5 minute read
Historia jednej ilustracji Witold Vargas
Historia jednej ilustracji
tekst: Witold Vargas ilustracje: Witold Vargas
Advertisement
Być ilustratorem własnych książek to wspaniała przygoda. Żyć nie umierać. Jest w tym coś alchemicznego, coś z malarzy średniowiecznych, własnoręcznie pozyskujących barwniki, spoiwa i utrwalacze do swoich ulubionych barw wedle pilnie strzeżonych przepisów. Ja nie czekam aż wydawnictwo łaskawie mi coś zleci, nie pukam z portfolio od drzwi do drzwi. Obserwuję świat, przeżywam go wszystkimi zmysłami, a potem tworzę go na nowo, wedle własnych receptur, w zaciszu pracowni. Uda się albo i nie. Tak się piecze mój chleb. Bez żadnych sztucznych dodatków. Tak od początku wraz z Pawłem Zychem tworzymy serię LEGENDARZ, dbając wedle własnych możliwości o każdy szczegół na wszystkich etapach produkcji książki. „Bestiariusz słowiański” powstawał cztery lata, jeśli liczyć obie części. Każda kolejna książka również po dwa lata. Ostatnia – „Bestiariusz zwierzęta”, dojrzewała nieco dłużej. Książka zawiera fantastyczne, ale autentyczne podania o zwierzętach. Każde z nich trzeba było wielokrotnie sprawdzić i wgryźć się w tkankę znaczeń, symboliki i zapożyczeń. To żmudna praca, ale dająca wielką satysfakcję. Materiał surowy dostałem tym razem od Natalii Zacharek, mojej serdecznej koleżanki doktoryzującej się właśnie z tematyki dot. magii zwierząt. Lecz samo znalezienie właściwej narracji dla całej książki, właściwej systematyki zwierząt, zupełnie odbiegającej od tej, której uczą w szkole, zajęło mi całe dwa lata. A ilustrować można dopiero mając z grubsza pewność, że jeśli zajdą jakieś zmiany w tekście, dotyczyć będą co najwyżej szyku zdań, bo tekst i ilustracje nie mogą rozwijać się niezależnie.
Nadchodzi najpiękniejsza chwila. Kiedy można już powoli odstawić komputer, przestać uderzać w klawisze, sięgnąć po kartki, ołówek, zamknąć oczy i… puścić wodze fantazji. Czy to łatwe? Bynajmniej. Jako ilustrator staram się narysować dokładnie to, co napisałem. Obraz powinien być taki, jaki mógłby powstać w czyjejś głowie na dźwięk czytanych tych właśnie słów, a nie innych. A że w tekście jest wiele poziomów treści, wiele kontekstów i ukrytych znaczeń, to i ilustracja również musi je zawierać. Powierzchowne odwzorowanie tekstu nie wchodzi więc w grę. Ani zbyt poetycka samowola, ani proste „jeden do jednego”. Czy mi się to udaje? Trudno samemu ocenić, ale być może opowieść o jednej z grafik „Bestiariusza – zwierzęta” odsłoni choć częściowo zasady tej gry. Wybrałem do tego artykułu ilustrację do pięknej przypowieści o psie. Oto fragment, który ją zawiera: „Pies doskonale wywiązywał się z obowiązków, aż do czasu, gdy nadeszła sroga zima, a wtedy z chłodu i wycieńczenia usnął. Diabeł skorzystał z okazji, otworzył niepilnowanemu człowiekowi pierś i napluł do niej solidnie. Tym razem wyrozumiały Bóg zamiast psa karać, dał mu futro, by nie zasypiał już w chłodne noce. Czarcich plwocin natomiast wyjąć się nie dało; nadal tkwią koło ludzkiego serca i są powodem wszystkich naszych grzechów.” Przed tą sceną mowa jest o tym, jak Bóg stworzył na początku dwóch braci – człowieka i psa. Bardzo podobnych do siebie. Pies, za sprawą różnych drobnych grzechów, własnych i brata, stopniowo przybiera zwierzęce ciało. Na tym etapie opowieści pies wciąż chodzi na dwóch nogach, ale posiada już pysk pełen ostrych zębów.
1. Z początku pomyślałem, że warto psu zrobić głowę pośrednią między ludzką a psią. Poza tym postanowiłem ułożyć człowieka na psich udach, aby beztrosko drzemał, podczas gdy psa morzy sen w niewygodnej pozycji siedzącej. Zrezygnowałem jednak z pomysłu. Potrzebna była pozycja, w której łatwiej zasnąć. Mniej czuwająca.
2. Zrezygnowałem z pół-ludzkiej twarzy psa i ułożyłem go w pozycji bardziej skulonej do snu. Człowiek i pies przytulili się i zwinęli w kłębek. Powstały nowe trudności. Niezbyt dobrze widać twarz człowieka i trudno będzie diabłu się do jego klatki piersiowej dostać. Pole tekstowe na górnym lewym rogu.
3. Duży rysunek. Pies odłącza się od człowieka i obejmuje własne nogi. Lepszy dostęp dla diabła. Rysunek u góry skreślony: Pies odwraca się od człowieka, plecami również do diabła. Problem – nie ma jak ułożyć człowiekowi głowy przy psich nogach. Mały rysunek u góry, zamiana miejsc, pies idzie na lewo, odwrócony od człowieka, diabeł na pierwszy plan. Zasłania zbytnio człowieka.
4. Górny lewy róg: Pies wraca na swoje dawne miejsce, człowiek kładzie się głową w drugą stronę. Teraz jest miejsce dla każdej postaci, dobry dostęp do piersi człowieka, ale diabeł wciąż zbyt pierwszoplanowy, a opowieść jest o psie. Górny prawy róg: chowam człowieka i diabła za psem. Ale człowiek za duży, potężniejszy od psa, a powinno być odwrotnie. Rysunek dolny: zmniejszam człowieka, a psi ogon obejmuje całą grupę. Pole tekstowe na dole.
5. Skoro człowiek jest mniejszy, tekst może wrócić na górny lewy róg. Kompozycja jest już dobra, ale teraz nie za bardzo widać, że psa zmógł sen. Może wyglądać na obrażonego. Pozycja skręconej, skulonej głowy była dobra, trzeba do niej wrócić, nie rezygnując z reszty. Ogon chyba jednak za duży.
6. Opuszczam głowę psa. Jest bardziej bezbronny. Diabeł, choć malutki, ma wielką siłę i podnosi śpiącego człowieka za pierś, głowa automatycznie spada człowiekowi bezwładnie do tyłu. Taki szkic już jest dobry. Ogon obejmuje nogi psa.
RYSUNEK NA CZYSTO – Przenosząc rysunek na czysto nie patrzę na ostateczny szkic. Nie wolno mi nigdy przerysowywać. Odtwarzam obraz ponownie w głowie i z niego powstają, na leciutkim szkicu ołówkowym, ostateczne kreski piórkiem. Piórko prowadzi rękę inaczej, nie szuka drogi. Każdy ruch musi być zaplanowany z góry lub mnie zaskoczyć i zdecydować o kierunku kolejnych kresek. Ma to coś wspólnego z improwizacją w muzyce, kiedy podąża się za intuicją, a jednocześnie tworzy dzieło, które ma formę rzeczy od dawna istniejących. Wspaniałe uczucie. Głowa człowieka nie zwisa tak mocno. Może szkoda. Psu poprawiłem anatomię. Ciało ma ludzkie, zgodnie z legendą. Dobrze, żeby był umięśniony, ale naturalnie. Uszy psa kładę do tyłu; sterczące na boki dziw
nie wyglądały. Połowę ciała człowieka ukrywam pod tkaniną. Unikam w ten sposób nóg człowieka, które nic nie wnoszą do ilustracji. Scena zrobiła się nieco niemożliwa, ale dobrze odbijają się symetrycznie głowy psa i człowieka. Tak zostawię. Jeśli końcowy efekt jest dla mnie nie do przyjęcia, zaczynam rysunek od nowa. W tym wypadku coś zgubiłem po drodze, ale nie na tyle, żeby odrzucić rysunek. I tak nigdy nie będę w pełni zadowolony. Co lepsze, robiąc sekcję ilustracji dla potrzeb tego artykułu, stwierdzam, że powinienem był jednak zacząć wszystko od nowa. Ale te przemyślenia zostawiam na rysunki w przyszłości. Taki jest mój chleb powszedni: bardzo przyjemny w czasie tworzenia, ale pozostawiający uczucie, że znów nie dobiegłem do mety.
Witold Vargas – wraz z Pawłem Zychem tworzy i ilustruje książki z serii „Legendarz” w której ukazał się, m.in. Bestiariusz Słowiański. Od lat, wraz z Pawłem, zajmuje się badaniem skarbów polskiego dziedzictwa niematerialnego i popularyzowaniem go.