ISSN 2084-1957
pogo dno exe
vol. 24, Dzień Myśli Braterskiej aktualności
22 lutego 2012 r. magiel / daily scout
metodyka
Geocaching jako forma pracy w drużynie wędrowniczej
INSTrefa
Podobno chcesz zostać instruktorem?
Katarzyna Bartkiewicz
przedstawia nowe formy pracy
Michał Borun
o tym, nad czym trzeba się zastanowić
Katarzyna Bartkiewicz
Drużynowy w oczach rodziców, czyli jak dobrze rozmawiać z rodzicami zuchów i harcerzy
przypomina o tym, żeby rozmawiać z rodzicami podopiecznych
Nasz hufcowy
Beata Araszkiewicz-Ochota
innym
przedruk z pogodno.exe vol. 17
wspomina hm. Telesfora Badetkę
Jan Bober
Wolontariat europejski - jak zacząć?
o projektach EVS
Miasteczko korczakowej myśli
Maciej Grabowski
przedruk z pogodno.exe vol. 14
opinie
Do wódki musi być zagrycha
o historii Podgrodzia
Maciej Grabowski
o tym, że czasami wystarczy pomyśleć
Piotr Brejwo
O wypadaniu wrażenia
o postawie instruktorskiej
Grzegorz Kułakowski
By zdobyć szczyt ideałów
o odchodzących
przedruk z pogodno.exe vol. 8
Porzucił nas... a może jednak to my, nie mogąc się pogodzić z tym, że wybrał własną drogę - porzuciliśmy jego? (…) Mieliśmy wspólne ideały, wspólnie dążyliśmy do nich, jednak gdy zdecydował się na własną drogę, potępiliśmy go.
odkurzone
Żeński Hufiec Pogodno
Anna Stachowska
przedruk z pogodno.exe vol. 4
o tym, co mogło nas czekać
Coś jednak ich w końcu zdenerwowało lub też nastąpiła u nich kulminacja poczucia
zdominowania przez „baby”, bo oto pewnego dnia po odstaniu w dwudziestopięcioosobowej kolejce do jedynego sklepu spożywczego w okolicy, zakupili kilka opakowań... proszku do pieczenia.
herbaciarnia
Nasze wewnętrzne bogactwo – Ogień
Katarzyna Czerniawska
przedruk z pogodno.exe vol. 10
1234 5 1997
6
7
8
9 2004
10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 2007 2012
o wędrownictwie
vol.24
Dzień Myśli Braterskiej
22.02.2012
… …
Wokół śnieg, a my już myślami na obozie i kolonii zuchowej.
81_82 razem … nieeeee No i zamienilismy DYNIE na SZAFRAN Top hufcowych sprawności mistrzowskich:
Gdzie jest Janek, gdzie jest Janek ??? W Kamerowie ???
Przez braterstwo skautów do braterstwa narodów – oto dewiza poczynań skautowych. Antoni Olbromski sie Pogodno mnozy czyli, ze z naszym rozwojem liczebnym nie tak zle ??? [Edyta, pijesz do pieściciela,
- mały (i nie tylko) budowlaniec, - wynosiciel śmieci, - podłogowy odrywacz, - ścienny malowaniec, - meblowy przenosiciel. [no i jeszcze elektryk pieściciel, tylko nie wiem, czy ktoś sprawdzał wszystkie umiejętności. Druhny?]
w kolumnie obok?] [informacja dalej walczy!]
Druzynowi drzyjcie, nigdy nie wiecie, kiedy zapuka do Waszej harcowki... Wizytacja! [napiszemy to w takim razie czcionką „Scream”…]
Jak glosi Michal: Zdjecie na okladce bylo testowane na zwierzetach. W produkcji wykorzystano efekt multiplikacji postaci, których (ciekawostka) jest az 15. Dla ulatwienia pojecia tej liczby dodajmy, ze to tyle samo, co liczba atomowa fosforu.
Teraz juz jest w hufcu mega bezpiecznie, ratownik na kazdym kroku [za to w ich apteczce wody utlenionej nie uświadczysz! Co innego plakatówki…]
CZEMU JESZCZE NIE RUSZYLIŚCIE Z KAMPANIĄ 1 % ? [czekamy aż promocja się uwolni…]
Inflacja dotarła równiez do ZHP, czyli podwyzka składki członkowskiej – odsłona I . A tam w tej naszej chorągwi tak zapracowani, że aż Facebook za nimi nie nadąża…
Z rozmów wędrowników: - Gdzie jest namiestnik wędrowniczy? - Nie wiem, ale ostatnio podawał mi whoppera.
82, rien de mieux que la bière à Petit Paris, n'est-ce pas?
Jubileusz pogodno.exe to tez swieto Edyty, która od 15 lat robi magiel! I niech ktos powie, ze w Pogodnie nie pielegnuje sie tradycji… Kiedys sie chodzilo do kina, albo na film… teraz, jak widac na okładce, chodzi sie tez na fote(l)!
BANK INFO & ZAPO
wydanie 24
22 lutego 2012 r.
LUTY 25.02.12
DMB w kręgu pokoleń (Sebastian Kubacki)
03.03.12
II Nocny Rajd Babski – start 17.00 Głębokie (Paweł Ochota)
Rafał! Szable w dłoń! Apel coraz bliżej!
MARZEC 10.03.12
„
18-18.03. Kurs Zastępowych „Watra” – IV biwak
KWIECIEŃ
” Podpowiedzi, wg znaczników
Festiwal talentów (Kamila Kozłowska, Bartosz Najda, Nela Mikosza)
poniżej:
01.04.12
Spotkanie kadry hufcowej (Kamila Kozłowska)
17.04.12
Apel Hufca – 50-lecie nadania hufcowi imienia Janusza Korczaka
25.04.12
Stuknie nam 55 lat!
Instruktor A:
Instruktor D:
Instruktor B:
Instruktor C:
vol.24
Dzień Myśli Braterskiej
22.02.2012
Geocaching jako forma pracy z drużyną wędrowniczą
Metodyka
Katarzyna Bartkiewicz
dh. Katarzyna Bartkiewicz HO Drużynowa XXX GZ "Wesołe Słoneczka"
Uczennica w klasie maturalnej w Liceum Ogólnokształcącym z Oddziałami Integracyjnymi
Zainteresowania: psychologia, muzyka rockowa.
Geocaching to gra terenowa użytkowników odbiorników GPS, polegająca na poszukiwaniu tzw. skrzynek uprzednio ukrytych przez innych uczestników tej samej zabawy. Ukrywane przeważnie w interesujących miejscach skrzynki zawierają dziennik odwiedzin, do którego wpisują się kolejni znalazcy, a także drobne upominki na wymianę. Lokalizacja miejsca ukrycia skrzynki przekazywana jest przez jej założyciela innym uczestnikom gry poprzez wprowadzenie jej współrzędnych geograficznych w jednej ze specjalnych internetowych baz danych, tzw. serwisów geocachingowych. (wikipedia.pl) Skrzynki znajdują się na całym świecie (!), najczęściej ukryte są w miejscach publicznych rzadko odwiedzanych. Pudełka, w których schowane są „skarby” muszą być trwałe (ze względu na różne warunki atmosferyczne). Każda skrzynka zawiera tzw. logboook, czyli papierowy dziennik wpisów. Poza logbookiem, w skrzynce są też przedmioty, które służą wymianie, np. breloczek czy mała maskotka. W logbooku wpisujemy, kto odnalazł skrzynkę, co wziął i co włożył do środka. Każda skrzynka ma swoje współrzędne, które wprowadzamy do odbiornika GPS i szukamy jej według wskazówek. W drużynie wędrowniczej każdy członek ma wpływ na rozwój drużyny. Drużynowy nie musi ustalać wszystkich zbiórek, robi to wspólnie cała drużyna, chociaż same zbiórki prowadzi się ciężej niż w innych pionach metodycznych członkowie i kadra tych jednostek są w podobnym wieku, więc mogą się zastanawiać na tym, czego jeszcze mogą się od siebie nawzajem nauczyć. Dobrym rozwiązaniem na monotonię w pracy drużyny jest właśnie geocaching. Tu nikt nie musi wymyślać fabuły; wszystko jest gotowe. Wystarczy świetna ekipa, GPS i drobne pamiątki, które włożymy do znalezionych skrzynek, acha no i oczywiście aparat, aby upamiętnić chwile. Jest to idealna forma spędzenia wolnego czasu uczymy się wówczas współpracy, umacniamy harcerskie przyjaźnie, zespalamy jednostkę. Dzięki takim wypadom, nasza drużyna jest silniejsza, działa sprawniej, ma w miarę regularne spotkania, świetnie spędza ze sobą czas. Oczywiście jest to też dobra forma tracenia kalorii bądź wyrabiania kondycji - nie siedzimy przed komputerem, tylko odkrywamy nowe horyzonty, poznajemy miejsca, w których nie byliśmy, podziwiamy przyrodę. Najważniejsza jednak wydaje mi się współpraca, która jest nam potrzebna do odnalezienia skrzynek. I przede wszystkim mnóstwo dobrej zabawy. Geocaching to naprawdę świetna idea i do brania w nim udziału chciałabym zachęcić wszystkich, a szczególnie WĘDROWNIKÓW! Bo to na nich wciąż narzeka się, że nic nie robią. Pokażcie, że to nieprawda!
Jak zacząć? To proste: 1. Musisz zaopatrzyć się w odbiornik ręcznej nawigacji satelitarnej (GPS). 2. Następnie rejestrujesz się na stronie opencaching.com bądź geocaching.com a później geocaching.pl (są tam dokładniejsze instrukcje, co i jak zrobić po kolei). 3. Wybierasz poziom trudności i miasto, w którym chcesz szukać skrzynki. 4. Pobierasz współrzędne na swój odbiornik. 5. Zbierasz ekipę i wyruszasz w trasę.
ZDJĘCIA Z GEOACACHINGOWEJ WYPRAWY XXX DW „BARBAKAN”
CZŁONKOWIE NASZEGO HUFCA + SKAUCI Z ANGLII, czyli geocaching przełamuje bariery
vol.24
Dzień Myśli Braterskiej
22.02.2012
Drużynowy w oczach rodziców, czyli jak dobrze rozmawiać z rodzicami zuchów i harcerzy
INSTrefa
Katarzyna Bartkiewicz Rodzice to najważniejsze osoby w życiu dzieci. Szczególnie dla tych
najmłodszych
pełnią
najistotniejszą
rolę.
W
harcerstwie kontakt z rodzicami podopiecznych jest bardzo ważny. To oni zdecydują czy pozwolić dziecku uczestniczyć w naszej zbiórce oraz czy powierzą nam je pod opiekę. Ufają, dh. Katarzyna Bartkiewicz HO Drużynowa XXX GZ "Wesołe Słoneczka"
Uczennica w klasie maturalnej w Liceum Ogólnokształcącym z Oddziałami Integracyjnymi.
Zainteresowania: psychologia, muzyka rockowa.
że dziecku na naszych spotkaniach nie stanie się żadna krzywda, że jesteśmy godni zaufania. Warto przygotować się do spotkania z rodzicami, przemyśleć i przygotować odpowiedzi na najczęstsze i podstawowe pytania, które trapią rodziców. W przeciwnym razie, możemy zostać uznani za nieodpowiedzialnych, niedouczonych lub nie mających dzieciom do zaoferowania niczego ciekawego, a wtedy dzieci pożegnają się z harcerstwem, zanim się do niego zapiszą. Warto zapobiec takim sytuacjom. Trzeba poświęcić trochę czasu, wysilić się i zastanowić, czy właśnie ja jestem takim drużynowym, jakiego oczekują rodzice. Czy odpowiednio z nimi rozmawiam? Mam z nimi dobry kontakt? Drużynowy zdecydowanie powinien posiadać umiejętność rozmawiania z rodzicami swoich podopiecznych. Ale jak? Osobiście
uważam, że mam w miarę dobry kontakt
z rodzicami moich zuchów. Wprawdzie wraz z kadrą nie robimy zbyt wielu zebrań, ale przed i po zbiórce zdążymy poświęcić rodzicom trochę czasu na rozmowę. Generalnie przed zbiórką rozmawiamy o „pogodzie”, natomiast po niej zdajemy relację jak dziecko
zachowywało się, czy nie
mieliśmy z nim problemów itd. Myślę, że to bardzo korzystny układ, gdyż cała kadra zna wszystkich rodziców, a rodzice znają kadrę. Dzięki wspólnym kontaktom rodzice wychodzą czasami z różnymi inicjatywami, propozycją pomocy lub zapraszają nas na różne akcje. Dzięki temu w kręgu drużynowy - dziecko – rodzic żadna osoba nie jest sobie obca. W starszych drużynach, gdzie harcerze sami wracają do domu, nie czekamy na ich rodziców, więc nie rozmawiamy z nimi tak często. Nawiązanie kontaktu może być trudniejsze, co nie znaczy, że nierealne. drużynowy
powinien
zapewnić
Podstawową rzeczą jaką rodzicom
są:
numer
kontaktowy, czas na ewentualną rozmowę oraz cykliczne zebrania. Uważam, że dwa powinny być obowiązkowe.
Na początek roku zuchowego/harcerskiego i przed kolonią/obozem harcerskim. To na tym pierwszym spotkaniu rodzice poznają kadrę, dowiadują się „co to jest to całe ZHP”, co robimy na zbiórkach i - przede wszystkim - podejmują decyzję, czy pozwolą dziecku w nich uczestniczyć. Nie ulega wątpliwości, że zebranie z rodzicami to sprawdzian naszej kompetencji – powinniśmy być przygotowani, otwarci i schludnie ubrani. Rodzicom trzeba poświęcić czas, będzie to owocowało ilością zuchów czy harcerzy na naszych zbiórkach. Myślę, że każdy drużynowy powinien wypracować swoją technikę, lecz przygotowałam
w „pigułce” parę rad, z których obecni, bądź przyszli drużynowi będą mogli skorzystać, by dobrze rozmawiać z rodzicami naszych zuchów i harcerzy:
Jako drużynowy musisz być osobą
odpowiedzialną, która wykazuje troskę
i zainteresowanie swoimi podopiecznymi.
Bądź punktualny i konsekwentny. Drużynowy nie powinien spóźniać się na zbiórki, a także musi postępować zgodnie z tym co mówi, w przeciwnym razie postrzegany będzie jako osoba niewiarygodna i straci autorytet - zarówno u podopiecznych, jak i u ich rodziców.
Staraj się rozmawiać z rodzicami zuchów i harcerzy wtedy kiedy jest taka potrzeba, np. poświęć im chwilę po zbiórce, przy ważniejszych wydarzeniach organizuj spotkania. Nie zostawiaj ich niedoinformowanych. Niech rodzice wiedzą co, się dzieje na zbiórkach! Niech czują, że w nich uczestniczą!
Bądź uśmiechnięty i przygotowany do konfrontacji z trudnymi pytaniami.
Przygotowuj się na zbiórki (zapoznaj się z materiałem; włóż czysty i wyprasowany mundur).
Od czasu do czasu możesz zorganizować jakąś akcję dla rodziców np. laurki na Dzień Mamy.
Powodzenia!
vol.24
Dzień Myśli Braterskiej
22.02.2012
Nasz hufcowy
Innym
Beata Araszkiewicz-Ochota Wielu z nas nie wie kim tak naprawdę był pierwszy komendant naszego hufca. Również wielu z nas nie pamięta kiedy hufiec powstał. Dlatego też chciałabym wam przybliżyć postać
człowieka,
który
urodził
się
w
czasach
tzw.
„Kolumbów” i przeżył wiele w swoim życiu, by w końcu mógł pwd. Beata AraszkiewiczOchota
powstać Hufiec Szczecin-Pogodno.
Skarbnik Hufca SzczecinPogodno
Jego lata młodzieńcze przypadają na czas okupacji, które
Namiestnik harcerski Członkini zespołu promocji i informacji
Telesfor Badetko urodził się w 1920 roku w Zenonowie pod Warszawą. Przyrzeczenie harcerskie złożył 01.02.1936 r. spędził w okolicach stolicy. W czasie wojny był żołnierzem Szarych
Szeregów
w
stopniu
kapitana,
ps.
„Wiktor”.
Przeszedł przeszkolenie w Szkole Podchorążych, Kurs
Członkini zespołu programowego
Dywersji, Harcerstwo - mały sabotaż, dowódca plutonu
Była drużynowa 44 WDH „DODO” im. Szarych Szeregów
harcerskiego Plutonu Szturmowego, dowódca Kompanii
Powstańczych Oddziałów Szturmowych „Jerzyki”, dowódca Szturmowej. Jego żołnierze rozbili placówkę żandarmerii pod Uralami i placówkę SS Huta Wołomin. Walczył w bitwie nad Bugiem w 1944 r., w Powstaniu Warszawskim, brał udział w akcji „Burza”. We wrześniu 1943 r. ożenił się z łączniczką
Telesfor Badetko
Marią Puc. Po wojnie przyjechał na Ziemie Odzyskane i osiedlił się w Myśliborzu. Dla zatarcia śladów swojej okupacyjnej
przeszłości
zmienionego
nazwiska
przed -
władzą
Bogusławski.
ludową, W
używał
Myśliborzu
zorganizował Techniczną Obsługę Ratownictwa, a społecznie organizował powojenne harcerstwo, które w niedługim czasie zostało zlikwidowane, gdyż powstało harcerstwo czerwone. Po zdemaskowaniu w 1950 r. przeprowadził się do Szczecina i na terenie Polic zorganizował szkolnictwo zawodowe dla potrzeb rolnictwa. Następnie założył szkołę przyzakładową przy Fabryce Urządzeń Budowlanych - „Hydroma”, przez jakiś czas był jej dyrektorem, a później kierownikiem warsztatów szkolnych. W 1956 r. był współorganizatorem odradzającego się harcerstwa w Szczecinie, a w 1957 r. zorganizował Hufiec Szczecin - Pogodno. W 1960 r. został usunięty ze stanowiska Komendanta Hufca, ponieważ ówczesne władze zarzucały mu nawiązywanie do tradycji harcerstwa przedwojennego, używanie symboliki i haseł z tamtych lat, oraz samą przeszłość z lat okupacji. Był prześladowany przez NKWD, UB, a później SB. Pomimo ciągłych szykan ze strony władzy ludowej (ciągłe przesłuchania i nieuzasadnione zarzuty) nigdy nie zrezygnował z pracy z młodzieżą. Utworzył Harcerski
Logo Teatrzyku Zuchowego „Zuch”
Teatrzyk Lalkowy „Zuch”, który przez długie lata cieszył się ogromnym powodzeniem wśród dzieci nie tylko na terenie Szczecina. Znany był w wielu zakątkach całej Polski. Równolegle z „Zuchem” powstała grupa harcerzy miłośników motoryzacji, co umożliwia podróżowanie zespołowi teatralnemu po całej Polsce. Za swoją działalność został odznaczony: dwukrotnie Krzyżem Virtuti Militari V - tej klasy przez władze krajowe i rząd na uchodźstwie w Londynie, Krzyżem Partyzanckim, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski,
Krzyżem Armii Krajowej, Krzyżem Polonia Restituta, Krzyżem Powstania Warszawskiego, Złoty Krzyżem Zasługi, Złoty Krzyżem Zasługi dla ZHP i wieloma innymi odznaczeniami za pracę społeczną na rzecz dzieci. Odszedł na wieczną wartę 11 stycznia 1992 roku i spoczywa w kwaterze 43 u boku najlepszego przyjaciela - żony Marii. Telesfor Badetko był jednym z niewielu ludzi, którzy aktywnie włączyli się by zmieniać otoczenie, w którym żyli. Poświęcił się walce o Ojczyznę oraz pracy na rzecz dzieci i młodzieży. Był wierny ideałom harcerskim. Z opowiadań o druhu Komendancie od harcerzy, którzy znali go osobiście wiem, że był to człowiek pełen pasji i charyzmy. Pełen pomysłów i w ciągłym ruchu. Piękna to tradycja, że co roku 17 kwietnia spotykamy się na skwerze jego imienia, choć nazywa się tak dopiero od 1993 roku, kiedy to stanął pomnik zaprojektowany przez Janinę Jeleńską-Papp, wychowankę druha Telesfora Badetki. Warto pielęgnować tę tradycję, by chociaż w ten sposób poznawać
historię
oraz
ludzi,
którzy
żyli
kiedyś
i
tych,
których
spotykamy w codziennym harcerskim życiu.
Druh Telesfor Badetko z zuchami.
Artykuł ukazał się w pogodno.exe vol. 17
vol.24
Dzień Myśli Braterskiej
22.02.2012
Innym
Wolontariat europejski – jak zacząć? Jan Bober Wolontariat europejski (European Voluntry Service) to program
pozwalający
na
podjęcie
pracy
społecznej
zarówno w Unii Europejskiej, jak i poza jej obszarem. Celem EVS jest rozwijanie solidarności, promocja tolerancji między ludźmi i obywatelstwa europejskiego. dh Jan Bober
Drużynowy 81 Drużyny Harcerskiej „Fen” im. Ks. Kazimierza Lutosławskiego „Szarego”
Rozpoczynając
moją
przygodę
z
wolontariatem
europejskim spodziewałem się tego, co widziałem w telewizji i co słyszałem z opowiadań znajomych. Jak się później okazało,
około
80%
z tego
było
prawdą. Wolontariat
Europejski (EVS) może rozciągać się na masę aktywności: od bycia asystentem trenera delfinów w Portugali (wiem, że takie projekty były, ja osobiście się z takim nie spotkałem), przez pracę w Berlińskim ZOO, w londyńskim przedszkolu, a kończąc na siedzeniu w biurze i wypełnianiu papierkowej roboty w Włoszech. Oczywiście to, jaką pracę wybierzemy, zależy tylko od nas, i od tego, czy mamy wolny czas – projekty dzielą się na krótkoterminowe (1-5 miesięcy) i długoterminowe (5-12 miesięcy). Pierwszą podstawową rzeczą, jaką musimy wykonać chcąc wziąć udział w EVS, jest znalezienie organizacji, która zajmuje się takimi projektami. Po znalezieniu takowej i przejściu przez rozmowę kwalifikacyjną (nie jest to trudne), możemy zacząć poszukiwać naszego wymarzonego projektu w europejskiej bazie projektów znajdującej się pod adresem http://ec.europa.eu/youth/evs/aod/. Jest to ogromna baza z ofertami projektów, zatem tylko od nas zależy, na jaki projekt się wybierzemy. Co istotne, nie można poprzestawać na wysłaniu jednego zgłoszenia na jeden projekt. Jak łatwo się domyślić, nie tylko my będziemy chcieli brać udział w projekcie EVS. Każdy, kto jest obywatelem UE może się
o to ubiegać, więc konkurencja jest spora (mniej więcej 100 osób na jedno miejsce). Zaznaczę jeszcze, że projekt EVS może trwać maksymalnie 12 miesięcy i można w nim uczestniczyć tylko raz w życiu, więc trzeba być rozsądnym dokonując wyboru… aby nie skończyć tak jak ja.
To teraz trochę o moim projekcie - jego plusach i trochę większych minusach. Projekt mój ma miejsce na Sycylii, w mieście Enna, trwa on 10 miesięcy i jego celem jest walka z dyskryminacją. Wszystko ładnie, pięknie, ale mija już trzeci miesiąc, a my nadal, poza siedzeniem w domu, nie mamy nic do roboty. Oczywiście coś robimy, ale sumując nasze 69 dni pobytu tutaj, tylko przez 15 z nich rzeczywiście robiliśmy coś wartościowego. Nie będę przybliżał problemów, bo nie o to mi chodzi - chcę tylko zwrócić uwagę na to, że aby uniknąć takich nieprzyjemności należy dokładnie zapoznać się z planem wolontariatu, a także po zakwalifikowaniu się na taki projekt, skontaktować się z jego kierownikiem i poprosić o dokładny plan zajęć (nie musi być szczegółowy – wystarczy aby opisywał zajęcia miesiąc po miesiącu). To są, jak mi się wydaje, najważniejsze rzezy, o jakich musicie wiedzieć. Oczywiście utrzymując stały kontakt z organizacją wysyłającą, otrzymacie dużo informacji i potrzebną pomoc w przygotowywaniu się do wyjazdu. I jeszcze jedna ważna rzecz: od połowy 2012 r. Unia Europejska prawdopodobnie wstrzyma dotacje na projekty EVS, więc nie ma zbyt wiele czasu na podjęcie decyzji.
vol.24
Dzień Myśli Braterskiej
22.02.2012
Miasteczko korczakowej myśli
Innym
Maciej Grabowski
hm. Maciej Grabowski HR Zastępca Komendanta Hufca Szczecin-Pogodno Zastępca Przewodniczącego Sądu Harcerskiego Chorągwi Zachodniopomorskiej ZHP
Aplikant adwokacki
Wcześniej m.in.: Drużynowy 30 DH „Mury” Namiestnik harcerski
Podgrodzie „malowniczo położona osada otoczona wodami Zalewu Szczecińskiego i Jeziora Nowowarpieńskiego. Mikroklimat pasa nadmorskiego, cisza, otaczająca przyroda. To idealne miejsce na odpoczynek." Każdemu z nas, Podgrodzie kojarzy się jednoznacznie z przystankiem na drodze do Miroszewa. Niewielu z nas jednak wie, jak ciekawa, i jak bardzo związana z nami harcerzami, jest historia tej małej miejscowości. Informacji o Podgrodziu w Internecie próżno szukać. Jest ich jak na lekarstwo, ot: ludność 333 osoby, zabytki: kościół z 2 połowy XIX wieku, dookoła Zalew Szczeciński, Jezioro Nowowarpieńskie i Puszcza Wkrzańska. Koniec. Według oficjalnych źródeł do założenia miejscowości doszło w 1305 roku, jakkolwiek należy sądzić, że historia Podgrodzia jest znacznie starsza. To tutaj początkowo zaczął rozwijać się lokalny ośrodek wiejski. W 1295 roku, gród przeniesiono 2 kilometry na zachód. Tak powstało Nowe Warpno. Dotychczasowa osada, częściowo opuszczona, jako mała wioska, przetrwała zapewne tylko dzięki silnie rozwijającemu się Neuwarp.
Członek komisji rewizyjnej hufca
Jako regularna osada, Podgrodzie zaczęło rozwijać się dopiero w XX wieku. Początkowo przybrało charakter typowo rolniczy i rybacki. Po I Wojnie Światowej rozpoczyna się okres rehabilitacyjno wypoczynkowy charakter miejscowości. Pierwotnie znajdował się tutaj ośrodek dla kombatantów, później utworzono sanatorium. Podczas II Wojny Światowej, gdy rozpoczęto budowę rakiet V1 i V2, wysiedlono stąd mieszkańców i rozpoczęto przebudowę osady. Po wkroczeniu wojsk radzieckich nowo wybudowana przez jeńców miejscowość została doszczętnie zdewastowana.
Na tym można by zakończyć historię Podgrodzia, gdyby nie wydarzenie z 1952 roku. W tym czasie, zarówno o Podgrodziu jak i o Nowym Warpnie stało się głośno nie tylko w regionie ale i w całej Polsce. Na mocy zarządzenia Ministra Oświaty, utworzono na jego terenie pierwsze w Polsce „Miasteczko Dziecięce". Projekt wzorowany był na radzieckim Artek na Krymie, ale niewątpliwie był nawiązaniem do myśli Janusza Korczaka, przedstawionej chociażby w „Królu Maciusiu I". Miała to być idylliczna osada, w której władza sprawowana jest przez dzieci. Celem jej miało być przygotowanie ich do życia w społeczeństwie, wyuczenie odpowiedzialności za siebie i innych. Była to niejako odpowiedź na myśl budowania społeczeństwa wzorcowego, przez dzieci i dla dzieci. Do projektu przystąpiono ze znacznym rozmachem. Na remont opuszczonej i zdewastowanej osady przekazano znaczne środki pieniężne, odremontowano ponad 100 budynków mieszkalnych, gospodarskich i kulturalnych. Po tym wszystkim, miasteczko zostało oddane całkowicie w ręce dzieci. Należy nadmienić w tym miejscu, że na znacznej większości zdjęć z tamtego okresu widać harcerzy. Dzieci sprawowały rządy, powoływały lokalną milicję, obsługiwały sklepy i pocztę (z własną specjalną pieczęcią). Zajmowały się także ochroną miasteczka wystawiając wartę przy głównej bramie wjazdowej. Prestiż dziecięcego miasteczka podwyższył niewątpliwie dar Huty Szczecin, w postaci kolejki wąskotorowej. Podgrodzki Expressik, o prześwicie kół 750 mm, kursował na długości 3,5 km zapewniając komunikację w mieście, a maszynista oczywiście nie miał więcej niż 12 lat. W mieście funkcjonowały także kino, teatr i przystań żeglarska. Wjazd do Miasteczka, sprawiał idylliczne wrażenie. Tuż za bramą znajdował się Plac Konstytucji, na którego środku usytuowano fontannę (nie, nie tę toporną, która dziś stoi i straszy), a w pobliskim budynku (tam gdzie jeszcze kilka lat temu był sklep) znajdowała się kawiarenka dziecięca. Dorośli czuwali nad rozwojem miasteczka i angażowali się tylko wtedy, gdy powstałe problemy nie mogły zostać rozstrzygnięte przez małych zarządców. Opiekę nad całym projektem sprawował, z ramienia władzy, Centralny Związek Spółdzielczości Pracy w Warszawie. Niestety, eksperyment się nie powiódł. Miasteczko przestało pełnić funkcję Republiki Dziecięcej, a w Podgrodziu zaczęto lokować ośrodki wychowawcze, w tym ośrodki dla trudnej młodzieży. 27 kwietnia 1962 r. decyzją Zarządu CZSP Miasteczko postawione zostało w stan likwidacji. Teren został przekazany Hucie Szczecin i służył jej jako ośrodek wczasowo-wypoczynkowy. Dziś kolejka już nie jeździ, a miejscowość stała się częścią Nowego Warpna. Wciąż jednak przypomina, starymi budynkami o swojej historii. Historii życia wielu pedagogów i już dorosłych dzieci. Historii myśli Janusza Korczaka.
Artykuł ukazał się w pogodno.exe vol. 14
vol.24
Dzień Myśli Braterskiej
22.02.2012
Do wódki musi być zagrycha
Opinie
Maciej Grabowski
hm. Maciej Grabowski HR Zastępca Komendanta Hufca Szczecin-Pogodno Zastępca Przewodniczącego Sądu Harcerskiego Chorągwi Zachodniopomorskiej ZHP
Aplikant adwokacki
Wcześniej m.in.: Drużynowy 30 DH „Mury” Namiestnik harcerski Członek komisji rewizyjnej hufca
Przyjemny wieczór nam dojrzewa – prywatka, Każdy rozkręca się, a w dole sąsiadka, Chłopcy szaleją, przeboje grzeją aż wódka lśni. Panienki powoli dostają ochoty, Na pracochłonne ręczne roboty, Hafta, ktoś rzucił, szafę przewrócił Impreza w klubie harcerza… (I z Poznania i z Torunia – „Impreza w klubie harcerza”; dostępne na portalu wrzuta.pl) W szczecińskim harcerstwie dzieje się coś niedobrego. Instruktorzy razem z harcerzami łoją „na legalu” wódę w harcówce, wrzucają zdjęcia na portal społecznościowy, a komendant hufca tłumaczy, że przecież nie można być hipokrytą. Pozostaje zapytać: „Czy ktoś zbiorowo wyłączył instruktorom ZHP myślenie?!”. Siłą harcerstwa, jako organizacji wychowawczej, a nie osiedlowego kółka zainteresowań, są przede wszystkim instruktorzy. Instruktor, czyli osoba myśląca, świadomie podejmująca się wychowywania dzieci i młodzieży. Siłą ruchu skautowego nie są cotygodniowe zbiórki, bo 1,5 godzinne spotkanie dla dzieci, zrobić może każdy, ale postawa instruktora, jako świadomego wychowawcy. Postawa prezentowana w realnym świecie, w codziennym zachowaniu, ale także w świecie wirtualnym. Decydując się na rolę harcerskiego wychowawcy stajemy się osobami publicznymi ze wszystkimi konsekwencjami. Jesteśmy obserwowani, oceniani, wymaga się od nas. I jeżeli ktoś nie ma ochoty znosić tego ciężaru, nie ma zasadniczo żadnego problemu – wychowawcą być nie musi, a dla gnuśnego instruktora prezentującego niewychowawcze treści i postawę, nie powinno być w ZHP miejsca. Wraz z pokoleniem kończącym gimnazjum, przyszło do ZHP nowe pokolenie instruktorów – byłych gimnazjalistów. Pokolenie, i każdy się ze mną zgodzi, wychowane, nie wartościując, w inny sposób. Co uderzające, to nadzwyczajna skłonność byłych gimnazjalistów do obalania wszelkich zasad
i autorytetów; dla zasady chciałoby się rzec. I oto w harcerskim sporze alkoholowym pojawiła się nowa myśl. Nie zakazująca picia, nie mówiąca, aby zmienić prawo i w końcu łoić, co się da i ile się da, i nawet w harcówce, ale mówiąca: Nie warto być hipokrytą! Ergo bibamus!
Tyle, że w harcerstwie dla pijącej osoby nie ma innej drogi. W ZHP można być albo abstynentem albo hipokrytą. Nie ma w ZHP miejsca na legalne łojenie wódy w harcówce i co więcej, na pochwalanie czy bronienie tego procederu. Wszyscy wiemy, że „problem alkoholowy” w ZHP istniał od zawsze (istnieje też w ZHR i innych organizacjach harcerskich), i zapewne zawsze będzie istniał. Zmieniło się natomiast podejście do niego. Teraz jest bardziej bezczelne. Po co kryć się ze swoją słabością? Lepiej łoić na legalu i mówić, że nie warto być hipokrytą. Przyjdą pewnie czasy, gdy ktoś z instruktorów powie, że jemu, jako harcerskiemu wychowawcy flaszka się należy. I koniec dyskusji. Problem nie dotyczy tylko 10. punktu naszego prawa. Coś złego zaczyna się dziać z całą postawą instruktorską. Trzeba poważnie zastanowić się, czy jest w ZHP miejsce dla instruktora, który chce (bądź tylko tak mówi) „rozstrzeliwać innych harcerzy”, dla instruktora, który szczyci się tym, że znowu nie poszedł na zajęcia, dla instruktora, który chce robić „bibkę” z okazji 5-lecia bycia drużynowym. Analizując te (i inne) wpisy na portalu Facebook, patrząc na to, co instruktorzy ZHP „lubią”, trudno nie dojść do wniosku, że upadł etos instruktorski. Etos osoby będącej przykładem, wzorem do naśladowania, partnerem w wychowaniu. Bo gdyby zacząć naśladować niektórych obecnych instruktorów, to trzeba by mieć tylko jedną rozterkę: czy wziąć do ręki karabin czy flaszkę? Dziś coraz częściej tym, co jako jedyne pozwala odróżnić instruktora od wędrownika nie jest postawa, ale lilijka na rękawie. Postawa instruktorska, a przynajmniej jej ścieżka, zarys, powinna się w młodym człowieku wykształcić w trakcie realizacji próby instruktorskiej. Co się dzieje z tymi próbami, że mamy taki problem z młodymi instruktorami? Akceptacja bylejakości, szukanie i tworzenie instruktorów ad hoc, bo „potrzebujemy wychowawcy na obóz” (były takie pomysły członków KSI w Szczecinie), w końcu nie stawianie wyzwań, powodują, że harcerstwo jest coraz bardziej byle jakie. Przestaje być szkołą liderów – staje się przechowalnią dla tych, którzy trochę chcą, ale zasadniczo nie wiedzą, po co, ale najważniejsze by dobrze się bawić. Mówi się, że praca jest zrobiona „po harcersku”, czyli byle jak. Tyle, że kiedyś mówiło się tak o pracy dzieci - zuchów czy harcerzy, teraz coraz częściej można tak mówić o pracy instruktorów. Odnieśliśmy w Pogodnie pewien sukces. Najpierw wypleniliśmy (przynajmniej w większości) nieinstruktorską postawę, na co dzień. Nasi instruktorzy nie bluzgają w tramwajach, a kto wie może nawet ustąpią staruszce miejsce w autobusie. Później długimi staraniami doszliśmy do tego, że nikt nie ustawia niestosownych opisów na Gadu-gadu, bo wszak wolność myśli jest, ale nie wypada – dzieci i rodzice patrzą. Wraz z nadejściem Naszej-Klasy walka zaczęła się od nowa. Teraz nastał Facebook. Harcerze, drużynowi, instruktorzy – czy nie można automatycznie doświadczeń przekładać na nowe sytuacje i nowe portale społecznościowe? Czy z każdym pojawieniem się nowej platformy wymiany informacji, ktoś będzie musiał upominać, wskazywać, uczyć, co wypada a co nie? Zanim kliknie się „lubię to” na stronie „Jebać Jarka”, czy „Melanż trwa”, zanim napisze się na tablicy, że nie chce się znowu robić zbiórki, czy wrzuci na fejsa zdjęcie z „bibki” (bez różnicy czy w harcówce czy nie) – trzeba pomyśleć!
Pomyśleć, jaki tworzy się takim zachowaniem wizerunek harcerstwa, jak definiuje się siebie jako harcerskiego wychowawcę, jaki przykład daje się podopiecznym i, co równie istotne, innym wychowawcom.
Jeżeli chcesz możesz być hipokrytą, jeżeli nie – bądź abstynentem. Nie bądź natomiast bezczelny w swojej nieinstruktorskiej postawie. Ucz się i czerp od innych. Tomik Bata, chłop z Czech, który stworzył największe na świecie przedsiębiorstwo obuwnicze, na pytanie: „Jak żyć?”, odpowiedział: „Trzeba porządnie się uczyć. Spoglądać wokół siebie otwartymi oczyma. Błędów nie powtarzać i wyciągać z nich wnioski. Uczciwie pracować i widzieć nie tylko swój własny zysk. Nie jest to chyba takie trudne?” Parafrazując Jana Prohaska – nikt nie jest i zapewne nie będzie idealnym instruktorem, ale każdy w swoim własnym interesie powinien chociaż pół godziny tygodniowo myśleć. Tyle podobno wystarczy…
Pod stołem trzech leży, na stole, pięciu W wannie pełnej wody nurkuje dziewięciu Goście się schlali instynkt nawalił Zwierzęta, ach zwierzęta Zwierzęta, ach zwierzęta Raczkują wszyscy kończy się, prywatka Na ścianie pożywna warzywna sałatka Pobity sedes marki Mercedes Impreza w klubie harcerza A ja ja jaj...
* zdjęcie nie jest mojego autorstwa, pochodzi z publicznego konta instruktora szczecińskiego hufca ZHP w serwisie picasaweb.google.com
vol.24
Dzień Myśli Braterskiej
22.02.2012
O wypadaniu
Opinie
Piotr Brejwo Nie będzie o wypadaniu włosów. Kwestie stomatologiczne też pominę. Chcę podzielić się refleksją o tym, czego – moim zdaniem – robić nie należy, choć to ani przestępstwo, ani grzech ciężki (chyba?). Szczególnie, co wypada, a raczej, czego nie wypada instruktorowi, drużynowemu, wychowawcy. Także przybocznemu, zastępowemu, „temu starszemu”. Piotr Brejwo
Były instruktor hufców Gryfice (6 Gryficka Drużyna Starszoharcerska) i Szczecin Pogodno (Bieszczadzki Krąg Instruktorski WADERA)
Z zawodu inżynier, z wyboru sprzedawca
Człowiek z lat 60-tych Wielbiciel U2, Jacka Kleyffa i wszystkiego, co można zrobić samemu
Niespokojny ojciec Marka (64 ze sztandarem) oraz Oli i Marcina (Poterna) Kolekcjoner wrażeń
Na początek: dlaczego czasem nie wypada? Powodów pewnie znalazłoby się kilka. Ja podeprę się dwoma. Po pierwsze: RODZIC PATRZY. Rodzic powierza Wam swoje dziecię i ma nadzieję, że mu tego dziecka nie popsujecie, a wręcz przeciwnie, że będzie prowadzone „na ludzi”, zgodnie z ideałami harcerskimi. A wszyscy wiedzą, jaki jest harcerz. Po drugie: Roland Phillips, autor między innymi bardzo pożytecznego podręcznika „System zastępowy”, napisał takie słowa: „Zawsze byłem zdania, że działalność instruktora skautowego składa się z dwóch części: pierwsza to praca z chłopcami i dla nich. Druga, to nieprzerwana ani na chwilę praca nad sobą, by naprawdę być wzorem dla swoich skautów” (podkreślenie moje). Taki wzór musi być jednoznaczny, jasny i niepozostawiający wątpliwości. A najgorsze, co możemy zrobić, to dawać przykład niezgodny z tym, co głosimy. Bo wychowankowie z pewnością nie będą wzorować się na życzeniowej gadce, tylko na zachowaniach, i kto wie może „dzięki nam” nauczą się, że wcale nie trzeba być konsekwentnym i wiernym ideałom. Czego zatem – moim zdaniem – nie wypada? Upubliczniać swoich zdjęć z imprez, na których leje się alkohol – polecam uwadze Facebook i inne portale społecznościowe. Unikałbym także zdjęć i wpisów, które wskazują na nasz „luźny” stosunek do kwestii światopoglądowych, rasistowskich, seksistowskich, i tym podobnych (przypominam: jedną z cech metody harcerskiej jest pozytywność). Zero obsceny i wulgaryzmów. Nie powinniśmy śpiewać, czy też słuchać w „harcerskich okolicznościach” piosenek zachwalających uroki używek. Nie wypada nosić gadżetów reklamujących alkohol, papierosy. Uważam, że nie należy także używać znaków graficznych, kojarzących się z używkami do przekazu harcerskiego. Jak się autocenzurować? Jeśli masz, chociaż cień wątpliwości, to zaniechaj. Że co? Że namawiam do tego, żeby mieć dwie twarze? Nic podobnego! Jedną.
vol.24
Dzień Myśli Braterskiej
22.02.2012
Wrażenia
By zdobyć szczyt ideałów Grzegorz Kułakowski Wszyscy
zapewne
dobrze
znacie
tekst
pewnej
harcerskiej piosenki: „...Bo wszyscy harcerze to jedna rodzina...”. W Prawie Harcerskim jeden z punktów głosi również „...a za brata uważa każdego innego harcerza”. Wszystko dobrze i pięknie - jest to wspaniały ideał, do pwd. Grzegorz Kułakowski Były drużynowy 82 Gromady Zuchowej „Wesołe Wietrzyki”
którego trzeba dążyć ze wszystkich sił, ideał, bez którego istnienie naszej organizacji byłoby niemożliwe. Tworzymy wspólnotę ludzi o podobnych wartościach i ideałach, wspólnotę ludzi, których jednoczy chęć dążenia do nich. Wiadomo, łatwiej zdobywa się szczyt, kiedy idzie się mając
Grafik/operator DTP
Artykuł napisany w 2001 r.
obok towarzysza, osobę, z którą można dzielić wszystkie radość i smutki, pokonywać przeszkody i cieszyć się chwilami zwycięstwa podczas tej długiej i żmudnej wędrówki. Pomimo to, czasami zdarza się tak, iż wstępujemy razem na szlak, jest miło, wesoło, jakoś tak raźniej, lecz gdy dochodzimy do pewnego punktu, ktoś z naszych współtowarzyszy wyłamuję się, uważając, iż jest też inna, wcale nie gorsza droga na szczyt. Staramy się wówczas przetłumaczyć mu, że tylko ta droga, którą idziemy wszyscy jest właściwa i żeby się nie odłączał - powszechnie w końcu wiadomo, iż samotna podróż po górach jest bardzo niebezpieczna. Pół biedy, gdy uda się nam go przekonać - wówczas dalej wszyscy razem idziemy wspólnie obraną drogą, lecz co się dzieje, jeżeli ów ktoś chce obrać własną drogę na szczyt? Uważamy go wówczas za głupca,
człowieka
niegodnego
zaufania,
którym
go
obdarzaliśmy, nieodpowiedzialnego (skoro tak naraża się na niebezpieczeństwa). Staje się on dla nas - wyrzutkiem i człowiekiem, który złamał przysięgę, jaką składaliśmy na początku naszej wspólnej wędrówki. W końcu jednak nikt nie został skazany na udział w naszej wyprawie - jak chce niech idzie, droga wolna - prędzej czy później zrozumie, że zbłądzi - myślimy, i prędzej czy później zostaje po nim tylko nikły ślad w naszej pamięci - jako człowieka, który zszedł ze wspólnej drogi. Czyż nie taka jest rzeczywistość, moi towarzysze drogi? Porzucił nas... a może jednak to my, nie mogąc się pogodzić z tym, że wybrał własną drogę - porzuciliśmy jego? Moim zdaniem to my uznaliśmy go za wyklętego. Mieliśmy wspólne ideały, wspólnie dążyliśmy do nich, jednak gdy zdecydował się na własną drogę, potępiliśmy go. Trochę to absurdalne, czyż nie? Ten sam szczyt, różne drogi. Potępiamy kogoś
tylko za to, że ma inną, różniącą się od naszej, koncepcję dojścia do szczytu, zapominając, iż tak naprawdę liczy się dążenie do niego - a nie droga, jaką obraliśmy. Druhny i druhowie - świętą prawdą, którą mógłbym poprzeć licznymi przykładami jest fakt, iż nie tolerujemy w naszej organizacji innego dochodzenia do mistrzostwa. Innego - niekoniecznie złego, ale różniącego się od powszechnie przyjętego kanonu który nam wpojono do głowy.
Straszny przy tym jest fakt, iż nie potrafimy „zdjąć opasek" z oczu - i tak naprawdę szczerze zastanowić się, czy to na pewno my mamy rację, a on jest głupi - czy to my jesteśmy ślepcami? Podczas całej swojej wędrówki spotkałem niewiele osób które jednak potrafiły - jeszcze mniej, które doszły do tego drugiego wniosku. To co naprawdę jest w tym interesującego, to fakt iż w statucie, regulaminach stopni i sprawności, etc. pełno jest zwrotów
w
stylu
samorealizacja,
samorozwój
itp.
Gdy
jednak
skonfrontujemy to z rzeczywistością, odnoszę wrażenie, że nie do końca znamy znaczenie tych wyrazów. Zróbmy to, co jeszcze tak niewiele osób zrobiło - zatrzymajmy się i zastanówmy: czy na pewno to my mamy rację? Czy człowiek, który odłącza się od nas, wybierając własną, oryginalną drogę na szczyt zdradza nas? Może nawet ktoś z was już o tym myślał. Ja osobiście twierdzę, że nie mamy prawa potępiać kogoś za jego własną drogę, za to że potrafił wyjść poza „obowiązujący" kanon. Proszę więc jeszcze raz „Zatrzymajcie się i zastanówcie". Chciałbym jednak, ażebyśmy my jako organizacja zaczęli myśleć o własnych błędach, niedopatrzeniach - zanim zaczniemy oskarżać kogoś o cokolwiek. Kończę więc moje krótkie rozważania łacińskim przysłowiem: Est proprium stultitiae aliorum vita cernere, oblivisci suorum - Jest objawem głupoty dostrzegać błędy innych, zapominając o swoich.
Artykuł ukazał się w pogodno.exe vol. 8
vol.24
Dzień Myśli Braterskiej
22.02.2012
Odkurzone
Żeński Hufiec Pogodno? Anna Stachowska Ostatnio w naszym hufcu widoczna stała się tendencja do powstawania ŻEŃSKICH gromad zuchowych. Nawet te, które nie podkreślają tego w swojej nazwie, są w znacznej mierze sfeminizowane. Sytuacja ta znalazła odzwierciedlenie na kolonii zuchowej. W podróż do Imiołek wyruszyło hm. Anna Stachowska Sekretarz Rady Chorągwi Zachodniopomorskiej ZHP
dwadzieścia sześć zuchenek i trzech (słownie: trzech) chłopców, na dodatek niezrzeszonych w ZHP. Co prawda dziewczynki twierdziły, że byli dwaj chłopcy i Jurek, ale ponieważ jednym z przybocznych był Kułak, możemy uznać,
Członkini Komisji Satysfakcjonowania Komendy Chorągwi
że było ich w sumie trzech. Kolonia ta stała się, dla nas
Członkini Komisji Stopni Instruktorskich Hufca Szczecin-Pogodno
w najmłodszym pionie.
ostrzeżeniem, aby czym prędzej postarać się o mężczyzn Już, bowiem w pociągu Adaś szczerze żałował, że nie zabrał wiatrówki (dosłownie: wiatłówki), aby powystrzelać „te głupie baby”. Poza tym na każdym kroku podkreślał, że jest dyskryminowany, czego dowody często okazywał. Żądał, aby nosić za niego bagaże, bo przecież jest mu ciężko. Czując się zagrożony (tak myślę) chciał pobić obozową pigułę. INNY przedstawiciel płci męskiej - Mateusz już na widok uczestniczek obozu na dworcu przed odjazdem rozpłakał się i stwierdził, że woli być harcerzem niż zuchem. Jurek pozostawał obojętny. Dla niego wszystko działo się zbyt szybko. Od razu posadzono chłopców w przedziale z dziewczynkami (ku ogromnym protestom tych drugich), potem
zakwaterowano
we
wspólnym
pokoju
z
11
dziewczynkami (w tym wieku panowie nie potrafili tego docenić). Na dodatek przydzielono ich do żeńskich szóstek. Tego było za wiele! Chłopcy postanowili zawiązać koalicję. Stworzyli własną trzyosobową szóstkę o wdzięcznej nazwie „Zdechłe Spajki”. Najciekawszym zajęciem było dla nich wytruwanie mrówek wyprodukowanymi szampon,
pasta
co jeszcze?).
przez do
siebie
zębów,
Ignorowali
specyfikami
woda
część
i...
nie
(mydło, wiadomo,
proponowanych
zajęć,
organizując sobie inne. Wszystko było w porządku, bo się nie nudzili. Na kominkach zabawiali „babską” część kolonii scenkami
teatralnymi,
pacjenta,
relacjami
z
w których meczu
dentysta strzelał
koszykówki,
w
do
których
dominowały gole. Sami zaś surowo oceniali występy wokalne i taneczne dziewcząt, wnikliwie sprawdzając nawet kolor ich bielizny. Coś jednak ich w końcu zdenerwowało lub też nastąpiła
u nich kulminacja poczucia zdominowania przez „baby”, bo oto pewnego dnia po odstaniu w dwudziestopięcioosobowej kolejce do jedynego sklepu spożywczego w okolicy, zakupili kilka opakowań... proszku do pieczenia. Przynajmniej nie w celach, do których jest on przeznaczony. Postanowili skonstruować bombę. Po co? Chyba wiadomo. Ujawnili jednak proces technologiczny druhom uznając, że nie są kobietami, bądź, że są „istotami wyższymi” (wolimy myśleć, że chodziło o tę drugą ewentualność). Na usilne prośby druhenek zgodzili się poprzestać chwilowo na eksperymentowaniu
z dala od miejsca zakwaterowania. Całe szczęście, że kolonia trwała tylko dwa tygodnie i chłopcy zdołali jakoś z nami (kobietami) wytrzymać. Co prawda Jurek próbował już ucieczki w Biskupinie, ale druhna Edytka skutecznie odwiodła go od tego zamiaru wysadzając z pociągu. Przeżyli i wrócili do domu. Dziewczynki też - na szczęście wszystkie. W poczuciu troski o losy dziewcząt, apeluję o werbowanie chłopców do zuchów. Krąg Instruktorów Zuchowych myśli też o przygotowaniu cennej nagrody dla tego, kto pierwszy u nas w hufcu założy MĘSKĄ gromadę zuchową. Kto podejmie to wyzwanie? Ania Dla
zainteresowanych
przepis mogą udostępnić
w uzasadnionych
przypadkach zuchówki z Pogodna.
Brama stanicy w Imiołkach.
Artykuł ukazał się w pogodno.exe vol. 4
vol.24
Dzień Myśli Braterskiej
22.02.2012
Nasze wewnętrzne bogactwo Ogień
Herbaciarnia
Katarzyna Czerniawska
Katarzyna Czerniawska Członkini ZHP do 2011 r.
Wcześniej m.in.: Drużynowa 82 DH „Harmattan” Przewodnicząca komisji rewizyjnej
Na początku było nic, które wybuchło!!! „Tylko gwiazdy, rozsypane w mroku, jakby Stwórca rozbił szybę w swoim samochodzie i nie zatrzymał się, żeby zmieść odłamki.” (Terry Pratchett). Ta historia rozpoczyna się w zielonej krainie w odcieniach tańczących cieni. Kiedy się zaczyna, a kiedy kończy, to kwestia bardziej problematyczna, ale jeden z jej początków sięga ery kamienia łupanego. W zasadzie uderzenia krzemienia o krzemień, małego elektrycznego spięcia i... efektu zdumienia na twarzach naszych przodków. Pojawił się On. Zapatrzeni w ogień, poczuli jego siłę, usłyszeli jak przemawia. Złoty Płomień wypali Ci pamiętnik harcerskich dni. Barwą ognia jest czerwień. Tak samo gorąca krew charakteryzuje ten żywioł w człowieku. Wyróżnia go żywy umysł, który pozwala mu być nieustannie aktywnym. To dzięki niemu czerpiemy moc i siłę, zapalamy się jasnym płomieniem, wykrzesujemy energię, którą będziemy się dzielić z innymi. Mamy nieograniczoną możliwość budowania swoich wizji i celów. „Najlepszym przyjacielem, choć niezbyt wymownym jest ogień, bo gdy ów błyśnie, Człek dłużej z smutnymi myślami nie kiśnie; gdy dymek poleci, gdy płomień wystrzeli, coś dziwnie człowieka na sercu weseli, i puszcza się światem myślami jak w drogę.” (Wincenty Pol). Myślą jest światło, a drogą życie. Wędrujemy zawsze i wszędzie. Po problemach, po zagadnieniach rozszerzających horyzonty w wybranych dziedzinach wiedzy. Nasze wędrowanie jest świadomym wyborem obieranych przez nas dróg. Idziemy przez ten ogień z uśmiechem, z przyjaciółmi, a moc i siła tego żywiołu jest powolna, lecz trwała. Tę ideę wyraża dewiza wędrownicza. Dlaczego ku temu przesłaniu dążymy? Ponieważ decydujemy się np. wędrować ścieżkami przyrody, by rozmawiać z drzewami. To takie wspaniałe i... całkiem za darmo. Jesteśmy zapaleni płomieniem żywiołu, który jest w nas i w najbardziej zaniedbanej dzielnicy naszej duszy sercu przyświeca. Pytanie: czym jest watrowy ogień? Odpowiedź: Słowacki napisał w jednym ze swych dzieł „Ogniem rzuca po narodzie, z trzema płomieniami w dłoni.” To źródło inspiracji, życia, harmonii, uczuć, ale i nie tylko. To dbałość o zdrowie i tężyznę fizyczną Ogień to siła ciała. To również dążenie do wiedzy i rozwijanie swojego intelektu, bo wiadome jest, że „Ogień nie zdoła ani miecz powstrzymać myśli w biegu” (Adam Asnyk). Ogień to siła rozumu. Patrząc w karty przeszłości „Ten lud widzę, cały chory, Wszędy gdzie oczyma skinie, widzi ogień i upiory; A ja wszędy w tej krainie widzę jednę wielką bliznę, Jednę moją cierpiącą Ojczyznę” (Juliusz Słowacki). Naszym obowiązkiem jest kształtowanie charakteru, dążenie do prawdy i Boga Ogień to siła ducha. „Nam trzeba za cenę życia po ogień jasny iść, przejść siedem czarnych pól, minąć siedem czarnych bram, aż się zahartuje ból... do samego dotrzeć ołtarza, porwać ogień strzeżony, zanieść w ojczyste strony. To cel” (Stanisław Wyspiański). Tak i nam trzeba dążyć do ideału, bo życie to wędrówka od szczytu do szczytu, od celu do celu. Tu ogniem będzie nasza wizja. Nie dorzucisz drwa do ogniska - nie zapłonie, stanie się tylko zaprzepaszczonym marzeniem. Ułożysz byle jak szybko zgaśnie, a nas opuszczą chęci i siły do dalszej wędrówki. Jeśli materiał będzie niewłaściwy, będzie palić się nierównym, płochliwym płomieniem. Każdy z nas widzi
Artykuł ukazał się w pogodno.exe vol. 10
oczyma duszy siebie, swe dotychczasowe dokonania. Rozmyśla, zapatrując się w chochlikową iskierkę np. świecy. Ja sama, lubię nieraz wsłuchać się w ogień, pożerający kolejne drwa palące się w ognisku lub kominku. Podsumować swoją pracę i ocenić ją, pomyśleć, co należy jeszcze zrobić i co naprawić, by być coraz lepszym człowiekiem, mądrzejszym, bardziej kochanym. To jest coś pięknego, niezastąpionego. Te chwile kojarzą mi się dodatkowo z najpiękniejszymi chwilami życia nie tylko harcerskimi. Chciałabym tu przywołać, zeszłoroczne ogniobranie na II Ogólnopolskim Zlocie Drużynowych w Krakowie. Stałam wśród ciemności, wokół byli inni, więc nie byłam sama, mogłam czuć się bezpiecznie. Cisza, napięcie i nierówny oddech. W oddali szepty i nieruchomy spacer sylwetek ludzkich, przeszywających morze nocy. Gdzieniegdzie płonęły drogowskazy jasnego światła, zapalając nasze dusze chwilą, która jak kot, skrada się bezszelestnie za swoją ofiarą. Wtem maestro rozpoczął swój koncert. W moich oczach wzburzone morze po policzku płynęło. Gra światła na granatowym płótnie nieba toczyła ze sobą otwartą walkę. Iskierki paliły swym językiem ciemności, które otulały wszystkich słuchaczy. W myślach pobiegłam drogą mojego barwnego świata, do domu na wzgórzu. Chwyciłam pędzel i tęczową paletę barw, poczęłam malować... żar wylewał się z serc i ta cisza dookoła... cokolwiek wtedy myślałam i w co wierzyłam, mogłam to osiągnąć, czułam w sobie tę siłę. To jak uścisk dłoni osoby, która stała się bratnią duszą. Pierwszy dotyk słońca budzący ze snu zmęczone ciało. I tęsknota za kimś, za czymś, co mogło tak wiele zmienić w mym życiu. Koncert dobiegł końca. Po ogniobraniu. Taniec ognia trwał jednak nadal poza czasem i przestrzenią. W głowie rozbrzmiewała wciąż muzyka, nuta po nucie budował się stos watrowy. Księżyc w pełni ognia płynął z rozpiętymi żaglami. Chwytał wiatr i nadzieje. Wokół iskier moc, gwiazd światłem płonął, tak cudownie. Stałam patrząc w serce jak goreje i płakałam. I my zbudujmy w sobie ognisko, układając je na długie palenie. Pierwszym polanem „pracy nad sobą” włóżmy cząstkę siebie. Tę małą cześć, która zbierze plon. Musimy uparcie szukać swego miejsca w społeczeństwie. Nam nie wystarczy znajomość miejsca zamieszkania, nas ciekawi świat. Patrząc w swą przyszłość, pragnijmy odnaleźć własną ścieżkę - włóżmy zatem, drugie polano w ogień. Trzecim, będzie służba. Wszyscy, mając mniej bądź więcej lat w swym życiu przyrzekaliśmy. Obiecaliśmy, że będziemy z własnej szczerej woli „pełnić służbę Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim i być posłusznym/posłuszną Prawu Harcerskiemu”. Słowa przysięgi dudnią gdzieś w sercu. Powinny, składana jest raz na całe życie. W takich chwilach, w których milknie las, kiedy wiatr przestaje śpiewać i wytęża słuch w oczekiwaniu na znak pierwszej siarkowej nuty, gdy wzrok skupia się a głos wspólnych myśli powtarza: „jedną zapałką...” większość z nas weszła do harcerskiego kręgu. Cały czar ukrywa się w tych właśnie maleńkich szczególikach. „Czy tylko w zwyczaju i obrzędach Niewinność i piękno się rodzą?” (William Butler Yeats). Tak! Zwyczaje i obrzędy wprowadzają piękno, przywracając poczucie cudu w naszym harcerskim życiu. Smutnym jest jednak fakt, że większość z nas jest zbyt zmęczona, by je kultywować. Znamy już to wszystko. Nic nie może nas zaskoczyć. Przecież to stare jak świat, wszyscy o tym wiedzą. Nie przywiązujemy więc najmniejszej wagi, do tego, co robimy, co czynimy, nie wspominając już o uczuciu. Nie dostrzegamy bogactwa, które otacza cały obrzęd, piękna i niezwykłości w tak prostej czynności, jaką jest rozpalenie ogniska, choćby na zwykłej zbiórce. Na nas spoczywa odpowiedzialność, jak przekażemy tę tajemnicę naszym podopiecznym. Pamiętajmy, że urozmaicając każdy obrzęd o nowe elementy, odświeżamy zdolność odbierania przez nasze zmysły wrażeń, tak ważnych w naszym życiu. Ile to jest ognisk, w których możemy zaobserwować te same elementy, ale mimo tego, każde pamiętamy inaczej? W każdym, co innego nas tak naprawdę porwało, zachwyciło, ścisnęło za duszę, bo serce mocniej zabiło. Wystarczy zapatrzeć się w płomień. Zobacz, on taki nieporadny, niewinny, a potrafi tak wiele... jest cząstką w duchu świata, łączącym całą ludzkość. Ogień to nasze serce, nasze wewnętrzne bogactwo. Migoce, muska swym językiem duszę. Tak łatwo ją zapalić, jak i zgasić. Rozpalmy wieczny ogień i starannie pielęgnujmy, by blask, żar, ciepło, jakie daje, porażało wszelkie zło, pokonywało przeszkody, dawało siłę, moc, wiarę, nadzieję. By było tą „jedną zapałką” do rozpalenia ogniska w drugim człowieku. Musimy nauczyć się być strażnikami żywiołu, który jest w nas samych, by móc zanucić w chwilach, niekoniecznie pozytywnych w życiu, słowa piosenki: „Strażniku ognia dorzuć drew, niech ogień, tak jak w sercu krew, zatętni mocno, ciepło da... czerwony płomień…” Bądźmy ogniem, ale tak, by nikogo nie poparzyć. Wszystko jest w naszych rękach. Pamiętajmy: „Każda epoka ma swe własne cele i zapomina o wczorajszych snach: Nieście więc wiedzy pochodnie na czele i nowy udział bierzcie w wieków dziele, Przyszłości podnoście gmach! Ale nie depczcie przeszłości ołtarzy, Choć macie sami doskonalsze wznieść, Na nich się jeszcze święty ogień żarzy, i miłość ludzka stoi tam na straży, i wy winniście im cześć! Ze światem, który w ciemność już zachodzi wraz z całą tęczą idealnych snów, Prawdziwa mądrość niechaj was pogodzi: I wasze gwiazdy, o zdobywcy młodzi, w ciemnościach pogasną znów!” (Adam Asnyk). Słowami poety kończę swą wypowiedź i harcerskim pozdrowieniem, CZUWAJ!
vol. 24
Dzień Myśli Braterskiej
22.02.2012
22 lutego okiem zastępowych
Dodatek
pogo dno exe wybór: Maciej Grabowski na podstawie prac uczestników Kursu Zastępowych „Watra” X: Jakuba Florkowskiego Tosi Bober Anny Kalinowskiej Kingi Waruszczak
W
kartka z kalendarza na odwrocie autorstwa Patrycji Duraj
t świętem zień Myśli Braterskiej jes dę nie praw harcerzy, ale tak na , ale o cały ień dz chodzi tu tylko o ten i nad bardziej lub rok; cały rok troski i opiek szej pomocy. i na mniej potrzebującym organizuje imprezy, Nasz hufiec w tym dniu zabawy, biwaki itp. sk ie j m a na m Dz ie ń M yś li Br at er niu „nie wystarczy przypominać o przesła a iść dalej” - jak przekroczyć prób, trzeb „do końca świata mówi Jurek Owsiak i jeden dzień dłużej”.
D 2
2 lutego jest ważnym dniem dla harcerzy, to D z i e ń M y ś l i B r a t e r s k i e j . W ten dzień harcerze i skauci myślą o sobie, piszą do siebie karteczki z życzeniami, organizują gry i zabawy, spotykają się przy ognisku. Dzień Myśli Braterskiej przypomina, że skauci z całego świta są braćmi niezależnie od koloru skóry i narodowości.
„
denwa Roberta Ba o sł ia n d o g te la mnie - to z n a c z y ie jc a w u z „c ie żyć” P o w e ll a y móc szczęśliw ólnie b k, ta ie jc u p ę post go szczeg cenne. 22 lute zo rd a b ę si i myśleć o stają ć”, pomagać a w zu „c ę kiego. si staram rcerstwa Pols a H u zk ią w Z ąć swojej roli w może zabrakn ie n ia n d o g ą, Oczywiście te iska z drużyn n g o i, m ia n ie row ń Myśli kartek z pozd dług mnie Dzie ni w e W . h yc w o n jszych d czy gier tere ym z najważnie ości, gdy n d je st je j e ki Braters przyszł adzieję, że w ie roku. Mam n twem w moim życiu dobiegn rs ć e a rc historia z ha będę wspomin ia n d o g te ie końca, właśn mi ono dało. ką ja , przygodę
D
„
T
dniu Myśli Braterskiej, ż y c z ę wszystkim, by potrafili r o z d a w a ć bezinteresownie przyjaźń i cieszyć się k a ż d ą , n a w e t najmniejszą, otrzymaną iskierką miłości , przyjaźni, radości; byście wierzyli, że dobro, jakim się dzielicie, powróci do Was ze zdwojoną siłą.
:)
en dzień niech bę dzie pretekstem do wysłania ży czeń, przeproszenia ko goś, podziękowania czy wybacz enia. Jeśli nie potrafimy zrobić tego na co dzień, to zróbmy to przy tej okazji lepiej późno niż wcale. Spróbujmy wyrzucić z sie bie złość, pogardę dla innych. Odkry jmy w sobie tę lepszą stronę, bądźmy tolerancyjni, miejmy więcej szacunku dla tego co ro bią inn i. Za ak ce ptu jm y inn oś ć, odmienność i poszukajmy w nich tych pozytywnych stron. Szan ujmy to, co da je na m los or az pr aw dz iw yc h przyjaciół, którzy są przy nas zawsze, bez względu na okoliczno ści. Bo jak powiedział Pino Pellegrini, przyjaźń to najpiękniejsza rzecz, jak ą człowiek mo że za pr op on ow ać dr ug ie mu człowiekowi bezinteresow nie”.
Poczujcie klimat Dnia Myśli Braterskiej AD 2000. Komendantką, która dopiero 7 lat później spełniła prośbę Michała była hm. Edyta Siwińska. vol. 24, 22.02.2012 r.
Okładka: Pokolenie exe
wydawca: Komenda Hufca Szczecin-Pogodno © 2012 ul. Dworcowa 19 70-206 Szczecin exe@szczecinpogodno.zhp.pl
Koncepcja: Michał Borun, Marek Kowalczyk Wykonanie: Marek Kowalczyk Na zdjęciu: Klaudia i Paulina Borkowskie z 81 WDH "Zodiak" Redakcja składa podziękowania Marcinowi Łukomskiemu i kierownictwu Multikina za udostępnienie sali.
red. naczelny wydania: Maciej Grabowski nakład: 50 egz., dodruk: 20 egz.
redakcja: Maciej Grabowski . Dorota Szymańska korekta: Dorota Szymańska autorzy tekstów: pwd. Beata Araszkiewicz-Ochota . Katarzyna Bartkiewicz Jan Bober . Michał Borun . Piotr Brejwo . Katarzyna Czerniawska . pwd. Grzegorz Kułakowski hm. Maciej Grabowski . hm. Edyta Siwińska (magiel) . hm. Anna Stachowska