8 minute read

Odeszli

Next Article
Nasze Galerie

Nasze Galerie

Konrad Jarodzki 1927 - 2021

Advertisement

Profesor Konrad Jarodzki był jedną z najważniejszych postaci w powojennych dziejach wrocławskiej ASP. Z jednej strony wiąże się to z rangą jego artystycznych dokonań, zaś z drugiej strony chodzi tutaj o jego wielostronny wpływ na kształt i tożsamość uczelni, z którą pozostawał związany przez wiele dziesięcioleci. Był malarzem, rysownikiem i architektem, w latach 60. i 70. XX wieku, zaangażowany w twórcze przedsięwzięcia Szkoły Wrocławskiej i Grupy Wrocławskiej, należał do grona najwybitniejszych jej przedstawicieli. Urodził się 31 grudnia 1927 roku w Zaklikowie. W latach 1949 – 1955 studiował na Wydziale Architektury na Politechnice Wrocławskiej, którą ukończył w 1956 a w latach 1955 – 1958 studiował malarstwo w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych obecnej Akademii Sztuk Pięknych w pracowni Eugeniusza Gepperta.

Jako dydaktyk związany z Uczelnią od 1967 roku, od 1990 pracując na stanowisku profesora, a w latach 1993 - 1999 był jej rektorem przez dwie kadencje. Prowadził pracownię malarstwa, będąc opiekunem i promotorem dyplomów wielu pokoleń wrocławskich artystów. W jego dziełach wciąż ujawniał się temperament perfekcjonisty, jednak estetyczna i formalna doskonałość rysunkowych lub malarskich struktur i kompozycji nie była dla niego samoistnym celem, lecz stanowiła narzędzie, była instrumentem, przy pomocy którego mógł dotykać w obrazach istotnych tematów, opowiadać o swych fascynacjach i zachwytach oraz o egzystencjalnych lękach i zagrożeniach. Już wczesne serie obrazów z lat 60., balansujące na granicy między abstrakcją a figuracją, przy całej ich autorskiej odrębności i wyrazistości, wpisywały się w najważniejsze artystyczne nurty i zjawiska tamtej epoki. Konrad Jarodzki był bowiem artystą, który swymi dziełami włączał się w najważniejsze intelektualne debaty, choćby te, które wówczas niosły ze sobą egzystencjalizm czy strukturalizm. Choć sam nigdy nie był konceptualistą, jednak bliskie mu było przekonanie, że sztuka jest także (niekiedy przede wszystkim) działalnością intelektualną.

Przestrzeń i jej metamorfozy to temat, który od lat 70. XX wieku na długo stał się najważniejszym obszarem malarskich dociekań i eksploracji Konrada Jarodzkiego. Twórca wypracowuje wtedy oryginalną, autorską metodę pracy, która staje się znakiem rozpoznawczym jego dzieł. Talent artysty i jego wyrafinowana przestrzenna wyobraźnia manifestują się w realizowanych przez niego cyklach obrazów, takich jak np. Tryptyk Nadchodzi z 1976 r., do którego to motywu powracał kilkakrotnie po roku 2000, określany bywa mianem „profetycznego arcydzieła”. Obrazy te prezentowane były na licznych wystawach w prestiżowych galeriach w Polsce za granicą i – zdaniem wielu krytyków i badaczy – za sprawą owych dokonań Konrad Jarodzki dołączył do grona najwybitniejszych i najbardziej wyrazistych polskich malarzy. Po roku 2000, gdy nadszedł czas wygaszania intensywnej aktywności organizacyjno-kierowniczej na uczelni, Konrad Jarodzki ponownie zanurzył się w pracę twórczą. Artysta, głęboko poruszony zamachami na nowojorskie World Trade Center z 11 września 2001 r., stworzył złożoną z ponad 20 obrazów serię WTC oraz towarzyszące jej cykle Alfabet i Ptaki. W pierwszych dziesięcioleciach XXI wieku artysta ponownie zintensyfikował działania wystawiennicze: wystawa Nadchodzi w Muzeum Narodowym we Wrocławiu w 2008 r., ekspozycja Distorted Clarity w Nowym Jorku (wrzesień – październik 2013) oraz o prezentacje zorganizowane we Wrocławiu i w Warszawie przez mia ART GALLERY w 2016 i 2019 r. W dzieła Konrada Jarodzkiego wpisane zostały uniwersalne zagrożenia i lęki – od rabunkowej eksploatacji zasobów planety i dewastacji naturalnego środowiska, po groźbę globalnego konfliktu atomowego, od ekscytujących osiągnięć nauki, techniki i medycyny, po ciemną stronę naukowych eksperymentów. Artysta w wielu wypowiedziach mówił o niepokoju, który towarzyszył mu w trakcie pracy nad obrazami i nie chodziło tu o indywidualne, egzystencjalne lęki, lecz raczej dotyczyło uniwersalnych, ponadgatunkowych nawet zagrożeń. Ten niepokój, który popychał go ku artystycznej pracy, czynił go zawsze twórcą na wskroś współczesnym. Estetyczna maestria dzieł Jarodzkiego i ich techniczna doskonałość mogą sprawiać, że na nich właśnie będziemy koncentrować swoją uwagę i przeoczymy egzystencjalne źródło, mroczne jądro obrazów artysty. W abstrakcyjnych kompozycjach, w organicznych strukturach obecnych na jego płótnach i rysunkach skrywają się bowiem rozmaite intensywne przeżycia i doświadczenia. Dzieła każdego wybitnego artysty stawiają nas wobec istotnych tożsamościowych pytań – twórczość Konrada Jarodzkiego przypomina nam, że we wszystkich naszych poczynaniach jesteśmy równocześnie strzelcem, strzałą i celem.

Wojciech Pukocz na podstawie tekstu Marka Śniecińskiego

ODESZLI

Paweł Jarodzki 1958 - 2021

Wspomnienie

Poznaliśmy się kiedyś na wystawie Pawła, podszedłem i powiedziałem, że podobają mi się jego prace i tak się to wszystko zaczęło. Pod koniec lat 90-tych już regularnie jeździliśmy na narty z naszymi rodzinami. Zawsze do Kotliny Kłodzkiej. Zarówno Paweł jak i ja – byliśmy beznadziejni w tym sporcie, ale dzieciom się chyba podobało, więc wszelkie kontuzje nieudolnych narciarzy właściwie się nie liczyły. Do momentu, w którym Paweł niefortunnie upadł przy zjeździe, spuchła mu ręka i pojechaliśmy do szpitala w Lądku Zdroju, żeby dowiedzieć się, że jest złamana. Do dziś pamiętam tą sytuację. Starszy lekarz założył mu gips, a wychodząc z gabinetu Paweł próbował dowiedzieć się czegoś więcej o złamaniu: rodzaj, skutki, rehabilitacja? Zwrócił się więc z bardzo dobrze skonstruowanym pytaniem do lekarza. Na co ten odpowiedział: - Proszę Pana, nie po to studiowałem 5 lat, żeby teraz Panu wszystko tłumaczyć. Nigdy nie zapomnę fali zaskoczenia, która ogarnęła wtedy Pawła i te jego zdziwione oczy. Paweł był przeciwieństwem postawy, którą reprezentował lekarz. Zawsze tłumaczył wszystko w racjonalny sposób, nikogo by tak nie potraktował. Poza tym nie można się było z nim nudzić. W dowcipny sposób komentował rzeczywistość, dużo wiedział i nie był obojętny na polityczno-medialny syf tego kraju i świata. Kiedy zobaczyliśmy go z ogoloną głową po raz pierwszy, ktoś zapytał: - Co tak bez włosów? Na co on odpowiedział: - Mieć włosy to wstyd. Zawsze był elokwentny i inteligentny. Zawsze wiedział, co powiedzieć. Paweł był Wrocławianinem, miłośnikiem tego miasta, który często komentował jego rzeczywistość poddającą się modom i wpływom politycznym. Pedagog, kurator, artysta, krytyk, społecznik, na wszystko miał czas. Nie będę jednak rozpisywał się o jego zasługach, bo wszyscy je znamy, bo można o nich przeczytać wszędzie. Będę pisał o tym, że był altruistą, że był wszędzie, gdzie działo się coś ważnego, był zaangażowanym

obywatelem, artystą stawiającym pytania, autorytetem dla wielu. Chciał być też podróżnikiem. Powiedział mi niedawno, że teraz w końcu ma czas na to, żeby malować i jeździć, i że jest szczęśliwy. Podróże z których znam go ja, to wystawy wyjazdowe. W trasie zawsze było wesoło. Rozmawialiśmy godzinami dojeżdżając do miejsca docelowego. Nigdy nie włączaliśmy radio. Planowaliśmy co będziemy robić wieczorem. Nigdy nie omawialiśmy wcześniej montażu i ekspozycji. To działo się na miejscu, w przestrzeni galerii, którą mogliśmy zbadać naszymi zmysłami, a nie przy pomocy dokumentacji fotograficznej. W trakcie rozpakowywania tworzyliśmy koncepcję i sprawiało nam to ogromną przyjemność. Nie mogę się powstrzymać od refleksji nad jego dwoma ostatnimi wystawami, które nazywały się kolejno: „Wreszcie dotarłem do Brzegu” BCK Brzeg, 2019 r. oraz „Świat nie istnieje”, Forma Otwarta Oleśnica, 2021 r. Te symboliczne tytuły cholernie mnie teraz drażnią, bo nigdy bym nie pomyślał, że tacy ludzie jak Paweł umierają.

Krzysztof Wałaszek

ODESZLI

Ryszard Sokół 1928 - 2021

Urodził się 1 października 1928 r. we Lwowie, mimo młodego wieku brał czynny udział w walce z okupantem tego miasta. Był harcerzem - od 1943 członek SHP - Hufce Polskie, od 1946 do 1949 członek ZHP, organizator i założyciel drużyn na Śląsku Opolskim. Po wojnie przeprowadził się najpierw do miejscowości Zawadzkie a potem do Opola gdzie zdał maturę w Liceum Ogólnokształcącym dla Dorosłych a potem przeprowadził sie do Wrocławia i tu, w latach 1948 -1953 studiował w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych (obecnie Akademia Sztuk Pięknych we Wrocławiu), którą ukończył uzyskując tytuł magistra sztuki - artysty plastyka ze specjalnością architektury wnętrz. Za mistrzów miał Emila Krchę (malarstwo), Antoniego Mehla (rzeźba), Stanisława Dawskiego (grafika) i Władysława Wincze (architektura wnętrz). Praca artystyczna to: projektowanie wnętrz i ekspozycji wystawowych (Muzeum Poczty, Ossolineum, Targi Poznańskie i inne), malarstwa ścienne historyczne i reklamowe (we Wrocławiu i innych miastach na Dolnym Śląsku), medalierstwo, praca w „Miastoprojekt”, Wrocław, od 1970 roku był dyrektorem do spraw artystycznych w Zakładzie „ART” we Wrocławiu, był też ogólnopolskim rzeczoznawcą do spraw wystawiennictwa i grafiki. Brał udział w licznych wystawach, jego prace są w zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Biblioteki Ossolineum PAN we Wrocławiu, WDK we Wrocławiu, Szkół Tysiąclecia oraz w zbiorach prywatnych (Polska, USA, Szwecja, Wielka Brytania) Odznaczony Srebrnym Krzyżem zasługi (1976), „Zasłużony dla Dolnego Śląska”(1975), Złota odznaka ZPAP (1980). Jego ulubionym tematem malarskim był Bałtyk a z licznych hobby - filatelistyka, numizmatyka, jazda na nartach, pływanie, siatkówka, wędrówki po górach latem i zimą ulubionym był ogród jaki miał przy domu wakacyjnym nad morzem. Aktywnie żyjący i zawsze gotów do pomocy każdemu potrzebującemu ostatnie 2,5 lata spędził przykuty do łóżka po przypadkowym upadku, który spowodował niedowład. W związku małżeńskim byli niespełna 71 lat do pełnej rocznicy zabrakło 70 dni. Odszedł od nas 28.11. 2021.

Boże, pełen w niebie chwały, A na krzyżu – pomarniały –Gdzieś się skrywał i gdzieś bywał, Żem Cię nigdy nie widywał?

Wiem, że w moich klęsk czeluści Moc mnie Twoja nie opuści! Czyli razem trwamy dzielnie, Czy też każdy z nas oddzielnie.

Mów, co czynisz w tej godzinie, Kiedy dusza moja ginie? Czy łzę ronisz potajemną, Czy też giniesz razem ze mną?

Bolesław Leśmian

This article is from: