Klamra 2017 - nr 6/8

Page 1

Toruń, Akademickie Centrum Kultury i Sztuki „Od Nowa” NUMER 6/9

18 - 25 marca

KLAMROWA GAZETKA FESTIWALOWA

STAWIAJMY BARYKADY

23 MARCA, 2017

surowością, a nawet nagością! Lecz spokojnie, jak się później okazało elementy te były niezbędne, by ukazać nasz prawdziwy świat. Pełen przepychu, przemian, chaosu i lęku. W swej sztuce aktorzy dotknęli problemów dawnych jak i współczesnych. Rzeczy poniekąd osobistych, jak i tych które dotyczą nas wszystkich. Skomentowali je półżartem, półserio, zachowując zarazem do siebie dystans. Komentarz ten był za to bardzo przejrzysty: byśmy nie poddawali się bierności, ani nie pozostawali obojętni na świat. Musimy stawiać własne barykady przeciw całej jego głupocie. Podsumowując spektakl I rozstawili namiot wśród nas śmiało mogę stwierdzić, że dawno nie spotkałem się z tak oryginalnym i trafnym komentarzem otaczającej nas rzeczywistości. Warto było spędzić trochę czasu i nieco o tym pomyśleć. W końcu teatr uczy najlepiej. Aktorzy sami przyznają, że nie komentują świata w inny sposób jak tylko przez niego. Teatr pełen pogardy i buntu, lecz równocześnie jednocześnie niczego nie ujprawdy. Prawdy, która głosi że mując. Nawet w przypadkach barykadę wciąż trzeba stawiać, kiedy aktorzy odkrywali przed a optymistyczna forma nie zawidownią swoje prawdziwe obwsze jest najbezpieczniejsza. licza. Artyści ci od samego początku Kamil Syryczyński ostrzegali przed brutalnością,

W teatrze zawsze jesteśmy świadkami wyjątkowego procesu, na który składają się dźwięki, obrazy i emocje. To wszystko ma nas do czegoś doprowadzić. Każde, nawet niepozorne słowo ma tutaj potężne znaczenie. Tak samo każdy gest, mimika, ruch. Scena w teatrze wciąż żyje, aktorzy grają nawet wtedy gdy

jaką jest teatr. Jej drugą połowę otworzył spektakl I rozstawili namiot wśród nas w wykonaniu teatru Ósmego Dnia. Co prawda składa się on tylko z dwóch aktorów: Adama Borowskiego i Marcina Kęszyckiego, jednak to nie w liczebności, a w jakości tkwi siła. Ci panowie świetnie obronili tę tezę. Ich spektakl był nie tylko kontrowersyjny, ale też pełen napięcia i refleksji. Forma bezustannie ścierała się z treścią,

nic nie mówią, a spektakl trwa tak długo dopóki się o nim pamięta. Za nami kolejny dzień Klamry, podczas której możemy doświadczać wspomnianego procesu jak nigdy dotąd, a także uczyć się tej wspaniałej sztuki

1


MUZYKA W ROLI GŁOWNEJ Na Klamrze nie brakuje różnorodności. Obserwowaliśmy już teatry tańca i legendy polskiego teatru alternatywnego. Spotkaliśmy trzykrotnego faworyta publiczności z poprzednich edycji. Poznaliśmy debiutantów. Mieliśmy okazję obejrzeć film. Wydawałoby się, że już będzie spokojnie. Otóż nie. Piąty dzień Festiwalu zakończył się głośno, a stało się tak za sprawą koncertu popełnionego przez projekt muzyczny Janusz Zdunek + Marienburg.

Zespół przywitał nas dźwiękami trąbki i perkusji, dopełnianymi gitarą basową. Pierwszym moim odczuciem było: mało jazzu w tym jazzie! Połączenie instrumentów o wiele bardziej przypominało muzykę elektroniczną. To wrażenie było potęgowane przez syntezator wykorzystywany przez Janusza Zdunka. Muzyka była fascynująca - rytmiczna, momentami przodująca perkusją, z trąbką zepchniętą przez syntezator na drugi plan. Jednak nie trwało to długo, inspiracje jazzowe były bardzo widoczne - jak gdyby trąbka zachciała pokazać gdzie jest jej miejsce,

prowadząc zaczepną melodię w stronę spokojnego basu i delikatnych grzechotek. Wykonawcy eksperymentowali. Wykorzystywali syntezatory, organy, wokal pozbawiony słów. Podczas występu pojawiło się niewiele utworów z tekstem, jeden z nich ”2” miał bardzo interesujące, ironiczne znaczenie. Ich muzyka łączy elementy rockowe, jazzowe, eksperymentalne, elektroniczne. Melodie byłby bardzo różnorodne, nie pozostawały w podobnej dynamice, ani tempie. Ciężko było przyporządkować dźwięki do jednego gatunku. W pewnym momencie muzyka nabrała bardziej rockowych brzmień poprzez większe zaangażowanie perkusji i basu, a wyciszenie trąbki. Zaraz potem dźwięki trąbki przeistaczały się elektronicznie w wyższe i sprawiające wrażenie głębi, przypominające bardziej w muzykę eksperymentalną. Publika reagowała różnie. Niektórzy wydawali się odprężać, inni zachowywali obojętność, lub przedwcześnie kończyli spotkanie z jazzem na Klamrze. Zespół wytwarza swoje unikalne brzmienie ponad dziesięć lat. Projekt Janusz Zdunek + Marienburg wystąpił w składzie czteroosobowym, od niedawna poszerzonym o nowego członka - Iwonę Paziuk, która wypełniła salę dźwiękami swojej krtani. Dla tych, których ominął występ lub ponownie chcieliby usłyszeć Janusza Zdunka mamy dobrą wiadomość. Będą mogli Państwo wypatrywać jego twórczości w Toruniu już na początku kwietnia, wraz z zespołem - Kult. Monika Muchlado

2


TEATRALNY JAZZGOT Jazz głęboko zakorzeniony jest w improwizacji - początkowo był tworzony przez potomków niewolników, którzy nie znali nut. Przez wielu jest uważany bardziej za formę interpretacji aniżeli styl muzyczny. Teatralizacja w polskim jazzie swoje apogeum osiągnęła za pośrednictwem sceny bydgoskiej i trójmiejskiej. To właśnie z klubu Trytony oraz tradycji Totart wytworzył się yass - gatunek, który jest pewnego rodzaju wolną interpretacją free jazzu. Yass jednak robił coś więcej niż sam free jazz: muzycy udawali odgłosy zwierząt, recytowali wiersze, wykonywali performance, rzucali instrumentami, stawiali twarde stwierdzenia jak punk i jazz jebał pies. Była to swoista interpretacja punk-rockowych haseł, jak np no future czy punks not dead, które kreowały nowy, własny gatunek. Nurty w muzyce awangardowej jak yass czy ambient często są

określane mianem muzyki performatywnej. To, iż istotniejszy w nich jest ruch, gest czy posługiwanie się formami pozawerbalnymi doprowadziło do tego, że same zespoły rzadko wydawały płyty, raczej zwracając się w kierunku kreowania utworów. Lata ‘90, tuż po przełomie były dla polskiej muzyki okresem wyjątkowo trudnym. Muzyka alternatywna przechodziła wtedy swój pierwszy kryzys. Zespoły z gatunków takich jak punk, hardcore, new wave rozpadały się, próba czasu dokonała przeszeregowania we wszystkich nurtach wywodzących się z awangardy. Przeciwko tej sytuacji zgromadziła się grupa młodych, pragnących grać jazz. Środowiska jednak były zbyt hermetyczne. W brzydkiej i ponurej Bydgoszczy istniało miejsce, które do pewnego stopnia tolerowało bandę odmieńców i dziwaków, jednak i tam zabrakło dla nich miejsca. W ten sposób, 250 metrów od samego centrum miasta powstał klub dający schronienie. Niezwykle inspirująca muzyka, 3

nawiązująca do początków jazzu, do buntowniczego charakteru, do improwizacji tak szeroko posuniętej, że aż zapominano o rejestrowaniu poczynań yassowców wywołała szum w świecie artystycznym. Już w ‘93 roku zespół Miłość otrzymał nagrodę na festiwalu Jazz Jaboree. Później przyszła “sława”, płyty, zainteresowanie środowiskiem jazzowym, i co najważniejsze - koncerty. Yass opierał się na żywym graniu, nawiązywał do teatralnego “tu i teraz”. Spektakle na jubileuszowej Klamrze rozbrzmiewają tym, co w muzyce awangardowej najważniejsze. Przez ostatnie dni mieliśmy przyjemność obserwować przeniesienie muzyki czerpiącej z teatru na jego własne deski. Twórcy nie ograniczyli się tylko do jazzowych nawiązań, jednak jego naleciałości możemy zaobserwować niemal w każdym spektaklu. Kilka zespołów teatralnych tegorocznej Klamry zdecydowało się na wykorzystanie muzyki na żywo, wychodząc niejako naprzeciw wagnerowskiemu postulatowi, nakazującemu przeniesienie orkiestry ze sceny do fosy orkiestrowej. W spektaklu Teatru Kana sami aktorzy stali się muzykami tworząc akompaniament do wygłaszanych sentencji, podbijający ich znaczenie. Wykonywane na gitarach, perkusji i puzonie motywy muzyczne stanowiły tło, będące zarazem dopełnieniem treści.


Utwór Boney M. - Daddy cool, który młodzi ojcowie skandowali na wzór stadionowych zaśpiewek, w wyraźny sposób stanowi zarówno przedłużenie tytułu jak i rozwinięcie dyskursu nad ojcostwem. Katarzyna Chmielewska od muzyki uzależniła ruch. Dźwięki nadawały tempo jej działaniom. Można wnioskować iż eksperymentalna muzyka, którą manipulował przy stole DJ, pełniła rolę narratora, przewodnika bohaterki po jej własnych stanach emocjonalnych. Wrocławski Teatr Radioaktywny samą formą spektaklu nawiązał do słuchowiska, intymnych dźwięków ludzkiego głosu, których każdy może doświadczać za sprawą radiowego medium we własnym zaciszu. “Burmistrz” przewidział dla Klamrowiczów koncert “neopatriotyczny”. Zbudowane na kanwie przyśpiewek żołnierskich utwory uczyniły muzykę uniwersalnym przekaźnikiem treści. Nowe oblicze pieśni Wojenko wojenko oraz My pierwsza brygada nadały poruszanym kwestiom zabarwienie rodem

z lat 20-tych, tworząc pewien dźwiękowy pomost między artystyczną estetyką teraźniejszości oraz czasów I Wojny Światowej. Wykonana w niepokojący sposób kołysanka Na Wojtusia z popielnika uświadomiła widzowi, że czasy błogości już dawno minęły, a atmosfera grozy ogarnęła również dziecięce przestrzenie. Maciej Adamczyk w swoim występie muzyki nie wykorzystał w sposób typowy, co jednak nie świadczy o jej zupełnej absencji. Nutką ironii oberwały takie zespoły jak the Doors czy Pink Floyd. Pozostając w komicz-

4

nej konwencji, mimo że Pan Adamczyk jest stanu wolnego, miłości za żarty z najbardziej psychodelicznych Drzwi nie będzie. Amareya Theatre & Guests popełnili w swoim spektaklu muzykę niezwykle spójną w stosunku do całości. Ambientowe, elektroniczne brzmienie, przeplatane soulowymi wstawkami malowało sceniczny krajobraz w ścisłej kolaboracji z oświetleniem. Publiczność miała wspaniałe warunki do tego, ażeby równolegle do właściwej akcji spektaklu, korzystając z wehikułu muzyki i światła przenieść się również do zadymionej, muzycznej kawiarni lat 50-tych. Spektakl Ósmego Dnia był koncertem dwóch muzyków i teatrem dwóch aktorów. Perkusja oraz gitara stały się źródłem nie tylko podkładu dla rozgrywających się wydarzeń, ale również kreowała niecodzienne efekty, takie jak nakładanie efektów gitarowych na siebie czy eksperyment z przerywanym sygnałem z gitary. Wczoraj mieliśmy okazję wysłuchać koncertu jazzowego grupy Janusz Zdunek i Marienburg. W dzisiejszym dniu na Klamrowej scenie pojawi się,


obok Teatru Krzyk, Grupa Improwizacyjna Teraz. Jak widzimy, teatr będzie nas raczył jazzową konwencją jeszcze przez jakiś czas. I oby jak najdłużej! Grzegorz Kaźmierski Monika Sieklucka

ZAGADANI PRZY WINIE Nie samym spektaklem człowiek żyje. Tradycyjne spotkania po wystawianych sztukach zawsze przyciągają rzesze teatralnych fanów. Klimatyczne rozmowy przy kieliszku wina stały się punktem obowiązkowym programu Klamry. Najwytrwalsi zostają nawet do godzin nocnych, aby móc spotkać się z aktorami i podzielić swoimi spostrzeżeniami na temat ich sztuk. Spotkania odbywające się na kameralnej scenie przy barze, otoczone półmrokiem płynącym z subtelnego światła reflektorów pozwalają dopełnić obejrzany wcześniej spektakl. Jarosław Kobierski w naszym wywiadzie zamieszczonym REDAKTOR NACZELNY: Grzegorz Kaźmierski

ZESPÓŁ REDAKCYJNY: Iza Radtkowska, Monika Sieklucka, Monika Muchlado, Natalia Wójcik, Bartek Zaleśkiewicz, Kamil Syryczyński, Paweł Kostrzewa

w numerze 3 wspomina: Dla nas ogromną szansą na edukację było to, że mogliśmy po spektaklu zderzyć nasze wyobrażenia czy wrażenia z wizją twórców, a nie zawsze były to spójne wizje. Tym większa zasługa takiego festiwalu jak Klamra, że stwarza tą możliwość czyli możliwość konfrontacji z artystą twarzą w twarz i czasem wypowiedzenia sądów dość ostrych, ale myślę, że wartościowych dla twórców. Klamra dzięki temu staje się wydarzeniem zarówno kulturalnym, jak i społecznym. Bezpośrednie zderzenie artystów z widownią przybliża nam nie tylko wizję zapisaną w widowisku teatralnym, ale też pokazuje jego ludzką, przyjazną twarz. Odbiorcy, zajmując miejsca przy stolikach barowych raczą się trunkami rozmawiając, dzieląc swoimi spostrzeżeniami. W ten sposób tworzy się wymiana myśli między zespołami a odbiorcami, ale także między widzem a widzem. Cały dystans wytworzony przez sztukę teatralną znika. To właśnie dzięki cały czas pielęgnowanej tradycji rozmowy, Klamra

wyróżnia się na tle pozostałych festiwali. Wymęczeni artyści po wystąpieniu na deskach teatralnych trafiają od razu w nasze ręce, by bezlitośnie zostać przemaglowanymi i wypytanymi o najróżniejsze kwestie. Niejednokrotnie otwiera to nam oczy, pozwala dostrzec wątki, które albo umknęły naszej uwadze, albo były początkowo trudne do zidentyfikowania. Niesamowicie interesującym jest również poznanie artystów ze strony lekko zabarwionej prywatnością, dostrzeżenie kontrastu lub spójności między kreacjami scenicznymi a realną postawą. Klamra stwarza nam tę okazję, nie wypada jej przegapić.

Serdecznie zapraszamy na kolejne spotkania oraz na piątkowy festiwalowy dzień, podczas którego zaprezentuje się Teatr Biuro Podróży, a także nastąpi projekcja filmu Między nami dobrze jest. Do zobaczenia! Grzegorz Kaźmierski

FESTIWAL DOFINANSOWANY ZE ŚRODKÓW:

PATRONAT MEDIALNY:

KOREKTA: Monika Sieklucka KOORDYNACJA: Magdalena Szymańska ZDJĘCIA: Paula Gałązka

SKŁAD: Daria Murawska

WYDAWCA: ACKiS „Od Nowa”

PARTNERZY FESTIWALU:

Kod dostępu do wersji rozszerzonej: https://www.facebook.com/skt.umk/

5


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.