vol. 11, Dzień Kolumba
8. października 2007
aktualności
magiel / daily scout
metodyka
„Skauting dla Chłopców”. Rozdział IX (wybór)
Robert Baden-Powell
vol. 4, 23.02.1998
o patriotyzmie
Drużynowy - funkcja czy powołanie?
Agata Maszczykowska vs. Maciej Leśniak
(ZBRODNIA I) KARA
Maciej Grabowski
exe.com.bat d. szermierka INSTrefa
o systemie kar w ZHP
odkurzone
Zlotowa przygoda
Beata Araszkiewicz o Zlocie ZHP Kielce 2007
Kursantem być...
Dorota Szymańska o kursie drużynowych
Rajd Ludzi Lekko Głupawych vol. 2, 23.04.1997
wrażenia
Leszek Kaczanowski / Paweł Maciaszek
Bramobudowanie
Tomasz Maksymiuk
vol. 8, 9.10.2001
o bramach Zlotu ZHP Gniezno 2000
Jest fajne
Edyta Siwińska o byciu komendantem hufca
opinie herbaciarnia
globtroter
By zdobyć szczyt ideałów
Grzegorz Kułakowski
vol. 8, 9.10.2001 (nowa wersja)
o wyborze innej drogi
W pogoni za kubkiem do kawy
Michał Borun
vol. 7, 23.04.2000
o hufcowych pracach nad strategią
„...gdzieś koło 54. równoleżnika...”
Tomasz Maksymiuk
vol. 2, 23.04.1997
artykuł inaugurujący dział „Herbaciarnia”
Jesień idzie, nie ma rady na to...
Katarzyna Czerniawska
Norge - historia przygody, cz. 1
Roman Proszkowski i Michał Borun
vol. 1, 22.02.1997
Dzień Kolumba obchodzi się w drugi poniedziałek października.
12 4 1997
7
8
9 2002
10 11 2007
Krzysztof Kolumb to patron nowych odkryć. Wprawdzie nie wymyślił Ameryki, bo ta już istniała przed nim, ale odkrył ją dla innych, którzy także jej nie znali. Podobnie archiwum pisma odkryć może fragment historii hufca. A wraz z nim dać inspirację lub podpowiedź, co naprawdę oznacza „zawsze z Pogodna”. Współtworząc dziś pogodno.exe przygotujesz nowe odkrycia dla dzisiejszych zuchów.
vol. 11
Dzień Kolumba
W braterskim geście ogłaszamy składkowe na zakup GPS-u dla Magdy i ... Ewy jak się okazuje bez tego ani rusz :)
Prześpiewamy naszej Edce hufiec cały, hufiec cały, hufiec cały, I komputer i rzutniczek i regały, Jeszcze dziś, jeszcze dziś, jeszcze dziś! (po-Jodlexowe)
Gromkie sto lat MLodym Parom Monice, Kasi L, Kasi L, Marcie hmmmmmm moZe teraz pora na instruktorów...
Uwaga ostrze¿enie !!! Jak podaje stacja epidemiologiczna, grozi nam w tym roku plaga zuchów. Ratuj sie kto mo¿e :)
powoli pracujemy
nad rozwojem liczebnym :)
Nataszko, Bartku gromkie
Czuwaj
(a moze na razie
pogo dno exe TYLKO W EXE! Tego nie znajdziesz w żadnym blogu. Przeczytaj, jak komendantka hufca cichaczem komentuje otaczającą ją rzeczywistość. Oto wybór tekstów ze stopek jej maili >>
>>------------------------------------------------> > Są bardzo hetero. I właśnie się pobrali! > > Rewelacyjna komedia PAŃSTWO MŁODZI: > > CHUCK i LARRY. W kinach od 21 września!
A w namiestnictwach przetasowania na trzech "poziomach" byleby nam z tego jaka sałatka nie wyszła.
Uwaga!
8.10.2007
>>------------------------------------------------> > W środę (3.10.2007) o godz. 21.30 - “Zamiana Żon” > > odcinek specjalny!
>>------------------------------------------------> > Jeżeli wpadka, to tylko w kinie! > > WPADKA - nowa komedia twórców “40-letniego > > prawiczka” W kinach od 5 października!!
>>------------------------------------------------> > Medale rozdane! Zobacz jak walczyli najlepsi > > w drodze na sam szczyt! > > Mistrzowie Speedway Ekstraliga. Kliknij:
Czuj Zuch)
Rafał tyłkiem w siodło tłucze, słychać jak mu dzwonią klucze, bo z ułanów całej Polski, nie ma pułku nad Podolski.
Pogodno strategicznie rozpoczęło pracę nad strategiczną strategią
>>------------------------------------------------> > Poznaj pierwsze piersi PRLu. Zobacz galerie gwiazd z > > tamtych lat ->
>>------------------------------------------------> > “Żywioł ognia: to tajny plan amerykańskiego rządu > > zakładający zniszczenie świata islamu. Atomowe piekło > > rozpocznie się za trzy dni. >>---------------------------------------------
S t a t u s y
G G
“Leżę w wannie” Rafał Raniowski - przez ponad tydzień
“Przyszła Komendantka Hufca SzczecinPogodno Sebastiana Janus !”
BANK INFO & ZAPO
wydanie 11
8. październia 2007
Marta Mużyło
“Spotykamy się na skwerze Telestwora Biagietki” Agata Maszczykowska
PAŹDZIERNIK
“Poszłam się utopić - w Potoku” Kasia Czerniawska
“Wodyyyyyy”
13.10 Zjazd Hufca - czyli Pogodno podejmuje decyzje
Wszyscy z Prawobrzeża
“kto ma pożyczyć ponton??.” Agnieszka Skrycka
19.10 Za pomocą Wojtka Kluza rusza integracja: filmowe-śpiewogranie, a potem czas kawiarenek wędrowniczych
“ŁUUUK!POTRZEBUJE ŁUK I STRZAŁYYY!!!-pod kom” Rafał Raniowski
“Królestwo za konia!”
Pracujemy nad strategią - wszyscy wszędzie, w związku z tym, zbiórki namiestnictw
Ryszard (z) III, 1485 r.
“A Irlandia podobno jest taka zielona” Michał Dusza
LISTOPAD “Warto” Edyta Siwińska - czyżby druhna Komendantka pisała inwokację do nowego dzieła narodowego “Warto, rzeko...”?
1.11
“(...) referatowo”
11.11 Rajd z okazji Dnia Niepodległości (harcerze starsi)
Katarzyna Czerniawska - kilka miesięcy po rozwiazaniu referatu wędrowniczego, druhna Kasia nadal ma nadzieję
“Czy kotoś ma może Lemingi??” Piotr Czajkowski
Spacer po Cmentarzu
Rajd Złotego Liścia (harcerze) 16-18.11 Kasztany nad morzem, czyli zuchy atakują plaże
“smierdze ryba nadal” Agata Maszczykowska
“Obóz dla prawdziwych mężczyzn (..)” Anna Waszewska - każda forma promocji HALu jest dobra!
“Nienawidzę PKP” Maciej Grabowski - widać, że obóz już blisko
“UŁANI!!! - ŚWIĘTO PUŁKU!!!” Dorota Szymańska - czyżby wszyscy zapomnieli?
“grunt to pozytywne nastawienie-bedzie tragicznie” Zuzia Szklarska - za dwa dni obóz
"ostatnia noc w luksusach :)” Magda Jania - toż kanadyjka to też luksus
"STOP PNEUMOKOKOM!” Rafał Raniowski - zasadniczo dołączamy się do apelu...
(zebrał Maciek Grabowski)
Już w listopadzie - warsztaty dla wszystkich pionów metodycznych
vol. 11
Dzień Kolumba
8.10.2007
Być drużynowym - kwestia uprawnień czy powołania? Agata Maszczykowska
sam. Agata Maszczykowska Drużynowa 33 Wielopoziomowej Drużyny Harcerskiej "ZZWR" Studentka I roku pedagogiki resocjalizacyjno-opiekuńczej
W dzisiejszym harcerstwie często pełnienie funkcji drużynowego w mniemaniu przyszłego instruktora skupia się głównie, o ile nie całkowicie, na posiadaniu odpowiednich uprawnień i kwalifikacji. Powołanie schodzi na boczny tor. W natłoku rywalizacji i pragnienia jak najszybszego awansu z nudnej i niedocenionej funkcji szeregowego, zapominamy nieraz o zadaniach i obowiązkach, jakie niesie ze sobą „kolorowy” sznur. Swoją uwagę koncentrujemy generalnie na osobistych korzyściach czy tymczasowych kaprysach, nie zastanawiając się nad sensem i celem naszego „wielkiego przedsięwzięcia” jakim jest nowa drużyna.
pogo dno exe
Dzisiaj - coraz częściej jest to odczuwalne - granatowy sznur odzwierciedla ukończenie kursu drużynowych i „teoretycznie” jakąś tam władzę. Młody instruktor staje się kimś ważnym. A gdzie w tym świecie uwielbienia i dumy miejsce na powołanie? Otóż tutaj pojawia się problem, bo niestety najwidoczniej z dnia na dzień staje się ono czymś zbędnym. Wystarczy zdobyć patent i droga do instruktorstwa stoi otworem. Osobiście uważam, że z biegiem lat trochę zatraciliśmy w sobie świadomość ogromnej odpowiedzialności, która spadnie na nas po założeniu drużyny. Bycie drużynowym w moich oczach nie opiera się jedynie na wiedzy kursowej lecz w znacznej mierze na powołaniu i chęci wychowywania młodego człowieka. Choćbyśmy ukończyli miliony kursów, nawet wszystkie razem wzięte nie dadzą nam talentu. Jednocześnie nie podważam konieczności posiadania odpowiedniego przeszkolenia, aczkolwiek czy to wystarczy?
Powołanie, talent czy chęci to dobra „nienabywalne”. Po co więc zakładamy drużyny harcerskie, kiedy wychowywanie dzieci jest dla nas czymś obojętnym, a one same niewiele dla nas znaczą? Po co zapalamy w nich iskierkę miłości do harcerstwa, skoro kilka, czy nawet przy dobrych wiatrach, kilkanaście miesięcy później odchodzimy bez słowa wyjaśnienia? Jakby nie patrzeć, to kwestia odpowiedzialności i powołania do pracy z młodzieżą. Przecież nie zmusimy kogoś do prowadzenia drużyny gdy się „wypalił” i wbrew jego woli, aczkolwiek podejmując decyzję o podjęciu takiej funkcji powinien był ją dokładnie przemyśleć. A tego nie nauczy nas żaden kurs. Podsumowując, zastanówmy się dwa razy, zanim podejmiemy się prowadzenia drużyny i, co się z tym wiąże, przyjmiemy na siebie ogromną odpowiedzialność. W sumie wszystkie nasze przedsięwzięcia powinny być przemyślane i pewne, a nie kierowane nieodparta szansą awansu czy chwilową ambicją. Można być drużynowym i mieć w głowie mniej poukładane niż niejeden szeregowy. Pozostaje mieć nadzieję, że młodzi instruktorzy zakładając drużyny będą bardziej świadomi swoich decyzji i konsekwencji wynikających z faktu noszenia granatowego sznura, że będą potrafili sami sobie szczerze odpowiedzieć na pytanie: Czy chcę wychowywać młodzież? Czy chcę kształtować osobowość harcerzy i razem z nimi przezwyciężać trudne chwile? Niestety, nie możemy nauczyć ludzi odpowiedzialności, ona musi sama w nich istnieć. Zatem nie pozostaje nam nic innego, jak podążać za słowami Asnyka „Miejcie nadzieję, nie tę lichą, marną...”
vol. 11
Dzień Kolumba
8.10.2007 pogodno.exe
Drużynowy - funkcja czy powołanie Maciej Leśniak Według autorki poprzedniego artykułu funkcja drużynowego (drużynowej) jest nieodwołalnie powiązana z powołaniem. Umiejętności prowadzenia drużyny można się nauczyć na różnych kursach i doszlifować tę zdolność biorąc udział w warsztatach, ale bez „talentu”, „chęci”, bądź „powołania” nie ma to najmniejszego sensu. Jak każdy wie, w formie literackiej, jaką jest rozprawka, stawia się tezę, przedstawia się argumenty za lub przeciw i potwierdza się postawioną tezę (albo nie). W tym przypadku jednak może to być bardzo ciężkie gdyż to, co napisała Agata, jest prawdą - choć moim zdaniem nie do końca. Podam tu parę sprzecznych według mnie punktów z artykułu Agaty. Po pierwsze. Talent i powołanie są nienabywane, lecz chęci do różnych rzeczy przychodzą i odchodzą. Choć bez chęci będzie bardzo trudno prowadzić drużynę. Będzie to wymuszenie na drużynowym. Po drugie. Założenie, że większość młodych drużynowych chce zdobyć patent i założyć drużynę dla własnej przyjemności lub „teoretycznej” władzy jest bardzo krzywdzące. Osoba zakładająca jednostkę w ZHP jest świadoma odpowiedzialności, jaka na niej spoczywa, kiedy wychowuje młodych harcerzy. Więc osoby lekkomyślne, mające za nic wartości, ideały i dobro młodych ludzi, nie znajdą się na tak bardzo odpowiedzialnej funkcji. W czasie trwania kursu drużynowych kadra tego kursu ocenia zachowanie każdego kursanta pod względem dojrzałości emocjonalnej. Osoby, które nie nadają się na tę funkcję, gdyż mogą wyrządzić więcej zła niż dobra, po prostu patentu nie dostają. Po trzecie. Osoba, która zakłada drużynę chyba chce mieć granatowy sznur, choć można powiedzieć, że robi to wszystko, żeby ten sznur mieć, a to też jest w większości przypadków krzywdzące. Jest to symbol wyróżniający instruktorów od zwykłych harcerzy. Słowa piosenki, którą wszyscy tak dobrze znają, mówią: „Dostałeś dziś sznur granatowy / Już dawno sznur ten chciałeś mieć” [autor nieznany]. Ten fragment pokazuje, że wszyscy drużynowi jednak te sznury chcą mieć. I nie ważne, czy jesteś młodym czy starym instruktorem, stałeś przed osobą, która Ci ten sznur wręczała w bardziej lub mniej uroczysty sposób. Dla większości instruktorów, harcerzy czy seniorów granatowy sznur ma swoją własną niepisaną obrzędowość. Fakt, że to zależy od środowiska, w jakim się znajdujemy, ale przyrzeczenia harcerskiego nie porównamy z biwakiem lub rajdem, ale z dostaniem granatowego sznura. Ludzie w swojej naturze najczęściej zapamiętują ważne, szczęśliwe i straszne momenty swojego życia. Jednak nie zapomnijmy i nie zatraćmy tego, do czego nas ten sznur zobowiązuje! Po czwarte. Agata uważa, że nie można zmusić osoby do prowadzenia drużyny, gdy osoba jest „wypalona” lub robi to wbrew własnej woli. Ale zadam tu pytanie, czy wśród instruktorów jest mało takich osób? Czy mało jest drużynowych, którzy się już dawno wypalili i prowadzą drużyny z przyzwyczajenia lub, co gorsza, prowadzą te drużyny na tak zwanym „papierze”, gdyż przyboczny lub przyboczna nie ma uprawnień, a nie chcą rozwiązywać drużyny. W tym wątku mogę rozwiązać jeszcze jeden problem, a mianowicie kwestia niezbędności posiadania uprawnień. Poprzednie przepisy pozwalały na przejęcie drużyny harcerskiej bez posiadania uprawnień, pod warunkiem zdobycia patentu na najbliższym kursie, ale niestety to wszystko się zmieniło. Prawda jest jednak okrutna, w dzisiejszych czasach prawie nikt nie zna obowiązujących przepisów, ponieważ się nimi nie interesuje. Większość szeregowych niestety nie wie nawet tak podstawowych informacji jak: gdzie znajduje się hufiec i jak nazywa się druhna Komendantka. A to jest błąd! Ponieważ jak ci przyszli drużynowi mają zacząć się angażować? Jakoś trzeba rozpalić w nich tę „iskierkę miłości do harcerstwa”, którą zasialiśmy w nich, gdy przyszli na pierwszą zbiórkę. A co jest najlepszą metoda na to? Dawanie im coraz bardziej odpowiedzialnych zadań, zachęcenie do angażowania się w życie hufca u boku drużynowego, a w końcu wysłanie młodego człowieka na kurs drużynowych. Wątpię, że taka osoba, dobrze poprowadzona przez drużynowego, będzie miała wątpliwości co do tego, czy chce prowadzić drużynę, czy nie. Podsumowując, Agata na końcu artykułu zadała dwa pytania: „Czy chcę wychowywać młodzież? Czy chcę kształtować osobowość harcerzy i razem z nimi przezwyciężać trudne chwile?” Mają na nie odpowiedzieć sobie szczerze młodzi instruktorzy. Moim zdaniem ludzie, którzy nie zadawali sobie takiego pytania od chwili, kiedy w ich głowie pojawiła się pierwsza myśl o tym żeby założyć drużynę, nie mają czego szukać na tej funkcji. Ja sam, choć niedawno założyłem Próbną DH, wciąż zadaję sobie takie pytania: Czy dam radę? Czy uda mi się sprostać oczekiwaniom młodych ludzi? Czy ich nie zawiodę? Mam nadzieje, że nie i wiem, że w pracy z drużyną dam z siebie wszystko.
Maciej Leśniak Drużynowy Próbnej Drużyny Harcerskiej „Pantera” Tegoroczny absolwent kursu drużynowych
vol. 11
Dzień Kolumba
8.10.2007
(ZBRODNIA I) KARA
INSTrefa
Maciej Grabowski Na niemalże wszystkich kursach drużynowych organizowane są zajęcia w stylu sądu nad opinią: Czy w ZHP powinno się stosować kary? Najczęstszym wnioskiem płynącym z tych zajęć jest ten mówiący, iż nie jest to właściwe, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę argument dobrowolności zrzeszania się. Na przekór temu, i to nie bez podstaw, powiem że kary w ZHP są stosowane i, co więcej, mają ku temu bardzo silną podstawę! Od strony prawnej phm. Maciej Grabowski
Statut ZHP, a więc najważniejszy dokument w Związku, przewiduje katalog kar stosowanych wobec członków ZHP w przypadkach naruszenia przez nich Statutu, uchwał lub decyzji władz. Zanim przejdziemy do rodzajów kar, warto zatrzymać się nad tym zapisem. Dlaczego? Ponieważ w swojej ogólności, otwiera drzwi do bardzo częstego stosowania. Naruszeniem Statutu może być zarówno złamanie Prawa Harcerskiego, Zobowiązania Instruktorskiego jak i niedbanie o dobre imię Związku. Złamaniem regulaminu - noszenie innego niż przewidziane umundurowanie czy niestosowne odnoszenie się do innych harcerzy i instruktorów.
Drużynowy XXX DSH „Mury” Namiestnik harcerski hufca Członek Komisji Rewizyjnej Hufca Student IV roku prawa na Uniwersytecie Szczecińskim
Z jednej strony możliwe jest zastosowanie tych postanowień do szerokiego kręgu niestosownych zachowań - to dobrze. Z drugiej pozwala szeroko ingerować w życie członków naszej organizacji, co może prowadzić do pewnego rodzaju nadużyć (permanentna inwigilacja?) Jeżeli chodzi o kary stosowane w ZHP, to Statut wymienia następujące: 1) 2) 3) 4)
upomnienie, nagana, wykluczenie z ZHP, ponadto w stosunku d o s t a r s z y z n y, instruktorów i kadry pozbawienie, na okres do 4 lat, całości lub części praw członkowskich.
Katalog ten, wydaje się być katalogiem zamkniętym, zatem inne kary w ZHP stosowane być nie mogą (np. kara fizyczna, obowiązek odpracowania określonej ilości godzin na bazie hufca itp.) Statut ZHP przewidział także, kto jest uprawniony do stosowania kar. Jeżeli obwinionym będzie członek zwyczajny (czyli zuch, harcerz, wędrownik) to kary stosuje jego bezpośredni przełożony - czyli w tym przypadku drużynowy, przewodniczący kręgu itd. Inaczej ma się sprawa w przypadku, gdy mamy do czynienia z instruktorem, kadrą lub starszyzną. W stosunku do tych osób, kary stosuje właściwy komendant hufca/chorągwi lub Naczelnik ZHP, ale tylko jeżeli chodzi o kary upomnienia, nagany i pozbawienia praw członkowskich (nie może zatem zadecydować o wykluczeniu z ZHP). Kary w stosunku do tych osób, bez żadnych obostrzeń, może stosować właściwy sąd harcerski.
pogo dno exe
Można zauważyć w przytoczonym zapisie paradoksalną sytuację, gdyż drużynowy uprawniony będzie do zastosowania w stosunku do swoich podopiecznych wszystkich kar - od upomnienia do wykluczenia z ZHP. Natomiast w stosunku do osoby będącej instruktorem lub kadrą ZHP, najdotkliwsze kary może orzec jedynie Sąd Harcerski. Z drugiej strony dziwnym byłoby stawianie 12-letniego harcerza przed sądem harcerskim. Przepis ten ma niewątpliwie na celu usprawnienie działania podstawowych jednostek organizacyjnych ZHP i opiera się na zaufaniu do drużynowego jako szefa zespołu. Od strony praktycznej Wydaje się, że dwie najsłabsze kary (upomnienie i nagana) są stosowane najczęściej, jeżeli nie powiedzieć w codziennej pracy. Trzeba zaznaczyć, że upomnienie to nie tylko to w rozkazie drużynowego czy komendanta szczepu (etc.) To także każde zwrócenie uwagi naszemu podopiecznemu na jego niewłaściwe zachowanie, czy zachowanie zagrażające bezpieczeństwu jego i pozostałych osób. Zatem można tutaj odnaleźć element wychowawczy, tak istotny w naszej pracy. Podobnie będzie w przypadku nagany, która wydaje się być wyższym stopniem upomnienia. Jeżeli jednak przyjrzymy się dwóm ostatnim karom, odnalezienie w nich charakteru wychowawczego będzie raczej trudne, o ile niemożliwe. Błąd? Niekoniecznie. Trzeba pamiętać, że kary powinno stosować się stopniowo. Od najsłabszej do najbardziej dotkliwej. Jeżeli zatem obwiniony nie zmienia swojego zachowania pod wpływem łagodnych środków, trzeba sięgnąć po te bardziej dotkliwe aby zapobiec nieszczęściu czy zagrożeniu wizerunkowi ZHP. Można by w tym miejscu podjąć obronę takiej osoby: że nie daje się jej szansy, że czym innym jest nagana, a czym innym wykluczenie z ZHP. Racja, przepaść pomiędzy tymi karami jest wielka. Jednak należy przyjąć, że każdy z nas zna, lub powinien, postanowienia Statutu w tej kwestii i liczyć się z tym, że następnym razem na naganie może się nie skończyć. A jeżeli nie, to w ostateczności… ignorantia iuris nocet (nieznajomość prawa szkodzi). W tym miejscu warto zaznaczyć, że wykluczenie z ZHP powoduje utratę wszystkich stopni i odznak organizacyjnych (co jest równoznaczne z odebraniem Krzyża Harcerskiego). Osoba taka może ponownie ubiegać się o członkostwo w ZHP, jednak będzie traktowana tak jakby nie złożyła wcześniej Przyrzeczenia Harcerskiego. Na koniec wypada zastanowić się jeszcze nad jedną kwestią. Swego czasu stosowana była powszechnie kara: upomnienie/nagana z wpisem do książeczki harcerskiej. Budziła postrach wśród harcerzy - bo jak to później taką książeczkę pokazać komukolwiek? Na gruncie obecnych postanowień statutu, kara taka jest niedozwolona. Z jednej strony Statut nie przewiduje takiej kary w katalogu kar, z drugiej zawiera zapis: Kara upomnienia lub nagany ulega zatarciu po upływie roku od prawomocnego ukarania a kara pozbawienia praw członkowskich - po upływie roku od jej zakończenia. Zatem wpisanie upomnienia czy nagany do książeczki harcerskiej pozostawałoby w sprzeczności z przepisem o zatarciu. Wpisu takiego nie można bowiem wymazać, bez zmiany lub uszkodzenia dokumentu. Na koniec Umiarkowane stosowanie najsłabszych kar nie jest niczym karygodnym, tym bardziej jeżeli będziecie mieli na uwadze, że mają one mieć charakter wychowawczy. Pamiętajcie aby zawsze być obiektywnym i sprawiedliwym. Dobrze zbadajcie sprawę, weźcie pod uwagę, że obwinionemu zawsze przysługuje prawo złożenia wyjaśnień przed zastosowaniem kary. Dzięki temu nie będziecie musieli później przepraszać.
pogodno.exe
vol. 11
Dzień Kolumba
8.10.2007
Zlotowa przygoda
Odkurzone
Beata Araszkiewicz Co wydarzyło się w tym niezwykłym roku? W czym uczestniczyłam, a co mi się przytrafiło?
pwd. Beata Araszkiewicz Drużynowa 44 Wielopoziomowej Drużyny Harcerskiej „DODO” im. Szarych Szeregów Studentka V roku ogrodnictwa na Akademii Rolniczej w Szczecinie
Chciałabym zacząć od wydarzenia, o którym wie chyba każdy harcerz w Polsce, od Zlotu Harcerstwa Polskiego w Kielcach. Było to dla mnie wielkie wydarzenie, nie tylko dlatego, że byłam pierwszy raz na tak dużym zlocie harcerzy (bo nieczęsto spotyka się 8000 osób w jednym miejscu), ale też dlatego, że nie jechałam tam jako uczestnik, ale, można tak powiedzieć, jako osoba do pracy - do pomocy Poczcie Harcerskiej Szczecin II. Naszym zadaniem było sprzedawać wydawnictwa, zbierać, segregować, i rozwozić pocztę oraz gazetę zlotową Skaut 007. Warto było pojechać i zobaczyć tylu ludzi, zarówno Polaków, jak i obcokrajowców. Tyle różnych pomysłów obrzędowości, różnorodność zachowań, zajęcia dla zlotowiczów, no i moje małe doświadczenia jako sprzedawca. W pocztowym podobozie było nas 25 osób, czasem więcej bo przyjeżdżali „goście” do pomocy. Byliśmy podzieleni na trzy patrole, które pracowały w trzech dyżurach. Pierwszy to obsługa poczty i prenumeraty gazety. Drugi - przygotowanie posiłków dla całego podobozu. Trzeci - cały dzień, od 9 do 20 na stoisku - sprzedaż wydawnictw, znaczków i gazety zlotowej. Co dzień każdy patrol miał inny dyżur. Niestety nie było czwartego patrolu, więc nikt nie miał, jak zazwyczaj na tego typu imprezach, całkowicie wolnego dnia na np.: zwiedzanie, uczestniczenie w jakiś zajęciach lub na spanie. Na szczęście mogłam trochę poznać teren zlotu, zobaczyć jak mieszkają harcerze w różnych gniazdach oraz bardzo przez niektóre z nich nagłaśniane dni chorągwiane. Bardzo zapraszające były szczególnie bramy poszczególnych gniazd. Np. w Chorągwi Stołecznej byliśmy w zbudowanym z drewna Muzeum Powstania Warszawskiego. Koncerty, pokazy, nocne śpiewanki od czasu do czasu - trochę tego jednak było. Szkoda tylko, że nie było czasu na zwiedzenie Kielc i Gór Świętokrzyskich. Prawie cały zlot spędziłam na tym poligonie, mówię „prawie”, bo raz wyjechałam poza, kiedy to dowozili nas do stacji krwiodawstwa. Niestety nie doszło nawet do zarejestrowania mnie, bo pani w okienku powiedziała bym się najpierw zważyła - niestety jestem za lekka do oddania krwi. Zlot wspominam bardzo miło, przede wszystkim dlatego, że mogłam pojechać z profesjonalistami, poznać jak wygląda praca takiego pocztowca, a i pogoda dopisała przez większość zlotu. Cały ten miniony rok harcerski był bardzo ciekawy, a zarazem trudny i intensywny. Dlatego, że wybrałam temat pracy magisterskiej (niestety nie jestem z niego zadowolona). Wzięłam udział w Podharcmistrzowskim Treningu Kadry „PoToK”, przez co poznałam wiele ciekawych osób, nie tylko ze Szczecina. Razem z Drużyną brałam udział w Turnieju Jednostek Harcerskich - tzw. Giełdzie Jednostek i wygraliśmy ją. P.S. Ze zlotu utkwiła mi w pamięci pewna zabawa: kiedy drużyny, hufce wychodziły na miasto, krzyczały: „kto nie skacze, ten nie harcerz, hop! hop! hop!” I ostatnio, wracając autobusem późno do domu, jechałam z kibicami Pogoni i wiecie, w tym momencie przypomnieli mi tamtych harcerzy, krzycząc i skacząc po autobusie: „kto nie skacze. ten policjant, hop! hop! hop!”
pogo dno exe
vol. 11
Dzień Kolumba
8.10.2007
Kursantem być...
Odkurzone
Dorota Szymańska
pogo dno exe
Życie poważnie myślącego młodego człowieka, pełniącego funkcję instruktorską nie jest łatwe. Najpierw zmaga się sam ze sobą wpadając w wir głębokich przemyśleń i autoanaliz. Czy aby na pewno tego chcę? Czy ja w ogóle się nadaję? Po co mi to? A jeśli nie będzie mi się chciało? Myśli kłębiące się w głowie, spisane na kartkę papieru mogłyby przypominać wewnętrzną walkę bohatera opisywaną przez wielu znanych nam pisarzy. Jednak jak już się człowiek zdecyduje, a jego wewnętrzny głos powie - „chociaż spróbuję, a potem się zobaczy” - wpada na genialny pomysł - „powiem innym i poczekam na ich reakcję”. Reakcje mogą być różne: od histerycznego śmiechu mniej zaangażowanych w temat, po głos uwielbienia z elementem poklepania po ramieniu i głosem wsparcia tych, którzy przychylnie patrzą na wszelkie oddolne działania. Wiadomo, jeśli już się zdecydujemy na jakiś konkretny krok, bardziej pożądana jest druga reakcja, ewentualnie przeobrażona w różne warianty. Jak już uzyskamy pozytywną informację zwrotną i gdy w dalszym ciągu mamy poczucie, że możemy zrobić coś ważnego, to kolejnym, trzecim już krokiem jest zgłoszenie się na odpowiadający nam kurs... KURS DRUŻYNOWYCH. Tak było w moim przypadku, chociaż nie do końca, ukończenie kursu drużynowych jest wpisane w moją próbę na stopień instruktorski. Choć rozważania były podobne... ale nie o tym chciałam napisać. Po wielu perturbacjach osobistych znalazłam się na kursie drużynowych. Pierwszego przedpołudnia był to jeszcze Kurs Drużynowych Harcerskich, jednak już wieczorem zmieniałam decyzję i przystąpiłam do Kursu Drużynowych Gromad Zuchowych. Oba kursy organizowane były na bazie turystycznej ZHP „Na Wzgórzu” w Szczecinie Zdrojach. I tak, pięknej niedzieli zaczęła się moja przygoda z „Tupotem Małych Stóp”. Nie pamiętam, co wtedy myślałam, dlaczego akurat ta metodyka, ale wiedziałam, że robię dobrze i miałam nadzieję, że będzie... fajnie. Cieszyłam się spontanicznością swojej decyzji. „Może w tym szaleństwie jest metoda?” Już na pierwszych zajęciach zobaczyłam, że nie będzie łatwo i czeka nas dużo wytężonej pracy. Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Do tego perspektywa wykorzystania prawie dwutygodniowego urlopu akurat na ten cel, nie do końca wzbudzała we mnie uczucie bezgranicznego szczęścia. Jednak z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że kurs zachwycił mnie podejściem komendy i moich współkursantów. Tak naprawdę, większość czasu spędziliśmy na ćwiczeniu własnej kreatywności, pomysłowości, poznawaniu siebie i nauce poprzez zabawę. Każdy dzień mijał bardzo szybko, przynosząc kolejne ciekawe informacje i pokłady wiedzy. Zajęcia zajęciami, ale szczególnie przyjemne było obcowanie z praktykami, dla których praca z gromadą zuchową nie jest nowością, czy jedynie teorią. Kurs drużynowych to jedynie początek. Ten kurs, w moim odczuciu, stworzył grupę ludzi, która w swoich środowiskach rozpocznie lub będzie kontynuowała pracę z dziećmi. To, co nas łączy, to nieodparta chęć dalszej współpracy. Każde z nas poszło własną, instruktorską drogą z walizką pełną świetnych i niekonwencjonalnych pomysłów. Dlaczego warto? Bo nie ma nic cenniejszego, niż spontaniczne chwycenie dłoni drużynowego przez szczęśliwe dziecko.
sam. Dorota Szymańska Drużynowa Próbnej Gromady Zuchowej "Apacze" Z-ca ds. programowych komendanta III Szczepu Sosonowej Szyszki Z-ca komendanta 12 Szczecińskiego Wędrowniczego Kręgu Kawaleryjskiego "Ułani" im. 12 Pułku Ułanów Podolskich. Studentka doradztwa psychospołecznego na Uniwersytecie Szczecińskim.
vol. 11
Dzień Kolumba
8.10.2007
Jest fajne
Wrażenia
Edyta Siwińska - Przecież nie powiesz mi, że fajnie być komendantką. - Dlaczego nie? zapytałam naiwnie. - Bo to tyle zabiera… Ten oto krótki dialog odbyty w drzwiach naszego hufca stał się inspiracja do napisania tych kilku słów. A ponieważ pisane są one po naszym biwaku instruktorskim, nabierają dzisiaj dla mnie jeszcze większej mocy.
hm. Edyta Siwińska Komendant Hufca ZHP Szczecin-Pogodno Posiada Srebrną Odznakę Kadry Kształcącej Pedagog rewalidacyjny, socjolog, socjoterapeuta
Czasami słuchając naszych instruktorów i drużynowych (nie tylko naszego hufca) mam wrażenie, że trafiam w świat męczenników i cierpiętników. Czasem nawet zastanawia mnie czy my jeszcze lubimy to, co robimy. Zanim zorganizujemy imprezę, przygotujemy jakiekolwiek przedsięwzięcie, nauczyliśmy się narzekać na nasz „biedny los”, na to, że znów „musimy”, że już „tyle” zrobiliśmy, że znów nie mamy czasu… Często jednak sprowokowani pytaniami o to, czy warto działać, skoro to taka „męka” - dochodzimy do wniosku, że przecież jednak my chcemy to robić, to jest coś, co nas rozwija, co nas bawi, co jest naszą pasją. Po co nam więc poza męczenników… megalomania? nawyk ? instruktorska przypadłość? Nigdy nie planowałam realizacji swojej drogi instruktorskiej poprzez funkcję komendanta hufca, jednak podejmując się swoich zadań na Zjeździe w kwietniu 2006 r. jako dorosły i dojrzały człowiek miałam świadomość branej na siebie odpowiedzialności. Zakładam, że tak jest z każdą funkcja, której podejmujemy się w naszym Związku. Nie powiem, że jest łatwo. Czasem, jak każdy, mam dość odpowiedzialności, niedospanych nocy, wiecznych zaległości w życiu towarzyskim, życia w ciągłym biegu. „Poświęcam” kawałek swojego życia służbie instruktorskiej na tej funkcji? Poświęcam? nie! Taką drogę swojego życia na ten moment wybrałam. Wybrałam ją DOBROWOLNIE, jak każdy z instruktorów. Nie jestem więc męczennikiem, nie cierpię za miliony, nie jestem też misjonarzem, choć misję związku realizuję. Jestem komendantem hufca. To takie proste. Cenię Nasz Hufiec i widzę jego potencjał. Cenię naszych drużynowych i instruktorów, bo to oni motywują mnie do pracy. To oni przekonują mnie swoją codzienną pracą w swoich środowiskach, że warto… I co najważniejsze - dobrze mi z tym, że mogę powiedzieć: TAK, NAPRAWDĘ FAJNIE jest być komendantem hufca… Pogodno. W swojej codziennej pracy znajduję wiele radości, satysfakcji, bycie komendantem naszego hufca to też ciągła przygoda [zachęcam, zachęcam… ciągle wierzę, że lada moment pojawi się ktoś, kto również dojdzie do wniosku, że bycie komendantem naszego hufca jest fajne…] Nie narzekam, no przynajmniej staram się. Często z lekkim uśmiechem słucham opowieści naszych instruktorów, jak im ciężko, że znów „muszą” choć często wiem, że przecież chcą i wiedzą, że warto. Może więc spróbujmy odnaleźć radość nie tylko w działaniu, ale również w głośnym mówieniu, że bycie drużynowym, namiestnikiem, instruktorem, programowcem, kształceniowcem … jest fajne. I choć czasem zbieg okoliczności powoduje, że trudno nam stawić czoła wszystkim podjętym zadaniom, to jednak nie wstyd mówić, że przecież lubię to, co robię. To mój wybór. To nasz wybór.
pogo dno exe
vol. 11
Dzień Kolumba
8.10.2007
By zdobyć szczyt ideałów
Wrażenia
Grzegorz Kułakowski
pogo dno exe
Wszyscy zapewne dobrze znacie tekst pewnej harcerskiej piosenki: „...Bo wszyscy harcerze to jedna rodzina...”. W Prawie Harcerskim jeden z punktów głosi również „...a za brata uważa każdego innego harcerza”. Wszystko dobrze i pięknie jest to wspaniały ideał, do którego trzeba dążyć ze wszystkich sił, ideał, bez którego istnienie naszej organizacji byłoby niemożliwe. Tworzymy wspólnotę ludzi o podobnych wartościach i ideałach, wspólnotę ludzi, których jednoczy chęć dążenia do nich. Wiadomo, łatwiej zdobywa się szczyt, kiedy idzie się mając obok towarzysza, osobę, z którą można dzielić wszystkie radość i smutki, pokonywać przeszkody i cieszyć się chwilami zwycięstwa podczas tej długiej i żmudnej wędrówki. Pomimo to, czasami zdarza się tak, iż wstępujemy razem na szlak, jest miło, wesoło, jakoś tak raźniej, lecz gdy dochodzimy do pewnego punktu, ktoś z naszych współtowarzyszy wyłamuję się, uważając, iż jest też inna, wcale nie gorsza droga na szczyt. Staramy się wówczas przetłumaczyć mu, że tylko ta droga, którą idziemy wszyscy jest właściwa i żeby się nie odłączał powszechnie w końcu wiadomo, iż samotna podróż po górach jest bardzo niebezpieczna. Pół biedy, gdy uda się nam go przekonać - wówczas dalej wszyscy razem idziemy wspólnie obraną drogą, lecz co się dzieje, jeżeli ów ktoś chce obrać własną drogę na szczyt? Uważamy go wówczas za głupca, człowieka niegodnego zaufania, którym go obdarzaliśmy, nieodpowiedzialnego (skoro tak naraża się na niebezpieczeństwa). Staje się on dla nas - wyrzutkiem i człowiekiem, który złamał przysięgę jaką składaliśmy na początku naszej wspólnej wędrówki. W końcu jednak nikt nie został skazany na udział w naszej wyprawie - jak chce niech idzie, droga wolna - prędzej czy później zrozumie, że zbłądzi myślimy, i prędzej czy później zostaje po nim tylko nikły ślad w naszej pamięci - jako człowieka, który zszedł ze wspólnej drogi. Czyż nie taka jest rzeczywistość, moi towarzysze drogi?
pwd. Grzegorz Kułakowski Były drużynowy 82 Gromady Zuchowej „Wesołe Wietrzyki” Grafik/operator DTP Artykuł napisany w 2001 r.
Porzucił nas... a może jednak to my, nie mogąc się pogodzić z tym, że wybrał własną drogę - porzuciliśmy jego? Moim zdaniem to my uznaliśmy go za wyklętego. Mieliśmy wspólne ideały, wspólnie dążyliśmy do nich, jednak gdy zdecydował się na własną drogę, potępiliśmy go. Trochę to absurdalne, czyż nie? Ten sam szczyt, różne drogi. Potępiamy kogoś tylko za to, że ma inną, różniącą się od naszej, koncepcję dojścia do szczytu, zapominając, iż tak naprawdę liczy się dążenie do niego - a nie droga, jaką obraliśmy. Druhny i druhowie - świętą prawdą, którą mógłbym poprzeć licznymi przykładami jest fakt, iż nie tolerujemy w naszej organizacji innego dochodzenia do mistrzostwa. Innego - niekoniecznie złego, ale różniącego się od powszechnie przyjętego kanonu który nam wpojono do głowy. Straszny przy tym jest fakt, iż nie potrafimy „zdjąć opasek" z oczu - i tak naprawdę szczerze zastanowić się, czy to na pewno my mamy rację, a on jest głupi - czy to my jesteśmy ślepcami? Podczas całej swojej wędrówki spotkałem niewiele osób które jednak potrafiły - jeszcze mniej, które doszły do tego drugiego wniosku. To co naprawdę jest w tym interesującego, to fakt iż w statucie, regulaminach stopni i sprawności, etc. pełno jest zwrotów w stylu samorealizacja, samorozwój itp. Gdy jednak skonfrontujemy to z rzeczywistością, odnoszę wrażenie, że nie do końca znamy znaczenie tych wyrazów. Zróbmy to, co jeszcze tak niewiele osób zrobiło - zatrzymajmy się i zastanówmy: czy na pewno to my mamy rację? Czy człowiek, który odłącza się od nas, wybierając własną, oryginalną drogę na szczyt - zdradza nas? Może nawet ktoś z was już o tym myślał. Ja osobiście twierdzę, że nie mamy prawa potępiać kogoś za jego własną drogę, za to że potrafił wyjść poza „obowiązujący" kanon. Proszę więc jeszcze raz „Zatrzymajcie się i zastanówcie". Chciałbym jednak, ażebyśmy my jako organizacja zaczęli myśleć o własnych błędach, niedopatrzeniach - zanim zaczniemy oskarżać kogoś o cokolwiek. Kończę więc moje krótkie rozważania łacińskim przysłowiem: Est proprium stultitiae aliorum vita cernere, oblivisci suorum - Jest objawem głupoty dostrzegać błędy innych, zapominając o swoich.
vol. 11
Dzień Kolumba
8.10.2007
Jesień idzie, nie ma rady na to…
Herbaciarnia
Katarzyna Czerniawska Czas ulicznej zadumy pośród korytarza drzew i ich palety barw. Cichy szept słońca już niżej zawieszonego na firmamencie domowych okien. Zapach słabszego z każdym dniem, letniego wiatru. Zagubiona pocztówka, gdzieś pomiędzy papierami, wspomnienie tegorocznych wakacji. Łamiące się kłosy zbóż. Woń pieczonych jabłek i gruszek oraz spiżarnia, z dnia na dzień, obfitująca w domowe pyszności. Tak. Jesień idzie wśród płaczu nieba. Tak, Jesień idzie. Nie ma rady na to. pwd. Katarzyna Czerniawska „Pchełka” Drużynowa 82 DW „Harmattan” Sekretarz Komisji Rewizyjnej Hufca
Pojawia się babie lato i zmienia się pora roku - bardziej o niej przypominają nasze odczucia niż data w kalendarzu. „Czaruj nas swoim pięknem - prosi poeta Robert Frost tę bogatą porę roku - Podaruj jeden liść na przełomie dnia”. Nie wiem, co sprawia, że ta pora roku osnuta jest wakuolą magii. Wszystko w tym trójwymiarowym świecie staje się innym kształtem, jak w kalejdoskopie. Obracasz i widzisz obrazy. Te same elementy, kolory, formy, tak dobrze znane a jednak inne. Chciałoby się sfotografować ten czas, uchwycić chwile. Przechowywanie jesiennych liści było ulubionym zajęciem kobiet epoki wiktoriańskiej. Wydrążone dynie świetnie nadają się, jako wazony na jesienne bukiety, świeczniki, bądź dekoracje na stole pełnym jesiennych darów: wyżej wspomnianych kolorowych liści, wiązanki suszonych kwiatów, kolb kukurydzy, tykw czy też kłosów pszenicznych. Niby Jesień a jakby wiosna zawitała. I aż chce się tylko…
Zanurzyć W kolorowe szelesty, Złociste, Brunatne, Krwiste. Sięgnąć Do kosza Demeter Po wonne Grona, Soczyste. Spoglądać Na dymne ścierniska Szarawe, Łzawe, Cierniste. Arachne snuje Swe nitki Leciutkie Wątłe Srebrzyste Wyciągnąć rękę By uchwycić Liść. Grafika: stempel PH 76 Szczecin III, proj. K. Malicki, 1999
(K. Czerniawska, 1997)
pogo dno exe
Projekt: M. Grabowski
Na okładce dh. i dh. (od lewej) Agnieszka Kołodziejczyk, Edyta Siwińska, Mariusz Cyrulewski, Marta Mużyło, Anna Waszewska
Okładka: “Gotowe na wszystko (Desperate Girl Guides)” koncept: M. Borun, M. Grabowski montaż: M. Kowalczyk
vol. 11, 8.10.2007 wydawca: Komenda Hufca Szczecin-Pogodno © 2007
redakcja: Michał Borun . Maciej Grabowski . Marek Kowalczyk . Edyta Siwińska autorzy tekstów: pwd. Beata Araszkiewicz . Robert Baden-Powell . Michał Borun pwd. Katarzyna Czerniawska . phm. Maciej Grabowski . phm. Leszek Kaczanowski pwd. Grzegorz Kułakowski . Maciej Leśniak . Paweł Maciaszek . phm. Tomasz Maksymiuk Agata Maszczykowska . Roman Proszkowski . hm. Edyta Siwińska . Dorota Szymańska