FOTOGRAFIE LONDYŃSKIE
TADEUSZA CHRZANOWSKIEGO
Tadeusz Chrzanowski (1926-2006) znany był ze swojej wszechstronności. Historyk sztuki, krytyk, pisarz, tłumacz, nawet poeta. W ostatnich latach życia dał się poznać zwłaszcza jako opiekun krakowskich zabytków, przewodnicząc Społecznemu Komitetowi Odnowy Zabytków Krakowa. Barwna postać „uczonego profesora o duszy poety i facecjonisty” należała do zanikającego gatunku polskiej inteligencji. Szczodrze obdarzony przez naturę i urodzenie w różnorakie przymioty, rozrzutnie dzielił się nimi, nie stawiając ograniczeń swojej pasji poznawania człowieka i świata.
Mało kto jednak pamięta, że Tadeusz Chrzanowski zajmował się również fotografią artystyczną. Owszem, znany jest jego dorobek w dziedzinie fotografii dokumentacyjnej. Pracując za młodu przez wiele lat jako inwentaryzator zabytków, zjeździł Polskę wzdłuż i wszerz, dysponując nie tylko biegłym okiem historyka sztuki, ale i fotografa-dokumentalisty. Jak napisał nieodłączny towarzysz tych wypraw, Marian Kornecki, „jego fotografie z lat 50., przechowywane w fototece konserwatorskiej są doskonałe, a dziś ich wartość podnosi dodatkowo upływ czasu”1. Cenne z tych samych względów są wykonane przez niego fotografie dzieł sztuki współczesnej, którą zajmował się aktywnie jako krytyk „Tygodnika Powszechnego”. Jak się okazuje, swoją działalność historyka sztuki i krytyka stale wspomagał fotografowaniem. Dziś jest to niby oczywiste, gdyż aparat posiada i pstryka zdjęcia każdy student. Wtedy, w pionierskich latach 50. i 60. fotografowanie było umiejętnością wymagającą profesjonalnego warsztatu.
Fotografowania nauczył Tadeusza Chrzanowskiego jego ojczym, Włodzimierz Puchalski, przyrodnik, pisarz, wybity twórca filmów przyrodniczych i fotografik. On namówił Deda - bo tak go nazywali bliscy - do zakupienia za oszczędności pierwszego w życiu aparatu fotograficznego; on też odsłonił przed nim wszystkie tajniki procesów chemicznych związanych z obróbką negatywów i pozytywów. Chrzanowski zaraz po
1 M. Kornecki, O Tadeuszu Chrzanowskim garść wspomnień z „naszych czasów”, w: Jubileusz 75-lecia Profesora Tadeusza Chrzanowskiego, „Biuletyn Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa” nr 46, Kraków 2001, s. 31.
LONDON PHOTOGRAPHS
BY TADEUSZ CHRZANOWSKI
Tadeusz Chrzanowski (1926-2006) was known for his versatility: he was at a time an art historian, a critic, a writer, a translator, and a poet. During his last years, he was known mostly as a custodian of Krakow architectural heritage, chairing the Public Committee for the Restoration of Krakow Monuments. A vivid figure, an „erudite professor with a soul of a poet and a wag”, he belonged to the disappearing species of Polish intelligentsia: most generously gifted by nature with many attributes, he shared them generously without limiting his passion for discovering Man and the World. However, not many remember that Tadeusz Chrzanowski also worked in the field of artistic photography. What most remember him for are his achievements as a documentary photographer. In his early years, he worked as a cataloguer of historic monuments and for many years, he travelled throughout Poland observing it with the keen eye of not just an art historian, but also a documentary photographer. His travel companion, Marian Kornecki, wrote about Chrzanowski, „His 1950s photographs, stored in the conservator’s archives, are perfect, and their value today has additionally increased with the the passage of time”1. His photographs of contemporary artistic artefacts, which he produced as a critic for the Tygodnik Powszechny, are valuable because of the same reasons. As it occurs, his activities as an art historian and critic were continuously accompanied by photographic work. This seems quite obvious today, when every student owns a camera and takes photos. At that time, however, during the pioneering years of the 1950s and the 1960s, photography was a skill that required professional proficiency.
Tadeusz Chrzanowski learned photography from his stepfather, Włodzimierz Puchalski, a natural scientist, a writer, a prolific producer of nature films and a photographer. It was he who persuaded Ded, as Chrzanowski was called by those close to him, to buy his first camera with the pocket money he had saved. It was also Puchalski who revealed to him all the secrets of chemical processes associated with developing and processing negative and positive film. Immediately after the war, Puchalski
1 M. Kornecki, O Tadeuszu Chrzanowskim garść wspomnień z „naszych czasów”, in: Jubileusz 75-lecia Profesora Tadeusza Chrzanowskiego, Bulletin of the Public Committee for the Restoration of Krakow Monuments. No. 46, Kraków 2001, p 31.
3
wojnie dużo z nim pracował, towarzysząc mu w „bezkrwawych łowach” - w tropieniu i fotografowaniu zwierząt2 Czyż cała sztuka fotografii nie jest dziedziną „bezkrwawych łowów”? Młody pisarz, Jacek Błach trafnie napisał ostatnio o fotografii jako efekcie „nieustannego polowania na to, co pod powierzchnią, co zakryte”. W niepublikowanym tekście Mieszkańcy nieobecności zauważa: „jest coś na rzeczy, gdy mówi się, że fotograf to myśliwy ze strzelbą w ręku, który pociągając za cyngiel, >strzela< zdjęcie. Rozwińmy - on przyciska spust czasu, zarazem strzelając do niego. To naprawdę chodzenie z bronią w ręku - przeciw czasowi, przemijaniu, płynności rzeczy, przeciw wszystkiemu, co nas wprawia w zbawienny ruch, ale co powoduje duszności, nudności i mdłości - duchowe, sercowe, lękowe, wszelakie”. Tu jednak zachodzi zasadnicza różnica wynikająca z temperamentu, a może i ducha czasu. Dla młodego pisarza „każde >pstryk< - to zbliżenie do śmierci”. Dla Deda - każde „pstryk” było afirmacją życia. Zmęczeni mieszkańcy zjednoczonej Europy mogą zazdrościć tamtemu pokoleniu pasji życia. Zmęczone od nadmiaru obrazów oczy współczesne, mogą zazdrościć tamtym oczom świeżości i zachłanności. Chrzanowski traktował fotografię jako „chwytanie na gorącym uczynku wszelkich przejawów życia”. Tę ciekawość świata i ostrość obserwacji widać doskonale w cyklach fotografii artystycznych z końca lat 50., odkrytych ostatnio w archiwum Profesora i od pół wieku nie pokazywanych. Właśnie ten aspekt aktywności Chrzanowskiego-fotografika został zupełnie zapomniany. Winny temu jest „amnestyczny” charakter naszej kultury, która żyje tylko tym, co nowe3. Ale przyczynił się do tego również sam Chrzanowski, porzucając sztukę fotografii na rzecz historii sztuki i innych szczytnych powinności. Wielka to szkoda.
Swoje rozumienie fotografii Chrzanowski zawarł między wierszami, pisząc o „I Międzynarodowej Wystawie Fotografii Artystycznej” w Warszawie w roku 19574. Dając przegląd światowych kierunków w tej dziedzinie, jasno podkreślał swoje gusta. Nie znosił taniej malarskości i sztuczek technicznych, odbiegających od specyfiki tego medium na rzecz malarstwa czy grafiki. Piktorializm był dla niego ślepą uliczką naśladownictwa, wyrazem słabości. Lubił w fotografii mocne uderzenie, twórcze komponowanie i przetwarzanie rzeczywistości. Nie znosił bezosobowej nudy i ideologicznej grafomanii, które zdominowały na kilka
2 Patrz wspomnienie pośmiertne: T. Chrzanowski, Włodek, „Tygodnik Powszechny” nr 10, 1979, s. 6.
3 Diagnoza Jana Błońskiego przywołana przez Stanisława Lema (Świat na krawędzi. Ze Stanisławem rozmawia Tomasz Fiałkowski, Kraków 2000, s. 139).
4 T. Chrzanowski, I Międzynarodowa Wystawa Fotografii Artystycznej, „Fotografia” 1957, nr 8, s. 186-188.
and Chrzanowski worked together, “hunting without killing, tracking and photographing animals”2
Is not all of photographic art “a hunt without shedding blood”? A young Polish writer, Jacek Błach, recently observed most aptly that photography is “a never-ending hunt for what is underneath, for what is concealed”. In his non-published paper “The Inhabitants of the Absence” (Mieszkańcy nieobecności) he noted that “there is something revealing in the saying that a photographer is a hunter with a rifle in his hands, who pulls the trigger to ‘shoot’ a picture. Let us further pursue this line of thought: the photographer pulls the trigger of time, simultaneously shooting at time. Photography is really wandering around with a gun in hand, in defence against time, passing, the fluidity of being, against everything that sets us into salutary motion, but also causes shortness of breath, nausea and queasiness in the soul, the heart, in fear, in all.” However, there is one substantial difference, caused by the different temperaments, and maybe the Zeitgeist. For the young writer, every “click” is a step towards death. For Ded, every “click” was an affirmation of life.
The weary citizens of united Europe can only envy that past generation their passion for life. The contemporary eye, tired out by the the superfluous images may only envy the eyes of the past their freshness and avidity. For Chrzanowski, photography was “catching all forms and manifestations of life in the act”. This curiosity about the world and the acute sense of observation are clearly testified to by the cycles of artistic photographs which he took at the end of the 1950s which, concealed from the public during 50 years, have been recently discovered in the professor’s archives. It is exactly this aspect of Chrzanowski’s activities as a photographer that has been completely forgotten. The “amnestic” character of our culture, which thrives only on what is new3, is the culprit here. But Chrzanowski himself is also to blame, having abandoned the art of photography for the history of art and other lofty duties. What a great pity it is.
Chrzanowski expressed his concept of photography indirectly in the text which he wrote about the First International Exhibition of Artistic Photography, organized in Warsaw in 19574. In presenting a review of world tendencies in this field, he clearly emphasized his personal tastes. He despised easy pictorialism and technical tricks that blurred the difference between photography on the one hand and painting and graphic arts on
2 See: T. Chrzanowski, Włodek, „Tygodnik Powszechny” 10, 1979, p. 6.
3 A diagnosis of Jan Błoński evoked by Stanisław Lem (Świat na krawędzi. Ze Stanisławem rozmawia Tomasz Fiałkowski, Krakow 2000, p 139).
4 T. Chrzanowski, First International Exhibition of Artistic Photography, „Fotografia” 1957, No 8, pp 186-188.
4
lat fotografię socrealistyczną. Olśnieniem były dla niego informacje o głośnej międzynarodowej wystawie „Rodzina ludzka” („The Family of Man”) w Museum of Modern Art w Nowym Jorku w roku 1955. Odnalazł w niej to, czego sam w fotografii szukał: „głęboko humanistyczne akcenty”, „narracyjność”, „świeżość widzenia”, „drapieżność i liryzm wyzbyty z pruderyjnych >ładności<”. W puencie artykułu zamieścił swoje credo: „To jest właśnie refleksja ogólna: fotografia jest sztuką narracyjną, sztuką tematyczną, sztuką wyboru. Wyboru wśród spraw widzialnego świata”5
Chrzanowski brał udział w tym międzynarodowym przeglądzie, ale nie ustaliłam, co pokazał. W tak sformułowany program wpisują się znakomicie fotografie, które mogliśmy oglądać po raz pierwszy dwa lata temu w galerii Wiesława Dyląga. Układały się one w trzy grupy: fotografie robione gdzieś w Polsce, w Londynie, w Istambule i Atenach6. Ciekawe, że te polskie i turecko-greckie mają bardzo specyficzny, wspólny klimat. Potrzeba bacznego wpatrzenia się w szczegóły, aby ustalić miejsce. W wielu przypadkach nie da się tego zrobić i nie to jest ważne: ważny jest człowiek, którego Chrzanowski łapie na gorącym uczynku istnienia, bez jakiejkolwiek pozy.
Człowiek - jako centralny temat fotografii tamtego czasu - ważny jest również w kapitalnym cyklu londyńskim, który w całości stanowi przedmiot aktualnej wystawy, prezentowanej w ramach Miesiąca Fotografii w Krakowie. Ekspozycja ta doskonale wpisuje w brytyjską tonację tegorocznej edycji festiwalu, zdobywającego sobie coraz większą rangę i zasięg. Fotografie z Londynu wyraźnie odróżniają się poetyką od tych robionych w Polsce i na południu Europy. O ile w tych ostatnich dominuje zabarwiony humorem liryzm, to w cyklu londyńskim widzimy, na czym polegają zdecydowane kompozycyjne cięcia, kontrastowość i dynamika.
Ded-Chrzanowski wyjechał do Londynu w roku 1958. Była to jego pierwsza zagraniczna podróż. Wyjechać z PRL-u poza „żelazną kurtynę” - marzenie, które mogli zrealizować tylko nieliczni, pomimo odwilżowego ocieplenia i otwarcia. Charakterystyczne, że u Chrzanowskiego nie ma żadnych polskich resentymentów i propagandowej minoderii. Londyn był wówczas na celowniku władz komunistycznych ze względu na silną emigrację i jej zdecydowanie opozycyjny stosunek do reżymu panującego w kraju. Chętnie za to w oficjalnych publikatorach nasłu-
5 Tamże, s. 188.
6 Patrz mój wstęp: Gdzieś w Europie. Fotografie Tadeusza Chrzanowskiego, w: Tadeusz Chrzanowski. Fotografik, [kat. wyst.] Galeria dylag.pl, Kraków, 6-31 maja 2008, s. 3-6. Tekst zamieszczony w niniejszym katalogu jest jego modyfikacją.
the other. He perceived pictoralism as imitation leading to a dead end, a sign of weakness. In photography he appreciated powerful impressions, creative composition and transformation of reality. He simply detested the impersonal boredom and ideological graphomania which for years dominated soc-realist photography. The famous international “The Family of Man” exhibition at the Museum of Modern Art in New York in 1955 was a personal revelation. There, he found what he himself was searching for in photography: “profoundly humanist themes”, “narrativity”, “fresh viewpoint”, “voracity and lyricism freed of prudish ‘nicenesses’”. He closed the article with his credo: “Here is a general reflection: photography is a narrative art, a thematic art, an art of choice, choice among the issues of the visible world.”5.
I have not been able to confirm what work Chrzanowski exhibited at this international event, even though he clearly participated in it. However, a programme formulated in this manner perfectly explains the photographs which we could see for the first time two years ago at Wiesław Dyląg’s gallery. They formed three groups: those taken at different locations in Poland, in London, and in Istanbul and Athens6. It is quite interesting that the Polish and Turkish-Greek photographs share a very special ambiance, and one needs to take a close look at the details to identify the location. In many cases, this proves in fact impossible, and it appears of no importance: what is important is the person who Chrzanowski captures in the act of existence, without any pose.
The human being as the theme of photography from the period is also central in his brilliant London cycle, to which the current exhibition, presented within the Month of Photography in Krakow, is devoted. The exposition naturally goes with the British theme of this year’s edition of the photo festival, which continues to gain year by year in rank and scope. Photographs from London can be clearly distinguished from those taken in Poland and southern Europe thanks to their poetic style. While the latter are characterised by lyricism tainted with humor, the London pictures illustrate what resolute crops, contrasts and dynamics are about.
Ded-Chrzanowski travelled to London in 1958, on his first journey abroad. To travel from the Polish People’s Republic across the “iron curtain” was a dream, which, despite the political thaw and new openness, could be only be fulfilled by a few. What is quite characteristic is that Chrzanowski’s work bears no traces of either any Polish ressentiment or propaganda wheedling.
5 Ibidem, p 188.
6 See my introduction: Gdzieś w Europie. Fotografie Tadeusza Chrzanowskiego, w: Tadeusz Chrzanowski. Fotografik, [exhibition catalogue.] Galeria dylag.pl, Kraków, 6-31 maja 2008, p. 3-6. The present text is a modification of the article .
5
chiwano tonów krytycznych, przedstawiających miasto jako zamknięte w sobie i wrogie - w duchu Mackiewiczowskiego „Londyniszcza”. Niczego takiego nie znajdziemy w fotografiach Chrzanowskiego. Łatwo natomiast daje się wyczuć radosne zachłyśnięcie się wolnym światem, właściwe chyba każdemu, kto po raz pierwszy wyjechał na Zachód z komunistycznego kraju.
W ciepłym wspomnieniu o przyjacielu, Andrzeju Ciechanowieckim, który wtedy rozpoczynał dopiero swoją karierę londyńskiego kolekcjonera i marszanda dzieł sztuki, Chrzanowski przywołuje wspólny lunch i rozmowę w „Lukullusie” - polskiej restauracji Lwowianina, pana Kozioła, przy Oxford Street7. Na fotografiach możemy rozpoznać - choć nie bez trudu - inne tropy jego londyńskiej peregrynacji. Fotografi ka z Krakowa właściwie nie interesują zabytki. Fascynuje go ulica, surrealistyczne obrazy odbite w witrynie luksusowego magazynu, zbliżenie na maskę nieodmiennie fotogenicznej londyńskiej taksówki i ludzie. Różnobarwny tłum cierpliwie na coś oczekujący. Czyżby na przejazd królowej? Czyżby to był reprezentacyjny bulwar Pall Mall, przy którym nieodmiennie do dziś ustawiają się Londyńczycy i przybysze z całego świata, aby co nieco podpatrzeć z nieodmiennego dworskiego rytuału? Zaraz potem seria żartobliwych zdjęć przy pomniku królowej Wiktorii z Pałacem Buckingham w tle. Ale to prestiżowe miejsce jest ledwie rozpoznawalne: ważniejsze jest podglądanie przebywających tam ludzi. Obecność monumentalnych fi gur z pomnika tłumaczy się jedynie w ich kontrastowej relacji z człowiekiem. Sztywność kamiennego cokołu złamana zostaje miękkością opartych na nim sylwetek, a zwłaszcza wydętej przez wiatr kolorowej spódnicy. Co ważniejsze? Pomnikowa goła noga monstrualnych rozmiarów, czy noga młodej damy obuta w białą szpilkę? Kogo wypatruje elegancki młody mężczyzna, nieczuły na bliskość wcale ponętnej, ale zimnej, bo pomnikowej nagiej stopy? Chrzanowskiego interesuje ludzka, „ciepła” treść obrazu, wzmocniona przez uderzenie celną kompozycją, pełnym humoru kadrem.
Ta sama zasada budowy obrazu widoczna jest w fotografii przedstawiającej czarnoskórego młodzieńca w czarnym garniturze przypatrującego się w zadumie białym postaciom na cokole jakiegoś pomnika. Scenę tę, która mogłaby dać asumpt do rozważań nad kulturowym kolonializmem, podpatrzył nasz fotografik w Kensington Gardens przy pomniku księcia Alberta. Próżno jednak szukać neogotyckiej struktury,
7 Andrzej Stanisław Ciechanowiecki. Wystąpienia z okazji nadania dr. Andrzejowi Stanisławowi Ciechanowieckiemu członkostwa honorowego Stowarzyszenia Historyków Sztuki (...), Warszawa 1991, s. 6.
At the time, London was a clear target of communist propaganda due to strong Polish emigration and its staunch opposition towards the regime in power in Poland. On the other hand, official publications were very favourable to critical tones which would present London as a self-centered and hostile city in the spirit of Stanislaw Mackiewicz’s Londyniszcze. Nothing of this kind is to be found in Chrzanowski’s photographs. What is quite obvious, on the other hand, is the joyful fascination with the free world so typical for practically anybody who left the communist country for the first time in his life to travel West.
In a heartfelt recollection of his good friend, Andrzej Ciechanowiecki, who at that time was beginning his career as a London collector and art dealer, Chrzanowski recalls a lunch meeting and conversation they had at “Lukullus”, a Polish restaurant owned by a Mr. Kozioł, en expat from Lvov, at Oxford Street7. In the photographs we can recognize, although not without some difficulty, other traces of his London peregrination. The photographer from Krakow is hardly interested in historic monuments. He is fascinated with the street, the surrealist images reflected in a luxury shop window, a close-up of the bonnet of an always photogenic London taxi, and the people: a multicoloured crowd patiently waiting for something (To see the queen driving by? Maybe this is the representative Pall Mall boulevard, along which even today Londoners and tourists from all over the world queue to catch a glance of the never-changing court ritual?) is immediately followed by a series of humorous shots taken at the statue of Queen Victoria with Buckingham Palace in the background. But the prestigious spot is barely recognizable – what is more important is observing the people. The presence of the monumental statues is only justified by their contrast with the human beings. The rigidity of the stone pedestal is overcome by the softness of the figures leaning against it, and especially the colourful skirt blown by the wind. What is more important? The statue’s naked leg of monstrous dimensions, or the leg of the young lady in a white high-heel shoe? Who is the young elegant man looking out for, so insensitive to the proximity of the quite attractive, but rather cold naked foot of the statue? Chrzanowski is interested in the human, “warm” content of the image, reinforcing it by the skilful composition and humorous crop.
The same principle of image structure is observed in a photograph presenting a young black man in a black suit, watching in reverie the white figures on the pedestal of some statue. The photographer caught the scene, which could give rise to meditating on cultural colonialism, at
7 Andrzej Stanisław Ciechanowiecki. Wystąpienia z okazji nadania dr. Andrzejowi Stanisławowi Ciechanowieckiemu członkostwa honorowego Stowarzyszenia Historyków Sztuki (...), Warszawa 1991, p. 6.
6
dominującej nad rzeźbionym cokołem. Dla artysty ważniejsze jest milczące spotkanie pomiędzy samotnym mężczyzną a klasykami kultury europejskiej odkutymi w kamieniu pomnika.
Chrzanowski pokazuje miasto, w którym załatano wojenne zniszczenia; w którym jarzą się światła i lśnią samochody; w którym dobrze jest cieszyć się życiem i umówić na randkę. Chwyta on atmosferę Londynu wkraczającego w swoje najlepsze, „swingujące” lata. Przedstawia miasto i jego mieszkańców z humorem godnym Roberta Doisneau i Henri Cartier-Bressona, którzy dali wzór polowania z kamerą na „decydujący moment” - łowienia w kadr zdjęcia istoty zdarzenia, które zwracało ich błyskotliwą uwagę.
Ded-Chrzanowski nazywał swoje peregrynacje „wędrówkami pięknoducha”. „Pięknoduchostwo” - pojęte jako poszukiwanie nadprzyrodzonego piękna - było niepisanym programem jego otoczenia8. Ze Zbigniewem Herbertem, swoim serdecznym przyjacielem, dzielił przekonanie o potędze smaku, który chroni przed znijaczeniem, na jakie naraża życie w nieprzyjaznym systemie. Był nieufny wobec „prawdziwej wolności” zadekretowanej przez „realny” socjalizm. Wolał wolność po prostu. A już najlepsza była wolność flaneura. Zbigniew Herbert tak o tym pisał w Barbarzyńcy w ogrodzie: „Zeszyt i szkicownik idą do kieszeni i zaczyna się najprzyjemniejsza część programu - flanowanie, to znaczy: / włóczenie się bez planu według perspektyw, a nie przewodników, / oglądanie egzotycznych warsztatów i sklepów: ślusarza, biura podróży, zakładu pogrzebowego, / gapienie się, / podnoszenie kamyków, / wyrzucanie kamyków, / picie wina w możliwie najciemniejszych kątach (...)/ zadawanie się z ludźmi, / uśmiechanie się do dziewcząt, / przytykanie twarzy do murów w celu łowienia zapachów, / zadawanie konwencjonalnych pytań tylko po to, aby sprawdzić, czy życzliwość ludzka nie wyschła, / przyglądanie się ludziom ironicznie, ale z miłością, / asystowanie przy grze w kości (...)”9 - i tak dalej, i tak dalej.
Tadeusz Chrzanowski był flanerem zaopatrzonym w oko obiektywu. Porzucał wtedy rynsztunek historyka sztuki i stawał się artystą.
Kraków, 2008 - 2010
Anna Baranowa
the statue of Prince Albert in Kensington Gardens. One would search in vain, though, for the neo-Gothic structure towering over the sculptured pedestal. For the artist, the silent meeting taking place between the lonely man and the classics of European culture chiselled out in stone is more important.
Chrzanowski shows a city that has just patched up the ravages caused by the war; a city ablaze with lights and shining vehicles; a city allowing one to be happy with life and take a girl out for a date. He captures the atmosphere of London just entering its best, swinging years. He shows a city and its inhabitants with humour worthy of Robert Doisneau and Henri Cartier-Bresson, who set the example of hunting the “decisive moment” with a camera, recording on film the essence of an event which drew their sharp attention.
Ded-Chrzanowski called his peregrinations “the wanderings of a Schoengeist” in search of the supernatural beauty. This was an unwritten programme of his milieu8. With Zbigniew Herbert, his close friend, he shared the conviction of the power of the taste which protects against the bleakness and blandness by which life in the hostile regime is threatened. He was wary of “true freedom” decreed by “real socialism” and preferred freedom period. And, the best ever possible freedom was that of a flâneur. Zbigniew Herbert wrote in his Barbarian in the Garden, “I put the notebook and the sketchbook in my pocket and the most pleasant part of the programme begins – flâneuring, or: wandering without a plan, following perspectives rather than guidebooks/ watching exotic workshops and stores: the locksmith’s, the travel agency, the funeral parlour / staring/picking up stones / throwing stones / drinking wine in the darkest corners possible (…) / hanging out with people / smiling at girls, placing your face against walls hunting for scents / asking conventional questions just to check if human kindness hasn’t dried out / looking at people ironically, but with love / accompanying a game of dice (...)”9 - and so on, and so on.
Tadeusz Chrzanowski was a flâneur looking through the eye of a lens. It was then that he cast aside his art historian’s props and became an artist.
Krakow, 2008 - 2010
Anna Baranawa
8 Patrz wywiad: T. Chrzanowski, Taka moja sarmacka gęba, w: Z. Baran, Apokalipsa i nadzieja. Portrety współczesne, Kraków 2000, s. 52.
9 Z. Herbert, Barbarzyńca w ogrodzie, Warszawa 1964, s. 255-256.
8 See the interview: T. Chrzanowski, Taka moja sarmacka gęba, w: Z. Baran, Apokalipsa i nadzieja. Portrety współczesne, Kraków 2000, p. 52.
9 Z. Herbert, Barbarzyńca w ogrodzie , Warszawa 1964, pp 255-256.
7
8
Gentleman / 30 x 40 cm
9
Fotografka / Photographer / 30 x 40 cm
10
/ 30 x 37,5 cm
Hyde Park I
11
Hyde Park II / 30 x 40 cm
12
Rozmowa na Oxford Street / Conversation on Oxford Street / 40 x 30 cm
13
Witryna / Shopping window / 40 x 30 cm
Przed witryną / In front of a shopping window / 30 x 40 cm
14
15
Pokusa / Temptation / 40 x 30 cm
16
Angielskie monumenta III / English Monuments III / 40 x 50 cm
17
Angielskie monumenta II / English Monuments II / 40 x 30 cm
Oczekiwanie / Expectation / 30 x 40 cm
18
Zakochani / Lovers / 30 x 40 cm
19
20
Angielskie monumenta IV / English Monuments IV / 50 x 40 cm
Na wietrze / In the wind / 30 x 40,5 cm
21
Londyńska ulica / London Street / 40,5 x 30 cm
22
Nad kanałem / At the canal / 40 x 30 cm
23
24
Kot / Cat / 30 x 40 cm
25
Pies / Dog / 30 x 40 cm
Helikopter / Helicopter / 30 x 40,5 cm
26
27
Golfiści / Golfers / 30 x 40 cm
28
W parku / In the park / 30 x 40 cm
29
Angielskie monumenta I / English Monuments I / 40 x 50 cm
30
Psy / Dogs / 30 x 40 cm
Mężczyźni / Men / 30 x 40,5 cm
31
Samochody / Cars / 30 x 39,5 cm
32
33
Limuzyna / Limousine / 50 x 40 cm
34
40
50
Piccadilly Circus /
x
cm
Policjanci / Policemen / 40 x 30 cm
35
Dzieci / Children / 40 x 30 cm