Od lat mieszka w Berlinie. W roku 2013 otrzymała prestiżową nagrodę literacką Ingeborg-Bachmann-Preis za książkę Może Estera, która została okrzyknięta w Niemczech najlepszym debiutem literackim. Przetłumaczono ją na 20 języków. Autorka jest również laureatką aspekte-Literaturpreis i Ernst-Toller-Preis.
„Książka Petrowskiej, napisana niezwykle precyzyjnym i eleganckim językiem, przekonuje, że każde pokolenie musi pisać historię na nowo, nadając jej zawsze poetycką formę”. „Neue Bücher Zeitung” „Jedną z największych zalet tej książki jest to, że nie chce ona niczego utrwalać, domykać czy wyjaśniać. Podąża ona bowiem śladami wspomnień”. Jan Küveler, „Die Welt”
Patroni medialni
książki
www.wuj.pl
MozeEstera_okladka1.indd 1
MOŻE ESTERA
Czy jej prababka ze strony ojca naprawdę nazywała się Estera? Czy w 1941 roku to ona została sama w pustym kijowskim mieszkaniu, po tym jak jej rodzina uciekła z miasta? Czy ktoś słyszał, jak z dziecięcą naiwnością zwróciła się w jidysz do niemieckich żołnierzy? A może ktoś stał w oknie i patrzył, jak zastrzelili ją bez cienia emocji? Pełna białych plam historia rodzinna, którą opowiada Petrowska, to materiał na powieść historyczną. Jej dziadek działał w podziemiu rewolucyjnym w Odessie. Brat dziadka, Judasz Stern, został w 1932 roku skazany na śmierć za próbę zamachu na radcę ambasady Niemiec w Moskwie. Jeden z jej pradziadków założył w Warszawie sierociniec dla głuchoniemych żydowskich dzieci. Petrowska nie tworzy z tych wydarzeń podręcznika do historii. Opisuje raczej osobistą podróż do miejsc, w których się one rozegrały. Snuje przy tym refleksję nad traumatyczną historią XX wieku, która nie daje się ułożyć w spójną całość.
Katia Petrowska
Katia Petrowska urodziła się w Kijowie w 1970 roku.
Katia Petrowska
MOŻE ESTERA Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
2015-09-08 10:18:12
MOŻE ESTERA
Katia Petrowska MOŻE ESTERA
Tłumaczenie Urszula Poprawska
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Projekt okładki Agnieszka Kucharz-Gulis Fotografia na okładce: Agnieszka Kucharz-Gulis Redaktor przekładu Jacek St. Buras
Tytuł oryginału: Vielleicht Esther. Geschichten © Suhrkamp Verlag Berlin 2014 All rights reserved by and controlled through Suhrkamp Verlag Berlin © Copyright for the Polish translation by S. Fischer Stiftung, Hamburg © Copyright for Polish Edition by Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego Wydanie I, Kraków 2015 All rights reserved
Niniejszy utwór ani żaden jego fragment nie może być reprodukowany, przetwarzany i rozpowszechniany w jakikolwiek sposób za pomocą urządzeń elektronicznych, mechanicznych, kopiujących, nagrywających i innych oraz nie może być przechowywany w żadnym systemie informatycznym bez uprzedniej pisemnej zgody Wydawcy. Książka ukazuje się w ramach serii współczesnej literatury niemieckojęzycznej KROKI/SCHRITTE. Seria, zapoczątkowana w 2005 roku przez Fundację S. Fischer Stiftung i Pełnomocnika Rządu Republiki Federalnej Niemiec ds. Kultury i Mediów, kontynuowana jest od 2008 roku wspólnie przez Fundację S. Fischer Stiftung, Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej i Fundację Kulturalną Pro Helvetia. Redaktorami serii są Jacek St. Buras (Warszawa) i Dietrich Simon (Berlin)
ISBN 978-83-233-3792-8
www.wuj.pl Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego Redakcja: ul. Michałowskiego 9/2, 31-126 Kraków tel. 12-663-23-81, tel./fax 12-663-23-83 Dystrybucja: tel. 12-631-01-97, tel./fax 12-631-01-98 tel. kom. 506-006-674, e-mail: sprzedaz@wuj.pl Konto: PEKAO SA, nr 80 1240 4722 1111 0000 4856 3325
Google niech będą dzięki Wolałabym nie musieć rozpoczynać moich podróży tu, na tym odludziu wokół dworca, które wciąż jeszcze świadczy o spustoszeniu tego miasta, miasta, które zostało zbombardowane i zrujnowane w trakcie zwycięskich bitew, w odwecie, tak mi się wydawało, bo z tego miasta dowodzono wojną, która spowodowała, jak okiem sięgnąć, tysiąckrotne spustoszenia, niemającą końca wojną błyskawiczną na żelaznych kołach, o żelaznych skrzydłach. To było tak dawno temu, że to miasto stało się jednym z najbardziej pokojowych miast świata i uprawia ten pokój niemal agresywnie, jako formę wspomnienia o wojnie. Dworzec w środku miasta zbudowano niedawno i pomimo pokoju był on niegościnny, jakby uosabiał wszystkie te straty, których nie da się dogonić żadnym pociągiem, był jednym z najmniej gościnnych miejsc w naszej wzdłuż i wszerz zjednoczonej, a jednak bardzo ograniczonej Europie, miejscem, gdzie zawsze panuje przeciąg i gdzie widok otwiera się na odludzie, nie dając wzrokowi okazji do zaczepienia się na gęstwinie miasta, oparcia na czymś, zanim się stąd odjedzie, z tej pustki pośrodku miasta, której żaden rząd nie zabuduje okazałymi budowlami ani dobrymi intencjami. Ciągnęło również tym razem, kiedy stałam na peronie i znów obmacywałam wzrokiem wielkie litery BOMBAR-
DIER Willkommen in Berlin [BOMBARDIER Witamy w Berlinie] pod łukiem dachu, dotykałam ich konturów znudzona, ale i po raz kolejny zdumiona bezlitosnością tego powitania. Ciągnęło, kiedy podszedł do mnie starszy pan i spytał o Bombardiera. Myśli się natychmiast o bombach, powiedział, o artylerii, o tej potwornej, niepojętej wojnie, i dlaczego akurat tak ma witać Berlin, to piękne, przyjazne, zbombardowane miasto, które jest tego wszystkiego świadome, to przecież niemożliwe, żeby tym słowem napisanym wielkimi literami Berlin niejako bombardował takich przyjezdnych jak on, i co tu znaczy Willkommen, kto dokładnie ma tu być bombardowany i czym. Szuka usilnie jakiegoś wyjaśnienia, powiedział, bo zaraz odjeżdża. Odparłam, trochę zdziwiona tym, że mój głos wewnętrzny zwrócił się do mnie w osobie starego człowieka o czarnych oczach i amerykańskim akcencie, który bez tchu i coraz bardziej wzburzony, w sposób niemal nieokrzesany zarzucał mnie pytaniami, przez jakie sama przedzierałam się już setki razy, play it again, myślałam, coraz dalej zagłębiając się w te pytania, w ten bezkres pytań na peronie, i odpowiedziałam, że ja również myślę natychmiast o wojnie, nie jest to więc problem wieku, tak czy owak zawsze myślę o wojnie, zwłaszcza tu, na tym przelotowym dworcu, który dla żadnego pociągu nie jest stacją końcową, nie ma obawy, zawsze jedzie się dalej, myślałam, i że on nie jest pierwszy, który zadaje sobie, a także mnie to pytanie. Za często tu jestem, pomyślałam krótko, może jestem cтрелочник, striełocznik, zwrotnicowym, a zwrotnicowy zawsze jest winien, ale tylko po rosyjsku, pomyślałam, kiedy ten starszy mężczyzna powiedział, my name is Samuel, Sam. 6
A potem opowiedziałam mu, że Bombardier to francuski musical, który z powodzeniem wystawiany jest w Berlinie, wielu ludzi przyjeżdża z tego powodu do tego miasta, niech pan sobie wyobrazi, tylko z powodu Bombardiera, Komuna Paryska czy coś takiego z tamtych czasów, dwie noce w hotelu plus musical, wszystko inklusive w dzisiejszych czasach, i że były już problemy, bo na Hauptbahnhofie reklamuje się Bombardiera tylko tym jednym słowem, bez komentarza, pisali już o tym w gazecie, powiedziałam, przypominam sobie, powiedziałam, pisali tam, że to słowo budzi niewłaściwe skojarzenia, był nawet proces sądowy z powodu sporu miasta z musicalem, zaangażowano lingwistów, niech pan sobie wyobrazi, którzy badali to słowo pod kątem tkwiącego w nim potencjału przemocy, i sąd wydał wyrok na korzyść nieskrępowanej reklamy. Wierzyłam coraz bardziej w swoje słowa, choć nie miałam pojęcia, co znaczy ten Bombardier pod łukiem dachu dworca i skąd się wziął, ale to, o czym z takim zapałem i tak lekkomyślnie opowiadałam i czego w żadnym wypadku nie nazwałabym kłamstwem, uskrzydlało mnie i bez najmniejszego lęku przed runięciem w dół coraz bardziej odlatywałam, brałam coraz to nowe zakręty tego nigdy nieogłoszonego wyroku, bo kto nie kłamie, ten nie może fruwać. Dokąd pani jedzie?, zapytał mnie stary człowiek, a ja wszystko mu opowiedziałam, nie wahając się ani sekundy, z takim samym rozpędem, z jakim potępiałabym kolejny musical, opowiedziałam o pewnym polskim mieście, z którego przed stu laty moi krewni wyruszyli do Warszawy, a potem dalej na wschód, może tylko po to, żeby zostawić mi w spadku język rosyjski, którego teraz ja sama nikomu tak wspaniałomyślnie 7
Podziękowanie Dziękuję moim rodzicom, Mironowi i Swietłanie Petrowskim, za zaufanie – i za to, że zaskakują mnie zrozumieniem dla książki, którą napisałam dla nich i zarazem o nich, w języku, którego nie znają. Bardziej niż wszystkim innym dziękuję mojemu mężowi, Tobiasowi Münchmeyerowi. To jemu jako pierwszemu opowiedział mój ojciec historię Może Estery i jest on zarówno adresatem, jak i inspiratorem tej książki. Od początku mnie wspierał, dziękuję mu za pełną poświęcenia, niestrudzoną pomoc w znajdowaniu słów, rozwijaniu myśli i pokonywaniu codzienności. W poszukiwaniu właściwych sformułowań towarzyszyła mi przez cały czas powstawania książki Sieglinde Geisel. Z zapałem zaangażowała się w tę przygodę – bez jej cierpliwości, jej entuzjazmu i naszej przyjaźni książka ta nie byłaby możliwa. Katharina Raabe, moja redaktorka, umacniała mnie w zamiarze napisania tej książki. Z uwagą i pełnym zaufaniem wspierała mnie na wszystkich etapach pisania. Dziękuję wszystkim, którzy pomagali mi w zbieraniu materiałów, często ze szczodrością daleko wykraczającą poza to, co konieczne: Halinie Hili Marcinkowskiej i Annie Gawrzyjał (Kalisz), Annie Przybyszewskiej Drozd, Yale J. Reisnerowi i Janowi Jagielskiemu (Żydowski Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma w Warszawie), mojemu drogiemu 263
bratu Yohananowi Petrovsky’emu-Shternowi (Northwestern University, Chicago), Annemarie Zierlinger (St. Johann), Michaelowi Mooslechnerowi (Flachau), Wolfgangowi Schmutzowi (Miejsce Pamięci na terenie byłego obozu koncentracyjnego Mauthausen), Mirze Kimmelman i jej rodzinie (Oak Ridge, Waszyngton), Rosalin i Eshaghowi Shaoulom, którzy dowiedli, że rodzina bywa o wiele większa, niż się myśli, Kornelowi Miglusowi, Maciejowi Gutkowskiemu, Grzegorzowi Kujawie, Michaelowi Abramovichowi, Yevgenii Belorusets. Dziękuję wszystkim moim nauczycielom i przyjaciołom. Dziękuję również fundacji Robert Bosch Stiftung za wsparcie w ramach programu „Grenzgänger”, a także domowi pracy twórczej Künstlerhaus Lukas (i krajowi związkowemu Meklemburgia-Pomorze Przednie) za stypendium, które umożliwiło mi pracę nad tą książką.
Wykaz zdjęć Str. 30: Lida. Ok. 1957 r. Lidia Ziniakowa. Archiwum rodzinne. – Str. 58: Roza. Rozalia Krzewina. Ok. 1991 r. Archiwum rodzinne. – Str. 87: Ozjel Krzewin i jego uczeń. – Str. 89: Szkoła dla głuchoniemych Krzewina. Kijów, 1916. Archiwum rodzinne. – Str. 90: Abram Silberstein. – Str. 101: Grafitti w Warszawie, 2012 r. Foto: K.P. – Str. 119: Hafciarki, 1925, [w:] Seifer Kalisz. Tel-Aviv, 1968. – Str. 124: Bruk uliczny. Kalisz, 2012. Foto: K.P. – Str. 139: Nikolaus Basseches, „Proces martwych dusz”, 18 kwietnia 1932. Archiwum Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Berlin. – Str. 145 i 156: Judasz Stern. – Str. 149: Proces przeciwko Siergiejowi Wasiljewowi i Judaszowi Sternowi, „Vossische Zeitung”, 17 kwietnia 1932. – Str. 205: Skrzyżowanie ulic Luterańskiej i Merin-
264
gowskiej, 25 listopada 1941, [w:] D. Malakow, Kiew, 1941–1943, album fotograficzny, Kijów 2000. – Str. 253: Relacja więźnia z Gunskirchen. Archiwum Miejsca Pamięci na terenie byłego obozu koncentracyjnego Mauthausen, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, Wiedeń.
Spis treści Google niech będą dzięki
5
Rozdział 1 Przykładowa historia
13
Drzewko rodzinne Liczby ujemne Lista Przepis Perpetuum mobile Sąsiedzi W muzeum
15 18 23 27 32 36 41
Rozdział 2 Roza i niemi
43
Szymon Słyszący Lot Brama Nić Ariadny Ostatnia matka Mogendovid Czarodziejska różdżka Pociąg Facebook 1940
45 51 52 56 64 68 72 74 77
Rozdział 3 Moja piękna Polska
81
Polsza Azyl Ozjela
83 85 267
Ulica Ciepła Dwa miasta Family Heritage Ebay now Próba Nike Nie ten dom Kozyra Life Records Related through Adam Kalisz Zaginione litery
92 96 97 99 100 102 103 105 109 112 118 123
Rozdział 4 W świecie materii niezorganizowanej Rewizja Van der Lubbe Miecz Damoklesa Mania wielkości W archiwum Głosy Tajna służba Goethego Meszugener Proces Trzy auta Przypadek Łzy Marii Fartuch Instynkt samozachowawczy Zapomnij Herostratesa Gorgona Meduza Karl kontra Judasz Róża wiatrów
127 129 131 133 134 135 140 142 143 146 151 152 154 155 159 160 162 164 165
268
Rozdział 5 Babi Jar Spacer Riwa, Rita, Margarita Anna i Lola Arnold w czepku urodzony Może Estera Rozdział 6 Dieduszka Milczenie dziadka Przerwa obiadowa w Mauthausen Ogród Listy piątkowe Perły U dziadka Droga mleczna Cmentarz Rosjan Hans Podróż do Mauthausen Syzyf Marsz śmierci obcych krewnych Koniec imperium
167 169 179 182 188 192
207 209 214 215 221 223 227 230 232 235 240 246 250 257
Skrzyżowanie
259
Podziękowanie
263
Wykaz zdjęć
264
Redaktorzy inicjujący Olaf Pietek Mateusz Chaberski Redaktor prowadzący Lucyna Sadko Korekta Józefa Kunicka-Synowiec Skład i łamanie Hanna Wiechecka
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego Redakcja: ul. Michałowskiego 9/2, 31-126 Kraków tel. 12-663-23-81, tel./fax 12-663-23-83
Od lat mieszka w Berlinie. W roku 2013 otrzymała prestiżową nagrodę literacką Ingeborg-Bachmann-Preis za książkę Może Estera, która została okrzyknięta w Niemczech najlepszym debiutem literackim. Przetłumaczono ją na 20 języków. Autorka jest również laureatką aspekte-Literaturpreis i Ernst-Toller-Preis.
„Książka Petrowskiej, napisana niezwykle precyzyjnym i eleganckim językiem, przekonuje, że każde pokolenie musi pisać historię na nowo, nadając jej zawsze poetycką formę”. „Neue Bücher Zeitung” „Jedną z największych zalet tej książki jest to, że nie chce ona niczego utrwalać, domykać czy wyjaśniać. Podąża ona bowiem śladami wspomnień”. Jan Küveler, „Die Welt”
Patroni medialni
książki
www.wuj.pl
MozeEstera_okladka1.indd 1
MOŻE ESTERA
Czy jej prababka ze strony ojca naprawdę nazywała się Estera? Czy w 1941 roku to ona została sama w pustym kijowskim mieszkaniu, po tym jak jej rodzina uciekła z miasta? Czy ktoś słyszał, jak z dziecięcą naiwnością zwróciła się w jidysz do niemieckich żołnierzy? A może ktoś stał w oknie i patrzył, jak zastrzelili ją bez cienia emocji? Pełna białych plam historia rodzinna, którą opowiada Petrowska, to materiał na powieść historyczną. Jej dziadek działał w podziemiu rewolucyjnym w Odessie. Brat dziadka, Judasz Stern, został w 1932 roku skazany na śmierć za próbę zamachu na radcę ambasady Niemiec w Moskwie. Jeden z jej pradziadków założył w Warszawie sierociniec dla głuchoniemych żydowskich dzieci. Petrowska nie tworzy z tych wydarzeń podręcznika do historii. Opisuje raczej osobistą podróż do miejsc, w których się one rozegrały. Snuje przy tym refleksję nad traumatyczną historią XX wieku, która nie daje się ułożyć w spójną całość.
Katia Petrowska
Katia Petrowska urodziła się w Kijowie w 1970 roku.
Katia Petrowska
MOŻE ESTERA Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
2015-09-08 10:18:12