Gazeta Weselna - Gosia & Michał

Page 1


Jeśli ktoś kocha nas aż tak bardzo, to nawet jak odejdzie na zawsze, jego miłość będzie nas zawsze chronić.

WYDANIE SPECJALNE • 21 WRZEŚNIA 2024

Gosia & Michał

OD TINDERA DO WESELA

Kiedy Gosia trafiła na Michała na Tinderze, 19 lutego 2019 roku, nie spodziewała się, że to będzie początek przygody, która bardziej przypominać będzie maraton „Trudnych Spraw” niż klasyczną opowieść o miłości. Happy end co prawda jest, ale ile to się po drodze wydarzyło, żebyśmy wszyscy się dziś tu znaleźli…

Jego profil? Zdjęcie w stylu „nie powiem o sobie za dużo, ale musisz wiedzieć, że wyglądam dobrze”, a do tego krótkie, zwięzłe i treściwe „lol” w opisie. Ona zdjęcia miała trzy, a w opisie minimum informacji o sobie, studiach i tym, jak się jej w życiu wiedzie. Mimo to przesunęła w prawo, bo w końcu przystojniak z ciemnymi włosami i ciemnymi oczami to jej typ. Tajemniczy do tego!

„It’s a match”, które niedługo później pojawiło się na ekranach ich telefonów, było niczym Alohomora rzucona wprost na drzwi do ich serc. Gosia robiła sobie akurat przerwę w zakuwaniu na mikrobiologię.

Zaczęło się niewinnie. Rozmowy o grach, o serialach, trochę wzajemnego stalkingu na Facebooku. I chociaż Michał od początku naciskał na spotkanie, ona nie była do tego wcale taka chętna. Zresztą, miała pełne ręce roboty – ta przeklęta mikrobiologia nie zna przecież litości!

W końcu, po trzech miesiąca intensywnego pisania, spotkali się po raz pierwszy, ale jeśli ktokolwiek myśli, że umówili się na romantyczną randkę o zachodzie słońca… To było bardziej jak misja w „Wiedźminie”, bo Gosia potrzebowała odebrać od cioci fartuch ochronny, a że było już późno, nie chciała tłuc się do szpitala tramwajem. Michał zgłosił się wtedy na ochotnika, a ona… zgodziła się bez większego wahania.

Dla zobrazowania sytuacji: nieznajomy z Tindera oferuje jej podwózkę, przyjeżdża do niej po zmroku, zatrzymuje się parę uliczek dalej, bo niby taki adres wskazała mu nawigacja, po czym wywozi ją za

Wrocław. A wiecie, co jest najgorsze w tym wszystkim? W drodze puszcza jej, o zgrozo, Metallicę i zatrzymuje się z piskiem opon na środku drogi, każąc jej wysiąść, kiedy ta stwierdza, że jej nienawidzi. Wariat! W myśl zasady „przez żołądek do serca”, w drodze powrotnej Michał zaproponował, żeby coś zjedli. Stosownie do okazji wybrali legendarny Green Bus (nieistniejący już niestety), czyli najpyszniejsze burgery we Wrocławiu… i najbardziej brudzące, soczyste, z sosem skapującym po brodzie przy każdym kęsie. Idealne jedzenie na pierwszą randkę, prawda?

Do dziś Gosia pamięta jego wielkie oczy smutnego psa, gdy wychodzili z knajpy, a na stole została połowa burgera, którego nie dała rady zjeść. Ani on nie miał wtedy śmiałości zasugerować, że dokończy za nią, ani ona, żeby mu to zaproponować. Podobno nadal wypomina jej czasami, że zmarnowała pół tak wspaniałego burgerka.

Kolejne spotkanie pewnie było już normalne? Nic z tych rzeczy! To była randka rodem z horroru – spacer po lesie, po zmroku, tylko ona, on i nikłe światło latarki oświetlające im drogę. Ku rozczarowaniu fanów grozy, to naprawdę był tylko spacer. Michał nawet nie odważył się złapać Gosi za rękę, mimo że była to ich druga randka.

Dopiero podczas maratonu filmowego z „Harrym Potterem” (tego samego dnia, bo przecież nocny spacer to za mało na jeden wieczór) Gosia wzięła sprawy w swoje ręce –dosłownie! Chwyciła rękę Michała i… sama się nią przytuliła. A Michał? Cóż, nie byłby sobą, gdyby nie zapytał kilka razy, czy na pewno ma przyjeżdżać, bo była już 1:00, środek nocy, do tego Prima Aprilis, a on dopiero co zjadł słoik śledzi. Z relacji naocznych świadków (pozdrowienia dla Alka!) wynika, że zęby przed wyjściem mył co najmniej 5 razy,

Pierwsza wiadomość na Tinderze.

a na koniec zdezynfekował je, gdyby pasta to jednak było za mało. A potem przyszedł ten wielki, niezręczny moment, który Gosia do dziś wspomina ze śmiechem – ich druga randka, Netflix & Chill i… antykoncepcja, która zawiodła. Jak trwoga to do mamy (położnej), do Lubina, po tabletkę dzień po. Sytuacja była na tyle niewygodna, że z wizytą była u niej akurat kuzynka Gosi.

Michał nie spodziewał się, delikatnie rzecz ujmując, że pozna przyszłą teściową w takim kontekście i pierwszym, co od niej usłyszy, będzie: „Nauczyć Was zakładać prezerwatywę?”. Wziął to jednak na barki, nie wystraszył się, nie speszył i nie uciekł. Ba! Po powrocie do Wrocka po raz pierwszy nazwał Gosię „swoją dziewczyną”.

Mimo wszystkich tych niezręczności, ta dwójka zaczęła zbliżać się do siebie jeszcze bardziej. Wszystko szło w dobrym kierunku – przy okazji nadarzających się, nomen omen, okazji Michał poznał dziadków i tatę Gosi, a potem ona jego rodziców. „Miło Was widzieć szczęśliwych i uśmiechniętych” – padało coraz częściej z ust bliskich.

I oni sami też czuli, że z nikim innym tak dobrze nie odnajdą się w każdej życiowej sytuacji. Jak idealnie dobrani bohaterowie gry, którzy razem pokonują kolejne poziomy, stawiając czoła najcięższym misjom. Nie było mowy o „Game Over”, bo dla Gosi i Michała gra dopiero się zaczęła – w momencie, w którym się poznali.

Zaczęli razem podróżować: pierwszy raz do Łeby, gdzie przez cały pobyt padał deszcz, i drugi raz też, tylko za trzecim zdradzili ją dla Trójmiasta (co odbiło im się czkawką, bo jednak, co Łeba, to Łeba). Podbijali parkiety na weselach, dzielili

ze sobą każde święta, aż w końcu też codzienność, gdy zamieszkali razem. Etap docierania się skwitować można krótkim: zgrzytało, ale na szczęście nie wybuchło.

Nie straszna im była ani pandemia, ani protesty, ani wyprowadzka do Lubina. Bo czego tu się bać, gdy obok ma się ukochaną osobę? Zaręczyny były tylko kwestią czasu.

Niby Gosia przeczuwała, że to się może stać na wakacjach w Łebie, bo był to wyjazd z okazji ich rocznicy. Nie przypuszczała jednak, że Michał poprosi ją o rękę dokładnie 30 kwietnia. O zachodzie słońca, na plaży, w dresach i ze zmęczeniem podróżą wymalowanym na twarzy. Tam właśnie miał miejsce najmniej romantyczny zaręczynowy dialog wszech czasów.

- Jest idealnie, ale wiesz, co mogłoby sprawić, żeby było jeszcze lepiej? – zapytał Michał.

- Tak, jakby ta baba odsłoniła mi zachód słońca! – skwitowała z lekką irytacją w głosie Gosia, wskazując na kobietę, która w tym właśnie momencie zdecydowała się przejść im tuż przed nosem (nieświadomie rujnując najważniejszy moment całej tej historii).

- Nie, lepiej byłoby, gdybyś zechciała zostać moją żoną… – westchnął, po czym wyciągnął z kieszeni pierścionek. Najcudowniejszy, jaki Gosia widziała kiedykolwiek. Łezki wzruszenia pojawiły się w jej oczach, po czym bez wahania zgodziła się, kradnąc Michałowi słodki pocałunek.

I tylko do dziś śmieje się czasem, że na tak ważną datę wybrał akurat dzień urodzin jej siostry. Dobrze, że od dziś obchodzić będą już zupełnie inną rocznicę, ślubu, a ten termin wybrali już za obopólną zgodą.

WYWIAD Z PARĄ MŁODĄ

Pierwszy raz spotkaliście się po 3 miesiącach internetowej znajomości i to tylko dlatego, że Gosi potrzebna była podwózka do szpitala. Czemu zwlekaliście tak długo?

G: Głównym powodem jednak był brak czasu. Chociaż przyznaję, że bardzo bałam się tego pierwszego spotkania. Rozmawiało się nam cudownie, ale była niepewność, że w rzeczywistości będzie jakoś tak niezręcznie. Na szczęście się myliłam!

A kiedy już do spotkania doszło... Pamiętacie, jakie było Wasze pierwsze wrażenie, gdy stanęliście w końcu twarzą w twarz?

M: Pomyślałem, że trzeba coś zrobić, żeby spotkać się kolejny raz, bo po kilku pierwszych wymienionych słowach poczułem, że to będzie (co najmniej) fajna znajomość.

G: Ja pomyślałam, że chyba mnie nie zabije, skoro tak miło wygląda. (śmiech) Całe pierwsze spotkanie to tylko pozytywne emocje.

Z perspektywy czasu: to była miłość od pierwszego wejrzenia czy jednak na to mocniejsze bicie serca trzeba było trochę poczekać?

M: Ja uważam, że coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje i na wszystko trzeba zapracować. Tak też było tutaj. Początkowe zauroczenie dało nam wystarczająco czasu, aby poczuć to, co doprowadziło nas do ślubu.

G: Dokładnie tak. Nie miłość od pierwszego wejrzenia, ale na pewno ogromne zauroczenie od pierwszego wejrzenia. Chyba od początku to było silne uczucie, ale na pewno nie miłość. Na miłość musieliśmy chwilę poczekać i to też jest wspaniałe. Wszystko przychodziło etapami.

Podobno każda para ma swoją niepowtarzalną definicję miłości. Jeśli mielibyście napisać własną, jakby brzmiała?

M: Myślę, że to po prostu bycie dla drugiej osoby i świadomość, że ta druga osoba zawsze będzie obecna dla mnie.

G: Ja się w pełni zgadzam. Jesteśmy dla siebie najważniejsi. Trudno opisać mi to jako definicję. Każdy, kto kocha, z pewnością wie jednak, o co chodzi.

Zmienilibyście coś w początkach swojej znajomości, gdybyście mogli cofnąć się w czasie? Może chociaż ten nieszczęsny w połowie niedojedzony burger z Green Busa nie poszedłby na zmarnowanie?

Myśleliśmy o tym, ale chyba nic nie chcielibyśmy zmienić. Wszystkie te rzeczy sprawiły, że jesteśmy tu gdzie teraz i widać tak miało być. Jakby Michał dojadł wtedy tego burgera, to nie byłoby tego wspomnienia i pewnie sam Green Bus nie byłby dla nas taki ważny. Wszystko było po coś!

Wspólne wspomnienie, do którego wracacie z uśmiechem najczęściej. Jest takie?

Nasze pierwsze wspólne wakacje w Łebie. Często wracamy wspomnieniami do tego wyjazdu. Pogoda była tragiczna, bo cały czas padał deszcz i było ciemno, ale chodziliśmy na spacery mimo wszystko. Złamała się nam parasolka i jedną część zwiał wiatr. Jedliśmy najbardziej chamską rybę z frytkami w barze rodem z PRL-u, w którym leciało disco polo. Wieczorem oglądaliśmy serial „Zagubieni” z toną przekąsek, które trzymaliśmy w szufladzie nazwanej „szufladą rozpusty”. Drugą połowę wyjazdu spędziliśmy w salonie gier. Pokój nie był spełnieniem marzeń wakacyjnych, a przy wyjściu doczytaliśmy informację, że musimy go posprzątać do stanu zastanego, więc na sam koniec było jeszcze szybkie zamiatanie i zmywanie mokrego piasku oraz błota z podłogi. I to naprawdę był wspaniały wyjazd!

A zaręczyny? Jak je wspominacie? Co czuje się w takim momencie – bardziej stres czy szczęście?

Szczęście zdecydowanie! Ten moment nie był dla nas stresujący w ogóle. Oboje wiedzieliśmy, że chcemy iść przez życie razem. Nie było to dla nas wtedy równoznaczne z braniem ślubu i planowaniem dalszych rzeczy, tylko bardziej deklaracją z obu stron, że myślimy tak samo o naszej przyszłości.

Jaka jest Wasza recepta na udany związek? Macie jakieś swoje sposoby, dzięki którym dogadujecie się, mimo że on kocha Metallicę, a ona jej nie znosi?

M: Nic nie nauczyło mnie tak tolerancji, akceptacji i wyrozumiałości, jak czas spędzony z Gosią. (śmiech) Myślę, że kluczem jest po prostu szacunek do drugiej osoby.

G: Szczerość i rozmowy o wszystkim. Na muzykę też mamy sposób: po dwóch piosenkach Metalliki lecą dwie Chivasa i balans jest zachowany!

Zdarza Wam się kłócić czy jesteście raczej zgodną parą?

A jeśli zdarza, to... o co kłócicie się najczęściej i kto jest tym, kto wyciąga rękę jako pierwszy?

M: Na pewno o sprzątanie! Chociaż na ogół raczej się nie kłócimy. Staramy się odnajdywać kompromis, zanim dojdzie do wymiany argumentów. Jeżeli już jednak dojdzie, to raczej ja pierwszy wyciągam rękę.

G: To prawda, o sprzątanie kłócimy się najczęściej, ale nigdy nie są to kłótnie ostre i długie. I potwierdzam, że zazwyczaj to Michał wyciąga rękę pierwszy.

To teraz chwila szczerości. Dwie najlepsze i dwie... najgorsze cechy Waszej drugiej połowy. Co wymienicie? Tylko bez ściemniania!

G: Dwie najgorsze cechy Michała... Jest okropnie uparty. Ta upartość mnie czasem tak denerwuje, że masakra. Oprócz

tego bywa fleją, co też mnie drażni! Za to uwielbiam jego zaangażowanie w przeróżne rzeczy. Jak postanowi zgłębić jakiś temat, to siedzi, czyta i uczy się, dopóki nie zgłębi go bardzo dobrze. Zaangażowany jest też w życie rodzinne, pracę, ogólnie w rzeczy, na których mu bardzo zależy i miło się na to patrzy. Kocham też, że jest bardzo pomocny, i to całkowicie bezinteresownie, dla wszystkich. Komuś trzeba zmienić opony? Nie ma problemu. Kogoś podwieźć? Nie ma problemu. Powódź? Nie ma problemu, pomoże tak, jak umie. Uwielbiam też to, że nie da mnie nikomu skrzywdzić. No i nie jest to cecha charakteru, ale muszę dodać, że jest baaaardzo przystojny!

M: Gosia jest leniem i lubi się czasem mną wysługiwać, a do tego uwielbia uparcie udawać, że ma rację, nawet jeżeli już sama jest świadoma, że tej racji nie ma. Z cech dobrych: jest niemożliwie inteligentna i bardzo troskliwa o osoby, na których jej zależy.

Ślub lada dzień. Stres już się pojawił czy raczej macie luz, bo wiecie, że wszystko pójdzie zgodnie z planem?

M: Ja stresu nie czuję, ale to chyba tak musi być, bo Gosia się mocno stresuje, więc muszę być tą osobą, która mówi, że wszystko pójdzie dobrze.

G: Ja się stresuję, bo nic nie jest gotowe i połowy rzeczy nie mamy, ale Michał mnie uspokaja. Oprócz tego mam w głowie ulubione zdanie mojej mamy, na którym zostałam wychowana, czyli „jakoś to będzie”. (śmiech)

A jakie macie plany na wspólną przyszłość? Jakieś cele albo marzenia do spełnienia?

M: Najpierw jedziemy na wakacje, a jak wrócimy, to będziemy się rozglądać za kupnem ziemi pod budowę domu.

G: No i adoptujemy w końcu pieska. Ja już postanowiłam!

JAK ZAOPIEKOWAĆ SIĘ SMUTNĄ OSOBĄ?

Czasami wystarczy tylko kilka pytań, żeby zobaczyć, jak dopasowaną parą jesteśmy. Tym razem pytań było 30, a odpowiadających dwójka. Gosia i Michał ten partnerski test zgodności zdali śpiewająco, mimo że rozwiązywali go osobno i nie widzieli swoich odpowiedzi. Egzamin z dojrzałości małżeńskiej ukończyli z doskonałym wynikiem niemal 82% , awansując tym samym do pierwszej ligi wśród najbardziej zgranych par młodych. Nie zgodzili się tylko w pięciu pytaniach –o to, które z nich częściej mówi „kocham”, kto rządzi pilotem czy kto planuje wspólne wyjazdy. To jednak drobne różnice. Najciekawsze, że w tym najważniejszym z pytań – o to, kto będzie głową tej rodziny – też nie byli w 100% zgodni! On wskazał tu na siebie, a ona... na nich dwoje! Czas pokaże, a czujne oko bliskich zweryfikuje, jak deklaracje te przełożą się na małżeńską rzeczywistość. Stay tuned!

Pierwsze wspólne zdjęcie.

DZIECIŃSTWO

Panny Młodej

PAN MŁODY

Michał, choć nie zawsze anioł! Pasjonują go tajniki programowania. Po ukończeniu studiów z zarządzania na Politechnice Wrocławskiej podjął decyzję, że swoje życie zawodowe na stałe zwiąże z IT. Aktualnie w trakcie pisania pracy magisterskiej z informatyki w biznesie, z wizją na rozwój w dziedzinie programowania. Chciałby, niczym ukochany przez niego (i Gosię też!) Harry Potter, opanować język węży – Python. Na co dzień pracuje jako informatyk w dziale IT fabryki Mercedesa w Jaworze. Komputery pasjonują go zarówno od strony użytkowej, jak i technicznej. Po godzinach zamienia się w gracza –nie tylko komputerowego (gdy „pyka” w World of Warcraft i symulatory wyścigowe), bo grać uwielbia też na gitarze. Najczęściej sięga po utwory zespołów takich jak Metallica, Pantera, Tool, Meshuggah, Rage Against the Machine oraz Jimi Hendrixa. To miłośnik fantasy, a w szczególności uniwersów takich jak Harry Potter, Wiedźmin czy Władca Pierścieni. Fascynuje go motoryzacja, zwłaszcza ta włoska – dla Alf Romeo ma specjalne miejsce w swoim sercu. Tak jak dla włoskiej kuchni, która jest jedną z jego ulubionych, tuż obok tej polskiej i amerykańskiej. Nie odmówi pierogów ruskich, spaghetti carbonara ani dobrego burgera, zwłaszcza że nadprogramowe kalorie bez problemu spali podczas ulubionych aktywności na świeżym powietrzu, gdy przemierza okolicę na swoim rowerze.

PANNA MŁODA

Na imię ma Gosia (nie „Małgorzata”! – ta forma brzmi zbyt poważnie jak na jej gust), ale to już wiecie. Na co dzień pracuje jako położna, gdzie z pełnym profesjonalizmem edukuje przeszły mamy, przygotowuje je do porodów, a na koniec, już na sali porodowej, „łapie” noworodki wprost w swoje ręce. Marzy jej się kariera samodzielnej położnej, bo dla niej to nie tylko praca, ale przede wszystkim pasja, którą pielęgnuje, odkąd zaczęła studia na Uniwersytecie Medycznym im. Piastów Śląskich we Wrocławiu. Po godzinach gra w gry komputerowe i kolekcjonuje kwiaty, stopniowo zamieniając dom w miejską dżunglę. Słabość ma też do tatuaży, ale na szczęście, im jest ich więcej, tym łatwiej ukryć każdy nowy przed Michałem. Jest wielką fanką Harry’ego Pottera, Star Warsów i bajek Disneya, a najlepiej relaksuje się, gdy z głośników dobiegają ciężkie brzmienia zespołów takich jak My Chemical Romance albo Ghost. To wielka fanka Halloween i wszystkiego, co z nim związane, więc jej dom, niczym rezydencję rodziny Adamsów, przez cały rok wypełniają dynie, szkielety i nietoperze. Czarny ma też humor, a zamiast psa (choć kocha psy miłością największą!) w domu hoduje… gekona o wdzięcznym imieniu Kasia. Jeśli miałaby wskazać jedną rzecz, którą jadłaby do końca życia, bez wahania wskazałaby sushi. Nie bez powodu jej urodziny to istny Dzień Sushi, bo od lat zamiast tortu na stół wjeżdża surowa ryba po japońsku.

CZTERY WAŻNE POWODY, ŻEBY WZIĄĆ ŚLUB!

HOROSKOP WESELNY

KOZIOROŻEC (22.12 – 19.01)

Górskie hale i strome turnie to Twój chleb powszedni, Koziorożcu. Wspiąłeś się ostatnio na wyżyny i osiągnąłeś najwyższy poziom dobrej zabawy. W nadchodzącym tygodniu zejdź jednak na ziemię, urządzając sobie odpoczynek wojownika.

BARAN (21.03 – 19.04)

Powiedzmy to sobie otwarcie: ostatnio potulnym barankiem raczej nie byłeś. Wziąłeś Byka za rogi i wspólnie pokazaliście, że parkiet jest Wasz. Wytańczyliście młodym szczęście oraz pomyślność. Pora na tydzień… regeneracji stóp.

RAK (22.06 – 22.07)

Gdy chodzi o huczne zabawy nie zawsze rak jest na tak. Tym razem jednak było inaczej! Pomyśl teraz o regeneracji po weselnych trudach. Dobrze wiesz, jak to zrobić: wystarczy zaszyć się na jakiś czas. Gdzie? Tam, gdzie raki zimują.

WAGA (23.09 – 22.10)

Ponoć Waga to powaga… ale nie w ten weekend. Odważyłaś się, Wago, na wielkie wyczyny. Nikt tak nie umie krzesać hołubców na parkiecie. Nawet po wielu toastach Wadze towarzyszy równowaga… i oby tak przez cały tydzień.

WODNIK (20.01 – 18.02)

Popłynąłeś, Wodniku. Wesele było wspaniałe, ale w następnym tygodniu unikaj zabawy z wodą (tą ognistą).

Skoncentruj się na nowym sporcie wodnym: pij 2 litry wody dziennie. Niech każdy łyk zdrowia będzie toastem dla młodej pary.

Było byczo, Byku? Świetnie, ale poślubna korrida już się skończyła. Pora wrócić ze słonecznej Hiszpanii i po raz ostatni zabawić się w matadora, ujarzmiając weselny temperament: daj sobie czas na wypoczynek i myśl ciepło o młodej parze. BYK (20.04 – 22.05)

LEW (23.07 – 22.08)

Niezastąpiony król dżungli wszędzie okazuje swój majestat. Pokazałeś, że królujesz na każdym polu, Lwie. Misję „wesele” rozegrałeś po królewsku. Teraz pora na odpoczynek władcy – relaksuj się w zaciszu swych królewskich komnat.

SKORPION (23.10 – 21.11)

Woda ognista pali równie mocno, co jad Skorpiona, ale Ty się nie lękasz niczego. Gdy wchodzisz na parkiet, wszyscy wstrzymują oddech – teraz jednak pora na odpoczynek… może w Egipcie? W końcu to starożytne miejsce Skorpiona.

RYBY (19.02 – 20.03)

Nikt tak dobrze, jak Ty nie wie, że rybka lubi pływać, także w kieliszku. W tej konkurencji nie miałaś sobie równych, Rybko. W nadchodzącym tygodniu pływaj raczej spokojnie: biorąc długie, relaksacyjne kąpiele w wannie pełnej piany.

BLIŹNIĘTA

(23.05 – 21.06)

Ze względu na dwoistość swojej natury Bliźnięta bawią się zawsze podwójnie dobrze, więc weseliłeś się ze zdwojoną mocą. Czego się nie robi dla tak wspaniałej pary! Ten tydzień spędź spokojnie: potrzebujesz odpoczynku do kwadratu!

(23.08 – 22.09)

Gdzie gra muzyka, tam Panna bryka. Doskonale wiesz, że pełne pasji pląsy na parkiecie to Twoja domena! Jednak w następnym tygodniu skup się przede wszystkim na zasłużonym odpoczynku i pielęgnacji swych wdzięków.

STRZELEC (22.11 – 21.12)

Ty na weselu to STRZAŁ w 10! Trafiłeś w gusta wszystkich weselników, Strzelcu. Młodzi cieszyli się, mając w swych szeregach takiego wodzireja. W tym tygodniu odstaw łuk i strzały. Nawet tak wystrzałowy Strzelec musi czasem odpocząć.

MIŁOŚĆ NIE POLEGA NA TYM, ABY WZAJEMNIE SOBIE SIĘ PRZYGLĄDAĆ.

LECZ, ABY PATRZEĆ RAZEM W TYM SAMYM KIERUNKU.

Antoine de Saint-Exupéry

PANNA

KRZYŻÓWKA O PARZE MŁODEJ

SPRAWDŹ SIĘ W TEŚCIE WIEDZY O NOWOŻEŃCACH. ODPOWIEDZ NA PYTANIA I ODGADNIJ HASŁO.

PIONOWO:

1. To ona ich połączyła, choć nie od razu.

2. Dla niego spotkali się po raz pierwszy.

4. Oboje żałują, że nie uczyli się właśnie tam.

8. Miesiąc, w którym się zaręczyli.

9. Dzień ustanowiony początkiem ich związku.

12. Jedyna słuszna marka samochodów.

13. On ją kocha, ona nienawidzi.

14. Najgorsze jedzenie na pierwszą randkę.

POZIOMO:

3. Ich ulubione miejsce nad morzem.

5. Mówią, że dobry, taki nie za słodki.

6. Urodziny Panny Młodej inaczej.

7. Michał chce zajmować się nim zawodowo.

10. Dziś już nie zjadłby ich przed randką.

11. Gosia jest nią z wykształcenia.

15. Wzniesione za zdrowie Pary Młodej.

HASŁO GŁÓWNE:

Kochani Goście!

Wspomnienie dzisiejszego wieczoru chcielibyśmy zachować jak najdłużej, dlatego prosimy Was o podzielenie się z nami zdjęciami z tego dnia. Będzie nam miło zobaczyć go z Waszej perspektywy!

Zeskanuj mNie!

Krótka instrukcja:

1. BAW SIĘ I RÓB ZDJĘCIA

2. ZESKANUJ KOD QR

3. DODAJ PLIKI Z TELEFONU

4. WRACAJ NA PARKIET

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.