8 minute read

Dobro wspólne – moralny kręgosłup polityki

Next Article
Autorzy

Autorzy

PIOTR JANKOWSKI

Pojęcie dobra wspólnego jest kluczem do teorii i praktyki politycznej. Stanowi jej moralną podstawę. Jest Navigatorią (Gwiazdą Polarną), wokół której powinny obracać się wszystkie sprawy ludzi jako istot społecznych. Wiedzieli o tym dobrze nasi przodkowie. Stąd używana od XIII wieku nazwa Rzeczpospolita. Oznaczała ona pierwotnie dobro wspólne, publiczne (zarówno w znaczeniu materialnym, jak i moralno-duchowym) – Rzeczpospolita obejmowała wszystkich obywateli i była współtworzona przez ogół.

Advertisement

Rzeczypospolitej towarzyszyło pospolite ruszenie, które wynikało wprost z jej moralno-politycznej treści i było wezwaniem do wspólnego, obywatelskiego czynu w obliczu zewnętrznego zagrożenia Ojczyzny. Tu obiektywne dobro wspólne wkroczyło w obszar uświadomienia i konkretnego działania, czyli wspólnego interesu, który jest świadomą formą realizacji dobra wspólnego, a także wyobrażeniem na jego temat (które może być fałszywe). W czasach I Rzeczypospolitej niewłaściwym rozumieniem dobra wspólnego było egoistyczne, wynikające z zazdrości o przywileje polityczne przekonanie, że dla narodu szlacheckiego hańbiącym zajęciem jest handel czy rzemiosło, co wykluczyło z orbity państwowej mieszczaństwo i spowodowało przejęcie lukratywnej części gospodarki przez Niemców i Żydów czy też ówczesną korporację – Hanzę. To przykład na to, że interes wspólny ma charakter subiektywny, dobro wspólne zaś obiektywny.

Dojrzałość i mądrość narodu jest widoczna, gdy dobro wspólne pokrywa się ze wspólnym interesem. W skali mikro świetnie obrazuje to eksperyment psychospołeczny z balonami:

Pewnego razu grupa 50 osób uczestniczyła w seminarium. Nagle prowadzący przerwał i poprosił, by wszyscy wzięli udział w pewnym zadaniu. Dał każdej osobie balon. Poprosił, by każdy napisał na swoim balonie swoje imię przy pomocy markera. Następnie zebrano wszystkie balony i umieszczono w pokoju. Wszystkich uczestników poproszono, by weszli do pokoju i odnaleźli balon ze swoim imieniem w ciągu 5 minut. Ludzie chaotycznie szukali swojego imienia, zderzając się ze sobą, przepychając w ogólnym zamęcie. Po 5 minutach nikt nie znalazł swojego balonu. Prowadzący poprosił, by każdy wybrał losowo balon, a następnie odnalazł osobę, której imię znajduje się na balonie i oddał jej balon. Po 5 minutach każdy trzymał swój balon. Prowadzący powiedział: Dokładnie to dzieje się w naszym życiu. Każdy chaotycznie szuka szczęścia, lecz nie wie, gdzie ono jest. Nasze szczęście to szczęście innych ludzi. Jeśli dasz drugiej osobie szczęście, znajdziesz swoje szczęście. I to właśnie jest cel życia1 .

Balony są tu symbolem dobra wspólnego, które może zostać „skonsumowane” dzięki współdziałaniu i solidarności grupy oraz funkcjonowaniu wzoru DW = IW (interes wspólny stał się dobrem wspólnym dzięki uświadomieniu i wynikającemu z niego działaniu – sprowadzenie osobistych partykularyzmów do wspólnego mianownika i wspólnego celu). Wyobrażenie o dobru wspólnym pokryło się z obiektywnym dobrem wspólnym, co zaowocowało pospolitym ruszeniem. Podsumowując: powyższy eksperyment dowodzi, że dobro wspólne jest dobrowolną umową społeczną, która opiera się na współpracy w imię dobrze pojętego wspólnego interesu.

Idea dobra wspólnego jest tak zakorzeniona w naszej tradycji, że została usankcjonowana w Konstytucji RP, która stanowi w art. 1: „Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli”. Ponadto w art. 5 Konstytucja określa podstawowe zadania państwa, do których zalicza się m.in. „zapewnienie bezpieczeństwa obywateli oraz strzeżenie dziedzictwa narodowego”.

1 Poproszono ich by weszli do pokoju wypełnionego balonami, nie myśleli że dostaną tak cenną lekcję, [online:] https://dobrewiadomosci.net.pl/554-poproszono-ich-by-weszli-do-pokoju-wypelnionego-balonami-nie-mysleli-ze-dostana-tak-cenna-lekcje/ [dostęp: 21.07.2021].

Czym jest, a czym nie jest dobro wspólne?

Najkrócej mówiąc, jest środowiskiem zapewniającym podstawy egzystencji biologicznej i zdrowie psychofizyczne osoby jako członka wspólnoty. Nie może być więc zawłaszczone przez interesy prywatne. To, co służy wszystkim (obywatelom i przedsiębiorcom), powinno być w jakimś sensie wspólne, ponieważ stanowi infrastrukturę zapewniającą elementarną uczciwość, polegającą na zapewnieniu sprawiedliwości (praktycznej równości wszystkich wobec prawa oraz równowagi między prawami a obowiązkami) oraz bezpieczeństwa, aby realizować rzeczywistą wolność indywidualną w znaczeniu prywatnym oraz zawodowym. To, co jest powszechne i pełni funkcje ogólnospołecznie użytecznej infrastruktury, powinno służyć i przynosić korzyści każdemu z osobna i wszystkim razem.

organiczne źródła dobra wspólnego

Naród to rodzina rodzin, a rodzina to organizm, więc naród również możemy postrzegać jako organizm, tyle że znacznie bardziej złożony. Rodzina to najmniejsza wspólnota oparta na dobru wspólnym. Praktycznym jego przejawem jest np. nie tylko korzystanie ze wspólnej przestrzeni, lecz także zobowiązania i prawa międzypokoleniowe. W przypadku narodu mamy do czynienia ze zjawiskiem z metapoziomu, w sensie moralno-politycznym i strukturalnym. Oczywiście i tu, i tu obowiązuje zasada równowagi między prawami a obowiązkami oraz istnieje wspólna infrastruktura. Jednak pojawiają się również nowe zjawiska. Przykładem może być rozumienie budżetu: rodzina wydaje tyle, ile ma dochodów. Jeśli ich nie starcza, może się jedynie zadłużyć na zewnątrz. Natomiast państwo jako formalnoprawna emanacja narodu ma powinność i zarazem możliwość takiego regulowania ilości pieniądza (krwi) w obiegu, aby nie było go ani za dużo, ani za mało, zgodnie z tzw. parytetem gospodarczym (aby nie spowodować udaru niedokrwiennego – deflacji, lub krwotocznego – inflacji). Rodzina ze swej perspektywy podstawowej komórki społecznej nie ma takich możliwości. Nie może wiedzieć (ocenić), ile krwi potrzebuje system, organizm jako całość. O tym ma decydować autonomicznie organizm – władza (etymologicznie wspomagająca utrzymywanie społeczeństwa „w ładzie”), realizując zasadę harmonizowania potrzeb oraz interesów wszystkich struktur społecznych, poczynając od rodziny, która jest podstawowym łącznikiem zapewniającym ład i harmonię między dobrem osobistym a dobrem wspólnym.

Istnienie dobra wspólnego wynika zatem z założenia, że naród jest organizmem, a nie mechanizmem, a jego funkcjonowanie i rozwój wynikają z harmonijnego łączenia interesów jednostkowych i zbiorowych. Każdy organizm posiada wspólną infrastrukturę pozwalającą mu na istnienie (jak człowiekowi krwioobieg czy kości). W związku z tym istnieją struktury i funkcje, które pełnią rolę służebną wobec całości, dając możliwość zdrowego życia każdej tkance i komórce. Zapewniają także – w przypadku narodu – uczciwe i sprawiedliwe warunki egzystencji każdej osobie, rodzinie czy firmie. Komórki, które nie uczestniczą w harmonijnej współpracy, to egoistyczne komórki rakowe, które powodują chorobę. Jeśli funkcje społeczne i korzyści przynależące ogółowi są zawłaszczane przez wąskie grupy interesu, prywatyzowane, następuje zakłócenie zdrowego rozwoju społeczności i pogwałcenie zasad wolności, sprawiedliwości i bezpieczeństwa – fundamentów dobrobytu i rozwoju wspólnoty. Oznacza to również zakłócenie zasady symetrii praw i obowiązków.

Czym w praktyce jest dobro wspólne?

Jest tym, co daje wszystkim członkom wspólnoty uczciwe warunki rozwoju oraz osiągania dobrobytu i pomyślności. Dochody (korzyści) z dobra wspólnego (przede wszystkim z senioratu i zasobów naturalnych – nie z podatków i długu) powinny być dystrybuowane sprawiedliwie wśród wszystkich członków wspólnoty w postaci dywidendy narodowej. Można sobie wyobrazić państwo jako spółkę akcyjną, która cyklicznie wypłaca udziałowcom zyski z działalności – dywidendę. Dywidenda jest również formą sprawiedliwego korzystania z dorobku cywilizacyjnego i technologicznego przeszłych pokoleń. Wiąże się również ze zjawiskiem tzw. technologicznego bezrobocia, które stopniowo uszczupla rynek pracy. Dochody z rozwoju technologii, automatyzacji, cyfryzacji i robotyzacji procesów produkcji oraz patentów nie mogą być przechwytywane przez korporacje, zubożając społeczeństwo. Powinny natomiast dostarczać społeczeństwu siły nabywczej, aby wspomóc konsumpcję i umożliwić rozwój sfery usług. Metodą realizacji tego celu może być emisja pieniądza skierowana do obywateli. Najogólniej mówiąc, dobro wspólne to obszar obiektywnych potrzeb i interesów zbiorowych, które można zaspokoić na podstawie wspólnego majątku oraz wartości.

dobro wspólne a dobro osobiste – konflikt czy harmonia?

Dobro osobiste to obszar obiektywnych potrzeb i interesów jednostkowych, które można zaspokoić przede wszystkim na podstawie dóbr materialnych i wartości bez naruszania wolności innych. Dobro osobiste odnosi się przede wszystkim do kategorii (wartości) wolności – dobro wspólne natomiast do bezpieczeństwa i sprawiedliwości, które mają przede wszystkim wymiar społeczno-wspólnotowy. Natomiast interes osobisty to świadomość, subiektywne wyobrażenie (i wynikające z niego sposoby realizacji dobra osobistego). Tu również stan optymalny występuje, gdy dobro osobiste pokrywa się z interesem osobistym, co nie zawsze ma miejsce. Przykładem może być sytuacja, kiedy dziecko sądzi, że jego dobro osobiste (w istocie subiektywnie pojęty interes osobisty) to np. granie na komputerze przez kilka godzin dziennie, co izoluje go społecznie i oducza empatii (trudno byłoby to uznać za realizację dobra osobistego dziecka). Rolą rodzica, a w przypadku narodu – prawdziwych elit, jest perswazja, a jej celem nauka mądrości polegającej na tym, żeby subiektywne stało się obiektywnym. Dobro osobiste można widzieć jeszcze nieco szerzej jako dobro grupowe stojące w opozycji do dobra wspólnego: prywatne, mafijne lub paramafijne interesy grupowe. Pasożyty pochodzenia wewnętrznego (np. egoistyczne interesy jakiejś koterii czy oligarchii) lub zewnętrznego (np. korporacje) prywatyzują zyski, uspołeczniając równocześnie koszty, najczęściej dzięki publicznej infrastrukturze lub wręcz przez jej zawłaszczenie. Stanowi to jaskrawy przejaw złamania zasady równowagi praw i obowiązków, niweczący możliwości rozwoju oraz budowy pomyślności i dobrobytu wspólnoty. Jest też pogwałceniem fundamentalnych wartości wolności, sprawiedliwości i bezpieczeństwa. Dojrzałość i samoświadomość narodu powinna być mierzona stopniem spójności między dobrem wspólnym a dobrem osobistym.

Szczęśliwe i spełnione społeczeństwo to takie, które łączy pomyślność indywidualną (również w znaczeniu rodziny) z pomyślnością w znaczeniu zbiorowym, wspólnotowym. Rozumieli to doskonale nasi przodkowie w czasach świetności I Rzeczypospolitej, która stanowiła nowatorskie i skuteczne wdrożenie idei harmonizowania wolności osobistych z dobrem wspólnym – wyprzedzające epokę i rzecz jasna ograniczone historycznymi realiami, jak zawężenie obywatelskości do 10% społeczeństwa, czyli stanu szlacheckiego (jeszcze w XIX wieku w Anglii prawa wyborcze przysługiwały około 3% społeczeństwa). Po epoce nacjonalizmów (XIX–XX wiek)

demokracja bezpośrednia i model ustrojowy Rzeczypospolitej Obojga Narodów staje się znów atrakcyjny w skali międzynarodowej. Jego podstawą był fakt, że w umysłach szlachty nie funkcjonowało pojęcie dobra osobistego. Istniało jedynie pojęcie wolności osobistej, gwarantowanej przez podstawowe prawa obywatelskie. Dzięki pojęciu wolności, które nie było antagonistyczne w stosunku do dobra wspólnego, nie występowała sprzeczność między dobrem wspólnym a dobrem osobistym. Dobro było z zasady wspólne – wolność zaś osobista, rozumiana jako zbiór swobód i praw służących Rzeczypospolitej oraz ją tworzących. Podstawowym budulcem tkanki społecznej był zaś wielopokoleniowy dwór, będący małą wspólnotą w przeciwieństwie do wielkiej – Rzeczypospolitej. O oryginalności staropolskiej myśli politycznej stanowiło pojęcie Rzeczypospolitej jako kwintesencji dobra wspólnego – powiązanej prawem wspólnoty wolnych ludzi, ustanowionej „ku życiu dobremu i szczęśliwemu” (Andrzej Frycz Modrzewski), w którym nie występował konflikt między osobą a zbiorowością, ponieważ Rzeczpospolita stanowiła własność wszystkich obywateli, których obowiązkiem była troska o nią i odpowiedzialność za nią. Obowiązki wpierw, później wynikające z nich prawa. Przykładem niech będzie mechanizm awansu społecznego do narodu szlacheckiego (który stanowił aż 10% społeczeństwa) – instytucja tzw. piechoty wybranieckiej. Polegała ona na nadawaniu chłopom na własność 18 ha (1 łan) ziemi i zwolnienia z danin i powinności w zamian za służbę wojskową, która mogła zakończyć się nawet nadaniem szlachectwa. Takie było staropolskie rozumienie sprawiedliwości, czyli harmonii między prawami a obowiązkami i odpowiedzialnością za Ojczyznę. Służba Rzeczypospolitej i męstwo wykazane w jej obronie powinno być wynagrodzone nobilitacją. Rzeczpospolita w XVI wieku posiadała najlepiej rozwinięty, oparty na uniwersalnych wartościach i sprawny system demokracji bezpośredniej, udowadniający, że może być on z powodzeniem stosowany w dużych państwach, a nie jedynie w małych kantonach szwajcarskich czy niewielkich miastach – republikach. Dlatego polski model ustrojowy oparty na umowie społecznej, według której rządził nie król, ale prawo (non rex sed lex regnat), był bardzo atrakcyjny dla innych nacji, co sprawiało, że rozrost terytorialny Rzeczypospolitej przebiegał nie na drodze siłowej ekspansji i podboju, lecz pokojowo na zasadzie dobrowolności. Z tym duchem związane było też prawo do obywatelskiego nieposłuszeństwa (zwolnienie z przysięgi wierności królowi), gdy władza królewska łamała zasady (konfederacja, rokosz). Albowiem niebezpieczeństwo wewnętrzne było traktowane równie poważnie jak zewnętrzne, na które z kolei odpowiedzią miało być pospolite ruszenie. Najwyższy czas zacząć odwoływać

się do tych tradycji, by jutro nasze dzieci nie doświadczyły wzięcia w korporacyjny jasyr, bez szans na poprawę losu i odzyskanie wolności, którą tak cenili nasi przodkowie.

Dobro wspólne jest często stawiane w opozycji do dobra osobistego. To błędne podejście – wynalazek ery liberalizmu. Dobro wspólne jest raczej wspólną glebą, na której mogą rozwijać się i dążyć do pomyślności i dobrobytu osoby oraz rodziny. A o ziemię trzeba dbać: nawozić ją, pielić, podlewać. Dobro wspólne i dobro osobiste są więc komplementarne i współzależne. To pierwsze jest odziedziczoną po przodkach ojcowizną, która wymaga pracy i troski, aby przenieść ją w czasie dla przyszłych pokoleń. Jest w związku z tym również moralnym zobowiązaniem wobec przodków, zwłaszcza tych, którzy ponieśli ofiarę krwi i życia. Ale jest również zobowiązaniem wobec przyszłych pokoleń. Dobro wspólne to kwintesencja narodu – wspólnoty w czasie i przestrzeni.

This article is from: