Vol 31

Page 1

ISSN 2084-1957

pogo dno exe


vol. 31, Dzień Myśli Braterskiej aktualności metodyka korczakianum

22 lutego 2015 r.

magiel / daily scout

Jeszcze inne metody podążania ku północy Śladem Starego Doktora. Antologia (2)

Maciej Grabowski o tym, że można jeszcze inaczej słów kilka o Januszu Korczaku

Każde z nas miało do niego swoją naj-ważniejszą sprawę, którą załatwić albo choćby jej wysłuchać mógł tylko on.

INSTrefa innym

Doskonalenie się w służbie na rzecz wychowania. Bezproblemowe otwieranie próby w KSI

udziela kilku cennych wskazówek

Service projects

o stawianiu sobie wyzwań

Adrian Łaskarewski Dorota Szymańska

Będąc instruktorami Związku Harcerstwa Polskiego, dbamy o wszechstronny rozwój naszych podopiecznych na różnych płaszczyznach. Stwarzamy okazje do kształtowania się ich osobowości. Wszystko to, dzieje się przy współudziale innych członków Związku

Rafał Raniowski przemyślenia

Biali Kurierzy

wspomina tych, o których nie możemy zapomnieć

Ku chwale zmian

o tym, co nieuchronnie nas czeka

Edyta Sielicka

Pogodno to przede wszystkim harcerstwo w najpiękniejszym wydaniu czyli praca z gromadami zuchowymi, drużynami harcerskimi.

Komendancka buta \

wrażenia odkurzone herbaciarnia dodatek

O (nie) przeczytaniu pewnej książki

Maciej Grabowski o historii wywołanej jednym e-mailem

Rafał Raniowski o tym, że warto wrócić do nieprzeczytanych książek

Pogodno.exe od deski do deski (4)

Michał Borun Maciej Grabowski

Rowerem przez zimę

Łukasz Muzykiewicz

Kolonijna księga myśli i cytatów

Julia Siemińska

o rowerowej pasji


vol.31

Dzień Myśli Braterskiej

22.02.2015

   Pogodno.exe zaginęło jak tegoroczny śnieg. Ale i on w końcu spadł. Jak to się stało, że znów (już) się szykujemy do wakacji.

Po sukcesie PINu do drukarki, Komenda Hufca rozważa zaczipowanie wszystkich instruktorów.

Harry Potter jak się okazało, też jest z Pogodna.

Na kazdego znajdzie się jakis kurs. (Kurs na zmiane!)

I znów zagraliśmy. Całkiem niezła z nas Orkiestra ☺ Biuro Hufca poszukuje gromady zuchowej, która nosiłby nazwę Dzielnych Krasnali i w swej obrzędowości miałaby cotygodniowe sprzątanie hufca. AAAA …. No i mycie kubków ….co dwa dni. Obiecany sponsoring środków do sprzątania. E: A ty coś kiedyś paliłeś? D: Ale ja nie byłem w harcerstwie!

A my wciąż płyniemy, tam gdzie wiatr nas gna... Yoko, toko – Szeregi już cwiczą japonski. Niewiele czasu zostalo.

Wraz z nadchodzącą wiosną klucze żurawi wracają, jako i nasz Jan powrócił. Naaadchooodziiiii zmiiaaannnnaaaaa Na Berlin, do Berlina, z Berlina, w Berlinie, koło Berlina, pod Berlinem, obok Berlina. Bieszczadzki Park Narodowy jak Twierdza z Fosą -nocą niezdobyty. NIECH ZAPŁONIE WATRA!!!

Przekaz podprogowy od komendantki: ewidencja, składki, ewidencja, składki, ewidencja, składki, myj po sobie kubki. Odkupię kod do drukarki. Anonim. Ja też. Drukarka Zuchy tu, zuchy tam … o są i znikające. Najlepsze Bałwany i Bałwanki to jednak u nas. Nawet bez śniegu. OGŁOSZENIE WYBORCZE: Zrobię Wam wszystkim dobrze. /Przyszły komendant.

Procentyyyy, szczególnie 1 poszukiwany. „Stara komenda z własnym piwem? Mieli browarek?” Z frontu walk o Miroszewo: - „Ja mam wrażenie, że my natrafiliśmy tam na taki mur. I my tak głową w ten mur, w ten mur, w ten mur…” Czas wietrzyć sztandary… kwiecień za pasem! No to w tym roku wakacje w górach! (albo tuż obok) Ale, to kto obiecuje ten sponsoring? Tyyyyle tych koszulek zamówiliście, że od października nie mogą ich zrobić! Pełnoletność? Bywaj, ex-e!


Tytułem wstępu (i zakończenia). Czyli kilka słów od… Nie pamiętam dziś zupełnie momentu, w którym rozpocząłem pracę w redakcji pogodno.exe. Momentu tego nie da się też w żaden sposób ustalić, bo redakcja exe miała i wciąż ma charakter nieformalny – zawiązuje się wtedy, gdy jest potrzeba, a swoje istnienie zawdzięcza pracy tych, którzy akurat mają trochę wolnego czasu (albo go nie mają, lecz znajdują) i są w stanie poświęcić go na tworzenie hufcowego pisma. Nie pamiętam tym bardziej, kiedy ciężar, przywilej i przede wszystkim zaszczyt koordynowania tych prac przeszedł na mnie. Nie mniej jednak pracę nad pogodno.exe będę wspominał jako jeden z istotniejszych aspektów mojej harcerskiej aktywności. Mało kto wie, że w pogodno.exe nic nie jest przypadkowe (a przynajmniej nie powinno być). Każdy artykuł ma swoje miejsce, istnieją wręcz dogmaty pracy, każda czcionka, każdy jej krój, wielkość, położenie, jest określona opracowaną przez nas samych, a przede wszystkim przez Michała Boruna – twórcę pisma, instrukcją. Mimo tych dość ścisłych zasad redakcji pisma, pogodno.exe zawsze dawało poczucie wolności – przywilej kreacji, tego co trafia do rąk wędrowników i instruktorów hufca. Przywilej ten nieodzownie łączy się z odpowiedzialnością – za treść, za sprostanie wymogom środowiska, w końcu za harcerski przekaz, który niejednokrotnie trzeba (próbować) godzić z przekazem artystycznym (vide: okładki). Pogodno.exe jest jedną z nielicznych, wciąż wydawanych gazet w ZHP – w całej naszej organizacji hufce, które wciąż widzą potrzebę wydawania własnego pisma, można zliczyć na palcach obu rąk. W naszej chorągwi, poza „Barwami Czasu” nie ma innego stałego wydawnictwa. Gazeta (w dodatku wydawana drukiem) to niezwykły instrument wychowawczy, który wciąż powinniśmy wykorzystywać w pracy z wędrownikami i instruktorami. Jego zaleta jest tym większa w obecnych czasach, gdy przekaz jest nieustannie skracany, przyjmuje wymiar ogólnikowy, hasłowy, na wzór postów z forów, czy portali społecznościowych. Dziś, po latach, przychodzi mi pożegnać się z tworzeniem pogodno.exe. Moment ten jest z jednej strony smutny, jak zawsze, gdy przemija coś, co jest dla nas ważne. Z drugiej strony, mam świadomość, że nadszedł czas by w kierowanie pismem tchnąć trochę świeżości, innego spojrzenia, nowych idei i pomysłów. Wierzę głęboko w to, że środowisko instruktorskie Hufca Szczecin-Pogodno w dalszym ciągu będzie stawiało trud temu wyzwaniu, a pogodno.exe będzie świętowało kolejne okrągłe numery wydań i lata istnienia. hm. Maciej Grabowski PS Serdecznie dziękuję za pomoc, wsparcie i niezwykłe zaangażowanie w redagowanie gazety hm. Dorocie Szymańskiej, bez pomocy której wiele wydań nigdy nie ujrzałoby światła dziennego, hm. Edycie Siwińskiej za niezawodny komentarz do otaczającej nas rzeczywistości w każdym pogodnianym maglu, a także wszystkim autorom tekstów i tym, którzy swoją pracą wspierali nas przy każdym z wydań. Nowej ekipie exe, jakakolwiek nie będzie, życzę natomiast samych niezapomnianych wydań.

BANK INFO & ZAPO

wydanie 31

22 lutego 2015 r.

LUTY 22.02

Rajd z okazji DMB (M. Marczak, T.Araszkiewicz) Spotkanie instruktorskie (A.Maszczykowska, P.Borkowska)

MARZEC 6-8.03 28.03

WATRA XI – biwak I (J.Wójcik) Rajd Primaaprilisowy(P.Wnuk, P.Duraj)

KWIECIEŃ 10-12.04 17.04 24-26.04

WATRA XI – biwak II (J.Wójcik) APEL HUFCA Spal Buty VIII (J.Wójcik)

MAJ 9-10.05 15-17.05 30/31.05

Rajd na Berlin (K.Szymkiewicz) WATRA XI – biwak III (J.Wójcik) Rajd Nocny (P.&P.Ochota, R.Maciulewicz)

DRUHNO DRUŻYNOWA! DRUHU DRUŻYNOWY! KURS ZASTĘPOWAYCH WATRA XI Serdecznie zapraszamy do wzięcia udziału w Kursie Zastępowych „Watra” organizowanym przez Hufiec ZHP Szczecin - Pogodno. Kurs odbędzie na trzech biwakach w terminie: BIWAK I - 6-8 marca 2015 r. BIWAK II - 10-12 kwietnia 2015 r. BIWAK III - 15-17 maja 2015 r. Całkowity koszt kursu to 90zł. Warunki uczestnictwa: - członkowsko w ZHP (wpis do ewidencji), - zgoda prawnego opiekuna, - pozytywna opinia drużynowego, - złożone Przyrzeczenie Harcerskie, - opłacone składki członkowskie, - przesłanie kwestionariusza zgłoszeniowego na adres: watra@szczecinpogodno.zhp.pl - podpisany formularz należy złożyć w biurze Hufca. Organizatorzy zapewniają: - zakwaterowanie, - ciepły obiad na każdym biwaku, - materiały programowe,

- dobrą zabawę.


vol. 31

Dzień Myśli Braterskiej

22.02.2015

Jeszcze inne metody podążania ku północy…

Metodyka

Maciej Grabowski

hm. Maciej Grabowski

z-ca komendanta Hufca Szczecin-Pogodno przewodniczący Sądu Harcerskiego Chorągwi Zachodniopomorskiej ZHP

Każdy z nas zgłębiał kiedyś na zbiórkach metody wyznaczania północy, zarówno te przyrządowe, jak i opierające się jedynie na obserwacji otoczenia. Każdy zapewne pamięta sposób na słońce w zenicie, mech na drzewie, czy kamieniu, namagnesowaną igłę, zegarek itd. Metod jest wiele, ale dzisiaj chciałbym przedstawić Wam dwie, o których nie wszyscy mogli słyszeć. Tak, da się wędrować ku północy, na jeszcze inne sposoby. Słupki graniczne Wędrując po lesie często mijamy małe granitowe (cementowe) słupki, których górna część wymalowana jest na biało, zaś na czterech bokach znajdują się numery. To tak zwane słupki graniczne – wyznaczają one granice oddziałów leśnych. Wbrew pozorom, w lesie panuje niezwykły porządek. Cały jego obszar podzielony jest na działki (zazwyczaj prostokątne), zwane oddziałami, które oddzielone są drogami leśnymi.

Podział lasu na oddziały leśne i numery poszczególnych oddziałów widziane na mapie topograficznej. © ExpressMap, Okolice Szczecina, Warszawa 2009

Tak jak każdy dom ma swój numer, również każdy oddział ma swoją niepowtarzalną numerację, która zazwyczaj widoczna jest też na mapie topograficznej. Porównując zatem numerację widoczną na słupku i na mapie możemy określić swoje położenie. Ale to nie wszystko… Dzięki samym słupkom, możemy wyznaczyć kierunek północny, a dzięki temu, zorientować mapę, dokładnie określić swoje położenie w terenie oraz kierunek, w którym się poruszamy. Słupki oddziałowe umieszczane są na styku oddziałów leśnych, w północno-wschodnim narożniku skrzyżowania (czyli na południowo-zachodnim narożniku oddziału leśnego).

  


  

Każdy słupek jest wkopany w ziemię w ten sposób, że namalowane na nim numery „patrzą” na swój oddział leśny. Co więcej, krawędź słupka pomiędzy dwoma najniższymi numerami na słupku wskazuje zawsze kierunek północny. Poszczególne oddziały leśne numerowane są od północnego wschodu (wartości najniższe) na południowy zachód (wartości najwyższe). A zatem, pamiętając numery słupków, które minęliśmy, możemy ustalić w jakim kierunku się poruszamy - jeżeli numery w sposób regularny rosną np. 486-488-490 idziemy na zachód, jeżeli maleją np. 378376-374 – na wschód; jeżeli maleją, ale „skokowo” np. 588-534-486 idziemy w kierunku zbliżonym do północy, zaś gdy w podobny sposób rosną, np. 542-596-633 poruszamy się w przybliżeniu na południe (w przybliżeniu, gdyż granice oddziałów leśnych-drogi leśne, nie zawsze pokrywają się z kierunkami świata). Warto też pamiętać, że jeżeli na słupku znajdują się mniej niż cztery numery (np. na jednej ściance jest kropka), to znaczy, że działka, na którą „patrzy” nieopisana część słupka, nie należy do Lasów Państwowych. Należy też pamiętać, że niekiedy w jednym miejscu stykają się więcej niż cztery oddziały leśne – możemy więc odnaleźć np. dwa słupki obok siebie.


Obserwacja Księżyca Kierunek północny w przybliżeniu można wyznaczyć także w oparciu o obserwację Księżyca. Metoda ta została zaprezentowana na łamach poradnika „Vademecum Robinsona” wydanego przez Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze (pod red. Marii i Honoraty Korpikiewicz): Księżyc jest satelitą Ziemi. Ziemia obiega Słońce dookoła, a Księżyc Ziemię. Obserwowane z Ziemi fazy Księżyca są wynikiem jego ruchu obiegowego wokół Ziemi. Wzajemne położenie Słońca, Ziemi i Księżyca warunkuje określoną jego fazę. W nowiu kąt pomiędzy Słońcem a Księżycem (dla obserwatora na Ziemi) wynosi 0°. Księżyc jest odwrócony ciemną stroną w kierunku Ziemi (Słońce oświetla niewidoczną z Ziemi część Księżyca), więc go nie widać (por. rysunek poniżej). W pierwszej kwadrze kąt pomiędzy Słońcem a Księżycem wynosi 90°. Widać prawą połowę Księżyca (Księżyc ma kształt literki D. Łatwo zapamiętać: dopełnia, czyli idzie do pełni). W pełni kąt pomiędzy Słońcem a Księżycem wynosi 180°. Świeci cała („pełna") tarcza Księżyca (Słońce oświetla część księżyca widoczną z Ziemi). W ostatniej kwadrze — kąt pomiędzy Słońcem a Księżycem wynosi 270°. Widać lewą połówkę Księżyca (Księżyc ma kształt literki C „ciemnieje", czyli zbliża się do nowiu).

Metoda wyznaczania stron świata według położenia Księżyca nad horyzontem pozwała nam określić strony świata w sposób przybliżony. Wynika to z dwóch faktów: po pierwsze w ciągu roku zmieniają się stale punkty wchodu zachodu Słońca i nie zawsze Słońce wschodzi dokładnie na wschodzie, a zachodzi na zachodzie; po drugie Księżyc nie obiega Ziemi w płaszczyźnie jej orbity ale jego tor jest nachylony do płaszczyzny orbity Ziemi pod kątem ok. 5°. Z tego faktu wynika, że jego odległość kątowa od Słońca na niebie nieco się różni od 0°, 90°, 180° i 270°. Przyjmijmy jednak, że Słońce wschodzi dokładnie na wschodzie, a zachodzi dokładnie w miejscu gdzie znajduje się zachód (dzieje się tak w dniu równonocy) a więc wschodzi o godz. 6, a zachodzi o godz. 18. Jak ustaliliśmy wyżej, w nowiu kąt pomiędzy Słońcem i Księżycem wynosi 0°, Księżyc wschodzi i zachodzi razem ze Słońcem: o godz. 6 wschód, zachód o godz. 18. Ponieważ w nowiu Księżyca nie widać, w tej fazie nie można za jego pomocą wyznaczyć też kierunków świata. W pierwszej kwadrze kąt pomiędzy Słońcem a Księżycem (widocznym jako „D”) wynosi 90°, Księżyc „spóźnia się” w stosunku do Słońca o 90°, czyli o 6 godzin (Ziemia obraca się z prędkością 1° co 4 minuty, a zatem 15° w ciągu godziny; 90° / 15° = 6 godzin) - wschodzi w południe (6 godzin po Słońcu), zachodzi o północy. Skoro zatem Słońce w zenicie znajduje się o godz. 12, to księżyc w zenicie będzie 6 godzin później – o godz. 18. O tej też godzinie (podobnie jak Słońce o godz. 12), będzie

  


  

wyznaczał kierunek południowy. Księżyc w pierwszej kwadrze świeci przez pierwszą połowę nocy. W pełni kąt wynosi 180° - Księżyc „spóźnia" się już o 180°, czyli o 12 godzin. Wschodzi, gdy Słońce zachodzi (o godz. 18), zachodzi, kiedy Słońce wschodzi (o godz. 6), a zatem kierunek południowy będzie wskazywał 12 godzin po zenicie Słońca – o godz. 24:00. W pełni Księżyc świeci całą (pełną) noc. W ostatniej kwadrze kąt wynosi 270° - Księżyc (widoczny jako „C”) „spóźnia" się o 270°, czyli 18 godzin. Wschodzi o północy, zachodzi w południe, kierunek południowy wskazuje zatem 18 godzin po Słońcu – o godz. 6 rano. W ostatniej kwadrze Księżyc świeci przez ostatnią połowę nocy.

Przytoczone wyżej sposoby wyznaczania stron świata można także zastosować do wyznaczania czasu. Odwracamy więc zagadnienie: jeżeli mamy kompas lub w inny sposób zorientowaliśmy się w stronach świata, np. za pomocą przedmiotów terenowych — możemy na podstawie obserwacji Słońca lub Księżyca wyznaczyć przybliżony czas. Powodzenia na szlaku!


vol. 31

Dzień Myśli Braterskiej

22.02.2015

Śladem Starego Doktora. Antologia (2)

Janusz Korczak z dziećmi i jednym z wychowawców przed Domem Sierot, koniec lat 20.

Korczak z dziećmi na kolonii letniej Domu Sierot „Różyczka” w Gocławku, lipiec 1927 r.

Rozgłos, jaki Korczak zyskiwał w intelektualnych kręgach, niejednemu młodemu literatowi zawróciłby w głowie. Stał się także popularny jako lekarz. Zamożną klientelę, którą powodował raczej snobizm niż troska o swoje pociechy, traktował arogancko. Zamiast puszyć się w blaskach wschodzącej sławy, pić herbatę w salonach warszawskich bogaczy i brać od nich sute honoraria za porady, praktykował dalej w szpitaliku na Śliskiej i coraz dotkliwiej czuł swoją bezradność wobec nieszczęść małych pacjentów, wynikających z nędzy i ciemnoty środowiska, w którym żyli. Od dziecka chciał reformować świat. „A reformować świat, to reformować wychowanie” – napisał niegdyś w uczniowskim dzienniczku. W czerwcu 1909 roku Henryk Goldszmit został wybrany do Zarządu Towarzystwa „Pomoc dla Sierot”. I wtedy zdarzenia nabrały tempa. Pod jego wpływem zaczęto coraz głośniej mówić o konieczności zastąpienia tymczasowego schroniska ośrodkiem dla żydowskich dzieci, w którym można będzie realizować długoletni program opiekuńczo-wychowawczy. Ku zdumieniu literackiej Warszawy pisarz zdecydował się objąć kierownictwo nowej placówki. Panna Stefa obiecała współpracę. Oboje zrezygnowali z wynagrodzenia. Nim Korczak zaczął realizować swoje eksperymenty pedagogiczne uczył się cierpliwości. Poznawał bezbarwne i mroczne tajemnice internatu, sypialni, umywalni, sali rekreacyjnej, jadalni, podwórka i klozetu. Brał udział w codziennym życiu wychowanków, wysłuchiwał zwierzeń, pocieszał, ważył, mierzył, strzygł, obcinał paznokcie, opatrywał skaleczenia, obserwował, wyciągał wnioski, notował. W przyjętym przez Korczaka modelu prowadzenia działań wychowawczych bardzo istotny stał się system dyżurów, wymyślony przez pannę Stefę. Troska o czystość wewnątrz i na zewnątrz domu, pomoc w kuchni, w pralni, opieka nad najmłodszymi oddane zostały wychowankom. Praca uczyła samodzielności i poczucia obowiązku. Bo pracę uważał Korczak za bezcenny czynnik wychowawczy. Rozwijała intelektualnie i dawała poczucie uczestnictwa w życiu. Każdy przybysz otrzymywał opiekuna – kogoś ze starszych dzieci. Opiekun był odpowiedzialny za „nowego”, pomagał mu wkoleić się w ustalone tory internatowego życia. Powoli, nie bez trudu, rodził się słynny system korczakowski, oparty na samorządności i sprawiedliwości. Ogromną rolę odgrywała dokumentacja bieżących wydarzeń. W sali jadalnej zawisła na ścianie tablica, do której każdy mógł przyczepić karteczkę ze swoimi pretensjami do kolegi albo do wychowawcy. Wieczorem skargi były publicznie rozpatrywane i jeśli nie znaleziono polubownego wyjścia z sytuacji, kierowano sprawę do Sądu Koleżeńskiego, któremu podlegali zarówno wychowankowie, jak i wychowawcy: Adaś Piekło, wychowanek, obdarzony tym przezwiskiem przez Korczaka, był złośliwy, inteligentny, przebiegły, rudy i piegowaty. Przezywał chore dzieci, które moczyły się, dokuczał ułomnym. Doktor zaczął go leczyć nie zakładami, lecz metodą «klin, klinem». Przezywał Adasia na każdym kroku od piekielników, z piekła rodem, od zakał i zaraz.

Korczakianum

  


  

Najpierw Piekiełko odszczekiwał się. Wreszcie zdenerwował się i podał Doktora do sądu za dokuczanie. Doktor dostał paragraf 100. W sierpniu 1914 r. wybuchła pierwsza wojna światowa. Doktor Goldszmit, zmobilizowany wraz innymi warszawskimi lekarzami, pojechał na front. W grudniu 1915 r. dywizja, w której służył Korczak jako ordynator polowego lazaretu, kwaterowała we wsi Głuboczek na Wołyniu. Podczas przepustki trafił do Polskiego Komitetu Pomocy Ofiarom Wojny – internatu dla polskich uczniów kierowanego przez Marynę Falską. Wizyta oficera, Polaka, znanego pisarza, stała się dla wszystkich przełomem. W ciągu trzydniowego pobytu w ośrodku, Korczak przeorganizował chaotyczne do tej pory życie sześćdziesięciu jego mieszkańców. Z przypadkowej zbieraniny agresywnych anarchistów zaczęli się zmieniać w demokratyczną społeczność. Na początku wizyty został wplątany w sprawę trzynastolatka oskarżonego o kradzież zegarka i zagrożonego wyrzuceniem z domu. Za pomocą sprawdzonych na Krochmalnej metod sądu koleżeńskiego: świadków, oskarżycieli, adwokatów i sędziów powołanych spośród wychowanków, udało się udowodnić niewinność chłopca, a przy okazji uświadomić dzieciom, że respektowane są ich prawa. W nocy z 7 na 8 listopada 1917 roku (wg kalendarza gregoriańskiego) w Petersburgu partia bolszewików przejęła władzę. Korczak spędził blisko rok w Kijowie. Ludzie bali się wychodzić z domów, a on bez strachu odwiedzał internat przy ul. Bogutowskiego, zaglądał do gimnazjum i działającego przy nim przedszkola. Żył jak kompletny abnegat, bo nigdy nie umiał się troszczyć o siebie i organizować sobie własnego życia, a co dopiero w czasie ogólnego głodu. Jadł byle co, czasem po prostu obrzydliwą mieszaninę paru kasz zagotowanych na wodzie. Kiedy pani Maryna Falska zapraszała go na posiłki, odmawiał – nie chciał żywić się kosztem dzieci. Maria Taboryska wspomina: Każde z nas miało do niego swoją najważniejszą sprawę, którą załatwić albo choćby jej wysłuchać mógł tylko on. Nie, nie był kimś w rodzaju sędziego, który po wysłuchaniu stron ferował wyroki. Nie! Po prostu rozmawiał z nami o wszystkim, co nas gnębiło, złościło lub cieszyło, a często my sami w rozmowie z nim znajdowaliśmy rozwiązanie problemów lub ulgę, gdy wyrzuciliśmy z siebie wszystko to, co nas nurtowało. Drażliwy temat emocjonalnych związków między wychowawcami a wychowankami pojawia się w pismach Korczaka rzadko. Wśród dziesiątków dzieci z Domu Sierot, które wymienia z imienia czy z nazwiska, są milsze i mniej miłe, łatwiejsze do prowadzenia, bardziej krnąbrne, takie o których długo się pamięta, inne, o których się zapomina. Nie ma ani jednej sylwetki dziecka szczególnie kochanego, a przecież musiały być i takie. Etyka zawodowa nie pozwalała na wyróżnianie nikogo, na czynienie jakichkolwiek osobistych zwierzeń. W roku 1922 Janusz Korczak rozpoczyna współpracę z powstałym właśnie Państwowym Instytutem Pedagogiki Specjalnej, stworzonym przez Marię Grzegorzewską. Do legendy przeszedł jego wykład inauguracyjny. Przyszedł z chłopcem z Domu Sierot, ustawił go przez aparatem rentgenowskim i włączył urządzenie. Chłopiec przeraził się. Na ekranie widoczne było jego serce dygocące ze strachu. Doktor powiedział do obecnych: Zapamiętajcie na zawsze ten widok. Tak wygląda serce dziecka, kiedy się boi.

Na kolonii letniej Towarzystwa Kolonii Letnich w Michałówce, 1907 r.

Teksty pochodzą z publikacji: „Korczak – Próba biografii”, Joanna Olczak-Ronikier, I. Merżan – „Aby nie uległo zapomnieniu”, Helena Bobińska - „Pamiętnik tamtych lat”. Zdjęcia pochodzą ze strony internetowej Polskiego Stowarzyszenia im. Janusza Korczaka. Wybór: hm. Maciej Grabowski.


vol. 31

Dzień Myśli Braterskiej

22.02.2015

Bezproblemowe otwieranie próby w KSI

INStrefa

Adrian Łaskarzewski Doskonalenie się w służbie na rzecz wychowania

hm. Adrian Łaskarzewski przewodniczący Komisji Stopni Instruktorskich Hufca Szczecin-Pogodno instruktor Hufca Szczecin ZHP członek Poczty Harcerskiej Szczecin II

harcerz od 1978 roku

Z mojego doświadczenia w pracy w komisjach stopni instruktorskich (hufcowych i chorągwianej) wynika, że bywają sytuacje, kiedy podczas otwierania próby na stopień pojawiają się różnice zdań, wzajemne niezrozumienie, a często również – zupełnie niepotrzebnie – emocje. Biorąc pod uwagę różnice wieku (czasem pokoleniowe), doświadczenia, sfery aktywności – jest to zrozumiałe. Warto zatem spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie, czego oczekuje ode mnie KSI.

Wspólny cel Bardzo ważne jest uświadomienie sobie, że KSI i kandydat wraz z opiekunem nie są przeciwnikami – mają ten sam cel. Celem tym jest przygotowanie instruktora do nowych zadań, zaplanowanie jego drogi rozwoju. KSI jest po to, aby go w tym wspierać, ale również po to, a by dbać o właściwy poziom prób i zgodność z obowiązującymi w ZHP przepisami. Osiągnięcie tego celu jest możliwe jeśli będziemy szukać rozwiązań, a nie problemów. Kiedy będziemy rozmawiać: wypowiadać swoje zdanie i słuchać uważnie, starając się zrozumieć. Można by napisać: „słuchać uważnie drugiej strony”, ale przecież nie ma drugiej strony! Jesteśmy my – instruktorzy, razem! Jest jeszcze ktoś ważniejszy od nas – nasi harcerze.

Wychowanie młodego człowieka Misja ZHP Misją ZHP, sformułowaną w Statucie ZHP, jest wychowywanie młodego człowieka, czyli wspieranie go we wszechstronnym rozwoju i kształtowaniu charakteru przez stawianie wyzwań. Składając zobowiązanie instruktorskie jesteśmy świadomi odpowiedzialności wychowawcy. Deklarujemy chęć pracy nad sobą i pogłębiania wiedzy i umiejętności. Po co są instruktorzy? Sensem służby instruktorskiej oraz działania w ZHP starszyzny jest właśnie wychowywanie w sposób bezpośredni albo pośredni (tzn. przez wspieranie wychowania lub tych instruktorów, którzy bezpośrednio wychowują). Nie można tutaj pominąć zobowiązania każdego instruktora: „wychowam swego następcę”. Bycie opiekunem prób instruktorskich to jedno z ważniejszych podejmowanych przez nas działań wychowawczych. Tu kończy się ciąg wychowawczy – proces rozpoczęty przez nas na pierwszych zbiórkach naszego harcerza. Instruktorzy mają prawo, ale przede wszystkim obowiązek być opiekunami prób. Po co są stopnie instruktorskie? Stopnie instruktorskie wyznaczają drogę rozwoju instruktorskiego. Mają przygotować instruktora do bezpośredniej roli

  


wychowawcy (przewodnik) lub do wspierania i kształcenia wychowawców (podharcmistrz, harcmistrz). Praca z grupą młodzieży lub z drużynowymi i innymi zespołami instruktorskimi wspierającymi drużynowych jest fundamentem próby na stopień.

  

Wymagania stopni instruktorskich Jeśli więc ktoś aspiruje do zostania instruktorem lub zdobycia kolejnego stopnia instruktorskiego, wówczas z zasady musi podporządkować się przepisom dotyczącym zdobywania stopni instruktorskich, które przecież nie czynią dla zdobywających stopnie żadnych wyjątków ze względu na doświadczenie, liczbę pełnionych funkcji czy wiek. Doświadczenie życiowe czy wiek mają oczywiście znaczenie podczas zdobywania stopni, jednak jest to znaczenie nie dla trybu czy zasad zdobywania stopnia, ale dla zadań konkretnej próby instruktorskiej. Zadania muszą gwarantować osiągnięcie poziomu zawartego w idei stopnia oraz spełnienie wymagań próby, co nie zawsze jest tożsame z bieżącą harcerską pracą seniora. W uzasadnionych i bardzo wyjątkowych przypadkach biorąc pod uwagę wykształcenie, doświadczenie i dotychczasowy przebieg służby instruktorskiej kandydata do stopnia, KSI ma prawo pominąć wymaganie na stopień opisując ten fakt w karcie próby. Przykładowo, jeśli ktoś był komendantem obozu 10 razy, to nie ma potrzeby wymagać od niego, aby był tym komendantem po raz jedenasty. Każda próba jest inna. Warto podkreślić, że każda próba instruktorska ma indywidualny charakter, określa indywidualną drogę do osiągnięcia przez instruktora lub kandydata na instruktora poziomu, który jest zawarty w idei odpowiedniego stopnia. I właśnie na poziomie konstruowania indywidualnych prób winno się odbywać uwzględnienie specyficznego charakteru służby. Jeszcze raz należy podkreślić, że indywidualizacji podlegają zadania próby, a nie jej wymagania. W pełni indywidualne podejście do kandydata jest możliwe tylko wtedy, kiedy próba stanowi integralną całość, a nie zbiór kolejnych, niezwiązanych ze sobą zadań. Służba instruktorska W świetle powyższego istotą stopnia instruktorskiego jest pełnienie służby, tak więc stopień instruktorski nie może być wykorzystywany jako narzędzie satysfakcjonowania starszyzny czy instruktorów, którzy wprawdzie robią rzeczy pożyteczne dla Związku, jednak nienadające się do zakwalifikowania jako służba instruktorska (wychowawcza). Sama służba instruktorska też nie wystarczy – aby mogła być ona uznana jako zdobywanie stopnia, musi spełniać wymogi próby, być zaplanowana, rozwijająca, zgodna z systemem stopni instruktorskich. Stopnie instruktorskie nie są nagrodą za osiągnięcia Uznaniu dorobku służą m.in.: Krzyż Za Zasługi dla ZHP, Odznaka „Zasłużony Instruktor Chorągwi Zachodniopomorskiej”, odznaki „Zasłużony dla hufca…”, listy gratulacyjne i inne odznaczenia środowiskowe. Przygotowanie do służby Należy ponadto pamiętać, że realizacja próby na stopień instruktorski jest także etapem przygotowania instruktora do pełnienia coraz poważniejszych zadań wychowawczych. Dobre zaplanowanie próby na stopień uwzględnia zatem nie tylko czas próby, ale również dłuższy okres po jej zamknięciu. Moment zamknięcia próby i przyznanie stopnia jest więc mniej końcem pewnego etapu, a bardziej początkiem podjęcia nowych, poważniejszych zadań.


Negatywne zamknięcie próby Z definicji próby wynika, że może ona zakończyć się niepowodzeniem. KSI staje wtedy przed dylematem, czy jeśli zakwestionuje poziom planowanych czy już zrealizowanych zadań, nie zniechęci instruktora do dalszej pracy. Dzieje się tak wtedy, kiedy zadania są zrealizowane słabo, na poziomie niegwarantującym osiągnięcia założonego celu i spełnienia wymagań próby. Nie chodzi przecież o to, że coś robić, ale żeby coś ZROBIĆ. I zrobić to dobrze. Sytuacje takie są głęboko analizowane przez KSI, która z jednej strony powinna pomóc poprawić próbę, zaproponować nowe zadania, a z drugiej powinna dbać o wysoki poziom kadry. Decyzja o zamknięciu negatywnym jest ostatecznością. Bardzo często odpowiedzialność za taką sytuację przerzucana jest na KSI, a nie na kandydata i jego opiekuna. W tym wypadku KSI traktowana jest jako wróg, unicestwiający harcerstwo. Czy jednak obniżenie wymagań, czy przyzwolenie na bylejakość, jest gwarantem działalności gromady, drużyny, szczepu, kręgu, hufca? Jeszcze raz o tym, kto jest najważniejszy Często w takich przypadkach zaczynają grać emocje. Pamiętajmy jednak, że instruktorzy wychowują nasze dzieci, a przecież oczywiste jest, że chcielibyśmy, aby robiły to osoby właściwie przygotowane. Prawdziwym uhonorowaniem wychowawcy są sukcesy jego wychowanków, a nie podkładka pod harcerskim krzyżem.

Czy to, co robię lub planuję robić, to służba instruktorska? Treścią próby na stopień ma być służba instruktorska. Wystarczy zatem zajrzeć do idei danego stopnia i jego wymagań, i odpowiedzieć sobie na poniższe pytania: Ważne pytania, na które odpowiedź powinna być twierdząca:  Czy mam okazje być wzorem dla harcerzy?  Czy pracuję z zespołem dzieci lub instruktorów?  Czy w swojej pracy stosuję metodę harcerską?  Czy wspieram drużyny, namiestnictwa i zespół kadry kształcącej w moim hufcu?  Czy biorę udział w życiu hufca?  Czy znam problemy mojego harcerskiego środowiska?  Czy jestem opiekunem próby instruktorskiej? Specyfika kręgów seniorów. Obowiązujący system stopni instruktorskich jest na tyle elastyczny, że w pełni pozwala uwzględnić w próbach instruktorskich służbę w kręgach seniorów oraz zadania na rzecz kultywowania tradycji i propagowania historii harcerstwa itd. Tym, co różni instruktora od „zwykłego” członka starszyzny, jest umiejętność świadomego wykorzystania owej tradycji i historii do działań wychowawczych. W próbach seniorów bardzo często pojawiają się zadania przybierające formę dokumentowania historii. Ważniejsze od samego opracowania tematu jest przekazanie wartości w nim ukazanych harcerzom i instruktorom poprzez stwarzanie sytuacji, w których młody człowiek może budować swoją tożsamość poznając historię i tradycje, w których poznaje wzorce osobowe zgodne z harcerskimi ideałami. Główną treścią zadania powinna być zatem wieczornica, spotkanie instruktorskie, wystawa zdjęć, trasa rajdu, artykuł w hufcowej gazetce, cykl zbiórek, wycieczka do miejsc związanych z danym tematem lub inna, spośród wielu form harcerskiej pracy. Uważnie przeczytaj ideę stopnia Można wyobrazić sobie sytuacje, kiedy około 70% zadań w próbie na stopień podharcmistrza dotyczyło pracy w drużynie, lub kiedy podobna

  


ilość zadań w próbie przewodnikowskiej dotyczyła rozwoju osobistego i walki z własnymi wadami. Pozwalając sobie na pewne uogólnienie można powiedzieć, że w pierwszym przypadku ktoś planował próbę podharcmistrzowską a wyszła przewodnikowska, w drugim – miała być przewodnikowska a wyszła próba Harcerza Rzeczypospolitej. Jest to przykład niezrozumienia idei poszczególnych stopni.

  

Skąd widomo, że obraliśmy właściwą drogę? Trafnie ujął to Andrzej Poniedzielski, który powiedział: „Człowiek stawia sobie pytania: Co trzeba, co można, i co chce się robić? Szczęściem jest taki stan, w którym odpowiedź na te trzy pytania jest taka sama. W przypadku prób na stopnie „co trzeba” – to wymagania, „co można” – to potrzeby środowiska i warunki jakie ono stwarza, „co chce się robić” – to indywidualne predyspozycje i aspiracje zdobywającego stopień. Jeśli te trzy obszary pokrywają się – to mamy właściwego człowieka, na właściwym miejscu. Jeśli nie – należy zastanowić się, czy właściwie rozumiemy ideę stopni instruktorskich. Odwracanie kota ogonem – jeszcze raz o celach. Formułowanie próby instruktorskiej nie powinno odbywać się według schematu: czytam kolejne wymagania i zastanawiam się, jakie zadanie zrealizować, aby je spełnić. Jest to odwracanie kota ogonem. Celem staje się zdobycie stopnia. Kiedy jednak spojrzymy na swoje harcerskie plany na najbliższy rok, dwa, i w wymaganiach stopnia zaczniemy dostrzegać możliwość dobrego przygotowania się do realizacji tych planów, to świadczy to o tym, że istotna dla nas jest instruktorska służba, a nie chwilowa satysfakcja ze zdobycia stopnia. Dobra próba instruktorska zawiera również zadania nie związane bezpośrednio z pracą wychowawczą, dopełniające, rozwijające.

Sposób formułowania zadań. Dlaczego zadania muszą być jasno i wyczerpująco opisane? Bywa, że wydaje nam się, że coś wiemy i rozumiemy. Kiedy jednak trzeba sformułować to na piśmie, to pojawia się trudność. Jak powiedział kiedyś wieszcz, język po to jest, aby nadać rzeczom właściwe znaczenie, poprzez właściwe ich nazwanie. Zadania próby czytają nie tylko zdobywający stopień, opiekun i członkowie KSI. Sami często sięgamy po to, co odkryli już inni. Próby stanowią dorobek środowiska, mogą być wykorzystane jako wzór, inspiracja lub pomoc, dlatego należy zadbać o to, aby zadania były tak zapisane, aby łatwo dało się zrozumieć ich celowość. Nieprzypadkowo na początku niniejszego artykułu mówimy o misji ZHP i jego celach. Świadomość celów jest przecież jedną z cech metody harcerskiej. Łatwiej będzie sformułować, zrealizować i ocenić zadania, jeśli będziemy kierować się poniższymi zasadami (wszystkimi na raz). Zadania powinny być: Opisane szczegółowo, z jasno widocznym celem Zadanie jest konkretne, jeżeli ktokolwiek czytający zadanie wie czego ono dotyczy, jakie efekty są oczekiwane, oraz co konkretnie zostanie zrobione. Sformułowanie celów zadań jest pierwszym, bardzo ważnym krokiem do ich realizacji. Zadania powinny być tak napisane, aby komisja stopni mogła ocenić, czy gwarantują one dojście do poziomu wynikającego z idei i wymagań stopnia. × Przykład źle sformułowanego zadania: Podejmę stałą służbę w hospicjum.  Przykład dobrze sformułowanego zadania: Przez cały okres próby będę przynajmniej raz w tygodniu odwiedzać hospicjum przy ul. Strzałowskiej. Pomogę pracownikom hospicjum w organizacji wieczerzy wigilijnej dla pensjonariuszy. Zorganizuję, angażując do tego drużynę z mojego szczepu, wspólne śpiewanie kolęd z pensjonariuszami.


Mierzalne: Z treści zadania powinna jasno wynikać odpowiedź na pytanie: Kiedy uznasz, że zadanie jest zrealizowane? × Przykład źle sformułowanego zadania: Nawiążę współpracę z drużyną harcerską w miejscu mojego zamieszkania.  Przykład dobrze sformułowanego zadania: Pomogę 43 DH w organizacji Dnia Dziecka. Będę odpowiedzialny za konkurs „Sztuka stara i nowa”.

  

Atrakcyjne: Podejmowane działania powinny być ciekawe i wzbudzać chęć do działania. Należy rozbudzać w człowieku jego zdolności, próba musi być kreatywna, zadania muszą być rozwojowe dla kandydata, a nie rutynowe. Planując zadania próby warto wykorzystać własne zainteresowania do osiągania celów ZHP. Naszych podopiecznych łatwiej zarazić zaangażowaniem, jeśli sami robimy coś z prawdziwą pasją. × Przykład źle sformułowanego zadania: Przygotuję i wygłoszę wykład „Harcerstwo w Małopolsce w okresie międzywojennym”.  Przykład dobrze sformułowanego zadania: Przygotuję i przeprowadzę historyczną grę terenową „Harcerzem być! Jak to było 80 lat temu”. Realne: Realne to nie tylko „możliwe do zrealizowania”, ale przede wszystkim osadzone w rzeczywistości. Oznacza to, że zadanie: - powinno odpowiadać na zapotrzebowanie środowiska (czyli np. warto skonsultować treść zadania z programowcem hufca lub namiestnikami), - powinno wynikać z podejmowanych i planowanych działań, a nie być specjalnie wymyślane na potrzeby próby. Trudno tutaj wskazać konkretne przykłady, ponieważ są one bardzo uzależnione od sytuacji w środowisku. Terminowe: Muszą mieć określony termin lub okres (np. „przez cały okres próby”) realizacji. Często mobilizuje to do ich realizacji. Porównajmy zatem wspomniane już dwa zadania, wybrane z hipotetycznej próby przewodnikowskiej: a) b)

Podejmę stałą służbę w hospicjum; Przez cały okres próby będę przynajmniej raz w tygodniu odwiedzać hospicjum przy ul. Strzałowskiej. Pomogę pracownikom hospicjum w organizacji wieczerzy wigilijnej dla pensjonariuszy. Zorganizuję, angażując do tego drużynę z mojego szczepu, wspólne śpiewanie kolęd z pensjonariuszami.

Wnioski z porównania:  oba zapisy mogą opisywać ten sam sposób realizacji,  zadanie a) jest prawie dosłownym powtórzeniem jednego z wymagań próby (podejmę stałą służbę w swoim środowisku),  z zapisu zadania a) wiadomo, że będzie podjęta służba, ale jaka, w jakim zakresie - nie wiadomo; informacje te otwierający próbę może podać na spotkaniu KSI, powinno to być jednak zapisane, najlepiej w postaci przeredagowania i uzupełnienia listy zadań,  z takiego zapisu zadania a) trudno wywnioskować, kiedy zostanie spełnione wymaganie; nie będzie to również wiadome w momencie zamykania próby; jeśli w czasie próby zmieni się skład KSI, to jeśli zadanie nie będzie doprecyzowane na piśmie, to już nikt nie będzie w stanie obiektywnie ocenić jego realizacji,  jeśli większość zadań próby jest sformułowana tak jak zadanie a),

  


  

to uniemożliwia to otwarcie próby, gdyż lista zadań nie określa jaki poziom rozwoju zdobywający chce osiągnąć, a tylko to, że chce osiągnąć, nie bardzo wiedząc co, a jeśli wie, to nie potrafi tego sprecyzować; regulamin wymaga zaś przedstawienia konkretnego planu rozwoju, a nie jedynie chęci, zadanie b) jest konkretnym sformułowaniem tego, co jest do zrobienia - jest zadaniem, a nie wymaganiem, zadanie b) w prosty sposób odpowiada na bardzo ważne pytanie „Kiedy uznasz. że zadanie jest zrealizowane?" zadanie b) sugeruje wymierny sposób udokumentowania realizacji, będą to np.: opinia kierownika hospicjum, zdjęcia z wigilii, mini śpiewnik z kolędami, zapisy w książce pracy drużyny, zadania na stopnie i sprawności (karty prób) członków drużyny; po obejrzeniu takiej dokumentacji nie ma żadnego problemu z oceną nie tylko faktu zrealizowania zadania, ale również poziomu jego realizacji, umieszczenie w zadaniu b) konkretnych szczegółów świadczy o przemyśleniu wymagań i świadomości celu zadania; dosyć dokładnie opisuje ono zamierzenia, wiadomo co chce osiągnąć zdobywający stopień, wyraźnie widać jakie są jego aspiracje, nie należy obawiać się zbytniego uszczegółowienia zadania, w obawie „A co ja zrobię za pół roku, kiedy np. zlikwidują hospicjum?", bowiem zadanie zawsze można zmienić; istotne jest nie to, co jest dosłownie zapisane do realizacji, ale to, co i jak chcemy osiągnąć, cel realizacji tego zadania; zaś zmiana zadania nigdy nie powinna przebiegać wg schematu „zróbmy coś podobnego" tylko wg „zróbmy coś, dzięki czemu osiągniemy ten sam cel". zadanie b) pokazuje, że zdobywający stopień zdaje sobie sprawę z tego, że praca w hospicjum, sama w sobie wartościowa, nie jest najbardziej istotna z punktu widzenia próby instruktorskiej; istotne jest wykorzystanie tej pracy do wychowywania młodych ludzi poprzez powierzanie im zadań i odpowiedzialności, pokazywanie wartości jakie niesie służba potrzebującemu człowiekowi.

Inny przykład różnego zapisu tego samego zadania: a) b)

„Komendanci naszego hufca". Opracuję materiał historyczny „Komendanci naszego hufca". Oprócz własnych tekstów umieszczę w nim miniwywiady przeprowadzone w ramach zdobywanych przez harcerzy z mojego szczepu stopni i sprawności. Pozyskam fundusze na jego publikację. Znajdę harcerza, który pomoże mi to wpisać na komputerze. Zorganizuję podczas biwaku instruktorskiego wieczór promocyjny, na który zaproszę byłych komendantów (autografy!) i inne osoby zasłużone dla hufca. Zainspiruję dyskusję: Jakie działania i pomysły z „Waszych czasów" warto kontynuować dzisiaj.

Zadanie a) w sumie nie mówi nam nic. Zadanie b) - prawie wszystko. Zwróćcie uwagę, jak o wiele łatwiej jest w zadaniu b) odnaleźć realizację co najmniej kilku wymagań stopnia. Takie zadanie można zapisać również jako kilka oddzielnych zadań. Nawiasem mówiąc, to całkiem spore zadanie.

Czas zacząć Rozpisanie próby przewodnikowskiej może wydawać się trudne, jak wszystko co robimy po raz pierwszy. Jednak przy odpowiedniej refleksji nad tym, czym ta próba powinna być, przy wsparciu i ukierunkowaniu ze strony opiekuna, a także przy znajomości kilku opisanych wyżej wskazówek, zadanie to może się okazać, jeżeli nie łatwe, to o wiele prostsze, niż nam się wydaje.


vol. 31

Dzień Myśli Braterskiej

22.02.2015

Service Projects, czyli o projektach dla innych i dla siebie

Innym

Dorota Szymańska

hm. Dorota Szymańska członkini Komendy Hufca Szczecin-Pogodno członkini Zespołu Kadry Kształcącej Chorągwi Zachodniopomorskiej ZHP członki Sądu Harcerskiego Chorągwi Zachodniopomorskiej ZHP

W marcu 2014 roku w Singapurze wystartował „tydzień pracy”, podczas którego singapurscy skauci pukali do drzwi domów mieszkańców miasta, ofiarując swoją pracę w zamian za przekazanie funduszy na ich dalszą działalność. Projekt wystartował w tamtejszym domu opieki nad osobami starszymi, a oprócz zbiórki pieniędzy miał na celu pokazanie skautom, że warto godnie i uczciwie pracować na rzecz innych osób.

  

4 października tego roku skauci ze Stowarzyszenia Skautów Meksyku (La Asociación de Scouts de México) z Kalifornii Dolnej Południowej przeprowadzili w swojej prowincji zbiórkę puszek aluminiowych oraz opakowań PET. Tradycyjnie, wpływy ze sprzedaży tych opakowań przekazane zostały na cel charytatywny - na rzecz lokalnego stowarzyszenia zajmującego się wczesnym wykrywaniem i leczeniem wrodzonych chorób serca u dzieci. Projekt miał pokazać skautom jak ważną rolę pełnią w społeczeństwie lokalnym i jak, małe z pozoru działanie może mieć pozytywny skutek w budowaniu lepszego świata. Pod koniec października wędrownicy z Lublany zorganizowali pomoc dla starszych mieszkańców miasta, którzy odwiedzali jeden ze słoweńskich, zabytkowych cmentarzy - Žale. Przed cmentarzem ustawili stanowisko z gorącą herbatą i kawą oraz pomagali w sprzątaniu grobów. Przenosili worki z piaskiem oraz kwiaty z parkingu do grobów. 13 września 2014 roku instruktorzy Hufca Szczecin-Pogodno zorganizowali Marsz-o-bieg dla Zachodniopomorskiego Hospicjum dla Dzieci i Dorosłych. Zachęcili ponad 400 mieszkańców Szczecina i okolic do tego, by w sobotnie przedpołudnie maszerowali lub biegli, a sponsorów, by wpłacili do kasy Hospicjum 2 zł za każdy wspólnie pokonany kilometr. Projekt ruszył w styczniu. Organizatorzy podzielili się zadaniami. Zaczęło się: szukanie sponsorów; przygotowywanie projektów graficznych ulotek, banera, medalu dla uczestników, numeru startowego; powstała strona internetowa oraz zostało utworzone wydarzenie na portalu społecznościowym Facebook; szukanie bramy startowej; współpraca z profesjonalną firmą zajmującą się mierzeniem czasu podczas imprez sportowych; ciągły kontakt z uczestnikami i pozyskanymi sponsorami; załatwianie wszystkich pozwoleń i formalności, w tym zgłoszenie zbiórki publicznej i na końcu, mierzenie się z wszystkimi niespodziankami organizacyjnymi, które pojawiły się w trakcie przygotowań do przedsięwzięcia.

Autorem zdjęć wykorzystanych w artykule jest Jarosław Dulny. Artykuł ukazał się po raz pierwszy w miesięczniku instruktorów ZHP „Czuwaj” 12/2014.


  

W dniu Marsz-o-biegu organizatorzy pojawili się na Jasnych Błoniach bardzo wcześnie rano. W pocie czoła rozstawiali metalowe barierki, rozwieszali banery reklamowe sponsorów, przygotowywali okolice linii starto-mety. Powoli zaczęli schodzić się uczestnicy wraz z rodzinami. Wspólna rozgrzewka i odliczanie do startu. Ruszyli. Wśród uczestników można było wypatrzyć instruktorów naszego hufca, instruktorów Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej, członków Komendy Chorągwi z druhną Komendant hm. Elizą Gilewską na czele, pana Prezydenta Miasta Szczecin Piotra Krzystka, nie zabrakło też pani Prezes Zachodniopomorskiego Hospicjum dla Dzieci i Dorosłych Kingi Krzywickiej. Panowała iście rodzinna atmosfera. Wszyscy z determinacją i uśmiechem na twarzy pokonywali kolejne kilometry starając się być w ruchu pełne dwie godziny. Tym, co wyróżniło Marsz-o-bieg na tle innych imprez sportowych było to, że w tym przedsięwzięciu mogły wziąć udział całe rodziny, niezależnie od kondycji fizycznej oraz rodzaju stroju sportowego i tego, czy ktoś preferuje bieganie czy maszerowanie. Liczyła się dobra zabawa oraz pomaganie innym. W sumie zebrano ponad 12 tysięcy złotych. Każdy z uczestników otrzymał pamiątkowy medal i na każdego czekała gorąca grochówka. Do organizacji Marsz-o-biegu podeszłam egoistycznie. Od dłuższego czasu chciałam zrobić COŚ dla innych. Szukałam w głowie przedsięwzięcia, które będzie dla mnie organizacyjnym wyzwaniem. Ważne było dla mnie też to, by pomoc, którą być uda się zorganizować w pewien sposób „została” w Szczecinie. Impuls do działania przyszedł szybko. Wykorzystałam swoją ówczesną pasję – bieganie, a na jednym ze spotkań nowopowstałego Harcerskiego Klubu Sportowego „Skaut” powstał pomysł charytatywnej imprezy biegowej. Wybór Zachodniopomorskiego Hospicjum dla Dzieci i Dorosłych okazał się naturalny. Dzięki utrzymującemu się kontaktowi z wolontariuszami Hospicjum oraz Panią Prezes wiedzieliśmy, jak wiele potrzebują. Od pomysłu do realizacji przeszliśmy dosyć sprawnie. Równie sprawnie wychodziło nam rozszerzanie pomysłu na realizację tej imprezy, jednak cel był jasny – zbiórka funduszy dla Hospicjum. Chcieliśmy, by Marsz-o-bieg przygotowany był najbardziej profesjonalnie, jak tylko potrafimy, przez co chcieliśmy pokazać się mieszkańcom miasta z jak najlepszej strony. Myślę, że udało nam się to. Przygotowaliśmy profesjonalne materiały promujące przedsięwzięcie, udało nam się postawić funkcjonalną stronę internetową, przygotowaliśmy reklamę na monitory tramwajowe i zleciliśmy firmie zewnętrznej wykonanie profesjonalnego medalu według naszego projektu. Zdajemy sobie sprawę z niedociągnięć, podczas ewaluacji spisaliśmy je i postaramy się ich nie popełnić w przyszłym roku.


  

Organizacja Marsz-o-biegu była wyzwaniem, które spełniło jedno z moich marzeń, podczas organizacji którego wiele się nauczyłam i właśnie to wzięłam z tej imprezy dla siebie. Będąc instruktorami Związku Harcerstwa Polskiego, dbamy o wszechstronny rozwój naszych podopiecznych na różnych płaszczyznach. Stwarzamy okazje do kształtowania się ich osobowości. Wszystko to, dzieje się przy współudziale innych członków Związku, gdyż wspólnie przeżywane chwile umacniają nasze więzi oraz zdobytą - dzięki doświadczeniu - widzę i umiejętności bez względu na kolor skóry czy rodzaj wyznania lub pochodzenie społeczne. Wielokrotnie angażujemy się w różne działania na rzecz osób potrzebujących pomocy. To wszystko łączy nas z harcerzami – skautami na całym świecie. Nie ma znaczenia, czy mieszkamy w Polsce, Singapurze, Lublanie czy Meksyku - wszyscy wychowujemy młodego człowieka, wspieramy go we wszechstronnym rozwoju i kształtowaniu charakteru poprzez stawianie wyzwań. Mimo, iż zapis misji różnych stowarzyszeń skautowych może się od siebie różnić, to ich cel jest bardzo podobny. Marsz-o-bieg był przykładem akcji społecznej, podczas której harcerze zachęcili do współpracy i pomocy społeczność lokalną. Jednocześnie, podczas przedsięwzięcia, które w swojej jakości było nowym wydarzeniem w naszym Hufcu, zwróciliśmy uwagę szczecinian na problemy, z jakimi boryka się Hospicjum podczas codziennej opieki domowej nad swoimi podopiecznymi. Przyszłym instruktorom pokazaliśmy, że można przygotować przedsięwzięcie, które swoją uwagę kieruje ku innym, a zarazem promuje nas jako Związek, jako ten nieobojętny na potrzeby


innych. Pokazaliśmy, że w niesztampowy sposób, poprzez działanie charytatywne, można realizować cele Związku Harcerstwa Polskiego w zakresie pomocy społecznej. Zachęcajmy więc naszych podopiecznych i siebie nawzajem do tego, byśmy szukali własnego pola służby; byśmy mieli odwagę, by postawić, ten czasami trudny „pierwszy krok”, byśmy nie byli obojętni na potrzeby innych ludzi i by „nasze działania nigdy nie dały odczuć innym ludziom, że marnujemy ich czas”. PS Z całego serca dziękuję całemu Zespołowi, z którym miałam zaszczyt pracować, chociaż zwykłe „dziękuję” to za mało. Sceptykom też dziękuję, za to, że nie przeszkadzali. Scout.org/list/service_projects


vol. 31

Dzień Myśli Braterskiej

22.02.2015

Biali Kurierzy

Innym

Rafał Raniowski Biali Kurierzy – zapomniani harcerscy (i nie tylko) bohaterowie kresów wschodnich II RP.

hm. Rafał Raniowski

instruktor ds. Specjalności Jeździeckiej i Kawaleryjskiej Zespołu Specjalnościowego Głównej Kwatery ZHP członek Sądu Harcerskiego Chorągwi Zachodniopomorskiej ZHP komendant 12 Szczecińskiego Wędrowniczego Kręgu Kawaleryjskiego „Ułani”

„Jakie jest Twoje pierwsze skojarzenie, gdy usłyszysz słowo 'biały'? Co pierwsze Twoja wyobraźnia, jaki obraz, łączy z tym słowem?”. Z tym pytaniem zwróciłem się do wybranej losowo grupy, którą podzieliłem na członków Hufca ZHP SzczecinPogodno i ludzi spoza hufca. Ku mojemu zaskoczeniu wyniki jednozdaniowej ankiety były różne. Co ciekawe członkowie grupy, jaką stanowi nasz Hufiec w większości wskazali inną odpowiedź niż ludzie spoza hufca, ale różnica nie była aż tak duża. Łącząc w statystykach obie grupy okazuje się, że najpopularniejszą odpowiedzią był „śnieg” (46%), za którą plasowały się kolejno: „mleko” (17%), „orzeł” (jako wizerunek godła) 9%, „ściana” i „kartka” (6%), „chmura”, „talerz”, „obrus”, „kot” i „lakier do paznokci” (3%). Pytanie specjalnie było zadane tak, aby nie sugerować żadnej z odpowiedzi i zostawić odpowiadającemu swobodę skojarzeń. I teraz pewnie niejeden z was, czytających ten artykuł przeciera oczy ze zdumienia. Miało być o harcerskich (i nie tylko) bohaterach kresów wschodnich II RP, a tu jakieś omówienie dziwnych wyników badań... Ale jak pokaże dalsza część artykułu, kwestia tych badań przestaje jawić się mniej sensownie, jeśli wrócimy do początku tytułu - „Biali Kurierzy...”. Kim byli i jaki był ich genius loci? Jaka była geneza ich powstania? Po wybuchu II Wojny Światowej wschodnie tereny Polski znalazły się pod okupacją sowiecką. Duża część polskich oddziałów, wycofująca się pod naporem Niemców znalazła się na tzw. przedmościu rumuńskim, z którego po koncentracji miało nastąpić kontruderzenie wojsk polskich. Niestety agresja sowiecka przekreśliła te plany. W związku z tą sytuacją na dawnych kresach II RP pozostało wielu żołnierzy, którzy uniknęli niewoli ale w każdej chwili mogli być aresztowani i wywiezieni. Zaczęły się też pojedyncze aresztowania ludzi, głównie inteligencji, urzędników, wojskowych rezerwy, działaczy społecznych. Spowodowało to, że aby uniknąć aresztowań i wywózki, grupa harcerzy pod przywództwem hm. Szczepana Michalskiego wyruszyła na Węgry. Grupa ta na granicy z Węgrami stoczyła potyczkę z radziecką strażą graniczną, a następnie została internowana przez Węgrów w Nyíregyháza. Na Węgry, unika-

Biali Kurierzy

  


  

jąc aresztowań dotarli w mniejszych grupach pojedynczy instruktorzy i harcerze oraz sportowcy z Wojskowo-Cywilnego Klubu Sportowego „Junak” z Drohobycza. Wszyscy mieli nadzieję na przerzucenie do Francji, do tworzonej pod przywództwem gen. Sikorskiego polskie armii. Ze względu jednak na to, że harcerze i sportowcy dobrze znali teren od Lwowa w kierunku granicy, zaproponowano im służbę kurierów ZWZ. W ambasadzie w Budapeszcie powstała specjalna komórka do przerzutu ludzi „Ewa”, nazwana tak od ewakuacji. Chętnych do służby kurierskiej nie było wielu, a i praca nie była bezpieczna. Pojedynczo albo we dwójkę kurierzy „przerzucali” uciekającą osobę lub osoby, otrzymując listy do przekazania pozostającym w ZSRR bliskim. Dodatkowo przekazywali informacje dla komórek konspiracyjnych, wiadomości o Polskich Siłach Zbrojnych oraz pieniądze na działalność. Była to praca oczywiście śmiertelnie niebezpieczna, choć warunki podróży były tu najmniejszym zagrożeniem. Najgorsze, co przytrafiało się harcerzom i towarzyszącym im ludziom, to tzw. „ustawione meliny”. NKWD nie urządzało łapanek ani nie śledziło kurierów, lecz podpytując lub terroryzując miejscową ludność niepolską, urządzało w planowanym miejscu zatrzymania zasadzkę. Najgorsze było to, że NKWD rozgrywało pragnących niepodległości Ukraińców czy niepotrafiących odnaleźć się w sytuacji Żydów, przeciwko Polakom. Dodatkowy problem stanowiło to, że wszyscy – i Polacy i Żydzi i Ukraińcy znali się nawzajem. Wielu przed wojną było przyjaciółmi i kolegami. Napotkanym miejscowym też nie należało ufać. Bardzo łatwo można było zostać „aresztowanym” przez tłum i przekazanym NKWD. Dlatego służba pod okupacją sowiecką była o wiele cięższa i trudniejsza niż pod okupacją niemiecką i wymagała dużo samozaparcia i dyscypliny. Chłopcy poddawani byli szkoleniu uczącemu ich dochowywania tajemnicy za wszelką cenę, przedkładania bezpieczeństwa nad brawurę i innych aspektów mających zapewnić akcji powodzenie. Niestety trafiały się słabe ogniwa, przez które wpadały całe ekipy kurierów. Kurierzy musieli się spieszyć. Pierwsza planowa deportacja polskiej ludności odbyła już w lutym 1940 r. Całe rodziny wywożone były do obwodu archangielskiego, irkuckiego i nowosybirskiego, skąd szansa ucieczki malała niemalże do zera. Poza deportacjami częste były też masowe aresztowania, po których zdarzały się nie tylko zesłania do obozów pracy czy skazywanie na długoletnie więzienie, ale także bestialskie pobicia i mordy. W obliczu niepewnej przyszłości oraz tego, że sporządzona przez NKWD lista „wrogów klasowych” bardzo szybko się powiększała, wielu Polaków decydowało się na krok ostateczny, postawienie wszystkiego na jedną kartę i ucieczkę. Ta nie była jednak możliwa bez przewodnika. Ze wspomnień osób „przerzucanych” za zieloną granice wiadomo, że kurierzy podczas drogi byli kimś więcej nic tylko przewodnikami.

Od lewej Zbigniew Janicki, Tadeusz Chciuk, Antoni Krasulski, Mieczysław Młotek i Jan Hemmerling, Budapeszt, marzec 1940 r.


Ze wspomnieć ocalonych przez kurierów osób wynika, że wiele osób zostało przez nich uratowanych, nie tylko dlatego, że przeprowadzali ludzi ale przede wszystkim dlatego, że na trasie motywowali do wysiłku, a nawet wręcz ciągnęli lub pchali sparaliżowanych strachem ludzi aby uniknęli niebezpieczeństwa wykrycia, czy ratowali od zamarznięcia. Jak trudna i wymagająca była to służba, niech świadczą o tym dane. Na grupę ok. 30 osób wojnę przeżyło pięciu kurierów, z czego jeden odnalazł się 46 lat po wojnie, a 51 lat po aresztowaniu. Wielu z nich zginęło na trasie, w walce lub zamarzając na mrozie. O wiele więcej zostało aresztowanych i skazanych w dwóch pokazowych procesach, z czego jeden był nazwany „procesem grupy harcerskiej Szczepana Michalskiego”. Dwóch z tych co przeżyli zostało cichociemnymi, z czego jeden dwukrotnie skakał na spadochronie do kraju jako emisariusz premiera Sikorskiego, a późnej Mikołajczyka. Ale to temat na osobny artykuł. Poniżej prezentuję skrócone życiorysy tych bohaterów. Ale będą to tylko suche fakty, które was nie zaciekawią. Chciałbym raczej rozbudzić w was nutkę ciekawości z zachęcić do poznania „żywych ludzi”. Jak to żywych, skoro nie ma ich na świecie? Fizycznie ich już nie ma. Zostali uwiecznieni w książce Marka Celta (pseudonim Tadeusz Chciuka) „Biali Kurierzy”. Dlaczego akurat „biali”? Jest kilka wyjaśnień: aby odróżnić ich od kurierów tatrzańskich, którzy przeprowadzali ludzi spod okupacji niemieckiej, a tym samym „zaszczepić” fakt ich istnienia w świadomości ludzi. Ale myślę, że oni sami lepiej to tłumaczyli już na początku swojej działalności: „Biali, bo w białym stroju (ochronnym – przypomnienie R.R.). Biali, bo po białym śniegu, przez białą, choć zieloną granicę. Biali, bo przeciwko 'czerwonym'”. I tu dochodzimy do początku artykułu – badania. Wielu aż 46% badanych skojarzyło kolor biały ze śniegiem. Uważam, że to najlepsze wyjaśnienie. Wywiadowca Władzio Ossowski, 13-sto letnim harcerz z Iwaszkowic k/Turki (nad Stryjem). Czternaste urodziny „świętował” na trasie przeprowadzając przez zieloną granicę ludzi zagrożonych wywiezieniem na Syberię. Aresztowany przez NKWD 4 lipca 1940 r. ze względu na młodociany wiek, został wyłączony z procesu grupy harcerskiej harcmistrza Szczepana Michalskiego (ok. 20 osób). Bez jego wiedzy i zgody zmieniono mu narodowość na ukraińską, co uniemożliwiło mu na dziesiątki lat powrót do Polski. Skazany na karę śmierci, zamienioną później na ciężkie roboty, przebywał do odnalezienia w 1991 r. w Kraju Krasnojarskim. W 1992 r. wrócił do kraju po 52 latach niewoli. Ale był jednym z niewielu, którym tak się „poszczęściło”. Kurierzy na ogół chodzili w grupach dwuosobowych. Partnerem do wypraw Władzia Ossowskiego był Harcerz Orli Rudolf Regner z Turki k/Stryja. Rudek przed wojną odbył służbę wojskową i był kapralem rezerwy WP, a po niej pracował jako księgowy w rodzinnej Turce. Aresztowany wraz z Władziem Ossowskim został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 22 czerwca 1941 r. w Kijowie, po ataku Niemiec hitlerowskich na ZSRR. Grobu nie odnaleziono do dzisiaj. Wspomniany wyżej harcmistrz Szczepan Michalski był komendantem hufca w Drohobyczu i pierwszym harcmistrzem-robotnikiem. W grudniu 1939 r. wraz z grupą harcerzy przeszedł przez zieloną granicę do Budapesztu, staczając bitwę z radziecką strażą graniczną. Zaprzysiężony jako członek ZWZ wrócił pod okupację radziecką jako komendant ZWZ w Drohobyczu. Aresztowany wraz z podharcmistrzem Ferdynandem Ferimuthem 15 lutego 1940 r., został skazany w pokazowym procesie na karę śmierci. Przed sądem w ostatnim słowie potępił agresję sowiecką na Polskę. Został rozstrzelany 22 czerwca 1941 r. w Kijowie, po ataku Niemiec hitlerowskich na ZSRR. Grobu nie odnaleziono do dzisiaj. Staraniem jego dzieci w 2008 r. odsłonięto i poświęcono symboliczny grób w Bytomiu. Harcmistrz Michalski był też bohaterem zadania przedrajdowego i filmu, przygotowanego przez „UŁANÓW” na Rajd Arsenał. Podharcmistrz Ferdynand Freimuth pochodził z rodziny niemieckopolskiej, co po ataku Niemiec hitlerowskich na Polskę wprawiło go w depresję. W trasę chodził z harcmistrzem Michalskim. Aresztowany wraz

  


  

z Michalskim 15 lutego 1940 r., został skazany w pokazowym procesie na karę śmierci. Został rozstrzelany 22 czerwca 1941 r. w Kijowie, po ataku Niemiec hitlerowskich na ZSRR. Grobu nie odnaleziono do dzisiaj. Jan Antoni Krasulski był lwowskim batiarem, a także zapalonym kibicem lwowskiej Pogoni. Podczas walk pomiędzy Polakami a Ukraińcami o Lwów w 1918 r. wziął do niewoli ukraińskiego żołnierza. Po samobójstwie narzeczonej – Marii, przekradł się przez zieloną granicę na Węgry, gdzie został zwerbowany w ambasadzie polskiej na członka ZWZ. Od zdobytego rewolweru na bolszewiku nazwany "Tońkiem Naganowskim". W trasę chodził wspólnie z harcmistrzem Tadeuszem Chciukiem. Był uważany przez kurierów za członka Koła Przyjaciół Harcerstwa. Po wyjeździe Tadeusza Chciuka do Szkoły Podchorążych we Francji w trasę chodził ze Zbigniewem Janickim (też harcerzem i zarazem sportowcem WCKS „Junak”). Zginął w potyczce nad rzeką Stryj 15.04.1940 r., podczas próby przejścia grupy Zbigniewa Janickiego na Węgry, osłaniając grupę przy moście. Do dziś nie jest znane dokładne miejsce, w którym poległ i gdzie i czy został pochowany. Stanisław Gerula był bramkarzem w WCKS „Junak”, a wcześniej w krakowskiej „Wiśle”. Po wybuchu wojny zaprzysiężony jako żołnierz „Szarych Szeregów” (ZWZ) w Budapeszcie. Pełnił funkcję białego kuriera, zajmując się przerzutem ludzi. Następnie przez Węgry i Jugosławię udał się wraz z innymi do Syrii. Tam też rozpoczął służbę w Samodzielnej Brygadzie Strzelców Karpackich, jako wachmistrz podchorąży 3. szwadronu żandarmerii i wraz z nią po upadku Francji przedostał się na terytorium Palestyny pod kontrolę wojsk angielskich. Brał potem udział w działaniach bojowych Brygady na terenie Iraku, Iranu i Egiptu. W maju 1942 r. na bazie oddziałów Brygady powstała 3 Dywizja Strzelców Karpackich, która wchodziła w skład Armii Polskiej na Wschodzie. Wraz z Armią Polską przeszedł cały szlak bojowy - Palestynę, Egipt, Iran, Irak, Egipt, Włochy, gdzie wziął udział w bitwie pod Monte Cassino. Po wojnie Gerula zdecydował się pozostać w Anglii. Jeszcze w trakcie służby w II Korpusie gen. Andersa grał w reprezentacji piłkarskiej korpusu. Dostrzeżony przez Anglików, po wojnie grał w Angielskich zespołach. Był pierwszym Polakiem, który grał na Wembley. W 1963 roku odwiedził Polskę wraz ze swoimi młodymi podopiecznymi. Zmarł 29 sierpnia 1979 roku w Londynie. Został pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Post Scriptum: Zachęcam do przeczytania książki Marka Celta „Biali Kurierzy” oraz do obejrzenia krótkiego filmiku o harcmistrzu Szczepanie Michalskim. http://www.youtube.com/watch?v=bwlCHrA5XD0


vol. 31

Dzień Myśli Braterskiej

22.02.2015

Ku chwale zmian

Przemyślenia

Edyta Sielicka „Sami musimy stać się zmianą, do której dążymy w świecie.” Gandhi

hm. Edyta Sielicka

Komendantka Hufca ZHP Szczecin-Pogodno członkini Komisji Instruktorskich Hufca Szczecin-Pogodno z-ca Komendanta Chorągwi Zachodniopomorskiej ZHP

Idzie zmiana. Jak to zwykle przed nowym wydaniem pogodo.exe pojawiła się prośba o artykuł. Z jednej strony pomysłów milion, z drugiej, każdy z nich w perspektywie przeszłych i przyszłych wydarzeń zdaje się być błahy i nietrafiony. Zresztą już nie raz mówiliśmy o jakości pracy, odpowiedzialności, wartości poprawnej komunikacji, wzajemnym poszanowaniu, „prawdziwym” harcerstwie. Tematy trochę już przegadane, oklepane, jednak zawsze trochę niedogadane. Ostatnio mniej lub bardziej powoli, pojawia się nowy temat: idzie zmiana. W moim odczuciu łączy się on niezmiennie z pozostałymi tematami, tymi nieco „oklepanymi”. Wiemy, że ten rok harcerski jest ostatnim rokiem działania obecnej Komendy Hufca Szczecin-Pogodno. Zgodnie z § 37 pkt 5 Statutu ZHP mamy w naszym Związku tak zwaną kadencyjność, co oznacza, że komendant hufca może pełnić swoją funkcję tylko przez dwie kolejne, pełne kadencje, tzn. maksymalnie przez osiem lat. I ten rok jest właśnie tym, w którym kończy się czas mojej drugiej pełnej kadencji. Chociaż i tak w moim przypadku okres pełnienia tej funkcji był trochę dłuższy, gdyż w ramach zawirowań, przez pierwsze dwa lata służby komendanckiej kończyłam kadencję poprzedniego komendanta - hm. Mariusza Cyrulewskiego. Daje to bilans w postaci 2,5 kadencji i prawie dziesięciu lat pracy. Samej mi trudno czasami w to uwierzyć. Jednak ten artykuł to jeszcze nie pożegnanie, jeszcze nie bilans, jeszcze nie wspomnienia… Idzie zmiana, jednych może to cieszyć, innych martwić, budzić niepokoje, innym jest to obojętne. Jednak coraz częściej słyszę pytanie „Co dalej z Pogodnem?”, i czy już się o to martwię? Nie, nie martwię się. Pogodno to przede wszystkim harcerstwo w najpiękniejszym wydaniu czyli praca z gromadami zuchowymi i drużynami harcerskimi. I jak obserwuję to, co się dzieje obecnie, to wieje optymizmem. Nie jest idealnie, ale jest dobrze. Chyba lepiej. Mam wrażenie, że zaczynamy zauważać wagę jakości pracy w jednostkach. Cieszy nas wzrost liczebny drużyn, udane zbiórki, wyjazdy na biwaki, doceniamy pracę z przybocznymi i chwalimy dobre imprezy programowe. Powoli zaczynamy też czuć nasze słabe punkty i mówimy o nich głośno. Chcemy jakości, nie zawsze umiemy ją stwarzać, ale już wiemy w jakim iść kierunku. Dla pracy dobrego drużynowego nie jest najważniejszy skład komendy hufca, ale wartość i celowość jego pracy wychowawczej. Dla niego sukcesem jest rozwój jego dzieci, a to jest przecież wynikiem jego własnej pracy, a nie wyboru nowej lub „starej” komendy. Jeśli dalej pójdziemy drogą tej zmiany, to nie, nie martwię się.

  


  

Czasem trochę się martwię. Pogodno to również ludzie, którzy są ogromnym indywidualistami, a zatem nie jest łatwo godzić różne wizje, pomysły, a czasem brak pomysłów. Jednak to także ogromny potencjał, mega moc. Widać ją i czuć w Pogodnie. W moim przekonaniu zmiana Komendanta i Komendy ma szansę wyzwolić nowe pokłady energii - pozwoli oderwać się od utartych schematów, które nie zawsze są dobre. To szansa na pojawienie się nowych wizji, realizację nowatorskich pomysłów. Czyli wielkie wow! No więc gdzie tu miejsce na martwienie się? W moim odczuciu takie miejsca są dwa. Pierwsze, zawarte w pytaniu: czy instruktorzy hufca zdecydują się na nowy wymiar odpowiedzialności? Odpowiedzialności bez asekuracji. Swojej własnej od A do Z. No jasne, że jest ona trudna, często ciąży, ale też daje dużą siłę sprawczą. Pozwala podejmować decyzje i krzyczeć: cała naprzód! No i drugie pytanie, czy ta cała naprzód będzie łączyć, czy dzielić? Pogodno ma łączyć. I tu znów nie ma znaczenia jaki Komendant i jaka Komenda będzie wybrana; ważna jest osobista odpowiedzialność każdego z instruktorów za otwartość na innych i na nowe wizje. Wierzę, że Pogodno ją ma, więc martwię się tylko czasami. Tak, martwię się bardzo... …że będziemy się bali zmiany, zamiast się nią cieszyć. Zmiany są dobre, warto być na nie otwartym i się do nich przygotowywać. Zaczynajmy więc. Proponuję zacząć od zwracania uwagi na to co robimy. Jeśli z mojej funkcji wywiązuję się najlepiej jak umiem, ciągle podnoszę jakość mojego działania, uczę się realizować przyjęte cele we współpracy z innymi, to zmiana niesie tylko nowe możliwości. Bo dobrym drużynowym, dobrym instruktorem jest się niezależnie od komendanta i komendy. „Prawdziwy akt odkrycia nie polega na odnajdywaniu nowych lądów, lecz na patrzeniu na stare w nowy sposób.” Marcel Proust


vol. 31

Dzień Myśli Braterskiej

22.02.2015

Komendancka buta

Przemyślenia

Maciej Grabowski

hm. Maciej Grabowski

z-ca komendanta Hufca Szczecin-Pogodno przewodniczący Sądu Harcerskiego Chorągwi Zachodniopomorskiej ZHP

Mamy w naszym małym hufcu dużo problemów dnia codziennego. Zapewne wiele hufców ma problemy bardzo tożsame, są zapewne i takie, które co prawda nie dzielą naszych trosk, ale mają troski własne – mniejsze, większe, nieważne – każdy problem jest problemem istotnym, o ile dotyczy bezpośrednio nas.

  

Tak więc mamy problemy z drużynowymi, pieniędzmi, bazą hufca, wyrwanymi gniazdkami elektrycznymi, wynoszeniem śmieci, ale jeden problem męczy nas nieustannie, i chyba, o losie!, nie da się go przezwyciężyć. To wszechobecny SPAM na naszej skrzynce e-mail. Tak więc gdy rano, jeszcze w domu, sprawdzam hufcową pocztę, kusi mnie a to oferta kredytu, a to wczasy w ciepłych krajach, konstrukcje żelbetowe z rabatem, kwiaty doniczkowe, niezawodne sposoby na szybką drogę do pierwszego miliona. Jest tego mnóstwo, i chyba tylko z braku czasu na podjęcie decyzji, jeszcze nie wiemy jako komenda, z której oferty skorzystać. Co więcej, po usunięciu 15-20 wiadomości, już po godzinie-dwóch, kuszą nas nowe oferty i propozycje, bardziej lub jeszcze mniej znane. Kuszą nas też instruktorzy ZHP. Dostajemy na skrzynkę całkiem pokaźną ilość zaproszeń na śpiewanki, rajdy, biwaki, imprezy mniejsze lub większe. Czasami zastanawia mnie, czy dajmy na to, instruktor z Katowic, ma przekonanie, że rzeczywiście ktoś ze Szczecina pofatyguje się na jeden dzień na drugi koniec Polski na rajd. Zapewne nie, w każdym razie szansa na to jest mała. Ale z drugiej strony jest. I zapewne tak oceniając jeden druh (lub druhna, bo niestety nie było podpisu), miał czelność wysłać do wszystkich komendantów hufców ZHP e-mail z zaproszeniem na biwak i w dodatku z prośbą o promocję w swoich środowiskach. Bezczelny okropnie! Bo jak to taka nijaka persona ma czelność pisać do komendanta i zaśmiecać mu skrzynkę, nota bene, służbową! Komendant, jak się okazuje, jest pan, który wie wszystko i zna się najlepiej, i nie będzie mu tu byle jaki instruktor (albo co gorsza, zwykły harcerz, w dodatku z małej mieściny) zaśmiecał skrzynki e-mail, bo ta stworzona jest do celów wyższych (chociaż jasno nieokreślonych). Więc długo nie trzeba było czekać, jak komendant jednego ze stołecznych hufców zrugał tego Bogu ducha winnego harcerza (instruktora?), za to że miał czelność zaśmiecać mu skrzynkę. Drugi natomiast – potocznym, niezbyt wysublimowanym językiem – zaczął rozważać, do jakiego to poziomu sprowadzamy promocję imprez w ZHP i nawet zagroził, że kusi go by „zgłosić tak ze 120-150 harcerzy i zobaczyć czy są gotowi na taki obrót spraw”, przy czym, zamiast sprawdzić w słowniku, musiał pochwalić się swoją erudycją, snując rozważania na temat umiejscowienia miejscowości „Susk” (bo przecież drużyna nadawcy miała w nazwie „Suska”), trzeci zaś zwięźle i sta-

Artykuł ukazał się po raz pierwszy w miesięczniku instruktorów ZHP „Czuwaj” 12/2014.


nowczo dodał: „Po pierwsze należy się podpisać. Po drugie najpierw zapytać czy ktoś chce otrzymywać takie maile.”.

  

Gdy w przeciągu kilku godzin odbierałem te wiadomości (bo orędownicy niespamowania skrzynek wysyłali je do wszystkich komendantów hufców zaznaczając tym samym swój upór i trud w walce o „wolne skrzynki”), zastanawiałem się, co czuje autor pierwszego listu, gdy odbiera od instruktorów ZHP takie odpowiedzi na swoją prośbę? Kim jest, ile ma lat? Jest kobietą, czy mężczyzną? Jak długo jest w harcerstwie? Ile imprez w życiu zrobił i czy jeszcze jakąkolwiek zrobi? A może jest to jego pierwsza impreza w życiu? Może w końcu postanowił, że zrobi coś bardziej ambitnie niż dotychczas? Może realizował zadanie powierzone przez drużynowego? Czego tego dnia dowiedział się o instruktorach ZHP? Jeżeli był ambitny, instruktorzy podcięli u skrzydła. Jeżeli wierzył w etos instruktorski, pewnie jest teraz zbity z tropu. Jeżeli utożsamiał harcerstwo z czymś pozytywnym, poczuł gorycz rozczarowania. Został ustawiony w szeregu. Gdzie będzie jutro?


vol. 31

Dzień Myśli Braterskiej

22.02.2015

O (nie) przeczytaniu pewnej Wrażenia książki Rafał Raniowski

hm. Rafał Raniowski

instruktor ds. Specjalności Jeździeckiej i Kawaleryjskiej Zespołu Specjalnościowego Głównej Kwatery ZHP członek Sądu Harcerskiego Chorągwi Zachodniopomorskiej ZHP komendant 12 Szczecińskiego Wędrowniczego Kręgu Kawaleryjskiego „Ułani”

Święto zmarłych, które obchodzimy 1 listopada sprawia, że powracają wspomnienia, szczególnie te związane z bliskimi. Ostatnio za sprawą Maćka (hm. Maciej Grabowski), który poprosił mnie o popełnienie artykułu o pewnej tematyce do pogodno.exe, stanęło mi przed oczami pewne wydarzenie z mojego życia. Było to na Boże Narodzenie. Miałem wtedy 13 lat i od trzech lat byłem już harcerzem. Było to jeszcze w minionej epoce, gdzie nie mówiło się o pewnych wydarzeniach nawet przy stole rodzinnym, a nauczycielka od historii, która na lekcji opowiedziała nam o Katyniu od nowego roku szkolnego nie uczyła w szkole. Były takie czasy. Właśnie wtedy, przy wigilijnym stole, moja babcia, przedwojenna harcerka powiedziała, że skoro tak bardzo lubię czytać książki, to ma dla mnie pewną niezwykle ciekawą książkę. Czytałem w tym czasie namiętnie Trylogię Sienkiewicza, „Pana Samochodzika”, choć drażniły mnie w niej tony moralno-polityczne, „Szatana z siódmej klasy” Makuszyńskiego, „Sposób na Alcybiadesa” Niziurskiego, książki Centkiewiczów, Dumasa i byłem niezmiernie ciekaw, co tam babcia ma za książkę dla mnie. Balonik ciekawości rozdął się do niewiarygodnie wielkich rozmiarów i... pękł z hukiem? Nie, całe powietrze uszło z sykiem, gdy babcia przyniosła książkę. Cała biała, tandetny, w moim odczuciu i nic nie mówiący rysunek na okładce. No i ten autor! Nie był to Sienkiewicz, ani Nienacki, ani Makuszyński ani Niziurski, ani Centkiewiczowie, ani Dumas... „Marek Celt” przeczytałem powoli i z oporem i już wiedziałem, że nie będzie to moja ulubiona książka. No bo kto słyszał o jakimś tam „Celcie”. Minęły trzy miesiące męczarni. Męczarni, bo rzadko i z oporami odwiedzałem babcię. Za każdym razem pojawiało się pytanie „I jak ci się podoba książka?”. Nie podobała się. Żeby być fair względem siebie i babci, z oporem otworzyłem książkę i po kilku stronach czytania odpadłem. Nie wciągnęło mnie. Babci oczywiście kłamałem, że „może być” ale wiedziałem, że postępuję niewłaściwie i męczyło mnie to. Problem rozwiązał się sam po kolejnych trzech miesiącach. Babcia poprosiła abym oddał jej książkę, bo jakaś jej znajoma, jeszcze z Sambora, chciała tę książkę pożyczyć. Nie wiem, co się wtedy stało ze mną ale poczułem, że muszę ją przeczytać. Z niechęcią i prawie wstrętem sięgnąłem po książkę. Widok okładki tylko pogorszył sprawę. Westchnąwszy otworzyłem książkę i... porwał mnie jej nurt. W mej wyobraźni odtworzył się niezwykle kolorowy świat, którego do końca nie

  


  

rozumiałem ale który chłonąłem całym sobą. Przeżywałem z bohaterami ich radości, smutki, ból, strach. Rano, gdy trzeba było wstawać do szkoły wciąż ją czytałem. W szkole nie mogłem się na niczym innym skupić, tylko na tym, co będzie dalej, co będzie dalej. Po szkole zaniosłem książkę babci. Mieszkała tuż przy szkole, więc nie miałem daleko. Byłem niewyspany, choć pobudzony. Z rumieńcami na twarzy oddałem babci książkę i poprosiłem, że jak znajoma babci ją zwróci, to chciałbym ją jeszcze raz przeczytać. Babcia z uśmiechem mi to obiecała i obietnicy dotrzymała. Książka była u mnie i była wypożyczana znajomym, gdy tego chcieli. Jak się później dowiedziałem, książka była na indeksie – była zakazana, bo przedstawiała prawdę o tym co działo się na kresach wschodnich II RP na początku II Wojny Światowej. Spowodowała też, że zainteresowałem się historią mojej rodziny i światem, którego istnienie przerwała wojna. Dzisiaj nie ma już na świecie mojej babci, nie żyje też jej autor, a także jeden z opisanych w niej bohaterów. Wszystkich ich miałem szczęście poznać. Z każdym z nich miałem okazję porozmawiać i poprzebywać w ich towarzystwie. Dzięki nim nauczyłem się po czym poznaje się prawdziwego bohatera. Ludzi tych już nie ma ale pozostała książka z dedykacjami od Małego Władzia i Marka Celta. Ta książka jest jednym z moich najcenniejszych skarbów i nikomu jej nie pożyczam. Za to wszystkim ją polecam.


vol. 31

Dzień Myśli Braterskiej

22.02.2015

pogodno.exe od deski do deski (4)

Odkurzone

Michał Borun, Maciej Grabowski vol. 13, 23.04.2008 r. – „Jerzy śni o Maćku…“.

Michał Borun

kulturoznawca

Określenie, co jest „naj”, jest zawsze tak subiektywne, że nie szafujemy tym przedrostkiem w odniesieniu do okładek exe. Tym razem jednak z całą pewnością mamy do czynienia z najmniej zrozumiałą okładką pisma w dziejach – choćby dlatego, że niezrozumiałą także dla samych jej twórców. Nie stało się tak za sprawą roślinności orientalnej, bo wpływ na redakcję exe wywierała nieustannie już od założenia pisma w 1997 r. (kadzidła z Indii, herbata z Chin).

  

student fizyki członek ZHP w latach 19902007 (instruktor: 1995-2005) w redakcji pierwszych 13 numerów pogodno.exe więcej: eksphm.borun.pl

hm. Maciej Grabowski

z-ca komendanta hufca przewodniczący Sądu Harcerskiego Chorągwi Zachodniopomorskiej ZHP

vol. 14 –„Poszukiwani”

prawnik

Co innego jednak wpuścić do Herbaciarni młode pokolenie... Doprawienie „gąb” na okładce (w stopce zdjęcie zaprezentowano w oryginale) musiała zainspirować opublikowana w numerze surrealistyczna wizji Kasi Czerniawskiej i Doroty Szymańskiej: – Śni mi się wciąż ta sama postać. Tylko zmienia kolory. Raz jest brązowa, raz srebrna, a nawet potrafi być złota. Jest to młody chłopiec. Nie wiem, do czego jest zdolny. B a r d z o się go boję. Wołają na niego: Maciek i… [Jeżyk] Jerzy urwał swą opowieść. Edka spojrzała na niego wymownie, by kontynuował. On jednak uniósł swój nosek ku górze, a chwilę potem znikł za stertą papierów. Drzwi otworzyły się. – Edka, co Ty robisz pod tym biurkiem? – Do biura hufca wszedł Maciek.

vol. 14, 13.10.2008 r. – Poszukiwani „A to był to czas, gdy w Chorągwi siedział prokurator”. Prawie dosłownie. Wybuchła afera związana ze sprzedażą HOM-u, więksi i mniejsi instruktorzy odbywali sesje przesłuchań w CBA, pisano o nas w Kurierze Szczecińskim (nie po raz ostatni jak się okazuje), w ogóle była atmosfera afery. W dodatku zbliżały się wybory – kończyła się pierwsza niepełna kadencja (kiedy to było!), dla niektórych, od zawsze nam panującej komendantki hufca. W dodatku wyrobiliśmy karty wstępu do Selgrosa, a oni nam, w podzięce, zrobili zdjęcia, stawiając nas jedno po drugim pod murem – jak leci. Wyszło z tego to, co widać. Wszystko to zlało się w jakąś taką kryminalną okładkę, która zasadniczo nie miała większej głębi, ani wartości artystycznej. Z ciekawostek można dodać, że jako stos papierów widoczny na zdjęciu, użyliśmy zużytych kartek, tych które leżą pod biurkiem od

vol. 13 –„Jerzy śni o Maćku…”

ekonomista


zawsze, i zawsze już chyba będą tam leżały. Może to i lepiej. Nidy nie wiadomo co i kiedy się przyda (przyda się!).

  

Labirynt na okładce nie był próbą zabicia czasu dla uczestników wigilii instruktorskiej (chociaż niektórzy tak to wykorzystali). Przedmiotem okładki był labirynt, za to podmiotem miał być instruktor. Koniec 2008 i początek 2009 r. to wzmożona aktywność członków hufca na polu otwierania prób instruktorskich. Duża część wędrowników hufca była po lub zaraz przed spotkaniem z KSI. Można powiedzieć, że bycie w stanie ewoluującym do pwd. stało się modne. Tyle że znowu dała o sobie znać prawidłowość, że ilość nie idzie w parze z jakością. Problem był też drugi: były osoby, które chyba wewnętrznie nie czuły potrzeby bycia instruktorem, ale próby otwierały niejako pod presją środowiska, bo tak przecież wypada w pewnym wieku. Podjęliśmy zatem akcję - można rzec uświadamiającą, która, o ironio, nie była skierowana do otwierających próby, ale do Komisji Stopni Instruktorskich. Akcję, której hasłem było: Nie każdy musi być instruktorem. Byliśmy zdania, że wolimy mieć jednego dobrego instruktora, niż trzech ciągniętych na siłę. Chcieliśmy aby pomiędzy słowem "instruktor" i "lider" można było zawsze postawić znak równości. Nie chcieliśmy, aby uniemożliwiano wędrownikom realizację prób, ale żeby zawarte w niej zadanie były godne stanu instruktorskiego. Wyraz głoszonej idei miał mieć miejsce przy zamykaniu próby i miał skłonić KSI do rzetelnej oceny tego, co dana osoba w ciągu mijającego roku zrobiła. Nikogo nie zniechęcaliśmy do aktywności mówiliśmy, że instruktorem być nie trzeba, że bycie wędrownikiem też jest sposobem na bycie i rozwijanie się w ZHP; że są też stopnie HO i HR, specjalności, sprawności mistrzowskie. Stąd też pomysł na okładkę o tytule „Znajdź swoją drogę” - drogę na bycie wędrownikiem, instruktorem albo jeszcze inną? Do końca nie wiem, czy wpasowując nazwę pisma w labirynt, nie odcięliśmy drogi do wyjścia z niego, ale to już każdy musi sprawdzić sam. Michał: Długo siedziałem nad wkomponowaniem logo *exe* w labirynt od Maćka i próby spełzały na niczym. Aż pewnego dnia przyszedł Marek Kowalczyk i niczym Aleksander Wielki w Gordion nabazgrał „pogodno exe” od ręki. I tak powstała jedyna jak dotąd okładka, na której tytułu pisma, o ile występuje, to nie zapisany czcionką kidnap!

vol. 16 –„Floating Pogodno”

vol. 16, 22.02.2009 r. – „Find your way“. Okładka nawiązywała koncepcją do hasła promocyjnego miasta Szczecina Szczecin Floating Garden 2050, przy czym nazwa miasta zapisywana jest w wersji fonetycznej (jak na okładce). Początek 2009 r. to czas, kiedy po dwóch latach prac (i dwóch biwakach instruktorskich) udało nam się opracować strategię rozwoju hufca na lata 2009-2013. Strategia była wizjonerska, zatem na okładce znalazły się nazwy wszystkich naszych koncepcji programowo-kształceniowych z ostatnich lat, dla wielu z nich, był to niestety ostatni raz, gdy ujrzały światło dzienne…

vol. 15 –„Find your way”

vol. 15, 06.01.2009 r. – „Find your way“.


vol. 31

Dzień Myśli Braterskiej

22.02.2015

Rowerem przez zimę…

Herbaciarnia

Łukasz Muzykiewicz Rower staje się coraz bardziej popularnym środkiem nie tylko rekreacji, ale i komunikacji. Jest szybki, wygodny i co dla wielu najważniejsze – tani.

dh Łukasz Muzykiewicz zachodniopomorski korespondent „Serwisu Regionalnego ZHP”

Z roku na rok na ulicach Szczecina widać coraz więcej rowerzystów. Również zimą coraz mniej dziwi widok cyklisty przemierzającego miasto pośród śniegów. Dla tych, którzy polubili życie na dwóch kółkach, ale którym brakuje wiedzy i doświadczenia na zimowe wyprawy przygotowałem krótki, ogólny poradnik jesienno-zimowego rowerzysty. Jak się ubrać?

były członek 81 DW „Zodiak”

Zanim wyjdziesz na rower należy się odpowiednio ubrać. Twoje ubranie nie może krępować ruchów to naczelna zasada. Dobrze też, by ubranie nie było zbyt ciepłe. Jadąc rowerem rozgrzewasz się i szybko przestanie Ci być chłodno, jednak w zbyt ciepłym ubraniu zgrzejesz się, spocisz i będziesz mokry. Mokre ubranie w czasie mrozu nie jest niczym przyjemnym. W internetowych poradnikach znajdziesz wiele szczegółowych wskazówek co do ubioru, bielizny termicznej, różnego rodzaju tkanin itp. Należy je potraktować jako wskazówki, nie jako konieczność. Naczelną zasadą jest: ubranie musi być wygodne i nie może krępować ruchów. Należy też szczególnie chronić głowę, dłonie i stopy, zatem obowiązkowo czapka, rękawiczki i ciepłe skarpetki. Jazda bez rękawiczek szybko skończy się odmrożeniami, a bez czapki, wychłodzeniem. W Polskim prawie nie ma przepisu zobowiązującego rowerzystę do noszenia kasku, jednak to, co latem jest sugestią zimą powinno być traktowane jako obowiązek, zatem jesienno-zimową porą zakładaj kask. W razie wywrotki ochroni głowę, a w czasie jazdy pomoże zatrzymać ciepło. O każdej porze roku obowiązuje natomiast kodeks ruchu drogowego, który określa jak musi być wyposażony nasz rower. Przede wszystkim musi być sprawny, posiadać sygnał dźwiękowy o nieprzeraźliwym dźwięku oraz zamocowane na rowerze źródło światła białego lub żółtego z przodu i czerwonego z tyłu. Oficjalnie zabronione jest noszenie latarek czołówek lub świateł przyczepionych do plecaka, jako światła głównego, jednak można je nosić jako uzupełnienie. Na drodze powinieneś być przede wszystkim widoczny, zatem wszelkie kamizelki, odblaski, jaskrawe części ubrania itp. są jak najbardziej wskazane, mimo że nie są obowiązkowe. Możesz się świecić jak choinka, jednak to wszystko dla bezpieczeństwa. Lepiej być choinką na rowerze niż plamą na asfalcie. Jesteśmy już ubrani, rower jest sprawny, zatem jak zacząć jazdę? Jeżeli masz rower o sportowej sylwetce, czyli kierownica jest nieco niżej niż siodełko i jeździsz nieco w przygarbionej po-

  


zycji to na zimę warto jest podnieść nieco kierownicę, a obniżyć siodełko. Zapewni to lepszą równowagę obniżając środek ciężkości. Takiego zabiegu nie trzeba wykonywać w rowerach miejskich. Warto też spuścić troszkę powietrza z kół. Lekki flak w kołach sprawia, że rower się nie ślizga (większa powierzchnia opony styka się z podłożem). W czasie zimy zmniejsza to możliwość poślizgu. Dobrze jest również mieć opony terenowe, które są szersze niż opony szosowe, ale nie jest to konieczne. Dużo informacji o zimowym ogumieniu można znaleźć w internecie.

  

Zanim wyjedziesz w dalszą podróż sprawdź jak Twój rower zachowuje się na śniegu. Jazda w głębszym śniegu lub po błocie pośniegowym przypomina jazdę po piasku, warto zatem poćwiczyć na wypadek gdyby koło zaczęło boksować lub rower wpadłby w poślizg. Na śniegu używaj miękkich przełożeń przerzutek, czyli tych do jazdy pod górkę. Zmniejszysz w ten sposób ryzyko poślizgu i kręcenia się tylnego koła w miejscu. Wyjeżdżając jesienno-zimową porą należy pamiętać że rower niszczy się w dużo szybszym tempie. Sól, woda, piasek i błoto niszczą szybciej rower i jego podzespoły, niż w czasie ciepłych pór roku, zatem na stan techniczny naszego pojazdu trzeba częściej zwracać uwagę i po przejażdżkach najlepiej od razu przetrzeć go z zanieczyszczeń. Paradoksalnie zimą najlepiej sprawują się rowery z supermarketów, gdyż są zbudowane z twardszych i cięższych materiałów niż większość rowerów ze sklepów rowerowych, przez co są bardziej odporne na ścieranie, ale nie są mimo to niezniszczalne. Technika jazdy. Jak wspomniałem wcześniej rower zimą szybciej się zużywa. Hamulce gorzej działają, szybciej się ścierają, w przypadkach skrajnych może się zdarzyć, że linka hamulcowa nam zamarznie w pancerzu, zatem należy tak jeździć aby nie musieć używać hamulców. Jak to zrobić? Trzeba być przewidującym. Jeżeli wiesz, że za kilkadziesiąt metrów będzie trzeba się zatrzymać nie hamuj, tylko przestań pedałować i powoli wytracaj prędkość. Jeśli zbliżasz się do wzniesienia, czy innego podjazdu możesz przyspieszyć, jednak z górki, lepiej czasem sprowadzić rower. Pamiętaj, że gwałtowne hamowanie może skończyć się poślizgiem. Nie należy się zbytnio rozpędzać. Im szybciej jedziesz tym łatwiej o poślizg w przypadku gwałtownego hamowania. Droga hamowania roweru jest krótsza niż samochodu, jednak nadal dłuższa zimą niż latem. Jeżeli Twój rower ma przerzutki używaj tzw. przełożeń miękkich. Na koniec kilka ogólnych uwag: Zimowa jazda często jest bezpieczniejsza niż letnia. Trudne warunki atmosferyczne skłaniają do wzmożonej uwagi na drodze zarówno rowerzystę jak i innych uczestników ruchu. Od niedawna w kodeksie drogowym istnieje zapis, pozwalający rowerzyście jazdę po chodniku w przypadku złych warunków atmosferycznych (śnieg, mgła, deszcz, silny wiatr). Jeśli warunki są niekorzystne można jeździć chodnikiem. Mimo iż zimą możemy legalnie jeździć chodnikami czasem lepiej, wygodniej, szybciej i bezpieczniej jest jechać drogą. Drogi są lepiej i częściej odśnieżane niż chodniki i ścieżki rowerowe. Należy jednak pamiętać że rowerzysta musi być widoczny. Wybór: droga czy chodnik, należy potraktować jak najbardziej zdroworozsądkowo. Jeśli na chodniku jest nierówny lód, zmarznięty śnieg, lepiej jechać drogą. Jeśli na drodze jest duży ruch, pada, jest kiepska widoczność, na poboczach są hałdy śniegu, wątpisz w swoje umiejętności i doświadczenie, lepiej jest pojechać chodnikiem.


Pamiętaj że pod śniegiem może być lód lub dziura. Jeżeli przejeżdżasz przez zaśnieżony teren lub zbliżasz się do niego - zwolnij. Zarówno jesienią jak i zimą nigdy nie wjeżdżaj w kałuże. Nigdy nie wiesz co się w nich kryje ani jak bardzo są głębokie. Zimą kałuże zamarzają i tworzy się lód. Łatwiej jest przejechać rowerem po lodzie niż po nim chodzić jednak nigdy nie wiesz czy lód wytrzyma Twój ciężar. Wjechanie w kałużę jest najprostszym sposobem na bolesną wywrotkę. Jeśli spodobała Ci się zimowa jazda i zechcesz pojechać na przykład do lasu lub parku, pamiętaj że tam raczej nikt nie odśnieża terenu i łatwo jest się zakopać. Na głębokie śniegi lepiej mieć łańcuchy na oponach. „Zimą jest zimno i nie da się. Człowiek zmarznie i się przeziębi. Rower zimą to głupota.” Osoby nieprzekonane do zimowej jazdy często powtarzają podobne zdania. Skoro jednak zimno nie przeszkadza w jeździe na nartach, łyżwach, snowboardzie, a nawet można spotkać zapalonych biegaczy zimową porą, to czemu nie rower? Liczba całorocznych rowerzystów ciągle rośnie. Wzrasta wraz ze świadomością społeczeństwa, że rower pod wieloma względami jest idealnym środkiem całorocznego transportu i rekreacji. Cieszy myśl, że również w naszym hufcu rowerzystów jest coraz więcej. Na dwóch kółkach da się przejechać przez zimę. Do czego wszystkich gorąco zachęcam.

  


vol.31

Dzień Myśli Braterskiej

22.02.2015

Miejsce na Twój tytuł

Nazwa działu

Miejsce na Twoje imię i nazwisko

   Twoje imię i nazwisko Miejsce na twój biogram

Miejsce na Twój artykuł


vol. 31

Dzień Myśli Braterskiej

22.02.2015

Kolonijna księga myśli i cytatów

pogo dno exe

Pata i Sebastian: kać spodenek - Seba chodź, idziemy szu - Nie - Seba idziemy! n - Nie, bo ja tam mam sajgo

ucha: nego z in o d a a! Natasz oja win m ie n - To alę! ! - Twoja ja, bo ci przyw o - Nie m

Dodatek

Macie karę oboje Karolink a - Druhu, L. do Maćka: we trzech! a - Eeee… co to jest ta ka n no taka mała ka apielka? ~Pata napeczk a

CIELKA NIEWIELKA W MLEKU KANAPIELKA A HEJ WINA, WIN ZIELNEGO! ny Paulinki: Karolinka L. do druh no , że jak mózg się moc - Druhno, a to prawda lecieć uszami? przygrzeje to może wy - Nie, to nieprawda. edyś to widziała! - Może! Moja mama ki

Jula: - Masz jeszcze jakiś beton? Krzyś: - No mam, żel - Jaki żel? - Żelbeton

ga kijaszek. łowianin i stru Siedzi sobie S po czym i się przygląda, Pola stoi, stoi za: dumnie stwierd ki! en - Pan ma spod zaglądasz ie wiem czemu N n: ni ia w ło S ale mam... mi pod kieckę

Cindirela: „Druhn o, czemu jest ty le końskich muc skoro tu nie ma h koni?”

wybór tekstów: pwd. Julia Siemińska


amą: lefonicznej z m li!” te y w o zm ro Podczas ania bo mnie już od gad „Mamo, buzia

ia do druha Krzysia: Przychodzi Nataszka i Marys mi dać pobawić się N: Druhu! A Marysia nie chce Panem Brokułem zce Brokuła albo ja go K: Marysia, albo dajesz Natas zabieram M: No to druh go zabiera!! Biskupin. Przewodnik zadaje zuchom pytanie: - Jak myślicie czym zajmowali się ci osadnicy skoro mieszkali koło jeziora? - Oraniem?

Nataszka zakład asz butki, bo na stępnym razem nie pomal uję ci paznokci! ~Krzyś

Dkrzysiu podczas burzy: „Boże widzisz i nie grzmisz… A nie. W sumie to grzmisz”

: Pani przewodnik farbowali ie - Czym Słowian tkaniny? Piotrek: ek? - Jajami biedron

Ryba do Nataszy: -Przepraszam. -Nie przyjmuję!

Natasza: - Druhno, a druhny przodkiem naprawdę była żyrafa?

Kolonia zuchowa Hufca ZHP Szczecin-Pogodno w roku 2014 odbyła się w dniach 2-13 lipca, w Białej k.Tucholi. Tematem przewodnim kolonii była podróż w czasie - zuchy wraz z instruktorami przy pomocy wehikułu czasu przenosiły się pomiędzy epokami - odwiedziły m.in. prehistorię, starożytność, jak i niedaleką nam przeszłość. Podczas kolonii zuchy zdobyły sprawności: Jaskiniowca, Słowianina, Zdobywcy Dzikiego Zachodu oraz Zawiszaka. Funkcję komendanta kolonii pełniła pwd. Anna Zacharewicz.


Pogodny bałwan.

Okładka: Hetman na c1 Opracowanie: Maciej Grabowski Koncepcja: Boris Gelfand, Vladimir Kramnik, mecz półfinałowy w Sanghi Nagal, Indie 1994, sytuacja przed ruchem 67 (Hc1).

pogodno.exe – kwartalnik wędrowników i instruktorów Hufca ZHP Szczecin-Pogodno vol. 31, 22.02.2015 r., nakład 50 egz. wydawca: Komenda Hufca Szczecin-Pogodno © 2015 ul. Dworcowa 19 70-206 Szczecin exe@szczecinpogodno.zhp.pl red. naczelny wydania: Maciej Grabowski

redakcja: Maciej Grabowski . Dorota Szymańska . Łukasz Muzykiewicz . Agata Maszczykowska korekta: Łukasz Muzykiewicz . Maciej Grabowski autorzy tekstów: Michał Borun . hm. Maciej Grabowski . hm. Adrian Łaskarzewski Łukasz Muzykiewicz . hm. Rafał Raniowski . hm. Edyta Sielicka pwd. Julia Siemińska . hm. Maria Dorota Szymańska


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.