
2 minute read
Historia, alkowa i cmentarz Recoleta Justyna Jop
HISTORIA, HISTORIA, ALKOWA I ... CMENTARZ RECOLETA
Wiele niewiadomych jest w tej historii, pewnym jest jednak, że na słynnym cmentarzu Recoleta spoczywa wnuczka Napoleona Bonaparte –Izabela Colonna-Walewska. Któż mógł przypuszczać, że zmarłe w niemowlęctwie dziewczątko pochowane pośród setek zasłużonych w historii Argentyny, wspominane będzie przez dziesiątki lat, występując w roli „cmentarnej ciekawostki” ?! Walewska –brzmi swojsko, co jednak łączy polsko brzmiące nazwisko, Napoleona i historyczną nekropolię Buenos Aires? Szlak przemarszu wojsk napoleońskich znaczony był wzrostem wskaźnika urodzeń –to fakt powszechnie znany. Sam cesarz Francuzów –Napoleon Bonaparte był wyjątkowo czuły na niewieście wdzięki i długo by wyliczać jego romanse. Jednak czy zwykłym romansem nazwać można jego związek z piękną Polką –Marią Walewską? Urodzona w 1786 roku panna pochodziła ze szlacheckiego rodu Łączyńskich herbu Nałęcz. Jako jedna z siedmiorga rodzeństwa na wielki posag liczyć nie mogła –wyróżniała się jednak niezwykłą ponoć urodą, co wbrew powszechnej opinii stanowiło nie lada atut. Dziwi więc fakt, że w wieku lat zaledwie osiemnastu wydana została za mąż za, mogącego być jej dziadkiem, szambelana Anastazego Walewskiego –dwukrotnego już wdowca. Wyjaśnieniem decyzji o rzeczonym zamążpójściu urodziwej szlachcianki może być fakt, że sześć zaledwie miesięcy po ślubie narodził się syn nowożeńców –Antoni. Anastazy Walewski uznał oczywiście dziecko za swoje, ale trudno pomylić się w rachunkach. Pośpieszne wydanie Marii za mąż było najprawdopodobniej zagrywką mającą na celu ratowanie dobrego imienia rodziny Łączyńskich i samej panienki Marii.
Advertisement

Napoleona poznała w roku 1807, a ten zakochał się bez pamięci. Bo Maria była piękna… Jako jedyna z kobiet cesarza Francuzów, Maria przebywała u jego boku nawet w kwaterze wojskowej w Prusach Wschodnich, a Napoleon odwiedzał jej alkowę z nabożną niemal regularnością. Trzy lata od pierwszego spotkania na świat przyszedł owoc tego związku –Aleksander Walewski –stary szambelan Anastazy dał bowiem chłopcu swoje nazwisko. I choć burzliwy romans Marii i Napoleona już wygasł, cesarz zadbał o przyszłość syna i kochanki. Aleksander Walewski otrzymał tytuł hrabiego Colonna i olbrzymie dobra ziemskie, Maria natomiast –luksusowy pałac w Paryżu. Relacje między nimi musiały być serdeczne, skoro Maria z synem odwiedziła pokonanego Napoleona na wyspie Elbie –odwiedziła go jako jedyna z bliskich mu osób… Aleksander, hrabia Colonna-Walewski, był wyjątkowo inteligentnym mężczyzną. Posiadał też wszechstronne wykształcenie, a jego kariera była błyskotliwa. W roku 1847 wysłany został przez rząd francuski z misją dyplomatyczną do Buenos Aires –negocjować miał z generałem Juanem Manuelem de Rosas kwestie blokady portu Buenos Aires. Wraz z Aleksandrem na ląd schodzi jego druga małżonka –hrabina de Ricci –córka Izabeli z Poniatowskich, będąca w zaawansowanej ciąży. Ryzykowna podróż dla kobiety w jej stanie… Kilka dni później hrabina rodzi córeczkę, której po babce nadano imię Izabela. Dziewczynka była bardzo słabego zdrowia, cierpiała prawdopodobnie na wrodzoną wadę serca. Możliwe też, że urodziła się przed terminem. De Rosas zabezpieczył maleńkiej hrabiance Colonna-Walewskiej opiekę najlepszych lekarzy, w stołecznej katedrze wznoszono modły za zdrowie Izabeli –na nic jednak. Dziewczątko umiera, przeżywszy zaledwie półtora miesiąca, a maleńka trumienka złożona zostaje na cmentarzu Recoleta. Po reformach cmentarnej administracji zaginęły niestety dokumenty mogące potwierdzić dokładne miejsce jej pochówku. Istnieją jednak przesłanki, że miejsca w przeznaczonym dla siebie grobowcu użyczyła jej Mariquita Sánchez de Thompson. Dama owa słynna była ze swej, niespotykanej wśród kobiet tamtej epoki, aktywności w sferze kultury i polityki. Na jednym z organizowanych przez nią przyjęć salonowych po raz pierwszy odśpiewano hymn Argentyny.
Justyna Jop (na zdjęciu) –katowiczanka, absolwentka Uniwersytetu Śląskiego, historyczka, genealożka, pasjonatka historii i… wielbicielka kotów. W wolnych chwilach przewodniczka po Buenos Aires, gdzie wraz z rodziną rezyduje od ponad 10 lat.