym intymnym charakterze, połączonym z wysokim kunsztem śpiewackim. Odznaczony w 2009 roku nagrodą za „Dedicadet To You” za najlepszy jazzowy album wokalny muzyk wydał tym razem płytę z coverami. Znajdują się na niej wykonania z repertuaru Boba Dylana, Leonarda Bernsteina, Petera Gabriela i Paula Simona. Wśród wielu wspaniałych jazzmanów w nagraniu wokaliście jak zwykle towarzyszył niezrównany saksofonista Branford Marsalis.



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.