4 minute read
Okiem laika – Kingdom
Mniej więcej w połowie roku 2020 zacząłem ironicznie obstawiać, iż na finał dostaniemy od niego apokalipsę zombie, należało więc się do niej przygotować. Szukając materiałów dotyczących tegoż zagadnienia, trafiłem na twór o nazwie „Kingdom“.
~Dolar84
Advertisement
Akcja serialu dzieje się w czasach dynastii Joseon, kilka lat po zwycięstwie nad najeźdźcami z Japonii. W kraju panuje głód i bieda. Oczywiście nie dotyczy to różnorakich urzędników czy dworu królewskiego, którzy opływają we wszelkie możliwe dostatki. Tymczasem trudzący się w pocie czoła wieśniacy nie potrafią na pierwszy rzut oka rozpoznać mięsa, tak długo nie mieli go na talerzu. W takich okolicznościach sam król umiera na czarną ospę. Jego pierwszy doradca, Cho-Hak Ju, głowa klanu Haewon Cho, postanawia zataić ten fakt przed resztą królestwa. Ma w tym swój dobrze pojęty interes, gdyż królowa, będąca jego córką jest akurat przy nadziei, a ewentualny potomek niezmiernie wzmocniłby jego wpływy. Na dodatek posiadałby mocniejsze prawo do tronu, niż obecny następca, książę Yi-Chang, będący dzieckiem konkubiny. Aby zapobiec szerzącym się plotkom sprowadza lekarza z leżącej na południu prowincji Dongnae, a ten dzięki pewnemu specyfikowi, zmienia martwego króla w żywego trupa. Wspomniany wcześniej książę czuje, iż grunt zaczyna palić mu się pod nogami – nie dosyć, że nie dopuszczają go do ojca, uniemożliwiając spełnienia synowskiego obowiązku, to na dodatek przewiduje, iż na jego szyi zaciska się pętla klanu Haewon Cho. Zdobywszy dostęp do dziennika szpitalnego poznaje tożsamość doktora, który badał króla i postanawia, jedynie w towarzystwie wiernego strażnika, wyruszyć na południe, by dowiedzieć się prawdy o stanie swojego ojca. Ścigani przez skorumpowanych strażników docierają do Dongnae, gdzie w międzyczasie dochodzi do wybuchu plagi nieumartych, ironicznie spowodowanej przez jak najlepsze intencje jednego z tamtejszych mieszkańców. Wszyscy pacjenci lokalnego szpitaliku zostają zakażeni i umierają, po czym zgodnie z najlepszymi wzorami gatunku wracają jako ożywieńcy siejąc śmierć i zniszczenie. Książę po przybyciu i pozbyciu się pierwszej fali ścigających go ludzi klanu Haewon Cho uznaje, iż musi pomóc ludziom w obliczu zagrożenia powodowanego przez żywe trupy. Wspomagają go w tym jego towarzysz, miejscowa lekarka Seo-bi, a także (choć później i nie do końca z własnej woli) niekompetentny administrator prowincji, Cho-Beom Pal. Od tego momentu zaczyna się walka o przetrwanie nie tylko ich, ale i całego Królestwa. Tak w skrócie przedstawiają się początkowe odcinki serialu, potem robi się ciekawiej.
Można powiedzieć, iż temat zombie jest od lat eksploatowany na wszelkie możliwe sposoby, a już szczególnie, od kiedy „The Walking Dead“ okazało się tak oszałamiającym sukcesem. „Kingdom“, choć znacząco od niego krótsze, także trzyma całkiem dobry poziom. W sumie mnie to nie zdziwiło, ponieważ również jest adaptacją komiksu, a to w obecnych czasach zwykle dobrze wróży efektowi finalnemu. Kolejnym plusem jest zupełnie inna atmosfera – co prawda w kinie azjatyckim, a już szczególnie koreańskim, stawiam dopiero pierwsze krok, jednak wydaje mi się, iż bardzo mocna, może nawet nadmierna (z punktu widzenia europejczyka rzecz jasna) egzaltacja, jaką przejawia większość postaci nadaje serialowi nieco komicznego, egzotycznego rysu. I to bez uszczerbku dla podstawy rzeczonej atmosfery, która siłą rzeczy musi być dosyć ponura – wszak wokół leje się krew, a miasta stają w płomieniach, nie wspominając już o kryzysie sukcesyjnym. Kusiło mnie, by do tego samego worka wrzucić interakcje między postaciami różnych rang. To, jak padają na twarz, chórem błagają o przebaczenie czy zrozumienie również wydawało mi się początkowo mocno przesadzone. Jednak po namyśle stwierdzam, iż byłoby to z mojej strony nadużycie, gdyż, przyznaję bez bicia, moja wiedza dotycząca koreańskiego, późnego średniowieczna i zachowań, jakie wtedy prezentowano jest totalnie nieistniejąca. Może więc się okazać, że twórcy bardzo wiernie przedstawili stosunki pomiędzy arystokracją, urzędnikami i plebejuszami i wcale bym się nie zdziwił, gdyby faktycznie tak było. Swoją drogą, do tych wspomnianych wcześniej egzaltowanych postaci dobrą kontrę stanowi druga grupa – aktorzy o mimice godnej Jeana-Claude Van Damme’a czy Kristen Stewart z serii „Zmierzch“, którzy twardo idą przez całą serię z jedną miną i nie zmieniają jej niezależnie od okoliczności towarzyszących czy przeżywanych właśnie emocji.
Jeżeli chodzi o samą grę aktorską, to nie zauważyłem większych potknięć. Naturalnie z punktu widzenia laika. Widać, że aktorzy przykładali się do swojej pracy, a ich postacie są pełnokrwistymi charakterami. Śledzenie ich losów autentycznie wciąga i łatwo wybrać sobie ulubieńców, którym będziemy kibicować. A wybór jest szeroki, ponieważ do serialu postanowiono wrzucić wiele, wręcz stereotypowych, postaci. Co prawda brak temu oryginalności, ale twórcy najwyraźniej postanowili trzymać się dobrze zrealizowanego schematu niż wymyślać na siłę coś nowego. Mamy więc Oddanego Ludowi Księcia, Wiernego Strażnika, Zabawnie Głupiego Urzędnika, Dzielnego Zbójnika o Złotym Sercu, Okrutną Królową, Złego Polityka, Mądrego Mentora czy Inteligentną Lekarkę. Jak pisałem wcześniej – pełna sztampa, ale wykonana na medal. Swoją drogą ze wszystkich aktorów udało mi się rozpoznać wyłącznie Doone Bae („Atlas Chmur“, „Jupiter: Intronizacja“) wcielającą się w rolę lekarki Seo-bi. Cała reszta towarzystwa chyba nigdy nie zagościła w zachodnich produkcjach, co jest w sumie bardzo odświeżające, bo ileż można patrzeć na przewijające się w kółko te same twarze?
Podsumowując, mogę polecić „Kingdom“ każdemu, kto szuka dobrej rozrywki w klimacie żywych trupów. Co prawda tym razem padają głównie od ciosów bronią białą, a nie serii z karabinów maszynowych, ale to również może okazać się przyjemną odmianą. Na dodatek nie można zapomnieć o cały czas toczącym się w tle aspekcie politycznym, który często jest ważniejszy dla fabuły niż kolejne bitwy z zombie. Interesująca fabuła, dobrze napisane postacie, fenomenalne zdjęcia i przyjemna dla oka gra aktorska sprawiają, iż obejrzenie dwóch sezonów (w sumie 12 odcinków) serialu jest czystą radochą. A kiedy już się skończą, to można przystąpić do oczekiwania na zapowiadany przez Netflix sequel, który ma wyjść jeszcze w tym roku.
Źródło grafiki tytułowej: https://www.netflix.com/pl/title/80180171