Wiara i Mundur 2014/04

Page 1

MAGAZYN EWANGELICKIEGO DUSZPASTERSTWA WOJSKOWEGO Rok VII nr 4 (37) sierpień-październik 2014

ROK VII nr 4 (37)

SIERPIEŃ – PAŹDZIERNIK 2014

­

Tak trzeba było postąpić

Rozmowa z uczestnikami powstania warszawskiego

1


ŻYCIE LITURGICZNE KOŚCIOŁA Sierpień Hasło miesiąca: „Śpiewaj Panu, cała ziemio! Głoście dzień w dzień dobrą wieść o jego zbawieniu.” 1 Krn 16,23 3 sierpnia: 7. Niedziela po Trójcy Świętej. 6 sierpnia: Święto Przemienienia Pańskiego – według ewangelii Jezus zabrał trzech uczniów: Piotra, Jakuba i Jana na górę, gdzie objawił im nadziemską chwałę i rozmawiał z Mojżeszem i Eliaszem. 10 sierpnia: 8. Niedziela po Trójcy Świętej. 17 sierpnia: 9. Niedziela po Trójcy Świętej. 24 sierpnia: 10. Niedziela po Trójcy Świętej – Niedziela Izraela, poświęcona refleksji na temat losu Narodu Wybranego i jego miejsca w historii zbawienia. Dzień apostoła Bartłomieja – jednego z dwunastu uczniów Jezusa. Według tradycji umarł śmiercią męczeńską rozpięty na krzyżu głową w dół, żywcem obdarty ze skóry, a następnie ścięty. 31 sierpnia: 11. Niedziela po Trójcy Świętej.

2.  Życie liturgiczne Kościoła   3.  Słowo od redakcji

Pamięć to nie tylko historia – ks. Marcin Orawski Kalendarz życzeń Pasja – ppor. Monika Ner

5

4.  Rozważanie Słowa Bożego – ks. kpt. Tomasz Wola

5.  Relacje z pracy kapelanów

ewangelickich i działalności EDW

8.  Tak trzeba było postąpić

Rozmowa z uczestnikami powstania warszawskiego

10.  Wydarzenia z Kościoła Ewangelicko-

Wrzesień Hasło miesiąca: „Bądź mocny i mężny, nie bój się i nie lękaj się.” 1 Krn 22,13

10

7 września: 12. Niedziela po Trójcy Świętej. 14 września: 13. Niedziela po Trójcy Świętej. 21 września: 14. Niedziela po Trójcy Świętej. Dzień apostoła i ewangelisty Mateusza, autora pierwszej Ewangelii – św. Mateusza. 28 września: 15. Niedziela po Trójcy Świętej. 29 września: Dzień Archanioła Michała i wszystkich aniołów – jedyny dzień w roku liturgicznym Kościoła ewangelickiego poświęcony aniołom.

Augsburskiego w RP – ks. Adam Malina

12.  Tornister

Centrum Weterana – mł. chor. w st. spocz. Andrzej Korus

13.  Na celowniku ewangelika

Czasem trzeba zacząć od nowa – Rafał Ćwikowski

Październik Hasło miesiąca: „Chwal Pana hojnym darem i nie zmniejszaj ofiary z pierwocin rąk twoich!” Księga Syracha 36,7

14.  Jedynie Słowo

Jezusowy Krzyż – Piotr Lorek

5 października: 16. Niedziela po Trójcy Świętej – Dziękczynne Święto Żniw. 12 października: 17. Niedziela po Trójcy Świętej. 18 października: dzień ewangelisty Łukasza, autora trzeciej Ewangelii i Dziejów Apostolskich. Według tradycji św. Łukasz był greckim lekarzem, który po nawróceniu się na chrześcijaństwo został uczniem ap. Pawła. 19 października: 18. Niedziela po Trójcy Świętej. 26 października: 19. Niedziela po Trójcy Świętej. 28 października: dzień apostołów Szymona i Judy Tadeusza. Należeli do dwunastu najbliższych uczniów Jezusa. Tradycja głosi, że obaj dotarli do Mezopotamii, a następnie do Persji, gdzie zginęli śmiercią męczeńską. 31 października: Pamiątka Reformacji. Tego dnia w 1517 r. ks. dr Marcin Luter, augustiański mnich i profesor uniwersytetu w Wittenberdze, przybił na drzwiach Kościoła Zamkowego 95 tez, które wzywały do dyskusji na temat odpustów. Wydarzenie zapoczątkowało szesnastowieczną Reformację Kościoła, której przywódcą stał się Luter. Święto Reformacji ma charakter ponadwyznaniowy i obchodzone jest przez większość Kościołów protestanckich na świecie.

15.  Okiem cywila

16

Nie gdybać – Daria Stolarska Początek czy koniec – Marek Hause

16.  Psycholog

Kilka porad dla nowo mianowanych żołnierzy – Czesław Dutkowski Niewielki krok dla ludzkości, ale wielki dla jednostki – Alina Lorek

18.  Kolekcjoner

Ludzie listy piszą – mł. chor. w st. spocz. Andrzej Korus Konflikty na świecie Yezdan znaczy Bóg – Karina Hübsch

19.  Daty Historyczne – ks. Andrzej Komraus

8

TEMAT NUMERU Tak trzeba było postąpić

Polecamy – Marek Hause

Rozmowa z uczestnikami powstania warszawskiego Redaktor naczelny: ks. Marcin Orawski Zastępca redaktora naczelnego: mł. chor. w st. spocz. Andrzej Korus Kolegium redakcyjne i stali współpracownicy: Łukasz Cieślak, Rafał Ćwikowski, Czesław Dutkowski, Marek Hause, Anna Hopfer-Wola, Karina Hübsch, ks. Andrzej Komraus, Alina Lorek, Piotr Lorek, Grzegorz Mieczkowski, ks. Adam Malina, Daria Stolarska Zdjęcie na okładce: Przed Pomnikiem Powstania Warszawskiego. Fot. Kim Davies. flickr.com (CC BY-NC-ND 2.0) Adres redakcji: 00-909 Warszawa, ul. Nowowiejska 26, tel.: 22 684 09 60, faks: 22 684 09 40 e-mail: redakcja@wiaraimundur.pl Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do ich redagowania, zmiany śródtytułów i tytułów oraz skracania tekstów. Skład, łamanie, opracowanie graficzne, druk oraz kolportaż: Drukarnia „TONO Bis”, Laski, ul. Brzozowa 75, 05-080 Izabelin. ISSN1898-598X Więcej na stronie: www.edw.wp.mil.pl Fot. Jordi Bernabeu Farrús. Flickr.com (CC BY 2.0)


Rok VII nr 4 (37) sierpień-październik 2014

Słowo od redakcji ks. Marcin Orawski Pamięć, to nie tylko historia Oddajemy hołd bohaterom powstania warszawskiego, tego najbardziej heroicznego zrywu Polski Walczącej z okresu okupacji – mówił prezydent RP Bronisław Komorowski w trakcie oficjalnych obchodów 70-lecia wydarzenia. W tle rocznicy nieustannie toczą się polemiki o zasadność walki i jej sens. Przed czterema laty generał Zbigniew Ścibor-Rylski, powstaniec, prezes Zarządu Głównego Związku Powstańców Warszawskich, dokonał niezwykłego aktu odwagi – przeprosił ludność cywilną stolicy za cierpienia i upokorzenia w czasie powstania. – Wypowiedziałem te słowa z potrzeby serca – powiedział potem. Wystąpienie zaostrzyło i tak już gorący spór. Jedni uznali je za potwierdzenie tezy, że powstanie warszawskie było narodową katastrofą, inni podkreślali, że to nie powstańcy powinni przepraszać, bo nie oni są odpowiedzialni za krzywdy mieszkańców stolicy. A co na ten temat mówią sami uczestnicy walk? – Słowa te były potrzebne, chociaż bywają nadinterpretowane. My nie przepraszaliśmy publicznie za powstanie, nie czujemy się winni, ale czujemy się współodpowiedzialni za cierpienia ludności cywilnej – mówi Halina Jędrzejewska

ps. Sławka w rozmowie, którą publikujemy w bieżącym numerze WiM. Troje żołnierzy Armii Krajowej – obok Haliny Jędrzejewskiej, Maria Milbrandt „Marysia” i Edmund Baranowski „Jur” – dzieli się wspomnieniami i osobistymi ocenami. Nie uchylają się od pytań najtrudniejszych. Z nieukrywanymi emocjami mówią, co sądzą o zarzutach udziału w walkach dzieci. – Powstanie nieraz jest pokazywane, jakby było szalonym, niezorganizowanym zrywem tłumu przypadkowo zebranych ludzi. My byliśmy żołnierzami, młodymi – to prawda, jednak przynależność do AK była dobrowolna, nikt nas nie zmuszał – podkreśla płk Baranowski. Warto wsłuchać się w ich słowa i kryjące się za nimi uczucia, by w ocenach, racjonalnych opisach ówczesnej sytuacji geopolitycznej czy akademickich rozważaniach „co by było, gdyby” nie stracić z oczu ludzi. Ich heroicznych decyzji i gotowości do zapłacenia najwyższej ceny, m.in. po to, abyśmy w wolnym kraju mogli w wolny sposób dyskutować o historii. Niech zatem trwają polemiki i historyczne spory, bo różnice zdań są częścią demokracji. Jednością powinniśmy być w szacunku dla wszystkich, którzy walczyli i ponosili ofiary, czy to w powstaniu warszawskim, czy na innych frontach wojennych. Bo dzięki nim żyjemy w kraju, w którym możemy mieć odmienne poglądy, wyznawać swą wiarę, różnić się. Większość naszego społeczeństwa urodziła się już po wojnie. Ale chyba nie ma rodziny, która nie zostałaby okaleczona stratą kogoś bliskiego i nie odczuwałaby do dziś –bezpośrednio lub pośrednio – jej skutków. A to tylko jeden z powodów, by na okrągłe rocznice wybuchu I i II wojny światowej, powstania warszawskiego i wiele innych patrzeć nie tylko jak na minioną historię. Okupiona krwią wolność to bowiem wartość, która nie została dana raz na zawsze. Wystarczy spojrzeć na Wschód.

Kalendarz życzeń Monika Ner PASJA „Kiedy nie można dodać dni do swojego życia, trzeba dodać życia swoim dniom…” Jean Bernard, onkolog. Pracując w swoim zawodzie spotykam się z różnymi osobami. Każda z nich jest inna, żyje swoim życiem – raz lepiej, raz gorzej. Ale zauważyłam pewną zależność między ludźmi „egzystującymi” a „żyjącymi” – to, co ich odróżnia od siebie jest pasją. Kiedy jesteśmy dziećmi wszystko nas interesuje, proste rzeczy sprawiają nam przyjemność, każdy dzień jest okazją do poznawania czegoś nowego, fascynującego. Później niestety, wraz z upływem lat, zatracamy ten dziecięcy optymizm i wchodzimy w tryby codziennego życia, pełnego obowiązków i problemów, zapominając w tym wszystkim o sobie, własnych potrzebach i przyjemnościach. Zapominamy, że dostaliśmy od Boga tylko jedno życie

i jedynie od nas zależy jak je przeżyjemy, czy je w pełni wykorzystamy. Pasja w życiu jest tą „szczyptą przyprawy”, która nadaje mu smaku, sprawia, że staje się ono wyraźniejsze, a my dzięki niej możemy wyrazić siebie, nabrać powietrza w płuca i poczuć, że żyjemy. Dzięki pasji, chociaż przez chwilę, możemy oderwać się od szarej rzeczywistości i zrobić coś tylko dla siebie. I nie ważne, czy będzie to szydełkowanie, skoki ze spadochronem, czy niesienie pomocy innym... Najlepszym sposobem, żeby czegoś dokonać jest zrobienie pierwszego kroku, więc odnajdźmy w sobie tę pasję i odwagę, by zrobić pierwszy krok. Zacznijmy żyć… Podporucznik Monika Ner – ratownik medyczny pola walki. Uczestniczyła w czterech rotacjach w misji ISAF w Afganistanie. Zawsze chętna do niesienia pomocy. Ceni dobrą książkę, lubi podróże i turystykę. Na pierwszym miejscu stawia medycynę.

3


Rok VII nr 4 (37) sierpień-październik 2014

ROZWAŻANIE SŁOWA BOŻEGO

ks. kpt. Tomasz Wola

Życiowe ciernie i osty

Fot. Photoxpress

Nie chcemy bowiem, abyście nie wiedzieli, bracia, o utrapieniu naszym, jakie nas spotkało w Azji, iż ponad miarę i ponad siły nasze byliśmy obciążeni tak, że nieomal zwątpiliśmy o życiu naszym; doprawdy, byliśmy już całkowicie pewni tego, że śmierć nasza jest postanowiona, abyśmy nie na sobie samych polegali, ale na Bogu, który wzbudza umarłych, który z tak wielkiego niebezpieczeństwa śmierci nas wyrwał i wyrwie; w nim też nadzieję pokładamy, że i nadal wyrywać będzie, przy waszym także współdziałaniu przez modlitwę za nas, aby za udzielony nam dar łaski składane były z ust wielu dzięki za nas. 2. List do Koryntian 1,8-11 Z pewnością każdy z nas z łatwością zauważy, że życie, którym Bóg nas obdarza nie jest pięknym i sielankowych spacerkiem przez świat. Nie jest „usłane różami”. Często zawiera kolce głęboko wbijające się w nas, boleśnie raniąc nie tylko ciało, ale i wnętrze – psychikę, duszę. Docierają do nas wtedy znamienne słowa, które Bóg wypowiedział do dwojga ludzi, którzy jako pierwsi mu się sprzeciwili: „Ciernie i osty rodzić ci będzie!” (1 Mż 3,18). Wśród cierni i ostów, które niejednokrotnie nas nękają weryfikowana jest nasza wiara. Cierniami stają się zdarzenia, nasze błędy, ostami – osoby, które nas krzywdzą i ranią. Kłują słowami i czynami, stając się chwastami w ogrodzie naszego życia. W tym miejscu spójrzmy na osobę, której głowę ukoronowano cierniem, raniąc jej skronie. On – Chrystus Jezus przyjął pohańbienie i cierpienie. Przyjął to w pokorze wobec swego Ojca w niebie, mówiąc jakże ważne słowa: „Nie jako ja chcę, ale jako Ty chcesz”. Jak często potrafimy z pokorą przyjmować w naszym życiu osty i ciernie? Jak często przy tym potrafimy powiedzieć z ufnością przemyślane słowa Modlitwy Pańskiej: „Bądź wola Twoja…”? Słowa, które wybrałem do refleksji także mówią nam o osobie, która cierpiała i przyjęła w swym życiu trud bycia chrześcijaninem. To apostoł Paweł. W pierwszym roz-

4

dziale 2. Listu do Koryntian pisze o utrapieniu, które go spotkało w Azji. Wydawało się ponad siły, a śmierć mogła nadejść bardzo szybko, jak pisze: „Ponad miarę i ponad siły nasze byliśmy obciążeni tak, że nieomal zwątpiliśmy o życiu naszym…” W powyższych słowach wyczuwa się cierpienie, można dostrzec wręcz zwątpienie autora w to, że dożyje kolejnego dnia misji. A jednak przeżycia nie narzuciły apostołowi jarzma rozpaczy, beznadziei czy zwątpienia w Bożą opiekę i Boży plan wobec jego osoby. Paweł wiedział, że w tym stanie kryzysu, który mógł skończyć się śmiercią, nie ma sił, by polegać na sobie samym, ale może polegać na Bogu. Może w nim złożyć nadzieję. Bóg może wybawić i nas w godzinie naszej śmierci. On działa w naszym życiu dziś i w przyszłości. Jest tym, który nas ochrania i daje podstawy do egzystencji – wolność, by być i mieć. Tymczasem człowiek w swej wolności przez wieki poprawiał jakość życia, zwiększał wymagania, stając się przy tym mniej wyczulonym na cierpienie – siebie samego i bliźnich. Wymagania zaczęliśmy stawiać nie tyle sobie, co innym, a w końcu i samemu Bogu. Czy nie powinno być odwrotnie? Przecież nie Stwórca jest zależnym od stworzenia, ale stworzenie od Stwórcy! Zamiana ról wielokrotnie rodzi zwątpienia. Ale w kogo i w co? W rozważanym tekście słyszymy o Apostole Narodów, który też przeżywa zwątpienie. Doświadcza, jak każdy z nas tej części człowieczeństwa. Przeżył to także apostoł Piotr, który trzykrotnie się zaparł Chrystusa, czy apostoł Tomasz potrafiący uwierzyć dopiero, gdy zobaczył i włożył ręce w Chrystusowe rany! Apostoł Paweł także zwątpił! Lecz nie w Boga, ale w swoje życie. W siebie samego! On w Boga wierzy. Ufa temu, który wyrywa z śmierci. Tymczasem w dzisiejszych czasach zmieniło się myślenie i wiara człowieka wolności. Zapomina on nieraz, kto tak naprawdę daje życie. Kto go uczynił żywym i chce, by żywym pozostawał. To Bóg. On stworzył nas i prowadzi w życiu. Dlatego Paweł pisze o Bogu: „…który wzbudza umarłych, który z tak wielkiego niebezpieczeństwa śmierci nas wyrwał i wyrwie; w nim też nadzieję pokładamy…” To zachęcenie nie tylko dla korynckiego zboru, ale i dla nas, byśmy w Bogu pokładali nadzieję. Nadzieję nie w to, że możemy, ale że Bóg doda nam sił, abyśmy mogli. Bo od tego w życiu trzeba rozpocząć. By Bóg dał nam siły do przetrwania dzisiejszego dnia, tygodnia, roku. By dodał odwagi w podążaniu drogą, na której są ciernie i osty. Abyśmy stawali się naśladowcami Jezusa. Potrafili znosić ból i cierpienia. Wybaczać krzywdzącym, podawać i przyjmować przepraszającą dłoń.


Rok VII nr 4 (37) sierpień-październik 2014

RELACJE Z PRACY KAPELANÓW EWANGELICKICH I DZIAŁALNOŚCI EDW www.edw.wp.mil.pl 70 lat po lądowaniu w Normandii W piątek 6 czerwca Ewangelicki Biskup Wojskowy płk Mirosław Wola w ramach oficjalnej delegacji Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego uczestniczył w obchodach 70. rocznicy lądowania wojsk alianckich w Normandii. Na cmentarzu polskim w Urville-Langannerie, gdzie spoczywa 615 żołnierzy 1. Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka, poległych w walkach pod Caen i Falaise poprowadził modlitwę ekumeniczną wraz Naczelnym Rabinem Polski Michaelem Schudrichem oraz z ordynariuszami: rzymskokatolickim – bp. Józefem Guzdkiem oraz prawosławnym – bp. Jerzym Pańkowskim. Główne uroczystości z udziałem

„Zabliźnianie ran” kapelani z Niemiec, Finlandii, Szwecji i Estonii spotkali się w Trójmieście w dniach 2-5 czerwca, a funkcję gospodarza objęło Ewangelickie Duszpasterstwo Wojskowe. Konferencję zainaugurowało nabożeństwo w kościele ewangelickim w Sopocie z udziałem gospodarza pomorskiej diecezji i parafii bp. prof. Marcina Hintza oraz bp. płk. Mirosława Woli, który wygłosił kazanie. Program obrad przewidywał m.in. sesję naukową w gdyńskiej Akademii Marynarki Wojennej, gdzie ks. mjr Tadeusz Jelinek przedstawił zagranicznym gościom cele i działanie polskiego duszpasterstwa w Wojsku Polskim, a przedstawiciele akademii poruszyli m.in. temat niebezpieczeństw podłoża Morza Bałtyckiego związanych ze składowaniem odpadów chemicznych oraz poprowadzili zajęcia z zakresu psychologii kryzysu. Uczestnicy odwiedzili także cmentarz Marynarki Wojennej i oddali hołd poległym marynarzom. W związku z tym, że konferencja zbiegła się z obchodami 25. rocznicy pierwszych wolnych wyborów w Polsce, zagraniczni kapelani mieli okazję zapoznać się z historią Trójmiasta poprzez odwiedzenie m.in. Placu Solidarności znanego z początku ruchu NSZZ Solidarność i miejsca protestów sierpnia 1980 roku. Później odbył się rejs okrętem ORP Arctowski, w trakcie którego kapelani mogli obserwować polskich marynarzy przy wykonywaniu ćwiczeń rutynowych. Organizatorem przyszłorocznej konferencji, która odbędzie się w sierpniu 2015 r. w Turku będzie duszpasterstwo fińskie. EDW

Kapelani z krajów nadbałtyckich na konferencji w Gdyni. Fot. archiwum EDW

Święto Straży Granicznej Biskup płk Mirosław Wola przemawia na cmentarzu polskim w Urville-Langannerie. Fot. DPI MON

delegacji międzynarodowych, w tym min. Prezydentów Polski, Francji, USA, Niemiec, Rosji odbyły się na plaży Sword w miejscowości Ouistreham. EDW

Konferencja ewangelickich kapelanów krajów nadbałtyckich Po raz piętnasty odbyła się Konferencja Ewangelickich Kapelanów Krajów Nadbałtyckich. W tym roku pod hasłem

W tym roku Straż Graniczna świętuje 23. rocznicę powołania. Włączając się w obchody Dekanat Ewangelicki SG zorganizował uroczystość w kościele ewangelickim w Ustroniu. Przypadła ona na Święto Trójcy Świętej w niedzielę 15 czerwca i wpisała się w harmonogram uroczystości Święta Straży Granicznej, które odbyły się w Śląsko-Małopolskim Oddziale Straży Granicznej i na terenie całego kraju. Na ekumeniczne nabożeństwo przybyli pracownicy i funkcjonariusze SG różnych wyznań, służący w wielu placówkach Śląsko-Małopolskiego Oddziału SG na czele z zastępcą komendanta płk. SG Markiem Głuszczakiem. Obecne były także delegacje policjantów z Niemiec i Czech. Słowo Boże zwiastował Ewangelicki Biskup Wojskowy ks. płk Mirosław Wola, a uroczystość poprowadzili m.in.: ks. Piotr Wowry, proboszcz parafii oraz kapelani SG: ks. ppłk Kornel Undas, ks. kpt. Marcin Pysz i ks.

5


Rok VII nr 4 (37) sierpień-październik 2014 hasła przewodniego. Polskim żołnierzom uczestniczącym w RIMP 2014 towarzyszyli ks. mjr Tadeusz Jelinek oraz starszy referent Łukasz Skurczyński z Ewangelickiego Duszpasterstwa Wojskowego. EDW

Święto Wojska Polskiego w EDW

Uroczystość święta Straży Granicznej w kościele ewangelickim w Ustroniu. Fot. archiwum EDW

Wolfram Schmidt z Duszpasterstwa Ewangelickiego Policji Federalnej Niemiec. Po nabożeństwie odbył się koncert muzyki gospel w wykonaniu Strażogranicznego Chóru Ekumenicznego, a po nim uczestnicy udali się na Równicę (885m n.p.m.), gdzie w starym schronisku miało miejsce spotkanie rodzin. Na podstawie relacji ks. ppłk. SG Kornela Undasa

W niedzielę 10 sierpnia w kościele ewangelicko-augsburskim Wniebowstąpienia Pańskiego w Warszawie odbyło się uroczyste nabożeństwo z sakramentem Wieczerzy Pańskiej z okazji święta Wojska Polskiego. W nabożeństwie zorganizowanym dla oficerów, żołnierzy, pracowników cywilnych wojska, kapelanów oraz ich rodzin uczestniczyli m.in.: podsekretarz stanu Ministerstwa Obrony Narodowej Maciej Jankowski, dyrektor Departamentu Kontroli MON gen. broni w st. spocz. Zbigniew Głowienka, szef Konwentu Dziekanów Korpusu Oficerów Zawodowych kmdr Wiesław Banaszewski oraz Komendant Wojskowej Akademii Technicznej gen. bryg. Zygmunt Mierczyk. Reprezento-

Międzynarodowy Zjazd Żołnierzy Protestantów (RIMP) Ponad pięciuset żołnierzy i kapelanów różnych narodowości przybyło w czwartek 19 czerwca do Méjannes-leClap na 63. RIMP organizowany rokrocznie od 1951 roku przez protestanckie duszpasterstwo wojskowe we Francji. Tegoroczne hasło brzmiało „Bóg – bliski czy daleki?” Zjazd rozpoczął się nabożeństwem przygotowanym przez

Uczestnicy zjazdu żołnierzy protestantów. W środku ks. kpt.Tadeusz Jelinek oraz Łukasz Skurczyński z EDW. Fot. archiwum EDW

duszpasterstwa austriackie i niemieckie. Po nim delegaci spotkali się na uroczystości pt. „Miasteczko Narodów”, na której promowali produkty regionalne oraz siły zbrojne swych krajów. W trakcie pobytu we Francji delegaci zwiedzili m.in. Muzeum Pustyni, które nawiązuje do ponad stuletniego okresu, w trakcie którego hugenoci (francuscy protestanci) zmuszeni byli do działania w podziemiu w związku ze zniesieniem przez króla Francji Ludwika XIV Edyktu Nantejskiego. Odbyła się także wycieczka do ogrodu bambusowego w Anduze założonego przez francuskiego botanika Eugène’a Mazela w 1856 roku. Główną część zjazdu stanowiły jednak warsztaty nawiązujące do tegorocznego

6

Obchody Święta Wojska Polskiego. Z lewej bp płk Mirosław Wola. Fot. DPI MON

wane były również: Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych, Centrum Operacji Powietrznych Komponentu Powietrznego, 3. Warszawska Brygada Rakietowa Obrony Powietrznej, Wojskowa Komenda Uzupełnień Warszawa-Śródmieście, Komenda Główna Policji, Nadwiślański Oddział SG oraz środowiska weteranów i kombatantów. Przybyli także przedstawiciele Ordynariatu Polowego WP oraz Prawosławnego Ordynariatu WP. Liturgię poprowadzili kapelani EDW i ks. dr Włodzimierz Nast, a kazanie wygłosił Ewangelicki Biskup Wojskowy płk Mirosław Wola. Odnosząc się do tegorocznych obchodów – 100. rocznicy wybuchu I wojny światowej i 75. wybuchu II wojny światowej, 70. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego i kampanii włoskiej z 1944 roku – zauważył: – Mam wrażenie, że co raz więcej w nich szacunku dla człowieka w jego różności i odmienności. Oficjalne obchody święta Wojska Polskiego z udziałem najwyższych władz państwowych na czele z Prezydentem RP Bronisławem Komorowski odbyły się 15 sierpnia w Warszawie. Uczestniczył w nich Ewangelicki Biskup Wojskowy. EDW

Projekt wypoczynkowy dla dzieci i młodzieży W dniach 1-8 sierpnia ponad dwudziestoosobowa grupa składająca się z dzieci i młodzieży z rodzin wojskowych przebywała na kolejnym polsko-niemieckim obozie w Gross Pinnow (Niemcy) w ramach projektu wakacyjnego współorganizowanego przez Ewangelickie Duszpasterstwo Wojskowe. Partnerami EDW byli: parafia ewange-


Rok VII nr 4 (37) sierpień-październik 2014

„Korneliusz” w EDW W dniach 27-31 sierpnia odbył się w Radości XVII Zjazd Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Wojskowego „Korneliusz” poświęcony pojednaniu z drugim człowiekiem i Bogiem. Członkowie stowarzyszenia gościli m.in. w siedzibie Ewangelickiego Duszpasterstwa Wojskowego w sobotę 30 sierpnia, gdzie odbyło się spotkanie z Ewangelickim Biskupem Wojskowym. W spotkaniu uczestniczyli: prezes płk rez. Igor Sawicki, żołnierze rezerwiści z Białorusi, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. ChSW

Zajęcia warsztatowe dla dzieci i młodzieży w Gross Pinnow. Fot. archiwum EDW

licko-augsburska w Gorzowie Wielkopolskim oraz parafia ewangelicka w Penkun (Niemcy). Projekt ten mógł zostać zrealizowany dzięki środkom uzyskanym z Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży oraz Ewangelickiego Duszpasterstwa Wojskowego Niemiec. Obóz odbył się już po raz dziewiąty, a uczestnicy, jak co roku, mogli korzystać z uroków wsi, czystego powietrza, wody, lasu, boisk sportowych, basenu oraz innych możliwości, jakie daje polsko-niemieckie gospodarstwo agroturystyczne dla dzieci i młodzieży „Arka”, położone niedaleko Schwedt nad Odrą. W ramach zajęć obozowicze zastanawiali się nad różnymi możliwościami rozwiązywania konfliktów w kontekście przypadających w tym roku historycznych rocznic (m.in. wybuchu I i II wojny światowej, powstania warszawskiego), a animacje językowe pomagały poznać podstawowe zwroty w języku niemieckim i polskim. Dzięki wsparciu i zaproszeniu Ewangelickiego Duszpasterstwa Wojskowego Niemiec odbyła się wycieczki do Poczdamu, gdzie była okazja zobaczyć słynne miasteczko filmowe Babelsberg, Berlina ze zwiedzaniem słynnego muzeum Pergamon oraz spływ łódkami kanadyjskimi przez Park Krajobrazowy Dolnej Odry. Opiekę duszpasterską oraz ciekawe rozważania zapewniali nasi opiekunowie, kapelani EDW: bp płk Mirosław Wola, ks. kpt. Marcin Konieczny oraz ks. Bernard Riedel. Organizatorem wycieczek do Poczdamu i Berlina oraz tłumaczem była Anna Hopfer-Wola. EDW

Święto lotników Święto lotnictwa jest obchodzone 28 sierpnia na pamiątkę zwycięstwa pilotów Franciszka Żwirki i Stanisława Wigury podczas berlińskich Międzynarodowych Zawodów Samolotów Turystycznych Challenge w 1932 roku. W czwartek 28 sierpnia pod pomnikiem „Ku czci lotników polskich poległych w latach 1939-1945” na Polach Mokotowskich odbył się uroczysty apel w asyście pocztów sztandarowych wszystkich jednostek, organizacji i stowarzyszeń lotniczych. Po hymnie państwowym i podniesieniu flagi nad zgromadzonymi uczestnikami uroczystości przeleciały samoloty zespołu „Biało-Czerwone Iskry” z 41. Bazy Lotnictwa Szkolnego w Dęblinie. Zasłużonym żołnierzom i kombatantom wręczono odznaczenia państwowe i resortowe. Jak co roku piloci zostali uhonorowani statuetkami Ikara. Nagrody „Błękitne Skrzydła 2014” otrzymały osoby zasłużone dla polskiego lotnictwa. Na koniec uroczystości złożono wieńce pod pomnikiem. Ewangelickie Duszpasterstwo Wojskowe na obchodach reprezentował dziekan Sił Powietrznych ks. ppłk Wiesław Żydel. EDW

Członkowie stowarzyszenia Korneliusz z bp. płk. Mirosławem Wolą przed siedzibą EDW. Fot. archium EDW

„Korneliusz” zostało założone w 1997 roku i jest organizacją dobrowolnie zrzeszonych chrześcijan związanych zawodowo ze środowiskiem wojskowym. EDW i „Korneliusza” łączą dobre relacje i wieloletnia współpraca. EDW

75. rocznica wybuchu II wojny światowej W poniedziałek 1 września na placu Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie odbyła się uroczystość z okazji 75. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Wzięli w niej udział m.in. przedstawiciele: prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Ministerstwa Obrony Narodowej, Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Dowództwa Garnizonu Warszawa oraz ordynariusze wojskowi. Nie zabrakło kombatantów i weteranów walk na różnych frontach II wojny światowej. Przemówienie okolicznościowe wygłosił podsekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej Maciej Jankowski. Następnie biskupi wojskowi odmówili modlitwę ekumeniczną, a po niej dokonano uroczystej zmiany posterunku honorowego przed Grobem Nieznanego Żołnierza oraz złożono wieńce na jego płycie. W uroczystości brały udział: Kompania Reprezentacyjna Wojska Polskiego i Orkiestra Reprezentacyjna Wojska Polskiego. EDW

Oficjalne obchody 75. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Wsród uczestników Ewangelicki Biskup Wojskowy płk Mirosław Wola. Fot. Martyna Józefiak

7


Rok VII nr 4 (37) sierpień-październik 2014

Tak trzeba było postąpić Rozmowa z powstańcami warszawskimi: płk. Edmundem Baranowskim ps. Jur i Haliną Jędrzejewską ps. Sławka – wiceprezesami Związku Powstańców Warszawskich oraz Marią Milbrandt ps. Marysia – byłą sanitariuszką rejonów Powiśle, Śródmieście i uczennicą prywatnej szkoły zboru ewangelickiego im. Anny Wazówny Cztery lata temu generał Zbigniew Ścibor-Rylski, jako pierwszy powstaniec, przejmująco przeprosił ludność cywilną Warszawy za ciernienia i upokorzenia będące skutkiem powstania. Wielu oburzyło się. Co Państwo, jako uczestnicy wydarzeń, o tym sądzą? H.J.: Generał Ścibor-Rylski to przewodniczący, który nas reprezentuje. Nie konsultuje z nami treści wypowiedzi, nie ma takiego obowiązku ani potrzeby. Wszyscy mamy do niego zaufanie i głęboki szacunek. To co mówi, jest przemyślane, ale i emocjonalne, serdeczne, spontaniczne. Słowa, które padły na obchodach rocznicy powstania na Woli były potrzebne, chociaż bywają nadinterpretowane. My nie przepraszaliśmy publicznie za powstanie, nie czujemy się winni. Jako żołnierze czujemy się współodpowiedzialni za cierpienia ludności cywilnej. E.B.: Często pokazuje się powstanie jakby było szalonym, niezorganizowanym zrywem tłumu przypadkowo zebranych ludzi. Bardzo to mylące. My byliśmy żołnierzami, młodymi – to prawda. Jednak przynależność do Armii Krajowej była dobrowolna, nikt nas nie zmuszał do udziału w powstaniu, nikt niczego nie musiał. M.M.: To co się stało na Woli było zaskoczeniem dla wszystkich. Nie spodziewaliśmy się, że Niemcy będą mordować niewinnych ludzi, pójdą od bramy do bramy wyciągając kobiety, dzieci i strzelając jak popadnie, że będą palić rannych w szpitalach. H.J.: To było straszne, tego nie przewidzieliśmy. To nas dotyka i boli do dzisiaj, bo nie mogliśmy w żaden sposób przeciwdziałać ani pomóc. Byliśmy w szturmie. Nie mogliśmy obronić ludności cywilnej, a to byli nasi znajomi, bliscy. My byliśmy żołnierzami, oni padli ofiarą brutalnej, niczym nieuzasadnionej zemsty. Mamy tego świadomość, choć jak podkreślam, to nie nasza wina.

8

Jak zapamiętali Państwo dzień 1 sierpnia? Początek powstania był kilkakrotnie przekładany, odwoływany, domyślam się, że było nerwowo. Czy można było przewidzieć, co będzie potrzebne, co zabrać się z domu? H.J.: Doskonale pamiętam pierwszy dzień. Kiedy szłam na zbiórkę pod wyznaczony adres, zobaczyłam człowieka w płaszczu, z opaską na ramieniu, który spokojnie, acz zdecydowanie mówił do ludzi na ulicy: „Proszę państwa, proszę wrócić do domów, pozamykać bramy, bo tu za chwilę może być niebezpiecznie”. Tak szedł i ostrzegał. Nie da się opisać tego, co czułam. To było na ul. Wolności, a my wolności byliśmy spragnieni. Piąty rok wojny. Wyszłam z domu tak, jak stałam, nawet swetra nie wzięłam. Nie liczyliśmy się z tyloma miesiącami walki. Parę dni, może tygodni. Byłam na warszawskiej Starówce. Nawet nie pamiętam, co jedliśmy? Jak i gdzie. Dwa pierwsze tygodnie to było takie szaleństwo, że stres wymazał mi wszystkie szczegóły. Gdy po kapitulacji szliśmy do niewoli, ktoś z tłumu cywilów bez słowa rzucił mi kurtkę. W drodze do Ożarowa ludzie rzucali nam jedzenie, co kto miał. Mieliśmy do samego końca oparcie w mieszkańcach, mimo całego zniszczenia, nie do opisania. M.M.: Ja dzień wcześniej wyjechałam kolejką do dzielnicy Włochy i powiedziałam mamie, że jak nie wrócę, to znaczy, że się zaczęło. Byłam przeznaczona do punktu sanitarnego. Nawet nie pamiętam, w co byłam ubrana. Wiem tylko, że apteczka była podstawową rzeczą. Do domu nie wróciłam, tylko wprost do obozu. W głośnej książce Piotra Zychowicza, pt. „Obłęd’44” jest cały rozdział poświęcony dzieciom w powstaniu. Autor porównuje sytuację sprzed lat do dzisiejszej, w której opinię publiczną bulwersuje widok dziecka, dajmy na to w Afryce, z bronią w ręku, natomiast podobno nie zastanawiamy się nad tym, że w powstaniu także uczestniczyły w zasadzie dzieci. E.B.: Ja tej książki nie doczytałem do końca. Proszę mi wybaczyć, tego nie da się czytać. Od lat walczymy z przekłamaniami na ten temat. Flagowym przykładem jest Pomnik Małego Powstańca, który z uporem maniaka pokazują przewodnicy turystom. Bzdura.


Rok VII nr 4 (37) sierpień-październik 2014 H.J.: Jak słyszę, że dzieci zorganizowały powstanie albo że brały w nim udział, to gotuję się w środku. Jeszcze raz podkreślam – byliśmy wojskiem. Przynależność do AK była możliwa po ukończeniu szesnastego roku życia. Obowiązkiem każdego dowódcy oddziału było sprawdzenie deklarowanego wieku ochotnika. Nie mogę wykluczyć, że ktoś skłamał, ale to mogły być co najwyżej pojedyncze przypadki. Zdarzało się, rzecz jasna, że podczas walk zginęła rodzina, a taki smyk zostawał nagle sam w gruzowisku i automatycznie przyklejał się do oddziału. Co miał zrobić, skoro nikt z jego bliskich nie żył? E.B.: Szesnaście lat wtedy to nie ten sam wiek, co dzisiaj. Dorosłość przychodziła znacznie wcześniej, proszę o tym nie zapominać. A sam pomnik zżyma mnie – maluch z PM! O takim sprzęcie marzył dorosły mężczyzna. Nikt by go nie dał do ręki dziecku. Na Boga, nie byliśmy szaleńcami! Dzieci pomagały nam tak, jak robią to dzisiaj – mogły pokazać wejście do piwnicy, przynieść jedzenie lub posiedzieć przy ognisku, ale nic więcej. M.M.: Mnie do harcerstwa, a potem do AK zwerbowała nauczycielka ze szkoły im. Anny Wazówny. Pózniej zostałam przydzielona do służby sanitarnej. O wszystkim wiedzieli też rodzice, mimo że nie rozmawiało się otwarcie. To była, mówiąc dzisiejszym językiem, zgoda dorozumiana.

A kiedy słyszą Państwo, że w powstaniu zginął kwiat polskiej młodzieży, że może nie trzeba było, to jakie myśli przychodzą do głowy? E.B.: Nie ma co się zastanawiać, bo nie mieliśmy wiedzy o tym, co będzie. Takie było nastawienie społeczne, chęć walki, groźba nadchodzących Rosjan, a że inteligencja? No już tak jest, że jak człowiek jest myślący, to się go nazywa inteligencją (uśmiech). H.J.: Nikt nie zwracał uwagi na to, kto jest kim – Polakiem, katolikiem, ewangelikiem. Było braterstwo broni. Dopiero później jakieś grupy społeczne zawłaszczyły sobie powstanie i próbowały interesy polityczne na tym ugrać. Ale dla nas nie miało to znaczenia. Pomagało wielu ludzi. Ważny był dozorca, który otworzył bramę po godzinie policyjnej i kobieta, która przyniosła jedzenie. Do głowy by nam nie przyszło, żeby się rozwarstwiać. Nawet chłopcy z getta się przyłączali. A dzisiaj, kiedy spotykają Państwo różne interpretacje tamtych wydarzeń na ekranie, seriale, filmy, komiksy? Czy ktoś coś upraszcza, spłyca? E.B.: Doradzamy, konsultujemy, opowiadamy. Wszystko po to, by oddać możliwie wiernie emocje. To trudne. Dotykamy też kluczowej rzeczy, jaką jest wychowanie. Nasz przewodniczący, generał Ścibor-Rylski to rocznik 1917. Pani to rocznik 1977. Dzieli nas przepaść pokoleniowa, nie mówiąc o dzisiejszej młodzieży. Nas wychowywali rodzice, szkoła, harcerstwo. Dzisiaj młodzież wychowuje internet. Dla nas – choć żywię nadzieję, że nadal tak jest –takie wartości, jak honor, odwaga, odpowiedzialność miały znaczenie. My po prostu nie mogliśmy inaczej. W tamtych warunkach tak trzeba było się zachować. Po prostu, nie ma co gdybać. H.J.: Dobrze, że mówią, piszą, dyskutują. To znaczy, że pamięć jest żywa. Bawią nas eksponowane wątki miłosne. My podkreślamy, żeby z tym nie przesadzać i pamiętać, że było gorąco, nie było wody, nie było ubrań na zmianę, nie było jedzenia. Mało komfortowe warunki na amory (śmiech). Wychowane też byłyśmy inaczej, bardziej powściągliwie. Ale, jak mówił Marek Edelman, była miłość w getcie, była i w powstaniu. Ważne tylko, żeby twórcy i scenarzyści dobrze wyważyli proporcje. Nam to nie przeszkadza. Też byliśmy kiedyś młodzi.

Zdjęcia: Muzeum Powstania Warszawskiego

A uzbrojenie, przygotowanie? Czy byli Państwo gotowi do starcia z okupantem? To też mity, że ludzie szli z gołymi rękami na czołgi? E.B.: Mity. Mieliśmy uzbrojenie, byliśmy przygotowani. Proszę pamiętać, że wojna trwała od pięciu lat. Psychicznie nas przygotowała na śmierć. Nie baliśmy się jej. Co chwilę ktoś umierał, był rozstrzelany, zabity, wywieziony. To była normalna sprawa, jakkolwiek strasznie brzmi dzisiaj. Ale to też kwestia, o której powinien wiedzieć każdy badacz, że nie porównuje się czasów i nastawienia ludzi wyrwanych z kontekstu. Gdzieś czytałem, że podobno można było zawrzeć sojusz z Niemcami. Ktoś, kto wygłasza taką kwestię ośmiesza się nieznajomością realiów. To bzdura. Po wszystkim, co nam zaserwowali w latach okupacji, nikomu taka myśl nie przyszłaby do głowy. Byliśmy młodzi, odpowiedzialni i zahartowani oraz wyćwiczeni w konspiracji. Do dzisiaj dla każdego z nas np. punktualność to podstawa. Jak się umawiamy na 17.00 to na punkt siedemnasta, nie na za pięć, albo na kwadrans po. Jeśli kogoś o siedemnastej nie ma, to

znaczy, że coś się stało. Mieliśmy mało doświadczenia, to można nam zarzucić.

Halina Jędrzejewska ps. Sławka

Maria Milbrandt ps. Marysia

Edmund Baranowski ps. Jur

9


Rok VII nr 4 (37) sierpień-październik 2014

WYDARZENIA Z KOŚCIOŁA EWANGELICKO-AUGS www.luteranie.pl

Ponad 1500 osób na Równicy

Zjazd Bratniej Pomocy im. Gustawa Adolfa

Fot. luteranie.pl

Fot. Zwiastun Ewangelicki

W świąteczny czwartek 19 czerwca w Katowicach odbył się 151. Zjazd Bratniej Pomocy im. Gustawa Adolfa, pomocowego funduszu kościelnego, wspierającego budowę i remonty obiektów parafialnych w całej Polsce.

W czwartek 19 czerwca kolejny raz odbyło się tradycyjne nabożeństwo

„Przy Kamieniu” na stokach Równicy w Ustroniu. Takie nabożeństwa są odprawiane każdego roku na pamiątkę prześladowań w czasach kontrreformacji, gdy ewangelicy zbierali się potajemnie na modlitwie w lasach, również na stokach Równicy. Kazanie podczas tegorocznego nabożeństwa w tym symbolicznym dla luteran miejscu wygłosił ks. radca Waldemar Pytel ze Świdnicy.

Delegaci dokonali podziału zebranych środków (250 tys. zł) na wnioskowane cele oraz wybrali nowy zarząd. Prezesem Bratniej Pomocy został ks. Daniel Ferek z Wodzisławia Śląskiego, a w skład zarządu weszli: Anna Czudek (Goleszów), ks. Marcin Makula (Golasowice) i ks. Mirosław Sikora (Rybnik). Prowadzący tę część obrad Biskup Kościoła ks. Jerzy Samiec pogratulował wszystkim wyboru i podziękował za wieloletnią pracę dotychczasowemu prezesowi ks. Tadeuszowi Makuli oraz zarządowi.

Duchowni o wizji rozwoju Kościoła

W Karpaczu odbyła się coroczna Ogólnopolska Konferencja Duchownych Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Obrady rozpoczęły się w poniedziałek 30 czerwca i trwały trzy dni. Tematyka związana była z wizją rozwoju Kościoła na najbliższe lata. Gościem duchownych był ks. Martin Junge – sekretarz generalny Światowej Federacji Luterańskiej. Podczas obrad wygłoszono dwa referaty: „Historia Stowarzyszenia Księży i Katechetów” przygotowany przez ks. dr. Włodzimierza Nasta oraz „Jaką drogą powinien pójść Kościół EwangelickoAugsburski w Polsce w najbliższych latach?” – programowe wystąpienie Biskupa Kościoła ks. Jerzego Samca. Po wykładach odbyła się dyskusja na ich

Od 5 do 13 lipca trwał 65. Tydzień Ewangelizacyjny w Dzięgielowie. Głównym mówcą ewangelizacyjnym dla młodzieży i dorosłych był ks. Leszek Czyż. Przed południem organizatorzy zapraszali na wykłady biblijne, których tematem była Modlitwa Pańska. Popołudnia, oprócz głównej ewangelizacji, wypełniały różnego rodzaju wykłady, warsztaty i seminaria związane z hasłem tegorocznego Tygodnia „Lecz moim szczęściem być blisko Boga”. Był też czas na panel dyskusyjny z udziałem polityków, zatytułowany „Czy Pan Bóg jest konserwatystą czy socjalistą?” Program uzupełniały zajęcia sportowe, rekreacyjne, artystyczne i edukacyjne.

10

Fot. luteranie.pl

65. Tydzień Ewangelizacyjny w Dzięgielowie

temat, kontynuowana później w grupach tematycznych. W ostatnim dniu obrad głos zabrał ks. Martin Junge, który przedstawił założenia, cele, dzień dzisiejszy i perspektywy Światowej Federacji Luterańskiej. Konferencję zakończyły aktualia Biskupa Kościoła oraz dyskusja i komunikaty.

Europejska Konferencja Biskupów

We Wrocławiu 3 lipca rozpoczęła się dwudniowa Konferencja Ewangelickich Biskupów Europy Środkowo-Wschodniej. Uczestniczyli w niej biskupi Kościołów luterańskich i reformowanych z Polski, Niemiec, Czech, Słowacji, Austrii, Węgier, Rumuni, Estonii i Ukrainy. W posiedzeniu wzięli też udział przedstawiciele Światowej Federacji Luterańskiej z sekretarzem generalnym ks. Martinem Junge. Temat obrad brzmiał: „25 lat po politycznych przemianach” i był próbą oceny wpływu tego czasu na Kościoły.

Spotkanie Chrześcijan Europy Środkowo-Wschodniej

We Wrocławiu w dniach 4-6 lipca miało miejsce Spotkanie Chrześcijan Europy Środkowo-Wschodniej. Odbywało się w m.in. we wrocławskiej Hali Stulecia, gdzie zebrało się ponad cztery tysiące osób z dwunastu europejskich krajów. Po wielu spotkaniach, nabożeństwach, koncertach, wykładach i dyskusjach zjazd zakończyły niedzielne nabożeństwa. We Wrocławiu odbyło się ono w polskokatolickim kościele Marii Magdaleny. Ma on szczególne znaczenie dla ewangelików, bo w nim rozpoczęła się Reformacja we Wrocławiu. Kazanie wygłosił ks. Martin Junge, sekretarz generalny Światowej Federacji Luterańskiej. Temat spotkania „Być wolnym w Chrystusie” odnosił się do fragmentu Listu Apostoła Pawła do Galacjan i nawiązywał do jubileuszu upadku komunizmu w Europie. Pierwsze tego typu spotkanie odbyło się w 1991 roku w Zgorzelcu, wtedy jesz-


Rok VII nr 4 (37) sierpień-październik 2014

SBURSKIEGO W POLSCE ks. Adam Malina

cze pod nazwą Spotkanie Trzech Narodów, a udział w nim wzięło kilkudziesięciu ewangelików z Niemiec, Polski i Czechosłowacji. Zjazd we Wrocławiu był już dziewiątym z kolei, z największą liczbą uczestników.

Cmentarz Ewangelicko-Augsburski Parafii Świętej Trójcy w Warszawie został – wraz z czterema innymi stołecznymi nekropoliami – wpisany na listę Pomników Historii, czyli zabytków mających szczególną wartość dla kultury. „Nekropolie na Powązkach są świadectwem tolerancji religijnej i wielokulturowości naszego społeczeństwa, a także miejscem pochówku

Fot. luteranie.pl

przykościelnym cmentarzu pochowani są m.in. Henryk Tomaszewski – twórca wrocławskiego teatru pantomimy oraz Tadeusz Różewicz – polski poeta, dramaturg, prozaik i scenarzysta.

wybitnych Polaków, na którym znajdują się wysokiej klasy obiekty sztuki sepulkralnej” – czytamy w rozporządzeniu prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. Lista Pomników Historii obejmuje 58 pozycji, a cmentarz parafii Świętej Trójcy jest pierwszą „luterańską pozycją”.

Jubileusz kościoła Wang w Karpaczu

Ewangelicki Kościół Górski Naszego Zbawiciela z XII wieku, znany powszechnie jako Kościół Wang lub Świą-

a ks. Oskar Wild w parafii w Ustroniu. Obecnie w Kościele ewangelickim w Polsce swoją czynną służbę sprawuje 153 ewangelickich duchownych.

Ksiądz Marian Niemiec biskupem Diecezji Katowickiej

Fot. Zwiastun Ewangelicki

Warszawski cmentarz na Młynarskiej Pomnikiem Historii

Niemcem i ks. Tadeuszem Makulą. Po nabożeństwie odbyło się spotkanie z nowymi księżmi, podczas którego bp Jerzy Samiec wręczył dokumenty ordynacyjne. Młodzi duchowni pozostaną w parafiach, w których odbywali dotychczas praktyki przed ordynacją: ks. Karol Długosz w parafii w Żorach, Fot. Zwiastun Ewangelicki

Fot. Zwiastun Ewangelicki

tynia Wang w Karpaczu, przeniesiony został w 1842 roku z miejscowości Vang, leżącej nad jeziorem Vangsmjøsa w Norwegii. 28 lipca 1844 roku nastąpiło uroczyste otwarcie i poświęcenie kościoła. 170 lat później, w dniach 2 i 3 sierpnia 2014 roku, parafianie z Karpacza uroczyście świętowali jubileusz z udziałem m. in. zwierzchnika Kościoła bp. Jerzego Samca, biskupa wrocławskiego Ryszarda Bogusza, ks. Jana Kozieła – poprzedniego proboszcza parafii oraz pięćdziesięcioosobowej grupy parafian z miejscowości Vang w Norwegii, a także gości z Czech, Niemiec, Francji i Węgier. Obecnie Kościół Wang jest uważany za najstarszy drewniany zabytek sakralny na terenach Polski oraz za największą atrakcję Karkonoszy. Odwiedza go ponad 200 tys. turystów rocznie. Na

Ordynacja w Żorach

W sobotę 6 września w ewangelickim kościele Zbawiciela w Żorach, odbyło się nabożeństwo połączone z wprowadzeniem w urząd duchowny dwóch magistrów teologii ewangelickiej. Poprzez akt ordynacji do służby Słowa Bożego i Sakramentów zostali powołani pochodzący z Pomorza Karol Długosz (Koszalin) oraz Oskar Wild (Słupsk). Aktu ordynacji poprzez modlitwę i nałożenie rąk apostolskim zwyczajem dokonał Biskup Kościoła ks. Jerzy Samiec wraz z asystentami: bp. Rudolfem Bażanowskim i ks. Piotrem Wowrym oraz ks. dr. Marianem

W niedzielę 14 września w Katowicach ks. dr Marian Niemiec został wprowadzony w urząd biskupa Diecezji Katowickiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Aktu konsekracji dokonał zwierzchnik polskich luteran bp Jerzy Samiec, a asystowali mu bp Ryszard Bogusz oraz bp Rudolf Bażanowski. – Najważniejszym znakiem, symbolem łączącym wszystkich chrześcijan jest krzyż. W wierze i życiu ewangelików krzyż zajmuje szczególne miejsce, które wynika z luterskiej teologii krzyża – powiedział w czasie kazania nowy zwierzchnik Diecezji Katowickiej. W uroczystości uczestniczyło wielu duchownych Kościoła luterańskiego oraz przedstawiciele Kościoła rzymskokatolickiego i Kościołów Polskiej Rady Ekumenicznej. W imieniu katolików pozdrowienia i życzenia przekazał abp Wiktor Skworc, a środowiska ekumenicznego bp Marek Izdebski. Wśród gości byli też przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, członkowie władz Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, członkowie Synodu Diecezjalnego.

11


Rok VII nr 4 (37) sierpień-październik 2014

Tornister mł. chor. w st. spocz. Andrzej Korus

Centrum weterana Po sześćdziesięciu latach od wyjazdu żołnierzy Wojska Polskiego na pierwszą misję zagraniczną, polscy weterani doczekali się Centrum Weterana Działań Poza Granicami Państwa. Pierwszego grudnia oficjalnie rozpocznie działalność bardzo ważna dla ponad stutysięcznej rzeszy weteranów instytucja. Centrum Weterana będzie jednostką organizacyjną Ministerstwa Obrony Narodowej podległą dyrektorowi Departamentu Spraw Socjalnych. Takie umocowanie Centrum jest szczególnie ważne dla weteranów poszkodowanych. Struktura organizacyjna przewiduje trzy zespoły zajmujące się całokształtem spraw związanych z weteranami i historią działań poza granicami kraju. Będą to: Zespół pomocy i informacji, który będzie zajmować się weteranami poszkodowanymi, ich rodzinami i rodzinami poległych na misjach żołnierzy oraz udzielać informacji ogólnych, porad prawnych i psychologicznych. W tym celu planowane jest utworzenie punktu informacyjnego oraz współpraca ze wszystkimi instytucjami i organizacjami działającymi na rzecz weteranów poszkodowanych i ich rodzin. Zespół tradycji będzie odpowiedzialny za gromadzenie dokumentów i pamiątek związanych z uczestnictwem żołnierzy WP w misjach zagranicznych, pozyskiwanie i opracowywanie zbiorów, a także ich udostępnianie. Zespół edukacji i promocji prowadzić będzie między innymi działania mające na celu popularyzację wiedzy o udziale Sił Zbrojnych Rzeczpospolitej Polskiej w misjach i operacjach poza granicami kraju. W gestii zespołu znajdzie się także przygotowanie wydawnictw informacyjnych, konferencji, konkursów oraz organizacja spotkań i prelekcji ze szczególnym uwzględnieniem młodzieży. W wyniku postępowania konkursowego minister obrony narodowej powołał na stanowisko dyrektora Centrum Weterana ppłk. mgr. inż. Leszka Stępnia z Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu. Był on pierwszym polskim żołnierzem rannym w Afganistanie. W czasie

12

wykonywania zadania inżynieryjnego zabezpieczenia bazy Bagram mina urwała mu nogę. Pomimo inwalidztwa pozostał w czynnej służbie wojskowej, zajmując się dodatkowo pomocą rannym żołnierzom i pracownikom wojska. Przez wiele lat pełnił funkcję sekretarza generalnego Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju (wywiad z ppłk. Stępniem opublikowaliśmy w WiM nr 2/30 w marcu 2013 roku). Budynek i plac, na terenie którego znajduje się Centrum oraz planowany pomnik ze Ścianą Pamięci o poległych żołnierzach także mają swoją ciekawą historię. Dwukondygnacyjny budynek z czerwonej cegły przy ul. Puławskiej 6/a w Warszawie (do roku 1916 ul. Nowoaleksandryjska) jest częścią dużego kompleksu koszarowego zwanego koszarami keksholmskimi. Kompleks ciągnął się wzdłuż ul. Rakowieckiej i ul. Stefana Batorego do rejonu dzisiejszego placu Unii Lubelskiej (dawniej placu Keksholmskiego). Całość koszar keksholmskich zaprojektował Wiktor Junosza-Piotrowski, a wybudowany został w latach 1900-1902. Stacjonował w nich Lejb-Gwardyjski Keksholmski Pułk Piechoty im. Cesarza Austriackiego, wchodzący w skład 3. Dywizji Piechoty, 23. Korpusu Armijnego Imperium Rosyjskiego. Po wojskach rosyjskich, w latach 1915-1918, koszarami administrowali Niemcy. Natomiast w okresie dwudziestolecia międzywojennego na terenie kompleksu stacjonowały w różnych latach liczne jednostki Wojska Polskiego. Były to m.in.: pułk lotniczy (lądowisko na Polu Mokotowskim), Doświadczalne Warsztaty Lotnicze, batalion radiotelegraficzny, Centralna Składnica Lotnicza, Szkoła Podchorążych Technicznych Lotnictwa, Klub Oficerski oraz szefostwo Wojskowego Duszpasterstwa Ewangelicko-Augsburskiego. Po II wojnie światowej mieściła się tam między innymi Wojskowa Komenda Uzupełnień. Usytuowanie na terenie koszar keksholmskch Duszpasterstwa Ewangelicko-Augsburskiego związane było z przekazaniem ewangelikom opuszczonej w 1915 roku cerkwi prawosławnej pod wezwaniem Świętych Apostołów Piotra i Pawła, będącej wówczas kościołem wojskowym. Wspaniałą cerkiew zaprojektował (jako tzw. projekt seryjny) inż. Wierzbicki. Decyzją Ministra Spraw Wojskowych z dnia 18 maja 1920 roku pieczę nad opuszczoną cerkwią przejął Kościół ewangelicko-augsburski i przeznaczył na Ewangelicki Kościół Garnizonowy. Duszpasterstwo Wojskowe w parafii Wniebowstąpienia Pańskiego przy ul. Puławskiej 2a w Warszawie istnieje do dzisiaj i znajduje się kilkaset metrów od Centrum Weterana Działań Poza Granicami Państwa.


Rok VII nr 4 (37) sierpień-październik 2014

Na celowniku ewangelika Rafał Ćwikowski

złudzeniem, pogonią za nieznanym, naiwnością, dla mnie w nadziei będzie siłą do trwania w oczekiwaniu. Ani czas ani okoliczności nadziei nie mogą złamać, bo w samej swojej istocie jest ona pozbawiona realnych przewidywań na czas realizacji. A zatem wiara i nadzieja występują razem we wzajemnie uzupełniającej się konfiguracji. To wiara jest siłą napędową nadziei, a nadzieja treścią wiary. To, co stanie się treścią naszych losów może okazać się rozczarowaniem. Loteria uśmiecha się tylko do nielicznych. Dla reszty pozostaje najczęściej rozbudzona pokusa sukcesu. Dlaczego więc doświadczani tyloma niespełnionymi oczekiwaniami, tyloma rozczarowaniami jednak Życie najczęściej nie jest pasmem jednej historii, ale rapozostajemy wierni nadziei? Bo każdą porażkę możemy czej zlepkiem wielu dłuższych lub krótszych epizodów. Pooswoić miłością. pularne słowa piosenki: „ W życiu piękne są tylko chwile” Miłość równie bezwarunkowa jak wiara i nadzieja, uczy symbolicznie obrazują tę rzeczywistość. Plany, perspeknas, aby nie porzucając marzeń, nie tracąc z widoku swoich tywy, nadzieje czasami nagle i niespodziewanie ulatują pragnień, uczynić treścią życia realizację pragnień innych, w niebyt zakończone nieoczekiwanymi wydarzeniami. pomóc w urzeczywistnianiu marzeń napotkanych ludzi. MiBywa tak, gdy bliska osoba ginie w wypadku, na misji łość pomaga oswoić porażki, zapomnieć o rozczarowaniu, wojskowej lub z powodu nieoczekiwanej choroby. Trudzapomnieć o sobie. no wtedy wyobrazić sobie, jak mielibyśmy dalej żyć bez Mamy swego pasterza, opiekuna i orędownika. Mamy kogoś, kto był nieodzownym elementem naszych planów. przyjaciela. Jest nim Jezus Chrystus, który o sobie mówi „Końcem świata” może wydawać się czasem utrata nioustami ewangelisty Jana: „Ja jestem dobrym pasterzem sąca zachwianie poczucia własnej wartości i zatroskanie i znam owce swoje...” (J 10,14). Być pasterzem serc i umyo przyszłość rodziny. Podobnie rozwód jawi się jako katasłów ludzi to zadanie, jakie postawił sobie Jezus w swojej klizm wobec planów opiewających na całe życie. ziemskiej misji. Jest to element dobrej nowiny, która niesie Czy można zacząć od nowa? Czy możliwe jest przepraw sobie ogromny ładunek treści. cowanie w sobie tragedii, przewartościowanie priorytetów, Codzienne życie rodzi wiele przytakie przegrupowanie planów, aby czyn, z powodu których mogę i czuję dalsze życie było nadal możliwe? „Uczę się prawdy i fałszu, szukam celu, się zagubiony. Na różnych etapach Czy nie jest złudnym przeświadczasami pragnę, a czasami pragnienia ziemskiej wędrówki doświadczam czenie, że jeszcze mamy szanse na spełnienie pragnień? zaspakajam. Staram się przetrwać, ale rozmaitych lekcji pokory. Uczę się prawdy i fałszu, szukam celu, czaKluczowym słowem w tak dramazarazem coś stworzyć.” sami pragnę, a czasami pragnienia tycznych sytuacjach jest nadzieja. zaspokajam. Staram się przetrwać, Myślę, że w tym pojęciu kryje się ale zarazem coś stworzyć. Pokonuję codziennie małe i duże największy ładunek nadprzyrodzoności. Tego stanu ducha przeszkody. Czasami ogarnia mnie apatia, a innym razem nie sposób w łatwy sposób uzasadnić stanami psychiki, chciałbym góry przenosić. Tak trwam w ludzkim labiryncie regułami psychologii, predyspozycjami, potrzebami itp. W spraw małych i większych. Zmuszony do podejmowania licznadziei człowiek rzuca się w nieznane, przenika w ciemnych decyzji i wyborów lękam się czasem o to, co przyniesie ność niewiedzy, zapada się w otchłań bez asekuracji. Karjutro. W zwyczajnym świecie ludzkich trosk niezwykle słodmi się wiarą bez wiedzy. ko brzmi nowina, że mam swego pasterza. Nadzieja nie jest jednak zaklęciem. Nie można swoich To wsparcie w Chrystusie daje poczucie bezpieczeńpragnień uczynić przyczyną sprawczą realizacji naszych stwa, kiedy wkraczam na nieznany teren życiowych zaoczekiwań. Gdyby to było możliwe, czy nie byłaby to jakaś sadzek. Czy w tym „stadzie”, którego jestem członkiem forma magii? W magii chcę i mam – jeśli tylko odpowiedmogę być zapomniany? Otóż właśnie wiem, że pomoc nio mocno chcę. W nadziei mogę jedynie chcieć, czekać, została mi w Jezusie obiecana. Jeżeli na którymś żya przede wszystkim wierzyć, bo to wiara daje mi siłę do ciowym rozdrożu wybiorę zły kierunek, mój pasterz oczekiwania. Nawet jeżeli wszystkie znaki na niebie i ziemi wyruszy na poszukiwania. Wiem, że zostanę odnaleziowskazują, że nie mam szans na realizację tego, czego prany, choćby całe stado musiało czekać. Mój pasterz jest gnę, to w nadziei będę trwał silny wiarą, że może jednak, „Dobrym pasterzem, który daje życie za owce swoje.” że może kiedyś, że może... (J 10,11). Jezus jest stróżem duszy mojej – to moja Nadzieja, tak jak i wiara, zakłada podjęcie ryzyka bez najlepsza asekuracja. gwarancji na sukces. To, co dla innych może wydawać się

Czasem trzeba zacząć od nowa

13


Rok VII nr 4 (37) sierpień-październik 2014

Jedynie Słowo Piotr Lorek

się bowiem pokusie udowodnienia innym swojej prawdziwej tożsamości. Nie zstępuje z krzyża, wręcz woła: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Mk 15, 34), po czym, wydając jeszcze jeden donośny krzyk (Mk 15, 37), umiera w rozpaczy.

Jezusowy krzyż W samym środku Ewangelii Marka Jezus pyta swoich uczniów o to, za kogo go uważają. Właściwą odpowiedź („Tyś jest Chrystus”) daje Piotr. Okazuje się po chwili, że Piotrowe rozumienie tożsamości Jezusa jest jednak błędne; otrzymuje on bowiem poważną reprymendę od Jezusa („Idź precz ode mnie, szatanie…”). Piotrowe rozumienie mesjaństwa Jezusa nie chce dopuścić myśli o cierpieniu i śmierci Syna Człowieczego. Jezus kontynuując wątek cierpienia mesjańskiego wzywa do naśladowania: „Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój i naśladuje mnie” (Mk 8, 34). Jezus akceptuje swoje cierpienie i ponagla swoich uczniów, by i oni ponieśli swój krzyż.

W czwartek, dzień przed swoją śmiercią Jezus zapowiada, że wszyscy jego uczniowie się go zaprą (Mk 14, 27-28). I znów Piotr popierany przez pozostałych odpowiada: „Choćbym nawet miał umrzeć z tobą, nie zaprę się ciebie” (Mk 14, 31). Jeszcze tego samego dnia Piotr robi to, co zapowiada Jezus. W obliczu grożącej mu zapewne śmierci zapiera się Jezusa (Mk 14, 66-72). Pomimo zapewnień nie jest w stanie do końca iść za Jezusem i nieść swój własny krzyż. Zarówno Jezus, jak i Piotr na pewnym etapie swojej drogi nie byli w stanie unieść własnego krzyża – Jezus z wyczerpania i bliski śmierci, Piotr zaś ze strachu przed nią. Krzyż Jezusa musi być więc w zastępstwie niesiony przez przymuszonego obcego, gdyż dobrowolni uczniowie nie są w stanie uczestniczyć w jego cierpieniach. Obraz niesienia krzyża Jezusa rozbudowuje Ewangelia Łukasza dodając, że żołnierze włożyli na Szymona Cyrenejczyka krzyż, „aby go niósł za Jezusem” (Łk 23, 26). Przed oczyma więc pojawia się umęczony Jezus, za którym idzie (w Ewangelii Łukasza już nie przymuszony!) Szymon (choć nie ten, który się tak zarzekał!). Ten obraz podążania z krzyżem za Jezusem zapewne nawiązuje do innych słów z Ewangelii Łukasza: „Kto nie dźwiga krzyża swojego, a idzie za mną, nie może być uczniem moim” (Łk 14, 27). Słowa te sugerują, że można chodzić za Jezusem bez krzyża, a więc naśladować Piotra i pozostałych uczniów. Można chodzić za Jezusem nie będąc jego uczniem…

Autor Ewangelii trzeci raz wraca do wątku krzyża już po dotarciu na Golgotę. Przypadkowi ludzie, arcykapłani oraz uczeni w Piśmie bluźnią Jezusowi wiszącemu na krzyżu: „Ratuj siebie samego i zstąp z krzyża! … Innych ratował, a siebie samego wyratować nie może. Niechże Chrystus, król Izraela zstąpi teraz z krzyża, abyśmy ujrzeli i uwierzyli” (Mk 15, 31-32). Jezus zganił wcześniej Piotra, który nie chciał dopuścić do jego śmierci. Teraz Jezus, wisząc już na krzyżu, wciąż nie unika cierpienia – nie poddaje

Do Markowych słów: „weźmie krzyż swój i naśladuje mnie” (Mk 8, 34; por. Mt 16, 24) Ewangelista Łukasz dodaje: „codziennie” (Łk 9, 23). Żeby być uczniem Jezusa trzeba każdego dnia nieść stary, szorstki krzyż, jak mówi jedna z pieśni, nie zaś pozłacaną ozdobę na szyi. Prawdziwe uczniostwo to zgoda na cierpienie i współcierpienie, wręcz niesienie samego krzyża Chrystusowego w jego miejsce. Tylko tak można zachować duszę swoją, nawet jeśli się ją w cierpieniu utraci.

Fot. Piotr Lorek

Marek wraca do wątku krzyża pod koniec swojej Ewangelii. Poddany biczowaniu, popluty, zbity trzciną po głowie Jezus, po wydaniu na niego przez Piłata wyroku śmierci przez ukrzyżowanie, ma teraz zanieść swój krzyż na Golgotę. Okazuje się jednak, że umęczony Jezus nie jest w stanie nieść własnego krzyża! Żołnierze rzymscy „zmusili [więc] niejakiego Szymona Cyrenejczyka, ojca Aleksandra i Rufa, który szedł z pola i przechodził mimo, aby niósł krzyż jego” (Mk 15, 21). Krzyż Jezusa niesie zmuszony do tego przypadkowy człowiek. Obcy pomaga Jezusowi w niesieniu jego krzyża. Jezus przyjmuje swój krzyż, ale nie jest w stanie go nieść sam.

14


Rok VII nr 4 (37) sierpień-październik 2014

OKIEM CYWILA

Daria Stolarska

Nie gdybać 9 kwietnia 1940 roku wojska niemieckie wkroczyły na terytorium Danii, w ważniejszych portach stanęły okręty Kriegsmarine, a Luftwaffe zrzuciła na Kopenhagę kilka bomb. Tylko kilka. Cała ta „kampania kwietniowa” trwała... niecałe dwie godziny – od 4:15 do 6:00 – kiedy to duńskie dowództwo poddało się i od tej pory spełniało wszystkie żądania okupantów. Nawet zanim ci wypowiedzieli je na głos. To ostatnie zdanie to nie moja radosna twórczość, ale informacja znaleziona w Hanstholm, w muzeum mieszczącym się w bunkrze. W czasie wojny Duńczycy budowali na własnych plażach betonowe bunkry, stanowiące część Wału Atlantyckiego i nie robili tego w ramach robót przymusowych tylko normalnych, nieźle płatnych kontraktów. Również ewakuacja ludności z zajmowanych przez Niemców strategicznych obszarów przebiegała w wysoce cywilizowany sposób. Nie było mowy ani o ostatecznych rozwiązaniach, ani o Lebensraumie. Jasnowłosi, niebieskoocy potomkowie Wikingów nie byli dla Hitlera podludźmi, a Dania nie stanowiła celu tylko przystanek na drodze do norweskich portów. Przez całą wojnę żołnierze niemieccy nudzili się, siedząc w bunkrach i objadali się lokalnymi produktami, a po zakończeniu wojny spokojnie odeszli. Duńczykom pozostało tylko rozminować plaże

i tyle. Życie toczyło się nadal. Spokojnie. Zanim potępi się Duńczyków za tchórzostwo i kolaborację, warto spojrzeć na mapę i zastanowić się, jakie szanse obrony miał ten mały, płaski, słabo zaludniony kraj o rozwiniętej linii brzegowej, położony w strategicznym miejscu na styku dwóch mórz. Praktycznie żadnych. Zresztą, duńskie dowództwo na pewno śledziło trwającą od siedmiu miesięcy wojnę w Polsce i wiedziało, czym grozi opór – śmiercią i zniszczeniem. W ciągu tej krótkiej wojny obronnej zginęło szesnastu żołnierzy duńskich i trzech niemieckich. Poddanie się zapewniło Danii upragniony spokój. Czasami zastanawiam się, jak wyglądałaby teraz Polska, gdybyśmy się poddawali zamiast walczyć? Jak wyglądałaby Warszawa bez powstania? Co by było, gdybyśmy nie musieli wciąż zaczynać od zera – po rozbiorach, po wojnie, po transformacji ustrojowej? Gdybyśmy zamiast umierać za swój kraj lub z niego emigrować, potrafili dla niego i w nim żyć? Ale gdybaniem nie zmienię przeszłości ani nie wpłynę na przyszłość. Dlatego, choć kusi mnie, żeby tutaj, w spokojnej Danii zostać na zawsze, kończę urlop i wracam. Daria Stolarska – freelancerka, wolontariuszka we wrocławskiej Dzielnicy Wzajemnego Szacunku Czterech Wyznań

Początek czy koniec?

Marek Hause

O końcu i początku można mówić i pisać bez końca: koniec świata, koniec wakacji, początek roku szkolnego, początek pracy i tym podobne. Zależność tych obu pojęć najlepiej ujął polski pisarz fantasy Andrzej Sapkowski: „Coś się kończy, coś się zaczyna”. W tym aforyzmie zawarty jest sens istnienia i działania ludzkiego. Z tego powiedzenia wynika również, że aby jedną sprawę rozpocząć, należy uprzednio inną zakończyć. Nieraz koniec jest nieunikniony i od nas samych niezależny. Niekiedy wzbraniamy się lub też staramy się wydłużać moment jego nadejścia. Wedle słów Goethego „Prawie wszystko można łatwiej rozpocząć niż zakończyć”. Ale czy rzeczywiście łatwo jest rozpocząć nowe przedsięwzięcie? Wiedząc, że życie jest nieustającym rozpoczynaniem nie powinniśmy bać się nowych początków, bo nigdy nie zaczyna się od zera. Z biegiem czasu nabieramy doświadczenia i dlatego każdy nowy początek bazuje na umiejętnościach zdoby-

tych dotychczas. Pójście na kolejne studia lub szkolenie w wieku dorosłym nie będzie pierwszym dniem w szkole, tak jak dawniej, gdy były to nasze pierwsze zajęcia na uczelni w życiu. Często jednak bagaż złych doświadczeń powstrzymuje nas przed rozpoczęciem nowej drogi. Obawy przed porażką odbierają odwagę rozpoczęcia nowego projektu. Wtedy to pocieszającym może być fakt, że nikt nie jest doskonały, a potknięcie się może być również nowym początkiem drogi. Istnieje także rodzaj ludzi, którzy notorycznie rozpoczynają nie kończąc. Czasem mylą oni wystrzał z pistoletu startowego z salwą honorową, gdyż bardziej przejęci są sobą niż sprawą, której się podejmują. Zatem, choć nieraz długo należy czekać na efekty, nie należy się poddawać. Trzeba też umieć przegrywać, bo ktoś, kto nie potrafi zakończyć, pozostaje wiecznym żółtodziobem. Marek Hause – dziennikarz, autor, freelancer

15


Rok VII nr 4 (37) sierpień-październik 2014

Kilka porad dla nowo mianowanych żołnierzy Jak co roku sierpień to czas awansów i mianowań. Świeżo wyróżniony żołnierz nie powinien zapominać o pielęgnowaniu poprawnych stosunków zarówno z przełożonymi, jak i z podwładnymi.

Czesław Dutkowski Psychoterapeuta terapii krótkoterminowej BSFT (Brief Solution Focused Therapy)

Trzeba umieć wyrazić przełożonemu lub podwładnemu uznanie i gratulacje z powodu wyróżniających go czynów. Uznanie i powinszowania można składać na osobności lub też w obecności innych. Przełożony, jak każdy człowiek, ceni życzliwość i uznanie ze strony swoich podwładnych. Rzucone przy sposobności zdanie, dobrze uzasadnione i w porę powiedziane, cementuje oparte na wzajemnym poważaniu stosunki między przełożonym a podwładnym. Z drugiej jednak strony należy unikać pochlebstw. Byłoby niewłaściwą sprawą schlebiać przełożonemu po to tylko, by mógł się tym puszyć. Pochlebstwo zwraca się najczęściej przeciwko pochlebcy, gdyż wzbudza w ludziach wyraźne uczucie niesmaku i nieufności. Żołnierz podwładny składa gratulacje, ale nigdy nie schlebia. Rzecz to niezmiernie ważna, aby uniknąć nawet pozoru „lizania butów”, zarówno w słowach, jak i w czynach. Służalcza postawa wobec przełożonych jest zupełnie zbędna,

Niewielki krok dla ludzkości, ale wielki dla jednostki

Alina Lorek Psycholog kliniczny, teolog

16

Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Użalanie się nad sobą nic nie da. Strach ma wielkie oczy. Weź się w garść. Głowa do góry. Słowa te nie są nam obce – niektórzy je słyszeli, a inni wypowiadali, by zmobilizować osobę doświadczającą trudności. Wszyscy je znamy, ale częściej wywołują w nas irytację niż gotowość do realizacji. Jak to możliwe, że ktoś, kto przed chwilą był silny i zaradny, teraz tkwi w rozpaczy? Tragedii jest tak wiele, jak ludzkich doświadczeń tego, co nas przerasta. Większości z nich nie sposób zapobiec ani uniknąć. Niektórzy podnoszą się i żyją dalej, a inni przygnieceni ciężarem losu nie dostrzegają wyjścia z sytuacji. Każde z tych doświadczeń wymaga szacunku, uwierzenia w autentyczność cierpienia, ale też wsparcia, by dana osoba mogła choć na chwilę wynurzyć się z ciemności i zobaczyć światło. Nadzieja, poczucie powracającego sensu zmian i rozwiązań, chociaż czasem powoli, ale jednak prowadzą ku wyjściu z trudności, ku innemu na nie spojrzeniu. Kryzys jest wynikiem subiektywnych przeżyć osoby, na które nie możemy nakładać naszego filtru czy systemu wartości. Jesteśmy w pewnym sensie tym, co kochamy, potrafimy, czujemy, two-


Rok VII nr 4 (37) sierpień-październik 2014

a może ona wywołać jedynie pogardę zarówno ze strony przełożonych, jak i innych żołnierzy. Trzeba być uczciwym. Świeżo mianowany żołnierz zdobywa przychylność i szacunek przełożonych i podwładnych przez to, że wyraża gotowość obrony swoich opinii, a równocześnie zgadza się, kiedy trzeba, na wniesienie do nich odpowiednich poprawek. Należy pamiętać, że niczego się nie zyskuje przez wykrętne odpowiedzi lub zwalanie winy na innego żołnierza. Jedynym rezultatem będą nieprzyjazne stosunki i utrata szacunku. Blef z łatwością zostanie zdemaskowany. Uczciwość jest najlepszą polityką. Trzeba być dokładnym. Żołnierz powinien zdawać sobie sprawę ze swoich mocnych i słabych stron w dziedzinie wiedzy wojskowej i taktyki. Nie powinien zapuszczać się w dziedziny, o których mało wie lub posiada o nich niedokładne wiadomości. Gdy żołnierz czuje, że jego wiedza jest niewystarczająca, powinien od razu wziąć się do pracy, że-

by pogłębić i rozszerzyć wiadomości. Żołnierz zawsze powinien dokładnie sprawdzać prowadzoną przez siebie dokumentację, zanim ją przedstawi przełożonemu. Przełożony bowiem może lepiej zapamiętać błędy, aniżeli dobre strony. Szczególnie, gdy wspomniane błędy przeszkadzają przełożonemu osobiście, a także całemu pododdziałowi w osiągnięciu pożądanych wyników. Podwładny powinien kilkakrotnie sprawdzić otrzymane rozkazy, zanim przystąpi do ich wykonania. Powinien on również starannie kontrolować wykonanie, aby mieć pewność, że rozkazy zostały wykonane, co do joty. Należy także jak najuważniej sprawdzić treść wykonanych dokumentów przed przekazaniem ich starszym i upewnić się, czy dokumentacja ma przewidzianą regulaminem formę. Dobry żołnierz jest zawsze dokładny i nigdy nie bywa niedbały. Trzeba być wyrozumiałym na wady i słabostki przełożonych. Czasem może się wydawać, że przełożeni, na przykład, zbyt łatwo wpadają w gniew. Może to i prawda, a składają się na to różne powody. Być może, przyczyną jest ciężar odpowiedzialności dźwigany przez przełożonych albo długotrwały, wytężony wysiłek, lub po prostu „uświęcona przywilejem gderliwość wyższych przełożonych”. W każdym razie nie należy chować urazy z tego powodu ani robić replik. Jeśli się zasłużyło na reprymendę, to trzeba z niej wyciągnąć korzyść, a jeśli nie – to wybaczyć i zapomnieć, jak najprędzej.

Fot. Rafał Mniedło

rzymy, szanujemy, posiadamy, rozwijamy, mówimy, myślimy, oglądamy, wyznajemy, osiągamy, zdobywamy, a także tym czego pragniemy, do czego dążymy i z kim się wiążemy. Z jednej strony tworzymy nasz mały świat – przestrzeń komfortu, kontroli i bezpieczeństwa, a z drugiej on usidla nas przekonując, że bez niego utracimy sens bycia. Każdy kryzys, strata czy zmiana zniekształca i narusza co najmniej jedną z ważnych dla nas sfer. Siła kryzysu może zależeć od jego zasięgu i wagi, jaką przywiązywaliśmy do tego, co zostało naruszone lub zniszczone. Gdy w danej dziedzinie życia dzieje się coś wbrew planom, wówczas wiele osób koncentruje swoje siły – często kosztem pozostałych sfer – na tym, aby ratować sytuację. Bywa, że to poświęcenie trwa bardzo długo i sieje spustoszenie w życiu osobistym i społecznym, przysłania to, kim i jakim się jest poza sferą kryzysu. Sprawia, że świat zdaje się kręcić już tylko wokół pogłębiającego się problemu. Wspomnienie przeszłości i dawnych pragnień pogłębia poczucie beznadziei, bezradności i izolacji, dodając dramaturgii i przyciągając tym mocniej w kierunku problemu. Wówczas może dojść do załamania i rozpaczy, która staje się wewnętrznym głosem mówiącym, że nic dobrego nas już nie czeka. Jak odbudować siebie i swój mały świat? W pierwszej kolejności odrywając uwagę od problemu. Wytrwanie w świecie problemu wymaga dużego nakładu energii i chociaż przeważa uczucie wyczerpania, warto spojrzeć na tę siłę, która pozwoliła przetrwać niejeden kryzys i skierować się ku rozwiązaniom. W pierwszym etapie warto zaczerpnąć z przeszłości. Odkopać w pamięci wszystko to, co kochaliśmy, potrafiliśmy, czuliśmy, stworzyliśmy... To nadal my,

nasza historia, tożsamość i doświadczenie! Potem można spojrzeć na życie jak na ciągły, sinusoidalny proces zmian, przekształceń i tworzenia siebie oraz swojego małego świata. Dobrze jest także znaleźć te wszystkie przeszłe chwile i doświadczenia, które kiedyś wywoływały zmiany, problemy czy niewygody. Jak to zrobiliśmy, że daliśmy radę? Z jakich swoich umiejętności i mocnych stron korzystaliśmy wówczas? Które z nich mogą być przydatne w obecnej sytuacji i jak ich użyć? Kto nam wówczas udzielił wsparcia? Czego się o sobie dowiadujemy z tych wspomnień? Następnie warto odnieść się do przyszłości. Czego najbardziej pragniemy? Jak chcielibyśmy, aby wyglądało nasze dalsze życie w najbliższych tygodniach i miesiącach? Gdzie chcemy i jacy chcemy być za rok? Przeanalizujmy teraźniejszość, jednak wychodząc poza problem i wędrując ku przestrzeni rozwiązań. Jak nasze przeszłe doświadczenia mogą pomóc w realizowaniu pragnień i planów na przyszłość? Jak mógłby wyglądać najmniejszy krok? Jak z perspektywy przyszłości można by spojrzeć na przebyty kryzys? Gdy zaczniemy wprowadzać zmiany, to kto oprócz nas rozpozna, że coś się zmieniło? Jakich przeobrażeń oczekuje otoczenie? Jak do tego mają się nasze pragnienia? Jak będziemy się zachowywać, wyglądać, co będziemy czuć i myśleć, gdy zaczniemy realizować nasze pragnienie zmiany? Jeśli twój mały świat kręci się wokół problemu – bez względu na to, czy jest to sprawa rozwiązywalna czy też sytuacja nieodwracalna – źródła twojej energii i nadziei znajdują się w przestrzeni daleko przekraczającej doświadczane trudności. Czasem warto też udać się do psychologa, by zaczerpnąć inspirację i otrzymać niezbędne wsparcie. Od czego zaczniesz?

17


Rok VII nr 4 (37) sierpień-październik 2014

Kolekcjoner Ludzie listy piszą Częścią moich zbiorów pamiątek „misyjnych” są tzw. walory filatelistyczne. Co prawda Polska Poczta nie wydała wielu kopert FDC (ang. First Day Cover – Koperta Pierwszego Dnia Obiegu) i kart pocztowych związanych z działaniami poza granicami państwa, ale mój zbiór ko-

Konflikty na świecie Yezdan znaczy Bóg Jazydyzm należy do najstarszych religii monoteistycznych na świecie. Jest mozaiką kilku religii: islamu, chrześcijaństwa, judaizmu, hinduizmu i zaratusztrianizmu. Na świecie liczy około miliona wyznawców, z czego około połowa żyje lub żyła w Iraku. O irackich jazydach stało się głośno w kontekście krwawych prześladowań, których wraz z chrześcijanami doświadczają z rąk islamskich radykałów. Wyznawcy jazydyzmu modlą się do Anioła Melek Taus, który choć został strącony do piekła (z tego powodu jazydzi często mylnie są postrzegani jako wyznawcy szatana), dostąpił przebaczenia od Boga. Jednocześnie uważa się, że sam Bóg nie interesuje się stworzonym przez siebie światem. Dużą wagę przywiązuje się do modlitwy (pięć razy dziennie), chrztu, obrzezania, składania ofiar, reinkarnacji. Wyznawcy jazydyzmu zamieszkują przede wszystkim północny Irak jak i pogranicze Syrii, Turcji, Armenii, Iranu oraz Gruzji. Większość z nich to Kurdowie. W obliczu walki o niepodległe państwo życie Kurdów znalazło się w jeszcze większym niebezpieczeństwie niż dotychczas. Dochodzi do morderstw nie tylko na tle etnicznym, ale i religijnym. Od sierpnia media informują o brutalnych atakach i morderstwach dokonywanych w Iraku na chrześcijanach i właśnie jazydach. Chcąc ocalić swoje życie muszą wyrzec się swojej religii i przyjąć islam. Dla jazydów jest to rzecz doktrynalnie niemożliwa do spełnienia, bowiem wierzą, że są wybrańcami boga (yezdan – tłum. bóg) stworzonymi przez Adama, a reszta ludzkości zrodziła się dopiero później ze związku z Ewą.

18

Andrzej Korus pert z okolicznościowymi pieczątkami Polskich Kontyngentów Wojskowych oraz poszczególnych rotacji liczy sobie kilkaset pozycji. Do tego dochodzą koperty FDC i znaczki wydawane w innych krajach. Mam także koperty z kasownikami innych misji zagranicznych. Niestety nie posiadam żadnych walorów z pierwszych misji (KNPN) w Korei, Wietnamie czy Laosie. Związane to jest z brakiem „komórek pocztowych” w tych misjach. Wszelka korespondencja od i do pełniących służbę w misji przechodziła przez Wojskowy Urząd Pocztowy (W-wa 60) i nie zawracano sobie głowy dodatkowymi ozdobnikami w postaci kasowników, pieczątek czy też nadruków. Pierwszą regularnie działającą pocztą na misji była PWJS w Egipcie, a następnie w Syrii. Tysiące listów opatrzonych wieloma pieczątkami (rotacja miała ich nawet kilka!) w workach leciało do „Bolandy”. Stały się cenną pamiątką rodzinną, a także początkiem wyspecjalizowanych kolekcji filatelistycznych. Pliki kopert zapakowane w walizkach wracały z misjonarzami do kraju i dzisiaj zasilają internetowe serwisy aukcyjne. Poczty innych krajów wydały wiele kopert FDC, kart pocztowych i znaczków poświęconych poszczególnym misjom oraz peacekeppingowi. Osobną częścią zbiorów są koperty FDC oraz listy z wojny koreańskiej, wietnamskiej oraz Pustynnej Burzy. Ale o tym w następnych odcinkach.

Karina Hübsch Jazydem się rodzi. Nie można się nim stać. Nie można nawet wżenić się rodzinę jazydzką, bo takie małżeństwo z innowiercą podlega surowej karze. Problem dotyczy obecnie około czterdziestu tysięcy jazydów w Iraku, jednak ich prześladowania sięgają już XVIII wieku. Pierwszymi ofiarami sierpniowego ludobójstwa byli obrońcy miasta Sindżar (na zachód od Mosulu), które zostało zaatakowane przez bojowników skrajnie radykalnego Państwa Islamskiego (ISIS). Zabito wówczas pięciuset jazydów, przy czym część została spalona żywcem lub też żywcem pochowana. Ci, którym udało się ocalić szukali schronienia w górach. Na szczęście tym razem pomoc nadeszła szybko, choć dla wielu okazała się niewystarczająca. Jazydów wsparły Stany Zjednoczone, a także ONZ oraz Kurdowie z sąsiadujących terenów. Dostarczono żywność, a także ułatwiano ucieczkę na tereny niezagrożone działaniami dżihadystów. Mimo to wciąż dochodzi do brutalnej eksterminacji oraz do porwań kobiet i dzieci, które po skutecznej indoktrynacji „dobrowolnie” przyjmują islam. Dziś media polskie i zagraniczne skupiają się głównie na Ukrainie, niemniej na obecną chwilę morderstwa i czystki etniczne dokonywane na jazydach i chrześcijanach, mają o wiele bardziej masowy i brutalny charakter. Patrząc też na historię, również tę współczesną, można stwierdzić, że konflikty na tle religijnym są trwalsze niż konflikty polityczne i zdają się nie mieć końca. Źródła: http://wiadomosci.wp.pl/title,Ludobojstwo-nr-73-dramatyczny-losjazydow-w Iraku,wid,16814901,wiadomosc.html?ticaid=113659&_ticrsn=5 http://natemat.pl/113053,jazyd-mieszkajacy-w-polsce-moja-rodzina-w-iraku-ucieka-przed-terrorystami-mowia-przejdz-na-islam-albo-gin http://pl.wikipedia.org/wiki/Jazydyzm


DATY HISTORYCZNE

ks. Andrzej Komraus

2 września 1584 r. w Wittenberdze

4 października 1894 r. w Warszawie

23 października 1964 r.

MUZYKA

FILM

KSIĄŻKA

Tricky „Adrian Thaws” Adrian Thaws znany jest jako członek formacji Massive Attack, która w latach dziewięćdziesiątych zapoczątkowała nowy nurt muzyczny trip hop. Fani tej muzyki znają go jednak dużo lepiej pod Pseudonimem Tricky. Ten czterdziestosześcioletni artysta wydał właśnie nowy album studyjny pod tytułem „Adrian Thaws”. Jest to jego jedenasta płyta solowa, na której znajduje się piętnaście utworów. We wszystkich towarzyszą gościnnie Trickyiemy tacy artyści jak: Tirzah, Mykky Blanco, Francesca Belmonte czy Bella Gotti znani już z jego poprzednich płyt oraz innych projektów. Po wcześniejszych próbach mieszaniny rocka, reggae i hip hopu muzyk powrócił do brzmienia ze swojej pierwszej solowej płyty i być może tym razem osiągnie komercyjny sukces.

„Mój kuzyn Zoran” Ta historia pozornie została podpatrzona w amerykańskim Filmie Barry’ego Levinsona „Rain Man”. Jednak po pierwsze „Mój kuzyn Zoran” to na wskroś film włoski, a po drugie wcale nie cukierkowy. Podobna do oryginału jest jedynie kompozycja dwóch postaci – Paolo i Zoran. Jeden jest nieodpowiedzialnym alkoholikiem, a drugi cofniętym w rozwoju nerdem. Inaczej niż amerykański reżyser, włoski debiutant Matteo Oleotto skupia się na postaci Paolo, który mimo swojej niesympatycznej postawy, pozostaje w centrum zainteresowania widza. Chociaż miejscem akcji tej komedii są północno-wschodnie Włochy, to kwestie w niej zawarte wcale nie są lokalne. Przeciwnie, film dotyka ponadczasowych problemów poszukiwania akceptacji i miłości w życiu.

Dawid Kornaga „Berlinawa” Dwie kobiety – dwa miasta, czyli Ola i Ula oraz Berlin i Warszawa. Obie dziewczyny są tak samo podobne i różne, jak różne i podobne są stolice Polski i Niemiec. Dawid Kornaga znany z ciętego i dobitnego języka pochodzi z Warszawy, a przed napisaniem swojej współczesnej powieści spędził wiele miesięcy w Berlinie. Stąd też słowotwórczy tytuł: „Berlinawa”. Udokumentowana w książce moda na bycie hipsterem przemija, ale potrzeba pogrążenia się w życiu nocnym oraz chęć dzielenia namiętności jest zjawiskiem ponadczasowym. Autor porusza również inny aktualny i ważny temat – prawicową ideologię. Ula jest mianowicie aktywną neonazistką. Powieść zawiera więc elementy społeczne, psychologiczne i komediowe, a także wątek sensacyjny.

POLECAMY

zmarł Hans (Johannes) Lufft, drukarz, działacz reformacyjny. Urodził się ok. 1495 r. w Ambergu. W 1515 r. przybył do Wittenbergi, gdzie dzięki oszczędnościom oraz posagowi poślubionej w 1519 r. żony Doroty kupił drukarnię. Czynnie włączył się w ruch reformacyjny i spod pras jego zakładu wychodziły dzieła wielkich mężów owych czasów, z publikacjami Marcina Lutra na czele. Najważniejszą pozycją było pełne wydanie Biblii Lutra w 1534 r. Wydawnictwo w ciągu kilku lat osiągnęło nakład stu tysięcy egzemplarzy i w konsekwencji Lufft stał się znany w całych Niemczech jako „drukarz Biblii”. Od 1526 r. był już pełnoprawnym obywatelem Wittenbergii, zyskał szacunek mieszkańców, był wybierany do rady miejskiej oraz pełnił szereg odpowiedzialnych funkcji, m.in. sędziego miejskiego i podkomorzego, a nawet burmistrza. Wśród ogłoszonych przez niego ksiąg jest również De lateribus et angulis triangulorum tum planorum rectilineorum tum sphaericorum, wyciąg z dzieła Kopernika O obrotach ciał niebieskich.

urodził się Józef Beck, pułkownik dyplomowany artylerii Wojska Polskiego, bliski współpracownik Józefa Piłsudskiego, polityk, dyplomata, wicepremier i minister spraw zagranicznych RP. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości był attaché wojskowym RP w Paryżu i Brukseli. W 1926 r. podczas zamachu majowego opowiedział się po stronie Piłsudskiego. Później, w rządzie marszałka, był wicepremierem, w następnych rządach sprawował urząd najpierw wiceministra, a następnie ministra spraw zagranicznych. Doprowadził do zawarcia układu o nieagresji ze Związkiem Radzieckim i do podpisania deklaracji z Niemcami o niestosowaniu przemocy. Po układzie monachijskim spowodował włączenie Zaolzia do Polski. W 1939 r. doprowadził też do zawarcia sojuszu Polski z Wielką Brytanią. Po wkroczeniu wojsk sowieckich wraz z całym rządem wyjechał do Rumunii, gdzie został internowany i zmarł na gruźlicę 5 czerwca 1944 r. Został odznaczony m.in. Orderem Orła Białego i Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari.

w Warszawie zmarł dr med. Władysław Ludwik Szenajch, lekarz, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, wybitny naukowiec i działacz społeczny. Urodził się 13 maja 1879 r. w Warszawie. Po ukończeniu uniwersyteckich studiów medycznych pracował w łódzkich szpitalach, specjalizując się w pediatrii i otwierając pierwszy w Królestwie Polskim oddział dla niemowląt. W latach I wojny światowej organizował działania służby zdrowia. W Polsce Niepodległej mianowano go kierownikiem Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej. Po habilitacji w 1922 r. podjął pracę na Wydziale Lekarskim UW. Założył Polskie Towarzystwo Szpitalnictwa, był też współzałożycielem Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego. Podczas II wojny światowej, pozbawiony wszystkich stanowisk, skoncentrował się na pracy naukowej. W trakcie Powstania Warszawskiego z pełnym poświęceniem działał jako lekarz. Od 1945 r. powrócił do pracy na uniwersytecie jako kierownik Katedry i Zakładu Pediatrii. Opublikował ponad siedemdziesiąt prac naukowych.

Marek Hause

19


generał broni

Władysław Albert Anders

Urodził się 11 sierpnia 1892 roku w Błoniu koło Kutna, w rodzinie przywiązanej do tradycji ewangelickiej. Został ochrzczony w Kościele ewangelicko-augsburskim. Był najstarszym z czterech synów Alberta i Elżbiety z domu Tauchert. Wszyscy bracia: kpt. Tadeusz, ppłk Karol i ppłk Jerzy byli żołnierzami Wojska Polskiego. W I wojnie światowej uczestniczył jako oficer armii carskiej, a od 1918 roku w służył Wojsku Polskim. W 1939 roku dowodził Grupą Operacyjną Kawalerii. Ranny w wyniku dwukrotnego postrzelenia znalazł się w niewoli sowieckiej. Pod wpływem przeżyć wojennych, odniesionych ran i tortur postanowił, że w przypadku odzyskania zdrowia i wolności przejdzie na katolicyzm. Był organizatorem i dowódcą II Korpusu Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Został uhonorowany Odznaką za Rany i Kontuzje z ośmioma gwiazdami. 26 września 1946 roku Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej pozbawił go stopnia i obywatelstwa polskiego. Postanowienie to uchylił dopiero rząd PRL Mieczysława Rakowskiego 15 marca 1989 roku. Generał zmarł 12 maja 1970 roku w Londynie w 26. rocznicę bitwy o Monte Cassino. Zgodnie ze swoją wolą został pochowany wśród swoich żołnierzy na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.