Gazeta Weselna - Jagoda & Wiktor

Page 1


OD TINDERA DO WESELA

„On był samotny, jej było źle. Gdzieś w Internecie poznali się” – chciałoby się zaśpiewać, bo do tej dwójki te słowa pasują jak ulał. Napisana przez nich opowieść ma jednak trochę inny ciąg dalszy.

Rozdział 1 POCZĄTEK

„19:00, spotkanie Jagoda” – zapisał w kalendarzu, gdy tylko udało mu się umówić z dziewczyną poznaną na Tinderze. Do dziś ta właśnie dziewczyna wypomina mu czasem, dlaczego nie „spotkanie z Jagodą”. Byłoby bardziej po polsku. Dla Wiktora ważne było, żeby po prostu mieć plan. Nie przewidział tylko jednego: że nie da się zaplanować miłości – przychodzi znienacka, obezwładniając serce i umysł. I nieważne, czy zapisaliśmy ją na liście planów. Na Tinderze Jagoda znalazła się tak naprawdę dzięki siostrze. Agata od dawna męczyła ją już o to, żeby wreszcie przestała smętnie czekać, aż wszystko zadzieje się samo i wzięła sprawy w swoje ręce. Co prawda ujęła to w nieco bardziej dosadny sposób, ale – wierzcie lub nie –cytat ten nie nadaje się do publikacji na łamach poważnej prasy ślubnej. Nie od razu trafiła na Wiktora, ale gdy tylko

zobaczyła jego zdjęcie, od razu przesunęła w prawo. W jego oczach ujrzała to COŚ, o czym do tej pory czytała tylko w książkach. „It’s a match” pojawiło się na ekranie, a po chwili telefon rozświetliło powiadomienie o nowej wiadomości. „Hej! Czy mogę Ci poprzeszkadzać w hafcie krzyżykowym?” – tak brzmiały słowa, które zapoczątkowały tę historię. Bo Jagoda zgodziła się, żeby poprzeszkadzał.

Rozdział 2

MIŁOŚĆ

Na pierwsze spotkanie umówili się przy pomniku baby na byku. Jagoda była po całodniowym szkoleniu, na którym zjadła tylko kilka ciastek, więc na pytanie Wiktora, czy ma ochotę na kawę, herbatę albo coś mocniejszego, zgodnie z prawdą odpowiedziała, że najchętniej po prostu by coś zjadła. Na taką odpowiedź też był przygotowany i zaproponował kolację w La Finestra – włoskiej restauracji z najlepszymi makaronami.

Jagoda do dzisiaj wspomina, że dopiero po sekundzie dotarło do niej, co nowo poznany chłopak mógł pomyśleć sobie o niej w tamtym momencie. Zwłaszcza że chwilę później oświadczyła, że nie może pić alkoholu, a i z wyborem jedzenia miała problem przez przyjmowane na zapalenie żołądka leki – co z lekkim zakłopotaniem wyjaśniła Wiktorowi. Na szczęście nie uciekł. Ba! Patrzył na nią wtedy tak, jakby nie liczyło się nic poza tym, że mogą spędzić czas razem. Czy to

była już miłość?

Po kolacji poszli na spacer. Nieplanowany, bo Jagoda stwierdziła, że nie będzie czekać pół godziny na autobus i wraca na pieszo, na co Wiktor z oburzeniem odpowiedział, że absolutnie nie pozwoli jej wracać samej nocą – trochę z wrodzonej rycerskości, a trochę z obawy, że to swego rodzaju test i jest duża szansa, że nie zobaczą się już ponownie, jeśli pozwoli jej na samotny powrót. Wtedy jeszcze nie wiedział, że Jagoda po prostu lubi chodzić, nocą także.

Na drugim spotkaniu znów spacerowali. Wiktor zaprosił Jagodę do herbaciarni Masala, z której wybrali się pieszo nad Staw Barlickiego, gdzie usiedli na ławce i zatopili się w rozmowie. Ani się spojrzeli, jak wybiła 3 w nocy. Oboje byli naprawdę bardzo głodni, ale żadne nie powiedziało tego głośno, bo w końcu wszystko inne przestaje mieć znaczenie, gdy spotykasz swoją drugą połowę i karmisz się każdym jej słowem. Po tamtej głodówce zgodnie stwierdzili jed-

nak, że od tej pory będą już zawsze wzajemnie dbać o to, aby żywić się nie tylko miłością.

Rozdział 3 ZARĘCZYNY

Wiktor od początku wiedział jedno: że ma pięć lat na jednoznaczną deklarację, czy chce dzielić z Jagodą resztę życia. O zaręczynach na poważnie zaczął myśleć na początku 2022. W lipcu po raz pierwszy pojechał obejrzeć pierścionek – oczywiście z niebieskim kamieniem tak, jak za-

sugerowała mu kiedyś ukochana. Rozmiar nie był zagadką, bo zawczasu zmierzył jej serdeczny palec. Sposobem! Objął go kciukiem i palcem wskazującym, po czym udał się do pokoju i sprawdził średnicę powstałego okręgu… linijką. Jak się później okazało, trafił w punkt. Pomysł na to, jak się oświadczyć, wyklarował się w momencie, gdy zaczął przygotowywać dla Jagody album ze zdjęciami i wspomnieniami minionego roku. Wręczał jej taki w każdą rocznicę pierwszego spotkania. Przypływ weny sprawił, że to wyjątkowe, czwarte wydanie nie zakończyło się zdjęciem, a pewnym zdaniem, które wypłynęło wprost z jego serca.

Kiedy 7 października 2022 Wiktor wrócił z Nysy, Jagoda czekała już na niego z kolacją.

Wiedziała, że będzie zmęczony po meczu.

Sama miała też za sobą intensywny dzień, więc siedziała na kanapie w rozciągniętej bluzie i dresowych spodniach – zupełnie nieświadoma tego, że już za chwilę ten dzień stanie się jednym z najważniejszych w ich wspólnej historii.

Niespodzianką, którą Wiktor zapowiedział po kolacji, okazała się fotoksiążką, czego Jagoda

się domyślała. Zaczęła ją przeglądać (całe szczęście od początku!) z nieukrywanym wzruszeniem, a w tym czasie Wiktor zawzięcie szukał czegoś w torbie na aparat, czego nie omieszkała skomentować w swoim stylu, słowami „Za czym tak grzebiesz?”. Po chwili wszystko stało się jasne, gdy na ostatniej stronie albumu przeczytała: „Tak więc na koniec mam do Ciebie pytanie, które w tej książce już zapisane nie zostanie”. Spojrzała na Wiktora, a on uklęknął przed nią z czerwonym pudełeczkiem w kształcie serca, skrywającym najpiękniejszy pierścionek zaręczynowy – z topazem i malutkimi brylancikami. Serce zaczęło jej bić jak oszalałe, a oczy zaszkliły się łzami. Powiedziała „tak”!

Rozdział 4 ŚLUB

I tak, nieco ponad 5 lat po pierwszym spotkaniu w kalendarzu Wiktora pojawił się kolejny zapis. „13:00, ślub > potem wesele”. Bo co prawda w jego życiu przez te lata zmieniło się wszystko, ale jedno pozostało niezmienne: grunt to mieć dobry plan.

NOWE

HORYZONTY

WIELKIE WYDARZENIE SEZONU ŚLUBNEGO 2024

JUŻ 3 SIERPNIA W ZAJEŹDZIE U DZIADKA W OPOLU!

Wszystkie oczy skierowane są dziś w jedno miejsce, bo właśnie tu, w Opolu, rozpoczyna się wydarzenie, na które czekali wszyscy miłośnicy dobrej zabawy! Jagoda i Wiktor, dwie największe gwiazdy tego sezonu ślubnego, rozgrywają właśnie swój mecz o wszystko. Zwycięzca tego spotkania może być tylko jeden, a jest nim miłość. Kibicowskie świętowanie rozpoczęliśmy oficjalną ceremonią ślubną, aby tuż po niej przenieść się do słynnego Zajazdu u Dziadka na emocjonujący finał. Kto dotrwa na parkiecie do końca? Kogo szaleństwo tej nocy poniesie najmocniej? Komu wystarczy siły na jutrzejsze poprawiny? Tego wszystkiego dowiemy się już dzisiejszego wieczoru. Trzymajcie kciuki, zapinajcie koszule na ostatnie guziki i szykujcie się na niezapomnianą rozrywkę w emocjonującej i wyczerpującej bitwie na toasty!

I PIERWSZE JAKO NARZECZENI
PIERWSZE WSPÓLNE ZDJĘCIE
PIERWSZE W NOWYM MIESZKANIU

WYWIAD Z PARĄ MŁODĄ

Czym jest dla Was miłość? Gdybyście mieli napisać własną definicję, jakby brzmiała?

Miłość to dla nas wyrozumiałość dla wad i niedociągnięć drugiej połówki. Poza tym codzienna troska o jej dobro, która naturalnie staje się priorytetem. Miłość to generalnie pojęcie szerokie jak ocean. Nie sposób jej jednoznacznie zdefiniować, ale – by ją poczuć – trzeba cały czas być chętnym i gotowym do odkrywania kolejnych zakamarków ukochanej osoby.

Kiedy poczuliście, że to właśnie to? Był taki moment?

WIKTOR: Nie pamiętam żadnego konkretnego momentu. Oczywiście pierwsza randka była bardzo ważna, ponieważ miałem po niej stuprocentowe przekonanie, że nadal chcę poznawać Jagodę. Nie mogłem się doczekać drugiego spotkania, potem trzeciego i kolejnych. Każde było inne od poprzedniego i na swój sposób wyjątkowe. Kolejne etapy znajomości przychodziły nam bardzo naturalnie, a tym samym uczucie otrzymało optymalne warunki do rozwoju.

JAGODA: To prawda, nie było konkretnego momentu. Wszystko wyszło naturalnie, samo z siebie. Z każdym kolejnym spotkaniem po prostu uświadamialiśmy sobie, że może być z tego coś więcej, a nie tylko jakieś pitu-pitu. (śmiech)

A za co się pokochaliście i co kochacie w sobie najbardziej?

WIKTOR: Za herbatkę! (śmiech) Doskonale pamiętam, jak przychodziłem do Jagody, gdy mieszkała jeszcze na Dambonia – za każdym razem mogłem liczyć na przywitanie właśnie pyszną herbatą. Do tego dodatkowo nauczyła mnie pić herbatę trawienną po obiedzie. Stało się to właściwie moją rutyną. A tak bardziej na

poważnie to przede wszystkim za ogarnięcie życiowe. W skrócie za to, że ma głowę na karku. (śmiech) Wiem, że mogę na nią liczyć w każdej chwili. A kiedy jestem zdenerwowany i trzeba mnie uspokoić, to Jagoda jest w tym prawdziwą mistrzynią.

JAGODA: Mnie urzekła w Wiktorze jego troskliwość, którą pokazał już na pierwszym spotkaniu, kiedy nie pozwolił mi samej wracać po nocy do domu. Poza tym podziwiam jego umiejętność planowania super wycieczek, na które lubimy jeździć. Wiktor nikogo nie udaje i zawsze ma swoje zdanie.

To dla odmiany: jakie są największe wady Waszej drugiej połówki?

WIKTOR: Nadmierne czepialstwo, a przede wszystkim drobiazgowość w sprawach związanych ze sprzątaniem. Do dziś Jagoda nie ogarnęła, że ja po prostu nie widzę brudu w pewnych miejscach, które dla niej wydają się oczywiste. Kiedy już zdarzy mi się sprzątać, staram się dać z siebie wszystko, ale i tak z drżeniem serca czekam na ocenę wystawioną przez moją ukochaną. (śmiech)

JAGODA: Nie lubię w Wiktorze tego, że łatwo się denerwuje i muszę wtedy studzić jego wzburzenie. Do szału doprowadza mnie też jego „zaaaaaraz”, gdy proszę, żeby coś zrobił i określił, kiedy to zrobi. No i oczywiście bałaganiarstwo! Wiktor świetnie gotuje, ale... gdy czasem widzę kuchnię po jego „kuchennych rewolucjach” i wiem, że będę musiała to posprzątać, to mam ochotę go udusić. (śmiech)

Zdarza Wam się kłócić?

WIKTOR: Takiej kłótni z prawdziwego zdarzenia nie pamiętam. Oczywiście zdarzają się od czasu do czasu wymiany słowne, aczkolwiek trwają one krótko i mimo wszystko przebiegają w dosyć kulturalnej atmosferze.

JAGODA: Powodem naszych kłótni zazwyczaj jest to, że Wiktor zapomniał o czymś, o co go prosiłam. Mam niesamowitą reakcję alergiczną na „zaaapomniałeeem”! Mimo wszystko nie są to kłótnie jak w telenowelach. (śmiech) Nie raz już straszyłam Wiktora, że zdzielę go patelnią, ale do tej pory jeszcze tego nie zrobiłam. Wszystko przed nami. (śmiech)

Jaki jest Waszym zdaniem sekret udanego związku?

Przede wszystkim należy słuchać i szanować siebie nawzajem. Nie udowadniać na siłę własnych racji, tylko zawsze dawać szansę

wypowiedzenia się drugiej osobie. Poza tym cały czas trzeba poszukiwać inspiracji i nowych pomysłów na urozmaicenie związku. Ważne jest, żeby regularnie stawiać sobie realne cele do wspólnej realizacji, chociażby małe. Warto być też gotowym na nowe wyzwania. Do tego uważamy, że każda osób w związku powinna mieć też trochę przestrzeni i czasu tylko dla siebie, na swoje hobby czy to, co lubi.

Trzy rzeczy, które lubicie robić najbardziej razem?

Uwielbiamy razem gotować i dobrze zjeść. Wyznajemy zasadę, że szczęśliwy człowiek, to najedzony człowiek. Poza tym bardzo lubimy robić sobie wypady, czy to dłuższe, czy krótsze, rowerami lub samochodem – w miejsca bardzo znane, ale też całkowicie dzikie i nieuczęszczane. Mając na uwadze, że obydwoje mamy pracę siedzącą i nasze kręgosłupy odczuwają to dosyć boleśnie, to często razem się rozciągamy i chodzimy na zajęcia fitness.

A gdzie wybralibyście się w podróż, gdybyście mieli nieograniczony budżet i nie musieli martwić się o urlop?

Jak szaleć to szaleć! Wybralibyśmy się w podróż dookoła świata. Tylko na pewno nie w osiemdziesiąt dni, bo to trochę za mało. (śmiech) Przede wszystkim chcielibyśmy odkryć najbardziej odległe i najtrudniej dostępne lądy, na czele z Antarktydą. Zwiedzilibyśmy też wszystkie Parki Narodowe w Stanach Zjednoczonych, w Afryce zobaczyli Safari, a w Australii przytulali misie koala i odkrywali outback.

Wyobraźcie sobie, że macie wylądować razem na bezludnej wyspie tylko z bagażem podręcznym. Co zabralibyście ze sobą?

JAGODA: Na pewno wzięłabym ostry nóż, który służyłby nam do zdobywania pożywienia, a następnie jego obróbki. Oczywiście czytnik e-booków ładowany solarnie, bo coś trzeba by było robić. No i zapas sprayu na komary, bo wiem, że jeszcze by mnie tam nie było, a one już by czatowały, żeby się na mnie rzucić i zjeść żywcem. (śmiech)

WIKTOR: Ja wziąłbym piłkę i pompkę do niej, a potem z jakichś patyków zrobił sobie bramkę – miałbym zapewnioną rozrywkę. Zabrałbym też zapas fajerwerków z nadzieją, że – gdy je wystrzelimy – ktoś je zobaczy i nas uratuje. Ja niestety nie potrafię funkcjonować bez ludzi na dłuższą metę.

Jest ślub, więc były też zaręczyny. Jak wspominacie ten dzień?

Stresujący moment?

WIKTOR: Moim priorytetem było oświadczenie się w taki sposób, żeby Jagoda była totalnie zaskoczona – momentem i okolicznościami. Dlatego też postanowiłem, że wczesnym popołudniem pojadę na mecz, a po powrocie wykonam ten przełomowy krok. Kiedy wróciłem i Jagoda siedziała na kanapie w dresie i koszulce, pomyślałem, że wszystko układa się idealnie. Wyglądała, jakby rzeczywiście kompletnie niczego się nie spodziewała. Nie byłem szczególnie zestresowany, bo wiedziałem, jak ma wszystko wyglądać. Gdy już zadałem to najważniejsze pytanie i usłyszałem „tak” w odpowiedzi, byłem stuprocentowo pewny, że mój plan wypalił. Nie tylko uszczęśliwiłem, ale też totalnie zaskoczyłem Jagodę.

razem udało się wybrać welon w odpowiednim kolorze. (śmiech) Także powiedzenie „do trzech razy sztuka” coś w sobie ma.

WIKTOR: Bez tragedii. Są rzeczy, które trzeba było odbębnić. Ale dzięki tym przygotowaniom poznaliśmy kilku ciekawych ludzi, a mam tu na myśli wszystkich naszych super wykonawców. Ogólnie, dla mnie, wszystkie te przygotowania nie były jakieś bardzo męczące.

Mieliście jakiś podział zadań? Czy raczej wdrożyliście już tryb małżeński, tj. Jagoda wybiera, a Wiktor tylko akceptuje?

WIKTOR: To się zgadza, że większość rzeczy wybierała Jagoda, a ja przytakiwałem. Kompletnie nie myślałem, żeby mieszać się w tematy kwiatowo-dekoracyjne.

JAGODA: Oooo tak, takiego obrotu spraw tego dnia nie spodziewałam się zupełnie! Gdy padło to najważniejsze pytanie, serce zaczęło mi walić jak szalone, a w oczach pojawiły się łezki szczęścia. Myślę jednak, że w dniu ślubu wszystkie te emocje będą jeszcze mocniejsze – totalny emocjonalny rollercoaster.

Jak będziecie wspominać przygotowania do Waszego dnia?

JAGODA: Planowanie ślubu to niełatwe zadanie. Wymaga duuużo czasu, cierpliwości i zaangażowania. Dzięki mojej super świadkowej wszystko było jednak łatwiejsze. Na pewno będę wspominać, jak dopiero za trzecim

Ale busa załatwiłem – może nie od razu, ale jak facet powie, że coś zrobi, to to zrobi, tylko trzeba dać mu czasem kilka miesięcy. (śmiech)

JAGODA: Większość rzeczy ogarniam sama. Żeby Wiktor nie czuł się totalnie wykluczony z przygotowań, to konsultuję z nim, czy mu się coś podoba, zanim to zamówię. Jego zadaniem było zapisanie nas na nauki do poradni rodzinnej i ogarnięcie transportu dla gości. Poza tym to twierdzi, że umyje się, ogoli, ubierze i będzie gotowy. A że zapisał sobie ślub i wesele w kalendarzu przy dacie 3 sierpnia, to może o tym nie zapomni. (śmiech)

Przeszło Ci przez myśl, żeby namówić Wiktora na wspólną zmianę nazwiska po ślubie i tym samym oficjalnie mianować się Gumi Jagodą?

Taka myśl przez głowę mi nie przeszła. To Wiktor niejednokrotnie żartował sobie, że szkoda, że nie ma na nazwisko Gumi, bo wtedy ja bym mogła być Jagodą Gumi / Gumi Jagodą. Wtedy mu powiedziałam, że panuje powszechna opinia, że nazwiska zakończone na -ski/-ska mają szlacheckie pochodzenie. Zatem będę szlachecką lub lepiej szlachetną Jagodą. (śmiech)

Stresujecie się trochę ślubem, czy raczej macie luz?

JAGODA: Ja to jestem człowiek -stres, więc stresuję się wszystkim. Czy wszystko to, co trzeba było załatwić, na pewno załatwiłam? Jednak najbardziej stresuję się tym, że w przypływie wszelakich emocji, od wzruszenia po

radość i ekscytację, odbierze mi głos w trakcie składania przysięgi małżeńskiej. I co wtedy? Ślub nieważny? (śmiech)

WIKTOR: A ja jestem totalnym przeciwieństwem i przynajmniej w chwili udzielania wywiadu nie odczuwam stresu. Po prostu chciałbym, żebyśmy tego dnia byli w pełni zdrowia.

Pierwsza rzecz, którą chcielibyście zrobić jako mąż i żona, jak tylko zakończy się ta szalona noc?

Odespać. (śmiech)

A plany na przyszłość już macie?

Poza tegorocznym wakacyjnym wypadem na przełomie sierpnia i września nie mamy właściwie nic stricte określonego terminowo. Raczej żyjemy według filozofii z dnia na dzień, ewentualnie z miesiąca na miesiąc, i nie przepadamy za sztywnymi ramami. Dlatego też plany na pewno będą, ale raczej będą się pojawiać na

bieżąco. Na ten moment nasz „grafik” jest praktycznie jak czysta biała kartka.

Na zakończenie: wyobraźcie sobie, że przenosicie się w czasie i widzicie siebie za np. 10 lat. Jak myślicie, jakim jesteście małżeństwem?

Widzimy nas jako zgodne małżeństwo, ciągle inspirujące się nawzajem i wspólnie realizujące kolejne życiowe wyzwania. Tych na pewno nie będzie brakować – część sami sobie wyznaczymy, ale inną, tę trudniejszą część pewnie napisze życie. Nasze małżeństwo będzie poukładane i będziemy wspólnie mieszkać w tym samym miejscu, co teraz.

Co powiedzielibyście dziś tej dwójce z przyszłości?

Hmm... doskonale pasują tutaj słowa piosenki z Męskiego Grania: „Życzymy sobie i Wam, by nas było stać na święty spokój. Szczęścia ile się da, miłości w bród, mądrych ludzi wokół”.

KRÓTKA HISTORIA O TYM, JAK ZAMIENIĆ KUPKĘ ZŁOTA W SYMBOL MIŁOŚCI

Data: 27 stycznia 2024 r. Miejsce: Wrocław, pracownia Unikatowe Obrączki

Wszystko zaczęło się od świadkowej, która podsunęła Jagodzie i Wiktorowi pewien pomysł. „A co, gdybyście zrobili sobie obrączki sami?”. Nie trzeba było namawiać ich długo. Zachęceni przez Sylwię, postanowili, że podejmą się wyzwania i spróbują stworzyć obrączki własnoręcznie na warsztatach prowadzonych przez Kasię Ziębę – a słowo „spróbują” nie pojawia się tu przypadkowo, bo żadne z nich nie wierzyło do końca w powodzenie tej misji.

Z lekką obawą, ale też pewną dozą ciekawości, pojawili się w umówionym dniu o ustalonej godzinie we wrocławskiej pracowni Unikatowe Obrączki, uspokojeni przez Kasię, że nie pozwoli im wyjść z warsztatów z czymś, co nie będzie zasługiwało na miano obrączki ślubnej. Uzbrojeni w rodzinne skarby i mocne postanowienie, że nie poddadzą się na starcie, przystąpili do działania.

Prace zaczęli od rozbrojenia przyniesionej biżuterii z ozdobnych kamieni, co okazało się nie lada wyzwaniem, wymagało precyzji i było niespodziewanie czasochłonne. Oczyszczone złoto zostało zważone i można było zacząć je przetapiać. Następnie, pod czujnym okiem Kasi, Jagoda i Wiktor przeszli kolejno przez dalsze etapy, takie jak walcowanie, frezowanie, wyżarzanie i lutowanie, poznając jubilerskie tajniki obróbki złota. Formowanie obrączek wymagało umiejętności precyzyjnego cięcia, a także dużej siły i ciężkiego sprzętu. „Żeby nadać odpowiedni kształt obrączkom, musieliśmy nie raz i nie dwa porządnie trzasnąć je młotkiem”. Cały proces trwał niemal 10 godzin, podczas których w pocie czoła – dzięki nieocenionej pomocy mistrzyni fachu – powstały wyjątkowe obrączki. Ozdobione romantycznym motywem wybitym w unikatowej, starej maszynie jubilerskiej. Nie zwykłe, bo od początku do końca stworzone z miłością, czułością i myślą, że są najpiękniejsze, mimo że nie idealne.

ZRÓBMY SOBIE OBRĄCZKI!

Te warsztaty zapamiętamy na całe życie. To było niesamowite doświadczenie i super spędzony czas. Kasi dziękujemy za tonę cierpliwości i serdeczności. I raz jeszcze przepraszamy za tak wiele połamanych brzeszczotów!

WARSZTATY PROWADZIŁA:

Kasia Zięba Pracownia Unikatowe Obrączki www.unikatoweobraczki.pl FB: Unikatowe Obrączki

NASZE SKARBY ROZBRAJANIE ZŁOTA PRZYGOTOWANIE DO PRZETAPIANIA
OGRZEWANIE FORMY NA ZŁOTO PRZETAPIANIE ZŁOTA ZŁOTO PO PRZETOPIENIU
OCZYSZCZANIE ZŁOTA WALCOWANIE CIĘCIE ZŁOTA NA OBRĄCZKI
CIĘCIA CIĄG DALSZY WYŻARZANIE ZŁOTA JESZCZE OBRĄCZEK TO NIE PRZYPOMINA
ALE TU JUŻ BARDZIEJ
OSTATNIE SZLIFY
GOTOWE! KASIA, MY I OBRĄCZKI

PANNA MŁODA: JAGODA

• dla rodziny – Jaga, dla znajomych – Dżejgi,

• urodzona 14 marca 1993, w Międzynarodowy Dzień Liczby Pi –w Pionkach, sercu Puszczy Kozienickiej, czyli (jak na jagodę przystało) lesie,

• starsza z tych młodszych sióstr, których ma trzy – jest tą trzecią z kolei,

• absolwentka Uniwersytetu Opolskiego na kierunku ochrona środowiska,

• od sierpnia 2017 r. pracuje w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Opolskiego, w Departamencie Ochrony Środowiska, w Referacie Pozwoleń Środowiskowych, gdzie pisze bajki o odpadach i lata po składowiskach, kurzych fermach albo kędzierzyńskim Czarnobylu – według Wiktora pisze wyroki, chociaż długo tłumaczyła mu, że UMWO to nie sąd i pisze jedynie decyzje, postanowienia, opinie i wezwania,

• uwielbia słodycze, a najbardziej wszystko, co czekoladowe, kawowe, orzechowe, marcepanowe lub pistacjowe,

• wielka fanka Harry’ego Pottera – na 30. urodziny dostała list z Hogwartu, a na swoim panieńskim przeniosła się do niego po raz drugi,

• w wolnym czasie czyta książki lub słucha audiobooków – najczęściej są to kryminały (pozdrowienia dla Remigiusza Mroza),

• kocha makarony i pierogi – mogłaby je jeść na śniadanie, obiad i kolację, o ile nie są z owocami (profanacja!),

• składa origami 3D – ku zdumieniu siedzących z nią w autobusie ludzi,

• jeździ na rowerze i chodzi na zajęcia zdrowy kręgosłup – w końcu młodość nie wieczność, a praca siedząca daje się we znaki,

• kolczyki kocha prawie tak, jak Wiktora – ma ich sporą kolekcję, co nie zmienia faktu, że ciągle dokupuje nowe,

• lubi mieć dużo butów – najlepiej 365 par, na każdy dzień roku inne,

• bardzo nie lubi robić zakupów stacjonarnie, za to kocha robić je online – dlatego regularnie spaceruje do Paczkomatu albo wysyła tam Wiktora (zdziwionego, że dziś tylko 6 paczek),

• marzy o małej działeczce, na której mogłaby sadzić warzywa, owoce, kwiatki i inne roślinki – balkon to trochę za mało,

• ogromna miłośniczka kotów – wygłaska każdego, który wpadnie w jej ręce,

• jej ulubiony kolor to niebieski – choć Wiktor długo myślał, że czerwony,

• lubi śpiewać, ale najbardziej, kiedy nikt tego nie słyszy,

• lubi piec ciasta i robić desery.

PAN MŁODY: WIKTOR

• urodzony 11 czerwca 1991, w Międzynarodowy Dzień Rysia, w Ozimku,

• absolwent Uniwersytetu Opolskiego na kierunkach: dziennikarstwo, kulturoznawstwo i zarządzanie informacją w nowych mediach,

• od sierpnia 2017 r. pracownik Nowej Trybuny Opolskiej w dziale sportowym,

• miewał wiele ksywek – najciekawsze z nich to Gumiś, Drapieżnik, Ruski, Guma i Rudobrody,

• za Realem Madryt niezmiennie od 2000 r. – jego ulubionym piłkarzem jest Raul Gonzalez, hiszpański napastnik,

• jego ulubiony kolor to biały – i to wcale nie dlatego, że Real gra właśnie w białych koszulkach,

• nie umie zbyt długo skupić się na jednej czynności,

• na boisku w polu grał wszędzie, ale nie nadawał się do niczego, więc parę lat temu na dobre został bramkarzem,

• bardzo lubi podróże, nie tylko palcem po mapie – od kilku lat szczególnie te w towarzystwie Jagody,

• jeśli wybiera się w podróż to zawsze samochodem, pociągiem lub samolotem, byle nie autobusem – to absolutnie ostateczna opcja,

• z każdej podróży musi przywieźć choćby drobną pamiątkę, inaczej się nie liczy – jego gablotka na suweniry i tablica z magnesami są tak pełne, że Jagoda co i rusz dopytuje z przekąsem, gdzie on to wszystko niedługo pomieści,

• stale szuka nowych wyzwań – gdy widzi fajny konkurs, nie wyobraża sobie, że może nie zdobyć nagrody,

• bardzo lubi gotować, ale nie cierpi potem zmywać i sprzątać – co nie powinno dziwić, w końcu Jagoda twierdzi, że kuchnia po jego gotowaniu wygląda jak pole po bitwie,

• za tiramisu dałby się pokroić – szczególnie to autorstwa Jagody,

• wyznaje zasadę „tu i teraz, myśl i żyj z dnia na dzień”,

• wszystko musi zapisywać w kalendarzu – jeśli tego nie zrobi, jest 95% szans, że o czymś zapomni,

• nie wyobraża sobie życia bez aktywności fizycznej kilka razy w tygodniu, ale narzeka, że ma za mało czasu na spacery,

• powoli zgłębia tajniki fotografii – nie robi już po kilka jednakowych zdjęć statycznym obiektom, co uznaje za swój duży sukces,

• lubi leniwe zwierzęta takie jak panda, koala i hipopotam,

• nie lubi zmieniać elektroniki – z telefonów i komputerów korzysta do momentu, aż ostatecznie nie odmówią współpracy,

• preferuje literaturę faktu, ale uwielbia Sherlocka Holmesa,

• chętnie kupuje płyty z muzyką,

• to nie tylko koneser sztuki, ale również jej twórca – za czasów studiów był współautorem płyty „The Wylyź People Story” i aktorem w paradokumencie „Polowanie na Miłość”,

• uczestnik pierwszego odcinka 81. edycji programu „Jeden z dziesięciu” – zasłynął przede wszystkim brakiem elementarnej wiedzy o bajce Kopciuszek,

• wielki fan flaków, ale tylko tych z Pionek,

• straszny bałaganiarz.

Gódka & Tojek

POWRÓT DO DZIECIŃSTWA

KRZYŻÓWKA O PARZE MŁODEJ

PIERWSZA OSOBA, KTÓRA ROZWIĄŻE POPRAWNIE KRZYŻÓWKĘ I ZGŁOSI SIĘ Z HASŁEM GŁÓWNYM DO ŚWIADKOWEJ, OTRZYMA NAGRODĘ NIESPODZIANKĘ!

PIONOWO:

3. Wybierają się tam w podróż poślubną.

6. Zwyczajowo o północy na weselu.

POZIOMO:

1. Maluje się dziś na ich twarzach.

2. To dzięki niemu się poznali.

4. Najlepsze – tylko autorstwa Jagody.

5. Dobry, taki nie za słodki.

8. Osiedle, na którym mieszkają.

11. Ulubiona książkowa seria Jagody.

14. Jeśli chodzi o jedzenie, Jagoda jest fanką…

19. Bez niego Wiktor nie wyobraża sobie życia.

7. Uniwersytet, na którym studiowali.

9. Zdobi pierścionek zaręczynowy Jagody.

10. Mawiają, że kształcą – tę dwójkę zbliżają.

12. Klub piłkarki, któremu kibicuje Wiktor.

13. Lubią je czytać, choć każde z nich inne.

15. Rocznica, którą będą świętować za rok.

16. Miesiąc, w którym się zaręczyli.

17. Restauracja z pierwszej randki.

18. Panna Młoda dla znajomych.

20. Wzniesiony za zdrowie Nowożeńców.

MIŁOŚĆ DO... KONKURSÓW!

Czy wiecie, że Wiktor to wyjadacz walentynkowych konkursów?

Jeśli tylko trafia na taki, który wydaje się ciekawy, nie waha się ani chwili – pisze wiersze, snuje opowieści i uruchamia swojego wewnętrznego artystę. Z reguły trafia na podium, choć nie zawsze jest to pierwsze miejsce – ku uciesze Jagody, bo nagroda za drugie okazuje się znacznie lepsza. Oto trzy konkursy, w których zgarnął zasłużone nagrody, a wszystko to dzięki miłości – bo o miłości opowiada mu się najpiękniej.

Konkurs walentynkowy „Zakochani w Opolu”

Organizator: Miasto Opole Miejsce: II

Zadanie konkursowe: Poznaliście się w Opolu? Tutaj przeżyliście razem najlepsze lata? Podzielcie się swoimi miłosnymi historiami, które wydarzyły się w naszym mieście!

Nagrodzona odpowiedź:

Musiało upłynąć sześć okrągłych lat, żeby nasze dusze połączył opolski świat. Wcześniej być może gdzieś się widywały, w końcu w jednym miejscu długo studiowały.

Uniwersytet Opolski oboje ukończyliśmy, lecz wtedy nawet o sobie nie wiedzieliśmy.

Aż przyszedł październik, rok 2018, kiedy połączył nas pomnik ogromniasty.

„Baba na byku” potocznie się on zwał i solidarnie nam się podobał. Wówczas jednak szybko odszedł w zapomnienie bo Jagoda błagalnie prosiła o jedzenie.

Padło na styl włoski, pyszne makarony, stąd nadmiar kalorii musiał być spalony. Zdecydowaliśmy się więc grzecznie kilka razy obejść Opolską Wenecję.

Tak to się zaczęło, a potem rozkręciło, że w Opolu nigdy nam się nie nudziło. W zoo już gościliśmy razy chyba trzy, choćby zaraz po tym jak przybyły lwy.

Tygrys, goryl czy uchatka to jest również dla nas gratka. Jednak nie tylko zwierzaki robią nam na Bolko smaki.

Lubimy się tam wybierać i poruszać na rowerach. Jeździć to jest z masłem bułka, po Opolu na dwóch kółkach.

Większym jednak jest wyzwaniem dla nas obojga śpiewanie. Chociaż wciąż nam nie wychodzi, to zupełnie nic nie szkodzi.

Czasem lubimy popatrzeć na gwiazdy w Amfiteatrze. Kiedyś było nam ich mało, to do Rynku nas przywiało.

Tam gwiazdy polskiej piosenki wysłuchały nasze dźwięki. Śpiewać przecież każdy może, albo lepiej, albo gorzej.

Stąd też powszechnie głosimy naszą wolę: By wiecznie kochać siebie, ale i Opole!

Konkurs walentynkowy „Przeboje z sercem”

Organizator: Miasto Opole Miejsce: II

Zadanie konkursowe: Jakie masz wspomnienia związane z polską piosenką? Który z wielkich przebojów skradł Twoje serce i dlaczego?

Nagrodzona odpowiedź:

DIALOG NA DWA SERCA IMIENIA MARKA GRECHUTY

Wiktor: Podobno tuż przed naszym poznaniem poważnie myślałaś o wyjeździe z Opola…

Jagoda: Tak, zanim pojawiłeś się w moim życiu musiałam pozbierać różne myśli.

Dużo z nich było nieposkładanych.

Wiktor: Trudno było rozdzielić serce od rozumu?

Jagoda: Nie było łatwo, jak to pośród śpiewu tłumów. Część mówiła „zostań”, część „wyjedź” – właściwie pół na pół.

Wiktor: Co więc zwyciężyło?

Jagoda: Rozum. Gdzie indziej mogłabym nie znaleźć tak dobrej pracy.

Wiktor: Ale recepta na odnalezienie radości i nadziei była chyba nieco bardziej złożona.

Jagoda: Zgadza się. Pomógł mi w tym pewien znany ktoś. Co prawda nie miał domu ani sadu, ale i tak mnie zauroczył.

Wiktor: Dzięki Tobie przestał żałować chwil, z których nie miał w życiu nic.

Jagoda: A wpadł kiedyś w kręgi złe?

Wiktor: Na szczęście nie. Bo w porę umiał wytłumaczyć sobie, że…

Jagoda: … liczy się tylko przyszłość?

Wiktor: Śpiewająco! Bo w życiu ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy.

Jagoda: I kilka „tych” chwil, na które już wspólnie z niecierpliwością czekamy.

Wiktor: Kończmy więc rozmowę i lećmy szukać kolejnych odpowiedzi. Wbrew pozorom życie mknie jak pociąg i czasu mamy niewiele.

Jagoda: Tak oto błyskawicznie wyjaśniło się jaka piosenka i dlaczego skradła, zarówno moje, jak i Twoje serce.

Konkurs walentynkowy

Organizator: Pub Maska-Laboratorium Miejsce: I

Zadanie konkursowe: Oznacz osobę, z którą chciałbyś spędzić czas w naszej restauracji i napisz w kilku zdaniach, za co ją kochasz.

Nagrodzona odpowiedź: 2022

2023

TRADYCJE ŚLUBNE

Polskie wesela to korowód tradycji. Nie w każdym regionie są one jednak takie same. Jako że dziś Ozimek symbolicznie łączy się z Pionkami, sprawdźmy, jakie zwyczaje są praktykowane na Śląsku, a jakie znane tylko na Mazowszu.

Śląsk

WESELNY KOŁOCZ

Na Śląsku przygotowania do wesela zaczynają się już tydzień wcześniej. To wtedy rodzinę, sąsiadów i znajomych obdarowuje się ciastem. Ale nie takim zwykłym! Chodzi o śląski „kołocz”. Czasami robią go rodzice pary młodej, a czasami sami młodzi. Tradycyjny kołacz z serem lub makiem mogą zastąpić pączki lub tzw. „biedakołocz” z samą posypką lub jabłkami. Każda obdarowana osobna dostaje kołacz, gałązkę mirtu i kartkę z wierszykiem. Niegdyś przyjęcie kołacza oznaczało, że gość pojawi się na weselu.

POLTERABEND

Bliżej ślubu przychodzi czas na polter (zwany też polterabendem lub trzaskaniem). To zwyczaj praktykowany w trzech regionach: na Śląsku, w Wielkopolsce i na Pomorzu. Na czym polega? Najczęściej dzień przed weselem rodzina i zaproszeni goście gromadzą się pod domem panny młodej, żeby… potłuc szkło i porcelanę dla pomyślności oraz szczęścia nowożeńców. W ruch idą talerze, misy, szklanki. Aby przepowiednia się spełniła, młodzi muszą po nich posprzątać.

WYKUPINY

Zanim młodzi staną na ślubnym kobiercu, pan młody musi wykupić swoją przyszłą żonę. Oczywiście ma to charakter symboliczny! Po przyjeździe do jej domu wita go druhna lub ojciec panny młodej – to na ich ręce trzeba złożyć stosowną ilość słodyczy, kwiatów, złota, pieniędzy lub wódki. Ważnym elementem jest tradycyjne targowanie, wszak żaden Ślązak tanio panny młodej nie odda. Wykupiny kończą się hucznym wyprowadzeniem pary młodej z domu.

Czy jest coś, co nas łączy? Oczywiście!

Od błogosławieństwa rodziców, przez powitanie chlebem i solą czy tłuczenie kieliszków, aż po tort weselny i oczepiny. Czasem jednak i te wspólne tradycje różnią się nieco od siebie.

Droga do małżeństwa nie jest łatwa, co zgodnie z tradycją mają podkreślić bramy weselne. Para młoda musi pokonać je, płacąc za przejazd stosowną ilością wódki. Na Śląsku bramy stawia się w drodze z domu panny młodej do kościoła, na Mazowszu już po ślubie, gdy młodzi jadą na salę weselną. Dawniej bramę tworzono ze sznurków, kolorowych bibuł i kwiatów, co najczęściej czynili sąsiedzi lub znajomi.

OCZEPINY

Jedna z najstarszych polskich tradycji ślubnych to oczepiny, które rozpoczynają się o północy. Dawniej polegały na wyprowadzeniu panny młodej do osobnego pomieszczenia, w którym zdejmowano jej z głowy panieński wianek, ścinano włosy zaplecione w warkocz, a następnie wsuwano na głowę tzw. czepiec, symbol małżeństwa. Od niego właśnie wzięła się nazwa oczepin. Aktualnie z tego symbolicznego porzucenia panieństwa robimy element zabawy weselnej. Panna młoda rzuca welonem (czasami wiankiem lub bukietem) za siebie, a łapią go obecne na weselu panny, ponieważ ta, w której ręce wpadnie, ma wyjść za mąż jako pierwsza. Analogicznie wygląda to w przypadku pana młodego. Na Mazowszu welon i muchę zdejmują świadkowie – na Śląsku tych ślubnych atrybutów małżonkowie pozbawiają się nawzajem, przy czym muszą to zrobić sprawnie, bo zadanie utrudniają im świadkowie, bijąc po dłoniach drewnianymi łyżkami (warząchwiami) – w przypadku młodej są to najczęściej kwiaty.

Mazowsze

PRZED OŁTARZEM

Zwyczaje dotyczą nie tylko przygotowań i samego wesela, ale również ślubu. Na Mazowszu goście bacznie obserwują państwa młodych przed ołtarzem. Nie tylko dlatego, żeby nie stracić żadnej ważnej chwili w trakcie ceremonii, ale również po to, aby „ocenić”, kto będzie rządził w małżeństwie. Zgodnie z przesądem ten, kto kogo okręci przy odchodzeniu od ołtarza w swoją stronę, ten będzie sprawował władzę.

ZBIERANIE NA WÓZEK

Tradycja popularna na Mazowszu to zbieranie na wózek. W trakcie oczepin para młoda wychodzi na parkiet i rozpoczyna „odbijanego”. Goście mogą podejść i zatańczyć z panną lub panem młodym, ale za taniec trzeba zapłacić do koszyków przypominających dziecięcy wózek. Opłaty zbierają świadkowie, którzy pilnują przebiegu zabawy. Symboliczne kwoty zgodnie ze zwyczajem mają być przekazane na wózek dla pierwszego dziecka nowożeńców.

BUTY PANNY MŁODEJ

Zgodnie ze zwyczajem w dzień ślubu, z myślą o zapewnieniu małżeństwu dostatku, do jednego z butów panny młodej wsadza się banknot. Robią to rodzice podczas przygotowań lub błogosławieństwa. Świeżo upieczona żona musi tych butów pilnować, bo na weselu mogą zostać „skradzione” przez gości. Zadaniem męża jest uratowanie żony z opresji i wykupienie butów z rąk weselników. Walutą jest tradycyjnie alkohol.

SKĄD PRZYJECHALI

NASI GOŚCIE ?

BLOOMINGDALE (IL)

ŁÓDZKIE

STANISZCZE MAŁE

MAZOWIECKIE

WIELUŃ

BEŁCHATÓW

RUSIEC

DĘBY WOLSKIE KOLONIA

WESELNA EKIPA DO ZADAŃ SPECJALNYCH

MIEJSCE

Zajazd u Dziadka www.zajazdudziadka.pl +48 606 411 402

MUZYKA

Zespół Surdut

BĄKOWIEC PIONKI GARBATKA-LETNISKO

Jeśli kochać, to tylko na 100%.

A jeśli brać ślub, to tylko w towarzystwie takich ludzi, jak Wy – najlepszych gości weselnych.

DZIĘKUJEMY

Za to, że przyjęliście nasze zaproszenie. Za każdy kilometr przejechany w drodze na nasz ślub - a było ich wiele. Za każdy uśmiech, wszystkie życzenia i dobre rady.

Za to, że razem możemy tworzyć najpiękniejsze wspomnienia. I oczywiście za wyśmienitą zabawę do białego rana!

FB: Surdut – muzyka 100% live +48 515 100 224

ZDJĘCIA

Fani Momentu www.fanimomentu.pl +48 503 309 544

DEKORACJE

Malinowe Skarby www.malinoweskarby.pl +48 785 666 946

SAMOCHÓD

Klasykiem w Nowe Życie FB: Klasykiem w Nowe Życie +48 724 174 417

MAKIJAŻ I FRYZURA

Sylwia Ożga Make-up www.sozga.pl kontakt@sozga.pl

LIVE PAINTING

Daria Surma FB/IG: Art.surma artsurmabiuro@gmail.com

GAZETA

Gazeta Weselna www.gazetaweselna.pl

+48 694 236 157

BERLIN (CT)

KSIĘGA GOŚCI

Księga gości czeka na Wasze wpisy. Nie dajcie się prosić i zostawcie w niej kilka słów. Jeśli nie wiecie, co napisać, możecie wspomóc się wklejanymi ankietami, które przygotowaliśmy. Będzie nam miło, jeśli obok życzeń dodacie swoje zdjęcie z Instaxa*

* Jeśli będziecie potrzebowali pomocy w zrobieniu zdjęcia lub wymianie wkładu w aparacie, poproście o pomoc naszych świadków.

P.S. Przy okazji możecie zostawić nam też list w butelce Wszystkie przeczytamy w naszą pierwszą rocznicę ślubu!

MALOWANIE PORTRETÓW

Jedną z atrakcji dzisiejszego wieczoru jest malowanie portretów na żywo. Wykonuje je dla Was Daria. Wystarczy, że dacie się jej sfotografować. Pracę nad portretami możecie śledzić na bieżąco, a swoich podobizn szukać na tablicy z gotowymi portretami. Zabierzcie je ze sobą na pamiątkę!

POKAZ KLASYKA

Do ślubu dowiózł nas dziś odrestaurowany Lincoln Continental Mark V z roku 1979. To prawdziwy klasyk amerykańskiej motoryzacji. Po obiedzie będzie czekał na Was na terenie obiektu. Zapraszamy na pokaz i zachęcamy do przyjrzenia się mu z bliska. Jest naprawdę piękny!

POPRAWINY

Już jutro część druga świętowania. Wszystkich gości zapraszamy serdecznie na poprawiny, które odbędą się w tym samym miejscu. Zaczynamy o godzinie 13:00 i bawimy się do 18:00. Bądźcie z nami!

BAW SIĘ, RÓB ZDJĘCIA I NAGRANIA. PODZIEL SIĘ Z NAMI TYM, CO UCHWYCISZ DZIŚ W KADRZE!

INSTRUKCJA:

1. Z eskanuj kod QR. 2. Kliknij .

3. Wgraj zdjęcia i filmy z telefonu do folderu.

4. Wracaj na parkiet.

ZŁAP NA ZDJĘCIACH:

• Wymalowane szczęściem

• Selfie z parą młodą

• Miłość zamknięta w kadrze

• Piękno ukryte w detalu

• Najlepsi goście weselni

• Romantyczna chwila

NAGRAJ NA FILMIE:

• Wzruszający moment

• Szaleństwo sobotniej nocy

• Najlepsza chwila wieczoru

• Mistrzowie parkietu

• Zabawne nagranie

• Nagrane z ukrycia

Tradycyjny rosół z makaronem

DANIE GŁÓWNE

Rolada śląska z wołowiny z cebulą, ogórkiem kiszonym i boczkiem Schabowy panierowany De volaille z masłem i pietruszką Indyk duszony na parze w szynce westfalskiej z oliwkami i szpinakiem Pieczone udko z kaczki

Kluski śląskie Ziemniaki z wody

Kapusta modra na ciepło Buraczki zasmażane Marchewka z groszkiem Surówka z białej kapusty

Sos pieczeniowy Sos pieczarkowy

DESER

Wybór ciast, witryna lodowa, owoce, stół słodkości

ZIMNA PŁYTA

Mięsa pieczone Galaretka wieprzowa Jajka faszerowane pastą z łososia wędzonego Omlet z szynką i serkiem smakowym Tortilla z kurczakiem i warzywami Tatar wołowy Duet śledziowy

SAŁATKI

Sałatka gyros z kurczakiem, kapustą pienińską, ogórkiem i papryką Sałatka meksykańska z salami, kukurydzą, czerwoną fasolą i makaronem Tradycyjna sałatka jarzynowa

I KOLACJA

Duszone udko z kurczaka faszerowane mięsem i warzywami Szaszłyk wieprzowy Zapiekane papryki faszerowane mięsem i warzywami Frytki

Sałatka kolorowa z kapusty pekińskiej Zasmażana kapusta kiszona z kminkiem

TORT WESELNY

II KOLACJA

Niespodzianka

III KOLACJA

Barszcz czerwony z krokietem Strogonow z pieczywem

POPRAWINY

Żurek z jajkiem Mięsa i dodatki z dnia wesela

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.