Nikki Nix

Page 1

Jacek Żebrowski Nikki Nix


Copyright © by Jacek Żebrowski Illustration copyright © by Michał Będkowski Originally published in „PROwincja” magazine http://prowincja.art.pl/nikki-nix-jacek-zebrowski/ 2018


She started shakin' to that fine fine music You know her life was saved by rock 'n' roll — The Velvet Underground, R ​ ock & Roll


Nikki miała piętnaście lat gdy uciekła. Koleżanka wysłała jej ten kawałek z jutuba. Było coś o Brick Lane, o pigułach, o ciągłych imprezach. Nikki wsiadła w najbliższy pociąg i pojechała do Londynu. Nie do końca rozumiała o co w tej piosence chodzi, ale nie chciała już dłużej mieszkać w tej nadmorskiej, zabitej dechami dziurze. Połowę mieszkańców stanowili dresiarze z Europy Wschodniej. Tak jakby miejscowych penerów i karków było mało. Wszyscy wspólnie upijali się w piątki i soboty, tłukli swoje laski, tłukli się między sobą, rozbijali samochody, ciągnęli lewy koks, rzygali pod pubami i skakali do upadłego przy chamskich techno-łupankach w klubie na molo. Wsiadła więc w najbliższy pociąg i pojechała do Londynu. Słyszała coś o Brick Lane, o pigułach, o ciągłych imprezach. Tak chciała żyć, mieć imprezowych przyjaciół, słuchać najnowszej muzyki i bawić się do rana. Wylądowała na Victoria Station i nie miała dokąd iść – bo dokąd? Na Brick Lane. Próbowała zaczepić kogoś na stacji, zapytać jak dojść lub dojechać do Brick Lane. Nikt się nie zatrzymywał. Była ubrana w szare spodnie dresowe, bluzę adidasa z kapturem, znoszone sportowe buty. Nikt się nie zatrzymał, nikt nawet nie spojrzał, gdy pytała. Może brali ją za narkomankę? Albo bezdomną. Chciała wejść do metra, ale nie mogła otworzyć bramki. Pracownik metra ze spokojem obserwował jak Nikki próbuje przebić się przez wejście. Zrezygnowana stała pod ścianą, kiedy tamten wręczył jej ​ojsterkę​. Zaprowadził ją do bramki, kliknął kartą i wpuścił. Nikki uśmiechnęła się. Śmiało wzięła kartę i pobiegła schodami w dół. Nikki miała piętnaście lat gdy uciekła. W jej miasteczku kompletnie nic się nie działo. Jej kuzynka opowiadała coś o Brick Lane, o pigułach, o ciągłych imprezach. Nikki tak chciała żyć, mieć imprezowych przyjaciół, słuchać najnowszej muzyki i bawić się do rana. Wsiadła więc w najbliższy pociąg i pojechała do Londynu. Jeździła cały dzień metrem. Dojechała na Brick Lane, wysiadła na Aldgate East Station. Kiedy weszła po schodach na górę, uderzył ją hałas miasta, smród smażonego jedzenia, spalin, szczyn i trawki. Wiecie, Nikki wysiadła na Aldgate East Station, byliście tam kiedyś? Jest tam galeria sztuki, pięćdziesiąt kebabów, puby zostały zlikwidowane, a już na schodach leżą bezdomni. Whitechapel tonie w


smrodzie, śmieciach i gównie. Dzielnica zamieszkana jest głównie przez Bangladesz. A tuż obok, tuż obok wyrastają szklane wieżowce i wysokościowce City. Wiecie, Nikki wysiadła właśnie tam, na Aldgate East Station i dokąd miała pójść? No dokąd miała pójść? Nikki miała piętnaście lat gdy przyjechała do Londynu i wysiadła z metra na Aldgate East Station. Wiecie, to niedaleko Brick Lane, niedaleko całego tego imprezowego burdelu. To była angielska zima, to był East End, to był Londyn czasów afro-beatu i grime’u. Nikki miała na sobie szare spodnie dresowe, bluzę adidasa z kapturem, znoszone sportowe buty i białą ​fluffy-faux-fur-jacket w plecaku. Stała na początku Brick Lane pod kebabem i paliła skręta. Nie wiedziała czy takie szwendanie się jest ​cool​, ale ruszyła w górę ulicy oglądając szyldy i nazwy sklepów. Bangladescy sprzedawcy stali przed sklepami, naganiacze z restauracji krzyczeli, turyści robili zdjęcia, artyści i narkomani łazili się bez celu, hipsterzy pili swoją rozwodnioną kawusię. Wiecie, tak zwykle wygląda Brick Lane. A o tym słyszała Nikki, gdy opowiadała jej kuzynka. I słyszała w tej piosence “XR2”. O Brick Lane, o pigułach, o ciągłych imprezach. Kręciła się kilka dni po ulicy, za uzbierane pieniądze kupowała bułki i jadła je z dżemem z Co-opa. Spała koło śmietników na Chicksand Street. Któregoś dnia zobaczyłem ją, gdy tak się pałętała tam i z powrotem. Zobaczyłem ją i pomyślałem, że niezła z niej twardzielka. Pomyślałem, że jest ​cool​. I że bycie kimś takim twardym i ​cool jest bardzo ​sexy​, i ​cool​. Od razu chciałem o niej napisać jakąś opowiastkę do “Guardiana”, i chciałem żeby ją przeczytała, i żeby potem mnie znalazła, wpadła ze swoją bandą twardych cool lasek, i żeby mnie za to pobiła, ot tak, bez powodu. Widziałem ją, jak się tam kręciła. Zwracała na siebie uwagę. Krótkie różowe włosy, niebieskie oczy, kolczyk w nosie i w górnej wardze. Klasyk, wiecie o co biega. Miała jednak w sobie to ​coś​. Przypalała szlugi od hipsterów, podwędzała plastikowe kubki z browcem sprzed sklepu Rough Trade, a popołudniami, za ​obieranie banana dostawała jedzenie od zapleczy, za restauracjami. Raz tak kuśtykając przycupnęła na ziemi w Allen Gardens. Grzebała jakimś znalezionym patykiem w ziemi. Nagle zobaczyła przed sobą dwa białe sportowe buty: “Przejedziesz się?”


Nikki miała piętnaście lat gdy przyjechała do Londynu i wysiadła z metra na Aldgate East Station. Wiecie, to koło Brick Lane, bardzo blisko Brick Lane, i tam właśnie Nikki spotkała tego faceta. Musiała mu zrobić ręką i ustami kilka razy, ale spoko, ​no probs​. Powiedział, że jest niezła i nawet nie pytał o wiek. Dał jej pokój niedaleko, w blokach na Vallance Road. Mieszkała tam jeszcze jedna dziewczyna, Vika. Przychodzili do nich kolesie, czasem tacy, czasem inni. Byli grubi, łysiejący, ze śmierdzącymi skarpetkami i brudnymi gaciami, czasem nawet się nie rozbierali w ogóle, tylko rozpinali rozporek. Przychodzili też młodzi, pachnący, w krawatach, garniturach, ze złotymi zegarkami i obrączkami. Przychodzili biali, czarni, żółci, śniadzi i brązowi. Przychodzili różni. Czasem budzili ją o 8 rano, kiedy odsypiała ​nockę​: pijani lub nawaleni ​koko dżambo lub jakimś innym ​dizajn ścierwem​. Sama czasami też dostawała od Viki szklaną lufkę z grudką tego takiego szarawego czegoś. Vika najpierw podpalała proszek na łyżce, i potem dodawała jakiegoś płynu, i podpalała, i proszek zaczynał bulgotać, i później odsączała tę wodę, co została, i potem czekała aż grudki ostygną, i aż zaschną, i potem mieszała to z tytoniem, i wkładała do takiej szklanej fajeczki, i podpalała, i kazała Nikki się zaciągnąć, i mocno trzymać dym w płucach. Na początku nie było łatwo. Kaszlała, pluła, rzygała, ale w końcu to polubiła. Przypalała i było jej lepiej, o jej, o ja, o kurwa, jak dobrze, jak jej było dobrze, tak cudnie, cudownie, super, zajebiście! A potem spotkała tego młodego świra, Mike’a. Siedział przy stoliku naprzeciw Rough Trade. Pił tanie piwo i była tam też Nikki pytając o ​fagi​. Dał jej jednego i zapytał czy nie usiądzie z nim. Nie dała się długo prosić. Mike kupił jej kawę z mlekiem, bo wyglądała na zziębniętą i jeszcze jogurt, bo chciała, i posypał jej ​śnieżkę​, bo też chciała. Zapytała czy zrobią jakąś akcję i że ma tu pokój niedaleko. Najpierw – odpowiedział głupio – opowiedz mi o sobie. Nikki ryknęła piszczącym śmiechem. Z Cafe 1001 poleciał jakiś głośny rock’n’roll. Wziął ją do środka, zaczęli tańczyć sami na parkiecie. Była godzina 14, w środku było pusto, to był Londyn czasów afro-beatu i grime’u, a oni tańczyli w rytm tego starego, czerstwego rock’n’rolla. Nigdy bym nie pomyślała – mówiła do niego – że ta chujowa muzyka może być taka


fajna! – mówiła – Takiej to wiesz, mój stary pewnie słuchał, jak był modsem​ i ćpał ​spida​ w pigułach – zaśmiewała się. Nikki miała piętnaście lat gdy przyjechała do Londynu i wysiadła z metra na Aldgate East Station. Mieszkała w bloku na Vallance Road. Codziennie słyszała krzyki z podwórka i wrzaski u sąsiadów, ujadające psy, muzykę z boomboxów. Vika, dziewczyna z Łotwy, która mieszkała w pokoju obok, mówiła na nią Nix. Podobno Nix to była królowa nocy, że “nix” to po grecku znaczy “noc”. Vika mówiła, że pracowała też w Grecji, ale że Grecy to pojeby i że ją bili. Vika mówiła na nią Nix i mówiła, że Nikki jest Królową Nocy. Vika była ciągle na ​tinie albo na spidzie​, różne rzeczy się tam działy. Raz dorwała pijanego chłopaczka, którego zamęczała kilka godzin, on skończył chyba trzy razy i nie mógł więcej, ona zwyzywała go od impotentów, frajerów i ​wankerów​. Gościu zasnął zmęczony, kiedy się obudził zastał ją rozwaloną w fotelu z wibratorem – robiła jakiegoś ​lajwa na skajpie. Później w szale wywaliła mu wszystkie ubrania przez okno na ulicę. Innym razem przyjęła czterech typów, którzy dla beki ciągnęli krechy z jej pośladków, cycek, ud, a potem przez całą noc ją rżnęli.



Nikki miała ten swój piszczący śmiech, który zwracał uwagę na całej ulicy. Teraz tańczyła z tym kolesiem, Mikiem, śmiała się, a w klubie było pusto. Wiecie, była godzina 14, to było na Brick Lane, to był Londyn czasów afro-beatu i grime’u, a oni tańczyli w rytm tego starego rock’n’rolla. Wyszli. On zajumał jeszcze kraftowe piwo za 8 funów jakiemuś otępiałemu hipsterowi z Włoch, a ona tańczyła na Brick Lane. Weszli do dawnej fabryki tytoniu. Bogata skurwielnia sprzedawała właśnie wintydż-szmaty za cały majątek Zjednoczonego Królestwa. Zjedli w Chicken&Pizza 4U, wzięli jeszcze po browarze i po ​szczurze w kiblu Big Chilla, bo do Old Truman już ich nie wpuścili. Za bardzo ​ulicznie wyglądali dla tych wypacykowanych bęcwałów z klasy średniej. Nikki miała piętnaście lat, gdy przyjechała do Londynu i wysiadła z metra na Aldgate East Station. Wiecie, mieszkała w bloku na Vallance Road. Lubiła siedzieć na parapecie, na czwartym piętrze i śpiewać. Właśnie tak, lubiła śpiewać. Nad Londynem wisiał sierp Księżyca, nadchodziła lekka mgła i było czuć tę zgniłą wilgoć sunącą powoli znad Tamizy. Prawie tak, jak w tym starym horrorze, co to kiedyś z kasety wideo widziała. Nikki siedziała na parapecie i patrzyła na wieżowce. Siedziała, paliła szarą grudkę z lufki i śpiewała: “Where were you in '92? /Where were you in '92? /Brick Lane massive /We were like grime /Labyrinth, world dance /Bagley's time /High-top fades /We ain't never paid /Roll up jeans, E's, Lucozade /Versace jeans, shades and chains…”. Nie do końca rozumiała o co w tej piosence chodzi i co takiego działo się w 1992, ale lubiła to śpiewać, kiedy siedziała na czwartym piętrze bloku na Vallance Road. Poszła z Mikiem do jej pokoju na czwartym piętrze bloku na Vallance Road. Wiecie, on włożył głowę między jej nogi, a Vika przewróciła się z jednego boku na drugi: ​Miałaś nie brać klientów przed 22, dziwko jebana… i spała dalej nawalona jakimiś ​benzo​, nie zwracając uwagi na jej jęki i jego stęki, na żadne krzyki czy wrzaski , czy z ulicy czy z podwórka, z pokoju obok czy piętro niżej. Smród i hałas za oknem wzmagały się z każdą minutą. Było popołudnie, był piątek, to było


Brick Lane, to był East End, i to był Londyn czasów afro-beatu i grime’u. “Where were you in '92? /Where were you in '92?”…



Jej ciało znaleziono dopiero w sobotę rano, kawałek dalej na Bethnal Green, koło torów. Natknął się na nie wracający z pobliskiego strip clubu kierowca autobusu miejskiego. Zadano jej trochę ciosów nożem. Ciało było pocięte, zakrwawione w kilku miejscach. Tamtego świra złapano przypadkiem. Dopiero po miesiącu. Był to młody bankier, który przebierał się za ​chava “Mike’a” i podrywał z ulicy dziewczyny. Kilka z nich może i torturował, nie wiadomo ile ich złapał, a ile z nich zeszło. Tylko morderstwo Nix było dowodem. Był podejrzany o co najmniej sześć. Był z wyższej klasy średniej, skończył był prywatne szkoły, jego plecy gdzieś tam wysoko sięgały. Zawiasy i jakieś małe koszta finansowe. Do wesela się zagoi. Tak pisali w “Evening Standard”, i tak pisali w “Daily Mirror”, i w “Daily Mail”, i nawet w “Telegraphie”. Myślę, że w ogóle miał dobre oko do młodych, wystraszonych ​chavek ze Wschodniego Londynu, Kent, Suffolk i Surrey, które zjeżdżały w weekendy na Brick Lane, lub włóczyły się ​na stricie po ucieczkach z domu. Takich na Shoreditch wałęsało się mnóstwo. Nikki miała piętnaście lat gdy przyjechała do Londynu i wysiadła z metra na Aldgate East Station. Wiecie, koleżanka wysłała jej na telefon ten kawałek z jutuba. Było tam o Brick Lane, o pigułach, o ciągłych imprezach. Nikki tak też chciała żyć: mieć imprezowych przyjaciół, słuchać najnowszej muzyki i bawić się do rana. Wsiadła więc w najbliższy pociąg, zostawiła za sobą to nudne małe angielskie miasto i pojechała do Londynu.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.