6 Kurier Koniński

Page 1

n n n gazeta BEZPŁATNA n n n gazeta BEZPŁATNA n n n gazeta BEZPŁATNA n n n gazeta BEZPŁATNA n n n gazeta BEZPŁATNA n n n gazeta BEZPŁATNA n n n

w ó ik ln te zy c 0 0 0 0 0 1 ń ie dz ty Co

w całym kraju

NEPAL JEST TYLKO JEDEN - STR. IV I V NR 6

l

ROK II

l

3 LUTEGO 2009

l

NAKŁAD 5000 egz.

www.kurierkoninski.pl

Ko nin na kra wę dzi kry zy su

Upadek Konwartu Bez spektakularnych akcji strajkowych, z towarzyszącą im medialną wrzawą, upadł Konwart, największa w regionie firma szyjąca koszule.

Trzy dni po decyzji sądu o unieważnieniu układu, który, wraz z ogłoszeniem upadłości, zawarto z wierzycielami firmy cztery lata temu, syndyk wręczył wypowiedzenia 278 zatrudnionym tam osobom. W zdecydowanej większości są to kobiety, których pracowało w szwalni dokładnie 255.

Kamień u szyi Choć już od kilku lat spółka funkcjonowała na krawędzi, dla pracujących w Konwarcie kobiet to był

cios. Wiele z nich przepracowało w tej firmie po kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Dla niejednej ta chuda pensyjka była jedynym źródłem utrzymania. Kiedy Marek Dudziak, wyznaczony przez sąd na syndyka, pojawił się w szwalni, otoczyły go zwartym kołem. Największe pretensje miały do członków zarządu, którzy brali sowite pensje i nic nie zrobili dla ratowania zakładu. Później, w nieoficjalnej rozmowie, opowiadały, że jeden z nich miał otworzyć szwalnię na swoją żonę i co lepsze zlecenia kierować właśnie do niej. Ale konkretów nie umiały podać. Tymczasem prawdziwym kamieniem u szyi był dla Konwartu przede wszystkim budynek – wiel-

kie gmaszysko, w którym hala produkcyjna mieściła się bez problemu na jednej kondygnacji. Choć usiłowano go sprzedać, udało się zbyć tylko parter. Utrzymanie reszty kosztowała spółkę co miesiąc 300 tys. zł, niewiele mniej niż wszystkie płace wraz z pochodnymi.

W czterech ratach W ostatnim czasie portfel zamówień Konwartu zastraszająco chudł, a przyczyną tego był wysoki kurs złotego. Teraz, gdy jego spadek mógłby zaowocować lukratywnymi zamówieniami z Europy Zachodniej, kryzys sprawił, że i z tamtej strony klienci zaczęli zaciskać pasa. Dokończenie na str. 3

Pen sjo na riu sze opusz cza ją Kopalniane dylematy „Zielony Dom” Co z no wy mi od kryw ka mi wę gla bru nat ne go?

W ubiegłym tygodniu ślesińscy radni zapalili wreszcie zielone światło dla nowej odkrywki KWB Konin na swoim terenie.

Podczas piątkowej sesji Rady Miasta i Gminy ślesińscy radni zgodzili się na przystąpienie do zmian planu zagospodarowania przestrzennego, które pozwolą wejść na teren gminy odkrywce Ościsłowo. To dobry sygnał nie tylko dla kopalni i górników, ale i dla całego Konina. Na taki sygnał kopalnia czekała od roku. Planowana odkrywka miałaby zająć ponad 340 hektarów na terenie tej gminy. To jednak sprawa przyszłości bowiem najpierw trzeba uruchomić procedurę zmian planu zagospodarowania przestrzennego. Spośród trzynastu radnych, dwóch głosowało przeciwko, dowodząc że kopalnia już eksploatowała reklama

węgiel na terenie gminy i nie zrekultywowała odpowiednio tego obszaru. Radości konińskich górników nie mogą podzielać ich koledzy z Turku, starający się o koncesję na eksploatację złoża pod Łodzią. Mieszkańcy gminy Zgierz, gdzie miałaby powstać nowa odkrywka, boją się jednak powstania „drugiego Bełchatowa” w okolicach swoich domów. Zamiast tego woleliby uzdrowisko, które wykorzystywałoby inny skarb ukryty pod ziemią – wody geotermalne solanką o temperaturze ponad 110 stopni. Pokłady węgla brunatnego znajdują się tuż nad wysadem solnym, ale kopalnia zainteresowana jest wykorzystaniem obu źródeł energii. Przeciwko takim rozwiązaniom protestują jednak przedstawiciele zgierskiego Centrum Zrównoważonego Rozwoju. Dokończenie na str. 2

Emocje, nerwy, sztab kryzysowy, zaangażowanie różnych środowisk, nawet politycznych, spotkania i wiele dyskusji poprzedziło decyzję o przeniesieniu 38 pensjonariuszy zakładu pielęgnacyjno-opiekuńczego „Zielony Dom” w Koninie do innych placówek.

Do budynku przy ulicy Południowej wejdą bowiem lada dzień ekipy remontowe. Tak w bólach powstaje konińskie hospicjum, które ma nosić imię Jana Pawła II. Większość pensjonariuszy „Zielonego Domu” w ciągu najbliższego tygodnia zostanie przeniesieniona do konińskiego szpitala i pozostaną w nim do czasu znalezienia lepszego rozwiązania. Przyjęci zostaną tam także mieszkańcy ościennych gmin. Pozostali stopniowo będą przenoszeni do domów pomocy społecznej. Takimi ustaleniami zakończyło się sobotnie spotkanie rodzin pensjonariuszy i właścicieli „Zielonego Domu”, którzy o konieczności opuszczenia budynku wiedzieli od pół roku, z władzami miasta. Podczas burzliwej dyskusji krewni schorowanych, starszych ludzi, wyrażali niepokój o to, gdzie trafią ich bliscy. Zastępca prezydenta Konina Tadeusz

Tylak zaznaczył bowiem, że remont budynku pod przyszłe hospicjum jest nieodwołalny i musi się zacząć w najbliższych dniach, a więc jak najszybciej trzeba opuścić jego mury. - Musimy to zadanie wykonać w tym roku, inaczej budynek trafi z po-

wrotem w ręce marszałka - przekonywał zastępca prezydenta. - Powinna być jednak wola rodzin i prowadzących zakład pielęgnacyjno-opiekuńczy, aby rozwiązać problem. Dokończenie na str. 6


2 aktualności

Czarny dym nad Koninem Codziennie rano, a także i w nocy mieszkańcy starej części Konina obserwują na niebie kłęby czarnego dymu unoszącego się z kominów firmy Vin-Kon SA.

Zaniepokojeni mieszkańcy postanowili się dowiedzieć, z czego ów dym się bierze. Udzielono im jednak szczątkowych informacji, że w firmie była chwilowa awaria. Czy oby na pewno? Czy dymy niepokojące mieszkańców są skutkiem awarii? - Jeśli tak, to muszą mieć tam awarie codziennie, a nawet kilka razy dziennie, bo dymy te wydobywają się od kilku lat dzień w dzień, a nawet w nocy. – mówią. - Już sama jego barwa świadczyć może o tym, że ten dym jest szkodliwy dla środowiska, a co za tym idzie, także dla ludzi. – dodają. W konińskiej delegaturze Inspekcji Ochrony Środowiska w Poznaniu, dowiedzieć się jednak można, że czarna barwa dymu wskazywać może na palenie w kotłach mazutem, czyli ciężkim olejem opałowym. Sama zaś barwa nie świadczy o szkodliwości dymu, bo szkodliwe mogą być jedynie substancje zawarte w tym dymie, czyli to, co dla ludzkiego oka jest niewi-

dzialne. – Z tego, co mi wiadomo, unoszący się dym nie zawsze jest koloru czarnego. Czasami jednak się taki zdarza, co jest wynikiem złego spalania. – mówi Andrzej Janiak z Wydziału Ochrony Środowiska z Urzędu Miejskiego w Koninie. Czy jednak naprawdę taki dym nie jest niebezpieczny? – Prawdopodobnie w czarnym dymie znajduje się tlenek węgla oraz sadze, co dla człowieka może być niebezpieczne. – dodaje Andrzej Janiak. Jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, w listopadzie 2008 roku w firmie Vin-Kon SA przeprowadzana była kontrola, podczas której ustalono, że czarny dym jest powodem opalania kotłowni nie tylko lekkim olejem opałowym, ale także mazutem. Przeprowadzony wtedy pomiar nie wykazał przekroczenia norm. Jednak trudno jest dyskutować o jakichkolwiek normach, gdyż w Unii Europejskiej nie ma uregulowań formalno-prawnych dla zakładów posiadających małe kotły. – Kotły w firmie Vin-Kon SA mieszczą się w granicach mocy od 1 do 10 MW, dlatego nie można na tę

firmę narzucić kary, jednak obecne zadymienie jest bezprawne. – mówi Andrzej Janiak. – Prezesem Vin-Konu zapewnił nas, że taka sytuacja już

KWB Ko nin roz pocz nie Ości sło wo

W ubiegłym tygodniu ślesińscy radni zapalili wreszcie zielone światło dla nowej odkrywki KWB Konin na swoim terenie. Podczas piątkowej sesji Rady Miasta i Gminy ślesińscy radni zgodzili się na przystąpienie do zmian planu zagospodarowania przestrzennego, które pozwolą wejść na teren gminy odkrywce Ościsłowo. To dobry sygnał nie tylko dla kopalni i górników, ale i dla całego Konina.

A Adamów do Rogóźna Na taki sygnał kopalnia czekała od roku. Planowana odkrywka miałaby zająć ponad 340 hektarów na terenie tej gminy. To jednak sprawa przyszłości bowiem najpierw trzeba uruchomić procedurę zmian planu zagospodarowania przestrzennego. Spośród trzynastu radnych, dwóch głosowało przeciwko, dowodząc że kopalnia już eksploatowała węgiel na terenie gminy i nie zrekultywowała odpowiednio tego obszaru. Radości konińskich górników nie mogą podzielać ich koledzy z Turku, starający się o koncesję na eksploatację złoża pod Łodzią. Za trzy lata Kopalnia Węgla Brunatnego Adamów zakończy wydobycie na odkrywce Władysławów, po kolejny sześciu latach stanie Koźmin, a w roku 2023 Adamów. Kopalnia stara się jednak pozyskać nowe złoża, a wśród nich leżące w województwie łódzkim Rogóźno. Na nową odkrywkę w okolicach Zgierza nie zgadzają się jednak mieszkańcy okolicznych gmin. Zasoby węgla, które znajdują się w złożu Rogóźno pozwoliłby na kontynuację wydobycia przez 35 lat - pod ziemią jest bowiem około 700 mln ton surowca, czyli więcej niż w Bełchatowie. I to właśnie powstania „drugiego Bełchatowa” w okolicach swoich domów mieszkańcy gminy Zgierz boją się naj-

– To normalne, że ludzie czują się zagrożeni. Wszystko, co nowe łączy się z obawą, a ta jest całkowicie ludzkim odruchem.

odkrywka nie może powstać. Ucierpiałoby na tym środowisko naturalne i znajdujące się nieopodal planowanego miejsca wydobycia tzw. zielone płuca Łodzi. Nie przekonują ich argumenty kopalni odnośnie stworzenia miejsc pracy, a także budowy nowej oraz modernizacji już istniejącej infrastruktury. Protesty mieszkańców trwać będą zatem trwać, dopóki nie uda się przeforsować budowy uzdrowiska. Atmosferę energetycznego konfliktu podgrzewa dodatkowo fakt, że istnienie kopalni na terenie gminy zbiegło się z referendum lokalnym w sprawie odwołania wójta. Być albo nie być odkrywki wykorzystano tam jako element politycznej walki pomiędzy odwołanym wójtem i radą.

Mieszkańcy nie mają rzetelnej

A może jednak Rychwał?

wiedzy na temat kopalni, a także

Kopalnia złożyła już do Ministerstwa Środowiska wniosek o udzielenie koncesji na rozpoznanie złoża Rogóźno, jednak prezes Dariusz Orlikowski podkreśla, że jej uzyskanie nie jest równoznaczne z koncesją na wydobycie i gospodarcze wykorzystywanie tamtego terenu. W ciągu miesiąca zostanie również skompletowany i złożony w ministerstwie wniosek o rozpoznanie kolejnego złoża - w rejonie Grochowy–Siąszyce, położonego pomiędzy Rychwałem i Tuliszkowem. Znajduje się tam około 100 mln ton węgla, jednak są to założenia wymagające potwierdzenia badaniami. Trwa także kompletowanie dokumentów niezbędnych do eksploatacji złoża Piaski, w sprawie którego kopalnie Adamów i Konin podpisały list intencyjny. Realizacji tych planów mogą przeszkodzić jednak radni miasta i gminy Rychwał, którzy już raz „dali kosza” kopalni Konin. Co nie wyklucza, że podobnie jak ich koledzy ze Ślesina, za jakiś czas zmienią zdanie.

bardziej. Zamiast tego woleliby uzdrowisko, które wykorzystywałoby inny skarb ukryty pod ziemią – wody geotermalne z solanką o temperaturze ponad 110 stopni. Projekt opracowany przez Centrum Zrównoważonego Rozwoju również zakłada wybudowanie na tych terenach elektrowni tyle, że geotermalnej. Co na to władze Adamowa?

zagrożeń i szans, jakie wynikają z jej istnienia – mówi Dariusz Orlikowski, prezes zarządu kopalni. Jego zdaniem trzeba przestać myśleć stereotypami i skupić się na faktach, a nie na mitach.

Odkrywka czy uzdrowisko Pokłady węgla brunatnego znajdują się tuż nad wysadem solnym, ale kopalnia zainteresowana jest wykorzystaniem obu źródeł energii. Do Akademii Górniczo – Hutniczej w Krakowie złożony został wniosek o opracowanie dokumentacji dotyczącej wspólnego wykorzystania zasobów. Wówczas mogłaby tam powstać elektrownia na energię skojarzoną i spalanie węgla odbywałoby się na miejscu. Przeciwko takim rozwiązaniom protestują jednak przedstawiciele zgierskiego Centrum Zrównoważonego Rozwoju, według których na terenie gminy pod żadnym pozorem

Z prezesem firmy nie udało nam się skontaktować. AGNIESZ KA KO MICZ

Gepetto myśli o dzieciach

Kopalniane dylematy Dokńczenie ze str. 1

się nie powtarzórzy. Wkrótce wydana zostanie decyzja administracyjna, na podstawie której podjęte zostaną dalsze czynności. – dodaje.

DO ROTA SZCZE PA NIAK

Stowarzyszenie na Rzecz Osób z Autyzmem i Innymi Niepełnosprawnościami Intelektualnymi „Gepetto” podsumowało kolejny rok działalności. W sali zabaw „Słoneczko” w Koninie spotkały się całe rodziny i wolontariusze.

Tę nazwę powinni zapamiętać rodzice, którzy zauważają, że ich dzieci wolniej się rozwijają. Stowarzyszenie prowadzi grupowe i indywidualne zajęcia terapeutyczne dla dzieci z problemami intelektualnymi. Szkoli również rodziców, którzy często nie wiedzą, gdzie szukać pomocy w takich przypadkach. - Stowarzyszenie bardzo nam pomogło – mówi o sobie i córce Wioleta Michalak. - Moje dziecko nie mówiło, było pobudzone. Nie wiedziałam, jak z córką. postępować. Lekarz pierwszego kontaktu nie był w stanie nam pomóc. Przez przypadek dowiedziałam się o „Gepetto”. Przeprowadziłam się nawet z Koła, gdzie nie ma przedszkola integracyjnego. Sabina miała wówczas cztery lata. Teraz ma osiem lat.

Zaczęła mówić, czytać, jest wyciszona i mam nadzieję, że wkrótce pójdzie do szkoły integracyjnej. Inni rodzice, współpracujący ze stowarzyszeniem, dzięki rehabilitacji i zajęciom terapeutycznym również nauczyli się pracować ze swoimi dziećmi, co nie jest takie oczywiste i proste, zwłaszcza w przypadku autyzmu. Przyznawali, że najczęściej zupełnie sami muszą szukać odpowiednich ludzi, placówki, czy ośrodki, lekarze pierwszego kontaktu nie są bowiem w stanie im pomóc. - Planujemy więc współpracę z lekarzami rodzinnymi, do których należy diagnoza i wskazanie leczenia. Po rozpoznaniu choroby możemy zacząć pracę z dzieckiem – mówiła Anna Leśna-Szymańska, prezes stowarzyszenia. Wolę współpracy ze stowarzyszeniem zadeklarowali przedstawiciele konińskiego samorządu: Wiesław Steinke, przewodniczący Rady Miasta i Ewa Różycka, kierownik Wydziału Oświaty Urzędu Miejskiego.

Pani Ordynator Dorocie Frankiewicz i całemu zespołowi Oddziału Chorób Nerek i Dializoterapii Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Koninie za troskliwą opiekę w ostatnich dniach życia naszej MAMY, Barbary Grętkiewicz serdeczne podziękowania składają dzieci Lekarzom i pielęgniarkom środowiskowym Zakładu Opieki Zdrowotnej i Medycyny Pracy Med-Alko sp. z o.o. za wieloletnią opiekę medyczną nad naszą Mamą,Barbarą Grętkiewicz serdeczne podziękowania składają dzieci


nasze sprawy 3

3 lutego 2009 Upa dek Kon war tu

Gorące komentarze na portalu internetowym www.LM.pl wiola No i tylko szwaczek żal. W Koninie to chyba ciężko im będzie cokolwiek znaleźć, bo praktycznie nie ma żadnych ofert pracy dla kobiet. Jedyną opcją dla zwalnianych szwaczek znów pozostanie wyjazd do Niemiec czy Włoch i opieka nad schorowanymi staruszkami.

anonim Ot, takie są prawa rynku. I nikt tu nic nie poradzi.

agata A koszuli Konwartu w Koninie kupić się nie dało.

Jeśli ktoś ma pomysł,jak utrzymać tego molocha niech zgłosi to do firmy. Jeśli natomiast chcecie, by zakład istniał, nawet wbrew rachunkowi ekonomicznemu, załóżcie konto i wpłacajcie dotacje na ten cel. Ja nie mam zamiaru dokładać się z moich podatków. Jeżeli coś przynosi straty -musi upaść. Tak być powinno.

no nie dało się kupić bo Konwart nie szył pod swoją marką ;-) Konwart zajmował się tylko przerobem ;-)

abc Wielka firma szyjąca koszule a w Koninie nie ma gdzie kupić babskiej koszuli czy bluzki koszulowej.

pershing misia Żal tylko tych biednych kobiet (nie wszystkich oczywiście),które tyl-

Jeszcze z pół roku i nie wyjdziecie po 22 z domu! Jeszcze niech do końca Huta upadnie i resztę zakładów. Będzie bój o każdą złotówkę na chleb!!!Wspomnicie te słowa!!!

POAtaturk anonim

anonim

jeszcze pracujący

Zgodnie z prawem zarząd odpowiada za firmę własnym majątkiem to samo dotyczy rady nadzorczej. Złóżcie donie-

Ja chciałbym zauważyć pewną ważną kwestię: dzisiaj jest wielki krzyk, że pada zakład zajmujący się szyciem koszul. Tymczasem kilka kilometrów dalej, na Zagórowskiej, istnieje firma Ad - Ro, która dobrze prosperuje i szyje niezłe koszule (sam noszę). Do czego zmierzam tej firmie państwo polskie nigdy nie pomogło, a co więcej, urzędnicy zapewne rzucali jej kłody pod nogi. A państwowy moloch dostał 5 milionów z naszych podatków. To jeszcze jeden dowód, że tego typu zakłady powinny zostać sprywatyzowane. Im bardziej bowiem państwo oddala się od kompetencji zastrzeżonych typowo dla niego, tym gorzej sobie radzi.

Te bluzki kosztują w sklepie 38 euro. Konwart otrzymywał za ich uszycie po kilkanaście złotych od sztuki.

Ko nin na kra wę dzi kry zy su

Upadek Konwartu Dokończenie ze str. 1

zyga Twoje argumenty i tak nie przemówią do wyznawców socjalizmu. Wolny rynek, konkurencja, umiejętność sprawnego zarządzania i efektywnej pracy są dla tych ludzików pojęciami tak abstrakcyjnymi jak czasoprzestrzeń. Dla nich jedyną wartością jest beztroskie życie na koszt tych którzy ryzykują własnym majątkiem organizując miejsca pracy, dodatkowo płacąc na tych dupków wysokie podatki.

liberał

Pozostała pusta hala

ko z tego się utrzymywały i miały długoletni staż,ciężko będzie im znaleźć coś nowego

zorientowana To, że ten zakład upadnie było wiadomo od dawna. Kryzys gospodarczy nie ma tu nic do rzeczy. Po prostu niewłaściwi ludzie na niewłaściwych stanowiskach. Firma zatrudniała około 300 ludzi a dział marketingu składał się tylko z 2 osób, od których wymagano znajomości obcego języka, a które zarabiały średnio 1000 zł netto!

ta co sprząta Nie jest sztuką naszyć koszul, tutaj należało myśleć o zbywaniu towaru. Ponadto jeśli koszule nie mają popytu to należało zmienić asortyment. Zresztą od tego były zapewne osoby odpowiedzialne , które za swoja pracę dostawały pensje. {to ich należało na początek zwolnic}. Zakład wtedy by nie upadł.

anonim Konwart nigdy nie szył na magazyn więc nie można mówić o braku popytu. To był przerób uszlachetniający. Oni nie mieli własnych kolekcji więc nie mieli takich problemów. Zawsze szyli z tkanin powierzonych i wg wzorów i wymagań klientów.

sienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa i przynajmniej może raz ktoś za błędy zostanie rozliczony. Do tej pory wszyscy się ślizgali, bo po upadku firmy już nikt o ukaraniu winnych nie myślał. I również dlatego Zarządy firm mają w dupie prawo i pracowników. Macie okazję sytuację zacząć zmieniać.

otwarty Firma przestała istnieć no i cóż zrobić była niewydolna i nieefektywna na rynku. Takie są reguły wolnego rynku sami.

mar Może idąc na zakupy do supermarketu czy gdzie indziej, powinniśmy się zastanowić, jakiej produkcji jest towar, który chcemy kupić. Nabijamy kieszenie innym :(( np. chińczykom

Realista Niestety, ale czy ktoś zastanowił się nad kadra kierowniczą, co oni robili przez tyle czasu. Jaka była ich rola. Za siedzenie na tyłku to nie powinni dostawać wypłaty. Ich zadaniem - jako managerów było zdobywać kontrakty i nowe rynki zbytu. Oni swoje pieniądze brali i myślę, ze już znaleźli zastosowanie dla urządzeń, które odkupią za parę groszy od syndyka.

To dlaczego takich zakładów nie prywatyzujecie? Co innego mówicie, co innego robicie, dlaczego wprowadzacie takie bzdury jak np. obowiązkowy strażak w każdej firmie, dlaczego nie obniżacie podatków, nie likwidujecie, a mnożycie kolejne bariery biurokratyczne? Po raz kolejny kompromitujecie liberalizm przedtem jako KLD, teraz jako PO.

Jan z Konina ale i w tym zalewie taniej chińszczyzny da się produkować i szwalnie w kraju nie upadają codziennie - nawet się rozwijają ale trzeba redukować koszty. Budynek w centrum miasta sprzedać, postawić hale gdzieś pod miastem przesiać kadrę zostawić najlepszych i robić biznes. Tylko kto im miał o tym powiedzieć skostniały Zarząd i wszystko na temat. Moja firma chciała u nich coś przeszyć ostatnio to dali cenę z kosmosu i powiedzieli ze nie mają czasu. poszliśmy do konkurencji- też w koninie i mamy zrobione. Moja firma chciała u nich coś przeszyć ostatnio to dali cenę z kosmosu i powiedzieli ze nie mają czasu. Poszliśmy do konkurencji też w koninie i mamy zrobione. Niech upadają! szwaczek szkoda a Zarząd do prokuratora. !

Szyjąca odzież lekką, głównie koszule, firma od 1973 do 1990 roku funkcjonowała jako filia słynnego gnieźnieńskiego Polanexu. Dziewiętnaście lat temu usamodzielniła się i od tej pory stała się Konwartem. W 1997 roku została przekształcona w spółkę prawa handlowego ze stuprocentowym udziałem Skarbu Państwa.

W 2003 roku Konwart dostał od państwa 5 mln zł pomocy, ale to nie pomogło - dwa lata później ogłoszono upadłość i zawarto układ z wierzycielami, który zakładał stopniową spłatę zobowiązań. Świadome kiepskiej kondycji zakładu, związki zawodowe godziły się na podnoszenie norm i zawieszenie na pół roku funduszu socjalnego.

oli W końcu już nie będzie tego Konwartu, bo ciągle dawali mi tam ofertę pracy z PUP a ludzie wypłaty w 4 ratach płacili a z PUP jest pełno ofert jako szwaczki niech się nie martwią na pewno dostana jakąś prace jako szwacz i jeszcze ze stażem pracy to od razu ich wezmą

Nie ma pracy, nie wiadomo co będzie jutro

- Od dawna już wypłacano nam wynagrodzenie w czterech ratach - mówi Mirosława Tomicka, szefowa zrzeszonego w OPZZ związku zawodowego. - Jeszcze w ubiegłym miesiącu realizowałyśmy dobre zamówienie z Holandii, po 6-7 euro za sztukę, ale to się skończyło. Szyłyśmy tylko po 8-10 tys. koszul miesięcznie, a żeby się utrzymać, powinnyśmy 30 tys. No i nie za 5 zł od sztuki.

Wymówienia za ciężką pracę Dzisiaj Konwart nie ma na koncie nawet jednego złotego, a jego zobowiązania sięgają 13 mln zł. Większość tych pieniędzy firma jest winna Skarbowi Państwa. 27 stycznia sąd ogłosił upadłość spółki i wyznaczył syndyka masy upadłościowej, którym został Marek Dudziak. W ten sam dzień, kiedy kobiety otrzymały wypowiedzenia, spotkał się z nimi wiceprezydent Andrzej Sybis. Na jego ofertę pomocy w założeniu własnego biznesu, wybuchnęły śmiechem. One już nie wierzą w uczciwą rękę wolnego rynku. Są przekonane, że kiedy ciężko pracowały, ktoś zmarnował ten ich wysiłek, albo nawet ukradł jego owoce, bo i takich głosów nie brakowało. RO BERT OLEJ NIK


4 kurier kryminalny

Ukradł czy pożyczył? Bywa, że policjanci większy mają kłopot z poszkodowanymi niż z przestępcami, a poniższa historia pokazuje to najlepiej. Nieco ponad pół roku temu pewna mieszkanka Konina zauważyła, że jej syn nie ma telefonu komórkowego. Przyciśnięty przez matkę następnego dnia 15-latek wyznał, że został napadnięty na Zatorzu przez nieznanego nastolatka, który uderzył go w brzuch i ukradł komórkę. Kobieta natychmiast poszła na policję.

Nie widział Sprawa nie była łatwa, bo Krystian oświadczył, że nikogo nie rozpozna, jako że napastnicy mieli na głowach kaptury. Ponieważ zbyt wiele szczegółów w jego opowieści się nie zgadzało, policjanci poprosili Krystiana o opowiedzenie wszystkiego jeszcze raz po kolei. Tym razem chłopak zgodził się powiedzieć prawdę. Napadnięto go nie na Zatorzu, ale w Niesłuszu. Na ulicy Leśnej zaczepił go nieznany młody mężczyzna i zapytał o godzinę. Kiedy Krystian odczytał godzinę z telefonu, tamten zabrał aparat i zagroził nożem, jeśli komuś powie, co się stało. To dlatego skłamał.

Ja ka ka ra dla spraw ców śmier tel ne go po bi cia?

Wrócić do normalnego życia Kiedy tuż przed zamknięciem przewodu sądowego sędzia Robert Kwieciński zapytał oskarżonych, co mają do powiedzenia, Wojciech N. odparł, że chce jak najszybciej wrócić do domu i prowadzić normalne życie.

Rok temu ten szczupły 37-latek zakończył pijacki maraton pobiciem 53letniego mężczyzny, który zmarł w wyniku odniesionych obrażeń. O to samo prokuratura oskarżyła jeszcze 27-letniego Mariusza M. Podczas rozpraw siedzieli w Sali sądowej nieporuszeni – z ich twarzy nie sposób było cokolwiek wyczytać. Kiedy ich usta opuszczały słowa o żalu i skrusze, ich twarze i oczy nadal niczego nie wyrażały.

Pożegnalny list Stefan S., przez długie lata pracujący w firmie zajmującej się ubezpieczeniami, nadużywał wprawdzie alkoholu, ale starał się jakoś nad tym panować. Trzy lata temu przestał pracować i przeszedł na rentę chorobową – od tej chwili całkiem stracił kontrolę nad nałogiem. Najczęstszym kompanem jego pijackich rajdów był Andrzej N., który na

Z twarzy oskarżonych nie dało się wyczytać żadnych uczuć

wieść o śmierci Stefana popełnił samobójstwo – był przekonany, że mógł zapobiec najgorszemu, że mógł ostrzej zareagować, kiedy Wojtek bił Stefana. W pożegnalnym liście nabazgrał coś o pobiciu i swojej niewinności.

Zepchnęli ze schodów Dokładny przebieg wydarzeń opisaliśmy tydzień temu. Dwaj panowie

Przez lombard Po informacji od operatora sieci, że z aparatu ukradzionego Krystianowi nie prowadzono żadnych rozmów, sprawę umorzono. Wszystko zmieniło się w listopadzie, kiedy to policyjny patrol zatrzymał trzech nastolatków i znalazł u jednego z nich ukradzioną Krystianowi komórkę. Siedemnastolatek oświadczył, że kupił urządzenie w lombardzie, co okazało się prawdą. Telefon wstawiła tam niejaka Anna M., na prośbę swojego chłopaka, od którego właściciel lombardu nie chciał aparatu kupić. Ten ostatni z kolei zapłacił za komórkę 50 zł niejakiemu Szczepanowi.

Trzecia prawda Na ustalenie tego wszystkiego wystarczyły policjantom dwa dni. Wezwany na komendę Krystian oświadczył, że w takim razie powie już prawdę. Nikt go nie napadł, a jego komórkę zabrał ów Szczepan. Rzecz się wydarzyła, kiedy stał z kolegami pod blokiem na piątym osiedlu. Wtedy podszedł do nich podpity Bartosz S. Wziął od niego telefon, żeby zadzwonić, ale już mu nie oddał. Niczym jednak Krystianowi nie groził. Następnego dnia obiecał nawet, że odda aparat albo pieniądze – ale niczego nie oddał. Na koniec Szczepan prosił Krystiana, żeby już powiedział policji prawdę, bo on chce dobrowolnie poddać się karze. 18-letni Bartosz S. został skazany na pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. W aktach nie ma adnotacji na temat tego, jaką karę otrzymał od matki 15-letni Krystian. OLER reklama

A gdzie TWOJA reklama

noszący to samo, dość popularne, nazwisko N., obudzili się 19 stycznia 2008 roku bez grosza przy duszy. Andrzej N. pomyślał od razu o Stefanie, który z racji otrzymywania renty chorobowej przeważnie miał pieniądze. Mężczyzna dwukrotnie zafundował kompanom alkohol, ale za trzecim razem odmówił, więc rozeźlony gospodarz dość dotkliwie go pobił. Nazajutrz znów go poturbował, co ostatecznie przekonało Stefana S. do pójścia do bankomatu. Przed budynkiem Banku Spółdzielczego w Lądku doszło do kłótni o pieniądze. Wojciech N. uderzył Stefana S. w twarz, a Mariusz M. zepchnął ze schodów. Mężczyzna zmarł trzy tygodnie później. Biegły lekarz sądowy orzekł, że do jego śmierci przyczynił się bezpośrednio upadek ze schodów.

Mieszkał sam

Sprzedawczyni pamiętała, że oskarżeni kupowali u niej alkohol

Zabójca stanie przed sądem Do Sądu Okręgowego w Koninie trafił właśnie akt oskarżenia przeciwko 34-letniemu Sebastianowi C., któremu prokuratura zarzuca zabójstwo, rozbój i kradzież narkotyków.

19 sierpnia 2008 roku właściciel posesji w Cichmianie (gmina Dąbie) 40-letni Artur S. zjawił się u swoich sąsiadów z prośba o pomoc – był cały zakrwawiony i miał poważne obrażenia głowy. Pogotowie zabrało go do szpitala w Kole, a lekarze zawiadomili policję. Mimo natychmiastowej pomocy lekarskiej, po trzech dniach mężczyzna zmarł. Jak się okazało, poszkodowany, wcześniej mieszkaniec Sieradza, kupił dom w Cichmianie przed trzema laty. Gdy funkcjonariusze tam dotarli, odnieśli wrażenie, że posesja jest bardzo zaniedbana. Była zarośnięta gęstymi krzewami i drzewami a dom wyglądał na zrujnowany. Szybko okazało się, że była to przykrywka dla dobrze zorganizowanej plantacji konopi indyjskich. W tunelu foliowym, wyposażonym w profesjonalne ogrodnicze urzą-

dzenia do uprawy roślin, znajdowało się blisko 800 sadzonek. Lampy, nawilżacze powietrza, elektroniczne urządzenia sterujące, system do nawadniania i nawożenia gleby pracowały pełną parą. Podczas przeszukania terenu i zabudowań policjanci znaleźli ukryte w różnych miejscach ponad 17 kg suszu konopii wartego około kilkaset tysięcy złotych. Wyjaśniając okoliczności pobicia mieszkańca Cichmiany, kolscy policjanci zatrzymali Sebastiana C, mieszkańca gminy Dąbie. W jego domu z kolei funkcjonariusze znaleźli laptop Artura S., pistolet gazowy, dwa telefony komórkowe i 10 kg suszu konopi indyjskich (marihuany). Początkowo Sebastian C. przyznawał się tylko do obrabowania właściciela plantacji, jednak podczas wizji lokalnej przyznał się, że go pobił. Widząc foliowe tunele z marihuaną, postanowił okraść gospodarza, który naszedł go podczas rabunku. By nie dać się złapać, złodziej trzykrotnie uderzył gospodarza znalezioną na miejscu kantówką.

27 stycznia za barierką dla świadków Sądu Okręgowego w Koninie stanęła siostra Andrzeja N., tego który się powiesił na wieść o śmierci Stefana S. Brata nie było w domu od 30 grudnia i wrócił dopiero po trzech tygodniach. Zadzwoniła wtedy po jego syna, bo Andrzej wychodząc zostawił chałupę i wszystko

Oszust złapany

otwarte, więc chciała, żeby Tomek przyjechał i wszystko pozamykał. Jak Andrzej wrócił, to trzeba było znów go wpuścić i dlatego ponownie wezwała bratanka. To on znalazł martwego ojca. Widziała kartkę pozostawioną przez Andrzeja, ale to policjanci ją znaleźli. Ona nie miała głowy, żeby szukać czegokolwiek. Tomasz N. potwierdził słowa ciotki. Nie mieszka w rodzinnym domu od dość dawna, podobnie jak jego siostry. Trudno było wytrzymać z ciągle pijanym ojcem.

Widywał się z córką Na widowni była też córka ofiary – pobitego ze skutkiem śmiertelnym Stefana S. – Kiedy nie pił, ojciec był dobrym i inteligentnym człowiekiem – mówiła ze smutkiem młoda kobieta. Choć rodzice byli od wielu lat po rozwodzie, spotykała się z ojcem. Mieli dobre kontakty. Oboje o to zabiegali. Dla 27-letniego Mariusza M., który był już karany, prokurator Sylwia Lewandowska zażądała kary ośmiu lat pozbawienia wolności, dla Wojciecha N. – sześciu. Wyrok zostanie ogłoszony w dniu ukazania się tego numeru Kuriera. RO BERT OLEJ NIK

Najechał na 60-latkę

Poznańscy policjanci zatrzymali w Koninie poszukiwanego od czterech lat jedenastoma listami gończymi członka zorganizowanej grupy przestępczej.

Marek D. ukrywał się nie tylko w Polsce, ale i poza jej granicami, a ujęty został w mieszkaniu na terenie Konina. Mężczyzna posługiwał się fałszywym nazwiskiem, co potwierdzał odpowiednio przygotowanymi dokumentami. Był całkowicie zaskoczony, bo kilka lat skutecznego ukrywania się utwierdziło go w przekonaniu, że nikt go nie szuka. Tymczasem Marek D. poszukiwany był przez prokuratury i sądy w całym kraju jedenastoma listami gończymi. Ukrywał się za oszustwa na skalę wielomilionową w obszarze fikcyjnego handlu węglem, olejami i samochodami. Działając w zorganizowanej grupie przestępczej, na podstawie fałszywych faktur i rachunków, prowadził „handel” towarami, których nigdy nie posiadał. Za swoje przestępstwa ma do odsiedzenia 15 lat więzienia. Co najmniej pięć spraw prowadzonych przeciwko Markowi D. jest jeszcze w toku. Po zatrzymaniu został przewieziony do aresztu w Poznaniu. MA

Do groźnego zdarzenia doszło około godziny dwunastej w nocy z niedzieli na poniedziałek na ulicy Szeligowskiego w Koninie. Na leżącą na przejściu dla pieszych kobietę najechał samochód.

Na mieszkankę Konina najechał volkswagen jetta prowadzony przez 29letniego mężczyznę. 60-latkę w bardzo ciężkim stanie natychmiast przewieziono do szpitala, gdzie pobrano jej krew do badań. Natomiast w nocy z soboty na dzielę w miejscowości Biała Panieńska (gmina Rychwał) opel zafira prowadzony przez 40-letniego mieszkańca Stargardu Gdańskiego wpadł w poślizg, wjechał do rowu i dachował.

Obrażeń ciała doznały dzieci kierowcy: 10-letni syn i 17-letnia córka. Zostali oni przewiezieni do szpitala. DOSZ


IV fotoreportaż Na da chu au to bu su do Kat man du

Nepal jest tylko jeden Nepal to najpiękniejsze tereny do trekkingu – uważa Artur Lorenc z Konina, który wraz z kolegą zwiedził ten region wiosną minionego roku.

Wcześniej zaliczył rowerową wycieczkę na Nordkapp, a w planach ma samotną wyprawę również na dwóch kółkach do Dakaru w Afryce. - Jeśli ktoś jest skłonny poświęcić wszelkie wygody, to za niewielkie pieniądze można wyjechać - przekonuje do podróżowania Artur Lorenc.

Z kolanami pod brodą Obecnie kontynuuje studia w zakresie turystyki i rekreacji rozpoczęte w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Koninie. - Nie licząc zakupu ubrań i sprzętu to sam wyjazd do Nepalu kosztował mnie około 5.000 złotych. Nepal to, zdaniem podróżników, najlepsze i najpiękniejsze tereny do pie-

szych wędrówek. Wyprawa koninian do bazy u podnóża Mount Everestu trwała dwadzieścia dni. - W Katmandu musieliśmy załatwić pozwolenie na wejście do parku narodowego, przez który odbywa się trekking – relacjonuje młody podróżnik. - Stamtąd wyjechaliśmy autobusem do wioski Jiri, w której zaczynał się nasz marsz. Podróż zapchanym do granic możliwości autobusem trwała 11 godzin z kolanami pod brodą. Pasażerowie siedzą tam nawet na dachu. Punktem początkowym wyprawy była Jiri, skąd do bazy pod Everestem prowadził czerwony szlak.

Obowiązuje buddyzm - Pierwszego dnia po przejściu przełęczy wchodzi się do krainy zamieszkanej przez Szerpów – opowiada Artur Lorenc. - To jest grupa etniczna, która

tam zamieszkuje. Nepal jest krajem, w którym obok siebie istnieje hinduizm i buddyzm. W górach zdecydowanie obowiązuje buddyzm. Dlatego na szlaku jest wiele świątyń. Stupa to taki monument, w którym przechowywane są relikwie lamów. Znajdują się tam młynki modlitewne, które są ważnym elementem życia Tybetańczyków. Wyrzeźbiona na nich jest mantra, a więc sekwencja, którą w kółko powtarzają. Przechodząc obok, obraca się te młynki zgodnie z ruchami wskazówek zegara. Turyści z Polski często spotykali na szlaku tragarzy, wędrujących z wioski do wioski i dźwigających na plecach ciężkie ładunki. - W porównaniu z nimi mieliśmy spacerek z naszymi 20-kilogramowymi plecakami. Oni noszą towary w koszach, a cały ciężar spoczywa na karku. Pierwsze kilometry szlaku wiodły wśród zieleni, a szczególnie wśród rododendronów. Każdego dnia turyści podchodzili kilkaset metrów w górę, aby potem zrobić kilkaset metrów w dół. Istna sinusoida. I tak przez kilka dni. Niekiedy droga prowadziła zboczem góry, schodząc do doliny rzeki.

Więcej uśmiechu - Przemierzając szlaki w Nepalu, nietrudno zauważyć, że dzieci są częścią tej kultury i to taką radosną – wspomina Artur Lorenc. - Mimo że widać tam biedę, to ich uśmiech jest widoczny niemalże na każdym kroku. Najbardziej zaskakujące jest to, że tam jest o wiele więcej uśmiechu niż w Polsce. Dokończenie na str. V


fotoreportaż V

Fot. ARCHIWUM PRY WATNE

3 lutego 2009

Inne ciekawe spostrzeżenie z dalekiej wyprawy jest takie, że cywilizacja dociera wszędzie. Na wysokości 3.500

metrów nad poziomem morza, w prymitywnych warunkach można jednak kupić piwo i chipsy, które tragarze wno-

szą w swych przepastnych koszach. Podstawowe pożywienie w górach to ryż z soczewicą i ziemniakami. Pożywne i dobre. Im dalej jednak w kierunku ośmiotysięczników, tym coraz zimniej.

Przyczepność w klapkach - Im bliżej bramy Himalajów, robi się mniej przyjemnie. Szlak prowadzi przez ośnieżone szczyty, ale w jednej z wysoko położonych wiosek jest Internet i klub Paradise – mówi A. Lorenc. Dochodziliśmy tam w palącym słońcu, a następnego dnia zaskoczyła nas 10centymetrowa warstwa śniegu. I chociaż szlak był oblodzony, to tragarze dalej przemierzali swą drogę, a co ciekawe - najczęściej w zwykłych trampkach albo w klapakach! I mieli niesamowitą przyczepność. W jednej z wiosek, na wysokości 4.200 m n.p.m. postanowiliśmy zostać na dwie noce, aby się zaaklimatyzować. Do bazy pod Mount Everestem szliśmy wzdłuż lodowca. Przed nami były kolejne ośnieżone szczyty, a potem baza na lodowcu i lodospad, po którym zaczyna się wspinaczka na najwyższy szczyt. Nie szliśmy jednak dalej, ale wracaliśmy nieco inną trasą niż przyszliśmy. W Katmandu znowu załatwialiśmy formalności na następny szlak: masyw Annapurny, który również trwał 20 dni. Zetknęliśmy się z całą gamą klimatów. Po dalekich wyprawach podróżnikom pozostało mnóstwo wspomnień, zdjęć i slajdów, które tylko w połowie oddają uroki tamtych regionów, a przede wszystkim apetyt na kolejne barwne i nierzadko wyczerpujące ekspedycje. MA


muzyka 5

3 lutego 2009 Herd co ro we dzie sięć lat z Wie lo ry bem i pa ro ma in ny mi

Historia Preshrunka Datowanie powstania zespołu Preshrunk na 1995 rok jest sprawą umowną, ale w tym właśnie roku pojawiła się jego nazwa i wcześniejszy imprezowo, kumplowsko-zabawowy charakter kapeli zaczął przekształcać się w coś bardziej poważnego.

Od samego początku główny rdzeń kapeli stanowili: Falens Jr. (gitara), Kozioł (bass) i Kaczmar (perkusja). Pierwsze próby Preshrunka odbywały się w garażu Kaczmara na sprzęcie, który pamiętał jeszcze chyba wspaniałe lata 60. Cud, że to wszystko działało i że szło coś na tym zagrać. Ważne, że było głośno i wywoływało to żywe zainteresowanie mieszkających w okolicy ludzi. Tu należą się podziękowania dla rodziców Kaczmara, którzy wytrzymywali te nasze gitarowo-perkusyjne lamenty i wycia. W 1996 przenieśliśmy się do konińskiego MDK. Zaczęliśmy grać na nie najgorszym sprzęcie, choć już dość solidnie wysłużonym. Należy wspomnieć, że obowiązywały tam zasady takie jak zakaz wnoszenia alkoholu, palenia papierosów czy wprowadzania psów.

Dobre piece i kable W 1998 roku wylądowaliśmy w studio „Gram” w Koninie. Było to miejsce zaj... wyposażone i wyciszone. Wysokiej jakości piece, efekty, kable i przede wszystkim przystępna cena sprawiły, że zaczęliśmy grać tam regularne próby. Tam też skumaliśmy się z członkami kapel PUNISHMENT, TENSION RISES i ZWĘGLONEJ STARÓSZKI, których część znaliśmy już wcześniej, ale wspólne miejsce prób sprawiło, że kontakty między nami bardziej się scementowały. Właśnie w tym studio Preshrunk zaczął zajmować się robieniem głównie swoich numerów, ponieważ wcześniejsza działalność kapeli ograniczała się praktycznie do grania coverów ulubionych kapel. Również w 1998 roku powstała HEAD PLATFORM CREW – HARDCORE KO-

NIN. Jak już było wyżej wspomniane, Preshrunk zaczął montować pierwsze kawałki, ale kapelę hamował brak wokalisty. Sytuacja się zmieniła wraz z nadejściem roku 1999, kiedy szeregi zespołu zasilił Wieloryb, niegdyś zdzierający sobie gardło w pierwszej kapeli hardcorowej, która działała na terenie Konina. Mowa o zespole DICKHEAD, który był inspiracją dla wielu osób współtworzących obecną scenę hard core w Koninie. Już w czteroosobowym składzie Preshrunk przystąpił do ostrej pracy nad materiałem, który planował w niedalekiej przyszłości nagrać. Od czerwca 1999 zespół zaczął grać koncerty na terenie Konina i okolic wraz z kapelami zrzeszonymi w kręgu H.P.C , która zresztą większość z tych koncertów zorganizowała. Na początku roku 2000 kapela podjęła decyzję o opuszczeniu studia „Gram”. Ponieważ od początku naszej burzliwej drogi ku sławie i bogactwu (ha ha) upłynęło trochę czasu, udało nam się uzbierać trochę własnego sprzętu i zaczęliśmy pogrywać próby w jednym z konińskich klubów, gdzie przy okazji H.P.C. zorganizowała parę fajnych imprez.

Czad W kwietniu 2000 Preshrunk zrobił trzydniowy wypad do studia „Czad” w Swarzędzu. Tam pod czujnym uchem Sławka Mizerkiewicza zespół zarejestrował 12 numerów + cover Madball’a. Po powrocie ze Swarzędza okazało się , że jesteśmy zmuszeni do kolejnej przeprowadzki. Trochę pochodziliśmy i udało nam się trafić na gościa, który chce zrobić w Koninie studio nagrań. Umożliwił nam granie w klubie „Energetyk” i jak na razie gramy tam do dziś. Wracając do sprawy z nagranym materiałem, to po wysłaniu go do wytwórni niezależnych zgłosił się do nas niejaki Fakir z Enigmatic. Poinformował nas, że jest zainteresowany wydaniem Preshrunka i od czerwca 2001 materiał dostępny jest w Enigmatic.

Nasze debiutanckie wypociny spotkały się, o dziwo, z bardzo pozytywnym przyjęciem, choć jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził, więc i jakieś tam głosy krytyki się pojawiły ale kompletnie się tym nie przejęliśmy i spłynęło to po nas, jak po przysłowiowej kaczce. Dzięki temu że kaseta trafiła do rąk nie tylko naszych znajomych, ale i szerokiego grona potencjalnych, rozhisteryzowanych fanów, zaczęliśmy grać więcej koncertów.

Podejrzany brak krytyki W przerwach między licznymi trasami koncertowymi zaczęliśmy przygotowywać materiał na następne CD. Nie można tu nie wspomnieć o fakcie że powróciliśmy na stare śmieci czyli do PAX-u. Jakoś się

z chłopakami dogadaliśmy i na bardzo korzystnych (dla nas) warunkach w tym właśnie miejscu przygotowaliśmy nasze kolejne uderzenie, zapominając o starych urazach. Materiał postanowiliśmy zarejestrować we wrześniu 2002 roku. Stało się to w MAMUT STUDIO w Będzinie. Realizatorem był Maciek Mularczyk czyli gość odpowiedzialny za brzmienie płyt zespołów takich jak Schizma, Frontside, Blame oraz wielu innych. Gość powalił nas swoim profesjonalizmem. Wytknął nam takie błędy, że kopary nam poopadały, ale my standardowo nie wyciągnęliśmy żadnych wniosków (heh). Nagraliśmy 15 numerów a całość nazwana została FINGERS CROSSED. Wydawcą tego CD ponownie był Fakir & Enigmatic. Odbiór Fingers crossed był jeszcze lepszy bo i płyta była lepiej zagrana, nagrana i zrealizowana. Brzmi to podejrzanie dziwnie ale w prasie niezależnej nie spotkaliśmy się z żadna negatywną recenzją a wręcz przeciwnie W październiku 2004 roku powstał materiał na nasza trzecią płytę. Ponownie wylądowaliśmy u Maćka Mularczyka. Nagraliśmy 12 numerów. Cały wypad był ogromną nerwówką i zrobiony był na hurra! Związane to było z tym że Maciek opuszcza na jakiś czas Polskę i była to ostatnia szansa aby nagrać materiał jeszcze w tym roku. Nie można nie wspomnieć że uruchomiliśmy również naszą oficjalną stronę na „amerykanckim”, zepsutym i znienawidzonym przez niektórych My Space. Jest ona chyba aktualnie najczęściej aktualizowaną stroną więc jeśli chcecie zaczerpnąć jakieś najświeższe njusy to zapraszamy na: http://www.myspace.com/preshrunk.

Wieloryb odpłynął - Lucas ciachnął z marszu Parę miesięcy po opuszczeniu kapeli przez Kerma, podobna sytuacja dotknęła nas ze strony Wieloryba. Okazało się, że w natłoku zajęć zwią-

zanych z pracą i dodatkowymi studiami nie będzie w stanie wygospodarować na tyle dużo czasu by móc z czystym sumieniem pozostać w kapeli, bez blokowania jej swoim brakiem dyspozycyjności. Chciał być fair w stosunku do reszty zespołu i postawił sprawę jasno: póki co nie daje rady więc musicie zacząć szukać kogoś na moje miejsce, jeśli nadal chcecie grać. Nie muszę chyba dodawać że dla pozostałej ekipy to była załamka. Spędziliśmy z Wielem ponad 7 lat i naprawdę była to dla nas bolesna strata. Razem tworzyliśmy ten band, włożyliśmy w niego masę, energii i czasu, który spędzaliśmy razem. Dziękujemy Ci Wielo za wszystko, co razem przeżyliśmy - jest co wspominać (hehe). Co by nie kończyć tego rozdziału zbyt dramatycznie to dodam że wychylamy od czasu do czasu z Wielorybem jakiegoś browarka. Nie wykluczony jest również jego udział w jakichś przyszłych nagraniach kapeli. Ponieważ znaleźliśmy się w takiej sytuacji zaczęliśmy szukać godnego następcy naszego poprzedniego wokala. Nie było to łatwe bo branie kogoś z „castingu” nie bardzo nam się uśmiechało, a na rodzimym podwórku zbyt wielu ludzi potrafiących się wydrzeć nie pozostało. Okazało się że wcale nie musieliśmy jednak daleko szukać. Pewnego jeszcze ciepłego dnia wybraliśmy się do miejscowej knajpy. Towarzyszył nam Lucas - dawny wokalista kapeli Zwęglona starószka o której wspomniane było już wyżej. Okazało się że Lucas powrócił z Poznania na dawne konińskie śmieci i przy luźnej rozmowie padło hasło że może by spróbował swoich sił w Preshrunk. Po jakimś czasie od tej biby zorganizowaliśmy próbę. Lucas ciachnął z marszu dwa numery z „ZISS?” i zrobił to tak, że od razu stwierdziliśmy że to właściwy człowiek na właściwym miejscu. W ten o to sposób stał się nowym trybem w silniku Preshrunk. MW


6 informator / rozmaitości

Pensjonariusze opuszczają „Zielony Dom” Emocje, nerwy, sztab kryzysowy, zaangażowanie różnych środowisk, nawet politycznych, spotkania i wiele dyskusji poprzedziło decyzję o przeniesieniu 38 pensjonariuszy zakładu pielęgnacyjno-opiekuńczego ,,Zielony Dom” w Koninie do innych placówek.

Do budynku przy ulicy Południowej wejdą bowiem lada dzień ekipy remontowe. Tak w bólach powstaje konińskie hospicjum, które ma nosić imię Jana Pawła II. Pensjonariusze ,,Zielonego Domu” w ciągu najbliższego tygodnia w większości zostaną przeniesieni do konińskiego szpitala i pozostaną w nim do czasu znalezienia lepszego rozwiązania. Przyjęci zostaną tam także mieszkańcy ościennych gmin. Pozostali stopniowo będą przenoszeni do domów pomocy społecznej. Takimi ustaleniami zakończyło się sobotnie spotkanie rodzin pensjonariuszy, właścicieli ,,Zielonego Domu”, którzy o konieczności opuszczenia budynku wiedzieli od pół roku, z władzami miasta.

Jak najszybciej Podczas burzliwej dyskusji krewni schorowanych, starszych ludzi, wyrażali niepokój o to, gdzie trafią ich bliscy. Zastępca prezydenta Konina, Tadeusz Tylak, zaznaczył bowiem, że remont budynku pod przyszłe hospicjum jest nieodwołalny i musi się za-

TELEFONY ALARMOWE Pogotowie Ratunkowe 999, 063 246-76-80 Policja 997 Straż pożarna 998 Straż miejska 986

POMOC MEDYCZNA SZPITALNY ODDZIAŁ RATUNKOWY Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego ul. Wyszyńskiego 1, tel. 063 240-40-00

POGOTOWIA Ciepłownicze 0-63 249-74-00 Gazowe 992 Energetyczne 991 Wodociągowe 994, 0-63 240-39-33

TELEFONY ZAUFANIA

cząć w najbliższych dniach, a więc jak najszybciej trzeba opuścić jego mury. - Musimy to zadanie wykonać w tym roku, inaczej budynek trafi z powrotem w ręce marszałka - przekonywał zastępca prezydenta. - Powinna być jednak wola rodzin i prowadzących zakład pielęgnacyjno -opiekuńczy, aby rozwiązać problem. Tymczasem od pana Marka Olszewskiego z ”Zielonego Domu” nie otrzymałem propozycji rozwiązania problemu, ani nawet danych pensjonariuszy niezbędnych do zapewnienia im innego lokum.

Skierowanie „do przenosin” Zarówno on jak i przewodniczący Rady Miasta Konina, Wiesław Steinke, deklarowali, że dla wszystkich pensjonariuszy są przewidziane miejsca zastępcze, między innymi w koniński szpitalu oraz w okolicznych domach pomocy społecznej, a przy pewnych kryteriach także w licheńskim hospicjum. Do rozpoczęcia przenosin konieczne są jednak skierowania dla pensjonariuszy, wystawione przez lekarza „Zielonego Domu”, kwalifikujące do poszczególnych placówek. Od poniedziałku pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie pomagali rodzinom w załatwianiu formalności związanych z przymusową zmianą miejsc ich krewnych. MA

Dzieci: Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, Zarząd Oddziału Powiatowego, Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy TPD, Społeczny Rzecznik Praw Dziecka, ul. Noskowskiego 1A, 063 242-34-71 Narkotyki: Punkt Konsultacyjny Stowarzyszenia Monar dla osób z problemem narkotykowym, ul. Okólna 54, od poniedziałku do piątku w godz. 12.00-20.00, soboty w godz. 9.00-13.00, tel. 0-63 240-00-66 Pogotowie „Makowe” 988 (od 9.00 do 13.00) Rodzina: Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, ul. Przyjaźni 5, tel. 063 242-62-32 Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, Sekcja Poradnictwa Rodzinnego i Interwencji Kryzysowej, ul. Staszica 17, 0-63 244-59-16 (dyżur całodobowy), niebieska linia 0 801-141-286, od poniedziałku do piątku w godz. 15.00-17.00

Do końca stycznia wystawa malarstwa Tomasza Mazura Biblioteka repertuarowa działająca przy CKiS, czynna w poniedziałki i czwartki w godz. 10.00–15.00, wtorki i środy w godz. 12.00 – 17.00 Górniczy Dom Kultury „Oskard”, aleje 1 Maja 2, 063 242 39 40 24.01.09, godz. 19.00 ,,Maria Awaria”, recital Marii Peszek Koniński Dom Kultury, pl. Niepodległości 1, 063 211 31 30 Klub Energetyk, ul. Przemysłowa 3d, 063 243 77 17, 063 247 34 18 Młodzieżowy Dom Kultury, ul. Powstańców Wielkopolskich 14, czynny od poniedziałku do piątku w godz. 8.00-18.00, 063 243 86 24

ki, wtorki, środy i piątki w godz. 9.0018.00, czwartki w godz. 10.00-15.00, soboty w godz. 10.00-14.00 Filia „Starówka”, wypożyczalnia i czytelnia dla dzieci i młodzieży (bezpłatna sala internetowa), ul. Mickiewicza 2, czynna w poniedziałki, wtorki, środy i piątki w godz. 9.00-18.00, czwartki w godz. 10.00-15.00, soboty w godz. 10.00-14.00 Filia dla dzieci i młodzież, ul. Powstańców Wielkopolskich 14, czynna w poniedziałki, środy i piątki w godz. 10.30-18.00, wtorki w godz. 9.00-15.30

PLACÓWKI KULTURALNE Centrum Kultury i Sztuki, ul. Okólna 47a, czynne od poniedziałku do piątku w godz. 7.30-18.00, 063 243 63 50

Amazonki: Koniński Klub „Amazonki”, wtorki i czwartki w godz. 15.00-17.00, tel. 0-63 243-83-00

22.01.09, godz.18.00 ,,Piękno architektury drewnianej”, wystawa fotografii ks. Błażeja Michalewskiego

Bezdomność: Dom noclegowy i schronisko dla bezdomnych PCK w Koninie, ul. Nadrzeczna 56, tel. 063 244-52-59

Galeria Sztuki „Wieża Ciśnień", ul. Kolejowa 1a, czynna od wtorku do piątku w godz. 9.00-18.00, soboty w godz. 10.00-14.00, 063 242 42 12

REDAKCJA:

BIURO REKLAMY:

PRZYGOTOWANIE GRAFICZNE

tel. 63 2180052, fax 63 2180001 reklama@kurierkoninski.pl www.kurierkoninski.pl

ELC

WYDAWCA

62-510 Konin, ul. Przyjaźni 2 (IX pietro), tel. 63 2180054, fax 63 2180001 redakcja@kurierkoninski.pl

LM Lokalne Media Sp. z o.o. na podstawie umowy franchisowej z Extra Media Sp. z o.o.

Robert Olejnik (red. naczelny) Dorota Szczepaniak

REDAGUJĄ:

Miejska Biblioteka Publiczna, ul. Dworcowa 13, czynna w poniedziałki, wtorki, środy, piątki w godz. 9.00 – 18.00, czwartki w godz. 12.00-15.00, soboty w godz. 10.00-14.00, w dniu 24.12 w godz. 9:00-13:00, 27.12 – nieczynna, 31.12 w godz. 9.0013.00 Wypożyczalnia „książki mówionej” płyt i kaset, ul. Dworcowa 13, czynna w poniedziałki, wtorki, środy i piątki w godz. 9.00-16.00 Czytelnia i sala internetowa, ul. Dworcowa 13, czynna w poniedział-

NAKŁAD: 5000 egz

Filia nr 11, Cukrownia Gosławic ul. Cukrownicza 4, czynna we wtorki i piątki w godz. 11.00-17.00 Publiczna Biblioteka Pedagogiczna, ul. Przemysłowa 7, czynna w poniedziałki i wtorki w godz. 8.3018.30, środy – nieczynna (lekcje biblioteczne), czwartki i piątki w godz. 8.30-18.30, soboty w godz. 8.0013.00, tel. 0-63 242-63-39

MUZEA Filia nr 3, ul. Goździkowa 2, czynna w poniedziałki, środy i piątki w godz. 10.30-18.00, wtorki w godz. 9.30-15.30, czwartki w godz. 12.0015.30

Alkoholizm: Telefon zaufania Anonimowych Alkoholików 723-100973 Konińskie Stowarzyszenie Abstynentów „Szansa”, od poniedziałku do piątku w godz. 18.00-20.00, tel. 063 242-39-35 Ośrodek Leczenia Uzależnień i Współuzależnień, od poniedziałku do piątku w godz. 8.00-20.00, tel. 063 243-67-67

BIBLIOTEKI

alna 4a, czynna w poniedziałki, wtorki i środy w godz. 11.00-16.00, czwartki w godz. 12.00-15.00, piątki w godz. 12.00-17.00

Filia nr 6, ul. Benesza 1, czynna w poniedziałki, środy i piątki w godz. 10.00-17.40, wtorki w godz. 9.3015.00, czwartki w godz. 12.00-15.00 Filia nr 7, ul. Sosnowa 16, czynna w poniedziałki, środy i piątki w godz. 11.00-18.00, wtorki w godz. 9.30-15.00, czwartki w godz. 12.0015.00 Filia nr 8, ul. Szpitalna 45, czynna w poniedziałki i środy w godz. 9.00-18.00, wtorki i piątki w godz. 7.30-15.30 Filia nr 10, Gosławice ul. Muze-

Redakcja nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam i ogłoszeń. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania nadesłanych tekstów.

Muzeum Okręgowe Konin-Gosławice, ul. Muzealna 6, czynne we wtorki, środy, czwartki i piątki w godz. 10.00-16.00, soboty w godz. 10.00-15.00, niedziele w godz. 11.00-15.00, czynne w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, bilet ulgowy: 5 zł, normalny: 10 zł, w niedziele: wstęp wolny na wystawy stałe, tel. 0-63 242-75-99. Muzeum byłego Obozu Zagłady w Chełmnie nad Nerem, czynne od poniedziałku do piątku w godz. 8.0014.00, oddziały: las rzuchowski (tel. 501-610-710), teren dawnego pałacu (tel. 0-63 271-94-47) Skansen Archeologiczny w Mrówkach koło Wilczyna, czynny tylko w sezonie od 1 kwietnia do 30 września codziennie w godz. 10.0018.00


sport 7

3 lutego 2009

Gimnazjaliści z Wilczyna najlepsi Drużyna z Wilczyna wywalczyła tytuł Mistrza Powiatu Gimnazjów w piłce siatkowej chłopców.

W zawodach, które odbyły się na hali sportowej Gimnazjum w Wilczynie, wzięło udział 60 gimnazjalistów reprezentujących drużyny z Sompolna, Skulska, Kazimierza Biskupiego, Krzymowa, Rzgowa i Wilczyna. Do rywalizacji o miejsca na podium zakwalifikowały się drużyny z Sompolna, Krzymowa, Skulska i Wilczyna. W meczu o III miejsce spotkali się gimnazjaliści z Sompolna i Krzymowa.

Ci pierwsi nie dali szans przeciwnikom, pokonując ich 2:0, w setach 20:10 i 20:12. Ścisły finał rozegrał się pomiędzy drużynami z Wilczyna i Skulska. Tytuł Mistrza Powiatu wywalczyli gospodarze. Gimnazjaliści z Wilczyna wygrali dwa z trzech setów różnicą punktów 20:15 i 17:15. Puchary dla zwycięskich drużyn ufundował Starosta Koniński.

Pił ka rze ręcz ni jesz cze się nie roz grza li

Raz na wozie, a raz pod Ze zmiennym szczęściem w minionym tygodniu rywalizowali z przeciwnikami szczypiorniści Startu. Seniorzy w przerwie między rundami rozegrali jak na razie dwa spotkania kontrolne.

Wygrana w Poznaniu W pierwszym meczu musieli uznać wyższość II-ligowego Szczypiorna Kalisz. Meczem ze Startem zespół z Kalisza kończył przygotowania do drugiej rundy II-ligowych rozgrywek, natomiast koniński zespół dopiero je zaczynał, dlatego też widoczna była różnica w przygotowaniu motorycznym i siłowym obu zespołów. Mecz zakończył się zwycięstwem Szczypiorna 40:25. W drugim spotkaniu podopieczni trenera Dariusza Pietrzyka zmierzyli się z zespołem AZS Poznań, w którym grają zawodnicy występujących zarówno w I jak i w II lidze. Start już na początku meczu osiągnął przewagę, którą udało mu się utrzymać do końca. Bardzo dobry mecz rozegrał Łukasz Cieślak, który oprócz kilkunastu bramek zapisał też na swoim koncie kilka przechwytów i asyst. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 41:33. Rundę re-

Najlepsi w szabli Mateusz Górski z Konina okazał się najlepszy, a trzej jego koledzy znaleźli się w pierwszej piątce podczas II Pucharu Polski Seniorów w szabli kobiet i mężczyzn, który został rozegrany w sobotę, 24 stycznia w Łodzi.

Reprezentujący Koniński Klub Szermierczy Matusz Górski odniósł w swojej grupie eliminacyjnej pięć zwycięstw i poniósł tylko jedną porażkę. W drodze do finału pokonał Kacpra Jaskólskiego z Poznania, Jana Karkosza z Katowic i Damiana Skubiszewskiego z Sosnowca. W półfinale Mateusz stoczył zwycięski pojedynek z kolegą klubowym Jakubem Broniarczykiem 15/8, by na koniec pokonać w finale reprezentującego AZS AWF Katowice Mar-

cina Koniusza 15/12. Trzecie miejsce zajęli exaequo Jakub Broniarczyk i Patryk Pałasz, a piąte Łukasz Gal. Ta edycja pucharu Polski okazało się dużo mniej szczęśliwa dla naszych dziewcząt. Najwyższą lokatę wywalczyła Karolina Budna, która zajęła siódme miejsce, a druga nasza reprezentantka Katarzyna Kędziora – wywalczyła miejsce 16. Koniński Klub Szermierczy informuje, że 7 lutego będzie organizatorem IV Pucharu Polski Juniorek i Juniorów Młodszych w szabli. Zawody rozpoczną się o godzinie 12.00 od szabli mężczyzn. O godzinie 13.00 swoje zmagania rozpoczną kobiety. Turniej odbędzie się na hali szermierczej w Koninie, ul. Dworcowa 2a. Wstęp wolny.

Pojadą na Puchar Świata Cztery zawodniczki Konińskiego Klubu Szermierczego otrzymały powołanie na zgrupowanie, a czwórka naszych szablistów weźmie udział w Pucharze Świata w Budapeszcie.

biało-czerwonych uzupełniają: Adam Skrodzki (AZS AWF Katowice), Jakub Ceranowicz (AZS AWF Katowice), Marcin Koniusz (AZS AWF Katowice) i Filip Cieszkowski (Legia Warszawa).

Na indywidualny i drużynowy Puchar Świata Seniorów Grand Prix w Budapeszcie powołanie otrzymali: Łukasz Gal, Adrian Stanisławski, Mateusz Górski i Patryk Pałasz. To nie jedyny koniński akcent. Obok Marcina Sobali kadrę poprowadzi Tadeusz Piguła. Ekipę

nnn

reklama

Natomiast ze zgrupowania kadry narodowej juniorów w szabli wróciły: Martyna Łuczak, Angelika Trzmielewska, Marika Rzepka i Weronika Maciejewska.

wanżową seniorzy Startu rozpoczną na swoim boisku 1 marca meczem z zespołem Korony Koronowo.

Bramkarz zdobył punkt Po słabym meczu i porażce naszych młodzików na wyjeździe z Tęczą Kościan I 32:17 (17:4), przyszedł czas na mecz z drugim zespołem Tęczy Kościan. Na pierwszą połowę zawodnicy Startu wyszli niezwykle zmotywowani. Od początku spotkania przewaga konińskich zawodników była niepodważalna. Szczypiorniści grali twardo i konsekwentnie w obronie, raz po raz rzucając bramki z kontrataków. Właśnie za tę część spotkania piłkarze ręczni Startu zebrali największe brawa od kibiców. Pod koniec pierwszej odsłony punkty zdobył także bramkarz Jakub Kujawiński, który przepięknym rzutem przez całe boisko pokonał rywala. W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie i Start zdecydowanie pokonał Tęczę Kościan II 39:17 (22:6). Kolejny mecz zespół rozegra 5 lutego o godz. 16.00 w hali Rondo. Przeciwnikiem Startu będzie zespół Spartakusa Buk. Skład: Jakub Kujawiński (1), Bartosz Szczap, Bartosz Wachowski (3),

Piotr Winiarski, Grzegorz Stawicki (7), Maciej Rolnik (2), Bartosz Cienkuszewski (9), Michał Pawlaczyk (9), Wojciech Mikołajczyk, Piotr Krzymiński (5) i Mykola Sirenko (3).

Chcieli dorównać W rundzie rewanżowej nie wiedzie się natomiast naszym juniorom młodszym. Po porażce we własnej hali z Tęczą Leszno 27:38 (12:17), zespół osłabiony chorobą podstawowych graczy rozegrał wyjazdowy mecz z Ostrovią Ostrów Wlkp. Podopieczni trenera Radosława Wrzesińskiego zdecydowali się na początku spotkania na wymianę cio-

sów. Chcąc dorównać kroku lepiej przygotowanej drużynie gospodarzy, za szybko oddawali rzuty na bramkę Ostrovii. Taka gra doprowadziła do dużej przewagi zespołu z Ostrowa i porażki naszego zespołu 48:24. Kolejny mecz Start rozegra w 8 lutego o godz. 11.00 w hali Rondo. Przeciwnikiem Startu będzie zespół Spartakusa Buk. Skład: Artur Domiński, Joachim Komicz, Mateusz Podrzycki, Krystian Katafoni, Jakub Jackowski, Adam Kujawiński, Dawid Siekacz, Mariusz Czerniejewski, Patryk Larek, Hubert Woźniak, Adrian Majewski, Mateusz Winietki i Piotr Bąkowski.

Avans Ko nin przy go to wu je się do run dy wio sen nej

Konińskie Spa rin gi ze zmien nym koszykarki szczęściem wygrywają W I lidze centralnej kobiet MKS PWSZ Kon-Bet Konin podejmował u siebie Filar Sosnowiec. Rywalki zajmują ostatnie miejsce w tabeli.

Początek meczu pokazał jednak, że potrafią walczyć i bronić się. W pewnym momencie było 8:10. Na szczęście kilka ostrych słów od trenera Tomasza Grabianowskiego wystarczyło i koninianki wyszły na prowadzenie. Kilkupunktowa przewaga utrzymała się do końca spotkania. W ostatnich dwóch kwartach pojawiły się zmienniczki. Rezerwowa piątka na parkiecie radziła sobie całkiem dobrze. Nie pozwoliła, by rywalki zbliżyły się do wyniku. Za tydzień koninianki jadą na spotkanie ze Ślęzą Wrocław. W tej chwili MKS PWSZ Kon-Bet Konin zajmuje piąte miejsce w tabeli. I liga centralna kobiet MKS PWSZ KON-BET Konin – Filar Sosnowiec 71:51 (23:16, 15:13, 16:7, 17:15) MKS PWSZ KON-BET Konin: Ilona Mądra 14, Beata Wierzbicka 13, Aneta Maciejewska 10, Paulina Czachor 8, Kamila Zientek 6, Hanna Steciuk 6, Marta Libertowska 5, Paulina Strzyżewska 5, Martyna Micków 4. Wojewódzka Liga Młodziczek Starszych MKS Gimnazjum nr 6 Konin – UKS Lwy Lwówek 76:47 (22:9, 11:22, 21:10, 22:6) MKS Gimnazjum nr 6 Konin: Natalia Urbaniak 23, Julia Drop 20, Adrianna Pilarek 12, Paulina Łuczak 6, Natalia Tyczkowska 5, Dajana Dudkowiak 4, Martyna Waliszewska 2, Martyna Kostecka 2, Agnieszka Matecka 2.

W pierwszym meczu sparingowym podopieczni Jerzego Banaszaka pokonali IV-ligowy SKP Słupca 4:3. W szeregach koninian zagrali młodzi zawodnicy.

Ci starsi zbierali siły na późniejsze wyjazdowe spotkanie z Wartą Sieradz. W ekipie biało-niebieskich wystąpiło aż jedenastu juniorów, a wynik meczu ustalono już w pierwszej połowie. Najpierw gola zdobył Patryk Banaszak (SKP). W 33. minucie wyrównał Przemysław Skibiszewski. Potem na prowadzenie Górnika wyprowadził Łukasz Pietrzak. Następne dwa gole zdobył Banaszak, ale później na listę strzelców wpisywali się już tylko koninianie: Adrian Majewski i Przemysław Skibiszewski. Wieczorem pierwszy skład Górnireklama

ka przegrał wysoko z Wartą Sieradz. Jedynego gola dla koninian, z rzutu karnego, zdobył Marcin Kaźmierczak. Rywale pokonali Dawida Dębowskiego aż pięć razy. W ekipie Górnika zagrali: Dawid Dębowski, Robert Jędras, Damian Augustyniak, Krystian Augustyniak, Łukasz Łajdecki, Piotr Głowala, Albert Jędrowski, Mateusz Witkowski, Łukasz Bilski, Jakub Dębowski, Marcin Kaźmierczak. Następny sparing podopieczni Jerzego Banaszaka rozegrają w środę, na wyjeździe. Ich rywalem będzie Pelikan Łowicz. Doskonale rozpoczął przygotowania do sezonu Sokół Kleczew. Podopieczni Leszka Findlinga, po bramkach Marcina Stryganka, Marcina Jankowiaka i Mariusza Szymańskiego, pokonali Mieszko Gniezno 3:2.


8 okiem stańczyka Ko niń ski Hy de Park

Jak wkroczyliśmy w dorosłość

FRA NEK Z IA

Za co płacą w magistracie? Gdzie można spotkać najczęściej strażników miejskich w Koninie? Pewnie mało kto jest ciekawy, ale napiszę.

Otóż największą aktywność nasi dzielni miejscy stróże prawa przejawiają w pobliżu swojej siedziby, która znajduje się w gmachu Komendy Miejskiej Policji. Dlatego też największy porządek panuje na parkingach w promieniu stu metrów od ich biura. Na przykład na parkingu przed Zespołem Szkół Medycznych to nawet nieuprawniona mucha nie wyląduje. Bo w tak egzotycznych okolicach, jak okolice Banku PKO S.A., czy Miejskiej Biblioteki Publicznej przy ulicy Dworcowej, to spotkać ich już nie sposób, a przynajmniej nie widać efektów ich działań, bo kierowcy parkują tam samochody w poprzek chodnika bez żadnych zahamowań. Najprostsza odpowiedź, jaka się nasuwa, jest taka, że strażnicy miejscy są tylko ludźmi, a wiemy przecież że nasz gatunek jest z natury leniwy, co skłoniło go do wynalezienia maszyny parowej, komputera, samochodu, roweru, sanek, nart i udomowie-

nia konia. Wszystko po to, by ułatwić sobie życie i uniknąć wysiłku. Po co strażnik miejski jest strażnikiem miejskim? By strzec bezpieczeństwa obywateli Konina? Nie! By dostawać co miesiąc wypłatę. Żeby ją dostać, musi między innymi wystawić co miesiąc określoną liczbę mandatów. Przyznajcie szczerze, drodzy Czytelnicy, czy zasuwalibyście na zimnie po kilka kilometrów, by zarobić te parę groszy, czy ograniczylibyście się do najbliższej okolicy, by oszczędzać nogi i zdrowie? Nasi strażnicy miejscy zachowują się więc jak najbardziej racjonalnie. Pewnie byłoby łatwiej przejść chodnikiem wzdłuż ulicy Dworcowej, między Alejami 1 Maja a Poznańską, gdyby miejsca do parkowania wytyczał tam ktoś z wyobraźnią i zamiast niewyraźnych czerwonych kostek na chodniku zrobił tam zatoczki oddzielone od chodników krawężnikiem. Ale żeby na to wpaść, trzeba by myśleć. A czy komuś w magistracie za to płacą? TEO DOR TU TEJ SZY

Nasz i „Wasz Konin” Najstarszy i najmłodszy w szeregach klubu ,,Wasz Konin” w Radzie Miasta Konina, czyli Jan Sidor i Mateusz Cieślak. Czyżby tak miała wyglądać wymiana doświadczeń w klubowym środowisku. W płaszczykach, na boczku, najstarszy dzieli się doświadczeniem życiowym z najmłodszym. Ta wiedza przyda się pewnie podczas najbliższej sesji konińskiego samorządu. MA

Fot. MA

Na dodatek nikt tego nie zauważył, więc natychmiast mógł zająć się konsumpcją upolowanej zdobyczy, bez konieczności oganiania się od rozżalonych ofiar. Sebastian tymczasem nie mógł się opędzić od nas, którzy natychmiast chcieliśmy wiedzieć, dlaczego przenosi się do innej szkoły. Wił się jakby go pani Brygida wezwała do odpowiedzi i wyraźnie było widać, że kręci. Wreszcie wydukał, że to mama zdecydowała, by nie chodził już dłużej do Ia. Powodem był… Mateusz. Okazało się, że ten nienażarty kolos, notorycznie okradający nas ze śniadań, już trzy razy pobił Sebastiana! Wiedzieliśmy, że dwa tygodnie temu, kiedy Sebek, chcąc uratować swoją kanapkę, stanął Mateuszowi na drodze, ten przeszedł po nim, niczym dostojnik po czerwonym dywanie, łamiąc mu mały palec u lewej ręki. Ale do tej pory Sebastian nic nie mówił o tych dwóch poprzednich historiach. Tymczasem miesiąc wcześniej Mateusz podstawił mu nogę na przerwie i Sebastian upadł tak nieszczęśliwie, że przez tydzień nie mógł pisać, a jeszcze wcześniej uderzył go piłką w twarz na wychowaniu fizycznym. Mówił, że to niechcący. - On zawsze mówi, że to niechcący – skwitował te rewelacje Tymoteusz, kiedy zebraliśmy się na dużej przerwie w szatni, na pierwszej od czasu naszego przyjścia do szkoły poważnej naradzie kryzysowej. Bo wszyscy zgodziliśmy się, że mamy kryzys, większy nawet, niż był wtedy, gdy Nasza Pani zostawiła nas na dwa miesiące z powodu choroby. – Fakt – mruknął Kamil – niby podaje piłkę, ale rzuca ją tak mocno, że albo się uchylisz, albo ląduje ci na twarzy. Nie mogliśmy tylko zrozumieć, dlaczego to akurat Sebastian ma odchodzić z naszej klasy, a nie Mateusz. Wszyscy by się ucieszyli i byłby spokój. To akurat wyjaśnił nam Alan, którego mama bardzo dobrze się zna z mamą Sebastiana. Okazało się, że ro-

dzice Sebola wystąpili z taką propozycją do pani dyrektor już po tym drugim incydencie, kiedy Mateusz podłożył Sebastianowi nogę i Sebastian nie mógł pisać. – Podobno pani dyrektor powiedziała wtedy, że przecież nie można wyrzucać ucznia ze szkoły tylko dlatego, że pokłóci się czasem z innym uczniem, a poza tym nikt inny na Mateusza się nie skarży! - Jak to nikt inny! – krzyknąłem. - Przecież moi rodzice już dwa razy byli ze skargą na niego. - No właśnie – przytaknął Alana. – Może i byli, ale śladu po ich wizycie nie ma, bo przecież żadnego pisma nie napisali, więc z forwal…, fornal…, formalinowego punktu widzenia nikt inny na Mateusza się nie skarżył. Zapytaliśmy więc Naszą Panią, jak to jest z tym odejściem Sebastiana i czy nie lepiej, żeby to właśnie Mateusz przeniósł się do innej klasy. Mówiliśmy to wszystko przy nim, bo chyba zdaliśmy sobie sprawę, że jeśli on wygra tę batalię i Sebastian odejdzie, Mateusz będzie mógł zrobić z nami wszystko. Zresztą nie widać było po nim, żeby to wszystko jakoś specjalnie go obchodziło. Znów pożerał kanapkę. - Przede wszystkim powinniście nauczyć się rozwiązywać wasze konflikty między sobą – zaczęła Nasza Pani i od razu wiedzieliśmy, że teraz nastąpi coś strasznego, czego w najgorszych przewidywaniach nie byliśmy w stanie sobie wyobrazić. – My, nauczyciele, nie jesteśmy w stanie upilnować wszystkich uczniów – ciągnęła dalej – więc rodzice Sebastiana nie mogą żądać od nas, byśmy chronili na każdym kroku akurat ich syna. Ja mam was w klasie dwadzieścioro czworo. Skoro rodzice Sebastiana chcą, by ich syn zmienił szkołę, to jest to ich decyzja i ich wybór, nie mają natomiast prawa żądać takich posunięć od innych rodziców – zakończyła. Wiedzieliśmy, że w tym momencie coś się skończyło. Zrozumieliśmy, że to, co jest dla nas problemem, niekoniecznie jest takim samym problemem dla Naszej Pani. A ona doskonale o tym wie i zupełnie dobrze się z tym czuje.

Szermiercza rodzina Nazwisko Piguła kojarzy się w Koninie jednoznacznie – z szermierką. Oto na jednym zdjęciu mamy ojca i syna konińskiej szermierki, czyli Tadeusza i Tomasza Pigułów, w cywilu, a nie na macie. Z powodu wielu zajęć sportowych oraz społecznych ojciec Piguła jest bowiem miejskim radnym - rzadka to okazja zobaczyć panów razem, na tzw. mieście. MA

Fot. NN

Wczoraj znów zaniemówiliśmy. Sparaliżowała nas wiadomość, że Sebastian odchodzi z naszej klasy. To znaczy sparaliżowało wszystkich oprócz Mateusza, który wykorzystał chwilę zamieszania, by ogołocić z kanapek aż cztery plecaki.

Biegające kartony W niedzielne popołudnie mieszkańcy Zatorza przecierali oczy ze zdumienia widząc... biegające kartony. To dwóch nastolatków postanowiło urozmaicić sobie czas wolny. Założyli więc na siebie wielkie tekturowe pudła i urządzili wyścig po ulicach osiedla. NN


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.