4 minute read

Okiem laika – Barbaren

Już się nauczyłem, że kiedy na Netflixie pojawia się film albo serial produkowany przez jego niemiecką część, to na pewno warto mu się przyjrzeć, bo jest duża szansa, że będzie to coś dobrego. Tak było i w przypadku zeszłorocznego serialu „Barbarzyńcy“.

~Dolar84

Advertisement

Akcja serialu przenosi nas do 9 roku naszej ery, kiedy znaczna część ówczesnej Germanii jęczała pod sandałem Rzymu. Wodzowie poszczególnych wiosek, choć teoretycznie niezależni, musieli płacić wysokie podatki i jeszcze składać sute trybuty swoim okupantom. Nie dosyć tego! Czasami wymagano od nich, by oddawali Rzymowi swoich synów jako zakładników. Ci z gęstych, barbarzyńskich lasów trafiali w sam środek oszałamiającego swą wielkością i przepychem miasta. Czyż może zatem dziwić, iż niektórzy z nich postanowili się zasymilować i przejąć choć część tej kultury dla siebie? Jedną z takich osób jest Arminius, syn wodza plemienia Cherusków, służący jako ekwita w armii Cesarstwa. Odpowiada przed Publiuszem Kwinktyliuszem Warusem, zarządcą Germanii i swoim przybranym ojcem. Tymczasem wśród barbarzyńców narasta napięcie – wielu młodych wojowników ma dosyć rzymskiej okupacji i sytuacja powoli zmierza w stronę nieuchronnego buntu. Dwójka młodych Cherusków, Thusnelda i Fokwin Wilcza Włócznia postanawiają utrzeć nosa najeźdźcom i w brawurowej akcji kradną sztandar legionu. Naturalnie Warus nie może zostawić tego bez odpowiedzi, więc Arminius wyrusza, by odzyskać zgubę. A jako że złośliwi złodzieje przez nieuwagę zostawiają po sobie pamiątkę z dzieciństwa, doskonale wie do której wioski musi się udać, by odzyskać orła. Tak oto rzucona zostaje iskra, która później zapłonie w Lesie Teutoburskim.

„Barbaren“ to drugi, po „Dark“, serial niemieckiego Netflixa po który sięgnąłem. I muszę przyznać, że absolutnie się nie zawiodłem. Pierwsza rzecz, która przykuła moją uwagę to język użyty w filmie. Niemieckiego się oczywiście spodziewałem i było oczywistym, że zostanie użyty, chociaż wydaje mi się, iż mówiono mową współczesną. Troszkę szkoda, że nie sięgnięto do starogermańskiego. Ale tego, że aktorzy grający Rzymian będą zasuwać po łacinie absolutnie nie przewidziałem i stanowiło to dla mnie ogromną i bardzo miłą niespodziankę. Od razu można było wczuć się mocniej w spokojnie budowaną przez twórców serialu mroczną, jakże odpowiednią dla tych lasów, atmosferę. Oczywiście nie samą wojną człowiek żyje, a trwające pięć odcinków przygotowania do bitwy mogłyby nieco widza znużyć, dostaliśmy więc również trochę polityki, intryg i zdrad, sporo akcji towarzyszącej, wśród których prym wiedzie ganianie się po lasach w ramach rodowej zemsty i przechodzenie niektórych postaci między zwaśnionymi stronami, a także miłosny trójkąt między Arminiusem, Thusneldą i Folkwinem. Na dodatek udało się we wszystkim zachować umiar, tak by widz przez cały czas nie stracił z oczu głównego wątku serialu.

Jeżeli chodzi o aktorów, to grali bardzo dobrze, a ich postacie napisano z głową. Oczywiście prym wiodą tytułowi barbarzyńcy. W mojej laickiej opinii, najlepszą robotę wykonała Jeanne Goursaud grająca Thusneldę. Z tego co mi wiadomo, silna postać kobieca to całkiem naturalny element wśród plemion germańskich i wręcz zdziwiłbym się, gdyby takowa się nie pojawiła. A ta, nie dosyć, że nie zamierza pokornie dać się wrobić w małżeństwo z niechcianym absztyfikantem, to doskonale posługuje się bronią i, jak pokazały późniejsze odcinki, posiada także niebagatelne zdolności przywódcze. Na dodatek potrafi cynicznie wykorzystać okoliczności dla własnych celów, ale jest też gotowa na wielkie poświęcenia dla swego ludu. Zaraz za nią uplasowałbym Bernharda Schütza, wcielającego się w postać zdradzieckiego Segestesa. Wspaniale grany intrygant, który za wszelką cenę chce zdobyć władzę dla siebie i swojej rodziny. Dla osiągnięcia tego nie waha się nawet współpracować z Rzymianami i przez większość serialu jest zdecydowanym przeciwnikiem konfrontacji, uważając, iż nie rokuje ona najmniejszych szans na sukces. Dopiero po nich umieściłbym Warusa, którego zagrał Gaetano Aronica. To postać niejednoznaczna. Z jednej strony jest aroganckim okupantem, bez wahania uciskającym miejscową ludność dla większej chwały Rzymu. Z drugiej zaś widać w nim prawdziwe przywiązanie do swego adoptowanego syna i ponad wszelką wątpliwość nie jest idiotą, za jakiego przywykło się go uważać. Oczywiście nie określiłbym go jako przenikliwego – było nie było wychowanek wyprowadził go w pole i to dosyć spektakularnie. I to właśnie Arminius grany przez Laurenca Ruppa i Folkwin Wilcza Włócznia grany przez Davida Schüttera zamykają omówienie ról. Obaj są do siebie bardzo podobni, ale jednocześnie krańcowo różni przez inne wychowanie. Widać to wspaniale po spotkaniu przyjaciół po latach rozłąki. Folkwin prezentuje sobą całą siłę, kontrolowaną furię i dumę członka plemienia Cherusków. To Germanin z krwi i kości, gotowy walczyć o swoich, niebojący się niczego, ale skłonny do gwałtownych, nieracjonalnych decyzji i pochopnych działań. Z kolei Arminius zatracił część wrodzonej dzikości i skrywa swoją własną siłę za maską rzymskiego ekwity. Można powiedzieć iż do swoich… rodowych mocnych stron dodał stosowną edukację, a także kontrolę nad swoimi emocjami. Gdyby nie konflikt lojalności, byłby wprost idealny, na szczęście twórcom i samemu aktorowi udało się tę świetlaną postać nieco odbrązowić.

Rzecz jasna kulminacyjnym momentem serialu jest słynna bitwa w lesie Teutoborskim, gdzie trzy legiony Warusa spotkał tragiczny koniec. Nakręcona została epicko, krwawo i brutalnie, jednak bez wielkiej przesady. Niestety poświęcono wierność wydarzeń na rzecz widowiskowości i rozmachu. Czy to poważna wada? Większość normalnych krytyków twierdzi, że tak zarzucając serialowi, iż za często rozmija się z historią. Sam jestem gotów spojrzeć na to nieco łaskawszym okiem. Dobre sfilmowanie kilkudniowej bitwy nie dosyć, że zapewne byłoby trudne technicznie, to jeszcze jej długość mogłaby widza znużyć. Może więc lepiej, że zdecydowano się na takie, a nie inne jej przedstawienie.

Podsumowując, „Barbaren“ to serial o świetnej, mrocznej atmosferze, naprawdę doskonałej grze aktorskiej, no i przede wszystkim wyjątkowo przyjemny w odbiorze. Jeżeli więc nie jesteś, drogi czytelniku, historykiem z zamiłowania, który warczałby na wszelkie nieścisłości, to uważam, że ten twór może przypaść ci do gustu i z przyjemnością obejrzysz wszystkie sześć odcinków. A następnie pewnie będziesz czekał na zapowiadany sequel – sam jestem wyjątkowo ciekaw jakie wydarzenie twórcy w nim pokażą.

This article is from: