9 Kurier Koniński

Page 1

n n n gazeta BEZPŁATNA n n n gazeta BEZPŁATNA n n n gazeta BEZPŁATNA n n n gazeta BEZPŁATNA n n n gazeta BEZPŁATNA n n n gazeta BEZPŁATNA n n n

w ó ik ln te zy c 0 0 0 0 0 1 ń ie dz ty Co

w całym kraju

KOBIETA PIERWOTNA STR. 6 NR 9

l

ROK II

l

24 LUTEGO 2009

l

NAKŁAD 5000 egz.

www.kurierkoninski.pl

No wa elek tro cie płow nia w Ko ni nie

Starówka będzie ogrzana Od 2012 roku nowa elektrociepłownia będzie ogrzewać mieszkańców konińskiej starówki w oparciu o to, co w regionie konińskim najcenniejsze, czyli węgiel brunatny.

List intencyjny w tej sprawie podpisali: Kazimierz Pałasz, prezydent Konina, Sławomir Mazurek, prezes KWB „Konin” i Andrzej Chmielewski, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Stara część Konina tylko w 15 procentach wykorzystuje możliwości MPEC. Z cieplika korzysta około 4000 mieszkańców, a mogłoby więcej. Chodzi o zmianę ogrzewania w Koninie lewobrzeżnym, a przy okazji zmodernizowanie i dostosowanie do potrzeb linii przesyłowych. Kopalnia Węgla Brunatnego chce wybudować tam elektrociepłownię. MPEC będzie odbiorcą ciepła. Miasto z kolei proponuje teren u zbiegu Trasy Bursztynowej i ulicy Nadrzecznej. Zaangażowanie finansowe jest po stronie kopalni lub wydzielonej przez nią spółki. Jeszcze w tym roku powinna się rozpocząć budowa elektrociepłowni. Do 30 czerwca tego roku zostanie podpisana konkretna umowa w ej sprawie. - Przymiarki do budowy ciepłowni w lewobrzeżnym Koninie spowodowały, że stanęliśmy na baczność i zaproponowaliśmy miastu budowę ciepłowni zasilanej węglem, z częściową produkcją energii elektrycz-

nej – mówił Sławomir Mazurek, prezes kopalni. - Będzie to w pełni nowoczesna inwestycja zapewniająca 20 MW mocy, wystarczającej na potrzeby starego Konina. Cieszymy się, że dojdzie do tego w oparciu o węgiel brunatny, a nie inny nośnik energii. System ciepłowniczy Konina jest przewymiarowany, rurociągi są na dzisiejsze potrzeby za duże i trzeba je zmodernizować.

– List daje nam szansę stworzenia możliwości zoptymalizowania układu w starej części Konina – mówi Andrzej Chmielewski, prezes MPEC. Jest to jedno z najlepszych rozwiązań. Trzyma się ekonomii. Odbiorcy ciepła nie będą bowiem więcej płacić, a może nawet mniej. Do końca czerwca kopalnia podpisze ostateczną umowę z MPEC i wtedy będą znane konkretne ceny. Budowa elektrociepłowni może

kosztować powyżej 100 milionów złotych. Powstanie na gruntach użyczonych przez miasto. - Wydobywanie węgla to biznes – mówi prezes Mazurek. - Mam nadzieję, że również tańsze ciepło dla Konina. A biznes jest wtedy, gdy obie strony korzystają: my wybudujemy ciepłownię, a mieszkańcy mniej zapłacą. dok. na str. 3

Plują, bluzgają, śmiecą i sikają Przysklepowi piwosze nie poprzestają na piciu swojego ulubionego płynu pod sklepami. Zastawiają przejścia, plują, bluzgają, śmiecą i sikają. Od czasu do czasu biją.

Zimą stają się zwykle mniej uciążliwi, bo mróz zniechęca popijających piwo panów do dłuższych pogawędek przed sklepem. Ale nadejście wiosny przepowiadają z równą regularnością, jak ptaki wracające do nas z ciepłych krajów wraz z pierwszym słońcem. Policjanci znają na pamięć adresy sklepów, pod którymi są wzywani do interwencji. Wiele miejsc odwiedzają i bez tego, podjeżdżając tam radiowozem rutynowo, po kilka-kilkanaście nawet razy dziennie. W ciągu całego ubiegłego roku za "spożywanie napojów alkoholowych w miejscach publicznych" konińscy policjanci wystawili 3.160 mandatów (przeważnie w wysokości od stu do dwustu zł) i wniosków do sądu grodzkiego. Pomogło, ale nie do końca. Przysklepowi piwosze, zwani złośliwie "obszczymurkami" (bo w celu opróżnienia pęcherza nie biegają bynajmniej do domowych toalet), nieco tylko zmienili miejsca towarzyskich zebrań, na mniej rzucające się w oczy. Każde konińskie, i nie tylko konińskie, osiedle ma ich po kilka. A co ciekawe próby utrzymania w pobliżu tych miejsc piwiarni, zwanych współcześnie "pubami", kończą się najczęściej ich upadkiem z powodu braku klienteli lub niezadowolenia sąsiadów, którzy dość mają krzyków, awantur, smrodu moczu i wymiocin. Wśród klientów budzą zniecierpliwienie i lęk. dok. na str. 3

Podpisanie listu intencyjnego w sprawie budowy elektrociepłowni

reklama

LM.pl największy w regionie Prawie dwa miliony odsłon i 35 tys. nowych użytkowników przybyło w ciągu zaledwie pół roku najpopularniejszemu w regionie konińskim portalowi internetowemu www.LM.pl.

Dzięki takim wynikom LM, w dziesięć lat od powstania, umacnia swoją pozycję wśród najpopularniejszych w kraju portali regionalnych. W lipcu 2008 roku www.LM.pl Portal Wielkopolski Wschodniej odwiedziło 96,6 tys. użytkowników, a w styczniu - już 133,4 tys., którzy weszli na strony portalu 704 tys. razy. Jednak najbardziej imponujący przyrost LM odnotował w liczbie odsłon: z 2,7 mln w lipcu ubiegłego roku do 4,4 mln w styczniu tego roku.

Przytoczone wyniki pokazują, że po dziesięciu latach istnienia www.LM.pl pozostaje największym (obejmuje swoim zasięgiem teren byłego województwa konińskiego, to jest powiaty: kolski, koniński, słupecki i turecki) i, jak na razie, bezkonkurencyjnym portalem internetowym w regionie. - Mamy tysiąc nowych ogłoszeń dziennie - mówi Paweł Sikorski reprezentujący spółkę Lokalne Media w Koninie - i najświeższe informacje z całego regionu. Na portalu znajduje się także największą baza firm z regionu (ponad 2 tys. pozycji), która umożliwia nawiązywanie kontaktów i wyszukiwanie klientów oraz podwykonawców. W rankingu opublikowanym w sierpniu 2008 r. przez portal interak-

tywnie.com na podstawie badań Megapanel PBI/Gemius wynikało, że LM znajdował się na dziewiętnastej pozycji wśród portali regionalnych. Choć na pierwszy rzut oka pozycja w końcówce drugiej dziesiątki nie wydaje się być zbyt imponująca, to zupełnie zmienia tę optykę fakt, że koniński portal wyprzedzają jedynie witryny największych polskich miast jak Warszawa, Poznań, Opole, Białystok, Trójmiasto, Wrocław czy Kraków. Portal wciąż się zmienia, udoskonala i poszerza swoją ofertę. Najnowsza propozycja to Informator Samorządowy, który można od tego tygodnia oglądać na stronie www.LM.pl. OLER


2 aktualności

Uczestnicy się bawili Mają haka W auli Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Koninie odbył się w minionym tygodniu bal warsztatów Ziemi Konińskiej.

Bawili się na nim uczestnicy warsztatów terapii zajęciowej w Koninie, powiecie konińskim, kolskim, słupeckim i turkowskim. W sumie przedstawiciele piętnastu placówek. - Te bale wrosły już w tradycję karnawałową – mówi Anna Śliwowska, prezes Towarzystwa Walki z Kalectwem w Koninie, które jest organizatorem dorocznego balu. Tylko aula PWSZ była w stanie pomieści prawie 550 osób. Byli to uczestnicy WTZ, wolontariusze, rodzice i pracownicy tych palcówek. Pod koniec tygodnia ciąg dalszy karnawałowych

atrakcji, bowiem TWzK z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Rodzinie zorganizowały w tej samej auli bal dla dzieci i przedszkolaków z oddziałów integracyjnych pod hasłem „Bajkowy karnawał”. Bal połączony był z konkursami plastycznymi i zręcznościowymi. - Był obiad, muzyka, zaciemniona sala i wspólna zabawa – opowiada Anna Śliwowska. - Mimo ferii przyjęliśmy zgłoszenia prawie 250 dzieci z konińskich szkół i przedszkoli integracyjnych. Byli również podopieczni stowarzyszeń i organizacji, na przykład Stowarzyszenia Osób z Upośledzeniem Umysłowym, Towarzystwa Przyjaciół Dzieci i Towarzystwa Walki z Kalectwem. MA

Nagroda za ochronę środowiska Uhonorowany tytułem „Powiat Przyjazny Środowisku” w X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego powiat koniński otrzyma 50 tys. zł od Zarządu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Poznaniu. reklama

Nagroda przekazana zostanie w formie dotacji na realizację tegorocznych przedsięwzięć ekologicznych. Dodatkowe środki pozyskane na ochronę środowiska umożliwią samorządowi powiatowemu rozszerzenie działań i inwestycji mających korzystny MA wpływ na środowisko naturalne.

na raka Zespół „Mam haka na raka” przy III Liceum im. C. K. Norwida w Koninie zaprasza mieszkanki Konina i powiatu konińskiego na badania mammograficzne.

Bezpłatna mammografia przeznaczona jest dla pań w wieku 50 do 69 lat (roczniki od 1940 do 1959), które w ciągu ostatnich dwóch lat nie miały wykonanego badania mammograficznego. Badania finansuje NFZ. Badania prowadzone będą w ruchomej pracowni mammograficznej - mammobusie NZOZ Diagnostyka LARGO ,ustawionym w Koninie przy ulicy Szymanowskiego 5a (parking przy pływalni na Zatorzu), w dniach od 16 do 20 marca 2009 r. Obowiązuje wcześniejsza rejestracja telefoniczna, pod numerem (061) 44 81 384 od poniedziałku do piątku w godz. od 9.00 do 17.00 (do dnia 13.03.2009r.). Do rejestracji konieczny będzie numer PESEL. Panie, które nie spełniają kryteriów badań bezpłatnych (a ukończyły 35 lat i nie miały wykonywanej mammografii przez ostatnie 12 miesięcy) mogą zgłosić się na płatne badanie. Koszt to 70 złotych. MA

Związkowcy zeznawali

Grudniowy protest hutników Zdzisław Nowakowski i Sławomir Grenda, dyscyplinarnie zwolnieni z pracy w konińskiej hucie związkowcy, bronili swoich praw w sądzie pracy.

Twierdzą, że zostali usunięci z zakładu po zorganizowaniu strajku w obronie pracowników likwidowanej w hucie elektrolizy. Nikt jednak nie podał im dokładnych przyczyn zwolnienia. Przypomnijmy, że w związku z likwidacją elektrolizy związkowcy zażądali dla każdego zwalnianego odprawy w wysokości 24-miesięcznego wynagrodzenia. W zamian zobowiązywali się doprowadzić do zgodnego z wymogami technologicznymi wygaszenia wanien elektrolitycznych. 1 grudnia 2008 r. wydawało się, że osiągnięto porozumienie, bowiem dyrektor Peczela ogłosił podczas spotkania z załogą, że może przeznaczyć na odprawy tylko 10 a nie 18 mln zł, na co hutnicy przystali. Kiedy jednak ich reprezentanci zjawili się w gabinecie szefa, by parafować porozumienie, ten miał odpowiedzieć, że o tej porze nie jest w stanie sporządzić takiego dokumentu. Mimo późnej pory hutnicy nie opuścili już biurowca dyrekcji i pozostali tam na całą noc. Zagrozili natych-

miastowym wyłączeniem prądu, czego skutkiem byłaby bezpowrotna strata znajdującego się w wannach aluminium i niektórych urządzeń. Straty mogłyby wtedy sięgnąć ponad 50 mln zł, a więc dużo więcej niż koszt odpraw dla zwalnianych hutników. Dopiero wieczorem dnia następnego przyjechali do nich z Warszawy: dyrektor generalny Impexmetalu Piotr Szeliga i dyrektor finansowy Jerzy Popławski. Wprawdzie strony nie porozumiały się co do wysokości odpraw, ale hutnicy wrócili do domów i podjęli normalną pracę na wydziale elektrolizy. Przedstawiciele zarządu zapewnili ich, że do 5 stycznia nie będzie żadnych zwolnień. – Stoimy na stanowisku, że złożona publicznie przez dyrektora Peczelę obietnica wypłaty odpraw w wysokości 10 mln jest prawnie wiążąca – oświadczył wówczas przewodniczący hutniczej Solidarności Zdzisław Nowakowski. Przedstawiciel pracodawcy twierdził w sądzie, że nie ma mowy o powrocie do pracy w hucie obu związkowców. Zwolnieni domagają się w zamian odszkodowań w wysokości 24 pensji. Sąd dał stronom czas na negocjacje w tej sprawie. MA

Konin z góry wygląda lepiej Tomasz Andrzej Nowak (nie poseł) z konińskiej starówki nie daje za wygraną. Do prezydenta Konina skierował prośbę o ponowne rozpatrzenie propozycji budowy wieży widokowej w starej części miasta.

W jego projekcie ożywienia konińskiej starówki była między innymi budowa wieży na narożniku ulicy PCK i Niecałej. Obecnie jest tam jednopiętrowa kamienica, która z względu na zły stan techniczny nadaje się do rozbiórki. Budynek jest obecnie w zarządzie PGKiM i są w nim lokatorzy. Byłoby to jednak w pobliżu oryginalnej lokalizacji obiektu. Inicjator budowy wieży pisał już raz w tej sprawie do prezydenta i konserwatora zabytków. - Z Wydziału Urbanistyki i Architektury Urzędu Miejskiego w Koninie otrzymałem odpowiedź, że budynek, na miejscu którego miałaby znajdować się wieża, nie jest przeznaczony do roz-

biórki, ale do odbudowy i rewitalizacji – mówi T.A. Nowak. Pomysłodawca wskazuje więc inne miejsce, w którym mogłaby się znajdować wieża widokowa. Uważa bowiem, że Koninowi brakuje takiego obiektu, z którego można by spojrzeć na miasto z góry. Jego budowa to i tak kwestia kilku najbliższych lat, ale już teraz warto by było uwzględnić to w planie zagospodarowania przestrzennego starówki. Przy budowie można skorzystać z funduszy unijnych, aby nie narażać miejskich finansów. - Inne miejsce na wiże to południowa część placu Zamkowego – proponuje twórca portalu o starówce. - Tam mógłby stanąć budynek o wysokości 25-30 metrów. Niekoniecznie pełna rekonstrukcja, ale mógłby nawiązywać do dawnych kształtów zamkowej wieży. Konin z lotu ptaka wygląda lepiej – przekonuje prezydenta T.A.Nowak. MA


nasze sprawy 3

24 lutego 2009 Kto po wi nien prze ga niać pi wo szy spod skle pów?

reklama

Plują, bluzgają, śmiecą i sikają Przysklepowi piwosze nie poprzestają na piciu swojego ulubionego płynu pod sklepami. Zastawiają przejścia, plują, bluzgają, śmiecą i sikają. Od czasu do czasu biją.

Zimą stają się zwykle mniej uciążliwi, bo mróz zniechęca popijających piwo panów do dłuższych pogawędek przed sklepem. Ale nadejście wiosny przepowiadają z równą regularnością, jak ptaki wracające do nas z ciepłych krajów wraz z pierwszym słońcem.

Puby upadają Policjanci znają na pamięć adresy sklepów, pod którymi są wzywani do interwencji. Wiele miejsc odwiedzają i bez tego, podjeżdżając tam radiowozem rutynowo, po kilka-kilkanaście nawet razy dziennie. W ciągu całego ubiegłego roku za "spożywanie napojów alkoholowych w miejscach publicznych" konińscy policjanci wystawili 3.160 mandatów (przeważnie w wysokości od stu do dwustu zł) i wniosków do sądu grodzkiego. Pomogło, ale nie do końca. Przysklepowi piwosze, zwani złośliwie "obszczymurkami" (bo w celu opróżnienia pęcherza nie biegają bynajmniej do domowych toalet), nieco tylko zmienili miejsca towarzyskich zebrań, na mniej rzucające się w oczy. Każde konińskie, i nie tylko konińskie, osiedle ma ich po kilka. A co ciekawe próby utrzymania w pobliżu tych miejsc piwiarni, zwanych współcześnie "pubami", kończą się najczęściej ich upadkiem z powodu braku klienteli lub niezadowolenia sąsiadów, którzy dość mają krzyków, awantur, smrodu moczu i wymiocin.

nińskiego Wilkowa wybrał się do sklepu spożywczego ABC przy ulicy Kamiennej wieczorem 11 września 2007 roku. Kiedy Michał S. toczył niespieszną pogawędkę ze spotkanym tam znajomym, do środka wszedł 36-letni Robert S., znany lepiej jako Łezka.

- Masz pieniądze? - zapytał bezceremonialnie 30-latka. - Tylko pięć złotych - odparł wystraszony mężczyzna. - Jak znajdę więcej, to ci łeb rozp...lę! - podsumował beznamiętnie napastnik. Pożądany skutek osiągnął, bo wystraszony Michał S. wyjął z kieszeni banknot 200-złotowy, którego bandzior zaraz zgarnął mu z dłoni. Jak się później okazało, nikt z klientów tego nie widział. Sprzedawczynie zauważyły wprawdzie, że obaj panowie ze sobą rozmawiali, ale żeby jeden drugiemu zabierał pieniądze - to nie! - Wszyscy w Wilkowie się go boją, proszę pana - wyjawiła jedna z kobiet. - On jest nieobliczalny! Reputacja Łezki jest w pełni uzasadniona, bo z trzema wyrokami na karku raptem rok wcześniej zdążył opuścić zakład karny.

Łeb rozp...oli Zimą przenoszą się czasami do wnętrzów sklepów spożywczych, w których kupują piwo. Sprzedawczynie nie chcą (bywają wśród nich ich znajomi) lub boją się ich wyrzucić. Wśród klientów budzą zniecierpliwienie i lęk. Że jest on uzasadniony, najlepiej świadczy poniższa historia, która niedawno znalazła swój finał w sądzie. Niespełna 30-letni mieszkaniec ko-

Cztery lata Trzy dni po opisanych wydarzeniach udowodnił jeszcze raz, że na nią zasłużył. Tym razem zaczepił wychodzącego z tego samego sklepu 66-letniego mężczyznę i zażądał piwa oraz papierosów. - Trzeba sobie samemu zapracować - odparował niezbyt roztropnie mężczyzna, bowiem już chwilę później, walnięty pięścią w twarz, leżał na

Awantura o garaże Już trzy lata trwa konflikt właścicieli ponad 600 garaży przy ul. Gajowej w Koninie. Ciągłe utarczki między zarządcą garaży, a grupą niezadowolonych z ich działania właścicieli doprowadziły do rozpisania przez Urząd Miasta w Koninie konkursu na administratora terenu.

- Naszym celem było uregulowanie sprawy zarządzania należącego do miasta obszaru. Wygrała oferta, w której zaproponowano niższą cenę za garaże – mówi Jolanta Stawrowska, rzecznik konińskiego magistratu. Do tej pory administratorem terenu przy ul. Gajowej było Stowarzyszenie „Zrzeszenie właścicieli garaży”. Jak twierdzi Bolesław Sikorski, prezes zarządu, przez lata nie spotkali się z nega-

tywnymi opiniami na temat ich działalności. Dopiero trzy lata temu pojawiła się grupa osób, która przestała płacić za garaże. Niezadowoleni właściciele powołali do życia „Społeczny Komitet Garażowy” i wystartowali w rozpisanym przez magistrat konkursie. Jak się okazało, przedstawiona przez nich oferta była atrakcyjniejsza od tej, którą zaproponował poprzedni zarząd. Zdaniem Czeszejko, prezesa nowego zarządu, kiedy wszyscy będą przestrzegali przepisów wystarczy, jak miesięczna opłata wynosić będzie 4 zł. W ofercie przedstawionej przez stary zarząd była ona jeszcze raz taka. Nowy administrator rozpoczął działalność miesiąc temu. To jednak nie zakończyło konfliktu. Na zebraniu

ziemi. Robert M. chciał widocznie pokazać kumplom, że leżący starszy pan to dopiero dla niego prawdziwy przeciwnik, bowiem kopnął go jeszcze parę razy, aż napadnięty stracił przytomność. Za kratki Robert M. trafił po kolejnych trzech dniach i nie opuścił przytulnego pomieszczenia aż do dnia ogłoszenia wyroku 12 lutego tego roku. Sąd wymierzył mu karę łączną czterech lat pozbawienia wolności, co gwarantuje mu spędzenie w cieple przynajmniej najbliższej zimy. Przykrości, jakie dotknęły dwóch mieszkańców Wilkowa, nie spotykają wprawdzie większości klientów sklepów spożywczych, pod którymi zbierają się piwosze, ale kupowanie w tychże placówkach do najprzyjemniejszych nie należy.

Nowa elektrociepłownia w Koninie

Cofnięcie koncesji

dok. ze str. 1

Felieton na ten temat "Wódko pozwól żyć (mieszkańcom Konina)" opublikował na swoim blogu na początku lutego nomen nescio (http://koninnaszemiasto.blox.pl). Napisał wówczas: "Nasze miasto jest naszpikowane punktami sprzedającymi alkohole. Z reguły to najtańsze wina i piwa dla określonej klienteli. I wszystko byłoby fajnie gdyby ci pijaczkowie spożywali zakupione produkty u siebie w domu, a nie na ulicach zaraz w sąsiedztwie sklepów. (...) Chciałbym się dowiedzieć na jakiej zasadzie są udzielane koncesje na sprzedaż napojów wyskokowych i jak później są odnawiane? Chciałbym się także dowiedzieć od naszych radnych, jaka jest możliwość cofnięcia koncesji na sprzedaż alkoholu w danym miejscu?” Cofnięcie koncesji na pewno nie jest łatwe, ale i nie niemożliwe. Żeby skutecznie odstraszać piwoszy, policja musiałaby przy każdym sklepie postawić funkcjonariusza. Za sklep powinien odpowiadać jego właściciel i chyba tylko groźba utraty koncesji może go zmusić do działań odstraszających piwoszy biesiadujących pod jego lokalem. RO BERT OLEJ NIK

zwołanym przez „Społeczny Komitet Garażowy” rozpętała się burza. Zjawili się tam bowiem również ci, którzy popierają nieistniejący już zarząd. To, jak wynika ze złożonych pod petycją do prezydenta miasta podpisów, ponad 400 osób. Urząd Miasta nie zajmuje stanowiska w konflikcie. Jak twierdzi rzecznik magistratu, zarządy same muszą dojść do porozumienia. Wprowadzono zmianę ustanawiając kadencyjność zarządu, który nie może rządzić dłużej jak trzy lata. Jeśli wcześniej do magistratu dotrą negatywne opinie na temat działania zarządu, które się potwierdzą, rozpisany zostanie kolejny konkurs. W biurze „Zrzeszenia właścicieli garaży” trwają nadal przyjęcia interesantów, którzy ciągle zalegają z opłatami. Jak mówi Sikorski, nie chce kłócić się z nowym zarządcą i zapowiada, że będzie płacił za swój garaż. NN

Stara część Konina tylko w 15 procentach wykorzystuje możliwości MPEC. Z cieplika korzysta około 4000 mieszkańców, a mogłoby więcej.

Chodzi o zmianę ogrzewania w Koninie lewobrzeżnym, a przy okazji zmodernizowanie i dostosowanie do potrzeb linii przesyłowych. Kopalnia Węgla Brunatnego chce wybudować tam elektrociepłownię. MPEC będzie odbiorcą ciepła. Miasto z kolei proponuje teren u zbiegu Trasy Bursztynowej i ulicy Nadrzecznej. Zaangażowanie finansowe jest po stronie kopalni lub wydzielonej przez nią spółki. Jeszcze w tym roku powinna się rozpocząć budowa elektrociepłowni. Do 30 czerwca tego roku zostanie podpisana konkretna umowa w ej sprawie. - Przymiarki do budowy ciepłowni w lewobrzeżnym Koninie spowodowały, że stanęliśmy na baczność i zaproponowaliśmy miastu budowę ciepłowni zasilanej węglem, z częściową produkcją energii elektrycznej – mówił Sławomir Mazurek, prezes kopalni. - Będzie to w pełni nowoczesna inwestycja zapewniająca 20 MW mocy, wystarczającej na potrzeby starego Konina. Cieszymy się, że dojdzie do tego w oparciu o węgiel brunatny, a nie inny nośnik energii. System ciepłowniczy Konina jest przewymiarowany, rurociągi są na dzisiejsze potrzeby za duże i trzeba je zmodernizować. – List daje nam szansę stworzenia możliwości zoptymalizowania układu w starej części Konina – mówi Andrzej Chmielewski, prezes MPEC. - Jest to jedno z najlepszych rozwiązań. Trzyma się ekonomii. Odbiorcy ciepła nie będą bowiem więcej płacić, a może nawet mniej. reklama

Do końca czerwca kopalnia podpisze ostateczną umowę z MPEC i wtedy będą znane konkretne ceny. Budowa elektrociepłowni może kosztować powyżej 100 milionów złotych. Powstanie na gruntach użyczonych przez miasto. - Wydobywanie węgla to biznes – mówi prezes Mazurek. - Mam nadzieję, że również tańsze ciepło dla Konina. A biznes jest wtedy, gdy obie strony korzystają: my wybudujemy ciepłownię, a mieszkańcy mniej zapłacą. Miasto przekaże na ten cel w długoletnią dzierżawę teren, którego jest właścicielem u zbiegu Trasy Bursztynowej i Nadrzecznej. W planie zagospodarowania jest on przeznaczony pod aktywizację gospodarczą. W sumie to półtora hektara. - Nikt z mieszkańców starówki nie ucierpi na lokalizacji nowego źródła ciepła – obiecuje Andrzej Sybis, zastępca prezydenta Konina. Do czasu budowy elektrociepłowni wejdą w życie nowe, zaostrzone rygory emisji gazów do powietrza i, według przyszłego inwestora, ta instalacja będzie je spełniać. - Węgiel będzie transportowany samochodami z odkrywek w pobliżu Kleczewa, a docelowo z odkrywki Piaski – mówi prezes KWB. - Około 300 tysięcy ton rocznie. W stosunku do ruchu samochodów jaki teraz jest, nikt nawet tego nie zauważy. Według władz miasta, lokalizacja przyszłej elektrociepłowni jest bardzo korzystna, bowiem nie koliduje z zabudową mieszkaniową, blisko układu komunikacyjnego, poza tym pozwala przebudować i zmodernizować istniejącą sieć ciepłowniczą. - Gdyby inne miasta chciały skorzystać z tego wzorca, to jesteśmy otwarci – sugeruje prezes S. Mazurek. MA


4 rozmaitości

Oszust od kuchenek Do 84-leniej mieszkanki Konina zapukał w ubiegłym tygodniu młody mężczyzna, który podał się za pracownika spółdzielni wymieniającej płyty elektryczne przy kuchenkach. Zamiast naprawy wyniósł z mieszkania jej torebkę z 7.000 złotych.

Do zdarzenia doszło przy ulicy Energetyka w Koninie. Nieznajomy zapewniał, że jest pracownikiem sprawdzającym kuchenki i wymieniającym płyty elektryczne. Poinformował starszą kobietę, że wymiana jest bezpłatna. Poprosił o dowód renty bądź emerytury. By sprawdzić i wypełnić wszelkie formalności nieznajomy wszedł do pokoju, gdzie pokrzywdzona przyniosła swoją torebkę. Gdy mężczyzna sprawdził odcinki potwierdzające wpływy emerytury, zaproponował, by ponownie przejść do kuchni. I najprawdopodobniej w tym momencie, zabrał pozostawioną na wierzchu torebkę z pieniędzmi. Kobieta zauważyła jej brak po wyjściu nieznajomego.

Wa len tyn ko wa opo wieść

Policja ponownie ostrzega przed coraz częstszymi oszustwami. Scenariusz działania jest zwykle podobny. Nieznajomi wchodząc do mieszkań osób starszych bądź samotnie mieszkających, próbują wzbudzić zaufanie, a wymyślonymi inscenizacjami uwiarygadniają przedstawioną przez siebie wersję. Jeżeli osoba podaje się za pracownika spółdzielni, gazowni, pomocy społecznej, zawsze można to sprawdzić, prosząc o legitymację pracowniczą. Można również zadzwonić do instytucji, którą reprezentuje i sprawdzić jej wiarygodność. Ponadto warto pamiętać, że kontrole urządzeń i instalacji mieszkaniowych, są wcześniej zapowiadane przez administratora budynku na tablicach ogłoszeniowych. Gdy dojdzie do podobnych sytuacji oraz w każdym przypadku odwiedzin nieznajomych wzbudzających jakiekolwiek podejrzenia, można powiadomić policję, dzwoniąc na bezpłatny nr 997. MA

Nabrana w sieci na samochód Policjanci z Goliny ujęli w ubiegłym tygodniu 15-latka, który, wykorzystując cudze konto, wylicytował na aukcji internetowej samochód Audi A6 za ponad 93.000 złotych.

Na policję zgłosiła się mieszkanka Goliny, twierdząc, że ktoś wylicytował na aukcji internetowej samochód Audi A6 oraz telefon komórkowy i grę na jej konto. O tym, że stała się nabywcą auta, za który zgodnie z obowiązującymi zasadami licytacji musi zapłacić 93.500 zł., dowiedziała się, gdy zadzwonił do niej właściciel. Rozmówca chciał uzgodnić warunki dotyczące przekazania zapłaty za sprzedany jej pojazd. Pokrzywdzona natychmiast poszła do kawiarenki internetowej, gdzie przed kilkoma dniami korzystała z swojego konta na stronach portalu aukcyjnego. Przekonała się tam, że stała się właścicielką nie tylko ekskluzywnego pojazdu, ale również telefonu komórkowego i gry o łącznej war-

tości ponad 1.600 zł. Oszukana kobieta natychmiast zgłosiła sprawę policji. Wszystko wskazywało, że ktoś posłużył się hasłem i kontem internetowym, z którego korzystała w kawiarence internetowej. Oszustem okazał się 15-latek, który w ubiegły czwartek zamiast do szkoły, przyszedł do kawiarenki i korzystał z zapamiętanych przez komputer haseł i konta aukcyjnego. W rozmowie z policjantami przyznał się do winy, nie potrafił jednak uzasadnić swojego zachowania. Jego sprawa zostanie przekazana do Sądu Rodzinnego i Nieletnich. I znowu ostrzeżenie policji, aby nie kupować w sieci i nie brać udziału w licytacjach w kafejkach internetowych. Tam najłatwiej o utratę poufnych danych. Używajmy tylko komputera domowego, aby zachować całą korespondencję ze sprzedawcą. MA

Kłusownik ujęty 50-letni kłusownik został zatrzymany przez policjantów z komisariatu policji w Kleczewie oraz funkcjonariuszy Straży Leśnej.

Sprawca chciał z upolowanej zwierzyny pozyskać mięso. Grozi mu teraz kara do 5 lat pozbawienia wolności. W sobotę rano funkcjonariusze weszli na posesję 50-letniego mieszkańca gm. Wilczyn. Tam w budynku gospodarczym znaleźli nie tylko upo-

lowaną sarnę, ale również przyłapali gospodarza na przygotowaniach do jej oprawienia. Policjanci zabezpieczyli znalezione w domu mężczyzny wnyki, a także drut służący do ich wyrabiania. Kłusownik przyznał się do winy i zgodnie z prawem łowieckim za nielegalne pozyskiwanie zwierzyny grozi mu do pięciu lat pozbawienia wolności. DOSZ

Zapalił się kosz Kosz na śmieci postawiony na kuchence elektrycznej był przyczyną niegroźnego pożaru, który wybuchł w jednym z mieszkań w bloku przy ul. Przemysłowej w Koninie.

Chociaż cała akcja strażaków trwała 47 minut, to mieszkańcy bloku przeżyli chwile grozy. O tym, że z jednego z mieszkań wydobywa się dym powiado-

mił straż pożarną sąsiad. Strażacy mieli problem z ustaleniem przyczyny pożaru – drzwi od mieszkania były zamknięte, a lokatorów nie było w domu. Dlatego też podjęto decyzję o wejściu przez okno. W środku okazało się, że zapalił się kosz na śmieci, który postawiony był na kuchence elektrycznej. DOSZ

Ślub z rozwodem w komplecie W Walentynki opowiada się historie miłosne z dobrym zakończeniem, więc tę postanowiliśmy przedstawić Czytelnikom nieco później.

Poznali się dzięki Agacie i Radkowi. Tomek przyjechał do Konina do kuzynki na dwa tygodnie przed pójściem do wojska. Wyszli z Agatą na spacer i spotkali Radka, który jest dzisiaj jej mężem, ale wtedy nie byli jeszcze nawet parą. Z Radkiem była Teresa, jego sąsiadka z bloku i bliska koleżanka. I Teresa, i Tomek mówią dzisiaj, że na pierwszy rzut oka nie przypadli sobie do gustu.

Coś ich pchało do siebie – Nie podobała mi się jego pewność siebie – tłumaczy Teresa. – Zachowywał się, jakby chciał pokazać, że jemu, chłopakowi z wielkiego miasta Poznania, wszystko się należy. Tomek zaprosił wszystkich na swoją przysięgę. Teresa pojechała razem z rodziną Tomka, wśród której byli oczywiście również jego rodzice. Ale to nie do nich podszedł najpierw, żeby się przywitać, tylko do Teresy, którą widział przecież dopiero drugi raz w swoim życiu. Tomek jest oszczędny w słowach, kiedy ma mówić o uczuciach, więc tłumaczy, że coś go pchało do Teresy, ale nie wie, co. Teresa nie pozostała mu dłużna za to szczególne wyróżnienie i zamiast przywitać się jak z osobą w gruncie rzeczy obcą, rzuciła mu się na szyję. – Miałam wrażenie, że to spotkanie z kimś za kim tęskniłam, kogo znam od dawna – mówi Teresa. – Poza tym ten mundur też chyba swoje zrobił – dodaje ze śmiechem. Od tego dnia zaczęli do siebie regularnie pisać listy. Ożywiona korespondencja trwała w sumie ponad pół roku, dokładnie do Walentynek. Tomek zdecydował się wtedy na śmiałe wyznanie i wysłał Teresie kartkę, w której napisał, że ją kocha. Dziewczyna odpisała, że wolałaby na razie wstrzymać się z aż tak poważnymi deklaracjami, że na razie chciałaby poprzestać na przyjaźni. Tłumaczyła, ze za krótko się znają, że mają reklama

jeszcze czas, żeby lepiej się poznać. Ostrożna reakcja Teresy przesądziła sprawę. A co się będę narzucał, pomyślał Tomek i zerwał korespondencję.

Pogodziła z rodzicami Dopiero po półrocznym milczeniu znalazła w skrzynce list od Tomka. Pobiegła szybko do koleżanki i już w drzwiach rzuciła jej się z płaczem w ramiona z okrzykiem: wreszcie napisał! Tym razem odpisała, że chce by się spotykali. Od tej pory Tomek przyjeżdżał do Konina regularnie, najrzadziej co dwa tygodnie. Dużo rozmawiali, szczególnie o jego problemach w domu. – Sporo narozrabiałem przez te kilka miesięcy od wyjścia z wojska – z ociąganiem przyznaje Tomek. – Mówiąc krótko, nie byłem aniołem. Z kumplami chodziłem na różne imprezy, na różne dymy, takie tam różne historie..., aż w końcu zainteresowała się nami policja. Ja, na szczęście, nie miałem niczego poważnego na sumieniu, więc dali mi spokój, ale w domu przestali się do mnie odzywać, więc się wyprowadziłem do babci. – Postawiłam mu wtedy warunek: albo ja, albo koledzy – Teresa z naciskiem powtarza swoje ówczesne słowa. – Wybrał wtedy mnie i chyba słusznie zrobił. Nie mówiąc o niczym Tomkowi, Teresa postanowiła, że pogodzi go z rodzicami. W pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia pojechała do Poznania. Tomek spędził tamtą Wigilię u babci, a do rodzinnego domu nawet nie zajrzał. – Zapytałam czy odwiedzimy jego rodziców – wspomina Teresa. – Odpowiedział, że nie, ale tak długo wierciłam mu dziurę w brzuchu, aż uległ i w rezultacie jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy do nich. Byłam bardzo dumna z siebie, bo widziałam, że oni wszyscy są bardzo zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Chyba mieli nadzieję, że dzięki mnie wreszcie się ustatkuje.

Drżącymi rękami Kiedy około północy wrócili do mieszkania babci, na Teresę czekała

niespodzianka. – Powiedział, że ma dla mnie jeszcze jeden prezent, tylko nie wie, czy będzie dobry i czy będzie mi się podobał - śmieje się Teresa. – I wręczył mi małe pudełeczko. Po rozplątaniu wstążeczki wyjęłam z niego pierścionek. I wtedy Tomek usiadł obok mnie, trzęsącymi się rękoma wziął moją dłoń i drżącym głosem zapytał: zostaniesz moją żoną? – Teresa ze śmiechem naśladuje przejęty głos Tomka. – Byłam kompletnie zaskoczona, ale dostosowałam się do nastroju chwili i równie drżącym głosem odpowiedziałam: tak. Bardzo się bałam – przyznaje po chwili milczenia – w końcu pierwszy raz ktoś mi się oświadczał, ale jednocześnie byłam głęboko przekonana, że to jest ten właściwy facet. Tomkowi trzęsły się ręce, choć wcześniej poprosił koleżankę Teresy, żeby delikatnie ją wypytała, co sądzi na temat jego ewentualnych oświadczyn. – Kiedy zapytała, co bym zrobiła, gdyby Tomek poprosił mnie o rękę, odparłam, że nie wiem, bo jeszcze mnie nie poprosił. Ale czy byś się zgodziła, drążyła temat niezrażona. Wiesz co, odpowiedziałam, na tyle mi na nim zależy, że chyba bym się zgodziła. Często toczyłyśmy takie rozmowy, więc do głowy mi nie przyszło, że ta rozmowa odbywa się na prośbę Tomka.

Skończyło się inaczej Zaręczyny miały bardzo romantyczną oprawę, a ukoronowaniem dnia stała się pierwsza wspólna noc. Nazajutrz postanowili, że oficjalne zaręczyny odbędą się w Wielkanoc. Kilka miesięcy później Teresa i Tomek wzięli ślub i zamieszkali w wynajętym mieszkaniu w Koninie. Potem przeprowadzili się do Poznania, do rodziców Tomka. I żyli długo i szczęśliwie - wypadałoby napisać. Stało się niestety inaczej. Wprawdzie on miał pracę i nieźle zarabiał, ale coś się nie kleiło - Teresa sama jeździła do Konina w odwiedziny do swoich rodziców, którzy nie przepadali za zięciem. Aż pewnego razu już nie wróciła. I tak zakończyła się wielka walentynkowa miłość. RO BERT OLEJ NIK


IV fotoreportaż Wal ka o utrzy ma nia się na no gach

Kolorowa zima Sztuczna atrakcja Atrakcją tegorocznego sezonu zimowego okazało się sztuczne lodowisko, które zadomowiło się przed konińskim amfiteatrem na czas ferii. Po dwóch tygodniach zostanie przeniesione jednak do innego miasta. Taki prezent za około 50 tysięcy złotych podarował konińskim uczniom prezydent miasta. Na czynnym przez cały dzień lodowisku nie brakuje chętnych. Do wypożyczenia jest 50 par łyżew. Jeździe na lodzie towarzyszy muzyka, a po zmroku światło. Na łyżwach można szaleć od godziny 10.00 do 20.00. Lo-

dowisko działa bez względu na pogodę. Dlatego nawet po nagłej odwilży można się uczyć jazdy figurowej na syntetycznej nawierzchni.

Z górki na pazurki Animatorzy zapewniają dodatkowe atrakcje, na przykład wspólne zabawy, czy konkursy. Na frekwencję nie można narzekać. Oprócz samej jazdy na lodzie można umówić się na rozgrywki hokejowe, poranną rozgrzewkę, a także poćwiczyć technikę pod okiem specjalistów. - Po tym lodowisku nie da się jeździć, to bardziej walka o utrzymanie się na nogach, ale też zajmuje trochę czasu – podsumował czternastoletni Mateusz, który stara się bywać tutaj przynajmniej co drugi dzień, bo to jednak atrakcja i miejsce spotkań z rówieśnikami podczas ferii. Jak tylko był śnieg, górka w pobliżu amfiteatru, jak i nieco mniejsze wzniesienia w mieście były oblężone przez

saneczkarzy. Młodsi pod opieką dorosłych pokonywali kolejne przeszkody.

Bajki i piłka Swoje propozycje na zimowe dni przygotowały placówki kulturalne z Konina. Kino Centrum prezentuje w czasie ferii film dla dzieci i młodzieży za symboliczną opłatą, a w konińskich bibliotekach młodsi mogą posłuchać bajek. Nie brakuje zajęć sportowych. Na tak zwaną Feriadę zgłosiło się ponad 500 chętnych, w tym prawie 60 młodzieżowych drużyn, które w hali Rondo prowadziły rozgrywki piłki nożnej. Finał pod koniec ferii. - Wcale się nie nudzę – stwierdził kilkunastoletni Jacek. - W ferie można się wyspać, pograć na komputerze, czy też pooglądać telewizję. Nie ma lekcji i od tego na pewno odpoczywam.

Kolorowa zima Niektórzy przeznaczają ten czas na rozwijanie różnych umiejętności, na

Fot. MA

W czasie ferii dzieci zwykle się nudzą. Tylko niektórym udało się wyjechać poza Konin, większość została w domach. W pierwszym, minionym już tygodniu zimowych wakacji pogoda nie zawiodła jednak konińskich uczniów. Dzięki temu mogli się oddać zimowym szaleństwom.

Mamy robią dzieciom sannę

przykład plastycznych. W Konińskim Domu Kultury już tradycyjnie odbyły się warsztaty plastyczne pod kierunkiem Katarzyny Mijakowskiej. Tematem prac była przede wszystkim zima, ale w zupełnie innym wymiarze. Kolorowa zima – oto wyzwanie dla młodych plastyków. - Jak jest pełna śniegu to dominuje biel, ale my ją zmieniamy w kolory – mówi jeden z uczestników warsztatów.

Dorosłym też się coś od życia należy

Zajęcia plastyczne u Katarzyny Mijakowskiej

Walka o utrzymanie się na nogach

Obraz swój widzę ogromny...

- Śnieg u mnie będzie niebieski, a bałwan – żółty. - Można zaszaleć z kolorami – zachęca dzieci Katarzyna Mijakowska. Zima nas zaszczyciła śniegiem w tym roku. Ferie się więc udały pogodowo. Gdyby było zielono, to byśmy malowali biała zimę, ale jest biało, więc robimy kolorową. Takich rzeczy na pewno nie MA zobaczymy teraz za oknem.


rozmaitości V

24 lutego 2009 In ter ne to wi oszu ści do cie ra ją do ko ni nian

Miłość i 15 procent...

Paragraf 419 „Piszą do mnie Pizza Hut i Rossman. Mogę sobie kupić najtańsze brylanty w Warszawie” – konstatował Adaś Miauczyński, bohater „Dnia Świra” wybierając pocztę ze skrzynki.

Wiadomo, ludzie listy piszą. Dla niektórych byłoby jednak lepiej, by - tak jak on - nie mieli czasu odpowiadać na korespondencję. Szczególnie tę przychodzącą przez Internet.

Pułapki w sieci Josephine Matine z Wybrzeża Kości Słoniowej w obozie uchodźców w stolicy Senegalu, Abdul Aziz umierający na raka milioner z Dubaju, którzy podzielą się majątkiem w zamian za pomoc, bezlitosny płatny morderca, wynajęty przez naszego wroga, który może nam darować życie za jedyne 15 tys. USD, program zatrudnienia dla obywateli Trzeciego Świata gwarantujący pracę w USA, Kanadzie czy Niemczech rekomendowany przez samego piszącego – to jedne z nielicznych pułapek zastawionych na naiwnych. Proceder nazywany jest na świecie „419”, od paragrafu kodeksu karnego Nigerii, która na jego podstawie ściga przestępstwo wyłudzania pieniędzy przez Internet. Od niedawna mamy z nim do czynienia także w Polsce. Fachowcy od nabijania Nowoczesna zdobycz technologii firmowana przez Gatesa weszła na giełdę w połowie lat 90., pierwsze przypadki oszustw odnotowano trzy lata później.

Zjawisko dotarło wreszcie do nas, a jego rozmiar spowodował, że w 2007 roku polskie MSZ wydało oświadczenie, przestrzegające naszych obywateli przed oszustami grasującymi w sieci. Są pomysłowi, świetnie zorganizowani, doskonale znają nowe technologie i zakamarki ludzkiej duszy. Analiza korespondencji i wachlarz środków stosowanych wobec nabijanego do butelki, świadczy o ich inteligencji, sprycie, może nawet o niedokończonych studiach z psychologii, których adept przeszedł na ciemną stronę mocy. Ale złodzieje są przede wszystkim globalni. Ofiarami ich przestępstw stają się więc coraz częściej mieszkańcy naszego kraju, a ostatnio nawet miasta. reklama

Będę zawsze twoja... Proceder opisuje dokładnie strona 419bittenus.com, na której znajdują się opisy ekscesów naciągaczy usystematyzowane w tabeli. Ich działanie jest schematyczne: wysyłają zwyczajowo tyle samo maili, przybierają te same imiona, te same są państwa „pochodzenia”. Wiadomo też, za pomocą jakiej bajki wyłudzają pieniądze, jakie sumy i czy zwykle wysyłają zdjęcie. Na stronie działa forum, na którym poszkodowani mogą się zwrócić o radę. Istnieje też coś w rodzaju „top 10”, czyli dziesięciu najpopularniejszych historii, które obiegły świat. Bo złodzieje „reprezentują” nie tylko kraje afrykańskie, lecz również Rosję, USA, Australię i Półwysep Arabski. Bazują one na poczuciu winy („jesteś moją jedyną nadzieją”, „jesteś moim wybawcą”, „mam tylko Ciebie”), ale i na miłości kobiety do mężczyzny lub jej obietnicy („nie mogę się doczekać, kiedy spojrzę w Twoje oczy”, „kocham Cię z całego mojego serca”, „będę zawsze Twoja”), córki do ojca („mój ojcze opiekuńczy”), bazują też na współczuciu, lęku i innych ludzkich brakach – straszą śmiercią, aresztowaniem, dają obietnicę lepszego, wspólnego życia i łatwego zysku.

Korzystajcie z logiki Na pytania oszukanych odpowiada Jane Young, która podkreśla: „korzystajcie z logiki”. – Jeśli pisze do nas dyrektor FBI, którego domena jest darmowa, na przykład z przeglądarki yahoo!, adres nie może być prawdziwy, bo tak poważne instytucje nie używają bezpłatnych domen. Jeśli pisze śliczna dziewczyna, opowiadająca mrożące krew w żyłach historie o obozie uchodźców, to po prostu nie może tak wyglądać! A jeśli twierdzi jeszcze, że wychodzi dwa razy w tygodniu na przepustkę, a maile nadchodzą codziennie i kocha we wstępie swego listu? Fakt, oszuści nie pozwalają na wszelką wątpliwość. Dzwonią, by zaistnieć jako prawdziwi ludzie. Kontaktują nas z osobami trzecimi, o których piszą w mailach. W jednym z listów do mieszkańca Konina (imię i nazwisko do wiadomości redakcji) „kancelaria” prawna pisze, że obóz znajduje się w Tambacounda, z kolei rzekoma Josephine, że w Dakarze. Problem w tym, że miasta dzieli odległość 550 km. Nieścisłości można też odnaleźć, przyglądając się chronologii konfliktu na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Chociaż... czy połapie się w tym jakiś biały?

Afryka nieznana Problem oszustw na Polakach był dobrze znany Ambasadzie Polskiej w Dakarze (zlikwidowana 31 grudnia 2008 roku – przyp. red.). – Zastanawiałam się, dlaczego Polacy wierzą w te fantastyczne historie o Afryce i odpo-

wiedź jest prosta: bo jej nie znają. Myślą, że to kontynent pełen wojen i obozów, które ograniczają swobody ludzi. Tymczasem w Afryce Zachodniej bardzo łatwo jest przekroczyć granicę. Wystarczy tylko dowód – mówi Anna Haris, Polka mieszkająca z rodziną w Senegalu (dawniej pracująca we wspomnianej ambasadzie – przyp. red.).

Niewyobrażalna musi być liczba korespondencji, jaką przesyłają oszuści. Buszują w polskich serwisach randkowych, w grach on-line, na ebuyach, budują też fikcyjne strony istniejących banków (mają identyczną szatę, są jednak pozbawione elementów, które mogłyby naprowadzić delikwenta na dobry trop).

Oferują zarabianie, sprzedaż, wzbogacenie się. Bo właśnie na tym bazują internetowi złodzieje, którzy dotarli także do Konina. Do jednego z naszych mieszkańców napisała niejaka Josephine Matine. Dziewczyna z Wybrzeża Kości Słoniowej, której rodzice zginęli rzekomo w zamieszkach, spadkobierczyni fortuny 9,7 mln USD, która, w zamian za pomoc, oferuje swą miłość i 15 proc. odzyskanego z Royal Bank of Scotland w Edynburgu majątku. Potrzebuje do tego kilku rzeczy: dyskrecji i finansowej pomocy swego konińskiego wybawcy. Pomocy niebagatelnej: 7,5 tys. euro na koszty związane z adwokatem, pozyskaniem dokumentów i zaświadczenia o legalności źródła, z którego pochodzą pieniądze. I tu następuje wymiana korespondencji, także z "dobrym duchem" dziewczyny, opiekujący się nią i innymi uchodźcami pastorem, z prawnikiem etc. – zmieniającymi tylko imiona i nazwiska w Internecie. Oszuści „obozowi” to najczęściej Nigeryjczycy i Ghańczycy, w procederze biorą udział także Senegalczycy. ązkowe tytuły: dr Omar Sambiene, prof. Tarik Amal etc., do tego pieczęcie, zamaszyste podpisy i zdjęcia... z drukarki – bez poświadczenia za zgodność z oryginałem. Oszukany na sporą sumę koninianin chce wierzyć, że ta historia nie skończy się tak, jak wszystkie. W takich wypadkach traci się przecież nie tylko pieniądze, ale i wiarę w człowieka. – Wysłałem im kilka ostrych maili – mówi poszkodowany. – Zapytałem, czy prawnik Josephine będzie pracował bez pieniędzy... Czekam na odpowiedź, skierowałem pismo do Ambasady Polskiej w Dakarze. Jeśli zostałem oszukany, pójdę na policję – zarzeka się mężczyzna.

Najlepsza woda – Dwa razy zamieszczaliśmy na stronie internetowej polskiego MSZ ostrzeżenia przed naciągaczami, informując, że w Senegalu NIE MA ŻADNEGO OBOZU DLA UCHODŹCÓW. Status uchodźcy uzyskuje u nas 100 cudzoziemców rocznie i mają oni prawo do swobodnego poruszania się po całym kraju – tak jak obywatele. – dodaje Anna Haris. Mimo apeli polskiego MSZ, coraz więcej Polaków pada jednak ofiarami tych oszustw. – Pod koniec 2008 roku do ambasady w Dakarze przychodziło około dwóch, trzech maili tygodniowo. Od mężczyzn, najczęściej słabo wykształconych, zakochanych w dziewczynie ze zdjęcia. Dla tego typu oszustów Polska jest rajem, bo terenem dziewiczym. Liczba tych przypadków wzrosła niestety po upowszechnieniu się tłumaczy internetowych. – kończy Anna Haris. Tym, którzy rzeczywiście chcą pomagać Afryce, proponujemy zakupienie butelki wody, która mieści się w damskiej torebce. Jeszcze bardziej wrażliwym – adopcję serca. A panom? Szklankę wody z kranu - zamiast... BO BROW SKA


kultura 5

24 lutego 2009

Na rynku wydawniczym pojawiły się dwie nowe książki konińskiej pisarki i dziennikarki Anny Dragan. Są to: „Ziemia rodzinna św. siostry Faustyny” oraz „Z misją bożego miłosierdzia, szkice z życia błogosławionego księdza Michała Sopoćko”.

Podczas spotkania promującego obie książki, autorka opowiadała o swojej przygodzie z piórem i o wyborze nieprzypadkowych bohaterów. - Te postaci interesują mnie głównie jako ludzie z krwi i kości – mówiła o siostrze Faustynie, dzięki której

umocnił się kult miłosierdzia bożego. Najbardziej zafascynowało mnie to że święci mają inne priorytety. Siostra Faustyna robiła rzeczy ponad naszą rzeczywistością i ogromnie mnie to wciągnęło. Obie pozycje wypuściło na rynek Wydawnictwo Księży Marianów z Lichenia i tam głównie są do nabycia. „Ziemia rodzinna św. siostry Faustyny” składa się z dwóch części. W pierwszej autorka dociera do trudno dostępnych źródeł archiwalnych, opisuje życie i drogę do świętości Helenki Kowalskiej, która wywodziła się z Głogowca, w gminie Świnice Warckie, przed kilku laty jeszcze w granicach województwa konińskiego. Kolejna część ma charakter przewodnikowy, to znaczy, że zawiera opis najważniejszych miejsc, miejscowości, zabytków i obiektów sakralnych otaczających siostrę Faustynę. - Interesuje się także tym, kim była św. Faustyna jako dziecko, które wyszło z biedy – charakteryzowała swoją książkę Anna Dragan. - Nie pisuję książek re-

Fot. Rai Konin/M.Jurgielewicz

Święci mają inne priorytety

ligijnych umieszczonych w określonej stylistyce, szukam w nich człowieka. Ta ocena odnosi się także do kolejnej postaci czyli spowiednika siostry Faustyny, księdza Michała Sopoćko. - Siostra miała widzenia, ale nie

miała siły przebicia, ksiądz Sopoćko był jej spowiednikiem, szukał teologicznych uzasadnień, dla tego, co ona znalazła – mówi Anna Dragan. Według autorki święci mają inne priorytety, niż świeccy. Każdy jednak może coś z tego dla siebie wynieść. Uzupełnieniem książki są ilustracje z miejsc, w których bywała siostra Faustyny, autorstw konińskiego fotografika Tadeusza Topolskiego. W powiększonych formatach zostały zaprezentowane także podczas autorskiego spotkania. - Chciałem przede wszystkim pokazać skąd się wywodzi ta postać, czyli dom, pola, drogi, którymi zmierzała do kościoła oraz miejsca z nią związane mówił T. Topolski. - Pora roku nie była mi zbyt przychylna bowiem zdjęcia powstawały od listopada do lutego. Anna Dragan jest również autorką książek „Róże w saganie” oraz „ Z wielbłądem w klapie”. MA

Świę to Ko biet w mie ście

Kiljański dla pań Nieznajomy z sąsiedztwa, elegancki, ale nie odległy. Bliski, szczególnie kobiecym sercom. Krzysztof Kiljański wystąpi w KDKu 8 marca 2009. Nie wręczy pięknej płci goździków, ni rajstop, za to zaśpiewa swoje największe przeboje z krążka „In the Room”.

Kiljański (1967, zodiakalny Skorpion) – kto by uwierzył – występuje na estradzie od kilkunastu lat. Na ścieżkę tzw. kariery wstąpił w pierwszej połowie lat 90., ale prawdziwe sukcesy zaczął odnosić niedawno, w projektach o charakterze jazzowym. Pierwsze publiczny występ Kiljańskiego odbył się w 1978 r. w Nowej Soli, gdzie zagrał na gitarze gruziński utwór ludowy „Suliko”. W 1983 r. został członkiem spontanicznej grupy „Łolaboga”, która równie spontanicznie uległa samorozwiązaniu. Rok później wstępuje w szeregi poważnej 9-osobowej formacji „Zegro”. To grupa przyjaciół, która jest sobie sterem, żeglarzem i okrętem (komponuje, pisze teksty i koncertuje w Polsce i zagranicą aż do 1987 r.), a Kiljański pełni w niej rolę ‘wokalisty grającego dodatkowo na gitarze’. W międzyczasie debiutuje na rockowej scenie jako wokalista HGW (1985 r.).

Warto również wspomnieć o romansie z esperanto. Powstaje wówczas recital oparty na tekstach „Zegro” – właśnie w języku Zamenhoffa. Niestety wykonawca nie kwalifikuje się na festiwal esperancki w Uppsali, gdyż władze odmawiają mu wydania paszportu… Niezrażony tym faktem, aktywuje grupę rockową „Dzieci Filipa” (1987). Skończyło się na kilku koncertach, ale na bębnach grał już wtedy Cisło. Potem na bazie „Zegro” Kiljański stworzył „Ex Nonet”, który odnosił sukcesy w liczących się konkursach piosenki w Krakowie, Olsztynie czy Myśliborzu (oraz nagrodę III pr. Polskiego Radia). W 1990 r. wokalista otrzymuje angaż do zespołu Śląskiej Estrady Wojskowej we Wrocławiu. Tak zaczyna – choć pod egidą wojska – swoją profesjonalną karierę sceniczną. Do 1996 r. Kiljański wziął udział w blisko w 1500 koncertach w kraju i zagranicą, przemierzając dziesiątki tysięcy kilometrów. Pierwszy solowy sukces odniósł w 1993 r. Było to Grand Prix Festiwalu Piosenki Studenckiej „Łykend” (tylko on i gitara, wygrał m.in. sesję nagraniową w Radiu Wrocław). W 1994 r. rozpoczyna współpracę z zespołem „Konferansjer”, w którym spotyka znów Witka Cisło.

Wszystko to jest kontynuacją jego działań z poprzednimi grupami i twórcami. Cztery lata później wyjeżdża na Tajwan. Wykonuje tam utwory Raya Charlesa, Nat King Cole’a, Elvisa Presleya, Louisa Armstronga czy Franka Sinatry. Pod koniec tego samego roku nawiązuje współpracę z Jerzym Szymaniukiem i jego zielonogórską „Old Friends Orchestra”. To powrót do miasta lat dziecinnych, ale i możliwość realizowania się w gatunkach takich jak swing, rythm&bluese czy soul – w towarzystwie najlepszych muzyków. W 2001 r. podejmuje działania w kolejnym Big Bandzie Szymaniuka, z którym występuje m.in. na „Złotej Tarce”, gdzie publiczność okrzyknęła go „polskim Frankiem Sinatrą”. Od tego momentu liczy się pasmo jego sukcesów. Mowa m.in. o projekcie Sinatra Jazz, Tribute to Count Basie w ramach Old Jazz Meeting „Złota Tarka” (wystąpił w towarzystwie Ewy Bem, Hanny Banaszak, Lory Szafran i All Stars Big Band pod dyrekcją Jana Ptaszyna Wróblewskiego). Dzięki tej ścieżce, w 2003 r. zawiesza na nim oko wytwórnia Kayah Production. Zapada decyzja o wydaniu albumu. Premiera „In The Room”, zawiera-

jącej mieszankę nastrojowego popu, ballady, jazzu i bluesa, odbyła się na początku 2005. Krążek spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem i ponad 2 miesiące utrzymywał się na pierwszym miejscu Oficjalnej Listy Sprzedaży OLIS, a po 8 tygodniach na rynku osiągnął status Złotej Płyty. Singiel „Prócz Ciebie, nic”, w którym gościnnie zaśpiewała Kayah, znalazł się w czołówce

wielu radiowych lista przebojów. Koncert Kiljańskiego odbędzie się w ramach wspólnego projektu trzech instytucji kultury zatytułowanego „Konin – Miasto Kobiet” (KDK, CKiS, GDK „Oskard”). Początek imprezy o 18.00 w sali widowiskowej KDK. Sprzedaż biletów: im pre sa riat@kdkd ko nin.pl, 63 211-31-30 wew. 29.


6 informator

Seks przewodnik, czyli jak szukać i nie znaleźć faceta No cóż, nie ukrywajmy. Kobiety nigdy nie miały łatwego życia. Facet po 30 bez rodziny to indywidualista, kobieta – to stara panna, która szybciej wpadnie pod pociąg niż znajdzie męża.

A czy ślub cos zmienia. Pewnie. Ludzie przestają Cię wytykać palcami. Ale nie znaczy to, że życie staje się lepsze. Nasz Pan wraca po ośmiu godzinach z pracy do domu i jest zbyt zmęczony, żeby wynieść śmieci. Kobieta zaczyna natomiast drugą zmianę. Pranie, sprzątanie, prasowanie, gotowanie, dzieci. I podstawianie pod nos wszystkiego, czego On sobie zażyczy. Taki już nasz los. Samej źle, ale w związku też nie lepiej. A czym więcej lat w metryce, tym ciężej ułożyć sobie z kimś życie. Kobieta Pierwotna to kobieta z krwi i kości. Ma swoje słabsze dni, ale nie użala się nad sobą w nieskończoność. Kolejne nieudane związki szufladkuje gdzieś w podświadomości i próbuje znowu. Z kimś nowym. Inaczej. A potem budzi się rano i powtarza te swoje nieśmiertelne „nigdy więcej”. Mężczyźni… wydaje się jakby tylko o nich myślała. Z jednej strony ich kocha, chce się z nimi spotykać, bawić, szaleć, upijać, ale z drugiej ich nienawidzi.

TELEFONY ALARMOWE Pogotowie Ratunkowe 999, 063 246-76-80 Policja 997 Straż pożarna 998 Straż miejska 986

POMOC MEDYCZNA SZPITALNY ODDZIAŁ RATUNKOWY Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego ul. Wyszyńskiego 1, tel. 063 240-40-00

POGOTOWIA Ciepłownicze 0-63 249-74-00 Gazowe 992 Energetyczne 991 Wodociągowe 994, 0-63 240-39-33

TELEFONY ZAUFANIA Alkoholizm: Telefon zaufania Anonimowych Alkoholików 723-100973 Konińskie Stowarzyszenie Abstynentów „Szansa”, od poniedziałku do piątku w godz. 18.00-20.00, tel. 063 242-39-35 Ośrodek Leczenia Uzależnień i Współuzależnień, od poniedziałku do piątku w godz. 8.00-20.00, tel. 063 243-67-67

Hania Śleszyńska rewelacyjnie wciela się w postać Kobiety Pierwotnej. Wydaje się, jakby rola była napisana specjalnie dla niej. Aktorka jest stuprocentowo wiarygodna, sprawia wrażenie, jakby opowiadała o swoich przeżyciach. Jest seksowna, frywolna, uwodzicielska. A do tego niewiarygodnie zabawna. Udowadnia, że kobieta jest jak wino: czym starsza, tym lepsza – bardziej ponętna, pociągająca, mocniej stąpająca po ziemi, umiejąca wychodzić z twarzą z każdej opresji.

Sztuka Kobieta Pierwotna jest doskonałym odzwierciedleniem kobiety XXI wieku: poszukującej zabawy, korzystającej z życia, otwartej, podrywającej, a nie podrywanej, samowystarczalnej, ale w głębi serca marzącej o poważnym związku z odpowiednim mężczyzną. Jest dojrzała i doświadczona, ale nadal silna i pełna seksapilu. Mimo, że dawno przekroczyła „magiczną” trzydziestkę, nie ma zamiaru rezygnować z uciech życia. Wydaje się, że ma w sobie więcej energii niż gromada nastolatek.

Świadoma swojej wartości, nie owija w bawełnę, nie zgrywa świętoszki. Otwarcie opowiada o swoich miłosnych przygodach, „flirtuje” z publicznością, emanuje seksapilem, zaskakuje poczuciem humoru, przyznaje się do swoich słabości. Seks, alkohol, problemy z facetami? Nie ma dla niej tematów zakazanych. Podczas spektaklu niemal widać opary erotyzmu unoszącego się nad sceną. Historie, którymi bez końca zasypuje publiczność powodują, że traci się wiarę w istnienie Pana Ideała. Ale bezbłędne komentarze i spostrzeżenia, powodują, że nie można, mimo wszystko, powstrzymać łez od śmiechu. Kobieta Pierwotna, komentując swoje nieudane związki, często nie pozostawia suchej nitki na mężczyznach. Sztuka jednak nie jest skierowana przeciwko nim. Jest to po prostu doskonała charakterystyka związków damsko-męskich, które są pełne niespodzianek, wzlotów i upadków. A wszystko doprawione mnóstwem humoru ze szczyptą pikanterii i rubaszności. Na „Kobietę Pierwotną” Koniński Dom Kultury zaprasza 3 marca o godz. 19.00. Więcej informacji na: www.kobietajaskiniowa.pl

Dzieci: Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, Zarząd Oddziału Powiatowego, Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy TPD, Społeczny Rzecznik Praw Dziecka, ul. Noskowskiego 1A, 063 242-34-71 Narkotyki: Punkt Konsultacyjny Stowarzyszenia Monar dla osób z problemem narkotykowym, ul. Okólna 54, od poniedziałku do piątku w godz. 12.00-20.00, soboty w godz. 9.00-13.00, tel. 0-63 240-00-66 Pogotowie „Makowe” 988 (od 9.00 do 13.00) Rodzina: Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, ul. Przyjaźni 5, tel. 063 242-62-32 Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie, Sekcja Poradnictwa Rodzinnego i Interwencji Kryzysowej, ul. Staszica 17, 0-63 244-59-16 (dyżur całodobowy), niebieska linia 0 801-141-286, od poniedziałku do piątku w godz. 15.00-17.00

PLACÓWKI KULTURALNE Centrum Kultury i Sztuki, ul. Okólna 47a, czynne od poniedziałku do piątku w godz. 7.30-18.00, 063 243 63 50

Do końca stycznia wystawa malarstwa Tomasza Mazura Biblioteka repertuarowa działająca przy CKiS, czynna w poniedziałki i czwartki w godz. 10.00–15.00, wtorki i środy w godz. 12.00 – 17.00 Górniczy Dom Kultury „Oskard”, aleje 1 Maja 2, 063 242 39 40 24.01.09, godz. 19.00 ,,Maria Awaria”, recital Marii Peszek Koniński Dom Kultury, pl. Niepodległości 1, 063 211 31 30 Klub Energetyk, ul. Przemysłowa 3d, 063 243 77 17, 063 247 34 18 Młodzieżowy Dom Kultury, ul. Powstańców Wielkopolskich 14, czynny od poniedziałku do piątku w godz. 8.00-18.00, 063 243 86 24

BIBLIOTEKI Miejska Biblioteka Publiczna, ul. Dworcowa 13, czynna w poniedziałki, wtorki, środy, piątki w godz. 9.00 – 18.00, czwartki w godz. 12.00-15.00, soboty w godz. 10.00-14.00, w dniu 24.12 w godz. 9:00-13:00, 27.12 – nieczynna, 31.12 w godz. 9.0013.00 Wypożyczalnia „książki mówionej” płyt i kaset, ul. Dworcowa 13, czynna w poniedziałki, wtorki, środy i piątki w godz. 9.00-16.00

ááá FESTIWAL 2 marca 2009: termin zgłoszeń nośników dźwięku – piosenka 3 kwietnia 2009: termin zgłoszeń nośników dźwięku i obrazu – taniec 11 marca 2009: przesłuchania w piosence (eliminacja na podst. CD) 15 kwietnia 2009: przegląd nośników dźwięku i obrazu – taniec 17-19 kwietnia 2009: Ogólnopolskie Eliminacje Dzieci Śpiewających (na żywo) 2-7 czerwca 2009: 30. Międzynarodowy Dziecięcy Festiwal Piosenki i Tańca w Koninie

Filia nr 11, Cukrownia Gosławic ul. Cukrownicza 4, czynna we wtorki i piątki w godz. 11.00-17.00

Filia dla dzieci i młodzież, ul. Powstańców Wielkopolskich 14, czynna w poniedziałki, środy i piątki w godz. 10.30-18.00, wtorki w godz. 9.00-15.30 Filia nr 3, ul. Goździkowa 2, czynna w poniedziałki, środy i piątki w godz. 10.30-18.00, wtorki w godz. 9.30-15.30, czwartki w godz. 12.0015.30 Filia nr 6, ul. Benesza 1, czynna w poniedziałki, środy i piątki w godz. 10.00-17.40, wtorki w godz. 9.3015.00, czwartki w godz. 12.00-15.00 Filia nr 7, ul. Sosnowa 16, czynna w poniedziałki, środy i piątki w godz. 11.00-18.00, wtorki w godz. 9.30-15.00, czwartki w godz. 12.0015.00

Galeria Sztuki „Wieża Ciśnień", ul. Kolejowa 1a, czynna od wtorku do piątku w godz. 9.00-18.00, soboty w godz. 10.00-14.00, 063 242 42 12

REDAKCJA:

BIURO REKLAMY:

PRZYGOTOWANIE GRAFICZNE

tel. 63 2180052, fax 63 2180001 reklama@kurierkoninski.pl www.kurierkoninski.pl

ELC

WYDAWCA

62-510 Konin, ul. Przyjaźni 2 (IX pietro), tel. 63 2180054, fax 63 2180001 redakcja@kurierkoninski.pl

LM Lokalne Media Sp. z o.o. na podstawie umowy franchisowej z Extra Media Sp. z o.o.

Robert Olejnik (red. naczelny) Dorota Szczepaniak

NAKŁAD:

10. Ogólnopolskie Konfrontacje Tańca Współczesnego

Filia „Starówka”, wypożyczalnia i czytelnia dla dzieci i młodzieży (bezpłatna sala internetowa), ul. Mickiewicza 2, czynna w poniedziałki, wtorki, środy i piątki w godz. 9.00-18.00, czwartki w godz. 10.00-15.00, soboty w godz. 10.00-14.00

Bezdomność: Dom noclegowy i schronisko dla bezdomnych PCK w Koninie, ul. Nadrzeczna 56, tel. 063 244-52-59

5000 egz

27-29 marca 2009

ki i środy w godz. 11.00-16.00, czwartki w godz. 12.00-15.00, piątki w godz. 12.00-17.00

22.01.09, godz.18.00 ,,Piękno architektury drewnianej”, wystawa fotografii ks. Błażeja Michalewskiego

REDAGUJĄ:

1 marca 2009, stała Scena Teatralna: wodewil w wykonaniu Teatru Muzycznego w Łodzi „Porwanie Sabinek”, 18.00. Bilety 50 zł. 3 marca 2009, „Kobieta pierwotna” – monodram Hanny Śleszyńskiej www.kobietajaskiniowa.pl 8 marca 2009, koncert Krzysztofa Kiliańskiego w ramach wspólnego projektu MIASTO KOBIET (CKiS w Koninie, GDK „Oskard”, Koniński Dom Kultury), 18.00. Bilety 50 zł.

ki, wtorki, środy i piątki w godz. 9.0018.00, czwartki w godz. 10.00-15.00, soboty w godz. 10.00-14.00

Amazonki: Koniński Klub „Amazonki”, wtorki i czwartki w godz. 15.00-17.00, tel. 0-63 243-83-00

Czytelnia i sala internetowa, ul. Dworcowa 13, czynna w poniedział-

ááá KONIŃSKI DOM KULTURY

Filia nr 8, ul. Szpitalna 45, czynna w poniedziałki i środy w godz. 9.00-18.00, wtorki i piątki w godz. 7.30-15.30 Filia nr 10, Gosławice ul. Muzealna 4a, czynna w poniedziałki, wtor-

Redakcja nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam i ogłoszeń. Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania nadesłanych tekstów.

Publiczna Biblioteka Pedagogiczna, ul. Przemysłowa 7, czynna w poniedziałki i wtorki w godz. 8.3018.30, środy – nieczynna (lekcje biblioteczne), czwartki i piątki w godz. 8.30-18.30, soboty w godz. 8.0013.00, tel. 0-63 242-63-39

MUZEA Muzeum Okręgowe Konin-Gosławice, ul. Muzealna 6, czynne we wtorki, środy, czwartki i piątki w godz. 10.00-16.00, soboty w godz. 10.00-15.00, niedziele w godz. 11.00-15.00, czynne w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, bilet ulgowy: 5 zł, normalny: 10 zł, w niedziele: wstęp wolny na wystawy stałe, tel. 0-63 242-7599. Muzeum byłego Obozu Zagłady w Chełmnie nad Nerem, czynne od poniedziałku do piątku w godz. 8.0014.00, oddziały: las rzuchowski (tel. 501-610-710), teren dawnego pałacu (tel. 0-63 271-94-47) Skansen Archeologiczny w Mrówkach koło Wilczyna, czynny tylko w sezonie od 1 kwietnia do 30 września codziennie w godz. 10.0018.00


sport 7

24 lutego 2009

Choroba do leczenia 23 LUTEGO – Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją

Badania epidemiologiczne prowadzone na całym świecie dowodzą, że w ciągu całego życia na depresję choruje ok. 17% populacji ogólnej. Stwierdzono, że u ponad połowy chorych na depresję i leczących się u lekarzy ogólnych choroba ta nie zostaje nigdy rozpoznana. Szczyt zachorowań na depresję przypada pomiędzy 35 a 55 rokiem życia. Częściej chorują kobiety.

Depresję należy leczyć, ponieważ może być chorobą śmiertelną. Dane statystyczne wskazują, że około 15% osób cierpiących na depresję odbiera sobie życie. Ludzie ci stanowią większość samobójców (30 – 64%, zależnie od źródła informacji). Depresja dotyka wszystkie grupy społeczne, bez względu na płeć, wiek i wykształcenie. U każdego może mieć inne objawy i dlatego tak trudno ją rozpoznać. Inną przyczyną błędów w zdiagnozowaniu schorzenia jest brak nawyku mówienia podczas wizyt u lekarza o emocjach oraz obawa przed piętnem choroby psychicznej. Prawie nie ma osoby, która chociaż raz w życiu nie doświadczyła obniżenia nastroju. Jeśli samopoczucie jest złe, można mówić o smutku, jeżeli gorsze – o przygnębieniu, a jeśli jest bardzo źle – to prawdopodobnie depresja. Trudno radzić sobie wtedy z problemami, pracować, prowadzić normalne życie.

Kiedy jest to na pewno depresja? Objawami poważnego zaburzenia depresyjnego są odczucie beznadziejności, braku własnej wartości, bezradności, winy, pesymizmu i smutku. Uczucia te, stan przygnębienia utrzymują się od rana do wieczora, prawie każdego dnia. Utrata zainteresowania pracą, nauką oraz trudności w utrzymaniu satysfakcjonujących kontaktów międzyludzkich, trudności w wykonywaniu codziennych zajęć to kolejne objawy. Zmienić się też mogą przyzwyczajenia dotyczące jedzenia, prowadząc czasem do znacznej utraty lub wzrostu wagi ciała. W depresji pojawić się mogą spadek energii życiowej, zaburzenia snu oraz skłonność do unikania spotkań towarzyskich. W bardzo poważnych przypadkach występują myśli samobójcze i próby odebrania sobie życia. Rozpoznanie powinien postawić lekarz (zdrowiem psychicznym zajmują się lekarze psychiatrzy), gdyż tylko on posiada odpowiednią wiedzę i doświadczenie niezbędne do rozpoznania tej choroby.

troluje nastrój oraz stany świadomości, działa przeciwdepresyjnie), noradrenalina (pokrewna adrenaliny, wydzielana przez komórki nerwowe, popularnie nazywana hormonem walki i ucieczki) oraz dopamina (zaburzenia jej ilości prowadzić mogą do schizofrenii, choroby Parkinsona i depresji). Te substancje wpływają na nastrój człowieka. W mózgu są różne obszary – centra regulujące nastroje. Jeśli centra te pracują poprawnie, neuroprzekaźniki w sposób zsynchronizowany i prawidłowy pomagają kontrolować nastroje. Przy zaburzeniach przekaźnictwa pojawiać się mogą zaburzenia, np. depresja.

Przyczyny społeczne. Wystąpienie depresji związane może być z wieloma czynnikami takimi jak samotność i izolacja, przewlekła choroba lub chroniczny ból, kłopoty finansowe, śmierć ukochanej osoby, rozwód lub zerwanie związku, kłopoty w małżeństwie, przemoc seksualna, emocjonalna lub fizyczna, udział w katastrofie, wypadku, wojnie, operacja lub poród, bezrobocie.

Przyczyny depresji Przyczynami depresji są zaburzenia podstawowych procesów biochemicznych, psychicznych i społecznych w rozwoju człowieka.

Przyczyny biochemiczne. Właściwe funkcjonowanie mózgu człowieka zależne jest od prawidłowego działania substancji chemicznych, tzw. neuroprzekaźników (jak nazwa wskazuje przekazują one informacje z jednych komórek nerwowych do innych). Zaburzenia w przekaźnictwie mogą stać się przyczyną depresji lub powstania predyspozycji do depresji. Najważniejsze są trzy podstawowe neuroprzekaźniki: serotonina (kon-

Jedną z nich jest gwałtowna zmiana hormonalna. Także stres związany z porodem oraz pojawieniem się nagle olbrzymiej odpowiedzialności za dziecko, uważany jest za czynnik wpływający na pojawienie się tego zaburzenia. Poronienie również może być przyczyną depresji. Ponadto pewne czynniki fizjologiczne mogą wywołać depresję, powodując zły nastrój i brak energii. Są to takie choroby jak wspomniana już niedoczynność tarczycy, anemia (niedokrwistość), rzadziej guz mózgu, rak trzustki, stwardnienie rozsiane itp. Obniżają one nastrój człowieka, ponieważ zachwiane są procesy chemiczne w mózgu.

Przyczyny psychologiczne. Jedną z głównych przyczyn psychologicznych jest utrata poczucia własnej wartości. Związane jest to z kompleksami (wygląd, niepodobanie się sobie, niezadowalające wyniki w nauce lub pracy, miejsce w hierarchii grupy społecznej). Inną przyczyną powstania depresji może być negatywne postrzeganie świata i relacji międzyludzkich. Do depresji może prowadzić także poczucie winy, strach przed porzuceniem, czy też odrzuceniem.

Inne przyczyny. Istnieje tzw. depresja poporodowa, która może mieć wiele przyczyn.

Do kogo zgłosić się po pomoc? Zdrowiem psychicznym zajmują się specjaliści, wyszkoleni w zakresie diagnozowania i leczenia chorób psychicznych i emocjonalnych. Wśród tych osób są lekarze psychiatrzy oraz psychologowie. Psychiatrzy to lekarze i mają prawo przepisywania leków, natomiast psychologowie zajmują się psychoterapią (leczenie przez rozmowę). Stopień nasilenia depresji niejako powinien determinować wybór specjalisty, do którego należy się zwrócić. Jeśli istnieje tak poważny objaw jak myśli samobójcze trzeba pójść do psychiatry. Niezbędne będzie przyjmowanie leków. Wiedza i doświadczenie lekarza psychiatry pomogą w powrocie do zdrowia. W sytuacji łagodniejszych objawów, gdy znana jest oczywista przyczyna nastroju depresyjnego (np. rozwód, utrata pracy), zazwyczaj pomoże tu psycholog stosując psychoterapię. Oczywiście rady zasięgnąć można

u lekarza „pierwszego kontaktu” – każdy lekarz pomoże pacjentowi w dążeniu do osiągnięcia zdrowia.

Czym grozi depresja? Po pierwsze, jak wspomniano wyżej, depresja niesie ze sobą ryzyko, że osoba ciężko chora popełni samobójstwo. I niestety jest to zagrożenie całkiem realne. Depresja jest też jedną z przyczyn zaginięć. Chory wychodzi z domu, znika. Depresja pogarsza bardzo jakość życia osoby chorej, znacznie ogranicza jej zdolność do pracy i nauki, jest ogromnym obciążeniem dla pacjenta. O tym, że smutek i przygnębienie nie są przeżyciami komfortowymi nie trzeba nikogo przekonywać. Pogarszają się relacje z otoczeniem, z rodziną, z domownikami. Trzeba temu zapobiegać i te stany leczyć, ze względu na dobro osoby, która doświadcza depresji, ale też ze względu na otoczenie (rodziców, współmałżonka, dzieci). Depresji nie należy lekceważyć także z innych przyczyn. Choroba ta może mieć szkodliwy wpływ na kondycję ciała. Depresji towarzyszą często zmiany hormonalne (np. wysokie stężenie kortyzolu we krwi może sprzyjać osteoporozie). Nieleczona choroba często staje się mniej wrażliwa na leki. Nawroty są częstsze i bardziej nasilone. Ponadto osoby cierpiące na zaburzenia nastroju dość powszechnie nadużywają alkoholu oraz leków nasennych i uspokajających, działających negatywnie na organizm.

Leczenie depresji Dobrą wiadomością dla chorych i ich bliskich jest fakt, że u około 80% przypadków choroba jest wyleczalna. W dużej mierze zależy

to od lekarza pierwszego kontaktu, do którego powinna udać się osoba z podejrzeniem depresji. Lekarz diagnozuje rodzaj choroby i decyduje o dalszej metodzie leczenia. Najczęściej leczenie przebiega dwubiegunowo. Z jednej strony jest to psychoterapia, a z drugiej leczenie farmakologiczne. To drugie trwa co najmniej 6 miesięcy, a rodzaj leku i jego dawka jest przypisany według stopnia zaawansowania choroby. Osoba przyjmująca lek odczuje poprawę samopoczucia (zwłaszcza zauważą to bliskie osoby) dopiero po kilkunastu dniach i mogą wówczas pojawić się skutki uboczne, takie jak wymioty lub biegunka. Drugim biegunem leczenia powinna być psychoterapia. Na początku jest zazwyczaj formą wspomagającą leczenie farmakologiczne. Polega na uświadamianiu choremu, na czym polega choroba i jak z nią walczyć. W miarę zmniejszania dawki leku, psychoterapia staje się głównym sposobem leczenia. Wówczas ma na celu powrót pacjenta do prawidłowego funkcjonowania w społeczeństwie.

Ciekawą i bezbolesną formą leczenia jest fototerapia. Dotyczy ona jednak depresji sezonowej występującej w porze jesiennej. Zabiegi są przeprowadzane rano przy pomocy lamp fluorescencyjnych emitujących światło o natężeniu 2500 lub 5000 luksów na wysokości oczu pacjenta. Zwykle jest to światło białe przypominające światło słoneczne. Długość pojedynczego zabiegu zależy od mocy lampy i wynosi około 1-2 godzin. Skuteczność tej metody określa się na 50-70%. Można też stosować fototerapię w domu, wykonując codzienne czynności w miejscu o dużym naświetleniu lub po prostu przebywając w tym miejscu. Pomogą także spacery w słońcu. Trzeba sobie zdawać sprawę, że depresja jest jedną z najgroźniejszych chorób współczesnego świata. Jednak coraz większa wiedza i prowadzone nieustanne badania nad jej przyczynami i możliwościami leczenia, być może w niedalekiej przyszłości zahamują jej rozprzestrzenianie. Bo, mimo ogromnych zmian, które wywołuje w człowieku, z depresją naprawdę można skutecznie walczyć i pokonać ją. SAB


8 okiem stańczyka Ko niń ski Hy de Park

Zgodnie z tym sposobem myślenia, inna interpretacja cudzej aktywności jest po prostu niemożliwa. Nie można przecież robić czegoś dla społeczności, w której się żyje, bezinteresownie - myśli (zapewne) taki człowiek. W głowie mu się nie mieści, że działanie na rzecz społeczności może być jednocześnie działaniem dla siebie - bo jeśli wokół mnie robi się czyściej, porządniej, ładniej, bezpieczniej, to i ja na tym korzystam, korzysta na tym moja rodzina i sąsiedzi. A bardziej zadowoleni sąsiedzi, to mniej sąsiadów sfrustrowanych, a wśród nich takich, którzy do żon mają pretensje o zbyt słoną zupę, a do dzieci o głupie wystąpienia polityków. Bo poszerzanie obszarów ładu i porządku przyczynia się do zmniejszaniu nieładu, agresji i chamstwa. Nie chcę sobie ustawiać przeciwnika do strzału, ale twierdzę, że wielu spośród zdziwionych cudzą bezinteresowną aktywnością wręcz korzysta z nieładu i panoszącego się bezhołowia. - No co ty człowieku, nie wygłupiaj się - powie taki, kiedy podniesiesz z ulicy papierek, który właśnie ci wypadł. Bo taki papierka nie podniesie, butelkę po piwie rozbije, na parkingu zajmie miejsce dla dwóch samochodów, a z dwiema torbami zakupów podjedzie pod samą klatkę, żeby zbyt daleko nie dźwigać. Przypadłość taka dotyka wszystkich sam znam pewnego szanowanego obywa-

tela naszego miasta, który oficjalnie wygłasza słuszne uwagi o dobru społeczeństwa, a na co dzień z zapałem psuje, co tylko jest do zepsucia. I nie widzi sprzeczności między jednym a drugim. To klasyczny reprezentant „politycznego” patrzenia na sprawy publiczne. Ten inny sposób nazwałbym obywatelskim. Jest niezwykle rzadki, a jeśli występuje, to nierzadko wręcz w konspiracji. Bo podnosić papierek z ulicy, porządnie ustawiać samochód na parkingu i solidnie wykonywać swoją pracę to rzecz w dzisiejszej Polsce wstydliwa, uprawiana jedynie przez tak zwanych frajerów. Ludzie wolni i idący z duchem wolnego rynku za jedyną godną uwagi postawę uważają postawę zgrabiarki - do siebie, tylko do siebie. Nie wierzą więc, że inni mogą inaczej. Nie wiem wcale, czy Tomasz Andrzej Nowak chce, czy nie chce zostać radnym i z poparcia jakiej partii skorzysta, jeśli zdecyduje się na, dajmy na to, start do rady miasta. Dla mnie ważne jest, że ma ochotę i odwagę publicznie mówić o sprawach ważnych dla mojego miasta. Przy tym wszystkim wcale nie jest ważne, czy TAN ma rację. Bo od tego jest dyskusja, żeby racje ważyć i w starciu poglądów wypracowywać najlepsze rozwiązania. Pomysły Tomasza Andrzeja Nowaka spotkały się w różnym przyjęciem, nie tylko pozytywnym. Ja sam nie jestem pewien, czy budowa wieży widokowej gdzieś tam na Placu Zamkowym ma sens. Byłem natomiast gorącym zwolennikiem rekonstrukcji wieży zamkowej w miejscu, gdzie niegdyś się znajdowała. Najgoręcej za to i bez zastrzeżeń popieram pomysł obchodów 1150-lecia Setidavy. I nie wyobrażam sobie, żeby nasi miejscy politycy mogli go utopić. Choć stać ich na wiele.

A za kilka latek bulwary nadwarciańskie, wieża widokowa, zadbana starówka i park miejski, i będzie jak w normalnym mieście. Będzie gdzie się wybrać i nie będzie wstydu przed rodziną z innych miast. Przez lata to zaniedbano, więc koniecznie trzeba poprawić.

Zima wymusza różne sytuacje. Trzeba jednak sobie z nią radzić, zwłaszcza gdy nie poskąpiła śniegu i innych atrakcji. Pośród wielu pojazdów pojawił się więc samotny jeździec, który zimę ma za nic. Dzięki niemu także inni kierowcy będą mogli opuścić MA przysypany parking.

TEO DOR TU TEJ SZY

Gorące komentarze ma www.LM.pl pomóżmy

Samotny jeździec

Fot. Rai Konin/M. Jurgielewicz

Są przynajmniej dwie szkoły patrzenia na sprawy publiczne. Jedna sprowadza wszystko do polityki. Jeśli więc ktoś, jak Tomasz Andrzej Nowak, zabiera publicznie głos w sprawach, które go interesują, to na pewno chce w ten sposób utorować sobie drogę do politycznej kariery.

Fot. AKOM

Co potrafią utopić konińscy politycy

twiasz swe potrzeby fizjologiczne? Fajnie się atakuje czyjeś pomysły i działania, zwłaszcza anonimowo. Inne miasta rekonstruują, budują, Poznań odbuduje zamek Przemysła II według całkiem wirtualnego projektu, a my nie możemy i to z kasy UE?

Postawili oczy w słup Podczas gdy trwa dyskusja na temat odnowienia najstarszego zabytku w mieście - Konińskiego Słupa, w pobliskim muzeum można zobaczyć ten obiekt, jak nowy. Nie bez powodu wszyscy goście postawili „oczy w słup” na widok zabytku w tak dobrym stanie. Trudno będzie raczej dogonić ten przykład. Prawdziwy Słup Koniński zarasta bowiem mchem. MA

starykon A co on robi? Zamieszanie tylko. Budowa wieży widokowej jest bezsensownym pomysłem. Po pierwsze: w tym miejscu nie było zamku. Po drugie: tym samym nie ma żadnych elementów i pozostałości konstrukcyjnych, które nadawałyby przedsięwzięciu waloru historyczności i atrakcyjności turystycznej. Sama wieżą widokowa? Po co? Bez reszty infrastruktury nie ma racji bytu. Ja mam tego Pana i jego "genialnych" pomysłów serdecznie dość.

zniesmaczony To może zamknij już buzię? W tym mieście dosyć jest narzekaczy, ściemniaczy, pseudoautorytetów naukowych i zwykłych pesymistycznych ciołków. Wygląda na to, że do nich należysz, a z takimi ludźmi nic się w Koninie nie udało i nie uda. Zrobiłeś cokolwiek dla tego miasta oprócz tego, że tu mieszkasz i zała-

Nowak dostał udaru, niech się walnie w ten poniemiecki łeb, to mu minie. Jak mu się zachciewa wieży, to niech wejdzie na komin w Pątnowie. Chyba nie ma to dziadzisko nic do roboty, bo wymyśla co chwila jakieś durne projekty. Drogi zróbcie. Niemiec na pole ma lepsza, jak my w mieście. Bulwarów się wariatowi zachciało. Wieczorem ludzie mają strach na ulicę wyjść, a pójdą spacerować nad rzekę? Chyba samobójcy! Łysole już ręce zacierają. Z projektów Nowaka najwięcej cieszą się grabarze - zatłoczone i dziurawe drogi plus rosnące bezrobocie to dla nich świetlana przyszłość, dla czarnych hien też!

Fot. Rai Konin/M. Jurgielewicz

ktoś

zgaga Najpierw kasa na przygotowanie terenów pod inwestycje, bo później nie będzie komu to wszystko oglądać, panie Nowak. Chyb, że zależy panu na stołku radnego. To wal pan śmiało. Ciemny koniński ludek to kupi.

Wielbiciele dobrej fotografii Tadeusz Topolski z Konina ma na swoim koncie wiele wystaw. Dociera z aparatem tam, gdzie zwykle trudno dotrzeć. Tym razem zadbał o ilustracje do książki Anny Dragan, a poświęconej siostrze Faustynie. Jak widać koniński fotografik (stojący pan MA z siwą głową) ma grono fanów, którzy go dopingują i podziwiają jego prace.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.