Elle Man | April | 2016 pl

Page 1

ludzie

M

eble Oskara Zięty, które wyglądają jak nadmuchane baloniki, stół w modnej warszawskiej kawiarni Charlotte zaprojektowany przez Studio Rygalik, sekretarzyk PS dla IKEA autorstwa Krystiana Kowalskiego, Mai Ganszyniec i Pawła Jasiewicza. Możecie nie kojarzyć twórców, ale na pewno znacie projekty, które wyszły spod ich rąk. Polscy projektanci przemysłowi współpracują z najważniejszymi markami polskimi i zagranicznymi, m.in. Noti, Comforty, Paged, Moroso, Siemens. Coraz częściej tworzą też pod własnym szyldem, promując wzornictwo „made in Poland” na całym świecie.

Sukces

dobrze zaprojektowany

Bezczelność

Elita polskiego designu. Tworzą meble i rzeczy, jakich świat wcześniej nie widział. Ich inspiruje wszystko, a oni inspirują nas. tekst Marta Krupińska zdjęcia Karol Grygoruk stylizacja Anna Akińcza

ubrania koszula i spodnie cos

tomek rygalik

Studiował architekturę na Politechnice Łódzkiej i wzornictwo przemysłowe w Pratt Institute (Nowy Jork) i Royal College of Art (Londyn). Pracował dla znanych firm projektowych w USA, był konsultantem m.in. w Kodaku, Polaroidzie i MTV. Po powrocie do Polski założył Studio Rygalik. Od 2008 roku prowadzi pracownię projektowania PG13 na Wydziale Wzornictwa Przemysłowego Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.

Ich projekty pokazują ogromną różnorodność, łączą wiele dziedzin życia i są efektem wieloletnich zainteresowań. Tomek Rygalik, który razem z żoną Gosią prowadzi Studio Rygalik, chętnie eksperymentuje z food designem. – Uwielbiamy dobre jedzenie, często chodzimy do restauracji, zawsze przy okazji podróży szukamy nowych smaków. Nasza pasja przekłada się też na projektowanie, czego przykładem oprócz sł y n nego com mon table w Charlotte są szpadki Random Foods produkowane na drukarce 3D, szkło użytkowe czy deseczki Tapas do podawania przekąsek na imprezach. Skłaniają one ludzi do interakcji, bo przekazuje się je sobie z rąk do rąk. Współtworzą też nową polską markę TRE. – To głównie produkty związane z jedzeniem, ale są też lampa, świecznik, regał – wylicza Rygalik. – Drewno, z którego powstają te przedmioty, jest termicznie obrabiane po to, by było stabilne i trwałe. Nasze motto brzmi: „Sztuką życia jest odrzucić to, co zbędne”. Dla Oskara Zięty największym wyzwaniem jest kosmos, czyli przestrzeń, w której nie ma grawitacji i w której trzeba na nowo uczyć się życia. – Ciekawiej jest mówić o projektowaniu nieistniejącego wcześniej produktu niż np. krzesła „odmienionego” już na wszelkie sposoby – podkreśla. Brytyjski magazyn „Wired” nazwał jego produkty meblami przyszłości. To, co powstaje w założonym przez Ziętę Prozessdesign Studio, to czę-

sto manifesty technologiczne, które łączą w sobie architekturę, wzornictwo, sztukę i technologię. – Sami projektujemy, produkujemy i sprzedajemy. Zapraszamy do współpracy materiałoznawców, konstruktorów, nano- i biotechnologów, socjologów, psychologów, filozofów – wylicza. Podobne podejście stara się przekazać studentom poznańskiej School of Form, gdzie prowadzi Katedrę Wzornictwa Przemysłowego. – Zachęcam ich, żeby nie wchodzili w świat „kopiuj – wklej”, tylko zastanawiali się nad tym, co nowe. Wzornictwo przemysłowe jest długotrwałym, systematycznym i kreatywnym procesem, ale też platformą zabawy i dzikich eksperymentów. O swoich projektach mówi, że są bezczelne, radykalne, a nawet często niewygodne, jak taboret, na którym nie da się długo siedzieć. – Żartuję, że Plopp reprezentuje nową ergonomię i filozofię, że produkty mają być niewygodne, żeby ludzie cały czas się na nich kręcili – mówi Oskar Zięta. Jest twórcą jednej z najnowocześniejszych technologii obróbki stali FiDU (tzw. wolne formowanie ciśnieniem wewnętrznym, polega na wtłaczaniu powietrza w szczelnie zespawaną w konturze formę). Wkrótce będzie ona stosowana nie tylko w meblarstwie, ale też przy budowie większych obiektów, jak mosty i fasady. Technologię tę stworzył i rozwinął na studiach doktoranckich w Zurychu. – Pisałem pracę o francuskim architekcie, inżynierze i projektancie Jeanie Prouvé, który pochodził z rodziny kowali. Mój dziadek też był kowalem. To, co on kuł młotem, my w studiu kujemy informacją, za pomocą komputerowo sterowanych maszyn i laserów.

Przypadek

Artystyczno-manualne zdolności Zięta odziedziczył nie tylko po dziadku, ale też po rodzicach. Jego tata był inżynierem mechaniki, mama projektowała modę i miała własną szwalnię. – Pochodzę z Zielonej Góry, która była jednym z największych ośrodków produkcji mebli w Polsce. Z dzieciństwa pamiętam składaki Wigry 3 i Jubilat, radio Kasprzak, pralkę Franię i zabawy na podwórku. Skręcaliśmy rowery, siedzieliśmy na trzepaku, biegaliśmy po budowach. Potem zacząłem trenować lekką atletykę, biega-

łem na średnie dystanse. Gdyby nie kontuzja, pewnie poszedłbym na AWF. Ale też zawsze dużo rysowałem i ostatecznie zdałem na architekturę. Przełomem w jego życiu okazał się wyjazd na stypendium do Zurychu w 2000 roku. St ud iowa ł na prest i żowej Politechnice Federalnej (ETH), potem współpracował z najlepszymi architektami i studiami na świecie: Christianem Kerezem, Bearth & Deplazes, Herzog & de Meuron. W weekendy jeździł poznawać lokalną architekturę. – Zachwyciła mnie Bazylea, a także mały austriacki region Vorarlberg, zwłaszcza minimalistyczne, betonowe i stalowe budynki wyrastające pośród górskich szczytów. Do dziś najbardziej inspiruje mnie design krajów protestanckich: Szwajcarii, Niemiec, Austrii. Moimi guru architektury są m.in.: Peter Zumthor, Max Dudler, szkoła Bauhausu w Dessau, Le Corbusier – opowiada.

Warsztat

Kuźnią designerskich talentów jest też Londyn, a zwłaszcza szkoła Royal College of Art, którą kończyli Krystian Kowalski i Tomek Rygalik. – Kilka lat wcześniej, zanim poszedłem tam na studia, kupiłem w Berlinie książkę o designie XXI wieku. Co drugi z wymienionych tam projektantów był absolwentem RCA. Ta szkoła nauczyła mnie warsztatu i dała mi wszystko, na czym dziś buduję studio – mówi Krystian Kowalski. Mimo to po studiach postanowił wrócić do Polski. – W Londynie powstają głównie projekty tzw. one-off lub edycje limitowane, które zamiast do masowej produkcji trafiają do galerii dla kolekcjonerów. Mnie od początku zależało na tworzeniu mebli seryjnych. W swojej pracowni na warszawskiej starówce, którą dzieli z rodzicami rzeźbiarzami, oprócz drukarek 3D ma też profesjonalne maszyny do cięcia drewna i metalu. – Projekt jest dla mnie punktem wyjścia, początkiem. Więcej czasu niż przed komputerem spędzam w modelarni, wykonując te przedmioty własnoręcznie. Najpierw rzeźbię prototypy w styropianie, a potem zaczynam pracę z materiałem. Nie zamyka się tylko na meble. Obok krzeseł i foteli, m.in. dla Iker, Noti , IKEA i Comforty, stworzył linię młynków dla marki Tylko. Dzięki aplikacji interneto-


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.