Magazyn ARENA Sprawy Międzynarodowe nr 10 grudzień 2012
ARENA Wokół Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej
/ Detonacja riala / Izraelskie służby specjalne / Status kobiety w islamie / Internet a „arabska wiosna ludów”
/spis
Magazyn ARENA Sprawy Międzynarodowe nr 10 grudzień 2012
treści
Czasopismo Koła Studentów Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagielońskiego
Artykuły zostały zaopiniowane przez dr Ewę Szczepankiewicz-Rudzką i dra Rafała Wordliczka z Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Redaktor naczelny ///////////////// Grzegorz Stachowiak
04
Detonacja riala, czyli irański kryzys walutowy krok po kroku / Agata Mazurkiewicz
Grafika ///////////////// Diana Stano
08
Relacje saudyjsko-irańskie i ich wpływ na bezpieczeństwo regionalne oraz globalne / Wojciech Gil
13
Mossad, Aman, Szin Bet – czyli o izraelskich służbach specjalnych / Magdalena Ignarska
18
Wodogłowie. Wodne narracje konfliktu izraelsko-palestyńskiego / Jan Kulig
23
Syria - tragiczna ofiara arabskiej wiosny? / Simona Sienkiewicz
27
Opieka naukowa ///////////////// dr hab. Artur Gruszczak
Przestrzeń wirtualna a władza: Internet w świecie arabskim / Ewa Górska
32
Wydawca ///////////////// Koło Studentów Stosunków Międzynarodowych
Status kobiety w islamie w ujęciu prawno-kulturowym / Magdalena Raczyńska
37
Historie nagości – dyskursyfikacja i kreacja tożsamości społecznych Bliskiego Wschodu i Europy czasów nowożytnych / Tymoteusz Łaszcz
42
Wojna nieunikniona? Czyli ciąg dalszy napięć na linii Teheran-Waszyngton / Łukasz Smalec
45
Stosunki amerykańsko-jordańskie – prawdziwy sojusz czy przejaw neokolonializmu? / Artur Malantowicz
Autorzy ///////////////// Wojciech Gil
Ewa Górska Magdalena Ignarska Jan Kulig Artur Malantowicz Agata Mazurkiewicz Tymoteusz Łaszcz Magdalena Raczyńska Simona Sienkiewicz Łukasz Smalec
Uniwersytetu Jagiellońskiego ul. Jabłonowskich 5, 31-114 Kraków arena@kssm.pl www.kssm.pl
Nakład /////////////////
500 egz.
4/ ARENA
5/ ARENA
/Detonacja riala,
czyli irański kryzys walutowy krok po kroku Agata Mazurkiewicz W porównaniu do 2011 r. irańska waluta rial straciła na wartości ponad 80 punktów procentowych1. Gospodarka Iranu jest w potężnych tarapatach. Masowe protesty są tłumione przy pomocy gazu łzawiącego i policyjnych pałek. Strajki, aresztowania, astronomiczne ceny podstawowych produktów – tak wygląda Republika Islamska po zaostrzeniu międzynarodowych sankcji. Czy jest to etap pośredni, który zdoła zmusić władze Iranu2 do podporządkowania się woli wielkich tego świata i rezygnacji z programu nuklearnego? Czy też jest to początek kolejnej rewolucji?
kryzys i polityka /Sankcje, gospodarcza, czyli jak to się zaczęło Na obecną sytuację gospodarczą Iranu ogromny wpływ miały przede wszystkim trzy czynniki: sankcje nakładane na to państwo przez świat zachodni, międzynarodowy kryzys gospodarczo-finansowy oraz nieefektywna polityka gospodarcza administracji prezydenta Ahmadinedżada3. Polityka eksportu rewolucji islamskiej rozpoczęta w 1979 r., walka z imperializmem oraz konflikty z Irakiem zdecydowanie nie sprzyjały stabilizacji regionu Bliskiego Wschodu i tym bardziej nie pomagały w tworzeniu wizerunku Iranu jako państwa nastawionego pokojowo. Przetrzymywanie amerykańskich pracowników ambasady w Teheranie oraz ataki na francuskie i amerykańskie jednostki wojskowe w Libanie również nie wpływały pozytywnie na relacje Iranu z USA i państwami europejskimi. W takiej sytuacji nie dziwią ani podejrzenia społeczeństwa międzynarodowego o powiązania Republiki Islamskiej z organizacjami terrorystycznymi, ani oskarżenia o chęć zdobycia broni masowej zagłady. Mimo że Iran dość późno wystartował w wyścigu atomowym, marzenia o technologii
nuklearnej były oczywiste. Jedynym pytaniem stało się jej przeznaczenie. Pierwsze embarga świata zachodniego nałożone na Iran były spowodowane założeniami reżimu ajatollaha Chomejniego. Irański program atomowy dodatkowo wzmógł napięcia między tym krajem a państwami zachodnimi. Powiązania wybranego w 2005 r. prezydenta Ahmadinedżada ze skrajną fundamentalistyczną prawicą oraz jego reelekcja w 2009 r. nie uspokoiły nastrojów. Jakby tego było mało, atmosferę dodatkowo podgrzewa wrogość irańskiego prezydenta w stosunku do Izraela i jego nieugięte stanowisko w sprawie broni atomowej. Gospodarka Iranu opiera się przede wszystkim na eksporcie ropy naftowej i gazu ziemnego. W 2006 r. ogłoszono, że na terytorium tego państwa znajdują się drugie co do wielkości na świecie udowodnione złoża tych surowców4.Ropa naftowa stanowi 80% eksportu Iranu, jej największymi importerami są Chiny i Rosja5. Mimo tak ogromnego bogactwa naturalnego, Iran ma bardzo ograniczone zdolności przetwarzania ropy, jest więc uzależniony od importu produktów ropopochodnych i technologii. Nic więc dziwnego, że główne uderzenie świata zachodniego skierowano właśnie w sektor energetyczny
Iranu. USA i UE tworząc „koalicję chętnych” wprowadziły embargo na eksport części dla irańskich rafinerii oraz produktów rafinowanych do Iranu. Jest to kolejny cios w Republikę Islamską – w latach 20062010 ONZ ratyfikowała cztery tury sankcji: nałożono embargo na eksport broni i technologii nuklearnych do Iranu, zablokowano irański handel bronią, zamrożono aktywa firm i osób prywatnych oraz zakazano wjazdu osobom powiązanym z rozwojem irańskiego programu nuklearnego. Rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 1929 z 2010 r. dodatkowo zakazała irańskiego udziału w jakichkolwiek projektach powiązanych z technologią atomową, wprowadziła obowiązek kontroli wszelkich transportów z i do Iranu oraz nakazała wstrzymanie wszelkich przepływów finansowych do Iranu, jeśli zaistniałoby podejrzenie, że mogą one przyczyniać się do rozwoju programu nuklearnego tego państwa. Sankcje ONZ uderzyły także w sektor bankowy Islamskiej Republiki: zakazano irańskim bankom otwierania filii oraz zakładania nowych spółek na terenie państw członkowskich oraz wprowadzono zakaz działalności na terenie Iranu dla instytucji finansowych państw członkowskich ONZ. Niezależnie od ONZ, Unia Europejska wprowadziła własne ograniczenia w handlu z Iranem: zamroziła aktywa Centralnego Banku Iranu, zakazała handlu kruszcami oraz sporządziła listę osób, którym zakazano wjazdu na jej teren. 1 lipca 2012 r. Unia nałożyła całkowite embargo na import irańskiej ropy naftowej. Na początku października 2012 r. szefowie MSZ państw UE wzmocnili sankcje przeciwko Iranowi, wprowadzając zakaz dużych, międzybankowych transakcji finansowych, zakaz importu gazu oraz handlu grafitem i metalami6. Sankcje dotknęły także wymiaru informacyjnokulturowego: europejski dostawca usług satelitarnych Eutelsat zablokował irańskie kanały telewizyjne i rozgłośnie radiowe dla odbiorców w Europie. Sankcje nałożone na Iran przez Stany Zjednoczone sięgają 1980 r.7, a w konsekwencji napiętej sytuacji między tymi państwami została nimi objęta praktycznie cała wymiana handlowa8.USA wprowadziły zakaz przeprowadzania z Bankiem Centralnym Iranu transakcji dotyczących handlu ropą naftową. W 2011 r. ograniczenia we wzajemnym handlu zostały jeszcze zaostrzone. Co więcej, przyłączyły się do nich także Wielka Brytania, Kanada, Szwajcaria, Japonia i Australia. Kryzysu w Iranie nie da się rozpatrywać w oderwaniu od światowego kryzysu finansowego. Wprawdzie jego skutki są opóźnione w stosunku do reszty świata, jednak w połączeniu z innymi czynnikami są wyjątkowo boleśnie odczuwane9.Spowolnienie gospodarki światowej spowodowało spadek popytu na ropę naftową i, co za tym idzie, spadek jej cen. W Iranie dochody z ropy naftowej stanowią 70% wszystkich środków, którymi dysponuje rząd. Na eksporcie surowców energetycznych opiera się większa część PKB Iranu oraz wzrost gospodarczy tego kraju. Jest więc oczywistym fakt, że wszelka niestabilność
na rynku surowców ma ogromny wpływ na irańską gospodarkę. Trzecim czynnikiem mającym wpływ na obecną sytuację w Iranie jest polityka gospodarcza administracji Ahmadinedżada. Porzucając ścieżkę stopniowej liberalizacji, prezydent Iranu zakończył politykę poprzedniego rządu10, polegającą na oszczędzaniu dochodów naftowych. Zamiast tego zwiększone zostały wydatki budżetowe i interwencjonizm, co według Ahmadinedżada miało pomóc utrzymać aktywność i zmniejszyć wskaźnik bezrobocia11. Upaństwowiona irańska gospodarka jest obciążona kosztownym programem nuklearnym, a nagłe odcięcie od petrodolarów spowodowało gwałtowny spadek dochodów. Sztuczne utrzymywanie niskiego poziomu cen dla szeregu produktów, subwencje na ceny benzyny i rządowe dotacje nie poprawiły sytuacji gospodarczej kraju. Efekt polityki gospodarczej Ahmadinedżada był wręcz przeciwny – niskie stopy procentowe i stałe zwiększanie dopływu pieniądza na rynek napędziły inflację i osłabiły walutę. W 2011 r. bezrobocie wyniosło 15,3% (w porównaniu do 2010 r. wzrosło o 0,7%), natomiast inflacja w tym samym roku osiągnęła poziom 22,5% (w porównaniu do poprzedniego roku zanotowano wzrost aż o 10,1%)12.Rok 2012 był pod tym względem jeszcze mniej pomyślny.
/ Skutki, czyli detonacja riala Ajatollah Ali Khamenei i Mahmud Ahmadinedżad początkowo dumnie głosili, że międzynarodowe sankcje nałożone na Republikę Islamską okażą się nieefektywne i nie odniosą skutku, jakiego oczekuje społeczność międzynarodowa. Tymczasem, jeszcze przed wprowadzeniem ograniczeń handlowych przez Unię Europejską, irański eksport ropy naftowej spadł o 40%, a we wrześniu 2012 r. wydobycie tego surowca było najniższe od 1988 r.13 Zgodnie z szacunkami International Energy Agency, jeśli sankcje zostaną utrzymane, wydobycie ropy w Iranie będzie dalej spadać14. Iran przywitał październik 2012 r. inflacją sięgającą 70%15. Szacuje się, że w przeciągu roku wartość riala spadła o 80%. Na czarnym rynku na początku października cena jednego dolara sięgnęła 35 tys. riali. Dla porównania rok wcześniej kurs irańskiej waluty nieznacznie przekraczał 10 tys. riali za dolara amerykańskiego16.Spadek był tak duży, że strony internetowe publikujące aktualne kursy walut przestały wyświetlać kurs riala. Słaba waluta irańska oznacza, że i tak ograniczony import produktów do Iranu staje się dodatkowo bardzo drogi. Biorąc pod uwagę, że irański eksport jest praktycznie zablokowany w wyniku międzynarodowych sankcji, wymiana handlowa Iranu została niemal całkowicie zamrożona.
6/ ARENA Sankcje, w połączeniu ze stopniowym wycofywaniem subsydiów przez Ahmadinedżada, doprowadziły więc do inflacji, utrudniły import i uniemożliwiły eksport oraz, co za tym idzie, spowodowały dramatyczny wzrost cen żywności. W lipcu 2012 r. miały miejsce uliczne demonstracje – przyczyną tego rzadkiego w Iranie objawu obywatelskiego sprzeciwu był wzrost cen mięsa drobiowego. W październiku wahania cen żywności były już tak znaczne, że wywołały strajk kupców na teherańskim bazarze. Doszło do starć demonstrantów z policją, płonęły kosze na śmieci i opony, służby bezpieczeństwa użyły pałek i gazu łzawiącego. Irańska policja zablokowała ulice, aby nie dopuścić do powiększania się liczby protestujących. Aresztowania dotknęły handlarzy walutami, oskarżonych o spowodowanie wahań kursu riala. Władze dementują informacje jakoby sklepy na głównym bazarze w Teheranie zostały zamknięte z powodu strajku. Poprzednim razem strajk właścicieli sklepów doprowadził do obalenia reżimu szacha w 1979 r., co tworzy precedens niebezpieczny dla obecnych władz Republiki Islamskiej. Ahmadinedżad winą za kryzys walutowy obarczył państwa, które wprowadziły sankcje. Zgodnie z jego przemówieniem na konferencji prasowej na początku października „psychologiczne naciski” świata zachodniego miały spowodować tak gwałtowny spadek wartości riala. Prezydent Iranu jest powszechnie krytykowany za swoją politykę gospodarczą i brak rezultatów w powstrzymywaniu kryzysu, a wspomniane przemówienie wywołało falę krytyki ze strony zwykłych Irańczyków i przedstawicieli władzy. Jeden z irańskich parlamentarzystów twierdzi, że kryzys walutowy w Republice Islamskiej w 80% wynika z błędnej polityki rządu Ahmadinedżada, a jedynie w pozostałych 20% jest spowodowany sankcjami. Inny członek parlamentu ogłosił, że zebrał wystarczającą ilość podpisów, aby wezwać prezydenta Iranu na przesłuchanie przed irańskimi prawodawcami17. 30 października 2012 r. władze Iranu wprowadziły zakaz eksportu 50 artykułów – ma to pomóc w utrzymaniu rezerw podstawowych produktów. Zakaz obejmuje m.in. takie artykuły, jak pszenica, mąka, cukier i czerwone mięso. Wiceminister przemysłu Iranu Sayyed Javad Taghavi zapowiedział dalsze ograniczenia w irańskim eksporcie18.
/Jakie będzie zakończenie? Eksperci zarysowali trzy możliwe scenariusze rozwoju sytuacji w Iranie19. Zgodnie z pierwszym z nich reżim Republiki Islamskiej upadnie. Ahmadinedżad nie cieszy się popularnością ani w kraju, ani za granicą. Wraz z pogłębianiem się
7/ ARENA kryzysu jest coraz bardziej krytykowany przez opozycję, odwracają się też od niego jego wyborcy. Poważnie zaszkodziło mu starcie o władzę, jakie stoczył w 2011 r. z Najwyższym Przywódcą. Mianując lojalnych sobie urzędników, Ahmadinedżad utracił zaufanie ajatollaha, które przecież zapewniło mu reelekcję w 2009 r. Z powodu nieposłuszeństwa wobec Khameneiego i przez samowolne podejmowanie decyzji, prezydent Republiki Islamskiej został obecnie zmarginalizowany i zredukowany do pozycji kozła ofiarnego. Zgodnie z irańskim prawem obecny prezydent Republiki Islamskiej nie może po raz trzeci startować w wyborach prezydenckich. Jego szanse na ponowną reelekcję w 2013 r. byłyby i tak bardzo nikłe. Co więcej, w obecnej sytuacji szansa na wprowadzenie na to stanowisko osoby z jego otoczenia jest równie mała. Ajatollah Ali Khamenei cieszy się zdecydowanie większą władzą niż Ahmadinedżad. Mimo to także on nie może pochwalić się bezgranicznym poparciem Irańczyków. Pojawiają się głosy krytyki za brak zainteresowania problemami gospodarczymi Republiki Islamskiej i zbyt duży nacisk na ideologię. Kryzys uwydatnił głębokie podziały na irańskiej scenie politycznej. Być może jedno z ugrupowań opozycyjnych stanie się wystarczająco silne, aby przejąć władzę w kraju. Z drugiej strony upadek obecnego reżimu wywołuje strach wśród Irańczyków. Zgodnie z zasadą „lepszy wróg znany, niż nieznany”, ludność Iranu obawia się, że, wzorem Iraku czy Syrii, Republika Islamska mogłaby stać się niebezpiecznym państwem nękanym przez nowe, choć niemniej dokuczliwe władze. Tymczasem państwa zachodnie z USA na czele opracowują nowe sposoby ograniczenia wymiany z Iranem. Embargo doprowadziło gospodarkę Republiki Islamskiej na skraj upadku, Stany Zjednoczone mają więc nadzieję, że zaostrzenie sankcji spowoduje także upadek polityczny reżimu Khameneiego. Wszystkie projekty znajdują się jeszcze na wczesnym etapie planowania, ich wdrożenie zależy też od wyników listopadowych wyborów prezydenckich w USA. Propozycje obejmują karanie zagranicznych banków, które przeprowadzają transakcje z Centralnym Bankiem Iranu. Szacuje się, że objęcie zakazem wszystkich transakcji (z wyjątkiem kupna żywności i leków) spowodowałoby bardzo szybki upadek gospodarczy Republiki Islamskiej20. Zgodnie z drugim scenariuszem, obecna sytuacja mogłaby sprowokować Iran do jeszcze bardziej wytężonej pracy nad rozwojem programu nuklearnego. Broń atomowa, jako środek służący odstraszaniu, mogłaby skutecznie powstrzymać państwa zachodnie od kontynuowania sankcji. Embargo częściowo straciłoby sens – po co kontynuować ograniczenia handlowe, skoro Iran wszedł w posiadanie bomby jądrowej? Republika Islamska, jako państwo atomowe, naruszyłaby też kruchą równowagę sił w regionie. Wyprodukowanie broni nuklearnej mogłoby zjednoczyć lud Iranu w poparciu dla obecnego reżimu, a ewentualny atak
jądrowy na Izrael złamałby koalicję państw arabskich skierowaną przeciwko Iranowi. Ten scenariusz jest o tyle prawdopodobny, że Irańczycy nie są przeciwni programowi nuklearnemu. Skoro Indie, Pakistan i (nieoficjalnie) Izrael są w posiadaniu bomby jądrowej – dlaczego nie Republika Islamska? Trzeci scenariusz wróży upadek gospodarczy, ale nie polityczny Iranu. Sankcje gospodarcze są skuteczne jedynie wtedy, gdy zamknie się wszelkie furtki. Tymczasem Rosja i Chiny stale się im sprzeciwiają. Nie ograniczyły swojej wymiany handlowej z Republiką Islamską – w dalszym ciągu kupują irańską ropę naftową, a wycofanie europejskich i amerykańskich kontrahentów z Iranu, daje Państwu Środka i Rosji ogromną szansę na wzmocnienie swojej pozycji gospodarczej na Bliskim Wschodzie. Jednakże mimo ich poparcia sytuacja gospodarcza w Iranie staje się dramatyczna. Możliwym rozwiązaniem jest użycie Ahmadinedżada jako kozła ofiarnego – obarczenie go winą za kryzys i usunięcie go z życia politycznego. Mogłoby to uspokoić nastroje na irańskich ulicach, co pozwoliłoby Khameneiemu kontynuować rozwój programu nuklearnego. Nie zwolniłoby to Najwyższego Przywódcy z opracowania planu ratującego gospodarkę, jednak sytuacja polityczna kraju zostałaby ustabilizowana.
/Podsumowanie Kiedy Stany Zjednoczone i Unia Europejska wprowadzały pierwsze sankcje w swoich stosunkach z Iranem, podkreślały, że zależy im przede wszystkim na zmuszeniu decydentów Republiki Islamskiej do ujawnienia wszystkich instalacji nuklearnych i współpracy z agencjami nadzorującymi programy atomowe. Zgodnie z założeniami, sankcje te nie miały mieć wpływu na codzienne życie obywateli Iranu. Rzeczywistość okazała się bardziej brutalna, a światowy kryzys gospodarczy i błędna polityka Ahmadinedżada dodatkowo przyczyniły się do pogorszenia warunków życia. Kiedy na początku października 2012 r. kurs riala spadł o 80%, a ceny podstawowych produktów poszybowały w górę, Irańczycy wyszli na ulice – widok niemal niespotykany od czasów rewolucji 1979 r. Czy historia z atomową detonacją riala w tle „zakończy się jednym z trzech przewidywanych scenariuszy? Czy może metaforyczny wybuch będzie tak duży, że zaskoczy wszystkich? Odpowiedzi na te pytania niesie przyszłość.
1 I. Berman, The Contours of Iran’s Currency Crisis, „Forbes”, 5 października 2012 r., http://www.forbes. com/sites/ilanberman/2012/10/05/the-contours-of-irans-currency-crisis/ (data dostępu: 19 października 2012). 2 Głównym decydentem w kwestiach związanych z programem atomowym Republiki Islamskiej Iranu jest Najwyższy Przywódca – obecnie ajatollah Ali Khamenei. 3 P. Krawczyk, Kryzys gospodarczy w Iranie, s. 102, www.bbn.gov.pl/download.php?s=1&id=2525 (data dostępu: 21 października 2012). 4 Strona internetowa Ambasady Rzeczpospolitej Polskiej w Teheranie, http://www.teheran.polemb. net/?document=137 (data dostępu: 21 października 2012). 5 Iran zagrożony hiperinflacją. Sankcje Obamy odbiły się na kursie waluty, „Gazeta Wyborcza”, 3 stycznia 2012 r., http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,10905255,Iran_zagrozony_hiperinflacja__Sankcje_Obamy_odbily.html (data dostępu: 21 października 2012). 6 UE uderza w Iran nowymi sankcjami. Zakaz kontaktów z bankami, TVN24, 15 października 2012 r., http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/ue-uderza-w-iran-nowymi-sankcjami-zakaz-kontaktow-zbankami,282734.html (data dostępu: 21 października 2012). 7 USA zerwało stosunki z Republiką Islamską po ataku na amerykańską ambasadę w Teheranie. 8 Q&A: Iran sanctions, BBC News, 16 października 2012 r., http://www.bbc.co.uk/news/world-middle-east-15983302 (data dostępu: 19 października 2012). 9 P. Krawczyk, op.cit., s. 103. 10 Reformatorski rząd Mohammada Chatamiego (1997-2005) postulował m.in. normalizację stosunków z USA, otwarcie kulturalne oraz liberalizację gospodarczą. 11 T. Coville, Najnowsza historia Iranu. Republika Islamska, Warszawa 2009, s. 231. 12 Strona internetowa CIA, https://www.cia.gov/library/publications/the-world-factbook/geos/ir.html (data dostępu: 21 października 2012). 13 Q&A: Iran sanctions, BBC News, op.cit. 14 G. Chazan, Iran’s crude exports back over 1m barrels, „Financial Times”, 12 września 2012 r., http://www. ft.com/cms/s/0/345dd39e-fcad-11e1-ba37-00144feabdc0.html#axzz2AoYSnkjW (data dostępu: 30 października 2012). 15 M. Schedlock, Hyperinflation Hits Iran; Monthly 70% Inflation Rate; Reflections on Economic Warfare, http://globaleconomicanalysis.blogspot.com/2012/10/hyperinflation-hits-iran-monthly-70.html (data dostępu: 1 listopada 2012). 16 Ibidem. 17 N. Karimi, Iran Rial Crisis: Ahmadinejad Blames Currency Drop On ‘Psycological’ Blows, „Huffington Post”, 2 października 2012 r., http://www.huffingtonpost.com/2012/10/02/iran-rial-crisis-ahmadinejad_n_1932737.html (data dostępu: 1 listopada 2012). 18 Iran bans export of 50 goods as sanctions bite – report, Reuters, 30 października 2012 r., http://www. reuters.com/article/2012/10/30/iran-economy-idUSL5E8LU1G920121030 (data dostępu: 30 października 2012). 19 J. Newton-Small, The Iranian Currency Crisis: Three Possible Scenarios, „Time”, 4 października 2012 r., http://swampland.time.com/2012/10/04/the-iranian-currency-crisis-three-possiblescenarios/#ixzz29mSuzeYk (data dostępu: 1 listopada 2012). 20 R. Rampton, The Iranian economy would collapse pretty quickly,’ under ‘total embargo scenario’ hinted at by U.S. lawmakers, „National Post”, 5 października 2012 r., http://news.nationalpost.com/2012/10/05/ the-iranian-economy-would-collapse-pretty-quickly-under-total-embargo-scenario-hinted-at-by-u-slawmakers/ (data dostępu: 3 listopada 2012).
8/ ARENA
9/ ARENA
/Relacje saudyjsko-
formą władzy była monarchia absolutna, stanowiło to ogromne zagrożenie6. Był to główny powód, dla którego władze największego kraju na Półwyspie Arabskim (razem m.in. z USA, Kuwejtem oraz Włochami) zadecydowały o wspieraniu, głównie finansowym, agresora konfliktu, czyli Iraku rządzonego przez Saddama Husajna7. Łączna suma przekazana rządowi w Bagdadzie przez Rijad wyniosła około 25 mld dolarów8.
irańskie
i ich wpływ na bezpieczeństwo regionalne oraz globalne Wojciech Gil Iran oraz Arabia Saudyjska często w stosunkach międzynarodowych określane są mianem „mocarstw regionalnych” na Bliskim Wschodzie1.Oznacza to, że są najsilniejszymi państwami tej części świata i, co za tym idzie, posiadają istotny wpływ na sytuację w tym niestabilnym, a zarazem niezwykle istotnym regionie.
Biorąc pod uwagę fakt, że zarówno Islamska Republika Iranu, jak i Królestwo Arabii Saudyjskiej, posiadają własne, kłócące się ze sobą wizje porządku regionalnego, aby je zanalizować należy przede wszystkim zagłębić się w historię ich wzajemnych relacji.
/
Rozwój stosunków saudyjsko-irańskich do 1991 r.
Momentem, który zapoczątkował rozwój oraz intensyfikację kontaktów na linii Rijad – Teheran było porozumienie podpisane 24 października 1968 r. przez Manouchehra Eqbala (w imieniu rządu irańskiego) i Ahmeda Yamaniego (ze strony saudyjskiej). Umowa w sposób pokojowy rozstrzygała konflikt o sporne wyspy Farsi oraz Arabi. Według uzgodnień, pierwsza z nich została przyłączona do terytorium Iranu, zaś druga – do terytorium Królestwa Saudów2. Od tego porozumienia relacje pomiędzy dwoma największymi państwami Bliskiego Wschodu układały się poprawnie aż do 1979 r. Wtedy to, m.in. z powodu złej sytuacji gospodarczej, w wyniku rewolucji została obalona monarchia z Szahem
Rezą Pahlawim na czele. Powstanie Islamskiej Republiki Iranu ogłoszono 1 kwietnia 1979 r., a już w grudniu tego samego roku została napisana nowa konstytucja3. Poza wprowadzeniem zapisów ustanawiających oparcie zasad prawa na szariacie, wprowadzono także republikański charakter państwa. W wyniku wyborów wyłoniono prezydenta (Abolhassana Bani Sadr) oraz zawiązano parlament. To właśnie wprowadzenie zasad demokracji spowodowało nagłe załamanie się stosunków irańskosaudyjskich. Co więcej, nowopowstała republika zaczęła tworzyć w pełni niezależną, ekspansywną politykę zagraniczną, która była skierowana na poszerzenie swojej strefy wpływów, co w oczywisty sposób godziło w interesy monarchicznych władców Arabii Saudyjskiej4. Kolejną istotną datą dla zrozumienia relacji irańskosaudyjskich jest 22 września 1980 r. Wtedy to wojska irackie zaatakowały Republikę Islamską, rozpoczynając tzw. narzuconą wojnę5. Jednym z najważniejszych powodów (z polityczno-internacjologicznego punktu widzenia) wybuchu konfliktu zbrojnego była chęć szerzenia rewolucji przez Iran na inne kraje Bliskiego Wschodu. Dla państwa rządzonego przez dynastię alSaud (od 1932 r. Królestwo Arabii Saudyjskiej), w którym
Najbardziej jawne stanowisko wobec Iranu zajął wówczas król Arabii Saudyjskiej, Khalid al-Saud, pisząc w liście do dyktatora Iraku z 1981 r. m.in.: „(…) zniszczcie tych głupich Irańczyków”9. Wzajemne napięcia, zaognione od czasów rewolucji, przejawiały się zwłaszcza podczas wszelkich możliwych manifestacji oraz protestów. Apogeum tego typu wyrażania wrogości miało miejsce 31 lipca 1987 r. w Mekce podczas hadżu, czyli pielgrzymki muzułmanów do centrum religijnego islamu. Jak każdego roku wierni z Iranu (szyici), podczas wypełniania jednego z pięciu obowiązków wobec własnej religii10, wszczęli demonstracje, których przesłaniem było wyrażenie antagonizmów pomiędzy Arabią Saudyjską, Iranem oraz Stanami Zjednoczonymi (USA wspierały militarnie monarchię al-Saudów w celu zapobieżenia potencjalnej eskalacji chaosu w tym regionie świata11. Jednak tego dnia doszło do niespotykanej nigdy wcześniej konfrontacji pomiędzy irańskimi szyitami, a saudyjskimi służbami bezpieczeństwa. W wyniku walk zginęło 275 Irańczyków, 85 saudyjskich policjantów oraz 42 pielgrzymów z innych krajów12. W odpowiedzi w Teheranie wybuchły zamieszki, podczas których zaatakowana została ambasada Arabii Saudyjskiej, a śmierć poniósł jeden z jej pracowników. Doprowadziło to w konsekwencji do całkowitego zerwania wzajemnych relacji pomiędzy obydwoma krajami (kwiecień 1988 r.). Stan ten utrzymał się do 1991 r., czyli do zakończenia wojny w Zatoce Perskiej. To właśnie ona spowodowała ocieplenie stosunków między dwoma największymi państwami Bliskiego Wschodu. Po zajęciu Kuwejtu przez wojska irackie w sierpniu 1990 r. siły Husajna zaczęły zagrażać Arabii Saudyjskiej, wobec czego zdecydowano się wprowadzić wobec Iraku sankcje, m.in. handlowe oraz na dostawy broni. Rada Bezpieczeństwa ONZ zarządziła także wprowadzenie rezolucji 660, żądając przy tym wycofania się wojsk agresora z Kuwejtu13.Już 25 sierpnia 1990 r. została uruchomiona procedura implementacji rezolucji 665, która zezwalała na użycie siły jako sposobu wyegzekwowania wcześniejszego zarządzenia14. Na jej podstawie utworzono koalicję złożoną z 28 państw (w tym Polski), na czele której stanęły Stany Zjednoczone15. Wojna, która trwała do końca lutego 1991 r., zakończona podpisaniem pokoju w Safwan (Irak), spowodowała reorientację układu wzajemnych relacji międzynarodowych. Państwo rządzone przez Saddama Husajna zostało postawione przed faktem izolacji na arenie międzypaństwowej, co z kolei umożliwiło nawiązanie oficjalnych relacji saudyjsko-irańskich już miesiąc po oficjalnym zakończeniu konfliktu w Zatoce Perskiej. Jako gest symboliczny, swoisty „resetu”, uznano aprobatę rządu w Rijadzie na przybywanie co
roku z okazji hadżu 150 tys. pielgrzymów z Islamskiej Republiki Iranu (dla porównania – po zamieszkach w 1988 r. liczba ta była ograniczona do 45 tys.)16.
po pierwszej wojnie /Stosunki w Zatoce Perskiej W latach 90. kontakty na linii Teheran – Rijad ulegały stopniowemu polepszaniu, a wydarzeniem, które możemy uznać za przełom, był szczyt OIC (Organizacja Państw Islamskich) w Pakistanie w 1997 r.17 Wtedy to doszło do spotkania ówczesnego prezydenta Iranu Ali Akbara Rafsaniego z koronowanym księciem Arabii Saudyjskiej (obecnie królem) Abdullahem al-Saudem. W latach 1997-1999 przedstawiciele najwyższych władz obu krajów odbyli jeszcze kilka wzajemnych wizyt18. Kolejnym ważnym aspektem relacji saudyjsko-irańskich na przełomie XX i XXI w. jest ich stosunek do Stanów Zjednoczonych. Dla monarchii sojusz z najpotężniejszym państwem świata był na początku lat 90. kwestią strategiczną To właśnie dzięki USA Arabia Saudyjska zachowała swoje granice nienaruszonymi oraz udało jej się uniknąć wojny z Irakiem na swoim terytorium, a także zapewnić bezpieczeństwo morskim szlakom handlowym Zatoki Perskiej. Po zakończeniu operacji „Pustynna Burza” wojska amerykańskie stacjonowały na terenie Królestwa aż do 2006 r., będąc gwarantem bezpieczeństwa dla panowania al-Saudów oraz ich kraju19. Jednak obecność „Wuja Sama” na Bliskim Wschodzie (po 1991 r.) stanowiła także zagrożenie dla stabilności w tej części Orientu. Było to związane z kwestią szoku kulturowego, jaki miał miejsce po przybyciu Amerykanów do Arabii Saudyjskiej. Generał Norman Schwarzkopf tak podsumował nastawienie Arabów do zwyczajów, które przywieźli ze sobą ludzie z Zachodu: „Ich największym zmartwieniem nie było ani niebezpieczeństwo grożące im ze strony Saddama, ani rozmiar przedsięwzięcia militarnego w które byliśmy zaangażowani. Co stanowiło dla nich najgorszą perspektywę, to kryzys kulturowy spowodowany przez ten nagły napływ Amerykanów do ich królestwa”20. Schwarzkopf, który był dowódcą wojsk koalicji w okresie pierwszej wojny w Zatoce Perskiej, idealnie określił podejście Saudyjczyków. Wyrazem trafności jego sformułowania były m.in. zaognione kontakty dworu królewskiego z Osamą bin-Ladenem, który po przybyciu wojsk USA oficjalnie zadeklarował swoją wrogość do rządu saudyjskiego21.Bliskie relacje na linii USA – Arabia Saudyjska były jednym z czynników pogarszających stosunki rządu w Teheranie z Rijadem, zwłaszcza po wyborze w 2005 r. prezydenta nastawionego wybitnie antyzachodnio, tj. Mahmuda Ahmadineżada. Wojska amerykańskie zakończyły swoją obecność na terytorium Arabii Saudyjskiej w 2006 r.22 Jednym z czynników były zamachy z 11 września 2001 r.,
10/ ARENA w których bezpośrednio brało udział 15 (na 18) terrorystów z obywatelstwem saudyjskim. Jednak mimo to podejście Teheranu uległo delikatnej zmianie, mając jednak nadal przed oczami wizerunek Królestwa Saudyjskiego jako państwa, które sprzeniewierzyło się „wielkiemu szatanowi”23. Zaś Stany Zjednoczone były i nadal są państwem znienawidzonym przez irańskie władze, głównie z powodów politycznych (sojusz z Izraelem), kulturowych i religijnych. Stosunek państwa amerykańskiego do Islamskiej Republiki został w wyraźny sposób określony w 2002 r., kiedy to prezydent George W. Bush zakwalifikował je, jako jedno z państw tzw. osi zła24. W 2007 r. doszło do kolejnej odwilży w relacjach saudyjsko-irańskich. W marcu tegoż roku prezydent Ahmadineżad spotkał się z królem Arabii Saudyjskiej Abdullahem w Rijadzie. Tematem głównym spotkania była sytuacja w pogrążonym wówczas destabilizacją Libanie. Był to jednak moment, który pozwolił na otwarcie nowego rozdziału pomiędzy dwoma mocarstwami Bliskiego Wschodu. 12 grudnia 2007 r., przy okazji szczytu Rady Współpracy Zatoki Perskiej (Gulf Cooperation Council – GCC), ogłoszono, że saudyjski król zaproponował prezydentowi Iranu odbycie pielgrzymki do Mekki. Ahmadineżad przyjął zaproszenie i pojawił się w Arabii Saudyjskiej już pięć dni później. Jednak pozytywne wydarzenia z 2007 r. zmieniły bardzo niewiele w praktycznych działaniach obydwu krajów prowadzących swoje relacje międzynarodowe. Państwa, poza utrzymywaniem poprawnych oficjalnych stosunków dyplomatycznych, nie tylko nie zmieniły swojego klasycznego (tj. sceptycznego) podejścia we wzajemnych relacjach, ale wręcz zaostrzyły swoje działania w celu zdyskredytowania i osłabiania regionalnego konkurenta. Jednym z najciekawszych oraz najistotniejszych wydarzeń, które pokazały ostatnio prawdziwą „cichą” walkę pomiędzy Arabią Saudyjską a Iranem, była planowana próba zamachu na saudyjskiego ambasadora w USA, Adela al-Dżubeira. Manssor Arbabsiar, który posiada irańskie oraz amerykańskie obywatelstwo, a także Gholam Shakuri (członek elitarnych irańskich służb wojskowych) zostali oskarżeni w październiku 2011 r. przez Prokuraturę Generalną USA o planowanie przeprowadzenia aktu terrorystycznego w celu zabicia saudyjskiego dyplomaty. Szef prokuratury, Eric Holder, stwierdził, że spisek „został wymyślony i sfinansowany przez Iran i stamtąd był kierowany”25. Należy przyznać, że możliwy udział Teheranu w planowaniu zamachu był wyjątkowo przydatny dla administracji Obamy w celu zdyskredytowania Iranu na arenie międzynarodowej, wobec czego wskazane jest zachowanie pewnej dozy sceptycyzmu co do całkowitego wykluczenia prowokacji ze strony USA. Zakładając jednak, że w sprawę nie był zamieszany żaden podmiot trzeci, należy zająć się czynnikami które w ostatnim okresie potęgują napięcie saudyjsko-irańskie.
11/ ARENA
/Kwestia Bahrajnu Jednym z najważniejszych elementów tej gry jest Królestwo Bahrajnu. W państwie tym w 2011 r. na fali tzw. arabskiej wiosny doszło do poważnych rozruchów, których przyczyną była jawna dominacja sunnitów w kraju (pomimo tego, że to szyici stanowią większość ludności w Bahrajnie). Arabia Saudyjska, dla której jakikolwiek wzrost znaczenia szyitów i to na drodze potencjalnej rewolucji, mógłby stworzyć precedens do wzrostu napięć we własnym państwie, postanowiła działać niezwykle szybko. 14 marca 2011 r. do Bahrajnu wkroczyły siły zbrojne Rady Współpracy Zatoki Perskiej w celu przywrócenia pokoju w tym kraju26.Najgłośniejszy protest przeciwko działaniu GCC podniósł oczywiście Iran, jednak nie przyniosło to żadnych rezultatów. Na przykładzie Bahrajnu jak w soczewce widać prawdziwe dążenia zarówno Królestwa Arabii Saudyjskiej (do utrzymania status quo w regionie), jak i Republiki Iranu – do poszerzenia swojej strefy wpływów. Osłabienie bowiem sojuszu państw monarchicznych oraz sunnickich jest irańską racją stanu. Co więcej, jeszcze istotniejszego znaczenia sprawie Bahrajnu nadaje fakt, że jest siedzibą amerykańskiej V Floty, niezwykle ważnej dla Stanów Zjednoczonych z geopolitycznego punktu widzenia. To właśnie m.in. z tego powodu Królestwo Bahrajnu posiada dla USA w stosunkach dyplomatycznych status „kluczowego sojusznika spoza NATO”27.
naftowa a sprawa saudyjsko/Ropa irańska Kolejnym istotnym czynnikiem w rozpatrywaniu „zimnej wojny” pomiędzy Królestwem a Republiką jest ropa naftowa. Iran, posiadający zasoby w wielkości około 151 mld baryłek (tj. 9% wszystkich zasobów na świecie), jest w kwestii zasobów naturalnych niezwykle istotnym graczem. Z drugiej strony Arabia Saudyjska jest równie silnym, o ile nawet nie mocniejszym, aktorem na arenie międzynarodowej. Posiada ona zasoby szacowane na około 265 mld baryłek (tj. 16% złóż światowych)28. W kwestii surowców naturalnych godne odnotowania jest również to, iż Iran ma drugie co do wielkości złoża gazu ziemnego29.Jednak to właśnie na „czarnym złocie” należy się skoncentrować przy rozpatrywaniu wpływu wzajemnych relacji między wymienionymi państwami na bezpieczeństwo globalne i regionalne. Jawne zaognienie stosunków saudyjsko irańskich, a w skrajnym przypadku wojnę, można by odczuć na całym świecie właśnie przez wzrost cen ropy naftowej. W tym przypadku pogrążony w kryzysie od 2008 r. Zachód najprawdopodobniej zareagowałby interwencją zbrojną pod dowództwem Stanów Zjednoczonych. To właśnie z tego powodu jednym z najważniejszych miejsc obserwowanych przez analityków ekonomicznych, poza siedzibami rządów
oraz giełd, jest Zatoka Perska oraz łącząca ją z Oceanem Indyjskim Cieśnina Ormuz. Cieśnina ta jest kluczowa dla światowej gospodarki oraz transportu z tego powodu, że przepływa przez nią około 40% sprzedawanej ropy naftowej30.Głośno zrobiło się o niej w styczniu 2012 r., kiedy Strażnicy Rewolucji zagrozili jej zablokowaniem w odpowiedzi na kolejne potencjalne sankcje nałożone przez Radę Bezpieczeństwa ONZ (RB ONZ). Pomimo represji wycelowanych w reżim Ajatollahów przez poszczególne państwa oraz Unię Europejska, RB ONZ nie wypracowała konsensusu co do wspólnych sankcji przeciwko Iranowi (po raz ostatni Rada nałożyła sankcje na Iran w 2010 r.).
i irańska /Działalność saudyjska w Libanie, Palestynie, Iraku oraz Jemenie Konflikt na linii Rijad – Teheran wielu publicystów oraz internacjologów nazywa „zimną wojną”. Nie sposób odmówić im racji, choćby ze względu na prowadzenie przez obydwa państwa tzw. działań pośrednich, wspierających korzystne im partie/ugrupowania, które jednocześnie walczą ze swoimi przeciwnikami oraz ich protektorami, czyli Arabią Saudyjską bądź Iranem. Szczególnie wyraźnie rywalizację geopolityczną dwóch mocarstw regionalnych widać w Libanie. Republika Iranu, głównie w sposób finansowy, wspiera szyicką organizację Hezbollah (uważaną oficjalnie m.in. przez USA i Izrael za podmiot terrorystyczny)31.Z drugiej strony organizacje sunnickie są w kooperacji z Arabią Saudyjską, dla której Hezbollah jest tak samo dużym zagrożeniem, jak rząd Ahmadineżada. Kolejnym obszarem, w którym toczy się walka polityczna pomiędzy wpływami saudyjskimi a irańskimi, jest Palestyna (zwłaszcza Strefa Gazy). Hamas, pomimo swojego sunnickiego podłoża, jest strategicznym sojusznikiem Iranu. W tym przypadku ważniejszy od podziałów religijnych okazał się antyizraelski charakter Hamasu. Jako przeciwwagę Arabia Saudyjska wspiera rywalizujący z nim Al-Fatah. Spór ten nieco jednak osłabł, kiedy to obie organizacje podpisały umowę koalicyjną w lutym 2012 r. Porozumienie to spotkało się z ostrą krytyką ze strony Iranu32. Państwem w regionie, które ma najlepsze relacje z Islamską Republiką Iranu, jest Irak. Jest to swoisty chichot historii, biorąc pod uwagę choćby wojnę z lat 1980-88 czy amerykańską interwencję w 2003 r., która w dalszej perspektywie doprowadziła do reorientacji irackiej polityki zagranicznej. To Mahmud Ahmadineżad był pierwszym prezydentem Islamskiej Republiki Iranu, który złożył wizytę w tym kraju. Obecnie największym partnerem handlowym Iraku jest właśnie Iran. Jednak krajem, w którym destabilizacja jest największa w regionie, a którą dodatkowo podsyca rywalizacja
saudyjsko-irańska, jest Jemen. Podczas wybuchłej w nim – klasyfikowanym na ósmym miejscu w rankingu państw upadłych – w 2004 r., a zakończonej siedem lat później tzw. rebelii szyitów, Iran wspierał powstańców, zaś Arabia Saudyjska występowała przeciwko nim, oficjalnie z powodu przekraczania przez nich granic33.Jako istotną rzecz w tym konflikcie należy uznać przede wszystkim to, że włączyła się do niego aktywnie organizacja AlShabab34 – od 2012 r. będąca oficjalnie komórką AlKaidy35.
/
Irański program atomowy a bezpieczeństwo regionalne i globalne
Na relacje saudyjsko-irańskie warto zwrócić również uwagę także jako na dwa największe mocarstwa najbardziej niestabilnego, a zarazem posiadającego tak ważne znaczenie dla świata regionu. Zbigniew Brzeziński w „Wielkiej szachownicy” to właśnie Bliski Wschód oraz Azję Centralną określił jako najbardziej niebezpieczną część świata36. Dodatkowo, powagi atmosferze nadaje również kwestia irańskiego programu atomowego. Kenneth Waltz wysunął trzy tezy dotyczące rozwiązania tej kwestii. Jako pierwszą możliwość określił wycofanie się Teheranu z rozwoju prac nad bronią atomową wobec sankcji nałożonych na niego przez Unię Europejską oraz inne kraje, określane jako zachodnie. Drugim możliwym scenariuszem jest osiągnięcie przez Iran zdolności szybkiego jej wyprodukowania, jednak nie posiadając jej de facto do tego czasu. Ostatnią opcją jest faktyczne uzyskanie przez Islamską Republikę broni atomowej, co zdaniem autora doprowadziłoby do stabilności na Bliskim Wschodzie37. Waltz argumentuje to tym, że posiadanie przez Iran tej broni zakończyłoby monopol izraelski w regionie, a tym samym stworzyłoby równowagę sił. Autor jednak zdaje się nie dostrzegać podziałów panujących w tym regionie świata, m.in. właśnie „zimnej wojny” saudyjsko-irańskiej. Z drugiej strony, atak prewencyjny bądź bombardowania Iranu (np. przez Izrael i USA) w celu zakończenia jego „zabaw z atomem” nie są pożądane przez Arabię Saudyjską. Mogło by to spowodować rozruchy nieporównywalnie większe od tzw. arabskiej wiosny, m.in. przez wypowiedzenie ze strony fundamentalistów islamskich (którzy wcześniej prawdopodobnie zjednoczyliby się wobec wspólnego wroga) świętej wojny „Zachodowi”. Jakiekolwiek użycie siły wobec Iranu wydaje się być i tak mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę niemoc środowiska międzynarodowego w kwestii wypracowania wspólnych działań wobec wojny domowej w Syrii (w której od marca 2011 r. zginęło już około 36 tys. ludzi)38.Co więcej, lud/naród który jest suwerenem w państwach demokratycznych, nie chce kolejnej wojny na Bliskim Wschodzie, uważając za ważniejsze sprawy walkę z kryzysem i zapewnianie sobie „ciepłej wody w kranie”.
12/ ARENA
13/ ARENA
/Mossad, Aman,
Ostatecznie, użycie siły przeciwko Iranowi oznaczałoby bezsilność środków niemilitarnych w rozwiązywaniu problemów międzynarodowych, a to w następstwie mogłoby spowodować możliwość kolejnych konfliktów zbrojnych. Taką tezę przedstawia m.in. Andrzej Kozłowski – jako przykład podając potencjalny atak Rosji na Gruzję po otwarciu „furtki” przez Zachód39.
Szin Bet,
czyli o izraelskich służbach specjalnych
/Podsumowanie Wzajemne relacje saudyjsko-irańskie, określane jako „zimna wojna”, są niezwykle ważne dla bezpieczeństwa regionalnego oraz światowego. Utrzymywana dotąd równowaga sił będzie korzystna tak długo, jak Iran nie wejdzie w posiadanie broni atomowej, co doprowadzi do wyścigu zbrojeń na Bliskim Wschodzie. Obszar ten jest zbyt istotny z powodu swojego bogactwa naturalnego, aby został „pozostawiony sam sobie”. Ścierające się tam interesy, głównie gospodarcze, wszystkich liczących się graczy międzynarodowych powodują, że region ten jeszcze długo pozostanie „częścią świata stale grożącą wybuchem przemocy”.
1 Oprócz Arabii Saudyjskiej i Iranu do „mocarstw regionalnych” na tym obszarze często zalicza się również Turcję i Izrael. 2 Strona internetowa wirtualnego informatora o Iranie – ParsTimes.com, http://www.parstimes.com/ history/iran_saudi.html (data dostępu: 29 października 2012). 3 Strona internetowa Encyklopedii PWN, http://encyklopedia.pwn.pl/haslo.php?id=4270155 (data dostępu: 29 października 2012). 4 W. Zakrzewski, Geopolityka Iranu, [w:] M. Chorośnicki (red.), Współczesne oblicze Iranu, Kraków 2012, s. 55. 5 Iran marks anniversary of Iraq imposed war with military parades, serwis informacyjny PressTV.ir, http:// www.presstv.ir/detail/2012/09/21/262758/iran-marks-imposed-war-anniversary/ (data dostępu: 29 października 2012). 6 Strona internetowa ambasady Królestwa Arabii Saudyjskiej w Warszawie, http://www.saudiembassy.pl/ Wstep,28.html (data dostępu: 29 października 2012). 7 The Iran-Iraq War and the Invasion of Kuwait, strona internetowa Socialistalternative.org, http://www. socialistalternative.org/literature/gulfwar/ch4.html (data dostępu: 29 października 2012). 8 M. Lipa, Nowa zimna wojna – dwie potęgi walczą o malutkie państwo, serwis internetowy konflikty. wp.pl, http://konflikty.wp.pl/kat,107158,title,Nowa-zimna-wojna-dwie-potegi-walcza-o-malutkiepanstwo,wid,13694117,wiadomosc.html?ticaid=1f707 (data dostępu: 29 października 2012). 9 1987 Iranian Pilgrim Riots, blog NOTE-A-BEAR, http://note-a-bear.tumblr.com/post/1981708141/1987-iranian-pilgrim-riots-1987-mecca-massacre (data dostępu: 30 października 2012). 10 Pozostałe filary islamu to: wyznanie wiary, modlitwa, jałmużna oraz post (ramadan). 11 Strona internetowa Amerykańskiej Federacji Naukowców, http://www.fas.org/irp/offdocs/nsdd/nsdd141.pdf (data dostępu: 30 października 2012). 12 E. Sivan, M. Friedman, Religious radicalism and politics in the Middle East, Nowy Jork 1990, s. 190. 13 K. Kubiak, Rezolucja ONZ I „Pustynna Tarcza”, strona internetowa dziennika „Rzeczpospolita”, http:// www.rp.pl/artykul/700874.html (data dostępu: 30 października 2012). 14 Strona internetowa Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców, http://www.unhcr.org/refworld/docid/3b00f12240.html (data dostępu: 30 października 2012). 15 Strona internetowa Portalu Wiedzy, http://portalwiedzy.onet.pl/82547,,,,wojny_w_zatoce_perskiej,haslo.html (data dostępu: 30 października 2012). 16 E. Sivan, M. Friedman, op.cit., s. 191. 17 Strona internetowa Ambasady Islamskiej Republiki Pakistanu w Brukseli, http://www.embassyofpakistan.be/embassy/issues/2-pakistan-foreign-policy.html (data dostępu: 30 października 2012). 18 S. Chapman (red.), The Middle East and North Africa 2003, Abingdon 2002, s. 952. 19 Koniec amerykańskiej obecności w Arabii Saudyjskiej, serwis internetowy www.stosunki.pl, http://www. stosunki.pl/?q=node/336 (data dostępu: 30 października 2012). 20 A. Kuliberda, Żart Allaha, czyli o stosunkach saudyjsko-amerykańskich, serwis internetowy www.stosunkimiedzynarodowe.pl, http://www.stosunkimiedzynarodowe.pl/%C5%BCart-allaha-czyli-o-stosunkachsaudyjsko-ameryka%C5%84skich (data dostępu: 31 października 2012). 21 Osama bin Laden został po skrytykowaniu monarchii saudyjskiej zmuszony do emigracji, na którą udał się do Sudanu. 22 Koniec amerykańskiej obecności w Arabii Saudyjskiej, op.cit. 23 Mianem „wielkiego szatana” islamscy fundamentaliści zwykli określać Stany Zjednoczone, zaś jako „małego szatana” – Izrael. 24 Pozostałymi państwami z „osi zła” według Busha były Korea Północna oraz Irak. 25 J. Przybylski, Iran planował zamach w USA, strona internetowa dziennika „Rzeczpospolita”, http://www. rp.pl/artykul/731527.html?print=tak&p=0 (data dostępu: 31 października 2012). E. Bieńczak, Spiskowiec przyznał się do planu zabicia saudyjskiego ambasadora, serwis informacyjny RMF24.pl, http://www.rmf24. pl/fakty/swiat/news-spiskowiec-przyznal-sie-do-planu-zabicia-saudyjskiego-ambasa,nId,642995 (data dostępu: 31 października 2012). 26 Członkami GCC są: Arabia Saudyjska, Kuwejt, Bahrajn, Oman, Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz Katar, czyli państwa, w których obowiązującym ustrojem jest monarchia. 27 Bahrain joins Iran in opposing strike, serwis informacyjny FoxNews.com, http://www.foxnews.com/ story/0,2933,60715,00.html (data dostępu: 1 listopada 2012). 28 BP Statistical Review of World Energy, June 2012, http://www.bp.com/assets/bp_internet/globalbp/globalbp_uk_english/reports_and_publications/statistical_energy_review_2011/STAGING/local_assets/pdf/ statistical_review_of_world_energy_full_report_2012.pdf (data dostępu: 1 listopada 2012). 29 Największe na świecie złoża gazu ziemnego ma Rosja, tj. około 44 bilionów m3 (około 21% wszystkich złóż). Źródło: ibidem. 30 Strażnicy Rewolucji grożą blokadą Cieśniny Ormuz, serwis informacyjny TVN24.pl, http://www.tvn24. pl/wiadomosci-ze-swiata,2/straznicy-rewolucji-groza-blokada-ciesniny-ormuz,196581.html (data dostępu: 1 listopada 2012). 31 H. L. Krieger, B. Wienthal, US official urges EU to name Hezbollah „terrorist”, strona internetowa dziennika „The Jerusalem Post”, http://www.jpost.com/International/Article.aspx?id=289437 (data dostępu: 1 listopada 2012). 32 A. Savyon, Y. Mansharof, Kryzys Iran-Hamas: Iran oskarża Hamas o rezygnację z drogi oporu, serwis informacyjny Euroislam.pl, http://www.euroislam.pl/index.php/2012/03/kryzys-iran-hamas-iran-oskarzahamas-o-rezygnacje-z-drogi-oporu/ (data dostępu: 2 listopada 2012). 33 Strona internetowa dwumiesięcznika „Foreign Policy”, http://www.foreignpolicy.com/failed_states_index_2012_interactive (data dostępu: 2 listopada 2012). 34 Yemen al-Qaida commander declares war against Shiites, serwis informacyjny Xinhuanet.com, http:// news.xinhuanet.com/english2010/world/2011-01/29/c_13711741.htm (data dostępu: 2 listopada 2012) 35 Al Shabaab joining al-Qaeda,monitor group says, serwis informacyjny CNN.com, http://edition.cnn. com/2012/02/09/world/africa/somalia-shabaab-qaeda/ (data dostępu: 2 listopada 2012). 36 Z. Brzeziński, Wielka szachownica, Warszawa 1999, s. 53. 37 K. Waltz, Iran nukes? No worries, strona internetowa dziennika „USA Today”, http://usatoday30. usatoday.com/news/opinion/forum/story/2012-06-17/iran-nuclear-bomb-israel-proliferation/55654248/1 (data dostępu: 2 listopada 2012). 38 Syria civil war „kills 36,000”, strona internetowa dziennika „The Telegraph” http://www.telegraph.co.uk/ news/worldnews/middleeast/syria/9645076/Syria-civil-war-kills-36000.html (data dostępu: 2 listopada 2012) . 39 A. Kozłowski, Kolejna wojna na Kaukazie?, „Stosunki Międzynarodowe” 2012, nr 73-74, s. 20-21.
Magdalena Ignarska Dokonując oceny służb wywiadowczych na świecie, pewien oficer amerykańskiego wywiadu stwierdził, że najlepsze pod względem gromadzenia danych są kolejno: Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Związek Radziecki, po czym dodał: „Ale gdybym kiedyś bał się w ciemnej uliczce, wezwałbym izraelski Mossad. To naprawdę fachowi goście”1. Państwo izraelskie narodziło się w skutek wojny. Jako nowy organizm państwowy narażone było na ataki ze strony silniejszych, dobrze uzbrojonych państw arabskich. Aby zneutralizować potencjalnie niebezpieczeństwo szybko przystąpiono do organizacji struktur obronnych. Efektem było stworzenie niezwykle skutecznej, sprawnej i bezwzględnej agentury wywiadowczej. Izraelska sieć wywiadu oparta jest na trzech filarach: agencji wywiadu zagranicznego – Mossad, kontrwywiadzie – Szin Bet oraz wywiadzie wojskowym – Aman.
/Geneza izraelskich służb specjalnych Podwalin izraelskiego wywiadu możemy doszukać się już w Biblii. Zawarte tam są pierwsze wzmianki mówiące o wykorzystywaniu szpiegów przez przywódców narodu żydowskiego – Mojżesza, następnie Jozuego, którzy wysyłali zwiadowców do Ziemi Obiecanej. Ich zadaniem było zidentyfikowanie potencjalnego przeciwnika oraz rozpoznanie warunków osiedleńczych dla powracających z niewoli egipskiej Izraelitów2.Od tego czasu szpiegostwo na Bliskim Wschodzie stało się bardzo popularne. Dalszy jego rozwój związany jest z okresem poprzedzającym powstanie Izraela. II połowa XIX w. to czas, w którym zaczęto oficjalnie podnosić kwestię utworzenia na terytorium Palestyny autonomicznego państwa żydowskiego. Pierwsze tajne działania ukierunkowane na
ten cel podjęto podczas I wojny światowej. Powołano do życia siatkę wywiadowczą o nazwie Nili3. Ważnym impulsem okazał się fakt, iż administrowane przez Wielką Brytanię terytorium mandatowe Ligi Narodów, jakim była Palestyna, stało się schronieniem dla tysięcy prześladowanych przez nazistów Żydów. Napływ imigrantów w znaczący sposób zmienił strukturę etniczną tego obszaru – w 1936 r. Żydzi stanowili niemal 30% całej populacji. Brytyjczycy posługiwali się żydowskimi organizacjami paramilitarnymi, aby utrzymać porządek w regionie. W 1940 r. powołano do życia żydowską jednostkę komandosów, w skład której wchodzili ochotnicy z formacji żydowskiej samoobrony – Hagany. Wkrótce Hagana przeobraziła się w żydowską armię podziemną, posiadającą własną komórkę wywiadowczą – Szai, która była pierwszą izraelską
14/ ARENA agencją wywiadu. W czerwcu 1948 r. jednostka to została rozwiązana, a w jej miejsce utworzono Aman, czyli izraelski wywiad wojskowy4. Wkrótce po utworzeniu pierwszych służb w ich strukturach organizacyjnych zapanował chaos. Wówczas premier Dawid Ben Gurion zdecydował o utworzeniu nowej organizacji wywiadowczej, na wzór CIA, która byłaby podporządkowana i odpowiedzialna bezpośrednio przed premierem. Koncepcja to doprowadziła do utworzenia Centralnego Instytutu ds. Wywiadu i Zadań Specjalnych, powszechnienie znanego jako Mossad. Przy Mossadzie działa Oddział Rozpoznania Ogólnego oraz formowane doraźnie grupy operacyjne, które wykonują zadania specjalne. Mossad postrzegany jest jako agencja wszechstronna, potrafiąca wykonać każde zadanie – zaczynając od porwań, przez skrytobójstwa, kończąc na operacjach odbicia zakładników. Następnym krokiem w tworzeniu izraelskich służb specjalnych było utworzenie Biura Łączności Naukowej Ministerstwa Obrony – Lakam. Utworzenie tej jednostki owiane było tajemnicą – ze względu na fakt, iż zadaniem jej było zapewnienie bezpieczeństwa izraelskim programom badań jądrowych.5 Izraelskie służby specjalne od momentu powstania odznaczały się kompetencją, dużym zakresem władzy i wpływów oraz – co nie zawsze jest oczywiste – całkowitym oddaniem swemu państwu.
/Mossad Izraelski wywiad kojarzony jest głównie z instytucją o nazwie Mossad. Jest to Centralny Instytut ds. Wywiadu i Zadań Specjalnych, utworzony na bazie – powołanego do życia wkrótce po proklamowaniu niepodległości Izraela – Wydziału Politycznego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Oficjalne przekształcenie nastąpiło 1 kwietnia 1951 r.6 Od 1963 r. funkcjonuje pod obecną nazwą. Na czele Mossadu stoi dyrektor, który podlega bezpośrednio premierowi. Główna siedziba mieści się w Tel-Awiwie. Najważniejsze kompetencje Mossadu to: pozyskiwanie informacji wywiadowczych poza granicami kraju, kontrola środowisk żydowskich o charakterze terrorystycznym, prowadzenie operacji wymierzonych we wrogów Izraela oraz ściganie zbrodniarzy nazistowskich7. Skuteczność operacyjna Mossadu w pierwszych latach istnienia pozostawiała wiele do życzenia. Instytucja ta borykała się z przypadkami niekompetencji i zdrady. Jednak już wtedy, pomimo trudności organizacyjnych i operacyjnych, udało się odnotować pierwsze sukcesy, w tym najbardziej spektakularny, jakim było zdobycie tekstu tajnego referatu Chruszczowa na XX Zjazd KPZR. Z czasem Mossad stał się profesjonalną organizacją, będącą w stanie przeprowadzać wysoce skomplikowane
15/ ARENA i niebezpieczne operacje. Już w początkowych latach działalności nawiązana została trwała współpraca z Centralną Agencją Wywiadowczą (CIA). Mossad szybko zyskał sławę, m.in. dzięki takim sukcesom jak uprowadzenie Adolfa Eichmanna – hitlerowskiego zbrodniarza wojennego8. W 1952 r. szefem Mossadu został Isser Harel, który jednocześnie stał na czele Szin Bet. Jego jedenastoletnia kadencja zagwarantowała mu wysoką pozycję w kręgach izraelskiego wywiadu. Harel przez długi okres swoich rządów wypracował zasady funkcjonowania izraelskiego wywiadu. Stworzył również fundament współpracy z CIA, która potrzebowała zdobywanych przez izraelskie służby informacji zza żelaznej kurtyny9. Głównym priorytetem Mossadu pod kierownictwem Harela było ściganie zbrodniarzy nazistowskich, ukrywających się w różnych zakątkach świata. Najsłynniejszym sukcesem w tej dziedzinie było uprowadzenie do Izraela ukrywającego się w Buenos Aires Eichmanna. Mossad utrudnił także pomoc zachodnioniemieckich specjalistów w realizacji egipskich programów zbrojeniowych. Kolejny dyrektor – Meira Amit – podjął działania mające na celu przekształcenie Mossadu w poważną i nowoczesną organizację wywiadowczą, której główne działania powinny być nakierowane na zdobywanie informacji wojskowych i politycznych na temat państw arabskich. Mossad był dla Amita przede wszystkim narzędziem do pozyskiwania informacji, stąd jego nieprzychylność do spektakularnych działań, które uważał za zbędne i kosztowne. Starał się kierować Mossadem zgodnie z amerykańskim stylem zarządzania i systemem pracy zespołowej10. Sława Mossadu wiąże się z kilkoma spektakularnymi sukcesami, które zdołały przyćmić równie spektakularne porażki. Jego siły zaangażowały się w działania przeciwko terrorystom z organizacji „Czarny Wrzesień” (Black September), których punktem kulminacyjnym było zabicie Ali Hassana Salameha, odpowiedzialnego za masakrę izraelskich sportowców podczas Igrzysk Olimpijskich w Monachium w 1972 r. Zagraniczne raporty wskazują także na zaangażowanie Mossadu w przeprowadzenie zamachu na zastępcę przywódcy Organizacji Wyzwolenia Palestyny Abu Dżihada11. Rok 1976 przyniósł jeden z największych sukcesów tej instytucji, mianowicie operację odbicia zakładników przetrzymywanych na pokładzie porwanego przez palestyńskich terrorystów samolotu Air France na lotnisku w Ugandzie. Mossad był w posiadaniu bardzo szczegółowych informacji, dysponował dokładnymi planami lotniska, przeprowadzono taktyczne rozpoznanie, które pozwoliło na przeprowadzenie profesjonalnej operacji zakończonej powodzeniem12. Mossad nie był jednak nieomylny. Bywało, że podejmowane przedsięwzięcia kończyły się porażką. Do takich niewątpliwie można zaliczyć incydent w Lillehammer, gdzie agenci Mossadu, przeprowadzając akcję ścigania sprawców masakry monachijskiej, zastrzelili przez pomyłkę marokańskiego kelnera13.
W konsekwencji tych wydarzeń kilku agentów Mossadu skazanych zostało na wyroki więzienia.
/Aman Aman to izraelski wywiad wojskowy – Służba Wywiadowcza Sił Obrony Izraela – powstała 14 maja 1948 r.14 Został utworzony na bazie organizacji wojskowych, które istniały w Palestynie przed uzyskaniem niepodległości. Jest to obecnie najliczniejsza wojskowa agencja wywiadowcza w Izraelu. Działania Amanu skupiają się na rozpoznaniu wywiadowczym, szczególnie wśród państw arabskich, kontroli dostaw i handlu bronią, zdobywaniu i przetwarzaniu informacji o charakterze wojskowym, politycznym, ekonomicznym. Proces gromadzenia informacji wywiadowczych jest niezwykle istotny z punktu widzenia interesów państwa. Ich właściwa analiza i interpretacja zdecydowała o wielu zwycięstwach militarnych, np. w wojnie sześciodniowej w 1967 r. Z kolei błędne rozpoznanie przyczyniło się do porażek i niepowodzeń. Cechą, która wyróżnia izraelski wywiad wojskowy, jest jego bezpośrednie powiązanie z siłami obronnymi. Aman wchodzi w skład Sił Zbrojnych Izraela (Izrael Defence Forces – IDF), co wiąże się z istnieniem tożsamych ideałów, doktryn i metod działania. Przez to również jest organem apolitycznym. Wielojęzyczna diaspora żydowska stanowi bogate źródło sił Izraela. Umożliwia rekrutację poborowych operujących językami arabskimi, angielskim, rosyjskim oraz innymi. Ponadto, do kompetencji Amanu należy sprawowanie kontroli nad podporządkowanymi mu oddziałami sił powietrznych. Aman sprawuje także zwierzchnictwo nad rozesłanymi po świecie attachés wojskowymi IDF. Nadzoruje także działania kontrwywiadu w kraju. Działania i operacje Amanu przeprowadzane są z użyciem najnowocześniejszego sprzętu. Jako agentów często wykorzystuje się kryminalistów czy żołnierzy służby zasadniczej. Do najsłynniejszych agentów Amanu należą legendarni Eli Cohen oraz Wolfgang Lotz, którzy uchodzą za najważniejszych agentów w dziejach państwa izraelskiego. Wiele zasług należy także do anonimowych agentów, którzy takimi pozostają do śmierci. Agenci Amanu uchodzą za najbardziej elitarną grupę spośród wszystkich izraelskich służb specjalnych. Każde stanowisko w szeregach tej instytucji obsadzane jest z najwyższą starannością, po przeprowadzeniu dokładnego wywiadu i selekcji kandydatów. Na agentach spoczywa wielka odpowiedzialność za wszelkie porażki i niepowodzenia. Na czele wywiadu stoi szef, który odpowiada za dostarczanie politycznym przywódcom pozyskanych, wiarygodnych informacji wywiadowczych, jak również za analizę i ocenę konkretnych sytuacji. Nie jest to łatwe zadanie. Istnieje możliwość zignorowania przez premiera lub ministra obrony przekazanych informacji bądź też postąpienie niezgodnie z instrukcją
opracowaną przez wywiad – w takiej sytuacji to zazwyczaj szef Amanu jest za to odpowiedzialny, często skutkiem jest jego dymisja. Charakter i osobowość osoby dzierżącej stanowisko szefa w znacznym stopniu warunkuje sukces lub porażkę danego przedsięwzięcia15. Z czasem Aman stawał się coraz skuteczniejszą instytucją, głównie za sprawą pozyskiwania wybitnych specjalistów, kryptoanalityków, radiooperatorów. Sukcesywnie udoskonalano metody gromadzenia i analizowania danych wywiadowczych, przeprowadzano operacje sabotażowe w sąsiednich państwach. Z czasem wywiad wojskowy uzyskał rangę wywiadu sił zbrojnych. Aman wyspecjalizował się w operacjach wywiadowczych ukierunkowanych przede wszystkim na państwa arabskie. W latach 70. kompetencje tej instytucji uległy rozszerzeniu o kwestię zwalczania terroryzmu politycznego, wymierzonego w interes Izraela. Reputacja jego wojskowego wywiadu nadszarpnięta została przez kilka głośnych porażek, przede wszystkim błędne prognozy związane z wojną Jom Kippur16.
/Szin Bet Szin Bet to izraelska służba bezpieczeństwa wewnętrznego powstała 30 czerwca 1948 r. Na początku lat 50. XX w. podjęto decyzję o przekształceniu Szin Bet w organizację cywilną i podporządkowanie jej bezpośrednio Ministerstwu Obrony17. Obecnie jest to główny organ cywilnego kontrwywiadu i bezpieczeństwa Izraela, od 2002 r. określany mianem „izraelska służba bezpieczeństwa”. Głównym zadaniem tej służby jest zwalczanie działalności wywiadowczej obcych państw, głównie arabskich oraz zapewnienie bezpieczeństwa dla izraelskich placówek za granicą18. W skład Szin Bet wchodzą m.in.: departament ochrony bezpieczeństwa, odpowiedzialny za bezpieczeństwo izraelskich ambasad, jak również ochronę najważniejszych osób w państwie oraz działania nakierowane na ochronę przemysłu obronnego; departament do spraw arabskich – jego zadaniem jest monitoring działalności wywrotowej wśród Arabów w Izraelu oraz na terenach okupowanych. Trzeci departament zajmuje się sprawami niedotyczącymi Arabów, w jego kompetencji leży nadzór nad cudzoziemskimi dyplomatami, prowadzenie działań zwalczających działalność wywrotową, kontrwywiad. Szin Bet postrzegany jest jako instytucja bezwzględna i okrutna w swoich działaniach. Na stworzenie takiego wizerunku zapracował pierwszy szef tej jednostki – Iseer Harel. Jego działania były niezwykle skuteczne, już w początkowych latach istnienia odnotowano szereg sukcesów, m.in. skuteczność w ściganiu agentów wywiadów państw bloku radzieckiego oraz krajów arabskich. Do spektakularnych sukcesów można zaliczyć aresztowanie podpułkownika Israela Beeriego – agenta
16/ ARENA KGB, który pozyskiwał informacje na temat izraelskich organów bezpieczeństwa oraz informacji dotyczących NATO. Sukcesem było również aresztowanie czeskiego fizyka, profesora Kurta Sita, który był szpiegiem wywiadu czeskiego w Izraelu. Szin Bet miał także swój udział w spektakularnej akcji pojmania Adolfa Eichmanna19. Podstawowym problemem bezpieczeństwa wewnętrznego Izraela była kwestia dość licznej mniejszości arabskiej, która stanowiła doskonałe zaplecze rekrutacyjne dla wywiadów państw arabskich, z drugiej strony stanowiła zagrożenie dla wewnętrznej stabilności Izraela. Z uwagi na te zagrożenia mniejszość ta była podstawowym obiektem zainteresowania i kontroli Szin Bet. Instytucja ta była wielokrotnie oskarżana o brutalność, sadyzm, naruszanie praw człowieka, znęcanie się fizyczne nad przesłuchiwanymi20. Druzgocącą porażka dla izraelskiej służby bezpieczeństwa było zabójstwo premiera Icchaka Rabina w 1995 r. Szin Bet zlekceważył doniesienia o możliwości zamachu na premiera. Ówczesny dyrektor przyjął na siebie odpowiedzialność za tę porażkę, czego skutkiem było podanie się do dymisji21.
i porażki izraelskiego /Sukcesy wywiadu Lata 60. XX w. to okres intensywnego rozwoju izraelskich sił specjalnych. To dekada, która rozpoczęła się spektakularnym sukcesem. 11 maja 1960 r. rozpoczęła się jedna z najlepiej przeprowadzonych przez tajne służby izraelskie operacji. Była ona rezultatem długich i żmudnych poszukiwań nazistów, prowadzonych, początkowo przez izraelski kontrwywiad, już od zakończenia wojny22.Później sprawa została przekazana Mossadowi, który wpadł na trop Adolfa Eichmanna – byłego szefa sekcji II-112 SD, winnego śmierci milionów Żydów. W marcu 1960 r. poszukiwanego udało się odnaleźć w Buenos Aires, namierzono jego dokładny adres23. Połączone siły Mossadu i Szin Bet dokonały uprowadzenia niejakiego Ricardo Klementa – było to fałszywe nazwisko pułkownika Eichmanna. W Izraelu istniało przekonanie o moralnym obowiązku ścigania i karania tego typu osób. Cała operacja, która polegała na zlokalizowaniu nieuchwytnego dotąd Eichmanna, dyskretnym przetransportowaniu go do Izraela oraz postawieniu przed sądem, uważana jest za nieprzeciętny sukces izraelskich służb. Zarzuty postawione Eichmannowi zostały udowodnione, zapadł wyrok śmierci. Zbrodniarz został powieszony24. Akcja uprowadzenia i skazania Eichmanna przyczyniła się do wzmocnienia prestiżu ówczesnego szefa Mossadu, Harela, który osobiście nadzorował przebieg operacji, jak i działanie całej instytucji, tworząc swego rodzaju legendę tej służby. Inne spektakularne sukcesy izraelskiego wywiadu to np. ulokowanie własnego agenta w najwyższych kręgach
17/ ARENA syryjskich struktur wojskowo-politycznych, przejęcie radzieckiego myśliwca MiG-21 czy porwanie z Egiptu radzieckiej stacji radiolokacyjnej. Nie obeszło się jednak bez pomyłek i porażek, tj. obecności w izraelskich strukturach wywiadowczych agentów radzieckich czy ujawnienia informacji dotyczących izraelskiego programu nuklearnego25. Dla podsumowania dekady lat 80. XX w. można przywołać autorów publikacji „A każdy szpieg to książę…”, którzy stwierdzają: „Obywatele izraelscy stracili znaczną część dawnego zaufania do tajnych służb. Przekonanie, że można spać spokojnie, ponieważ czuwają Mossad, Szin Bet i Aman, ustąpiło miejsca niepokojowi, którego przyczyną był brak wiary w możliwości wywiadu”26.
/Wojny o przetrwanie – upadki i wzloty Szansą izraelskiego wywiadu na podniesienie prestiżu i zdobycie zaufania państw zachodnich był udział w operacji militarnej mającej na celu opanowanie strefy Kanału Sueskiego. Działania te przeprowadzone były we współpracy z Wielką Brytanią i Francją. Operacja zakończyła się jednak niepowodzeniem. Skutkiem był spadek reputacji Amanu, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Jednak niedługo potem zwycięska wojna z Egiptem w 1956 r. podreperowała jego reputację i stała się okazją do nawiązania kontaktów roboczych z agencjami francuskiego oraz brytyjskiego wywiadu. Największym triumfem w dziejach izraelskiego wywiadu było niewątpliwie zwycięstwo w wojnie sześciodniowej. Pomimo omyłkowego ataku na amerykański okręt szpiegowski, CIA uznało to zwycięstwo za kolejny przykład potwierdzający profesjonalizm izraelskich służb. Wizerunek wywiadu, zwłaszcza Amanu, został diametralnie nadszarpnięty wojną Jom Kippur. We wrześniu 1973 r. wywiad izraelski przekazał informację na temat rozmieszczania przez Syrię przeciwlotniczych pocisków rakietowych wzdłuż granicy z Izraelem. Stacje radiowego nasłuchu zaczęły przechwytywać informacje mówiące o przygotowaniach do wojny. Sygnały te zostały jednak zlekceważone, nie pasowały bowiem do założeń Amanu. Dopiero poranek 6 października 1973 r. uzmysłowił szefowi tej służby, że wojna jest nieunikniona. Był to dzień największego święta żydowskiego – Jom Kippur. Atak nastąpił już o godzinie 14:05, początkowo był druzgocący. Ostatecznie szala zwycięstwa przechyliła się na stronę Izraela. Winnym zlekceważenia sygnałów o zbliżającym się niebezpieczeństwie obarczono Aman. Dobra sława Mossadu doznała zatem tylko nieznacznego uszczerbku27. Lata 80. XX w. to dla izraelskich służb specjalnych trudny okres, ze względu na powtarzające się oskarżenia o torturowanie i mordowanie podejrzanych o działalność terrorystyczną Palestyńczyków. Wywołało to spadek
politycznego poparcia oraz aprobaty społeczeństwa dla działań Mossadu i Szin Bet. Lata 80. to też poważne napięcia w stosunkach izraelsko-amerykańskich. Wielu urzędników zdawało sobie sprawę z istnienia szpiegowskiej działalności Izraela przeciwko Stanom Zjednoczonym. W przechwyconym w ambasadzie w Teheranie dokumencie CIA zatytułowanym „Wywiad zagraniczny i służby bezpieczeństwa w Izraelu”, czytamy: „Szin Bet próbował spenetrować amerykański konsulat generalny w Jerozolimie, wykorzystując pracownika biurowego, który miał romans z dziewczyną z Jerozolimy. Donosił również o urządzeniach podsłuchowych i mikrofonach ukrytych w urzędach i rezydencjach amerykańskich w Izraelu oraz dwóch lub trzech bezceremonialnych próbach zwerbowania wartowników z Piechoty Morskiej za wynagrodzenie pieniężne”. Wywiad amerykański był przychylny względem Izraela i jego służb. Niejednokrotnie służył pomocą, ułatwiał pozyskiwanie informacji istotnych dla izraelskich interesów obronnych. Współpraca ta dostarczała profitów także Amerykanom. Wywiad Stanów Zjednoczonych uzyskał dzięki Izraelczykom wiele istotnych i wartościowych z punktu widzenia amerykańskich interesów informacji, m.in. treść tajnego referatu Chruszczowa. Istotne były też zdobycze radzieckiej broni i sprzętu, często przekazywane Amerykanom. Mimo to Izraelczycy kilkukrotnie wystawili na próbę tę współpracę. Załamanie prestiżu wywiadu izraelskiego oraz jego krytyka osiągnęła szczyt w listopadzie 1995 r., kiedy to dokonano zamachu na premiera Icchaka Rabina. Wskazywano na potrzebę reorganizacji i zmiany celów działania Szin Bet28.
zadań dla wywiadu zagranicznego. Konwencjonalne zadania wywiadowcze zastąpione zostały działaniami ukierunkowanymi na zagrożenia związane z rozwojem broni chemicznej, biologicznej i nuklearnej. Nowe priorytety wymusiły zmianę polityki i, co za tym idzie, taktyki oraz wyposażenia izraelskich służb30.
/Podsumowanie Siły specjalne Izraela odegrały znaczącą rolę w zapewnieniu integralności Izraela. Cechą jego wywiadu jest umiejętność przeprowadzania skutecznych działań i operacji na terytoriach wielu państw. Wywiad izraelski był i jest dobrze oceniany przez wiele państw, także Stany Zjednoczone. W cytowanym już tajnym raporcie CIA z ambasady w Teheranie czytamy: „Służby wywiadu i bezpieczeństwa Izraela należą do najlepszych na świecie. Ich doświadczony personel i ultranowoczesna technika sprawiły, że są bardzo skuteczne. Dowiodły wybitnych umiejętności organizowania, przesiewania i oceny informacji napływających od zwerbowanych agentów, gmin żydowskich i z innych źródeł na całym świecie”29. Profesjonalni agenci i nowoczesne metody zapewniały skuteczność w pozyskiwaniu informacji. Narzędzia te okazały się jednak mniej skuteczne w walce z zagrażającym państwu terroryzmem międzynarodowym oraz świeckim i wyznaniowym terroryzmem żydowskim. Charakterystyczny jest fakt, że o ile problemy związane z bezpieczeństwem wewnętrznym Izraela zwiększyły się w ciągu ostatnich lat, o tyle zmalało zagrożenie z zewnątrz, co oznacza mniej
1 N. Polmar, T. Allen, Księga Szpiegów. Encyklopedia, Warszawa 2000, s. 268. 2 J. Larecki, Wielki leksykon służb specjalnych świata: organizacja wywiadu, kontrwywiadu i policji politycznych świata, terminologia profesjonalna i żargon operacyjny, Warszawa 2007, s. 276. 3 Ibidem. 4 N. Polmar, op.cit., s. 268. 5 Ibidem, s. 269. 6 Ibidem, s. 390. 7 J. Larecki, op.cit., s. 246. 8 S. M. Katz, Aman. Wywiad wojskowy Izraela, Warszawa 1999, s. 7. 9 R. Faliogot, R. Kauffer, Służby specjalne: historia wywiadu i kontrwywiadu na świecie, Warszawa 2006, s. 501. 10 N. Polmar, op.cit., s. 391. 11 S. M. Katz, op.cit., s. 8. 12 N. Polmar, op.cit., s. 391. 13 S. M. Katz, op.cit., s. 8. 14 N. Polmar, op.cit., s. 18. 15 S. M. Katz, op.cit., s. 14. 16 N. Polmar, op.cit., s. 19. 17 Ibidem, s. 556. 18 J. Larecki, op.cit., s. 601. 19 S. M. Katz, op.cit., s. 9. 20 N. Polmar, op.cit., s. 557. 21 J. Piekarczyk, Przekrój tygodnia, „Przekrój” 1996, nr 3, s. 6. 22 W. Bejder, Mosad też się myli, strona internetowa tygodnika „Polityka”, http://www.polityka.pl/swiat/tygodnikforum/1527943,1,mosad-tez-sie-myli.read#ixzz2AOshZAP9 (data dostępu: 31 października 2012). 23 D. Eisenberg, U. Dan, E. Landau, The Mossad. Israel’s secret intelligence service: inside stories, New York 1978, s. 127. 24 S. M. Katz, op.cit., s. 165. 25 N. Polmar, op.cit., s. 271. 26 D. Raviv, Y. Melman, A każdy szpieg to książę. Pełna historia wywiadu izraelskiego, Warszawa 1993, s. 209. 27 N. Polmar, op.cit., s. 269. 28 Ibidem, s. 270. 29 Ibidem. 30 Ibidem, s. 271..
18/ ARENA
19/ ARENA
/Wodogłowie.
należałoby użyć w tym wypadku liczby mnogiej, gdyż każdy aktor – nie tylko elity polityczne, ale również podmioty trzecie i społeczeństwa – ma swój własny świat i własną narrację. Ich przedstawienie, choć tylko pobieżne, jest celem niniejszego artykułu.
Wodne narracje konfliktu izraelsko-palestyńskiego Jan Kulig O wodzie zdarza nam się myśleć rzadko. Zazwyczaj przy kolejnej podwyżce cen lub awarii. Myśleć o niej w kategoriach politycznych? Organizować wokół niej język i obraz świata? Nigdy. Chyba że przeniesiemy się na terytorium byłego mandatu brytyjskiego – Palestyny.
/Wprowadzenie Pierwsze przymiotniki, które przychodzą nam do głowy w odniesieniu do bliskowschodniego klimatu, to najpewniej „gorący” – określenie, które pasuje tak do uwarunkowań naturalnych, jak i do polityki – oraz „suchy”. To jednak tylko półprawda, przesłaniająca bardzo skomplikowany, klimatyczny obraz pasu od górskich rejonów Libanu i Syrii po południe Izraela – obszar, na którym spotkamy trzy strefy klimatyczne, a roczna suma opadów spada z 1400 mm do mniej niż 25 mm1. Dla porównania – roczna suma opadów w Krakowie mieści się w przedziale 650-700 mm2. W Krakowie jednak opady zdarzają się przez cały rok, a w historycznej Palestynie pora deszczowa trwa od listopada do marca, zaś największe nasilenie opadów to okres od grudnia do stycznia. Większość wody spadającej na ziemię spływa do mórz i tylko część jest zatrzymywana w Jeziorze Tyberiadzkim, sztucznych zbiornikach retencyjnych lub przepływa do zbiorników wód podziemnych. Sam Izrael, choć na jego terytorium spada około 10 mln m sześc. wody, jest w stanie zatrzymać tylko 1 mln m sześc.3 Właśnie dlatego wody jest mało. Choć należy uściślić – dla niektórych jest jej zdecydowanie mniej, niż dla
Światy językowe można opisywać przy użyciu dwóch kategorii – narracji i dyskursu, gdzie narracja to pewien sposób opisu rzeczywistości, natomiast dyskurs to albo negocjowanie znaczeń (co może odbywać się między narratorami o różnych światach językowych), albo kategoria grupująca dyskusję publiczną według tematów. Mimo to, autorzy publikacji podanych w bibliografii nie tylko nie silą się ani na jednolitość nazewnictwa, ani na zdefiniowanie używanych pojęć, zdając się na intuicję odbiorcy, ale również używają ich de facto synonimicznie w znaczeniu narracji6. Najpełniej to pojęcie próbuje wyjaśnić S. Alatout. W swojej pracy podaje dwie najbardziej znaczące cechy narracji środowiskowych. Po pierwsze, są to spójne, zamknięte systemy, przedstawiające rzeczywistość w sposób jednostronny i niwelujący inne sposoby jej opisu, co jest możliwe dzięki ukrywaniu niedociągnięć i niedoskonałości. Po drugie, stanowią odbicie zarówno sił strukturalnych (wpływu instytucji i języka społeczeństwa), jak i twórczych zdolności poszczególnych aktorów7. Właśnie w ten sposób pojęcie narracji będzie funkcjonować również w tej pracy.
wodnych narracji na Bliskim /Twórcy Wschodzie innych. Różnica między objętością wody zużywanej przez palestyńskich mieszkańców Strefy Gazy, a tą użytkowaną przez ich jeszcze niedawnych, izraelskich sąsiadów, była ponad dziesięciokrotna4. Objętość artykułu nie pozwala na pełne przedstawienie przyczyn takiego stanu rzeczy. Warto jedynie nadmienić, że choć hydrologia terytoriów Izraela i Autonomii Palestyńskiej zdecydowanie sprzyja Palestyńczykom, przewaga izraelskiego państwa – militarna, technologiczna, w zasobach ludzkich – pozwala Izraelczykom na niemal pełną kontrolę źródeł wody pitnej5. Stan faktyczny to jedno. To, co funkcjonuje w świadomości i w dyskursie politycznym, to zupełnie inna kwestia. Dwie cechy tego konfliktu, które mają dla nas największe znaczenie to, po pierwsze, wielość aktorów weń zaangażowanych i, po drugie, przenikanie się jego licznych warstw. Splot tych czynników tworzy węzeł problemów, którego rozwiązanie leży daleko poza stołem negocjacyjnym. Nie można negocjować, jeśli nie rozumie się języka osób zajmujących miejsca po drugiej stronie stołu. Sprawy nie rozwiąże nawet najlepszy tłumacz – nie chodzi tutaj o zwykle przełożenie słów i zdań. Problem leży dużo głębiej, na poziomie organizacji języka i językowego obrazu świata. Właściwie
Model negocjacji izraelsko-palestyńskich powinien uwzględniać trzy wpływające na siebie poziomy: społeczny, „rządowy” i międzynarodowy8. Pierwszy to społeczeństwa oraz lokalne organizacje pozarządowe. Drugi spośród wymienionych odnosi się do organów i instytucji, których przedstawiciele mieliby się stać sygnatariuszami umowy zamykającej spór izraelskopalestyński. Z kolei poziom międzynarodowy to państwa trzecie (oraz ich społeczeństwa), organizacje międzyrządowe oraz pozarządowe organizacje międzynarodowe. Każdy z podmiotów mieszczących się w tych grupach miał udział w tworzeniu lub powielaniu narracji służących opisowi konfliktu o wodę, jego przyczyn, przebiegu i możliwym rozwiązaniom. Każdy, poza społeczeństwami, które są odbiorcami tychże narracji. Trzeba jednak spytać: czemu właściwie mają służyć narracje? Jakie są okoliczności ich powstania? Odpowiedź na pierwsze pytanie wydaje się dość klarowna. Narracja, jako pewien zamknięty opis rzeczywistości, dotyczy nie tylko stanu faktycznego, ale również jego źródeł i możliwych rozwinięć w przyszłości. Daje tym samym sporą kontrolę nad przebiegiem procesu negocjacji, gdyż dyktat przyczyn równa się dyktatowi rozwiązań w taki sam sposób, jak diagnoza choroby odcina podawanie
środków na inne przypadłości. Nawet jeśli diagnoza była niewłaściwa, pacjent może poczuć się lepiej. Jeśli nie – można odroczyć zdemaskowanie błędu podawaniem coraz większych dawek, stosując coraz brutalniejsze rozwiązania. A może pacjent padnie dopiero po wyjściu z gabinetu. Cała kwestia sprowadza się do tego, że nie trzeba mieć racji, żeby do swojej wersji przekonać innych. Trzeba jednak podkreślić, że narracje polityczne nie są tworzone dowolnie. Narratorzy są ograniczeni strukturami instytucji, społeczeństwa i żywego języka. Narracje, które nie biorą pod uwagę zastanych warunków, nie mają szans na kształtowanie postrzegania rzeczywistości. Ponadto stoją za nimi ideologie. Bieżący przykład: kryzys w Europie i zaciskanie pasa jako jedyna uprawniona metoda walki z zapaścią. Diagnoza została postawiona, inne metody leczenia porzucone. Może pomoże. Jak już zaznaczyłem, bliskowschodnie narracje są tworzone przez wielu aktorów. Już tylko owi, których można wpisać w poziom międzynarodowy, reprezentują liberalizm czy realizm, odwołują się do neomaltuzjanizmu czy podzielają wiarę technicyzmu. Na tym tle proces formowania się ideologii izraelskiej i palestyńskiej wydaje się zupełnie wyjątkowy.
/Przybysze i mieszkańcy
9
Nie byłoby państwa Izrael, gdyby nie imigracja Żydów do Palestyny – tych gnanych pogromami i tych, których główną motywacją była ideologia syjonizmu socjalistycznego. Zapoczątkowany przez T. Herzla, stanowił „rewolucję w rewolucji”. Po pierwsze, twierdząc, że Żydzi, nie mając realnych szans na asymilację, mogą zapewnić sobie gwarancję przetrwania wyłącznie poprzez budowę własnej państwowości. W ten sposób syjonizm przełamywał tabu dotyczące możliwości wskrzeszenia żydowskiego państwa, trwające w judaizmie od upadku powstania Machabeuszy. Po drugie, wykorzystując biblijne wezwania do odkupienia ziemi10, zawierał wizję budowy nowego, socjalistycznego społeczeństwa. Ta wizja zakładała, że strukturę społeczną diaspory, charakteryzującą się minimalnym kontaktem z ziemią i dużą grupą osób z niższej klasy średniej, należy przeobrazić i postawić na trwałym gruncie ziemi i rolnictwa. Rozwój upraw oznaczał przy tym związanie przybyszów z ziemią i zasiedlenie granic planowanego państwa, co umożliwiłoby proklamowanie suwerenności de facto. Umożliwiał również wypieranie importu żywności produkcją lokalną, uniezależniając społeczeństwo od dostaw z zewnątrz. Takie było ideologiczne uzasadnienie dla masowego zajmowania (według zwyczaju, nieuprawiana ziemia mogła być zajęta pod uprawę) i wykupywania ziemi. To również był zalążek przyszłego konfliktu izraelsko-
20/ ARENA palestyńskiego. Prowadzony na masową skalę wykup gruntów był często transakcją między organizacjami żydowskimi a miejscowymi notablami, którzy ziemię sprzedawali „spod nóg” palestyńskich chłopów. Ponadto, grodzenie zakupionych lub zajętych obszarów utrudniało lub wręcz uniemożliwiało przemieszczanie się palestyńskich pasterzy i ich stad. Wskazuje się, że to właśnie konflikt o terytorium był pierwotny wobec konfliktu ideologicznego. Nacjonalizm palestyński zrodził się w latach 20. ubiegłego wieku jako konsekwencja uświadomienia sobie przez społeczność arabską, że utworzenie jednego, panarabskiego państwa jest niemożliwe w najbliższym czasie. Ten palestyński nacjonalizm nie był z założenia antysemicki, podobnie jak syjonizm nie był antyarabski. To, co ustawiło je na kursie kolizyjnym, to terytorium i jego zasoby, którymi każda z grup zamierzała rozporządzać na własnych warunkach, przy czym przyszli Izraelczycy „walczyli o przetrwanie”, natomiast Palestyńczycy walczyli o swoje. Dla obu grup kluczowe było terytorium. Jednak z czasem, kiedy państwo Izrael okrzepło, terytorium i kontrola nad nim przestały być największym zmartwieniem. Po prostu przestało być głównym środkiem, który pozwoliłby państwu wypełniać swoją rację stanu – imigrację i utrzymanie ludności w państwie. Sposobem na to stała się jakość życia11. W przeciwieństwie do Palestyńczyków, którzy o własnym państwie wciąż marzą jako o środku, który umożliwi im rozwój. Ta zasadnicza różnica w postrzeganiu władzy przekłada się na różne jej narracje.
/Narracje władzy Jak zauważa S. Alatout, narracje władzy, jakimi posługują się Palestyńczycy, niezmiennie odwołują się do kategorii niepewnego terytorium, ludność traktując jako coś gwarantowanego12. Tym samym podstawowe problemy stanowią dla nich suwerenność i własność. A raczej ich brak. Jednak doświadczenie wygnania, utraty własności, a później okupacji to tylko jedna strona medalu. Druga to utrzymujący się państwocentryzm współczesnych stosunków międzynarodowych. Bez państwa żadna jednostka czy grupa nie może w pełni funkcjonować na arenie międzynarodowej. Poczucie niemocy jest tylko pogłębiane przez Izrael – „państwo żydowskie”, którego polityka wyklucza pełnię praw dla ludności palestyńskiej. Co ma do tego woda? Problem degradacji środowiska, a także wszelkie problemy związane z wodą, palestyńskie instytucje oraz organizacje pozarządowe niezmiennie wiążą z brakiem kontroli nad terytorium. W dokumentach Palestyńskiej Sieci Środowiskowych Organizacji Pozarządowych (Palestinian Envorinmental Non-Governmental Organisations Network, tłum. własne)
21/ ARENA możemy przeczytać, ze środowisko palestyńskie znajduje się w poważnym niebezpieczeństwie, ze względu na „brutalne praktyki okupacyjne Izraela, w tym: konfiskatę ziemi, nielegalne osadnictwo, karczowanie, niszczenie palestyńskich upraw, tworzenie wysypisk przemysłowych, zanieczyszczanie zbiorników wody podziemnej przez osadników”13. Rozwiązanie wydaje się proste: „oddajcie nam naszą ziemię”. W Izraelu takie podejście z każdym dniem wydaje się coraz większym przeżytkiem. Choć przez pierwsze ćwierćwiecze istnienia państwa terytorium wciąż wydawało się być niepewne, to z czasem, kiedy siły zbrojne potwierdziły swoje zdolności obrony terytorium, to ostatnie zaczęto traktować jak pewnik. Z kolei to, co wymagało ochrony, to jedyny zasób, a zarazem źródło siły Izraela – ludność. Jak słusznie zauważa M. Sherman, w dzisiejszej dobie trudno utrzymać na swoim terytorium ludzi, którzy mogą swobodnie przemieścić się tam, gdzie znajdą lepsze warunki życia. Dla Izraela, którego racją stanu jest imigracja, odpływ ludności oznaczałby historyczną klęskę. Stąd obserwowane przez S. Alatouta przesunięcie od kategorii czysto terytorialnych do bio-terytorialnych, wyrażonych przez M. Foucault w koncepcji „rządomyślności”, zgodnie z którą priorytetem państw europejskich XVIII i XIX w. przestała być obrona terytorium, natomiast stał się nim dobrobyt społeczeństwa. Woda w takim ujęciu nie jest już surowcem strategicznym, a dobrem w znaczeniu ekonomicznym (tej zmianie sprzyja również rozwój technologii odsalania). Woda sama w sobie nie zna granic, podobnie jak nie zna ich zanieczyszczenie. Problemy środowiskowe są wspólnymi problemami, które należy rozwiązać wspólnym wysiłkiem. Oczywiście, taka argumentacja dla Palestyńczyków jest tylko przykrywką, dzięki której Izrael zamierza utrzymać czy nawet zwiększyć kontrolę nad regionalnymi zasobami wody. Izrael z kolei odpowiada, że oddanie Palestyńczykom pełnej kontroli doprowadziłoby do znacznego pogorszenia się stanu tych zasobów, czego dowodem obecne zaniedbania po stronie palestyńskiej14. To z kolei wprost przełoży się na dalsze ograniczenie zasobów regionu a tym samym spadek jakości życia. Zasobów przecież jest mało. Świadomość ich niedostatku towarzyszyła Izraelowi od czasów jego powstania. Na niej zbudowano narrację, która uzasadniła model państwa.
/Izraelskie narracje skali Jeszcze w czasach mandatu brytyjskiego, kiedy istniała potrzeba, by udowodnić możliwość osiedlenia żydowskich imigrantów, syjoniści spierali się z brytyjskim Wydziałem Wodnym, twierdząc, że wody w Palestynie jest aż nadto. Nastawienie zmieniło się z czasem, a sama
zmiana dokonała się w latach 50. i była wynikiem sporu dwóch grup, przewodzonych przez S. Blassa, Dyrektora Wydziału Wodnego w Ministerstwie Środowiska oraz A. Wienera, Głównego Inżyniera Mekorotu – monopolu wodnego państwa. Pierwszy z nich twierdził, że wody w Palestynie z pewnością jest mnóstwo, choć jej złoża pozostają nieodkryte. Drugi natomiast obstawał przy założeniu, że jedyne realne zasoby wody to źródła udokumentowane empirycznie, a przyjęcie istnienia innych źródeł jest ryzykowne. Tłem ich konfliktu była budowa Wodociągu Narodowego15 (National Water Carrier, tłum. własne) oraz różne wizje zarządzania siecią wodną w Izraelu. S. Blass był zwolennikiem odseparowania zarządzania Wodociągiem od zarządzania sieciami w skali regionalnej i lokalnej. Wobec uznania istnienia dużych zasobów wody twierdził, że najlepszym sposobem na rozporządzanie wodą będzie stworzenie zdecentralizowanego systemu zarządzania. Przeciwnego zdania był A. Wiener, który postrzegał Wodociąg jako sposób na zbudowanie systemu silnie scentralizowanego, zarządzanego w skali państwa. Wobec braku dowodów potwierdzających istnienie dużych zasobów wodnych na terytorium Izraela, to właśnie jego koncepcja zwyciężyła. Konstrukcja niedostatku stała się powszechnie obowiązująca i jako uznana za fakt dała uzasadnienie dla centralizacji. Należy dodać, że ze względu na jej rozciągnięcie na inne dziedziny, pomogła w uzasadnieniu centralizacji nie tylko sieci transportu wody, ale również całego państwa16. Zarówno narracja hydroskali, jak i narracje władzy, stawiają przede wszystkim cele, jakie należało bądź należy zrealizować. Mniej interesujące są dla nich przyczyny niedostatku wody w regionie. Tym zajmują się ostatnie trzy narracje, które opiszę w tej pracy – ekologiczna, techniczna i polityczna narracja kryzysu wodnego.
/Narracje kryzysu wodnego Autorem, który opisał narrację ekologiczną, techniczną i polityczną, jest J. Selby17. Jak pisze, żadnej z nich nie spotkamy w postaci czystej, choć każda z nich inaczej przedstawia przyczyny niedostatku i sposoby nań, a ponadto każda z nich kieruje się inną logiką i innym światopoglądem. Narracja ekologiczna wywodzi się wprost z neomaltuzjanizmu. Jej przedstawiciele – J. Lundqvist i M. Falkenmark – stawiają sprawę jasno. Zasoby wody są ograniczone i zależne od wysokości opadów, stałych w długim okresie, co wobec rosnącej liczby ludności oznacza zmniejszenie się ilości wody dostępnej dla każdej jednostki. Jedynym sposobem na zażegnanie przyszłego kryzysu jest ograniczenie przyrostu naturalnego – regulacjami państwowymi albo wojną.
Problem z narracją ekologiczną, polega przede wszystkim na tym, że zakłada ona istnienie „wspólnego pastwiska”, ograniczonych zasobów postawionych obok rosnącego społeczeństwa – antagonizmu, którego źródła można upatrywać u J. J. Rousseau. Nie bierze pod uwagę, że po pierwsze, ludzie i środowisko wspólnie stanowią ekosystem, a po drugie – że technologia może być sposobem na alokację wody na większym obszarze lub przyczynić się do powstania nowych zasobów, dzięki czemu może przyczynić się do przezwyciężenia neomaltuzjańskich gróźb. Jednak fałszywe zagrożenia są wygodne – pozwalają wywierać presję na rządy, a społeczeństwa utrzymywać w stanie podwyższonej gotowości. Czy w takim razie właściwym podejściem byłby technicyzm? Narracja technologiczna źródła kryzysu dostrzega w niskiej wydajności technologicznej urządzeń, nieodpowiednim zarządzaniu gospodarczym (suboptymalnej alokacji) lub nieodpowiednich strukturach politycznych, przy czym różni autorzy kładą nacisk na różne elementy. Bank Światowy – idealny narrator technologiczny – w raporcie „Assessment of Restrictions on Palestinian Water Sector Development” posługuje się takimi pojęciami, jak „niepowodzenia we wspólnym rozwijaniu i zarządzaniu zasobami wody”, „niedoinwestowanie”, „słabe zarządzanie”, „suboptymalne wydobycie”, „słabość instytucjonalna”, „ograniczenia prawne” itd. Rozwiązanie? Zmniejszać niewydolność, likwidować ograniczenia. Sytuacja polityczna jest tutaj bez znaczenia. Postęp nie zna polityki, ostatecznie wszyscy będą zwycięzcami. Tę słabość technicyzmu podkreśla bazująca na realizmie narracja polityczna, która źródeł niedostatku upatruje w danej alokacji siły i zasobów. W sytuacji, kiedy jeden z partnerów wyraźnie dominuje, podział źródeł wody sprowadzi się do gry o sumie zerowej. Kto ma siłę, ten ma władzę. Kto ma siłę, ten ma wodę. Brzmi znajomo? W pewnym sensie narracje technologiczna i polityczna łączą się z narracjami władzy. Dla izraelskiej, bio-terytorialnej narracji największe znaczenie ma w końcu maksymalizacja zasobów, a dla palestyńskiej – zburzenie istniejącego układu siły. Jednak główną przyczyną takiej zbieżności wydaje mi się być znaczna przewaga technologiczna Izraela, dająca mu nie tylko środki zarządzania zasobami, ale również wiedzę o tym, jakie te zasoby naprawdę są. Wykorzystanie tych możliwości, choć bazuje na technologiach, jest już czysto polityczne. Mimo to, dyskurs polityczny sam w sobie jest niewystarczający. Sama zmiana władzy nie zwiększa dostępnych zasobów, nie wpływa również na wzrost wydajności. Czasami zamach stanu to za mało – potrzebna jest rewolucja.
22/ ARENA
23/ ARENA
/Syria –
/Podsumowanie
tragiczna ofiara arabskiej wiosny
Wszyscy aktorzy w konflikcie bliskowschodnim mają swoją narrację, swoją opowieść o przyczynach, przebiegu i skutkach. Każda taka wizja oznacza, po pierwsze, znaczne uproszczenie rzeczywistości, a tym samym odrzucenie przynajmniej niektórych z pozostałych narracji. Jeśli nasz partner w rozmowie problem postrzega według innej opowieści, porozumieć się z nim będzie nam bardzo trudno. Co więcej, zawsze istnieje obawa, że nasz opis rzeczywistości pomija jakiś element, który może okazać się bardzo istotny. Właśnie dlatego narracje mogą być bardzo niebezpieczne. Nawet gdy narzucimy je innym, błędne zidentyfikowanie problemów może przyczynić się do pogorszenia stanu zasobów lub pozbawić niektóre grupy społeczne dostępu do nich. Tego długo nam nie zapomną.
Simona Sienkiewicz Syryjczycy wołają o pomoc, ale świat ich nie słyszy. Albo gorzej – słyszy i nic nie robi, by pomóc ogarniętemu wojną domową państwu, a rozgrywają się tam dantejskie sceny. Okaleczone ciała na ulicach, publiczne egzekucje i tortury są na porządku dziennym. Wydawać by się mogło, że w XXI w. – gdy tyle mówi się o pokoju, działa Organizacja Narodów Zjednoczonych – coś takiego nie powinno mieć miejsca. Zgoda – nie powinno i teoretycznie wszyscy o tym wiemy. Jednak świat odwraca głowę od Syrii w imię racji stanu potężnych mocarstw, a liczba ofiar rośnie z dnia na dzień.
1 M. Dolatyar, T. S. Gray, Water Politics in the Middle East. A Context for Conflict or Cooperation?, Wielka Brytania 2000, s. 89. 2 Strona Zakładu Klimatologii Instytutu Geografii i Gospodarki Przestrzennej Uniwersytetu Jagiellońskiego, http://www.klimat.geo.uj.edu.pl/tematyczne/klimatkrakowa/opady.htm (data dostępu: 31 października 2012). 3 Źródło: wykład z dnia 9 listopada 2010 r. z przedmiotu „Israel and the Environment” prowadzonego przez dra S. Fleischera na Uniwersytecie w Tel Awiwie. 4 Human Development Report 2006. Beyond scarcity: Power, poverty and the global water crisis, Nowy Jork 2006, s. 216. 5 Więcej na temat hydrologii regionu w m.in.: H. Hötzl, P. Möller, E. Rosenthal (red.), The Water of the Jordan Valley. Scarcity and Deterioration of Groundwater and its Impact on the Regional Development, Berlin 2009; G. Weinberger, Y. Livshitz, A. Givati, M. Zilberbrand, A. Tal, M. Weiss, A. Zurielli, The Natural Water Resources Between the Mediterranean Sea and the Jordan River, Jerozolima 2012. 6 Por.: S. Alatout, Towards a bio-territorial conception of power: Territory, population, and environmental narratives in Palestine and Israel, „Political Geography” 2006, vol. 25, s. 601-621; J. Selby, Water, Power and Politics in the Middle East. The Other Israeli-Palestinian Conflict, Nowy Jork 2003. Ponadto M. Yetim używa w tym kontekście słowa „podejście”, natomiast S. Alatout w tekście napisanym wspólnie z L. M. Harris mówi o „performatywności”, podkreślając wpływ, jaki język może mieć na świadomość społeczną. 7 S. Alatout, Towards…, s. 602, przyp. 3. 8 Użycie słowa „rządowy” w moim zamierzeniu nie implikuje w żaden sposób uznania istnienia państwowości palestyńskiej. 9 Informacje historyczne podane w niniejszym akapicie podaję za notatkami z wykładów przeprowadzonych na Uniwersytecie w Tel Awiwie przez dra P. Rivlina (przedmiot „The Israeli Economy”) oraz dra D. Zissenwine’a (przedmiot „The Struggle for Palestine: the Roots of the Arab-Israeli Conflict”) w semestrze zimowym roku akademickiego 2010/2011. 10 Por.: Kpł 25, 23-28. 11 M. Sherman, The Politics of Water in the Middle East. An Israeli Perspective on the Hydro-Political Aspects of the Conflict, Wielka Brytania 1999, s. 1-6; E. Feitelson, The ebb and flow of Arab-Israeli water conflicts: are past confrontations likely to resurface?, „Water Policy” 2000, vol. 2, s. 356-360. 12 S. Alatout, Towards…, s. 604, 616-618. 13 Za: Ibidem, s. 617. Porównaj również: J. Isaac, A Critical Analysis of the Israeli-Palestinian Water Relations, Betlejem 2004, s. 7-9. 14 Por.: O. Tal-Spiro, Israeli-Palestinian Cooperation on Water Issues, Jerozolima 2011 oraz odpowiedź, jakiej Izraelski Urząd Wodny (Israeli Water Authority, tłum. własne) udzielił Bankowi Światowemu w reakcji na raport z dn. 20 kwietnia 2009, zatytułowany „Assessment of Restrictions on Palestinian Water Sector Development”. Tekst wysłany przez Izraelski Urząd Wodny jest dostępny na stronie Banku Światowego pod adresem http://web.worldbank.org/WBSITE/EXTERNAL/COUNTRIES/MENAEXT/WESTBANKGAZAEXTN/0,,contentMDK:22174947~pagePK:141137~piPK:141127~theSite PK:294365,00.html (data dostępu: 3 listopada 2012). 15 Wodociąg Narodowy to ukończony w 1964 r. projekt sieci transportującej wodę z Jez. Tyberiadzkiego na Pustynię Negew. Jego zadaniem było zrealizowanie syjonistycznych marzeń o kwitnącej pustyni. Marzenie to wynikało z jednej strony z charakteryzującego ideologię syjonizmu uromantycznienia przyrody, a z drugiej ze strategicznego dążenia do maksymalnego związania się z zajmowanym terytorium. (por.: M. Dolatyar, T. S. Gray, op.cit., s. 96-104 oraz J. Selby, op.cit., London 2003, s. 63-73). 16 L. M. Harris, S. Alatout, Negotiating hydro-scales, forging states. Comparison of the upper Tigris-Euphrate and Jordan River basins, „Political Geography” 2010, vol. 29, s. 148-156. 17 J. Selby, op.cit., s. 1-49.
/Where were you?! „Gdzie byliście wcześniej?” – pytają zagranicznych dziennikarzy syryjscy uchodźcy w obozie Reyhanli, 5 km od granicy z krajem, który kiedyś był ich domem. W odpowiedzi dostają milczenie, bo obrazy z tutejszego szpitala mogą przyprawić wrażliwsze osoby o mdłości. Zatem co musi dziać się w samym centrum konfliktu? Syryjczycy mają żal do świata, że nikt się nimi nie interesuje, że transporty dla Wolnej Armii Syryjskiej dostarczane są po kryjomu, bo żaden kraj nie chce się przyznać do pomocy, jakby było to coś złego. Nie potrafią zrozumieć, że ich losy rozstrzygają się przy stole stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ, gdzie permanentne weto Rosji w sprawie interwencji znacznie ogranicza pole działania innych państw. Nikt nie chce sobie zaszkodzić, a że w jakimś kraju na Bliskim Wschodzie, którego przeciętny Amerykanin czy Europejczyk nie potrafi wskazać na mapie, giną ludzie – co z tego? Przecież zapewniamy im poparcie w naszych słowach. A żal Syryjczyków jest tym większy, że niedawno NATO nie miało wiele oporów przed interwencją w Libii, gdzie było zdecydowanie mniej ofiar. Według danych z początku listopada 2012 r.
wojna domowa w Syrii pochłonęła już około 40 tys. ludzkich istnień. Konflikt wewnętrzny, za którego początek uważa się datę 15 marca 2011 r., był echem tzw. arabskiej wiosny. Wtedy wydawać się mogło, że obalenie dyktatora, jakim jest Baszar al-Assad, przebiegnie w miarę szybko i sprawnie, tak jak to miało miejsce w Tunezji i Egipcie. Demonstranci brali pod uwagę ewentualną pomoc obcych państw, więc byli pewni, że manifestując swoje niezadowolenie, działają na korzyść reform i opozycji, czyniąc krok ku lepszej przyszłości. Okazało się, że rozpoczęli koszmar, z którego nie mogą wyjść do dziś, a i zapewne szybko się to nie stanie. Początkowo za centrum wszelkich protestów, dokąd zjeżdżali się wszyscy demonstranci, była Dara, miasto blisko granicy z Jordanią, które stało się dla Syryjczyków tym samym, czym dla Egipcjan był Plac Tahrir (Wyzwolenia) w Kairze1. W ciągu kilku dni zginęło około 100 osób, a policja starała się opanować tłum niezadowolonych, którzy przede wszystkim żądali uwolnienia więźniów politycznych i zniesienia obowiązującego od przewrotu w 1963 r. stanu wyjątkowego. W praktyce oznaczałoby to koniec reżimu, gdyż umożliwiałoby powstanie legalnej opozycji i prasy, które miałyby większą siłę oddziaływania
24/ ARENA na społeczeństwo, gdyby za ich popieranie nie groziło więzienie. Wystarczy powiedzieć, że w tym okresie za samo wypowiedzenie nazwy „Dara” groziło w Damaszku aresztowanie przez bezpiekę2. Głównym problemem Syrii stał się strach. Bo im bardziej konflikt przybierał na sile, tym bardziej nie było wiadomo, komu można ufać i czy ktoś może ochronić przed krzywdą. Bowiem łamanie praw człowieka ma miejsce po obu stronach konfliktu – zarówno zwolenników al-Assada, jak i Wolnej Armii Syryjskiej. Tyle, że ci pierwsi działają zdecydowanie bardziej wyrafinowanie, stosując w rozsypanych po krajach więzieniach tortury, które przywodzą na myśl brutalne wojny z przeszłości.
/Człowiek człowiekowi wilkiem Zwolennicy al-Assada to głównie ludzie, którzy wspierali go już wcześniej oraz armia, która przed wybuchem powstania liczyła około 300 tys. osób. Nie jest niespodzianką, że jest ona zdecydowanie lepiej uzbrojona od rebeliantów, ma dostęp do państwowych arsenałów oraz dostaje jawne wsparcie zbrojeniowe od Rosji, w której uważa się, że rewolucję rozpętali terroryści, którzy chcą zasiać zamęt w regionie. Z drugiej strony w Wolnej Armii Syryjskiej znalazło się mnóstwo dezerterów, którzy uciekli ze służby jeszcze wtedy, gdy kazano im ostrą amunicją rozpędzać pokojowych demonstrantów w marcu 2011 r. Ci, którzy mieszkali niedaleko granicy, uciekali do Turcji, pozostali zaczęli się grupować w niewielkie oddziały. 29 lipca 2011 r. mało znany były żołnierz rządowy Riad Asaad ogłosił się naczelnikiem Wolnej Armii Syryjskiej i oznajmił, że ma ona na celu jedynie obalenie reżimu oraz walkę z funkcjonariuszami nastającymi na opozycję. Pułkownik twierdzi, że ma pod sobą około 40 tys. osób, ale trudno w to uwierzyć, biorąc pod uwagę rozbicie wewnętrzne w stronie walczącej z al-Assadem. Armię tę zasilają również cywile, najczęściej studenci, sklepikarze i niestety, zwykli awanturnicy, którzy w konflikcie widzą okazję do realizacji swoich upodobań do przemocy. Do kraju powracają również syryjscy emigranci, którzy przywożą zza granicy amunicję, broń, leki i starają się wspierać idee, które uważają za słuszne3. Mogłoby się wydawać, że wiemy, która strona jest dobra, a która zła. Jednak konflikt syryjski nie jest czarnobiały, a obie strony mają na sumieniu niehumanitarne działania. Świadczy o tym chociażby upublicznienie za pośrednictwem portalu Facebook filmów, na których opozycjoniści zabijają zwolenników al-Assada i czerpią z tego wielką radość. Rebelianci walczą z różnych pobudek, w ich szeregach możemy dopatrzeć się terrorystów, skrajnych islamistów i skłonnych do przemocy psychopatów. Ich brutalne działania można zilustrować prostym przykładem, gdy w sierpniu 2012 r. aktywiści działający na rzecz praw człowieka potępili
25/ ARENA publiczne rozstrzelanie czterech członków milicji sabiha, wspierającej stronę rządową. Nagranie z tego wydarzenia zostało umieszczone w serwisie YouTube, gdzie można również obejrzeć siły opozycyjne po przejęciu jednego z komisariatów rządowych, pokazujące 15 palących się ciał ze słowami: „Chodźcie zobaczyć ścierwa, które zginęły w imię Asada”4. Nawet wysoko postawiony członek Human Rights Watch, Clive Baldwin, stwierdził, że jeżeli nagranie nie jest fałszywe to takie działania można zaliczyć do zbrodni wojennych. Działanie to zostało potępione również przez Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, które na bieżąco stara się monitorować sytuację w kraju ogarniętym wojną domową i donosi o liczbie ofiar. Najgorsze jest to, że w Syrii giną nie tylko członkowie stronnictwa rządowego i rebelianci zaangażowani w konflikt, ale również cywile, w tym kobiety i dzieci. W sierpniu 2011 r. w Internecie został zamieszczony filmik przedstawiający okaleczone torturami ciało 13-letniego chłopca, wywleczone na środek ulicy5. W walkach o Aleppo żołnierze rządowi porywali dzieci i używali ich jako żywych tarczy. Ponadto, fakt licznych bombardowań miast i ostrzeliwań miejsc, w których według sił rządowych ukrywają się rebelianci, prowadzi do pytania – czy można już mówić o popełnianiu zbrodni wojennych? Media często porównują sytuację w Syrii do Bałkanów w latach 90. Trudno nie dostrzec analogii między ówczesną sytuacją, a obecnymi wydarzeniami. Tam również dochodziło do zbrodni przeciw ludzkości, miały miejsce antagonizmy etniczne wśród ludności, a świat, zamiast reagować na bieżąco, przyglądał się z boku i zastanawiał, jak rozwiązać tę sytuację. Obecnie najbardziej zagrożoną grupą są Alawici, przedstawiciele klanu, z którego wywodzi się al-Assad. Co prawda Wolna Armia Syryjska wypiera się, że prześladuje tą zbiorowość, ale na marginesie niezorganizowanej opozycji pojawiły się grupy, które gwałcą, rabują i mordują wedle własnych przekonań6. Ich przemoc nie jest tak widoczna i rozpowszechniona, jak wśród zwolenników reżimu, ale trzeba zdać sobie sprawę, że również istnieje, bo rewolucja to świetna okazja do ataków islamskich terrorystów. W tej sytuacji trudno zlokalizować prawdziwych sprawców zamachów i innych form przemocy zbiorowej, co jeszcze bardziej komplikuje sytuację. Żadna rewolucja arabska nie pochłonęła tyle ofiar, co syryjska.
/Jakie prawa człowieka?! Najbardziej kontrowersyjnym tematem, jeżeli chodzi o konflikt w Syrii, są bez wątpienia prawa człowieka. Wszyscy wiedzą, że są one tam łamane, ale nikt nie wie w jakim stopniu. Obserwatorzy ONZ, którzy zostali wysłani do kraju w ramach planu Kofiego Annanavii, nie byli wpuszczani na ogarnięte konfliktami tereny, a dziennikarzom również trudno o rzetelne informacje
przez utrudnioną łączność. Jedynie szczątkowe informacje mogą nam pomóc w zbudowaniu sobie obrazu sytuacji, jaka tam panuje. Przykładowo jeden z byłych katów, który przeszedł na stronę opozycji, opowiadał, że nawet będąc w strukturach służb bezpieczeństwa, nie można czuć się bezpiecznie, bowiem jest ich aż 16 i na dodatek wzajemnie się szpiegują. Doniesienia o sposobach tortur w Syrii są zatrważające. „Arabska gościnność nakazuje, aby gość dostał dywan” – mawiali oprawcy do osoby, którą przewieszali przez oponę powieszoną pod sufitem, a później okładali kablami (sposób ten nazwano właśnie „dywanem”). Następnie dochodzi do rażenia prądem, wyrywania paznokci, włosów, pozbawiania dostępu do wody. Po tym kaci stosują bardziej „wyrafinowane” metody – podają spragnionemu napój, ale obwiązują przyrodzenie, żeby nie mógł oddać moczu. Ból jest podobno tak niewyobrażalny, że torturowany jest w stanie zdradzić każdą tajemnicę, byle móc sobie ulżyć. Gdy jednak i to nie skutkuje, przyprowadza się kogoś z członków bliskiej rodziny – matkę, córkę, siostrę. Mężczyźni gwałcą i mordują kobietę na oczach ofiary, która dodatkowo załamuje się psychicznie8. Wydawać by się mogło, że etap takich zwierzęcych zachowań cywilizowany świat pozostawił dawno za sobą. To jednak dopiero początek. 3 lipca 2012 r. organizacja Human Rights Watch opublikowała szokujący raport, „Torture Archipelago”, w którym zostały opisane główne ośrodki tortur i katowania ofiar. Co ciekawe, w polskich i zagranicznych mediach tekst przeszedł bez większego echa, a przecież łamanie praw człowieka to nie tylko bombardowanie miast, ostrzeliwanie cywilnych wiosek czy publiczne egzekucje. Fakt, są one bardziej szokujące i interesujące, gdy w wiadomościach podaje się liczbę dziesiątek ofiar, jednak prawdziwe dramaty Syryjczyków rozgrywają się w celach i masowo tworzonych więzieniach, gdzie przeżywają piekło porównywalne do „słynnego” Guantanamo. Najwięcej miejsc, w których ludzie poddawani są torturom, znajduje się w stolicy kraju, Damaszku. Rzecz jasna, po wybuchu rewolucji ich ilość rośnie, aktualnie do około 27 w całym kraju. Najmniej jest ich w Aleppo, centrum biznesowym Syrii, gdzie ludzie jak najdłużej starali się trzymać z dala od konfliktu – niestety, bezskutecznie. Co ciekawe, aż trzy znajdują się w Darze, miejscu, gdzie wszystko się zaczęło. Takie ośrodki tworzone są przez reżim al-Assada w trybie przyspieszonym, czego przykładem może być lotnisko w Hamie, które zostało przekształcone w najstraszniejsze więzienie w kraju9. Miasto to nosi w sobie tragiczne wspomnienie z przeszłości – to właśnie tutaj w 1982 r. władze krwawo stłumiły powstanie Bractwa Muzułmańskiego. Według nieoficjalnych danych zginęło wówczas kilkanaście tysięcy osób. Obecnie wspomniane miejsce, zarządzane przez lotnicze służby wywiadowcze słynące z brutalnych metod, jest uważane za najbardziej łamiące prawa człowieka w całym kraju. Nawet Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka zaznacza, że dochodzi
tam do najbardziej brutalnych tortur i mordów. Sprawę pogarsza fakt, że nie jest to oficjalne więzienie, zatem funkcjonuje bez żadnych regulaminów, co ułatwia wymazanie istnienia niepożądanego człowieka. Warunki tam panujące oddaje opis 25-letniego działacza, Murada al-Hamwi, który przedstawił to tak: „W celi o wymiarach cztery na trzy metry było 57 więźniów (…) Jeden z nich, Dżihad Saleh, umarł z głodu na korytarzu przed moją celą. Leżał na brzuchu z rękami przywiązanymi do nóg za plecami”10. Syryjczyk ma pretensje, że świat ignoruje tak rażące łamanie praw człowieka. „Strażnicy powiesili mnie za nadgarstki, pod sufitem, na osiem dni. Po kilku dniach wiszenia, kiedy odmawiano mi snu, mój mózg przestał normalnie pracować. Miałem halucynacje. Trzeciego dnia nogi zaczęły mi okropnie puchnąć. Odczuwałem ból, jak nigdy przedtem w moim życiu. To było straszne. Krzyczałem, że potrzebuję pomocy lekarskiej, a strażnicy tylko się śmiali…”11. Powyższy opis jest rozpoczęciem raportu „Torture Archipelago”. Relacja Eliasa, który był torturowany w 285 Oddziale reżimowego wywiadu w Damaszku, stała się kwintesencją całego raportu, który na światło dzienne wyciągnął szokujące fakty.
/Areszt, przetrzymywanie i tortury Human Rights Watch podało, że od marca 2011 r. do lipca 2012 r. odnotowano 25 tys. przypadków pozbawienia wolności. Biorąc pod uwagę fakt, że spora część więzień nie jest oficjalnie udokumentowana, liczba ta może być nawet dwa razy większa. Większość przypadków odnosi się do aresztowania przez służby wywiadowcze (mukhabarat), często w asyście żołnierzy, podczas protestów antyrządowych czy też po prostu w domach. W tym drugim przypadku często ma miejsce sytuacja, gdy poszukiwanego nie ma w domu, a w zamian za niego aresztuje się jego krewnych. Umundurowani ludzie wpadają na teren własności prywatnej, bez jakichkolwiek nakazów czy wyjaśnień i brutalnie zachowują się wobec syryjskich obywateli, nawet nie mając potwierdzenia ich winy, do tego wystarczy podejrzenie. Następnie ofiary trafiają do jednego z więzień w Damaszku, Homs, Idlib, Hamie, Darze czy Latakii. Często zdarza się, że jedna osoba jest transportowana między wieloma miejscami przez różne służby wywiadowcze. Rodziny żyją bez informacji o swoich krewnych przez kilka tygodni. Nie wiedzą one, czy ich bliscy żyją, czy też grozi im niebezpieczeństwo, ponieważ to wywiad decyduje o słuszności pojmania danej osoby. W większości wypadków nie odbywa się proces sądowy, który miałby dać szansę na obronę. W związku z tym więzienia w Syrii są przepełnione. W pomieszczeniach trzy na cztery metry skupia się około 70 osób, które nie mogą się nawet położyć, przez wiele dób żyją bez snu, często wariują, dostają halucynacji. Toaleta nierzadko znajduje się w tym samym miejscu,
26/ ARENA
27/ ARENA
/Przestrzeń wirtualna
jeśli nie, to jest organizowana dwa razy dziennie, a wtedy więźniowie dostają możliwość załatwienia swoich podstawowych potrzeb. Jedzenie, rzucane na brudne podłogi, to zazwyczaj stęchły, czerstwy chleb, trochę kaszy i ziemniak. Samo odżywianie może prowadzić do wielu schorzeń, jednak nie tego najbardziej obawiają się przebywający w syryjskich więzieniach. Najgorsze są tortury i krzyki, które towarzyszą ofierze niemal od pierwszego dnia pobytu w więzieniu.
a władza:
Internet w świecie arabskim
Syryjscy agenci stosują wymyślne tortury, żeby wymóc na ludziach przyznanie się do winy, bądź wiarygodne informacje na temat działalności opozycji. Byli więźniowie zgodnie twierdzą, że najgorsze są tzw. sesje, które trwają długi czas i nie dają wytchnienia skatowanemu ciału. Do niechlubnego pocztu ulubionych tortur stosowanych przez reżimowych katów należą m.in. bicie i kopanie, okładanie kablami, poniżanie psychiczne, gwałty, wystawianie ciała na bardzo wysokie bądź niskie temperatury. Jednak niektóre z nich dorobiły się konkretnej nazwy i opisują, jak zadać ofierze jak największy ból. Przykładem może być shabeh, czyli podwieszanie za ręce pod sufitem tak, że palce ledwie dotykają ziemi, przy czym cały ciężar ciała przechodzi na nadgarstki. Ból jest tym bardziej niewyobrażalny, że agenci wciąż atakują bezradnego człowieka kijami, nożami, pięściami. Dulab to wkładanie człowieka w oponę, żeby nie mógł się poruszać, a następnie bicie go. Falaga polega na przywiązaniu stóp do kija, które następnie są okaleczane na wszelkie możliwe sposoby. Groźne są również tortury prądem, które często przeprowadza się na mokrej ofierze, w okolicach intymnych. To nieliczne przykłady wymyślności wywiadu, który aresztuje wszystkich podejrzanych, bez pomijania kobiet i dzieci, które często są upokarzane w seksualny sposób12. To wszystko dzieje się naprawdę, chociaż trudno to sobie wyobrazić.
Ewa Górska W związku z tzw. arabską wiosną już od dwóch lat toczą się ożywione dyskusje na temat roli, jaką Internet odegrał w zmianach politycznych na Bliskim Wschodzie. Pojawiły się głosy, że sfera wirtualna jest przestrzenią wolną od represji i ograniczeń, pozwalającą na wolność słowa i ułatwiającą procesy demokratyzacji, a Internet był podstawą rewolucji arabskich i ich skuteczności. Jednak czy naprawdę Internet jest wolny od ingerencji władz i zagrożeń autorytaryzmu? Czy można uznać, że to właśnie on był kluczem do sukcesu rewolucji, które przetoczyły się przez świat arabski?
/Podsumowanie Pytanie, jak szybko i czy w ogóle sytuacja w Syrii ulegnie poprawie, jest skomplikowane. W tym kraju tzw. arabska wiosna, która miała dać nadzieję na lepsze jutro, stała się symbolem tysięcy pomordowanych ofiar, które zginęły w imię racji opozycji, czasami jedynie maszerując przez ulicę. Czytając wszystkie doniesienia, dziwi fakt, że świat odwraca wzrok od Syrii i chyba nie chce widzieć zbrodni przeciw ludzkości, które są tam popełniane. Dużo mówi się o prawach człowieka, ale co robi się w kierunku ich przestrzegania? Sytuacja w ONZ pokazała, że światem rządzą najbardziej liczące się mocarstwa, które dbają o swoje interesy, a nie pokojowe życie ludzi w odległych krajach. Stąd bardziej na miejscu wydaje się być pytanie – skoro na tym etapie ignorujemy tak ogromny dramat, to jak będzie wyglądać pokojowa koegzystencja państw na świecie? Na to pytanie niech każdy odpowie sobie indywidualnie.
1 B. T. Wieliński, Syria wciąż wrze, strona internetowa dziennika „Gazeta Wyborcza”, http://wyborcza.pl/ dziennikarze/1,110631,9324157,Syria_wciaz_wrze.html (data dostępu: 2 listopada 2012). 2 Ibidem. 3 J. Winiecki, Syryjscy powstańcy – kim są i kto za nimi stoi, strona internetowa tygodnika „Polityka”, http://www.polityka.pl/swiat/analizy/1529205,1,syryjscy-powstancy--kim-sa-i-kto-za-nimi-stoi.read (data dostępu: 2 listopada 2012). 4 „Zobaczcie ścierwa, które zginęły w imię Asada”. Rebelianci zabijają ludzi Asada. „To zbrodnia”, strona internetowa dziennika „Gazeta Wyborcza”, http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114881,12237601,_ Zobaczcie scierwa ktore zginely w imie Asada Rebelianci.html (data dostępu: 2 listopada 2012). 5 Syria: krew na ulicach, odcięty Internet, strona internetowa tygodnika „Newsweek”, http://swiat.newsweek.pl/syria krew na ulicach odciety internet,77735,1,1.html (data dostępu: 2 listopada 2012). 6 M. Nowicki, W Syrii będzie druga Bośnia, strona internetowa tygodnika „Newsweek”, http://swiat. newsweek.pl/w-syrii-bedzie-druga-bosnia,94499,2,1.html (data dostępu: 2 listopada 2012). 7 Plan byłego sekretarza generalnego ONZ odnosił się m.in. do natychmiastowego zaprzestania działań zbrojnych, podjęcia dialogu politycznego między stroną rządową a siłami opozycji oraz do wpuszczenia organizacji humanitarnych do stref objętych konfliktem. Serwis internetowy PSZ.pl, http://www.psz.pl/ tekst-41371/LPA-chce-wprowadzia-plan-Annana-w-zycie (data dostępu: 2 listopada 2012). 8 M. Nowicki, Syria: krew i polityka, strona internetowa tygodnika „Newsweek”, http://swiat.newsweek.pl/ syria--krew-i-polityka,88233,2,1.html (data dostępu: 2 listopada 2012). 9 Syria. Działacze: lotnisko w Hamie najstraszniejszym więzieniem w kraju, strona internetowa dziennika „Gazeta Wyborcza”, http://wyborcza.pl/1,91446,12775226,Syria_Dzialacze__lotnisko_w_Hamie_najstraszniejszym.html (data dostępu: 3 listopada 2012). 10 Ibidem. 11 Raport „Torture Archipelago”, strona internetowa organizacji Human Rights Watch, http://www.hrw. org/reports/2012/07/03/torture-archipelago (data dostępu: 3 listopada 2012). 12 Ibidem.
Internet od ponad dekady pozostaje najważniejszym środkiem komunikacji na świecie, również na Bliskim Wschodzie. W czasie tzw. arabskiej wiosny światowe media popularyzowały opinię, jakoby Internet był niepowtarzalnym narzędziem społecznej zmiany, solidaryzacji i pozytywnej politycznej transformacji w kierunku demokracji. Już w 2010 r. pojawiły się głosy, że Twitter powinien dostać Pokojową Nagrodę Nobla za poważny wkład w organizowanie i przebieg tzw. zielonej rewolucji w Iranie1. Wolność, jaką ma oferować sfera wirtualna, według niektórych zagwarantowała skuteczność opozycji w obalaniu kolejnych reżimów na Bliskim Wschodzie. Pytanie jednak, czy Internet w świecie arabskim naprawdę mógł odegrać tak kluczową rolę, jak mu się przypisuje? W początkowej fazie rozwoju Internetu różnice w dostępności do świata wirtualnego między Bliskim Wschodem a Zachodem nie były znaczące, jeśli w ogóle istniały. Pierwsze łącza internetowe w państwach arabskich zostały założone w tym samym czasie, co w Europie i Ameryce Północnej – czyli w latach 90. XX w. Podobnie jak gdzie indziej, podłączone do sieci zostały przede wszystkim jednostki akademickie i badawcze oraz biura rządowe. Rozdźwięk między Zachodem a światem arabskim, jeśli chodzi o zasięg dostępu i korzystania z Internetu,
pojawił się dopiero w kolejnych latach i polegał przede wszystkim na braku dalszych inwestycji oraz próbach ograniczania korzystania z tej nowej formy komunikacji. Podczas gdy standardem na świecie jest państwowe finansowanie tworzenia sieci telekomunikacyjnych i wprowadzanie regulacji prawnych stymulujących rozwój technologii informacyjnych, w państwach arabskich do 2000 r. niewiele w tych kwestiach zostało zrobione. Jednocześnie również zaczęto stosować głęboką regulację i ograniczenia w dostępie do istniejącej infrastruktury2. Mimo optymistycznych opisów Internetu jako najważniejszego narzędzia walki o wolność w świecie arabskim, trudno jest obecnie ocenić wkład środków komunikacji opartych na Internecie w całość komunikacji medialnej w tym regionie. Pod względem dostępności sieci i korzystania z niej Bliski Wschód pozostaje w tyle za resztą świata – w grudniu 2011 r. użytkownicy z tego regionu stanowili zaledwie 3,4% wszystkich użytkowników Internetu3. Niewątpliwie Internet w tym regionie jest ciągle dobrem luksusowym, osiągalnym na co dzień dla niewielu. Jego rozwój jest spowalniany przez niektóre zjawiska społeczne – m.in. brak znajomości angielskiego (i nieprzystosowanie sieci do łatwego korzystania z niej w innych językach) oraz analfabetyzm cyfrowy4. Poza tym Internet jest ciężko dostępny z powodu mało
28/ ARENA rozwiniętej infrastruktury telekomunikacyjnej, wysokich kosztów komputerów i jeszcze wyższych kosztów połączeń internetowych. Ponadto, władze w wielu państwach bliskowschodnich wprowadzają regulacje ograniczające wolne korzystanie z sieci internetowej i innych mediów cyfrowych. Te czynniki pozostawiają kraje arabskie, ale też, o czym często się nie pamięta, Izrael, daleko w tyle za resztą świata, pod względem połączeń sieciowych5. Z drugiej strony świat arabski posiada cechy, dzięki którym szybko może wysunąć się na prowadzenie w korzystaniu z technologii internetowych. Przyjęło się uważać, że rzeczywistość wirtualna Internetu jest domeną ludzi młodych. Właśnie populacja arabska jest jedną z najmłodszych na świecie i, mimo przeszkód, świat arabski przeżywa najszybszy wzrost użytkowania Internetu – w latach 2000-2010 wyniósł on 2170%, podczas gdy w reszcie świata zaledwie 357%6. W 2004 r. połowa grupy wiekowej 15-24 lat w świecie arabskim korzystała z Internetu. Widoczne jest też rosnące zainteresowanie kobiet – w 2000 r. stanowiły one już połowę arabskich użytkowników sieci, choć według niektórych danych w 1998 r. miały stanowić tylko około 4%.
/Władza a Internet: walka o kontrolę Charakterystyczną cechą relacji państwo-media w krajach arabskich jest specyficzny dualizm – reżimy posiadają umiejętność do równoczesnego przyznawania wolności i ich duszenia. Media są więc rozpoznawane przez rządy arabskie jako obusieczne miecze. Z jednej strony mogą być przydatne do wpływania na opinię publiczną, stymulowania gospodarki i zwiększania roli państwa na arenie międzynarodowej, a z drugiej strony mogą służyć skupieniu siły zdolnej obalić reżim7. Przykładem siejącym postrach wśród polityków pozostaje ciągle Richard Nixon, który stracił władzę w wyniku tzw. afery Watergate, opisanej przez Boba Woodwarda, dziennikarza „Washington Post”8. Represje wobec wolnego korzystania z połączeń internetowych w świecie arabskim są kontynuacją wieloletniej polityki reżimów arabskich wobec wszelkich mediów. W każdym państwie arabskim istnieje zbiór praw mających regulować komunikację medialną. Prawa te są ściśle egzekwowane i grożą za ich nieprzestrzeganie poważne sankcje. Zaprojektowane są tak, żeby chronić interesy rządowe przed krytyką, która mogłaby stać się niebezpieczna dla elit. Większość systemów prawa prasowego wprowadzonych w krajach arabskich jest systemami prewencyjnymi. Przykładem jest egipskie „Emergency Law”, które pozwalało władzom na autorytatywne zamykanie tytułów, agencji prasowych i konfiskowanie publikacji9. Te surowe regulacje prasy w świecie arabskim wywodzą się jeszcze z prawa
29/ ARENA francuskiego promulgowanego w 1848 r.10 i od tamtego czasu te same przepisy są dostosowywane do nowych realiów technologicznych. Jak europejskie systemy prawa z połowy XIX w., z czasów, kiedy media tradycyjne zaczynały faktycznie stanowić siłę polityczną, tak bliskowschodnie systemy prawa prasowego charakteryzują się szeroką penalizacją tzw. przestępstw opinii. Oznacza to, że kryminalizowane i poddawane dotkliwym sankcjom są wszystkie publiczne wypowiedzi, które uznać można za obrażające głowę państwa, podające w wątpliwość skuteczność rządu czy krytykujące rządzącą partię. W państwach muzułmańskich za przestępstwo uznano również wszystkie wypowiedzi negatywne na temat islamu11. Najczęściej orzekaną karą za „przestępstwa opinii” w krajach arabskich jest więzienie. Ponieważ jednak tradycyjne media i zawodowi dziennikarze poddani są ścisłej kontroli, w ostatnich latach przepisy te znajdują zastosowanie zwłaszcza w stosunku do blogerów i dziennikarzy obywatelskich12.
Internetu w świecie /Ograniczenia arabskim Państwa arabskie starają się być, do pewnego stopnia, „na bieżąco” z nowymi technologiami, zdając sobie sprawę, że utrzymanie pozycji we współczesnym świecie wymaga podłączenia do sieci. Do 2001 r. wszystkie rządy arabskie uruchomiły swoje strony internetowe. Paradoksalnie, wobec braku inwestycji w sieci telekomunikacyjne, próbowano też wprowadzać elektroniczne usługi administracyjne. W Egipcie Portal Usług Rządowych, sfinansowany przez Microsoft, został nawet uruchomiony, ale nie zdobył dużej popularności. Inne próby elektronicznych usług, bez sukcesu, podejmowały też m.in. Maroko i Jordania13. Poza tym, rządy arabskie chętne są do używania Internetu jako narzędzia poprawy poziomu i jakości edukacji. Jednocześnie jednak próbują zachować całkowitą kontrolę nad sferą wirtualną, uciekając się do różnych metod. W początkowej fazie rozwijania infrastruktury cyfrowej niektóre kraje arabskie starały się w ogóle nie dopuszczać obywateli do korzystania z sieci. Tak więc w latach 1997-2000 dostęp do Internetu w granicach Iraku był nielegalny, podobnie w Syrii i Arabii Saudyjskiej. Zakaz łączenia się z Internetem oznaczał w praktyce, że zabronione było logowanie się do sieci przy użyciu lokalnych adresów IP. Utrudnienie to obchodzone było przez zamożniejszych mieszkańców tych państw przez logowanie się poprzez telefoniczne połączenia międzynarodowe14. Na przełomie XX i XXI w. reżimy zrezygnowały jednak z tej formy kontroli Internetu jako nieskutecznej oraz uniemożliwiającej normalne funkcjonowanie na arenie światowej.
Obecnie najbardziej popularne metody kontroli Internetu to blokowanie wybranych stron internetowych oraz wprowadzanie automatycznych systemów filtrujących, które uniemożliwiają dostęp do niepożądanych przez władze treści. Odgórne blokowanie zależy od wielu okoliczności, najczęściej politycznych, ale też z uwzględnieniem czynników kulturowych czy religijnych. Wydawaniem decyzji o zablokowaniu konkretnej strony zajmują się na ogół odpowiednie agendy rządowe. W poszczególnych państwach decyzje takie zależą od prowadzonej w danym momencie polityki i identyfikowania pewnego „wroga”, który stanowić ma zagrożenie dla władz15. Po 11 września 2001 r. argumentem decydującym o blokowaniu strony był zarzut powiązań z ekstremistami islamskimi. Rozpoczęta po zamachu na World Trade Center walka z terroryzmem, z jednej strony wymusiła na rządach arabskich ustępstwa na rzecz demokratyzacji, w tym wspierania praw człowieka takich jak wolność słowa i dostępu do informacji, z drugiej strony ta sama ideologia stała się usprawiedliwieniem dla wzmożonej kontroli mediów nowych i tradycyjnych16. Władze używały hasła wojny z terroryzmem, żeby usunąć opozycję z publicznego dyskursu oraz autorytatywnie i wybiórczo odmawiać praw człowieka jednostkom, które głosiły poglądy niezgodne z oficjalną polityką17. Z kolei w Kuwejcie, po skandalu z duńskimi karykaturami Mahometa opublikowanymi w dzienniku „JyllandsPosten”, kluczem do represji była „antyislamskość” stron. Zablokowano wtedy m.in. wszystkie strony internetowe osadzone na portalu blogspot.com, oskarżając blogerów o szerzenie treści atakujących islam. W wielu państwach, np. w Syrii, blokowane są strony mniejszości etnicznych i narodowych, których komunikacja jest widziana przez władze jako niebezpieczna. Oczywiście wszystkie strony, które udzielają informacji o obchodzeniu blokad rządowych i alternatywnych sposobach łączenia się z siecią internetową, są również blokowane18. Jeśli chodzi o systemy filtrujące, to są one od lat nagminnie stosowane w większości państw arabskich. Większość z nich jest jednak mało adekwatna w stosunku do obecnego poziomu rozwoju sieci. Filtrowanie stosowane jest m.in. w Arabii Saudyjskiej, Tunezji, Jemenie i Syrii19. Niektóre rządy, zdając sobie sprawę z negatywnego wpływu ograniczeń internetowych na rozwój gospodarczy, eksperymentowały z próbami selektywnego dopuszczania użytkowania Internetu, polegającymi na stosowaniu bardzo szeroko zakrojonych i ogólnych filtrów, jednak próby te nie powiodły się. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Bahrajnie i Jordanii filtrowanie i blokady ograniczono tylko do wybranych stron opozycyjnych20. Jednak nawet w państwach, w których obecnie nie stosuje się filtrów i nie blokuje stron, np. w Libanie, Iraku czy Maroku, ruch internetowy jest monitorowany przez policję i organy bezpieczeństwa pod kątem treści uznawanych za niebezpieczne dla władzy. Poza tym w niektórych z tych krajów, chociażby w Sudanie,
Jemenie i Maroku, ceny korzystania z Internetu były przez lata tak wysokie, że ograniczyły użytkowników do niewielkiego grona, niejako będąc też formą ograniczania użytkowania sieci21. W czasie protestów w kolejnych państwach arabskich zaczęto również eksperymentować z nową metodą absolutnej kontroli Internetu – całkowitym odłączaniem go w kraju (tzw. kill switch). 27 stycznia 2011 r. na rozkaz Hosniego Mubaraka na pięć dni wyłączono Internet w całym Egipcie. W tamtym czasie dostęp do sieci miało około 23 mln Egipcjan. Rosnące wykorzystywanie mediów społecznościowych do organizacji protestów pchnęło władze do próby uciszenia oponentów przez odcięcie ich od głównego kanału komunikacji. Od 17 lutego 2011 r. podobne próby odłączania całego kraju od Internetu, również z powodzeniem, podejmował reżim Muammara al-Kaddafiego w Libii22. W Syrii decyzją Baszara al-Assada Internet wyłączono w czerwcu 2011 r., kiedy protesty zaczęły gromadzić coraz większe liczby niezadowolonych Syryjczyków23.
/Internet a rewolucje Podczas tzw. arabskiej wiosny na Zachodzie zwrócono uwagę na wykorzystywanie Internetu jako narzędzia masowej komunikacji i przekazywania informacji o protestach. Reżimy arabskie, takie jak ten Hosniego Mubaraka, oraz obywatele żyjący pod ich władzą, już od kilku lat prowadzili cichą walkę o dostęp do niecenzurowanych informacji przy pomocy Internetu. W 2005 r. powstał pierwszy blog prowadzony po arabsku (do tej pory wszystkie były pisane po angielsku). Założył go Abdallah al-Miheiri z Abu Dhabi (serdal. com), któremu przypisuje się też stworzenie arabskiego terminu oznaczającego blog – al-mudawwana24. W tym samym roku rozdano też pierwsze nagrody za najlepszego bloga arabskiego. Jednocześnie blogi stały się popularnym medium w Libanie i jednym z głównych narzędzi wypowiedzi w czasie tzw. cedrowej rewolucji po zabójstwie Rafiqa al-Haririego i w rok później podczas inwazji Izraela25. W Egipcie rozkwit blogosfery związany był z ruchem Braci Muzułmanów z jednej strony, a ruchami Kefaya i Koalicją Młodych 6 Kwietnia z drugiej26. Islamistyczni Bracia Muzułmanie i nawołujące do przemian w duchu demokratycznym Kefaya i Koalicja 6 Kwietnia, stały się ofiarami najostrzejszych reakcji władz egipskich przeciw stronom internetowym27. Jednym z najważniejszych arabskich „wydarzeń wirtualnych” było uruchomienie Facebooka w arabskiej wersji językowej w marcu 2009 r., które pozwoliło na stworzenie sieci kontaktów, docieranie do dużej grupy odbiorców w krótkim czasie oraz promowanie idei i poglądów na szeroką skalę28. Często uważa się,
30/ ARENA że właśnie arabska wersja językowa Facebooka stała się jednym z kluczy do sukcesu tzw. arabskiej wiosny. Internet, a zwłaszcza media społecznościowe, po obaleniu reżimów w Tunezji i Egipcie zaczęły być opisywane jako „ważne narzędzia dla aktywistów próbujących zmienić autorytarne reżimy i promować wolność i demokrację i są chwalone za swój potencjał demokratyzacyjny”29. Jednak mimo osławionych w mediach haseł, takich jak rewolucje „twitterowe” czy „facebookowe”, bardzo mało wiadomo o tym czy i jak nowe media wpływają na mobilizację, przeprowadzanie zmian i oddolne oddziaływanie na politykę30. Niewątpliwie Internet został wykorzystany przez protestujących w czasie tzw. arabskiej wiosny, choć między poszczególnymi krajami, przez które przetoczyła się fala rewolucji, widać różnice w sposobie korzystania z niego. W Tunezji największą ilość odbiorców, a więc największy wpływ na sytuację, miały blogi oraz Twitter31. Kiedy wybuchła rewolucja w Egipcie, tradycyjne media zaczęły wykorzystywać też dostęp do mediów społecznościowych, by dokumentować i przekazywać relacje z protestów. Twitter stał się narzędziem koordynacji, źródłem informacji i platformą do dyskusji. Informacje wstawiane na nim przez media, organizacje pozamedialne czy aktywistów wywoływały większy odzew w Egipcie niż w innych krajach32.Jeśli chodzi o indywidualnych użytkowników, to spośród protestujących na placu Tahrir 13% używało Twittera do publikowania informacji o protestach, ponad połowa zebranych posiadała profil na Facebooku i prawie wszyscy z nich publikowali tam treści dotyczące rewolucji33. Dubai School of Government przeprowadziło badania użytkowania Facebooka na podstawie danych zebranych na całym Bliskim Wschodzie (22 państwa arabskie, Iran, Turcja i Izrael) między styczniem a marcem 2011 r. Wynika z nich, że w świecie arabskim w 2011 r. zdecydowanie wzrosła liczba użytkowników Facebooka, zwłaszcza w państwach, w których odbywały się protesty antyrządowe. Poza Libią, przyrost kont na Facebooku podwoił się podczas rewolucji. W Tunezji i Egipcie ponad 80% działań użytkowników Facebooka na początku 2011 r. miało na celu wymianę informacji i organizowanie wydarzeń związanych z rewolucją34. Według badań przeprowadzonych w 2012 r. wśród protestujących około połowa respondentów brała aktywny udział w dokumentowaniu przebiegu protestów i dzieleniu się spostrzeżeniami i zdjęciami w Internecie, działając, często nawet nieświadomie, jako dziennikarze obywatelscy. W Egipcie 48% respondentów publikowało filmy i zdjęcia z politycznych protestów w mediach społecznościowych i na innych stronach internetowych35.
31/ ARENA sukcesu czy /Przyczyna tylko narzędzie? Pozostają jednak wątpliwości co do kluczowej roli Internetu w przeprowadzeniu rewolucji. Na początku używanie nowych mediów na szeroką skalę przez rewolucjonistów na Bliskim Wschodzie z pewnością pozwoliło na zaskoczenie reżimów. Media cyfrowe umożliwiły zmianę niezorganizowanych jednostek w ruch posiadający świadomość wspólnych celów. Jednakże – mimo że formy organizacji oparte na mediach społecznościowych są niewątpliwie skuteczne w mobilizowaniu mas – tak zorganizowane grupy nie posiadają elit czy liderów. Po przeprowadzeniu rewolucji widać więc ich słabość w obliczu negocjacji na poziomie politycznym. Tak też było w Egipcie – po obaleniu rządu Hosniego Mubaraka i wyciszeniu protestów na scenie politycznej pozostały znów partie polityczne, a internautom nie udało się zorganizować własnej siły politycznej. We wnioskach wspomnianego wyżej raportu Dubai School of Government pojawia się też stwierdzenie, że „można dowieść, że dla wielu protestujących te narzędzia [portale społecznościowe – E. G.] nie były najważniejsze”. Głównym argumentem przemawiającym za tą tezą jest to, że mimo wzrostu w użytkowaniu Facebooka procent penetracji jest stosunkowo niski w krajach, w których rewolucje były skuteczne. Dla przykładu tylko 5,5% Egipcjan i 4,3% Libijczyków posiadało konta na Facebooku, kiedy rozpoczynały się rewolucje (odpowiednio: 25 stycznia, 17 lutego 2011 r.), podczas gdy w czasie nieskutecznych protestów w Bahrajnie dostęp do Facebooka posiadało prawie 37% mieszkańców kraju36. Ponadto, prawie połowa zebranych na placu Tahrir dowiedziała się o protestach w czasie rozmów na żywo, a nie poprzez Internet czy telefon komórkowy37. O mniejszej wadze metod komunikacji opartych na Internecie świadczy również to, że jego odłączenie przez reżimy Mubaraka, al-Kaddafiego i al-Assada nie uciszyło protestów.
/Internet jako narzędzie represji Pojawiają się także głosy ostrzegające przed niebezpieczeństwem wykorzystania mediów społecznościowych przeciwko obywatelom. Przedstawiciele władzy również mają dostęp do informacji upublicznianych w Internecie i mogą ich użyć przeciw publikującym. Blogerzy i aktywiści, jak Jilllian C. York38, oraz naukowcy, jak Evgeny Morozov, autor książki „Net Delusion”, wskazują, że reżimy autorytarne zaczynają wykorzystywać media społeczne do prowadzenia własnej „kontrrewolucji” i represjonowania opozycji39.
Polityka portalu Facebook, która wymaga podawania prawdziwego nazwiska przy rejestracji, wystawia twórców krytycznych treści na łatwą identyfikację i dotkliwe konsekwencje. „Możemy być stosunkowo pewni, że gdyby Ben Ali nie upadł, jego policja teraz uważnie studiowałaby wszystkie statusy na Twitterze i Facebooku opublikowane podczas protestów i aresztowałaby wszystkich zaangażowanych”40 – powiedział E. Morozov w Tunezji. Nie mylił się, już w czasie trwania protestów tunezyjskie siły bezpieczeństwa przeglądały konta dysydentów w serwisach Gmail i Facebook41. Innym zagrożeniem dla wolności Internetu, które pojawiło się wraz z wykorzystaniem go do obalenia reżimów, stała się groźba odłączania całych państw od Internetu (wspominany tzw. kill switch). Reżimy nie ograniczają się już tylko do blokowania stron internetowych i ograniczania dostępu do nich, ale w czasie ostatnich wydarzeń na Bliskim Wschodzie zaczęły eksperymentować ze spowalnianiem i odłączaniem nowych mediów oraz usług komunikacyjnych. Na Bliskim Wschodzie, gdzie rynki telekomunikacyjne są najczęściej zmonopolizowane przez pojedyncze firmy kontrolowane przez rząd, odłączenie Internetu jest dużo prostszą operacją niż w państwach gospodarki wolnorynkowej, z dużą konkurencją na polu telekomunikacji. Mimo że odłączenie sieci nie uratowało reżimu Hosniego Mubaraka, to zasiało myśl w głowach polityków w innych częściach świata – nawet rząd Stanów Zjednoczonych i niektórzy amerykańscy politycy, tacy jak senator Joe Lieberman, zaczęli zastanawiać się nad prawem federalnym, które zdefiniowałoby formę i okoliczności uprawniające do wyłączenia Internetu42.
/Podsumowanie Niewątpliwie nowe media mają możliwość wprowadzania zmian w sposobie myślenia i zachowania obywateli, mogą podsycać opór, ułatwić wspólne działanie i skupić uwagę międzynarodową. Sieć dała użytkownikom możliwość anonimowości wypowiedzi i docierania do szerokiego grona odbiorców. Pozwoliła też na dostęp do wielu nieposortowanych i niekontrolowanych informacji, dzięki czemu współczesne pokolenie nauczyło się wybierać wiadomości, kreować własne poglądy i tożsamość oraz zabierać głos w publicznej debacie. Młode pokolenie Arabów, nękane wysoką stopą bezrobocia i do tej pory pozbawione prawa wypowiedzi, zaczęło korzystać z owego narzędzia ekspresji do krytyki otaczającej ich rzeczywistości, w tym sceny politycznej i ustrojów. Z punktu widzenia Europejczyka Internet jest medium relatywnie łatwo dostępnym, coraz bardziej otwartym i oferującym coraz więcej możliwości. W świecie
arabskim jest jednak dobrem luksusowym, narzędziem i formą komunikacji z pewnością wygodnym i pożądanym, ale zbyt drogim i zbyt ograniczanym przez władze, aby stać się popularnym narzędziem ludu. Chociaż podczas tzw. arabskiej wiosny młodzi protestujący wykorzystywali media społecznościowe i inne formy nowych mediów walcząc z reżimami, to jednocześnie trudno jest jednoznacznie wskazać, że korzystanie z nich miało wpływ na wyniki rewolucji. Internet nie jest antidotum na autorytaryzm, jak chcieliby widzieć go zwłaszcza niektórzy dziennikarze i młodzi badacze. Nie jest też sferą całkowicie pozbawioną możliwości kontroli, cenzury i zagrożeń dla użytkowników wypowiadających się przeciw reżimom. Na pytanie, czy nowe media mają faktyczny wpływ na politykę i społeczeństwo, odpowiedź niestety brzmi: na razie nie wiemy. Dopiero z czasem, kiedy sytuacja w regionie zacznie się stabilizować, a polityczne konsekwencje przemian staną się widoczne w poszczególnych krajach, będzie można powiedzieć, jaką rolę w rewolucjach arabskich odegrał Internet. 1 M. Duan, Twitter suggested for Nobel prize, „Silicon Valley/San Jose Business Journal”, http://www.bizjournals.com/sanjose/stories/2009/07/06/daily17.html (data dostępu: 10 października 2012). 2 Ibidem. 3 World Internet Usage and Populations Statistics, portal World Internet Users and Population Stats, http:// www.internetworldstats.com/stats.htm (data dostępu: 10 października 2012). 4 K. Rinnawi, Arab Internet: Schizophrenic Trilogy, [w:] N. Mellor, M. Ayish, N. Dajani, K. Rinnawi, Arab Media: Globalization and Emerging Media Industries, Cambridge 2011, s. 135-136. 5 M. Franda, Launching into Cyberspace: Internet Development and Politics in Five World Regions, London 2002, s. 42-23. 6 Ibidem. 7 N. Mellor, Arab media: an Overview of Recent Trends, [w:] N. Mellor, M. Ayish, N. Dajani, K. Rinnawi, op.cit., s. 17-19. 8 Ibidem. 9 El Mustapha Lahlali, Contemporary Broadcast Arab Media, Edinburgh 2011, s. 38-39. 10 E. Saab, op.cit., s. 535. 11 S. M. Katz, op.cit., s. 8. 12 E. Saab, op.cit., s. 535-538. 13 A. Hofheinz, op.cit. 14 K. Rinnawi, op.cit., s. 145. 15 Ibidem, s. 135-147. 16 A. R. Norton, New Media, Civic Pluralism and Political Reform, [w:] D. Eickelman, J. Anderson (red.), New Media in the Muslim World: The Emerging Public Sphere, Bloomington 2004, s. 16. 17 Ibidem, s. 30. 18 K. Rinnawi, op.cit., s. 145-147. 19 A. Hofheinz, The Internet in the Arab World: Playground for Political Liberalization, „International Politics and Society” 2005, nr 3, http://www.fes.de/ipg/IPG3_2005/07HOFHEINZ.PDF (data dostępu: 11 października 2012). 20 Ibidem. 21 Ibidem. 22 A. Dainotti, C. Squarcella, E. Aben, K. Claffy, M. Chiesa, M. Russo, A. Pescapè, Analysis of Country-wide Internet Outages Caused by Censorship, „The Cooperative Association for Internet Data Analysis Website”, http://www.caida.org/workshops/bgp-traceroute/slides/bgp-traceroute1108_outages.pdf (data dostępu: 25 października 2012). 23 E. Flock, Syria internet services shut down as protesters fill streets, „The Washington Post”, http:// www.washingtonpost.com/blogs/blogpost/post/syria-internet-services-shut-down-as-protesters-fillstreets/2011/06/03/AGtLwxHH_blog.html (data dostępu: 29 października 2012). 24 Ibidem. 25 S. Haugbolle, From A-List to Webtifada: developments in the Lebanese Blogosphere 2005-2006, „Arab Media and Society” 2007, nr 1, http://www.arabmediasociety.com/?article=40 (data dostępu: 25 października 2012). 26 T. Isherwood, A new direction or more of the same? Political blogging in Egypt, „Arab Media and Society” 2008, nr 6, http://www.arabmediasociety.com/?article=693 (data dostępu: 25 października 2012). 27 Z. Tufekcil, C. Wilson, Social Media and the Decision to Participate in Political Protest: Observations From Tahrir Square, „Journal of Communication” 2012, nr 62, s. 363-379. 28 Z. Tufekcil, C. Wilson, op.cit., s. 366. 29 S. Aday, H. Farrell, M. Lynch, J. Sides, J. Kelly, E. Zuckerman, Blogs and Bullets: New Media in Contentious Politics, Raport U.S. Institute of Peace 2010, http://www.usip.org/files/resources/pw65.pdf (data dostępu: 24 października 2012). 30 Ibidem. 31 G. Lotan, E. Graeff, M. Ananny, D. Gaffney, I. Pearce, D. Boyd, The Revolutions Were Tweeted: Information Flows during the 2011 Tunisian and Egyptian Revolutions, „International Journal of Communication” 2011, nr 5, http://ijoc.org/ojs/index.php/ijoc/article/view/1246/643 (data dostępu: 29 października 2012). 32 Ibidem. 33 Z. Tufekcil, C. Wilson, op.cit., s. 369. 34 Civil Movements: Facebook and Twitter in the Arab Spring, „Dubai School of Government Report” 2011, t. 1, nr 2, http://www.dsg.ae/en/Publication/Pdf_En/DSG_Arab_Social_Media_Report_No_2.pdf (data dostępu: 29 października 2012). 35 Z. Tufekcil, C. Wilson, op.cit., s. 373. 36 Civil Movements: Facebook and Twitter..., op.cit. 37 Z. Tufekci, C. Wilson, op.cit. s. 370. 38 J. York, The dangers of social media revolt, http://www.aljazeera.com/indepth/opinion/2011/03/20113713105997823.html (data dostępu: 26 maja 2012). 39 Zob.: E. Morozov, The Net Delusion: The Dark Side of Internet Freedom, New York 2011. 40 D. Gilson, The Tunisia Twitter Revolution That Wasn’t, wywiad z E. Morozovem, 27 stycznia 2011 r., http://www.motherjones.com/media/2011/01/evgeny-morozov-twitter-tunisia (data dostępu: 11 października 2012). 41 J. York, op.cit. 42 M. Teague, New Media and the Arab Spring, al-Jadid Magazine, http://www.aljadid.com/content/new-media-and-arab-spring (data dostępu: 11 października 2012).
32/ ARENA
33/ ARENA
/Status kobiety
w islamie w ujęciu prawnokulturowym Magdalena Raczyńska Islam jest obecnie drugą religią na świecie pod względem liczby wyznawców, rozproszonych po całym świecie, posiada wspólne korzenie z chrześcijaństwem i judaizmem. Mimo to nawet dzisiaj, w XXI w., w dobie powszechnego dostępu do informacji, wiedza o islamie wciąż jest bardzo fragmentaryczna. Jedną z najbardziej niedookreślonych kwestii pozostaje pozycja kobiety w kulturze muzułmańskiej i chociaż współczesne kobiety coraz śmielej wkraczają na tereny, które wcześniej były dla nich niedostępne, wciąż postrzegane są w międzynarodowej opinii jako niesprawiedliwie uciskane społecznoreligijną presją podmioty, pozbawione prawa głosu oraz możliwości realizacji własnych ambicji.
/
Wpływ islamu na pozycję kobiet w społeczeństwie
Jedną z najważniejszych kwestii, która do dzisiaj nie została jednoznacznie rozstrzygnięta, a która w znaczący sposób wpływa na wszelkie analizy statusu kobiet w kulturze islamu, jest odpowiedź na pytanie czy i na ile w rzeczywistości islam obniżył rangę społeczną kobiety. Aby jej udzielić należy jasno określić jak przedstawiała się sytuacja przedstawicielek płci żeńskiej w stosunku do stanu wynikającego z innych religii bliskowschodnich i czasów przed muzułmańskich okresu dżahilijji. W literaturze przedmiotu coraz częściej pojawia się teza, iż Mahomet i jego uczniowie przyczynili się raczej do poprawy położenia beduińskich kobiet niż do ich degradacji. Dotyczy to m.in. prawa do dziedziczenia, jakie kobieta otrzymała w czasach Mahometa1. Prorok odrzucił obyczaje panujące m.in. wśród Kurajszytów w Mekce, gdzie obowiązywał system spadkowy nadający dobra nieboszczyka jedynie mężczyznom z linii ojca, skłaniając się raczej ku praktyce Ausytów i Chazradżytów, będących pod wpływem plemion
żydowskich. Oznacza to, iż od tamtej pory kobieta jako żona, matka, siostra bądź córka, otrzymuje pewien udział w dziedziczonym majątku rodzinnym, a przyznana część spadku należy tylko i wyłącznie do niej i nikt nie może jej tego pozbawić. Należy mieć jednak na uwadze fakt, iż chociaż mężczyzna i kobieta są w równej mierze uprawnieni do dziedziczenia rodzinnego spadku, to otrzymywane przez nich przydziały mogą być różne co do wielkości i wartości. Na podstawie wersetów 11-14 oraz 176 Sury IV można wysnuć wniosek, że w zdecydowanej większości przypadków kobieta dziedziczy mniej niż mężczyzna2. Hammudah Abdalati wyróżnia trzy główne determinanty takiego stanu rzeczy. Po pierwsze, całe finansowe brzemię spoczywa na mężczyźnie, jako że jest on całkowicie odpowiedzialny za kompletne utrzymanie swojej żony, rodziny i innych krewnych będących w potrzebie. Wedle prawa nie można zmusić kobiety, aby swoją pracą lub majątkiem przyczyniała się do utrzymania domu. Zapis ten był jednak wielokrotnie negowany, głównie z pobudek czysto materialnych, szczególnie w biedniejszych warstwach społeczeństwa, gdzie dochody uzyskiwane z pracy tylko jednego członka rodziny nie wystarczały
w pełni na pokrycie nawet najbardziej podstawowych kosztów utrzymania. Współcześnie zapis ten również jest nieaktualny – wiąże się to zarówno z ogólnym wzrostem konsumpcjonizmu, jak i z postępującą emancypacją islamskich kobiet, dla których praca stała się bardziej prawem niż obowiązkiem. Drugim przytoczonym argumentem popierającym dysproporcję dziedziczonego majątku jest teza, iż kobieta nie ponosi żadnych wydatków poza tymi bezpośrednio związanymi z chęcią posiadania przez nią drogich i luksusowych dóbr. Muzułmańska kobieta powinna być zawsze zabezpieczona finansowo przez swoich męskich krewnych, jeśli zaś ich nie posiada, wtedy całe muzułmańskie społeczeństwo (umma) i państwo islamskie (daula) ponosi odpowiedzialność za jej utrzymanie. Wówczas otrzymuje ona finansowe wsparcie lub zostaje zatrudniona do pracy za odpowiednim wynagrodzeniem. Po trzecie, w przypadku dziedziczenia spadku mamy z jednej strony męskiego spadkobiercę, obarczonego wieloma obciążeniami i zobowiązaniami finansowymi oraz spadkobierczynię, znajdującą się w zgoła odmiennej sytuacji. Dlatego islam wyraża większą hojność wobec męskiego spadkobiercy, aby pomóc mu w dopełnianiu jego społecznych obowiązków3. Chociaż jest to argument logiczny, w pełni poparty ówczesną sytuacją społeczno-ekonomiczną rodzin żyjących zgodnie z panującą tradycją, jest to równocześnie jeden z wielu przypadków nierówności sankcjonowanej prawem bożym, która jedynie pogłębia zależność kobiet od mężczyzn. Kolejną reformą Mahometa było odejście od drastycznego zwyczaju, rozpowszechnionego m.in. w Arabii wśród pogańskich plemion beduińskich, zgodnie z którym dozwolone było grzebanie żywcem nowonarodzonych córek. Proceder ten nie miał jednak na celu zjednywania sobie bogów natury ofiarami z ludzi ani innych tego typu zamierzeń, stanowiących podstawę wielu pogańskich (w rozumieniu chrześcijańskim) obrzędów. Powód był o wiele bardziej prozaiczny – córki nie „przynosiły zysków” więc ich utrzymanie było zwyczajnie nieekonomiczne4. Choć, jak widać, zasługi twórcy islamu dla podniesienia pozycji społecznej kobiety w VII w. są niewątpliwe, przyznać należy, że już 14 wieków później te same przepisy i obyczaje są w większości przypadków jedynie anachronizmami i niejednokrotnie godzą w podstawy procesów emancypacyjnych kobiet. Ze względu na fakt, iż reformy te znajdują obecnie potwierdzenie zarówno w tradycjach, hadisach, jak i samym Koranie, a co za tym idzie także w kodeksach prawnych większości państw muzułmańskich, ciężko jest je zmienić bądź chociażby uaktualnić w stopniu adekwatnym do panujących uwarunkowań społecznopolitycznych.
/Status kobiet w świetle szariatu Treść Koranu stanowi niejednokrotnie wyraźne potwierdzenie dominacji mężczyzny nad kobietą:
„Mężczyźni mają nad nimi wyższość” (2/228)5, „Wasze kobiety są dla was polem uprawnym. Przychodźcie więc na wasze pole, jak chcecie, i czyńcie pierwej coś dobrego dla samych siebie” (2/223), „I napominajcie te, których nieposłuszeństwa się boicie, pozostawiajcie je w łożach i bijcie je!” (4/34)6. Na podstawie tych, jak i wielu innych fragmentów Koranu, wypracowano tradycję gwarantującą wyższość męża nad żoną, potwierdzoną następnie w hadisach. Inny werset Koranu przedstawia dwa wyjaśnienia tak wysokiego męskiego autorytetu: „Mężczyźni stoją nad kobietami ze względu na to, że Bóg dał wyższość jednym nad drugimi, i ze względu na to, że oni rozdają ze swojego majątku” (4/34)7. Wynika z tego, iż wyższość mężczyzn nad kobietami jest zamysłem Allaha (popularna interpretacja) lub też wynika z pobudek czysto ekonomicznych (uzasadnienie najczęściej odsuwane w cień przez interpretatorów prawa). Mężczyzna bowiem, jak już wcześniej wspomniano, jest prawnie zobowiązany do całkowitego utrzymywania swojej żony (bądź też żon, jeśli ma ich kilka). Musi więc dostarczać jej żywność, ubrania i opiekę lekarską, jako że ma ona do tego pełne prawo. Jeżeli dodatkowo uznamy, że tak zarysowana pozycja kobiet w islamie jest wolą boską, oznaczałoby to, że odpowiada ona w pełni jej naturze i zdolnościom oraz chroni ją i zabezpiecza przed potencjalnymi niekorzystnymi warunkami. Można by wówczas także uznać, że status kobiety w islamie nie ma sobie równych w żadnym innym systemie społecznym, a prawa, którymi cieszą się nowoczesne kobiety (głównie Zachodu), są niczym w porównaniu z prawami i przywilejami muzułmańskich niewiast. W odczuciu niektórych wyznawców islamu przyczyną wszelkich ewentualnych nierówności jest jedynie „niższa rola bio-społeczna kobiety i jej wyróżniający się brak zdolności twórczych w świecie pracy, nauki i techniki, oraz zdumiewająca zdolność odtwórcza kobiecej umysłowości, zorientowanej funkcjami instynktu macierzyńskiego na „opiekuńczą” pozycję w życiu społecznym”8. Poniżej przedstawiono stanowiska islamu względem kobiet w kilku wybranych aspektach9: - wspomina się o równości kobiet względem mężczyzn „w rozmnażaniu rodzaju ludzkiego”. Wskazuje to jednoznacznie na jej partnerstwo w reprodukcji, nie wspomina jednak o jakiejkolwiek równości w innych kwestiach życia. Sięgając do Koranu znajdziemy kilka potwierdzeń takiego stanowiska, m.in.: „Bójcie się waszego Pana, który was stworzył z jednej istoty i stworzył z niej drugą do pary; a z nich dwojga rozprzestrzenił wiele mężczyzn i kobiet” (4/1) czy „Oto stworzyliśmy was z mężczyzny i kobiety” (49/13)10; - islam przyznaje kobiecie niezależną osobowość, ludzkie cechy oraz duchowe aspiracje. Jej odpowiedzialność za złe uczynki oraz nagroda za dobre, są niemal równe jak w przypadku tych samych uczynków u mężczyzn. Koran przypomina o tym wielokrotnie, m.in.: „Ktokolwiek pełni dobre dzieła – mężczyzna czy kobieta – i jest wierzącym – tacy wejdą do Ogrodu” (4/124), „Ja nie pozwolę zginąć żadnemu uczynkowi tego spośród was, który czyni dobro,
34/ ARENA czy to będzie mężczyzna, czy kobieta” (3/195), a także bardzo jednoznacznie w Surze XXXIII, wersety 35-3611; - kobieta posiada prawo do zdobywania wykształcenia i wiedzy na równi z mężczyzną. Już prorok Muhammad miał ogłosić, iż zdobywanie wiedzy jest obowiązkiem każdego muzułmanina i muzułmanki, co następnie gorliwie realizowano na przestrzeni wieków. Wykształcona kobieta jest więc nie tylko gwarantem ciągłości tradycji, ale także podporą i fundamentem islamu. Współcześnie w niektórych kręgach muzułmańskich tradycjonalistów pojęcie „studentka” jest często synonimem słowa „prostytutka”, czego najlepszym przykładem może być Iran12. Mimo że kraj ten był jednym z pierwszych na Bliskim Wschodzie, który nadał kobietom prawo do studiowania na uczelniach wyższych (w 2001 r. po raz pierwszy studiowało na uczelniach więcej kobiet niż mężczyzn), współcześnie obserwujemy nagły zwrot w polityce Teheranu. We wrześniu 2012 r. Kamran Daneszju, minister nauki i technologii, głosił otwarcie, że władze republiki islamskiej cieszą się z całkowitej segregacji płciowej oraz stopniowego tworzenia uczelni jednopłciowych, jako że jest to zgodne z nakazami obowiązującej religii13; - w pewnych przypadkach umów społecznych (np. w kwestii zaciągania długów), islam wyznacza wyraźne dyrektywy dotyczące świadków: „Żądajcie świadectwa dwóch świadków spośród waszych mężczyzn! A jeśli nie będzie dwóch mężczyzn, to jeden mężczyzna i dwie kobiety mogą być świadkami, na których się zgodzicie; A jeśli jedna z nich zbłądzi, to druga będzie mogła ją napominać” (2/282)14. Owa nierówność na płaszczyźnie prawnej ma również wynikać z hadisu Mahometa rozpowszechnionego w środowiskach muzułmańskich (choć o wątpliwej autentyczności) stwierdzającego wprost, że „kobieta jest niedoskonała w wierze i w inteligencji”15. Zgodnie z tym przekonaniem, kobieta jest niedoskonała w wyznawaniu wiary, ponieważ w pewnych sytuacjach (np. podczas menstruacji) jej modlitwa, post i praktyki religijne są niedoskonałe. Niedoskonałość w inteligencji wynika z nikłego zaangażowania w życie społeczne oraz niskiego poziomu edukacji, wywołanych całkowitym poświęceniem pracom domowym. Chociaż oba argumenty współcześnie straciły już na wartości oraz pomimo zdecydowanych sprzeciwów stowarzyszeń feministycznych, zasada ta nadal obowiązuje w sądach krajów islamskich. Niektórzy fundamentaliści zabiegają wręcz, by zabronić kobietom zeznawania w charakterze świadków w sprawach przewidzianych karami koranicznymi; - podczas modlitwy kobiety stoją poza rzędami mężczyzn, nie ma to jednak większego związku z niższą rangą społeczną kobiet. Te bowiem zwolnione są z uczęszczania na modlitwy zbiorowe i chodzenia do meczetu, jeśli jednak się na to zdecydują, to robią to w odizolowanym od mężczyzn pomieszczeniu (na piętrze lub w bocznych niszach meczetu zasłoniętych kurtynami) bądź też w tylnich rzędach, wraz z dziećmi. Ów rygor ma pomóc w skupieniu się oraz sumiennemu wypełnianiu założeń pobożnej medytacji. Dlatego też nade wszystko muzułmanin lub muzułmanka nie może pozwolić sobie podczas modlitwy na dotknięcie
35/ ARENA osoby płci przeciwnej. Ponadto, kobieta modląca się w rzędzie przed mężczyzną, mogłaby nieumyślnie odsłonić jakąś część swojego ciała podczas pokłonów i podnoszenia się. Wówczas zaistniałaby możliwość zrodzenia się grzesznej myśli w umyśle mężczyzny i cel modlitwy zostałby utracony. Gdyby mężczyźni zmieszali się z kobietami w jednym rzędzie, mogłoby również dojść do niepożądanego zamieszania obniżającego dostojeństwo i powagę chwili16.
zasłaniania twarzy i ciała /Obowiązek – nakaz prawny czy moralny? Zapis dotyczący noszenia zasłon przez kobiety jest równie wyraźny co nieprecyzyjny; żaden nie wspomina o zasłanianiu twarzy, mowa jedynie o bliżej nieskonkretyzowanym okryciu. Niemniej jednak to właśnie z niego utarł się zwyczaj, z którym najczęściej kojarzony jest islam: „Powiedz wierzącym kobietom, żeby spuszczały skromnie swoje spojrzenia i strzegły swojej czystości; I żeby pokazywały jedynie te ozdoby, które są widoczne na zewnątrz; I żeby zarzucały swoje zasłony na piersi, i pokazywały swoje ozdoby jedynie swoim mężom lub ojcom, albo ojcom swoich ojców, albo ojcom swoich mężów, albo swoim synom lub synom swoich mężów, albo swoim braciom, albo synom braci, lub synom swoich sióstr; Lub ich żonom, lub tym, którymi zawładnęły ich prawice; Albo swoim służącym spośród mężczyzn, którzy nie są owładnięci pożądaniem cielesnym; Albo też chłopcom, którzy nie poznali nagości kobiet. I niech one nie stąpają tak, aby było wiadomo, jakie ukrywają ozdoby” (24/31)17. Wielu prawników islamskich utrzymuje, że nakaz zakrywania niektórych części ciała (sami nie posiadają jasnej definicji, co powinno być zakryte) został wydany dla żon Mahometa. Nie wiadomo jednak, czy stało się tak dla ich dobra i za ich zgodą, czy też była to kara za niesforne zachowanie. Pierwsza teoria związana jest z rozbieżnością w tradycjach Mekki i Medyny. Medyńska społeczność tradycyjnie izolowała swoje kobiety od kontaktów zewnętrznych, naturalnym skutkiem było więc założenie zasłon i długich szat przez żony Proroka. Druga teoria wskazuje na nadmierną swobodę, z jaką postępowały niektóre z żon Mahometa wobec mężczyzn, którzy do niego przybywali. Miał on więc otrzymać z nieba wyżej zacytowany werset, kładący kres niezręcznej sytuacji. W późniejszych latach obowiązek noszenia zasłon rozciągnięto również na żony pozostałych wiernych muzułmanów. Należy mieć jednak świadomość, że na przykład w Persji już wcześniej kobiety zasłaniały twarze. Na starożytnym Wschodzie, w Asyrii i Babilonii zasłona była symbolem przynależności stanowej – tylko wolna kobieta miała prawo ją nosić, a niewolnica, która ją założyła, podlegała surowej karze. Tłumaczyłoby to dlaczego zwyczaj noszenia zasłon tak szybko się rozprzestrzeniał, szczególnie wśród wyższych warstw społeczeństwa, natomiast na wsi, wśród koczowniczych plemion beduińskich i wszędzie tam, gdzie kobiety musiały wykonywać ciężką pracę fizyczną, zasłony raczej przeszkadzały, toteż nigdy nie
rozpowszechniano zwyczaju ich noszenia18.Podobnie zapis ten nie dotyczy kobiet starszych, o czym jasno wspomina werset 60 Sury XXIV – Światło: „A kobiety starsze, które się już nie spodziewają małżeństwa, nie będą miały grzechu, jeśli zdejmą swoje szaty, jednakże w taki sposób, aby nie ukazywać swoich ozdób”19.Wynika to zapewne z dwóch powodów. Po pierwsze, aby ułatwić starszym kobietom życie, ponieważ codzienne noszenie ciężkiego hidżabu z pewnością nie jest wygodne. Po drugie, argument dotyczący zakazu kuszenia ciałem nie jest już w tym wypadku brany pod uwagę.
/Pozycja kobiety w małżeństwie Kwestia małżeństwa, choć obecna we wszystkich religiach świata, w przypadku islamu jest szczególnie kontrowersyjna. Najpopularniejszy typ umowy małżeńskiej to tzw. nikah, gdzie stronami umowy są wali, czyli opiekun panny młodej (zazwyczaj ojciec, ewentualnie inny bliski męski krewny, w ostateczności sam sędzia) oraz przyszły małżonek dający ustalony w umowie mahr (podarunek małżeński, który nie stanowi jednak o ważności umowy). Całość poprzedzona jest zaręczynami (chitba), a do pełnoprawnego zawarcia umowy niezbędna jest zgoda partnerki oraz obecność świadków – dwóch wolnych mężczyzn, lub jednego mężczyzny i dwóch kobiet. Niejednokrotnie za oznakę przyzwolenia wystarczy milczenie narzeczonej, gdyż wedle tradycji jest ona zbyt nieśmiała lub skrępowana, żeby się wypowiadać. Opiekun panny młodej może także zmusić ją do małżeństwa, jeśli ta jest jeszcze niepełnoletnia, ona ma jednak prawo zerwać je z chwilą dojścia do pełnoletniości. Wedle różnych wykładni prawa (m.in. wśród malikitów, szafitów i hanbalitów) nawet dorosła kobieta może zawrzeć związek małżeński tylko za pośrednictwem opiekuna. Hanafici natomiast zezwalają na samodzielne zawieranie małżeństw przez dorosłe kobiety pod warunkiem, że ustali ona stosowny wykup a wybrany mężczyzna będzie jej równy pod względem statusu społecznego20. Islam jawnie dopuszcza poligamię: „Żeńcie się zatem z kobietami, które są dla was przyjemne – z dwoma, trzema lub czterema” (Koran 4/3)21. Mężczyzna ma prawo do posiadania równocześnie maksymalnie czterech żon, podczas gdy poliandria jest już zabroniona. Zapis ten pozostaje jednak w konfrontacji z innymi zaleceniami Proroka, m.in. tym nakazującym całkowite utrzymywanie materialne swojej żony, zaspokajanie jej potrzeb seksualnych oraz ogólną troskę i opiekę. Poligamia stała się więc przywilejem jedynie najbogatszych, mężczyzna może „nabyć” drugą i kolejną żonę tylko wówczas, gdy materialne możliwości mu na to pozwolą. „Instytucją” będącą bezpośrednim efektem poligamii jest harem. Harim to arabskie określenie kobiecych apartamentów w domu, jego persko-indyjskim odpowiednikiem jest zanana. Słowo harim dotarło do kultury zachodniej za pośrednictwem języka tureckiego
pod postacią „haremu” i wbrew panującym wyobrażeniom oznacza święte, niedostępne miejsce, część domu, w której przebywają należące do rodziny kobiety i służebnice. Oznacza ono również kobiety, które przebywały w tych pokojach, a więc żonę (żony) pana domu, jego matkę, siostry, córki i synowe. Jedynymi mężczyznami, którzy mieli zwykle dostęp do haremu był pan domu i jego synowie (w szczególnych przypadkach również lekarz). W pałacach kalifów, sułtanów, emirów czy wezyrów haremy bywały na ogół bardzo liczne. Obok żon pana domu należała do nich także ich służba kobieca, jego konkubiny, dzieci owych kobiet oraz eunuchowie do ich obsługi i pilnowania. Ci ostatni w powszechnej opinii nie byli już uznawani za mężczyzn22. Szeroko rozpowszechnione w pierwszych latach panowania islamu było tzw. małżeństwo czasowe, mut’a (arab. mut’a – przyjemność)23. Obecnie jest ono dozwolone jedynie wśród szyitów. Widzą oni w mut’a sposób na zachowanie czystości małżeńskiej lub możliwość zapłacenia za przyjemność seksualną w zgodzie z obowiązującym prawem (istamta’tum)24.Mężczyzna wstępując w taki związek może być już żonaty, bo mut’a trwa jedynie przez z góry określony czas – choćby tylko godzinę. Nie musi być zawierana w obecności świadków, a wymawiane deklaracje nie muszą być publicznie ogłaszane. Od „męża” nie wymaga się również opieki nad „małżonką”, zapewnienia godziwego bytu czy akceptacji dzieci, które zostaną poczęte z tego „związku”25.
kobiety w kontekście /Pozycja rozwodu Islam dopuszcza rozwód (al-talak), przestrzegając jednak, by występował on jedynie w sytuacjach koniecznych, tzn. dopiero wówczas, gdy życie małżonków wypełniają problemy szkodzące wspólnemu zrozumieniu, burzące szczęście obojga i harmonię wspólnych interesów. Najczęstszym powodem zerwania związku małżeńskiego jest śmierć jednego z małżonków, posiada ona jednak cechy szczególne. Z jednej strony wdowa reprezentuje dobro, które należy do klanu i powinna znaleźć tam sobie swoje miejsce. Z drugiej strony jest skalana i ściga ją zmarły, musi więc poddać się obrządkom oczyszczenia zanim powróci do normalnego życia. Koran nakazuje wdowie odczekać samotnie cztery miesiące i 10 dni (2/234)26. Ponadto, pobożni muzułmanie otrzymali nakaz od Mahometa: „A ci z was, którzy umierają i zostawiają swoje żony, powinni zostawić im zapis: utrzymanie na rok, bez zmuszania ich do odejścia” (2/240)27. Tym sposobem islam broni praw kobiety do dziedziczenia po swoim mężu w przypadku, gdy ten chciałby się z nią rozwieść tuż przed śmiercią, aby ta nie otrzymała nic z jego majątku. Innymi powodami uznawanymi przez islam w przypadku rozwodu są: nieposłuszeństwo żony, niewywiązywanie się któregoś z małżonków ze swych obowiązków, trwała choroba zakaźna lub inna poważna, o której narzeczeni nie powiedzieli sobie przed ślubem (zataili to lub sami nie byli jej świadomi).
36/ ARENA Aby zakończyć małżeństwo typu nikah, mężczyzna musi trzykrotnie wymówić słowa świadczące o zakończeniu małżeństwa, np. „Jesteś rozwódką” lub temu podobne wyrażenie. Jednakże wyróżnia się pewne sytuacje, w czasie których słowa te pozostają nieważne. Pierwsza z nich to rozwód zmuszanego – mężczyzna posiada szczerą intencję pozostania w związku małżeńskim, był jednak zmuszany do dokonania rozwodu wbrew swojej woli. Drugi to rozwód pod wpływem środków oszałamiających (których islam surowo zabrania). W tej kwestii uczeni są podzieleni – jedni uważają, iż mowa i czyny pijanych są nieważne, drudzy, że rozwód jest ważny, ponieważ mężczyzna sam doprowadził się do takiego stanu (nie był przymuszany). Trzeci – rozwód pod wpływem gniewu. Czwarty – rozwód osoby żartującej. Piąty – rozwód przysięgającego, dotyczy mężczyzn, który przysięga rozwieść się z żoną, jeśli ta nie spełni jakiegoś określonego wcześniej warunku. Islam wprowadził także inne metody przeciwdziałania rozwodom. Pierwszy z nich to znalezienie rozjemcy (zarówno ze strony męża, jak i żony), który spróbuje załagodzić problem, przypominając zasady postępowania wedle norm religijnych. Ponadto, Koran w wersecie 1 Sury LXV zabrania rozwodu z żoną podczas menstruacji, połogu lub gdy nie doszło między małżonkami do zbliżenia seksualnego28. Islam zarządza także al-iddah – czas oczekiwania, kiedy kobieta nie jest ani rozwódką, ani mężatką. W poszczególnych przypadkach trwa on przez różny okres, chociaż w większości są to trzy miesiące (trzy cykle menstruacyjne). Kobiety ciężarne czekają do czasu rozwiązania, natomiast kobiet rozwiedzionych jeszcze przed kontaktem seksualnym czas oczekiwania w ogóle nie dotyczy. Podczas al-iddah kobieta musi pozostać w domu męża, który nie ma prawa jej stamtąd wyrzucić. Kobietę można oddalić z domu tylko wówczas, gdy dopuściła się cudzołóstwa, rzucała przekleństwa w stronę rodziny męża lub kradła. W czasie oczekiwania mąż ma w dalszym ciągu obowiązek utrzymywania swojej żony. Powinni mieszkać w tym samym domu, choć odseparowani od siebie, aż do momentu podjęcia ostatecznej decyzji po zakończeniu okresu oczekiwania. W międzyczasie kobieta nie może wyjść ponownie za mąż ani się zaręczyć. Aliddah ma stanowić pewnego rodzaju próbę psychiczną przed rozwodem, przywołać małżonków do rozsądku i zmusić do głębszego przemyślenia decyzji o rozwodzie. Jeśli czas oczekiwania wpłynie na zmianę decyzji, to słowa świadczące o zawarciu małżeństwa powinny zostać ponownie wypowiedziane w obecności świadków (65/2)29. Jeżeli natomiast rozwód nastąpił, ale małżonkowie jednak po jakimś czasie stwierdzają, że chcą do siebie powrócić, wówczas: „(…) ona nie jest mu dozwolona, dopóki nie wyjdzie za innego mężczyznę. A jeśli ten da jej rozwód, to nie popełnią grzechu, powracając do siebie” (2/230)30. Islam poprawił pozycję kobiety także w tej kwestii – wcześniej cykl rozwodowy mógł powtarzać się tyle razy, ile tego chciał mężczyzna. Obecnie trzeci rozwód jest ostateczny i nieodwołalny (2/229)31. Dlatego też o pierwszych dwóch rozwodach mówi się „mniej widoczny”, a o ostatnim – „bardziej widoczny”.
37/ ARENA Źródła nie są ze sobą zgodne w kwestii przyznawania prawa do opieki nad dziećmi w przypadku rozwodu, podają bowiem trzy warianty. Pierwszy – prawo do opieki nad dziećmi przypada matce, jako że to ona potrafi się nimi lepiej zająć. Musi jednak spełniać trzy warunki – być zdolna do wychowania (tzn. zdrowa umysłowo i fizycznie, dojrzała i odpowiedzialna), nie może być powtórnie zamężna i nie może być niemuzułmanką32.Drugi wariant – dzieci „należą” do ojca i tylko on ma prawo wykonywać władzę rodzicielską33. Trzeci – dzieci do momentu ukończenia siódmego roku życia pozostają pod opieką matki, później przechodzą w ręce ojca34.
/Podsumowanie Pozycja kobiety w islamie jest niejednoznaczna, kontrowersyjna i - co najważniejsze - zmienna. Składają się na nią liczne procesy dostosowywania się islamu do wymogów nowoczesności, utrudniane dodatkowo przez konserwatywnych szejków i sędziów, którzy, mając oczy zamknięte na zmieniające się warunki społeczno-polityczne, ślepo stosują się do nakazów Koranu oraz hadisów. Te zaś pozostają w swych treściach sprzeczne i niejednoznaczne. Zdarzające się przypadki uciskania kobiet i odmawiania im prawa decydowania o własnym życiu, mimo że bywają uzasadniane religijnie, to najczęściej są wynikiem wykorzystania islamu dla usankcjonowania patriarchalnych obyczajów. Pod tym względem większość zasad wiary obowiązujących w islamie dość łatwo daje się nadużywać, bowiem w strukturach islamskiego kościoła nie ma żadnej zwierzchniej instancji władnej do orzekania, która interpretacja zapisów Koranu jest prawdziwa (tzn. zgodna z pierwotnymi założeniami Proroka). 1 Kilka znaczących cech islamu – przemówienie wygłoszone przez Hazrata Mirzę Tahir Ahmada, IV Kalifa w Canberze, Australia, s. 14, http://www.alislam.org/polish/Distinctive-Features-Islam-Polish.pdf (data dostępu: 22 października 2012). 2 Koran, tł. J. Bielawski, Warszawa 1986. 3 H. Abdalati, Spojrzenie w islam, Łódź 1993, s. 246. 4 G. Baudler, Bóg i kobieta. Historia przemocy, seksualizmu i religii, Gdynia 1995, s. 258. 5 W tekście przyjęto stosowanie skrótów oznaczających poszczególne fragmenty Koranu, zgodnie z którym zapis „2/228” oznacza, iż cytowane słowa pochodzą z 228 wersetu Sury drugiej Koranu. 6 Koran, op.cit. 7 Ibidem. 8 H. Abdalati, op.cit., s. 242. 9 Ibidem, s. 243-249. 10 Koran, op.cit. 11 Wymieniono tam cechy i zachowania, które praktykowane zarówno przez kobiety, jak i przez mężczyzn, spotkają się z nagrodą od boga. 12 I. Krasicki, Ideologia islamu, Warszawa 1981, s. 169. 13 M. Urzędowska, Iran ogranicza kobietom dostęp do uniwersytetów, strona internetowa „Gazety Wyborczej”, http://wyborcza.pl/2029020,75477,12546570.html (data dostępu: 23 października 2012). 14 Koran, op.cit. 15 G. Paolucci, C. Eid, Islam – sto pytań, Warszawa 2004, s. 69. 16 H. Abdalati, op.cit., s. 249. 17 Koran, op.cit. 18 W. Wiebke, Kobieta w islamie, Warszawa 1982, s. 39. 19 Koran, op.cit. 20 W. Wiebke, op.cit., s. 33. 21 Koran, op.cit. 22 W. Wiebke, op.cit., s. 42. 23 I. Kazimierska, D. Gajewska, B. Hołowacz, Status kobiety w islamie, referat wygłoszony na konferencji zatytułowanej „Dni Arabskie. Multikulturowość na Bliskim Wschodzie” (Łódź, 11 maja 2006 r.), http:// www.almaszrik.uni.lodz.pl/STATUSKOBIETYWISLAMIE.pdf (data dostępu: 23 października 2012). 24 Ibidem. 25 Ibidem. 26 Koran, op.cit. 27 Ibidem. 28 Ibidem. 29 Ibidem. 30 Ibidem. 31 Ibidem. 32 B. Zabża, Status kobiety w islamie, Wrocław 2002, s. 139. 33 G. Paolucci, C. Eid, op.cit., s. 68. 34 Ibidem.
/Historie nagości – dyskursyfikacja i kreacja tożsamości społecznych Bliskiego Wschodu i Europy czasów nowożytnych
Tymoteusz Łaszcz Europejczyk – Arab, chrześcijaństwo – islam, bikini – hidżab. Mnogość płaszczyzn na których dochodzi współcześnie do silnych kulturowych tarć pomiędzy tzw. zachodnim a arabskim kręgiem cywilizacyjnym, wydaje się sukcesywnie powiększać. Tym bardziej, kiedy problematyka dyskursu porusza kwestie ubioru i szeroko pojętych różnic w percepcji cielesności. Gdzie upatrywać zrozumienia? Gdzie ukryta jest geneza tego frustrującego kulturowego konfliktu? Rewizja burzliwych historii nagości Europy i Bliskiego Wschodu kilku ostatnich wieków, powinna pozwolić na spojrzenie na konflikt z innej perspektywy.
/Europa i jej cielesna dychotomia Burza religijnej reformacji, jaka przetoczyła się nad XVIi XVII-wieczną Europą, wyznaczyła na kartach historii, jak się wydaje, pewien istotny punkt odwołania. Ta rysa na jednolitym dotychczas tle chrześcijańskim pogłębiała się stopniowo i sukcesywnie, z czasem przeradzając się w przepaść wyłożoną gruntem idealnie nadającym się pod rewolucję społeczno-obyczajową. „Paradą cielesności” nazywa Michel Foucault obyczajowość Europejczyków na początku wieku XVII. Na kanwie rosnącego oporu względem dotychczasowych represji ze strony Kościoła „nie liczono się nazbyt ze słowami, rzeczy zaś jawiły się bez zbytnich osłonek; nieprzyzwoitość traktowano z poufałą pobłażliwością”1.
Za główną przyczynę tego stanu rzeczy, jakże odmiennego od średniowiecznej obyczajowości, uznaje Foucault „wyznanie”. Chodzi tu mianowicie o schemat wyznaniaspowiedzi, jako głównego procesu skutecznego uzyskiwania prawdy w Europie okresu reformacji i kontrreformacji. Precyzując, Michel Foucault używa terminu wyznanie (confession) do opisania całości praktyk spowiedzi, zaznaczając, że swój tak silny społeczny wkład wniosła ona dopiero w okresie reformacji (nieprzypadkowo to w XVI w. wprowadzono do powszechnego użycia konfesjonały). Wyznanie z kolei powoduje, nawet jeśli rozpoczęte w tajemnicy spowiedzi, że historia, którą opowiada, opuszcza dotychczasową strefę tabu, powszechnieje, wypowiedziane raz, na zawsze wdziera się w sferę publiczną. O ile więc w średniowieczu wyznanie zdominowane było przez praktykę pokuty, o tyle „protestantyzm, kontrreformacja, (…) pozbawiły ją stopniowo swoistej obrzędowej lokalizacji; wyznanie zostało upowszechnione”,
38/ ARENA wdzierając się również, a może przede wszystkim, do europejskiego nowożytnego dyskursu nagości i cielesności. Chris Schilling, współczesny socjolog badający historię socjologii ciała, formułuje takie wnioski: „Historycy ciała wyświadczyli ważną przysługę, charakteryzując okres przed XVIII wiekiem jako ten, w którym ciało postrzegane było jako bardziej odbiorca niż twórca społecznych znaczeń i relacji”2. Zatem okres przemian w Kościele to jednocześnie okres pewnej reinterpretacji sposobu patrzenia na samo ciało. Wzmożona dominacja „wyznania”, jak zgodnie zaznaczają Foucault i Schilling, doprowadziła do fundamentalnej zmiany w dotychczasowym spojrzeniu na technologię ciała – mianowicie, zaczęło być ono postrzegane nie tylko jako ciało „mięsne”, ale przede wszystkim jako nośnik intencji, woli, a co za tym idzie także tożsamości. Reformacja i kontrreformacja wytworzyły zaczątki procesów, których wpływ obecny jest do dzisiaj. Księża zaczęli „dopytywać się o ludzkie intencje, nie tylko o działania, a miejsce seksualności zaczęło przesuwać się z ciała podmiotu do jego umysłu”3. Z przedstawionej strony, wieki oświecone to czas pewnej rewolucji w kwestii społeczno-moralnych paradygmatów. Jednak czy rzeczywiście średniowieczny bezcielesny purytanizm zdaje się bezpowrotnie odchodzić w niepamięć, ustępując miejsca wyznaniu i bardziej świadomej cielesności? W odpowiedzi na to pytanie należy poruszyć kwestię pewnej dychotomii, wyraźnie zaznaczającej się w analizie oświeceniowego podejścia do ciała i nagości. Uściślając, tam gdzie Foucault pisze w kontekście oświecenia o paradzie cielesności, Norbert Elias, jeden z ojców współczesnej socjologii, zauważa z kolei bardzo silny trend związany z procesem rygorystycznego kontrolowania własnego ciała – jego potrzeb fizjologicznych, ukazywania emocji czy, co najważniejsze dla tej analizy, odkrywania nagości4.Przyczyn do tak świadomej kontroli ciała upatruje Elias w silnej roli społeczności dworskiej w wieku XVII i XVIII: „W odróżnieniu od wieków średnich, społeczeństwo dworskie nie wymagało od jednostek stałej gotowości do wykazywania daleko posuniętej agresji. Walkę wręcz coraz częściej zastępowały dworskie intrygi, a przetrwanie w mniejszym stopniu uzależnione było od siły fizycznej, a w większym od dostosowania się do kodeksów zachowań i umiejętności posługiwania się wrażeniami. Prezentacja ciała była ważniejsza dla osiągnięcia sukcesu niż pokonywanie innych ciał siłą”5. To ostatnie zdanie wydaje się kluczowe w zrozumieniu opisywanej dwoistości. Wzrost kontroli nad własnym ciałem, jak zauważa Schilling, szybko rozszerzył się poza sferę jedynie dworską, docierając do wszystkich warstw społeczeństw Europy6. Właśnie o samoświadomości ciała, a przede wszystkim o tym czy i jak jest przyodziane, pisze Maria Dziechcińska, znawczyni kultur staropolskiej i staroeuropejskiej. Zaznacza w swoim tekście „Ciało, strój, gest w czasach renesansu i baroku” rzecz niezwykle dla tej kwestii istotną: „Mnogość funkcji bowiem, w jakie ów system wyposażał każdorazowo noszone ubiory, stała się również podstawowym sposobem komunikacji społecznej,
39/ ARENA sposobem określania identyczności osoby tak czy inaczej odzianej”7. Podsumowując dotychczasowe wnioski na temat Europy XVI-, XVII-, i XVIII-wiecznej, na pierwszy plan wysuwają się dwie dychotomiczne kwestie. Z jednej strony dominująca praktyka wyznania otwiera nowe horyzonty dyskursom cielesności i nagości, zmieniając tor dotychczasowych średniowiecznych idei, kierunkując je w stronę refleksji nad ciałem jako nośnikiem pewnych intencji. Praktyczną i wymierną zmianą są antropocentryczne idee renesansu i odrodzenia, także związane z nagim ludzkim ciałem, które powoli traci na swoim pierwotnym „nędznym” charakterze. Z drugiej strony, czasy absolutystycznodworskie promują swoisty cielesny pragmatyzm – ciało, a co za tym idzie nagość i przede wszystkim ubiór, jawią się jako narzędzia, które odpowiednio kontrolowane i powściągane, mogą pomóc w przyniesieniu wymiernych profitów. Ciekawość ciała, a jednocześnie przymus jego ścisłego kontrolowania, pojawiają się więc w społecznej świadomości Europejczyków wieków oświeceniowych. Te dwie skrajne i bez wątpienia opozycyjne cechy będą jednym z zasadniczych czynników potężnych przeobrażeń w wieku XIX – pełnym idei kolonialnych i imperialistycznych.
pograniczach Bliskiego Wschodu /Na i Europy Kluczowe dla dalszych rozważań będzie w tym miejscu odnotowanie faktu istnienia wspólnego dla badanych tradycji fundamentu percepcji nagości. Tak na gruncie habitusu europejskiego, jak i arabskiego, punktem łączącym wydaje się być mit o Adamie i Ewie, który zaszczepił na tych dwóch gruntach pewien schemat znaczeniowy kojarzony ze stanem nagości, a który to aktywnie wpływał na formowanie się ówczesnych konstruktów tożsamościowych. Krótka rewizja wpływu legendy o pierwszych ludziach, którzy dopuszczając się występku, dostrzegają swoją nieuświadomioną dotychczas nagość, jest też niezbędna dla pełniejszego dostrzeżenia struktur semantycznych, które wytworzyły się w związku z asymilacją opowieści do tożsamości społeczeństw średniowiecznych Europy i Bliskiego Wschodu. Kultura europejska wieków średnich przejęła mit razem z całym jego teologicznym bagażem, dochodząc do wniosku, że ciało „mięsne”8 samo w sobie jest niewiele znaczącym, potencjalnie grzesznym narzędziem. W oddzieleniu od ciała „mięsnego” uwagę doskonalenia przyciągało raczej ciało „duchowe” – to, które można doskonalić, to które nie odciąga ludzkiej uwagi sprawami doczesnymi, to wokół którego formować można własną tożsamość, które nie jest odwiecznie skalane piętnem adamowej nagości, którego nie trzeba ze wstydem okrywać ubraniem. Z kolei z punktu widzenia historii Bliskiego Wschodu czasy przedmuzułmańskie ludów arabskich związane były raczej z zapewnieniem stabilnego przetrwania
w warunkach pustynnych niż z badaniem teologicznych podstaw własnej mitologii. Jednak mimo braku pogłębionej analizy, ciało było żywym obiektem zainteresowania – co wiadomo w głównej mierze dzięki poezji dżahillijskiej (przedmuzułmańskiej). Świat arabski przed islamem to mieszanina lokalnych mitologii, judaizmu, chrześcijaństwa (z wpływami zoroastryzmu). Starotestamentowa legenda o grzechu pierwszych ludzi działała zatem aktywnie i na tym gruncie, jednak czynniki ją formujące były odmienne od europejskich – ze stanowioną od pokoleń genealogią, więziami plemiennymi, wzorcami koczowniczych zachowań, podporządkowane były głównie przetrwaniu. Staroarabska poezja dawała niewątpliwie pełny wyraz pochwały cielesności, ale mimo wszystko nie nagości. Islam z kolei, silnie inspirowany ideami judeo-chrześcijańskimi, wydobył to zainteresowanie ciałem (zwłaszcza kobiecym), paradoksalnie dokładając do tego pewne opresyjne ograniczenia. Takie, które z logicznego punktu widzenia powinny charakteryzować raczej purytańską Europę niż ówczesny Bliski Wschód. Niemniej jednak zasady Proroka zostały zaakceptowane, legenda o Adamie i Ewie odżyła na nowo w wersji koranicznej, a losy nagości trafiły na tor zasadniczo równoległy torowi myśli europejskiej. Równoległy nie oznacza jednak idealnego odzwierciedlenia. Mimo wszystko ciało w tradycji staromuzułmańskiej zyskało bardziej pozytywne konotacje niż w tradycji europejskiej. Świadczy o tym chociażby bogaty rozwój erotologii, o którym pisze Abdelwahab Bouhdiba w swoim „La sexualité en islam”: „(…) warunki socjokulturowe sprzyjały burzliwemu rozwojowi erotologii arabskiej. Głęboka i wyrafinowana erotologia (bah) rodziła się w ciągu długich wieków”9. Co ciekawe, autor tłumaczy ten fakt używając argumentów ściśle związanych z islamem: „Sam Muhammad dał (…) przykład, ponieważ rozwijał wśród swoich uczniów kult ciała, kult miłosnych zalotów, zabaw cielesnych i zabaw wyobraźni”10. Jakkolwiek niezbyt precyzyjna jest wskazana argumentacja, to mimo wszystko potwierdza tezę o wysokim stopniu zainteresowania średniowiecznej kultury arabskiej ciałem: „Erotyka arabska nie stanowi nic innego, jak tylko służenie absolutowi”11.Tak kończy rozdział XI swojej pracy Bouhdiba, implikując tezę, iż nagie ciało, w przeciwieństwie do jego europejskiego odpowiednika, uświęca boską chwałę per se. Tutaj zdaje się więc leżeć zasadnicza różnica w kwestii paradygmatów nagości przyjmowanych przez oba kręgi cywilizacyjne w okresie średniowiecza. Dlaczego jednak mowa o średniowieczu w studium poświęconym wiekom określanym po europejsku mianem nowożytności? Główną przyczyną jest swego rodzaju niezmienność w fundamentalnym podejściu islamu do kategorii nagości i ubioru, od wczesnych wieków formowania się religii aż po wiek XIX. Wyjaśnia to między innymi teoria „chronologicznego prymitywizmu” Gustava von Grunebauma, głosząca, że społeczeństwo arabskie opisywanego czasu charakteryzowała silna nostalgia12 – teorię tę można rozszerzyć, uznając, że nostalgia ta dotyczyła w szczególności wczesnych lat formowania się
islamu. Wtedy to wojska arabskie najszybciej podbijały nowe tereny, gospodarka i kultura przeżywały pierwsze rozkwity, a społeczeństwo arabskie, rozpalone wartościami nowo zrodzonej religii, przeszywała idea silnej, zorganizowanej, niepokonanej muzułmańskiej ummy. W tym kontekście nie powinny więc dziwić ciągłe spoglądania wstecz, ciągła tęsknota za czasami świetności, splecionymi mimowolnie z czasami gorliwego przestrzegania praw islamu. Nostalgia nie współgra jednak z aktywizowaniem się nowych, prospektywicznych idei. Drugim czynnikiem potwierdzającym tezę o niezmienności paradygmatów islamu (w kontekście nagości i ubioru) są skutki średniowiecznych polityczno-społecznych relacji na linii Bliski Wschód – Europa. „Dla średniowiecza mahometanin to wróg”13 – zaczyna Adam Walaszek wstęp do „Trzech polskich podróży na wschód muzułmański w pierwszej połowie XVII wieku”: „Mahometanin to średniowieczny Untermensch, przyrodzony wróg chrześcijaństwa, groźny przy tym. Sam Mahomet to diabeł, antychryst. Oto cała [średniowieczna – T. Ł.] wiedza o Islamie”14. Zdobycie przez Turków Konstantynopola, wyprawy krzyżowe, europejska polityka względem Turcji osmańskiej – to wydarzenia, które do czasu ery kolonizacji nie tyle nie sprzyjały kulturowej dyfuzji między dwoma sąsiadującymi kręgami, co zasadniczo zbudowały potężny społeczny mur pomiędzy Europą a Bliskim Wschodem. Skutki takiego wzajemnego traktowania się dwóch sąsiadujących ze sobą cywilizacji nie są trudne do przewidzenia. Skoro od dawna nie dziwi już fakt pewnej ignorancji poznawczej Europejczyków czasu średniowiecza, renesansu, baroku względem islamu, to logicznym następstwem jest również odpieranie przez społeczeństwo muzułmańskie wszelkich nowatorskich idei płynących pod prądami europejskimi. Wydaje się więc, że to właśnie te dwie, wzajemnie napędzające się przesłanki – nostalgia z jednej strony, brak dyfuzji na linii Europejczycy – Arabowie z drugiej – spowodowały opisywaną niezmienność w samookreślaniu się tradycji muzułmańsko-arabskiej względem całej opisanej teorii nagości. Co warte odnotowania, mit o Adamie i Ewie z powodzeniem odnajdywał ujścia zarówno w idei europejskiej, jak i arabskiej, jednak każdą ze stron wydawała się charakteryzować niewiedza na temat wzajemności tej semantycznej podstawy moralności. Gdy przyjrzeć się formom kształtowania tożsamości, także i na tym polu odnajdziemy podobieństwo w postaci teorii otheringu15 – nie tylko na płaszczyźnie bezpośrednich relacji „my pobożni” i „wy niewiernymi”. Rozpatrując ciągle kontekst nagość/ubiór, Europa do wieków XVIII i XIX rozpoczęła pewne przeobrażenia, ciało stało się stałym narzędziem performatywnym, obiektem zainteresowania, interpersonalnym i wewnątrzspołecznym medium, wokół którego, w zależności od wyglądu i stanu – a więc poprzez zjawisko porównania, czyli othering – zaczyna konstytuować się pewna osobista tożsamość. W tym kontekście othering arabski ciągle zakotwiczony będzie w głębokiej, nienaruszonej tradycji połączonych idei starosemickich i muzułmańskich. W tej sytuacji złowrogim Innym nazwać
40/ ARENA można nie tylko Europejczyków, ale całą ideę zmian paradygmatów moralnych, których tak uniknąć pragnęła tożsamość arabska, a które rozpędzały się na Starym Kontynencie u progu wieku XIX.
/
Wiek XIX – Orient wyobrażony Orientem nagim
Jednak aby dostrzec głębię zjawisk i przemian, które dotknęły tak Europę, jak i Bliski Wschód, w kategoriach nagości i budowanej wokół niej tożsamości, należy jeszcze raz zreinterpretować opisywaną już wcześniej europejską dychotomię nagości i seksualności. Pierwszą zmienną owej dychotomii był szczególny rodzaj purytanizmu, samokontroli własnego ciała, jak zaznaczał Norbert Elias, wiążący się jeszcze z okresem dworskim. Nieprzypadkowo Schilling analizuje społeczeństwo angielskie – a więc to, które odegrało niebagatelny wpływ w XIX-wiecznym rozprzestrzenianiu się kolonializmu i imperializmu – jako grupy, którą ściśle cechują indywidualny osąd, samokontrola i rachunek sumienia16. To właśnie te cechy miały być kluczowe dla całej kulturowej kreacji mechanizmów imperializmu, a, jak dodatkowo zaznacza historyk Winthrop Jordan, kolonizujący Afrykę i Azję Anglicy potraktowali ludność tubylczą jako „społeczne lustra”, odkrywając w nich te cechy, „które odkryli już wcześniej u siebie, ale o których nie umieli mówić”17. Zatem jedną z moralnych podstaw, na których opierał się XIX-wieczny imperializm, był właśnie rozwijany przez pokolenia społeczny imperatyw eliasowej samokontroli ciała, który w zderzeniu z założeniami kwitnącego w XIX w. kolonializmu dodatkowo samonapędzał się: „Czarni reprezentowali „niebezpiecznych innych” – niecywilizowane, niekontrolowane, seksualne i fizyczne istoty stanowiące zagrożenie dla moralnego porządku zachodniej cywilizacji”18. Jako swoista pożywka dla takich konstruktów idei kolonialnych, w sposób naturalny powstawać zaczęły wyobrażenia-kontrasty, które Jordan określa mianem wyobrażeń legitymizujących dominację ludzi białych – zatem biały i czarny to czystość i brud, dziewictwo i grzech, cnota i przestępstwo, piękno i brzydota, dobroć i zło czy sam Bóg i szatan19.To tylko część zachodnich wyobrażeń na temat miejsca Innego, także „orientalnego” Innego, najistotniejszych przy rozpatrywaniu odrodzeniowego purytanizmu, ścisłej samokontroli i opanowania, jako jednej z kluczowych składowych genezy kolonializmu u jego szczytu. Drugą integralną częścią dychotomii nagości w ówczesnej Europie była niespotykana ciekawość cielesności, zrodzona z sukcesywnej dyskursyfikacji nagości (i seksualności w ogóle) począwszy od okresu reformacji. Kontynuując rozważania nad tym zjawiskiem, Michel Foucault dowodzi, iż mniej więcej od wieku XVIII, a więc coraz prężniejszego wkraczania zachodnich zdobywców w szeroko pojmowany przez nich świat Orientu, rodzi się polityczna, ekonomiczna, i techniczna zachęta do mówienia o seksie, o kategoriach nagości i cielesności, rodzi się
41/ ARENA scientia sexualis20. Jak jednak pogodzić społeczny imperatyw produkowania prawdy o seksie i cielesności, w tym nagości, z zachowaniem dotychczasowej „czystości bieli własnego koloru skóry”? Jak odnaleźć się w wieku, w którym tak samo ważne jest poszukiwanie naukowych odpowiedzi na palące problemy seksualności (znamiennym jest fakt, iż XIX w. w literaturach francuskiej i angielskiej odznacza się niebywałym wysypem literatury etnopornograficznej, podszywającej się całkiem jawnie pod fachową literaturę naukową)21, a jednocześnie zachować podstawy tego, co w zderzeniu z Orientem stanowić miało o cywilizowanym fundamencie europejskiego kręgu kulturowego? Foucault odpowiedzi na te pytania spycha na plan dalszy, skupiając się raczej na argumentacji ad hoc: „Uczony dyskurs o seksie przeniknięty był w XIX stuleciu odwiecznymi wierzeniami, a także systematycznym zaślepieniem: nie chciano ani widzieć ani słyszeć. Jednak odmowa ta – i na tym zapewne polega istota rzeczy – dotyczyła właśnie tego, co ujawniano, i co koniecznie usiłowano sformułować. (…) Rzeczą zasadniczą w tej historii nie jest przymykanie oczu i zatykanie uszu czy błądzenie, lecz przede wszystkim to, że skonstruowano wokół i w odniesieniu do seksu ogromny aparat do produkowania prawdy, jakkolwiek ostatecznie maskowanej”22. Pojawia się więc pytanie kluczowe dla niniejszej pracy – gdzie znajdowały ujście napięcia związane z tym wewnętrznym dychotomicznym konfliktem Europy? Otóż wydaje się, że katalizatorem tych cielesnych napięć był świat, leżący dla Europejczyków poza wszelkimi ramami moralnymi, „świat poza światem” – świat kolonizowany. Między innymi, a może w szczególności, arabskomuzułmański Bliski Wschód. W „Teoriach postkolonialnych” badaczka Leela Gandhi, powołując się na klasyczne już tezy Edwarda Saida, traktujące europejski kolonializm jako „dyskurs”, podejmuje próbę analizy wyobrażeń tajemniczego, nawet w wieku XIX, Orientu. Po pierwsze, jawił się właśnie jako „przestrzeń dla zachodnich „pragnień, stłumień, interesów i projekcji”23, orbitując tym samym wokół kategorii miejsca, które samo z siebie wręcz stworzone jest po to aby je podbić. Do dyskusji na temat kolonizacji jako dyskursu włączyli się także Chris Tiffin i Alan Lawson piszący: „Zapewne na początku stosunki imperialne ustanawiano przy użyciu broni, podstępów i chorób, ale w jego fazie interpelacyjnej były one głównie podtrzymywane tekstualnie w wymiarze zarówno instytucjonalnym (…) jak i potocznym. Kolonializm (podobnie jak partnerujący mu rasizm) był więc przedsięwzięciem dyskursywnym, które wprzęgało kolonialnych poddanych w służbę imperium przez włączanie ich w określony system przedstawień”24. Kolonializm więc, i zasadniczo cały proces budowania imperium na terenach zamieszkałych przez Innych, „zależał od wyobrażeń żywionych przez kolonizatorów i kolonizowanych”25.Jak wielce istotnym jest fakt, iż całe XIX-wieczne myślenie w kategoriach Orientu związane jest jedynie z wyobrażeniami, przekonuje historyczka sztuki Linda Nochlin w swoim eseju „The Imaginary Orient”, gdzie, przywołując najsłynniejsze dzieła francuskich XIX-wiecznych malarzy (Jean-Léona Gérôme czy Eugène Delacroix), zaznacza, że przedstawione na ich płótnach
obrazy Orientu nie tyle malowane były, aby realistycznie oddać jego rzeczywisty wymiar, co stanowiły raczej pierwowzór dzisiejszej sztuki popularnej – tworzone były, aby z jednej strony odzwierciedlić ówczesne „wyobrażenia”, a z drugiej, aby dodatkowo podsycić wyimaginowany (i, co ważne, na bieżąco „imaginowany”) paraobraz Bliskiego Wschodu, przesycony potężną ilością rodzących się stopniowo mitów26. To prawdopodobnie w tym miejscu ujście znajdują przywoływane wyżej frustracje związane z seksualną dychotomią XIX-wiecznej europejskiej technologii cielesności. Katalizatorem wydaje się być właśnie szereg mitów, zapośredniczonych bardzo ściśle w kategoriach nagości, które realizowane były w europejskiej świadomości właśnie na bazie wyobrażeń względem Bliskiego Wschodu. Jako iż na „Moim” terytorium należało wykazać wszelkie przejawy wstrzemięźliwości i przyzwoitości, którymi szczyciła się kolonizująca europejska cywilizacja, pożądany dyskurs nagości nawarstwiał się w przestrzeni, wokół której krążyło największe widmo seksualnej fascynacji. Stąd też, cytując Petera Gaya: „Dziewiętnastowieczne mieszczaństwo (…) czuło się pewniej, przemieszczając – całkiem dosłownie – swoje potrzeby erotyczne tak daleko od domu, jak tylko się dało. Doktryna dystansu ustanowiła mechanizm dopuszczania tego, co w normalnych okolicznościach było niedopuszczalne. (…) Figury odległe w wymiarze przestrzeni, czasu czy wyglądu mogły wyzwalać pragnienia seksualne i przełamywać, a przynajmniej osłabiać zakazy narzucane fantazjom erotycznym”27. Zatem, wraz z kolonializmem, odbywało się niemalże dosłowne przerzucenie sfery seksualności i nagości, mitycznego „ciała nieujarzmionego”, do mniej lub bardziej materialnego Orientu.
doszukiwali się Europejczycy, dostarczał Zachodowi swojego rodzaju alibi – scenariusza legitymizującego kolonialne zawłaszczenia lądów, scenariusza, w którym biali mężczyźni ratują czarnoskóre kobiety z rąk zniewieściałych czarnoskórych mężczyzn33. Przykłady można by jeszcze mnożyć analizując XIXwieczne europejskie reportaże, dzienniki, powieści, poezję czy malarstwo. Najważniejszym wydaje się jednak sam fakt odnajdowania w kolonizowanym Oriencie silnych konstrukcji mitycznych, które bardzo silnie powiązane były ze sferą intymności, cielesności, a wreszcie nagości. Jak starano się wykazać, wydaje się, że chociaż częściowo działo się to za przyczyną stricte wewnętrzną – dychotomią, którą wprowadził do wieku XIX rozwinięty dyskurs seksualności, społecznie tłumiony przez przymus samokontroli. Samokontroli, obowiązującej jednak tylko i wyłącznie „Tutaj”, na kontynencie europejskim, „cywilizowanym”. „Za pomocą stereotypów, częstych i wzajemnych zapożyczeń, selektywnych przedstawień i innych technik ten nasycony atrybutami płci kulturowej i seksualności dyskurs wytworzył więc ksenotopię – miejsce „inne”34. Europejski imperialny othering kwitł więc w pełni, formując jedną z kluczowych części tożsamości Zachodu wokół fascynujących wyobrażeń nagiego Orientu, tak „innego” od „europejskiego domu”. W związku z uwalnianiem od odpowiedzialności poprzez tworzenie mitów, wypada jedynie zacytować samego Rolanda Barthesa: „Mit nie unicestwia rzeczy, on je po prostu oczyszcza, uniewinnia, jego funkcja polega, odwrotnie, na tym, by o nich mówić, daje im fundament natury i wieczności, nadaje im jasność”35.
M. Foucault, Historia seksualności, tom I, Gdańsk 2010, s. 13. Ch. Schilling, Socjologia ciała, Warszawa 2010, s. 82. Ibidem, s. 89. 4 Zob.: N. Elias, Przemiany obyczajów cywilizacji zachodu, Warszawa 1980. 5 Ch. Schilling, op.cit., s. 168. 6 Ibidem. 7 M. Dziechcińska, Ciało, strój, gest w czasach renesansu i baroku, [w:] L. Kolankiewicz (red.), Antropologia widowisk, Warszawa 2010, s. 692. 8 Pojęcie zapożyczone z: J. Christeva, Potęga obrzydzenia. Esej o wstręcie, Kraków 2008. 9 A. Bouhdiba, La sexualité en islam, [w:] „Literatura na świecie” 1977, nr 6 (74), s. 193. 10 Ibidem. 11 Ibidem, s. 210. 12 Por. D. Behrens-Abouseif, Beauty in Arabic Culture, Princeton 1999. 13 Trzy relacje z polskich podróży na wschód muzułmański w pierwszej połowie XVII wieku, Kraków 1980, s. 5. 14 J. Le Goff, Kultura średniowiecznej Europy, Gdańsk 2002, s. 151-153. 15. Othering w metodologiach poststrukturalistycznych to zjawisko „uinniania” – wytwarzania tożsamości poprzez porównanie z Innymi. 16 Ch. Schilling, op.cit, s. 69. 17 W. Jordan, First impressions: initial English confrontations with Africans, [w:] Ch. Schilling, op.cit., s. 69. 18 K. Mercer, I. Julien, Sexual politics and black masculinity: A dossier, [w:] Ch. Schilling, op.cit. 19 W. Jordan, op.cit. 20 M. Foucault, op.cit., s. 52-70. Foucault w swoim dziele sformułował termin scientia sexualis jako próbę unaocznienia niesłychanie silnej dyskursyfikacji kategorii seksu i cielesności, które zrodziły się w wieku XIX. Wtedy właśnie kultura europejska po raz pierwszy próbowała stworzyć podwaliny pod fizjologię rozrodczości i medycynę seksualności. Jego zdaniem opresja „wyznania” wyzwoliła tak duży społeczny przymus konfesji w sferze życia seksualnego, że wręcz obsesyjnym stało się tzw. produkowanie prawdy (naukowej) o seksie. „Wyznanie było, i do dziś pozostało, ogólną matrycą produkcji prawdziwego dyskursu o seksie”. Dla kontrastu, świat arabsko-muzułmański wyposażony był, czy raczej wytworzył, tzw. artem eroticam – „sztukę kochania zaczerpniętą z samej rozkoszy”, która traktowana była jako praktyka, sztuka, gromadzona jako doświadczenie, przekazywana jak rzemiosło. 21 I. C. Schick, Seksualność Orientu. Przestrzeń i Eros, rozdz. III, Warszawa 2011. 22 M. Foucault, op.cit., s. 54-55. 23 L. Ghandi, Teorie postkolonialne, Poznań 2008, s. 128. 24 Ch. Tiffin, A. Lawson, De-Scribing Empire: Post-Colonialism and Textuality. Za: I. C. Schick, op. cit., s. 52. 25 Ibidem. 26 L. Nochlin, The Imaginary Orient, http://courses.ucsd.edu/nbryson/vis22-fall-2010/Texts-ocr/Linda%20 Nochlin%20Imaginary%20Orient.pdf (data dostępu: 30 października 2012). 27 P. Gay, The Bourgeois Experience: Victoria to Freud, Oxford 1993. Za: I. C. Schick, Seksualność…, s. 96. 28 R. Hyam, Empire and Sexuality: The British Experience. Za: I. C. Schick, Seksualność…, s. 141. 29 P. Gay, op.cit. 30 Ibidem, s. 132-137. 31 Ibidem, s. 137-143. Zob.: R. Kabbani, Europe’s Myths of Orient, Londyn 2009, s. 67. 32 Schick przywołuje przykład opowieści o Kurdyjkach, które trudnią się rozbójnictwem, kusząc początkowo podróżników tańcem i „płomiennymi spojrzeniami o nieodpartej mocy”. Później następuje całkowite obnażenie ofiary i oskarżenie o gwałt. Co zaskakujące, ta wątpliwej rzeczowości historia trafiła do raportu rządu brytyjskiego na temat Azji Mniejszej. Por. F. Burnaby, On Horseback through Asia Minor. Za: I. C. Schick, Seksualność…, s. 157-158. 33 G. Chakravorty Spivak, Can the Subaltern Speak?, Chicago 1988. Za: I. C. Schick, Seksualność…, s 186. 34 Ibidem, s. 205. 35 R. Barthes, Mitologie, Warszawa 2008, s. 278. 1
2
Materialny nagi Orient to niewątpliwie po prostu „kopulacja i konkubinat. Pewne miasta wręcz wyspecjalizowały się w seksprzemyśle, zaspokajając apetyty kolonialnych kadr” – pisze Ronald Hyam, dodając, że do roku 1914 wizyta w domu publicznym w jednym z „orientalnych” miast była pierwszą rzeczą, z jaką młody oficer miał do czynienia po przybyciu na Bliski Wschód28. Z kolei Orient niematerialny obecny w zbiorowej europejskiej świadomości ery kolonialnej to przywoływany ciągle szereg mitów – metafor czy motywów, którym sporo miejsca poświęca Irvin Cemil Schick. W końcu „prowokująca, prawie naga dziewczyna, nonszalancko rozparta gdzieś w Algierii była egzotyczna. Taka sama dziewczyna, w tej samej pozie, w drzwiach mieszkania w Paryżu wydawałaby się tylko obsceniczna”29. I tak, pisząc o przejawach tropu seksualności w dyskursie kolonialnym, zauważa mnogość tekstów, które metaforycznie sytuują Orient m.in. jako kobietę do zdobycia (w tym kontekście Europa jest mężczyzną)30 czy jako seksualny raj i harem Zachodu31. Z kolei kobieta Wschodu to z jednej strony istota niebezpieczna i podstępna32, a z drugiej uciskana przez męskiego Innego i czekająca na wyzwolenie. Jest to sprawa na tyle istotna, iż, jak zauważa jedna z najwybitniejszych badaczek nurtu postkolonialnego Gayatri Chakravorty Spivak w przełomowym „Can the Subaltern Speak?”, ucisk kobiety Orientu przez mężczyznę Orientu, którego tak skrupulatnie
3
42/ ARENA
43/ ARENA
/Wojna
(13 kwietnia 2010 r.) amerykański prezydent odbył serię rozmów z kluczowymi aktorami m.in. ChRL, uzyskując obietnice poparcia dla implementacji sankcji RB ONZ wobec Iranu2.
nieunikniona?
nie mów nigdy… Strategia /Nigdy Busha bis
Czyli ciąg dalszy napięć na linii Teheran-Waszyngton Łukasz Smalec Tekst został opublikowany w dniu 22 sierpnia 2012 r. na Blogu Centrum Inicjatyw Międzynarodowychpartnera Koła Studentów Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Więcej na www.blogcim.wordpress.com.
„Atak jest nieuchronny”, „USA przekazały Izraelowi plany ataku na Iran”, „Odliczanie do wojny rozpoczęte” – takie i podobne nagłówki można znaleźć zarówno w prasie krajowej, jak i zagranicznej. Niepokój społeczności międzynarodowej potęgują ostrzeżenia ze strony prezydenta Iranu, Mahmouda Ahmadinejada, który podkreśla, że akcja zbrojna przeciwko jego krajowi rozpocznie najkrwawszy konflikt w historii ludzkości. Czy zatem czeka nas wojna nuklearna? Czy mamy niepokoić się, że w niedalekiej przyszłości wybuchnie kryzys w newralgicznym regionie Zatoki Perskiej?
/Zagrożenie nie tak poważne? Abstrahując od nieco publicystycznych debat i niepokojów, wskazujących, że amerykański plan ataku na Iran jest już gotowy – a pytanie czy interwencja nastąpi, zastąpiły wątpliwości, kiedy to się stanie – należy przypomnieć jedną, bardzo istotną rzecz. Biorąc pod uwagę zbliżające się wybory prezydenckie w USA i uwzględniając minimalny stopień zagrożenia ze strony Iranu, bombardowanie jego instalacji nuklearnych jest ostatnią rzeczą, której prezydent Barack Obama by sobie życzył1. O ile z obietnic i haseł wyborczych („zmiana”) prawie nic nie zostało, to jednak zmiana retoryki Białego Domu jest dobrze widoczna i pozostaje jedną z ostatnich kart przetargowych obecnego prezydenta. Niemniej jednak
i tutaj widać istotną zmianę akcentów. Począwszy od objęcia urzędu demokrata deklarował gotowość do rozpoczęcia bezpośrednich rozmów z Teheranem bez warunków wstępnych (konieczności wcześniejszego zawieszenia irańskiego programu nuklearnego). Jego poprzednik odrzucał to kategorycznie. Zbliżające się wybory i zapowiedzi Mitta Romneya o konieczności zajęcia bardziej zdecydowanego stanowiska wobec Iranu w połączeniu ze wzrastającą presją ze strony Izraela i lobby izraelskiego (AIPAC) doprowadziły do zmiany postawy. Barack Obama nie mógł pozwolić sobie na posądzenie o zbytnią miałkość Zmiana była doskonale widoczna w orędziu skierowanym do władz Iranu z okazji Nowego Roku (Norwuz - 20 marca 2010 r.). Prezydent B. Obama skrytykował w nim Iran za odrzucenie amerykańskich propozycji rozwiązania problemów drogą dyplomatyczną. Kontynuując ten kurs podczas Szczytu Bezpieczeństwa Nuklearnego
Administracja Demokratów nie szczędziła słów krytyki pod adresem swoich poprzedników w odniesieniu do polityki wobec Iranu. Republikanie byli oskarżani o brak woli do współpracy, wybór błędnej strategii („kij i marchewka”) oraz brak konsekwencji w polityce wobec Teheranu; w powietrzu unosiła się groźba zmiany reżimu. Pierwszy rok prezydentury Baracka Obamy charakteryzowało dużo dobrej woli w relacjach z Iranem, co było widoczne niemal na każdym kroku. Jednak z każdym dniem, z każdą kolejną prowokacją ze strony Teheranu, Demokraci coraz bardziej się zniechęcali. W konsekwencji polityka ustępstw i zachęt w stosunku do Islamskiej Republiki Iranu, która nie uwzględniała sankcji, uważanych za główną przeszkodę dla wypracowania ewentualnego porozumienia, ustąpiła miejsca krytykowanej strategii „kija i marchewki”. Tym samym koncepcja lansowana przez Obamę w odniesieniu do Iranu okazała się równie nieskuteczna jak polityka jego poprzednika. Niemniej, w odróżnieniu od niej, miała bardzo istotny mankament: nie przewidywała żadnych restrykcji w obliczu braku współpracy ze strony Iranu. Mało tego, dobra wola Waszyngtonu nie tylko nie została doceniona przez Iran, ale była traktowana jako oznaka słabości ze strony „Wielkiego Szatana”. Teheran podjął szereg prowokacji. wystrzelono rakietę Safi r-2 (luty 2009 r.), która umieściła na orbicie satelitę (technologia podwójnego przeznaczenia). Wywołało to niepokój ze strony Pentagonu ze względu na postęp w zakresie produkcji rakiet dalekiego zasięgu. Stany Zjednoczone uznały, że strategia ta musi zostać zmieniona. Administracja doskonale zdaje sobie sprawę, że sankcje to tylko rozwiązanie tymczasowe, ale jest ono przynajmniej skuteczniejsze niż bezczynność – a tak można określić politykę ustępstw w obliczu braku współpracy drugiej strony. W roku wyborczym urzędujący prezydent „za wszelką cenę” chciał uniknąć oskarżeń o bierność czy słabość3.
/Zagrożony sojusznik? Wzrastające napięcie wokół programu nuklearnego Iranu jest w zdecydowanej większości zasługą aktywności Izraela. Najwierniejszy amerykański sojusznik na Bliskim Wschodzie z wielkim niepokojem spogląda w kierunku Teheranu, osiągającego znaczące postępy w rozwoju programu nuklearnego. W ostatnim czasie jest on nawet porównywany na wyrost do drugiego holocaustu, co ma zwiększyć niepokój społeczności międzynarodowej, a tym
samym zapewnić jej zrozumienie wobec zdecydowanych działań Izraela, gdyby takie były konieczne. Tymczasem trudno nie ulec wrażeniu, że słuszna jest na pozór kontrowersyjna teza stawiana przez klasyka myśli neorealistycznej, Kennetha Waltza. Podkreśla on, że Iran jest aktorem racjonalnym, a zdobycie przez niego broni nuklearnej wykluczy groźbę konfliktu na pełną skalę na Bliskim Wschodzie. W konsekwencji obawy o atak ze strony tego kraju, po tym jak stałby się depozytariuszem broni atomowej, wynikają albo z poszukiwania pretekstu do prewencyjnego uderzenia, albo z niezrozumienia zasad funkcjonowania systemu międzynarodowego. Wydaje się, że z dużą dozą prawdopodobieństwa drugi powód można odrzucić4.
/Dwie czerwone linie Zarówno z punktu widzenia Izraela, jak i USA, interwencja zbrojna w Iranie (czyli bombardowanie lotnictwa – inwazji na wzór operacji „Iraqi Freedom” raczej się nie rozważa) jest traktowana jako ostateczność. Niemniej, „ostateczność” jest różnie rozumiana przez oba państwa. Niski poziom lub nawet brak bezpośredniego zagrożenia ze strony Iranu w połączeniu z chęcią odbudowy nadwątlonej, w wyniku awanturniczej postawy Busha, soft power, sprawiają, że USA są bardziej wyrozumiałe. Waszyngton nie chce i nie może sobie pozwolić na to, by po raz kolejny odegrać rolę „samozwańczego szeryfa”. W przypadku Stanów Zjednoczonych nieprzekraczalna czerwona linia znajduje się o wiele dalej niż w przypadku Izraela. Zgodnie z deklaracjami prezydenta Obamy, USA są w stanie zaakceptować cywilny program nuklearny Iranu, pod warunkiem, że Teheran dostosuje się do zapisów Traktatu o Nieproliferacji Broni Jądrowej5. Z punktu widzenia Izraela jakikolwiek postęp w ramach programu nuklearnego jest traktowany jako poważne zagrożenie. Rząd Beniamina Netanjahu dąży za wszelka cenę do zachowania statusu jedynego depozytariusza broni nuklearnej na Bliskim Wschodzie. Izrael nie jest w stanie nie tylko zaakceptować wojskowego, ale również pokojowego programu nuklearnego. Ten ostatni traktuje tylko jako zasłonę dymną dla prac nad bronią nuklearną, co nie jest bezzasadne, zwłaszcza że wiele instalacji jest wykorzystywanych zarówno w przypadku programu cywilnego, jak i w produkcji broni nuklearnej („podwójne przeznaczenie”). Izrael nie wierzy w powtarzane ustawicznie zapewnienia ze strony ajatollaha Alego Khamenei, że Iran nie dąży do zdobycia broni nuklearnej, ale zamierza ograniczyć się tylko do prac nad rozwojem pokojowego programu nuklearnego6.
44/ ARENA
45/ ARENA
/Stosunki amerykańsko-
/Perspektywy na przyszłość
jordańskie –
Wraz z upływem czasu sceptycy wskazują, że spada prawdopodobieństwo rozwiązania kryzysu za pomocą środków dyplomatycznych. Zawiodła zarówno polityka „kija i marchewki”, jak i koncepcja odprężenia lansowana przez Baracka Obamę w ciągu pierwszego roku jego urzędowania. Obecnie nie ma jednak odpowiedniego klimatu do działań militarnych, więc zapewne będą kontynuowane wysiłki dyplomatyczne7.
prawdziwy sojusz czy przejaw neokolonializmu?
Interwencja na wzór tej przeprowadzonej w Iraku jest przedsięwzięciem o tyle kosztownym, co ryzykownym, kładącym na szali wizerunek Waszyngtonu. Ewentualną akcję zbrojną ograniczono by zapewne do ataku lotnictwa na irańskie instalacje nuklearne (przystosowanie do warunków irańskich „scenariusza Osirak”)8. Otwarte pozostaje pytanie, czy okazałby się on skuteczny oraz czy należy go traktować jako pełną strategię, czy też zaledwie pierwszy etap realizacji bardziej złożonej koncepcji. Warto wskazać, że w grę wchodzą nie tylko działania lotnictwa amerykańskiego, ale również wspólny atak amerykańsko-izraelski, a nawet samotne bombardowania floty powietrznej Kraju Dawida (de facto najbardziej prawdopodobne)9.
Artur Malantowicz Tekst został opublikowany w dniu 15 listopada 2012 r. na Blogu Centrum Inicjatyw Międzynarodowych - partnera Koła Studentów Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Więcej na www.blogcim.wordpress.com.
Ponad sześćdziesięcioletnia historia stosunków Haszymidzkiego Królestwa Jordanii oraz Stanów Zjednoczonych Ameryki pełna była burzliwych wydarzeń, okresów zbliżenia i ochłodzenia wzajemnych relacji. Co istotne, wraz z upływem czasu dostrzegalna była intensyfikacja kontaktów na linii Amman-Waszyngton. Niniejsza analiza ma na celu prezentację relacji jordańsko-amerykańskich, określenie ich charakteru oraz ocenę z perspektywy dwóch zjawisk/procesów obecnych w środowisku międzynarodowym – układu sojuszniczego oraz neokolonializmu. Sojusz jest rozumiany jako sformalizowany (oparty o umowę międzynarodową) związek dwóch lub więcej państw, realizujący określone cele polityczne, gospodarcze i militarne, neokolonializm natomiast to utrzymywanie zależności gospodarczych i politycznych między „bogatą Północą” (dawnymi mocarstwami kolonialnymi), a „biednym Południem” (dawnymi koloniami), których przejawem może być kontrola sytuacji wewnętrznej w byłych koloniach.
Brak odpowiedniego klimatu dla działań militarnych zwiększa prawdopodobieństwo zastosowania działań pośrednich. Tym bardziej, że USA posiadają w tym zakresie duże doświadczenie. Prawdopodobnie najskuteczniejszą opcją byłoby w tym kontekście zainicjowanie lub poparcie wojskowego zamachu stanu. Ze względu na potencjał irańskiej armii rozwiązanie wydaje się dość interesujące, choć istotnym problemem jest wysoki poziom jej upolitycznienia i zideologizowania, co ogranicza takie zagrożenie10. Jako rozwiązanie ostatniej szansy, gdy inne opcje zawiodą, jawi się możliwość zwrócenia się w kierunku strategii powstrzymywania, której celem nie byłoby uniemożliwienie zdobycia broni nuklearnej przez Iran, ale raczej minimalizacja zagrożenia z jego strony, gdy to już nastąpi11.
1 K. McVeigh, Obama Promises ‘Toughest Sanctions’ on Iran over Alleged Bomb Plot, strona internetowa dziennika „The Guardian”, http:// www.guardian.co.uk/world/2011/oct/13/obama-us-toughest-sanctions-iran, (data dostępu: 31 lipca 2012); M. A. Mousavi, F. Vafaeezadeh, Change but No Change: U.S. – Iran Relations Through the Lens of President Obama’s Nowruz Messages (2009–2012), „Iranian Review of Foreign Affairs” 2012, vol. 3, no. 1, s. 118–126. 2 S. Richman, Obama Can Stop Israel from Attacking Iran, http://www.fff.org/comment/com1202b.pdf (data dostępu: 31 lipca 2012). 3 V. D. Hanson, Obama’s Iran 2.0 Policy Failed On Every Front, http://news.investors.com/article/600679/201202091828/failed-iran-policy-increases-likelihood-of-war.htm?p=full, (data dostępu: 31 lipca 2012); J. D’Amato, US Strategic Competition with Iran. Energy, Economics, Sanctions and the Nuclear Issue, Center for Strategic & International Studies (CSIS), Washington 2011, s. 26–27. 4 K. Waltz, Why Iran Should Get the Bomb? Nuclear Balancing Would Mean Stability, „Foreign Affairs” July/August 2012, s. 2; D. Krajewski, Stosunki USA i Iraku. Za prezydentury Mahmouda Ahmadinejada. Analiza sfery doktrynalnej irańskiej polityki zagranicznej, Toruń 2011, s. 52. 5 J. D’Amato, op.cit., s. 13-17; M. Fitzpatrick, Is Iran’s Nuclear Capability Inevitable?, [w:] P. M. Cronin (red.), Double Trouble. Iran and North Korea as Challenges to International Security, Praeger Security International, Connecticut London 2008, s. 33-36. 6 K. McVeigh, op.cit. 7 J. D’Amato, op.cit., s. 5; K. Waltz, op.cit., s. 4. 8 W wyniku bombardowania lotnictwa Izraela został zniszczony iracki badawczy reaktor atomowy w Osirak w 1981 r. W tym przypadku nie chodzi jednak o zniszczenie jednego kompleksu, ale kilku znacznie od siebie oddalonych, niektóre z nich są ukryte pod ziemią, inne chronione przez irański system ochrony rakietowej. 9 K. Pollack, D. Byman, M. Indyk, S. Maloney, M. O’Hanlon, B. Riedel, Which Path to Persia? Options for a New American Strategy toward Iran, „Analysis Paper” 2009, no. 20, s. 89–92; A. Toukan, A. H. Cordesman, Options in Dealing with Iran’s Nuclear Program, Center for Strategic & International Studies (CSIS), Washington 2010, s. 124, 129-130, 137-138; 140-143. 10 A. Jafarzadeh, The Iran Threat. President Ahmadinejad and Coming Nuclear Crisis, New York 2008, s. 232–234; K. Pollack, D. Byman, M. Indyk, S. Maloney, M. O’Hanlon, B. Riedel, op.cit, s. 101-104, 113-119, 122. 11 M. Flaurnoy, J. Davidsen, Obama’s New Global Posture. The Logic of U.S. Foreign Deployments, „Foreign Affairs” July/August 2012, s. 61; J. D’Amato, op.cit., s. 42–43.
Relacje amerykańsko-jordańskie do /1989 r. Ustanowienie stosunków dyplomatycznych między Jordanią a Stanami Zjednoczonymi nastąpiło już w 1949 r. Dwa lata później Amerykanie zaczęli przekazywać do Ammanu pomoc gospodarczą, a od 1957 r., po pogorszeniu się relacji brytyjsko-jordańskich oraz w obliczu trudnej sytuacji wewnętrznej w Jordanii, także pomoc militarną1.Kolejne 30 lat przyniosło stopniową intensyfikację i instytucjonalizację współpracy
– amerykańska administracja przychylnie spoglądała na prozachodni kurs w jordańskiej polityce zagranicznej (w zamian za co Jordania otrzymywała od USA pomocą finansową w wysokości około 50 mln USD rocznie), a jakość wzajemnych stosunków zależała od poziomu osobistych relacji między królem Husajnem a kolejnymi prezydentami Stanów Zjednoczonych. Kluczowym dla przetrwania jordańskiej monarchii było stanowisko USA w czasie wojny domowej w Jordanii (tzw. Czarny Wrzesień). Już na początku 1970 r. król Husajn, przewidując bieg wydarzeń, wystosował prośbę
46/ ARENA do rządów amerykańskiego i izraelskiego o pomoc w razie ewentualnego konfliktu z Palestyńczykami i zagrożeniami inwazją państw sąsiedzkich; zapewnienie o udzieleniu tejże otrzymał. Gdy we wrześniu doszło do przesilenia w stosunkach jordańsko-palestyńskich oraz syryjskiej interwencji na północy Jordanii, USA aktywnie zaangażowały swoją dyplomację, z jednej strony naciskając na Związek Radziecki, aby ten odwołał swoich sojuszników z Damaszku, a z drugiej – przekonując Izrael o potrzebie militarnego wsparcia władzy Haszymidów2. Do chwilowego ochłodzenia między Waszyngtonem a Ammanem doszło po wojnie Jom Kippur z 1973 r. Prowadzone po jej zakończeniu rozmowy pokojowe, decyzją administracji Cartera oraz prawicowych rządów Begina, nadały priorytet rozwiązaniu sporu izraelskoegipskiego kosztem relacji izraelsko-jordańskich. W efekcie we wrześniu 1978 r. doszło do podpisania porozumienia z Camp David, które określiło ogólne zasady pokoju w regionie oraz zasady izraelskoegipskiego traktatu pokojowego. Mimo iż król Husajn nie został zaproszony na rozmowy w Camp David, dokument 14-krotnie wymieniał Jordanię w kontekście jej roli w implementacji pokoju na Zachodnim Brzegu. Niemniej jednak monarchia haszymidzka oznajmiła, iż nie czuje się prawnie i moralnie związana postanowieniami Camp David, co było dosyć odważnym stwierdzeniem, zważywszy zwłaszcza na liczne groźby amerykańskiej administracji o wstrzymaniu pomocy finansowej i sprzedaży broni do Jordanii3. Koniec lat 80. XX w. przyniósł dla Jordanii znaczne ograniczenie pomocy finansowej ze strony państw naftowych, a w konsekwencji także drastyczny wzrost zadłużenia zagranicznego – w 1989 r. wyniósł on blisko 200% PKB. Zmusiło to rząd, powszechnie krytykowany za nepotyzm i korupcję, do renegocjacji długu. W znacznej mierze uzależnione od Waszyngtonu międzynarodowe instytucje finansowe4 – Międzynarodowy Fundusz Walutowy oraz Bank Światowy – zgodziły się udzielić Jordanii kolejnych pożyczek pod warunkiem przeprowadzenia niezbędnych reform oraz implementacji 5-letniego planu stabilizacyjnego. Założenia dostosowania strukturalnego były jednak bardzo wymagające: Jordania została zobowiązana do ograniczenia wydatków publicznych, wprowadzenia nowych podatków, reformy administracyjnej, deregulacji finansowej, liberalizacji handlu i prywatyzacji wielu przedsiębiorstw5. Ich konsekwencją było m.in. zniesienie rządowych subsydiów na produkty żywnościowe, używki i paliwa oraz wzrost cen tych artykułów, co nie spotkało się z przychylnym przyjęciem przez społeczeństwo. W kwietniu 1989 r. na południu Jordanii, wśród tradycyjnych zwolenników monarchii, wybuchły zamieszki, które szybko rozprzestrzeniły się na cały kraj. Odpowiedzią króla na zaistniałą sytuację była decyzja o częściowej liberalizacji systemu politycznego Jordanii6.
47/ ARENA
/Kryzys w Zatoce Załamanie tradycyjnie poprawnych stosunków jordańsko-amerykańskich miało miejsce w czasie pierwszej wojny w Zatoce. Mimo nacisków amerykańskiej dyplomacji, król Husajn nie wystąpił jednoznacznie przeciw irackiej inwazji na Kuwejt, odmówił też poparcia dla operacji „Pustynna Burza”. Oficjalnie ogłoszona neutralność Jordanii spotkała się z ostrą krytyką władz w Waszyngtonie, a w konsekwencji całkowicie wstrzymana została amerykańska pomoc gospodarcza dla Jordanii. Podobne stanowisko wobec władz w Ammanie przyjął świat arabski – na przykład Arabia Saudyjska zerwała stosunki dyplomatyczne, wstrzymała pomoc zagraniczną dla Jordanii oraz zwolniła setki tysięcy jordańskich pracowników. Świat nie starał się zrozumieć motywacji króla Husajna, który wszak nie mógł się zachować inaczej: z jednej strony jordańska gospodarka była silnie uzależniona od Iraku (w zamian za pomoc udzieloną w czasie wojny z Iranem, Jordania otrzymywała kontrakty na dostawę irackiej ropy naftowej za symboliczną cenę), a z drugiej – elity jordańskie i irackie utrzymywały ze sobą bliskie kontakty, a sam Saddam Husajn cieszył się wysokim poparciem wśród ludności palestyńskiej Jordanii (inna decyzja jordańskiego monarchy mogła doprowadzić do destabilizacji kraju)7.
amerykańsko-jordańskie /Stosunki a bliskowschodni proces pokojowy Stan międzynarodowej izolacji Jordanii nie utrzymywał się jednak zbyt długo, ponieważ już w marcu 1991 r. administracja amerykańska wystąpiła z propozycją zwołania międzynarodowej konferencji pokojowej w celu zakończenia konfliktu izraelsko-arabskiego. Mimo iż ówczesny sekretarz stanu USA James Baker jasno dał do zrozumienia, że niemożliwym jest odbudowanie stosunków jordańsko-amerykańskich z dnia na dzień, to w rzeczywistości obie strony były głęboko zainteresowane zmianą status quo. Trudna sytuacja ekonomiczna i polityczna Jordanii poniekąd implikowała zaangażowanie monarchii w proces pokojowy sponsorowany przez USA, czego Amerykanie byli w pełni świadomi – „mieliśmy powód, by wierzyć, że król uczyni prawie wszystko, aby zakończyć izolację polityczną i powrócić do łask Stanów Zjednoczonych”8. Z drugiej strony zaś, aktywny udział Jordanii – wieloletniego propagatora pokoju w regionie oraz państwa arabskiego z najdłuższą granicą z Izraelem – był kluczowy dla sukcesu procesu pokojowego. Tylko Jordania była w stanie przekonać Palestyńczyków do udziału w międzynarodowych rozmowach pokojowych. Pełna naprawa wzajemnych relacji nastąpiła jednak dopiero w 1994 r., gdy doszło do normalizacji stosunków
izraelsko-jordańskich (Deklaracja waszyngtońska, lipiec), a następnie podpisania traktatu pokojowego (październik). W rzeczywistości, pokojowe partnerstwo z Izraelem sprawiło, że znaczenie Jordanii dla interesów amerykańskich znacznie wzrosło. Dotychczas było to jedynie małe i pozbawione zasobów państwo prowadzące prozachodnią politykę; od 1994 r. był to wartościowy sojusznik, który stał się modelem pokojowej koegzystencji i stabilności. Dowodem na to była chociażby podróż Billa Clintona do Jordanii w 1994 r. – pierwsza wizyta amerykańskiego prezydenta w tym kraju od 1974 r. Wkrótce potem nastąpiło całkowite umorzenie długu Jordanii wobec Stanów Zjednoczonych wartego 700 mln USD (1995 r.), nazwanie Jordanii głównym sojusznikiem USA spoza Paktu Północnoatlantyckiego (major non-NATO ally, 1996 r.)9 oraz wznowienie pomocy finansowej dla monarchii haszymidzkiej, z przeznaczeniem tak na cele gospodarcze, jak i wojskowe (zob. Tabela 1). Z niespełna 50 mln USD pomocy rocznie w latach 1993-1995, w 1996 r. jej poziom wzrósł kilkukrotnie, głównie za przyczyną przyznania specjalnych środków na pokrycie zakupu sprzętu wojskowego i uzbrojenia (miało to ułatwić Jordanii zapewnienie bezpieczeństwa na granicy z Izraelem). Następnie, w latach 1997-1998 Jordania pozyskała z Funduszu na rzecz Pokoju i Stabilizacji na Bliskim Wschodzie dodatkowe kwoty w wysokości 100 mln USD rocznie. Ich celem było wsparcie implementacji programu reform gospodarczych w Jordanii. W latach 1999-2000 dodatkowe środki były natomiast związane ze szczególną rolą króla Husajna w osiągnięciu porozumienia między Palestyńczykami a Izraelem w czasie negocjacji w Wye River10. W 2003 r. amerykańska pomoc dla Jordanii osiągnęła najwyższą wartość w historii (łącznie ponad 1,5 mld USD), co z jednej strony było spowodowane politycznym poparciem monarchii haszymidzkiej dla interwencji w Iraku, a z drugiej – rekompensatą za utracony iracki rynek zbytu. Od tego czasu, coroczna pomoc finansowa Stanów Zjednoczonych przekracza 500 mln USD, co czyni Jordanię czwartym największym biorcą amerykańskiej pomocy na świecie, po Izraelu, Egipcie i Kolumbii. Amerykanom zupełnie nie przeszkadzał fakt, że król Husajn, chcąc swobodnie realizować swoją pokojową politykę wobec Izraela, już w 1993 r. zaczął ograniczać wewnętrzną opozycję. Wtedy to doszło do reformy prawa wyborczego, która uderzyła bezpośrednio we wszystkie ugrupowania o podłożu ideologicznym, czyli przede wszystkim partie islamistyczne i nacjonalistyczne – po wyborach jesienią 1993 r. ich reprezentacja parlamentarna zmniejszyła się z 47 do 29 mandatów (na 80 miejsc)11. Islamski Front Działania, główna partia opozycyjna wobec reżimu, nie przestała jednak kontestować dążeń do normalizacji stosunków z Izraelem. W odpowiedzi rząd wielokrotnie zakazywał zgromadzeń publicznych opozycji, cenzurował prasę oraz więził wielu aktywistów. Przed następnymi wyborami (1997 r.) miała miejsce
Tabela 1. Amerykańska pomoc finansowa dla Jordanii w latach 1991-2010 (mln USD).
Wartość pomocy gospodarczej* (w tym programy specjalne)
1991 1992 1993 1994 1995 1996 1997 1998 1999 2000 2001 2002 2003 2004 2005 2006 2007 2008 2009 2010
35,0 50,0 35,0 28,0 28,9 36,1 201,4 151,2 201,4 201,7 151,7 251,6 951,0 352,3 351,6 299,1 255,3 561,4 363,5 463,0
(100,0) (100,0) (50,0) (50,0) (100,0) (700,0) (100,0) (100,0) (50,0) (10,3) (200,0) (100,0) (100,0)
Wartość pomocy militarnej** (w tym programy specjalne)
21,3 20,6 9,5 9,8 8,3 201,2 31,7 76,6 121,3 226,6 76,7 102,0 606,4 208,9 309,0 210,9 254,1 351,2 338,1 353,8
(50,0) (150,0) (25,0) (406,0) (100,0) (45,0) (50,0) (100,0) (50,0)
* Pomoc gospodarcza obejmuje środki przekazywane w ramach Funduszu Wsparcia Gospodarczego (Economic Support Fund), pomocy żywnościowej, pomocy rozwojowej oraz współpracy w zakresie pokoju. ** Pomoc militarna obejmuje środki przekazywane w ramach dwóch programów: IMET (International Military Education and Training) oraz FMF (Foreign Military Financing).
kolejna kampania ograniczająca wolności polityczne. Obok nowych ograniczeń dla publicznych zgromadzeń, rząd dekretował także poprawki do ustawy o prasie i publikacji. Wprowadzały one restrykcyjne zasady finansowania i pozyskiwania licencji do prawa publikacji, co w konsekwencji spowodowało zawieszenie wielu niezależnych i opozycyjnych tytułów prasowych. Same wybory zostały zbojkotowane przez opozycję12. Mimo iż jordańskie władze spotkały się z ostrą krytyką ze strony międzynarodowych organizacji praw człowieka, np. Human Rights Watch13, pozostało to bez odzewu w Waszyngtonie. Mało tego, król Husajn zyskał sobie przychylność amerykańskiej administracji, gdy zakazał w Jordanii proirackich demonstracji w obliczu narastającej konfrontacji politycznej między USA a Irakiem w lutym 1998 r.14
48/ ARENA
/Relacje gospodarcze Po zbliżeniu politycznym z połowy lat 90., ważnym elementem stosunków jordańsko-amerykańskich stała się gospodarka. Z inicjatywy amerykańskiej w 1996 r. ustanowiono podstawy prawne do zakładania uprzywilejowanych stref przemysłowych na terenie Jordanii i Izraela. Towary wyprodukowane w obrębie stref mogły być eksportowane do Stanów Zjednoczonych w ruchu bezcłowym po spełnieniu zasady pochodzenia, tj. co najmniej 35% wartości końcowej produktu powinno było zostać wytworzone w środowisku lokalnym. Minimum 11,7% powinna stanowić produkcja jordańska, 7-8% produkcja izraelska, a pozostała część wartości towaru może zostać wyprodukowana na obszarze Jordanii, Izraela, terytoriów palestyńskich lub Stanów Zjednoczonych15. Pierwsza taka strefa powstała jeszcze w 1997 r. w Irbidzie na północy Jordanii, a do roku 2012 funkcjonowało ich już 14 – na ich terenie działało ponad 50 przedsiębiorstw zatrudniających blisko 50 tys. pracowników. W październiku 2000 r. doszło do podpisania umowy o strefie wolnego handlu Jordania – USA, trzeciego tego typu amerykańskiego porozumienia w historii i pierwszego zakładającego wolny handel z państwem arabskim, które weszło w życie w grudniu 2001 r. Porozumienie zakładało stopniową redukcję ceł i ograniczeń ilościowych w handlu dwustronnym, aby ostatecznie w 2010 r. całkowicie znieść ograniczenia celne na handel niemal wszystkimi towarami. Dla gospodarki USA podpisana umowa nie miała żadnego wymiernego znaczenia, natomiast dla Jordanii oznaczała ona dostęp do największej gospodarki świata na uprzywilejowanych warunkach oraz więcej amerykańskich inwestycji zagranicznych, a na płaszczyźnie politycznej – potwierdzenie poparcia Stanów Zjednoczonych dla jordańskiego reżimu, w tym szczególnie dla króla Abdullaha II wkrótce po objęciu przez niego władzy w Jordanii16. Amerykańskie działania – tak specjalne strefy przemysłowe, jak i strefa wolnego handlu – przyniosły wymierny efekt w postaci wzrostu wymiany handlowej z Jordanią z niespełna 300 mln USD w 1992 r. do ponad 2,5 mld USD w 2010 r., przy czym szczególnie szybko rósł jordański eksport do USA (zob. Tabela 2). Należy jednak zauważyć, że wzrost ten wpisywał się w ogólną pozytywną tendencję intensyfikacji kontaktów handlowych Jordanii.
49/ ARENA Tabela 2. Wartość wymiany handlowej Jordanii z USA [mln USD].
Eksport
1992 1993 1994 1995 1996 1997 1998 1999 2000 2001 2002 2003 2004 2005 2006 2007 2008 2009 2010 2011 2012 (I-III)
18,1 18,8 29,1 28,9 25,2 25,3 16,4 30,7 73,3 229,2 412,4 673,5 1093,4 1266,8 1422,1 1328,9 1137,5 924,1 974,1 1060,5 282,4
Import
Bilans
257,7 360,6 287,2 335,3 345,2 402,5 353,0 275,7 316,9 339,0 404,4 492,4 551,5 644,2 650,3 856,2 940,3 1191,8 1174,2 1454,3 422,6
-239,6 -341,8 -258,1 -306,4 -320,0 -377,2 -336,6 -245,0 -243,6 -109,8 8,0 181,0 541,9 622,7 771,7 472,7 197,1 -267,7 -200,1 -393,8 -140,2
Abdullaha II – prymat /Era bezpieczeństwa narodowego Za rządów Abdullaha II17 Jordania niemal całkowicie popierała amerykańską politykę wobec regionu bliskowschodniego, co było związane przede wszystkim z przekonaniem monarchy o prymacie rozwoju gospodarczego w zapewnieniu stabilności kraju, a ten był możliwy jedynie przy wsparciu USA. W dobrych relacjach ze Stanami Zjednoczonymi Abdullah widział również szansę na wznowienie procesu pokojowego, który znalazł się w impasie po wybuchu intifady Al-Aqsa. Na przeszkodzie w realizacji tego zamierzenia stanęły jednak zamachy terrorystyczne z 11 września 2001 r., które całkowicie przedefiniowały amerykańską politykę wobec regionu bliskowschodniego. Bezpośrednio po atakach król Abdullah wyraził pełne poparcie dla amerykańskiej „wojny z terroryzmem”, natomiast jordańskie społeczeństwo, w tym przedstawiciele opozycji islamistycznej, o ile w pełni krytykowało mordowanie niewinnych ludzi, o tyle przeciwne było angażowaniu się po stronie amerykańskiej w planowanych akcjach odwetowych na Bliskim Wschodzie. Aby stłumić głosy
opozycji, reżim zdecydował się na wprowadzenie nowych restrykcyjnych przepisów regulujących organizację demonstracji oraz reformę kodeksu karnego, rozszerzającą m.in. definicję terroryzmu. Jednocześnie, aby odwrócić uwagę opinii publicznej od spraw bezpieczeństwa i polityki zagranicznej, król Abdullah ogłosił w październiku 2001 r. nowy plan reform społeczno-ekonomicznych. Dodatkowe środki finansowe, pozyskane m.in. z pomocy zagranicznej, miały zostać przekazane na cele edukacji, poprawy infrastruktury oraz jakości usług publicznych. Z powodów „bezpieczeństwa narodowego” przez dwa lata przekładane były też wybory parlamentarne – ostatecznie odbyły się one w listopadzie 2003 r.18 Po raz kolejny regres demokracji w Jordanii odbywał się za pełną wiedzą i przyzwoleniem strony amerykańskiej, w zamian za co władze w Ammanie w październiku 2001 r. zdecydowały o wysłaniu oddziału jordańskich sił specjalnych do Afganistanu. Gdy w 2003 r. zapadła decyzja o amerykańskiej interwencji w Iraku, król Abdullah II nie popełnił błędów swojego ojca, mimo iż gospodarczo Jordania wciąż była uzależniona od Saddama Husajna i irackiej ropy. W publicznych wystąpieniach, które miały miejsce bezpośrednio po 20 marca 2003 r., król Abdullah skrytykował amerykańską interwencję w Iraku, utrzymując, że Jordania zrobiła wszystko, aby nie dopuścić do wybuchu wojny, aczkolwiek była bezsilna wobec amerykańskiego „buldożera”. W rzeczywistości jednak władze jordańskie udzieliły de facto politycznego przyzwolenia dla działań Stanów Zjednoczonych w Iraku poprzez wsparcie logistyczne dla wojsk amerykańskich – nieoficjalnie jordańskie terytorium stało się bazą operacyjną dla brytyjskich i amerykańskich oddziałów, a przy jej granicy rozlokowano system rakietowej ochrony powietrznej Patriot19. Za swoje poparcie Jordania została wynagrodzona zwiększeniem amerykańskiej pomocy gospodarczej (zob. Tabela 1). Ponadto, Arabia Saudyjska i Kuwejt zobowiązały się dostarczać Jordanii ropę naftową za darmo do lipca 2003 r.20 Wkrótce po zakończeniu działań wojennych w Iraku, Jordania zaangażowała się w realizację amerykańskiej wizji stabilizacji sytuacji na Bliskim Wschodzie. Już we wrześniu 2003 r. jordański reżim zaoferował przeprowadzenie szkoleń dla irackich służb policyjnych, a w latach 2004-2007 ośmiotygodniowy trening w Jordanii ukończyło około 50 tys. policjantów21. Równie aktywnie monarchia haszymidzka włączyła się w wypracowanie Mapy Drogowej, której oficjalna inauguracja miała miejsce na szczycie w Akabie w czerwcu 2003 r. W rzeczywistości inicjatywa ta opierała się na planie działania przedstawionym amerykańskiej dyplomacji po raz pierwszy w kwietniu 2002 r. przez króla Abdullaha II oraz ponowionym w czasie jego spotkania z prezydentem Georgem Bushem w sierpniu 2002 r.22 Zaangażowanie monarchii haszymidzkiej w „wojnę z terroryzmem” sprawiło, że już w 2002 r. Jordania sama stała się sceną aktów terrorystycznych. 28 października
2002 r. Al-Kaida dokonała zamachu na amerykańskiego dyplomatę Laurence’a Foleya na przedmieściach Ammanu. Wywołało to zdecydowaną reakcję jordańskich władz i intensyfikację pracy służb wywiadowczych, w efekcie których w kwietniu 2004 r. udaremniono przeprowadzenie serii zamachów na ambasadę amerykańską, kancelarię premiera i kilka innych urzędów. Ujęci wówczas terroryści zostali niebawem skazani na karę śmierci, a w stosunku do głównego odpowiedzialnego za zaplanowanie zamachów – szefa Al-Kaidy w Iraku i zarazem jordańskiego obywatela Abu Musab al-Zarkawiego – wydano wyrok in absentia23. Podjęte kroki nie uchroniły jednak Jordanii od tragicznych wydarzeń z końca 2005 r. 9 listopada w zamachach bombowych na trzy hotele w Ammanie zginęło blisko 60 osób, a ponad 100 zostało rannych – większość ofiar stanowili Jordańczycy. Odpowiedzialność za zamachy przyjęła iracka Al-Kaida, co wywołało liczne manifestacje jordańskiego społeczeństwa, domagające się śmierci Zarkawiego. W odpowiedzi jordański reżim podjął decyzję o jeszcze silniejszej współpracy ze Stanami Zjednoczonymi, w tym w zakresie zwalczania terroryzmu, czego przejawem była intensyfikacja współpracy amerykańskich i jordańskich służb specjalnych i wywiadowczych. Jordańska agencja (Mukhabarat) jest obecnie powszechnie uznawana za drugiego najważniejszego partnera CIA (po MI6), przede wszystkim z racji na wysoki poziom profesjonalizacji i infiltracji bliskowschodnich ugrupowań terrorystycznych. Za sprawą jordańskich służb wywiadowczych w czerwcu 2006 r. doszło do ataku amerykańskich sił lotniczych na dom al-Zarkawiego w pobliżu Bagdadu oraz śmierci terrorysty24. Interesujące, że w owym czasie Jordania utrzymywała ze Stanami Zjednoczonymi bodajże najwyższy poziom relacji dyplomatycznych w całej historii stosunków bilateralnych. Ówczesny ambasador Jordanii w Waszyngtonie stwierdził: „Mamy otwarte wszystkie drzwi i nielimitowany dostęp do administracji Busha. Kongres również jest nam bardzo przychylny, dotyczy to obu izb i całego spektrum politycznego. Mamy doskonałe relacje z obiema partiami, instytucjami i think tankami”25. Jordański status głównego sojusznika USA spoza NATO przyznaje monarchii priorytet w rozważaniu transferu amerykańskich środków obrony oraz korzystania z funduszy wsparcia militarnego. Jordańska armia, mimo iż mało liczna, jest postrzegana w Stanach Zjednoczonych jako jedna z najbardziej profesjonalnych na Bliskim Wschodzie, a tym samym jako wartościowy partner. Co prawda monarchia nie wyraziła nigdy zgody na założenie stałej bazy amerykańskich sił zbrojnych na jej terytorium, ale wielokrotnie miały miejsce wspólne ćwiczenia wojskowe, tak na pustynnym obszarze Jordanii, jak i w państwach trzecich. Rokrocznie około 300 przedstawicieli jordańskiego personelu wojskowego przechodzi szkolenia w Stanach Zjednoczonych. Amerykanie dbają również o proces modernizacji
50/ ARENA jordańskich sił zbrojnych – tylko w latach 2006-2010 wartość zakupionej przez Jordanię broni i technologii wyniósł blisko 2 mld USD. W zamian monarchia haszymidzka silnie angażuje się w działania NATO w regionie: oddział sił specjalnych nieoficjalnie uczestniczył w misji stabilizacyjnej w Afganistanie niemal od początku wojny, a od 2010 r. jordańscy eksperci trenują afgańską armię; w 2011 r. sześć jordańskich myśliwców wzięło udział w operacji Świt Odysei w Libii26. Stosunki Amman-Waszyngton w pierwszych latach prezydentury Baracka Obamy upłynęły pod znakiem nieudanych prób wznowienia procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie, co było związane przede wszystkim z brakiem konsekwencji administracji amerykańskiej w jej kontaktach z Izraelem. Wydarzenia „arabskiej wiosny” natomiast potwierdziły, że Jordania jest dla Stanów Zjednoczonych wiarygodnym partnerem – monarchia haszymidzka, jako scena jedynie umiarkowanych protestów społecznych, wielokrotnie służyła jako przykład pokojowego i rozważnego rozwiązywania własnych problemów. We wrześniu 2011 r. przeprowadzono reformy konstytucyjne, które wprowadzały m.in.: zakaz łamania swobód obywatelskich, zakaz tortur i nieludzkiego traktowania, zasadę domniemania niewinności oraz, co wydaje się najistotniejsze, ustanawiały niezawisłe sądownictwo, Trybunał Konstytucyjny i niezależną komisję wyborczą27.
/Konkluzje Jordania i Stany Zjednoczone mają podstawy do funkcjonowania w ramach sojuszu międzynarodowego – łączą je wspólne interesy, które nieustannie poszerzają swój zakres. Obok tradycyjnego dążenia do rozwiązania konfliktu izraelsko-arabskiego, obecnie oba państwa są zainteresowane także zwalczaniem terroryzmu, stabilizacją sytuacji wewnętrznej Iraku oraz jak najszybszym zakończeniem wojny domowej w Syrii. Można byłoby powiedzieć, że Jordania jest dla Stanów Zjednoczonych ważnym sojusznikiem w regionie Bliskiego Wschodu, przede wszystkim ze względu na współpracę militarną i wywiadowczą, gdyby nie fakt, że oba państwa nigdy formalnie nie zawarły układu sojuszniczego – podstawy wzajemnej współpracy mają naturę retoryczną. Co więcej, idea sojuszu jawi się jako relacja oparta na partnerstwie, a w stosunkach na linii Amman-Waszyngton to zdecydowanie Amerykanie mają dominującą rolę i wielokrotnie nie liczyli się oni ze zdaniem czy interesami słabszego państwa. Dowiodły tego wydarzenia roku 1990, gdy wieloletni „sojusznik” i „partner” odmówił udziału w akcji zbrojnej przeciwko własnemu sąsiadowi z racji na sprzeczne interesy, za co, mówiąc kolokwialnie, został ukarany. Stan relacji jordańsko-amerykańskich bliższy jest zależnościom związanym z neokolonializmem, mimo iż
51/ ARENA Jordania nigdy kolonią amerykańską nie była. Położenie geopolityczne, bliskość Jordanii względem Izraela oraz utrzymywanie pokojowych relacji z tym państwem sprawia, że stabilność monarchii haszymidzkiej leży w interesie amerykańskiej polityki zagranicznej. Aby realizować te interesy Amerykanie udzielają poparcia Haszymidom niezależnie od kierunku obranej przez nich polityki wewnętrznej. Z punktu widzenia USA państwo autorytarne z silną pozycją króla, a nie demokracja z donośnym antyizraelskim głosem islamistów, daje większą gwarancję istnienia bezpiecznej wschodniej granicy Izraela. W tym celu Stany Zjednoczone przekazują Jordanii znaczne sumy pomocy finansowej, często traktując ją jako element przetargowy w zagwarantowaniu prozachodniej postawy monarchii, oraz rozwijając współpracę gospodarczą, tym samym doprowadzając poniekąd do uzależnienia jordańskiej gospodarki od dobrej woli Waszyngtonu. Te elementy zaś pozwalają kolejnym jordańskim monarchom na budowanie systemu kontrolowanej demokracji (quasidemokracji) i utrzymanie się u władzy.
/KOŁO STUDENTÓW
STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO Instytut Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagielońskiego ul. Jabłonowskich 5 31-114 Kraków
Koło Studentów Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego (KSSM UJ) jest samorządną organizacją studencką o charakterze naukowym, działającą przy Instytucie Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego (INPiSM UJ). W latach 2010-2012 Koło było organizatorem lub współorganizatorem ponad 50 wydarzeń, w tym:
1 W 1957 r. doszło w Jordanii do buntu nacjonalistycznej frakcji armii, który szybko został stłumiony. W konsekwencji jednak zawieszono konstytucję, ogłoszono stan wojenny oraz wezwano amerykańskie wsparcie militarne i pomoc finansową w oparciu o doktrynę Eisenhowera. Zob.: B. F. Salloukh, State Strength, Permeability, and Foreign Policy Behavior: Jordan in Theoretical Perspective, „Arab Studies Quarterly” 1996, vol. 18, no. 2, s. 45. 2 Szerzej o zaangażowaniu USA w czasie kryzysu jordańskiego zob. np.: A. M. Garfinkle, U.S. Decision Making in the Jordanian Crisis: Correcting the Record, „Political Science Quarterly” 1985, vol. 100, no. 1, s. 117-138. 3 M. R. Al Madfai, Jordan, the United States and the Middle East Peace Process 1974-1991, Cambridge 2007, s. 48, 54-55. 4 W roku 1990 Stany Zjednoczone posiadały 19,10% głosów w MFW oraz 17,22% głosów w Banku Światowym, co było związane z ich wkładem kapitałowym w budżet obu organizacji. Zob.: W. N. Gianaris, Weighted Voting in the International Monetary Fund and the World Bank, „Fordham International Law Journal” 1990, vol. 14, issue 4, s. 937. 5 C. R. Ryan, Peace, Bread and Riots: Jordan and the International Monetary Fund, „Middle East Policy” 1998, vol. VI, no. 2, s. 55-56. 6 Ibidem, s. 57; R. Brynen, Economic Crisis and Post-Rentier Democratization in the Arab World: The Case of Jordan, „Canadian Journal of Political Science” 1992, vol. 25, no. 1, s. 91-94. 7 Szerzej o okolicznościach poparcia Jordanii dla reżimu Husajna zob. np.: A. M. Lesch, Contrasting Reactions to the Persian Gulf Crisis: Egypt, Syria, Jordan and the Palestinians, „The Middle East Journal” 1991, vol. 45, no. 1, s. 30-50. 8 J. Baker, kwiecień 1991 r.; cytat za: A. Shlaim, Lion of Jordan. The Life of King Hussein in War and Peace, London 2008, s. 508. 9 J. M. Sharp, Jordan: Background and U.S. Relations, Washington 2011, passim. 10 J. Zając, Środki i metody oddziaływania USA w bliskowschodnim procesie pokojowym (1991–2000), Warszawa 2004, s. 122-123, 150-151; A. Prados, Jordan and the Peace Process, [w:] S. C. Pelletiere (red.), The Peace Process, Phase One: Past Accomplishments, Future Concerns, Carlisle 1997, s. 9; J. M. Sharp, op.cit., s. 25-26. 11 G. E. Robinson, Defensive Democratization in Jordan, „International Journal of Middle East Studies” 1998, vol. 30, no. 3, s. 397-399. 12 L. A. Brand, The Effects of the Peace Process on Political Liberalization in Jordan, „Journal of Palestine Studies” 1998, vol. XXVIII, no. 2, s. 60-63. 13 Zob.: Human Rights Watch, Clamping Down on Critics: Human Rights Violations in Advance of the Parliamentary Elections, New York 1997. 14 L. A. Brand, op.cit., s. 64. 15 J. Zając, op.cit., s. 124-126. 16 J. M. Sharp, op.cit., s. 22. 17 Abdullah II objął władzę po śmierci swojego ojca w lutym 1999 r. 18 S. Greenwood, Jordan, the Al-Aqsa Intifada and America’s «War on Terror», „Middle East Policy” 2003, vol. X, no. 3, s. 92-95. 19 A. Terril, Jordanian National Security and the Future of Middle East Stability, 2007, s. 23-24, http://www. strategicstudiesinstitute.army.mil/pubs/display.cfm?pubID=838 (data dostępu: styczeń 2012) 20 S. Greenwood, op.cit., s. 107. 21 A. Terril, op.cit., s. 27. 22 Szerzej zob.: M. Muasher, The Arab Center. The Promise of Moderation, New Haven-London 2008, s. 136-190. 23 King Abdullah II, Our Last Best Chance. The Pursuit of Peace in a Time of Peril, London 2011, s. 247249. 24 Ibidem, s. 250-251, 255-256; A. Terril, op.cit, s. 54-59. 25 K.Kawar, styczeń 2006 r.; cytat za: A. Henrikson, The Diplomacy of Small States: The Case of Jordan, „Jordan Journal of International Affairs” 2008, vol. 1, no. 2, s. 4. 26 J. M. Sharp, op.cit., s. 23-25. 27 Pełna lista poprawek konstytucyjnych z 2011 r. zob.: Max Planck Institute for Comparative Public Law and International Law, Constitutional Reform in Arab Countries. Jordan, http://www.mpil.de/shared/data/ pdf/overview_amendments.pdf (data dostępu: maj 2012).
Źródła dla tabel: tabela nr 1: oprac. własne na podstawie: J. M. Sharp, op.cit., s. tabela nr 2: US Census Bureau, Trade in goods with Jordan, http://www.census.gov/foreign-trade/balance/c5110.html (data dostępu: maj 2012).
- trzech edycji Festiwalu Dyplomatycznego – interdyscyplinarnego wydarzenia łączącego ogólnopolską konferencję naukową, Turniej Negocjacyjny oraz warsztaty, - międzynarodowych wyjazdów badawczych i konferencyjnych (Rzym, Hamburg, Odessa), - ponad 20 ogólnopolskich i międzynarodowych konferencji naukowych, - ponad 10 debat eksperckich, - kilkunastu spotkań i wykładów otwartych, podczas których gośćmi byli m.in. Nuncjusz Apostolski w Polsce Abp Celestino Migliore; prof. dr hab. Roman Kuźniar;
dr hab. Dariusz Kozerawski, prof. AON; Jim Hocking, dyrektor ICDI. Koło od kilku lat wydaje naukowy periodyk „Zeszyty Naukowe KSSM UJ”, magazyn opinii „ARENA. Sprawy międzynarodowe” oraz liczne publikacje tematyczne (np. „Podsumowanie polskiej prezydencji w Radzie UE”, „Polityka zagraniczna Polski. Wybrane zagadnienia i problemy”, „W murach Wiecznego Miasta – między państwem a Kościołem”, „Współczesne oblicze Iranu”). Koło prowadzi także działalność samokształceniową w oparciu o sekcje tematyczne (afrykańska; europejska; prawa międzynarodowego i praktyki dyplomatycznej; studiów strategicznych; wschodnia). W ramach Koła funkcjonują także zespoły badawcze, w tym m.in. monitorujący prace nad perspektywą finansową Unii Europejskiej na lata 2014-2020 czy zajmujące się dyplomacją Konfederacji Szwajcarskiej oraz Stolicy Apostolskiej (projekt „Dywizje papieża” – najlepsza armia dyplomatyczna świata? Studium wpływu Stolicy Apostolskiej na wybrane aspekty stosunków międzynarodowych za pontyfikatów Jana Pawła II i Benedykta XVI został wyróżniony w konkursie StRuNa 2011 w kategorii „Projekt Roku 2011”).
W konkursie StRuNa 2012 Koło Studentów Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego zostało wyróżnione w kategorii „Koło Naukowe Roku 2012”. Opiekunem naukowym KSSM UJ jest dr hab. Artur Gruszczak. kssm@kssm.pl www.kssm.pl KSSM UJ
52/ ARENA
/ Stań do walki na ARENIE! Magazyn ARENA Sprawy Międzynarodowe nr 8 czerwiec 2012
Magazyn ARENA Sprawy Międzynarodowe nr 8 czerwiec 2012
Portugalski handel niewolnikami – implikacje dla Afryki.
Oblicza współczesnego nacjonalizmu japońskiego
Czarne oblicze islamu.
Piractwo somalijskie – bolączka XXI wieku.
Nowoczesność, czy tradycja? O zbrojeniach i nastrojach w Korei Północnej
Zrozumieć Chińczyków – przez kulturę do biznesu i polityki
Magazyn opinii ”ARENA. Sprawy międzynarodowe” - pismo popularno-naukowe KSSM UJ o tematyce międzynarodowej.
/Poszukujemy ludzi z różnych kierunków i o różnych zainteresowaniach, o lekkim piórze, zacięciem naukowym i z głową pełną pomysłów do współpracy przy wydawaniu pisma Koła Studentów Stosunków Międzynarodowych UJ „Arena. Sprawy międzynarodowe”.
/Oferujemy możliwość szlifowania warsztatu naukowego i dziennikarskiego nie tylko poprzez praktykę, ale i zajęcia teoretyczne, pisania pod patronatem specjalistów z INPiSM UJ oraz publikowania w cenionym i poczytnym piśmie. Do zespołu dołączyć możesz w każdej chwili.
/Pragniemy przede wszystkim stałych autorów artykułów naukowych i popularno-naukowych. Istnieje możliwość zrecenzowania tychże artykułów przez samodzielnych pracowników naukowych UJ (dodatkowe punkty do kariery naukowej!).
/Zainteresowany? Prosimy o kontakt e-mail: arena@kssm.pl