4 minute read

W starym piecu... Polak pali

Sytuacja na rynku energii, jaka powstała po agresji Rosji na Ukrainę, pokazała Europejczykom, że wygodny i bezpieczny świat, do jakiego byli przyzwyczajeni, może być zagrożony. Okazało się, że z dnia na dzień mogą wzrosnąć do wielkości trudnych do wyobrażenia ceny benzyny, gazu, prądu, a nawet pelletu czy drewna. W przypadku Polski do tej „czarnej listy” dopisać należy czarny węgiel, którego jesteśmy głównym i niemal jedynym w Europie konsumentem do ogrzewania domów.

Ba, wysokie ceny to raz, ale realne stało się zagrożenie całkowitym brakiem tych paliw! Unia Europejska, jak i każdy kraj z osobna usiłowali zmniejszyć to zagrożenie. Na szczęście(?) z benzyną, gazem i prądem skończyło się jedynie na znacznych podwyżkach cen, ale w przypadku Polski problemem nr 1 okazał się brak węgla, więc sięgnięto po import z bardzo egzotycznych krajów, racjonowanie i dopłaty.

W takiej sytuacji kołem ratunkowym ogrzewania domów powinny być paliwa lokalne, czyli drewno i pellety. W przypadku tych ostatnich okazało się, że „lokalność” nie do końca wchodzi w grę. Na dodatek producenci i dystrybutorzy pelletu zwietrzyli doskonały interes, jednak przesadzili z cenami, bo w końcu czy za 1 tonę pelletu warto płacić tyle, ile kosztuje wynajęcie na miesiąc mieszkania w słonecznej i ciepłej Andaluzji ? Pozostało więc drewno, a hitem sezonu okazał się „chrust”, do zbierania którego zachęcali nawet czołowi politycy.

Mimo niefortunnych szczegółów co do ogrzewania się drewnem, lokalnie dostęp -

nym i odnawialnym paliwem, ten kierunek nie powinien budzić wątpliwości. Kominki i piecyki opalane drewnem mogą być nie tylko „czasoumilaczami”, ale mogą zapewnić ogrzewanie domów w krytycznych sytuacjach, a w skali kraju pozwalają obniżyć zapotrzebowanie na gaz czy prąd. Nic więc dziwnego, że w Polsce i w całej Europie po wkłady kominkowe i piecyki ustawiają się kolejki, a zduni nie nadążają z budową kaflowych pieców i trzonów kuchennych.

Fakt, dopiero od niedawna obowiązuje Ekoprojekt i wszystkie sprzedawane od 1 stycznia 2022 roku paleniska muszą go spełniać, ale czy tylko takie paleniska pozostawić? Czy każdy piecyk lub wkład kominkowy zainstalowany przed tą datą nadaje się do utylizacji, do wyrzucenia? Badane w laboratorium stare paleniska emitują więcej spalin i pyłów oraz są mniej wydajne, i to jest fakt. Jednak w praktyce dobrze utrzymane i właściwie eksploatowane starsze palenisko nie jest gorsze od „nowego”, w którym pali się wilgotnym drewnem lub które podłączone jest do złego komina. Na dodatek, podobnie jak w przypadku samochodów, paleniska z czasów, gdy w firmach decydowali inżynierowie, a nie księgowi, bywają znacznie… trwalsze. Nie bez powodu wzrósł indywidualny import używanych piecyków z Europy. I to jest kolejny fakt. Tak się składa, że według ewidencji CEEB w Polsce jest prawie 1.600.000 kominków i piecyków. Na dodatek mamy prawie 677 tysięcy pieców kaflowych oraz 808 tysięcy trzonów kuchennych, z któ - rych niestety nie wiadomo, ile opalanych jest wyłącznie drewnem. Dla uproszczenia pozostańmy przy kominkach i piecykach, bo kominków na węgiel raczej w Polsce nie ma. Dlaczego więc wciąż kominki są na cenzurowanym, dlaczego są eliminowane w lokalnych programach czy centralnych systemach dofinansowania, typu „czyste powietrze”? Czy ma sens ich wyrzucanie „z urzędu” i pozbawienie miliona ludzi zabezpieczenia grzewczego? Czy jest możliwa szybka, czyli w ciągu kilku lat, wymiana miliona kominków na te „z ekoprojektem” w sytuacji, gdy nie można sobie poradzić z kotłami węglowymi, popularnie zwanymi kopciuchami, które są prawdziwymi sprawcami złej jakości powietrza?

Sam eksploatuję 20-letnie palenisko firmy, która jest „premium” nie tylko z nazwy, i poza wymianą rusztu, uszczelek czy wyłożenia szamotowego, nie widzę powodu do większych ingerencji, a co dopiero do wyrzucenia! Wprawdzie mam w domu ogrzewanie gazowe, ale to dzięki kominkowi na drewno czuję się bezpieczny i… dogrzany. Poza tym koszt takiego kominka, paleniska, kaflowego zapiecka i robocizny to dzisiaj kilkadziesiąt tysięcy złotych i nie wiem, czy na kolejną taką inwestycję miałbym chęć i środki finansowe. W podobnej sytuacji jest pewnie z milion osób. Bo w starym piecu nie tyle diabeł, ale… Polak pali.

A więc zanim podejmie się nierozsądne decyzje, wprowadzi niebezpieczne zakazy, warto docenić starsze, ale dobre urządzenia i zamiast ich eliminacji promować właściwą eksploatację oraz sezonowane drewno.

Witold Hawajski, witek.h@ihz.pl redaktor naczelny

This article is from: