Wiara i Mundur 2016/02

Page 1

MAGAZYN EWANGELICKIEGO DUSZPASTERSTWA WOJSKOWEGO Rok IX nr 2 (45) marzec-kwiecień 2016

ROK IX nr 2 (45)

MARZEC – KWIECIEŃ 2016

TEMAT NUMERU

JEDYNIE SŁOWO

PSYCHOLOG

Domknąć złe doświadczenia

Bez cudu

Nie byłam. Nie będę. Jestem

CZYTAJ STR. 8

CZYTAJ STR. 14

CZYTAJ STR. 16

1


ŻYCIE LITURGICZNE KOŚCIOŁA

2. Życie liturgiczne Kościoła 3. Słowo od redakcji

Hasło biblijne roku 2016: „Jak matka pociesza syna, tak ja będę was pocieszał.” (Iz 66,13). Kwiecień Hasło miesiąca: „Jesteście rodem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym, abyście rozgłaszali cnoty tego, który was powołał z ciemności do cudownej swojej światłości.” (1 P 2,9). 3 kwietnia: 1. Niedziela po Wielkanocy – Quasimodogeniti („Jak nowo narodzone niemowlęta.” 1 P 2,2). Kolejne niedziele po Wielkanocy wyrażają radość ze zmartwychwstania Chrystusa i reflektują konsekwencje płynące z tego wydarzenia. Posiadają łacińskie nazwy wskazujące na wiodący motyw teologiczny. Pierwsza podkreśla znaczenie nowego narodzenia. 4 kwietnia: dzień zwiastowania Marii Pannie 10 kwietnia: 2. Niedziela po Wielkanocy – Misericordias Domini („Pełna jest ziemia łaski Pana.” Ps 33,5). 17 kwietnia: 3. Niedziela po Wielkanocy – Jubilate („Radośnie wysławiajcie Boga.” Ps 66,1). 24 kwietnia: 4. Niedziela po Wielkanocy – Cantate („Śpiewajcie Panu pieśń nową.” Ps 98,1). 25 kwietnia: dzień ewangelisty Marka.

5

4. 5. 8. 10. 12.

8

13.

Maj Hasło miesiąca: „Czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was i którego macie od Boga, i że nie należycie też do siebie samych?” (1 Kor 6,19). 1 maja: 5. Niedziela po Wielkanocy – Rogate („Proście!” Mt 7,7a). Niedziela poświęcona modlitwie. Święto Pracy. 3 maja: Święto Konstytucji 3 Maja. Dzień apostołów Filipa i Jakuba Młodszego. 5 maja: Wniebowstąpienie Pańskie – Syn Boży odszedł do Ojca i powtórnie przyjdzie na ziemię sądzić żywych i umarłych. 8 maja: 6. Niedziela po Wielkanocy – Exaudi („Słuchaj, Panie, głosu mego!” Ps 27,7). 15 maja: 1. Dzień Świąt Zesłania Ducha Świętego – pamiątka powstania Kościoła. 16 maja: 2. Dzień Świąt Zesłania Ducha Świętego. 22 maja: Święto Trójcy Świętej. 26 maja: Święto Bratniej Pomocy im. Gustawa Adolfa – poświęcone wzajemnej pomocy. 29 maja: 1. Niedziela po Trójcy Świętej.

Strefa komfortu – ks. Marcin Orawski Nasi kapelani – ks. ppor. Waldemar Gabryś

14. 15.

12

16.

Rozważanie Słowa Bożego – ks. mjr Tadeusz Jelinek

Relacje z pracy kapelanów ewangelickich i działalności EDW

Domknąć złe doświadczenia Rozmowa z ppłk. rez. Tomaszem Zdziarskim

Wydarzenia z Kościoła EwangelickoAugsburskiego w RP – ks. Adam Malina

Tornister Wyklęci-Niezłomni, Niezłomni-Wyklęci – mł. chor. w st. spocz. Andrzej Koruss

Na celowniku ewangelika Przeskoczyć siebie – Rafał Ćwikowsk

Jedynie Słowo Bez cudu – Piotr Lorek

Okiem cywila To nie paraolimpiada – Daria Stolarska Ponad ludzkie siły – Marek Hause

Psycholog Nie byłam. Nie będę. Jestem – Alina Lorek Walka z samym sobą – Anna Siemion-Mazurkiewicz

18.

Kolekcjoner Album falerystyczny – mł. chor. w st. spocz. Andrzej Korus Konflikty na świecie Granice wojny – Karina Hübsch

19.

Daty Historyczne – ks. Andrzej Komraus Polecamy – Marek Hause

Redaktor naczelny: ks. Marcin Orawski Zastępca redaktora naczelnego: mł. chor. w st. spocz. Andrzej Korus Kolegium redakcyjne i stali współpracownicy: Łukasz Cieślak, Rafał Ćwikowski, Marek Hause, Anna Hopfer-Wola, Karina Hübsch, ks. Andrzej Komraus, Alina Lorek, Piotr Lorek, ks. Adam Malina, Anna Siemion-Mazurkiewicz, Daria Stolarska, Karolina Suchan-Okulska Na okładce: ppłk. rez. Tomasz Zdziarski - bohater „Rozmowy numeru” Adres redakcji: 00-909 Warszawa, ul. Nowowiejska 26, tel.: 22 684 09 60, faks: 22 684 09 40 e-mail: redakcja@wiaraimundur.pl Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do ich redagowania, zmiany śródtytułów i tytułów oraz skracania tekstów. Skład, łamanie, opracowanie graficzne, druk oraz kolportaż: Drukarnia „TONO Bis”, Laski, ul. Brzozowa 75, 05-080 Izabelin. ISSN1898-598X Więcej na stronie: www.edw.wp.mil.pl

Rysiek! Pamiętaj, że na granicy 1700 m musisz otworzyć spadochron Rys. Karolina Suchan-Okulska


Rok IX nr 2 (45) marzec-kwiecień 2016

Nasi Kapelani

Słowo od redakcji STREFA KOMFORTU Większość zna to uczucie – spotykamy kogoś, rozpoczynamy miłą pogawędkę, a mimo to czujemy dyskomfort, ponieważ rozmówca stanął zbyt blisko Odruchowo wykonujemy krok do tyłu, ale on – też odruchowo – się przybliża. Jemu mniejszy dystans wyraźnie odpowiada. W czasie rozmowy można w ten sposób przemieścić się o całkiem spory kawałek, a powodem jest tak zwana „strefa komfortu”, czyli granica, której naruszenie może zburzyć poczucie bezpieczeństwa, a czasem nawet paraliżować. Rzecz jasna, ten swoisty bufor bezpieczeństwa ma u każdego subiektywny wymiar, często uzależniony od norm społecznych, kulturowych albo od stopnia zażyłości z drugą osobą. Niemniej każdy człowiek, aby czuć się bezpiecznie, tworzy – w oparciu o własne doświadczenia – strefę, która go otacza niczym niewidzialna kapsuła. Bezpieczne przestrzenie powstają nie tylko w fizycznych kontaktach, ale także na innych płaszczyznach, w tym intelektualnej i emocjonalnej. Mogą to być poglądy, odziedziczone tradycje, wiara przodków, zasady, które zawsze się sprawdzały, albo stabilna, wieloletnia praca w rodzinnym mieście. Wszystko to daje poczucie zakorzenienia i bezpieczeństwa, ale może też stać się swoistym więzieniem, uzasadnieniem dla bierności, usprawiedliwieniem przed niepodejmowaniem wyzwań, pójściem na życiową łatwiznę. Znany nie tylko miłośnikom hokeja legendarny Wayne Gretzky mówił: „Nie trafiasz 100% strzałów, których nie oddałeś”. Zamknięcie się w bezpiecznej „strefie komfortu” ostatecznie może rodzić frustrację, gdy zauważymy, że przestaliśmy się rozwijać, nie mamy odwagi podjąć decyzji, zaczynamy zazdrościć tym, którzy zaryzykowali i odnieśli sukces. Nam się nie udało, bo nawet nie spróbowaliśmy „oddać strzału”. A może spróbowaliśmy, tylko bez skutku, więc uznaliśmy, że nie ma sensu robić tego więcej. Co więc oznacza doświadczenie granic? Czym jest moja „strefa komfortu”? Jak jej bronić, a jak i kiedy wyjść poza nią? Podejmujemy temat z kilku perspektyw, w tym przede wszystkim Bożego Słowa, w którym czytamy „Wszystkiego doświadczajcie…” (1 Tes 5,21). Warto mieć świadomość swych ograniczeń, by móc je przekraczać i się rozwijać. Ale może bywają sytuacje, w których większym bohaterstwem – jak pisze felietonista Marek Hause – jest po prostu wypełnienie swych obowiązków?

ks. ppor. Waldemar Gabryś

Ksiądz ppor. Waldemar Gabryś – urodzony 2 października 1977 roku w Cieszynie. W roku 2001 ukończył studia teologiczne w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie. Na duchownego został ordynowany 14 lipca 2002 roku w Wiśle. Wikariat odbył w Wiśle oraz w Poznaniu i Lesznie. W roku 2008 został wybrany i wprowadzony w urząd proboszcza Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Lesznie. Od listopada 2015 roku pełni funkcję kapelana w Ewangelickim Duszpasterstwie Wojskowym. Ma żonę Adrianę, córkę Antoninę i syn Jakuba.

„Byłem umarły, lecz oto żyję na wieki wieków i mam klucze śmierci i piekła.” Obj 1,18 Wielkanocna radość gości w naszych sercach, domach i rodzinach. Dobra Nowina o Zmartwychwstałym była i jest zwiastowana wśród nas. Śpiewamy wielkanocne pieśni. Znowu odrodziła się w nas nadzieja, najdalej idąca, wykraczająca poza granicę wyznaczoną przez śmierć. Święta zmartwychwstania Pańskiego na nowo przypomniały nam, że życie zwycięża. Śmierć została pokonana, a znakiem zwycięstwa jest odwalony kamień i pusty grób. Słyszymy słowa świadectwa Bożego posłańca: „Nie trwóżcie się! Jezusa szukacie Jezusa Nazareńskiego, ukrzyżowanego; wstał z martwych.” Doświadczenie nadziei zmartwychwstania nie jest jednak proste. Podobnie jak uczniowie Jezusa musimy najpierw przeżyć bolesne doświadczenie pustego grobu. Tu rodzą się wątpliwości. Musimy wykrzyczeć pytania, na które nie znajdziemy prostej odpowiedzi. Jak to? Przecież to niemożliwe?! W pustym grobie następuje zderzenie ludzkich oczekiwań i Bożej rzeczywistości. Coś musi w nas zostać przełamane, coś musi pęknąć. Musi nastać cisza, bezruch i fascynacja niepojętym. W pustym grobie musi zrodzić się wiara. Umarły żyje, ziarno rzucone w ziemię wydaje owoc życia. Zmartwychwstanie Chrystusa jest ostatecznym przypieczętowaniem wszystkich Bożych obietnic. To narodzenie się nowego ludu przeznaczonego do zmartwychwstania i odziedziczenia życia wiecznego. Dotknijmy, uchwyćmy się wiarą Zmartwychwstałego i radujmy się. Cieszmy się życiem!

Życzę miłej lektury

Marcin Orawski

Redaktor naczelny

3


Rok IX nr 2 (45) marzec-kwiecień 2016

ROZWAŻANIE SŁOWA BOŻEGO

Przezwyciężając ograniczenia Choć bowiem ukrzyżowany został w słabości, lecz żyje z mocy Bożej. Bo i my jesteśmy słabi w nim, lecz będziemy żyć z nim z mocy Bożej wśród was. Poddawajcie samych siebie próbie, czy trwacie w wierze, doświadczajcie siebie; czy nie wiecie o sobie, że Jezus Chrystus jest w was? Chyba żeście próby nie przeszli. 2 Kor 13,4-7. Wszystko co istnieje ma swoje ograniczenia. Stworzeni przez Boga, zostaliśmy oddzieleni od Niego granicą pomiędzy niebem a ziemią. Ewa i Adam dopełnili tego podziału przechodząc zakazaną linię, spożywając owoc z „drzewa poznania dobra i zła”. Istniejący podział między sacrum i profanum, między tym co Boskie, a tym co zwierzęce, został pogłębiony odstępstwem od Boga poprzez grzechy. Oddzielenie dostępu do świętości Bożej zostało zniesione po ukrzyżowaniu Zbawiciela. Chrystus zniósł granicę blokującą dostęp człowieka od Boga. „Jezus zaś zawołał donośnym głosem i oddał ducha. Wtedy zasłona świątyni rozdarła się na dwoje, od góry aż do dołu.” Mk 15,37-38. Pewnego razu, wypełniając formularz internetowy pozwalający na zarejestrowanie się w serwisie społecznościowym, musiałem odpowiedzieć na pytanie: „Co wyjątkowego zrobiłeś w życiu?” Pytanie niby banalne, a jednak nurtuje człowieka od czasu do czasu. Jak na nie odpowiedzieć? Co znaczy słowo „wyjątkowe”? Czy mam się czym pochwalić? Czy jestem osobą nieprzeciętną, wyróżniającą się, czy raczej szary ze mnie zjadacz chleba? Czasami myślę, że inni ludzie widzą we mnie coś niezwykłego, ale sam przed sobą nie czuję się wcale wyjątkowo. Często zamierzamy zrobić coś niebanalnego, wyjść z własnej strefy komfortu, pokonać lęk i niepewność. Kiedy tego już dokonamy, jesteśmy napełnieni ładunkiem pozytywnych emocji, euforią, że pokonało się swoje ograniczenia. Pozbycie się lęku to zatem pierwszy krok w dobrą stronę w dążeniu do przekraczania własnych barier. Jednak po jakimś czasie każda euforia opada i uświadamiamy sobie, że tak naprawdę w tej domniemanej wyjąt-

4

Ksiądz mjr Tadeusz Jelinek

kowości nie ma nic wyjątkowego, że byli inni przed nami, że cokolwiek ponadprzeciętnego zrobimy i tak nigdy nie będziemy pierwszymi sprawcami danej wyjątkowości... Więc chodzi tutaj tylko o dumę, pychę czy o poczucie, że jesteśmy coś warci? Nie mam wątpliwości – w oczach Boga wszyscy jesteśmy wartościowi i mamy szczególne miejsce. Tak jak my kochamy, tak Bóg nas kocha. Powiedzieć można nawet mocniej: Bóg nas tak bardzo kocha, jak my nigdy nie będziemy potrafili. „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał.” J 3,16. Od wieków bywało i tak, że ludzie porywali się na niemożliwe. Wspinali się na najwyższe góry, wypływali w dalekie podróże w poszukiwaniu nieznanych lądów. Choć dzisiaj jest coraz mniej miejsc do odkrycia, to niektórzy nie przestali stawiać sobie wyzwań. Dla wielu spokojne życie w domowym zaciszu przed telewizorem to za mało. Można by powiedzieć – ryzyko to ich drugie imię, a przekraczanie własnych ograniczeń pisze scenariusz ich życia. Przykładem mogą być sporty ekstremalne, które stawiają pytanie o granice ludzkiej wytrzymałości i sens poświęcenia. Czy kilka chwil spełnienia, nagły przypływ adrenaliny są wystarczające, aby stawiać na szali własne życie? A może właśnie w ten sposób można docenić, jak wiele jest warte? „Bo kto by chciał życie swoje zachować, utraci je, a kto by utracił życie swoje dla mnie, odnajdzie je. Albowiem cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł?” Mt 16,25-26. Potrafimy przekraczać własne ograniczenia fizyczne, ale czy potrafimy przekraczać ograniczenia duchowe? Dbamy o ciało, sprawność fizyczną, staramy się wyglądać młodo, dobrze się odżywiamy, ale czy tak samo dbamy o wartości niematerialne? Ile czasu poświęcamy na rozwój sprawności duchowej, na karmienie dobrymi wartościami naszej duszy? Czy ważna jest dla nas młodość ducha? Zazdrościmy ludziom młodym duchowo, na przykład mnichom ich zdolności mentalnych, ale zwróćmy uwagę, ile oni czasu poświęcają na medytację, modlitwę, a ile my? „Bo ci, którzy żyją według ciała, myślą o tym, co cielesne; ci zaś, którzy żyją według Ducha, o tym, co duchowe”. Rz 8,6-6. W człowieku istnieje tęsknota do wychodzenia z ograniczeń i podążaniu ku mocy Najwyższego. Warto mieć świadomość, że zaufanie do Boga jest podstawą w drodze do przezwyciężania własnych ograniczeń. Lęk przed światem i przed własnymi słabościami nieraz paraliżują nasze życie. Boimy się utraty kontroli. Dlatego pozbycie się lęku przed porażką to pierwszy krok w przekraczaniu granic. A przekraczając je zwracajmy uwagę, by robić to zawsze w dobrą, a nie złą stronę, by nie łamać ważnych i potrzebnych norm społecznych, moralnych. Zawarł je Bóg w dziesięciu przykazaniach. „Wszystkiego doświadczajcie, co dobre, tego się trzymajcie.” 1 Tes 5,21.


Rok IX nr 2 (45) marzec-kwiecień 2016

RELACJE Z PRACY KAPELANÓW EWANGELICKICH I DZIAŁALNOŚCI EDW www.edw.wp.mil.pl Rocznica katastrofy pod Mirosławcem W ósmą rocznicę katastrofy samolotu wojskowego Casa C-295, pamięć o 20 tragicznie zmarłych – czteroosobowej załodze i 16 oficerach – wracających z konferencji bezpieczeństwa lotów z Warszawy – uczciły rodziny, delegacje jednostek wojskowych oraz przedstawiciele władz samorządowych. W uroczystościach, które dobyły się 23 stycznia wziął udział minister obrony narodowej Antoni Macie-

Ksiądz kmdr por. Marcin Pilch (z prawej) w trakcie uroczystej przysięgi na pokładzie ORP Błyskawica w Gdyni. Fot. archiwum EDW

Portu Wojennego Gdynia. Błogosławieństwa żołnierzom udzielił dziekan Marynarki Wojennej ksiądz kmdr por. Marcin Pilch. Z kolei na płycie lotniska w 33. Bazie Lotnictwa Transportowego w Powidzu przysięgę tego samego dnia złożyło 84 żołnierzy służby przygotowawczej do Narodowych Sił Rezerwowych. W trakcie uroczystości dowódca 3. Skrzydła Lotnictwa Transportowego pułkownik Krzysztof Walczak podziękował kadrze za wysoki poziom szkolenia i osiągnięte przez elewów wyniki kursu. Ewangelickie Duszpasterstwo Wojskowe było reprezentowane przez księdza ppor. Waldemara Gabrysia. W tym samym czasie 243 żołnierzy służby przygotowawczej złożyło uroczystą przysięgę wojskową w Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu. Żołnierze wypowiedzieli rotę przysięgi za komendantem Centrum pułkownikiem Piotrem Kriese. Na placu apelowym zebrali się przedstawiciele władz państwowych, samorządowych, przedstawiciele służb mundurowych, rodziny. Ewangelickie Duszpasterstwo Wojskowe reprezentował ksiądz mjr Tomasz Wola. Był on obecny także na uroczystej przysiędze 12 lutego w koszarach 12. Brygady Zmechanizowanej w Szczecinie, gdzie ślubowanie złożyło 227 elewów I tur-

Uroczystości rocznicowe związane z katastrofą lotniczą pod Mirosławcem. Fot. ppor. Robert Suchy (COMON)

rewicz oraz szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch. Pod pomnikiem ofiar katastrofy złożono kwiaty i odmówiono modlitwę ekumeniczną. Wśród prowadzących tę część uroczystości był reprezentujący Ewangelickie Duszpasterstwo Wojskowe ksiądz mjr Tomasz Wola. Wojskowy samolot CASA C-295 rozbił się wieczorem 23 stycznia 2008 roku przy podejściu do lądowania. Była to największa katastrofa w historii polskiego lotnictwa wojskowego.

Uroczyste przysięgi i nominacje W piątek 5 lutego przed okrętem muzeum ORP Błyskawica w Gdyni odbyła się uroczysta przysięga wojskowa elewów w ramach służby przygotowawczej. 97 ochotników złożyło uroczyste ślubowanie na sztandar Komendy

Modlitwa ekumeniczna podczas ślubowania żołnierzy służby przygotowawczej w Poznaniu. Z lewej ks. mjr Tomasz Wola. Fot. chor. Marcin Szubert

nusu służby przygotowawczej. Rangę aktu ślubowania podkreśliła obecność zastępcy dowódcy 12. Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej generała brygady Rajmunda Andrzejczaka, przedstawicieli władz samorządowych i lokalnych Szczecina, Stargardu i Choszczna, środowisk kombatanckich, młodzieży szkolnej, a także duchowieństwa.

5


Rok IX nr 2 (45) marzec-kwiecień 2016 We Wrocławiu 12 lutego ślubowanie złożyli słuchacze studium oficerskiego oraz żołnierze służby przygotowawczej w ramach Narodowych Sił Rezerwowych odbywających szkolenie w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Lądowych i Wojskowej Akademii Technicznej. Uroczystość zaszczycili obecnością: dowódca generalny Rodzaju Sił Zbrojnych generał broni Mirosław Różański, wojewoda dolnośląski Paweł Hreniak, wicemarszałek województwa dolnośląskiego Ewa Mańkowska, dowódcy jednostek i instytucji wojskowych, przedstawiciele służb mundurowych, duchowni, byli żołnierze zawodowi i reprezentanci środowiska kombatanckiego. Ewangelickie Duszpasterstwo Wojskowe reprezentował ksiądz ppor. Waldemar Gabryś.

przedstawiciele różnych denominacji i religii uczestniczyli w wykładach i warsztatach na tematy dotyczące aktualnych problemów, z którymi borykają się kapelani współczesnych duszpasterstw wojskowych. Szczególny nacisk został położony na problematykę związana z kryzysem migracyjnym. Blisko stu przedstawicieli z ponad dwudziestu państw zastanawiało się nad zadaniami jakie stawia wobec kapelanów współczesny świat. Ewangelickiego biskupa wojskowego reprezentował ksiądz mjr Tadeusz Jelinek.

Obrady naczelnych kapelanów wojskowych w Ljubljanie. Fot. archiwum EDW Błogosławieństwa nowoprzyjętym funkcjonariuszom udziela ewangelicki dziekan płk Kornel Undas. Fot. ŚMOSG

Ślubowanie składali także nowo przyjęci funkcjonariusze Straży Granicznej. 15 lutego w Komendzie Śląsko-Małopolskiego Oddziału SG przysięgę przyjął komendant oddziału, pułkownik SG Jacek Gartman. W trakcie uroczystości do funkcjonariuszy zwrócił się wojewoda śląski Jarosław Wieczorek, który gratulując wstąpienia do formacji podkreślił ogromną rolę Straży Granicznej w dobie trwającego kryzysu migracyjnego. Błogosławieństwa ślubującym udzielił kapelan ŚMOSG ppłk Andrzej Gut oraz dziekan ewangelicki SG ppłk Kornel Undas.

Bieg „Tropem Wilczym” W niedzielę 28 lutego odbył się bieg pamięci Żołnierzy Wyklętych w Piotrkowie Trybunalskim. 550 osób stanęło na starcie biegu, który liczył 1963 metry. Dystans był nieprzypadkowy. Nawiązywał do daty śmierci ostatniego żołnierza wyklętego – Józefa Franczaka ps. „Lalek”, który zginął w 1963 roku. W biegu uczestniczył dziekan sił powietrznych ksiądz ppłk Wiesław Żydel.

Ksiądz ppłk Wiesław Żydel (z prawej) na mecie biegu Tropem Wilczym. Fot. archiwum EDW Błogosławieństwo w czasie ślubowania we Wrocławiu. Z prawej ksiądz ppor. Waldemar Gabryś. Fot. archiwum EDW

Odprawa kapelanów EDW Konferencja naczelnych kapelanów w Słowenii W pierwszych dniach lutego w stolicy Słowenii Ljubljanie odbyła się Międzynarodowa Konferencja Naczelnych Kapelanów Wojskowych. Przez kilka dni księża, rabini, imami, kapelani humanistyczni, żołnierze, pracownicy wojska,

6

W czwartek 3 marca w siedzibie Ewangelickiego Duszpasterstwa Wojskowego odbyła się odprawa kapelanów wojskowych oraz kapelanów Straży Granicznej. Rozpoczęto ją nabożeństwem w kaplicy EDW, które poprowadził ewangelicki biskup wojskowy płk Mirosław Wola. Spotkanie robocze było poświęcone sprawozdaniom z dotychczasowej


Rok IX nr 2 (45) marzec-kwiecień 2016 walerii WP generał dyw. Wiesław Grudziński pożegnał się z pełnioną funkcją, a obowiązki na tym stanowisku – zgodnie z decyzją ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza – objął pułkownik Robert Głąb. W uroczystości, która odbyła się na Placu Marszałka Józefa Piłsudskiego uczestniczył biskup płk Mirosław Wola.

Spotkania wielkanocne

Odprawa kapelanów EDW prowadzona przez biskupa płk. Mirosława Wolę. Fot. archiwum EDW

pracy kapelanów oraz planami i przedsięwzięciami EDW na dalszą część 2016 roku.

Zmiana dowodzenia w IWsp SZ

Kapelani Ewangelickiego Duszpasterstwa Wojskowego, tradycyjnie w okresie świątecznym, brali aktywny udział w licznych spotkaniach, modlitwach ekumenicznych i nabożeństwach dla żołnierzy. W środę w 23 marca w 2. Mazowieckim Pułku Saperów w Kazuniu Nowym z żołnierzami spotkali się prezydent Andrzej Duda oraz minister obrony narodowej Antoni Macierewicz. W trakcie uroczystości życzenia przekazał ewangelicki biskup wojskowy pułkownik Mirosław Wola. Dzień wcześniej ewangelicki biskup złożył życzenia żołnierzom i pracownikom Żandarmerii Wojskowej. W świątecznym spotkaniu uczestniczył także wiceminister Bartłomiej Grabski oraz przedstawiciele ordynariatów wojskowych.

Na dziedzińcu Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych w Bydgoszczy odbył się uroczysty apel z okazji przekazania i objęcia obowiązków szefa tej instytucji. Inspektoratem dowodzi obecnie generał brygady Dariusz Łukowski, który zastąpił dotychczasowego dowódcę, generała broni Edwarda Gruszkę. W ceremonii wziął udział sekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej Bartosz Kownacki, zastępca szefa Sztabu Generalnego WP generał bryg. Jan Dziedzic oraz zastępca dowódcy generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych generał dyw. pil. Jan Śliwka. Nie zawiedli licznie zaproszeni goście, w tym przedstawiciele instytucji rządowych, samorządowych i kościelnych, władz województwa oraz miasta, służb mundurowych, a także dowódcy jednostek podległych IWsp SZ. Ewangelickie Duszpasterstwo Wojskowe reprezentował biskup płk Mirosław Wola.

Przekazanie obowiązków dowódcy DGW W środę 16 marca w obecności podsekretarza stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej Bartłomieja Grabskiego odbyło się uroczyste przekazanie obowiązków Dowódcy Garnizonu Warszawa. W asyście Kompanii i Orkiestry Reprezentacyjnej Wojska Polskiego oraz Szwadronu Ka-

W ceremonii przekazania obowiązków dowódcy DGW wziął udział biskup Mirosław Wola. Fot. st. chor. szt. Konrad Kaczmarz

Życzenia wielkanocne przekazują sobie prezydent RP Andrzej Duda oraz ewangelicki biskup wojskowy płk Mirosław Wola. Fot. archiwum EDW

Kapelan ekumeniczny ksiądz mjr Tadeusz Jelinek wziął udział w spotkaniu w 1. Pomorskiej Brygadzie Logistycznej w Bydgoszczy oraz – na zaproszenie generała bryg. Dariusza Łukowskiego – w uroczystości świątecznej w Inspektoracie Wsparcia Sił Zbrojnych. Uroczystość wielkanocna odbyła się także 22 marca w koszarach 12. Batalionu Dowodzenia Ułanów Podolskich, gdzie obecnie mieści się siedziba 12. Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej. Życzenia żołnierzom i pracownikom wojska złożył tam ksiądz mjr Tomasz Wola. Świąteczne życzenia składano sobie w Komendzie Głównej Straży Granicznej, gdzie 22 marca odbyło się spotkanie wielkanocne kadry kierowniczej SG z funkcjonariuszami i pracownikami oraz z zaproszonymi gośćmi. Życzenia przekazał między innymi komendant główny SG major Marek Łapiński, a przedstawiciele duchowieństwa – wśród nich dziekan ewangelicki SG ksiądz ppłk SG Kornel Undas – zaprosili uczestników do ekumenicznej modlitwy w intencji ofiar zamachów w Brukseli. 24 marca ksiądz Undas wziął udział w wielkanocnej uroczystości w Komendzie Śląsko-Małopolskiego Oddziału Straży Granicznej, gdzie razem z księdzem prałatem płk. Kazimierzem Tuszyńskim ekumenicznie błogosławili pokarmy oraz poprowadzili modlitwę.

7


Rok IX nr 2 (45) marzec-kwiecień 2016

DOMKNĄĆ ZŁE DOŚWIADCZENIA Było nas sześciu, trzech zginęło na miejscu, trzech przeżyło. Ja byłem tylko połamany, straciłem przytomność – mówi podpułkownik Tomasz Zdziarski, uczestnik misji w w Iraki i Afganistanie – Przelot z bazy Camp Lima pod Karbalą do Camp Echo pod Divaniją – rutyna, nic nadzwyczajnego. Kilka minut po starcie rozbiliśmy się w lesie. Śmigłowiec stracił łopaty wirnika, tylną belkę ogonową i po prostu spadliśmy. Awaria czy ostrzał? Błąd pilota, choć był też element problemu technicznego. Trzy godziny po wypadku byliśmy już w Bagdadzie, w amerykańskim szpitalu polowym. Tam czekaliśmy dobę na transport przez Kuwejt, trzeba było przed lotem ustabilizować kolegów ciężej rannych. Najpierw polecieliśmy do Rammstein w Niemczech, potem już do Polski. Po tygodniu, tuż przed Wigilią 2004 roku, zostałem wypisany do domu. Następnie leczenie, rehabilitacja, wojskowa komisja lekarska, która decydowała o przydatności do dalszej służby. Miałem już wtedy rodzinę, żonę i malutką córeczkę. Gdy wyjeżdżałem na misję miała 9 miesięcy. Wyjazd był trudną decyzją. To była Pana pierwsza misja? Tak. Żeby zostać psychologiem w wojsku – a bardzo mi na tym zależało – trzeba było pracować w szpitalu polowym. To z kolei wiązało się z gotowością do wyjazdu. Po wypadku wyjechałem jeszcze raz do Iraku, a później do Afganistanu. Nie obawiał się Pan kolejnego wyjazdu? Rozumiem, że zwiększone ryzyko jest wpisane w służbę wojskową, ale jak zareagowała na to żona, rodzina? Żona oczywiście sprzeciwiała się pomysłowi, moja mama również. Nie stawiały mi jednak żadnego ultimatum. Wydaje mi się, że dla mnie był to element autoterapii, brakowało mi jakiegoś domknięcia tamtego wyjazdu. Tak jest często w przypadku, gdy traci się zdrowie podczas misji. Czułem, że muszę pojechać, żeby zamknąć tamto doświadczenie. Jak wyglądał Pana typowy dzień na miejscu w bazie? Plan zakładał, żeby być jak najwięcej przy ludziach, tam gdzie funkcjonują. Trzeba mieć dobry kontakt z kadrą dowódczą od najniższego do najwyższego stopnia.

8

To się udaje? W zasadzie tak. Już na początku panowało przekonanie, że psycholog to nie jest ktoś, kto ma za zadanie żołnierzy wyłapać na błędach i słabościach, odesłać do kraju, zwolnić. Założenie też jest jednak takie, że psycholog nie wchodzi ludziom do życia z butami. Generalnie chodzi o to, żeby maszyna wojskowa, nazwijmy to tak kolokwialnie, funkcjonowała dobrze i sprawnie. Mamy wiele zintegrowanych szkoleń jeszcze przed wyjazdem. Uświadamiamy żołnierzom ewentualne trudności, które mogą ich spotkać podczas rozłąki, szczególnie gdy na to nakłada się stres bojowy. Czy żołnierze przychodzili do Pana sami? Na początku rzadziej, ale w miarę upływu czasu, kiedy pojawiało się zmęczenie i obciążenie psychiczne ciągłą gotowością, czekaniem na ostrzały, te wizyty się intensyfikowały. Ostrzały były wyjątkowo uciążliwe. Trzeba sobie wyobrazić, że siedzisz i czekasz do nocy, przychodzi informacja, że coś się szykuje i może to być dzisiaj. Siedzisz w gotowości i czekasz. Robi się wieczór, dwunasta, pierwsza w nocy i nic. Ludzie zmęczeni dochodzą do wniosku, że nic z tego nie będzie, kładziemy się spać. A tu za kwadrans atak. To jest perfidne, ale tak wygląda wojna partyzancka, nikt się nie stosuje do reguł „fair play”. Jak wygląda pierwszy kontakt z Panem? Jesteście w zasadzie w męskim towarzystwie, a mężczyźni raczej nie są otwarci, skorzy do zwierzeń, a przede wszystkim nie lubią przyznać się do uczucia słabości. Jeśli przychodzili sami, z własnej nieprzymuszonej woli, to wykładali kawę na ławę, czysty konkret typu: „nie wytrzymuję ostrzałów”, „jest mi ciężko”, „nie mogę zasnąć”, „boję się”. Czasami pojawia się komponent rodzinny, presja ze strony partnerki: „jak nie wrócisz, to odejdę” albo informacje o kryzysie w związku i niemoc działania. Często też żołnierze przychodzili i zgłaszali zły stan psychiczny kolegi. Ci, którzy nie wytrzymywali presji, czasami widzieli przeze mnie drogę do wyjazdu. Nie ma takiej możliwości, by żołnierz poszedł do dowódcy, jak do szefa w pracy i powiedział: „pomyliłem się, to nie dla mnie, chcę wrócić”.


Rok IX nr 2 (45) marzec-kwiecień 2016 To nie wchodzi w grę – „wszystkim jest ciężko i siedzisz do końca” – brzmiałaby odpowiedź. Urlopowania zdarzały się w sytuacjach wyjątkowych typu śmierć lub poważna choroba bliskiej osoby, naprawdę pojedyncze przypadki. A kobiety żołnierze? Czy jest różnica między kobietą a mężczyzną w obliczu sytuacji stresogennej? Nieszczególnie. Większość kobiet, które poznałem to służba medyczna, zaprawiona w boju, ale nie działająca bezpośrednio bojowo. Wielu jednak, niezależnie od płci, doświadcza czegoś w rodzaju „choroby misjonarza”, czyli dążenia do powrotu na misję. Tam jest trochę inaczej, wszystko jest poukładane, czarne jest czarne, białe jest białe, jest się z dala od polityki, praca jest doceniana, akcja toczy się szybko i nie ma powtarzalności zadań. W kraju natomiast życie toczy się według biurokracji, kwitów. A co sądzi Pan o rzekomej zmniejszonej odporności pokoleniowej na stres bojowy? Czy kiedyś żołnierze byli bardziej zahartowani, czy też PTSD istniał zawsze, tylko nikt go nie diagnozował? Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć. Wydaje mi się, że kluczową rolę odgrywa w tym przypadku motywacja. Jeżeli działanie wypływa z głębokiego patriotyzmu, poczucia krzywdy, potrzeby obrony własnego kraju, własnej rodziny, to wydaje mi się, że inaczej sięga się po broń. Po drugie, jeśli skala okropieństw, które nas bezpośrednio dotykają jest tak duża, że nie jesteśmy w stanie racjonalnie tego objąć, to próbujemy się od tego odciąć. PTSD może zatem dotknąć każdego, to nie jest przypadłość „mięczaków”? Jasne. Każdy człowiek ma swój określony próg wytrzymałości. Tak jest w przypadku osób zagrożonych targnięciem się na życie. Nie ma urodzonych samobójców, są za to ludzie o różnych progach wytrzymałości.

To nie jest żaden element autoterapii, tylko hobby? Nigdy nie zauważyłem u siebie żadnego aspektu traumy. Znam to książkowo, ale u mnie nie wystąpiło. Jednak terapia sportem jest uznanym sposobem walki z samym sobą i pokonywania własnych barier i ograniczeń. Często jest tak, że w przypadku weteranów, chłopaków aktywnych fizycznie, strata kończyny i ograniczenie sprawności sprawiają, że człowiek czuje się mniej wartościowy. Sport daje możliwość osiągnięcia sukcesu, poczucia mocy, że nadal się coś umie, że jest się potrzebnym. Dobrym pomysłem jest też aktywne członkostwo w stowarzyszeniach, na przykład Stowarzyszeniu na Rzecz Weteranów i Poszkodowanych w Misjach. Tam spotyka się ludzi o różnych temperamentach, zainteresowaniach, ale o podobnych doświadczeniach. Czy wypadek wpłynął na sposób postrzegania świata? Zmieniło się moje myślenie, chociaż nie diametralnie. Wiem, że to mało medialne, nieefektowne, ale tak jest. Nie jestem człowiekiem jakoś szczególnie religijnym, raczej myślę o sobie, jako o agnostyku, niemniej w trakcie całej drogi po wypadku się modliłem. Klasyczny przypadek: „Jak trwoga, to do Boga”. Chociaż tak, coś jednak we mnie zostało. Nawet podczas uprawiania skoków spadochronowych przy starcie samolotu odczuwałem lęk, niby nieduży, ale jednak. Jak śmigłowiec wzniósł się już na 400-500 metrów, to ja się uspokajałem, bo ten feralny lot odbywał się nisko – spadliśmy z wysokości około 100 metrów. Gdybyśmy byli wyżej, może pilot zdążyłby wykonać manewr autorotacji, a tak byliśmy na zbyt małej wysokości. I chociaż jestem dzieckiem szczęścia, to nie lubię latać nisko. Rozmawiała Anna Hopfer-Wola

Dotyczy to także rodziny? W trakcie pobytów wiele razy zarzekałem się, że nigdy więcej nie wyjadę, ale największe koszty emocjonalne płacili zwykle najbliżsi. Po moim wypadku, gdy wyjechałem drugi raz, moja żona z córką były na wizycie u rodziców. Nagle w telewizji pojawił się żółty pasek informujący, że zginęło dwóch polskich żołnierzy. Moja mama od razu w szloch, że to pewnie ja. Tak jest u prawie wszystkich rodzin. Jest Pan niezwykle aktywnym fizycznie człowiekiem. Bieganie, skoki spadochronowe. To jeszcze pozostałość z wojska? Nie (śmiech), jestem po prostu takim typem człowieka, który musi być w ruchu. Rok przed odejściem z wojska zacząłem skakać ze spadochronem w aeroklubie wrocławskim. Wiem, że może zabrzmi to paradoksalnie w obliczu tych moich wyjazdów i zafascynowania pracą, jednak dla mnie ważna jest rodzina. Obserwowałem wiele scenariuszy, w których ludzie tak zafiksowali się na sporcie, że zachowywali się jak hazardziści. Ja mam dwie świetne córki, żonę, chcę mieć dla nich czas. Dlatego w zastępstwie skoków pojawiło się bieganie, które mogę uprawiać z rodziną, choć moje dziewczyny nie są jakoś nadzwyczajnie tym zainteresowane.

*Podpułkownik rezerwy mgr inż. Tomasz Zdziarski* – rocznik 1973, psycholog w Centrum Szkolenia Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych we Wrocławiu, członek Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju, absolwent Wydziału Elektroniki Wojskowej Akademii Technicznej i psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Miłośnik aktywności sportowej i kontaktu z naturą. Skacze ze spadochronem, amatorsko biega, startuje w ultramaratonach. Żonaty, ojciec dwóch córek.

9


Rok IX nr 2 (45) marzec-kwiecień 2016

WYDARZENIA Z KOŚCIOŁA EWANGELICKO-AUGSBURSKIEGO W POLSCE www.luteranie.pl Luteranka we władzach PAN

26 stycznia Komitet Nauk Teologicznych Polskiej Akademii Nauk dokonał wyboru nowych władz. Przewodniczącym został ponownie ksiądz prof. Tadeusz Dola z Uniwersytetu Opolskiego, a wiceprzewodniczącymi dr hab. Kalina Wojciechowska, teolog z Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej oraz ksiądz prof. Krzysztof Góźdź z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

Promocja książki o rodzinie Burschów

dla potrzebujących za pośrednictwem ewangelickich organizacji kościelnych bezpośrednio działających w obozach uchodźców na Bliskim Wschodzie. Wierni Kościoła ewangelickiego w ostatnim czasie kilkukrotnie przekazywali pomoc finansową dla uchodźców w odpowiedzi na zbiórki organizowane przez Diakonię Polską i Polską Radę Ekumeniczną.

Polskiej Rady Ekumenicznej. Nowy dyrektor zastąpi księdza dr. Ireneusza Lukasa, który rozpoczyna pracę w Światowej Federacji Luterańskiej w Genewie. Posiedzenie prezydium PRE odbyło się 18 lutego w Warszawie. Ksiądz Giemza ma 47 lat i jest obecnie dyrektorem Centrum Misji i Ewangelizacji oraz Szkoły Biblijnej w Dzięgielowie.

80 lat biskupa Szarka

Wybrano proboszcza w Bielsku

Jubileusz 80. urodzin biskupa Jana Szarka, byłego bielskiego proboszcza, seniora diecezji cieszyńskiej, a następ-

W Wiśle 12 lutego odbyła się promocja książki „Rodzina Burschów. Opowieść o polskich ewangelikach”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Augustana. Burschowie przybyli z Saksonii do Królestwa Polskiego w XIX wieku i wybrali wspólne życiowe losy z polskimi sąsiadami. Jednym członków rodziny był Juliusz Bursche, biskup KoFot. Zwiastun Ewangelicki

Fot. Zwiastun Ewangelicki

ścioła luterańskiego w Polsce, który za trwanie przy polskości zginął śmiercią męczeńską z rąk hitlerowców w obozie w Sachsenhausen (1942). Biskup i jego rodzina zauroczeni byli Wisłą, od 1902 roku co roku spędzali tam urlop we własnej willi „Zacisze”.

nie zwierzchnika Kościoła EwangelickoAugsburskiego w Polsce (1991-2001) świętowano 14 lutego podczas nabożeństwa dziękczynnego w kościele Zbawiciela w Bielsku-Białej. Ważnym momentem uroczystości była prezentacja wspomnień jubilata pt. „Niosła mnie radość służby”, które ukazały się w Wydawnictwie Augustana.

10

Odzyskiwanie pamięci o ewangelickim Pomorzu

Do końca lutego w Zamku Książąt Pomorskich w Słupsku trwała wystawa „Sola Scriptura – Biblijne malarstwo i grafika pomorskich protestantów od XVI do XX wieku”. Zaprezentowane dzieła stworzyły możliwość zapoznania się z często nieznaną historią Kościoła ewangelickiego na Pomorzu.

Konferencja teologiczna Ksiądz Giemza dyrektorem PRE w Toruniu Prezydium Polskiej Rady Ekumenicznej wybrało księdza dr. Grzegorza Giemzę na stanowisko dyrektora

Pomoc dla uchodźców

W Kościele Ewangelicko-Augsburskim w Polsce zakończyła się zbiórka środków finansowych przeznaczonych na pomoc dla uchodźców przebywających w obozach na Bliskim Wschodzie. Wierni zebrali fundusze w wysokości ponad 67 tysięcy złotych. Zebrana pomoc zostanie przekazana

Zgromadzenie parafialne wybrało księdza Krzysztofa Cienciałę na nowego proboszcza parafii ewangelickiej w Bielsku. Dotychczas służył on w tej parafii jako proboszcz pomocniczy. Nowy proboszcz zastąpi biskupa Pawła Anweilera, który odchodzi na emeryturę po 42 latach czynnej służby duchownego.

Fot. Zwiastun Ewangelicki

9 lutego, w 470. rocznicę śmierci księdza Marcina Lutra, odbyła się w Toruniu konferencja teologiczna poświęcona teologii Reformatora oraz Reformacji w kontekście zbliżającego się jubileuszu 500. rocznicy wydarzeń z 1517 roku. Konferencję zorganizowały: diecezja pomorsko-wielkopolska oraz parafia ewangelicko-augsburska. Wśród gości byli duchowni, przedstawiciele środowisk akademickich i ekumenicznych z Polski i Niemiec. Wystąpienia dotyczyły między


Rok IX nr 2 (45) marzec-kwiecień 2016

ks. Adam Malina

innymi: stanu dzisiejszej debaty nad Lutrem, jego myśli i teologii w najnowszej refleksji Światowej Federacji Luterańskiej i w polskiej myśli teologicznej XX i XXI wieku.

Obradowały synody diecezjalne

W pierwszej połowie marca obradowały synody diecezjalne. Podstawowymi zagadnieniami, które zajmowały delegatów były kwestie sprawozdawcze i plany na rok bieżący, szczególnie związane z przygotowaniami do jubileuszu 500-lecia Reformacji. W diecezji warszawskiej synod obradował w Pabianicach 5 marca. Przyjął między innymi uchwałę, która popiera wniosek biskupa Kościoła dotyczący ordynacji kobiet na prezbitera. Diecezja katowicka tego samego dnia rozdała kolejne wyróżnienia diecezjalne „Róża Lutra”, przyznawane ewangelikom zaangażowanym w życie swoich parafii oraz swoją postawą i pracą służącym Kościołowi i społeczeństwu. W dniach 4-5 marca w Warcinie obradował synod diecezji pomorsko-wielkopolskiej. Sesja miała miejsce na terenie Zespołu Szkół Leśnych im. prof. Stanisława Sokołowskiego, którego dyrektorem był niedawno zmarły kurator diecezji śp. Piotr Mańka. W sobotę 5 marca w Bielsku-Białej obradował synod diecezji cieszyńskiej. Gościem była Alicja Knast – dyrektor Muzeum Śląskiego w Katowicach, która poinformowała o działaniach zaplanowanych przez muzeum w ramach jubileuszu 500-lecia Reformacji. Synod rozmawiał też o Ewangelickich Dniach Kościoła, które mają się odbyć w dniach 15-18 czerwca 2017 w diecezji cieszyńskiej. Tego samego dnia odbyła się także sesja synodu diecezji wrocławskiej. Po raz pierwszy delegatów gościła parafia w Sycowie, stąd w trakcie inauguracyjnego nabożeństwa słowa pozdrowienia przekazał burmistrz miasta Sławomir Kapica. W części

sprawozdawczej biskup Waldemar Pytel omówił między innymi przygotowania do jubileuszu 500-lecia Reformacji i zaapelował, by wszystkie parafie aktywnie wsparły przygotowywane obchody.

Światowy Dzień Modlitwy

Hasłem tegorocznego Dnia Modlitwy, odbywającego się jak zawsze w pierwszy piątek marca, były słowa: „Przyjmując dzieci, Mnie przyjmujecie”. W tym roku liturgię nabożeństwa opracowały chrześcijanki z Kuby, które za słowa przewodnie wybrały: „Wielbimy Twoje święte imię i głosimy Twoje Królestwo, w imię Jezusa”. Marcowe nabożeństwa mają już 129-letnią tradycję i skupiają chrześcijanki różnych wyznań.

Nowe władze ChAT

Ksiądz prof. dr hab. Bogusław Milerski został ponownie wybrany rektorem Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie w kadencji na lata 2016-2020. Wybory do władz ChAT odbyły się 10 marca. W trakcie głosowania elektorzy wybrali też prorektorów: biskupa prof. zw. dr hab. Jerzego

Fot. Zwiastun Ewangelicki

Pańkowskiego z Kościoła prawosławnego oraz prof. zw. dr hab. Tadeusza Zielińskiego z Kościoła chrześcijan baptystów. Dziekanem wydziału teologicznego został prof. dr hab. Jerzy Ostapczuk (Kościół prawosławny), zaś prodziekanem prof. dr hab. Jakub Slawik (Kościół ewangelicko-augsburski). Fot. Marcin Orawski

Finał konkursu Sola Scriptura

Konferencja o Reformacji na UKSW

2 marca na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie odbyła się konferencja naukowa „500 lat Reformacji – Pierwsze Stulecie Reformacji”. Patronat nad konferencją objął ksiądz prof. dr hab. Stanisław Dziekoński, rektor UKSW oraz biskup Jerzy Samiec. W ramach spotkania przedstawiciele dwóch tradycji wyznaniowych prezentowali własne spojrzenia na przedstawiane kwestie. Dotyczyły one między innymi: osoby Marcina Lutra, ruchów odnowy na przełomie XV i XVI wieku i kształtowania się Kościołów w XVII wieku. Na zakończenie odbył się panel dyskusyjny.

Do finału IX Ogólnopolskiego Konkursu Biblijnego „Sola Scriptura” 2015/2016, który odbył się w Bielsku-Białej 12 marca zakwalifikowało się 139 młodych ewangelików ze wszystkich diecezji. Wśród najliczniej reprezentowanych parafii znalazły się: Cieszyn, Skoczów i Warszawa – parafia Świętej Trójcy. W tej edycji uczestnicy musieli się wykazać znajomością Ewangelii Łukasza. Rywalizowano w trzech grupach wiekowych: szkoły podstawowe, gimnazja i szkoły ponadgimnazjalne. W ramach „Sola Scriptura” 2015/2016 rozstrzygnięto także konkurs plastyczny dla dzieci z klas I-III szkół podstawowych na temat „Podobieństwa i uzdrowienia w Ewangelii Łukasza”.

11


Rok IX nr 2 (45) marzec-kwiecień 2016

Tornister mł. chor. w st. spocz. Andrzej Korus

WYKLĘCI – NIEZŁOMNI NIEZŁOMNI – WYKLĘCI Koniec lutego i pierwsze dni marca to odkrywanie naszej niedawnej, jakże brutalnej historii. Historii skrzętnie skrywanej przed światłem dziennym przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Przechowywanej w pamięci naszych dziadków i rodziców, zupełnie zaś przemilczanej nie tylko na kartach szkolnych podręczników, ale także wśród tych, którzy do jej przechowywania i kultywowania zobowiązani być powinni. Obliguje ich do tego nie tylko nasza chrześcijańska i narodowa tradycja, ale także niejednokrotnie te same mundury, dystynkcje i odznaczenia. Ale po kolei. Kilkadziesiąt lat temu wstąpiłem do ówczesnego Ludowego Wojska Polskiego. Innego nie było, a paszport był dla mnie nieosiągalny. W czasie tak zwanych zajęć politycznych „przerabialiśmy” historię naszego kraju, oczywiście przez pryzmat marksistowsko-leninowskiego spojrzenia na świat. I jak to zwykle było „za komuny” – wykładowca sobie, a uczestnicy zajęć sobie. Od czasu do czasu były pytania sprawdzające poziom wiedzy przyswojonej przez podoficerów zawodowych pułku. Zawsze była ona znacznie poniżej oczekiwań... Dosyć często omawiany był okres formowania się tak zwanej władzy ludowej. Był on podobno bardzo ważny dla świadomego rozwoju podoficerów zawodowych socjalistycznej armii. O czym mówiono? Świerczewski Karol (generał, który się kulom nie kłaniał), referendum (tyko 3x TAK), UPA, NSZ i WiN. Oczywiście ci ostatni byli pospolitymi bandytami mordującymi z upodobaniem nie tylko działaczy tworzącego się ludowego państwa, ale także ludność chcącą spokojnie żyć w nowej socjalistyczno-sowieckiej rzeczywistości. Padały także nazwiska, a właściwie tylko pseudonimy: Łupaszka, Ogień.

12

Po kilkudziesięciu latach żałuję, że nie próbowałem się dowiedzieć czegoś więcej na ich temat. Zresztą nie było skąd, nie było gdzie, nie było od kogo. Tak się złożyło, że rodzice już w 1945 roku przyjechali na „Ziemie Odzyskane” do Wrocławia. Nie znali więc wydarzeń w centralnej Polsce, na Podhalu, Polesiu czy na Podkarpaciu. Bardziej zajmowało ich przeżycie pośród morza ruin dawnego Breslau. Bronili się przed szabrownikami nie zważającymi na biało-czerwoną flagę w oknie, która symbolizowała zajęcie domu przez Polaków, widzieli pociągi przywożące Ukraińców w ramach Akcji Wisła. Babcia i rodzice obawiali się szczególnie tych ostatnich. Na Wołyniu, gdzie mieszkali przed wojną (powiat rówieński: Kostopol, Berezne i Równe), przeżyli barbarzyństwo rzezi wołyńskiej, na prawdę o której także czekamy do dzisiaj. W domu rodzinnym mówiło się o tryzubie, kureniach, sotniach, striłcach, zakierzońkim kraju i Banderze, którego imię (Taras) budziło lęk wiele lat po wojnie. Tak. O tej części naszej historii wiedziałem sporo. O WiN, NSZ i innych organizacjach – nic. I jak to w życiu bywa, czego niejednokrotnie doświadczyłem, szczególnie w ostatnich dwudziestu kilku latach, przyszło mi na starość uczyć się historii mojego kraju od nowa. Odkrywam nowe, nieznane mi nazwiska i zdarzenia. Bandyci okazują się być bohaterami, a ich działania walką o niepodległość. Mieszkając od niedawna w Warszawie mam możliwość uczestniczenia w wykładach, spotkaniach i prelekcjach dotyczących tamtych lat. Codziennie też przechodzę obok aresztu śledczego przy Rakowieckiej, ongiś katowni UB. Parę razy dokładnie czytałem napisy na tablicach zawieszonych na więziennym murze i na karteczkach wciśniętych w wiązanki kwiatów. Wielki portret zamordowanego tutaj generała „Nila” spogląda na mnie codziennie z więziennego muru... Pilecki czy Szendzielorz to nowe nazwiska, nowi bohaterowie mojej Ojczyzny, do których szacunku muszę się nauczyć. Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz nazywa ich „Żołnierzami Niezłomnymi”, a nie „wyklętymi”. Dlaczego? Bo on wie, że za 20-30 lat, kiedy nasze pokolenie odejdzie na wieczną wartę, przyjdzie czas, że może trzeba będzie znowu tłumaczyć kolejnemu pokoleniu młodych Polaków, dlaczego ci Wyklęci są Niezłomni, a nie wyklęci!


Rok IX nr 2 (45) marzec-kwiecień 2016

Na celowniku ewangelika Rafał Ćwikowski

chlarz tych okoliczności i przypadków, których żadnym sposobem nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Czy w związku z takim obliczem otaczającego nas świata nie mamy robić nic? Otóż wręcz przeciwnie. Każdy na miarę swoich możliwości jest powołany do aktywności. Każdy ma szansę odnieść sukces cokolwiek miałoby to znaczyć. Oczywiście każdy może pokonać trudności, jakie napotka w realizacji postawionych sobie celów. Tylko najpierw trzeba zacząć, wyruszyć, zaryzykować. Znane słowa Konfucjusza, które przypominają, że każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku, są dobrym obrazem właściJestem jaki jestem. Ale co to znaczy? Truizmem jest wej postawy. Jeśli nie zaryzykuję i nie wyruszę w drogę zapewne stwierdzenie, że jestem jaki jestem, bo takim do celu, jaki sobie stawiam, to być może uniknę klęski, ale ukształtowało mnie życie. Rzeczywiście historia, napotkateż pozbędę się szansy na odniesienie sukcesu. ni ludzie, odbyte rozmowy, przeżyte sytuacje, odwiedzone Nikt z nas nie wie do końca, jak wiele może i jak wiele miejsca, własne decyzje oraz decyzje innych wobec mnie potrafi. To droga weryfikuje wędrowca. Ryzyko jest wpi– wszystko to i jeszcze więcej składa się na ukształtowasane w biznes nazywany życiem. Nie można w strachu nie ciebie i mnie takimi tu i teraz. Nasza osobista historia pozwolić sobie na śmierć w bierności i zrezygnować z żyjest niczym odzienie nałożone na osobowość z pakietem cia jako potencjału. Nie można poddać się na starcie, by zalet, wad, talentów, wrodzonych lub nabytych zdolności nie pogrzebać pomysłu, inicjatywy, przedsięwzięcia, jakie i umiejętności. Wyznaczamy życiowy szlak z bagażem dupodsuwa nam życie i wyobraźnia. Wiele wspaniałych dzieł cha, który może nas wyposażać w niezbędne do przeżycia ludzkiego umysłu i rąk nigdy nie ujrzy światła dziennego, akcesoria, ale również w przygniatające obciążenie cech ponieważ pomysłodawcy zwątpili zanim zaczęli. Być może zbędnych lub wręcz szkodliwych. Przysłowie mówi, że dlatego, że ktoś im powiedział, że to jesteśmy kowalami własnego losu. się nie uda albo zabrakło wiary i odI w jakimś stopniu tak właśnie jest. wagi podjęcia ryzyka. Ale i świat wokół nas nie pozostaje Nikt z nas nie wie do końca, jak Z ludzkiego punktu widzenia więkbez wpływu na to, co robimy i gdzie wiele może i jak wiele potrafi. szość odkrywców, wynalazców, piojesteśmy. Nieco sterujemy, nieco nierów w wielu dziedzinach zdawało jesteśmy gnani wiatrem wydarzeń, To droga weryfikuje wędrowca. się być szaleńcami. Ale to właśnie ich nieco trzymamy kurs, nieco niesie Ryzyko jest wpisane w biznes „szaleństwo” albo wiara, że może się nas prąd niezależnych od nas okonazywany życiem. udać, dały ludzkości wiedzę, jakiej liczności. I gdzieś po drodze wykluwa nigdy byśmy nie posiadali. Każdy się, formuje i krzepnie nasze „ja”. z nas na miarę swojego życia i możPodejmując trud zmierzenia się liwości staje przed wyborem podjęcia walki albo poddania z każdym nowym dniem, czy to z własnego wyboru czy się. Sami dla siebie jesteśmy pierwszymi i ostatecznymi może dlatego, że nie ma innego wyjścia, już podejmujemy sędziami w sprawie, arbitrami decyzji, dowódcami włarękawicę rzuconą przez los, by stawić czoło ewentualnym, snego losu. Wiara w możliwość pokonania niemożliwego, przewidywalnym lub niespodziewanym problemom i ograchęć podjęcia ryzyka, zmierzenia się z rzeczywistością, niczeniom. Może czasami włącza się kontrolka alarmu „nie która może przerażać, potrzeba wyjścia naprzeciw prodasz rady” albo alarm w głowie krzyczy „dalej nie możblemom – to są właśnie zadatki przekroczenia samego na-zatrzymaj się”. A może twoja wewnętrzna autocensiebie, choć logicznie może się to wydać absurdalne. zura uciążliwie szepcze ci, że jesteś za mały do trudów, Pokonując siebie samego, przekraczając bariery, sięjakie przed sobą widzisz. Właściwie to naturalne bariery gając wyżej, spoglądając dalej, podejmując wysiłek, odbezpieczeństwa przed zderzeniem się z rozczarowaniem krywasz siebie, jakiego nigdy byś się nie spodziewał. Być i smakiem klęski. Nie lubimy przegrywać, cierpieć, być na może po trzech krokach do przodu, pierwsze trudności zefatalnym czwartym miejscu poza podium, być pomijanym, pchną cię dwa kroki w tył. Wtedy jednak pomyśl, że jesteś niedocenionym, niedostrzeżonym, obcym w tłumie. Nie o jeden krok z przodu. To może być dobry początek. Nie chcemy usłyszeć „...a nie mówiłem” albo „...przecież to pozwól zdominować się niepowodzeniom, bo są konieczsię nie mogło udać”, a może „...bo to musiało się tak skońnymi stopniami ku zwycięstwu. Wiara w sukces daje siłę, czyć”. Widmo klęski jest zawsze wrogim towarzyszem każa potknięcia uczą omijać przeszkody. Wszak wszyscy wiedego wspaniałego pomysłu czy przedsięwzięcia. A cichym my – przegrane bitwy nie oznaczają przegranej wojny. nieobecnym naszych wysiłków pozostaje niezmiennie wa-

Przeskoczyć siebie

13


Rok IX nr 2 (45) marzec-kwiecień 2016

Jedynie Słowo Piotr Lorek

Bez cudu W Ewangelii Marka, Jezus po chrzcie i kuszeniu na pustyni, rozpoczyna swoją misję poprzez powołanie pierwszych uczniów. Przechodząc nad Morzem Galilejskim widzi on dwóch braci, Szymona i Andrzeja, rybaków zarzucających sieci w morze, i po prostu mówi im: „Pójdźcie za mną, a sprawię, że staniecie się rybakami ludzi” (1,17 BW*). Jaka jest ich reakcja? „I zaraz porzucili sieci i poszli za nim” (1,18). Podobnie wydarza się z kolejną parą braci rybaków. W trakcie naprawiania sieci słyszą oni słowa powołania, zostawiają swojego ojca Zebedeusza i idą za Jezusem. Dociekliwy czytelnik od razu postawi pytanie. Co takiego sprawiło, że ci prości ludzie porzucają swój zawód i idą „w ciemno” za kimś, reagując tylko na jego Słowo zaproszenia? Nie brzmi to zbyt absurdalnie? Tak niedopowiedzianą – wydaje się – historię, uzupełnia Ewangelia Łukasza (5,1-11). W tej relacji czytelnik nie ma wątpliwości dlaczego rybacy porzucają swój zawód i idą za Jezusem. Racjonalizacja radykalności powołania pierwszych uczniów opiera się na cudzie spektakularnego połowu ryb. Szymon reaguje na Słowo Jezusa i pomimo nieudanego nocnego połowu zarzuca sieć: „Mistrzu, całą noc ciężko pracując nic nie złowiliśmy; ale na Słowo twoje zarzucę sieci” (5,5). Efektem reakcji Szymona są rwące się od mnóstwa ryb sieci. W tej wersji wydarzenia czytelnik dobrze rozumie dlaczego zwykli rybacy bezzwłocznie chcą zostać rybakami ludzi. Historię powołania Szymona i jego towarzyszy wykorzystuje Ewangelia Jana, opisując moment ponownego powołania Szymona, po jego zaparciu się Jezusa (21,1n). Znów czytelnik napotyka na wątek nieudanego nocnego połowu ryb, słów Jezusa zachęcających do ponownego zarzucenia sieci i wreszcie cudownego połowu mnóstwa ryb. Tym razem cudowność wydarzenia jest dodatkowo

14

potęgowana faktem, że pomimo tak dużej ilości złowionych ryb sieć nie podarła się (21,11). Po takim wydarzeniu Piotr na nowo słyszy słowa: „Pójdź za mną” (21,19). Racjonalizacja powołania Piotra i jego towarzyszy poprzez wzmacnianie cudowności wydarzenia skłania do powrotu do najstarszej z Ewangelii Nowego Testamentu – Ewangelii Marka, w której powołanie nie daje się łatwo wytłumaczyć. Wydarza się bowiem bez żadnego cudu, jedynie na Słowo Jezusa. Ostateczny sukces misyjny tych prostych rybaków rozpoczyna się od pójścia za Jezusem, bez powodu, bez żadnych obiektywizujących i uzasadniających prawdopodobieństwo wykonania zadania okoliczności. Uczniowie ufają mu, nie posiadając żadnych kwalifikacji do realizacji wizji Jezusa. Bóg stwarza z niczego, ex nihilo. Bóg zbawia przez głupstwo, krzyż. Bóg powołuje ex absurdum, bez kwalifikacji. A czyni to wszystko przez Słowo – wypowiadane, wcielone i przepowiadane. To ono jest cudem, ale cudem nie do uchwycenia, tylko słuchania – fides ex auditu. Dzieje Apostolskie (4,13) określają Piotra i Jana jako agrammatoi (nieuczeni) oraz idiotai (prości). Stają się oni jednakże ludźmi sukcesu. Ostatecznie nie jest w stanie sprostać im nawet żydowska Rada Najwyższa; przekraczają oni swoje ograniczenia, przez nich dokonuje się oczywisty cud uzdrowienia. Przy bramie świątyni w Jerozolimie siedzi chromy od urodzenia żebrak. Po spotkaniu z Piotrem i Janem staje na nogi ku zdumieniu wszystkich. I znów wydarzyło się coś z niczego. Piotr nie ma nic, ani złota, ani srebra, a chromy zaczyna podskakiwać z radości. Rybak z Galilei tłumaczy to następująco: „Przez wiarę w imię jego [tj. Jezusa] wzmocniło jego imię tego, którego widzie i znacie, wiara zaś przez niego wzbudzona dała mu zupełne zdrowie na oczach was wszystkich” (Dz 3,16). Po raz kolejny wiarą, sola fide, gdzie nie ma nic i nie ma z czego, ale jest Słowo, rodzi się cud. Sam początek jednak cudu nie zapowiadał, wręcz zapewniał o jego niemożliwości. Gdzie nie da się zracjonalizować, gdzie trudno zobiektywizować, gdzie nie ma podstaw, tam rodzą się cuda naszych codzienności.

*

BW – cytaty pochodzą z Biblii Warszawskiej.


Rok IX nr 2 (45) marzec-kwiecień 2016

To nie paraolimpiada Większość z nas podziwia osoby, które mimo przeciwności losu odniosły sukces w jakiejś dziedzinie. Na przykład paraolimpijczyków, którzy nie dość, że uprawiają sport wyczynowo, to często osiągają wyniki zbliżone do swoich pełnosprawnych kolegów. Można się wręcz zastanawiać, czy w niektórych dyscyplinach nie powinni jednak startować razem. Są też niepełnosprawni sportowcy-amatorzy, o których słyszymy głównie w lokalnych wiadomościach czy programach o organizacjach pozarządowych. Jest wreszcie mój prawie niewidomy znajomy, który nie dość, że biega maratony, to jeszcze studiuje na kierunku, który wymaga dużo czytania, często w obcym alfabecie. Za każdym razem, kiedy o nim myślę, pytam siebie, które z nas jest bardziej niepełnosprawne: on czy ja – dostająca zadyszki, gdy biegnę kilkanaście metrów na przystanek. Są osoby, których bystry umysł został uwięziony w nieczułej na bodźce powłoce ciała. Sparaliżowani, którzy jednak pracują zawodowo, choć czasem oznacza to mozolne stukanie jednym palcem po klawiaturze komputera. Rekonwalescenci po wypadkach, którzy podczas żmudnych i bolesnych ćwiczeń walczą o każdy milimetr ruchomości kończyn. Niewidomi samodzielnie poruszający się po ruchliwych ulicach i zatłoczonych chodnikach wielkich miast.

Szczególnie bliska stała mi się ostatnio inna grupa ludzi: chorzy na depresję, chorobę afektywną dwubiegunową, schizofrenię czy nerwicę. Te choroby nawet dla lekarzy nie zawsze są łatwe do zdiagnozowania i leczenia. Jeszcze trudniej jest zwykłemu, zdrowemu człowiekowi zrozumieć, co przeżywa chory. Głęboka, kliniczna depresja to coś zupełnie innego niż smutek czy nastrój typu „nie chce mi się wstawać rano do pracy”. Chorzy psychicznie na ogół kryją się ze swoimi problemami. Ich psychiczna „niepełnosprawność” budzi w otoczeniu raczej irytację i lęk niż współczucie i podziw. Dla chorego psychicznie, zwłaszcza na depresję, największym wyczynem bywa wstanie z łóżka i wykonanie podstawowych, codziennych czynności. Ale to nie paraolimpiada, więc nie dostaje za to braw ani medali. Wręcz przeciwnie – słyszy pretensje, że nie stara się bardziej. Po kilku dobrych radach w stylu „weź się w garść” przestaje szukać wsparcia u znajomych czy nawet bliskiej rodziny i zamyka się w sobie. Często dopiero próba samobójcza uświadamia innym, że coś było nie tak. Każdą chorą osobę, która to przeczyta, chciałabym zapewnić: JA Ci z całego serca kibicuję. Nie poddawaj się. Warto się leczyć. Warto walczyć z chorobą. Warto mimo wszystko żyć.

OKIEM CYWILA

Daria Stolarska

Ponad ludzkie siły Jedni mówią, że nie ma rzeczy niemożliwych, inni powtarzają słowa z Biblii, o wierze przenoszącej góry. Pozytywne myślenie i stosowanie chrześcijańskiej teorii w życiu może prowadzić do sukcesu. Znam ludzi pozbawionych słuchu muzycznego, którzy opanowali grę na gitarze lub skrzypcach dzięki wytrwałości i pracy. Ambicja napędza wielu z nas do osiągania wręcz niemożliwych celów. Chwalebne! Inaczej jest w przypadku chorej ambicji windującej wielu nieudaczników na wysokie stanowiska. Ludzie ci również uważają, że wiara czyni cuda. Tymczasem to pieniądze i znajomości dopomagają im – nierzadko niezdolnym i często leniwym – osiągać to, co innym, utalentowanym i pracowitym nigdy nie będzie dane. Oczywiste jest, że dyrektor fabryki czekoladek, który zostaje kierownikiem programowym rozgłośni radiowej nie osiągnął tego stanowiska dzięki szczególnym umiejętnościom lub ciężkiej pracy. Jest on teraz stawiany za wzór pracowi-

tości, a jego podwładnym, lepiej wykwalifikowanym do pełnienia tej funkcji pozostaje tylko nauka gry na trąbce lub biegi w maratonach. Z pewnością nie wszyscy zainteresowani są robieniem kariery, a ważniejsze jest dla nich przekraczanie własnych granic. Dlatego godne podziwu są osiągnięcia, takie jak przepłynięcie kajakiem Atlantyku lub jazda na motorze z amputowaną ręką. Doczekaliśmy czasów, gdy paraolimpijczycy startują w olimpiadach ze zdrowymi sportowcami. Lecz niestety i w tej dziedzinie czempioni wygrywają dzięki dopingowi i oszustwu. Ktoś powie, że tak już jest, a inny zechce zadziwić świat budując największy domek z kart. Każdy chciałby być doceniany i osiągać więcej niż inni. Ale nie każdy musi być bohaterem i robić rzeczy niezwykłe. Czasem nieprzekroczenie swoich możliwości i wywiązywanie się z obowiązków jest dużo trudniejsze niż pozorne bohaterstwo.

Marek Hause

15


Rok IX nr 2 (45) marzec-kwiecień 2016

Nie byłam. Nie będę. Jestem

Alina Lorek

Każdy z nas doświadcza różnego rodzaju trudności, przeszkód, barier oraz bólu. Każdy doświadcza również dobrych chwil, spokoju, zadowolenia oraz błogości. Żaden z tych momentów nie jest bardziej prawdziwy od drugiego, a jednak to, co nieprzyjemne wywiera na nas większy wpływ. Z perspektywy instynktu przetrwania wydaje się to całkiem zrozumiałe. To właśnie zagrożenie pobudza nas najsilniej do działania, choć w skrajnych sytuacjach paraliżuje. Lęk o życie drzemie w nas bardzo głęboko, a u osób, w których zbyt mocno lub zbyt często bywał wzbudzany pozostaje na stałe, utrwala się i sprawia, że organizm jest niemal cały czas gotowy do obrony, ataku lub ucieczki. Wyobraźmy sobie osobę, która stoi wtulona w kąt, jej ciało jest spięte, oczy szeroko otwarte, a spojrzenie niepewne, podejrzliwe, trochę smutne. Wokół tej osoby nie dzieje się jednak nic, co mogłoby być powodem jej niepokoju. Można by zaryzykować stwierdzenie, że sprawia wrażenie nieobecnej, trochę nieadekwatnej. Tutaj właśnie ujawnia się istota lęku. Źródłem jest wyobraźnia, która każe sądzić, na podstawie przeszłych złych doświadczeń, że przyszłość na pewno będzie co najmniej równie straszna. Osoby pełne lęku trwają w nieustającej gotowości do walki o przetrwanie, pomimo tego, że w danym momencie nie mają z czym walczyć. Prawdopodobnie każdy z nas spotkał na swojej drodze osobę stale zamartwiającą się o wszystko, o co tylko można. I prawdopodobnie każdy z nas podjął próbę przekonania takiej osoby, że przecież nie ma się o co martwić, ponieważ w danym momencie jest dobrze, ma pracę, ma co jeść, ma kochającą rodzinę itp. I jakimże było dla wielu z nas

Walka z samym sobą

Anna SiemionMazurkiewicz

16

Dzisiejszy artykuł poświęcony będzie tematowi, który bez wątpienia jest znany wielu wojskowym rodzinom, czyli zagadnieniu PTSD – Zaburzeniu Stresu Pourazowego. Zdarza się, że doświadczenia oraz emocje, które żołnierz przeżył podczas działań bojowych są tak silne, że wypływają na jego dalsze życie. W przypadku, gdy uczestnik misji doświadczył sytuacji, w której uświadomił sobie swoją śmiertelność, był świadkiem śmierci, możemy stwierdzić, że uczestniczył w potencjalnie dla niego traumatycznym wydarzeniu, które może wpłynąć na jego dalsze funkcjonowanie. Kilka dni temu jeden z uczestników misji w Afganistanie zadał mi pytanie: „Jak ja mogłem się czuć widząc kolegę, który umiera i miałem świadomość, że nic już dla niego nie mogę zrobić?” W tym pytaniu zawarte zostało poczucie bezradności, które w odczuł żołnierz. Jest ono silnie negatywną emocją, która może wystąpić u człowieka uczestniczącego w traumatycznym wydarzeniu. Należy zwrócić uwagę, że samo uczestnictwo w sytuacji traumatycznej nie oznacza, że u żołnierza wystąpi zespół stresu pourazowego. Kiedy więc możemy o nim mówić? Opierając się na kryteriach diagnostycznych DSM-IV o wystąpieniu PTSD można mówić, gdy zostanie spełnionych kilka wskaźników. Przede wszystkim musi dojść do traumatycznego wydarzenia. Dla uczestnika misji może być nim wyjazd na patrol, podczas którego doszło do zdarzenia zagrażającego


Rok IX nr 2 (45) marzec-kwiecień 2016

zdziwieniem, gdy usłyszeliśmy w odpowiedzi, że właśnie dlatego ta osoba się musi martwić, bo już za długo jest dobrze, bo w każdej chwili może się wydarzyć coś, co to wszystko zniszczy. To tak, jakby przekonywać żołnierza walczącego na froncie, że może spokojnie się zdrzemnąć ponieważ od pięciu minut nikt do niego nie strzelał. Na wojnie stale trzeba czuwać! Osoby żyjące w lęku czuwają nieustannie, czekając aż coś złego się wydarzy. Lęk odbiera umiejętność dostrzegania tego, co dobre, odbiera umiejętność cieszenia się z drobnych i większych sukcesów. Chwila obecna, nieważne jak wspaniała, nie jest istotna, ponieważ lęk stale nakazuje patrzeć w przyszłość i się o nią martwić. To, co pozytywne nie jest dla osób bojących się informacją wartą uwagi, ponieważ usypia czujność, rozprasza lub wręcz budzi podejrzliwość. Lekarz nie mówi prawdy, że jestem zdrowa, ponieważ jest nieukiem i pewnie źle zinterpretował wyniki badań. Pracodawca niby mnie pochwalił, ale pewnie dlatego, że chce mnie zwolnić. Już od tylu lat nie miałam żadnego wypadku, więc to niemal pewne, że to „szczęście” za długo trwa. Prędzej czy później kolega dostrzeże, jaka jestem beznadziejna i przestanie się do mnie odzywać, więc lepiej będzie jak od razu go do siebie zniechęcę... A nie mówiłam?! U wielu osób doświadczających lęku pojawia się

z czasem również smutek, a nawet depresja. Życie w ciągłym napięciu wykańcza fizycznie i psychicznie. Ponowne spojrzenie w przeszłość podpowiada refleksję, że życie to zlepek niepowodzeń, rozczarowań, odrzucenia. Pojawia się poczucie winy i zwątpienie we własne umiejętności do zmiany tej sytuacji. Smutek i rozczarowanie przeszłością osłabiają, pozbawiają nadziei. Dzieje się jednak coś więcej. Depresja staje się paradoksalnie odpoczynkiem od lęku – od nieustannej gotowości do walki. W depresji wszystko traci znaczenie, również przeszłość i przyszłość. Nawet jeśli coś wcześniej niepokoiło, to teraz „wreszcie” może stać się obojętne. Uff... Ulga... Podsumujmy. Przeżycie realnego cierpienia oraz bezradności u jednych osób mogą sprawić, że będą się one bać powtórzenia złych doświadczeń i ukierunkują swoją uwagę na przyszłość, o którą będą się stale niepokoić. U drugich mogą sprawić, że odczują rozczarowanie sobą lub innymi, bo albo sobie nie poradzili, albo nikt im wystarczająco nie pomógł. W rezultacie ukierunkują swoją uwagę na smutną ich zdaniem przeszłość, którą potem będą nieustannie rozpamiętywać. Z więzów przeszłości i przyszłości może uratować skupienie się na teraźniejszości. Ostatecznie bowiem tylko nią dysponujemy. Tylko chwilę obecną w jakimś stopniu możemy kreować. Mamy też ogromną moc: wyobraźnię. Naszymi myślami doprowadzamy się do smutku, lęku i do radości. Przeszłości już nie ma. Przyszłości jeszcze nie ma, a więc i nie będzie. I to jest bardzo dobra wiadomość. Wartość ma to, że JESTEŚMY. Teraz jesteś, teraz możesz coś zrobić lub nie robić nic. Prawdziwy jest Twój uśmiech i smutek. Ale to Ty decydujesz, co jest teraz ważne. Masz ogromną moc. Nie byłeś i nie będziesz. Jesteś.

Fot. Alina Lorek

życiu jego lub kolegów, wskutek czego odczuł on strach, przerażenie oraz bezradność. Aby mówić o PTSD wydarzenie, w którym uczestniczył żołnierz, musi być przez niego stale, ponownie przeżywane. Oznacza to, że może on doświadczać powracających intruzywnych i stresujących wspomnień związanych z przeżytą sytuacją. Wspomnienia mogą wpływać na sen i dolegać go do tego stopnia, że uniemożliwiają ponowne zaśnięcie. Może się zdarzać, że osoba z PTSD w przypadku zetknięcia się z bodźcem, który przypomni jej traumatyczne zdarzenie będzie odczuwać silny stres oraz pobudzenie fizjologiczne. Takim bodźcem może być dźwięk fajerwerków, specyficzny zapach, swoiste hałasy, na przykład brzmienie kojarzące się z wezwaniem wyznawców islamu do modlitwy, ciemność czy też małe pomieszczenia przypominające schrony. W celu zmniejszenia ewentualnego zetknięcia się z przykrym bodźcem osoby z PTSD często unikają miejsc, ludzi, aktywnoFot. Anna Siemion-Mazurkiewicz

ści oraz myśli związanych z traumatycznym wydarzeniem. Żołnierz po powrocie z misji może czuć się wyobcowany, oddalony od innych osób oraz mieć poczucie, że już nic pozytywnego go w życiu nie spotka. Ponadto osoby z PTSD pozostają nadmiernie czujne, mogą mieć trudność z koncentracją, odczuwają drażliwość, mają niekontrolowane wybuchy gniewu. Zaburzenie Stresu Pourazowego wpływa na życie całej rodzinny. Osoba, która cierpi z powodu PTSD zmienia postrzeganie zarówno siebie, jak i świata, może też odczuwać silne poczucie winy, wstydu oraz żalu. Często nie potrafiąc poradzić sobie ze swoim problemem sięga po alkoholu bądź narkotyki. Rodzina, która jako pierwsza zauważa zmiany zachodzące w zachowaniu żołnierza może spróbować mu je uświadomić oraz zachęcić do uzyskania wsparcia ze strony specjalistów. Ważne jest również to, aby rodzina – żona, dzieci – zatroszczyli się o swój spokój oraz bezpieczeństwo. Zabiegając o wsparcie dla weterana mogą również poszukać pomocy dla całej rodziny. Wyrażenie chęci współpracy jest pierwszym, małym krokiem w kierunku wyjścia z traumy.

17


Rok IX nr 2 (45) marzec-kwiecień 2016

Kolekcjoner

Andrzej Korus

Album falerystyczny Z niezwykle ciekawą i cenną inicjatywą wystąpiło Centrum Weterana Działań poza Granicami Państwa. Będzie ono wydawcą katalogu falerystycznego obejmującego cały obszar symboliki stosowanej w czasie misji zagranicznych Wojska Polskiego. Obecnie dobiegają końca prace nad składem publikacji pt. „Żołnierz polski w misjach poza granicami państwa – ordery i odznaczenia, odznaki i oznaki pamiątkowe”. Jego autorami są pułkownik w st. spocz. Zdzisław Sawicki (autor kilkunastu katalogów falerystycznych) oraz znany kolekcjoner podpułkownik Jan Strynowicz. Na ponad sześciuset stronach opisane zostaną ordery, odznaczenia, odznaki i oznaki pamiątkowe oraz ich baretki związane z misjami zagranicznymi Wojska Polskiego. Wydawca oraz autorzy zawarli w katalogu cały okres misji zagranicznych począwszy od uczestnictwa w Misji Polskiej do Komisji Nadzorczej Państw Neutralnych w Korei (1953), poprzez inne komisje międzynarodowe, misje pod błękitną flagą ONZ, misje Unii Europejskiej i NATO, po udział w tak zwanych koalicjach antyterrorystycznych. W katalogu została także ujęta trwająca misja Resolute Support Mission w Afganistanie.

Ponadto w wydawnictwie znajdą się odznaczenia zagraniczne, które otrzymywali żołnierze w czasie pełnienia służby w kontyngentach międzynarodowych oraz dokumenty potwierdzające nadanie odznaczeń i fotografie. Wydanie zaplanowano na koniec 2016 roku.

Konflikty na świecie

Karina Hübsch

Granice wojny Wojna redefiniuje wszystko. Wartości moralne i religijne. Siłę fizyczną i odporność psychiczną. Reorganizuje życiowe priorytety i poglądy. Człowiek przekracza własne ograniczenia niemal w każdej sferze życia lub też robi wszystko, by ich nie przekroczyć. Ale wtedy naraża siebie na śmierć. Wojna zmusza do pokonywania własnych granic. Niektórych to niszczy, wpływa negatywnie na psychikę. Innych wzmacnia. Myśląc o tematyce tego numeru, jaką jest pokonywanie własnych ograniczeń, w pierwszej chwili przychodzą mi do głowy Kurdowie. W lutym bieżącego roku ujrzał światło dzienne reportaż Pawła Smoleńskiego „Zielone migdały, czyli po co światu Kurdowie”1. Autor „przede wszystkim pięknie przedstawił niezłomność naszego (kurdyjskiego) ducha, determinację i chęć polepszenia swojego losu, które w ostatnich latach doprowadziły do tak zawrotnego rozwoju irackiego Kurdystanu.”2 Nie sposób wymieniać każdy konflikt, każdą wojnę z osobna. Było ich wiele. Jedna po drugiej. Każda z nich miała przynieść szansę na suwerenne państwo. Nie przyniosła żadna. Kurdowie nieustannie walczą. Nie poddają się. Nie sposób nie wspomnieć tu o Peszmergach, czyli kurdyjskich bojownikach, którzy walczą w obronie swojego narodu. Co trzecim walczącym jest kobieta. O ich dzielności i partyzanckim życiu można było przeczytać w bożonarodzeniowym numerze Wiary i Munduru z 2014 roku. Również w świątecznym numerze, ale w roku 2012 wspomniałam historię o sy-

18

Fot. Amin Allen Tabrizi (flickr.com, CC BY-NC-ND 2.0)

ryjskim małżeństwie, które podczas ucieczki z Damaszku z dwójką swoich małych dzieci, jedno stracili z oczu. Maluch się zgubił. Rodzice nie mogli zostać, by odnaleźć syna. Musieli uciekać. Szczęśliwie chłopiec odnalazł się i dzięki pomocy dobrych ludzi dołączył do rodziny. Osobistych ludzkich dramatów jest cała masa. Zarówno po stronie wojskowych jak i cywilów. Każdy przekracza własne granice z myślą, że walczy w dobrej sprawie. O suwerenność ojczyzny czy też własną rodzinę.

1

2

„Zielone migdały, czyli po co światu Kurdowie”, Paweł Smoleński, wyd. Czarne 2016. Ziyad Raoof, pełnomocnik Rządu Regionalnego Kurdystanu w Polsce.


DATY HISTORYCZNE 8 kwietnia 1586 r. w Brunszwiku zmarł ks. Martin Chemnitz, jeden z najwybitniejszych po Marcinie Lutrze teologów luterańskich, zwany nawet „alter Martinus Lutherus”. Urodził się 9 listopada 1522 r. w Treuenbrietzen (Brandenburgia), studiował m.in. w Wittenberdze pod kierunkiem Filipa Melanchtona. Współuczestniczył w opracowaniu „Formuły zgody”, w której zredagował doktrynę o roli Jezusa Chrystusa i przeznaczeniu. Broniąc nauki Lutra o eucharystii opublikował dzieło polemiczne przeciwko kalwinistom „Repetitio sanae doctrinae de vera praesentia corporis et sanguinis Domini in Coena” (1561). Był pierwszym teologiem protestanckim przestrzegającym przed kontrreformacyjną działalnością jezuitów. W czterotomowym dziele „Examen Concilii Tridentini” (1565-73) polemizował z doktryną Kościoła rzymskokatolickiego, przedstawiając całość nauki luterańskiej ze szczególnym uwzględnieniem jej ściśle biblijnych podstaw. Niektóre spośród dzieł Chemnitza wznawiane były jeszcze w wieku XIX, a nawet w początkach XX wieku.

18 kwietnia 1956 r.

w Warszawie zmarł dr Tadeusz Michejda, lekarz, działacz społeczny, polityk. Urodził się 20 września 1879 r. w Nawsiu na Śląsku Cieszyńskim, w rodzinie księdza ewangelickiego i działacza społecznego Franciszka Michejdy. Studiował medycynę m.in. na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. W czasie I wojny światowej służył w armii austriackiej, a od 1918 r. w Wojsku Polskim. Był członkiem Rady Narodowej Śląska Cieszyńskiego i kierował akcją plebiscytową w Zagłębiu OstrawskoKarwińskim, uczestniczył też w powstaniach śląskich. Pracował jako lekarz w Działdowie, Toruniu i Ostrowie Wielkopolskim. W latach 1930-1935 był senatorem z ramienia Narodowej Partii Robotniczej. Podczas II wojny światowej działał w konspiracji. W 1946 r. został wiceministrem zdrowia, a potem kierował tym resortem. Był posłem do Krajowej Rady Narodowej (1945-1946) i do Sejmu Ustawodawczego (1947-1952). Był patriotą walczącym nie tylko o polskość Śląska Cieszyńskiego, ale również o polonizację ziem objętych po II wojnie światowej.

ks. Andrzej Komraus

20 kwietnia 1826 r. w Warszawie zmarł Zygmunt Vogel, artysta malarz, nadworny rysownik króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Urodził się 15 kwietnia 1764 r. w Wołczynie (obecnie Białoruś). Był synem kuchmistrza księcia Michała Czartoryskiego. Gdy stracił ojca, zaopiekowali się nim Czartoryscy, zapewniając mu środki na utrzymanie i wykształcenie. Dzięki protekcji Stanisława Kostki Potockiego znalazł się w Malarni Królewskiej w Warszawie, gdzie urzekły go prace Canaletta i zainspirowały do tworzenia pejzaży miejskich. Pracami Vogla zainteresował się sam król, który zaangażował go do utrwalania najważniejszych pamiątek narodowych. Vogel odbył też podróże „wzdłuż biegu Wisły”, tworząc szkice i obrazy miast i miasteczek oraz historycznych obiektów architektonicznych. Posługiwał się głównie akwarelą, tuszem, ołówkiem i sepią. Jego dzieła mają nieocenioną wartość historyczną. W dowód uznania, jakim darzył go król, bywał zapraszany na słynne obiady czwartkowe. W 1818 r. został odznaczony Orderem św. Stanisława IV klasy.

Marek Hause

KSIĄŻKA

FILM

MUZYKA

„Krąg” Dave Eggers

„Git” reż. Rick Famuyiwa

„Post Pop Depression”

Dave Eggers stwrzył historię na miarę książki „1984” Georga Orwella i powieści „My” autorstwa Eugeniusza Zamiatina. Wszystko to są antyutopie, w których totalitarny system rządzi masami odmawiając im indywidualności. „Krąg” raczej nie wpisze się do kanonu klasyki gatunku ze względu na niedoskonałości językowe, ale sama historia może okazać się prorocza. Świat w niej przepełniony jest komputerami, like’ami i innymi osiągnięciami portali społecznościowych. Poruszane są tu jakże aktualne tematy demokracji, przeszłości historycznej i proces zawładnięcia prywatnością dla dobra ogółu. Postaci zawarte w tej powieści niczym nie odbiegają od przeciętnego dzisiejszego człowieka, który na własną prośbę staje się częścią państwa policyjnego.

Kinematografia czarnoskórych twórców w ostatnich latach nie była często doceniana w Hollywood, co nie znaczy, że nie warto jej oglądać. Do polskich kin zawitał właśnie „Dope”, przetłumaczony jako „Git”. Jest to z pozoru film młodzieżowy, który traktuje na wesoło problem braku równości rasowej w USA. Krytyka socjalna w filmie o nastolatkach okazała się bardziej skuteczna od kolejnej próby remake’u o Martinie Lutherze Kingu. Tym bardziej jeśli główną rolę zagrał charyzmatyczny komik i piosenkarz młodego pokolenia Shameik Moor. Mocną stroną filmu jest muzyka lat 90., za której dobór odpowiada Pharrell Williams oraz raper Sean Combs. Ale nie jedynie za walory muzyczne odznaczono tę komedię na festiwalach w Cannes i Sundance.

Końcem marca ukazała się płyta „Post Pop Depression”, którą Iggy Pop nagrał oraz wyprodukował w kooperacji z amerykańskim gitarzystą i producentem Joshem Homme. Oprócz wokalisty „Queens Of The Stoneage” w nagraniu wziął udział inny wszechstronny muzyk tej formacji Den Fertita oraz perkusista „Arctic Monkeys” Matt Helders. Jedna z piosenek o tytule „Gardenia” znana jest już od początku roku. Ukazanie się tego utworu zbiegło się z publikacją ostatniej płyty Davida Bowie i nieprzypadkowo przypomina styl niedawno zmarłego muzyka. Utwór „Breake In To Your Heart” otwierający siedemnasty album artysty nawiązuje do jego płyty z 1977 „The Idiot”. A ta najnowsza charakteryzuje się brzmieniem garażowym i ponadczasowym.



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.